21:22 / 27.11.2005 link komentarz (0) | jak na razie koniec tego bloga, wiem ze miala byc reaktywacja, ale nie mam na nia czasu, zapraszam na nowego bloga przystanek_millenium, to co dzialo sie w przerwie miedzy przystankami opisze tez kiedys, ale nie w najblizszym czasie. milego czytania. | 02:09 / 15.08.2005 link komentarz (4) | reaktywacja niedlugo... | 01:37 / 01.07.2005 link komentarz (0) | p.s. i smazone zielone pomidory do snu.. | 01:36 / 01.07.2005 link komentarz (0) | Home sweet home. prostaki w samolocie, ogorki malosolne i prince polo. Mamusia i Tatus nareszczie, psa nie ma...;(Crusing, crusing, lemon, foksal, Uiwlebiam Ule i Eweline( to w ramach podlizywania sie), Marta pije zalodkowa z butelki, znajomi na chwilke, ale bedzie jeszcze czas. spie dzis w moim ulubionym lozku w mojej ulubiuonej poscieli, jutro ulubiona Dorotka,Sfinks i wieczor, w ktory nie bierze sie samochodu. To tyle w roznowaznikowym niezrozumialym skrocie. | 17:15 / 24.06.2005 link komentarz (2) | Jade za niecaly tydzien do Polski i sie strasznie juz jaram tym, juz normalnie nie moge wytrzymac, chociaz ostatnie tygodnie tutaj tez byly wladciwie jak wakacje i caly lipiec tez taki bedzie ..prawda dziewczynki? Dzis ide do Fabric ze znajomymi, a chwilwo zachorowalam na cos co nazywa sie przerost wyobrazni.. no nic, choruje tez na lenistwo wiec nic wiecej nie napisze. | 09:13 / 16.06.2005 link komentarz (5) | ale powialo nostalgia.. najbardziej mnie rozmieszyl fragment :"i chociaz chcialabym, zeby moje dzieci wychowywaly sie w Polsce...." hahahaha jak zakonczenie wypracowania na temat : Czy uwazasz sie za patriote? odpowiedz uzasadnij. hahahaha Pelc ( w skrocie): uwazam sie za patriotke bo tesknie za ogorkiem malosolnym i schabowym, dopiero z dala od ojczyzny odkrylam jak wiele miala mi ona do zaoferowania, i pomyslec, ze nie lubilam bigosu". Nie dobra, cos mi na glowe padlo, chyba poloze sie juz spac. | 09:03 / 16.06.2005 link komentarz (1) | Nie wiem na czym to polega, ale ostatnio mi sie w ogole nie chce na tym nlogu pisac, a jesli juz mi sie chce to jest to jakas astronomiczna godzina, najczesciej po pracy, tak jak np teraz, zamiast klasc sie spac, to zabieram sie do pisania. Nie mam na szczescie za duzo do powiedzenia, wiec niedlugo bede juz chrapac( w przenosni, bo nigdy nie chrapie) pod kolderka ( tak naprawde to juz teraz pod nia siedze...). Objadam sie bulka z wiejskim bialym serem i rzodkiewka, dalej zostalam przy wiosennym sniadaniu, aczkolwiek dymka i serek z ziolami juz mi sie znudzil.
Skonczylam dzis czytac "Los Powtorzony" Wisniewskiego i chociaz, ksiazka nie zrobila na mnie wiekszego wrazenia, to jedno zdanie mi utkwilo w pamieci:"Nie chce sie wzruszac smakiem bigosu(...) kupionego w polskawym, bo przeciez nie polskim sklepie na (..)".
Zapamietalam to zdanie, gdyz zaczelam sie zastanawiac czy ja chce sie takimi rzeczami wzruszac, w sensie czy wiem co wlasciwie tu robie..Nie nazywam co prawda swojego pobytu w Anglii emigracja, ani tymbardziej wygnaniem, ale zastanawiam sie, czy kiedys zacznie mnie meczyc tesknota za tymi mnijeszymi i wiekszymi rzeczami.. Bo to, ze slina mi leci na samo wspomnienie mlodej kapustki albo ogorka malosolnego, ze jade na drugi koniec londynu do polskawego sklepu kupic sok malinowy do herbaty i prince polo, i ze przywoze ze soba 20 koteltow schabowych i 150 pierogow zamrozonych, to jeszcze nie tragedia chyba... ale juz fakt, ze widze moich rodzicow raz na dwa miesiace mnie meczy.. Teraz np do wyjazdu do Polski zostalo mi 14 dni, a juz nie moge sie doczekac, juz licze godziny niemalze, jest mi zle i najlepiej jakbym mogla pstryknac i juz byc w moim pokoiku na Andersena.Jeszcze ani razu glebiej nie zastanawialam sie, jaki mam plan na zycie, a moze to wcale nie tak zle, moze 21-latki nie musza miec planow na zycie, moze wlasnie fajnie ,ze zyje sobie tak z dnia na dzien: spontan- co bedzie to bedzie? Jak myslisz? Ja mysle, ze troche fajnie, bo beztroska mlodosc te sprawy, po co sie martwic dopoki niczego mi nie brakuje, ale z drugiej strony troche nie fajnie, moze trzeba miec w zyciu niektore rzeczy troche zorganizowane..Ale wlasciwie, co mialabym sobie organizowac, wrocic do Polski nie chce, chociaz dopiero tu zrozumialam jak wiele rzeczy i osob w niej kocham, ale i tak nie chce, bo jakie mam pespektwy? Nudne studia na uniwerku i beznadziejna prace w kasynie co sie rowna zadne(perspektywy).Tzn ogolnie kiedys wrocic chce.. tylko kiedy.. i to wlasnie chyba mnie martwi, ze w ogole ,nawet w przyblizeniu nie wiem... Zalozenie bylo takie, ze jade na statki, jeszcze ten rok sie bawie, zwiedzam swiat, moze odloze troche grosza, potem jakies studia w Londynie i moge wracac. Trzeba tylko wziac pod uwage, ze Anglia, a przede wszystkim comiesieczna wyplata w funtach wciaga...i z biegiem czasu coraz trudniej jest wrocic do marnych sumek w zlotowkach na koncie.. Ale zostac na pewno nie chce, troche juz mnie meczy to zasrane ignoranctwo..
Ostatnio gralam na black jacku z Autralijczykami, wydawali sie bardzo mili, weseli. Oczywiscie zapytali sie skad jestem, kiedy odpowiedzialam, ze z Polski jeden z nich uradowany swoja erudycja wypalil:"Tak, tak, piekny kraj, Praga wspaniale miasto". Udalam, ze tego nie slysze, ale zaraz przyszedl nastepny i kiedy tylko zostal poinformowany, ze ta oto mila pani( czyli ja) jest z Polski ,zaczal wyliczac o jakich miastach slyszal: Varsffwawa, Krakofff, Czechoslowakja.. No masz pojecie czlowieku, jak mozna byc takim durniem, nie dosc ze Czechoslowacja, podobnie jak Praga zreszta, nie jest mistem w Polsce, to w dodtaku juz nie istnieje, ale kto by sie tam interesowal, dla nich jestesmy jednym wielkim Eastern Contry i tyle. Jedna z inspektorek pochwalila mi sie ostatnio, ze jedzie na wakacje do Jugoslawii, bo slyszala, ze maja piekne wybrzeze... Czekam tylko kurwa az ktos bedzie chcial pojechac do Zwiazku Radzieckiego... To jest wlasnie to co mnie irytuje, oni tu o niczym nie maja pojecia, wiedza, ze Tony Blair jest zly, bo wydaje ich pieniadze na Unie, mowia, ze beda twardzi nie zamienia funta na euro, ale na tym ich wiedza sie konczy, predzej by sie zesral ktorykolwiek niz wymienil panstwa nalezace do Unii, o ile wiedza oczywiscie co to UE... No coz.. W Polsce kazde dziecko po podtawowce ma mniej wiecej zarys geograficzny i historyczny swiata, po liceum nawet jak sie obija, to mimochodem wie kto z kim walczyl podczas wojny, jakie sa najwaznijesze dziela literackie w roznych krajach, kto dostal nobla, dlaczego w Ameryce pd mowi sie po hiszpansku , czy w Baltyku sa rekiny. Pomijajac juz fakt, ze jak sie nie obija to wie dokladnie na czym polega proces mitozy i mejozy.. Tutaj nie wiedza nic o niczym, poza tym, ze McCoursey zostanie internowana do kraju, bo rzucila prace pielegniarki, zeby wziac udzial w Big Brotherze( nie moge uwierzyc, ale oni to naprawde namietnie ogladaja, a leci 24 h live), no i jeszcze ze Kamila na wyscigach konnych miala ta sama sukienke co na jakiejs tam uroczytsci charytatywnej.
Dzis mi sie tak zebralo na narzekanie, ale tak naprawde to sie ciesze, ze tu jestem,poznalam sporo fajnych ludzi, to zuplenie inny swiat, i chociaz chcialabym, zeby moje dzieci wychowywaly sie w Polsce, to ja chce jeszcze troche tu sobie z zycia pokorzystac.. Nawet jesli mam wzruszac sie smakiem bigosu zakupionego w polskawym sklepie.. | 06:05 / 02.06.2005 link komentarz (0) | hmmm, jak tak dalej pojdzie to codziennie bede pisac o 5 rano.. Znow sie namnozylo przygod, co dzien to jakas, zaczyna mnie to nudzic i meczyc. Dzis day off, caly dzien na zakupach, pojechalam sobie kupic cos na Dzien Dziecka... potem impreza... Henry's i fajny barman Polak, ktory zna wszystkie szkoly filmowe tu i opowie mi o nich pewnego razu na kawie.. potem bella bella i nudaa, potem office, roxy i jak zwykle skonczylo sie w cheersie. Clubbing, wiesz... Podroz autobusem calkiem spokojna, siedzialysmy z Marta przy samym kierowcy, no ale oczywiscie nie obylo sie bez przypalu. Wysidaly z nami trzy Hindusy i juz od przystanku darly ryje do nas. Dwoch ogolnie spoko, zamkneli sie po 5 minutach, ale jeden pieprzony kurdupel -140 wzrostu nie dal za wygrana. Jeszcze gdyby umial sie wyslowic.. nie, nie, on zamiast tego artykulowal z siebie jakies blizej nie okreslone dzwieki, jedyne z czym mi sie to kojarzy, to podobnie brzmi niemowlak probojacy zrobic kupe. Przez 10 minut olewka, ale zaczal sie niebezpiecznie zblizac.. wyjelam wiec z torebki zapalniczke i przysiegam ze jeszcze metr a dostal by z prawego sirpowego w ten swoj parchaty ryj.. Jak juz skrecalysmy w nasza uliczke, podbiegl, huknal na nas, bo moze myslal, ze sie wystraszymy, po czym klepnal marte w dupe a w moja nie trafil.. Nie zmienilo to faktu, ze adrenalinka Karolince skoczyla.. wiec zeby nie wrocic do domu niespelniona, to pokazalam mu zaraz za zakretem moj srodkowy palec w calej okazalosci. Wtedy on zrobil zwrot na piecie, zbil sie w sobie przyjmujac poze w stylu polskiego dresiarza i mine mowiaca:"co zes kurwa powiedzial" i wrzeszczy:"What did You say You stupid bitch??". Na to ja moze nierozsadnie, ale jak tylko zniknelam za zakretem wrzasnelam na cale osiedle:" I said fuck off You fucking indian asshole" i w dluga, do domu jakies 50 metrow..nie mieli szans zeby nas dogonic... Tylko szybko, zamknac na klucz i pocalujcie mnie w dupe. Fajnie , smiesznie, murzynowi bym nie odpysknela, ale nie bedzie mi jakis ciapaty podskakiwal... Ciekawe co jutro...na pewno powrot pelen wrazen, az juz nie moge sie doczekac... ehh Musze sie wyprowadzic, bo wstyd XXI wiek a ja rasistka jak za czasow niewolnictwa, ale dopoki nie wybiore innego miejsca zamieszkania, nie ma szans, zeby to sie zmienilo.. | 04:43 / 01.06.2005 link komentarz (2) | Dzis w domu na spokojnie...mialo byc... ale zostala reszta zolodkowej porady i jeszcze kupilismy winko z preclem. smiesznie, smieszie. poszlismy na moment na impreze do sosiadow murzynow, bo wypada...zamula...ktos tam koczy 68 lat, super, sto lat, ale ogolnie same dzieci po 7 lat i stare dziady po 97. Ulotnilysmy sie po godzinie.
ZAKOChALAM SIE.
W alfiem=Jude Law. Gdzie sie spotyka takich kolesi, ideal, ideal, ideal. jak przyjade do polski to kupie se brawo ;lub inne fakt gowno i powiesze se plakat nad lozkiem. smiejscie, sie smiejcie raperzy, ale przynajmniej jestem szczera, po co mam sie upierac, ze koles to pedal, jak jest incredible sexi,,. a ja bym chciala gwiazke z nieba.. | 06:22 / 31.05.2005 link komentarz (3) | zaspalam kolejny raz dojechalam auotobusem na Ilford, skiwetnie, calkiem swietnie. komentujcie cos, jesli ktos mnie czyta.. | 06:35 / 30.05.2005 link komentarz (2) | Mialy byc przygody, beda przygody, jak na zamowienie, proszee.
UWAGA NIZEJ NASTEPUJACY WPIS BEDZIE OWOCOWAL W TZW INWEKTYWY, INACZEJ MOWIAC BEDZIE WULGARNY, PONIEWAZ WYPADKI ZAROWNO WCZORAJSZEGO WIECZORU/NOCY/PORANKA, JAK I DZISIEJSZEGO, ORAZ SPRAWA MOICH POWROTOW DO DOMU AUTOBUSEM NOCNYM NR 25 "IN GENERAL" NASTRAJA MNIE DO TEMATU LEKKO MOWIAC:BOJOWO. STWIERDZILAM WIEC, ZE LEPIEJ BEDZIE JESLI ULZE SOBIE UBIERAJAC MOJE UCZUCIA W SLOWA, NAWET JESLI NIE BEDA TO SLOWA PRZYSTOJNE, NIZELI BYM MIALA Z POCZUCIA BEZSILNOSCI I BEZNADZIEI POWIESIC SIE NA NAJBLIZSZYM DRZEWIE ALBO JEBNAC GLOWA W SCIANE. TAKZE BARDZO PROSZE DROGICH CZYTELNIKOW O PRZYJECIE POPRAWKI, NA FAKT TAKOWY, IZ NA CODZIEN NIE JESTEM PROSTACKA CHAMICA, CO MOGLOBY BY Z DZISIEJSZEGO WPISU WYNIKAC.
to tyle tytulem wstepu. W ogole to jest wpol do piatej i powinnam spac bo jutro mam dzienna zmiane w pracy wiec musze wstac kolo 10, ale trudno.
No wiec, wczoraj byl piekny dzien, sloneczko swiecilo, ciepluto itd itd, wiec postanowilam zamiast jechac autobusem do stacji metra, przejsc sie spacerkiem przez park. Park moze nie jest jakis porazajaco piekny ,eale calkiem przyzwoity, co prawda na trawie polezec srednio mozna, bo nikt kup psich nie zbiera, ale w koncu nie poszlam tam lezec tylko chodzic. Jak sie idzie przez ten park z mojego domu w kierunku centrum dzielnicy, nie ma innej drogi, tylko trzeba przejsc obok ogrodzonego druciana siatka boiska. Na boisku graly sobie dzieci... ,to znaczy 20 czarnych gnojow latalo za pilka drac mordy: Hey motherfucker, u fucked that up. kiss my ass man, fuck off no i tam tym podobne. Widocznie gra nie pochlaniala ich jakos bardzo, bo jak tylko pojawilam sie w ich polu widzenia, to pilka zostala wykopana z boiska, w oczywistym celu , zebym ja im podala. Ni chuja mysle sobie,ale pilka wyladowala mi centralnie przed nosem, wiec juz wzielam ja szybko i rzucilam na boisko. A te malpy zasrane zamiast powiedziec dziekuje, to uwiesily sie na plocie jak goryle w zoo i zaczely machac ozorami, lapac sie w dwuznaczny a raczej jednoznaczny sposob za krocze i wykrzykiwac rozne gowniarskie teksty. No i wez tu mieszkaj, nastepnym razem takiego wala a nie pilke podam. Chcialam im pokazac srodkowy palec i cos odpowiedziec ale 1) balam sie ze ktorys przeskoczy przez ten plot i wbije mi noz w plecy; 2) moj angielski niestety nie pozwala jeszcze na puszczenie takiej wiazanki, ktora sie pojebancom nalezala. No to tak na pocztatek dnia, co bym miala dobry humor. Potem costam costam, praca itd no i powrocik do domu o godzinie 4 nad ranem. Gwoli jasnosci, jesli jade do pracy w dzien zajmuje mi to 25 minut metrem, natomiast w nocy korzystam z uslug niezwykle urokliwych autobusow nocnych w ilosci trzech, lub dwoch jak sie poszczesci. Najpierw zawsze wychodzac z pracy ogladam tylnia czesc wlasnie spieprzjacego mi autobusu, potem czekam na nastepny 20 minut, jade nim 10, wysiadam na NAJGORSZYMPRZYSTANKUSWIATA pelnym zawsze i o kazdej porze nacpanych albo najebanych ludzi, agresorow i innych odrzutkow ( zdarzylo mi sie widziec jak koles chcial zastrzelic drugiego, a w kazdym razie grozil mu bronia wygladajaca na prawdziwa, bo tamten zabral jego bilet z automatu na bilety..) Potem jade z tymi wszystkimi smieciami kolo 40 minut i swieto jest jak uda mi si uniknac pasjonujacej pogawedki z panem z Nigerii, Arabii, Iraku czy Turcji.
No wiec wczoraj tradycyjnie czekalam na autobus na tym przystanku, a trzeba jeszcze dodac, ze jest bank hiliday weekend czyli cos jak polski weekend majowy, tylko oni ich maja siedem w roku i wyglada to tak, jakby w Zoo otowrzyli wszytskie klatki z groznymi zwierzetami, albo lepiej jakby wszytskie szpitale psychiatryczne i odwykowki otworzyly bramy dla pacjentow. Wylalo sie cale to talatajstwo i stoi na Totenhamie, a konczylam akurat o 4 kiedy pozamykali kluby, towarzystwo zdazylo sie nazrec hot dogow ze smierdzca cebula lub innych subwayow i powloczac nogami zdolalo sie dotransportowac na przystanek. Przyjechal niskopodlogowiec 25, kierunek Ilford, ledwo udalo sie sie wsiac, wypchany po brzegi. Smierdzialo w nim wszystkim, potem, brudem, woda, piwskiem no i rzecz jasna wyzej wspomnianym hotdogiem z wyzej wspomniana cebula .O miejscu siedzacym mozna bylo zapomniec, ale mialam szczescie i tak ,bo zalapam sie na raczke skorzana, za ktora mozna sie przytrzymac, zamiast falowac z autobusowym tlumem w te i wewte(tak sie to pisze?), bo wiekszosci chyba to nie przeszkadzalo, i tak nimi bujalo, i tak. Co kilka minut ktorys ladowal na podlodze, z ktorej podniesc sie juz nie mial sily, wiec lezalo pare pseudo trupow miedzy nogami pasazerow. Zdazylam przejechac raptem pare przystankow, jak zaczeli sie lac. Bo wiesz jak to jest, tlok, scisk i po wódzie, jeden drugiego popchnie i latwo o awanture. Nie moglo byc inaczej, tylko zaczeli sie bic akurat dwaj kolo mnie, bo przeciez ja kurwa sciagam takie sytuacje. Walili sie po pyskach ostro, skulilam sie gdzies pod pacha jakiegos hindusa, ale mialam do wyboru albo to, albo dostac w ryj przy okazji tamtej walki( hehe, nie pierwszy raz juz zreszta dostac..ehh). Jeden drugiemu pazurami rozcharatal cala twarz, a potem cos mu wbil w glowe i zaczela sikac krew. No zesz urwa i za jakie grzechy ja to musze znosic, kupilam sobie nowe buty zielone, ale patrze a juz stoje w kaluzy krwi.. Autobusowe spoleczenstwo demokratycznie zadecydowalo, ze trza bojownikow wysadzic z autobusu i na najblizszym przsytanku, zostali wyparci przez solidarny tlum. Ale sie okazalo, ze jak zostawimy tego krwawiacego z tamtym drugim, to najparwdopodobniej tamten go zabije, wiec wpuscilismy go z powrotem, a drugi zostal walac wsciekle piesciami w szyby. Potem z lekka zboczylismy z trasy, zeby poszkodowanego odwiezc do szpitala, a na koniec milej wycieczki, kierowca wylaczyl silnik i oswiadczyl, ze albo pol autobusu wysiada, albo on nie jedzie, bo nie moze drzwi zamknac. Prosze bardzo, chetnie wydostalam sie z tego barlogu i nawet perspektywa czekania 20 minut na nastepne 25 ,mnie nie zniechecala. Na szczescie, potem juz bylo spokojnie, bo gdyby jeszcze cos sie stalo, to ten wpis nie doszedl by do skutku bo stuprocentowo bym zwiariowala.To wczoraj.
Dzis skonczylam o 3, wiec zanim jeszcze zdazyli wpierdolic hot dogi, ale dokladnie wtedy kiedy zaczeli sie wylewac z klubow. Wracalam do NAJGORSZEGOPRZYSTANKUSWIATA z Aska, a ze uciekly nam wszystkie autobusy, to poszlysmy na piechote. Oczywiscie lawirowanie miedzy grupkami klebiacymi sie pod lokalami, bo nie dociera do nich, ze juz zamykaja. To jest w ogole bez sensu, to zamykanie o 3, wyrzucaja wszystkich w calym miescie w amoku alkocholowym i poczuciu niespelnienia o tej samej godzinie, to nic dziwnego ze szukaja dalszych wrazen. W Polsce do 5 czy 6 , klientela zdazy troche otrzezwiec, zmeczyc sie i mniej jest glupich pomyslow. No ale nic, przepychalysmy sie twardo, ignorujac nieustajace zaczepki w znosnym lub mniej stylu.Jedn chce malowac portret, drugi chce Ci kupic roze, trzeci chce Cie pocalowac w czolo, a czwarty pyta czy pojdziesz znim za 20 funtow.Udawalysmy, zesmy gluche i slepe i jakos udalo sie dotrzec do Totenhamu,ale tam musialysmy sie rozdzielic na dwie strony ulicy. Ocenilam sytuacje na przystanku, nienajgorsza.. pare zgonow pod sciana, kilka glupich piszczacych angielek, jakies rasta masta ale zjarane, zmulone, nieszkodliwe, hotdodziasz-Polak, ale i tak nie kupie, kilka czarnych..ujdzie. No wiec stoje sobie, ale juz widze ze moje przeznaczenie sie zbliza. Tak jak w dniu swira moglabym rzec "I ja juz wiem kurwa ze ten pies bedzie siedzial kolo mnie..". Bo widze, ze idzie murzyn z afro na lbie i juz z daleka blyska do nie zebiskami w malo zachecajacym usmiechu. Jak tylo zdazyl sie przyczlapac, juz mi pierdoli: a skad jestes, a jak masz na imie, a czemu nic nie mowisz, a jestes smutna, what is the problem babe? Wypierdalaj kurwa czarnuchu, nie chce z Toba gadac,taki mam problem! Modlac sie w duchu zebym zdazyla gdzies mu czmychnac w tlumie podczas wsiadania do autobusu( bo inaczej omen, mozesz nic nie mowic, bedzie gledzil cala droge chuchajac Ci swoim odorem z geby w nos), wyciagnelam i zapalilam papierosa. No to on podlapal i do mnie, ze to niezdrowowo, ze nie wolno itd. I mowi: "I don't drink, I don't smoke but I love to FUCK. I would like to fuck every 15 minutes , you know what I mean darling?" i mnie stuka cos jakby porozumiewawczo w ramie , przyblizajac sie klami jednoczesnie i puszczajac oko. No ja pierdole, czy to jest jakas kara za cos? W tym momencie uswiadomilam sobie, ze to juz nie jest wcale smieszne i za zadne skarby nie bede kontynuowac tej rozmowy ani minuty dluzej, bo nie wytrzymam i mu jebne. W tym samym momencie przyjechalo 25 , ktore o dziwo stalo sie nagle wybawieniem i jak zebaty murzyn polecial zajmowac dla NAS ( matko, jak to starsznie brzmi w tym kontekscie) miejsce, to wsiadlam z cicha pek pierwszym wejsciem i wscisnelam sie na jaies zakamuflowane miejsce za kierowca. Od razu nos w ksiazke, ktora nudna jest jak flaki z olejem, ale czytalam cala droge, zeby nie bylo. Obok mnie Hindus juz mial chyba zamiar wcisnac mi lape z brudnymi pazurami w ksiazke, jak to oni maja w zwyczaju i zadac to znienawidzone pytanie" what language is that?", ale rzucilam mu spojrzenie wyraznie mowiace: ani sie waz do mnie rozmawiac i zrezygnowal.
No to wlasnie moje nocne voyage. Fajnie? Proste zajebiscie, zycie pelne przygod, kazdy by tak chcial..
Nie ma opcji, wyprowazdam sie, bo to ta dzielnica jest trefna, chce mieszkac z cywilizowanymi ludzmi, dosc mam nauki tolerancji do innych ras. Koniec, zalatwiam sobie w pracy pozno nocne zmiany na ten miesiac, zebym mogla wracac metrem, a potem fru, slad tu po mnie nie zostanie. To to chyba na tyle, podobalo sie. Based on true story, nie zmyslam, chcialabym zeby to sie dzialo tylko w mojej glowie. | 05:02 / 26.05.2005 link komentarz (1) | Jak tak sobie czytam tego bloga przekrojowo, to dochodze do wniosku, ze musialam sie juz z ta cala Anglia troche oswoic. Nie powiem, zebym czula sie tu jak w domu, ale nie opisuje juz jak na pocztaku, ze mnie wkurza, ze autobus jedzie lewa strona i ze sa dwa krany w lazience i sznurek do zapalania swiatla. Nie znaczy to wcale, ze juz mnie to nie irytuje, ale chyba wpisalo sie w codziennosc, teraz pisze gdzie bylam w weekend, zupelnie jakbym siedziala W Wawie i stukala, ze bylam w organzie, labo czy whatever.. No i tak sobie mysle, ze nie wiem czy to kogos obchodzi i czy jest sens o tym pisac, bo wczesniej jak uciekalam przed sikajacymi murzynami, bylo chyba smieszniej co..? Moje przygody z nieznajomymi sie rowniez nie skonczyly, co rusz ktos sie przypierdoli w autobusie, ale do tego chyba... tez przywyklam...? Czy to mozliwe? Hmm, niedlugo sie bede przeprowazdac, wiec moze znow sie przytrafi cos smiesznego...Tylko lepiej zebym to ja smiala sie ostatnia...
Nadajmy wpisowi budowe klamrowa.. jest godzina 4 a ja wciaz na nogach... | 04:54 / 26.05.2005 link komentarz (0) | Trzecia rano, a ja dalej na nogach, znaczy moze nie doslownie, bo leze w lozku juz jakis czas, ale ze snem chyba ciezko bedzie na razie, szczegolnie, ze dosc pozno wstalam... Ale nie chce sie tak samo obudzic jutro, bo o 17 to juz wlasciwie zmierzch dnia, a pojawily sie wreszcie pierwsze oznaki wiosny/lata?? i chce z nich skorzystac.Dzis zdazylam wystawic twarz do slonca na cale pol godzinki, ale juto chcialabym zrealizowac jakies ciekawsze plany niz obiad w ogrodku. Moze poczytam sobie ksiazeczke w Hyde parku na lezaczku i wybiore sie do Natural Museum of History, zeby zobaczyc naturalnych rozmiarow wieloryba...:) Poszlabym jeszcze na jakies zakupy, bo juz mnie swierzbi, jak kazda babe, ale musze z tym poczekac do piatku, bo wtedy wyplata..Jutro wieczorkiem spotykam sie z dziewczynkami i w planach wyjscie na jakiegos drinka na Nothing Hill albo Islington, tam jest najfajniej, nie lubie chodzic do knajp w centrum w ciagu tygodnia, bo jakos tam nudno.. Poprzednie offy mocno zabalowalysmy, mialam dwie dzienne zmiany, wiec razem z dniami wolnymi rowna sie cztery wolne wieczory, rowna sie cztery imprezy 'rowna sie zero pieniedzy w portwelu...;) Zaczelo sie od wyjascia z Bartkiem i Graza, ale na szczescie na spokojnie posiedzielismy sobie przy kieliszku wina, po czym pojechalam do domu, a jak oni zakonczyli wieczor moge sie tylko domyslac..;)Nastepnego dnia po pracy oczywiscie "na jednego" gdzies na Soho, ale po dwoch godzinach tradycyjnie Cheers grany.. wyszlysmy ostatnie.Szczerze mowiac juz mi sie myli, w jaki dzien gdzie bylysmy, no ale ogolnie offy pod znakiem clubbingu: Gate na Nothing Hill, Crazy Larry na Fullham i w koncu Cafe de Paris na Leicester.Wszystkie trzy wieczory fajne, tylko po co bylo dawac numer. Karolinka jak zwykle nie chciala byc niegrzeczna i teraz telefon dzwoni i dzwoni, a zamiaru zeby odebrac jak nie bylo , tak nie ma..ehh moglby kiedys ksiaze o numer poprosic, inaczej by sprawa wygladala..W pracy sie smieja z nas ze jestesmy "party animals", bo jak sie w koncu pojawilysmy to ledwo stalysmy na nogach ze zmeczenia.. ale, zeby nie bylo, ze to teraz tak juz bedzie za kazdym razem, to tylko jeden tydzien taki byl, bo akurat sie zlozylo ze wszystkie Polki mialy razem offy.. No i jeszcze pewnie jutro z Madzia cos wykombinujemy, a potem juz sza...dziewczynki grzecznie siedza w domku, pieniadze do skarbonki, ksiazka w reku albo film na video. Apropos ksiazek , to wlasnie skonczyly mi sie zapasy. Nie chce mi sie recenzowac poczegolnie przeczytanych pozycji, bo z racji mojej kurewsko ciekawej pracy, czytam ksiazki w tepie jedna na dzien, przyczym przez Dana Browna zarwalam juz niejedna noc po pracy. Zaczelam czytac Kod Leonarda, bo tyle slyszalam o nim, ze stwierdzilam, ze chyba wypada wiedziec o co chodzi. Wciagnelam sie w 15 minut i juz nie moglam sie oderwac.. Cyfrowa Twierdza rownie ciekawa, Anioly i demony przede mna.. Zaczelam w koncu czytac po angielsku, nie wybralam sobie latwego autora na poczatek, bo wlasnie Browna, ktory od trudnych sformuowan nie stroni, no ale coz.. do ambitnych swiat nalezy.. Dzis caly wieczor ogladalam filmy "on demand" i jadlam czekolade, zuplenie nie chcialo mi sie ruszyc. Najpier "terminal"- slodki film, moze nie jest to kino offowe, ale sa takie filmy, ktore urzekaja Cie wlasnie swoja prostota. Tom Hanks jako Victor zauroczyl mnie niesamowicie..smialam sie do lez i pare razu scinelo w stylu wiesz..."och jaki slodki". Tylko zastanawia mnie dlaczego durni amerykanie wzorowali swoja Krakozje na Polsce, a ich bohater mowil jakas dziwna mieszkanina polskiego z rosyjskim..Potem "Man on fire" z Denzelem, bardzo mi sie podobal, ciekawy sposob realizacji, zajebista muzyka, czy plakalam na koncu..proste. No i ostatni "Open Water"- nudny, zero akcji, ale wrazenie robi sama historia: jakby mnie zostawili na srodku oceanu i mialaym spedzic noc z rekinami, to bym zawalu dostala juz na samym poczatku, wcale nie musialabym sie wykrwawiac czy utopic. Jedno spojrzenie na pletwe rekina w wodzie i juz mnie nie ma... W kazdym razie, nikt mnie juz nie namowi, zeby wejsc do morza, wktorym sa rekiny na glebokosc wieksza niz taka wystarczaca, zeby dupe posadzic w wodzie, a o nurkowaniu wogole nie ma mowy.. No i widzisz jaki wplyw ma telewizja na czlowieka...Musze jutro ogarnac jakies moje papiery z banku i napisac na te statki.. strasznie sie nastawilam na ten wyjazd i jak sie nie uda, bede mocno zawiedziona aka wkurwiona... staram sie zalatwic sobie urlop na koniec czerwca, poczatek lipca, chce mi sie juz do domu.. MAMO, TATO tesknie za Wami...;( Jak juz sie nabede z rodzicami, to moze uda mi sie na kilka dni wybrac nad morze, przylaczyc sie do ogolnego lansu na Helu i pojawic sie na urodzinach Maria..takich imprez sie nie opuszcza..
Wkurza mnie strasznie, ze grono tak wolno dziala.. Niby do niczego mi niepotrzebne, zwykly owczy ped: kto mnie dodal, kto mi wyslal wiadomosc, ale z drugiej strony fajnie pogadac sobie z kims, kogo widziales ostatni raz w podstawowce...
Koncze, bo nie chce przespac znow calego dnia, musze sie wybrac do polskiego sklepu po sok malinowy, maslo polskie nieslone, chleb polski nietostowy, prince polo w zlotym opakowaniu i ptasie mleczko najlpiejwaniliowealemozebyccytrynowebylewedla. Ma sie te emigranckie zachcianki, co?
P.S. Mamuniu kocham cie najmocniej na swiecie i to nie tylko w Dzien Matki, jakbym byla w Plsce to bym Ci kupila tulipany. Ciebie tez tato kocham i tez nie tylko w Dzien matki. heh papa | 19:40 / 19.05.2005 link komentarz (1) | Mam malo czasu, ale tylko napisze , ze sie jaram bo Doraczke i Ulenka beda juz 14 lipca, a wczesniej ja uderzam do Wawki na nad morze. Ulencja kochana myslalam ze juz o mje zapomnialas, ze nie czytasz i w ogole. A jednak, dawaj swojego maila to Ci napisze private.papa | 08:38 / 16.05.2005 link komentarz (1) | No to jest wlasnie to, o czym mowilam! Myslalam, ze ta noc nigdy sie nie skonczy, teraz jak juz jestem po smacznym sniadanku, herbatce z malinami i leze w reszcie w lozeczku, nabralam troche dystansu, ale jeszcze dwie godziny temu myslalam, ze wyjde z siebie!!! 10 godzin w pracy, okolo 4 klientow przez cala noc, a stalam na stole po 2 godziny i do tego oczywisicie na PUSTYM stole!! Potem mniej wiecej od 3.20 do 6 zywa dusza sie nie pojawila, a my krazylismy co 20 minut: przerwa, gaming floor, przerwa. 10 godzin i ani jednej gry, nawet nie zblizylam sie do kart , jednego spinu nie zrobilaM, MASZ POJECIE? No zesz kurwa ja pierdole, az tak sie wyraze bo innych slow nie mam. Mialam juz moment na jednej ruletce, zeby sie rozplakac, bo stalam smiertelnie juz znudzona, do tego inspektor byl matolem i nie gadal ze mna tylko z irytujaca udajaca brytyjski akcent Chinka, ktora nie dosc ze wygladala jak czarny charakter z mangi, to jeszcze miala nos, jak bokser po nieudanej walce. Matko, jak oni mnie wkurzali przez 40 minut rozprawiajac o tym, czy on ma urzadzic pokoic dziecinny na poddaszu.. Z tej calej zlosci i bezsilnosci naprawde pare razy zakrecily mi sie lzy w oczach, szczegolnie, ze co za duzo czasu, to coraz glupsze mysli przychodza do glowy, np przypominasz sobie ze za kims tesknisz i zdjajesz sobie sprawe jak bardzo..nienawidze tego kasyna, nienawidze tam pracowac i nienawidze swojego niezdecydowania, bo juz powinnam sie dawno z tej stypy urwac, gdybym tylko wiedziala co dalej. Ale ja jak jak zwykle 5 srok za ogon, tu statki, tu cos tam i jutro znow bede klac w duchu, ze tam jestem. Ja nie wiem mowia, ze inteligentni ludzie sie nie nudza, a ja do glupich sie nie zaliczam, a doslownie umieram z nudy, umieram rozumiesz? Co jest wiec k..nie tak...???powiedz | 18:44 / 15.05.2005 link komentarz (0) | Pospieszylam sie z ta pogoda, jest wlasnie mistrzowa, sloneczko grzeje, ani jednej chmurki na niebie, zaryzykowalam nawet opalanko..W sumie calkiem iddyliczny ten ogordek, tylko czasem jakies odglosy w stylu "shut tha fuck up mannn" albo "abra hira lahadra araba" za plotu od sasiadow zaklocaly moj spokoj... ehh stratford.. kto ma doswiadczenie, gdzie fajnie jest mieszkac i nie trzeba placic mimlionow za wynajem.. | 17:55 / 15.05.2005 link komentarz (1) | No i jak zwykle pol dnia w lozku, moze to jest jakas choroba jak masz potrzebe spania po 9 godzin, albo nie inaczej : jesli Twoj organizm jest zdolny do snu przez 24 godziny na dobe, bo moj niewatpliwie jest.. A moze to zwyczajny brak motywacji do wstania, bo dzis niedziela, wiec do zadnego muzeum nie pojde, sklepy pozamykane, pogoda srednia wiec parki tez odpadaja, wiec cieplutka kolderka wydaje sie najciekawsza opcja na niedzielne popoludnie..nie myslalam, ze kiedys tak powiem ehh.
Na czym to ja wczoraj skonczylam? Ze przychodza celebrities itp..? No przychodza.. czasem, ale generalnie, zeby wejsc do tego kasyna ( chyba juz kiedys o tym pisalam) trzeba miec membership a skladka czlonkowska to jakas chorandalna dla przecietnego czlowieka suma, wiec nie przychodzi wiele ludzi. Bywaja takie dni, szczegolnie jak trafi sie dzienna zmiana, ze ani jednego klienta na oczy nie zobaczysz... no i taki dzien dluzy sie w nieskonczonosc, bo siedzisz pol godziny na przerwie, potem pol godziny stoisz na dole i gapisz sie gdzie popadnie, machinalnie bawiac sie zetonami albo wdajac sie w glupia pogawedke z inspektorem. Potem znow przerwa, i znow pusty stol i tak siedem godzin. Podejrzewam, ze gdyby przeczytal ta moja pisanine jakis robotnik, ktory przyjechal tu za kawalkiem chleba i 12 godzin dziennie zasuwa z mlotem pneumatycznym za psie pieniadze na budowie, to by sie zlapal za glowe.. @Przyjechala Wac panna kurwa z Warszawy, w pracy palcem w bucie nie rusza, czyta sobie ksiazki, telewzije oglada i jeszcze jej placa, a ta narzeka, ze sie nudzi, widzieliscie ja??!!" no ale co mam poradzic, nie jestem typem osoby, ktorej bezczynnosc calymi dniami pasuje, jeszcze troche i naprawde zwariuje, czasem po kilku godzinach plakac mi sie chce i niemal modle sie, zeby przypaletal sie jakis zblakany gambler i rozmienil choc tysiaka na moim stole i dal mi moment zajecia.. No i tak wyglada moj awans, dodatkowo wcale nie zarabiam wiecej, bo nie ma nadgodzin, a minusem jest to ze koncze o 4 rano , a nie jak wczesniej o 6, wiec zmaist 30 minut metrem jade ponad 1,5 godziny dwoma a czasem trzema nocnymi autobusami narazona na nieustajace zaczepki w stylu: w jakim jezyku jest ta ksiazka ktora czytam.. Jak juz odpowiesz to wpadles, juz sie taki gosc nie zamknie, a skad jestes, a gdzie pracujesz , a to a tamto.. wiec jak ktos pyta to udawac najlepiej ze jestes tak pochlonieta lektura, ze w ogole nie docieraja do Ciebie zadne dzwieki, albo opcja bardzo odwazna: warknac nawet nie podnaszac oczu - POLISH dajac wyraznie do zrozumienia delikwentowi, ze nie ma szans na zadna pogawedke.
Wracajac do tematu pracy, jako, ze nie jestem zadowolona, postanowilam poprosic ich o przeniesienie badz to z powrotem tam gdzie bylam, badz do jeszcze innego kasyna, ktore laczy w sobie cechy obu klubow, w ktorych pracowalam do tej pory: bo jest ekskluzywne, a jednoczesnie busy, w sensie ze duzo ludzi przychodzi i caly czas cos sie dzieje. W tak zwanym miedzy czasie wpadl mi jeszzce do glowy pomysl pojechania na statki. Wyslalam kolo 20 maili do roznych firm, no i dostalam pare odpowiedzi. Najbardziej interesujaca byla oczywiscie odpowiedz z Royal Carribean, bo to zdecydowanie najlepsza kompania i najbardziej luksusowe cruiseships na swiecie. Mam miec rozmowe w lipcu, juz sie nie moge doczekac, jesli tylko dostane ta prace, to jade na Bank. Tylko musze dowiedziec sie o wszytskie szczegoly, ale to co wiem na razie, wyglada obiecujaca, placa bardzo dobrze, pracujesz tylko kilka godzin dziennie wieczorami, poza tym reszta dnia do Twojej dyspozycji, wlacznie z tym, ze jak statek stoi w porcie a stoi czesto, to wybywasz na caly dzien na egzotyczne plaze Tobago czy innej karaibskiej wyspy. Zyc nie umierac.. sa jeszcze innne trasy Alaska, Meksyk, Bahamy..zobaczymy co mi zaproponuja.. To jest druga mozliwosc zwiazana z praca, a trzecia, ktora ujawnila sie bardzo niedawno i nie jest do konca pewna to ... wyzej opisywany Ritz. Jak sie okazalo, fatycznie zachowali moja aplikacje i jesli pojawi sie wolny wakat, to maja zmaiar mnie zwerbowac do siebie.. Zdecydowanie mi to pochlebia, aczkowliek rozterki o ktorych wczesniej mowilam nadal sa. Teraz dochodzi jeszcze fakt taki, ze o ile kasyno, w ktorym teraz pracuje jest mniej wiecej na tym samym poziomie co Ritz, to jednak dla Amerykanow, ktorzy beda przeprowadzac interviev na statek, London Clubs nie wiele znaczy, a nazwa Ritz mowi sama za siebie. Jednym slowem, wzmianka w CV, ze jestem pracownikiem Ritza moglaby znacznie ulatwic mi dostanie sie na Royal Carribbean.... No to tyle jesli chodzi o prace, napisac co i jak latwo, ale co mam teraz zrobic do cholery? Nie chcialabym zmieniac pracy co dwa miesiace, bo moze to byc zle odebrane, a zdrugiej strony im wiecej doswiadczenia tym lepiej. Moj plan na moment obecny jest taki, ze zostaje na razie tu gdzie jstem i zaciskam zeby, zeby jakos wytrzymac, jesli odezwie sie Ritz to.. to nie mam pojecia, pominmy te kwestie.. no a co do statkow, to moze wspomne im jakos przypadkiem, ze teraz pracuje tu i tu, aczkolwiek dostalam oferte pracy w Riztu i jestem w tracie jej rozwazania... Jak na moje oko, plan wydaje sie dosc rozsadny, ale wiadomo , ja specjalnie obiektywna nie jestem w tym temacie.
MIESZKANIE
Mieszkam wciaz w tym domu na startford i wlasciwie to nie jest mi tu zle, mamy interenet, telewzije, wlasny ogorek, wktorym Edi zasadzila kwiatki i nawet warzywa, co bysmy sie bardziej swojsko czuly.. Sasiadow mamy bardzo milych, wczoraj uprzedzili nas, ze organizuja wielka impreze i bedzie glosno, ale mozemy wpasc i wtedy juz nam halasy nie beda przeszkadzaly... Problem moj polega na tym, ze mam juz dosc tej dzielnicy.. Nie czuje sie tu bezpiecznie i ostatnio tez nie dosc komfortowo... nadal uparcie twierdze, ze rasistka nie jestem, ale wierzcie mi, mieszkajac w czarnej dzielnicy, mozna sie rasista szybko stac.. Zaczyna mnie meczyc sytuacja, ze jak wsiadam do autobusu, to jestem w nim jedyna biala osoba, meczy mnie to, ze to jest jednak inna rasa i inna mantalnosci.. i zapach nawet jest inny, zeby jakos to delikatnie w slowa ujac, doszlam do wniosku, ze jednak nie jestem tak tolerancyjna i otwarta jak myslalam. Zwyczajnie juz mi to przeszkadza, chce mieszkac z bialymi ludzmi, w dzielnicy gdzie beda wloskie, hiszpanskie knajpy a nie same ; carribean, indian, turkish, kebabwish itp.Nie bede juz dluzej drazyc tego tematu, nie chce przypadkiem urazic czyis przekonan.. Inna rzecz, ze chce chyba zamieszkac ze znajomymi, bo za kazdym razem po imprezie laduje i tak u nich w domu bo blizej, bo wracaja razem, a mi sie nie chce tluc na moj East London. Teraz jest o tyle lepiej, ze o 4 juz sie robi jasno, wiec przynajmniej juz tak sie nie boje, nie biegne i nie odwracam sie co 5 minut, slonce wschodzi, ptaszki spiewaja, co mnie nastraja w miare pozytywnie. Ale sprawa mieszania jest tez w duzej mierze zalezna od tego gdzie bede pracowac, bo kontrakt na ten dom konczy mi sie w lipcu, a dopiero w lipcu dowiem sie czy jade czy nie. Jezeli nie dowiem sie zanim sie skonczy, bedzie nieciekawie, bo nie wiem czy przedluzac na nastepne pol roku, bo nie wiem ile czasu do wyjazdu spedze w Anglii. A z kolei nawet jak sie dowiem, ze jade to gdzie bede mieszkac przez jakies trzy miesiace, i gdzie bede mieszkac jak wroce, jak wszyscy moi znajomi sie juz rozparceluja grupami po domach... znow bede sie paletac bo jakis wynajetych pokojach i uzerac ze stadem pierdolnietych ludzi zamieszkujacych takie miejsca.. ehh nie jest latwo....
Hmm to tyle chyba jesli chodzi o "sprawy organizacyjne", mam to wreszcie za soba, rozumiem, ze moglam zanudzic wiekszosc z Was na smierc, ale moj nlog jest takze zrodlem informacji dla paru osob, wiec to co niezbene znalezc sie musialo.. Ide teraz zjesc jakies sniadanko, moze narwe szcypioru i rzodkiewki z ogrodu i urzadze sobie prawdziwie wiosenna uczte, szkoda tylko ze wiosne niespecjlanie sie da tu zauwazyc.. bylo pare dni cieplych, ale generalnie to wieje i grzmi.. nie tam jakas deszczowa anglia, bez uogolnien, no ale jakos taki okres nieciekawy, juz na swoja kurtke nie moge patrzec, a kupowanie nowej kurtki zimowej aka jesiennej w polowie maja byloby jakims przegieciem lekkim, szczegolnie, ze chore na glowe angielki od paru tygodni biegaja w japonkach, sandalkach , letnich spodiczkach i topach. Crazy, sexi, cool dla jednych , a dla mnie ostro jebniete.. no ale nic- wolny kraj. | 20:17 / 14.05.2005 link komentarz (1) | No wiec zaczynam odrabiac prace domowa, musze wreszcie nadrobic zaleglosci, bo jest coraz wiecej spraw biezacych , o ktorych chcialabym opowiedziec, ale jesli nie opisze tego co bylo wczesniej, to tzw sprawy biezace beda wyrwane z kontekstu, inaczej mowiac pojawia sie tu z dupy i nikt nie bedzie wiedzial o co be. Oczywiscie bede pisac na raty, co by sie za bardzo nie zmeczyc, no a biorac pod uwage, ze do wyjscia z domu do pracy zostalo mi jeszcze jakies 20 minut, to dzisiejsza rata bedzie raczej niewielka. W radiu leci zajebista musyka, zawsze jak to w sobotnie wieczory, bo jest moja ulubiona audycja clubbing London Capitol czy cos tam w tym klimacie. Fajnie sie slucha i az podrywa do tanca, ale z drugiej strony nie ubolewam specjalnie, ze musze isc do pracy, bo w te offy az nadto sie wybawilam. Tzn uboleam, ze musze isc do pracy, jak codziennie od kiedy dostalam transfer, bo umre tam z nudow, no ale to juz jakby inna kwestia. Najgorsze jest to, ze nie mam zadnej ksiazki, bo skonczyly mi sie zasoby. Ostatnia, ktora mi zostala to "Zakonnica" Diderota, ale jakos srednio mnie pociaga, chociaz Ewelina mowila, ze Ula mowila, ze fajna..;) Najchetniej bym cos Dana Browna poczytala, bo lubie przypiac sie do jendego autora i po kolei zaliczac co ciekawsze jego tytuly, a jak warto to i wszystkie. Wlasnie kilka dni temu zaczelam Kod Leonarda Da Vinci i bylam pewna, ze bede miala lekture na kilka najblizszych tygodni, bo ksiazeczka ma ponad 500 stron. Nie, zeby to byla jakas kosmiczna objetosc, ktorej nie jestem w stanie szybciej przeczytac, tylko jak juz mowilam, czytam tutaj glownie w srodkach transposrtu i na przerwach, a na offach raczej nie mam czasu albo mi sie nie chce. No ale jak sie okazalo, przeczytalam od deski do deski w 4 dni, zarywajac przy tym jedna noc, zeby tylko zaspokoic swoja ciekawosc. Naprawde strasznie mi sie podobala i juz nie moge sie doczekac innych. Najpierw zaczelam ja czytac po angielsku, ale to szlo mi troche wolniej, a chcialam juz szybko szybko wiedziec jak sie skonczy, wiec leniwie przerzucilam sie na polska wersje. Ale "Anioly i Demony" jutro mam zmaiar zakupic Book Shopie tutejszym i bede szkolic dotychczasowe umiejetnosci jezykowe. Dobra, ale nie o ksiazkach mialam tu pisac, bo znow zaczelam jakis temat kompletnie nie wiadomo skad.
Pierwsza czesc mojej pracy domowej nosi tytul: PRACA
Bylam wtedy na tym Table Tescie w Ritzu, calkiem niezle mi poszlo, fajnie urzadzone w srodku kasynko, bardzo ekskluzywne, obrazy na scianach, antyki, krysztalowe zyrandole. Rozmawial ze mna bardzo mily i cholernie przystojny menager, byl bardzo glad, ze moj english is very good. Byl tez suprised, ze jestem such a young person z takim duzym experience.. No potem byl test, pare rozdan black jacka ( na siedzaca co mnie zaskoczylo), i pare spinow na ruletce: kilka call betow na sasiadow i serie, jakies overmaxima i complety. Troszke zakrecilam sie przy wyplatach totali, dla nie zorientowanych moge to przestawic tak, ze pogubilam sie ile to jest 279*25 plus 145*5. Zwazajac na to , ze musisz to policzyc dosc szybko w pamieci przy udziale niemalego stresu, no to chyba nie jest takie latwe.. Wiadomo, ze tego nie mnoze, sa sposoby, ale mimo wszystko mozna sie zapedzic. wyszlam troche zla n siebie, ze sobie tego liczenia w domu nie pocwiczylam, ale ogolnie zadowolona. Niestety po powrocie z Polski zastalam w skrzynce list zaadresowany na miss Pelc, a wyslany przez Ritz Casino o nastepujacej tresci:
Dear Karolina
With reference to your recent interviev for the above position at The Ritz Hotel Casino, I am writing to advise You that on this occasion your aplication has not been successful. However, we will be keeping your aplication form on file and we will be in touch should any vacances arise in the future.
Hovewer, we thank You for your interests in applying To the Ritz Club and we wish You success in the future.
Yours sincerely bla bla bla
Tak naprawde to wcale nie chcialam tam isc, ale i tak szlag mnie trafil, wiesz.. tak to jest jak dzieciakowi woda sodowa uderzy do glowy.. Jak to do cholery jasnej, nie przyjeli mnie?? I jeszcze mi jakis kit wciskaja , ze zachowaja moja aplikacje.. niech sie pocaluja pomyslalam sobie unaszac sie duma, co tam Ritz;) Jak sie pozniej okazalo Edi czyli jedna z moich wspollokatorek dostala prace, a Marta ( czyli druga) dostala ja teraz i zaczyna od czerwca. No ale one maja o pare dobrych lat wiecej doswiadczenia niz ja, wiec sie nie zdziwilam. Zapomnialam o Ritzu, a po jakim czasie stwierdzilam ze chyba dobrze, ze sie nie zalapalam, bo bym tylko miala wiecej rozterek na glowie, isc czy nie isc?? Co prawda oferuja tam sporo wiecej pieniedzy, ale problem jest taki, ze nie ma rolling roty, to znaczy ze pracujesz 5 dni, a potem dwa offy, zawsze w te same dni, no a jako nowy pracownik, pewnie na nastepne dwa lata dostalabym wolne wtorek, sroda i za kazdym razem jak znajomi wychodzili by w weekend gotowalabym sie ze zlosci ze siedze w pracy.. wiadomo, ze to nie najwazniejsze, ale mam w koncu 21 lat i bawic tez sie chce..a jak. No a w sieci, w ktorej pracuje praktycznie co jakies 3,4 tygodnie( kto dociekliwy niech sobie policzy) mam w weekend dzienna zmiane albo wolne... i wtedy sie dopiero dzieje....hehe No i jeszcze jedna rzecz, ktora zniechecala mnie do Ritza, to fakt, ze jest tam pusto , nie ma co robic i czas sie dluzy.. No ale biorac pod uwage rozwoj wypadkow, to chyba juz nie jest zaden argument.
Mianowicie dostalam swojego rodzaju awans. Wyslali mnie razem z Marta na dzien probny do lepszego kasyna naszej sieci, no i niechcacy sie tam spodobalysmy i przyszlo sie nam pozegnac z naszem poczciwym China Town. Wiedzialam od razu, ze nie chce tam isc, no ale co zrobic, jak ci 5 menagerow gratuluje, ze to takie dobre kasyno, ze to wyroznienie i takie tam, to chyba nie moge im wypalic prosto z mostu, mam w dupie Wasz awans, zostaje tu gdzie jestem. Nie, zdecydowanie nie moge, wiec poszlam i teraz cierpie meki. Pomine moze opis naszej imprezy pozegnalnej, na ktora zwalilo sie pol kasyna i bylo naprawde wesolo, bo chyba najpierw musze ocenic, co nadaje sie w ogole do opowiadania. No a jesli chodzi o to nowe Kasyno, to jest to ponoc jedno z bardziej "trendy" miejsc w Londynie, gdzie maja ponoc przychodzic gwiazdy. Niby byla jakas demi Moor ze swoim mlodym kochasiem, jakis Bruce sie pojawil i nawet Roos z friendsow( jedyny godny zainteresowania na marginesie), ale ja jeszcze wtedy nie pracowalam, a odkad jestem nie widzialam zadnej celebrities, a jak zobacze to i tak sie w majtki nie posikam. Hmm no i musze urwac z polowie watku bo moj zegarek wyraznie wskazuje godzine: rusz dupe i zbieraj sie do wyjscia, jesli nie chcesz wpasc do pracy z wywieszonym ozorem i porwac wszstkich rajstop zakladajac je w pospiechu. Moj zegarek mowi tez: nie ludz sie ze zdazysz na kawe do starbucksa, trza bylo wyjsc z 10 minut wczesniej, a metro nie pojedzie szybciej, bo jasnie pani ma cisnienie na Caramel Machiatto. No tyle mowi moj zegarek, a ja mowie, ze i tak kupie sobie ta kawe, bo umre bez niej z nudow, i mowie jeszcze , ze moja sukienka w pracy, jest najbrzydsza szmata jaka kiedykowiek mialam na sobie , i do tego fioletowa, a ja jestem ruda, wiec postarajcie sobie ten piekny obrazek wyobrazic. Zegnam | 03:18 / 25.04.2005 link komentarz (3) | wracam ale nie pisze, ogladam seks w wielkim miescie a zadna vena mnie nie naszla takze lekcje zostawiam wciaz nieodrobione. later | 02:18 / 25.04.2005 link komentarz (0) | Boze, nie wiedzialam, ze jestem az taka leniwa.. Nic mi sie nie chce, kompletnie nic, spedzilam kolejny dzien wolny na spaniu, lezeniu w lozku i nie spaniu,mysleniu, nie mysleniu, lezeniu na kanapie i ogladaniu telewizji, w ktorej glownie lecialy programy o niczym albo zadne, lezeniu znow w lozku, siedzeniu na krzesle w ogrodzie itd. hmm ,tak wiec jak widzicie chyba rzeczywiscie nie dokonalam dzis wiele, moje jedyne dzisiejsze wyjscie, a wlasciwie mozna powiedziec ruszenie dupy ,umotywowane bylo wylacznie nieodparta potrzeba zaspokojenia mojego glodu czekoladowego.Nie skonczylo sie rzecz jasna tylko na czekoladzie, ale na tym wszystkim co mi w rece wpadlo, a co wygladalo mi na smaczne..heh fajnie jest zagryzac chipsy czekolada i zaraz potem popijac zeby sie nie zaslodzic, to taki moj standard jak mam kiepski humor.. no niewazne, w kazdym razie nie ruszylam sie dzis nigdzie, chociaz pogoda byla niesamowita, idealna na wypad do Hyde Parku czy gdziekolwiek.. ale nie.. lepiej bylo caly dzien spedzic w wyrze... no nic.
Dawno mnie tu nie bylo, miesiac z gorka... Ostatni raz pisalam przed wyjazdem do Polski, w domu nie chiala mi sie otowrzyc strona nloga i nie mialam tez czasu specjalnie na jakies pisaniny, potem wrocilam tu i wpadlam w maly dolek psychiczny, potem z kolei zaczely sie dziwne spotkania z dziwnymi osobami, imprezy z pracy i tak wlasnie sie wyszlo, ze zabieram sie dopiero teraz.
Jesli chodzi o pobyt w kraju ojczystym, to wlasciwie nie wiem czy zaliczyc do do udanych czy tych mniej, bo trafilam na jeden ze smutniejszych okresow dla naszego narodu od dosc dlugiego czasu.. Ale chyba ciesze sie, ze bylam wlasnie wtedy w domu, moglam czuc cala ta atmosfere solidarnosci, smutku, przygnebienia, refleksji.. tu raczej niespecjalnie mialabym taka szanse, anglicy raczej sie tym nie interesowali, wiadomosc jak wiadomosc, umarl Papiez- podali w glownych wiadomosciach i tyle. Tak wiec chyba dobrze ze bylam wtedy w Polsce, moglam przynajmniej zapalic swieczke na Jana Pawła i na Placu Pilsudkiego i ogolnie byc jakby obecna przy wszytskim co sie dzialo.
kurcze jakos strasznie ciezko mi sie pisze, moze jednak powinnam to odlozyc na kiedy indziej. Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi, ale czasem to jest tak ze nie musze sie zastanawiac nad tym co napisze, slowa, sformuowania, zwroty albo cale zdania przychodza mi do glowy jedno po drugim. a czasem jest tak, ze ciagle cos mi nie pasuje, napisze kilka zdan, a potem czytam je i brzmia dla mnie glupio, bezsensownie i zaraz je kasuje, dlatego pisanie w takich momentach jest strata czasu, bo nie powstanie ani nic ciekawego dla osoby czytajacej ani tez nic co mi dawaloby uczucie jakiejkolwiek satysfakcji.. nigdy np nie robie planu o czym bede pisac, sam sie uklada, ale teraz nie idzie mi kompletnie. Nie wspominajac juz o tym, ze pisze zdania ktore maja po sto slow i chyba zapomnialam jak sie uzywa interpuncji, wiadomo, ze jezyk internetu to nie ten sam, ktorym posluguje sie powiesciopisarz, ale jednak jakies reguly powinny byc zachowane. No wiec, najlepiej by bylo jakbym poszla spac i zostawila to pisanie, ale wiem ze teraz cztery dni pracy i nie tkne palcem komputera, potem na 5 dni friends i bedzie sie duzo dzialo, co warto by opisac i znow wyladuje z zaleglosciami z kilku miesiecy.. To wlasnie jst moj blad, bo kto mi niby kaze opisywac kazdy dzien z mojego zycia, rownie dobrze moge napisac: nie bylo mnie misiac, teraz jestem ale jakos czulabym sie wted tak jakbym nie odrobila pracy domowej.. z jednej strony zatrwazajaco leniwa, z drugiej cholernie systematyczna..ciekawe polaczenie..hmmm wlansie przeczytalam to co napisalam i znow pisze bez sensu, wiec ide sobie zapalic, poukladac w glowie te zdarzenia o ktorych warto wspomniec i moze wroce jeszcze dzis aczkolwiek nie gwarantuje. | 04:21 / 24.04.2005 link komentarz (1) | REAKTYWACJA
dzis nic nie napisze tylko zapowiadam sie juz na jutro, bo sie dosc powaznie zaniedbalam, ale jakos pare rzeczy sie na siebie zlozylo akurat tak, ze zupelnie nie mialam ochoty nic pisac, wiec po co sie zmuszac.. teraz za to mam sporo zaleglosci, bo moje zycie bynajmniej nudne nie jest, wiec jutro przysiade na dobre dwie godziny. Dzis Jurka- wszystkiego najlepszego tato. Teraz ide spac bo: raz- jest 3.14 w nocy a w Polsce nawet 4.14 wiec wypadaloby juz sie polozyc jesli nie mam zamiaru spedzic calego dnia juro w lozku; dwa- siedze juz kilka h przy kompie i wlasnie zlapal mnie taki nieznosny skurcz w stope, taki co wiesz, nie chce puscic i musze zmienic pozycje co sie rowna odstawieniu laptopa. Tak wiec dobranoc na dzis, bezapelacyjnie pojawiam sie z nowym wpisem jutro. | 15:37 / 24.03.2005 link komentarz (2) | tylko pare slow zeby nie zapeszyc. Zaraz jade na zakupy, shopping, shopping i jeszcze raz shopping. Dzwonilam do Ritza, przyslali formularz, wypelnilam, wyslalam, dzis dzwonila pani menager i powiedziala, ze moja aplikacja wyglada bardzo interesujaco i ze chciala by mnie zobaczyc. tak wiec jutro ide na table test!!!!!!!!!AAAAAAAAAA. Masz pojecie, zaczynam robic kariere, myslalam, ze w tym zawodzie to niemozliwe. Nic wiecej, zeby nie zapeszyc. muaaa | 02:30 / 20.03.2005 link komentarz (4) | Ten wpis jest kontynuacja poprzedniego, bo dodalam go, co by sie nie skasowal, jakby materia zlosliwie padla, a ze jak juz pisalam dzis przekonalam sie juz o zlosliwosci rzeczy martwych to postanowilam byc zapobiegawcza.. Umarl Mercuccio czy jakolwiek sie to imie pisze, moze tez jestem matolastym matolem, ale nie chce byc milionerem przynajmniej. No wiec umarl Mercuccio i deszcz pada prosto na ociekajaca krwia twarz cierpiacego Leonarda.. A u nas ni pada. Jest sliczna pogoda, taka sliczna, ze przesiedzialam dzis trzy godziny w naszym pseudo ogrodzie pod baczna obserwacja sasiadow, zeby sie sloneczkiem nacieszyc. chcialam do hyde parku, ale Kot caly dzien w pracy, a samej mi sie nie chcialo. Ale jest naprawde milutko, tylko sweterek, albo i mozna zaryzykowac krotki rekawek, od razu przyjemniejszy ten caly Londyn..
Dzis byl dzien porzdakow, bo wypadal moja kolej, troche sie nacharowalam zanim zmylam wszytskie podlogi w tym domu. Dodatkowo zrobilam remanent w kuchni. jestesmy calkiem pogate w sprzety: oto lista widelcow sztuk 4, nozy sztuk trzy, kilka roznej wiekosci lyczeczek, kubki do herbaty aka kawy w ilosci 5 , jedna mala szklanka, jedna duza i cztrey kolorowe kubki plastykowe okazyjnie zwane takze kieliszkami do wina. Otwieracz do puszek, konserw, tarka, lyzka do jajecznicy ( to moaj nazwa wlasna), lyzka taka do przewracania np nalesnikow, noz dziwny nie nadajacy sie do niczego, noze tepe dwa, nozy ostrych brak, trzepaczki do jajek dwie; jedna duza druga mala, deska do krojenia made in argos za funta, talerzy kilka, garnkow zarzdewialych ze trzy, garnkow nowych cztery z pokrywkami. Tym w co najbardziej obfituja nasze szafki kuchenne sa miski szklane, gliniane i plastykowe oraz pojemniki na zarcie, bidony i inne nieprzydatne naczynia.Ale i tak ni jest zle, majac na uwadze, ze to wynajete mieszkanie..
Ostatnio stwierdzilam, ze juz sie tak nie boje, chyba troche przywyklam.. wracam juz bez nerwow w nocy autobusem i nie biegne wcale od przystanku, nawet jak ktos wysiada na tym samym.. Ostatnio jak wracalam z pracy kolo godziny 20, przechodzilam przez centrum handlowe..Szlo dwoch murzynow gangsta rapa i jeden z nich postanowil wyrazc uznanie dla mojej osoby, sciagajac spodnie w dol i pokazujac mi swoje...yhmmm przyrodzenie...? Malo subtelny komplement, dzien wczesnije zdarzylo mi sie uslyszec znacznie milszy, a mianowiecie dowiedzialam sie , ze "You look so lovely different". Chodzilam wtedy caly dzien usmiechnieta, chyba jestem prozna. Natomiast obnazony ptaszek murzyna nie poprawil mi humoru, ewentualnie pozbawil apetytu, ale nie przestrszylam sie i nie ucieklam ( chociaz Kot zdecydowanie uwaza, ze powinnam, w koncu takie ptaszki to nie przelewki hahahahha). I am not afraid any more powinnam zakrzyknac!
Wczoraj bylam na imprezie i o dziwo nie bede narzekac, bo bylo zajebiscie.Najpierw na chwile w klubie studenckim, ostatnia impreza przed sesja, duszno, parno, tloczno, glosno, ale fajnie. Dowiedzialam sie jaka jest roznica miedzy cranbierries a black currant, mianowicie black currant dodaje sie do piwa, zeby mialo bardziej damski smak ( odpowiednik soku malinowego w Polsce), natomiast cranberries pije sie z vodka... Potem przenieslismy sie do klubu, nawet nie jestem w stanie powiedziec jak sie nazywal, becouse i didn't cath that. W kazdym razie panowala atmosfera policyjna specjalni panowie, na marginesie Placy pilnowali, zeby stac w ROWNEJ kolejce i nie wychylac sie..Selekcjoner wygladal na mocno nacpanego i robil jakies tam aluzje do moich kolegow, zeby sie opiekowali mlodsza siostra, czlowieku mam przeciez skonczone 21 lat, co sie czepiasz do cholery??!
W srodku sczzegolowa kontrola, rzeczy z torebki, lapy w kieszenie, nie chcemy tutaj cpunow.. Szukajcie zdrow, nie mam nic do ukrycia.. pote jeszcze smieszna szatnia, w ktorej pani kasowala 1,5 za kazda rzecz, przy czym, nie mozesz powiesic kurtki i marynarki na jeden wieszak, ani tez wlozyc marynarki do rekawa kurtki, koniecznie musisz zaplacic za dwa numerki.. zaplacilismy ale pani uslyszala pare kurw na odchodne, a ze byla polka gul jej skoczyl.. co bylo oczywiscie zamierzone, powinna byc chyba jakas solidarnosc miedzy rodakami, nie?:)
Wystroj klubu nie powalajacy, aczkolwiek przyzwoity, ale kto b sie przejmowal, kiedy na parkiecie taka muzyka.. bo zapomnialam chyba napisac, ze gral BENNY BENASSI jako gwiazda wieczoru, i paru jakis tam jeszcze, ale nie znam sie wybitnie dobrze, wiec sie nie zainteresowalam. Generalnie amok, wszyscy tancza, skacza, zabawa do bialego rana, cialo w cialo bez zaczepek, bez agresji.. Mistrz. Potem powrot do domu i znow problem z komunikacja, bo Klaudia z justynka z dobrymi intensjami podwizoly mnie taksowka na holborn, co bym miala blizej do domu i znalazla sie w nim szybciej. ale oczywiscie, nie mialam pojecia gdzie znajduje sie przystanek i odnalezienie go zabralo mi dobre pol godziny.. w autobusie tlok taki, ze praktycznie nie dalo sie wsiasc, a jeszcze dostalam z przydzialu najgorsze na swiecie miejsce przy drzwiach czyli takie, co na kazdym przystanku dostajesz drzwiami w leb jak nie zdazysz odpowiednio zareagowac. A ze ja nie zdazalam, drzwi walily mnie z dosc duza czestotliwoscia przy ogolnym rozbawieniu pasazerow autobusu. musze przestac pisac na chwile, bo Romeo bedzie sie zabijal..A julia zaplacze nad nim w ten swoj wspanialy kobiecy sposob, z ktorego rylo w glos cale kino..:)
Dobra, umarl. A ja juz umieram ze zmeczenia, wiec tez koncze ten misz masz. dobranoc wszytskim, piszcie cos do mnie. Love thee. | 01:37 / 20.03.2005 link komentarz (0) | Mialam tysiac pomyslow, jak zaczac dzis tego bloga i nie bardzo wiedzialam, na ktory sie zdecydowac. Ael wystarczylo, ze przeczytalam komentarz do ostatniego wpisu i juz zdecydowanie wiedzialam od czego zaczne.. Hmm Ulka smiejesz sie, ale ja sie wzruszylam troche, ja tez strasznie sie ciesze, ze juz niedlugo przyjezdzam, niemalze licze dni. wiem, ze duzo bardziej niz kotlety mielone interesuja Cie moje inne sprawy, ale nie chce, zeby to byl taki blog, zeby kazdy mogl wejsc z butami w moje zycie prywatne, i tak dosc mocno sie uzewnetrzniam, postanowilam ze moje zycie uczuciowe przynajmniej na razie pozostanie tematem tabu, ewentualnie jakies male wzmianki.. Nie musze Ci robic zandego priva, bo wszytskie pytania mozesz mi zadac w mailu-> karollincia@wp.pl i ja ci chetnie odpisze, moge nawet sama napisac, bo chyba wiem dokladnie o co chcialabys zapytac.. Ale , ze juz tak niedlugo zobaczymy sie w Wawie, wole odlozyc ten temat , zebysmy mogly pogadac na zywo, bo jak przypuszczam mamy sobie wzajemnie sporo do opowiedzenia.. Jeden wieczor na niekonczace sie rozmowy, ale melanz swoja droga, nie ma opcji, zeby bylo inaczej. Juz sie nie moge doczekac, pisalam to juz? I tajwanskiej swini powiedz , ze sie tez nie wywinie....
Co pozatym.. siedze wlasnie sobie na mojej skorzanej kanapie w moim duzym pokoju z kominkiem z angielska zwanym reception room.. Niestety kominek nie dziala, nad czym ubolewam, poniewaz dzis nasz piec gazowy glosnym burknieciem zakomunikowal nam, ze odmawia wspolpracy z powodow blizej nie okreslonych i do odwolania. Nie ustapilysmy skurczybykowi latwo, najpierw zaaplikowalysmy mu serie sturchniec, poprzez lekkie stukniecie az do walenia wen bez opamietania, ale ten tylko uparcie wydawal z siebie odglosy, ktore bez watpienia demonstrowaly jego nad nami wyzszosc.. Nie pomoglo nawet szperanie w nim sasiadki grubej murzynki, nie dziala i tyle. To, ze kaloryfery nie grzeja moglybysmy mu wybaczyc, bo w koncu na dworzu zrobilo sie cieplo, ale glupi piecuch nie chce grzac wody!!! Jak jutro sie nie wlaczy to juz sie znim policzymy...
Zbaczjac z tematu to w telewizji leci wlasnie Romeo i Julia i akurat jest najbardziej romatico moment, jak sie ujrzeli nawzajem przez akwarium.. Bede plakac.. nie nie bede, plakalam to dzis ze smiechu, troche wczesniej.Ogladalam milionerow w wydaniu brytyjskim i sie podlamalam..teleturniej jak teleturniej, zdarzaja sie ludzie inteligetni i barany co odpadaja przy pytaniu za 100 zlotych. No wiec tu wlasnie trafil sie angielski baran, matol jakich malo, ale silil sie na intelektualiste i jakims cudem doszedl do pytania za 16 tysiecy funtow: Ktory z podanych krajow wchodzil kiedys wskald Zwiazku Radzieckiego: Bulgaria, Wegry, Ukraina czy Rumunia.... Siodme poty wystapily na twarzy nieboraka..kto by pamietal, przeciez to bylo tak dawno... Wezme telefon do przyjaciela.. przyjaciel poradzil, ze Wegry ..kolejny cep, tyle, ze na tyle roztropny, ze nie pchal sie do telewizji..Dziekujemy ci przyjaicielu, czas na decyzje.. Cos podszepnelo Angolowi, ze to jednak nie Wegry, a Ukraina.. No prosze, musialo obic sie o uszy .. bravo miales 8 tysiecy funtow, masz teraz 16 ( rzeczywiscie zasluzyl..), czy decydujesz sie na dalsza gre? Tak oczywiscie, dlaczego mialbym rezygnowac, co ja glab jestem? Tak wiec oto pytanie za 32 tysiace funtow: Jakiej narodowosci byl poeta Dante? uuuuu, Angol zbaranial, o ile mozna zbaraniec bedac baranem od zaranie dziejow.. No wiec- czy Dante byl: Francuzem, Wlochem, Szwajcarem czy tez Niemcem...? Nie no, nie ma co sie zastanawiac, tzreba poprosic o pomoc publicznosc.. Chwila klikania w magiczne maszynki i oto statystyka, wiekszosc widzow w studiu obstawilaby, ze Dante byl Francuzem...Ale Angol nie ufa.. skorzysta jeszcze z ostatniego kola ratunkowego: pol na pol... uuuuu, okazalo sie, ze publicznosc sie myli, poniewaz pozostaly tylko odpowiedzi Szwajcar i Wloch... No i tu nastepuje niewyobrazalne wysilenie mozgu angola, po ktorym to wysnuwa takowe wnioski... : jako niewatpliwy poliglota osmiela sie przypuszczac, ze wloskie nazwiska, podobnie jak spaghetti koncza sie na "i", dlatego Dante nie bardzo brzmi mu z Wloska, tak wiec Dante byl zapewne Szwajacarem! Buhahahahahhaha upsss errorr.. mogles miec 32 tysiace funtow a bedziesz mial.. gowno czy jakies tam 100 funtow, bo jestes matolastym matolem i nie wiesz, ze Poeta, ktory sprawil Ci tyle klopotu nazywal sie Dante Aligheri, wiec Twoje przypuszczenia apropo koncowki "i" mogly doprowadzic Cie do bram raju, mimo calej swojej nieprzyzoitej bzdurnosci, ale zwyczajnie, oprocz Szekspira inne nazwiska poetow niewiele ci mowia... Jak juz jestesmy przy szekspirze, to Romeo i Julia wlasnie biora slub, murzyn ladnie spiewa, ale claire Denis strasznie nieprzekonujaco gra, wiec nie moge sie wczuc. | 17:52 / 15.03.2005 link komentarz (3) | Wlasnie niedawno wstalam, w wlasciwie to wstalam juz troche wczesniej, ale strasznie sie wczoraj wciagnelam w ksiazke, ktora czytalam i postanowilam doczytac przynajmniej do momentu az zaspokoje moja ciekawosc,poniewaz moja lektura zostala brutalnie przerwana w najbardziej emocjonujacym momencie, jak sobie uswiadomilam, ze jestem na mojej stacji i wypadaloby by wysiasc.. Mialam pomysl, zeby poczytac rano, ale chyba po 8 godzinach pracy i w dodatku o tak wczesniej porze, byloby to przesada. w ogole stwierdzilam, ze ksiazka to zajebista sprawa, jesli spedzasz duzo czasu w srodkach komunikacji miejskiej. Co prawda moge poczytac tylko w central line, bo zawsze sa miejsca siedzace i moja podroz trwa okolo 20 minut, w pocadilly, ktora jade zaledwie trzy przystanki, w dodtaku zawsze w scisku, nie chce mi sie otwierac. Zdumiewajace jak szybko mija ci podroz, ktora do tej pory trawala i trwala, i najgorsze jest to, ze nie wiesz gdzie masz patrzec. Bo nawet jak siedzi ktos, kto Cie interesuje, to glupio mu gapic sie prosto w twarz, wiec zazwyczaj jechalam ze wzrokiem tepo utkwionym w podlodze, badz tez sledzilam po raz sto tysiecy czwart trase metra, w ostatecznosci przygladalam sie z udawanym zaciekawieniem reklamowkom .. A tak, mam ksiazeczke i w ogole nie mysle o niczym, tylko przezywam dramatyczne losy mojego bohatera, ktory biedny dryfuje po morzu w szalupie razem w wielkim tygrysem bengalskim.Swoja droga , ksiazka naprawde godna polecenia, na razie skonczylam dopiero druga czesc, ale juz wiem, ze bardzo mi sie podoba. Takze jak ktos ma troche wolnego czasu, albo zwyczanie lubi czytac-> "Zycie Pi", autora nie pamietam, bo ma jakies skomplikowane obco brzmiace nazwisko, a nie chce mi sie isc do gory sprawdzac. No a wracajac to tematu uzytecznosci ksiazki, to do autobusu, jak wracam w nocy nadaje sie jeszcze lepiej, bo dzieki niej moge sie ustrzec przed usnieciem z otwarta geba i pojechaniem sto kilometrow za daleko. No i do pracy tez doskonale sie nadaje, bo przerwy duzo szybciej mijaja, oczywiscie mowie o takich, co chcesz zeby szybko minely, kiedy nie ma nikogo do pogadania i ogolnie nudno.Oto wlasnie historia, jak Karolina w wieku lat 21 odkryla wartosc ksiazek.. Nie nie, no zarty oczywiscie, ksiazek czytalam zawsze duzo, z tymze w innych okolicznosciach, jako, ze w Warszawie zwyklam wozic sie fura, wiec opcja z metrem i auobusem odpadala, a w pracy za duzy harmider i za krotka przerwa byla, zeby czytac.
Wczoraj byl jakis mocno zamulony dzien.. strasznie pozno wstalismy, bo poprzedniego dnia gadalismy do rana: najpierw niemilo i w ogole smutno,a potem smiechy i glupawka. Jak juz wstalismy, to kotek zrobil naprawde dobre spagetthi,po ktorego to spozyciu, stwierdzilismy oboje, ze jestesmy tak obazarci,ze trzeba sie znow polozyc.. I w taki oto interesujacy sposob minal caly dzionek, jeszcze troche przytulania i trzeba bylo wybrac sie do pracy.. Ale zamulenie zostalo i nawet dwie kawy nie pomogly. Zawsze jak schodze na floor, to mniej wiecej sie orientuje, gdzie kto stoi, do kogo warto sie usmiechac itp.. a wczoraj chodzilam jak lunatyk....: Ruletka 7.. kurwa nie chce mi sie, znow siedzie tam ta glupia prychajca chinska baba, juz ja jej pokaze.. place your bets...uuu empty number, buying for hundred..dlaczego do cholery chcesz zolte a nie biale, co za roznica..place your bets, no more, zero....haha i co wredna starucho przegralas oba tuziny...new bets itd itd.. Potem przerwa i polska mafia w palarni, chyba jest nas najwiecej po angolach w tym kasynie i gadka o polskim zarciu i o tym, ze angielskie to syf, a to ktore serwuja nam ty, to juz w ogole najgorsze...No i znow zeszlam na dol jak lunatyk, tym razem black jack na jednym boxie, poltorej godziny..nuda, nuda nuda... 12? (kurcze musze powiedziec babci, zeby mi zrobila kotlety schabowe jak przyjade), 18? ( i krupnik, i ogorkowa, i pomidorowa z ryzem i smietana..) bez kart ( cholera kiedy ja to zdaze wszytsko zjesc, przeciez jade w gory). To many.. 15? ( oo, ale w zakopcu pojde z Marta na jedzonko do Adamo i najlepsze gzrane wino, a w Bialce zjem sobie oscypka z grilla z Zurawina na stoku)). To many... 10 double or draw? ( i powiem jeszcze babci zeby zrobila wiecej tych koteltow, to przywioze tu i zamroze.. i moze jeszcze mielone..mniam..) 21..no more cards, black jack upss.. W tym momencie zdenerowany Hindus wrzeszczy : "I,ve never seen such a dealer in my life! You've taken all my money" i idzie sobie do innego stolu, ale na mnie nie robi to wrazenia, bo mam w glowie kotlety mielone babci danusi.. Potem przerwa kolejna i o dziwo jeszcze ani razu nie patrzyma na zegarek, zeby zobaczyc ile mi jeszcze zostalo.. 20 stron i Piscine Patel i tygrys bengalski i latajce ryby.. Potem rulettka 15 i nozw upierdliwe chinskie baby, ale dobra mam je w dupie.. Twenty six black.. seventeen blue for you madam, fifty two yellow, one black? ( cholera ile to jest 52 odjac 25...? zdecydowanie wole dodawac niz odejmowac..). New bets, no more..itd itd itd do rana, w jakims dziwnym letargu.. ale spoko bo szybko minelo i metro szybko dojechalo na stratford, zalapam sie na ciepla buleczke z marketu i cieple lozeczko.. Dobrze, ze mi sie te kotelty nie snily, bo bym zaczela sie nad soba zastanawiac. Dzis nic ciekawego, bo kotek pojechal szukac pracy , ja siedze sobie i pisze, a zraz ide na 10 godzinna zmiane do mojego kasynka i musze tylko troszke sie odmulic,moze caramel maciatto pod drodze??
Nie mam w ogole kontaktu z mimi dziewczynkami, tylko Jucia dostepna, Doraczka nie ma nia na gadu ani na skype, a ula i Ewelina chyba o mnie zapomnialy, bo nic tu nie pisza...hello? i jeszcze dosia, wstetny obiecywacz dlugich maili, mnie olewa..macie pojecie/? | 16:26 / 13.03.2005 link komentarz (1) | Jest godzina druga iles tam, a ja ciagle w lozku. W Polsce nawet trzecia iles tam, a w stanach ktoras tam iles tam, a ja w kazdym razie ciagle w lozku.. Powiedzcie, mozna byc tak leniwym, zeby spedzic caly dzien w lozku, zamiast zerwac sie z rana i korzystac z atrakcji, jakie oferuje Ci Londyn?? Mozna, sczegolnie, jak przez dwa dni sie spalo po 4 godziny, pracowalo po 16,mozna jesli ma sie taki smutny humor jak ja dzis , i mozna tak po prostu, bez zadnego powodu..
Wczoraj bylam na imprezce, ktora niestety kolejny raz udala sie srednio, z roznych przyczyn i troche przestaje juz miec ochote na clubbing w tym miescie... W koncu zycie nie konczy sie na imprezach.. nie to, zebym nie wiedziala o tym wczesniej, ale teraz dotarlo to do mnie bardziej namacalnie.. Stwierdzilam, ze jak juz bede miala wolny wieczor, to wole przejechac sie na Cowent Garden i zobaczyc jakis fajny musical....
Wlasciwie atmosfera przedimprezowa w Londynie jest naprawde zajebista, tlumy ludzi przetaczaja sie przez ulice, kazdy gdzies zmierza, panny jak juz kiedys pisalam odstrojone na blysk, sandalki, spodniczki mini bez rajstop oczywiscie, kolorowo, wesolo. Ale gdzies w srodku tego rozentuzjazmowanego tlumu, jestem ja : bez ochoty na impreze zupelnie, zmarznieta bo tez myslalam, ze moge zignorowac pogode, a jednak nie moge i w niewygodnych butach, ktore spadaja z nog co 5 metrow , co denerwuje mnie strasznie, ale przeciez nie bede szla boso. No i chodzenie po klubach, troche tu, troche tam, tu za drogo, tam kolejka, jeszcze gdzie indziej jestesmy zbyt casual.. Ogolnie bez zajawki zupelnie... Potem jeszcze pare innych zdarzen i rozmow, ktore niekoniecznie wszyscy uczestnicy pamietaja.. no i powrot do domu autobusem nocnym..niby taki sam jak co dzien po pracy, ale inny bo jest sobotnia noc i autobus jest wypelniony po brzegi, wszyscy opowiadaja sobie wrazenia, niektorzy bardziej "pod wplywem" dra mordy bez sensu, ale bez agresji, ktos wsiadl z radiem i caly autobus spiewa:" You should let me love You...". Generalnie pozytywnie, szkoda ze to jedyne pozytywy tego wieczoru..
Stwierdzilam ostatnio, ze mam szczescie, jesli chodzi o ten wyjazd. Bo zaczelam sie zastanawiac, ilu z ludzi, ktorzy zdecydowali sie przyjechac do pracy do Londynu, mialo zapenione takie zajebiste warunki, i doszlam do wniosku, ze chyba niewielu.. W koncu, nie musialam tu koczowac na dworcu ani prosic sie nigdzie o prace, tylko sami zadzwonili do mnie, sciagneli mnie w Polski zalatwiajc wszystkie formalnosci, zaplacili za hotel na poczatek.. A teraz traktuja nas jak "special guest star", jakbysmy im robily laske, ze pracujemy za 5 razy wikesze pieniadze w 10 razy lepszych warunkach... To co mnie smieszy, to fakt, ze w Polsce z 1,5 rocznym stazem, bylam wiecznym trainisem, na ktorego trzeba uwazac, bo sie myli, moze narobic kichy, i racze nie puszcza sie go na wieksze gry, bo od tego sa DOSWIADCZENI KRUPIERZY. Hmmm a tutaj jestem wlasnie jednym z najbardziej doswiadczonych krupierow, nikt mnie nie pilnuje, jak nie jestem pewna, to sama sobie checkuje wyplaty, bo inspektor ufa moim umiejetnosciom na tyle, ze chocbym chiala dac trzy razy za duzo cashu, to on spojrzy kontem oka i sie zgodzi, bo taki doswiadczony krupier jak ja, nie moze sie mylic.. hahah, naprawde mnie ta roznica rozsmiesza.. Smieszne jest jeszcze to, ze jak jakis klient Lubi ktoregos krupiera, to przynosi mu slodycze... znosze cale sterty czekolady od malych usmiechnietych chinczykow, albo starych pomarszczoncyh hindosow...;)Isn't it sweet?
kurcze poczytalam blogi Moni i Dosi i naszla mnie straszna ochota na potarzanie sie w sniegu i winko z nimi..Moze sie jeszcze da, jak przyjade, w koncu to juz niedlugo..odliczam dni jak glupek..czy natym polega tesknota...?
| 03:45 / 11.03.2005 link komentarz (1) | No i moja systematycznosc szlag trafil, mialam zrobic nowy wpis, ale oczywiscie plany spelzly na niczym.. Ale to nie kwetsia lenistwa, tylko tego, ze najzwyczajniej w swiecie nie mam czasu. ostatnio, znaczy od kiedy tu jestem, czyli rowniez od czasu kiedy istnieje ten blog, mam dosc dziwny tryb zycia: albo nie mam czasu na nic, nawet zeby sie przyslowiowo " w dupe podrapac", albo z kolei mam go za duzo.. Nie to, zeby byly takie momenty, zebym sie nudzila, to ze mam za duzo czasu poznaje po tym, ze zaczynam tesknic.. i myslec za duzo o jakis sprawach sentymentalnych, ktore juz dawno powinny pozostawac poza zasiegiem moich mysli.. mam tu taki tryb pracy, ze pracuje 4 dni a potem mam dwa wolne, z tymze zawsze przed offem koncze o 20, natomiast po offie przychodze do pracy na 22, wiec wlasciwie z dwoch dni wolnych robia sie trzy, a nawet cztery patrzac przychylnie.. To jest zajebiste, ale niestety: cos za cos.. w te cztery dni kiedy pracuje, mam bardzo krotkie przejscia=ilosc godzin miedzy tym jak koncze prace a tym jak zaczynam. Bo np wczoraj skonczylam o 4, biorac pod uwage, ze niestety metro jeszcze o tej godzinie nie jezdzi, tak wiec musze z picadeli przejsc badz podjechac byle busem do oxford street na nocny 25. Akurat zawsze zajmuje mi to tyle czasu, ze ucieka mi autobus i to w najbardziej wkurwiajacy sposob z mozliwych: wiesz.. stoisz na swiatlach a on wlasnie przejezzda ci przed nosem, albo on stoi na swiatlach, a ty dobiegasz w ostatniej chwili i skladasz rece w blagalnym gescie, ale kierowca udaje, ze cie nie widzi, albo robi mine, ktora ma niby znaczyc "chcialbym, ale nie moge", a tak naprawde gowno znaczy, albo ewentualnie tyle, ze ma Ciebie i to ze jestes zmeczona i chesz jak najszybciej znalezc sie w domu, ma gleboko w swej dupie kierowcy autobusowego.No wiec jak juz mi ucieknie ten autobus, to musze czekac 20 minut na nastepny, jak mam farta to nikt mi nie jebnie ( wiem, ze sie powtarzam, ale to zdarzenie jakos zapadlo mi w pamiec), akurat zdaze juz przemarznac na kosc.. potem jade tym busem 45 minut i jeszcze pozniej ide 15 minut do domu od przystanku, wiecie droga, na ktorej mozna sie natkac na przerazajacych sikajacych murzynow ( jak ktos nie wtjemniczony, to trzeba sie cofnac pare wpisow wczesniej)generalnie to jestem w domu przed 6, jeszcze jakas buleczka szynka, bo po drodze market z cieplym pieczywkiem i ciezko sobie odmowic, no i oczywiscie herba goraca, bo w domu zimno jak w psiarni zazwyczaj.. no i zanim sie umyje, itd, to jest mocno po 6.. a nastepnego dnia na 14 do pracy, czyli trzeba wyjsc o 12.30 a wstac o ... no wlasnie .. za wczesnie, za malo snu, za malo czasu na cokolwiek, czasem nie zdaze nawet glowy umyc, nie mowiac juz o tym zeby cos zalatwic. Tak wiec moje zycie dzieli sie teraz na dni pracujace, czyli takie, kiedy sie spi, je i pracuje, no i dni wolne, w ktore robi sie inne rzeczy. W dni pracujace chodzi sie tez czasem na piwo, a czasem tez, czas poswiecony na spanie zamienia sie na prace i wtedy wpada 120 funciaczkow za nadgodziny.
hmmm strasznie dzis pisze bez ladu i skladu, ale tak wlasnie jest, jak jakis czas sie zaniedbam, to potem mam tysiac pomyslow na minute o czym by tu napisac, a nie chce mi sie tracic czasu na skladanie tego w jakas logicznie polaczona calosc. Teraz np przypomnialo mi sie, zeby napisac, ze dzis moja podroz autobusem niespodziewanie trwala jeszcze godzine dluzej, bo jak bej ostatni zasnelam z nosem przy szybie i obudzilam sie prawie na petli. Jak otworzylam jedno oko i zaczelam zdawac sobie sprawe, ze nie bardzo rozpoznaje okolice, zerwalam sie jak oparzona z miejsca i pedem do kierowcy "prze pana czy juz minelismy stratford??". jak sie okazalo minelismy z godzine tamu..hmmm to jest wlansie skutek opisywanego wyzej krotkiego przejscia, bo jak sie rano spalo niewiele ponad 4 godziny, to potem mozna usnac gdziekolwiek..
Jutro tez powinnam zalatwic pare spraw, ale znow mam na 14, wiec nie zalatwie oczywiscie nic.. jutro pracuje na double shift czyli 14 godzin, mialam isc na impreze, ale wybiore sie w sobote, jutro zarobie na to, zeby sie porzdanie zabawic..
27 bede W Wawce, tylko ze od razu wyjezdzam z mamusia i tatusiem i moze camelkiem na deseczke do bialeczki i zakopca, ale od pocztaku kwietnia bede w Warszawie, Potem z kolei przyjezzda do mnie Justynka, wiec i w Londku bedzie milo, potem Ewelina..rozkreci sie.. Co nie nie znaczy, ze teraz jest zle, bo sama nie jestem, ale jak bylam to bylo mocno srednio..Wlasciwie juz opisalam wszystko co mi chodzilo po glowie, kosztowalo mnie to niestety wkurwienie kota, ktorego oczywiscie nie okazuje, ale wkurwia sie ewidentnie, bo przyszlam z pracy trzy godziny za pozno i dorwalam sie do kompa. Zostal mi jeszcze opis zajebstego dnia kiedy kupowalam komputer, cala afera z bankiem itd, ale jakos retrospekcja nastraja mnie strasznie leniwie i nie chce mi sie do tego zabierac, wiec moze innym razem. Nastraja leniwie, mozna tak w ogole powiedziec??:) Ide spac. p.s. dosia zaczep aka zarzucanie nozi, to jeden z powodow, dla ktorych lepiej miec faceta niz go nie miec, chociaz jak sama napisalas, moze wystarczyc taka piksa i tez jest fajnie. | 03:46 / 08.03.2005 link komentarz (2) | Mam juz w domu komputer i nareszcie dziala internet, ale prawda jest taka, ze zupelnie nie chce mi sie pisac dzis, taka jestem zmeczona, po dzisiejszych przejsciach zwiazanych z kupowaniem laptopa( tak, tak, to jest wlasnie zapowiedz jutrzejszego wpisu, mam troche do opowiedzenia o tym kraju, w ktorym wszystko zorganizowane jest na opak albo lepiej nazwalabym to taka organizacja, zeby czlowiekowi utrudnic zycie i wkurwic od samego rana.. tak wiec czekajcie cierpliwie..;) Opuscilam sie troche ostatnio z pisaniem, ale teraz jestem juz podlaczona niemalze permanentnie, wiec czestotliowsc wpisow powinna wzrosnac... Tymczasem koncze na dzis, bo kot sie wkurwil, ze nie ma co robic i poszedl jarac szlugi do kuchni, wiec nie bede go dluzej irytowac, wpis pojawi sie jutro.Mam nadzieje, ze nie bede jutro dodatkowo zla, a wiem, ze jesli ceny biletow do jutra wzrosna to bede zla na pewno, bo chce jechac do domu i musze wydac opor duzo kasy na bilet, bo zycie takie juz jest, ze kazdy na kazdym chce zarobic i bilety w swieta zamiast byc tanie jak barszcz, zeby rozdzielone rodziny mogly sie jednoczyc, stesknieni kochankowie spotykac..itp troche sie zapedzilam, to wlasnie nie: zrobia kurewsko drogie bilety i mozesz pojechac do domu, ale dzien po swietach, a w wielkanoc musisz siedziec i samemu wpierdalac niepomalowane( bo niby kto mialby je pomalowac bez babci?) jaja.
Tak na marginesie, kompterek, mimo, ze kosztowal mnie troche nerwow ( funciakow zreszta tez) jest zajebisty.. Jedyna jego cecha negatywna jest to, ze uswiadamia mi bolesna prawde o moim zniewoleniu przez internet.. Juz myslalam, ze papierosy sa moim jedynym nalogiem i to tez nie potwierdzonym( bo przeciez jak tylko bede chciala to rzuce, prawda?), a tu sie okazuje, ze jednak nie jedynym.. Dzis mialam wolny dzien, ale co tam Covent Garden, Westminster, Backingham Palace, London Bridge, kiedy mozna spedzic caly dzien na Tottenham Court Road w sklepach ze sprzetem, potem tluc sie z glupawym usmiechem zadowolenia na ustach przez pol miasta z wielkimi siatami, a na koniec wejsc do domu i zapominajac o czymkolwiek co masz do zrobienia, rzucic sie do instalowania internetu. Potem jeszcze troche poklac pod nosem, ze tak dlugo to trwa i wreszcie podlaczyc sie do upragnionej sieci i spedzic w niej nastepnje 5 godzin na ambitnych stronach w stylu gadu-gadu, grono..podstawa.heheh Moze powinnam pomyslec o jakis anonimowych..? No nic, dobranoc wszystkim. | 18:35 / 02.03.2005 link komentarz (4) | No dobra, nie odcinma dostepu, niech sie wstydzi ten kto widzi, mi tez szkoda bylo by stracic czytelnikow, ktorych polubilam i do ktorych sie przyzwyczailam. Juz postanowione, ze jutro, pojutrze kupuje kompa i bede nareszczie miala swobode pisania nie ograniczona irytacja hindusa chcacego zamknac kafejke albo smrodem hamburegerow w burger kingu tudziez migaczaca w glowie mozliwoscia nie zdazenia na ostatnie metro. Dzis caly dzien pada i Londyn jest szary i beznadziejny, ale pewnie zupelnie tak samo jak wszytskie inne miasta w ktorych pada. | 18:48 / 01.03.2005 link komentarz (4) | No wiec tak: dopiero dzis znalazlam troche czasu, zeby napisac. Pare ostatnich dni mialam co prawda wolnych, ale bylam chora i nie specjalnie ruszalam sie z domu, dodatkowo, mam teraz goscia, ktory zajmuje mi wiekszosc wolnego czasu. Internetu ciagle nie mam, co mnie dosc powaznie irytuje, szczegolnie, ze przyslali mi za niego rachunek. W ogole cos im sie w glowach pojebalo w tej firmie, bo zainstalowali nam internet, ktory nie dziala w polskim systemem operacyjnym, a doskonale wiedzieli, ze wlasnie taki mamy. Niby nie problem przeinstalowac system, ale z drugiej strony wszystkie inne ze tak uproszcze "internety" dzialaja z roznymi systemami, tylko ten akurat nie. Trzeba miec farta co? Tak wiec modem jest podlaczony w domu, ale niestety nic z tego nie wynika. Tzn wynika tyle, ze chca zebym zaplacila rachunek, ale nie mam zmiaru tego zrobic, bo na rachunku mam niby podlaczona jeszcze telewzije i telefon, a wcale tego nie mam. Nie wiem wiec co bedzie wkoncu tym netem, bo ciagle do nich wydzwaniam i spedzam jakies niewyobrazalne ilosci czasu w budce telefonicznej, bo trzeba czekac 30 minut prawie na polaczenie z operatorem, a potem kazdy mnie odsyla i za kazdym razem czekam 15 minut. Awanturka w stylu panie lebiedz bylaby chyba na miejscu.
Jak juz pisalam, osttanie dni bylam chora, jutro bede caly dzien szukac komputera, w pracy w sumie nic ciekawego.. chociaz wlasciwie zdarzylo sie cos ciekawego. Mialam taka sytuacje, ktorej nie bede opisywac ze szczegolami, chyba ze odezwie sie ktos zainteresowany z zawodu( skoro czyta to stuff kasynowy ponoc), w kazdym razie koles rzucil mi dosc duze pieniadze na stol pod sam koniec spinu i ja mu przyjelam zaklad, bo takie zaklady zdarzaly sie czesto w Polsce. ale na wszelki wypadek przedstawilam cala sytuacje pidbossowi, ktory akurat byl przy moim stole i on tez przyjal ten zaklad. Potem dostalam oficjalna pochwale, ze zachowalam sie prawidlowo, po czym okazalo sie, ze pidboss zostal zawieszony, poniewaz powinien byl podjac decyzje o nieprzyjeciu zakladu. Miaam pare rozmow z menagerami, wlacznie ze szczegolowa analiza sytuacji w zwolnionym tempie na kamerach. Calkiem fajnie, bo nigdy wczesniej nie widzialam jak wyglada moje dealowanie. No dla mnie z tej sytuacji nie wyniknely zadne konsekwencje, nawet zostalam postawiona w dobrym swietle, aczkolwiek glupio mi, ze pidboss, ktory pracuje tu jakis czs, zostal zawieszony przeze mnie...
co jeszcze... wczoraj mialam urodziny.. bez jakiegos wiekszego dokazu.. prezencik, spacer po cambden, pasta carbonara, wieczorkiew winko, filmik, muzyka powazna i Ben&Jerry czekoladowo-bananowe. Generalnie milo. Dzis od rana troche jakis przemyslen, ze w sumie koncze 21 lat, a jestem na zajebistym zakrecie mojego zycia i zupelnie nie wiem co dalej. Troche smutno, ze jestem daleko, troche fajnie, ze jestem w innym swiecie, z dala od szarosci Polski, troche roznie ogolnie, ale tak to ostatnio ze mna jest.
No by bylo na tyle chyba na dzis, nie wiem kiedy znow sie odezwe, zdaje sobie sprawe, ze wlasciwie nie napisalam dzis niec ciekawego, bo ostatnio zaczelam czuc presje, ze skoro naprawde pare osob lubi czytac mojego bloga, to chyba powinnam sie starac cos tu wartosciowego pisac, a nie jakies bzdury same, ale chyba kazdy czasem pisze bzdury.. Juz niedlugo rozpoczynam moj rozwoj kulturalny w Londynie, wiec mozecie oczekiwac recenzji z musicali, moich wrazen ze zwiedznia itd. Na razie olewam zwiedzanie, jest za zimno zdecydowanie. papapa | 21:26 / 28.02.2005 link komentarz (2) | Nie wyrobilam sie ze wpsiem dzis, jutro nadrobie. dla wiadomosci wszytskich dzis albo jutro mam urodziny, poniewaz 29 nie ma, wiec zyczenia bardzo wskazane. a w ogole blog niedlugo zmienia sie na prywatny i tylko dla zalogowanych, bo czyta go jak sie okazuje za duzo niepozadanych osob.. ale wiadmo ze stali czytelnicy dostana haslo dostepu. buziaki | 16:20 / 28.02.2005 link komentarz (1) | nie mam jeszcze netu, a nie moge teraz pisac. wieczorem sie odezwe. | 20:32 / 23.02.2005 link komentarz (7) | No, trzymajcie kciuki, jestem teraz w kafejce, ale nie bede tu pisac bloga, bo pan hindus najwyraznije chce wczesniej wyjsc do domu, wiec otworzyl drzwi na osciez i pizdzi nieprzecietnie. Ale zrobilam dzis awanture w NTL i powinien mi dzialac net juz w domu, ale jak nie bedzie to sie porzadnie wkurwie. | 23:27 / 21.02.2005 link komentarz (2) | hmmm, jak cieplutko sie w serduszku zrobilo, po wczorajszych komentarzach, nawet nie wiecie ile radosci moze sprawic kilka milych slow od zupelnie obcych ludzi, skoro sie podoba, to bede wytrwale pisac dalej, tylko wspolczuje tym co wchodza po raz pierwszy bo przeczytac to od pocztaku to nie lada wyczyn;)
Dzis ne napisze niestety duzo bo wlasnie komputer uprzejmie mi powiedzial ze my time is getting low, a jeszcze wciaz nie mam netu w domu.. Napisze tylko tyle, ze dzis padal snieg i ludze sie nim jaraja strasznie, a ja tylko tak swojko sie poczulam, bo londysnki snieg odpada w przedbiegach do polskiego. | 00:22 / 21.02.2005 link komentarz (9) | Jak ostatnio pisalam , to oczywiscie nie zdazylam na ostatnie metro i wracalam nocnym autobusem, obeszlo sie raczej bez przygod, poza tym, ze jak wysiadlam na moim przystanku, to wysiadl ze mna jakis pan o karnacji mocno sniadej , no i szedl za mna przez pol drogi. Tlumaczylam sobie wytrwale, ze on moze przeciez mieszkac w tym samym kierunku co ja, niekoniecznie musi knuc plan jakby mnie tu gdzies na bok zaciagnac i zgwalcic.. ale tlumaczenia wiele nie pomogly, bo serce mialam w gardle, wiec postanowilam zastosowac staly trik na sprawdzenie czy mnie przypadkiem nie sledzi. Niestety bylam z kozakach, wiec nie moglam udac, ze mi sie buty rozwiazaly, tak wiec zupelnie idiotycznie zatrzymalam sie nagle i z wielkim zainteresowaniem zaczelam ogladac o 4 nad ranem zabita deskami wystawe sklepu z zepsutymi telewizorami. I w miare jak ciemny pan zblizal sie do mnie, coraz mocniej sciskalam w reku torebke, co by mu zajebac w razie gdyby chcial zrealizowac jakies niecne plany. Ale Pan oczywiscie minal mnie bez loswa, chociaz gdyby to byl komiks, pewnie mialby nad glowa chmurke z napisem ( fucking nuts= pierdolnieta jakas?). No ale najwazniejsze ze mnie minal i moglam juz isc normlanie, nie odwracajac sie co piec minut za siebie. Tak sie zestresowalam ta sytaucja, ze jak wychodzilam zza zakretu, to ledwo ujrzawszy grubego murzyna, ktory akurat za tym pieprzonym zakretem postanowil zrobic siku, wrzasnelam i zaczelam biec przed siebie ile sil w nogach, miajac przy okazji pana o ciemnej karnacji, ktory tym razem mialby w chmurce ten sam napis, z tymze zamiast pytajnika bylby wykrzyknik. A gruby sikajacy murzyn mialby ze trzy wykrzykniki...;) no ale co poradzisz, trauma po dostaniu w morde w Walentynkowy ranek zostanie mi pewnie na cale zycie..
No ,czyli troche byla z przygodami moja podroz do domu, ale tylko troche, dzis jestem w burger kingu dokladnie o tej samej godzinie, wiec MUSZE zdazyc na ostatnie metro chocby sie palilo.
wracam dzis sama, bo moja wspolokatorka poszla na randke. Calkiem fajny koles jej sie trafil, ale rozwalil mnie swoim sposobem podrywania. Najpierw pisal jej karteczki z serduszkami i jakies tam male messages, co mogloby zostac uznane za calkiem slodkie.. Ale jak napisal jej list o tresci:
" I am living with someone. I am not in love. I have a daughter. She is 8 months old, my ex girlfriend got pregnant after 6 weeks of relationship. the girl i am with now works in our casino, but only once a week. I think you are amazing, are you atracted to me? my number is...." to sie zalamalam. Kawa na lawe, od razu, jeszcze przed pierwsza randka, szczery chlopak, no co.. Debil. btw ja tez zostalam dzis zaproszona na randke, ale ze wzgledow oczywistych grzecznie odmowilam...;)
Pierwsza rzecza, ktorej sie dowiedzialam rano po przebudzeniu byl fakt, ze Victoria Beckham urodzila drugie czy ktores tam dziecko. Potem przerwali program muzyczny, zeby doniesc sluchaczowi, ze dziecko owo dostalo na imie Cruise.. potem juz lecialy tylko zarty w iscie angielskim stylu, ze pewnie nazywa sie tak bo zrobili go na staku.. hahaha, kon by sie usmial, gdyby go to w ogole obchodzilo. W pracy wzielam do reki gazete, z ktorej dowiedzialam sie ze ksiaze harry zerwal ze swoja dziewczyna, bo lubila za duzo imprezowac, a on czul presje rodziny.. Bardzo kurwa interesujace. Na nastepnej stronie z kolei opisana byla historia sekretengo romansu dziadka ksieznej Diany.. Juz chyba wolalabym poczytac co w Iraku, albo w ogole co dzieje sie na swiecie, a nie o tym, ze staruszek mial dupe na boku..ehhh przyslijcie wyborcza!
Z awansem jeszcze ciagle nic nie wiem, gdyz dochodza do mnie sprzeczne informacje, niby oficjalnie nie zostalam poinformowana, ale raz po raz slysze od kogos, ze ponoc mnie przenosza..
no to bylo by na tyle, prosze o jakies komentarze, zebym widziala ze ktos w ogole mojego bloga czyta, bo ilosc odwiedzin wcale o tym nie swiadczy, moze patrzc na nick przystanek londyn, ktos wchodzi z nadzieja, ze poczyta o koczowaniu na dworcach, kladzeniu cegiel... slowem bitwa o anglie..a tu klops..pamietnik jakiejsc panny spieprzjacej przez byle sikajcym murzynem..
papappa
p.s. Caramel machiatto wygrywa wszystko, ranek nie zaczyna sie bez niej. Pees dwa: jeszcze cztery dni. pees trzy: rozmawialam dzis przez telefon z moja kochana tajwanska swinka czytaj ewelina, i sie mnie ten glupek pyta czy moje urodziny wypadaja w tym roku.. ja mowie ze nie, a ona: a to w tym roku nie ma 31 lutego?? nie kurwa nie ma, bo nawet 29 ( czyli moich urodzin wlasnie) nie ma.. co za maly matolek, ale i tak ja kocham. later | 01:12 / 16.02.2005 link komentarz (5) | This is a Central (Picadilly, Bakerlo, jubily etc) lane train to... this train terminates at.. this station is...change here for.. please mind the gap beetwen the train and the platform.. this train is ready to depart, please stand well clear of the closing doors, stand clear, mind the closing doors please, the next stations is.. this is a central lane.. this train terminates at..
i tak w kolko, nawet nie masz prawa porozmawiac w metrze, bo caly czas katarynka nawija, sfotmuowanie MIND THE GAP aka MIND THE CLOSING DOORS dzwoni mi w uszach nawet w nocy..
Chyba chwilowo po moim awansie, chociaz jeszcze nie trace nadziei, mieli wybrtac 6 osob, na razie wiadomo ze wybrali 5, wiec teoretyczne jest jeszcze jedno miejsce.. Ponoc sa mna zainteresowani od poczatku, ale kierownictwo oponuje ze wzgeldu na to, ze jestem tu krotko, i ludzie ktorzy pracuja po kilka lat beda jeczec, ze to niesprawiedliwe. Aczkolwiek Bartek dostal transfer, a pracujemy tyle samo.. Jakos bardzo mi sie tam nie spieszy, bo to jest kasyno, w ktorym stoi sie na pustych stolach, ale juz mi sie znudzilo tutaj, gra z tymi upierdliwymi chinczykami.. Zobaczymy, moze jeszcze sie zalapie, nie jestem co prawda dziewczyna zadnego z menagerow, jak pozostale, ktore dostaly transfer, ale za to mam experience.. will see.
Dzis po pracy wybralam sie z ludzmi z pracy do pubu na piwko, bylo bardzo przyjemnie, co chwile ktos konczyl i do nas dolaczal, troszke krepowal mnie fakt ze bylam sama i ponad 10 kolesi, ale chyba do tych najbardziej wstydliwych nie naleze, wiec nie siedzialam zaczerwieniona w kacie. Fajnie sie gadalo, duzo smiechu, duzo piwa, a na koniec wybuchl pozar i muysielismy wyjsc. Teraz siedze standardowo w burger kingu, a potem mam sie z nimi spotkac i mamy isc do jakiegos klubu. ale szczerze mowiac chyba mi sie nie chce, wroce sobie ostatnim metrem, bo troche sie boje sama nocnym autobusem. niby obiecali, ze mnie odwioza, ale nie chce robic problemu i dodatkowo nie pale sie na klubowa impreze.. ( o dziwo co?)a teraz siedzi tu ze mna kolega hiszpan, ktpry mnie uczy hiszpanskiego i kaze mi robic jakies cwiczenia, i mimo, ze nic nie rozumiem, to on ciagle nawija do mnie po hiszpansku, bo twierdzi, ze w koncu zaczne rozumiec. ale zanim zaczne rozumiec to on juz wyjedzie na statki, bo byl na interviev i sie zalapal..hjajajlajlajla kgljgljgjkjdgfsfrsruouj to wlasnie on napisal bo mu sie nudzi, bo juz mu sie skonczyl czas na jego komputerze. Jutro zakladaja mi internet w domku, hurray.
Wczoraj mialam smieszne przygody, albo i mniej smieszne. Na poczatek dnia, czyli po pracy w niedziele wiec wlasciwie przedwczoraj, ale jako ze byla 4 rano, wiec uznalam to juz za poczatek dnia nastepnego..niewazne.. w kazdym razie wracalam z pracy i stalam na przystanku autobusowym, biegl sobie jakis koles i widac bylo, ze mocno pijany albo nacpany, i tak sobie nucac pod nosem jakas piosenke ,zajebal jakiemus dziadkowi, tak ze mu kapelusz spadl z glowy.. zaraz potem biegnac dalej i nucac swoja pisenke... zajebal mi z piesci w kosc policzkowa.. Macie pojecie, dostac w morde za nic z samego rana w Walentynki??!! albo to ja jestem fartowna do takich sytuacji, albo ludzie tu sa pokurwieni, a moze jedno i drugie. Potem jak sie przesiadalam, spotkalam go na przystanku i ten sam koles bezczelnie wyjechal do mnie "Do you have a spare cigarette?". Mialam taki pomysl zeby mu jebnac, bo nie powiem, adrenalinka mi skoczyla, ale nie chialam sprowokowac jakiejs bojki ulicznej, bo nie wiadomo co to za swir.. Rzucilam mu tylko, zeby sie pirdolil i wsiadalm do autobusu, ale bylam tak wsciekla, ze nie moglam zasnac po powrocie do domu. niedlugo bede miala obcykane wszystkie stany emocjonalne, od uniesienia, poprzez osamotnienie, smutek az do bezsilnosci i wscieklosci.. Tego samego dnia, jak wracalam po dziennej zmianie do domu wieczorem, stalam na przejsciu dla pieszych i czekalam na zielone, a tu nagle ktos z przejezdzjacego samochodu wciska mi w rece bukiet kwiatow i krzyczy "happy Valentine's Day darling".. myslalam, ze takie rezczy sie nie zdarzaja, ze tylko w filmach,a jednak... no a na koniec milego dnia wrocilam do domu, a tam ciemno jak w dupie... Bo sie okazalo, ze moja wspollokatorka niezbyt umijetnie zaladowala karte na elekrtycznosc i nam prad pizdnal. no ale jak zaradna karolinka wkroczyla do akcji, to zaraz nastapila swiatlosc.
Dobra, juz po 24, zaraz mam ostatnie metro, wiec spadam, dziekuje kochani za odzew z kartkami, milo mi bylo. buziaki | 00:36 / 15.02.2005 link komentarz (0) | Walentynki, srynki. dluga rozmow z kims, kto jest bliski i zawsze bedzie. Walentynki, srynki. | 17:37 / 13.02.2005 link komentarz (0) | czesc, dzis pare slow, bo mam opor malo czasu. Wczoraj w pracy byli menagerowie z najlepszego kasyna, zeby wybrac do siebie trzy osoby. no i co sie okazalo? Ze raczka raczke myje, zainteresowali sie mna, sprawdzali moje opinie,rekord, ale, ze kierownictwo mojego kasyna mialo swoich faworytow na te miejsca ( czytaj panienke, za ktora lata jeden z menagerow), to uprzejmie doradzili tamtym, ze dla nas bedzie lepiej, jesli jeszcze przez jakis czas zostaniemy tu.. no kurwa, smieszne bylo to, ze wszytskie panny tego dnia w pracy sie odpicowaly na blysk, a nam nikt nic nie powiedzial..hahah rzeczywiscie jak sie nie umaluje to bede mniejsza konkurencja, dobre kryteria oceny. no, ale nic mnie tam sie nie spieszy, co sie odwlecze, to nie uciecze, bedzie jeszcze czas.. tylko smieszy mnie cala ta sytuacja.
p.s. tajemniczy.. dziekuje;) | 13:21 / 12.02.2005 link komentarz (1) | albo nei wysylajcie wcale, zabraniam- jak tak napisze to sie nie zdziwie jak nikt nic nie wysle;) | 13:21 / 12.02.2005 link komentarz (0) | ej, jeszcze zapomnialam, wyslijcie mi jakies kartki na walentynki :karollincia@wp.pl, zeby miala chociaz pozory tego, ze kumus na mnie zalezy. | 13:19 / 12.02.2005 link komentarz (0) | Moze powinnam zaczac sie leczyc na jakas schizofrenie, bo dzis mam znow dobry dzien. Wczoraj w koncu zamiast plakac, poszlam na ta impreze i naprawde milo sie zaskoczylam. Co prawda klub nie nalezal do najmodniejszych w Londynie, byl to zwykly klub studencki, a impreza nie byla jakas mocno oblegana, ale atmosfera panowala swojska, tania vodka sie lala, poznalam sporo nowych ludzi, przeprowadzialam kilka fajnych rozmow, uslyszalam pare milych rzeczy. I nie musialam wracac sama do domu, bo zostalam na noc u Kludii. Dzis od rana mila rozmowa z Dorcia i wreszcie wszystko obgadane, potem chwilka z Dosia, matko jak ja strasznie potrzebuje bliskich osob, zeby byc szczeliwa.Jeszcze musze napisac jeden list, zeby wyjasnic sobie pare rzeczy z pewna osoba, chyba dzien nie jest najlepszy na taka rozmowe, ale coz chce miec to z glowy juz.. Smiesznie, jak ide do metra to musze przejsc przez centrum hadlowe, cos na podobienstwo warszawskiego Kliffu. W nocy sklepy sa zamkniete, ale samo centrum jest otwarte, zeby nie trzeba bylo isc z metra dookola budynku.. I smiesznie sie idzie, bo panuje tam jedna wielka impreza, na lawkach siedza ludzie, pija wino i pala jointy, jakies grupki graja sobie w pilke, inni na rolkach jezdza.. a godzina jest przed 24.. Sprobujcie wyobrazic sobie cos takiego w Polsce. Druga smieszna rzecz, ktora wczoraj zobaczylam, to wylansowane panienki wybierajace sie na friday night w Londynie. Pomijajac juz to, o czym pisalam, ze kurtek sie tu praktycznie nie nosi, to niektorzy popadaja w mocno posunieta przesade wdziewajac na soebie np tylko koszulke na ramiaczka i cekiniasta spodnice...Lans, lans, kazdy musi widziec, ze dziewczyny zmierzaja na baunc.Zamarzne, ale co tam.Buhahah, szczerze wspolczuje.
Ewelina, chcialam do Ciebie napisac, ale zaczelam sie zastanawiac o czym do cholery. Bo troche trudno jest mi sformuowac odpowiedz na list, ktory zaczyna sie od zdania (??), rownowaznika "cipa, pizzzda, chuj.". Tak wiec zmobilizuj swoje klepki mozgowe mala tajwanska swinko i wyslij sie na cos bardziej wyrafinowanego, dla ulatwienia dam ci wskazowki( napisz jak w szkole, jak z Kuba, co u burbona), to ja wtedy Ci odpisze. Tylko nie pisz nic o swojej rozwijajecej sie karierze telewziyjnej, bo wiesz ze z natury jestem zadrosna. Zartuje, pisz o wszystkim.muaaa. | 20:27 / 11.02.2005 link komentarz (0) | dzis znow dol, smutna i wkurwiona. Bo piatek wieczor znow, a ja tu sama.. niby mam jakies pespektywy na impreze, ale prawda jest taka, ze mi sie nie chce, bo mam przeczucie, ze znow bedzie chujowo. Niemila rozmowa z mama, niemila glownie z mojej strony, dlatego teraz mi przykro. Krotka rozmowa z Dorotka, ale wywolujaca silne emocje, ktorych wlasciwie w tym temacie byc nie powinno, a sa , co uswiadomilam sobie wczoraj w nocy.. zaraz bedzie kolejna krotka rozmowa, zobaczymy czy mila czy nie, zapowiada ze srednio. Nie ma maila, ktory mial byc.. no i smutno. w dodatku zaraz zamykaja mi kafejke wiec odbiora mi chociaz przyjemnosc pogadania przez gadu. Hm.. Bede chyba dzis plakac, chociaz postaram sie nie, moze jednak pojde na ta chujowa z gruntu impreze i moze (oby) sie milo zaskocze.. Tylko nie bardzo mi sie chce potem wracac samej do domu i wedrowac w nocy od przystanku w towarzystwie murzynow, hindosow i inncych "zainteresowanych". Ide zapalic, moze bede mnioej wkurwiona. Jutro powysylam kartki na zasrane walentynki, w ktore znow bede tu sama.. ale w sumie wcale nie bede zdolowana, bo przeciez to komercja i nie warto sie przejmowac, ze jest tylu zakochanych dookola Ciebie... chuj z tym. ewela, jutro do Ciebie zadzwonie albo napisze bo dzis jak widzisz nie jestem w humorze, i tak Hindus patrzyl sie na mnie jak na pojebana jak wylazilam zaplakana z budki telefonicznej.to tyle. nara | 23:09 / 09.02.2005 link komentarz (6) | Wlasnie siedze w burger kingu w kafejce i sobie gadam z Martusia i Dosia na gadu. Nie zostalam jednak na doubla, bo chyba bym umarla, wczoraj skonczylam prace o 6 a dzis o 2 bylam juz z powrotem.. Wiec spalam jakies 4 godziny, bo jeszcze dojazdy.. Tak wiec dzis ide do domku, zahacze o blockbusters wczesniej i moze obejrze sobie jakis fajny filmik. Dzis sie strasznie wynudzilam, bo same jakies stare dziady graly. Chyba jednak wole polska klientele kasyn, nawet jesli mam czasem uslyszec "ach ty kurwo, ruro";) Nie to, zebym byla jakas sado-maso i lubila takie pikantne slowka, ale chyba wole to, niz stara hinduske albo chinke, co ledwo na nogach stoi i rzuca mi co 5 sekund zetony, zeby swoim chrapluiym glosem wymamrotac jaki to sobie numer wymyslila w swojej chorej glowie hazardzistki. Ludzie w Polsce graja przynajmniej jakas inteligentna gre, jezeli w ogole mozna tak to nazwac, a przede wszytskim kupuja duzo koloru i cos sie na stole dzieje, a tu sie czuje mniej wiecej jak animator zabawiajacy mieszkancow domu starcow. No ale nie mozna miec wszytskiego naraz, tu przynajmnije atmosfera miedzy pracownikami jest mila, placa wiecej i w ogole wiekszy luz panuje w porownaniu do tzw atmosfery "scisnietej dupy" panujacej w CP.
W weekend sie bedzie duzo dzialo, bo chinczycy wlasnie obchodza nowy rok i beda sie hucznie bawic, a hazard jest nieodlaczna czescia ich rozrywek. Nadchodzacy rok to rok kurczaka, wiec na znak wlasnie nie wiem czego czy solidarnosci czy szacunku czy whatever, nosimy przypiete do mundurkow zlote kurczaki.. hehe, moze juz tak zostawimy do wielkanocy, upieczemy dwie pieczenie na jednym roznie.. W niedziele na King's Cross jest wielka chinska parada i chetnie sie wybiore, zeby ja zobaczyc..
Koncze, bo chyba chca zamykac, juz powinnam miec net od jutra w domu, tylko jeszcze nie mam swojego komputera, wiec nie bede permanentnie obecna, ale to dobrze bo lecze sie z uzaleznienia.. halla | 19:30 / 08.02.2005 link komentarz (4) | Zaraz ide do pracy wiec nie mam za duzo czasu, chciałam tylko napisac, ze dzis jest znow dobry dzien, kupiłam sobie wieze do pokoju i od razu jest milej z muzyczka.. Dosiu Twoja plyta jest znow niezawodna: To see You when I wake up is a gift I did’t think is real… to know that U feel the same as I do. U did somethink to me that I can’t explain, would I be out of line if I said I miss You…? To see your picture and smell your skin on the empty pillow next to mine, You have only been gone seven days, but already I am wasting away. I know I see you again, far or soon, but I need you to know that I care and I miss you……
No dobra, musze isc sie ogarnac, bo dzis zrobilam sobie dzien relaksu I spedzilam wiekszosc czasu na sluchaniu muzyki I paleniu papierosow ( dobrze ze przyszla nowa dostawa z Polski). Dzis trzeci dzien pracy, jutro ostatni i albo 6 albo 14 godzin, w sumie to chyba zapisze się na double Shift.. d tej pory zrobilam 21 godzin overtime, czyli powinnam dostac za to dodatkowe 250 funtow, bo za kazda godzine wychodzi mi kolo 12 funtow na czysto. A skoro chce sobie kopic laptopa, to trzeba troche popracowac.. Na srode umówiłam się z ludzmi z pracy na imprezie, jeżeli nie będę pracowac w piątek, to już wtedy pojdziemy.zobaczymy jakie będą moje wrazenia, mam nadzieje ze nie natkne się znow na tak zajebisty klub jak ostatnio kiedy wybrałam się na melanż w Londynie..;)Zaczelam już poznawac troche fajnych ludzi z pracy, glowie faceci, bo angielki sa strasznie fałszywe, tak to Darling Darling, how are you, a za plecami obrabiaja dupe…Teraz słucham Pita ,ale z bacardi poczekam na Ciebie Dox do wakacji. buziaki
| 19:29 / 08.02.2005 link komentarz (4) | Dzis jest już zdecydowanie lepszy dzien od tego, w którym mój wyjatkowy humor zostal uwieczniony nadzwyczaj ambitnym wpisem. Wlasnie spedziłam pierwsza noc w moim nowym domu i wciąż jeszcze nie mogę wyjsc z podziwu. Bo już przyzwyczaiłam się, ze musi wyjsc jakis przypal z mieszkaniem, wiec uporczywie czekałam, a tu same mile niespodzianki. Pani, która wynajmuje nam dom jest pastorem (to tak na marginesie, nie myslcie sobie ze to wlasnie ten fakt potraktowałam jako nice suprise), ogolnie to czarna MAMMA z dosc pokaznych rozmiarow ghetto butty, ale dzieki temu mamy przynajmniej duza wanne..;) Co nas bardzo ucieszylo,to to, ze zostawila nam w domu wszystkie sprzęty w postaci mikrofalowki, czajnika, tostera, a nawet telewizora z video. Zaoszczędzi nam to duzo wydatkow, a w domach do wynajęcia rzadko się zdarza, żeby takie rzeczy były na miejscu, a już na pewno nie TV. Zostawila tez pare plakatow w stylu „Bog jest wśród nas”albo z wersami z psalmow, ale już zostaly unieszkodliwione w piwnicy.. W ogrodku na wierzchu położyła motyke, grabki, taczke i jakies paczuszki z nasionkami, zapewne z nadzieja, ze na wiosne należycie zajmiemy się jej ogrodkiem. ..Ale jak wiadomo nadzieja matka głupich jest, bo jedyna rzecza, która będę pielęgnować w tym ogrodku będą skrzydełka piekace się na grillu…Noc upłynęła mi bardzo milo, szczególnie ze nie pytajac nikogo o zdanie zajęłam jedyny w pelni umeblowany pokoj, w którym dodatkowo meble NIE SA każdy z innej parafii…Co prawda budziłam się co jakis czas, no bo jak już wyzej wspomniałam niemozliwosica wydaje się, żeby wszystko z tym domem było calkowicie w porządku …
Skończyłam już z moim naiwnym optymizmem i spodziewałam się wszystkiego, lacznie z wybuchem pieca gazowego, zapruszeniem ognia w kominku czy inwazja jakis obcych ludzi, którzy będą utrzymywac, ze oni tez maja tu mieszkac. Jako, ze nic nie nie wydarzylo, doszlam do wniosku, ze w tym domu na pewno straszy, albo będą karaluchy..
Ide dzis do pracy, jakos wyjatkowo mi się nie chce, mimo, ze atmosfera jest naprawde bardzo mila, ale chyba wolalabym jeszcze troche poleniuchiwac i nacieszyc się wreszcie odzyskana prywatnością w postaci samodzielnego pokoju. Nie znaczy to, ze jeśli pojawi się ktos, kto mi te prywatność zakłócić, to będę ubolewac, aczkolwiek musi być to osoba ze scisle konkretnej listy… Chwilowo mam w pokoju pojedyncze lozko, co w polaczeniu z podwojna koldra nie wyglada najlepiej, bo non stop czesc koldry spada mi na ziemie i ciagnie mnie za soba, ale prace nad podwojnym materacem SA w toku.
To właściwie tyle na dzis, mam nadzieje ze nikt nie czuje się zaniedbany przeze mnie, bo mimo iż nie pisze zbyt wiele personalnie adresowanych maili, bo wlasnie w tym celu stworzyłam bloga, to mysle intensywnie o tych wszystkich, którzy mam nadzieje rownie intensywnie mysla o mnie. Buziaki
| 19:29 / 08.02.2005 link komentarz (0) | To w sumie żaden wpis, tylko resztki tego co stworzyłam ba laptopie jeszcze w hotelu Kalifornia (czerwona lazienka pamiętacie). Jako, ze nigdzie nie dano mi w odpowiednim czasie skorzystac ze stacji dyskietek, tak wiec spora większość mojej radosnej twórczości się zdezaktualizowala .No ale co by się nic nie zmarnowalo, zamieszczam fragmenty nadające się do emisji.
1. Pomijając fakt dobrze wszystkim znany- ruch lewostronny, trzeba tu być naprawde ogarniętym, żeby zaryzykowac prowadzenie samochodu, bo praktycznie wszystkie ulice, nawet te wieksze w centrum, sa jednokierunkowe, tak wiec żeby dojechac gdziekolwiek, chocby to było 500 metrow, trzeba zrobic niezliczone ilości okrążeń.Skrzyżowania tez sa zdecydowane dziwne.. Niby sa swiatla, ale praktycznie wszyscy je ingnoruja, przechodzenie na czerwonym to standard, lacznie z wymuszaniem pierwszeństwa na samochodach przez pieszych ( wiem, wiem to sformulowanie brzmi idiotycznie, ale chodzi mi o to, ze ludzie wychodza na ulice przy pelnym ruchu i maja wielkie pretensje, ze samochod, który akurat ma zielone się nie zatrzymuje). I to nie jest tak jak u nas, ze przebiegnie jeden któremu się spieszy, tylko wylegnie 60 osob i ida sobie spacerkiem, zatrzymuja się żeby podpalic papierosa albo zadzwonic. Dla przyjezdnych sa specjalne napisy na ulicach „look left”, co by nie powpadali pod autobusy. Wydaje się, ze pomysl z mysla o debilach, ale musze się przyznac ze sama już pare razy malo nie wpakowałam się pod nadjeżdżający samochod, bo jak mamusia nauczyla uparcie patrze najpierw w prawo i na tym poprzestaje, bo przeciez w lewo jeszcze zdaze spojrzec zanim dojde do drugiego pasa. Tu problem polega na tym, ze wlsasnie nie zdadze, no i na tym, ze nie ma drugiego pasa, bo jak wspomniałam ulice sa glownie jednokierunkowe. Kwestia przyzwyczajenia, ale na poczatku spore utrudnienie i może człowieka czasem szlag trafic jak np. czeka 15 minut w nocy na autobus, po czym okazuje się, ze owszem autobus przyjezdza, ale niestestety do domu nie dojedziesz bo akurat stoisz nie po tej stronie ulicy co trzeba.. Dodatkowo ruch lewostronny panuje nie tylko na ulicach, ale wszedzie, wiec notorycznie wpadam na jakis ludzi na schodach, albo siluje się z drzwiami , próbując je pchnąć podczas gdy trzeba PULL. Jedyne co im się chwali, to ruchome schody.Wszyscy przestrzegaja zasady, ze stoisz po prawej stronie,a lewa jest dla tych, którym się wybitnie spieszy i maja ochote zwiększyć swoja prędkość np zbiegając..
.
2. MODA To jak ludzie się tu ubieraja fascynuje mnie od dnia przyjazdu. Fakt faktem, ze większość poubierana jest bardzo dobrze (Uwaga, nawet faceciJ), motywem przewodnim sa na pierwszym miejscu szaliki wszelakich rozmiarow i kolorow- szalik ma każdy bez wyjatku, nastepnie królują czapeczki z daszkiem- z siateczka, no i oczywiście old schooll :podniszczone tenisowki , gama kolorow dowolna. Ale to akurat fajnie, ze ludzie umieja się ubrac, tylko dziwi mnie jak mogą chodzic tak ubrani o tej porze roku. Jest polowa stycznia, około 10 stopni, dosc duzy wiatr, a kurtka jest tu naprawde rzadkością. Ewentualnie można je zauważyć u murzynow ( standardowo kurtki z futrem, yo), ale poza tym to jakies lekkie plaszczyki, a glownie marynarki, kurtki jeansowe. Ludzie chodzacy w samych sweterkach lub krotkich rekawkach nie sa bynajmniej wyjatkami. Najlepsze polaczenie to buty z futrem na gole nogi, mini słoniczka, obcilsly T-shircik i szalik. Wyglada fajnie, ale hello?? OCB?
| 17:34 / 07.02.2005 link komentarz (0) | Jestem wsciekla, bo zrobilam dwa wpisy na dyskietce i od pol godziny probuje je skopiowac, ale cos jest zjebane z tymi komputerami tu i sie nie da!!!!!!!!!!!!!AAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaa | 23:27 / 04.02.2005 link komentarz (0) | Mialam juz zakonczyc moja dzialalnosc blogowa na dzis, ale uswiadomilam sobie, ze wykupilam sobie jeszcze godzine internetu, a wlasciwie to nie mam co robic, wiec jeszcze moge cos napisac.
W pracy jest fajnie, duzo mi placa za nadgodziny wiec czesto pracuje na podwojne zmiany, ludzie sa bardzo mili, wreszcie ktos docenia moje umiejetnosci. Ostatnio przyszedl do mnie pidbos ktory wyglada jak Jackie Chan i powiedzial , ze jest "very impressed with my dealing", wiec zrobilo mi sie milo. Generalnie nie musze sie tu wysilac, bo gry sa proste a procedury duzo mniej skomplikowane niz w Polsce, tak wiec troche bardziej sie tu bawie niz pracuje.
Mialam dodac druga czesc wpisu pt gambling ale nie widzialam zadnych komentarzy ludzi siedzacych w zawodzie, wiec skoro niespecjalnie to kogos interesuje to po co wlasciwie mam pisac. ale znajac sebie i tak napisze, dla wlasnej satysfakcji.
No i jednak zakoncze, bo w glowie mam pustke, kompletnie nie wiem o czym pisac, chociaz bynajmniej nie dzieje sie u mnie malo. No ale ze nie mam veny, to moze odpuszcze sobie pisanie jakis pierdol, tylko zabiore sie za to, jak mi minie moje dzisijesze nastawienie do swiata. W kwietniu przyjezdzam do Polski i od razu uprzedzam, ze macie sobie dla mnie czas zarezerwowac, bo jak mi ktoras hoes powie, ze nie pije bo prowadzi to zabije. No i oczywiscie nie mam nic przeciwko, zebyscie mnie odwiedzily tu.. a w ogole ile jeszcze dni do 24..?odliczam.
Ain't nobody does me better makes me happy, makes me feel that way. nie zeby jakas aluzja, leci akurat w radiu. | 23:11 / 04.02.2005 link komentarz (4) | Dawno mnie nie bylo, bo nie mialam kompletnie na nic czasu.. Praca, praca, szukanie mieszkania, praca, praca. No ale przynajmniej poszukiwania zakonczyly sie owocnie, bo jutro wprowadzam sie do calkiem fajnego domku. To taki dosc duzy segment, kazda z nas ( bo mieszkam z trzema kolezankami) ma swoj pokoj, mamy duza kuchnie, lazienke, duzy pokoj z kominkiem i ogrodek. Jedyny minus, ze jest to dalej troche od centrum, ale tylko jakies 30 minut metrem. Zastanawialysmy sie nad jeszcze innym mieszkaniem, ktore bylo blisko centrum i do tego przy samej stacji metra, ale byly tam tylko dwa pokoje i musialybysmy przerobic salon na trzecia sypialnie.Tak wiec zdecydowalysmy sie na dom, szczegolnie, ze wychodzi nam on taniej, tylko mam nadzieje ze babka, ktora nam go wynajmuje nie bedzie nam urzadzac jakis dzikich kontroli, bo ona ma cos wspolnego z kosciolem, wiec zeby nie bylo: non smokers. no couples, no parties. Dom jest naprawde duzy wiec jak moje kochane dziewczynki wpadna na wakacje to juz sie nim porzadnie zajmiemy. Tak w ogole, to kazdego dnia jak nie mam czasu wejsc na internet, to mysle o tym, o czym chcialabym napisac na blogu, a kiedy przychodzi dzien kiedy ma wolne, to najchetniej nie pisalabym nic.. albo z kolei chce napisac o tylu rzeczach, ze w gruncie rzeczy nie wiem od czego mam zaczac..
Mam dzis taki najgorszy humor, najgorszy na swiecie.Bylam wczoraj w pracy 15 godzin, nie wyspalam sie, caly dzien dzis zalatwialam sprawy, bo przeciez w tym posranym kraju nie da sie nic zrobic od reki. Dopiero dzis mialam spotkanie w banku, zeby mi otworzyli konto, bo oczywiscie nie chcieli zrobic tego wczesniej i musialam zapieprzac do banku z czekiem, gdzie sie okazalo, ze takiej sumy mi nie zrealizuja i dalej jazda po rozdzielenie czeku na trzy itp itp itp ! Zeby wynajac mieszkanie musialam dostarczyc: a) referencje personalne; b) referencje z pracy; c) opinie kogos, u kogo wczesniej mieszkalam; d)wyciag z konta ( ktorego jeszcze nie mam) i tysiac innych nie wiadomo po co kumu potrzebnych rzeczy. Kurwa, szalu mozna dostac. No ale na szczescie zebralam te wszystkie papiery, zaplacilam kase ( tak na marginesie 2200 funtow razem z depozytem) i jutro odbieram klucze.. wreszcie wyprowadze sie z tego smierdzacego mieszkania, w ktorym jakis pojeb w lazience zaintalowal dwa krany: z jednego leci wrzatek, a z drugiego lodowata woda.. wyobrazcie sobie jak trzeba sie nameczyc, zeby umyc zeby i sie przy okazji nie poparzyc.
No a wracajac do humoru, to mam takie dni tutaj kiedy wracam nad ranem z pracy i ide na przystanek w podskokach, mimo, ze stalam 12 godzin na szpilkach i ogi mi w dupe weszly, ale ja i tak jestem wesola, i tak chce mi sie spiewac. Spotykam milych ludzi na przystanku, kazdy sie pyta jak sie mam, jak sie czuje.Ostatnio nawet, czekalam na autobus po pracy i bylo mi zimno, bo wialo i deszcz padal ( pierwszy raz odkad tu jestem, wiec nie wiem skad ta opinia o aAnglii, moze jeszcze sie dowiem skad), a autobus jak na zlosc sie spoznial. Obok przystanku byla kawiarenka, ktora akurat otwieral jakis mlody koles, wiec zebym nie stala na zimnie, zaprosil mnie do srodka na kawe, pyszna z bita smietana.. Takie akcenty sa bardzo mile, w Polsce takie rzeczy sie nie zdarzaja niestety, a tu zamiast marznac i denerwowac sie na spozniajacy sie autobus, mozesz napic sie dobrej kawy, zjesc ciastko i pogadac z milym czlowiekiem. Mile jest tez to, ze tu wszyscy zwracaja sie do siebie per darling, sweetheart, honey, love, babes. To nie koniecznie zawsze jest szczere, ale zawsze poprawia humor... No i takie dni sa zajebiste, kiedy mam sile, zeby gory przenosic, kiedy wydaje mi sie, ze to miasto jest dla mnie stworzone, te wszystkie male kafejki, galeryjki i moja ulubiona stacja metra Piccadilly circus, kiedy jedziesz po tych strasznie dlugich schodach i nie zdarza sie, zeby nie towarzyszyla ci jakas muzyka, zawsze w rogu stoi jakis grajek i umila ludziom podrozoanie w zamian za jakies drobne.I jade metrem i ludzie usmiechaja sie do mnie, i patrze na afisze w teatrach i wybieram te musicale, na ktore chce pojsc. I mysle o tym, ile rzeczy ci pokaze jak przyjedziesz.. w takie dni zastanawiam sie jak mam przedluzyc sobie urlop dziekanski, bo przeciez nie wroce do Polski przed pazdziernikiem, w takie dni zastanawiam sie czy ogole wroce... no ale sa takie wieczory jak dzis, kiedy brakuje mi znajomych, kiedy chcialabym pojsc na kawe i pogadac z przyjaciolkami, albo umowic sie ze wszystkimi na kredytowej i potem bawic sie do bialego rana. W takie dni jak dzis chcialabym chociaz pogadac z kims na gadu gadu, ale wlasnie nikt nie ma czasu, bo jest piatek wieczor i wszyscy ida na kawe albo umawiaja sie na kredytowej.. ale beze mnie. Bez zadnej histerii oczywiscie, krzywda mi sie nie dzieje, siedze sobie w Londynie, stolicy swiata, zarabiam dobre pieniadze i jeszcze narzekam.A wlasciwie to nie bede klamac, lezka zakrecila mi sie w oku jak gadalam z Ula i Marta, mam chyba psychike zazdrosnicy: jak to one wszystkie beze mnie??! no ale to takie wlasnie wahania nastrojow, jakbym miala 15 lat napisalabym w pamietnku ze mam "chandre", a ze nie mam 15 tylko 20 i nie prowadze pamietnika to napisze, ze mam kurwa chujowy humor. i jeszcze napisze , ze jest na tyle chujowy, ze nie chce mi sie poprawiac bledow, ani wstawiac przecinkow, wiec czytajcie jak leci. | 22:48 / 24.01.2005 link komentarz (6) | GAMBLING TIME
No wiec, kochani krupierzy, wydawalo by sie, ze zawod nasz na calym swiecie wyglada tak samo, a jednak co kraj to obyczaj. Tutaj wiele rzeczy sie kompletnie rozni, podstawy sa podobne, aczkolwiek trzeba troche czasu, zeby przywyknac. Nie wiem jak jest w innych kasynach, bo na razie zdazylam poznac tylko procedury Golden Nugget.
1. Dziewczyny zapomnijcie o czerwonych paznokciach, szminkach i jakis tam innych bdurach, tutaj malujesz sie jak masz ochote, byle dobrze wygladac, paznokcie zrobione, ale jak to juz kwestia gustu. Oprocz tego nie ma zakazu noszenia bizuterii, tak wiec wisorki, pierscionki, bransoletki, a nawet zegarki dozwolone. Oczywisice ozdoby trzeba wprowadzac stopniowo, dziala to na zasadzie, im dluzej pracujesz, tym wiecej ci wolno. Buty tez nie odgrywaja wikeszej roli, nie trzeba sie meczyc na 10 cm obcasach, moga byc plaskie, sznurowane, sandali, klapki, w czub , okragle, generalnie malo to kogo obchodzi.
2. Stoly ustawione sa tak, ze krupierzy na dwoch kolejnych ruletkach stoja przodem do siebie i wszelkie rozmowy sa dozwolone, masz ochote to mozesz stac z zalozonymi rekami "na wodza" , za co w CP zapewne otrzymaloby sie kopniaka aka szturchanca (predki: nie garb sie sieroto, nie dyskutuj).Co najsmieszniejsze, jak jest pusto w kasynie, to siedzisz sobie przy stole do Black Jacka na stolku;)
3. Staff jest mniej wiecej trzy razy taki jak w M., no i full opcja zywieniowa. nie jakis tam jeden posilek, tylko dwudaniowa obiadokolacja, sniadanko( platki, tosty, bulki, jajecznica, fasolka, bekon itd) no i oprocz tego szwedzki stol, a na nim wszytsko co Ci do glowy przyjdzie: pizza, makarony, nalesniki, owoce, salatki, ciastka, torty, wedlina, sery. Napoje tez do wyboru do koloru: masz ochote na sok, prosze bardzo: trzy smaki, cos gazowanego- nie ma problemu, kawa? Z bita smietana, mlekiem czy czarna? Trzeba przyznac, ze nasz stuff z kawa z automatu za zlotowke i woda mineralna za darmo wypada dosc blado...
3. Klienci
Troche glupio sie przyznac, ale nie umiem sie jeszcze przyzwyczaic do milych klientow. Bez kitu, przez 1,5 roku pracy w Polsce ani razu chyba nie uslyszalam dziekuje za podane zetony. A tutaj dziekuja ci za kazde wyplacone 5, prosza czy oni moga kupic kolor za swoje pieniadze, wywalisz ich z ostatniego funta a oni usmiechaja sie i mowia grzecznie do widzenia. Ja ciagle tez z przyzwyczajenia dziekuje, a wcale nie musze, bo tu nie ma tipow, ale ogolnie atmosfera na stole jest bardzo mila. Nikt Ci nie wrzeszcy do ucha: rzucaj, sluchaj, dajmie. i nikt nie pyta : "co te rury z nami robia?" hahahaha
4. Procedury
A) BLACK JACK
Tasowanie jest oczywiscie inne, ale to chyba kazdy ma swoj sposob, nie pali sie ani jednej karty, ani przy zmianie krupiera ani nigdy. Sa smieszne boksy, takie male koleczka, w tym kasynie, w ktorym teraz jestem obstawia sie normalnie, ale w tych lepszych sa specjalne zasady obstawiania. Nie wolno splitowac 4,5, 10 ( a ja uparcie ciagle jade: twenty split?), mozesz spliowac ile chcesz, nie ma ograniczenia do 4, co sie tyczy tez Asow( tylko wtedy jedna karta), doubla mozna robic tylko na 9, 10, 11 i to twardych, a kiedy krupier ma siedem-siedemnascie z asem, ciagnie karte, co tez trudno zapamietac. Karty zbiera sie zaczynajac od kart klienta i rzuca sie je na swoje, co jest kurewsko niewygodne i spowalania gre. No i zamiast za duzo mowisz : 23, 25.. hahahaha juz widze mine cegielki jakbym mu tak wypalila 29 prosze pana!
2) POKER
Wyplaty na pokerze sa zupelnie inne, bonusy sa dopiero od koloru, ale tez wyglada to kompletnie inaczej. Na obu pokerach ( stud i trzykartowy) sa maszyny do tasowania, ktore tasuja i rozdaja po 5 albo 3 karty, wiec stoisz tylko jak ten cep i wyjmujesz karty z maszyny, naciskasz guziczek i wkladasz karty.. Mozna odpoczac, ale i zanudzic sie na smierc. Bonusy kladzie sie na pocztaku gry na takich swiecacych polach, i od razu przez zarejetrowaniu ich przez komputer od razu je zbierasz.. One sie kumuluja na jackpota: dostajesz straight flush 10% jackpota, royala calosc. to sie chyba nazywa progressive poker. Smieszna jest opcja taka, ze jak wykryjesz u kogos uklad platny jackpotem to musisz od razu wcisnac guzik na maszynie, bo jesli akurat jakims cudem gdfzie indziej w innym kasynie podlaczonym do systemu tez odkryja pokera, to wyplate dostaje tylko ten, co byl pierwszy. wiadomo, ze to sznasa jedna na milion, ale .. To co najbardziej mnie irytuje, to fakt ze karty otwiera sie od lewej strony czyli odwrotnie niz u nas, a ja ciagle o tym zapominam. W ogole tutaj poker to gra dla zupelnych idiotow, bo nie dosc ze nie mozna dokupioc karty krupiera, to nawet nie mozesz sobie wymienic ani jednej karty..Wiec uklady chodza bardzo rzadko, aczkolwiek moj kolega z Polski Bartek, juz drugiego dnia pracy dal pieknego pokerka z reki. Taki to niefartowny!
o ruletce napisze jutro, bo dzis juz mi sie nie chce. milej lektury. | 22:14 / 24.01.2005 link komentarz (0) | Dzis caly dzien spedzilam na szukaniu mieszkania, co jak juz pisalam wczesniej jest starsznie ciezka sprawa.. Bylysmy w paru agencjach, w roznych dzielnicach Londynu i albo bylo strasznie drogo, albo sie okazywalo, ze to agencja krzak i zyczy sobie np 80 funtow za samo pokazanie mieszkania..(nara). Jutro jedziemy do jakiegos kolesia, ktory jest przyjacielem kogos tam i ma nam pomoc,mamy tez umowione spotkanie z agentem na Ealing Brodway, ktory ma nam pokazac pare fajnych mieszkan lub domow. Mamy na oku jeden szczegolnie fajny z trzema sypialniami, jadalnia polaczona z living roomem, lazienka i ogrodem. Co prawda jest to troche dalej, bo to juz trzecia strefa, ale akurat tutaj nie stanowi to jakiegos wiekszego problemu bo metro jezdzi co minute i dojezdza praktycznie wszedzie, tak samo autobusy. A ja wole miec fajny dom,przyzwoity poziom zycia i jechac do pracy 10 minut dluzej, niz gniezdzic sie w jakims syfiastym mieszkaniu przy centrum i placic za nie niewiadomo jakie pieniadze .. Mam juz troche dosc mieszkania z obcymi ludzmi, nawet jesli sa to tak kolorowe charaktery jak w moim Hotelu California;) Od dwoch dni w kuchni rosnie sterta garow, bo dj po imprezie postanowil nie zmywac, ale jezeli mysli ze ja sie zlamie i to zrobie, to sie gruubo myli. Jak mam ochote na herbate albo cos do jedzenia, to myje sobie tylko jeden kubek i jeden talerzyk, uzywam go a nastepnie zostawiam brudny, jak wszyscy robia.. zobaczymy jak daleko tak zajedziemy.. Z lazienka juz mnie szlag trafia, wczoraj przed pojsciem spac powiesilam kartke na drzwiach "Do not enter at 11 am, reserwation" i zadzialalo, Roni potulnie poczekal az wyjde i dopiero wtedy udal sie na swoj trzy godzinny seans spirytystyczny. Tylko teraz jeszcze musze powiesic kartke " Do not use my soap or any item which is not yours, including smb's towel!", bo debile lapia sie za co popadnie: szampon, odzywka,recznik, nawet kurwa nie masz prawa swojej maszynki w lazience zostawic.
Jutro wpadne przed praca i zgram z dyskietki wpis ktory zrobilam ostatnio, to bedziecie mieli zarys sytuacji jak mi sie wiedzie w pracy ( dostalam w koncu podwyzke). Buziaki
P.S. Aruba, Bahamas, come on pretty mama..;) | 20:55 / 23.01.2005 link komentarz (1) | Cholera, troche zaniedbalam te wpisy, ale przez ostatnie dni nie bardzo mialam dostep do netu, ale, zeby nie bylo to pisalam sobie na laptopiku. Przychodze sobie dzis do kafejki cala zadowolona ze mam juz wszystko gotowe, wyciagam dyskietke a tu sie okazuje, ze jestem kompletnie w dupie, poniewaz komputery z pudlem wyszly z mody i moje pole manewru ogranicza sie do monitora,klawiatury i lacza usb... Hmm nie wiedzialam, ze dyskietka to juz przezytek, ale poszukam kafejki u hindosow, oni tam sa troche zacofani to moze uda sie wykombinowac. Zaraz ide do kina na Closer, a na oku mam zajebiste mieszkanko, ale na razie sza, zeby nie zapeszyc.pozdr | 17:25 / 20.01.2005 link komentarz (4) | Dzis mam bardzo malutko czasu, poniewaz lece prosto do pracy. Wyszlabym z domu duzo wczesniej gdyby nie fakt, ze Roni artysta postanowil sobie urzadzic w lazience miejsce ralaxu i siedzial tam trzy godziny, przez co nikt inny nie mogl skorzystac. Wspollolatorzy sa strasznie fajni, wczoraj po pracy dlugie picie z djami w kuchni, okazuje sie, ze jeden z nich gra czasem w piekarni.. Ale katuje nas swoimi beatami od rana do nocy, dobrze, ze to chociaz fajna muzyka. Wczoraj pierwszy dzien w pracy, napisze tylko ze jest naprawde super, w szczegoly zaglebie sie jutro, bo dzis juz nie zdaze.Buzka | 20:38 / 18.01.2005 link komentarz (5) | Nie mam dzis zbyt komfortowych warunkow pisania, bo z racji zmiany miejsca zamieszkania , musialam zdradzic moja ulubiona kafejke i wyladowalam w jakiejs zacofanej. No ale trudno.
Wracajac do wczorajszego tematu, musze po krotce opisac powody, dla ktorych w ciagu mojego tygodniowego pobytu z Londynie, trzeci raz juz zmienilam adres. No wiec wczoraj mialam juz sie wprowadzic do wybranego mieszkanka, ktore zapowiadalo sie naprawde dobrze.. malutkie, czysciutkie, w samym centrum Cambden, blisko metra etc. Wymeldowalam sie z hotelu, zabierajac niechcacy jedyny klucz od pokoju, pakuje sie z walizami do mieszkania, targajac je wczesniej po stu tysiacach schodow, a tam co zastaje?? "Syf malaryczny" jak nazwalaby to moja mama. Ja bym to nazwala "o kurwa". Smierdzi na korytarzu jak w chlewie, oddychac sie nie da, a okna tez nie mozna otworzyc bo jest w dachu i deszcz sie przez nie leje. Pokoj mial byc pusty, ale sie okazalo, ze jego lokatorzy postanowili sie jednak nie wyprowadzac, tak wiec zostal mi przydzielony inny. Wchodze tam, plamy jakis czarne i zolte na podlodze, walaja sie jakies papiery, wykladzina juz dawno, albo i nigdy nie widziala odkurzacza... nie to, zebym byla jakas pedantka, ale nie lubie tego rodzaju balaganu. ale to jeszcze nie bylo najgorsze, bo jak zobaczylam w jakim stanie jest lazienka, to juz zalamalam sie kompletnie. Wczesniej jak ogladalam to mieszkanie to wychodzilam z zalozenia, ze jak sobie kto poscieli tak sie wyspi, ale co sie okazuje, dziewczyna z Polski, ktora tam mieszka, ponoc sprzata czasem dwa razy dziennie, co nie zmienia faktu, z "syf malaryczny" (uwielbiam cie mamo) nie znika. Taka drobnostka, o ktrej nie wspomnial mi koles, ktory wynajmowal mi mieszanie byl fakt, ze oprocz mieszkancow 3 pokoi na gorze, z lazienki o wymiarach 2m na 1m korzysta 10 osob mieszkajacych na dole (Arabow, Hindusow), a takze pracownicy KFC tego samego pochodzenia. PATOLOGIA nie myslalam, ze bede mieszkac w palacu, al tez nie marzylam o chlewie. Tak wiec to mieszkanie z miejsca zostalo anulowane w mojej glowie i nie zwlekajac zaczelam szukac innego, co musicie wiedziec, naprawde nie jest tu latwe. Oczywiscie zaliczki nie otrzymalam z powrotem,poniewaz Pan Mily Hindus byl nieobecny, a jego przydupas z brudnymi wlosami zaczal jakies pokretne tlumaczenia lamana angielszczyzna(You noll , you must underrrstand maj situasion, it is a verrry difikult situasion), wiec olalam sprawe a dla wlasnej satysfakcji zajebalam mu rowniez jedyny klucz od pokoju, niech sobie dorabiaja brudasy.Jakims dziwnym trafem znalazlam mieszkanie tez niedaleko od centrum, calkiem niedrogie, no i przede wszystkim czyste!!! Namiar mi dala Polka przypadkowo poznana w barze, zrobilam wyjatek o zasady , ze Polakow trzeba w Anglii unikac jak ognia, co okazalo sie dobra decyzja.. zreszta wybor mialam niewielki, bo nocleg gdzies od mostem chyba jednak bylby za duzym hardcorem;)Mieszkanie jest na maxa stare, al calkiem zadbane. Lazienka w przeciwienstwie do poprzedniej kwatery jest ogroomna, najprawdopodobniej jest po prostu przerobionym pokojem, bo sa w niej pozostalosci kominka.. cala pomalowana na czerwono, z trzema ogromnymi lustrami na scianach... Do tego wielki glosnik wstawony przez jednego z mieszkancow i duza trojkatna wanna.. Calkiem..romantycznie..nic tylko zapalic swieczki, zarzucic jakas muzyczke i moze byc bardzo milo...Opcja dodatowa: szampan, truskawki.Kotek, moze wytrwam wtym mieszkanku do twojego przjazdu..;)
Kuchnia tez jest duza z pelnym wyposazeniem, idealna na wieczorne pogaduchy przy dobrej kolacji i winie.. Pokoj jest maly, ale jak sie tam urzadzilam( roleta, makata na sciane, kapa na lozko) to juz nie wydaje sie taki obskorny. Wspollokatorzy sa bardzo zroznicowani.. obok w pokoju mieszka tzw "ogier", ktory chyba glownie w zyciu zajmuje sie sprowadzaniem panienek do pokoju i wydawaniem oczywistych odglosow "lozkowych w sensie meblowych" badz tez odglosow "paszczowych". Pokoj dalej zajmuje dwoch artystow: jeden pisarz zdaje sie byc ostro pierdolniety, ale jest strasznie smieszny, drugi zajebiscie maluje i ma fiola na punkcie sztuki, we wszystkim potrafi odnalezc wene, dzis np natchnela go moja przypadkiem rozlana kawa i paroma maznieciami, stworzyl dosc ciekawa kompozycje... Dalej mieszka dziewczyna, ktora zalatwila nam mieszkanie ze swoim bratem i jego zona (Polacy, bardzo sympatyczni), a pol pietra nizej wszystkie pokoje zajmuje dj, ktory ma tam swoje studio nagraniowe.. swoja droga zajebiscie ma urzadzone mieszkanie. A i jest jeszcze "cichy" -czlowiek ktory mowi tylko "hello" i "bye".Na razie nic wiecej nie moge napisac, ale jak na jeden dzien mieszkania, to i tak poczynilam wnikliwe obserwacje.U dj w weekend podobno odbywaja sie dzikie imprezy, zobaczymy jak dzikie za kilka dni. Jutro ide do pracy i mam pare spraw do zalatwienia rano. Wszyscy mowia, ze w Polsce mamy kupe roboty papierkowej, ale Anglia jest zdominowana przez biurokracje zupelnie. Juz od tygodnia wypelniam istne sterty papierow i musze chodzic na jakis spotkania.. a to rejestracja home office ( jedyne 50 funtow), a to incurance number, a to konto bankowe, u nich nic nie mozna zalatwic od reki i wszystko tworzy zamkniete kolo: jak nie masz konta, nie wynajmiesz mieszkania, jak chcesz wynajac mieszkanie musisz miec konto..koszmar.Ale to juz temat kolejnego wpisu: " co jeszcze jest pojebane w Anglii, poza lewostronnym ruchem..?" Tymczasem, spadam do ...yhmmm.. domku? na jakas mala kolacyjke, bo juz zrobilam si mocno glodna. Ponawiam apele: piszcie o mnie maile, szczegolnie ty zimna egocentryczko, bo juz czekam trzeci dzien. Ula, ewelina wam tez by sie nic nie stalo, jak byscie raz na jakis czas posadzily dupy przed kompem... Martusia, Marti i Kasia, dziekuje, ze sie odzywacie, do Ciebie Niunia postaram sie napisac jak najszybciej aporopos wiesz czego, ale tematem przewodnim mojej odpowiedzi jest" Nie wmawiaj sobie rzeczy ktorych nie ma, w ten sposob bedziesz tylko dluzej sie ludzic.." Buziaki dla wszystkich. P.S. Doszly mni sluchy, ze moze dostane nowy design, ale to moze troche potrwac bo pan designer ma troszke malo czasu... | 23:15 / 17.01.2005 link komentarz (2) | A w ogole to zapomnailam napisac ze od trzech dni nosze przy sobie 1500 funtow bo nie ma jeszcze konta a nie mam gdzie zostawic... Hehe, jechaliscie kiedys wypelnionym po brzegi metrem z 9 tysiacami gotowki przy sobie? Nie? A moze wracaliscie do domu uliczkami na ktorych pelno tzw street boys( czytaj murzynow gangsta rapa) z takim samym cashem w kieszeni. Tez nie? Sprobójcie jest fajnie, adrenalinka te sprawy... To tak na koniec milego dnia mily akcent. | 23:12 / 17.01.2005 link komentarz (0) | Dzis jest taki dzien ze mam dosc, nie mam za bardzo czasu, zeby pisac, ale ogolnie wypije chyba dzis znow cala butelke martini bo jestem zla, smutna i zmeczona. Ogolnie opcja z mieszkaniem nie wypalila, bo zaistnialy jakies dziwne okolicznosci o ktorych napisze jutro, wiec znow caly dzien spedzilam na szukaniu lokum, Wazne ze mam gdzie spac, ale jestem zla i chce mi sie wracac. Dobrze ze w srode ide juz do pracy ( nie myslalalam, ze kiedys wypowiem takie zdanie), bo jak tak dalej pojdzie, ze wszystko pod gorke to oszaleje. Kurwa, mam nadzieje ze Londyn to tylko przystanek w moim zyciu, albo ze bedzie lepiej, bo choc z natury jestem optymistka, to konczy mi sie cierpliwosc. Nie chce brac udzialu w bitwie o Anglie, chce nabyc nowych doswiadczen, ale dopoki nie bedzie to kolidowalo z moim dobrym samopoczuciem. A to jak czuje sie dzis mozna nazwac jakkolwiek, ale na pewno nie dobrze. Pozdro dla brudasa z KFC ktory zainkasowal mi 50 funtow za mieszkanie w ktorym spedzilam 20 minut. Udlaw sie albo lepiej wykap.nara
P.S. Dorotko mam juz dla Ciebie prace wiec jak chcesz to przyjezdzaj, moze z Toba bedzie mi tu lepiej... | 22:25 / 16.01.2005 link komentarz (2) | Poza wpisami czysto opisowymi, przydalaby sie na tym blogu jakas nuta refelsyjna. No i bedzie, bo przyszedl wieczor,a z wieczorami tu jest ciezka sprawa, bo nie moge juz zadzwonic do zadnej z moich girls zeby wyszla do lemonu albo na kawe gdzies, I nie zadzwonie do Ciebie i nie zastukam w okno, ze juz jestem...Jedyne co mam z tego co mialam to Martini...chociaz ten slodki smak umila mi wieczor..I w uszach Incubus "miss You" od Ciebie moja brown sugar i Jill Scott..milas racje jak mowilas , ze jest wspaniala..musisz koniecznie kontynuowac moja edukacje muzyczna, bo jestes zdecydowanie najlepszym z mozliwych nauczycielem.. | 18:41 / 16.01.2005 link komentarz (5) | Londynski clubbing chyba jednak nie jest dla mnie.. ale moze najpierw dokoncze to co pisalam wczesniej, a potem wezme sie za sprawe wczorajszego wieczoru.
Skonczylam na tym poprzednio, ze chcieli nas wszystkich wtrynic do jednego domu, a mi to kompletnie nie pasowalo. Tak wiec zaczelam razem z kolezanka z pracy, z ktora tu przyjechalam szukac wlasnego mieszkania, ale wszytskie ktore pokazywal nam koles z agencji byly srednie, w kiepskiej okolicy i do tego tak drogie, ze zupelnie nie byloby nas na nie stac.. i dopiero jak juz wracalam wieczorem, starsznie zmeczona i mocno podkurwiona, to zobaczylam ogloszenie "rooms to rent". Room to nie wlasne mieszkanie bo musisz dzielic lazienke i kuchnie z innymi, no ale trzeba od czegos zaczac. Pogadalam troche z wlascicielem, a ze jest on Hindusem aka Pakistanczykiem (whatever), to moja jasna cera i wlosy zrobily swoje i poszedl mi calkowiecie na reke. No wiec wprowadzam sie do mieszkanka jutro rano, nie place za nie jakos bardzo duzo, zwazajac na to, ze Cambden to droga dzielnica, to 115 funtow tygoniowo z wliczonymi oplatami, to jeszcze znosna cena. Fajna jest lokalizacja, bo jest to samo centrum,cos mniej wiecej jak mieszkania na Nowym Swiecie. Jesli chodzi o standard to nie jest zbyt wysoki, bo kuchnia i lazienka jest mikroskopijnych rozmiarow i troche brudno, ale juz ja im tam zaprowadze porzadek! Oprocz mnie mieszka tam jeszcze dwoch Wlochow ( Welcome Karolyyyna,You are Polish?, superr, when will we drink vodka?)i dwoch Polakow ( w swoich pokojach oczywiscie) wiec chyba musze zaczac sie przyzwyczajac do podniesionej deski klozetowej...;/ No ale jest to dla nie mieszkanie tylko przejsciowe, wiec nie ma sie czym martwic, jak juz sie troszke urzadze ze wszystkimi sprawami, to zaczne szukac czegos lepszego. Plusem tego mieszkania jes to ,ze koles chce ode mnie tylko dwa tygodnie depozytu, a wszedzie indziej chcieli 4 albo i nawet za 6 tygodni. Jezeli ktos nie wie o co chodzi to juz tlumacze: wprowadzajac sie do mieszkania musze zaplacic za miesiac wynajmu z gory i jeszcze za 6 tygodni czyli razem za 10 tygodni, wiec jesli mieszkanie kosztuje przykladowo 120 funtow, to musze wybulic 1200 co jest absurdem, bo nawet tyle nie mam. A w przypadku pakamerki u Hindusa musze zaplacic duzo mniej. Poza tym moge sie z tego mieszkania wlasciwie w kazdej chwili po miesiacu wyprowadzic, a we wszystkich innych kaza podpisywac kontrakt na pol roku albo rok... no to tyle jesli chodzi o mieszkanie.
PRACA Zaczynam dopiero w srode ale juz widzialam kasyna, w ktorych bede pracowac. jedno to najbardziej ekskluzywne kasyno w Londynie, klimat bardzo bardzo posh, wielkie marmurowe schody,czerwone dywany, krysztalowe zyrandole. Zeby moc tam wejsc trzeba miec specjalna karte czlonkowska i zaplacic dosc wysoka skladke. Pracujac tam musisz znac nie tylko procedury gier, ale tez musisz wiedziec jak sie zachowywac wobec poszczegolnych klientow, np uczyli nas, ze jesli graja zony ( dwie) sultana Brunei to zawsze pierwszej zonie trzeba podawac wyplate poza kolejnoscia, bo inaczej ona obrazi sie na te druga i powstanie konflikt malzenski...Smiesznie. Ale chyba najlepiej o tym, jakie jest to kasyno swiadczy fakt, ze ludzie graja tam do 100 000 funtow na jeden box do black jacka, boxow jest 7, tak wiec JEDNA REKA ( a podczas rozgrywania jednego buta/gry rak jest wiecej niz 50) to 700 000 funtow, pomnozcie sobie przez 6 i... wyobrazcie sobie jaka fortune trzeba miec zeby grac w takim kasynie. Dla porowniania w Polsce goscie powrzechnie uwazani za vipow graja 2,5 tysiaca zlotych na box, co tutaj ginie "marnie jak gowno sarnie"( nie odnajduje innych slow zeby to okreslic,hehe). To pierwsze kasyno, calkiem fajnie w takim pracowac, ale strasznie nudno. Dlatego ciesze sie ze na poczatku bede pracowac w innym, ktore ma charakter bardziej kasyna w stylu Las Vegas, duzo stolow, duzo ludzi, duzo automatow, koloworo, glosno, tlocznie. Praca krupiera w takim miejscu daje duzo wiecej frajdy, mozna sie troche pobawic, no i czas szybciej leci. Zdecydowanie wole to, niz czekac pol godziny az jakis snob sie zdecyduje czy wziac karte czy nie, bo moze przegrac 100 000 funtow. Ogolnie praca tutaj rozni sie bardzo od tego, do czego przyzwyczilam sie w Polsce. Pomine juz roznice procedurowe, ktore sa naprawde duze, chodzi mi przede wszytskim o to, w jaki sposob tu pracodawca traktuje pracownika. Mi w Warszawie zdarzalo sie pracowac 7, 8 dni po 8 albo i 9 godzin, a tutaj pracuje 4 dni i dwa wolne, dodatkowo zmiana przed offem am zawsze 6 godzin. Wyzywienie w pracy mam zapewnione i to w naprawde duzym zakresie: bary salatkowe, mieso, frytki, pizza, kanapki, torty , do picia co tylko mas ochote. w lsce mozna bylo sie napic ewentualnie wody.. No i kazda nadgodzina platan 200 procent wiec sporo mozna dorobic;)
Wszyscy supervisorzy sa bardzo mili, oprowadzili nas po budynku, przymierzalismy stroje, nauczyli nas pokonywac stos zabezpieczen jesli chcemy sie dostac do pracy... zeby wejsc musze przylozyc reke do skanera... Polsko sprezaj sie, jestes tak daleko w tyle!!!
chyaba wszytsko jesli chodzi o prace..
Wczoraj wybralam sie po ra pierwszy na impreze w Londynie. Z niewielkimi trudnosciami udalo mi sie dojechac metrem do mieszkania klaudii, na miejscu poznalam troche nowych osob z roznych czesci swiata poczynajac od Ukrainy az po Sri Lanke. cos tam wypilismy w domu, ale oni chyba nie sa przyzwyczajeni do takich ilosci jakie spozywa sie w Polsce, a juz na pewno nie do takich jakie zaistnialy na Slowacji( Kamelku pamietasz nas wieczorek degustacyjny w pizzerii?). Potem wybralismy sie do klubu Attica, ktory jest ponoc miejscem na wysokim poziomie i chyba zalicza sie o lepszych klubow w Londynie. Wejscie troszke jak w amerykanskich filmach, kolejka ludzi na czerwonym dywanie, mnostwo ochroniarzy i koordynatorow ze sluchawkami w uszach. My weszlismy poza kolejnoscia, bo zupelnie nie wiem jakim cudem bylismy na jakiejs liscie.. No i pierwsza chwila prawdy: wstep- 15 funtow... ulaaa. Potem bylo juz tylko smieszniej; zeby usiasc przy stoliku, trzeba zaplacic minimum 500 funtow rachunek.. Uuuuu przykro mi, ze nie mam 3 tysiecy zlotych na jedna imprezke w londynie... W koncu umowilismy sie tak, ze mozemy siedziec dopoki na stole jest butelka, zamowilismy smirnoffa(140funtow!!!), a ze bylo nas ze 20 osob butelka znikla w mgnienu oka i rowniez my musielismy zniknac z miejsc przy stolikach..hahah przemyslana akcja. Impreza ogolnie lanserska, panny odstrojone na blysk; cekiny, cyrkonie, kowbojskie buty, odkryte sandalki w styczniu itp. Mnie najbardziej podobaly sie gruuube angielki w mini spodniczkach...traaagedia jak to mawia mister G.
Jesli chodzi o panow to moim faworytem wieczoru zostal wielki przypakowany murzyn, z torebka luis viutton i w butach gucci, pijacy jacka danielsa z butelki i palacy dwa cygara na raz.. yeah baby, uuu baby to zdecydowanie moj typ;)Co mnie najbardziej zdziwilo, to muzyka, ktora tam leciala. w takim miejscu z takimi cenami, z takimi ludzmi spodziewalam sie jakis zajebistych housowyh beatow, a tymczasem na wejsciu powitala nas Britney z przebojem toxic, ktory zreszta powtarzal sie chyba ze trzy razy. Poza tym muzyka troche jak w starym poczciwym underze, przeplatana jakimis hitami w stylu call on me aka I can't wait for the weekend to begin. Szok, pojawil sie nawet dj tonka.
Jakos po 2 znudzilo sie nam juz to udawanie ze jednak dobrze sie bawimy i poszlismy na kebab, przynajmniej to bylo dobre. zdecydowanie bardziej wole polskie imprezy z Wami bejuchy, zajebista zabawe gdziekolwiek ( shake that ass miss brown sugar) i afterki na mokotowie... Nie wspominajac juz ze wole zabawe w balsamie i w paprotce jak przed wyjazdem, kiedy bawilam sie najlepiej na swiecie, z powodow oczywistych...
Dobra moze zakoncze te wspominki, bo jeszcze za bardzo sie rozczule...
moze jeszcze napisze o dzielnicy w ktorej mieszkam. Nazywa sie Cambden i jest podobno mekka mlodziezy w Londynie, aczkolwiek ja powiedzialabym bardziej mekka dziwnych?/pierdolnietych? ludzi... Szczegolnie w weekend to widac, poniewaz z racji znajdujacych sie tu dwoch bazarow, na ktorych mozna kupic " trendy" ciuchy nastapilo cos w rodzaju inwazji na Camden. Naprawde ciezko jest przejsc przez ulice, nie mowiac juz o zjedzeniu obiadu... Tutaj jest jakas taka subkultura ktorej nie ma albo nie widac jej w Polsce ( chyba ze sie ukrywaja na bunkrach..). Chodzi mnostwo ludzi poubieranych na czarno, ale nie tak jak nasze polskie brudasy ( bez obrazy, ale w koncu to moj blog wiec mam prawo wyrazac swoje opinie), tylko maja buty na 20 cm koturnach, nadmuchane spodnie, kolczyki wszedzie, i zamiast wlosow cos w rozdaku pocietych plastikowych slomek... no i motyw przewodni ubrania czaszka etc. hm... no mozna i tak , o gustach sie wszakze nie rozmawia, najwazniejsze ze sa nieszkodlwi. Cambden ogolnie dzielnica rozrywkowa, na kazdym kroku zaczepia sie murzyn proponujac marihuane wprost albo w bardziej wyrafinowany sposob(" do you know that you are not smiling?I've got somethin specialy for You...only £..). Oprocz tgo na uliy sa stoiska z napisem "fresh magic mashrooms" , w ktore to magiczne wlaciwosci wierze calkowicie obserwujac ludzi wokol mnie;)
No dobra, chyba napisalam juz opor duzo i pewnie polowa nawet nie dobrnela do konca, ale wytrwalym gratuluje i dziekuje za uwage;) Co do numeru gadu gadu , to jakos udalo mi sie odpalic moj stary, ale na wszelki wypadek dodajcie oba... i piszcie maile.
zaczyna mi was wszytkich brakowac, kotek bez Ciebie czuje sie najgorzej na swiecie, wiesz..? wiec przyjezdzaj szybko, bo czekam. | 23:19 / 15.01.2005 link komentarz (0) | to ja jestem u klaudii w mieszkanku i pozwolilam sobie skorzystac z kompa. imprezka trwa, wlasnie spiewalismy stolat i byl tort. duzo, duzo nowych ludzi, szkole angielski, przed 11 musimy wybic sie do klubu bo wtedy wstep 10 funtow...;)zostaje tu na noc bo mieszkanko maja przestronne, a ja nie umiem wrocic do domu... caluje wszytskich, mam nowy numer gg, bo tamten sie zlikwidowal..:4830680->piszcie do mnie | 20:37 / 15.01.2005 link komentarz (0) | hello, dzis nie dokoncze, jutro mam tez wolne wiec o ile kafejka bedzie otwarta to poswiece wiecej czasu... Dzis caly dzien na zakupach..duperele do mieszkania i buty, buty i jeszcze raz buty.. wczoraj pol nocy spedzonej na graniu w pokera:)Miedz soba oczywiscie.. Juz zaczynam tesknic.. ale wlasnie dlatego wybieram sie dzis po raz pierwszy do centrum, bo Klaudia ma urodziny i zabiera mnie ze znajomymi do klubu.W koncu jest weekend, wiec to ze jestem w Londynie nie zmienia faktu ze czas zaczac imprezke;) a nawet stwarza ku temu powod.Mam tylko nadzieje ze sie nie zgubie w metrze bo nie mam pojecia jak dojechac szczegolnie ze musze sie przesiadac.. no ale do odwaznych rudych swiat nalezy! Do jutra | 22:24 / 14.01.2005 link komentarz (3) | Wreszcie zabralam sie do pisania tego bloga i to wcale nie dlatego , ze czuje jakas nieodparta potrzebe uzewnetrzniania sie, ale z duzo bardziej prozaicznego powodu... Wszyscy do mnie piszecie, a ja mimo najszczerszych checi nie jestem w stanie po kolei kazdemu odpisywac personalnie. Tak wiec, prosze bardzo:here I come with day one of my life in London.
Lot itp itp pomine bo nic ciekawego, samolot jak samolot, lotnisko jak lotnisko, pozegnanie rzewne aczkolwiek bardzo mile...Wszystkie kochane dziewczynki przyjechaly mi powiedziec papa, troszke lez sie polalo, ale to tylko uswiadomilo mi, ze jest kilka osob ktorym na mnie zalezy i ktorym bedzie mnie brakowac.To dziala tez w druga strone bo sama zrozumialam jak bardzo w ciagu ostatniego pol?/roku? zmienil sie chrakter moich znajomosci z niektorymi osobami, jak bardzo sie do niech zblizylam...tak tak, girls juz wy wiecie o kim mowie;)Wszystkie prezenty zajebiste, kazdy jeden! Koszuka wspaniala:"Ej londyn jest spoko, ale najlepsza rudzia comes from Warsaw"- proste, nic dodac, nic ujac.. Jesli chodzi o plyte to juz w ogole nie mam slow, tak bardzo osobista, wypracowana, juz jak ja trzymam w rece to czuje ile serca w nia wlazylas.Dorotka jak zwykle wdarla sie wczesniej w moje mysli i zprezentowala mi dokladnie to, o co chialam ja sama poprosic, zeby dla mnie zrobila..chyba nie powinnam sie dziwic,juz dawno udowodnilysmy sobie pokrewienstwo dusz.. Moja kochana pojechala ze mna na lotnisko, przeciez to juz prawie rodzina, wiec dla wszystkich bylo oczywiste , ze jej obecnosc jest tak samo obowiazkowa jak obecnosc moich rodzicow... O dziwo, na samym lotnisku obeszlo sie bez scen, mamunia kochana sie wzruszyla ze jej jedyna corunia "wyrusza w wielki swiat", Camelek robil tylko smutna minke, tatus usciskal na droge, a ja nawet nie zdazylam sie poplakac, chociaz juz mi sie zbieralo... Ale pan celnik nakazal mi sie ogarnac i przeprowadzil szczegolowa kontrole - a ja z sercem w gardle, bo przeciez w bagazu podrecznym ukrylam nozyczki do paznokci ktorymi podstepie planowalam zamordowac pilota w czasie lotu i to najlepiej nad woda, ze w razie gdyby ktos przezyl katastrofe, to i tak by sie utopil..ot mala dygresja..:)no i mialo nie byc o locie hmm...
Po przyjezdzie zakwaterowali nas w hotelu, dostalam fajny pokoik dwuosobowy, w ktorym przez wlasnie uplywajacy tydzien rzadze sie sama, wiec jest calkiem przyjemnie..Generalnie to mam teraz male wakacje, bo placa mi juz od poniedzialku a do pracy ide de facto dopiero w srode. Oficjalnie to mamy miec teraz szkolenia, bo procedury angielskie w duzym stopniu roznia sie od polskich, ale w praktyce szwendamy sie po knajpach i sklepach. Tzn szwedamy sie wlasciwie od dzis, bo wczesniej bylo troche spraw do zalatwienia, ktore w Polsce sa banalem, a tu stwarzaja wiele klopotu. Po pierwsze: mieskanie-cholerny problem. Zaczelo sie od awantury, bo ludzie ktorzy zajmuja sie rekrutacja wymyslili sobie ze wynajma dom i tam nas wszystkich zakwateruja( bo jest nas pare osob z Polski). Pomysl byl zly z zalozenia, bo nikt z nas sie nie zna i wcale nie chcemy mieszkac razem, szczegolnie ze plan byl taki ze mieszkamy po dwie osoby w pokojach...Paranoja, ja sie od razu zbuntowalam, patrzyli na mnie krzywo, ze marudze, ale teraz sie okazalo , ze OLIWA SPRAWIEDLIWA, ale o tym zaraz. A wlasciwie nie zaraz tylko jutro bo Pan hindus chyba chce juz zamknac kafejke bo siedze tu ostatnia, wiec lece po winko do quick stopa i jakies male piatkowe picie.. jest w planie wypad do klubu, ale chyba jeszcze sie nie pokusze. Wpis ne dokonczony, jutro cd, a kto lubie niedokonczone watki niech czyta. buziaki
Jutro musze zakupic pARE drobiazgow do (UWAGA!)MOJEGO MIESZKANIA, a potem wpadne i bede kontunuowac. seeYa. |
|