21:03 / 18.02.2006 link komentarz (0) | "Everybody Loves The Sunshine"
Taki (znany) opis rządził na moim komunikatorze. Muszę powiedzieć że nie bez powodu. Tak pięknego dnia w tym roku jeszcze nie było. Zbudzony wibrującym po komodzie telefonem miałem 2 h na przygotowanie się do wyprawy. Nic nowego dla mnie i znajomego (mimo, że dawno tego sportu nie uprawialiśmy). Zaczęło się niewinnie, trochę śniegu na butach, im dalej w las (w tym wypadku były to pola) tym śniegu coraz więcej. I tak chodziliśmy w śniegu po kolana (miejscami) w poszukiwaniu... sam nie wiem czego. Potwierdzeniem tego zdarzenia są zdjęcia, jak otrzymam na maila to wrzucę je tu. Doprawdy warto czekać, struś z głową w śniegu - to trzeba zobaczyć! [śmiech]
Wszystko fajnie, parę godzin uniesień na świeżym powietrzu pozwoliło mi się wyzwolić, udało mi się to niemalże od razu, kumplowi przyszło to później (co chwilę marudził: „gdybym wiedział, że tak to będzie wyglądać to bym nie dzwonił dziś”). Jednak moje myśli skupiają się wokół prawdziwego śniegu, tego ciężkiego, co powoduje ludzkie tragedie. Dobrze by było, gdyby roztapianie wszystkiego co może się roztopić przyszło stopniowo, bez nagłej ekspansji ciepła na Polskę. Wiecie o czym mówię...
znikam...
hoopla przed tv!
| 21:11 / 14.02.2006 link komentarz (0) | ”Dzień jak co dzień?"
Jaki dziś dzień mniej więcej wiemy, wtorek, 14 luty. Z tej okazji w kinach cały dzień wyświetlane są filmy pokroju „Ja wam pokażę” i „Tylko mnie kochaj”, ew. coś zagranicznego. W mojej okolicy, szukałem miejsca gdzie można zobaczyć – już – głośny film o gejach kowbojach pt. „Tajemnica Brokeback Mountain”. Okazało się, że jeszcze nie ma w kinach. Cóż, innym razem Panowie...
Swoją drogą to dziwne, bo przecież data odpowiednia na taki film, lecz czy w kraju jakim jak Polska byłoby to możliwe? A może gdzieś można było zobaczyć wspomniany film?
Po baaardzo długim czasie, świadomie zakupiłem białą kawę + lody w waflu – oczywiście wymieszałem. Napić się kawy po roku niepicia jest miłym przeżyciem. Niestety krótkotrwałym, bowiem podobnie jak alkohol smakuje mi do czterech łyków. Do kawy nie wracam i jestem z siebie dumny, tylko czemu przy innych sprawach nie potrafię zachować takiej „wstrzemięźliwości”...
Nie będę pisać o moim postrzeganiu tego „święta” bowiem rok temu napisałem co chciałem napisać.
znikam...
hoopla w kartki papieru!
| 20:47 / 13.02.2006 link komentarz (0) | ”Beautiful Day”
Słucham U2, mimo, że dysponuję wieloma innymi o niebo lepszymi krążkami od „That You Can’t Leave Behind”. Gdzie jest we mnie ten ortodoksyjny słuchacz hiphopu z przeszłości? Gdy myślę o moim postrzeganiu muzyki osiem lat temu jest mi trochę wstyd. Za to teraz kocham muzykę jak nigdy dotąd, poznaję ją, wnikam, czuję miłość wynikającą z tworzenia. Gdyby nie muzyka nie wiem o czym rozmawiałbym z dziewczynami [śmiech] byłbym jeszcze mniej ciekawym rozmówcą aniżeli teraz.
Każdego roku, o tej porze przeszłość przeplata się z przyszłością tworząc... sam nie wiem co. Wszelakie (bynajmniej pozytywne) uczucia krążą jak wściekłe dookoła mnie. Jestem zagubiony bo myślę o ludziach – w pewien sposób bliskich – i o ich problemach. Jest mi strasznie przykro że mam powody do radości a oni nie. Co nie znaczy, że chciałbym z tego zrezygnować. Każdy ma osobne życie, czasem dochodzi do interakcji i ja jestem u kogoś, ktoś jest u mnie – rodzi się więź, często zrywana lecz zawsze odnawiana.
Choć mógłbym pisać jeszcze, obiecałem się ograniczać. Pomysł na jutrzejszą notkę mam, więc odezwę się.
kocham ludzi.
znikam...
hoopla w muzykę!
| 14:41 / 12.02.2006 link komentarz (0) | ”Nowy rok”
Już trochę trwa, lecz dopiero wczoraj wróciłem tu – zalogowałem się i dokonałem pierwszego wpisu o treści mało imponującej.
Nawet nie wiem ile mnie nie było (oczywiście żyłem, to nie jest tak że przestaję oddychać, gdy nie piszę). Zdarzyło się trochę, czasem bardziej stresujące momenty brały górę by później wszystko powróciło do normy. Ciągle pracuję i wciąż nie mogę się tym nacieszyć, bo praca choć dziwna i niepewna daje możliwość kontynuowania nauki na szczeblu akademickim (tak się to nazywa?). Pracuję by móc się uczyć, a w wolnej chwili pójść do kina, koncert, zakupić ulubione płyty. Nawet miejską komunikacją poruszam się posiadając abonament (wiem, tak to się nie nazywa). Taki ustabilizowany jestem (momentami).
Nie zarabiam sporo, a 2 dni po wypłacie nie mam wypłaty, co nie znaczy że przepijam bądź przeznaczam na imprezy bądź inne wątpliwe rozrywki. Przynajmniej spostrzegam otoczenie w ten sam sposób, w odróżnieniu do znajomych mi osób, które kupują telefony komórkowe za tysiące złotych. Lecz – i tu cytat – „mi to nie przeszkadza, jeśli mnie to nie dotyczy”.
W sobotę zakończyłem sesję bezbłędnie. Chwaląc się po cichu – nie pierwszy raz. Na ostatnim egzaminie trafiłem na pierwsze dwa pytania; siedziałem i się śmiałem do siebie – na 26 pytań musiałem trafić na pierwsze. Jako człowiek szczęśliwy poradziłem sobie (jak zwykle).
W nagrodę udałem się do kina, antykwariatu muzycznego, po prasę codzienną i nie-codzienną do salonu prasy. – Takie drobne rozrywki na koniec tygodnia. Seans w kinie fajny, taki nadający się na 14 lutego (wyprzedając pytania; nie był to film produkcji polskiej, ani ten o kowbojach gejach). Raczej amerykańskie kino, o duchowych problemach emocjonalnych.
Lubię chodzić do kina, bo filmy powodują realizację pewnych planów, jestem podbudowany i śmielej decyduję się na pewne kroki. Wczoraj tak się stało, nie muszę dodawać, że z korzyścią dla mnie.
Rozpisuje się okropnie, będę pamiętać by przyhamować – przecież nie musi to być wciągająca literatura.
tradycyjnie znikam...
pozdrawiam Was!
Hoopla w przyjaźń!
| 00:42 / 12.02.2006 link komentarz (2) | "Wracam?"
To...działa!? Wracam.
znikam...
hoopla w sen!
| 21:23 / 01.11.2005 link komentarz (0) | "Dorosłość"
Lubię być dorosłym, mogę dużo z racji wieku. Najczęściej bywam wesołym człowiekiem. Nie mam wielu powodów do zmartwień nawet, jeśli takie pojawiają się, wiem, że wszystko ułoży się dobrze.
Ale nie w tym rzecz. Dorastanie powoduje, że widzę swoich rodziców z każdym rokiem starszych. Czas dodaje im zmarszczek, kilogramów, a zabiera kondycję, zdrowie. Ja niestety to widzę i jest mi przykro. Nie daję sobie z tym rady. Nie mówię o problemach zewnętrznych, czyli takich, które są wynikiem różnych wydarzeń życiowych. Myślę o zdrowiu, o organizmie i jego ograniczeniach. Czasem widzę ból, cierpieniem niebezpieczeństwo, i nic nie mogę poradzić. Owszem mogę zadzwonić po karetkę, mogę pomóc wstać, być podporą, lub spełniać najprostsze prośby. Jednak są dni, które przeżywam w wielkim stresie – myślę, że nie tylko ja tak przeżywam…
Nie mam zwierząt, niektórzy myślą, że nie lubię. Ja po prostu nie lubię przyzwyczajać się, potem ewentualna strata boli mocniej. Podobnie jest z ludźmi, lecz w tym wypadku trudno żyć w społeczeństwie i się nie przyzwyczajać.
Specyfika dzisiejszego dnia sprawiła, że tak a nie inaczej wygląda notka. Czasem zdarzają się podobne wpisy, nieczęsto, jednak bywają.
Słucham wspaniałej płyty Anny Marii Jopek pt. „Niebo”. Polecam na jesienne wieczory. Muzyka środka, która rzeczywiście dotyka środka.
znikam…
hoopla w ciemność!
| 23:52 / 31.10.2005 link komentarz (4) | "Uczucia na sprzedaż"
Miałem odezwać się jutro, ale mam coś do powiedzenia dzisiaj, więc dlaczego z tym zwlekać?
Chciałem notkę zatytułować „miłość na sprzedaż”, lecz obawiałem się niewłaściwych skojarzeń. Nie mam zamiaru wprowadzać w błąd, rzecz nie będzie o prostytucji. Zainteresowanych tym tematem odsyłam w inne miejsca, tu niestety tylko sfera uczuć najprostszych.
Lubię czytać statusy na gg (bądź innym komunikatorze). To moje hobby, szukam ludzi i czytam ich opisy. Ale mniejsza oto. Obserwuję sprzedawanie swoich uczuć wobec drugiej, wybranej osoby. Ja rozumiem, że to jest prywatna sprawa, nie neguję, tylko zastanawiam się dlaczego tak się dzieje. Może nauczyły tego piosenki o miłości? Wątpię.
Całkiem niedawno słyszałem ciekawą rzecz. Mianowicie młodzi ludzie (16-17, a możne i młodsi) nadużywają alkoholu, bo czują się samotni. Ciekawe prawda? Moja mama twierdzi, że każde wytłumaczenie jest dobre i rzuciła przykładem. Dokładnie nie pamiętam, o co w nim chodziło, w każdym razie pod siłą argumentów przyjąłem jej pogląd na sprawę. Moje pytanie brzmi: czy faktycznie wszystko sprowadza się do miłości? Jeśli tak, to dlaczego jest tyle przemocy na tle seksualnym (nie wiem czy to dobre określenie)? To nie ma nic wspólnego z motylkami w brzuchu. – Dalej nie wnikam.
Jeszcze jedna fajna kwestia. Ludzie szukają idealnej połówki (zbyt często nie stosuję podobnych zwrotów), jak już znajdą idealnego partnera to co jest wtedy? Co to oznacza? Robić to czego oczekuje druga osoba? Bardziej kojarzy mi się to z niewolnictwem, bądź pracą - szef wymaga coś, a pracownik musi wykonać, innym razem pracodawca nie będzie zadowolony.
Może i się czepiam, na siłę próbuję stworzyć problem. A to mnie najzwyczajniej w świecie ciekawi. Nie krytykuję takich zachowań – tak jak napisałem – nie przeszkadza mi to. Zresztą, kim jestem abym krytykował kogokolwiek.
znikam…
hoopla w sen!
| 22:29 / 05.10.2005 link komentarz (1) | "Mam doła, idę się obciąć"
Tak powiedziałem mamie i poszedłem.
Muszę napisać, że czuję się zrelaksowany. Prawie godzinę spędziłem w salonie. Nawet umyto mi włosy, co zdarzyło się po raz pierwszy – należało, więc skorzystać z nadarzającej okazji.
Ostatnio tak krótko ścięte włosy miałem dwa lata temu, gdy zaczynałem je przedłużać (zapuszczać).
Miałem mieć fryzurę, na „Piaska”, lecz ani wyglądem, ani w innych sprawach nie przypominam tego wiecznie-młodego idola nastolatek, więc mam włosy „niezidentyfikowane”. Co powoduje, że nie mogę się utożsamiać z innymi – nad czym nie ubolewam.
W związku ze zmianą image (co za wyniosłe słowo), chciałem również zgolić zarost, lecz pomyślałem sobie, że odkąd zobaczyłem „Batman – początek” nie goliłem się miejscami. Jestem bliski tego, co wyhodował na twarzy Liam Neeson. Zresztą tata ciągnie mnie za brodę na szczęście, a ja przecież nie mogę go rozczarować.
A teraz pytanie:
Czy ja już nudzę?
znikam…
hoopla w sen!
| 22:44 / 30.09.2005 link komentarz (0) | "Więcej siedzę niż stoję".
Nie wiem, od czego zacząć. Może jednak od wczorajszego wypadu na koncert Depeche Mode w Multikinie. Tak na wszelki wypadek napiszę, że to koncert z dvd a nie na żywo…
O koncercie nie będę pisać, bo kto choć raz widział taki wie, że nie można powiedzieć nic innego jak same ciepłe słowa. - To oczywiste. Dlatego też wolałem skupić się na ludziach, którzy podobnie jak ja znaleźli się w klimatyzowanej sali o numerze, którego nie pamiętam niestety. Do fanów DM nie mogę zaliczyć się, lecz jako fan muzyki lubię ich, tak więc nie musiałem okazywać swojej radości poprzez oklaski, śpiewanie czy kiwanie głową. Ja nie musiałem, ale fani powinni to czynić.
Na początku było z tym ciężko, dopiero po 15 minutach coś drgnęło. Ludzie ogarnęli się w końcu i ruszyli miejsc pod scenę, gdzie do woli mogli tańczyć. To mi się podobało.
Nie wiem, co to za pomysł, by sprzedawać alkohol. Niektórzy, zanim koncert się rozpoczął mieli już w czubach. Może chcieli się wyluzować, nie wnikam. Prowadzący to istna pomyłka, a jak się wstawił to pieprzył głupoty (i nikt mi nie wmówi, że on się dopiero rozkręcał). Ogólnie fajnie, szkoda tylko, że byłem nieco zmęczony i chory na jesienne przypadłości.
Natomiast dzisiaj byłem w kinie już w moim mieście. Padł istny rekord! Na filmie „Bombon – El Perro” z widzów byłem tylko ja! Cóż, mam prywatne kino… i jest pięknie. Ogólnie taka tendencja utrzymuje się ciągle, jeżeli pojawi się pięciu widzów to można mówić o sporym sukcesie.
Rząd numer 16, miejsce 13 niepodzielnie należy do mnie!
znikam…
hoopla w sen!
| 18:00 / 29.09.2005 link komentarz (0) | "Zaginiona piosenka".
W nocy z 25 na 26 czerwca przypadkiem zrobiłem sobie mały klabbing (wiem, pisze się „clubbing”). Zacząłem od godziny 18 skończyłem o 5 rano, więc nawet przyzwoicie [śmiech]. Wybrałem się na koncert One Self, no a że się rozpoczął dopiero przed północą to już nie moja wina…
Gdzieś koło 2 już po koncercie, już po rozmowach i uwiecznionych autografach na płycie, do tramwaju powrotnego miałem parę godzin. No, więc jako miłośnik chodzenia w nocy po nocy odwiedzałem różne miejsca. Nie będę pisać o wszystkich, bo to nie czas i notka nie ta.
Jednym z pierwszych miejsc odwiedzin stał się sąsiadujący klub. Byłem chwilę, ale zakochałem się… w tym utworze, który leciał. Tak od wejścia, jeszcze nie zdążyłem czapki zdjąć, a już czułem się nieprawdopodobnie, ciężko to opisać. Czułem się tak gdybym trafił gdzieś, gdzie nic nie liczy się prócz muzyki i tańca. Bo trzeba zaznaczyć ludzie bawili się świetnie! Oczywiście miejscami widać było tych wszystkich, którzy przesadzili z alkoholem, ale to jak wszędzie…
Jakiś czas temu, (lecz na pewno w tym miesiącu) dowiedziałem się, iż poszukiwany utwór nazywa się: „I’ve had the time of my life”. Nie wiem, czemu nie wiedziałem tego od razu, tym bardziej, że to utwór filmowy.
Piszę o tym, ponieważ to fajne uczucie, że przypadkiem czegoś dowiadujemy się, coś się wydarzy nieoczekiwanego. To jest piękne!
Za niecałą godzinę znikam do Multikina na koncert Depeche Mode. Swoją drogą fajna akcja, w całej Polsce, tj. w sieciach kin Multikino można zobaczyć koncert na wielkim ekranie.
znikam…
hoopla w deszcz!
| 19:14 / 28.09.2005 link komentarz (2) | "Czas"
"Nigdy nie stosuję się do godzin,
godziny są zrobione dla człowieka
a nie człowiek dla godzin"
- Francois Rabelais
Wczoraj z ręki wypadł mi telefon, po zbliżeniu z kafelkami, (bo były to kafelki) pooddzielał się od tej głównej części. Inaczej pisząc wszystko się rozwaliło. Oczywiście nic poważnego, szybko poskładałem i uruchomiłem. Okazało się, że ponownie należy ustawić datę i czas. A że mi się nie chciało, to tego nie uczyniłem, bo po co skoro:
- i tak musiałem doliczać w głowie dodatkowe minuty, gdyż zegarek w tel. spóźniał się.
- i tak każdy zegarek chodzi inaczej i nigdy nie wiem, kiedy co się zdarzy.
- i tak wiem, że czas płynie ciągle, nie muszę sobie o tym przypominać.
Zobaczymy jak długo wytrzymam. Póki, co nie spóźniam się. To nie jest tak, że nie stosuje się do godzin; wstaję o ustalonej godzinie, wychodzę o ustalonej godzinie, wiem mniej więcej, kiedy autobus jedzie, itp. Jeszcze z nikim się nie umówiłem, więc nie wiem jak to będzie, jutro sprawdzę.
Plusy i minusy niestosowania się do czasu proszę wypisywać w komentarzach.
znikam….
hoopla w relaks!
| 23:26 / 27.09.2005 link komentarz (2) | "Myślę, że Polacy są piękni i wspaniali".
Powiedział to – a raczej napisał Speech z Arrested Development chyba dzisiaj.
To wyjątkowy dzień dla mnie jako fana A.D. Wyjątkowy, bo spełnia się jedno z moich marzeń. Przeprowadziłem (wraz z kolegą) wywiad z moim muzycznym idolem! Wprawdzie przez Internet, lecz nie każdy ma taką możliwość…
Ale nie skakałem po mieszkaniu, nie krzyczałem "Speech, Speech, Speech". W ogóle bez takich akcji. Oczywiście od razu machnąłem sobie odpowiedni opis na komunikatorze, lecz nic więcej. [śmiech]
Kiedy opublikujemy wywiad? Jeszcze nie wiadomo, przewiduję, że pod koniec października. Oczywiście powiadomię o tym!
A ja myślę, że Polacy rzeczywiście potrafią być piękni i wspaniali. To tylko kwestia chęci i charakteru…
znikam…
hoopla w sen!
| 13:58 / 25.09.2005 link komentarz (2) | "Vote or Die"
"Nie ma sensu głosować,
to ta sama piosenka tyle, że
pod innym tytułem".
- Prince
Tak dziś napisałem na kartach do głosowania. Jeśli chcecie skan da się załatwić…
To nie jest tak, ze jestem przeciw głosowaniu, wręcz przeciwnie uważam to za obowiązek każdego świadomego człowieka. Jednak te wybory są dla mnie wielką niewiadomą, zresztą jak każde…
Bo posłuchaj… (napisałem to parę dni przed wyborami)
Wciąż mam problem z podjęciem decyzji, co tu dużo pisać. Albo PO i Tusk albo PiS i Kaczyński. Zawsze pozostaje inna ewentualność, na liście do głosowania zrobić dodatkową kratkę z nazwiskiem własnego kandydata (np. wpisać własnego idola).
Pomijając sprawy związane z obecnym zamieszaniem zastanawiam się nad ludźmi, ludźmi, którzy kandydują. Demokraci.pl, członkowie partii to ludzie, którzy w przeszłości już rządzili, PO tworzą ludzie niegdyś związani z AWS. Nie mówię już o posłach, którzy siedzą w parlamencie od wielu lat a teraz podczas kampanii wmawiają, że wiedzą, co należy zrobić. Zresztą nie tylko oni, wszyscy kandydaci wiedzą, co zrobić! Cholera, dlaczego przed wyborami wiedzą? Skoro teraz znają potrzeby to, co robili tyle lat? Poznawali problemy? – Wątpię.
Śmieszą mnie telewizyjne programy wyborcze. To lepsze niż komediowy serial. Kto choć raz widział taki program mało znanej partii wie o czym mówię; kandydaci nie potrafią się wysławiać! I niby oni chcą reprezentować nas, mieszkańców określonych regionów?!
Jestem za tym, aby głosować na partie, które mają duże poparcie wśród Polaków. Dzięki temu wytnie się resztę. Władza będzie jedna, i nikt nie będzie mógł wyprzeć się odpowiedzialności za przyszłe decyzje.
- Tak to wyglądało parę dni temu, jak zrobiłem napisałem na początku. Zagłosowałem, choć mój głos jest nieważny. Cieszę się. Zrobiłbym tak samo gdybym miał podpisać się własnym nazwiskiem.
Na prezydenta zamierzam głosować już "normalnie".
znikam…
hoopla na słońce!
| 13:57 / 25.09.2005 link komentarz (0) | "Życie pod koronami drzew (kolejne wznowienie)"
To miejsce w sieci nazywa się: "Życie pod koronami drzew". 18 września 2005 roku powstało...
Chyba trzeba przyzwyczaić się, że znikam na dłuższy czas by powrócić z nowymi wpisami.
Nie wiem, czemu tak się dzieje, po prostu zapominam o nlogu, gdy adres wyleci z ostatnich 10 wywołań z przeglądarki internetowej.
Tak w ogóle to witam serdecznie!
znikam...
hoopla na wybory!
| 18:55 / 22.08.2005 link komentarz (1) | "Oświadczenie"
Info ze strony www.speech-arrested.prv.pl
Jako fan, twórca jedynej polskiej strony o Arrested Development, nie mogę pozostać obojętnym na pojawiające się informacje na temat A.D. Otóż, portale muzyczne donoszą, że ostatni album A.D. ukazał się w 1994 roku, co oczywiście jest kompletną bzdurą. Poniżej przedstawiam linki do serwisów, które podały newsa:
www.rapgra.com
www.muzyka.onet.pl
www.cgm.pl
www.hip-hop.pl
www.tenbit.pl
Z informacji zawartych na stronach wynika, że Arrested Development wydali tylko dwie płyty.
Oto kilka rzetelnych informacji o zespole:
Po wydaniu "Zingalamaduni", Arrested Development formalnie przestali nagrywać, jedynie promowali krążek podczas tras koncertowych. W 1996 Speech wydał solowy album i to definitywnie zakończyło współpracę między pozostałymi członkami A.D.
W roku 2000, odbyło się drugie spotkanie członków A.D. Eshe, Baba Oje, Rasa Don i Speech doszli do porozumienia w sprawie kolejnych nagrań. Z oryginalnych członków brakowało jedynie Dj’a Headlinera oraz Taree. Poniżej dwie wypowiedzi Speech’a odnośnie tych osób:
"Taree zawsze nam będzie pomagać. Ona była odpowiedzialna za cały image grupy. Teraz zajmuje się modą, i naszym image, lecz nie jest członkiem zespołu pod względem wokalnym".
"Naprawdę nie wiem, dlaczego tak postąpił. Headliner powiedział mi tylko, że nie jest zainteresowany. Pomyślałem trudno, i zaczęliśmy tworzyć muzykę we czwórkę".
W tym samym roku, na terenie Japonii ukazał się mini-album "The Feeling". W następnym roku, nakładem Toshiba EMI wydany został krążek pt. "The Heroes Of The Harvest". Skład Arrested Development wtedy liczył 4 osoby – Eshe, Baba Oje, Rasa Don i Speech. Oprócz oryginalnych członków z początkowych lat, nowe Arrested Development zasilili muzycy pracujący do tej pory nad solowymi płytami Speech’a.
We wrześniu 2004 roku (parę miesięcy po koncercie w Polsce) na rynek trafił album "Among The Trees". Tym cd, Speech wraca do początkowego konceptu, czyli stworzenia wielkiej rodziny A.D. w skład której m.in. wchodzą zaprzyjaźnieni muzycy. W tym czasie, Arrested Development liczy aż 19 osób, w tym Eshe, Baba Oje i Rasa Don. Rola Headlinera nie jest do końca znana. W pewnym stopniu pozostaje związany z A.D., chociażby dlatego, że jest współtwórcą grupy.
Aktualnie trudno oszacować, kto jest w A.D. Koncerty odbywają się w zmienionych składach, nie oznacza to wcale, że ktoś nie należy do składu.
Trudno też mówić, że A.D. nagrali dwa albumy ("3 Years, 5 Months and 2 days in the life of...", "Zingalamaduni") w jednakowym składzie, gdyż każda płyta powstawała przy udziale nowych osób.
Nie ulega wątpliwością, że A.D. pracują nad nowym materiałem, jednak podane przez serwisy www informacje są nieprecyzyjne oraz zawierają liczne błędy. Wprowadza to niepotrzebne zamieszanie.
Owszem, muzyka Arrested Development w Polsce nie jest popularna i wiedza na ten temat może być ograniczona. Nie zwalnia to jednak z odpowiedzialności przedstawiania faktów w rzetelny sposób, a nie kopiowanie pojedynczych fragmentów z konkurencyjnych stron.
Pozdrowienia dla fanów A.D. w Polsce!
jms (speech-arrested.prv.pl)
Dodatkowe informacje
Skład Arrested Development:
Rok 1992 "3 Years 5 Months & 2 days in the life of..."
(podstawowy skład)
Speech
Headliner
Aerle Tarle
Montsho Eshe
Rasa Don
Baba Oje
Rok 1994 " Zingalamaduni"
(podstawowy skład)
Ajile
Headliner
Nadirah Shakoor
Montsho Eshe
Speech
Rasa Don
Kwesi Asuo
Aerle Taree
Baba Oje
Dyskografia Arrested Development:
Płyty studyjne
1992 "3 Years, 5 Months & 2 days in the life of..."
1994 "Zingalamaduni"
2001 "The Heroes Of The Harvest"
2004 "Among The Trees"
Single
1992 "Revolution"
1992 "Tennessee" [Vinyl Single]
1992 "Tennessee" [Cassette Single]
1992 "People Everyday" [Vinyl Single]
1992 "People Everyday" [Cassette Single]
1992 "Mr.Wendal" [Cassette Single]
1992 "Mr.Wendal" [CD Single]
1992 "Natural" [Vinyl Single]
1993 "Natural" [Cassette Single]
1993 "Natural" [Import CD Single]
1993 "Ease My Mind" [CD Single]
1993 "Ease My Mind" [Maxi CD Single]
1994 "United Front" [CD Single]
1994 "United Front" [Maxi Cassette Single]
1994 "Africa Inside Me" [Cassette Single]
2001 "Hit The Road Jack" [Maxi CD Single]
2004 "Honeymoon Day" [Vinyl Single]
2004 "Honeymoon Day" [CD Single]
Kompilacje
1998 "The Greatest"
1998 "Best Of Arrested Development"
1998 "The Best Of Arrested Development"
2002 "Greatest Hits"
2002 "Classic Masters"
2004 "The Best Of Arrested Development"
Live
1993 "Unplugged"
2004 "Raw & Live"
Inne
1993 "U.S.A. 1993"
1995 "Africa's Inside Me"
1995 "Life Music (Singles Remix Collection)"
2000 "Da Feelin'"
2003 "Extended Revolution"
???? "Arrested Development"
???? "Power To The People"
Nadirah Shakoor
Montsho Eshe
Speech
Rasa Don
Kwesi Asuo
Aerle Taree
Baba Oje
znikam...
hoopla w muzykę A.D.! | 15:37 / 22.08.2005 link komentarz (0) | "Wszystkiego naj naj"
Moja babcia kończy dziś 81 lat. Myślałem, że jest starsza, dawałem koło 86 [śmiech]. Jak na 81 lat, jest bardzo życiowa. Nie jedna pani w jej, a nawet młodszym wieku chciałaby mieć taką kondycję. Może już nie daje rady sama jeździć do sąsiadujących miast, jednak w domu jest nie do zdarcia.
Tak zaawansowany wiek ma również swoje minusy, nie mówię tu o chorobach typu nadciśnienie, utrata słuchu itp. Moja babcia przeżyła swoje całe rodzeństwo. – A muszę napisać, że tego rodzeństwa miała sporo. To musi być bardzo przykre być na każdym pogrzebie.
Czasem myślę, że jestem kiepskim wnukiem. Zbyt mało rozmawiam, za bardzo myślę o swoich sprawach. Tak nie powinno być. Pamiętam o tym, a nic nie robię. Czasem siadamy w moim pokoju, który tak bardzo sobie upodobała i pijemy – zależy, jaka pogoda – herbatę, kawę i rozmawiamy. Dużo można się dowiedzieć o jakby nie patrzeć rodzinie. Muszę przyznać, że jestem arodzinny. Nie lubię przebywać na spotkaniach rodzinnych, po prostu źle się czuję, nie mam o czym rozmawiać. Całkiem niedawno nie poznałem kuzyna i powiedziałem do niego dzień dobry, sądząc, że to ktoś do ojca przyjechał. Podobno jak byłem dzieckiem zawsze chętnie udzielałem się na spotkaniach rodzinnych. Inna sprawa, że wiele ich nie było. Jedną pamiętam, wiele osób przyjechało, lecz jakoś drętwo było… aha już wiem czemu! Przecież to był pogrzeb dziadka.
Dosłownie przed chwilą okazało się, że nie ma szampana, tylko wódka, której ja w swej oryginalnej formie nie pijam (chociaż… w ogóle nie pijam). No nic, kolejny dzień bez alkoholu i bardzo dobrze! Tak trzymać! Sok wieloowocowy też jest ok.
znikam…
hoopla na kolana babci!
| 23:42 / 18.08.2005 link komentarz (0) | "Po prostu być wdzięcznym"
Zapominamy o tym, o byciu wdzięcznym za to, co się posiada. Na przykład mój sąsiad mówi, że ciężko haruje, gdy jego znajomi już trzy razy byli zagranicą na odpoczynku, a on tylko raz w Hiszpanii. Nie chcę oceniać, wolę zastanowić się nad sobą.
Pewnie nie jestem odosobniony. Bywa, że narzekam. Mam wymyślone powody i wokoło nich narzekam. Mówię o tym najczęściej mamie, a ona zawsze odpowiada tak samo: powinienem cieszyć się tym co mam, bo niektórzy nie mają podobnego szczęścia. To prawda, lecz ja nie zapominam o tym, owszem czasem osłabia się moja wdzięczność i staje się marudny. Ale pod tym przebraniem jestem wdzięczny. Pamiętam jedną imprezę urodzinową znajomej. Siedziałem sobie spokojnie w fotelu, nie pijąc alkoholu (jako jedyny z towarzystwa) patrzyłem na innych. Nagle ktoś zapytał się czy źle się bawię. Mój znajomy odparł, że nie, a po chwili dodał: on ma większą radość z życia niż my wszyscy razem wzięci. – Pamiętam to dobrze, uważam to za ogromny komplement.
Teraz, w tym dniu musiałem o tym napisać, notkę kieruję do mojej pamięci, tak na wszelki wypadek, gdybym zapomniał kiedyś…
Nagle wszystko, czym przejmowałem się, wyolbrzymiałem do wielkości dużych monumentów przestało się liczyć (no może stało się mało-istotne na ten moment).
Nie piszę wprost, bo nie o internetowe wyżalanie chodzi.
znikam…
hoopla w sen!
| 11:32 / 14.08.2005 link komentarz (0) | ”Zmiany”
Lubię jak ktoś mnie nie poznaje – sprawia mi to radość, lecz czasem potrafi być niewygodne. Mówię komuś ‘cześć’ a ta osoba patrzy się i szuka podobnej twarzy w swojej głowie. Podobnych sytuacji jest mniej, mimo to, co jakiś czas ktoś nie poznaje mnie na ulicy czy w innym otoczeniu. Nie lubię stagnacji w wyglądzie, dlatego staram się, co pewien czas zmieniać wygląd. Widać, że udaje mi się.
Wczoraj widziałem ‘Batman Początek’. Niestety nie polecam, chyba, że ktoś lubi filmy z Liamem Neesonem! Bo ja lubię i momentami podobało mi się…
znikam…
hoopla w książki!
| 13:51 / 09.08.2005 link komentarz (0) | "Ta sama piosenka pod innym tytułem"
Kiedyś woziłem po świecie małe, kieszonkowe radio i słuchając lokalnych stacji, wszystko jedno na którym kontynencie, mogłem wiedzieć, co dzieje się na naszym globie. Teraz to radio, tak dawniej pożyteczne, nie służy mi do niczego. Kiedy przesuwam gałkę, z głośnika odzywa się dziesięć kolejnych radiostacji, mówiących w dziesięciu różnych językach, z których nie rozumiem ani słowa. Tysiąc kilometrów dalej i dalej odzywa się dziesięć nowych radiostacji, tak samo niezrozumiałych. Może mówią, że pieniądze, które mam w kieszeni są od dzisiaj nieważne? Może mówią, że wybuchła wielka wojna?
Podobnie jest z telewizją.
Na całym świecie, o każdej godzinie, na milionach ekranów widzimy nieskończoną liczbę ludzi, którzy coś do nas mówią, o czymś przekonują, robią gesty i miny, zapalają się, uśmiechają, kiwają głowami, pokazują palcem, a my nie wiemy, o co chodzi, czego od nas chcą, do czego wzywają. Jakby to byli przybysze z odległej planety, jakaś wielka armia reklamowych naganiaczy z Wenus czy Marsa, a przecież to nasi pobratymcy, cząstka naszego rodzaju, te same kości, ta sama krew, też poruszają ustami, też słychać głos, a nie możemy zrozumieć się ani na jotę. W jakim języku będzie się toczyć uniwersalny dialog ludzkości? Kilkaset języków walczy o uznanie i awans, podnoszą się bariery językowe wzrasta niezrozumiałość i głuchota.
- Ryszard Kapuściński, "Szachinszach".
Tak dawno temu powstały te słowa, mimo tego wciąż bije z nich niezaprzeczalna prawda, aktualność...
znikam...
hoopla w książki!
| 13:02 / 04.08.2005 link komentarz (0) | "Norah Jones na dzień dobry!"
Wczoraj trochę "pobawiłem się", chociaż nie wiem czy bycie mokrym od deszczu i od piwa jest dobrą zabawą. Można dyskutować… Zostałem oblany Warką Strong 0.5 litra, którą zresztą kupiłem mojemu koledze. To mógł być jeden z tych nietrafionych wieczorów i nocy. Na szczęście trafiłem do jednego z dwóch ulubionych miejsc o jazzowej tonacji, gdzie na wygodnych fotelach, rozleniwiony słuchałem nu-jazzu. Uwielbiam takie wieczory…
W drodze powrotnej zaszalałem sobie i nie skasowałem biletu w tramwaju [śmiech].
A dzisiaj słuchałem panny (pani?) Jones, mam jej debiutancki album pewien czas, jakoś nigdy go nie słuchałem – wiem to niewybaczalne!
W planie mam jeszcze odpalić cd z pierwszym albumem Jamiroquai.
Marna ta notka – niestety dawno nic nie pisałem i nie chciałem przeciągać mojej nieobecności.
znikam…
hoopla w deszcz!
| 21:33 / 24.07.2005 link komentarz (0) | "Sentymentalne bzdury"
Pod wieczór wszedłem na dach. Miałem koc, więc i książka pojawiła się. Lubię czytać książki na dachu domu, zresztą pisałem już o tym niegdyś. Lecz to nieistotne, ważne co potem nastąpiło.
Chodząc po chodnikach, ulicach, itp. staram się być wyprostowany, nie chcę się garbić – wychodzi różnie. Stojąc na dachu czynię podobnie, czuję się lepiej – jestem wyżej, tak gdybym pozostawał wyprostowanym ciągle. To fałszywe odczucie – przecież mogę wyżej! Wystarczy odchylić głowę, zasięg widoczności powiększa się niebywale. Wychodzi, że mieszkam w tym domu 20 lat. Doceniałem okolicę, w której szczęśliwie znalazłem się; wychodząc z mojej dzielnicy na prawno park, idąc na lewo również. Na dachu sterczałem i rozglądałem się, dziwnym nie jest, że wszędzie dookoła mnie rosły dorodne drzewa. Niektóre pamiętam od samego początku. Tak jak ja, dopiero rosły, były małe a jednak większe ode mnie. Tak zostało. To oczywiste. Chodząc po dachu przypomniałem sobie rozmowę z pewnym biznesmanem, który wraz żoną prowadzi fundację dla biednych dzieci. Mówił: „uważa się, że światło dociera najszybciej, ja mam taką teorię, że to myśl jest najszybsza. W jednej chwili możemy znaleźć się gdziekolwiek zechcemy”. – Korzystając z reszty wspomnień z tej rozmowy uczyniłem podobnie. Nagle w myślach zacząłem przenosić się na dachy coraz to odleglejszych budynków. Z racji, że pamiętam jak dość do domu w błyskawiczny sposób przypominałem sobie całą drogę. Fascynujące – jak dla mnie…
Myślałem też o ludziach, moich znajomych. Z większością przypominanych twarzy nie widuje się. Dzieje się tak z różnych powodów. Czasem niezależnych ode mnie – zdarzało się też tak, że przyczyna leżała w moim postępowaniu. Myślałem o spotkaniach. Czas należał do tych bardziej towarzyskich. Poznawanie nowych ludzi, a potem umawianie się, długie rozmowy, poznawanie siebie nawzajem. Kontakty, które przeobrażały się w jakąś więź o niezdefiniowanym charakterze. Myślałem o tym jak byłem ubrany, o sytuacjach, które odegrały kluczowe role w późniejszym czasie.
Te – jak to nazwałem – sentymentalne bzdury zostawiłem za sobą, w momencie, gdy zamknąłem klapę na dach. Na szczęście potrafię ją otworzyć, więc wrócę do tego wszystkiego raz jeszcze…
znikam…
hoopla w teraźniejszość!
| 22:35 / 22.07.2005 link komentarz (2) | "Być kimś dla kogoś"
Jakbyście się czuli, gdyby jeden z rodziców znajomej osoby uważał, że rozpijasz jej dziecko? Co ja mówię, gdyby większość rodziny miała takie podejrzenia? – Nie jest to najprzyjemniejsze uczucie, tym bardziej, że nie jest to prawdą. Tak jakoś wyszło, że jestem tym złym. No nic, nie zawracam sobie głowy – idę się napić. [śmiech] Oczywiście żartuję.
Nigdy nie zastanawiałem się nad tym. Sądziłem, że ludzie ze świata mediów, osoby mające wpływ na innych powinny brać odpowiedzialność za słowa. Nie spodziewałem się, że moje zachowania, czyny mogą w prosty sposób zostać powielone. Czuję winę na sobie. Jestem odpowiedzialny za to? – Tak jakby. Mój kolega (nie wiem jak określić tę relację) nigdy nie interesował się "kulturą" picia alkoholu. Ja, poprzez gadanie o imprezach i wydarzeniach związanych z nadużywaniem trunków wzbudziłem zainteresowanie. Tak myślę, gdyż patrząc na przestrzeni lat czuję się powielany. Niewinnie poprzez grę w kosza, podobne zagrania, przechodząc do słownictwa, czy też inne zainteresowania. Byłem tego świadom, lecz nie na większą skalę. Ostatnio mój znajomy powiedział, że to widać. Skoro widać mój wpływ to pewnie owe, niefortunne historie (jak najbardziej prawdziwe – nie przywykłem ściemniać ludzi) zapewne miały udział na kształtowanie teraźniejszych zachowań.
Nie chcę wchodzić głębiej w temat alkoholu, lecz świadom jestem, że poniosę konsekwencję tego. Baa, zastanawiam się czy już tak nie jest…
Piszę o tym, z tego względu, że chcę zapamiętać o tym wszystkim. O tym, że czasem ma się wpływ na kogoś będąc samemu nieświadomym. A, i czemu ludzie biorą z siebie to, co gorsze? Akurat nie mówię o tym przykładzie, lecz w ogólnym rozumieniu tematu.
Na koniec będzie muzycznie. Ostatni album Coldplay "X & Y" polecam na deszcz. Jest chłodno, ponuro, deszczowo (przynajmniej u mnie). Nie oznacza, że jest źle. Coldplay w ciepłe dni również polecam, jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że lepiej tak słuchać. Gdy pogodę określa się mianem "złej". Świetna muzyka. Dla lubiących słuchać, ot tak muzyki…
znikam…
hoopla w ścieżki audio!
| 16:13 / 17.07.2005 link komentarz (2) | "Zaginiony wpis"
Słucham sobie Arrested Development, Speech’a ogólnie samych pozytywnych jazd. Tak też było rano, i chyba najlepiej. Czułem się wyjątkowo radośnie, w końcu można ot tak czasem poczuć się lepiej bez uzasadnienia. Stąd też notka, która miała być rano, będzie teraz w tonie nieco niepoważnym.
Odkryłem nową metodę suszenia włosów. Do tej pory starałem się ograniczać mój kontakt z suszarką. Lubię ją, jednak wolę pozostać ‘natural’. Niegdyś nakładałem ręcznik na głowę i tak chodziłem przez parę minut. Ostatnio zaczesywałem włosy do tyłu i już więcej nie ingerowałem w ich układ. Z racji, że myje włosy każdego dnia (czasem nawet dwa razy dziennie) sporo czasu poświęcam im. Zacząłem je suszyć na dworze. Jest tak ciepło, a słońce i wiatr są niezłymi stylistami. Jak chce aby się bardziej kręciły, odpowiednio je przygotowuję i potem rzeczywiście się kręcą. Jak chce aby były bardziej łagodnie ułożone, również coś tam układam i poddaje się naturalnemu suszeniu. Muszę powiedzieć, że jestem zadowolony! Niestety trochę to trwa, od 10 min do 15. Aha, zalecam do tego ruch – szybciej się wysuszą.
To tyle od siebie odnośnie początku dnia.
znikam dalej nudzić się…
hoopla na wersalkę!
| 11:50 / 17.07.2005 link komentarz (2) | "Bez tytułu"
Miałem już napisane jakieś 70 % nowej notki, która powinna tu znaleźć się. Dziwnym trafem zamknęło mi się okno i wszystko straciłem. A było tak fajnie! Spróbuję odtworzyć część… później.
A byłem taki zadowolony…
znikam…
hoopla w muzykę!
| 23:02 / 14.07.2005 link komentarz (0) | "Czasem słońce, czasem deszcz"
Zmiany pogody (czasem słońce, czasem deszcz) miały pewne skutki w prowadzonych dialogach. Fragment z dłuższej rozmowy (ja zaczynam):
Co sprawia, że ktoś jest tenisistą?
- rakieta tenisowa, piłeczka tenisowa, tenisówki.
- w takim razie co sprawia, że ktoś jest golfiarzem?
- piłeczki golfowe, kije golfowe, pole golfowe...
- ale nie mają golfów! Jak nie mają golfów to nie powinni grać! Chociaż w golfach chyba byłoby im za ciepło?
- jak to nie! a może mają golfy trójki??
Błyskotliwość mojego rozmówcy wręcz poraziła mnie bardziej niż spoglądanie na słońce [śmiech]
znikam…
hoopla w sen!
| 22:20 / 12.07.2005 link komentarz (0) | "Raz, dwa - rzut za trzy punkty"
Grałem dziś trochę w kosza, parę spraw, które wynikły i w pewien sposób są dla mnie istotne.
Czasem spotyka się ludzi, do których czuje się antypatię z różnych powodów. Tak się dzieje i trudno to powstrzymać. Innym razem jesteśmy uprzedzeni. Właśnie… ja też bywam uprzedzony. Dzisiaj przekonałem się. Grałem z gościem, o którym dużo złego słyszałem, ogólnie sprawy typowo boiskowe. Całkiem niedawno grałem z nim i tak negatywnie byłem nastawiony. Odpychał się łokciami, wpadał na mnie przy każdym rzucie i co gorsze co akcje mówi faul. Nie rozmawiałem z nim wcześniej, bo przecież po co. Właśnie (znowu właśnie) czemu nie porozmawiać? – Tak wyszło, że przyjechał na boisko jako pierwszy, więc chwilę porozmawialiśmy. Uzmysłowiłem sobie, „niby dlaczego go nie lubię, skoro nawet nie znam”. W rozmowie nie był jakiś arogancki, wywyższający się, itp. Szanuje go jako człowieka.
Druga sprawa. Śmiałem się zawsze, gdy ktoś musiał pytać się czy może pograć swojej dziewczyny. Dzisiaj przyszedł jeden znajomy, porzucał 15 min. i poszedł gdyż przyszła jego dziewczyna. – To już nie to samo co kiedyś, kiedyś powiedziałbym „zaproś ją do gry, może będzie lepsza od ciebie” czy coś w tym stylu. Teraz odpuszczam sobie. Dużo by pisać o takich sytuacjach (mówię o pytaniu o pozwolenie).
Sam w identycznej sytuacji nie byłem. Jednak z tego co pamiętam gdy miałem do wyboru pograć albo spotkać się wybierałem to drugie [śmiech]. Myślę, że jest to związane z szacunkiem do drugiej osoby, w tym wypadku kogoś bliskiego. Związki polegają na kompromisach. Zresztą jak można kogoś cenić niżej niż rzucanie piłką do kosza? To chyba niedorzeczne. Oczywiście zdarzają się przegięcia, gdzie faktycznie nic nie można w związku robić innego niż być ze sobą ciągle. No, ale ja starałem się opisać pozytywniejszą stronę.
To dwie sprawy, o których nigdy wcześniej nie myślałem. Aż do dnia dzisiejszego…
Może i to nic specjalnego, jednak dobrze mieć to gdzieś zapisane.
znikam…
hoopla na monka!
| 16:39 / 08.07.2005 link komentarz (0) | "Ty też mogłaś/eś zmoknąć (część oficjalna)"
Specjalnie nie daję tu tekstu o koncercie U2. Może nie każda osoba jest zainteresowana, zresztą dużo miejsca zamuje i trzeba przewijać nieustannie cały nlog.
Dlatego więc link do najwygodniejszej strony w sieci (txt o U2)
znikam...
hoopla na wersalkę!
| 10:48 / 07.07.2005 link komentarz (0) | "Tropem cyfrowych śladów"
Wreszcie zacząłem robić to na co miałem ochotę od dłuższego czasu. Odwiedzam nlogi osób, które niegdyś czytałem. Czasem musiałem zastanowić się czy to jest te same miejsce. Niby adres ten sam, a wygląd inny. Po takim czasie zmiany bywają potrzebne. Ogólnie bardzo przyjemnie skacze się po nlogach - w większości są takie kolorowe. Teraz będę robić to częściej...
Moja koleżanka z uczelni, która nie potrafi zapamiętać nazwy tego miejsca i mówi 'kiedy będzie nowe hoopla?' jeszcze nie wie o powrocie na sieć. Wredny jestem i myślę, że taki pozostanę [śmiech]. Przynajmniej jak sama odwiedzi dangdiggydang.nlog.org/ to będzie miło (tak sądzę) zaskoczona.
Wczoraj sądziłem, że złapałem jakąś chorobę gardła, głowy, ucha, itp. Ta noc okazała się kojąca i jestem zdrowy, aczkolwiek moje kolana itp. wciąż czują się zmęczone po wtorkowym przebyciu wielu kilometrów.
Aha, muszę się podzielić tym przeżyciem!
W parku jechałem wyciągiem krzesełkowym. Jak ja się mocno trzymałem rurki [śmiech] aż dłoń zdrętwiała mi. Starałem się nie patrzeć w dół, ale to było silniejsze ode mnie. Teraz częściej będę jeździł sobie po parku i patrzył z góry na wszystko co niżej.
znikam...
pozdrawiam...
hoopla w muzykę!
| 22:52 / 06.07.2005 link komentarz (0) | "Ty też mogłaś/eś zmoknąć!"
Czyli U2 na Stadionie Śląskim we wtorek. Pisałem o deszczu.. zmokłem tylko dwa razy - idąc w kierunku stadionu i potem, czekając na występ U2. Nie było źle za pierwszym razem - nawet suszyłem się chłodnym wiatrem. Po godzinie 20 ulewa dobiła wszystkich (w tym mnie, siedzącego sobie spokojnie na numerowanym krzesełku). Niestety już do samego końca deszcze pozostawił nieodwracalne skutki.
Na razie ograniczę się tylko do tego. Na dniach więcej, o wiele.
znikam… pić herbatę, albo cieplej się ubrać, bądź od razu spać. Coś sobie wybiorę.
hoopla w muzykę U2!
| 17:59 / 05.07.2005 link komentarz (1) | "Spontaniczność"
Spontaniczność nie zna granic. W południe byłem w parku na jednym piwie. Za 30 min wychodzę na koncert U2! Niesamowite, jak wszystko się zmienia. Niby wiem o tym, a jednak za każdym razem daję się złapać na to samo. Wiem, że już raz pisałem o spontaniczności, trudno jednak nie podjąć tematu ponownie, skoro dzieje się tyle rzeczy na raz.
Będzie padać, oj będzie… przynajmniej wyluzuję się w zimnym deszczu przy muzyce…
Życzę miłego wieczoru.
znikam...
hoopla na stadion!
| 10:03 / 04.07.2005 link komentarz (0) | „Live8Live Philly”
Dwadzieścia lat temu Geldof zbierał pieniądze. Ubóstwo nie znikło z naszej planety. Czy teraz będzie inaczej? Może koncerty w dziesięciu miejscach na świecie tylko poniosą sprzedaż płyt pojawiających się na scenie wykonawców? Wkrótce przekonamy się…
Oglądałem to zacne wydarzenie na Tvn’ie. Ledwo wytrzymałem przed telewizorem, ta relacja jakaś nieprzemyślana była. Ja wiem, że ciężko pokazać wszystko to jest rzeczywiście interesujące, ale mogło być lepiej. Po zakończeniu pierwszej transmisji w tv, przeniosłem się na sieć. Dokładnie do Filadelfii, gdzie koncerty prowadził Will Smith – pochodzący z Zachodniej części miasta. Żałowałem, żałowałem, że szybciej nie zdecydowałem się na internetową transmisję.
Śmieszą mnie kłótnie, kto pierwszy ma wystąpić. Dobrze, że nie zrobili od razu finału na początku. Wtedy wszyscy rozeszliby się do domów. - Przesadzam, ale to w pewnym stopniu zabawne. U2 jak najbardziej pozytywnie. Osoby z biletami na chorzowski koncert czuły się lekko nakręcone myśląc o wtorkowym występie grupy. Podobało mi się wystąpienie grupy ColdPlay – całkiem niedawno słyszałem ich koncert w na Bisce. Bardzo przyjazna muzyka. Śmieszył mnie Elton John i jego pijano-zaćpany gość z wymalowaną twarzą.
Jeszcze o Londynie. Świetny występ Robbiego Williamsa – skutecznie rozruszał publiczność. Mariah też fajnie, aczkolwiek pomyślałem sobie, że Tina Tuner miała lepsze nogi. Pink Floyd nigdy nie słuchałem (mam nadzieję, że nikt mnie nie zbanuje za to), stąd też ich wspólny zespół po latach nie trafił do mnie. Ale zobaczyłem cały, chcę kiedyś powiedzieć, że widziałem Pink Floyd z Roger’em Waters’em przy mikrofonie. Aha, warto wspomnieć o Green Day w Berlinie. Dosyć ‘ciekawie’.
Teraz o Philly! Tam się działo!
Kanye West, Will Smih, Jay-Z, Linkin’ Park, Dave Matthews Band Alicia Keys, Black Eyed Peas, Destiny's Child – to występy które widziałem. O ile BEP nie lubię ostatnio (w sumie to lubię ich pierwszy album, jako trio) to występ grupy zdecydowanie najlepszy. Kanye West tylko potwierdził fakt, dlaczego go lubię. Jay razem z chłopakami z Linkin’ wymiatał na scenie – szkoda tylko, że transmisja urywała się właśnie wtedy. Dave jak zwykle dobrze. Rozczarowała mnie Alicja – tylko jeden utwór, wielka szkoda. Panie z DC dodały energii pewnie wielu osobom zgromadzonym przed sceną. Podobno Destiny's Child miały ostatnio problemy z podobnymi ubiorami, gdyż Beyonce trochę inne rozmiary preferuje. Mam cichą nadzieję, że nie przez to się rozpadły…
Ale i tak nikt nie przebił Will’a. Wniesiony na tronie z wybuchami i krzyczącą publiką. On i Jazzy pokazali, że są lokalnymi bohaterami. Zresztą Smitha zawsze lubiłem, niekoniecznie za jego filmowe kreacje, ale właśnie za muzykę, jeszcze z końca lat ’80. No i oczywiście za serial wszechczasów (jak dla mnie) The Fresh Prince Of Bel Air.
To wystąpienia są opisane. Teraz ważne sprawy. Już wiadomo, że nie każde państwo w Afryce potencjalnie nadaje się do oddłużenia. Tylko gdzie panuje demokracja takie coś może zostać przeprowadzone. Jeżeli, że G8 pod wpływem opinii publicznej daruje dług krają Afryki. Co dalej? Z czystym kontem będą zaciągać nowe długi? Potrzebny jest plan a nie tylko jednorazowa akcja. Youssou N'Dour miał rację mówiąc, że należy otworzyć się na Afrykę. Między państwami Europy a Afryką musi zachodzić interakcja. Bez tego ta wspaniała idea runie. Zakończy się niepowodzeniem jak 20 lat temu.
Uff, rozpisałem się strasznie. Miałem o czymś innym pisać, no ale Live8 jest na czasie.
Znikam…
Hoopla na Słońce!
| 22:30 / 03.07.2005 link komentarz (2) | "Życie pod koronami drzew (wznowienie nr 2,3,4 albo i więcej)"
To miejsce w sieci nazywa się: "Życie pod koronami drzew" - z tego co wiem to mało-oryginalny tytuł.
Tak rozpocząłem niegdyś.
Jest lipiec. Boję się spojrzeć na ostatni wpis.
Jestem złym opiekunem. Zapomniałem o dangdiggydang.nlog.org/
Reaktywację planowałem na kwiecień, nie wyszło mi znów, za co przepraszam.
Tego nie widzicie, ale uśmiecham się do wszystkich osób, które pamiętają to miejsce.
Tradycyjnie
znikam…
Hoopla w sen!
| 00:14 / 08.03.2005 link komentarz (4) | "Mumio na Plus"
Od paru tygodni w tv można trafić na reklamy sieci Plus z gościnnym udziałem Mumio. Muszę przyznać, że obecnie są to jedyne reklamy, które podobają mi się! Dzieje się tak, ponieważ to co tworzy Mumio, bądź kabaret Mumio trafia do mnie i śmieszy. Co jakiś czas staram się chodzić na ich występy. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy musi akceptować reklamy z udziałem Mumio. Prezentują oni specyficzny humor, który nie do każdego musi przemawiać.
Gdybym nie miał telefonu to bez namysłu kupiłbym aparat z plusa. Skoro już o telefonii... ja jestem zadowolony z mojej sieci mimo tego, że reklamuje ją najpiękniejsza polka... (chciałem zaznaczyć, że aparat w tej sieci mam znacznie szybciej niż pojawiły się te nieszczęsne reklamy z najpiękniejszą...).
Tzn. ja nic do niej nie mam, zasłużyła na sukces ale znów bez przesady, ileż można robić z niej kogoś kim w rzeczywistości nie jest.
Aha, po występie Tworzywa Sztucznego większość dnia spędziłem na słuchaniu płyt tej grupy jak i solowych dokonań Fisza. Lubię być tak pobudzony po koncercie...
znikam...
hoopla w sen!
| 00:42 / 07.03.2005 link komentarz (0) | "Jest już późno... piszę"
Ostatnio przypomniałem sobie o tym cytacie, postanowiłem go wykorzystać, gdyż idealnie pasuje. Jest coś przed pierwszą w nocy. Parę minut temu wróciłem z koncertu Tworzywa Sztucznego. Koncert oczywiście mistrzowski, momentami wręcz narkotyczny (gdyż Tworzywo Sztuczne potrafi uzależniać).
Wyjątkowo dużo nie będę pisać - jestem strasznie padnięty. Ale ogólnie to jestem bardzo zachwycony! Dużo energii szkoda tylko, że na koncerty przychodzą ludzie, którzy po alkoholu mówią nieprzemyślane słowa...
Zmęczony jestem również przez to, że ciągle byłem deptany, podtrzymywałem (a raczej opierali się o mnie) pijani ludzie. Ja nie rozumiem tej przewodniej idei, że zawsze trzeba się upić (w oryginale było wulgarne słowo na "n", ale jednak zmieniłem na wersję złagodzoną - wewnętrzna cenzura działa).
Z tego co wiem, pełne sprawozdanie z koncertu na dniach na wersalka.com
Nim zasnę słucham sobie jeszcze "Love Foolsophy" Jamiroquai... czuję ten track...
o innych płytach/utworach, które ostatnio pokochałem napiszę przy następnej okazji...
a ja...
znikam...
hoopla w sen!
| 07:16 / 05.03.2005 link komentarz (0) | "Wersalka.com - wygodna dla uszu"
Korzystając z wolnej chwili przed moim 10 h wypadem na uczelnię chciałbym polecić stronę.
Wersalka.com/ to nowy serwis muzyczny. Jak sami autorzy piszą:
"witamy na stronie, w której postaramy się prezentować Wam muzykę, taką jaką lubimy, ponadto przeczytacie tutaj w przyszłości wywiady z muzykami lub ludźmi w jakiś sposób związanymi z muzyką"
Jak na razie przeważa hiphop oraz ogólnie pojęta elektronika. To dopiero początek i myślę, że w niedługim czasie witryna znacząco rozwinie muzyczne horyzonty. Z mojej strony zachęcam do sprawdzenia tej wersalki.
znikam...
hoopla na wersalka.com! | 23:39 / 04.03.2005 link komentarz (0) | "Hej Hej"
Trochę nie miałem internetu, trochę nie miałem o czym pisać, trochę nie chciało mi się pisać...
Ale już jestem. Moja nowa sieć spisuje się jak poprzednia, z tą różnicą, że pierwsza była szybsza....
Wybiłem sobie palec w lewej dłoni, więc tym bardziej trzeba docenić moje poświęcenie - z bólem piszę te słowa [śmiech]
Jednak trochę nazbierało się wydarzeń. W zeszły piątek (z resztą bardzo miły, a co tam - sobota równie miła jak piątek) przypadkowo napiłem się kawy! Kawa pochodziła z MC Donalda i napiłem się jej w warunkach poniżej zera przed wejściem do jazzowego klubu. Kubek z ową (zakładam) białą kawą został mi podsunięty i głos, który mnie złamał powiedział: czy się nie napiję. A ja głupi myśląc, że piję herbatę wlałem w siebie gorącą kawę. Żeby dodać trochę komizmu pijąc kawę ciągle myślałem, że piję herbatę. - Zapomniałem jak smakuje kawa! I w ten sposób napiłem się pierwszy raz kawy w tym roku. Cóż... przynajmniej będę miał co wspominać...
W sobotę mam pierwsze zajęcia w nowym semestrze. W zeszły weekend byłem na uczelni oddać mój wypełniony index. Pierwszy raz oddałem w terminie (na podsumowanie przyjdzie czas). Nawet jestem przygotowany na zajęcia. Znalazłem stary zeszyt, bo ostatni skończył mi się. Z racji, że staram się dbać o naturę mam jeden zeszyt do wszystkich przedmiotów. Co lepsze - z jednej strony jest zapisany matematyką; tylko nie wiem czy to mata ze szkoły średniej czy już za mojej kadencji na pierwszej uczelni [śmiech]. Z przerażeniem patrzę na to co się w nim znajduje - gdyż widzę: wariacje, funkcje kwadratowe, nierówności, zdarzenia itp. Tak się zastanawiam jak ja to przetrwałem i czy potrafiłem rozwiązywać? Dobrze, że to mam za sobą....
Jest trochę rzeczy o których chcę napisać aby zapamiętały się jako elektroniczny wpis. Odezwę się.
Fajnie, że znów tutaj piszę...
znikam...
hoopla w sen! | 13:16 / 17.02.2005 link komentarz (0) | "Zaskoczony z zaskoczenia o poranku"
Zbudziło mnie mocne uderzenie w okolicach przedniej prawej strony czaszki (ah to fachowe określenie). Nie wiem co się stało, nie pamiętam aby kiedykolwiek działo się podobnie. Połknąłem tabletkę i czekałem na efekt - nic nie polepszyła, zrobiło mi się zimno, jakieś dreszcze przechodziły przez moje ciało (brr).
Jako, że jestem (czasem) zaradny gość postanowiłem się wyleczyć muzyką. Bo nic lepiej na mnie nie działa jak pozytywna, radosna, ciepła muzyka! Włączyłem cedek, nastawiłem repeat i po dwóch przesłuchaniach jestem na chodzie! Zafundowałem sobie jeszcze zieloną herbatę i czuję się lepiej.
Dobrze, że śnieg dał sobie luzu, bo nie mam siły dreptać po nim z czerwoną łopatą do odśnieżania. W taki sposób spędziłem większą część dwóch poprzednich dni. Odśnieżałem dach, potem całą posesję, ulicę, chodnik itp. Trochę się podbudowałem ponieważ wyszło, że nie jestem taki beznadziejny, jeżeli tak byłoby to pewnie spadł bym z tego dachu [śmiech].
Wręcz ślizgając się po dachu podziwiałem dachy sąsiednich budynków. Doszedłem do wniosku, że mój jest najładniej odśnieżony ze wszystkich jakie potrafiłem ogarnąć moim wzrokiem. Niestety uzmysłowiłem sobie przykrą sprawę. Skoro mnie ja widziałem ich domy to oni zapewne widzieli mnie, a to nie jest dobre, gdyż w lato opalałem się nago. Bardzo mi przykro, że ktoś w poszukiwaniu ładnego letniego widoku mógł natrafić na moje ciało [śmiech]. Teraz będę się hamować [śmiech]
znikam... (nabierać sił)
hoopla na sofę!
| 16:50 / 14.02.2005 link komentarz (0) | "Byłem śniegowym bałwanem (a może wciąż jestem i nie tylko śniegowym?)"
Ciekawe kiedy pogoda podejmie poważną decyzję. Wczoraj deszcz dzisiaj znów śnieg. Ja już się przyzwyczaiłem do tych warunków, ale nie chce mi się całego tygodnia poświęcić na odśnieżanie dachu, chodniku i całej posesji. W tej kwestii jestem leniwy - nie relaxuje się w ten sposób.
Pogoda skłoniła mnie do głębszych przemyśleń (może być ciężko zaraz):
skoro ludzie chodzą pod parasolami w deszczu, czemu tego samego nie robią przy śniegu? Śnieg jest bardziej lubiany? Ma specjalne traktowanie? Bo w końcu to i to spada z chmur...
- I jeszcze jedno moje płytkie przemyślenie: skoro idę przed siebie a śnieg pada mi prosto na twarz to w drodze powrotnej powinienem oczekiwać odwrotnej sytuacji. Więc czemu tak się nie dzieje?
Cholera, aż boję się pomyśleć o czym będę myślał już po skończeniu uczelni [śmiech]
Wczoraj zaliczyłem ostatni egzamin. Pierwszy raz nie miałem poprawki (dziwię się naprawdę; bo przecież nie przykładałem się bardziej niż wcześniej). Z tej okazji pojechałem sobie po wpis do Pana, który uważany jest za osobę marudną, sprawiającą problemy, (podobno jest nielubiany). Oczywiście w jakiś sposób te plotki dosięgały moich uszu i miałem obawy o finał mojej wyprawy. Co się okazało - wszystko odbyło się bez problemów, nawet 5 min nie czekałem na wykładowcę. W gabinecie dostałem wpis do mojego indexu i jeszcze chwilę porozmawialiśmy. Na koniec powiedziałem miłego dnia i poszedłem sobie dalej... Ja nie wiem w czym ludzie na uczelni widzą problem. To miły człowiek, zapracowany, ale uprzejmy. Wystarczy być również uprzejmym i podchodzić z szacunkiem - to nic trudnego, każdy to potrafi.
Dzisiejszy dzień zdecydowanie sponsoruje kolor czerwony. Widziałem ozdoby sklepowe, ludzi goniących z kwiatami, bądź drobnymi upominkami. - Taaak, 14 luty ma dziwną siłę przypominania o uczuciach tym którzy zapominają o nich mówić/pisać każdego dnia. Osobiście uważam, że dzisiejszy dzień jest zupełnie nie potrzeby. Myślę, że ludzie powinni kierować się jakąś tam miłością wobec siebie każdego dnia, a nie tylko okazyjnie. I nie piszę tutaj wyłącznie o miłości kobiety i mężczyzny.
To takie sztuczne, nagle chcemy okazać uczucie drugiej osobie tylko dlatego, że ktoś ustalił takie święto. Gdyby się uprzeć to dzisiejsze święto może równie dobrze być (strzelam) 18 lipca. To bez różnicy.. przynajmniej dla mnie. Oczywiście ja nie mam nic przeciwko miłości, uczuciom itp, nie jestem jakimś oszołomem. Tylko uważam, że nie potrzeba takich świąt. Wszelakie uczucia są każdego dnia, wystarczy się zatrzymać i rozejrzeć. Tak myślę.
Zaszalałem sobie dzisiaj; w Empiku (to nie zamierzona reklama) kupiłem sobie płytę aż za 22.99 zł (chciałem Sade "Lovers Rock Live" ale się jeszcze wstrzymałem). Płytą, która zasiliła moją stosunkowo bogatą dyskografię jest... Mały Esz Esz. 2x Esz to warszawski raper, który swoim ciepłym głosem nadaje koloru całej scenie hiphop w Polsce. "Bez Zabezpieczeń" już dzisiaj mogę zaliczyć do moich ulubionych płyt. Może porównanie do debiutu Fisza jest przesadzone, ale gdzieś tam, w pobliżu tego plasuje się Esz Esz ze swoim albumem (produkcja Szogun). - Miły album, czasami nierówny klimat, ale i tak bije większość polskich płyt na głowę. Dzięki takim krążkom widzę sens finansowego wspierania wykonawców.
Tak sobie myślę, że ten śnieżny poniedziałek dla wszystkich par może być bardzo miły. Klimat za oknami już załatwiony, tylko nie mogą spaprać tego co od nich samych zależy...
Ja zakładam nogi na mój ulubiony żółty kaloryfer i będę patrzył na ten śnieg co jutro będę musiał przesunąć plastikową łopatą.
znikam...
hoopla na kaloryfer!
| 17:48 / 11.02.2005 link komentarz (3) | "Reż tę herbę"
Jedno z moich postanowień (a mianowicie o zaprzestaniu piciu kawy) bardzo poważnie potraktowałem. Jest już drugi miesiąc roku a ja nie sięgnąłem po ten specyfik (inna sprawa, że nie czuję potrzeby - wyleczyłem się z kofeiny).
Teraz jestem wielkim fanem herbaty! Ostatnio zapijam się herbatą o smaku malin. Na początku piłem z sokiem malinowym, ale później już w domu zacząłem pić z wkomponowanym aromatem malin. Oczywiście taka zwyczajna z cytryną również ciągle aktualna!
Próbowałem nawet eksperymentować; wlewałem sok multiwitaminowy ale efekt nie był najlepszy (zła proporcja).
Kto by pomyślał, już prawie trzeci rok piję herbatę bez cukru! W fajny sposób przestałem używać tego dodatku. Ale innym razem napiszę o tym...
Co ciekawe, temat herbaty w muzyce jest podejmowany. Doskonałym przykładem jest nasz rodzimy Łona, ten świetny raper nagrał na swoim drugim albumie utwór zatytułowany "Reż tę herbę" (stąd też tytuł mojej notki). Teraz sobie mówię o Łonie "Truskuulowy raper z termosem na szyi".
Pij herbatę, bo przecież "nawet Hancock już Herbi" [uśmiech]
znikam...
hoopla w torebkę herbaty! | 22:16 / 10.02.2005 link komentarz (0) | ”Kanye West & John Legend”
Pozostając jeszcze w muzycznym nastroju...
Wczoraj dorwałem audio-zapis koncertu Kanye w Amsterdamie. Nigdy wcześniej twórczość Westa mnie nie przekonywała – do wczoraj. Od dzisiaj jestem jego fanem! Jest niesamowity, jego utwory są perfekcyjną alternatywą na plastikowe brzmienie w hiphop'ie (oczywiście West zaliczany jest do grona tych bardziej 'znanych' raperów/producentów).
John Legend to przyjaźnie wyglądający mężczyzna obdarzony uroczym głosem, co ważniejsze wykorzystuje swoje warunki. Z Kanye tworzą (wg. mnie) najciekawszy duet na masowo odbieranej muzycznej scenie. Brzmią razem niesamowicie, doskonale uzupełniają się. Mam nadzieję, że wpadną na pomysł nagrania wspólnej płyty. Dawno nie doceniłem kogoś z tej bardziej sprzedajnej części muzyki...
znikam...
hoopla w dźwięki! | 22:04 / 10.02.2005 link komentarz (0) | "Muzyczny zalew płyt"
Każdej nocy przez parę tygodni miałem wielki problem; 22 płyty pożyczyłem znajomej mi osobie i przed snem leżałem na moim łóżku i myślałem czego tu posłuchać. I (znowu od 'i' zaczynam) ciągle mówiłem sobie z wielkim uśmiechem na twarzy "tego krążka nie mam". Dzisiaj odzyskałem wszystkie płyty ale mimo to nie jestem specjalnie zadowolony z tego...
W ostatnich dniach, moje ostatnie sprawozdanie z koncertu trochę namieszało w świecie raperów z mojego miasta [śmiech]. Oprócz tego, że byłem wyzywany to moje dane osobiste stały się pożądaną wiedzą [śmiech]. Na szczęście nikt mnie nie zna [śmiech] i na razie nie mam co specjalnie oglądać się za siebie jak idę miastem [śmiech!]. Cała sprawa ogólnie poważnie wyglądała, zdobywałem już poparcie u znajomych gdyby trzeba było interweniować [śmiech]. Teraz jest chyba dobrze, ja przyjąłem nowy pogląd na temat i myślę, że pozostali (wraz z właścicielem, organizatorami itp) przestali się rzucać. Tak w ogóle nagrałem na nich utwór i zostałem internetowym raperem o nieodgadniętej tożsamości [wielki śmiech]
A teraz mniej śmieszne sprawy...
Został mi jeszcze jeden egzamin i spokojnie mogę wracać do zwykłego leniwego życia studenta zaocznych...
znikam...
hoopla w płyty! | 13:22 / 06.02.2005 link komentarz (0) | "Prowokująca sobota"
Jest ładny dzień, założę się, że bardzo mroźny ale mimo wszystko ładny. Wyjątkowo nie potrafię się cieszyć różnymi drobnymi sprawami. Co gorsze znam powód takiego zachowania... No ale to najmniej istotna sprawa tego dnia/tygodnia/miesiąca/roku....
Kawałek sobotniego wieczoru spędziłem w klubie "Prowokacja" (klub rzeczywiście prowokuje - tyle, że do szybkiego wyjścia). Spodziewałem się najgorszego, ale nie mogłem przepuścić okazji. Musiałem zobaczyć jedną z tak dużych imprez hiphop'owych w moim mieście. Promocja zrobiła swoje - to niewiarygodne, że w tak małym klubie zmieściło się tak wiele osób.
Do klubu trafiłem coś po godzinie 20. Już od wejścia czekali na mnie dwaj znajomi, którzy mieli też występować na "scenie". Określenie scena jest oczywiście przesadzone, ponieważ niewysoki podest może i miał ambicje na stanie się sceną ale jak zwykle nie wyszło.
To nie jedyna niedogodność. Obsuwa czasowa (standard) ja tego nie rozumiem. Pisze start o 20 więc oczekuję, że wszystko rozpocznie się punktualnie (ewentualnie poślizg 15 min). Okazało się, że koncerty miały zacząć się o 21. - Totalny brak organizacji. Pod tym względem była to najgorsza impreza, nikt nie wiedział kiedy występuje, ludzie nie wiedzieli czego można się spodziewać. W moim przypadku: chciałem zobaczyć dwie ekipy na scenie, spędziłem w tym cholernym (wybaczcie za to słowo) dymie papierosów sporo czasu. Ok, zobaczyłem w końcu oczekiwane występy ale następnym razem odpuszczę sobie,, jak będzie to wyglądać jak wyglądało.
Z dużym dystansem podchodzę do wystąpień raperów - nie chcę dostać na mieście [śmiech]. Bo wyobraźcie sobie, że freestyle niektórych bazował na słowach "awruk". - Dla mnie porażka. Ile można przeklinać w jednym zdaniu? - dużo!
Z upływem czasu i zabójczym bajerem jakim okazał się sztuczny dym doczekałem się występu. Chłopaki z High Grade zaprezentowali się dobrze; swoim wystąpieniem wpuścili odrobinę świeżości na salę. No i w końcu miałem przy czym pokiwać głową (przy samplu z MF Doom'a). Ja w nich wierze - dobrze, że nagrywają. Niestety nie wiem jak ostatecznie wypadli MFGU - musiałem już wychodzić (wybaczcie chłopaki). Potem już nie wiem co działo się w "Prowokacji" - miałem lepszą perspektywę na dalszą część wieczoru.
Oczywiście trochę żałuję, że nie zostałem, bo miałbym lepszy pogląd na to co się działo potem. Może następnym razem.
Ogólnie kiepsko: za dużo dymu, za dużo obsuw czasowych, za mała scena, za mały klub, i oczywiście beznadziejne nagłośnienie. Przynajmniej dj wywiązywał się ze swoich obowiązków dobrze.
Co ciekawe, nigdy wcześniej w jednym miejscu nie spotkałem tylu znajomych. Momentami aż przecierałem oczy ze zdziwienia, że oni teraz słuchają hiphop'u. Co prawda nie wiem jakich lotów tej ten hiphop, którego oni słuchają, ale fajnie było porozmawiać z tymi ludźmi po latach...
Jeszcze tylko na 15 min. muszę pojawić się na uczelni i dalej mogę wracać do myślenia o niejasnych sprawach, o których pisałem na początku.
znikam...
hoopla na uczelnię! | 10:23 / 05.02.2005 link komentarz (0) | "Honeymoon Day/Switch"
Na dzień dobry luźna notka (chociaż mam nadzieję, że każda jest w miarę przyswajalna).
"Honeymoon Day" to pierwszy singiel, który promuje album "Among The Trees" grupy Arrested Development. Wczoraj znalazłem link do teledysku i pozwolę sobie go umieścić: http://www.ethandirector.com/video/ADHD.mov/
Jest to druga wersja klipu (na kanale Hit Channel emitowana była inna, bardziej kolorowa). Oczywiście zachęcam do obejrzenia!
Również wczoraj dorwałem się do utworu, który promuje nowy album Fresh Prince'a (ewentualnie Will Smith'a) pt. "Lost and Found". Kawałek nazywa się "Switch" i również można go ściągnąć: http://www.jazzyjefffreshprince.com/audio/willswitch.wma
"Switch" nie jest taki zły, no może nie tak dobry jak wcześniejsze nagrania tego rapera. Już za drugim przesłuchaniem zacząłem kiwać głową, więc nie jest źle [śmiech]
Ja oczywiście polecam wszystko!
Jeszcze tylko muszę udać się po wpis do mojego zapełniającego się z ogromną prędkością indexu i... mogę dalej robić to co chce robić dzisiaj [śmiech]
znikam...
hoopla na uczelnię! | 22:52 / 04.02.2005 link komentarz (0) | "Jestem Tu"
No może nie do końca, ale po kolejnej rozłące z moim Nogiem wróciłem. Przez ostatnie tygodnie (?) zostałem pozbawiony dostępu do sieci - żeby dodać trochę śmieszności całej sprawie, napiszę, że administrator został odcięty od sygnału! Wczoraj mój tata już nie wytrzymał i od dzisiaj jestem w nowej, miejmy nadzieję stabilnie działającej sieci. Na dachu mam sporych wielkości talerz (prawie satelitarny) - niestety nie będę odbierać nic prócz sygnału internetowego. Po cichu liczyłem na MTV - chciałbym sobie wyprać mózg, a ta stacja to w ostatnim czasie oferuje [chciałem dać uśmiechniętą emotkę ale to nie jest śmieszne!]
Na razie mam jakieś ograniczenia na sieci założone - jutro ma już wszystko śmigać więc nie powinno być problemów z dodawaniem nowych notek.
To tyle na teraz
znikam...
hoopla w sen!
| 00:35 / 22.01.2005 link komentarz (2) | "Spontaniczność a śnieg"
Gdyby nie istniała spontaniczność, ludzkie życie wyglądało jak niepełna wersja programu komuterowego. Spontaniczność jest czymś dla dorosłego człowieka, jak drobna zabawka dla dziecka, które w cudowny sposób cieszy z jej posiadania.
Otóż w ciągu 2 min. zaplanowałem sobie uroczy wieczór w towarzystwie osoby, którą ostatni raz widziałem się w sierpniu. Latający ptaszek po pokoju, nastrojowa muzyka, jedno łóżko i parę innych przeżyć [śmiech]
Świetny wieczór dzięki spontaniczności...
Jak wychodziłem nic nie wskazywało na zamieć śnieżną. Tak mi się zdaje, że drogowcy kolejny raz zostaną zaskoczeni [śmiech]. Jak ostatni raz wracałem w śniegu to były same problemy z komunikacją miejską. W piątek było podobnie - autobusy nie mają zimowych opon i to było czuć (kierowca przejechał o parę metrów przystanek).
Wyszedłem z autobusu i wszędzie śnieg! Aż źle mi się zrobiło z dwóch powodów:
- nie lubię bezsensownie deptać po białym śniegu
- bałem się, że ktoś po moich śladach dojdzie za mną do domu [śmiech]
Każdy budynek, nawet ohydny Urząd Miejski w śniegu wydawał się ładniejszy niż w rzeczywistości jest. Było pięknie, jak wracałem środkiem ulicznego skrzyżowania - rzucałem śnieżkami w powietrze za osoby, które chciały ale niestety nie doczekały się śniegu. Następnie wymyśliłem sobie zabawę. Rzucałem kulkami ze śniegu w znaki drogowe. Na 10 znaków trafiłem w 6 (+ 1 rurę do której przymocowany jest górna część znaku).
I tak dotarłem do domu, już na mojej ulicy poruszałem się tyłem tak aby wyglądało, że wychodziłem a nie wracałem.
Kolejny miło spędzony piątek (obym się tylko nie przyzwyczaił...)
znikam...
hoopla w sen!
| 23:18 / 20.01.2005 link komentarz (0) | "Wszystko tylko nie jedno..."
To zadziwiające jak łatwo można wynaleźć sobie nawet najdrobniejsze czynności aby nie zająć się tym co trzeba...
Dzisiaj np. porządkowałem wszystkie zdjęcia na komputerze; tworzyłem foldery, przenosiłem, kasowałem, przeglądałem. Tylko po to aby się nie UCZYĆ!
Jakoś chwilę później padła mi sieć. Pomyślałem, że to doskonała okazja do nauki - jak bardzo się myliłem. Włączyłem radio NRJ FM i pod wpływem melodii wyskakujących z moich głośników powiedziałem sobie przed lustrem: nie mogę się uczyć, gdy słucham tak radosnej muzyki. I znowu nic.
Później internet znów zaczął działać i zacząłem czegoś szukać. Kolejnym krokiem było wysłanie maila (samo napisanie go zajęło mi z 40 minut). Po tej czynności wziąłem się za poprawianie jednego textu i tak dotarłem to tej godziny....
Jutro, obiecuję; działania twórcze będą w mojej głowie!
znikam...
hoopla w sen!
| 22:06 / 14.01.2005 link komentarz (0) | "Co nowego?"
Kolejny raz dangdiggydang.nlog.org został bez opieki. Nie wiem jak się wytłumaczyć...
A co u mnie? Skróciłem włosy, które tak dumnie nosiłem (z przerwami) od września 2003 roku. Czuję się inaczej, już nie mogę moją dłonią buszować między niezliczoną ilością pojedynczych włosów....
Dzisiaj byłem na koncercie moich znajomych High Grade. To dwóch gości, którzy robią rap. Niespełna 30 minutowy koncert okazał się trafionym pomysłem (dzięki chłopakom dostałem nawet brawa od publiczności :) W trakcie ich występu były zbierane pieniądze na hospicjum. - jak widać hiphop to nie tylko tanie hity z mtv, vivy i 4fun. Ja zawsze będę przekonywać, że to jednak wartościowa muzyka. Oczywiście można się przyczepić do słabego nagłośnienia - no ale to już standard.
Również dzisiaj - moja żona [śmiech] przyłapała mnie z inną kobietą. Właśnie kończyliśmy pić herbatę, gdy zadzwoniła do drzwi i zrobiła awanturę!
Spokojnie, to tylko taka zabawa. 3 lata wcześniej będąc razem na sylwestrze zostaliśmy wzięci za małżeństwo. I tak trwamy w tym związku do dziś. Ona ma już "stałego" partnera. A ja mam wolną rękę w tych sprawach... W każdym razie Ona mówi do mnie "mój mężu" a ja "droga żono". I wszyscy się dobrze bawią...
Mam złe przeczucie - sesja się zbliża...
znikam...
hoopla w sen!
| 12:00 / 03.01.2005 link komentarz (2) | "50 wpis"
No dobrze, przyznaję, że teraz chciałem tylko nabić sobie o jeden wpis więcej, aby mieć już te 50 [śmiech]. Gdyby patrzeć na to z innej strony, to 50 wpis mam już dawno (licząc 3 wpisy z jmstar.nlog.org który już nie istnieje).
Chciałbym z tego miejsca zachęcić do słuchania polskiej grupy "Sofa". Proponują oni (ta grupa) ciekawą wyprawę w jazzowo-soulowe okolice. Świetnie, że powstają tak "żywe" zespoły...
teraz już naprawdę
znikam...
hoopla na wygodną sofę! | 11:53 / 03.01.2005 link komentarz (5) | "Bajki na dobranoc"
Jeszcze w zeszłym roku, noc przed Sylwestrem pierwszy raz w życiu opowiadałem bajkę przez telefon. "Bajka o miejskich wiewiórkach" dotyczyła ciężkiego życia wiewiórek w miejskim parku. - Bez obaw, w tej bajce nie było motywów Disney'owskich; czyli ktoś musi zginąć aby koniec się udał.
Oczywiście miejskie wiewiórki to silne stworzenia więc nie ma powodu do obaw o zakończenie. Tak jak już napisałem, to był mój debiut w roli opowiadacza bajek i muszę stwierdzić, że nie wyszło mi najlepiej. A to tylko dlatego, iż było ciemno (choinka jednak daje mało światła). Dużą rolę odegrał sposób w jaki została zanotowana cała historia – momentami trudno było składać literki w słowa (za co przepraszam osobę, której bajkę wkładałem w ucho przez mój telefon :)
Ale jest też pozytywny wydźwięk! Osoba, która dzielnie po drugiej stronie słuchała mojego głosu później zasnęła! I to właśnie dzięki tej bajce!
I w tym momencie wychodzi na jaw moja propozycja ;) Od teraz opowiadam bajki przez telefon - masz problem z zaśnięciem - zostaw swój nr telefonu, gg, bądź od razu zadzwoń do mnie [śmiech]. Jeżeli w ciągu piętnastu minut nie zaśniesz to... nie wiem co zrobię [haha], bo koszt rozmów i tak idzie na moje konto :) Bajki opowiadam o każdej porze - równie dobrze sprawdzają się dla osób w wieku ponad dziecięcym...
znikam...
hoopla na parkową ławkę!
| 19:36 / 01.01.2005 link komentarz (4) | "Archiwum 2004"
Poświęciłem chwilę czasu na przygotowanie archiwum mojego Nloga. Zawsze fajnie jest czytać o przeszłych wydarzeniach. W moim przypadku poznałem straszną prawdę! Nie potrafię pisać; nie wiem co się stało - dużo literówek, dziwne błędy.. To na dangdiggydang.nlog.org coś normalnego...
Jest mi bardzo wstyd i jednocześnie przykro, że z taką niedbałością używałem języka polskiego...
Poprawię się!
znikam...
hoopla w słownik ortograficzny! | 17:39 / 01.01.2005 link komentarz (0) | "2005? What? Yeah!
Nigdy nie przywiązywałem szczególnej wagi do nocy z 31 na 1 stycznia. Oczywiście cieszyłem się, że jest już nowy rok, tylko czemu ostatnio tak szybko przychodzi...
Ale skoro już jest styczeń a ja nie lubię cierpieć z powodu braku zmian, postanowiłem postępować inaczej. Nie piję już kawy - zamieniłem ją na dużą szklankę wody mineralnej. Skutecznie będę przepłukiwać swój organizm. Muszę się przyznać, że te różne zmiany (jest ich więcej niż tylko ta którą wymieniłem) chciałem dopiero zacząć w lutym. Właśnie w drugim miesiącu roku jest jeden dzień, który jest dla mnie największym oczyszczeniem...
Ostatnie godziny roku spędziłem ze znajomymi. Na początku sobie założyłem, że będę tylko siedzieć i nic nie mówić. Jednak po 2 h znudziło mi się i wpadłem na lepszy pomysł. Postanowiłem pokazać, jak można się świetnie bawić bez wszystkich środków podkręcających imprezy. Rytm nadawały wszystkie telewizje muzyczne; między tandetnymi przebojami trafiały się genialne utwory. Odjechałem przy Kool & The Gang i Earth Wind & Fire! Jednak najbardziej cieszyłem się z "Honeymoon Day" Arrested Development i "Yeah" Ushera, Lil' Jona i Ludacrisa [śmiech]. Tak naprawdę to nie lubię tego ostatniego kawałka, ale nie mogłem się doczekać "Yeah". Tak sobie myślę, że niektórzy ludzie zgromadzeni na imprezie mogli mnie mieć dosyć, bo co drugie słowo mówiłem "yeah" [śmiech]. Robiłem i mówiłem wiele rzeczy. Muszę przyznać, że ludzie, którzy mnie znali bardzo się zdziwili...
Było rewelacyjnie! Rozmawiałem już z osobami z którymi spędziłem zeszłego sylwestra i byly zawiedzione, że nie byliśmy na jednej imprezie...
Niestety musiałem wypić jedno piwo. Są osoby, którym nie potrafię długo odmawiać... I w zasadzie butelka piwa i kieliszek szampana były jednym alkoholem jaki w siebie wlałem. Muszę przyznać - jestem z siebie dumny...
Nie wiem czemu, ale zawsze w nowy rok łapię jakąś przygnębiającą myśl...
znikam...
hoopla w jakieś normalne dźwięki!
| 16:40 / 26.12.2004 link komentarz (0) | "Wymuszona przerwa"
Tak właśnie się czułem. Tak gdyby ktoś (w tym wypadku admin) wymusił na mnie kilku-dniową przerwę od net'u. Ja nie wiem co znów się stało - wiem jedno: administracja mojej sieci szalała na łączach...
Dzisiaj drugi dzień świąt, na razie trudno jeszcze pisać o skutkach tej "imprezy"...
W nadchodzącym tyg. spróbuję odtworzyć to co działo się w poprzednim. Bo wyjątkowo było o czym pisać...
ja na razie
znikam...
hoopla przed tv!
| 20:32 / 19.12.2004 link komentarz (0) | "duch świątecznej rywalizacji"
Gdy moja babcia wstała ja już byłem dawno na uczelni. Podejrzewam, że miała znakomity nastrój - pierwszy raz od nie wiadomo kiedy spodziewała się, że będzie miała pierwsza przystrojoną choinkę...
Miało to wyglądać tak: ja wracam do domu a u niej w pokoju już gotowa, pełna, w swej całej okazałości choinka.
Jak bardzo musiała poczuć się rozczarowana, gdy moja mama zaprosiła ją do mojego pokoju, gdzie już od godziny 22 z minutami poprzedniego dnia przygotowałem swoją świąteczną dekorację...
Uwierzcie - byłem cholernie zmęczony, a musiałem jeszcze przygotować referat. Co gorsze spodobał mi się jeden film emitowany w tv i postanowiłem go zobaczyć. Chciałem podarować sobie, ale wewnętrzna siła nie pozwalała mi przerwać tej wspaniałej [śmiech] tradycji bycia pierwszym...
I tym sposobem duch świątecznej rywalizacji nie zginął ;)
znikam...
hoopla na choinkę!
| 23:55 / 17.12.2004 link komentarz (2) | "Life is just a moment in time"
Tak powiedział, a w zasadzie zaśpiewał Tre Hardson. Ale nie o uciekającym czasie chciałem napisać. Raczej o przypadkowych spotkaniach, o znajdowaniu się w odpowiednich miejscach...
Spotkałem pewną osobę, dawno nie widzieliśmy się; ona myślała, że się na nią obraziłem - ja sądziłem, że nie chce ze mną rozmawiać. Tak jak napisałem, spotkaliśmy się przypadkiem przy jej miejscu zamieszkania; ja akurat szedłem coś zjeść a ona w kierunku parku.
To zadziwiające, zawsze, gdy jestem uczestnikiem takich sytuacji analizuję te wszystkie przypadki. Oczywiście nie dochodzę do konkretnych wniosków...
Zastanawia mnie tylko jedno; ile procent wszystkiego co robimy zależy od nas samych...
Lubię takie dni...
znikam...
hoopla w sen!
| 11:21 / 16.12.2004 link komentarz (0) | "Parę h później"
Noc nie zapowiadała (bo przecież jak mogła), że dzień będzie przepełniony Słońcem. W dodatku zostałem obudzony przez Janet Jackson (tj. jej album "The Velvet Rope"). Chodząc w moich lwiątkach przemieszczałem się między kolejnymi dźwiękami "Together Again". A utwór grał tak gdyby nie miał końca (fatycznie nie miał; nastawiłem repeat :)
Zadbałem nawet o wewnętrzny stan mojego organizmu - wypiłem szklankę soku...
znikam... (do czytelni)
hoopla w wiedzę! | 00:23 / 16.12.2004 link komentarz (0) | "Widzę Niebo - Nie Myślę"
Nerwowo położyłem swoje stopy na żółty kaloryfer. Robię tak, gdy mam powód nie myśleć o przestrzeni wokoło mojej głowy. Grudniowa noc, pełna mroźnych wiatrów mnie nie dotyczyła - jestem odizolowany od natury warstwą plastiku i szkła. Wprawdzie nie poczuję chłodu i świeżości ale za to mogę popatrzeć na wszystko. Czasami myślę, że gwiazdy są najpoważniejszym kandydatem do obalenia religii. Niby ludzie wierzą w Boga. Jednak instynktownie wierzymy też w gwiazdy, w szczęście, przepowiednie, itp. Uważam to za pozostałości z czasów wierzeń w Słońce, w Matkę Ziemię. Piszę o czasach, w których natura przynosiła ulgę, stymulowała czas pracy, prowadziła całe życie. Wspaniała religia mająca być odkupieniem za ludzkie grzechy za bardzo przejeła się swoją rolą. Zbyt arogancko traktowała odmienność; czyżby już na samym początku jej istnienia obawiano się, że nie przetrzyma? To tylko ona walczyła z "poganami" z ludźmi, którzy stanęli po stronie wierzeń w naturalną drogę życia. Drogę, która tak samo jak modlitwa do Boga przynosiła spokój...
W pierwszej klasie szkoły podstawowej katechetka siłą trzymała mnie na przedmiocie zwanym religią. Po za zajęciami okazywała swoje przyjacielskie nastawienie. Tak sobie myślę, że odziedziczanie po rodzinie wierzeń jest złe. Potem to wygląda jak wygląda - dzieciaki pod kościołem zamiast w nim. Skoro już jestem wierzący to czemu nie zachowywać się tak? Zamiast tego jest odwrotnie. A co z ludźmy szukającymi swojego wyznania, swoich przekonań? Od razu mają narzucony pogląd. Skoro religia jest w szkole to powinien być przedmiot mówiący, że nie tylko ślepa wiara w Boga istnieje na świecie. Byłoby to zdecydowanie uczciwsze. W wieku np. 13 lat powinniśmy mieć wybór - przyjmujemy religię czy pozostajemy wolni...
Tylko teoretycznie rodzimy się wolni - ja czuję się wolnym człowiekiem! Oczywiście moja wolność regulowana jest prawnie. Ale czy potrzebujemy przekraczać granicę zawartą w kodeksie prawnym? Obserwując świat - niestety potrzebujemy... Podobno teraz jest czas, w którym palacze papierosów są dyskryminowani. Ja wychodzę z takiego założenia, iż skoro taka czynność jak palenie papierosów nie jest nabyta jak np. oddychanie - to osoby palące nie powinny mieć pretensji. Już dawno zadecydowały o swoim losie...
Uff - trochę mi ulżyło - wypisałem się za środę. Ciągle czuję się źle, nie ma to nic wspólnego z tematem notki. Ot tak - złe wibracje trzęsą moją osobą. Tak naprawdę to chciałem napisać o czymś zupełnie innym. To "inne" wciąż we mnie siedzi i oddycha...
Na sam koniec chciałbym zaznaczyć, że nie czuję się lepszy od kogokolwiek (nie chce aby moje wszystkie słowa zostały źle odebrane)...
znikam...
hoopla w sen!
| 19:37 / 12.12.2004 link komentarz (0) | "aleizdein - niedziela"
Pierwszy raz od dłuższego czasu nie udał mi się dzień. Tzn. już wczoraj wieczorem zaplanowałem sobie całą niedzielę. Miałem w planie wstać około 12, zrobić to co miałem do zrobienia i około 15 zapuścić się w jazzową tonację. Chciałem wymyśleć jakiś fajny opis na gg i zostawić je włączone. Oprócz słuchania jazzujących płyt miałem leżeć opierając stopy o ciepły kaloryfer i patrzeć za okno na sąsiadujące budynki. I nic z tego nie wszyło. Wstałem wcześniej - owszem wywiązałem się z mojej obietnicy (nie przywykłem zawalać terminów) ale reszta nie przebiegła po mojej myśli...
Sieć do której podłączony jest mój komputer nie spisuje się najlepiej. Co gorsze okazało się, że musiałem opuścić mój spokojny pokój i wyjść na to zimno...
Jak wróciłem to ciągle nie było netu. Zero jazzu na głośnikach. Znudzony włączyłem "Love Actually" z porażającym moje uszy lektorem. Nic specjalnego (piszę o lektorze, sam film uwielbiam)
Czuję się rozczarowany...
znikam...
hoopla na sofę! | 22:20 / 11.12.2004 link komentarz (0) | "Kamery, mikrofony, spięcia..."
Ja i moja czerwona czapka Mikołaja (którą miałem naciągnętą na oczy) zwiedziliśmy nowe miejsca. A to wszysto dlatego, iż miałem zajęcia w studio telewizyjnym oddalonym od miejscowości mojego zamieszkania o wiele km...
Na same dojazdy poświęciłem 2 godziny (po 1 h na każdą stronę). To była tragedia, w autobusie było mi zimno, nie wiedziałem gdzie jestem i momentami moja głowa opadała na klatkę piersiową (to chyba znaczy jedno; spałem). Na miejscu nie było lepiej, przy pierwszej lepszej okazji wpadłem na betonowy występ przy górnej części drzwi. Oprócz szoku i narastającego skutku uderzenia, głowa bolała mnie przez kolejne 10 minut (swoją drogą - jeszcze dziwnie się czuję)...
Całe praktyczne zajęcia były bardzo interesujące. Udaliśmy się do pewnej galerii sztuki, aby nakręcić nasz materiał. Wszystko przebiegło nawet sprawnie (chociaż trochę za długo). Najbardziej podobała mi się rozmowa z właścicielem galerii - to ciekawy człowiek, ma dużą wiedzę na temat malarstwa, sztuki; przyjemnie było porozmawiać z kimś takim...
Nawet udało mi się nakłonić gości galerii na parę słów od siebie - wyszło całkiem fajnie aczkolwiek za bardzo odjechałem od głownego tematu - a mianowicie wystawy prac Lecha Kołodziejczyka. Na sam koniec każdy musiał przygotować swoją wypowiedź przed kamerą odnośnie wystawy. Dopiero za czwartym podejściem nagrałem swój text, który powiedzmy jest dobry...
Pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem siebie na taśmie - zaskakujące...
Nie było tak źle jak przypuszczałem z moją Mikołajową czapką. Tylko krótko po 7 rano (akurat przemieszczałem się w kierunku przystanku) parę dzieciaków krzyczało za mną: Mikołaj! W poprzednich latach było znacznie gorzej...
Ubrałem taką a nie inną czapkę z prostej przyczyny; mieliśmy gonić z mikrofonem i kamerą (do niej gratis dorzucono operatora) po rynku i stresować biednych ludzi. Pomyślałem sobie, że jeżeli będę mieć czapkę Mikołaja będzie im łatwiej wydusić z tych ludzi parę słów, a przy okazji ja poczuję się luźniej. Na szczęście nie musieliśmy nikogo gonić z czego jestem zadowolony. Zamiast oczekiwanego efektu mijający mnie ludzie dziwnie patrzyli się na mnie [śmiech].
Po zajęciach chwila relaxu (hehe) i godzinny powrót do domu autobusem linii numer 5. Za każdym razem, gdy wieżdżam do mojego miasta po paru godzinach nie bycia w nim - czuję się fantastycznie. Znam większość ulic, wiem, że nie spotka mnie nic złego, mogę iść środkiem jezdni i nikt mnie nie przejedzie. Mimo, że w moim mieście mało się dzieje to lubię te dwa parki, które mam obok siebie, lubię spokój... A jeżeli chce pohulać to nie ma problemu wsiadam w autobus, bądź ulubiony tramwaj i jadę w prawo lub w lewo - w zależości gdzie moja potrzeba mnie poniesie...
padam ze zmęczenia -efuoopiwfqn (to moja głowa uderza o klawiaturę)
znikam...
hoopla w sen!
| 11:51 / 09.12.2004 link komentarz (0) | "Zgubne dźwięki a małe Lewki"
Popełniłem wielki błąd. Zasypiając słuchałem Dead Can Dance, co równało się z tym, że ta sama muzyka mnie obudzi...
Muzyka Dead Can Dance jest piękna, ale ma jedną wadę - zabija chęć do życia. Nadaje się tylko na specyficzne momenty, gdy z góry już wiadomo, że nic nie trzeba będzie robić, itp. Ja nie pomyślałem o tym wcześniej, teraz mam cały dzień do tyłu...
Moi rodzice sprezentowali mi nietypowe obuwie - są to dwa Lewki do których bezczelnie wciskam swoje stopy. Są niemożliwie wygodne i ciepłe. Chodzę w nich tylko tylko w wyjątkowych chwilach. W czasie dnia coś tam mówię do nich, aby nie czuły się odrzucone bądź wykorzystywane. Dwa dni temu ubrałem je po raz pierwszy - przez ten czas nie mogłem powstrzymać się od uśmiechania, taki zadodolony byłem [śmiech].
Związku z nimi mam mały problem. Nie mają imion a głupio mi tak do nich mówić: hej Lewki wskakujcie na moje stopy! Dlatego jestem otwarty na propozycje... Zastanawiam się nad nagrodą dla najlepszych dwóch imiom. Oprócz tego, że Lewki tak będą się nazywać to jeszcze prześlę rodzinne zdjęcie owych Lewków. Aha no i oczywiście pomysłodawcę będę zapraszać na wszystkie święta, urodziny - bo przecież stanie się ona (ta osoba) ważna w życiu Lewków...
znikam...
hoopla w kubek herbaty! | 16:48 / 06.12.2004 link komentarz (1) | "Zły Mikołaj"
Dzisiaj byłem Mikołajem dla mojej uczelni. Plik banknotów przeznaczyłem na tą prestiżową instytucję - aż mi się przykro zrobiło, że kolejny raz tak wysoka kwota poszła na moje przyszłe wykształcenie. Ale nie powinienem narzekać - bo przecież gdybym w szkole średniej podchodził do nauki ambicjonalnie to dzisiaj (albo już nie) uczęstrzałbym na uczelnię państwową...
(Ogólnie jestem zadowolony w jakim kierunku podążam)
Znalazłem już moją futurystyczno-mikołajową czapkę. Kiedyś zaskoczę ulice...
Miałem wielki problem przez ostatnie dni, nie widziałem czy zmienić tapetę na pulpicie z Lil' Jona (hahaha) na świąteczny klimat prosto z "Love Actually". Teraz Billy Mack zerka na mnie a ja na niego. Pewnie go zmienię za parę dni na Keirę Knightley [śmiech]. Z resztą mam wszystkie tapety jakie zostały opublikowane na stronie tego filmu...
Smutna refleksja naszła mnie jak jeszcze leżałem w łóżku. Jak byłem młodszy każde święta w moim pokoju znacząco były naznaczone. Wszystkie ozdoby przypominające o danym święcie u mnie rządziły w pokoju. Teraz już tak nie przyozdabiam, co gorsze nie wiem czy ciągle podoba mi się to...
Pisząc "Zły Mikołaj" miałem na myśli całkiem nowy film w naszych kinach. To czarna komedia z Billy Bob Thorntonem w roli mikołaja pijaka kobieciarza złodzieja. Widziałem w poprzedni wtorek i czuję, że muszę jeszcze raz zobaczyć. Błyskotliwe dialogii, Thornton przeszedł sam siebie, jak dla mnie oskarowa rola! Jeżeli czujesz taki klimat polecam.
znikam...
hoopla w śnieg! (mimo, że go brak)
| 17:06 / 03.12.2004 link komentarz (2) | "Cichy morderca z saperką w lewej dłoni"
Tak właśnie się czułem wczoraj o zmroku... Ruszyłem aleją przed siebie, brakowało tylko gęstej młgy do całkowitego klimatu niczym z filmów grozy. Na wszelki wypadek wziąłem ze sobą latarkę - siekiery nie znalazłem. Ludzie chodzili w grupach, chyba nie czuli się źle. Oparłem skurzoną, pełną pajęczyn saperkę o drzewo - nie chciałem już przeginać... Nagle pojawiła się osoba, na słuchawkach głośna muzyka, w jednej chwili wyprostowała się, zjechała mnie wzrokiem. Wtedy pomyślałem "nie daruję" chwyciłem za trzonek saperki i zrobiłem wieli zamach i!!!! Nie nie, to tak nie było. Spokojnie przeczekałem aż ta osoba przejdzie. Przecież nie chciałem nikogo wystraszyć...
Parę minut wcześniej zadzwonił tel. ja już umyty, w pogłębiającym się w relaxie i bezwładzie czekałem na godzinę 00:00. Przez słuchawkę usłyszałem: "Potrzebuję Twojej pomocy, zakopałem się, weź saperkę, siekierę i wyjdź tam, gdzie leżą przejechani policjanci - ktoś przyjedzie po ciebie".
Jadąc na miejsce spotaknia rozważałem dwie możliwości: albo nas zabiją albo zawiną auto [śmiech]
Dojechaliśmy... pustkowie, ciemność, błoto, ślisko. To takie miejsce, do którego mężyczna zaprasza kobietę, gdy nie mogą u niej albo u niego, bądź spotyka ją na poboczu i wjeżdżają do lasu...
Wyciągając auto nie ochlapałem się, ani nie upadłem na pysk. Saperka się nie przydała w przeciwieństwie do latarki. Jak wynikło z późniejszej rozmowy z obecną tam osobą dużo ludzi tam przyjeżdża (kubki po napojach mcdonaldowych były dowodem). Ja zaproponowałem, żeby zainteresowani napisali petycje do Urzędu Miasta, aby w tym miejscu zrobili asfaltową drogę...
Nie wiem jak im, ale mnie się nie udał wieczór...
znikam...
hoopla w błoto!
| 00:55 / 02.12.2004 link komentarz (2) | "Zimowe porządki"
Ah, już ostatni miesiąc tego roku. Nawet się cieszę, wprost czuć świeżość bijącą nawet przez zamknięte okno. Tak na poważnie to wtorek mijał mi w ciężkich warunkach. Nie dosyć, że mogłem nabawić się choroby płuc to jeszcze narażałem moje ciało na fizyczne przeciążenia!
Słoneczny wtorek przypadkowo ukazał dużą ilość kurzu na moich meblach. Z racji, że nie jestem miłośnikiem tych szarych istot(?), postanowiłem dokonać wysiedlenia. Miejscem migracji (- tak migracji zawsze wracają) okazała się cała wolna przestrzeń za moim oknem. Ja nie widzę problemów aby tam sobie istniały. Ustawiłem playlistę na Winampie i zacząłem działać...
A zacząłem standardowo; lekko ścierałem moje wrażliwe drewniane memble. - Poważnie są wrażliwe, np. ja w swoją rękę mogę wbić coś ostrego, zrobi się dziura, poleci krew i się zaleczy. A na meblach tak nie będzie, od razu zrobi się dziura od drobnego upadku, zarysowania, itp. Coś okropnego.
Z każdym kolejnym utworem (upływający czas liczę po utworach) zapragnąłem odwiedzić te miejsca w pokoju do których nie odważyłem się zajrzeć przez te 3 lata po całkowitym remoncie mojego żółto-ścianowego pokoju (mam jeszcze pomarańczowo-pomarańczowy pasek - który też pozdrawiam!).
Odsuwałem szawki, komody, kanapę (to ta fizyczna praca o której pisałem na początku) i tam mogłem się nabawić choroby płuc! Ale nie było źle - między niezliczoną ilością kurzu znalazłem różne przedmioty:
- około 25 pustych pudełek po płytach
- listwy do mojej nie-dokończonej podłogi
- wielki worek na śmieci
- chusteczkę
+ bonusowo kilka pająków (przetransportowałem je za okno)
Uszczypliwie napiszę, że Liber miał swoje skarby, Doniu miał swoje skarby i mnie udało się "coś tam" znaleźć...
Po tym wszystkim musiałem się przewietrzyć. Naprawdę nie wiem ile razy chodzę pewną aleją - ale pierwszy raz zauważyłem ogromy komin! Trochę głupio mi o tym pisać bo to przecież dziwne - odkryć coś po latach. No ale cóż... widać, że wszystko jest możliwe...
Uff jaka to długa notka (przepraszam za to).
znikam...
hoopla w sen!
| 12:52 / 23.11.2004 link komentarz (0) | "Co jest z tą technologią?"
"Ain't nothing wrong with technology
As long as we control where it goes"
Poniedziałek rozpoczął się wyjątkowo. Moje GG uśmiechało się do mnie pierwszym zleceniem. Sprawa prosta - napisać text, za który dostanę wynagrodzenie. Wszystko miałem przygotować i przesłać do godziny 15 (pewnie trochę później też by nic się nie stało). Miałem jeszcze parę spraw do załatwienia, więc dopiero krótko po 12 zabrałem się za pisanie. Nigdy nie zawaliłem terminu - również tym razem nic nie wskazywało aby dzisiaj było inaczej. Parę chwil później (ok. 15) robiłem drobne poprawki, itd. Przed 16 wszystko było przygotowane - wystarczyło wysłać na znane mi maile.
Właśnie teraz współczesna technologia dała o sobie znać...
Outlook nie działa, moje e-skrzynki przez www nie działają. Użyłem nawet kont pocztowych moich rodziców - ta sama sytuacja. Przez kolejną godzinę uślinie próbowałem reanimować huba znajdującego się na dachu. Cała druga strona sieci nie miała sygnału (wszyscy zostali odpięci). Zgrałem potrzebne pliki na dyskietkę i czułem, że muszę opuścić dom. Najpierw jeszcze dzwoniłem do znajomego, który jest w tej samej sieci ale po przeciwnej stronie. Oczywiście moj tel nie działał jak należy, gdyż w pomieszczeniach nie ma zasięgu. W połowie drogi jednak sam zadzwonił do mnie i moim nowym celem było trafić do niego. Okazało się, że sieć dobrze działa i była nadzieja na szybkie załatwienie spóźnionej już sprawy. Jakże się przeliczyłem... Tylko usiadłem przed monitorem net padł! Przez ponad 30 min. czekałem na reaktywację - niestety musiałem iść dalej. I tak ciąłem przez park (chciałem jak najszybciej wysłać maila). Trafiłem do i.kafejki, gdzie wszystko powysyłałem.
Niestety moja praca okazała się bez znaczenia. Dziś przed południem otrzymałem maila z informacją: "przykro mi ale za pozno"...
W takich momentach zastanawiam sie kto jest kim dla kogo. Czy już jesteśmy niewolnikami technologii, czy to jeszcze my posiadamy kontrolę? Skoro technologia ma ułatwiać życie ludziom to dlaczego jest tak droga? Kto ma w tym cel abyśmy czuli się niewygodnie. A może to tylko i wyłącznie nasza wina. Za bardzo zaufaliśmy, nie szukamy trudniejszych opcji tylko gnamy tam gdzie łatwość i prostota?
- W tym momencie wyszło Słońce - przerywam moje dociekliwe wywody i idę przycisnąć nos do szyby, popatrzeć na szare jezdnie, chodniki, domy w które promienie tchnęły odrobinę ciepła i niebanalności...
znikam...
hoopla w promienie słońca!
| 18:35 / 20.11.2004 link komentarz (2) | "Bez pomysłu"
Przede wszystkim moje gorące przeprosiny dla osób, które odwiedziły mój nlog wczoraj. Pewnie wyświetlały się jakieś trzy kropki, bądź inne dziwne rzeczy. Nie ponoszę za to winy - problemy techniczne mojego internetowego łącza. Pod tą notką jest już ta, która powinna być wczoraj.. a się działo...
Drugi dzień trzyma się śnieg (nie liczyłem na to). W moim wypadku sobota czysto uczelniana nie była. Przyjechałem (o dziwno) luźnym autobusem (mogłem sobie nawet usiąć ale się nie odważyłem - obawiałem się, że przewróci mi się w głowie od tego luxusu). Okazało się, że pierwszych zajęć nie ma. 45 min. uciekło i na kolejnych ćwiczeniach ("działania twórcze") przekonywałem Panią, że nie mogę robić ćwiczenia z zamkniętymi oczami, ponieważ nic nie widzę. Sądziłem, że argument: "w znanych mi miejscach też się gubię często a co dopiego z zamkniętymi oczami" coś zmieni -nie pomógł. Musiałem chodzić po sali bez zmysłu patrzenia.
Na następne zajęcia już nie poszedłem i miałem "czas wolny" (ponad 3h). Spędziłem go głównie w Muzeum przechadzając się po różnych salach. Wernisaż prac Joseph'a Beuys'a "Roślina, zwierzę i człowiek" bardzo intrygujący...
A potem wpadłem do fajego lokalu (jestem w nim w każdą sobotę mimo, że nie lubię obsługi) - popatrzyłem na śnieg za oknem i znów na uczelnię...
Wykładowca okazał się wyrozumiały i poszliśmy do domów po 1,5 h(?) Sam nie wiem. Jutro kolejne zajęcia...
znikam...
hoopla w relax!
| 23:02 / 19.11.2004 link komentarz (0) | "Dzisiejszy dzień sponsorują nr: 1000, 138, 115, 13, 662, 43, 860"
Już wyjaśniam dlaczego...
Dzisiejszy dzień spędziłem w towarzystwie (nie)znanych mi ludzi na (nie)znanym osiedlu 1000-lecia. Jakoś wieczorem musiałem wracać, oczywiście moja orientacja w terenie jest znikoma, więc ukazano mi przystanek i powiedziano, że wszystkim dojadę na znaną mi ulicę. Tak też zrobiłem - wsiadłem do autobusu nr 138. Niestety pomyliłem się i wysiadłem za wcześnie. Skutek następujący: dreptałem trochę w śniegu w nieznanym mi kierunku. Dziwnym trafem doszedłem na przystanek, z którego jechał nr 115. Między czasie jeszcze wynikła jakaś dyskusja o zepsutych drzwiach w autobusie. Kierowca wydzierał się na dwóch ludzi - straszył, że nie jedzie dalej (brr - chwile grozy). Ale cudem dojechałem na Dworzec PKP. Już z dworca dotargałem się na przystanek tramwajowy lini nr 13. Jaki ja byłem szczęśliwy, gdy zobaczyłem nadjeżdżający tramwaj. Nie trwało ono (szczęście) długo, gdyż już nadawny był komunikat, że do mojego miasta zamieszkania "13" nie dojedzie (urwana linia). No to postanowiłem dojechać do Ronda a szynowy pojazd skręcił w innym kierunku. Udało mi się wydostać po paru sekundach i dalej na piechotę na przystanki autobusowe. Już dochodziłem do takiego przystanku - a autobus (662), który spokojnie mógł podwieźć mnie pod mój dom pomachał mi tylko swoim numerem. Je nie dałem za wygraną i wsiadłem do 43. Na pierwszym przystanku 43 dogonił 662 i zacząłem atakować ten jadący pod mój dom. Niestety śnieżna nawierzchnia nie pozwoliła mi się przesiąść. I tak zostałem stać na przystanku (43 też jechało w znanym mi kierunku). Na szczęście po chwili przyjechał mocno spóźniony 860 i dotarłem na główny przystanek, z którego poczłapałem do domu... Zmarznięty, przemoczony, przewiany, z urywającym się guzikiem od kurtki...
Co ciekawsze, nie przeklinałem [śmiech] tylko się śmiałem!
znikam...
hoopla w sen! | 21:47 / 17.11.2004 link komentarz (3) | "the little rain drops fallin' down on me"
Taki opis gg rządzi moim komunikatorem (dla ścisłości dodam, że nie tylko dziś). Miałem okazję pochodzić w deszczu, przy tym odkryłem parę ważnych kwestii... Przede wszystkim moje buty przeciekają, jest sporych rozmiarów dziura, która robi swoje. Cóż, wiedziałem, że są pęknięte z każdej strony ale podeszwa!? Obawiam się, że nie przetrwają kolejnej zimy.
Szkoda mi je wyrzucić (pomijam, że nie mam zbyt wiele zamiennych par) to nie są zwykłe buty - to srebrne Dada Supreme Chrisa Webber'a. Buty wygodne, dobrze gra się w nich w kosza, chronią przed skręceniem stawu skokowego. A co ja znich zrobiłem? Cało-roczne buty już przyzwyczajone do śniegu, deszczu i upału...
Poszedłem wieczorem (17.05 ale już ciemno, więc wieczór) do czytelni przygotować się na kolejne weekendowe zajęcia. Swoją drogą... czemu nie pójdę się zapytać czy można wypożyczać potrzebne mi książki? - Aha, już wiem! Pewnie dlatego, że gdybym je posiadał w moim pokoju nie używałbym ich. A tak jak sobie wyjdę do czytelni - nie ma siły, tam muszę się uczyć!
Nawet dobrze zrobiłem - znalazłem "Ultramarynę" (informator kulturalny). Za 11-stym nr zjechałem jedno całe miasto a tu okazuje się, że spokojnie miesięcznik leży w "Centrum Kultury" mojego miasta. Mimo tego, ucieszyłem się.
Wracając do koncertu...
Chciałem zrobić zdjęcia i mimo, że mam wykształcenie techniczne [śmiech] to nie poznałem zasady działania aparatu rodziców. Nie w tym rzecz, że trudno to pojąć, tylko nawet nie zainteresowałem się tym. Muszę zmienić podejście...
znikam...
hoopla w deszcz! | 14:45 / 17.11.2004 link komentarz (0) | "A po koncercie..."
... Pojechałem do domu! Oczywiście najpierw się zakręciłem wokoło mojego przystanku.
Wtorkowy wieczór spędziłem w Mega Clubie na dwóch koncertach: rozpoczynające Natural Mystic oraz grupy wieczoru - Indios Bravos (roots rock reggae). Fundamentem Indios Bravos są Piotr Banach i Gutek. Koncertowy skład oprócz wymienionych uzupełnia 4 muzyków.
Ale do rzeczy - przecież chodzi o emocje a nie suche fakty.
A było głośno, melodyjnie i z pozytywnym kopem. Indios Bravos dali ponad godzinny koncert wliczając dwukrotne bisowanie (Gutek wykonał "Redemption Song" Marleya). Jak w przypadku polskich imprez nagłośnienie nie dało rady i czasami zawodziło. Indios zagrali kawałki z dwóch płyt. Jednak nagrania z ostatniego albumu pt. "Mental Revolution" wzbudziły największy odzew publiczności. Niestety nie było nas za wielu w Mega...
No właśnie - publiczność. Lubię ją obserwować, czasmi dużo można się dowiedzieć. Zasada "uwolnij swoją głowę - ciało podąży za nią" (wolne tłumaczenie ideii Georga Clintona) sprawdzało się doskonale. Z każdą minutą zgromadzona publiczność wykonywała różne ruchy częściami ciała. Były też wyjątki - osoby, które już od początku wkręciły się w klimat imprezy (dla nich brawa). Zastanawiam się tylko ile z tych wszystkich pięknych textów śpiewanych przez Gutka (jak i publiczność) rzeczywiście ma odzwierciedlenie w codziennym życiu. Mam nadzieję, że nie wygląda to tak jak z moimi znajomymi, którzy są wierzący tylko w niedzielę i przed, bądź w kościele... Z tym może być ciężko... widziałem parę kompletnie zalanych ludzi.. szkoda...
Osobiście za mało było zabawy z publicznością typu: "ja coś krzyknę - publiczność odpowiada tym samym".
Mimo, że to nie do końca reggae i odmiany są moją muzyczną miłością (wychowałem się na rap'ie) to dałem się ponieść tym wszystkim pozytywnym emocjom. Z resztą dla mnie zawsze one były najważniejsze - nie ważne w jakiej muzyce. Bawiłem się naprawdę dobrze, mimo, że moje stawy kolanowe nie są w dobrej kondycji...
Aha, zapomniałbym o występie Indian! Rewelacyjne minuty koncetu!
Oficjaną część imprezy zakończył sam Gutek słowami: "Chodźcie na piwo". To chyba silny argument - nikt już nie domagał się trzeciego bisu [śmiech]
Warto wspomnieć o zespole Natural Mystic i o energicznym vocaliście Michale, który poprzez jego ekspresyjne ruchy zwracał swoją uwagę na to co działo się na scenie. Rozgrzewający koncert...
znikam...
hoopla w pozytywne wibracje!
| 22:25 / 10.11.2004 link komentarz (3) | "Miś tygodnia"
Na wstępie chcę zaznaczyć, że cykl "miś tygodnia" nie jest cykliczny. To moja odpowiedź na pojawiające się w internecie "foczki tygodnia" (bynajmniej często nie ma to nic wspólnego z tymi uroczymi zwierzakami). Mój Nlog jest skromny, więc manifest również nie będzie zaimponujący. W każym razie chciałem o tym napisać.
Poniżej przedstawiam Wam 10 zdjęć jednego znajomego Misia. Był na tyle otwarty, że wraz ze znajomym zrobiliśmy mu parę zdjęć w sytuacjach, bądź też w przebraniach, które lubi. Szczególnie zwracam uwagę na zdjęcie nr 05 - stylizacja na Misia Jedi mojego autorstwa [śmiech]. Przyjemniego oglądania!
Aha, ważna sprawa. Od razu chcę uprzedzić, że nie wiem co aktualnie porabia Miś (sesja zdjęciowa dosyć stara). Nie znam jego adresu, nie wiem czy pracuje w agencji reklamowej i czy jest wolny [śmiech]. Piszę o tym tylko dlatego, że już byłem pytany o te i podobne sprawy z jego życia.
Oto "Miś tygodnia" w dziesięcu odsłonach (niektóre sceny mogą być drastyczne):
Miś 01
Miś 02
Miś 03
Miś 04
Miś 05
Miś 06
Miś 07
Miś 08
Miś 09
Miś 10
znikam...
hoopla w zdjęcie! | 18:44 / 04.11.2004 link komentarz (2) | "Jestem Tu"
Wyjątkowo o jednym utworze...
Praktik ft. Dizkret & Piotrek Pacak - "Jest Tu".
Lubię takie nagrania, zdecydowanie ożywiają polski rynek muzyczny a przy okazji są świetną alternatywą na monotonny rap. Może teraz więcej osób spojrzy na hiphop bardziej przychylnym okiem, zobaczy, że to nie tylko tanie hity na cudzych samplach bądź ludzie w dziwnych ubraniach z wielkimi napisami z tyłu na pysku.
Sam utwór bardzo ciepły (za dużo używam tego słowa w moim życiu) z porywającym refrenem. Ja jestem zwolennikiem nagrań o takim charakterze. Oczywiście polecam!
Mam nadzieję, że stacje muzyczne wyciągną pomocną dłoń i będą emitować klip... ale nie w paśmie klipów, które nie trafiły na dzienną rotację.
a ja
znikam...
hoopla w pozytywne wibracje!
| 20:18 / 01.11.2004 link komentarz (2) | "Ciągle w klimacie tego dnia..."
"Żyj tak, aby znajomym twoim zrobiło się nudno, jak umrzesz"
powiedział: Julian Tuwim
fajne, ciepłe i refleksyjne...
znikam...
hoopla w sen!
| 16:49 / 01.11.2004 link komentarz (0) | "Nowy miesiąc"
1 listopada jak co roku upływa pod ciemną chmurą, która chce uprzykrzyć cały dzień (ewentualnie wieczór). Ja rozumiem - w naszej kulturze to ważne i stonowane święto. To nie znaczy, że pogoda musi również dołować.
W taki dzień, najlepiej zająć się pracą (lub podobną czynnością), zobaczymy jak mi to wyjdzie. Na razie nic nie przekonuje mnie do tego.
Chętnie przeczytałbym jakieś kolorowe pismo, książkę... nawet mam jedną: Krystian Lupa - "Podglądania". Parę tygodni temu zacząłem ją czytać, powiem tylko, że strasznie popsuła mi nastrój....
Moim pocieszeniem są ciepłe, kojące, kolorowe melodie dopadające moj zmysł słuchu. Lubię być tak atakowanym...
znikam...
hoopla w melodie!
| 00:11 / 01.11.2004 link komentarz (1) | "Życie pod koronami drzew (wznowienie II)"
To miejsce w sieci (dangdiggydang.nlog.org) przez wiele dni pozostawało bez opieki, ja sam zostałem bez internetowego domu, gdyż "Życie pod koronami drzew" to moje miejsce... Spróbuję to zmienić, zacznę się opiekować nlogiem w podobny sposób jak dbam o kwiatki - z tą różnicą, że nie będę podlewać monitora czy klawiatury...
nowy miesiąc, nowe rozpoczęcie
już tradycyjnie...
znikam...
hoopla w środek nocy!
| 20:09 / 10.10.2004 link komentarz (4) | "Dwa dni relaxu"
Dawno nie miałem takiego weekendu, na samą myśl o sobocie i niedzieli szeroko się uśmiecham. Ahh jak ja chce więcej takich weekendów....
Oczywiście w słowach zawarta jest nutka ironizmu - no dobrze, nawet nie nutka tylko ogromna nuta!. Pierwsze zajęcia na uczelni, pierwsze 20 h siedzenia w jednym miejscu od... jakiegoś czasu.
Po dwóch dniach zajęć jestem bardzo pozytywnie nastawiony, dużo ciekawych wykładów, ćwiczeń. Czuje, że ten rok (podobnie jak i poprzedni) może dużo zmienić na lepsze.
Odkąd pamiętam, obiecuję sobie, że się wezmę do nauki, będę poszerzać wiedzę książkową potrzebną na zaliczenia. Takie obietnice składałem w szkole podstawowej, takie obietnice składałem w szkole średniej, takie obietnice składałem miesiące przed maturą, tygodnie przed maturą, dni przed maturą...
Ale teraz będzie inaczej! Tak! - Całkiem inaczej!
Nie będę okłamywać wykładowców!
Nie będę bazgrać po tablicy w przerwie!
Nie będę zasypiać na zajęciach!
Nie będę (za często) ściągać!
Będę chodzić na każde zajęcia!
Będę się przygotowywać z tygodnia na tydzień!
Będę aktywnie brać udział w dyskusjach!
Będę mieć osobne zeszyty na każde wykłady i ćwiczenia!
Będę oddawać index w terminie!
Już widzę kilka naciąganch obietnic [śmiech], ale nie pozostaje mi nic innego: "Ja, DangDiggyDang obiecuję..."
znikam...
hoopla w wiedzę!
| 21:58 / 07.10.2004 link komentarz (2) | "Liryka, Liryka"
W szkole średniej byłem karmiony niezliczoną ilością wierszy, które co gorsze musiały mi się podobać. Lekcja polskiego nie mogła odbyć się bez standardowego hasła: "co poeta miał na myśli" [śmiech]. Nie wiem co Ci poeci myśleli bo już długo nie żyją, z resztą miałem zawsze wątpliwości do sposobu i jakości przekazywania wiedzy na drodze: profesor (hehehe) a uczeń. I tak żyłem cztery lata, a po kątach krzywo patrzyłem się na poezję.
Wszystko się zmieniło na studiach. To niesamowite co kompetentni ludzie potrafią zrobić. Analizy utworów literackich nagle stały się ciekawe, nawet "co poeta miał na myśli" wyglądało inaczej. Takie zajęcia mnie bardzo cieszyły, przynosiły wiele radości, nowych informacji. Teraz sam szukam, na własną rękę pisarzy, którzy swoją twórczością przemawiają do mnie. Mam nadzieję, że w tym roku trafią się podobne przedmioty co ostatnio.
Chciałem przedstawić jeden z moich ulubionych textów...
Sam nie rozumiem, skąd to mi się bierze,
że jestem mitologiczne zwierzę,
ni to świnio-byk, ni to koto-pies,
w ogóle z innych stron.
Idę, powiedzmy, wieczorem z Arturem
i nagle: księżyc wschodzi nad murem,
Artur ostrzega, bo dobry kolega:
- Nie patrz. - A ja jak bóbr:
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal...
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Wy się nie dziwcie, śliczni panowie,
sześć lat po świecie tułał się człowiek,
a tutaj Polska i harfa eolska,
w ogóle cud jak z nut:
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal...
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
A po pogrzebie pod korniszon
niech epitafium mi napiszą:
Tu leży magik i małpiszon,
pod spodem taki tekst:
"Liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal...
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal"....
słowa: Konstanty Ildefons Gałczyński
znikam...
hoopla w wiersze!
| 21:30 / 05.10.2004 link komentarz (2) | "9 miesięcy"
Za każdym razem, gdy pojawiam się w murach mojej uczelni i muszę iść w kierunku dziekanatu jestem zaniepokojony. To chyba te miejsce tak na mnie działa, zawsze rodzi się nowy problem. Właśnie! Muszę oddać index (znów go przetrzymałem). Muszę się pochwalić, że Panie w dziekanacie są naprawdę miłe (z tego co wiem, nie jest to na porządku dziennym). Bardzo pomagają i w ogóle są przyjaźnie nastawione [śmiech].
Ten weekend należy do nauki! (niby) cieszę się!
znikam...
hoopla w książki!
| 12:02 / 05.10.2004 link komentarz (0) | "Hej, hej"
Jest pięknie! (przynajmniej na dworze). Przekonałem się o tym w niedzielę wczesnym rankiem (h: 10.27). Wiecie jak to jest ze niezapowiedzianym wstawaniem w wolne dni. Nic wtedy nie idzie. Wstałem, wsiadłem na mój zastępczy rower i pojechałem tam gdzie miałem pojechać. Szarą i śpiącą drogę w jednej chwili dwie (lub trzy) wiewióry zamieniły w najlepszy moment dnia. Nie ukrywam - lubię wiewiórki, są ładne, wydają się miłe. W mieście ciężko je spotkać, dlatego też każda kolejna okazja porusza mnie.
I te wiewióry goniły się bo drzewie, drzewo mało-imponujące, takie zwykłe, rosnące przy drodze (a raczej droga wyrosła przed nim). Zadziwiająco szybko poruszały się w pionie (chociaż dla nich to może był poziom), aż nie wiedziałem czy jest ich troje czy tylko duet. I tak bawiły się, skakały, drapały o korę drzewa. Trwało to zaledwie parę chwil - potem znikły w koronach drzewa i już nie widziałem nic więcej. Trochę poczułem się lepiej....
A dzisiaj słonecznie, ciepło - dzień, który nie można spędzić w domu.
znikam...
hoopla na drzewo!
| 21:55 / 29.09.2004 link komentarz (2) | "Kulturalny piątek"
Słyszałem takie opinie, że piątkowe, sobotnie wieczory nie można spędzać w domu. To jest połamanie dziwnych praw (sam nie wiem kto to wymyślił). Ja nie będę gorszy i piątkowy wieczór (ewentualnie kawałek nocy) wykorzystam w celu rozrywkowym. Bez obaw, nie mam w sobie nic z człowieka lubiącego przebywać w dziwnych miejscach, gdzie większość osób zaczyna "bawić się" po wypiciu pewnej ilości trunków. Do mnie nie przemawiają wątpilwe hity dj'a, który ostatni swój vinyl kupił 3 miesiące temu. Oczywiście ja nie neguję spędzenia nocy w klubach - mnie to najzupełniej nie kręci (no chyba, że podglądanie jak inni się bawią - ciekawe wnioski można wyciągnąć).
Ja już mam wszystko zaplanowane włącznie z rozkładem znienawidzonej przeze mnie komunikacji miejskiej - chociaż... tramwaje są okey [śmiech].
Chcę odwiedzić parę fajnych miejsc, na początek Teatr Korez (na scenie: TEQUILA - Monodram Piotra Warszawskiego), potem chciałbym wyskoczyć obok do Jazz Clubu Hipnoza. Rozpatruję również wizytę w moim ulubionym kinie. W piątek zawsze wchodzą nowości. Tak wygląda plan, czy rzeczywiście tak będzie wyglądać ten dzień? Przekonam się za kilkanaście godzin...
Ja wiem - do weekendu jeszcze trochę jest czasu, ale może już macie swoje plany? Piszcie w komentarzach... jeżeli macie ochotę.
znikam...
hoopla w tramwaje!
| 18:28 / 29.09.2004 link komentarz (5) | "Nieszczególnie ważna notka"
Te trzy dni są niewiele warte w moim kalendarzu. W poniedziałek za bardzo oddychałem przez usta i dziwne stwory (ciekawe jak wyglądają pod mikroskopem - brr) z mojego gardła zrobiły sobie plac zabaw. Ale nie dałem się, wprawdzie nie miałem lekarstw, więc trzeba było sięgnąć do naturalnych metod. W ciągu dwóch dni wypiłem 7 herbat z ogromną ilością żywej i soczystej cytryny. Mój żółty kubek (jest imponująco wielki) jeszcze nigdy nie był tak pożądanym przedmiotem w moim domu. Co ciekawe ta dosyć experymentalna metoda leczenia daje pozytywny skutek! - jestem co najmniej zaskoczony...
znikam...
hoopla w torebkę herbaty!
| 16:52 / 27.09.2004 link komentarz (2) | "Jesień, liście, kasztany, Słońce, itp"
Jak każdego dnia (nie licząc soboty i niedzeli) odwiedziłem pobliski park. To jest specyficzne miejsce, gdyż nie ma co w nim co robić (a w parkach powinno się coś robić!). Wszystkie braki rekompensują ładne kasztanowe drzewa (bądź inne rodzaje), które czasami mogą powodować ból głowy. Pod kasztanowcami wyjątkowo trzeba chodzić zapatrzonym w ziemię, należy uważać na małe, czasem większe kasztanki plątające się koło stóp. Nie można ich deptać, ściskać ani kopać. Można doceniać ich kształty, brać ze sobą do domu, mówić do nich.
Chciałem tak dzisiaj zrobić, wziąć kasztanka ze sobą do domu aby ładnie leżał na małej lapce. Już chciałem to zrobić jak przypomniałem sobie o ważnym fakcie. - Nie mogę przecież wziąć jednego, to będzie nieuczciwe wobec pozostałych, albo wszyscy idą ze mną albo nikt. Logiczne jest, że wszystkich nie sposób zebrać...
W drodze powrotnej zauważyłem dwa, absolunie niewielkie kasztaniki na chodniku, w pobliżu ich nie było innych. I wiecie co? Zabrałem je ze sobą. Obecnie przebywają na głośniku - ale nie skaczą, chyba będę musiał dać znacznie głośniej aby zaczeły się dobrze bawić... Tak naprawdę chciałem napisać, że do końca nie można być pewnym jak się zachowamy w różnych momentach/sytuacjach.
Pozostała część dnia fascynująco słoneczna, aż żałuję, że nie wyskoczyłem gdzieś dalej - do kina albo na kawę...
znikam...
hoopla w liście!
| 16:30 / 25.09.2004 link komentarz (3) | "Po drugiej stronie"
Zastanawialiście się kiedykolwiek, jak to jest być po drugiej stronie czegoś?? - Ja tak i muszę przyznać, że samo myślenie o tym nie wystarcza. Weźmy takie okno, zwykłe, najczęściej plastikowe. Wiem jak jest po jednej stronie: najzwyklejszy widok przez okno na to co zawsze widzę patrząc przez okno. Jednak nidgy nie wiedziałem jak jest z drugiej strony - nie wiem jak wygląda miejsce, z którego patrzę na zewnątrz. Musiałem to sprawidzić.
I wytargałem siebie przez te niczemu winne okno, na swój parapter. Wysoko nie mieszkam (ale to wystarcza mi, mój strach się budzi). Na wszelki wypadek jakoś trzymałem się niezidentyfikowanego elementu ramy. Tak zawieszony patrzyłem przez swoje okno tyle, że z zewnątrz! Ciekawe doświadczenie widzieć znane dobrze miejsce tylko z innego punku.
Oczywiście nie polecam wychylania, wychodzenia przez okno myślę, że to można spokojnie zastosować również w innych sytuacjach.
znikam...
hoopla na Ziemię!
| 12:49 / 25.09.2004 link komentarz (2) | "Luźna sobotnia notka"
Już tydzień nlog dangdiggydang istnieje i prawie dziennie pojawiają się nowe notki. Zastanawia mnie fakt, jak długo to wszystko będzie sprawnie działać...
Parę dni temu (w każym razie w tym tygodniu) napisałem notkę o dwóch słowach, które są rozumiane na całym Świecie. Jedna osoba w komentarzu podała swoje - jakże trafne typy. Od tego momentu sam próbowałem znaleźć takie słowa (nawet zaangażowałem w to znajomych). Efekt nie najlepszy - tylko Michael Jordan przychodzi mi do głowy [śmiech].
Taki trochę śpiący dzień (a nie zapowiadało się tak), zobaczę co fajnego dzisiaj się wydarzy.
Z tego co wiem, to jakieś choróbsko panuje na dworze... uważajcie!
znikam...
hoopla w ciepły sweter!
| 22:01 / 23.09.2004 link komentarz (7) | "Jesienno-zimowe zakupy"
Dzisiaj w nocy przypomniałem sobie o ważnej sprawie. Muszę zrobić listę albumów, które nadają się na długie i ciemne wieczory. Takie, których klimat będzie nieco nostalgiczny, ale z nutą ciepła. Mam już jeden typ - poczekam aż znajdzie się więcej płyt w zasięgu, wtedy notka ponownie wróci.
Jakie są Wasze typy? Może coś sprawdzę z Waszych propozycji...
znikam...
hoopla w głośnik!
| 15:29 / 23.09.2004 link komentarz (0) | "Noc filmów cz. następna"
Dwa filmy: "Miasto Boga" i "Święci z Bostonu" - obydwa ciekawe chociaż całkowicie odmienne. "Miasto Boga" to kino artystyczne (tak przynajmniej pisało na płycie), wymagające większego skupienia, wkręcenia się w fabułę. To poważne spojrzenie na problem tytułowego miasta (bieda, narkotyki, gangi, przemoc).
"Święci Z Bostonu" to zupełnie inny klimat, jednak nie można odmówić tej produkcji błyskotliwości (szczególnie w dialogach). Dobry pomysł - bohaterowie miasta bez przebierania się w śmieszny strój spirdermana czy batmana. Warto zwrócić uwagę na rewelacyjną muzyką i jeszcze lepszą grę Willem'a Dafoe.
W każdym razie... filmy warte swego czasu.
znikam...
hoopla w sportowe buty!
| 18:26 / 22.09.2004 link komentarz (3) | "Sean Penn, Johnny Depp - Rzeka Tajemnic i Blow"
Ostatnią noc głównie poświęciłem na oglądanie filmów. "Rzeka Tajemnic" z oskarowymi rolami Sean'a Penn i Tim'a Robbinsa - oraz "Blow" z Johnny Depp'em w roli glównej.
Strasznie ponura ta "Rzeka Tajemnic" ale nie ma co się dziwić, rzeczy, które tam się dzieją doprawdy mogą przerazić. Co innego "Blow" niby luźny, o początkach rozwoju handlu narkotyków na Świecie. Nie trudno nie zauważyć drugą stronę, mianowicie do czego może doprowadzić nieodpowiedzialne życie. Zdecydowanie bardziej wolę "Blow" niż "Rzekę Tajemnic", chyba mocniej oddziałuje na odbiorcę (a przynajmniej na mnie).
Nie bez powodu Depp i Penn są w tytule notki - osobiście uważam, że rola Deppa w "Piratach z Karaibów" zdecydowanie była trudniesza niż aktorstwo Penn'a w "Rzece Tajemnic". Wydaje mi się, że Akademia Filmowa przede wszystkim kierowała się tym, że "Rzeka Tajemnic" to w rzeczywistości dosyć ciężki film, a "Piraci..." i kpt Jack Sparrow to przede wszystkim dobra zabawa. Z resztą stosunek Deepa do całego Hollywood jest obojętny i pewnie to też miało swój udział...
Dzisiejszej nocy czeka mnie jeszcze: "Miasto Boga" i "Święci z Bostonu".
znikam...
hoopla w fotel kinowy!
| 15:11 / 22.09.2004 link komentarz (5) | "Fotorelacja z Zoo"
Przedstawiam 20 zdjęć z mojej sobotniej wyprawy do Zoo.
Zoo 01
Zoo 02
Zoo 03
Zoo 04
Zoo 05
Zoo 06
Zoo 07
Zoo 08
Zoo 09
Zoo 10
Zoo 11
Zoo 12
Zoo 13
Zoo 14
Zoo 15
Zoo 16
Zoo 17
Zoo 18
Zoo 19
Zoo 20
znikam...
hoopla w trawę!
| 15:05 / 21.09.2004 link komentarz (3) | "Raining Revolution"
Nie wiem czy w całej Polsce (podejrzewam, że tak) dzień upływa pod znakiem deszczu. Słyszałem/czytałem parę komentarzy odnośnie pogody - jak nie trudno się domyśleć większość z nich miała wydźwięk negatywny.
Chyba wyjdę na zewnątrz trochę pomoknąć na ulicę, dać do zrozumiena: Deszcz - słuchaj fajnie, że jesteś - potrzebuję Cię w moim życiu... On może się ucieszy, pomyśli, że komuś zależny na jego istnieniu, skończy padać i znów wyjdzie Słońce [śmiech].
Skoro już w takim Deszczowym nastroju jest moja notka to... w internecie jest strona, na której znajduje się text inspirowany właśnie Deszczem.
Dla zainteresowanych: publikacje trzydzieści13
znikam...
hoopla w krople deszczu!
| 23:46 / 20.09.2004 link komentarz (0) | "Isaac Asimov, I Robot, Will Smith"
Siedziałem na kominie mojego dachu i czytałem Asimova. Ja już nie chcę oglądać filmów zrealizowanych na podstawie książek. W tym wypadku "I, Robot" miał (teoretycznie, oprócz nazwy) być na podstawie "Pozytonowego Detektywa". I jak im to wyszło? Zachęcam do przeczytania książki... W każym razie ja byłem lekko zdruzgotany - przecież "Pozytonowy Detektyw" już sam w sobie ma ciekawą fabułę, scenariusz - a oni (reżyser, scenarzysta i pewnie ktoś jeszcze) zrobili mix, który prześcignął w USA "Spidermana" pod względem oglądalności. Ja rozumiem, Hollywood ma swoje wymagania i konwencje, które trzeba mocno pilnować ale...
Gratuluję doskonałego "product placement" - jest wzorowe w filmie! Converse, JVC, Audi - to trzy firmy, które mają swój czas na ekranie. Osobiście się cieszę, że trampki Chuck'a Taylora były tak częstym obiektem operatora kamery - ktoś ma dobry gust do nakręcania wartych rzeczy [śmiech].
Will'a cenię od lat (Jazzy Jeff & the Fresh Prince rox!). W "I, Robot" zagrał luźnego gościa, tryskającego ironią, czyli jak zazwyczaj (chociaż lubię jego kreacje w stylu "The Legend Of Bagger Vance"). Niecierpliwe czekam na nowy film z jego udziałem, nazywa się "Hitch" (luty 2005).
Tak trochę narzekam na filmy na podstawie książek... przypomniało mi się, że jednak czekam na coś z wielką nadzieją. "Kod Leonarda Da Vinci" w wersji kinowej. Już wiem, że będę dopatrywać się nieścisłości ale i tak nie przeszkodzi mi to wybrać się do kina.
znikam...
hoopla w fotel kinowy!
| 13:13 / 20.09.2004 link komentarz (4) | "Dwa słowa rozumiane na całym Świecie"
"Napisaliśmy ten utwór z Sergent Garcia z Francji, Sergent Garcia nie potrafi mówić po angielsku, za to świetnie po francusku, hiszpańsku i portugalsku. Nie potrafił się nauczyć słów, które mówiłem do niego. Postanowiliśmy więc nagrać wspólnie międzynarodowy utwór, który będą mogli śpiewać ludzie na całym Świecie. Znajdziemy dwa słowa, które są zrozumiałe w każdym państwie. - Ja zacząłem pierwszy: TAXI! Każdy zna słowo taxi, wszędzie ma to samo znaczenie nie ważne gdzie jesteś. Sergent Garcia spojrzał na mnie - odpowiedziałem: Sgt musisz znać słowo rozumiane na całym Świecie. W tym momencie spojrzał na radio i powiedział - już wiem! GANJA! Powiedziałem: nie, nie, człowieku nie, nigdy w życiu. - W porządku, to co powiesz na: RADIO! I w ten sposób powstała najgłupsza piosenka na Świecie."
(wolne tłumaczenie z koncertu Michael'a Franti & Spearhead)
Znacie jeszcze inne słowa??
znikam...
hoopla w taryfę!
| 22:25 / 19.09.2004 link komentarz (1) | "lotnisko-samolot-bomba-irak"
Proste skojarzenie, wymyśliłem je patrząc przez okno w niebo. Nad moim budynkiem mieszkalnym otwarto całkiem niedawno korytarz powietrzyny. Teraz samoloty latają naprawdę nisko. Jest na tyle bezpiecznie, że nie pomyślę, że może coś spaść na czyjś dom (bądź mój) i go doszczętnie zniszczyć. Założę się, że mało kto o tym myśli. Mieszkańcy Iraku nie mają tej swobody...
tylko tyle...
znikam...
hoopla tam gdzie pokój!
| 17:25 / 19.09.2004 link komentarz (2) | "Lazy afernoon with live musik"
Tak od około 15 z minutami, moje gg zostało opanowane przez ten rozleniwiający opis. To nie jest zwyczajny status - on podkreśla cały charakter mojego dnia. Nie ma takiej siły, która ruszy mnie z mojego domu! Ja wiem - jest ładnie, ciepło, jeszcze zielono na drzewach, ale ja potrzebuję solidnej regeneracji schodzonych stóp, stawów skokowych, piszeli, łydek i kolan. Przecież wczoraj przeszełem całe moje miasto + kawałek innego, zaliczyłem dwa festyny (akurat nie ma czego pozazdrościć) i odwiedziłem Zoo jako gość.
W kręgu moich zainteresowań dzisiejszego popołudnia jest szeroko pojęta muzyka na żywo. Moja audio-wieża gościła dzisiaj już wielu szanowanych twórców... Do tych ważniejszych można zaliczyć grupę Arrested Development (ich nowy album "Among The Trees" rządzi!). Michael Franti i jego Spearhead też dają radę [śmiech] Oczywiście Pan Michael Franti to wybitny muzyk, którego niezmiernie szanuję za wszystko co robi. Zachęcam Wszystkich do słuchania muzyki granej na żywo, na koncertach czy to z płyt. Żywe wibracje pchają nas Ludzi do przodu!
znikam...
hoopla między dźwięki!
| 11:52 / 19.09.2004 link komentarz (3) | "Dzień Dobry Słonko"
Dzień Dobry Słonko!
Miło, że znasz moje imię nie od dziś,
znasz mnie - jestem zakręcony o świcie (12 h),
jak moje włosy na głowie.
Potrzeba mi zimnej wody,
muszę schować pościel,
włączyć komuter,
zdjąć rozpalone kwiatki z parapetu,
ze wszystkimi się przywitać.
O rety! Ile czynności w jedną chwilę.
znikam...
hoopla w promienie słońca!
| 23:26 / 18.09.2004 link komentarz (2) | "Angels are funky - trust me"
Istnieje wiersz.. niestety nie znam tytułu oraz autora. To opowieść o pierwszym człowieku na Ziemi, który czuje się wolny i nie słucha poleceń Boga.
Wiem, że to mało informacji ale może ktoś czytał, albo przynajmniej kojarzy co to może być.
W zamian mogę wykonać wolną interpretację śpiewu Aniołów [uśmiech]
znikam...
hoopla w sen!
| 22:46 / 18.09.2004 link komentarz (2) | "Koffeinowy kwadrans"
Tak przyznaję się - Jestem uzależniony do kawy... Lubię ją pić w różnych fajnych miejscach. Fajnym miejscem jest kino, fajnym miejscem jest niewielka kawiarnia, fajnym miejscem jest ławka w parku, fajnym miejscem jest miejsce z kimś drugim trzymającym (swój) kubek kawy. Uzależnienie od rozpuszczalnej kawy (normalniej nie piję) łapie mnie często w domu. Musicie wiedzieć - jestem strasznym leniem i moja kawa składa się na:
- zagotowaną wodę,
- osobisty kubek
- łyżeczkę kawy
Ostatnio dysponuję takim mixem: 3 w 1, ale to wszystko trzeba rozmieszać, czyli wskazana jest ludzka ingerencja a ja jestem temu przeciwny.
To wszystko ładnie brzmi. Są też straszne momenty! Byłem kiedyś w kinie (seans z "Osadą") oczywiście nie mogłem sobie odmówić zimnej kawy ze wszystkimi dodatkami (cukier, mleko, syrop i wszystko inne o czym nie wiem, a również zostało wymieszane z kawą). Spokojnie siedziałem w kosmicznym fotelu (zawsze myślę, że są one z promów kosmicznych perfidnie wyciągnięte). Pewien siebie sączyłem moją extra-kawę przez słomkę gdy... nagle rozpoczął się film i z przerażenia się polałem! (przerażający scenariusz). Spokojnie, to nie było tak. Najzwyczajniej w świecie kawa czuła się niekomfortowo w plastikowym kubku i postanowiła rozlać się na moją jasną koszulkę! Z wielkim trudem (bo przecież w salach kinowych panuje ciemność) spostrzegłem, że pojawiły się dziwne plamy, które nie należały do ozdoby mojej koszulki. Efekt taki, że wracałem do domu poplamiony.
- I niby to takie przerażające było? W zasadzie nie, ale mam nadzieję, że chociaż przez chwilę trzymałem Was w napięciu [uśmiech] Wyciągnąłem wnioski z tej opowieści i teraz już się nie wylewa nic (przynajmniej na mnie) może trochę film mi ucieka bo robię dziwne uniki aby znaleźć słomkę ale cóż... i tak w większości razy na filmy chodzę ponownie.
znikam...
hoopla w kawowe ziarenka!
| 21:18 / 18.09.2004 link komentarz (2) | "Drzewny skin"
Dzisiaj i wczoraj udało mi się poznać parę fajnych miejsc (nlogów), tylko raz trafiłem na dwa takie same (pod względem grafiki). Nie wiem ile jest podobnych nlogów do mojego (mowa o drzwenym skinie). Dla tych wszystkich jednakowych graficznie ludzi przesyłam nieokreślone (nie wiem gdzie jesteście) pozdrowienia! Może kiedyś się poznamy...
znikam...
hoopla w trawę!
| 20:12 / 18.09.2004 link komentarz (3) | "Zwierzęta i ludzie, czyli kto jest kim w Zoo"
Niezwykle słoneczna sobota nie może być spędzona tak jak w pochmurny dzień. Przypadkowo trafiłem do Zoo, pomyslałem: fajnie zobaczę zwierzaki z bliska. Niestety przeliczyłem się i to ogromnie. Faworytem wśród zwierząt były oczywiście urocze Żyrafy - ale one, nie wiedząc czemu nie były zainteresowane poznaniem się bliżej. Długo nie rozpaczałem i poszedłem długą drogą do innych ogrodzeń. Ogólnie było kiepsko - pomieszczenia nie-wyremontowane, jakieś butelki przy Wielbłądach, już pomijam fakt, że zwierzaki wolały spać (akurat się nie dziwię).
Stałem sobie opary o ogrodzenie, gdzie grasowały Lamy i jeszcze inne (z resztą urocze zwierzaki), których nazwy nie potrafię napisać. W każym razie stałem i patrzyłem się na Słonie a potem na ludzi.... Od tego momentu nie miałem pojęcia kto powinien być zamknięty. Ludzie jak to ludzie - obrywali gałązki z drzew tylko aby Słoń zabrał je z ich rąk. (swoją drogą Słonie to bystrzaki, zjadały zielone listki a patyki wyrzucały) Inne osoby straszyły hipopotamy aby te tylko się pokazały. Beznadziejnie - dla mnie szczytem głupoty są bary co parę metrów. Właśnie! Bary i WC są najbardziej oznaczonymi miejscami w Zoo. Mapę dorwałem dopiero przy wyjściu... Sumując - nie było Foczek (a to już wielki błąd), Żyrafy jakieś nie-medialne, generalnie błądziłem i pewnie nie zobaczyłem innych atrakcji. Jak dorwę się do zdjęć to wrzucę na nlog'a.
znikam...
hoopla w Ziemię!
| 13:11 / 18.09.2004 link komentarz (0) | "Życie pod koronami drzew"
To miejsce w sieci nazywa się: "Życie pod koronami drzew" - z tego co wiem to mało-oryginalny tytuł. W przyszłości postaram się wyjaśnić dlaczego tak a nie inaczej. Bardzo jestem zadowolony z faktu, że dostępny był ten drzewny-skin, na który właśnie patrzycie. Powinien pasować do charakteru DangDiggyDang.
Odezwę się później...
znikam...
hoopla w trawę!
| 13:00 / 18.09.2004 link komentarz (1) | "Życie pod koronami drzew (wznowienie)"
Nowy dzień i pierwsza, jakże istotna zmiana. Nlog jmstar przestał istnieć, w jego miejsce powstał nowy o bardzo wdzięcznej nazwie DangDiggyDang. Chciałbym przeprosić osobę, która była na tyle uprzejma i dodała swój komentarz - najmocniej przepraszam za te zmiany.
znikam...
hoopla w trawę! |
|