saganek // odwiedzony 24878 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (79 sztuk)
19:45 / 10.11.2008
link
komentarz (2)
Jednak moje życie nie może być uporządkowane, miłe lekkie i przyjemne. Prosta jak zwykle okazała się kolejnym podejściem do jeszcze ciekawszego zakrętu :/
Nie będzie różowo, nie ma siły...
20:15 / 09.11.2008
link
komentarz (0)
Hmmmm.... Trochę to wszystko nieoczekiwane.... Ale, jak mówią, nic nie dzieje się bez przyczyny. Ledwo zdążyłam się pozbierać do jednego kawałka, wyrzucić wszelkie drobiazgi (skoro koniec, to koniec), spalić mosty i..... promienieję. Już zapomniałam jaki to cudowny stan, kiedy uśmiech za nic nie schodzi z twarzy, wszystko wokół nabiera nowych barw, wyostrza się... I to niesamowite napięcie, oczekiwanie, wewnątrzny pożar i rozmarzenie maksymalne...
17:36 / 05.10.2008
link
komentarz (1)
Powoli się sklejam...W końcu życie toczy się dalej i trzeba otworzyć się na to, co przyniesie kolejny dzień, miesiąc, rok...
Najgorsze są powroty do pustego mieszkania, po "podziale majątku" straciło duszę...Coraz mniej wyczuwam Jego obecność, coraz bardziej wszystko wokół obojętnieje...Tylko psina trzyma mnie wśród żywych, praca też, ale jednak ta świadomość, że ten zwierzak jest całkowicie zależny ode mnie, zmusza mnie do działania.
Muszę jeszcze tylko zwalczyć w sobie tą nadzieję, że w końcu obudzę się z tego koszmarnego snu i wszystko będzie jak dawniej....Przedmioty w magiczny sposób wrócą na swoje miejsce, a po przebudzeniu zobaczę Go tuż obok siebie...
12:12 / 16.09.2008
link
komentarz (1)
Ufffff...dawno mnie tu nie było...nieco ponad rok. I oczywiście jak to po takim czasie bywa same zmiany...chyba na gorsze :( Ostatecznie po siedmiu latach rozstaliśmy się z moim mężczyzną...rozminęliśmy się kompletnie jeśli chodzi o nasze oczekiwania...On chciał pewnych rzeczy za wcześnia, ja za późno...Sklejam się...
21:43 / 14.03.2007
link
komentarz (8)
Chyba powinnam wynająć komuś moje mieszkanie. I tak prawie w ogóle w nim nie przebywam. Powinnam za to kupić sobie jakąś wygodną leżankę do biura...i jakąś szafkę pancerną na wino i migdały (inaczej wyżrą wszystko), przytaszczyć kilka ulubionych książek, zgrać na kompa parę płyt... I koniecznie kupić lampkę nocną, bo biurowe oświetlenie jakieś takie za ostre jest ;)
23:46 / 09.03.2007
link
komentarz (0)
Jakoś tak źle mi dziś...nic się nie klei. Chyba tak już każdy czasem ma, że z pozoru nieistotne sytuacje potrafią całkowicie dobić. I już. W żaden sposób nie da się tego obejść... Zbyt wielki bałagan we mnie jest i zbyt wiele nieuporządkowanych spraw we mnie siedzi... Może kiedyś, jakoś...
Tęsknię...
14:03 / 14.10.2006
link
komentarz (0)
Dawno mnie tu nie było...poprawię się, obiecuję...ale jeszcze nie dziś :)
13:08 / 10.08.2006
link
komentarz (0)
Nowa definicja głupoty. Głupota to coś, czego nie da się tak łatwo odkręcić...
19:22 / 04.08.2006
link
komentarz (0)
Dobrze jest czasem porozmawiać z "nieznajomym". Nie chodzi mi o jakieś wywnętrzanie się, zwierzanie...żalenie się na cały świat. Po prostu porozmawiać bez skrępowania, nie uważać na słowa, na siłę nie starać się być miłą...przede wszystkim nie zmuszać się i na chama nie ciągnąć rozmowy, jeśli się "nie klei". Tak po prostu...:)
22:55 / 03.08.2006
link
komentarz (1)
Od rana dźwięczy mi w głowie "Beautifull day" U2. I tak jakoś zupełnie nie potrafię powstrzymać uśmiechu...musi to całkiem komicznie wyglądać, kiedy szczerzę się do zupełnie obcych ludzi...żeby tylko do ludzi...kasownik też się nadaje ;)Czuję się tak, jakby ktoś niepostrzeżenie wlał we mnie solidną dawkę optymizmu...i dobrze mi z tym. Promienieję :) Nawet pochmurne niebo nie ma szans ;)
19:57 / 02.08.2006
link
komentarz (0)
:) Dziś środa...dzień, w którym wszystko może się zdarzyć :) Tak jakoś dziwnie wychodzi, że wszystkie "fuksy" przytrafiają mi się właśnie w środę...Być może to tylko kwestia mojego nastawienia, ale...:)
Zmykam...jeszcze całe cztery środowe godziny przede mną :D
23:43 / 01.08.2006
link
komentarz (0)
Trochę długo mnie nie było...Jednak przedłużający się remont wybitnie nie sprzyja wszelkiej pisaninie...a teraz to wszystko takie przeterminowane, pozbawione jakichkolwiek emocji...
Hmmm...jedno jest pewne...wydawanie pieniędzy na ciuchy nie działa już na mnie tak....odstresowująco...No bo jak się nie wkurzać, kiedy wszystko wokół takie różowiutkie, pomarańczowiutkie, ukwiecone...przesłodzone straszliwie...a gdzie coś prostego? Coś takiego...mojego? Kicha...
23:44 / 14.07.2006
link
komentarz (2)
http://tru-hewi-metal.ziomek.us/index.php?komentuj=132686
Poryczałam się ze śmiechu ;)Momentami miałam co prawda problemy, żeby załapać o co biega w tym wpisie, ale warto było się przemęczyć...:D I nie ważne, czy ta osoba naprawdę tak myśli, czy tylko chce sprowokować innych - wyszło obłędnie ;)
22:41 / 13.07.2006
link
komentarz (0)
Uwielbiam prowadzić samochód, po prostu kocham :) Co prawda nieliczni, którzy odważyli się ze mną gdziekolwiek pojechać wysiadali z samochodu nieco zieloni na twarzy...ale za to jacy szczęśliwi z życia :)
21:55 / 12.07.2006
link
komentarz (0)
Niesamowite jak wzmianka o jednym śnie potrafi wprawić w prawdziwą euforię...I to nic, że ten sen tak naprawdę niczego nie zmienia...ale i tak nie mogę powstrzymać się od uśmiechu :) Ja się nigdy nie zmienię :)
14:54 / 11.07.2006
link
komentarz (0)
W poniedziałek urządziliśmy sobie snookerowy wieczór w mikołowskim klubie :) I wszystko byłoby ok, gdybym wcześniej wiedziała, że jednak będą wolne stoły...zapewne nie wybralabym się wtedy ubrana w koszulkę na ramiaczkach i kopertówkę ;) Przyznam, że widok musiałbyć przedni zwłaszcza, kiedy musiałam wyłożyć się na stole do dalszej bili ;) W zasadzie po godzinie kompletnie przestało mnie ruszać kto i gdzie się gapi ;) Posprzątałam wszystkich :D Następnym razem też się tak ubiorę, a jak! :)
11:28 / 10.07.2006
link
komentarz (0)
Wszystko co dobre szybko się kończy...wczoraj późnym wieczorem wróciłam do mojego mieszkanka bez mebli kuchennych (za to w końcu przywieźli mi lodówkę :) Hmmm...do końca miesiąca czekają mnie gotowe zupki knorra i amino...Chyba zrzucę nieco więcej kilogramów niż planowałam ;)
A tak w ogóle może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego na żadnym basenie w Katowicach w czasie wakacji nie prowadzi się aerobiku w wodzie??? A może jakiś przeoczyłam...oby, bo jakoś nie chce mi się wracać na tae-bo ("troszkę" za gorąco na takią masakrę)
23:58 / 23.06.2006
link
komentarz (0)
Czasem gadulec bywa bardzo przydatny w utrzymaniu, ewentualnie odświeżeniu znajomości sprzed lat. Potem człowiek przez czas jakiś nie może uwierzyć, że to już tyle czasu upłynęło od ostatniej rozmowy IRL ;) I nagle okazuje się, że największa popierdóła wyrwała najfajniejszą laskę, totalna feministka bawi trójkę dzieci, a największy uwodziciel osiedla został zakonnikiem... Cóż, różnie bywa...ale żeby aż tak, to już chyba lekka przesada. Jak widać, to jednak jest "nerwowy rocznik" ;)
22:11 / 22.06.2006
link
komentarz (0)
Od soboty zaczynają się moje "wakacje" :) Rodzice wyjeżdżają na 2 tygoodnie nad morze i na ten czas przejmuję ich dom na obrzeżach Katowic, z dużą działką, basenem i pełną lodówką :) Nie ma to jak choć na trochę zwiać z ciasnego blokowego mieszkania (no ok, wcale nie jest takie małe, ale co dom to dom).
22:43 / 21.06.2006
link
komentarz (0)
Ufff...ten upał mnie zabije...
Przynajmniej weekend należał do w miarę udanych. W miarę, bo przez co najmniej pół roku mogę zapomnieć o górach - kolano "trochę" się nadwyrężyło...samo :( Przynajmniej mam teraz dobrą wymówkę, żeby nie biegać po mieście jak opętana, załatwiając mnóstwo urzędowych spraw...
12:59 / 18.05.2006
link
komentarz (0)
Przesiadówki przy winie do 6:00 w środku tygodnia zdecydowanie mi nie służą...
22:41 / 16.05.2006
link
komentarz (4)
Chyba jestem pracoholiczką... No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że zawsze muszę jeszcze coś zrobić, doszlifować, lepiej opracować... I już nawet prawie w ogóle nie ma mnie w sieci (to już chyba najlepszy tego dowód), bo 3500 rzeczy jest jeszcze do załatwienia... Po co mam wychodzić za mąż, skoro i tak nigdy nie ma mnie w domu, a kiedy już do niego dotrę, to i tak nie mam ani siły, ani ochoty na cokolwiek... Kicha...
18:42 / 15.05.2006
link
komentarz (1)
Jak jeszcze raz jakiś gentleman od siedmiu boleści zacznie przepuszczać samochody na rondzie, to wysiądę z auta i mu powybijam wszystkie szyby i pourywam lusterka!!! 45 minut zajęło mi dziś przejechanie przez katowickie rondo. Przede mna było z 10 samochodów. Paranoja jakaś!
13:13 / 27.04.2006
link
komentarz (0)
JA CHCĘ W GÓRY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
11:59 / 25.04.2006
link
komentarz (2)
Mam już serdecznie dosyc tego calego placu budowy pt "rozpier*** całe centrum Katowic + wszelkie drogi dojazdowe do tegoż centrum"...w dodatku mam przepiękny widok z okna na rozkopane rondo. I autobusów, w których kierowcy sprawdzają bilety i nie wypuszczają nikogo na przystanek, dopóki nie wgramoli się cały ten tłum przednimi drzwiami... I pogody - bo leje, a ja nie mam nic przeciwdeszczowego...
21:32 / 18.04.2006
link
komentarz (0)
Kompletnie pogubiłam się w tym wszystkim... Zbyt wiele spraw na głowie przez dłuższy czas może dobić. Potem 3 dni wolnego czasu potrafią porządnie namieszać... Nie potrafię rzucić się z powrotem w wir zajęć - spodobało mi się całe to świąteczne obijanie. I teraz kiedy trzeba nagle pozałatwiać te wszystkie urzędowe pierdoły i do tego zacząć pracować na pełnych obrotach od razu ogarnia mnie totalne zniechęcenie - chyba dopadło mnie jakieś spóźnione wiosenne przesilenie... Cóż, trzeba sobie strzelić jakieś pifko na osłodę ;)
14:55 / 18.01.2006
link
komentarz (0)
Hmmm...okazuje się, że wiem kiedy powinnam mieć lekki zastój w pisaniu na nlogu. Właśnie przed chwila weszłam na stronkę i okazuje się, że przez pare tygodni była lekka kicha ;) A ja...no cóż, szaleję za kółkiem, na motorku niestety jeszcze od egzaminu nie...i ustaliliśmy termin na czerwiec br., ale terminy, jak powszechnie wiadomo, w moim przypadku nigdy nie są na 100%. No i dalej te nieszczęsne 4 kilo, wrrrrrrrr...
15:41 / 02.11.2005
link
komentarz (1)
I znowu jestem...troche mnie nie było, ale tak to już jest kiedy się właściwie całe swoje życie przewraca do góry nogami. Zmieniłam pracę, mieszkanie, w końcu zdałam te nieszczęsne egzaminy na prawo jazdy, wreszcie wygladam w miarę jak człowiek, choć do ideału brakuje mi jakieś 4 kilo mniej...i może 7 lat też mogło by mi ubyć ;) jest ok :)
19:47 / 08.08.2005
link
komentarz (0)
Żołnierska decyzja - we wtorek egzamin na prawo jazdy, a od środy siłownia...i soki warzywne...i siatkówka...i w ogóle... A w pażdzierniku przeprowadzka na drugi koniec śląska...kaplica
12:59 / 22.07.2005
link
komentarz (3)
Help !!!!! to całe stawianie servera wykończy mnie nerwowo !!!!! po kiego grzyba mi to było? no po co ? a teraz tak się uwzięłam, że choćby nie wiem co, to postawię toto i będzie działać, a jak!
10:57 / 09.07.2005
link
komentarz (0)
I znowu mój charakterek i wybuchowość dała o sobie znać...Czasem niezła ze mnie zołza...
00:12 / 07.07.2005
link
komentarz (0)
Dzisiejsza rozmowa wiele dała mi do myślenia...chyba jednak wyjdę za mąż - nie potrafię już tak dłużej. Nie mogę żyć zastanawiając się co będzie za dwa miesiące...potrzebuję stabilizacji, choćby to miała być tylko jakaś namiastka...może w innym czasie, miejscu, okolicznościach...to już trwa przynajmniej o 5 lat zbyt długo, nie sądzisz?
23:32 / 05.07.2005
link
komentarz (6)
Druga jazda za mną :) Co prawda sieję niezły postrach na drogach, ale co tam! Jest super....dziś na przykład z wielkim "wizgiem" weszłam w zakręt, po czym prawie wpakowałam się w nowiutkiego cytruska C3. Swoją drogą kierowca nietęgą miał minę :) Ale nawet się uśmiechnął - co zresztą miał zrobić? - baba za kołkiem, baba instruktor...przekichane :) Ach, no i nieznacznie wymusiłam pierwszeństwo (tak nie do końca)...ale taksowce...to mnie tak jakby troche tłumaczy... :) W piątek znowu szaleję - Katowice, strzeżcie się ;)
22:39 / 01.07.2005
link
komentarz (0)
I kolejny pracowity tydzień dobiegł końca. Nawet całkiem nieźle się zakończył - całkowicie, totalnie, nieodwołalnie wolny (nareszcie!) weekend :) W dodatku mam teraz taką małą namiastkę wakacji - rodzice wyjechali nad morze - gdzieś między Szczecinem a Gdańskiem (jak to określiła moja jedenastoletnia siostra), tak więc chwilowo "wyemigrowałam" z mojego blokowiska i rozkoszuję się ciszą i spokojem katowickiego wygwizdowia (tzn. akurat ta dzielnica leży tuż obok śląskiej rozdzielni wiatrow na Katowice, nie żebym uważała moje miasto za jakąś "psią wolkę"). I nawet nie muszę podlewać ogrodu - znowu pada :) Żyć nie umierać :)
23:23 / 28.06.2005
link
komentarz (2)
okazało się, że jednak nie...z jednej strony ogromna ulga, ale z drugiej wkradł się we mnie jakiś żal...trochę szkoda...
18:05 / 25.06.2005
link
komentarz (0)
ostatni tydzień upłynął w wielkim stresie... najpierw telefon z pracy,że ktoś zawalił i trzeba szybko, najlepiej na "rok temu" zrobić parę analiz... A potem okazało się, że nie nadchodzi...jeden dzień, drugi, trzeci, czwarty, piąty...i nic, kompletnie...echo.
No i pięknie...czekam do poniedziałku...kicha...
19:56 / 21.06.2005
link
komentarz (0)
Chyba jednak nie nadaję się na "kinowe hity", a w każdym bądź razie nie na wszystkie... Coś, co w założeniu miało być efekciarską (tylko li i wyłącznie) rewelacją okazało się beznadziejną chałą, a coś, na co zostałam siłą wyciągnięta zasługuje według mnie na najwyższe uznanie (choć panienkom raczej się ten film nie podoba)...bywa ;)
13:54 / 10.06.2005
link
komentarz (1)
Wróciłam...za jakieś pół roku znowu mi przejdzie...zapewne do następnego spotkania... Zawsze będziesz. Może nie w moim codziennym życiu, ale gdzieś "na orbicie"... cóż...w przeciągu ostatnich sześciu lat nic się nie zmieniło...ale o tym wcale nie musisz wiedzieć...
18:00 / 07.06.2005
link
komentarz (0)
Być może znów zląduję dziś w Krakowie, być może tym razem uda mi się nie narobić głupot, być może tym razem to nie ja będę miała "zgryza"...zbyt wiele tych być może...może dlatego, że te wszystkie przeciw są kompletnie wbrew samej sobie...
17:31 / 25.05.2005
link
komentarz (0)
Piękna pogoda za oknem, od czasu do czasu wiaterek przypomni sobie, że ma wiać, słoneczko praży aż miło, a ja tkwię w dusznym pokoiku bez klimy (a jak!) i właściwie więcej z siebie zdjąć nie mogę, bo i tak już prawie nieprzyzwoicie wyglądam. I tak wszystkich wywiało na długi weekend, to co sobie będę żałować ;)))
15:30 / 15.05.2005
link
komentarz (0)
Ostatnimi czasy chodzę wiecznie podminowana - taki mały wewnętrzny (i zewnętrzny) "fight"... czas na paintball. Dwumiesięczna przerwa to chyba jak dla mnie stanowczo zbyt długo
19:48 / 13.05.2005
link
komentarz (2)
Wróciłam...znowu wszechobecny młyn i 1500 spraw do załatwienia. Trzy dni luzu to stanowczo zbyt krótko. I pomyśleć, że jeszcze w poniedziałek siedziałam na tarasie schroniska na Skrzycznem posród chmur dzierżąc w rękach kubek z lurowatą kawą...była wyśmienita...
20:27 / 06.05.2005
link
komentarz (0)
Mam takie wrażenie, że niektórzy ludzie mają w moim życiu pewną rolę do spełnienia, po czym w dosyć bolesnych okolicznościach odchodzą... Przecież łatwiej twierdzić, że nic nie dzieje się bez powodu, że te wszystkie porażki tylko nas wzmacniają, że gdyby nie ta czy inna osoba, to nasze życie byłoby nudne i właściwie nic by się w nim nie działo...
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie czuję specjalnego żalu, grama pretensji...nie wypłakuję się w poduszkę, nie piję do lustra, moje myśli nie żeglują bez celu. Dzięki tej osobie zdecydowałam się na dosyć drastyczną odmianę mojego życia i póki co nie mam czego żałować.
14:40 / 05.05.2005
link
komentarz (1)
Wkurza mnie zakłamanie ludzi... piękne hasła, deklaracje, że niby będę reagować, marsze milczenia...jeden wielki pic na wode! Cóż, najlepiej schować głowę w piasek i udawać, że nic się nie dzieje...po co wzywać policję, po co wydzwaniać na pogotowie, a to, że grupa niedorostków napada na Bogu ducha winna parę...cóż, pewnie się z nimi tylko droczą... Otóż ubiegłą noc spędziłam na urazówce i policji tylko dlatego, że kierowca autobusu zapomniał,że ma komórkę i istnieje coś takiego jak 112...
15:25 / 23.04.2005
link
komentarz (2)
Tak długo byłam z kimś, że już zapomniałam ile ograniczeń nakłada na zycie związek z drugą osobą... I teraz trochę brakuje mi tego wszystkiego - wspólnych wyjść, całonocnych seansów, fabrykowania jakiegoś wymyślnego sosu do spaghetti... Z drugiej strony nareszcie mogę robić co chcę i nie muszę się z niczego spowiadać. Ufff...nadmiar wolności bywa co prawda czasem nieco kłopotliwy, ale... :)
15:12 / 23.04.2005
link
komentarz (0)
Przegięliśmy...jak cholera przegięliśmy - dostaliśmy pięciodniowy termin (co podobno było niewykonalne) i wyrobiliśmy się w dwa...w dodatku pracując łącznie nad projektem 12 godzin...no bo przerwa na kawę, na jedzonko, na ploty, na papierosa..... jak nic polecą nam po premii.... (ale za to wawa ma tyły jak 150 :) )
18:08 / 20.04.2005
link
komentarz (4)
Podjęłyśmy ze znajomą "męską decyzję" - czas pozbyć się zimowego sadełka i poskakać trochę na tae-bo, wymordować się na siłowni i -po wszystkim- wypocić w saunie :) Zaopatrzyłyśmy się w stosowny ekwipunek, wybrałyśmy ośrodek i... nasz szef zawalił nas robotą i nie ma żadnych szans na wyrwanie się przez najbliższe dwa tygodnie - "mission impossible" :(
15:37 / 15.04.2005
link
komentarz (1)
"Nie widziałem jeszcze ludzi, którzy spotkaliby się w dobrym miejscu życia. Takiego miejsca w życiu nie ma i być nie może. Zawsze zdaje się, że jest zbyt późno czy zbyt wcześnie, że zbyt wiele doświadczeń albo że zbyt mało... Zawsze stoi coś na przeszkodzie."
Marek Hłasko
15:41 / 14.04.2005
link
komentarz (1)
Czasem kilka liter na ekranie może uszczęśliwić (względnie unieszczęśliwić) człowieka... czasem wystarczy "głupi" emotikon...albo sama rozmowa, niekoniecznie za ważne tematy...
Ostatnio coraz częściej słyszy się o niebezpieczeństwach sieci, że uzależniają, że utrudniają nawiązanie kontaktu irl....ale cóż poradzić - gdyby nie sieć i pewne jej możliwości - nie byłabym dziś taka promienna :)
20:03 / 13.04.2005
link
komentarz (3)
Kompletny zastój. Nic mi się nie chce i już nie można tego zwalić na "zmianę pogody". Ehhhh...miało nie być osobiście...cóż, błędem było spotkac się właśnie tam - to miasto zawsze tak na mnie działa...
15:31 / 12.04.2005
link
komentarz (0)
Przedwczoraj znów przypomniałam sobie jak to jest być z Tobą.... Może kiedyś uda mi się zapomnieć...
14:05 / 21.03.2005
link
komentarz (0)
18.03 :)
Nareszcie mogę złapać trochę oddechu :) Choć muszę przyznać, że już nie jestem tak wytrzymała, jak jeszcze rok, dwa lata temu. O 3 nad ranem oczka zaczęły się kleić, a nóżki obrały azymut – d o m ...same :)

19.03...
Pokazowo nas zalało, tzn. cały parter + dwa mieszkania na pierwszym piętrze....wszyscy po ubiegłorocznym generalnym remoncie...po prostu bomba... w dodatku moje mieszkanie prawie nietknięte a to, na które zamieniam się za dwa miesiące do kapitalnego remontu...pisać dalej?
12:54 / 18.03.2005
link
komentarz (2)
Mały misz-masz w głowie... póki co cała masa pracy i zero czasu na cokolwiek innego...
Może w koncu zobacze "the grudge"...tylko nowe kodeki muszę ściągnąć... :) i czerwone, półwytrawne...Mandagon?
13:29 / 17.03.2005
link
komentarz (3)
Hmmm...nadszedł czas, żeby się zdecydować...potem już będzie za późno, żeby bezboleśnie się wycofać...daję sobie czas do przyszłego czwartku...we'll see
19:40 / 16.03.2005
link
komentarz (0)
:) coraz bardziej mnie wciąga :) qrcze, zupełnie nie wiem jak do tego podejść...póki co jest fajnie :) i iskrzy jak diabli :)
20:57 / 15.03.2005
link
komentarz (3)
Chyba pakuję się w coś, w co nie powinnam...
14:38 / 10.02.2005
link
komentarz (1)
Jak bardzo chciałabym mieć znów 19 lat... Głowę pełną marzeń, zdolność nie przejmowania się nikim i niczym, umiejętność szaleństwa do upadłego... Na nowo posiąść tą spontaniczność i niezachwianą pewność, że wszystko, czego tylko zapragnę, już jest moje... Nawet nie zmieniać nic w swoim życiu, w każdej sytuacji postąpić tak samo...a jednak ponownie poczuć te wszystkie emocje, odkurzyć je w sobie... O ileż wszystko byłoby teraz prostsze...
14:38 / 10.02.2005
link
komentarz (0)
9.02., godz.23:55
Nienawidzę przegrywać...zwłaszcza w szachy, zwłaszcza, kiedy skutecznie bronię się przez całą partię, zdobywam przewagę, po czym spieprzę wszystko jednym ruchem „na odczep się”...wrrrrrrrrr...
15:07 / 09.02.2005
link
komentarz (0)
9.02, środa
Mam dziś winno-słodko-gorzki dzień z płytką „Upojenie” Anny Marii Jopek & Pata Metheny... W dodatku ogarnął mnie szał sprzątania... Nie ma bata...wróciło...
Nie lubię wolnych, błąd - nie zawalonych robotą dni w środku tygodnia. To chyba wstępna faza pracoholizmu... Ale i wygodna wymówka - nie mogę przyjechać, umówić się na kawę, do kina, na kręgle, bo jestem zawalona tonami papieru i w dodatku nigdy nie wiem, czy w piątek wieczorem nie dowiem się, że projekt wisi na włosku i musi być gotowy na przedwczoraj... Bezstresowo mogę po powrocie do domu rzucić torbę w kąt i olać wszystko. I tak jestem zbyt wykończona, żeby się czymkolwiek przejmować (oprócz napiętych terminów i nagłą awarią kompa, względnie telefonu)..
P.S. Do Krakowa jednak nie pojechałam. I to wcale nie dlatego, że wyskoczył nagle jakiś projekt...stchórzyłam...:)

***

Usłyszane w pracy (przepraszam, za język, ale bez tego ani rusz) :)

“Rozmawiają dwaj kumple. Nagle jeden z nich pyta drugiego:
- Wiesz jak się nazywa zupa z wielu kur?
- No nie wiem...
- Rosół z kur wielu !
Kumpel myśli, chwilkę mu zajęło pojęcie o co chodzi, po czym błysk zrozumienia rozświetlił mu buźkę ;). Następnego dnia, w pracy, podchodzi do szefa:
- Szefie, wie szef jak się nazywa zupa z wielu kur?
- No nie wiem...
- Rosół, ty chuju !”

:) :) :)
19:35 / 08.02.2005
link
komentarz (0)
6 lat temu dorwałam (a właściwie wyrwałam "siłą") książkę...ciężko określić jakiego gatunku...wszystkiego po trochu, dokładnie taka, jak lubię... 1 rozdział wydawał mi się bardzo płytki, nic nie wnoszący...pozornie interesujący, ale tylko pozornie. Cóż, okazało się, że jest genialna, jedyna w swoim rodzaju, pochłonęła mnie bez reszty...i wtedy nadszedł czas zwrotu do biblioteki...bywa.
Nieco ponad dwa lata temu przypadkiem znowu wpadła w moje ręce...sądziłam, że czar bezpowrotnie przeminął, że teraz to jak, jakby ponownie przerabiać elementarz...i ponownie okazało się, że nie moge zasnąć, z niecierpliwością oczekując co przyniesie następna strona...tym razem to ja odesłałam ją do biblioteki. Wkrótce potem przeprowadziłam się, zmieniłam numer telefonu...ale nadal tęsknię...
19:23 / 08.02.2005
link
komentarz (0)
Urządziliśmy sobie firmow spotkanie koadukacyjne po pracowitym tygodniu przy pifku :) Było miło, nie powiem, nawet lekkiego humorku dostaliśmy (nie dziwota zresztą, kiedy się pifko zagryza czekoladą orzechową)...w dodatku ludziska wybrali moją ukochaną knajpę (jeszcze z licealnych, a potem studenckich czasów), ehhhh...Miło było :)
17:28 / 05.02.2005
link
komentarz (0)
Ufff..nareszcie trochę czasu, żeby wejść na net :) Musiałabym w końcu zrzucić moje wypociny, ale gdzieś zapodziałam dyskietkę (wolę nie trzymać moich textów na kompie...chyba ktoś nie byłby z nich za bardzo zadowolony...).
A póki co żyję w lekkim zawieszeniu - jakoś zima ne działa na mnie tak pozytywnie, jak do tej pory... A może to te witryny sklepowe...zbyt wiele odbijają...znowu naszły mnie "myslovitzkie" klimaty...Może jutro pojadę do Krakowa? Nie byłam tam chyba ze trzy lata...zbyt wiele wspomnień - najwyższy czas spalić ten most...
18:56 / 20.01.2005
link
komentarz (3)
19.01.2005.

Jestem bardzo trudną osobą, fakt. Taką typową jedynaczką - siostra urodziła się zbyt późno, żeby złagodzić mój życiowy egoizm... Nie ukrywam - lubię, kiedy wszystko działa tak, jak sobie tego życzę, kiedy czegoś chcę to „już, teraz, natychmiast” (ale to chyba nie tylko domena jedynaków)... Niestety świat działa tak, a nie inaczej i nie wszystko układa się tak, jakbym chciała...bywa. Ale przyrzekam, kiedyś w końcu nie wytrzymam i zdzielę mojego szefa w ten jego wyżelowany łeb!
Już cieszyłam się pierwszym w pełni wolnym weekendem chyba od miesiąca i...dostałam do poprawki zawalone przez kogoś zlecenie. I nie ma zmiłuj, albo to zrobię, albo zapewne do końca miesiąca będę dostawać największy chłam z możliwych. Nie ma to jak bycie „najmłodszym w rodzinie (i stażem, i wiekiem)”...

Dużo później.

Przesłuchuję właśnie najnowszy album U2. Cóż, trochę się zawiodłam...raptem 3 kawałki na 11, które trzymają dawny poziom. Z drugiej strony taka totalna chała to to nie jest - dobry podkład do kolacji przy świecach (jeśli ktoś nie lubi „music soundtracks” oczywiście) :)
19:39 / 18.01.2005
link
komentarz (0)
14.01.2005.

Rozmarzyłam się...pewne rzeczy nigdy do końca nie wychodzą z głowy. Nie powinnam była dawać Ci mojego nowego-starego numeru. Teraz będę łudzić się, że zadzwonisz. Chyba tylko kobiety tak mają - wpatrują się w aparat i siłą woli usiłują zmusić go, żeby zaczął dzwonić. Potem robi się z tego jakaś fobia - nie wyjdę z domu nawet na pięć minut, jeśli to nie jest sprawa życia i śmierci, bo a nuż zadzwoni... tyle dobrze, że chciałeś numer na komórkę - nie będę niewolnikiem swojego (ok, wynajętego) mieszkania ;)

Nieco później

Jak to zwykle u mnie bywa, podczas porządkowania szuflady, wśród sterty niepotrzebnych śmieci znalazłam kartkę pocztową :) Taką z diabełkiem podskakującym na widok pająka.....pamiętasz? Spox, mam czasem takie napady - zazwyczaj mijają po 2-3 dniach...
Wiesz, chciałabym znów usłyszeć twój głos...ile to już czasu minęło od naszej ostatniej telefonicznej rozmowy? Rok? Półtora? To taka nasza standardowa przerwa. Ale tak wiele się zmieniło....czyżby już nadszedł czas?

16.01.2005.

Uśmiałam się dzisiejszego wieczora do łez - oglądaliśmy „Angelusa” Lecha Majewskiego :) Kto oglądał, ten wie :) Film opowiada o „janowskiej grupie okultystycznej”, całość zagrana/opowiedziana po śląsku. W razie problemów ze zrozumieniem zawsze można ustawić sobie napisy (dostępne tylko w języku angielskim!), jednak gdyby ktoś bardzo chciał, mogę posłużyć za tłumacza :)
Aaaa...”i nie godej do mnie chopie, ty ciulu (po „starośląsku” ciul oznacza: głupek, matoł; dopiero z czasem określenie to przyjęło się jako bardzo obraźliwe, potoczne wyzwisko - trzeba o tym pamiętać w trakcie oglądania filmu)” :)

17.01.2005.

:)
Jasiek bardzo prosił swoją Hanusię, żeby mu się oddała przed ślubem.
- Jasiu, nie oddam się bo chcę być do ślubu czysta jak lilia..., a poza tym po rypaniu zawsze mnie głowa boli.
:)

18.01.2005.

Chyba pierwszy raz od 3 tygodni wylądowałam w domu przed 16 :) Odwykłam już od takiego „nadmiaru wolnego czasu”...sama już nie wiem co ze sobą zrobić... AC Nielsen z głowy - muszę tylko sprawdzić wieczorem czy wszystko gra, „William” dla Quanta już prawie też... Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że od poniedziałku zacznie się młyn, tak więc trzeba korzystać z chwili luzu :)
Póki co siedzę z lampką czerwonego, półwytrawnego Mandagona, wsłuchuję się w U2 i piszę sobie...miłe to nawet :)
16:08 / 14.01.2005
link
komentarz (0)
I po co ja z Tobą rozmawiam? A było już tak dobrze...myślałam o Tobie może ze 2-3 razy w ciągu dnia - jakiż postęp! I nawet śniłeś mi się bardzo rzadko...I znów wszystko szlag trafił...
14:42 / 12.01.2005
link
komentarz (0)
Jadę w góry :) Jeszcze tylko dokończę 3 zlecenia i I'm free na calutki tydzień :) I będę się włóczyć, starając się przy okazji nie zabić :) Może tym razem Gorce? - poprzednio nie wypaliło, a mam tam jeszcze sporo do tuptania :)
19:54 / 11.01.2005
link
komentarz (0)
Ja jestem jakaś popieprzona...tak dokumentnie, no bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że kupiłam mojemu mężczyźnie pod choinke "Championship Mamager 03/04 i teraz sama w to pykam? Nasze poranne/wieczorne rozmowy upływają na obmyślaniu strategii pucharowych, rozstawiania zawodników itp, itd...schiza jakaś!
15:16 / 09.01.2005
link
komentarz (1)
Ufffff...dawno mnie nie było...tak jakoś wszystko przestało być ważne, warte tego, by opisywać...Ciągle coś się w moim życiu zmienia, miesza...niekoniecznie prostuje...
Czasem się zastanawiam co jest nie tak - może ja po prostu nie potrafię "żyć ustabilizowanie" - nie dla mnie "małżeńskie życie", obiadki, pranie, prasowanie, sprzątanie, **** dawanie...Lepiej już kończę, marudna się robię...
18:18 / 24.11.2004
link
komentarz (1)
Mój mężczyzna kupił mi dziś tort czekoladowy :) Pycha - w dodatku przeszedł całe centrum za świeczkami...i kolejny roczek stuknął :)
17:07 / 17.11.2004
link
komentarz (0)
I udało się w końcu zgadać na kawę...oczywiście fuksem - w pracy jakoś wyjątkowo szybko poszło, sms co prawda nie dotarł, ale nie na darmo 40 kilosów się przejechało...nesca musi być, a jak!
17:12 / 10.11.2004
link
komentarz (0)
Mój ojciec leży w szpitalu...umiera...Od 5 lat nie utrzymujemy z sobą żadnych kontaktów...Wiem, powinnam...nie mogę, nie chcę...
19:09 / 04.11.2004
link
komentarz (2)
I znowu młyn w pracy.Nawet nie mam czasu, żeby pierdnąć :( A już miałam nagraną kawę rozpuszczalną, Nescę oczywiście (co? zdziwiona?) i kicha.
15:18 / 02.11.2004
link
komentarz (1)
Ehhh, miało nie być osobiście...ale co ja mogę za to, że każda taka rozmowa mnie rozwala? Że coś, co się już dawno skończyło wraca i jak natrętny komar dzwięczy i dzwoni do ucha...No cóż, trzeba uważać na to co się robi, mówi, pisze...konsekwencje można ponosić ładnych parę lat. A jak się wydaję, że już minęło - wraca.
14:18 / 02.11.2004
link
komentarz (0)
Udało się. Trzeba było tylko przeprowadzić małą demolkę całej elektroniki :) Ale mój mężczyzna też na tym utknął :)
I w końcu browar został zlikwidowany - młode pifko przelaliśmy do butelek i teraz będzie czekać trzy miesiące na "wielkie otwarcie" :).
11:22 / 29.10.2004
link
komentarz (1)
To znowu ja...Ostatnio zrobiłam porządek w biurku. To jest aż niemożliwe ile niepotrzebnych rzeczy człowiek kisi - pocztówki, bilety (nawet autobusowe, z ceną 2,-...kiedy to było???), jakieś paragony, pocztówki (te do wysłania też), książki, gazety...nie mam bladego pojęcia jakim cudem upchnęłam to do dwóch szuflad. I na samym dnie znalazłam podwójną płytkę z grą "Soldiers of Fortune II". Zainstalowałam na prośbę mojego mężczyzni i zaczęło się - komp przechodzi istne oblężenie, dwie noce przespane na pół gwizdka - dopadła nas jakaś mania. I tu mała prośba...czy ktoś się orientuje jak zwiać z więzienia? No przecież nie przyznam się mojemu mężczyźnie, że nie wiem ;)
14:17 / 22.10.2004
link
komentarz (2)
I zaczęło się, z pozoru niewinnie - od naszych nieco spóźnionych wakacji :) spróbowaliśmy pifka domowej roboty i...cóż, mam teraz mini browar w łazience, wszędzie walają się jakieś butelki, menzurki, odczynniki...uffff. Mam nadzieję, że przynajmniej warto...
19:17 / 19.10.2004
link
komentarz (1)
Hmmm...wiem, miałam nie pisać, ale tak jakoś dziwnie bez tego...zresztą - nie "wywnętrzam" się za bardzo, więc chyba ok?
Aaa... mała prośba osobę z "62.21.10.179 - c10-179.icpnet.pl" uprzejmię proszę o nie włażenie na mojego nloga!!!
19:14 / 19.10.2004
link
komentarz (0)
W końcu dostałam "bazyla" :) Cóż, trzymiesięczna wędrówka od księgarni do księgarni w końcu przyniosła efekt i stało się - kupiłam książkę do pociągu :) Bagatela - 10 godzin relacji Gdańsk-Katowice ;) Książka "pękła" :)
14:15 / 30.09.2004
link
komentarz (0)
Skasowałam wszystko...jeśli ktoś z zapartym tchem to czytał...sorry...