18:00 / 30.05.2006 link komentarz (0) | rany ale jestem popieprzona. macie czasem tak /moi na szczescie nieznani czytelnicy/, ze wierzycie w cos,wydaje wam sie, a pozniej sie okazuje, ze wszystko jest na odwrot?? prawdziwa paranoja, czuje ze ocieram sie o schizofrenie jakas. ale ze to juz nie pierwszy raz ,to sadze ze dam rade. tak mam duzo do opisywania, ale ze nie chce pamietac tego wszystkiego, to napisze tylko, ze o maly wlos po akcji z karetka moje slonko by ode mnie nie odeszlo, prawde mowiac wszystko na to sie zanosilo, poczulam ze dalam dupy po calosci, ja i moje wymyslone idealy, na ktorych juz ktorys raz sie przejechalam... chyba z tego calego myslenia o idealnym zwiazku zgubilismy gdzies radosc bycia w zwiazku ot tak po prsotu.. do tego to moje wieczne doczepianie sie i krytykowanie czego sie da, negacja wszystkeigo i wieczne malkontenctwo, a do tego egoizm /trudno zaprzeczyc:// .. moglabym przyczepic sie do moich rodzicow,ze mnie zle wychowali, trzymali pod kloszem i napelnili kompleksami, ale obecnie to przeciez ja sama jestem odpowiedzialna za swoje zachowania, chocby byly najglupsze i najmniej odpowiedzialne.. /no, chowanie sie przed panami z karetki za drzwiami i darcie sie,zeby sobie poszli to chyba niezbyt odpowiedzialne, dalabym sobie tak ze 12 lat pod wzgledem emocjonalnym/ na szczescie moja kochana kumpela mnie uratowala, przyjezdzajac zaraz po wyjsciu slonka, rozmawiajac ze mna i kolanem wpychajac mi do glowy zdrowy rozsadek, podczas gdy ja bujalam sie na boki pod dzialaniem silnego srodku uspokajajacego, ktory zrobil ze wszystko bylo takie gumowe i spowolnione, aczkolwiek jakiejs nadmiernie ciekawej fazy z tego nie mialam. tylko teraz boli mnie glowa i ponoc bylam blada, a wzrok mialam metny. mialam gdzies taka kartke co to bylo, ale ja zgubilam i szkoda, bo teraz sie boje,zeby jej nie znalazla mamuska /a, tylko panowie z pogotowia przyjechali i dali mi zastrzyk w tylek/. anyway. ta rozmowa ze slonkiem nie byla zbyt mila. az nie moglam uwierzyc, taka bylam zaskoczona, on odejsc ode mnie?? jak to, przeciez podobno taki byl zakochany. a tak naprawde to przeciez ja juz nieraz robilam mu takie jazdy i on musial je pokornie znosic. biedactwo moje. taka niesprawiedliwa bylam. wogole tak go kocham. puszczam mu ciagle sygnalki do szpitala. ooo tak bym chciala zeby znow bylo miedzy nami dobrze i zeby zadne z nas nie myslalo o rozstaniu. chcem sprawic, by znow sie we mnie mega mega mega zakochal. to jest calkiem niezla misja na poczatek, polaczona przy okazji z moim samodoskonaleniem i naprawa porabanego mozgu, i nawet jak sie nie uda to wyjdzie mi na dobre, ale ja chce zeby sie udalo, i wierze za nas dwoje ze sie uda. mimo wszystkiego, co do mnie czuje, on nie jest za bardzo pewien czy z tego zwiazku wogole cos bedzie, mowil ze nie wie ,czy potrafimy sobie dac nawzajem to,co nas uszczesliwia. ja tez nie wiem!! ostatnio z pewnoscia sobie tego nie dawalismy, wiecznie dwa niezadowolone ludziki. zapetlilismy sie niepotrzebnie. jak tak pisalam o tym ciepelku w poprzednich notkach itd to w sumie moze chcialam sama siebie przekonac, ze jest tak dobrze, bo dobrze to bylo,ale kilka miesiecy temu jak nie wiecej:/ dalismy sobie szanse. jesli do siebie nie pasujemy, to ja tez zdaze to zauwazyc i nei bedzie to porzucenie tylko wspolna decyzja o rozstaniu... /bsz..nie chce/ a moze do siebie pasujemy, tylko gdzies sie zagubilismy w myslach i uczynilismy wszystko skomplikowanym, podczs gdy to przeciez wszystko mialo byc takie proste, przytulic sie i byc ze soba.. chociaz nie wiem co bedzie jesli sie o cos poklocimy, a zrobilismy sie przez ten czas tacy wymagajacy, ze nawet jak ja sie ugryze w jezyk to on moze nie wytrzymac,wogole jaka enigma, jkai kosmos, co sie proboilo,czy to jzu koniec/ lae czemu... brakuje mi dystansu, i usystematyzowania mysli, uspokojenia, uszeregowania, taka belkotliwa jest ta notka... chce byc lepsza, dla niego i dla siebie, aaa :( po pierwsze, stwierdzilam ze zajme sie soba.. ze nie bede juz zganiac na niego odpowiedzialnosci za to czy sie dobrze bawimy, co robimy, jak spezdamy czas, i czy wogole ja mam dobry humor czy nie.. przeciez sama moge o siebie zadbac:| po drugie musze czesciej myslec o nim jako o moim kochanym ludziku, bo juz sie przyzwyczailam do takiego myslenia: ooo lukasz..no tak ,lukasz, on zawsze jest i zawsze bedzie..jak tylko cos najmniejszego zle, to od razu wielkie wonty,juz nawet przypieprzalam sie ze ma za dluga koszulke.. w ten sposob malo nie zepsulam tego wszystkiego,musze dbac o te milosc a nie tylko widziec czubek wlasnego nosa i ani o 1 centymetr dalej.. bsz nie wiem co mam pisac, tesknie za nim, ciagle wysylam mu sygnalki do szpitala i czuje sie taka gluuupia,co ja zrobilam, mam nadzieje ze sie jeszcze da naprawic :( | 14:58 / 29.05.2006 link komentarz (0) | heheheh, a teraz znow zaprzecze sobie samej. chodzi o to, ze ja z jednej strony owszem potrzebuje mezczyzny, ktory bedzie moj calym soba i juz na zawsze i na wieki wiekow amen. to mi nareszcie da poczucie bezpieczenstwa, mozliwosc bezgranicznego zaufania i ciagla obecnosc kogos, kto na pewno nie zniknie gdy bede go najbardziej potrzebowac. ale z drugiej strony jesli on mnie po drodze nie zdobedzie w 100% i nie sprawi, ze bede tak samo jego jak on moj, to slabo. dla mojej podwojej natury to ciagle jest troche abstrakcja. czuje sie wciaz taka mloda, niezdecydowana, niepewna :) wciaz tak bardzo podobaja mi sie niektorzy faceci mijani na ulicy, wciaz czasem rozpatruje nielicznych jako moze kiedys cos, a od czasu do czasu moja glowe na kilka dni zaprzata ktorys ze wspolnych znajomych, by nastepnie zainteresowanie to prysnelo jak banka mydlana pozostawiajac po sobie zdziwienie. nie dalej jak kilka dni temu na kilka jednorazowych minut rozplynelam sie pod spojrzeniem nieznajomego faceta z naszej uczelni, podobnego jak dwie krople wody do mojego pewnego ex /ze szczecina/, ktory co prawda okazal sie wielka swinia, ale fizycznie niczego mu nie brakowalo, a iskierka pozadania trzaskala i skwierczala od poczatku do konca, nawet gdy juz nic nie moglo nas uratowac. tymczasem ten jego sobowtor tak ciagle na mnie zerkal niczym cichy wielbiciel w podstawowce i sie usmiechal. z wygladu jakis fan rocka, pewnie wcale bysmy sie nie dogadali, ale co to ma byc, ze z jednej strony mysle o swojej przyszlosci,a z drugiej nie potrafie pohamowac takiej spontanicznosci, jaka na przyklad jest przypadkowy flirt z jakims niebrzydkim gosciem na imprezie by po chwili odejsc itd. to takie abstrakcyjne, ze kolejne lata mialyby mijac, a w moim zyciu ciagle bylby jeden mezczyzna. odkad pamietam,nawet w stanie najwiekszego zakochania ciagle byla we mnie ciekawosc, jakich to jeszcze facetow los postawi na mojej drodze. tak wiec nie czuje sie absolutnie na silach, by angazowac sie w cos stalego na zawsze,deklarowac sie, angazowac, no chyba, zeby moj amant bardzo sie postaral,przyciagnal mnie, zdobyl, ale przez reszte zycia przyciaganie to podtrzymywal i pod zadnym pozorem nie uznawal mnei za zdobyta koniec kropka, bo utzrymac taka jak ja blizniaczke przy sobie to nie lada sztuka, a odmienic mi sie wszystko moze w jednej chwili pod wplywem na przyklad jednego snu :) calkiem niezly i optymistyczny wniosek daje sie z tego wszystkiego wysnuc: jesli moj zwiazek z lukaszem przetrwa wszystko, to dobrze, a jesli nie, to... tez dobrze :o oczywiscie nie mam zamiaru niczego konczyc, jeszcze mnei nie pojebalo doszczetnei, jestem ciekawa co bedzie dalej, dobrze mi tak jak jest, po prsotu na pytanie: czy to ten jedyny? - nie mam odpowiedzi ani tak ani nie. kilkanascie razy w zyciu zdawalo mi sie przy kims, ze 'tak tak oja to ten' a pozniej niezmiennie okazywalo sie, ze to nie ten, wiec wogole w moim przypadku szczyt bezsensu cos takiego sobie zakladac. pare razy zastanawaialam sie nawet, co by bylo, gdyby moj obecny zwiazek dobiegl z jakiejs tam przyczyny konca. na pewno poczulabym sie jak dzikie zwierzatko na wolnosci i natychmiast zaczelabym jedna po drugiej popelniac straszliwe bledy i bzdury, ktorych jednak jak to ja,rzadko bym zalowala, tlumaczac sie ze to tak po prostu wyszlo, oooo. pewnie nwoe srodowisko,nowe towarzystwo nowa muzyka wszystko nowe. fajnie tak! ale jednoczesnie moj zwiazek z lukaszem tez ewoluuje caly czas i tez wszystko sie w nim zmienia, i wcale niewykluczone ze za kilka lat nie bedziemy wcale zadnymi hardcorowcami, tylko nie wiem, na przyklad bedziemy jezdzic na festiwale psytransowe po europie. ciesze sie ze on jest ze mna, bo chociaz odpada wiele bonusow dostepnych tylko singlom, to za to mam kogos niepowtarzalnego, swojego specjalnego ludzika ktory mnie zna, rozumie i nawet czesto potrafi przewidziec moje zachowania /cudotworca/, a co badrzo doceniam opiekuje sie mna i dba o mnie, no i w dodatku daje sie ciagle odkrywac i zglebiac, i ciagle cos tam zosatje czego o nim nie wiem. wczoraj wieczorem gadalismy chwile na gadu i takie wspolczucie mnie ogarnelo. tak mi szkoda jego i jego ojca i tak im dobrze zycze. mam nadzieje, ze szybko sie poprawi i to na tyle, zeby tatus mogl jeszcze w miare sprawnie sie poruszac... i zeby moje slonko nareszcie odzyskalo radosc zycia i spokoj ducha ehh
a ja mam za to liczne liczne liczne liczne egzaminy i kolokwia :/ i to ostatnia sesja, ktora musze zaliczyc od razu,by moc pozniej pisac prace i sie bronic /huhuh.../ i co prawda teraz mam wieksza ochote isc do solarium niz sie uczyc, ale chyba jednak lukne chwile w kserowki i zobaczymy co tam w nich jest.
i pomyslec, ze tysiac razy ambitniejsza, latwiej sie mobilizujaca i odwazniejsza bylam przed matura i w trakcie zdawania examinow na studia itd, w czasach gdy w moich zylach ciagle plynely jakies destrukcyjne substancje chemiczne, niz teraz, gdy posilkuje sie na bibach tylko alkoholem okazjonalnie paleniem i jestem niby taka juz dojrzala i dorosla i zamienilam skejtowskie spodnie na szpilki, ehh.. a tymczasem zarowno moja sprawnosc emocjonalna jak i intelektualna to jakies totalne ulamki lub wartosci ujemne. cos mi sie chyba pomieszalo pod czaszka, powinni jakos specjalistycznie nazywac takie przypadki jak moj :>
a wogole to na poczatku mialam pisac w tej notce, ze rano obudzil mnie sms z pytaniem od jakiegos calkiem obcego goscia, czy bym nie wyskoczyla z nim do kina ...haha!! mial moj telefon z ogloszenia o przepisywaniu prac dyplomowych itd, ktore rozwieszam na roznych przystankach, widzial mnie jak rozwieszalam jedno z nich i taki z niego spryciarz. nie omieszkalam oczywiscie podziekowac za grad komplementow, lecz co do jego propozycji, uprzejmie odmowilam nie podajac przyczyny :] randka w ciemno za pomoca smsow, hihi :-) a to wynalazek XXI wieku...
wysylam telepatycznie energie memu slonku... | 21:33 / 28.05.2006 link komentarz (0) | ale co wogole eksplozja zalu wybuchla w poprzedniej notce... aż mam ochotę ją skasować, bo minelo troche czasu i juz zmienilam zdanie o 180 stopni. ogolnie to tak sobie mysle, ze jestem strasznie dziecinna czasami, szczegolnie kiedy mnie cos wyprowadzi z rownowagi. oraz uwazam, ze zagubila mi sie gdzies umiejetnosc tzw natchnionego pisania, kiedy tworzylam idealne notki bez mrugniecia okiem i zbyt wielu poprawek. teraz jest jakos tak strasznie chaotycznie, ciezko uporzadkowac mysli. moze za rzadko pisze po prostu. a ogolnie to niezla funkcja taki blog-terapeuta. na razie zaden moj znajomy tego nie czyta i oby tak zostalo. moze jakbym wiecej pisala, to bym mniej przytruwala, bo juz bym sie wypisala tutaj i by to ze mnie wyszlo. na przyklad teraz wypisalam sie i mi przeszlo. bylam u kolezanki i wyparowalo ze mnie wszystko. zostala sama czulosc i milosc do jednego ludzika, ktory napotkal pare schodow w zyciu i liczy ze z nim bede i bede go wspierac. no dobrze, malo sie odzywa i przewaznie przesyla tylko buziaczki i ciepelko, ale co sie dziwic z taka sytuacja w jakiej sie znalazl. siostra przyleciala, wszyscy zalamani, moge co najwyzej wysylac pozytywne mysli w jego kierunku. jak tak teraz pomysle, to jesli wyjac moje niepokoje co jakis czas i domaganie sie coraz wiekszej milosci, jest miedzy nami super. nie ma awantur, nie jest nam juz przez siebie przykro, dotarlismy sie jakos w ciagu ostatnich miesiecy. ja wiem, kiedy jemu jest o cos przykro i nie musi nic mowic, i vice versa, ograniczylismy swoje najbadrziej wkurwiajace cechy albo nauczylismy sie je akceptowac, i przy okazji przez ten roczek znalezlismy w sobie tez tyle wspolnego, ze az dziwne, jak dwie na pozor rozne osoby moga byc podobne. przy nikim jeszcze nie bylam tak bardzo soba. jest tak cieplutko. moze chcialabym, zeby jeszcze pare rzeczy w naszym zwiazku sie rozwinelo, ale rozwija sie cos caly czas i to mi sie badrzo podoba, i dlatego wciaz mam ochote dalej byc w tym zwiazku, mimo ze poczatkowo nikt nam wielkiej przyszlosci nie wrozyl, by nie powiedziec wiele osob odradzalo mi zaciesnianie tej znajomosci. moze nawet zle robie, ze tak sie zastanawiam nad przyszloscia, bo chyba im wiecej zastanawiania, tym wiecej opcji, ktore moga nie wyjsc, zwiazanych z tym lekow i jazd, a moze by tak po prostu nie martwic sie o jutro - sporo bonusowej radosci zycia... tylko zeby mnie to znow nie zaprowadzilo w jakims dziwnym kierunku vide dawniejsze notki... pff :p | 13:52 / 28.05.2006 link komentarz (0) | nlog aktualnie jest jedyna strona w calym internecie, ktora wlaczam za pomoca explorera..
lukasz od rana u ojca w szpitalu. szkoda mi ich bardzo bardzo bardzo bardzo :( ale poczulam sie taka wykleta, bo proponowalam, ze kiedys z nim tam pojde /niekoniecznie zaraz dzisaij/, a on zamiast sie ucieszyc, napisal mi, ze tatus powinien odpoczywac i nie miec za wielu gosci itd. juz mi nawet nie chodzi konkretnie o te sytuacje, ale jestem taka zepchnieta na margines za kazdym razem, kiedy chodzi o jego rodzine. moja mamusia i jej facet zaprosili go na obiad, a jego rodzice mnie nigdy. za kazdym razem gdy przylatuje jego siostra jest jakis problem i konflikt gdyz nie mozemy sie jakos dziwnym trafem nigdy spotkac, i jeszcze zwykle jest to uznane za moja wine, jeszcze dziwniejszym trafem. wsystko jest piekne i cudowne, gdy tylko nie chodzi o jego rodzine. ja rozumiem, ze moze byc dla niego wazna, ale w wyrazny sposob jest wazniejsza ode mnie, a troche to dziwne zwazywszy na to ze i ja moglabym kiedys tam kiedys do niej nalezec. juz byla jedna osoba taka, za ktora cala rodzina od strony faceta nie przepadala - moja mamuska, ktorej dziadek nigdy nie skladal zyczen urodzinowych mimo ze ona zawsze piekla mu ciasta na jego kazde przyjecie. i nawet nie moge sie poskarzyc lukaszowi, bo zaraz jest, ze jade po jego rodzinie itd. teraz tez, zaloze sie, ze wogole mnie nie wezmie do tego szpitala. mam o to ukryty zal, moze nie jakis wielki, mgoe go sobie schowac gdy jest fajnie, ale wyplywa ze zdwojona sila za kazdym razem, kiedy jest cos z ta rodzina. pewnie, ze zycze jego tatusiowi dobrze, bo jset sympatyczny,fajny i splodzil takiego kochanego ludzika jakim jest moje slonko. wczoraj bylam srogo przybita ta cala sytuacja. ale to juz nie o to chodzi. i nawet nie moge nic powiedziec, nic sie poskarzyc, bo zarza wyjde na ta zla, niewyrozumiala jedze, ktora nie rozumie, ze on jest teraz w wyjatkowyh nerwach. pewnie, ze to rozumiem i wlasnie dlaetgo wstrzymuje sie i nic nie mowie. ani zlego, ani dobrego. dostalam w smsie jednego buziaczka i zero serduszek ,odpisalam mu tak samo. wiem, ze powinno sie mowic o swojej zlosci zanim sie rozbucha, zeby pozniej nie wyskakiwac nagle z wielka eksplozja furii i histerii. ale kiedy wlasnie nie mgoe powiezdiec? daletgo sie tu musze wypisac, by choc troche w sobie zgasic ten zal. ja wiem,ze on chce dobrze, ze jset moj i wogole. ale gdyby wszystko bylo naprawde ok, to nie mialabym zadnych powodow do ukrytych wontow! on mowi, ze ja je wymyslam. poki nei zdalam sobi sprawy z tego jak to dziala, bylam sklonna przyznac mu racje, ale teraz jestem absolutnie pewna, ze przenigdy nic nie wymyslam i jesli mam jakies pretensje, to widocznie musze miec o co, chocby to bylo i jakies male gowienko, ktore mozna latwo zalatwic dwoma slowami. czuje ,ze ja po prostu nie jestem uznawana za jego powazny zwiazek i tyle. a ja potrzebuje kogos takiego! kto bezdie chcial ze mna na maaaxa powaznei sie zwiazac. czemu nie potrafie byc tak na maksa szczesliwa? wiecznie cos! a moze tu tak naprawde chodzi o cos innego? co mam zrobic zeby byc szczesliwa? przeciez go kocham. jest moim najwiekszym pzryjacielem, najsliczniej na swiecie pachnei jego cialko i najbardziej zna mnie ze wszystkich osob ktore mnie jakkolwiek znaja. mamy tyle wspolnego ze soba,nie musimy nawet czesto nic mowic. ale nie wiem, jak to ma dalej tak wygladac to chyba nigdy nie bede tak szczesliwa jak bym chciala. moze ja powinnam po prostu wyluzowac,dac sobie spokoj, im wiekszy daje sobie spokoj tym on bardziej sie mna interesuje, zawsze tak jest z facetami. moze jak zajme sie soba, to paradoksalnie wyjde na mniejsza egoistke, bo nie bede tak wiecznie chodzic kolo niego i mu truc o swoich potrzebach i zachciankach. juz tyle razy dawalam sobie rade sama. jak sie ma rozleciec, to niech sie rozpierdala w kosmos, a jak ma istniec dalej, to bedzie istniec. wogole slucham infected mushroom. probowalam jakies oldy wlaczyc, ale mi nie wchodzily zupelnie te radosne melodyjki i cienkie wokaliki. potzrebuje magii dzwiekow. wogole jakiejs magii. dzisiaj dzien zaczelam od paru ruchow tai chi na rozkrecenie humorku. postanowilam sobie codziennie robic pare tam ruchow dla lepszej systematycznosci. wszedzie jest tyle magii, a ja w ogole z niej nie czerpie. nie wiem zapisze sie jeszcze na yoge czy cos. pobawie sie systemem new. czy cos. jak lukasza to nie interseuje to jego sprawa. on mowi ze go interseuje, ale zeby pierwszy zaczal rozmowe na ten temat, no to nie wiem chyba musi byc pijany albo musi byc jakis wyjatkowy dzien. to ja bede tradycyjna egoistka i pozwole, zeby kazdy dzialal po swojemu. on nie musi mnie wprowadzac w swoja rodzine, a ja nie musze go wprowadzac w moje kosmosy, jesli jemu to nie jest potrzebne. tak dawno nie modlilam sie do slonka i drzewek po swojemu, ze swoim dziecinnym zachwytem. chce cos takiego miec, co bezdie moim podstawowym sensem zycia. nie pasuje mi w tej roli chodzenie po klubach, nudne jak flaki z olejem i czasem dajace namiastke tego, co nazywam satysfakcja. nie pasuje mi tez w tej roli moj zwiazek, poniewaz nie wiem, czy oboje traktujemy go identycznie, a nie mam zamiaru zaczynac takiej rozmowy /jeszcze wyjdzie, ze sie oswiadczam czy cos/. nie moge uwierzyc, ze tak zapomnialam o moim wbudowanym wykrywaczu magii ukrytym gdzies gleboko we mnie, ktory zasmucony przeszedl w stan stand-by po pewnym czasie olewki. chcialabym zmienic muzyke, srodowisko i wszystko, jednak chce dalej byc z lukaszem, wiec nie moge. ale za duzo mysle. gdybym po prostu pozwolila sprawom toczyc sie samym,moze wyszlabym na najwieksza egoistke na swiecie, ale za to bylabym w koncu nareszcie po dlugich miesiacach szczesliwa. szkoda, ze akurat te rozkminy mam jak idzie ostatnia sesja, ale moze to tez jakos sie wiaze. taki dziwny zakret w zyciu.
ale mi sie strumen swiadomosci wylal na tego nloga. | 19:03 / 27.05.2006 link komentarz (0) | przeczytalam komentarze do ostatniej notki z 2002 roku,haha i ciezko mi sie z nimi nie zgodzic, chociaz troche nie rozumiem gosci, ktorzy kaza ogarniac sie mlodym osobom /aka gowniarzom/, ktorym z racji ich mlodego wieku prawo do glupoty poniekad przysluguje.. gorzej, gdybym miala np 25 lat i dalej prowadzila taki tryb zycia, jak zreszta maja niektorzy moi znajomi.. ale przeciez nic takiego nie ma miejsca, wiec skad caly ten negatywny ladunek, tego juz nigdy sie nie dowiem :)
przeczytalam tez ostatnia notke ta powrotna, i musze przyzanc, ze troche plytko strescilam te ostatnie 3 lata.. w miedzyczasie dzialo sie badrzo wiele,lecz pisalam o tym na innym blogu, wiec nie chce mi sie tu powtarzac o przygodach z Czakim, mojego podboju parkietu Zyrafy, kilku po drodze podobajacych sie facetow i innych tam wynalazkow typu 2letnie cwiczenie tai chi /kocham :)/ medytacje,rozwoj duchowy, moja nagla przemiana z ateistki w osobe dostrzegajaca obecnosc sily wyzszej na kazdym kroku w zyciu i jeszcze pare roznych szczegolow... nie bede tu przeciez robic zadnej prezentacji swojej osoby, dodam tylko ze z ta,co sie tu wpisywala przede mna, nie mam zbyt wiele wspolnego, chociaz podobnie wygladalysmy /z tym, ze ona byla 10 kilo chudsza ode mnie obecnej/ ...koncze anglistyke, slucham mega wielu gatunkow muzyki, czuje wszezdie energie, a poza tym mam od prawie poltora roku faceta, ktory jest naprawde kochany, pod wieloma wzgledami podobny do mnie a pod wieloma tak cudownie inny, nie bylam jeszcze z nikim tak blisko,nie znalam tak dobrze zadnego innego mezczyzny i to jest cudowne uczucie, i chociaz taki zwiazek,jak wszsytko ,posiada zarowno plusy i minusy, to ciesze sie, ze jestem z tym luzdikiem i ze w ogole go poznalam..
a ostatnio mam taki czas, ze wszystko wali mi sie na glowe.. konczace sie studia, brak kasy, zaleglosci, niepewnosc, brak szczescia i radosci z zycia /gdzie one sa??/ a juz w szczegolnosci zmartwienia zwiazane z moim slonkiem, ktore ma najwiekszego pecha, najpierw musialo placic gore kasy za nowa obudowe do koncowki mocy i jej wymiane, probowali mu wcisnac rachunek na 500 zeta, bylo bardzo nerwowo, tym bardziej ze wlasciciel koncowki zachowywal sie nie fair i udawal cwaniaka.. jak tylko to sie skonczylo, zaraz slonko zachorowalo na zapalenie uszka i dali mu jakis antybiotyk budzacy zle nastroje, po ktorym musial jeszcze dodatkowo brac jakis inny lek na poprawe owego nastroju, przez ktory czesciej niz zwykle sie klocilismy.. wczoraj byly moje urodziny, niestety zbiegly sie w czasie z roznymi moimi watpliwosciami i chocaiz nie bylo zle to jakos tak niepewnie, po popijawie w 2f /klub,w ktorym menedzeruje moje kochanie/ przyszilsmy do mnie spac, nawet sie nie kochalismy bo od razu zmoglo nas po tej alkoholowej imprezie i lyku szampana w domku o 4 rano /juz sie rozwidnialo/, spimy sobie spimy a tu przed 8 budzi nas telefon od jego mamusi - ...... tatus mojego slonka w szpitalu z udarem mozgu :( :( slonko pojechalo od razu taksowka, a ja zwinelam sie wkulke i probowalam jeszcze zasnac.. obecnie nei dosc, ze mam kaca, to jeszcze nie wiem co mam myslec, ponoc bezdie dobrze ale dla mnie to jest takie jakies straszne :( dzisiaj sie widzimy tylko przez godzinke, bo pozniej slonko spada podtrzymywac na duchu mamusie, wogole jest taki zdenerwowany, zasmucony, moj biedny ukochany kotek, ktorego ucuzc do mnei nie jestem pewna mimo ciaglych jego zapewnien i potwierdzajacyhc to czynow.. wiemm, ze on bardzo sie stara, ale ciagle mam wrazenie, ze to wszystko nie jest na powaznie, ze chociaz jestsmy razem ponad 1,5 roku to on nie rozwaza tego zwiazku jako szansa na cos na stale, no dobra moze ja tez nie chcialabym sie natychmiast hajtac, nigdzie mi sie na razie nie spieszy, ale nie wykluczam takiej mozliwosci i chcialabym zoabczyc z jego strony jeszcze wiecej zaangazowania, zeby chociaz nie miec uczucia, ze to wszystko ciagniemy do przodu tylko po to, by sie w przyszlsoci rozpadlo.. chcialabym sie czuc tak naprawde chamsko zwiazana z jakims mezczyzna /chetnie wlasnie z tym/ i wiedziec, ze jestemy dla siebie, jestesmy milosciami swojego zycia.. anyway.. tak mi go szkoda z tym wszystkim, mam nadzieje, ze jak sie ulozy, to juz wszystko bedzie dobrze i wiecej rzeczy nie bedzie sie walilo.. i ze ja tez pukne sie w czerep i dam rade z tym wszystkim zamiast siezdiec i sie uzalac przy herbatce..
kurcze po co ja mam tu pisac, czuje ze to takie idiotyczne, pewnie kazdy to czyta i sadzi, ze ja jestem jakims polmozgiem, a w mojej glowie taki chaos panuje, ze ciezko mi to op prostu poukladac w zdania..
ide wogole sie polozyc... | 19:41 / 24.05.2006 link komentarz (0) | jak mnie tu dawno nie bylo !!!!
wszystko tak sie zmienilo!! ale stwierdzilam, ze znow bede tu pisac, bo moj blog ktory czytaja wszyscy moi znajomi, nie daje mi jak wypisac sie do konca!! coraz czesciej przypominalo mi sei, jak diametralnie innym zyciem niz moje obecne, bylo moje zycie podczas przygody z dragami, kiedy jeszcze wierzylam we wszystkie wykreowane przez siebie utopijne historyjki, mialam swoje ideologie i swoje nadzieje, dopoki wszystko sie nie rozbilo. i tak od mysli do mysli moj umysl zostal doprowadzony tutaj, na nloga 'ziu', ktorego prowadzilam 4 lata temu jako 19latka, podczas przezywania swojej ogromnej namietnosci do chemicznych imprez w szczegolnosci do fety, o ktorej bede pamietac do konca zycia. ..
dobra wrocilam do kompa bo jakies moje zajecia mnie oderwaly, chodzi o to,ze zaraz mam obiad, a chce jeszcze dodac te notke, wiec pokrotce napisze, co sie od tego czasu dzialo, zeby ktos, kogo zainteresuje przeczytanie bloga od poczatku /nie polecam/ wiedzial, o kogo chodzi. to taka troche moja dziecinna osobowosc tam ponizej, ale jeszcze wcale nie wyrodoslalam :] mam pojutrze 23cie urodziny. tak wiec ze stylu zycia polegajacego na paleniu, piciu, wciaganiu i jedzeniu wyswobodzil mnie niejaki Pawelek, zrywajac ze mna z powodu dragow, co zerwalo mi zaslonke z oczu i pozwolilo zobaczyc, jaki damage zrobily mi te wszystkie moje dziwne pomysly. razem z rzuceniem dragow poczulam, jakbym stala sie nowym czlowiekiem i popedzilam radosnie w strone nowego, czyli ..imprez electro i towarzystwa zajmujacego sie wpatrywaniem w koniec wlasnego nosa lub sledzeniem osob nieznajomych:] poznalam na szczescie goscia ze szczecina, ktory wprowadzil mnie wklimaty electro nieco mneij snobistyczne, niestety szkoda ze znajdujac sie jednoczesnie tak daleko, bo w szczecinie.na moje nieszczescie gosc okazal sie troche niegodny mojego zainteresowania po roku znajomosci i klimaty musaily sie zmienic... znow na hardcorowe, tylko w zmienionej formie. no i tak trwaja do dzis, po kolejnych metamorfozach... w kazdym razei zupelnie inaczej niz wtedy. wtedy bylam szara imperzowiczka, teraz jsetem vipem i dziewczyna dja i prawej reki szefa pewnego klubu, o co swoja droga wcale sie specjalnie nie dopraszalam /ale nie narzekam i jestem z niego dumna:)/ i klimaty sa zupelnie inne, a ja mam ochote popisac na tym blogu bardziej niz na tamtym moim. no i wlasnie teraz dodaje swoja pierwsza notke, ktora zapewne bedzie pojedyczna lub moze podwojna nim znow zapomne o tym blogu, no ale dobre i to.
buzka | 23:26 / 28.11.2002 link komentarz (6) | oja, ale dawno mnie tu nie bylo !!!
musze niedlugo wpasc i napisac co tam u mnie :] | 00:19 / 29.10.2002 link komentarz (0) | hyyy
nie poszlam do szkoly bo poszlam z marcinkiem sie skopcic na 10 pietrze jakiegos wiezowca u niego na osce :p
a potem troche w zsypie eheheh
a potem lazilismy po osce i zaszlismy do kuby a tam byly takie vinylki ze powyskakiwalismy z butow :]]]
no ogoolnie jak wracalam stamtad to spotkalam mojego dobrego znajomego michala s imprez
widziauam go pierwszy raz tak bez imprezy
i nie moglam uwierzyc ze to on :]]]]]]]]slodkiii
no nie moglam uwierzyc, ze go spotkalam nie na imprezie :]]]
pogadalismy chwilkie i musialam wysiasc
heee co troche mi sie twarz cieszyla :]]
lubie tego kolesia chociasz nienadaje sie na nic bo jest za mauy
taka maskotka :D
no kontynuujac to miauam jeszcze cos napisac
poza tym ze mam jakis kryzys
o tym niechce pisac bo nie bedzie mi sie chcialo pozniej o tym czytac hhe
kryzys apropo wszystkiego
ale jusz jest lepiej :]
ehh..
________________ | 11:21 / 28.10.2002 link komentarz (0) | i znowu mam defa ..
ostatnio czesto mam defy
chcialabym miec kogos kochanego zeby rozwial moje defy
ale nikogo takiego nei ma ..
sa owszem przyjaciele znajomi .. dobrze ze oni sa ..
ale ci ktorych chetnie widzialabym w roli mojego faceta chyba sie mna nie interesuja ..
:((((((((((
wczoraj defilam sie ukladem w moim domu .. ze starsza coraz rzadziej bywajaca w domu i starszym coraz bardziej zamykajacym sie w sobie, smutnym .. bezradnosc.. co ja moge poradzic .. czuje ze nic nie robie zeby to poprawic .. tak mi z tym zle :(
dzisiaj defie sie sama soba, swoimi studiami ktore mnie przytlaczaja ledwo je zaczelam , nie chce ich, ale musze, dlatego ze nei ma innych lepszych, sa tylko gorsze ..
najchetniej bym caly czas nic nie robila ..
chcialabym sie znowu rozchorowac .. ten weekend wyskoczyl i wyzdrowialam, heh chyba za szybko
wsumie to nie musze tam chodzic, mam zwolnienie jeszcze ..
he .. moze nie isc ?
gadalam z moim ex kotkiem wczoraj.. bardzo go lubie, bardzo bardzo
wogole tak dziwnie sie czuje
zniknac na pare dni i pojawic sie jak sie ulozy wszystko w moim serduszku
tak..
______________ | 17:36 / 26.10.2002 link komentarz (0) | hmm
a wogole to dlatego w poprzednim wpisie jest tylko o facetach, ze stwierdzilam ze mi sie znudzilo bycie sama albo jakies krotkie zwiazki i postanowilam ze musze sie zabujac :]]]
tak zeby znowu mi sie zyc zachcialo, mmmmmmm
nie to zeby mi sie nei chcialo, ale czasami chcialo mi sie bardziej :]
romantyczna sie robie na starosc
noo 3ba optymistka byc!pozdro
________ | 13:07 / 26.10.2002 link komentarz (0) | Ble, obudzilam sie dwie godziny temu i jakos tak mi dziwnie w brzuszku. Wczoraj bylam na tej bibie i cos mi chyba weszlo w reakcje z antybiotykiem, heh.
No fajnie bylo, poszlam tam niespodziewanie ze znajomym marcinem [wspolnym znajomym moim i starszej wiec trzeba bylo ukrywac sie przed nim z niektorymi rzeczami] dostalam od ludzi za free 50tke fety, 50tke wodki, piwo i dwa buszki z lufy, no wsumie to wystarczylo zeby zrobic we mnie dosc dziwny stan. Nie wiem czy to od antybiotyku czy po prostu taki miks zle robi [chodzi o ta bake ktora wsumie oslabia fete]. Bawilam sie fajnie ale tylko do pierwszej bo wymieklam i pojechalismy do domu. Marcin byl pierwszy raz na takiej bibie i jest zachwycony hehe :]
To moze napisze co tam teraz u mnie bo duzo sie zmienilo i troche moze nie byc wiadomo o co chodzi na poczatku.
A wiec po pierwsze marcinek nie jest juz moim facetem, tylko kolega i do tego widzimy sie dosc rzadko z braku czasu, nie wiem, jakos tak wyszlo. Byla taka wypasiona imprezka w entropii, ktora strasznie mi sie podobala, fruwalam pod sufitem cala noc. Po tej imprezce cos sie we mnie zmienilo, nie chcialam juz byc jego dziewczyna, a raczej chcialam ale nie moglam. Troche jeszcze to trwalo, byla hala sportowa, bylo pare razy jakies tam palenie czy picie na osce itd, kiedy bylismy jescze razem, ale w koncu doszlismy do wniosku ze osobno jest lepiej. Po prostu cos nam nie wychodzilo bycie para. Teraz jestem zadowolona z tego jak jest.
Pewien_dj na imprezach uskutecznia proby podwalania sie do mnie i wypytuje kiedy go znowu odwiedze, aczkolwiek wiem ze to nie dlatego zebym byla taka cudowna, tylko dlatego ze po prostu nie lece na niego. Nie lubie kolesi, ktorzy ogladaja sie za kazda paniena w promieniu kilometra :/
ExKotek ma do mnie pretensje, poniewaz ja fetuje i dropsuje. Zapomnial juz jak sam sie zachowywal jeszcze nie tak dawno. To znaczy lubi mnie, ale ciagle gada tylko o tym, ze powinnam nauczyc sie bawic na fresza, jak on. No tak spoko zajebiscie tylko ze on jak mial za soba zaledwie troche ponad pol roku takiej zabawy to na pewno nic nie moglo go zmusic do tego zeby przestal. Ale ja za to musze sie zmienic. Wiec jestesmy w kontaktach luznych i kolezenskich, i widzimy sie raz na pare tygodni na jakiejs tam imprezie. Juz nic z tego nie bedzie. No, i lepiej.
Arnoldzik to totalna przeszlosc, widzilam go tydzien temu na bibie i juz mi sie hmm nie podoba. Chociaz bardzo go lubie :]
Ekipa z akademika czyli mareczek i arczi, to dwa najsympatyczniejsze ludziki pod sloncem :] No jeszcze kenzi, ktory tez jest czesto na biforkach/afterkach, i jest moim najdawniejszym imprezowym znajomym i tez jednym z najfajniejszych :]
Arczi troche jakby do mnie zarywal, jest slodki, ale to wciaz nie to. Wczoraj zaprosil mnie do kina, a ja najpierw sie zgodzilam, ale potem to odwolalam, bo mi bylo glupio, ze narobie mu nadziei. Bardzo lubie kolesia ale nie jako faceta. No i tyle.
Na imprezkach sa ludziki, z ktorymi lubie sie bawic i mnie kreca. W wiekszosci to znajomosci tylko z imprez, ktore pewnie wygladalyby calkiem inaczej, gdyby przeniesc je do bardziej trzezwego swiata. Lubimy sie, bo jestesmy wiecznie usmiechnieci i kochamy te sama muzyke i te sama chemie, ale wcale sie w sumie nie znamy. I jakos nawet nie myslalam o poglebianiu tych znajomosci.
Jest na przyklad maly koles, z ktorym bawie sie czesto na imprezkach przynajmniej przez pare minut, witamy sie buziakami, lubie go, taki fajny maly narkusek. Jara mnie ten koles, heh. Chociaz oczywiscie z racji wzrostu nic z tego, a poza tym nie wiem czy chcialabym kolesia ktory tydzien non stop jezdzi sobie na fecie. Heh chyba nie. Troche zreszta go szkoda, tym bardziej ze srednio da sie na takich wplynac zeby zwolnili troche tempo, bo za szybko wejda na ten szczyt z ktorego mozna juz tylko spasc. Ale na imprezy znajomy zajebisty :]
Jest jeszcze paru takich w rodzaju tego kolesia, z ktorymi bawie sie bardzo fajnie, ale kojarza mi sie tylko z dragami i imprezami i zupelnie nie znam ich od innej strony.
Jesli bym miala powiedziec kto mnie chwilowo najbardziej jara, to jest to pewien osobnik ktory zwiedza podobnie jak ja kazda bibke, i w dodatku na kazdej z nich pstryka wielkie ilosci zdjec z cyfroowki. Ma na imie lukasz, ma 26 lat i ostatnio troche wiecej ze soba gadamy na tych imprezkach :]
Tydzien temu bardzo duzo sie z nim bawilam, bylismy usiasc i pogadac itd. Wczoraj tez troche pogadalismy i okazalo sie tez ze znaja sie z tym moim znajomym marcinem -swiat jest maly!! :] No i cos w nim jest takiego czego ja szukam :]
Koles raczej freszowo spedza bibki, ale nie jest przeciwnikiem uzywek i ogolnie wcale to nie jest dla mnie problemem :] No, i robi mi bardzo duzo fot jak tancze albo daje komus aparat zeby nam zrobil we dwojke itd :]
Hhe, nie wiem ale ciesze sie ze ktos mnie konkretnie jara na tych imprezach bo w sumie dawno tak nie bylo :]
Fajnie by bylo jakby sie to jakos rozwinelo! Ale na razie to troche w sferze marzen bo nie mam zadnych dowodow ze ja jemu tesh wpadlam w oko. Moge tylko miec taka nadzieje :]
Co do szkoly to nei chce mi sie za duzo pisac. Co do ludzi stamtad tez - ogolnie po prostu nie ma o czym. Moje zycie to te imprezki, ludzie stamtad i z netu i to wszystko.
__________________ | 19:39 / 25.10.2002 link komentarz (0) | Noo ja ale sie czuje :]
Doszlam ostatnio do wniosku, ze zawsze jak sie spale, to bardzo duzo mysle. Oprocz tego, ze rozmawiam, smieje sie i wymyslam bzdury z ludzmi, to duzo tez wymysle roznych swoich filozofii i potem jak faza zejdzie to zapomne. Postanowilam ze bede to zapisywac :]
Oto na jakie pomysly wpadlam dzisiaj pod wplywem masakrycznego ziola od Kowala, wypalonego z Marcinkiem w mega lufie. Ziolo to nie sprawilo, ze stalam sie bardziej chora na angine niz bylam przez ostatnie dwa dni. Wrecz przeciwnie, sprawilo ze jestem zdrowsza :D
Po pierwsze: kolory. Bardzo dlugo chodzilismy po dworze i szukalismy gdzie jest rozowy. Jak to jest ze na tym osiedlu sa wszystkie kolory tylko nie taki zimny wchodzacy w fiolet rozowy. Nigdzie nie bylo tego koloru, w zadnym oknie, zaden samochod nie byl tak pomalowany, nic dookola nie bylo rozowe i tyle.
No i wymyslilismy ze rozowy to co najwyzej moze byc zachod slonca. I w ten sposob przeszlismy do teorii, ktora mowi, ze w kazdym miejscu na swiecie sa wszystkie kolory teczy. Jesli akurat nie rosna tam czerwone kwiaty, to moga tam jezdzic czerwone samochody. Jesli nie ma akurat niebieskiego morza, to na pewno w niektorych porach dnia jest niebieskie niebo. I nawet jest rozowy :] w zachodach slonca.
Potem jak siedzielismy i gadalismy to wymyslilismy dwie rzeczy. Po pierwsze zajebiste pomysly na filmy. Trzeba wziac kamere video [najpierw ja skolowac] :] i w kilku spalonych sesjach pojezdzic po lodzi i odpowiednio ja sfilmowac. Mozna pochodzic po blokowiskach, po starych fabrycznych podworkach w centrum, po przemyslowych dzielnicach, gdzie nie ma zadnych mieszkan, pojezdzic po miescie tramwajem, isc do lunaparku, pochodzic po fajniejszych pubach i piotrkowskiej w nocy, isc nawet na impreze.
A nastepnie wszystko to dynamicznie przemiksowac na kompie w niekonczacy sie teledysk, do ktorego mozna podlozyc jakas zajebista muze. Zrobic w miare malego divxa i chwalic sie znajomym net-artem :]]]
Nieglupia rzecz, ze kazdy moze sobie zrobic swoj remiks tego filmu a nawet swoj osobny film. Kazdy moze miec swoja wizje, i mozna zrobic naprawde ciekawa kolekcje filmow :]]
A jaka promocja dla miasta! :]]
Az mam ochote troche ten pomysl porozpowszechniac :]
Wymyslilismy tez rizle nowej generacji. Powstal na bazie patentu z butelka, stosowanego na afterkach w akademikach :]
Wyglada jak telefon komorkowy z antenka. Ziolo umieszcza sie w otworze do ladowarki. Podkladamy plomien zapalniczki i malym przyciskiem uruchamiamy ssanie, ktore wsysa caly dym do srodka. Zeby to nie byl bardzo duzy aparat mozna uzyc specjalnych urzadzen ktore by kondensowaly dym, ale przez to taka lufa bedzie trudniejsza do skonstruowania, wiec pewnie wejdzie dopiero za kilka[nascie] dobrych lat.
Wiec teraz dym znajduje sie w srodku lufy; odkrecamy antenke i przez maly otworek bierzemy kolejne buszki. Dym sie w ogole nie marnuje, a jesli jest to lufa nowej generacji, to jest skondensowany, co oznacza ze jest go mniej, a za to wiecej thc :]
No i czyz to nie jest genialny pomysl na nowoczesne lufy? :]]]]]
Trzecia rzecz przyszla mi do glowy jak chodzilismy po osiedlu i to juz wymyslilam tylko sama :]
Udalo mi sei spojrzec na siebie z boku, jak na wlasna kolezanke bedac samej w innym klimacie.
Zobaczylam wysoka, czarnowlosa, ubrana w szerokie sztruksy, skejtowe buty i czarna puchowke laske mieszkajaca w tym wysokim wiezowcu. Chodzi co weekend na impreze drum'n'bass a czasami nawet dwie, dzien po dniu. Ma tam pelno znajomych, w tygodniu tez jak tylko ma czas to wiecznie gdzies lata, jezdzi do miasta, do kolegow czy do miasteczka akademickiego.
Jej towarzystwo jest dziwne, ubiera sie w stare bluzy od dresu adidasa z paskami na rekawach, luzne spodnie, sportowe buty, ale nie chamskie. Dziewczyny ubieraja sie na czarno albo czerwono, zakladaja spodnice do kolan, podkolanowki, czarne superstary. Doti ma tez ciuchy w innych kolorach, ale wszystkie mniej wiecej w jednym prostym do wyobrazenia sobie stylu, a na imprezy zawsze ubiera sie na czarno-czerwono albo czarno-bialo.
Z charakteru nonszalancka i wyluzowana. Zaczela studia, ale nie spedza duzo czasu przy ksiazkach. Do szkoly jezdzi bo musi, ale jej prawdziwe zycie wogole nie jest z nia zwiazane. Ciagle opowiada jak to sie ostatnio na imprezie spila i spalila, czasami jej promienne relacje brzmia jakby brala cos jeszcze niz to. Moze jakies lekkie imprezowe uzywki typu amfetamina czy extasy. Mimo wszystko nie gada jescze na szczescie tylko o tym :]
Wiec od poniedzialku do czwartku doti kursuje z domu na uczelnie i z powrotem. W piatki jest zawsze w dobrym humorze i opowiada, gdzie pojdzie w tym tygodniu. Ciagle cos je, ale jest strasznie chuda. Czesto zdarzaja jej sie dziwne humory i trudno ja zrozumiec. Uwielbia spac albo siedziec po nocy w necie :]
Ma tez full znajomych poznanych przez net, rowniez sluchajacych drum'n'bassu. Prawde mowiac nie ma za duzo znajomych nie zajmujacych sie jej muzyka.
No i jest taka doti rozkolysana, roztanczona i wsiaknieta w kolorowy, muzyczny, chemiczny swiat imprez, porywajacy ja cala i nie pozostawiajacy wiele poza jej obecnoscia cialem w normalnym swiecie pelnym pracy, obowiazkow, szarej codziennosci.
Nigdy nie myslalam o sobie w ten sposob, w trzeciej osobie :]
A to ostatnie zdanie jest mistrzowe !! :]]]
Oja, te opowiesci chyba najlepiej byloby czytac po spalonemu, czyli tak jak byly pisane - od zielonych dla zielonych :]]]]
Tak wogole to jest piatek, a ja nie moge nigdzie isc, bo mam angine :((((
Dopiero teraz czuje powage sytuacji.
Jest weekend, a ja mam tak po prostu sobie ZOSTAC W DOMU ?????
przeciez to NIELUDZKIE !!!
ehh .. chcialabym namowic jednego znajomego co ma do mnie wpasc, zeby pojezdzil ze mna miedzy imprezkami autkiem. W ogole czuje sie juz od wczoraj bardzo dobrze i nie rozumiem, co przeszkadza w moim pojsciu na bibke i nawet posiedzeniu w miejscu [jest za free].
Ale pewnie sie nie uda, bo starsza uzna ze jestem bardzo powaznie obloznie chora :(
Chociaz nie mam nawet cwierc stopnia goraczki.
Ehh parszywe zycie .. :>
Ale fazia byla fajna :]]]]
_______________________
ps. duze problemy sprawilo mi wklejenie tej notki z notatnika do nloga, poniewaz w trakcie tej czynnosci zrozumialam nagle jak zrobione jest okienko wpisu do nloga.
Tak, jak moje okienko wpisow na blogu na blog.pl, tylko ze z mozliwoscia edycji i na bialym tle i w ramce! :]]]]
A to mam zaplon :p
________________________ | 15:36 / 25.10.2002 link komentarz (1) | no, jestem, niedlugo napisze co sie dzieje, jak bede miala chwilke czasu
brakowalo mi tego nloga
______ | 18:45 / 20.10.2002 link komentarz (0) | nie no nie wierze .. dziala ??
___________ | 22:20 / 03.10.2002 link komentarz (0) | Jezdem nieszczesliwa :(
Studia sie zaczely. Mam w grupie same laski i 3 kolesi.
Te laski sa tak razaco normalne. Zero wykrecenia ani w pozytywna ani negatywna strone. One zyja w swiecie gdzie wiekszosc czasu uczy sie albo oglada telewizje. Mysla o swojej karierze zakladaniu rodziny i zyja dokladnie tak jak chcieliby ich rodzice. To nei jest mooj swiat i moje zajawki. Nie mam z nimi nic wspolnego. Musze na sile nawiazywac z nimi jakies kontakty. Nie chce :(
Po tych wakacjach nie umiem myslec. Nie umiem skupic uwagi nawet na lekcji organizacyjnej. Dzisiaj wracajac po 5 zajeciach spalam w autobusie, mimo ze wszystko co robilismy to byly lekcje organizacyjne albo jakies luzne tematy. Czuje sie po prostu niewyobrazalnie zjebana, po 2 dniach chodzenia tam, nawet nie nauki.
Jak pomysle o sesji juz sie boje i to jak. Panicznie. Czeka mnie jakis hardcore, ktory niektorzy porownuja do matury. Nie wiadomo ile nauki, straconych wieczorow, zjedzonych tabletek od bolu glowy, wypitych kaw. Ja nie chce!!! Ja wogole nie chce tam chodzic !! Oddajcie mi moje wakacje! Teraz jak to pisze to placze ! Czemu ja nie poszlam na wshe gdzie chodza fajni ludzie i jest luzniej bo placa! Tylko musze siedziec na tym uniwerku gdzie jest tak przygnebiajaco i panuje atmosfera mozgow. Ja nie jestem zadnym mozgiem, zadna intelektualistka, ja nie chce byc dorosla !:((((
:((( | 01:53 / 02.10.2002 link komentarz (0) | Tu beda same przemyslenia. Nie mam ochoty pisac juz o tym co sie u mnie dzieje. Mam ochote bardziej pisac co sie dzieje w mojej glowie :]
Chodze sobie dzisiaj spalona z kolesiem ze szwecji [znowu przyjechal, specjalnie na parade :]] po naszej kochanej lodzi. Chodzimy po pietrynie, dookola sklepy i ludzie, chodzimy kolo alcatrazu, stare opuszczone fabryki w swietle latarn, jezdzimy cityrunnerem po lodzi, przewijaja nam sie przed oczami wielkie bloki, w kazdym oknie swiatlo, dookola mieszkania, a w kazdym ktos mieszka. Miasto wieczorem. Skrzyzowanie pietryny i pilsudskiego. Silver screen, dwa centrale, wiezowce, manhattan, hotel ibis, tramwaje, autobusy, samochody. Cudownie.
I tak mysle ..
Zalozmy ze bysmy mieszkali w czasach jana kochanowskiego. Renesans, te klimaty. Piach na ulicach, scieki na ulicach, wszyscy jezdza konno albo w bryczkach, wszedzie tylko wsie, miasta dla wybranych.
Albo sredniowiecze. Rycerze, damy, krolowie. Wielkie zamki. Grody ze zwodzonymi mostami. Nikt nawet nie slyszal o elektryczności.
I przenosimy sie do 2002 roku. Poczatek XXI wieku. Po ulicy przesuwaja sie blyskawicznie warczace blyszczace maszyny. Moga zabic. Kazdy prowadzony przez czlowieka. Nieprzewidywalny nawet dla niego samego. Maszyny poruszajace sie wedlug ustalonego kodeksu, wedlug rytmu trzech swiatel zmieniajacych sie na metalowych konstrukcjach umieszczonych ponad pasami ruchu.
Po dwoch stalowych szynach przesuwaja sie po miescie podluzne pojazdy przyczepione do drutow ponad soba. Niektore zlozone z dwoch wagonow, niezdarnie przeskakujace przez skrzyzowania, inne maja bardziej oble ksztalty, jakby przyklejaja sie do torow, zginaja razem z nimi, sa jak gigantyczne gasiennice. Ludzie wsiadaja do srodka, siadaja na dziwnych siedzeniach ze sztucznych tworzyw. Wtykaja w male urzadzenie kawalki papieru aby wydrukowac na nich kilka cyferek lub przedziurawic. Poubierani w proste stroje ze sztucznych materiałów.
Potężne maszyny z wielkimi naczepami pedza z niesamowita predkoscia, wydzielajac trujace substancje, cieple, o chemicznym, gryzacym zapachu. Przewoza ogromne ilosci roznych towarow, za pare godzin moga byc juz w innym panstwie.
Latajace ogromne skrzydlate srebrne ptaki zabierajace ze soba naraz dziesiatki ludzi. W pare godzin mozesz dostac sie na drugi koniec swiata. W ptakach skomplikowana maszyneria, setki przelacznikow, wyszkoleni piloci. Wieza kontrolna, radary, systemy ostroznosci.
Systemy antywlamaniowe, alarmy. Pistolety, lasery, swiatla, dzwieki.
Ludzie kraza, zarowno kobiety jak i mezczyzny, ubrani podobnie, nerwowi, wiecznie zajeci, maja zawody o jakich w dawnych czasach sie nie snilo. Kazdy, nawet 15letni, ma przy sobie aparat mieszczacy sie w dloni, umozliwiajacy w kazdej chwili lacznosc z calym swiatem. Zamieszanie, niesamowity halas i ruch. Zapach chemii unoszacy sie w powietrzu. Zapach spalin, detergentow, perfum, zmieszany w jedno. Nawet kurz sklada sie z czego innego niz dawniej.
Osiedla mieszkalne. Dookola strzelaja w gore kolosy z szarego tepego materialu. Malo zieleni. Mala hustawka i kwadratowy maly placyk wypelniony piaskiem. W kazdym kolosie setki mieszkan. W kazdym mieszkaniu trojka, czworka ludzi. Kazdy ma swoj kawalek podlogi z wielkiej plyty i cztery sciany z wielkiej plyty. W kazdym mieszkaniu, nawet tym najwyzej polozonym, plynie pompowana z daleka woda, toaleta z ktorej scieki plywaja pod miastem, pod cala tetniaca zyciem infrastruktura, pod miejscem gdzie znajduja sie te wszystkie instytucje i ci zapracowani ludzie.
W kazdym mieszkaniu maszyny zdolne uprac ubrania, umyc naczynia, podgrzac obiad, zagotowac wode, odkurzyc dywan. Wystarczy tylko nacisnac przycisk. Urzadzenie ze szklanym ekranem, na ktorym mozemy ogladac ludzi i zdarzenia z calego swiata w czasie rzeczywistym. Szara cicho pracujaca maszyna zlozona z kilku czesci, z wystajacymi licznymi przewodami izolowanymi guma, polaczona na stale z innymi podobnymi mniejszymi lub wiekszymi maszynami na calym swiecie. Kazdy czlowiek w miescie umie czytac i pisac. Wydrukowanie strony to kwestia kilku sekund. Komunikacja z kims znajdujacym sie setki tysiecy kilometrow od nas to kwestia kilku sekund.
Sztuczne substancje w jedzeniu, mleko w proszku, zupa w proszku, witaminy w tabletkach.
Muzyka. Syntetyczne brzmienia. Dzwieki o jakich wczesniej nikomu sie nie snilo. Trzaski, pukniecia, basy, psychodeliczne wokale na tematy ktore wczesniej nie istnialy. Albo powolne rytmiczne uderzenia w lekko zlamanym tempie i do tego mlody czlowiek rytmicznie deklamujacy jakis improwizowany tekst. Albo sztuczne nienaturalne dzwieki powtarzajace sie w morderczym tempie. Albo ostry warczacy przerazliwy dzwiek podlaczonych do pradu strunowych instrumentow.
Ludzie poubierani w dziwne stroje z dziwnym akcesoriami siedzacy na betonowych siedzeniach w miejscach wypelnioncyh drzewami, uliczkami i trawnikami. Mlodzi ludzie bez zadnej filozofii zyciowej, spedzajacy cale dnie na odurzaniu sie chemia dajace efekty nie do wyobrazenia dla czlowieka sprzed kilku wiekow. Mlodzi ludzie probujacy poznac samych siebie przez doswiadczenia zwiazane z chemia. Extasy. LSD. Amfetamina. Psychotropy. Kokaina. Heroina. Setki ludzi uzaleznionych od obcych substancji, poruszajacych sie nocami po uspionym miescie betonowych gigantow. Spiacych na stacjach przez ktore pedza stalowe potwory.
Budynki w ktorych mlodzi ludzie co siedem dni w srodku nocy zbieraja sie, ze sprzetu naszpikowanego elektronika wydobywaja sztuczne dzwieki o natezeniu umozliwiajacym zniszczenie na zawsze sluchu, oswietlaja sie bialym migajacym ostrym swiatlem, zaczynaja poruszac sie w tym hipnotycznym rytmie, zamykaja oczy, biora substancje odurzajace dajace im euforie, poczucie szczescia, samospelnienia, na cala noc odcinaja sie od tego swiata, ktory sami sobie stworzyli.
Dwie wojny swiatowe, holocaust, atak na world trade center, niekonczaca sie wojna miedzy kulturami, raz bardziej, raz mniej widoczna. Wybuchy nuklerane. Lodzie podwodne. Kwasne deszcze. Efekt cieplarniany. Klonowanie ssakow. Sztuczne czesci ciala. Operacja zmiany plci. Operacja na otwartym sercu. Komputeryzacja calego zycia. Zdobycie Mount Everestu. Odkrywanie oceanow. Rakiety kosmiczne. Ladowanie na Ksiezycu.
Miasto przyszlosci ?? .. Przeciez wlasnie w nim zyjemy..
:]]]]]]]]]
_________
playlista
fatboy slim -right here right now,
jamiroquai - virtual insanity,
dune - in my dreams
:]
___________ | 00:09 / 26.09.2002 link komentarz (0) | Od tego dropsowania cos sie zjebalo w mojej glowie ..
Od jakiegos czasu za kazdym razem kiedy pale, mam dziwne schizowe klimaty bardzo nietypowe od tego co dotad normalnie sie ze mna dzialo po paleniu. Rozne rzeczy widze i slysze, o dziwnych rzeczach mysle, a za to bardzo rzadko cokolwiek mowie.
Dzisiaj dwa razy sie spalilam, wczoraj raz, za kazdym razem bylo tak samo. Czyli mnie pojebalo. Znowu czulam sie tak jak na tamtym afterku po oldskool flashback, tylko bez zwaly. Tak inaczej myslalam niz przez wszystkie dotychczasowe fazki.
Sluchalysmy hiphopu. Nagle skumalam co ci spaleni kolesie w szerokich widza w hiphopie. Chuj ze slowami, ale ten rozkolysany rytm i podkladzik. Zupelnie inna muzyka niz sie ja slyszy na fresza.
Kawalek 'Film' w rzeczywistosci jest prawdziwym filmem, przed oczami przewijaja sie ciagle nowe wyobrazenia, pewnie pisali ten tekst po spalonemu, albo przynajmniej fragmenty :]
Albo np. psychodela. Tez cala faze tworzy, tylko calkiem inna. Albo baku baku, to juz wogole :] Maryjane pooszczala fajne kawaleczki z ktorych nie zrozumialam ani slowa, bo i tak slyszalam tylko ze ktos cos gada, ale za to jak fajnie gada :]
Dzwieki unosza sie i opadaja, slychac jakies inne niz zwykle, wszystko jest az zielone.
Pozniej zaczelam sie zastanawiac jak to wyszlo z maryjane. Ona teraz ma swoje towarzystwo, ja swoje. Wszystko nam sie rozluznia.
Z moja jedna kolezanka z podstawoowki tez sie tak poluzowal kontakt az w koncu urwal totalnie. Tak samo pare znajomosci jeszcze wczesniej, np nasi znajomi z pierwszych klas podstawowki. A teraz marta: przeciez juz nie bedziemy razem chodzic do szkoly ani na imprezy. Tylko czasami sie widujemy i gadamy.
I co, za pare miesiecy/lat z nia tez w koncu urwie mi sie kontakt? Eee to by byla lipa :/ Tyle wspomnien i fajnych momentow .. Zreszta jaka ja mam inna taka kolezanke? niemam :/
Ale czulam sluchajac tego hh ze ona jest teraz w swoim klimacie, baku baku, hiphopik, siedzenie w domu i cieszenie sie fajna faza. A dla mnie to byla tylko taka wycieczka bo dla mnie to szybsze, nakrecone drumy, biale swiatlo strobo i tlum skaczacych nafetowanych cial. Zrozumialam te jej klimaty ze sa fajne ale takie inne niz te moje. Wogole taka madra bylam wtedy.
Ona narzekala ze umilklam. Mialam takie powykrecane fazy. Ona cos gadala a ja zamiast jej odpowiadac, polamalam na kawalki biala i czarna czekolade i ulozylam z nich mozaike a nastepnie w calosci ja zjadlysmy. Potem zrobilysmy sobie goraca czekolade do ktorej pol na pol nalalam sobie mleka i wrzucilam 2 kostki cukru.
Po takiej ilosci zarcia zrobilo nam sie niedobrze :] Ale jak marta pozniej poszla jadlam jeszcze jakies kanapki. A potem z marcinkiem zjedlismy jagodowe delicje w bialej czekoladzie, orzechowe wafelki i po duzej misie spagetti :] Oja to bylo wszystko takie zajebiste. Jak zawsze :]
Ogladalysmy sobie jeszcze epoke lodowcowa. Bardzo wkrecaly mi sie tamte lodowcowe klimaty, ale ogolem fabula troszke sredniawa. Ale fajnie sie patrzylo :]
Chce tak jak bylo. Zebysmy znowu we dwie chodzily na te biby i wszystkich znajomych mialy wspolnych. Wspolne wspomnienia, tak jak jeszcze niedawno zanim marta zrazila sie do fety i przestala wogole imprezowac. Czemu tak sie zrobilo. To nie fair. Moglo byc tak fajnie.
Jak marta poszla, nie zdazylam nawet odpoczac a juz byl marcinek. No i kurcze. Od tej imprezy, kiedy naprawde super sie z nim bawilam, cos sie ze mna zmienilo.
Cos sie zjebalo w moim podejsciu do nas jako pary :( Nie mam pojecia o co mi chodzi. Moze chcialabym sie tak po uszy zakochac. Co mi sie nie udaje, chociaz zajebiscie go lubie i mi sie podoba. Mam ochote poznac kogos takiego, na ktorego widok albo chociazby na jego dzwiek glosu bedzie mi sie robilo cos w brzuszku tak jak bylo chociazby z hypno :/
A z drugiej strony marcinek jest zajebistym kolesiem naprawde nie znam lepszego. Super mi sie z nim spedza czas, ma super znajomych, ciagle cos sie dzieje. Moze z czasem przyjdzie to o co mi chodzi. Skad moge wiedziec co bedzie.
Jakos tak najbardziej jaraja mnie kolesie, ktorzy sa swiniami, rania i z ktorymi mala jest szansa zeby cos wyszlo. Tacy ktorzy o mnie sie staraja i angazuja bardziej ode mnie, sa tacy kochani, a mnie tak szybko przestaja krecic. To nie fair.
Mnie i tak z nikim nie wychodzi :/
Jakos tak mi strasznie glupio teraz. Nie chce go skrzywdzic. Najchetniej bylabym z nim dalej dlatego ze go po prostu tak bardzo lubie ze nie chce go ranic. A przez ostatnie dwa tygodnie bardzo chcialam z nim byc i mnie jaral. I znowu mi jakos przeszlo. Nic z tego nie rozumiem :(
Aha jeszcze cos .. Jesli nie bede bujac sie z nim i jego ekipa, nikt mi w sumie nie zostaje na codzienne nudy, na biby, wogole zostaje mi tylko siedzenie we wlasnym domu :( A ta ekipa jest taka fajna i on tez jest taki fajny.
Jest fajny ale jasnie pani doti musi miec wymarzonego ksiecia z bajki a taki ktory tym ksieciem nie jest, chociaz znacznie lepiej by sie dla niej nadawal, juz jej tak nie kreci. I czy to jest sprawiedliwe :/
Ogladalismy 'Jay i cichy bob kontratakuja' :]]] Hahaa koniecznie obejrzyjcie sobie po spalonemu, ten film jest do tego stworzony :]]]
No i sobie poszedl jakas moze godzine temu. Chyba zjem jeszcze jakies zarcie. Najchetniej pogadalabym z kims teraz na ircu, kto by mi wytlumaczyl, czego naprawde chce, co jest dla mnie wazne.
Fajnie mi jest, ale za czyms tesknie.
To sa moje spalone przemyslenia. Z ktorych pewnie bede potem sie smiala i bedzie wszystko wygladalo calkiem inaczej. Nie wiem dla kogo to pisze, chyba najbardziej dla siebie. Boje sie tego wrzucac na bloga. Najwyzej kiedys wywale, trudno. | 04:12 / 17.09.2002 link komentarz (0) | Telenowela brazylijska pt '/me z przedmiescia' Odcinek 2000353536 '/me przezyla kolejny weekend'
/me obudzila sie rano w piatek [nie tak calkiem rano bo o 12] i stwierdzila :
-OJej, dzisiaj piatek! :]]]]
A to oznacza jedno -> biba!! Najpierw wpadl do niej marcinek i poogladali potwory i spolka [czy ja juz tego gdzies nie pisalam?] a potem /me pokrecila sie, poprzepisywala troche dennych tekstow co ma zwyczaj robic juz od 2 lat dla pieniedzy, w koncu wyszykowala sie i pojechala na lumumbowo na b4.
Na biforku jak to na biforku pifko, kawka, muzyczka [ak1200 - drowning !! ten kawalek zaczyna mi sie seryjniej kojarzyc z biforkami i afterkami w tamtym akademiku] a potem posypaly sie kreseczki. Heh, jak czestuja to co przeciez /me nie bedzie narzekac i wybrzydzac :]] Byl jak zwykle mareczek i arti. Fajni ci kolesie /me ich coraz bardziej lubi jak tak troche czasoo juz z nimi gada. I impre juz tez druga z nimi spedza.
Po odsluchaniu hymnu rosji, melodyjki z gry super mario bros, polki lata z radiem i innych hitow nasza ekipa ruszyla w swiat. Czyli na bibe. Fajnie im sie szlo i wogole. Na /me ta fetka podziala tak hmmm no nie byla najmocniejsza. Ale to nie wina zrytego organizmoo /me tylko tej fetki bo ona naprawde nie byla najmocniejsza. Jakas rozowa wogle.
Na miejscoo okazalo sie ze Pewien_dj nie sciemnial i /me naprawde miala free wjazd a mianowicie byla na liscie. Zostawila arcziego i mareczka pod cubem bo przypomnialo im sie ze niewzieli kasy na wjazd :>>> a jej juz tak bardzo chcialo sie lac ze z obawy przed popuszczeniem po nogach uciekla do srodka.
Spotkala tam swojego exKotka, ktory tak wogole to na tamtej imprezie gral od 21 do 22:30 ale /me nie zalapala sie na ten pokaz umiejetnosci didzejskich, bo byla zajeta wtedy wciaganiem rozowej fety przez turbossawke [Patent lodzkich studentow z akademika nr 5, czyli gorna czesc dlugopisu :PPP] siedzac na rozbebeszonym komputerze bez obudowy nakrytym poduszka. W sumie /me lubi byc na bibach od poczatku, wiec strata. Ale przywitala sie ze wszystkimi znajomymi ktorych tam w srodku byl full. No i juz jakos nie wyszla na zewnatrz, poza tym i tak nie dawali stempelkow. Zostala w srodku i zaczela se tanczyc. :]]
Tamci w koncu weszli, nie wiem jak oni to zrobili moze sprzedali jakiegos dropa pod cubem? No i sie wszyscy bawili ladnie i pieknie tylko ze ta feta cos nie taka. Jakas taka wkurwiajaca krotko mowiac. /me nie mogla sie wkrecic w tanczenie bo caly czas bylo dla niej za lajtowo. Jak nadeszla godzina zero to /me sie cieszyla.
Godzina zero byla to godzina faktycznie 0:00, kiedy to Pewien_dj powinien pojawic sie za deckami. A on co? W najlepsze zniknal gdzies z jakas paniena. Jak go zaczeli mc wzywac przez mikrofony to w koncu raczyl sie pojawic. Ale co wogole koles. Wtedy na bibie 16wrzesnia tancujac za didzejka czulam ze ze wszystkimi tam sie lubie. Exkotek, Pewien_dj, i wszyscy ktorzy przez te didzejke sie przewijali. A teraz wogole z nimi zamienilam ledwo dwa slowa, czesc czesc, totalna olewka, oni sobie ja sobie. Ehh. I do tego Pewien_dj przez cala noc latal za panienami. No normalnie idzie pierdolca dostac. O nie ja juz nie mam zamiaru leciec na zadnych casanovow.
Mitsubishi porobilo. Mmmm .
/me tanczyla na scenie przewiazana w pasie lancuchem choinkowym ktory ktos jej dal. [Cholera jakies foty musze kiedys skolowac. Ten lancuch wzielam potem ze soba i jechalam z nim przez cale miasto na after ale zostal w akademiku. Musze zapytac mareczka czy go jeszcze ma :] ]
A wogole to bylo cos wkurwiajaco,ze wzgledu na slaby proszek no i na ta cala grajaca ekipe z ktora dzisiaj /me sie tak nie zintegrowala jak zwykle.
Pewien_dj tez sie na granie niewysilil. Tzn fajnie ale jakos tak nie porwalo /me w kosmos tylko troche nizej.
Tak wogole to ciekawe kiedy zacznie odwalac robote tylko zeby dostac te swoje 1000 zl za 90 minut grania [!!!!!!] i isc se do domu. Dla mnie to jest kwestia czasu i to nie za dlugiego. Juz teraz zaczyna nosa zadzierac. Kiedys jak go pytalam czy na domowce by nie zagral ot tak to spoko czemu nie. Teraz juz mu bylo szkoda jego cennego czasu jak sie go pytalam o ta domowke przemsona co byla w brakujacym odcinku telenoweli. Niedlugo skoncza sie moje darmowe wjazdy a za to zacznie sie Wielkie Robienie Kasy Na Graniu Bo Jest Sie Przeciez Najlepszym Djem Na Kooli Ziemskiej. :/
[PRZERWA NA REKLAME][CDN] | 18:59 / 13.09.2002 link komentarz (0) | Telenowela brazylijska pt '/me z przedmiescia' Odcinek 18643235346 '/me jedzie pomieszkac na innej osce bo jej wlasna jej zbrzydla'
/me wyszla sobie po 18 z domku ze swoim oldskoolowym czerwonym plecakiem z napisem prodigy. 20 minut czekala na autobus ktory nastepnie stanal na 20 minut w korq. Gdyby /me poszla pieszo to by byla wczesniej. Ale w koncu dotarla na miejszcze ktorym to miejszczem byl radogoszcz. Spozniona godzine ale lepiej pozno niz wcale.
/me i marcinek poszli sobie na pifko na stolik gdzie zafsze zbieraja sie ludziki z radogoszcza. Krazyla tam lipa z miodem a potem druga ale /me wcale nie chcialo sie jej pic bo wglowie ma jeszcze ostatnia zajepke ktora nie byla szczegolnie fajna. Wiec tylko palila faje za faja marki 'west ice' i pili pifo 'tatra mocne'. A potem poszli z marcinkiem do domu posluchac kawalka rascala &klone'a 'galactic jam' ktory to kawalek na osce nazywa sie szpiegiem i wszyscy sie nim jaraja a /me dzien wczesniej sciagnela go sobie z netu :]] No i zostali tam na dluzej.
Bake dalo sie skrecic dopiero na jakas 22 wiec dopiero wtedy po tak dlugim czasie spedzonym w domu na opierdalaniu sie i wizycie u kumpla marcinka [maszina] i wysepieniu od niego duzej ilosci divxow na wieczoor, /me poszla z marcinkiem na spacer i tam, na laweczce kolo jakiegos boiska, za pomoca wprawionego w bojach lufendzera zmeczyli pol worka kiepskiej baki. Tzn po wypaleniu pol worka juz nie bylo tak kiepsko. Wprost przeciwnie. Ale ja tam wole mocniejszy stuffik :]
/me sie zbuchala i marcinek tesz i weszli sobie na taka gorke saneczkowa. Ojaa jak tam bylo zajebczo. Taka gigantyczna gorka i wogle wypasiona :] I jakie widoki :] /me chodzila i piszczala a potem nagle powiedziala ze nie jest spalona, co nie bylo prawda :p
Natomiast marcinek caly czas usilowal jej opowiadac jakies kawaly ktorych ona nie chciala sluchac bo inne rzeczy bardziej ja zajmowaly. Kiedy w koncu posluchala, wogole ich nie zrozumiala ale brechtala jakby wlasnie ktos powiedzial najzajebistszy kawal na swiecie. W sumie to te kawaly byly calkiem niezle :]] A przy tym jakie skomplikowane to ho ho.
Potem siedzieli na jakiejs lawce przytuleni i marcinkowi wlaczylo sie gadanie i gadal i gadal o jakis aurach i innych paranormalnych wkretach a /me sluchala i sluchala i wlaczyl jej sie taki kosmos ze kazala mu przestac bo oja. Wogole to bylo zimno wiec ubrala siem f jakas kurtkie ktora podarowal jej marcinek i to jemu bylo dla odmiany zimno, wiec czempredzej sie stamtad przeniesli wpizdu.
Aha jak tam siedzieli to /me patrzy na marcinka i tak nagle sobie mysli: EJ on nawet nie jest brzydki. Powiedzialabym ze jest ladny hehe. Jak moglam tego wczesniej nie widziec? I spalona /me patrzyla sie na marcinka kiedy on cos tam mowil ale nie za bardzo wiadomo co, i tak jej sie myslalo ze fajnie ze sobie tu razem siedza :]
Jak juz sie ruszyli i wstali i poszli to trafili do domu. Akurat tak sie niefajnie zlozylo ze data byla 11 wrzesnia wiec w tv caly czas lecialo o wtc. Przemek czyli brat marcinka i marcinek to ogladali a /me wolala tam nie patrzec. Wiec patrzy w druga strone a tu lezy taki kot, taki drumowy [czarny] :]] I jak sie zaczela patrzec na tego kota a on na nia to mijaly minuty a ona nie mogla oderwac od niego wzroku. Co za zajebisty kot, myslala sobie. Taki wdzieczny i wogole jak taki sfinks. Moze budzic respekt taki kot. Wogole nie widac po wyrazie jego twarzy jaki ma nastroj: zly, smutny, wesoly, a moze sie boi - nie wiadomo. Kot patrzyl na spalona /me i mial takie zajebiste zielone oczy z duzymi zrenicami. I wcale sie jej nie bal, bo /me byla zjednoczona z natura a wiec takze z takimi zwierzatkami jak ten majestatyczny kot. /me glaskala go i drapala za uszkiem i chciala zeby kot zaczal mruczec. Caly czas miala wkrety na temat tego kota ze on to taki krol zwierzat. I ze to nie /me go glaszcze, tylko to kot daje sie glaskac. Minelo pol godziny i czarny kot sobie poszedl. Bo koty zawsze chodza wlasnymi drogami.
Aha taka kwestia. Mama marcina i przemka wyjechala sobie na 2 tyg na krym wiec marna szansa zeby mogla tam sie pojawic. Ale lada chwila mogl wrocic jej facet wiesiek. Wiec /me schizowala ze on przyjdzie i bedzie nie wiadomo co myslal na temat jej zostania na noc. A w dodatku byla taka spalona. /me byla taka zeschizowana na tym punkcie ze jak zobaczyla ze na kubku po herbacie jest napis 'wiesiek' to kazala ten kubek wyniesc do kuchni bo ona sie go boi. Ale wiesiek nie przyszedl wogole na noc, oja co za ulga :]]
Marcinek przyniosl kompa do swojego pokoju i potem siedzieli w tym pokoju i siedzieli az im nie zeszla faza i gadali. Np o tym ze /me miala wkret ze wieza marcinka [taka mikrowieza taka malootka] jest taka nowoczesna ze da sie ustawic zeby co 5 minut automatycznei zmienialo sie ustawienie korektora graficznego. Potem losowali sobie film do ogladania ale /me zaden sie nie podobal az juz nie mieli co losowac i wlaczyli road trip ktory /me widziala ale marcinek nie. Ale /me uwazala ze to dobry pomysl to obejrzec i miaua absolutna racje :]
Fajnie sie ogladalo i lezeli sobie tacy przytuleni wygodnie na rozlozonym wyrku marcinka az sie film nie skonczyl. A potem sobie zapuscili fajny mjuzik i czilautowali na maksa i wogole fajnie im sie tak lezalo ze oja. Coraz blizej. I nawet dawali sobie buziaki. Az w koncu dali sobie buziaka z jezyczkiem ale /me uznala ze nienienie bo przeciez ledwo tydzien temu ustalili ze lepiej bedzie jak nie beda para tylko dobrymi przyjaciolmi. Ale cala noc przed nimi jeszcze byla i /me wcale sie nie przejmowala ze moze taka noc cos zmienic.
Potem sobie rozlozyli posciel i po jescze jakims czasie nawet sie poprzebierali w pizamki ktore wygladaly tak : duza koszulka i majtki. /me nie chciala w samych majtkach wiec dostala jeszcze jakies tam boxerki i wygladala jak facet. Ale nei chcialo im sie spac tylko lezec i gadac i czilautowac. Mjuzik tez lecial taki zajebczy ze oja. Musze sobie to przegrac. Wlaczyli sobie na kompie slideshow jakichs zachodow slonca takich wypasiastych i patrzyli na nie a potem patrzyli na jakies inne wypasione zdjecia. Hehe a potem popatrzyli na zegarek a tam 4:30 :]
No wiec poszli spac. Ale do tego czasu jeszcze duzo razy dawali sobie takie buziaki co nie wolno, i nawet nie tylko. Ale jak tylko robilo sie niebezpiecznie i mogliby zrobic cos takiego co z cala pewnoscia wykluczyloby ze sa tylko przyjaciolmi, to sie zatrzymywali i mowili sobie ze 'teraz to juz idziemy spac'. No i wkoncu zasneli.
Obudzily ich rano kosiarki. Ale sie fajnie spalo :] Co prawda tylko piec godzin ale dobre i to. Potem do dwunastej jeszcze niechcialo im sie wstawac wiec zasypiali i sie budzili i nawet fajnie bylo tak. /me uznala ze marcinek jest zajebisty i wogole pojawilo sie takie magiczne przyciaganie ktorego nie bylo wczesniej. Teraz juz jakos jej nie bralo na zastanawianie sie czy na pewno to fajne, tylko wiedziala ze go chce. Marcinek tez sie cieszyl ze moze sobie tak polezec z wykreconym aniolkiem :]
Jak juz wstali to zjedli sobie jakies wypasiaste sniadanko [Bo wczoraj to nawet nie mieli gastrofazy, ale za to rano umierali z glodu] i potem pili sobie herbatkie i palili westy ice na balkonie :] On ma taki fajny balkon gdzie jest miejsce zeby rozwalic sie na kocyku i sobie lezec na slonku. Na dole chodzili znajomi i mowili nam czesc. I tak bylo przyjemnie zupelnie jakby to byl dopiero poczatek wakacji :] Szkoda ze /me nie mogla zostac w tym domq na kilka dni bo super klimacik.
Zanim udalo im sie ruszyc z domu to jeszcze byla niejedna chwila taka ze mogli zrobic cos glupiego bo tam ciagle bylo to kuszace rozlozone lozko z pognieciona posciela :] Ale jak sie ubrali w normalne ciuchy to im przeszlo. No moze nie calkiem ale juz bylo sie latwo powstrzymywac :] I chyba jednak nie da sie byc przyjaciolmi zwlaszcza ze /me wcale nie chciala byc jakas tam przyjaciolka bo bylo jej tak fajnie sie calowac z marcinkiem i przytulac i wogole.
Poszli sobie na pifko i fajke na dwoor i /me pila to pifko chyba z godzine ale ono takie bylo smaczne ze miala ochote sie delektowac. A potem byla godzina 17 i /me obowiazkowo musiala jusz jehac do domu no bo jak to tak wyglada zeby jej cala dobe w domu nie bylo. Dla starych sciema wygladala znaczy sie, ze /me jest na grillu na dzialce z marcinkiem przemkiem i kuba i ze zostali jeszcze troche bo fajna pogoda i takie tam :] Bo tak to by w zyciu jej nie puscili zeby spala pod jedna koldra z facetem o maj gasz toz to demoralizujace.
/me wrocila do domq o 18. Tak fajnie jej bylo przez ostatnie 24 godziny mmmmm nadal uwaza ze jest jej fajnie :]
Reszte dnia nic nie robila. Tzn przejebala duzo czasu bezproduktywnie na necie.
Dzisiaj marcinek do niej wpadl po kompakty maszina ktore sobie wziela zeby zrzucic na dysk. I jej oznajmil ze nie zdal prawka jazdy bo na czyms tam sie jebnal co bylo latwe do przewidzenia :/ A potem obejrzeli sobie [znowu] monsters inc :] I dawali sobie buzi i bylo tak slodko. /me nareszcie wie czego chce. Gdzie ona znajdzie lepsiejszego faceta niz marcinek :]
W nastepnym odcinku : /me idzie na zajebiscie fajoska bibe oldskoolowa i bedzie jadla mitsubiszi brym brymmm. Marcinek nie ma kasy i bardzo zalowal ze nie bedzie mogl z nia pofruwac pod sufitem. Ale za tydzien dadza rade bo tez jest fajna biba i tez bedzie brym brymmm a nawet ziu ziuuu :]]
Koniec odcinka 18643235346
Czytal Lucjan Szolajski :]
_________ | 02:31 / 13.09.2002 link komentarz (1) | Oja ale dlugo nie pisalam bo mi sie nie chcialo szczerze mowiac.
I nie bede teraz tego uzupelniac bo mi sie jeszcze bardziej nie chce :]
Powiedzmy ze ogladacie telenowele brazylijska i przepusciliscie jakis 1 odcinek. Miedzy innymi nie obejrzeliscie jak :
- /me bawi sie na imprezie majac w sobie pol torby prochu i mitsubishi a marcinek wpada na ta bibe na poltorej godziny niespodziewanie i jest tak fajnie i cala ta biba jest fajna
- /me ma niesamowicie pojebane fazy ktorych do dzisiaj nei rozumiem, kiedy pali na afterku ziolo; haluny i takie tam, nowe doswiadczenie
- /me w dzien po bibie upija sie z marcinkiem lipa z miodem i roznymi wynalazkami a nastepnie znowu prawie sie kochaja lecz sie powstrzymuja, a poza tym to jest fajnie i o drugiej w nocy puszczaja piosenki dla dzieci na caly regulator
- /me upija sie z Pewnym_djem w jego mieszkaniu bo on teraz mieszka w lodzi, a nastepnie on odwozi ja do domu przez cale miasto i /me ma straszna awanture bo wrocila najebana jak szpak
- /me upija sie z marcinkiem na jego osce a nastepnie jeszcze ktos daje jej rurke i /me pali nie wiadomo po co, nastepnie ma jakies straszne fazy i jest jej tak zle i sie tak boi i marcinek ja ratuje i odwozi do domu przez cale miasto i starzy nawet nie zwracaja na /me uwagi kiedy idzie ona zajebana jak 10 tysiecy szpakow [a moze diablow?] do pokoju
- /me postanawia nie pic i od tego czasu nie upija sie ani nawet troszke
- /me jest na fajnej domowce gdzie cala noc leca drumy zupelnie jak na normalnej imprezie a /me cala noc tylko pali blanty i bawi sie tak zajebiscie ze oja oja
- /me dochodzi tak wogole do wniosku ze marcinek to tylko jej zajebisty przyjaciel z ktorym mozna zawsze sie przytulic jak sie chce, ale chyba nic wiecej
- /me zawsze jak sie widzi z marcinkiem to tak sie przytulaja ze az do przesady bo oboje maja ochote
- /me nie lubi pewnego_dja bo on raz zachowuje sie tak a raz inaczej i wogole bez sensu a ponadto zaczyna pomalu zadzierac nosa od tej swojej slawy
No wiec to byl miniony odcinek, wiecej na bassline.blog.pl. Ale dosc tego. Wracamy do pisania, nie ma rady. Teraz ide spac ale obiecuje ze rano jak wstane [nie tak rano] to pierdolne taka historie ze bedzie co czytac :]
_________ |
|