Temat: smierć
   alienisko - 2002.03.09 14:37 - odpowiedz
 .
   felicja - 2002.03.09 16:12 - odpowiedz
 ..
   mumik - 2002.03.09 17:59 - odpowiedz
 Śmierć brzmi kusząco w odniesieniu do mnie samego i przerażająco w odniesieniu do kogokolwiek innego. Przerażająco i cynicznie. Ale oprócz wrażenia i teorii nic na temat śmierci nie można powiedzieć.
   chynaa - 2002.03.10 18:17 - odpowiedz
 Jest po Przejściach. Powiedział, że nie warto. Budzisz się rano w szpitalu i cieszysz się, że jednak cię odratowano.
I wiem, wiem to wszystko. Ale kiedy ból i szaleństwo zawładną człowiekiem, usiłuje ból psychiczny oblekać fizycznym. Rany zostają, wyrzuty sumienia zostają, a fakty - jak niezmienne, tak niezmienne.
Pokój bez wyjśćia, altanka zalana zimnym deszczem, szron i otępienie.
   mumik - 2002.03.11 13:07 - odpowiedz
 Kiedyś byłem przekonany, że śmierć jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem i tylko szukałem w sobie wystarczającego szaleństwa, żeby przezwyciężyć instynkt samozachowawczy. A teraz wiem już, że moje samobójstwo jest niedopuszczalne z punktu widzenia mojej etyki, dlatego już nawet o tym nie myślę. Pomęczę się jeszcze trochę organizując sobie różne rozrywki na ułatwienie przeczekania tego koszmaru i w końcu umrę.
   jemesis_poter - 2002.03.11 14:01 - odpowiedz
 A ja sie nie wypowiadam.
Wiem.
Znam to az za dobrze.
Idealnie zgadzam sie z Chynka.
I dzis, kazdy kto mysli o smierci wlasnej innej, niz ta naturalna, ma u mnie minusa wiekszego niz wiekszy.
Nie po to Matka Natura pieprzyla sie ze stworzeniem istot zywych, zebysmy teraz bawili sie w tak drastyczna hipokryzje.
Zycie jest piekne, nawet jesli jest do dupy.
Kwestia sily wewnetrznej i nadzieii. Ot. Bajka, ktora trwa za krotko, nawet jesli boli.
No i Slonce =)
Nigdzie indziej tego nie ma.
   mumik - 2002.03.11 14:03 - odpowiedz
 Bajką są sny. Dni na jawie nie różnią się zasadniczo od siebie.
   jemesis_poter - 2002.03.11 14:18 - odpowiedz
 Kwestia pojecia Bajki.

A kazdy dzien jest inny.
Jedynie tak samo sie umiera.
Nieodrwacalnie.
   mumik - 2002.03.11 14:26 - odpowiedz
 A to fakt. Poza tym nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość - to najrozsądniejszy slogan antysamobójczy jaki słyszałem.
   alienisko - 2002.03.11 14:59 - odpowiedz
 Przyszlosc bedzie taka jaka ja sobie wykreujemy, myslac o smierci mozna stworzyc cos pozytywnego?
   chynaa - 2002.03.11 15:40 - odpowiedz
 Żyję. I nie zamierzam(-łam) tego zmieniać. To był Krzyk.
   mumik - 2002.03.11 17:07 - odpowiedz
 Alienisko: niestety nie wszystko możesz wykreować. Wiele ważnych spraw w życiu jest zdeterminowanych przez innych ludzi, przez naturę, przez przypadek. Co oczywiście nie jest wcale takie złe - gdybyś tylko sam kreował swoje życie, to w końcu byś się znudził.
   glub - 2005.07.15 11:46 - odpowiedz
 To jak odnosisz się do eutanazji?
oglądalem na discovery program o czlowieku ktorego twarz zaatakował grzyb, lekarze by uratowac mu zycie musieli mu usunąc twarz. Kompletną twarz: oczy, nos, górną szczęke, w miejscu twarzy ziała dziura.
Jak w takim przypadku wy byście się zacjhowali?
jak mopżna życ po czymś takim?
jak się z tego otrząsnąć?
Jak dalej czzerpać radość z życia kiedy życie jakie znamy zakonczylo się i zmieniło w coś zupełnie innego? Kiedy jest się zależnym i kompletnie nie przystosowanym do samodzielnego życia?

No jak?
Jemesis_poter- odpowiedz sobie na te pytania i minusy stawiaj sama sobie.
   alienisko - 2002.03.11 14:56 - odpowiedz
 A co Cie zmienilo?
   _cool_ewka_ - 2002.03.19 17:02 - odpowiedz
 wygasam jak swieczka na wietrze
-tak lekko
wypalam sie wewnatrz
i odplywan w nirwane...
odlatuje jak ptak
-tak szybko
trace mysli
i oddalam sie w ciemnosc...
szalenczo glupieje jak psychol
-wyczuwam zycie
ono tak bardzo boli...


p.s. 3majcie sie cielusio i nie zalamujcie sie :) (wiem cos o tym )
   sqn - 2002.03.11 17:01 - odpowiedz
 Jeśli chodzi Ci o samobójstwo to większość ludzi którzy mają już dosyć nie mają odwagi aby coś ze sobą (KONKRETNEGO) zrobić.
No bo jakim problemem jest strzelić sobie w łeb?
Czy zajebać się na inną modłę?
Tylko i wyłącznie odwaga ...
Wiem o tym od dawna i dlatego moje czynby pozostały tylko w fazie prtzemyśleń ... :)
   jemesis_poter - 2002.03.11 17:07 - odpowiedz
 Jaki?
Moze brak dostepu do broni.
Albo fakt, ze akurat w dniu kiedy wszystko bylo juz zaplanowane, Twoj Ojciec zabral ja ze soba do pracy.
A moze to, ze zaszywajac sie w najdalszej czesci parku, trafia na Ciebie zupelnie przypadkiem Twoj byly facetbiegajacy z psem.
A moze to, ze rodzice wyjechali na kilka dni do babci, i wrocili o cztery za wczesnie.
A moze strach przed bolem. Chm?
Nie wiem. Czegokolwiek bym nie zrobila, nigdy mnie sie nie udalo.
I dobrze.
"I tak warto zyc."
   mumik - 2002.03.11 17:08 - odpowiedz
 No i podświadome, instynktowne pragnienie życia, występujące nawet u Chyny :)
   bela_lugosi - 2002.03.12 13:11 - odpowiedz
 mam doswiadczenia ze smiercia ograniczone zaledwie do smierci moich dziadkow i kilku przyjaciol, a takze fetyszystycznych imprez na cmentarzach dawno temu, nie bede wiec mowil o samobojstwie, ale o instynktach.

uczyli mnie na psychologii, choc co oni tam moga wiedziec, ze czlowiek ma dwa popedy, ped do prokreacji i pragnienie smierci.... nie komentuje tego.
   eye - 2002.03.11 22:22 - odpowiedz
 i świadome pragnienie życia występujące u alieniska
   Mariposa - 2002.03.13 22:51 - odpowiedz
 Bah. Zycie smierdzi, prawda jest jakoby, ale cieszylam sie nawet, kiedy okazalo sie, ze 17 pastylek i pol litra nie wystarczylo. W ostatniej chwili, kiedy juz odplywalam, przypomnialam sobie o masie rzeczy, ktore czlowiek zywy moze zrobic, a umarly nie. I jakos mi sie odechcialo.
   chynaa - 2002.03.14 14:00 - odpowiedz
 Niezmiernie czesto z z ust wielu osob, zywych, jesli by bylo inaczej moze poznalabym swoje zyciowe przeznaczenie, slysze, ze samobojstwo to tchorzostwo. I te osoby dziela sie na kategorie: jedni mowia to tak, jak sie mowi: Komuna To Zlo, Tesciowe Sa Be, To Kotlet, wyswiechtane teksty, nad ktorymi nie trzeba sie zastnawiac, oraz drudzy, ktorzy delikatniej podchodza do sprawy, bez takiej krzykliwosci.
I tak sobie mysle. Czy by sondy nie przeprowadzic. Poznac, co nieco przynajmniej, charakter danej osoby, a pozniej zapytac o to, co sadzi na temat samobojcow i zestawic te dwie rzeczy. I zoaczyc. I ujrzec.
Czy nie jest tak, ze ci, ktorzy krzycza, zakladajac, ze jednak ciut, ale to ciut sie zastananowili nad tym, co krzycza, nie krzycza stawiajac sie na wyzszej pozycji. Szczuply mowiacy o osobie otylej: Ale grubas zapewne chce sie polechtac, ma klopoty ze soba i musi znalezc punkt odniesienia (samobojsca - zyjacy, szczuply - tegi itd.), a szczuply mowiacy: Ten ciut przy kosci lub A moze jest chory? raczej problemow, przynajmniej na tej plaszczyznie, nie ma.
Samobojcow posadza sie o tchorzostwo, wywrzeszczajac to. A moze wrzeszczac chce sie zagluszyc zazdrosc? Brzmi paranoidalnie, ale w ostatecznosci osoba, ktora odeszla moze nie miec juz ziemskich problemow. Niewiadomo, czy nie ma wiekszych, zakladajac, ze nie, bo sie o tym nie mysli - krzyczy sie.
To mnie zastanawia.
Istnieje krzyk w ostatnim momencie. Wartosciowi, piekni (wewnetrznie.) ludzie probuja sobie odebrac zycie, a inwalidzi, bez szans na wstanie z krzesla o wlasnych silach... badz przykuci do lozka (taka ksiazke w dziecinstwie czytalam, kobieta nieprawdopodobna) maja sile, by zyc i stac ich na optymizm.
To takze mnie zastanawia.
Te psychiki... tak rozne.
   alienisko - 2002.03.14 16:18 - odpowiedz
 wartosciowi, piekni (wewnetrznie), a wiec pewnie inteligentni, rozumiejacy swiat i nie radzacy sobie ze swiadomoscia zla, tego, ze nic nie moga zmienic, a chcieli by zeby nie tylko ich wlasny swiat byl lepszy, ale swiat wszystkich?
a moze piekno polega na delikatnosci, a delikatych ludzi latwo zranic.
   chynaa - 2002.03.14 23:57 - odpowiedz
 Wartościowi - ano.
Inteligentni - ano. ("Koniec IQ". I ta twarz na okładce. Jeśli ktoś skojarzy - ma plusa).
Nie radzący sobie ze świadomością zła - ano.
A chcieliby by żeby nie tyllko ich własny świat był lepsz - ? A A może gorszy częstokroć jest?
Ale świat wszystkich - oczywiście. Stąd ta wrażliwość. Nie egoizm. Nie po trupach. Nie czubek nosa. Ale inni.
Inni.
   chynaa - 2002.03.15 11:29 - odpowiedz
 A propos.
http://whitesatin.prv.pl
   jemesis_poter - 2002.03.15 12:01 - odpowiedz
 Samobojcow oceniac nie chce. Nie zyja, a umarlych sie juz nie rusza. Ale ludzie, ktorzy tak glosno krzycza, iz pragna umrzec i strasza tym postanowieniem otoczenie, sa hipokrytami. Tez bylam kiedys taka hipokrytka, tylko ze ja, nie krzyczalam. Ale mialam czelnosc zlamac podstawowe reguly gry. Probowac uskutecznic pragnienie pozegnania sie ze Swiatem obecnym. Dzis jest mi wstyd. Wiem, ze to piekielna odwaga. Prawda. Trzeba niesamowitej sily, by zrobic sobie swiadoma krzywde. Albo ogromnej wrecz tepoty i debilizmu. Wstyd mi za ludzi, ktorzy otrzymawszy tak cudowny dar, jakim jest istnienie, szydza z niego i leja go po pysku. Nie warto. Nic nie jest uslane platkami roz, i nie pachnie jak fiolki [oprocz samych fiolkow, ofc]. Tylko, ze zawsze, kiedys, moze zdarzyc sie cos, co zrekompensuje wszystkie zaistniale straty. I dla tej przyszlosci, warto zniec wszystko. Poza tym, kurwa. Ludzie w obozach koncentracyjnych. Maltretowani. Glodzeni. Okaleczani. Ponizani. Samotni, nie zachowywali sie w tak kretynski sposob, jak wiekszosc z tych, ktorych tu czytam. Nawet kaleka cieszy sie z tego, ze posiada jeszcze druga reke. A Wy zrzedzicie. Macie co jesc? Macie mozliwosc wyprozniania swoich zali na Internecie i w ogole mozecie dotknac klawiatury? Rozmawiacie z ludzmi? Slyszycie muzyke i jestescie w stanie sie nia delektowac? Widzicie piekno przyrody i kolory wszelakie? To po jaki chuj, twierdzicie, iz jestescie niewypalem Natury i w ogole nie macie czym sie cieszyc, bo caly Swiat usiadl na Was swoim wielkim dupskiem.
Zalosne.
   mumik - 2002.03.15 12:52 - odpowiedz
 Im więcej ktoś zaznał miłości i opieki w dzieciństwie, im mniej był narażony na walkę ze światem, tym gorzej mu potem w życiu, kiedy się okazuje, że poza rodziną istnieją tylko namiastki miłości, że każdego dnia trzeba ze wszystkimi walczyć o swoje, że trzeba być egoistą, bo altruizm prowadzi do nieszczęścia.
Całe szczęście ja mam dobrego anioła stróża i wiedzie mi się całkiem nieźle. Dlatego poza chwilami bezmyślnej rozpaczy nie mam w planach żadnego samobójstwa. Za dużo mam do zrobienia.
   jemesis_poter - 2002.03.15 12:56 - odpowiedz
 To polecilabym przeczytac wszystkim w calosci. Naprawde jest tego niewiele, ale - warto.

Jak jeszcze raz przeczytam to Wasze zrzedzenie, jak to Wam zle, nie przestane chyba klnac.

Przeczytajcie.
   alienisko - 2002.03.15 13:14 - odpowiedz
 Czytalem, moj ulubiony blog.
   felicja - 2002.03.15 15:49 - odpowiedz
 Nie myslalam, o smierci...ale pewnego dnia zmarla, babcia, Zdawalam wtedy mature, to bylo 3 lata temu. Meczyla sie w szpitalu, gdy ja podchodzilam do kolejnych egzaminow...ale ze smiercia przeczekala do zakonczenia...Od tej pory, a byl to pierwszy pogrzeb w naszej rodzinie, zaczelam myslec. W zeszlym roku zmarl dziadek. Dowiedzialam sie tego przez telefon, gdy jadlam sniadanie. Znam to uczucie. Uczucie pustki, dziwne bardzo, ktore przez chwile parazliuje mnie cala. Niedawno natomiast zmarl wujek. Ciezko nadal uwierzyc, ze ci bliscy..., ze ich nie ma wrod nas i ze ich juz wiecej TU nie zobacze... wierze natomiast gleboko, ze spotkam ich TAM...bo czuje te "niewiadzilna dlon" na swoim barku.

przepraszam za forme, wzruszylam sie...
   Susi - 2002.03.17 14:50 - odpowiedz
 Hmm smierc .....słowo na ogól o bardzo szerokiej tematyce. Dla mnie samobujca jest tchurzem to fakt, ale czsami zdarza sie, ze mamy ochote popełnic samobujstwo, przez innego człowieka, który nas zranił ....zranił tak gleboko, ze nie potrafimy z tym dłuzej zyc i to nie jest tchurzostwo tylko załamanie psychiczne .... Moim zdaniem, jezeli ktos chce umrzec, to najpierw powinien sie zastanowic nad tym, poniewaz w momencie smierci mysli o sobie i o tym jak bardzo ON cierpi, a w koncu na tym swiecie jest duzo ludzi którzy cierpia i maja ochote sie zabic. Sa takze osoby które Kochaja dana osobe.... i wogóle, rodzimy sie zdrowi, bez zadnych wad, osoby które sa chore psychicznie, lub rodza sie z jakas wada, rzeczywiscie maja prawo sie zabic, ale jezeli człowiek jest zdrowy to po jaka cholere ma sie zabijac, dostał zycie w pełni normalne .... chyba powinien to w jakis sposob wykorzystac....
Sorrki za błedy ....
   alienisko - 2002.03.17 14:54 - odpowiedz
 Hm, sama sobie przeczysz co drugie zdanie.
   jemesis_poter - 2002.03.17 15:04 - odpowiedz
 Fakt. Bledow w pip.
Wiesz mala, ze pierdolisz?
Skad Ty mozesz wiedziec, czy kazdy tutaj urodzil sie i jest zdrowy. Chm? Poza tym samobóstwa nie sa tylko i wylacznie wynikiem niepowodzen emocjonalnych.. eCh.. Poczytaj, koChanie, ifnormacje w linku, ktory zamiescila Chyna. I nie sadze, aby ktos w momencie smierci myslal, a jesli nawet, to myslal o sobie. Znow bawisz sie, dzieCino, w ignorancje. Smiem sadzic, iz nigdy nie rozmawialas z osoba umarla (fakt faktem jest to arealne), wiec nie masz pojecia o przezyciach osob umierajacych. Dodatkowo nie uwazam, by ktokolwiek mial prawo do pozbawiania siebie zycia. Samobójstwo to nie eutanazja, a i nad ta toczy sie mnostwo debat.
   alienisko - 2002.03.17 15:35 - odpowiedz
 Ah, bo kosciol jako instytucja nie zgadza sie, bo to sprzeczne z wiara, ktora glosi. Poza tym dzieki eutanazji niestety ludzie moga usmiercac innych, bo np. jakas rodzina ma dosyc opiekowania sie chora babcia, to wplywaja na nia, aby zechciala poddac sie eutanazji.
Natomiast samobojstwo...hm...zyjemy chyba glownie dla siebie prawda? Jesli komus ten swiat nie pasuje, nie chce zyc, ma sto roznych powodow, dla ktorych opuscil by ten swiat i ani jednego, aby na nim zostac, to czemu niby nie?
   jemesis_poter - 2002.03.17 16:00 - odpowiedz
 Alienisko. Szczerze jebie mnie polityka Kosciola, jak i rowniez szczerze wkurwia notoryczne gledzenie o checi popelnienia samobojstwa, itp. Zwyczajnie rzygac mi sie chce juz tym tematem. Eutanazja moim skromnym zdaniem, to dosc rozsadny wybor w przypadkach extremalnych. Nawet wsrod zwierzat nieudolni partnerzy w stadzie sa zabijani. A tutaj, o wiele lepsza jest taka smierc niz meczace oczekiwanie w bolu, bez szans na jakikolwiek odwrot, na tąże sama wlasnie. Wielokrotnie w formie tzw. rosliny. A jesli komus ten Swiat nie pasuje, to niech nie zachowuje sie jak idiota, tylko stara sie go zmienic. Chocby we wlasnym otoczeniu. Bo NIE zyjemy tylko dla siebie, moj drogi Egoisto. I sto roznych powodow, dla ktorych ma sie ochote podciac si=obie zyly, a takze zero powodow, aby tego nie robic - to wciaz za malo.
   alienisko - 2002.03.17 16:41 - odpowiedz
 To Ty tak twierdzisz. Poza tym, hm, egoisto, nie powiem ile razy sama o sobie to mowilas. Poza tym ja nie odczuwam, jakoby komus na mnie zalezalo, wiec nie jestem w takim wypadku egoista. A co do powyzszego tematu, nie byl o mnie, tylko ogolnie. Ja znajduje powody, aby zyc. Choc czasem jest mi ciezko. Hm...a skoro nie lubisz tego tematu to nie odpisuj tu. Ja np lubie rozmawiac o smierc i o niej rozmyslac.
   jemesis_poter - 2002.03.17 17:18 - odpowiedz
 To prosze bardzo. Parki sa wolne od podatku, jesli chodzi o wieszanie sie. Drzew tez Ci pod dostatkiem. Droga wolna. Baw sie.
   alienisko - 2002.03.17 17:28 - odpowiedz
 Przeczytaj jeszcze raz co napisałem.
   jemesis_poter - 2002.03.17 19:07 - odpowiedz
 Zwyczajnie mi sie nie chce.
   alienisko - 2002.03.17 19:15 - odpowiedz
 Przykro mi bardzo.
   chynaa - 2002.03.17 19:26 - odpowiedz
 No pieknie.
   mumik - 2002.03.17 22:16 - odpowiedz
 Wyczuwam jakas silna frustracje w Tobie, jemesis. Zarowno ze wzgledu na agresywnosc odpowiedzi jak i na ich slownictwo. No ale coz. Kazdy ma prawo czasem sie wkurzyc. A nlog jest miejscem do tego odpowiednim (wedlug mnie). Juz sie nauczylem, ze kazdy powinien sie liczyc z tym, ze dyskutanci moga wyladowywac tu swoje frustracje i nie ma sensu sie z nimi klocic. Zreszta sam zaczalem tu wylewac moje frustracje, wiec to rozumiem.
   mumik - 2002.03.17 22:11 - odpowiedz
 Otoz nie zyjemy dla siebie. Gdybym zyl tylko i wylacznie dla siebie nie mialbym absolutnie zadnych skrupulow przed popelnieniem samobojstwa. Nie jestem w stanie cieszyc sie zyciem, bo to co jest dla mnie najwazniejsze jest jednoczesnie niemozliwe. Zyje tylko dlatego, zeby samobojstwem nie zranic innych.

A tak w ogole to wedlug statystyk znakomita wiekszosc samobojcow zabija sie, bo nie widzi perspektyw zyciowych - w wyniku utraty pracy, zalamania finansowego i temu podobnych spraw. Niepowodzenia milosne sa motywem jedynie dla kilku procent samobojcow. Przyznam, ze zdziwilo mnie to niepomiernie, bo dla mnie zaden inny powod nie ma sensu. Ale coz - nie jestem najwyrazniej normalny.
   alienisko - 2002.03.17 22:30 - odpowiedz
 Zyc dla siebie znaczy rowniez, zyc dla tych ktorych kocham, dla tych na ktorych mi zalezy. Moze troche zle to sforumowalem. W kazdym razie nie widze sensu, aby zyc tak, ze inni ode mnie czerpia cos, a ja od nikogo nic i dawanie im tego czegos sprawia mi samemu bol. To chyba tez zle sformuowalem. No nic, moze ktos mnie zrozumie :) btw jemesis, kiedys jak rozmawialismy, to powiedzialas cos w stylu, ze zeby radzic sobie w zyciu trzeba byc egoista.
   jemesis_poter - 2002.03.17 22:41 - odpowiedz
 Primo: nie sadze, aby cytowanie czyichs prywatnych (!) wypowiedzi bylo rozsadne. To chamstwo, moj drogi. Secudno: gwoli wyjasnienia. Cos Ci sie chyba szalenczo popieprzylo. Nie przypominam sobie slow takowych. Tetro: nawet gydby jednak bylo to racja, to Twoj egoizm jest dosc nieudolny, gdyz koncertowo sobie nie radzisz.
*plonK*
   alienisko - 2002.03.17 22:46 - odpowiedz
 To Ty mowisz, ze jestem egoistom. Poza tym, skoro tu mowisz, ze egoizm jest be, a winnej rozmowie ze mna mowisz, ze cacy, to ja jak z Toba rozmawiac. hm?
   alienisko - 2002.03.17 22:47 - odpowiedz
 erh literowki zaczynam robic.
   jemesis_poter - 2002.03.17 23:14 - odpowiedz
 Nie musisz. Nawet by mnie to zdrowo ucieszylo =). Poza tym, jak powiedzialam, NIE przypominam sobie, zebym mowila cokolwiek takiego. Wiec prosze, bez szkalunkow, dziecko drogie. Egoizm jest Be, choc fakt faktem, wiele ludzi na nim zyskuje --> pieniadze przykladowo. Dodatkowo, nie wiem co kogo mialyby obchodzic moje zaprzeszle rozmowy z Toba. Dodatkowo, napisalam --> PLONK. Dalbys juz sobie pass i raczyl wiecej mi nie odpowiadac. Tak? Zegnam. Bez odbioru.
   alienisko - 2002.03.17 23:20 - odpowiedz
 Wybacz, nie posiadam slowa "plonk" w slowniku mym. eot.
   alienisko - 2002.03.17 23:22 - odpowiedz
 ale zes agresora zlapala:)P (zdanie retoryczne):P
   mumik - 2002.03.18 00:19 - odpowiedz
 Egoizm nie jest z gruntu zły. Oczywiście, gdyby wszyscy byli altruistami i by do tego przywykli, to by było miło (aczkolwiek ma to swoje poważne wady), natomiast w świecie przyzwyczajonym do egoizmu, bycie egoistą pozwala być lepszym człowiekiem. Lepszym, bo bardziej przewidywalnym i w związku z tym mniej stresującym dla otoczenia. Altruizm niestety wymaga mistrzostwa w empatii, co się rzadko trafia.

Niestety nie wszyscy rodzą się egoistami ani nie wszyscy altruistami. Część jest taka, część owaka (z przewagą egoistów). I z tego wynika sporo nieporozumień i napięć. Dlatego powstają podręczniki egoizmu.

Alienisko: bądź wyrozumiały dla Jemesis, w końcu tylko krowa nie zmienia zdania, więc Jemesis ma prawo

Jemesis: weźże sobie trochę apapu, możesz mi nie wierzyć, że Ci pomoże, ale i tak weź.
   chynaa - 2002.03.18 11:55 - odpowiedz
 "bycie egoistą pozwala być lepszym człowiekiem. (...) mniej stresującym dla otoczenia".

Rozumiem. A zatem jeśli ktoś wkrada się w moje łaski, wykorzystuje mój czas i dobre serce, a za miesiąc zwija mi spod pupy stołek to stwierdzam z ulgą: "Uuuuf, spodziewałam się, że nie awansuję, ale że Arek/Mirek/Genowefa w ostatnim momencie coś wykręcą."? Co innego, gdyby taka osoba powiedziała: "Zasługujesz na awans bardziej niż ja, jest w porządku, zostajemy dobrymi kumplami" to bym pomyślała: "O cholera, ale teraz mam stresora, nie jest egoistą, to niedobrze!".

Tak naprawdę chodzi mi tylko o to, że takie zdania pachną mi innymi, takimi, jak "Wojny są dobre, bo gdyby nie wojny to ziemia by była przeludniona" co jest istną bujdą. Poza tym ludzie patrzą tylko na a, b i c, a nie zauważają całej reszty alfabetu. A tak są jeszcze g jak Gwałt, M jak Mord, T jak Tortury, U jak Uderzyć, Z jak Zasztyletowanie, S jak Spalenie.

A apap to mi by się przydał, bo od czterech dni z krótką przerwą boli mnie głowa =)
   chynaa - 2002.03.18 12:03 - odpowiedz
 Zapomniałabym dopisać. Chodziło mi o to, że gdyby ludzie byliby altruistami byłoby po prostu lepiej, co jest tak trudne do wyobrażenia (że mogliby być, jak i to, że mogłoby być po prostu o wiele lepiej), że wynajduje się powody, które sprawiają, że lepiej nie jest, głaszcze się błędy świata po głowie i mówi: "Tak to już jest i lepiej nie będzie, bo: [i te pole się wypełnia]". Jednym słowem chce się całość usprawiedliwić, a w tym często, nawet podświadomie, siebie. Albo i świadomie.

Tak, jak usprawiedliwia się istnienie zła odnajdując zło w sobie (człowiek najczęściej usprawiedliwia coś, co chciałby usprawiedliwić wewnątrz siebie) stierdzeniem, że aby dostrzec dobro trzeba zła. To nieprawda. Dobro jest jako takie. Istnieje. I nie trzeba doń brutalności, okrucieństwa i gwałtów, by widzieć, że jest.
   mumik - 2002.03.19 20:32 - odpowiedz
 Droga Chyno. Przykład, który podałaś nie odnosi się do mojej wypowiedzi. Dobrym człowiekiem jest egoista W SPOŁECZEŃSTWIE EGOISTÓW. W przykładzie, który podałaś jesteś Ty, przyzwyczajona do myślenia kategoriami altruizmu i inna osoba, myśląca kategoriami egoistycznymi. I taka sytuacja właśnie jest fatalna. Jeśli byś jednak była egoistką wobec wszystkich egoistów dookoła i przejmowała się wyłącznie własnym interesem i była przyzwyczajona, że nikt Ci niczego bez walki nie da, to byłabyś:
1. lepiej postrzegana przez innych egoistów
2. szczęśliwsza
3. bardziej dla innych przewidywalna

Natomiast w społeczeństwie, w którym istnieją Chyny egoizm wobec takich Chyn jest zły, bo Chyny go nie rozumieją i nie akceptują, bo Chyny są urodzone i wychowane w duchu robienia różnych rzeczy dla kogoś a nie w duchu wyłącznej walki o swoje.

Ja twierdzę (w powyższym wpisie, który byłaś łaskawa Chyno skomentować), że dobre jest społeczeństwo złożone z samych egoistów bądź samych altruistów (choć to drugie jest wątpliwe, bo przecież nie zawsze można liczyć na to, że ktoś akurat zgadnie co nam jest potrzebne).

Wszelkie mieszanki altruistów z egoistami grożą nieszczęściem i nieporozumieniami.
Teraz już jest to jaśniejsze i mniej kontrowersyjne? Jeśli coś jeszcze budzi zastrzeżenia, to proszę o zwrócenie mi na to uwagi a objaśnię.
   chynaa - 2002.03.23 12:36 - odpowiedz
 mumik: Wpisu dokonałeś 19., a ja go zauważyłam dopiero teraz. Nie wyrabiam na tym forum.

Tak, już kumam o co Ci chodzi, niemniej to jak udowadnianie na siłę ciutkę. Jak się bardzo chce udowodnić, że piłka jest kwadratowa, to się znajdzie dowody.

Chodzi mi o to, że widzę tu udowadnianie, że egoizm sam w sobie jest dobry, bo jeśli wszyscy byliby egoistami, żyłoby się im lepiej, a jeśli w społeczeństwie znajdzie się altruista porządek egoizmu zostaje zachwiany.

W taki sam sposób możnaby udowodnić, że zło samo w sobie jest dobre (zło - dobre. Ciekawe), ponieważ gdyby wszyscy byli źli... reakcje... spodziewanie się.


Chyba, że operowałeś na przykładzie i daleko Ci do bronienia postawy egoistycznej.
   alienisko - 2002.03.18 12:27 - odpowiedz
 Ibuprom lepszy jest od apapu :)
   mumik - 2002.03.18 00:13 - odpowiedz
 Alienisko: życie dla innych bez żadnej satysfakcji z tego dla siebie ma sens. Czysto altruistyczny i może dla tego ciężko Ci to zrozumieć. Mi nauka egoizmu przychodzi z trudem, za to na altruizmie bazuje cała moja etyka.
   chynaa - 2002.03.17 23:36 - odpowiedz
 mumik:
"w 875 (540) zamachach przyczyna była choroba psychiczna
w 613 (483) - nieporozumienia rodzinne
w 429 (333) - przewlekła choroba
w 416 (344) - warunki ekonomiczne
w 202 (161) - zawód miłosny
w 152 (137) - nagła utrata źródeł utrzymania
w 99 (75) - śmierć bliskiej osoby (...)" i dalej idzie lista.


Bo ja wiem, czy to tak "jedynie"?

Zresztą wartoby było przesledzic "prawdziwsze" statystyki.
   mumik - 2002.03.18 00:11 - odpowiedz
 Cóż - czytałem statystyki dla Polski, w którejś z poważniejszych codziennych gazet. Ładne parę miesięcy temu. I warunki ekonomiczne i źródło utrzymania stanowiły koło 50-70% a problemy sercowe kilka (na pewno poniżej 10%). No ale wiadomo, że statystyka jest jak dziwka, która każdemu daje takie wyniki o jakie prosi i za jakie płaci.
   chynaa - 2002.03.17 15:22 - odpowiedz
 Susi: Zmiłuj się. Samobojstwa nie popelnia sie ot tak, bo w sklepie maki zabraklo. Jak zatem mozesz pisac w jednym miejscu (Zacytuje poprawione, jesli mozna): "samobojca jest tchorzem to fakt", a za chwile: "zranil tak gleboko (...) i to nie jest tchorzostwo". Poza tym coz wedlug Ciebie znaczy: "osoby ktore sa chore psychicznie, lub rodza sie z jakas wada, rzeczywiscie maja prawo sie zabic" u licha?! To po cholere w ogole sie rodzily? Tak bez powodu? Ot, Bóg blad popelnil, wymsklo Mu sie? Bóg bledow nie popelnia. Poza tym te dzieci mogly (bo nie zawsze, niestety) przyjsc z milosci dwojga ludzi. Czyli spojrz: milosc i nowe zycie. Potem 9 miesiecy (powinno byc 9, jak wiadomo) posiadania dziecka w brzuchu. To takze jest nieostotne? Matka musi czesto sie poswiecac. Nie mowie juz o ostatnich miesiacach i samym porodzie. I taka osoba, ktora sie urodzila "ma prawo" sie zabic? Przepraszam Cie bardzo, nie chce Cie urazic, ale...
   mumik - 2002.03.18 00:26 - odpowiedz
 Abstrahując od Boga, wartości rodzinnych i troski o czyjeś uczucia: choroby psychiczne są na ogół nabyte a nie wrodzone i na ogół są uleczalne lub zaleczalne (można uśmierzyć objawy). Silne zranienie, o którym mówi Susi, rozumiem że traktuje ona tak jak depresję. Otóż depresję też się leczy. Jeśli zaś chodzi o wady wrodzone, to po pierwsze - osoby upośledzone mimo wielu lat odosobnienia często w końcu biorą się w garść i udaje im się żyć nawet lepiej niż wielu ludziom z 10. punktami przy porodzie. Po drugie medycyna wciąż postępuje do przodu. Już powstały pierwsze elektroniczne implanty mózgowe, już niebawem zaczną przeprowadzać operacje przywracania wzroku i słuchu. Nigdy nie wiadomo, co czas przyniesie.

Na koniec: depresja jest warunkiem wykluczającym eutanazję, dlatego też powinna być warunkiem wykluczającym etycznie samobójstwo.
   Mariposa - 2002.03.18 07:49 - odpowiedz
 Zgadzam sie, Mumik. Z tym ze czlowiek w depresji ma etyke gleboko gdzies kiedy postanawia sie pociac, niestety.

Cos mnie ruszylo, kiedy ktores z Was wspomnialo o powodach do zycia. Od razu przeskoczylam do odwiecznego pytania na temat "sensu" zycia. Nie wierze w ten sens, ani sens religijny, ani historyczny, ani filozoficzny. Bo taki sens, taka Prawda pisana wielka pieprzona litera "P" to najlepsza wymowka dla zadawania cierpienia: sobie i innym. "Bog tak chcial", "tak zawsze bylo" czy "tak ma byc". Dla takich to oto "sensownych" sloganow zabijamy sie nawzajem, odmawiamy sobie malych niewinnych przyjemnosci, poscimy, klocimy sie o gowno warte idealy. Wierze, ze musze zyc, zeby nie zmarnowac wysilku ewolucji. Bo miliardy lat swietlnych temu, cudem jakims niewytlumaczalnym, nastapil wybuch, pojawila sie atmosfera, moja pra(-pra)babcia bakteria bila sie o swoja nic nie znaczaca egzystencje. Sensu tu nie ma zadnego, ale jest cykl. I ja, nieskromnie byc moze, czuje sie czescia ww. cyklu i mam nadzieje, ze moje zycie-jakkolwiek glupie czy smutne czy samotne by nie bylo-popchnie ten cykl do przodu. Wierze, ze sam fakt, ze tu jestem to ogromny lut szczescia. Wiekszy, niz wygrana na loterii. Zebym Byla, musieli sie spotkac i pokochac moi rodzice, pojsc do lozka w okreslonym dniu, minucie, sekundzie. Wczesniej ten sam scenariusz odegrali moi dziadkowie, pradziadkowie i tak dalej. I co, i ja mam taka wygrana przelupac, bo cos mi sie nie udalo? Zyje, bo zycie sie zmienia, a smierc nie. Zyje, bo cenie Czlowieka, jaki by nie byl, dobry, zly, glupi, madry. Jestem, nie dlatego, ze tak mialo byc, tylko dlatego, ze tak sie stalo i mam okazje widziec, slyszec, czuc. Tylko tego moge byc pewna, tylko to wiem i tego bede sie trzymac. Po pijaku wyprodukowalam jakis zalosny wpis na temat kultu smierci, wpis do dupy, nie przecze, ale troche sensu w nim bylo: wszedzie wkolo smierc. Codziennie umieraja moi przyjaciele, w sensie metaforycznym, oczywiscie. Umieraja, bo odechcialo im sie wierzyc, ze maja tu cos do roboty, bo szukali tej glupiej Prawdy i nie znalezli. Prawda jest tylko jedna, jak smiem twierdzic: kazdy z nas jest czescia tego brudnego swiata i kazdy powinien silic sie na szczescie, na milosc do zycia. Bo milosc jest - troche to byc moze sentymentalne -jedynym, co chroni od samotnosci, glupoty, bolu. A nic innego do kochania nie ma.
Ide spac, zagalopowalam sie troszke. Wybaczcie.
   jemesis_poter - 2002.03.18 08:27 - odpowiedz
 Brawo, Mari! *klaSk* *klaSk*
./me jest wzruszona, dumna, zadowolona, rozusmiechana i w ogole.
Sliczne, cudowne argumenty. Dodatkowo popadam w narcyzm. Cha! JA - czastka Ewolucji. Jedna z podstawowych srobek jej konstrukcji. (Czy poddana hipnozie bede w stanie przypomniec sobie ewnetualne bycie bakteria?). No, Mari, tysiace wiencow laurowych - prosz prosz =)

Btw.
Prawda jest faktycznie jedna.
Inna dla kazdego czlowieka.
Jednakze zawsze dla niego wlasnie - Jedyna.
   Mariposa - 2002.03.18 08:48 - odpowiedz
 Nie no, teraz to juz sie chyba upre na ten pomnik z koczelady :) Ale taki ubrany prosze, coby zarloczni przechodnie nie mogli lizac mnie po golym tylku, bardzo prosze :D
   mumik - 2002.03.18 15:40 - odpowiedz
 Prawda jest jak dupa, każdy ma własną.
   chynaa - 2002.03.18 12:34 - odpowiedz
 Mariposa: "Bo miliardy lat swietlnych temu, cudem jakims niewytlumaczalnym, nastapil wybuch". Cudem, od Boga cudem =)

A Prawda? Prawdę można odkrywać, ale nie odkryje się Jej w pełni i z tym trzeba się pogodzić. I, co najważniejsze, nie poddawać się na samym starcie. Wielu się poddaje, bo sądzą, że nie ma sensu odkrywać tego, co nigdy do końca - za życia na Ziemi - odkrytym nie będzie. To błąd. Inni sądzą, że da się odkryć wszystko. Także błąd. Po to dano nam mózg, byśmy z niego korzystali. Jest filozofia, religia, psychologia.
   mumik - 2002.03.18 16:11 - odpowiedz
 Mariposa: może większość w depresji ma etykę gdzieś, ale jeśli etyka jest dość silnie zakorzeniona, to w depresji jej znaczenie właśnie wzrasta.
   mumik - 2002.03.18 16:30 - odpowiedz
 Mariposa: masz swoją ideologię życia. Według mnie życie nie jest ani wygraną, ani darem, jest tylko czystym przypadkiem, pozbawionym celowości i sensu. Tylko niektórzy nie są w stanie sobie tego uświadomić, a inni nie chcą, bo to zbyt okropne. Ale to, że nasz żywot jest wyjściowo zupełnie pozbawiony sensu nie jest takie okropne. Bo sens życiu właśnie my musimy nadać. No i w zależności od tego jaki dojrzymy w nim sens i jak będziemy żyć - umrzemy przeżywszy życie bez sensu lub z sensem. Ale po śmierci i tak nie będzie to miało żadnego znaczenia (w mojej opinii), dlatego sens powinien mieć każdy pojedynczy dzień, każda chwila.

Jest to dość ponury wniosek, biorąc pod uwagę zniewolenie jakie dotyka wszystkich ludzi, zniewolenie masą różnych zależności i konieczności codziennych. Dlatego wszystko zależy od tego, w czym kto widzi sens. jeśli ktoś widzi sens swego życia w codziennej mrówczej pracy, to może być szczęśliwy. Ja niestety tak nie potrafię. Nie traktuję społeczeństwa, ewolucji ani życia samego w sobie jako czegoś, dla czego warto żyć. Ja muszę mieć konkretną osobę.

A bez sensu życia wszystkie "drobne przyjemności" tracą smak i stają się zwykłymi czynnościami - bez przyjemności.
   jemesis_poter - 2002.03.18 16:41 - odpowiedz
 Absurd!
Absurd extremalny wrecz.
Tu pobiles samego siebie. Raz mowisz o szczesliwosci i cieszeniu sie pierdolami, a zaraz o bezsensownosci i monotonii wszystkiego.

Poza tym. Jak mozesz twierdzic, iz nasza egzystencja pozbawiona jest celowosci. Sensu i innych takich? A, przepraszam jak Ciebie bardzo, uczyles sie na Biologii o lancuchu pokarmowym? Albo o ciagu przyczynowo-skutkowym? Chm. A przykladowo to, iz drzewa 'zywia sie' naszym dwutlenkiem wegla to malo? Czyli zaraz powiesz, ze zwierzeta wydalaja z siebie tenze sam skladnik. A nie pomyslales, iz Natura stworzyla to tak, ze gdyby Nas nie bylo, byloby tego za malo? Poza tym, skoro nasze ejstestwo jest debilistyczne i zupelnie pozbawione jakiegokolwiek sensu, to po jaka cholere zyja zwierzeta i rosliny? Przeciez tez nie sa w takim aspekcie zupelnie potrzebne.
Hipokryzja jak sie patrzy.
Zycie JEST darem.
Ale zaden z nas go w pelni nie zrozumia. Zycia, ze dodam wyjasniajaco. Zycia jako biologicznej formy. W czym kryje sie mózg, oko, sluch, powonienie, dar prokreacji - wszystko to, co dotyczy kazdego orgaznimu na tej planecie.
I gdyby nasze istnienie faktycznie bylo takie bezcelowe i gorsze od przypadku, do Natura zrobilaby zapewne tak, ze albo bysmy NIGDY nie powstali, albo bysmy umierali zaraz na starcie.
To co tutaj pzredstawiales, to 'pieprzenie kotka za pomoca mlotka'.
Poza tym taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaki przypadek, nie moze byc zupelnie absurdalny, bo jest zbyt DOSKONALY.


I moze masz racje.
Nasze zycie nie ma sensu.
Bo wszystko co napisale powyzej, sensu nie posiadalo w ogole.
Ciag przyczynowo-skutkowy wlasnie.
CheChe.


=)
   Mariposa - 2002.03.18 20:38 - odpowiedz
 Mumik, ja nie wiem czemu, ale odnosze wrazenie, ze sie czepnales z nawyku, albo wcale nie przeczytales uwaznie mojego wpisu. Niech tak bedzie. Wyglada mi na to, ze klocisz sie ze mna, choc mamy na temat "sensu" zycia podobne zdanie. Niech i tak bedzie. Wydaje mi sie tez, ze troche zaprzeczasz samemu sobie, ale skoro juz odpowiedziales na zarzuty Chyny i Jemesis, to ja po prostu zaloze, ze probujesz rozkrecic dyskusje. Topsz, Bog zaplac.
Miewam depresje, wiadomo mi, ze Ty rowniez. Moze u Ciebie jest inaczej, ale kiedy na mnie splywa, to chuj mnie interesuje etyka. Miedzy nami chuj mnie wszystko interesuje, bo w takim stanie nie jestem w pelni sil umyslowych i z trudem przychodzi mi przekrecenie sie na drugi bok, nie mowiac juz o roztrzasaniu kwestii etycznych.
Mowisz, ze Tobie do sensu zycia potrzeba konkretnej osoby. Jasne, kazdy orze jak moze, niech Ci bedzie. Ale ja twierdze (zeby bylo jasne, nie czepiam sie i nie wytykam, tylko tak sobie rozmyslam), ze zycie przez/dla drugiej osoby to brak szacunku dla samego siebie. Nie zrozum mnie zle, milosc jest cudowna, najlepsza. Ale nie wyobrazam sobie milosci, dla ktorej sie zyje. Wtedy staje sie ona czyms wypaczonym, zlym, ograniczajacym. Szczerze wierze, ze taka milosc jest plytka, taka wysublimowana symbioza. Czerpiesz z niej sens zycia, ale co dajesz w zamian? Chodzi mi o cos, co nie jest pochodna tej milosci, o cos wlasnego. Czlowiek powinien byc celem samym w sobie, bo to od niego pochodzi milosc, religia, Bog, wszystko. Gdyby nie bylo Czlowieka, to tak jakby nie bylo nic, bo co warte sa zachody slonca, skoro nie ma komu ich podziwiac?
A male przyjemnosci? Zlituj sie. Male przyjemnosci zawsze maja sens, bo troche rozswietlaja ta nasza durna egzystencje. Nie chodzi o to, zeby jakos "przetrwac" zycie (to a propos Twojego wczesniejszego wpisu), zabic czas. Chodzi o to, zeby zycie przezyc. Nie chodzi o to, zeby sie rozerwac, tylko o to, zeby dazyc do bycia najlepszym czlowiekiem, jakim moze sie byc.
   mumik - 2002.03.19 21:15 - odpowiedz
 Nie, Mariposo, nie czepnąłem się. Wyraziłem swoją opinię, ale przecież nie był to atak na Twoją opinię. W końcu po to są dyskusje na forum, żeby każdy mógł wyrazić własne zdanie, nieprawdaż?
Przeczytałem Twój wpis jeszcze raz uważnie i pewnie masz rację, że nie przeczytałem go poprzednio dość dokładnie. W pośpiechu pomyliłem Twoją radość życia z widzeniem sensu w życiu. To fakt. Cieszę się, że myślimy bardziej podobnie na ten temat niż mi się to z początku wydawało. Niemniej nadal mam zdanie nieco odmienne, bo mam też inne doświadczenia.
Jednocześnie odniosę się do tego, co pisała wzburzonym tonem Jemesis.

Wbrew temu, co twierdzi Jemesis, ale jak sądzę teraz, zgodnie z tym co Ty głosisz, uważam, że sam fakt naszego istnienia nie ma sam w sobie sensu, bo sens czegokolwiek musi mu być nadany przez świadomą sensu istotę. Owszem, świadoma istota, taka jak Jemesis może widzieć sens swojego życia w tym, że jest ono częścią ewolucji i widzieć także identyczny sens istnienia roślin i zwierząt. Jakiś pracoholik może widzieć sens istnienia jedynie w swojej pracy, a melancholik jedynie w miłości. Chodzi o to, że sens jest funkcją świadomości a nie wrodzoną cechą każdego żywego organizmu.

Tyle w kwestii podstawowego pojęcia. Teraz przejdę do konkretnych kwestii.

Piszesz Mariposo, że życie wyłącznie dla drugiej osoby jest wypaczonym rodzajem miłości. Bardzo chciałbym zrozumieć dlaczego. Co daje się w zamian? To samo. Jedna osoba jest sensem życia dla drugiej a druga dla pierwszej. Jedna osoba cała oddaje się drugiej, druga pierwszej. Taka miłość nie musi przecież być płytka, kiedy czerpie się radość z każdej radości drugiej osoby, kiedy wspólnie czuje się każdy smutek. Takie osoby wzajemnie dla siebie żyją, tworzą, pracują. Nie koniecznie dla drugiej z nich, ale dla obojga. Owszem, taka miłość ogranicza, bo bardzo mocno spaja. Spaja tak, że dwie osoby stają się niemal jedną osobą. Dla mnie to jest właśnie piękne. Ale z tego co piszesz, widzę, że dla Ciebie to jest chore. Czy tylko dlatego, że niespotykane? Wytłumacz mi to proszę.

Małe przyjemności. Zgadza się, wszystkie małe przyjemności powodują, że życie zyskuje światła. Temu nie przeczę i nie przeczyłem. Sam przecież napisałem, że najlepiej nadać sens każdej chwili, a takim sensem może być czerpanie przyjemności z widoku lotu motyla, albo dotyku kropli spadającej z liścia na dłoń. Bardzo dobrze jest, kiedy można taką radość czerpać a jeszcze lepiej, kiedy można ją z kimś dzielić. Nadal podtrzymuję swoje zdanie, że drobne radości są bardzo ważne. I nie ma w moim rozumowaniu sprzeczności. Bo należy rozróżnić twierdzenie "co jest właściwe" od twierdzenia "co jest możliwe". Otóż ja twierdzę, że jeśli ktoś nie umie znaleźć sensu w czymś innym niż jedna konkretna idee fixe, to jeśli realizacja tej idei staje się niemożliwa, ciężko mu się cieszyć drobnymi przyjemnościami. Proszę zwrócić uwagę na to, że to nie jest twierdzenie ogólne, tylko dotyczące szczególnych ludzi, którzy umieją zauważyć sens życia tylko w pewnej idei. Dlatego też wiem, że ani Jemesis ani Mariposa nie będą nigdy odarte z możliwości odczuwania drobnych przyjemności, bo nie dostosowują swego życia do jednej jedynej idei. I to jest Wasze szczęście dziewczyny. Macie ten talent. Nie każdy go ma. Prawdę mówiąc mam nadzieję, że nigdy nie przekonacie się naocznie jak to jest być odartym z możliwości odczuwania jakichkolwiek przyjemności.

A teraz zmieniając temat. Mariposo: niewątpliwie u mnie inaczej jest z połączeniem etyki i depresji. Najprawdopodobniej dlatego, że mój kodeks etyczny wypracowałem sobie sam, pochodzi on z moich najgłębszych przekonań i nie był mi przez nikogo narzucany, i dlatego, że noszę w sobie dumę i upór, które mi nie pozwalają nagiąć moich zasad tym bardziej im bardziej są one wystawione na osłabienie. Czy to dobrze, czy źle to już zupełnie inna historia. Ja uważam to za cenne, zwolennik "luzu" może to uważać za chore dziwactwo.
   mariposa - 2002.03.23 08:40 - odpowiedz
 Przepraszam, ze tak zwlekalam z odpowiedzia. W gaszczu wpisow nie zauwazylam nawet tego, co napisales.
No wiec tak: ufffff....poczekaj, zapale sobie najpierw...
Z ta miloscia: nie, nie uwazam bezwglednego oddania za cos chorego. Jesli wyrazilam sie w tak nieprecyzyjny sposob, to klekam i posypuje sobie glowe popiolem. Mea culpa. Twierdze, natomiast, ze milosc wylacznie dla danej osoby jest przede wszystkim niebezpieczna. Tracisz ta osobe i nie masz nic swojego, czego moglbys sie chwycic. To nie milosc, tylko obsesja. Zreszta czort wie, moze obydwoje myslimy o innych rodzajach calkowitego oddania, milosc to pojecie bardzo wzgledne. Pewnie juz sobie wydedukowales, ze sie sparzylam i teraz mam podejscie bardziej racjonalne. Zwroc uwage; racjonalne, nie: cyniczne. Ciagle uwazam, ze tylko milosc napedza ten swiat, ale jesli naprawde, tak naprawde kochasz, to kochasz nie jedna osobe, ale (glupio to zabrzmi, wiem, wiem) caly swiat. Jesli stracisz ta osobe, to zawsze bedziesz mial do kochania multum innych rzeczy, osob, moze idei. I drobnych przyjemnosci, takze. Kiedy kochasz kogos bezwglednie, bez zadnego ale, calkowicie i do smierci, to staje sie to troche jak religia: patrzysz na swiat poprzez pryzmat tej slepej milosci i nie widzisz wielu waznych rzeczy.
Za ta etyke podziwiam Cie. Wyraznie masz bardziej poukladane w tym departamencie, niz ja. Po raz kolejny: mam zasad bardzo malo, ale tych, ktore sobie ustalilam, trzymam sie kurczowo. Wszystko sprowadza sie wlasciwie do jednej, jedynej reguly: nie krzywdzic innych przy zachowaniu maksimum autonomii. Nie jest to duzo, nazwij to zyciowym luzactwem, jesli chcesz, ale mnie wystarcza. Musi wystarczyc. Nie zapominajmy ze, jakby nie patrzec, mam 17 lat i jestem wciaz niecalkiem uksztaltowana osoba. Staram sie jak moge, ale, coz zrobic, nad pewnymi procesami przebiegajacymi w nastoletnim mozgu i duchu nie da sie zapanowac. I tym oto milym akcentem koncze i ide spac, oczy mi sie placza, a palce kleja. *macha przyjaznie*
   chynaa - 2002.03.23 12:29 - odpowiedz
 Mariposa: Napiszę "publicznie". Jak na tak młodą osobę masz niesamowicie dorosły umysł. Wielu 17-latków gania jak koty z pęcherzem, nie wiedząć, kto zacz Fromm, zastanawia się, czy wybrać punkowstwo, britneyspearowsko, pierdyknąć sobie kolczykiem w nosie czy cholera wie co jeszcze, po prostu szukają siebie w taki oto sposób. Zauważyłam kilka wyjątków, które opiewam, jednym z nich jesteś Ty. I to nie jest piep*zone słodzenie. Tak, jak mi Orzech napisał, "Tym bardziej to cenie, ze ludzie zazwyczaj uwazaja, iz jak jest "fajnie" to po co pisac i o tym mowic?". Otóż to. Łatwo komuś wytknąć błędy, z reguły ludzie nie lubią, gdy ktoś jest od nich w jakiejś materii lepszy, zatem gdy odnajdują "wadę" (bo nie musi to być wada) pędzą, by ogłosić to wszem i wobec, bo często nie tylko samemu zainteresowanemu, przyjmując, że w ogóle jest zainteresowany. A jeśli komuś się powie coś miłego i to jeszcze na forum, publicznie, zwał jak zwał to od razu jest się posądzonym o jakieś tam zamiary, wazeliniarstwo (patrz: moja księga gości na stronie. To jest chore i nie wiem, skąd się wzięło.
   mariposa - 2002.03.23 20:19 - odpowiedz
 Dzienx, Chyna. Jest mi milo, ze moge liczyc na Twoje wsparcie, serio. Co prawda wpis nie mial na celu uzalania sie nad soba, czy tez jakiejkolwiek autokrytyki. Po prostu stwierdzalam fakt: duzo mi brakuje. Niemniej dziekuje po raz kolejny.
Posadzaniem o wazeliniarstwo sie nie przejmuj. Jednyna osoba, ktorej przyjdzie do glowy szukac tego wpisu to Mumik, a on nie zrobi tego, bo: a)Ty przewidzialas taka reakcje, a Mumik lubi niespodziewajki :), b)On chyba dobrze wie, ze to nieprawda.
A teraz musze stweirdzic, iz gratuluje odwagi. W rzeczy samej, dac wyraz sympatii badz uznania jest o wiele trudniej, szczegolnie publicznie. I jeszcze sie ryzykuje lawine gowna. Nie wiem, skad sie to bierze, moze ONI tez po prostu chca, zeby ktos ich chwalil na forum? :)
   chynaa - 2002.03.23 12:41 - odpowiedz
 Mariposa: Napiszę "publicznie". Jak na tak młodą osobę masz niesamowicie dorosły umysł. Wielu 17-latków gania jak koty z pęcherzem, nie wiedząć, kto zacz Fromm, zastanawia się, czy wybrać punkowstwo, britneyspearowsko, pierdyknąć sobie kolczykiem w nosie czy cholera wie co jeszcze, po prostu szukają siebie w taki oto sposób. Zauważyłam kilka wyjątków, które opiewam, jednym z nich jesteś Ty. I to nie jest piep*zone słodzenie. Tak, jak mi Orzech napisał, "Tym bardziej to cenie, ze ludzie zazwyczaj uwazaja, iz jak jest "fajnie" to po co pisac i o tym mowic?". Otóż to. Łatwo komuś wytknąć błędy, z reguły ludzie nie lubią, gdy ktoś jest od nich w jakiejś materii lepszy, zatem gdy odnajdują "wadę" (bo nie musi to być wada) pędzą, by ogłosić to wszem i wobec, bo często nie tylko samemu zainteresowanemu, przyjmując, że w ogóle jest zainteresowany. A jeśli komuś się powie coś miłego i to jeszcze na forum, publicznie, zwał jak zwał to od razu jest się posądzonym o jakieś tam zamiary, wazeliniarstwo (patrz: moja księga gości na stronie. To jest chore i nie wiem, skąd się wzięło.
   mumik - 2002.03.19 17:34 - odpowiedz
 Jemesis: obawiam się, że nie przeczytałaś tego co napisałem. Napisałem tylko, że życie nie ma sensu samo w sobie. Ale na ogół życie każdego człowieka ma sens, bo każdy sobie ten sens nadaje.
Rośliny po co żyją? Po nic. Nie muszą mieć sensu życia, więc żyją bez sensu. Po co się doszukiwać na siłę czegoś, czego nie ma i co nie jest potrzebne?
   mumik - 2002.03.19 17:36 - odpowiedz
 Poza tym natura nie jest żadnym świadomym bytem, tylko zjawiskiem fizycznym, bez żadnej mentalności i celowości działania. Możesz antropomorfizować zjawiska w wierszach i opowiadaniach, ale nie wtedy, kiedy mamy rozstrzygnąć jak to na prawdę jest.
   mader - 2002.03.23 13:54 - odpowiedz
 "I gdyby nasze istnienie faktycznie bylo takie bezcelowe i gorsze od przypadku, do Natura zrobilaby zapewne tak, ze albo bysmy NIGDY nie powstali, albo bysmy umierali zaraz na starcie. "

Muszę się wtrącić. Weźmy wirusa HIV. Mały kłębek białka i nici informacji genetycznej. Powiedz mi, jaki jest cel jego istnienia (pomijając już to, ze nie może być go świadom)?

Ja twierdzę, że wirus ten rozmnaża się, bo się rozmnaża, dlatego, że się rozmnaża. Bo to działa. Bo gdy się udaje, wtedy jest coraz więcej wirusów, które robią to samo. Gdyby zaś się nie udało, nie byłoby HIVa wcale, ani tym bardziej jego potomków.

Mówię o HIV, ale tak jest z nami wszystkimi. Z twoich wypowiedzi widzę, ze personifikujesz Naturę, co jest bzdurą. Natura nie dba o sens - ten to ludzki wymysł. Natura "mówi" - jeśli coś działa, to to istnieje. I koniec.

A co do doskonałosci - to stary kreacjonistyczny (i nie tlyko) argument. Zajmę się nim kiedy indziej, bo czasu niestety nie mam. Na razie.
   chynaa - 2002.03.18 12:17 - odpowiedz
 Schizofrenia ujawnia się na ogół w wieku nastoletnim. A jak wiadomo, coś, co się ujawnia (choroba psychiczna, talent) musi istnieć już wcześniej. Tak, jak z nosicielami wirusa HIV. Przecież talent nie "ujawnia się" ot tak, nie przychodzi z dnia na dzień. Rodzimy się z pewnymi predyspozycjami. Także nasze predyspozycje, że tak to nieładnie ujmę, do zapadnięcia na chorobę psychiczną są tym wyższe, im więcej osób miało z nią problemy w naszej rodzinie.

Nie wiem, czy silne zranienie Susi traktuje tak jak depresję. Wydaje mi się mumik, że strasznie wszystko spłaszczasz. Jak niedoświadczony lekarz, który często zamiast leczyć psychikę, łagodzi objawy fizyczne, nie chcąc zagłębiać się w problem. A przecież nie jest tak, że mężczyzna po wielu latach zdradzony, zostawiony, na przykład z dzieckiem, nadal kochający żonę pójdzie do lekarza i powie: "A wie pan, co? Taka jest sprawa, że nadal ją kocham, dziecko mi zostawiła, no mało jest kolorowo, to się chyba...em, depresyja nazywa?", na co lekarz kiwa głową i mówi: "Yep, right, jak nic. Przepiszę panu odpowiednie tableteczki, no może i kilka sesji i zobaczy pan, że pana wyleczymy". To nie jest tak, mumik. Życie nie jest takie łatwe dla wszystkich. Przypomina mi się, gdy mówiłeś o alkoholu. O tym, że on jest zwyczajnie niesmaczny i że, jeśli się wie, że po wypiciu ma się skłonności do zdrady, to się nie powinno pić. Wiele spraw jest dla Ciebie tak prostych wtedy, gdy są one skomplikowane jak cholera, a wtedy gdy są proste, Ty je jakoś tak na drugą stronę i kota ogonem i od tyłu... Jak na przykład z altruizmem i egoizmem.

I nie przyjmuj tego jako jako zarzutu! Nie. Zastanawiam się, czy rzeczywiście tak sądzisz, czy po prostu na ogół starasz się postawić po drugiej stronie, w zależności od tego, gdzie druga strona dyskusji stoi. Wewnętrzne przeczucie, nie powiem, że kobiece, ale przeczucie osoby, która patrzyła Ci w oczy i rozmawiała z Tobą podpowiada mi, że czasami prowokujesz. Prowokacja sprzyja dyskusji. I nierzadko jest piękna.

Mogę się mylić.
   jemesis_poter - 2002.03.18 16:20 - odpowiedz
 Cos w tym jest..
Bo zauwazylam dokladnie to samo.
Zawsze na Nie, zawsze inaczej, zawsze inna opinia (wlasna, ale zgola odmienna od tematu).
To tak, jakby ktos glosno krzyczal, aby go zauwazono.
Silna potrzeba zwrocenia na siebie uwagi.
I chyba nawet, jest to podswiadome, choc do konca nie wiem.


I tez moge sie mylic.
   mumik - 2002.03.18 16:47 - odpowiedz
 A czy to źle chcieć być zauważanym? Owszem, lubię to. Lubię grać rolę konferansjera, lubię mówić i tworzyć w taki sposób, żeby zwracać uwagę innych - tworzenie dla siebie daje znacznie mniejszą satysfakcję niż tworzenie dla innych.

Niemniej to dotyczy formy wypowiedzi raczej niż ich treści. Jeśli jestem o czymś przekonany, to będę to głosił niezależnie od tego, czy ktoś się ze mną zgadza, czy nie. Mam skłonności do bycia nonkonformistą.

A niektóre tematy atakuję z różnych stron, bo zauważam ich różne strony, które (jak przypuszczam) niektórzy mogli przeoczyć. I dlatego mogę sprawiać wrażenie będącego zawsze adwersarzem dla ogółu.
   chynaa - 2002.03.19 00:56 - odpowiedz
 mumik: Ja także bardzo często zwracam uwagę na te właśsnie różne strony. Tyle tylko, że kiedy ja zwracam uwagę na jedną to jestem niemalże w 100% przekonana, że na forum Ty zwrócisz uwagę na drugą.
   mumik - 2002.03.20 13:02 - odpowiedz
 No to zwracaj uwagę od razu na dwie strony, to ja już się nie odezwę :)
   mumik - 2002.03.18 16:42 - odpowiedz
 To nie chodzi o to, żeby na siłę zwrócić na siebie uwagę. Tylko w każdej dyskusji rozmówcy nie zauważą czegoś i właśnie na to zwracam uwagę.

Jaki sens by miała dyskusja, gdybym tylko przytakiwał? Toteż kiedy się z kimś zgadzam, po prostu to przemilczam i zostawiam bez komentarza, a jeśli w czymś dostrzegę lukę, to dążę do jej wyjaśnienia.

To chyba proste?

Poza tym odrobina prowokacji czasami też się wkradnie, bo to ożywia dyskusję i czyni ją ciekawszą, nakłania do wygłoszenia poglądów osoby, które inaczej przeszły by obojętnie obok tematu.

A jeśli chodzi o depresję, to zgadzam się z Chyną, że to jest paskudna choroba, że ciągnie się latami, że nie wystarczy parę lekarstw, czy parę spotkań z psychotrerapeutą. Na ogół żeby ją zwalczyć trzeba cholernego uporu i olbrzymiego wsparcia, i przede wszystkim czasu. A ja wyżej stwierdziłem tylko, że można ją wyleczyć, albo przynajmniej zaleczyć - tak twierdzą lekarze z ogromną praktyką, więc im wierzę.

Nie wiem do prawdy skąd Ci przyszło do głowy Chyno, że uważam, że moża leczyć depresję paroma pigułkami, bo nigdzie o tym nie pisałem. Nie dopowiadaj sobie proszę rzeczy, których nie głoszę.

A tak na prawdę każdy temat jest skomplikowany, choć jednocześnie można dokonać syntezy wiadomości i skupić się jedynie na pewnych aspektach, które uważa się za najważniejsze. Dla mnie najważniejszy w wielu sprawach jest ich wpływ na życie z bliskimi osobami, na uczucia i wrażenia. Dlatego różne tematy traktuję z różną dokładnością.

A alkohol (w sensie wódki i temu podobnych trunków) jest dla mnie obrzydliwy i szkodliwy. I tyle.
   chynaa - 2002.03.19 01:01 - odpowiedz
 Spokojnie, mumik'u, spokojnie. Napisałeś w jednym z wpisów tak: "Silne zranienie, o którym mówi Susi, rozumiem że traktuje ona tak jak depresję. Otóż depresję też się leczy." To zabrzmiało tak... twardo. Tak, jak "się leczy" ból gardła czy zapalenie płuc, jako coś do, po prostu, wyleczenia. Niemalże na pstryknięcie palcem szybsze czy wolniejsze. To nie jest kwestia dopowiadania sobie czegoś, ale Twego "tonu". Owszem, oczywiście, depresję się leczy, ale to było napisane tak niemalże brutalnie skrótowo, tak szybko, ciachnąwszy, że ciężko mi było nie zwrócić na to uwagi.
   mumik - 2002.03.19 04:47 - odpowiedz
 Rozumiem Twoją interpretację. Niemniej to, że piszę o czymś skrótowo, nie znaczy, że traktuję to tak brutalnie. Po prostu nie zawsze mogę każde swoje słowo rozwinąć, bo np. nie mam tyle czasu, albo wolę się skupić na czym innym zamiast roztrząsać każde słowo w zdaniu.
   chynaa - 2002.03.19 11:03 - odpowiedz
 mumik: OK. Wiem, że nie zawsze jest czas, ale jeśli tak się dzieje ja staram się uprzedzać. Niemniej teraz już będę brała na to poprawkę. Dziękuję.
   mumik - 2002.03.19 14:46 - odpowiedz
 Proszę :)
   sqn - 2002.03.18 10:34 - odpowiedz
 dołujące ... :(
nic tylko łapać porównania z własnymi nieszczęściami i wiecznie chodzić uśmiechniętym(ą)
   sqn - 2002.03.18 12:18 - odpowiedz
 jeszcze - dla odmiany proponuję adresik http://free.polbox.pl/f/flasher/ dalej "śmierć na pięć sposobów" dla tych, którzy bardzo chcą żyć ...
   mumik - 2002.03.18 15:39 - odpowiedz
 Mnie nieszczęście innych tylko przygnębia. Bo w końcu jak nie współczuć?
   sqn - 2002.03.18 18:02 - odpowiedz
 Współczuć jak najbardziej ... ale czasem wydaje (albo wiemy) się, że jest nam źle i wszystko jest do dupy i wogóle a wystarczy przypomnieć sobie o problemach innych przy których te nasze to pryszcz - i problem z głowy - ja tam tak mam i jest OK.
   mumik - 2002.03.18 20:50 - odpowiedz
 Kiedy dowiaduję się, że inni mają gorzej, to ich problem staje się moim problemem.
   Mariposa - 2002.03.18 20:56 - odpowiedz
 Ale chwileczke, ja myslalam, ze Ty nie zyjesz dla tz. "spolecznosci"? Gubisz mnie.
   chynaa - 2002.03.19 01:03 - odpowiedz
 Mariposa: Coś w tym jest.
   mumik - 2002.03.19 04:45 - odpowiedz
 Nie żyję dla społeczności. Żyję dla ludzi. Takie mam przynajmniej przykazanie (które niestety nie zawsze wychodzi. Społeczność i ludzie to zupełnie co innego. Czym innym jest mijany tłum, a czym innym mijane osoby, które znasz indywidualnie, z którymi rozmawiasz, których problemy nie są Ci obce.
Jestem bardzo towarzyski. Tylko niestety jestem także antropofobem.
   Mariposa - 2002.03.19 20:20 - odpowiedz
 Aha...jestes po prostu, Mumiku, czlowiekiem iscie konfliktowym. Zapamietam to sobie i nie bede sie wiecej ciskac, kiedy zaczniesz mnie negowac. Bede wiedziala, ze to tak, dla zasady tylko :P
   mumik - 2002.03.19 20:34 - odpowiedz
 Nie Motylu. Tłumaczyłem to już w innym miejscu, że moje odmienne zdanie nie wynika z zamiłowania do konfliktów.

Antropofobia jest to obawa przed ludźmi a nie skłonność do konfliktów.
   mumik - 2002.03.19 20:35 - odpowiedz
 A jeśli chodzi Ci o to Motylu, że rozgraniczam ludzi od społeczności, to ja widzę dużą różnicę - przecież czym innym jest zachowujący się zgodnie z zasadami socjologii tłum a czym innym pojedyncze osoby, indywidualności. To rozgraniczenie czynię, bo jest dla mnie istotne, a nie dlatego, żeby komuś zrobić na złość.
   chynaa - 2002.03.19 23:54 - odpowiedz
 Motyl i motyl. "Motylem byłem ale utyyyyyłem", taka piosnka krótka mi się przypomniała.
   Mariposa - 2002.03.20 00:41 - odpowiedz
 Dziekuje za wytlumaczenie. Znalam slowo wczesniej, ale moze nie wynikalo tak z mego wpisu.
Jak najbardziej widze roznice pomiedzy pojedynczym czlowiekiem a tlumem. Tylko ze Ty, w odpowiedzi na wpis Alieniska, ktory, jak sadze przynajmniej, tyczyl sie "ogolu", napisales, ze kiedy widzisz, ze komus gorzej, to jego problem staje sie Twoim. Pozwolilam sobie wtedy na ekstrapolacje i wyszlo mi, ze w takim razie, jesli widzisz bezdomnego, to automatycznie zaczynasz sie przejmowac bezdomnoscia jako problemem spolecznym, a nie tym jednym, konkretnym bezdomnym. Ale, ale, zagalopowalam sie troszke. Teraz to ja czepiam sie bez powodow...udziela sie :D
   mumik - 2002.03.20 13:01 - odpowiedz
 Dla mnie to nie jest czepianie się tylko dyskusja :)

Sqn pisał, że problemem innych można się pocieszyć. Ale ja nie mogę sobie w ogóle wyobrazić porównania swoich problemów z problemami ogólnymi. To jest nieporównywalne według mnie. Mogę się porównywać z jednymi konkretnymi bezdomnymi, albo jednymi konkretnymi ofiarami masakry WTC, ale nie jestem w stanie się porównać do bezdomności, czy ogólnie ofiar terroryzmu. To jest zbyt duży stopień uogólnienia w zestawieniu z jednym człowieczkiem. A jak się porównuję z kimś konkretnym, to zamiast się egoistycznie cieszyć, że ja mam lepiej, zaczynam mu współczuć. Jakoś tak dziwnie mam.

I to nie jest riposta, tylko podsumowanie, mniej więcej takie jak Twoje Mariposo :)
   mariposa - 2002.03.23 00:52 - odpowiedz
 Rozumiem.
Mam wrazenie, ze dobrnelismy do konca tej wyczerpujacej przepychanki. Powiedziales swoje i ja, wierz lub nie, rozumiem. Niekoniecznie zgadzam sie ze wszystkim, co napisales, ale rozumiem i nie mam juz nic do dodania. Amen :)
   _cool_ewka_ - 2002.03.21 22:54 - odpowiedz
 w pelni sie z toba zgadzam jemesis :) , chociaz ja tez sie chcialam zabic (rok temu) nie chcialam zyc po tym co sie dowiedzialam ... wiem ze nie zostalo mi juz duzo czasu na TYM swiecie ale teraz wiem ze jednak warto zyc ... poznawac cool ludzi i w ogole ... :] kiedys kazdy dostanie "kopa od losu" tylko ze jednych "kopnie" wczesniej innych pozniej :] mnie zycie doswiadczylo, kiedy nie mialam nawet 15 lat... i wiem co znaczy spojrzec smierci prosto w oczy ...
   _cool_ewka_ - 2002.03.23 22:51 - odpowiedz
 witam wshystkich a jednoczesnie chcialam sie z wami dzis pozegnac ... wlasnie leze w shpitalu na najgorshym z mozliwych oddzialow --> onkologia . wiem ze nie zostalo mi juz duzo czasu ale chcem go w pelni wykorzystac :] 3majcie sie cieplo moze uda im sie mnie uratowac, ale narazie zegnajcie ...
   chynaa - 2002.03.24 17:23 - odpowiedz
 _cool_ewka_: Trzymaj się mocno.
   _cool_ewka_ - 2002.03.27 23:53 - odpowiedz
 chynaa dzieki :)
wiec jak juz kazdy zauwazyl (hihi) wrocilam ale odmieniona ... na gorshe ... moje wyniki sie pogorshyly a ja sie juz z tym pogodzilam ... no ale moze kiedys bedzie lepiej postaram sie w to uwierzyc :] najgorzshe jest tylko to ze najbardziej przezywa to mama i wcale sie jej nie dziwie :[ . ostatnio miewam tez dziwne sny ... przychodzi do mnie kasia ( moja kolezanka- 7 lat- ktora poznalam w shpitalu ) przychodzi ale juz tylko w snach ... odeshla stad na zawshe , mimo ze znalam ja tylko 3 miesiace (bo tyle razem lezalysmy na oddziale) czuje jakbym ja znala juz wiecznosc ... tak bardzo chciala bym sie z nia spotkac ale tak na live ... chociaz wiem ze to juz nierealne ostatnio przyshla kiedy lezalam w shpitalu ... juz po badaniach . przyshla hciala mi pokazac jak TAM jest a ja (kiedy jeshcze zyla) nie potrafilam jej odmowic ... nie wiem dlaczego ale cos mnie zartrzymalo . nie poshlam ... jak dotad nikomu o tym snie nie powiedzialam , sama nie wiem dlacazego ... moze sie boje ... moze nie potrafie powiedziec komus prosto w oczy ze to juz niedlugo ... moze wiem ze moi przyjaciele nie potrafili by sie pogodzic z tym ze maga mnie stracic - i to tak shybko ...
teraz mysle tylko o tym zeby spelnic swoje marzenia i zeby jak najpelniej przezywac kazdy - ostatni - dzien ___
   ide_przeskakujac_pagorki - 2005.07.06 14:39 - odpowiedz
 a to tak z przywiazania, bo cholernie teskni mi sie za alieniskiem, bo stracilem z nim kontakt jak sie nlog kiedyś urwał i wogóle kiedyś to było przyjemniej i ciekawsze tematy były


a dziś przeczytałałem taki ładny fragment: \"Świadomość [śmierci] to trucizna, to środek toksyczny dla osobnika, który stosuje go na samym sobie. Świadomość to światło, bijące na zewnątrz, świadomość oświetla nam drogę, abyśmy się nie potknęli. Świadomość to płonące reflektory pędzącego parowozu. Jeśli spróbujemy zwrócić je światłem do wnętrza, nastąpi katastrofa.\"



jakby to kogoś interesowało, albo miał obecnego mejla Andrzejka żyjącego tu przed laty jako Alienisko to prosze o kontakt..
   chynaa - 2005.07.06 21:50 - odpowiedz
 mumik, jemesis_poter.... 2002 rok.

O matko.

I altanka zalana deszczem......
   acha - 2005.07.06 23:24 - odpowiedz
 no. o matko.
a ja nloga zaczelam pisac w 2002. ale nie przezyły wpisy ciągłego kasowania ;]
   acha - 2005.07.06 23:25 - odpowiedz
 zaczelam w 2001....jak ten czas leci. mm.
   poka_poka - 2005.07.07 11:46 - odpowiedz
 Odrazu tłumacze ze nie czytam całosci gdyż człowieka w depresji przybija czytanie takiej ilosci tekstu na temat tak kuszacy jak śmierć.
Pragne jedynie obaliż fakt o śmierci tak zwanej popularnie ucieczce i tchurzostwie. Niech mi chojrak co to wymyślił powie ile razy próbował sie zabić. Ile razy stanał w życiu w takim momencie gdzie był bezbronny a stagnacja przekraczała wszystkie normy. Ile razy patrzył tygodniami w ściane błagając zeby przeszły pararanoje. Czy był kiedykolwiek chory chociazby na depresje i usłyszał od kogoś \"weź sie w garść\" bo takie rady daja tacy ludzie.
Teraz ja chojrakowi powiem jakie to trudne kiedy przed toba leża tabletki a ty widzisz w głowie jak znajduja cie martwa, zarzygana, jak matka płacze, jak wszyscy sie obwiniaja. Jeśli nadal uważasz ze to łatwa decyzja nawet nie spróbuje ci przybliżyc sytuacji samobujcy który mimo tego wszystkiego decyduje sie na ten krok. Taka osoba nie wie co znaczy być chorym, nie wie co to ból ponad miare, ból psychiczny tak silny że kazdy narzad go odczuwa. Wiec do wszystkich ktrym kiedykolwiek przyjdzie posilic samobuijce tekstem ze jest tchurzem \"pier#$%$#@ sie\"
wypowiedz nieskierowana do nikogo dajaca upust jakiegos czasu urodzonemu gniewowi.
   setia - 2005.07.15 00:58 - odpowiedz
 smierc ..tak prosze jedna na wynos
   krakuska - 2005.07.19 10:55 - odpowiedz
 umieram....
   krakuska - 2005.07.19 10:55 - odpowiedz
 umieram....
   on_i_on - 2005.07.22 14:22 - odpowiedz
 wątpię - śmierć przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie..
   poka_poka - 2005.07.23 08:49 - odpowiedz
 chyba że na własne życzenie on_i_on chyba że.
   setia - 2005.07.23 13:31 - odpowiedz
 smierc to wycieczka wakacyjna duszy
   poka_poka - 2005.07.23 16:14 - odpowiedz
 śmierc to brak wyjscia i ucieczka.. jesli czujesz tak jak czujesz prosze ci porozmawiaj z kims bliskim o tym
   ide_przeskakujac_pagorki - 2005.07.23 19:09 - odpowiedz
 śmierć to ucieczka?????

nie zgodze sie z tym, bo niezawsze tak jest, przecież śmierć to przeznaczenie los fatum mojra Bóg diabeł...

a samobójstwo również nie jest ucieczką, dla tych, których poezje kocham, śmierć była świadomym wyborem, nie żadna ucieczka, a decyzja podjętą przy wielu możliwościach, coraz bardziej skłonny jestem powiedzieć, że decyzją właściwą przemyślaną i mądrą..





   poka_poka - 2005.07.25 08:16 - odpowiedz
 to zalezy jak rozumiesz ucieczke. to znaczy na ilu pogrzebach takich byłs gdzie rodzic chowa dziecko? Jeśli uważasz to za decyzje podjęta przy wielu możliwośćiach to to bzdura. Jaka smierc jest możliwoscia śmierć to piach, a nawet jesli wierzesz w boga to samobojcy nie trafiaja do nieba. Śmierc to brak możliwośći to bezsilność i strach, albo choroba wtedy to stadium tuz przed to oaza spokoju. Chciałabym powiedzie cze chociaż rozumem to ostatnie, ale ja juz sie nigdy nie poddam i nigdy nie zechce uwierzyc w takie brenie (bez urazy) jak mowisz
   ide_przeskakujac_pagorki - 2005.07.25 21:56 - odpowiedz
 powiem tak, o rzeczach na których sie nie zna lepiej sie nie wypowiadać, nie mówi się bzdura, bo w tych przypadkach które miałem na myśli rzeczywiście tak było,
oczywiście zupełnie inaczej wygląda to, gdy dziecko decyduje sie na taki krok, zupełnie inaczej gdy zdradzona kobieta i chory śmiertelnie człowiek, zupełnie inaczej gdy ową decyzje podejmuje bogaty męzczyzna, żyjący w udanym związku i cieszący się sławą..

a tak nieraz jest i nie powiem by otwierała się przed tego typu ludzmi jakas piekielna pustak rozpacz, żal, oni myślą i czują i wiedzą, że to co przeżyli jest za nimi, że to co oferuje im świat jego wszystkie możliwości mają w dupie i bez żalu wyrzekną się ich,

wiem, że tak jest, znam takie przypadki więc prosze nie mówić, że są to brednie, jak się czegoś nie pojmuje, nie wie, to się na te tematy nie rozprawia a nie wykrzykuje obraźliwe frazesy, bo niby po co?

buhahahahaha!!!!!!!!!!
   poka_poka - 2005.07.27 10:53 - odpowiedz
 oj wybacz wielki/wielka znwczyni smierci. Jak mogłam wyrazć swoje zdanie. W koncu nikogo nie obraziłam ale to nic obraziłam ja śmierc samobujczą.
Wiem wiecej niz ci sie moze wydawac i zdania mie zmienie bo argumenty twoje sa marne, a praktycznie konkretnych ci brak.
Po dwa.. nie unos sie z tym buahaha bo sie poniżasz.
pozdrawiam.
   ide_przeskakujac_pagorki - 2005.07.28 23:28 - odpowiedz
 






buhahahahaha




  huh?

Lista tematów
Nowy temat


  what?

1313-1293
1293-1273
1273-1253
1253-1233
1233-1213
1213-1193
1193-1173
1173-1153
1153-1133
1133-1113
1113-1093
1093-1073
1073-1053
1053-1033
1033-1013
1013-993
993-973
973-953
953-933
933-913
913-893
893-873
873-853
853-833
833-813
813-793
793-773
773-753
753-733
733-713
713-693
693-673
673-653
653-633
633-613
613-593
593-573
573-553
553-533
533-513
513-493
493-473
473-453
453-433
433-413
413-393
393-373
373-353
353-333
333-313
313-293
293-273
273-253
253-233
233-213
213-193
193-173
173-153
153-133
133-113
113-93
93-73
73-53
53-33
33-13
13-1

  Zaloguj się
Login : 
Hasło : 
 

Nowy użytkownik

Logowanie jest równoznaczne z akceptacją regulaminu
 
nlog v04a - (c) 2002
administracja serwerem - Angry Bytes