irish_coffe // odwiedzony 42644 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (118 sztuk)
23:33 / 19.02.2012
link
komentarz (1)
Minęło tyle czasu. Tak szybko.
Osobnik niezakontraktowany (ONK) zamienil się w zakontraktowanego (OZ).
Mały "owoc jogobeli" zdał maturę i stał się całkiem sporą studentką fillologii.
Młoda jednak się zmieniła i zyskała na mądrości i (może dzięki temu) na urodzie. Ma narzeczonego. Fajnego.
Brat OZ za to poszedł w zaparte.
OMC teściowie (aktualnie tylko teściowie) nie zmienili się za to wcale.
Jeden z moich braci rozwiódł się, ma próbę samobójczą na koncie, psychiatryk, nowy związek i ponad rocznego z niego syna. Wyjechał do Francji za pracą.
Drugi brat, dogadał się z byłą żoną, przeszedł odwyk i wrócili do siebie. Usiłują poskładac kawałki układanki.
W paździeriku 2004 Marcin jechał trochę za szybko i chyba pękła opona, chyba było ślisko... Niedaleko naszego domu. Jechał do mnie na kawę, urwał się ze szkolenia. Na akcie zgonu jako przyczynę śmierci podano: pęknięcie serca.
Ewajkowa rozwiodła się i zaraz potem okazało się w dość spektakularny sposób, że nie Ona jest bezpłodna. "Spektakularny" ma już rok ;) Mieszkają we trójkę we Francji.
Drugi Marcin znalazł to czego szukał. Swoją Karolinę i w gratisie małą Oiwkę. Ponieważ miłość była i jest płomienna pojawił się u nich mój chrześniak Jaś. Ma rok.

Pewnego dnia, w niezbyt odległym, afrykańskim kraju, dzieląc łóżko z sympatyczną koleżanką i zanosząc się ze śmiechu, odkryłam, że to jeszcze umiem.
Umiem śmiać się do zatracenia, do bólu brzucha, do skórczu przepony. Bez opamiętania!
Tak jak wtedy gdy miałam 10 lat.
Jestem cały czas tą samą dziewczynką, która porwała najlepszą sukienkę przeskakując przez płot, tą samą która grała w koszykówkę, tą samą która ze strachu przed pierwszym pocałunkiem uciekła chłopakowi, ta samą która po porodzie bała się o dziecko, tą samą która odbierała akt zgonu swojej babci, tą wyjącą z bólu po stracie przyjaciela, tą śmiejącą się do rozpuku z powodu żartu którego nikt juz nie pamięta.
Patrzę w lustro i myślę, że mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia...
21:32 / 19.03.2004
link
komentarz (7)
No dobrze, tutaj też poodkurzam. Ziuuu.. ziuuu...
16:46 / 13.01.2003
link
komentarz (3)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak tylko sprawdzam ;,0)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
23:49 / 14.12.2002
link
komentarz (0)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Śliwki w czekoladzie z nadzieniem orzechowym.
Proporcje na około 60 dkg suszonych śliwek.
Nadzienie:
15 dkg cukru pudru,
15 dkg mielonych orzechów
2 żółtka (ze sparzonych jajek - salmonella!,0)
4 łyżki marmolady (powideł śliwkowych,0)
25 g koniaku lub rumu, czy spirytusu
Polewa (czekoladowa,0):
15 dkg masła lub margaryny
25 dkg cukru pudru
3 dkg ciemnego kakao
1/4 szklanki mleka
znowu kieliszek rumu lub innego alkoholu

Najważniejszą rzeczą jest zakupienie odpowiednich śliwek.
Muszą być to duże sztuki, pozbawione pestek w taki sposób, by nie były za mocno uszkodzone.
Z moich obserwacji wynika, że na wagę można kupić odpowiednie śliwki,
paczkowane rzadziej będą nadające się.
Lepiej żeby były mniej zsuszone.
Masę robimy mieszając wszystkie skadniki dokładnie.
Polewę robimy w małym garnku, wlewamy składniki i podgotowujemy płyn.
Na koniec do lekko przestudzonej już polewy dodajemy alkohol.
Napełniamy masą szprycę do ozdabiania tortów i używając jak strzykawki,
napełniamy śliwki przez istniejącą dziurkę.
Tak nadzianą śliwkę wrzucamy polewy, wyjmujemy i obtaczamy w kokosie.
Uwaga: kokosu wyjdzie dużo!
Smacznegoo :,0),0),0) (pychotki,0)

A teraz przebój zeszłoroczny: orzeszki.
Do pieczenia "orzeszków" potrzebne są małe foremki, z których wychodzą nam ciasteczka
o kształcie połowy dużej skorupki orzecha włoskiego.
Takie "łódeczki".
Ciastka:
25 dkg mąki
25 dkg masła
12 dkg cukru pudru
1 całe jajko
2 łyzki kakao
Krem:
15 dkg masła
10 dkg cukru pudru
10 dkg orzechów włoskich
odrobina alkoholu
ciut wrzącego mleka

Ze składników wyrabiamy ciasto, napełniamy foremki i pieczemy (ok 10 minut,0).
Masa: zaparzamy mlekiem orzechy i mielimy je, dodajemy resztę składników.
Napełniamy ciasteczka masą i przykrywamy drugą połową orzeszka. Smacznego bardzo.
CDN,... w przyszłym roku?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
23:00 / 13.12.2002
link
komentarz (0)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ughhhh...
Cały tydzień Marcin przyjeżdżał jakiś smutny i zamyślony.
Raz powiedziałam nawet blefując: " No Marcinie, a teraz ta zła wiadomość...?"
Uśmiechnął się tylko i powiedział, że nie ma żadnych złych wiadomości.
Myślałam, że może ma jakieś kłopoty z których niekoniecznie akurat mi chce się zwierzać.
W końcu dzisiaj, wiedząc że na 98% dzisiejsze rozmowy Jego dyrektora nie mogą skończyć
się tak jak chciałby, powiedział, że na koniec jeszcze chciałby pomóc w jednej sprawie...
Przesuną go w inne miejsce, mozna uznać to nawet za awans.
Tyle, że zżyliśmy się tak bardzo :( Buuu... Dlaczego znowu czuję się tak,
jakbym straciła kogoś bardzo bliskiego? A może Jego zły nastrój to tylko
mój wymysł i łączy nas tylko praca, a nie nić sympatii?
Może po prostu lubił wpadać na kawę, bo mamy ciepło w biurze? Bo kawę mamy smaczną?
I tak mi smutno :( Wyjątkowo.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11:16 / 13.12.2002
link
komentarz (3)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Facet z Żywca okazał się kompletnym idiotą i cwaniakiem do kwadratu.
PGS. (czyli: pies go eee... wąchał! O!,0)
Ha! Wczoraj z moją ulubioną OMC teściowunią wzięłyśmy sie dziarsko za (zgodnie
z tutejszą tradycją,0) robienie tony ciasteczek. Poszło nam jakieś 5 rodzajów.
Przebojem okazują się suszone śliwki, naszprycowane orzechowo-koniakową masą,
maczane w czekoladzie i obtaczane w wiórkach kokosowych.
(Fuj! jakie to nie-die-te-ty-czne ;,0),0),0),0) ,0)
Dzisiaj robimy jeszcze z pół tony i tak aż do wtorku.
Tak jest co roku.
Przypominam sobie jak roku jednego, jeden babor, robił takie ciastka z przepisu, który jej podałam.
Miały to być "laseczki budyniowe"
Chyba nie napisałam, żeby budyniu nie gotować tylko dodać do masy
i babor dodał budyń, ale w płynie. No i miał nie laseczki, tylko budyniową mamałygę.
Takie tam nowe ciasteczko ;-DD Mamałygos.
ONK już zakupił był choinkę. Mam nadzieję, że nie opadnie z igieł do świąt ;,0)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
15:11 / 11.12.2002
link
komentarz (2)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Coraz zimniej, a miało być cieplej :( Idę sobie do fryzjera dzisiaj.
Znaczy do fryzjerki. Ciekawe czy będę klęła na nią dzisiaj ;,0),0) Pewnie tak :D
Głowa zaczyna szaleć migrenowo, nie lubiem... nie lubiem...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
19:08 / 10.12.2002
link
komentarz (3)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień cholernych nerwów.
Po pierwsze dlatego, że właścicielka mieszkania które wynajmuję,
nagle zapragnęła mieć telefon komórkowy. Ponieważ nie pracuje, żeby móc
go kupić potrzebuje min. rachunku za telefon zainstalowany w jej
mieszkaniu. Oczywiście nie posiadam, ponieważ płacę korzystając z bankowości
online, co na wsi jak widać jest nowością, gdyż nie mogła za bardzo zrozumieć,
jak można nie mieć pieczątki na rachunku (ciekawostka przyrodnicza, dziw natury!,0).
Nerwówka też dotyczyła sytuacji naszego klienta, który
został fatalnie potraktowany
w pewnym miejscu, kupując samochód (nawet dwa,0). Granda, zdzierstwo i złodziejstwo!
Nawet nie chce mi się mówić. Uwaga na dealerów aut w Żywcu ;,0)
Ufff.... trochę mi ulżyło.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
14:48 / 09.12.2002
link
komentarz (4)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na czym to ja skończyłam ostatnio?....eee....?
A kursant - to jest (BR,0)brat ONK, który postanowił (po raz kolejny,0) zaprzyjaźnić się z komputerem.
Oczywiście w momentach mojej nieuwagi, niechcąco zapuścił był kilka instalacji różnych
losowo wybranych programów. Pomyślałam, że w związku ze szczególnym fartem,
jaki mają poczatkujący, jest w stanie sformatowac mi niezauważenie dysk, więc zaczęłam
baczniej przyglądac się poczynaniom BR-ONK'a ( ;,0),0) ,0).
Jestem samoukiem zupełnym. Nigdy nie byłam na zadnym kursie,
ani nikt mi nic nie pokazał (cicho baby o kompie tu mowa!,0).
Co prawda był jeden taki, który próbował, ale ponoć moje rozkojarzenie,
w związku z panującą wówczas atmosferą ogólnego imprezowania
nie pozwoliło ruszyć o krok (pamiętasz Magician naukę Excela w Brennej? :D,0).
W każdym razie kompletnie nie rozumiałam, że mój dzisiajszy kursant,
nie wie o czym do niego rozmawiam. :DDD Postaram się bardziej - jutro ;,0)
------------------------
Wracając do facetów o "dwóch lewych rączkach".
Są też Panie o takowych, ale wtedy uznawane są za zakałę rodziny i brudasa.
Co innego taki Pan. Jak pokaże się w pogniecionej koszuli i wyciągniętych (psu z gardła,0)
gaciorkach, to mówi się, że nie ma kto o niego zadbać, (no bo sam bidulek
przecież o siebie dbać nie umie, ułomny musi :D,0). Co dopiero jakby mu przyszło
zadbać nie daj Boziu o dziecko jakie, albo kobitę. MA SIA KRA.
Nie wszyscy są tacy naturalnie.
Mój ONK na ten przykład doskonale radzi sobie sam. Umie obiad w niedzielę ugotować
(a owszem zdarza mi się "nie chcieć" zrobić,0), umie koszulę odprasować,
umie (poproszony,0) posprzatać, odkurzyć, wyszorować łazienkę, pozmywać, zrobic zakupy.
No jest normalny. Nie jest ułomny, ma dwie ręce. Głowę też. Nie znaczy to, że takie ma hobby,
ale rozumie konieczność życia w czystości. Rozumie, że ja mogę mieć zły dzień,
że mogę byc chora, zmęczona czy po prostu w złym humorze.
Facet-dziecko jest ciekawy i owszem na poczatku, kiedy ta jego "niemoc" i "nieporadność",
rozczula czy wręcz bawi. Ja omijam szerokim łukiem jak wcześniej wspomniałam.
Najbardziej rozśmieszającą wymówką jest: "ale ja tego nie umiem".
Tak jakbyśmy wszyscy rodzili się z umiejętnością gotowania czy prasowania koszul ;,0)
Ja myślę, że to kwestia szacunku i miłości. Widziałam takie akcje, gdy mamusia
na kolanach myła podłogę dysząc ciężko, a latorośl oglądała mecz (strzelać do takich?,0).
Jak takie coś ma potem szanować porządek, skoro ma "dany" bez wysiłku.
Eeee... długo mogłabym tak marudzić.
Drogie Panie, wychowujcie dobrze swoich synów.
Świat będzie taki, jakim go stworzymy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11:42 / 09.12.2002
link
komentarz (1)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uwag kilka.
-------------------------
Jak to jest, że w taki na ten przykład poniedziałek, wystarcza mi 90 minut (od 8:00 do 9:30,0)
na: wstanie, kąpiel, śniadanie, modelowanie włosów, ubranie się "pracowo", makijaż,
obejrzenie wczorajszego odcinka "Luzik, guzik" ;,0) czy też innego czegoś.
A w sobote? w sobote wszystko trwa 3 razy dłużej. Jak to jest?
-------------------------
Właściciel lokalu od którego wynajmujemy biuro jest sknerą (kolejny!,0).
Mamy sobie z sąsiadami na spółę łazienkę.
Budynek jest nowy, łazieneczka jak trzeba: czysto, płyteczki. Bez wzlotów, ale ok.
Budynek jest ogrzewany gazem. Rozumiem wszystkie racje, oszczędność itd.
Najśmieszniej jest, gdy idę rano do łazienki, a tam kaloryfer na zero. Ziąb.
Odkręcam kaloryfer, żeby się nagrzało. Za godzinę idę znowu np umyć kubeczek,
a tam znowu kaloryfer na ZERO. Kiedy i jak się ten cud stał? Nie wiadomo.
I tak możnaby się w kotka i myszkę bawić w nieskończoność.
W końcu dałam za wygraną i nie korzystam z toalety w biurze zimą. Grozi odmrożeniem.
Myślę tak sobie, że jeśli ktoś zdecydował się wynająć pomieszczenia za pieniądze,
to powinien był się liczyć z koniecznością ogrzewania łazienki. Cóż...
Mentalność ludzi tutejszych jest bardzo dziwna. Poważnie.
W zeszłym roku, gdy pomieszczenie po sąsiedzku wynajmowali chłopcy
od reklamy (młodzi i mniej "poważni" niż obecni wynajmujący,0),
właściciel wchodził i przykręcał im kaloryfery ze słowami: "nie za ciepło macie tutaj?".
Nie muszę dodawać, że gdyby mi tak zrobił to bym gazetą po łapach zlała?
Znalazłam sposób na satysfakcjonującą zemstę za chłodne kaloryfery i na ciepło.
Ponieważ prąd wliczony jest w czynsz, kupiłam dmuchawę i grzeję ile trzeba. Hehe.
--------------------------
Nie cierpię facetów - leni. Facetów źle wychowanych przez nadopiekuńcze matki.
Facetów co to żyją sobie w błogiej nieświadomości siebie.
Żyjących zgdonie z powiedzeniem "jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz".
Nie znam takich wielu na szczęście, ale może to jest tak, że eliminuję takie osobniki
z kręgu znajomych (nieświadomie,0).
Dokończę myśl następnym razem, bo właśnie przyszedł mój kursant ;,0) To tez następnym razem :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
17:20 / 07.12.2002
link
komentarz (3)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Temperatura spada niestety. Martwię sie o tynki w domku.
Jeśli temperatura spadnie poniżej 0, zamarznie i popęka. I koniec.
Dogrzewamy poki co i jest okolo +10 stopni, ale w nocy może byc gorzej.
Waga też spada, kolejny kilogram w tygodniu zlaciał.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
20:04 / 06.12.2002
link
komentarz (0)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znalazłam się dzisiaj w miejscu, gdzie Mikołaj mrugnął do mnie porozumiewawczo,
otaczające go dzieciaki z wielkim szacunkiem spojrzały na mnie (znajoma Mikołaja, nie? ;,0) ,0).
Małe ludki biegały z krzykiem wokół małych domków z pianki. Przespacerowałam
przez "figloland" w foliowych woreczkach na butach i pomyślałam, że kiedyś wpadniemy
tam "po godzinach" hehe i pokażemy potworom jak się bawić - jak ludzie ;-DDDD
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11:04 / 06.12.2002
link
komentarz (3)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uwaga: będzie narzekanie. ;,0)
Po pierwsze chyba zima idzie, bo zrobiło mi sie zimno. Dzisiaj założyłam do pracy spodnie, o!
Po drugie: moja waga nie spada (cicho Misica! wcale nie jem za mało,0) ;,0)
Po trzecie: (na co by tu jeszceee?,0) po trzecie tooo... no właśnie jakaś
taka zmęczona jestem... oczy pieką, senność ogarnia, trudno się wyspać zieeeeeff...
---------------------------
Elektryk skończył układanie kabli na budowie, faceci od tynków zrobili
już sufity w części pomieszczeń. Zimno jest, więc dogrzewają, żeby tynki schły.
W sumie, gdyby wynieść ten ich majdan, to byłoby już całkiem miło ;,0)
---------------------------
Mikołaj niezgrabnie w nocy wszedł do dziecinnego pokoju i obudził dziecko.
Przygotowany do snu: w samych gatkach i koszulce wyglądał dość... żałośnie :,0),0),0),0),0)
Jak na Mikołaja oczywiście ;,0),0),0)
Dziecko w dwóch susach dorwało prezenty i wciągnąwszy je do swojej norki (czytaj: pod kołdrę,0)
zasnęło szybko.
Oczywiście nie wszystkie. Nie wszystkie, gdyż jednym z prezentów są dwuosobowe sanki,
które ONK, znaczy się tfu! Mikołaj of kors, przytachał wieczorową porą nie wiedzieć skąd.
Dwuosobowe ponieważ to nasz wspólny prezent. Będziemy sobie siedzieć i machać
nóżkami, a ONK będzie ciągnął sanki cudnie przemienion z Mikołaja w renifera :,0)
Niech no tylko spadnie śnieg! ;,0),0),0),0)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
22:23 / 04.12.2002
link
komentarz (3)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Aaa... miałam coś napisać, ale jestem tak padnięta, że zaraz uderzę nosem w poduszkę
i chybo otworze oczy dopiero o 8 rano jutro. Tak zrobię :,0)
I jeszcze tylko powiem, że mam ogromne kłopoty z dostaniem się na nloga.
Strona ładuje się pół godziny. Można zniechęcić się na dobre.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
19:14 / 03.12.2002
link
komentarz (6)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Drugi dzień biuro pełne. Kilkadziesiąt osób dziennie przedeptuje wykładzinę.
Przestałam proponować każdemu kawę, bo nie nadążam z myciem kubków.
Musiałabym nic innego nie robić tylko kawę i mycie kubków.
Pół minuty przed największym natężeniem "ruchu", zaczepiłam suwakiem
o rajstopy. Oczko na pół kolana i w tym momencie wchodzą "wszyscy".
Ale myliłby się ten, kto myślałby, że to tak w ramach pracy i zarobku.
Masa ludzi ma "prośby" oraz "bardzo ważne załatwienia własne" typu wysłanie faksu,
zrobienie ksero, zeskanowanie bardzo ważnych obrazków, przepisanie i wydrukowanie
hiperważnej umowy, przefaksowanie jej do klienta etc.
Już po godzinach musiałam robić poprawki do listy adresowej, którą
(cudem,0) udało mi sie sklecić w terminie. Ostatnią rzecz odłożyłam jednak na jutro.
Wizja bigosu stojącego w lodówce wygoniła mnie do domu.
Cholera! Mówiliście, że gdzie te kursy asertywności prowadzą?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
14:25 / 01.12.2002
link
komentarz (2)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Aaapsik!
No i przeziębiłam się. Nie wiem kiedy i jak, ale faktem jest.
Nie cierpię kataru, ostatnią tabletkę Disophrol'u zostawiłam sobie na jutro.
Głupio z serwetą u nosa pokazać się ludziom ;,0)
Wczoraj wieczorem zadzwonił telefon. Moi braciszkowie mili, narąbaniutcy
jak szpaki (andrzejki,0) w ramach wzajemnej miłości, kazali potwierdzać,
jeden na drugiego, że są wspaniali i cudowni ;D
Jak mogłabym zaprzeczać? ;,0) W końcu kiedyś może się zdarzyć,
że to Oni będą musieli potwierdzać tę "prawdę o mnie" ;DD
a co? też sie kiedyś naszpaczę, nie? ;,0)
Aaaaaapsik! uufff...
Jak sobie przypominają o mnie to wszyscy na raz.
Wieczorem gościa mamy, do jutra.
Firma zamyka kolejny oddział w okolicy. Cóż...
Aaaaaaapsiiiik!!!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
14:50 / 30.11.2002
link
komentarz (2)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Katharsis.
Pewnie każdemu zdarzyło się kilka takich zachowań, których się wstydzi.
Sytuacje, które chciałoby się przeżyć raz jeszcze i naprawić błąd.
Zdarzenia, które w złych momentach naszego życia (PMS hehe...,0) wracają.
Pierwsze jakie pamiętam miało miejsce w szpitalu.
Miałam wtedy około 12 lat. Leżałam na dziecięcym oddziale, "chora na nerki".
Na tym oddziale przeważnie znajdowały się dzieci około 6 - 10 lat.
Byłam prawdopodobnie najstarsza.
Był tam też mały chłopczyk, mógł mieć około 3 lat. Nic nie mówił.
Chodził po korytarzu z załzawionymi oczkami i kaszlał.
Musiał mieć też skazę białkową, bo miał na buzi liszajowate zmiany.
Takie chodzace nieszczęście.
Oczywiście zrobiło mi się żal bidoka i niańczyłam go.
Mały przywiązał się do mnie przez kilka dni. Pewnego dnia powiedział do mnie MAMO.
Właśnie.
To mnie chyba wystraszyło. Miałam 12 lat. Bałam się, że ktoś usłyszy i jego rodzice będą
mieli do mnie pretensje (to były czasy, kiedy nie wolno było odwiedzać
dzieci w szpitalu poza wyznaczonymi godzinami w niedzielę,0),
a chyba nade wszystko, że dzieciaki usłyszą i będą się śmiały ze mnie.
Czasem myślę o tym małym nieszczęściu chodzącym po korytarzu nieprzyjaznego szpitala,
szukającym mnie po kątach i wołającym: mama, mama...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
15:38 / 29.11.2002
link
komentarz (1)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lekki niesmak w ustach, chociaż się pośmiałam.
Oglądam sobie wizytówkę swojego lekarza rodzinnego i czytam: środa od 17 do 19.
Dzwoni telefon. Bla bla, dzień dobry, a w poniedziałek to o której? - pyta głos.
Ja odpowiadam i konsternacja. Głos pyta: więc między 17 a 19 to jest otwarte czy nieczynne?
Co ta baba bredzi - myślę sobie, ale w tym momencie dzwięczy mi własny głos
sprzed kilku sekund, ewidentnie powiedziałam, że mamy czynne między 17 a 19 :DDDD
Oczywiście babor pokulał się ze śmiechu, na moje, o przepraszam, przezjęzyczyłam się.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11:31 / 29.11.2002
link
komentarz (2)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O Gadzie.
Kilka dni temu miałam zabawną sytuację na gg. Wszyscy jak jeden mąż,
byli oznaczeni jako "niedostępni". Zabawne jest to, że otworzyło mi się z 8 okien rozmów.
Trudno było mi nadążyć rozmawiać z tymi "niedostępnymi" ;,0),0),0)
Pomyślałam sobie, że najprawdopodobniej tylko ja jedna z ich listy kontaktów
jestem "dostępna" i dlatego "wszyscy" rozmawiają własnie ze mną :DDD
No i tutaj pojawia się pytanie, dlaczego wszyscy się ukrywają?
Rozumiem, że każdy chce mieć kontrolę i przez dziurkę podglądać "kto jest",
samemu będąc niewidocznym? Z tym, że kontrola jest zadna, bo "wszyscy" się ukrywają. :DDD
W każdym razie jest tak: jeśli mam status: "zajęta" to znaczy, że albo mnie nie ma
przy komputerze i, i tak nie odpowiem, albo rozmawiam z kimś o czymś ważnym
lub np pracuję (zdarza się i owszem ;,0) ,0) i odpowiem, jak juz będę wolna.
Nie używam ukrywania statusu, ani "niewidoczności", bo czuję się wtedy
jakbym kogoś oszukiwała. Oczywiście to moje subiektywne odczucie
i nie należy tego brać do siebie, ani jako zarzutu, ani jako rady. No! :,0)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
15:13 / 28.11.2002
link
komentarz (3)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
OK, będe pisała o miłości, o miłości doooo... odchudzania :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------