Dzisiaj wkurwiłam się tak bardzo, że cisnęłam telefonem z całej siły za siebie... Nikomu nic się nie stało, wypiłam gorącą herbatę i w sumie mi przeszło, powiedziałam mu że taki intensywny wybuch energii mi pomaga, pomaga mi pozbyć się tej agresji w jednym szybkim ruchu, powiedziałam mu, że przepraszam, że musiał to widzieć, i że powinnam była najpierw wyjść na dwór i zrobić to tak żeby nie widział tej sceny, ale to stało się tak szybko, że nie byłam w stanie zareagować inaczej, powiedział mi, że następnym razem mogę spróbować przesunąć ścianę, nic nie rozwalę i nie będzie to tak groźnie wyglądać, powiedziałam mu, że spróbuję, ale nie wiem czy kiedy zorientuję się, że ściany nie da się przesunąć nie wkurwię się jeszcze bardziej...
A żebyś wiedział Jikob, żebyś wiedział, że napisz notkę o 7 rano..
Byłam na finale WBW, muszę przyznać, że wyniki zaskoczyły. Faworytami były zupełnie inne osoby niż znalazły się na czołowych miejscach ale nie chcę rozwodzić się na ten temat. Kto był na WBW to widział i ma zdanie. Pytaniem wieczoru zostało zadane mi kilka krotnie "A jesteś za Freestyle Palace czy za Eskobarem??" Jako, że trzymam się z FP, a Esko to przedstawiciel mojego rodzinnego miasta. A odpowiedź moja była myślę dyplomatyczna bo nie byłam za nikim do końca pierwszej rundy kiedy już widziałam kto w jakiej jest formie, bo nie jest ważne Warszawa czy Gliwice, czy jakiekolwiek inne miasto chodzi o skillsy i nie dopinguję nikomu dlatego, że się znamy.. Byłam za wszystkimi i za nikim jednocześnie, chciałam żeby wszystkim poszło jak najlepiej a jednocześnie wiadomym było, że ktoś przegrać musi.
Po WBW zwyczajem przyjętym udaliśmy się na kebab, a po jedzeniu każdy w swoją stronę ku niezadowoleniu co poniektórych liczących jeszcze na melanż. A tak naprawdę to było nas tyle osób, że ciężko było sie zorganizować i kiedy jedna osoba pytała kto idzie pić wszyscy mówili, że noooo... Możemy iść pić, a kiedy trzeba było to przerodzić w czyn nikt nie ruszał. W końcu kiedy się rozchodziliśmy i padało stwierdzenie - mieliśmy iść pić ale nikt nie chce, połowa osób mówiła, że jak to nie, przecież możemy iść, ale każdy mówiąc to skręcał już w swoją stronę i tak rozeszliśmy się.
Ja miałam całkiem fartowny powrót nastawiałam się na dużo trudniejszy i bardziej wymagający tj. autobus jakieś 30 min i piesza wędrówka w mrozie i ciemnościach parę kilometrów. Koniec końców wsiadłam na centralnym w nocny pojechałam do mościsk, droga zleciała mi dziwnie szybko, a kiedy wysiadłam z nocnego okazało się, że załapałam się właśnie na jeden z pierwszych dziennych autobósów i od centralnego do domu dostałam się w jakieś 40 minut co w dzień się nie zdarza...
Tak czy inaczej jeszcze nie śpię ale zaraz sie kładę, moje plany pójścia na wykłady odłożone na potem. Na jutro. Bo nie chce mi się godzinę czekać żeby wyjść z domu, wolę położyć się spać a jaki ma sens godzinny sen. Jaki ma sens sen 2 godzinny?? 3 godzinny? 4?????????5????????? praktycznie żadnego także kłade się i śpię do oporu. Taka O mała zmiana planów...
Jury na WBW jakie było każdy widział. Kompetentni ogarnięci chłopcy prosto z forum, gg i skypa..:)
Gdy kota nie mam w domu myszy harcują?? Moja większa połowa wyjechała na parę dni, nie minęło 10 minut a ja już szykowałam się na imprezę. Nie. Nie myśl, że tylko czakałam na taką okazję. Moje logiczne rozumowanie wyjaśnia to w sposób taki, że już po chwili jak zostałam sama poziom tęsknoty był tak wysoki i poczułam się tak bardzo samotna, że okazja wyjścia do ludzi sama się znalazła.. Było nieźle poza faktem, że w klubie znalazłam się około 2.. Jak weszłam pomyślałam "O!! Ile ludzi!! ", a 10 minut później zastanawiałam się gdzie oni wszyscy są, bo nagle połowa zawartości klubu gdzieś się straciła, a potem było tylko gorzej i gorzej co nam akórat nie przeszkadzało w uskutecznianiu bboyingu.. Muzyka dopisywała, humory również, a czas działał na moją korzyść. I to, że znalazłam się w 55 o tej a nie innej godzinie z przyczyn takich a nie innych, i to, że dobrze się bawiliśmy, i ten winyl James Browna który gdzieś wcięło. Wszystko to podziałało tak świetnie, że jak tylko wysiadłam z metra na Pl. Wilsona i weszłam do autobusu ten odjechał.
Miałam dziś wielką chęć na trening. Zresztą nadal mam tyle, że zapomniałam o szkoleniu BHP, które ponoć jest obowiązkowe i które miałabym zaliczone gdybym pojawiła się na inauguracji. Z tego co pamiętam w tym czasie miałam pedagogikę w innej szkole więc i tak nie mogło mnie tam być ale wydaje mi się, że nawet gdybym miała okazję nie pojawiłabym sie na tej doniosłej uroczystości..
Jaka to "świetna" sprawa, że mam białą roletę w oknie która rozjaśnia mi pokój już o tej porze, jaka to świetna sprawa, że za 6 godzin wstaję i jadę posłuchać nie wiem po co... I tak właściwie nie wiem o czym, za to obowiązkowo. Ale prawdziwie świetną sprawą jest to, że potrafię zasnąć w pięć minut od momentu jak się położę zamiast męczyć się pół godziny albo i dłużej - jest to wypracowany na szybkości odruch, który bardzo dobrze mi służy..
Do innych świetnych spraw zaliczam kupno termosu dzięki któremu będę popijała ciepłe kakao w mroźne poranki listopadowe, grudniowe i inne a może już najbliższe - podczas porannych zajęć.
U wszystkich sobota, sobota, sobotni chill out.. U mnie ten chill wyglada tak, że siedzę zmarznięta i piszę sobie a moja większa połowa zasnęła mi z głową na kolanach.. Wstałam dzisiaj pierwszy raz tak wcześnie od niepamiętam kiedy.. O 6 rano - wychodziłam z domu kiedy było ciemno, słuchałam parę godzin o tym jak wygląda praca pedagoga, potem zasuwałam walca angielskiego - przyznam, że sunęliśmy całkiem nieźle:D, a na koniec patrzyłam sobie jak wygląda aerobik nie chodzi o to, że nie będę umiała tego powtórzyć bo to nie trudne ale jak patrzyłam na ludzi którzy ćwiczyli to naprawde nie wiem czego szuka na kierunku instruktora tańca ponad połowa z nich .. Będę musiała zaliczyć aerobik i poprowadzić zajęcia.. Śmiechu warte.. Nie umiem, nie chcę, ale się zmobilizuję bo nasza pani nauczycielka jakaś wicemistrzyni Polski w tańcach towarzyskich twierdzi, że jest spory przesiew np: rok temu zaczęło ok 60 osób czyli tyle ile nas teraz zdaje się, a zostało ok. 10 na drugim semestrze..
Mam nowego ulubionego batona. Został nim KitKat Cappuccino jak narazie widziałam go tylko w jednym miejscu w Warszawie a gdzie o niego nie pytałam patrzyli na mnie jakbym wymyśliła Bóg wie co.. W budce na aspekcie prawie pokłóciłam się nawet z babką bo mi wmawiała, że ma wszystkie smaki, a ja jej na to, że nie ma Cappuccino - to nie ma wszystkich. Jak szłam dzisiaj przez Bankowy myślałam tylko o tym batoniku, i o tym, że jeśli tym razem już go nie będzie nie pozbędę się obsesji do końca życia i pomyślę, że sama sobie coś ubzdurałam, że takiego smaku nigdy nie było tylko mnie się coś zdaje albo przerodzi się to do tego stopnia, że nawet jako 70-letnia staruszka będę pytać we wszystkich sklepach o tego KitKata i z tego też będę słynąć..
08.10
To dobry zabieg ze strony kogoś kto tym zarządza, a może zrządzenie losu i całkowity przypadek, że pierwszy wykład z pedagogiki i jednocześnie jeden z pierwszych w ogóle prowadziła osoba niewidoma. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że siedzę między dziećmi, które na jej pomyłki reagowały śmiechem i docinkami, tylko nie wiem po co oni wszyscy wybrali kierunek na którym prawie bez przerwy będą mieli kontakt z mniej lub bardziej niepełnosprawnymi osobami, jeśli siedząc w takim tłumie nie potrafią pozbyć się skrępowania wobec sytuacji i takiego zachowania. Większość co przerwę kupuje sobie kawę i wychodzi na szluga - oficjalnie przed szkołę bo już im wolno, wszyscy są dorośli jak pokazują dowód w sklepie albo przed klubem, a jak przyjdzie co do czego zachowują się jak banda niewyrozumiałych kretynów.. Komentarze które widziałam jeszcze tego samego wieczora na gronie ( pisze się wieczora czy wieczoru??) też mnie dobijały.. Ktoś się dziwił, że dziewczyna była stremowana. Ja się nie dziwię - kiedy patrzyło na nią ok. 150 osób a połowa się naśmiewała co było słychać w każdym miejscu auli ciężko nie zwrócić na coś takiego uwagi. Ale mniejsza o to. Może któraś z tych osób to przeczyta i się chwile zastanowi.. Po pierwsze SZACUNEK.
Dzisiaj miałam dzień odpoczynku a jutro znowu wykłady. Tym razem etyka i biofizyka może znowu ku uciesze co poniektórych przyślą osobę niepełnosprawną..
Wstaję w okolicach godziny 10 bez pomocy budzika co uważam za mój osobisty sukces, tymczasem za tydzień zaczynają mi się zajęcia które będę zaczynała o 9 więc pobudkę będę musiała przesunąć o jakieś 3 godziny wstecz. Znając już godzinę pobudek i mój organizm obliczenia pokazują, że będę musiała kłaść się najpóźniej o 23 (?!?). Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić...
Kiedy znajduję w szafce worek z czekoladkami mieszanki Wedlowskiej wygrzebuję z niej wszystkie Irysy...
Lubię pisać kiedy chcę, nie kiedy mogę.. Stąd ograniczona wylewność. Słowa które wylewają się ze mnie kiedy mogę - a niekoniecznie mam chęć, czasami nie precyzują dokładnie tego o co mi chodzi.. Stąd takie krótkie wątki.. Dobrze, że nie trzeba notkom nadawać tytułów..
Jaki dzisiaj obejżymy film? 1 , 2 , 3 E - le - me - le dud - ki gos - po - darz ma - lu - tki na ko - go wy - pa - dnie, na te - go BĘC.. - Podwójna Tożsamość..
W ostatnich dniach jadłam maślaki ze śmietaną a dzisiaj smażone Kanie.. Pycha:) Mimo, że moja mama nie kupuje już takich ilości grzybów, jakimś cudem i tak ciągle je jadam.
W czwartek.. Co to kogo obchodzi.. No.. obchodzić może tyle samo co inne notki.. Czyli coś albo nic, ale po co mam to pisać. Jakby to było jakieś święto, że wyjdę z domu w sukience.. Bez sensu. Tak pisze mi się tą notkę.
Wiesz czemu to piszę? Bo ostatnio pamięć szwankuje mi tak, że nie pamiętam co robiłam parę dni temu. Muszę przypomnieć sobie coś co robiłam niedługo po tym co próbuję sobie przypomnieć i przewinąć wszystko jak taśmę video, mam jakies tabletki na pamięć i koncentrację ale zapominam je brać, zresztą nie zauważyłam żeby działały..
Muszę się przyznać, że trochę skłamałam bo notka którą wkleiłam ostatnio to napisałam ją dzień wcześniej tylko nie mogłam jej wrzucić bo nlog nie działał i moje zdjęcie jest lekko nieaktualne. Otóż weszłam przedwczoraj zamyślona do łazienki, do łazienki.. Co to ja chciałam?... A tak. Zamyślona weszłam do łazienki, zapomniałam po co i dlaczego i podcięłam sobie włosy, bo nic innego nie przyszło mi do głowy..
Poznałam kiedyś pannę.. Coś jej się rzuciło na banię, nie wiem co, ale napewno coś tam było... Która opowiadała mi, że ma głowę podzieloną na sektory.. W jednym ma dredy.. Tak z 5, w innym włosy które probowała utlenić, w jeszcze innym próbowała zafarbować na fioletowo tuszem z drukarki ale nie wyszło, był jeszcze sektor z krótkimi włosami i z długimi włosami.. więc jakbym tak podzielila to na lewym boku mam sektor z włosami na jakieś 3cm... reszta prawie bez zmian..
Moje pierwsze notki będą chyba dość krótkie. Odzwyczaiłam się od pisania, a pisanie odzwyczaiło się ode mnie. Muszę przypomnieć sobie jak się pisze na pół strony Worda o pani która stała na przystanku z psem (który miał sierść zniszczoną jak starsze babki które od lat farbują włosy męczą je suszarkami, trwałą i prostowaniem jakby oczekiwały, że ich włosy są z drutu żaroodpornego, odpornego na rdzę i na czas i nic się z nimi nie stanie), który próbował na nią wskoczyć odbijając się od jej wielkiego brzucha jak od ogromnej gumowej piłki. Czego jego pani zdawała się nie czuć w ogóle bo była tak pochłonięta razem z podobną jej koleżanką rozmową na temat spóźniających się notorycznie autobusów jakby kogokolwiek to jeszcze dziwiło, że autobus który jedzie przez całą Warszawę w godzinach szczytu może się spóźnić nie 5 a 25 minut.. Jakby to mogło dziwić 60letnią mieszkankę Warszawy która raczej się nie spieszy i niewiele ma do roboty ponad przejechanie jednego przystanku do warzywniaka..
Aha... Wczoraj na kolację miałam smażone grzyby...
Więc wiesz jak wyglądałam dwa dni temu.. Teraz prezentuję się tak:
z rozpuszczonymi włosami ........ ........................... i spiętymi
.
Zdjęć z wakacji mam tak zadziwiająco mało... I niewiele ponad taniec...
.
jadę... .. ............................ a tu Kleju jedzie...
.
Jak patrzę na tą notkę, która jest pod tą notką... To żeby nie pisać wszystkiego a chociaż trochę zaktualizować muszę napisać, że dready, po paru latach wylądowały w pudełku po butach a po tych krótkich nie zostało ani śladu - postanowiłam zostać słodką blondynką... Nie studiuję już dietetyki na Uniwersytecie Medycznym bo słodkie blondynki nie mają tyle czasu na naukę, a tak poważnie to ten stan wymęczenia fizycznego jaki utrzymywał się u mnie przez kilka miesięcy przeszedł powoli w zmęczenie psychiczne i odpuściłam żeby się nie zajechać bo jednak nie czułam się jeszcze gotowa na poświęcenie się nauce, nauce i nauce i rzuceniu wszystkiego na dalszy plan.. Za to w międzyczasie skumulowała się we mnie taka ilość energii, że postanowiłam podjąć wyzwanie po raz drugi i 8.10 zaczynam zajęcia w WSM na Fizjoterapii - dziennie, a zaocznie roczną policealną szkołę na kierunku instruktora tańca.. Zobaczymy jak u mnie z determinacją i czy jedynie Uniwersytet Medyczny tak wykańcza, czy studia to po prostu studia..
Moja matka ogarniała ostatnio do domu takie ilości grzybów, że mogłam je jeść na śniadanie, obiad i kolację przez kilka tygodni... Zresztą praktycznie tak było.. Jajecznica z kurkami, pizza z kurkami, zupa grzybowa, pasta z grzybów, sos grzybowy, smażone grzyby... Teraz już są tylko suszone grzyby i mrożone grzyby bo nikt nie chciał już tego jeść..
Dzisiaj po raz pierwszy od lat zmieniłam kolejność w moim posiłku.. Zrobiłam sobie ryż smażony z warzywami, jajkiem i curry i mizerie.. I najpierw zjadłam ryż.. Gdzieś kiedyś usłyszałam, że powinno się jeść najpierw surowe warzywa potem gotowane dania bo surowe wolniej się trawi i wzięłam sobie to do serca na tyle, że zawsze tak jadłam.. A dzisiaj zmieniłam kolejność bo miałam taką ochotę na ten ryż, że nie mogłam już wytrzymać:)
Myślę, że na początek to wystarczy:)
Aha jeszcze na życzenie specjalne mały freestyle tutaj walnę, z pozdrowieniami dla Agi co ma dużo odwagi, ej Aga ziomek jedz dużo poziomek, marchewki odłóż na potem to bęziesz niezłym kotem. yoyoyo sprawdź ten flow,
Byłam w ten weekend we Włocławku na Break Session...
Mogę zacząć tak samo jak ostatnio.
I znowu zaniedbuję nloga.
Trochę statystyk z minionego poniedziałku..:
"Siedzę na seminarium z psychologii i obserwuję sobie ludzi..
Mamy 8 rzędów krzeseł, pierwsze osoby siedzą dopiero przy 4. Babka siedzi przy biórku i wygląda na nas spoza stojaka na rzutnik który jest idealnie na linii jej oczu. Jej i naszych również co sprawia, że pani psycholog nie ma z nami kontaktu wzrokowego.. Właściwie nie ma z nami ani wzrokowego ani żadnego innego kontaktu.
Więc w 4 rzędzie siedzi pierwszych 5 osób - to jedyne osoby które notują.
5 rząd to 6 osób - 1 uczy się anatomii, 2 cośtam sobie notuje, 3 uzupełnia sobie jakiś kalendarz, kicha i pije Nestea, 4 to znów anatomia - w sobotę mamy kolosa, 5 pochyla się nad blatem prawie dotykając go nosem i bazgrze coś w zeszycie, 6 to nasz rodzynek. Patrzy na kserówkę z mikrobiologii która leży przed nim do góry nogami.
Kolejny rząd - 6 to 3 koleżanki podające sobie kartkę na której jedna pisze jakieś pytanie, zagina brzeg, następna pisze jakąkolwiek odpowiedź zagina, trzecia znowu pytanie i tak w kółko. Potem sobie to czytają odwracają kartkę na drugą stronę i zaczynają od początku. Potem siedzę ja. Piszę to co właśnie czytasz i stawiam kreskę w jednym rzędzie za każdym razem kiedy ta kobieta powie "No?" - jako pytanie, a w drugim kiedy powie "Prawda?"- jako szukanie potwierdzenia w naszych zmęczonych umysłach na coś co właśnie przeczytała nam z książki.. Koło mnie siedzi Kaśka która właśnie przestała czytać "Metro" i gra w "Węża", co jakiś czas przypomina mi o stawianiu kresek."
Zamiast 1,5 h zajęcia trwały 50 min. W tym czasie pytanie "No?" padło ok. 30 razy, a "Prawda?" ok. 40
Wczoraj miałam wolne. Nagle okazało się, że dziś też mam wolne. I dowiedziałam się, że przez najbliższy miesiąc nie mam ani seminariów ani ćwiczeń z biochemii a babka z informatyki zgodziła się żeby nie robić nam zajęć więc w piątek też mam wolne. Ale nigdzie nie wyjadę bo w sobotę rano kolos z anatomii..
We wtorek odwiedziliśmy w parę osób Klasiika, graliśmy w pokera na zapałki. Ja skutecznie dość upiłam się. Biegłam do domu. Ale przebiegłam tyle ile nigdy w życiu jeszcze bo wcale nie z Mościsk tylko sama nie wiem skąd. Byłam pijana więc było mi to z grubsza obojętne. Otworzył mi brat bo miałam problem z trafieniem w dziórkę od klucza, wtoczyłam się do kuchni. robiłam sobie zdjęcia, gadałam chyba straszne głupoty, tarzałam się po podłodze czy coś mój brat chyba był rozbawiony. Ja chyba jadłam czekoladę, chyba piłam herbę i chyba dużo innych rzeczy.. prawdopodobnie.. być może.. Potem zrobiłam wielkie halo, że mam nieaktualego antywirusa i kiedy mój brat załatwiał problem odpłynęłam. Wczoraj robiłam Nic - cały dzień. Wypoczywałam i patrzyłam jak dużo muszę się nauczyć na sobotę. A pod wieczór zaczęłam sobie robić dredy. Tzn cały czas je mam ale będę je rozplątywała i robiła jeszcze cieńsze bo i tak się rozwalają odkąd je ścięłam..
Poker............ Nie mam szczęścia w kartach. Przepuściłam prawie wszystkie zapałki............ A w ostatni weekend byłam we Wro na Jamie.
.
.
A trzy weekendy temu.. jak to powidzieć... 2,5 tygodnia temu... Byłam w Policach:)
.
I znowu zaniedbuję nloga. Obawiam się, że w moje życie wkrada się rutyna. Rutyna i dodatkowo całkiwity brak czasu póki nie przyzwyczaję się i nie nauczę odpowiednio gospodarować czasem w takim trybie życia. Od poniedziałku do piątku jeżdżę sobie studiować i zajmuje mi to czas od rana do wieczora.. Kiedy wracam jestem w stanie tylko coś zjeść posiedzieć chwilę i iść spać. Ogólnie zakupiłam trochę pomocy naukowych. Taka książka z biochemii np. w formacie troche większym niż A5 ma 1130 stron, anatomia ma 930, a fizjologia 940 tyle, że format A4. Na ćwiczeniach popierdalam sobie w lekarskim fartuchu, mieszam i sieję. W sensie mieszam w probówkach i robię posiewy bakterii np. Mam już za sobą pierwsze kartkówki jednym słowem się nie przelewa.
Poprzedni piątek:
Moja matka: Przypilnuj żeby ziemniaki się nie rozgotowały
Ja: Ale ja też zaraz wychodzę
Matka: Aha, no to najwyżej wyłącz, w takim razie wezmę klucze, a o której wracasz?
Ja: W poniedziałek po zajęciach. Koło 20.
Matka: Yyyyy... Aha.. No dobrze.To gdzie ty wychodzisz?
Ja: Do Wrocławia.
Więc byłam w poprzedni weekend we Wrocławiu... Fajnie było. Pojechałam wreszcie do ogrodu japońskiego i porobiłam trochę zdjęć. Ogólnie żeby do Wro pojechać wykonałam taki manewr, że wyjechałam w piątek po zajęciach i jechałam nocą żeby być na miejscu jak najwcześniej, a wracałam z niedzieli na poniedziałek tak, że byłam w Warszawie o 7 rano, poszłam na kawę do McDonalda... Tak tak, do tego znienawidzonego miejsca, ale musiałam gdzieś usiąść i "odpocząć". Przepisałam jakiś wykład i poszłam na zajęcia na 8. Pozdro dla Bakela;) Dzięki za wspólną podróż:)
Poza tym przeżywam załamanie ponieważ chciałam jechać do Szwajcarii na Circle Kingz 10-13.11 ale przypomniałam sobie nagle, że nie mam paszportu i jak na złość wprowadzili teraz nowe zasady wg. których zaczynając od tego, że biuro paszportowe działa od poniedziałku do piątku, nikt poza mną nie może złożyć tych dokumentów, a ja żeby je złożyć muszę jechać do Gliwic. Poza tym na paszport czeka się miesiąc :(..
Wyobraź sobie, nie byłam w ten weekend na żadnej imprezie. Skorzystałam z okazji, że nic o żadnej niewiem i postanowiłam odespać poprzedni tydzień. Powiem Ci, że po trzech latach spania po 11 godzin na dobę, chodzenia spać w okolicach 3 nad ranem i błogiego lenistwa, pobudki o godzinie 6 są torturą, a kładzenie się do łóżka o 22 wydaje mi się być absurdem. Skutek taki, że nic z tego nie wychodzi i sypiam po 5 godzin w porywach do 6.. W środę moje zmęczenie osiągnęło apogeum i zasnęłam na wykładzie z biochemii. Teraz próbuję zebrać siły na kolejny tydzień, ale tzlko w takim sensie, że nie piję, bo dzisiaj robiłam zdjęcia do 4 nad ranem.
Poza workiem nieszczęść wszystko jest w porządku radzę sobie i szczęśliwa jestem w sumie więc co by się nie działo i co bym nie wypisywała tutaj mam się naprawdę dobrze:D.
Wiesz o tym, że mam złote ręce?? Do robienia dreadów, gotowania, robienia jointów i sprzątania.. Do wszystkiego. Ponadto potrafię się pakować. W kłopoty i w kartony. Od ostatniej notki zdąrzyłam zrobić dready, pogotować, skręcić kilka lolków i posprzątać trochę. Kłopotów jakoś udało mi się uniknąć, za to wpakowałam się w kartony. Pamiętasz jak pisałam o Dzieciństwie i Rozwalonym?? Więc z Rozwalnego już prawie się wyprowadziłam. Spakowałam swoje życie. Moje życie to dziewięć kartonów w tym cztery o większej wartości i pięć takich które mogłyby spłonąć i nie wiedziałabym nawet co straciłam. Z tych czterech półtora to książki, dwa i pół to moje życie można by powiedzieć od narodzin. Poczynając od koperty z moimi włosami, które matka ścięła mi kilka dni po tym jak przyszłam na świat, kilka moich ubranek z czasów kiedy ja ani be, ani me, pamiętniki z podstawówki, puenty i baletki w różnych rozmiarach które nazbierały się przez 9 lat chodzenia na balet. Świadectwa, kartki, listy, papierki, patyki, zdjęcia, lalki i misie z pourywanymi głowami... Plakaty, kalendarze, bilety, plakietki z imprez i wiele wiele rzeczy które mają znaczenie i symboliczne, i sentymentalne.
Co za dzień dzisiaj... Mój bagaż ważył - UWAGA! - 30 kilo.. Jechałam z myślą o ciepłej kompieli tymczasem okazało się, że ciepłej wody brak i jeśli chcę się kompać muszę sobię wodę gotować.. Masakra. Ania - mojego brata dziewczyna - oddała krew. Dostałam czekoladę. Moja matka powiedziała, że idzie do sklepu i zaginęła w akcji. Kiedy przyjechałam dzisiaj w lodówce, w której zawsze jest mnóstwo rzeczy nie wiadomo po co, znalazłam - boczek, szynkę, smalec, pasztet, tubkę po paście rybnej, marmoladę. A wiesz.. Nie jem mięsa. Obok leżała jedna bułka.. w pokoju mam nieziemski burdel bo próbuję się rozpakować i przemeblować i ledwo wszystko rozwaliłam po pokoju siadł prąd. Tak więc przesiedziałam godzinę w ciemnościach mając za oświetlenie znicz pogrzebowy. Dzisiaj kiedy gotowałam sobie makaron spadła mi zapałka, kiedy się po nią schyliłam zobaczyłam mysz. Myślałam, że się mnie boi, okazało się, że ledwie się rusza. Dwie godziny później umarła mi na ręce:/...
Tym razem nowina jest taka, że z beztroskiego lenia zrobiłam się beztroską studentką. Dostałam się na wieczorową dietetykę na Akademię Medyczną. Czyli opuszczam Mój Brudny Śląsk narazie..
Bez Spiny w Rybniku;)
.
.
Dready się robiło;) Pozdro Ania
.
Z braciszkiem się widziałam
.
Siedzieliśmy sobie pewnego razu w parku i zaatakowało nas Dziecko
Powiem Ci tak... Moje letnie miesiące pozostaną moją sprawą i moimi wspomnieniami gdzieś tam po trochu zapisanymi na świstkach, paragonach, biletach, mandatach, w zeszytach, na zdjęciach. Jeśli mnie spotkałeś wiedz, że gdzieś w tym wszystkim jesteś. Wrzesień nie oznacza końca odpoczynku ani też załatwiania, szkoła wciąż w trakcie ogarniania, tour jeszcze nie zakończony. Zamiast wspomnień plany - Teraz Izabelin, w najbliższych dniach Gliwice, 9.09 Rybnik potem dalej Gliwice, może Kędzierzyn, może Białystok, może morze... Się zobaczy.. Co roku wakacje to zmiany i teraz też zmian dużo, jeśli mnie znałeś/znałaś i spotkasz mnie teraz stwierdzisz czy jest lepiej czy gorzej i dlaczego. Przynajmniej dla Ciebie. Ja jestem zadowolona. Bardzo:)
Chciałam uraczyć Cie kilkoma myślami:), ale okazało się, że wszystkie wyparowały... Miałam wrażenie, że piszę i piszę, a okazuje się, że tylko mi się wydawało, albo też świstki ubrane w słowa latają na wietrze nad wysypiskami głosząc przestrzeni, że siedzi koło mnie facet w skarpetkach w kratkę albo, że jestem szczęśliwa, że widziałam punka który prowadził psa z trzema nogami, albo, że jestem nieszczęśliwa. Mimo wszystko myślę, że wiele więcej jest w tych świstkach niż na nich i tak samo trzymając prawie pusty zeszyt mam przed sobą setki sytuacji, tysiące słów i miliony myśli..
Piłam przedwczoraj najsłodszy napój świata którego jestem gorącą fanką. Gorąca fanka gorącej czekolady. Białej czekolady Wedla. Przyłapałam i siebie i Rudą na tym jak siedzimy w ciszy zagapione w punkt pomiędzy pustym miejscem zaraz za szklanką czekolady, a pustym miejscem przed ścianą. Gdzieś pośrodku nie wypowiadając ani słowa.
Miałam wczoraj strasznie zajawkowy dzień:) Chłopaki zajebiście dawali radę pod pałacem wypróbowywując nowy patent... Wieczorem byliśmy w Indeksie na "Hustle & Flow" a u Muflona zrobiliśmy after. Pchamy to do przodu kurwo! Udało mi się tak, że wracałam do domu już pierwszym dziennym busem. Udało mi się również - ryzyko było duże przez wzgląd na zmęczenie - przespać i w tramwaju, i w autobusie całą drogę i obudzić się w ostatnim momencie kiedy to miałam wysiadać. Przeważnie mi się to udaje aczkolwiek ostatnio zdażyło mi się przespać mój przystanek i dojechałam aż do pętli skąd musiałam poginać piechotą z pół godziny + 40 minut do domu... Wtedy też, przespałam cały dzień i całą noc.. Mniejsza o to..
Wiesz, że ścięłam dredy?? Znaczy jeśli mnie znasz osobiście zapewne wiesz. W końcu minął już miesiąc od tej pamiętnej nocy kiedy stanęłam z nożyczkami przed lustrem. Tym razem się nie zawachałam. I nie żałuję, także nie pisz : "dlaczego to zrobiłaś? Były takie fajne i długie..." . Powodów jest kilka, bardziej i mniej istotne, ale to też zachowam dla siebie i dla kilku osób.
A poza tym wpadaj do Indeksu dzisiaj na Freestyle Palace Show!! " I tak jak pamiętasz jedno, że jak Palace to Freestyle, zapamiętaj drugie, nasz balans - to kryształ!!"
To moje nowe oblicze... Teraz ciut inaczej bo porozdzielałam je i są trochę cieńsze..
.
To jakieś zdjęcia z Emilą robiłyśmy sobie w pociągu jak jechałyśmy na Kemp. A kwiatek nazywa się Krasnokwiat Katarzyny:)
.
Krótkie wspomnienie wakacji...
.
.
Dziękuję moim trzem wspamniałym mężczyznom z którymi spędziłam prawie miesiąc w trasie:):*
To będzie jedna z najkrótszych notek w dziejach - chcę tylko napisać, że za 3 godziny wstaję i jadę do Gdyni na BRUK, a potem reszta wojaży.. na razie nic się nie zmieniło.. Także jest dobrze... Zobaczymy co powiem jak wstanę rano... Do zobaczenia w trasie:)
Fajny to ostatnio fajne słowo dla mnie.. Ja jestem fajna, Ty jesteś fajny albo fajna i on i ona i my, wy i oni wszyscy sa fajni, świat fajnie wygląda i w ogóle fajnie jest...
Zabłądziłam dzisiaj w Wwa... zajechałam za pl. Wilsona w stronę w którą jeszcze nie zdarzało mi się jeździć... Ogólnie byłoby spoko ale w taki upał sie gubić nic fajnego. Czułam się jak człowiek wędrujący po betonowej pustce, który marzy o choćby łyku wody.. Szłam już dobre 20 minut. Noga za nogą - lewa, prawa, lewa, coraz ciężej, coraz niżej, coraz wolniej. Betonowa pustynia, bezkres dróg i przede mną i za mną, buty zaczynały zatapiać się w asfalcie. Minęłam nie działąjącą stację benzynową,nic nie zapowiadało żebym zbliżała się do jakiegokolwiek sklepu, czy przystanku. Zastanawiałam się czy zawrócić, czy iść dalej ale nie zatrzymywałam się. Powietrze falowało nad linią horyzontu, rozpędzone samochody jak dzikie zwierzęta, spłoszone.. Coooo??? A nie to ten upał. Moja wycieczka trwała niemal cały dzień. Pojechałam do Arkadii. Właściwie bez celu, chodziłam między ludźmi i patrzyłam jak walczą ze sobą o miejsce.. o przejście.. A mnie nigdzie się nie spieszyło. Dzisiaj byłam obsewatorką miejskiego życia. Kiedy dojeżdżałam do Izabelina luneło.. Ludzie zaczęli panikować i pozamykali wszystkie okna. Momentalnie zrobiło się tak koszmarnie duszno, że ledwo dałam radę. Kiedy wysiadłam odczułam ogromną ulgę. Kiedy wysiadłam spotkałam też wysiadającą moją matkę. Kupiłam sobie dzisiaj jakiś likier czekoladowo orzechowy. Wypiłam połowę. Mam jeszcze zimnego Lecha. Kiedy lało wyszłam boso do ogródka:) Całkiem przyjemnie..
Moje plany "wakacyjne", jeśli chodzi o mój ostatni rok - wakacje - to dość abstrakcyjne pojęcie ale chodzi mi tu o czas letni kiedy to inni mają przerwę w nauce, plany jako tako zaczynają się zarysowywać.. Zdaję sobie sprawę z tego, że to wszystko jakoś się popląta i wszystko to ulegnie zmianie ale z grubsza wygląda to tak :
Za tydzień czyli od 01.07 jadę na Bruk do Gdyni... Mam zamiar tam zostać tydzień ale jeśli nie będzie z kim przenoszę się albo do Sopotu gdzie już powinien być Wachu z kilkoma osobami na streetach, albo do Gdańska gdzie będą warsztaty(03-09.07) z Cycem, Cetowym i Lipą i na Bruk będę sobie wpadać z tamtąd. Jeśli zostanę na Bruku do 07.07 to po nim pojadę do Sopotu albo do Gdańska... Ogólnie potem planuję gdzieś tańczyć ale wszystko zależy od chłopaków co zaplanują..
11.07 cały czas myślę o koncercie Erykhi... i nie wiem czy po kilku dniach streetów nie wrócić specjalnie na ten koncert a przy okazji zrobić sobie pranie i jakieś takie- chwila relaksu, dosłownie na dwa dni a potem wracać z powrotem.
Na początku sierpnia jestem ustawiona z Emilą z Wro, Susłem z Ostrowa Wlkp, Cycem z Polic i kilkoma osobami które jeszcze nie wiedzą o tym, że gdzieś z nami jadą:P na kolejne streety w miejsce jak narazie też bliżej nie określone...
Planuję wrócić do bazy Matki powiedzmy 16.08 zrobić szybko pranie spakować się i uderzam na HHKemp.. I skoro jest taka możliwość jeśli będą chętni zostanę tam do 22.08. i potem tak właściwie nie wiem ale napewno coś wymyślę.. Albo wrócę na streety, albo odwiedzę kogoś na kilka dni, a kilka dni przeznaczę na odpoczynak a już 01-03.09 jest IBE w Rotterdamie na którym byłam i rok i dwa lata temu i w tym też nie odpuszczę...
Także ogólnie wakacje jawią mi się zajawkowo strasznie..
Venia w spódnicy??? Niemożliwe??;)
Tu walczę i zjeżdżam...
.
Fontanna
.
Wieczorne foty... Bawiłam się z cieniem..
.
.
We came from streets.. And we gonna die on it...
.
To mój przyjaciel na dzisiaj.. ......................................................... I moje nowe butki:)
Chyba będzie padać, wiesz, jak nie masz pojęcia o czym mówić, mów o pogodzie. Cały dzień było cholernie duszno a teraz zbierają się chmury. Nasz sąsiad Harleyowiec zrobił sobie imprezę w ogródku i co chwilę zastanawiam się czy to już grzmi czy kolejny motor podjeżdża pod jego dom..
Dzisiaj jakaś strasznie jestem rozkojarzona.. Chłopaki przed podpałacowymi freestylami ustawili się żeby pograć w piłkę, niby na 13 pod pałacem. Może bym wpadła tak o żeby nie zamulać od rana ale nie zamulałam, wstałam o 12. I z tego upału do tego stopnia mi się nie spieszyło, że zamiast na 16 stawiłam się po 17. Właściwie nic konkretnego nie robiłam, chodziłam po rossmanie ze 20 minut i otwierałam każdy tusz do rzęs jaki mieli żeby wybrać jeden.. Wybrałam najlepszy, wiadomo. Pod pałacem robiłam za czasomierz, fotografa i czesem sędzinę wszystko w jednym. W przerwach dla relaksu kopałam sobie piłkę z Klasiikiem albo Theodorem, na zmianę.. Więc ogólnie tak.. Powiedziałam "Ej! Popatrz.. Podbiję raz a potem do Ciebie podam!", podrzuciłam piłkę, podbiłam jeden raz, a za drugim zamiast podać podbiłam sobie drugi tak, że piłka odbiła mi się od twarzy... Ha ha ha.. Brawo Kasia.. Przez chwilę nie czułam nosa ale ostatecznie twarz mam w jednym kawałku więc spoko.. Inna akcja. W pewnym momencie z pałacu wyszedł jakiś staruszek a za nim, ja wiem.. ze 30 dziewczynek odstawionych elegancko, wiesz, białe rajstopki i bluzeczki, czarne spódniczki, jakieś misie w rękach.. Przedział wiekowy ja myślę od 8 do 12 powiedzmy.. Dziewczynki machają, staruszek wsiada do vana i odjeżdża a dziewczynki jak na zawołanie dbierają się po dwie przytulają się do siebie i w ryyyykkkkk... Czerwone, zapłakane stoją i patrzą jak van znika za rogiem po czym chlipiąc i powłócząc nogami wracają do środka.. Tak tak, jestem nie czuła ale nie mogłam wytrzymać ze śmiechu jak to zobaczyłam.. Poprostu szczęka mi opadła i zastanawiałam się o co kaman...
Nienawidzę w ludziach braku dystansu... spoufalania się, nienawidzę nadużywania niektórych słów, paniki, przesadzania. Jest jeszcze parę cech ale nie chce mi się pisać teraz.. Są uczucia których nie potrafię wyrazić, ale uwielbiam prostotę, szczerość. Nienawidzę w Warszawie tego obcałowywania się na powitanie. Z ludźmi których nie znam, z którymi nie rozmawiam, nie utrzymuję kontaktu ponad to, że tylko ich widuję. Oczywiście zachowuję się jak dziwadło kiedy ktoś podchodzi do mnie z uśmiechem i zaczyna się do mnie nachylać a ja wyciągam rękę albo mówię po prostu "Cześć", a potem widzę to dziwne spojżenie które oskarża mnie o chamstwo.. Nie, nie chodzi o to, że jestem za fajna żeby tak się z kimś witać.. A z drugiej strony właśnie o to.. Że witam się w ten sposób z ludźmi którzy dla mnie są "fajni" i dla których ja taka jestem.. Użyłam celowo tego słowa.. Zamiast "fajni" możesz sobie wstawić - znaczą coś dla mnie, mam z nimi kontakt i utrzymuję go a nie, że są znajomymi znajomych których spotykam przypadkiem tylko kiedy są z tymi znajomymi.. Bo kiedy spotykają mnie przypadkiem na ulicy co najwyżej kiwną głową i coś tam sobie powiedzą pod nosem... Albo w drugą stronę.. Przystają i pytają "Co u Ciebie??" myślę sobie wtedy "Daaaammmnnnn... Ale od kiedy kurwa?? I o co konkretnie pytasz?? O imprezy? Życie prywatne? Samopoczucie? Stan zdrowia?" Czasem myśl tą wygłaszam i słyszę w odpowiedzi "Nie no tak ogólnie" - "No ogólnie to spoko, jak widzisz, żyję i jestem w jednym kawałku.." Co jeszcze mogę dodać..?? Wariant nr. 2 - rozgaduję się w najlepsze i widzę, że ten ktoś nie ma zielonego pojęcia o czym mówię tylko kiwa głową, albo, że naprawde nie chce mnie słuchać bo tak naprawdę się spieszy i nie ma czasu pogadać a pytanie było czysto grzecznościowym zwrotem wtedy gadam dwa razy więcej.. Dlatego informuję Cię jeśli mnie poznasz, kimkolwiek jesteś nie bądź miły na siłę bo ja nie potrzebuję znajomych co mi gadają za plecami i są mili bo nie potrafią mi powiedzieć, że ich denerwuję.. I muszę Ci niestety powiedzieć, że takie sytuacje mają miejsce częściej w Warszawie niż w innych miastach, dlatego mam tu parę osób z którymi się trzymam a jeśli chodzi o resztę przestało mi zależeć na tym żeby widzieli we mnie kogoś bo na to potrzeba czasu a ja nie będę pleść głupot i chichotać żeby mnie ludzie zapamiętywali i mieli w przyszłości ochotę ze mną rozmawiać.. Ja bym napisała dużo więcej ale nie chcę przesadzać.. Rozumiesz mnie w ogóle?? Bo ja tu zawarłam dużo takich skróconych myśli których rozwinięcie zajęło by wiele więcej zdań..
Piłkowe akcje parę dni temu...
.
To ta moja sesja.. Hahahah...Biało-czerwona.. Zieloną już mam.. Następnym razem wezmę jeszcze inny kolor..
.
Look in to my eyes.................................................................................................And in to my nose:P...
.
To jakaś fota też z całej tej autosesji, i druga.. nie dokładnie ta sama co ta przerobiona z poprzedniej notki ale prawie to samo..
.
Obserwatorki... I moje nogi + plus jeszcze zimny browar w już ciepłej butelce.. Jak wylegiwałam się dwa dni temu..
.
Graliśmy sobie dzisiaj jak już wspominałam........................ A tu Flint aka Raskal aka Rozbójnik - w tle dziewczynki właśnie.. Jak widać niektóre jeszcze się nie pozbierały po odjeździe wodza inne zdążają już do wigwamu..
.
I tyle:)
mind_games - no bo w szybie tak jakby się niebo odbijało i wszystko było jaśniejsze dlatego efekt tak nie wyszedl jakby mógł wyjść... Ale to taki eksperyment był bardziej więc nie przeszkadza mi...
Dobraaaa... Po warsztatach w Ornecie było Circle Kingz na którym zostałam. Dlatego nie było mnie na finałach WBW.. I odkąd wróciłam niemal nie przerwanie uprawiam czynne lenistwo.. Są właśnie krótkie chwile kiedy zdarza mi się ruszyć dupę i przejechać się do stolicy.. Raz umówiłam się z Rudą na gorącą czekoladę do pijalni Wedla.. Jeśli chodzi o to miejsce staję się tam strasznym burżujem, za pyszności jakie mają jestem w stanie zapłacić każde pieniądze.. Poza tym, jest to chyba jedyne miejsce w Wwa typu restauracja, kebab, kwiarnia itp. do którego wracam kiedy tylko jestem w pobliżu. Ah.. są jeszcze lody Grycana też w Arkadii gdzie uwielbiam zajadać się sorbetem truskawkowym. Tym razem popijałam białą czekoladę na zimno z syropem malinowym.. Pyszności. Dodali też kandyzowaną wisienkę którą nadgryzłam i z powrotem nabiłam na brzeg szklanki... A słyszałam, że niektórym to smakuje.. Muszę koniecznie napisać, że Weszłyśmy z Rudą do kilku sklepów gdzie udało jej się rozpierdolić 200 choć miała nic nie kupować..
Zrobiłam sobie dzisiaj ponad 200 zdjęć, oczywiście mnóstwo było do dupy bo ciężko czasem zrobić fotę jak się nic nie widzi, tymbardziej jak ma sie jakiś zamysł na to zdjęcie i każdego robi się po10 ujęć.. Ogólnie zostało 70.. A tak poza tym jeśli chodzi o robienie zdjęć samej sobie doszłam już do perfekcji w tej dziedzinie.. I jeśli poznam faceta który będzie potrafił mi zrobić lepsze zdjęcie niż sama jestem w stanie zrobić, wyjdę za niego:P Hahaha
Wiesz.. generalnie chodzi o to, że są szare kiedy jestem zła, zazdrosna albo kiedy razi mnie słońce.. Są zielone kiedy jestem zadowolona, a niebieskie są bardzo rzadko więc to musi być coś wyjątkowego.. W podaniu o dowód zaznaczyłam zielony bo najczęściej bywam zadowolona. Z życia i w ogóle..
A tu takie sobie zrobiłam
W ostatnią sobotę czy tam piątek Puoć zrobił grilla korzystając z nieobecności dziadków było grubo... Hahah.. Kto chciał spać miał problem. Problemem byłam ja:). Pamiętam pierwsze piwo, pierwszą flaszkę, drugą flaszkę, trzecią.. chyba czwartą a kolejnych już nie liczyłam aczkolwiek pamiętam, że głównie ja polewałam narzucając śląskie tempo. Potem pamiętam jeszcze gin z tonikiem i bro.. Oczywiście byłam wyśmiewana za tego "ogórka".. Tym razem nie na patyku, a na grillu + pieczarki, ale dzielnie znosiłam wszystkie docinki zajadając się pysznymi warzywkami... Przed chwilą rozmawiałam z Jikobem w celu ustalenia kilku szczegółów. Już wszystko wiem. Tylke nie bardzo wiem jak to opisać więc znów poratuję się zdjęciami.
Ogólnie strasznie jaram się tym dinozaurem co stoi przed pałacem.. mam już jedno zdjęcie jak zaglądam mu do tyłka, tym razem zawisłam na ogonie.. jeszcze trochę i się na niego wdrapię.. No i jedziemy na wycieczkę..
.
Tu już przejęłam inicjatywę..
.
Żeby nie było, że tylko alko i alko... Myśmy mieli naprawdę tego grilla .. A tu moje pożywienie..
.
Dorwałam taki super mebel... Normalnie chciałabym mieć takie rzeczy kiedyś u siebie.. Mam zdjęcie z laskami w bikini też..
.
Koło czwartej zobaczyłam w domu parę osób które już nie chciały się z nami bawić więc poszłam na dwór, zrobiłam sobie zdjęcie z tymi którzy wytrwali..
.
I tutaj bardzo proszę te akcje przeszkadzania o których wspominałam... Godzina 04:40 przygotowanie do skoku, godzina powiedzmy 04:41 - po skoku..
.
Dwie minuty później w okolicach kuchni... Cztery minuty później.. Bijemy się z Rudą przyżądami kuchennymi.. Tak właściwie to ja przed chwilą dopiero zauważyłam, że coś trzymam na tym zdjęciu, i że tam się jakaś akcja rozgrywa... Zdjęcie robił Jikob:P Wyjaśnił mi sytuację jaka miała miejsce również Jikob..
.
No i tyle w sumie.. Potem pospałam chwilę - O dziwo dali mi pospać:P Koło południa wstałam, posiedzieliśmy trochę, znalazłam jakąś jajecznicę, i pojechałam w stronę Izabelina..
To taka strasznie melanżowa notka.. Jak zaczęłam się do niej zabierać było tu ze dwa razy więcej fotek z alkoholem.. Ale po co pomyślałam sobie .. Nie o to mi chodzi.. Od następnej chill.. Chociaż chciałam napisać .. Że jeśli nie masz co robić to możesz mnie do siebie zaprosić na dwa, trzy dni.. Bo ja się chętnie gdzieś przejadę.. Tak.. Szukam byle pretekstu żeby wsiąść w pociąg.. To jak kto ma wolne??
Kaha to była cukinia nooooo...
Jikob nasz patronie.. Jak dobrze, że tam byłeś i tyle pamiętasz..
Hmmm ... Co teraz??
Orneta o ile dobrze pamiętam.. Więc po KRSie jeden dzień odpoczynku i pojechałam na warsztaty do Ornety pod Olsztynem... Straszne było w sumie zamieszanie z noclegami bo się okazało, że organizator nas losowo wg. uznania poprzydzielał do pokoi w dwóch różnych noclegowniach ale, że nic nam nie powiedział myśmy się wszyscy wepchali do jednej i zanim zaczęli cokolwiek wyjaśniać myśmy już byli rozpakowani, rozlokowani i miechaliśmy sobie w sumie.. Ja byłam na samym początku i zajęłam dla mnie, Emili, Anki i kogoś jeszcze najlepszy pokój, największy najlepiej położony itd. Miechaliśmy sobie tak bardzo, że jeszcze pierwszej nocy Pysio spadł ze schodów i wyszedł razem z drzwiami od naszego pokoju więc do końca warsztatów nie miałyśmy tego jakże ważnego elementu pokojowego. Każdy wchodził jak chciał ale nie przeszkadzało mi to specjalnie.. Ogólnie pierwszego dnia rozwaliłam sobie jedną rękę, drugiego drugą a trzeciego potknęłam się o krawężnik i rozwaliłam sobie spodnie i kolano.
Ciężko mi coś pisać o tych warsztatach, jak siedziałam z Rudą w pijalni Wedla i delektowałam się pyszną białą czekoladą z syropem malinowym tak się wkręciłam w opowiadanie, że nie mogłam przestać mówić.. To było przezajebistych 5 dni, wstawaliśmy rano, jedliśmy śniadanie, szliśmy na trening, jedliśmy jakieś obiady albo coś i w sumie zaczynaliśmy melanż, bawiliśmy sie do rana, spaliśmy po parę godzin i od nowa.. Budze się rano robię sobie płatki z mlekiem czy jak kto woli mleko z płatkami, schodzę na dół i witam się z ludźmi, tak po sąsiedzku wszytko, tak rodzinnie. W piżamie ide na drugą stronę budynku i wchodzę sobie do czyjegoś pokoju siadam sobie, gadam.. To wszystko trwało zbyt krótko.. A Ness jest rzeźnikiem dla mnie jak z nami melanżował, w ostatni dzień poszłam z nim Emilą, Klejem i paroma osobami jeszcze palić wieś, tagowaliśmy wszędzie .. Hahahah. Jakie w ogóle wrzuty zrobiłyśmy z Emilą.. Old school .. hahah.. W ogóle chyba pierwsze wrzuty w Ornecie.. Hahaha.. Tyle, że po nas jeszcze trzech typów zrobiło..
Dobra akcja była siedzą wszyscy z Nessem w którymś z pokoi gadają sobie z nim i wbiega Emila, patrzy się po wszystkich, zobaczyła Nessa i krzyczy "Masssaaaaaaakrrrraaaaaaa" na co Ness się na nią spojżał i mówi " You are suckerrr!!". Nasz czarnuch z Bronxu nauczył się po polsku "Kurwa", "Pieprz się" i "Ciągnij mi druta" i stwierdził, że po powrocie zmienia nazwę Zulu Kingz na Ziolo Kingz:) Hahah i walnął po pijaku takiego wrzuta, że nie mogłam ze śmiechu.. Taki nyga 40 letni co tańczy z 24 lata, tworzy HipHop itd zrobił coś co ja nie wiem jak to nazwać w ogóle.. hahaha. Ale wiedza którą nam przekazał przez tych kilka dni jest bezcenna...
Z Emilą co myśmy robiły.. Ness mówił na temat używania "broni" w walce, że kiedy jakiejś broni używam muszę ją odłożyć, że nie może ona sama z siebie zniknąć, tak więc w środku nocy nawalone z Emilą w kiblu ćwiczyłyśmy z bananem shooting i chowanie broni.. Hahaha
Tu Ness i grupowa fota jakaś
.
Dawałam z siebie wszystko:P
.
Przysypiałam ludziom w samochodach... I kto kurwa robi ogórka na ognisku??? hahahah (to cukinia jest ale dla niektórych warzyw to warzyw i nie potrafią pojąć..)
.
Cholernie byliśmy kreatywni nie mając jakichś większych rozrywek... Tu z Bojem sobie foty jakieś robiliśmy i z Emilką w zborzu..
.
.
.
.
.
Na sali też nie tylko tańczyliśmy..
.
.
Jak rozwaliłam sobie kolano pierwsze co zrobiłam po powrocie do tej naszej noclegowni to nie żeby sobie to przemyć czy coś.. Od razu dostałam whisky z colą i browar... Kolano poczekało
.
Raz Boj nas podwiózł na salę i oglądaliśmy jakiś film na ścianie.. Myśmy ogólnie z Emilą takie lenie straszliwe, jeździły na stopa na tą halę gdzie były warsztaty.. bo normalnie szło się z 15 minut.. Raz nas wzięli jacyś kolesie którzy podwieźli nas pod samą halę chociaż nie mieli po drodze, raz jechałyśmy żukiem z jakimś typem, raz wziął nas bus który jeździł z Ornety do Lidzbarka ale za darmo nas podrzucił.. Raz nas chłopaki na bagażnikach na rowerach zawieźli..
.
I ogólnie mistrz fota którą Boj zrobił chłopakom jak grali...
.
A tak ogólnie moje ręce wyglądają tydzień po warsztatach..
Halo Halo Lidka!!!
Jikob - sławna??? Może będzie jak z tą fotą z sylwestra na wannie, ludzie sobie będą na tapetę wrzucali:P Hahahah
Gabi no może ktoś się wypowie na temat mojej głowy po wczorajszym "grilluuu" :)
Tak więc po Wrocławiu kolejną moją podróżą był wyjazd do Kędzierzyna na All About Style 02.06.2006 .. Ogólnie fajna impreza, podobało mi się, brakowało mi właśnie takiego jamu, na dworze, na luzie, ciepło jest, po co mamy sie ściskać na halach sportowych gdzie jest duszno i nie ma klimatu zupełnie. Startowałam z chłopakami z Emelent z Kluczborka.. Było w sumie ich trzech + ja + Depek z Warszawy(KOW) + Remo z Żor.. Zajęliśmy 3 miejsce..
.
.
.
.
Tu ja, i z paroma osobami pod koniec..
.
Po imprezie after, mocno zakrapiane, wpadłam w szał fotografowania i zdjęć zrobiłam co najmniej tyle samo co w czasie contestu co rzadko mi się zdarza..
Złapał mnie Boj i był widać zły, że kupiłam sobie kolejke kamikadze i nie chciałam się dzielić... Ja myślałam, że taka kolejka - 7 kieliszków to akórat na jedną osobę jest... W Warszawie uważają, że wystarczą 4 okazało się ostanio przy okazji koncertu KRSa ...
Karta drinków wciągnęła wszystkich.. Chłopaki chcieli zaszaleć wzięli sobie tequilę... Złotą wzięli bo złota dla mistrzów.. Dostali z pomarańczą i pieprzem zamiast soli i cytryny.. hahaha
Po after pojechaliśmy do mnie.. Tj. Ja, Frycek, Grek, Jarek, Jezior, Adi i Martyna od Frycka.. To było już nad ranem i u mnie siedzieliśmy jeszcze popijając browary..
Jak wstałam (to już 03.06.2006) Jeziora i Adiego już nie było.. Znowu tak sie zebrali, że nie zauważyłam nawet i pojechali do Leszczyn, Frycek z Martyną szczerze mówiąc nie pamiętam też:P:P, i zostałam z Grekiem i Jarkiem.. Miałam jechać do Białegostoku ale popłakałam się prawie nad plecakiem którego po raz kolejny spakować nie byłam w stanie. Ile bym do środka nie włożyła na zewnątrz ciągle piętrzyły się rzeczy... Wkurzyłam się trochę i stwierdziłam, że tego dnia wyjazd nie jest na moje siły.. Pojechałam z chłopakami do Greka, do Jaworzna, jego mama zrobiła nam obiadek i pojechaliśmy do Katowic na South Fight 3..
Ogólnie byłam już tak zmęczona powoli, że zasypiałam wszędzie..
Zanim dojechaliśmy były półfinały. Po imprezie posiedzieliśmy na podlesiu jeszcze trochę, wypiliśmy po piwie i pojechaliśmy do Mega:) Miałam z Mega uciekać po 2 na pociąg, żeby się spakować, wyspać i jechać koło południa do Wwa ale tak mi się fajnie tańczyło, że zostałam tak długo aż wyłączyli muzykę i zapalili światło.
Tutaj muszę zamieścić jedno zdjęcie obiecane otóż śmiałek kalikali normalnie wyobraź sobie podszedł do mnie i powiedział mi cześć.. Przeżył nasze spotkanie czyli nie jest tak źle:) nie bój się mnie i dawaj śmiało jak mnie zobaczysz:P:P. Też razem z Kamilem i koleżankami okupowali parkiet do rana..
Więc tu uwaga kalikali z koleżanką:P:P
Tak więc wracałam do domu o 5:30 z Katowic zanim dojechałam do Gliwic, doszłam do domu, spakowałam się zrobiła się 7:30, położyłam się spać i wstawałam po 11 żeby jechać do Katowic, tam przesiadka w IC, z "wojażerem" wyszło mnie to 60 zeta, dojechałam do Izabelina, dosłownie wyrzuciłam rzeczy z plecaka, wymyłam się, przebrałam i wybiegłam z domu. Spotkałam się z Jikobem, dojechaliśmy do Muflona, pojawił się pod The Freshem czy jak kto woli Paragrafem (bo old schoolowo brzmi co? :P) Ematei i byliśmy na zajebistym koncercie KRSa:):) Pojawili się Bboye z FunkRockAzz, WHSB, KOW, jacyś pojedynczy jeszcze i ogólnie kilka znajomych twarzy.. Miło wiedzieć, że wiedzą kim KRS jest (nie to nie żart). Nie ma co pisać kto był to widział, kto nie był niech żałuje naprawdę.. Zdjęć zrobiłam dosłownie 5 bo stałam na tyle daleko, że i tak nic by na nich nie było.. Uroki lustrzanki i braku odpowiedniego obiektywu..
Tam również poznałam dwoje nlogowiczów K i X , których serdecznie pozdrawiam. Po koncercie jakby mi było mało zmęczenia i imprez na ten czas.. o 3:15 nocnym z pod centralnego jechałam na Mościska i szłam do domu piechotą.. Już było mi wszystko jedno o której dojde.. Szłam sobie śpiewałam, zdjęcia robiłam..
.
I tak naprawdę wcale nie odespałam tego wszystkiego bo to już był 5.06. jak wróciłam do domu - gdzieś po 5 nad ranem, a 6.06 jechałam już do Ornety na warsztaty z Nessem.. Co będzie w kolejnej notce..:):) bo ta i tak już trochę ma:)
Hahaha.. Powiedzmy, że chwilę mnie nie było.. Powiedzmy, że byłam trochę zajęta... I powiedzmy, że to nadrobię "krótkim" (w moim słowniku) streszczeniem..
Czyli.. Od statniej notki zdąrzyłam pojechać na Śląsk.. 21.05 Byłam na Breakdance Battle w Katowicach, parę dni później (25.05)pojechałam do Szczecina na jakieś walki freestylowe, z tamtąd pojechałam do Wrocławia do Emili na chwilę, 28 wieczorem wróciłam do domu odespać i 02.06 pojechałam do Kędzierzyna na All About Style, dzień później - 03.06 miałam być w Białymstoku na WBW ale nie dojechałam.. Zamiast tego byłam na South Fight 3 w Katowicach z after w Mega, 04.06 byłam już w Warszawie na koncercie KRS One, odespałam to sobie i 06.06 pojechałam do Ornety pod Olsztyn na warsztaty z Nessem, siedziałam tam do niedzieli można powiedzieć bo popołudniu udało mi się dojechać do Izabelina.. I tak właściwie kuruję się i odsypiam.. I szukam okazjii gdzie by tu wyruszyć.. Teraz napiszę w skrócie o BB, Szczecinie i Wrocławiu reszta na dniach bo będzie za dużo:P:P..
Więc fotostory...
21.05.06 - Katowice. A dobra.. To co chciałam napisać pominę milczeniem, byłoby zajebiście gdybym miała tak fajny dzień jak chciałabym mieć;) a tak było poprostu bardzo fajnie..
.
.
Startowałam z chłopakami z Alcatrazz + Meff + Naplet + Emilka - tu my bez Meffa który robił zdjęcie.. Zajęliśmy 2 miejsce.
W Bgirl's battle zajęłam 3 miejsce..
.
After miało być w jakimś klubie ale zdaje się nikt tam nie pojechał, piliśmy przed dworcem do rana..
Potem pojechaliśmy tj. Ja, Emilka, Meff, Greku, Rudy, Jezior i Adi chyba, do mnie, jak wstałam chłpaków z Leszczyn już nie było, Grek z Rudym właśnie wychodzili na pociąg do Jaworzna, a jak się zbraliśmy to odprowadziłam na dworzec Emilkę i Meffa bo jechali do Wrocławia..
25.05.06 rano wsiadłam w pociąg i pojechałam do Szczecina, kiedy wychodziłam z domu zapowiadało się na pękny dzień, w połowie drogi zaczęłam przeklinać pogodę..
.
.
Spotkałam się z Cycem, chodziliśmy po sklepach, przymierzałam kozackie kapcie..Hahah, mam zdjęcie jak atakuje mnie rekin.
.
Walki ciężko skomentować pamiętam, że były baaardzo kontrowersyjne werdykty, pamiętam, że jeden koleś z jury tak się wkurwił na pozostałych dwóch, że powiedział, że pierdoli taką imprezę i idzie do domu, pamiętam, że after było baaardzo długie, piliśmy gdzieś na boisku szkolnym do rana. A oto Ruda grzejąca się w pierwszych promieniach słońca..
Ze Szczecina pojechałam do Wrocławia i spędziłam tam 3 dni... Fot mam mnóstwo.. Prędzej ogólny obraz tego wypadu byłby gdybym wrzuciła nasz super materiał który złożyłam, którym Emilka się jara:P:P, a z którego wszyscy mieli straszny polew.. Każdy kto był na warsztatach z Nessem widział go co najmniej kilka razy i kiedy słyszy teraz Jurrasic 5 "If you only knew" ma przed oczami obrazy które na tym materiale widnieją:P. Nasze freezy, wygłupy i malunki ścienne bo wrzutami bym tego nie nazwała(ale będzie lepiej tu się nie martw.. hahaha).
.
.
.
.
.
I tyle w sumie.. 28.05.06 wróciłam do domu do Gliwic i tam zaliczyłam kilkudniowy resting... Ale tylko pod względem wyjazdów bo w Gliwicach też się działo..
Damn.. widać, że nikt nie czyta tego co tu piszę... Bo zauważyłam właśnie, że prawie wszędzie powpisywałam czerwiec zamiast maja..
Ten nlog nie miał relacjonować malanży moich i wyjazdów ale tak jakoś wychodzi, że w weekend coś robię potem dwa dni dochodzę do siebie. czyt. nie koniecznie leczę kaca a poprostu odsypiam, wylizuję rany i ogarniam zdjęcia. I zanim się zbiorę żeby coś napisać i dolepić całą galerię fotek mam na głowie przygotowania do kolejnej eskapady. W ostatnią sobotę wyruszyłam z domu o 10 zdaje się na pkp Warszawskie, gdzie już czekał Majki i dojechały Lajony z częścią Aziziaków, pojechaliśmy do parku Sowińskiego ale żeby nie było to suchym opisem całej imprezy napiszę, że od popołudnia zakrapialiśmy go gdzieś za kulisami, pierwszy dzień wypadł o tyle nieciekawie, że walk była tylko jedna runda bo chodziło o zrobienie z 16 zgłoszonych ekip(których w końcu było 14) 8, reszta to koncerty i jakieś walki 3 on 3 dziewczyn- hiphop/funky. To się trzeba zastanowić czy Warsaw Challenge ma być festynem bądź jamem jakimś czy imprezą breakową. Po imprezie pojechaliśmy do Fresha na after. Było pusto więc atrakcje zaliczałam od kieliszka do kieliszka pijąc na zmianę wściekłe i kamikadze. Spaliśmy (my tj.: ja, Jarek, Staś, Jeziorski, Greku, Balrog i tu znowu ekipa-Gliwice, Limanowa, Rybnik, Leszczyny, Jaworzno i Kraków) w pomieszczeniach gdzie w czasie imprezy były szatnie dla "gwiazd" grających koncerty, na pokrowcach z głośników które dał nam ochroniarz. Właściwie lepsze to było niż karimata. No i mieliśmy blisko na imprezę jak już wstaliśmy poprostu wyjść z budynku. Niedziela trochę lepiej.
A wiesz co nie chce mi się rozkminiać poziomu i całej reszty. Ogólnie ekipy z Rosji, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Białorusi przyjechały licząc na wygraną(10 000 piechotą nie chodzi), a okazało się, że przeciętne polskie ekipy ich zjadają na dzieńdobry. Jedynie Ukraińsko-Rosyjska ekipa weszła do finału (połączyli siły żeby złożyć sobie jakiś dream team) i tu była akcja porażkowa. Rosjanie nie wytrzymali psychicznie i na zarzucenie im kserowania odpowiedzieli popychankami, zdyskwalifikowali rosjanom jednego typa z ekipy, przy czym ich poziom odrazu spadł, jury zarządziło dogrywkę po której Azizi zdecydowanie wygrało a publiczność to wszystko wygwizdała. O ile rosjanie mieli dobre numery z tanecznością było u nich kiepsko, a w dogrywce z tanczenością pokazali się jak wcześniej przy czym jeszcze zaliczali ryje.. Jak byłam na imprezie we Francji, francuzi byli za swoimi, jak byłam na Słowacji, słowacy byli za swoimi, jak jestem w Polsce, polacy są za Rosjanami.
Looptroop świetny koncert zagrali, wiadomo teksty są po angielsku to większość ludzi coś tam kumała więc poprostu był dobry klimat i wszystko fajnie. Saiani za to którzy nawijają po francusku nadrobili barierę językową show jaki dali. Po 10 minutach widownia robiła wszystko od klaskania i biegania po kucanie. Jezior leżał na klacie a ja skakałam obok każdy na swój sposób wyraża zachwyt. Zajebiste koncerty. Nie lubię pisać o takich wydarzeniach po czasie bo i tak nie oddam klimatu a było świetnie.
W niedzielę po Saianach spotkałam parę osób z Gliwic, Majkela, Gunja, Zajonca, Sadama.. Zostałam z Meffem, Jeziorem, Jarkiem i Grekiem. Na dworcu spotkaliśmy Kleja, Mardoka i Wezyra czekających na pociągi, uderzyliśmy do jakiegoś kolesia do domu na chwilę a parę godzin spędziliśmy na dworcu w kebabie jakimś poznając Salmana z Pakistanu który nie jada i nie sypia bo nie ma czasu, w dzień studiuje, w nocy pracuje, nie pije, nie pali i raczej nie jada tego co można u niego kupić. Kiedy tak siedzieliśmy przyszedł jakiś bezdomny człowiek z delirą któremu Meff kupił kebaba, zanim go dostał opowiedział nam, że był mistrzem czy wicemistrzem polski w boksie kiedy mial 16 lat. Teraz nie ma domu, jest alkoholikiem i nie ma połowy zębów. Potem przyszła bezdomna staruszka z pianinkiem dla dzieci, którą Salman nazywa mamą, przyszła się przywitać i poprosić o wrzątek.
Odprowadziłam chłopaków na pociąg po 5 sama poszłam na tramwaj, byłam w Izabelinie w poniedziałek przed 7, spałam cały dzień i wstałam o 19.
Tyle.. Weekendowo..
Bboying
.
.
.
People
Z Jeziorem _____________________________________________________________________________________ Ze Stachem
.
Z Grekiem
Gdzieś w polu
______________________________________________________________________
Rapowo
Pezet
Les Amateurs
Dab i Joka
Looptroop
.
.
_______________________________________________
Saian Supa Crew!!!
Gorzkiecukierki :) Zajawkowo
Smoku ja i żelazna ręka:) hahah.. Muflon się tym zajmie co nie??
Gabi godziny wieczorne..
Elemele.. Full opcja tyle, że jej nie było.
Swiat_w_oczach_mam_inny_niz_ty myślę, że tak. a nie jest już po czasie??
Co do tripu mojego weekendowego muszę przyznać, że udany. W sobotę mój bus nie przyjechał (albo to ja się spóźniłam ale wolę obstawać przy tym 1), przez co jechałam do Łodzi później, od Koluszek w towarzystwie kibiców Polonii i Widzewa. Krzyku co niemiara, miejsca mało ale przetrwałam. W Łodzi werdykty zdecydowanie mniej kontrowersyjne niż w Wwa, klimat niezły, after udane za to ludzie sztywni jak kołki, przynajmniej na imprezie. Z Łodzi udało mi się dostać do Olsztyna, przespałam w zasadzie całą drogę i oczekiwanie na przesiadkę też zleciało jak z bicza jak to się mówi strzelił. W Olsztynie też poradziłam sobie nieźle znalazłam miejsce imprezy, tylko samą halę obeszłam ze 2 razy zanim znalazłam to wejście którym miałam wchodzić. Ogólnie impreza może być, wiadomo nie ma co narzekać zawsze znajdzie się dobra strona, szkoda, że było mało ludzi, to najbardziej. After porządne ;) wiadomo. Miałam gdzie spać bo Emot zdecydował się jechać od razu po after do Gdańska (dzięki meeennnn;);)). I tak koniec końców do hotelu gdzie pokoi opłaconych było kilka 2 osobowych wbiło się ponad 20 osób napewno. Żal mi się Kleja zrobiło mały jest pomyślałam sobie, dużo miejsca nie zajmie więc jakoś się zmieściliśmy na łóżku. Rano miał być trening z Hatem, którego nie było ale za to pojechaliśmy większą grupą do Wwa. I tak oto chodziliśmy po sklepach ekipą można nawet powiedzieć międzynarodową, ja, Meff - Police, Rafał - Słupsk, Bartazz - Wwa, Cet - Gdańsk, no i Hatsolo z Finlandii. Podsumowując czasowo zawarłam się między sobotą godziną 14 a poniedziałkiem godz. 24.
Dzisiaj miało miejsce spotkanie pod pałacem jak co tydzień i przyznać muszę, że spotkania te mają się coraz gorzej. Wiem, że nie jestem tam najważniejszą osobą ale wypowiedać się mogę, wolny kraj. Otóż w momencie kiedy jury i "organizację" czyt. rozpisywanie grup, moneta, czasomierz itp. tworzę ja, Jikob, Wiesiu i Karat czyli towarzystwo RaczejNie, lub mniej nawijające, bo cała reszta tworzy sobie kółeczka z pogawędkami, gania w kółko rzucając sobie czyjąś czapką tudzież innymi przedmiotami, albo boi się powiedzieć kto wygrał żeby się nie narazić to już lekka przesada.
Sytuacja z dzisiaj typu : Oceniają X, Y i Z
Po walce Jikob pyta :
- X jak oceniasz...
X: - yyy.. Ale ja nie słuchałem.. A kto walczył w ogóle??
J: - A i B
X: - aha ... no to B...
Poza faktem właśnie, że siedzę sobie, za plecami słszę damskie głosiki w rozmowie o niczym, po lewej odsłuchiwanie kawałków i wymiana zdań na ich temat, po prawej o niczym w sumie, do okoła właśnie biegają z czapką i przekrzykują się nawzajem i osoby słuchające można policzyć na palcach, poza faktem, że boombox był tylko nie było do niego kabla - aplauz, poza faktem, że ktoś tam czy może wszyscy razem nie potrafią równo klaskać, a jak już się uda, to znowu walczący nie do końca zdaje sie pamiętają o tym, że to oni mają wchodzić w bit a nie my klaskać pod wolne. poza tymi faktami byłoby spoko...
Także za tydzień jeszcze się pojawię a potem wyjeżdżam i mam nadzieję, że jak wpadnę pod ptyka po 10.06 coś się zmieni..
Za to wracałam z Legionistami metrem dzisiaj wagon chodził w górę w dół i rozjebało mnie hasło "Kto nie skacze, kto nie skacze ten z policji jest!! Kto nie skacze, kto nie skacze ten z policji jest!!"
A teraz mam chill, obejżałam jakiś film który nastraja dość refleksyjnie i zamiast położyć się spać siedzę, piję piwo i jem krakersy i właściwie chciałabym mieć więcej alkoholu i poprostu siedzieć sobie, pić i pogadać z kimś, tyle, że zapomniałam, że godzina jest jaka jest.. Sklep całodobowy dosłownie Gdzieś i wszyscy śpią. A mój brat właśnie wymył podłogi w całym domu.
fofo - WBW Łódź
Esko - Gliwice reprezent;)
To jest jedno z tych zdjęć gdzie wymyśliłyśmy z Zet, że Muflon albo Dolar są widmami podpowiadającymi punche... Muflon tylko dlaczego Siódmemu?? :P
Miły gest ...
.
Najlepsi z Najlepszych II - Olsztyn
A tu właśnie ta sklepowa ekipa + Becet który przenocował chłopaków..
JiKoB masochistką?? dlaczego??
Emila 20. będę w Katowicach na Breakdance Battle raczej niż we Wro..
Dostałeś już ten link?? http://www.wejdz2006.webpark.pl/ ?
Nie mogę z tego.. Pomyśl życzenie bla bla bla a teraz :"Wyszeptaj po cichu:Niech się spełni każde z życzeń, a doznam szczęścia w przyszłości. Kiedy już to zrobisz policz do 10 "
I uwaga ode mnie - wyobraź sobie jak osoba która Ci to wysłała siedzi gapiąc się w monitor i szepta po cichu - Niech spełni się każde z życzeń, a doznam szczęścia w przyszłości..
Nieźle się uśmiałam. Uwaga dla maturzystów.. Trzeba to wysłać do min 10 osób.. Życzenie spełni się wtedy w 50% czyli nie ma się o co martwić.. Kto powiedział, że do matury trzeba sie uczyć?? A teraz widzę jak w tej samej chwili 1000 maturzystów gapi się w tą stronę i myśli sobie "(...) Chcę zdać maturę - Niech spełni się każde z życzeń, a doznam szczęścia w przyszłości" liczy do 10 po czym wysyła ten link do min. 10 osób i myśli sobie "Obym zdał, obym zdał.. Oby zadziałało.."
Byłam teraz przez 3 dni na hiphopmanii, świetne warsztaty.. Wszystko boli mnie tak bardzo, że z góry założyłam wczoraj wieczorem,że cały dzień dzisiejszy zamierzam przeleżeć plackiem, ewentualnie przesiedzieć oczywiście unikając zbędnych ruchów i regenerować moje obolałe wszystko. Druga strona medalu jest taka, że kiedy pomyślałam sobie, że wstanę rano ze świadomością,że dzisiaj nie będę zapierdalać cały dzień na parkiecie odczuję pewnego rodzaju pustkę. To tak jak po tym tripie kiedy w piątek pojechałam do Emili do Wrocka, w sobotę rano pojechałśmy do Słupska, w niedzielę wcześnie rano ze Słupska do Wrocka, a popołudniu z Wro do Wwa i kiedy moja podróż dobiegała końca zastanawiałam się co zrobię rano kiedy obudzę się i stwierdzę, że nigdzie narazie nie jadę..
Co do wyjazdów wszystko dobrze.. W sobotę jadę z tymi co jechać będą, nie ma jeszcze chyba konkretnej listy;), na WBW Łódzkie, w niedzielę z rana z Łodzi do Olsztyna na imprezę Najlepsi z najlepszych.. A propo może jesteś z Olsztyna i możesz mnie przenocować bo w poniedziałek jest trening z Hatsolo(a.k.a Finlandzki Kot) i chciałam na nim zostać. A jeśli nie to może jesteś z Torunia i masz godzinkę między 8:30 a 9:50 w niedzielę. A może poprostu jesteś z Łodzi i idziesz na WBW, albo nie jesteś z Łodzi albo na WBW będziesz. Tyle opcji.
Teraz będzie coś o smakach. Dzisiaj cały dzień jem tzn. cały dzień od powiedzmy 16 oprócz śniadania. Albo tylko mi się wydaje, ale po tych warsztatach kiedy dzień w dzień nie miałam okzji po prostu wydaje mi się, że zjadłam strasznie dużo mało konkretnych rzeczy tylko poprostu ilościowo. Wczoraj kupiłam sobie wędzonego łososia. Strasznie był tłusty ale z niego zeskrobałam ten tłuszcz poza tym pycha.. I risotto z kurkami (tymi grzybami). Dzisiaj w kółko opycham się tym samym. Rano (jak wstałam), miałam ochotę za tosta z serem, a potem cały czas zajadałam się surówkami, zrobiłąm sobie z kapusty, pomidora, rzodkiewki i ogórka z oliwą i świeżą bazylią. Matka zrobiła później soczewicę ze szpinakiem i surówkę z kapusty białej, młodych ziemniaków, ogórka z oliwą, cebulą i czosnkiem. I twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem. I znalazłam Monte. I zrobiłam sobie herbatę malinową ale nie jakiś badziew z torebki tylko normalne maliny suszone z hibiskusem.
Dzisiaj wszyscy zrobili sobie dzień wysyłania linków. Dostałam dziś takie linki:
http://www.totallycrap.com/media/autopsy/ - nawet nie otworzyłam
http://allegro.pl/item101236146_kamera_cyfrowa_canon_mv700_stan_idealny_tanio_.html - kamera
http://allegro.pl/item99929326_pinnacle_studio_500_pci_oprog_po_polsku_gw_fvat.html - coś
http://www.sklep.e-street.pl/ - sklep
http://klake.art.pl/03_casino_royale.mp3 - mp3
http://www.hip-hop.pl/news/projector.php?id=1145794587 - impreza
http://www.wejdz2006.webpark.pl/ - łańcuszek szczęścia o któym mowa na początku
http://dojo.fi/~rancid/loituma__.swf - Grek nazwał to japońskim funkiem a na obrazku jest manga machająca porem
www.link24.pl - Flint chciał mnie zdenerwować poprostu kolejnym linkiem
www.nie-wiem.pl - tym też ale pewnie nie wiedział, że coś z tego będzie
www.ok.pl - i tym też...
http://break.pl/imprezy/miejski1.jpg - impreza
Mam zdjęcia na laptopie które chciałam tu wsadzić. Co by tutaj..
Stoje sobie, słucham sobie, sobie zdjęcia robię...
.
Po klubie latam, jakie tam WBW my z Dolarem waleczni inaczej..
.
Ania nie wiesz kiedy ale pewnie w Ornecie.. Chyba, że przyjedziesz do Kato albo Kędzierzyna..
Majki ja już będę w Wawie cały czas, już jestem i ja na imprezę od rana do wieczora się zapartruję..
C_jak_natalia prawda? Że powinni coś takiego wprowdzić?
Jikob :)1. Właśnie wiesz pisałam tyle u siebie na laptopie przez ten czas, że nikt nie przeczytałby całości więc nie napisałam nic..2.Pewnie, że Dolar by nie umiał:P:P 3.do zobaczenia:)
Więc może bez zwrotów w przeszłość, tak cholernie daleką zresztą jak kilka dni wstecz...Tak w skrócie tylko, byłam w Słupsku na imprezie w sobotę, w piątek na chwilę we Wrocławiu u Emilki, a teraz siedzę w Izabelinie. W poniedziałek byliśmy w Indeksie na bitwie.. Bylimy na jakimś placu zabaw na "after" w jakieś 20 osób i mieliśmy bardziej lub mniej zabawną akcję z psami.
Wielki dzień. Zainstalowałam sobie neta na swoim laptopie choć miałam tego nie robić, po tym jak mój brat wszedł do domu i zobaczył mnie przy obu na raz. Na jednym był net - ściągałam pliki z WBW, siedziałam na gadu takie tam, na drugim ogarniałam zdjęcia spod pałacu z zeszłego tygodnia i z WBW Warszawskiego GP.
Zażyłam przed chwilą syrop na spanie. Wiem, że miałam tego nie robić, od dłuższego czasu zarzuciłam Neospazminę ale zależy mi na tym żeby się dzisiaj wyspać. Przecież to jutro zaczynam 3-dniową zapierdalankę na warsztatach i muszę wstać o 9. Dlatego zrobiłam sobie też ziołową herbatkę.
JeszczeNieZangielszczona Asia zadzwoniła do mnie dziś z UK, rozmawiałyśmy 1,5 h. Dzięki słońce:):*
Teraz siedzę i odsłuchuję sobie mp3 z WBW.
I w zasadzie pieszę tylko żeby coś napisać. A coś konkretniej popiszę sobie jutro po warsztatach jak będę pełna energii i cholernie zmęczona równocześnie.
fo.Wiesz co? Chyba muszę się od nowa wkręcać w to pisanie. Więc bez aktualności. Zdjęcia ze Słupska z Walki o miasto 2cz. eliminacji.
Emilka...______________________________________Fota którą Emilka zrobiła mi później. To nie że spadam tylko właśnie tak sobie podskoczyłam.
.
Ja.. Jasne nikt się nie domyśla..
_A tu czekam w kolejce do maca.. Ona była z początku tak długa.. A wszystko dla głupiej surówki..
"Gdy byłem młodszy i wrażliwszy, ojciec mój dał mi pewną radę, nad którą do dziś często się zastanawiam. -Ile razy masz ochotę kogoś krytykować-powiedział- przypomnij sobie, że nie wszyscy ludzie na tym świecie mieli takie możliwości jak ty.
Powiedział tylko tyle, ale ponieważ zawsze rozumieliśmy się doskonale bez dłuższych wyjaśnień, wiedziałem, że ma na myśli nieporównywanie więcej. W rezultacie unikam pochopnych sądów i zwyczaj ten uczynił ze mnie powiernika wielu interesujących ludzi, a także ofiarę niejednego nudziarza.. (...) .. W większości wypadków wcale nie zabiegałem o zaufanie - udawałem, że śpię czy nie mam czasu, albo stawałem się odpychająco wyniosły, gdy, wnosząc z nieomylnych znaków, czułem w powietrzu czyjeś zwierzenia; bo zwierzenia młodych ludzi albo przynajmniej forma, w jakiej je czynią, mają zazwyczaj charakter plagiatu i psuje je brak szczerości. Aby powstrzymać się od sądzenia bliźnich, trzeba mieć ogromny zapas ufności. Do dziś pozostała mi obawa, że coś istotnego przeoczę, że coś mi się wymknie, jeśli nie będę pamiętał, iż poczucie fundamentalnych zasad przyzwoitości nie wszystkim przy urodzeniu jest równo dane..."
F.Scott Fitzgerald "Wielki Gatsby"
Cholernie utożsamiam się z tym fragmentem, i zgadzam się z tym co jest w nim napisane. Czytasz czasem?? Kiedy przyjechałam do Gliwic i zobaczyłam te 200 książek, które robiąc porządki odłożyłam sobie do przeczytania bo czymś mnie zainteresowały tytułem, opisem, kojarzyłam autora, nie wiedziałam od czego zacząć. Lubię czytać, mogłabym pochłonąć te wszystkie książki, bo jestem tak ciekawa tego o czym one są, a czytanie wiąże się z czasem. Ale to dobrze, nie chcę być mistrzem jeśli chodzi o szybkość czytania, chcę czytać tak, żeby móc przemyśleć to co do mnie dociera, nie chcę książek nagranych na płyty, książek w internecie. Jestem zwolenniczką książek w materialnym sensie tego słowa, zapachu papieru i tuszu, książek zajmujących miejsce na półce, tak samo jak jestem zwolenniczką płyt winylowych, gramofonów i trzeszczącego dźwięku, świeżych ziół w dolniczkach, pachnących lasek cynamonu i wanilii dodawanych do ciast, napojów, gęstej, mocnej, słodkiej czekolady do picia, świeżych warzyw i owoców na targach zamiast obranych ziemniaków pakowanych na ofoliowanych tackach i gigantycznych, zmodyfikowanych genetycznie pomidorów, pachnącego żywicą i grzybami lasu zamiast niby skwerka w środku miasta. Pewna osoba dobrze podsumowała mnie w smsie. Jestem emocjonalnym ćpunem. Jestem Kasia.
Wracałam nocą do domu, cały dzień padało, przechodziłam koło drewnianego rusztowania, żałuję, że dopiero 200 metrów dalej odwarzyłam się wyciągnąć aparat, kiedy tamtędy przechodziłam, pomyślałam, że pod zdjęciem napisałabym, że czułam zapach drewna, wilgoci, świeżej żywicy, to byłoby ważne przy tym zdjęciu. I chociaż nie często to mi się zdarza, pomyślałam, że uwielbiam chodzić kiedy spadnie wiosenny deszcz, nocą, kiedy jest ciemno, powietrze jest wilgotne i te wszystkie ulice które w ciągu dnia spieszą się i krzyczą życiem - milkną na parę godzin..
.
. .
.
Zawsze narzekałam, że ja robię pełno zdjęć tańczącym ale sama nie mam żadnych swoich.. Tym razem Łukasz dorwał się do aparatu przy mojej pierwszej walce;).
Kaha :) z życia:) z każdej minuty:)
C jak Natalia.. Prawie wszystko wyszlo:) naet lepiej.. hahah:)
Goha teraz ja zobaczylam to zdjecie i mam ochote na truskawki:)
Gabi to samo co do Kahy:) działam na życie:P
Poszen- Asia jest dla mnie jak siostra.. wiec coś w tym jest:)
Wapdłam wczoraj koło 23 do mieszkania, siadłam sobie, cisza i spokój. Bosko, zapomniałam, że nie mam nic konkretnego do jedzenia a byłam straszliwie głodna, znalazłam jakiś słoik z leczo czy czymś takim niby po domowemu, co kupił mi dziadek jak wracałam od niego po chorobie, wygrzebałam z tego kiełbasę no i super jest kolacja. Konkretnego jedzenia mam niewiele za to musli mam na pół roku, jak chcesz wpadaj na śniadanie. Siadłam sobie przed laptopem i wreszcie mogłam zobaczyć tak naprawdę zdjęcia które Ty oglądasz tutaj od początku marca i wszystkie jakie zrobiłam będąc w stolicy takiej jakości jakie one są naprawdę. Obejżałam sobie kawałek Wild Style, który znalazłam na jakiejś nieopisanej płycie, puściłam Erykę i poszłam spać a raczej leżeć do chyba 4 rano i myśleć o tym jak fajnie byłoby się wyspać bo do niedzieli mogę nie mieć okazji.
Przyjechałam na szybkie dwa tygodnie na Śląsk... Jak to ze mną bywa spóźnenie jest na miejscu miałam tu być w.. hmmm... W poniedziałek wieczorem czy też wtorek rano, a z tego wszystkiego zrobiła się środa wieczór. Udało mi się już odwiedzić Leszczyny - treningowo, teraz odwiedzam Marka. Marek poszedł spać bo wstajemy dziś o 6, tak tak o 6 tak więc zastanawiam się czy się w ogóle kłaść czy położyć się dopiero po 7 jak wrócę do domu, mogłabym sobie pozwolić na 3 godzinną drzemkę, po 18 odwiedzę Knurów - też treningowo, a późnym wieczorem - po 22 pojadę odwiedzić Gdańsk, zobaczymy jak się uda cały ten wypad, pomyślałam, że jak już jadę taki kawał, potańczę sobie, startuję znowu w Top Rock Contest, poszłabym jeszcze na Foot Work ale ktoś przesadził wymyślając wpisowe wysokości 10 zeta od jednego contestu podczas kiedy widownia wchodzi za 5. Ale nic i tak sobie potańczę:) Powrót o ile nie będzie komplikacji to niedziela popołudniu, jak się znam, zresztą nie trzeba być geniuszem żeby mieć na względzie stan fizyczny i zmęczenie po takiej imprezie - będę spała do popołudnia poniedziałkowego, a potem coś się wymyśli, choćby trening na "mojej salce", we wtorek Marek, jeszcze o tym nie wie ale zamierzam mu zająć cały dzień czy też popołudnie, a w środę jadę "na chwilę" do Szyszkowej - okolice Bolesławca wiesz? Ojciec coś wspominał o świętach, żebym wpadła, swoją drogą, jestem nie wierząca, ojciec zaprosił mnie na święta, już niech będzie poprostu pójdę coś zjeść, ale okazało się, że on sam nie wie kiedy to będzie, święta są tylko dniem o takim statusie, tradycyjna data, jak 31.12, 1.5, 3.5, 11.11, 21.3 tyle, że patrząc na te daty z czymś Ci się one kojarzą a Święta Wielkanocne to Święta Wielkanocne są gdzieś w kwietniu, idzie się do kościoła, je się świąteczne śniadanie, tak tak to wiadomo ale kiedy to jest??? Nie ma to jak człowiek wierzący, równie dobrze możemy się umówić, że to dzisiaj i zjeść sobie śniadanie. Ale nie, przecież on pracuje, no tak w takim razie święta to będzie wtedy kiedy będzie wolne. Święta..
Ogólnie kolejny przyjazd do miasta stołecznego planuję na 22,23.4. Jasne, po co tam jadę?? Na imprezę. 24.4 na Bitwę o Indeks, 28.4 Dablju Bi Dablju Warszawskie, od 1 do 3.5 mam te warsztaty co już o nich pisałam, a 13,14.5 będzie dwudniowa impreza breakowa Warsaw Challenge. Wpadaj!
Mój organizm zachowuje się jak pory roku też mi robi jakieś akcje, tyle, że ja raz na miesiąc mam jedną noc do przodu albo do tyłu, dziś jest ta noc której nie przesypiam, będzie ten dzień którego nie prześpię bo parę rzeczy muszę pozałatwiać, potem potańczyć i do Gda, pociąg melanżowy więc zobaczymy jak będzie ze spaniem, sobota przetańczona cały dzień.. Aha jeszcze after po imprezie.. No dobra.. Prześpię się w pociągu jak będę wracać.. Życie to ciężkie bywa no.
Musisz wiedzieć, że uwielbiam wiosnę,
musisz wiedzieć, że uwielbiam kolor zielony,
musisz wiedzieć, że uwielbiam cukinię z patelni z mozarellą,
że dzisiaj zasłuchiwałam się w "Respect" Alliance Ethnik <--tu, kozacko-funkowo-imprezowyo-optymistycznym kawałku
i popijałam zieloną herbatę z mlekiem i cukrem trzcinowym.
I duże zdjęcia dzisiaj.. Otwierają się?? Tan takie duże nie są.. Ale większe niz przy foto story..
I teraz mogę to napisać, bo to juz pewne i wiadome, bo dostałam potwierdzenie zgłoszenia na warsztaty hiphopmania w Warszawie 1-3 maja - potwierdzenie czyli wpłaciłam hajs, wysłałam formularz i oni wiedzą, że te obie rzeczy to ode mnie i są miejsca na te warsztaty które wybrałam.. Ogólnie jest tak, że ja się takim tańcem raczej nie zajmuję czyt. Nie angażuję się, poza takimi warsztatami go nie ćwiczę i nigdzie z takimi układami nie jeżdżę, ale tańczę tak bardziej jakieś hmmm .... 14 lat. Tańczyłam już chyba wszystko i generalnie lubię raz na jakiś czas takie wrażenia. Zapisałam się na trzy warsztaty - Hip hop American New Style do nie jakiego Vieta Danga Malezyjczyka z Wietnamu. Nie wiem nawet jak ten taniec będzie wyglądał, na Hip hop do jakiegoś Joao Assuncao z Portugalii - oba wybrałam średniozaawansowane i na Ragga Jam do Alessandry Bequadro Włoszki - zaawansowany. Ostatnio na takich warsztatach, 5-dniowych, w tym samym studiu zresztą byłam w wakacje(a wcześniej jeszcze to nie pamiętan nawet..), byłam na Ragga i Hip hop-Salsa, zajęcia miałam na cały dzień rozłożone, gdzieś koło południa Ragga, a te drugie późnym popołudniem oba po 1,5h i muszę przyznać, że to było sporo, że po 5 dniach miałam odciski, zakwasy i siniaki, a teraz wybrałam trzy warsztaty = będę mieć nie ziemski zapierdol przez te trzy dni. Już ułożyłam plan dnia: wstaję po 9, myję się, pakuję, jadę na 12:15- Ragga do 13:45, 15 min. przerwy czyli zdążę zmienić spodnie i oblać się zimną wodą, 14-15:30 Hip hop, potem 2 godziny przerwy więc jadę gdzieś coś zjeść, coś byle lekkiego bo przecież czeka mnie jeszcze wysiłek, i wracam na 17:30 do Vieta na zajęcia, 19 kończę, myję się jadę, w Izabelinie jestem na powiedzmy 21 - jeszcze nie sprawdzałam połączeń, piorę 3 pary spodni i 9 koszulek (tak tak... W wakacje na tych warsztatach na jedne zajęcia po kilka koszulek musiałam nosić... Po 15 minutach wyglądałam jakby wylano na mnie wiadro wody) i idę spać, wstaję rano i od nowa.. I muszę Ci powiedzieć, że już nie mogę się doczekać, tego bólu mięśni na następny dzień, tego zmęczenia, tego żebym po 20 minutach myślała o przerwie, stert ubrań na każde zajęcia, odcisków i siniaków i cały dzień tylko taniec, taniec i taniec. I to teraz może być jakimś suchym opisem ale gdybym Ci to na żywo opowiadała wkręcona to przecież takie emocje i tyle energii, że już teraz się usmiechnij i ciesz ze mną.. O takie zdjęcie znalazłam kiedyś po jakichś chyba właśnie warsztatach, zawodach jakichś, czy coś...
Ogólnie ostatnio dni wspomnień, dorwałam jakąś płytę z moimi starszymi zdjęciami, miałam rozmowę o przeszłości, wspomnienia niekoniecznie przyjemne, nie pamiętam kiedy ostatnio o tym wszystkim myślałam.. Ale cieszę się w sumie, że tak żywo je sobie przypomniałam, niemalże poczułam, bo myślę, że takie wrażenia są mi akórat potrzebne czasem-Dzięki Emilka:)*, odezwał się do mnie Michał. Ogromne zaskoczenie. Michał z którym znamy się z 7 lat a widzieliśmy się dwa razy, oznajmił mi, że wyjeżdża na -raczejdłużej- i żebym koniecznie go odwiedziła tak więc jadę 12.04 gdzieś w okolice Bolesławca:) dzięki za zaproszenie:), znalazłam jakieś stare wpisy na forum i wiadomości po których widzę, że nie każdy kmini moje poczucie humoru.. np:
::Ktoś::
Po pierwsze gratulacje dla Wszystkich Polaków, którym powiodło się w Rotterdamie. Może wreszcie ktoś się polskim b-boyingiem zainteresuje.
WAŻNE!!!
Czy ktoś może poprosić Bartazza o potwierdzenie swej obecności we Włocławku? Z góry dziekuję.
Żegnam i oby tak dalej. Yoo
::Ja::
A co przyjedziesz specjalnie żeby sobie z nim zrobic zdjęcie i wziąść autograf?
i teraz wszyscy razem BARTAZZ PROSIMY POTWIERDŹ SWOjĄ OBECNOŚĆ NA BDS
PROOOO - SIIIIIIIIIII - MYYYYYYYYYYYL:P
::Ktoś::
Dlaczegóż to, o wielki mistrzu ciętego, internetowego dowcipu, uważasz, że jestem taaaaki cienki, że z Bartkiem to sobię mogę co najwyżej zdjęcie zrobić? Dlatego, że nie mam sponsora, nie jeżdżę na każdą większą imprezę i nie mam takiej renomy jak on?
Jeżeli tak to nie mamy o czym rozmawiać, a jedyne miejsce, gdzie możesz (choć i w to wątpię) nade mną "górować" jest to właśnie forum.
Pozdrowienia dla mieszkańca bezludnej wyspy śle cały Brooklyn!!!! ( typ w ogóle myślał, że jestem kolesiem bo ja tam mam nicka a(i)_knew, normalnie by po mnie nie jechał .. Hahaha.. Dżentelmen )
::Ja::
1. Gdzie jest napisane, że jestes cienki??
2. Kto powiedział, że jak się ma sponsora to jest się dobrym???
3. Nie trzeba mieć sponsora żeby jeździć na imprezy
Tyle... Nie czytaj między wierszami i nie spinaj się... Zmarszczki się robią i ludzie szybciej umierają
albo:
::Kotś::
Yo venka mogłabyś przesłać mi swoje foto?
::Ja::
Siema ... Po co?
::Ktoś::
Nie, tak tylko miałem taką fazę żeby zobaczyć jak wyglądasz, jak nie chcesz to nie wysyłaj, jak chcesz to *******@yahoo.com ... Pozdro!
A jak chcesz moją fotę to daj maila, ale nie mam ładnych żadnych chyba...
::Ja::
Mam ciemny zarost, muszę się golić prawie codziennie, i rośnie mi garb...
::Ktoś::
No spoko tak tylko zapytałem pozdrowka i przerpaszam jeśli Cię uraziłem...
Ostatnio do mnie jakiś dzieciak zagadał:
a (29-03-2006 23:46)
Witam
a (29-03-2006 23:46)
jest pani nauczycielką
venka (29-03-2006 23:46)
yyyyyyyyy
venka (29-03-2006 23:47)
jasne
venka (29-03-2006 23:47)
nauczycilką chodzenia po linie
a (29-03-2006 23:47)
aha
a (29-03-2006 23:47)
gdzie pan uczy
venka (29-03-2006 23:48)
jaki pan?
a (29-03-2006 23:48)
pan Darek
venka (29-03-2006 23:49)
hmmm...
venka (29-03-2006 23:49)
ten pan Darek który uczy plucia na odległość?
a (29-03-2006 23:51)
Pytam sie na serio
a (29-03-2006 23:52)
czy uczy pani matematyki?
Tu moje zielone zielone ... A oprócz tego dzień sponsoruje literka T - jak Truskawki z bitą śmietaną.. Lubisz??
Wczorajszy dzień sponsorował kolor zielony i literka V.
Ogólnie czuję się tutaj mała.
Chociaż na większość spraw patrzę z góry.
Miałam rozrywkę.
Był za nią odpowiedzialny Canon
7 lat nieszczęścia... Mało.
Dzisiaj rano zaczęłam od spotkania z psem. Czy też suką.
Ogólnie na chwile udało mi się zwrócić na siebie ich uwagę.
Ale nie ma to jak widok z okna..
To pierwszy paszczur..
... drugi...
... trzeci...
... czwarty...
Po "śniadaniu" tańczyłam.
Zmęczyłam się.
Trochę
Potem miałam z Nią małe spięcie. Trzasnęłam drzwiami.
Nienawidzę kiedy przypomina.
Mi,
O tym, że tak naprawdę.
Nie mam swojego miejsca.
Ale nadeszła odsiecz która mruczała.
I chrapała.
Potem dawka koloru ze smakiem.
.
A do wieczora tańczyłam.. I właściwie czuję się dobrze.. Bo jak mam się czuć prawda?? Chcesz o tym porozmawiać?? Albo raczej czy chcesz o tym posłuchać? To poczekaj chwilę muszę się pozbierać. Gdzieś tu leżą porozrzucane myśli tylko worek jest dziurawy i ciemno w pokoju, boję się że je podeptam i pokruszę więc jeśli nie dostanę skrzydeł i nie przelecę żeby zapalić światło będę musiała tu siedzieć i czekać na wschód słońca. To słuchaj porozmawiamy jutro jak ja wszystko ułożę. Bo jutro fajny dzień ma być podobno.
Jutro muszę jechać gdzieś szukać oddziału Banku Śląskiego, muszę zrobić dwa przelewy a przeglądarka się buntuje, a popołudniu wolnostylowcy robią spotkanie pod patykiem. Otwarcie sezonu.. Ktoś powiedział, że będzie padać ale nie ma się co martwić jak jeździłam do Pyskowic na stopa na treningi to na drodze ćwiczyłam zaklinanie deszczu, w sensie nie żeby padał, tylko żeby o niebyło. Więc korzystając ze słonecznej pogody pojadę wczesniej żeby sę zgubić i może gdzieś przypadkiem znajdę ten bank. Właściwie wiem gdzie są trzy oddziały ale nie mam pojęcia jak tam dojechać. Niedaleko Banacha, na Placu Trzech Krzyży i gdzieś na Puławskiej..
Ogólnie miałam napisać coś wesołego. Ale póki to niepewne informacje nie muszę się spieszyć wspomnę następnym razem wtedy już będzie dobry dzień i wszystko wiadomo. Wiadomo, że chodzi o taniec.
Dzisiejszy dzień sponsorowała cyferka 7 i literka O
Jak O.S.T.R lub "Otwieram drzwi"...
Goha. Ci kolesie to nie wiem kto to akórat tej pary nie znałam..
Gabi dzisiaj odmiana:) w tych snach coś jest.. Ale dosłowny sens można olać.
Kalikali.. no na mieście też mi się zdarza chociaż częściej po nocy kiedy jestem przeciętnie świadoma tego co robie.. Rzadko rano pamiętam o tym jedzeniu.
Gocha znów coś zobaczyłaś nietakiego?? Wiesz tym razem dużo zdjęć i jakieś je przypadkiem maławe zrobiłam więc jak coś to pytaj;)
Asiaaaaaa:* wracaj do mnie.. albo zaproś mnie do siebie.. będziemy razem gapić się w sufit tuż nad twarzami, i samochód pomogę Ci wymyć, i wszystko co będzie trzeba. Będziesz mogła mnie trzymać w szafie i karmić resztkami:) Ale przynajmniej wreszcie sobie pogadamy...
Nie pamiętam.. Miałam dziwne sny ostatnio, tym razem mnóstwo labiryntów, ucieczek jakichś niebezpiecznych akcji, z tymi labiryntami było tak jak z ucieczką przed kanarem, że się cofałam i cofałam do jakiegoś punktu żeby szukać drogi po raz kolejny, i biegałam .. Dziwne jakieś akcje w każdym razie.. W jednym śnie to nie był zwykły labirynt tylko poprostu ulice, koleś biegł za mną z bronią mniej więcej pamiętam resztę ale nie chce mi się pisać. W drugim był zwykły labirynt, ceglane wysokie mury i nie pamiętam nic więcej..
Ahhh.. już wiem.. Bo obejżałam przed chwilą "Supersize me" wiem od zawsze w sumie ale teraz pomyślałam o tym oglądając film, że nie dość, że nie chodze do fast foodów i moje dzieci nie będą chodziły i jakiś budkowy hamburger jest ostatecznością to nie poszłabym nawet do pracy w takim gównie.. Nie mogłabym zachęcać ludzi, żeby jedli coś takiego, niemogłabym tam sprzątać, conajwyżej coś zepsuć. I jak słuchałam jak takie firmy sie w stanach chroni, i że dzieci w szkołach mają takie stołówki i cośtam cośtam.. to mi szczęka opadła.. Jak to może smakować. Mnie poprostu szkoda pieniędzy na marnego hamburgera którego nawet nie poczuję, że zjadłam, z bułką którą jak naciśniesz to tak zostanie, kotletem w którym nie wiadomo co jest zmielone, nie chodzi nawet o te ploty które chodziły o McDonaldzie i innych takich, parówek też nie lubie, ani pasztetu, ser z jakiegoś plastikowego opakowania co to niby jest specjalny do tostów .. Say what?? dla mnie to smakuje jak kawałek podeszwy i marny kawałek ogórka kiszonego. Super sprawa. Frytki co to niby są pokrojonym ziemniakiem a w tej chrupiącej oprawie jest jakaś papka, napojów gazowanych nie lubie ot tak, surówki wprowadzili.. a wiecie, że surówka po 15 min do pół godziny po przygotowaniu traci około połowy wartości odżywczych? shake co ma mieć smak truskawek a ma poprostu różowy kolor smaku nie opiszę bo nie pamiętam kiedy to ostatnio próbowałam, ciastko o idealnym kształcie z jakimś nadzieniem którego miało być dużo .. Tylko zabawki były fajne.
Alina. Kim jest Alina? Alina jest kandydatką na Miss Foto Polonia, Foto Miss Polonia cz Miss Polonia Foto o numerze 14. Alina wyznaje, że od dziecka lubi chodzić po drzewach. Gdyby jednak zdarzyło jej się spaść niezbędna będzie pomoc powiedzmy Magdy kandydatki numer 15, która chce zostać pielęgniarką, jednak jej kwalifikacje mogą się okazać bardziej pomocne przy hospitalizowaniu powiedzmy Justynki kandydatki numer 16 która marzy o ukończeniu kursu skoków spadachronowych i jak z lotu ptaka może podziwiać gibkość kandydatki z numerem 17 Wandzi która rozciągnięcie zawdzięcza śliskiej posadzce. Wciągnęła mnie strasznie fabuła zapowiedzi tych pasztetów.
Oglądałam też w przerwie na reklamy zapowiedź polskiej edycji "Łabędziem być". W jej tle leci kawałek z "Requiem dla snu", który mnie kojarzy się z samotnością, smutkiem, jakiegoś rodzaju końcem ale niekoniecznie pozytywnym, z uzależnieniem itp. I zastanawiałam się czy ktoś kto jest odpowiedzialny za montaż tej zapowiedzi nie śmieje się przez to z kobiety która opowiada, że to jej jedyna szansa, że tylko dzięki całkowitej zmianie wyglądu będzie mogła spojżeć w lustro. Takie requiem to pożegnanie chyba. Nieważne
Czy kiedy słyszysz wrble idziesz godniej??
:fofo:
Nie udało mi się Małpy dorwać dzisiaj z aparatem, pewnie wiedziała o co chodzi więc jakieś zdjęcie z ostatnich dni..
.
Wczoraj w harendzie bitwy beatboxer+freestylowiec czy jak to powiedział ktoś gdzies freestyler. Hahaha
A potem to jakieś wygłupy w sumie. parkiet był pusty.. A ja słowo daję trzeźwa..
.
Gocha.. tak to idź do tego okulisty wiesz:)
Gabi:) nareszcie inna tematyka co:P Tylko ten break i break:P ale wiosna idzie to będą też inne zdjęcia.
Jikob świetnie z Rudą spełnialiście zadanie słupków:) zapamiętam to . Do następnego, może w środę:)
21.03 to pierwszy dzień czego?? Chyba pierwszy dzień środkowego etapu początku mrozów atakujących z północy, po których nadejdą mrozy które teraz atakują Rosję a potem krótka odwilż i znow mrozy przed ostatecznym ociepleniem a każdy z tych etapów ma początek, środek i koniec początku, środka i końca. Nienawidzę mrozów. W pierwszy dzień wiosny nienawidzę ich jeszcze bardziej niż zwykle. Znalazłam w pokoju przy parapecie kilkanaście zdechłych biedronek i zrobiłam sesję zdjęciową -martwej natury- nieco zakurzonej po zimie ale biedronka która nie rusza się kiedy robisz jej zdjęcie jest dobrą biedronką a kilkanaście takich biedronek jest jeszcze lepsze bo każda mogłaby naginać w inną stronę..
Mój pies jest strasznie podobny do tej wiewiórki z epoki lodowcowej.. Tzn patrzę na nią i dostrzegam jakieś podobieńswo w tym.. spojżeniu.. Dodam do następnej notki jak nie zapomne.. Muszę jej zrobić zdjęcie bo wszystkie inne psy mają już po sesji.
Jestem ... Śpiąca?? Tak chyba tylko śpiąca dzisiaj był dobry dzień. Taki już bardziej wiosenny, taki na krótki spacer, był dobry i na trening, i na pizze, i na spacer, na zdjęcia na dobry obiad i na kupowanie butów, był dobry na rozmowe z przyjacielem.. Ogólnie dobry dzień. Tak dobry, że to, że jestem cholernie niecierpliwą osobą a komp zawiesza się po raz XXX nie zakłóciło jeszcze mojego uśmiechu, spokoju, czekam sobie restartuje po raz XXX bo wiem, że jak tylko dodam tą notkę pójdę spać.. Z uśmiechem rzecz jasna bo jutro znów jest szansa na dobry dzień:) Jasne jeśli dzień będzie odpowiednio wiosenny to pojadę się zgubić w Wwa. Lubię się tam gubić pod warunkiem, że jest odpowiednio ciepło bo nie biorę żadnej mapy ani nie pytam ludzi o drogę tylko wsiadam w kilka przypadkowych autobusów i tramwajów, ewentualnie zaczynam od metra a potem chodzę żeby jeszcze bardziej się zgubić i szukam drogi powrotnej.. Już parę razy tak się zgubiłam, ledwo zdążyłam na ostatni autobus ale to dlatego, że późno zaczęłam i też nie specjalnie mi się spieszyło.. Dzisiaj byłam minimalistką.. A jutro pójdę pobiegać wieczorem..
Słowa duszy, myśli,
Słowa duszy - myśli głębokie,
głębokie - spod kamieni,
spod kamieni gesty,
gesty z przeszłości,
z przeszłości plany,
plany w znadrzu,
w zanadrzu asy,
asy w rękawie,
w rękawie, w nogawce,
w nogawce, w czapce,
w czapce ja,
ja jestem
jestem jak myśli,
jak myśli - słowa duszy.. słowa duszy.
W trzech wersjach językowych.. Możesz przeczytać całość, co drugą linijkę zaczynając od pierwszej albo od drugiej.. Taka rozkmina..
W sobote dobra impreza była w skrócie. Straszne opóźnienie ale dobre walki.. Przez to przeciąganie impreza trwała z 11 godzin a ilość osób na początku i na końcu też była smieszna.. Jak się wszyscy rozgrzewali były tłumy a na finale była garstka ludzi, gdybym przejechała pół polski na taką imprezę nie wyszłabym z niej przed końcem za nic w świecie, mój pociąg powrotny musiałby być za kolejną dobę żebym się na to zdecydowała, tymbardziej, że ekipy startujące dostawały zwroty za podróż, hotel nie wiem czy był płatny a jeśli to za ile ale pewnie jakieś grosze a i tak weszło tam zdaje się więcej osób niż miało. Mniejsza o to, także po sobocie z siebie jestem zadowolona, a na forum chyba założę osobny temat o tym dlaczego nie startowałam w bgirls contest, nie startowałam bo nie, po co się mnie wszyscy pytają, jakbym ja każdego pytała dlaczego nie wziąłeś udziału w top rock czy footwork contest.. Nie wzięłam w tym, wzięłam udział w innym, a w tym nie chciałam po co to rozkminiać, więc jeśli mnie znasz i jeszcze o to nie pytałeś/aś a miałeś/aś taki zamiar to nie rób tego bo ja za takie pytanie blokuję ludzi na gg.
Na after w on offie pozytyw, Format grał takie kawałki o jakich na imprezach można marzyć, stałam sobie pod sceną i bounsując zastanawiałam się gdzie ci bboye, jaki świetny set tracą siedząc i chlejąc w jakimś hotelu. Ale nie mnie się o to martwic ja byłam i słyszałam. Kilka osób przyszło koło 2 i trochę potańczyło także klimat był chociaż ja byłam już bez mocy, chodziłam sobie w tą i spowrotem, potem stałam oparta o ścianę tak żeby nie ugięły mi się kolana bo byłoby to równe ze spotkaniem mojej twarzy z podłogą. Koleś który stał przede mną bujał się kręcąc tyłkiem i odpalał jednego szluga za drugim, także kiedy zaczęłam się dusić przeszłam kawałek dalej gdzie mogłąm obserwować typa który biegał między ludźmi czasem obijając się o nich i kopał sobie piłeczkę tenisową, ja też w pewnym momencie stanęłam mu na drodze, potraktował mnie jak stolik, krzesło czy jakiś słupek kopiąc piłkę która zaklinowała się między moim butem a ścianą i licząc na to, że piłka jakoś się przeciśnie. Jak zobaczył, że daje to niewiele spojżał na mnie z rozpaczą w oczach i powiedział "piłeczka..." , "dobra" pomyślałam sobie i odsunęłam się żeby ją sobie wziął. Nie wnikam. Stałam sobie i myślałam o tym jak bardzo nienawidzę wykorzystywania wdzięków czy pozycji do załatwiania czegokolwiek w bezczelny sposób, takie upraszczanie sobie wszystkiego dla korzyści i udawanie przed sobą, że o nic takiego, że się takim nie jest, i że tego nie widać, jakby nie wystarczyło Być. Jasne, Kasia, w jakim świecie Ty żyjesz..
A nie rozpisuję się tylko idę spać jeśli o to chodzi weekend był ciężki..
Nieuk co to za książka była??
Łukasz nie poddawaj się :P haahh
Gocha następnym razem pisz wcześniej :)
Gorzkiecukierki napisz jakie systemy .. Wiesz pouczę się na cudzych błędach:P
Jikob długa historia opowiem Ci za tydzień w harendzie czy gdzie tam jest ta biba freestylowa o ile się wybierasz:)
W przypływie nagłej ochoty zdobycia pieniędzy ułożyłyśmy wczoraj z Kingą plan. Przez dwie godziny myślałyśmy jakie liczby w lotku obstawić, najpierw zajżałyśmy do statystyk, potem dodałyśmy dwie własne propozycje, a na koniec pytałyśmy bboyi o liczby żeby sprawdzić trafność. Bboi bo kasa ma iść na imprezę po części. Ku naszemu zdziwieniu troszkę większość liczb nie padła a niektóre powtarzały się po 4 razy. Nie powiem jakie liczby obstawiłyśmy bo przecież wygramy szuchę i przydadzą się wszystkie 3 miliony. Nasz plan awaryjny to założnie narkobiznesu, już mamy wszystko mniej więcej obcykane i rozliczone. Ja z pierwszych dochodów płacę mandaty za jazdę bez biletu bo już za 2 z 4 przyszły mi zawiadomienia o tym, że wpisują mnie do Biura Infomacji Gospodarczej ja dodam Ostatecznie Spułkanych w skrócie BIGOS. W listach tych informują mnie, że nie będę mogła wziąść kredytu, założyć sobie telefonu stacjonarnego, wziąść komórki na abonament i jakieś takie, postraszyli mnie jak długo będą trzymać takie informacje, ja policzyłam sobie, że za tyle lat mogę mieć rodzinę i większe potrzeby i stwierdziłam, że w drodze ostateczności przydałoby się to spłacić. Dziadek mój przejął sie tak strasznie jakby to każdy członek naszej rodziny miał mieć taki dług i dał mi kasę, nie robię tego specjalnie ale zdaje się, że w ten weekend jeden mandat zapewni mi dobrą zabawę. Drugi pojdę spłacić jak będę miała po drodze bo przecież nie pojadę tego załatwiać specjalnie tymbardziej w Warszawie. Jeszcze pomyślą, że zajmuję sie praniem pieniędzy bo to podejżane, że osoba z Gliwic spłaca w Warszawie mandaty z Zielonej Góry.
No, w piątek byliśmy na walkach free w Żyrardowie, w sobotę obchodziliśmy w sumie potrójne urodziny, skończyliśmy w The Freshu, w niedziele robiliśmy nic a wieczorem poszliśmy sobie z Puociem na kebab i "Czerwonego kapturka", nareszcie wiem jak to było, zawsze zachodziłam w głowę jak to się stało.
Generalnie jak wyszłam z domu w piątek po 12 w sobotę wpadłam na chwilę a wróciłam w niedzielę po 22, teraz 3 dni jestem prawie w domu.. tzn. nocuję w nim a jutro wychodzę kolo południa pewnie i wracam w niedzielę. Gdybym się uparła mogłabym podskoczyć w piątek jakoś ale po co w sumie ??
Mieszka z nami tymczasowoniewiadomodokiedy koleżanka mojego brata ze szkoły bo wywalili ją z hostelu za jakieś głupoty, matka wyjechała na 3 dni, siedzieliśmy wczoraj i piliśmy wino prawie do 3, mój brat spytał czy myślałam o zmianie trybu życia, spytałam z jakiego na jaki, stwierdził, że żyję z imprezy na imprezę i mogłabym zwolnić, powiedziałam, że nie prawda, że lubię imprezy ale mam też różne inne zajęcia, imprezuję raczej w weekendy i nie piję w środku tygodnia.. Spojżał na mnie bardzo dziwnie.. No tak.. Nie piję w środku tygodnia??
Za to Puoć określił moje symptomy Kompleksem Lokomocyjnym, przejawia się to tym, że nie mogę się zatrzymać w jednym miejscu. Że w lutym np zaliczyłam imprezy z Kraśniku, Rabce, Bratysławie, bo przecież nie mogłam ich opuścić. Do Kluczborka nie pojechałam bo byłam u dziadka pod Rybnikiem i próbowałam się wyleczyć no ale przecież nie mogłam u siebie, zaraz jak wrociłam pojechałam potańczć sobie do Knurowa, nie do Leszczyn bo jeszcze nie czułam się za dobrze a było zimno ale przecież nie mogłam u siebie, na następny dzień wyjechałam do Wawy a właściwie Izabelina bo przecież nie mogłam zostać, na następny byliśmy w Żyrardowie bo przecież nie zrezygnujemy z fanej imprezy, następnego melanżowałam w Wawie bo jest sobota i czemu nie. Do Izablina wróciłam właśnie w niedzielę, ale co .. teraz spoko.. Przez jakiś tydzień nigdzie nie jadę napewno. tzn będę u Kingi przez parę dni i będziemy się bawić w końcu w czwartek będzie małe kameralne before-before party, w piątek free z Indexie a potem before party gdzieś w sobotę od rana Check The Flow vol.1 a potem after party, a w niedzielę warsztaty jakieś zdaje się. Michał mówi, że żyję z imprezy na imprezę, i że mogłabym zwolnić. No tak.. Ale po co??
1. Złap najbliższą książkę.
2. Otwórz ją na 123 stronie.
3. Znajdź piąte zdanie.
4. Opublikuj je na swoim blogu razem z tą instrukcją.
5. Nie szukaj najfajniejszej książki jaką można znależć. Użyj tej, która faktycznie leży najbliżej.
"Pod ptaszki postawić patelnię, zby na nią masło ściekało a na dopieczeniu wrzucić na to masło ususzone wpierw w piecu grzanki z bułki, aby przesżły smakiem kwiczołów"
"Przeżywam koszmar, jeśli powiedziałam komuś ostatnio, że jestem chora odwołuję to bo znaczyłoby to, że teraz umieram. Wiedziałam, że tak będzie, nie chorowałam od września a teraz trzyma mnie ponad 3 tYgodnie i jest coraz gorzej. Właśnie jestem na etapie kiedy to przeszkadza mi szum laptopa, nie jestem w stanie pójść ani do bankomatu ani do sklepu, ugotować sobie obiadu, wymyć naczyń, posprzątać ani zrobić prania, śpię prawie całą dobę z 2 godzinnymi przerwami o bardzo różnych porach, dzisiaj popołudniu miałam 39,8, dostaję takich ataków kaszlu, że nie mogę przestać i prawie wymiotuję, coś mi się stało z uchem, że nie do końca na nie słyszę i boli, nie potrafię wydobywać z siebie dźwięków, mówię szeptem bo tak zakaszlałam sobie gardło, smarkam krwią od wczoraj oczy mi ropieją i jeszcze ząb mi się zaczął wyżynać. Brzmi jakbym zaczynała się rozkładać, a do kurwy nędzy jak mam wyzdrowieć jak sobie nie ugotuję obiadu, nie wypiorę pościeli, nie kupię jakichś leków. A jest kurwa 4 rano i mam dość bo powoli nie mam siły żeby spać tylko tak sobię leżę smarkam, kaszlę i czekam aż wyzdrowieję. Potrzebuję opiekunki. Dlaczego nie pójdę do lekarza? Bo nie wiem gdzie jest karta z kasy chorych a nie mam pieniędzy na prywatnego lekarza bo zachciało mi się jechać do Bratysławy, teraz stać mnie najwyżej na aspirynę. jest super. Ale nie żałuję, że pojechałam."
To napisałam ponad tydzień temu. A teraz?? Czuję się świetnie wprawdzie mam jeszcze stan podgorączkowy i parę dni mam brać jeszcze antybiotyki ale w zasadzie nie czuję tego. Byłam przez tydzień u dziadka, okupował go też jego kuzyn także byłam pod opieką dwóch starszych panów, mój dziadek jako były lekarz laryngolog cały czas konsultował przebieg mojego leczenia z moją babcią byłą panią pediatrą. We wtorek dziadek zwlókł mnie z łóżka o 6 żebym zadupiała na rentgen płuc.. Trochę późno... po chorobie. Okazało się, że mam jakieś zwłóknienia po nieleczonym zapaleniu płuc i tyle. Jeszcze wiem, że miałam ostre zapalenie uszu.. Tak słyszałam. Siedziałam przez tydzień u dziadka który faszerował mnie lekami, gotował mi obiadki, robił pranie, sprzątał po mnie. Już nie mogłam wysiedzieć. Byłam wczoraj potańczyć w Knurowie.. Kondycha mi siadła trochę po chorobie i dostaję ataków kaszlu jak tylko trochę się zmęczę ale było cudownie. Tak mi tego brakowało.. A poprostu nie miałam siły. Teraz wracam na jakiś tydzień na codzień. Znów pod Wawą przesiaduję.
Ostatnio śnią mi się autobusy.. Co znaczą autobusy kto wie?? Dzisiaj nie pamiętam o co chodziło ale na sam koniec pamiętam, że biegałam z jakimiś ludźmi w poszukiwaniu jakiegoś przystanku, lataliśmy z jednego na drugi bo zaraz miał odjeżdżać ten którym musieliśmy jechać a przystanków była masa, jeden koleś nas wyprzedził i znalazł w ostatniej prawie chwili nasz przystanek zaczął skakać i cieszyć pape jak łupi do sera, że mu się udało. A parę dni temu śniło mi się, że pojechaliśmy w kilka osób na imprezę breakową gdzieś za granicę do jakiegoś większego miasta i mieliśmy prawie godzinę siedzenia na przystanku ja sie wkurwiłam zostawiłam rzeczy i powiedziałam, że idę sobie połazić, wsiadłam w jakiś autobus i złapał mnie kanar, nie dało się z nim dogadać i musiałam za nim iść na jakąś komendę, jak już wchodziłam do teo budynku wychodziło kilku bboyi też z polski powiedzieli, że też ich złapali i że strasznie długo trzeba tam siedzieć, a za niedługo miał odjeżdżać bus na który nie chciało mi się czekać, wiedziałam, że jak nie zdążę to pojadą beze mnie a nie mialam telefonu ani nie wiedziałam nic o tej imprezie dokladny adres itd. Koleś szedł kawałek za mną a było strasznie dużo ludzi i jak weszłam do środka na lewo w dół schodziły schody zbiegłam tam wybiegłam przez drzwi i wychodziłoby na to, że jak pobiegnę prosto i skręcę w lewo wbiegnę na tą ulicę na której mnie złapał i zdąrzę na przystanek, ale jak wybiegłam byłam na jakimś osiedlu, jak wydostałam się z osiedla byłam na jakiejś dużej ulicy ale to nie ta na którą miałam trafić. I we śnie cofałam się w czasie ze trzy razy i za każdym razem wybiegałam w innym miejscu i nie zdąrzałam na przystanek, za którymś razem zbiegłam tymi schodami poczekałam chwilę i wbiegłam spowrotem i wybiegłam drzwiami którymi wchodziłam, pobiegłam szybko i zdąrzyłam na tego busa, powiedziałam wszystkim, że strasznie łapią ale odpowidzieli mi, że napewno jakos się dogadamy. No i w busie był kanar, chyba nawet nie jeden, jakiś koleś zauważył, że jestem wkurwiona i mnie przykitrał pod siedzeniem, a ich wszystkich zgarnęli .. I w końcu tylko ja dotarłam na czas na tą bibę a oni dojechali później.. I gdzieś przy tym sie obudziłam jak mówiłam im, że uprzedzałam, że sprawdzają...
Zdjęcia.. Narazie jestem ograniczona bo mało mam na płytkach, a odkąd dzisiaj przyjechałm jeszcze nic nie zrobiłam..
Dawno sobie tyle nie potańczyłam co w Rabce w sobotę:). Niestety nie na walkach tylko gdzieś na boku ale jestem zadowolona. Ogólnie. Startowałam z taką jedną kocicą :) pod nazwą Fanki Funky . Niestety przegrałyśmy w pierwszej walce. Ale żaden wstyd, przegrałyśmy z ekipą która ostatecznie wygrała szkoda tylko, że od razu trafiłyśmy na nich:P. Każdy po przegranej walce dostawał dyplom i wejściówkę na after takidyplom spoko pamiątka jak nie było plakietek. Pół imprezy siedziałam i wkurwiałam się, że mi się zdjęcia nie podobają, że to przez oświetlenie, że za jasno na lampę, za ciemno na zdjęcia bez lampy, że kolory nie są takie jak powinny, że plany się zlewają. Nikt mnie nie rozumiał. Fajny klimat był. Wszyscy zebrali się po imprezie i ruszyli na after. Ja po drodze szamałam "obiad" to patent z poprzedniej biby. Robię sobie w domu jakieś jedzenie pakuję do plasikowego pojemnika na żarcie i biorę ze sobą. Mam dość kanapek, kiełbas i jogurtów, kebabów i zapiekanek. Spoko tym razem miałam zaszczyt upijać się w towarzystwie Jeziorskiego przepysznym Balsamem. Będę tak co imprezę z kimś innym co?. Wróciłam do domu w niedzielę koło 12. Nie byłam pewna czy jeszcze nie wytrzeźwiałam, czy poprostu jestem zmęczona ale ledwo stałam na nogach. Czułam się jak kura bez jaj.. Albo jak to było?? Szarlotka z ogryzków. Szłam powoli do domu i miałam różne dziwne skojarzenia na temat różnych zwykłych rzeczy.
Byłam umówiona z ojcem na obiad. Rosół i kurczak czyli niedzielny standart, pogoda była tak świetna, że nie mogłam się powstrzymać, poszłam sobie spacerkiem, moim niedzielnym poimprezowym tempem jakieś 40 minut, i zrezygnowałam z kurtki co u mnie jest rzeczą naprawdę godną podziwu ponieważ jestem strasznym zmarzluchem ale jakoś tym razem wydawało mi się, że jest strasznie ciepło. Może dlatego, że nienawidzę zimowych kurtek, czapek, szalików, rękawiczek, zakładania pod kurtkę po kilka bluz, nienawidzę chodzenia w zapiętej kurtce jeśli już muszę ją założyć i zimowych butów, nienawidzę śniegu na chodnikach bo zawsze się spóźniam a to jeszcze pogarsza sprawę, śniegu sypiącego w oczy i moją ulubioną porą roku są nie letnie upały tylko ten moment kiedy zaczyna się wiosna i wreszcie mogę wyjść z domu bez całego tego pancerza, czyste, świeże letnie powietrze, zielone gałązki, strumienie topniejącego śniegu na ulicach i chodnikach, woda kapiąca z dachów i kolory. Ja już pisałam jak lubię kolory i nie poddaję się zimie jeśli o to chodzi ale zauważyłam, że ludzie w większości się kolorów boją o każdej porze roku a zimą to już dopiero. Odczuwają jakiś straszny lęk przed założeniem czegoś co będzie miało barwę inną niż jakieś szare bure i ponure chyba, że kurtka podobała im się tak bardzo, że kupili ją pomimo tej żółtej wstawki, tak czy owak wiosna trochę ich ośmiela. Tak więc wyszłam sobie na spacer, czyste niebo, słońce świeciło, cudnie już prawie jak wiosną ale oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że taki stan długo miejsca mieć nie będzie bo to luty a nasz świetny klimat pewnie zapewni mrozy do kwietnia. Dzisiaj pogoda jest taka, że nie chcę nawet przez okno wyglądać, niestety nie mam zasłon.
Ostatnio uwielbiam się włóczyć. Włóczenie w moim słowniku oznacza chodzenie nowymi drogami w stare miejsca. Chodzenie tak wolne, że mogę liczyć kafelki na chodniku i zdążę sobie jeszcze o wielu sprawach pomyśleć. I im cieplej tym lepiej mi idzie takie chodzenie.
totofoto
.
.
... Ja z kocicą z którą startowałam:) ...
... B.bboys and b.bgirls ...
i odpowiedzi.. :P
graf dzięki:)
jikob taki pokój też napewno jakoś się da zrobić:P
miller troszke możesz żałować:P
gabi faktycznie ciężko mi się wykurować znowu byłam prawie zdrowa ale po rabce nos mi się zatkał znowu:P
gorzkiecukierki a tak byłam teraz w 2005 i w 2004 też
natalia dzięki:)
devon pozdro:P hahah
gocha Tobie też dzięki:)
nieuk -nie ten
kosa.. luz już poszedł link do radiego więc powinny być na dniach :)
Ha.. Więc wróciłam z Kraśnika cała i prawie zdrowa, prawie zdrowa bo jeszcze się do końca nie wyleczyłam i czuję, że znowu zaczyna mnie boleć gardło, tak samo jak ostatnimi czasy nie wszystko pamiętam ale wiem, że było dobrze.. Spóźniliśmy się trochę z racji na połączenia pkp, kiedy przyjechaliśmy były trakcie trwania eliminacje walk 1 na 1. Na początku nastawiałam się na coś lepszego, jak weszliśmy trochę odpuściłam ale ostatecznie było naprawdę dobrze. Potem eliminacje ekip, popping i locking - eliminacje i kolejne etapy Lipsie i Sanho byli niesamowici... Mam nadzieje, że ktoś to nagrał i wrzuci do sieci, kolejny etap ekip potem 1 na 1 dalej ekipy kolejne walki, półfinały i finały, bardziej podobała mi się walka funk rock azz vs. lajony niż finał, i finał 1 na 1. Jakoś tak. Najpierw miałam mnóstwo siły, potem troche mi się pogorszyło byłam strasznie zmęczona a potem siły jakby wróciły, ogólnie spora bo 10-cio godzinna dawka tańca w dużej mierze dobrego. Po imprezie "trochę" popiliśmy i nasz stolik wyglądał niepowtarzalnie, prawie wszyscy dookoła z głowami na stolikach niespełna 3 godziny po rozpoczęciu. haha.. Jak wróciłam do domu byłam strasznie zmęczona. Ogólnie przecież wstawałam o 4 w sobote a powrót meliśmy w niedzielę o 6:20, byłam w Gliwicach o 14:20. Szłam do domu w tępie ślimaczym wiedziałam, że prędzej czy później dojdę ale było mi obojętne to, że jest zimno, że było pełno kłuż w które właziłam. Szłam sobie i zastanawiałam się nad tym czy oddając coś komuś powinno się mówić proszę czy dziękuję?? Koło 17 zasnęłam i wstałam o 8 na następny dzień.
Mogłąm pisać o tym całym Kraśniku zaraz jak wróciłam bo teraz jakoś nie mogę zebrać myśli. więc może skończę.
Tak naprawdę dodaję notkę tylko dlatego, że jutro jadę do Rabki po ktorej będzie kolejne 500 zdjęć i coś wrzucę zapewne:) Kierunek -> Melanżowo, Tańcowo jakieś takie
Ciężko jest wybrać powiedzmy 4 czy 6 zdjęć z 500 tak więc tym razem nieco obszerniej zdjęcia z Kraśnika :) Właściwie mogłabym wrzucić dużo dużo więcej ale w sumie jeśli jesteś nimi zainteresowany na dniach powinny się pojawić na stronie www.break.pl w galerii. Też nie wszystkie, przesłałam tam z 229 zdjęć..
Owszem popiłam
Ciężko jest mi cokolwiek napisać. Praktycznie nie mam czasu na taniec a jak już jest czas to nie mamkompletnie siły, całe dnie siedziałam i nosiłam meble. Te cudowne regały były tak trwałe, że pożyczyłam od Batona tą... wyżynarkę i musiałam je pociąć, opróżniałam szafki przenosiłam je i wkładałam zawartość spowrotem bo obudziłam się we wtorek i stwierdziłam, że tak być nie może, nie mogę siedzieć w mieszkaniu w którym nie mam nic swojego, a ubrania trzymam w torbie i częściowo przemeblowałam całość, teraz potrzebuję kogoś z większym samochodem bo nie mam już gdzie wynosić mebli i jak przywieźć własne więc tymczasowo zostawiam tak.. Samochód może być ucieczką bo tymczasowo muszę odpocząć od noszenia mebli, wszystko mnie od tego boli plecy, nogi mam siniaki na stopach bo pare razy cośtam upuściłam. No ale nie ma co narzekać już czuję się tu lepiej:) :
21
Odpowiedzialność.. Czy jestem odpowiedzialna?? Poza faktem, że mieszkam sama od prawie 3 lat, piorę sobie, gotuję, wyrzucam śmieci, sprzątam, szyję, czasem cos naprawię. Czasem coś stłukę, zepsuję, przypalę, potrafię dość skutecznie spowodować mały kataklizm a moje lenistwo jest cechą z którą walczę najbardziej. Bo czasem to już nie jest luźne podejście, że ja się niczym nie przejmuję, nigdzie się nie spieszę tylko przyjmuje skrajne wartości. Czasem zachowuję się jak dziecko, oglądam bajki, jestem mało poważna i gadam głupoty. Czasem lubię się napierdolić. A obok tego mam rozkminy typu: "Na Kochanowskiego w budce są lepsze ziemniaki, obok zawsze jest dobre świeże pieczywo a w tesco mandarynki są tańsze", "Jeśli mam domu ogórki od dziadka i jakieś jarzyny to muszę kupić śmietanę i ziemniaki jak będę wracała z imprezy, zrobię sobie ogórkową". I zaszczycam czasem "Piasta" w godzinach nocnych, w stanie wskazującym, a potem chwiejąc się nad blatem ścieram ogórki bo fajnie mieć taką zupę na rano. Oprócz tego, że bawię się ile wlezie a z kawalerki robi się powoli m3 raz na tydzień wypada zrobić większe porządki. Jasne pełno osób mówi "co ty mnie by się nie chciało, olałbym to raz na miesiąc bym ogarniał a tak to robił same domówki" ale to wcale tak nie jest. Ile można nie wywalać śmieci, nie myć naczyń nie odkurzać?? Ile można po tych domówkach sprzątać. Mam co miesiąc określoną sumę pieniędzy ode mnie zależy co z nimi zrobię, i przyznam szczerze, że prawie co miesiąc pod koniec nie mam ani grosza, mało tego zdarzyło się np. we wrześniu kiedy wieczorem zdecydowałam się i ogólnie dowiedziałam się, że mam taką możliwość, że pojadę do Rotterdamu na IBE i nad ranem stałam na dworcu czekając na pociąg do Włocławka, IBE było na początku września i wydałam na ten wyjazd tyle kasy, że na cały miesiąc zostało mi jakieś 100 zeta. Jasne, dałam radę jak tylko są imprezy breakowe na które chciałabym jechać a najlepiej jeszcze jak jest z kim wydam choćby wszystkie pieniądze a potem myślę za co jeść, w poniedziałki i piątki będę wpadać na obiad do Marka, we wtorki do Eja, w środy do cioci Stasi, w czwartki będę wpadała do chrzestnych, w niedziele do ojca no... Zostaje sobota.. jest dobrze.. Chodzi tylko o sam fakt, że najpierw robię potem myślę. Są trzy osoby z którymi pojechałam do Wawy po VIP freestyle battle i kilka które historię słyszało. Pamiętacie?? Nie dość, że pojechałam to zostałam tam 3 miesiące. Co ja bym zrobiła gdybym nie żyła tak jak żyję?? Nie mam pojęcia, umarłabym z nudów. Czy dostrzegasz pewną nutkę optymizmu i szczęścia w tym co piszę?? Tak bo dzisiaj jeszcze napisałam smuty na nloga kiedy wstałam rano, przed chwilą zobaczyłam to:
Widzisz??? Wiedziałam, że tam kiedyś były płytki pcv, ale myślałam, że zdarli je kiedy kładli wykładzinę a teraz zobaczyłam, że tam są. W takim razie zawieszam broń na jakiś czas, wyliżę rany a potem będę dalej walczyć, teraz zabiorę się na "mój" pokój. Roboty jest pełno więc jeśli Ci się nudzi wpadaj pomożesz:P.
22
Czar prysł.
po 24
Właśnie zauważyłam, że jest już północ. Emocje. Ich nadmiar. Zaciśnięte zęby. Złość.Wkurwienie. Nienawiść..
A życie się toczy. Czas ucieka. Idę dalej. Jutro będzie dobrze. Jutro będzie dobrze.
4:38
Leżę jak szmaciana lalka, wypłowiała, wyprana z uczuć jakichkolwiek,. Nie wynaleźli jeszcze takich zamykanych oczek. Więc czekam.
po 9
Ktoś wierci dziórę po drugiej stronie ściany. Uwielbiam takie pobudki
po 12 przyszłam do Dzieciństwa.. A nie.. Tego nikt nie zrozumie.
Ale po raz kolejny w ostatnim czasie ja osoba od telefonii komórkowej uzależniona, zapomniałam telefonu. Oczywiście właśnie teraz kiedy go zapomniałam jest mi bardzo potrzebny.
Remoncik?? Owszem. Plany?? Regały opróżnione, teraz trzeba je zdemontować co okazuje się nie jest takie łatwe, inny regał do opróżnienia i gdzieś go przestawię, muszę się pozbyć 4 szafek i biórka ze starej firmy, wynieść 11 ogromnych worków śmieci żeby przenieść do 3 pokoju kanapę i fotel, no i te szafki co muszę się ich pozbyć też puste nie są, coś będzie trzeba zrobić z tymi rzeczami cokolwiek by to nie było, obrazy ze ścian też gdzieś powędrują, potem kupuję łóżko i będzie trzeba zadbać o klimat. To moje plany minimum na najbliższy czas, chciałabym się uwinąć chociaż z tymi meblami w tydzień. Ale to tak samo jak z książkami, patrzę i nie wiem co dalej. Właśnie się rozejżałam.. Jestem szalona.
No.. A w sobotę Kraśnik The real bboy battle 6, o ile dobrze pamiętam, wszystko już mam posprawdzane, dojazd, powrót mały szczegół że Kraśnik jest na tyle daleko, że jechać będę ponad 6 godzin w jedną stron, że za bilety zapłacę ponad 100 łącznie, że wstać będę musiałapo 4. Ej mieszka ktoś w Lublinie?? będę miała godzinę czasu na przesiadkę tam.:).szykuję się na melanż:)
To jak kończę bboyingiem to niech będzie parę zdjęć z poprzedniej Wspólny Parkiet 2:)
Czy ze mną jest w porządku wszystko?? Od jakichś 3 tygodni znowu gorzej sypiam, mimo to mam mnóstwo snów, nawet ich nie spamiętuję, mam w głowie tylko urywki , a sny są na tyle realne, że co chwilę zastanawiam się czy to nie działo się naprawdę.. Rozmowy, sytuacje, dotyczą ludzi i rzeczy. I tak samo sny przenikają do tego co dzieje się naprawdę, dlatego bądź wyrozumiały jeśli zacznę bredzić w Twojej obecności, albo opowiadając coś nagle zrezygnuję. I tak samo robię rzeczy które wydają mi się potem być snem, i muszę się nieźle wysilić żeby dojść do tego co tak naprawdę miało miejsce. Na imprezach pijam mniej i pamiętam mniej, chwile mi umykają. Czuję się jakbym przestawała kontrolować swoje życie.. Właśnie skasowałam kilka kolejnych punktów, jakby mi się nie wydawało zawsze może być gorzej więc nie ma co narzekać prawda? Mam tego swojego laptopa, oglądam sobie filmy, bawię się w photoshopie. Robię zdjęcia, a tak naprawdę dostaję szału, moje marzenia, te do spełnienia cały czas są w takiej samej odległości, nic się nie zmienia, od sylwestra haruję jak wół, noszę meble, książki, sprzątam a cały czas siedzę w bałaganie, nic nie posuwa się do przodu, bo nic nie mogę wynieść. To całe sprzątanie polega tylko na przenoszeniu rzeczy z miejsca na miejsce i upychaniu ich po kątach. Paneli jak nie było tak nie ma, a przecież noszę i robię to wszystko tylko dla tych paneli, jak tylko będę je miała pierdolę całą resztę bo będę całe dnie siedzieć tylko na salce, tymczasem obietnice są tylko komplikowane, częściowo zwalane na mnie jako warunki do spełnienia, i odkładane na później. Jak nic nie mówię to Ona nic nie robi, jak się dopominam to dostaję opierdol, że o co mi chodzi, że może wreszcie sama bym coś zrobiła. Jakbym się nie starała, nic się nie zmienia, chociaż odkąd przyjechałam z powrotem do Gliwic trochę ozdrowiałam psychicznie.
Dobra już wiem .. Cały czas myślę tylko o jednym.
Pochwalę się, załatwiłam już prawie całkiem te książki. Spisałam wszystko z podłogi i pochowałam 1106 książek, a resztę z regałów podliczyłam teraz muszę je tylko gdzieś poupychać. Razem jest ok 1475, znaczy no.. Jeszcze są dwa regały na korytarzu ale nie zawadzają mi narazie i jeden w pokoju ale tam są głównie jakieś magazyny o architekturze książek będzie z 70. Jestem dumna z siebie.
Znowu przyjechała, pierdolę i tak wychodzi jak śpię a wraca wieczorem to ja mogę wrócić jak będzie się kładła, a przynajmniej dopilnuję żeby znowu mi czegoś nie zdupiła. A... Nie będę o Niej pisać bo ciśnienie mi skacze niepotrzebnie. Wstałam dzisiaj rano i nie mogłam sobie przypomnieć jaki mamy dzień tygodnia. Chcę sprawdzić moją pamięć, pamiętałam, że moje urodziny były w czwartek więc zaczęłam liczyć, nagle ooo!!!! jest wtorek, miałam się umówić z ciotką ale zapomniałam do niej napisać i mam dzisiaj jazdy.. Tylko zaraz na którą to było.. Na szczęście jak na zawołanie zadzwonił telefon, pan instruktor dzwonił powiedzieć, że musi jechać do Kato więc przełóżmy na 14. Spoko. Powiedział, że przekładamy o godzinę czyli już wiem, że miałam na 13. Może dzisiaj kogoś rozjadę, śnieg pada, ślisko będzie.. Warunki sprzyjają.
Cholera zadzwonił pan jeszcze raz do mnie i powiedział, że stoi w Mikołowie w korku, najwcześniej może jutro ale tylko na 16, zgodziłam się bo asem na drodze nie jestem a egzamin się zbliża, ale odpadają mi Leszczyny, trudno pojadę do Knurowa.. Śnieg pewnie jeszcze będzie więc jest nadzieja.
Muszę się pozszywać zanim całkiem się rozpadnę, jeszcze trochę i tylko nitki będą mnie utrzymywać w całości przy życiu..
Napiszę tylko w skrócie, że ogromnej ilości książek pozbywam się układając je alfabetycznie, spisując je i chowając do szafy, żeby uniknąć przykrej konfrontacji słownej z moją matką kiedy to spostrzeże, że nie ma regałów. W sumie znalazłam już na tą chwilę sporo książek za które będę się chciała wziąść jak skończę. Znalazłam np. książkę " Rain Man" przeczytałam opis z tyłu i dowiedziałam się właściwie tylko, że koleś nie dostaje spadku po ojcu i okazuje się, że spadkobiercą jest brat starszy o 18 lat którego on sam nie znał (tyle, że ja przeczytałam - młodszy), chory na autyzm i że jest ekranizacja tej książki, że główne role grają Dustin Hoffman i Tom Cruise. Pomyślałam niemożliwe Tom gra osobę chorą umysłowo.. No bądźmy szczerzy widzieliście go kiedyś w takiej roli żeby nie był jakimś obrońcą uciśnionych, pilotem, jakimś przystojniaczkiem robiącym przekręty w sumie nie pamiętam teraz konkretów..? To już nawet Leo zagrał upośledzonego w tymm.... I zapomniałam jak się ten film nazywał. Nie wiem czy to nie był przypadkiem " Co gryzie Gilberta Greapa" Nie pamiętam jak się pisze.. Mniejsza o to nie. No i włączyłam na chwilę tv a tutaj aż jeden program i zapowiadają co będzie wieczorem.. Jaki film leci? "Rain Man" no proszę ale jeszcze oglądając zapowiedź zostałam oświecona, to starszy brat był chory czyli wszystko jasne Tom gra skurwiela który chce tylko pieniądze, porywa brata z ośrodka i zamierza wytoczyć proces o opiekę prawną okazuje się jednak, że podróż trwająca parę dni, jak to ładnie ująć, zmiękcza jego serce i zbliża do siebie braci i pod koniec on już nie chce pieniędzy tylko opiekę nad bratem, i tak jej nie uzyskuje, jego brat ma wrócić do ośrodka, i opiekun już czeka w pociągu, i Dustin wsiada, i żegnają się, i Tom obiecuje, że będzie go odwiedzał blabla takie ckliwe w sumie zakończenie. Tak czy inaczej nie najgorszy całościowo Hoffman dobrze zagrał. Jak już mowa o filmach, z Markiem oglądaliśmy jakiś czas temu "Komornika", o takim skończonym chuju który nikomu nie przepuści i też na koniec sam ten koleś się zmienia to jak film się skończył to z Markiem stwierdziliśmy, że lepsze by było wrażenie jakby on taki został do końca a nie jakieś rozczulające historie. Wszystko jak w usa, też musimy miec filmy z hepi endem.
Oglądałam też w ostatnich dniach "Gdzie jest Nemo" znaczy widziałam to już kiedyś dlatego teraz puściłam od 20 minuty żeby sobie zaoszczędzić tego żewnego początku i w trakcie też kilka razy przyspieszyłam .. Daremna bajka w sumie.. Najlepsza była Dori Doryl Deryl, czy jakoś tam, ta co ciągle zapominała i mewy, akcje poszukiwania też mi się dłużyły w sumie. Jeszcze zapamiętałam rekiny, żółwie i tą rozgwiazde "oooooooooooo robię orła w gnojuuuu" . Oglądałam też ostatnio "Stygmaty" ten jakoś mi pasuje zawsze jak go oglądam choć w sumie niby banał. Kto widział?? a potem puściłam "Mumię" i tu w sumie zasnęłam w połowie, obudziłam się koło 4 wyłączyłam laptopa, nie pamiętam nawet o czym to było ale musiało być dość nudne, kiedyś też widziałam tylko kawałek. Kiedyś.. Ile lat temu to wyszło? oglądałam ten film ze trzy razy i dalej nie wiem jak się kończy ale niespecjalnie mi to przeszkadza.
Muszę przyznać, że mój ojciec jest jedną z niewielu osób które potafią budzić mnie o tak niestosownych porach jak powiedzmy przed 9 i to z takim skutkiem, że momentalnie stawia mnie na nogi.. Wczoraj zadzwonił po 8 rano!!! I oznajmił mi że sąsiedzi z tego Rozwalonego twierdzą, że to moja wina, że nie ma wody. Jak ja tam kurwa po to nie mieszkam żeby nie grzać bo grzanie jest elektryczne, kibel jest w przedsionku bo to było zdaje się kiedyś większe mieszkanie a teraz podzielone na dwie kawalerki i oba kible są we wspólnym przedsionku w którym już napewno nikt grzać nie będzie a właśnie tam idą rury.. Koło mnie meszka jakiś student który też zdaje się z racji na ogrzewanie spasował na czas zimy. Nie wspominając o tym że ostatnio było po -25 stopni, no to nie dziwota że coś mogło przymarznąć.. A!! no i jeszcze wodę zakręciłam a tam zdaje się mieszkają same stare babska które myją się raz na tydzień i siedzą w łóżku cały czas w zależności od położenia telewizora bo jak trzeba to przenoszą się na fotel i tam siedzą poobwijane kocami całe dnie nikt do nich nie przychodzi a one same ruszają się tylko do sklepu który mamy po drugiej stronie ulicy, że nawet nikt nie fatyguje się na przejście tylko wszyscy walą prosto pod samochody. Ja to jeszcze pół biedy bo przebiegnę sobe raz dwa i wszystko jest w porządku ale taka szafa to potrafi zablokować jezdnię na pół minuty nic sobie z tego nie robiąc to tylko naszkicuję ci widok w umyśle, że do skrzyżowania z w sumie jedną z bardziej uczęszczanych ulic w Gliwicach jest z 15 metrów. Ja tak piszę bo ogólnie tych kobiet nie lubię co tam żyją, kiedyś jedna ***** wydarła się na moich znajomych jak wchodzili, bo.. " jej się wydawało, że oni będą ulotki roznośili i zaśmiecali klatkę schodową", się najpierw pyta a potem oskarża nie? .. No .. W każdym razie ojciec mnie tak obudził a dzień później zadzwonił też koło 9, że muszę się szybko zdecdować, że on mi zapłaci za jazdy jak chcę bo obiecał ale dzwonił w parę miejsc i ciężko znaleźć kogoś kto może ze mną pojeździć, a właśnie bo ja mam egzamin z prawka 16.2 wszystko dobrze tylko nie siedziałam w samochodzie od 1 egzaminu czyt. od 18.8 co daje pół roku. Jak do mnie ktoś tak dzwoni a ja zasnę nad ranem to wszystko na co mnie stać to "mhmmmm", "nooooo", "tak", "dobrze" albo "nie wiem" odziwo rzadko odpowiadam "nie" i teraz też się zgodziłam. Zgodziłam się, że mi jest wszystko jedno w jakie dni i jakie godziny.
Mieliśmy żałobę narodową, w tv (przypomnę, że mam tylko tvp1 bo zmnieniali kablówkę kiedy nikt w Dzieciństwie nie mieszkał) na dole ekranu cały czas przesuwał się ten pasek z informacjami o katastrofie, zakleiłam ekran na dole żeby na to nie patrzeć z dwóch głównie powodów, po 1 dlatego, że jak się takie coś czyta bez przerwy to chcąc nie chcąc ogarnia jakiś taki nie swój nastrój, a 2, że właśnie może Ty potrafisz na to nie patrzeć ale mnie rozprasza strasznie taki pasek który się przesuwa i tekst też ciągle ten sam a ja połowy filmu nie skumam a tekst informacji znam na pamięć..
Właśnie kątem oka spisując książki oglądam koncert skrzypcowy, dzisiaj mam niesamowicie podzielną uwagę, piszę notkę, spisuję książki (jestem już przy K), rozmawiam z ejem ale mniejsza o to leci ten koncert i mimo, że mam wyłączony dźwięk i tak naprawdę słucham Q-Tipa i aaa teraz sie przełączyło akórat na Curtisa Mayfielda - Move on up.. To podoba mi się i pomyślałam o tym właśnie jakie to jest ważne jak oni są wczuci w czasie tego koncertu ile to dodaje wyrazu, za dwoma głównymi skrzypkami siedzi gromada grająca tło i patrząc na nich pomyślałam, że powinni się uczyć od tych 2, chociaż jeśli z nimi grają to najgorsi pewnie nie są, a gdyby stanęli przy laiku jeśli chodzi o koncertowanie który srałby pod siebie napewno wyglądali by na najlepszych. A może oni właśnie przy tamtych dwóch czują się jak początkujący gracze albo są starymi zgorzkniałymi skrzypkami których nikt nie docenia mimo tego od jak dawna grają i z jakim poświęceniem, cóż nie każdy ma talent.. Tak czy inaczej, mam zamiar grać pierwsze skrzypce.
Dowiedziałam się właśnie, że urodziłam się w roku woła
ponoć pracuję wytrwale, cierpliwie i metodycznie,
ponoć z przyjemnością pomagam bliźnim,
ponoć moje najbardziej widoczne cechy to upór, pracowitość i zdolność do poświęceń,
ponoć mniej rzuca się w oczy moja aktywność umysłowa !
ponoć źródłem mojgo poczucia wartości jest równowaga i siła,
ponoć mogę się wydawać mało elastyczna i powolna i muszę się bardzo napracować żeby coś osiągnąć,
a przez to, że urodziłam się zimą pieniądze łatwo mi przychodzą.
Jeśli jesteś miły i przystojny to nie wierz w to bo to brednie, rodzice mnie chyba okłamali jeśli chodzi o to kiedy się urodziłam albo chińczycy i ich wieloletnie tradycje się mylą, acha ale to dzisiaj doszło do mojej listy, musisz lubić żyć w temperaturze powyżej 21 stopni bo jestem strasznym zmarzluchem i jeśli na dworze jest mróz to tymbardziej preferuję siedzenie w wysokich temperaturach..
Dobra żart (tak na wszelki wypadek wolę napisać).
Tak czy inaczej z okazji, że wczorajsza data oprócz jakiejś daty kościelnej i dnia świstaka, z tego co usłyszałam wiadomościach jedna z niewielu informacji jaką podali poza katastrofą katowicką, tradycja Dnia Świstaka pochodzi z Niemiec i kiedyś to niedźwiedź miał widzieć swój cień a niemcy którzy wyemigrowali do stanów przerzucili swoje pragnienie do tego aby znać przyszłość na małe niewinne zwierzątko nad którym znęcają się teraz.. Jakie to zwierzę musi być przerażne, budzą takiego świstaka z zimowego snu wyciągają z nory, tłum ludzi krzyczy, błyskają flesze i karzą mu się gapić w pień żeby stwierdzć czy świstak zobaczył swój cień.. lol.. Ceremonia trwa parę minut a potem zwierzak o ile da radę może wracać na parę tygodni do spania. Tak świstak przepowiedział wczoraj, że zima potrwa jezcze 6 tygodni. Mały ma jednak farta do śmierci będzie przepowiadał nadchodzącą wiosnę, do końca swoich dni będzie przepowiadał przyszłość co znaczy że nie przerobią go na płaszcz dla jakiejś snobki. Tak czy inaczej.. Z okazji takiej, że oprócz tych dwoch wczorajsza data była datą moich urodzin dziękuję kilku osobom które pamiętały o tym:).
Słyszałeś w ogóle co zrobił PiS, LPR i Samoobrona?? Podpisali te swoje papierki i zrobili przy okazji konferencję tylko dla radia maryja, Tv trwam i jeszcze jakiegoś takiego programu!!!!!!!! Ale to tak na marginesie zupełnie.
Jeszcze odpowiedź:
Prys naleśnik nie zdąrzył być jakimś konkretnym naleśnikiem.. Wpadł za kuchenkę jak go podrzuciłam.. Trochę go zniosło..
Mind_games obiektyw odbity w okularach przeciwsłonecznych.. Asia, Łukasz i Haima. Dziękuję:)))
Zdjęcia?? Kubek z lampą,
ja i mój mały brat,
.
z irokezem jakbym wyglądała? ______________________________________________________i laleczka:)
.
I tak w ogóle zobacz jeszcze co ja mam z tymi książkami!!
Ale dupaaa ze mnieeeee.. hahah... wrzuciłam tylko połowe notki chyba.. no no.. nadrabiam:
Skumajcie taką akcję.. Moja matka jutro wyjeżdża i będę mogła wrócić do ciepłego mieszkanka.. A tymczasem u mnie w kawalerce gdzie przeczekuję okres najazdu nie mam nic do jedzenia, nic do picia, wody też a rury albo dopiero pozamarzały albo już popękały, w kuchni , łazience i kiblu jak w lodówce w sumie rozważam opcję oszczędnościową - odłączenie lodówki od prądu i pozostawienie otwartej. Niby ile tam może zeżreć lodówka, pusta lodówka, ale to zawsze coś biorąc pod uwagę, że ogrzewanie jednego pokoju to miesięcznie ponad 200.. super.. A tam czeka na mnie wprawdzie brudne i zawalone meblami, ale ciepłe mieszkanko, z wanną, z lodówką w której napewno coś jest .. A tymczasem..
Chyba muszę nazwać jakoś te domy bo ciężko się połapać. Powiedzmy, że jeden ten gdzie teraz śpi matka, charakteryzacja: Większy jest ( 3 pokoje ), wanna, ciepła woda, tv z jednym programem, przyszła salka -narazie ujebana wykładzina, pokój " gościnny" -narazie zawalony meblami, niewygodna w sumie kanapa ale w przyszłośći łóżko 2x2 -- to będzie się nazywał Dzieciństwo.. Bo mieszkałam tam od 4 do 14 roku życia. A kawalerka charakteryzacja: pokój z kuchnią, tylko pokój ogrzewam, mała łazienka z prysznicem i tylko w prysznicu działa ciepła woda bo druga bateria się zepsóła jakiś czas temu więc w kranie i w kuchni już ciepłej wody brak, kuchenka za którą leży naleśnik, kibel w przedsionku, słabe ciśnienie wody jeśli już w ogóle jest - teraz brak, pusta lodówka, zapasy słoikowe od dziadka ratujące życie np. wczoraj, typu kompoty, dżemy, soki do rozcieńczania.. no dość.. Nazwijmy go.. -- Rozwalony.. Bo prawie nic w nim już nie działa.Już.. Już udało mi się go doprowadzić do stanu takiego jakbym tam mieszkała z 10 lat. A.. Jeszcze światło nie działa w pokoju, mam dwie lampy naziemne.
Więc poniedziałek jakoś dałam radę przenocować w tym Rozwalonym, we wtorek byłam u Marka, Wielka paczka chipsów, 2 filmy.. "Skazany na blusa" i "Memories of a geisha", rano tata Marka podwiózł nas do miasta czyt. Marka do szkoły a ja sobie wysiadłam i poszłam połazić. Połaziłam sobie i poszłam do tego całego Dzieciństwa kiedy matki nie było wykompałam się wszamałam jakieś małe coś i pojechałam na trening do Leszczyn, jak wsiadałam do busa pomyslałam sobie, że całkem ciepło dzisiaj, jak wysiadałam myślałam sobie Kasia, Kasia wytrzymaj jeszcze chwilę zaraz będzie cieplej. A wracałam wczoraj wieczorem do Rozwalonego z treningu marzłam w busie godzinę, miałam 10 zeta w kieszeni i myślałam o tym, że pojadę do sklepu po jakieś jedzenie, bo jak narazie cały dzień minął mi pod hasłem dwóch kanapeczek u Marka na śniadanie i tego małego czegoś co znalazłam w Dzieciństwie, ponadto ratowałam się myślą o ciepłej herbatce. Pod koniec drogi byłam tak zmarznięta, że spasowałam poszłam odrazu do domu i proszę przypomniałam sobie, że nie mam wody więc z herbatki nici i podziękowałam sobie, że zrezygnowałam ze sklepu bo miałam zamiar zakupić zupkę chińską i byłabym jeszcze bardziej wkurwiona i już tak nie chciało mi się wychodzić, że zrobiłam sobie nibyzupę z soku pomidorowego made from dziadek i kompotu tutaj akórat sklepowego ze śliwek.. To nie była dobra decyzja bo po słodkim kompocie pragnienie było coraz większe. Zasnęłam o 22, obudziłam się o 24 posiedziałam trochę, zasnęłam przed 1 obudziłam się przed 4 po 4 znów zasnęłam i wstałam po 10 jak Ejj do mnie wpadł..
Poszliśmy z Ejem do banku bo dzisiaj nadszedł Ten dzień, wpadam na stanowisko mówię Pani
- Dzień dobry. Pani do mnie
- Dzień dobry , słucham
po krótce naświetliłam jej temat. Że chcę przelać pieniądze na to pani, że dlaczego nie zrobię tego przez internet bo w banku się płaci, powiedziałam, że nie mam dostępu. Poprzednio nie płaciłam bo robiła to babka u której zakładałam konto i nic nie mówiła.. Więc pytam
- ile? - Ale miła pani u której zakładałam konto stała akórat obok i mówi, że mnie zna i żeby dali mi wejść na neta to sobie zrobie.. No i Pani dała mi klawiaturkę, obróciła monitorek, Kasia robi przelew.. Kasia zapomniała hasła do przelewów.. Słowo daję oni przkombinowali jakie życie jest ostatnimi czasy skomplikowane, piny to telefonów, kart, kont, stron netowych tego się robi za dużo. W każdym razie Kasia zapomniała hasła.. I pani była tak miła, że za darmo wydrukowała mi nową kopertę aktywacyjną, pomogła mi się zarejstrować od nowa i zrobiłam przelew. I poszliśmy z Ejem do sklepu.. To już ostatni raz jak musiałam do kogoś iść żeby zrzucać zdjęcia i je sobie przerabiać pół nocy kiedy wszyscy śpią. Od dzisiaj koniec:) I to w wielkim stylu. Kupiłam dzisiaj laptopa który jest i będzie moim zbawieniem dopóki się nie zepsuje. Już mam poprzerzucane jakies programy obróbka zdjęć, filmy te sprawy. Pierwsze mp3. Wszystko poinstalowane. W sapera już ustanowiłam rekord w średniozaawansowanym, początkowym już mi się nie chciało a zawodowca jeszcze nie. Witamy na nowej drodze życia.. Ale dzisiaj zostanę u Eja jeszcze na nockę coś sobie poprzerzucam, zamówimy pizze. Teraz od niego nie wyjde bo mi jeszcze tego laptopa zapierdolą..
AAAAhhhhhh.. pizza była zajebista i wiesz co się stało?? Rozbroiłam nawet eksperta. Jeszcze muszę opanować tą laptopową myszkę.. Hahahahh...
Dobra to będzie tyle na następne 2-3 dni:) Najpierw był punk, potem Mozart a potem Chuck Norris.. Czy jak się go pisze.. Ale dobra to skuma jedna osoba tylko:P
a .. nieuk.. patrz no... że on wcale nie jest w moim typie... chociaż może.. patrz kogo szukam:P haha znalazłam moje konto przed lat na sympatii.. nie pamiętam hasła i nie umiem go skasować.. http://trzecikalosz.sympatia.onet.pl/
Przyjechała popołudniu. „Skończ!!”.. Myślę sobie kiedy dziesiąty raz zagląda do nie działającej od 3,5 roku zmywarki w której jeszcze są naczynia, albo patrzy na trzy olbrzymie regały pełne książek o tematyce od fotografii przez encyklopedie, powieści, klasykę polską i zagraniczną po kalendarze żydowskie i zabytki polskie, national geographic sprzed 8 lat i magazynami o architekturze, ścierając kurz z okładek tak, jakby chociaż połowa z nich miała od tego zniknąć. Podnosi wieczka jakichś pudełek, bierze do rąk zegarki, łyżeczki, figurki i zdjęcia, mówi -Jak mi się wszystko przypomina, mówi, że zetrze kurz z regału, który opróżniłam z jej biurowych papierów, które upchnęłam do szafy, regał który swoje ważył, który wytargałam z pokoju w którym będę miała swoją wymarzoną salkę. Jakby to wycieranie kurzu coś dało podczas gdy ten regał stoi na środku wąskiego korytarza, podczas gdy stół kreślarski, biurko, kilka szafek i pudeł z książkami które także wyniosłam a już nie mieściły się w szafie zawalają drugi pokój. Nie pozwala mi nic wyrzucić bo „zbierała to całe życie”, jak kurwa mam się przeprowadzić do takiego magazynu.. Mówi – Zostań tutaj, jak nie grzałaś będziesz miała u siebie bardzo zimno.
- Trudno
Czytam „Sto lat samotności”, wymyła się, jest jeszcze wcześnie, 21. Patrzę na nią, leży na małej, połamanej kanapie zwinięta jak pies, przykryta kurtką, ja siedzę na ogromnym fotelu w którym uwielbiam się zatapiać, między nami – oprócz mentalnej przepaści – fizycznie stoi kanapa, rozłożona, pościelona, Ona cały czas myśli, że zostanę. Ubieram się i wychodzę
- Zamarzniesz przecież.
- Codziennie ktoś zamarza..
A jednak nie potrafię żyć bez środków na koncie, -25C – poszłam na około żeby wypłacić pieniądze i kupić kartę do telefonu. Bankomat nie działał, poszłam jeszcze dalej do innego.
Ahhh.. Sobota!! Hahah.. Że poprzednio nie mogłam dorzucić nowych fotek tym razem zrobię mini galerię ale to później. W sumie co tu dużo pisać, w liczbie 3 – dojechaliśmy do Jaworzna, w liczbie już nieco większej uderzyliśmy na melanż chyba 6, na miejscu obaliliśmy zakupione wcześniej „balsamy pomorskie” w ilości 2 litry, potem jakiś browar i bouns.. Jak wracaliśmy chłopaki sobie przygarnęli tyyyyle dziwek z lokalu, że ledwo się u Greka pomieściliśmy.. hahah.. Nie a poważnie zrobiło się nas trochę więcej tylko. Ogólnie melanż trwał do godzin wczesnoporannych bo odwiedziliśmy sklep, chciałam napisać „ po drodze” ale o ile dobrze pamiętam, podzieliliśmy się na dwie grupy, ja byłam w tej która odwiedzała monopolowy, szczególnie poza alko nastawiona na zupkę chińską o której na śmierć zapomniałam.. Cały czas coś się działo a osoby, które próbowały zasnąć były regularnie poddawane bardziej lub mniej niewinnym żartom. No i co tam, wstaliśmy rano, posiedzieliśmy do popołudnia i do domu. Znowu bez zdjęć by się nie obyło, jakieś luki sobie uzupełniłam. A ogólnie nawet teraz jak widzę większość fot dostaję ataku śmiechu..
Poza tym, że zamarzałam dwa razy doświadczyłam PrzeUprzejmości ludzkiej. Ja nie wiem ONI chyba wyczuwają, że jestem po melanżu i właśnie wtedy za wszelką cenę próbują mnie wkurwić, jakby mnie chciaeli ukarać, nazwę to Symptomem Chama. Objawy Symptomu Chama w dniu 22.01.2006 przejawiała żebraczka na dworcu w Kato, która kiedy stałam przy okienku i kupowałam bilet nachylała się nade mną mamrocząc słowa z których wyłapałam jedynie –„ Bóg zapłać.. blabla.. za wszelką pomoc.. blabla..”. Mogłam ją zignorować, udawać, że nie widzę, ale powiedziałam, że nie mam kasy, że mam tylko 5 zeta na bilet, dostałam kilkadziesiąt groszy reszty, przesunęłam w jej stronę i powiedziałam, że tyle tylko mogę jej dać na co ona popatrzyła na mnie z pogardą, szurnęła w moją stronę pieniędzmi i zdaje się, że coś zaklęła, w tym momencie miarka się przebrała, ja zrobiłam jej chyba antyreklamę bo zaczęłam drzeć się na nią, że jak człowiek potrzebuje pomocy to nawet najmniejszą przyjmie i nie wybrzydza bo nie muszę jej pomagać a chciałam, a ona sobie ustawia jakiś próg poniżej którego niby jej ubliżam dając . Oczywiście zwróciłam uwagę wszystkich dookoła na nią i na siebie co spowodowało, że kiedy w mniej więcej to samo miejsce wróciłam po pięciu minutach już jej tam nie było, przeze mnie złą i niedobrą musiała zmienić lokalizację.
Drugą osobą był już w Gliwicach gbur-taksówkarz. Spytałam tylko za ile zawiezie mnie do domu bo wiedziałam, że mam gdzieś w kieszeniach z 10 zł. i ostatecznie wolałam nie mieć w domu jedzenia ale dostać się tam możliwie jak najprędzej. A on wypalił mi z sumą 20 zł. na moją zdziwioną minę odpowiedział „bo jest niedziela” – widać, że jakiś prywaciaż ale nie widziałam w pobliżu jakiejś zrzeszonej taksy, więc prawie zaczęłam wsiadać mówiąc mu, żeby wysadził mnie jak będzie na liczniku 10, na co on prawie mnie wypchnął mówiąc, że za 10 to nawet nie ruszy i zanim zdążyłam zamknąć drzwi zaczął odjeżdżać. Mógł się chociaż uśmiechnąć, cokolwiek, ale nie, bo nie dałam mu zarobić, za to otworzyłam drzwi, zawracałam głowę i jeszcze mu naleciało zimnego powietrza. W wyniku zaistniałej sytuacji poszłam po jedzenie, nie było ludzi na przystanku, 20 minut drałowałam piechtą a potem już wszystko dobrze, oprócz tego, że okazało się, że nie mogę wykonywać połączeń co oznaczało brak kontaktu ze światem zewnętrznym do czasu kiedy to wyruszę z domu .
Zdjęcia??
Najpierw te które miały być przy poprzedniej notce. Ja + dwie kobietki, Asia i Quanczitka, z którymi uprawiałyśmy najebkę stadną w „Spiżu”.
..
Piątkowe moczenie nóg z Anią u Eja..
.
Melanżowo – na początku i w trakcie. Alkohol się lał co tu dużo mówić
.
Skumaj pięć kap I każda inna..
.
After – skutki przysypiania, ja wyżywałam się twórczo.. Nie wiem do końca jaki był zamysł moich starań.. A przy drugim umówmy się nie ujawnimy kim jest kolega który został potraktowany tak brutalnie..
. dobra tu było zdjęcie któe zostało ocenzurowane na życzenie poszkodowanego czy jakos tak
Doba jest za krótka, ledwo wyrabiam od tygodnia ponad byłam w domu na parę godzin i na jedną noc.. Nie mam czasu, nie mam czasu na spanie, chodzę cały czas z plecakiem spakowanym na parę dni bo w sumie nie wiem kiedy znów będę mogła do domu zajżeć. Codziennie myślę sobie o kilku rzeczach jakie mam załatwić a wychodzi mi zupełnie co innego. Dwa dni temu np. miałam obrobić zdjęcia z piątku i wrzucić na jakiś serwer a pojechałam do Marka, zrobiłam w tesco zakupy do domu, obejżeliśmy film a w nocy siedziałam na necie, zdjęcia nie obrobione bo Markowi się licencja na Photoshopa tą próbkę skończyła a otwierać 300 zdjęć w paincie po jednym i się bawić to nie nie.. Nie na moje nerwy..
Wróciłam rano do domu, a raczej wpadłam na chwilę żeby się wymyć i przebrać i ogólnie miałam połazić po sklepach, pojechać do Eja, obrobić te foty - podejście drugie, wysłać jedną rzecz na poczcie, zadzwonić do LOK-u i dowiedzieć się o opłaty egzamin itd i wracać do domu. Nie wiele co? Ale spotkałam Eja zanim do niego dojechałam, po sklepach nie chodziłam za to ucięłam sobie miłą pogawędkę w sklepie komputerowym z panem sprzedawcą, pan sprzedawca mówił mi o różnych ważnch częściach, zrozumiałam nie wiele ale wiem już jakiej firmy będzie mój laptop czy jak to mówił pan - nołtbuk. Bo wiesz, kupuję sobie laptopa bo zaczynam dostawać szału od tego jeżdzenia po ludziach żeby zrzucić , obrobić zdjęcia, nagrywać na płyty, zarywać nocki u kogoś przy kompie.. Jakie komfortowe życie.. W tramwaju ukradli mi telefon, poucinałabym ręce, ale pozazdrościć nabytku, telefon z niewymienialną obudową pomalowaną lakierem do paznokci w jakieś wzorki, z blokadą telefon w dodatku, guzik do zatwierdzania, czytaj - najważniejszy guzik, zacina się, poza tym w sumie git.. Ale z powodu utraty nigdzie nie dzwoniłam, za to Eju rąbnął się w palec jakimś młotem więc on alkoholem uśmierzał ból, ja zapijałam smutki. Wiesz, telefon komórkowy, wartość sentymentalna. Znalazł się i Leszczu i w dymie zielonego liścia, pod wpływym taniego alkoholu what's name is "dzban leśny" do 2 rano siedziałam obrabiając zdjęcia, siedziałabym dłużej ale komp oszalał, zawiesił się wyłączył i odmówił dalszej współpracy więc poszłam spać, tylko szkoda kurwa, że znowu nie we własnym domu.
Ogólnie miałam spać u siebie jechać popołudniu do Asi, zamelanżować gdzieś w Katowicach i wracać a siedziałam przy tych fotach od rana, zrzuciłam je na serwer czyli mogłam sobie odchaczyć jedno zadanie. Pojechałam prosto do Asi
Ja216:46:44hehehehe kilkunastu sluchaczy w tym 2fanki hehe - Grzesia rzecz jasna
Ja216:48:46pytanko ... do ktorej jest audycja...bo Kasia chce sie wymyc?
x 16:49:15 o 17
(dziękuję Ci mysza za gorącą kompiel i ubrania:P haha). Nasze chlanie w Katowicach zostało uwieńczone imprezą w Spiżu a powrót mogę zatwierdzić na godzinę 5 rano do Zabrza.. Imprezę nie bardzo jest jak skomentować, zaskoczyli mnie z tym motywem płacenia kartą, dwa piwa wypiłam na eksa bo miałam czkawkę i Quanczita mi kazała, jeszcze trzymała żebym nie przestała bo nie po to wydawała pieniądze żebym oszukiwała i mogło nie pomóc, szalałyśmy na parkiecie do rana, zrobiłyśmy sobie parę zdjęć i tyle.. Tak wygląda Życie Stadne Kobiet
Dzisiaj miałam tylko połazić po sklepach, nie że znowu ale jeszcze tego nie zrobiłam, odebrać od ojca dowód przelewu i jechać do LOKu dowiedzieć się co i jak, jechać do Marka, posprawdzać coś na necie dodać tą notkę w sumie i jechać wreszcie do domu WYYYYSPAĆ SIĘĘ, ale jechałam do Gliwic po 13, weszłam do Trolla, kupiłam sobie rękawiczki i bluzę, i tak już mi się nie chciało dalej zimno, nogi bolą, zmęczona i w ogóle, że skręciłam do moich chrzestnych, miałam powiedzieć tylko, że znowu nie mam telefonu, załapać się na obiadek a siedzę tu do teraz. Po dowód przelewu pójdę do ojca jutro, a potem odbędę kurs przez całe Gliwice na jakieś zadupie do LOKu bo mam mało czasu i tyle.. Jutro mam nadzieję na trening się wybrać przez mrozy do Leszczyn no i zobaczymy czy coś z tego będzie.. Może po sklepach jutro pochodzę.. Wreszcie.. Haha. Ale patrz. Gdyby nie to, że nic nie wychodzi mi tak jak powinno o czym miałabym pisać?
Pozdrowienia i uściski dla Asi, cieszę się, że przyjechałaś wreszcie i do zobaczenia mam nadzieję jak najprędzej nie daj się zangielszczyć. I wracaj szybko do stada.. hahaha..
Zdjęcia generalnie też miały być z wczoraj ale nie mam tu jak zrzucić zdjęć więc będzie jakiś staroć..
Zdjęcie member z sylwestra z którego można sobie pocedzić dwie foty z All 4 Pjus.
Ale może ja tak szybko i krótko wytłumaczę tą fotę z sylwestra.. Przeczytałam w jednej książce cytat jakiegoś opowiadania, akcja dzieje się w hotelu, przuchodzi jakiś w średnim wieku pan odwiedzić swoich znajomych w pokoju ich nie widać za to w łazience jest dość głośno, tenże pan wchodzi do łazienki i widzi dwóch towarzyszy siedzących na brzegu wanny z nogami w wodzie, pijących wódkę i zagryzających ją śledziami z wanny wyławianymi. No i ja z moim przyjacielem Markiem postawiliśmy sobie to jako misję, w sylwestra Marek podbiegł do mnie ( podbiegł.. jakby było daleko), i mówi, że dzisiaj to właśnie jest najodpowiedzniejszy moment, zgodziłam się przy czym zauważyłam, że nie mamy żadnej ryby.. Ale ogórkami wódkę można zagryzać więc ogórki będą udawały rybę, napełniłam wannę nakroiłam ogórków i poszłam sobie po jakimś czasie przybiega( znowu), do mnie Marek w bokserkach i mówi, że wszędzie mnie szuka, że idziemy do łazienki.. No i ta fota to właśnie udokumentowany wyczyn. Tak słyszałam, że ja te ogórki nożem łowiłam i wyglądało to momentami dość niebezpiecznie.. Aczkolwiek zabawnie.
Zauważyliście jaką krótką notkę napisałam poprzednią???LOL
ALE TO NAPRAWDĘ MIAŁA BYĆ KRÓTKA NOTKA..!! Generalnie wiele wątków więc czytasz co chcesz, a ten najdłuższy to w sumie wstawka więc nie musisz go czyt.. Zresztą co ja piszę, nic nie musisz.. Chociaż o takim człowieku to warto.. Żeby mi współczuć chociażby...
Wczoraj przy stole:
Mój brat przełykając coś :
- no ogólnie to spoko
Ja :
- Yes, yes yo
Moja matka :
- Fajni z was ziomale
KOLORY
Bo ja to generalnie lubię kolory, lubię się kolorami otaczać i tak mi się smutno robi jak widzę ludzi którzy chodzą tacy szarzy i smutni, dzisiaj jestem niewyspana, śpię po 5 godzin – normalnie po 9 - nie pisz mi żebym się najebała, spaliła, wzięła kilka tabletek przeciwbólowych, kupiła sobie ziółka, poszła do lekarza, pobiegała albo potańczyła bo prawie wszystko już zaliczyłam, najpierw nie mogę zasnąć, potem mam jakieś koszmary, a potem się nudzę, wyglądam jak zombie i czuję się tak samo. Ale mam kolory i jakoś mi raźniej J, dzisiaj jest dobrze, dzisiaj pachnę malinami, jem mandarynki, mam na szyi pomarańczową chustkę mam biało niebieskie kolczyki i zielone skarpetki.
Napisałam dzisiaj maila do Asieńki która siedzi w Anglii i pomyślałam, że byłoby jej miło jak porobię jakieś zdjęcia i jej powysyłam.. Możesz poznać mój pokój np. nie pościelone łóżko, bo trochę ogarnęłam całość ale jakbym pościeliła to nie wyglądałoby na mój pokój. Sprzątanie u mnie nie jest skomplikowane bo mam tu mało swoich rzeczy, wszystko jest w moim mieszkaniu. Poznaj lampę na ścianie którą sobie sama zmajstrowałam, czerwony stolik, żółty obrus, niebieski kosz na śmieci i pomarańczowo – czerwoną pościel, i zielone firanki, i niebieskie krzesło i całą resztę: TU I TU
chciałabym pomalować ściany na zielono jeszcze albo na żółto albo pomarańczowo.. Właściwie jeszcze się nie zdecydowałam.
Ta notka miała być krótka ale wkleję kawałek maila do Asi, zobacz sobie jakiego typa poznałam parę dni temu i teraz kombinuję żeby zrobić jak na „Facetach w czerni” żeby o mnie zapomniał, że mnie widział w ogóle.. Nie pamiętam kiedy ostatnio poznałam kogoś kto mnie tak irytował.. Chyba ten fotograf co też o nim po drodze wspominam czyli wrzesień.
„Jak przyjechałam teraz do wawy i szłam z przystanku do domu zaczepił mnie koleś, najpierw się spoko wydawał, generalnie chodziło mu o to żebym zrobiła mu dredy, tzn. pytał kto mi robił to się pochwaliłam i zapytał czy mogłabym, a ma w chuj krótkie włosy, ale zależało mu żeby zrobić szybko bo jedzie do stanów na pocz. stycznia....
I siedziałam pół dnia u niego dwa dni później, a już po godzinie myślałam o tym jak bardzo chcę do domu. Taki pierdolony bogacz. Wiesz, mały burżuj, gówniaż jebany, on nie skuma akcji spontan-biec z mościsk do domu, bo on przyjechałby taksą z wawy bo ma tyle hajsu, on jedzie do stanów na pół roku do szkoły do las vegas, ale chce tam zostać do matury bo tutaj nie ma przyszłości , on chce mieć dredy bo fajnie wyglądają ale będzie sobie chciał doszyć syntetyczne bo takie wyglądają lepiej , on słucha dramow, i hausow, i techno, i trancu a ubiera się luźno i ma na ścianie plakat shakura bo "to klasyk" ciekawe czy słyszał jakiś jego kawałek w życiu, kupił sobie jakieś wypas gramofony za 3 tysiaki bo lubi sobie puszczać muzę a ma kilka winyli na krzyż jakichś drumowych, jak powiedziałam, że taka mnie naszła ostatnio ochota żeby wsiąść do jakiegoś busa, dla bezpieczeństwa, tylko jednej osobie powiedzieć gdzie będę i pojechać gdzieś w chuj ot tak sobie to powiedział, "tez bym tak chciał ale samolotem nieee???".
Jak mu opowiadałam jak miałam z Kinią akcję z jakimś fotografem co chciałam mu zajebać, - ogólnie mi podniósł ciśnienie ten fotograf ale temu typowi o tej akcji akurat mówiłam - że oprócz tego, że się dowiedziałam od gościa który zaminił ze mna słów kilka, że jestem raczej niezdecydowaną osobą za co nawet Kinga go wyśmiała mówiąc, że jestem najbardziej zdecydowaną osobą jaką zna, wmawiał mi, że powinnam się uczyć rosyjskiego i ukraińskiego bo jak znam angielski to mogłabym czerpać zajebiste zyski pracując w firmie zajmującej się wydobywaniem ropy i przetwarzaniem.. -kurwa co za typ.- a ja powiedziałam, że mnie to nie intere i nie będę się brała za gówno tylko po to żeby mieć kasę, że wolę tą swoją dietetykę, fotografię, taniec albo co -fotograf powiedział ze jestem dziwna- to ten typ zamiast podłapać ze się śmiałam z fotografa powiedział, że fakt to bardzo zyskowne.
Na pulpicie ma carmen electre czy jak się ją pisze na jakimś obrzydliwym zdjęciu- wiesz.. „moja pierwsza miłość”-straszny oryginał- w folderze ze ściąganą muza miął jakieś straszne gówna.. Manieczki i jakieś mixy i hity, w winampie puszcza jeden kawałek słucha go 10 razy i włącza następny bo nie wie jak ustawić listę .lol. Dostał od kumpla film ale nie ma żadnego program żeby go puścić, kupił sobie jakąś faje wodną w Turcji, wiesz, też na tytoń i się nią chwali, że nie widział w Polsce większej, to mu powiedziałam, że na dworcu zachodnim jest taki bar i tam mają większą albo taką samą w tym barze, generalnie rodziców trochę zlewa, siedzi popijając drinki, na sylwestra jedzie z rodzicami na lodowiec, taki pierdolony niewiadomokto...
Już chyba kumasz co to za typ nie?? Porażka .. Zrobiłam mu te dredy długości 1.5 cm i poszłam do domu, a wieczorem on dzwoni żebym mu doszywała te syntetyczne bo właśnie przyszły, to by mnie nawet w wigilie wyciągnął z domu " a jutro byś nie mogła?". Najlepszy w ogóle był w tym, że co chwilę mówił „ no ja też kiedyś...” wiesz, kiedyś słuchałem metalu, kiedyś znałem dobrze dj’a Kostka, kiedyś tak melanżowałem i w ogóle dużo rzeczy kiedyś robiłem – brzmiało to tak jakby mówił o zdarzeniach mających miejsce ponad 5 lat wstecz, tyle, że to 17-latek..
I ja jak wróciłam do domu po pół dnia męczenia się z nim to stwierdziłam, że taki pierdolony burżuj nie zasługuje na dredy i napisałam mu rano jeszcze zanim zasnęłam to było po 5, że odebrałam w nocy tel. i koniecznie muszę jechać do Gliwic właśnie się zbieram i nie wiem kiedy wrócę... I będę się teraz ukrywać, a jak go spotkam to mu powiem ze go nie lubię i tyle... Bo jakbym miała drugie pół dnia z nim spędzić to bym oszalała ogólnie... Czujesz?”
W sumie mogłam mu od razu napisać, że jest dupkiem ale niech sobie jeszcze chwile pożyje z nadzieją, że będzie miał te dredloki.. A ja mu życzę szczerze, żeby tamte co zrobiłam mu sie rozwaliły jak tylko je wymyje.
Wiesz, generalnie się rozpisałam i mogłabym dużo pisać jeszcze ale myślę sobie, że już skończę bo nikt nie przeczyta więcej..
Ten nlog jest anty świąteczny i nie składa się na nim życzeń, jak czytałam dzisiaj u ludzi to albo są życzenia, albo święta są nie chciane, i tak samo będzie tutaj..
Wolę w zwykły dzień powiedzieć, wszystkiego najlepszego niż skandować z całym krajem życzenia oklepane w kierunku ludzi którzy są mi najzwyczajniej w świecie obojętni, bo to ten dzień kiedy się wszyscy jednoczą i sobie pomagają, bo to tradycja, bo wypada.
Nie lubię świątecznych dzwonków w telefonach, nie lubię kolejek w sklepach, nie kupuję prezentów i nie uśmiecham się w święta tylko obserwuję jak robią to inni i zastanawiam się czy na co dzień też tacy są. Kartek nie lubię i nie lubię esów, nie lubię kompotu z suszu, ani karpia, ani barszczu. Nie ubieram choinki i sama się nie stroję.
Lubię uszka z grzybami, zdaje się, że w tym roku matka wymyśliła zupę grzybową z czymś tam więc luz, jedyne co jest niepowtarzalne i raz na rok to jak moja matka robi ciasteczka waniliowo orzechowe, które skutecznie podjadam odkąd tylko zejdą z blachy.. Prezenty mnie denerwują i moją tradycją jest otwierać je w samotności w pierwszy dzień świąt albo i później. Dwa lata temu to tydzień leżały zanim się zabrałam..
Tak nawet w święta muszę być inna bo generalnie mam skrzydełka i dwie głowy, wiesz, taki zmutowany anioł
venka (22-12-2005 15:31)
co slychac rano u mojego mlodszego brata?:) Michas (22-12-2005 15:31)
a no nic Michas (22-12-2005 15:31)
:P Michas (22-12-2005 15:31)
nie tak rano venka (22-12-2005 15:31)
a.. w sumie nie venka (22-12-2005 15:31)
ale dla mnie rano venka (22-12-2005 15:32)
to czekaj venka (22-12-2005 15:32)
zamknij to okno venka (22-12-2005 15:32)
jeszcze raz sie odezwe Michas (22-12-2005 15:32)
ok:) venka (22-12-2005 15:34)
co slychac po poludniu u mojego mlodszego brata?:) Michas (22-12-2005 15:34)
a no nic fajnie jest Michas (22-12-2005 15:34)
zaraz ide na break
..
To była późna pobudka..
A teraz kolejna bezsenna noc.. Już mi się nudzi ale leżałam ponad 4 godziny przewracając się z boku na bok.
Dzisiaj na śniadanie zaserwowałam sobie ciepłe kakao i kanapki z nutellą, wiesz - potrzeba tyle energii żeby być dzieckiem.. Ale może to dlatego nie mogę teraz spać chociaż skutecznie się tej energii pozbyłam tańcząc jakieś 3 godziny.
Mam nowy aparat a dalej będę katować Cię badziewiem ponieważ rozpakowałam dzisiaj torbę i wyciągnęłam z niej fotę któą znalazłam sprzątając mieszkanie.. Mimo wszystko obiecuję poprawę.
Otóż kiedy chodziłam do przedszkola robili nam różne przebierane bale jakieś takie akcje, Tobie pewnie też. Podczas kiedy moje koleżanki chciały być indiankami zakochanymi w Vinetou, księżniczkami uprowadzanymi przez książęta na białych rumakach, albo czerwonymi kapturkami - tutaj akórat nie wiem skąd pomysł ale na niewielką grupę aż dwie sobie tak wymażyły, ja chciałam być ... Pierrotem ... Nie wiem skąd założenie, że Pierrot jest klaunem lub błaznem bo mnie się zawsze kojarzył ze smutkiem, zdaje się dlatego, że moja figurka pierrota miała czarną łzę na policzku.. Jak byłam trochę starsza zweselałam, byłam kopciuszkiem - trochę oklepane nie? Ale babcia uszyła mi niezłą kieckę, pamiętam, że się strasznie nad babcią pastwiłam na tyle, na ile może to robić małe dziecko, żeby sukienka wyglądała tak samo jak w książce, ja byłam kopciuchem a mój brat szrederem z żółwi ninja. A potem przebierałam się za baletnicę, bo na balet chodziłam i strój miałam w szafie. Wtedy już można się było domyślać, że wyrosnę na lenia.. Tańczącego lenia.. Rok temu na sylwestra mieliśmy się przebierać, strasznie chciałam być ciasteczkowym potworem ale nigdzie nie mogłam znaleźć tego długiego niebieskiego futra, w końcu byłam jakąś damą z lat 50 czy coś, zapiredalałam w kapciach w kształcie łap tygrysa i uczyłam ludzi przeskakiwać przez kanapę. Zacięłam się w łazience, zgubiłam jednego kapcia a po północy ruszyłam pieszo przez całe Gliwice ze sporym zapasem alko w plecaku ale to inna historia.. :)
Póki co próbuję się uśpić słuchając w kółko Jill Scot "Can't explain" i Eryki Badu "Didn't cha know".. Albo nie .. Po co się kłaść.. Tak więc dzień dobry witam wszystkich..
kto przeczyta?? Wiem, że straszną rzecz zrobiłam z tą notką ale od jutra coś bardziej tutejszego, bardziej zdjęciowego i w ogóle bardziej...
Hah... I jestem z powrotem w Warszawie.. Nie sposób napisać wszystkiego co zdarzyło się między piątkiem a wtorkiem... Ale było w skrócie tak:
PIĄTEK
Dojechałam do Gliwic koło 6 nad ranem w piątek, w pociągu prawie nie spałam, Eju odebrał mnie z PKP – dzięki :P - posiedzieliśmy u mnie, o 12 byłam ustawiona z ojcem, żeby jechać do dziadków pod Rybnik po kasę, jeszcze do banku założyć jakieś konto.. Kozak. Po znajomości mam konto student.. Wszystko załatwiliśmy, zdążyłam wejść na szybko do domu wszamać coś co zakupiłam w barze po drodze i na dworzec..
Pojechałam na jam do Mysłowic. Pociąg się spóźnił, gdybym miała dar przewidywania domyśliłabym się, że coś jest nie tak. Ale nie straszne mi śnieżyce i mrozy. Fajny jamik był J dużo znajomych, fajny trening, dobra muza, dobra walka, trochę rozmów, po – poszliśmy do jakiejś knajpy naprzeciwko. Ogólnie to siedzieliśmy rozmawiając sobie i wynikło z tego tyle, że robię SYLWESTRA u siebie w Gliwicach.. Lista jeszcze nie została zamknięta więc wystarczy się ze mną skontaktować:P Co tam jak już robię melanż niech to jakoś wygląda.. Będzie mocno... Ogólnie melanż zapowiada się na ogólnopolski jak na razie mam – Leszczyny, Jaworzno, Lędziny, Rybnik, Kraków, może Wrocław, może Gorzyce, może Żagań.. Właściwie to dopiero zaczynam..
Wracają z Mysłowic spóźniłam się na pociąg, była 23 a kolejny o 4:30, poinformowała mnie o tym niesamowicie nieuprzejma kobieta mająca do mnie pretensje o wyrwanie jej ze snu w odpowiedzi coś krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami... Wsiadłam w jakiś tramwaj na jakimś przystanku.. pomyślałam, że skoro do 4 czas to i nic do stracenia.. Dojechałam gdzieś do Katowic, stamtąd gdzieś w okolice centrum i na Pkp zaczepiałam po drodze ludzi z nudów i nawijałam do nich jak wariatka, pociąg o 2:30 czyli lepiej. I tam siedząc, czekając i marznąc, jedząc zapiekankę z mikrofalówki i popijając herbatkę napisałam poprzednią notkę. Pociąg spóźnił się jakieś 40 minut, odjechał po kolejnych 10 więc byłam w domu po 4, dzwoniąc co chwilę do Eja bo za darmo i gadając z ludźmi których dawał mi do słuchawki.. Byłam tak wściekła, ale chodziło bardziej o to, że dużo osób miałam spotkać na imprezie na którą nie dojechałam niż o to, że zmieniam się w sopel lodu. Ogólnie bardzo sympatycznie mi się ze wszystkimi rozmawiało.
SOBOTA
Pobudkę miałam o 8, umówiona z Dominiką, wpół przytomna ale poszłam, stamtąd pojechałam prosto do Marka na parę godzin, norma, obiad i filmy – dziękuję przyjacielu:P heh – a od niego prosto do Leszczyn na urodzinowy pochlaj do Chmiela... To był melanż.. Szczerze? Nie wiele pamiętam, pamiętam, że było dobrze.. Zaczęło się w lajonowej kanciapie od piwa i tak przez jakieś większe ilości wódki i kolejne piwa skończyliśmy u Chmiela w domu kontynuując, trochę otrzeźwiałam jak zobaczyłam jego mamę palącą z nami z butli a potem to już nie wiem. Odbiłam sobie dłuższy czas bez alko.. Przynajmniej w takich ilościach. Koniec końców zostałam tam na noc bo nie miałam żadnego busa w nocy..
NIEDZIELA
W niedzielę rano ojciec zgarnął mnie z Leszczyn, pojechaliśmy do dziadków na rodzinny obiadek takie tam, spędziłam czas z moim małym braciszkiem w sumie fajnie się bawi z 2-latkiem i odebrałam największe cudo na świecie... Moją drugą połówkę.. Najwspanialszy aparat na świecie. Przedstawię go jutro:P
Wpadłam na chwilę do domu i pojechałam do Marka, W sumie zostałam na noc bo to też zadupie i nie miałam busa... Tu powtórka, filmy i jedzenie.. Marek poszedł wcześniej spać bo rano maturka z Wos-u a ja posiedziałam przy kompie.. Znów 4 godziny snu.
PONIEDZIAŁEK
Wpadłam na chwilę do domu w sumie żeby zrobić bałagan i poszłam do mieszkania w którym ma się odbyć wyczekiwany sylwester.. Jakbyście zobaczyli jak to mieszkanie wyglądało zanim zaczęłam sprzątać a jak po porządkach ciężko byłoby uwierzyć, że zdziałałam to sama w parę godzin, od 3 lat nikt tam nie mieszka ja tylko wpadałam od okazji do okazji ale więcej robiłam bałaganu, a poprzednia lokatorka zostawiła tam istną rupieciarnię.. Ale mieszkanie już ogarnięte, prosto do Eja na „obiad” porobiliśmy sobie foty różne moim nowym nabytkiem, do domu po 2, a o 8 Eju zaskoczył mnie swoją osobą. Do chuja znowu się nie wyspałam..
WTOREK
Zostawiłam śpiącego za mnie Eja w mieszkaniu i poszłam z ojcem coś pozałatwiać apropo tego konta, dostałam instrukcję do aparatu – stron 150 ponad – wróciłam do domu, spakowałam się wstępnie i poszliśmy połazić po sklepach, spacer w sumie bo kupiłam sobie szydełko i olejki eteryczne.. Pootwierałam kolesiowi połowę pudełek, wszystko obwąchałam i mój wybór padł na – malinę, melona, konwalię i mandarynkę z zieloną herbatą. Nie chciałam się rozpędzać ale już wiem co będzie w następnej kolejności.. Teraz akurat maliną się inhaluję. Pojechałam na popołudnie do Marka – znowu filmy i jedzenie... hahaha, wróciłam do domu po 22, i zrezygnowałam z jechania pociągiem o 4 nad ranem na rzecz Pks-u o 6.
I tyle w sumie. Teraz będę spała całą dobę, działam na rezerwach. Wczoraj było już tak:
8:30-popijając obrzydliwy fervex..trzeba do ojca__________11:30-trzeba się spakować__________________12:30__________
z godziny na godzine padałam...
..
.
Ale było warto, jestem pełna pasji i energii życiowej na najbliższy czas... Do sylwestra powinno wystarczyć.
To będzie dość długa notka więc jeśli chcesz czytać o:
obiecanym pliku *.avi i „krótkim” opisie patrz na początku
jak wyszło Christmas rapin’
jak oceniam koncert Afro Kolektywu krótko i zwięźle bo parę dni już minęło a z pewnością wieeeele się zdarzyło patrz pod koniec.
1. Więc najpierw obiecany filmik... TO LINK DO FILMIKU (Teraz to pewnie wszyscy spodziewają się nie wiadomo czego, tyle czekania). Mając na uwadze to, że wiele osób które to przeczytają i obejrzą ma mierne pojęcie o Bboyingu, a główne skojarzenie to np. kręcenie się na głowie, czuję się odpowiedzialna za krótkie wprowadzenie. Na początku ten taniec nie nazywał się Breakdancem, był Bboy i Bboying, nazwa której teraz częściej się używa powstała później, to raz. Pociągające za sobą raz -> Dwa, że obecnie używana nazwa nie ma ona nic wspólnego z „tańcem połamańcem”, z rzucaniem się po parkiecie i skakaniem na rękach. Nazwa pochodzi od breaków, break beatów, bitów połamanych nie tylko ze względu na brzmienie a połamanych, pociętych i poskładanych z różnych innych, bo przecież na początku nie tańczyli do electro tylko do funku i potem rapu, na imprezach u Kool Herca. Więc Bboy, czyli break boy oznacza kolesia tańczącego do bitu i tyle. Bboying to nie akrobatyka sportowa tylko taniec, sama definicja tańca wydaje się być prosta – poruszanie się do muzyki – i to właśnie jest breakdance.
Kroki wymyślone przez pierwszych tancerzy to tzw. foundations – nie pójdziesz do przodu jeśli nie poznasz korzeni, co z tego, że koleś skacze na rękach i kręci się na głowie – sam/a sobie odpowiedz czy ma to jakikolwiek związek z tańcem??
Oczywiście – taki element istnieje headspin, handspin, windmill, ’99, flares, air flares, turtle itp. To tzw. power moves – bardziej efektowne, trudne do opanowania – jasne, ale mało taneczne i strasznie ograniczone.
Pora na styl, top rock/up rock –krótko - taniec na stojąco, foot work – praca nóg w parterze nie będę wymieniała podstawowych nazw bo jest tego trochę i nie jest to niezbędne do zrozumienia reszty, freezy – zatrzymanie pozycji na np. ręce, łokciu, głowie.. Dowolnie.
To tworzy bboying!
Każdy element jest tak samo ważny ale dla mnie osobiście ważniejsze jest to żeby tańczyć, żeby mieć styl i flow a potem wykonywać jakieś numery, powery i takie tam. Tak więc to co zobaczysz jest moim tańcem, moim stylem, jest mną – bo Bgirling to życie, nie hobby .
Nie wiem na ile to czytelne, zrozumiałe i logiczne ale mam nadzieję, że nakreśli Ci jakoś tą formę sztuki.
2. Christmas rapin’. Zajebiście pozytywna impreza, szkoda tylko, że po jednym dwuminutowym wyjściu a nie np. po dwa minutowe. Wiele wyjść było dobrych , ale ciężko było mi się skupić, często nie były spójne i drażniło mnie to. Przy krótszych wyjściach mogło to wyjść lepiej. Szkoda też, że większość ludzi skupiła się na rymach i nie reagowali na niekiedy zajebisty beatbox. Szkoda, że ludzi było mało, ale cieszę się, że zostałam w Wawie.. Dobra impreza, dobre rymy, dobry beatbox, dobre walki.
Mimo, że aż trzy razy użyłam słowa szkoda w tak krótkim opisie. Po ChR miałam wracać do Gliwic o 00:30, ale zostałam do końca walk stwierdzając, że zawsze dam rade coś ze sobą zrobić więc tym razem też sobie poradzę, W końcu przygarnęła mnie Marta – wielkie dzięki - nie biegłam z mościsk do domu – znowu – równocześnie postanowiłam nie jechać o 8 rano tylko zostać w stolicy kolejną dobę.
3. Prawie nie spałam a wieczorem poszłam na Afro Kolektyw do studia radiowej trójki. Szczerze i prostym językiem, jaram się w chuj, Czekam na płytę. Świetne wrażenie, świetna muzyka. Nie wiem jak to streścić, po prostu cholernie mi się podobało, sprawdźcie materiał jak tylko wyjdzie. Warto.
.
.A tutaj mogę podziękować Filipowi np. za to, że mnie przetrzymał do tej północy.
Aranż..To ma pływać, to ma głową kiwać, rzeczy po imieniu nazywać, pokazywać, jaki jest świat który ja widzę... Uśmiech na twarzy.. jak dawno tego nie słyszałam..
I tyle. Koniec. O tym jak wygląda moje kilka dni na Śląsku będzie w następnej notce, efektowne wejście, treściwy pobyt i mocne zakończenie.
Dzień był dziwny, przemeblowałam pokój robiąc hałas za całe wojsko..
Coś mam z tym wojskiem - ostatnio pisałam, że wyglądałam jakbym wróciła z pola bitwy.
Robiłam przemeblowanie żeby mieć więcej miejsca do tańczenia, ale nie tańczyłam tylko siadłam i zaczęłam sobie rysowac.. Rzadko rysuję..
Po 22 robiłam "obiad" czyt. ciepłe danie -> Ryż curry z ziołami i warzywa z patelni posypane żółtym serem.. Uwielbiam!! Zdaje się, że tylko ja się tak jaram, ale jeśli przyjdzie Ci kiedyś poznać mnie, a mało tego zagonić mnie do kuchni to życz sobie tego właśnie ryżu.. To jest coś co potrafię ugotować o każdej porze dnia i nocy, w każdym stanie umysłowym i fizycznym...
U know what I mean?
Za to jutro wolna chata cały dzień to planuję cały przetańczyć z przerwami na jedzenie i tyle:)
To moje dzisiejsze dzieło..
Chyba widać.. Dzień był dziwny..
Wstęp w skrócie, spałam 5 godzin, jechałam 1,5 na salę na Imielin, byliśmy w 6 osób na sali 750m2 - tak mam napisane w umowie. Sala na 5 dziewczyn niby a byłam tam z 5 kolesiami..
Trening był.. Hmmmmmm.. Senny, niby coś nowego skminiłam, ale bez zajawki..
Ale po!! Bo moje niepowodzenie narastało z każdą godziną, zebrałam się powoli, zamarzając doszłam do metra.
Wsiadałam było jasno.
Wysiadłam było ciemno.
Okazało się, że mam pół godziny czekania. Co tam pomyślałam nie będę tyle czekać, jadę do Mościsk i dalej piechotą te kilka kilosów, dojechałam do Mościsk przemarznięta, ale nie poddam się, przecież nie będę siedzieć pół godziny na przystanku bo zamienię się w sopel, ruszyłam dzielnie, padać nie padało, była lekka mżawka, pobocza brak, jedynie wąski pas - latem ziemi - a teraz błota ze śniegiem, pierwszy przystanek przeszłam, kolano tak mnie bolało, że miałam wrażenie przy każdym kroku, że poprostu się pode mną ugnie, więc zrobiłam postój, założyłam ściągacz na łokieć na to kolano właśnie i ruszyłam dalej. Doszłam do drugiego przystanku nosa już nie czułam, tak samo palców u nóg i rąk pomyślałam, pobiegnę . ._. . . Chociaż kawałek ..__. . Zawsze szybciej. . ___. .. (A akórat dzisiaj miałam w plecaku głosniki do kompa, odtwarzacz, ładowarkę, strój i jakieś różne gadżety jak zawsze). Dobiegłam do sokołowskiego. Sprawdziłam która godzina. - O! jeszcze mam szansę dotrzeć zanim przyjedzie bus . biegnę dalej . cała zamarzam . plecak ciąży . kolano boli, ale myślę o tym, że zaraz będę w domu a tu HLUUUUSSSSSSSSSSSSTTTTTTTTTT, przejechał bordowy polonez, cały lewy profil od czubka głowy po stopy zalany miesznką wody z ziemią, czy może ziemi z wodą, już miałam się za nim rzucić w pogoń kiedy to prawie wyrżnęłam na środku chodnika _( bo od sokołowskiego to juz chodnik, wcale nie biegnie się lepiej bo nikt nie myśli chyba o odśnieżaniu strefy podmiejskiej ale przynajmniej wiem, że jak się wypierdolę to nic mnie nie rozjedzie)_. Jak weszłam do domu wyglądałam jakbym się urwała z pola bitwy.
Ale wbijam w to byłam szybsza niż autobus :D
Słowem 7 godzin poza domem, w tym 2 godziny "treningu", 5 przemieszczania się.
Czy Warszawiacy się tak zachwują??
jedno zdjęcie to apropo marznięcia.. Wspomnienie ferii.. Góry śnieg takie tam..
Na śniadanie jadłam dzisiaj płatki owsiane z cukierniczki. Zagryzłam czekoladką merci – kawową.. Na całe opakowanie jest tylko jedna.. Tą lubię najbardziej.
Jak wolisz coś bardziej w klimat opuść tą część.
To w roli wstępu. A teraz……….
RYBA
Ryba to coś na co muszę mieć ochotę.. Ryba ma mnóstwo ości.. Niektórzy nie lubią ryby bo ryba śmierdzi.. Oczywiście zdaję sobie sprawę dlaczego jest zdrowa ale powstało dzisiaj moje założenie na ten temat. Szczególnie jeśli chodzi o dobry wpływ na wzrok. Otóż kiedy jem rybę nie ma mowy o siedzeniu przy komputerze albo patrzeniu w TV. Całą uwagę skupiam na jedzeniu i przegrzebuję milimetr po milimetrze taką np. makrelę. Więc patrzę na nią, paluchy brudne i odpada jakakolwiek czynność. Koniec.. To nie jest skomplikowana teoria.
I przypomniałam sobie przy okazji taką akcję jak zaczęłam mieszkać sama.. Miałam wyjechać na dłużej, więc niewiele myśląc zakręciłam wodę, gaz, odłączyłam wszystko od prądu.. W tym lodówkę. Wróciłam do Gliwic po jakimś czasie po wielkim powitaniu stwierdziliśmy, że idziemy pić tylko zaniosę rzeczy do domu. Maruś mój przyjaciel poszedł ze mną i co widzę po przekroczeniu progu? Kałużę na środku kuchni. Otwieram drzwi od lodówki a tam zapanował klimat niemalże tropikalny (to było mniej więcej w czasie wakacji), cała lodówa od środka w szare plamy, grzyb zaatakował ścianki, i wszystko co było w środku. Więc Marek mówi chodź jak tu jesteśmy to powywalajmy chociaż to wszystko. No i tak z wielkim wstrętem opróżnialiśmy, Marek mówił co wyrzuca, podniósł woreczek i mówi Venia ta ryba też już się nie nada.. Popatrzyłam i odpowiedziałam – no racja.. Cóż innego mogłam odpowiedzieć.. Po chwili tylko skwitowałam.. – Marek… Ale ja nie miałam ryby w lodówce..
Po krótkiej analizie doszłam do wniosku, że chyba był to ogórek zielony.
To historia z morałem..!! Zapamiętajcie na przyszłość bo czyszczenie tego i dezynfekowanie, wyparzanie itp. Nie należą do najprzyjemniejszych czynności..
Po takiej historii głupio napisać coś refleksyjnego, coś o zajawce..
„Baba z wozu, niż gołąb na dachu” czy może „Lepszy wróbel w garści, koniom lżej”
Kto pamięta McIwana??
Albo po prostu zmienię temat no.. Po ostatniej imprezie w Ostrołęce, potem w Wawie mały zastój jak chodzi o breakowe przedsięwzięcia, więc korzystając z chwili spokoju rozpisuje przyszłościowe plany. I tak jawi mi się
16.12.05 – jakiś jam w Mysłowicach. Raczej kameralnie, ciekawe kto przyjedzie..
13.01.06 – Lajony robią ZAJEBISTĄ imprezę w jakiejś wsi –Świerklany-pod Rybnikiem. 2 edycja Wspólnego Parkietu zapowiada się dla mnie na jedną z imprez roku. Pamiętam 1 edycję w Żorach. Miał być jakiś mały jam 2 na 2, a wyszła całkiem pozytywna akcja.
14.01.06 - czyli dzień później wracając do stolicy jadę przez Radomsko na imprezę Stylowej Spółki – Wypas Posampas, haha.. Czyli dwie imprezy pierwszej klasy pod rząd..
11.02.06 – Kraśnik – The Real Bboys Battle.. Dziwne.. nie było mnie tam jeszcze.
18.02.06 – Rabka – walki 2 na 2. Rok temu też pamiętam dobrą imprezę więc nie opuszczę.
I zachęcam.. Nawet jeśli nie tańczysz, może poprostu siedzisz w hip-hopie i chcesz wnikać w każdy z czterech elementów.. Jeśli mieszkasz koło któregoś z tych miast. Każdą z tych imprez polecam i ręczę za nie bo robią je Ludzie dla Ludzi..
Nie dobrze o tej godzinie myśleć o breaku.. Teraz nie zasnę..
I jeszcze EPMD – Right now i hmmm .. Symphony.. Ostatnio dobrze mi się tańczy do takiego ciężkiego beatu.. Po takiej zmienia tematu mogę się już pokusić o taneczne fotki;).. Jasne mam pełno na jakichś porządnych freezach ale te wydają mi się bardziej stylowe
Napewno macie takie chwile kiedy w gardle ściska Was tak mocno, że prawie się dusicie.. Łzy aż nie chcą płynąć z wkurwienia, a w głowie taka burza myśli, że nie ma się czego złapać, żeby się uspokoić. Mam na to dwa sprawdzone sposoby..
1. Tabliczka czekolady, papieros (normalnie nie palę), paczka chusteczek i TV. To taki dość samodestrukcyjny sposób na pozbycie się tego koszmarnego stanu tymbardziej, że czasem nie kończy się wcale na jednej tabliczce, jednym szlugu i jednej paczce chusteczek.. Co więcej po godzinie dalej jestem zła, smutna, przygnębiona i nic mi się nie chce. W skutkach: Tycie, rak, chore oczy i takie tam.. Oczywiście na dłuższą metę, to kiedy ktoś nic nie robi tylko się wkurwia i frustruje bez przerwy aczkolwiek i tak nie najlepszy pomysł.
2. Dobry rap w słuchawkach, dres, i bieganie.. Tak długo aż przejdzie, u mnie wystarcza około 20 minut, pewnie są też tacy, którym przechodzi jak tylko miną furtkę.. Po powrocie prysznic, masaż stóp, pyszna kanapeczka z warzywami, drink (.. Nie mogę być już taka znowóż idealna ..).
Kiedy już wszystko odchaczyłam, nie pamiętałam nawet dlaczego byłam taka wściekła. Kobieta zmienną jest. Uśmiech na twarzy.. Pełen relaks.
<< tu było napisane, że jade do domu.. ale plany uległy zmianie >>
Przed chwilą kolega podał mi link do TEGO . Jak ja nienawidzę ludzi za takie rzeczy.. Pogawędźmy sobie obdzierając zwierzęta ze skóry..
Kim jest ciocia Ewa?
Mama mojej mamy nie chciała jej, babcia mojej mamy adoptowała ją, w tym momencie jej ojciec stał się jej bratem, ożenił się ponownie i miał córkę, kim jest ta córka? Biologicznie przyrodnią siostrą a prawnie bratanicą dla mojej matki. Jola ma córeczkę 2-letnią która dla mnie jest b. przybraną kuzynką a p. mogę dla niej być daleką ciotką. Moja matka przyjęła nazwisko swojej adopcjnej matki (babci), których tmta miała trzy albo cztery.. Nie pamiętam (wdowa). Ta właśnie matka zmarła jakieś 10 lat temu ale nikt nie wie ile naprawdę miała lat bo razem z siostrą jeszcze w czasie którejś z wojen światowych, raczej II, choć przeżyły obie, podrabiały sobie dokumenty. I oto na cmentarzu w czasie pogrzebu okazało się, że młodsza siostra stała się starszą o kilka lat. W każdym razie będzie coś pod 100. Piszę o tym dlatego. że mama oznajmiła mi dzisiaj, że jedzie za tydzień odwiedzić ciocię Ewę. Ciocia Ewa to siostra jednego z mężów jej matki - tej adopcyjnej - czyli mojej babci lub prababci. Chodzi o to, że mama sama się pogubiła w pewnej chwili i nie wiedziała kim jest ciocia Ewa. Biologiczna mama mamy umarła gdzieś w Danii, siostry nie znalazła a brat owszem ale ponoć to jakiś prostak i cham. Ja też mam biologicznego brata który ma 19, przybraną siostrę która za parę miesięcy skończy 18 lat i przyrodniego braiszka młodszego o 18 lat. Kto chce założyć ze mną rodzinę, spłodzić dzieci, potem je porzucić, potem kolejne i tym razem porzucić i dzieci i mnie, najlepiej za granicą, a samemu założyć inna rodzinę.. "Normalną"?.. Jeśli nic nie zaproponujecie skończę tak:
Mówi się, że najlepsze relacje to te zdawane "na gorąco", tak więc spisuję tu raport napisany o 6:20 dzisiejszego poranka..
Najpierw o Street Attack. Pomimo tego, że jury nie zostało zmienione i co mnie strasznie wkurwiło bo gadanie organizatora, że ma na celu dobrą zabawę i zadowolenie startujących okazało się być pustmi słowami. Nie wiem czy chodziło o kasę, nie obchodzi mnie to ale myślę, że każdy by się zgodził żeby wygrana była niższa za to sędziowie kompetentni, stawiło się ponad 20 ekip. Trochę warszawskich ale był też Szczecin, Białystok, Siedlce, Police, Wrocław, Włocławek, Słupsk, Kluczbork, Oborniki Śląskie i inne. Z racji tego, że wróciłam do domu w sobotę ok 12 na ursus dotarłam po 14. Pierwsza rzecz która mi się nie spodobała i któej nienawidzę.. Walki na jakiejś sali widowiskowej gdzie całość przyszło nam oglądać z widowni. Ogólnie poziom bardzo zróżnicowany więc siedząc i gapiąc się od 13 do 21 można by przysnąć. W przerwach między etapami koncerty, wtedy to właśnie niemalże wszyscy zczołgiwali się z krzeseł na hol żeby sobie postać ewentualnie potańczyć i wrócić. Pierwszy etap nie był specjalnie ciekawy, nie widziałam wszystkich walk, ale conajmniej 2 werdykty mnie zaskoczyły.. Negatywnie. Druga runda lepiej, my (FunkRockAzz) odpadliśmy po 2 dogrywkach z Earthquake, i mogłabym się tu przyczepić bo jeśli poziom był tak wyrównany, że musieli zarządzać dogrywkę, która miała zadecydować o wygranej to ostatnia odpowiedź z naszej strony była zdecydowanie lepsza.. Mieszane uczucia miałam też po walce Crazy squad vs. Tabasko (wygrana CS), w półfinale Spasiba vs. CS i wygrana chłopaków z Siedlec.. Zasłużenie ale jak dla mnie - z SB powinni się spotkać "gorące chłopaki" (haha) z Zielonej Góry (czyt. Tabasko ziomy:P), WHSB vs. Półtora Patola nie widziałam całości więc napiszę tylko, że do finału załapali sie WHSB. Walkę o 3 miejsce widziałam i wynik mnie zadowolił finał sobie odpuściłam na rzecz innej imprezy, koniec końców oglądałam tą walkę w ostatni poniedziałek w Ostrołęce.
Więc wyniki:
1. WHSB - Mam nadzieję, że słusznie i cieszy mnie to, że zrewanżowali się po zeszłym tygodniu.
2. Spasiba breakers
3. Półtora Patola
4. Crazy squad
Co do mojej formy mogę napisać w paru słowach. Jak będę jechała na następną imprezę nie zapraszajcie mnie nigdzie dzień wcześniej na melanż. Potem się męczę, nie mam siły i daję z siebie max 70%. Ale też nie było tak źle bardziej jestem niezadowolona z tego, że sobie nie potańczyłam tyle ile bym chciała naszczęście już za miesiąc kolejne imprezy i będzie jakies 2on2 napewno.
Dzięki dla Meffa za walkę na korytarzu :P Jak na każdej imprezie zresztą..
I małe podsumowanie... Gdyby zmienili jury i zrobili tą imprezę na normalnej sali byłaby kozak bo organizacyjnie była dobrze dopracowana, poprostu klimat nie taki..
I jeszcze wielki środkowy palec dla organizatora za przesunięcie walk freestylowych. Ciekawa jestem czy one wogóle były i kto został ale wiadomo trzba było przesunąć na after bo to ściągnie i zatrzyma publikę. Rób panie imprezy pod publiczność gratulacje, a walki spokojnie mogly się odbyć na rzecz choćby koncertów..
Druga część mojego wieczoru to właśnie ominięcie finału i uderzenie na WBW Polish Beatbox Battle, po drodze małe komplikacje ale cieszę się, że dotarłam na czas. Cóż mogę napisać, część eliminacji mi umknęła. Oświadczę jedynie, że zwycięzcą został rep. Głogowa - Zgas, który wygrał z Bobkiem. Wyróżnienie za show dla Turiego.. I jaram się pokazem Al-fatnujah. Po walkach normalna impreza, opuściłam parkiet dopiero jak ściszyli muzykę i zapalili światło... Czym wyraźnie dali mi do zrozumienia, że juz mnie nie chcą. Doszłam piechotą do centrum(taki szczegół, że szłam dobry kawałek zanim zorientowałam się, że Pałac Kultury jest za mną) podjechałam jakimś nocnym na marymont i całe szczęście kiedy skończyłam jeśc miałam autobus.. po 6 w domu.
A jeszcze sobie przypomniałam gadkę jaką sprzedałam kolesiowi z szatni żeby dał mi rzeczy tylko na chwilę i żebym mogła pójść do bankomatu z niejakim Jackiem."Cześć mam dredy i ładnie się uśmiecham pożyczysz mi moje rzeczy na chwilę?" .. Po tym będę miała chody w Punkcie:P haha
Cóż, Obiecana relacja z poniedziałkowej biby w Ostrołęce - Poza grawitacją 3 edycja.. Zacznę od tego, że impreza zaczęła się o 15, ja dotarłam koło 17 bo jechałam samochodem żeby było szybciej;). Tym sposobem ominął mnie 1 etap. Ekip przyjechało 9, mało ale trudno się dziwić biorąc pod uwagę dzień tygodnia.
Sędziowali: Stanley(RTB), jakiś koleś którego nie znam i spóźniony ze mną BoJ.
Po pierwszej rundzie zostały 4 ekipy + jedna wylosowana, która miała zmierzyć się z najlepszą z przegranych pierwszego etapu. Szczęśliwcy to FunkRockAss a szczęśliwcy bo zyskali na czasie i mieli moje wsparcie ;). Dojechałam jakieś 20 minut przed walką, przeszliśmy dalej i tutaj nastąpiło coś czego dalej nie rozumiem skoro przeszły 4 ekipy wygrane, najlepsza z przegranych i my co daje sześć po tym etapie w "systemie pucharowym" zrobiły się cztery ekipy rozstawione do walk o 1 i 3 miejsce. W każdym bądź razie przegraliśmy walkę o 3 miejsce z Luźną Lanserką, o 1 walczyli WHSB i Spasiba Breakers. Wygrana spasiby trochę mnie zaskoczyła. Ogólnie z obu stron zapamiętałam po 2,3 bboyi, reszta jakoś wtopiła się w tło. Mimo wszystko WHSB płynęli niektóre wyjścia pod muzyę, kolesie ze Spasiby mieli bardziej połamany styl..
Swoją formę jeśli mam ocenić - w pierwszej walce dałam dupy choć mówili, że było dobrze, za to w drugiej myślę, że było przyzwoicie. Ogólnie oceniając imprezę zdecydowanie się nie wytańczyłam, 2 walki to za mało, i jeszcze wyjście jedno na 6 minut żeby każdy sobie potańczył. Wolę chyba contesty 2on2, 3on3. Poza tym przeszkadzało mi to, że była to sala teatralno-kinowa, sala widowiskowa, oglądanie walk z widowni zdecydowanie ujmuje klimatowi. Kolejna rzecz - było za dużo koncertów jedna ekipa grała zdaje się nawet dwa razy, takie sztuczne wypełnianie czasu kolesiami których twórczość nie poraża zdecydowanie. Dochodzi jeszcze moje zmęczenie nad którym pracowałam od piątku. Podsumowując mogłam sobie odpuścić tą imprezę ale pojechałam tam po kosztach zupełnie więc przynajmniej jakaś przygoda. Za moment o super koncercie ale jeszcze krótko o after party. To było najgorsze after po imprezie breakowej na jakim byłam w życiu, szkoda gadać. Pizza z Bojem na pół i rozmowa z Twisterem o kawie i ryżu.. takie było after, gdyby nie te rozmowy i kolejne piwa spałabym pod stołem.
Na podsumowanie wielkie dzięki dla Boja, za to, że zgarnął mnie po drodze i dowiózł do Ostrołęki mimo, że trochę pobłądziliśmy, dla FunkRockAss za wspólny start, dla Zenka za to, że mnie przekimał do pociągu i dla Lużnej Lanserki za wspólną podróż powrotną - nie daliście mi zasnąć całą drogę!!
A teraz tajemniczy koncert "WIELKIEJ GWIAZDY POLSKIEGO RAPU - PŁOMIEŃ 81 !!" haha. Przyjechali pod wpływem z dwoma kolegami którzy mieli podbijać im teksty w tym jeden uniwersalny żołnierz w koszulce "to Ursynów skurwysynu", który równocześnie z rymowaniem ich zwrotek cośtam nagrywał czy robił zdjęcia i puszczał beaty. Miał to być zdaje się koncert promujący najnowszy materiał. Usłyszeliśmy oprócz "Odwagi", "Jestem przeciw", "WWA", "Mój dom" i "powiedz na osiedlu" jakis kawałek z solówki Onara, a z repertuaru Pezeta wiecznie młodą "Senioritę" i dla prawdziwych weteranów polskiej sceny Hip-hop - tu myślałam, że może stary płomień wejdzie w grę - "Szósty zmysł" z drugiej solówki (wyczuj ironię). Między kawałkami widownia (lol - faniiii!!!) była podrywana do ciężkiego nadwyrężania strun głosowych w postaci: ja krzyczę PEZET wy krzyczycie ONAR, ja krzyczę ONAR wy krzyczycie PEZET, ja krzyczę KTO? wy krzyczycie NOON, ja krzyczę 8 wy krzyczycie 1, ja krzyczę WuWuA wy OSTROŁĘKA, ja KTO? wy PŁOMIEŃ. Tyle zapamiętałam. Na koniec przyznali, że to nowy materiał i jeszcze nie ogarniają go do końca więc widownia może wybrać czy zagrają "Powiedz na osiedlu" czy "Odwagę i tak mieliśmy bis. Jedynym plusem całego koncertu było to, że wkładali naprawdę dużo energii w całość aczkolwiek nie wiem czy była to chęć czy procenty.
Haha i wygrało dla mnie pytanie zadane przez jakiegoś typa do jakiegoś programy "czy to prawda, że jak się kręci na głowie to się nie rośnie?" reszta uszła i bardzo miły pan z radia który martwił się, że nie starczy mu miejsca na MD ale chciał rozmawiać to proszę..
i jedyne foto które jak narazie udało mi się narazie znaleźć:
Jak to jest wrócić z jednej mprezy o godzinie 8 spać pół dnia przebudzić się na chwilę potem przeegzystować do wieczora i zacząć kolejny melanż o 2 nad ranem??
To nie był oryginalny pilsner tylko Canari z mlekiem (preparty) --> gotowiec jakiś grejpfrutowy --> Martini bianco z colą --> i smirnoff popijany sokiem pomarańczowym..trochę tego było..
Siedząc na przystanku plaża raczej w głowie, w rzeczywistości morze betonu, szum samochodów, zamiast leżaka ławka, twarz wtulona w kaptur i chill..
To nie autobus 522 tylko "Ł" do marymontu, 116 do aspektu, 110 do mościsk a do Izabelina piechtą. Pomyślałam sobie "co będę siedziała na przystanku tyle czasu, przejdę się, a co będę szła.. pobiegnę.."
z wynikiem ok 25 minut.. Zaskakuję sama siebie tymi biegami, za niedługo zrobię akcję jak Forest Gump..
A teraz siedzę i czytam wypociny "Mędrców z kosmosu" na forum związanym z moim .. życiem .. I postanowiłam pojechać na imprezę do Ostrołęki jutro.. Właściwie to dzisiaj.. Liczy się spontan.
Już się jaram. Kocham to.. Setki godzin w pociągach żeby spotkać grono znajomych i potańczyć razem.. Pogadać, napić się stoczyć kilka walk i wrócić do domu, czekać na kolejną okazję.
Wiadomo co teraz leci z głośników..
Jeśli nie chcesz czytać całości przeczytaj ostatnie kilka linijek.
Takie rzeczy .. Co można napisać w pierwszej notce. Nie udając, że jestem na spotkaniu terapii grupowej, cześć jestem Kasia, skąd jestem, gdzie jestem, ile mnie jest i skąd się tu wzięłam.
A właśnie gdzie i ile? Siedzę pod stolica żeby tańczyć, robię to codziennie, a że całe dnie nie ma do kogo gęby otworzyć będę sobie wypisywać różne bzdury. Może ktoś przeczyta, może coś napisze, będę miała świadomość, że ludzkość gdzieś tam istnieje. I własnie dlatego tu jestem, żeby pisać częściej niż raz na miesiąc.. Pewnie codziennie, bo codziennie gapię się przed siebie z otępiałą miną conajmniej pół godziny. Przeważnie zaraz po przebudzeniu ale w późniejszych porach dnia też się zdarza jak chwilę temu.
A przynajmniej nie zatracę obycia się z językiem naszym w formie pisanej. Jednego bloga już mam, piszę tam raz w miesiącu i niech tak pozostanie. A że tam -płatnie a tu -bez, dlatego -tu a nie -tam.
Cierpiąc stale po utracie aparatu będę raczyć zainteresowanych bonusami.
Więc zacznę z dystansem, gubiąc ostrość od zdjęcia sprzed ponad roku, które właśnie
przypadkiem odkopałam. Oto ja.
Tu patrz:
Jestem Kasia, siedzę pod Warszawą żeby tańczyć, mam innego bloga, straciłam aparat niedawno, zdjęcia
lubie robić i ogólnie zdjęcia lubie. Nie lubię krótko pisać. Lepiej wróć do początku i przeczytaj
całość.
Bla bla bla