viagra // odwiedzony 19682 razy // [nlog/tak trudno kochać nlog/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (56 sztuk)
03:13 / 10.08.2011
link
komentarz (0)
Aaa no i płakałam... ale tylko przez chwilę. Nie wiem czy to źle. On mi powiedział, że to jedynie świadczy o tym jak płytkim uczuciem go darzyłam. Nieprawda. Dla mnie jest to tylko dowód na to jak szybko zawładnęły mną nowe, pozytywne emocje.

Bo ja tak w gruncie rzeczy nie lubię się umartwiać. Szkoda na to czasu.

Lesson learnt: Dobrze, że nie urodziłam się w Średniowieczu. Nie pasowałabym do tamtej epoki :)
03:08 / 10.08.2011
link
komentarz (0)
Właśnie mnie naszło, żeby coś tu napisać... Więc piszę... Ciekawa jestem czy tylko na tym jednym wpisie się skończy? Ale na to pytanie nie potrafię nawet sama sobie odpowiedzieć:) Nieważne. Wiem, że i tak zawsze mogę tu wrócić w każdej chwili i w każdym nastroju.

Dziś: wciąż głęboka euforia...

- No i co? Miała Pani nic nie odwalić...
- Nie. Ja tylko powiedziałam, że się postaram...

POZYTYWNY

No i tym sposobem wczoraj zdałam egzamin na prawo jazdy za pierwszym podejściem :) No nie ukrywam, że rozpiera mnie duma jak jasna cholera :D

UWAGA!!! Nadchodzę... yyy... nadjeżdżam :)
14:55 / 23.08.2010
link
komentarz (0)
Za każdym razem kiedy się jest źle za wszelką cenę próbuję się przekonać jak dobrze mi będzie bez Niego, jak świetnie sobie poradzę. Czyżbym w siebie nie wierzyła? Czyżbym musiała to powtarzać jak codzienną mantrę „uwielbiam wstawać o 6:00”? Czy tak bardzo w to nie wierzę, że muszę to sobie powtarzać?

Przecież teraz kiedy tu jestem sama i zastanawiam się nad tym trzeźwo, to wiem, że się załamię, że będzie ciężko, że będą telefony do znajomych (oby nawet nie do niego), że wcale nie dam sobie rady już od pierwszego dnia, ani drugiego, ani... Ale wiem też, że po burzy przyjdzie słońce, że podniosę się z tego, bo... kto jak nie ja. Nasuwa się tylko pytanie, jak szybko to nastąpi. Ale tego nie potrafię obliczyć. Zbyt skomplikowany wzór.

Wiem, że zakochana osoba nie powinna myśleć o rozstaniu, a przecież jestem zakochana... Jednak za dużo wiem, zbyt twardo stąpam po ziemi, żeby mój rachunek prawdopodobieństwa nie brał pod uwagę tego zdarzenia, nawet jeśli jest to setna część procenta.

I tu przypomina mi się moja Pani od matematyki (w tym miejscu serdeczne pozdrowienia), która twierdziła, że Królowa Nauk obecna jest w każdym aspekcie naszego życia. Tylko ze specjalną wagą do uczuć, z indywidualną skalą każdego człowieka i wynikiem znanym tylko jemu, nieprzewidywalnym jak szóstka w totka.

Dobrze, że byłam dobra z matmy :)

15:13 / 22.08.2010
link
komentarz (4)
Jak to jest, że kiedy on ma doła, to ja chcę go prztulać pocieszać i mówić, że wszystko będzie dobrze.

Kiedy on chce być sam...

Jak to jest, że kiedy ja mam doła, potrzebuję przytulenia, pocałunku i kilku ciepłych słów.

Znów siedzę sama w pokoju...




Jak bardzo ludzie mogą się czasem nie rozumieć...
19:22 / 15.12.2009
link
komentarz (2)

A ja nadal wkręcona w teorię względności Einsteina...

I kiedyś cofnę się w czasie i nakopię do dupy wszystkim tym, którzy mnie pocisnęli, tylko zrobię to pierwsza :)

21:45 / 11.12.2009
link
komentarz (5)
Dziś moja koleżanka studiująca filologię polską poinformowała mnie, że niekulturalnym jest zwracanie się do mnie i oczywiście innych na "ty" (mam na myśli oczywiście obcych ludzi) do czego zadziwiającą tendencję mają starsze panie, które akurat pragną usiąść na moim miejscu w tramwaju lub autobusie. Otóż od 18-tego roku życia do każdego powinno się zwracać na Pan lub Pani. Więc ja sobie już nie pozwolę na takie teksty. Sprawa dotyczy przeróżnych sytuacji. Dlatego koniec. Jestem Pani i chuj :P.
Istotną informacją w dzisiejszym "wykładzie" była ta dotycząca sytuacji, kiedy dzwonią Panie z różnych firm mówiąc do mnie "Pani Karolino...". A przepraszam czy ja mam odpowiedzieć "Pani Basiu" do babki, której nie widziałam w życiu na oczy? Chyba nie bardzo. Dlatego koniec.

Plusy: Już wiem jak gasić Panie z Toya, kiedy będą do mnie dzwonić z kolejną fantastyczną promocją.
21:30 / 11.12.2009
link
komentarz (0)
-Myślę, żę po tym roku mogę się już określić mianem Twojej prawdziwej dziewczyny. Nie mam parcia, żeby z Tobą wszędzie chodzić, mogę sobie zostać w domu i nie martwię się tym co Ty robisz. Po prostu Ci ufam... Bo wiem, że i tak na koniec wrócisz do mnie i mnie przytulisz.
-Kocham Cię...
00:06 / 08.12.2009
link
komentarz (2)


-Mam kaca. Podwójnego. Moralnego i kacowego.
-Co się stało?
-Wczoraj przejebałem 600 zł na imprezie.
-Ile?
-No 600... Mogłem te pieniądze wpłacić na dom dziecka...
-...


I kogo ty chcesz oszukać. Jak byś chciał, to byś wpłacił. Komu ty próbujesz oczy zamydlić?
23:54 / 07.12.2009
link
komentarz (2)
I wtedy nastała jasność...

Pomimo, że już (a może dopiero) od blisko roku Słońce zaczęło powoli wynurzać się zza horyzontu ukazując Swoje pierwsze nieśmiałe promienie, to dziś jestem gotowa powiedzieć to samej sobie. Zawsze bałam się, że te kilka słów, które uwiecznię gdziekolwiek, spowodują, że czar pryśnie, że znów będę samotnie błądzić w nieprzebytej ciemności. Dziś pomimo, że ten lęk tkwi we mnie, czuję odwagę. Nie boję się.

Kocham i jestem kochana.

Jak wiele musi przejść człowiek i jak długo musi czekać żeby móc sobie w twarz powiedzieć takie słowa?

Ja, choć dawniej wydawało mi się to wiecznością, stwierdzam, że nie czekałam wcale tak bardzo długo, że mogło być gorzej. Że było warto...



Telefon...
-Masz się uśmiechnąć, bo czuję, że przed chwilą byłaś smutna.
(Kurwa skąd on to wie? Właśnie przed chwilą przeżywałam moment zwały w pracy).
-Miniu uśmiecham się.
-Masz szczęście. To pa.
-Pa...

I potem trzy kolejne takie same.

Miłe...
09:42 / 21.08.2007
link
komentarz (15)
Wczoraj pierwszy od pół roku, tak pół roku- tyle już mieszkam sama, dostałam telefon od mojej mamy z pytaniem jak się czuję, a nie kiedy dam jej kasę za czynsz. Aż nie wiedziałam co mam powiedzieć- zatkało mnie.
Tak, to prawda nigdy nie miałyśmy dobrego kontaktu: ja robiłam co chciałam, ona miała to głęboko w du**e. Kurde zawsze mnie to bolało, chciałam żeby była moją przyjaciółką, zazdrościłam moim koleżankom. Nigdy nie chciała lub nie potrafiła mnie słuchać. Ja coś jej opwowiadałam, chciałam się dzielić moim życiem, a ona przerywała mi w pół zdania i zmieniała temat. Na początku mnie to złościło, później bolało, a w końcu zaczęłam ją traktować jak jak takie "słuchadełko", po prostu jak musiałam sobie pogadać szłam do niej i mówiłam. Ona mnie nie słuchała i robiła swoje. Mogłam jej powiedzieć wszystko i tak to ignorowała, dlatego stała się głuchą spowiedniczką moich uczynków. Zaakceptowałam to, ale i tak bolało...
Płakałam przez nią tylko raz. Ostatnio. Trzy dni po moich dwudziestych urodzinach. Opowiadałam wtedy mojemu, już teraz eks, facetowi o mojej rodzinie. I nagle uświadomiłam sobie, że ona nawet nie zadzwoniła do mnie żeby złożyć mi życzenia urodzinowe. Nie wytrzymałam, coś we mnie pękło. Płakałam i płakałam. Nie mogłam się uspokoić. Wylewałam z siebie cały mój żal i frustrację, zgromadzone przez lata. On tylko słuchał, byłam mu za to wdzięczna... nareszcie był ktoś, kto mnie wysłuchał.
Potem już mi przeszło. Pewnie wydoroślałam na tyle, że już jestem w stanie pogodzić się z tym, że moje dziecięce pragnienia nigdy nie zostaną zrealizowane. Teraz kiedy widzę na wyświetlaczu telefonu napis "Mama kom" już wiem jakie padną pytania i nim naciskam zieloną słuchawkę mam już gotowe odpowiedzi.
A wczorajszy telefon był spowodowany złym snem, nie troską. ona się o mnie nigdy nie troszczyła, nie troszczy i nie będzie troszczyć. Ale ja będę inna, nie chcę krzywdzić moich dzieci...
10:14 / 20.08.2007
link
komentarz (13)
To jest jak sen...

Błagam!! Nie budźcie mnie!!!
09:41 / 17.08.2007
link
komentarz (10)
Nie wierzę... a raczej wierzę, ale nie chcę przyjąć tego do mojej wiadomości...

To tak tytułem wstępu :))

A wogóle to chyba jeszcze jestem pijana i za bardzo nie wiem co mam z tym zrobić w pracy, ale to nic...

Pierwszy pocałunek był taki niespodziewany w tańcu. Byliśmy blisko, w tle... nie pamiętam co. Było miło. To nie prawda, że on źle całuje... było bardzo miło.
Potem chwile rozczarowań. Jego wzrok na widok dwóch facetów... odechciało mi się wszystkiego. Wiedziałam, że on walczy ze sobą. Z jednej strony ja, z drugiej pokusa. Walczył, nie chciał mnie zranić. Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym. Ja: foch, poszłam się wykąpać.
Potem znów prośba o taniec. Potem zaproszenie na wesele. Tak, świetnie nam się tańczy razem. Wszystko się działo jak w kalejdoskopie.
Potem rozmowa... i prawda, bolesna prawda. Jak można komukolwiek zaufać... powierzyć swoje tajemnice? Nie można. Od dziś będę ostrożna. Mylilam się... bywa... I tak wygrałam. Wytłumaczyłam wszystko. Przezwyciężyłam go, tamten już nam nie zaszkodzi...

Na pożegnanie pocałunek. Tak samo zaskakujący jak poprzedni. Namiętny, ale za razem delikatny i ostroży. Chciałam mu tylko dać buzi... skończyło się inaczej...
Nie żałuję. Mam nadzieję, że nie będę...

Tak wiem...

"Dobre dziewczynki idą do raju, a złe mają raj na ziemi"

Lubię to...


Jeszcze będę cię mieć, bez względu na wszystko, będę...
09:47 / 16.08.2007
link
komentarz (14)
Czasem nie mogę wyjść z podziwu nad moją huśtawką nastrojów. Jak to się ładnie mówi: ze skrajności w skrajność. Jeszcze przedwczoraj miałam ochotę skoczyć z mostu ewentualnie rzucić się pod samochód, a dziś... dziś latam przynajmniej z 15 centymetrów nad ziemią. Jestem zadowolona i szczęśliwa.
Tak, tak... znalazłam sobie taki malutki obiekt westchnień, taki który powoduje, że słońce świeci mocniej, że spać mi się nie chce pomimo, że w nocy nie mogłam zasnąć, taki dający energię do życia.
Znam go tyle czasu i never nigdy nie pomyślałabym, że on... ze mną. Najgorsze jest to, że nadal tak nie myślę, ja to po prostu wiem, że my nie będziemy razem. Nie ja... ktokolwiek inny, a raczej którykolwiek inny, ale nie ja.
Tak. Niestety tak. Kurde jak trudno przechodzi mi to przez gardło... On jest gejem. On nie lubi dziewczyn, one go nie kręcą.
On mnie uwielbia. Ja to wiem. My możemy razem wszystko... oprócz bycia ze sobą.
Kurde jakie to trudne...
Ale to nic będzie dobrze, dam radę. Ja nie dam? Dam.
Te dwa dni były jak bajka. Wspólna impreza, taniec, bliskość. Nawet nie wiem kiedy to się zaczęło. Piwo, zdjęcia, dedykacje, jego bluza u mnie w domu (Karolince było zimno... dał od razu) i ten zapach...
Ja wiem, że on wie. D. mu powiedział. Trudno. Niech wie. Nie mam złudzeń. Cieszę się chwilą. Dziś czekolada. Tak, czekolada. Jutro impreza. I dzięki wydarzeniom dzisiejszej nocy chyba pójdziemy sami. Nie to, żebym narzekała.
Nie łudzę się. Pamiętam historię chorej miłości W. Wiem jakie to destrukcyjne. Nie łudzę się. I wszystko co robię, robię świadomie.
Już wolę nic więcej nie pisać. Nie będę pisać, że on miał dziewczynę. Nie będę pisać, że jest tak naprawdę bi. Nie będę, bo nie chcę o tym pamiętać. To wzbudza nadzieję, robi chore złudzenia...
Dlaczego mogłabym to zaakceptować? Czyżbym już tak bardzo wsiąknęła w to środowisko? Być może. Wiem, że to nie jest normalne dla normalnego człowieka. Ale ja.. my... my nie jesteśmy normalni.

Oj Karolinko! Jaka z ciebie głupia dziewczynka. Oj głupia, głupia.



A w tle słychać "Umbrella"- kawałek ze specjalną dedykacją dla mnie... :))
14:35 / 14.08.2007
link
komentarz (3)
Są tacy ludzie, którzy potrafią kogoś naładować pozytywną energią. I Kocham ich za to!
Na przykład taki Pan B. Jest on dozorcą w jednej z naszych posesji. Starszy facet, może koło siedemdziesiątki, osiemdziesiątki. Ilekroć przychodzi do mnie, żeby oddać raport z dbania o czystość jest zawsze pogodny, uśmiechnięty i zawsze zadowolony z tego co się dzieje.

Pan B.: No posprzątałem. Tam koło Straży też ogarnąłem. Bo najwięcej to jest w tym zaułku przy bramie... Stoi pełno butelek.
Ja: No niestety tacy już są lu...
Pan B.: A gdzie tam. No bo przecież jakby oni wszystko tak... To co ja bym miał do roboty?

Kiedy idziej:

Ja: No i jak tam wszystko w porządku na S...
Pan B.: No Pani X mówi, że jej drzwi trzeba naprawić, A Pani Y cieknie z rynny i przed wejściem ma czasem kałuże. Trzeba to naprawić.
Ja: Tak yhy...
Pan B.: Ale to nie trzeba na teraz. Lepiej koło zimy.
Ja: Dobrze zajmiemy się tym.
Pan B.: Ale proszę się nie martwić. Lokatorzy już tak mają, że ciągle coś jest nie tak i marudzą i marudzą.

Innym przykładem jest pan, który zadzwonił do mnie żeby zaoferować swoje usługi stolarskie:

JA: xyz, słucham?
PAN: Dzień dobry. Jan Nowak. Życzę Pani miłego dnia.
JA: (zaskoczona) Dziękuję, wzajemnie.
PAN: Bo dobrze zacząć miło dzień. I życzę Pani, żeby uśmiech nie znikał z twarzy, bo to człowiek się od razu lepiej czuje.

Ciąg daszy rozmwy już nie jest istotny.

Niesamowici są ludzie, którzy potrafią zasiać w nas ziarenko optymizmu, dobrego samopoczucia, czegokolwiek co naładowuje nas pozytywną energią, co daje nam motor do działania i do tego, żeby jeszcze po skończonej rozmowie zdać sobie sprawę, że nadal się uśmiecham. To takie przyjemne.
Zauważyłam, że takie coś potrafią ludzie starej daty. To oni najczęściej są pogodni. My młodzi raczej juz tak nie potrafimy, zbyt wiele problemów spraw na głowie... ja to wiem i rozumiem.
Ale ja zawsze staram się uśmiechnąć odbierając telefon, życzyć miłego dnia na koniec rozmowy.
I czuję się lepiej na myśl, że może i dzięki mnie ktoś się uśmiechnie nawet w bardzo smutny dzień.
16:36 / 13.08.2007
link
komentarz (8)
Na nikogo nie mogę liczyć... na nikogo... kurwa jakie to przykre... nie wiem czy powinnam się teraz rozpłakać, bo właśnie na to mam ochotę. Najpierw on, teraz ona...

Najlepsza przyjaciółka...

Już nie mam siły. Staram się i chuj. Na co mi to?? Na to żebym teraz czuła nienawiść do całego jebanego świata?? Żeby chciało mi się rzygać, rzucić wszystko w pizdu?? Nie wiem...

Znam to powiedzenie: Umiesz liczyć... ale tak się nie da. Nie można być ciągle samowystarczalnym. Nie można... ale widać trzeba. Trzeba, bo nagle okazuje się, że nie możesz się do nikog zwrócić z prośbą o pomoc. Że pomimo trzech tysięcy próśb i zapewnień, że wszystko załatwione, nagle okazuje się, że gówno prawda. A teraz sama się martw co z tym dalej zrobić. Czy nie mogła powiedzieć, że ją te przelewy pierdolą, że nie zamierza ich zrobić, bo jest za bardzo zmęczona. Nie, lepiej mnie okłamywać do ostatniej chwili... Tak jak on nie mogł powiedzieć, że nie chce mu się robić tych włosów. Po co, lepiej je spierdolić.

To za dużo w tak krótkim czasie jak dla mnie. Nawet tydzień nie minął... Za dużo... Dużo za dużo...

Chcę stąd uciec...
Zabierzcie mnie! błagam...
14:19 / 10.08.2007
link
komentarz (5)
Ze skrzynki odbiorczej:
"-Przepraszam, ale dziś nie dam rady się z tobą spotkać. Jestem potwornie zajęty (i sraniewbanie)"

Ile już razy dostałam takiego smsa?? Taki kit to niech on wciska w okna, a nie mi. Za każdym razem łudzę się nadzieją, że ot to trafiłam na normalnego fajnego gościa. Ufam, że nie podchodzi on do mnie jedynie z tego powodu, że ma ochotę mnie zerżnąć, potrzymać za dupę czy zbadać gardło swoim językiem. Otwieram się przed takim. Popadam w objęcia, chowając głowę w jego ramionach. Gładzę po policzku,... po czym żałuję, że zamiast tego nie odwinęłam się i nie przyłożyłam z płaskiej w ten pysk. Nie kopnęłam w dupę. Ale wtedy jest już za późno. Za późno... gdy beczę w poduszkę, faszeruję się prochami, albo w rozmowie z D. krzyczę, wyładowując na linii moją frustrację. W poirytowaniu syczę, że zmienię orientację. Ja się pytam:
- Dlaczego?
Przecież sam zaproponowal spotkanie. Kiedy zadałam mu pytanie czy wogóle chce się ze mną spotykać, czy nie. Odpowiedział, że tak. Napewno się spotkamy, może jutro... Po co robi mi nadzieję? Karmi złudzeniem, że mu zależy. Przecież gdyby tak było, nie pozwoliłby mi czekać.
Żałosne. Faceci są stuknięci. Chyba, że tylko ja trafiam na takich "ćwierćinteligentów", których myślenie wykracza poza moją zdolnośc percepcji. Moja frustracja sięgnęła zenitu!

Tylko, że ja jak to zawsze ja, nic nie powiem. Poczekam do jutra...
10:55 / 10.08.2007
link
komentarz (0)
Jak trudno zebrać mi się do napisania czegokolwiek. Znów mam gigantycznego kaca- jak zawsze podwójnego.
Czy zawsze jak się opiję musi mi się włączać "IDŹ DO DOMU ZA WSZELKĄ CENĘ. NIE ZWRACAJ NA NIC UWAGI. IDŹ!!!" Niestety chyba tak... Wczoraj również wystrzeliłam z Kasyna, a raczej z biura, podobno przebigłam całą salę i... kierunek: dom. Co tam, że laski na mnie czekają, że wogóle tam zostały, nieważne, ja musiałam już teraz natychmiast w tym momencie iść!! Jakie to wq******** i jak się domyślam nie tylko dla mnie. Dlatego przepraszam was laseczki najmocniej. Następnym razem się ogarnę :))


On chciał mnie...
A dostał ją...
Wiedział po co zadaje sobie trud, żeby mnie odprowadzić...
Wiedział, że jeżeli ja powiem NIE, zawsze będzie ona...
Nie sądził chyba, że się zgodzę...
On jest idotą...
Ehh co za ironia...

I czy on nie jest wyrafinowany??
I czy to nie właśnie jemu źle z oczu patrzy??

09:22 / 08.08.2007
link
komentarz (4)


Okropna noc...

o słonym smaku łez...
z gorzkim posmakiem zawodu...
z kilkoma kroplami upokorzenia...
posypana odrobiną nienawiści...
ze słodkawym aromatem nadziei...

Oj, niesmaczna była ta noc.

*****

Nie wybaczę mu tego,
ilekroć spojrzę w lustro...
Nie wybaczę...

*****

A teraz TY...
niby wytworzyłeś ten aromat...
jakże ładnie pachnący
i jakże bardzo ulotny...

Myślisz o mnie...
ja też myślę...
i co nam to daje??
Co mi to daje??
Ból...
już nie chcę...



09:17 / 06.08.2007
link
komentarz (13)


To może sam(a) powiesz mi...
jak mam powiedzieć to Tobie,
że już nie kocham Cię,
nie chcę...
że kiedy patrzę na to jak jest,
już nie przechodzą mnie dreszcze...
już nie brakuje mi powietrza...
już nie wołam:
jeszcze, jeszcze, jeszcze...



Dzięki za te płytki :D coraz bardziej je lubię...
wielki cmokas :*
10:47 / 03.08.2007
link
komentarz (10)
Bezczelność ludzka nie zna granic.

Otóż wczoraj miałyśy z D. ochotę spędzić wieczór we dwie :)) przy kubku herbatki grejfrutowej i Harrym Potterze :D a co! Ale w trakcie już leżenia rzuciłam pomysł spaceru i po niedługich namowach (po prostu ściągnęłam D. z łóżka) wyszłyśmy. Jeszcze wczoraj była ładna pogoda, więc spacerowało się fantastycznie. Potem huśtawki... kurde jak ja uwielbiam się bujać. Czuję się wtedy pozbawiona wszystkich problemów, trosk i zmartwień- jak dziecko. No więc bujam się i bujam a tu nagle... dzwoni telefon...

T.: No gdzie jesteś??
JA: (skąd takie pytanie)Yyy... A ty gdzie??
T.: No, a jak sądzisz??
JA: Pod moim domem?? (co on dokurwynędzy robi niezaproszony pod moim domem??)
T.: No tak. To gdzie jesteś??
JA: W parku chcesz to przyjdź.

I się rozłączyłam. D. załapała takiego wkurwa, że hoho. Nie wiem może tylko my tak uważamy, ale jak się do kogoś przyjeżdża to się dzwoni, bo może go na przykład nie być w domu.
Wymyśliłyśmy szybko historię, że moja mama przyjeżdża do nas prawdopodobnie na noc, no i że oczywiście on nie może w takiej sytuacji u nas być, nie mówiąc już o spaniu.
Przyszedł. Posiedzieliśmy jeszcze trochę i stwierdziłyśmy, żę już czas do domu. Oczywiście historia o mamie została sprzedana na samym początku, żeby nie robił sobie jakiś złudzeń.
Jak już byliśmy pod domem on chyba stwierdził, że my żarujemy, bo twardo zaczął się wbijać na klatkę.

JA: No to Papa.
T.: (szok) Fajnie...
JA: Mówiłam ci już...
T.: Taa...
JA: Yyy... To jedziesz do domu??
T.: (z wielkim fochem) Nie. Do klubu, bo w domu nie chce mi się siedzieć. (A u nas ci się chce?? Kurwa, trzymajcie mnie)
JA: Aha... To Papa (buzi i ewakuacja do domu)

Mojej rozmowy z D. nie będę już przytaczać ogólną jej konkluzją jest to, że bezczelność ludzka nie zna granic i daj komuś palec (czytaj: prznocuj kilka razy), będzie chciał całą rękę. A co to, to nie, bo mi się dobrze mieszka z moją kochaną D. i lepiej niech tak zostanie. Ale żeby nie było jest jeszcze kilka osób, które byśmy przygarnęły pod swój dach, ale na pewno to nie jest T. !!!
10:58 / 02.08.2007
link
komentarz (8)
No i historia się powtarza...
Znów mi TO robisz...


Puste konto w telefonie...
i jak zawsze te smsy...

*****

"Viagra tylko moja ustalmy to...
możesz być dla innych wszystkim
ale viagra zawsze będziesz tylko moja..."



Ale czy to dobrze??...
12:45 / 31.07.2007
link
komentarz (8)
Wszystko dziś mnie drażni...
- brzydka pogoda
- boląca noga
- wypisywanie listów
- nicnierobiąca D.
- perspektywa spotkania z T.
- i w ch** pracy czekającej na mnie...

Biorę się do roboty...


Wszystko dziś mnie drażni...
więc uważaj...

10:11 / 30.07.2007
link
komentarz (8)
Tylko ja wiem...
jak się skutecznie unieszczęśliwić...

To nie to...
zero chemii...
zero tęsknoty...
po prostu jest...
tylko czy po prostu to nie za mało??...

Łudziłam się, że to przyjdzie...
ale nie nadchodzi...

Nie wiem czy to ciągnąć...
możemy tylko oboje cierpieć jeszcze bardziej...
Jest szczęśliwy, bo nie wie co czuję...
Nie chcę go ranić...


Dlaczego TY to przewidziałeś...
Skąd mogłeś wiedzieć...
Przecież prawie mnie nie poznałeś...



Ciężki dzień, pełen rozterek...
11:12 / 27.07.2007
link
komentarz (12)
Wczoraj:
Po drodze do pracy, jakiś stary dziad zartzymał się koło mnie swoim chujwieczym i zaproponował podwózkę.
Dzisiaj:
Z przejeżdżającego koło mnie samochodu padło pytanie: Czy one są prawdziwe??

Tak, kurwa one są prawdziwe. Masowałam, to urosły. Gdybyś też masował to może i tobie by coś tam urosło, a takto masz przestrzeń niezagospodarowaną.
Czy żeby spokojnie przejśc po ulicy trzeba wyglądać jak żul?? Ewentualnie być ubraną od stóp do głów na czarno. Przepisowa długość spódnicy: do kostek, dekold:... jaki dekold?? Golf!!
Nienawidzę takich buraków bo nie wiem jak mam ich inaczej określić, którzy myślą, że jak będą udawać kozaków to dupy momentalnie będą sikać po nogach.
Po prostu nienawidzę.

Tyle w moim bardzo krótkim manifeście "Odpierdolciesięodemnie"
15:07 / 26.07.2007
link
komentarz (3)



„W istocie, jeżeli być zakochanym znaczy nie móc żyć bez posiadania tego,
czego się pragnie, poświęcać temu swój czas, swoje przyjemności, życie,
to naprawdę jestem zakochany.”

„Niebezpieczne Związki”


09:42 / 26.07.2007
link
komentarz (9)


Nie myśl, że nie wiem, co robię...
Jestem szalona tylko w połowie...

15:21 / 23.07.2007
link
komentarz (11)
Po weekendzie...

Sfrustrowana...
Byłam na imprezie w klubie dla homoseksualistów. Bawiłam się fantastycznie. Jedynym moim problemem byli faceci... Tylu przystojych, zadbanych i wogóle 10/10 kolesi i żaden, ale to kompletnie żaden nie zwrócił na mnie uwagi. Choćbym się pewnie rozebrała, robiła nie wiadomo co, to i tak ignorowaliby na pewno moje wysiłki. Natomiast takie miejsce daje pełny komfort psychiczny- nikt narąbany nie będzie się do ciebie przystawiał. Trzeci mój wniosek jest taki: klub gejowski to miejsce do którego można ze spokojnym sumieniem puścić swoją dziewczynę- zero zagrożeń i obaw o zdradę :)

Zdecydowana...
Seks i taniec to jedyne formy wysiłku fizycznego, jakie akceptuję. :D

Załamana...
Nie będę o tym pisać...
Za dużo...
Za ciężko...
Szkoda słów...



Ps. Mail nie poszedł- nie mam nawet chwilki wolnej. Nie wiem czy jeszcze dziś dam radę- przepraszam.
16:24 / 20.07.2007
link
komentarz (6)
Kurde jak bardzo samopoczucie fizyczne może wpłynąć na to psychiczne...

Byłam pełna entuzjazmu itepe ale jak tak sobie posiedziałam osiem godzin za biurkiem to już moje siły witalne uleciały w siną dal... zwłaszcza jak przyszedł kryzys w godz. 13:00-15:00 ojoj... ciężko mi dziś :((

I aby było lepiej z grilla wielki c***, bo K. wyjeżdża już dziś nad morze. Pozw tym T. musi zrobić remanent więc siedzę dziś w domu i walczę z myślami.

No i na domiar złego TY wyjeżdżasz na tą przeklętą działkę- już wkręciłam sobie 3000 różnych filmów.

Spadam do domu- nie chce mi się tu już siedzieć...



Ze skrajności w skrajność...



Miłego weekendu!!


Ps. Ciekawe czy odbędzie się ta rozmowa w niedzielę...

PsPs. Przepraszam, że nie było maila, ale nie miałam siły. W poniedziałek Ci to wynagrodzę :)))
10:51 / 20.07.2007
link
komentarz (9)
Telefon mi pada...
Do domu wejść nie mogłam...
Bo Mysza posiadająca w tej chwili jedyne klucze od naszego lokum poszła się ekhm ze swoim facetem, a ja biedna bezdomna...
Mam na sobie wczorajsze ciuchy...
Pewnie śmierdzę...
Dobrze, że D. mnie poratował i przygarnął do siebie i chociaż się wykapałam...
Ale i tak pewnie śmierdzę...


Ale pomimo to:


Mam świetny humor...
Chyba wszystko powoli wychodzi na prostą...
Być może widzę już światełko w tunelu...
Czuję tylko, że przede mną jeszcze tylko jedna trudna decyzja...
Ale póki co...
Pomyślę o tym jutro...




Ps. Nawet nie wiesz ile przyjemności sprawiło mi wczorajsze spotkanie... Jednak jesteśmy alkoholiczkami :))
16:49 / 19.07.2007
link
komentarz (2)


Mam czyste sumienie...

...bo jest nieużywane...


15:18 / 19.07.2007
link
komentarz (14)


JA: Kurde, jak mi dobrze... z niewieloma osobami leży mi się tak jak z tobą...
W: Widzi Pani, Panno Karolino, bo ludzie są jak puzzle-
muszą do siebie idealnie pasować, żeby wszystko było ok...
i wtedy jest pięknie...
JA: To ty jesteś moim puzzlem!



Nie jest...
...moim...


09:23 / 19.07.2007
link
komentarz (20)
Browar...
...fajka...
...browar...
...fajka...
...browar...


Dobiłam do sześciu... piw oczywiście, fajek było więcej...

Wyjazd za miasto...
dobrze pogadać ze znajomymi...
przy browarku...

Właśnie zastanawiam się czy nie jestem alkoholiczką. Od pięciu dni piję codziennie przynajmniej trzy piwa albo jakiegoś drina...
A wczoraj to już przegięłam...

To chyba niebezpieczne...


Tak a propos:
wczoraj nie musiałam uciekać, ale dziś... jak to dobrze, że go nie zobaczę być może do niedzieli... mam nadzieję...

Ps. Już wiem gdzie sobie zrobię drugi tatuaż :D i nawet wiem jaki :)) tam podobno nie boli...


Ech... ciężki dzień mnie czeka...
14:29 / 18.07.2007
link
komentarz (9)




czuję, że wplątałam się znów w jakąą chorą sytuację...

...chyba trzeba będzie podwinąć ogon i uciec...



10:50 / 18.07.2007
link
komentarz (14)
Na tylnym siedzeniu...
...z boku...
...na masce...
...było cudownie...



...jestem niekonsekwentną idiotką...



...ale jemu nie potrafię się oprzeć...
...na samą myśl przechodzą mnie dreszcze...
...mmm...
...nakręcam się...
...na samo wspomnienie...
14:29 / 17.07.2007
link
komentarz (5)
Z serii obleśnych (chwilowo mój ulubiony):

-Mamo! Mamo, babcia ma małże!
-Nie Jasiu babcia nie ma małż.
-Ale mamo, mamo, babcia na prawdę ma małże!
-Przecież chyba ci mówię, że to niemożliwe.
-Na prawdę, mamo, na prawdę, babcia ma małże.
-Dobrze chodź i mi pokaż te małże.

Jasiu wziął mamę za rękę do pokoju babci, która drzemała w halce na fotelu bujanym. Podbiegł do niej i zadarał halkę do góry.

-Zobacz mamo tu jest małża.
-Jasiu... To nie małża... To stare, zgrzybiałe, zaropiałe cipsko babci.
-Naprawdę?? A smakuje jak małża...
14:09 / 17.07.2007
link
komentarz (0)



D.- My ciągle mamy pecha, więc może w końcu będziemy mieć szczęście, chociaż przez chwilkę...
Ja- Przecież już nie raz byłaś szczęsliwa przez chwilkę... R. i M., M. i R.... i zobacz Słońce to są takie chwilki z prawdziewego zdarzenia...
D.- Dzięki za takie chwilki, a potem miesiące zdychania... Ja chcę normalnego faceta, który jak będę miała chandrę mnie przytuli i powie, żebym się nie martwiła, bo all będzie right.
Ja- A ty myślisz, że ja chcę takiego, który będzie mi karoserię z maski ścierał??




11:42 / 17.07.2007
link
komentarz (6)
Wczoraj w stanie maksymalnego upojenia alkoholem- no może nie maksymalnego skoro wszystko pamiętam i jeszcze byłam w stanie pisać- wyprodukowalam smsa do Niego i wysłałam.

"Wreszcie się wyzwoliłam od Ciebie...
I jest mi z tym dobrze...
I nie chodzi tylko o seks*...
szkoda, że od razu nie powiedziałeś,
że nie szukasz nikogo na stałe we Frame,
ale już mam to gdzieś.
Nie wiem dlaczego to piszę, ale miałam taką potrzebę.
W sumie życzę ci szczęścia
a i tak cię lubię
I będzie ok.**

*nie mam bladego pojęcia co chciałam przekazać w tym zdaniu :))
**w tym też :D

Tak jak w trakcie naszej znajomości musiałam nieraz ze dwie godziny czekać aż odpisze, tak w środku (!!) nocy dostałam odp po kilku sekundach.

Rozpoczęła się niewielka dyskusja (dobrze, że byłam wcięta bo inaczej poleciałyby kurwy itympodobne). Wyprowadziłam go z równowagi swoim spokojem, ignoranctwem (jego osoby) i niemożnością sprowokowania mnie.
Tak ogólnie to chyba go to bardzo zabolało, zwł. tekst, że F. jest w porządku, bo nie sprawia wrażenia, że od razu chce mnie przelecieć, co bezpośrednio udeżyło w jego osobę i początki naszej znajomości :D
Kurde jestem z siebie dumna i kocham alkohol ;p. Warto czasem być aktorką i grać obraną przez siebie rolę.

Tylko uwaga! Dziś będę miała okazję sprawdzić swoje zdolności aktorskie w realu, bo umówiłam się z nim na lody :)) nie wiem po co to zrobiłam ale nie potrafiłam mu odmówić. Zatkało mnie chyba to, że była jego druga propozycja spotkania w naszej karierze (pierwsza to pierwsze wspólne spotkanie - neźle prawda??).
Ale cóż trzeba będzie się ogarnąć, zebrać w sobie, poczuć moc i udawać, że tak na prawdę już zapomniałam.
Będzie ciężko, ale...
11:29 / 16.07.2007
link
komentarz (9)
Jak miło może minąć niedziela spędzona na obijaniu się, ale nie w domu. Otórz jako wzorowa pracownica poszłam do Frame nawet w dzień wolny :D no i dziwnym trafem zawędrowaliśmy do pokerowni...

Już umiem grać w pokera!!! i nawet wygrywam!!!
chyba zacznę grać na pieniądze i kupię sobie samochód i dom i potem szybszy samochód i większy dom i jeszcze szybszy samochód...
A tak poważnie to nie mogę patrzeć na chłpoaków, którzy przegrali 1000 zł i znów siadają do stołu z błyskiem w oku i znów przegrywają i znów siadają i w końcu tracą swoją całą firmę, prawda M.??... dla mnie to chore... zresztą ty o tym wiedzałeś... twój wybór.

Tak więc zawędrowaliśmy do pokerowni, zrobiliśmy sobie wielkie łóżko z poduszek na podłodze (poznosiłyśmy z Myszą wszystkie poduchy z całego salonu) i oglądaliśmy tivi i wcinaliśmy placka i (zależy kto co mógł) piliśmy colę i jamesona z mlekiem mmmm... pycha :)

Totalny chill out i relax. Pod takim znakiem upłynęła mi niedziela :))

Spokój zaburzała mi tylko świadomość, że ty możesz się zjawić i znów to zrobić... nawet nie wiesz co czułam, gdy Kamil zapukał do drzwi...

Jak się dokonuje formatu mózgu?? Było by łatwiej, szybciej i przyjemniej...
16:15 / 13.07.2007
link
komentarz (3)
Weekend...
już go czję przez skórę...
jutro się nareszcie wyśpie...
a od poniedziałku... tyrka...
szef wraca z NY :(

Żeby było miło:

- Puchatku...
- Tak Prosiaczku...?
- Nic- powiedział Prosiaczek
łapiąc Puchatka za łapkę.-
- Chciałem wiedzieć czy jesteś.


Miłego weekendu :*
sama_ja do zobaczenia w Boston Cafe

dozobaczenia
10:27 / 13.07.2007
link
komentarz (11)
Może jestem monotematyczna, ale rozkminiałam wczoraj z Dianą to zdanie "Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze..." i doszłyśmy do wniosku, że skoro tak się sprawy mają to nie jest aż tak źle. No bo: skoro wyszło jak zawsze to znaczy, że nic nowego się nie wydarzyło, że stało się coś standardowego, do czego jestem przyzwyczajona. Gówno prawda wcale nie jestem! W każdym razie nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej a nawet jeśli już osiągnęłam dno (w co za bardzo nie chce mi się wierzyć- jeszcze potrafię się śmiać), to już teraz mogę się tylko odbić.

Zastanawiam się czy jak w końcu będzie pięknie, to czy ja to przeżyję. To przecież będzie wielki szok dla mojego serca, umyłu i duszy :) Nie wiem czy sobie z tym poradzę.


To tyle z malutkich chorych rozkminek nad wielkimi mądrościami życiowymi :D



I tak mam dobry humor- pewnie tylko do wieczora!! Nie przychodź dziś do Frame, proszę...
10:16 / 13.07.2007
link
komentarz (6)
Dziękuję ci, że do mnie zadzwoniłeś :)) krótko bo krótko, ale przynajmniej się dowiedziałam, że tam u ciebie 1!:"#@%& kilometrów stąd jest wszystko ok. Poczułam się bardzo dziwnie szczęśliwa gdy tylko usłyszałam twój głos. Dayana powiedziała, że jak rozmawialiśmy przez telefon to oczy świeciły mi się jak brylanty, diamenty... whatever. Ale to nie jest możliwe, nie uwierzę w to nigdy. Ty jesteś moim przyjacielem, kumplem, bratem. Nie, nie wierzę.

Ale kurewsko za tobą tęsknię. Wracaj do mnie. spędzaliśmy razem tyle czasu, że po tej rozmowie doszłam do wniosku, że zabrałeś kawałek mnie ze sobą. Brakuje mi wieczorów u mnie, na ogródku u Husia, gdy paliliśmy fajkę i wszyscy się dziwnie na nas patrzyli- wiesz że już teraz pójście do kawiarni nie sprawia mi takiej przyjemności. A róże... chyba nikt nigdy w życiu nie dał mi tylu róż, co ty- kurde to takie przyjemne dostawać kwiaty- ty to wiesz. Naprawdę tęsknię i czekam.

Do 28 sierpnia zostało:: 46 dni (o żesz k*****!!)

Tylko czy to byłby kolejny dowód na to, że przyjaźń między kobietą i mężczyzną nie może istnieć albo przynajmniej nie na zawsze??

PS. Wiesz, że nie zdejmuję bransoletki?? :D
16:50 / 12.07.2007
link
komentarz (14)
... Pewnego dnia w rajskim ogrodzie Ewa zwraca się do Boga:
- Mam problem.
- O co chodzi Ewo?
- Ja wiem, że dzięki Tobie istnieję i mam ten przepiękny ogród, wszystkie zwierzęta, tego zabawnego węża, ale ja po prostu nie jestem szczęśliwa.
- Dlaczego Ewo?
- Jestem samotna i po prostu rzygać mi się chce jabłkami.
- Aha Ewo, w takim wypadku stworzę ci mężczyznę.
- Co to jest mężczyzna?
- Mężczyzna będzie wadliwym stworzeniem, mającym wiele złych cech. Będzie kłamał, oszukiwał i będzie próżny. Tak czy inaczej będziesz miała z nim ciężkie życie. Ale... będzie większy, szybszy i będzie lubił polować i zabijać. Będzie wyglądał głupio, gdy się podnieci, ale odtąd nie będziesz narzekać. Stworzę go w taki sposób, aby dostarczał ci fizycznej satysfakcji. Będzie nierozsądny i będzie zabawiał się walką lub kopaniem piłki. Nie będzie zbyt sprytny, więc również będzie potrzebował twojej rady, aby postępować rozsądnie.
- Brzmi wspaniale - powiedziała Ewa z ironicznym uśmiechem - ale w czym tkwi pułapka?
- Hm... możesz go mieć pod pewnym warunkiem.
- Jakim?
- Mężczyzna będzie dumny, arogancki, egocentryczny, więc musisz mówić mu, że został stworzony pierwszy. Pamiętaj, to nasz malutki sekret... Wiesz, tak między nami kobietami...

14:41 / 12.07.2007
link
komentarz (3)
Jeżeli podniosę czynsz jeszcze chociaż jedenej osobie to dostanę chyba padaczki. Nie ma nic gorszego jak monotonne wypisywanie kart podwyżek :/


Jestem zakochana resztkami bezsensownej miłości...


12:29 / 12.07.2007
link
komentarz (12)


Miało być cudownie, a wyszło jak zawsze...

12:15 / 12.07.2007
link
komentarz (2)
"Puzzle"

Zdjęła z półki kolorowe pudełko,
pudełko z fragmentami jej życia.
Wzięła je i pomyślała : -Może dziś
mi się poszczęści...
Wysypała puzzle z kartonu,
popatrzyła, wzięła jeden element do ręki,
znów popatrzyła...
... minęło duzo czasu (choć robiła to
nie po raz pierwszy)
zanim uświadomiła sobie, że elementy
do siebie nie pasują.
Barwne obrazki na każdym puzzlu tworzą
całość ale ich brzegi są tak poszarpane,
że nie może ich dopasować.
Westchnęła lekko, pozbierała puzzle
z miękkiego dywanu, wrzuciła je do pudełka
i pomyślała: -Spróbuję jutro, może mi się
poszczęści
10:53 / 12.07.2007
link
komentarz (3)
Pierwsza myśl rano?? "P*******, nie wstaję."
Druga?? "O k****, moja głowa..."
Trzecia?? "Jaki jest numer telefonu, żeby wezwać taksówkę??"

Zrobiłam to, powinnam była zrobić już dawno a raczej ty powinieneś, bo ja tego nie chciałam kończyć. Wiesz dobrze, że bardzo przywiązuję się do ludzi i wiedziałeś, że przywiązałam się do ciebie. Dziękuję za szczerość, tylko szkoda, że nareszcie.

Wypiłam wczoraj tyle alko, że cudem jest to, że dotarłam o własnych siłach do domu i nie urwał mi się film, a dziś myślę...

Zawsze rozstanie okupuję jakąś zmianą, zazwyczaj była to nowa fryzura, a teraz... robiłam włosy cztery dni temu :/. Muszę coś wymyśleć

Najśmieszniejsze jest to, że dawno nie czułam takiej ulgi po rozstaniu. Może cię lubiłam ale nie kochałam- teraz już to wiem na pewno- inaczej bym cierpiała.

Sama_ja: nie martw się, to nie twoja obecność nie pozwoliła nam porozmawiać w cztery oczy. Nie miałam odwagi... czy ja skądś tego nie znam?? Dobrzej jest udzielać rady, gorzej wprowadzić je w życie :)



Prawda, że czeklada była pyszna??
16:46 / 11.07.2007
link
komentarz (2)
Powoli zbieram się do domu... a zanim jeszcze, to do Myszy do ogródka po klucze od mieszkania, potem do banku PENSJA heheh, potem na małe zakupy, a na koniec największa przyjemność:

Idziemy na gorącą czekoladę. Do zobaczenia... Czekam z niecierpliwością aż wybije 19:00 :))
11:14 / 11.07.2007
link
komentarz (3)
300 połączeń do Syrii pomogło. Dostałam smsa, że wszystko u niego w porządku i że niedługo zadzwoni. Uff.. jaka ulga cholernie się martwiłam. Mam tylko nadzieję, że nie sprawdzi skrzynki mailowej zanim zadzwoni do mnie, bo nie byłam zbyt miła w listach do niego... no co?? Martwiłam się.

Hehe... może na czekoladę pójdziemy w trójkę :) On jeszcze nie wie, że idziesz z nami ale to ma być słodka niespodzianka. Wogóle musi być słodko. Przecież po to właśnie tam idę- osłodzić sobie życie :)
09:36 / 11.07.2007
link
komentarz (6)
A ja nadal chcę gorącej czekolady :(
09:34 / 11.07.2007
link
komentarz (2)
Ciężka noc...

Nie dość, że bolał mnie ząb a nie miałam w domu leków, a jak iśc do apteki o 1:00 w nocy jak całe miasto płynie razem z deszczem?? To na dodatek miałam na prawdę strzaszny sen. Śniło mi się, że mojego przyjaciela, który jest obecnie w Syrii, chcieli zamordować. Co prawda uratowałam go :D, ale na sam koniec i tak ktoś dał mi telefon komórkowy, w którym były zdjęcia...
Najgorsze jest to, żę dzwoniłam od rana do niego z tysiąc razy i cisza jak makiem zasiał. Żeby było zabawniej od soboty nie mam od niego znaku życia- 0 maili, 0 smsów.
Tak więc rozważam właśnie opcję spakowania najpotrzebniejszych rzeczy, zostawienia wszystkiego w pizdu i wylotu do Syrii.
Martwię się o niego...
Ktoś spyta: co z pracą?? Mam to gdzieś. Przecież są rzeczy ważne i ważniejsze.

A tak wogóle co ten sen mogł znaczyć??
12:01 / 10.07.2007
link
komentarz (3)
No tak nie ma to jak tysiąc pięcset czynników wpływających na to, że twoje "fantastyczne" samopoczucie staje się jeszcze lepsze.

Piękna pogoda. Słońce tak cudownie grzeje. Aż chce się żyć :/

Mam ogromną wręcz gigantyczną ochotę na gorącą czekoladę. I tak też uczynię. Dziś po pracy pójdę do Boston Cafe i wypije przynajmniej ze dwie. Tak na poprawę humoru.
Szkoda tylko, że osoba, z którą chciałabym tam pójść pewnie nigdy tam ze mną nie pójdzie... bywa.

Ale postanowiłam nie marnować czasu dla osób, które nie mają go, aby go spędzić ze mną.

Tak więc głowa do góry.
Łyk przsłodzonej zielonej herbaty.


I od razu czuję się lepiej...
...jasne.
16:39 / 09.07.2007
link
komentarz (3)
Hahahahahahahahahaha.........

Ale jestem idiotką!!! Po co do niego dzwoniłam. Nawet kurwa (nie mogę się powstrzymać- nie teraz- emocje targają mną na wszystkie strony) nie mógł mi poświęcić zdymanych pięciu minut rozmowy telefonicznej, a chciałam mu po prostu powiedzieć, że nie chce mi się z nim spotykać :)
Nie chciał- tym lepiej. Zrobie to co już nie raz robiłam takim skurwysynom jak on:spotkam się z nim, prześpię i każe mu się wynosić (delikatnie mówiąc) z mojego łóżka, bo już mi się znudził...

Życie jest okrutne- skoro ja cierpię to dlaczego on nie może być poniżony.

Paradoks polega na tym, że tacy kolesie się wręcz proszą, żeby do nich wrócić, ale...

...nie ma ostatnich szans...
09:39 / 09.07.2007
link
komentarz (2)
Byłeś za ścianą...
...może dwa metry ode mnie...
...wiedziałeś, że tu jestem...
...nie podszedłeś.

Usłyszałam tylko "cześć" i "papa".

Spokojnie. Nie będę robić scen- nie jesteś chyba jednak tego wart. Dwa inne światy, a zarazem tak podobne.

Tak przyzwyczaiłam się, że dla was jestem tylko obiektem seksualnym. Że liczy się to, że mam duże piersi i jestem w tym dobra.

Tak, lubię to.
Nie, nie zrezygnuję z przyjemności. Po co? Żebym po kilku miesiącach uświadomiła sobie to samo? Po co mam się przyzwyczajać a potem cierpieć jeszcze bardziej. Nie warto.

Nie jesteś pierwszym i nie ostatnim facetem, który ma do mnie takie podejście. Mam to gdzieś.

Chyba tylko za szybko otworzyłam przed tobą mój pancerz.

Najwyższy czas go zamknąć i spowrotem przybrać pozę zimnej suki. Tak jest łatwiej.

Przynajmniej nie będziesz wiedział, że mnie zraniłeś.
09:29 / 09.07.2007
link
komentarz (0)
Wreszcie normalna pogoda :) świeci śliczne słoneczko i aż chce się coś robić. Może i bym nawet była pelna energii ale nic dziś nie spałam, bo:
Wróciłam z Frame o wpół do trzeciej, więc siedziałam z moimi robakami i tak sobie gagaliśmy do czwartej. Kiedy w końcu D. poszedł do domu uświadomiłam sobie, że wcale nie chce mi się spać i Myszce też, więc zadzwoniłam do D. i powiedziałam, że ma do nas wracać i nie marudzić. Wrócił. O wpół do szóstej Myszka się ubrała (jak to ona nałożyła jeansy i sweter na piżamę) i poszła do sklepy poświeże pieczywo. Zrobiliśmy sobie kanapki, herbatę w termosie i poszliśmy zjeść śniadanie do parku koło nas. Było jeszcze trochę chłodno, ale słoneczko tak pięknie świeciło i herbata była taka pyszna, że zimno nam kompletnie nie przeszkadzało. Potem zaczęliśmy się huśtać tak, że bułki postanowiły zawrócić, więc przestaliśmy i wróciliśmy do domu. Wyszykowałam się do pracy i teraz siedzę przed komputerem i zastanawiam się za ile nadejdzie kryzys... Ale było warto

I gdyby nie TY ten weekend były cudowny :)
16:16 / 06.07.2007
link
komentarz (2)
ehh nie ma to jak cudowna pogoda przyprawiająca o jeszcze cudowniejszy nastrój... nic tylko się powiesić
kolejny dzień, który uświadamia mi że chyba jestem meteoropatką (tak to się pisze??) i jestem strasznie uzależniona od aury. Dziś wymiękam.
Na szczęście kończy się dla mnie ten tydzień.. jutro już się wyśpię.
15:18 / 03.07.2007
link
komentarz (0)
Nie daj się pociągnąć na dno...
chociaż ty utzrymuj się na fali... przynajmniej dopóki cię niesie prąd, bo mój jakoś zepchnął mnie w głąb oceanu i zaczyna mi sił brakować i powietrza powoli też.

Jest bardzo zimno- boję się.




Gdzie jesteś??