Temat: zdrada, a sex
   mona - 2003.09.26 17:13 - odpowiedz
 chcialabym rozwinac pewien temat i dowiedziec sie, co na ten temat mzslicie, mianowicie: czy ktos z was uwaza, ze zdrada nie ma nic wspolnego z przespaniem sie z inna osoba? ja dotychczas uwazalam, ze jezeli jest sie z kims zwiazanym, to przespanie sie z inna osoba- nie zaleznie od plci byloby zdrada. ostatnio spotkalam jednak osobe, dla ktorej liczy sie tylko zdrada" uczuc"...jakos nie moge sobie z tym poradzic i wydaje mi sie,ze moj dotychczasowy swiatopoglad i zwiazane z nim wartosci moralne gdzies sie zatracaja-wlasciwie sama nie wiem, co mam myslec.dotychczas wydawalo mi sie , ze jezeli ktos kogos kocha, to nie musi chciec spac z kims innym
   zbirkos - 2003.09.26 18:30 - odpowiedz
 Hmm, temat dosc ciekawy musze przyznac. Ogolnie nalezaloby rozgraniczyc wg. mnie spanie i spanie+sex. Spanie+sex wiadomo nie trzeba tlumaczyc o co biega i wtedy niewatpliwie to jest zdrada. A spanie zwykle, normalne bez seksu, to zalezy w jakiej sytuacji. Czy dobrowolne, takie ze 2 osoby tego chca, pragna, etc. czy moze spanie z kims z koniecznosci, np.: jakas imprezka, malo miejsc noclegowych do spania, etc. Jesli jest sie w zwiazku to oczywiscie spanie z druga osoba, tylko dla seksu badz innej uciechy cielesnej w moim mniemaniu jest zdrada, albo skokiem w bok, jak kto woli. A spanie takie np.: na imprezie, jesli jest mnostwo osob, a lozek malo, to gdy dwoje ludzi spi, poprostu spi to to dla mnie nie jest zdrada, poniewaz sen to taka sama czynnnosc jak np.: jedznie obiadu, wiec czy osoba ktora jest zajeta (w jakims zwiazku), nie moze zjesc obiadu z innymi osobami? Oczywiscie co innego jesli wspolny obiad ma byc jakims pretekstem do skoku w bok, etc. ale jesli jest zwykly obiad, czy kolacja, sniadanie, lunch, to ze snem jest tak samo.
W zwiazku liczy sie szczerosc i wzajemne zaufanie. Wiec jesli jakas osoba beda w zwiazku spi z kims i nic sie nie dzieje, to poprostu jest to taka sama rzecz, jak siedzenie na kanapie obok kogos, nie ma w tym nic groznego i w mojej opini to nie jest zdrada, chociaz wiadomo roznie to moze byc odebrane przez otoczenie. Najlepiej wiec w miare mozliwosci wystrzegac sie takich dziwnych sytuacji w wyniku ktorych moze dosc do jakis sprzeczek badz niejasnosci.

Ale tak jak piszesz Mona, to dla mnie tak czy inaczej jesli jest skok w bok i spanie z kims+sex czy zdrada \"uczuc\", to jedno i to samo, \"poprostu\" zdrada i tyle.
   mona - 2003.09.26 18:49 - odpowiedz
 wlasnie ja dotychczas tez tak uwazalam, ale dal mi do myslenia czyjs poglad, ze sex z kims z kim sie nie jest emocjonalnie zwiazanym , to nie zdrada i zaczelam sie nad tym zastanawiac...bo szczerze mowiac natura ludzka jest dziwna, i nie wiem czy wolalabym byc z kims, kto mi np wszystko mowi np. ze sie z kims tam przespal(dla jasnosci: uprawial sex), czy z osoba, ktora i tak by to robila, ale mi nie mowila tzn najlepiej byloby, gdybym oczywiscie wystarczala tylko ja :), chociaz z drugiej strony : czego oczy nie widza, tego serce nie boli...i w sumie sama nie wiem co o tym sadzic i chcialabym poznac poglady innych- bo juz sie zaczynam powoli zastanawiac, ze moze cos ze mna jest nie tak i ze moze mam bledne wyobrazenie nawet o calym zyciu(?)
   mona - 2003.09.26 18:55 - odpowiedz
 jeszcze chcialam dodac, ze chodzi o sex nie tylko z osoba odmiennej plci
   zbirkos - 2003.09.26 19:41 - odpowiedz
 Ejjj nie no, ja wiem, ze swiat sie zmienia, ale jesli przepraszam jest sie z kims w zwiazku i ten ktos seksi sie z inna osoba to sorry, ale obojetnie jak patrzac to wlasnie jest zdrada. I obojetne czy taki ktos jawnie sie do tego przyznaje, czy gdy to ukrywa, tak czy owak jest to zdrada i tyle. No chyba, ze moze jest jakis ten teges nieco inny zwiazek, ze partner/ka seksi sie z kims innym za przyzwoleniem swojego partnera/ki ale to niby wtedy jest tak, ze partnerzy sobie sami na to pozwalaja i czuja sie jakos inaczej, nie wiem czy dipbrym slowem bedzie tu bezkarnosc, moze mysla, ze to nie jest zdrada. Kiedys jakis tydzien czy dwa tygodnie temu u Ewy Dryzgi byla para, ktora zyje ze sponsoringu. Czyli oni i ona, ona ma sponsora, on ma sponsorke, ale nie przeszkadza im to i zyja sobie razem. To pewnie oni wtedy mysla, ze to nie jest zdrada, bo w tym zwiazku kazdy wiec co robi partner i oczywiscie na to przyzwala.

A sex z osoba tej samej plci, hmmm... homoseksualizm to choroba, wiec hmmm... nie wiem, mi tam homoseksualisci nie przeszkadzaja byleby jakis kolega o zainteresowaniach heteroseksualnych mnie nie zaczepial. A bi, ze z nim i z nia. hmm u kobiety jeszcze moim zdaniem jakos ujdzie w tlumie, ale u faceta, a feeeeee :P

Tak czy inaczej Mona, podsumowujac, jesli bylbym z jakas kobieta w zwiazku, a ona by robila jakies skoki w bok to uznalbym to za zdrade, nawet kiedy by mi o tym otwarcie powiedziala.
   scorpiona - 2003.09.27 12:05 - odpowiedz
 Moze jeszcze gdzies jest,ale ja poruszalam ten temat na forum juz jakis czas temu.Zdrada psychiczna a fizyczna.Poszukaj,bo dosc duzo osob wyrazilo swoje zdanie.:)
   man_from_moon - 2003.09.27 18:04 - odpowiedz
 sprawa kręci się wokół tego że kobiety uprawiają sex żeby zdobyć miłość, faceci uprawiają miłość żeby zdobyć sex, co prowadzi do sytuacji gdzie kobieta wyżej ceni uczucia niż kontakty sexualne co sprawia że zdrada psychiczna jest dla niej bardziej dotkliwa od fizycznej, a dla mężczyzny dotkliwsza jest sytuacja jeżeli jego patnerka zdradza go fizycznie niż psychicznie
   glub - 2003.09.28 23:36 - odpowiedz
 wyróznijmy dwie zdrady- emocjonalną i fizcyczną...
fizyczna- kiedy idziemy z kims drugim do łóżka w celu sexu.
emocjonalna - jeśli zaczynamy myslec o kimś innym niz nasz partner..
jesli sie łapiesz na myslach ze fajniem by było gdyby z kimś innym i to dosyc czesto to zdradzsz emocjonalnie..
uwazam ze zdradsa emocjona;lna jest gorsza niż fizyczna.
ale i tak obie byly by pretekstem do zakoncznia relacji...
kazdy sobie sam ustawia priorytety i do nich sie stosuje....
   easy - 2003.09.29 01:41 - odpowiedz
 Kochając całym człowiekiem, tak, że łeb urywa nie odczuwamy potrzeby zdradzania. Potrzeba taka pojawia się w momentach niezrozumienia, braku rozmowy, braku woli i chęci rozwiązywania problemów między partnerami. ZDrada emocjonalna baj mła całkowicie wyklucza dalsze, harmoniczne współzycie z partnerem. Współżycie w sensie zyskania pełnego zaufania. A cóż to za związek jesli jego podwalinami nie jest własnie zaufanie w pełni?
   easy - 2003.09.29 01:42 - odpowiedz
 kocham swoją kobiete i darze ją ogromnym szacunkiem. Przez szczerą miłość i szacunek właśnie nawet sumienie nie pozwala mi jej zdradzić. Dobrze kombinuje???
   mona - 2003.09.29 11:38 - odpowiedz
 chyba najbardziej podoba mi sie ostatnia wypowiedz easy.chcialabym byc z facetem, ktory tak by rozumowal.dzieki,przynajmniej znowu wiem, czego chce.
   easy - 2003.09.29 17:47 - odpowiedz
 mona - bombonierki, kwiaty, czekoladki, koniaczki, winka, wędki, foxteriery, mercedesy oraz inne upominki kierować na adres imejlowy :) nagrody pienięzne odbieram osobiście :)
   easy - 2003.09.29 17:57 - odpowiedz
 a teraz abstrachując pytanie zadam!
- Czy jeśli kocham się z kobietą w nietypowej pozycji
to znaczy, że mam do niej dziwny stosunek?
Zakałapuckałem się. Jak mozna rozmawiać na forum, poruszając tematy o których połowa z Was bladego pojęcia nie ma.

Podsumowując oghólnie tematykę związków. Niekoniecznie ze zdradami czy bez. Idealnym związkiem jest taki, gdzie mężczyzna rozumie każde słowo swojej kobiety. Nawet te, których nie wypowiedziała. To bodaj Alfred Chiczkok...
   mona - 2003.09.29 19:01 - odpowiedz
 wydaje mi sie, ze zadna pozycja nie ma wplywu na stosunek do kobiety- szczerze mowiac najlepsza jest taka pozycja,ktora sprawia obojgu przyjemnosc. z moich obserwacji zauwazylam, ze ksztalt czlonka w zwodzie ma istotny wplyw na ksztalt macicy: w skrocie na odbior przyjemnosci i na rozlozone receptory...blablabla, chodzi mi o to, ze kazdy z nas jest inny, wiec trudno powiedziec jaka pozycja jest najlepsza dla danej pary, ale na pewno nie ma ona nic wspolnego ze stosunkiem do niej
   kofeina - 2003.09.29 19:01 - odpowiedz
 Hehe, stosunek to stosunek i nic dziwnego w tym nie ma, można co najwyżej mieć stosunek w dziwnej w raczej niewygodnej pozycji:>
   easy - 2003.09.29 19:43 - odpowiedz
 ... chciałem tylko, że świat jest popjerdolony! a ja, w takim układzie jestem jeahbunnym światowcem! O!!!
   mona - 2003.09.29 19:52 - odpowiedz
 kofeina-nie masz racji- jezeli macica jest skrzywiona inaczej niz uznaje sie to za \"norme\",a penis w zwodzie np ma tendencje do wykrzywienia jego przedniej czesci do gory, to moze to panienke bolec, wiec nie chodzi o niewygode, tylko bol, a to chyba roznica
   mona - 2003.09.29 19:54 - odpowiedz
 tzn bolec w pozycji misjonarskiej, a np na pieska nie-dlatego sa istotne pozycje
   p - 2003.10.06 14:03 - odpowiedz
 Ja przepraszam, że wtrącam się, ale coś poprostu nie pasuje tu mnie. Na biologii w podstawówce powiedziano mi, że mężczyzna wprowadza członek swój w pochwę partnerki w celu odbycia stosunku, w sensie seksualnego. I tu moje pytanie. Co masz na myśli pisząc o skrzywieniu macicy? Rozważasz to przez pryzmat Twych doświadczeń pewnych, więc wygląda to dla mnie podwójnie zastanawiająco...
   p - 2003.10.06 14:05 - odpowiedz
 Ja przepraszam, że wtrącam się, ale coś poprostu nie pasuje tu mnie. Na biologii w podstawówce powiedziano mi, że mężczyzna wprowadza członek swój w pochwę partnerki w celu odbycia stosunku, w sensie seksualnego. I tu moje pytanie. Co masz na myśli pisząc o skrzywieniu macicy? Rozważasz to przez pryzmat Twych doświadczeń pewnych, więc wygląda to dla mnie podwójnie zastanawiająco...
   monique77 - 2003.09.29 22:53 - odpowiedz
 Hmmm... az do bolu poznalam ostatnio ten temat... Kiedys myslalam, ze jesli dochodzi do zdrady, to jest to koniec zwiazku - finito. Ale z biegiem czasu wiem, ze to nie jest takie proste. Czlowiek jest istota slaba i chwala za to wszystkim, ktorzy moga w 100 % byc samych siebie pewni na tyle, zeby powiedziec: nigdy tego nie zrobie. W zyciu zdarzaja sie rozne momenty, chwile slabosci, czasem jakies spotkania przy procentach... Dlatego mysle, ze zdrade, ktora byla epizodem mozna wybaczyc. To jest trudna proba dla zwiazku, ale jesli jego podstawa sa prawdziwe uczucia, to ma szanse przetrwac.
Moj zwiazek tego nie przetrwal... To byl epizod - jeden, jedyny raz, ktory meczyl go przez dwa miesiace... Doznalam totalnego szoku... Wolal odejsc zeby mnie wiecej nie ranic, bo stwierdzil, ze i tak mu tego nigdy nie wybacze... I chociaz kiedys myslalam, ze w zwiazku nie powinno sie miec przed soba zadnych tajemnic, tak teraz wolalabym sie o tym nie dowiedziec. Moj przyjaciel powiedzial mi, ze jesli czlowiek decyduje sie na zdrade i jest to rzeczywiscie epizod, to powinien wziac cala odpowiedzialnosc za ten czyn na siebie, na swoje sumienie i nie mowic o tym swojemu partnerowi. W pelni go popieram.
Zdrada uczuc jest bardziej skomplikowana... Kobiety podchodza do seksu bardziej emocjonalnie, mezczyzni nie musza sie kierowac emocjami zeby isc z kobieta do lozka. Problem polega jednak na tym, ze jesli zaczyna sie intensywnie myslec o zdradzie, miejsce ukochanej osoby w naszych myslach zaczyna coraz czesciej zajmowac inna osoba, wtedy zaczyna sie robic niebezpiecznie...
Sadze jednak, ze zdrada jaka by nie byla, czy fizyczna czy uczuciowa jest ciosem w zaufanie i to od nas samych zalezy czy bedziemy w stanie z nia zyc czy tez nie. Jesli czujemy sie dotknieci, zawiedzeni, zranieni, to nie wazne jest to jak sie ja nazwie i co nam beda na ten temat mowic inni. Kazdy sam musi odpowiedziec sobie na pytanie czy bedzie w stanie zyc dalej z tym czlowiekiem i z ta swiadomoscia...
   glub - 2003.09.29 23:02 - odpowiedz
 myśle ze wszystko juz powidziałaś i wiecej juz nieda sie...
   mona - 2003.10.02 23:33 - odpowiedz
 no ok,wszystko dobrze, jezeli zwiazek jest hetero, a jezeli ktos jest bi, albo tylko probowal z ta sama plcia...wtedy wlasnie sie zaczyna problem, bo ogolnie jest sie w pewnym zwiazku zarowno sexualnym, jak i emocjalnym, ale od czasu do czasu ma sie ochote na \"urozmaicenie\" ( hmmm... czyzbym zaczynala mowic o jakiejs patologii? ... moze, ale wlasnie o to chodzi w tym temacie \"sex, a zdrada\"- przynajmniej mnie)
   zbirkos - 2003.09.29 23:31 - odpowiedz
 Otoz to, przyznaje Ci absolutna racje :)
   muska - 2003.09.30 12:42 - odpowiedz
 Wybczenie, w przeciwieństwie do zdrady, można usprawiedliwić na wiele, mniej lub bardzie altruistyczno-egoistycznych sposobów. Zdrady nie. Ani złością, ani, co jest już na prawdę żałosne, procentami. Jesteśmy ludźmi i naszym zasranym obowiązkiem jest zastanowić się nad konsekwencjami i potem wziąźć odpowiedzialność. Jak ktoś robi głupty po piciu, to niech nie pije, proste.
Podoba mi się to, co napisałaś o braniu odpowiedzialności tylko na siebie.
Zastanawiam się, ilu z Was, tak dzielnie wypowiadających się na forum o łóżku i zgięciu macicy, zdradziło kiedykowliek na prawdę. Jest to prawie tak bardzo intrygujące jak to, czy którekolwiek z Was było kiedyś w związku bez emocji,gdzie był tylko sex, skoro tak zdecydowanie rościcie sobie prawa do wypowiadania się na temat różnic psychologiczno-socjologicznych w kwestii traktowania różnorakich układów przez obie płci. Mam takie niśmiałe wrażenie, a te frazesy i banały które tu serwujecie utwierdzają mnie w przekonaniu, że oprócz własnych przemyśleń, to gówno w tym temacie wiecie. I w sumie to macie szczęscie, chyba. pzdr
   easy - 2003.09.30 13:00 - odpowiedz
 małe sprostowanie - jesteśmy tylko ludzmi.
a to wiele zmienia...
   muska - 2003.09.30 14:02 - odpowiedz
 nie, jesteśmy aż ludźmi, bezmyślnie, złośliwie, dobrze czy źle, ale zawsze ludźmi. \"tylko\" to sloganowe usprawiedliwienie nic nie znaczace i nic nie wnoszące. jesteśmy ludźmi i NIC nie jest w stanie nas usprawiedliwić
   easy - 2003.09.30 16:40 - odpowiedz
 musko szanowna - dobrze kombinujesz li zapomniałaś chyba, że ci nieludzko ludzcy, wrażliwi, przychylni, przyjacielscy, życzliwi, delikatni to jakby trochę, tak z całej siły symbole. Wzorce, których nikt już naśladować nie chce. Pozwalanie sobie na okazanie odrobiny słabości (czyt. wrażliwości) jest silnie masochiztycznym narzędziem z którego z największą satysfakcją i pełną premedytacją, nie patrząc na skutki korzystają ludzie maluczcy i niezdolni do głebszego pojmowania człowieczeństwa. Których notabana przybywa w zastraszającym tempie. nigdy nie chciałem przekroczyć tej cienkiej czerwonej linii, która uczyni ze mnie kogoś kim nie jestem. Nie płacze, nie wzdycham choć płacze i wzdycham - skomplikowane to troszkę, ale wybaczcie, od trzech dni na prochach jestem. Trudnoi mi się skoncentrować. Zebrać myśli. Pozbierać słowa. Porozrzucane gdzieś po pokoju. Jako bonus dostałem od Najwyższego smierć ojca. To się nazywa miłosierdzie...
   muska - 2003.09.30 20:19 - odpowiedz
 Czy kiedy po raz kolejny udupiona przez dzień opieram głowę o kant stołu i kiedy po raz kolejny odsuwam na bok myśli, wpatrując się niewidzącym wzrokiem we wzór na wykładzinie, jestem człowiekiem małych horyzontów? Nop. Pozwalam sobie na słabość sam na sam. Nie obnoszę się ze swoimi małymi czy większymi paranojami. Mam milion myśli w głowie schowanych na potem, bo życie mi się nie układa, a roztrząsanie wszystkiego to dodatkowy kolec w dupie. Heh. Nie wiem, o co mi chodzi. Ja też jestem na proszkach. Gardło. Kolec w gardle. Slip łel, easy.
   syl - 2003.10.01 00:24 - odpowiedz
 A co w takim razie ze mna ?
   monique77 - 2003.10.01 14:37 - odpowiedz
 Zeby zycie chcialo byc czarne albo biale byloby o wiele prosciej. Problem polega na tym, ze o ile teoretyzowac w taki sposob jest bardzo latwo, tak praktyka pokazuje nam, ze odcieni szarosci jest bardzo wiele... Popieram Cie w stwierdzeniu, ze zasranym obowiazkiem czlowieka jest pomyslec nad konsekwencjami tego co sie robi, w tym przypadku zdrady. Trzeba miec swiadomosc tego, co ona zmieni, co zniszczy, bo nie sadze ze poza chwila niepewnej przyjemnosci, wniesie cos pozytywnego. Jak powiedzial moj byly - czuje sie tak, jakby po tej jednej chwili stracil wszystko... Mnie osobiscie najbardziej zabolalo to, ze on nie potrafil mi odpowiedziec dlaczego to zrobil - czy go nie zadowalalam, czy potrzebowal odmiany, czy mu sie znudzilam... Zawsze jest jakis powod. Jakis czas temu stalam przed pytaniem: zdradzic czy nie...? i mimo ze zwierzecy instynkt kusil, powiedzialam NIE. I moze sie to komus wydac idiotyczne, ale bylam z siebie dumna. Tak po prostu. Wiedzialam ile ten mezczyzna dla mnie znaczy, zdalam sobie sprawe z konsekwencji. Powazne podejscie do zwiazku i zdrada moim zdaniem wzajemnie sie wykluczaja. Jesli zaczynam zdradzac, zwiazek sie konczy... To jest akurat dla mnie czarno-biale. Ale powtorze sie - w zyciu bywaja rozne sytuacje, rozni sa tez ludzie. Wiem jaki jest moj stosunek do siebie, gdybym zdradzila, ale inaczej to wyglada w momencie kiedy jestem osoba zdradzona. Bylabym sklonna wybaczyc w tym wypadku - zalezalo mi na nim... Ale jesli ta druga strona wie lepiej co ja czuje i ze na pewno nigdy mu nie wybacze, to jakie to ma teraz znaczenie...?
Milo mi w imieniu mojego przyjaciela, ze podoba Ci sie branie odpowiedzialnosci na siebie - to madry czlowiek i jest przykladem na to, ze nie warto zabijac w sobie wrazliwosci, spontanicznosci. Nie zyje sie dla innych tylko z nimi i nie ma takiej mozliwosci zeby nie spotkac w swoim zyciu, kogos kto nie wykorzysta tych cech dla wlasnej korzysci. Trzeba jednak pamietac o tym, ze sa tez ludzie podobni do nas i to dla nich warto zyc. Nasze zycie jest po prostu glebsze, bogatsze a im nigdy nie bedzie dane sie o tym przekonac.
   easy - 2003.10.01 17:02 - odpowiedz
 No dobra - chciałbym aby moje intencje były dobrze zrozumiane. Nie popieram zdrady - COMPRENDE? Jedyne co chciałem powiedzieć, to to, że społeczeństwo degregoluje. Logizujemy tu sobie i tragizujemy, ale boimy się przyznać, żę każdy z nas ma w jakimś stopniu kurwiki w oczach i chwile słabości. Konsekwencja fajna sprawa, li zasadniczo pobieżnie powiedzieć wypada, iż zdajemy sobie z niej sprawę dopiero po fakcie. To że powiedziałaś Nie droga ptaszyno, nie oznacza, że za lat kilka nie stwierdzisz odwrotnie. Ale byłam głupia - dla przykładu. Gdzieś mijamy się z prawdą skoro widok spacerujących staruszków jest kuriozum w pewnym sensie. Co nie?
   monique77 - 2003.10.01 18:11 - odpowiedz
 Ja tez chcialabym byc dobrze zrozumiana ;). Nie wiem co oznacza slowo degregolowac, domyslam sie jedynie, ze ma to jakis zwiazek z degradacja, jakims zatraceniem - jesli zle mysle, to prosze mnie poprawic. I powiem Ci drogi ptaszynku ze nie tylko ja w tym temacie przyznaje sie do chwili slabosci i kurwikow w oczach jak to nazwales. Bycie konsekwentym, wrazliwym itp. nie swiadczy wcale o tym, ze taki czlowiek jest pozbawiony chwil slabosci, nie ulega pokusie, nie pokazuje pazurkow itp. Sek w tym, zeby starac sie do pewnych spraw podchodzic swiadomie, zeby potem nie ponosic konsekwencji, nie miec wyrzutow sumienia. Zgodze sie z Toba, ze z niektorych rzeczy zdajemy sobie sprawe dopiero po fakcie, ale potraktujmy to jako lekcje, nauczke, wyciagnijmy z niej wnioski i zastanowmy sie jak sie w tym odnajdujemy. Masz racje, ze moje slowo NIE wcale nie oznacza ze za kilka lat nie powiem odwrotnie - w mysl zasady: nigdy nie mow nigdy - ale staram sie byc swiadoma tego co robie, na co sie decyduje i jednak sama doswiadczylam uczucia osoby zdradzonej - uwierz mi, ze to skutecznie do zdrady zniecheca. Jednego jestem pewna - nie powiem sobie: ale bylam glupia. Jesli zdecyduje sie na trwaly zwiazek to nie po zeby doprawiac jemu rogi. To nie ma dla mnie sensu. Jesli cos sie konczy to lepiej rozstac sie w kolezenskich ukladach niz ranic ta druga osobe i samemu z tym zyc.
   muska - 2003.10.01 20:06 - odpowiedz
 \"(...)Sek w tym, zeby starac sie do pewnych spraw podchodzic swiadomie, zeby potem nie ponosic konsekwencji, nie miec wyrzutow sumienia.(...)\" monique77

Myślę, że świadomość i ponoszenie konsekwencji absolutnie siebie nie wykluczają, wręcz przeciwnie, jedno wynika z drugiego. Ja pod chwytliwym hasłem „odpowiedzialności” rozumiem przede wszystkim przewidywalność ewentualnych konsekwencji i sposób radzenia sobie z nimi po fakcie. Mój koleżka zwykł mawiać, że jak nie możesz czegoś zmienić, olej to. Trywialnie i kolokwialnie, ale w samo sedno. Spokój i podniesiona głowa. Na okazywanie słabości można sobie pozwolić w wannie przy świeczce zapachowej, albo opartym o ramię zaufanej osoby.
Odpowiadamy nie tylko za siebie, ale za innych również, i musimy zdawać sobie z tego sprawę. I musimy się zastanowić przed podjęciem decyzji, jak będziemy po niej żyć. Do sexu potrzeba dwojga, do wypadku samochodowego brawury czy alkoholu, do uzależnienia potrzebna jest ręka, która pod banknot, na przykład. Trywialnie, ale myślę, że wiecie, o co mi chodzi.
   monique77 - 2003.10.01 21:42 - odpowiedz
 Hmmm... masz racje, ze swiadomosc i ponoszenie konsekwencji sie nie wykluczaja. Jesli jest sie swiadomym to jest sie swiadomym konsekwencji, rezultatow takiej czy innej decyzji. Czym jest dla mnie odpowiedzialnosc...? Dla mnie ona jest dojrzaloscia do okazywania uczuc, do bycia z kims, zdawaniem sobie sprawy z tego, ze jest w moim zyciu ktos na tyle wazny, ze nie chce go ranic, oszukiwac.
Jesli nie mozesz czegos zmienic, olej to - przyznam, ze nie do konca zrozumialam co mialas na mysli. Jesli czujesz chec zeby kogos zdradzic i nie mozesz tego zmienic - to olac to czyli sie temu poddac..? Jesli ktos Cie zdradzi i nie mozesz tego zmienic to tez to olac? Jakos nie moge sobie tego uzmyslowic - wybacz mi moj syndrom Kubusia Puchatka.
Zgodze sie natomiast z tym, ze w zwiazku odpowiadamy rowniez za innych i musimy sie zastanowic co bedzie POTEM. To sie pewnie robi nudne ale znowu przytocze przyklad z mojego nieistniejacego juz zwiazku. Moj byly wyraznie nie zdawal sobie sprawy z tego jakie to bedzie mialo konsekwencje. Po prostu to zrobil. Nie wiem jaki to bedzie mialo wplyw na jego kolejny zwiazek uczuciowy, ale slad na jego psychice odcisnelo nie maly. Czy ta jedna noc byla tego warta...? Zburzyl swoj spokoj, moj, musi dojsc do ladu sam ze soba. Dlatego mysle, ze jesli to mialby byc jeden epizod, to naprawde nie warto...
Licza sie checi, panowanie nad soba, uczenie sie samego siebie...
   muska - 2003.10.01 17:06 - odpowiedz
 Czuję sympatię do ludzi, którzy ze spokojnym sumieniem mogą powiedzieć, że są wyjątkowi, mądrzejsi, głębsi- lepsi od szaraczków mijanych na ulicy, plastikowych postaci w tekturowym serialu. rizpekt
   muska - 2003.10.01 17:19 - odpowiedz
 Czuję sympatię do ludzi, którzy ze spokojnym sumieniem mogą powiedzieć, że są wyjątkowi, mądrzejsi, głębsi- lepsi od szaraczków mijanych na ulicy, plastikowych postaci w tekturowym serialu. rizpekt
   easy - 2003.10.01 20:51 - odpowiedz
 muska & monique Wbrew niechęci do publicznej masturbacji i intelektualnego ekshibicjonizmu postanowiłem podzielić się z Wami owocami swojego geniuszu (hihi) Idąc tym tropem, mam czelność stwierdzić, że część z tych aktów twórczych choć jedną zbłąkaną duszyczkę wyleczy z apatii agonalnej, sceptycyzmu agnostycznego lub innej fobii na tle seksualnym. Mądrze tu sobie prawimy wszyscy razem, do konkluzji dochodzimy słusznych, ale nijak to się ma do rzeczywistości zastosowanej w szerszym pojęciu. Znaczy powiem krótko - dość lizania się po fjutach! (cytata baj bezo) Każdy jest indywidualnym przypadkiem, indywidualnie rozpatrującym problem zdrady. Jedni wychowani zostali w duchu nacjonalistyczno - kosmopolitycznych bojówek lewackich, które u boku partii republikańskiej przez wiele lat toczyły walkę z Apartheidem i poniżaniem człowieka przez człowieka (patrz my) a inni, Ci wychowani ekologicznie, myjący zęby i ręce po każdym stosunku mają to głeboko w dupie. Tą zdradę w sensie bo codzienna jest zbytnio. żnaczy powiedzieć chciałem, że zbyt zwyczajna aby nią sobie głowę zawracać. Reasumując to całe powyższe swoje pjerdolenie powiedzieć chcę, że temat jest trafiony wcale! Temat zdrady ofkoz! Proponuje go zmienić na zaborczą miłość :) salut!
   monique77 - 2003.10.01 22:03 - odpowiedz
 Skoro tak zes sprawe ujal to przyznac musze, ze chyba dosc juz na ten temat powiedzilismy. Jesli chociaz jednej osobce te rozwazania w glowce cos rozjasnily i zacznie sie zastanawiac za wczasu to + dla nas. Chyba taki jest wlasnie sens for (forumow - kurde to chyba niezbyt po polsku) - spostrzezenia i doswiadczenia innych ludzi w jakis sposob nas ksztaltuja, bo w koncu dzieki takim dyskusjom zaczynamy zastanawiac sie co mi odpowiada, czyje zdanie do mnie trafia, ktore mniej. No ale zeby nie przedobrzyc (czyt. nieobrzydzic) popieram jego zakonczenie. Nie wiem tylko co na to muska :).
Zaborcza milosc powiadasz... hmmm trzeba by chyba ustalic jej podstawowe objawy. Chorobliwa zazdrosc...? Ograniczanie czyjejs wolnosci osobistej...? Gdzie wlasciwie jest granica pomiedzy miloscia a zaborcza miloscia...? Twardym orzechem do zgryzienia nas easy poczestowales ;). W sam raz na jesienne wieczory... :).
Ze swojej strony powiem tak - przeraza mnie zaborcza milosc, bo kojarzy mi sie z ciaglymi kontrolami, brakiem zaufania, czesto agresja, przemoca. Nie chcialabym byc tak kochana...
   muska - 2003.10.02 15:29 - odpowiedz
 Mam pytanie: czy to, że kiedy słyszę słowo „zdrada” sex nie jest pierwszą rzeczą, jaka mi się momentalnie kojarzy, czy to oznacza, że jestem dziwna? Czy mogę to poruszyć na oddzielnym forum :P? Nie, a poważnie, to wiem, powinnam być bardziej monotematyczna i to normalne, że wpisy wracają cały czas do wątku uczuciowo- psycho-… patologicznego :). Więc mam trywialną konkluzję środka mnie i monigue (tak, żeby było przesadnie dwuznacznie): żyć tak, żeby nie zdradzać siebie i nie dawać dupy, czyli sex a zdrada. Bo widzicie, dla mnie zdradą jest to, co robię przeciw sobie, natomiast sprzedawanie się jest wtedy, kiedy robię coś, z czego sama kpię. Dalej idąc więc: jeśli kogoś zdradzę i nie będzie mi z tym źle, to nikt mnie nie przekona, że powinno być inaczej. Nigdy mi się to nie zdarzyło, więc nie doszukujcie się tu egocentrycznej determinacji, bo tak nie jest. To tylko taki przykład drastycznie dosadny. A co do hasełka o olewaniu, to sprawa wygląda tak, że jak się coś wydarzy, to trzeba się z tym pogodzić i przejść do porządku dziennego. Ja wiem, że momentami to się wydaje być wykonalne, ale to taki mniej banalny klon „nie myśl o tym, czas leczy rany”. Paniała? Pzdr Załóżmy nowe forum pt.: Ośrodek Monaru na Twoim osiedlu przy Twojej piaskownicy”. Bo nie wiem, czy takie było, więc się pytam. PS: pomysł chroniony prawami autorskimi :)
   mona - 2003.10.02 23:37 - odpowiedz
 no ok,wszystko dobrze, jezeli zwiazek jest hetero, a jezeli ktos jest bi, albo tylko probowal z ta sama plcia...wtedy wlasnie sie zaczyna problem, bo ogolnie jest sie w pewnym zwiazku zarowno sexualnym, jak i emocjalnym, ale od czasu do czasu ma sie ochote na \"urozmaicenie\" ( hmmm... czyzbym zaczynala mowic o jakiejs patologii? ... moze, ale wlasnie o to chodzi w tym temacie \"sex, a zdrada\"- przynajmniej mnie)
   monique77 - 2003.10.03 07:26 - odpowiedz
 Dla mnie zdrada jest zdrada - nie wazne czy mialo to miejsce z facetem czy z kobita. Jesli jest sie z kims w zwiazku to \"urozmaicenia\" dla mnie nie wchodza w gre. Warto sie wtedy zastanowic nad tym czy wogole sie z kims wiazac, albo czy nie powiedziec potencjalnemu partnerowi jak sie sprawy maja.
   monique77 - 2003.10.03 07:22 - odpowiedz
 Nie jestes dziwna muska :). Zdrada ma rozne oblicza - mozna byc np. zdradzonym przez przyjaciela czy przyjaciolke i nie wchodzi wtedy w rachube seks. Dyskusja rozpoczela sie od spraw lozkowych i jakos tak wokol tego sie krecila... :). Mozna tez tak jak piszesz zdradzic samego siebie - no i teraz zem pokapowala w koncu co mialas na mysli :). Czasem takie ograniczone ze mnie stworzenie - wybaczcie :). Wazne jest to zeby zyc w zgodzie ze soba, nie zalowac tego co sie zrobilo - jesli masz ochote sie z kims przespac i jest Ci z tym dobrze, to w porzadku. Schody zaczynaja sie wtedy jesli tak nie jest do konca i druga strona nie jest w stanie tego zaakceptowac - a w wiekszosci przypadkow pewnie nie jest... I tu sie klania ta odpowiedzialnosc o ktorej mowilismy wczesniej. Obgadane, wiec nie bede wracac.
Pokapowalam to haselko o olewaniu - ino, ze w moim zyciu jakos ciezko jest mi tak po prostu pewne sprawy olac. Ale zrzeczywiscie jesli z czyms sobie nie moge poradzic, to czas jest najlepszym lekarstwem.
Co do Osrodku Monaru na Twoim osiedlu to jestem za :). Skoro jednak temat chroniony jest prawami autorskimi :), to czekamy na uroczyste przeciecie wstegi przez Ciebie muska ;).

   easy - 2003.10.03 16:40 - odpowiedz
 Nie macie już dość tego tematu ???
   monique77 - 2003.10.03 17:22 - odpowiedz
 Mamy :) - to chyba zakrawa na upor maniaka :). Ktos wspominal o nowym temacie czy mnie sie tylko zdawalo...? ;)
   easy - 2003.10.03 17:45 - odpowiedz
 No - wspominał... I czeka na realizacje :) Zasadniczo pobieżnie powiedzieć chciałem, że jeno ferment sieje w szeregach, potem czekam na reakcje tłumu. Wylękniony taki i w ogóle. To jak: Sucker love? hę?
   monique77 - 2003.10.03 21:18 - odpowiedz
 A jakze :).
   kshush - 2003.10.10 14:55 - odpowiedz
 a ja od dzis mam nowy poglad na ta sprawe, a mianowicie czy zabawa w trojkacie czy kwadracie... to tez jednak zdrada?
Przez dlugi czas nie bralem tego pod uwage powaznie bo... nie czulem sie 100%pewnie i bezpiecznie w zwiazku. Wszystko sie ulozylo i temat powrocil. Musze powiedziec ze ..troche sie zagubilem we wlasnych myslach chwilowo.
Poratujcie!
   easy - 2003.10.11 18:40 - odpowiedz
 Poratujemy - zażartowaliśmy...
   made_in_thailand - 2003.10.15 15:34 - odpowiedz
 zdrada jest rzeczą niewybaczalną, pod każdym względem, pod każdą postacią, po każdym wtłumaczeniu. nie ma wytłumaczenia na zdradę, NIE MA! zdrada to taki final finał. nieodwracalny etc, żeby to ładnie ująć.
i teraz można zakończyć temat.
  huh?

Lista tematów
Nowy temat


  what?

1313-1293
1293-1273
1273-1253
1253-1233
1233-1213
1213-1193
1193-1173
1173-1153
1153-1133
1133-1113
1113-1093
1093-1073
1073-1053
1053-1033
1033-1013
1013-993
993-973
973-953
953-933
933-913
913-893
893-873
873-853
853-833
833-813
813-793
793-773
773-753
753-733
733-713
713-693
693-673
673-653
653-633
633-613
613-593
593-573
573-553
553-533
533-513
513-493
493-473
473-453
453-433
433-413
413-393
393-373
373-353
353-333
333-313
313-293
293-273
273-253
253-233
233-213
213-193
193-173
173-153
153-133
133-113
113-93
93-73
73-53
53-33
33-13
13-1

  Zaloguj się
Login : 
Hasło : 
 

Nowy użytkownik

Logowanie jest równoznaczne z akceptacją regulaminu
 
nlog v04a - (c) 2002
administracja serwerem - Angry Bytes