00:24 / 20.03.2006 link komentarz (0) | opaleznizna dawno już wyblakła, ale my nadal jesteśmy pełni ciepła.
za to mamy mnóstwo zdjęć z Rhodos.
Kot na szkoleniu w mieście stolicznym, a ja jestem tęskniącą dżu. nadal i wciąż.
| 00:08 / 06.09.2005 link komentarz (0) | Kot reinkarnuje się w łazience...efekt jest ciekawy.hihi
mamy już walizki, czas najwyższy, by je zapełnić niezbędnymi fatałaszkami w stylu sukienka-nic i bermudy. wakacje już w czwartek przywitają nas morską bryzą. jejejej. to już tak blisko.
jutro jest the last day w pracy. może coś specjalnego?
nooo pewnie wypłata. sysys.
mamy wreszcie cyfrówkę, więc może jakieś fotki z wakacji albo inne przyjemne sprawy się tu pojawią...
już nie moge się doczekać naszej złotej opalenizny. mrrauk. | 23:50 / 25.08.2005 link komentarz (0) | niusy z ostatnich tygodni...
pies zazdrosny kiedy siadam Kotu na kolanach...jak cudownie nas zaczepia...ach ach.
moja praca w knajpie właściwie dobiega końca. szkoda. bo ekipa jest niesamowiarygodna. ale już 9 września otwarcie nowej knajpy na Kazimierzu...zapraszam. oj będzie się działo.
ze źródła wiem, że to będzie coś genialnego.
czy ja już wspominałam że we wrześniu wybywam na wyczekiwane wakacja marzeń? o tak. Kot, słońce, plaża, kolorowe drinki z palemką...all inclusive? yeah.
a poza tym od dzis mamy aparacik cyfrowy i jedno przez drugie chce robic zdjęcia. no to spadam popstrykać parę fotek.
radośnie nadawałam ja.
| 13:22 / 09.07.2005 link komentarz (0) | jestem z moim kotem. właściwie to siedzi obok..i mrruczy.
ubóstwiam Go. i bezgranicznie się w nim zatapiam.
a tak w ogóle to pracuję i jest mi z tym dobrze. no i Kot mi pomaga...nie znajdziecie takiego drugiego. bo któremu facetowi chciałoby się odwozić i przywozić z pracy albo pomagać w niej? no który?
i obiadki mi gotuje! o takiego mam Kota, ha!
aha. i polecam Wojnę Światów [spielberga]- zwłaszcza o północy.
no to dżu.
| 23:16 / 06.06.2005 link komentarz (0) | żyjemy.
oczywiście razem choć czasem osobno, ale nie w odosobnieniu. zawsze w kontakcie. z sercem gotującym się do słowotoku.
dziś znów kupiłam jogurty z rokitnikiem. pani na stoisku mówiła, że nie idą, a to przecież takie smaczne i zdrowe!
mam też truskawki. soczyste i aromatyczne. pamiętasz jak się pytałam Ciebie o to po ile są truskawki w Krakowie? porównywałam je do sterczących sutków. takie kształtne i jędrne. można w nicha zatopić ząbki. a oblane jogurtem wyglądają nieco perwersyjnie.
pomiędzy lekturą jakże absorbujących teorii wielorakich spędzam czas na jedzeniu i spaniu. bo Kot daleko...
jedzenie wychodzi mi nadzwyczaj skutecznie. a potrafię i lubię się rozpieszczać. nie przystaję do szablonowego studenta. a powiedzenie 'dziękuję, nie jestem głodna' nie jest w moim przypadku kłamstwem. często miewam pełny brzuszek. ale żeby nie było, że należę do rodziny opasłych morświnek -regularny basen = zgrabna sylwetka, prawda Kocie?
no to heffa:]
a ja wracam do lektury | 23:05 / 06.06.2005 link komentarz (0) | Pora trochę posprzątać, odkurzyć... nie tylko dziennik. Mimo, że wiosna minęła, ja w wirze porządków. Ogródek obsiewam, balustrady impregnuję, żywopłot przycinam. Za chwilę ocieplanie i malowanie. Muszę przygotować rezydencję dla mojego Kociątka.
Moja Iskierka w ferworze sesji... zauczona po uszy. Ale idzie jej bardzo dobrze. Pękam z dumy, takiego oto Kota jam ci przygarnął do serca.
Kupuje rower. Dość jeżdzenia na zgrzytającym, czerwonym trupie. Teraz będę śmigał... Teraz tylko wytrwać do 23.06, i słodkie życie z moją ukochaną "Magdą' :))
A w piątek znowu mruczanka do uszka... Dla Ciebie mój dżudżański Kocie. | 14:51 / 06.04.2005 link komentarz (2) | za oknem błekitne niebo poprzetykane białymi obłokami nadziei
słońce świeci nadal, mówiąc, że świat wcale się nie skończył, może tylko trochę posmutniał..?
pytanie tylko do kiedy?
do piątku? soboty?
a potem każdy wróci do przekopywania ogródków, okradania staruszek i ukrywanej zawiści.
ja takie coś pieprzę.
niestety nikt nie jest wieczny i to było jak najbardziej do przewidzenia.
nagle cały naród zrobił się nadzwyczajnie religijny, te wszystkie flagi, fotografie, tasiemki...wypełnione kościoły, ale tylko przeciętnie raz na 27 lat. to jakaś paranoiczna hipokryzja.
przecież nagle tłumy nie odnalazły ściezki życia, nie oszukujmy się. wielu ludzi jest konformistami i obnosi się na czarno/biało, by przypodobać się innym, by nie zostać okrzykniętym bezbożnikiem.
podobną sprawą będą teraz przepychanki w Watykanie. każdy człowiek jest tylko i aż człowiekiem i od niego zależy jak będzie postępował, a Watykan to polityka, tyle że pod soba maja całe tłumy 'wiernych'.
smunte jest to, że mało która osoba zrozumie co Jan Paweł II chciał nam przekazać.
i mnie teraz smutno nie jest. będzie potem, jak moje przypuszczenia się sprawdzą.
Umarł...
mam nadzieję, że tam gdzie jest teraz jest Mu lepiej.
a my... musimy zmądrzeć.
***
Kocie dziękuję Ci za każdy dzień | 23:19 / 30.03.2005 link komentarz (1) | chodzi o to, żeby było miło.
a nie było.
Kocie...nie chciałam, by tak wyszło. byłam zupełnie nieświadoma i w związku z tym nie poczuwałam się do odpowiedzialności. błąd, bo powinnam mieć choć odrobinę wyobraźni.
przecież jest koniec miesiąca, a ja...jak gdyby nigdy nic poszłam po musli i jogurt.
i nie dałam znaku użyteczność.
przykro mi. i wstyd jednocześnie. a tak mieszanka to zła mieszanka bo może prowadzić do frustracji. a mnie się należało.
po cichu wierzę, że w piątek będzie lepiej. w końcu to piątek, prawda? i będzie dżudżańsko.
tak bardzo bym chciała...
| 11:54 / 15.03.2005 link komentarz (0) | miauk...
wreszcie wysunełam pyszczek z pościeli, od piątku sie w niej wygrzewałam. dzięki aspiynie i innych środkach wspomagaących organizm w walce z chorobą. ale jak zawsze czuwał nade mną mój troskliwy i opiekuńczy przyszły mąż. to złoty człowiek o pięknym sercu. dzięki Jego miłości mogę sobie teraz tu pobuszować.
..owszem - znów jestem w moim natchnionym mieście, miała być dobra impreza ze znajomymi, ale gorączka okazała się silniejsza. teraz tylko czasem wydam z siebie bliżej krtaniowe, nieartykułowane dźwięki i miarowe pociągnięcia nosem. o tak pociągająca to ja jestem.
i wczoraj też byłam...
lubimy gorsety i pończochy, prawda? sysysy
a najlepsze są średnie biusty, o! takie... 'w dłoń'.
wiem, że jesteś dziś zarobiony, tyle godzin w pracy. tak sobie myślałam - wiem, że musisz i trzeba itd, ale..no ja się o Ciebie martwię. z miłości. chyba wiesz o co mi chodzi.
a ja jutro muszę wracać, choć przyznam, że wcale to nie jest to, co H. lubią najbardziej. a przede mną jeszcze ten straszny weekend. trochę się obawiam, ale Ty dajesz mi siłę. będę się starać być dużą dziewczynką.
to Ty sobie pracuj a ja tu sobie potęsknię za Tobą, dobrze?
*******************************************************
ps. a dolina śniegiem płynąca to www.jasna.sk | 22:52 / 27.02.2005 link komentarz (0) | Witajcie ... Towarzysze, pewnie myślicie: powrócił syn marnotrawny.
Nie pisze, nie dzwoni... znaczy nie kocha. Ależ skąd. Kocha, kocha. Swojego Kota.
Upojny weekend, zmysłowy, leniwy, spełniony i pełen uczuć. W piątek wierciłem się juz od rana. Ledwo wysiedziałem w pracy. Ciężko sie skupić, mając w umyśle wizję wspólnie spędzonego czasu. A koniec miesiąca bywa ciężki.
Potem jeszcze obiad, długa trasa i jej rozesmiane oczy. Mój ukochany Kot ma już 2 z przodu, jest załamany... nie wiem dlaczego. Mimo to postanowiłem uczcić jej urodziny kilkoma drobiazgami od serca.
Jej reakcja upewniła mnie, że serce włożone w rękodzieło droższe jest od brylantów. Koledzy, dobra rada: róbcie sami prezenty dla swoich Kotów. Efekt murowany.
Potem drinki, muzyka i burza zmysłów, ognisty taniec ciał, zmysłowy pomruk podniecenia i gorąc rozpalonych pocałunków.
A w sobotę spaliśmy do 13. Cudownie jest spać ze świadomością braku kary. Za późne wstawanie oczywiście. Spacery, wspólne oglądanie filmów pod kocem (babskich..hihihihi).
Oczywiście, żeby nie było. Bo kultura psiamać musi być... byl i teatr. Toksyczne toksyny. Kolega Sambor Czarnota. Gwiazda do tej pory przeze mnie nie doceniana. Myliłem się. Przyznaję. Zwracam honor. A wszystkim rekomenduję. Lektura obowiazkowa!!!!!!!
A jutro wyjeżdzam. Kupiłem Twixa dla Kota. Ja też będę bardzo tęsknił. Ups... muszę uciekać.
Kocie, już lecę... tylko zgaszę światło.... | 17:49 / 20.02.2005 link komentarz (0) | wczoraj o 22:40 zawitałam pod dom. wracałąm z krainy śniegiem płynącej [fortunniej jednak byłoby napisać leżącej, bo śniegu było tyle, że w polsce ogłosiliby stan klęski], a tu niespodziewanie ku moim oczom ukazały się półmetrowe zaspy. ładnie ładnie, będzie się przez co przedzierać.
moje 3 tygodnie odpoczynku od zajęć spędziłam bardzo niepożytecznie aczkolwiek w pierwszej części niezwykle przyjemnie - byłam z Kotem. i to wszystko tłumaczy. 10 niezapomnianych dni, któe uciekały szybko. za szybko. [w końcu co miłe wkrótce się kończy] wróciłam do siebie i nastał czas tęsknoty. wszystko było bo jeszcze do zniesienia, gdybym A). włączyła roaming B). nie zapomniałą pinu w telefonie. ogólnie telefon zupełnie niemarzł [w przeciwieństwie do właścicielki na szczycie chopoku] i cichutko, wręcz bezszelestnie leżał na dnie torby.
a Kot jawił mi sie po nocach i dniach. smutno mi było, że nie ma Go przy mnie...ale za 5 dni - uśmiecham sie do tej myśli.
***
kto to jest Hefalump?
***
dżu dżu.
| 01:29 / 20.01.2005 link komentarz (2) | 20 styczeń 2005 - najszczęśliwszy dzień w moim życiu...
zapytał...
...odpowiedziałam | 14:41 / 17.01.2005 link komentarz (0) | mój Kot poszedł dziś do szpitala...czekał na to dobrych kilka miesięcy, bo pokończyły się limity [bo to polska nie elegancja francja]. miał być już w tamten czwartek, ale oczywiście coś im wypadło, tzn znalazł się ktoś kto musiał szybciej, ew. dał śliczną białą kopertę komu trzeba, nie wnikam.
okazało się, że nawet nie będzie nocował w szpitalu, bo to właściwie zabieg [super, to dlaczego na takie zabiegi tyle się czeka? w końcu to tylko machnięcie skalpelem wyjecie czego trzeba i użycie igły, na dobrą sprawę w domowych pieleszach też możnaby było pobawić się w dobromira]. nikt Kota nie poinformował, że nie musi brać wyprawki, więc...no skarpeteczki raczej się nie przydadzą. kilo kiełbasy też [kidding].
ale by było zabawniej a właściwie tragiczniej to był karambol na drodze i mój Kot teraz musi się zmagać w kolejce z tzw. przypadkami nagłymi, a owych nagłych przypadków jest co najmniej 50 [bo tyle zderzyło się autek..'nie lubię poniedziałków'].
mimo wszystko bardzo się ciesze, że mój Kot dziś będzie już 'zrobiony' i nie będzie musiał obijać się na szpitalnych kozetkach, ani żaden bezzębny emeryt nie bedzie go prosił o umycie sztucznej szczęki.
irytuje mnie natomiast brak organizacji i czynnika życzliwego w całym tym majdanie. można to załatwić lepiej, ale prawda jest taka, że nikomu się nie chce, a jeśli nawet chce, to inicjatywa 'popierana' jest karcącowilczym spojrzeniem, a w najlepszym przypadku intencjonalnym wzruszeniem ramion, które mówi samo za siebie 'rób co chcesz, ale wiedz, że jesteś sam'. no i pacjent przez to też jest sam.
pocieszeniem jest jednak to, że przynajmniej pielęgniarki są zgrabne. no.
***
mam 5 dni do egzaminów...czuję to w moczu.
mam się nie dać i yć pozytywnie nastawiona do świata, bo tylko to gwarantuje sukces. yeah. | 20:17 / 12.01.2005 link komentarz (2) | Ciężki dzień i frustrujący. Czy uwierzycie, że aby dostać odszkodowanie za śmierć członka rodziny (a rzecz rozchodzi się o 500 PLN) trzeba dostarczyć do banku kartę zgonu. Podkreślam kartę zgonu... nie akt zgonu. Karta jest w szpitalu i tutaj ciekawostka. szpital jej nie wyda, jedynie na wniosek banku lub sądu.
Wiecie dlaczego? Ja podejrzewam. Mając kartę zgonu, mogę zakwestionować, czy lekarz zrobił wszystko, aby uratować człowieka. I wnieść sprawę do sądu. Więc szpital i lekarze się zabezpieczają. Nie wydają.
Co to ma być, do cholery. Jakaś masońska loża szyderców? Przecież mam prawo wglądu w dokumenty zwiazane z pobytem w szpitalu i śmiercą najbliższej rodziny.
To ma być państwo? To ma być służba zdrowia? Zaczynam podejrzewać, że lekarze to coś jak notariusze, adwokaci albo radcy prawni. Żeby byc uratowanym lub ratowanym, trzeba będzie niedługo mieć znajomości.
Nie mówiąc już o fakcie, że bank zapewne dobrze wiedział, czego zarządać, aby nie wypłacić odszkodowania. Ale ja ich przechytrzyłem. Wystarczyło pójśc do USC i odebrać poświadczony odpis Karty Zgonu, którą musiałem tam zanieść, żeby otrzymać akt zgonu. 5 godzin załatwiania, zwiedziłem 3 pokoje. Ale mam. Mam cholerę i zaśmieję im się w twarz.
Mógłbym odpuścić. Przeżyję bez tych 500 zł. Ale tu chodzi o coś innego. Zobrazuję cytatem z psów:
"... W imię zasad, skurwysynu..."
Przepraszam za brzydkie słowo.
Kocie... jestes tam? Kobieto moich marzeń... dziękuję, że zechciałaś zostać moją przyszłą żoną.
I nigdy nie nazwę imieniem samochodu sysysysys. | 23:41 / 10.01.2005 link komentarz (1) | dziś coś nowego. po wielu miesiącach samotnej wieczornej udręki mam Internet. a to oznacza jedno, że bede mogła rozkoszować się rozmową z moim Kotem. to całkiem przyjemna opcja [ choć i tak było mi smutno jak wyjechałeś i zjadłam tego twixa...]
prócz zmiany designu nloga ja też zmieniłam swój. za namową mojego Kota. podobam się sobie, a nic nie poprawia kobiecie humoru jak wizyta w pewnym miejscu. Kot zachwycony i o to chodziło.
ten weekend...cudownie jest budzić się rano w ramionach Ukochanego, zrobić mu kanapki na drogę, musnąć ustami policzek z lekkim zarostem, poczuć tę podniecającą szorstkość. a potem wrócić do łóżeczka budząc się na dźwięk telefonu. to było rozkoszne usłyszeć Twój głos. mrrr
a tymczasem...cynamonowej pikanterii | 21:55 / 05.01.2005 link komentarz (0) | Nie strachajcie się... mała zmiana wizerunku. Każdej marce przyda się od czasu do czasu odświeżenie wizerunku. Nawet tak popularnej sysysys.
Czy ktoś z Was był, jest lub będzie przełożonym swojej byłej? Posłuchajcie dobrej rady: nie polecam. Choć czasem życie bywa przewrotne.
Kraków uczcił tsunami opóźnionym o 3 minuty hejnałem. Jakież to wzruszające, aż się łezka w oku kręci. Każdy pomilczał od 12 do 12.03 i odszedł w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. A nawet tacy kosmopolici jak USA wyasygnowali 350 mln bucksów. Polska wyasygnowała biegłych sądowych do identyfikacji corpus delicti w postaci zwłok. Muszą być sporo warci ci biegli. No ale jeśli konsultant poniżej 250 tys. $ rocznie to marny konsultat, to może 5 biegłych wartych jest na oko 1/10 amerykańskiej pomocy.
Dla mojego Kota zaś szykuję niespodziankę... ale o tym w następnym odcinku.
P.S. Zauważyliście, że częściej piszę? | 23:15 / 02.01.2005 link komentarz (2) | Minął kolejny roczek... nie był zbyt udany. Przynajmniej dla mnie. Chociaż zdażyła się jedna dobra rzecz, wspaniała... przygarnąłem Kota do serca.
Ale do rzeczy i po kolei. Sylwester w Krakowie. Jak zwykle tłumy. W końcu to stolica kulturalna i najwiekszy rynek w EU. 160 tys. świętujących i wiwatujących, 4,5 tony fajerwerków. Mnóstwo śmieci. I ja tam byłem (znaczy w mieście, bo nie na Rynku).
Miałem swojego Sylwestra. Prawie w stylu hawajskim, choć nie udało się zrealizować 1 pomysła... wrrrrrr. Zły jestem trochę, bo był przedni... ale zwyciężył głos rozsądku i to bynajmniej nie mój.
No pocieszenie był poncz, potrawka z kurczaka po hawajsku (z awokado i ananasem - mój przepis) oraz zapiekanki z melonem. W domu bibułowa namiastka dżungli.
Ale było coś jeszcze... mnóstwo miłości. Mój skarb, moja miłość, kobieta moich marzeń i moja przyszła żona była razem ze mną. Pierwszy wspólny Sylwester, wyjazd na deskę, wieczory przy dobrych filmach, poranki w ramionach ukochanej osoby. Zakochani wiedzą, o czym mówię. Kto nie wie, cały rok 2005 przed nim... radzę spróbować.
I tak upojeni zapomnieliśmy zrobić zdjęcia... sysysys. Będzie jeszcze okazja. Kocie - miasto płakało, kroplami deszczu i szarówką wyrażając emocje. Smutne jak jeden mieszkaniec... ale tylko do soboty.
Do zobaczenia. Moc cynamonowych snów dla Ciebie. Na zawsze Twój. | 23:37 / 24.12.2004 link komentarz (0) | dziś Wigilia Świąt Bożego Narodzenia. oboje ją odchodzimy. razem ale osobno. to dlatego jest mi pusto.
wiesz Kocie...Twoje marzenie jest też moim.chciałabym, by za rok się spełniło.
dopiero wczoraj po południu wróciłam do domu. rano jeszcze zajęcia na uczelni.ma się powodzenie u prowadzących. a co.
świątek piątek a me must be on zajęcia.
ferwor zakupów, sprzątania i gotowania już za mną. ostatni goście poszli godzinę temu, jedzonko w lodówce, bo przecież nigdy nie przejem przydziału dla kompanii [albo kampanii. sysys], prezenty rozpakowane i prawdziwa radość spełnienia zagościła na twarzy...
właśnie skończyliśmy rozmawiać. i poczułam się świątecznie.
ściskam gorąco Kocie. | 16:35 / 26.11.2004 link komentarz (3) | Gdyby był ranek, zakrzyknąłbym:
Gooooood morning nlog!!!!!!
Ale jest piątek po południu, o dziwo nie jestem w pracy (i nikt nie dzwoni za mną na komórkę). Mój Kot jest na zajęciach jakieś 280 km od Krakowa. Uczy się pilnie wieczory i ranki, ze swej studenckiej kolejnej czytanki.
Trochę mi smutno, że ten weekend spędzimy osobno Kocie. Nie lubię tego. Ale w końcu (jak zauważyłaś), czasem rodzince też się należy.
Każę kuzynowi w sobotę wypić nasze zdrowie no i oczywiście pokażę mu Twoje zdjęcia. Niech chłopak patrzy i zazdrości... hehehe. A za towarek i tak ma przechlapane (...wiemy, o co chodzi).
Andrzejki się zbliżają... może powróżę sobie z fusów. Ostatnio chyba wszyscy wkoło to robią. A póxniej płacz i zgrzytanie zębami.
Ze szpitala nie dzwonią, ciekawym jak długo jeszcze będę służył za antenę. Poza tym jestem już znudzony ciągłym piszczeniem bramek. To bardzo frustrujące na każdych zakupach.
UWAGA!!! Mam komunikat. Jeżeli jesteście chorzy na grypę, toksoplazmozę, kiłę i inne wirusowe paskudztwa, lepiej sie dobrze wykurujcie. Bo może się okazać, że już jesteście szaleni. Jedno z drugim wg najnowszych badań ma bezpośredni związek. Więc może szalone krowy tak naprawdę mają katar :)))))
Zaraz się zbieram na basen. Popływam sobie, spalę trochę sadełka. Zaczynam się mieścić w moje spodnie wzorcowe. Kocie, będziesz zadowolona...
A tymczasem żegnam się. Fair well, my friends! | 11:26 / 12.11.2004 link komentarz (0) | hmm... Kocie, siedzisz w pracy, a ja otulona w Twój brązowy golf grzeję się przy monitorze...naciskam na Twoją czarną klawiaturę i...wyobrażam sobie Twoje piękne dłonie, któe muskają jej klawisze. jest mi dobrze...zaraz pójdę na górę zaparzyć sobie herbaty, którą dziś uzupełnialiśmy z Twoim Tatą.
za oknem mgła, ordobinę mniej gęsta niż o 6:30, gdy budzik poinformował Nas o Twoim wyjściu. wsłuchuję się w szepty Naszego domu, gdzieś na górze leży kochane psisko, które próbowało dziś ode mnie wyprosić kanapkę i jogurt...
..tak bardzo tęskniłam za Domem, za Krakowem. teraz jestem szczęśliwa.
właściwie to jestem tu 3 raz, jednak czuję, jakbym tu mieszkała od zawsze. dzięki Tobie.
wczorajsze spotkanie ze znajomymi, spacer po Rynku. brakowało mi tego. jak powietrza. tu mogę odetchnąć zamknąć oczy i rozkoszować się namacalną bliskością.
i dziękuję za sweter, czuję jakbyś to Ty mnie otulał swoim ciepłem.
siedzę w przepastnym fotelu i próbuję sobie wyobrazić Ciebie kilka miesięcy temu, gdy ograniczeni odległością, wiązaliśmy się na całę życie. próbuję zobaczyć, jak zmęczony po pracy, po spacerze z psem i kolacji zaiadaleś do klawiatury... długie godziny rozmów. za każdym razem nie potrafiliśmy się rozstać do snu. nigdy wcześniej nie miałąm problemów z zakończeniem rozmowy, wirtualnej tym bardziej. ale Nasze rozmowy nie był zwykłe, a wirtualne tylko dlatego, bo słowa wyświetlały się na ekranie. każda z Naszych rozmów była i jest metafizyczna. wtedy nie potrafiłam jeszcze dokładnie zdefiniować, dlaczego tak się dzieje.
lubię przy tobie zasypiać i otwierać oczy rankiem, witając Cię muśnięciem warg. lubię Twój odech na karku i splecione dłonie.
powiedz, jak podobała Ci się moja mała prowokacja, zanim wyszedłeś? wyglądałeś bardzo zmysłowo i elegancko. a ja najchętniej zdarłabym z Ciebie te spodnie wymuskane na kant, krawat i zaciągnęła z powrotem na atłasowe prześcieradło, byś ogrzał je choć troszkę.
nie chcę już spać samotnie. nie chcę. coraz trudniej mi się zasypia bez Ciebie obok...
jeszcze 3.5 godziny zanim Cię ujrzę. tęsknię. | 22:10 / 02.11.2004 link komentarz (1) | Paulo Coelho 'Jedenaście minut'
'Co sprawia, że właśnie ta kobieta i właśnie ten mężczyzna chcą się do siebie zbliżyć? Co sprawia, że budzi się w nich pożądanie? To tajemnica. Kiedy ich pożądanie jest jeszcze niczym nie skalane, przeżywają każdą sekundę z namaszczeniem, w pełni świadomi, wyczekując najbardziej dogodnej chwili, by przyjąć błogosławiony dar losu.
Ci, którzy zaznali takiego pożądania w stanie czystym, nie przyśpieszają pochopnie biegu wypadków. Wiedzą, że to, co nieuniknione, nadejdzie, że to, co stać się musi, zawsze znajdzie sposób, by zaistnieć. A kiedy ten moment nadchodzi, nie wahają się, nie tracą okazji, nie pozwalają umknąć ani jednej cudownej chwili, potrafią uszanować doniosłość każdej sekundy'
...pamiętasz?
...ten telefon...pamiętasz..?
| 23:51 / 01.11.2004 link komentarz (0) | oto dwa paradoxy:
to zdanie, napisane kursywą jest fałszywe
a drugi to ten, że studenci przy ogólnym zaganianiu mają najwięcej czasu ze wszystkich etapów życia, począwszy od okresu niemowlęctwa a na emeryturze kończąc.
tylko gdzie tu ten czas? no ok. teraz był długi weekend, ale nie spędziłam go tak, jak mi się marzyło. niestety. może za rok..?
studia...naprawdę mi się podoba, w tym sie widziałam i mam nadzieję, że będę mogła powiedzieć to samo za kilka lat, bo 'jak dorosnę zostanę psycholożką'...taak sympatyzuję z warkoczykową pocieszycielką z reklamy serka. choć akurat serek ma tu się nijak.
dziś poznałam...organistkę, która kupiła dom mojej babci, dziś specjalnie tam pojechałyśmy załatwić kilka spraw, a przy okazji...być może załatwiłam kontakt życia.
wracając widziałam wypadek - akcja znicz działa.
a w czwartek...koncert Globetrottersów w klubie Jazzga - gdy zamykałąm oczy, czułam Twoją obecność. tak bardzo pasowało, byśmy razem wsłuchiwali się w te rytmy, brzmienia, współgrali oddechem.
cały czas towarzyszą mi myśli o Tobie, o nas, o przyszłości.
i chciałabym już ją zrealizować.
a to, co napisałeś w Naszym zeszycie...nawet teraz mnie porusza.
...
wiesz Kocie...brak mi Twojego uśmiechu.
| 00:48 / 01.11.2004 link komentarz (1) | Puk, puk... tylko się przypominam. Nie mam dziś siły pisać. Odwiedziny rodziny. Te dwa słowa wszystko wyjaśnią. A w piątek badali mi zawartość mózgu w mózgu. Coś się tam jeszcze ostało. Padam na pysk... Dobranoc.
P.S. Maila wysłano, więc oficjalnie jam ci menadżer. I skończyło się słodkie pierdzenie w oponkę. Back to reality, op, here goes gravity... | 22:58 / 18.10.2004 link komentarz (1) | No tak...zaniedbałem troche dziennik. Wszystko przez zamieszanie w pracy. Niby juz jestem szefem działu, ale wciąz nie mam papierka sankcjonującego zaszeregowanie w szeregu.
Poza tym mój Kot juest studentką i od 1.10 dzielnie pracuje na swoją przyszłość. Najważniejsze, że studiuje to, co kocha. A ja zamierzam jej w tym pomóc. Nawet jeśli ta pomoc może ograniczać się tylko do pomocy w sporządzaniu notatek i załatwianiu książek.
Co mi właśnie przypomniało, że muszę iść do biblioteki po kilka pozycji dla mojej lubej :)))
Ach... co to był za weekend. Mógłbym wam opisać. Ale on jest tylko Nasz. Nie chcemy się nim dzielić. Więc powiem tylko, że bajeczny jest słowem, które w promilu oddaje jego wyjątkowy charakter jednego z wielu naszych wspólnych weekendów.
Gin z tonikiem, kameralny klub, jazz na żywo, ona przy boku. Patrzyłem, jak słucha z przymknietymi oczami, rozkoszując się muzyką, która tak kocha.
W takich chwilach, kiedy ją obserwuję... myslę, że jestem szczęściarzem, bo moge ofiarować całą swoją miłość, szczęście i radość wyjątkowej osobie.
Zostały jeszcze 4 dni... dla mnie aż 4.
W sobotę powiem: witaj Kocie... Kocham Cię. | 19:10 / 07.10.2004 link komentarz (0) | znalazłam jakąs obskurną kawiarenkę, przynajmniej nie palą, ale klawiaturę mam obleśnie obklejoną, a z głośników bije bliżej nieokreślona plansza 'diablo'- wiem, bo właściciel czy też rezydujący za kasą gość w to gra. jak ja chcę do zacisza mojego pokoju, gdzie internet o dziwo działa szybciej niż ten tu.
***
zadzwonileś, przegadaliśmy 20 minut, a ja patrzyłam się w ten monitor. szeptałeś do mnie, a ja...rozpływałam się w tembrze Twojego głosu.
***
dni mijaj leniwie, poprzetykane są kolejnymi wykładami czy ćwiczeniami. ale mysl o Tobie jest nieustanna i zawsze gdzieś w podświadomości jesteś obok, siedzisz na sąsiednim kześle.
nie mogę się oczekać, kiedy zeczywiście bdziesz obok mnie...
już niedługo...
kocham | 16:04 / 01.10.2004 link komentarz (0) | wszystko spakowane. czas na nowy etap.
z moim Kotem.
wiesz- teraz Ty będziesz zaglądał tu częściej i zapisywał co Nam śpiewa serce.
za chwilę wyjeżdżam...
wreszcie.
Kocham Cię Kocie.
ps. do jutra | 01:06 / 27.09.2004 link komentarz (5) | 'jest już późno, piszę...'
Twoja obecność...jesteś wciąż przy mnie. muskasz językiem płatki moich uszu, szepcząc Naszą miłość.
Kocie, jestem z Ciebie taka dumna! cieszę się Tobą i Twoimi sukcesami. chcę, byś o tym wiedział.
w piątek, gdy zadzwoniłeś...martwiłam się, że coś się stało, że może nie powinienś się forsować, pozwolić sobie na odpoczynek, a jednocześnie...chciałam już teraz natychmiast przytulić Cię i pogratulować. Jesteś Wielki!
diabeł tkwi w szczegółach- mawiają. u Nas w szczegółach tkwi Nasza Miłość. to dlatego jesteśmy silni.
odkrywanie na nowo codzienności z Ukochaną Osobą jest kwintesencją uczucia.
nie sztuką jest patrzeć na siebie, sztuką jest patrzenie w jednym kierunku, a My...mamy przed oczami tę samą perspektywę wspólnego życia. to takie oczyswiste, od początku do końca. nigdy się nie zastanawiałam, by mogło byc inaczej. ja to po prostu wiem. czuję.
dzisiejszy seans...Almodóvar jest specyficzny. absolutnie nie żałuję, że widziałam, że Razem go obejrzeliśmy. oboje mamy mieszane uczucia. nie ze względu na treść czy reżyserię, ale wymowę. w tym filmie jest coś niepokojacego. 'La Mala Educacion' wywołało we mnie coś na kształt bliżej nieokreślonego napięcia, które odczuwałam jeszcze długo po wyjściu z seansu. uważam, że w błędzie są Ci, któzy uważają film za płytki i komercyjny. owszem, podejmuje obecnie modny temat [przynajmnije w Polsce], ale jak dla mnie jest drugie dno, może nawet więcej i stąd ten niepokój..? Almodóvar...reżyser niezależny, pod tym stwierdzneiem też wiele się kryje.
pytanie ile.
Kocie...kocham Cię. | 20:58 / 26.09.2004 link komentarz (1) | Pochwalę się... mój szef awansował. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie jeden drobiazg. Jego awans jest moim. Zostanę szefem działu. Jedyne czego mi przybędzie to obowiązki i odpowiedzialność. Ale zawsze to lepsza pozycja startowa. No i nie powiem - uważam, że zasłużyłem.
Kocie, to dlatego przyjechałem tak późno. Wiecie, jestem ostrożnym kierowcą. Nigdy nie jeździłem szybciej niż 120 km/h. Do minionego piątku. Nawet nie wiedziałem, że mój samochód tyle osiąga. Pewnie to z powodu tylnego wiatru. Ale spieszyłem się do mojej ukochanej. Prawie jak w piosence: "... żebrząc wciąż o benzynę, gnałem przez noc. Silnik rzęził ostatkiem sił..."
Sprawiłem jej przyjemność. Pewnie teraz rozkoszuje się nią. Zaraz się pojawi w sieci. Wiem, że przed nią stanie aromatyczny kubek gorącej cynamonowej herbaty. Z głośników popłyną nuty. I oboje zanurzymy się w nasz własny, mały świat rozmów. Dla nas ten świat jest wszystkim, czego pragniemy.
Jutro odbierasz indeks. To dla nas wielki dzień. Dla Ciebie, bo zaczynasz kolejny etap swojego życia i zaczynasz realizować swoje marzenie. Dla mnie - bo jestem z Ciebie bardzo dumny. I wiem, że osiagniesz wszystko, czego pragniesz w życiu. A moim pragnieniem jest być w takich chwilach przy Tobie. Na zawsze Twój... Kot. | 20:01 / 22.09.2004 link komentarz (1) | tym razem była moja kolej na oddawanie płynów ustrojowych. wwampirzono się w mą żyłę z premedytacją, ale byłam dzielną dużą dziewczynką i nie dałam się moim traumatycznym przeżyciom z przeszłości. na szczęście obyło się bez rozlewu krwi.
a bo moja przeszłośc wyglądała jak 2 miesiące codziennego kłucia w celu zbadania zawiesiny krwinek i innych równie istotnych skłądników w osoczu. nienawidzę do dziś. i ten szpitalny/gabinetowy zapach spirytusu i innych środków dezynfekcji. dreszcz przechodzi po dresie.
na medycynę stanowczo sie nie nadaję.
tu nasuwa się stare porównanie: czym różni się dziewica od bohatera?
tym, że dziewica walczy do pierwszej a bohater do ostatniej kropli krwi.
w tym momencie powinna do mnie dzwonić pewna kobietka, a tu nic. dzisiejsze pyszniutkie ciasto ze śliweczkami i cynamonem już ostygło..
za to zaraz zaparzę sobie aromatycznej herbaty od mojego Kota. mniaam.
już niedługo znów będę mogła spojrzeć mu w oczy.
| 20:34 / 16.09.2004 link komentarz (3) | Oddałem dziś płyny ustrojowe... krew i siusiu w słoiczku. Nie wiem po co te badania (zrobili mi jeszcze EKG), skoro przed pierwszą operacją wypełniałem jedynie kartę i miałem wywiad z anestezjologiem. W każdym razie serce mam zdrowe jak koń... tylko pielęgniarka wytoczyła ze mnie pół litra krwi i nawet czekolady nie dostałem w zamian. A przecież honorowo oddałem krew... bo wiem, że może to komuś uratować życie (mnie...hehe).
Miałem dziś wątpliwą przyjemność przeczytać maila od wiceprezesa ds. sprzedaży i dystrybucji do dyrekcji... pisał go własnoręcznie po angielsku. Moi drodzy. Poziom tego angielskiego odpowiadał mniej więcej mojej znajomości w szkole podstawowej. Chyba asystentka była na urlopie. Bełkot. Nie mogłem zrozumieć większośc zdań... dopiero po chwili zaczęły układać się w całość. Bo zrozumiałem gdzie jest haczyk. Gdyby rozpatrywać to w kategoriach języka polskiego, facet pisałbym bezokolicznikami.
Już wiem, czemu nie jestem prezesem. Za dobrze znam język, wiem co się dzieje w firmie. I co najwazniejsze... nie gram w golfa.
Bo czasy tenisa już minęły. Teraz bulky business załatwia się wyłącznie przy małej okragłej piłeczce, będący ubranym w pumpy, czapeczkę z pomponem i kraciasty bezrękawnik w pedalsko różowym kolorze.
Kochający inaczej bez urazy :)))))
P.S. Kocie... zawsze jesteś w moim sercu. I pamiętaj, co mi obiecałaś w nocy...wrrrrrr. Kocham Cię. | 00:33 / 15.09.2004 link komentarz (3) | mój Kot od prau tygodni nęcił mnie niespodzianką. planem do zrealizowania. nie chciał mi uchylić nawet rąbka tajemnicy. do wczoraj. byłam oszołomina.
chce skompletować całą płytotekę. wie, ze uwielbiam jazz, jednak... fakt- na pomysł wpadł w empiku, na stoisku z muzyką tego kompozytora. jednak to przeszło moje najśmielsze marzenia. rozbraja mnie, porywa swym szaleństwem [podobno w tym metoda] i daje tyle radości.
chce, bym mogła słuchać płyt od Niego zawsze i wszedzie. jest już 250 utworów...
Kocie, mnie nawet jeden by wystarczył, bo wiem, że specjalnie dla mnie szukałeś. bo byłby od Ciebie...
a tymczasem słucham czegoś innego. dziś zajrzałam do stajni definitive jux- Rjd2, gość, który powala na kolana. jeszcze stara płyta- dziś miałam na nią chrapkę. deadringer, płyta, która olśniewa.
niedawno czytałam artykuł o sponsoringu, zjawisku starym jak świat, a przerobionym na populistyczną szopkę. hmm zastanawiam się. dlaczego to zostało takie rozdmuchane. porównuje isę to do prostytucji, ale to nie tak. w obu przypadkach istnieje drugie dno. jeśli chce się poznać to dno od strony prostytucji proponuję zapoznać sie z lekturą jedenastu minut [nie, nie tego archiwum myśli nieuczesanych, ale hmm.. pierwowzoru autorstwa Paulo Coelho.] teraz można ise zastanawiać skąd nazwa tego loga...powiem tak- odnalazeźliśmy się w tej książce, mój Kot i ja. jednak wracając do meritum. zarówno prostytucja jak i sponsoring są to dwie różne sprawy, wielu łączy je w jedno, jednak czy słusznie?
sponsoring jest czymś jeszcze niż tylko czystym seksem za kasę. to próba znalezienia akceptacji, ciepła, zrozumienia, a przede wszystkim udowodnienia samemu sobie, że potrafi się dawać, niekoniecznie w sposób otwarty, ja myślę, że to jest wieloaspektowe. wnikając w sferę uczuć, każdy boi sie odrzucenia, monotonii, a płacąc kobiecie za studia, kursy, dając na życie zapewnia się sobie maskotkę do towarzystwa, maskotke, któa ma coś w głowie dzięki nam. a przede wszystkim daje sie sobie święty spokój. bo gdy układ się rozwiązuje to żadna ze stron, przynajmniej formalnie, nie powinna mieć do siebie żalu. coś było i teraz nie ma- out, off, exit. na otarcie łez- mieszkanie. to spojrzenie od strony sponsorującej, a sponsorowana? ma oparcie, dach, yyy tak to trochę zaniżony poziom, tzn ma na wszelkie fanaberie i niekoniecznie satysfakcjonujący, regularny seks. z drugiej strony...a jak zachowują się mężczyźni, któzy uderzają w konkury do kobiety? czy ie dają jej błyskotek, nie obiecują złotych gór? tutaj one te góry dostają, w całym tym układzie możnaby powiedzieć idealnym, jest jeden maleńki szkopuł. ludzie są ludźmi i się przywiązują. rodzą się uczucia, a w tym układzie miejsca na tego typu niuanse nie ma.
sponsoring to nawet nie związek. tu może władać czyste wyrachowanie i wygoda- ja oferuję to, to i to, a ty mnie dajesz to i owo. [dosłownie i w przenośni]. może być również jedynym wyjściem dla osoby sponsorowanej, jeśli akurat wyrwałą isę ze swojego małego świata i wpadła w większy. wtedy jest nieodłączne zagubienie, poznaje się ludzi i nie może im dorównać, a wtedy..frustracja i powrót albo...zaradność, o ile można to tak nazwać.
o wiele trudniej przyznać się mężczyźnie,niż kobiecie, że jest sponsorowany. to ma być uwłaczające męskiej dumie i godności. no cóż. wóz albo przewóz.
nie chodzi o to, że popieram, chcę natomiast dociec. do sedna. niby sprawa jest prosta. jednak są jej głębsze warstwy.
a prostytucja? weźmy na przykład Marię z książki. ona łamie stereotyp najstarszego zawodu świata. ja nie zgadzam się z opinią, że dziwką trzeba się urodzić. czasem staje się nią bezwiednie, nawet wbrew woli. [nie nie. nie mam zamiaru opowiadać książki. lepiej przeczytać samemu]
chcę jeszcze nawiązać prostytucją do sponsoringu. skąd inąd wiem, że wynajmując kobiety na godziny nie zawsze dochodzi do stosunku. często zaczyna i kończy sie na rozmowie. o pracy, marazmie, niezadowoleniu z życia, wszystko po to, by poczuć się choć przez chwilę zaakceptowanym. bo jeśli brak tego u rodziny, frustracje rosną. a wtedy...źle się dzieje w państwie duńskim. są różne drogi rozwiązania problemu. niektóre tylko na 5 minut albo godzinę, do innych trzeba dochodzić wspólnie.
tak naprawdę najbardziej liczy się rozmowa. można za to płacić 300 pln, 3000 pln i więcej, ale można również oddać serce w dobre ręce, a wówczas stajemy się spełnieni.
czego Wszystkim życzę.
dobranoc. | 23:47 / 13.09.2004 link komentarz (2) | Ale jestem wk***** Wszysto przez koleżankę z działu... Aż szef wyszedł za mną z biura, żeby zapytać co się dzieje. A ja powiedziałem, że nie moge już z nią pracować. Poprosił tylko, żebym był mądrzejszy od niej i się dogadał. Jestem i się dogadam... Choć wcale mi się to nie podoba.
W ramach poprawy humoru chciałem sobie kupić baterię prysznicową, matę pod prysznic i maszynki do golenia.
Skończyło się na psiej misce wielkości wiaderka w kolorze oczojebnej żółci za 4,89 zeta.
Miska w cenie dobrego jabola... pies mi będzie mordę lizał (z radości) :)))))))
Teraz rozmawiam z Kotem. A Kot ma nową bieliznę... Ach już czuję ją pod palcami i ustami. Cieszę oczy wyobraźni widokiem Jej ciała w gustownym opakowaniu.
Mniam...zaśliniłem się. O ja kosmato myslący. A tu przecież dziecko_w_sieci.pl.
A ja śmieję się, cieszę, wzdycham i warczę z podniecenia... Kocie to dla Ciebie ta rewia... Kocham Cię.
Rozwiązałem zagadkę 3 panów i dziwki. Szybko... bardzo szybko. Moze zagadka była prosta. Może temat mi podszedł (nie ściągałem). Może jestem mądrzejszy niż myślałem. A może każdy głupi facet czasem ma swój dzień.
Nie kupujcie Bordeaux rocznik 2002 za 27,56... Cierpkie, gorzkawe...jak młode stołowe. W mojej skali kipera na 5 możliwych gwiazdek daję 1,5. Pozdrawiam.
| 22:09 / 09.09.2004 link komentarz (2) | Praca-dom-praca-dom-....-weekend.
Zgadnijcie w których dniach moje Ja budzi się tak naprawdę do życia.
Powiecie, że w ostatnich.
Nie będziecie mieli racji. W każdym z nich, tylko w ostatnich bardziej niż w innych. Bo w każdym dniu kocham Ją i z każdym dniem bardziej.
A weekendy się widujemy :))
Dziś miałem audyt. Przyszli sprawdzić, czy nie ma szwindli. Jak zwykle nic nie znaleźli. Zresztą, gdybym chciał wyciąć numer... nikt by tego nie znalazł.
Po prostu jestem najlepszy w tym co robię.
A zapiekanka była fatalna. Nastepnym razem poucze ojca o konieczności kupienia dobrej kiełbasy (= 15 złotych i więcej za kilo). | 21:23 / 09.09.2004 link komentarz (2) | dziś cały dzień przewijałam się z kąta w kąt, nie mogąc znaleźć swojego miejsca. moje myśli krążyły wokół Niego. to straszne uczucie nie móc przytulić się do Ukochanej Osoby, czułam się wyalienowana z rzeczywistości, tak jakby świat żył własnym zyciem a mnie wyrzucił gdzieś poza nawias. godziny mijały a ja czułam się coraz podlej. w pewnym momencie sama zastanawiałąm się: dlaczego? co mnie dopada? to nie była zwykła chandra. niemożność choćby usłyszenia Jego głosu sprawiała mi psychiczny ból. ulgę przyniósł znak od Niego, przejrzałam wszystkie zdjęcia.
wiesz, że na Twój widok robi mi się tak dziwnie ciepło w okolicy serca. i jest to jak najprawdziwsze doznanie.
boję się. całymi dniami tylko bym spałą, nie potrafię myśleć o niczym konstruktywnym. tęsknię całą sobą. w krytycznym momencie pomyślała, czy nie jest to jakaś forma depresji maskowanej. choć to za ostro powiedziane. to, że miałam pewne komplikacje w domu, co rzeczywiście wywołało u mnie silny stres jeszcze nie jest podstawą pod takie diagnozy.
nawet najkrótsza rozmowa z moim Kotem poprawia mi fenomenalnie humor. jeszcze nie tak dawno nie wiedziałam co z sobą począć, a teraz mam pogodną twarz, uśmiechniętą duszę i mogłabym fruwać.
Dziękuję Ci, Kocie
dajesz mi siłę do życia.
pompujesz we mnie hektolitry witalności.
radujesz swoim słowem.
jesteś Cudownym Człowiekiem
kocham Cię | 22:38 / 08.09.2004 link komentarz (3) | dziś robiąc zakupy wpadłam w sidła. mój Kot już o tym wie.. uśmiecham się do siebie, bo łapię isę na czynnościach, które z Nim nabierają zupełnie innego wymiaru. na przykład takie zwykłe zakupy, wkładanie ich do bagażnika...kiedy jestem z Kotem, jest to o wiele przyjemniejsze.
teraz kupując płyn do kąpieli wyobrażam sobie jak jego skóra zareagowałaby na tę lekką pianę, wyobrażam sobie jego wyraz twarzy na widok nowej bielizny, jak delikatnie muska ją opuszkami palców. oboje uwielbiamy gładką, bez korknej i innych tego typu 'upiększeń', lubimy nieco lubieżne siateczki...to fascynujące jak sie uzupełniamy, czasem dowiadujemy się,że mamy identyczny gust i pogląd dopiero w określonej sytuacji, przy półce, wykonując dana czynność orientujemy się, że robimy ją w taki sam sposób.
kocham podniecać mojego Kota. robię to właśnie teraz...słowami. błogosławię Internet i komunikatory.
to coś jak 'S@motność w sieci', tyle, że Nasza historia skończy się szczęśliwie.
| 00:11 / 08.09.2004 link komentarz (1) | Dzień podobny do innych... średnio słoneczny, umiarkowanie zapracowany i pełen miłości. Ha! Wysłałem dziś aplikacje (dla niewtajemniczonych podania o pracę). Ciekawym, czy ktoś mnie jeszcze zechcę, czy też zasiedziałem się... Mam nadzieję, że nie.
A jutro sąd... wezwanie dostałem na komisję. Będa mi budowę sprawdzać, czy aby na pewno z materiałów odpadowych. Faktur chcą... A kto tyle lat, kurwa, faktury trzyma!!!
Chyba znacie ten tekst... A powaznie... postępowanie spadkowe. Oddałbym wszystko, co posiadam.... aby zamiast tego spadku moja mama mogła być przy mnie. Ale przeszłości nie da się zmienić. Można ją jedynie pogrzebać.
A ja nie chcę... :((((
Smutno mi. | 19:47 / 05.09.2004 link komentarz (4) | Już niedziela... Czemu weekend upływa tak szybko, a pięć dni roboczych dłuży się niemiłosiernie. Zwłaszcza kiedy jest się zakochanym.
Już odjechała. Patrzę na puste miejsce w łóżku, na fotel, w którym siedziała i bardzo tęsknię. Do tego, czego wspomnienie przechowuję w sercu. Do "dzień dobry kocie" o poranku, do pocałunku, usmiechu, zapachu pieszczącego zmysłowością...
Kocham Ją mocniej z każdym tygodniem, znamy się tak dobrze, a wciąż odkrywamy szczegóły, które Nas zbliżają i fascynują. Cieszymy się wspólnymi chwilami, smakujemy nasze szczęście i z radością i miłością w oczach powoli, z lubością budujemy Nasze szczęście.
Bo któraż z dziewczyn poprosiła by swojego chłopaka, aby zawiózł Ją na grób jego mamy. Która z nich przed wejsciem na cmentarz kupiłaby Jej znicz. I która z nich płakałby nad grobem osoby, której nawet nie znała. Ja znam tylką jedną. Moją ukochaną... na którą patrzę z miłością i łzami szczęścia w oczach.
W każdej chwili mojego zycia dziękuję losowi za to, że przeciął ścieżki Naszego życia. Za to, że powolił Nam się zatrzymać, wpaść na siebie, spojrzeć sobie w oczy.
Wtedy narodził się mój świat. Świat, w którym żyję. On jest jego płaszczyzną. Soczewką grawitacyjną, która skupia niewidzialne linie uczucia, którymi jesteśmy związani.
To dla Ciebie przezyłem swoje życie. Dla tego jednego zdania:
" Czy mogę z Panem wyjechac na górę?" | 18:34 / 03.09.2004 link komentarz (0) | własnie przyjechałąm..do Niego, do Naszego wspaniałego Krakowa. Onposzedł na górę przygotować coś do zjedzenia, a ja...ja miałam iść pod prysznic, ale nie mogłam się opanować przed napisaniem tej notki, że jestem melancholijnie szczęśliwa. czy można odczuwać właśnie takie stany? takie emocje?
kiedy patrzę na Niego...wszystko staje się jasne, przejrzyste i bezproblemowe.
przy Nim czuję się prawdziwa, nic nie muszę, przy Nim- chcę i pragnę.
On pokazuje mi swój świat, ten któy za jakiś czas będzie Naszym..tak jak ja pokazuję Mu moje życie...znamy sie na wylot, i nie tylko z widzenia, bo czujemy, myślimy i dotykamy z tym wysublimowanym szczęściem i wypielęgnowaną czułością, któej nie musieliśmy się uczyć. to wszystko było w Nas, czekało, aż pojawimy się nawzajem w życiu.
tak, kocham Go.
niewyobrażalnie...
do łez, któe właśnie napływają mi do oczu.
do usmiechu, który pojawia się wraz z nimi.
nieskończenie...
Kocie, słyszysz? | 00:08 / 02.09.2004 link komentarz (2) | Gdyby ukochana osoba poprosiła, abyście opisali Ją... jak byście to zrobili. Ja postanowiłem namalować moją miłość i namalować Ją. Taką jaka jest naprawdę.
Ale nie wymigałem się od opisania Jej... nie chciałem.
Tęcza.
Namiętna jak kolor czerwony.
Uspokaja zielenią.
Zastanawia jak fiolet.
Zmusza do refleksji na niebiesko.
Rozwesela żółcią.
Oślepia i zalewa blaskiem bieli.
Ona jest mieszanką, upajającym i wypalającym mixem barw.
A czasem przypomina korzenne ciastko z cynamonem.
Takie apetyczne ciacho :)) Tylko moje.
Kocham Cię Kocie. | 23:23 / 31.08.2004 link komentarz (3) | "Świat jest piękny, rzekł soliter wyglądając z 4 liter... Dość już mam siedzienia w d***, wyjdę na swiat i coś kupię".
Ale ten nasz polski grajdołek wcale nie taki piekny... jak się go maluje. W przeciwieństwie do diabła, który straszy znacznie mniej od szarej polskiej codzienności.
Ostatnio jedną z moich ulubionych rozrywek stało się czytanie postów, komentujących artykuły w Onecie.
Jeszcze z początku zdarzało mi się odpowiadać na co poniektóre... teraz tylko siedzę i zaśmiewam się do łez z ludzkiej głupoty.
Czytając je, czuję się jak widz w studiu na planie Potyczek Jerrego Springera. Beczka śmiechu. Nic tylko najpierw się roześmiać, a potem załamać ręce nad poziomem IQ statystycznego Polaka.
Ale co się dziwić, skoro szkolnictwo leży, a rodzice ucząc małe dzieci mówić, seplenią im do kołyski, zamiast budować pełne zdania.
Czemu nie można boabasa zapytać: Chcesz cukierka? zamiast: Kcesz cucu?
A celują w tym wszelkiego radzju ciotki. Na miejscu takiego dziecka pomyślałbym: Co to za wariatka mi się ślini nad głową?
Ale może za dużo wymagam.
A tak przy okazji to miałem napisać post wesoły, żartobliwy, optymistyczny. Bo przecież jak można nie być wesołym, kiedy wokół tyle radości. Jak można mówić, że życie nie ma sensu, celu, kiedy wszędzie aż roi się od celów, ona lataja w powietrzu. I kiedy ktoś śpiewa, że jest sam, jest mu smutno i nie ma dziewczyny.... To znaczy, że on ironizuje, żartuje... Bo w kolektywie nikt nie jest sam.
A ja zgłaszam postulat, żeby kolege śpiewaka przenieść do sekcji gimnastycznej.
Po pierwsze primo, nie będzie czuł się samotny. Po drugie, primo i co najważniejsze, przestanie śpiewać. | 21:54 / 30.08.2004 link komentarz (2) | właśnie zasiadłam przed komputerem, za moment do sieci zaloguje się również mój Kot.
jestem odpowiednio przygotowana: mój ulubiony niebieski kubek z żółtym uchem, a w nim aromatyczna herbata cynamonowa od Niego przyrządzona wg mojego przepisu, czyli z sokiem malinowym i cukrem waniliowym, do tego zakupiłam dziś kruche ciasteczka korzenne [oczywiście jest w nich cynamon- czuję jego pikantno-orientalny aromat] a całości dopełnia sącząca się muzyka. nastrojowy Madlibowskie brzmienie 'Shades of blue' ze słynnej stajni Blue Note, gdzie wydawali najwybitniejsi jazzmani.
jest mi dobrze, lekko melancholijnie, a to za sprawą czytanej książki, która dziś umilała mi dzień. polecił mi ją oczywiście mój Kot [,który w tym momencie pojawił się w Internecie. mrrrr]. 'S@motność w sieci. Tryptyk' Janusza Wiśniewskiego [ tak właśnie tego, któy napisał na swojej stronie 'Panie, pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies...'- bardzo podoba mi sie ta myśl]. właściwie nie doszłam do połowy, ale mogę powiedzieć, że jest inna niż wszystkie. ma specyficzny styl, niecodzienną narrację naśladującą życie i język Internetu, a także fabułę, któa może z początku odrobinę ociężała, z czasem wciąga w wir swych wydarzeń. jestem zafascynowana.
mój Kot miał dziś ciężki dzień. koniec miesiąca to koszmar rozliczeń, ale nietrudno się dziwić- w tak dużej firmie o światowej renomie jest co robić.
mój Kot to profesjonalista na poważnym stanowisku. jestem z Niego niezwykle dumna i po cichu zazdroszczę sama sobie, że miałam zaszczyt poznania Go.
mój Kot...czuły, troskliwy i opiekuńczy..nie spotkałam aż takiego natężenia tych cech u żadnego ze znanych mi mężczyzn. a do tego ze wspaniałym poczuciem humoru, szaleńczą żyłką, a jednocześnie zracjonalizowany, szarmancki i ułożony. jest bezpośredni i potrafi tak klarownie myśleć, nie komplikować sytuacji...muszę się tego nauczyć. podobnie jak wielu innych rzeczy. pewnie mi w tym pomoże.
kocham Go...bo jest. | 20:40 / 29.08.2004 link komentarz (1) | Dom... czy mogę go tak nazywać. Teraz wydaje się taki pusty. Wypełniłby się ciepłem i miłością, gdyby tylko Ona mogła w nim zamieszkać. Kiedyś taki będzie - wesoły, pełen Jej. Jej zapachu, rzeczy. Sciany będą rozbrzmiewały Jej głosem, śmiechem. Zostawi subtelny dotyk swojej obecności. Bardzo mi tego brakuje. A bycie cierpliwym, kiedy kocha się tak mocno, jest bardzo trudne.
Wiem, co przy niesie przyszłość. Nasza przyszłość. Przyniesie wspólne życie. Ale na drodze stoi tyle przeszkód. Czasem zastanawiam się, czy dam radę. Czy będę miał dość sił i dość miłości w sercu, aby je pokonać. Zdarzają się chwile, kiedy w to wątpię. Przyznaję się do tego i wstyd mi, że nie mam tak dużo siły i pewności, jakbym chciał. Nie mówię Jej tego - nie chcę, aby widziała w moim sercu cień wątpliwości. Nie mogę sobie na to pozwolić. Dla Niej muszę być silny. Opiekować się Nią. Zapewniać, że wszystko będzie dobrze i ułoży się po naszej myśli. Wierzę w to. Tylko czasem budzę się w nocy spocony, z przyśpieszonym oddechem i niepewnością w sercu - czy dam radę wystarczająco się poświęcić tej miłości i być blisko niej przez najbliższe 5 lat Jej studiów.
Jesteś dla mnie najważniejsza. Nie potrafię nie stawiać naszej miłości na pierwszym miejscu - przed wszystkim innym.
Mam nadzieję, że będę mógł dla Niej poświęcić to, co będzie konieczne, aby być razem. Nie zaś odwrotnie.
Kocham Cię Kocie.
Dziękuję Mu, że się zgodził.... | 23:52 / 28.08.2004 link komentarz (2) | dziś z Kotem byliśmy na sławetnym filmie Michaela Moora. stronniczy, z pewnymi dłużyznami, momentami aż nadto ckliwy, wykorzystujący uczucia widza, jednak to, co najistotniejsze, czyli ścisłe powiązania prezydenta USA z rodziną bin Ladena, wysoką administracją Arabii Saudyjskiej [w której to nota bene zasiadają współpracownicy i przyjaciele Busha], machlojki i przekręty męża stanu, ukazane w mistrzowski, cyniczno-bezpośredni i wyraźny sposób. ten film możnaby nazwać po części dokumentem, piszę po części, ze względu na tę stronniczość. reżyser posiadł potężne dowody, a wraz z ich ujawnieniem naraził się wielu. podziwiam za odwagę.
mój Kot...jest podniecającym drapieżnikiem.
wiesz? samo patrzenie na Ciebie doprowadza mnie do wrzenia. a gdy wracaliśmy. mrrrrr...
***
a dziś sie dowiedziałam, że coś takiego jak zawód psychologa po prostu...nie istnieje. dlatego pytam: po co studia psychologiczne? po co magister psychologii?
nikt w tym paradoksalnym państwie nie uregulował praw o wykonywaniu zawodu psychologa, ba przepisów jako takich w ogóle nie ma. genialnie. widać absurdalność dosięga wszelkich dziedzin. | 23:30 / 26.08.2004 link komentarz (0) | Twój głos w słuchawce wprawia w drżenie moje serce. właśnie skończyliśmy rozmowę...jedną z wielu.
rozmowy...jest ich ostatnio bardzo wiele. między nami, między moimi rodzicami.
przyznaję- czuję się lżejsza o tę niekomfortową sytuację, w któej w jakiś sposób oszukiwaliśmy samych siebie. ja nie potrafię kłamać [co innego naginanie prawdy do własnych potrzeb, ale tu nie o tym], dlatego teraz jest lepiej.
jestem mile zaskoczona reakcją rodziców.
wiesz..kocham ich. są troskliwi i martwią się o mnie, pragną mojego szczęścia. to dlatego wczoraj rozmawialiśmy do 1:30. nie mogłam powiedzieć wszystkiego naraz. trzeba kawałkować im Naszą historię i Naszą przyszłość. a póki co...rozwija się wszystko bardzo dobrze. tak myślę.
masz wspaniałego Tatę, wiesz? możesz Mu to powiedzieć.
jest 23:32, moja godzina. zawsze o tej porze nasuwa mi się pewien utwór o tytule właśnie tej pory. jak przyjedziesz- posłychamy go razem. a będziesz już jutro. cieszę się na samą myśl.
zamówiłam stolik w knajpce,ten co zawsze. znów będziemy sami mimo tłumu napierającego dookoła. Twoja barwna postać na tle szarej gawiedzi. między Nami a nimi rozpościerać się będzie niewidzialna szyba, zza której dobiegać będą przytłumione dźwięki, a ja...będę mogła wtulić się w Twoje silne ramiona.
jesteś moim Płomieniem, który rozpala moją duszę.
| 21:49 / 26.08.2004 link komentarz (1) | Dawno nie pisałem.... więc zaczynam od początku.
1. Pies zdrowieje,
2. Wypłata na koncie wcześniej niż zwykle,
3. Byłem dziś w kinie,
4. Piję właśnie gin z tonikiem (wrrrrrrr...wiadomo dla kogo),
5. Jutro już piątek....HURRRRRRRAAAAAAAAAAAAA!!!!!!
I wiecie co...chyba zostanę na stare lata żeglarzem. Nawet przerobiłem jedną szantę:
"... Żył raz marynarz stary, czort, Rasputin, bestia taka,
Co sam kręcił kabestanem i to bez handszpaka.
Hej ha, kolejkę nalej, hej ha, kielichy wznieśmy,
To zrobi doskonale morskim opowieściom..."
Ale nie ma obaw...imienia ukochanej nie wytatutuję na barku, bo: nie zmieści się obok byka i Jej tatuaż już mam...w sercu. Naznaczyła je swoją osobą i zawsze będzie biło dla Niej.
A więc bywajcie z marynarskim pozdrowieniem...
Ahoj! | 23:02 / 23.08.2004 link komentarz (0) | Mam psa.
Pies jaki jest kazdy widzi.
Mój jest duży i groźny... tak mówią
Dziś się skaleczył.
Łapa w strzępach...dom we krwi.
Mam nieodpowiedzialnego ojca... dopuścił do tego.
Nie pierwszy numer i nie ostatni.
Bardzo go kocham.
Psa też.
Ten pies kocha koty... sprostowanie: Kota.
Ja też kocham Kota.
To ten sam Kot.
Ale nie jestem zazdrosny.
Nie mogę być zazdrosny o własnego psa.
Gin&tonic... lubisz to Kocie... prawda?
Na pochybel czarnym (prałat Jankowski) i czerwonym (rząd).
Piję do lustra.
Degeneracja... czasem trzeba zobaczyc dno, aby docenić co, się posiada.
Kocham morskie ssaki... szczególnie żonglujące piłką.
Wrrrr.... Ona wie, o kim mówię. | 21:53 / 22.08.2004 link komentarz (1) | Znów w domu... Samotny. Bez Niej. Widzieliśmy się zaledwie przed kilkoma godzinami. Ostatnio nawet więcej niż zwykły czas, który jest Nam dany. Ale wszystko dobiega końca końca, a najpiękniejsze chwile robią to zdecydowanie za szybko. Nie jestem jednak bardzo smutny. Wiem, że wkrótce znów się zobaczymy.
Ten weekend był przełomowy. Poznałem Jej rodziców. wspaniali ludzi. Ciepli, mili, serdeczni...bardzo gościnni. Przyjęli mnie z otwartymi rękoma, choć wcale dobrze mnie jeszcze nie znają. Myślę, że się polubiliśmy. Tak czuję...Ja Ich na pewno. Dziękuję im za otwartość, zaufanie, gościnność i rozmowy, które mieliśmy przyjemność odbyć.
Chciałbym Ich zapewnić, że bardzo kocham Ich córkę, pragnę się Nią opiekować, być przy Niej i założyć z Nią rodzinę. Na razie nie mogę Im tego powiedzieć. To moja i Jej wielka tajemnica.
I chyba o takich sprawach przemawiają raczej czyny, nie słowa. Mam nadzieję, że moje czyny przemówią za mnie do mojej nowej rodziny.
Kocie...Kocham Cię.
Na zawsze. | 09:03 / 19.08.2004 link komentarz (2) | metafizyka wspólnego zasypiania...
ze wspólnego tygodnia pozostały niecałe 2 dni. potem jeszcze weekend u mnie.
mój Kot siedzi teraz w pracy...jego szefa najchętniej bym wykastrowała. ale obowiązki dorosłości przewyższają moje fanaberie. jednak jestem w stanie znieść wiele, byleby sprawić Mu radość.
płaczę z miłości, śmieję się przez łzy ze szczęścia, jakie mnie spotkało. ja nadal w to nie mogę uwierzyć. że można tyle dostać. za Istnienie obok, za moje jestestwo.
to On głaszcze mnie po policzku z czułością i delikatnością muśnięć motyla.
do wczoraj byczyliśmy się w górach. przyjaciele robili nocne libacje, a my...My leżeliśmy sobie niewinnie na łóżku. nasze rozmowy był poprzetykane wysublimowaną nicią pożądania i ekstazy.
powiem smiało, że inni mogą się od nas uczyć zrozumienia, wspólnego języka, zaufania i radości życia.
pokażcie mi Mężczyznę, który zawiózłby swoją kobietę do obcego państwa tylko po to, by ta mogła skosztować lodów cynamonowych?
tak. mój Kot mnie zawiózł. co więcej...pojechaliśmy na słowację zjeść śniadanie. w samo południe [bo wcześniej ciężko było wyjść z łóżka i wziąść zimny prysznic na ostudzenie żądzy.]
nie da się opisać tego, co się tam działo. aha...i od razu mówię wszem i wobec straż graniczna wcale nie zabiera kołpaków i tablic rejestracyjnych, gdy zatrzymuje auto,tak samo jak samochód nie jest w stanie jechać bez tylnych kół.
to w ramach sprostowania dla pewnej zrauszonej przyjacióły, która pewnie i taj tego nie przeczyta...ale żeby nie było- zamieściłam.
wczoraj wspólne popołudnie z Jego znajomymi, może oni już niedługo będą i moimi. bardzo pozytywni ludzie. tu jest tyle knajpek...a każda z niepowtarzalnym klimatem. ja iwem, dlaczego tak bardzo lubię moje 7, bo ma ten styl.
potem wypożyczalnia i film, gin&tonic i On...o tak. On.
przyjaciele pojechali do domu, pewnie już powinni być na miejscu, a ja... zwiedziłam już Wawel.
..hmmmm wstaliśmy o 6:30. ach..uwielbiam budzić się obok Niego i na powitanie szepnąć zmysłowo 'dzień dobry Kocie' uwielbiam wtulać się w Jegoi silne ramiona, oplatać Go moim udem...czuję się wtedy tak bezpiecznie, tak bardzo kochana.
szybkie śniadanie i każde w swoim kierunku. samotna do 15, potem znów Go zobaczę. oczywiście zdzwonił. jak zawze, kiedy nie możemy być razem o 8:00. spacerowałą grodzką i słyszałam Jego głos. to takie cudowne.
jak dobrze, że w Krakowie są kawiarenki całodobowe...On o niczym nie wie, za to ja za moment pójdę na latte i jakieś przepyszne ciastko. by rozkoszować sie dalej porankiem. naszym porankiem.
nie mogę się doczekać kiedy Cię znów ujrzę, poczuję Twóje perfumy zmysłowo połącone ze skórą. elegancki, powściągliwy w służbowym uniformie...wyglądasz sexy.
uciekam...by upajać się moim Krakowem. | 10:05 / 13.08.2004 link komentarz (0) | Brakuje mi codziennych rozmów. Naszych rozmów o wszystkim. Odkryłem tajemnicę, znaną Wam wszystkim, ale mimo to czuję się jak Magellan w swojej łupinie podczas walki z morzem. Miłość to drobne szczegóły dnia codziennego, proste słowa i czynności, rutynowe sprawy. Gdzieś pod nimi jest wielkie uczucie, tworzy tło, planszę na której trwa gra... Ale dnia codziennego najbardziej mi żal, kiedy wjeżdżam na autostradę.
Ona tez cierpi... doświadczam Jej smutku, kiedy znikam za zakrętem. I dlatego tak mnie to boli. Bo czuję Jej tęsknotę. Chciałbym Ją uwolnić od tego ciężaru. Kiedyś to zrobię.
Jutro wyjeżdżam... Mój Kot na mnie czeka. Bliżej niż zwykle. Cieszę się. Bo kiedy Ona jest przy mnie... świat staje się przyjaznym i ciepłym miejscem.
P.S. Empik mnie oszukał.... Nie lubię ich. Bojkotuję tę instytucję. Niech żyje wolny handel w sieci. Książki i płyty wszystkich witryn łączcie się !!!!!
Przezuty i wypluty... mielonka z kością. Oto kim dziś jestem. W pracy zamieszanie. Nawet nie mozna spokojnie poczytać gazety. Ciągle telefony. Przecież nie pracuję w call center.
Ale co gorsze, jestem nie spakowany... musze się sam stąd wygonić. Wynocha !!!
A jutro rano zrobie jajecznicę.
| 21:47 / 10.08.2004 link komentarz (1) | odjechał...tęsknię. to dlatego dziś spałam do 13:45 z przerwą na rozmowę z Nim i spacer z psem.
śniłam o Nim...
za chwilę też będę.
będę psycholożką[taaak zupełnie jak w reklamie pewnego sera. sysys]. pytanie tylko czy będę nią z papierem jednej czy drugiej uczelni.
wszystko wyjaśni się już niedługo.
chcę pomagać ludziom, ale czy oni chcą dać sobie pomóc? szczególnie po ostatnich rewelacjach. jednak jestem o oczko wyżej. bo tytuł dostanę za pięć lat-to raz a dwa-jestem kobietą. mam nadzieję, że z powołaniem.
a tymczasem za dwa dni wyjazd z paczką znajomych w góry. a w sobotę dołacza mój Luby... to będzie Nasz tydzień. mmmr
jestem już tak bardzo przyzwyczajona i przywiązana do porannych i wieczornych rozmów, że nie wyobrażam sobie innego początku i końca dnia.
Dziękuję Ci Kocie, że tak o mnie dbasz i troszczysz się o mnie. dla mnie to wciąż nowość.
| 09:15 / 10.08.2004 link komentarz (2) | Mój kot jest studentką... Jestem z Niej bardzo dumny i wiem, że będzie doskonała w swoim zawodzie. Jest świetną empatką, potrafi przejrzeć człowieka, dotknąć jego duszy i uleczyć ją. Zrobiła to ze mną...pomoże jeszcze wielu ludziom. Imponuje mi.
Jej zawodowe marzenie się spełnia. I chociaż będzie studiować daleko ode mnie, nie smucę się. Bo dla mnie najważniejsze jest Jej szczęście i samorealizacja. Będę Ją wspierał z całych sił, aby zawsze czuła, że jestem przy Niej.
A już niedługo razem wyjedziemy. Krótki urlop... niecały tydzień. Nasz pierwszy.
La vita e bella
| 15:45 / 09.08.2004 link komentarz (0) | Znów na miejscu, po weekendzie...upojnym, mistycznym, eklektycznym i paraliżującym zmysłowością, namiętnością oraz słodką codziennością. Wszystko dzięki Niej i dla Niej. Bo mieszkamy tak daleko, bo nasze są tylko weekendy.
Ale oboje wiemy, że przyjdzie taka chwila, taki dzień...kiedy przekroczymy próg i już nigdy się nie rozstaniemy. Czekaliśmy na siebie całe życie, w morzu błędów i złych decyzji. Możemy więc jeszcze poczekać...
Kiedy zamykają się za mną drzwi Jej domu, juz tęsknię i coraz bardziej z każda upływającą minutą. I choć wiem, że dni roboczych jest tylko 5, coraz trudniej je przeżyć, nie mogąc się do niej przytulić. Brakuje mi Jej uśmiechu, jedwabistej skóry, smiejących się oczu, muśnięcia włosów, dotyku parzących dłoni, zmysłowego głosu, zapachu skóry polizanej przez słońce, troskliwości i wspólnych rozmów, wspólnego szykowania sniadania i zamartwiania się o dorastającą i zbuntowaną siostrę.
Muszę być silny...Ona nie może wiedzieć, jak mi ciężko. Silny dla Nas obojga.
Znajdę sposób, aby być wkrótce razem... Obiecałem Jej. A ja zawsze dotrzymuję słowa. | 03:20 / 08.08.2004 link komentarz (4) | za chwilę zadzwoni do drzwi...a ja otulona satyną otworzę mu z blaskiem w oczach.
żyję weekendami. zupełnie jak On...
***
tyle dla mnie robisz, poświęcasz się,rezygnujesz i odejmujesz od ust, czynisz dobro, przystrajając to usmiechem. i zawsze powtarzasz, że to w imię Naszej miłości.
wiesz...nie jestem do tego przyzwyczajona. nigdy przedtem nikt tak się o mnie nie troszczył, nie robił tego, co Ty robisz dla mnie. to mnie oszołamia, upaja przy jednoczesnym poczuciu, że ja tak naprawdę nie robię nic dla Ciebie. wciąż czuję, że daję za mało siebie. że za dużo biorę. czuję jakbym Cię wykorzystywała, a ja wcale nie chcę. bo ja Cię kocham.
i jest to tak głębokie i bezkresne uczucie jak toń oceanu i zapach przestworzy. przy Tobie czuję się jak szybujący ptak, jak przeciwcząsteczka, która gna przed siebie, przenikając wszystko swą postacią. przenikam i Ciebie, ale dla odmiany pozostawiając w Twoim sercu część siebie samej, byś zawsze miał mnie przy sobie. tak dla uśmiechu o poranku i muśnięciu warg o zachodzie słońca.
spalam się w tym uczuciu. a ogień przyjemnie mnie łechce.
uspokajam się w tym uczuciu. a cisza grzmi swą mocą
raduję się w tym uczuciu. a promiennna twarz zamyka w sobie całe Szczęście.
Ty jesteś tym Szczęściem.
***
jesteś! | 20:08 / 05.08.2004 link komentarz (3) | Jeszcze nigdy nie widziałem takiego słońca. Jest purpurowe, zalewa cały dom czerwoną poświatą. Kolor wina lub miłośći. Wybierzcie sami... ja chcę mieszankę.
Herbata cynamonowa chyba faktycznie jest afrodyzjakiem. A może to efekt wczorajszego oglądania portalu z damską bielizną. Ale jakim cudem utrzymuje się tak długo.
Byłem dziś w salonie Forda - obowiązkowy przegląd i ubezpiecznie. Przegląd, aby nie stracić gwarancji na drugi rok. Koszt = za dużo. Dranie zarabiają na serwisie i częściach straszne pieniądze. Nie kupujcie Forda. Ja już nie popełnię tego błędu. Poza tym jeśli auto na gwarancji, płacenie za przegląd uważam za skandal. Co zrobić, taki świat.
Za to w pracy wymigałem się od wycieczki na olimpiadę do Grecji. Wypadałaby dokładnie w mój urlop z ukochaną. Nie było możliwości osoby towarzyszącej (szkoda, bo takie przezycie z Nią u boku byłoby wspomnieniem na całe Nasze życie). Ale się udało. Nie pojadę. Spędzę z Nią cudowne chwile pod namiotem. Tylko czy moje stare kości to wytrzymają. Reumatyzm, korzonki i ten Niemiec, co mi wszystko zabiera.... Jak on się nazywał? Ach wiem, Alzheimer :))
Bo ona jest moim odpoczynkiem po ciężkim dniu. Kocham Cię. | 08:00 / 05.08.2004 link komentarz (2) | od niedzieli wieczór półistnieję. z tego swoistego półletargu wytrącają mnie rozmowy, z Nim.
za oknem błyska swoimi refleksami słońce, a ja zastanawiam się czy wybyć na hamak czy zrobić zakupy, posprzątać i relaksacyjnie odwiedzić solarium. ale jak to zrobić,gdy słońce nie daje za wygraną. kiedy ja w akcie desperacji coś postanawiam- pogoda się buntuje.
eh. zaraz założę bikini. a reszta obowiązków przesunie się na tzw. 'potem'.
mam mały rozgardiasz z babcią, ordynator chciał ją położyć do szpitala, ale jakoś się wybroniła. zawieszka do piątku, potem 'się zobaczy'. owszem- martwię się, w końcu to moja babcia. a teraz, gdy wszystko jest na mojej głowie[ no dobra nie wszystko- dziś obiad jem u niej] muszę być czujna. całe szczęście, że cokolwiek robię, czynię to w imię miłości. z Jego imieniem na ustach i jest mi łatwiej.
w sprawie studiów...będę wiedzieć do końca tygodnia, a jak nie-muszę zabrać papiery i pojechać do krk. tak- do przepięknego Krakowa- Jego rodzinnego miasta, które kiedys stanię się i moim miastem. tak bardzo tego pragnę. oczami wyobraźni widzę jak spacerujemy uliczkami Kazimierza, przeczesujemy wzrokiem najpiękniejsze zakątki. Nasze zakątki. dzisiaj wszystko nastaja mnie pozytywnie, nawet bucząca wiertarka udarowa za oknem. a przy śniadaniu wpadłam na poranny program tvp2 właśnie o Krakowie. mmmm...
poranny telefon był kwintesencją zmysłowości, wiesz? | 13:28 / 04.08.2004 link komentarz (2) | Chyba zmienię pracę... 4 lata w jedym miejscu to dość. Czas wejść na wyższy poziom kariery zawodowej. Awans, podwyżka. Inaczej mówiąc: ruszyć się z ciepłej posadki w wielki świat. Podjąć nowe wyzwania. Zmierzyć się z nieznanym, sprawdzić...
I jeszcze jeden powód decyzji... Ona.
Chcę być bliżej Niej. Bo bardzo tęsknię. A ja moge więcej w kwestii odległości niż mój Kot... przy tej, która Nas dzieli, tęsknota i pragnienie poczucia bliskości sa ogromne.
Nie ma obawy... zrobię to z rozsądkiem. Ale zrobię. Nie mam innego wyjścia, zarówno z punktu widzenia swojej kariery, jak i życia osobistego. Ale kiedyś tu wrócę z moją lubą. Bo moje miasto jest wymarzone, aby spędzieć w nim resztę Naszego wspólnego życia.
Czego Nam obojgu życzę. | 10:38 / 03.08.2004 link komentarz (2) | Nowy tydzień i nowe kłopoty... Firmę trzeba wyprowadzić na prostą, odgrzebać się z płatności. Zrobic remanent na zakończenie działalności, sfotografować obrazy do ubezpieczyciela. Życie było znacznie prostsze, kiedy człowiek mieszkał w jaskiniach. Nie było banków-krwiopijców, wielkich korporacji, urzędów, telewizji - do życia wystarczył ostry krzemień, hubka, krzesiwo i dzida.
Pokolenie X - co z tego mam. Rachunki...
Tęsknię za moim Kotem... a tydzień ma aż 5 dni. Dobrze, że mam herbatę cynamonową. Parząc ją i chłonąc jej zapach, myślę o Nas. Wtedy Ona znów jest przy mnie.
Czuję jej miłość. Przyjdzie czas, kiedy powiemy sobie jedno słowo... I stanie się jasność. A siódmego dnia odpoczniemy.
Sieci komórkowe to złodzieje. Reklamacja i zwracam telefon. Niech się udławią.
| 13:33 / 02.08.2004 link komentarz (5) | dojechał szczęśliwie. martwiłam się...właśnie popijam w wielkim kubasie herbatę cynamonową. od Niego. obok stoi cała puszka, ozdabiana Jego dłońmi.
czy można płakać z miłości? ja płakałam. i teraz też mam szkliste oczy, gdy patrzę na tę puszkę, jednocześnie uśmiechając się do Niego w myślach.
jestem taka spokojna o Naszą przyszłość...cudownie jest budzić się rano i widzieć twarz Ukochanej Osoby, pocałować na powitanie i wtulić sie w ramiona.
mawiaja: 'diabeł tkwi w szczegółach' i to samo dotyczy miłości. życie Razem składa się również ze wspólnych zakupów, przygotowywania posiłków, wspólnego mycia pleców, wyprowadzaniu psa czy siedzenia na pomoście/hamaku i zjadaniu czereśni albo śliwek prosto z drzewa.
swobodne rozmowy, czułe uśmiechy i rozwydrzone spojrzenia- cali My. czujemy się jak młodzi bogowie. szkoda tylko, że czas leci nieubłaganie i łikend już jest za, ale przed Nim i przede mną jeszcze tyle cudownych chwil.
wiesz Kocie? znów muszę sama wetrzeć w siebie aloes z proteinkami. a ja nie sięgam. bu.
wspominam każdą Naszą chwilę
...Ty wiesz co.
| 20:10 / 01.08.2004 link komentarz (0) | Oto mój wpis weekendowy... piszę od Niej. Z Jej domu, z Jej pokoju. Dlaczego czuję się, jakbym mieszkał tu od lat. Czy to już nie tylko moje miasto ale tez mój dom? Cóż moge powiedzieć, zakochani wiedzą o czym napiszę. Ale nie piszę dla Was...piszę dla Niej i dla siebie. Dla Nas.
Wczoraj impreza. Cudowna. Szaleńcza i odurzająca. Znów tańczyła, jak w moich snach...kolorowa, wśród szarego tłumu. Nie tańczyła ze mną. Ja na razie nie mogę tańczyć. Ale tańczyła dla mnie...widziałem w Jej oczach miłość i pożądanie. Tysiące uczuć, Jej uczuć...tak dobrze mi znanych. Bo to także moje uczucia. Teraz są Nasze. Kocham Jej żywiołowość, pasję, z jaką oddaje się życiu i jego przyjemnościom. Dla niej pragnę otworzyć się na świat i ludzi. Dzięki Niej mi się uda.
Zasnąłem i obudziłem się w Jej ramionach. Jej usmiech i pocałunek rozpoczął mój dzień. To pobudza lepiej niż kawa...powinniście spróbować.
A dziś kino porwało Nas w świat absurdu i parodii...patataj patataj. A Nam przeciez chodziło tylko o odgłos paszczą. Ihhaaaaaaa...
Jestem rumakiem, bracia i siostry. Choć wolę, kiedy Ona mówi czasem do mnie ogierze. Wrrrrrrrrrrrrr.
Dziękuję Ci kocie za pierwszy z reszty najwspanialszych dni mojego zycia. Dziś juz wiem, że kupowanie worków na smieci może być erotycznym przeżyciem. Dodam do lodów.
Jestem uzależniony.
| 17:51 / 31.07.2004 link komentarz (2) | Piątek - wielkie pakowanie. Czy aby wzystko zabiorę? Czy też starym zwyczajem będe się wracał z autostrady hehehehe. Czas pokaże. Urywam się wcześniej z pracy (godziny nadliczbowe) - tak jakby nie mogli wypłacić. Nic to. Ważne, że o 15.30 będę wjeżdżał na autostradę. W znajomym kierunku. W stronę wschodzącego słońca. Do Niej... Zanurzę się w otchałni Jej oczu. Znów delikatnie muśnie mnie ustami, Jej włosy połaskoczą mnie po policzku. Przytulę ją i świat zawiruje. Podłoga wstanie i uderzy mnie w czoło. Zaraz, zaraz...to chyba przy upiciu. Ups...pomyliłem stany (choć w sumie to upojenie i to - ale jakże różne).
Nawet nie wiecie jak trudno znaleźć olejek cynamonowy. Mnie się nie udało.
Za oknem szaro-buro. Pogoda pod psem, czyli barowa. W sam raz na gin&tonic. Oby tylko na trasie nie lało. Zresztą obiecałem jechać ostrożnie. Więc 30 minut później mnie nie zbawi.
Weekend zapowiada się elektryzująco. Jeśli tylko złapię trochę tchu w poniedziałek, znowu sie spotkamy.
Bywajcie. | 12:37 / 31.07.2004 link komentarz (1) | co za dzień. On zmęczony urywającymi sie telefonami, bieganiną i upierdliwymi współpracowniczkami, któe mają tylko avon w głowie, a ja kicham od kurzu. wczoraj wieczorem dostałąm ataku pedanterii. w ferworze wyrzucanej zawartości szafek i półek...zadzwodził On. byłam nabuzowana, ze szczerym uśmiechem na twarzy i wielką miłością w sercu.
dziś od południa z nieco mniejszym zapałem, acz sporą skrupulatnością wysprzątałam to, co miałą w planach i jestem proud of myself.
jestem uzależniona. nie, nie od sprzątania, od Niego, od Jego telefonów, dotyku, głosu, spojrzenia, uśmiechu...
podziwiam Cię za Twój intelekt i umiejętności...chciałabym być Twoją uczennicą. pragnę nauczyć sie także Ciebie...bo jesteś dla mnie najważniejszy.
dziś wiał potężny wiatr, a wraz z nim wyczuwałam na twarzy Twoje muskanie. a jutro...jutro ja Cię musnę. | 10:03 / 31.07.2004 link komentarz (0) | Apogeum... jestem wymiętą szmatą. Przeżuty i wypluty. Wszystko w imię idei. Misja, wizja i wartości. A potem sie pytają: A coś Ty zrobił dla realizacji planu?
Dziś jestem Adamem Słodowym: puszka+papier ścierny+spray+szablon=niespodzianka.
Ona się ucieszy. Już widzę te śmiejące się oczy. To dla Niej... wszystko czym jestem i co mam.
A jutro już piątek... jestem szczęśliwy. Jesteśmy szczęśliwi. | 23:27 / 30.07.2004 link komentarz (1) | A jutro już piątek... Wiesz co to oznacza kocie. I obiecuję. Będę jechał ostrożnie. To był tylko zły sen. Bo zapisane jest w strukturze świata, że zawsze będziemy razem.
Znowu pada... moje deszczowe miasto. Moja deszczowa piosenka. Ale ja wiem, dlaczego pada... ktoś na górze płacze.
Idę na grób mamy. Po raz pierwszy od kiedy zamknęła się kamienna płyta. Mój dzień sądu...19 lipca. Jestem smutny, choc pogodzony z losem. Co innego mi pozostało. Jednak zabieram kogoś ze sobą. Bardzo Ważną Osobę. VIP-a. Moją ukochaną połowę mnie samego.
Nie zdążyłem Jej przedstawić. Wiem, że moja mama bardzo chciała ją poznać. I poznała. Teraz widzi wszystko. I jest szczęśliwa moim szczęściem.
Kocham Cię za siłę i spokój, który z Ciebie promieniuje na bliskie Ci osoby. To zaszczyt być jedną z nich. | 15:01 / 30.07.2004 link komentarz (0) | Co za dzień... koniec misiąca, plany, bilans. A wszystko mruga, dzwięczy, buczy, dzwoni, szumi, ekrany mrugają, drukarki stukają...wyłączcie to !!!!!!
Ciągle w biegu i przy telefonie. Komórka, stacjonarny, faksowy, druga komórka...wszystko jednośnie. I nie popełnij błedu, dodatkowo naprawiaj niekompetencje innych. A w środku chaosu Ja. Sam. Staram się utrzymać na powierzchni.
Na szczęście jest emergency exit. Sala konferencyjna. Tam, w chłodzie i zaciszu, można oddać się chwili zapomnienia. Usłyszeć Cię, złapać przelotną myśl, która dotyka mnie spokojem i kojąca nutą Twojej miłości. Napięcie opada, złość ulatnia się. Kojący balsam Twojego oddechu jest uspokajającą mantrą. Dziękuję.
Zakupy udane. Zdradzę tajemnicę. Zrobiła mi listę. Spytała, co mam w lodówce i wysłała na komórkę. Genialne. Urocze. Kocham Ją za tą troskę.
SMS przyszedł. Może od Niej... jeśli tak, bywajcie. Do następnego razu. | 01:21 / 30.07.2004 link komentarz (2) | Środa deszczowa. Nie szkodzi. Ważne, że przede mną tylko czwartek. W piątek wracam do domu. Iskierko... uśmiecham się. Dla Ciebie.
Chleba mi zabrakło, zapomniałem kupić. A kanapki trzeba zrobić. Dranie w centrali mają stołówkę. 5 zł za obiad z dwóch dań. A ja mam sklepik na rogu. Ot, sprawiedliwość społeczna.
Zawsze bawili mnie faceci chodzący po supermarketach z listą zakupów zrobioną przez żonę. I tak nie kupią tego, co trzeba, albo za dużo. Dziś ja zrobię listę. Moją pierwszą. Będzie wesoło...
Hej ho, hej ho... do pracy by się szło. Pracoholizm. Bo nadgorliwość gorsza od faszyzmu. Ale dzięki pracy czas szybciej płynie. I zbliża mnie do Niej. A Ona jest moim aktywnym wypoczynkiem w weekend. Zamiast basenu :)) | 23:26 / 29.07.2004 link komentarz (0) | Spać czy nie spać,
Oto jest pytanie,
Któż jak nie Ona,
Zna odpowiedź na nie,
Leczy gdy sen spokojny,
Płaszczem Nas otuli,
Wyciągniemy dłonie,
By się w marzeniach tulić...
Człowiek nie czuje, jak mu się rymuje :)))
Dobranoc. | 15:07 / 29.07.2004 link komentarz (4) | Lody waniliowe... w dużej ilości. Dobrze, że przemiana materii błyskawiczna.
Uwielbiamy lody. I uwielbiamy się nimi karmić. Czy można kogoś wyrzucić z knajpy za nieprzyzwoite jedzenie lodów? Niedługo wam powiem.
Mój cały świat się relaksuje. Ale już niedługo będzie przy mnie dzięki multimediom. Znów zapłoną na ekranie ukochane słowa, a wyrazy ułożą się w zdania wypalające pocałunki w moich myslach.
Moja tęcza prywatna.
W uszach rozbrzmiewa muzyka - to echo telefonicznej rozmowy. | 13:12 / 29.07.2004 link komentarz (2) | Nie oddała... Bezczelność ludzi nie ma granic. Nie chodzi o 30 zł. Chodzi o zasady. Dobry zwyczaj nie pozyczaj, nie oddają, jeszcze łają. Mam za dobre serce, albo jestem za mało asertywny.
W pracy dzień zwariowany. Robiłem dla odmiany za księgowego - a w przeszłości byłem już logistykiem, kierownikiem sprzedaży, marketingowcem, prawnikiem - wszystko za tę samą pensję. Stanowczo za małą. Czemu nie mogę się zająć swoją pracą, tylko poprawiam błedy innych.
Na szczęście miałem chwilkę, aby zadzwonić. Wyszedłem przed firmę. Trochę padało, ale powietrze cudowne. Spojrzałem na wyświetlacz i wybrałem znajomy numer. Czekałem chwilę... i potem stała się jasność. Jej głos. Upoił mnie, oszołomił i otulił ciepłem troski... poczułem znajomy dreszcz pożądania. Ukłucie uczucia w sercu. Taka rozmowa jest jak seks przed pracą. Ładuje baterie...aż chce się działać. Jeśli macie kłopoty z koncentracją, snem, męczy was rutyna pracy - zakochajcie się. Lepsze niż farmakologiczny dopał. I smakuje znacznie lepiej niż kawa.
Była na spacerze z psem... zazdroszczę mu. Ma Ją na co dzień. Szczęściarz. Ale ja jestem spokojny... bo znam czas i miejsce, w którym na zawsze będziemy razem.
Od niej uczę się jak być lepszym człowiekiem. Jak cieszyć się drobnymi rzeczami. I może nawet przestanę być bezwzględny w pracy. Zarządzanie przez współpracę... ładnie brzmi, prawda?
A dla mojego kota.... odrobina warczenia: wrrrrrrrrr... Lubisz to :))))) | 10:54 / 29.07.2004 link komentarz (0) | spacerowałam po pachnącym igliwiu, mając Cię wciąż przed oczami. ten telefon...poczułam ciepło rozlewającego się uczucia. czuję, jakbyśmy byli ze sobą od zawsze. bo tak jest. tyle, że musieliśmy odkryć, że nasze dusze są Jednością.
bez Ciebie przy boku czuję się samotna, a jednocześnie przepełnia mnie spokój, bo mam świadomość, że gdzieś tam 170 km stąd jesteś i masz mnie w sercu.
dziś w nocy znów miałam przebłysk rozmowy, obudziłam się gładząc Cię po policzku...potem skryłam twarz w dłoniach uśmiechnęłam isę do siebie. jeszcze nigdy nie miałam tak intensywnych snów.
'...wysyłam trochę ciepła z mego głosu, z mego serca...' w Twoją stronę. to moja małą sutra serca dla Ciebie.
zaraz idę na odświeżający spacer. porywam Cie ze sobą. jak zawsze. | 01:35 / 29.07.2004 link komentarz (3) | Wtorek... Leje jak z cebra. U Ciebie Kocie także (nawet pogoda jest smutna, kiedy jesteśmy daleko).
Dziś spałem spokojnie. Nocna rozmowa... otworzyłem się. Znów. Kolejny epizod mojego zycia przed Nią stał się Jej udziałem. Gazety kłamią... nie słuchajcie ich rad. Rozmawiajcie.
Do pracy sałatka prawie grecka.
Odkładamy wszystko na ostatnią chwilę, a kiedy deadline jest near... robimy to błyskawiczne i dokładnie. Wspólny mianownik... w którym już ułamku.
Muszę to napisać: Ty wiesz...
Dziś koleżanka odda mi 30 zł. Chyba... w końcu muszę kupić jakieś bułki do sałatki. Tyle na razie. Ze studia mówił dla Państwa Ralf :))))) | 22:54 / 28.07.2004 link komentarz (0) | Jak obiecałem tak zrobię... dokończę.
Już po pracy...dziś było ciężko. Znaczy przyziemienie po urlopie. Dobrze, że pilot jest doświadczonym specem (oczywiście mówię o sobie) - troszkę autoreklamy nie zawadzi hehehe.
Wcinam rosół...całkiem niezły. Ojciec gotował, odkąd nie mam mamy, sami sobie radzimy. Nauczyłem się obsługiwać pralkę - banalnie proste. Gorzej z sortowaniem prania.
Plecy już mnie nie bolą. Teraz piecze mnie pod kolanem. Dlaczego tylko lewym? Dziś w pracy puściłem sygnał do mojego Kota. Wiedziałem, że właśnie wtedy - na 30 sec. przed - o mnie pomyśli. Dlaczego? Bo znam siebie. A przez to znam Ją.
W moim mieście pada deszcz. Można napisać, że oddaje mój stan duszy... bo oddala się weekend. A ja strasznie za nią tęsknię. Od środy będzie lepiej. Bo w sobotę wtulę się w jej ramiona, złoże głowę na piersi i posłucham bicia Jej serca. Ona powie; Kocham Cię.
I znowu usłyszę dzwonki... :)
Make love not war... Zrozumcie to wreszcie.
A Ona jest wyjątkowa... musi jeszcze tylko sama w to uwierzyć. Pomogę.
| 14:20 / 28.07.2004 link komentarz (2) | spójrz...potrafimy porozumieć się na tylu płaszczyznach. nawet w snach rozmawiamy. o teoriach budowy wszechświata, naszych psach, namiętności nieba.
za każdym razem nie mogę się nacieszyć Twoimi słowami. dobrze wiesz, że samo Twoje spojrzenie potrafi wywołać we mnie drżenie. a dotyk promieniuje swą mocą do każdej komórki.
dzień płynie leniwie, słońce praży skórę. tak- jestem uparta i nieprzejednana.[ nie wiem czy lit tu się na coś przyda. chyba skuteczniejsze będą elektrowstrząsy Twoich dłoni]
dziś znów mam na sobie bikini. zaopatrzona już w balsam aloesowy będę czekać na wymasowanie Twoich pleców.
poranny telefon pobudził mnie do życia. Dziękuję...
***
to, co mówiłeś mi wczoraj w nocy było piękne. a ja...owszem mam kompleks niższości. a może po prostu taka jestem? z wiecznym poczuciem, że nie daję Ci tyle, na ile zasługujesz...a wiem, że Jesteś Bezcenny. | 08:50 / 28.07.2004 link komentarz (0) | Obudziłem się... o dziwo sam. Znaczy bez budzika. Sam też, ale to boli tylko troszkę. Ona jeszcze śpi. Za wcześnie na telefon.
W nocy powiedziała, że przeze mnie wariuje. I będę miał w domu wariatkę. A lit strasznie drogi. Nie wiem czy bez recepty się obejdzie. Na pewno bez zimnego prysznica nie.
Śnił mi się Jej pies. Nie wiem dlaczego. Może chcę się z nim podświadomie zaprzyjaźnić. Wyszedł za bramkę i usiadł przy mojej prawej nodze. Nie łasił się, nie domagał pieszczot. Tylko usiadł i patrzyl w dal. Miałem wrażenie, że mnie pilnuje. Już trzy osoby mnie pilnują :))))))
Dziś do banku przed pracą. Wpłaty, przelewy... a w BIG Banku chapneli 31 mln do podziału na zarząd. Szeregowi pracownicy po zupę do brata Alberta. Kominy dymiące aż miło... Dopiszę więcej wieczorem. Teraz idę wystawić twarz do słońca (nic innego nie mogę...buu). Poczuję Ją i uśmiechnę się do niej. I pomyślę... Ja Ciebie też.
cdn | 04:14 / 28.07.2004 link komentarz (0) | na początku było nieśmiałe pytanie, potem cisza, następnie niepewność, a kolejnym krokiem były godziny nieprzebranych tematów, aż wreszcie dotarło do mnie to, co było oczywiste od pierwszego wejrzenia w duszę, przedzierając się przez zasłonę rzęs. rzęs któe tak kocham...
podziwiam Cię, Kocie. Ty wiesz za co. dla mnie życie zamyka się w Twoich dłoniach, a jednocześnie czuję się wolna jak ptak. moją klatką jest Miłość, ona jest moją przestrzenią, nieskończonością, mostem Einstaina-Rhosena. Dziękuję Ci za to, że mogę odkrywać świat. to Ty mi go pokazujesz, uświadamiasz jaki jest piękny i niesamowiarygodny. z Tobą dotykam nieba.
...jestem.
spalona słońcem i miłością.
marzę o kojącym balsamie Twoich ust.
| 02:42 / 28.07.2004 link komentarz (1) | Jedenaście minut.
Tylko niecały kwadrans. Dla Nas życie składa się z jedenastu minut. To nasza miara czasu. Fizyk powie, że duża masa zakrzywia czasoprzestrzeń. Ja napiszę, że ciężar duszy zakrzywia czas. Właśnie do jedenastu minut.
To nowy dziennik. Ale jest w nim coś szczególnego, wyróżnia go na tle dziesiątek innych. Ten dziennik opisze wspólne życie. I będzie Ich wiernym powiernikiem do końca... dopóki utrzymają w ręku elektroniczne pióro.
Za 50 lat zaczniemy go czytać od pierwszego wpisu. Od pierwszych jedenastu minut. Bo Ja znam koniec tej historii. Ona go napisze.
A pleców dalej nie moge dotknąć. Cholerne słońce. W pracy zapytają się... Hawaje czy Hiszpania. A ja powiem, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej i słońce nawet tak jakoś świeci po swojsku.
Jedzenie lodów ogłaszam od dziś za erotyczne przeżycie. I mam emotikona na zdjęciu...Hurraaaaaa!!! |
|