00:37 / 10.02.2006 link komentarz (0) | uh uh. jednak nlog nie na moje nerwy. wole blogger.
:D
teraz jestem tu:
| 23:20 / 06.02.2006 link komentarz (3) | poranny jogging brzegiem morza,w towarzystwie pozyczonego aparatu.
wiele ryzykowalam tym zdjeciem. gdyby mnie dorwal maz owej zakutanej mamuli,musialabym wlaczyc swoje szybkobiegi. sa przeczuleni na punkcie zdjec,zwlaszca kobiety. to cos jak polowanie.
a dzieciaki sa rozkoszne. z daleka.
mooorzeee.... mrr.. nie,nie wracam.tutaj 24 dzisiaj bylo,lekki wiatr,w sam raz,a u was tam mrozy,zimno,paskudnie,ludzie smutni chodza.
poranne rozkladanie sieci. te barki,ktore burta przy burcie zacumowane w tle,to dom owych rybakow. siedzac i przypatrujac sie ich krzataninie,codziennym czynnosciom wykonywanym na widoku wszystkich,z racji takiej wlasnie konstrukcji barek (palenie szysz,strzyzenie,jedzenie, naprawianie sieci) przychodza same,nie proszone rozne filozoficzne refleksje. a sensu w tym glebszego nie ma. podziw ich sily,glownie wewnetrznej,bo to naprawde ciezki chleb. nie zazdroszcze i tyle.
dzien podsumowany
+ wielka iloscia pochlonietych suszonych ryb
+ dlugim bieganiem w te i wewte(jutro okaze sie,czy miewam jeszcze zakwasy)
+ owocnym wytlumaczeniem mej matuli WRESZCIE iz wymowa "sru de uindou" nie jest najpoprawniejsza :D
+ nauczylam sie takich slow,jak "habibti"(kochana) "zoudzha" -zona (juz wiem,skad sie wzial wyraz zolza) i dzhadzhacz - kurczak:D a to apropos:
+ dwoch propozyci zamazpojscia (jedna z nich: Ahmed:ile masz lat?
ja-prawie 20
Ahmed(klasnawszy w dlonie)-noo to moge sie z toba ozenic!..
ja-..ale zostaje tutaj jeszcze tylko na tydzien
Ahmed:-..no to nie moge sie z toba ozenic. ale ja mam 3 domy,samochody i..
ja- i 3 wielblady?
Ahmed- 2.
ja- no to nie ma szans.)
najbardziej zadziwiajace poki co jest dla mnie tutaj wszechobecny podzial. miedzyludzki. na plcie,wiek, stopien zamoznosci i rase. hindus,egipcjanin,pakistanczyk,filipinczyk jest szara masa.niezbedna tania sila robocza. Kuwejt nie udzwignalby swoego ciezaru bez nich. ale nie traktuje sie ich jak pelnoprawnych ludzi.
bialy czlowiek jest czyms wiecej...jakby kasta nadrzedna.. nad ktora stoi tylko Kuwejtczyk z krwi dziadow,pradziadow.
(kolejnosc: Kuwejtas,potem Amerykanin,potem reszta europy,potem ew.Polak-brak wiedzy,kojaza Polske nadal z komunizmem; potem idzie cala reszta.)
w Polsce jest jednak latwiej rozumiec niektore sprawy.
(o dziwo)
. | 23:26 / 03.02.2006 link komentarz (2) | internet zechcial laskawie wznowic swa dzialalnosc.
dni mi sie tocza dosyc aktywnie,chociaz klimat chyba jednak nie moj.
wczoraj wybralysmy sie z macierza ma,co mi tutaj za przewodnika robi,do akwarium. ja z syndromem japonca namietnie robilam zdjecia,bo takich cudow nie widzialam.
dopiero w owym centrum naukowym,w ktorym gigantyczne akwarium sie miesci,zrozumialam niechec do dzieci,ktora mama nabyla w Kuwejcie. dzieciatka owszem,buzie przeslliczne posiadaja...ale niestety z owych buz nieustannie,bez przerw na oddech, wydobywaja sie wrzaski. biegalo to to wszedzie,wdzieralo sie pod rece,nogi,platalo sie w zwoje maminych sukni... poza tym te ich dzikie ilosci..te tabuny rodzenstw... Kuwejtczyk w imie Allacha ma kilka obowiazkow,z ktorych najwazniejsze to: urodzic sie,pojac zone(conajmniej jedna.max 4) splodzic jak najwiecej dzieci-w imie Allacha (znajomy mamy-Sherif usiluje splodzic 40 potomkow,na razie jest przy siodmym.a zone ma tylko jedna...) i umrzec nie przyprawiajac tym jakichs wiekszych problemow rodzinie. dzieciakami jakos sie specjalnie nie opiekuja, jesli sie cos stanie-trudno.Allach dal,Allach wzial. zrobi sie nastepne...
tak tak... o akwarium mowa byla. wiele rzeczy,zwierzac,ryb bylo pieknych,niesamowitych.wspanialych. (jeden gatunek mi w pamiec wryl sie doskonale.plaskie,wielkie ryby,o profily zlosliwej jedzy..brrr..)ale najpiekniejszym momentem byla chwila,kiedy zmienialam film w aparacie.oparlam sie biodrem o szklana tafle,za ktora spokojnie plywaly sobie jakies wodne potworki.w pewnym momencie podnioslam nieznacznie wzrok..aaaa tuuu wieeelka paaaszcza reeekiiinaaaa...(do tego strasznie brzydka,nieestetyczna.ooodpychajaca.i przerazajaca)
z pier(w)si wydal mi sie niekontrolowany wrzask,odruchowo odskoczylam na druga sciane,za ktora akurat szczerzyla sie w bezzebnym usmiechu olbrzymia morena..
tych niespodziewanych widoczkow i maly wlos nie przyplacilam wczesnym zawalem.
dzieciaki mialy ubaw.
..
dzis zaliczylam targ i pustynie.
na targowisku dowiedzialam sie,ze nie wolno fotografowac kobiet. ze mezczyzni chetnie do zdjec pozuja,momentalnie poprawiajac swoja "urode"(tzn.wyrownujac arafatke na glowie,badz szyi) i szczerzac swe niekoniecznie kompletne uzebienie;
o tym,ze na targu staroci mozna kupic telewizor z plaskim kineskopem,a tuz obok ktos targuje sie o ledwo trzymajaca sie kupy "franie" - tez dowiedzialam sie tutaj.
wszedzie niczym mrowczeta latali wychudzeni hindusi z taczkami. dopiero po jakims czasie,uswiadomilam sobie,ze to sa tragarze,cos w rodzaju wozka na zakupy w hipermarkecie:D
zdazylam swoim przejsciem miedzy dywanami wzbudzic mala sensacje. (nie powiem,calkiem dla mnie przyjemna:D)
arabowie maja to do siebie,ze jesli zaczepiaja biala kobiete publicznie,to niesmialo i dyskretnie. boja sie. za jakikolwiek uszczerbek,w razie podania ich do sadu,gdy chodzi o biala kobiete,zostaliby wyrzuceni z kraju.
totez bylam obserwowana,znizaly sie automatycznie ceny (niestety nie interesujacych mnie rzeczy), panowie z milczeniu palili szysze i cygara. a od jednego sie dowiedzialam,ze mam "najs szus" :D
gdy wyjechalismy na pustnie,zaczal sie podnosic pyl.widocznosc znikoma.ale uparcie do pustyni dojechalismy. jako jedyna nie moglam w miejscu wysiedziec i w koncu wyrwalam ekipe z dala od samochodu.
pustynia w Kuwejcie jest kamienista,o tej porze gdzieniegdzie mozna znalezc jakis krzak,trawke,nawet jednego niesmialo wygladajacego spod piachu kwiatka widzialam. gdy w koncu wdrapalam sie na szczyt jednej z gorek, przede mna roztoczyl sie totalny step. i co mnie zdziwilo najbardziej:nie bylism tutaj sami! tzn. calkiem niedaleko bylo rozbite calkiem pokazne obozowisko nomadow. pustynia kojarzyla mi sie raczej z pustka,bezludziem,piaskiem.
wsrod kamieni pod stopami zablysnelo tez kilka lusek- Amerykanie maja tam niedaleko strzelnice.
najwspanialszym uczuciem bylo jednak zejscie-zbiegniecie z gor-wydm na dol... nogi zapadajace sie w piach po kostki, po czym zauwazylam,ze mozna zjezdzac,jak na nartach, tyle ze w podskokach. i tak pokonalam cale strome zbocze. niesamowita predkosc i loooootttt .. :)
lot. prosto w stado zaskoczonych owiec. jakos sobie zle wykalkulowalam i jednak wskoczylam prosto w pasace sie stado. owce rozpierzchly sie na wszystkie strony, a ich pasterz ledwo podniosl reke w powitalnym gescie.
najmniejsza z owiec,takie malutkie owczatko z jeszcze placzaca sie jej miedzy raciczkami pepowina calkowicie podbila moje serducho. wygladala jak cos wlochatego na czterech nozkach z glowka krolika. tutejsze owce maja takie dluuugie uuuuszy...
a wieczorem totalnie niezywa padlam przed telewizorem zaopatrzonym niestety w kablowke. wiadomosci z Polski.
"wiesz,mamo, jakos mi sie do tej Polski nie teskni i nie spieszy"
szczerze mowiac przez brak normalnego kontaktu z "tubylcami" nie czuje sie nawet jakbym wyjechala z Polski. w domu sie mowi po polsku,telewizja polsko-rosyjska...
tylko za oknem mnostwo przebierancow, a powietrze pachnie morzem i czyms takim cieplym..jeszcze nie zrozumialam co to jest.
.
| 21:38 / 31.01.2006 link komentarz (1) | Kuwejt tetni mnogoscia reklam i nowoczesnych budynkow. mama przede wszystkim uporczywie starala sie mnie zachwycic pieknem zlotej bizuterii.piekna,owszem,nie wyobrazalam sobie,ze TAKIE rzeczy mozna z tego robic... ale i tak najbardziej podobali mi sie robotnicy fizyczni i sposob ich pracy. sasiedni budynek w zamysle wielce nowoczesny,jest wlasnie w trakcie budowy. BEZ zadnych rusztowan. Robotnicy (egipcjanie i hindusi) niczym malpy wspinaja sie po scianach. taka ot arabska oszczednosc. a ze pare biedakow-robotnikow zginie przy takiej budowie-czy to wlasciciela tego super nowoczesnego budynku bedzie obchodzic? tak mu sie lepiej kalkuluje.
apropo's rusztowan. Jesli juz ktorys budowany budynek je posiada,sa one zupelnie inne niz mi znane. sa to po prostu bele pozwiazywane RECZNIE linami. brak jakichkolwiek desek-podlog,gwozdzi..nic.
W sklepach ci,ktorzy sa nazywani u nas detektywami sklepowymi i przynajmniej udaja pozory dyskrecji,tutaj chodza za toba krok w krok od czasu wejscia do sklepu. kobita doslownie podeptala mi piety,tak sie za mna zapedzila. ciezko by bylo nerwowym turystom byc. :D
Arabki sa przepiekne (te,ktore maja odslaniete twarze). powoli zaczynam sie zastanawiac nad pewnoscia swojej orientacji patrzac na nie :D. Mezczyzni wasaci. Nie liczac tych podlotkow,ktorzy na modle wloska robia dziwne rzecz na glowach (wierze,fale,rzel-rzezby,cuda niewidy).
Koedukacji tu brak. Mezczyzna idacy z kobieta jest albo jej bratem,albo mezem. Ew.ojcem.
Kobitki chodza na ploty z kobitkami,mezczyzni na szysze z mezczyznami. Nastepny powod,dlaczego nie chcialabym tu mieszkac.
Bylam w wiezach cisnieniowo-"mieszaniowych" (miesza sie tam odsolona wode z woda zrodlana)
widok nieziemski. doczepilo sie kilku pakistanczykow,bym im popstrykala fotki rodzinne. zalowalam,ze moj aparat ciemnosci takich nie lapal, bo wygladali przeuroczo.
potem znow do samochodu. suk rybny.
tak,teraz potwierdzam,ryby rzeczywiscie smierdza i to potwornie.
pomieszczenie wypelnione lodem,smierdzacymi olbrzymimi zwlokami ryb i przekrzykujacymi sie hindusami i egipcjaninami. ale w zyciu bym nie zgadla,ze w tak cudnym palacu miesci sie po prostu targ rybny. (na pytanie,jak mi sie podobalo,odrzeklam"no,jak na sklep rybny to calkiem to to niezle" :]) | 19:55 / 30.01.2006 link komentarz (1) | czesc,Kuwejt :)
pierwszy raz w zyciu mialam pokonac az taka odleglosc. a znajac moj talent do gubienia sie, spodziewalam sie wiekszych trudnosci.
z pewnymi obawami wsiadlam do pociagu do warszawy. ja wiedzialam,ze cos pokrece.oczywiscie,gdy nade mna zaczela wachlowac sie piastka pewna pani,okazalo sie,ze pomylilam miejsca.ze to nie moje miejsce nie moj przedzial i daleko nie moj wagon. panowie nie stekali za bardzo przy ponownym podawaniu mi mojej walizki.
w warszawie bedac wielkim okolicznosci zbiegiem spotkalam Robercika,co to w Poznaniu mieszka,a do czestochowy dnia tego wlasnie chcial sie udac,co by ma skromna osobe odwiedzic.uwielbiam niezapowiedzianki.zwlaszcza niespodziewane spotkania po pol roku w obcym miescie na przystanku.hehehehe:D nie pamietam,kto byl bardziej zdziwiony.
do samolotu wsiadlam o wlasnych silach a niewiele brakowalo,by inaczej bylo,moje cialko bowiem zmienilo konstynstencje i zrobilo sie calkowicie galaretowate i podatne na podmuchy wiatrow i przeciagow. w londynie zmiana czasu,zagubienie ulubionego kaszkietu,po czym 5ciogodzinny lot wielkim boeingiem 777 (270 os.) dla mnie czyste sainfikszyn. obok usadowilo sie arabiatko plci niewatpliwie meskiej.lat na oko ni to 17 ni to 30...
Kuwejt. uaaa..pustynia widzana z gory miala byc nieprawdopodobnie piekna. smiem mniemac iz taka wlasnie byla. wierze na slowo. mnie nie dane bylo ujrzec ani skrawka,albowiem glowa arabiecia nieustatnnie tkwila w przylepieniu do szyby,zaslaniajac cale piekne widoczki.
jestem dumna iz w kuwejcie wize mi jednak sprzedali. "Marchaba" to dzien dobry. nauczyli. a dumna jestem,bo w tym wielkim tlumie kupujacych jedyna kobiecina blam. czym wzbudzilam male zamieszanie.
tablice informacyjne,na ktorych wymienione kraje,dla obywateli ktorych sa przewidziane wizy. kraje rozne rozniste.a Polski jakos nie bardzo..wreszcie na koncu na skrawku papieru doklejona krzywym pismem wypisane "poland".
Kuwejt poki co zdarzyl mnie przerazic calkowitym lekcewazeniem przechodniow (zeby przejsc przez ulice czeka sie kilkanascie minut. i to nalezy przebiec,bo wszyscy jada szybko,a przecodnia widzac jeszce przeyspiesza). a ja i tak mam olbrzmi lek samochodow. (widzialam Hummera jako limuzyne.takiej pokraki dawno nie widzialam.hyhyhhy)
i ten zamordowany pies...
Arabowie znecaja sie nad psami. napisane w Koranie chyba cos bylo o psie,ktory pogryzl Machometa. i pies teraz jest zwierzeciem podlym,niewartym zycia...
i lezaly te wielkie zmasakrowane zwloki przyjaciela ludzkiego na plazy przysypane kilkoma garsciami piasku...
jutro jade zobaczyc miasto :-) | 23:36 / 21.12.2005 link komentarz (1) | (cichutki bluesik w tle. uchylone drzwi od łazienki.)
wchodzę do wanny, zanurzam się w ciepłej wodzie, piana delikatnie otula powierzchnię wody. sięgam po olejek...
(muzyka zmienia się w jednostajnie brzmiący i powtarzający się dysonans z horrorów rodem)
twarz kamienieje w grymasie przerażenia... poczułam wyraźny dotyk czegoś śliskiego na prawej łydce...
i wtem!!! "Szczęki"!!!! wyłania się wśród pian wyraźna płewa grzbietowa!!!!
zostawiajac mokre slady na scianach,podlodze,suficie wyfruwam z wanny...
tak,cieszę się mamuś,że w tym roku znów mamy żywego karpia w wannie.
potem doglądając w kuchni piernika,czy aby wreszcie nie zamienił się w ciastka,dowiedzieć się,że jakiś podejrzany psychol porozkładał jeszce bardziej podejżane paczki po domu, przewiązane wstążkami..zastanawiam się,czy wzywać pirotechników od razu,czy troszkę poczekać.
i takie tam.
szkoda,że w tym roku Świąt takich prawdziwch,takich takich takich..jak zwykle...
takich mieć nie będę.
I'm Merry.
Merry Christmas.
. | 20:47 / 01.12.2005 link komentarz (2) | Valduś poczynił obserwacje..
pod długich i wyczerpujących badaniach, Valdi doszedł do następującego wniosku:
"Zauważyłaem dziwną rzecz... Zupki chinskie amino maja obrazki na tych srebrnych folijakch z proszkiem zupkowym. I pomidorowa ma pomidory, rosół ma kurczaka, a chińska... ma chińczyka..." | 16:11 / 27.11.2005 link komentarz (0) | pieprze cie miasto-z głośnika,ale świętowieżowska klientela nie zielenieje. i dopsz.
8 rano. częstochowa-stradom. marnotrawstwo mleka,wszystko skąpane w lepkiej mgle, wdziera się pod każdy włos,śnieg się rozpływa w ekstazie. debil. po cholerę spadał w ogóle?
alienizm totalizm. wyłączony telefon. brak komunikatorów wszelakich. Ania dziś przyjedzie i przywiezie ciasto. i zajebiście.
a święta będą jednoosobowe. | 20:31 / 22.11.2005 link komentarz (2) | Dzisiaj Ania nie śpiewała. Przerwano mi mój sen błogi wrzaskiem "Saniu!Saniu! popatrz jak pięknie! jaki śnieg! jaka biel! ziimaa! ziimaa!"
"Z dnia na dzień jej się pogarsza. ale jutro tych krzyków niestety nie dane będzie mi slyszeć"
rano doszłyśmy do kilku jakże istotnych wniosków:
->w internacie grasują niebezpieczni złodzieje sztućców (następna para zaginionych noży w tym miesiącu)
->to nieprawda,iż otrzymanie dodatkowej porcji masła na stołówce jest niemożliwe. możliwe jest,ale trzeba używać odpowiednich argumentów i w odpowiedni sposób używać mięsni twarzy. (opatentuję to)
-> prysznice nieprzejezdne nadal.
poza tym dzień jak zwykle szary i nieciekawy- ksiądz nadal biega za mną udając zombie,aby udodnić swojemu koledze po fachu,iż posiadam nietypowe lęki;
w szkole istnieje człowiek-widmo -czyt. dyrektorka (nikt jej nie widział,ale każdy o niej słyszał iż podobno istnieje)
ruszyła też akcja "dokarmiamy Sanie". trzy dobre dusze już się włączyły.
poza tym.... dziobak 4 ever.
| 18:25 / 21.11.2005 link komentarz (2) | jedynym dźwiękiem,który jest w stanie wybudzić mnie ze snu (bądź co bądź,można już go nazywać zimowym) jest odgłos nadjeżdżającego radiowozu.czemu tak jest?pojęcia nie mam. ale takim właśnie odgłosem odezwała się jak zwykle w okolicach 7mej moja komórka. wymacalam leżącą na podłodze książkę, rzuciłam gdzieś w stronę nadjeżdżającego radjowozu.trafiony.cisza,błoga cisza...Ania(współlokatorka) zaczyna śpiewać...mamma..mammusia... przecież ona nigdy nie śpiewa... chyba trzeba wstać,inaczej Ania mi w tym pomoze,a wtedy poczuję podłogę pod swą piękną czteroliterową częścią ciała. kierunek-drzwi... ałć. po chwili dochodzę do wniosku,iż z otwartymi oczami poruszać się jest o wiele wygodniej,niźli z zamkniętymi.
jednak nie było to jamądrzejsze z posunięć-oczom mym ukazał się zza okna świat w kolorach czarnobiałych.z przewagą jednakże białości. i ZNÓW będzie się słyszało,iż drogowcy ZNÓW zaskoczeni zimą,żę jak to ,cud jakiś, że ZNÓW zima nadeszła w porze zimowej,a to ci niespodziewajka...
przejechawszy dwa przystanki z babciamidziadkami wpychającymi sobie niustannie parasole/łokcie/zakupione na ryneczku drzewka(na cholere im drzewka w zimie?) i wysłuchawszy ich zażaleń,skarg i wyzwisk,stwierdziłam,że jednak dzisiaj też pójdę na piechotę.
ah,jakże ta częstochowa piękna o poranku. uwielbiam oglądać wychylającą się z mgieł jasną łysą górę ściętą. te twarze w różnych odcieniach szarości,mnogość beretów z moheru i blond piękności wbijającyc obcasy głęboko w asfalt..
kiedyś znów przyjdzie lato:)
. | 22:42 / 01.10.2005 link komentarz (1) | zimna swietlica, na scianie frida z zadziornym wasem (cholera,no nie ma,nie ma tu polskich znakow. 'wausem'? 'wousem' ? ) w tle jakas wloska piosenka o kolesiu,ktory hobbystycznie zwija nagie manekiny ze sklepow odziezowych.
dzisiaj: rzucilam prace na stolowce. (tak,tam pracowalam.przyznaje sie.yhh).
{ale godzin pare popracowac jeszcze zdazylam.nie wytrzymalam w momencie,kiedy do naszego baru zawital profesor z Francji. Czarnoskory. kucharki wpadly w poploch,rece im sie trzasc zaczely,bo przeciez to na pewno obcokrajowiec,co to w przeroznych restauracyjach bywal i z niejednego pieca pizze jadl,wiec trzeba mu jedzonko smaczne podac i co on moze chciec? i nikt nic nie wie. kobieta, zbierajaca zamowienia wbiegla z rozwianym wlosem do kuchni i wyciagnela mnie za rabek mej pieknej roboczej koszuli rozm.xxxxl z napisem JURAJSKA,szepczac- dziewczyno,ja nic nie rozumiem,idz z nim pogadaj,ty tak te jezyki rozne znasz,a ja nic.
poszlam
wracam
mowie: pani jadziu. ale on po polsku mowil
:]
po czym zrobilam mu biala kawe.kucharki rece zalamuja,ze przeciez to tak nie wypada. cos tam do nich mruknelam,ze nie ma nic rasistowskiego w robieniu bialej kawy murzynowi,ale one nie zrozumialy chyba.
}
ale juz nie pracuje tam na szczescie.
przyjelam prace w wyporzyczani wideo.
[Tarantino tez kiedys pracowal w wypozyczalni. :) ] | 19:25 / 23.09.2005 link komentarz (3) | Takowe pytanie dane mi było przeczytać w ankiecie (dotyczącej stopnia"znarkotyzowania się dzisiejszej jakże złotej mlodziezy" )wreczonej mi przez pewnego mlodzienca:
JAKIEJ JESTEŚ PŁCI?
a)TAK
b)NIE
:| tak,jestem płci. eh | 12:22 / 18.09.2005 link komentarz (2) | czy ktoś może już podejrzewa
kto
wygra wyroby
?
:> | 20:42 / 16.09.2005 link komentarz (0) | leje, leje, straszliwie leje!
i marchew znów podrożała. co ja będę jeść? przecież to podstawa!
wróciłam właśnie z zewnątrz. przemoczona cała totalnie i podskórnie. czuję, jak krople deszczu spływają po wszystkich tkankach i komórkach. ble. chyba będę chora.
swoją drogą, mokra, nocna częstochowa wygląda prawie znośnie.
nie polubię tego miasta. nie nie nie.
jest pesymistyczne i mieszkają tu brzydcy, smutni ludzie.
właśnie dowiedziałam się, że najlepsza na chandrę jest maseczka rabarbarowo-majonezowa. :|
może jednak nie skożystam.
.
| 16:47 / 15.09.2005 link komentarz (1) | Dlaczego lubię jeździć pociągami.
Zalet mnóstwo. Dwa razy w miesiącu pokonuję trasę MiastoŚwiętejWierzy(CZ-wa)- Miasto Pożeraczy Mitycznych Dziewic(Kraków).W wehikułach przyklejonych do torów zasiada wiele kreskówkowych postaci. Zakonnice o męskich twarzach, pijaczkowie z zezem rozbieżnym, rozczochrani i nerwowi profesorowie, czy drące się w niebogłosy dzieciaki.
Za niesamowicie kontaktową się nie uważam, ciężko jest mnie do rozmowy wciągnąć (słuchawki na uszach i spojrzenie maniakalnej morderczyni-kanibalki), jednak niejednego zdążyłam się dowiedzieć.
Dwoje wojaków jadących na przepustkę opowiadało mi jakoś o życiu w koszarach. Ten bardziej łysy często wykrzykiwał tajemnicze "O! chujamuja!" machając przy tym uroczo kończynami górnymi. Usłyszałam o psie Cywilu, o "fali" ("zapamiętaj, dziewczyno! w wojsku to cię tak czy tak skocą!" ) o chlaniu na umór w czasie sylwestra... herbaty i o pierwszej-ostatniej-aktualnej dziewczynie tego łysego bardziej.(nawet zdjęciem się chwalił, przerzucając co szybciej te bardziej obnażone wizerunki swej bogdanki).
Potem padło pytanie: "dziewczyno! a Ty studiujesz? a jaki kierunek?"
"Taa..."-odrzekłam: "korzenioplastykę"
" to na UJocie,nie?" poważnie pokiwał głową rozmówca.
"nie. na AGH"
:D
. | 15:52 / 08.09.2005 link komentarz (2) | jak moga wygladac dni, kiedy z z kazda chwilą okazuje się, ze wiedzy ubywa i tak naprawdę wiem coraz mniej?
jedynie, co mnie podtrzymuje na duchu,to wiara we własny iloraz i to, że niepowodzenia zawsze można zrzucić na lekkią niepoczytalność umysłową,która jest przecież normalna w tym wieku.
dziś mija 4 dzień mego bytowania w nowym internacie, stary bowiem został przemalowany na różowo, poza tym kierowniczka jest popegeerowskim okazem chamstwa, zdziwaczenia i wyższego stopnia głupoty, więc po prostu opuścić go musiałam.
gdy jestem już w swym nowym przybytku rospusty, jakim jest ów internat,staram się wtopić w tłum i obserwować życie współmieszkańców,jednak to wtopienie się średnio, jak na razie wychodzi. na tle kserowanych masowo blondyn w plastikoworóżowych minispódniczkach niestety odstaję.
podoba mi się pomysłowość męskiej-sportowej częśći lokatorów.przykład: 3metrowy panicz zasiadł do obiadu. z niepokojem jednak stwierdził, iż stolik mu się buja. nie wiele myśląc chwycił co miał pod ręką i włożył delikatnie pod krótszą z nóg stołu. a że akurat był to pieróg- cóż...
zastanawiam się, czy stworzona została już jakaś praca naukowa na temat życia grup ludzi młodych w większych skupiskach. dostrzec bowiem można ciekawe anomalie. niestety ja się tym zająć nie mogę, nad czym ubolewam,są jedak sprawy ważniejsze i bardziej naglące.
|
|