W zasadzie to chciałem napisac o tym, że ostatnio ilośc pochłanianej przeze mnie kofeiny uległa n-krotnemu zwiększeniu i że studiując na WIPie udało mi się "przejechac" praktycznie cały semestr bez kofeiny, a teraz, na WEiTI i pracując, zdarza się, że pochłaniam litr Coli, napój energetyczny i kawę. Troszkę mnie to przeraża.
A napiszę pod wpływem impulsu, że poważnie myślę nad migracją na jakiś inny serwis blogowy. Ale jeśli mi to będzie szło tak, jak odwiedzanie/pisanie czegoś na nim to mam szansę doczekac się na nową wersję nloga i zrezygnowac :D
Bilans mojego pierwszego samochodu:
- pół roku "współpracy"
- 15 tysięcy przejechanych kilometrów
- 2 trasy
- 1 przekręcony silnik
- 2 kolizje (pierwsza nie z mojej winy, druga z winy.... psa, czyli teoretycznie mojej)
...
- wiele razy dużo stresu i naprawy na środku Jana Pawła w deszczu i świetle latarni
- ogromne ilości radości
Swój ostatni kilometr Passat przejechał 18.09.2006 wieczorem, kończąc tragicznie swój niespełna 16-letni żywot (zabrakło tygodnia) na barierce. Przedwczoraj został na niego (a raczej na jego pozostałości) wydany ostateczny wyrok.
Można powiedzieć, że studiuję pełną parą. Fajne uczucie :)
Wieści pozauczelniane też super - noga szybko wraca do zdrowia. Nawet bardzo szybko :)
Poza tym ostatnio mocno zaprząta moją głowę pewna myśl - mianowicie "A może wybudowałbym dom...?".
Z jednej strony przeraża mnie trochę wizja dojeżdżania codziennie 14km do centrum W-wy, tudzież ewentualnego kilometrowego spaceru do przystanku, na którym autobus zatrzymuje się raz na półtorej godziny. Niby ten problem rozwiązuje samochód, ale korki są denerwujące :)
Z drugiej zaś strony perspektywa mieszkania we własnym domu i to na jednym podwórku z dobrymi znajomymi jest kusząca. Nawet bardzo kusząca. Co prawda odległa (pewnie ok. dwóch lat, ale decyzję muszę podjąć teraz), ale bardzo bardzo kusząca.
Z trzeciej strony dom to więcej zmartwień - dotyczących bezpieczeństwa, ogrzewania, odśnieżania, dbania itd.
Za to z czwartej strony mieć dom to mieć ogród i inne tego typu korzyści.
Dziś udało mi się wreszcie zacząć studiować. Pokonałem 2.5 piętra schodów u mnie w domu, doszedłem do samochodu, a następnie (jeszcze przez przychodnię) z samochodu na wydział. Kolejki do dziekanatu, których końce nikną we mgle hen, gdzieś za rogiem korytarza. Znajomi z roku i znajomi na wyższych semestrach. Szkolenie BHP. Indeks i legitymacja w ręku. At last. Po sześciu latach w technikum ciężko się przestawić, ale powoli zaczynam wierzyć w to, że jestem po maturze ;)
Każdy chyba myslal nad tym, co chcialby w zyciu robic. Nie wiem kto myslal o tym, czego by nie chcial. To, czego doswiadczylem pozwala mi autorytatywnie powiedziec, ze nie chce robic tego, co teraz robie - czyli lezenia w szpitalu z jedna z nog prawie unieruchomiona az do biodra. Ale nie to jest najgorsze, tylko to, ze czekam na operacje, a gdy pytam o termin za kazdym razem slysze "jutro". I tak praktycznie od dwoch tygodni...
Kiszka. Takie czekanie zawala mi studia, nie wspominajac o tym, ze jest idiotyczne samo w sobie.
Teraz konkurs (nagroda - uscisk dloni):
Wyobrazmy sobie duzy szpital, "protegowany" przez warszawska Akademie Medyczna. Sa w nim wszelkie mozliwe oddzialy i blok skladajacy sie z sal operacyjnych. Pracuje tu (podobno) 1500 ludzi tzw. "bialego personelu" (lekarze, pielegniarki itd). Ile jest sal operacyjnych? Zaznaczam, ze wliczamy również sale, na których zajmujemy sie ludzmi z wypadkow z zagrozeniem zycia.
Osoby, ktore wiedza ode mnie w zwiazku z sytuacja niech nie podpowiadaja ;)
I akcent optymistyczny: moje watpliwosci z ostatniej notki w wiekszosci odeszly w niebyt, rozmowa czyni cuda. Pozostaje sie zachwycac czyms tak pieknym, jak zwiazek dwojga osob. Ba! Jak NASZ związek!
W poniedzialek wieczorem (ok. 23) miałem wypadek samochodowy. Teraz już wiem, ze w psa, ktory wybiegl na droge, należy po prosto walic, a nie starac sie go ominac. Po wpadnieciu w poslizg jechalem bokiem przednia osia po trawniku, a tylna po jezdni az zatrzymalem sie na zaczynajacej sie (dosc gwaltownie) barierce, ktora to wbila sie w lewe drzwi, na szczescie tuz za slupkiem centralnym, a potem samochod obrocil sie troche w ten sposób, ze barierka przesunela sie na przednie drzwi. Drzwi docisnely moje nogi do tunelu srodkowego, ktory i tak wlasnymi kolanami przesunalem. Efekt: mój fotel ma aktualnie niecale 15cm szerokosci.
Passata w calej okazalosci można podziwiac na tej stronie.
Co ze mna? Cud, ze zyje. Jeszcze wiekszy cud, ze jestem w naprawde dobrym stanie - tylko i wylacznie zlamane udo (zlamanie zamkniete, ale z przemieszczeniem). To naprawde sa sladowe obrazenia jak na taki wypadek. Pan Bog nade mna czuwa, oj, czuwa.
Mnie można odwiedzac w Szpitalu Bródnowskim na ul. Kondratowicza. Leżę na oddziale ortopedii, w segmencie C, na czwartym piętrze, w sali 79.
Gdy samochód pracuje na gazie zamiast na benzynie czasem zdarza się tzw. strzał w kolektor dolotowy. Dzieje się to zazwyczaj gdy jest za słaba iskra (zużyte świece lub kable) i objawia się "puknięciem" i otwarciem specjalnie w tym celu zamontowanej klapki. Zasadniczo nie robi to żadnych szkód, silnik czasem gaśnie, coś zaśmierdzi i można jechać dalej (tylko niektóre elementy się szybciej zużywają od takich strzałów).
Otóż dziś (gdy zresztą, o ironio, jechałem na wymianę świec) zdarzył się taki właśnie strzał, dość mocny zresztą. Niczym się nie przejmując pojechałem dalej.
Gdy dojechałem na miejsce i wziąłem się wreszcie za wymianę tychże świec (a przedtem robiłem jeszcze inne rzeczy) po otwarciu maski z przerażeniem stwierdziłem, że... materiałowa wytłumienie nad silnikiem (spód maski) się żarzy. Co gorsza po otwarciu maski dostał tlenu, więc zaczął się żarzyć bardziej. Sytuacja została opanowana.
Jednak gdyby aż tak mocny strzał (nigdy nie zdarzył mi się tak mocny, był po prostu wyjątkowy ;)) zdarzył się np. podczas powrotu do domu... to rano mógłby mnie obudzić dźwięk syreny wozu strażackiego, gaszącego to, co stało obok mojego zaparkowanego wozu :)
Wniosek? Instalować nowoczesną instalację gazową (niestrzelającą), albo jeśli jest jużisntalacja rozpylaczowa.... to dbać o stan świec i kabli zapłonowych.
Niecałą dobę temu, w nocy ze środy 06.09.2006 na czwartek 07.09.2006 moja mama odeszła. Tym samym jej choroba dobiegła końca, a wraz z nią wiele trudów moich i mojego taty. Świeć Panie nad jej duszą.
Ulubiona gra planszowa:
Scrabble, Monopoly, szachy
Ulubiona gazeta:
Czytam tylko RSS-y
Ulubiony zapach:
Zapach czystej wody.
Najgorsze uczucie na świecie:
Bezsilność.
Najwspanialsze uczucie na świecie:
Miłość.
Ulubione rzeczy do robienia w weekend:
Leżenie nad wodą, siedzenie w kinie i inne takie, byleby z dziewczyną :) :*
Ulubiona płyta i kaseta:
Płyta CD, kaseta miniDV ;P
A tak na serio to mam płytę z mp3-kami do słuchania w samochodzie.
Pierwsza myśl rano:
"Cholera, znowu zaspałem"
Najlepiej spędzony czas w Twoim życiu:
Dopiero będzie.
Czy czasami jesteś rozlazły:
Tak.
Kolejka górska: niebezpieczna czy ekscytująca?
Ekscytująca. Bezpieczeństwo zapewnia właściciel (za to płacę)
Pióro czy ołówek?
Pióro.
Ile razy zadzwoni telefon zanim podniesiesz słuchawkę?
Pół raza (stacjonarny, jeśli jestem obok). Jeśli komórka, a nie mam zestawu na uchu to dłużej - zalezy ile wygrzebuję ją z kabury.
Imię przyszłego syna:
Nie wiem.
Imię przyszłej córki:
Nie wiem, ale lubię imię Monika :)
Ulubione jedzenie:
Schabowy z ziemniakami. Inaczej - dowolne, ale musi być dużo smacznego mięsa. Pizza z Primy jest poza kategorią :)
Czy dogadujesz się z rodzicami?
Nie. Zasadniczo nie jestem od nich zależny.
Czy byłeś posądzony o przestępstwo?
Nie.
Czekolada czy wanilia?
Czekolada.
Ulubione lody:
Grycan.
Czy lubisz prowadzić?
Uwielbiam, i to bardzo.
Czy śpisz z maskotką?
Nie.
Wymarzona praca:
Na estradzie lub w wozie transmisyjnym. Ewentualnie studio.
Na jaki kolor ufarbowałbyś sobie włosy?
Nie ufarbowałbym.
Co i gdzie byś sobie wytatuował:
Nie wytatuowałbym. A jeśli już to raczej na jakiejś kończynie.
Czy kiedyś byłeś zakochany?
Oczywiście.
Kto był i jest Twoim największym idolem?
Jezus.
Jak wygląda Twoja wymarzona dziewczyna?
Na pewno nie jak laska.
Co znajduje się na ścianach Twojego pokoju?
Prawie wszystko :) Bardzo mam bałagan.
Ulubiony film:
Kiedyś wpisałbym "Polowanie na Czerwony Październik", teraz nie wiem. Nadal lubię Polowanie - i inne filmy o tematyce podwodnej. Poza tym - mój film ze studniówki :)
Jesteś prawo, lewo czy oburęczny?
Praworęczny.
Czy piszesz palcami na właściwych klawiszach?
Nie, ale prawie :)
Co przeważnie nosisz w kieszeniach?
Dokumenty, pieniądze, kluczyki od samochodu. Nie lubię wypychać kieszeni.
Jeżeli miał byś być jakimś narzędziem ogrodniczym to, czym byś był?
Nie mam pojęcia.
Przez ostatni rok pracowalem w brudnej kawiarence internetowej, uzerajac sie nie tylko z klientami, lecz rowniez z wlasnym pecherzem (zeby wyjsc do WC trzeba bylo znalezc zastepce lub zamknac kawiarenke), szefem (do tej pory czekam na kase), zimnem w zimie (bo ogrzewanie przeciez kosztuje) itd, itp. Do tego za dosc marne pieniadze.
Aktualnie siedze sobie w mojej nowej pracy. Przede mna stoja dwa sluzbowe laptopy, nade mna wisi regularnie czyszczony klimatyzator (jedyne, po czym mozna sie zorientowac, ze dziala to lekki szmer i nizsza temperatura - a nie typowy smrod klimatyzacji pelnej zarodnikow grzybow), przy biurkach naokolo fajni ludzie, za sciana serwerownia. Do WC i prysznica mam jakies 4 metry. Zarabiam bardzo godziwe pieniadze. Do tego nie musze byc w pracy o konkretnej porze i nie musze siedziec do jakiejs godziny - po prostu przychodze i wychodze. Siedziba firmy to piekny jednorodzinny domek, do tego zadbany i w ogole sympatyczny. Do dyspozycji jest pelna kuchnia (a nie tylko dystrybutor z goraca woda) i sklep. A jakby tego wszystkiego bylo malo to jeszcze mnie tu wlasnie czestuja piwem :)
I jak tu nie byc zadowolonym?
Do pelni szczescia juz tylko jednego brakuje - decyzji o przyjeciu na WEiTI@PW. Wyniki w poniedzialek :)
Chciałem napisać notkę wczoraj (które skończyło się dwie i pół godziny temu), ale... [o tym zaraz].
Lajf is brutal.
Ten tydzień jest dla mnie ciężki, ale po kolei.
Czwartek, 6.07.2006. Zły dzień. W drodze powrotnej Passat staje z objawami ciężkiej choroby. Ostatnie 50km trasy pokonuje na sztywnym holu. Myślę: BMW (będę miał wydatki).
okres późniejszy: dowiaduję się, że z Passatem wcale tak źle nie jestm jak mogło być, ale szczegółów wciąż nie znam. Za to usiłuję skoordynować wyjazd do Sopotu i moje wysiłki za ChRL (Chińską Republikę Ludową) nie dają żadnego efektu.
Sobota, 8.07.2006. Piwo ze znajomymi, spoko czadnie.
Niedziela, 9.07.2006. Dzień spędziłem w Zalesiu Górnym w doborowym, jednoosobowym, towarzystwie (:*), nad wodą. Było cieplutko i w ogóle super, mniam, mniam, mniam.
Poniedziałek, 10.07.2006. Nie wydarzyło się nic złego, pożyczyłem od kolegi malucha, żeby mieć środek transportu na czas naprawy Passata.
Wtorek, 11.07.2006. Hm. Hmmmmmmm. Wysiłki Sopotowe sięgają zenitu, efektów nadal brak. Dostaję wyniki matur (ustne: polski 100%, angielski rozszerzony 85%; pisemne: polski 66%, angielski podstawowy 93%, rozszerzony 57%, matematyka podstawowa 70%, rozszerzona 24%) i zaczynam pracę (to są dobre wieści), a na koniec dnia... przypieprzam w nowego Opla Vectrę owym pożyczonym maluchem. Na szczęście lekko, tylko stłuczka, ale w nowych samochodach drobne stłuczki kosztują konkretnie. Najtańsza opcja to kupienie malucha, co też musiałem uczynić (nie wnikajcie dlaczego akurat kupno malucha spowodowało, że wyjdzie mnie to dużo taniej). Dzień zasadniczo zaliczałbym do złych, ale...
...i tu wracam do tematu z początku notki. W zasadzie najlepiej to opisała osoba, o której chciałem tu napisać i pozwolę sobie na wklejenie jej słów:
Absolutnie wyjątkowa data:)
2.04.06
-od tej daty upływa dziś równe 100 dni!!!
-składa się z kolejnych liczb parzystych
-1 rocznica śmierci JP2
-2.04 Imieniny św. Franciszka
-Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci
-w 1810 Napoleon Bonaparte wziął ślub z Marią Ludwiką
- Urodził się Karol Wielki (742r.)
-Zgromadzenie Narodowe przyjęło Konstytucję RP (1997r.)
- i wiele innych wydarzeń
Ale piszę o tym dlatego, że od tej daty (czyli już 100 dni) Aniołek ma swoje własne niebo!!!
Chodzi mi tu o to ostatnie i podzielić się chcę moją radością, przebijającą przez te wszystkie trudności. Od stu dni nie jestem już sam. Można powiedzieć, że w ten bardzo "parzysty" dzień (02.04.06) "sparowałem się" :) Kocham Cię, Jolu :*
Zarośnięty (tygodniowy zarost)
Bosy (w sandałach)
Spalony (skóra mi schodzi)
Obciążony (plecak)
...czyli wróciłem z Mazur. Czadnie było, itd. Jak się ogarnę i będzie mi się chciało to wyedytuję tę notkę i dopiszę trochę szczegółów i dodam zdjęcia do profilu na gronie. Ahoj.
- Blog odstaw!
- Jest blog odstaw [Ping timeout]
(edit)
Nasza ekipa (późniejsza, po "wymianie") i nasza łajba (Ichtis, ale napis jest tylko na jednej burcie)
Od czasu do czasu dosięga mnie coś w rodzaju nostalgii. Świadomości, że coś, co w pewnym sensie lubiłem już nigdy nie powróci, bo i nie ma szans powrócić... Zostało zastąpione przez "nowe, lepsze..." (choć to ostatnie nie zawsze). Jest takich rzeczy przrażająco dużo... Wymienię kilka:
- kawiarenka internetowa PDi na ul. Nowogrodzkiej 12... właściwie była to zaaranżowana piwnica, w której pod ścianami poustawiane były głupie terminale (dumb terminals), nawet nie czarno-białe, bo czarno-pomarańczowe. Nie było tam myszek i wyraźnie czuć było produkowany przez te urządzenia oraz stojące na zapleczu serwery ozon. Do tego między wejściem a samą "kawiarenką" był okołotrzymetrowy korytarz, na którego obu ścianach pełno było podpisów różnych osób, których nicki znałem tylko z IRCa... Pamiętam też charakterystyczny napis "Device PIPE:" na rurze z gazem... Amigi mają specjalne urządzenie zwane PIPE: (ang. rura, po nazwie każdego urządzenia jest dwukropek) - ot, specyficzne poczucie humoru.
- spędzanie wieeeeelu godzin wakacyjnych dni przed komputerem podłączonym do internetu przez modem i numer 0202122... Było ciepło, ale i tak IRC był dla mnie ciekawszy - pomimo wielusetzłotowych rachunków telefonicznych co miesiąc.
- coś, czym była moja szkoła zanim do niej przyszedłem i czy powoli przestawała być na moich oczach... Popeerelowski moloch, onegdaj chluba narodu i najlepsze technikum w kraju. Tu mam problem, bo nie wiem czym było "to COŚ", które można było odczuć na każdym kroku. Niesamowita integracja, totalny brak "zgrzytów międzysubkulturowych", ludzie, którym się CHCIAŁO. Chciało się robić coś w szkole, dla szkoły itd... Szkoła w pewnym sensie tętniąca życiem. Pamiętam kilkuosobowe grupki uczniów w białych fartuchach, z przypiętymi identyfikatorami i na stałe założonymi zestawami słuchawkowymi, czekające na odbiór nieśmiertelnych zapiekanek i pizz w barku przy wejściu (już nieistniejącym) lub hot-dogów i frytek w odpornym na taką ilość tłuzczu papierze w szkolnej stołówce (również już nieistniejącej) i miły zapach chloru z basenu na obiekcie WF, ciepło witający każdego wchodzącego do budynku.
- aktualnie przypomniała mi się studniówka. Film zawiera wiele scen, które przypominają mi sytuacje opisane powyżej mimo, że tamci ludzie już dawno opuścili mury szkoły. Niedzisiejsze fryzury i... to COŚ, którego nie potrafię opisać, a co jednoznacznie kojarzę z pierwszymi miesiącami (rokiem-półtora) chodzenia do tej szkoły i z (foto)relacjami z lat wcześniejszych. No po prostu cud-miód :)
Zapewne kolejne lata życia dostarczą mi następnych wspomnień, przez które będę miał czasem taki lekko nostalgiczny nastrój. Śmiało kroczę do przodu w nieznane, bo przecież nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem... :)
Ale, ale. Tak się składa, że powyższa część tej notki byłaby niezłym tekstem do omówienia podczas mojej prezentacji maturalnej, która odbyła się 16.05.2006r :)
Otóż, moi drodzy, stał się CUD i zdałem ustną maturę z polskiego z wynikiem 20/20! Był to jedyny egzamin maturalny, którego się bałem. Tydzień później ustny rozszerzony angielski, z którego dostałem 17/20. Tyż piknie. Koniec z maturami, już tylko wyniki w lipcu, przedtem egzaminy zawodowe, ale... najpierw na żagle! :D
Od dziś rozdział mojego życia pt. "Edukacja w szkole średniej" uważa się za zamknięty - a to z powodu zaliczenia ostatniego przedmiotu. Zatem już tylko matura i studia or sth, ale w technikum czy liceum już nie będę :)
Uwielbiam prowadzić samochód. Dziś prawie cały dzień jestem zmęczony, a za kółkiem czułem się dobrze. W sumie jest to dość niebezpieczne, bo jak (niedawno) czułem się ogólnie wypoczęty to patrząc na własny styl jazdy stwierdziłem, że to wręcz niemożliwe, że ja tak jadę... :/
04:35 ::: Długość opisu przekracza limit. Ilość uciętych znaków: 34
04:35 ::: Zmieniono stan na niewidoczny: Chyba nie zrobiłem planu prezentacji. Chyba nie mam skąd wziąć bilbiografii. Chyba "znów za rok matura".
04:35 ::: Zmieniono stan na niewidoczny: Chyba nie zrobiłem planu prezentacji. Chyba "znów za rok matura".
24.04 - deadline oddawania planów prezentacji. W sumie nic dziwnego, skoro matury są od 4.05. Ale nie mam właściwie nic, kilka lektur czekających na przeczytanie do 28.04 też... leży - i po co specjalnie dla mojego egzaminu przesuwana była rada pedagogiczna?
Zresztą. Przeczytam. Wolę skończyć szkołę i nie mieć (jeszcze) matury i pisać ją za n*(rok/2); n={1,2} niż powtarzać klasę...
Wojsko, cośtam, cośtam. TEORETYCZNIE tak. Praktycznie - w tym roku nie zaniosłem na WKU zaświadczenia o kontynuowaniu nauki i nic się nie stało, ale jak znajdę Książeczkę Wojskową to się okaże, że odroczenie mam do nie-wiem-kiedy. Tylko czy potem przeniesienie do rezerwy czy służba zasadnicza?
W razie czego istnieje jeszcze PSE, tzn. w moim przypadku raczej PSI, czytaj 7my rok w ZSE, a jakbym chciał mieć dwa dyplomy technika (szpan ;)) to jeszcze i ósmy. Długo - nawet w podstawówce byłem dłużej, bo tylko 7 lat (w ośmioletniej).
A tak pozaszkolnie: Od tygonia nie zdążyłem pójść poprawić oceny szkody Paska, a pomyliłem się ośmiokrotnie, więc mam co stracić...
A tak pozaegocentrycznie: mama w szpitalu. Stan jakby coraz lepszy.
No to tyle - może dobranoc, a może miłego pisania...
Dzień zaczął się nawet nie tak źle. Wymieniłem tylną lampę na niezbitą, trochę oczyściłem samochód, nawet naprawiłem zamek bagażnika.
Potem pojechałem na myjnię - tu zaczyna się gorsza część dnia - myjnia się zepsuła jak moja bryka była w środku. No ale cóż, wyjechałem mokrym samodhodem, ale dostałem zwrot kasy.
Pojechałem na Mszę.
Pojechałem na inną myjnię, żeby w końcu był czysty. I tu zaczyna się najgorsza część dnia. Po umyciu i poprawieniu wycieraczki chciałem wyjechać, przede mnie wcisnął się samochód terenowy z jakimiś młodymi jegomościami wewnątrz. Dojechali do wyjazdu ze stacji, ja też. Zatrzymali się, a ja za nimi. Wyjechali ze stacji (ja wciąż stałem), zatrzymali się, włączyli wsteczny (wciąż stałem), przywalili we mnie (złośliwie - nie zdążyłem zareagować), zaśmiali się i pojechali w siną dal.
Efekt - do wymiany zderzak (pal sześć, i tak miał być zmieniany w tym tygodniu), rozwalony halogen (wrrr, już drugi w ciągu tygodnia!), wgięty pas przedni (ech... na szczęście nie bardzo, da się z tym jeździć), nieświecące lewe drogowe (mam nadzieję, że to tylko "wyskoczenie" z zaczepów i ew. żarówka) i... chyba trzeba będzie prostować, zderzak doszedł aż do koła --> Passat właściwie unieruchomiony.
A jakby tego było mało to jeszcze pod domem zarysowałem jeden z samochodów.
(edit)
Przed:
Po:
Czyściutki aż miło, ale... walnięty. Wrrr. Dresiarstwo.
W poniedziałek przejechałem pół Warszawy bez jednego światła. I, co ciekawe, nikt mi nie zwrócił uwagi - dopiero jedna starsza pani na przejsciu dla pieszych. Niesamowite, że ludzie starej daty mają taki odruch, a całe tabuny wspaniałych, młodych kierowców nie...
Ile końców może mieć kiełbasa? Przeczytaj, zanim odpowiesz.
18:40 -!- Topic for #dupa: ile koncow ma kielbasa? trzy. dwa geometryczne i jeden jak sie ja zje.
18:40 -!- Topic set by gophi [gophi@cośtam(wyciąłem).net] [Tue Apr 4 12:30:58 2006]
18:40 < kip> a propos topicu - 4
18:40 < kip> ma jeszcze koniec okresu przydatnosci do spozycia
18:41 -!- gophi changed the topic of #dupa to: ile koncow ma kielbasa? cztery. dwa geometryczne, jeden jak sie ja zje i jeden przydatnosci do spozycia.
18:51 <@kip> w sumie to jednak 3
18:52 <@kip> bo albo nastapi koniec(zjedzona) albo koniec(przeterminowana)
18:52 <@met> a jak ktoś zje przeterminowaną?
18:52 <@kip> to mamy koniec nie kielbasy, tylko tego, co ja zjadl :)
18:53 <@gophi> alarma.
18:53 <@met> czyli piąty koniec. :
18:53 <@kip> ale to juz jest koniec jadu kielbasianego ;)
18:58 <@kip> ciency jestesmy
18:58 -!- Irssi: Pasting 7 lines to #dupa. Press Ctrl-K if you wish to do this or Ctrl-C to cancel.
18:58 <@kip> 18:58 .-- Kip/1460680 --- -- -
18:58 <@kip> 18:58 | ile koncow ma kielbasa?
18:58 <@kip> 18:58 `----- ---- --- -- -
18:58 <@kip> 18:58 ::: Wiadomość do Jola/8709496 została dostarczona
18:58 <@kip> 18:58 .-- Jola/8709496 --- -- -
18:58 <@kip> 18:58 | nieskończenie wiele:)
18:58 <@kip> 18:58 `----- ---- --- -- -
19:00 <@met> zatrudnimy chucka norrisa żeby je policzył?
19:01 <@gophi> a zaplacisz mu z polobrotu?
19:08 <@kip> w zasadzie Jolka ma racje (wracam jeszcze do kielbasy). podczas kolejnych przepolowien tej samej kielbasy ilosc koncow rosnie logarytmicznie
19:09 <@gophi> ilosc przepolowien jest skonczona.
19:09 <@kip> gophi, dazy do neiskonczonosci
19:09 <@gophi> nie dazy
19:09 <@gophi> jest duza, ale nieskonczona
19:09 <@gophi> ale nie nieskonczona
19:09 <@kip> udowodnij
19:09 <@gophi> jesli podzielisz czasteczke kielbasy to to juz nie bedzie kielbasa tylko poszczegolne (niepodzielne swoja droga) atomy
19:10 <@gophi> o dazeniu do nieskonczonosci mowimy, gdy przy jakims zalozeniu powinna wyjsc nieskonczonosc, ale zalozenie nie moze byc spelnione, wiec staramy sie maksymalnie zblizyc do zalozenia
19:10 <@kip> ktore wszystkie razem tworza pierwotna kielbase
19:10 <@gophi> np. dzielenie przez 0. nie da sie dzielic przez zero, wiec granica dzielenia przez 0 jest w nieskonczonosci
19:10 <@gophi> razem tworza
19:10 <@gophi> ale osobno nie tworza
19:10 <@gophi> a nawet jesli to pominiemy
19:10 <@gophi> to atomy nie sa podzielne
19:10 <@kip> a dwie polowki tworza? wszystko to kwestia zalozen
19:10 <@gophi> wiec liczba kawalkow bedzie ogromna, ale nie nieskoncznie
19:10 <@element-miauczacy> atomy są podzielne
19:10 <@element-miauczacy> ;)
19:10 <@kip> gophi, atomy sa podzielne
19:11 <@gophi> no to dziela sie na cos co nie jest podzielne
19:11 <@gophi> jadra, protony, neutrony
19:11 <@element-miauczacy> dzielą się na cząsteczki modelu standardowego
19:11 * met dzieli kiełbasę przez zero.
19:11 <@gophi> ale te czasteczki nie sa podzielne
19:11 <@element-miauczacy> są
19:11 <@element-miauczacy> jeszcze są.
19:11 <@gophi> ale gdzies sie konczy ta podzielnosc
19:11 <@gophi> to nie jest nieskonczonosc
19:11 <@element-miauczacy> no kończy się
19:11 <@element-miauczacy> proton da się podzielić jeszcze tylko raz.
19:11 <@gophi> to tak jakby ktos powiedzial ze czasteczek wody w oceanie jest nieskonczenie wiele
19:11 <@gophi> jest ich bardzo duzo, ale nie nieskonczenie :)
19:11 <@gophi> i da sie to obliczyc
19:11 <@kip> czasteczek wody mamy skonczenie wiele
19:12 <@kip> tak samo, jak syskutujemy o JEDNEJ kiełbasie :)
19:12 <@gophi> no wlasnie
19:12 <@gophi> co bylo do udowodnienia :)
19:12 <@element-miauczacy> hehe.
19:12 <@element-miauczacy> a teraz pytanie: czy możemy mówić o nieskończonej ilości kiełbas?
19:12 <@kip> element-miauczacy, wracamy do kwestii zalozen
19:12 <@kip> na Ziemi istnieje skonczona ilosc kielbas
19:12 <@element-miauczacy> nienienie
19:12 <@element-miauczacy> inaczej
19:13 <@element-miauczacy> może istnieć skończona ilość kiełbas
19:13 <@kip> ale sumujac wszystykie kielbasy istniejace przez caly czas istnienia Ziemi mamy ilosckielkbas... dazaca do neiskonoczonosci :)
19:13 <@element-miauczacy> nie ma możliwości istnienia większej ilości kiełbas niż jakaśtam granica
19:13 <@element-miauczacy> (dość duża)
19:13 <@element-miauczacy> jednocześnie, oczywiście
19:14 <@kip> jednoczesnie... zasadniczo tak
19:14 <@kip> chyba, ze beda to neiskonczenie male kielbaski ;)
19:14 <@element-miauczacy> nie ma nieskończenie małych
19:15 <@element-miauczacy> więc może być skończona ilość kiełbas o skończonej wielkości w danej chwili.
19:15 <@kip> tak
19:15 <@met> a jeśli przyjmiemy teorię o wszechświatach równoległych
19:15 <@met> i siedemnastowymiarowym modelu rzeczywistości...
19:15 <@element-miauczacy> hm.
19:16 <@element-miauczacy> met, ja słyszałem o jedenastowymiarowym.
19:16 <@element-miauczacy> w teorii strun.
19:17 <@met> hmm.
19:17 <@kip> ilosc wymiarow jest wzgledna... i rownie dobrze mozemy przyjac rzeczywistosc czterdziestowymiarowa...
19:17 <@element-miauczacy> ilość wymiarów jest stała.
19:17 <@element-miauczacy> :)
19:18 <@kip> a znasz ja? :)
19:18 <@element-miauczacy> no wiesz.
19:18 <@element-miauczacy> jest stała dla danej teorii
19:18 <@element-miauczacy> właściwie jest założeniem
19:19 <@element-miauczacy> kip, my umiemy wyróżnić cztery, ale to wcale nie znaczy że nie ma więcej.
19:19 <@kip> element-miauczacy, rozumiem, ze masz na mysli 3D+czas?
19:20 <@element-miauczacy> ta
19:20 <@element-miauczacy> tymi dodatkowymi wymiarami ładnie wytłumaczono wiele rzeczy, hehehe
19:20 <@element-miauczacy> :)
19:21 <@element-miauczacy> np. grawitację.
19:21 <@kip> robimy sie offtopiczni ;)
19:21 <@element-miauczacy> no to trzeba znowu zejść na temat dupy
19:24 <@kip> moj naped DVD jest do dupy.
19:24 <@met> /* wiedziałem... */
19:24 <@kip> ;)
To jak z tymi końcami?
(edit)
Ciąg dalszy nastąpił:
21:24 <@kip> ej, ale skoro atom (w przyblizeniu) jest okragly, to ma nieskonczenie wiele koncow. ergo kielbasa ma nieskonczenei wiele koncow. a nawet (bardzo duzo)*(nieskonczenie wiele) :) nie daje mi spokoju ta kwestia ;)
21:25 <@element-miauczacy> ej, to w innej skali
21:25 <@element-miauczacy> ;)
21:25 <@julek> kiełbasa też jest okrągła, w skali makro
21:25 <@kip> przepolow kielbase 10x to tez bedzie inna skala
21:25 <@kip> :)
21:25 <@element-miauczacy> kip, nie możesz na przykład złapać za środkowe końce, tylko za końce po jednej stronie brzegowego atomu
21:25 <@element-miauczacy> kip, ale tak, wiem
21:25 <@element-miauczacy> nieskończoność/2 = nieskończoność
21:25 <@element-miauczacy> ;p
21:25 <@kip> julek, kielbasa jest okragla zawsze. w przekroju poprzecznym
21:26 <@julek> kip: tyż
Ergo kiełbasa ma nieskończenie wiele końców, ale możemy złapać za skończoną ich liczbę :)
Dziś spędziłem pod Paskiem trochę czasu... Malowanie belki, czyszczenie kopułki rozdzielacza, naprawa silnika krokowego, kupienie oleju... Całkiem sympatycznie. Pozostaje zmienić olej i... zrobić trochę innych, mniejszych już, prac :)
YEAH! :)
(edit)
W związku z tym moje stare bojówki BDU awansowały na spodnie do grzebania w samochodzie :)
No, wreszcie wygląda na to, że zima się skończy. Zaspy czegoś pomiędzy śniegiem a lodem kurczą się całkiem szybko, zaczyna być słychać jakieś ptaki, miejscami widać niezamarzniętą ziemię. Czasem nawet można odnieść wrażenie, że zaczyna się robić ciepło.
Musical Romeo i Julia. Godny polecenia, nawet bardzo :)
Ostatnio byłem i jestem pod wielkim wrażeniem. Piękna muzyka, perfekcyjna realizacja... No po prostu cud-miód.
Jak wymieszać tragiczną historię, efekty specjalne, taniec i dużą dawkę humoru, tworząc spójną całość? Ano właśnie tak. Wejściówka na ten spektakl to najlepiej wydane przeze mnie 15 zł w tym roku :)
Będzie znowu w klimacie "w jakim my świecie żyjemy".
Ponownie umieszczam notkę po "porannym" przejrzeniu RSS-ów.
Niniejszym ogłaszam konkurs bez nagród:
Czyje to są słowa i jaki wyraz wykreśliłem?
"[------] potrzebna jest koncepcja kontroli państwowej, która obejmuje wszystkie dziedziny życia publicznego, nie pozostawiając sfer niczyich"
Kurde. Tu miałem coś napisać o szczęściu... ale właśnie przebiegła moja mama - znowu wymiotuje. Ech. Nie mam siły do ciągłego czyszczenia umywalki i wanny...
Dziś jestem bardzo kreatywny (już trzecia notka, pisane prawie ciurkiem)...
Dobrze nie jest. W szkole byłem ostatnio chyba ze 3 tygodnie temu (nawet nie pamiętam), no ale planuję pójśc jutro (a nawet, dokładnie tak samo, jak przez ostatnie 5 lat, planuję od jutra mieć frekwencję 100%). No ale ja nie o tym.
Ostatnio usłyszałem z dwóch niezależnych źródeł (bardzo niezależnych), że zamykam się w sobie. I cóż? Otóż jest to prawda. Aktualnie jestem w domu zamiast na spotkaniu wspólnoty. To ŹLE. Widzę, że teraz wychdozę z domu już tylko żeby coś zjeść, pójść na kurs tańca i do pracy. Plus różne wyjazdy, głównie weekendowe. Faktycznie, zamykam się w sobie.
Do tego utrzymuję kontakt z coraz mniejszą ilością osób... Choć staram się to przezwyciężyć - nie udaje mi się. Z ojcem nie rozmawiałem od miesiąca. W sumie "sprawnie działa" mi relacja z pojedynczymi osobami już tylko.
A co jest w tym najgorsze?
Że podobnie było z moją mamą. Powolne zamykanie się w sobie, powolne wycofywanie się z życia, powolne rezygnowanie z kolejnych aktywności, powolne rozsynchronizowywanie się tego, co mówi z tym, co robi...
Świetlana przyszłość?
Nie wiem.
Jeśli poradzę sobie z tym, o czym tu napisałem i dożyję w tym stanie do 30-ki to pewnie źle nie będzie.
Na razie potrzebuję pomocy.
Każdego, kto to czyta, proszę chociaż o krótkie westchnienie "Boże, pomóż mu." albo inszą Zdrowaśkę... bo bez pomocy z Góry to na pewno rysuje się przede mną "świetlana przyszłość"...
Boję się przyszłości. Bo co innego można odczuwać widząc w wieku ~20 lat, że "kiedyś było dużo lepiej"? Co będę myślał mając 30, 40, 60, 75 lat?
Obym się mylił.
Jeszcze w nawiązaniu do poprzedniej notki. WSZYSTKIE cywilizacje, które się wysoko rozwinęły, bardzo surowo traktowały cudzołożników.
Tymczasem my wpadliśmy w pułapkę zestawienia nowoczesnych technologii z "wychodzącymi" zwierzęcymi instynktami. W zasadzie można mówić o postępie technologicznym, ale nie o postępie ludzkości... Bo, niestety, większość [1] populacji tejże ludzkości ma coraz mniej wspólnego z człowieczeństwem i dązy skutecznie w stronę stania się bezmyślnym robotem, żyjącym wg tego, co przeczyta lub zobaczy w tv/necie i tego, co nakazuje mu instynkt (oddychać, jeść, pić, wydalać, prokreować).
[1] Uogólnienie celowe mimo, że bardzo nie lubię uogólniać. Oby okazało się, że myśląca część populacji zdoła zatrzymać tę reakcję łancuchową. I tu skojarzenie: pręty grafitowe w reaktorach atomowych. Mogą pochłonąć jedynie ok. 1% energii reakcji, a wystarcza to nawet do całkowitego wygaszenia stosu - chyba, że... Czernobyl @ 1986 i nie tylko.
"Literatura":
losowo wybrane komentarze pod różnymi wiadomościami na różnych portalach
rozmowa z Karoliną (celna uwaga dot. reklamy i set-top-boxów)
"Rok 1984"
"Chiński syndrom"
...i kilka innych, których treść zostawiła coś we mnie przez ostatnich kilkanaście lat.
Ostatnio zobaczyłem na gazeta.pl (bo od czasu, gdy okryłem zalety systemu RSS, zacząłem czytać te wiadomości, które mnie interesują) komentarz 12-latki mówiący, że nie jest ona dziewicą i że dla niej współżycie jest "czymś normalnym" to się po prostu zagotowałem. Pewnie, że ten komentarz mógł być jakimś jednorazowym wybrykiem - ot, nie wiem, dla żartu or sth. Ale, kurde, wystarczy się rozejrzeć i tego jest pełno. W jakim my świecie żyjemy?
Tak, wiem - w takim, jaki sami sobie stworzyliśmy.
A ja dalej twierdzę, że nieszczęsna reforma systemu edukacji to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogły się nam przytrafić (i nie jest to bez związku z pierwszą częścią notki bynajmniej)...
Osoby urażone przepraszam. Mogły nie czytać ;) A tak na serio to jestem bardzo ciekawy, jakie echo ta notka "zbierze" w komentarzach.
- Och, nie! - jęknął kiedy dostrzegł bezmiar zniszczeń wokół siebie. Nigdy przez 40 lat nie widział czegoś podobnego i nie wierzył by ktokolwiek mógł tu
przeżyć. Nie rozumiał, jak mogło do tego dojść ...
Mógł tylko mieć nadzieję, że gdzieś pośród wszechogarniającego chaosu odnajdzie swego 16-letniego syna. I ta wątła nadzieja powstrzymywała go przed
ucieczką. Wziął głęboki oddech i ruszył przed siebie.
Posuwał się naprzód z ogromnym trudem. Drogę zagradzało mu wiele różnych przeszkód, których nie potrafił nawet rozpoznać a skąpe światło nie ułatwiało mu
zadania.
- Paweł, Paweł - wyszeptał chrapliwie.
Potknął się i mało nie upadł. Usłyszał, że ktoś się poruszył. Lub coś... Tak mu się przynajmniej wydawało... A może tylko miał taką nadzieję... Poczuł,
jakby lodowata dłoń ścisnęła mu żołądek. I wtedy coś zimnego i wilgotnego otarło się o jego dłoń. Odskoczył nagle.
Z rozpaczą posunął się o krok dalej i zawołał:
- Paweł!
Spod sterty niezidentyfikowanych szczątków dobiegł go słaby i ledwo rozpoznawalny głos syna:
- Tak, tato?
Westchnął z głęboką ulgą:
- Pora wstawać do szkoły. I na miłość boską, posprzątaj wreszcie w tym pokoju!
...czyli co by było, gdyby ktoś próbował mnie budzić do szkoły :D
(edit)
Zmieniłem imię "Marek" na moje, innych nieścisłości nie poprawiałem :)
Wczoraj jedząc (jak zwykle) coś na mieście, a dla ścisłości jakieś kurczaki w KFC (jak zwykle), które mój żołądek OKROPNIE znosi, zorientowałem się nagle, że...
Cały sukces KFC chyba opiera się na zwierzęcych instynktach. Nic [1] przyjemniejszego, jeśli chodzi o jedzenie, nad wzięciem w rękę kawałka MIĘSA i zeżarciem go. Najlepiej upieczonego. Może być z grilla, może być schabowy, może być kurczak z KFC. Ważne, żeby to było MIĘSO i DUŻO. To chyba taka zaszłość, w każdym razie siedzi we mnie bardzo mocno...
[1] Jest coś przyjemniejszego - wspólna pizza, zwłaszcza w Primie, ale wtedy przyjemność jest głównie z tego, że jemy wspólnie całą paczką, a z jedzenia dopiero w drugim rzędzie.
Ot, notka instruktażowa z serii "Jak karmić faceta, żeby mu smakowało" :)
21:34 .-- Kip/1460680 --- -- -
21:34 | coz... samochod, jak na 15-letniego grata, trzyma sie calkiem niezle
21:34 `----- ---- --- -- -
21:34 .-- Kip/1460680 --- -- -
21:34 | ma kilka wad...
21:34 `----- ---- --- -- -
21:35 .-- Kip/1460680 --- -- -
21:35 | np. maska jest jasniejsza niz reszta samochodu, a kawalek blachy z tylu ciemniejszy
21:35 `----- ---- --- -- -
21:35 .-- Kip/1460680 --- -- -
21:35 | chyba jedna szyba jest przyciemniona... w drzwi ktos wjechal, ale maja byc wymienione
21:35 `----- ---- --- -- -
21:36 .-- Kip/1460680 --- -- -
21:36 | naped tylnej prawej szyby (elektryczne szyby) nie dziala, szyberdach troche sie blokuje, ale dziala...
21:36 `----- ---- --- -- -
21:36 .-- Kip/1460680 --- -- -
21:36 | trzeba w nim troche pogrzebac na pewno, ale w ten sposob poszerzę swoje horyzonty :)
21:36 `----- ---- --- -- -
21:37 .-- Kip/1460680 --- -- -
21:37 | np. naucze sie zmieniac olej w samochodzie albo filtr powietrza :)
21:37 `----- ---- --- -- -
To tak pokrótce. Teraz zobaczymy jak szybko ubezpieczalnia uwinie się z daniem kasy na nowe drzwi... Wersja pesymistyczna - 6 tygodni. A ja bym chciał już :)
(edit)
W ogole to aktualnie jest w nim taki balagan, ze trudno to sobie wyobrazic... No ale zobaczymy, wlasciciel ma go posprzatac. Jestem bardzo ciekawy - zwlaszcza z tego powodu, ze jeszcze NIGDY nie widziałem, żeby jego samochód kiedykolwiek był posprzątany :)
Specyficzne wrazenie - kiedy sen miesza sie z rzeczywistoscia. Kiedy sluchasz jakiejs wypowiedzi, jednoczesnie nawet nie zauwazajac tego, ze to, co widzisz to juz sen. I w taki wlasnie sposob po krotkiej wypowiedzi dotyczacej plakatu na TKM (bodajze Tydzien Kultury Mlodziezowej) zapytalem sie "A skad sie ich tyle tu wzielo", jednoczac w glowie plakat o ktorym slyszalem z niebeiskimi kawalkami papieru na podlodze, ktore byly wytworem mojej wyobrazni (snem). Obudzilem sie dopiero jak poproszony o powtorzenie pytania je powtorzylem wyrazniej i ponownie uslyszalem "co mowisz?" :D
chyba czasem warto umyć kubek. dziwnie wygladaja czyste paski, powstale po odpadnieciu resztek Karotki i nyych takich po przeciagnieciu po nich torebka herbaty ekspresowej zalanej wrzatkiem ;)
to skierowane jest glownie do roznych informerow odwiedzajacych to miejsce... :)
Idąc zrobić sobie herbatę wrzuciłem trochę rzeczy do pralki. Niby nic nadzwyczajnego, a tak zaczęła się moja poranna przygoda... :)
Chyba wsypałem za dużo proszku, w każdym razie coś się zapchało (miało ku temu skłonności już wcześniej) i woda prawie się wylała górą. Zatrzymałem.
Jak się tego pozbyć? Wybrać? Trzebaby znaleźć odpowiednie naczynie i wybierać i wybierać, nei wygodne. Zatem trzeba znaleźć kawałek węża i odessać do wiaderka.
O ile z wiaderkiem problemu nie było to wąż znalazłem dopiero po dłuższych poszukiwaniach - w szafce w kuchni był stary prysznic, po odkręceniu "słuchawki" (kto wymyślił taką nazwę dla tego końca prysznica z polewaczką???) zdobyłem wąż. Zassałem, działa. Proszek do prania okropnie smakuje.
Potem musiałem to kilkukrotnie powtarzać po próbach przepchania śrubokrętem i drutem, ale nie pomagało i trzeba było na nowo "spuszczać", co wiązało się z każdorazowym zassaniem. Ble.
W końcu wziąłem śrubokręt i otworzyłem górę pralki. Okazało się, że (dość stary już, starszy ode mnie) wężyk łączący miejsce do wsypywania proszku z bębnem się wygiął pod ciężarem proszku w coś na kształt zapchanego syfonu i to skutecznie zatamowało przepływ wody. Podniosłem ręką, proszek wsypał się do bębna.
Skręciłem, działa.
Ale jak ja się wystraszyłem jak zacząłem ruszać tym wężem przy bębnie a nagle coś trzasnęło (klapka zasłaniająca miejsce do wsypywania proszku) :)
Od czasu, kiedy trzymałem w ręku 230V (kabel z odizolowanymi obiema końcówkami) i wymsknął mi się, upadając na metalową ramę czegośtam i zrobiło się po błysku i huku ciemno i głucho zacząłem uważać przy grzebaniu tam, gdzie jest PRĄD :)
1. Złap najbliższą książkę.
2. Otwórz ją na 123. stronie.
3. Znajdź piąte zdanie.
4. Obublikuj je na swoim blogu razem z tą instrukcją.
5. Nie szukaj najfajniejszej książki, jaką można znaleźć. Użyj tej, która faktycznie leży najbliżej Ciebie.
Ja trafiłem na takie oto zdanie:
"Dlatego z Aniołami i wszystkimi Świętymi * wysławiamy Ciebie, z radością wołając: Święty...".
Jest to fragment 7. prefacji na niedziele zwykłe. Najbliżej miałem do Oremusa na luty 2005 :)
A tym razem, dla odmiany, bedzie optymistycznie. Nie dlatego, ze mialem dobry dzien, bo w wiekszosci byl beznadziejny, ale dlatego, ze spotkalo mnie cos bardzo milego :)
Dwie godziny z hakiem, spedzone z moimi dwiema siostrami :) Niesamowity czas, pelny szczerej radosci i wielu innych pozytywnych wydarzen, potrzebnych mi jak powietrze :)
Nie będę ukrywał, że do napisania tej notki skłoniło mnie to, że opis na GG mieści najwyżej trzy zdania :)
Na razie nie będę pisał o zmianach, coby nie uprzedzać wydarzeń. Jak będą - napiszę. Albo i nie.
Będzie w losowej kolejności.
Czuję, że mam mocno popsute życie. Inna sprawa w jakim stopniu do tego przyczynili się moi rodzice, ale ja też za to w pewnym stopniu jestem odpowiedzialny... W sumie teraz mi najbardziej dokucza. Hm, co? Jak to nazwać? Coś, czego efektem jest niechodzenie do szkoły. Przez to niechodzenie mam całą furę innych zmartwień, z obawą o bycie dopuszczonym do matury i zdanie jej włącznie, jeśli nie na czele.
Czuję się jakbym miał mnóstwo zaległości do nadrobienia. Wiele rzeczy obiecałem, do wielu się zobowiązałem, wiele na mnie czeka. A właściwie to nawet coraz więcej, a postępów... brak, albo są małe.
Do tego mam poczucie, że pędzę sam nie wiem gdzie. Z jednej strony stoi moja wiara, wiele rzeczy, których doświadczyłem, a z drugiej... świadomość, że większości rzeczy jestem świadom, zamiast być ich pewnym jak że 2+2=4 (akurat ten zapis to pewne uproszczenie, ale... w granicach błędu :))
Trochę mi nieswojo w tej sytuacji. W sumie nawet nie potrafię dobrze zwerbalizować mojego stanu emocjonalnego, ogólnie kwalifikuję się [1] do przepracowania przez jakiegoś mądrego kierownika duchowego. Może x.Andrzej Grefkowicz, ale on ma TYLE zajęć, że nie wiem, czy to dobry pomysł. Może x.Janusz Marzyński. Może. Itd. Sam nie wiem.
[1] To w zasadzie tylko luźne skojarzenie. Kwalifikuję się. No właśnie. Rozmowa kwalifikacyjna. Minęło 15 godzin od rozmowy kwalifikacyjnej. Ja zrobiłem to, co mogłem. Teraz niech Bóg działa. Skoro zrobił już TYLE, żebym dostał tę pracę, w ogóle się o nią nie starając to na pewno dokończy dzieła zgodnie ze Swoją Wolą.
Ale co ja mam zrobić?
Jeśli dostanę tę pracę, moje życie może się naprawdę drastycznie zmienić. Nie wiem, czy w takiej sytuacji okażę się wystarczająco dojrzały. Nie wiem, czy sprostam tej sytuacji. To nie będzie łatwe, ale... może wreszcie przestanę odpowiadać za coś, za co nie powinienem odpowiadać, a aktualnie odpowiadam.
Ech, łzawią mi oczy. Dzisiejszą noc zarwałem. Nie wiem jeszcze czy pójdę do szkoły. Powinienem. Z drugiej strony.... Ech.
Jak ja bym chciał wreszcie zacząć chodzić do szkoły... w zeszłym roku szkolnym nie było ani jednego tygodnia, w którym bym miał 100% frekwencję. A dziś nawet na pracowni nie byłem, czas wziąść się w garść, bo będzie źle.... Nie że nie zdam matury, ale chciałbym się jeszcze gdzieś sensownie dostać.
W życiu zachodzą _DOKŁADNIE_ te same procesy, co w firmie. Prowadzenie życia jest bardzo analogiczne do prowadzenia własnej firmy.
Cholernie ciekawa teoria, prawda?
Tak. Teżbym się nie zgodził, gdyby nie powiedziała mi tego osoba, która ma super poukładane życie (znam prawie całą rodzinę, łącznie z wnuczkiem :)) i prowadzi dwie olbrzymie firmy, oczywiście świetnie porsperujące.
Czyli to dobrze, że nie otworzyłem działaności gospodarczej, bo życie to ja mam potężnie niepoukładane :D
Wpisywanie notek zostalo (jak widac) wstrzymane do odwolania. Raczej chyba mnie "nie kreci" taka forma uzewnetrzniania sie. Well, zobaczymy, co bedzie dalej.
Poki co - Chrystus Zmartwychwstal i radujmy sie. Odejscie Jana Pawła II to, owszem, wielka strata, ale nie ma powodow do wiekszego smutku, przeciez kazdy czlowiek umrze, a potem (jak Chrystus, w ktorego wierzymy!) zmartwychwstanie. Zatem wierzac w Jego dzialanie w Kosciele tak na prawde jestesmy pewni tego, ze to odejscie jest najlepsze i dla nas i dla ś.p. Karola Wojtyły.
Jakże słodki jest czas ferii... godziny beztrosko mijają jedna po drugiej...
Ale co ferie człowiek jest starszy. Tak, NAWET ja się starzeję ;P
Doszło do tego, że przez prawie tydzień w sumie nic nie zorganizowałem, siedzę przed monitorem (przepraszam, teraz już dwoma, bo równolegle robię coś na Maku... :)) i w sumie się obijam. A może to po prostu inni mają różne zajęcia etc? No nic zobaczymy co będzie się działo w przyszłym tygodniu (jako że za 16 godzin wyjeżdżam)... Może uda mi się pójśc w kilka różnych miejsc i zrobić kilka różnych rzeczy, a trochę tego jest:
- praca dyplomowa (wrrr... muszę ją skończyć do przyszłej środy :D)
- ścianka (przynajmniej raz, a mam nadzieję na więcej :))
- przepisanie zeszytów (sam nie wierzę, że to zrobię)
- przeczytanie lektur (jassssne, wyrósł mi kaktus? :D)
- bla, bla, bla...
...
- sponsorowany (!) wypad na kręgle :D
W tzw. międzyczasie zdobyłem klawiaturę, i to jaką... coś wspaniałego... For AT/XT, z przełącznikiem :D Stara jak świat (mrrau, lubię :))
Wczoraj zdałem egzamin na prawo jazdy (teoria). Dzisiaj jestem bardzo zmęczony i ogolnie wyczerpany. Dobrze, ze za 16 godzin zaczynaja mi sie ferie, czyli... eee... 403 godziny wolnego :) Ferie pod znakiem Forbidden ;)
Z rzeczy ciekawszych niz te kilka linijek wyzej:
/me zaprasza na scianke wspinaczkowa :) Coraz bardziej mnie to wkreca i widze, ze nie tylko mnie (i to dopiero jest fajne ;D!)
Hm. Podobno wczoraj byl Popielec... Prawda li to? ;)
No i fajnie. Niektorym sie jeszcze sesja nie zaczela, a ja juz wszystko mam pozaliczane :) Cos wspanialego :)))
Tylko szkoda, ze mam do konca miesiaca 7,50 dziennie do wydania na jedzenie i wszystki inne potrzeby :) Dluznicy mogliby mi cos oddac... Kazda kwote przyjme.
Zaliczanie historii (dzien wczesniej zmowilismy sie w trojke na nauczenie sie/podlozenie takich tematow jak Powstanie Warszawskie, Zimna wojna, Bitwa o Anglie i Armia Polska w ZSRR; akurat poszedlem zaliczac w innym terminie, w sumie umiejac to tylko pobieznie):
(tu dluzsza gadka o mojej frekwencji)
[Nauczyciel] - A co z Twoja historia?
[Ja] - Wlasnie w tej sprawie przyszedlem.
[N] - Aha. Co umiesz?
[J] - Np. Powstanie Warszawskie.
[N] - To powinien umiec kazdy warszawiak.
[J] - No to Bitwe o Anglie.
[N] - (usmiech na twarzy) Rozmawiales z Arleta?
[J] - Tak.
[N] - Czy wy naprawde macie nauczycieli za takich idiotow?
[J] - Nie.
[N] - Aha.
...i wpisal 3. Mniam.
(tu dluzsza gadka o frekwencji innych z mojej klasy :D)
Wlasnie - I forgot. Zrobilem sprawozdania :D Poza jednym do doniesienia w te srode. A, przepraszam za wyrazenie, pomiarowe dopiero za wiecej niz tydzien - i tylko z biezacego materialu, nie calosci... Super nie? :D
Wspanialy weekend, dwie imprezy, w tym jedna calonocna i dwie sprawy do zalatwienia rano po kazdej :) A jednak wypoczelem i wyspalem sie - jak po zaliczeniu (prawie) wszystkiego przystalo :)
Przy okazji - to wspaniale, ze istnieja przyjaciele. I ze czesto tak dobrze wiedza czego akurat w tym momencie potrzebujesz. Czasem lepiej niz Ty sam.
Niesamowite jak Bóg wszystko załatwia. Dziś zaliczylem pracownie, zaliczanie przyrzadow pomiarowych zostalo przelozone na za dwa tygodnie. Tylko po co ja to tu pisze?
W ogole dzis spotkalo tyle milych rzeczy... Niby drobnych. Przywitanie przez dawno nie widziana osobe usmiechem. Wymienienie kilku zdan ze znajomym. Pozytywna reakcja. Usmiech. Radosc.
Radosc daje radosc.
To moje dzisiejsze odkrycie.
A radosc daje Bóg.
Hm. 8 sprawozdań :) Pewnie do zrobienia w ferie... a póki co... za przeproszeniem, przyrządy pomiarowe do zaliczenia... bleeeeee. A jeszcze palacz węgiel w nią sypie... (UPS!) miałem na myśli: A jeszcze musze pozyczyc zeszyt, zeby sie nauczyc. Ale to dobry pomysl - przebiore sie za lokomotywe. Ciekawe jak bede wygladal? :D
Poniewaz zrobilo sie ciasno pod ponizszymi notkami dopisuje kolejna.
---BEGIN bezsensowny tekst.txt---
Oczywiscie zostalem nieprawidlowo zrozumiany. Jak zwykle. Juz sie przyzwyczailem. Na szczescie tym razem wiem, z czego to wynika i wiem, co mam zrobic. Chwala Panu za to! Ale przykro patrzec w bezmocy na cierpienie bliskiej osoby.
---END bezsensowny tekst.txt---
Wyglup. Niby nic. Male... cos. Ale kiedy zobaczy to przyjaciel to... potrafi powiedziec duzo nowego o wnetrzu. Odkryc cos, co do tej pory bylo.... nie, nie bylo. nie istnialo.
I w ten sposob dowiedzialem sie dzis o mojej slabosci, o tym, ze wcale nie jestem taki mocny tam, gdzie sie tego spodziewalem. A moze inaczej - nie jestem tam wcale taki slaby - ale musze trzymac sie i o tym myslec, zeby nie upasc i zeby ten mocny punkt nie stal sie pieta Achillesa.
Ktos tu jest bardzo inteligentny. Bardzo. Ale na szescie Milosc juz go pokonala. I ta wlasnie Milosc daje Wspolnote, daje przyjaciol, wskazujacych takie bledy. Chwala Panu! Tnx, Basiu.
Ni z tego, ni z owego nagle i niespodziewanie na tablicy ogloszen w mojej bramie pojawila sie informacja od firmy "kablujacej" moj blok. LAAAACCZZEEEEE. Wiem. Jestem uzalezniony. Tak czy inaczej - dowolne stale lacze wplynie pozytywnie na moja kondycje finansowa. Bo ta, przepraszam za wyrazenie, sferia, zyczy sobie astronomiczne sumy. U niektorych operatorow GSM taniej wychodzi GPRS (place za przeslane dane, nie za czas). I baaaardzo sie ciesze, ze wreszcie mam mozliwosc "podpiecia sie" w dowolny inny sposob - jednak Tele2 jest fajne, ale... to radiolinia, do tego troche kosztuje.
Bla, bla, bla, belkot techniczny, ple, ple, ple.
Post Post Scriptum:
Wielkie dzieki, Piotrek, za pizze. I tak tego nie czytasz.... Ale moze kiedys to odnajdziesz. ;>
W piatek czulem sie naprawde fatalnie. Kac moralny jak nie wiem co. Mniejsza o powody, bo to sprawa miedzy mna, Bogiem i oczywiscie osoba, ktora w pewien sposob skrzywdzilem. Wlasnie. Bogiem. W tenze piatek zaczal sie kolejny Kurs.
I co sie dzieje? Do czego doszlo?
Do tego, ze teraz mam w sercu cala kopalnie nadziei, dobrej woli. I mam nadzieje, ze to, co uslysze jutro (oupss, juz dzisiaj) w szkole nie zubozy tych pokladow w stopniu bardzo znacznym ***
*** - zastanawialem sie jakiego dac tu smileya. I chyba nie wymyslono jeszcze odpowiedniego. Poczynmy zatem zalozenie, ze :} (dwukropek - prawa klamra) oznaczac bedzie usmiech wyrazajacy nadzieje i pragnienie spelnienia sie tego, co jest napisane przed tymze smileyem :)
Brudny. Nieogolony. Glodny. Zmeczony. Nerwowy. Co sie ze mna stalo? Co sie dzieje? Czemu? Co? Co sie stalo z moim spokojem? Czemu denerwuje mnie wszystko? Dlatego, ze jestem zmeczony? Ale przez ostatnich kilka nocy spie wiecej i lepiej niz przedtem... Zobaczymy jutro.... Moze to stres wynikajacy z ogromu rzeczy do zrobienia...? Jesli tak to nie minie... Zreszta zobaczymy.
P.S. A po sciance nie dostalem zakwasow. Tylko sciegna bolaly. Troszeczke. Nic nadzwyczajnego. Jak znajde czas to pojde znowu. O ile znajde czas...
Jaaaka to luksusowa sytuacja: byc wyspanym! :)
"Troche" mniej luksusowe jest kombinowanie jak by tu przetrwac do 1go. Osoby, ktore mi wisza pewne ilosci gotowki, a czytaja to, niech poczuja sie zobligowane do.
Po rewolucji kulturalnej w Chinach. Sztab generalny szykuje plan inwazji na
ZSRR. Głównodowodzący przedstawia założenia strategiczne operacji:
- Od wschodu pójdzie 300 milonów żołnierzy, od zachodu ruszy 200 milionów, a
środkiem pójdą czołgi. Na to wstaje głównodowodzący wojsk pancernych i pyta
zdziwiony: - OBA?
i czesc druga:
Nad mapą sztabową ślęczą chińscy generałowie. Jeden z nich mówi:
- Będziemy atakować małymi grupami, po dwa, trzy miliony...
"a my, tak łatwopalni, biegniemy w ogień, by mocniej żyć"...
Glowe powoli zaczynaja opanowywac dziwne mysli. Taka... tesknota do czegos nieokreslonego. Ochota na ogladanie zdjec przyjaciol. Moze czas na to, by pojsc spac...? Moze. Niby atmosfera jest ogolnie dolujaca, a jednak... jest w tym wszystkim cos niezwyklego. Tylko czy to cos nie jest przypadkiem falszywe...?
"Wtem slyszymy kol stukoty i lokomotywy swist, wiec ospale podnosimy sie z foteli. Ale w miejscu nas zatrzymal megafonow zgrzyt i pisk: to nie wasz pociag! - przez megafon powiedzieli..."
Czy aby to cos nie jest takim komunikatem...? Boże...
"A my, tak łatwopalni, tak śmiesznie mali..."
Boże! Widać, że masz poczucie humoru - takich sobie wybrałeś (ba, STWORZYŁEŚ! NA SWÓJ OBRAZ!) współpracowników! W takich momentach tęsknię za momente, w którym Cię poznam.
"poczuliśmy się trochę oszukani!"
"wiele, wiele świtów przeminęło"
Tak, Paweł. Nie wzdychaj do nie wiadomo czego. Bo wiele świtów przeminęło, a ty masz coś do zrobienia. Duże coś: MASZ ŻYCIE DO PRZEŻYCIA!
Tak sie zastanawiam, do jakiego stopnia mozna sie uzaleznic od bloga. Blog jako zjawisko spoleczne...? "Mam na imie Pawel, mam 25 lat, od 5 lat jestem uzalezniony od pisania notek i komentarzy na blogach"...?
To jedyny cytat, ktory mi sie kojarzy z pewna sytuacja, moze nawet pewnym rodzajem sytuacji... Dwoje moich dobrych znajomych, zreszta poznali sie niejako za moim posrednictwem. Nie wnikajac w szczegoly ostatnio sie... poklocili. W relacji miedzy nimi powstal... balagan. Nie lubie, gdy widze, ze w wypowiedziach obojga z nich jest duzo prawdy, ze ich zdania sa tak bardzo rozne, skierowane przeciw sobei nawzajem... I jedno ma racje, i drugie... A tym, czego nie lubie, jest... brak mozliwosci posiadania wlasnego zdania... Brak znajomosci prawdy... Obiektywnej. Bo coz warte jest potakiwanie czy dyskusja o czyms, o czym... nie ma sie bladego pojecia, bo zna sie to tylko z wypowiedzi osoby, z ktora sie "dyskutuje"? Z pewnoscia nikt nie jest swiety i wina jest po obu stronach (jesli tu w ogole mozna mowic o winie!)... W kazdym klamstwie jest odrobina prawdy... Moze wlasnie w tej wypowiedzi, z ktora sie nie zgadzasz jest choc kawalek tej prawdy o Tobie, ktorej boisz sie, nie chcesz dopuscic do swojej swiadomosci...? A moze to "klamstwo i oszczerstwo" jest... prawdą?
Sorry, mnie w to nie mieszajcie. Za krotki na to jestem...
I znow nie bylem w szkole. Znow zaspalem. Znow sam nie wiem co. Znow poczucie winy, znow poczucie beznadziei, znow znow. Znow, znow, znow... I jak przezyc miesiac w W-wie, zywiac dwie osoby, za 590zl (minus to, co STOEN sobie zazyczy)? Jedno z drugim nie ma nic wspolnego. Moze poza tym, ze i to i to niekoneicznie dobrze wplywa na moj humor.
Sytuacja lubi sie powtarzac. Wspomnianych sprawozdan nawet nie ruszylem. No ale moze zalicze pracownie, bo AFAIR u tej nauczycielki musze doniesc sprawozdania i miec komplet na koniec roku, a to dla mnie duza roznica :) Taak. A moze sa jacys chetni do napisania za mnie wypracowania z "Lalki"? :>
Padam na pysk, a tu jeszcze 5 sprawozdan do zrobienia (a zajecia zaczynaja sie za 11 godzin...). Tak. Chyba z tego wszystkiego pojde spac, a sprawozdania zrobie na za tydzien. Tylko czemu obiecuje to sobie od kilku tygodni...?
...tylko czemu miejsce, w ktorym odbiera sie paczki z calego swiata w stolicy panstwa europejskiego, jakim jest (podobno tylko od maja) Polska jest na zadupiu, a nie np. w Centrum czy na Mokotowie...?
Przed kilkoma godzinami wrocilem z Kursu. Zmeczony, ale wypoczety. Paradoks. Ale tak to juz jest z Filipem :) www.kursfilip.pl A teraz musze nadrabiac zaleglosci (pracownia, sprawozdania... Czy ktos ma moze schemat ideowy bramki NAND??) Ale i tak czas Kursu jest czyms niesamowitym, jedynym w swoim rodzaju przezyciem. Niby tylko weekend, 48 godzin. A jednak dzieje sie wiele, czlowiek zawsze wyjezdza przemieniony. Odnowiony.
Wciaz trudno mi to uwierzyc, ze to zrobilem. Ja i blog (zaraz mnie zjedziecie, ze nlog, a nie blog - blog, skrot od weblog), to az wydaje sie smieszne. Podobno tylko krowa nie zmienia zdania. Cos w tym jest.