| mumik - 2002.02.23 23:32 - odpowiedz | | Łażą żołny po żołądku
Trzepie w trzewiach trzmiel
Tak to katem w takt stukotów
Chlan nachalnie chmiel
A jak wygląda Wasz kac? |
| | chynaa - 2002.02.24 00:25 - odpowiedz | | Nie będę o tym mówić, bo spadnie sprzedaż piwa na rynku polskim. |
| | scorpiona - 2002.02.24 00:30 - odpowiedz | | Tyle mozliwosci:)
Hmmmm....nie wszystkie pamietam;) |
| | zordak - 2002.02.24 00:52 - odpowiedz | | nie lubie kaca. uwielbiam natomiast kacyki :) na kacyku nic nie boli, tak lekko zawiewa, tak fajnie slabo jest :) to lubie. |
| | mumik - 2002.02.24 03:47 - odpowiedz | | Ja czasami lubię kaca. Takiego ciężkiego, że przez cały dzień nawet drgnąć nie można. Nic tak nie pomaga na rozpacz jak ból fizyczny i niewygody. No ale od półtora roku już nie stosowałem tej kuracji. |
| | Marycha - 2002.02.24 09:58 - odpowiedz | | Mój kac: pół dnia w łóżku z cholernym bólem głowy nie do zniesienia i chwilami w których człowiek modli sie oby już go przestało męczeć i żeby się mógł wkońcu żygać...ale to tylko po wódce (i ten cały kac to sto powodów dla których jej nie piję)...piwo,wino itp itd mnie nie bierze... |
| | felicja - 2002.02.24 14:13 - odpowiedz | | ...kurcze jestem inna, nawet nie wiem jak to wyglada...ten kac:))) |
| | alienisko - 2002.02.24 17:41 - odpowiedz | | nic szczegolnego :) potem Cie brat 2 kilosy do domu nie sie, zebys na sniegu nie zasnela ;>>>>>>>>>>> |
| | | mumik - 2002.02.25 02:44 - odpowiedz | | No tak, jeśli masz kogoś, kto jest Cię skłonny nieść. Ode mnie jakoś zawsze wszyscy się odwracali kiedy więcej wypiłem. |
| | alienisko - 2002.02.26 10:39 - odpowiedz | | No j amam nadzieje, ze brat mnie nei zostawi. Zreszta qmple tez mnie zatrzymywali jak bieglem w nieznane...:) |
| | mumik - 2002.02.26 12:29 - odpowiedz | | Fajnie jest mieć brata i kumpli, którzy się nie odsuwają przy pierwszej lepszej okazji. |
| | warp - 2002.02.24 23:36 - odpowiedz | | ja sie nie bede chwalil, bo boje sie tego co ludzie o mnie pomysla...
=) |
| | | zbirkos - 2002.02.25 12:27 - odpowiedz | | Heh, ja tam nigdy kaca nie mialem i nie wiem co to zyganie po wodce. To bezensu pic cos za co sie slono placi, a pozniej zygac. Najwieksza bombe jaka mialem w zyciu to mialemw wisle na poczatku grudnia 2000, to bylo jazda. Rocketman rzucal mnie po scianiach w hotelowym korytarzu i ja tylko pamietam, ze on mnie rzucal, nic nie pamietam wiecej, aaa pamietam jeszcze ze koles mnie bil bym wytrzezwial ale jakos nie skutkowalo na dluzsza mete. Na drugi dzien sie obudzilem jak gdyby nigdy nic, mialem tylko pare siniakow i po wszystkim, aha i kark mnie bolal bo sie wyspalem na kancie lozka. |
| | mumik - 2002.02.25 12:48 - odpowiedz | | No to masz komfortowo. Mnie pali żołądek po jednej szklance piwa i mam odruch wymiotny na samą myśl o wódce. Poza tym jedynym objawem picia jest irytujący brak czucia i kontroli nad ciałem przy jednoczesnym zachowaniu świadomości - łącznie ze świadomością tego, jak wszyscy się odwracają i unikają mojego towarzystwa. Dlatego nie do końca rozumiem sens picia jakiegokolwiek alkoholu. No ale skoro taki jest wymóg społeczny i jak ktoś nie pije to nie jest prawdziwym facetem i nie jest "cool" to trzeba się dostosować, no nie? |
| | chynaa - 2002.02.25 19:30 - odpowiedz | | Mumik: Widzisz, nie rozumiesz. A skłonny jesteś uwierzyć w to, że są ludzie, którzy nie piją bądź nie ćpają, bądź jedno i drugie, a są w stanie rozumieć powody, dla których inni to robią? Bodajże, tak na 95%, Morissette tak ma. Powiedziała kiedyś w jednym z wywiadów, że rozumie, dlaczego niektórzy sięgają po narkotyki. |
| | kaczuszka - 2002.02.25 21:18 - odpowiedz | | Bardzo zle podejscie. Nikt nie powiedzial, ze picie alkoholu jest cool. Nikt nie powiedzial, ze trzeba pic, zeby zostac zaakceptowanym. Cool jest wtedy, jesli postepujesz zgodnie ze soba. A nie z tym, co powiedza ludzie. Ja sie nigdy nie zamierzam do nikogo dostosowywac, jesli mam postepowac wbrew sobie.
Ja osobiscie lubie alkohol- owszem. Lubie stan, kiedy jestesm rozluzniona i jest mi wesolo. Lubie takze stan, kiedy nie bardzo kojarze, co sie dzieje wokol. I nigdy nie mam wrazenia, ze ludzie dziwnie na mnie patrza. A jesli faktycznie dziwnie patrza, to ich sprawa. Jeszcze nie raz beda w takiej samej sytuacji.
Fakt, kiedy jestem trzezwa i obserwuje jakies pijane towarzystwo, to rzeczywiscie jest to widok dosc zenujacy. Ale... z alkoholem po prostu nie nalezy przesadzac. Alkohol jest zwyczajnie smaczny.
A moj kac? Hmm... Najgorszy kac jest wtedy, jesli do konca nastepnego dnia czuje sie jak alkoholik na glodzie. Zdarzylo mi sie tak raz w zyciu i nie polecam. Uczucie zimna i goraca jednoczesnie. Brak rownowagi, mdlosci, bole glowy. Drzenie rak, belkotanie i ogolne drgawki. Cos okropnego. To byla nauczka. Wiecej tak nie przedawkowalam.
Zreszta, glupio jest nic nie pamietac- wtedy cale picie traci sens. Po alkoholu mamy sie czuc dobrze, a nie: stracic watek, a nastepnego dnia umierac i poic sie kefirkiem...
|
| | mumik - 2002.02.26 07:23 - odpowiedz | | No to rozumiem, że można lubić dobre wino. Rozumiem, że niektórzy mogą lubić różne piwa - tak jak niektórzy mogą lubić gorzką kawę. Ja np. lubię oliwki i ser pleśniowy, co pewnie nie każdy jest w stanie przełknąć. Być może niektórzy lubią nawet smak wódki. Ale czemu piją wódkę ci ludzie, którzy się przy niej wzdragają? Teraz widzę kilka możliwości:
1. Lubią nie mieć pełnej kontroli nad sobą (czego ja np. nie znoszę)
2. Chcą pokazać, że są twardzi (nie raz moi koledzy pili na wyścigi)
3. Chcą pasować do grupy (bo reszta pije, żeby się dobrze bawić)
4. Chcą mieć na drugi dzień cholernie nieprzyjemnego kaca, żeby ten stłumił wszelkie natrętne myśli i złe wspomnienia - to ja, czasami.
hmm...
Ale nadal nie rozumiem, co przyjemnego jest w oglądaniu piłki nożnej. Czy chodzi o to samo, co w jeździe figurowej na lodzie i skokach? Że to pięknie wygląda dla niektórych? No ale chyba nie tylko o to, bo przecież piłką nożną zachwycają się także ludzie bez żadnej wrażliwości artystycznej. |
| | kaczuszka - 2002.02.28 18:28 - odpowiedz | | Faktycznie za oliwkami nie przepadam, ale serek plesniowy wprost uwielbiam!!! ;)))))) |
| | chynaa - 2002.03.01 11:54 - odpowiedz | | "No to rozumiem, że można lubić dobre wino."
A pisałeś, że alkohol smaczny nie jest...
Mamy jedną wspólną cechę: Oboje mamy coś do nawtykania alkoholowi. Ale inne ścieżki są innymi.
Pozdrawiam! |
| | leninowa - 2002.02.25 12:48 - odpowiedz | | Hehehe - ja zauważyłam z kolei, że człowiek może się tak przyzwyczaić do kaca, że zapomina że go ma. Rewelacja. A tak już do rzeczy: kac objawia się u mnie saharą w pysku, którą zwalaczam poprzez nie-picie-za-wszelką-cenę. Sahara jest wynikiem piwa. Po wódce i jakichkolwiek mieszaninach boli mnie łeb i cały czas jestem głodna, ile bym nie zjadła. A na domiar złego chce mi się wtedy takich rarytasów jak śledzie, ogórki kiszone, sok z czarnej porzeczki niskosłodzony, mleko itp. itd. i sami wiecie, jak to się może później objawić.:) |
| | scorpiona - 2002.02.25 13:43 - odpowiedz | | oj...leninowa....jak ja to dobrzez nam...tylko jak pije to najbardziej chce mi sie jesc samych niezdrowych rzeczy...typu smazone frytki,hamburger z prazona cebulka i tym...no...tym chorobskiem na b....pychota!:)Oczywiscie musi byc odpowiednai pora na jedzenie-typu trzecia czwarta ewentualnie piata nad ranem:) |
| | sugar - 2002.02.25 14:20 - odpowiedz | | na kacu nie ma nic gorszego niż myślenie o tym jakiego ma sie strasznego kaca. Ja wychodze z założenia, że kaców nie miewam. I nawet wtedy gdy budzę się rano, a moja głowa cała wypełniona przesypującymi sie kamieniami przyciąga mnie do ziemi, jak mam watpliwości, czy już jestem w pionie, czy jeszcze w poziomie, jak potykam się o szafę i nie mogę trafić do łazienki, wtedy właśnie do tej łazienki trafiam, po czym cały dzień spedzam nadzwyczaj aktywnie, dalej utrzymując teze, że kasia kaca nie ma, nie miała i mieć nie będzie.
Dlatego absolutnie nie rozumiem tematu waszej dyskusji.
aha.. czemu dyskutujecie o skutkach? nie lepiej o przyczynach? a moze najlepiej by było o czynie? |
| | mumik - 2002.02.25 14:47 - odpowiedz | | Ale właśnie w kacu jest najwięcej sensu. I jest znacznie dla mnie przyjemniejszy niż poprzedzający go brak kontroli nad ciałem. A na kacu myślę o kacu intensywnie - delektuję się nim. |
| | sugar - 2002.02.25 15:01 - odpowiedz | | no widzisz. należy zacząć od umiejętności picia. zawsze ide prosto. mój błędnik nie zabawia się ze mną w alko-libacje tylko nieustannie pilnuje mego pionu (a jednocześnie poczucia przyzwoitości). kontrola jest zawsze, czasem tylko coś głupiego powiem. delektowanie się kacem jest jednak najbardziej wskazane w stanie głębokiego alkoholizmu, gdy człowiek przez straszliwe i nieludzkie cierpienie i bezlitosne boleści tłumaczy sobie, jak nieumiejętnie pije. i do czego go to prowadzi? do braku komunikacji ze swoim własnym zagubionym błędnikiem.
jasne? |
| | mumik - 2002.02.25 15:52 - odpowiedz | | Akurat nie o to chodzi u mnie z kacem, bo piję tak przeciętnie raz na rok. Kac jest tylko lekarstwem na złe wspomnienia a nie na skłonności do picia. Skłonności do picia nie mam i tak. Tym bardziej jestem dumny, kiedy uda mi się z premedytacją wypić tyle, żeby przez cały następny dzień mieć kaca.
A utrata kontroli to nie koniecznie utrzymywanie pionu, ale kłopoty z mówieniem (mimo jasnych myśli) i kłopoty z koordynacją rąk. No i po cholerę pić, jeśli się nie planuje porządnego zdrowego kaca? |
| | sugar - 2002.02.26 12:47 - odpowiedz | | ja pijam bo nie planuje pozadnego zdrowego kaca. dzien jak co dzien. tyle, ze bez boleści. |
| | mumik - 2002.02.26 16:10 - odpowiedz | | No ale sam alkohol, stan upojenia, jeszcze nie pozbawiają bólu. Jeśli nie piję na umór - do utraty przytomności, to nie zapominam kim jestem i co mnie boli. Dopiero kac dokonuje tego cudu. |
| | vertigo - 2002.02.27 12:17 - odpowiedz | | Kac ? Miewam często. Zawsze go przesypiam i jest ok :) Wodki nie pije ostatnio, bo rzygam po niej. Only piwo. |
| | alias - 2002.02.28 14:38 - odpowiedz | | Pozwolę sobie na małe sprostowanko - do czego jako dr nałóg mam pełne prawo. Alkohol funkcjonuje na podobnej zasadzie jak każdy inny narkotyk - to znaczy powoduje uwalnianie endorfin czyli świństewek, które powodują odczuwanie przyjemności. W przypadku zalewania gorzałką jakiegoś robaka traci się ostrość jego odczuwania, a co za tym idzie wcale nie trzeba się ściorać na maksa, żeby poczuć oddalenie od zalewanego problemu. Kwestia maksymalnego uwalenia się to już zupełnie inna broszka - po prostu delikwent/ka w pewnym momencie traci kontrolę nad przyswajaną ilością i jej wpływem na stan organizmu, a szcególnie świadomości - wystarczy wtedy odrobina ponad miarę i się odjeżdża. Zazwyczaj przed odjazdem (czyli zapadnięciem w stan litościwej nieświadomości) wykonując różne dziwne, raczej nie stosowane na taką skalę w stanie trzeźwym, czynności. Jedni robią się agresywni, inni czują gwałtowny pociąg do płci przeciwnej, jeszcze inni dostają klasycznej głupawki i wyją ze śmiechu, jeśli im palcem przed nosem pokiwać. I tak dalej.
Po co pić? Przeważnie po to, żeby się znieczulić, omotać endorfinami ból. Ból wynikający z różnych rzeczy, na które się ludzie cięgiem natykają. Ból ten - czy też raczej to cierpienie - się kumuluje i ktoś, kto kiedykolwiek poczuł, że może go zniwelować vódeczką - sięga po nią. Pomaga. O ile nie przekroczy się granicy, która wywoła katza.
Którego koniecznie trzeba wyleczyć (tak się przynajmniej rozumuje). Więc... sięga się po piwo (dobre na katza jest fifty-fifty z pepsi lub colą), albo po klina i... wózek się toczy...
U klasycznego alkoholika, uwalającego się codziennie, funkcjonuje to na zasadzie stałej huśtwaki pomiędzy ulgą (po wypiciu) a cierpieniem (na katzu). Aż prowadzi do delirek i tym podobnych cudów.
To tyle tytułem skrótowego sprostowania. Jeśli kogo by to interesowało i miał chęć wnikać - jest obszerna nader literatura tematu. Dotycząca i fizjologii i psychologii picia i katza po nim następującego.
I na koniec słów kilka w temacie leczenia katza. Proszę Szanownego Państwa - alkohol wypłukuje z organizmu witaminy i mikroelementy (stąd pociąg do ostrzejszego jedzonka, które je zawiera w dużej ilości, mikroelementy te) i wiąże wodę - zatem koniecznie jest konsumowanie dużej ilości cieczy, najlepiej w postaci soków; osobiście polecam wielowarzywny Hortexu. Fakt, że konsumpcja cieczy w dużej ilości na sporym katzu nie jest najprzyjemniejsza, ale... to niestety konieczne. Druga sprawa - gorąca (sic!) kąpiel - sposób z Dalekiego Wschodu; katzowy szmer w głowie to nic innego tylko resztki alkoholu i trzeba się ich pozbyć. Kilkunastominutowe zanurzenie się w gorącej (ile się wytrzyma) wodzie lub stanie pod prysznicem i już go nie ma. I na koniec - wysiłek fizyczny; dobrze robi jakieś małe rąbanie drewna lub... seks. Zwłaszcza, że na katzu ma się spore potrzeby w tym względzie.
I staropolski sposób na uniknięcie upicia się - na 4-5 godzin przed imprezą wypić szklankę naparu z nasion kapusty. Napar powinien być przyrządzony 24 godziny wcześniej. Czasami skutkuje. Testowane. Ale najlepiej... najlepiej nie pić ponad miarę, którą każdy chyba zna... |
| | mumik - 2002.02.28 17:11 - odpowiedz | | Jakie endorfiny? Przecież sam alkohol żadnej przyjemności nie daje. Wręcz można się upić na smutno i mieć jeszcze gorszego doła. Jedyna szansa to taka, że przestanie się pamiętać o swoich problemach, ale do tego dochodzi już na ogół przy uwaleniu się do nieprzytomności, bo problemy są wpisane w umysł trwalej niż cokolwiek, zwłaszcza że powodowane przez alkohol mdłości (występujące już po pierwszym łyku, albo i wcześniej) przypominają wyłącznie o przykrych sprawach. W dodatku pod wpływem alkoholu można się bardziej zestresować, bo trudniej jest kontrolować swoje ciało i skupiać myśli, co wymaga zdwojonego wysiłku i stresu, aby nie zbłaźnić się w otoczeniu.
Natomiast endorfiny wydzielają się zupełnie niezależnie od alkoholu - na skutek specyficznych sytuacji, bliskości ludzi, i.t.d. Głupawka występuje niewiele częściej pod wpływem alkoholu niż bez niego.
Alkohol poza tym, nie dość że sam w sobie nie powoduje przyjemności, powoduje stres wynikający z nieporadności i prowadzi do przykrych konsekwencji w wyniku owej nieporadności - za które trzeba cierpieć potem, to jeszcze uniemożliwia cieszenie się i delektowanie wszystkimi przyjemnościami. Bez alkoholu można odczuwać euforię pod wpływem dotyku, pod wpływem alkoholu staje się to obojętne.
Dopiero kac pozwala na dobre uciec od problemów - zapomnieć o nich pod wpływem bólu. Poza tym kaca się leczy w domu, z dala od ludzi, więc odpada stres związany ze zbłaźnieniem się i nie straci się żadnej przyjemności - skoro ludzie są daleko.
Niektórzy mówią, że piją alkohol, bo im smakuje. No ale nie może on być w smaku o tyle lepszy od np. soków owocowych, żeby dla samego smaku godzić się na stres, szkody osobiste, sensacje żołądkowe i alkoholowego doła.
Dlatego jedyny sens picia widzę w kacu. |
| | alias - 2002.03.01 10:40 - odpowiedz | | Jednakowoż nie zaposiadasz racji w temacie endorfin i alkoholu - i opieram się tu na bogatej literaturze tematu, którą jako dr nałóg zmuszony byłem przyswoić. Katz natomiast jest zjawiskiem absolutnie i totalnie nieprzyjemnym - chyba, że kto lubi autokatowanie i uwielbia czuć weltzschmerz na zmianę z porażającym uczuciem nicości (moje wrażenia katzowe). Katz powoduje cierpienie - natury fizycznej i psychicznej - i jako taki jest zjawiskiem wstrętnym nad wyraz i obrzydliwym. Mówić, że sens picia jest w katzu właśnie może jedynie ktoś, kto w życiu nie przeżył tzw. katza-giganta, kiedy sahara w pysku już nie daje się niczym ugasić, wibruje każdy mięsień, wszystkie wewnętrzne organy tańczą polkę-galopkę a pod czaszką wędruje krasnoludek i od czasu do czasu sk...syn tupie(!). I trzeba jeszcze do tego dołożyć doła psychicznego i bezsenność... ino, że coś takiego nie ma się po jednorazowym ścioraniu się, do tego trzeba kilkudniowego co najmniej chlania. I taki katz trwa czasami do trzech dni. Abstrahując już od obudzenia się pod kroplówką z veflonami w żyłach...
Będę się też opowiadał za wysiłkiem - także natury seksualnej - jako lekarstwem na katza, jednakże jest to zjawisko równie osobnicze jak przyczyny dla których się pije.
Zawodowi alkoholicy pytani dlaczego piją, odpowiadają: "najlepszym powodem jest brak powodu" - każdy pije inaczej i z innej przyczyny; generalnie po to, żeby się rozluźnić. Co jednak występuje tylko do pewnego poziomu, po którego przekroczeniu zaczynają się schody, niekoniecznie przyjemne dla pijącego, a na pewno nie - dla otoczenia.
Klin na katza jest jedynie jednym z objawów zagrożenia nałogiem - podobnym jak picie w samotności, weekendowe, upijanie się do nieprzytomnosci, szukanie bądź stwarzanie okazji do picia, nie wstawanie od stołu, póki nie wysuszona zostanie ostatnia kropla itp. Jest taki prosty dość teścik, który pozwala stwierdzić czy się już jest uzależnionym, czy się dopiero nim zaczyna być, czy też zagrożenie uzależnienia nie występuje.
Zrozumienie mechanizmu picia nałogowego wcale nie jest proste i nijak się nie da w kilku słowach wytłumaczyć. Powiem tylko, że nieuzależnionym od alkoholu zajmuje kilkanaście tygodniu - myślę tu o terapii dla współuzależnionych (rodzin nałogów).
|
| | chynaa - 2002.03.01 11:39 - odpowiedz | | Mumik, jak sam piszesz pijasz bardzo rzadko. Tobie alkohol "przecież" nie daje żadnej przyjemności. I to dobrze, bo nigdy alkoholikiem nie zostaniesz. Ale jest mnóstwo osób, którym daje on niebotyczną przyjemność. Owszem, można upić się na smutno, potem nawet płakać itd., ale problem jest jakby gdzieś "obok". Już nie dochodzi tak głęboko. U Ciebie alkohol powoduje mdłości przy pierwszym łyku. U wielu osób, w tym u mnie - nie. Mierszysz wszystko swoją miarą, pytasz: "Jakie endorfiny?". No normalne endorfiny. Poza tym gdy piszesz, że pod wpływem alkoholu można się "bardziej zestresować"... to wysiadam panie konduktorze. Jakie bardziej zestresować? Wszak ludzie po to właśnie piją, by się odstresować, no mumik, czy Ty o tym nie wiesz, czy też specjalnie "napędzasz" dyskusję?! "Walnij se pięćdziesiątkę, lepiej ci pójdzie" Tobie może i nie jest znane, tysiącom oósb... ba, żeby tam tysiącom: jak najbardziej.
Oczywiście, że endorfiny mogą się wydalać niezależnie od alkoholu. Nikt nie powiedział, że nie.
Wszystko, co piszesz piszesz nie "moim zdaniem" bądź "ja tak to odczuwam", ale zakładasz, że dotyczy to każdego człowieka. Pomijając już ten stres, mamy inną perełkę: "to jeszcze uniemożliwia cieszenie się i delektowanie wszystkimi przyjemnościami". Osobiście potrafię "delektować" się wieloma przyjemnościami gdy jestem nieco ten-ten i nie mówię z tego tytułu: "Wszyscy tak to odczuwają". Mumik, jedni będą gnać do toalety, inni zzielenieją, inni uwalą się jednym piwem, inni wypiją sześć i nie będą mogli zasnąć. Organizmy są różne, przecież o tym wiesz, tak samo też różne są reakcje na dawki preparatów, pożywienia. A skąd alergie? Ciężko mi sobie wyobrazić, by zabroniono jedzenia truskawek, bo są z założenia "Złe", a przecież można mieć uczulenie.
Jednak rozumiem Cię. Udowadniasz, że bez alkoholu można cieszyć się, życiem, zdarzeniami, że można bez niego żyć. Rozumiem =) Ale zrozum i Ty, że nie wszyscy tak samo reagują, jak Ty.
Pozdrawiam.
|
| | kaczuszka - 2002.03.04 16:36 - odpowiedz | | Do mojego komentarza dolacza sie Agata.
Jestesmy zbulwersowane. Tzn. rozumiemy Twoje podejscie. Nawet momentami ma sens: jesli ma sie problem, to taki kac faktycznie na jakis czas go przeslania, bo jest wiekszym problemem.
Poza tym dlaczego odczuwasz stres podczas kontaktu z ludzmi? Przeciez oni zwykle tez sa pod wplywem alkoholu. Zreszta, na kazdej imprezie musi znalezc sie osoba, ktora najbardziej rozbawi towarzystwo. I nikt potem, rano, jej tego nie wypomina. Wrecz przeciwnie- jest bohaterem wieczoru. I nie dlatego, ze picie jest cool. Ale dlatego, ze potrafi sie wyluzowac i smiac sie z samego siebie oraz wlasnej blazenady.
Alkohol moze smakowac. Poza tym licza sie efekty. :) Najwazniejsza zaleta alkoholu jest to, ze przelamuja sie pewne bariery. Chodzi o to, ze kazdy moze sie osmieszyc, a nie jest to zle postrzegane. Ludzie staja sie bardziej toleranycjni pod wplywem alkoholu. NIektore reakcje i zachowania sa mozliwe do zaakceptowania. Nawiazuje sie jakas malutka wiez miedzy ludzmi, nic porozumienia. Zreszta, zawsze mozna zgonic na alkohol i nie trzeba wstydzic sie za siebie. Trzeba umiec nabrac dystansu do siebie i innych.
Wiec, Mumiku, chyba za bardzo przejmujesz sie opinia ludzi. Myslimy, ze tak naprawde na imprezie nikt nie ma czasu zastanawiac sie, co akurat robi Mumik i z czego by tu sie posmiac. Im bardziej szalone i nienormalne rzeczy, tym jest to milej widziane.
Nie o to chodzi, zeby pic. NIe chcesz, to nie musisz. Ale sens picia to nie kac, ale dobra zabawa. I stworzenie luznej atmosfery. Szkoda, ze Ciebie alkohol krepuje. |
| | mumik - 2002.02.28 17:16 - odpowiedz | | Poza tym... seks na kacu??? To już chyba nie może być nic gorszego. Przyjemności trzeba odczuwać w stanie wyjątkowo krystalicznej świadomości, żeby miały sens, a nie kojarzyć sobie jeszcze seks z kacem, żeby go sobie zupełnie obrzydzić. Względnie obrzydzić sobie partnerkę.
Kacem też się trzeba delektować. Nie można mieszać przyjemności kaca z przyjemnością tak odmiennej natury jak seks.
A miarą picia jest 0 alkoholu, o ile się nie marzy o kacu. |
| | zordak - 2002.02.28 19:10 - odpowiedz | | wiesz co mumiku? nie burz sie, ale ty chyba masz poprostu uraz do alkoholu.. jakies zle przezycia w dziecinstwie czy cos..? czy poprostu go nie przyswajasz.. |
| | mumik - 2002.02.28 20:23 - odpowiedz | | Nie no, przyswajam. I urazu nie mam, bo w mojej rodzinie pije się normalnie. Tyle że alkohol jest wstrętny i nie daje żadnych pozytywnych przeżyć a wręcz przeciwnie. |
| | Marycha - 2002.02.28 22:10 - odpowiedz | | Mumik, wiesz co? Popieram cię! Można od czasu do czasu napić się jakiegoś winka, lub browarku: dla towarzystwa, lub aby poprrowić sobie humor...ale wódka służy tylko do jednego: Do uwalenia się...a ja nie popieram tego...szczególnie, że do niedawna musiałam wynosić moją ex przyjaciółkę na rękach, aby nie miała przypału...a ona mnie tłukła po twarzy, tak się urąbała...to już jest dno, gdzie nie można już mówić o żadnej dobrej zabawie... |
| | zordak - 2002.02.28 22:57 - odpowiedz | | hmm.. no to juz wiem w czym problem.. problem w tym z kim i ile sie pije.. bo ja mam wspomnienia.. mam i to naprawde niezle. i naprawde dobrze sie bawie "po pijaku".. hmm.. ale rozumiem ze nie wszyscy taka maja.. |
| | warp - 2002.03.01 10:42 - odpowiedz | | dla towarzystwa i poprawy humorku moze tez byc 0,7 lepsze wodeczki... mam zone alkoholiczke |
| | chynaa - 2002.03.01 12:24 - odpowiedz | | Marycha, uwalić można się równie dobrze piwem, a ciut wódki z lodem wypić dla smaku. I tu i tu jest ten sam alkohol. Więc, jak dla mnie, nie ma "służy do".
Pozdrawiam. |
| | scorpiona - 2002.02.28 23:38 - odpowiedz | | Dobra-na kaca dobry jest klin.Dobry,bo ma to zwiazek z przetwarzaniem alkoholu przez watrobe.Klin paradoksalnie powoduje obnizenie zawartosci promili we krwi.Tylko jest jeden problem....jesli na kacu ktos ma ochote na alkohol,jest zle.Jest zle poniewaz wtedy to juz jest alkoholizm.
Druga sprawa-fakt-wyplukuje mikroelementy-jesli dodatkowo wymoituje sie-nalezy wypic cole-ma duzo niektorych mikroelementow i przywraca rownowage w organizmie.
Nastepne-PRZED piciem palnowanym-duze ilosci witaminy C.Naprawde duze.Tak srednio z 10 drazetek 0,2 grama.Mozna dolozyc aspiryne i wegiel.Tak namieszaja w organizmie,ze o kacu mozna zapomniec.Nawet tego nas uczyli na studiach:) |
| | chynaa - 2002.03.01 12:27 - odpowiedz | | Ja od siebie polecam przede wszystkim: sok pomidorowy, magnez i żelazo. |
| | chynaa - 2002.03.01 11:51 - odpowiedz | | Mumik, jeśli nie dane Ci było nigdy - a zakładam po wcześniejszych wypowiedziach, jak i tej - upić się i następnego poranka/popołudnia, gdy masz kaca gigantna, mieć sposobność do uprawiania seksu, to po prostu nie wiesz, czy może być coś gorszego, czy też jest to nieprawdopodobnie przyjemne. Nie potrzebuję być specjalistką w tej materii w sensie tytułu przed nazwiskiem, wystarczy przecież autopsja. A ta mówi człowiekowi wiele. Tobie nie, bo nie doznałeś. I w porządku.
Ja na przykład nie będę wypowiadać się w temacie: narkotyki + seks, coś tam swojego wiem i starczy.
Delektować się kacem... No dobrze, załóżmy, że znasz doskonale to uczucie i jesteś masochistą.
Ale rozumiem Cię. Naprawdę. Wiem, do czego zmierzasz przez wszystkie te wypowiedzi. |
| | mumik - 2002.03.01 17:54 - odpowiedz | | No to masz przewagę, bo ja nie wiem :) Ja po prostu piszę to, co uważam. |
| | Marycha - 2002.03.01 18:52 - odpowiedz | | Chynaa...wódka nie ma smaku...no chyba, że jakaś kolorowo-smakowa :)))... Piwo dobrze robi na nerki (a wódka na wątrobę niekoniecznie), poza tym aby upic się browcem to trzeba, go sporo wypić...a twój pęcherz może nie wytrzymać...:)
Poza tym naprawdę niewielu jest, którzy piją kieliszeczek wódki z lodem dla smaku...ja przynajmniej takich nie znam... |
| | mumik - 2002.03.01 20:58 - odpowiedz | | Wódka, jeśli już nawet ma jakiś dodatek smakowy, to z tym dodatkiem jest tak niesamowicie paskudna, że już lepsza jest sama. Rozumiem jeszcze, że można czuć smak w takich trunkach jak gin, czy whisky, bo sa inaczej tworzone, ale nie w zwykłej wódce.
I nieprawdą jest jakoby w piwie, w winie i w wódce był ten sam alkohol. Owszem, różne trunki zawierają etanol, ale są to różne mieszaniny chemiczne. A jak wiadomo, mieszanina ma inne działanie niż wyosobniony jeden z jej składników. Dlatego po zmieszanych trunkach kac jest silniejszy a po czystej wódce dobrej jakości ponoć nie ma. No i w trunkach takich jak przyzwoicie zrobione piwo, czy wino dobrej jakości nie czuć w ogóle alkoholu. A do wódki ciężko się na metr zbliżyć, żeby się na wymioty nie zebrało. |
| | chynaa - 2002.03.02 12:55 - odpowiedz | | Mumik: Chodzilo mi o to, ze możesz wypić pół litra albo dwanaście piw i równie skutecznie się uwalić. Bawią mnie np. te napisy na sklepach: "Alkohole i piwo". Rozumiesz już, co miałam na myśli?
|
| | mumik - 2002.03.07 00:41 - odpowiedz | | Rozumiem, co masz na myśli, ale się nie zgadzam. Mogę wypić pół litra piwa i nic nie poczuć, a wystarczy, że powącham wódkę i zbiera mi się na wymioty. Podobnie też różna jest prędkość upijania się w zależności od rodzaju trunku i jego temperatury a nie tylko od zawartości wyekstrahowanego etanolu. Także kac różni się w zależności od trunku. Niektórzy ludzie prawie nigdy nie mają kaca po czystej wódce, choć po innych trunkach owszem. Nie mówiąc już o kacogennych właściwościach różnego typu mieszanek i kolorowanych wódek. |
|
|