schlesiener // odwiedzony 13663 razy // [gas_werk szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (29 sztuk)
08:25 / 23.12.2011
link
komentarz (0)
Święta.
Log out.
Wątroba też :)
09:27 / 19.12.2011
link
komentarz (1)
Egzaminy prawie na ukończeniu, pozostała mata i angol ustnie. Reszta zaliczona na 5.
Nie mogę się doczekać piątku, kiedy siądę przy stole z rodzicami i pogadamy choć trochę na żywo.
Dopada mnie trochę tęsknota za moim starym mieszkaniem, widokiem z okna. Mosty już są popalone i nie mam do czego wracać, tylko rodzice mnie tam jeszcze trzymią.


12:44 / 12.12.2011
link
komentarz (2)
Właśnie mnie zabił portal profeo.pl. przysłano mi idealną ofertę pracy, na podstawie danych przeze mnie tam podanych, czyli kierowca kategorii C+E.
Kurwa przecież ja nie mam nawet prawka kategorii B.
Profesjonalizm widać pełną gębą :D
09:33 / 12.12.2011
link
komentarz (0)
Eh... 1/3 egzaminów prawie za mną.
Polak załatwiony na 5, mata z pisemnego na 4, co wprawia mnie i okolicznych ludzi w osłupienie.
Jeszcze fiza, chemia, biol, angol.
10:38 / 08.12.2011
link
komentarz (2)
Czy list otwarty do Jaśnie Pana Rafała, w sprawie komunikacji zbiorowej, będzie dobrym pomysłem?
09:41 / 07.12.2011
link
komentarz (0)
Wczorajszy wieczór uznaję za udany po stokroć.
W zeszłym tygodniu wpadliśmy na pomysł, bo zobaczyć kilka filmów katastroficznych klasy \"Ź\".
Wczorajszy seans \"Metal Tornado\" zabił nas wszystkich. Dawno się tak nie uśmialiśmy z wyobraźni scenarzysty, niedoróbek montażu i oczywiście cudownych efektów specjalnych.
O pseudo naukowych wywodach nie wspomnę.
Film był z lektorem przypominającym z głosy lektorów znanych z filmów video z przełomu lat \'80 i \'90.
Hasłem wieczoru i bohaterką była latająca piła łańcuchowa :D
09:34 / 05.12.2011
link
komentarz (1)
Przemieszczanie się KM we Wrocławiu, to istna wyprawa poznawcza i pełna przygód, których w opisaniu z pewnością nie powstydzili by się Arkady Fiedler, Juliusz Verne, czy sam Stasiu Lem, zaś lektorem wersji filmowej powinna być Krystyna Czubówna.
Wczoraj, razem z Lucyną i Ciapencjuszem, raniutko udaliśmy się na przystanek Wiejska, by dojechać do pracy (biedny Ciapencjusz) czy do szkół.
Stoimy sobie na przystanku, żartujemy zaś niepostrzeżenie zza rogu Alei Piastów wyłonił się autobus marki Jelcz, z tabliczką linii A. Autobus wjechał w zatoczkę i ku zdziwieniu naszym i pozostałej gawiedzi czekającej na ów autobus, wszyscy poczuli smród spalonej gumy, oraz zobaczyli kłęby siwego dymu, wydobywające się zza tylnego koła. Wyglądało jakby jechał na zaciągniętym hamulcu ręcznym, bądź miał zapieczone i zablokowane hamulce w tylnym kole. Kierowca rozmawiał przez telefon komórkowy w trakcie jazdy (sic!), wiec pomyśleliśmy, że dzwoni w sprawie usterki.
W ciągu sekund całe wnętrze autobusu wypełnił gryzący, siwy dym. Wszyscy, jak jeden mąż, opuścili autobus, by przypadkiem nie zamienić się w smażony boczek.
Kilkoro ludzi chciało kierowcy zwrócić uwagę ale niestety drzwi się zamknęły, autobus odjechał pusty.
Po wielkim zdziwieniu malującym się wszystkim na twarzach, przyszedł wkurw.
Już wszyscy wiedzieli, że się spóźnią, w tym ja na egzamin. Postanowiliśmy nie czekać 15 minut na następny autobus, tylko wszyscy popędzili na pętlę, by złapać jakiś tramwaj.
W trakcie wyprawy, widzieliśmy jak rzeczony kilka zdań wcześniej autobus, wjechał w zatoczkę przystanku Solskiego i tam się zatrzymał, otworzył drzwi, zamknął i z wielkim rykiem silnika pojechał dalej. Do autobusu nikt znów nie wsiadł.
Cała sytuacja była nader komiczna, potem dramatyczna.
ja ledwo zdążyłem na egzamin, Michałek nie robił problemów z mego spóźnienia.

Całe te sytuacje wzbudzają we mnie strach. Strach przed korzystanie z usług MPK Wrocław.
09:25 / 29.11.2011
link
komentarz (2)
Strasznie zmęczony jestem z dwudniową walką z tabelą.
Zasypianie o północy przez dwa dni i wstawanie o 5.15, robi swoje. Chce mi sie spać potwornie i dynia mnie napierdala.

Wczoraj wracają z pracy musiałem się przesiąść na Pl. Legionów (dawniej, a czasem i dzisiaj zwanym PKWNem). na temat przesiadek na tym placu w kierunku na Oporów, czytałem kiedyś na gazecie.pl i nie mogłem uwierzyć w to, co autorka napisała.
na moje wczorajsze nieszczęście napisała prawdę.
Przesiadanie się na wyżej wymienionym placu wygląda następująco.
Wysiadając z tramwaju linii 32(-), 70 czy 15 z chęcią zmiany na najbliższy tramwaj w kierunku Oporowa czyli 4, 5, 11, 24, które odjeżdżają z trzech rożnych przystanków, trzeba stać na rogu Piłsudskiego i Sądowej, i patrzeć w stronę wymienionych ulic czy banka nie nadciąga. Wtedy trzeba oszacować kiedy zapali się zielone światło na przejściu i trzeba biegiem wpaść do tramwaju.
Widać władze Wrocławia aktywnie dbają o kondycję fizyczną mieszkańców. Zielone na przejściu, świeci się około 10 sekund więc pokonanie całej szerokości ulicy (trzy pasy, torowisko i dwa pasy) w jednym cyklu graniczy z cudem.
Przyjechała 4 opóźniona jakieś 12 minut. Tłumek około 40 osób rzucił się w jej stronę. Tramwaj wyglądał jak wagon tokijskiego metra, brakowało tylko panów w białych rękawiczkach by dopychali ludzi. Postanowiłem poczekać na następny.
W ciągu następnych piętnastu minut wyczekiwałem. Kilka tramwajów nie przyjechało. W końcu przybłąkała się 5 i pojechałem. Epitetów rzucanych pod adresem MPK i Dudusia nie zacytuję.
Dzisiaj rano, jadąc w ukochanym autobusie linii D, doszedłem do wniosku, że gdy Duduś i jego ekipa pójdą, nie daj Bóg do Piekła, i zaczną tam rządzić, to Piekło zamarznie a Diabły z samym Pierwszym będą błagać Najpierwszego o przyjęcie pod własne skrzydła.
Duduś na te wieści odpowie zaś ustami Adama \"Złotoustego\" Cz., że przecież wszystko jest w porządku.

Komunikacja miejska we Wrocławiu umiera.
14:26 / 25.11.2011
link
komentarz (0)
Zaczynam nienawidzić excel'a. Uparty jest strasznie.
Do tego komp się zaczyna wieszać... Robotę trzeba wziąć do domu na weekend.
20:27 / 24.11.2011
link
komentarz (0)
No!
Misiek przyjechał po mnie do roboty bo niestety trzeba było zostać dłużej...
Tyskie for all!
Lucyna smaży "chlyb w jajcu" zaś Misiek celebruje dwudziesta rocznicę śmierci Freddy Mercury'ego.
Z innej beczki... wiocha .pl, a raczej głupota ludzi zabije mnie kiedyś śmiechem...
07:41 / 24.11.2011
link
komentarz (1)
D jak dupa ciąg dalszy.
Przyjechał na Wałbrzyska opóźniony. Ogrzewanie przestrzeni pasażerskiej wyłączone. Zimno jak w psiarni. Przepraszam, psy w schroniskach mają lepsze warunki bytowe niż pasażerowie wrocławskiego MZK. Zapomniałem!
Przecież na linii D jeżdżą Volvo, a tam nie ma ogrzewania i klimy...
O ja głupi.
Przynajmniej czas spędzony w autobusie umilało ładne chłopczę ciągle spoglądające w mą stronę.

Wtedy to sobie uświadomiłem, że mam dokładnie tyle samo lat ile miał CyJanek jak mnie wyrwał pierwszy raz. Cholera ale ten czas zapierdala, dopiero 7.41, a ja się czuję jak by było, co najmniej 8.05 :D
11:25 / 23.11.2011
link
komentarz (5)
Cud się stał dzisiaj rano. Dojechałem na czas do pracy. Miasto nawet puste rano było. Wkurwia mnie tylko odrobinę przystanek Kochanowskiego. Autobus czy tramwaj stoi na nim przez przysłowiowe - zdążysz wypić flaszkę, zabalować i wytrzeźwieć. W robocie nudy i naparzanie pierdół w corel'u.
Ech...
Dziś na obiad, placki ziemniaczane ala burito :)
11:49 / 22.11.2011
link
komentarz (3)
Kochany autobus linii D
D jak dupa!
jak zwykle przesiadka na Kwidzyńskiej w inny autobus. Podobnież przegubowiec Volvo sie spierdolił. Drugi raz w ciagu trzech dni sie przeisadm na Kwidzyńskiej. Przygód kilka schlesienera o 6.45 we Wrocławiu ciąg dalszy.
Dzisja muszę skoczyć w okolice Arkad, potem na Oporów do domu. Cziekawe ile mi to zajmie i czy znów jak wczoraj, bedę pod Arkadami skakał po masce jakiejś Yariski stojącej bezczelnie na linii oznaczającej przystanek.
Mam pomysł!
Spakujmy Dudkiewicza i cały ten majdan z szefową Wydziału ruchu (tak, tę od kompetencji!) o 15.30, wsadźmy w tramwaj czy autobus i każmy jeździć po Wrocławiu tam i na zad, ażjasny chuj ich strzeli!
Może wtedy ktoś przejrzy na oczy wreszcie!
21:08 / 21.11.2011
link
komentarz (3)
Mija powoli pół roku bez mała, od mej wyprowadzki ze wsi zwanej \'\'R\'\', w przytulne ramiona wspólnej miłości i mieszkanka okrzykniętego przez \'\'koleżanki\'\' - \'\'gejowską komuną\'\'. Flagi nie wywieszamy - one nie wierzą. Chuj im w oko.
Czas już nagli na podsumowanie.
Tłumaczyć się nie będę, że nie pisałem, bo lenistwo było ważniejsze i bardziej beztroskie, umoczone w alkoholu, śmiechu i papierosowym dymie, z lekką nutą azotanu izopropylu zawiane i innych używek sobie nie też ograniczało. Ot, pierdolone lenistwo takie.
W marcu nastąpił w mym życiu rozwód z pewna firmą po 15 latach pracy. Nie żałuję.
Dzisiaj już, leżąc na \'\'mężowskim\'\' brzuchu, mając normalną pracę, za normalne pieniądze, nie wzdychając do \'\'boskiego Wrocławia\'\', czas już chyba sobie trochę ponarzekać w tej krainie szczęśliwości.

Wrocław.
Miasto kościołów, zabytków, młodych ludzi.
I niestety zdupczonej ma maxa komunikacji. Pod każdym względem.
Urząd Miasta powinien ustanowić nagrodę dla tego, kto przejedzie to miasto wzdłuż i wszerz obojętnie jakim środkiem komunikacyjnym (rower zostaje wyłączony) w godzinę.
Samochodem się nie da. Korki
Autobus - analogicznie jak powyżej.
Tramwaj - analogicznie jak oba powyżej.

Mrzonki o metrze to jakieś urojenia w \'\'dudkowej\'\' łepetynie pod wpływem chyba marszu konopi, który się odbył we Wrocławiu w sierpniu. Istne pierdolenie o \'\'szopenie\'\'. Powinien jako władający tym miastem, wreszcie odnaleźć swoje jaja i wykopać z roboty niedołęgów z Wydziału Komunikacji i pajaca z MZK. Ten to bije wszelkie rekordy, przy nim rybnicki Berger (szef ZTZ w Rybniku,) to krasnal jakich mało!

Piechotą po Wrocławiu chyba też nie warto iść. Chyba, że to park.
Na skrzyżowaniach stoi się po 5 minut i czeka na zmianę świateł, które jak już się zmienia na zielone, to trzeba przebiegać przez cztery bądź pięć pasów ruchu w czasie 10 sekund.

Już nawet naukowcy się z tego śmieją...
http://www.skyscrapercity.com/showpost.php?p=85811913&postcount=19343
Ale baby w WK niewzruszone, wręcz oburzone!
Przygody, przygody...

21:18 / 06.04.2010
link
komentarz (0)
czas nadszedł by zastosować emocjonalną higieniczność. Trzeba. Potrzeba ucieczki od spraw mało ważnych i błahych rośnie. Znajomości toksyczne, choć uciekają gdzieś w dal, jeszcze podrygują tam za rogiem, resztkami sił. Od czasu, do czasu krzykną spazmem bólu i rozpaczy. Idę dalej. Dalej przed siebie, ku dawno obranemu celowi.
Nikt nikogo nie goni, nikt nie pogania. Idziemy obok siebie.



Dziękuję, że jesteś.
20:16 / 01.03.2010
link
komentarz (1)
Nadszedł ten czas, a zbliżał się nieubłaganie, by stanąć wreszcie z kolan na nogi, by rozpocząć nowy etap w życiu. Wiele stało się w ciągu roku, od pamiętnej rozmowy, która była małym kamyczkiem, który poruszył lawinę. lawina zmian nabiera rozpędu. Przestaje mówić z wielką niepewność "Chciałbym", tylko teraz jest pewne "Chcę".
Do jesieni będę mieszkał z M. we Wrocławiu, będę miał lepszą pracę niż tę, co mam (niestety obecnie, to męczarnia z ludźmi o ograniczonych umysłach, dla których powiedzenie "A" jest szczytem umiejętności), podszkolenie języków, i najważniejsze własne "M" we Wrocławiu.
Doliczyć by trzeba jeszcze skończenie z toksycznymi, nic nie wnoszącymi znajomościami. Koniec.

18:00 / 26.02.2010
link
komentarz (2)
Najgorszy tydzień prawie za mną, choć zostały dwa dni i "Chuj Wie", co się jeszcze wydarzy.
Tydzień, straszny, nerwowy, wypalający od środka. Kłótnia i pyskówka co rusz, świecenie oczami za innych, pretensje nie domówienia i milczenie z "hakiem" w tle.

Kurwa, wypalony jestem całkowicie.
Potrzebowałbym małego, ciemnego, dźwiękoszczelnego pomieszczenia, do którego można wejść i krzyczeć "KURWA!" do woli.
10:38 / 04.02.2010
link
komentarz (0)
W diecie zabroniono mi kawy!
To zamach, morderstwo, holokaust na mnie...
Fajki odstawiłem ale kawa?
Zbożowa?
Obrzydlistwo!
17:14 / 01.02.2010
link
komentarz (0)
Znów nerki wysiadły.
Znów bieganina, badania, specjaliści...
Kurwa.
09:33 / 31.01.2010
link
komentarz (1)
Łeb nie boli.
Po czterech piwach.
Lacz w ryju.
Kurwa starość nadchodzi chyba...
06:20 / 29.01.2010
link
komentarz (0)
Dziś podwóz autkiem do pracy.
Szkoda tylko, że wpierw je trzeba odkopać z zaspy....
21:20 / 28.01.2010
link
komentarz (0)
Nie było tak źle. Powinno się organizować kursy prawa jazdy w zimie, bo można się wiele nauczyć. Wciskania sprzęgła w szczególności.
Ech a latem, Passatem do "Wiluśportu", dupy plaszczyć nad Nord See.
Trzeba się za niemiecki zabrać. Koniec z leniuchowaniem w weekendy.
Wieczorne elektro:

12:45 / 28.01.2010
link
komentarz (0)
Obiad typowo studencki - zupa chińska.
Grunt, to zdrowa kuchnia.
Dziś jazdy. Występy w glanach i białych ulicach, może być zajebiście.
Godzina 16. Początek końca Świata.
05:59 / 28.01.2010
link
komentarz (0)
Wieje jak by się kto powiesił.
Do roboty się trzeba zabierać, a mnie się łózko włączyło i spanie najlepiej do jedenastej.
Kawa.

Piosenka na dziś i na zawsze takie poranki:
Coma - "Wojna"
05:46 / 27.01.2010
link
komentarz (0)
Kawa. Kocie... Zrób kawy.
Dolej mleka... Dwie... No, trzy łyżeczki cukru...
Ja się idę ogolić i pod prysznic.
Tylko brodę przystrzygę...
Kocie wstań, no....
Patrz, klawiatura siadła po wczorajszym \"Warblade\"...
Baterie nie wytrzymały...
Trzeba joystick kupić...
Koniecznie...

Kocie wstawaj!
Żadne pięć minut!
Do dupy, a nie jajecznica!
17:31 / 26.01.2010
link
komentarz (2)
Kot ciepły, niezamrożony, skaczący po wszystkim, co do skakania się nadaje. Kaloryfer ciepły.

Staję się asertywny.
Dzwonili z "Syfry+". Prosili o przedłużenie umowy na kolejne 18 miesięcy, za jedyne 48 złotych miesięcznie.
-To wypowiedzenie nie trafiło do Was? Zostało wysłane osiemnastego stycznia.
- Poleconym?
- Poleconym, za potwierdzeniem odbioru.
- Nie widzę w systemie... Widać nie zaznaczyli. Wiec jak Pan zapatruje się na nową ofertę?
- Wie Pan, w sumie nijak.
- To jest pan niezadowolony?
- Tak. Widzi Pan. Nie rozumiem jednego, jak to jest, że Regulamin dodawany do Umowy zawartej na czas określony, jest ważniejszy od samej Umowy.
- Taki jest zapis w Regulaminie, wie Pan.
- Wiem. W sumie moja wina, bo któż by czytał te dziesięć stron jakiegoś regulaminu pisanego drobnym maczkiem, prawda. Widzi pan, normalnie, to umowa zawierana na czas określony powinna się zakończyć po jej czasie obowiązywania, przedłużana powinna być, albo nową umową, albo aneksem.
- Ale regulamin...
- Wiem, że jeśli jej nie wypowiem, to umowa przechodzi na czas nieokreślony. Trochę nie rozumiem, bo składając tą ofertę, właśnie zaprzeczacie swojemu \"Świętemu regulaminowi\".
- Czyli, nie jest pan zainteresowany nową ofertą?
- Skoro wypowiedziałem to, oznacza to, \"Nie\". Dziękuję bardzo Panu i życzę miłego dnia.


Odłożyłem słuchawkę jeszcze w momencie gdy koleś coś nawijał o miłym dniu i usłyszeniu. Pewnie usłyszały to dwa dźwięki.

Podobno asertywność, to podstawa.

Choć przyznam się, ze po tej rozmowie wyrwało mi się niecenzuralnie \"Spierdalaj\".

10:35 / 26.01.2010
link
komentarz (0)
Znów zawalenie papierowe.
\"Mam prośbę, proszę napisać..., \"Proszę zrobić tabelę... Proszę o...\"
Biurwowe życie zaczyna mnie lekko wkurwiać , bo zaczyna się robić kupka papierów nie wciągniętych, terminy cisną, zaś w piątek egzamin na biurwę, a stwierdzam, że nic nie umiem.
Dziś postanowienie poprawy, więc popołudniu trzeba siąść i zakuwać...

Mam nadzieję, że kaloryfery będą ciepłe jak wrócę do domu. Jedyny ciepły, to ten w łazience, a nie uśmiecha mi się spanie w kabinie prysznicowej.
Wariactwo.

Misiek kupujemy domek na Oporowie. Nie widzę inaczej.
06:15 / 26.01.2010
link
komentarz (0)
Dzień dobry, jest 6.15 i nadal zimne kaloryfery.
Jak wrócę z pracy i zastanę kota zamrożonego to zajebię spółdzielnię jak psa...
20:26 / 25.01.2010
link
komentarz (0)
Wrócić tu po tylu latach nieobecności... Popierdoliło mnie już pewnie na stare lata...
Kiedyś nieśmiertelna Leninowa napisała, że prowadzenie nloga, bloga czy innego rodzaju poradnika, to swego rodzaju autoterapia.
W sumie miała rację, można w anonimowy sposób wykrzyczeć swą złość, żal, radość...
Rzucić myśl na wiatr i patrzeć jak popłynie przez obce głowy.

Chcę być bezpośredni, bo taki jestem.
Mówię co myślę. Nie uznaję tego za wadę , szczerość w stosunkach między ludzkich to podstawa.

Brakuje jej w wielu wypowiedziach, działaniach w wielu przyjaźniach i znajomościach.

Żyjemy w kłamstwach, kłamstewkach, oszustwach i niedomówieniach. W imię dobrej znajomości. Znajomość pewnie niesie z sobą korzyści, najczęściej proste, pieniężne, puste. Kłamiemy dla tych drobnych korzyści. Zatracamy szczerość, zatracamy obraz na prawdę. Oszukujemy samych siebie, bo może być fajnie, bo podwóz, bo kawka, bo impreza, bo sex, bo lans... Można wymieniać w nieskończoność...

Pewnego dnia postanowiłem być szczery.
Wybuchło to we mnie nagle, gwałtownie, przemieniając się w krzyk i słowa. Nie potrafiłem ich zatrzymać, wylatywały jak kule z pistoletu, strzelały nie raniąc lecz otwierając oczy moje i rozmówcy.
Twarz miał dziwną, skrzywioną, lekko przerażoną. Wyglądał trochę jak opętaniec, jak demon wzywany przez egzorcystę do opuszczenia ciała. Prawda z szczerością strzelały dalej.

Krzywił się dalej, przypominając Złą Królową z baśni o Królewnie Śnieżce. Obrzydzenie prawdą i szczerością...


Padł ostatni strzał.

Dobił Go.

Straciłem wtedy fałszywego przyjaciela.

Jest mi lżej, mimo że minął prawie rok do tamtego czasu.

Nadal nie żałuję swej szczerości.