02:50 / 14.01.2003 link komentarz (0) | Dostaje powoli szalu. Zbyt bolesnie odczuwam dlugie nicnierobienie w htmlu. Nie moge sobie od godziny poradzic ze zdefiniowaniem jednej klasy, bo nie dziala tak i nie dziala siak. Od tylu tez nie dziala, a jak ja ladnie prosze to tylko wypina w moja strone posladki. Nokurdeno! Taka mala zlosliwosc kilku literek na ekranie. Ale jaka dotkliwa za to. Pomocne dwie dlonie nie wystarczyly. Zatrudnilam do tego kolejne dwie, choc one wolaly pobiec do ubikacji. No nic, niektore dlonie wola chadzac wlasnymi sciezkami. A ze sa one czesto do-kibla-mi-po-drodze to juz moja strata.
Let's boogie-woogie!
A poza tym, czyzby nowa swiecka tradycja? Tradycja, ktora wbrew tradycji bedzie pozyteczna, z sensem itepetede? Tak wlasnie. Taka bedzie. Poza tym bedzie naukowa i poniedzialkowa. Co tydzien wstawaj! juz czternasta! chwytaj knige! wez kluczyki! odpalaj, wyjedz po..., odsniez wczesniej, bo widziec to czasem dobrze! I zielona podloga, ze niby laka, a nad glowa niebo, bo w koncu laka to pod niebem zwykle. I wcale nie takie wazne, ze niebo wbite w trzy ramy tylko, ale bedzie. Ciesze sie. Komorki czasem rozruszac, pogimnastykowac sie wiecej niz porannie i jedna noga. Ciesze sie.
A poza tym juz mi Platon bokiem wychodzi.
| 01:22 / 11.12.2002 link komentarz (0) | Okazuje sie, ze zjedzenie calego kurczaka to nie taka ciezka sprawa - wystarczylo oddac Mezowi piersi i kuperek i gotowe. I smaczne nawet. I paluszki lizac. I gnatki oddac psu na bude fotomontaz.
Dostalam kolejna porcje milej muzyki - tym razem Soja 'Obsesja' - polski projekt. Bardzo ciekawy, bardzo przyjemny dla ucha. Pani ma glos troszke podobny do Kasi Klich, choc muzyka oczywiscie inna. Wlasnie koncza studyjne nagrania nowego singla. Ciekawa jestem jak wyjdzie. Czy rownie ciekawie co wczesniejsze dokonania. Tu troche wiecej 'o': http://soja.of.pl
A teraz spac. Bylo bardzo przyjemnie, choc czuje sie teraz rozkosznie zmeczona. Tylko poduszka, ciepla kolderka, skarpetki na stopach i zZzZzZz. I mily sen niech bedzie. Juz dosc Kuby Wojewodzkiego ratujacego przed rozentuzjazmowanymi karlami.
| 19:39 / 09.12.2002 link komentarz (1) | Nie jestem do konca konsekwenta. I choc zalezy mi, to ilosc pokus podsuwanym pod moj wyczulony na smaczne zapachy nos byla zbyt duza. Zjadlam ciasteczko. A nawet dwa - po jednym z kazdego rodzaju. Ale nie zaluje. Nie wierze, by organizm czlowieka byl az tak wrazliwy i mialoby to zepsuc caly proces normowania metabolizmu. Co najwyzej jest o te kilka kalorii wiecej, ale poniewaz dieta przewiduje ich raczej niewiele - nie przejmuje sie tym i kuracji przerwac nie zamierzam.
Wlasnie zjadlam przewidzianego przez nia dorsza z cytryna - cytryna pieczona razem z rybka (tu usmiech w strone M.,0). Bylo to naprawde przyjemne przezycie. Po raz pierwszy od poczatku diety smakowalo mi naprawde to, co jadlam. A do tego ladnie wygladalo. Filet z ryby oblozony krazkami cytryny, ktora pod wplywem temperatury lekko zbrazowiala na skorce. Mniam.
Teraz jednak znow zaczyna sie smutny okres czekania na kolejny posilek. Brokuly i befsztyk. Ale z befsztyku nici, bo nie moglam nigdzie kupic mieska. Nic to. Bedzie bardziej dietetycznie - za kare za ciasteczka.
Zasluchuje sie od kilku dni w dwoch nowych plytach - nowym Ulverze 'Lyckantropen themes' i Sophii 'The seduction of madness'. Oba bardzo smakowite, choc mocno od siebie rozne. Szczegolnie jesli chodzi o sile muzyki Sophia goruje - silna sekcja rytmiczna nadaje jej monumentalnosci. Jakis stary, opuszczony bunkier, polmrok, wilgoc. Cos nadchodzi, zaczyna zataczac wokol ciebie coraz mniejsze kregi, az w koncu ... nie dzieje sie nic. Ale choc wiadomo, ze utwor nie ma rozwiazania, to za kazdym razem wywoluje potezny dreszcz.
Poza tym jest bardzo ladnie wydana :>
np: Sophia - The seduction of madness.
| 15:34 / 08.12.2002 link komentarz (1) | Chce-w-gory.
Chce sniegu, chce chatki w dolinie jakiegos malego gorskiego jeziorka, chce bieli, chce zimna wlatujacego do wnetrza domu przy kazdym otworzeniu drzwi, chce zmarznietych turystow i pary z buzi, przy kazdym slowie, chce szczytow gor, jako jedynego widoku z okien i ptakow czasem tez poprosze. Takich puszystych, objedzonych zimowych ptakow. I biale byc nie musza. Byle skrzydla, bo skrzydla to obowiazkowo.
A pzoa tym goracej herbaty za zloty-dwadziescia-plus-dwadziescia-groszy-za-wrzatek. I bigosu, bo w gorach najepszy. Cieplych skarpet na nogach, czerwonego nosa, rekawic-z-palcem-tylko-jednym, balwana, sniezka w pupe, w ksiege sie wisac, ze wychodze i wroce, by sie nie martwili, wroc tez bym chciala, bo nie wracac to chyba nieladnie, poza tym kijka i deski, a nawet razy dwa. Tak bym chciala. I kogos cieplego u boku, bo gdy zimno - ludzie do siebie lgna i dobrze im razem, a gory pokazuja tylko swoim wielkim palcem 'aty, aty maluczki tyty!' i wtedy kazdy maluczki do maluczkiego i w kupie sila i wielkosc moze nie, ale zawsze razniej. I pieczatke sobie wstawie i kartke bym wyslala: 'Mamo, szczytuje, nie martw sie, wroce po osmej'. I wrocilabym i znow smrod i brud. Ot, Warszawa, nic dodac nic ujac. No moze poza tym urokiem nie-do-opisania, ktory uwielbiam i ktory ciezko jest wyczuc komus z zewnatrz.
A poza tym polecam Warszawe Przedwojenna - http://www.warszawa.przedwojenna.prv.pl. Warto popatrzec na to, jak latwo jest zniszczyc cos, co kiedys bylo piekne. I juz nie ma Paryza Wschodu, jest tylko zascianek Zachodu.
* * *
Wieczor sfeminizowany. Zero penisow. Bylo milo. I o tym, ze bez milosci da sie zyc bylo i o tym, ze nie tylko mezczyzna potrzebny do szczescia, o tym, ze niemieckie disco to na odleglosc mozna poznac i o tym, ze teoria psychologiczna mowi, ze kobieta to... A poza tym kluski, ciasteczka, wodka i sok, i papieros, i drugi, i zwykly, i mentolowy, i woda gazowana pyszna wielce z wrzatkiem, i wino tez - obowiazkowo. I zostalo wszystkiego, i cieszy mnie to wielce i raduje, bo lubie miec. Ot, nawet tylko po to, by czasem popatrzec i pomarzyc, jakie ciasteczka musza byc pyszne.
A dzis na obiad: 1 jajko na twardo, maly twarog, tarta marchew. Niedobrze, bo na kolacje: 2-3 szklanki jogurtu naturalnego, kompot. Skad ja wezme kompot?
Chcialabym, by przysnila mi sie wieeeeelka uczta. Chce sie objesc ze smakiem - niech bedzie tarta ze szpinakiem mocno doprawionym, zupa krem z dyni, koniecznie z kropelka oliwy orzechowej, caprese, spaghetti z mulami w smietanie, salata z sosem oliwno-cytrynowo-miodowym, lody: cytrynowo-wisniowe. Tak poprosze. Dobrze? To chyba niewiele? Tylko sen :>
| 02:07 / 07.12.2002 link komentarz (1) |
Cos chcialam napisac. Zapomnialam jednak co.
| 14:45 / 05.12.2002 link komentarz (2) | Jak milo zaczac dzien od kawy (to ponoc czarna śmierc XXI wieku, hehe,0), papierosa, ktory z kazdym zaciagnieciem przypomina ci o tym, ze umrzesz na raka serca, choc w Polsce wcale nie krzyczy, ze SMOKING KILLS. Co wiecej nie mowi tez, ze SMOKING WHILE PREGNANT HARMS YOUR BABY! ale ja i tak wiem swoje! Nie dam sie spiskom polskiej mafii i nie bede palic w ciazy! Ha! Oni to na pewno specjalnie zrobili i ukryli te informacje. Brytyjskie prawo handlowe ostoja prawdomownosci!
A poza tym kawa wcale nie taka dobra, 'czarna z jedna kostka cuku'. Fu. Ohyda. I nic poza tym. Ale dlaczego caly kurczak na raz? i czemu tylko z sola i pieprzem? Sorry, pieprze taka zabawe.
A wczoraj super - maraton towarzyski. Najpierw U., potem zajecia, potem J., potem A. a na koncu do pozna S. A potem jeszcze odwiedzilam Rodzicielke swoja w Tsarinie i przy stole z Magda Gessler zasiadlam i mowilam jej, jaki Earl Grey u niej jest pyszny i czy to ta woda, a moze specjalne parzenie? A jesli nie to moze chociaz jakies szklo specjalne w szklance. Nie? Ah, no tak, wszystko na wodzie mineralnej-ale-nie-pamietam-jakiej. I dobrze bylo. Bylam znow negatywem, ohy i ahy - to pani ma taka duza corke. Pani ma taka corke? Byc nie moze, doprawdy niepojete. I wlasnie o tym nie snilo sie filozofom. Bo ja jestem pani corka, psze pani. cokolwiek ludzie powiedza. jestem i uć.
A potem jeszcze 'ladny masz glos, dobranoc' i 0:50. Wyspalam sie nie. O.
np: Bjork - Vespertine (chyba w sam raz na zime i snieg?,0)
| 14:22 / 03.12.2002 link komentarz (1) | Snilo mi sie. Po raz pierwszy od dawna. Niestety oznacza to rowniez, ze po raz kolejny nie mam racji. Chyba jednak chodzenie spac przed polnoca sluzy ogolnemu dobru mojego ciala i nie dosc, ze sie wysypiam, spie glebokim spokojnym sne, to na dodatek mam jakies sny. Yh, yh. Jak ja nie lubie nie miec racji. Ale na tym zachwytow koniec, bo oto nadchodzi czas, by przekazac tresc owego snu. A to juz nie byo tak wspaniale:
Jestem jakos pozno w nocy na Dworcu Centralnym, leje deszcz, ogolna plucha, a ja zastanawiam sie z ktorego miejsca odchodzi moj nocny i wlasciwie jaki to jest (dziwne, ale chyba szukalam 510 ;] ,0). Zaczynalam sie coraz bardziej niepokoic, bo robilo sie pozno, a wokol bylo coraz wiecej jakichs dziwnych typkow. Co i raz widzialam jak gdzies daleko jakas grupa kopie kogos lezacego. Zaczynalam sie naprawde porzadnie bac. W pewnym momencie zaczelam isc jakos bardziej pod sam centralny tak jakby spod PKiNy do tych nowych terminali ayobusowych i zobaczylam kilku dziwnie wygladajacych, bo bardzo niskich chllopaczkow. Byli niscy, tacy karlowaci, ale twarze mieli dwudziestoparoletnie i takie tez glosy. Stwierdzilam, ze jednak robie odwrot i ide szukac taksowki. Dziwne bylo to, ze w tym momencie moj sen uswiadomil mi jak wygladalam, poniewaz idac napotkalam na kolejna bande ktora kogos kopala i gdy kolo nich przechodzilam, a serce o malo ze strachu nie wyrwalo mi sie z piersi jeden z nich spojrzal na mnie (walnal piorun i oswitlil mi twarz,0) i powiedzial 'o rany, a co to? jaka on przerazliwie blada!' a ja rozientowalam sie choc nie wiem po czym, ze jestem ubrana skejtowsko z duza iloscia luznych bluz, jakims takim plecaczkiem, luznymi spodniami i w vansy. dorwalam taksowke, ktos oczywiscie kolo niej staral sie kombinowac. Taksowkarz stal z wielka spluwa, odganiajac co bardziej porywczych chlopakow.Wsiadlam od prawej strony i gdy katem ucha uslyszalam, ze ktos stara sie wsiasc od drugiej strony beztrosko tylko odpowiedzialam 'spierdalaj chuju!' ;} Okazalo sie, ze to Kuba Wojewodzki :>>>> Wsiadl i pojechalismy. Nie wiem czemu ale nagle jechalismy jakims super samochodem - sportowym - a on prowadzil.
Pytalam sie gdzie jedziemy, ale wiedzialam, ze to nie wazne, byle z dala od tamtego miejsca. Dojechalismy do jego domu. Tu zaczyna byc metnie, zaczynalam sie przebudzac. Pamietam tylko, ze jakby rano zbieralam sie do wyjscia i zobaczylam przy stole siedzaca jakas dziewczne, Kuby nie bylo.
Chcialam do niego zadzwonic i podziekwoac mu za nocleg, wiec poprosilam ja o telefon do niego. Podala mi jakis numer, caly czas majac dziwnie wyniosla mine i podrzucajac kluczyki od samochodu. Numer byl zly, na nagraniu poczty glosowej bylo cos, co sprawilo mi wielka przykrosc. Ucieklam.
Potem sen jeszcze stal sie 'filmem' i bylo ujecie tego, co sie dzialo, gdy sobie poszlam - wrocil Kuba, zaczal mnie szukac, drzec sie na ta kobiete, ze pozwolila mi wyjsc. Ona powiedziala, ze myslala ze bylam po prostu kolejna panienka na chwile, ale on zdawal sie tak nie myslec, opierdolil ja wrecz za to, ze podala mi ten numer telefonu, a nie poprawny. Ze podobno ta dziewczyna wyrzucila z jego mieszkania jedyna kobiete, ktora bylby w stanie pokochac. Czyli mnie. I koniec.
Hahaha. Suuuper co?
Uratowana przez Kube Wojewodzkiego. Zaznaczam od razu, ze nie jestem jego fanka. Ani ciutciut :,0)
Poza tym robie sobie dzis dzien nic-nie-robienia. Bede turlac sie po podlodze, gapic sie na znaki zodiaku nad lozkiem, pic goraca herbate, bawic sie skarpetkami frote, roztapiac w wannie i o. Tyle ambicji mi starcza na dzien dzisiejszy.
Ewentualnie jszcze zrobie jakas pysznosc na kolacje. Ostatnio moja lektura w wannie jest ksiazka kucharska z przepisami kuchni francuskiej. Waham sie jeszcze miedzy brzoskwiniami w szampanie (skad ja wezme babelki? szampana mam, ale babelki to juz chyba odfrunely,0) a nalesnikami Suzette - tu jednak takze pojawia sie problem alkoholowy - nie mam chyba likieru Cointreau a byloby istna perwersja kupowanie go tylko na potrzeby kilku nalesnikow :,0) Zobaczymy. Jedno jest pewne - cokolwiek to bedzie, bedzie pyszne. Po prostu nie ma innej mozliwosci.
| 14:20 / 02.12.2002 link komentarz (0) | Wyszlam z domu i okazalo sie, ze na podjazdach wszystkich sasiadow stoja same balwanki. Balwanki okazaly sie byc samochodami. Ale przyznac musze, ze wygladaly bardziej balwankowato, niz niejeden z prawdziwych balwankow ulepionych przez dzieciaki na osiedlu.
Dzis wieczorem, jak wroce do domu tez sobie ulepie balwana. A co! Juz nawet odlozylam sobie marchewke, by mi nikt nie zjadl balwankowi nosa :>
* * *
W koncu nie poszlam na zlot depeszy w Hybrydach. Nie mialam sily. Perspektywa nocy z DM przyprawiala mnie o dreszcze-zlowieszcze. Zostalam w domu i po raz pierwszy od dawna poszlam spac jak czlowiek. Przed polnoca. I spalam non stop do 9.20.
Czyzby teoria, ze nalezy zasnac przed polnoca, bo wtedy orgaznim jeszcze produkuje melatonine byla prawdziwa? Hm. Musze przeprowadzic troche wiecej prob doswiadczenia. I zobaczymy.
np: Quarter - utwor numer 1 o tytule "_________"
| 14:12 / 01.12.2002 link komentarz (0) | Takich wieczorow poprosze wiecej. Poprosze tez o kilka dodatkowych godzin w dobie, by kazdy mogl spokojnie pobyc i tu i tam, z tym i z tamtym. Bez zabijania wzrokiem, bez robienia wielkiego *foch*. A najlepsza sytuacja byloby, gdyby moznabylo sie zwielokrotnic, ale wszystkie 'klony' miec podpiete do jednego centrum-mozgu. Klony ze zdalnym sterowaniem rzecz jasna. Procesy myslowe mozgu wyjatkowo szybkie, by starczyly na sprawna obsluge wszystkich cial. Tak, potrzeba dobrego procesora - jakies Pentium-Dwadziescia-Trzy-i-Pol ;] To kto sie podejmuje realizacji tak zacnego pomyslu, hm? Lapka w gore i pisemne zgloszenia na adres clones-for-living@puissance.org. Zastrzegam sobie prawa autorskie i mozliwosc umieszczania swojego loga na czolach klonow. Tak samo mozgi jako przerywniki beda mogly czasem miast 'cholera' 'kurcze' czy inne takie powiedziec 'puissance'. Odrobina autoreklamy na codzien.
* * *
Teraz tylko czas na maliny i do wyrka znow. Wracanie o 7 do domu ma swoje dobre i zle strony. Teraz czas na ta gorsza i wielkie niewyspanie. Juz polamalam cale pudelko zapalek na podtrzymywanie powiek! Majatek wydam, jesli bede tak imprezowala ciagle. Nie ma lekko, w koncu to 20gr od pudeleczka! Wrrrr, cholerna demokracja. Wolalabym przydzial w zaleznosci od potrzeb ;]
* * *
A poza tym milo bylo spotkac starych znajomych. Czulam sie tak domowo i jak kiedys, to kiedys ktore bylo bardzo przyjemne. Oj taaak... stare, spiewajaco-gitarowe czasy, z herbata antykwaryczna i Anielica z lada. To bylo dobre. Ale i tak namiastka byla - ciasta z Antykwariatu przyniesione w prezencie przez K_.
Najgorsze jest jednak to, ze nie pamietam swojej wrozby :( Czy to jakis zly znak?
* * *
Spadl snieg. Jest pieknie. Na ludzi dziala to odprezajaco i dzieki temu wszyscy wokol zdaja sie byc jacys weselsi, spokojniejsi, nawet czasem uda im sie usmiechnac. Ale nie upilam sie i nie poszlam lepic balwana. Nadrobie dzisiaj :>
* * *
Pelna swoboda, komfort i poczucie bezpieczenstwa dzieki otaczajcym nas ludziom. Przez miejsce, okolicznosc i wlasnie towarzystwo. Dzieki temu spokoj i podniecenie, ktore byloby niemozliwe gdziekolwiek indziej. Granica nie zostalaby przekroczona, moglam byc tego pewna. Moglam dzieki temu czuc. Wiec czulam i bylo mi z tym dobrze.
np: Rod Steward - amerykanskie klasyki. ladne. ale dobrzem ze na dole i nie_za_glosno.
| 01:58 / 29.11.2002 link komentarz (1) | A o tym, ze powinnam spedzic ostatni tydzien na plawieniu sie w wiedzy historio-antyczno-kulturowej juz bylo? Nie bylo? O-jej. Co za faux pas! Zaisssste, wielka pomylka, kajam sie, padam no nozek, stopy obmywam (o, to chyba nie tu i nie teraz,0), glowe popiolem posypuje (bo papieros gasnie,0), u spowiedzi ostatnio bylam. yyy... pamieci ma zawodna! Toz to juz 9 lat w grzechu bedzie! Nadrobie, gdy tylko sie uda, kosciol pod noge wpadnie, oko na iglice sie nadzieje. Obiecywac nie musze, toz to jasne, ze tak bedzie. Nawet dwa razy, jak raz to za malo.
Ale najpierw pogrzesze sobie, rachunek tego czy owego wystawie. Rachunek tego. Owego brzmi zle. Tak. Spac. Kawa zimna_gorzka_bez_mleka, papieros obrzydliwy_mentolowy. Wieczor masochizmu, bo robic sobie zle, by bylo dobrze tez potrafie. A co!
A do konca jeszcze tyklo 6 stron. Uffff.
| 23:41 / 26.11.2002 link komentarz (0) | Dzis pobijalam rekord w czestotliwosci patrzenia na zegarek w danym przedziale czasu. Patrzylam co kilkanascie minut, potem co kilka, potem minuty zaczely trwac coraz dluzej, az w koncu obserwowalam juz tylko miarowe tykanie sekundnika. To bylo straszne - czas zwalnial z kazda chwila, a ja na to spokojnie patrzylam. Zdawal sie do mnie usmiechac zlosliwie, krzywiac paskudna morde i mowic, ze to specjalnie dla mnie. Ah, dziekuje, dziekuje. To bylo wspanialomyslne. Tym samym 2,5 godziny przestawalo byc dwoma-i-pol-godzinami, a stawalo sie 150 minutami, potem 9000 sekundami, a potem... skonczylo sie. Ale tylko po to, by w chwile pozniej znow zaczac beztrosko dodawac sobie cyfr. Zlosliwie! Specjalnie!
A za oknem tylko przewijaly sie ciagle te same obrazki - krowa, drzewo, pole, traktor, krowa, pole, dom, czlowiek, drzewo, krowa, krowa, krowa, krowa... i nagle przerazliwy pisk, szarpniecie, glosy ludzi obijajacych sie o siebie i spokoj. A zegarek cyt, cyt, cyt. A ja spac, spac, spac.
To bylo za meczace, zbyt krajoznawcze, za wczesnie, a potem za pozno, za drogo, nieprzyzwoicie przyjemnie, milczaco-sluchajaco, rozkosznie, jeszcze chce jeszcze.
Ale przede wszystkim snu. Poprosze troche pomidora z avocado i mozarella do lozka. Ah, i cieple stopy tez moga byc. Bo po co mi wiecej? Wystarcza stopy, do ktorych przytule wlasne, gdy pod koldra odkryje, ze zima to jeszcze nie teraz.
np: The Retrosic - Messa da requiem
| 00:12 / 26.11.2002 link komentarz (0) | Dawno nie spedzilam w kinie tak milych i cieplych chwil jak dzis, ogladajac Ediego.
Film, ktory zrobil na mnie naprawde wielkie wrazenie, jednak takie, ktorego nie potrafie zwerbalizowac. Cala droge do domu staralam sie sobie wyklarowac, co tak naprawde moglabym o nim powiedziec, jednak ciagle jest to wszystko zbyt mocno osadzone tylko w sferze emocji. Po prostu nie potrafie tego opowiedziec. Czuje, podoba mi sie to, co czuje, ale nie potrafie powiedziec. Nawet nie wiem, czy moglabym jednoznacznie stwierdzic, czy jest to film optymistyczny, czy wrecz przeciwnie. Na pewno jest pelny prostych, ale bardzo madrych mysli, ktore - przez to, ze wypowiadane sa w taki a nie inny sposob, przez osobe w takiej sytuacji zyciowej - bardzo daja do myslenia. I nawet jesli nie ze wszystkim sie zgadzam, nie wszystko, co zostalo powiedziane uwazam za rewolucyjnie odkrywcze, to okolicznosci w jakich dzieje sie akcja filmu robia z tych slow cos duzego. Wszystko bez cienia pretensjonalnosci. Naturalne, prawdziwe. To chyba glowna zaleta filmu. Jest bardzo prawdziwy. Nie ma sie wrazenia ogladania wymyslu czyjejs bujnej wyobrazni. Oglada sie czyjes realne zycie. Kogos bardzo wrazliwego, ale nie sztucznego. Do tego pieknie nakrecone, z bardzo dobrze dobrana muzyka.
To kolejny film, ktory w ostatnim czasie urzekl mnie takze kolorami - zielen, ktora sie tam pojawia jest tak soczysta, ze az slinka cieknie.
Pewna osoba powiedzial mi, ze gdyby uslyszala od kogos, kto widzial Ediego, ze 'To dobry film, zasluguje na Oscara', oskarzylaby go o kompletny brak wrazliwosci. Bo ten film jest tak pelen tresci, ze kwitowanie go 'kandydowaniem do Oscara' jest po prostu nietaktem :>
"A Wigilia jest wtedy, kiedy chcemy, zeby byla"
np: Twin Peaks OST
| 03:46 / 24.11.2002 link komentarz (4) | W ktoryms z poczytnych magazynow dla kobiet zadano paru paniom pytanie: 'Kiedy czujesz sie sexy?'. Panie opowiadaly o tym, jakto obcisle spodniczki, pomalowane rzesy, ciaza, obecnosc meza i inne roznosci napawaly duma ich zenskie ego.
Ja tez poczulam sie sexi. Dzisiaj. Niewiele bylo trzeba. Wystarczylo uslyszec przyspieszony oddech, silniejsze bicie serca, spojrzec w oczy, ktore tylko udaja, ze cos widza. A tak naprawde zapatrzone sa gdzies gleboko we wnetrze swojego wlasciciela. W jego uczucia. To bylo wlasnie to. Czulam, ze to ja, ze to tylko i wylacznie przez moja przy nim obecnosc. I to bylo bardzo sympatyczne. Takie delikatne. Przy kazdym oddechu wchlanialam to uczucie, napawajac sie nim. Czulam sie bardzo_kobieta. Kobieta, ktora ma to cos czego wiekszosci mezczyzn brakuje. Pewna magiczna mozliwosc oddzialywania na drugiego czlowieka. Na mezczyzne. I to tylko tym, ze jest, ze spojrzy, usmiechnie sie. Ze zrobi taki a nie inny gest, ze odpowiednio przechyli glowe w slodkim grymasie zdziwienia. Nawet burczeniem brzucha mozna rzucic czar :,0)
Kobiety sa pelne magii. Tej najprawdziwszej, jedynej realnej i naturalnej magii. Jestem z tego dumna.
np: powinno byc 'Black magic women'. Ale nie mam.
| 15:56 / 23.11.2002 link komentarz (2) | Wszystko sie idealnie uklada:
Zapadam w drzemke. Fizjologia milosci. Wieloryb ze swoim blisko dwumetrowym penisem (w stanie spoczyanku,0). Nietoperz - penis libre. Zwierzeta posiadajace kosc w penisie. Stad - staje jak gnat... "Na szczescie - powiada Gourmont - struktura kostna u czlowieka ulegla zanikowi". Na szczescie? Tak, na szczecie. Wyobrazcie sobie tylko, ze osobnicy naszego gatunku paradowaliby z narzadami sterczacymi jak gnat. Kangur ma podwojny penis - jeden na dni powszednie, drugi od swieta. Zapadam w drzemke... List do jakiejs kobiety z zapytaniem, czy znalazlem juz tytul dla swojej ksiazki. Tytul? Alez prosze: Lubiezne lesbijki.
(Henry Miller 'Zwrotnik Raka',0)
* * *
Jest po dniu. (...,0) Szesnastu mezczyzn, dwunastu mezczyzn, moze tylko dziewieciu dzieli miedzy siebie kawalki przescieradla wiekosci kartki szkolnego zeszytu. Potem pograzaja sie w dusznych norach lozek. Niektorzy naciagaja na glowy pelne kurzu koce. Potem siegaja palcami pokaleczonymi przez ostry metal, ktorego musza dotykac w pracy, do tasiemek zastepujacych gumke w kalesonach. Pstryk. Kutasy nie spia. Tkwia w polsennym zwinieciu. Naftowe lampy czekajace na podkrecenie knota. Na poczatku oddechy sa rowne. Spokojne jak upalny wieczor za oknem. Wkrotce, zaraz, po niedlugiej chwili powietrze zacznie wyspiewywac kilka, kilkanascie roznych milosnych piosenek. Ciezkie i regularne spanie doroslych facetow trzepiacych kapucyna tysieczny raz. Swiszczace, zwierzece, ekstatyczne dyszenie mlodych mezczyzn z zachwytem wazacych w dloni niezmozone i prezne pyty. Wstydliwe, zza zacisnietych zebow lkanie chlopcow. Jek sprezyn odpowiada poruszeniom dloni. Ciezkie i przezroczyste zjawy kobiet klecza okrakiem nad twarzami mezczyzn. Leza na nich, pod nimi, obok, z tylkami wzniesionymi w sufit, w ciemnosci. Chlopcy jada na swych koniach. Pedza w mrok waginalnej, oralnej, analnej nocy. Pociag wjezdzajacy do goracego tunelu.
Potem zgrzyt zelaznych lozek zamiera. Zamiera metaliczny jek kobiet. Jeszcze gdzies wysoko, na gornej polce pod rozprazonym stropem ktos walczy i pomrukuje sprosnoci. (...,0) Noc staje sie lekka. Penisy spoczywaja miedzy udami spokojnie, niemal dziecinnie. Kobiety zajmuja miejsza na retuszowanych fotografiach.
(Andrzej Stasiuk 'Mury Hebronu',0)
Co bedzie nastepnym klockiem do mojej ukladanki?
np: Twin Peaks OST
| 01:53 / 22.11.2002 link komentarz (2) | Si sine amore iocisque nihil est iuccundum, vivas in amore iocisque
(Jesli procz milosnych igraszek nie ma zadnej przyjemnosci, to zyj wsrod milosnych igraszek,0)
Jakie to proste, prawda? I bardzo a propos moich dzisiejszych wypraw naukowych. Dwie opowiastki. Obie smakowite, choc one same nie wywolaja takiego efektu, jak ich opowiedzenie przez prof. Lengauera.
* * *
Dionizos chcial zejsc do Hadesu do swoja matke. Po drodze spotkal pewnego bozka, ktorego imienia nie pomne, nazwijmy go jednak XXX. XXX powiedzial, ze moze pomoc Dionizosowi, jesli ten w ramach zaplaty da mu troche rozkoszy cielesnej. Dioznizos chetnie przystal na propozycje XXX, zastrzegl jednak, ze obietnice spelni dopiero przy powrocie. Rozstali sie. Dionizos zszedl po matke, w miedzy czasie jednak tak sie stalo, ze XXX zmarl.
Dioznios byl wielce niepocieszony tym faktem, gdyz tym samym nie mogl dotrzymac danego slowa. Coz zatem postanowil? Otoz znalazl tyczke figowa o odpowiednio fallicznym ksztalcie i gietkosci, wbil w grob XXXa i spelnil obietnice. Od razu zrobilo mu sie lepiej. Co ciekawe, a istotne przy drugiej opowiastce, wedlug Grekow seks analny byl dla osoby penetrowanej okazaniem jej jej nizszego mmiejsca w hierarchi. Moze nie upokorzeniem, jednak - jak zaznaczyl prof. Lengauer - dla zabaw miedzy mezczyzna a mlodym chlopcem istnial o wiele wiekszy asortyment igraszek. Seks analny nie byl jednak tym, co nalezalo czynic. Reka i usta byly o wiele lepiej widziane.
Tym samym Dioznizos sam postawil sie nizej od XXXa wlasnie dzieki rzeczonej tyczce.
* * *
Grecy walczyli z Persami. Wygrali. A bylo to o tyle istotne, ze to oni atakowali, a nie tylko bronili swoich terytoriow. Cieszyli sie wiec z tego niezmiernie. Z tej okazji powstala seria waz z malunkami obrazujacymi ich zwyciestwo. Na jednej z nich znalazl sie taki oto obrazek:
Przerazony Pers (mozna to bylo rozpoznac po ubraniu,0) ucieka przerazony. Ma przy tym stosownie wypieta, gola pupe. Za nim widac wscieklego, goniacego go naguskiego Greka z wieeeelkim penisem w stanie wzwodu. Goniac przyszla ofiare swej 'chuci' podtrzymywal dodatkowo tak obfite przyrodzenie reka. Brzmi nijak. Jednak to, jak oopwiadal to nasz szacowny profesor i wizja, ktora mialam przygniotla mnie. Histeria Persa, zazylosc Greka, jego wielki falujacy fallus i jedrne posladki Persa miarowo podskakujace w podskokach. Zacne.
(powiedzcie sobie cicho slowo 'jedrne' - przyjemnie wibruje przy podniebieniu, prawda?,0)
Oczywiscie waza ta ukazywala tylko to, jak nedznym narodem sa Persowie :>
To tyle bajek na dobranoc. Dobranoc.
| 01:41 / 20.11.2002 link komentarz (0) | Skonczylam czytac Samotnosc w sieci. Ostatnie kilkadziesiat stron dawkowalam sobie stopniowo, tak bardzo nie chcac konczyc. Skonczylam. Jak zawsze, gdy czytam cos dluzszego przywiazalam sie do tej historii. Do tej nawet bardziej. Zaczelam nia zyc. Zwiazek glownych bohaterow traktowalam jak swoj wlasny. Zaczelam sie nawet zastanawiac, czy idac na spotkanie z S. nie liczylam na to, ze tak naprawde spotkam sie z Jakubem. Zastanawialam sie, czy sprawdzajac poczte, nie liczylam na to, ze znajde tam list od Jakuba. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmialo. Oczekiwalam od S. tego, czym Jakub Ja obdarzal. Jego gesty, slowa, mysli mialy byc takie jak bohatera ksiazki. To chore. Nawet moje uczucia do S. byly tak naprawde uczuciami do Jakuba. Jakub, Jakub, Jakub.
Czytajac ostatnia strone poplynely mi lzy. Nie tylko przez to, w jaki sposob ksiazka sie konczy. Raczej dlatego, ze po prostu sie konczy. Skonczyl sie przy okazji wyjatkowo magiczny okres mojego zycia. Tydzien wyjety z zyciorysu, bo wpleciony w fabule powiesci.
Mysle, ze moja pasja do sluchania muzyki powaznej jest wlasnie nieudolna proba podtrzymania w sobie wrazen ostatnieg tyogodnia. Dlaczego? Przeczytacie - zobaczycie. Przeczytajcie. To ladna ksiazka, choc bardzo nierowna w formie. Jesli przetrzymacie pierwsza polowe, druga wam to wynagrodzi.
Podobno wiele osob po przeczytaniu Samotnosci mowilo, ze to ksiazka o nich. U mnie jest na odwrot. Nie odnajdywalam w postaciach siebie, swoich doswiadczen. Ja po prostu na biezaco doswiadczalam tego, co jej bohaterowie. Taka nieoczekiwana zamiana miejsc. Szkoda, ze to juz koniec.
* * *
Dzis caly dzien z Musorgskim. Rozkochal mnie w sobie. Sczczegolnie ostatnie cztery utwory z Pictures At An Exibition, oraz Preludium i Dance of the Persian Slaves z Khovanshiny. Muzyka pelna obrazow. Skojarzenie jakie mi przychodzi do glowy to to, ze jest ona jak gesta ciecz przelewajaca sie z dloni do dloni, delikatnie laskoczac miedzy palcami. Bardzo przyjemne uczucie. Jest poza tym smaczna. Tak, tak. Ma swoj smak. Delikatny, choc wyrazny, w zaleznosci od chwili lekko kwaskowaty lub gorzkawy. Z dodatkiem miodu. Tak, miod jest tu obowiazkowy. Posmakujcie.
Na koniec Beethoven i (dla mnie,0) wzruszajaca uwertura Egmont.
Dobranoc.
np: Beethoven - Egmont
| 02:21 / 19.11.2002 link komentarz (0) | Z okna zrobilam komin.
Ze swieczki kominek.
Kawa na mleku udaje gorace kakao.
Coz, jest mi dobrze?
Musorgsky - Cum mortuis in lingua mortua powoduje we mnie dreszcz. Chce wiecej i wiecej. To tak przyjemne! Drzenie w kazdej komorce ciala. Potem nagle The Hunt on Fowl's legs i wstrzas. Dreszcz z milego lechtania gdzies gleboko zamienia sie w prawdziwy strach. Wraz z The Great Gate of Kiev przeradza sie w prawdziwa euforie. Jeszcze, jeszcze, jeszcze! Osiagniecie szczytu i lagodne opadniecie.
i znow kominek, znow gorace kakao.
np: Modest Musorgsky - Pictures At An Exhibition
| 15:44 / 18.11.2002 link komentarz (2) | Postanowilam dac odpoczac swoim uszom. Robie odpoczynek do wszelkiego electro, ebm'u itp. Za duzo sztucznych dzwiekow. Lubie muzyke syntetyczna, ale to za duzo jak dla mnie. Potrzebuje czegos, co powstaje dzieki temu, ze ktos kiedys postanowil nauczyc sie grac na jakims instrumencie i pozniej potrafil na nim wygrac cos pieknego. Stawiam teraz na muzyke powazna. Zaczne od tego, co znam najmniej i tym samym dzisiaj bedzie G. F. Haendel. Muzyka na wodzie i Muzyka sztucznych ogni. Opery zostawie sobie na pozniej.
Slodka muzyka, taka klasycznie dworska. Milo sie slucha, choc nie jest to porywajace.
W tle krolewicz na swoim bialym rumaku galopuje dostojnie przez lake, goniac przyszla krolewne (a moze juz krolewne?,0), za ktora powiewa biala chusta. Frrr, frrrrr, frryyyy chusta postanawia zostawic swoja wlascicielke i odlatuje z wiatrem. Krolewicz zawraca konia, galopuje goniac nieposluszna szmatke, kon dostaje skrzydel, unosza sie razem i dopadaja niesforna chuste. (dzwiek fanfar, oboj ciche fitu fit, skrzypce pam pam,0). Krolewicz powraca na ziemie, dogania krolewne. I wszyscy zyja dlugo i szczesliwie. Chusta zostaje skazana na wiecznosc w ciemnej szafie. Brrrr. Jakze to okrutna muzyka!
Potem Muzyka sztucznych ogni D-dur. Uwertura powinna miec tytul 'Happy end' i co wiecej - happy end w typowo kollywoodzkim stylu ;,0) Zacne, naprawde zacne. Potem odrobinka jakiegos romansidla, potem polowanie, potem znow jakas scena milosna - ale bardzo delikatna, tak ze nikt nic nie widzi, ale wszyscy wiedza o co chodzi. Chyba musze skonczyc. To zbyt wyczerpujace.
np: Haendel - Muzyka sztucznych ogni D-dur - Bourree
| 13:04 / 14.11.2002 link komentarz (2) | Wczoraj wieczor przy muzyce okolo-ambientowej. Bardzo mily, w dobrym towarzystwie. Niestety nie bez przykrych sytuacji. Komus bylo przeze mnie zle. Bo kiedys-cos sobie wymyslilam, ciagnie sie to nadal za mna, a Temu Komus bardzo to zle robi. Przykro mi. Nie chcetego, ale nie moge tego teraz zmienic. Dzis spotkamy sie,by jeszcze wszystko wyjasnic. Mam nadzieje, ze sie uda.
A teraz znow Cyberia. O tyle niefajnie, ze pojawil sie tu ktos,kogos spotkac bym nie chciala.Tak, kanyu - wlasnie K. - tym razem ten K.
Jakos mnie to do konca spsulo. Yh.
| 12:59 / 13.11.2002 link komentarz (2) | Z wieczornego dziennika histeryczki:
... Fransico Goya. Kiedy rozum spi, budza sie demony. Znasz ta grafike? Czern i biel. Spiacy mezczyzna. Nad nim to, co rozum normalnie ukrywa. Demony. Jego wlasne demony? Fantazmaty czy rzeczywistosc? Ciekawe, czy gdy spimy nasze sny to wlasnie odwzorowanie tego, co nas dreczy. A moze, gdy dzieje sie zbyt dlugo zbyt wiele dobrego, to wlasnie sen jest ostoja rownowagi. Moze naszym naturalnem stanem nie jest szczescie? Moze musimy po uspieniu rozumu wszystko wyrownac? Stad zle sny? Stad koszmary? By nie bylo zbyt dobrze?
Czasem zastanawiam sie, co by bylo gdybym nie potrafila odroznic snu od jawy. Myslales kiedys o tym? Gdyby rzeczywistoscia byly marzenia senne, a jawa tylko tym, czym nasz mozg nas mami? Okropne. Zawsze sie boje o tym myslec. Tak samo jak wtedy, gdy wyobrazam sobie, ze jestesmy tylko zwierzatkami w czyims terrarium. Ze nasza wolnosc to tylko pozory, a tak naprawde jest gdzies jakis demiurg, pantokrator, ktory tym wszystkim steruje. Dlatego nie chcialabym, by istnial Bog/bog, ktory ma nad nami wladze. Deizm - o ktos musial stworzyc ten swiat. Ale wole myslec, ze po samym akcie stworzenia pozostawil nas sobie samym. Ze jestesmy kowalami wlasnego losu. Bo to przerazajace, ze ktos nam z gory wytyczyl droge. Ja tak nie chce, lubie decydowac, miec wplyw.
Wyznaje zbyt hedonistyczna i egoistyczna w gruncie rzeczy filozofie zycia, by przyjmowac istnienie Boga - boga w chrzescijanskim znaczeniu. A moze nawet nie chrzescijanskim, co ogolnie w takim, jakim nam to prezentuja religie monoteistyczne. Choose: to be a god's slave or to be his puppet? Nie, nie. Ja wybieram jakas trzecia opcje.
A dzisiejszy dzien jest takis sliczny. Biedna Histeryczka. Mam nadzieje, ze juz jej lepiej. A sio demony, a sio!
np: Ulver - Gnosis
| 14:47 / 11.11.2002 link komentarz (0) | Heh, notka spisana na darmowych kartkach pocztowych. Tym razem trafilam na akcje przeciw HIV. Sliczny rewers kartki - zdjecie rosiczki i napis 'Z kwiatka na kwiatek...'. Wyborne, prawda?
Kolejna impreza Depeche Mode. Tym razem w Iguanie. Przedwczorajszy wieczor w GaleriiOFF nastawil mnie negatywnie do nocnych eskapad do klubow, ale tu nie bylo az tak zle, chociaz znow zdegustowanie muzyka i zachwyt nad tym, jak fani DM potrafia sie cudownie bawic. Zero pretensjonalnosci, pelna naturalnosc. Mam wrazenie, ze nikt tu niczego nie gra. Tak samo jak na zlocie w Lodzi. Jedyny minus to to, ze nie podzielam ich gustow muzycznych. Zdecydowanie bardzo nie podzielam. Ale to juz chyba moj problem, prawda? ;,0)
* * *
Wszyscy poszli tanczyc. Zostalam sama na gigantycznej kanapie. Moge podgladac tanczacych i tych, ktorzy pozostali na swoich miejscach. A ci robia dokladnie to samo co ja. Ja podgladam ich, oni mnie. Pelna kooperacja i pelne przyzwolenie. Spokojne odwracanie wzroku, by przypadkiem nasze spojrzenia sie nie przeciely. Bo przeciez chodzi o gre pozorow a nie faktyczne, glebokie spojrzenie sobie w oczy. Takze ciagly taniec glowami i galkami ocznymi trwa. Moze nie w rytm muzyki, ale dosc regularnie. Bardziej jak taniec Barong z wyspy Bali, tylko zamiast dloni, uzywa sie oczu. Let's dance!
* * *
Kilka niesamowitych chwil. Dzieki slowom, gestom i dotykowi.
np: Bjork - Harm of will
| 17:41 / 10.11.2002 link komentarz (0) | Obywatelski obowiazek spelniony. Zaglosowalam, choc nie mialam na to najmniejszej ochoty.
Kulturalny obowiazek spelniony. Obejrzalam Picassa, choc nie mialam na to najmniejszej ochoty. Za to teraz mam ochote na kilka grafik i jedna miseczke tego pana. Czy to bedzie wielkie faux pas, jesli powiem, ze to byl zdolny czlowiek? Haha. Przepraszam. Musialam z siebie wydalic te wielce filozoficzna mysl.
Gastrologiczny obowiazek spelniony. Zjadlam obiad. Za to teraz mam ochote na wehikul czasu i przeniesienie sie do momentu, kiedy podejmowalam decyzje, by zjesc. Nie popelnilabym tego wystepku drugi raz. Chociaz bylo bardzo smaczne, to jednak ilosc jedzenia przerosla moje oczekiwania i co gorsza, mozliwosci :>
np: Fischerspooner - Emerge
| 12:54 / 10.11.2002 link komentarz (0) | Podobno to dzis mija miesiac. M i e s i a c ! Dziwne. Jakis czas temu mowilam, ze ja nie chce nic swietowac. Ze uwazam, ze jest to pozbawione sensu, zbedne zamieszanie blablabla. Ale teraz wlasciwie nie mialabym nic przeciwko. Co tu duzo mowic, mam po prostu ochote na jakas niespodzianke. To bardzo egoistyczne, wstretne i ogolnie a fe. Ciekawe, czy bedzie jakas niespodzianka.
A wlasnie. Ostatnio znalazlam niespodzianke u siebie w skrzynce pocztowej. Oto i ona:
Biala zima zmrozila wszystko dookola. Ulice swiecily pustkami. Nieliczni przechodnie przeklinali pod nosem swoj los - dlaczego ja, dlaczego jest tak zimno, niech to ges kopnie. Reszta siedziala w swoich wlasnych zakatkach, rozdzielone pary zatapialy sie w smutkach tesknoty. Nie wszystkie. Oni tego nie musieli robic. Mieli swoj swiat - cieply, przytulny. Odbyli krotki rytual przejscia, zabezpieczenie sie przed zmeczeniem, tabletki zwalniajace metabolizm. Potrzebowali tylko swoich jazni, cialo bylo zbedne. Podlaczyli sie, weszli. Seria blyskow, ktorych nie bylo przed oczami. Nieprzyjemne momenty przejscia.
Kiedy odzyskali ostrosc zmyslow, zaczeli sie ubierac. Postanowili dzis pojsc ogladac uroczystosci przesileniowe odbywajace sie nad brzegiem pobliskiej rzeki. Ona wybrala dla siebie dluga, fioletowa przechodzaca stopniowo w czern suknie, okraszona mikroskopijnie malymi swiecacymi elementami. Tworzyly niesamowite wrazenie, suknia tetnila zyciem. On pojawil sie w obcislych czarnych spodniach oraz odpowiadajacej koszuli. Pocalowali sie, sensory do ktorych byli podlaczeni przekazaly informacje do mozgu, czuli to dokladnie tak, jak w swiecie, w ktorym zyli na codzien. Trzymajac sie za rece udali sie nad rzeke. Nie odzywali sie, chloneli ten ich wlasny swiat, jakby byli tu pierwszy raz. Zapach otaczajacej ich roslinnosci przyjemnie laskotal w nozdrza. Nad nimi migotaly gwiazdy. Byli u siebie. Uwielbiali te spotkania. Tutaj zapominali o chlodzie.
Takie cos mile. Na zimowy poranek w sam raz.
np: Apoptygma Berzerk - Love Never Dies (concert version,0)
| 18:56 / 09.11.2002 link komentarz (3) | Wczorajszy dzien pod znakiem Caffe au Lait. Na sniadanie, obiad i kolacje. Coz, moze na kolacje bylo tez kilka soczkow pomaranczowych, ale o tym za chwile.
Widzialam sie z kims, kto dal mi na chwile odplynac w jakis ksiazkowo-basniowy swiat. Moze to idiotyczne porownanie, ale podobnie sie czulam ostatnio gdy czytalam 'Dzieci z Bullerbyn" A. Lindgren. Zupelnie
wsiaklam. Ich swiat stal sie moim. Nie chcialam go opuszczac, a przeczytanie ostatniej strony wiazalo sie z tym, ze zycie tracilo sens :,0)
A tu prosze - to nawet nie byla ksiazka. To byly po prostu opowiesci rodzinne. O tym, jak pewna klacz postanowila nie czekac na jablko tylko sama sobie je wziac z kuchni, o tym, jak ciotka-wiedzma palila ziola na stole, o tym, ze droga do bogactwa prowadzi z Warszawy, przez Berlin, Kaukaz az do beczek z ogorkami zatopionymi w Narwi. To bylo niesamowite. Sluchalam, sluchalam, sluchalam. Chcialam jeszcze, ale czas postanowil ukrocic ten rozkoszny proceder i kazal nam wyjsc na swiat. Na zimno, wiatr, smrod spalin.
Po drodze dokadstam po raz kolejny porazil mnie strach przed staroscia.
Idac z A. na przystanek zobaczylam staruszke probujaca wejsc z jezdni na chodnik. Byla tak slaba, ze miala problemy z wejsciem na kraweznik. Pomoglam jej i spytalam, dokad idzie. Okazalo sie, ze chciala dojsc do
sklepu spozywczego, od ktorego znajdowalysmy sie tylko ok 2 metry. Pomoglam jej do niego dojsc - a wiedzialam, ze zawierzyla mi calkowicie. Prowadzilam ja przez te 2 metry, ale zdawalo mi sie, jakbysmy przeszly bardzo duzo. Pani nie wiedziala, gdzie ja prowadze. Po prostu oddala mi siebie, wierzac, ze zaprowadze ja tam, dokad chciala dojsc. Ona tego sklepu nie widziala. Kolejnym problemem prawie nie do pokonania okazal sie stopien przy wejsciu do sklepu. Nastepnym drzwi. Szklane, typowe drzwi do supermarketow. Otworzylam je swojej podopiecznej (?,0) i trzymalam, by mogla przez nie bezpiecznie wejsc. Pani jednak miast przejsc przez czesc, ktora jej otworzylam zaczela isc na te czesc, ktora pozostala zamknieta. Wydawala sie byc bardzo zaskoczona, kiedy zostala zatrzymana przez szybe. Wskazalam jej delikatnie otwarta czesc i pomoglam wejsc. I znow zle. Pani zdazyla sie jeszcze uderzyc o skrzydlo drzwi. Nie wiem, jak to sie stalo, ale zamiast wejsc do sklepu, przeszla przez prog i skrecila na drzwi. To bylo strasznie. Smutne, przygnebiajace, przerazajace. Czy to nie jest niesprawiedliwe, co czas z nami robi!? Jakim prawem daje nam poznac to, co w zyciu piekne, daje nam tyle radosci, rozrywek, a pozniej odbiera nie tylko to, ale i mozliwosc samodzielnego zaspokajania najbardziej podstawowych potrzeb, zycia w godnosci!? Boje sie starosci. W takich chwilach, jak te wczorajsze mowie sobie, ze ze mna tak nie bedzie, nie dopuszcze do tego. Nie dam sie obezwladnic wlasnemu cialu. Nie dam!
* * *
A potem wieczor i uspokojenie. Kino i 'Monsunowe wesele'. Film, ktorego glowna zaleta jest zmyslowosc. Zmyslowosc w tym znaczeniu, ze dla mnie mial on nie tylko kolor, dzwiek, ale i smak i zapach. To bylo dla mnie wazniejsze niz fabula, realizacja. Wlasnie smak i zapach, ktore przez caly seans slodko draznily zmysly.
* * *
Nastepnie noc i rozbudzenie. Bedac niedaleko pewnego klubu ciekawi bylismy, co sie w nim dzieje poza imprezami, na ktore zawsze chodzilismy.
Weszlismy, a tam ogonek do wejscia. Co smieszniejsze, nikt wlasciwie nie wiedzial w kolejnce do czego czekal ;,0) Coz, skoro inni stoja to czemu i my nie mielibysmy postac ;> Tym bardziej, ze na poczatku ogonka dostrzeglismy znajomych.
To byla dziwna Kopalnia. Tlum ludzi. Na scenie zespol 16letnich chlopcow, ktorzy nie powinni wychylac nosa poza 4 sciany wlasnego garazu, wsrod gosci ich dziadkowie, rodzice i 10letnie siostry marudzace, ze chca juz spac. Do tego kilkunastu fanow Legii grajacych w pilkazyki, kilkudziesieciu chlopcow i dziewczyn w wieku iscie buntowniczym, co prezentowali swoim alternatywnym wygladem. Wielka atrakcja bylo dla nich moc urznac sie w alternatywnym klubie przy alternatywnej muzyce, pijac alternatywne piwo i palac alternatywne papierosy (George Sand, z tego co zauwazylam,0). Dawali znac o swojej alternatywnosci wszystkim i wszedzie.
Zbyt glosno, zbyt nachalnie, zbyt szesnastoletnio.
Wole soboty-raz-na-dwa-tygodnie. Zdecydowanie.
np: Bjork - Unravel
| 19:30 / 07.11.2002 link komentarz (5) | Ja protestuje!
Istny wieczor-niewypal. Mial byc super, przebieralam w mozliwosciach. Ostatecznie stanelo na tym, ze moglam pojsc na upragnionego Bzika Tropikalnego.
Przez to odwolalam inne przyjemne cos. I na czym stanelo? Na tym, ze wieczor spedzam sama w domu. Fantastycznie.
Zdazylam takze zmarznac straszliwie, poniewaz pewien warszawski autobus, dumnie zwany ekspresowym, spoznil sie minute i nie zdazylam na inny, zwykly, nawet nie czerwony. Ba! Nawet nie zaczynal sie na 5, ani nawet 4. Ot, zwyczajny autobus podwozacy mnie do domu. Uh. Wscieklam sie. Musialam sobie zafundowac 20 miutowy spacer z petli autobusowej. Bylo za zimno, za daleko i za dlugo.
W nagrode postanowilam sobie zrobic smaczna przyjemnosc i dopiescic moje ostatnio zaniedbane kubeczki smakowe. Zajrzalam do lodowki - pustka. Tylko jajka. I to wlasnie dzieki owej pustce wydalam na swiat swojego pierwszego omleta. Ha! To bylo cos. Pierwszy raz. Pier-wszy.
Gdy jajka lekko sie sciely, wtarlam w jego mlode cialo odrobine miodu, przewrocilam na bok, by bylo mu wygodniej i byl rumianym z kazdej strony. Nastepnie przelozylam go na polmisek i po raz wtory namascilam miodem. Ah... miod pod wplywem temperatury rozpuszcza sie i rozlewa slodko po talerzu, nie moglam sie mu oprzec. Posypalam odrobinka cynamonu i ... zjadlam :,0) Od razu mi lepiej. Poziom cukru we krwi wyrownany; zapotrzebowanie na rozkosze cielesne takze;
Ludzie! Nie zapominajcie o kurach!
np: Grendel - No way out
| 23:13 / 06.11.2002 link komentarz (0) | Podpatrzone na innym nlogu - zamykanie oczu w trakcie pocalunku. Czy zamykasz je? Peszy Cie, kiedy partner patrzy na Ciebie 'w trakcie'?
Pierwsza osoba, z ktora sie calowalam zawsze robila to z otwartymi oczami. Tak mnie nauczyl, tak robilam i robie do dzis. Pamietam jednak moje zaskoczenie, gdy przy kolejnych pocalunkach z innymi osobami oni wszyscy chowali sie za wlasnymi powiekami. To bylo takie dziwne! Przeciez wspaniale jest moc patrzec na siebie. Czasem mi sie jednak wydaje, ze partner moze odebrac to jako wyraz braku zaangazowania, skupienia na nim - bo spojrze gdzies w bok, bo moj wzrok skupi sie na kims/czyms innym niz faktura jego cery.
Ktos napisal, ze zamyka sie oczy, bo wtedy lepiej slychac. Nie sadze, by to mialo akurat jakiekolwiek znaczenie, jednak rzeczywiscie po zamknieciu oczu wyostrzaja sie pozostale zmysly. A to powinno wzmagac przyjemnosc plynaca z pocalunku.
Nauczylam sie calowac z zamknietymi oczami. Jednak czuje sie wtedy, jakby ktos zamknal mnie w jakiejs ciasnej przestrzeni, a moje 'ja' skladalo sie tylko z ust. Takie obezwladnienie. Uh, autoKlaustrofobia.
Close your eyes and I'll kiss you...
np: Hocico - Wounds | 13:42 / 06.11.2002 link komentarz (0) | Za chwile uciekam na zajecia z logiki. Bardzo je lubie, choc potrafi byc naprawde bardzo nudno. Jednak Teresa Holowka z ktora mam zajecia jest naprawde fantastyczna osoba.
Bardzo podoba mi sie sposob w jaki godzi swoja wiare - katolicka - z racjonalnym mysleniem. Podziwiam ja za to. Podziwiam ja tez za to, ze potrafi oddzielic sprawy swojej wiary do tego, co wydaje sie byc bardziej 'zyciowe', bardziej pasujace do stanu wspolczensje wiedzy (czy raczej nauki,0). Szanuje ja za jej madrosc. Taka prawdziwa, naturalna madrosc i dystans do samej siebie.
ps. dzisiaj jest tak pieknie! | 17:50 / 05.11.2002 link komentarz (1) | W miedzy czasie pojawilo sie tyle roznych mysli, ktore chcialam spisac, ze az boje sie zaczac. Bo pewnie zapomne o polowie. A nie chce, bo bardzo mi sie podobaly.
Przede wszystkim 'Samotnosc w sieci' ciagle nawiazuje do mojego obecnego zycia. Bylo juz o glodowce. Teraz jest i o milosci tak, jak wlasnie ja o niej mysle - co z reszta pisalam w poprzednim wpisie. Nie powstrzymam sie od zacytowania tu tego, co przeczytalam:
To ma byc przyjazn. Nie milosc! (...,0) Nie chciala zadnej milosci. Milosc ma wpisane w siebie cierpienie. Nieuniknione, chociazby przy rozstaniach. (...,0) Przyjazn - nie. Milosc moze istniec i trwac nieodwzajemniona. Przyjazn - nigdy. Milosc jest pelna pychy, egoizmu, zachlannosci i niewdziecznosci. Nie uznaje zaslug i nie rozdaje dyplomow. Przyjazn poza tym jest niezwykle rzadko koncem milosci. To nie ma byc zadna milosc! Co najwyzej asymptotyczny zwiazek. Ma ich zblizac nieustannie, ale nigdy nagrodzic dotykiem.
Nie kocha go przeciez! To tylko fascynacja (...,0). Poza tym on jest wirtualny. Nie mozna z nim ot tak, zgrzeszyc
Wlasnie tak...
Znow trafilam do Traktu. Siedzialam jakis czas sama i spotkalo mnie cos niesamowitego. Zaraz po wejsciu, gdy usiadlam juz z kawa przy stoliku, zobaczylam obok mnie siedzacego mezczyzne rozmawiajacego z jakas starsza kobieta. Moze jego matka? Jesli tak, gratuluje Panu mamy.
Pierwsze skojarzenie - to Jakub, glowny bohater 'Samotnosci w...' To, jak trzyma papierosa, w jaki sposob rozmawia z kobieta - jakby na swiecie nie bylo nic poza nia. Pelna uwaga, patrzyl jej na usta, choc nie bylo w tym nic erotycznego. Dziwnie na mnie patrzyl. Tak, jakby wiedzial, ze ja wiem. Chcialam go poznac. Niestety starsza pani zaraz chciala isc, a on poslusznie wyszedl za nia.
Chyba nieczesto spotyka sie postaci z ksiazek? :,0)
P. powiedzial mi dzis, ze moje wlosy ladnie pachna. Czestowal mnie mandarynkami, rozsmieszal w trakcie wybitnie nieciekawego wykladu. To bylo mile. To bylo dziwne. Czulam dreszcz, gdy to powiedzial. Czulam sie winna, jakbym zrobila cos zlego tylko dlatego, ze uslyszalam jego slowa. A to po prostu bylo mile.
| 13:05 / 05.11.2002 link komentarz (0) | Dzis rozpoczelam glodowke. Tak sie fajnie zlozylo, ze jedna z bohaterek ksiazki, ktora wlasnie czytam robi wlasnie to samo. Mily zbieg okolicznosci. A pani tak pisze o swoim glodowaniu:
Wiesz, ze gdy przetrwasz pierwsze 3 dni absolutnej glodowki, to wpadasz w stan swoistego transu? Twoj organizm nie musi nic trawic. Dopiero wowczas zauwazasz, z czego okrada cie proces trawienia. Masz nagle tak duzo energii. Zyjesz jak na rauszu. Jesteskreatywny, podniecony, masz niesamowicie wzmocnione i wyostrzone wszystkie zmysly.
Twoja percepcja jest jak sucha gabka, gotowa wsysac wszystko, co sie tylko znajdzie w poblizu. Pisze sie wtedy ponoc piekne wiersze, wymysla sie nieslychanie rewolucyjne naukowe teorie, rzezbi lub maluje prowokacyjnie i awangardowo, a takze kupuje z wyjatkowym powodzeniem na gieldzie. (...,0) Poza tym Bach na 'glodzie' jest... no, jaki jest... Jest tak, jak gdyby gral go sam Mozart
O gielde, rzezbienie czy nowatorkie teorie naukowe siebie nie posadzam. Ale chetnie poslucham Bacha. W wykonaniu Mozarta ;]]
| 12:11 / 05.11.2002 link komentarz (0) | Kolejny okropny dzien. Ponuro, zimno. Przynajmniej nie wieje wiatr.
Ubralam sie w najcieplejszy sweter, jaki mam i udaje, ze wszystko jest ok.
Znow spoznilam sie na zajecia. Poszlam do Cyberii (teraz chyba nazywa sie Cassablanca, ale dla mnie po wieeeelu, wieeelu godzinach spedzonych tu dawno temu, miast chodzenia do szkoly, na zawsze pozostanie Cyberia,0). Czytam blogi i nlogi znajomych i tych mniej mi znanych i zaskoczyla mnie ich problematyka. Nagle wszyscy, wszyscy cierpia. Serduszko im sie smuci. Zwiazki nie wychodza, jedne sa zbyt trudne, by moc przetrwac z podniesiona glowa, jeszcze inni nie widza sensu, mozliwosci itepe, itede. Naprawde, nie ma teraz znajomego loga, w ktorym pojawilaby sie infromacja, ze jest dobrze, ze sa szczesliwi ze swoja druga polowa. Zastanowilam sie,czy moze ja takze nie powinnam sie zastanowic nad soba i znalezc powod do narzekania. Nie znalazlam jednak na razie takiego.
Dlaczego?
Otoz wydaje mi sie, ze dlatego, ze wszyscy o ktorych mowie naprawde kochaja i to jest dla nich nie do zniesienia. Cierpia, bo kochaja. Ja nie kocham. Ja jestem z kims, bo jest mi z nim dobrze. Ale to nie jest milosc. I jesli kochanie ma wiazac sie z cierpieniem - nie chce wiedziec jak to jest. Niech pozostanie tak, jak jest.
Dostalam dzis od niego list. Taki prawdziwy, dlugi list pisany w srodku nocy. Zaskoczylo mnie to, gdyz od dawna utrzymywal, ze nie potrafi sie poslugiwac slowem. Nie potrafi formulowac mysli tak, by milo sie je czytalo, by bylo w nich cos wiecej, niz w tych, ktore mozna uslyszec. Potrafi. I ciesze sie, ze mimo wewnetrznych oporow sprobowal.
| 20:20 / 04.11.2002 link komentarz (0) | Wyszlam dzis do ogodu zapalic. Wzielam cieply, mocherowy koc, usiadlam na tarasie, opatulilam sie nim, wyciagnelam male, podpalone szczescie i bylo mi dobrze. Zobaczylam jednak, ze przegapilam jesien w moim ogrodzie.
Wszystko bylo takie smutne, szarobure. Sliwa zrzucila juz liscie, mech zbrazowial. Tylko rozanecznik dzielnie walczyl o odrobine zieleni. I iglaki. Ale one sa zawsze dzielne i nigdy sie nie poddaja.
Spojrzalam w niebo, myslac, ze tam moze znajde jeszcze jakies pocieszenie. Niestety. Nie tym razem. Szare, slotne, zapowiadajace nieunikniony triumf zimy.
Wstalam i wrocilam do domu. I tu nie bylo lepiej. Swiezo pomalowane sciany tylko straszyly swoim chlodem. Nawet lodowka, zwykle dajaca tyle radosci tym razem powiedziala mi 'spadaj'. Szkoda.
Zaparzylam sobie zielonej herbaty. Musze zwalczyc uczucie ociezalosci, jakie spowodowala weekendowa seria rodzinnych obiadow. Nie znosze czuc sie taka duza i ciezka.
Tea, oh Tea, please save me!
np: Pzycho Bitch - Come back!
| 04:02 / 03.11.2002 link komentarz (0) | Zmeczenie. Wszechogarniajace zmeczenie. Postimprezowy szum w uszach i zdziwienie, ze o 3:58 wszyscy spia.
Przeczytalam ostatnio dwa opowiadania p. Liedtke. 'CyberJoly Drim' i 'Psychika ofiary'. Dwa, bardzo rozne od siebie, dobre teksty.
Wieksze jednak wrazenie zrobilo na mnie to drugie. Komus tak o nim pisalam:
* * * * *
Przeczytalam opowiadanie.
Zaskoczylo mnie, zaskoczylo bardzo pozytywnie. Nie wiem czemu, ale
skojarzylo mi sie z powiesciami antyutopijnymi takimi jak np. Rok 1984 czy
Dzuma. A od razu zaznaczam, ze bardzo lubie atmosfere w nich panujaca.
Nie, 'lubie' to zle okreslenie, bo nie o to mi chodzi. Bardziej
odpowiadaloby 'fascynuje'. Klimat panujacy w tych utopijnych miejscach,
zachowania ludzi. Cos takiego, jak w tych powiesciach dzieje sie i w tym
opowiadaniu. Czlowiek sprowadzony do wszechpoznanej juz psychiki,
przewidywalnej, dajacej sie manipulowac w zaleznosci od 'terapii'. Jak w
panstwie totalitarnym, tylko na mniejsza, spersonalizowana skale. Brrr.
Zawsze mnie to przeraza, dlatego nieznosze ogladac wiadomosci, w ktorych
tylko zbrojenia, wojny, defilady w Chinach czy innych Koreach. Nie chce,
by nawet przez mysl mi przeszlo, ze cokolwiek takiego, jak opisane w
ksiazkach mogloby sie zdarzyc naprawde tu, w naszym swiecie.
Dobranoc.
* * * * *
Tu mozna je przeczytac:
http://akson.sgh.waw.pl/~aliedt/ofiara.htm
Polecam.
| 02:57 / 01.11.2002 link komentarz (0) | Wieczor Halloweenowy. Nie jest magiczny. Nie ma typowo feministycznych obrzadkow, jak to bylo pierwotnie planowane.
Zamiast tego jest spiacy maz i cudowna muzyka z glosnikow - Sanctum i 'Lupus in Fabula'. Polecam wszystkim. Idealne na noce pelne mistycznych przezyc i odrobiny tajemniczosci. Czasem przypomina Bjork, ale tylko troche i co najwyzej Bjork bardzo wsciekla.
Wieczorny przeglad 'prasy', blogow i forow dyskusyjnych. Jak zwykle nic wielce intersujacego, nic intrygujacego, nic. Po prostu codziennosc.
Tesknie za czasami, gdy siec skrywala poklady nowych, za kazdym razem bardzo ciekawych wydarzen. Tesknie do czasow, gdy cos sie dzialo. I choc czesto nie byly to pozytywne wydarzenia, to jednak teraz jest zupelnie inaczej.
Internet stal sie dla mnie ostoja spokoju, szara rzeczywistoscia. Prysl jego czar, jego tajemnica. Szkoda. Mysle jednak, ze to naturalna kolej rzeczy. Tak mialo byc, niech wiec tak bedzie. Nie bede prowokowala zdarzen nietypowych. Bylabym tym, kim ktos wczesniej byl dla mnie, a to bez sensu. Tworzenie wyimaginowanych swiatow mnie przestalo interesowac. Nawet jesli mialoby dostarczyc mi wielce egoistycznej przyjemnosci.
Na progu wisi wiazanka pelna symbolicznych odstraszaczy Zlego. Na progu, gdyz to miejsce magiczne. Przejscie z jednego swiata do drugiego. Miejsce niczyje, od wiekow owiane przesadami i rytualami oswajajacymi. Miejsce, gdzie procz swiatyn podobno najblizej nam do bostw. Tu najprosciej zlapac je za palec. Vivat Michal Aniol! Czy ktokolwiek inny. Czas duchow minal. Przyszedl czas na sen.
| 19:47 / 31.10.2002 link komentarz (0) | Ja dzis - teraz. Urojony kac gigant. W ogole too co chodzi??
Tak mi jest. Klikaj i wspolczuj.
by endo. Uwielbiam ja. komix.blog.pl
| 16:56 / 31.10.2002 link komentarz (3) | Widzialam sie dzis z K. Nie wiedzielismy sie bardzo dlugo i musze przyznac, ze naprawde sie za Nim stesknilam. Tyle sie ostatnio zmienilo w moim zyciu, musialam mu sie porzadnie wygadac. Zrobilam to w telegraficznym skrocie, bo spedzilismy ze soba malo czasu - odwiozl mnie z Uniwersytetu do domu, po drodze wstapilismy do baru na cos do jedzenia. Bylo pysznie, domowo. Dawno nie jadlam takiego typowego, polskiego obiadu.
Gdy powiedzialam K. o Mezu, powiedzial, ze to moze nie jest kwestia Jego, tylko mnie, ze w koncu zdecydowalam sie z kims byc. Moze. Nie chce nad tym zbyt wiele myslec. Jedynym tego wytlumaczeniem byloby zalozenie, ze to po prostu dojrzalosc. Najwyzsza pora. Nie chce jednak zakladac, ze wczesniej bylam niedojrzala. Moim zdaniem to nie chodzi o zmiany we mnie - takich nie odnotowalam - a o to, ze to po prostu w koncu odpowiedni mezczyzna. Jak na razie i mam nadzieje, ze na jak najdluzej.
A propos jedzenia - Moj Szanowny Malzonek wychowany jest wlasnie na takiej typowej, polskiej kuchni domowej. Typ faceta, ktory po prostu musi zjesc raz na jakis czas schabowego, czy mielonego. Okroopnosc :> Zupelnie inaczej niz u mnie, gdzie od dawna w domu pojawiaja sie tylko produkty kuchni typowo srodziemnomorskiej wzbogacone o nieprzyzwoita ilosc zieleniny i innych materialow dla wegetarian :>
| 12:12 / 31.10.2002 link komentarz (0) | Wczorajszy wieczor u meza. Spokojny, pelen cieplych slow, slodkich - mandarynkowych pocalunkow. A potem powrot do domu i zimna noc. Wolabym zostac. Ale niektorzy musza rano chozic do pracy.
| 12:11 / 31.10.2002 link komentarz (0) | Wczoraj. 12.40.
Za pol godziny mialam zaczac zajecia. Deszcz moczyl wszystko, co winno pozostac suchym. Kiedy gigantyczna kropla splynela mi z czola, wzdluz nosa na brode, postanowilam ulec panujacej wokol tendencji i schronic sie w najblizszej kafejce. Padlo na Trakt. Zamowilam kawe, wyciagnelam ulubione papierosy i obserwowalam swiat za szyba. Byl to wyjatkowo przygnebiajacy widok. Zero usmiechu. Nawet pani za barem znow - jaki wczoraj - byla bardzo smutna. Nie mialam ksiazki, zeszytu, telefonu. Nie moglam robic nic, poza patrzeniem. A nie chcialam patrzec, bo to bylo smutne. Smiac sie! Smiac sie! Smiac!
Yh, wypilam dwa lyki niesmacznej kawy i ucieklam na zajecia. A kysz!
13.15 Antropologia kultury.
Arabowie przed zwiazaniem sie z kims dokladnie go obwachiwali. Slusznie. Polska bylby krajem ludzi samotnych.
Zamienie sie w slup i bede osia swiata.
17.20 KFC przy UW.
Jakze tu uniwersytecko. Ludzie pochlaniaja swoje kurczaki w towarzystwie Lektur-Bardzo-Madrych. Wszyscy. Nie chcialam pozostac gorsza. Z barku laku pozostala mi tylko kartka i pioro. Smacznego.
... moj Twister zdecydowanie zbyt pikantny. Czy jestem teraz bardzo 'hot'? Haha, a w tle 'Baby I wanna kiss you' :,0) Dalabym Ci teraz buziaka.
| 01:51 / 30.10.2002 link komentarz (1) | Dlugo zastanawialam sie, czy zaczac znow pisac. Wczesniejsze zapiski zaczely trafiac do zbyt duzej ilosci niepowolanych do tego oczu. Oczu, ktore wrecz nie powinny czytac tego, co wyplywalo spod moich dloni.
Mam nadzieje, ze tu bede mogla w spokoju opisywac to, co opisac mam ochote. Anonimowo. Bo jak widac, pisac musze. Brakowalo mi tego.
Czy to oznacza, ze jednak jestem ekshibicjonistka? Czy wlasnie o anonimowy tlum gapiow mi chodzilo? Nie wiem. Mam nadzieje, ze nie, choc nie widze innego wytlumaczenia. | 01:48 / 30.10.2002 link komentarz (0) | Niech waz polknie swoj ogon. Zaczynamy. |
|