zdemoralizowana // odwiedzony 3904 razy // [nlog_pierwszy_vain szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (16 sztuk)
10:01 / 10.09.2002
link
komentarz (1)
Jak ja nienawidzę się kłócić! A moja mama chodzi od tygodnia jak by ją kot ugryzł i tylko szuka sposobu żeby zrobić awanturę, po prostu jak zaraz nie wybuchnę to będzie dobrze. Życie jest beznadziejne, koszmar. Po cholerę ktoś wymyślił, że można się spierać i wrzeszczeć na siebie (szczególnie bez powodu,0)? Nie wiem nie miał chyba co zrobić z wolnym czasem! Taka właśnie jest moja mama, ona nie odpocznie bo i po co! Ona nie spędzi nawet chwili czasu z rodziną, bo też po co, przecież świetnie dają sobie radę a ja mam tyle na głowie. Nie chce mi się o tym nawet teraz myśleć...

WCZORAJ!

Byłam wyjątkowo w szkole na całych dwóch lekcjach :,0) tak co by się nie przemęczać... oczywiście była to matematyka. Potem w sumie nic ciekawego się nie działo, bo to jakieś odrabianie pracy domowej, tu jakaś klatka do sprzątnięcia, chciałam trochę pokój ogarnąć....
A wieczorem zwaliły nam się tłumy do domu, najpierw przyjechał Marek (mąż mojej siostry,0), który zawitał do mojego pokoju z tekstem ”cześć, pokaż gryzonia” chodziło mu o moją szynszylę, którą dostałam na uroszino-imieniny od koleżanki. Potem przyjechali Tata, który przywiózł Martę z Dyziem, Marta oczywiście też chciała zobaczyć tego małego potwora. A na sam koniec przyjechał mój kuzyn z rodziną, co by było fajniej, obydwie z moją siostrą za nim ”przepadamy”. Potem oni sobie pojechali, ja poszłam do siebie wypuściłam potwora żeby sobie trochę pobiegała, potem się zamknęłyśmy i poszłyśmy spać....
17:25 / 09.09.2002
link
komentarz (2)
WAKACJE 2002/ sierpień

31 lipca wyjechałam na rekolekcje z diecezją praska, na początku było po prostu nudno, wszystko mnie męczyło, potem już nie byłam ani znudzona, ani zmęczona czułam się okropnie... żyłam w sumie od posiłku do posiłku, a jedyną rzeczą jaka mnie trzymała żeby stamtąd nie wyjechać, była chęć zostania w tej samej grupce formacyjnej... Pod sam koniec coś się zmieniło, już nie chciałam wyjeżdżać tak bardzo jak trzy dni wcześniej, nie wiem tak naprawdę co to było... chyba nie chcę wiedzieć... Na rekolekcjach podpisałam krucjatę (post od alkoholu,0) ale na szczęście zrobiłam to tylko dla siebie, ponieważ nie wytrzymałam w niej nawet tygodnia... Do Warszawa wróciłam pociągiem 15 sierpnia późnym wieczorem.

Ponieważ skończyły się już zdjęcia, 17 sierpnia wyjechałam na obóz językowy do Ramsgate na południowo-wschodnim wybrzeżu Anglii.

Droga w tamtą stronę trwała około 29 godzin, wystarczył to żeby poznać ludzi, z którymi albo się spędzi następne dwa tygodnie, albo przynajmniej będzie się sms-owało. Jeszcze przed polską granicą poznałam jednego chłopaka (F.,0), z którym mi się po prostu świetnie gadało, tak o wszystkim i o niczym, ale niestety jak na złość musiał jechać do Londynu a nie do Ramsgate.
Dwa tygodnie w tym malowniczym miasteczku, minęły w miarę szybko, w między czasie zobaczyliśmy Londyn, Canterbury, Dover, Margate, Broadstairs. Na początku mieszkałam u rodziny, jednak w połowie musiałam, się przenieść z powodu atmosfery jaka tam panowała, chyba nie wytrzymałabym codziennych libacji, które kończyły się koło 3 nad ranem, a lodówce nie było nic prócz wódki i piwa... :,0) Zaczęłam mieszkać w hotelu, w pokoju Rafała, a ten przeniósł się do Pawła i co fajniejsze spali sobie razem na złączonych łóżkach?! :,0) Długo by opowiadać o wszystkich śmiesznych akcjach... ale niestety nie mam chyba siły żeby to wszystko opisywać...
30 sierpnia przyszedł czas wyjazdu, trochę mi było, żal że wyjeżdżamy, ale z drugiej strony cieszyłam się, że zobaczę F. gdzieś po drodze w czasie tych dwóch tygodni ( na którymś kursie intensywnym, to pamiętam jak dziś,0) umówiliśmy się na drogę do Warszawy... I niestety się przeliczyłam, nie wiem co się stało, ale w sumie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, nawet nie wiem dlaczego, nie wiem co się stało, boje się, że to chodzi o to, że ludzie nie chcą rozmawiać ze mną w realu, że dużo lepiej umiem się dogadać siedząc po drugiej stronie przewodu telefonicznego, czy ukryta za monitorem....

Dobra chyba kończę to przynudzanie, i zawijam się do jakiejś sensownej pracy... może zacznę w końcu odpisywać a listy i maile?!
00:38 / 17.08.2002
link
komentarz (1)
ogólnie mówiąc, jestem padnięta, ale żyję... i co by nie mówić czuję się całkiem nie źle... trochę mnie... Do wawy wóciłam wczoraj wieczorem, a jutro rano znów wyjeżdżam... nie ma to jak długo w domu pobyć...

tak ogolnie to nie wiem nawet za bardzo co się na świecie dzieje... ale to przecież taki mały szczególik... nic ważnego... To jak było na rekolekcjach opiszę jak tylko będę miała chwilkę, nie wiem czy będę miała teraz dostęp do komputera, dlatego radzę nie liczyć na jakieś niezliczone ilości dodawanych notek...

pozdrófka dla wszystkich...
17:00 / 31.07.2002
link
komentarz (3)
Byłam dziś z mamą najpierw na zakupach, chciałam jej trochę pomóc jeszcze zamin wyjadę...
Miałyśmy jeszcze jechać do naszej Cioci do szpitala, złamała w dwóch miejscach nogę nie może się ruszać, a jej dzieci są gdzieś daleko na wakacjach...
Niestety, nie dojechałyśmy już do Cioci, ponieważ miałyśmy wypadek, w sumie nic groźnego... w porówaniu do innych wypadków jakie się widzi na ulicach... Jednak, ja nie wyszłam z niego bez żadnego szwanku... ponieważ mam zbitą nogę i krwiaka na głowie... no i szok powypadkowy...
Na szczęście nic większego się nie stało...
A wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim, że ja wiedziałam, że dziś się coś stanie, że nie powinnyśmy tamjechać... Ale nic nie mówiłam, bo moja mama nie wierzyw takie rzeczy... więc po co i było ją denerwować... Kurcze teraz żałuję że nie powiedziałam, może pojechałybyśmy inną trasą... może... by do tego nie doszło...
Moja noga wygląd teraz jak by przynajmnije była pęknięta, ale na szczęście jest tylko zbita...
chyba muszę się póść jeszcze dopakować... bo o 6.20 jadę z Martą (to moja siostra,0) po Piotrka a potem jedziemy na Wschodni, a stamtąd już tylko pod Babią Górę...
23:53 / 30.07.2002
link
komentarz (1)
Jutro już wyjeżdżam... zaczynam się chyba trochę denerwować... pobyt w waw-ie zdecydowanie mi szkodzi, ostatnio zaczęłam się zastanawiać... czy aby przez przypadek nie powinnam zacząć pisać ksiąki... tak jakoś mi to chodzi po głowie...

Jak na razie muszę się jeszcze spakować a potem... uuu zobaczyć czy mnie przez przypadek pod prysznicem nie widzieli... :,0),0),0)

Szczerze... to mam mieszane uczucia... ale nie wiem, może się samo rozwiąże jak nie będę się do tego wtrącała... Anna szuka tych ludzi z imprezy... w sumie to się zastanawiam dlaczego ona ic tak namiętnie szuka... Czy aby między nią a I. nic nie zaszło? nie wiem, ja wiem tylko że jadę odpocząć od tej beznadziejnej rzeczywistości... i nie odbieram telefonów, maili i nie mam zamiaru się do nikogo odzywać... AA i wiem że jestem chamem i prostakiem, ale cóż taka jest moja natura... :,0)

Kończę bo chyba zaczynam bradzić...
20:18 / 29.07.2002
link
komentarz (7)
Nie będzie mnie teraz przez jakiś czas wyjeżdżam, do świata w którym na pewno nie będę miała komputera, będę tylko ja i ludzie szukający prawdy... Szczerze zaczynam wątpić czy ją znajdę kiedykolwiek, czy kiedykolwiek poznam samą siebie, jak na razie siebie znam tylko i wyłącznie ze złej strrony niegrzecznej dziewczynki, która:
* nie sznuje samej siebie
* pali (tak w sumie to nawet nie wiem jak do tego
doszło,0)
* nie pije, (bo nie może, nie dlatego że jej alkohol
nie smakuje,0)
* no i jest byłą narkomanką...
No i tak na tyle o mnie i moich niekoniecznie właściwych skłonnościach do sprzeciwiania się rodzicom na każdym możliwym kroku...

Nie wiem kiedy coś nowego napiszę może 16... sierpnia, dopiero wtedy będę mogła się dotknąć do tego ustrojstwa...

Wczoraj, przez kompletny przypadek poznałam... hmmm ideał faceta(?!,0) przystojny, sporo wyższy ode mnie i inteligentny..., albo inaczej w miarę mądry... właśnie co dostał się na zarządzanie na UW więc... w miarę się ze sobą zgadzamy poglądami na życie, a przynajmniej z tego co na razie udało mi się zauważyć... i tak ogólnie układa się...
Byłam jeszcze wczoraj na spacerze z dobrym przyjacielem... Było conajmniej miło... nie widzieliśmy się przez ponad miesiąc więc... było co sobie na wzajem opowiadać... Szczególnie że obydwoje mieliśmy jak do tej pory zajefajne wakacje... ciekawe jak ułoży się ich druga połowa...
Mam wrażenie, że udało mi się wybić sobie jedną osobę z głowy, która zaprzątała mi ją przez ponad rok...
17:54 / 23.07.2002
link
komentarz (7)
Krótka ale bardzo treściwa historia....

W sobotę spotkałam się z Anną i Alex, i razem w trójkę poszłyśmy do kina, na (w sumie to drobiazg,0) film od 18 lat – ‘Niewierna’, filmy był po prostu ekstra, bardzo nam się podobał i nie wiem dlaczego został zaklasyfikowany do takiej kategorii, ponieważ jak na mój gust to powinno się go raczej zaklasyfikować jako ‘komedia- tragiczna’  ale to tylko taki drobiazg...

Następnego dnia, Z samego rana pojechałyśmy, tym razem już tylko z Anną na imprez hip-hop’ową... oddaloną od Berlina o ponad 150 km! Było ogólnie super, po prostu odlot, bawiłyśmy się świetnie, muzyka była nawet... Poznałyśmy dwóch gości, nie dość że byli ładni to jeszcze całkiem logicznie dało się z nimi pogadać, tak ogólnie to świetnie nam się z nimi bawiło... Pod koniec imprezy, jakąś godzinę przed końcem, jeden z nich, podszedł do mnie z no cóż... zaczęłam się z nim lizać...  Ale w sumie to czego się czepiać, facet mi się podobał, a moje morale już dawno upadły... Anna co by nie być gorszą, zaczęła się lizać z tym drugim, tylko taki mały problem, pojechałyśmy tam razem z jej starymi, więc ta udając mądrą i zapobiegawczą postanowiła się schować gdzieś, żeby jej nie złapali... Ale można się było tego spodziewać jej starzy ją oczywiście zobaczyli i już nie było tak fajnie. Na szczęście wyszło na to że jestem głupia, a głupi ma zawsze szczęście... i mnie nie zobaczyli mimo że stałam w sumie na środku drogi...  No cóż...

Jak wracaliśmy do Berlina to atmosfera w samochodzie nie była za ciekawa, no w sumie to nie ma się czemu dziwić... Tę noc z niedzieli na poniedziałek miałam nocować już w domu producenta, ale tak wyszło, że nocowałam u Anny, wieczorem obydwie trochę wkurzone, ale nie za bardzo... ;,0) gadałyśmy sobie na balkonie, siedząc z nogami zwieszonymi, Anna paliła, w pewnym momencie stało się... to co się jeszcze nigdy nie stało, zapaliłam pierwszego papierosa w życiu... po prostu nie wiem jak to się stało, wyszło samo z siebie.

I na tym chyba kończy się historyjka o pogłębieniu mojego zdemoralizowania....
23:32 / 09.07.2002
link
komentarz (12)
Na ferie zimowe miałam jechać z ojcem w Alpy na narty, ale niestety... Jemu wypadły nagle obowiązki w domu... w niedługim czasie miał się przeprowadzać, jednym słowem zostałam z Młodym na lodzie. (młody to mój adoptowany brat,0) Ale ja pojechałam z mamą na konferencje do Zakopanego i dostałam przy okazji deskę snowboardową...

Od nowego semestru zaczęłam chodzić do nowej szkoły... Trafiłam na wspaniałą klasę, w której w miarę szybko udało mi się znaleźć przyjaciół. Nauczycieli miałam bardzo wymagających... Trochę przed świętami Wielkiej Nocy wzięłam udział w castingu, na który wysłał mnie sam J. Nie chciało mi się iść, więc postanowiłam to tylko odwalić na odczepkę, jednak mój ‘sprytny’ plan pogrążył mnie do reszty... Dostałam tę rolę w filmie produkcji niemieckiej... Trzy tygodnie przed Świętami zaczęła się akcja KRANu w sklepach GEANT , wzięłam w niej udział, bo tak w sumie to co mi szkodzi, a dzieciakom się przyda.
I tak sobie mijały dni i miesiące, ja powoli leczyłam się z zauroczenia w C. Nie wiem z jakim skutkiem, nie jestem w stanie tego stwierdzić. Na początku czerwca odbyły się egzaminy do IB, niestety nie dostałam się i to nie dlatego że byłam za słaba tylko dla tego, że moja średnia cen o tyle przebiła następną osobę, że dyrektor zaproponował mi ‘indywidualny tok nauczania’. W sumie to nawet się cieszę, nie będę miała problemu żeby przekonać mamę że chcę mieszkać z ojcem bo chcę na przykład studiować w Londynie. Zakończył się rok szkolny, dobiłam do średniej której się sama w sumie nie spodziewałam. Na reszcie przyszły wakacje, a wraz z nimi ciężka praca w Berlinie.
19:02 / 03.07.2002
link
komentarz (2)
I tak szczęśliwym trafem doszłam do drugiej klasy liceum... Cały czas zakochana, czysta od już ponad 2 miesięcy... Jednym słowem wszystko powinno zagrać ale nie gra, ja się nie narzucam, nie ma sensu, w sumie sobie już odpuściłam, ale nie do końca, wiedziałam, że cały czas mi na nim zależy, co i raz łapałam się na tym że o nim myślę... A druga klasa LO była szczególnie dla mojej klasy szokiem, a przede wszystkim jej początek, okazała się, że jedna z najbardziej rozrywkowych osób nie pije... nie ćpa, a przecież jeszcze przed wakacjami piwko w czasie lekcji było czymś normalnym...
Chodziłam na spotkania piątkowe OAZY na formacyjne też. W szkole nadal się bardzo dobrze uczyłam, w sumie same piątki i szóstki. Teraz było jednak zupełnie inaczej. Od października zaczęłam chodzić dodatkowo do szkoły muzycznej, z której udało mi się załapać do młodej grupy Buffo, po prostu super, na reszcie ktoś mnie docenił, nie pisałam wcześniej, ale kocham konie to była po muzyce moja druga pasja, co drugi dzień jeździłam z mamą do stajni... miałam bardzo napięty grafik, ledwo co dało się w niego wcisnąć jeszcze weekendowe wyjazdy do ojca i działanie w drużynie harcerskiej. Z tego ostatniego zrezygnowałam, po prostu już nie wyrabiałam czasami, a teatr coraz więcej ode mnie wymagał.
W połowie października poznałam osobę, które do tej pory jest dla mnie bardzo ważna jako przyjaciel, nie ważne co się dzieje, zawsze możemy na siebie liczyć.
W grudniu jak by wszystko nabrało nowego wymiaru... postanowiłam zmienić szkołę, poznałam chłopaka... ale niestety, okazało się że byłam z nim tylko dla tego, że chciałam zapełnić lukę C. nie było to wzniosłe uczucie, to było coś w rodzaju największego błędu mojego życia.
C. znalazł sobie dziewczynę, w sumie to chyba to mnie najbardziej podłamało, ale cóż life is brutal & plugaf and ful of zasadzkas a czasami kopas w cztery litery pewnej części ciała. Jakoś udało mi się zakończyć semestr... Trochę płakałam Krzyśkowi, jak do niego wpadałam od czasu do czasu, albo w telefon, ale on to jakoś znosił ponieważ o dziwo ja pozbierałam się dużo szybciej niż on...
21:40 / 23.06.2002
link
komentarz (13)
I w końcu nadszedł wymarzony czas wakacji, dociągnęłam jakoś do najlepszej średniej w szkole, wszyscy byli zadowoleni. Jednak te wakacje były czasem wielkich zmian, przemian i metamorfozy. Na początku byłam w Warszawie, w tym okresie od czasu do czasu spotykałam się z C. i w sumie to powoli się zaprzyjaźnialiśmy... ja grałam święte dziecko, którego rolę znałam już prawie na pamięć, ponieważ słodką, inteligentną i dobrze ułożoną dziewczynkę grałam przed każdym, do tego stopnia, że czasami nawet myślałam, że nią jestem... a on, w sumie to on nie wiem kogo grał, a może nie grał... nie wiem. Któregoś dnia, pojechaliśmy na Uniwersytet, żeby zobaczyć, wyniki... Wracaliśmy było popołudnie, zaczął padać deszcze, pamiętam to jakby było dosłownie wczoraj, zaczęliśmy się o coś szarpać, po raz kolejny doszło do sytuacji, w której mnie pocałował, w sumie w takiej atmosferze się rozstaliśmy.
Na początku lipca wyjechałam na obóz językowy do Niemiec, ponieważ obiecałam, że nie będę piła, (on wtedy nie wiedział że brałam, może się domyślał, ale nie wiedział,0) więc moja klasa przeżyła prawdziwy chrzest bojowy, bo ja nie pije, a do tego zachowuje się jak bym była zakochana... bo byłam, ale było to pełne lęku i obawy, czy może nie jest to na zasadzie, żeby zrobić nadzieje a potem zostawić.
Wczoraj się dowiedziałam, że to ja sprawiałam wrażenie niedostępnej księżniczki, która trzyma drugą osobę na dystans, chyba właśnie o to chodziło, szczególnie jemu nie chciałam pokazać jaka na prawdę jestem, nie dopuszczałam do siebie, żeby Broń Boże nie zobaczył jak wygląda moje życie, a właściwie to jak wyglądało, zanim się poznaliśmy. W Niemczech, poznałam takiego Austriaka, cholernie przystojny, dobrze ułożony, rodzice na pewno nie mieli by nic przeciwko... po prostu chodzący ideał, lubiłam go, spędzaliśmy razem dość dużo czasu, na imprezach i w pokojach, w sumie to przez te 2 tygodnie nie rozstawaliśmy się nawet na krok. Wszyscy mówili mi, że mu się podobam, że to miałoby szansę nawet na odległość, ale ja nie potrafiłam zapomnieć o jednej osobie, która została w Polsce.
Jak wróciłam z Niemiec, spotkaliśmy się dosłownie raz, ponieważ, on wrócił, a ja dosłownie następnego dnia wyjeżdżałam na rekolekcje. Właśnie na nich, doszło chyba do metamorfozy, zmieniłam się pod wszelkimi względami, otworzyłam się na ludzi, na ich problemy radości, nie byłam tak zamknięta w sobie i nie potrzebowałam już prochów, żeby się dobrze bawić. Wróciłam jako nowy człowiek, podpisałam na rekolekcjach Krucjatę, wyrzekłam się alkoholu na następny rok, chciałam żeby to pomogło mi się dalej zmieniać i dalej budować swoje życie.
20:33 / 20.06.2002
link
komentarz (9)
W drugim semestrze, było trochę gorzej, trzeba było zacząć się uczyć do egzaminów do liceum... Czasami nie wyrabiałam, zaczęły działać nerwy. Kiedyś spostrzegłam się, że mam tylko dwa dni do nauczenia się do klasówki. Wpadłam w panikę, a jeden chłopak z mojej klasy powiedział, że ma coś co mi pomoże. Posłuchałam go, w ten sposób zaczął się koszmar mojego życia. Zaczęłam ćpać, na początku było dla nauki, dostałam się do liceum, przyszły wakacje, wtedy doszłam d wniosku, że to jest fajne. Więc nie brałam już dla tego, że wierzyłam, że mi to pomoże, ale dlatego, że było mi po tym dobrze. Miałam zawsze świetny humor i ogólnie, moja klas cała była taka, na imprezach się piło i tańczyło. Były wakacje, wyjechałam z Młodym (aktualnie jest moim bratem,0) doszło wtedy do tego, ze byliśmy razem, razem spaliśmy, razem ćpaliśmy, zawsze razem.

Niestety ten piękny czas zwany wakacjami skończył się i trzeba było iść do liceum. Tutaj już na integralu okazało się że mam ‘świetną’ klasę, w nocy piliśmy w dzień byliśmy nie do życia, ale co noc to samo... w sumie to bardzo mi się to podobało. Koło października poznałam chłopca, całkiem miły, ale był dla mnie zbyt grzeczny, przeszkadzało mi to, ale nie starałam się nie zwracać na to uwagi. Mojej mamie bardzo się podobał. Był ode mnie dwa lata starszy, chodził do liceum i ogólnie nawet dobrze wychowany, na imprezach zawsze wiedział kiedy skończyć pić. Rzucił minie, ponieważ po trzech miesiącach zorientował się, że biorę narkotyki. W sumie to nawet się cieszyłam, denerwowało mnie to jaki był idealny. Ja byłam inna, przed ludźmi anioł przez duże A ale wśród znajomych chciałam być ‘cool’. Jednak to, że zostałam rzucano, dało mi do myślenia, po pewnym czasie, postanowiłam rzucić, skończyć z tym co było. Zaczęłam chodzić na spotkania OAZY, teraz brałam już dużo mniej i dużo rzadziej, a za każdym razem jak wzięłam czułam się okropnie. Któregoś razu, troszeczkę przed końcem roku, na spotkaniu zobaczyłam chłopaka, widziałam go już wcześniej kilka razy, ale jakoś tak wyszło, że teraz mogłam mu się przyjrzeć już nie w przelocie. Miał słodką twarzyczkę, długie włosy, może nie był jakoś świetnie zbudowany, ale... Następnego dnia, była klasowa impreza, umówiliśmy się na oblewanie średnich, (moja była najwyższa w całej szkole 5.27,0) było po prostu ekstra, ale kilka dni później spotkałam C., gadaliśmy nawet miło, na ‘do widzenia’ pocałował mnie. Możecie nie wierzyć ale od tego momentu jak ręką odjął, przestałam myśleć nawet o braniu... Czułam się... chyba wspaniale
00:06 / 14.06.2002
link
komentarz (7)
Niestety nadszedł czas rozstania, Niel nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy, w końcu byliśmy ze sobą ponad 1,5 roku. Kelly też nie piała ze szczęścia, bo mimo że z Williamem była trochę mniej to i tak się bardzo zżyli. Sam powiedziała mi tylko ‘tell me where will I find such a friend as you?’ Przez Londyn wróciliśmy do domu, to znaczy William, został już w Londynie ja niestety musiałam polecieć dalej, do Polski. Nieszczęśliwie zaczął się rok szkolny, klasa mnie nie polubiła, ponieważ oni byli już zgrani, a ja nie dość że doszłam do nich i traktowali mnie jak intruza, to jeszcze nie mówiłam dobrze po polsku a do tego byłam zawsze ubrana w markowe ciuchy, a niestety moja klasa to byli ludzie z reguły biedni. Trochę było mi głupio, ale co miałam na to poradzić. Na w-f ’ach często przyglądały się mi, nie wiem czy szukały czegoś złego. Wkurzały się, bo byłam wysportowana, grałam bardzo dobrze w koszykówkę i siatkówkę, a na lekcjach z gimnastyki musiały oglądać to co ja potrafiłam zrobić.
Nie wiem czy zazdrościły, wiem że byłam przygotowana do wszystkich lekcji, z klasówek dostawałam same piątki, i tak ogólnie to bardzo równo się uczyłam, w sumie ze wszystkich przedmiotów, nauczyciele mnie chwalili, że mimo takiej trudności językowej to tak świetnie sobie radzę. To tylko pogarszało sytuację, ale ja nie potrafiłam inaczej, zawsze było tak że się uczyłam systematycznie z lekcji na lekcję. Pamiętam że na pierwszym zebraniu, moja ówczesna wychowawczyni powiedziała, przy wszystkich rodzicach, że nie wie jak to jest, ale ‘mimo problemów językowych, jest najlepszą uczennicą w klasie’. To chyba tylko pogorszyło sytuację. I tak to się ciągnęło, aż do gwiazdki, wtedy, na wigilii klasowej, były prezenty i ogólnie jakoś tak przy składaniu życzeń udało mi się nawiązać kontakt z moją byłą klasą, potem było już lepiej i lepiej, w końcu nawet się cieszyłam, że mogłam ich poznać.
23:52 / 12.06.2002
link
komentarz (1)
Rok szkolny ciągnął się dalej. W końcu doszło do egzaminów końcowych, więc każde z nas musiało się do nich przygotowywać. Wszyscy w sumie wypadliśmy na nich bardzo dobrze. Po tym było zakończenie roku, rozdanie dyplomów i nagród i tym podobnych. Właśnie w tamtym roku rywalizowałam z takim jednym chłopakiem o najlepsze miejsce w szkole. Udało się.
W wakacje razem z Nielem pracowaliśmy jako ratownicy w YMCA. Często spędzaliśmy razem wieczory, które oczywiście były bardzo przyjemne. Rzadko zdarzało się żebyśmy się nie pieścili czy całowali. Ufałam mu, nigdy nie bałam się, że może mnie skrzywdzić, zadać jakikolwiek ból. Dlatego chyba pozwalałam mu na tak wiele.
Pamiętam jak dziś, wróciliśmy do domu po bardzo ciężkim dniu, jeden chłopiec zaczął się topić. Niel zrobił nam gorącą czekoladę i zaczęliśmy oglądać jakiś film, siedząc przytuleni na kanapie. On zaczął mnie całować, najpierw szyja potem usta, znów szyja zszedł do dekoltu, rozpiął moją bluzeczkę, a gdy zdjął swoją koszulę zobaczyłam ciało które w tam tym momencie wyglądało 7 razy bardzie ponętnie niż normalnie gdy widziałam je na basenie. Pieściliśmy się, on całował mnie pieścił mój brzuch czułam się w niebo wzięta. Ej nocy kochaliśmy się nie jeden raz...

Nigdy nie zapomnę miny Williama gdy się dowiedział, myślałam że oczy wyjdą mu z orbit. Jedyną rzeczą jaka wtedy usłyszałam było:
‘ Ty??? Przecież ty jesteś święta?! No ładnie... czego to się można dowiedzieć, a ja myślałem, że Cię znam... :,0)‘ I tak sobie płynęły dni i tygodnie wakacji.
21:30 / 06.06.2002
link
komentarz (0)
Na ślubie Marty było nawet miło, co prawda nie rozumiałam za dużo na mszy, bo wtedy moja nauka polskiego kończyła się na tym że pięknie pisałam i trochę mówiłam. Na szczęście na weselu siedziałam w gronie ludzi gdzie wszyscy mówili po angielsku, dlatego wesel przeżyłam bez większych ekscesów.
Ja jednak cały czas pielęgnowałam w sobie dwa uczucia, zawiść za to że chcą mnie ściągnąć do kraju, którego wręcz nienawidzę i miłość, do osoby, którą kochałam ponad życie. Cały czas chciałam obmyślić cichy plan buntu.
Ogólnie byłam uważana za prawie święte dziecko. Wszyscy dobrze wiedzieli, że nie piłam alkoholu, nie paliłam papierosów, nie brałam narkotyków. Do tego świetnie się uczyłam, świetnie grałam w tenis i koszykówkę, a do tego byłam też w reprezentacji szkoły w siatkówkę. Regularnie chodziłam na lekcje gry na fortepianie i flecie. W sumie nie było do czego się przyczepić.
Nikt pewnie się by nigdy nie spodziewał co czasami działo się u mnie w pokoju – jak przychodził Niel. Kilka, nawet kilkanaście a może nawet i kilkadziesiąt razy, powstrzymywałam go, nie chciałam iść z nim do łóżka, uważałam, że byłam zbyt młoda. Jednak w momencie, gdy dowiedziałam się że wyjeżdżam i jest to decyzja nieodwołalna... to zaczęło we mnie kiełkować. Jak wróciłam z Marty ślubu, do mojego domu, do Vassar... podjęłam właśnie tą decyzje, pozwoliłam Nielowi skończyć to co zawsze zaczynał.
Spotkaliśmy się 3 dni po moim powrocie, pocałował mnie na ‘dzień dobry’ potem przyszli Sam, Kelly i Will. Gadaliśmy trochę, chcieli żebym opowiedziała o ślubie Marty, o tym jak ona wyglądała. W sumie to o takich bzdetach. Męczyły mnie te pytania, tak na prawdę to chciałam żeby już poszli. Jednak oni uparcie siedzieli, dopiero jak Kelly zauważyła, że jestem śpiąca to powiedziała, że chyba już pójdą. Ale ja nie byłam śpiąca tylko znużona. Został tylko Niel, położył się obok mnie, przytulił i powiedział, żebym już o niczym nie myślała tylko poszła spać, kochałam go właśnie za to, za to ze zawsze potrafił zachować się w konkretnej sytuacji.

Kilka dni później, rozmawiałam z mamą, próbowałam ją przekonać, że tam był ‘mój dom’ moi przyjaciele i całe moje życie, jednak ona nieugięcie mówiła ‘NIE’ Tego dnia na szczęście był ze mną Niel, przytulił mnie jak skończyłam rozmawiać i pocieszył. Zaczęliśmy się całować pieścić, było przyjemnie nawet bardzo przyjemnie, tym razem pozwoliłam mu skończyć, zdziwił się.
Na początku miałam wyrzuty sumienia, jednak potem wszystko wróciło do normy, wiedziałam, że kocham Niela, chyba nikt nic nie wiedział, nie domyślał się. A ja byłam szczęśliwa.
18:31 / 03.06.2002
link
komentarz (0)
Jakieś cztery lata temu, będąc zwykła nastolatka, mieszkałam w USA. Chodziłam tam sobie do szkoły, miałam bardzo dużo zajęć poza szkolnych a do tego mieszkałam w internacie.
Na gwiazdkę ’98 moja siostra oświadczyła, ze wychodzi za mąż. Myślałam wtedy, że ją zabiję... dziwicie się dlaczego? Ponieważ zaraz po tym, moja mama powiedziała, że ona nie ma najmniejszego zamiaru mieszkać sama i ze mam teraz rzucić wszystko (szkołę, przyjaciół, chłopaka,0) i wracać do kraju.
Wtedy moje życie składało się z nauki, siatkówki, koszykówki, gimnastyki artystycznej i pracy w YMCA jako ratownik. Często spotykałam się z Niel’em był ode mnie 4 lata starszy, bardzo przystojny i ogólnie kochałam go. Ale nasza relacja kończyła się na chodzeniu razem na imprezy całowaniu i pieszczeniu się czasami, wiedziałam, że jemu czegoś bardzo brakuje, ale ponieważ byłam od niego trochę młodsza, nawet nie myślałam o tym, że mogłabym...
Jednak gdy dowiedziałam się, że za 8 miesięcy wracam do Polski, żeby tu rozpocząć wszystko od nowa... zaczęło mi to krążyć po głowie. Zaczęłam sobie zadawać pytania, a czemu by nie? W sumie to co ja mam do stracenia?
Na początku marca, przyjechałam do Polski, na ślub mojej siostry. Było nawet ok. gdyby nie to ze cały czas myślałam o tym co zostawiłam w USA.
21:59 / 02.06.2002
link
komentarz (4)
więc zaczynam, tak w sumie to będzie to powtorka z mojej przeszłości bo o teraźniejszości nie ma co pisac, przynajmniej jak na razie, poniważ nic się w niej nie dzieje ciekawego.
Nadal jestem tą samą zdemoralizowaną nastolatką, co kilka (3,0) lat temu. I nadal robie rzeczy, ktorych nawet dziewczyny w moim wieku często nie robią. Ogolnie mowiąc wyłamuje się z konwenansów obecnego swiata...