2004.10.13 22:44:55
Pierdolę mieszkanie w bloku, bo chociaż nie oglądam tego jedynego, kurwa, w swoim rodzaju meczu, to wiem, że jest 3:1. Dziwne, żeby nie wiedzieć, skoro cały patologiczny blok, jak jeden mąż wrzeszczy "Gooool!!!". I chuj z tego, skoro w hokeju i tak jesteśmy w B, rrrwa jego mać, a tylko hokej jest ważny. ;)
2004.10.13 09:54:32
Ja słyszałem o promocjach w hipermarketach i darmowych próbkach. Słyszałem też o dilerach nęcących takowymi (darmowymi próbkami w sensie), ale przed chwilą to było chyba przegięcie. Wykonując E.T. go home, bo jednak nie zdążyłem na bana (w szoku jestem;]) poczułem dość charakterystyczną, słodkawą (ponoć, choć dla mnie to jakoś nigdy nie kojarzyło się ze słodkim zapachem) woń i jakby szarawy dym panował wokół. Nie było to w jednym miejscu, ale przez dobre 50 metrów drogi. Oczywiście, żeby się upewnić, co chwila robiłem głęboooki wdech i jest faaajnie. ;)
Są dwie opcje - albo na "górkach" koło bloku była gdzieś sieja i całe pole zaczęło się palić (ale nie wydaje się mnie) albo szedłem śladami kogoś z wielką fają, tyle że on chyba więcej zostawiał dla otoczenia niż dla siebie (możliwe, że znalazłoby się w bloku paru takich altruistów).
I pomyśleć, że gdybym zdążył na bana, zaraz zaczynałbym nudne ćwiczenia z lingwistyki matematycznej. ;)
2004.10.12 22:45:16
Tłum fanów oczywiście trzymał kciuki, przygryzał wargi i modlił się do bogów w mojej intencji. I oczywiście wszyscy z zainteresowaniem dopytywali, jak poszło. I nie wmawiam sobie, tylko wpajam odpowiednie nastawienie, daa. ;)
Na najprostsze pytania Dziekan Zajączek lubi odpowiadać "chwilę, muszę to przemyśleć", a odpowiedź podać w formie prawie niemożliwej do przetrawienia i zrozumienia. Ale już za drugim razem w głowie świta, o co temu człowiekowi chodziło. Pewnie dlatego przez godzinę przyjął aż trzy osoby.
Na wydziale nikt nie wie, co się dzieje i dlaczego: kobiety w dziekanacie modlą się do nas, żebyśmy w przyszłości "normalnie wszystko załatwili", bo z takim natłokiem różnych pomysłów i rozwiązań, jakimi Zajączek je (i nas) obdarza, niedługo stracą zmysły. Jakoś się im nie dziwię. Zajączek chyba sam do końca nie wie skąd?, po co? i dlaczego? ma być tak, a nie inaczej. Jak zrozumie i uda się mu to wytłumaczyć choćby jednej osobie, to pewnie go awansują na rektora. Albo wręczą Nobla, w jakiejkolwiek dziedzinie. Ewentualnie uraczą go kaftanem i pokojem bez klamek.
Doktor, z którego jest zacny człowiek, "ma łeb", słucha jazzu i zna się na winach (niekoniecznie chateu de jabol, rocznik bieżący), kolejny raz okazał się spoko-luz ziomem, za co niech chwała mu będzie po wsze czasy.
Teraz tylko tego nie zjebać i będzie można zmiejszyć dawke prozacu. ;)
Całkowicie nie odstawię, bo jeszcze te "parę" rzeczy trzeba będzie jakoś załatwić/naprawić. Ale czasu na to potrzeba czy coś.
I ostatecznie mogę pożegnać się z kolejnym marzeniem z serii "bez tego duuulpa, a nie samorealizacja" (z którym to już w tym miesiącu?), bo zdanie "Będę studiował arabistykę" to chuj, nie tautologia, używając jakże obrazowego sformułowania, lansowanego podczas edukowania brata.
W piątek kończymy pucz zwany także Toruńską Rewolucją Pażdziernikową, a ja pragnąłbym kultywować tradycję innej znanej rewolucji i wzorem Jakobinów obalonym ścinać głowy. Może się uda. ;)
2004.10.12 09:57:15
Sądna godzina sądnego dnia; trzeci raz i duulpa - a miałem do tego już nigdy nie dopuścić; parę innych spraw i nou uan tu tok tu - jesienna deprecha czy coś?
2004.10.10 08:03:43
No to się, kutwa, wyspałem. Lepiej niż Santa Klauz na gwiazdkę. Ho!Ho!Ho! jego mać.
2004.10.08 21:31:30
Tamte czasy ponoć minęły, ale idiotów nie brakuje. Wyjątkowo nie chodzi o wyborców Andrzeja L. (bo przecież to rozkradanie majątku narodowego i w ogóle precz z bankami), wiernych prowadzonych przez uśmiachającego się od eurowyborów Jego Wysokość Prorodzinnego Sceptyka, czy Za Życia Wniebowziętego Ojca Dyrektora (chociaż ostatnio jego fejm przegrywa z Dobrym Wujaszkiem Księdzem Prałatem).
Nowymi mistrzami intelektu w polskim wydaniu wydają się być pimpy i bijacze z komitetów kolejkowych pod tytułem "Kup pan sobie bank". Przekreślone "e" zamiast źrenic, niesamowity flow z serii "se siedzimy, noce są cieplutkie, jakby specjalnie dla nas, se rozmawiamy i jest miło" zdecydowanie budują moją wiarę w przyszłość tego kraju oraz rychły i prężny rozwój jego gospodarki. Bo z takimi ekonomicznymi geniuszami musi nadejść prosperity, tylko czekać jak Wisła będzie miodem, a Odra mlekiem płynąć. Wszyscy oni, wydając niewiele ponad sto ojro, staną się mulimiliarderami w tejże walucie. I pewnie już następnego dnia.
Jako świadek niezwykłych przemian liczę na to, że tworzenie historii nie obejdzie się bez inteligentnych polemik ulicznych, serdecznych uścisków dłoni podczas pozowania do zdjęć. Ostatecznie zadowlę się "Gdzie się, kurwa, wpychasz, świński miocie?!" i obficie zakrwawionymi bójkami. Jak się rozkręcą, może będzie parę regularnych bitew z bankowymi security wspomaganymi przez przerażonych policjantów? Może wojsko będzie interweniować, a w akcie desperacji Kolejkowi Rebelianci zaczną rozsypywać zboże przed oddziałami banku? Doświadczenie z nieodbytej The Battle of Warsaw w postaci płyt pilśniowych zamiast wystaw sklepowych może być przydatne.
W sumie taka prywatyzacja może dostaczyć więcej rozrywki niż otwarcie hipermarketu czy strajk w stoczni. Tylko kto pierwszy stanie bez gaci, żeby telewizor dostać, albo przeskoczy przez płot po drugie śniadanie dla strajkujących?
Dwudziesty pierwszy wiek, a rewolucja głupoty się szykuje.
2004.10.06 19:48:57
Pierwszy tydzień trwa, więc zgodnie z ogólnonarodowym trendem *logowym wypadałoby wywlec na światło dzienne, co leży na sercu w kwestii zajęć i prowadzących.
Po primo pierwsze, to uwielbiam rozpoczynać semestr od zajęć, które są odwołane z racji nieobecności laboratorzysty (ma ktoś patent na prowadzącego laboratoria, bo laborant to nie baudzo wedle mojego mniemania i przez dwa lata nie wpadłem na żadną gut ajdija). Zatem pierwsze zajęcia odbyły się u H., na Mickiewicza ileś tam, w tym śmiesznym pseudożółtym bloku, gdzie ongiś chemicy byli współlokatorami. Obecni współlokatorzy wydają się być jak zbawienie zesłane z niebios dla H. i M. - nie śmierdzą, prawdopodobnie stosują wodę w połączeniu z mydłem (a przynajmniej jest nadzieja, że mydło ich nie zabija), sprzątają ponoć po sobie i nie studiują chemii. To tak, jeśli chodzi o wymienienie zalet po 2 minutach rozmowy. Ciekawe po jakim czasie będą żałować, że H. nas z nimi poznała? ;)
Po drugie primo, czyli secundo - przez minione dwa lata miewałem różne wykłady, które doprowadziłyby nawet wielbicieli "Mody na Sukces" do uśpienia. Ale nawet dr O. ze swoim monotonnym, przepełnionym emocjami niczym dialogi w reklamie spółdzielni mleczarskiej OSM w Pcimiu Dolnym; ani nawet dr M. recytujący z jawnym uwielbieniem dla barwy swego głosu własny skrypt; ani dr S. vel Wiedźma, wprowadzająca, wraz ze swoim przybyciem, atmosferę śmierci, przygnębienia i w ogóle wspomnienie martyrologii dowolnego istniejącego narodu, który kiedykolwiek był gnębiony, potrafiąca swym sposobem prowadzenia wykładu doprowadzić do depresji samego Dalaj Lamę - nawet ich wykłady nie były tak nudne. Oczywiście na samym początku zostaliśmy poinformowani, że wykład ten jest niezmiernie potrzebny dla informatyka. My jakoś nie widzimy tego zastosowania dla nas. O dziwo, prowadząca ćwiczenia z tego przedmiotu także nie widzi owej pożyteczności dla informatyków. No ale dziekan też musi coś wykładać. ;)
A tak w ogóle, to taka pogoda w pażdzierniku, to marzenie. Ale bany mogliby klimatyzować. ;)
2004.10.01 18:02:59
2004.09.30 20:56:52
Lubiłem tego faceta. Lubiłem jego mlaskanie, mówione jakby z namaszczeniem "wydaje mnie się", poprzedzone drapaniem się po głowie; przyciszony śmiech i spojrzenie oczekujące uśmiechu u innych. Rozbroił mnie swoim "manifestem", ale było coś w jego zachowaniu (przynajmniej "in pablik"), co nie pozwalało mi nazwać go idiotą/czubkiem/psycholem/jakkolwiek inaczej bym nazwał każdego innego zachowującego się jak on i wygadującego czasem takie brednie. Lubiłem oglądać programy z jego udziałem i czytać artykuły "jego pióra", chociaż zbyt wielu ich nie przeczytałem, bo "Polityki" z założenia nie lubię. A ja nadal będę czekał na powrót "Pereł z Lamusa" - tylko kto by mógł to teraz prowadzić?
Czy rok, w którym tylu "takich" umiera, można nazwać chujowym?
2004.09.26 17:24:21
Nawet przestałem się już wkurwiać na samo wspomnienie pijackich złotych myśli w stylu "Możesz mnie nie lubić, nie szanować, ale jeśli kiedyś nie powiesz mi 'Dzień dobry', albo tak jak ta kurwa nie podejdziesz sie przywitać, to będziesz dla mnie zwykłym, przegranym chujem.", czy "Wiesz, że pijany człowiek mówi szczerze. Ja jestem pijana i mówię, że cię bardzo lubię, wiesz?". Nawet nieśmiało się uśmiecham przypominając sobie wszystkie "Jak się czujesz, kochanie? Już ci lepiej? Mam świetne lekarstwo, od razu ci pomoże.", dzięki którym w ciągu niespełna 30 godzin pogryzłem, połknąłem popijając lub też wypiłem prosto z tej saszetki asortyment kilku dosyć dobrze zaopatrzonych aptek, po każdym rewelelacyjnymnatychmiastdziałającym środku coraz bardziej współczując szympansom w chińskich laboratoriach famokologicznych pragnąłem, tak jak one, szybkiej śmierci. Uśmiecham się, bo od razu sobie przypominam, jak po tych słowach wielkiego współczucia wypowiadano kolejne To skoro nie piłeś, będziesz mógł poodwozić paru gości?, po czym nowe wcielenia tej pani, co to w Indiach robiła i wybrała złą porę na umieranie, bo z księżną Walii się walki o pośmiertny splendor nie wygra, odchodziły jak najszybciej, bo inni wołają do picia. Uśmiecham się, bo wiedziałem, że tak będzie; bo w końcu ich znam; bo nie rozczarowali mnie, więc niepotrzebnie się wkurwiałem - przecież to tylko rodzina, daa.
Nie wkurwiam się już też na to, że we dwie musiały wcześniej wracać, a inna dwójka w ogóle nie przyjechała, przez co sam musiałem się tam męczyć.
Ochłonąłem też po tym akcie sąsiedzkiej solidarności w postaci rozpierdolenia zamka, wjebania się do samochodu i zostawienia go otwartym, tak tylko dla zwały, bo w końcu półtora miesiąca bez problemów z nowym-starym samochodem to i tak dużo. Zastanawiam się nad jakąś dedykacją w radio czy telewizji w ramach podzięki za niepowybijanie szyb, nieporysowanie lakieru i nieprzebicie opon. Jestem Wam bardzo wdzięczny - kiedy już zapominam, dlaczego tak kocham ten blok, tę ulicę, Wy interweniujecie i odradzacie moją miłość do Was. Dzięki, chłopaki.
Więc na to wszystko już się nie wkurwiam, ochłonąłem, przestało mnie to ruszać. Nawet wziąłem się za porządki w pokoju. I nigdy bym nie przypuszczał, że wyrzucając circa 70 płyt, które nigdy się nie przydadzą jednak, a trzymane były niepotrzebnie "na zaś"; przekładając pozostałe z "tych grubych" pudełek do stojaków i wypieprzając cały ten nieptrzebny plastik rzeczy beznadziejnych i bezużytecznych - że kiedy to zrobię powiem "O kurwa, mam wolne miejsce w pokoju". Życie jest zaskakujące. ;)
A przy okazji porządków natknąłem się na staaare projekty, które nie wiem jakim cudem - pewnie pod wpływem chwili, bo na pewno nie przewidując niedawnego krachu dysku - wypaliłem, coby przetrwało na wieki. Albo chociaż parę lat. I w ten sposób natknąłem się na rzeczy, kiedy to jarałem się pisaniem gier, gówno jeszcze wiedziałem o c++, a grafika nie pasowała do niczego, zwłaszcza samej koncepcji "gry". I uśmiecham się, bo pamiętam, że 7 na 10 uruchomień kończyło się wariacjami mistycznego "Segmentation fault", a ja nie miałem pojęcia, gdzie coś zjebałem. Uśmiecham się widząc tą żałosną grafikę i przypominając sobie ile frajdy piętnastoletniemu bachorowi babranie się piksel po pikselu, linijka kodu po linijce, żeby to w końcu chociaż czasem się uruchamiało, chociaż u mnie. I kiedy stwierdziłem, że skończone, grałem, że by pobić rekord, który ustanowił R., pieprzony maniak gier. I byłem wkurwiony, że ten gnojek nawet w mojej grze jest najlepszy.
Przeglądając kod sam z siebie się śmieję, widząc błędy niedoniezauważenia, rozwiązania wstąpił do piekieł, po drodze mu było (ave H.R.) i kompletne niezrozumienie OOP, nieużywanie STL'a i parę innych perełek, którymi można by straszyć Stroustrupa, Lippmana czy Meyersa. ;)
I cholernie korci mnie, żeby poprawić kod, może użyć innej biblioteki, ew. poprawić (stworzyć?) zalążki AI, ale nie zmieniać grafiki, dźwięków czy (praktycznie nie istniejącego) "międzymordzia" - niech to będzie ta sama gra, ale niech będzie większe prawdopodobieństwo jej uruchomienia. I poczuć się jak wtedy, śmiać się spierdalając przed glinami "animowanymi" jak postaci z South Park lub gonić ich, po głębokim wdechu zielska.
Drugman - reinkarnacja?
A zanim to zrobię, zastanowię się, jak bardzo bezsensowny i infantylny jest ten wpis. ;)
Talib Kweli ft Mary J. Blige - I Try. Genialna płyta swoją drogą, taka dygresja.
2004.09.21 14:33:30
Kiedy patrzyłem na tę tablicę, miałem ochotę zrobić coś, może nie tyle szalonego - bo myślałem wtedy jak najbardziej racjonalnie - co w pewnym sensie niespodziewanego. Kusiło mnie, cholernie bardzo.
Jednak szybko przypomniałem sobie, że tylko ja tego chcę, a to zdecydowanie za mało. Bo moi to za mało, żeby zaryzykować.
Więc spojrzałem jeszcze raz na tablicę, przymknąłem na chwilę oczy i prawilnie włączyłem migającą lampkę.
I pewnie do końca życia będę tego żałował.
---
A pogoda to się chujowa zrobiła, co nie?
2004.09.04 00:32:56
I pomyśleć, że pacholęciem będąc trwożyłem się przymykając jedno i zasłaniając ręką drugie oko. I tylko co jakiś czas nieśmiało rozszerzałem palce, coby spojrzeć w szparkę. ( I can read your mind, and you should be ashamed of yourself. ;] )
Aż się łezka w oku kręci, kiedy teraz oglądam perypetie zamaskowanego Dżejsona.
Ale maska nadal wydaje się fajowa.
2004.09.02 10:40:50
Mam pomysł - zagrajmy może w "Nabijanie statystyk"? Co Ty na to?
2004.09.01 01:31:00
Ilu petentów baby-urzędasy-przydupasy-szeregowe w liczbie sztuk 2 (słownie: dwie) przy okienkach w liczbie sztuk 2 (słownie: dwie) w ciągu 1 (słownie: jednej) godziny "załatwią"? Przy odpowiedzi należy uwzględnić, że chodzi o polski urząd, sprawy rutynowe i nieskomplikowane, polegające na złożeniu standardowych dokumentów, przybiciu standardowych pieczątek, przyklejeniu standardowych znaczków skarbowych i wydaniu standardowych dokumentów. Z naciskiem, że chodzi o polski urząd.
Odpowiedź: 1 (słownie: jednego). Mam tylko dylemat, czy baba przy drugim okienku w tym czasie dłubała w nosie, czy może piła kawę oglądając w telewizji swoją ulubioną telenowelę, co to jest taka prawdziwa i samo życie ukazuje.
Zatem już po dwóch godzinach czekania (bo przed nami było aż dwoje ludzi) dostaliśmy się do środka.
[Typowa Baba-Urzędnik o Rozmiarach Bizona i Twarzy Takiegoż Stworzenia] Ale tu wyraźnie pisze, że ta trójka prowadzi działalność gospodardzą!
[Tatajędrek] To moja rodzina, chyba wiem lepiej, które z nich prowadzi działalność?
[TB-UoRBiTTS] Ale tu pisze, że wszyscy!
[mła] Cooo??!
[TB-UoRBiTTS] Pan sam przeczyta!
[mła, głośno czytam] "(...) J. S. prowadząca działalność gospodarczą (...) oraz K. S. i S. S. (...)".
[TB-UoRBiTTS] No właśnie! Wszyscy są współwłaścicielami firmy!
[mła, ciesząc się, że nie mam przy sobie żadnego "niebezpiecznego narzędzia", bo już by mnie zamknęli za morderstwo] Taaak? Ja się oczywiście nie znam, więc mogę się mylić, ale czy gdyby oni wszyscy byli właścicielami firmy, to by nie było napisane "J. S., K. S. i S. S. prowadzący działalność gospodardzą" i tak dalej?
[TB-UoRBiTTS] Yyyy... Nie!
[mła, bliski stania się sławnym, jako pierwszy człowiek, który zabił urzędnika dowodem osobistym, bo tylko to było pod ręką] Co?!?! Jak "prowadząca" to chyba ona, nie oni!!!
[TB-UoRBiTTS] Niech pan na mnie nie krzyczy!
[mła] Ja chcę tylko, żeby moje słowa przebiły się przez ścianę g... [tutaj Tatajędrek zainterweniował łokciem, więc przerwałem]
Mała dygresja i pytanie dodatkowe: jakie wykształcenie posiada TB-UoRBiTTS? Pytam, bo w związku z jej "czytaniem ze zrozumieniem" jest to dość nurtujący temat. Zatem, czy jest to:
Po następnych dwudziestu minutach, kiedy doszło do niej, że firma ma tylko jednego właściciela, pojawiły sie inne problemy. Najprostsza recepta na ich rozwiązanie, dana przez TB-UoRBiTTS wymagałaby przejechania 250 kilometrów, wykonania wszelkich formalności w tamtejszym urzędzie, powrotu (kolejne 250 km) i powtórzenia czynności w Bagdadzie. W przypływie resztek inteligencji poradziła udać się "na Grunwaldzką, do kierowniczki wydziału".
Łączny czas pobytu w urzędzie: 3 (słownie: trzy) godziny.
Mając wszystko w dupie pojechalimy. Kierowniczki nie było, ale "zaraz wróci, musiała na chwilę wyskoczyć". Był dyrektor wydziału, sam poprosił nas do siebie. Rozwiązanie znalazł po niespełna minucie - zadzwonić do banku, przyślą faks, to wystarczy. Szczenka mi opadła na podłogę, że takich ludzi można znależć w urzędach. Gdyby to było możliwe, opadłaby piętro niżej - sam zadzwonił do banku, żeby wszystko załatwić.
Czas pobytu: 10 (słownie: dziesięć) minut.
Any comments?
Małe spostrzeżenie - jeśli jakikolwiek kraj chciałby wypowiedzieć Polsce wojnę drogą oficjalną, zakładając, że nie natrafiono by po drodze na urzędników pokroju Jego Wysokości Dyrektora, to polscy urzędnicy, biurokracja i wszelkie formalności zniechęciłyby agresora do jakiejkolwiek akcji. W końcu we wszystkim trzeba szukać plusów. ;)
Tylko nie przypominam sobie, aby do tej pory jakikolwiek kraj oficjalnie wypowiedział Polsce wojnę. ;)
2004.08.30 14:07:38
I nawet nie zauważyłem, kiedy się Paraolimpiada skończyła. To może teraz coś ciekawego w pablik tiwi będzie?
2004.08.29 03:01:37
Tak jak odrzuca mnie to miasto za dnia, tak kiedy jadę w nocy jego pustymi ulicami, sprawia ono zupełnie inne wrażenie - mimo, że to nadal to samo, smutne i gówniane miasto. A w zasadzie nieco bardziej zaludniona dziura zabita dechą, bo "miasto" to ponoć brzmi dumnie.
A jeśli wiezie się przy okazji zaprzyjaźnionych trzydziestoparoletnich Yuppies (o ile trzydziestoparoletnią osbę można jeszcze zaliczyć do Yupiies) awtomobilem wyżej wspomnianych, ma się dodatkowe korzyści w postaci jakże cennych Złotych Myśli z serii zapamiętaj to sobie, a najlepiej zapisz; na ten przykład - "Bo najważniejsze, to mieć sprawne ręce, kiedy wszystko inne zawiedzie. Zapamiętaj, co mówię." Zapamiętałem. A nawet robię więcej - zapisuję i puszczam w świat, niech z tej Tajemnej Wiedzy czerpią następne pokolenia, daa. ;)
Branford Marsalis Quartet, Terence Blanchard & Cynda Williams - Harlem Blues, tak na sen. Spakojnaj noczi. ;)
2004.08.27 18:30:27
Where's ya head at?
Plan: wysłać pakę, wpłacić dudki na konto.
Przygotowanie: wziąć kartkę z numerem konta, bo jakoś nigdy jeszcze nie zerknąłem, więc nie pamiętam; przepisać adres, coby paka doszła; zabrać pakę, coby było co wysłać; wziąć dudki, coby było co wpłacić.
Realizacja
Wchodząc na pocztę, człowiek miewa różne myśli. Mnie także się zdarzyło, że kilka przebiegło mi przez głowę, z czego ta pierwsza była wyraźnym liderem, a pozostałe ją goniły.
Myśl pierwsza: "Fak! Zapomniałem kartki z adresem."
Oczywiście nie będę się cofał po głupią kartkę, niee. Na szczęście moja dość osobliwa przypadłość zapamiętywania choć na którką chwilę wszystkiego, co napiszę okazała się użyteczna i po chwili przypomniałem sobie adres.
Pierwsze koty za płoty.
Myśl druga i następująca po niej myśl trzecia: "Może jednak zadzwonić do domy, żeby Mamawieśka upewniła mnie co do adresu?" oraz "Daa, przecież nie wziąłem telefonu."
Drugie koty za płoty.
Myśl czwarta, przedostatnia, powstała podczas wręczania Całkiem Całkiem Pani Na Poczcie: "No, to teraz tylko wpłacić dudki i do dom."
Myśl piąta, ostatnia, po zaplaceniu za przesyłkę i retrospekcji dotyczącej chwilę wcześniej oglądanej zawartości portfela: "Aha, szkoda tylko, że zapomniałe wziąć dudków do wpłacenia."
Bonusowo z ggada:
(...)
slaimi (16:57)
ale nie liczy sie w sumie jakasc a ilosc ;)
slaimi (16:57)
kurwa, odwrotnie:P
(...)
Mój dzień, nie ma co. ;)
2004.08.26 18:35:16
I znowu będzie to samo, k.rwa jego mać. Tak samo źle, jak rok temu, fakinszyt.
2004.08.25 13:26:17
Kocham TVN za zmuszenie Kazimieły do "tohtuh intelektulanych" i puszczanie tego wciąż i wciąż, i wciąż, aż do września, aha, aha. ;)
2004.08.24 01:31:51
Whatta fuck? Hova z Pi-Aj-Em-Pi od Magic Stick reklamują riboka szułzy? Gosh. O_o
I jaram się tym od wczoraj. Dupskaczasprać. ;)
2004.08.23 15:54:00
W szoku jestem, nie powiem, ale ziomy dały radę, daa. Fajno by było, jakby jeszcze dupsko sprali dokumentnie hamerykańskim południowcom, co nie? ;)
update 17:20 >> no w końcu, nooo
2004.08.22 22:26:06
[moi] Już? Założyłaś?
[J.] No. Jessuuu, ale jesteś brzydki!
[moi] Hmm, mam nadzieję, że zamiast wzroku te soczewki wyostrzyły ci dowcip.
Będą wydumania nieświeże, niczym morskie ryby w Tatrach. Jakby co, ostrzegałem.
A więc, chociaż nie powinno się zaczynać od tego zdania, czy w związku z tym, że Otyłła Jeńczejczak słuchała przed swoim startem discman'a, bo wzięła ze sobą płytę z całym polskim hip hopem: Liber, 18L, Mezo i coś tam jeszcze i we fristajlu na 400 m kobiet poszło jej całkiem w cipkę, to znaczy to, że na następnej Wielkiej Bitwie Warszawskiej można się jej spodziewać? Tylko dlaczego na WBW fristajl jest na czas, a na Olympic Games na odległość?
Sprawa Milosza zwanego dalej Krzeslawem. Nie wiem, czy śmieszniejsi są Prawdziwi Patrioci czy też Prawdziwi Patrioci i Obrońcy Wiary Znani Także Jako Prorodzinni. W kwestii gdzieżby tu tego zioma zakopać nie rozumiem sporu, bo skoro całe życie ten genialny poeta i wybitny noblista truł ludziom o Lwowie i czuł się raczej Litwinem, to na kiego grzyba na siłę robić z niego Polskiego Trupa? Już raz tak zrobili z jednym, który jakoś wolał napisać Litwo! Ojczyzno moja, a nie Polsko, ziemio moich przodków - i jeden, i drugi nie czuli się Polakami, a Litwinami, więc kto dał prawo komukolwiek do przyszywania im etykietek Wielkich Polaków. Jakkolwiek patriotą nie jestem i nie chodzi mi o to, że godzi to w jakieś moje uczucia czy coś, bo głęboko mam w dupie - niczym policja ziomalskie "końcóweczki" - czy będą to polscy, niemieccy, rosyjscy, czy może japońscy Wielcy MC's. Pisali za życia, co napisali można przeczytać i rozumieć na własny sposób, a zwłoki, gdziekolwiek by je zakopano, będą zwłokami i nic więcej nie napiszą. Sou po co się spinać?
Ja się oczywiście nie znam, więc mogę się mylić, ale w całej swej durnocie i ograniczoności tak uważam i chuj.
B(a)raniewo
Dopiero na miejscu zrozumiałem, że tęskniłem za tym małym potworem, który ciągle powtarza "Mój Utasz!" i nie daje mi nigdzie odejść. I przez to małe ustrojstwo nie przestawałem się śmiać.
Co by nie było - mój włojaż do Braniewa okazał się dość owocny pod wieloma względami. Jak zwykle, daa ;)
2004.08.16 17:47:05
Zastanawiam się, po ile są jednak te bilety do Las Vegas, Monako czy gdzieśtamkurwaindziej?
2004.08.05 05:49:48
Bo jeśli chodzi o kręgosłup moralny, to może powinienem zostać pierdoloną stułbią?
2004.08.03 19:35:08
Jak na teoretycznie zwykły poniedziałek, to niezły wynik - 3 do 0 dla Fatum. Ale, że dzień się jeszcze nie skończył, jest szansa na dokopanie leżącemu jeszcze dziś - jak nie, to cały tydzień przede mną. I staram się robić wszystko, żeby, mimo tych pięknych okoliczności przyrody, utrzymać dobry nastrój, wręcz tryskać humorem, jako Dalaj Lama radzi.
Przynajmniej będę miał niepowtarzalną okazję wlec się przepełnionym, rozklekotanym banem na drugi koniec miasta. Jara mnie to, jak Romanowów rewolucja.
Może będzie haraszo, wyznając Pratchett'a - "szansa jedna na milion, ale możliwe", daa.
I znowu zamęczam Twista, bo przydałby się na ten przykład taki lovely day, I just got paid i w ogóle sanszajn miło by było znowu zobaczyć na horyzoncie, aha, aha. ;)
2004.07.22 07:10:48
Ciekawe, którego dnia skończy się nam te 80 butelek - to raz. Wieża w naprawie - w ciągu tych 3 miesięcy już zdążyłem się przyzwyczaić, że jej nie ma u mego boku - nikt z wyjezdnych nie ma niczego do mypyczy, co by mógł zdemontować/zabrać ze sobą, a ja od roku ani jednej audio sobie nie wypalłem. Krótko mówiąc, muzycznie będę cierpiał - to dwa. I jeszcze coś, co tutaj przemilczę (przeniepiszę? O_o) - to trzy. Więcej wątpliwości nie pamiętam, za wszystkie bardzo żałuję, postanawiam poprawę, proszę o naukę, pokutę i rozgrzeszenie. Zwłaszcza na najbliższe poranki o to proszę.
A Ty, pieprzona pogodo, jeśli przez te 10 dni dasz dupy, jak bułgarska turystka na drodze krajowej nr 1, to skończysz jak ona, gdy nie przynosi "do domu" pieniędzy ze swoich wojaży. Zrozumiano?
2004.07.20 09:10:48
Po pierwsze, mistrzem dzisiejszego wieczora zostało "Obiektywnie, to mój mi się bardziej podoba."
Po drugie, to nie rozumiem, dlaczego właśnie usłyszałem "czerwiec 2004 - HBO zaprasza (...)" na programie wiadomym skoro, o ile za młodu zostałem prawidłowo zaznajomiony z zasadami korzystania z kalendarza, to mamy teraz lipiec tegoż roku, a lipiec jest po czerwcu. A mam podstawy sądzić, że nauczano mnie tej sztuki od podstaw i to gruntownie, a nauka bynajmniej nie poszła w las.
Po trzecie miało być, ale w ramach oszczędzania lasów (bo będę jeszcze sławny i mojego loga też będą drukować, a jakze!), zrezygnowałem czy coś. ;)
bajdełej - to chyba nie jest najfortunniejszy pomysł, co by Sokoła usadawiać w udawanej sali kinowej z włączonym rzutnikiem za nim? Chodzi mnie konkretnie o aurę go spowijającą - trochę ona uwydatnia. Uszy mianowicie uwydatnia jeszcze bardziej niźli to się dzieje samo, bez pomocy podświetlenia. A oni go jeszcze nagrali i puszczają w TiVi.
bajdełej do bajdełeja - ciekawe jaki cień wywołany światłem owego rzutnika i oczami swemi rzuca? Obstawiam orzełka, ale to chyba konkurencyjne ptactwo?
2004.07.17 14:44:08
Cycując rosłego-dorosłego ćwiczeniowca: "i tylko żeby nie było, tak teraz chyba śpiewają?" - to jeszcze nic nie znaczy, ajt? Nadal nie chce mnie się pisać, a trzeba było coś porobić, bo w końcu nie jestem leniem, co nie?
2004.07.12 02:44:28
Taki psikus, bo nie mam póki co chęci/natchnienia (jak to dumnie brzmi), żeby na ęlogu też coś pisać, ale nudzę się więc coś tam piszę, choć nic nie piszę. Już jestem jak pokemon i posypią się dissy? A na serio, serio, to coś tu musi być, co by nie usunęli, a "ulubione" się przydają, jau. ;)
2004.05.06 22:52:58