| ciastko - 2004.08.24 16:25 - odpowiedz | | Cześć.
Zastanawiam się, czy nie fajnie byłoby napisać nlogowe opowiadanie. Każdy mógłby dopisać się do istniejącego wątka.
Może zacznę:
Noc była głucha, ponura i ciemna jak jak sumienie seryjnego zabójcy. |
| | | | lucek - 2004.08.24 16:44 - odpowiedz | | seryjny zabójca poszedł do lasu wypatrywać ofiarę, oczywiście do ciemnego lasu, bo skoro ciemna noc :P
no to poszedł ;p
i niestety nie nawinął mu się nikt z ludzi :P ( bo to seryjny zabójca ludzi był :P ) ale to był seryjny zabójca gwałciciel ;p i że dawno już nikogo nie zgwałcił i nie zabił to miał ciśnienie jak cholera :DDD
i idzie tym lasem i idzie i ... wypatrzył sarenkę ...
ehm dalej chyba wiadomo... ale niech ktoś dopisze :P
P.S. Odbija mi :D |
| | lucek - 2004.08.24 16:46 - odpowiedz | | tylko jeszcze nie wiem skąd się wziął ten seryjny zabójca ;p no ale :P jest :D |
| | | naiwneoczy - 2004.08.24 20:35 - odpowiedz | | ...Ale skoro to był seryjny zabójca ludzi, to zostawił syrenkę w spokoju... |
| | kjuik - 2004.08.24 22:08 - odpowiedz | | ..ale sarenka dostrzegla znajoma sylwetke.. Dawno juz nie pozerala zabojcow-gwalcicieli ani tym bardziej nie grala z nimi brydza wiec... |
| | listakontaktow - 2004.08.25 00:18 - odpowiedz | | wpadla na pomysl. znajoma sylwetka okazal sie borsuk - zawodowy gracz w brydza z wieloma tytulami a takze szef ligi osiedlowej. niewiele myslac sarenka zadzwonila po znajoma zyrafe i juz do brydza byla piekna czworeczka. |
| | lucek - 2004.08.25 01:10 - odpowiedz | | a że wszyscy dawno się nie ten tego ;p
to zaczął się akt zbiorowego sexu ;p
i tak powstały małe borsuczki skrzyżowane z małą syrenką ;p no i serynjym mordercą, bo choć to seryjny morderca ludzi ale gwałciciel, co dawno nie zgwałcił :P to wyr... znaczy przeleciał wszystkie zwierzątka płci pięknej :DDD
i powstały skrzyżowania syrenki z czowiekiem itd itd.
wypiłem sobie i mi odpieprza :DDDDDDD |
| | | | kjuik - 2004.08.25 09:45 - odpowiedz | | tak im sie spodobalo ze postanowili zalozyc spolke akcyjna \"Erotyczny las\" z Zabojca_Gwalcicielem na stanowisku prezesa... |
| | ciastko - 2004.08.25 10:20 - odpowiedz | | Noc? Jaka noc? - pomyślał, przecież jeszcze przed chwilą szedłem ulicą....
Daleko, daleko przed nim ukazało się światełko. Zaczął myśleć a do świadomości docierały jakieś strzępy.
...wracałem z tenisa. A swoją drogą jak to się stało, że oddałem ostatniego seta..
Światełko drgnęło i jakby zaczęło się powiększać.
... dupek ze mnie...
Światełko nie było już maleńką kropką. Przybrło wielkość obrączki którą rano przymierzał Kasi.
... oddać seta prawie bez walki. O czym ja myślałem...
... obrączka, moja pasuje jak ulał a jej trzeba odrobinę zmniejszyć, bo jak będzie myła ręce...
Do cholery, czemu jest tak ciemno? Co to za światło? Gzie ja jestem?
W tym momencie do jego świadomości zaczęła docierać prawda...
|
| | ciastko - 2004.08.25 10:21 - odpowiedz | | Noc? Jaka noc? - pomyślał, przecież jeszcze przed chwilą szedłem ulicą....
Daleko, daleko przed nim ukazało się światełko. Zaczął myśleć a do świadomości docierały jakieś strzępy.
...wracałem z tenisa. A swoją drogą jak to się stało, że oddałem ostatniego seta..
Światełko drgnęło i jakby zaczęło się powiększać.
... dupek ze mnie...
Światełko nie było już maleńką kropką. Przybrło wielkość obrączki którą rano przymierzał Kasi.
... oddać seta prawie bez walki. O czym ja myślałem...
... obrączka, moja pasuje jak ulał a jej trzeba odrobinę zmniejszyć, bo jak będzie myła ręce...
Do cholery, czemu jest tak ciemno? Co to za światło? Gzie ja jestem?
W tym momencie do jego świadomości zaczęła docierać prawda...
|
| | lucek - 2004.08.25 10:41 - odpowiedz | | ehm ciastko - to już chyba inna bajka :PP
nie pal więcej :PP :DDDDDDDD |
| | ciastko - 2004.08.25 10:57 - odpowiedz | | Przepraszam, źle umieściłem ten wątek.
mea culpa, mea maxima .... |
| | lucek - 2004.08.25 12:07 - odpowiedz | | he he he :D
wybaczam drogie dziecko :P |
| | lucek - 2004.08.25 12:08 - odpowiedz | | a i nie rób tak więcej i nie przepraszaj :DDDDDD |
| | terpentyna - 2004.08.25 13:30 - odpowiedz | | zaczęła docierać prawda...
prawda...ekhm...czknął głośno...wracałem z tenisa...spotkałem sarenkę....miałem fazę....była chyba orgia...o k****!!!!!
przeleciałem sarenkę!!!!
Bosz! co ja powiem Kasi? gdzie jest ta obrączka?
zaczął się podnosić i walnął fest czołem o sufit nory borsuka,
- Chrrrrr, chrrrrrr, grrrr...mhh.. o jauż wststałeś?- zapytał borsuk - klinika? pozbierajmy się quickly, bo next bibkę Prezesie dziś mamy! Otwieramy kasyno! |
| | sugar - 2004.08.25 14:17 - odpowiedz | | byl jaz taki pomysl jakis kilka lat temu. upadl smiercia naturalna i roznicami w swiatopogladzie autorow. |
| | | ciastko - 2004.08.25 15:28 - odpowiedz | | W poprzednim odcinku
„...bo next bibkę Prezesie dziś mamy! Otwieramy kasyno.”
- rety co ja robię u tego źwierza? Naprawdę trafiłem sarenkę? Jakie kasyno?
Pytania same cisnęły się do zamroczonej jeszcze alkoholem głowy?
gdzie obrączki? w mordę Kasieńka mnie zabije na śmierć. ŁOPATĄ !!!!
- Grrr, wrrrr, gull, pijesz czy nie? – powiedział borsuk. Jeśli nie masz ochoty na klinika, to pozwolisz, że ja...
... miałem ochotę, i to nie tylko na klinika ale na dwa, trzy, pięć. Nie chciałem w to wszystko uwierzyć.
To jakiś koszmar.
Myśli kłębiły się w głowie. Uciekały.
Nagle wszystko ucichło.
Znikł borsuk, nora... wszystko.
Pustka.
A światełko było coraz bliżej. Miało teraz rozmiar sporej pomarańczy i było przeraźliwie białe.
Im światełko było większe, tym czerń czarniejsza i coraz bardziej mnie otulała.
W mordę. Jestem w tunelu.
Strach.
Znowu pytania zaczęły mnie atakować.
Czy ja umarłem??
Co jest na końcu tego tunelu?
Co się tak naprawdę wydarzyło?
W mordę... Ja nie chcę umierać!!!!!!!!!!!
|
| | ciastko - 2004.08.26 09:01 - odpowiedz | | w poprzednim odcinku:
\"...W mordę... Ja nie chcę umierać!!!!!!!!!!!\"
...
A światełko przestało być światełkiem. Było coraz większe i z każdą chwilą rosło. Czas przestawał być mierzalny. ŚWIATŁO i zbliżało się coraz szybciej i szybciej...
Strach sparaliżował mnie tak, że w realnym świecie, byłbym pewnie cały mokry. Tu nic. Przestałem odczuwać zmysły. Wiedziałem, że za chwilę wpadnę w tą jasność a stamtąd już nie będzie powrotu...
(SĄ CHĘTNI DO KONTYNUACJI?)
|
| | | | adrenaline - 2004.08.25 14:22 - odpowiedz | | Cztery razy zaqczynałam dzis nie potrafię, hahaha przypomnialy mis ie komantarze u mieczyslawa_dyrektora huahuah :> |
| | mieczyslaw_dyrektor - 2004.08.25 16:38 - odpowiedz | | Znaczy radykalny maskulinizm jako idea równie debilna co feminizm, tyle, że debilna otwarcie? |
| | solid - 2004.08.26 00:06 - odpowiedz | | ...i zyli dlugo i szczesliwie...? |
| | | | ciastko - 2004.08.26 16:21 - odpowiedz | | W poprzednim odcinku:
\"...tą jasność a stamtąd już nie będzie powrotu.\"
Nagle, ktoś zaczął szarpać mnie za rękę.
- Wstawaj, już siódma. Jak dziś się znowu spóźnisz do roboty to cię ten buc na sto procent wywali. Przecież wiesz, że tylko czeka, aż się komuś noga podwinie. Zero odpowiedzialności. Ta twoja Kasia nie będzie miała z ciebie żadnego pożytku.
Otworzyłem oczy. Słońce boleśnie wdarło się pod powieki. O tej porze roku, już od godziny penetrowało mój pokój. Teraz ostro świeciło mi w oczy. Nie mogłem się uspokoić. Rety, to był sen.... To tylko koszmar.
R A D O Ś Ć
Jeszcze nigdy nie czułem się tak szczęśliwy. To był tylko KOSZMAR. ŻYYYYJĘ.
Matka dalej gderała coś o lenistwie, późnych powrotach, wydatkach. Nawet nie zauważyła, że już dawno pognałem do łazienki. Wlazłem pod prysznic, odkręciłem wodę. Przyszło całkowite otrzeźwienie. Zimna woda zmyła ze mnie resztki snu. Postanowiłem od tej chwili być innym człowiekiem...
(SĄ CHĘTNI DO KONTYNUACJI?)
|
| | kjuik - 2004.08.26 17:00 - odpowiedz | | ..jednak to wcale nie bylo takie proste, gdy spod lozka wystawala odcieta dlon zacisnieta na kluczyku.. |
| | solid - 2004.08.26 19:27 - odpowiedz | | ...przyjrzałem się kluczykowi po czym wyrwałem go z dłoni...kogoś kogo mam nadzieje,że nie znałem...kluczyk nie miał typowych kształtów i świecił własnym światłem, schowałem go do kieszeni po czym wyszedłem do pracy...ale ludzie na ulicy dziwnie się zachowywali, patrzyli sie na mnie jakby w życiu człowieka nie zobaczyli, ich oczy nie miały blasku ,nic sie w nich nie odbijało , mieli \"nieobecne\" spojrzenie ,które jednak mnie przytłaczało...nagle... |
| | adrenaline - 2004.10.16 10:56 - odpowiedz | | Komentarze przypomnialy mi sie apropo oglnego pomysu opowiadania, przeciez pisalismy opowiadaniem komentarze, nowezesz. |
| | elen - 2004.08.26 19:48 - odpowiedz | | (...) poczułem czyjąś dłoń sięgającą do mojej kieszeni.
- Nie! krzyknąłem, nie mogłem pozwolić na odebranie mi kluczyka. Czułem, że będzię miał on ogromne znaczenie już w najbliższej przyszłości.
Rozpoczeła się gwałtowna szamotanina... |
| | terpentyna - 2004.08.26 22:02 - odpowiedz | | Po chwil nadbiegł funkcjonariusz policji głośno gwiżdząc w gwizdek
- O co chodzi?
Dwócz gówniarz uciekało aż sie kurzyło
- Zabrali mi kluczyk :(
- Jaki kluczyk? Klucz od czego?
- Panie nie wiem, ale był mój, goń pan tych co na mnie napaść zrobili!!!
Policjan się rozejrzał, pobiegł trzy kroki i rozpłynął się jak mgła...
Zostałem sam...biec.. iść do pracy?...straciłem kluczyk, kluczyk, który mógł sprawić ze dzień się stanie nie podobny do dnia... |
| | solid - 2004.08.27 00:37 - odpowiedz | | ...odwróciłem się, a tam staruszek w poszarpanych ubraniach powiedział:
-He,he,he każdemu to się zdarza...każdy naznaczony tak zaczyna...he,he,he
-Naznaczony? Oczym ty mówisz?
-Co, udajemy amnezje?
-Że co, jaką znowu amnezje?
-Taa wyparcie, naturalny odruch naznaczonych
Wtedy podniósł dłoń i przyłożył mi ją do czoła, nagle w mojej głowie pojawiały się wizje...
\"Gdzie ja jestem?...co?...co to?...krew na moich dłoniach...Ona...nie żyje...to moja wina...ale...kim Ona jest?...\"
Kiedy się ocknąłem stałem na środku chodnika ,a staruszka już nie było, postanowiłem pójść do...
|
| | kajtus - 2004.08.28 14:24 - odpowiedz | | baru gdyz tylko tam za pomoca dostepnyuch srodkow moglem przypomniec sobie reszte tego co.. |
| | pije_sam - 2004.08.28 15:27 - odpowiedz | | ...zrobilem swojemu szefowi kiedy jeszcze pracowalem jako pastuch miotajacych sie na wietrze saren. alkohol lał sie strumieniami a ja ciagle myslalem o swoim szefie. az tu nagle... |
| | solid - 2004.08.29 16:38 - odpowiedz | | ...zdałem sobie sprawe ,że plote kompletne bzdury, jakieś sarenki czy coś, może powinienem udać się do psychiatry bo te wszystkie popieprzone myśli nie chciały mi wylecieć z głowy... |
| | vicek - 2004.08.29 17:39 - odpowiedz | | udalem sie do psychiatry w celu wyjasnienia narastajacych watpliwosci jednak gdy wszedlem do gabinetu zamiast lekarza specjalisty ujrzalem wuja Stefana, ktorego przed dwunastoma laty potraktowalem tasakiem i wrzucilem jego zmasakrowane cialo do oceanu pelnego piranii. Cholera! - zaklalem glosno po czym wymierzylem Stefkowi solidnego kopniaka w okolice splotu slonecznego. Po chwili poczulem uklucie. Przed moimi oczyma przebieglo 56 lat mojego dotychczasowego zycia. Przypomnialem sobie moja coreczke Karolinke, ktora zamordowalem gdy miala 13 lat. Wspomnienia dawnych zbrodni zaczely trawic moj mozg. Do mojego mozgu przeniknelo wielkie oko z zaswiatow, ktore w despotyczny sposob wskazywalo mi obrazy jakich nie chcialbym wiecej ogladac. Po chwili uslyszalem spiew glodnych sarenek. Spiewaly mi bajeczke na dobranoc. Lubie bajeczki! Gdy jeszcze zyla moja mama codzien czytala mi na dobranoc \"Przygody Kubusia Puchatka\". Jednak tym razem to nie mama. To sarenki. Sarna A, sarna B, sarenka C i syrenka. Trzy sarenki i syrenka. Bajeczne dzwieki ukoily moj bol i ulozyly moj skolatany stresem mozg do snu.
Obudzilem sie 2 lata pozniej w szpiatlu w Afganistanie. |
| | | vicek - 2004.08.29 22:26 - odpowiedz | | ....BRAWO....
klaszczac w dlonie krzyknal lekarz Khaleef Ebdo-Mohmaud po czym uraczyl mnie dostojnym spojrzeniem. Na mojej twarzy rysowalo sie uczucie zdziwienia, ktore jednak z wolna zaczelo niknac. W ciagu nastepnego kwadransa na me oblicze powrocil dziarski usmiech, ktorym raczylem znajomych przez ponad 2/3 mojego umiarkowanie udanego zycia. Khaleef odlaczyl mnie od kroplowki i nie zwazajac na odglosy karabinow maszynowych opuscil wraz ze mna budynek. Gdzie ja wlasciwie jestm? - zapytalem z wolna dochodzac do siebie. To piekne miasto. Nazywa sie Mazar-i Szarif - odrzekl Khaleef. Jak sie nazywasz ? - staralem sie zasypywac nowego przyjaciela gradem pytan. Nazywam sie Khaleef Ebdo-Mohmaud - odrzekl Khaleef Ebdo-Mohmaud. Moja mama zostala zastrzelona przez amerykanskich zolniezy przed siedmiu laty. Wtedy postanowilem opuscic rodzinny Kabul i przeniesc sie w to malownicze miejsce, na ktore w tej chwili patrzysz. Jestem wzruszon, ze moglem dostapic tak wielkiego zaszczytu - burknalem ironicznie czym wprawilem w zaklopotanie mojego afganskiego przyjaciela. Nie zapominaj co nam zawdzieczasz! Wyrwalismy cie z niewoli agenta wywiadu - Stefana Mochockiego! W tym momencie zreflektowalem sie. Postanowilem wglebic sie w tajemnice Koranu. Jednak to czego dowiedzialem sie o Islamie naruszalo w sposob znaczny moje poczucie estetyki. Dlaczego w kazdy piatek nalezy spozywac udziec z dzika ? Dlaczego poniedzialek jest dniem jednego posilku - zupy szczawiowej ? - pytalem sam siebie z rosnaca z dnia na dzien dezaprobata. Wreszcie postanowilem opuscic niewdzieczny Afganistan i wrocic do rodzinnej Polski. Tak tez zrobilem. W ojczystym kraju czekala mnie kolejna niespodzianka. Okazalo sie bowiem, ze prezydentem zostal Andrzej Lepper co natychmiast znalazlo odzwierciedlenie w standardzie zycia przecietnego obywatela mojej kochanej polskiej ziemi. Niezwlocznie odwiedzilem przyjaciolke Marte, ktora pracowala obecnie na roli. Uprawiam buraki cukrowe - rzucila na odchodnym. Kilo zloty czterdziesci. Moze chcesz kupic ? Nie, dziekuje - odrzeklem po czym udalem sie do kosciola, aby powierzyc grzechy z czasu mojej dwuletniej spiaczki Bogu. Powrocilem do domu w ktorym czekala na mnie piekna blondynka. |
| | lucek - 2004.08.30 11:51 - odpowiedz | | huh nieźle, przydałoby się coś tutaj dopisać od siebie :)
ale to jak wrócę :D |
| | lucek - 2004.08.30 16:16 - odpowiedz | | wróciłem, no i ehm nie mam czasu :P
napiszę jutro :D
ale to będzie coś gruuubego :DDDDDDDDDDDDDDDD |
| | ainyvetigre - 2004.09.01 12:49 - odpowiedz | | Przekroczyłem próg, ze zdziwieniem obserwując grubą warstwę kurzu na podłodze. Minąłem korytarz, wszedłem do salonu i w moje nozdrza uderzył potworny fetor. Zakrztusiłem się, co wywołało poruszenie w głębi spowitego kurzem i przebijającymi się przezeń wpadającymi przez okno promieniami słońca.
- Wróciłeś, ukochany... - odwróciła się powoli na swym bujanym fotelu. Nie posiadała policzków i warg, przygryzała delikatnie pozostałe, krwawiące i sczerniałe ich resztki - Denerwowałam się troszkę, w końcu... dwa lata szedłeś po maść na moje spierzchnięte usta. Zobacz, do czego w rezultacie doszło. Troszkę mi spękały prawda? Wiem, mówiłeś nie przygryzać, ale to się zagoi... nie martw się, nadal mnie kochasz?
Z oczami szerokimi, jak koła młyńskie z przerażenia oparłem się ciężko o futrynę. Wstała powoli, unosząc rój much z okolic swego krocza. Musiała tak siedzieć całymi dniami, załatwiając potrzeby pod siebie. Nieczystości spływały po podartej koszuli nocnej. Wyciągnęła do mnie ręce i zrobiła pierwszy krok w moim kierunku. Poczułem zbliżające się torsje, chciałem uciekać stamtąd... ale jednocześnie to... wciąż była moja Kasieńka...
- Nie podchodź, zadzwonię po karetkę... - wyjęczałem błagalnie. Jej oczy wyszły z orbit. Rozpostarła ramiona, jak trzepoczący ptak i oznajmiła wrzaskiem: - Nie masz prawa mi tego robić! Znowu chcesz nas rozdzielić? - jej twarz momentalnie znowu złagodniała - Przecież wiesz, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Szybkim ruchem podniosła brudną koszulę nocną, ukazując moim oczom rozpadające się, przeżarte gangreną łono i drżące z podniecenia, ociekające ropą uda.
- Weź mnie... tak długo czekałam... - powiedziała.
[...]
;-) |
| | ainyvetigre - 2004.09.01 12:53 - odpowiedz | | Przekroczyłem próg, ze zdziwieniem obserwując grubą warstwę kurzu na podłodze. Minąłem korytarz, wszedłem do salonu i w moje nozdrza uderzył potworny fetor. Zakrztusiłem się, co wywołało poruszenie w głębi spowitego kurzem i przebijającymi się przezeń wpadającymi przez okno promieniami słońca.
- Wróciłeś, ukochany... - odwróciła się powoli na swym bujanym fotelu. Nie posiadała policzków i warg, przygryzała delikatnie pozostałe, krwawiące i sczerniałe ich resztki - Denerwowałam się troszkę, w końcu... dwa lata szedłeś po maść na moje spierzchnięte usta. Zobacz, do czego w rezultacie doszło. Troszkę mi spękały prawda? Wiem, mówiłeś nie przygryzać, ale to się zagoi... nie martw się, nadal mnie kochasz?
Z oczami szerokimi, jak koła młyńskie z przerażenia oparłem się ciężko o futrynę. Wstała powoli, unosząc rój much z okolic swego krocza. Musiała tak siedzieć całymi dniami, załatwiając potrzeby pod siebie. Nieczystości spływały po podartej koszuli nocnej. Wyciągnęła do mnie ręce i zrobiła pierwszy krok w moim kierunku. Poczułem zbliżające się torsje, chciałem uciekać stamtąd... ale jednocześnie to... wciąż była moja Kasieńka...
- Nie podchodź, zadzwonię po karetkę... - wyjęczałem błagalnie. Jej oczy wyszły z orbit. Rozpostarła ramiona, jak trzepoczący ptak i oznajmiła wrzaskiem: - Nie masz prawa mi tego robić! Znowu chcesz nas rozdzielić? - jej twarz momentalnie znowu złagodniała - Przecież wiesz, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Szybkim ruchem podniosła brudną koszulę nocną, ukazując moim oczom rozpadające się, przeżarte gangreną łono i drżące z podniecenia, ociekające ropą uda.
- Weź mnie... tak długo czekałam... - powiedziała.
[...]
;-) |
| | | | lucek - 2004.09.01 15:35 - odpowiedz | | lol !!
widzę jednak że mnie tutaj brakuje :) ale to jak wrócę ;p - powtarzam się ? :D |
| | lucek - 2004.09.01 19:02 - odpowiedz | | ... W poprzednim odcinku...
\"Szybkim ruchem podniosła brudną koszulę nocną, ukazując moim oczom rozpadające się, przeżarte gangreną łono i drżące z podniecenia, ociekające ropą uda.
- Weź mnie... tak długo czekałam... - powiedziała.\"
Zważywszy na to, iż sam przez te dwa lata, kiedy docierałem do
niej z tą maścią na jej usta, nie byłem związany z żadną kobietą,
nie doświadczyłem żadnej przyjemności, chodzi mi tutaj oczywiście
o sex, bo o czym mógłbym myśleć w danym momencie,zero sexu
przez 2 lata, 2 lata !! uwierzycie? co robią z mężczyzną 2 lata bez sexu. Tragedia, dosłownie załamka...
Wbijając w nią swój przerażony zaistniałą sytuacją wzrok pomyślałem, że jednak możnaby spróbować, przecież to w końcu moja...
Kochana Kasieńka, czyż nie?
No może inaczej lekko wyglądała niż bym się tego spodziewał po 2 latach ale...
to zawsze ona.. i tego nic nie zmieni...
- Kochanie, myślę, że przydałby Ci się jakiś prysznic, bo po prostu... jeżeli mamy się kochać to... a chodź do mnie !!!
Wziąłem ją w swoje ramiona, nie zważając już na muchy ani na inne owady
latające i pełzające,ani na to że po chwili odpadła jej ręka... byłem rządny sexu, rządny czegokolwiek, chciałem to zrobić, chciałem się z nią kochać i nie zmieniało to faktu, że śmierdziała straszliwie, że aż zapierało dech, a wyglądała jeszcze gorzej, że patrzeć nie mogłem...
Wchodząć w nią pomyślałem jedno ( \"o ja pierdole!\" ) dosłownie ...
ale to była jak jak jezu, nie wiedziałem czy to jawa czy sen...
tak jabym wkładał penisa w próżnię, dosłownie po chwili jej łono
się rozpadło, tak po prostu...zrzuciłem ją nagle z siebie...
opadła na podłogę tracąc przy tym drugą rękę...spojrzałem przerażony i wtedy zrozumiałem swój błąd - kochałem się bez prezerwatywy...
ależ poracha, a jak dostanę jakiegoś zestawu Hi fi ?
Zero myślenia, tylko sex był mi w głowie...
Patrząc na nią z wielkimi wybałuszonymi oczyma nie mogłem wyjść z podziwu jak można doprowadzić się do takiego stanu...po chwili zauważyłem jak robactwo zjada ją, zjada na żywca, zaczęło wychodzić z każdej możliwej dziury w jej ciele i obchodzić ją dookoła... potem dookoła mnie, wybiegłem z mieszkania totalnie przerażony i zamknąłem z hukiem drzwi...
Wybiegłem z domu, zacząłem zbierać myśli...
Nie mogłem wyrzucić z pamięci tego straszliwego widoku i myśli,
że przed chwilą uprawiałem sex z kimś, a raczej czymś co w ogóle już teraz nie przypominało mi mojej kochanej niegdyś Kasieńki...
Zdezorientowany i całkowicie przerazony wyruszyłem do znanej mi
wsi gdzie od lat mieszkała moja dobra znajoma, kiedyś kiedy nie
byłem jeszcze z Kasią, zawsze ona mi się śniła - Piękna, długowłosa, z czarującym spojrzeniem i pieknym usmiechem Weronika ...
ach, rozmarzony zacząłem podążać w tamtym, dobrze znanym kierunku, mając przy tym nadzieję, że ona nie będzie tak wyglądać ... wyrzucają zbędne myśli, z plecakiem nadziei kroczyłem w tylko mi znanym kierunku ... |
| | ainyvetigre - 2004.09.01 19:23 - odpowiedz | | ... Uszedłem kilometr może, gdy spotkałem jadącego na traktorze chłopa. Jak się później okazało, był to chłop płci żeńskiej, tylko kalosze mnie zmyliły. Waldemara Gieć, sąsiadka Sandry, tej mojej ulubionej znajomej z Kaczych Dołów, podwiozła mnie pod sam jej dom i pożegnała tęsknym trzepotaniem rzęs, oraz takoż powabnym, jak bezzębnym uśmiechem. Odwzajemniłem uśmiech przelotnie, po czym skierowałem się ku drzwiom.
Jola otworzyła mi drzwi kompletnie naga. Głos zamarł mi w gardle, a dzikie żądze uderzyły do głowy, jak szalejący wodospad.
- Ach, to ty... wejdź, proszę. - powiedziała, znikając w sieni.
Podążyłem za nią, jak zahipnotyzowany. Gdy wszedłem do pokoju, leżała już na łóżku, trzymając w rękach trzepoczącego ogonem karasia. W powietrzu unosił się zapach smażonej ryby.
- Tego sobie zostawiłam, resztę zjadłam - rzuciła od niechcenia, po czym zanurzyła zimnokrwistego szczęściarza w swoim gorącym bagienku. - Ciekawe, czy on tam może oddycha...aaaaaaać... oooh....
I znowu moje oczy wyszły z orbit, oczy zasłoniła mi krwawa mgła pożądania. Ruszyłem w jej kierunku, chciałem wpić się w jej usta, jak najszybciej... posiąść ją, zdobyć, przemierzyć, okiełznać. Jednak obraz coraz bardziej rozmazywał się, a przez głowę przeleciała mi dziwna myśl... sen? Straciłem przytomność... ?
Wzrok zaczął powracać. Leżałem na podłodze, ze spuszczonymi spodniami, moją męskość ogarniało ciepło i wijące się, szamoczące coś, w środku.
- Było cudownie, kochanie... ale chyba straciłeś przytomność... coś majaczyłeś przez sen - Powiedziała Kasieńka. I wtedy odpadła jej głowa. Zsunąłem z siebie jej ciało, odsłaniając białe robaki, wijące się w lepkich resztkach jej kobiecości.
[...] |
| | lucek - 2004.10.09 08:48 - odpowiedz | | Ponieważ mamy mały zastój,
a mam chwilę wolnego, postanowiem coś tutaj nabazgrolić,
żeby nasze opowiadanie nie straciło na \"urodzie\" i nie zakończyło
się tak słodko ...
Dobry scenarzysta, czyli My wszyscy :DDD
Musi doprowadzić historię do końca,
mam nadzieje,że to nie będzie koniec,
ok koniec pierdolenia :D
...W poprzednim odcinku...
\"- Było cudownie, kochanie... ale chyba straciłeś przytomność... coś majaczyłeś przez sen - Powiedziała Kasieńka. I wtedy odpadła jej głowa. Zsunąłem z siebie jej ciało, odsłaniając białe robaki, wijące się w lepkich resztkach jej kobiecości.
[...]
\"
Ponownie spojrzałem na nią,
i pomyślałem - Kurwa, de ja vu? Przecież już tu byłem.co jest grane??!!
Podbiegłem do drzwi, odwróciłem się i ujrzałem jak jej ciało,
a raczej te resztki zaczęły zbierać się w całość,
jakby wszystkie robaki i te różne \"gówna\", zgrywały się ze sobą
i tworzyły ... coś.
Przerażony, w myślach układając sobie co mogłoby się stać,
gdybym został tutaj dłużej wybiegłem przez drzwi, które już dobrze znałem...
Jestem na podwórku,
postać wyskoczyła przez okno i zaczęła mnie gonić,
zacząłem biec, biec ile sił w nogach, nie wiadomo gdzie.
Trafiłem do .. lasu... ciemno jak cholera mimo, iż była godzina
14, słońce świeciło ale było kurewsko ciemno, jakbym miał
okulary przeciwsłoneczne.
Zmęczony stanąłem pod drzewem,
deszcz w grobowym rytmie zaczął uderzać o moją kurtkę,
stałem w bezruchu ...
gdy nagle usłyszałem coś...
Serce biło jak szalone,
byłem przerażony, sparaliżowany, nie mogłem się ruszyć...
Nagle ...
poczułem rękę na ramieniu.
sparaliżowany strachem nie mogłem się ruszyć ani wydobyć ani jednego słowa..
Zaczęło pełzać po mnie robactwo,
karaluchy i rożne te śmieci, które widziałem w mieszkaniu...
Wybraziłem sobie, że to już koniec,
zostałem powalony na ziemię, leżąc na plecach nie mogłem nic zobaczyć,
odwróciłem się więc na brzuch...
oczom mym ukazała się ... Kasieńka.
Tylko taka jakaś bardziej szpetna niż poprzednio...
Nogę miała koło głowy, ręka gdzieś na plecach,
mutant jakiś,
- Misiu, Kocham Cie (powiedziała)
Ożywiłem się nagle,
szukałem czegoś, czym mogłem się bronić.
Macając ściółkę leśną ( wilgotność chyba 10%, wiatr stały, wiejący z prędkością ok, nadchodzący z południowego zachodu, temp. ok 15 st.C, odczuwalna na skórze to 6 st.C, zachmurzenie
umiarkowane, bez większych przejaśnień )
natrafiłem na coś,
było to jakieś pokrętło, nie wiem jak to nazwać,
ale przekręciłem i moim oczom ukazał się właz.
[...]
C.D.N.
Jadę od hurtowni :P jak wrócę coś dopiszę :P |
| | motocyklista - 2004.10.09 15:03 - odpowiedz | | Zignorowałem to jednak, bo zobaczyłem pośród krzewów coś bardziej interesującego.
Ostrożnie podszedłem. Moim oczom ukazał się motocykl leżący na boku; pewnie jakiś pijany gość go zostawił i w swoim pijanym widzie poszedł sobie.
Nie zastanawiałem się ani chwili. Mając wciąż w swych oczach makabryczny widok rozkładającego się ciała, jak najszybciej chciałem się stąd wyrwać, więc wnikliwie obejrzałem porzucony pojazd.
Na pierwszy rzut oka było wszystko w zupełnym porządku, ale po dokładniejszych oględzinach okazało się, że odłączył się kabel od zapłonu. Szybko go umieściłem na swoim miejscu i kopnąłem kickstarter.
Ozwało się głuche rzężenie, a z rury wydechowej wypełzł kłąb dymu.
- Niedobrze - pomyślałem.
Jednak jeszcze kilka razy kopnąłem, aż w końcu silnik się ożywił i zagrał basowym rytmem.
Nie czekając aż zgaśnie podciągnąłem dźwignię ssania tak, by obroty oscylowały wokół trzech do czterech tysięcy i wrzuciłem bieg.
Maszyna wyrwała do przodu jak szalona, a ja kurczowo trzymałem się niskiej i bardzo szerokiej kierownicy.
Ów motocykl był chyba składakiem ze wszelkiej miary możliwych marek i typów, ale jeździł. I o to mi chodziło.
Z piekielnym rykiem wyjechałem na wiejską drogę i długim poślizgiem gnałem przed siebie, a za mną próbował nadążyć wiejski kurz.
c.d.n. |
| | motocyklista - 2004.10.13 21:33 - odpowiedz | | Nagle dobiegł do mych uszu piekielny łoskot.
Oto kilku rebeliantów wszczęło za mną pościg. Grzali na jakichś chyba Harleyach lub takich podobnych. Sprężyłem się w takim razie i rozkręciłem rolgaz do końca, wysysając z i już tak życiem steranej maszyny ostatnie krople mocy. Teraz prawie zwiewało mi gogle z nosa, ale staraniem moim było jak najbardziej oddalić się od ścigających.
Wtem problem - oto przede mną droga nie jest asfaltem kryta, ale wiejską kostką. A u mnie na zegarze 140 kilo na godzinę!
Wciskam heble i modlę się do tego z góry, by tylko nie zaryć.
Na szczęście udaje mi się ostatkiem sił opanować motocykl i wybrnąć z opresji...
Ścigający są coraz bliżej, ale też mają problem ze zmianą nawierzchni. Dwóch z czterech rozbija się i już mi nie mogą w niczym zagrozić, ale pozostali nadal siedzą mi na ogonie. Co gorsza, mają w rękach łańcuchy, którymi młócą wściekłe młynki w powietrzu...
Znowu rozkręcam rolgaz do końca i staram się uciec. W oddali widzę autostradę, więc gdy dojadę, to napewno uda mi się zwiać... |
| | natalie_jane - 2004.10.19 22:02 - odpowiedz | | a gdzie to opowiadanie o gwałcicielu w różowych rękawiczkach, którego sarenka konęła owłosioną nogą
|
| | 2lazy2die - 2004.10.20 01:01 - odpowiedz | | Sarenka zgwałciła gwałciciela. Wydymała go. Tylko rękawiczki, różowe rękawiczki, zostały w rowie w zapomnieniu.
. |
|
|