Kolejny raz pozwoliłam się zabić. Głupia, naiwna. Ile jeszcze książek człowiek musi przeczytać żeby zrozumieć że asertywność to nie kwestia wiedzy? Miałam być gepardem, tymczasem jestem połamanym klaunem.
Jak możesz mówić mi że to ze mną jest coś nie tak? Może ja po prostu nie chce być jak Ty.
Jak mam Ciebie amputować ze swojego życia?
Może od początku. Albo lepiej od końca. Po prawie 10 letnim toksycznym związku, wpadłam w toksyka. Różnica polega na fakcie że z poprzednim wyniszczalismy się mając inne charaktery. Tutaj Ty zabijasz wszystko.
Jeśli to ktokolwiek czyta - preferencje mężczyzna - odpowiedz mi proszę jak duże istnieje prawdopodobieństwo że gość, lat pięćdziesiąt będzie mówił że kocha tylko dlatego, że tego wieczoru nie dałam? Podobno mam już paranoję i wmawiam sobie. Następnym razem dałam i już jednak nie kocha, a przynajmniej jutro nie jest nasze.
To wszystko jest posrane.
Lata terapii po to, żebyś jednego wieczoru zniszczył to, co budowałam latami. Chce zniknac.
Dzień jak co dzień. Budzisz się, pijesz herbatę, zerkasz za okno by sprawdzić jaką dziś mamy pogodę. Tylko wzrok trochę inny, trochę zbyt długo przeglądasz się w odbiciu szyby, oczy dziś jakieś puste i bez wyrazu a twarz opuchnięta jeszcze po głębokich koszmarach które miotają Tobą w nocy. Też to znasz. Mój standardowy poranek. Dziś może coś się zmieni, będę czekać, aż wróci choć jakiś dreszczyk emocji który przywróci mnie do życia. Zamknięta w złotej klatce, z wielką, diamentową kulą u nogi.
Dziś będzie ten dzień, jak nie dziś, to jutro, albo pojutrze, za rok. Kiedyś musi nadejść. Nie ma tak, że nic się nie wydarzy. Zawsze przychodzi ten powiew, który burzy wszystko co dotychczas było stabilne. Przywołuję go jak mantrę, a zarazem sama ciągnę się na dno.
Tyle zobowiązań. Hipoteka, zwierzęta, obcy kraj, ludzie i język. Ja dalej w to brnę.
Próby ratowania nie zdadzą się już na nic. To się skończyło, trzy lata temu, jak nie wcześniej. Człowiek który uważa Cię za idiotkę, tylko z tego względu że byłaś młoda i próbował Cię wychować, nie musi być człowiekiem który Cię kocha.
/i budzisz się, jak co dzień, tak młoda a zarazem stara. Zamknięta w domu. Bez przyjaciół. Masz kota i psa, czego chcieć więcej? Jak Ci się nudzi to zrezygnuj z siebie i dołóż sobie obowiązków.
To ja, Monika, która kocha pole dance, ale już nie trenuje, bo w przerwach między pracą a pracą, trzeba wyjść z psem, na zakupy, zrobić obiad, posprzątać, wyprać i poupychać gdzieś stare łachmany, bo szafa to marzenie tak odległe, jak poczucie młodości i szaleństwa.
Jeśli miałabym coś o sobie powiedzieć to tyle, że nie zarabiam źle, a jakimś cudem wiecznie brakuje mi pieniędzy, których nie rozwalam na ubrania i kosmetyki.
Kim się stałam? Kim będę za rok. Mamy rok zmian, ale czy czas na aż tak drastyczne kroki?
Kocham Cię D. ale 7 lat błagania o choć jedną małą zmianę- bez zmian, to już przegięcie...
Mialam napisac cos madrego i zapomnialam kurwa.
Dzis dzien na kurwa.
Za duzo mysli w glupiej ujebanej glowie
Ze to wszystko nie prawda chyba
Ukladasz sobie z czlowiekiem zycie...
A tu nagle jakis kutas przychodzi
I chcesz wszystkim jebnac.
Bateria w telefonie trzyma po 2h
Nie wiem co oni mowia
Ciezko
Mrowienie
Tam to hcialam ale nie napisze
To taka jebana krzyknac KOCHAM
I sie w thm kurczyc
Nie dobre ze sklamalam
Jego... dlaczego...
powoli zaczynamy ze sobą walczyć
a przecież to nie o to chodzi
aczkolwiek.. łatwiej jest przerodzić miłość w nienawiść
niż nienawiść w miłość
a szkoda.
Historia się powtarza
wiem że zostanę sama i znów w to brnę, a przecież niech robi co chce
przede mną cała przyszłość, a zarazem nic
zarazem zaraza
zarazem ból
zarazem samotność
mieliśmy pierwszy raz, dwa miesiące, śniadania, praca, obiady, siłownia, sen
mieliśmy razem pierwszy raz to wszystko
cały ten nieogar mieliśmy w końcu razem
za rękę
nie z kolegą
ze mną
miałeś
a właściwie mieliśmy, teraz już tylko ty
ja jestem po raz kolejny poza tym
pierwszy raz mieliśmy razem, a wyszło na to, że drugi raz jest jak jest.
Krok w przód, dwa w tył, znowu krok i tym razem trzy w tył.
Jestem w czarnej dupie, nie będę rozmawiała o przenoszeniu się
z samochodu na motor, albo po prostu o samochodzie zastępczym, kiedy mój samochód nie może jeździć.
Gorset codzienności, nie pozwala mi oddychać, a sam fakt
że żyję, jest nieznośnie bolący.
A teraz czas na specyfik, który pozostaje ostatecznym wyjściem gdy już oczyszczę całą lodówkę
a mianowicie - makaron z ketchupem ;D.
HEHESZKI! Poczytaj sobie, druga notka wstecz od tej. "Jestem szczęśliwa". Może i jestem, może nawet z D
aaale.. jest też drugie dno
chyba należę do tych kobiet, które jak zwierzęta
mam ochotę, zrobić coś, za co każdy mógłby mnie znienawidzić, gdyby się dowiedział
aaa i co najważniejsze, mam dwie opcje zrobienia tego
i ciągle ich przybywa, nie wiem.. Czy aż tak się zmieniłam?
Najlepsze bądź jak wolisz, najgorsze, jest to, że wszystkie te opcje mogę wykorzystać.
Nie, nie wierzę.. Wciąż pamiętam o Tobie blogu :).
Choroba rozebrała mnie na części pierwsze i leżę zdechnięta pod kocem, coś czuję że te święta będą porażką.. Nvm.
Słucham sobie The killers- here with me i rozwala mnie jeszcze bardziej, z racji tego, że ten rok się koczy (nie mówiąc o jutrzejszym końcu świata, hihi)
facebook kłamie jak z nut. Nie wymienił najważniejszych momentów tego roku. Przede wszystkim, Darek wyszedł, jesteśmy szczęśliwi, następnie zdałam prawko, nauczyłam i wciąż się uczę jeździć konno, określiłam się pod względem przyszłości i jest mi mega z tym zajebiście.
Będzie przykro, kiedy odejdziesz cholerny roku, ale wraz z Twoim końcem, zakończy się również kredyt D. i kupimy mieszkanie, w końcu.
Nie, nie mogę narzekać. Jedynie na katar.
Jestem szczęśliwa.
`Oh lord, ey give me a gun, I swear
I'll shot him or her oh lord..`
Haha, czaisz, mój pies od dziś oficjalnie jest mężczyzną
stracił prawictwo iii wybrał na swoją wybrankę
sunię conajmniej 6 lat starszą od siebie ;<
mój dom sam w sobie to horror :D
Fajnie że mnie słuchasz, a nie wiesz o czym do Ciebie mówię
prosząc o pierścionek, mówiąc o wyjeździe, wynajmie mieszkania
mówię o tym że będziesz, nie tylko w weekendy
i kiedy mówisz że znajdziesz chwile czasu i zadzwonisz
rozumiem to jako że zadzwonisz
a kiedy ja już dzwonię, choć nie powinnam się odezwać i być po prostu obrażona
powinieneś rozumieć jako że cierpię i nie radzę sobie ze swoimi uczuciami
Źle się dzieje ostatnio w moim życiu ale nie ma jak poukładać
nie ma kto mnie poukładać a ja póki co jestem na tyle rozsypana
że sama się nie poskładam, chyba że z bólu...
Jak jest? Odkąd wyszedł drażni nas swoje towarzystwo
ja mam ochotę poszaleć, on nie koniecznie
chcę potańczyć, on nie koniecznie
ja chcę, on nie
mógłby chociaż udawać, że ma jakiś zapał
jakiś potencjał
coś, cokolwiek, cząstkę szaleństwa
Mój mega głupi pomysł, żeby wziąć koc i jechać nocą nad wodę
z najtańszym winem
-oczywiście spalony..
Bo przecież.. "Czy Ty uważasz, że nad jakąś wodą, pijani odnajdziemy spokój?"
Ja się pytam, masz 24 lata czy 60!?
Nie chce mi się tego ciągnąć, nie mogę i nie potrafię odejść
ta droga jest destrukcyjna, ale wokół nie ma innej, nie da się zejść na inną
żeby chociaż jedna droga była inna..
Ból głowy, po nieprzespanej nocy.. i to wcale nie alkohol
umieram, tak wewnętrznie, bynajmniej chciałabym umrzeć
razi po oczach syf codzienności, tego gdzie muszę żyć, z kim żyć
zawsze było tak, że nie miałam nic.. do teraz tak jest
i ani jednego słowa za moim słowem, bo przecież jestem ta najgorsza
mam wrazenie że się żalę, ale tak czuję
szklanka słów potłukła się o drewniane panele,
a coraz bardziej fizyczne uczucia moczą mi twarz i ręce..
Gdzie uciec?
Jest tu ktoś, kto mógły pomóc?
Może napiszesz - nie przejmuj się, będzie dobrze. Tyle wystarczy
a Ty nawet nie przeczytasz...
Intensywny trening niestety przerwany..
Coś złego mnie dopadło, myślę że jakieś zatrucie.. już drugi dzień bez ćwiczeń
Ból brzucha, gorączka, leci z każdej strony, a tu jeszcze zakwasy
i jedź z babcią na zakupy, do reala, tesco, lidl i może jeszcze kaufland.. zobaczy się może czy simply, zależy czy wszystko kupi
Boże daj mi umrzeć, nie chce tego prawa jazdy, służyło mi tyle lat, teraz je sobie wezcie...
Nie można ot tak, pomyśleć, będę szczęśliwa i być
nie można być szczęśliwym na siłę
Co z tego, że przeprosi, że znów okaże skruchę, jak następnego dnia będzie to samo
Twierdzenie, że mam poczekać, sprawdzić jak to będzie samą mnie przeraża
a może to już jutro mnie uderzy, może napluje mi w twarz
stek obelg w moją stronę
mam dość, psychika siada, a przecież muszę walczyć
mam o co.
zdycham i takie tam
boję się jego, kumasz?
wizja mojego ojca w jego oczach, są jego odbiciem
mam ochotę spierdalać gdzieś
czy jest ktoś, kto mógłby mnie porwać?
Warunkowe? Co to kogo obchodzi, w dupie to mieć najlepiej. Co będzie to będzie. Ot.
Zaraz wypluję serce i wyrzygam płuca. Co do płuc to muszę rzucić palenie, bo się wykończę.
Lubię się wykańczać. Wiem że mam władzę nad swoim ciałem, nad w pewnym sensie, pewnym światem.
Sram głupotą. bez kitu.
już nie co ja pacze a co ja pisze..
nie potrafię wspierać, mogę tylko być, jak wiatr, mogę wysłuchać, ale tylko będę, będę trzymać Cię za rękę jeśli zgodzisz się pójść ze mną.
Będzie dobrze. I know it.
Z nosa tryska mi jak Wezuwiusz, nerwy tak samo się gotują, cóż ludzie nie mają swojego życia tylko żyją zawiścią .. Boli przyglądanie się samej sobie z boku, tym bardziej że ktoś nie ma racji mówiąc o mnie, ale po co w ogóle sobie tym zaprzątać głowę? :)
Mam ochotę porządnie się schlać, albo spalić coś, albo po prostu się porządnie najebać, ewentualnie grubo zajebaną być. Fajnie brzmi: grrruu-boo (długi przecinek) zaa-jee-baaa-nĄ (duże Ą i znów długi przecinek) BYĆ ( szybkie i wymowne).
Brzydko mówię, ale ja lubię kląć jak szewc. Lubię. O. Dlaczego niby nie wypada przeklinać? Ponoć wszystko jest dla ludzi, a ludzie sami wymyślili "przekleństwa"..
Ja pier... co mi się z głową porobiło to nie ogarniam.
D.W [*] . Ciągle jeszcze nie potrafię uwierzyć
jednego dnia widzisz człowieka na ulicy, uśmiechniętego
a kolejnego dowiadujesz się, że życie go przygniotło.
Żal.
Lubię tu pisać, ale stanowczo zbyt rzadko to robię.. Czytając dziś poprzednie wpisy myśle sobie- Ty, wcale taka tępa nie jesteś
jakby ktoś pisał to za mnie, emocje same się leją, w bezsensownych słowach, dla człowieka z boku niewiele jest, a przecież to całe moje życie
pare słów i wspomnienia jak wczoraj.
Jak Boga kocham..
Jak to się dzieje, że człowiek płacze? Nie chodzi mi o emocje, chcę faktów, mózg - emocje? Co się dzieje z naszym ciałem, że takie reakcje zachodzą?
Czy człowiek może żyć w dwóch światach? W tym rzeczywistym zdecydowanie mi nie jest dobrze, za dużo tego wszystkiego na raz, chciałabym mieć swój świat a nie świat podporządkowany reszcie świata i to jest właśnie mój drugi świat, świat marzeń - budzę się obok D. jak co weekend mówi mi dzień dobry, robię mu śniadanie i śniadanie do pracy, całuję na dowidzenia a kiedy wraca czekam w drzwiach ze świeżym buziakiem na twarzy ..
Jeden świat rani bardziej niż drugi, tyle że drugi rani bardziej niż pierwszy..
Do dupy człowieku. Umów mnie z Bogiem, mam tyle pytań..
Egoiści, aż żyć się nie chce..
Mogłabym teraz wszystkim pluć w twarz i zastanawiam się czy nie brać tego w dosłownym znaczeniu...
Mówią tak, robią inaczej
wszyscy chcieliby zbawiac swiat, ale zeby to zbawic slowem i najlepiej zeby to nie zajęlo wiecej niz 2min przez telefon, bo moga sie przemęczyć..
Do dupy, chcialabym potrafić traktować wszystkich tak, jak traktują mnie, każdego po kolei ... Wszyscy wszystko wiedzą, tylko nie widzą swoich zakłamanych ryjów.
Amen.
wykończy mnie ta sytuacja, jak Boga Kocham...
Obiadu już nie jadłam od środy zeszłego tygodnia, a ponoć nie samym chlebem człowiek żyje
ja żyje na chlebie z serem, od czasu do czasu mama przyniesie mi jednego pomidora..
Mama mówi że jest jak mój stary.. Nie prawda, a ja nie jestem jak ona.
Nie chcę być taka. Stoi przede mną i zmywa naczynia
i wiem, że pod żadnym względem nie chce jej przypominać
a więc jesteśmy inni, to dobrze, inne życie będę mogła zacząć, tego nie chce
podeptam je pewnego dnia i wyrzucę do śmieci nie wracając już nigdy
będzie moje, bez dopierdalania.
Żegnaj, tępa siostro prostytutko, fałszywa babcio i naiwna mamo.
Żal mi tylko dziadka.
Ogólnie to mój związek jest najcudowniejszym związkiem jaki w życiu widziałam,
filmy o miłości nie były nigdy tak cudowne jak to co przeżywam u boku mojego Ukochanego
.. ale.. no właśnie, zawsze ale..
... bez przyczyny myślę o śmierci. Coś nie tak, ale nie wiem co
nie wiem co mam zrobić ze sobą..
ile to już razy myślałam że nadszedł koniec? Że nie dam rady? Że on nie da? Że oboje odpuścimy?
W końcu wszystko nabrało właściwych obrotów, weszło na właściwy tor
jest pięknie
jak i mój nowy tatuaż "Ut ameris, amabilis esto" :)
Kocham strasznie mocno, nigdy więcej nie pozwól mi Boże wątpić..
Kiedy miałam 12 lat, odszedł od Nas ojciec, zostawiając mamę z długami, których nie potrafi spłacić do dziś, wtedy mając kiosk RUCHu niewiele mogła spłacić, więc od tamtej pory pracuje w osiedlowym sklepiku.. Wracając, kiedy zostawił mame z tymi długami, mnie zostawił z bagażem nieprzyjemnych wspomnień i bez dziewictwa, pewnie to przyczyniło się przede wszystkim do tego że go mama wyrzuciła, chociaż, podobno sam poszedł, do jakiejś ku.rwy, tak mi babcia mówiła. Pamiętam jak uciekałam w nocy z mamą do dziadków, żeby mama znów nie siedziała całą noc na pogotowiu, rozwalił drzwi mieszkania wtedy i siedział z dziwnym papierosem, dziś w sumie wiem że to joint, ale wtedy wydawało mi się to bardzo dziwne i straszne- to taki mały przebłysk który pamiętam z emocji w dzieciństwie. Po jego odejściu przestałam rozmawiać z mamą, siostra zaczęła mnie poniżać, a ja chcąc się ukarać, krzywdziłam sama siebie, zresztą, do dziś mam blizny na ramionach, D. zawsze je całuje i mówi że to dobrze, że są, że dzięki temu mam siłe, myslę że jedyne co mam to właśnie takie noce jak dziś. Pierwszy raz z domu uciekłam kiedy ojciec chciał mnie wyrzucić przez balkon, z drugiego piętra.. Stał wtedy i palił a ja nie chciałam z nim rozmawiać, żeby znów się nie zdenerwował, żeby mnie nie bił, taki jakiś uśmiechnięty był.. Suma sumarum zawołał mnie i powiedział że się pobawimy w nową fajną zabawę, kiedy podeszłam powiedział że zabawimy się w samolot, złapał mnie za nogę i wystawił za poręcz, nie pamiętam jak to się stało że mnie puścił i wybiegłam z domu. Nienawidziłam mamy, że to robi, że ciągle jeszcze z nim jest, chociaż było mi go żal, był taki samotny, myślałam że ześwirował dlatego, że wszyscy się od niego odwrócili. W każdym bądź razie uciekłam, miałam wtedy tylko discmena, niemiecki, za to dostałam trzy bułki na dworcu. Wtedy się zaczęło właściwie, pierwszy joint, chociaż, nie wiem, może to była lufa? Ciężko posklejać myśli.. Po przepalonym tygodniu policja odwiozła mnie w nocy do domu. Mama płakała. Nie mogłam na nią patrzeć, do teraz nie mogę patrzeć na to jak płacze i nie dlatego że jest mi jej żal, a raczej dlatego że chyba mam bezpodstawny żal do niej. Wtedy chyba zrozumiała, jego już nie było, żadnej rzeczy po nim nie mogłam znaleźć...
Rok później zakochałam się po raz pierwszy, miałam 13 lat, on 24, troche śmierdział wódką, był fajny, inny, dojrzalszy, rozumiał mnie, ale jak to na małym osiedlu, wieści szybko się rozchodzą, mama wysłała mnie do cioci na pół roku, a on ot tak, odpuścił, obiecałam sobie, że w życiu jej tego nie wybaczę.
Później znalazłam przyjaciółki, podobały mi się, bo byłam z bardzo pobożnej i niby porządnej rodziny, a one mogły robić co chciały, wtedy, dzięki nim wciągnęłam pierwszą kreskę, potem drugą, trzecią... pięctysięcy dziewiątą itd itd. Miałam anemie i odwodniony żołądek. Mama oddała mnie do ośrodka wychowawczo odwykowego, później straszyła wysłaniem do ojca. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak jej wtedy nienawidziłam. Lata płynęły, alkohol płynął, jointy się spalały, koks się sypał.. Aż w końcu przyszedł on, pomógł ułożyć emocje, każdą po kolei nazwał, znajdywał najlepsze i najprostsze rozwiązania, PRZYJACIEL podobno. Wzloty i upadki. Przy setnej kłótni, postanowiłam że nie odezwę się przez miesiąc, ale mijały miesiące a jego telefon wciąż był wyłączony a słoneczko z gg wiecznie czerwone.. Pisałam do jego kolegów, a tu co? On w kurwa areszcie.. Robiłam lewe interesy z kolegami z osiedla wtedy, mialam kase, chcialam jego samochod wykupic, ale ktos mnie uprzedził, aż w końcu wrócił, po 1,5 roku wyszedł z aresztu, później po 2 miesiącach odwiedził mnie, znów miałam przyjaciela, który pomógł z matmą, wypił piwo ze mną, wysłuchał, opowiedział o swoim bagażu doświadczeń. Oh, D. kto by wtedy pomyślał że teraz będzie to co jest? Po kolejnych paru miesiącach, w końcu byliśmy razem, dwie połówki, które musiały troche zgnić, by się dopasować.. Szczęście jak zwykle nie mogło trwać długo, po 9 miesiącach idealnego związku, przyszedł bilet, do zakładu kryminalnego.. 2 lata czekania, warte tego. Teraz patrzę jak śpisz, z tą skwaszoną miną po kłótni, o bagaż doświadczeń, a przecież cierpimy tak samo, każda rana drugiego, pierwszego boli dziesięć razy mocniej.. Kocham Cię. Wyglądasz jak mój przyszły mąż, ojciec moich dzieci. Chcę oddać Ci życie, tylko jeszcze nie teraz, muszę mieć pewność, nie mogę zrobić tego co moja matka, Kochaj mnie dalej, jak mnie kochasz, w końcu się odnajdziemy, znajdziemy swoje zapachy, dotyk, słowa, na ołtarzu, pełnym przepięknych konwalii , tylko jeszcze nie teraz. Musisz mi wybaczyć, bo ja w tym trwam, bez względu na status, czy jestem żoną, czy po prostu narzeczoną. Trwaj we mnie, bo ja trwam w Tobie. Dobranoc.
Strach, ma ogromne oczy, ale jeśli chodzi o lepsze jutro to może tych kilka nieprzespanych nocy, wyjdzie w końcu na dobre, w końcu będzie dobrze, albo chociażby lepiej.
On twierdzi, że dzięki temu te najgorsze chwile przeminą, cóż, zobaczymy..
Mam dziwne dreszcze, boję się jak cholera, ale chcę, bardzo chcę, żeby chociaż trochę lepiej było.
W dodatku dziwne rzeczy dzieją się, z moim organizmem. Ciąża? Nie mam odwagi tego sprawdzać..
Rozgrzebuję już dawno zagojone rany
przepraszam, nie ja.. To On
Wypuścili go, druga wokanda i już takie coś, bardzo dobrze
na kolejną wokandę musielibyśmy jeszcze trochę poczekać, z tymi nowymi przepisami
przepraszam, jednak nie bardzo dobrze
on twierdzi, że się nie odnajduje, że nie chce tu żyć, a ja chce umrzeć kiedy tego słucham
po raz kolejny pokazuję mu, że nie może na mnie liczyć
gorzki smak herbaty, ukazuje to jak się czuję
brak cukru
zdecydowany brak
Mógłby mnie zabić, mogłabym oddać życie za swoje racje
dwa pierdolone lata czekania, by teraz co miesiąc miał mi zwiewać znów na 3tygodnie, nie wiadomo gdzie
Kolejny sen o dziecku...
Dzieci otaczają mnie :).. Marzę o tej małej kruszynce, której będę mogła oddać wszystkie siły i miłość
dać komuś szczęście, to samą siebie uszczęśliwiać
tyle wiem z tych poronionych snów..
Potrzeba mi stabilizacji, wtedy pomyślę o małej kruszynce :).
Okropny sen dziś miałam..
Śniło mi się, że urodziłam dziecko mojemu byłemu, po czym oddałam je pod jego opiekę
po miesiącu chciałam na weekend ją zabrać (bo to dziewczynka była) ale przy "oddawaniu" naszła mnie myśl
że to przecież nie tylko jego dziecko, a dziecko powinno być przy matce
i zaczęłam uciekać...
Najlepsze jest to, że D. uciekał i pomagał mi
Zna się ktoś na snach?
Obudziłam się cała w pocie, w dodatku po 14-tu godzinach spania...
A propos - cudowne uczucie, być matką, choć to tylko sen.. :)
Zatracam się w bezsensie, drogi nlogu
nic nie myślę, o niczym nie marzę, o niczym nie śnię
siedzę i ot tak, po prostu jestem...
Nie wiem, czy zrobiłoby mi różnicę, gdybym nie miała co jeść i pić
Właśnie o to chodzi, nie znasz mnie, w ogóle,
to nie ja, a moje ja chyba jest gdzieś głęboko, głęboko,
niedojrzałe, dziecinne, krzykliwe, nie mające swojego miejsca jeszcze
Wiesz o mnie parę podstawowych faktów i to że mój chłopak jest w więzieniu,
ale to jeszcze nie jest całą mną
Ta Monika którą znasz, nie musi krzyczeć by zostać zauważoną,
bo jest wszędzie, jest jej miliony, ma banan przyklejony do twarzy i wydaje jej się że może zawładnąć światem,
a ta prawdziwa, która chce już wyjść bo męczy ją ta maska sztuczności, dobrze wie,
że musi krzyczeć by ktoś tak na prawdę mógł usłyszeć jej szept, a i tak niewiele to pomoże
Panie Boże, dopomóż, nie daję rady
cieszę się, umieram, cieszę się i tak w kółko
chcę już pewności, pewnego jutra, spokojnego domu i jego obok
chociaż, wiem, czemu i to robisz
przecież gdyby tu był, nie wyszłabym już nigdy z łóżka, on też zresztą, umarlibyśmy z głodu...
tyle srania o wspieraniu, o tym jak bardzo chce, jak nie mogę
czemu nie mogę? Przez mój egoizm.. I to jest jasne
zamiast starać się oderwać od przeszłości, tylko rozdrapuję stare rany, płaczę mu w rękaw i okazuje to, jaki potwór we mnie siedzi
a on płacze ze mną, cierpi za mnie, moje problemy są jego największym problemem
a nie myśli o sobie.. To chore, przecież to on potrzebuje pomocy, nie ja
Miłość jest cudowna, tylko nie chcę patrzeć na cierpienie kogoś, z powodu mojej chorej przeszłości
no proszę Cię..
Chciałabym pomóc, mężczyźnie mojego życia
najbardziej bolą zawiedzione oczy, odwracane na boki, by nie pokazać swoich słabości
cały jebany zakład karny poupadał na głowy i nie zdaje sobie sprawy ile osób dzięki temu zranił
Wyciągam rękę, ale nie wiem czego mam dotknąć, nicość przede mną, umieram, sama w sobie. Czekanie jest do dupy, przepustki też
człowiek się nastawia że spędzi kolejny cudowny weekend ze swoim ukochanym, a tu zawsze coś nie tak, przecież to tylko 30h ..
Wytłumacz mi człowieku o co tu chodzi, nie ogarniam tego systemu administracyjnego
wypluwam serce, bez kitu i duszę się już tą całą sytuacją, a gdzie tam jeszcze październik...
Pytam skąd wziąć siły, no skąd?
Chyba zaczęłam wierzyć, że cały świat obraca się wokół mnie, zła perspektywa
Nie wiem skąd ten milion pomysłów w mojej głowie, sama działam na siebie destrukcyjnie. Gdybym Ci opowiedziała co zrobiłam to byś nie uwierzył...
Jest mi wstyd, okropnie wstyd, za samą siebie. Wyzwij mnie od kurw, prostych dziewuch bez emocji, pustych laluń z toną tapety na mordzie- może i masz rację.
Próbuję się sama przed sobą tłumaczyć, ale na to nie ma wytłumaczenia, Darek jest w więzieniu, nie powinnam była w ogóle zaczynać otwierać jakiegoś chorego kręgu. Tęsknota? To nie wyjaśnienie. Wypalenie? Co z tego, musisz Monia czekać i się nie poddawać, co z tego że za każdym razem słyszysz imie T. serce zaczyna umierać, masz ochotę krzyczeć.
Ha ha i to ja twierdziłam że wiem co to miłość.. Niszczę siebie, innych i wszystko co napotkam na mojej drodze.
Wszystko leci mi z rąk, życie mi z nich wypada, na własne życzenie, uwierzysz?
Chyba pora odejść, tylko jak to zrobić, kiedy nie możesz uderzyć losu w twarz ani na niego napluć.. Pora to zrobić, tyle razy już Monia musiałaś ratować tą sytuację, w związku się wspiera, a nie rani... Broni się wzajemnie, a nie obraca się wszystkich przeciwko "swojej miłości"
mam pierdolną gulę w gardle, ciężko mi się oddycha, mam ochotę gdzieś biec, ale nie mam siły wstać
bóle mentalne przekładają się na ból fizyczny...
chciałabym porozmawiać, móc wyjaśnić, ale jak? My i podsłuch? Pierdolę..
Zresztą, zawsze te same argumenty, aż rzygać się chce, a ja już nie mam siły powtarzać moich... Może właśnie dlatego myśli że jestem tak słaba i bezbronna bez niego, że nie mogłabym przetrwać na tym świecie, a przecież i tak jest daleko... praktycznie, wcale go nie ma.
`Zawdzięczam Tobie siebie, a dom bez Ciebie to więzienie
jesteś jak dopełnienie, słodycz na podniebienie
Jak ukojenie po oblężeniu dnia, na pocieszenie
choć wciąż zawodzę Cię, nie powiesz, że nie
świat jest zły, pozwól mi być Twoim ochroniarze
pokażę Ci, że mimo wszystko zwycięża dobro czasem
Pozwól być drogowskazem wprost do marzeń
chodźmy tą drogą razem..`
Nienawidzę zimy
zimno, gorączka, grypa nie pozwala o sobie zapomnieć
sterty leków i niechęć do wszystkiego.
On, tam, gdzieś, daleko, ja tutaj.
Trzeba się zbierać w sobie żeby wyjść do pracy.
Najchętniej przespałabym całą zimę
a gdyby mi się to znudziło, obserwowałabym ją z okna.
Nie można łudzić się że istnieje miłość dozgonna
prędzej czy później upada psychika, wszystkie obietnice składane w tych lepszych i gorszych chwilach
aż w końcu któreś nie wytrzymuje
Ale to chyba dobrze, ktoś, kiedyś musi podejmować zdecydowane kroki
Co z tego że drugiemu pęknie serce, grunt to odejść
byleby nie zranić.
Ciekawe czy to pierwsze zastanawia sie teraz jak ja sobie dam rade?
Wiem że się jebało, już od dawna, ale nie aż tak żeby nie móc tego naprawić
I jedyne co mi pozostało to koszluka
jedna głupia koszulka
siedzę i się przytulam do niej, próbuję go wyczuć od momentu kiedy wszedł w pociąg i pomachał na pożegnanie
nosz kurwa sie popłakałam
całe życie człowiek wierzy że miłość to dziwka
a pare dni i całe myślenie obraca się o 360 stopni
Nie ma co, jeśli ktoś nie zauważa miłości i w nią nie wierzy musi być na prawdę ślepcem
Skumaj, trzy słowa, trzy jebane słowa które napisał mi na gadu " Dziękuję że jesteś " i jestem miękka jak gąbka, wszystkie problemy przepływają przezemnie jak woda i tylko on ciągle pozostaje w środku
Każdy wierzy w to, co chce
ja wierzę w moją siłę, nie upadnę po raz drugi
Jest mistrz województwa! Jestem boska! Wziebra sięwe mnie samouwielbienie
Monika fighter ;D
Monika jest mistrzem województwa Muay thai wśród kobiet!
I co, łyso wam, tym którzy nie wierzyli? :)
Przecudownie jest
Może teraz pojadę chamsko, ale..
Wcale nie chcę dzielić się moim szczęściem :d
Chociaż mam go wieeeeeeeeeeeele więcej niż mogłam sobie wymarzyć
No ale przecież, tego co się otrzymuje, w prezencie, nawet jeśli od życia
nie wolno podać dalej, nie wypada :D
Jest pięknie, wiem kto jest ważny, kto warty..
Tamte wszystkie sytuacje, sprzed niecałego roku, nauczyły patrzeć po ludziach
Człowiek uczy się na błędach- racja, bez kitu
A w miłości jak na wojnie :) Ale doceniam i kocham bardzo mocno..
-Wierzysz w sny?
-Nie
-A w co wierzysz?
-W nic, nic nie ma na prawdę, jest wszystko na niby. Wszystko wyimaginowane.
-Czyli nie ufasz niczemu..
-Nie, z natury ludziom nie ufam, jak i całemu postępowi świata
-Chcesz mi powiedzieć, że nie wierzysz w ludzi?
-No, nie.. Ludzie kłamią, zawodzą i dziwne rzeczy robią.
-Ciężko sobie ufać, jeśli innym się nie ufa, chyba?
-Czasem chciałabym mieć te 4 lata i ufać naiwnie całemu światu. Kurwa, rozpierdala mnie ta niewiara..
i śni się to, i masz to na codzien i rzygasz tym przez nos..
-Niby powinnaś ufać, ale za chuja, sie wkurwiasz tylko jakimiś pierdołami
-Tyle że ja samej sobie nie ufam w tym wszystkim,
boje sie ze zrobie coś głupiego, że będę żałować..
Nie potrafie ufać, sama siebie zawodze już.
-To myśl zanim coś zrobisz..
-No właśnie myśle, cały czas.. i to mnie przeraża
że szukam podtekstów, podstępów, spisków... Nie mówie tego głośno, ale jest źle
Szczególnie, kiedy mam czas o tym pomyśleć, przy nim kompletna pustka, nie wiem, moze to sie szczescie nazywa
ale później..
Przerażam samą siebie, swoimi myślami, mam tak zdartą psychikę że nie ogarnę chyba..
nienawidze jak bliskie osoby robią zemnie idiotkę..
Gdybym tak bardzo Cie nie kochała to chyba byłbyś jak każdy inny
ale ciągle musze sobie przypominać, ile dla mnie znaczysz.
Okej, a więc 10-13 września góry są nasze!
Zastanawiam się, ile taka rozbita róża może jeszcze przeżyć?
Zazwyczaj wszystkie więdły po paru dniach, max tydzień.. a ta? Ma już bankowo ze 2 tygodnie i ani jej się śni umierać. :)))
Mam wrażenie że moje życie zaczęło się od nowa
ale wiesz co? To jest lepsze.
Postanowienia noworoczne się sprawdzają, bez mojego udziału. :))
Dziś całkiem inaczej na to patrze, wiesz? Kiedyś szczęście miało całkiem inną miarę.. Kiedyś jeszcze ono istniało, bo wiara istniała. Dziś nie istnieje, pomimo tego że zapominam się w jego ramionach, cały świat znika i jestem tylko ja, jak wycięta ze starych zdjęć, na których pozostali tylko inni.. Wszystko dzieje się poza mną. Wiem, że to nie szczęście, bo problemy dalej są i będą były, ale więcej nie mogłam sobie wymarzyć.
Tak patrząc wstecz, szkoda mi siebie, mała, zagubiona dziewczynka w dzikim świecie pędzącym do przodu. Dziś mam mężczyznę który mnie kocha i pozwala czuć się kobietą. Już nie tą dziewczynką co kiedyś. Wczoraj było inaczej, dziś jestem damą, bo pozwala mi wierzyć w samą siebie.
Współczuję wam, dziewczyny, bo ten ideał jest tylko jeden.. i już jest zajęty. :)
22 sierpnia 2010 godz. 01.19
JA trzeźwa, on trzeźwy, powiedział że kocha i nie będzie dłużej czekał, ni chuja.
22 sierpnia 2010 godz. 01.19
Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie ;-)).
Rozpływam się od tego upału, ale dziś właśnie jest ten dzień w którym czuję że mogłabym umrzeć.
Wczorajszy wieczór z Tobą, dzisiejszy telefon na dzień dobry, jest pięknie :).
Dziwi mnie to, kim staję się przy Tobie.. spokojna, łagodna, potrafię mówić o uczuciach których się boję, a Ty masz pare twarzy, które uwielbiam, które idealizuje.
Pierwsza ta, kiedy zerkasz na mnie nieufanie, czekając aż skończę się zastanawiać i powiem to, co właściwie chciałeś usłyszeć.
Druga ta, gdy uśmiechasz się krzywo kiedy mówię coś, co chciałam powiedzieć ale zdałam sobie sprawę że trzeba się zdystansować.
Trzecia ta, której nie potrafię opisać, kiedy czytasz mi w myślach i mówisz o tym na głos, cieszysz się że jestem wobec Ciebie taka bezradna.. Wszelkie moje dystanse łamiesz.
Uwielbiam to, jak się zmieniam przy Tobie, jestem lepsza, dobra. Nie ma tego całego syfu który był.
Dopiero 6h minęło a ja czekam aż znów zadzwonisz. :)))
Bo jak nie jedno, to drugie się zjebie, ej, a było już tak pięknie.
Wyjazd pod Częstochowę wypadł fenomenalnie! Miał być wypad w góry, niestety ja mam zapierdol w pracy, Dariasz ma popsuty samochód a cała reszta ma problem z funduszami... Nie pierwsze i nie ostatnie wakacje, bynajmniej tak się pocieszam.
Dlaczego nie mam tej zdolności, że jeśli chce to mogę pomóc.. Nic realnego nie przychodzi mi do głowy, nawet nierealne rzeczy nie przychodzą. Co robić, co robić, co robić..
Jebać kurwy, w oczach mające dolary. Wiesz co? Ciężko mi patrzeć na to, jak z przyjaciela zrobiła się szmata na pieniądze. Jak można z taką fascynacją opowiadać o przekrętach?
Jebać to, jebać świat, jebać hajs. Chodź się najebać, bo szkoda pić z idiotami.
Pierdolenie.. bo nie byłeś moi mpierwszym. To nie tak, że mam wyjebane, że się puszczam. Chcesz ckliwych tekstów i tłumaczeń? No to kurwa masz. Nie było moją decyzją żeby stracić cnotę tylko mojego ojca, który zresztą i tak zostawił mnie z mamą, siostrą i długami. Tak, to nie ja ściągałam majtki patrząc kokieteryjnie na swojego mężczyznę, tylko to on je ściągał, mówiąc że to przecież tylko takie badanie. Chciałeś to masz. Wiesz kurwa, nienawidze Cię tak samo jak mojej matki.. Ona wiedziała, tak jak Ty teraz a nic nie zrobiła. Ty nic kurwa nie robisz. NIC. Że jestem szmatą? Bo nie chciałam dla Ciebie ściągać ubrań? Może wystarczy poznać prawdziwy sens słowa "szmata", może wtedy wiedziałbyś co mówisz?
Znam takie miejsca, gdzie tylko żale słyszysz
W szale szaleństw przelewasz czarę goryczy
Ludzkich kalectw rendez-vous wśród zagubionych mędrców
Życiorysy jak obrazy szaleńców , tu bez obrazy
Biegniemy ku pokrewieństwu, znów z nimi
W ten azyl bez sensu , słów wynik
Pierdol, to nie pomoże szczęściu , kminisz?
To cynizm, indywidualiści w linii
W szeregu opinii reguł i ich przeciwnego biegu
Winny , wyrok zapadł, winny błędów świata
Winny, bo są granice których nie przekraczam nigdy
I gdy świt roztacza swe igły
To ty jak nigdy nikt w tym gubisz sens gonitwy
A ja sklejam te zapiski jakby z fotek moich myśli
Jakby potem nie miało być nic , poza tym by zdążyć na czas
Tam i z powrotem, z powrotem i tam wracam
Wiesz co? U mnie jest zajebiście
a wszyscy się obrażają, o chuj zresztą.
Dzieki temu jestem szczesliwa i przykro mi tylko kiedy przyjaciele wypinają się na mnie właśnie wtedy gdy właśnie znajduję swoje miejsce.
Ale pocałujcie mnie wszyscy w dupę, podobno przyjaźń nigdy nie wygada - akurat.
Aha, no i wątpie ażeby chciało mi się zmieniać moje podejście do życia.
ściągam na siebie jakieś zasrane klęski
Ty jesteś mój narkotyk, lecz raczej ciężki
wiem, jestem rozstrzepany, to prowadzi nas do klęski
Ty jesteś mój narkotyk, lecz raczej ciężki
masz wypisane na twarzy 'dosyć'
na dłoniach pot, przetłuszczone włosy
nie, nie, nie, nie mów teraz w liczbie mnogiej
dosyć, dosyć...
Biegamy dziś z Ewelinką. Trzeba zrzucić to, czego się nażarłam podczas rzucania fajek, których i tak zresztą nie rzuciłam.
To się nazywa silna wola.
Ale podobno jestem twarda baba, kurwa, nie podobno, bo jestem!
Chciałam tu dziś siebie wylać, ale jak można wylać się na klawiaturę? Klawiatura przecież mi nie odpowie "ogarnij się dziewczyno, daj se siana", ni chuja, choćbym nie wiem jak wiele demonów w sobie posiadała.
Wierzysz w to że można się przyjaźnić z mężczyzną na śmierć i życie? Z mężczyzną który Cię pociąga, którego każde słowo przynosi ukojenie i ciepło w sercu? Ja nie daję rady udawać że jest ok, boli każda sytuacja kiedy zawodzę, kiedy jestem bezsilna wobec jego problemów, a on i tak stara się i dba o mnie. Czujesz to? Ideał mojego życia, przedstawia mnie jako swoją siostrę.
Czekam, no jak chuj czekam na jutro/dziś. Mam nadzieje że wpadnie, dawno się nie widzieliśmy pomijając siedmio godzinne rozmowy na "skajpie".
Czy go kocham? Nie można z dnia na dzień się odkochać i zakochać w osobie która jest przyjacielem, tak? To zauroczenie raczej. Przecież za daleko zaszło żeby spieprzyć to jakimś związkiem czy seksem, za bardzo go kocham żeby móc się wzajemnie ranić.
Nie powinno mi niczego brakować a tu jednak, czekam na coś, nie wiem.. Czekam, po prostu choć wiem że się nie spełni. Zastanawiam się tylko czy gdybym mogła cofnąć czas, zrezygnowałabym z TAKIEJ PRZYJAŹNI raz na całe życie dla jakiegoś tam związku.
I wiesz co boli najbardziej?
To, że chyba tak.
Nic, z mojego wylewania się. Czekam, będę.
Na kolejny samotny weekend?
Kradnie najlepsze chwile mojego zycia i wie o tym, ale to dobrze, bo ja nauczyłam się mu odmawiać, nienawidzić go, pokazywać mu jak bardzo mnie zranił. Teraz on cierpi, ja jestem spijam krew z jego zranionej dumy. Rany dalej krwawią i chociaż są stare, nie chcą zardzewieć.
I wiesz co? Leżeliśmy ostatnio, u mnie, na nowej kanapie, ale już nie on odwiedza mnie we śnie, nie on głaszcze po włosach, nie on przytula. Sama sobie dałam radę, sama sobie jestem miłością, sama w sobie będę kochankiem i kochanką, będę miała romans z mentalnością.
Przecież zawsze dawałam sobie radę, dlaczego teraz miałabym sobie nie dać, on przyszedł z nikąd i tam wróci. Do mojego świata ma drzwi zamknięte.
Wiesz co jest szczytem bezczelności drogi nlogowiczu?
On, zapytał mnie czy mu obciągnę za stówkę. Dzień wcześniej mówił że kocha. :)
Wcale się nie martwię, już dawno przecięłam tą pępowinę.. W przyszłym tygodniu idę z A. do kina i będę się świetnie bawić! Mam prawo, nie jestem do niego uwiązana, nie muszę kurczowo trzymać się faceta który mnie nie chce i nie kocha. A co!
Mam kilka duchów w sobie, kilka swoich demonów. Diabeł siedzi we mnie. Bóg mnie potępia, Bóg się mści, ON wcale tak nie kocha, jak mówił. ON wiele mówił, ON mało zrobił. On karze.
Szatan mnie zabija, wchodzi w moje myśli, niszczy je, niszczy duszę która niszczy ciało. Szatan chce z tym wygrać.
Ja wiem jedno, bawet ONI zemną nie wygrają.
Pierw coś kochasz a póżniej zwijasz się z bólu. Ot co, taka filozofia. Leżysz cały dzień na nowej kanapie, patrzysz na świeżo pomalowany sufit i zastanawiasz się co jeszcze zrobić żeby zapomnieć, oprócz tych już wykonanych (pofarbowanych włosów, nowego koloru lakieru na paznokciach, nowych kwiatków i doniczek na oknie, nowego dywanu, nowej diety, nowych przyzwyczajeń, zapisania się na kurs pedagogiczny i wiele wiele innych). Co jeszcze zrobić żeby zapomnieć? Nic. To cena za naiwność.
Masz co chciałaś mówi mi życie,
rycz idiotko, rycz mówią wspomnienia
idź się napierdol mówią uczucia, rozsądek i Aliszja
tak więc posłucham nie swoich emocji, nie swoich wspomnień, nie swych doświadczeń życiowych tylko mądrej Aliszji. :**
Zastanawiam się czy też tak masz, kiedy odrzucasz rzeczy pozornie dla Ciebie ważne, nie czujesz nic, zupełna pustka, zero smutno, ale chcesz do nich wrócić za wszelką cenę, zrobisz wszystko, co tylko możesz, ponad swoje siły, pomimo tego, że inni Cię wyzyskują bo wiedzą jak bardzo na tym Ci zależy.. I najlepszy moment, gdy już to odzyskasz, bardziej chce Ci się płakać, niż cieszyć. Sama nie wiem, może to z przemęczenia, może nie wyrabiam, może zakręty są zbyt ostre a droga ciągle pod górkę, gdzie każą Ci wjeżdżać na pierwszym biegu...
A więc mam to. Co z tego skoro to mnie nie chce? Odrzucam od siebie myśli, mam popuchnięte palce u dłoni, pokaleczone stopy jak wspomnienia. Poroniona rzeczywistość?
Tylko nie mów mi że dam radę. Wiem o tym. Nie chce żebyś mnie chwalił, nie chcę słuchać "Tal trzymać! Dasz radę!" Chcę usłyszeć jak szepczesz mi do ucha, jak głaszczesz, jak trzymasz za rękę i patrzyć w oczy. Chcę to słyszeć do cholery!
Jesteś tam? Jak masz na imię? Co Cię tu sprowadza?
Nie, nie chcę znać Twojego stanu materialnego, to Ty chcesz go znać.
Jesteś przy mnie? Proszę, bądź.
Dziewczyny, sprawdzajcie sobie jajniki!
Ja właśnie jestem po chemii. Nie zaniedbujcie się i uczcie na moich błędach! Macie jedno życie!!!!!!!!!
Prowadź mnie, prowadź za rękę.. Póki jeszcze mamy po czym stąpać, póki jeszcze moje ręce nie skute, nie obdarte. Podaj rękę, pomóż wstać, prowadź mnie. Nie chcę umierać.
Czy egoizm u człowieka tworzy się wtedy, gdy zaczyna mu się wydawać, że dał z siebie wiele i jemu również się należy? Kiedy człowiek daje coś od siebie, powinien coś dostawać w zamian, tak? Gubimy się na krawędzi własnego egoizmu i wmawiamy sobie, że przecież to powinno być nasze. Gdzie rozwiązanie, gdzie wyjście? Przecież przyjaciół nie ma, przyjaciele to tylko kula u nogi w takich momentach a my topimy się w codzienności, brakuje rozmowy jak powietrza, dusimy się jadem, który sami wypluwamy. Czy na prawdę gra jest warta świeczki? Nie wiem, ja już przegrałam z samą sobą. Przepraszam.
Ten pieprzony romantyzm, czyli browar, keczup, hot dog i dodatki. Chodź kochanie zjemy gówno na pobliskiej stacji, w toalecie za złotówkę swoją pizdę dasz mi.
(...)
To nasz żywioł, kochać z nienawiści by niszczył nasze związki, ślepy nagi instynkt.
Żyć z jebanym pożądaniem, poprzez SMS-y, czaty, maile.. pod palcami bajer.
Cale pierdolenie o jebanej miłości, miłość jest ale jedynie co piątek w jego pościeli.. Nie chce mi się udawać że jest ok, bo nie jest a zmienić się nie da bo rozmawiać nie potrafimy..
i chuj
tyle razy chciałam rzucić to w pizdu, a nie potrafię, za bardzo sobie bez niego nie radzę.
`Drugi cios- i mordą prosto w kałużę, leżę na bruku, więc bruku się chwytam. `
Walczę z życiem, ze śmiercią, na letnio. Walczę z swoim istnieniem i nieistnieniem, na letnio. Walczę z moim ja i moim sercem, na letnio. Ale przecież nic nie jest letnie, ani mróz nie jest letni ani zimno, nie jest letnie..
Jestem tylko gościem, w swoim własnym życiu
od którego uciekam, uciekłam.. dziś wracam tu i od razu płacz
lepiej było się ukrywać pod stosem książek, filmów i rozmów z pozornie inteligentnymi ludźmi
udając że jestem jak oni, że wiem wiele więcej niż sobie wyobrażam
Gówno wiem, gówno mi w głowie siedzi, czuję gówno na całej sobie
czuje się jak jedno pierdolone śmierdzące gówno.
Dla wszystkich moich znajomych którzy to czytają:
Tak, nie musicie na mnie naciskać pytaniami czy to co mówią na mieście to prawa..
Oczywiście, że prawda. Dziś wyszłam że szpitala.
Cieszcie się, modliliście się żebym upadła to upadłam
chciałam się uratować i zejść wszystkim z drogi ale nawet to mi nie wyszło. :)
Dlaczego? Bo gdy dotykał, czułam książkowe dreszcze na ciele.
Bez żadnych przenośni, metafor, ukrytych podtekstów.. Czułam dreszcze i na moment zamierało serce.
Mój problem, polega głównie na tym, że nie potrafię sama siebie określić, nawet wtedy kiedy wydaje mi się że wiem co jest dla mnie dobre,
nawet wtedy gdy wściekam się na sobie o to niemiłosiernie.
Niby wiem, jak chcę by moje życie wyglądało, a jednak nie potrafię ulokować się w jednym punkcie, w jednym zdaniu.
Coś jest tak, ale jednak bywa inaczej.. Jestem z nim, ale nawet go nie lubię.
Cóz.. im większy mróz, tym bardziej mózg odmawia mi posłuszeństwa.
Mam ochotę na kogoś nakrzyczeć. Za własne błędy.. Za błędy.
Tobie to wisi a ja nie sypiam po nocach.
Idę się najeść, później znów do książek
cóż.. jeśli w szkole uczyć mnie nie chcieli, jeśli sama nie wyciągam wniosków z życia, jeśli nie mam co zrobić z czasem to sama mogę powyciągać jakieś mądrości z podręczników.. A co!
Skoro nie ma pracy, ze szkoły mnie wywalili to przecież na tym nie przystanę. :)
Świat będzie żałował, że zrobił zemnie wyrzutka.
-przyszła pani logistyk.
Żeby chociaż usłyszeć jakiś głos, zobaczyć jakąś cząstkę, nie oglądać na pustym zdjęciu, pustego obrazu, poczuć oddech, wiedzieć że istnieje.
Porozrzucane po rynsztoku obietnice, nieznane twarze
szkło nie pokazujące drugiej strony, nawet nie ma odbicia w lustrze.
i tylko momentami kiedy zdarzy mi się opamiętać, przywołać wspomnienia choć szczęśliwe zginam się w pół, boli mnie serce, nie mogę złapać powietrza do płuc.. Nie chodzi tu nawet o uczucia, ten ból jest fizyczny a ja nie mogę nic z nim zrobić i tylko leżę na podłodze skulona. Czasem wydaje mi się że w tej chwili wyglądam jak zdechła ryba wypchnięta na brzeg.
Wycieram palce, tłuste od sticksów o stare, poprzedzierane spodnie dresowe, przeznaczone do biegania po mieszkaniu, pisze pare zdań, zaznaczam, wciskam backspace.
Wstaję, zmierzam w stronę kuchni zahaczając o łóżko, na którym leży mój spiący szczeniaczek (którego przygarnęłam niedawno, nie tyle że z bezinteresowności czy tam potrzeby bliskości, raczej bałam się że sama nie zniosę samotnych nocy), a więc całuję go w malutką, mieszczącą się w mojej dłoni mordkę najmilej jak potrafię, chcąc samej sobie udowodnić że jeszcze tkwi we mnie resztka energii i zdolności brania na siebie odpowiedzialności za uczucia innych.. Lakonicznie więc dalej zmierzam do kuchni, przez tych nie więcej niż pięć metrów, przeszywa mnie milion myśli, biadolenia nad sobą i żalu do samej siebie. Piję cole, wracam do pokoju, znów próbuję coś napisać, znów usuwam.
Włączam muzykę, telewizor (oczywiście z opcją mute), kładę się na łóżku obok psa i patrzę odrętwiała w sufit, bez żadnych zbędnych myśli już, rozmyślań, użalań.. Wyciszam wszystko, zamieniam się w mechanicznego robota aż w końcu przypominam sobie, że może jednak zrobiłabym coś bo generalnie przeszkadza mamie mój stan "off-line", biorę do ręki książkę, aczkolwiek jej nie czytam.. Wpatruję się ślepo w stos literek tańczących przed moimi oczami, znów się wyłączam.. Po jakimś czasie zauważam, że pies już dawno wstał a godzina z 16.24 zmieniła się na 18.12. Wychodzę z psem na podwórko, ściągam kaptur, by śnieg ocucił mnie z tego oszołomienia, ale czuję już tylko coraz cięższe włosy od wilgoci, także zakładam kaptur i postanawiam wracać do domu, W drzwiach wita mnie mama, zdenerwowaną miną "Znów nie jadłaś obiadu..", mam wrażenie że częściej ta mina okazuje krzyk rozpaczy i bezsilność niż narastający wkurw.. "Owszem, mamo.. Jadłam. Jestem zmęczona. Dobranoc." Świetnie zdaję sobie z tego sprawę, że to głupia wymówka, ona swoje wie, w końcu to matka aczkolwiek chciałabym trochę odetchnąć od świata, rozmów o niczym, bezczelnych pytaniach, narzucających się telefonach... Mimo wszystko od x czasu włączyłam stare dobre gadu-gadu.
A zresztą, nie mam siły, miałam pisać o tym co czuję, czuję tylko tyle że jestem zasraną egoistką i nie zasługuję na to, by ktoś mi dawał więcej uwagi niż to pierdolone "Cześć Monia, co słychać".
Idę topić się w moim odrętwieniu, głuchocie, ślepocie itd.
Big cmok.
Każdy chyba kiedyś się wypala, jest wyrzuty, wypluty..
i ja mam ten stan, umieram. Wyczerpanie, wory pod oczami, brak czasu dla siebie
Obdarty lakier na paznokciach, rozmazany makijaż, poobgryzane paznokcie, rozdrapane włosy - menu na dziś i prawdopodobnie na jutro.. 05.00 - Show must go on..
Wiesz co? On chyba też ma swój kodeks samarytanina.
Nie patrzeć zbyt długo w oczy, dawać mi to czego chce ale z miejscem do popisu, wie praktycznie wszystko...
Wie jak zrobić wode z lodu w moim sercu, jej i jej..
A nie wie że ja teraz umieram z tęsknoty?
No tak, dał mi karę, usunął mnie z listy gg, he he he..
A tak całkiem poważnie, za szczerość chyba zbyt często muszę płacić.
Akademiki w Katowicach od tych z Amerykanskich filmów różnią się tylko tym, że u nas jest większy syf.
Jestem z jednym, spotykam się z drugim a trzeciego kocham
chociaż zachowuje się jak szczeniak, jest szczeniakiem,
alkoholikiem i ćpunem. Podobno ja też :/
Ale ja to nie on.
Człowiek rodzi się wolnym, wolnym jak morze, jak powietrze
nie ma pojęcia miary w wolności, niby " NIC " to pustka, ale i te puste "NIC" istnieje.
Może próbuję się tłumaczyć, ale kiedy poczuję się od czegoś zależna, przestaję być szczęśliwa.
Tkwić w niczym, w mojej własnej przestrzeni, małym światku, wolnym aczkolwiek pozamykanym szczelnie, związanym emocjami, zamkniętym kłódką stworzoną z szczerości i zaufania - to mój Eden.
Tak wygląda właśnie moje szczęście, z rzeczami i osobami które zabrałabym na swoją bezludną wyspę.
Niech jak u Ensona wiatr wieje w twarz, wiatr jest wolny, wiatr to mój sprzymierzeniec. Kochać to życie, nie będąc od niego zależną.
dzis jest dzień podsumowań?
No to właśnie podsumowałam, milionem chusteczek porozwalanych na podłodze, przekrwionymi oczami, mokrymi rzęsami i popuchniętą od płaczu twarzą.
Życzę wszystkim i sobie też, żeby ten przyszły rok był lepszy od tego który sie kończy..
Cóż.. Nie ma to jak dobry sms na pocieszenie:
"Olu mam pytanie co z sylwkiem? Robimy cos na akademiku?"
Ależ oczywiście, nie ma sprawy.
"Sory kotku, to nie do Ciebie"
Tak, wiem.. Monika jestem, miło mi. Szkoda że ten Twój sylwester miał być dla mnie.
A propos' . Nowy rok = wszystko nowe. Wszędzie zmiany m.in jestem blondynką i zmieniłam numer telefonu. ;) Przyszły rok będzie pro, ten niech się pierdoli. Będzie dobrze..
Mądrości buddyjskie: Człowiek oświecony jest zawsze pogodny, radosny, ale żadna tradycja, żadna konwencja nie może być właśnie taka. Cała natura tradycji jest do cna polityczna. Tradycja jest po to, żeby panować; jest po to, żeby tłamsić jednostkę; jest po to, żeby jednostkę wyzyskiwać. A przecież nie da się z uśmiechem na twarzy wyzyskiwać człowieka, żartując i figlując. Nie, trzeba być przy tym śmiertelnie poważnym. Trzeba uczynić ludzi smutnymi, trzeba ich zastraszyć, trzeba zastraszyć ich samym życiem, trzeba ich dusze wprawić w drżenie. Wówczas sami wpadną w zastawione sidła. I tak właśnie ludzie stają się bezwolnymi obiektami całkowicie podatnymi na manipulację.
Słuchać wyobrażeń o cukierkowej przyszłości,
patrzeć w sufit i szarpać się o kołdrę,
zbliżyć się, obrócić tyłem, położyć głowę na jego ręce,
wziąć drugą rękę i owinąć się nią,
związać dłonie palcami... i leżeć, słuchać, leżeć, słuchać.
A w nocy pusty sms \"muszę Ci zapalniczkę oddać, Dobranoc. B. \"
Cóż, w końcu przeminęło z wiatrem..
Strasznie szalony jesteś skoro koleżanki tak ładnie gryziesz po uchu. ;)
Przytulił i szeptał do ucha tekst, który kiedyś dla mnie napisał
wszystko było, tak jak miało być, nawet uczucia te wymarzone
tylko że troche za późno to zrobił.
Matka go wypierdoliła z domu a ja nie potrafię pomóc.
Po chuj ja w ogóle wracam, do tej knajpy, do myśli o nim, do tej znajomości?
Użalam się nad sobą
Właściwie to.. czemu?
Przecież krzywda mi się nie dzieje
złamane obietnice i cała reszta to nic
w porównaniu do tego, że kurwa nawet nie mam za co świąt zrobić.
Jebnąć tym wszystkim, raz na zawsze
bez kitu.
Ty też miałeś być idioto, przy mnie.. kiedy się posypie
posypał się jedynie kurz z dawnych kuracji
a więc na szklanym stole, stoi piękna biała dama .. ponoć czeka na mnie
a ja nie wiem czy dotknąć.
Nigdy nie wiedziałam jaka jestem, bez kitu zgrywałam że nie mam uczuć, że nie jestem z tych które da się poniżyć.. że w życiu mnie nie kopniesz bo jestem odporna. A dziś? Dziś się bawię w Magellana czy tam Kolumba i odkryłam iż.. należę do tych którzy potrafią przepraszać, w dzisiejszych czasach to wada nie? W dodatku taka chujowa że siara fest... No cóż, wcale chyba nie jestem taka twarda jak mi się wydawało skoro pod wpływem paru kopniaków musiałam sama przed sobą się otworzyć. Co się dzieje w ogóle... Chce do szkoły. :/
Od rana, jak mantrę powtarzam sobie, że ludzie są dziwni.
Jeżdżąc autobusami można spotkać przedziwne tego typu gatunki, co owszem, potrafi poprawić humor, nie wspominając o psuciu.
No ale co ja tam będę pisać, o gościu, który wykrzyczał mi dziś że partyzantka to kurwa a komisarze na Bytomiu to pedały.. Przy czym Hitler zapierdalał zardzewiałym czołgiem nawet na czerwonym świetle..
A na koniec 'kontrola biletów', chwała Bogu że mam bilet miesięczny.. Co raczej uratowało mnie przed tekstem, którym uprzejmy Pan poczęstował dwie gówniary bez biletu "no tak, tatuś kupi mercedes .. a sędzina za te niepłacenie mandatów będzie sobie palcem w piździe grzebać". Cóż, coraz częściej społeczeństwo utwierdza mnie w tym, że dzisiejsi mężczyźni (jeśli można to tak nazwać) to nie tylko prostaki ale i chamy ( nie wrzucając wszystkich do jednego worka ponieważ zdaję sobie sprawę że niektórych stać na odrobinę więcej klasy), w każdym bądź razie od razu nasuwa się myśl że niezły mamy burdel w tym życiu, no nie? ( a tu już całkiem z innej baki - lubię skakać po tematach ;) )Sami nie wiemy jakie właściwie oczekiwania mamy wobec niego, ale walczymy o to, czego inni nam dać nie chcą. To jakaś wewnętrzna naiwność musi być, ale też wina naszych rodzicieli którzy od dnia naszych narodzin wmawiali nam że w życiu nic nie przyjdzie łatwo, a nawet jeśli przyjdzie to nie będziemy mieli z tego satysfakcji, no bo co w sumie? Przecież nie mamy, albo mamy ale jest tylko chwilowa i wyrzucamy ją za siebie jak skórkę po bananie, najlepiej to jeszcze na nią splunąć bo wydaje nam się że "to badziewie tylko mi namieszało".
Cóż, są momenty upadków i wzniesień a dzisiejsza generacja kreuje nas tylko na debili którzy zapierdalają dupą po dnie.. Jak to Ostry nawinął " proporcjonalnie do nieba jesteśmy na dnie"
od dziś nie pije finlandii, od dziś nie pije johnny walkera, od dziś nie pije zimnych leszków..
i nie wykpij mnie że każdy tak mówi .. nie wymieniłam powyżej Jacka Danielsa który stoi mi na szafce i podstępnie się uśmiecha ;d
Daj spokój man..
Niektórzy zasługują na śmierć i nie chodzi tu o to że za swoje grzechy, ale za to że męczą się na tym świecie.. że tam będzie im lepiej.
Z tym, że w życiu nie chciałabym tak umrzeć..
Nie chciałabym umierać będąc sama..
Poraz pierwszy powiedział że kocha,
patrzał w oczy, choć jego były jeszcze nie do końca trzeźwe, lekko skacowane już...
a kilka minut później, chciał być przyjacielem.
Raz wte a raz wewte. Podobno to kobiet nie da się zrozumieć
Miał wspierać, a dobija
i nienawidze go, bo zawsze musi być tak jak on chce,
bo zachowuje się typowo jak jedynak, bo nie potrafię go nie kochać
bo jeszcze w życiu nie dowiedział się odemnie że i ja kocham.
Bo już nie potrafię przez niego płakać
ale nie potrafie żyć bez niego.
Nie chce zrywać kontaktów i za razem nie chce być przyjaciółką
po chuj mi taki przyjaciel? Mam wystarczająco swoich ziomów, ej.
Człowieniu powiedz, który normalny facet pisze dla kobiety tracki a później traktuje ją jak popsutą zabawke? Taką że już jest do wyrzucenia w sensie.
"ale nawet ten samobrytyki zasób, nie jest w stanie co? Cofnąć czasu" Pjus.
a więc szukam nowej szkoły
szukam rodziny? wtf?
Tak, dziękuję mamo za 3 lata życia w kłamstwie
jestem Ci wdzięczna, bo dziś poptrafię Cię nienawidzić a zarazem jakoś sobie z tym radzić
Wtedy nie wiem co by było..
Żegnaj szkoło, żegnaj tegoroczna maturo.. 4 lata w dupe poszły ;)
Chyba muszę na moment się oderwać.
Wszystko ma przeciwny skutek, a ja nie nadążam.
Miałam nie myśleć, zająć swój czas.. ehe, całego zajeła mi szkoła
i nie nadązam już..
Przyda się spokój w zabrudzonym życiu, chaosie.
Chcą mnie ze szkoły wyjebać. Jakże się cieszę.
He he he he?
Wiesz co?
mam zamiar ostro sie schlać we wtorek
a w środe zacząć myśleć, że jesteś ostatnim idiotą skoro muszę przez Ciebie represje na sobie przeprowadzać.
Daj mi nowe nogi, bo nie ogarnę.
A teraz rysować, rysować i rysować
spowiadam się monitorowi
mój były jest alko-narko(manem)
słucham jakiejś chujowej muzyki z 'prosto w serce'
zlałam faceta, który chce dać mi wszystko
przez pierdolonego alkoholika
który nie liczy się z moimi uczuciami
i narzeka że to ja go nie rozumie...
Cały Bytom dziś płacze - deszczem.
Ja płacze, Ty płaczesz.
Nie chcesz wiedzieć jak się teraz czuję...
Ciągłe napady gorąca, zmiany nastrojów
obiaw, ale czego?
W którą drogę?
Nie wiem kurwa, chcę za Tobą, nie? Tylko gdzoe...
Siedzieć tam, i myśleć jak bardzo chciałabym żebyś to Ty był na przeciwko a nie on...
Gdzie myśmy się do chuja podziali...
na domiar złego
jestem ujarana jak pies
i słucham.. tak właśnie.. The streets - 'Blinded by the Lights' .
Gruuubo mam.
aa i pozdro dla wszystkich panów aka 'Damie nie wypada palić i przeklinać...'
Ja jestem kurwa jak huta, bez dymu nie funkcjonuje
a moje przekleństwa to tylko wyrasz 'szczunku' dla pewnych osób. ;)
Patrzeć na Ciebie i nic nie widzieć,
słuchać Cię i nie słyszeć słów żadnych,
pamiętać jak pachniesz i nie czuć zapachu...
Tak, jestem zdolna do tego widocznie, jednak nie jestem tą zimną suką którą znasz.
Mam wątrobe, nerki, bla bla bla.. i serce które odmawia posłuszeństwa nawet w momencie, gdy ma tylko krew pompować.
Zabija mnie ta sytuacja, man. Ogarnij czego chcesz.
Nie chcę Cię tylko po przepiciu, jako kumpla.
Chcę Cię trzeźwego, nawet jeśli mamy być wrogami.. Chcę Cię oglądać i widzieć, słuchać i słyszeć, wąchać i czuć...
a jednak boję się zaczynać od nowa.
Gural dobrze nawinął, w hałasie cisza a w ciszy hałas.
Boję się, zostawić to wszystko za sobą. Nie wiem, może się boję... Sto razy bardziej wolałabym żebyś wyjechał, niż tak po prostu to zakończyć. Chciałabym poprawić wszystkie niedoskonałości, każdy szczegół który kiedykolwiek popsuł nasz eden. Wiesz, poraz pierwszy tyle myśle o jakimkolwiek facecie, dochodzi nawet do tego, że wyobrażam sobie jak to było z nią.. Ile można płakać? Widocznie wystarczająco, tylko ile jeszcze to wytrzymie? Chciałabym porozmawiać...
`w zwiazku się nie myśli tylko żyje
zaufaj, bo popadniesz w paranoje jak w filmie jarmusha
nie myśl, zresztą gadam z toba o tym
bo życie to chuj i rzuca solą w oczy
to gówno trzeba przepić jak zawsze`
skrajny stan lenistwa. ;o
Wieczorem biegamy, czas wziąć się za siebie,
joł.
Olewam ten blog.. Niestety.
Zresztą jak większość rzeczy.
To dziwne, sama zarzucam sobie bycie "letnią" a i tak nic z tym nie robię.
Niby uwielbiam mój poukładany zajebisty świat, w którym nic nie jest pewne i chyba to boli najbardziej.
Dziękuję panu S. za to że okazał się zwykłym idiotą,
ja również żałuję straconego czasu..
Jesteś kolejną osobą która tylko w słowach może być przyjacielem.
No ale tak to już jest, człowiek uczy się na błędach, ja zawodzę się na ludziach.
Dziś Dni Bytomia, wyhylylybymy z panną K ;d
I Radoslav wieczorem :*
Gubię się w zakłamanym świecie/.
w dodatku serce napierdala..
Czasem jest tak, że śnimy nie zdając sobie sprawy z tego, że nasz sen to koszmar
wolimy wierzyć, że tak jest dobrze, albo chociaż wygodniej.
To medytowanie na krawędzi, wyklucza pewne fakty z naszego życia
po prostu, wierzymy w to co chcemy, albo nienawidzimy prawdy.
Nauczono nas być konformistami, robić wszystko na każde zawołanie,
robić wszystko by ich uszczęśliwiać a gdy opadamy z sił, drą morde i chcą nas karać
najlepsze w tym wszystkim jest to
że jak już wszystko się kończy, musimy ich jeszcze za to przeprosić. Nie ma co.
Więc, lewitować nam jest łatwiej, siedzieć na krawędzi i się nie oddzywać.
Tylko co, jeśli w którymś momencie oni popchną nas w odchłań?
Rzeczywistość nas obudzi i okaze się że nie wszystko było takie kolorowe
choć mówili że kochają. Kochali, ale to kim mogliśmy być, nie to, kim nas zrobili.
Kochali, ale wyobrazenie osoby którą w nas widzieli, którą zmienili
która była idealna, bez wad, z siłami jak nikt.
Czas się chyba obudzić, stać się tym kim chcieli i po prostu odejść.
od czasu do czasu dopada mnie taka cholerna złość. złość na samą siebie. za to, że czegoś nie zrobiłam, nie powiedziałam. tak, czas przeszły niedokonany boli najbardziej. powtarzam sobie w głowie codziennie, stojąc przed lustrem, że jestem zajebista, że jestem nie do rozjebania. pfff. te kłamstwo jeszcze nie zostało powtórzone tyle razy ile powinno było być.
i dochodzę do wniosku, że prawie w ogóle się nie zmieniłam. tylko mi się zdawało, że tak się stało. znów boję się tych samych rzeczy, osób, nie potrafię powiedzieć nie, nie potrafię powiedzieć tak. nie potrafię powiedzieć prawdy. powoli się jednak otwieram, ale zajmie mi to sporo czasu.
Z cyklu zdolności, które chciałabym posiadać:
chciałabym umieć mówić ludziom, których uwielbiam, że są cudowni, niesamowici i że bez nich nic.
Chciałabym też umieć blokować pewne myśli, nie pozwalać, żeby zatruwały mi umysł.
A skoro już się tak rozpisuję o moich zachciankach, to mogę jeszcze dodać, że chcę wiosnę.
Na wiosnę na pewno się uda. Nie wiem co, ale coś na pewno.
`Co do mojej nieprzespanej nocy- to pewnie była zasługa 4 wieczornych kaw
przepraszam pana T za dręczenie kiedyś tam, i tak wiem że nie kochasz
Twój problem nie tkwi w tym że nie potrfisz zemną być, tylko w tym że nie chcesz się poświęcać, dawać coś z siebie itp. Świetnie Cię rozumię, może nie pamiętasz- ale dwa lata temu jak się poznaliśmy byłam własnie taka sama.
I napisałam coś dla Ciebie, ale Ci tego nie wyślę.
Może kiedyś, może nigdy.
Może za jakiś czas wstawie to tu,
tymczasem eh, do książek, nie chce znów siedzieć w klasie za wagarowanie. ^^ <-- takie o. nowe postanowienie.
[puść muzykę głośniej.
nie chcę słyszeć swoich myśli]
"Na życia plamy mam Vanisch, lecz świat ma wiele granic
Pieprzyć wybranych, niech sobie świecą jak halogen
My tu znikamy, a razem z nami każdy problem, yo"