dobry_zly // odwiedzony 5763 razy // [technics1200 szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (19 sztuk)
12:14 / 12.11.2009
link
komentarz (1)
I znowu tu wpadłem. Przypomniałem sobie, że u coś kiedyś pisałem. W przypływie wolnego czasu, przez godzinę bawiłem się w odgadywanie hasła. Jak widać udało się.
:)
Może warto coś czasem napisać?
MOże warto wylać anonimowo żal albo pochwalić się szczęściem?
Pomyślę i dam znać. Już zapisałem hasło w kajeciku, więc nie będę musiał znowu zgadywać.

dziś mam humor więc podpiszę się
"dobry"
:)
12:37 / 19.12.2006
link
komentarz (2)
Wpadłem tu po 409 dniach absencji. Aż dziwne, że pamiętałem hasło.
409 dni od ostatniego wpisu a w życiu nic się nie zmieniło. Ani na lepsze ani na gorsze.
Pozytywem jest fakt, że pozostało mi mniej kredytu do spłacenia. Negatywem, że jestem starszy. Że pewnie niedługo odezwie mi się zdrowie i że coraz bliżej do nieuchronnego "THE END".
Kurwa jego mać. Chciałbym, żeby jak przyjdzie czas, Najwyższy zdmuchnął moją świeczkę za pierwszym razem. Tak bez poprawek.


ani dobry ani zły
troche dobry troche zły... taki ambiwalentny
16:49 / 04.11.2005
link
komentarz (2)
ŁYKEND

dobry
15:45 / 03.11.2005
link
komentarz (5)
A jak człowieka boli ząb, to jaki ma być dobry czy zły?

ZŁY
19:53 / 30.10.2005
link
komentarz (6)
Gra w toku a na szachownicy wciąż mi ubywa figur i pionów. Kiedyś przyjdzie taki dzień, że kostucha powie - SZACH MAT. Póki co, gra się toczy. Nie jest jeszcze źle, ale wiem, że tej partyjki nie uda się wygrać. Kostucha jest za dobra. Czasem udaje się ją zwieść, oszukać, ale i tak wiadomo kto wygra. Póki co gram i nie poddaję partii. Będę walczył do ostatniego pionka póki nie usłyszę cichutkiego świstu kosy po którym wszystko zgaśnie.


Tak jakoś mi się zrobiło smutno w związku z wiadomym świętem.

dobry_zly
10:49 / 25.10.2005
link
komentarz (1)
kaczazupa qurwajegomać

Zły. Bardzo zły!

12:54 / 12.08.2005
link
komentarz (2)
Dawno mnie tu nie było co wcale nie oznacza, że nie było o czym pisać.
Generalnie jest chujowo. Przychodze po pracy do domu, zjadam obiad i kładę się do łóżka. Często gdy się budzę jest już rano i znowu trzeba gnac do pracy. Ile mozna spać, albo lepiej ile trzeba spać, żeby się wyspać?!
Kiedy do kurwy nędzy Pan Bóg trafi w moje numerki w LOTTO i nie będę musiał jechać przez pół miasta do budynku którego nie lubię i ludzi którzy mi wiszą?!
Jeśli kiedyś wygram to pierwsza rzecz jaką zrobię - wyśpie się za wszystkie czasy a potem zacznę rozpierdalać gotówkę.
Póki co cześć.

Zły
13:35 / 21.04.2005
link
komentarz (5)
Generalnie mam złe dni. może to przesilenie wiosenne a może już czas wykopać sobie dołek. Co roku o tej porze chciało mi się połazić po ogrodzie, odpalić kosiarkę i skosić trawkę. Ogólnie, chciało się żyć. Teraz tylko spanie. Nic tylko strzelić sobie z łuku w torbę.

ZŁY albo tylko zmęczony


#1
U lekarza:
- Panie doktorze! Co to może być, czwarty dzień z rzędu nie chce mi się pracować?!
- To może być czwartek.

#2
- Pani mąż jest całkowicie zdrowy, potwierdzają to wszystkie analizy i zdjęcia rentgenowskie - mówi lekarz.
- Panie doktorze, żebym była całkowicie spokojna, nie dało by sie zrobić sekcji?
13:05 / 19.04.2005
link
komentarz (4)
Ciągle słyszę słowa – prawda, albo – nieprawda. Według mojej skali w przyrodzie, rzeczownik prawda występuje w pewnej rozpiętości. I tak, prawdę dzielę na: prawdy oczywiste, prawdy relatywne, przemilczenia, pół-prawdy, nieprawdy, kłamstwa i oszustwa.
Sam oceniam wiarygodność rozmówców i moja wiarygodność jest oceniana. Dość często mam wrażenie, że moja opinia jest na jakiś temat jest skrajnie różna od opinii innych osób. Rozumiem i staram się szanować zdanie innych. Nie zawsze mi to wychodzi ale staram się. Jeśli przekonam się, że nie miałem racji to nie boje się przyznać do błędu. Ale, jeśli widzę problem inaczej niż sto innych osób, to czy automatycznie pewne jest, że one mają rację a ja się mylę? Może niektóre z tych osób myślą tak jak ja, i tylko konformizm nie pozwala im na wyartykułowanie swojego zdania? A może, to ja mam lepszą optykę problemu? Kiedyś zobaczyłem na ścianie napis:
LUDZIE, JEDZCIE GÓWNO. TO MUSI BYĆ PYSZNE. MILIONY MUCH NIE MOGĄ SIĘ MYLIĆ!!!
To mi przypomniało jak jeszcze w pierwszej klasie szkoły podstawowej, pani pokazała rysunek wiewiórki i powiedziała, że to jest żółw. Wszystkie dzieci widziały wiewiórkę ale nikt nie zwrócił pani uwagi, bo przecież pani to autorytet. Wszyscy potaknęli. Tylko ja krzyknąłem - to nie wiewiórka! To żółw. Pani postawiła mi piątkę i pochwaliła. Ja, nabawiłem się wrogów w klasie. Ale, przecież możliwe jest, że pani mogłaby zakpić sobie z dzieci i zamienić nawzajem nazwy tych zwierząt. Na żółwia mówić wiewiórka a na wiewiórkę żółw. Dzieci pewnie by zgłupiały. Kto wie, czy po pewnym czasie nie przyswoiłyby nowych nazw? Koleżka Reichspropagandaminister Goebbels powiedział kiedyś, ze "kłamstwo powtarzane tysiąc razy, będzie uznane jako prawda”. I tu nie można patrzeć obojętnie. Ale według mojej klasyfikacji i gradacji (... przemilczenia, pół-prawdy, nieprawdy, kłamstwa i oszustwa), tylko ta ostatnia kategoria kwalifikuje się do walki.
Przeważnie bronię swojego zdania ale przy tym staram się szanować zdanie innych. Czemu inni tak rzadko odwdzięczają mi się tym samym? Przecież ja na siłę nikogo nie przekonuję do swoich racji. Czasem zostaję na placu boju sam na sam ze swoim zdaniem tylko dlatego, że nikt nie miał argumentów na tyle mocnych, żeby mnie przekonać. Czy w związku z tym warto za prawdę walczyć? Czy warto za nią umierać? Nie mam siły i chęci całe życie boksować się z ludźmi mającymi inne zdanie niż ja. Jak mówiłem, to często sprawa subiektywizmu oceny lub odmienności optyki widzenia problemu.
Walczę tylko wtedy gdy mam całkowita pewność swojej racji sprawa według mojej oceny jest poważna i dotyczy mnie lub mojej rodziny. Całą resztę, mówiąc kolokwialnie CZNIAM, czyli mam głęboko w DUPIE!!!. Niech sobie inni walczą. Ja nie będę. Za dużo razy dostałem od życia po głowie. Szczególnie, że wielokrotnie prawda o którą się biłem zaciekle jak lew okazywała się wielkim szwindlem i mistyfikacją. Wiele razy wyszedłem przez to na wała. Więcej nie będę.

Dobry czy zły?? Nie wiem jak się podpisać.
11:29 / 19.04.2005
link
komentarz (6)
dwudziestapierwszarocznicaślubu.
to dziś
:-)

dobry, dobry, DOOOOOBRY
13:54 / 18.04.2005
link
komentarz (5)
pieprzona dysleksja, dysgrafia, dysortografia czy jak ją tam...

zły, zły, ZŁY
12:31 / 18.04.2005
link
komentarz (0)
Lubię piwo. Bardzo lubię, ale, raczej nie piję. Moja żona ma ojca alkoholika i jest uczulona na wszelkie objawy spożywania... Poddałem się jej i przy niej nie piję nic z procentem, żeby nie miała złych doświadczeń. Nawet szampana na sylwestra. Zresztą, wyszło mi to na dobre, bo sam czasem przesadzałem. Od co najmniej piętnastu lat, moja żona nie widziała żeby pił alkohol w jakiekolwiek postaci. Ale tak do końca to nie jest prawda. Czasem człowiek ma na coś smaka. Czasem na jajecznicę, czasem na kawior, czasem na słoninę a czasem na piwo. Zwykłe, prawdziwe alkoholowe piwo. Dziś miałem smaka i polazłem do pubu naprzeciwko. Łyknąłem browar i... to było to czego mi się chciało. Cztery złocisze, a jakie przyjemne uczucie. Siedzę sobie rozluźniony i czekam aż mi przejdzie...
Nikogo nie skrzywdziłem a mam odrobinę czegoś dla siebie. Żona się nie dowie.
:-)

Dobry
09:10 / 15.04.2005
link
komentarz (6)
Coś mi się tak melancholijnie zrobiło.


Świeczka rozedrganym płomieniem, pali się, świeci, wesolutko mruga
Minuta po minucie wypala się, wciąż jej mniej
Kropelki stearyny co i raz, skapują na srebrny lichtarz życia
Aż skończy się, zabraknie paliwa
I pan Bóg dmuchnie, a płomień świeczki zagaśnie
Dusza razem z dymem uleci do nieba
Ludzie wyrzucą żałosny ogarek na śmietnik a pan Bóg zapali nową świeczkę
I znowu, świeczka rozedrganym płomieniem, pali się...

dobry_zly
10:50 / 14.04.2005
link
komentarz (4)
Czasem, moje zgodne z zasadami postępowanie może być odczytane jako krzywdzące innych.
Dziś, jedna z pracownic wysłała ze służbowego komputera apel o krew dla chorego dziecka. Czyn chwalebny. Ale, z głupoty wysłała go do wszystkich pracowników firmy, w tym głównych bossów. I co?? I rozpętało się piekło, bo poczta służy wyłącznie do celów służbowych. Natychmiast wezwał mnie szef z pytaniem co robić? A ja odpowiedziałem - dziewczyna musi dostać pajdę. Powiedziałem to, pomimo, że lubię ta dziewczynę.
Ale dlatego, że tak powiedziałem mam się czuć źle?? Czy jestem po ciemnej stronie mocy?? Są zasady których trzeba się trzymać, a ona do tych zasad się nie zastosowała. Sama sobie jest winna i w związku z tym nie może mieć do nikogo pretensji a szczególnie do mnie, bo ja w odróżnieniu do niej wykonałem co do mnie należało. Taki zawód. Choć było mi przykro...

P.S.
Nawiasem mówiąc, z ta krwią to lipa. Pisano już o takich akcjach w prasie - to nieprawda - nigdy żadne dziecko nie umrze z braku krwi - (no chyba że jest to nagły wypadek i ktoś się wykrwawi) szpitale zawsze mają zapas. Nie może być takiej sytuacji że ktoś jej nie dostanie. Ponadto po zadzwonieniu na podany w emalii numer - jest komunikat - podany numer nie istnieje.....


Dobry
15:50 / 13.04.2005
link
komentarz (1)
nlog to niezły wentyl bezpieczeństwa. Już sama myśl, że można opisać coś co mnie wkurwia i przy okazji nikogo nie obrazić, pomaga opanować negatywne emocje.

Dobry_zły
16:03 / 12.04.2005
link
komentarz (3)
Czyżbym był rycerzem ciemnej strony mocy???
Gdy tylko mam możliwość, wysługuję się uczynnym kolegą. Robię to permanentnie i bez cienia wyrzutów sumienia. Samodzielnie nic mi się mi się nie chce robić. Wszystkie sprawy do osobistego załatwienia sprawiają mi fizyczny ból. Pozoruję pracę i wszystko mam głęboko w dupie. Być może tacy są wszyscy wokoło tylko maskują się równie dobrze jak ja i tylko robią wokół siebie szum, żeby szef widział, że są potrzebni?. Czy każdy, podobnie jak ja ma woła, który za niego pracuje???

Zły, zdecydowanie zły

16:33 / 11.04.2005
link
komentarz (2)
Wczoraj były imieniny mojego syna.
Standardowo, jak co roku przyszli ci sami goście. Babcie, dziadek i francowata szwagierka (siostra żony) z mężem. Szwagier, niby mężczyzna a ciota. To wcale nie znaczy, że ja przy nim jestem taki męski. Absolutnie nie. To on jest zniewieściały. W tym małżeństwie ona nosi spodnie. Oboje mnie wkurwiają. On – swoją pizdowatością. Ona – niezachwianą pewnością środka świata – za jaki się uważa. Każde jej słowo jest trafne, każde wyważone. Nigdy nie popełnia błędów i w dodatku ma receptę na wszystkie ułomności. Rozmodlona do granic niemożliwości.

Teściowie mają dwójkę dzieci. Dwie córki. Moja żona jest 11 lat starsza od szwagierki. Jest całkowicie przez nią zdominowana. Całe życie, jak szwagierka coś chciała to natychmiast miała. Teściowa stawała na głowie, żeby zaspokoić jej żądze, łącznie z pianinem które jej teściowa na żądanie kupiła. Nawiasem mówiąc, pewnie siedziała przy nim 10 razy, potem jej się znudziło. W latach 80/90 zagraniczne wycieczki – żeby szkolić język. Teściowa harowała na kilku etatach, żeby zarobić na jej fanaberie. To tylko kilka „grubszych” przykładów. Ukoronowaniem, było kupienie szwagierce mieszkania. W zasadzie nie kupienie a wykupienie mieszkania po jakiejś rodzinie. To nie była jakaś kosmiczna kwota ale jednak spora kasa. Dla niej było wszystko, dla mojej żony nic. Widocznie teściowie uważali, że w stosunku do mojej żony nie mają żadnych zobowiązań. Aż się dziwię, że jej to nigdy nie przeszkadzało.
Trzeba oddać sprawiedliwość, że szwagierka nie zmarnowała swojej szansy i bardzo dobrze się wykształciła. To jej plus. Dzięki temu ma dobrze płatna pracę. Ale nie mogę przeżyć, że wszystko to działo się kosztem mojej żony, która tego nie widzi lub nie chce zobaczyć. Nie cierpię francy-szwagierki, choć wydaje mi się, że bardziej powinienem z tego powodu nie cierpieć teściów. Nic, ale to kompletnie nic mojej żonie nie dali. Finansowo, jeśli byliśmy w biedzie, pożyczali kasiorę ale zawsze co do złotówki musieliśmy ją oddać. Nawet wtedy jak moja żona studiowała w dość drogiej prywatnej uczelni i byliśmy w długach po uszy. Nie darowali nawet złocisza. Pewnie dlatego, że szwagierce była kasa potrzebna. Odwrotnie, do moich starych, którzy jak pożyczyli, to nigdy nie zhańbili się odebraniem pożyczonych pieniędzy, pomimo, że zawsze chciałem je zwrócić. Tak naprawdę, to studia żony sfinansowała moja matka emerytka. Jej matka nie dołożyła do tego nawet złotówki. W tym czasie, szwagierka, pięknie się uśmiechając, cierpliwie wysysała z mamusi wszystkie możliwe złotówki.

Szwagierki nie cierpię jej jeszcze bardziej z prozaicznego powodu. Niestety wymknęła się moim przewidywaniom. Za młodu, biegała samopas, niemalże bez kontroli. Moi Teściowie na wszystko jej pozwalali. Dwunastolatka, do domu przychodziła kiedy chciała. Przewidywałem, że zejdzie na psy. Moje przewidywania się nie sprawdziły i na psy nie zeszła. Ma dobrze płatna pracę. Poszczęściło jej się, ale jeśli chodzi o dobra materialne wszystko kosztem mojej żony.

Żona prosiła mnie, żebym na imieninach zachowywał się odpowiedzialnie i nie zabierał za specjalnie głosu w dyskusji, bo z pewnością będą rozmowy o papieżu – „a ty masz inne zdanie niż wszyscy”. Dlatego, na wolałem siedzieć możliwie długo w kuchni, żeby jak najmniej przebywać w towarzystwie tego rozmodlonego towarzystwa. Szczególnie miło mi było być daaaaleko od mojej ulubionej szwagierki.

Zły, zdecydowanie ZŁY

19:19 / 08.04.2005
link
komentarz (6)
Kilka dni temu umarł JP2. To smutne. Bardzo mi przykro. Dziś, był pogrzeb. Od kilku dni obserwuję w telewizorze różnych ludzi. W kościele, w szpitalu, w hospicjum, na Pl. Piłsudzkiego, na krakowskich Błoniach... Wszyscy, bardzo zasmuceni. Wielu ludzi płaczących. Ale gdzieś na dnie serca, moja dusza rogata podpowiada mi, że te wszystkie osoby o JP2 mówią jak o Panu Bogu. Jan Paweł Wielki. Jan Paweł Wspaniały. Jan Paweł taki, Jan Paweł siaki. Zauważam nawet, że ludzie się do niego modlą.
Zgadzam się. To prawda, że zmarł wielki człowiek. Polak nie tylko przez duże ?P? ale POLAK przez wszystkie duże, drukowane litery. Zgadzam się, że należy mu się szacunek. Zgadzam się z ogłoszeniem narodowej żałoby. Zgadzam się... Ale, JP2, to nie jest Pan BÓG. To nie stwórca, któremu należy się bezgraniczne uwielbienie.
Ludzie w Polsce zrobili sobie ZŁOTEGO CIELCA z tego wspaniałego człowieka.
NIE ZGADZAM SIĘ!!!

Zły - albo po prostu inny. Nie wiem jak się podpisać.
15:17 / 07.04.2005
link
komentarz (3)
Dobry? Zły? Jaki jestem?
Czasem dobry. Taki dobry, że aż się od słodyczy porzygać można. Uśmiecham się do wszystkich dookoła bez przyczyny. Pomagam znajomym i nieznajomym. Pracuję z uśmiechem. Jadąc samochodem, przepuszczam pieszych przechodzących przez ulicę. Wychwalam pod niebiosa rodzinę... Moje dobre uczynki liczone tylko jednego, jedynego dnia, zapełniłyby tą kartkę. W ogóle cud-miód.
A czasami jestem zły. Taki naprawdę zły, niedobry człowiek. Złośliwy, wstrętny, źle życzący wszystkim dookoła.
Jestem mieszaniną Dr. Jackla i Mr Hydea, z ta tylko różnicą, że moje zachowanie nie jest zależne od eliksiru wypitego przez wspomnianego uczonego. Nie potrafię podać przyczyny, która zamienia poczciwego doktora w bestię.

Od jakiegoś czasu piszę na nlogu pod innym nickiem. Nie ujawnię go, ponieważ nie chcę być kojarzony z obrazem jaki, znają osoby czytające moje teksty.
Na tym nlogu będę umieszczał zapiski, podpisując się tak, jaki aktualnie jestem. A więc, możliwości są takie: Dobry, Zły, Dobry_Zły. To chyba jasne i czytelne.

Nie jestem łowcą komentarzy, chociaż nie powiem, że nie zależy mi na Waszych opiniach. Jeśli będziecie mieli jakiekolwiek refleksje związane z zamieszczanymi przeze mnie tekstami – piszcie. Niezależnie od tego czy wylejecie mi wiadro pomyj na łeb czy pochwalicie moje postępowanie. Jeśli nic nie napiszecie to też świat się nie zawali. Jeśli Was znudzę, to o mnie zapomnijcie i wykreślcie z listy miejsc odwiedzanych.
Zapiski pewnie nie będą częste, ale zapewniam, że będą pochodna mojego nastroju, samopoczucia czy emocji. Pozytywnych i negatywnych. Bo to jest przecież nlog...

Dobry_Zły