draspadoby // odwiedzony 4124 razy // [technics1200 szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (25 sztuk)
08:32 / 05.04.2005
link
komentarz (0)
odrywam się, naprawdę odrywam się od rzeczywistości. Nie jem, nie śpię, nie wiem jaka data. To chore, ale cudowne.

Szkoda tylko, że znowu wszystko wraca. Wszystko, co uważałam za przeminięte.
Miało być tak fajnie. Nie jest fajnie. Jest chujowo, jakby się precyzyjnie wyrazić.
Pierdolę wszystkich dokoła mnie. Gdybym cofnęła czas, z żadnym z moich teraźniejzych >przyjaciół< bym się nie zaznajamiała. CHolera niech to weźmie ale jestem tą egoistką czy nie?
Ale to głupie wszystko co piszę. Ciekawe kiedy mi to przejdzie. I co przyjdzie tym razem.
21:06 / 21.03.2005
link
komentarz (0)


a idźcie wszyscy do diabła
nie mogę nie chcę nie rozumiem nie lubię gorąco mi

wkurza mnie cykliczność przyrody
i wkurza mnie nieuniknioność

zaczynam się jawnie buntować. Bardzo źle
ale w sumie to i tak mnie to nie obchodzi. Niechże tylko przejdzie. Albo i nie. Niechże przestanę myśleć o niczym.

taktak właśnie wygląda człowiek nie w humorze. czy kiedykolwiek był czy będzie. Co za głupota te humory
10:14 / 19.01.2005
link
komentarz (0)
Moja miłość jest w szpitalu. Buuu.
Byłam wczoraj u niego... i cholera wariuję. Jest taki cudowny i w ogole śliczny i fajny i... zachowuję się jak idiotka. Bleee.
Chyba sie "zakochałam". Nienawidzę siebie za to.
Przeciez tyle czasu wmawialam sobie, ze milosc nie istnieje.
Cholera, niech to sie rozwiaze. Albo niech mi przejdzie, albo cos dzialac, bo powaznie nie wytrzymam.
Ps. Zaczynam samoistnie chudnac. No niby spoko, dla mnie to sama radość ale dlaczego? Skąd? Po co? eee...
poważie nie wytrzymuje bez niego. Glupia jestem.
Poważie znow mnie nachodzą myśli że jestem nikim. Znowu. Ja nie chcę!!!
18:41 / 06.01.2005
link
komentarz (0)
A ja zakładam zespół. A, co. Neoprogresywna psychodela. Oł jee.
i kiedyż wreszcie te wakacje... pierwszy raz zatęskniłam. Nie chce mi się pracować.

Ach, noszę się bardzo z obcięciem włosów. Tym razem bardziej radykalnie. Coś na kształt irokeza (nie do końca). Mmmmm...
To już postanowiłam. Ścinam w ferie. I naprawdę mnie już nie obchodzi że będę wyglądać koszmarnie.
Wzięłam się znowuż za rysowanie. Ostatnio nabazgrałam na ścianierękę, potem będzie cały organizm. Świetnie, łapię klimaty toolowe. Zawsze się śmiałam z ludzi, którzy tak bardzo wsysają się muzykę, której słuchają, ale tym razem i mnie wzięło. A, ze wszystkiego się wyrasta.
Obrazek skrzętnie zasłaniam firanką. Dobrze, że przynajmniej jako "artysta" nie afiszuję się ze swymi potworkami.
23:38 / 30.12.2004
link
komentarz (0)
Zrobiłam sobie podsumowanie roku. I co takiego wymyśliłam?
ze rok byl niejako dziwny, lecz dobrze ze byl taki. Zdobylam cenne doswiadczenie, poukladalo mi sie w glowie, odnalazlam wreszcie swoją drogę. Udalo mi sie troche oczyscic ze swoich schizów, moze nie tyle zmadrzalam ale przynajmniej sie troche odnalazlam. Pomijam juz to, ze nie czuje sie szczesliwa, ale tak jest ten swiat skonstruowany ze tak ma byc a nie inaczej. Znalazlam muzykę ktorą kocham i w ktorej sie odnajduje. Wciaz pracuje nad spokojem wewnetrznym. Wierze, ze na pewno kiedys mi sie uda. Wciaz jestem pod wplywem genialnego "Tanga" Mrozka. Nauczylam sie ponosic konsekwencje za swoje bledy. Nie uciekam przed karą.

Czy ja wiem, czy to wszystko prawda?
Wszystko bzdura. Jak zwykle.
Miało być lepiej - jest tylko gorzej. Dół ogromny.
Ale co z tego. Przecież ja KOCHAM się dołować.

Aaaa, nie chce mi się iść na sylwestra. Wykopałam starą wymówkę - że jestem chora. Jest to tak stara wymówka, że z pewnością wszyscy uwierzą.

aa, jak ma być długo, to długo.
Za bardzo mi się to podoba.
"delusional
i believed i could cure it all for you dear
coax or trick or drive or drag the demons from you
make it right for you sleeping beauty truly thought i could heal you
far beyond a visible sign of your awakening
failing miserably to rescue sleeping beauty
drunk on ego
truly thought i could make it right
if i kissed you one more time to
help you face the nightmare
but you're far too poisoned for me
such a fool to think that i could wake you from your slumber
that i could actually heal you
sleeping beauty poisoned and hopeless
far beyond a visible sign of your awakening
failing miserably to find a way to comfort you
far beyond a visible sign of you awakening and hiding from some poisoned memory
poisoned and hopeless sleeping beauty"
14:25 / 28.12.2004
link
komentarz (0)
To już całkiem pochrzanione.
Doskonale człowiek może się obejść bez wszystkiego. Nic nie jest mu potrzebne.

Czy decyzje podejmowane uczuciowo, a z wymyślonym racjonalnym wytłumaczeniem, są racjonalne czy emocjonalne?
A gdy uczucia się chowa głęboko, głęboko? Gdy nie chce się czegoś zrobić nie z powodu racjonalnego, jak się rozgłasza, tylko dlatego że poprzednio robiąc to wynikły jakieś rzeczy do których nie chce się wracać?
A mi to wszystko tradycyjnie cuchnie tchórzostwem i lenistwem.
Nie chcę się w nic wpakowywać. Czy życie w letargu i marazmie jest złe? Dlaczego jest złe?
Wiem, wiem - nie wolno żyć tylko dla siebie. Ale dlaczego? Bo nie będę umieć kochać i nikt mnie nie pokocha?
Przecież miłość jest potwierdzeniem dla siebie. Li i jedynie. I, wątpliwą uciechą. Dla mnie nigdy nie było to uciechą.
A, pewnie mówię tak dlatego, że jestem młoda, głupia i nic nie wiem.
Wszystko to ucieczka przed odpowiedzialnością. W tej filozofii odpowiedzialność urasta do niewyobrażalnej nieosiągalnej rangi. A, co. Skoro nic nie jest ważne, wszystko może być ważne.
Zwykłe nastoletnie zobojętnienie. I bunt przeciwko buntowi.
/wciąż jestem pod wpływem "Tanga". Chyba to będzie moja ulubiona książka/
21:05 / 27.12.2004
link
komentarz (0)
Coś się za dużo ludzi do mnie ostatnio odzywa. I za cholerę nie mogę sobie wymyślić, jaki może być powód tegoż.
Nie wie, pewnie to święta. Ludziom się nudzi i różne bzdury przychodzą do głowy.
A "mojej miłości" zepsuł się komputer i nie możemy pogadać. Szkoda, wielka szkoda. Akurat wtedy, gdy ja jestem dostępna. Już chyba z dwadzieścia mejli mu wysłałam. A, to będzie miał zajęcie chłopak jak się maszyna mu odetka.
Czego ja chcę od życia?
Wszyscy mi się dziwią, że ja tak bardzo przejmuję się wyglądem. Bzdura. Ja tylko się przejmuję tym, że jestem takim leniem i tchórze, że nie umiem nic z tym zrobić. No nie mogę i już. Głupi opór organizmu.
Woziłam się ostatnio po lekarzach. Mam skierowanie do specjalisty. Rozkosznie. Jestem jeszcze nastką, a już serce rozpieprzone. Ech, sama sobie zasłużyłam.
Ale w sumie co mi przeszkadza cieszyć się życiem? Jakby tak popatrzeć rozsądnie, to pewnie to.
E, skończę dojrzewanie to mi wszystko przejdzie. Ze wszystkiego człowiek wyrasta.

A tak może na muzycznie? Ostatnio na piedestale u mnie
Franz Ferdinand, Braty z Rakemna (cudo, choć z Polski), i Porcupine Tree.
Chyba zbiję skarbonkę i zrobię nalot na MediaMarkt i nakupię sobie płytów a płytów. A, co!

Coś mi ten "Idiota" Dostojewskiego nie idzie. Może pani z biblioteki miała rację, że powinnam wziąć panią Musierowicz. A brrr.
09:04 / 26.12.2004
link
komentarz (0)
Nie chcę już, nie chcę niczego.

"wszystko jest nieczytelne szare i nie chcę już myśleć nawet o sobie"

Bo i czymże jest życie dla życia. Ech, no nic, nic.
Cóż z tego, że jestem teoretykiem. Myślę, myślę, ale nic z tego nie wychodzi.
Dobra, wiem że hoduję w sobie lenia - ale co z tego?
O kant stołu potłuc. O.
23:01 / 25.12.2004
link
komentarz (3)
Oł je... święta. Nie lubię, ale w sumie nic to.
Za to normalnieję. Tak, zaczynam znów rozmawiać z ludźmi, śmiać się i nabierać chęci do innych takich rzeczy do których wcześniej takowych nie posiadałam.
Ale, i tak nic z tego nie wynika.

A na prezent pod choinkę zamiast wymarzonej obiecanej płyty dostałam piżamę ze Wesołymi Chmurkami oraz uwaga: bluzkę całą w cekinach! Oł je!!!
Naprawdę zawsze o takiej marzyłam. Nic to, że w życiu się w nią nie wcisnę, ale cóż za radość posiadania! I to takie cacko! Oczy sobie wypatrzę.

A, jak mi oczy się zregenerewitalizują i po ludzku odrosną, to znów tu zajrzę. A, co się będę skubać, jak to się pod trzepakiem mawia.
Spóźnione, ale Merry Christmas everyone.
(wiem że się zamerykanizowałam, ale jakby nie patrzeć - jakie to ma znaczenie w obliczu światowej zagłady?)

A ostatnio to w ambitnej literaturze się lubuję, i to chyba z wzajemnością. A co! Najpierw "Zbrodnia i kara", potem "Tango" Mrozka (swietne!), a za "Idiote" sie niedlugo wezme.
Uszanowanko.
13:27 / 20.12.2004
link
komentarz (0)
Zgłębianie natury człeka za pomocą przeróżnych szarlatańskich metod.

A ja w Krakowie byłam, o!
I nikomu nie powiem po co.
Ale dobre, dobre to miasto.
Można sobie rozmyślać, refleksić i kontemplować do woli.

Bo czymże ja jestem, by wszystko to oceniać? Żeby się zarzekać? Że nie, nie, wszystko jest do niczego?
Czymże jestem, by wysnuwać teorie przeróżne, nijak, ale to nijak mające się do rzeczywistości.
Albo czym rzeczywistość, że nieabsurdem zwać ją śmiemy.
Bowiem nie o to w tym wszystkim chodzi.
Może jednak przymiotem człeka jest bezmyślność... Podążanie za czymś większym?
A jeśli nic większego rzeczywistością nie jest...
Wszystko, wszystko marność i wszystko absurd.
Ale mimo wszystko człowiek się z czegoś cieszy. Czy to głupota, czy roztropność?
Nie nam to oceniać.
14:39 / 17.12.2004
link
komentarz (0)
A, już sie wszystko miesza. Może to i dobrze.
Pogrązam się w błogiej bezmyślności.
20:42 / 15.12.2004
link
komentarz (1)
Pokłóciłam się z "moją miłością". Oł je. Aj fil hewi metal.
Poza tym. Rodzina wmawia mi że jestem śmieciem. Pryjaciele to komentują że jest odwrotnie. Że to ja jestem wyżej od nich.
Nie ma to jak wazelina.
Ale, jak na tchórza przystało, wazelina mi pasuje.
Już jestem całkowicie pewna że jestem niewierząca. Cóż. Nie wiem, czy to lenistwo, czy oświecenie?
Jakie to ma znaczenie.

Już, już było wszystko dobrze i znowu syf. Widocznie życie idzie sinusoidalnie. Nic nowego.
Nihil novi.
17:31 / 11.12.2004
link
komentarz (1)
I znów pogrążam się w syfie.
Znowu to samo.
Nie uczę się na błędach. Wcale a wcale.

A już nie mam motywacji żeby wstawać i wstawać
Skoro nie chce mi się wstawać, to czemu przeszkadza mi leżenie?
Już mi się nawet nie chce myśleć.
Idę na łatwiznę.

bo, jak powiedział Pan F. Dostojewski: "Jeżeli Boga nie ma, wszystko jest dozwolone".
Więc skoro wszystko jest dozwolone, to czemu mam jakieś opory?
Jednak moralność jest wpisana w naturę człowieka.
Trzeba trochę popracować, by ją stracić.

Już mi się nic a nic nie chce. Już nawet w hirołsy gram z kodami.
Drastyczny Spadek Obyczajów po raz kolejny. Wersja Druga.
draspadoby ver. 2.0
17:36 / 09.12.2004
link
komentarz (0)
Dziś byłam u lekarza. No, to już postęp. Zrobiłam sobie badania i czekam na wyniki.

Bu. Deprecha mnie znów dopadła. Będzie mnie trzymać przez kolejne półtora roku? Fajny kontrast dla dwóch tygodni zadowolenia z życia.
Ech. Już nawet nie chce mi się nic pisać.
Nic mi nie wychodzi. Nawet głupiej gry nie mogę przejść. E tam. Wszystko jest bezsensowne.
06:53 / 04.12.2004
link
komentarz (0)
no żesz kurcze.
Jak świat światem pozostał, to i u mnie stoi wszystko (zmienia się? wszystko już było i wszystko będzie). No, jak to "przewrotami" określiłam.
Cóż. Chodzę do szkoły regularnie (cud), uczę się (no pięknie), i jeszcze się mieszczę we wszystkich mych ubraniach. Powinnam się cieszyć. (ustabilizowałam sobie życie?)
Nic mi się nie chce. Wiem tylko że to na pewno nie jest depresja jesienna (ani żadna inna) - tylko może leń, może coś podobnego. Cóż.
I tak w nic nie wierzę to po co się starać.
(po najmniejszej linii oporu)
Może i powinnam jeszcze bardziej się za siebie wziąć? Ostatnimi czasy poprawiłam WSZYSTKO (cholera! udało mi się! jak ja to zrobiłam?), no oprócz religii. Tzn. tego ja akurat nie planowałam, ale widzę z materialnego punktu widzenia - w domu mi będzie kiepsko. Wiara dla rodziny. Arcyciekawa perspektywa. Zresztą - co innego robię przez ostatnie parę lat?
Chciałoby się powiedzieć kulturalnie "kij z tym". Pewnie, że by się chciało. Ale czy po to człowiek jest, by sobie wszystko olał? Kurcze! Po co ten człowiek jest?
/wiem, pytania egzystencjalne charakterystyczne dla okresu dojrzewania. No i co. Zaczęłam dopiero dojrzewać. Przypóźno. Lepiej późno niż wcale./
I co? powinnam odpowiedzieć - i fajno! Ale wcale fajno nie jest. Wcale a wcale.
10:53 / 25.11.2004
link
komentarz (0)
nowa filozofia życiowa: "cieszyć się".
Tak w ogóle to bzdura, ale tam.
TPS extreme.
09:49 / 13.11.2004
link
komentarz (4)
To niesamowite, jak obcięcie włosów może nastroić człowieka optymistycznie. U mnie trzyma już dwie doby. Polecam.
W związku z tym, że mam dobry humor(a wg mojej genialnej teorii człowiek wesół=głupek), to nie mam nic mądrego do powiedzenia. Na czas bliżej nieokreślony odsuwam się w wirtualny niebyt. Ho, ho (coraz bliżej święta).
11:59 / 12.11.2004
link
komentarz (1)
Rozchorowało się dziecko. Bite trzy dni w łóżeczku, z gorączką wieku średniego. No i telewizję to już wyoglądałam na wylot.
Już przestałam czekać na telefon od niego. Lub sobie to wmawiam.
A ja rosnę, i rosnę, i rosnę!
Wczoraj ścięłam sobie sama włosy (nożyczki w grabę i ciach! - włosów ni mo. Tak mi to humor poprawiło, że znów nie mogłam spać.
Aha, zapomniałam że bezsenność oczywiście mnie dopadła. Próbuję to sobie jakoś racjonalnie wytłumaczyć, ale jakby nie patrzeć, to wychodzi mi że chce mi się dymka. No jasne.
Teraz niestety euforia związana z włosów ścięciem minęła, ale i tak czuję się jakoś inaczej (najwyraźniej choroba człowieka oczyszcza. No, i dobrze).
Nastrój smuto-groteskowy. Standard.
16:04 / 07.11.2004
link
komentarz (1)
wszystko mnie boli. może ja jestem już chora również fizycznie.
cholera, ja przecież nie chcę tak żyć.
inaczej też nie chcę.
Nie chcę się zabijać! bo to mi nic nie da. A poza tym dam o sobie złe świadectwo (po jaką cholerę się tym przejmuję?)
Objawem mojej niebywałej równowagi psychicznej jest chociażby... dziś się rozpłakałam nad galaretką. Cały czas się czuję jakby mi coś siedziało na klatce piersiowej. I to bardzo cięzkiego.
Może po prostu mnie jesienna deprecha złapała? Nie wiem czy chcę to wiedzieć.
Już nic mi się nie chce. Po raz nie wiem który.
Tak od wielu lat.
W gruncie rzeczy, skoro jestem jeszcze szczylem, a już jestem tak pojebana, to znaczy że dużo przede mną. I że będę jeszcze bardziej.
Człowiek mi się znudził.

---------a tak w ogóle to ja chcę do AŻ! czemu nie ma w moim mieście? No czemu?!?!
09:23 / 07.11.2004
link
komentarz (0)
nie wiem co mam robić. Bynajmniej nie jestem zagubiona, tylko wyziera ze mnie głupota. Otóż to.

"small talk"
a potem... jak zwykle.
Ech. Ja nie wiem, czy tego właśnie chciałam.
Chyba jednak mimo wszystko tego nie chcę.
Chcę być sama.
23:21 / 06.11.2004
link
komentarz (0)
na wsi można się wiele nauczyć (co wiadomo nie od dziś). Mianowicie w dniu dzisiejszym będąc tamże umacniałam wielce swą fizyczną edukację (jakkolwiek by tego nie rozumieć). Przywiązywanie zwoju siatki ogrodzeniowej do drabiny, i ciągnięcie jej przez odcinek około km jest zajęciem bardzo "zajefajnym". No ba.
Wczoraj się wkurzałam bardzo. Aż się zdziwiłam że tak umiem. I to w dodatku nie pamiętam zbytnio jaki był tego powód. Chyba to dlatego, że sobie uświadomiłam, że mimo iż nie chcę być w zadnym związku, i chcę zerwać z tymczasowym mym bojfrendem (yyy...:/), to nijak nie mogę. Ja taka wrażliwa jestem czy raczej tchórz? A, zresztą. Będzie co ma być.
A coraz więcej odkrywam przed światem... powiedziałam kolesiowi o moim problemie i trochę tego żałuję bo pewno wziął mnie za wariatkę. A, co mi tam. Chyba.
A tak w ogóle to już szukałam tych Anonimowych Żarłoków, i znalazłam nawet, ale nie ma w moim mieście niestety. A do wawy nie będę jeździć.
Były tam różne takie "ankietki" jakby, sprawdzające czy powinnam się leczyć na tę przypadłość. Było ze dwadzieścia pytań, i jeśli na conajmniej trzy odpowiedziałam twierdząco, to znaczy że powinnam. Ano, a ja odpowiedziałam "tak" na z dziewięntnaście. Ekstra.
Mama mnie tak podsumowała: "dla niej jedzenie jest tym, czym alkohol dla pijaka". No, i pewno ma rację. Tyle że alkohol można całkowicie odstawić, a bez żarcia człek nie przeżyje. Super ekstra. Bajecznie.
Przyszłość nie maluje się różowo. A, powinnam pewnie na to machnąć ręką. Ale chyba nie za bardzo się da.
14:53 / 05.11.2004
link
komentarz (0)
Dziś sobie jadę autobusem i taki piękny obrazek: wisi sobie plakat, z napisem:
Czy złości cię, gdy ktoś ci mówi, że pijesz za dużo?
Czy masz wyrzuty sumienia, że wypiłeś o jeden za dużo?
Czy kiedykolwiek skłamałeś, by móc wypić? (itd.)
/to była reklama jakiegośtam ośrodka pomocy dla alkoholików, wiadomo zresztą/

... kurcze. Masakra.
powinnam znaleźć klub Anonimowych Żarłoków w moim mieście i tem chodzić? może jestem przewrażliwiona na tym punkcie, ale wszystkie te powyższe zdania z prospektu, pasują do mnie (oczywiście po zmianie obiektu uzależnienia). To mnie trochę uderzyło.
Już nie mam żadnego samozaparcia. Zero. Wkurza mnie to! Ile to już lat? Trzy? Cztery? A ile przede mną?
może i poszukam tego klubu AŻ?
bo do psychologa nie chcę iść. Byłam już, i... no comment.
Ach, no i oczywiście nie poszłam dziś na zajęcia. ZAJEBIŚCIE.
czytam sobie w książce, że Słowianie mają tendencję do roztrząsania własnych problemów itd.
Ha, jak to miło się dowiedzieć że jestem najzupełniej normalna i przeciętna. To co, mogę już się zacząć wplątywać w sprawy damsko-męskie? Eee, nie chce mi się.
Jak to w jakiejśtam piosnce kiedyś było "nie mam siły na zabawę w miłość"
Zresztą, po co mi facet. Mam kota.
18:51 / 01.11.2004
link
komentarz (1)
Po grobach. Nie będę pisać, że mi smutno itd bo to jest wszędzie itd. Zresztą i tak mi nie jest.
Naspotykało się rodziny dalekiej strasznie, którą oczywiście widziałam pierwszy raz na oczy. I oczywiście przeciekawe gadki na tematy dziwne.

Cały czas myślałam o tym, jak to by było fajnie spotkać Tego (za którym tęsknię, choć nie powinnam). I w kościele, i na grobach, i na spotkaniu z rodziną... to powoli zaczyna zmieniać się w obsesję! Kurcze no!
Nie skłaniam się jednak do uznania, że to "miłość"(jeśli takowa istnieje), bo już tak miałam z innymi, a potem w praniu wychodziło że jednak "to nie ten".
A ten, co się zowie mym chłopakiem... głupia historia strasznie. Nie chcę nic mówić bo nawet tu anonimowo mi wstyd.
Możliwe, że za bardzo się tym wszystkim przejmuję, ale to w końcu taki wiek. Tyle się broniłam przed byciem "normalnym, przeciętnym", teraz już zaczynam to akceptować. Zaczynam najwidoczniej dorastać (choć trochę za późno).
W radiu leci fajna piosenka. Jak zwykle nie powiedzą co to. No ale trudno. "Everything is gonna be alright". Może i mają rację?
Nie mi to oceniać.

10:06 / 01.11.2004
link
komentarz (0)
Zastanawiam się wciąż nad tym, nad czym nie trzeba. To po pierwsze.
Po drugie, tęsknię za tym, za kim nie powinnam. Nie mogę nic powiedzieć.
Po trzecie. Denerwuje mnie, że wpędziłam się w sprawy miłostkowe. Za stara już jestem na takie bzdury.
Po czwarte. Cóż ciekawego w życiu się dzieje.
Mam wielkie wyrzuty sumienia i czuję się jak głupek. Dziś gadając z R, poruszyłam temat "co chcesz robić w życiu".
Ja mówię: ja to bym chciała już być stara i niedługo umrzeć.
To nic specjalnego, pragnąć śmierci. Tak też powiedziałam. I że jestem zbyt wielkim tchórzem, że nic nie działam w tym kierunku.
Wtedy odpowiada: ja już próbowałem.
a ja w wstyd.
"przepraszam, nie powinnam w ogóle zaczynać tego tematu"
odłączył się. Na serial.
Ekstra, powiedziałabym.

Zamartwiam się tym, tak jak gdyby to było coś istotnego. Wmawiam sobie, że jestem inna niż wszyscy.
Bzdura. Każdy ma identyczne problemy. A ja nawet nie umiem tego zauważyć.
Zauważam tylko siebie.
Tęsknię za tym kimś (za kim nie powinnam), bo ten ktoś mnie "kocha".
Czysty zysk.
Czy umiałabym pokochać kogoś, kto ma mnie w dupie?
19:24 / 31.10.2004
link
komentarz (0)
Powiedziałam za dużo. Świat za dużo się dowiedział.
Chociaż... to wszystko i tak było od dawna wiadome.
Tyle że nikogo to za bardzo nie obchodziło.
Nie szkodzi mi to. Jestem z tego wręcz zadowolona.

Tak właściwie to nie wiem w jakim celu to piszę. Ani tym bardziej jakie ja mam do tego kompetencje. Chociaż... to też jest wiadome.
Najgorzej jest, gdy się coś wie, lecz się to tłumi, udaje się że tego nie ma.
Właściwie największym mym błędem jest olewanie, nie przejmowanie się niczym.
Lenistwo i egoizm.
Głupota.
Nie wolno mi spychać tego na chorobę. Rzekomą.
Bo znów wyłazi na wierzch mój hedonizm.

Jedyne, co muszę zrobić, to wziąć się za siebie. I tu już nie chodzi o to, co zwykle zaprzątało mi głowę, lecz o coś innego. O duszę, tak, duszę. Nie o otoczkę.
To, w co jesteśmy przyobleczeni, jest nieważne. To iluzja. Całe to życie to jedynie iluzja. Sen. Mała cząstka prawdziwego życia wyrwana z wieczności. Byliśmy, tak, i będziemy. Nie jesteśmy najważniejsi. I nigdy nie będziemy.
Jesteśmy tylko prochem nieistniejącego wszechświata. Jeśli jesteśmy niczym we śnie, to czymże jesteśmy w prawdzie? W rzeczywistości?
To zależy tylko od nas. To, czym byliśmy, nie było zależne od nas. To, czym jesteśmy, już jest. Choć w małym stopniu. Tu, we śnie, jesteśmy tylko marionetkami. Ale... czy nie sny są jedynym szczęściem człowieka? Tak sądzili na przykład Grecy. Uważa się, że dotyczyło to snów, które mamy na ziemi. Lecz... kto to może wiedzieć? Teorię tę analogicznie można podpiąć pod naszą filozofię. Zakładając, że życie ziemskie, to które tu mamy, jest snem... sen nie jest zależny od nas. Nie możemy sobie wybrać, w jakiej sennej rzeczywistości się znajdziemy. To sprawia, że, czy nam się ta rzeczona „rzeczywistość” podoba, czy nie, musimy docenić, że tu jesteśmy. Skąd wiemy, że prawdziwe nasze życie nie jest koszmarem? Mamy szansę na szczęście. Szansę, nie pewność. Ale chyba lepiej mieć szansę, choć nikłą, niż jej nie mieć w ogóle? Dążę do tego, by umieć cieszyć się z tego, co zostało nam dane.
Są ludzie, którzy nad wszystko inne nienawidzą tego ziemskiego życia. I ja się do tej grupy zaliczam. Grupa ta jest powszechna, nic specjalnego. Jestem jednak pewna, że gdyby naprawdę doszło do sytuacji, gdzie bezpośrednio byłoby zagrożone moje tutejsze życie, myślenie moje obróciłoby się o 180 stopni. Mimo, iż w tej obecnej chwili i chwilach z nią sąsiadujących moje pragnienie śmierci jest ogromne, to w wyżej wymienionej sytuacji, dostałabym olbrzymi zastrzyk nagłej miłości do teraźniejszości, i na pewno nie chciałabym dopuścić do jej utraty.
Objawia się to nawet w ten sposób, że sama nie potrafię pozbawić się tego życia. Już pomijam nawet to, że ogólnie jest to zabronione. Pomijam również to, że przez ten uczynek możliwe że inni będą cierpieć. Parszywe tchórzostwo.