W zasadzie to chciałem napisac o tym, że ostatnio ilośc pochłanianej przeze mnie kofeiny uległa n-krotnemu zwiększeniu i że studiując na WIPie udało mi się "przejechac" praktycznie cały semestr bez kofeiny, a teraz, na WEiTI i pracując, zdarza się, że pochłaniam litr Coli, napój energetyczny i kawę. Troszkę mnie to przeraża.
A napiszę pod wpływem impulsu, że poważnie myślę nad migracją na jakiś inny serwis blogowy. Ale jeśli mi to będzie szło tak, jak odwiedzanie/pisanie czegoś na nim to mam szansę doczekac się na nową wersję nloga i zrezygnowac :D
Bilans mojego pierwszego samochodu:
- pół roku "współpracy"
- 15 tysięcy przejechanych kilometrów
- 2 trasy
- 1 przekręcony silnik
- 2 kolizje (pierwsza nie z mojej winy, druga z winy.... psa, czyli teoretycznie mojej)
...
- wiele razy dużo stresu i naprawy na środku Jana Pawła w deszczu i świetle latarni
- ogromne ilości radości
Swój ostatni kilometr Passat przejechał 18.09.2006 wieczorem, kończąc tragicznie swój niespełna 16-letni żywot (zabrakło tygodnia) na barierce. Przedwczoraj został na niego (a raczej na jego pozostałości) wydany ostateczny wyrok.
Można powiedzieć, że studiuję pełną parą. Fajne uczucie :)
Wieści pozauczelniane też super - noga szybko wraca do zdrowia. Nawet bardzo szybko :)
Poza tym ostatnio mocno zaprząta moją głowę pewna myśl - mianowicie "A może wybudowałbym dom...?".
Z jednej strony przeraża mnie trochę wizja dojeżdżania codziennie 14km do centrum W-wy, tudzież ewentualnego kilometrowego spaceru do przystanku, na którym autobus zatrzymuje się raz na półtorej godziny. Niby ten problem rozwiązuje samochód, ale korki są denerwujące :)
Z drugiej zaś strony perspektywa mieszkania we własnym domu i to na jednym podwórku z dobrymi znajomymi jest kusząca. Nawet bardzo kusząca. Co prawda odległa (pewnie ok. dwóch lat, ale decyzję muszę podjąć teraz), ale bardzo bardzo kusząca.
Z trzeciej strony dom to więcej zmartwień - dotyczących bezpieczeństwa, ogrzewania, odśnieżania, dbania itd.
Za to z czwartej strony mieć dom to mieć ogród i inne tego typu korzyści.
Dziś udało mi się wreszcie zacząć studiować. Pokonałem 2.5 piętra schodów u mnie w domu, doszedłem do samochodu, a następnie (jeszcze przez przychodnię) z samochodu na wydział. Kolejki do dziekanatu, których końce nikną we mgle hen, gdzieś za rogiem korytarza. Znajomi z roku i znajomi na wyższych semestrach. Szkolenie BHP. Indeks i legitymacja w ręku. At last. Po sześciu latach w technikum ciężko się przestawić, ale powoli zaczynam wierzyć w to, że jestem po maturze ;)
Każdy chyba myslal nad tym, co chcialby w zyciu robic. Nie wiem kto myslal o tym, czego by nie chcial. To, czego doswiadczylem pozwala mi autorytatywnie powiedziec, ze nie chce robic tego, co teraz robie - czyli lezenia w szpitalu z jedna z nog prawie unieruchomiona az do biodra. Ale nie to jest najgorsze, tylko to, ze czekam na operacje, a gdy pytam o termin za kazdym razem slysze "jutro". I tak praktycznie od dwoch tygodni...
Kiszka. Takie czekanie zawala mi studia, nie wspominajac o tym, ze jest idiotyczne samo w sobie.
Teraz konkurs (nagroda - uscisk dloni):
Wyobrazmy sobie duzy szpital, "protegowany" przez warszawska Akademie Medyczna. Sa w nim wszelkie mozliwe oddzialy i blok skladajacy sie z sal operacyjnych. Pracuje tu (podobno) 1500 ludzi tzw. "bialego personelu" (lekarze, pielegniarki itd). Ile jest sal operacyjnych? Zaznaczam, ze wliczamy również sale, na których zajmujemy sie ludzmi z wypadkow z zagrozeniem zycia.
Osoby, ktore wiedza ode mnie w zwiazku z sytuacja niech nie podpowiadaja ;)
I akcent optymistyczny: moje watpliwosci z ostatniej notki w wiekszosci odeszly w niebyt, rozmowa czyni cuda. Pozostaje sie zachwycac czyms tak pieknym, jak zwiazek dwojga osob. Ba! Jak NASZ związek!
W poniedzialek wieczorem (ok. 23) miałem wypadek samochodowy. Teraz już wiem, ze w psa, ktory wybiegl na droge, należy po prosto walic, a nie starac sie go ominac. Po wpadnieciu w poslizg jechalem bokiem przednia osia po trawniku, a tylna po jezdni az zatrzymalem sie na zaczynajacej sie (dosc gwaltownie) barierce, ktora to wbila sie w lewe drzwi, na szczescie tuz za slupkiem centralnym, a potem samochod obrocil sie troche w ten sposób, ze barierka przesunela sie na przednie drzwi. Drzwi docisnely moje nogi do tunelu srodkowego, ktory i tak wlasnymi kolanami przesunalem. Efekt: mój fotel ma aktualnie niecale 15cm szerokosci.
Passata w calej okazalosci można podziwiac na tej stronie.
Co ze mna? Cud, ze zyje. Jeszcze wiekszy cud, ze jestem w naprawde dobrym stanie - tylko i wylacznie zlamane udo (zlamanie zamkniete, ale z przemieszczeniem). To naprawde sa sladowe obrazenia jak na taki wypadek. Pan Bog nade mna czuwa, oj, czuwa.
Mnie można odwiedzac w Szpitalu Bródnowskim na ul. Kondratowicza. Leżę na oddziale ortopedii, w segmencie C, na czwartym piętrze, w sali 79.
Gdy samochód pracuje na gazie zamiast na benzynie czasem zdarza się tzw. strzał w kolektor dolotowy. Dzieje się to zazwyczaj gdy jest za słaba iskra (zużyte świece lub kable) i objawia się "puknięciem" i otwarciem specjalnie w tym celu zamontowanej klapki. Zasadniczo nie robi to żadnych szkód, silnik czasem gaśnie, coś zaśmierdzi i można jechać dalej (tylko niektóre elementy się szybciej zużywają od takich strzałów).
Otóż dziś (gdy zresztą, o ironio, jechałem na wymianę świec) zdarzył się taki właśnie strzał, dość mocny zresztą. Niczym się nie przejmując pojechałem dalej.
Gdy dojechałem na miejsce i wziąłem się wreszcie za wymianę tychże świec (a przedtem robiłem jeszcze inne rzeczy) po otwarciu maski z przerażeniem stwierdziłem, że... materiałowa wytłumienie nad silnikiem (spód maski) się żarzy. Co gorsza po otwarciu maski dostał tlenu, więc zaczął się żarzyć bardziej. Sytuacja została opanowana.
Jednak gdyby aż tak mocny strzał (nigdy nie zdarzył mi się tak mocny, był po prostu wyjątkowy ;)) zdarzył się np. podczas powrotu do domu... to rano mógłby mnie obudzić dźwięk syreny wozu strażackiego, gaszącego to, co stało obok mojego zaparkowanego wozu :)
Wniosek? Instalować nowoczesną instalację gazową (niestrzelającą), albo jeśli jest jużisntalacja rozpylaczowa.... to dbać o stan świec i kabli zapłonowych.
Niecałą dobę temu, w nocy ze środy 06.09.2006 na czwartek 07.09.2006 moja mama odeszła. Tym samym jej choroba dobiegła końca, a wraz z nią wiele trudów moich i mojego taty. Świeć Panie nad jej duszą.
Ulubiona gra planszowa:
Scrabble, Monopoly, szachy
Ulubiona gazeta:
Czytam tylko RSS-y
Ulubiony zapach:
Zapach czystej wody.
Najgorsze uczucie na świecie:
Bezsilność.
Najwspanialsze uczucie na świecie:
Miłość.
Ulubione rzeczy do robienia w weekend:
Leżenie nad wodą, siedzenie w kinie i inne takie, byleby z dziewczyną :) :*
Ulubiona płyta i kaseta:
Płyta CD, kaseta miniDV ;P
A tak na serio to mam płytę z mp3-kami do słuchania w samochodzie.
Pierwsza myśl rano:
"Cholera, znowu zaspałem"
Najlepiej spędzony czas w Twoim życiu:
Dopiero będzie.
Czy czasami jesteś rozlazły:
Tak.
Kolejka górska: niebezpieczna czy ekscytująca?
Ekscytująca. Bezpieczeństwo zapewnia właściciel (za to płacę)
Pióro czy ołówek?
Pióro.
Ile razy zadzwoni telefon zanim podniesiesz słuchawkę?
Pół raza (stacjonarny, jeśli jestem obok). Jeśli komórka, a nie mam zestawu na uchu to dłużej - zalezy ile wygrzebuję ją z kabury.
Imię przyszłego syna:
Nie wiem.
Imię przyszłej córki:
Nie wiem, ale lubię imię Monika :)
Ulubione jedzenie:
Schabowy z ziemniakami. Inaczej - dowolne, ale musi być dużo smacznego mięsa. Pizza z Primy jest poza kategorią :)
Czy dogadujesz się z rodzicami?
Nie. Zasadniczo nie jestem od nich zależny.
Czy byłeś posądzony o przestępstwo?
Nie.
Czekolada czy wanilia?
Czekolada.
Ulubione lody:
Grycan.
Czy lubisz prowadzić?
Uwielbiam, i to bardzo.
Czy śpisz z maskotką?
Nie.
Wymarzona praca:
Na estradzie lub w wozie transmisyjnym. Ewentualnie studio.
Na jaki kolor ufarbowałbyś sobie włosy?
Nie ufarbowałbym.
Co i gdzie byś sobie wytatuował:
Nie wytatuowałbym. A jeśli już to raczej na jakiejś kończynie.
Czy kiedyś byłeś zakochany?
Oczywiście.
Kto był i jest Twoim największym idolem?
Jezus.
Jak wygląda Twoja wymarzona dziewczyna?
Na pewno nie jak laska.
Co znajduje się na ścianach Twojego pokoju?
Prawie wszystko :) Bardzo mam bałagan.
Ulubiony film:
Kiedyś wpisałbym "Polowanie na Czerwony Październik", teraz nie wiem. Nadal lubię Polowanie - i inne filmy o tematyce podwodnej. Poza tym - mój film ze studniówki :)
Jesteś prawo, lewo czy oburęczny?
Praworęczny.
Czy piszesz palcami na właściwych klawiszach?
Nie, ale prawie :)
Co przeważnie nosisz w kieszeniach?
Dokumenty, pieniądze, kluczyki od samochodu. Nie lubię wypychać kieszeni.
Jeżeli miał byś być jakimś narzędziem ogrodniczym to, czym byś był?
Nie mam pojęcia.
Przez ostatni rok pracowalem w brudnej kawiarence internetowej, uzerajac sie nie tylko z klientami, lecz rowniez z wlasnym pecherzem (zeby wyjsc do WC trzeba bylo znalezc zastepce lub zamknac kawiarenke), szefem (do tej pory czekam na kase), zimnem w zimie (bo ogrzewanie przeciez kosztuje) itd, itp. Do tego za dosc marne pieniadze.
Aktualnie siedze sobie w mojej nowej pracy. Przede mna stoja dwa sluzbowe laptopy, nade mna wisi regularnie czyszczony klimatyzator (jedyne, po czym mozna sie zorientowac, ze dziala to lekki szmer i nizsza temperatura - a nie typowy smrod klimatyzacji pelnej zarodnikow grzybow), przy biurkach naokolo fajni ludzie, za sciana serwerownia. Do WC i prysznica mam jakies 4 metry. Zarabiam bardzo godziwe pieniadze. Do tego nie musze byc w pracy o konkretnej porze i nie musze siedziec do jakiejs godziny - po prostu przychodze i wychodze. Siedziba firmy to piekny jednorodzinny domek, do tego zadbany i w ogole sympatyczny. Do dyspozycji jest pelna kuchnia (a nie tylko dystrybutor z goraca woda) i sklep. A jakby tego wszystkiego bylo malo to jeszcze mnie tu wlasnie czestuja piwem :)
I jak tu nie byc zadowolonym?
Do pelni szczescia juz tylko jednego brakuje - decyzji o przyjeciu na WEiTI@PW. Wyniki w poniedzialek :)
Chciałem napisać notkę wczoraj (które skończyło się dwie i pół godziny temu), ale... [o tym zaraz].
Lajf is brutal.
Ten tydzień jest dla mnie ciężki, ale po kolei.
Czwartek, 6.07.2006. Zły dzień. W drodze powrotnej Passat staje z objawami ciężkiej choroby. Ostatnie 50km trasy pokonuje na sztywnym holu. Myślę: BMW (będę miał wydatki).
okres późniejszy: dowiaduję się, że z Passatem wcale tak źle nie jestm jak mogło być, ale szczegółów wciąż nie znam. Za to usiłuję skoordynować wyjazd do Sopotu i moje wysiłki za ChRL (Chińską Republikę Ludową) nie dają żadnego efektu.
Sobota, 8.07.2006. Piwo ze znajomymi, spoko czadnie.
Niedziela, 9.07.2006. Dzień spędziłem w Zalesiu Górnym w doborowym, jednoosobowym, towarzystwie (:*), nad wodą. Było cieplutko i w ogóle super, mniam, mniam, mniam.
Poniedziałek, 10.07.2006. Nie wydarzyło się nic złego, pożyczyłem od kolegi malucha, żeby mieć środek transportu na czas naprawy Passata.
Wtorek, 11.07.2006. Hm. Hmmmmmmm. Wysiłki Sopotowe sięgają zenitu, efektów nadal brak. Dostaję wyniki matur (ustne: polski 100%, angielski rozszerzony 85%; pisemne: polski 66%, angielski podstawowy 93%, rozszerzony 57%, matematyka podstawowa 70%, rozszerzona 24%) i zaczynam pracę (to są dobre wieści), a na koniec dnia... przypieprzam w nowego Opla Vectrę owym pożyczonym maluchem. Na szczęście lekko, tylko stłuczka, ale w nowych samochodach drobne stłuczki kosztują konkretnie. Najtańsza opcja to kupienie malucha, co też musiałem uczynić (nie wnikajcie dlaczego akurat kupno malucha spowodowało, że wyjdzie mnie to dużo taniej). Dzień zasadniczo zaliczałbym do złych, ale...
...i tu wracam do tematu z początku notki. W zasadzie najlepiej to opisała osoba, o której chciałem tu napisać i pozwolę sobie na wklejenie jej słów:
Absolutnie wyjątkowa data:)
2.04.06
-od tej daty upływa dziś równe 100 dni!!!
-składa się z kolejnych liczb parzystych
-1 rocznica śmierci JP2
-2.04 Imieniny św. Franciszka
-Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci
-w 1810 Napoleon Bonaparte wziął ślub z Marią Ludwiką
- Urodził się Karol Wielki (742r.)
-Zgromadzenie Narodowe przyjęło Konstytucję RP (1997r.)
- i wiele innych wydarzeń
Ale piszę o tym dlatego, że od tej daty (czyli już 100 dni) Aniołek ma swoje własne niebo!!!
Chodzi mi tu o to ostatnie i podzielić się chcę moją radością, przebijającą przez te wszystkie trudności. Od stu dni nie jestem już sam. Można powiedzieć, że w ten bardzo "parzysty" dzień (02.04.06) "sparowałem się" :) Kocham Cię, Jolu :*