iarethiriel // odwiedzony 5404 razy // [królestwo2 nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (28 sztuk)
13:52 / 30.07.2002
link
komentarz (0)
skromny powrot

wrocilam...
he he - nie ma to jak w dzisiejszych czasach spedzic tydzien na wsi :,0),0),0)

teraz jestem szczesliwa, ze wyjezdzam na pielgrzymke z moimi przyjaciolmi...

mam nadzieje, ze moim Czytelnikom takze czas wakacyjny minie wesolo
12:40 / 19.07.2002
link
komentarz (0)
wyjezdzam...
opuszczam Was...
i wroce 29 lipca...

mam nadzieje, ze wszyscy beda mieli w tym czasie cos ciekaweg do roboty

zycze milych wakacji...

13:23 / 03.07.2002
link
komentarz (0)
ZMECZENIE

i nie chce mi sie pisac...

ech...

23:20 / 30.06.2002
link
komentarz (1)
IHA W SKORZEWIE

wrocilam z mojego wspanialego wyjazdu
oczywiscie nie bylo wspaniale na tyle, ze wyjazd nie mial zadnych minusow, ale bylo na tyle dobrze, ze przynajmniej wypoczelam i spedzilam troche czasu z ludzmi, na ktorych mi zalezy

bylam w slicznym domq nad jeziorem...
domek jest wlasnoscia rodziny jednej z bliskich mi osob...
w okolicy mozna godzinami jezdzic na rowerze, chodzic na kilkunastokilometrowe spacery, plywac w jeziorze, biegac po lesie za jagodami, grzybami, poziomkami i innymi takimi...
swiat jest wtedy piekniejszy

poza tym podczas tego wyjazdu wiele sie nauczylam
duzo lepiej poznalam moich znajomych, duzo wiecej o nich wiem, oni o mnie rowniez...
zmienilo sie takze cos waznego dla mnie i jeszcze jednej osoby...
i bylo wesolo

smiac sie mozna bylo zawsze

wyjazd zaliczam na plus...
ale i tak z niektorymi trzeba bedzie jeszcze na temat wydarzen tego tygodnia porozmawiac...

a teraz dobranoc
i dla wtajemniczonych IHA

12:41 / 23.06.2002
link
komentarz (3)
TERAZ JUZ WIEM...

wszystko sie zmienilo...
dzis mialam ciezka noc - nie moglam zasnac, w domq toczyla sie wojna, bo moj mlodszy brat wrocil do domq o troche niewymiarowej godzinie (12.30 - w nocy,0), ja mialam wyrzuty sumienia, a mojej starszej siostry nie bylo, wiec nawet nie mialam z kim o tym wszystkim pogadc...
napisalam list i jakos mi sie lepiej zrobilo, ale i tak bedzie mnie dzis czekac bardzo powazna rozmowa, a nawet nie jedna - ale dwie...
chce wyjechac, lecz wiem, ze mojej mamie nie spodobal sie ten pomysl, poza tym musze wyjasnic cos z kims dla mnie bardzo waznym, bo pewnie temu komus jest teraz strasznie przykro, a ja sie nie zachowalam najlepiej (zeby nie powiedziec, ze sie zachowalam jak ostatnia swinia,0);

teraz pada deszcz - hi hi...
bedzie mokro i zaraz zmarzne (jak tylko wyjde na zewnatrz,0) i bedzie wesolo :,0),0),0)
he he
a na razie bardzo mocno boli mnie glowa i nie wiem, co z tym fantem zrobic - to pewnie z niewyspania i nerwow... jej - mam wakacje, a jestem bardziej nerwowa niz w roku szklonym :(((
to jest niesprawiadliwe...
ale niewazne
w kazdym badz razie mam nadzieje, ze jakos przezyje ten dzisiejszy dzien...

trzymajcie sie cieplo...

20:42 / 22.06.2002
link
komentarz (0)
CODZIENNOSC

wszystko zbyt szybko sie zmienia... czasem nie nadazam za tym, co sie wokol mnie dzieje... nie mam zcasu poczekac na sama siebie - i to wlasnie w takiej pogoni popelniam najwiecej bledow;
zeby zagluszyc swoje wlasne prosby, pragnienia, wlaczam glosno muzyke... zeby zabic wspomniemia - odchodze w innym swiat; zycie czesto przestaje miec dla mnie sens i to jest juz oznaka pewnych wielkich zmian, ktore we mnie nastapily w ostatnim czasie
a ja zmiast sie bronic przed nimi - brne w nie dalej popelniajac coraz to wiecej bledow...
pale za soba ostatnie mosty, zamykam droge odwrotu - nie chce wracac, a jednak moze czasem powinnam... ?

10:21 / 22.06.2002
link
komentarz (2)
teraz mi glupio, ale w twj chwili na to nic nie poradze...

00:52 / 22.06.2002
link
komentarz (2)
TAK PIEKNIE

i stalo sie - nastapil tak dlugo wyczekiwany dzien... i stal sie - nadszedl tak samo, jak to zwykle dni nadchodza, lecz od rana dalo sie wyczuc lekki niepokoj, delikatna atmosfera;
wszystko bylo jakies dziwne...

a teraz ktos popsul mi humor i chyba na tym zakoncze dzisiejszy wpis...

a mialo byc tak pieknie

11:33 / 20.06.2002
link
komentarz (6)
21 czerwiec

no tak... staje sie, jest coraz blizej...
KONIEC - pisalam juz wczesniej, ze jutro cos sie skonczy, cos nie zacznie nowego;

jutrzejszy dzien ma dla mnie bardzo duze znaczenie...
troche nie moge sie go doczekac, a troche jeszcze sie boje, ale jakos przezwycieze strach i wszystko sie uda... musi sie udac :P

pozdrawiam... Garstko Czytelnikow - wiernych Czytelnikow... :,0)

23:55 / 18.06.2002
link
komentarz (1)
JESZCZE KTOS

Jesli jest jeszcze ktos
komu mozna
zaniesc swoj zachwyt - wieczne dziecko
Bo nie odepchnie chlodem
To jeszcze wszystko jest mozliwe

Jesli sa jeszcze kolana
na ktorych glowe
mozna zlozyc
I zaplakac bo nie wzgardzi smiechem
To jeszcze wszystko jest mozliwe

Jesli jest takie milczenie
ktore przebaczy
Bo nie bedzie slowem
To jeszcze
jeszcze


23:45 / 18.06.2002
link
komentarz (3)
PRZYJACIOLKA I ZYWIEC

dzis nocuje u swojej Przyjaciolki i stad tez do Was pisze, moi Czytelnicy...

Przyjaciolka zabrala mnie do lasu kolo jej domu i tam tez pilysmy piwo, ktore dzis wyjatkowo dobrze smakowalo... jak to piwo zazwyczaj :,0)
teraz juz siedzimy sobie w domq, w ktorym jest milo i przyjemnie; pewnie przez pol nocy bedziemy grac na gitarach a drucie pol przegadamy na rozne tematy...

coz - z Szanowna Przyjaciolka znamy sie juz od bardzo wielu lat i jakos sie ze soba zzylysmy przez ten czas i bardzo dobrze sie dzieki temu rozmumiemy... snulysmy plany na przyszlosc, co prawda niedaleka, ale jednak przyszlosc, a przyszloscia dzis nazywam wakacje... bo w sumie zblizaja sie do nas milowymi krokami...

z Przyjaciolka mamy wiele wspolnego, ale takze wiele nas dzieli... rozumiemy sie na pewno w plaszczyznie muzyki (gitary, dobry wokal,0), klimatow otoczenia (ciemne miejsca, male knajpki, spokoj, przycmione swiatlo,0), kolorow (oczywiscie ulubionych - blekit nieba, zielen drzew, czern... po prostu czern,0);
to wszystko sprawia, ze powaznie swietnie sie dogadujemy, chociaz bywaja takze zgrzyty, krotkie klotnie, no - moze nie klotnie, ale male sprzeczki ;,0)... jednak to wszystko tworzy nasza znajomosc, zazylosc... mysle, ze moglybysmy zyc osobno, ale kiedy jestesmy razem mozemy sie wspierac wzajemnie, pomagac sobie w rozych rzeczach... i dzieki temu jeszcze przetrwalysmy i ciagle utwierdzam sie w przekonaniu, ze to moje prawdziwa Przyjaciolka...

09:59 / 18.06.2002
link
komentarz (1)
CHLEB I KREW

slucham sobie wlasnie Ankha... "Chleb i krew" - cos pieknego, nie ma drugiego takiego utworku, nie ma drugiego takiego glosu, nie ma podobnego klimatu...

z ta piosenka wiaze sie wiele wspomnien... tych milych i tych zlych... kojarzy mi sie z pokojem mojego bylego faceta, z nim samym, z knajpa, w ktorej spedzilam praktycznie rok swojego zycia, z pogrzebem mojej babci, ze lzami, z noca spedzona z Bardzo Wazna Osoba... kojarzy mi sie z tak wieloma rzeczami, ale wszystkie sa dla mnie cenne wspomnienia...

a dla wtajemniczonych dodam, ze czasem tez czegos mnie ow wydarzenia z mojego zycia ucza :,0),0),0)

milych snow Natali i Kreaturze, bo pewnie jeszcze spicie :P

08:34 / 17.06.2002
link
komentarz (0)
SZACHOWNICA

czarne mysli
na tle czarnej duszy
bialy platek sniegu
czesc bialej zaspy
czarny ocean
czarnymi zabrudzony grzechami
biala bielizna
cnotliwej bialej panny
czarne niebo
czarnymi spowite chmurami
bialy labadz
w bialej plywa pianie
czarny magik
poczciwej czarnej magii
bialy most zycia
w bialym swiecie
czarne buty
calkowicie czarnych ludzi
biale owieczki
w bialym marszu
czarny czas
na czarnym uplywa zegarze
biala koperta
z bialym w srodku listem
czarny dom
czlonkow czarnej spolecznosci
biale kosci
bialego trupa
czarna smierc

A na koncu tej oto
szachownicy zycia
ty...
i ja

23:41 / 16.06.2002
link
komentarz (2)
"AMELIA"

trzeba nauczyc sie pewne rzeczy w zyciu ignorowac... ja sie powoli tego ucze... i kiedy tak mysle o tym, jak zignorowac kolejna przykra uwage, to przypomina mi sie "Amelia"... tak - to bardzo pomaga przezwyciezyc wszystko; a mi teraz potrzebna jest sila...

na czyjas prosbe, dokladnie na zadanie kogos bardzo mi bliskiego i dla mnie bardzo waznego obecnie rzucam palenie... ciezko mi po tych prawie 6 latach, ale wiem, ze to jedyny sposob tak naprawde na to, zeby utrzymac ta znajomosc... a powaznie akurat na tym mi zalezy...

i to wlasnie w scenkach z "Amelii" odnajduje spokoj potrzebny do zwalczenia pragnienia, strachu, wszystkiego, co towarzyszy nalogowi...
i jeszcze muza z "Amelki" - to juz jest szczyt spokoju, niewinnosci, wyciszenia, delikatnosci... tego, czego brakuje mi wlasnie teraz... ech;

ale przyjdzie... i nawet nie bede wiedziec, kiedy to sie stalo;

10:36 / 16.06.2002
link
komentarz (4)
"DZIWNY JEST TEN SWIAT..."

ech... swiat jest dziwaczny...
zeby bylo smiesznie - angielskiego wczoraj nie mialam, ale za to mam go dzis... a teraz musze uczyc sie laciny... i nie wiem, czy odwolac angielski, czy tylko olac lacine...

ale szkola to nie jest nic waznego...
wazniejsze jest zycie, ktore ostatnio uplywa pod znakiem zapytania - wyglada zupelnie jak labedzia szyja... takie wlasnie powykrecane, ale jakos daje rade, nawet na tych niebezpiecznych zakretach :,0)

08:48 / 15.06.2002
link
komentarz (2)
***

dostalam od Mamy szklo artystyczne, czyli filizanke do kawy/herbaty/czegokolwiek innego... ale to jest filizanka jedyna w swoim rodzaju... ale musze przyznac, ze bardzo wygodnie pije sie z niej ciepla kawe o poranku...

za oknem sloneczko pospiesznie wspina sie na niebo, juz jest w polowie drogi do szczytu... czy to mozliwe? przeciez jest dopiero 6.50 rano;

sama juz nie wiem, ale czy ja musze wszystko wiedziec? nie, pewnie nie musze, wiec nie bede tym sie przejmowac, a teraz ide uczyc sie angielskiego... bo o 11.00 bede trupem, jak sie czegos nie naucze :,0)

08:55 / 14.06.2002
link
komentarz (4)
DO PRZYJACIELA

moj Przyjaciel kiedys, a nawet calkiem niedawno, napisal do mnie list, w ktorym przestrzegal mnie: "...wydaje mi sie, ze zbytnio przejmujesz sie szkola i stad tak czarne mysli..."
moze i masz racje moj Przyjacielu, ale kiedy mysle nad tym, zastanawiam sie dlaczego ja sie szkola tak bardzo przejmuje, dochodze do jednego wniosku - ja to robie dla nich, dla moich Rodzicow, ktorzy pokladaja we mnie tak wielkie nadzieje... ja chce tak naprawde ich zadowolic... mi to jest obojetne, czy bede miala 3 czy 4 na swiadectwie, dla nich to ogromna roznica... i oni nie potrafia pogozic sie z moimi porazkami, a to jest juz bardzo meczace...

chce byc szczesliwa... i wiem, ze kiedys bede...
kiedys...

00:07 / 14.06.2002
link
komentarz (1)
swiat jest cudowny, jesli oglada sie go przez strugi deszczu i puszcza sie cale stada baniek mydlanych, ktore obsiadaja pobliskie kaluze, zdzbla trawy, parkowe lawki, wlosy mojej Przyjaciolki i jej glany (na moich nie chcialy siadac :((( ,0)

a na zakonczenie tak wspanialego dnia czasem mozna popatrzec na kaczki pasace sie w trawie...
wtedy swiat jest piekniejszy :,0),0),0),0)

ide spac

15:53 / 13.06.2002
link
komentarz (2)
nie zawsze wszystko musi sie udac...
dzis mi sie nie udalo, ale postanowilam sie nie zalamywac...
to tylko szkola - nia przeciez nie mozna sie przejmowac, bo po co, skoro nasza faktyczna wiedza, to cos zupelnie innego, niz to, co nasze oceny szkolne...

wiec ja juz sie tym nie przejmuje :,0),0),0)

23:11 / 12.06.2002
link
komentarz (3)
nie mam co prawda czasu, bo szkola i takie tam...
ale pisze, zeby ludzie, ktorzy zagladaja tu przypadkiem nie czuli sie zaniedbywani...

jutro czeka mnie "RZEZNICKI DZIEN", ale mam cicha nadzieje, ze jakos sobie poradze... a za niedlugo bede najszczesliwszym czlowiekiem pod sloncem - byleby przetrwac do 21 czerwca... a wtedy cos sie skonczy i cos sie zacznie i wszystko wreszcie nabierze sensu...

a teraz - IDE CHEMIO !!!!!!!!!!

pamietajcie o mnie, moi szanowni Czytelnicy

08:39 / 11.06.2002
link
komentarz (0)
I znowu pada deszcz...

za oknem szarko i morko - taka pogoda takze jest piekna... mozna wyjsc, zmarznac pozadnie, mozna stanac na ulicy, odchylic glowe do tylu i czekac na kropelki deszczu, ktore zmyja z naszej twarzy trudy codziennosci;

uwielbiam, gdy jest szaro i morko...
wtedy nie widac az tak wyraznie pogorzeliska, w jakim zyjemy... szare, ciezkie, betonowe plyty zlewaja sie z szaroscia asfaltu, szaroscia ziemi... i tylko gdzieniegdzie dostrzec mozna resztki, drobniutkie slady ludzkiej dzialalnosci... wystajace niepewnie zielonkawe listki drzew i krzewow, czasem kilka zdzbel trawy... a wszystko to dla nas, lecz jak czesto nie zauwazamy, jak pod naszymi stopami ginie swiat...

tak - zadepczemy nasza rzeczywistoac, unicestwimy samych siebie... tylko po co???

23:08 / 10.06.2002
link
komentarz (0)
JELEN

swiat jest dziwny -
spotakalam dzis w parku jelenia...
to byl piekny widok, gdy on pocieral porozem o pien drzewa...

taki jelen to cudowny przyjaciel... wyslucha, poradzi, pomoze, podtrzyma na duchu, gdy wszystko w moich oczach traci sens...

dzis wszystko zdawalo sie tracic sens, ale on mi pomogl - bardziej niz ktokolwiek inny...
i park stal sie piekniejszy w moich oczach i jakos tak jasniej zrobilo sie na ziemi

dzieki Przyjacielu
serdeczne dzieki za to, ze jestes...

09:13 / 07.06.2002
link
komentarz (4)
HISTERIA

tak... zaraz ide do szkoly - i czeka mnie tam rzez - wychowawca (historyk,0) na pewno bedzie mnie zameczal pytaniami na kartkowce...

ech - ciezkie jest zycie ucznia...

zaraz po historii znajde sobie takie jakies ladne drzewo (line juz spakowalam do kostki,0), bo mamy cale mnostwo lasu dookola, przerzuce line przez jakos grubsza galaz (chociaz zbyt wyszukana, to ona nie musi byc, bo jestem w miare lekka,0) i bede sie modlic, zeby mi sie lina nie urwala...

po historii nie bede miala po co zyc...

09:36 / 06.06.2002
link
komentarz (0)
__________________

Kieruj swe oczy na ten wlasnie dzien,
Bo on jest zycia istota.
Na jego krotkiej drodze
leza wszystkie prawdy i realia twojego istnienia:
Szczescie dojrzewania,
Chwala dzialania,
Przepych piekna.
Bo Dzisiaj niczym innym jest jak snem,
A Jutro tylko wizja.
Lecz dobrze przezyte Dzis uczyni kazde
Wczoraj snem szczesliwym,
I kazde Jutro wizja nadziei.
Dlatego kieruj swe oczy na ten wlasnie dzien
Takie jest powitanie switu

___________________
23:34 / 05.06.2002
link
komentarz (0)
BOLESNY POWROT DO RZECZYWISTOSCI...

nie wiem, czy ktos w ogole to czyta...
ale mam nadzieje, ze znjadzie sie ktos wsrod odwiedzajacych mnie osob, ktore czasem przeczytaja to, co zobacza

tak - byla w moim pieknym parku... tylko szlag mnie trafial na kazdym kroku;
zostalam sama, a ja ciezko znosze swoja samotnosc, czuje sie wtedy jak pionek w jakiejs dobrze zaplanowanej rozgrywce szachowej...

ale staram sie nie myslec o moich porazkach - mimo tego, ze one coraz czesciej mnie przygniataja... przeciez fakty sa nieme i chyba takie wlasnie musza pozostac, a tylko slowa spostrzezen mozna modyfikowac w sposob dowolny...

szukalam czegos w swoim zyciu, jednak okazalo sie, ze moja wedrowka nie ma celu, bo sensu nie znalazlam, a stracilam tylko jeszcze jeden kawalek siebie i ta wlasnie mysl mnie dzis dogonila i pchnela na ziemie z takim impetem, ze az szkoda gadac...

czasem boje sie sama siebie

19:10 / 05.06.2002
link
komentarz (0)
***

chcialam cos napisac... ale jestem tak bardzo zla, ze sama nie wiem, co powinnam ze soba zrobic...

chyba zaraz pojde na spacer - tak... pojde przejsc sie po moim pieknym parku, tylko szkoda, ze sama musze po nim chodzic... bo wlansie dzis wszyscy mnie opuscili... wszyscy wyjechali...

ktos mnie zostawil sama na rozdrozu i nadal tam tkwie z wielkim bialym znakiem zapytania w dloni; przygladam sie obu drogom, ale niestety nie potrafie nic wiecej zrobic... bo podejmowanie decyzji jest dla mnie zbyt trudna czynnoscia - kazda z nich prowadzi do mojego samounicestwienia ... i zostaje tak sobie na tym rozdrozu, poniewaz nie potrafie dokonywac wyborow...

nigdy tego nie bede umiala
a -Z Y C I E - J E S T - J A K - T E A T R- i tylko czasem mozna w nim spotkac dobrych aktorow...
00:23 / 05.06.2002
link
komentarz (0)

CHWILA PRAWDY...


od poczatku swojego zycia wokol mnie gromadzili sie ludzie...
przy moim wozku wszyscy stali i gratulowali rodzicom - tego, oczywiscie, jakie piekne dziecko maja...
potem wszyscy Ci ludzie chcieli mnie brac na rece, obejmowac, przytulac... czulam sie jak lalka wsrod tlumu... to meczylo, wiec uciekalam na kolana taty, gdzie wiedzialam, ze bede bezpieczna... i to mi jakos zawsze dodawalo otuchy... ale swiat jest okrutny i pod jego wplywem powoli wyrastalam z roli malej slodkiej dziewczyniki... a ludzie oddalali sie z wiekiem, odchodzili starzy, przychodzili nowi... i ta wymiana stala sie odtad normalna czescia mojego zycia... to wszystko, czym sie otaczalam, bylo zmienne, i teraz wreszcie to pojelam...

ktoregos dnia poszlam do szkoly - tak, to byl moj pierwszy dzien w szkole...
czulam sie mala wsrod takich tlumow, ale szybko zrozumialam, ze od tej pory, tak wlasnie bedzie wygladalo moje zycie - wsrod tlumu...
nie powiem, ze mi sie ta rola podobala, ale co moglam zrobic... ja - mala, siedmioletnia dziewczynka z tak zwanego dobrego domu...
ludzie w szkole okazali sie byc bardzo roznymi...

i tam wlasnie spotkalam swoja pierwsza, szczenieca milosc, ktora wtedy zdawala sie byc najdojrzalsza ze wszystkich...
tam tez mialam swojego pierwszego wroga, a jak sie pozniej okazalo - nie tylko jednego, bo byla ich calkiem spora grupka
ostatecznie tam na koncu swej edukacji w swojej pierwszej szkole spotkalam kogos... kogos, kto znaczy wiecej niz wszyscy Ci ludzie, bo jest dla mnie soba...

moje zycie jest jednym wielkim teatrem , w ktorym pewni ludzie sa juz starszymi aktorami, inni nowicjuszami, a jeszcze inni tylko statystami, ktorzy przewijaja sie tu... i owdzie...
niektorych z nich darze szacunkiem, innych sympatia, jeszcze innych po prostu znam... i mi to wystarcza, tylko nie wiem, co na to Ci ludzie?!
00:07 / 05.06.2002
link
komentarz (0)

SCENARIUSZ


juz sa - ona, dziewczyna mloda, zgrabna, szczupla... jej smukle cialo przykulo jego uwage juz podczas pierwszego spotkania, ale wtedy zabraklo mu odwagi... ona jest dla niego piakna, jej dlugie rude wlosy opadaja gleboko na ramiona... jest usmiechnieta, ale widac po niej lekka nutke strachu... ale przed czym? przed NIEZNANYM;

on - pewny siebie, ale ostrozny, delikatnie dotyka jej reki... bierze ja, caluje... spokojny, opanowanie muska ustami jej doskonale gladka skore... ona nie spuszcza z niego wzroku, on spoglada jeszcze niepewnie na jej kraglosci... chyba wstydzi sie swojej smialosci... moze on takze sie boi, ale wydaje sie byc bardziej pewny siebie niz ona... juz sie obejmuja, jego rece bladza po jej plechach i szyi... on jest od niej wyzszy, ale nie przeszkadza jej to... ona wprowadza go w stan glebokiego podniecenia nie mowiac nic - jej gesty, ruchy, mimika twarzy - wszystko to sprawia, ze on nie potrafi jej sie oprzec, a ona kusi go dalej uwodzicielskim wzrokiem... jej dlonie pozwalaja sobie na wedrowke, penetracje jego ciala...

rozgrzane ciala sa juz nagie do polowy.. oni nic nie mowia - nie musza nic mowic, bo rozumieja sie doskonale bez slow... za oknem slychac jak miasto wycisza sie, uklada sie do snu... do pokoju przez otwarte okno wdziera sie cieple letnie powietrze - w nocy o wiele swiezsze niz za dnia... oni juz w bieliznie pieszcza swoje ciala... ona delikatnie muska ustami jego plecy, ramiona, posuwa sie wolno ku szyi... jego kark jest bardzo podatny na pieszczoty... on lezy bezwladnie na lozku - nie potrafi juz oprzec sie wrazeniu zblizajacej sie milowymi krokami rozkoszy... jest jej tak bliski... juz czeka, ale nie poddaje sie - zbiera w sobie sily i postanawia obdarowac ja podobnymi do swoich wrazeniami...

wszystko stalo sie juz wyrazne... pokoj wypelnil taki niesamowity zapach... tak - tak wlasnie pachnie rozkosz... sa juz w sobie - ona w nim, on w niej... kochaja sie z tak namietnoscia, jaka rzadko spotykana jest na swiecie... a mimo wszystko zachowuja sie nadal spokojnie, sa pozornie opanowani, ale tylko pozornie, bo wewnatrz nich gotuja sie uczucia... rozpaone ciala, sliskie od potu, ktory jeszcze bardziej podnieca ich oboje... sa razem... wiedza, ze chca byc razem na zawsze...

dzialo sie tak przed laty, kiedy to jeszcze ona i on byli szczesliwa para... wzieli slub kilka lat temu, ale widac nie dane im bylo szczescie do konca zycia... okazalo sie, ze teraz juz tak nie pasuja do siebie, jak podczas tej cieplej letniej nocy... ich uczucie ostyglo, niepielegnowane... niestety nie udalo im sie podtrzymac tego, co ich kiedys laczylo... zbyt szybko wypalil sie ogien, o ktory nikt nie potrafil zadbac... zbyt gwaltownie wybuchl... teraz sa malzenstwem, ale on pije za duzo - ona nie pozostaje mu dluzna i od ponad roku ma kochanka... oboje oklamuja siebie nie tylko partnerow, ale takze siebie samych... i nie maja wyrzutow sumienia... ale wciaz przed znajomymi udaja przyklada szczesliwa pare...

tak konczy sie historia mlodych kochankow cieplej letniej nocy...

12:20 / 04.06.2002
link
komentarz (3)
zalozylam...
chociaz na razie bardzo sie tego boje, to jednak mimo wszystko mam zamiar pisac...
tylko jeszcze nie wiem, o czym mozna pisac, kiedy nie ma sie talentu...
potrzebuje gdzies sie wyszalec, dac upust swojej energii i pokazac wszystkim, ze na cos jednak mnie stac, mimo tego, ze przez cale zycie przesladuje mnie ustawiczny pech i nic mi tak na prawde nie wychodzi... i ciagle sa ludzie niezadowoleni z tego, co robie, co soba reprezentuje...
juz dawno nauczylam sie, ze nie da sie wszystkich naraz zadowolic...
teraz juz zmadrzalam po burzliwych przeprawach z mojego dziecinstwa;

teraz wiem, ze nie wszystkim mozna ufac, ze nie zawsze jest tak pieknie i przejrzyscie, ze ludzie potrafia klamac patrzac prosto w twarz, w oczy, ze juz dawno spoleczenstwo pozbawilo sie skrupulow w toku postepujacej ewolucji...

wszystko sie zmienia z biegiem lat - nabieramy doswiadczen, stajemy sie bardziej rozwazni, szukamy celu w zyciu, czasem uciekamy jeszcze przed odpowiedzialnoscia za wszystkie czyny... jednak niekiedy zastanawiamy sie, po co to wszystko, po co nam zycie, skoro i tak kiedys umrzemy, skoro wszystko sie w ktoryms momencie po prostu skonczy...
i zycie wciaz nam plata figle i rzuca klody pod nogi... tak - wiatr rozbija sie o nasze postacie mknace po ulicy, targa nimi bezpamietnie, przewracamy sie popychani wciaz nowymi, narastajacymi bez konca problemami, ale wiekszosc z nas jest na tyle silna, ze po kazdej pozrazce potrafi wstac i znowu pokazac nieszczesnemu losowi, ze jest od niego sprytniejszy...
wszystko sie zmienilo, ale my przystosowujemy sie do tego, potrafimy nadac jakis sensowny bieg wydarzeniom w naszym zyciu...

tylko nie zawsze nam to wychodzi...