| natasza - 2002.05.20 20:13 - odpowiedz | | Ostatnio zaciekawił mnie ten temat, a ze na forum przewazaja rozwazania techniczne, postaniowiłam dodac...
Jak myslicie, facet idacy z irokezem po ulicy, buntuje sie naprawde, czy chce tylko zwrocic uwage... Ja sama nie wiem, pogubiłam sie niestety, zawsze mi były bliskie ideały cudownaj amerykanskiej młodziezy: DZIECI KWIATOW. Oni naprawde walczyli, przynajmniej częsc. Nie mogli zaakceptowac społeczenstwa, i rzeczywistosci wiec staneli przeciw...
Nie wygrali, nie mieli szans, przeciez kazdy dorosleje. Wiekszosc jednak tylko piła i uzywała, ale Ci prawdziwi chcieli cos zmienic, przeprowadzic rewolucje i udało im sie, osiagneli niektore ze swych celow.
Niewierze, gdy widze smiesznie ubranego kolesia, ze to jego forma buntu.. Zazwyczaj bardziej mi sie wydaje, ze przemawia przez niego chec zszokowania, zwrocenia uwagi...
Co do samego buntu, wiem ze to prawdziwy krzyk duszy, ktory jest w nas samych. Nie zawsze tak było, szukajac drog bylam skatem hehe, nastepnie 'post kwiatuszkiem' a teraz w koncu soba... I tak juz zostanie. A WY w jaki sposob przekazujecie swoje wnetrze i czy w ogole buntujecie sie przeciw czemus, chocby starszym...
A co do tego punka, to tez nie wiem..hm...
Wiec Bunt jest dzis niezbedny...%0 |
| | chynaa - 2002.05.20 23:52 - odpowiedz | | Jest moda i jest indywidualizm. Trzeba rozróżnić.
Moda? Dziewczyny z kolczykami w piliczkach, włosy na trzysta centymentrów w górę, klnięcie, chłopacy w glanach z czerwonymi sznurówkami, włosy byle jak - moda.
Znam hippisa. Ma około piećdziesiątki. Mu nie minęło. To nie jest moda.
Na Wakację Włosy Będę Miał Na Cukier (I Agrafkę Wepnę w Kuper), a w czasie szkoły grzeczny/a i uczesany/a.
Jednym zostaje.
Innym przemija.
W pewnym wieku szuka się odmiany. Chce się być z kimś w grupie. Skineahedzi dla podwyższenia swojej wartości we własnych oczach i poczucia siły, punki dla połechtania własnego "odmiennego", jak sądzą, ego, hippisi dla "pokoju" i odmienności [podobież punki] (a już najbardziej mnie śmieszą 'manifestacje' anty-makdonaldowskie, gdzie są ludzie w glanach, a jeszcze lepiej w skórach).
Bywa. |
| | galaxy - 2002.05.20 19:47 - odpowiedz | | To nie jest koniecznie chęć wyrażenia buntu, a sygnalizowanie przynależności do pewnej "społeczności". Dlatego dzieci - kwiaty mają dzwony i koraliki, skini - łyse głowy, punki - irokezy itd, itp. Jak ktoś jest maklerem to nosi garnitur i czerwone szelki.
Ja nigdy się nie buntowałam, choć mam na swoim koncie i etap dzieci-kwiatów i punkowy. Ale buntowac sie nie musialam. Nikt mnie nie tłamsił psychicznie i w związku z tym mogłam tylko demonstrować co mnie aktualnie interesuje.
A jak wyrażam siebie? Słowami. |
| | chynaa - 2002.05.20 23:59 - odpowiedz | | A, jeszcze jedno. Zwracanie uwagi... Tak.
Byłam skatem. Około roku-dwóch. Zamiłowanie do takich House Of Pain mi zostało, ale ogólnie nie czułam się w tej muzyce za dobrze. Zawsze byłam na luzie i dlatego czułam się dobrze w takim sposobie bycia i w takich ciuchach, ale nie w muzyce.
Skateów teraz od cholery. I jeden. |
| | natasza - 2002.05.20 21:44 - odpowiedz | | nie az tak zeby to poszło 3 razy, przepraszam wszystkich, chyba moje niedopatrzenie.......siorry...całuski |
| | 2lazy2die - 2002.05.21 01:03 - odpowiedz | | bunt nie zmienia swiata. Bunt dodaje odwagi, wreszcie dodaje odwagi, w pracy nad soba. |
| | sadfreak - 2002.05.21 12:38 - odpowiedz | | Bez buntu nie ma zmian, bez zmian nie ma postepu. To cecha charaterystyczna dla czlowieka. |
| | mariposa - 2002.05.22 06:34 - odpowiedz | | Ja sie nigdy nie buntowalam. Wyszlam z zalozenia: no tak, swiat jest popieprzony, moznaby cos tam zmienic...ale. Ale, niestety, to czy zaloze czerwone sznurowki, czy ogole glowe gowno wszystkich obchodzi. Czasem obejrzy sie jakas babcia w cynglach jak dno od akwarium, splunie za ramie i tylez z mojego buntu. Mialam fazy na wszystko. Na metal, na grunge, na gotyk...czego sobie zyczysz. Ale nigdy, przenigdy, to co na siebie zakladalam nie mialo swiadczyc o tym, jaka jestem osoba. Nie chcialam, w dalszym ciagu nie chce nikogo szokowac z premedytacja, ale jesli taki wlasnie wywieram czasem efekt to trudno.
A co do manifestacji anty-makdonaldsowkich...hueh. Poszlam raz na jedna, zapewne w moich glanach. Nie chodzilo mi przeciez o mieso. Chodzilo mi o wyzysk. Z tego tez sie juz wyleczylam, nie bede tutaj przytaczac moich teorii-rzek, ale niech sobie bedzie maksronald, niech sobie ludzie wsuwaja ze smakiem chemikalia na patyku, niech babrza sie w jakiej tylko polityce lubia. Stwierdzam, ze swiata nie obroce o 180 stopni. Cholera, nawet o pol stopnia go nie obroce, ale jesli uda mi sie zmienic siebie na lepsze, siebie uchronic od tej calej szmiry, to bede mogla patrzec na siebie w lustrze z czystym sumieniem. Bo, kurcze, kim ja jestem, zeby dyktowac porzadek swiata? Stare powiedzenie, jesli chcesz zmieniac swiat, zacznij od siebie. Tylko ze, tak mi wychodzi, zycia nie starczy. Cos tam kiedys moze uda mi sie naprawic, ale - ughhh...napewno nie za pomoca kolczykow i czerwonych wlosow. Mialam, mialam, i jedno i drugie swego czasu i jak mi sie zachce, to znowu bede miec. Ale bedzie to kwestia kaprysu, a nie ideologii. |
| | galaxy - 2002.05.22 12:40 - odpowiedz | | Podpisuję sie wszystkimi kończynami pod tym, co napisała Mari. Nic dodać, nic ująć :))) |
| | natasza - 2002.05.22 20:51 - odpowiedz | | hmmm... to co napisałas Mariposto, przeraziło mnie. Nie rozumiem co chciałas przekazac, czy tylko opowiedziec jak jest u Ciebie z buntem, czy moze stwierdzic ze jest nam on zupełnie niepotrzebny...
No nie wiem, wiec improwizuje. Jest potrzebny i to bardzo, bez niego swiat stanałby w miejscu. Kobiety nadal by nosiły spodnice do kostek i nie miały prawa głosu.. Bunt to siła, ktora zmusza do zmiany. Jesli uwazamy ze cos wokoło sie sypie powinnismy sie sprzeciwic, bo przejscie na druga strone i spuszczenia oczu jest zupełnie nie na miejscu. To własnie z buntem wiaze sie nasza siła. W tym przypadku nie mam na mysli dziwnego ubioru ale sprzeciw jaki rodzi sie we wnetrzu gdy cos łamie nasze zasady badz wiare. Nikt nigdy nie powinnien bac sie wyrazac własnych mysli i pogladow, a w diametralnych sytuacjach krzyczec o tym najglosniej jak potrafi. Tak samo mysle na temat poddawania sie, bo własnie o tym piszesz Mari...
Nie wierzysz w siebie i w to ze mozesz cos zmienic, dlatego nawet nie probujesz. A powinnas, poniewaz kazdy ma cos pieknego do dodania, niestety jednostki dobre sa zazwyczaj spychane przez społeczenstwo, w ktorym nie potrafia sie odnalesc.
Nie nalezy nigdy sie poddawac i myslec tylko o sobie. To bład do ktorego prowadzi lenistwo i brak wiary w siebie. A przeciez wszyscy mamy moc czynienia dobra badz naprawiania tego co tak bardzo nas razi, czemu wiec z tego nie kozystamy...
Mari piszesz ze miałas cos do powiedzenia, cos z czym sie nie zgadzałas, ale stchurzylas, po prostu poddałas sie...
TAK NIE WOLNO...bo własnie przez to jest tak jak jest i dalej beda głupie społeczenstwo truło okropne zarcie zza granicy i nic sie nie zmieni.
Wiec prosze nie poddawajcie sie, tylko mowcie co w was siedzi, krzyczcie o tym na wszystkie mozliwe sposoby. |
| | maketheworldhappy - 2002.05.22 21:02 - odpowiedz | | zgadzam sie
ludzie poddaja sie zanim jeszcze zaczna cos robic. trzeba walczyc, zmieniac swiat. |
| | chynaa - 2002.05.23 00:47 - odpowiedz | | Kłamiesz, Mariposa.
Kłamiesz, bo mój obracasz dziwnym trafem. Czasami nawet nie o 180, ale o 360. Zawirowanie.
Dobra, mniejsza prawda z tym, idę zapalić Westa i idę. |
| | tg - 2002.05.23 01:14 - odpowiedz | | a TG walczy - przegrywa, ale nie poddaje się. Mimo iz wie, że przegra. Bo nie można wygrać walki z głupotą. |
| | mariposa - 2002.05.23 06:23 - odpowiedz | | Tego...ahem.
Po pierwsze: Chyna, nie wiem, kurde, czy to komplement, czy obelga, ale na wlasny uzytek, zaloze, ze to pierwsze :D
Natasza:
Primo: jesli juz, to zrobilas paskudny blad ortograficzny. Musialam sie przyczepic, bo tego tchorza to mi walkiem do ciasta wbijali od pierwszej klasy. wybacz.
Segundo: wszystko sobie przeinaczylas, kolezanko. Czytaj mnie, prosze, uwazniej. Ja sie poddaje? Z przeproszeniem. Ja biore odpowiedzialnosc za WLASNE pomylki i za WLASNA osobe, co tak latwo stracic z oczu, kiedy naprawia sie wszystko inne oprocz samego siebie. Moj post odnosil sie do buntu plytkiego i powierzchownego. Do buntu opierajacego sie na przeroznych gadzetach; koszulkach, butach, wlosach, kolczykach, az po chwasty i czy co kto lubi. Lubisz? Nos sobie rozowa peruke w fioletowe prazki, z kokardka nawet. Ale nie rob z tego filozofii, do diaska.
Chodzilo o to, ze ja robie wszystko po swojemu, rozumiesz? Nie na opak, nie na pohybel mamie, tacie czy kardynalowi. Rzecz w tym, ze jesli cos robie, to dlatego, ze sie z tym zgadzam, albo mam na to ochote. Moze to wygladac, jesli patrzec z innej manki, na forme buntu, czasami. Moje zachowanie moze byc odbierane jako bunt wlasnie (vide: M. zaklada sobie kolczyk w nosie, a Dadi wali glowa w sciane i krzyczy: Matka, dziecko zeszlo na zla droge!!!), ale nie jest to bunt zamierzony. Albo tak, kurde, jak chlopu u pluga: nie buntuje sie dla buntu. Gdybym lubila McDonald'a, to bym do niego chodzila. Gdyby krecila mnie Britney, to bym jej sluchala. Nie robie zadnej z ww. rzeczy, ale nie dlatego, ze chce sie buntowac. Czy Ty mnie rozumiesz? Cholera, zakalapuckalam sie.
Zobrazuje to wszystko przykladem z zycia wzietym. Zeby nie bylo, ze sie robie na Matke Boska Cierpietna, przyklad to tylko, przyklad.
Ide na studia, ktore dobrych pieniedzy mi nie zapewnia. W przyszlym roku jade na cztery miesiace taplac sie w blocie hinduskiej wioski, uczyc dzieciaki angielskiego i kopac doly irygacyjne. Poddaje sie? Phi. Oram jak moge, ale nie dla BUNTU, tylko dla czegos, co da mi satysfakcje. Bo w to wierze, a nie dlatego, ze rajcuje mnie jazda pod prad. |
| | mariposa - 2002.05.23 06:34 - odpowiedz | | A, jeszcze. To, o czym pisalam (manifestacje anty-makdonaldowskie), zdarzylo sie, owszem, dwa lata temu. Ale jesli poszlam tylko raz, a potem juz nie, to, zapewniam Cie, Natasza, nie dlatego, ze zabraklo mi odwagi. Popelnilam po prostu blad. Jesli ktos lubi wpieprzac gowno, to mnie nic do tego, widzisz. Najlepszym moim *buntem* jest to, ze tam nie jadam.
Bylam tez raz w Stanach na malej manifestacji przeciwko Nike'owi w Chinach. No bo, myslalam sobie, dlaczego jakis tlusty bydlak kosi po 70$ za pare butow, ktore jakis dzieciak wyprodukowal za 50 centow dziennie? A potem zamknelam dziob i pomyslalam dla odmiany: co by sie stalo, gdyby ten chinski dzieciak dostawal moja pensje? 8 dolarow na godzine, wyobraz sobie, co staloby sie z chinska ekonomia i jaka przeogromna przepasc powstalaby pomiedzy pracownikami Nike'a, a tymi, co ciagle ciagna na polach ryzowych. No dobrze, myslalam sobie, to niech Nike w takim razie w ogole sie stamtad wycofa, niech wraca do domu i niech zostawi chinska ekonomie w spokoju. Ale, ale. Ten dzieciak pewnie woli zasuwac za 50 centow i miec na miske ryzu, niz lezec w rowie i czekac na smierc. Bunt jest latwy, Natasza. Tylko ze nic z niego nie wychodzi, jesli nie probujesz spojrzec na druga strone medalu. To bylo tak tylko sobie a propos. |
| | chynaa - 2002.05.23 07:48 - odpowiedz | | Mariposa: Komplement to był.
A po przeczytaniu powyższych wypowiedzi zbiera mi się na więcej takowych, ale starczy już tego cukru. Cukier i bawełna... ale ryż to bym zjadła. |
| | natasza - 2002.05.23 07:44 - odpowiedz | | Mariposta: Po pierwsze, to co napisałam odnosiłam do Twoich słów o zmienianiu świata, bo przecież sama stwierdziłaś ze się nie da i nawet nie próbujesz, nieprawda...
Teraz opisałaś cała swoja filozofie, do której się przyczepiać nie będę, bo każdy ma prawo żyć po swojemu...nie chcesz się buntować, nie musisz.... Przecież nie ma ani takiego prawa ani żadnego nakazu...
Po drugie: co do ubran i widocznych form sprzeciwu, to tez nie prawda, ze są nieistotne, kiedyś właśnie to było ważne dla młodych ludzi. Bo kto pamięta czasy przed hipisowskie... Kobiety musiały nosić długie spódnice itd. itp. Właśnie ich bunt, ich sposób manifestu miał na celu usuniecie stereotypów, wstydliwej, grzecznie ubranej, bezrozumnej płci zenskiej...
No ale dosyć o tym, tak jak pisałam, dzisiaj ludzie bardziej chcą szokować niż buntować się strojem, i tak jak wyżej, ważne jest to co mamy wewnatrz i to co chcemy zrobić, niż to jak się ubieramy i co nosimy.
Zapytałaś hehehe... nie jeden raz, czy rozumiem ..............., wyobraź sobie, ze TAK wow sama siebie dziwie, jak wiele potrafię pojąć z tego co mi i innym chciałaś przekazać. Dajesz jakieś ekstremalne przykłady, mówisz cos o buntowaniu się przeciw rodzicom, no dobrze, nie chcesz, bo przecież to kompletna bzdura. Hehehe, tylko dzieci które szukają siebie, mogą buntować się przeciw rodzica, bo jeszcze nie są na tyle dojrzałe by wszystko zrozumieć. Mówisz ze robisz to z czym się zgadzasz, co chcesz i tylko dlatego ze masz wewnętrzną potrzebę a nie ze pragniesz się 'sprzeciwiać, TO BARDZO DOBRZE MARIPOSTA, GRATULUJE ELOKWENCJI, hehehe...
Jednak nie zgadzam się ze wszystkim co mówisz, ponieważ nie bije od tego szczerość, jeśli uważa się cos za złe, to powinniśmy się sprzeciwić, ludzie tak często nie wiedza co tak naprawdę robią i jak bardzo się trują, dopóki nie przyjdzie ktoś kto im oczka pootwiera. Nie mowie w tym przypadku o gustach typu czy tam ktoś lubi Britney czy nie bo to zupełnie nieistotne. Mowie o sprawach ważnych, nie powinniśmy przekreślać tego co leży nam na sercu z powodu bzdurnej kapitulacji. Jeśli wiesz ze cos jest złe, mów o tym, kurcze chyba się powtarzam. Droga Mariposto, nie można żyć na tym świecie tylko dla siebie z tym co się nosi w sobie, ale zakręciłam... Chcesz pomagać dzieciom w Somalii czy w Indiach, mów o tym, opowiadaj, znajdzie się na pewno więcej chętnych, a jak nie to trudno. Na tym właśnie polega życie, zgadzam się z Tobą TG, buntujemy się dostajemy kopa, lecz dalej robimy to co nas inspiruje...A co do pomyłek, to niestety każdy musi nosić kilka na swym krzyżu i nie można w prosty sposób uniknąć odpowiedzialności.
Jejku, to chyba wsio, no może jeszcze dodam, ze jestem dysortografikiem, wiec z dołu przepraszam.
No i jeszcze spostrzeżenie jakie mi się nasuwa Mari, nie możemy dojść do pełnego zrozumienia, ponieważ jak zauważyłam, mi bliskie są idee romantyków, Tobie natomiast, zastrzegam sobie prawo do pomyłki, bo ta opinie formułuje po tych kilku zdaniach,
pozytywistycznej pracy....
No ale bzdurze, kurcze nakręciłam.
TG trzymaj się i wiedz, ze nie jesteś sam.
|
| | chynaa - 2002.05.23 08:01 - odpowiedz | | Yyyyy.
Achm, o czym to ja...
Ładną mamy dziś pogodę.
Jasne, że od tego nie bije szczerość. Od tego szczerość zabija, Natasza. Ciebie nie, mnie tak.
Tak sobie na ten tego pomysł wpadłam. Noszę pejsy, które rozrosły się do takich rozmiarów, że przestały być pejsami i moja koleżanka określiła je mianem "baczków", no więc noszę te "baczki" i zastanawiam się czy to przypadkiem nie jest Jakaś Forma Buntu? Mam nadzieję, że nie, bo jeszcze mi się dostanie biczem po plerach ;)
Natasza, co mi po manifestachach antyMakDonalds? Spójrz. Jak ktoś ruszy głową, jeśli ma chęci i zdolności i ruszy to zobaczy w bułce trupa, a nie "mięso" (cóż za piękne określenie, zazdroszczę ludziom umiejętności przeklasyfikowania rzeczy do rzeczy, łatwiej żyć), a przynajmniej zobaczy bułkę z, niech już będzie, mięsem, którą możnaby zastąpić bardziej wartościowym pożywieniem. Natomiast jest głową ruszyć nie może bądź nie chce to co mi po skandowaniu: "MakDonalds jest be, nie jedzcie tam, be, be, beeee", spojrzy i weźmie zamiast jednego cham_burgera - dwa. Miałam motyw Nawracana Na Dobrą Drogę kiedy przeszłam na wegetarianizm, o tak, miałam, tyle, że zauważyłam, że to daje odwrotny skutek od zamierzongo. Jeśli ktoś do tego doszedł sam to mu manifestacje pro czy anty psu na budę, bo i tak nie zje bułki ze zwłokami, jeśli nie doszedł to widocznie trzeba poczekać (można się nie doczekać).
Co innego skandowanie haseł, a co innego informowanie. Ja poinformować mogę, że zwierząt nie jem, ale nie będę ponownie szamotać kimkolwiek w celach wiadomych.
Czasami zastanawiam się, czy gdyby szkoła nie była "przymusowa" i oczywista nie miałaby przypadkiem o wiele większej ilości zwolleników. |
| | mariposa - 2002.05.23 08:27 - odpowiedz | | Zacznijmy od tego, ze to Mariposa, a nie Mariposta. Tak tylko nota bene. Dziekuje.
Mowisz mi o hipisach. To jak oni sie ubierali mialo znaczenie, bo czasy byly faktycznie inne. Od tamtych czasow jednak minelo juz kilka dekad, nikogo ani nie dziwi ani nie szokuje golizna, krok w kostkach czy plastikowe majtki. Dlatego tez uwazam, ze
a) manifestowanie filozofii zyciowej poprzez oryginalna garderobe nic, ale to NIC nie zmieni i nijak ma sie do hipisow, bo dzisiaj nawet wspomniane babcie w cynglach zdazyly przywyknac.
b) taki *bunt* to latwizna. Gdybym juz chciala krzyczec, to chcialabym, zeby mnie slyszeli, a nie widzieli.
"TO BARDZO DOBRZE MARIPOSTA, GRATULUJE ELOKWENCJI, hehehe..."
Nie bardzo pojmuje, jak sie ma do sprawy moja elokwencja, czy tez jej brak. To chyba Ci sie wymsknelo przez przypadek..?
" Jednak nie zgadzam się ze wszystkim co mówisz, ponieważ nie bije od tego szczerość, jeśli uważa się cos za złe, to powinniśmy się sprzeciwić, ludzie tak często nie wiedza co tak naprawdę robią i jak bardzo się trują, dopóki nie przyjdzie ktoś kto im oczka pootwiera". Szczerosc nie bije? *usmiech*. O czym Ty w ogole mowisz? Przepraszam, zgubilas mnie calkowicie.
Robie swoje, najlepiej jak potrafie, jestem szczera wobec siebie i wierna jak pies swoim przekonaniom. Braku szczerosci tu nie uswiadczysz. A oczy mam szeroko otwarte. Moze dlatego nie rzucam sie jak ryba bez wody, ani nie pakuje pod ten autobus, na ktory Ty chcialabys wrzeszczec. Metaforyczny autobus, rzecz jasna. Jest roznica, Nataszo, pomiedzy "buntem" i "sprzeciwem". Ja sie sprzeciwiem, kazdego dnia. I wlasnie dlatego robie to, co lubie, kiedy lubie. Ale nie musze robic z tego szopki betlejemskiej.
Moje przyklady z Britney i rodzicami byly wlasnie tym: PRZYKLADAMI, li i jedynie. Mialam nadzieje, ze bedziesz zdolna to ekstrapolacji, ale chyba sie pomylilam. Trudno.
Wyjasnie Ci tylko, ze moje poprzednie posty mialy sie do buntow malych, glupich i powierzchownych. Bo, jak wynikalo mi z Twoich komentarzy, o to sie rozchodzilo. Mea culpa, nie zrozumialysmy sie chyba. Zgadzam sie calkowicie, ze walka o idealy, walka o sprawiedliwosc ma sens i jest konieczna; zgrabna analogia: gdyby Ewa nie zbuntowala sie przeciwko Bogu, to pewnie dalej zasuwalibysmy na golasa. Pamietaj, to tylko analogia. Chodzi mi o to, ze bez buntu nie byloby niczego.
Tylko, tylko. Tylko, ze bunt zmienia bieg historii tej cywilizacji. A ja mysle, ze ona juz niedlugo i tak przestanie funkcjonowac. Kiedy Majow przestalo bawic sadzenie pomidorow i budowanie pomnikow, odeszli po cichu i wzieli sprawy w swoje rece. Nie buntowali sie przeciwko nikomu, bo widzieli, ze lepiej bedzie odwrocic sie na piecie i nie tracic czasu na rewolty. Bunt przynosi zmiany. Tak bylo zawsze, padali monarchowie, elity, carzy. A po nich przychodzili kolejni. Jak nie angina, to bol w krzyzu. Jedno zlo po drugim. Popatrz na nas teraz: dokad, tak naprawde, doprowadzily te wysilki? Do nikad. Komuna fe, kapitalizm fe. Bunt zmienia rzeczy w pewnym scisle ograniczonym nawiasie. A ja wole poza ten nawias wyjsc i robic swoje. Kto powiedzial, ze piramidy musza w ogole powstawac? Niewolnicy w Egipcie mieli trzy wyjscia, ale widzieli tylko dwa. Wiedzieli, ze moga albo dalej wznosic piramidy, albo sie zbuntowac (czego zreszta nie zrobili). Nie przyszlo im tylko do glowy, ze mogli odejsc. A mogli. I ja tez moge. Nie bede budowala piramid, ani nie bede ich burzyla. Pojde na swoje podworko. A w ogole to jest po drugiej w nocy i zamiast sie tu burzyc (buntowac?!), to wole isc spac. Dziekuje ze uwage.
|
| | mariposa - 2002.05.23 08:33 - odpowiedz | | beh, carowie, nie carzy.
druga w nocy.
Chyna...Twoj przyklad z wegetarianizmem jest na wage zlota. Myslalam o tym samym, mysle od dwoch miesiecy siegajac po salatke z osmiu rodzajow kapusty czy czegos tam. Pelne poparcie. |
| | - 2002.05.23 09:54 - odpowiedz | | MariposTa: ;))): (osta, osta). Ten przykład z wegetarianizmem nie jest taki głupi. No bo jakby tak spojrzeć kątem oka to się widzi: rozwrzeszczaną grupkę młodzieży w skórach, manifestującą przeciwko MakDonaldsowi i jednego pana w kapeluszu, który codziennie, przez 43 lata przechodzi obok Mak. i nie kupi tam ani jednego cham_burgera.
Rachunek prosty.
Co mi było z tego, że mówiłam o cierpieniu zwierząt, jeśli codziennie rano chlebek z *szyneczką* zajadałam ze smakiem? Mi nic i zwierzętom nic. Istniała szasna, że może komuś coś do głowy... ale to tylko szansa.
A dziś? Nie muszę codziennie *nawracać*. Wystarczy, że codziennie rezygnuję ze zjedzenia części zwierzęcia.
I pomyśleć, ile takich pełnych cieląt miałabym w sobie, gdybym nie zrezygnowała... Moje ciało składałoby się w wielkiej ilości z wody i ich Bytów.
Bunt zaczyna się od siebie. Sama musiałam się przeciwko sobie zbuntować. Przeciwko moim receptorom smaku, przeciwko wieloletnim przyzwyczajeniom. Jakże ja miałam zamanifestować ten bunt swój przeciwko sobie? Popaść w chorobę psychiczną? ;>
Jeśli się z czymś nie zgadzamy - buntujemy się. I nie wiem w ogóle o co chodzi. Naturalna kolej rzeczy. Nie zgadzam się na szarość? Zamaluję ją czerwienią. Nazwą to buntem? W porządku. Ja mogę: czerwienią. |
| | natasza - 2002.05.24 20:25 - odpowiedz | | kurcze nie wiem skad mi sie to: TTTTTTTT wzieło, chyba z wyobrazni, no przynajmniej ja mam rozwiniętą, zartuje i przepraszam bo wyszło jakbym Cię nie szanowała a tak nie jest, resztę skomentuje puzniej bo fajny piątkowy wieczor mija... |
| | | natasza - 2002.05.27 06:12 - odpowiedz | | no dobra, ja sadze, ze bunt jest nam dzis niezbedny, zwlaszcza teraz, gdy w kraju dzieje sie tyle zlych rzeczy, trza mowic co sie mysli i czuje, a jak przyjdzie odpowiedni moment i sytuacja trzeba sie zbuntowac i powiedziec dosc kretynow, ktorzy zamiast ratowac nasz podupadajacy kraj, chca sie tylko nachapac i zniszczyc te resztki ktore nam zostaly. Ale co do metod pana, ostatnio znajdujacego sie na okladce "Wprost" mam pewne zastrzezenia chociaz niewatpliwie on sie tez buntuje hehehe... |
| | natasza - 2002.05.27 06:13 - odpowiedz | | A i tak nawiasem mowiac "Wprost" jest juz podane do sadu przez niego..hihihi...a co sie bedzie pierniczyl hahaha... |
|
|