matt78 // odwiedzony 29040 razy // [sungoesdown nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (80 sztuk)
20:05 / 04.07.2006
link
komentarz (0)
Chyba się starzeję... Jakoś nigdy nie miałem tego odczucia. To przez ludzi z którymi przebywam w pracy... Ile razy można słuchać o dzieciach, "cudownym mężu", chłopaku etc... Kurde, zupełnie mnie to nie bawi. No nie,,,, ja rozumiem, że zawsze byłem inny, ale chyba nie do tego stopnia w którym zastanawiam się w jakiej trumnie będzie mi dobrze za te kilkdziesiąt lat???
Ja chce na urlop, już dziś a nie za parę dni. Jadę nad morze... Yuppi
18:57 / 29.05.2006
link
komentarz (2)
Nawet nie macie pojęcia, jak milczący telefon (prywatny) może być ukojeniem dla skołatanych ludzkich nerwów. I bardzo dobrze. W końcu mam spokój. Niekiedy brakuje mi jednak telefonu od pewnej osoby (nie tej z Olsztyna... :-)) tej znacznie bliżej, ale ona chyba ma teraz cięzki okres przed sobą, więc nie mam większych pretensji.
Trochę się pochorowałem. Chodzę zatem z anginą do roboty, bo nie ma komu pracować... Pod kniec września kończy mi się umowa, jeżeli cokolwiek innego znajdę do tego czasu, to sam z nimi nie przedłużę...
Wkurwia mnie ona nieraz. Ciągle człowiek jest zalatany, wiecznie ktoś dzwoni coś przekazuje, czegoś chce, czegoś wymaga... Przynamniej noja bezpośrednia przełożona zachorowała i jest względny spokój. Nie wiem, czy wszystkie kobiety pracujące wśród mężczyzn są takie, czy to tylko ja mam takie ślepe szczęście... Próbuje nawiązać między współpracownikami jakąś konkurencje, a nam się do tego nawet nie pali...
Mam nadzieję, że to jej okres przejściowy i ma jakieś rozchwianie osobowości w związku z ciążą. Oby.
10:58 / 19.05.2006
link
komentarz (0)
A wracając na krótko do poprzedniego wpisu,a propos zamiatania w życiowym ogródku... Pewna osoba powiedziała mi, że i tak już nie oderwę się od towarzystwa, w którym byłem... że tak się nie da.
Być może, ale spróbować zawsze warto.
zmieniając numery telefonów postanowiłem, że dostaną go tylko nieliczni, a więc Ci, na których mi zależy.
Innym powiem po prostu "wal się!!!"
10:54 / 19.05.2006
link
komentarz (0)
Cięzki dzień przede mną... Bank, zakupy, praca i nauka. Jutro dwa kolokwia. Kawa już na mnie nie działa nie mówiąc już o jakiś pseudo dopalaczach typu RedBull. Może ktoś ma pomysł na przedłużenie doby???
Pozdrawiam
15:53 / 17.05.2006
link
komentarz (0)
Kilka tygodni temu doszedłem do wniosku, że trzeba co nieco pozmieniać na swoim śmietniku. Jedno już zrobiłem, trzeba zrobić jeszcze parę rzeczy, ale to juz z biegiem czasu się dzieje samo. Musze tylko przystosować się do nowych okoliczności, nowych spraw do załatwienia, bez balastu poprzedniego rozdziału.
Wszystko było dobre do czasu, kiedy zacząłem się buntować. znajomi byli, kiedy mówili do mnie słowa typu "załatw, kup, pożycz..." Gdy ja chciałem pogadać, to: "nie mieli czasu, mam inne plany, może jutro". W porządku, poradzę sobie. Tylko, że to trochę boli, kiedy owy głos jest tylko jednostronny.
Mam nadzieję, że nie zrobiłem błędu i nie będę tego żałował.
Adijos...
p.s.
Jak ktoś chce pogadać, lub dodać komentarz, to niech pisze na maila (nie mam kompa, a maile odbieram przez komórkę).
matt78@ka.home.pl
17:49 / 03.03.2006
link
komentarz (0)
Żyje... nie umarłem..., jakby się kto pytał... :)
18:26 / 21.07.2005
link
komentarz (0)
Żyje... Ostatnio coraz lepiej...
12:46 / 10.05.2005
link
komentarz (0)
Żyje, spłacam długi... Dziś 10, więc wypłata... A ja znów nie mam kasy (już...)
13:25 / 02.04.2005
link
komentarz (3)
Mówiłem sobie od dłuższego czasu I'll be back, no i stało się. Co prawda to prawda, pojawiam się i znikam, a to za sprawą mało efektywnego dostępu do kompa.
Wywiało mnie na jakiś czas. Odpoczywałem sobie w szpitalu na miesięcznej kuracji, teraz wciąż odpoczywam, ale tym razem jest to poszpitalne zwolnienie lekarskie. Nie życzę tego nikomu, no może najgorszemu wrogowi. A wszystko za sprawą październikowej wizyty u fryzjera... Tak tak moi drodzy, nic innego, jak tylko WZWB, albo z angielska rzecz ujmując HBV. Przez pewien czas byłem nawet podejrzany o HCV, ale na szczęście nic takiego się nie potwierdziło. Mam nadzieję, że już niedługo wrócę do pracy, bo cholernie mi się nudzi na tym zwolnieniu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że obowiązuje mnie ścisła dieta, którą od czasu do czasu łamię posilając sie fast-food'em, czego z kolei bardzo nie lubi moja wątroba. Przez miesiąc pobytu w szpitalu straciłem 10 kg, jednak powoli odzyskuję swoją wagę. We wtorek znów jadę do szpitala na kontrolę, prawdopodobnie po następne zwolnienie lekarskie. Ciekaw jestem jak na to zareaguje mój pracodawca. Na razie jest w tej sprawie cisza i spokój. Ok, dosyć tego bezpłciowego pisania o chorobie, jeszcze posądzicie mnie o jakąś hipochondrię do której mi jeszcze daleko.
W życiu prywatnym nic się nie wydarzyło, co zasługiwałoby na komentarz. Jedynie mój kumpel mnie ostatnio straszliwie podkur... na co zareagowałem alergicznie. Myślałem nad tym intensywnie, dochodząc do przekonania, że nie będę się już wpierdalał w jego życie, skoro sobie tego nie życzy. Mam jednak małą prośbę do niego, o ile to jeszcze czyta, żeby zastanowił się przynajmniej przez ułamek sekundy, że zanim odpisze mi na sms'a, niech troche pomyśli. Może zbyt przejmuję się tym, może inaczej do tego podchodzę, ale jeżeli ktoś nie potrzebje ode mnie pomocy, to może powiedzieć to w bardziej kulturalny sposób. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem, jednak nauczka dla mnie jest własnie taka, żeby nie wpieprzać się w nieswoje sprawy (nawet, jeżeli chciałem tylko mu pomóc). Jeżeli chodzi o nauczkę dla niego, to jeszcze się o tym przekona, już wkrótce...
Pozdrawiam i życzę najlepszego... JEMU i WAM.
22:40 / 31.12.2004
link
komentarz (3)
Wszystkim Wesołych Świąt.... o kurcze, to już było... :) a więc Dosiego Roku.... :)
02:28 / 19.09.2004
link
komentarz (0)
Dzisiaj nic nie chce wpisać. Wkurwiłem się właśnie. Nawet w nocy przez tego skurwysyna spać nie mogę. Szlag by to trafił.
13:46 / 13.09.2004
link
komentarz (2)
Tak się swego czasu popieprzyło, że musiałem zrobić sobie przerwę. Pomogło. Dzię już inaczej patrzę na wszystko. Nie obchodzi mnie parę spraw i parę ludzi, których kiedyś uważałem za swoich przyjaciół.
Zacząłem zastanawiać się jakie pobudki muszą być spełnione, żeby "przyjaźń" okazała się trwała. Miałem ogromne problemy, przez które będę odpowiadał jeszcze parę miesięcy, a niektórzy moi znajomi nie wytrzymali tego, a właściwie mojego zachowania podczas tego miesiąca (z hakiem). I trudno im się dziwć, byłem wręcz nie do zniesienia. Szukałem pomocy, wszędzie, gdzie się tylko dało...
Konkluzja jest zatem taka. Przyjaciele, są przyjaciółmi tylko wtedy, gdy nic od nich nie potrzebujesz, natomiast, gdy prosisz o pomoc, to ich nie ma, odwracają się od ciebie, mają wszakże własne życie. Pytanie zasadnicze, czy mnie to dziwi. NIE! Ten cholerny świat już tak jest zorganizowany i tyle. A może to ja nie potrafię dobierać sobie przyjaciół? Może trafiam tylko na "gawędziarzy", którzy dużo robią, a mało robią. Oj, tak też się zdarzało. Większość rzeczy opiera się na pieniądzach.
Reasumując...
Potrzebna jest mi zmiana otoczenia, raczej dość drastyczna. Jeżeli tego nie zrobię, to wpadnę w to samo śmierdzące gówno, w jakim byłem.
Miłego dnia, tygodnia...
09:22 / 09.08.2004
link
komentarz (0)
Witam... W pracy ok, tylko osobiste sprawy raczej kuleją... do zaś...
07:58 / 23.07.2004
link
komentarz (7)
Dostałem pracę...... :-)))))
Nareszcie.... Najpierw 2 miesiące stażu. Nie wiem gdzie, ale to nie ważne. Mogą mnie nawet wysłać do koziej wólki...
Szczegóły w późniejszym terminie.
01:36 / 07.07.2004
link
komentarz (2)
Cześć wszystkim. Długo mnie nie było, ale to wina braku dostępu do netu...
U mnie bez zmian, dalej bez pracy, ale przynajmniej obroniłem prace dyplomową!!!!! YUPIIIIII !!!!!!

Pozdrawiam i do "zobaczenia"...
03:54 / 04.05.2004
link
komentarz (2)
Mam kryzys... Straszliwego doła... Help me please...
00:24 / 17.04.2004
link
komentarz (0)
szukania roboty ciąg dalszy. Szlag mnie trafia....
23:52 / 07.04.2004
link
komentarz (0)
Poteirdziło się to, o czy myślałem od kilku tygodni. wywalili mnie z roboty... nie ma co, trzeba szukać dalej. matt stał się kozłem ofiarnym.
08:06 / 27.03.2004
link
komentarz (0)
Na razie nie będę pisał a to z kilku powodów...
Ale jeszcze tu wrócę... :-,0)
11:34 / 25.03.2004
link
komentarz (5)
Powrót zimy... Znów jest biało... Qrwa mać
10:10 / 23.03.2004
link
komentarz (0)
Nie mam weny do pisania, wszystko się pieprzy...
204.95.98.251 - a czyje to???? Dzięki za 17 odwiedzin w dniu wczorajszym :,0)
17:40 / 18.03.2004
link
komentarz (2)
Znowu się kurwa spóźniłem na wcześniejszy autobus. Zafajdani klienci. Cały dzień cisza, a przed zamknięciem tłumy. Popieprzyło nam ludzi od tego dzisiejszego słońca.
Przynajmniej jutro będę się urlopował. Czeka mnie wizyta u komornika, w złodziejowie (PZU,0), a wieczór będę spędzał z Michałem. W końcu trochę odpocznę, pogadam z kimś normalnym...
Odnoszę wrażenie, że dzisiaj rozmawiałem z samymi nerwusami. Na pierwszym miejscu to oczywiście klienci...
- Są Nokie 6100?
- Tak proszę pana, są.
- To poproszę 3 sztuki...
Pomyślałem sobie tak:
- No i oczywiście kilo schabu do tego, płatki śniadaniowe i pasztetową.
Pasztetowej oczywiście najwięcej, bo gościu chyba nie rozumie do jakiego sklepu wszedł. Co to kurwa sklep mięsny? Ten kretyn nie wiedział, że w salonie kupuje się na umowę? No widocznie nie, ale go zaskoczyłem. Kładąc 3 telefony powiedziałem mu:
- Płaci pan 7324,18 zł.
Zrobił wielkie oczy, przełknął ślinę i poszedł. Nie kupił oczywiście...
To tyle na dziś wieczór.
Jutro życze wszystkim udanego dnia, potem równie udanego weekendu.
08:25 / 17.03.2004
link
komentarz (0)
Jakoś spać nie mogłem dzisiaj w nocy. Dręczyły mnie straszne myśli dotyczące mojej pracy. Oczywiście chodzi o dług w kasie.
Niewyspany więc jestem. Kawę trzeba sobie zrobić, zapalić jednego z ostatnich papierosów (hehe,0) i wziąć się do pracy... Aaaa zapomniałbym, muszę jeszcze wypełnić formularz na wzięcie kredytu w moim banku...
Za szkołę niezapłacone, za telefon (o właśnie, trzeba obniżyć abonament,0), wczoraj przyszedł druk na następne 600 zł za szkołę, tzn. za obronę pracy dyplomowej...
Chyba otworzę sobie drukarnię pieniędzy, kto chce być wspólnikiem????
16:25 / 16.03.2004
link
komentarz (0)
Zachwilę mnie kurwica strzeli w ryj...
Kierowniczka przyjechała o 16:15, obróciła się na pięcie i pojechała znów... No przecież ja za chwilę wyjdę z siebie i stanę obok. Ile człowiek sam wytrzymać może z debilami-klientami?
Ludzie, ja chcę do domu. Jedyną myślą, która trzyma mnie jeszcze przy życiu to fakt, że za pół godziny pakuję manele i spadam do domu...
12:00 / 16.03.2004
link
komentarz (1)
Za chwilę zacznę śpiewać... Debile, debile, debile... chyba wszyscy ludzie, którzy wchodzą dziś do salonu mają coś z deklem (pod czaszką,0). Pytają mnie o jakieś pierdoły. Chwila spokoju uratuje mi życie.
11:02 / 16.03.2004
link
komentarz (0)
Od samego rana mam "ludziowstręt", przejawiający się ogromnym poziomem "tumiwisizmu" na widok człowieka wchodzącego do salonu. Nie wspominam oczywiście o dzwoniącym co chwilę telefonie, na dźwięk którego praktycznie dostaję spazmów.
"Minęła właśnie 11..." a gdzie tam 17:00, kiedy w końcu będę mógł zamknąć ten burdel i spokojnie udać się do domu, celem dołowania się w samotności.
A teraz kawa, papieros. Niech tylko ktoś mi przekszkodzi, to zabiję gada...
17:31 / 15.03.2004
link
komentarz (0)
A miało być tak pięknie... Spóxniłem się na autobus do domu, następny mam dopiero o 18:13, więc w domu, po przesiadce będę o 20:40 najwcześniej. O w morde, znowu nici w wieczoru. Cały dzień pustka w salonie, aż tu nagle tabun luda się zjawił i kupił parę sztuk tego badziewia... Ludzie, opanujcie się, nie przed samym zamknięciem, kiedy mam jechać do domu... Plisssss
15:30 / 15.03.2004
link
komentarz (2)
Stało się... Tysięczne odwiedziny na moim nlogu. mieczyslaw_dyrektor sprawił mi tym samym miłą niespodziankę... Dzięki
Zastanowię się jaka będzie nagroda...
12:37 / 15.03.2004
link
komentarz (2)
Zaraz buchnie 1000 odwiedzin. Dzięki wszystkim...
10:13 / 15.03.2004
link
komentarz (0)
Jutro wszystko się wyjaśni... 2400 oddajemy w gotówce natychmiast, albo ściągają z prowizji styczniowej i części lutowej, albo oddajemy sukcesywnie po kilka set złotych miesięczęcznie. Nie wiem, jeszcze nie wiem do jasnej cholery i spać nie mogę w nocy z tego powodu, z innego też...
13:21 / 12.03.2004
link
komentarz (0)
No i pękło... Nasza księgowa podliczyła nasz salon sprzedaży i okazało się, że od września do lutego brakuje nam w kasie 2400 PLN !!! Wkurwiłem się strasznie, bo przeciez nie po to jasna cholera dojeżdżam do pracy, żeby do niej dopłacać. I to jeszcze taką sumę. Moja kierowniczka mówi, że tych pieniędzy nie brała, ja także nie brałem, więc pieniądze dostały nóg i po prostu wyszły sobie... Problem jest stricte trudny, bo to ja błędnie wypisywałem druki KP i w niektórych dniach po prostu nie zgadzał się utarg na KP i utrag zawarty w komputerku. Więc na kogo podejrzenie padło? No własnie, na mnie. Owszem, przyznaję się do błędu polegającego na tym, że błędnie wypisywałem dowody wpłaty, ale w życiu nie przyznam się do zabrania pieniędzy, bo po prostu ich nie wziąłem.
Musimy więc się zrzucić po 1200 zł i wpłacić do kasy jak najszybciej, bo inaczej polecą nasz głowy. Oczywiście karą będzie jeszcze brak prowizji za dwa miesiące, czyli znów pozbędę się kolejnych 2000 zł.
KURWA MAĆ, można już tylko zaklnąć sobie.
Cały dzień do dupy.
09:31 / 11.03.2004
link
komentarz (1)
Remontu ciąg dalszy. Wczoraj wróciwszy z pracy zobaczyłem w domu nowe meble do kuchni. Szybkość działań moich rodziców nie należała ngdy do zawrotnych, ale tym razem przeszli samych siebie. Dowiedziałem się o tym rano, że po południu przywiozą nowe meble no i rzeczywiście przywieźli.

Może zagram dzisiaj w Zet'ce o autko? Przydałoby mi się, bo mój Hektorek ma chyba ostatnie tchnienie, a na lekarstwa dla niego brak funduszy... A może by tak załozyć "Fundację Ratowania Hektora"???? schlesiener, co Ty na to? Składka miesięczna 20 zeta. Idziesz na to?
09:26 / 09.03.2004
link
komentarz (5)
Puzzle układają się w sposób doskonały. Dowiedziałem się wczoraj wieczorem następnych ciekawych informacji o swoim byłym przyjacielu. Znowu się trochę powkurwiałem, a to z tego powodu, że zaczynam dowiadywać się rzeczy stricte dla mnie nieciekawych.
Okazało się, że jeden mój znajomy wiedział o tym od około 2-3 tygodni. Mina mi zrzedła. Domyślam się, że został poproszony o dyskrecję i potrafię to uszanować, ale mimo wszystko mam moralniaka. Wierzyłem w to, że mogę polegac na ludziach mi znanych, oddanych przyjaźnią i znajomością. Znów sie pomyliłem. To akurat mi minie, wcześniej czy później. Źle się z tym czuję. Nachodzą mnie pytania o poziom zaufania.
Zaufanie, wierzyć, czy nie wierzyć w nie. Komu wierzyć.

Odrobinę miodu do dziekciu dodała mi tylko wypowiedź, a właściwie pytanie jednego mojego znajomego, który na moją informację, że jestem z koimś związany zapytał po raz pierwszy inaczej niż większość:
- Czy jesteś szczęśliwy?
Zaszokował mnie tym. Był pierwszym ludziem na tej planecie, który zapytał o to. Nie interesowało go, kto to jest, ile ma lat, czym się zajmuje, tylko tak logicznie od siebie spytał mnie czy jestem szczęśliwy. Uśiechnąłem się do niego, odpowiedziałem szczerze, że na razie tak, ale do pełni szczęscia dużo jeszcze brakuje. Wszystko, co dzieje się w moim życiu od kilkunastu dni kojarzy mi się z jakąś dziwną farsą, na którą nie mam wpływu. Kłamstwo goni kłamstwo, sex goni sex, znajomi wyrzynają się nawzajem. Chcę jednocześnie podkreślić, że nikogo nie potępiam, nikogo nie karcę. Każdy żyje według własnych reguł, zasad i norm. Chcę tylko, a dokładniej rzecz ujmując chciałbym wierzyć w to, że życie rzeczywiście ma inny odcień niż tylko landrynkowy posmak kłamstwa, które odbija się w żołądku niczym cos niestrawnego.
16:56 / 08.03.2004
link
komentarz (1)
Czuję się jak zgwałcony tym, o czym dowiedziałem się kilka dni temu.
Mój były facet romansował za moimi plecami z moim "kumplem". Jaki ten świat popierdolony. Ja wierzyłem, tak strasznie wierzyłem, oddałem siebie całego, tak, jak tylko mogłem. Nawet kiedy niepowiedział mi dlaczego ze mną zerwał, było mi źle. Potem powiedział ogólnikowo, że nie jest zdolny do tego, żeby żyć na odległość. Związując się ze mną wiedział na co się decyduje. Gdyby nie moje studia byłoby znacznie lepiej. A tu proszę taka mała niespodzianka.
Nawet więcej. Chciałem potwierdzić to wszystko u ex, przyznał się, że od tygodnia... Czy kiedy tworzysz związek od tygodnia, robisz już plany przeprowadzki na drugi koniec Polski? Łącznie z załatwieniem pracy itp? Niech nikt mi nie smuci, że tak bywa, to po prostu HIPOKRYZJA. Miałem wczoraj napisać list do niego, w którym chciałem zawrzeć wszystko to, co o nim myślę.
Schlesiener odwiódł mnie od tego. I rzeczywiście ma rację. Po jaką cholerę mam się do niego odzywać, skoro on ma to wszystko w dupie. A na odchodne powie jeszcze:
- Zawsze byłem wobec Ciebie szczery...
Gdzie kurwa jego odwaga cywilna. Pieprzony TCHÓRZ. Jeżeli kiedykolwiek przeczytasz ten wpis, to wiedz, że jesteś dla mnie nikim. W najbliższym czasie zwrócę Ci wszystko, łącznie z resztą kasy, którą jestem Ci winien, płytami, które wczoraj połamałem w trzy diabły.
Czuję się jak zgwałcony. Chcę wejść pod prysznic i zmyć Ciebie ze swojego wnętrza.
Dziękuję schlesiener za wszystko. To dzięki Tobie dowiedziałem się jakim naprawdę był mój ex... Zawdzęczam Ci bardzo dużo, a Twój komentarz do tego, co się stało umieszczam tu:

schlesiener | 2004.03.06 20:20:19 |

Komentarz do przyszłego wpisu:
"Zacieram ślady Twoich ust,
Ukrywam żywy ciagle gniew,
Udaję, że to już nie moja sprawa.
Obdzielam sobą każdy dzień,
Sprzedaję myśli byle gdzie,
A wszystko po to, by upewnić się,
Że umiem sam sypiać,
Sama spędzać każdy czas,
Spojrzeć sobie w twarz.
Żałuję, że Cię znałam,
Żałuję, że kochałam,
Bo nie wart jesteś żadnej łzy..."
Tak bym zaśpiewał do słuchawki.
Pozdro BigSis. :*
A tym co powiedziałeś mi przez tele, podbudowałeś moje ego...
Dzieki =*
08:27 / 05.03.2004
link
komentarz (3)
Znów wstałem o 5 rano, znów jechałem autobusem, ale może po kolei...
Kiedy czekałem na dworcu autobusowym, Na długiej ławce siedzieli: chłopak X, ja, chłopak Y. Wszyscy w odległości mniej więcej 2 metrów od siebie. Wszyscy mieliśmy nogę założoną na drugą nogę. Chłopaczek Y zaczął sobie mahać stopą, po chwili chłopaczek X zaczął robić to samo. I własnie w tej chwili o mało nie wybuchnąłem śmiechem, ponieważ przypomniałem sobie, że wg jakichś tam badań, takie tiki mają osoby o "nieuregulowanym życiu seksualnym"...
Śmiać mi się strasznie z tego chciało, dlatego wstałem i wyszedłem z budynku dworca, bo chyba nie wytrzymałbym dłużej.
Autobus do U. nieco się spóźniał. Po 10 minutach podjechał supernowoczesny autobus. Przymiotnik "supernowoczesny" miał wypisane na boku autobusu. Rzeczywiście robił wrażenie po wejściu do środka, klimatyzacja, automatycznie regulowane siedzenia. Autobus odjechał. Wjechał tymczasem na pierwsze rondo, które znajduje się w odległości około 200 m od dworca i bum, coś strzeliło. Autobus się spieprzył i całe rondo zablokował. Po kolejnych 10 minutach oczekiwania podstawiono starego trupa i bez problemów pokonał 60km. Jaki z tego wniosek nasuwa? Bez komentarza
15:57 / 03.03.2004
link
komentarz (3)
Buuu znów pada ten okropny śnieg.
Pamiętacie jak narzekałem na to, że mam mnóstwo ludzi? No to narzekanie się skończyło. Dzisiaj żywego ducha nie mam, żadnych praktycznie klientów i to zaczyna mnie powoli martwić. Mam nadzieję, że coś się w końcu ruszy. Jeszcze godzina i do domu. Mam zamiar dzisiaj okropnie sie wynudzic, albo pogram sobie na komputerze, czego nie robiłem od 2 lat, bo uważałem, że to głupie i prymitywne, albo napiszę parę wersów do mojej pracy pt. "System polityczny Republiki Czeskiej"... Któż to wie co będę dzisiaj robił. A może odwiedzę znajomych w R.....?
08:21 / 02.03.2004
link
komentarz (1)
Blaski i cienie… studiowania…

Weekend minął nadspodziewanie szybko. Zresztą tak zawsze mija każdy, dobrze spędzony czas. Już pal licho tego, że pół niedzieli spędziłem sobie na uczelni, to jeszcze dość szybko zmywałem się z Katowic do domu. To z kolei za sprawą pewnego faceta. Ale tegoż wątku rozwijać nie będę, bo i szkoda na to mojego dość cennego czasu.
Namówiłem novike, na pisanie nloga. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale zauważyłem, że pierwsze kroki, przy mojej niewielkiej pomocy i wkurwianiu się na nią, ma już za sobą. Razem z noviką studiujemy na jednej uczelni. Jak się poznaliśmy?
Oczywiście matt spóźnił się (bo chyba nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił,0) na pierwszy wykład na I roku. Już nawet nie pamiętam, czego on dotyczył, ale mniejsza o to. Jedyne wolne miejsce było obok noviki, więc matt grzecznie zajął miejsce. Kiedy po kilku chwilach zobaczyłem, jak novika wyjmuje ze swojej torby jakąś gazetę techno., matt sobie pomyślał, że musi spierdalać czym prędzej gdzie pieprz rośnie, bo albo trafił na jakąś ryczącą 19-tkę, albo pomylił sale, albo wybrał niewłaściwy kierunek studiów. Teraz się pochwalę i powiem szczerze, że matt wpadł novice w oko, o czym nie omieszkała mnie poinformować pół roku później po zdaniu pierwszego egzaminu z Historii Powszechnej. Ciekaw jestem tylko, czy novika dzisiaj pamięta, co musiałem jej podpowiedzieć na egzaminie, żeby zdała…
Teraz dopiero uzmysłowiłem sobie jak czas szybko płynie i że (kurwa mać,0) w przyszłym miesiącu kończę … lat. No dobra przyznam się… 26. Ale wróćmy do tematu. Po egzaminie z takich, a nie innych powodów musiałem novikę sprowadzić na ziemię i powiedzieć jej całą prawdę o sobie. Oczywiście laska nie uwierzyła początkowo, ale kilka sms’ów zapisanych w komórce niczym kula ołowiana przyczepiona u nogi sprawiły, że z olbrzymim impetem powróciła z bujania w obłokach na ziemię. Ona już wie, że nigdy nie będziemy razem, wie, z jakich powodów, ale wie także, że ma we mnie przyjaciela, a dobrego kumpla, co najmniej.
Życzę więc novice samych pięknych wpisów, żadnych smutaśnych, a o jej facetach to mógłbym napisać książkę… Może kiedyś to zrobię.
14:11 / 28.02.2004
link
komentarz (1)
No to skończyłem pracę i jadę do Katowic na uczelnię... Wrócę w niedzielę o 23:50, a o 7 do pracy... Takie życie. Ehhh. Szlag by to...
09:14 / 28.02.2004
link
komentarz (3)
Opuściłem sie ostatnio w pisaniu, ale zdenerwowanie, jakie przechodziłem w ciągu ostatnich dni jest moim usprawiedliwieniem. Innego wytłumaczenia brak...

A dzisiaj znów sobota i znów kurwa mać muszę siedzieć w tej zafajdanej pracy. A zapowiadało się tak pięknie... Mam ostatnio duże problemy finansowe, spłata kredytów, rachunki za telefony, zwrot pożyczki mojemu ex, zapłata za naprawę Hektora, zapłata czesnego za szkołę, a tu jeszcze okazało się, że w pracy w kasie brakuje 2000 PLN, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko zrzucić się po "niewielkim" tysiączku. I po jakiego groma dojeżdżam do pracy 60 km? Jak widać, tylko po to, żeby dopłacać do tej pracy. Wszystko byłoby ok, nawet ta zapieprzona spłata kasy w pracy, ale dołują mnie rachunki za telefony. Jutro kończy sięo kres rozliczeniowy i 1 marca wystawią mi fakturę. Znów dostanę pewnie 250 zł... Dobrze, że i tak płacę połowę abonamentu, bo pewnie rachunek wyniósł by z 400 PLN. (!!!,0) Chyba przestanę gadać przez ten zafajdany telefon. Mam w sumie 210 minut i jeszcze mi nie wystarcza, a jakbym zmieścił się w abonamencie, to rachunek mógłby wynieść zaledwie 160.
Nie jestem rekordzistą jednak. Mam klientkę, która ma ostatni rachunek na 7500 zł, oczywiście za jeden telefon i nie jest w tym nic dziwnego. Jej miesięczne rachunki są w granicach 5000 - 7500 PLN. Ja nie mam zielonego pojęcia jak ona to robi. Rozmawiałem z nią kilka razy ale ona ciągle uparcie twierdzi, że się OGRANICZA... Pogratulowałem pani P.
No nic, zabieram się do pracy, bo trochę papierków zostało z wczoraj. Miłego dnia zyczę wszystkim.
15:01 / 25.02.2004
link
komentarz (1)
Zawód po raz kolejny. Ba!
Dzisiaj jeszcze Bielsko-Biała i Katowice. Jade załatwić ostatnie sprawy, oddam, co nie moje, nie wezmę, bo miało być moje. . .
11:08 / 19.02.2004
link
komentarz (8)
Bank mnie właśnie rozdrażnił straszliwie. Ściągnął sobie z mego konta 60 PLN, za... obsługę lini kredytowej. Albo czegoś nie doczytałem, albo zrobili mnie w balona.

Jak ciężko się dogadać w sklepie kosmetycznym. Wróciwszy z banku, zahaczyłem o drogerię.
- Dzień dobry - powiedziałem wchodząc do sklepu.
- Dzień dobry - odpowiedziała pani w w ieku około 35 lat.
- Chciałem sztyft ochronny do ust, najlepiej z Nivei.
- Proszę bardzo, jaki smak? Wiśniowy, truskawkowy, z brokatem, nawilżający? A w ogóle to ile ta kobieta ma lat?
Zdziwiony wytrzeszczyłem oczy i ze zdenerwowania powiedziałem:
- Kupuje dla siebie proszę pani.
Teraz z kolei pani sprzedająca wytrzeszczyła oczy.
- Dla pana?
No tego już było za wiele.
- Czy facet nie potrzebuje ochrony na mróz? Czy większość ludzi myśli, że facet nic nie potrzebuje oprócz szarego mydła? Proszę panią, proszę mi sprzedać najzwyklejszy, bez brokatu i tym podobnych innych smakowych rewelacji. To się chyba "klasyczny" lip stick.

Zapłaciłem, wyszedłem. Czy na tej pieprzonej polskiej wsi wszystko, co normalne musi być dziwne?
08:41 / 19.02.2004
link
komentarz (1)
Znów przyjechałem do pracy autobusem, więc wypunktowany scenariusz dnia jest o dwa wpisy dalej. Odpada już przynajmniej ten cholerny remont. Jadąc dzisiaj do pracy zastanawiałem się nad fenomenem spania w autobusie (czyli jak to mawiają moi znajomi z Sosnowca w "Śrdodkach Publicznej Zagłady",0). Kiedy wyjeżdżałem już przymknąłem oczy. Słyszałem wszystkie głosy w autobusie. Wiem o czym rozmawiało małżeństwo siedzące za mną, słyszałem wszystkie przejeżdżające samochody, nawet sygnał syreny w przejeżdżającej opodal karetce pogotowia. Otworzyłem więc oczy i byłem 50 km dalej. To naprawdę jest szokujące. Niby nie śpisz, bo słyszysz wszystko, co dzieje się wokół, a jednak śpisz, bo wydaje ci się, że minęło zaledwie parę minut, a przecież rzeczywiście minęła godzina.

Fakt, że spałem w autobusie nie jest niczym nowym, ale ma swoje podłoże w minionej nocy, nie mogłem zasnąć. W końcu, kiedy mi się udało, obudziłem się po godzinie zlany potem. Śniła mi się śmierć i to w dodatku moja własna. Dobrze, że nie pobudziłem wszystkich krzykami przez sen. Dawno już nie miałem tak realistycznego snu. Poszukam dzisiaj w jakichś dziwnysennikach, co może oznaczać ten sen, podejrzewam, że nic dobrego.

Powrócić trzeba jednak do pewnego tematu, a właściwie pewnej osoby, która działa mi od pewnego czasu na nerwy. Byłem wczoraj w kolegi, pogadać, wypytać o różne prawnicze środki, jakimi mógłbym się posłużyć dla osiągnięcia swojego celu. Hmm... niczego specjalnego się nie dowiedziałem. Ale będę próbował na własną rękę. Muszę jeszcze uruchomić mój wywiad... Takie moje prywatne "wojskowe służby informacyjne". Kilkoro moich znajomych może dowiedzieć się wszystkiego, co tylko chcę o drugiej osobie. I o to własnie mi chodzi.
Zupełnie przypadkiem dowiedziałem się od kumpla, że osoba, której nie trawię znów niszczy jakiś związek. Ona ma to chyba we krwi. Nie bardzo może ułożyć już sobie zycie, toteż niszczy i rozwala wszystko, co wokół niego. W moim poprzednim związku też już sporo namieszała oczerniając mnie wobec ważnej kiedyś dla mnie osoby. Chyba zacznę go niszczyć, bez żadnych skrupułów, bez zewnętrznych emocji, bez uczuć. Zacznę dzisiaj przygotowywać plan...
10:25 / 17.02.2004
link
komentarz (1)
Opuściłem się ostatnio z pisaniem. Ciągła nagonka w pracy, mnóstwo klientów. Tak jak teraz. Ledwie otworzyłem drzwi o 8:57, już zjawił się pierwszy klient. Z jednej strony to cieszy, ale z drugiej, jak to mawia mój kolega - "sio kurwy... po bułki i mleko dla dzieci z rana, a nie po telefony." Podoba mi się to hasło jak jasna cholera :D. Taką mam nieodpartą pokusę powiedzieć jednemu czy drugiemu debilowi, żeby poszedł się...

Mam też kilka problemów osobistych, ale nie będę o tym pisał 2 razy. Rozmawiałem parę dni temu z kumplem, z których doszliśmy do wnosku, że świat rzeczywiście jest bardzo mały. Mieliśmy na myśli znajomości w tym środowisku. Każdy każdego zna... To jest najbardziej żenujące, kiedy dowiadujesz się, że ktoś z Twoich znajomych... cos tam... kiedyś tam... Szkoda słów. Ide sobie zrobić kawy, bo usnę za chwile. Miłego dnia
09:08 / 12.02.2004
link
komentarz (2)
Niech w końcu skończy się ten tydzień, błagam... No i teraz jeszcze w Zet'ce Annie Lenox w smutaśniej piosence. Nieeeeee, ludzie dajcie mi jakiegoś spida, bo chyba za niedługo wyląduję w psychiatryku.
Mój dzisiejszy dzień, wyglądać będzie tak:
1. Wstaję o 5:10
2. Pierwszy autobus o 5:50
3. Drugi autobus o 6:40, w pracy jestem o 8:00
4. Pracuję do 17:00
5. Z miejsca pracy wyjeżdżam o 18:13
6. Jestem w R.... o 19:30, autobus do miejsca zamieszkania mam o 20:07, w domu o 20:40
7. I jeszcze ten pieprzony remont...
8 Spać idę o 24:00, wstaję o 5:10 itd...

Ile człowiek może wytrzymać? Padam z sił, ze zmęczenia. Napisałem już to dzisiaj w pewnym nlogu i raz powtórzę na swoim... "Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam..."

O przepraszam, jeszcze dodatek:
3,5... Użeranie się z klientami... :D
Miłego dnia
18:16 / 11.02.2004
link
komentarz (3)
No tak. Trochę roboty papierkowej się nazbierało, więc siedzę po godzinach. Jeszcze około godzinki i zmykam. W sumie to mógłbym papierkami się zajmować, nie przeszkadza mi to, ale gdybym nie musiał mieć do czynienia z klientami.
Temat klientów to temat rzeka. Pracuję już w swoim fachu 4 lata, więc spotkałem się już z niejednymi głąbami. W sumie, to wychodzę z założenia, że nie każdy musi znać się na wszystkim, ale jeżeli gość przychodzi do mnie, podobno jako do fachowca i twierdzi, że on zna się na rzeczy lepiej ode mnie, to po prostu szlag mnie trafia z miejsca.
Coś za coś, ale skoro nieźle płacą, to człowiek wytrzyma wszystko, no może prawie wszystko. Od czasu do czasu człowiek ma złe dni i zachowuje się jak kobieta podczas okresu, ale co na to poradzę? Wtedy wyrzywam się na tych debilach, którzy najbardziej mi podpadną.
Sytuacja dzisiejsza:
Przychodzi gość po zdrapkę do pre-paida i chce, żeby zasilić mu telefon, bo on nie potrafi. Gdybym nie miał akurat "czarno" w salonie, to nie ma problemiku, ale gdy ludzie kłócą się nawet o to, kto był pierwszy w kolejce po komórę, to zalewa mnie krew. Mówię wtedy takiemu jednemu, że przed chwilą była 80 letnia babcia, która sama potrafi sobie wbić kartę, a pan taki młody i nie potrafi???? Gość oblewa się wtedy farbą, ale cichutko stoi i czeka, aż wbije mu te 14 cyfr...
No właśnie, jeden temat zazębił się o drugi. Pracując już 4 lata myślałem, że rynek się nasyci i będę musiał szukać pracy, jednakże sytuacja jest stricte odwrotna. Nie wiem czemu, ale z dnia na dzień coraz więcej ludzi kupuje komóry. Ja tam się z tego cieszę (zwłaszcza 10-go każdego miesiąca,0), ale zastanawia mnie sam fakt. Przecież teraz każde dziecko ma komórkę, ale dorosłych coraz mniej. Kiedy widzę ulicą, jak szczeniaki gadają przez komórę, to zastanawiam się skąd oni mają kasę na korzystanie. Podobno społeczeństwo polskie jest bardzo biedne, ale ja obserwuję zupełnie coś innego.
15:29 / 11.02.2004
link
komentarz (0)
No w końcu nasze mieszkanie zaczyna przypominać lokal mieszkalny. Bardzo powoli to się dzieje, aczkolwiek systematycznie. Mam tylko cichą nadzieję, że jak wrócę dziś po pracy do domu, to matka zabierze wszystkie kwiaty z mojego pokoju, których:
Primo: Nie znoszę. Wkurza mnie ich podlewanie. Nie robią na mnie najmniejszego wrażenia estetycznego, gdybym mógł, to wszystkie te zielone coś wymiótłbym w trzy diabły.
Secundo: "primo" ma swoje podłoże w mojej alergii na wszelkie zielone pyłki, również kwiatów. Poza tym bez kwiatów w moim pokoju lżej mi się oddycha. Wiem, że to zielone paskudztwo produkuje tlen, ale ja się czuję lepiej jak nie znajduje się to w polu mojego widzenia.
11:30 / 10.02.2004
link
komentarz (0)
A teraz jeszcze przyszło mi na myśl jedno: Czy może ten remont był przez rodziców planowany? Tylko, że to ja nie bardzo interesuję się sprawami domu. Cóż... Ostatnio rzeczywiście odseparowałem się od nich, tak jakoś się złożyło, podstaw takiego obrotu sprawy nie znam, a może niezauważyłem.
Wiem tylko jedno, coraz rzadziej rozmawiam z rodzicami.Trzeba to zmienić, dręczą mną wyrzuty sumienia. Boże, ja mam sumienie :-,0)
09:31 / 10.02.2004
link
komentarz (0)
Tia...
Rodzice wzięli się za remont mieszkania. Nie byłoby w tym nic dziwnegoi, gdyby nie fakt, że zrobili to niespodziewanie. Po prostu, przyszedłem w piątek po pracy, a tu tapety pozrywane, farba z sufitu zdarta. Istne pobojowisko. Jednak z jednego cieszę się najbardziej. Na drzazgi poszła witryna łącząca kuchnię z pokojem, teraz przynajmniej jest wiecej przestrzeni, a kuchnia nie wydaje już się taka mała. Trzeba będzie tylko sprzęt odpowiednio ustawić i będzie miodzio. Podobno dzisiaj przyjdzie fach-man i będzie coś na sufit kładł, gładź szpachlową czy coś, nie znam się na tym, laik remontowo-budowlany ze mnie. Jedynie co mi wychodziło, to budownie domków z klocków, jak byłem mały.
13:29 / 09.02.2004
link
komentarz (2)
Nadeszła wiekopomna chwila... Pamiętacie Karguli???? W moim życiu również przyszła taka chwila.
Mam już diagnozę choroby mojego Hektora... Przegrzany silnik. :-( buuu Znowu potrzepie mnie po kieszeni, a miałem już inny budżet prowizji, którą dostanę jutro.

Dorwałem wczoraj na egzaminie rozkład jazdy na ostatni szósty semestr. To jest KOSZMAR. wszyscy myśleliśmy, że dadzą nam względny spokój, ale nie będzie tak łatwo.
11:34 / 06.02.2004
link
komentarz (2)
Mój Hektor uległ chorobie silnika... Nie odpalił dzisiaj i musiałem wlec się autobusem do pracy.

W niedzielę egzamin...
09:33 / 05.02.2004
link
komentarz (12)
Wczoraj miałem napisać więcej, ale niestety zostałem wyprowadzony z równowagi psychicznej. Zawsze miałem w „głębokim poważaniu” to, co inni o mnie myślą i dalej powinienem mieć, ale nie daje mi spokoju jedna sprawa.
Około 16:00 dnia wczorajszego dostałem informację, że jakaś pieprzona ciotka (wyginający się na wszystkie strony gej,0), rozpowiada mojemu byłemu partnerowi, jakieś niestworzone historie o mnie. Tak strasznie mnie to podkur…, że obiecałem sobie, a właściwie „ciotce”, że nie podaruję mu tego. Kurdupel (ok. 1m 60cm,0) dostanie ode mnie (1m 92cm,0) wpierdol.
Przepraszam, że zaczynam klnąć, ale naprawdę nie mam już sił do tego typa. Co innego oczywiście mówienie o mnie prawdy, nawet tej najgorszej, ale co innego jest mówienie o „faktach” (mitach,0), które w ogóle nie miały miejsca.
Kiedy już minęła mi złość, zacząłem zastanawiać się nad granicą ludzkiej podłości, zwłaszcza w środowisku w jakim niestety jestem. Co jest celem większości tych popaprańców, żądnych akceptacji od heteryków? Zniszczyć znajomość moją i mojego ex? Być może, ale on nic tym nie zyska. Dobrze, że ex ma trochę więcej oleju pod czaszką od „szkyrchetki” (prawa autorskie: schlesiener,0). Targa mną wewnętrznie, że być może udało mu się cel osiągnąć częściowo, ponieważ ex zapytał mnie czy to prawda? I tu właśnie zaczyna się pewien mały skądinąd problem:
Ex ufał mi bezgranicznie (przynamniej tak mówił,0). Początkowo nie chciałem mu na to pytanie odpowiadać, ponieważ wydawało mi się to śmieszne, ale w miarę rozwoju sytuacji stało się to niestety konieczne. Głupio mi się trochę zrobiło, że w ogóle mnie o to zapytał, bo kochając i ufając powinien znać odpowiedź. Sprowadził mnie tym samym na ziemię, że to, co minęło, już nigdy nie wróci. Po prostu NIGDY, a może miałem cień nadziei?
Zależy mi na znajomości z ex. Staram się i na razie mi to wychodzi, mieć dobre kontakty z trzema (na 4,0) ex’ami (ale słownictwo…,0), ponieważ wychodzę z założenia, że skoro COŚ mnie z nimi łączyło, to nie należy mówić o nich źle.
14:20 / 03.02.2004
link
komentarz (3)
Ale się kurde uśmiałem... Dzwonił włąściciel budynku... Podniesie o pół stopnia temperaturę... O dzięki allahu... Za ten wspaniałomyślny gest obniżę mu o 10 groszy fakturę za moje ewentualnie kupione lekarstwa
13:05 / 03.02.2004
link
komentarz (1)
Doła mam dzisiaj. Piździ mi cholernie, bo pan właściciel założył automatyczne grzanie. Oczywiście dla oszczędności założył 19 stopni C, ale nie wziął chyba pod uwagę, że non stop otwierają się drzwi i wlazują klienci. Dopiero co zakończyłem działania na poziomie "zapalenie płuc", a już mnie znów coś łapie. Mam tylko dziwne wrażenie, że skoro łapię wszystko, co tylko możliwe, to podłapię pewnie następne dziadostwo... A może ptasią grypę? Właśnie słucham sobie wiadomości w Zet'ce. Na myśl przychodzi mi jedno... Dlaczego robią aferę z tego, że ktoś tam zmarł na ptasią grypę, skoro codziennie setki tysięcy ludzi na świecie umiera pod kołami samochodów, na zawał i na tysiące innych powodów...
EEEeee tam, co się będę przejmował. Mi jest zimno, więc idę zrobić sobie słodkiej kawy... (której notabene nienawidzę, zawsze pijam gorzką,0)
13:57 / 02.02.2004
link
komentarz (1)
No i po łykendzie. Nareszcie skończyła się szkolna niedziela. Egzamin jako taki poszedł dobrze, ale co się działo po egzaminie...
Jeżeli ktoś spodziewa się pikantnych szczegółów związanych z pijaństwem, to nic z tych rzeczy.
Później dopiszę, nie mam weny
15:05 / 31.01.2004
link
komentarz (4)
Następna anegdota z historii telefonii komórkowej... AUTENTYCZNA...

Klientka ok 50 lat: Proszę pana, bo ja wczoraj kupiłam telefon a dzisiaj już nie działa...
Biorę telefon w łapy, sprawdzam... Rzeczywiście, nie włącza się..
Pytam: A ładowała go pani całą noc, tak jak mówiłem?
Klientka: A to telefon trzeba ładować???? :-,0),0),0),0) Nic dodać, nic ująć... CO ZA DEBILE.... Myślą, że perpetum mobile se kupili...
12:36 / 30.01.2004
link
komentarz (1)
Zabierzcie mnie z tej roboty, bo za chwilę oszaleję... Czy ludzie naprawdę nie wiedzą, że jeżeli wysyłamy sms-a, to numer się zawsze pokaże???? :-,0)

Albo inaczej... Przychodzi klient z dwoma zdjęciami takimi, jak do paszportu i chce kupić telefon... Zamiast dwa dokumenty ze zdjęciem, to pokazuje dwa zdjęcia... Kumpela nieźle sie uśmiała. Powiedziała mu, że jakby to były jakieś akty, to owszem zatrzymała by je. :D
09:43 / 30.01.2004
link
komentarz (0)
Choróbsko mija... Uf... A jutro masakra... Egzamin a Administracji. Dzisiaj grzecznie w domku będę zakuwał. Niech tylko zadzwoni telefon, to rzucę nim o ścianę... Przysięgam...
08:50 / 29.01.2004
link
komentarz (0)
Dzisiaj też mam wyłączony telefon... Ciąg dalszy wczorajszego dnia. Zaraz otworzę podwoje i tabuny ruszą na zakupy komórek...
11:02 / 28.01.2004
link
komentarz (2)
Mam dzisiaj ciężki dzień przed sobą, dlatego wyłączam telefon prywatny, zostaje tylko ten, którego prawie nikt nie zna po to, żebym mógł gdzieś zadzwonić w miarę potrzeby. Mam dość już od samego rana. Nie wiem, co mi się ostatnio dzieje. Do jasnej cholery nic mi się nie chce, czyżby to przesilenie zimowe? :,0) A może po prostu brak perspektyw. W najbliższym czasie będzie jeszcze gorzej. Koleżanka idzie na zasłużony urlop, zostanę sam. Kurwa chyba muszę poczytać jakiś horoskop dla poprawy nastroju. Gorzej będzie, jeżeli przeczytam w nim coś strasznego, że muszę uważać, że lepiej będzie, jakbym nie wychodził z domu etc...

Właśnie uświadomiłem sobie, jakie to życie jest popierdolone. Praktycznie na nic więcej nie mam czasu poza pracą. Wychodzę o 7:30, wracam o 19:00. A przecież jeszcze trwa sesja egzaminacyjna. W sobotę mam egzamin z postępowania administracyjnego, potem zaliczenie z retoryki, erystyki i sztuki negocjacji. Natomiast 8 lutego kolejny egzamin z Prawa samorządu lokalnego. FFFuuuujjjjjj, nienawidzę tego przedmiotu. Co prawda mam już go zaliczony, ale profesorek nie będzie przepisywał ocen z zaliczenia (a tak się zpaowiadało,0), ale za to ocena końcowa z egzaminu będzie średnią ocen z egzaminu i zaliczenia. Z racji tego, że z zaliczenia otrzymałem 5 (nie wiem, jakm cudem,0), to nawet jakbym został 2, to średnia wychodzi 3,5... Więc będzie zaliczony. Druga strona medalu jest już zupełnie inna, ponieważ głupio wyglądałoby, żeby z tego egzaminu mieć 3, a przecież studiuję politologię o specjalności "polityka samorządowa i regionalna". Więc nic innego mi nie pozostaje, jak zabrać się porządnie za naukę. No i tutaj zaczyna się problem. Jak można skupić się na administracji, czy samorządzie lokalnym, skoro:
1. Wracam z pracy wyjebany jak...
2. Coraz mniej czasu...
3. Mam problemy sercowe...
4. Problemy finansowe (oj, któż ich dzisiaj nie ma,0)...

22:13 / 25.01.2004
link
komentarz (0)
Oj ciężko... Wszystko przypomina mi to, co minęło...
Potrzebuję lekarstwa na odkochanie się... Plisssss
12:36 / 24.01.2004
link
komentarz (0)
Od dziś... Coś się skończyło...
od dziś... Zamknięty pewnien rozdział...
od dziś... Trzeba zacząć żyć inaczej...
bez...
od dziś...
17:30 / 23.01.2004
link
komentarz (0)
A tak w ogóle, to nie chce mi się jechać do domu. Jak sobie pomyśle, że mam jechać te cholerne 60 km, to zgadnijcie co mnie trafia... SZLAG oczywiście. Jeszcze tylko kilka raportów do zrobienia, powysyłać esemesem, powkurwiać się na drodze na kierowców-warszawiaków i katowiczan, poklnąć jak szewc i za jakąś godzinę będę w domku. Miłego wieczorku... Aaaa, ktoś dzisiaj dzwonił... Aż mi się milutko zrobiło... Pomyślę nad tym
11:55 / 23.01.2004
link
komentarz (0)
Czy ktoś zna jakiś dobry, szybki, skuteczny sposób na pozbycie się zapalenia płuc? Czekam na rady... Odpadają od razu L-4, leżenie w łóżku...
09:27 / 23.01.2004
link
komentarz (5)
No i dostało mi się... Zapalenie płuc. Ale do pracy trzeba chodzić, żeby premii nie stracić... Tak więc zacząłem pracę 20 m inut temu i będę tu siedział do 17. Ciągle pada śnieg, jest obrzydliwie zimno. Śnieg, który pada podchodzi już nam pod okno umieszczone na wysokości 75 cm od ziemi. schlesiener powiedział, że mam uciekać stamtąd, bo mnie zasypie. Droga do pracy była całkiem niezła, tylko oczywiście odcinek Skoczów-Wisła do bani. Oooo, ale właśnie wychodzi słońce, może jednak będzie coś z tego dnia. Pozdrawiam wszystkich...
09:43 / 21.01.2004
link
komentarz (0)
No i stało się to, czego za wszelką cenę starałem się uniknąć. Zadałem ból osobie, która zrobiła dla mnie tak wiele, która chyba w dalszym ciągu jest dla mnie najważniejsza. Nie jest rzeczą prostą zrozumienie tego wszystkiego, nawet przeze mnie. Wszystko się wali, wszystko się kończy, zostają tylko marzenia i wspomnienia, Życie jest takie, na jakie sami zasłużyliśmy.
Zaufanie...
eh... nie wiem, czy jest sens podnoszenia tej kwesti. Skoro ON wie, że nigdy nie będę miał zaufania do NIEGO... To po cóż ten cały wysiłek? Jeżeli nie miałbym zaufania, to nie wiązałbym się na odległość....... Czy jest jeszcze sens wiązać się z kimkolwiek?
11:45 / 20.01.2004
link
komentarz (2)
Pizza, piwo, rozmowy... Na tym upłynął mi wczorajszy dzień. Jednak nie była to miła rozmowa. Każdy z nas wspominał swój związek, jaki był, co się stało, że teraz jest kiepsko, a właściwie nie ma żadnego związku. Moja przyjaciółka próbowała mnie pocieszać, niestety nie udało jej się to. Wiem, że nawaliłem, tego już nie da się odwrócić, a za własne błedy trzeba płacić. Ja płacę, wysoką cenę, nie spodziewałem się, że to wszystko tak się potoczy. Może nie doceniłem tego, co miałem. Nic tylko się pociąć. Może ja się nie nadaję do żadnych związków. Może powinienem być zły na mojego nieżyjącego przyjaciela, że pokazał mi czym jest miłość, czym jest przyjaźń... Może walnąć tym wszystkim w łeb, a sobie w szczególności? Później zedytuję wpis... mam mnóstwo pracy
17:56 / 17.01.2004
link
komentarz (0)
Kilka dni temu zniszczyłem wszystko, co tylko mogłem... Przepraszam Ciebie...
17:56 / 07.01.2004
link
komentarz (3)
no i jeszcze jedno.... zapłaciłem część kasy za komórę... druga rata pod koniec miesiąca. Koniec z dzwonieniem po 32 minuty... DOŚĆ.
17:53 / 07.01.2004
link
komentarz (0)
Jeszcze tylko 3 dni w pracy i weekend. Jakoś nie mogę doczekać się niedzieli... Ciekawe dlaczego??? :-,0) Sweet secret. Zastanawiam się jak to będzie dalej. Niedziela....eh...
08:42 / 06.01.2004
link
komentarz (1)
Nowy dzień, nowe możliwości... Fuj. Nawet nie zdajecie sobie sprawy mili Państwo mieszkający na nizinach, jak w górach jest pięknie teraz... Uginające się choinki pod ciężarem mokrego śniegu... Rewelacyjny widok, kiedy patrzy się na Czantorię obsypaną białym puchem. Jakiś cholera romantyczny stałem się ostatnimi czasy, a może to wina (zasługa,0) Nowego Roku? Wszystko było cudowne do wczoraj, kiedy wysłuchałem informacji o swoim rachunku telefonicznym... 320 zł. Co prawda spodziewałem się podwyższonego, ale nie aż tak. Sądząc z burdelu, jaki posiada w warszafce mój operator (dla którego bądź co bądź jeszcze pracuję,0), będę musiał złożyć reklamację. Nie podoba mi się to. Problem drugiego rodzaju jest taki, że mimo ich pomyłki trzeba wpłacić całą kwotę za rachunek (a nie tylko tę niekwestionowaną,0), przed rozpatrzeniem reklamacji. Ciekawe co by było, gdyby pomyłka nastąpiła na 1000 zł ??? Miłego wszystkim dnia :-,0)
17:11 / 05.01.2004
link
komentarz (0)
Ja chcę na urlop !!!!!!!!!!!!! Podobno, jak dobrze pójdzie będę miał urlopik za tydzień. Pożegnam wtedy na tydzień góry, zaśnieżone jak chuj i pojadę sobie sam gdzieś daleko, tam, gdzie nie działa żadna komórka, najlepiej to chyba zakopać się w jakiejś puszczy i nie odzywać się do nikogo przez tydzień. Niekiedy mam tego wszystkiego dość, telefonów, sms-ów. Jeżeli ktoś puszcza mi strzałki, bąble itp sygnały telefoniczne to dostaję furii. Mam nadzieję, że wszystko, cały tydzień szybko się skończy i będę mógł kupić bilecik w siną dal, szkoda tylko, że nie na zawsze...
17:07 / 05.01.2004
link
komentarz (0)
Kurde, każdy robi jakieś zestawienia, podliczenia, rozliczenia ubiegłego roku. A mnie to zupełnie nie obchodzi. Nie chcę robić żadnych podsumowań, bo pewnie i tak by z tego nic nie wyszło. Szkoda tylko, że nie udało mi się (a byłem już o krok,0) zrealizować podsztawowego celu ubiegłorocznego, a mianowicie wyprowadzki z domu. Znowu temn pieprzony śnieg pada. Już dzisiaj musiałem odśnieżać przed salonem, bo klienci zeby by sobie powybijali, ale w gruncie rzeczy co mnie to obchodzi, nawet niech połamią sobie wszystkie kończyny, mam to głęboko w dupie.
01:50 / 02.01.2004
link
komentarz (0)
"Jutro pogadamy" No tak, tak najlepiej i naszybciej zbyć faceta. Ja nie chcę czekać do jutra, chcę porozmawiać dziś, teraz (no może nie teraz bo noc już jest,0). Czy to tak trudno zrozumieć, że tak bardzo się kocha? Przedłużyła się nieco impreza sylwestrowa, ale przecież nie pisze tego po to, żeby wypominać. Nie jestem też zazdrosny, już nie. Tylko szlag człowieka może trafić, kiedy chcesz, może potrzebujesz, a JEGO nie ma. Napisałem w liście, że przerabiałem już to, więc zdziwiony nie jestem. Aż boję się pomyśleć, skoro pierwszy dzień Nowego Roku jest taki, to cały rok taki? Kto to wytrzyma, tzn. kto, to wiem, ale jak długo? Niekiedy słowa, jakie wypowiadamy są ..... mało co..... warte. Potem znów jest lepiej, potem gorzej, a potem jest jeden wielki znak zapytania. Taki jak dziś. Kończe się żalić, bo wstaję o 06:00
18:25 / 31.12.2003
link
komentarz (0)
Wszystkim czytającym życzę cudownej zbawy sylwestrowej i samych przyjemności w Nowym Roku...
14:42 / 24.12.2003
link
komentarz (2)
Święta... KOSZMAR. Ludzi popieprzyło, naprawdę. Zamiast cieszyć się Świętami i wszystkim tym, co z nich wypływa przychodzą kupować telefony. Dzisiaj jednej klientce spytałem się: "Ma pani wszystkich w domu?, jeżeli tak, to proszę iść do nich i cieszyć się Świętami, a nie komórki kupować"... Jest przez 15:00, a ja siedzę w pracy, rzygać mi się chce na wszystko. Nie kupiłem nikomu żadnego prezentu, nie zdążyłem, ciągle siedzę w pracy. Wychodzę z domu o 5:45, a powracam do n iego o 20:45, jak tu kupić cokolwiek. A może o tej porze zawitam jeszcze na jakąś tankstelle (stacje benzynową,0) i kupie jakiś badziewny gift? Naprawdę mam dość, dobrze, że to już koniec. Koniec ludzi, zamętu, koniec wszystkiego... Pozdrawiam i życzę mimo wszystko wesołych...
15:25 / 19.12.2003
link
komentarz (0)
Ludzie? Czy ludzie mają jakieś inne sprawy na głowie, niz tylko kupowanie komórek na święta? Przecież to jakaś paranoja. Ekstatycznie, pełne uniesień wizyty w salonie są dla, powiedzmy sobie szczerze, większości czymś wzniosłym. Starałem się obserwować dzisiaj ludzi, kupujących u mnie telefony. Świecące oczy, wypieki na twarzy... No tak, ale czego można się spodziewać po ludziach, na których hasło "promocja" działa piorunująco...
17:16 / 18.12.2003
link
komentarz (2)
W pracy zapieprz, w domu zapieprz, wszystko i wszyscy mnie denerwują. Zna ktoś sposób na odreagowanie? Podejrzewam, że skończy się to dopiero z nastaniem nowego roku... Znowu sam w pracy jestem, myślę o jakichś pierdołach i w ogóle wszystko jest to kitu... Nic, tylko strzelić sobie w łeb.
17:24 / 15.12.2003
link
komentarz (2)
Skoro odwiedza ktoś jeszcze tego loga, to może coś dopiszę... Zauważyłem dzisiaj piękny wiersz, który bardzo przypomina mi o czymś ważnym. Ledwie zamykam oczy znów wędruję myślami do tych chwil, które spędzaliśmy razem. Każda chwila, każdy dzień, moment. To już nie wróci, już nigdy. Wydawało mi się, że już zapomniałem, odrzuciłem. Ale sam się zastanawiam, czy na pewno? Schlesiener wmawia mi przeprowadzenie retrospekcji. Boję się, co z tego wyjdzie...
17:45 / 10.12.2003
link
komentarz (1)
Czy ktoś to jeszcze czyta?
10:36 / 26.11.2003
link
komentarz (3)
Może kiedyś powrócę do pisania nloga... Kiedy uda mi się naprawić błędy, jakie popełniłem przez kilkanaście dni... Żegnam i życzę powodzenia