cr. w skrócie:
cr. się przeprowadził. nareszcie. czas przyszedł. najwyższy. najnajnaj..
cr. mieszka teraz jak człowiek cywilizowany. ładnie. (choć drogo).
cr. jest szkalowany. publicznie. namiętnie.
cr. się nie odgrywa. słucha z politowaniem, kiedy mu powtarzają. ci którzy słuchają już ze znudzeniem i irytacją.
cr. zastanawia się nad celowością takich działań.
cr. ma to w ...
cr. się szykuje do objęcia... sza!..
cr. prostuje ścieżki swoje. nawet ładnie mu to wychodzi.
cr. jest zadowolony.
cr. jest szczęśliwy.
cr. kończy nadawanie..
..a już na pewno jako cr.
stay tuned (czy jakoś tak.)
kropka.
po podliczeniu wszystkich win złamała się szalka
na której los się ważył a druga w górę wystrzeliła
zasługi wszystkie na ziemię zrzucając a ja
niedopałek butem dogaszając wdeptałem w ziemię
tych chwil chwalebnych kilka
ja cię proszę
ja cię przepraszam
Was wszystkich
ja nie mogę tego rozwiązać a wy
nie pozwalacie mi odwrócić się plecami
odejść
nie potrafię wytłumaczyć przesłanek które
do tego mnie skłoniły
nie potrafię opisać dróg które
do tego mnie doprowadziły
do tego
nie mam już siły
do tamtego
nie ma powrotu
nie interpretuj i nie pytaj
nie oceniaj i nie poprawiaj
nie pomagaj i nie przeszkadzaj
nie wkurwiaj
lepiej już pójdę
lepiej postaram się
lepiej
/cr.
Nie śpię, spać ci nie daję, palę papierosy;
na stole: budzik, chleb, dwie żółte chryzantemy,
listopadowy wiatr za szybami krzyczy wniebogłosy,
ja jestem niemy,
tylko na kształt krzywego drewna
wykrzywiam się na ten wszechświat...
Władysław Broniewski
- - - - - -
Jest inaczej a jakoś tak samo.
Dobrze jest. Ot, tyle. Ot, tak wiele.
- - - - - -
Jedna sprawa wisi nade mną i spokój zakłóca. Wciąż i wciąż..
Nie załatwiłem.
Zawaliłem po raz kolejny.
Nie do końca potrafię to wyjaśnić.
Ech..
Nie tłumaczę się. Fakt stwierdzam. Jestem żałosny.
Antoine de Saint-Exupery powiedział:
Co z tego, że się stoi na środku skrzyżowania dróg, jeżeli nie ma się chęci, by iść dokądkolwiek.
Zamieńmy chęci na odwagę
Witam w moim świecie.
/cr.
Mam czarną torbę z zielonym znaczkiem. Małym. W torbie mam bałagan. Zawsze. Od zawsze i na zawsze. Bałagan stanowią: organizer, notatnik, portfel, notes z telefonami (w razie awarii telefonu), discman i ogromne słuchawki, czerwony neseserek na płyty, książka gide'a, butelka ice bulla, dvd z 'rokiem diabła' i koncertami nohavicy, niebieskie okulary przeciwsłoneczne, ulotki..
Mam bluzę bundeswery. Zieloną. Z kieszeniami wszędzie. W nich karteczki, chusteczki, pióro, fiolka ketonalu, listek tramalu, zapalniczka zippo, zapalniczka marlboro, książka seana stewarta, bilety komunikacji miejskiej i inne takie..
Mam brązowe spodnie z tygrysem wyszytym na tylnej kieszeni. Z dziurą w kieszeni prawej. W lewej stary siemens, na którego nie połasi się, nawet najbardziej zdesperowany dresiarz.
Wychodzę po zmierzchu. Kiedy inni siadają do kolacji, oglądają telewizyjne wiadomości, zasypiają, sprzątają, kłócą się, kochają..
Zmierzch ukrywa brud codzienności. Nikłe światło gwiazd pozwala na luksus niedopowiedzeń. cienie na twarzy ukrywają cienie pod oczami.
Ciszę nocy przerywam fortepianowo-perkusyjnym rytmem dresden dolls, lub brudem ostatniej płyty waits'a.
Gdzie klucz do tego wywodu? Nie ma takiego..
Zaczyna mnie nosić. Na razie psychicznie, ale to chyba tylko początek czegoś większego. Powoli się duszę. W oparach papierosowego dymu, alkoholowego zwidu, bełkotliwego słowotoku pijaków. Rozmywam w tym wszystkim, tracę niezawisłe dotąd 'ja'. Uwsteczniam.
Jestem zmęczony. Cholernie zmęczony wszystkim co mnie otacza. Sprawami którym nie mogę sprostać i decyzjami które powinienem podjąć. Nic nowego mnie tu już nie czeka. Nuda i pogłębiający się dół. Ponad wszystko, rozpaczliwie nienawidzę nudy. I dołu.
Czas uciekać.
Czas poczynić przygotowania do ucieczki.
/cr.
ps. obiecałem kiedyś zdjęcia z sesji dla davidoff'a
oto mała próbka tego co się działo:
coś by napisać trza jako że gawiedź się domaga (pozdro Jacco :D)
to po kolei (PKP sucks)
- - - -
Tydzień pod znakiem rozpoznania na wszystkich frontach. Reszta jest milczeniem.
- - - -
W sobotę byłem na ślubie kolegi S.
1. pani młoda przysięgę wypowiedziała tłumiąc śmiech (i to było fajne)
2. wcale jej się nie dziwię, gdyż ksiądz prowadzący mówił takie rzeczy że ho ho. Muszę, po prostu muszę, mieć nagranie z jego speechem.
3. jakoś tak dziwnie: ludzie się pobierają (lub małżeństwa planują), kupują mieszkania, mają sprecyzowane plany na życie. a ja? w niedzielę moim problemem było: czy ugotować makaron penne czy świderki...
4. a w ogóle to poszedłem w trampkach i na stwierdzenie "przecież to nie wypada" wymyśliłem odpowiedź: tramki wyrażają mój stosunek do nstytucji małżeństwa. Trzeba iść w trampkach aby móc szybciej uciekać. Ot co!
- - - -
Wczoraj potworny ból zęba zmusił mnie do lekomańskich eksperymentów.
Spostrzeżenia:
1. Tramal jako środek przeciwbólowy działa średnio, natomiast ma dziwne działanie narkotyczne. Po prostu pływasz..
2. Ketonal jako przeciwból jest zdecydowanie lepszy, ale jedocześnie strasznie usypia.
Koniec. Rzucam leki.
- - - -
Znalezione:
znajdź różnice
Uwielbiam mimikę tego pana. Uczeń Humprey'a :D
- - - -
My tu gadu gadu a do pracy trza iść.
Słuchawki na uszy, Dresden Dolls na full, papierosy w gębę i let's work...
/cr.
...się zdenerwowałem.
Na początek artykuł w krakowskim dodatku do koszernej, mówiący o tajnym spotkaniu mieszkańców dzielnicy Kazimierz z władzami miasta. -------artykuł-------
Władze nie potrafią poradzić sobie z przestępczością więc zamydlają wizję kontrolą przedsiębiorców. W ciągu kilku lat dzielnica rozkwitała bez udziału władz, więc trzeba zaznaczyć swoją obecność obsikując nie swoje grządki. Wczoraj sanepid na spółkę z policją atakował Drukarnię i Alchemię (a może jeszcze inne miejsca o których nie wiem), dziś pewnie wpadną do nas. W sobotni wieczór, przy setce osób na sali (szacunkowo), doznam wątpliwej przyjemności potykania się państwowe psy gończe. Bosko!
Wczoraj Rafał R. wysmażył kolejny artykuł. Zgadzam się z nim, tyle że niepotrzebnie wspierał się "autorytetem"(?) Si.-------artykuł-------
Trochę mnie telepie. Jak można tak za przeproszeniem "srać pod siebie"? Mało mają dochodu bubki jedne? Kontroli się zachciało. W imię czego? Zadowolenia pieniaczy? Pokazowych zagrań?
Najgłupsza jest wypowiedź "jednego z radnych": Może być tak, że za dnia lokal jest cacy, a wieczorami rażąco narusza normy sanitarne. Że niby co? Kanalizacja staje się niedrożna, karaluchy wyłażą z ukrytych szczelin a barmani zaczynają prądkować - i to wszystko dzieje się dopiero po zmierzchu? Pan radny mógłby się chociaż podpisać pod tak światłą teorią...
Ech, nie mam już czasu więc nie będę się rozpisywał.
Idę do pracy, drżeć z obawy czy aby jakiś inspektor nie wpadnie na ślad niedomytej łyżeczki...
/cr.
Siedzę i rozważam możliwe rozwiązania. Szukam uniwersalnej metody. Na wszystko. Na siebie.
----------
Schodzi mi skóra na czubkach palców lewej dłoni. Nie grałem na gitarze od ponad roku. Teraz mozolnie przypominam sobie zasady tej zabawy. Ćwiczę znaczy. Na maksymalnie przyciszonym wzmacniaczu, z wielkimi słuchawkami na uszach, z krwią na palcach. Może w końcu uda się sklecić ten zespół. Bas, gitara, perkusja, saksofon, vokal (x2) - chyba dobry skład?
----------
I przyszedł dwudziesty szósty dzień września. Nie wiem co powiedzieć. Nie wiem jak.
Jak Ci mam to powiedzieć dziś?
Kiedy w ciemnej sieni sam tu siedzę.
Te kłamstw oceany, te niedobre przeczucia,
Latające dywany, nagłe serc ukłucia
Nie przegonię ręką z czoła czarnej chmury.
Kiedy w ciemnej sieni sam tu siedzę.
Idzie na burzę idzie na deszcz...
Grabarz to powiedział. Ja też..
----------
Popatrzę na to wszystko z góry. Kiedyś.
Pewnie uznam że zachowywałem się jak idiota, że byłem śmieszny. W działaniu, w marzeniach, w dążeniach, we wszystkim.
Już tak myślę.
----------
Zapisuję się na Krav Magę. Muszę się wyżyć (czy może upodlić?)...
----------
Wino przed pracą.
Zamiast jedzenia.
Dzieki Monique :)
Idę tyrać.
/cr.
Łazi za mną. Przylazło aż tu:
"How I wish I could surrender my soul;
Shed the clothes that become my skin;
See the liar that burns within my needing.
How I wish I'd chosen darkness from cold.
How I wish I had screamed out loud,
Instead I've found no meaning.
I guess it's time I run far, far away; find comfort in pain,
All pleasure's the same: it just keeps me from trouble.
Hides my true shape, like Dorian Gray.
I've heard what they say, but I'm not here for trouble.
It's more than just words: it's just tears and rain.
How I wish I could walk through the doors of my mind;
Hold memory close at hand,
Help me understand the years.
How I wish I could choose between Heaven and Hell.
How I wish I would save my soul.
I'm so cold from fear."
James Blunt "Tears and Rain"
------------------
Żyję (?)
Wieloznaczność.
Pierdolić to wszystko!!!!!!!
/cr.
Wyobraź sobie świat. Poukładaj wszystkie potrzebne klocki. Zbuduj rzeczywistość w której chcesz żyć..
Oblej to wszystko benzyną i podpal.
Co jest zaprzeczeniem życia? Śmierć? Nie, to zbyt proste.
Byt w niebycie. Sratata..
Jak odnaleźć słowa które wyjaśniają. Wszystko.
Zbyt dużo tu dramatyzmu. Wprowadźmy elementy komediowe.
Śmiech z taśmy.
Kiedy powiesz wszystko co ważne, tracisz to coś.
Trochę tu za głęboko. Do lądu najbliżej jest w dół. Zero szalup i ekip ratunkowych. Jeszcze płynę. Może znajdę brzytwę.
Nie pasuję tutaj. I tam też.
A Ty się uśmiechnij. Pięknie wyglądasz. Jak zawsze.
Tak to już bywa, że nie wszystko można ziścić.
Jak to było u Allena? "Trzeba chłodzić swoje pragnienia. Jeśli bardzo rozgrzejesz marzenia możesz się sparzyć"
Było.
/cr.
Tak. Nadchodzi ta wielka chwila, kiedy cr. zrezygnuje z owłosienia. Koniec z fryzurą stanowiącą połączenie noela gallaghera z jon'em bon jovi. Tak!
Ręce drżą, w głowie chaos, papieros odpalany od papierosa... Ech..
Idę!
/cr.
ps. Tytułem wyjaśnienia: są dwia gabinety których szczerze nie znoszę: fryzjerski i dentystyczny. Pierwszy z powodu braku zrozumienia, które zgodnie wykazują wszystkie mistrzynie i wszyscy mistrzowie tego fachu. Drugi - wiadomo..
W moje chude łapy wpadł pewien przewodnik po grodzie Kraka. Specyficzny :D
Forma rozkładanej ulotki z hostelami i knajpami. Luźne kolorki i grafika. Niby nic specjalnego, ale na ostatniej stronie znajduje się słownik przydatnych zwrotów, wraz z ich wersją fonetyczną. Jest tych hasełek około 25. Wgłębienie się w ich znaczenia, powoduje w pierwszym odruchu lawinę śmiechu, natomiast później nachodzi człowieka myśl: "czym oni się kierowali zamieszczając te, a nie inne zwroty?". Następnie odzywa się patriotyzm: "jak cie koleś dorwę to zjesz cały nakład!!". Dlaczego?
Ogłaszam konkurs. Nagród nie przewiduję. :D
Podaję pewne zwroty polskie które wg autora stanowią podstawę języka polskiego. Oto ich brzmienie w wersji "anglofonetycznej":
1. Die me Buh-dz-eey
2. Mash Pink-neah otch-eh
3. Tch toe yest twoy Smok?
4. Yes ty Zoo-kon-it's-son?
5. Valley me NeaH toe
6. rudz-ova Slom'ka
7. toe-yest. Moya Vong tro-bah
8. Yah-sem-tv,yiem Neah-Vol-neek-emm
9. Mam Zahh-Vouh
10. G-rash na tromp-say?
11. Pro.Shem. Tch-mog oun. Pog.Wad-itch tvoy Me-yen-key toh-veh-cheque?
12. Shesht tish-unt D'vinch
I co to wszystko oznacza?
Niektóre to absolutne perełki.
Dla ułatwienia podaję klucz do zagadki.
Liczebniki:
1- Yeah-den,
2- D-V-ah,
3- Try'h,
4- Sty-riyh,
5- Py-inch,
6- Sh-eshet,
7- Sh-edum,
8- Osh-em
9- D, vinch
10- Desh-inch
I jeszcze poza konkursem:
"TEY pier Doll on uuuugh yeah Bako!!" - wyjaśniene jako "Rude word #$#@U!"
Tyle.
Poza tym bryndza. (czy może Bh-ryndz-ahh)
eot
/cr.
"Jeśli chcesz rządzić krajem, najpierw zaprowadź ład w swojej rodzinie. Jeśli chcesz zaprowadzić ład w rodzinie, najpierw zdyscyplinuj samego siebie. Jeśli chcesz zdyscyplinować samego siebie, zacznij od serca"
Nie mam pojęcia kto to powiedział. Znalazłem. Zgadzam się. Podpisuję.
Pytania, które należy sobie zadać, są czasem zbyt trudne by je wypowiedzieć. Zbyt niepewne. Wynikają z przesłanek które nie są jednoznaczne, gdyż opierają się jedynie na interpretacji zachowań. Zakładając maksymalną dowolność (interpretacji), wszelkie wywodzące się z niej wnioskowania, oparte są o bardzo chwiejną postawę.
Można szukać dowodów na poparcie swoich przeczuć, jednak nie znajdzie się ich nigdy na tyle dużo, żeby zagwarantować 100procentową pewność pytania. A ja mam bardzo rozwinięty instynkt samozachowawczy i dominującą nad wszystkim wolę przeżycia.
Zimny prysznic jest dobry, lecz nie na dwudziestostopniowym mrozie. (Głupie porównanie. Dopuszcza możliwość złej interpretacji)
"Za bardzo wszystko komplikuję". Prawdopodobne.
"Czasem wystarczy zapytać". Jasne.
Zrażam do siebie ludzi, obrażam się. Robię dużo złych rzeczy a później nie potrafię tego naprawić. Czy chociażby wyjaśnić. Krąg zamknięty.
To spowiedź? Nie, to próba wyartykuowania myśli. Pomaga na procesy. Trawienia swojego życia.
/cr.
Dostrzegłem pewien adres w statystykach. Później nieodebrane telefony. Tak. Miałem napisać jakąś notkę pełną negatywnych emocji. Ba, nawet napisałem. Na szczęście opatrzność czuwała, pozbawiając mnie netu na kilka dni. I dobrze. Ochłonąłem.
Ten kanał kontaktowy jest raczej kiepski ale ja niewiele mam do powiedzenia.
Zmieniłem się. Niewiele, ale w istotnych punktach. W sposobie myślenia o tym wszystkim co się działo. Nie ufam.
Tyle.
(notka pisana w ratach. 2 dni. cud że powstała)
"Szalenie delikatny jestem na kacu.."
To Boguś zaśpiewał na bardzo tajnej płycie ze Świetlikiem. (Tak tajna, że mam ją już od 3 tygodni, w przeciwieństwie do reszty społeczeństwa, która będzie ją miała dopiero za 3 tygodnie :D)
I tak zaśpiewał właśnie na miejscu bardzo. Taki jestem szalenie delikatny. Na kacu.
Genialny w swej prostocie pomysł nowego drinka, okazał się bardzo zły.
Pomysł (copyright A., G., S., B., J. i ja):
1. każdy wybiera 50ml alkoholu na jaki ma aktualnie ochotę
2. wrzuca się to do shaker'a z kilkoma kostkami lodu
3. energicznie miesza w celu schłodzenia
4. rozlewa do kieliszków
5. pije
haczyk: cały myk polega na tym aby powstrzymac obrzydzenie i utrzymać wypitą banię w żołądku.
Dwie mieszanki które pamiętam:
1. campari + wiśniówka + piołunówka + metaxa + żołądkowa gorzka z miętą + krupnik (wyglądało w miarę ładnie i smakowało też przyzwoicie)
2. orzechówka + siwucha + bols blue + likier miętowy + martini extra dry + "coś_jeszcze_czego_nie_zarejestrowałem" (wygląd wody z bagna, zapach paskudny, smak niepowtarzalnie okropny)
I teraz "szalenie delikatny jestem na kacu..."
To było wczoraj. A dziś jest podobnie.
Świętowanie trwa.
Przybyłem z niejaką niechęcią o 22giej. Przybyłem raczej zniechęcony i marudny, kierując się jedynie poczuciem obowiązku. (jak już robią imprezę o której mam niby nie wiedzieć, to pojawie się na chwilę i po jakimś czasie zastosuję dyskretny angielski manewr znikania).
Miało być tak pięknie a było jak zwykle. W sensie: zostałem podstępnie wprowadzony w stan alkoholowego upojenia w stopniu znacznie przekraczającym wszelkie, nawet najbardziej liberalne normy.
Więc w skrócie:
Przybyłem.
Wyściskano mnie i wycałowano.
Podrzucono mnie naście razy pod sufit. (a sufit jest baaaaaaardzo wysoko i jak miałem okazję naocznie i z bliska sprawdzić strasznie brudny jest)
Upito mnie miętówkami.
Zaprowadzono na wesele Siergieja w celu złożenia życzeń.
Tam upito jeszcze bardziej.
Zawieziono do domu wraz z książką Coetzee'go, zapalniczką Zippo (model 05) i albumem Alfonsa Muchy.
Zostawiono na pastwę myśli typu "jestem stary, brzydki i pijany".
Więc teraz siedzę i opróżniam dwulitrową butelkę pepsi, zastanawiając się dlaczego moja głowa ściskana jest w imadle, powieki ważą co najmniej 4 tony a organizm dygocze jakby w ciężkim stadium malarii...
Jak to powiedzieli w pewnym filmie: żegnaj zdrowie..
Szalenie delikatny jestem na kacu..
/cr.
Mam dwadzieścia siedem lat.
Przeżyłem nie widząc rzezi.
Nie dotykając. Nie smakując.
Nic.
Lat siedem i dwadzieścia mam.
Widzę rzeczy. Które inni widzą. Inaczej.
Obawiam się.
Też.
Patrzę w lustro i nie widzę powodu.
Odpalam papierosa i nie widzę powodu.
Robię coś ważnego/nieważnego i nie widzę powodu.
Też.
Szeroko otwieram oczy,
ustawiając ostrość spojrzenia na dziesięć
w skali pięciostopniowej.
Mocno zaciskam wargi,
nie pozwalając wymknąć się słowom,
których mógłbym żałować albo co gorsza nie.
Patrzę i milczę.
Czas stanął w miejscu proszę pana.
Gem, set i mecz panie Rosenkrantz / Gildenstein.
Hamlet miał lepiej.
Mam lat siedem. I dwadzieścia.
Też.
Zostaję na scenie.
Dzięki pomocy maketheworldhappy czyli Maćka udało się jakoś poprawić to co zrobiłem. Kwiaty, podziękowania i masa pozytywnych wibracji w drodze.
Powrót do stylistyki skina numero uno, podyktowany jest zniechęceniem do wszystkich kolorowych fajerwerków. Oficjalna nazwa tego skina to "halo, jak mi tu szaro.." :D
Tyle tytułem wyjaśnienia różnych rzeczy.
Czasami nasze problemy wydają się nie do pokonania. Myśl że świat sprzysiągł się przeciwko nam, przejmuje władanie nad wszystkimi procesami naszego mózgu. Każda aktywność jest dotkliwa, brak aktywności też nie jest spełnieniem marzeń. Wszystko drażni. 'Życie uwiera jak niewygodne buty' (by Hrabal). Ale to tylko złudzenie...
Kiedy spotyka nas coś złego nasza reakcja jest naszą, tylko naszą, osobistą sprawą. Co, jeśli coś złego przytrafi się komuś kogo znasz, lubisz, itd? Dwie sprawy z ostatnich 24h:
1. Wczoraj spotkałem starego znajomego. W skrócie: zaręczył się, jakiś czas później kobieta zmarła. Brzmi to jak wyjątek z kiepskiej powieści w różowych okładkach, ale niestety nie jest. Co powiedzieć kiedy on patrząc mi w oczy mówi takie rzeczy?
2.Dzisiaj obudził mnie telefon od znajomego z wiadomością której nie zrozumiałem i prośbą która wydała mi się absurdalna. Sprawdziłem smsy i zrozumiałem. Ale zupełnie nie wiem co powiedzieć i zrobić..
_____________________________________
prv msg:
MJ: mam nie dzwonić. Ok. Wiesz jak mnie znaleźć. Jestem z Tobą człowieku.
_____________________________________
cr.
się zawziąłem...
nie dodam żadnej notki do tego 'blaaahhh' wystroju nloga. ni hu hu...
Cały dzień bawiłem się css'em. Od podstaw wpisywałem nowy wygląd, linijka po linijce. Udało mi się nawet tak to wszystko napisać, że wyglądało identycznie we wszystkich głownych przeglądarkach (firefox, mozilla, opera i IE - netscape'a nie ruszam bo nie lubię). Wszystko wyglądało pięknie, zarówno w pajączku jak i w trakcie testów. I co? I, za przeproszeniem, gó@#%! Z niewiadomych przyczyn cały projekt wywalił się w po wrzuceniu na nlog testowy. I nie podniesiesz...
Ja już nie wiem co się dzieje. Szitfak!
Gdyby znalazł się jakiś spec od css'a to zapraszam na gadu. Np jutro (tj. niedziela) w godzinach 14-18. Będę wdzięczny.
A dzisiaj cie(ja)nasy grają z austriakami. Powodzenia.
Słucham sobie takiej starej płytki teraz. INXS - 'Definitive INXS' - to się nazywa mieć power! (Choć stylistyka momentami wywołuje uśmiech). Szkoda że tak się skończyło...
/cr.
Po zjedzonej kolacji otworzyłem piwo. Jak codzień, z tym że misterium otwarcia, wyjątkowo miało miejsce w mieszkaniu, i nie była to 50ciolitrowa beczka tylko 0,5litrowa butelka. A i kolacja nieco róźniła się od tej normalnej. Uboga była i prosta. Ot, kilka bułek (Nie chce mi się gotować).
Przede mną monitor na niskim stoliczku. Wokół niego popielniczka, puste opakowania po papierosach, przeróżne zapałki i zapalniczki, notatki, rachunki, numery telefonów i maile wypisane drżącą ręką na skrawkach papieru, itd...
Z prawej: elektryczny Epiphone a metr dalej jego akustyczny brat (przedzielone malutkim piecem o dużej mocy). Dalej łóźko z metalowymi wykończeniami, stos brudnych ciuchów, telewizor ustawiony na pustych pudłach i wolna przestrzeń jednego metra kwadratowego przeznaczona na ruch. Nic nie nadaje się do użycia: akustyk pozbawiony struny c1, telewizora nie można włączyć bez pilota (który zszedł był już dawno temu), łóźko na którym się nie wysypiam i elektryk na którym nie mogę grać bo pobudzę sąsiadów.
Z lewej strony, przy ścianie, komputer a na nim dwie akwaforty których opisywać nie będę, bo jedną ciężko opisać, natomiast drugiej nawet mieć nie powinienem (jej oficjalna premiera odbędzie się za rok)
Gdzieś pomiędzy tym wszystkim płyty i książki. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim ja. Coraz mniejszy. I mniejszy.
Łyk z zielonej, zimnej butelki i wyćwiczony ruch palców na klawiaturze. Czerwony Marlboro odpalony jednorazową zapalniczką (jak ja nienawidzę jednorazowych zapalniczek!!!) i oczy błądzące po post-ostatnim numerze Tajniaka. Wszystko przemija, nawet tajniak.. Szkoda.
Plan na dzis był inny, lepszy. Miał być obiad u chłopaków albo u pani Halinki. Później kawa w Si i spotkanie. Rozmowy o "sprawach najważniejszych, mniej ważnych i błahych zupełnie", po których czuję się tak dobrze. Spacer po dzielnicy i taksówka do mieszkania. Rytuał parzenia białej herbaty i książka do poduszki. Może jakiś film..
A jest to co jest. Calla na przemian z Jonny'm Lang'iem w głośniczkach, samotne piwo i komputer. Oraz heroiczna walka z pewnym pomysłem. (Podnieść gitarę, włączyć piec, overdrive, moc na maksimum i trochę funka. Takiego przez wszystkie struny. Tłumiony takt na 3/4 i pobudka!!!!!!!!)
Ech, idę się położyć. Czas na "Klub Dantego"...
to pa
/cr.
Noc ze środy na czwartek.
A było tak:...
'Skazany na bluesa' (film kiepski, Kot niezły), później oliwki i ser nad brzegiem śmierdzącej rzeki. Później kilka bań, trochę zapisów w brązowym terminarzu i pomysł. Sam w sobie, pomysł zły nie był, gorzej z wykonaniem.. Piwko kupione w sklepie nocnym i plan wypicia go nad rzeką. I co dalej? i teraz punkt zwrotny: po wyjsciu ze sklepu wsiadam na rower i jadę po chodniku. Przy placu Wolnica zatrzymuję się gwałtownie chcąc wykonać hamowanie z zarzuceniem koła. Niestety: pomyliłem hamulce. Ląduję na ziemi. Dosyć niefortunnie, jako że zapomniałem o butelce piwa schowanej w lewej kieszeni bojówek. Wokół rozchodzi się zapach napoju chmielnego, ja wyciągam rozbite szkło ze spodni i ... rana numero uno: obcinam sobie kawałeczek opuszka małego palca lewej dłoni. Myśl jak u Allena: "Krew? To powinno być wewnątrz..". Jako że miejsce jest nieźle ukrwione, zamieniam teren wokół siebie w pięknie centkowany na czerwono. Bartek proponuje amputację, Szymon chce mnie szyć. Próbując zatamować upływ mej (o dziwo czerwonej, a nie błękitnej) krwi zamrażam palec pod studzienką. Coś mnie piecze w udo więc sprawdzam i ... rana numero due: kilkucentymetrowe, dość głębokie rozcięcie zewnętrznej strony uda. Bartek chce szyć, Szymon proponuje pogotowie. Wybieram pogotowie :D
a potem było tak:...
5.30 - przybywamy taksówką na pogotowie przy Łazarza. Bartek na rowerze dojeżdża w tym samym momencie. Papieros przed wejściem.
5.35 - pukam do drzwi sali przyjęć
5.38 - pani robi ze mną wywiad i spisuje moje dane. Poprawiam kilka błędów które popełnia wypisując formularz. Mówię że rana wymaga interwencji chirurgicznej. Panią nie interesuje co tak właściwie mi się stało (Jeśli żyję to właściwie nie jest istotne jaką mam ranę). Każe mi iść do sali 36. Po trzykrotnym powtórzeniu instrukcji jak tam dotrzeć, udało mi się zrozumieć co mówi. (To pierwszy moment irytacji, później było jeszcze ciekawiej.)
5.46 - czekam. Zaczyna brakować mi cierpliwości. Brak innych pacjentów, pusta poczekalnia.
5.54 - Nadal nie wiem co ze mną będzie. Rana na udzie piecze.
6.00 - Kolega puka do drzwi lecz nie uzyskuje żadnej odpowiedzi.
6.07 - Wciąż czekam
6.08 - Szymon idzie do sali nr 1. Dialog w drzwiach tejże sali (znam z przekazu jedynie):
- Czy kolega zostanie przyjęty, bo wciąż czeka?
- Kolega nie jest jedynym. Kiedy przyjdzie jego czas zostanie przyjęty.
- Czy pani jest lekarzem czy pielęgniarką?
- Ani tym, ani tym.
(Gwałtowne zamknięcie drzwi. Pani wprawdzie miała identyfikator, ale zaledwie wystawał z kieszeni)
6.15 - Czekam. Zapaliłbym ale nie bardzo mogę się stąd ruszyć.
6.30 - Hurrraaa! Dumnie wkraczam do pokoju.
A tutaj dopiero jazda :D
Potwierdzanie danych (imię i nazwisko to całe potwierdzanie).
- Czy był pan szczepiony przeciwko tężcowi?
(no tu mnie zabiła)
- Nie mam pojęcia. (próbuję drogą pytań dodatkowych) A to jest obowiązkowe szczepienie? bo pewnie kiedyś byłem ale żeby tak specjalnie to nie..
(pani wykazuje cierpliwość)
- Przeciwko tężcowi szczepi się w wieku 18tu lat.
(odbijam piłeczkę)
- A na studiach?
(pani lekko zmienia barwę głosu)
- Raczej nie. Czyli nie wie pan czy był szczepiony?
(ja też lekko zmieniam brzmienie)
- Zupełnie nie wiem. Normalny człowiek chyba nie wie na co był szczepiony a na co nie.
(przyznaję, trochę pojechałem)
- Ja wiem.
(no to mnie zdenerwowała)
- Pani jest pielęgniarką więc chyba powinna Pani wiedzieć. Obiecuję że zrobię uliczną sondę żeby się przekonać ile osób wie o swoich szczepieniach.
(pani zmienia linię ataku)
- Czy chce pan się zaszczepić?
(no i tu mnie zagięła)
- Ja raczej boję się igieł. Ale jeśli to konieczne to tak.
- Czy jest pan na coś uczulony?
(i znowu pojechałem)
- Oprócz ludzkiej głupoty to raczej nie.
(ta błyskotliwa uwaga raczej nie przypadła pani do gustu)
Więc wchodzę do innej sali. Obnażam ranę która o dziwo zupełnie nie krwawi. Kładę się na kozetce, przychodzi chirurg polewa mnie czymś cholernie pieczącym. Dwukrotnie proszę o znieczulenie (pieprzyć męstwo). Chcę zrobić sobie ostatnie zdjęcie wnętrza mojej nogi ale pan mi nie pozwala. Szycie, bandażowanie i finito.
Zszyty, dostaję jeszcze zastrzyk, który prawdopodobnie jest tym przeciwtężcowym specyfikiem o który była wcześniejsza batalia.
I tyle.
Wprawdzie opatrunek który mi założono spada w okolice kolana, ale od czego są doktor Szymon z doktorem Bartkiem: na schodach przy hali targowej zostałem przebandażowany. :D
Blizny podobno dodają mężczyźnie uroku. To ja już mam taką fajną jedną: 7 szwów na udzie :D
Mam kilka zdjęc z całego zajścia, jednak ze względu na ich drastyczność chyba żadnego nie zamieszczę.
/cr.
co chcesz usłyszeć? czy raczej: co chcesz przeczytać? a może zobaczyć?
słowa to tylko projekcje myśli, konstrukty dalekie od doskonałości.
miłe chwile w miłym towarzystwie - jak wiele to wyraża? czytaj pomiędzy słowami...
brak umiejętności wyrażania myśli ważnych, a raczej obawa przed ich wypowiedzeniem, skłania do niejasnej retoryki pełnej zawiłych przykładów i cytatów nie wyrażających właściwie nic.
długie, mozolnie sklejane zdania, które dla językoznawcy stanowią bełkot, a w których sam zaczynam się gubić, przestawiając szyk słów i zmieniając znaczenie ogółu. bla, bla, bla..
wiara w trafność decyzji jest mocno zachwiana. tym bardziej wiara w słuszność przeczuć - ta leży już dawno.
żeby to wszystko było takie proste jak być powinno. bez zbędnych dylematów, jasno i klarownie prowadzona logiczna ścieżka, z której nie można zboczyć i tym samym zmienić w porażkę czegoś, co wydaje się być szczęściem wiekuistym.
walić.
co ma być to będzie - jak mawiają ludzie słabi.
pier.... predestynacja.
nie chce mi się zmieniać skina.
niech poleży jeszcze kilka dni, nie mam siły na pisanie żadnych kodów.
ajmwerybiziendajmtajred
powala mnie to ostatnio - zespół: Calla płyta: Televised
tobybyłonatyle.
to spadam na kotleta z kurczaka zapiekanego w platkach + frytki w serze + sałatka z pekińskiej kapusty + dipy (pomidorowy i czosnkowy).
/cr.