Zima. Czasem słońce, czasem chmury.
Idziemy. Pod nogami lód. Chyba oboje staramy się nie zbliżać do środka jeziora, gdzie lód jest kruchy. Ale niekiedy... sam nie wiem jak to się dzieje, że jesteśmy na skraju. Jeszcze mały krok, i lód się załamie pod naszym ciężarem. Jeszcze mały kroczek i oboje znajdziemy się w lodowatej wodzie, która nas utrupi. Nie będzie ratunku...
Mróz. Od dwóch dni mróz nie maleje, choć wcale mi nie jest zimno. Brak słońca, dźwięk delikatnie trzeszczącego pod nogami lodu i para wydostająca się z ust przy każdym wydechu, uświadamiają w jak niebezpiecznym otoczeniu się znaleźliśmy. Ale nawet ta świadomość nie powoduje, żebyśmy zawrócili w kierunku ciepłego i suchego szałasu. Brniemy coraz dalej, a lód z każdym krokiem bardziej trzeszczy...
Bylebyśmy nie zaczęli tupać lub bezmyślnie maszerować bo to będzie koniec. Tylko trzask, kilka rozpaczliwych oddechów i koniec. Nie wiem nawet czy poczujemy przenikający ziąb...
Od dwóch dni gram w EMPIRE na http://empire.onet.pl/
Obawiam się, że na 5 dni jestem wyłączony z jakichkolwiek żysiowych działań. Po tym okresie (standardowo) mi sie znudzi i życie wróci do normy.
Jestem tchórzem. Paskudnym, okropnym tchórzem.
Co innego mam w głowie i sercu a co innego robię. Moje działania mają na celu zamaskowanie tego, co chciałbym osiągnąć, kim chciałbym być i co chciałbym robić.
Boję się zrealizować tego co mam w głowie...
… tylko nie mów mi, że powinienem za wszelką cenę realizować moje dążenia. To wszystko nie jest proste, bez ranienia najbliższych, którzy są dla mnie całym światem...
"przez pierścień pochwy przewleka się i zapina na sprzączkę przystółkę krótkiego rzemienia trocznego, założonego na rzemyk z przepustem wpustu przedniego wyściółki ławki".
[Instrukcja troczenia szabli do siodła ułana z 1938 roku]
narkotyki...
hm...
ciekawy temat.
Kiedyś w zamierzchłej młodości jakąś trawę... ten teges. Potem kilku znajomych skończyło żywot przy pomocy makowej śmierci. Więc tego nie doświadczyłem ze strachu. Ale teraz oglądam na BBC filmy o narkotykach typu extasy, kokoaina... i inne i to nie wydaje się nie wydaje się być bardzo groźne a... przyjemne.
Nie wiem co o tym mysleć?
Od kilku lat sporo rzeczy robię cyklicznie. Mniej więcej raz na dwa lata czytam "Mistrza i Małgorzatę" i raz na rok słucham "Metro". Mam jeszcze kilka takich cyklicznych czynności...
Grecja - śmecja, banki - sranki, politycy - dupnicy... Wqurwia mnie to wszystko. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż euro - śmeuro. To 2012 też.
Do dupy z tym wszystkim.
%$&&*#@!
[]
Wasz Niezbyt Wesoły Sanitariusz
...end of message...
...qurde... Jakby kto chciał zobaczyć jak wygląda ciastko to zapraszam do obejrzenia absurdalnego filmu w którym miałem przyjemność użyczyć mojej absurdalnej twarzy...
\"O pewnym księdzu mówiono, że śpiewa źle, ale z zamiłowaniem\"
[Ks. Jan Twardowski]
Dość długo już żyję na tym świecie lecz wciąż dziwi mnie zrozumienie prawd dawno już objawionych. Przykład? Proszę bardzo.
Od roku chodzę do fitness klubu. Nie, w celu zbudowania pięknej muskulatury, ale żeby się nie zastać, troszkę poruszać, czyli rozprostować kości. Trening zawsze wygląda podobnie. Troszkę bieżni, ciut steppera, jakieś ćwiczonka brzucha, itp. Nic wielkiego. Nie napinam się specjalnie. Generalnie chodzi o to, żeby krew szybciej przecisnęła się po żyłach. Po treningu prysznic, sauna a potem krótki odpoczynek w grocie solnej. Na koniec znowu prysznic i do domku. Urządzenia treningowe wyposażone są w TV do których należy dołączyć własne słuchawki.
W trakcie własnych ćwiczeń zazwyczaj oglądam TV, czasem jednak ukradkiem przyglądam się ludziom. Nie, żeby nachalnie się gapić, ale tak spod oka. Tu… pan. Wielki zwalisty idzie ciężko po bieżni. Pamiętam jak przyszedł tu pół roku temu. Był obleśnym tłuściochem. Teraz jest znacznie chudszy. Idzie ciężko, sapie - ale jest konsekwentny. Zrzucił już dobre piętnaście kilo. Opodal pani w wieku mojej mamy… udaje, że dziarsko pedałuje na rowerku. Tak naprawdę, czyta książkę tak zachłannie, że prawdopodobnie zapomniała, że jedzie na substytucie roweru. W kącie młodzi gentelmani mężnie pracują sztangami nad własną muskulaturą. Nie są za bardzo spięci, choć widać, że przyszli tu w konkretnym celu. Znaczy, nie na pogaduchy. Widać, że są skoncentrowani nad wykonywanymi ćwiczeniami. Czasem któryś coś powie, czasem ktoś się zaśmieje. Generalnie jednak, każdy zajęty jest sobą i treningiem. Jest spokój, nie ma jazgotu. Słychać tylko szczęk odkładanych ciężarów i urządzeń treningowych. Znaczy… cisza i atmosfera treningu jest do chwili, gdy na sali nie pokażą się damy w ilości pozwalającej na konwersację. Nie jestem seksistą. Kobiety są, wspaniałe, cudowne, boskie, fantastyczne… okropne, podłe, okrutne i gadatliwe. Kocham kobiety za wszystko co wcześniej wymieniłem. Przecież jakby były tylko wspaniałe, cudowne, boskie, fantastyczne – to byłyby nudne. Muszą też być czasem okropne, podłe, okrutne. Wyjątkiem jest ostatni wymieniony wcześniej przymiotnik – GADATLIWE.
W tym przykładzie z życia wziętym z wczorajszego treningu, wszedłem na salę w fitness klubie i zająłem miejsce na stepperze. Pusto było i wybrałem miejsce gdzieś po środku. Z prawej z lewej i przede mną wolne stanowiska. Ustawiłem czas treningu na 60 minut i zacząłem ćwiczyć. W przeciągu dziesięciu minut na salę weszło siedem kobiet w różnym wieku. Stworzyły się dwie pary i trio. Pierwszy duet to chyba siostry w wieku około 19-25 lat. Dwie następne damy może odrobinkę starsze od poprzednich, a może nie… Trio zaś, składało się z dojrzałej kobiety w wieku około 40-45 lat i dwóch odrobinę młodszych. Zresztą… co do wieku kobiet to nie jestem specjalistą. Panie, jak to panie. Tolerancja wiekowa wacha się w granicach 10-15 lat i dla takiego laika jak ja, szacowany wiek kobiety jest nie do ustalenia i zazwyczaj pozostaje zagadką. Zresztą moje oceny wieku zawsze stoją w sprzeczności z rzeczywistością. Młode kreują się tak, żeby wyglądać poważniej a starsze celują w tym, żeby mnie zmylić w ocenie i wyglądają na młodsze niż są naprawdę. Na moje nieszczęście już na sali treningowej zostałem otoczony przez wzmiankowane wcześniej białogłowy. Ba, poproszony przesunąłem się o stanowisko dalej aby panie mogły być obok siebie. Z głupoty i nieświadom konsekwencji, po rycersku zmieniłem stepper i w ten sposób zostałem otoczony. Z tyłu ściana. Z prawej duet sióstr, z lewej dwie przyjaciółki a przede mną trzy dojrzałe kobiety. Mój dramat polegał na tym, że tego dnia zapomniałem wziąć z domu słuchawki. Nie mogąc słuchać programu TV, zostałem skazany na słuchanie wynurzeń kobiet, które kompletnie bez jakiegokolwiek skrępowania (tak jakbym był powietrzem) opowiadały sobie różne historie z życia wzięte. Myślałem, że oszaleję. Czasami nawet się porządnie rumieniłem. A one, nic sobie nie robiąc z otoczenia, wyjawiały coraz to nowe „sekrety”. Duet sióstr rozpoczął wymianę zdań na temat zbliżającej się sesji egzaminacyjnej. Potem dziarsko przeszedł przez relację z sylwestrowej prywatki aby utknąć na dość pikantnych szczegółach tego, co działo się później - „a on mi potem położył rękę…” Zero zachowania jakiejkolwiek wstydu czy zakłopotania. Głośno i wyraźnie wszystkie szczegóły „kawa na ławę”. Z mojej lewej strony, koleżanki relacjonowały sobie w jaki sposób są molestowane przez szefów. Zresztą sądząc po ich kształtach i fizjonomii wydaje mi się, że albo konfabulowały albo jeśli dać wiarę ich opowieściom, ich szefowie są totalnie zdesperowani. Panie były po prostu brzydkie, grube i totalnie zaniedbane. Według mnie ich opowieści chyba tworzyły ad hoc, na użytek podbudowania swojego wątłego ego. Rekordy jednak biło trio dam, ćwiczące tuż przed moim nosem. Te, kompletnie bez jakiegokolwiek skrępowania opowiadały sobie o chorobach kobiecych, szczegółach w sposobach badania zakątków ich ciał oraz o detalach dotyczących przechodzonych zabiegów ginekologicznych. Wszystkie wyżej wymienione panie ustawiły na swoich przyrządach treningowych najniższy możliwy stopień trudności a i tak ich ćwiczenia polegały na markowaniu ruchu. Z pewnością nie przyszły do klubu w celu uprawiania jakiejkolwiek formy aktywności sportowej. Celem niewątpliwie były opowieści tworzące jazgot nie do wytrzymania. A w samym środku ja, któremu pozostało jeszcze co najmniej 30 minut treningu na stepperze. Koszmar. Nie wytrzymałem i poszedłem w drugi kąt sali. Ale i tam wciąż słyszałem tylko jazgot dochodzący z części którą właśnie opuściłem. Po dziesięciu minutach zrobiło się ciszej - wyszły przyjaciółki. Następnie znikły siostry. A potem Trio zamieniło się na solo, to znaczy z trio została tylko najstarsza kobieta. Przez chwilę zapanowała cisza. Znowu słychać tylko szczęk urządzeń treningowych i ciężarów. Spokój i błogość. I nagle odzywa się dźwięk telefonu. Głośny, bardzo głośny, donośny głos właścicielki telefonu (1/3 trio która pozostała na stepperze) krzyczący do słuchawki:
- Basiu, kiepsko Cię słyszę. Jestem w moim fitness clubie a tu jest taki jazgot… Możesz mówić głośniej…
I co tu jest prawdą objawioną, której się nie powinienem dziwić? Kobiety bez towarzystwa lub w towarzystwie mężczyzny zazwyczaj (podkreślam słowo zazwyczaj) nie są nadmiernie rozmowne. Jeśli chodzi o jazgot – z jedną kobietą zazwyczaj jakoś da się wytrzymać. Dwie to już poważne niebezpieczeństwo, często graniczące z niemożliwością zrozumienia ładu, składu, celowości i sensu wypowiedzi. Takie paplanie dla paplania. Natomiast trzy kobiety w jednym pomieszczeniu to przekroczenie masy krytycznej. To jakby wybuch nuklearny który zatrzymać może tylko wypalenie paliwa w postaci opuszczenia towarzystwa przez jedną lub dwie z przyjaciółek. A i to jak widać na przykładzie nie do końca potrafi zatrzymać reakcję łańcuchową. Bo od czego są telefony komórkowe?
\"To człowiek człowiekowi najbardziej potrzebny jest do szczęścia.\"
[P. Holbach]
Nie, żeby coś tam...
Tak po propstu jestem zmęczony i zmulony. Kilka dni orki po 14-16 godzin na dobę, zrobiły swoje.
Jak odpocznę, to może mi przejdzie.
Czasem wydaje mi się, że jestem wyjątkowym człowiekiem (facetem).
Przebrany w ciemny garnitur i czarny golf... jestem chyba baaardzo przystojny.
:)
Kobitki się za mną oglądają. Czuję to.
Ciastko - to znakomity nick, chyba oddający realną ocenę.
Niestety, pozostałością po pracy w korporacjach finansowych jest obrzydzenie do garnituru. Rzadko go zakładam. Obecnie, najlepiej mi w dresie. Takim zwykłym a’la Ferdek Kiepski.
Nie, nie, nie... Nawet ubrany w garnitur, nie wpadam jednak w samouwielbienie. Znam swoje zalety i wady. Zalety mam, ale wad posiadam zdecydowanie więcej. Aż dziw, że Żoneczka ciągle ze mną wytrzymuje. Po tylu latach... (26 sztuk). Kocham ją.
Wady? Zbyt wiele, żeby zmieścić na jednym ekranie monitora. Nie będę ich wymieniał. Niech każdy sobie coś wymyśli, a z pewnością trafi w sedno.
A jednak Ciastko w 100%. To miłe.
:)
Wiesz co maleńka? Ja Cię kocham - tak mi się jakoś zachciało zakomunikować żoneczce. Nie potrzebuję w odzewie słów. Wystarczy jej jedno spojrzenie, żeby w brzuchu zatrzepotało skrzydełkami tysiąc motyli…
No, już spokój. To łaskocze i chichroli…
Sąd: grupa ludzi orzekająca, która strona miała lepszego adwokata
[mądrość ludowa]
Od jakiegoś czasu, wysiłek umysłowy mi nie służy. Nawet książek o fotografii nie czytam. Najchętniej oglądam bzdurne kryminałki na AXN.
Czasem człowiek musi się wylenić, żeby wystartować nową energią.
Kurwa mać - zarżał cichutko koń - patrząc spode łba na wóz, po wysokie burty wyładowany węglem. Ale nikt go nie słyszał. Zwłaszcza furman. Bo kto by pomyślał, że koń umie kląć? Zwłaszcza, że koń zarżał po cichutku.
Zapuściłem po kilku latach niesłuchania "The Friends of Mr Cairo" - Jon & Vangelis. Gorgeous!!!
Tam nie ma żadnego zbędnego dźwięku ani miejsca na "zgubioną" nutkę. Muzyka jest taka... skończona.
Nie znam dostatecznie języka angielskiego, żeby wypowiadać się o tekscie, ale jeśli jest tak dobry jak muzyka to Vangelis skomponował i zagrał arcydzieło, które Anderson wyśpiewał (trochę wyrecytował). Świetnie zbudowana dramaturgia.
Dziś chyba niestety nie komponuje się takiej muzyki. A szkoda. A może się komponuje tylko ja na nią trafić nie mogę.
***
W magluwagli, leciały kawałki M.H. Góreckiego. Straszliwie dołujące, ale piękne. Żoneczka kazała wyłączyć żebym deprechy nie złapał. Oczywiście, jak przystało na pantoflarza wyłączyłem, ale gdzieś "z tyłu głowy" siedzi mi taki niepokój. Muszę kupić jakąś płytę M.H.G. i posłuchać w samotności... Wielki artysta. Niestety już nic nie skomponuje. Szkoda.
***
Tak łatwo krytykować lub wyrażać opinie o kimś czy o czymś. Dopiero jak człowiek sam usiłuje zrobić cokolwiek, okazuje się, że wszystkie wysiłki są gówno warte. Tylko, że wtedy nie pamięta, jak krytykował innych.
Wiem, bo jestem klasycznym tego przykładem.
Squash mnie zabił. Wczoraj odważyłem się zagrać w ta grę. Szło mi całkiem, całkiem. Co prawda nie wywalczyłem nawet seta, ale zabawa była przednia. A dziś umieeeeeeram. Boli mnie cały "ja". Oj boli, boooooli.
Cierpienie: przykrość spowodowana własnym nieszczęściem lub powodzeniem innych
Miałczyński:
"Odkąd mój umysł myśli i sięgam pamięcią, to te klapy zawsze opadały. A dlaczego? Bo przez dziesiątki lat jedni bezmyślni kretyni pod kierunkiem innych bezmyślnych kretynów umieszczają muszle klozetowe w pociągach tak blisko ściany, że klapa po podniesieniu nachylona jest ku muszli i puszczona musi opaść. Dziesiątki lat, Jezu Chryste przenajświętszy. A jeśli Polska to właśnie ta ojszczana klapa?"
Być może istnieją czasy piękniejsze, ale te są nasze.
Pewnego razu w piątek pod wieczór, do jubilera przyszedł starszy, obleśny dziadek z towarzyszącą mu, przecudnej urody, ok. dwudziestoletnią, zgrabną panienką. Zaczęli oglądać pierścionki. Po dłuższej chwili ona wybrała sobie jakiś piękny egzemplarz. Dziadek upewnił się, czy ten pierścionek na pewno
jej się spodobał i mówi jubilerowi, że go kupuje.
A jubiler na to:
- Ale ten pierścionek kosztuje 100 tys. złotych!
Na co dziadek bez wahania:
- Nie szkodzi; biorę!
A jubiler się pyta:
- Zapłaci pan gotówką, czy kartą?
- No, wie pan - mówi dziadek - taką kwotę trudno mieć w portfelu, więc zapłacę kartą.
Sprzedawca się lekko zafrasował i mówi:
- Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale przy takiej kwocie do zapłaty muszę sprawdzić, czy pańska karta ma pokrycie na koncie, a w piątek o tej godzinie banki są pozamykane. Do poniedziałku nie będę mógł zweryfikować pańskiej karty, więc co pan proponuje?
Na co dziadek ze zrozumieniem:
- Proszę pana! Nam naprawdę zależy na tym pierścionku, więc aby nikt go nie kupił proszę go zdjąć z wystawy i schować do sejfu wraz z moją kartą
kredytową. W poniedziałek rano sprawdzi pan w banku jej pokrycie i zadzwoni do mnie pod numer, który panu zostawię, a ja wtedy się ponownie u pana
zjawię.
No to jubiler się ucieszył i zrobił tak, jak zaproponował klient.
W poniedziałek rano po przyjściu do pracy zadzwonił do banku, podał numer karty, a tam mu mówią:
- Panie! Ta karta nie ma pokrycia od 3 lat!!!
Sprzedawca zbladł i dzwoni do dziadka:
- Proszę pana! Co to ma znaczyć! W banku powiedzieli, że pańska karta nie ma pokrycia od 3 lat! Jak pan to wyjaśni?
A dziadek na to z uśmiechem:
- Proszę pana, ja doskonale wiem, że moja karta od 3 lat nie ma pokrycia na koncie.
Ale czy pan wie, JAKI MIAŁEM WEEKEND?
Pan Prezes powiedział, że koniec Platformy jest blisko. Ale który koniec?
Pan Prezes powiedział, wygralibyśmy, gdyby nie "perfidna akcja". Każda akcja która nie popiera Pana prezesa jest perfidna.
Pan Prezes powiedział, że prawie wygrał. Prawie gratuluję.
Częściowo zmałpowane po W.Z.
Stan posiadania nie ma znaczenia. Zawsze będzie Ci czegoś brakowało
...qurde...
Pobił się mały Jarek z Bronkiem Gafą. Bili się o to, kto będzie królem w piaskownicy. W skórę (dupę) dostał mały Jarek. Od tego zdarzenia minęło sporo czasu, lecz mały Jarek nie może sobie z tym faktem poradzić.
Wciąż wierzga swoimi małymi nóżkami, płacze, łka i szlocha przeraźliwie drąc się w niebogłosy: „ Przecież ta piaskownica miała być mojaaaaa. Joasia i Ela mi to obiecowywałyyyyyyyy… buuu… a Marek z Pawełkiem też mówili, że to ja będę królem.” Innym, którzy kibicowali Jarkowi też się dostało. Że, za słabo. Że za cicho. Ze jakoś tak kiepsko… Cała wina, że mały Jarek miał w tej walce niezbyt marsową minę spadła jednak na Joaśkę i jej bandę. Bo przecież to one nie dały mu się skoncentrować na pokazaniu groźnego oblicza, opowiadając dzieciakom w piaskownicy bardzo śmieszne lecz ohydne kłamstwa. Że Bronek Gafa jest gruby i brzydki. Że wyjada gluty z nosa, podgląda dziewczynki - gdy przebierają się w szatni przed WF. Że niesłusznie podkablował małego Jarka do Pani Woźnej, twierdząc, iż ten podgrandził 2 kawałki kredy z sali od polskiego. Na nic zdały się trudy.
Potem PRAWIE wszystko okazało się ohydną manipulacją lub kłamstwem. Po pierwsze, Bronek glutów nie wyjada, tylko rozsmarowywowuje je na ścianie przy wejściu do stołówki. Po drugie to nie Bronek lecz pucołowaty Zbyszek podgląda dziewczynki w przebieralni i nie nie PRZED lecz PO zajęciach z WF. No i po trzecie, przecież wszyscy wiedzą, że mały Jarek buchnął nie DWA, lecz TRZY kawałki kredy. Ponadto, tajemnicą poliszynszyla jest fakt, że Bronek Gafa, podkablował małego Jarka nie do Pani Woźnej tylko do Dyrektora Szkoły. A to, że kredę „skubnął” z sali od polskiego jest szczytem kłamstwa! Oczywiście, chodziło o salę od matematyki!!! Naturalnie, nie wszystko co dzieciaki o Bronku Gafie gadały było kłamstwem i bzdurą opowiadaną w celu osłabienia morale przeciwnika. Prawdą niewątpliwie jest to, że Bronek Gafa jest chłopcem o dość nienachlanej urodzie prezentowanej na buzi i że ma sporą nadwagę. Ale przy tylu ohydnych kłamstwach, taka mała prawda kompletnie się nie liczy.
Wszystkie zabiegi nie przyniosły efektów i fakt pozostaje faktem. Królem piaskownicy jest Bronek Gafa. Jak tylko stało się to publicznym faktem, w towarzystwie rozeszła się plotka, że mały Jarek nie wygrał z Bronkiem Gafą, na skutek „zasług” Joaśki i jej bandy. Byli i tacy, którzy twierdzili, że przegrana małego Jarka to z pewnością był spisek. Że Grupa Joaśki „grała” w barwach małego Jarka lecz strzelała gole do jego bramki. W związku z tym, wszyscy, którzy tak ofiarnie zagrzewali małego Jarka do przegranej niestety walki, zostali przez niego wzgardzeni i odtrąceni. Niemały w tym udział miał pucołowaty Zbyszek, szybki Jacek i zakręcony jak słoik z marmoladą Antek, którzy, po przegranej małego Jarka, natychmiast mu otworzyli oczy, że autorem jego klęski jest Joaśka, Elka i inni o których była już dziś mowa. Tak dobrze mu to wytłumaczyli, że mały Jarek na obie dziewczyny śmiertelnie się obraził i kazał swemu przybocznemu – Mariuszkowi wygnać Joaśkę z całą bandą ze swojego otoczenia podobnie jak Cherubin wygnał z raju Adama i Ewę. Wyglądało to tak jak u Michała Anioła, tylko Mariuszek mieczyk, którym wskazywał drogę „precz”, miał odrobinę przykrótki. Mimo to, dziewczyny chyba się troszkę przejęły. Chłopacy też, ale pokazali małemu Jarkowi gest Kozakiewicza, odwrócili się na pięcie i poszli swoją drogą…
Ciekawe dokąd zajdą???
Być pobitym to jeszcze nic, ważne jest, przez kogo
Warszawa, w niedalekiej przyszłości. Wycieczka szkolna uczniów szkoły podstawowej zwiedza stolicę.
- Uwaga, dzieci, dochodzimy do ulicy Lecha Kaczyńskiego, która przez wiele lat była nazywana Krakowskim Przedmieściem – mówi pani nauczycielka.
- Jak to? Przecież przed chwilą byliśmy na ulicy Lecha Kaczyńskiego!
- Oj, Piotrusiu, znowu nie uważałeś. To nie była ulica, tylko aleja, i nie Lecha Kaczyńskiego, tylko Prezydenta Kaczyńskiego.
- Psze pani, a co to za budynek?
- To Sanktuarium Lecha Kaczyńskiego Jedynego Prezydenta IV RP, dawniej był to Pałac Prezydencki. Chciałabym wam zwrócić uwagę na stojące przy bramie krzyże. Wiecie skąd się wzięły?
- Kogoś tu ukrzyżowali?
- Nie, Wojtusiu. No jak to? Nie wiecie?
- Nie wiemy, psze pani.
- No przecież macie w tygodniu po 5 lekcji z historii życia Lecha Kaczyńskiego.
- No tak, ale w podstawówce przerabia się tylko młodzieńcze lata Kaczyńskiego, ostatnio mieliśmy lekcje o Pierwszej Komunii pana prezydenta.
- Jak to młodzieńcze lata? A reszta?
- Resztę żywota Lecha Kaczyńskiego przerabia się dopiero w gimnazjum i liceum, psze pani.
- Aaaa, chyba, że tak. No więc słuchajcie, drogie dzieci. Ten wielki krzyż postawiono tu po śmierci pana prezydenta, aby oddać cześć jego pamięci i przez długie lata toczono walki, aby mógł tu pozostać. Na szczęście teraz może tu stać i nikt go nie zabierze.
- Psze pani, a można sobie przy nim zrobić zdjęcie?
- Można Martynko, ale uważaj, aby go nie dotknąć, bo jest na nim metalowa siatka, która jest pod wysokim napięciem. To takie zabezpieczenie, gdyby ktoś próbował zabrać stąd krzyż.
- A ten mniejszy krzyż to skąd?
- Ten mniejszy postawiono, aby uczcić pamięć tych, którzy bronili tego dużego krzyża.
- Psze pani, a wejdziemy do środka pałacu?
- Niestety, nie możemy, bo właśnie jest w nim remont. Włoscy malarze malują olbrzymi fresk na suficie.
- Psze pani, a co to jest fresk?
- Takie malowidło na suficie, widzieliście przecież fresk w Kaplicy Sykstyńskiej.
- Ja nie widziałem.
- Jak to, Wojtusiu? Nie byłeś z nami rok temu na wycieczce Śladami Wielkiego Męża Stanu – misje zagraniczne Lecha Kaczyńskiego?
- Nie, bo byłem wtedy chory.
- A, psze pani, a co będzie na tym fresku namalowane?
- Arcydzieło, moje drogie dzieci. Będzie na nim przedstawione jak Bóg przekazuje Lechowi Kaczyńskiemu berło i koronę, aby zaprowadził porządek na Ziemi.
- Oj, to szkoda, że nie można wejść do środka i zobaczyć.
- Mówi się trudno, ale możemy obejrzeć pałac, to znaczy sanktuarium z zewnątrz, też jest co oglądać.
- Ooo, a co to są za tablice?
- To 14 stacji przedstawiających mękę Lecha Kaczyńskiego, jaką przeszedł w czasie swojego życia.
- `Stacja 7 – Lech Kaczyński kłóci się z Donaldem Tuskiem o krzesło w Brukseli po raz drugi’ – fajne!
- A patrzcie tu: `Lech Kaczyński przez Niemców kartoflem nazwany’!
- No już starczy, musimy iść dalej – mamy jeszcze tyle do zobaczenia w Warszawie.
- O kurcze! Patrzcie to! Co to za wielkie bryły, psze pani?
- Oj, Piotrusiu, przecież widać, że to buty.
- A po co ktoś postawił taki wielki pomnik butom?
- To nie jest pomnik butów, tylko pierwszy element budowanego pomnika Lecha Kaczyńskiego. Na razie zrobili mu tylko buty, ale cały czas budują resztę postaci.
- Ale psze pani, ten pomnik będzie tak wielki, że jego głowy w ogóle nie będzie widać z ziemi!
- No, w Warszawie na pewno nie da się zobaczyć twarzy pana prezydenta, ale za to z Moskwy jego srogie spojrzenie będzie widoczne doskonale…
PS. Nie chcę obrażać pamięci o Lechu Kaczyńskim. Chcę za to obrażać wszelkie próby robienia z jego postaci największego męczennika XX/XXI wieku, polskiego mesjasza, Wielkiego Wodza Narodu, itd.
Praca twórcza to ciężki kawałek chleba. Nie wiem, czy się do tego nadaję…
Głowa pełna pomysłów, które nie łączą się w jeden projekt. To tak, jakby w koszyku z supermarketu znalazły się towary z najbiedniejszej Biedronki pomieszane z innymi - z luksusowych delikatesów, rzeczy ze sklepu z markową elektroniką na przemian z bazarowymi bublami, biżuteria od dobrego jubilera na zmianę z odpustowymi pierścionkami i ciuchy od Armaniego niedbale wymieszane z lumpeksowymi odrzutami. To obraz przedstawiający stan tego, co drzemie w mojej głowie.
Muszę to wszystko uporządkować. Jeśli się uda, to może coś z tego wyjdzie...
Tak naprawdę, wystarczy mi, jeśli udowodnię sobie, że jestem przyzwoitym rzemieślnikiem, lubiącym swoje rzemiosło. Wszystko ponadto to bonus od życia.
Sens jest wynalazkiem natury, bezsens - odkryciem człowieka
Cokolwiek zaczynam, nigdy nie kończę jak należy. Mam kilka nieskończonych projektów. Zamiast się nimi zająć, szukam następnych, rozpoczęte zostawiając na lepszy czas. Czy wszyscy tak mają? Czy to ja mam ADHD? A co jeśli mam?!
Myślałem, że ta choroba jest właściwa tylko dzieciom. Jeśli to prawda, to jestem jeszcze dzieckiem.
Ale to chyba nie jest powód do dumy i radości???
Tak dobrze żarło i... zdechło.
Ale sen. Śniło mi się, że okradłem bank gdzieś na bliskim wschodzie. Nie wiem gdzie. W którymś z krajów arabskich, nieważne gdzie. Arabia Saudyjska, Syria czy Jemen... Rabunek uwieńczony sukcesem. Wory z kasą i kosztownościami w obu rękach. Już mam to wszystko wynosić z banku, gdy do środka wpadli jacyś ludzie. Zaczęli strzelać, krzyczeć, że są rewolucjonistami muzułmańskimi i... zabrali mi całą ciężko zrabowaną kasę. Słyszysz – ZABRALI ŁOBUZY!!!
Kaszana. Nawet we śnie nie mogę się wzbogacić, bo fanatycy religijni mi wszystko zabierają. Pozytyw jest jednak taki, że obudziłem się zanim mnie na śmierć zabili. Ze strachu postanowiłem nie sapać do rana. I dziś wyjątkowo, na co dzień nienawistny a teraz słodki - dźwięk budzika, przyjąłem jak zbawienie. Swoją drogą budzik zadzwonił po mniej więcej minucie od obudzenia….
SKARLANS - czy ktoś słyszał o takim projekcie??
Moje życie jest żałosne. Ostatni raz byłem w kobiecie zwiedzając Statuę Wolności
Wzruszyliście mnie. Fakt, że jeszcze pamiętacie moją skromną osobę mocno mnie rozczulił. Łezka się w oku zakręciła i byłaby spadła na klawiaturę mojego laptopika, gdybym jej w czas nie wytarł z okolic oczu zaczerwienionych.
Stary sklerotyk jestem. Katastrofa, panie ciastko. Zalecam sobie duże dawki lecytyny i trening pamięci, bo jak nie to Alzheimer murowany. Wydawało mi się, że od roku nic na logu nie napisałem. Postanowiłem troszkę się poprawić i właśnie napisałem spore wypracowanie opowiadające o ostatnio przeżytym okresie czasu. Pisząc, chciałem sprawdzić coś w moich ostatnich nlogowych zapiskach. I co zobaczyłem? Zobaczyłem, że to, co aktualnie pisałem, opisałem już rok temu. Poza tym, nic się tak diametralnie nie zmieniło. Tak więc moje szumne zapowiedzi, że coś całkiem nowego napiszę mogę wywalić do kosza.
Poza tym, nie mam co pisać o przeszłości. Może tylko dwie rzeczy. Filip w czerwcu zakończył kolejny etap nauki. Został magistrem w dziedzinie, której nie cierpi. Na szczęście od roku studiuje coś całkowicie odmiennego niż dotychczas. I cieszę się, że tym razem trafił w punkt. Pamiętam go, jak chodził na zajęcia na poprzednich studiach i płakał, że to katastrofa. Teraz to, co innego. Leci na zajęcia jak na skrzydłach i jak go czasem widzę, to z uśmiechem na ustach opowiada jakie fantastyczne przedmioty są w jego obecnej szkole i jakich ciekawych rzeczy się dowiedział. Druga rzecz jest też przełomowa. Zaręczył się i wyprowadził z domu. Mieszka z moją przyszłą synówką i fajnie im. Cieszę się…
Poza tym, przeszłość jest daleko w tyle. Już jej nie ma. Co prawda w świadomości funkcjonują jakieś wspomnienia. Czasem dobre czasem złe. Czasem miłe a czasem straszne. Ale tak naprawdę przeszłość, to majak, z którym mało się liczę i niewiele mnie obchodzi. I faktycznie oraz globalnie całą przeszłość mam gdzieś. Tą związaną z moją skromną osobą i tą pompatycznie historyczną narodowo.
Interesuje mnie teraźniejszość i przyszłość. A teraźniejszość jest taka, że wciąż realizuję się w fotografowaniu. Fotografuję nie tylko dla pieniędzy, choć aktualnie to mój chleb. Śluby, chrzciny, konferencje, reportaże, fotosy z planu filmowego. To rutyna. Czasem jakiś diabełek każe mi fotografować zastaną lub sprowokowaną rzeczywistość. Z różnym skutkiem. Wydaje mi się, że fotografuję coraz lepiej i podoba mi się coraz więcej osobiście zrobionych fotogramów. To chyba dobrze…
Trochę się za Wami stęskniłem. Odczuwam potrzebę podzielenia sie radościami i wylania smutków. Sporo się w moim życiu zmieniło i chyba będę musiał o tym opwiedzieć.
Z MOJEGO dyktafonu:
"qurde... nagle spostrzegłem,że nie jestem juz chłopcem, dusza jeszcze całkiem młoda, nie zużyta, a tak naprawdę chłopcem już nie jestem... qurde..."
... tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie ...
Ciastko pół roku temu rozstał się z firmą. No, może inaczej - firma rozstała się z ciastkiem. Powodem rozstania było dłuuuuuugotrwałe L4, na którym ciastko przebywał . Ciastko wcale nie miał zamiaru po L4 do firmy wracać ale firma postanowiła być szybsza i sama ciastka zwolniła. Praca była nuuuuudna. Potwornie nudna. Generalnie, praca w instytucjach bankowo-finansowych jest nie do zniesienia i ciastko nie zamierza wracać do tego środowiska. Króluje tam sztywniactwo i sztucznie utrzymywany kontrolowany stres. Wyścig szczurów. Ciastko nie jest już młody i z nikim nie ma zamiaru się ścigać. Zwłaszcza z młodymi. Ciastko nie musi już nic nikomu udowadniać. Co ciastko miał udowodnić, już udowodnił i na tym koniec. Szlus.
Teraz ciastko pracuje dorywczo przy produkcjach filmowych dla filmu i telewizji. Praca ciekawa. Tematy super ciekawe. Ludzie przeważnie na poziomie. Nareszcie zajęcie dostosowane do ciastkowego temperamentu i zainteresowań. Co prawda nie jest lekko. Czasem trzeba harować po 12 i więcej godzin na dobę, ale za to jest satysfakcja. A kasa całkiem, całkiem. Nareszcie, ciastko nie musi chodzić rano do pracy i powtarzać: \"jeszcze osiem godzin i stąd wyjdę\". Nie musi siedzieć w pokoju z ludźmi których nie lubi, nie akceptuje ich sposobu podejścia do życia i do innych osób.
Ponieważ praca jest dorywcza, ciastko czasem pracuje bez przerwy miesiąc a czasem ma miesiąc przerwy. Czasem praca jest dwa dni w tygodniu a czasem cały tydzień wolny. Ciastko lubi taki system pracy, choć nie jest pozbawiony wad bo nic nie można zaplanować. Ale jeśli dobrze płacą, to nie ma co narzekać…
Teraz ciastko żyje na luzie. Co prawda istnieje niebezpieczeństwo, że będzie dłuższy przestój i nie będzie co do garnka włożyć ale póki co ciastko o tym nie myśli. Za to pod ciasteczną kopułą chodzi pomysł zrobienia własnej działalności. Ale to jeszcze nie teraz.
A Panią Basię lubicie?
Zamieszczać dalej odcinki z Panią B?
Mam straszliwą chcicę na truskaweczki.
Uwielbiam truskawki. Takie duże, słodkie, pachnące polem i poranną rosą. Pycha.
Tylko gdzie o tej porze roku takie kupić?
W delikutasach widziałem. Wyglądały zachęcająco, ale ten zapach... Zapach trocin albo plastyku nie komponował się z moim wyobrażeniem. Niby prawdziwe ale…
Ja protestuję przeciwko takim plastykowym - niby prawdziwym ale nie do końca! Ja żądam, żeby było ciepło i żeby \"u chłopa\" - za rogiem, można było kupić prawdziwe truskawki!!!
Wasz Wesoły Sanitariusz
P.S.
Z upodobaniem słucham \"Psycho Killer\" - Talking Heads
W nocy z soboty na niedzielę (28 na 29 marca) zmieniamy czas z zimowego na letni. 29 marca przed świtem wskazówki zegarów przesuwamy z godziny 2.00 na 3.00. NARESZCIE!!!
P.S.
Chodzi mi po głowie pewien tekst, który chyba powinienem napisać. Nie jest jeszcze sprecyzowany na tyle, żeby go na litery zamienić. Nie wiem czy zrobię ten streaptease (nie wiem czy to się tak pisze, ale nie chce mi się do słownika sięgać).
...Mam ochotę na piwo. Duże zimne piwo. Z pianą...
:)
Dziś z pewnością nie pierdolnę sobie w łeb. Ale jutro??. Kto wie???
Tak mi się marzy, żeby po porannej pobudce nie dało się powiedzieć - jest ciemno i ponuro.
Jeśli już, to wstarczy samo ponuro, bez ciemno. A najlepiej, żeby i ponuro nie było. I żeby było widno, jak wracam do domu.
...i żeby cieplutko było...
...i ładnie zielono...
...i przyjemnie...
Wtedy to wszystko mogłoby być takie pozytywne.
Pewnie jeszcze dziś nie pierdolnę sobie w łeb. Ale jutro??. Kto wie???
...co by tu napisać, co by tu ... nie mam nic do powiedzenia?!
nic ciekawego ani nic nieciekawego!!!
koszmar jakiś, tak nie mieć nic do powiedzenia...
WIOSNA MUSI COŚ ZMIENIĆ !!!
jeszcze dziś nie pierdolnę sobie w łeb. ale jutro??.
kto wie???
niby najedzony a głodny...
niby wyspany a senny...
niby wypoczęty a zmęczony...
niby usmiechnięty a smutny...
niby stary a jeszcze młody...
...
niby...
dużo jeszcze tych niby...
taka jakaś ambiwalentność życiowa mnie dopadła.
W nawale wolnego czasu postanowiłem zgłębić tajemnice fotoszopa. To nie jest taki proste jak mi się wydawało. Całe życie pracowałem na wektorach a tu bitmapy, warstwy... PS daje dużo możliwości, których nie znam. Ale się poznam. Czekam na jakieś wskazówki...
Podobno GIMP, to taki darmowy odpowiednik PS. Czy to prawda? Czy ktoś z tego korzysta? Nie chcę wydawać majątku na PS, jeśli taką samą funkcjonalność mogę mieć za darmochę (przynajmniej na razie, póki się finansowo od dna nie odbiję).
Swoją szosą, znowu muszę przeorganizować życie. Ale dla mnie to norma. Nareszcie skutecznie uwolniłem się od przykrego obowiązku instytucjonalnej pracy. Chcę być wolny i dlatego postanowiłem uprawiać wolny zawód.
Będę fotografował. Póki co, kręcę się przy produkcjach filmowych. Jakaś złotówka, co jakiś czas mi wpada. Na chleb wystarczy. Na masło nie.
Ale za to jestem szczęśliwy, że nie muszę chodzić do pracy a mogę pracować. Czujesz różnicę?
FOTO- sprzęt posiadam i wydaje mi się, że fotografować potrafię. Znajomi oglądając moje fotogramy mówią, że coś w nich jest - jakiś klimat. Nie wiem czy robią mi przyjemność czy rzeczywiście są dobre.
Póki co, równolegle do uprawiania sztuki, będę chałturzył robiąc śluby, wesela, studniówki, chrzciny, komunie i jakieś reportaże.
Jakby, kto chciał fotografa, to jestem do wynajęcia za jakiś grosz, konkurencyjny do stawek rynkowych.
„Świat bez kiszonych ogórków byłby smutny” (zasłyszane).
To hasło, szczególnie intensywnie powinno być propagowane w tłusty czwartek!!!
Pączki, faworki i inne słodycze - to moi krewni, przyjaciele i znajomi.
Ja, z Bożej woli „ciastko”, zdecydowanie protestuję przeciwko tłustemu czwartkowi. To barbarzyństwo!!!
Kiedyś pisałem optymistyczne teksty. Pisałem, że życie jest pieeeeekniusie. Pamiętam to.
Byłem całkiem inny. Świat się zmienił. Świat mnie zmienił. Jestem starym zgorzkniałym człowiekiem, który co jakiś czas dowiaduje się, że jest inny jak kiedyś... Że młodemu wilkowi, którym kiedyś byłem, połamały się kły.
A jaki do kurwy nędzy mam być?! Czy całe życie mam przeć naprzód?!
Bełkot.
Chyba zbliża się mój czas... Nie wiem kiedy, nie wiem jak, nie wiem gdzie… nie wiem wielu rzeczy, ale wiem, że jeśli się coś na lepsze nie zmieni...
Teoretycznie wszystko OK: drzewo, syn, dom... Ale to nie wszystko. jeśli w środku życia człowiek nie znajduje zadowolenia, to co będzie dalej? Przecież cytując klasyka "oczywistą oczywistością" jest, że ta druga połówka ziemskiej egzystencji, nie jest tak piękna jak pierwsza. Czy warto zajmować miejsce młodym, rwącym do przodu? Czy ja też kiedyś byłem taki kurewsko-energicznie-nachalny? Czy ktoś dwadzieścia lat temu, obserwując mnie, zadawał sobie podobne pytania?
Ostatnio mocno zwolniłem bieg. Zmieniam priorytety. Widzę, że w życiu ważne są całkiem inne sprawy. Przestałem CHODZIĆ do pracy. Chcę zająć się pracą, która będzie mi przynosić zadowolenie. Jakąś satysfakcję. Nie wiem czy mi się to uda. Potwornie się boję się, ale muszę spróbować. Jestem minimalistą, nie zależy mi na dobrach materialnych. Jeśli byłbym sam, prawdopodobnie mógłbym się utrzymać ze zbierania złomu i butelek. Ale, mam rodzinę, która wymaga przynoszenia do domu co miesiąc szeleszczących banknotów i nie jestem pewien, czy zadowoli się brzęczącą monetą.
Czasem, patrzę na pijusów pod sklepem i zazdroszczę im wolności. Byle na bełta starczyło...
Smutno dziś...
przy całym szacunku dla kościoła i facetów w sukienkach, którzy tak zaciekle atakują metodę "in vitro", zastanawiam się, jakie by było stanowisko kościoła, gdyby za ileś lat okazało się, że papieżem został facet wyprodukowany wyżej podaną metodą? czy też byłby beee, tak jak sama metoda? czy musiałby abdykować, (czy jak to się nazywa)? a może okazałoby się, że metoda jest OK?
Ale fajnie.
Jak pracowałem, miałem jeden samochód. Teraz jestem bezrobotny i kupiłem drugi, czyli mam dwa.
Ja chyba nie jestem bezrobotny tylko bezrozumny...
hi, hi, haaaaaaaaa
a ciastko od 12 marca jest woooolny.
departament ciastka został zrestrukturyzowany a ciastko (który wrócił po zwolnieniu lekarskim), otrzymał wypowiedzenie pracy.
czuje się jak kolega, który w latach '70 wyszedł z pracy a nestepnie, po 15 minutach wrócił z okrzykiem "bede chodził, będę chodził..."
gdy go zapytałem - Kaziu, postanowiłeś schudnąć i chodził będziesz? odpowiedział - nie, s...syny ukradli mi spod pracy "syrenkę". Samochód taki - syrena 105.
kazio syrenki nie odzyskał ale ja musze jakieś zajęcie znaleźć.
:)
i właśnie przed chwilą padł mi w komputrze dysk z danymi. zdjęcia, pisanina i takie tam inne, ale ważne rzeczy.
motur sie nie kręci a dysk powoduje brak możliwości powstania systemu. musiałem go wyłączyć.
@#$^% jego mać.
:(
piernik to tyż ciastko.
mam zaszczyt przedstawić rodzinę.
mały rebus.
jest takie słowo, które pisane z błędem ortograficznym, zaczyna się literą "h" i kończy trzema literami - "owo".
i tak jest w rzeczy samej...
nie przeciągaj struny, Skarbie.
nie ciągnij za mocno, bo urwiesz. i co sie potem stanie?
wiesz co?
ja jestem minimalistą. mogę mieszkać nawet na śmietniku. mogę uciec się do znieczulenia bełtem, albo mogę totalnie uciec...- cokolwiek by to miało znaczyć.
jestem z tych, których zwą - nieobliczalni...
Para zakochanych spaceruje po parku:
- Kochany, pocaluj mnie jak Romeo piekna Julie...
- To znaczy?
- Hmm... a moze przytul jak Abelard swa Heloize...
- Czyli jak?
- Jak?! Srak! Czytales kurwa cos w ogóle?
- Tak! Nasza Szkape. Ugryzc cie w dupe?
"Politycy doprowadzili już do tego, że kiedy czytam,
że PREZYDENT BYŁ NA PREMIERZE, to nie wiem, czy to relacja z wydarzenia kulturalnego, czy kolejny skandal seksualny."
"Gość w eleganckiej, drogiej restauracji zauważył, ze kelner, który prowadzi ich do stolika ma w kieszeni łyżki. Z początku nie
zastanowiło go to, ale gdy usiadł przy stoliku, zobaczył, ze kelner obsługujący jego stolik również ma łyżki w kieszeni. Inni kelnerzy na sali także. Poprosił kelnera bliżej i spytał:
- Po co wam łyżki w kieszeniach?
Kelner odpowiedział:
- Kilka miesięcy temu nasze szefostwo zleciło firmie Artur Andersen zrobienie analizy procesów. I wyszło, ze średnio co trzeci klient zrzuca łyżkę ze stołu. Przez co trzeba iść do kuchni i przynieść świeżą. Dzięki temu, ze mamy łyżki pod ręką zaoszczędzamy jednego człowieka na godzinę, a wydajność wzrasta o 70.3%.
Klient zdziwił się, ale wkrótce zobaczył, że każdy kelner ma przy spodniach cienki łańcuszek, którego jeden koniec przyczepiony jest do paska, a drugi znika wewnątrz rozporka. Zaciekawiony przywołał kelnera i zapytał:
- Zauważyłem, że każdy z was ma łańcuszek przy rozporku. Po co on wam?
Kelner:
- Nie każdy jest tak spostrzegawczy jak pan. Ale skoro pyta pan, to wyjaśniam - również ten łańcuszek zalecił nam Artur Andersen. Wie pan mam go przyczepionego do ... no wie pan. Gdy idę do toalety, To rozpinam rozporek i wyciągam łańcuszkiem, dzięki czemu, po oddaniu moczu nie musze myc rak i wydajność wzrasta o 30%. Gość pokiwał ze zrozumieniem głową, ale zaraz wyjawił swą następną wątpliwość:
- Dobrze. Rozumiem, ze wyjmuje pan łańcuszkiem, ale jak można się nim posłużyć do schowania? Jak wkłada się go z powrotem?- ... ?
- Nie wiem jak inni, ale ja łyżką... "
Rozsypała się sól - będzie kłótnia.
Rozsypał się cukier - na zgodę.
Rozsypała się kokaina - będą wizje.
Upadł widelec - ktoś przyjdzie.
Upadło mydło - oczekuj nieoczekiwanego.
Jaskółki nisko latają - będzie deszcz.
Krowy nisko latają - rozsypała się kokaina.
Pękło lustro - będzie nieszczęście.
Pękł rozporek - będzie wstyd. Mniejszy lub większy...
Pękła prezerwatywa - lepiej, żeby pękło lustro.
Swędzi nos - będzie pijaństwo.
Swędzi dupa - mydło upadło.
Koniec z polityką. Szlus.
Więcej nie będę ogladał kupy w TV, bo kupa jest ochydna i nieprzyjemnie capi. Jak tylko w TV pokazuje sie kupa - ciastko przełącza się na inny kanał. Może być nawet kanał z telezakupami, dobranocką moze też być program z cyklu - "radzimy rolnikom". Wszystko, byle nie głowy gadające o polityce, lustracji, seksaferach, zwykłych aferach... itp, itd.
Oświadczam też, że NIE WARTO ROZMAWIAĆ, TERAZ NIE MY, ... (tu drogi czytelniku zapisz swój ulubiony, polityczny program w TV, wpisując zaprzeczenie).
Od dziś wyłącznie przyjemności.
Ogłaszam wszem i wobec, ze z dniem dzisiejszym staję sie niepoprawnym HEDONISTĄ, z wszelkimi konsekwencjami mojej decyzji. Zero smutku, zero zmartwień, zero trosk. Tylko przyjemności.
:)))
Już teraz moge krzyknąć pełną piersią - Ludzieeeeee.... a życie to piękniusie jest.
A ci wszyscy politycy, prezesi, prymasi, proboszcze. prezydenci i premierzy - słowem popierdoleńcy (rety wszystko jest na "P") mogą mnie w pompę cmoknąć.
Jszcze tylko wyleczę zatoki i całkiem bedzie OK.
A do wiosny coraz bliżej
Wasz hedonistyczny ZAKALEC
P.S.
przeczytane G.W. Mackwall- "pomysł zostawiam dla siebie";
w czytaniu Kapuściński - "podróże z Herodotem".
ciastko jest chory.
ciastko boli głowa a na klatce piersiowej ktoś chyba połozył ciastkowi circa 300kg.
ciastko kaszle.
ciastko ma zwolnienie lekarskie do wtorku.
ciastko ma leżeć więc ciastko zamyka komputer i idzie umierać ....
Do dziś pamiętam mój pierwszy raz z kondomem, miałem 16 lat albo coś około. Poszedłem do sklepu kupić paczkę prezerwatyw.Za ladą stała przepiękna kobieta, która najrawdopodobniej wiedziała, że nie mam doświadczenia w tych kwestiach. Podała mi paczkę i zapytała, czy wiem, jak tego używać. Szczerze odparłem: nie. Tak więc otworzyła paczkę, wyjęła jednego i rozwinęła na kciuku, poczym poleciła sprawdzić, czy jest na miejscu i czy mocno się trzyma Najprawdopodobniej musiałem wyglądać na osobę, która nie do końca zrozumiała to, co powiedziała, więc rozejrzała się po sklepie, podeszła do drzwi i zamknęła je. Chwyciła mnie za rękę i wciągnęła na zaplecze, gdzie zdjęła zsiebie bluzkę. Po chwili zdjęła też stanik. Spojrzała na mnie i zapytała: Czy to cię podnieca?
No cóż, byłem tak zaskoczony tym wszystkim, że tylko kiwnąłem głową. Wtedy powiedziała, że czas nałożyć prezerwatywę. Kiedy ją nakładałem, ona zrzuciła spódniczkę, zdjęła majteczki i położyła się na stole.No dawaj, powiedziała, nie mamy zwyt wiele czasu. Tak więc położyłem się na niej. To było cudowne, szkoda, że niewytrzymałem zbyt długo... PUF, i było po sprawie... Spojrzała się na mnie przerażona: jesteś pewien, że nałożyłeś prezerwatywę odpowiedziałem tylko no pewnie, i podniosłem kciuk, by jej pokazać.
Nigdy nie byłem mocny w składaniu życzeń. Zawsze miałem z tym problem. Tak było od dziecka i tak jest po dzień dzisiejszy.
Przeto powiadam Wam bracia w nlogu:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.
I to powinno wystarczyć...
.... to wszystko wina braku polskich znaków diakrytycznych w poselskim telefonie komórkowym. Brak ogonków w polskich literach jest przyczyną. W sms-ach Łyżwiński napisał pani Anecie K.
"Zrób mi Łaskę i zostań dyrektorem mojego biura poselskiego"
Zadzwoniła Aneta K. - Sugerowała, że mogę liczyć na zatrudnienie jej - opowiada Andrzej Lepper.
Dzień później sejmowa lancia z Lepperem i Łyżwińskim zabrała Anetę do Warszawy.
- Wiedzieli już Panowie, w jakim celu tam pojechaliście?
- Wiedzialiśmy, że to nie jest wycieczka krajoznawcza - mówi Andrzej Lepper. Aneta K. w swoim pokoju w hotelu miała im obiecać pracę w biurze poselskim.
- Powiedziała to wprost?
- Tak. Praca za seks.
- Zgodził się pan?
- Kazała mi iść pod prysznic. Siedziałem tam pół godziny i myślałem, co zrobić. Nie umyłem się i wróciłem do pokoju. Doszło do zbliżenia. Dwa dni po wspólnej nocy z przewodniczącym Lepperem Aneta K. została wicedyrektorem biura Łyżwińskiego w Tomaszowie. Później awansowała na szefową, ale żeby zatrzymać ją w pracy, musieli jej świadczyć usługi seksualne.
- A gdyby panowie odmówili?
- Próbowaliśmy. Gdy stawialiśmy opór, groziła, że czekają na nią w setkach innych miejsc - mówi Andrzej Lepper...
A może już przestać kopać leżącego? NIE!!! Bo może jeszcze wstanie...
:))
XXXX
Zakupiłem na Allegro DIANE SCHUUR - Midnight. Zobaczymy czy tak dobra jak sie mówi.
Poza tym:
SINEAD O'CONNOR Gospel Oak;
SMOOTH JAZZ CAFE 1 - Marek Niedźwiecki;
KENNY ROGERS - The Gift
Póki co czekam na przesyłkę.
Naszło mnie na Pink Floyd.
ciemna strona księżyca w odtwarzaczu.
the great gig in the sky - mistrzostwo świata jeśli chodzi o wokalizę.
- łoł - powiem z angielskim, oxsfordzkim akcentem.
przypomina mi się młodość, a łezka w oku kręci...
Moja mała blondyneczko, chyba sam pójdę wystąpić u pana Mana i Skrętkowskiej pani. Wcale nie będę gorszy a może nawet lepszy będę ponieważ gibki jestem. I kiedy zabłysnę jako gwiazda, to wtedy wszystkie majteczki w kropeczki i guziczki i staniczki będą moje. Czuje gwiazdorskie powołanie a muzyka wcale mi w śpiewaniu nie przeszkadza. Strzeżcie się... nadchodzę.
Coś ostatnio nie mam czasu na pisanie. Zamieszczam tylko dowcipy. Ale to się zmieni jak znajdę więcej czasu. Póki co dowcip, który mnie powalił. Polałem się....
Wysoko w górach, hen wysoko w lodowej grocie siedzą dwa straszliwe Yeti i obgryzają kosteczki. Mniejszy straszliwy Yeti przerywa na chwilę i pyta większego:
- Tato, a powiedz mi, po co my się tak ukrywamy przed człowiekami, co? Są takie małe! Przecież i tak je w końcu zjadamy, tak? Dlaczego napadamy na nich od tyłu?
- Bo widzisz, synku - odpowiada większy straszliwy Yeti dokładnie oblizując palce - lepiej smakują nieobesrane.
Wieczorem v-ce premier Lepper zmęczony dniem pracy przechodził obok pokoju Klubu Poselskiego Samoobrony. Do jego uszu doszły dźwięki głośnej muzyki dobiegającej za zamkniętych drzwi. Zdecydowanym ruchem otworzył je i wszedł do środka. Dobrą chwilę przyzwyczajał oczy do ciężkiej od dymu papierosowego atmosfery pokoju. Po chwili dostrzegł całą śmietankę swojej partii, wszędzie walały się puste butelki.
- Co to?! Pijaństwo w moim klubie na terenie sejmu!? Mało mamy jeszcze kłopotów?!
- A jest powód panie przewodniczący, jest powód - bełkotliwie odezwał się Filipek... - Koleżanka Lewandowska dostała okres.
- Aaa... - westchnienie ulgi wydarło się z premierowskiej piersi - to mi też polejcie.
Zona z leciwym mezem w siedza restauracji. Ona zamawia:
- Stek, pieczone ziemniaczki i lampka bialego wina...
A warzywo? - pyta kelner.
- On...? On zje to co ja...
*********
W srodku nocy maz zrywa sie z loza i przestepujac z nogi na noge trzyma sie za krocze i chodzi podenerwowany.
Zaspana zona pyta sie go:
- Co ci sie stalo?
- Aaaaa... bo nagle mi sie seksu zachciało.
- No to chodź.
- Przecież chodzę.
Nie mam czasu na pisanie, ponieważ jestem zaabsorbowany poszukiwaniem wzmacniacza stereo. Szukam na Allegro, eBay i innych. To nie jest łatwe, jak się zaposiada bardzo ograniczony budżet. Gdy wyszukam i zanabędę to się pochwalę.
Generalnie, życie jest pięęęęękniusie. Żeby tak jescze wystarczało kasiory od wypłaty do wypłaty. I żeby można było pojechać zimą na narty a latem połazić po górach. Żeby ...
ech
Apel do jsnowidzów.
Czy ktoś zna mumerki lotto, które prowadzący najbliższe losowanie będzie uprzejmy podać publicznie zaraz po fakcie wylosowania? Jeśli jest ktoś taki, proszę o skontaktowanie osobiste sie ze mną. Moja wdzięczność - GWARANTOWANA.
se dziś zanabyłem droga kupna płyteczkę CD
Blue Note Sessions, gdzie niejaki Nigel Kennedy się produkuje na elektrycznych skrzypkach. Fajowa muzyczka. Fajowska....
W ogóle mam ostatnio przypływ na muzyczkę. Ostatnie nabytki to nowe płyty Gotan Project, JJ Cale z Claptonem i Łysa O'Connor.
A w planach zakup Diane SCHUUR - Pure Schuur.
Poszukiwanie idealnej dziewczyny
"Kiedy miałem 14 lat miałem nadzieję, że kiedyś będę miał dziewczynę. Kiedy miałem 16, miałem dziewczynę, ale była beznamiętna. Więc zdecydowałem, że potrzebuję dziewczyny z uczuciami. Jak miałem 18 lat spotykałem się z dziewczyną, która była bardzo namiętna. Jednak była zbyt uczuciowa, o wszystko płakała, łatwo się denerwowała. Ciągle groziła samobójstwem. Postanowiłem, że muszę znaleźć jakąś "stabilną" dziewczynę. Jak doszło do 25 znalazłem dziewczynę stateczną, ale było to strasznie nudne, wszystko można było przewidzieć, nie cieszyła się z życia. I życie stało się przygnębiające. Trzeba było znaleźć dziewczynę, z która można byłoby przeżyć cos podniecającego. W wieku 28 lat znalazłem ekscytującą dziewczynę, ale nie mogłem za nią nadążyć. Wciąż się spieszyła, nigdzie nie zagrzała miejsca. Ciągle z kimś flirtowała. Z początku było zabawnie i ciekawie. Ale był to związek bez przyszłości. Więc postanowiłem znaleźć dziewczynę z ambicjami. Kiedy już miałem 31 lat spotkałem mądrą, ambitna dziewczynę stojąca twardo na ziemi i się z nią ożeniłem. Ale niestety była tak ambitna, że się ze mną rozwiodła i zabrała wszystko, co miałem.
Teraz mam 40 lat i szukam dziewczyny z dużymi cyckami.
Maz przychodzi niespodziewanie do domu. Na twarzy usmiech, mruczy cos pod nosem. Wchodzi do sypialni, a tam standard - na lózku lezy na wpól rozebrana zona, a obok stoi nieznajomy facet ze spuszczonymi spodniami. Nieznajomy lekliwie i piszczacym glosem:
- Obywatelko! Powtarzam ostatni raz, jezeli natychmiast nie zaplaci Pani rachunku za telefon, zesram sie tu na podloge!
XXXXXXXXX
Wraca dresiarz z Paryża i opowiada swojej żonie, co tam widział:
- Wiesz, Zocha, idę, patrzę, a tu wielki plac! Patrzę na lewo... ochujeć można! Patrzę przed siebie... O rzesz kurde mać! Patrzę na prawo... O ja cię pierdolę...
Zocha zaczyna płakać... Dres pyta:
- Zocha, co Ci sie stało?
Ta odpowiada:
- O Boże, jak tam musi być pięknie.
Wczoraj z żoneczką poszliśmy do Teatra na Woli na "Kurę na plecach". Tytuł nie był szczególnie zachęcający ale - sie poszło.
Się obeśmiałem, jak norka.
:)))
Do tej pory mam usmiech przyklejony do morduchny.
Tego mi było trzeba.
XXXX
Dziś otwieram pocztę a w niej mam taki dowcip.
W barze toczy się rozmowa o brzydkich połowicach. Pewien mężczyzna podnosi głowę znad kufla i mówi:
- Moja żona jest tak brzydka, że jak ostatnio postawiłem ją w sadzie zamiast stracha na wróble, to ptaki oddały zeszłoroczne czereśnie...
- A moja ma wymiary 90/60/80... - mówi inny.
- Super - klaszczą panowie. - To prawie idealne!
- Taaa... - wzdycha facet. - Ale druga noga jest taka sama...
i jeszcze jedno
Biathlonistka Małgorzata Ruchała:
"Na pewno po ślubie nie będę nosiła podwójnego nazwiska, bo mój narzeczony nazywa się Piotr Bosko"
Od dziesięciu lat jestem urzędnikiem.
Już mi to urzędnikowanie wychodzi bokiem. Cągła nuda codziennych czynności i stress w oczekiwaniu na cios. bleee
Cały czas myślę, żeby z tym skończyć. Coraz mocniej mi sie wydaje, że lepiej się sprawdzę jako spawacz.
I to wcale nie jest żart...
Siedzę w pracy z człowiekiem, którego sensem życia jest totalna ochrona własnej dupy. Wszystkie jego działania są tak ustawione, żeby nie zmoczyć rzyci. Czasem go z rozbawieniem obserwuję, jak buduje ogromny mur zabezpieczeń w błahych sprawach. Ten barok, ten przerost formy nad treścią, kiedyś traktowałem jako element folkloru, ale teraz coraz bardziej mnie wkurza, jak widzę parę dzielnie buchającą gwizdkiem.
Ile to on się naopowiada, że nie ma czasu na nic. I rzeczywiście nie może mieć czasu, jeśli wszystko robi ręcznie zamiast użyć do tego głowy i informatycznych narzędzi, które ma w komputerze.
Facet jest abnegatem informatycznym. Kilka razy na dzień robi zamieszanie przy przetwarzaniu jakiegoś excelowego arkusza. Ciągle mu się coś nie otwiera albo nie wczytuje. Jakiś czas temu przestałem mu pomagać. Nie znam nikogo innego, komu ciągle by ginęły pliki albo się nagle przestały otwierać, albo –„kurwa, coś się znowu w tym chujostwie popierdoliło...”.
Jak mu w końcu odmówiłem pomocy, znalazł innego Leszka na kajak i ciągle go woła, żeby tamten mu pomógł w tym albo w tamtym... Nie jest w stanie nauczyć się podstawowych czynności.
Czy jeśli on z własnej głupoty ciężko pracuje absorbując ciągłymi pytaniami pół biura to jest lepszy od innych, mających podobny przerób, ale nierobiących wokół siebie zamieszania?
Kiedyś słyszałem, że noworodki mają dar widzenia rzeczy paranormalnych czy nadprzyrodzonych. Dar ten zanika z wiekiem.
Czy one rzeczywiście widzą więcej niż starsi?
Dlaczego noworodki płaczą jak tylko mnie widzą? Mogę się uśmiechać, zdejmować okulary, zakładać... robić różne rzeczy albo ich nie robić... To wszystko na nic. Jak tylko mnie widzą to wrzask. Czy ja mam diabła za skórą? Diabła, którego widzą noworodki a nie widzą inni?
wróciłem z jedniodniowego urlopu
:(
a tak fajowo było.
zadanie na ten tydzień:
nie dać się zdenerwować i dotrwać z godnością do ŁYKENDU.
zauważyłem, że tydzień dzielę na etapy. w poniedziałek mówię sobie - byle dwunastej w środę - bo wtedy łamie się na pół tydzień pracy. potem juz czwartek, a w czwartek wieczorkiem "LOST". później piątek i o szesnastej znowu namiastka wolności.
ech...
żeby tak szóstkawlotto....
W Iraku żołnierz amerykański i polski dyskutują sobie po służbie.
Amerykanin:
-Ok, we have George Bush but we have Stevie Wonder, Bob Hope and Jonny Cash too!
Na co Polak:
-We have Kaczyński and... No Wonder, No Hope and No Cash...
i jeszcze
Siedzi dwóch kolesiów w kinie, a przed nimi taki wielki, łysy drechol grube karczycho, złoty kajdan na szyi - z dziewczyną siedzi. Jeden z tych kolesiów do drugiego:
- Stary, założę się z tobą o 50 zeta, że nie klepniesz łysego w glace.
- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli ten drugi i klepie łysego w glace. Łysy się odwraca, a koleś:
- Krzychu, to Ty? A nie... To przepraszam..
Łysy:
- Żaden Krzychu, kurwa, dotknij mnie jeszcze raz to Ci jebne! i się odwraca. Na to ten pierwszy koleżka do drugiego:
- Stary, świetnie to rozegrałeś, ale idę z tobą o 200 zeta, że go drugi raz nie klepniesz.
- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli sobie ten drugi i pac łysego w glace. Łysy zjeżony się odwraca, a koleś:
- Krzychu, no kurwa, 8 lat w podstawówce, ze 3 lata w jednej ławce przesiedzieliśmy, Krzychu, no nie pamiętasz mnie?
Łysy: - kurwa, nie byłem w żadnej podstawówce, zaraz ci tak przypierdole że się nie pozbierasz! Zaczyna się podnosić, żeby wylutować kolesiowi, ale dziewczyna łapie go za rękaw i mówi: - No daj spokój, Józek, film jest, a Ty będziesz jakiegoś cieniasa bił, chodź do pierwszego rzędu i ogladajmy... Łysy niezadowolony idzie z dziewczyną do pierwszego rzędu, siadają. Pierwszy koleś znowu do drugiego: - Stary, naprawdę jestem pod wrażeniem, nieźle to wymyśliłeś, ale idę o 1000 zl, że go trzeci raz nie klepniesz.
- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli ten drugi.
Idą do drugiego rzędu, siadają za łysym i koleś wali łysego w łeb. Łysy się odwraca, na maksa napięty, a koleś: - Krzysiu, to ja tam na górze jakiegoś łysego w glace napierdalam, a Ty tu w pierwszym rzędzie siedzisz !?
poza tym
Dziś w trójce u W. Mana usłyszałem, że w kukułkowicach mgła jest tak wielka, że ptaszyska zamiast latać, chodzą na piechotę.
A u mnie bezmgliscie. Jeszcze siedem godzin z kawałeczkiem i ... dłuższy ŁYKEND bo ciastko w poniedziałeczek urlopuje.
:))
życie jest pięęęęęęęęęęęęęękniutenieczneeeeeeee!!!!!!
Kupiłem 6płyt DVD z kompletem serialu 17 mgnień wiosny. Film siermiężny, ale fajnie jest obejrzeć, coś co emitowane było w TV, w czasach młodości. Od razu przypominają się starzy znajomi, przeżyte sytuacje, po prostu młodość...
ech...
Przed chwileczką wróciłem z warzywniaczka w którym kupowałem jabłuszko i gruszeczkę (ładniuteńkie zdrobnionka mi wyszły).
:)
Stając w kolejce, ułyszałem jak kłóciło się leciwe małżeństwo:
...
- ...trzeba mu było nie płacić ty popierdolony kaczorze.
- patrzcie ją, yntelygentna lepperecka się znalazła...
...
- Zbieraj się Czesia, idziemy do teatru.
- Wielkiego?
- Nie przeżywaj tak, zmieścisz się...
poza umieszczeniem tego wątłego dowcipu, nie chce mi sie nic. najchętniej położylbym się, do żonki cycusia przytulił i w objeciach niejakiego orfeusza... odpłynął.
Własnie w radiowym eterze podali, że p. Marek Grechuta nie żyje. W mordę, szkoda.... Przykre to. To między innymi przez niego, do dziś słucham muzyki z klimatem.
ech...
Wczoraj byłem w Teatrze na Woli na "Śpiewniczku upiornych kantyczek". Reperutar spektaklu dobrany z wirtuozerią. Świetne wykonanie, wyŚmienici wykonawcy.
Luuuuudzie! Jak ja się uchachałem!!!
:))
Cały "dół" który chodowałem od kilku dni, dzielnie zniknął. Póki co, z nadzieją patrzę w przyszłość. Będzie dobrze. Musi być, bo żoneczka dostała propozycję lepszej pracy.
Niech jeszcze tylko zgaśnie ta malutka iskierka obawy, która tli się gdzieś w głębi i wszystko będzie bardzo dobrze.
...a ja zamiast "m jak miłość" oooogladam coś ambitnego. Własnie leci na polsacie "świat wg. bundych". Rodzinę wyrzuciłem do sypialni żeby ogladała gniota a sam mam całych Bundych dla siebie...
"Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi",
Co jakiś czas mam przyjemność przy róznych okazjach słyszeć powyższy cytat z Forrest Gumpa i za każdym razem ze zdziwieniem stwierdzam, że najbardziej życiowe są najprostsze prawdy (dużo tych "naj"). Bez wielkich słów, bez patetycznych uniesień... takie zwykłe, normalne.
Forrest to mój idol...
Punkt odniesienia - kluczowa rzecz w życiu. Waszystko zależy od punktu odniesienia.
Jak się dobrze zastanowić to wogóle nie razi przysłowie:
"nic tak nie cieszy jak nieszczęście innych"
Chyba jakiś felieton na ten temat napiszę (jak znajdę czas).
:))
To jest jakieś chore. Powinienem sie cieszyć, że mam dobrze płatna pracę. Że jestem w niej doceniany. Generalnie powinienem być zadowolony a tymczasem, co poniedziałek odliczam godziny do ŁYKENDU.
Człowiek to dziwne zwierzę.
Mój syn - Filip, złorzył kilka CV w róznych firmach. Chciał posmakować własnych pieniędzy i pewnej samodzielności. Przyjęli go do Jednej z większych agencji reklamowych. Uzgodnienił z kierownictwem warunki pracy i płacy. Jak przynieśli mu do podpisania umowę to zdembiał, bo umowa opiewała na kwotę o 50% mniejszą niż wynegocjował. Poszedł do szeowej i pyta - co to jest - pokazując rzeczoną umowę. A ona mu na to - wiem, że ma Pan ssanie na pracę więc przyjmie pan te warunki. Ale się zdziwiła, jak Filip wyszedł nie podpisując umowy.
Chyba mu przeszedł zapał i przepisze się znowu na studia dzienne, bo żeby pracować - z dziennych przepisał sie na wieczorowe.
Przychodzi chłop do weterynarza:
- Doktorze, świnie nie chcą żreć!
- Cóż, musi je pan wziąć do lasu i przelecieć, to dobrze na nie wpływa.
Chłop zrobił, jak mu lekarz kazał, zapakował świnie do Żuka, wywiózł do lasu i po kolei przeleciał. Nie pomogło.
- Panie doktorze, dalej nie chcą żreć.
- Musi pan je zabrać w nocy.
Jak powiedział lekarz, tak chłop zrobił. Zapakował świnie do Żuka, wywiózł nocą do lasu i przeleciał po kolei. Wrócił zmęczony nad ranem i położył się spać. Za godzinę budzi go przerażona baba.
- Wstawaj, stary! Wstawaj!
- Co?
- Świnie!
- Żrą?
- Nie! Siedzą w Żuku i trąbią.
Trafiłem w sieci na interesujący blog. Myślę, że starsi mogą zobaczyć jak komuna wyglądała kiedys - ale widziana oczami oficera SB. Młodsi też mogą jakieś wnioski z tego wyciągnąć. blog BEZPIEKA
W chwilowym przypływie lepszego humoru powracam do tradycji publikowania dowcipów, które mi sie spodobały...
Żona nigdy nie zaglądała do pudełka, które mąż od 20 lat trzymał pod łóżkiem. Pewnego dnia podczas sprzątania postanowiła rzucić okiem do środka. Okazało się, że w pudełku leżały 3 jajka i 10.000$. Żona poszła do męża i zapytała go:
- Dlaczego w tym pudełku są 3 jajka?
Mąż odpowiedział:
- Za każdym razem, jak byłem na boku, wsadzałem do pudełka jedno jajko. Żonę zamurowało... ale po chwili namysłu stwierdziła, że 3 jajka przez dwadzieścia lat, to i tak o kilka razy mniej, niż ona musiałaby wrzucić do takiego pudełka.
- A co robi tam 10.000$? - zapytała.
A mąż na to:
- Za każdym razem, jak zebrałem 10 szt., sprzedawałem je na targu...
Przysłowie mówi, że wszystkie uczynione przez człowieka niegodziwości zawsze wracają do niego w dwójnasób. Jeśli tak jest, to chyba niestety muszę czekać na ciosy od losu. Nie wszystko, co w życiu zrobiłem mogę określić jako „jasną kartę”. Są rzeczy, których się wstydzę i jeśli przytoczone przysłowie jest prawdziwe to z niepokojem czekam, kiedy i w jaki sposób niegodziwości wrócą do mnie, grzebiąc moją ohydną osobę pod swoim natłokiem. Czasem, zwyczajnie po ludzku błądziłem, – bo jestem tylko małym człowiekiem.
Jeśli rozpocząłem od niegodziwości, to nie sposób wspomnieć kwestii wyrzutów sumienia. Różni ludzie mają różny próg zadziałania tychże wyrzutów. Niektórzy spać nie mogą, gdy przejadą niechcący rowerem żabę. Inni są w stanie zabić człowieka i po tym iść na obiad nie wykazując żadnych spodziewanych oznak wyrzutów sumienia. Nie wiem, od czego to zależy, ale faktem jest, że istnieją jedni i drudzy. Istnieje również cała rzesza ludzi posiadających ten próg gdzieś pośrodku wymienionych skrajności. Tych jest najwięcej.
W życiu człowiek robi różne rzeczy. Nie wszystko, co kiedyś uważałem za słuszne dziś jest przeze mnie i innych postrzegane w ten sam sposób. Zdarza się, że to, co kiedyś było powodem dumy, dziś jest naganne. To, za co kiedyś człowiek odbierał pochwały dziś może być traktowane jako powód do hańby. Wszystko płynie, wszystko zależy od punktu odniesienia, jakim jest środowisko, w którym człowiek przebywa i czas zdarzenia. Miejsce i czas – to kluczowe elementy oceny. Dzisiejsze cnoty juto mogą okazać się przywarami. Dzisiejsi bohaterowie, juto mogą jako zdrajcy spływać plwociną.
Co prawda, istnieją tak zwane prawdy uniwersalne i teoretycznie, jeśli człowiek będzie się do nich stosował – nie zbłądzi. Nie będzie miał moich rozterek. Niestety, prawdy uniwersalne też mogą być naginane do aktualnych potrzeb. Historia uczy o nacierających na siebie wrogich armiach, mających na sztandarach takie same hasła i walczących pod patronatem tego samego Boga. Rację miał zawsze zwycięzca, nigdy zwyciężony.
Wszystko jest takie skomplikowane. Gubię się w tym. Czasem, pomimo usilnych starań nie potrafię życzliwie ocenić intencji, sytuacji lub zdarzeń przez innych odczytywanych jako jednoznacznie pozytywne.
To wszystko jest takie trudne...
Gdyby tak można być niepoprawnym hedonistą z nieograniczonymi środkami i bez tych wszystkich rozterek moralnych, świat byłby zupełnie inny.
Postanawiam, tak na wszelki wypadek w nic się nie angażować i brać z życia wszystko, co najlepsze. Filozofowanie przynosi mi doła, więc będę go unikał.
Muszę powiedzieć, że mnie rozrzewniliście.
To miłe, że jeszcze pamiętacie zgryźliwego zgredzika, który zaplątał się sieci i przelewał myśli z głowy przez palce na klawiaturę a potem dalej gdzieś daleko w świat - drutem należącym TP S.A.
Tak więc powrócę i będę pisał co mam w głowie. Znowu będę co kilka dni zamieszczał jakieś notki.
Póki co – papa.
Jestem starym, zmęczonym, siwym, głupim, chorym, ponurym i wyczerpanym człowiekiem.
Chyba muszę wrócić na łono nloga dla poprawy komfortu psychicznego...
Może mnie jeszcze tu ktoś pamięta?
Może przyjmiecie syna marnotrawnego na łono nlogowej rodziny???
Plaża, morze, piękna pogoda. Na kocyku wspaniała laseczka posuwistymi,
erotycznymi wręcz pociągnięciami smaruje swoje idealnie opalone ciało.
W bliskim sąsiedztwie tego "zjawiska", na rozpostartym ręczniku leży z
przymkniętymi oczami siwiejący facet w średnim wieku. Gdyby nie coraz
bardziej zwiększające się gabaryty jego slipek, możnaby uznać, że śpi
i kompletnie nie zwraca uwagi na dziewczynę. Tym zachowaniem myli
panienkę, która zerkając na niego widzi tylko jego opuszczone powieki i
bez
żadnych zahamowań wkłada rękę w stringi, kładzie ją na "swym łonie" i
półgłosem mówi:
-Ty mój skarbie największy, ty moja pieszczoszko. Mamusia pamięta, że
wszystko ma dzięki tobie. I mieszkanie i samochód i spore
oszczędności.
Chcesz się wykąpać? Już idziemy do wody.
Wstała i pobiegła w stronę morza.
Facet otwiera oczy, unosi się na łokciu i spoglądając w kierunku
swojego przyrodzenia warczy:
-Słyszysz, kurwa, słyszysz? A ja przez ciebie straciłem willę, dobrze
prosperującą firmę, samochód. I jeszcze muszę płacić alimenty w trzech
różnych miejscach.
Chciałbyś się z nią wykąpać, co? - tutaj przekręca się na brzuch...
-A piasek żryj, skurwielu!
Świństwo.
JUŻ NIE MOGĘ W GODZINACH PRACY KONTROLOWAĆ MOICH FLOT I HODOWAĆ PLANET. ODCIELI MI W PRACY OGAME. Ja klikam www.ogame.pl a komputr mi odpowiada, ża jakiś FortiGuard zabronił dostępu
Teraz to już nie ma nadziei. WYKOŃCZĄ MNIE
:((
Wieczór, wślizg do łózeczka. Pstryk pilotem od TV. I widzę - "pragnienie miłości". Patrzę i nie wiem czy to papież gra Szopena czy Szopen gra papieża?!
Master (19:34)
radio tosziba 200 watowe tuby basowe w bagazniku alusy spojler przyciemniane szyby tlumik basowy i napis z tylu master
Blondi-80 (19:34)
kurcze to niezla gablota, a masz skure kseony i stroboskop ? kiedys jechalam w takich bmw, cudo bylam taka podniecona ze uhhhhh
Master (19:35)
o troboskopie mysle, skura wiadomo kseony kupie se w niemczek bo tam turcy majom wszystko kradzone tansze. W sosnicy koledzy z klasy sprzedaja ale nic nie spuszcza
Blondi-80 (19:35)
a gdzie chodziles do szkoly
Master (19:35)
2 lata do samochodowki ale olalem to i pojechalem do niemcow
Master (19:36)
teraz mam czas to jakie studia bym se zrobil
ino jeszcze nie wiem co bo same jakies badziewia , resocjalologia i inne takie bzdety
Master (19:37)
no i ta mature musze w koncu zalatwic
Blondi-80 (19:37)
czyli nie pracujesz na stale
Master (19:37)
na stale inni pracuja dla mnie
w niemczek mialo się kasy jak lodu, w polsce nie jest tak latwo bo pały się czajom na kazdym kroku
Blondi-80 (19:39)
jak masz taka fure to musisz niezle zarabiac
Master (19:39)
wiadomo,
teraz wszedlem w handel a ty co robisz ?
Blondi-80 (19:39)
ja mam 2 fakulety i w obu zawodach pracuje
Master (19:39)
co masz ? co to som fakulety
Blondi-80 (19:41)
to sa kierunki jakie się ukonczylo i z jakich się ma dyplom
Master (19:41)
a jakie ty masz
Blondi-80 (19:41)
jestem zaruwno fryzjerka jak i sprzedawczyni
Master (19:41)
super, ale ani do sklepuw nie chodze ani do fryzjera
Blondi-80 (19:42)
czemu
Master (19:42)
mo sklepu mama a żeby się obciac na lyso nie musze chodzic do fryzjera
Master (19:42)
masz fotke ?
Blondi-80 (19:42)
mam, ale ty pierwszy
Master (19:42)
daj mejla
moj to master********
Blondi-80 (19:42)
spoko ty wyslij na b*********@inteira.pl
Master (19:49)
cos mi się tu piepszy nie kce wyslac
Blondi-80 (19:51)
aha sory b*********@inteiia.pl
Blondi-80 (19:51)
eeeeeee b**********@interia.pl
teraz dobrze
Master (19:51)
ok
Master (20:02)
już cie widze
Master (20:02)
kurde niezla foczka blond blosy rozowa mini
Blondi-80 (20:06)
Ja ciebie jeszcze nie widze
Master (20:06)
super wygladasz w tych bialych kozakach na obcasach i samym staniku
Blondi-80 (19:06)
dzieki
Master (20:06)
masz czym oddychac
Blondi-80 (20:06)
no wiem chuda nie jestem, ale ostatnio wiecej pale to tak się nie tyje
Master (20:07)
a nie pieprz dupa musi być okragla
gdzie chodzisz na impry ?
może by my wyskoczyli kiedy
Blondi-80 (20:12)
mam twoja fote- twardziel jestes
ale wygladasz inteligentnie
takie muskuly musisz dozo na siloownie chodzic
Master (20:13)
wiadomo się chodzi, troche koksu i w pol roku kark znika
Blondi-80 (20:14)
Suuuuuper , nigdy nie mialam takiego silnego faceta
Master (20:14)
a chciala bys mieć ?
Blondi-80 (20:14)
nie wiem
Blondi-80 (20:14)
znaczy chciala bym mieć ale cie nie znam
Master (20:14)
to mogę przyjechac zaraz i mnie poznasz
Master (20:15)
czy się wstydzisz , ja tam nie owijam w bawelne
raz dwa i myk
Blondi-80 (20:15)
a przyjechal bys BMW ?
Master (20:15)
wiadomo
Blondi-80 (20:15)
kurcze już cala podniecona jestem
Blondi-80 (20:15)
a pojedziemy do gwarka wodo czy spirali?
Master (20:16)
do gwarka wiadomo a gzie indziej ? do studentuw chcialas isc do spirali ? z tymi matolami tanczyc ?
Blondi-80 (20:16)
nie mow mi o spirali , tam takie biedaki chodza zawsze sama musialam sobie kupowac drinki i wracac autobusem.
Master (20:17)
jak bym tam wszedl to wszystkim bym od razu wpierdolil
Master (20:17)
a gdzie mam po ciebie przyjechac ?
Blondi-80 (20:17)
wiesz gdzie jest pszczynska ?
Master (20:17)
wiadomo
Blondi-80 (20:17)
to skrecasz na bojkowska a potem tak jak się na lotnisko jedzie ul lotnikow 3 blok po prawej
Master (20:17)
to jest tak pod gorke jak się jedzie ?
Blondi-80 (20:17)
no
Master (20:19)
to bardzo dobrze znam, kiedys pol nocy tam czatowalem na huja co mi kolpaki podpierdolil I urwal naklejke z bmw
Blondi-80 (20:19)
mowiles ze masz alusy
Master (20:19)
wtedy jeszcze nie mialem
Blondi-80 (20:19)
a przyjedziesz do mnie w alusach
Master (20:19)
wiadomo
Blondi-80 (20:20)
a przyjedziesz po mnie w czarnej skurze ?
Master (20:20)
A w czym mam przyjechac, w kurce jak jakis jełop ?
Blondi-80 (20:20)
suuuuper
Master (20:20)
a ty co ubierzesz ?
Blondi-80 (20:20)
a co mam ubrac ?
Master (20:28)
no nie wiem
jakas krutkom kiecke
dekolt
Blondi-80 (20:28)
a wlosy mam spiac w kucyk czy rozpuszczone ?
Master (20:28)
co ty w kucyku wygladala bys jak dziwka a ja mam w gwarku reputacje
Blondi-80 (20:28)
dobra, mam super mocno rozowa bluzeczke z serduszkiem z duzym dekoltem
Master (20:28)
a możesz ubrac te biale kozaki
Blondi-80 (20:28)
jasne zawsze w nich chodze na impry
Blondi-80 (20:32)
to o ktorej bys był ?
Master (20:32)
jak ci pasuje, może się jeszcze wykompie i mogę jechac tak kolo 21 mogę być
Blondi-80 (20:32)
21.30 bo musze jeszcze do kolezanki skoczyc poprawic tipsy i pozyczyc kosmetyki
Master (20:32)
dobra to akurat se bankomatu skocze
Blondi-80 (20:32)
a duzo kasy będziesz wyciagal ?
Master (20:32)
no w gwarku czeba się pokazac no nie ?
ale ty nie biesz ja stawiam
Blondi-80 (20:33)
Suuuuuper
Blondi-80 (20:33)
mam jeszcze prosbe
Blondi-80 (20:33)
jak przyjedziesz to zaparkuj nie na ulicy ale wjedz za ten 3 blok tam stoi takie granatowe bmw mojego brata ale stare I zjebane to zaparkuj obok niego
Blondi-80 (20:33)
otwosz okna i zalacz jakies techno
Blondi-80 (20:33)
wiesz bo mam w bloku 2 takie szpanerskie kurwy, to im slepia wyjda z orbit jak zobacza wypasiona bmw
Master (20:34)
a mam wyjsc z auta ?
Blondi-80 (20:34)
no możesz wyjsc i palic , ale tak żeby było widac ze to twoje auto
Master (20:34)
wiadomo
Master (20:34)
dobra to ja sie jednak wykompie I tak 21.20 bede pod tym blokiem
Blondi-80 (20:35)
A mozesz udawac ze z kims rozmawiasz przez telefon ??
Master (20:35)
po co mam udawac, podzwonie po ziomkach ma się 500 zl na karcie
Blondi-80 (20:35)
ale patsz sie w strone okien czy te suki sie patsza
Master (20:36)
dobra
Blondi-80 (20:36)
bedom srały z zazdrości
Blondi-80 (20:37)
to narazie Norbi lece robic te tipsy
Master (20:37)
kurwa skont wiesz ze mowia na mnie norbi
Blondi-80 (20:37)
bo masz na imie norbert nie ?
Master (20:37)
aha
Master (20:42)
dobra to do zobaczenia
foczka jestes piersza klasa
bedziemy sie super bawic
Blondi-80 (20:42)
jasne od razu bylo widac ze jestes swoj czlowiek
to przyjezdzaj ale ta muzyke to glosno pusc
Wczoraj wiało. Poleźliśmy puszczać latawca. A w zasadzie to nie latawca, ale prawdziwego sterowanego czterema linkami Power kajta, czyli latawca pociągowego o sporej mocy. Nazywa się NASA Para Wing5. Pilotowaliśmy go wszyscy. Żoneczka, Filip, Monika filipowa i ja. Damy zaposiadają mniejszą wagę od chłopów. Monika doświadczyła mocy wiatru. Filip musiał ja "w locie" za sznurówki łapać, żeby mu za daleko nie odfrunęła. Żoneczka dawała sobie dzielnie radę. Filip Też. Tylko ja wpadłem na linię przesyłową niskiego napięcia i spowodowałem ciemność w okolicznych zabudowaniach. Całe BHP, @#$.. strzelił. Ze strachu przed miejscowymi i służbami technicznymi elektrowni, spierniczaliśmy jak perszingi.
he he.
:-)
Ale zabawa była pyyyszna. Taki latawiec jak pociągnie to fiu fiuuuuu.
Muszę tylko zmienić linki na lepsze i dłuższe, bo na wwiększej wysokości lepiej dmucha.
Prawdziwa rozmowa nagrana na częstotliwości morskiej alarmowej canal 106 pomiędzy Hiszpanami a Amerykanami w październiku, 16 X 1997 roku
Hiszpanie:(w tle słychać trzaski)...Tu mówi A-853, prosimy zmieńcie kurs o 15 stopni, aby uniknąć kolizji, idziecie wprost na nas, odległość 25 mil morskich. Amerykanie:(trzaski w tle)...Sugerujemy wam zmianę kursu o 15 stopni na północ, aby uniknąć kolizji Hiszpanie:Powtarzamy: zmieńcie swój kurs o 15 stopni na południe, aby uniknąć zderzenia.... Amerykanie:(słychać inny glos) Tu mówi kapitan jednostki morskiej Stanów Zjednoczonych Ameryki, w dalszym ciągu sugerujemy, zmieńcie swój kurs o 15 stopni na północ, aby uniknąć kolizji. Hiszpanie:Nie możemy podjąć takiej decyzji. Zmieńcie swój kurs o 15 stopni na południe inaczej dojdzie do kolizji...!!!! Amerykanie:TU MÓWI KAPITAN, RICHARD JAMES, KTÓRY DOWODZI LOTNISKOWCEM, USS LINCOLN, MARYNARKI WOJENNEJ STANÓW ZJEDNOCZONYCH...!!!! DRUGIEGO, CO DO WIELKOŚCI OKRĘTU FLOTY AMERYKAŃSKIEJ, JEDNOCZEŚNIE INFORMUJE, ŻE JESTEŚMY ESKORTOWANI PRZEZ 4 OKRĘTY PODWODNE, 6 NISZCZYCIELI I 2 KRĄŻOWNIKI, UDAJEMY SIĘ W KIERUNKU ZATOKI PERSKIEJ W CELU PRZEPROWADZENIA MANEWRÓW.! NIE SUGERUJĘ, JA ŻĄDAM, ABYŚCIE ZMIENILI KURS O 15 STOPNI!!!! W PRZECIWNYM RAZIE BĘDZIEMY MUSIELI PODJĄĆ DZIAŁANIA KONIECZNE, ABY ZAGWARANTOWAĆ BEZPIECZEŃSTWO TAK OKRĘTU, JAK ZJEDNOCZONEJ SIŁY TEJ KOALICJI. WY NALEŻYCIE DO PAŃSTWA SPRZYMIERZONEGO, JESTEŚCIE CZŁONKIEM NATO I TEJ KOALICJI... ŻĄDAM STANOWCZO PODPORZĄDKOWANIA I ZMIANY KURSU...!!!! Hiszpanie:TU MÓWI JUAN MANUEL SALAS ALCANTARA, JESTEŚMY WE DWÓCH, ESKORTUJE NAS NASZ PIES, MAMY ZE SOBĄ NASZE JEDZENIE, DWA PIWA I KANARKA, KTÓRY TERAZ ŚPI... MAMY ZA SOBĄ POPARCIE RADIA LA CORUNA I KANAŁU 106 * ALARMÓW MORSKICH... NIE UDAJEMY SIĘ W ŻADNE MIEJSCE I MÓWIMY DO WAS Z LĄDU STAŁEGO, Z LATARNI MORSKIEJ A-853, Z WYBRZEŻA GALICJI. NIE MAMY ŻADNEJ GÓWNIANEJ INFORMACJI, KTÓRE MIEJSCE ZAJMUJEMY ŻADNEJ RANKINGU WŚRÓD HISZPAŃSKICH LATARNI MORSKICH... MOŻECIE PRZEDSIĘWZIĄĆ ŚRODKI NA JAKIE TYLKO WAM PRZYJDZIE OCHOTA, ABY ZAPEWNIĆ BEZPIECZEŃSTWO WASZEGO ZASRANEGO OKRĘTU, KTÓRY ZA CHWILĘ ROZBIJE SIĘ O SKAŁY, DLATEGO RAZ JESZCZE SUGERUJEMY ZMIANĘ KURSU O 15 STOPNI NA POŁUDNIE, ABY UNIKNĄĆ KOLIZJI, OK.?
Żona wchodzi do łazienki w chwili kiedy mąż onanizuje się pod prysznicem...
- Co ty robisz!?... pyta z oburzeniem Mąż nie zmieszanym głosem:
- To jest moje ciało i będę je mył tak szybko jak mi się podoba.
Przychodzi facet do sex shopu z zamiarem kupienia gumowej lalki.
- Chciałby pan mężczyznę czy kobietę?
- Kobietę poproszę.
- Czarną czy białą?
- Białą.
- Chrześcijankę czy Muzułmankę?
To pytanie zbiło faceta z tropu:
- A co to ma do rzeczy? Przecież to tylko gumowa lalka!
- Muzułmanki czasem wybuchają...
" Do wszystkich kierowców ...
To nie jest łańcuszek szczęścia tylko bardzo dobry pomysł. Przeczytaj proszę do końca. Ceny paliwa poszybowały w górę. Jeszcze trochę i zobaczymy 5 PLN za litr a potem może i więcej. Poniższa propozycja ma znacznie więcej sensu niż kampanie typu "nie kupuj paliwa w danym dniu" które były przeprowadzane kilka miesięcy temu. Producenci paliw śmiali się jedynie bo wiedzieli, że nie będziemy kontynuować akcji krzywdząc samych siebie rezygnując całkowicie z zakupu paliwa. Było to bardziej niekorzystne dla nas niż problem dla nich. Ale myśląc o tamtym pomyśle powstała idea, która może przynieść rzeczywiste korzyści. Przeczytaj proszę i przyłącz się! Firmy paliwowe i państwa OPEC ciągle uważają, że koszt litra paliwa jest niski. Musimy wiec podjąć radykalne kroki aby nauczyć ich, że
to kupujący kontrolują rynek a nie sprzedający. Przy cenach paliw rosnących każdego dnia my konsumenci musimy podjąć akcję. Jedynym sposobem abyśmy zobaczyli że ceny paliwa idą w dół jest trafienie kogoś w portfel poprzez nie kupowanie jego paliwa. I możemy zrobić to BEZ narażania się na niewygody. Oto więc
pomysł:
Do końca bieżącego roku NIE KUPUJMY ŻADNYCH PALIW a najlepiej niczego od dwóch największych firm paliwowych: ESSO i STATOIL. Jeśli nie będą sprzedawali paliwa, będą zmuszeni do obniżenia ceny, jeśli obniżą ceny inne firmy będą zmuszone do uczynienia tego samego. Ale aby osiągnąć efekt musimy pozbawi te dwie firmy milionów klientów. Wbrew pozorom test to całkiem łatwe do osiągnięcia. Czytaj dalej a dowiesz się jak dotrzemy do milionów. Wysyłam tą wiadomość do 30 osób. Jeśli każda z nich wyśle ją do kolejnych dziesięciu (30 x 10 = 300) i każda następna do kolejnych 10 i tak dalej to już w szóstej kolejce wiadomość ta dotrze do 3 milionów ludzi. Jeśli każda z nich wyśle to do kolejnych 10 ... Wszystko co należy zrobić to wysłać tą wiadomość do 10 znajomych osób (i nie kupować paliwa na stacjach ESSO i STATOIL). To jest ogólnoświatowa akcja. Ile to potrwa? Jeśli każdy kto otrzyma tą wiadomość prześle ją do 10 znajomych dotrzemy do 300 milionów konsumentów w ciągu 8 dni! Założę się, że nie sądziłeś, że masz taki potencjał, prawda? W grupie siła i nawet najgrubsza gałąź złamie się jeśli spadnie na nią wystarczająco duża ilość niezmiernie lekkich płatków śniegu. Jeśli uważasz, że ta akcja ma
sens prześlij dalej tą wiadomość. WYTRZYMAJMY DO MOMENTU AŻ CENY PALIWA WRÓCĄ DO NORMALNEGO POZIOMU (ok, 3,5 PLN /litr). Razem możemy to zrobić. Prześlij tą wiadomość nie kupuj paliwa na ESSO i STATOIL. Kupuj na wszystkich innych tylko nie na tych dwóch."
...
To chyba nie jest takie głupie choć cena paliwa w znacznej części składa się z Akcyzy. Może warto spróbować???
W ESSO nigdy nie kupowałem paliwa ale na STATOILU mi sie zdarzało.
A może te emaile są zainspirowane przez konkurencję ESSO i STATOILU czyli np. BP lub SHELL?
Sam nie wiem, ale przyłączam się. Może coś z tego wyjdzie???
Świt. Słonko ledwie wstało. Wieś Babianka, niedaleko Ostrowa Lubelskiego. Chatynka, a w chatynce ludziska. Nagle zamuczała krówka.
- Ooooo – mówi matka. – Mućka muczy... Pewnie jej się byka chce.
- Kokokoko... – słychać gdakanie.
- Ooooo... – mówi matka. – Kurka gdacze... Pewnie jej się koguta chce.
- Yeeeeeahhhh – przeciąga się Mariola.
- Ooooo... – mówi matka. – Nie wyspałaś się córuś?
- Taaa... ku*wa... Mućce chce się byka, kurze koguta, tylko ja się nie wyspałam. Dobre...
Wojtek (zonaty od 11 lat) - Od lat kocham te sama kobiete. Zona mnie zabije, jak sie dowie!
Zbyszek (zonaty od 23 lat) - Mamy z zona sposób na szczesliwe pozycie malzenskie. Dwa razy w tygodniu idziemy do przytulnej restauracji, troche wina, dobre jedzenie... Zona chodzi we wtorki, a ja w piatki.
Henryk (zonaty od 17 lat) - Ktos mi ukradl wszystkie karty kredytowe, ale nie zamierzam zglosic tego na policje. Zlodziej wydaje mniej niz moja zona.
Mirek (zonaty od 12 lat) - Wszedzie zabieram moja zone, ale Ona zawsze znajduje droge powrotna.
Jurek (zonaty od 29 lat) - Zapytalem zone: "Gdzie chcialaby pójsc na nasza rocznice?" Ona na to: "Gdzies, gdzie jeszcze nie bylam". Wiec odpowiadam: "Moze do kuchni ?"
Piotrek (zonaty od 3 miesiecy) - Zawsze trzymamy sie za rece. Jak puszcze, to zaraz robi zakupy.
Michal (zonaty od 21 lat) - Zona ma elektryczna sokowirówke, elektryczny toster, elektryczny piecyk do chleba. Kiedys powiedziala, ze ma tyle gadzetów, ze nie ma gdzie usiasc. Moze jej kupic krzeslo elektryczne...
Leon (zonaty od 11 lat) - Dostalismy z zona pokój z lózkiem wodnym w hotelu. Zona nazwala go Morzem Martwym.
Wladek (zonaty...... zdziwiony ze kobiety tak dlugo zyja) - Zona zrobila sobie maseczke blotna i wygladala swietnie przez dwa dni. Potem bloto odpadlo...
Facet przychodzi do gazety zamówić ogłoszenie:
"Zaginął ukochany kotek mojej żony - czarny, białe skarpetki, wesołe
ślepka,
figlarne usposobienie. Dla znalazcy nagroda 5000 złotych!"
- Czy to aby nie za dużo? - zdziwił się redaktor.
- Nie ma obawy, sam skurwiela utopiłem...
Żona pyta męża:
- Jesz tę zupę? Bo jak nie, to dodam śmietany i dam psu.
Jedzie facet autostrada i nagle widzi panienkę leząca na poboczu. Zatrzymuje sie i pyta :
- Przepraszam, Pani ranna?
A Panienka odpowiada :
- Nie, calodobowa
- Wczoraj w nocnym klubie poznałem świetną blondynę!
- Och Ty szczęściarzu!
- Zaprosiłem ją do siebie, wypiliśmy trochę, zacząłem ją dotykać...
- I co? I co?
- No a ona mówi: "Rozbierz mnie!"
- Nie może być!
- Zdjąłem z niej spódniczkę, potem majteczki, położyłem na stole tuż obok laptopa...
Świeżutkie. Przed chwilą dostałem i dzielę się z Wami, bo niezłe i wstrząsające jak filmy grozy.
.........
Stoje sobie ostatnio spokojnie w kolejce do kasy w Carrefourze. Stoje sobie ... stoje... Nagle zauważam przy drugiej kasie,
wpatrzoną we mnie i uśmiechającą się się DO MNIE blondynę.
Ale jaką blondynę... Mówie Wam Karaiby, słońce, plaża, Bacardi...! Ostatnio ładne dziewczyny się do mnie tak uśmiechały, gdy
przytaszczyłem do akademika, na drugi dzień po imprezie, skrzynkę zimnego
piwa. Ale to było 10 lat temu...
Ta jednak uśmiechała się do mnie przyjaźnie nawet bez piwa.
Jakaś taka znajoma mi się przez chwilę wydała, ale nie mogłem sobie
przypomnieć skąd...
Pewnie podobna do jakiejś aktorki...
Powoli budził się we mnie głęboko uśpiony instynkt łowcy.
Mieszanka adrenaliny i testosteronu wypełniały mój organizm. To one
kazały mi bez zastanowienia zapytać:
- Przepraszam, czy my się skądś nie znamy?
Wypadło nawet nieźle. Lala połknęła haczyk. Jej reakcja
była szybka, uśmiech bez zmian:
- Nie jestem pewna, ale chyba jest pan ojcem jednego z moich dzieci...
Mówi się, że ludzki umysł potrafi w sytuacjach ekstremalnych pracować nie gorzej od komputera. Mój był w tej sekundzie w stanie konkurować z najlepszymi. Po chwili miałem wydruk. Zawsze używam gumek. Zdrada małżeńska jest już sama w sobie wydarzeniem szargającym nerwy szanującego się mężczyzny. Po co ją jeszcze dodatkowokomplikować? Mój komputer pokładowy przypomniał mi tylko trzy przypadki, które były odstępstwem od tej zasady.
Koleżanka z pracy, na szczęście tak brzydka, że sama jej twarz była najlepszym zabezpieczeniem. Koleżanka żony z pracy, na szczęście po takim alkoholu, że mi nie do końca ... tego... Jest Pozostała tylko jedna możliwość, kiedy mogłem sobie strzelić dzidziucha na boku. Nie omieszkałem podzielić się tą radosną nowiną z matką mojego nieślubnego dziecka i setką kupujących przy okazji:
- Już wiem! Pani musi być tą stripteaserką, którą moi koledzy zamówili na mój wieczór kawalerski przed 8-ma laty. Pamiętam, że za niewielką dodatkową opłatą zgodziła się pani wtedy robić TO ze mną na stole w jadalni na oczach moich klaszczących kolegów i tak się pani przy tym rozochociła, że na koniec za darmo zrobiła im pani wszystkim po lodziku!!!
Zaległa całkowita cisza. Nawet kasjerki przestały pracować.
Wszyscy wpatrywali się na przemian we mnie i w czerwieniącą się coraz bardziej ślicznotkę. Kiedy osiagnęła kolor znany w kręgach muzycznych jako Deep Purple wysyczała przez śliczne usteczka:
- Pan sie myli! - Karaiby zastapila Arktyka.- Jestem wychowawczynią pana syna w 3b...
Jakże blisko jest od przyjaźni do wrogości.
Czemu tak krótki most łączy miłość i nienawiść?
Życie i śmierć, – jaka cieniutka dzieli je granica.
Radość o krok od smutku.
Wóz, przewóz.
Dobro o włos od zła.
Dzień na zmianę z nocą.
Jing i Jang.
To, co dziś jest chwalebne, jutro okazuje się zbrodnią.
Dość już mam odróżniania czerni od bieli. Najbezpieczniejsza jest szarość.
Nie życzę sobie przełomów i dlatego wszystko mam w dupie!!!
Chcę spokoju.
SPOKOJU!!! – Słyszysz?
Spokoju i trochę radości życia.
...
Czy to tak wiele?!
Idąc za przykładem a_jacek_powiedzial zarejestrowałem się na ogame. Drugi dzień buduje moje intergalaktyczne imperium. Ciekawe, kiedy przylecą i mnie złupią?
Nie cierpię kłótni z Żoneczką. Brrr.
Wczoraj zostałem oskarżony, że niedostatecznie jestem zaangażowany w wybór koloru farby do przedpokoju. A jak ja mam być zaangażowany, jak żoneczka zawsze wybiera kolor i ja nie mam nic do powiedzenia?!
Ach te kobiety...
Jak wszyscy, mamy z żoneczką rozmaitych znajomych. Ci, o których napiszę są młodymi kapitalistami, którzy własną ciężką pracą dorobili się fabryki obuwia. Wczoraj zaprosili nas na pokaz mody. Modelki - aktorki seriali, poubierane były w jakieś fatałaszki i buty wyprodukowane przez naszych przyjaciół. No, kurczaki... Byłem pod wrażeniem, choć jestem niemodnym facetem, co oznacza, że moda mówiąc kolokwialnie – „mi wisi”.
Buty prezentowały się na aktoreczkach świetnie. Fatałaszki mniej – a może ja się nie znam.
Jednym z punktów programu był recital Olgi Bończak i zespołu „Salted Peanuts”. Zauroczyło mnie. Nie wiedziałem, że kobitka ma taki świetny głos. Że potrafi z niego skorzystać. Że tak dobrze umie dobrać repertuar. Że śpiewając, wspaniale wykorzystuje umiejętności aktorskie. Kwintesencja kobiecości połączona z kapitalnym głosem. Co do przygrywającej jej „komandy” – „Salted Peanuts”, to wykonanie i instrumentarium dokładnie trafiło w mój gust. Perkusja, klawisze, kontrabas i takie cymbały, na które się bodajże mówi ksylofon oraz głos Olgi Bończak, to zestawienie, jakie trudno sobie wymarzyć. W przerwie kupiłem płytę i dostałem autograf Olgi – „ Dla JACUSIA – Olga Bończak”. No w mordeczkę, teraz to my jesteśmy jak starzy znajomi...
Podobno ona też gra w jakichś serialach, ale ja nie ogląduję telewizora, więc skąd mam wiedzieć, w czym gra i kogo? Mam Nadzieję, że nie gra "czarnego charakteru”, bo to nie pasuje do jej osobowości i powierzchowności.
Generalnie - fajny wieczór był wczoraj. Faaaaajny...
Dopiero teraz zdałem sobie zprawę, że nic nie napisałem o zakopiańskim urlopie. A w górach pięęęeknie było. Że tak powiem stawowo, bo zdobyliśmy dolinę pięciu stawów i czarny staw. Do tej pory mam zakwasy. Ale widoki.... pierwszoklaśne. Nie żałuję trudów pieszych wycieczek, choć nóżki mają pewnie inne zdanie. Polecam szarlotki. Każde górskie schronisko serwuje szarlotkę według własnej receptury. Wszystkie są pyszne. Trzeba je spróbować po trudach wspinaczki. Pyyycha. Nam najbardziej smakowała szarlotka w schronisku Murowaniec - jakeśmy schodzili z Kasprowego.
:-)
Himilsbach wobec „lepszego towarzystwa” lubił rżnąć głupola i chamidło: jakaś damula wypytywała go wścibsko o gusta teatralne.
– No więc nigdy nie uczęszczałem do budynków teatralnych.
– Dlaczego przedkłada pan teatr telewizyjny nad instytucjonalny?
– No więc – jeśli mam być szczery – to przed telewizorem mogę siedzieć w slipach.
– A czy wyżej pan stawia swoją twórczość literacką, czy kamieniarską?
– Kamieniarską.
– Czy mógłby pan wytłumaczyć naszym czytelnikom – dlaczego?
– Myślę, że dlatego, że moim dziełem granitowym nikt sobie dupy nie podetrze...
Mój syn - Filip, pracuje (raczej dorabia sobie)u jednego ze znajomych. Do tego znajomego przyjechali włosi. Tacy włosi z Włoch. Przyjechali w kilka osób. Młodzi, mniej więcej w wieku Filipa i starsi. Prowadzą tu jakieś geszefty. Wspomniany wyżej znajomy, wykombinował sobie, że Filip z młodymi pójdzie na dyskotekę i zorganizował spotkanie polsko-włoskiej młodzieży. Pierwsze zdanie jakie młody Włoch wypowiedział (po włosku tak, że Filip nic nie rozumiał), brzmiało:
-"Czy On jest gejem?".
Buhahahahaha
Filip gejem...
Buhahahahaha
Po takim tekście Filip nie chce z nimi nigdzie chodzić. Powiedział, że jeśli ma ich gdzieś zaprowadzić to musi dostać duuuużo kasy.
A tak swoją drogą to nie wiem, co miało znaczyć to nieszczęsne pytanie.
Czy Filip wygląda jak gej czy może młody Włoch wyartykułował swoje preferencje seksualne i miał ochotę na Filipa? Kurde... nie wiem.
Pewien facet miał problemy ze wzwodem. Lekarz po przeprowadzeniu wszystkich badań, zaordynował mu długotrwałą kurację.- Proszę pana - rzekł tu jest 20 tabletek. Ma pan brać jedną, co tydzień. Po dwudziestu tygodniach, na pewno pana organ wróci do normy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby pacjent był cierpliwy. Niestety. Pierwszego dnia doszedł do wniosku, że nie będzie tak długo czekał i zeżarł wszystkie pigułki popijając wódką. Rano już nie żył. Rodzina popłakała, pożałowała i pochowała delikwenta na miejskim cmentarzu. Po tygodniu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Marmurowy pomnik, który ufundowała ciotka, rozleciał się a spod gruzów zaczął wyrastać penis. Był każdego dnia dłuższy i dłuższy. Odcinany odrastał i rósł jeszcze szybciej. Zebrała się rada miejska, ale nikt nie mógł znaleźć sensownego rozwiązania. Aż pojawił się miejscowy grabarz, który za 10 butelek wina podjął się rozwiązać problem. Szybciutko walnął trzy buteleczki i na oczach zdumionych radnych rozkopał grób i przekręcił faceta twarzą do dołu. Nie, nie to jeszcze nie koniec!!!
Minął rok. Na Marszałkowskiej w Warszawie pękł asfalt. Ze szczeliny zaczął wyrastać penis, który rósł bardzo szybko i żadne środki chemiczne ani działania polegające na obcinaniu tegoż nic nie dawały. Rada miejska z Prezydentem na czele była bezsilna. Wyznaczono wysoką nagrodę dla tego, który zaradzi zaistniałej sytuacji. Po paru dniach do Prezydenta zgłosił się stary Turek i powiedział. - Dam sobie z tym radę, ale chcę dostać w dzierżawę na 99 lat teren w promieniu 20 metrów od "epicentrum". Jeśli sobie poradzisz - krzykną Prezydent - to dostaniesz to miejsce nawet na 300 lat. Podpisali stosowne umowy i od tego czasu na Marszałkowskiej w Warszawie sprzedają najlepszy turecki kebab na świecie.
Szukam pracy.
Bardzo dobrze płatnej (tak, żeby starczyło mi na wygodne życie i jescze udało coś odłożyć na czarną godzinę), zgodnej z wykształceniem, aspiracjami, przynoszącej satysfakcję, zaspakajającej ambicje, niedaleko domu, ze wspaniałym szefostwem na czas płacącym wynagrodzenie, szermującym nagrodami i nie skąpiącym premii. Praca oczywiście w otoczeniu miłych rówieśników o podobnie dobranym temperamencie. Co najmniej co pół roku jeden wyjazd integracyjny (oczywiście na koszt firmy), zimą narty latem windsurfing albo coś innego, równie fajnego.
Urlop w pełnym wymiarze na każde żądanie.
Jeśli chodzi o mój zakres obowiązków, to dopuszczam myśl o codziennym podpisaniu listy obecności i raz w miesiącu listy płac. Poza tym mogę się snuć po korytarzu i odwiedzać innych zapracowanych znajomych.
Co do sekretarki nie mam specjalnych wymagań poza wymiarami 90 na 60 na 90. Kolor włosów każdy, byleby nie blondynka ponieważ nie cierpię urody typu Barbie.
Na wyposażenie biura musi składać się ekspres ciśnieniowy (15 bar) z wystarczającym na miesiąc – co miesiąc uzupełnianym zapasem złotej Lavazzy, komputer ze stałym internetowym łączem, biurko i wygodne krzesło. Notebook i komórka wyłącznie marek przodujących w tych dziedzinach. Niezbędnym wyposażeniem pokoju jest hamak. Pomieszczenie klimatyzowane ale z możliwością otworzenia okna skierowanego w na południe. Oczywiście za oknem zieleń.
O nielimitowanych karnetach na korty tenisowe, siłownię i pole golfowe wspominam mimochodem, bo są to rzeczy tak ewidentne, że przypominanie o nich może zostać uznane za nietakt. Ponieważ zwykłem przed lunchem korzystać z moczenia rzyci, mam prośbę, żeby basen był w bezpośredniej bliskości biura, Nie chciałbym tracić cennego czasu na dojazdy.
Co do samochodu też nie jestem wybredny. Powinien być dość przestronny. W tych małych nie zamyka mi się aura. Barek w aucie ma być co dzień uzupełniany. Co do koloru też nie jestem zbyt wymagający lecz coraz bardziej podobają mi się auta w kolorze złoty opal. Osoba szofera jest mi prawie zupełnie obojętna lecz wolałbym, żeby kierowca był afrykańskim murzynem z plemienia Masajów (oni podobno fantastycznie prowadzą samochody). Wystarczy mi, że będzie przyjeżdżał po mnie do domu około 10:00. W końcu może na mnie chwilkę poczekać.
CHCĘ, MUSZĘ COŚ ZROBIĆ DLA MOJEGO KRAJU!!!
NIE ZAPYTAM - CO TEN KRAJ ZROBIŁ DLA MNIE?
ZAPYTAM - CO JA MOGĘ ZROBIĆ DLA MOJEJ OJCZYZNY KOCHANEJ?
Tak, to postanowione.
Jak patrzę na otaczającą mnie rzeczywistość, widzę, że bez mojego wkładu kraj moich przodków zejdzie na psy.
Mam nawet pomysł co zrobię.
N I E B Ę D Ę K A N D Y D O W A Ł N A U R Z Ą D P R E Z Y D E N T A!!!
Kontrasty.
Jadę sobie dziś do pracy i widzę małego chłopca z mamą. Czekają na zielone światło na przejściu dla pieszych. Światło się zmienia a oni przechodzą przed maską mojego samochodu. Chłopczyk podskakujący, uśmiechnięty, radosny. Mama z marsowym obliczem. Pełna powaga.
Czy ta młoda kobieta jeszcze pamięta jak fajnie było być dzieckiem? Czy pamięta ten okres beztroski, gdy wszystko było podane na tacy a świat należał do niej?
Kiedyś ten radosny mały chłopiec zacznie podobnie jak jego mama poważnie widzieć świat. Nie pogłaszcze spotkanego na ulicy bezpańskiego psa. Nie zagapi się, podpatrując kąpiące się w kałuży wróble. Nie odwzajemni uśmiechu przechodzącej obok staruszki. Płynące rynsztokiem puste pudełko po zapałkach przestanie być dla niego statkiem. Nie...
Życzę mu, żeby to przyszło jak najpóźniej...
Dzielę się pomysłem, ponieważ to co zrobiłem niesamowicie na mnie podziałało...
Wszyscy możecie skorzystać z odrobiny... spokoju!!!
Podążając za prostą radą, którą przeczytałem w gazecie, znalazłem wewnętrzny spokój...
"Sposób, aby osiągnąć spokój wewnętrzny, to dokończyć wszystkie rzeczy, które zacząłeś."
Więc rozejrzałem się po domu, aby znaleźć rzeczy, które zacząłem i nie skończyłem... i zanim wyszedłem z domu dzisiaj rano skończyłem butelkę czerwonego wina, butelkę białego, Baileys'a, Kahlua i Wild Turkey, Prozac'a, trochę valium, niedopalonego jointa, resztę tortu serowego i pudełko czekoladek.
Przychodzi hipochondryk do lekarza:
- Panie doktorze, zona mnie zdradza, a rogi mi nie rosna?
- Alez to tylko takie powiedzenie?
- Uff? Myślałem, że mam niedobory wapnia?
Przychodzi zajaczek do nowo otwartego sklepu misia i mówi:
- Misiu, poprosze pól kilo soli.
- Wiesz zajaczku, nie mam jeszcze wagi, nasypie ci na oko.
- Do dupy se nasyp, debilu. DO DUPYYYY!!!! - i trzasnął drzwiami nowo otwartego sklepu misia.
Normalnie, jutro szedłbym do pracy. Ale nie tym razem. Nie, nie, nieeee!!! Jutro mam wolne.
hi hi.
WOLNE!!!!
Ja jutro śpię a Wy sio do pracy!!!!
SIO!!!
:-)
Już nie mogłem wyrobić w pracy. Napisałem o urlop na piątek i poniedziałek. Będę się byyyycztył i planuję nicnierobienie przez cztery dni. Może się w końcu uda odpocząć a od wtorku przystąpić do pracy ze wzmożoną aktywnością???
Poza tym wysłałem LOTTO za całe dwa pięćdziesiąt, jeden zakład z moimi stałymi numerkami a drugi na „chybił trafił”. Poprosiłem panią w okienku, żeby tym razem było na trafił, nie na chybił. W związku z tym pragnę Was poinformować, że tym razem na główną wygraną nie macie szans ponieważ mam ją już praktycznie w kieszeni.
:-)
I znowu do ŁYKENDU pięć dni... Trzeba to przeżyć!!!!
...
W sobotę fajowo było. Oj fajowo, fajowiutko. Miła atmosfera, dobre żarełko, sympatyczni ludzie, niezła muzyczka. No i poznałem na imprezce u Koszenili i Igreka, naszą milutką Hollow-Szkocowniczka. Przyjechała do nich ze Szczecina. Zapewniam, jest tak sympatyczna jak jej wesołe grafiki. POZDROWIONKA!!!!
Miło, milutko, milusio... Dobra sobota była. Poznałem też jeszcze jedną ważną personę u Koszenili. Ma jakieś piętnaście centymetrów wzrostu, dwadzieścia pięć długości, czarno rudą sierść, ogonek i figlarne oczka. A, i jeszcze wąsiki. Śliczna kotęcja.
Niedziela tez niezgorsza, ale napracowałem się jak wół. Żeby trawniczek był ładny, trzeba się napracować, ale później fajnie jest patrzeć na miękki zieloniutki dywan w ogrodzie.
A poza ty mogę się pochwalić różą, którą wyhodowałem. Szopen się nazywa i jest w kolorze żółto-sephia. Rewelacyjna, piękna i majestatyczna.
Na Uniwersytecie Jagiellońskim było czterech bardzo dobrych studentów,
radzili obie świetnie na wszystkich egzaminach i testach. Zbliżał się
egzamin z chemii, miał być w poniedziałek o 8.00,wszystkim z ocen
wychodziła 5. Byli tak pewni siebie ze przed egzaminem zdecydowali
poimprezowac u kolegów z uniwersytetu w Poznaniu.
Było super ale zapili ryja w weekend i jak zasnęli w niedziele po
południu, obudzili się w poniedziałek koło 12.00. Na egzamin oczywiście
nie zdążyli postanowili zabajerować profesora. Tłumaczyli się ze w
weekend pojechali do kolegów na uniwersytet do Poznania aby pogłębić
wiedze i wymienić doświadczenia. Niestety w drodze powrotnej gdzieś w
lasach złapali gumę, nie mieli koła zapasowego i długo nie mogli
znaleźć nikogo do pomocy. Dlatego niestety przyjechali dopiero koło
południa.
Profesor przemyślał to i mówi: - OK możecie przystąpić do egzaminu
jutro rano. Studenci zadowoleni ze się udało go zbajerować, pouczyli
się jeszcze trochę w nocy i na drugi dzień przyszli jak zwykle pewni
siebie. Profesor posadził ich w czterech osobnych pokojach, zamknął
drzwi, a asystenci rozdali pytania. Cały test był za 100 punktów.
Na pierwszej stronie było zadanie za 5 punktów, które
wszyscy rozwiązali bez wysiłku.
Na drugiej stronie było tylko jedno pytanie za 95 punktów:
w najbliższym czasie w zęby muszę władować 3500 zł. Co pół roku chodzę do dentysty i raczej mojej jamy nie zaniedbuję. Dentysta ostatnim razem coś gulgotał o większych wydatkach ale aż tyle?!. A niech to szlag. Czy bank da mi kredyt pod zastaw zębów w gebie?!
Dopiekło facetowi życie, postanowił się powiesić...
Zmajstrował stryczek, przymocował go do żyrandola, wlazł na stołek, wsadził
głowę w stryczek, patrzy, a tu na szafie niedopita flaszka wódki stoi!
- Co się ma wódka zmarnować? - pomyślał sobie.
Wysunął głowę ze stryczka, przystawił stołek do szafy, patrzy, a tam na
podłodze jeszcze całkiem spory niedopałek leży!
- O! - pomyślał - i życie zaczyna się układać!
Do firmy przyjmują kilku kanibali.
Właściciel firmy wygłasza do nich krótką mowę zapoznawczą.
- Panowie ! Płacimy dobrze , mamy stołówkę firmową - jeśli ktoś jest głodny, dają tam świetne obiady. Bardzo was proszę o dostosowanie się do tych zwyczajów, i proszę nie niepokoić mi innych pracowników !
Kanibale przytakują , że zrozumieli i że wszystko jest OK.
Po kilku tygodniach właściciel znów wzywa kanibali do siebie i mówi :
- Jestem bardzo zadowolony z waszej pracy , spisujecie się na medal. Ale mam jeden problem - od wczoraj wszystkie biura są brudne i nieposprzatane , wygląda na to, że gdzieś zniknęła jedna ze sprzątaczek. Wiecie cos na ten temat ???
Kanibale zarzekają się , że w życiu , zielonego pojęcia nie maja, co się mogło stać.
Właściciel wychodzi , a naczelny kanibal mówi do pozostałych :
- Który kretyn zeżarł sprzątaczkę ?!
Jeden niechętnie podnosi rękę i mówi , że on.
- Idioto ! - ryczy naczelny kanibal - przez miesiąc jedliśmy dyrektorów, kierowników , marketingowcow i PRODUCT MANAGERÓW i nikt się nie zorientował !!!!
A ty musiałeś zeżreć akurat sprzątaczkę?!?
Mały chłopczyk zaczyna nerwowo zwalać na podłogę
wszystkie zabawki poukładane pięknie na półkach
Co robisz Jasiu? - pyta wychowawczyni
- Bawię się .
- W co? - dopytuje pani
- W "kurwa mać, gdzie są kluczyki do samochodu?!"
Kobieta wpada do ginekologa
- Panie doktorze proszę mi pomóc!
-W zasadzie jest już po godzinach mojej pracy, wiec proszę przyjść jutro.
-Ale, panie doktorze ja nie wytrzymam, proszę mi pomóc!
-A co się stało?
-No, wiec mrówka weszła mi tam gdzie nie powinna i chodzi, łaskocze mnie szczypie... no po prostu nie do wytrzymania! Prosze mi ją wyciągnąć!
-Wie pani, jest już po pracy, narzędzia niewysterylizowane, nie bardzo mogę pani pomóc...
- Ależ musi pan cos wymyślić... Błagam! Doktor po chwili namysłu:
- No jest sposób, ale musi się pani zgodzić, bo jest trochę niekonwencjonalny...
- Zgadzam się na wszystko, byle by ja wyciągnąć!
- Pani się rozbierze i położy na leżance. Ja mam tu taki krem, który nałożę sobie na czubek penisa, wsunę go, mrówka przyklei się do kremu i ją wyciągnę.
- Dobrze niech pan działa. Lekarz zrobił jak powiedział, nałożył krem, wsunął penisa i zaczyna go wyjmować i wkładac ponownie. Operacja się wielokrotnie powtarza. Kobieta zdziwiona pyta:
-Co pan robi, doktorze?!
- Wie pani, zmieniłem zdanie. Ja ta mrówke po prostu zatłukę!
Widziałem gdzies na billboardzie reklamę odtwarzacza MP3 512Mb za 99 zł. Jakaś promocja. Pierwotnie kosztował 146.
Jeśli czegoś nie pokićkałem to chyba sobie zanabędę. Musze popracować nad angielskim. Muszę!
Wstaje rano, włączam moje japońskie radio, zakładam amerykańskie spodnie, wietnamski podkoszulek oraz chińskie tenisówki, po czym z holenderskiej lodówki wyciągam niemieckie piwo. Siadam przed koreańskim komputerem i w amerykańskim banku zlecam internetowe zakupy w Anglii, po czym wsiadam do czeskiego samochodu i jadę do francuskiego hipermarketu na zakupy. Po uzupełnieniu żarcia w hiszpańskie owoce, belgijski ser i greckie wino wracam do domu, siadam sobie na włoskiej kanapie i szukam pracy w polskiej gazecie. Znowu nic...
Zastanawiam się, dlaczego do cholery w Polsce nie ma pracy...
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Przychodzi baba do adwokata w sprawie rozwodu. - Potrzebny jest jakiś powód
- mówi adwokat - mąż pije?
- Ha, mam głowę trzy razy mocniejszą od niego!
- Może pieniędzy nie daje?
- Tylko by spróbował grosz sobie zatrzymać!
- Bije panią?
- Niechby mnie tknął, to by oknem wyfrunął!
- A jak tam z wiernością małżeńską?
- O, tu go mamy, panie mecenasie! Drugie dziecko nie jest jego!
Po wszystkich dniach wyrzeczeń, głodu, upokorzeń i niewybrednych żartów ze strony otoczenia, beznadziejnie łykanej śliny, głodowych marzeń, miauczenia do lodówki, żarcia sałaty i marchewki, nieprzyzwoitych snów o dupce – od chleba, odwracania wzroku od kanapki kolegi, i innych zdarzeń zagrażających ciągłości wytyczonego kierunku, ogłaszam - zakończenie paskudztwa zwanego dieta. Podaję oficjalny wynik. Jestem młodszy o około 3,5 – 4 kilo. Trudno powiedzieć dokładnie bo moja waga ma tolerancję 0,5 kg i raz pokazuje 3,5 a raz 4. Pewnie wynik wacha się około 3,75 ale przecież tak naprawdę nie o to chodzi. Ważne jest, że to już koniec. Na gębie ponoć odmłodniałem
:-)
Ostatni dzień diety przypadł na dzień ślubu i wesela naszej miłej Koszenili z niejakim Igrekiem. O tym wydarzeniu nie będę się chwilowo rozpisywał, ponieważ pewnie Koszenila będzie chciała to zrobić sama. Póki co, powiem tylko – bosko było. Śliczna i cudownie wyglądająca a poza tym przeurocza panna młoda, dostojny i dystyngowany lecz jak zwykle zabawny i przemiły, pan młody, wspaniała zabawa, mili ludzie, świetne żarło, cudowna atmosfera, rewelacyjne otoczenie. Wszystko to składało się na przyjęcie weselne tej sympatycznej i miłej pary. Jedno do czego się można przyczepić to tylko to, że Koszenila nie załatwiła z Panem Bogiem cieplejszej nocy, bo ziąb był nieludzki. Ale ci co zatracili się w tańcach pewnie tego w ogóle nie zauważyli.
Wracając do diety, powiem krótko. Nie wytrzymałem. Do końca trzynastodniowej diety zabrakło mi dwóch godzin. Ale mam malutkie usprawiedliwienie. Kurde. Jak do akcji wkroczyło pieczone prosię i zobaczyłem jak znika w czeluściach gardeł uczestników biesiady, nie zdzierżyłem. Musiałem je zaatakować z obawy o możliwość skosztowania tego specyfiku. Warto było okazać słabość. To powinno wystarczyć za komentarz.
:-)
W mordeczkę, widziałem na własne oczy jak Koszenila Terpentynowska i niejaki Igrek powiedzieli zgodnie TAK. Od dziś Nasza koleżanka nazywa się Koszenila Igrekowa z domu Terpentynowska.
:-)
W wieczorkiem peczone prosię...
Trzynasty, OSTATNI DZIEŃ mordęgi.
Nastepne pół kilo spadło. Po całym dniu, w sumie od początku diety bedzie 4 kg.
:-)
Ale jestem dzielny, jak Conan i Sztirlitz razem wzięci z załogą czołgu RUDY 102.
A dziś ślub i wesele Koszenili-Terpentyny. Prosię pieczone i te inne...
W mordeczkę, to już za godzinę i dwadzieścia trzy minuty. Retyyyyy!!! Musze gonić pod prysznic...
Pieprzona waga ani drgnie. Ale to przecież jeszcze dwa dni diety. Jeśli jutro wieczorem spadnie, będzie to znaczyło, że plan zrealizowałem w trzech piątych, czyli z planowanych pięciu schudłem trzy kilogramy. Ale nie tracę nadziei.
:-)
Poza tym nie jest źle. Portki luźniejsze a i na pyszczydle jestem ponoć "młodszy".
:-)
Coś zwariowało lub ktoś zwariował. Dziś włażę na wagę i co widzę?? Skubaniutka wskazuje wyraźnie, że po całym wczorajszym dniu jedzeniowych wyrzeczeń, dziś ważę o PÓŁ KILOGRAMA więcej niż wczoraj. Albo mi się rzuciło na wzrok albo waga się popsuła albo... się nawodniłem za bardzo.
@#$%%*&
Sprawdzę jutro. Dziś na cały dzień mam jedno jajco, kawałek tartej marchewki, twarożek, trzy szklanki jogurtu i owocowy kompot.
Póki co, muszę być twardy jak RUDY 102 z załogą.
C.D.N.
XXXXXXXXXXXXXX
- Co dasz mi na urodziny?
- Mogę cię przelecieć
- A jak nie będę chciała?
- To leż bez prezentu
*******
Wilk ogląda pornola i mówi do siebie:
- K...a, a ja durny je wszystkie zjadałem...
Język niemiecki jest stosunkowo łatwy. Osoba obznajomiona z łaciną oraz z przypadkami, przyzwyczajona do odmiany rzeczowników, opanowuje go bez większych trudności. Tak w każdym razie twierdzą wszyscy nauczyciele niemieckiego podczas pierwszej lekcji... Następnie zaczyna się odmiana przez wszystkie der, des, den, dem, die, po czym słyszymy, że wszystko to tłumaczy się w sposób logiczny... Czyli jest łatwe.
Na początek, kupujemy podręcznik do niemieckiego. To przepiękne wydanie, oprawne w płótno, zostało opublikowane w Dortmundzie i opowiada o obyczajach plemienia Hotentotów (auf Deutsch: Hottentotten). Ksiązka mówi o tym, iż kangury (Beutelratten) są chwytane i umieszczane w klatkach (Koffer) krytych plecionką (Lattengitter) po to by ich pilnować. Klatki te nazywają się po niemiecku "klatki z plecionki" (Lattengitterkoffer) zaś jeśli zawierają kangura, całość nazywa się: Beutelrattenlattengitterkoffer. Pewnego dnia, Hotentoci zatrzymują mordercę (Attentater), oskarżonego o zabójstwo jednej matki (Mutter) hotentockiej (Hottentottenmutter), matki głupka i jąkały (Stottertrottel). Taka matka po niemiecku zwie się: Hottentottenstottertrottelmutter, zaś jej zabójca nazywa się: Hottentottenstottertrottelmutterattentater. Policja schwytuje mordercę i umieszcza go prowizorycznie w klatce na kangury (Beutelrattenlattengitterkoffer), lecz więźniowi udaje się uciec. Natychmiast rozpoczynają się poszukiwania. Nagle przybiega Hotentocki wojownik krzycząc:
- Złapałem zabójcę! (Attentater).
- Tak? Jakiego zabójcę? - pyta wódz.
- Beutelrattenlattengitterkofferattentater, - odpowiada wojownik.
- Jak to? Zabójcę, który jest w klatce na kangury z plecionki? -
pyta Hotentocki wódz.
- To jest - odpowiada tubylec - Hottentottenstottertrottelmutterattentater
(zabójca hotentockiej matki głupiego i jąkającego się syna).
- Ależ oczywiście - rzecze wódz Hotentotów - mogłeś od razu
mówić, że schwytałeś
Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkofferattentater!
Jak sami widzicie, niemiecki jest łatwym i przyjemnym językiem. Wystarczy trochę się zainteresować tematem!
Babcia widzi, jak wnuczka szykuje się na imprezę i pyta:
- A dlaczego nie założyłaś majtek?
Na to wnuczka:
- A czy jak babcia idzie do filharmonii to wkłada watę do uszu?
Waga znowu w dół. Ale samopoczucie pod psem. Nie wiem, czy to skutek pięknego, upalnego i suchutkiego czerwca” czy tej diety. Powoli mam już dość. Pomimo, że nie głoduję, za michę zwykłej zupy grochowej, oddałbym wszystkie sałaty na świecie. Jeszcze tylko środa, czwartek, piątek i sobota. W sobotę ślub i wesele Terpentyny-Koszenili. W mordę, tam ma być pieczone prosię. A ja co? W sobote mam wrąbać na lunch dwa jajca i dużą marchew a na obiad kurczaka z tą cholerną sałatą. Jak człowiek ma dietę i żreć nie może to wtedy na ogół do jedzenia jest pyyyyyszniutkie żarcie. Czy to po chrześcijańsku?! Ale po północy dieta się kończy a wtedy... nie rzucę się na michę, bo mi kiszki powykręca na drugą stronę. Spokojnie i wolniutko, majestatycznie kawałek tego, kawałek tamtego. Kawałek tortu... proszę bardzo! Ale tylko kawałek...
Już się nie mogę doczekać!
- Tato, jak przyszedłem na świat?
- No dobrze mój synu, kiedyś musieliśmy odbyć tę rozmowę…
A więc tata poznał mamę na chat-room'ie.
Później tata i mama spotkali się w cyberkafejce i w toalecie mama zechciała zrobić kilka downloadów z taty memory stick'a.
Jak tata był gotowy z uploadem zauważyliśmy, że nie zainstalowaliśmy żadnego firewalla.
Niestety było już za późno, żeby nacisnąć "cancel" albo "escape", a i meldunek "Chcesz na pewno ściągnąć plik?" już na początku skasowaliśmy w opcjach w "ustawienia".
Mamy antywirus już od dłuższego nie był uaktualniany i nie poradził sobie z taty robakiem.
Więc nacisnęliśmy klawisz "Enter" i mama otrzymała komunikat: "Przypuszczalny czas kopiowania 9 miesięcy".
Dziś rano, czyli w dziewiątym dniu diety, waga wskazała rezultat wartość o 3,5 kg mniejszą od wskazania zrobionego momencie rozpoczęcia tej cholernej diety. Innymi słowy, ZRZUCIŁEM TRZY i PÓŁ kilograma!!!!!
Jeszcze pięć dni i prawdopodobnie osiągnę założony cel, czyli pozbędę się pięciu kilogramów. Znowu będę szczupak a moje ulubione spodnie nie będą na mnie opięte jak skóra na dobrze podwędzonym baleronie.
Wczoraj był taki kryzysowy dzień. Przylazłem do domku, zeżarłem pomidora, jajco, garstkę szpinaku i zamiast ochoczo zabrać się za strzyżenie trawnika, zaległem na kanapie. I tak mi zostało do rana.
Żoneczka dzielnie wspiera moje wysiłki, podtrzymuje na duchu i co chwilkę głaszcze po główce mówiąc – jaki jesteś dzielny, misiu! Lubię jak mnie chwalą, a szczególnie jak robi to żoneczka.
:-)
Swoją drogą, wydaje mi się, że zimą, to bym chyba tej diety nie przetrzymał.
Jeszcze pięć dni i żoneczka obiecała ugotować krupniczek na golonce... Mniam, mniam.
:-)
Waga w dół. A i po mnie widać, żem troszkę lżejszy.
Koniec diety już za: 155 godzin. Marzy mi się krupnik. Zwykły krupnik na golonce. Ech...
:-)
A poza tym, nie chce mi się dziś nic więcej pisać. Taki jakiś leniwy dziś jestem. W mordeczkę....
5 lipca 1943 roku, na łuku kurskim, dzielni radzieccy żołnierze zakrzyknęli - Huraaaaaaaaaaaaaaaaa, i poszli gołemi rencyma, niemiaszków w czołgach zabijać.
Po 62 latach dwóch miesiącach i trzech dniach, ciastko dzielnie zakrzyknął - Huraaaaaaaaaaaaaaaaa, i poszedł do domu na zasłużony ŁYKEND
Na śniadanie zielona herbata i tarta marchewka z cytryną. Przestaje mi się to podobać. Boli mnie głowa i chwilami popadam w śpiączkę. Nie wiem, czy to skutek diety, czy raczej pogody. Cos mi się wydaje, że dziś nie popracuję. Przebumeluję do lunchu (jak to ładnie z hamerykanska brzmi). Na lunch rzeczony mam dziś brokuły, sałatę (ale bez oliwy, cytryny i cukru) i spory kawałek grillowanego mięsiwa. To dopiero piąty dzień wyrzeczeń. Jeszcze osiem i będzie finish. Finish wypada w niedzielę po północy czyli w trakcie wyżerki weselnej u pewnej znanej malarki. Wtedy podeżrę. Mniam mniam.
:-)
Poszedł facet wyrzucić śmieci. Patrzy a koło śmietnika leży baba. Drapie się po głowie i mówi:
- Ty baba rusz ręką.
Baba ruszyła ręką.
- Ty baba, a ty rusz nogą.
Baba ruszyła nogą.
Facet ze zdziwieniem mówi:
-O kurwa. Ktoś całkiem dobrą babę wyrzucił na śmietnik.
P.S. feministki niech zamienią miejscami babę z facetem i będzie OK
Nie jest źle!
Pomimo lekkiego uczucia głodu, nie myślę ciągle o żarciu. Niezła ta dieta. Wczoraj, na późny obiad wystarczył mi duży pomidor, gruszka i gotowany szpinak. Nie byłem po tym tak głodny, żeby zostać discovererem (niezłe słówko) lodówki. A w dodatku, wcale nie wiedziałem, że lubię szpinak.
:-)
Dziś na śniadanie tylko kawa z kostką cukru. Ale lunch, uuuuuu, wyżerka ;)
1 jajko na twardo, duża marchewka, małe opakowanie twarożku naturalnego. Wszystko to tylko po to, żebym się za bardzo nie przejadł.
:-)
A portki znowu jakby luźniejsze i waga troszkę drgnęła... w dobrym kierunku.
Już jutro, następne wieści z frontu walki z nadwagą czyli ulubiony C.D.N.
To nie jest po chrześcijańsku. Ja tu się poświęcam, odchudzam, żrę sałatę zamiast pączków a Żoneczka przyjęcia z pysznymi ciastami i galaretkami urządza. Kurde...
:-)
Wczoraj, Żoneczka zaprosiła na spóźnione imieniny swoich rodziców, szwagierkę ze szwagrem i moją mamę. Biesiadowali za stołem zastawionym słodkimi pysznościami a ja, żeby nie połknąć czegoś słodkiego, musiałem siedzieć w drugim pokoju.
ZGROZA.
Moja wytrzymałość została poddana potężnej próbie. WYGRAŁEM! Nie ruszyłem nawet okruszka. Dzielny jestem, prawda?. Żoneczka mnie chwali. Pomimo chcicy na pyszności, pozostanę ascetą. Wytrwam. To przecież jeszcze tylko 12 dni. Potem... też będę się trzymał zasad dietetyki, żeby nie wywołać jo-jo.
A portki jakby luźniejsze...
Już jutro, następne wieści z frontu walki z nadwagą (niewielką, ale jednak...), czyli...
C.D.N.
Na mazurach, po dokładnych oględzinach mojej skromnej osoby, żoneczka stanowczo stwierdziła, że przez zimę „nabrałem ciałka”. Sam też to wiedziałem bez oględzin. Waga nie kłamie. Bezlitośnie wskazuje 78,5 kg. Wydaje mi się, że łże jak naoczny świadek. Prawdopodobnie ważę około 80 kg. Od wczoraj żoneczka zaordynowała mi dietę. Podobno po 14 dniach mam schudnąć około 5 kg. Mniej więcej tale muszę zrzucić, że by poczuć się w pełni sprawny.
Póki co, wczoraj cały dzień chodziłem głodny. Tylko kawa, jakieś owoce i sałata z oliwą i cytryną. Brrr, obrzydlistwo. Dziś żarcie lepsze, ale kto normalny nażre się ilością dziesięciu deko szynki chudej jak barszcz z bociana?! Ech, ale czego się nie robi dla żoneczki? Tylko proszę nie mówić, że jestem pantoflarz. Prawd oczywistych nie trzeba powtarzać...
:-)
Bezpośredniej transmisji z frontu wali z nadwagą ciąg dalszy jutro.
Wcale nie jestem taki wesoły jakby to sugerował mój podpis (WASZ WESOŁY SANITARIUSZ...)
Po prawie mojej rocznej obecności na nlogu, żoneczka wczoraj zainteresowała się zawartością pisanych przeze mnie tekstów. Przeczytała i ... okazała swoje niezadowolenie. Polega ono na tym, że Żoneczka nie lubi jak o niej piszę. Nic to, że w sieci jestem anonimowy a więc Ona również. Na nic zdało się przekonywanie jej, że przez rok mojego pisania pojawiła się na nlogu zaledwie kilka razy. Ponadto całkowicie zignorowała tekst wychwalający „po wszystkich odpustach” jej zalety. Sama powiedziała, że po przeczytaniu mojego nloga jest „zdruzgotana”. Kurde.
Nie znaczy to jednak, że żoneczka jest czarnym charakterem. O nie, wręcz przeciwnie! Żoneczka jest największym pozytywem jaki udało mi się w świecie znaleźć. Jest brylantem wśród pospolitych brukowców. Najwykwintniejszym modelem Mercedesa przy starym rozklekotanym Trabancie. WZ-ką od Bliklego przy marnym, pokruszonym słonym paluszku. A poza tym jest niemalże nie posiadającym wad kolejnym cudem świata.
Szczególnie ubodło ją, że jeśli w notatkach się pojawiała, to w negatywnym kontekście. A przecież, jeśli coś opisuję to są to tylko moje emocje. Jeżeli moje codzienne życie z Żoneczką jest przykładne i słodziutkie to traktuję je jako normę. Nienormalne jest, gdy się o cos poróżnimy, a to zdarza się rzadko. Wtedy, mam ochotę o tym komuś opowiedzieć. I robię to za pomocą słowa pisanego. A ponieważ ja jestem anonimowy i Wy też, to mam wrażenie, że robię to dość bezkarnie. Nikogo nie krzywdzę. To taki wentyl bezpieczeństwa, przez który wywalam z siebie w próżnię moją negatywną energię.
Dlatego, dla uzupełnienia oświadczam:
ŻONECZKO KOCHAM CIĘ NAD ŻYCIE i jeśli Ci sprawiłem jakikolwiek ból lub inną przykrość to okropecznie przepraszam. I traktuj ten stan jako permanentny. Kurde.
Wczoraj dowiedziałem się od Żoneczki, że wcale nie jestem taki wesoły jak można by wnioskować z mojego podpisu WASZ WESOŁY SANITARIUSZ ... . Rzeczywiście, generalnie nie jestem taki wesoły jak to sugeruje parafa pod każdym tekstem. Ostatnio nie wiedzieć czemu mam gradową minę i marsowe czoło. To prawda. Być może to przesilenie wiosenne i stan ten przejdzie z nastaniem lata. Być może, zostanie mi to na stałe a wtedy - tylko z łuku sobie w torbę strzelić. W związku z tym ogłaszam, że od dziś zmieniam podpis.
Ale fajnie. przetrzymałem Was.
hi hi.
Co jakiś czas mam ochotę na malutką odmianę. A odmiana polegała na niechęci do mediów elektronicznych, w tym do internetu. Bojkot, tak się nazywa mój protest przeciwko uzależnieniu od nloga.
Kurde, jestem uzależniony i leczę się wymyśloną przeze mnie terapią, której pierwszym etapem jest dłuższa abstynencja od nloga.
Informuję, że pierwszy etap mam szczęśliwie za sobą. Nie wlazłem tu przez długi, dłuuuugi czas. Nie czytałem notatek ani komentarzy i nikogo nie komentowałem. Okazało się, że tak można żyć.
:-)
Drugim etapem jest postanowienie, że tylko dwa razy dziennie będę tu zaglądał (a nie 30 jak poprzednio). Chyba, że będzie o czym pisać.
Póki co, wszystkich, zaniepokojonych moją nieobecnością przepraszam i pozdrawiam.
:-)
...end of message...
Wasz wracający na łono nloga WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
ufff
nie mogłem się zalogować. w mordeczkę. nareszccie przypomniałem sobie hasło. juz nigdy nie zmienię hasła bez zapisania go w kajeciku.
znowu będę cós pisał. może dziś a może jutro dokończę fryzjerskie opowieści.
:-)
...end of message...
Wasz zapominalski WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał się drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi tam być. Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wyglądać?
- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią....
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę a ona się będzie o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według Ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas... Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem czyli jej nie ma...
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później.
...end of message...
WASZ niekoniecznie WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
"Przejdę przez ten świat tylko jeden raz. Dlatego cokolwiek mogę zrobić dobrego lub jakąkolwiek komukolwiek wyświadczyć przysługę, niech uczynię to teraz. Niech tego nie odkładam ani nie zaniedbuję, bo nie będę szedł tą drogą nigdy więcej"
Św. Paweł.
To tylko taki cytat. Nic takiego. Nic wielkiego, a jednak w te dni zmusza do refleksji. Nie jestem człowiekiem religijnym. Nigdy nie byłem jakimś wielbicielem JP2. Za jego życia często żartowałem sobe z niego, kpiłem. A teraz jak go już nie ma, przykro mi... kurde. To tak, jakby coś się raptem skończyło. W życiu jest tak że, coś się kończy i coś zaczyna. Taki zamknięty cykl. Za chwilę wszystko wróci do normy bo przecież "umarł król, niech żyje król". Chciałbym tylko, żeby wcześniej cytowany tekst Św. Pawła, przyświecał wszystkim opłakującym JP2 nie tylko w dniach żałoby ale dużo, dużo dłużej. Tylko czy to jest realne??
...end of message...
Wasz refleksyjny, dziś wyjątkowo nieWESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Zajechaliśmy. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do zakładu. Rozglądam się i co widzę? I nic nie widzę. A może trafniej będzie powiedzieć, że nie widzę pedałkowatego cyrulika. W kącie jakaś starsza pani w białym kitlu znęca sie nad głową innej starszej pani. Rozmawiają tak, jakby znały się od stu lat. W chili naszego wejścia, pani w kitlu odrywa się od od układania fryzury damy siedzącej na fotelu i podnosi na nas pytający wzrok. W zakładzie poza nimi nie ma żywego dycha. A w szczególności ducha pana/i fryzjera.
- Czy da się cos zrobić z moją nieszczęsną głową? - rzucam pytanie w kierunku fryzjerki.
-Jasne. Musi pan tylko chwileczkę poczekać- powiedziała pani w kitlu.
Siadam więc z żoneczką w poczekalni. Sporo całkiem niewyczytanych gazet. Ja dorwałem świeżutki "Film", żoneczka jakieś damskie pismo. Zawzięcie czytamy. Czas mija leniwie. Żoneczka, przerzucając strony pyta:
- Jesteś pewien, że chcesz oddać swoje włosy tej wiekowej damie?
A dama właśnie kończyła znęcać się nad głową swojej rówieśnicy. Przez chwilę pomyślałem, że chyba wolałbym, żeby do salonu wszedł gejowaty fryzjer. Ale przypomniałem sobie - mam przecież sposób, czego ja sie boję?
Nieee - uśmiechnąłem sie niepewnie. Nie martw się. Wszystko powinno być O.K.
Damy zaczęły sie żegnać a ja coraz bardziej nerwowo myślałem, czy dobrze robię? Ależ skąd - uspokajałem się. Czego się boję. SPOSÓB, SPOSÓB, SPOSÓB.... Pocieszałem się dalej- nie ma czego się obawiać. Nawet, jeśli cos będzie nie tak, to wina nie będzie po mojej stronie. Winna będzie żoneczka i fryzjerka. Ale czemu w zasadzie miałoby być źle? Przecież, jeśli to stara fryzjerka, to ma doświadczenie. Pewnie za dziesięć minut zejdę z fotela i usłyszę:
- Noooo, jak cię przypilnować, to wyglądasz jak człowiek.
Żoneczka nie poskąpi fryzjerce napiwku, a ja będę miał spokój na miesiąc.
I w końcu nadszedł czas. Wiekowa fryzjerka pożegnała się po przyjacielsku ze swoją klientką i zaprosiła mnie na fotel. Niby się nie bałem, ale na fotel siadałem tak jakbym przyszedł nie do fryzjera ale do dentysty. Jakieś przeczucie? Jasnowidzenie, czy co? Pani zadała sakramentalne pytanie:
- Jak strzyżemy?
Ja, zgodnie z moim sposobem:
- Po wskazówki proszę udać sie do żoneczki.
Żoneczka, oderwała się w tym momencie od pisma i zaczęła szczegółowo wyjaśniać, jak wyobraża sobie moją głowę po zabiegu. Panie szczebiotały słodko jeszcze przez chwilę a ja w tym czasie położyłem na blacie okulary, i zacząłem lustrować oprzyrządowanie fryzjerskiego warsztatu. Wszystko było na swoim miejscu. Po prawej stronie kilka kompletów nożyczek. Po lewej jakieś flakony z płynami niewiadomego przeznaczenia. Maszynka do strzyżenia, jakieś końcówki do maszynki i brzytwa. Kurde, prawdziwa brzytwa. Przez chwilkę przemknęło mi przez głowę, że być może ta brzytwa jest tempa? Ale dalsza lustracja ujawniła zwisający z boku pas do jej ostrzenia. Upewniło mnie to, że kto jak kto ale fryzjerka musi wiedzieć, że dobra brzytwa to ostra brzytwa. Z pewnością brzytwę naostrzy i oczywiście mnie nie zatnie - pmyslałem. Fryzjerka zakładając mi na szyję świeżutką pelerynę, przysłuchiwała się z uwagą wskazówkom dawanym jej przez żoneczkę. A żoneczka ostrzegała co drugie słowo:
- Tylko, żeby nie było wystrzyżone!
Fryzjerka uśmiechała się i potakiwała głową tak, jakby doskonale rozumiała, że moja głowa w efekcie jej działalności nie była zbyt łysa.
Cdn.
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Nie cierpię chodzenia do fryzjera. Moja wizyta u fryzjera zawsze kończy się jakąś awanturą. Żoneczka rości sobie prawo do jedynie słusznej oceny tego, co fryzjer zrobił z moją biedną łepetyną. I właśnie jej opinia jest prawie zawsze druzgocząca dla mistrza czy mistrzyni fryzjerskiego fachu. Zawsze, kiedy włos na mojej głowie zaczyna przypominać modę z czasów wczesnych Bitlesów, mam stres. I prawie zawsze moje obawy są uzasadnione. Przychodząc do domu jestem przygotowany co najmniej jedną z niżej opisanych opinii:
ŹLE!!!
FATALNIE!!!
CO TAK KRÓTKO???
O RETY!!! CO ONI Z TOBĄ ZROBILI???
lub
COŚ TY Z SIEBIE ZROBIŁ??
....
ITP. ITD.
Zawsze po mojej wizycie z salonie fryzjerskim następują „ciche dni”, a żoneczka patrzy na mnie z wyrzutem i politowaniem.
W związku z powyższym wpadłem na pewien szatański pomysł. Sądziłem, że moja przebiegłość, da mi niezawodną receptę na ostrzyżony łeb i zadowolenie żoneczki. Pomysł prosty. Wydawało by się, najprostszy na świecie. Właśnie. Sposób jest następujący. Do mistrza brzytwy i nożyczek idę razem ż żoneczką. Ja siadam cichutko na fotelu i gdy maestro fryzjerskiego fachu zadaje z uśmiechem pytanie:
- jak strzyżemy??
Ja ze swadą odpowiadam:
- Widzi Pan/Pani tą uroczą drobną kobietę, siedzącą skromnie w na krzesełku i przeglądającą leniwie strony szalenie zajmującego pisma dla pań?
Po upewnieniu się, że maestro widzi, kontynuuję:
- Otóż, to jest moja żoneczka. Żoneczka, ale nie tylko. Maestro, przedstawiam srogiego jurora, który z równym skutkiem może spowodować wdzięczność przekładającą się na szeleszczące banknoty, brzęczące wyroby tutejszej mennicy, uśmiechy, dobre słowo oraz wdzięczność dozgonną jak i burzowe chmury, porównywalne jedynie do tych, z których niegdyś spadł deszcz i zatopił ziemię. Z potopu tego uratował się podobno, jedynie niejaki NOE z garstką źwierzyny rozmaitej. Do wyroczni owej racz się maestro zwrócić o wskazówki jak moja głowa po zabiegu wyglądać powinna.
I maestro, chcąc nie chcąc po wskazówki udaje się do żoneczki, która dość konkretnie opisuje, że tu ma być tak a tu siak. A grzywka w tą stronę. Baczki tej długości. A tak w ogóle cała fryzura ma być - NIE WYSTRZYŻONA!!! (cokolwiek by to miało nie znaczyć). Już sobie wyobrażam stres maestra, gdyby tylko wyobraził sobie, że ręka mogłaby mu drgnąć i baczki po zabiegu nie spodobały by się żoneczce. Brrr.
Dotychczas nie zdarzyło się, żeby fryzjer nie posłuchał zaleceń. Sposób działał. Wszyscy byli zadowoleni. Ja, nie miałem kołtuna na łbie. Żoneczka miała spełnione wyobrażenie o wyglądzie mojej głowy. Fryzjer dostawał niezły napiwek. Wszystko grało. Wymyślony przeze mnie sposób sprawdzał się na piątkę. Ale gdyby ( tu spluwam przez lewe ramię), cokolwiek stało się nie po myśli żoneczki, ja byłbym czysty. Mówiąc z angielska „clear”. Gromy na głowę zebrałby od żoneczki jedynie mistrz nożyczek. Ja jedynie siedziałbym cichutko w fotelu i czekał na przejście burzy. A po zejściu z fotela i opuszczeniu zakładu mógłbym powiedzieć:
- Moja noga już tu więcej nie postanie!!! Nigdy!!! Tak spieprzyć fryzurę. Fu!!!
I wszyscy byliby zadowoleni. He, he. Oczywiście oprócz żoneczki i fryzjera, który pewnie musiałby co najmniej przez tydzień leczyć się z szoku.
Z chwilą wynalezienia tak wspaniałego sposobu, byłem pewny, że od tej chwili będę miał święty spokój a żoneczka oprócz zadowolenia, fryzurę na mojej głowie taką, jaką sama sobie wymyśli.
Wszystko grało do dzisiejszego dnia. Wracaliśmy z żoneczką do domu, gdy ona nagle zmierzyła mnie wzrokiem i zadecydowała.
- Jedziemy na Ursynów do fryzjera.
Czemu na Ursynów? Nie wiem. Może dlatego, że kiedyś sam tam polazłem i o dziwo pan fryzjer obciął kołtun na mojej głowie tak, że żoneczce się spodobało a przynajmniej moja fryzura nie wzbudziła wstrętu. Niekoniecznie chciałem się tam strzyc, bo fryzjer był jakiś pedałowaty. Nie to, żebym miał coś do pedałów. Absolutnie nie. Niech sobie pedałują. Ale beze mnie.
Żoneczka widząc moje niezdecydowanie z gracją powtórzyła komendę:
- na Ursynów!!!
Przyzwyczajony, że z żoneczką się nie dyskutuje, natychmiast wziąłem kurs na zakład rzeczonego cyrulika. Troszkę byłem niezadowolony, że oddam moje pukle człowiekowi o odwrotnej orientacji seksualnej. Lecz cóż. W końcu jadę z żoneczką. Mam sprawdzony sposób na satysfakcję żoneczki i wycięcie kołtuna. Cóż mi się może przydarzyć złego?
Cdn.
...end of message...
Wasz ostrzyżony WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
juz prawie święta wielkanocne.
przedstawiam Wam takie cóś. To takie jest kocio-zajęczo na pewno nie kurczacze. ale niezaprzeczalnie to coś niesie taki wielkanocny klimat. prawda???
...end of message...
Na poprzednim zdjęciu (tym kilka wpisów wcześniej) pani w futrze nie było do twarzy, ale dama na tym zdjęciu ... ho ho
Wasz swiątecznie WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Staje nagi facet przed lustrem. Długo ogląda wymiętą, nieogoloną twarz, spogląda na zarośnięty jak u małpy tors, patrzy w swoje czerwone oczy... Potem kieruje wzrok w bok lustra, gdzie widać odbicie leżącej w łóżku pięknej dziewczyny. Facet jeszcze raz spogląda na siebie i mruczy:
- Kurwa, jak można do tego stopnia kochać pieniądze...
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...i misterny plan wziął w łeb. nawet obudziłem się o własciwej godzinie i co?? i nic!! przewróciłem się na drugi bok i obudziłem o 9:00. fajnie było pospać. postanawiam jednak, że od jutra...
:-)
...end of message....
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Jutro nie idę do pracy ale i tak wstanę o 5:45 i bryknę na basen. Pójście później, jest bez sensu, bo przychodzi za dużo ludzi i nie ma wolnego toru. A jak nie ma toru to na torze pływam z kimś. Nie lubię sie dzielić. Nazywam takiego sublokatorem. Ja pływam szybkim kraulem a sublokator przeważnie popiernicza majestatyczną żabą. Ciekawe, że mało osób pływa kraulem. Jeszcze ciekawsze, że na torze obok ludzie pływają żabą. Czemu sublokator nie wskakuje na tor żabkowca tylko na mój? Nie wiem. Może jestem taki atrakcyjny???
:-)
tfu... pedalstwo czy co???
Efekt pływania z sublokatorem jest taki, że bez przerwy muszę się z nim mijać. Czasami, zdarza się, sublokatora potrącić. Niektórzy juz na "mój" tor nie wchodzą.
:-)
Dlatego najlepiej, jest przyjść na basen o 6:00. Wtedy nie ma problemów bo na basenie ruch zaczyna się około 6:20 a o tej godzinie ja już wychodzę. 500 m i do sklepu po bułeczki dla rodziny.
Można nawet powiedzieć, że ja nie chodzę na basen, tylko po pieczywo. Basen, to tak przy okazji...
...end of message...
a jak nie ma o czym pisać to pisze człowiek takie pierdoły...
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
na urlopie życie jest piękne. pięęęęęęęęęękniusie.
filip odwwózł żoneczke do pracy a potem biegnie na siłownię. wróci o dwunastej. wstałem. zrobiłem kawusuię. nic nie musze robić. jestem nie ogolony. leniwie skubię kabanosa. popijam kawusią. ziewam. przeciągam się. kocisko przymilnie ociera sie o moje łapy stukające w klawiaturę. pewnie chce kawałek kabana. a co mi tam. dam jej troszkę i na pewnie zaraz wskoczę d łóżeczka. pyyyycha.
zycie jest pięęęęęęęęękniusie.
...mmmhmm, ale doooobry ten kabanos.
...end of message...
Wasz wylooooozowany WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Wcale nie chciałem iść na urlop ale szefuncio zadecydował, że wszystkie zaległe dni wolne mają być do końca marca wykorzystane. W taki sposób załapałem się na przymusowe wakacje. Do pracy idę dopiero czwartego kwietnia. Siedemnaście dni bez pracy. Chyba za nią zatęsknię...
:-)
Mam tylko nadzieję, że pogoda pozwoli mi na zajęcie się ogrodem.
Żoneczka też ma pewne plany co do mojego urlopu. Wymyśliła kawałek boazerii w kuchni. Nie będę się nudził. Nie, nie, nie!
A może w nagrodę pojadę na kilka dni do Italii. Znajomy prowadzi z włochami jakieś interesy i coś ostatnio mnie namawiał, żebym z nim pojechał. Zobaczymy, zobaczymy. Może po drodze zahaczyłoby się o jakieś Alpy? Może człowiek by przynajmniej przez chwilkę pojeździł na narciętach?
Czas pokaże...
vacation countown:05h53 working hours
...end ofmessage...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS...
a filip już popracował. nie spodobało mu się i powiedział, że taka praca go nie interesuje. nuda.
będzie miał troche problemów, bo stanowiska prezesów duużych międzynarodowych korporacji są już zajęte...
vacation countown:14h09 working hours
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...qurde...
Pewnego razu, Misio tak nieszczęśliwie się wywrócił, ze stracił wszystkie zęby. Bardzo się tego wstydzi ł i ukrywał się w lesie w krzakach. Lecz pewnego dnia leśni czy zauważył, że coś się w tych krzakach rusza, więc przyświecił mocno latarką i zawołał:
- Ktoś ty, mów!
- Niesfieć! - powiedział Misio
vacation countown:21h28 working hours
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
strzeżcie się...
nie ma mnie na liście wildsztajna, a to oznacza, że wciąż jestem czynnym funkcjonariuszem politycznej policji albo innym agentem.
strzeżcie się też, wszystkich innych których nie ma na liście, bo to oznacza, że oni też są czynnymi agentami.
strzeżcie się... samych siebie jeśli brak waszego nazwiska na liście, bo możecie sami na siebie donosić i nic o tym nie wiedzieć!
psst... agenci są w śród nas.
strzeżcie się..
:-)
...end of message...
vacation countown:22h10 working hours
Wasz tajny ale wciąż WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
w domu śnieg a w pracy nawał, przewał, zawał i jeszcze innych parę ...wał.
Narobili mi adrenaliny ugh....
Ale, nie dajemy się, nie dajemy...
vacation countown:27,5 work hours
...end of message...
Wasz zapracowany ale ciągle WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
do ŁYKENDU jeszcze chwila, sześć godzin.
Ja chyba jestem uczulony na pracę, choć nie mogę na niż narzekać. Świetne relacje z szefostwem, niezła kasa, ciekawa praca a jednak... to nie jest to co chciałbym w życiu robić. Sęk w tym, że ja nie wiem co by mnie satysfakcjonowało. Z pracą jest chyba tak jak z miłością w wierszu Szymborskiej. Tym śpiewanym przez Ewę Bem:
..A miłość jest ta niedzielą
na którą się czeka z nadzieją...
...qurde...
TERPENTYNKO, a może taką sukienkę ślubną sobie zanabedziesz? To przecie będzie w czerwcu, a więc gorąc, a sukienka przewiewna... i pewnie tania bo nie trzeba dużo materiału.
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
ciągle sie człowiek czegoś uczy.
W trakcie podbudowywania wątłej znajomości języka angielskiego, dowiedziałem się, że angielskie słowo żona (wife) to regularny skrót od pięciu innych słów:
W od wasisg
I od ironing
F od fucking
E od etc.
...end of message...
ach te języki obce
:-)
ciągle mnie coś zadziwia
Wasz WESOŁY SANITRAIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Skarżyła mi się wujenka
Że gdy kocha wuj to męka
Zadręczały ją te szały i breweeeeerje
Za to radość niepomierną
Sprawiała wuja niewierność
Bo jej całą
zawdzięczała biżuterię...
...end of message...
ciekawe czy bez użycia googli wiecie skąd ta cytata?
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
wszystkim pciom pięknym w dniu ich święta, ciastko życzy
Wszystkiego Najlepszego!!!!!
I żeby wszystkie pcie piękne, przynajmniej w tym jednym dniu w roku nie zaposiadały żadnych smutków, zmartwień i życiowych problemów.
I żeby przynajmniej raz w roku (dziś), wszystkie pcie piękne były obdarzane uśmiechami Bradóf Pitóf, Rudolfóf Valentinóf, rozmaitych Lindóf, Pazuróf, Gibsonóf i innych symboli samczej seksualności (proszę sobie indywidualnie wybrać odpowiedniego samca a jeśli brak go na liście, to wymyślić i do listy dodać, bo ja nie jestem w tej dziedzinie specjalistą).
I żeby dziś wszystkie pcie piękne, dostawały wymarzone prezenty.
I żeby dziś wszystkim pciom pięknym, cały świat (nadal)leżał u stóp.
I żeby dziś wszystkie pcie piękne były powodem zdrowej zazdrości samców, którzy szczególnie w dzisiejszym, świątecznym dniu, będą ze zwiększoną intensywnością zabiegali o ich względy. A pcie piękne będą tylko wybierać i wybrzydzać.
I żeby dziś....(proszę wstawić indywidualne życzenie)
...end of message...
Kiedyś w prezenciku od rady zakładowej był nieśmiertelny goździk, ręcznik i mydełko Fa.
Ciastko jest staromodny i kultywuje niektóre wyśmiewane święta. Ciasteczkowa żoneczka dostała dziś drobny upominek, którego nabycie ciastko okupił niewielkim stresem ponieważ musiał udać się do sklepu z bielizną. Jakiś Triumph czy cóś w podobie. Po zakupie ciastko usłyszał dość fajny tekst puszczony przez młodego dżentelmena stojącego za ciastkiem:
„ja też poproszę taki sam cyckonosz i majtki z uzdą jakie kupił facet przede mną...”
majtki z uzdą... hi hi
przepyszne, przepyszne...hi hi
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
pada i pada i końca nie widać.
wiosenko wróć, proszę...
ja zgazam się na cotygodniowe koszenie trawnika, podlewanie trawki, grabienie... i wszystko co związane jest z pielęgnacją ogrodu. łącznie z malowaniem płotu
..end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
los sobie ze mnie zadrwił. chyba niepotrzebnie wczoraj powiedziałem o nadmiarze dobrych filmów. zdążyłem napisać post, włączyłem TV i co????. PSTRYK. zgasło swiatło i było nieobecne do rana. Janioły i apokalipsa poszły sie rąbać.
...end of message...
plus jest taki, że dziś wstałem wyspany.
Wasz wyspany WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Władca pierścieni.
Władca pierś-cieni czyli władca cienistych piersi
A kurde banalns, co to są cieniste piersi.
I dlaczego cieniste a nie cieniaste.
cieniaste piersi... hmmm, cieniaste to marne??
Władca marnych piersi?? Król marnych piersi?
Król marnych cecoszków?
Król zmarnowanych cecoszków???
A może marynowanych?
Król marynowanych cecoszków to Władca pierścieni???
w mordę...
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Balcerowicz przechadza się z zona po ulicach Warszawy, oglada wystawy sklepowe, zatrzymuje się przed jedna i mowi:
- Zobacz kochanie, spodnie 50 zlotych, marynarka 40 zlotych, futro 150 zlotych. Widzisz? To nie sa wysokie ceny. A wszyscy mowia, ze jest zle, ze ludzi na nic nie stać. To tylko propaganda tych nieroboów, lewicowcow i zielonych!
Zona spojrzała na niego czule, jak to tylko potrafi kobieta i mówi:
- Durniu! To jest pralnia!
...end of message...
miałem nie pisać politycznych, ale... co mi tam.
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Na pustyni wycieńczony wędrowiec znalazł butelkę. Uradowany odkorkował ją. Nie było w niej wody, ale za to wyskoczył dżin.
- Powiedz, czego chcesz, a spełnię każde Twoje życzenie - zaproponował.
- Chcę do domu, do Chicago.
Dżin wziął wędrowca za rękę i zaczyna prowadzić go po pustyni.
- Ale ja chcę szybko! - protestuje wędrowiec.
- No to biegnijmy!
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
To chyba nie grypa tylko przeziębienie, a przynajmniej taką mam nadzieję.
...ale, pracować mi się nie chce tak, jakbym miał regularną grypę. Czyli jestem kompletnie zdrowy.
Co by tu jeszcze przełożyć na jutro?
:-)
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
zima zima zima
pada pada śnieg
jadę jadę w świat sankami
sanki dzwonią dzwoneczkami
dzyń, dzyń, dzyń...
...end of message...
Może nie tyle śnieg ile mróz mnie zaatakował. 0 5:55, w drodze na basen, mój samochodowy termometr pokazywał -13 stopni.
Dramatyczny ziąb. Dziś, po basenie, jak nigdy wysuszyłam głowę.
Kiedy to się skończy??
Ja chcę ciepełko, i żółte mlecze na moim trawniku...
Wasz zamarznięty ale wciąż WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
W mordeczkę...
Czy ktoś ma dobrego pomysła na zarobienie pieniędzy?
Ale tak, żeby nie trzeba było iść do pudła, żeby było zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami i w dodatku, żeby rano przy goleniu człowiek mógł sobie spojrzeć w oczy??
I żeby nie trzeba się było napracować.
I żeby z tej pracy była satysfakcja.
I żeby tej kasy było wystarczająco dużo, żeby nie musieć myśleć o zarobieniu większych pieniąchów.
Za każdego pomysła z góry dziękuję.
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Prezes firmy wzywa szefa działu public relations:
- Słuchaj - mówi.
- Mamy kiepskie notowania w prasie, wymyśl coś. Ma być tanio, ale tak, żeby wszystkie media o tym mówiły i żeby pracownicy też byli zadowoleni.
Facet chwilę się zastanawia...
- Mam! - mówi po chwili
- Najlepiej by było, gdyby pan się powiesił.
Sznurek tani, wszystkie media napiszą a i załoga się ucieszy.
...end of message...
ludzki prezio, o pracownikach pomyslał...
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
"Kiedy człowiek się potknie albo skaleczy woła 'O kurwa!'. To cudowne, lapidarne słowo wyraża jakże wiele uczuć począwszy od zdenerwowania, rozczarowania poprzez zdziwienie, fascynację, a na radości i satysfakcji kończąc. Przeciętny Polak w rozmowie z przyjacielem opowiada np: 'Idę sobie stary przez ulicę, patrzę, a tam taka dupa, że o kurwa'. Kurwa może również wystepować w charakterze interpunktora czyli zwykłego przecinka np: 'Przychodzę kurwa do niego, patrzę kurwa, a tam jego żona, no i się kurwa wkurwiłem no nie?'. Czasem kurwa zastępuje tytuł naukowy lub służbowy, gdy nie wiemy, jak się zwrócić do jakiejś osoby płci żeńskiej np. 'Chodź tu kurwo jedna!'. Używamy kurwy do charakteryzowania osób np. 'Nie jest kurwa brzydka'; 'O kurwa, takiej kurwie napewno nie pożyczę', czy jako przerwy na zastanowienie np: 'Czekaj, czy ja kurwa lubię poziomki?'. Wyobraźmy sobie jak ubogi byłby słownik przeciętnego Polaka bez prostej kurwy. Idziemy sobie przez ulicę, potykamy się nagle i mówimy do siebie: 'Bardzo mnie irytują nierówności chodnika, które znienacka narażają mnie na upadek. Nasuwa mi to złe myśli o władzach gminy'. Wszystkie te i o wiele jeszcze bogatsze treści i emocje wyraża proste 'O kurwa!', które wyczerpuje sprawę. Gdyby Polakom zakazać kurwy, niektórzy z nich przestaliby w ogóle mówić, gdyż nie umieliby wyrażać inaczej swoich uczuć. Cała Polska zaczęłaby porozumiewać się na gesty i migi. Doprowadziłoby to do nerwic, niezrozumien, niepewności i niepotrzebnych naprężeń w Narodzie Polskim. A wszystko przez jedną małą kurwę. Dziwi jednak jedno - dlaczego słowo to nie jest używane publicznie (nie licząc filmów typu 'PSY', gdzie aktorzy prześcigają się w rzucaniu kurwami), praktycznie nie słyszymy aby politycy czy dziennikarze wplatali w swe zdania zgrabne kurwy. Pomyślmy o ile piękniej wyglądałaby prognoza pogody wygłoszona w nastepujący sposób:
'Na zachodzie zachmurzenie bedzie kurwa umiarkowane, wiatr raczej kurwa silny. Temperatura maksymalna ok. 2 st. Celsjusza, a wiec kurewsko zimno kurwa będzie. Ogólnie, to kurwa jesień idzie'."
...end of message...
Zdaję sobie sprawę, że ten tekst już wcześniej gdzieś czytaliście ale nie mogłem się powstrzymać od jego publikacji.
:-)
Może jednak, ktoś go jednak wcześniej nie czytał???
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Maż zastaje żone z kochankiem w lozku:
- Co ten facet robi w moim lozku?
- Cuda, cuda .....
...end of message...
To co?
Jak człowiek nie jest KOPER-FILDEM to ma dzwonic po pomoc do sąsiada???
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
W mordeczkę.
A na narciętach było bosko. Się jeździło i jeździło i ..... jeździło. Do 22:00, póki wyciągi rwały do góry. Było ekstra. Szkoda, że już sie skończyło.
BUUUUUU...
Chyba jeszcze nie jestem taki kiepski bo niewielu było takich którzy by rwali szybciej. Nawet ci dużo młodsi. A i z techniką chyba nienajgorzej, bo znawcy chwalili.
Byłem dumny i blady.
Lezałem dwa razy.
Raz spektakularnie pokazałem światu jak wygląda wypadek. Jako śnieżna kula spadłem przez połowę stoku ale wyszedłem z tego bez szanku. Nic mi sie nie stało.
Drugim razem, przy dużej szybkosci wpadłem na lód i wyrżnąłem łbem. Żebym nie miał kasku to mogłoby byc baardzo źle. Podejrzewałem, że pękło mi żebro. Ale chyba nic się nie stało bo po lekach i maściach powoli ból przechodzi. Przyczyną upadku były tempe narty. Naostrzyłem krawędzie i następnego dnia ta samą trasę zrobiłem w ten sam sposób, bez wypadku. Ale stresa miałem niezłego.
Faaaajnie było.
Może jeszcze raz w tym roku się uda??
Kto wie...???
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
polałem się.
Do spypialni, w momencie zakładania przez tatę prezerwatywy, bezceremonialnie wkracza mały Jasio.
Żeby ukryć swój stan, tata szybko kładzie się do łóżka, że niby nic się nie dzieje i tylko szuka czegos pod łóżkiem.
- Co robisz? -pyta Jasio
- A szukam kota, chyba wlazł pod łóżko - odpowiada tatus.
- I co, będziesz go ruchał ??!
...End of message...
WASZ potwornie zmęczony ale "ponartowo" szczęśliwy, WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...qurde...
Tak na Walentynki... zrozumieć kobietę.
Mężczyzna spaceruje kalifornijską plażą pogrążony w głębokiej modlitwie. Nagle przemówił głośno:
- "Panie Boże spełnij jedno moje życzenie"
I usłyszał głos Boga:
- "Ponieważ zawsze chodziłeś moimi drogami spełnię twoje życzenie".
Mężczyzna poprosił:
- "Zbuduj dla mnie most na Hawaje żebym mógł tam jeździć
samochodem, kiedy tylko zechce".
Bóg odpowiedział:
- "Twoje życzenie jest bardzo materialistyczne. Pomyśl logicznie, jak wielkich nakładów wymaga takie przedsięwzięcie. Ile betonu, stali. Rzecz jasna mogę to zrobić, ale trudno znaleźć usprawiedliwienie dla takiej
prośby. Może wymyśliłbyś inne życzenie, które bardziej oddałoby mi chwalę.
Mężczyzna długo się zastanawiał i w końcu odrzekł
- "Dobrze Panie Boże, w takim razie chciałbym być w stanie zrozumieć kobiety. Chciałbym, wiedzieć, co one czują, w głębi duszy, co myślą, kiedy nie odzywają się do mnie albo, kiedy płaczą. O co tak naprawdę im chodzi, kiedy na moje pytanie - o ci jest? - odpowiadają - a nic. I chciałbym wiedzieć, jak mogę uczynić kobietę naprawdę szczęśliwą".
Po kilku minutach ciszy Bóg odpowiedział:
- "Chcesz dwa, czy cztery pasy ruchu na tym moście?"
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko Primo voto TATUUUUSS
Politechnika. Egzamin z fizyki. Profesor, który wstał lewą nogą zaczyna pytać pierwszego delikwenta
.- Jedzie pan autobusem i jest straszliwie gorąco. Co pan zrobi ?
.- Otworzę okno
.- Bardzo dobrze - mówi profesor
A teraz proszę wyliczyć jakie zmiany w aerodynamice autobusu zajdą po otwarciu okna ?
- Dziękuję panu. Pała
Następny proszę. Wchodzi drugi student. Dostaje to samo pytanie, ten sam stopień i wychodzi. Po godzinie wynik meczu profesor vs studenci brzmi 9 : 0. Jako 10 wchodzi śliczna studentka. Profesor pyta :
- Jedzie pani autobusem i jest straszliwie gorąco. Co pani robi ?
- Zdejmuję bluzkę. - odpowiada studentka
- Pani mnie nie zrozumiała. Jest naprawdę bardzo gorąco.
- To jeszcze zdejmuję spódnicę.
- Ale żar jest nie do zniesienia - dalej utrudnia profesor.
- To zdejmuję stanik. Profesor aż oniemiał z wrażenia a studentka mówi :
- Panie profesorze mogę jeszcze zdjąć majtki ale nawet jakby mnie mieli wszyscy faceci przelecieć w autobusie to okna nie otworzę!
...end of message...
sesja, sesja...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Dziś się urwę z pracy o 14:00. Muszę bryknąć do banku po potwierdzenie transakcji przelewu dla tych złodziei TP SA.
A poza tym będę miał chwilkę czasu i kupię coś żoneczce na Walentynki.
Do nart już tylko 5 dni. Szóstego dnia jak oznajmia pismo, będę szuuuuuusował. Kurde...
:-)
...end of message...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Księgowy, świeżo po studiach, znalazł prace w urzędzie skarbowym i na
pierwszy ogień miał sprawdzić księgi podatkowe starego rabina. Znad sterty
ksiąg oszczędnego rabina, sprawdzając należności podatkowe wpadł mu do
głowy pewien pomysł. Zażartuje sobie z wielebnego.
- Rabbi, - powiedział - widzę, że kupujesz dużo świec...
- Tak - odparł Rabin
- A co robisz ze skapującym woskiem i niedopalonymi świecami?
- Dobre pytanie - powiedział Rabin - zbieramy to i kiedy uzbiera się całe
pudełko wysyłamy do producenta, a on, tak dawniej jak i teraz, przysyła
nam nowe pudełko za darmo.
- Aha - powiedział księgowy niezadowolony z tego, że jego niecodzienne
pytanie miało najzwyklejszą w świecie odpowiedź. Myślał więc dalej...
- Rabbi, a co z zakupem macy ? Co robisz z okruszkami, które ci zostaną ?
- A tak - powiedział Rabin - zbieramy je, a kiedy jest ich całe pudełko
wysyłamy do producenta, a ten, tak dawniej jak i teraz, przysyła nam nowe
opakowanie za darmo.
- Aha- powiedział księgowy i jeszcze intensywniej zastanawiał się jak
podejść Rabina.
- Dobrze Rabbi - kontynuował - a co robicie z napletkami, które zostaną
po obrzezaniu?
- Tak, tu też nie ma marnotrawstwa. Wszystkie dokładnie zbieramy i kiedy
uzbierze sie pudełko wysyłamy do urzędu skarbowego.
- Do Urzędu skarbowego ? - spytał zmieszany księgowy.
- A tak, do Urzędu, a oni mniej więcej raz w roku przysyłają nam takiego
małego kutasika, jak ty...
...end of message...
bez komentarza
hi hi
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Zanabyłem drogą kupna kurs j. angielskiego "Full Colour" - 8 płyt CD z zeszytami. To w zasadzie takie rozmówki angielskie. Słucham tego i niestety, choć mniej więcej wiem o czym mówią to sam bym to powiedział inaczej. Kurde... mój angielski to raczej polsko-angielski.
„Ciastko kupić samochoda bo chcieć pojechać w góra na narta”
Język nieużywany bardzo szybko ucieka z głowy. Nigdy go dobrze nie znałem. Raczej potrafiłem się dogadać niż mówić. Ale to co potrafię teraz to kompletna porażka
Jestem ZROZPACZONY. MÓJ ANGIELSKI JEST DO ....bani.
Będę słuchał dalej. Może jak się troszkę osłucham to będzie lepiej?
Może potem troszkę zacznę mówić (na początek tak do siebie, żeby nikt nie słyszał).
A potem, może się odważę odezwać publicznie?
Jakiś nieśmiały się zrobiłem. Wcześniej to było nie do pomyślenia. Czy ja się już starzałem???
...end of message....
Wasz zdeprymowany ale wciąż WEOSOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Dziś nie będzie żadnych złotych myśli.
Dziś pięknie i słonecznie. Wspaniałe samopoczucie. Do nart tylko osiem dni z dniem dzisiejszym. A ósmego dnia, jak stoi w tym poscie, ciastko będzie szusował..., że hejjjj.
To już niedługo. Szkoda, że tylko cztery dni ale i to dobre.
...end of message...
Wasz wyluzowany i wciąż WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Dziś jest wieeeelki dzień. To własnie dziś kończę montować kuchnię. Kończę, a żoneczka odwali isę ode mnie. Dziś pod koniec dnia odtrąbię odwrót. Od dzisiejszego wieczora, kapciuszki, TV, łóżeczko...
:-)
Ale 17 stycznia jeździmy na nartach. Jedziemy z żoneczką i koleżanką. Co prawda koleżanka nie będzie jeździła bo ma złamana rączkę ale będzie miło wieczorkiem pogadać albo połazic p Krupówkach.
**********
A samochjodzik juz do odbioru. Cewka jakowaś czy cós takiego spowodowało CHECK ENGINE. Co mnie to obchodzi. Samochód na gwarancji więc grosza do tego nie dokładam. Wieczorkiem, jak mi sie będzie chciało to po niego podrepczę.
...end the message...
koniec przerwy, do robooty...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Wykład zoologii.
Jak zwykle w pierwszych rzędach panie, w ostatnich panowie.
Profesor wygłasza tezę:
- Szanowni państwo należy bowiem zauważyć, iż byk może mieć do 50-ciu stosunków dziennie.
Z pierwszego rzędu unosi się ręka.
- Czy mógłby pan profesor powtórzyć tak aby ostatnie rzędy usłyszały?
Profesor powtarza. Z ostatnich rzędów podnosi się ręka:
- Panie profesorze a te 50 razy to z jedną krową czy z wieloma?
- Oczywiście, że z wieloma !!!!!
- To czy mógł by pan profesor powtórzyć tak by pierwsze rzędy zrozumiały?
...qurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Jeszcze 25 minut i jak stąd pójdę, jak trzasnę drzwiami to tynk się posypie. Nikt nie zrobił mi nic złego, tylko nie mogę się doczekać aż stąd wyjdę.
A co do trzaskanie drzwiami to jeden z moich kolegów przysięga, że na jego klatce schodowej "gospodyni domu" wywiesiła przy drzwiach wejściowych kartkę o następującej treści:
NIE CZASKAĆ DŹWIAMI BO TYNK ODLATA
DOZORCZYNIA
...qurde...
ale ja ją rozumiem bo sam mam dyslekcję, dysgrafię, dysortografię i jeszcze parę innych DYS.
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
W mordeczkę. Dziś się znacznie lepiej czuję. Czyżby przeziębienie było w totalnym odwrocie? Czy kuracja przeziębieniowa zadziałała? A może to tylko perspektywa wyjazdu na narcięta?
W mordeczkę.
A może to wszystko razem?
Swoją drogą, nie mogę się już doczekać nart.
Dwa lata temu w schronisku pod Pilskiem widziałem dwóch kompletnie "nieświeżych" narciarzy. Kombinezony SPYDER. W SKI-TEAMIE taki kosztuje z 5000 zł. Buty i pozostały sprzęt z najwyższej półki. Bełkotali coś ciągle o geszeftach. W pewnym momencie gdy im się skończyły tematy, wypadało wyjść z knajpy i przypiąć deski, obaj wyraźnie posmutnieli. Jeden z nich:
- narciarstwo to piękny sport.
drugi:
- tak, racja. Tylko no nartowanie..... ugh!!!
...qurde...
Wasz, znowu WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Coś jakby przebłysk... lśnienie i zgasło. To tylko słoneczko na chwilke zawitało do mojej nory. I zwiało w podskokach. Ale to są pierwsze objawy, że dzień dłuższy i wiosna już o jeden dzień bliżej.
Starzy goorale mówi, ze lato ma być gorunce ze hejjj. Tak łot kóńca kfjetnia.
To co?! To chyba nie lato a wiosna... w mordę.
...qurde...
Wasz na chwilkę PRZEBUDZONY, WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...qurde...
jestem chory.
kiCHAM, pryCHAM, wzdyCHAM, zdyCHAM, ....CHAM.
ogólnie wszystko kończy się na CHAM.
Czy to znaczy, że jestem CHAM???
*****
Ostatnio w czyimś komentarzu napisałem chumor przez "h" a nie "ch". Ciekawe, czy to dyslekcja, dysgrafia, inne dys...., czy tylko klawisz "c" nie zadziałał?
*****
Jadąc do pracy stanąłem w korku. Wydawało mi się, że mrugnąłem tylko oczami. Nagle poczułem, że ktos mnie szarpie. A to żoneczka:
- obudź się, jedziemy dalej...
Normalnie zasnąłem czekając na zmianę świateł.
A może ja mam jakąś cukrzycę, czy co?!
...qurde...
Wasz zasmarkany WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS.
Do wszystkich urodzonych przed 1980 (reszta nie ma tu czego szukać paszoł won!), dzisiejsze dzieci owijane są w watę! Jeśli jako dzieci albo młodzi ludzie żyliście w latach 40; 50; 60 i 70-tych XX wieku nie możecie dziś uwierzyć, że w ogóle mogliście przeżyć!
Dlaczego? A dlatego, że:
- jako dzieci siedzieliśmy w samochodach bez pasów bezpieczeństwa i poduszek powietrznych, nasze łóżeczka pomalowane były farbami o krzykliwych kolorach, pełnymi kadmu i ołowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomnę...), buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami z "Wyborową" na czele dały się przecież bez trudu otworzyć a ciekawość to przecież cecha dzieci i młodzieży, prawda?
- drzwi i szafki w kuchni i łazience były stałym niebezpieczeństwem dla każdego z nas, zwłaszcza, że nikt nie słyszał o zamkach anty-dziecięcych...
- do jazdy na rowerze nikt w życiu nie włożył kasku ochronnego podobnie na nartach albo wrotkach)wodę piło się z kranu a nie hermetycznych butelek i tym temu podobnych...
- wodę z sokiem piło się także na ulicy z tak zwanych "gruźliczanek", a szklanki były tylko opłukane wodą
- pierwsze samochody budowaliśmy z pudeł albo skrzynek po kartoflach i podczas jazdy z górki stwierdzało się, że się zapomniało o hamulcach...
- rano wychodziliśmy z domu by pójść się pobawić, musieliśmy wrócić wtedy, kiedy zapalały się pierwsze latarnie
- nikt nie wiedział gdzie nas nosi, bo nikt nie miał przy sobie komórki a sprawne budki telefoniczne można było policzyć na palcach jednej ręki (zresztą i tak nikt nie nosił grosza przy sobie...)
- człowiek się kaleczył, łamał kości, wybijał zęby i nikt nikogo z tego powodu nie skarżył do sądu; sami byliśmy sobie winni...
- jedliśmy keksy, czekoladę (często czekoladopodobną), oranżadę w proszku, chleb grubo posmarowany masłem, kiełbasę, kartofle, skwarki i Bóg wie jeszcze co - i co? - i nikt nie był przesadnie gruby...
- piliśmy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarł...
- nie mieliśmy: playstation, nintendo, x-box, gier video, 60 programów w telewizji, kaset video, dvd, surround sound, własnego telewizora, komputera
- mieliśmy świetnych kolegów i koleżanki! - po prostu wychodziliśmy z domu i spotykaliśmy ich na ulicy, bez telefonowania i umawiania się, bez wiedzy rodziców (oni nie musieli nas przywozić i odwozić) - jak to było możliwe?
- wymyślaliśmy zabawy z kijem i kamieniem, jedliśmy ziemię,dżdżownice i temu podobne - i co?
- przepowiednie też się nie sprawdziły - robaki nie żyły w naszych żołądkach a kijami nie wyłupaliśmy rówieśnikom zbyt wielu oczu...
- niektórzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo powtarzali klasę i nikt nie zwoływał z tego powodu kryzysowych nauczycielskich narad...
- jeździło się autostopem i nikomu nie przyszło do głowy, że coś takiego może się bardzo marnie skończyć...
Nasze pokolenia stworzyły tak wiele! może właśnie dlatego, o czym piszę powyżej, że bez obaw, wolnością, siłą, konsekwencją, sukcesem i klęską, gotowością na ryzyko i wiarą w drugiego. To właśnie zawdzięczamy naszym rodzicom i rodzicom naszych rodziców - i czasom naszego dzieciństwa i młodości...
Ty też do nas należysz!
...qurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...qurde...
Młody i stary nauczyciel idą razem na lekcję.
Młody - stosy kserówek, teka wypchana książkami, dziennik w zębach. Stary idzie na luzaka, niesie tylko klucz od sali. Młody mówi z podziwem:
- No no, po tylu latach pracy, to pan ma to wszystko w głowie?
- W dupie synu w dupie....
...qurde...
Absolutnie solidaryzuję sie z tym starym nauczycielem, choć nauczycielem nie jestem ale... absolutnie mam wszystko w dupie. I dobrze mi z tym. W mordę...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Polecam studentom.
Długie, ale... cierpliwość będzie nagrodzona.
Dr. Schlambaugh, wykładowca na wydziale chemicznym uniwersytetu kalifornijskiego znany jest z zadawania pytań na egzaminach w rodzaju: "Czemu samoloty latają?".
W maju kilka lat temu, egzamin z termodynamiki zawierał takie oto pytanie: "Czy piekło jest egzotermiczne, czy endotermiczne? Potwierdź swój wywód dowodem"
Większość studentów oparła dowody na poparcie swych tez na prawach przemian gazowych Boyle'a - Mariotatte'a lub innych. Jeden student natomiast napisał, co poniżej:
"Po pierwsze musimy założyć, ze jeżeli dusze istnieją, musza posiadać pewna masę. Jeśli maja masę, to jeden mol dusz także posiada masę. W takim razie w jakim tempie dusze trafiają do piekła i w jakim je opuszczają? Myślę, ze możemy spokojnie założyć, ze jeśli dusza trafia do piekła, to już go nie opuszcza. Dlatego tez, wymiana dusz z
piekłem zachodzi tylko w jednym kierunku. Jeśli chodzi o dusze trafiające do piekła, przyjrzyjmy się rożnym religiom, istniejącym w dzisiejszym świecie. Niektóre religie mówią, ze jeśli nie jesteś ich wyznawca, trafisz do piekła. Skoro jest więcej niż jedna taka religia, a ludzie nie należą do więcej niż jednej, możemy wnioskować, ze wszyscy ludzie i wszystkie dusze trafiają do piekła. Na podstawie danych o śmiertelności i przyroście populacji, możemy spodziewać się wykładniczego wzrostu liczby dusz w piekle. Przyjrzyjmy się wiec zmianie objętości piekła. Z prawa Boyle'a wynika, ze by w piekle temperatura i ciśnienie utrzymały się na stałym poziomie, stosunek masy dusz do ich objętości musi być stały.
[Odp 1] Wiec, jeśli piekło rozszerza się wolniej niż dusze przybywają do piekła, wtedy temperatura będzie rosnąc, aż wszystko rozerwie się w diabły.
[Odp 2] Oczywiście, jeśli piekło rozszerza się szybciej niż przyrasta liczba dusz, wtedy temperatura i ciśnienie spadną tak drastycznie, ze cale piekło zamarznie. Wiec jak to jest? Jeśli zaakceptujemy postulat (podany
mi przez Teresę Banyan na pierwszym roku), ze "Prędzej piekło zamarznie niż się z tobą prześpię", i biorąc pod uwagę, ze wciąż nie udało mi się nawiązać z nią bardziej intymnych kontaktów, wtedy [Odp 2] nie może być poprawna;...
piekło jest egzotermiczne."
Ten student jako jedyny dostał piątkę.
...qurde...
Ot i cała tajemnica.
Ludzkośc przez co najmniej dwa tysiąclecia zastanawiała się nad piekłem a tu nagle jeden student w kilku słowach tyle opisał...
Jestem pełen podziwu...
A swoją drogą ta Teresę Banyan to chyba niezła laska.
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...qurde...
Siedzi menel na ławce w parku, dosiada się do niego pani. Menel pyta:
- Łykniesz jabola?
- Nie co pan, ma mnie pan za jakąś "panienkę"?
- No skoro mi do wyra wlazłaś?
...qurde...
takiemu to dobrze...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...qurde...
Pewna kobieta czekala na przystanku na autobus. Byla ubrana w skórzana obcisla mini spódniczke, skórzane buty az za kolana i równiez skórzana dopasowana kurteczke. Gdy podjechal autobus i byla jej kolej do wsiadania, zdala sobie sprawe, ze jej spódniczka moze byc za ciasna by pozwolic jej podniesc noge na tyle wysoko by postawic ja na pierwszym stopniu autobusu.
Nieco zaklopotana, usmiechnela sie do kierowcy, siegnela do tylu by nieco rozpiac suwak w swojej mini, myslac ze to da jej wystarczajaco luzu by podniesc noge wystarczajaco wysoko i .... nic. Znowu podjela próbe podniesienia nogi ale nadal spódniczka byla za ciasna. Wiec nieco bardziej zaklopotana, usmiechnela sie do kierowcy i znowu siegnela do suwaka by odpiac go jeszcze bardziej. Ale niestety wszystko to bylo malo i nadal nie mogla wsiasc. Zatem z jeszcze wiekszym zaklopotaniem znowu usmiechnela sie do kierowcy i zaczela rozpinac suwak jeszcze bardziej ale nadal nie mogla zrobic kroku. W tym samym czasie stojacy na za nia slusznej postury mezczyzna chwycil ja delikatnie za biodra, podniósl i delikatnie postawil na stopniu autobusu. Zachowanie to strasznie rozzloscilo owa panienke, odwrócila sie do niego i krzyczy:
- Jak pan smie dotykac mojego ciala? Nawet nie wiem kim pan jest!!!
Na to niedoszly bohater odparl ze spokojem:
- Hmm, Prosze Pani, nawet bym sie z Pania zgodzil, ale po tym jak trzy razy rozpiela mi Pani rozporek, doszedlem do wniosku ze jestesmy przyjaciólmi...
...qurde...
I dlatego, moi drodzy przyjaciele, preferuję rozporki z guzikami.
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Znany amerykański doradca inwestycyjny siedział na przybrzeżnej skałce
w małej meksykańskiej wiosce gdy do brzegu przybiła skromna łódka z
rybakiem. W łódce leżało kilka wielkich tuńczyków. Amerykanin,
podziwiając ryby spytał Meksykanina:
- Jak długo je łowiłeś?
- Tylko kilka chwil.
- Dlaczego nie łowiłeś dłużej? Złapałbyś więcej ryb?
- Te, które mam całkiem wystarczą na potrzeby mojej rodziny.
Amerykanin pytał dalej:
- Na co więc poświęcasz resztę czasu?
- Śpię długo, trochę połowię, pobawię się z dziećmi, spędzę sjestę z
moją żoną, wieczorem wyskoczę do wioski, gdzie siorbię wino i gram na
gitarze z moimi amigos. Pędzę wypełnione zajęciami i szczęśliwe życie.
Amerykanin zaśmiał się ironicznie i rzekł:
- Jestem absolwentem MBA z Harvardu i mogę ci pomóc. Powinieneś
spędzać więcej czasu na łowieniu, wtedy będziesz mógł kupić większą
łódź, dzięki niej będziesz łowił więcej i będziesz mógł kupić kilka
łodzi. W końcu dorobisz się całej flotylli. Zamiast sprzedawać ryby za
bezcen hurtownikowi, będziesz mógł je dostarczać bezpośrednio do
sklepów, potem założysz własną sieć sklepów. Będziesz kontrolował
połowy, przetwórstwo i dystrybucję. Będziesz mógł opuścić tę małą
wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, później Los Angeles, a
nawet do Nowego Jorku, skąd będziesz zarządzał swoim wciąż rosnącym
biznesem.
Meksykański rybak przerwał:
- Jak długo to wszystko będzie trwało?
- 15 może 20 lat.
- I co wtedy?
Amerykanin uśmiechnął się i stwierdził:
- Wtedy stanie się to, co najprzyjemniejsze. W odpowiednim momencie
będziesz mógł sprzedać swoją firmę na giełdzie i stać się strasznie
bogatym, zarobisz wiele milionów.
- Milionów? I co dalej?
- Wtedy będziesz mógł iść na emeryturę, przeprowadzić się do małej
wioski na meksykańskim wybrzeżu, spać długo, trochę łowić, bawić się z
dziećmi, spędzać sjestę ze swoją żoną, wieczorem wyskoczyć do wioski,
gdzie będziesz siorbał wino i grał na gitarze ze swoimi amigos...
...qurde...
To cześć. Idę pograć na gitarze ze swoimi amigos...
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...qurde...
Za górami, za lasami żyła sobie piękna, niezależna, pewna siebie księżniczka. Pewnego razu natrafiła na żabę siedzącą na kamieniu i przyglądającą się brzegom nieskazitelnie czystego stawu w pobliżu jej zamku. Żaba wskoczyła księżniczce na kolana i powiedziała:
- Piękna Pani, byłem przystojnym księciem, aż pewnego razu zła wiedźma rzuciła na mnie urok. Jednakże jeden Twój pocałunek wystarczy abym znów stał się młodym, żwawym ksieciem, jakim byłem przedtem. Wtedy, moja
słodka, weźmiemy ślub i będziemy razem z moją matką gospodarować w tym zamku. Tam będziesz przygotowywać mi posiłki, prać moje ubranie, rodzić mi dzieci, i będziemy żyli długo i szczęśliwie...
Tego wieczoru, przygotowując kolację, przyprawiając ją białym winem i sosem śmietanowo-cebulowym, księżniczka chichocząc cichutko pomyślała:
- No kurwa, nie sądze...
I dalej przewracała skwierczące na patelni żabie udka w panierce...
...qurde...
mniam, mniam...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...qurde...
Żoneczka zanabyła drogą kupna nowe beble kuchenne. Ja mam tylko je poskładać do kupy.
To wcale nie jest takie prste. Nie jest proste...
...qurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Igrek, lub za niedługo "WERNIKS".
Poniższt tekst jest dedykowany w całości Tobie. Wyciągaj wnioski, chłopie!!!
"Oh you can walk the straight and narrow
But with a little bit o' luck you'll run amuck.
The gentle sex was made for man to marry,
To share his nest and see his food is cooked.
The gentle sex was made for man to marry but
With a little bit o' luck,
With a little bit o' luck,
You can it have it all and not get hooked! "
hi hi
Ciekawe czy ktoś z szanownych nlogowiczów powie mi skąd ta cytata. Dla ułatwienia dodam, że premiera odbyła się w czwartek, 15 marca 1956 r.
:-)
...qurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Postanowienia noworoczne (po kolei) na 2002, 2003, 2004 i 2005
Postanowienie 1
2002: Będę lepszym mężem dla mojej Kasi
2003: Nie rozwiodę się z moją Kasią
2004: Postaram się odzyskać moją Kasię
2005: Będę lepszym mężem dla Wandy.
Postanowienie 2
2002: Będę co niedzielę chodził do kościoła.
2003: Będę chodził do kościoła tak często, jak będę mógł.
2004: Codziennie poświęcę parę minut na modlitwę i medytację w domu.
2005: Co wieczór pooglądam TV Trwam.
Postanowienie 3
2002: Nie pozwolę, by szef rozstawiał mnie po kątach.
2003: Nie pozwolę by mój sadystyczny szef doprowadził mnie do myśli
samobójczych.
2004: Będę twardy i nie dam mojemu szefowi szydzić ze mnie przy
współpracownikach.
2005: Opowiem o szefie mojemu psychiatrze.
Postanowienie 4
2002: Przeczytam w tym roku 20 wartościowych książek.
2003: Przeczytam w tym roku 10 wartościowych książek.
2004: Przeczytam w tym roku 5 książek.
2005: Dokończę krzyżówkę.
Postanowienie 5
2002: Nie będę się przejmował, jak Tomek i Ola będą się śmiali z
mojej łysiny.
2003: Nie będę się przejmował, jak Tomek i Ola będą się śmiali z
mojego tupeciku.
2004: Nie będę się przejmował, jak Tomek i Ola będą się śmiali z
mojego gorsetu.
2005: Nie będę więcej rozmawiał z Tomkiem i Olą.
Postanowienie 6
2002: Postaram się schudnąć do 80 kg.
2003: Postaram się schudnąć do 90 kg.
2004: Postaram się zejść z wagą do setki.
2005: Stworzę realistyczne podejście do kwestii mojej wagi.
Postanowienie 7
2002: Nie będę pił przed 17.00
2003: Nie tknę butelki przed południem.
2004: Nie zostanę alkoholikiem.
2005: Przestanę się spóźniać na spotkania AA.
Postanowienie 8
2002: Przestanę wydawać pieniądze bez opamiętania.
2003: Spłacę pożyczkę jak najszybciej.
2004: Spłacę pożyczki jak najszybciej.
2005: Wyjdę z długów do końca roku.
Postanowienie 9
2002: Pójdę w tym roku na okresowe badanie do dentysty.
2003: Zrobię sobie wypełnienia.
2004: Pójdę na leczenie kanałowe.
2005: Będę używał lepszego kleju do protez.
Postanowienie 10 (coś dla maniaków komputerowych)
2002: Nie będę siedział dłużej niż 7h tygodniowo przy kompie
2003: Nie będę siedział dłużej niż 7h dziennie przy kompie
2004: Nie będę siedział dłużej niż do 3 w nocy przy kompie
2005: Nie będę rozstawał się z kompem na dłużej niż 7h dziennie
Postanowienie 11
2002: Nie będę wchodził na strony porno
2003: Nie będę wchodził na strony z analem
2004: Nie będę wchodził na strony gejowskie
2005: Nie będę wchodził na strony ze zwierzętami
...kurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Pewien mąż był od kilku miesięcy w śpiączce, co jakiś czas się budził i potem znów usypiał na dłuższy czas. Pomimo tego, jego żona cały czas dyżurowała przy jego łożu. Któregoś dnia mąż, obudziwszy się, skinął do niej, żeby podeszła bliżej. Gdy usiadła na łóżku, on ze łzami w oczach rzecze: - Kochanie, byłaś ze mną podczas wszystkich moich złych chwil. Byłaś ze mną, kiedy mnie zwolniono z pracy. Kiedy założona przeze mnie firma zbankrutowała - wspierałaś mnie swoją obecnością.
Byłaś ze mną również wtedy, kiedy mnie postrzelono na polowaniu. Także kiedy straciliśmy dom - stałaś, jak teraz tutaj. A kiedy moje zdrowie zaczęło się pogarszać, jesteś ze mną aż do teraz.
Wiesz co, Kochanie?
- Tak najdroższy? - wyszeptała ze łzami w oczach, czując, że jej serce wypełnia się serdecznym ciepłem.
- Kochanie, myślę, że przynosisz mi pecha!
...kurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
"... SLD nigdy nie była partią socjaldemokratyczną - gdyby stosować do niej kryteria zachodnie - lecz 'pozbawionym ideologii stowarzyszeniem obrony interesów byłej komunistycznej nomenklatury' ".
...
"Litery SLD stały się w Polsce symbolem korupcji, kumoterstwa i niewyjaśnionych kontaktów z wielkim sąsiadem na Wschodzie"
...kurde...
coś w tym jest...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Ciekawe czemu te psy na mnie tak szczekają??
Może powinienem się cieszyć, że jeszcze mnie nie szarpią za nogawkę?!
...
Dzień taki szary. Mój współtowarzysz niedoli siedzący naprzeciwko, zawsze pogodny, dziś też ma jakiś nienajlepszy humor.
...
Żonka pracuje do późna w nocy. Prawdopodobnie będzie musiała tyrać całą sobote i niedzielę. Nic z tego nie bedzie miała. Nawet uścisk dłoni prezesa jej nie czeka.
Za to mnie czeka iluzoryczna wolność w sobotę i niedzielę.
...
Woda w basenie była taka zimna, że jądra skurczyły mi się do rozmiarów pestek z wiśni. Z tego zimna nie chciało mi się nawet pływać...
Wszystko jest jakieś szaro-bure, do dupy.
Czekam na wiosnę...
Jedno co nastraja mnie optymistycznie to narty. Oczywiście pod warunkiem, że będzie śnieg.
Tfu, na psa urok.
Jeśli jeszcze nie będzie śniegu to się kielnią pochlatam...
...kurde...
Wasz WESOŁY(????) SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Wraca do domu facet z owca pod pacha. Otwiera mu zona.
Facet:
- To jest ta swinia która posuwam.
Zona:
- Glupku, to nie swinia tylko owca.
- Zamknij sie, mówilem do owcy
...kurde...
I co??
To powinien z żoną przyJść do owcy??
To by było śmieszne??
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Siedzi babcia.
Na kolanach babci wnuczek.
Babcia cichutko śpiewa kołysankę:
"a żeby Ci nie było żal
dziecino ukochana
z cukru był król
z piernika kot
królewna z marcepana..."
wnuczek pyta cichutko:
Babciu a co to jest marcepan?
babcia z uśmiechem: wiesz to takie słodkie pyszne..
wnuczek: ale co to jest?
babcia spokojnie mówi: no takie...
wnuczek:??
babcia uniesionym głosem: no to jest takie do jedzenia, słodkie pyszniutkie...
wnuczek grzecznie: ale co to jest babuniu?
babcia wyraźnie poirytowana: nooo...?!
wnuczek: ale babuniu ja naprawdę cały czas nie wiem...
babcia krzycząc na wnuczka: jak ci tu powiedzieć, takie pyszne, słodkie, cholera jasna, dobre takie, w mordę, niech to szlag trafi kurde, gówniarzu jeden....
...kurde...
i tym optymistycznym akcentem informuję Was, że do ciężkiej cholery, mając tyle lat ile mam, nie wiem do tej pory co to jest ten pieprzony marcepan...
...w mordę...
:-)
...kurde...
Siedzi piękna, zadbana panna na ławeczce w parku. Przysiada się do niej
lekko nieświeży kloszard w brudnym pomiętym ubraniu i z przetłuszczonymi
włosami. Wyjmuje z kieszeni kanapkę zawinięta w kawał tłustego papieru i
mówi:
- Proszę bardzo, się Pani częstuje!
Zirytowana kobieta odpowiada:
- Za kogo pan mnie ma? Chyba pan zwariował!
Na to kloszard zaczyna wyciągać kawałek batonika z pobliskiego śmietnika:
- Może coś słodkiego?
- Panie, pan jest naprawdę stuknięty!
- Mniemam, że na laseczkę też nie mogę liczyć?
...kurde...
mniemam, że ten dowcip rozśmieszył kogoś, bo ja sie polałem...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Patologiczna rodzina na wiejskiej melinie, najebana Krycha mówi do Zdzicha:
- Zdzichu , kurwa ja chce komórke, wszyscy maja, ja tez chce...
- A tam daj mi spokój stara, pij!
- Zdzichu komórke chce! - i marudzi i marudzi caly wieczór Krycha.
- Dobra tam dobra, pij! - odburkna wkurzony juz Zdzisiek Krycha sie najebala i zasnela, a Zdzisiek najebany wyszed na plac, wzia kilka desek i gwozdzi i pozbija jej komórke i poszed spac.
W nocy nawalona ekipa zobaczyla przechodzac komórke i na deskach napisla sprayem "Krycha to kurwa".
Wstaje Zdzisiek na mega kacu wychodzi i widzi na komórce napis "Krycha to..." i drze sie do Krychy
- Krycha wstawaj kurwa, sms przyszedl!
...kurde...
ech ta technika, ta telekomunikacja....
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Znowu w pracy.
Kiedy wyprostuję wszystkie zaległości?!
Inni to mają fajowo. Teraz wylegują się w domu. Tyle osób na urlopach .. tylko ja, jak ten kołek.
A papierów nie ubywa.
buuuuu
...kurde...
Ale nie poddaję się. Po Nowym Roku powinien byc oddech.
:-)
dłuuuuuugi
no, może nie dłuuuuuuugi ale dłuugi
Warsz WESOIŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
no i dostałem miotłę i rózge,widocznie nie byłem grzeczny przez cały rok...
hi hi hi hi
...kurde...
Wasz WESOŁW SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
When snow pada na trotuar
And the children happy are,
When ślizgawka on the street,
And we all a grzaniec need,
Then you know, to wydarzenie:
It is coming Boże Narodzenie.
All parkingi są zajęte,
People jeżdżą jak najęte,
Tesco, Auchan, Hypernova,
Gorączka nearly zawałowa
Shopping choinkowe things
And the Christmasrings.
Merry Christmas, merry Christmas,
Hear the music, enjoy ten czas,
Wesołych świąt, wesołych świąt,
Merry Christmas, pozdrawiam Was...
Mother in the kitchen bakes
Sernik, piernik i z polewą keks
Daddy zaś w living pokoju
Choinkę wielką ustroił
He is hanging big balls szklane,
Wherever he only z drabiny dostanie...
Finally rodzinka liczna i cała
W living room'ie się zebrała
Now sings the happy family
"Oh, what a wonderful christmas tree"
And in the house każdy zajęty
Bo choinkowe roz-packing prezenty.
Merry Christmas, merry Christmas,
Hear the music, enjoy ten czas,
Wesołych świąt, wesołych świąt,
Merry Christmas, pozdrawiam Was...
Mama ukrytą finds pod choinkę
Patelnię z teflonu i szminkę,
Papa gets socks and red krawatkę,
Children zabawki i shirts na dokładkę.
President speaks potem on TV,
Wszystko around in harmony,
Póki się mother do kitchen nie udała:
i gęsi świątecznej jak burns nie ujrzała.
And so comes brave straż pożarna,
Na wszystko ready i bardzo ofiarna
And they bring very, very long węże
I także drabiny jak mountains potężne.
Otwarli zawory i woda aż chlupie,
Christmas is tera na pewno w .....
Merry Christmas, merry Christmas,
Hear the music, enjoy ten czas,
Wesołych świąt, wesołych świąt,
Merry Christmas, pozdrawiam Was...
"Heppi Kristmes end a werri heppi niu Jeer for eweryłan"
Szła teściowa przez las
pogryzły ją żmije
żmije pozdychały a teściowa....
...kurde...
robota kocha głupich
muszę być straszliwie głupi bo... od dwóch miesięcy nie mam chwili czasu dla siebie
z łezką w oku wspominam wrzesień i październik wtedy było klawo
mogłem poczytać i pisać
teraz płacz jeno i jęki...
ale się nie poddaję, wszak po siedmiu latach chudych jest siedem lat...
chudszych?????
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko pimo voto TATUUUUSS
...kurde...
Przeprowadzono nieoficjalny wywiad wśród celników z różnych granic, pytając jak długo muszą pracować, by kupić sobie BMW. Ten z zachodniej granicy odpowiedział:
- Ok. jednego roku.
Celnik z południowej:
- Jakieś pół roku,
Celnik ze wschodniej:
- A, ze trzy lata.
- Tak długo???
- No, niech Pan nie przesadza. W końcu BMW to duża firma...
...kurde...
a może by tak zostac celnikiem???
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko promo voto TATUUUUSS
...kurde...
dostałem dziś emalię z kawałkiem jakiejś listy dyskusyjnej.
Długie to ale....
:-)
Co do treści, płeć piękna niech się cieszy. My prawdziwi mężczyźnie nic sobie z tego nie robimy...
Na poczatku bylo milo i kulturalnie... a teraz jestesmy prawie
dwa lata po slubie i po czterech latach znajomosci i mój maz potrafi:
- Pierdnac bez zenady - niby niechcacy ale wczesniej mu to sie nie
zdarzalo a teraz bardzo czesto.
- Dlubie caly czas w nosie - to juz bez krepacji - musze sie drzec na
niego zeby przestal i to na chwile pomaga,
a jak tylko sie nie patrze dlubie znowu.
- Miesza sobie w jajkach i drapie sie po tylku (dlugo i namietnie).
- Rano wacha skarpetki czy sie jeszcze nadaja do wlozenia.
- Nie myje zebów wieczorem tylko rano.
Rzadko sie kapie (ostatnio 2-3 razy w tygodniu ale bywalo ze tylko raz na
tydzien).
Nie wiem czy mój facet jest jakims wyjatkiem czy wszyscy tak z czasem maja
ze przestaja dbac o siebie i o to czy
sa przyjemni dla otoczenia..
*****
Mój maz:
1. Pierdzi caly czas, najbardziej wieczorem i w nocy pod koldra,
fuuuuujjjj i ja musze spac w tym smrodzie.
2. W nosie dlubie tez i potem te gile wyrzuca za lózko (jak mu o tym mówie
to sie wypiera, az raz mnie tak wkurwil
ze mu pokazalam jego suszki i kazalam je zamiatac, mimo, ze zaraz i tak
mialam zamiar odkurzac).
3. Brudne skarpetki zostawia gdzie popadnie.
I w ogóle mnie wkurwia od dluzszego czasu
Udaje, ze wyciera o mnie palec, którym wczesniej wydlubal sobie spiochy z
oczu, a poza tym pierdzi non stop, no chyba,
ze wali smierdzace to wtedy wychodzi z pokoju. Jak sie irytuje i krzycze
na niego, ze jest smierdzielem to jeszcze
bardziej go cieszy moja reakcja i wachluje np. podusza tak zeby do mnie
dolecialo
*****
Ja tez mieszkalam ze smierdzielem przed slubem ale wtedy tak nie grzal pod
koldra.
*****
Mój facet jest zabawnym luzakiem. Kiedy jestesmy na zakupach w duzym
supermarkecie zdarza mu sie takie
zachowanie: Nagle zrywa sie z wózkiem i szepce do mnie:
- Zwiewamy stad, pierdnalem.
*****
Kolega mojego faceta ma manie puszczania baków zawsze i wszedzie.
Ostatnio wybralismy sie do klubu z nim i jego dziewczyna, ale nie wpuscili
nas, bo impreza byla zamknieta,
to na odchodnym ów kolega odwrócil sie i puscil ochroniarzowi na
pozegnanie baka, którego chyba slyszeli i
poczuli wszyscy ludzie w promieniu 10 metrów.
*****
A moje Kochanie ostatnio pierdnelo w ubikacji jak robilo siusiu. Ze zrobil
to bardzo glosno to sie usmialam,
a on na to:
- Prawdziwy facet jak sika to pierdzi.
*****
Mój maz to juz w ogóle niezly talent.
- Slini sie w nocy strasznie, wymienialam juz mu 3 poduszki.
- Zostawia pod poduszka zaschniete kozy, fuuuuj!
- Spi w koszulce, w której chodzil caly dzien (rabal drzewo, grzebal przy
aucie itp) Rano go zrypalam o to,
ze sie nie wykapal i na dodatek poszedl spac w tej koszulce. Czesto mu sie
to zdarza.
- Jak sciaga skarpetki to wygrzebuje nimi bród miedzy paluchami.
- Drapie sie po glowie strzepujac lupiez z glowy.
- Zapomina do czego sluzy szczoteczka i pasta do zebów, czesto ma resztki
jedzenia na zebach ten bialy nalot.
- Na tylku ma dziury na slipkach, dosc czesto musze kupowac nowe, chociaz
on woli te z dziurami.
- Jak juz idzie sie wykapac to zostawia po sobie duzo wlosów i tych i
tamtych.
Jak sobie jeszcze cos przypomne to napisze.
*****
Mój mial zwyczaj chowac skarpetki pod fotel. Jak przychodzili znajomi,
zawsze cosik im wanialo. Nie dawal sie
zreformowac, w koncu ulozylam jego brudne skarpetki na klawiszach pianina
i zamknelam klape. Wlasnie przyszli
goscie i poprosili o muzyke. Szybciej zamknal piano, niz je otwieral. Od
tej pory mialam spokój - wrzucal skarpetki za lózko.
*****
Jakis czas temu odbieralam mojego 4 letniego siostrzenca z przedszkola,
jedziemy tramwajem a on nagle wypalil
na caly glos:
- Ale sobie gila wyciagnalem z nosa dzisiaj w przedszkolu.
*****
Ja jestem mezatka od roku ale jeszcze przed slubem mój maz zaczal sobie
bekac. Na jego brudne skarpetki
porozrzucane po domu (na szczescie ich nie wacha) znalazlam fajny sposób:
Wrzucam mu je do aktówki i potem
sie musi wstydzic; zaczelo dzialac bo coraz rzadziej je zostawia. Przyznam
wam sie, ze mi tez sie czasem zdarza pierdnac,
tak jak jemu, ale tylko sporadycznie i zawsze obracamy to w zart. A jak on
nie umyje zebów to wtedy pozwalam mojemu
psu wejsc do lózka i do niego sie przytulam. Jak on tego nie lubi!!!
Zawsze wtedy wstaje i idzie umyc zeby, no a ja
musze wyrzucac psa z lózka.
*****
E tam. Przesadzacie szanowne Panie. Ja pierdze, zona pierdzi. A od
niedawna mamy psa Labradora - samca i tez
wali zdrowo. I nikt nie narzeka ani ja, ani zona ani pies. Wiec dajcie
spokój. Swojski smrodek nie zaszkodzi.
A nie badzcie zbyt wymagajace, bo Enriqe Iglesias by nawet na was nie
spojrzal. Wiec cieszcie sie waszymi
pierdziszami i módlcie sie, zeby nie zamienili was na mlodsze egzemplarze,
bo zabiora ze soba kase i bedzie
placz i zgrzytanie zebów. A tak latwo starszym paniom pana popychacza nie
jest znalezc. Wiec zatykajcie nosy
i czyncie ich szczesliwymi, a moze i na was troche tego szczescia
splynie - nie tylko w postaci swojskiego smrodku.
*****
Ja przed kazdym pierdem wsuwam sobie palec w okreznice i sprawdzam czy
jest pusto, ostatnio chcialem puscic pierdka a puscilem kupacza.
*****
Dlaczego jak sie puszcza pierdzioszka po alkoholu to tak bardzo piecze
odbyt ? Czy jesli bede wiecej
pierdzial za kierownica po wódce to alkomat nie wykaze?
*****
Pewnego dnia moje kochanie zamiast isc do lazienki za potrzeba zrobilo
siusiu w szklanke po herbatce,
od tamtego zdarzenia unikam picia u niego w domu z pewnych naczynek.
*****
Mój niedoszly narzeczony poczestowal mnie herbata w sloiku po dzemie który
wlasnie sie skonczyl (!!!)
Mamusia wyjechala i wszystkie naczynia byly brudne w zlewie.
To mnie zmusilo do myslenia.
A zaproponowalam ze moze fajniej by bylo jakby ja wlal do jednej z puszek
po piwie stojacych licznie na
stoliku . Nic nie zalapal. Po chwili zastanowienia powiedzial ze do puszki
sie kiepsko nalewa...
*****
Mój maz chodzi po domu w bokserkach i kiedy siada, przynajmniej polowa
klejnotów wypada mu z nogawki
(bokserki sa odpowiednio rozciagniete). Wieczorem ma rewolucje w zoladku i
odglosy z jego trzewi nie
pozwalaja mi zasnac. Godzinami zajmuje WCet, musi czytac siedzac na
tronie, jak zabiore z kibelka wszystkie
gazety, to czyta naklejki na srodkach czystosci.
*****
Moje kochanie ma owlosiony tylek. Poniewaz do moich, powiedzmy, obowiazków
nalezy masowanie jego
wielkiego cielska równiez tylka (co uwielbia) któregos dnia myslalam, ze
udlawie sie ze smiechu jak
dostrzeglam zaplatane miedzy kedziorami zaschniete resztki kupy. Widocznie
kupa wolala przylgnac do
owlosienia niz do papieru toaletowego. Och mówie wam jaki mialam ubaw. do
tej pory gdy sobie o tym
przypomne prycham smiechem
...kurde...
:-)
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Żona miała dość zachowania swojego męża, a w szczególności jego zbyt częstych wypadów z kolegami na piwo i powrotów w stanie mocno wskazującym. Po jednym z takich wieczorów mąż w stanie kompletnego upojenia wrócił do domu i padł nieprzytomny na łóżko. Żona jak zawsze rozebrała go do snu, ale tym razem zrobiła coś więcej - wepchnęła mu do tyłka prezerwatywę w taki sposób aby kawałek wystawał na zewnątrz. Rano, jak zawsze, mąż aby poczuć się lepiej, wszedł pod prysznic. Myje się, myje... w pewnej chwili zaczyna myć tyłek i co....Co to jest? Wyciąga z tyłka prezerwatywę......
Żona w tym czasie przygotowuje w kuchni śniadanie. Gdy wykąpany mężulek przychodzi do kuchni , żona pyta: "Jak się wczoraj bawiłeś? Jak żyją Twoi koledzy ?" Mąż pełnym rozgoryczenia głosem odpowiada: "Koledzy? Ja już nie mam kolegów..."
...kurde...
hi hi
:-)
ha ha
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
- Wybacz mi Ojcze, bo zgrzeszyłem... strasznie przeklinałem, i to w niedziele.
- No cóż... odmów trzy razy "Zdrowaś Mario" i staraj się uważać na swój język.
- Ale ojcze chciałbym wytłumaczyć okoliczności
- otóż w niedziele zamiast do Kościoła wybrałem się z przyjaciółmi na partyjkę golfa. Już na pierwszym dołku nie wyszło mi uderzenie i posłałem piłeczkę miedzy drzewa...
- I to Cię tak zdenerwowało, ze zakląłeś ?
- Nie, ponieważ okazało się, ze piłeczka szczęśliwie upadla w miejsce, z którego można było oddać czysty strzał w kierunku dołka Ale jak podchodziłem do miejsca, w którym leżała piłeczka, nagle przybiegła wiewiórka, porwała mi ja i uciekła na drzewo...
- I wtedy właśnie zakląłeś?
- Nie, ponieważ zaraz potem wiewiórkę chwycił orzeł i odleciał...
- I to Cię tak zdenerwowało, ze zacząłeś kląć?
- Otóż nie, bo wiewiórka wypuściła piłeczkę, a ta spadla jakieś 10 cm od dołka...
- No kurwa. Nie mów ze to spierdoliłeś?!
...kurde...
Lubię grę w golfa. Rzadko mam okaze, ale lubię...
pięęęęęęęęęknie...
Wasz zapracowany, ale wciąż "WESOŁY SANITARIUSZ", vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Pewna firma w USA , chcąc przeprowadzić reorganizację, zatrudniła kolesia -specjalistę od tego typu roboty. Facet był zdeterminowany i za punkt honoru postawił sobie wziąć się za wszystkich opierdalaczy.
W trakcie pierwszej rundki po firmie, zauważył gostka który nic nie robiąc podpierał ścianę . W pokoju było pełno pracowników, wiec było na kim zrobić wrażenie i pokazać co to znaczy prawdziwy business!
Podszedł do niego i pyta:
- Ile kasy zarabiasz tygodniowo ??
Trochę zdziwiony i speszony młody człowiek odparł :
- 300$ tygodniowo. A co ???
Reorganizator sięgnął do kieszeni krzycząc :
- Masz tu 1200$ za 4 tygodnie pracy i wynooooocha!
Od razu poczuł się lepiej - pierwsze zwolnienie z pracy ma z głowy!!
Rozejrzał się zadowolony po pokoju i zapytał :
- Czy ktoś z was może mi powiedzieć co ten dupek tu robił ????
Na to jeden z pracowników z lisim uśmiechem na twarzy odparł :
- To Był dostawca pizzy z Domino !!!!!
...kurde...
pięęęęęęęęęęęęęeknie....
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Ten dość długi ale pouczający tekst przysłały mi koleżanki z pracy. Nie wiem co o tym sądzić.
:-)
Perfekcyjny dzień dla kobiety
8:15 jesteś budzona pocałunkami i pieszczotami
8:30 warzysz 2 kilo mniej niż dzień wcześniej
8:45 śniadanie w łóżku - sok ze świeżych owoców i croissanty
9:10 rozpakowujesz prezenty, n.p. drogie klejnoty wybrane przez uważnego
partnera
9:15 gorąca kąpiel z olejkami pachnącymi
10:00 lekki workout w fintess-clubie z twoim przystojnym, dowcipnym
personal trainer
10:30 manicure, pielegnacja twarzy, mycie wlosow, odzywka do wlosow
12:00 widzisz ex-zone, -sympatie twojego partnera i stwierdzasz, ze
przytyla 7 kg
13:00 shopping z przyjaciolmi, karta kredytowa bez limitu
15:00 dzemka popoludniowa
16:00 3 tuziny roz zostaja dostarczone z karteczka od tajemniczego
wielbiciela
16:15 lekki workout w fintess-clubie, potem masaz, mily, przystojny
masazysta stwierdza, ze rzadko masowal takie perfekcyjne cialo
17:30 przymierzasz outfit z designer-clothes i przed duzym lustrem robisz
maly pokaz mody dla siebie samej
19:30 kolacja przy swieczkach dla 2 osob, nastepnie tance i duzo
komplementow
22:00 goraca kapiel (sama)
22:50 zostajesz zaniesiona do lozka, swieza, wykrochamlona posciel
23:00 czule pieszcoty
23:15 zasypiasz w silnych ramionach
#######################
Perfekcyjny dzien dla mezczyzny
6:00 budzik dzwoni
6:15 ktos ci robi loda
6:30 wielka, zadowalajaca kupa poranna, przy tym czytasz dzial sportowy w
gazecie
7:00 sniadanie: rump steak, jajka, kawa, toasty, wszystko przygotowane
przez
naga gosposie
7:30 limuzyna podjezdza
7:45 pare szklaneczek whiskey w drodze na lotnisko
9:15 lot prywatnym odrzutowcem
9:30 limuzyna z szoferem zawozi cie do klubu golfowego, po drodze ktos ci
robi loda
9:45 gra w golfa
11:45 lunch: fast food, 3 piwa, butelka Dom Perignon
12:15 ktos ci robi loda
12:30 gra w golfa
14:15 limuzyna z powrotem na lotnisko (pare szklaneczek whisky)
14:30 lot do Monte Carlo
15:30 popoludniowa wycieczka na ryby, wszystkie towarzyszki podrozy plci
zenskiej sa nago
17:00 lot do domu, masaz calego ciala przez Anne Kournikowa
18:45 kupa, prysznic, golenie
19:00 ogladasz wiadomosci w telewizji: Brad Pitt zamordowany, marihuana i
hardcore-pornos zlegalizowane
19:30 kolacja: rak na przystawke, Dom Perignon (1953), wielki stek, na
deser
lody serwowane na nagich piersiach
21:00 Napoleon Cognac, Cohuna, ogladasz sport w tv na szerokopanoramicznym
duzym odbiorniku, Niemcy pokonuja Holandie 11:0 (od tlum. wstaw wedlug
preferencji np. Wisla Krakow - Legia 11:0, albo Widzew-Bayern 11:0)
21:30 sex z trzema kobietami, wszystkie wykazuja sklonnosci do nimfomanii
23:00 masaz i kapiel w whirlpoolu, do tego pizza i duze jasne
23:30 ktos ci robi loda "na dobranoc"
23:45 lezysz sam w lozku
23:50 12-sekudnowy pierd, ktorego ton zmienia sie 4 razy i ktory zmusza psa
do opuszczenia pokoju.
...kurde...
:-)
A do ŁYKENDU jeszcze 1h 45min
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo vota TATUUUUSS
...kurde...
Kobieta u seksuologa:
-Co mam robić panie doktorze mąż mnie nie zaspokaja?
-Proszę pani,ja mogę cos pani przepisać,ale może znalazłaby pani sobie kochanka. W sumie mąż nie musi o niczym wiedzieć.
-Mam panie doktorze,też nie wystarcza.
-Droga pani, a gdzie jest powiedziane,że to ma być jeden?
-Mam ich dziesięciu i wciąż to za mało.
-DOBRZE, przepiszę pani jakieś hormony i za dwa tygodnie przyjdzie pani do kontroli.
...
Kobieta wraca do domu kładzie receptę przed mężem:
-Widzisz, żadna kurwa. CHORA jestem!
...kurde...
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Policyjny Volkswagen Transporter zatrzymuje się przy TIR'ówce.
Uchyla się szybka.
- Ile?
Prostytutka:
- Z przodu 100, z tylu 150.
Na to głosy z głębi radiowozu:
- Dlaczego my z tyłu mamy więcej płacić ???
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Poranek w alpejskim kurorcie. Na taras wychodzi Anglik i woła:
- How wonderful!
Wychodzi Niemiec i wzdycha:
- Das ist wunderbar!
Wychodzi Rosjanin i dziwuje się:
- Kak prikasna!
Wychodzi Polak i stwierdza:
- O kurwa...
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
...kurde...
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Jeszcze cztery i czterdzieścipięć do ŁYKENDU
Tak jak ten poniżej będę robił przez resztę piątku, sobotę i calutką niedzielę.
KOCHAM TO!!!!!!!!
...kurde...
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUUSS
...kurde...
Pamiętaj aby zawsze robić więcej niż ktoś od ciebie oczekuje - pomyślał kat, gdy odwiedził go sąsiad - prosząc o tabletki od bólu głowy...
..kurde..
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Spotyka Jasio po latach starą nauczycielkę z liceum.
- No co u ciebie słychać Jasiu, co porabiasz?
- A wie Pani... chemie wykladam.
- Niemożliwe, a gdzie Jasiu?
- W "Biedronce".
...kurde...
I co??
Czy życie nie jest piekniusie?????
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
#$%^
Czy świat zwariował???
W domu internetu nie będę miał jeszcze co najmniej przez dwa tygodnie. W pracy nie mam czasu na pisanie. Z ledwością znajduję chwilkę na rzucenie okiem na nowe notatki nlogowych znajomych.
#%^!@
Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu to się odmieni i będę miał więcej czasu, żeby coś sensownego naskrobać.
...kurde...
a w tle – inny przebój Queen po japońsku. Ci którzy nie mają w komputrze głośników niech żałują.
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Jeden pan do drugiego pana, patrząc na billboard z skąpo ubraną kobitką i kręcąc z dezaprobatą głową:
- kiedyś, żeby zobaczyć pupę damy, trzeba było odchylić majteczki.
Drugi pan, z "szelmowskim' uśmiechem, do tego pierwszego:
-a teraz, żeby zobaczyć majteczki, trzeba rozchylić pupę.
...kurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Przychodzi gość do pani doktor i mówi
- mogłaby pani mi coś dać? bo mam erekcję 24 godziny na dobę...
- mogę panu dać spanie jedzenie i tysiąc złotych miesięcznie.
...kurde...
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo vito TATUUUUSS
...kurde...
przeziębiłem się
...kurde...
...
Do sylwestra zostało jeszcze 64 dni. A potem nowy urlop. I nartyyyyyyyyyyy
:-)
...świat jest pięęęękny!!!!
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUUSS
(w języku angielskim słowo cock znaczy kogut, ale może też oznaczać męskiego członka).
W pewnej małej angielskiej mieścinie był sobie ksiądz, który oprócz obowiązków duszpasterskich, lubił hodowle drobiu. Któregoś jednak dnia księdzu zginął kogut. Początkowo ksiądz myślał, że kogut po prostu uciekł, jednak minął jakiś czas, a koguta nie ma. Ksiądz zmartwił się doszedł do wniosku, że mu ukradziono koguta. Po niedzielnej mszy, kiedy wierni zbierali się już do wychodzenia, ksiądz ich powstrzymał:
- Mam jeszcze jedną, bardzo wstydliwą sprawę do załatwienia, chciałbym spytać, kto z tu obecnych ma koguta? Wszyscy mężczyźni wstali.
- Nie, nie, to nieporozumienie. Może spytam inaczej:
- Kto ostatnio widział koguta? Wszystkie kobiety wstały.
- Oj, nie, to też nie o to chodzi, może wyrażę się jeszcze jaśniej:
- Kto ostatnio widział koguta, który do niego nie należy? Połowa kobiet wstała.
- Parafianie - nie rozumiemy się, spytam, wprost::
- Kto widział ostatnio mojego koguta? Wstał chórek chłopięcy, ministranci i organista.
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Na Bialorusi odbyło się ostatnio demokratyczne referendum. Było
jedno pytanie i dwie odpowiedzi.
Pytanie:
Czy nie masz nic przeciwko temu, by Łukaszenka był
prezydentem kolejną kadencję?
Odpowiedzi:
a) Tak, nie mam nic przeciwko
b) Nie, nie mam nic przeciwko.
...kurde...
I co? Życie nie jest piękne?
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel coastko promo voto TATUUUUSS
...kurde...
No to zaczynamy nastepny tydzień. Do łęń€ zostało jeszcze 39 godzin i dwadzieścia minut pracy.
A AUDYT (jego mać) mam w....
...kurde...
:-)
...pięknie, piękniusio.
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Muszę chyba pisać krótsze teksty, bo tych długich nikt nie czyta. A może czytacie, tylko komentować Wam sie nie chce?
...kurde...
A poza tym, AUDYT jego mać, świdruje, boruje...
ale nie daję się...
...
Życie pięęęęękniusie jest. Szczególnie ze świadomością, że jeszcze piętnaście i pół godziny pracy i piwitamy nasz ukochany ŁYKEND. A w perspektywie, w sobotę pierogi ruskie u Terpentyny.
mniam, mniam, mniam, mniam... Już się nie moge doczekać.
Terpentyna, gotuj pirogi....
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Jest przysłowie które mówi, że prawdziwy mężczyzna to taki, który posadził drzewo, spłodził syna i wybudował dom.
Ja, dorobiłem się domu, mam syna i mam mały las. No, może raczej lasek, który własnoręcznie zasadziłem. Syn niewątpliwie jest mój (choć mądrzy ludzie mówią, że mężczyzna nigdy nie może być tego pewien). Dodam tylko, że użyty zwrot - dorobiłem się domu, znaczy dokładnie: zapracowałem, zaoszczędziłem kasę, wybudowałem i prawie wykończyłem. W sporej mierze własnoręcznie.
W moim przekonaniu, spełniam wszystkie przesłanki uprawniające mnie do stwierdzenia że jestem stuprocentowym mężczyzną.
Ale, różne środowiska mają różne kryteria. Prawdopodobnie, w niektórych kręgach uchodziłbym jedynie za frajera. Bo czy jest prawdziwym mężczyzną facet, który nie potrafi nic SKOMPINOWAĆ?
Ludzie w wieku mojego ojca czy teścia, dla pozyskania jakiegokolwiek rzeczy, używają tego określenia. Doprowadza mnie to do szewskiej pasji. Bo co to znaczy? Ukradnij, zachachmęć, buchnij... Broń boże, idź normalnie do sklepu i kup. Absolutnie NIE.
SKOMPINUJ.
Czasami wydaje mi się, że pokolenie naszych ojców jest bezpowrotnie skażone KOMPINATORSTWEM. Ja już nawet nie próbuję z tym walczyć. To pokolenie do końca swoich dni będzie KOMPINOWAĆ. A to cement na budowę a to deski do zrobienia komórki na węgiel, śliwki od sąsiada, bo ciasto trzeba upiec, szpadel do przekopania ogródka, benzynę czy ropę do samochodu, węgiel na zimę...
KOMPINOWANIE jest mocno zaraźliwe. Jest formą narodowego sportu. Z upływem czasu, w związku z poszerzeniem możliwości KOMPINOWANIA, zmieniła się skala tego procederu. Obecnie poważni, szanowani biznesmeni nie robią nic innego, tylko KOMPINUJĄ.
Politycy z lewa ze środka z prawa KOMPINUJĄ.
Autorytety moralne KOMPINUJĄ.
Duchowieństwo KOMPINUJE.
Czy wszyscy w tym cholernym kraju KOMPINUJĄ.
Czy cały świat KOMPINUJE?
Może ja rzeczywiście niejestem mężczyzną tylko frajerem?. Może ja też powinienem zacząć KOMPINOWAĆ?
Niech to szlag trafi.
Pewnie sam nie jestem bez wad i mój syn kiedyś o moim pokoleniu będzie pisał, że to KOMPINATORSKIE pokolenie. Ale jednego jestem pewien. Mój dziewiętnastoletni syn, za kilkanaście lat będzie mógł mi śmiało zarzucić, że byłem jakiś mało energiczny. Mało męski. FRAJER. Bo w czasach, gdy można się było dość łatwo dorobić, jego zgred nic nie WYKOMPINOWAŁ, a i jego tej sztuki nie nauczył.
Mam nadzieję, że jeśli ja nie nauczyłem mojego syna KOMPINOWAĆ, to on swojego syna KOMPINOWANIA też nie nauczy.
To przerwanie ciągu. Jakiś początek. Zawsze ktoś przecież musi zacząć. Musi być jakiś, prekursor... więc niech to będę ja.
Wcale nie jestem pewny, ale myślę, że może dzięki temu, mój wnuk za kilkadziesiąt lat, na jakimś nlogu napisze: „Mój ojciec to wspaniały człowiek. Żaden frajer. Prawdziwy MĘŻCZYZNA. Zbudował dom, posadził drzewo spłodził syna a ponadto potrafił przeciwstawić się wszechobecnemu w jego czasach KOMPINATORSTWU”.
:-)
Z nlogowym pozdrowaieniem
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
A dziś, AUDYT (jego mać) chyba dał mi spokój, bo to przecież prawie dwunasta a ich, popaprańców, ciągle nie ma.
Ale czepliwość nieprawdopodobna. A tu niema podpisu. A według jakich przepisów to jest robione??, A dlaczego? A po co?? A....
I świdrują. I borują. Tak jakby cos koniecznie chcieli znaleźć. Patafiaństwo pokręcone.
Ale co tam. Nie dam się. I tak wychodzi na jaw, że to ja mam rację a nie oni.
...kurde...
Póki co, życie nadal jest pięęęęęęekniusie, choc coraz bardziej zajęte bzdetami.
Mało casu, kruca bomba, mało casu....(cyt.)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
I co?!
I żonka zrobiła kilka półmisków pysznych, ruskich pierogów.O rety. jakie pyszniutkie. Mniam, mniam,
I dupa kwas. Połowę, pojechgała oddać mamusi i siostrzyczce.
A ja się nie liczę. Wszystkie bym opchnął i jeszcze byłoby za mało.
Powiedziała, że reszta musi mi wystarczyć. tak jakby reszta była dla mnie. Przecież do reszty mam za wspólnika Filipa i żonkę. Z tej reszty, mnie dostanie się tylko kilka pierożków bo Filip zje prawie wszystkie a i żonka też się podołączy...
buuuu
Po co ona pojechała z tymi pierogami do teściowej i szwagierki....
buuu
Życie bywa okrutne i złe...
...kurde...
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...żeby mi się chociaż w połowie chciało, jak mi się
nie chce...
I co z tego???
NIC!
czy się chce czy nie, życie piękne je je jest!
:-)
...kurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
- Ale czy ja się na tym znam???
- Oczywiście. Ty sie znasz na wszystkim, misiu...
- Ale...
- Żadnych ale, na wzystkim...
- Ale...
- No nie pieść się, rób te pierogi...
...kurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Na łeb zwaliła mi się kontrola.
AUDYT jego mać.
Niby wszystko mam w porządeczku, ale jak będą chcieli coś wyszukać to z małego uchybienia zrobią wieeeelki błąd. Jak w audycie (jego mać) będą audytorki (ich mać) to je zaczaruję ale jeśli audytor (jego mać), to kimba, bo ja nie piję.
...kurde...
Ale co tam. Czym się martwię. Wszystko u mnie OK i do niczego się nie przypną. Póki co, piękna pogoda za oknem, do ŁYKENDU coraz bliżej. Gorzka czekolada w biurku (mniam, mniam). Generalnie, życie jest piękne.
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
Jack: Chciałbym byś poślubił dziewczynę, którą ci wybiorę.
Syn: Sam sobie wybiorę żonę!
Jack: Ale tą dziewczyną jest córka Billa Gatesa.
Syn: Aaa, to co innego...
Następnie Jack przeprowadza rozmowę z Billem Gatesem
Jack: Mam męża dla twojej córki!
Bill: Ale moja córka jest zbyt młoda, by wychodzic za mąż.
Jack: Ale ten człowiek jest wiceprezydentem Banku Światowego
Bill: Aaa, to co innego...
Na końcu Jack przeprowadza rozmowę z prezydentem Banku Światowego:
Jack: Znam odpowiedniego kandydata na wiceprezydenta Banku Światowego
Prezydent: Ale mam już wystarczająco dużo wiceprezydentów.
Jack: Ale ten młody człowiek jest zięciem Billa Gatesa.
Prezydent: Aaaa, to co innego...
...kurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Naprawdę jesień.
Drzewa iglaste w ogrodzie zaczynają przybierać brązowawy kolor. Dobrze już czerwone, dzikie wino, gubi liście. Coraz częściej pada. Coraz częściej słyszę jak automatyka włącza piec od centralnego ogrzewania. Rodzinka "ciągnie nosem". Brakuje jeszcze zmiany czasu na zimowy i już będzie kimba.
Ale nie ma tego złego. Patrząc inaczej, milowymi krokami zbliża się czas zimowego szaleństwa. Narty zakonserwowane i naostrzone. Razem z wyczyszczonym kombinezonem, czekają na strychu na rozpoczęcie sezonu narciarskiego. A ja aż nogami przebieram.
A poza tym już za dwa i pół miesiąca przyjedzie do mnie św. Mikołaj z prezentami. Cały rok byłem grzeczny to może coś fajnego mi przywiezie.
I co? Mam się martwić jesienią? W życiu...
...kurde...
...pieknie, piekniusio.
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
„TERMINAL”
Ale fajowski filmik. Taki w sam raz na deszczowy sobotni wieczór.
Filip został w Warszawie i zostawił nam, zgredom, wolna chatę.
hi hi
Chyba skorzystam z nieoczekiwanej wolności i swobody.
hi hi
...kurde...
a padać przestało.
I co?
Pięknie czy nie?
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Życie zmusza człowieka do weryfikacji poglądów i zachowań. Jest czasem okrutne i złe. Ale czasem piękne...
Mogę powiedzieć, że jestem dzieckiem szczęścia. Wiele rzeczy mi się w życiu udało. Między innymi, udało mi się przejść bez szwanku z moich burzliwych lat młodzieńczych w dorosłość.
W czasach liceum, byłem w grupie młodych ludzi wychowywanych przez warszawską starówkę. Alpagi pite gdzieś w bramie rozbudzały młodzieńcza wyobraźnię. Poranny kac, zabijany resztką pozostałego w butelce piwa. Świeżo rozbudzona seksualność buzowała we mnie hormonami. Bójki, mecze piłkarskie, ucieczki przed policją, albo konkurentnymi subkulturami...
Kiedyś, przy jakiejś okazji , na starówce poznałem starsze ode mnie towarzystwo. Zaprzyjaźniłem się z nimi. Traktowali mnie jak maskotkę. Ja licealista a oni... wydawało mi się wtedy, „dojrzali” ludzie. Początkujący lekarz, asystent jakiegoś VIP’a w TVP, kasiasty syn badylarza, inni „dorośli” i ja osiemnasto czy dziewiętnastolatek. Oni, średnio pięć-siedem lat ode mnie starsi, ale wtedy, wydawało mi się, że są tacy dojrzali. Mieli narzeczone, „dorosłe” poglądy, ambicje, pieniądze, doświadczenie życiowe. Mieli wszystko to, czego ja nie miałem. A mimo to, naprawdę traktowali mnie jak swojego. Chodziłem z nimi na różne imprezy. Uczestniczyłem w poważnych dyskusjach o życiu, świecie... Komentowałem ukazanie się nowych książek. Dziwne, że nie przypominam sobie rozmów o polityce. A przecież to były „tamte” czasy. Jaki ja byłem dumny, że mam takich kolegów. Ja, przez całą podstawówkę i pół liceum, nie wiedzieć czemu, pogardliwie traktowany przez równolatków. Być może ze względu na to, że byłem inny. Byłem grubasem. Matka zawsze pocieszając mnie, mówiła – Ty wcale nie jesteś gruby. Ty po prostu „dobrze” wyglądasz... A ja byłem gruby, po prostu GRUBAS. Tusza w międzyczasie gdzieś znikła w trakcie treningów coraz to innych dyscyplin sportu. Pływałem, grałem w siatkówkę, tenisa stołowego. To były czasy kinowego przeboju „Wejście Smoka”. Zafascynowany sportami walki, trenowałem karate. To mi się nawet przydało podczas starówkowych bójek. Przestałem się bać, że dostanę w nos. Że ktoś mnie zleje. Zrozumiałem, że kuksaniec, jest elementem życia. Kilka razy nawet w wziąłem w łeb, ale wielokrotnie częściej to ja byłem tym, który w łeb dawał. To mnie wzmocniło. Na skutek dużej ilości ruchu i zwykłej transformacji z dziecka na młodzieńca, tusza przestała istnieć fizycznie, lecz w mojej świadomości dalej gdzieś głęboko tkwiła. Wydawało mi się, że wciąż jestem grubas choć wcale tak nie było. Moim „dorosłym” znajomym wciąż zadawałem pytania – Czy jestem gruby? Czy nie za dużą mam tę część ciała „ gdzie plecy kończą swoją szlachetna nazwę”. Mimo moich obaw, dla nich byłem normalnym wesołym choć młodszym kumplem, którego wysyłali po piwo i ku mojemu szczęściu, traktowali jak równego sobie. Przebywając w ich towarzystwie wiele się nauczyłem. A ta nauka niosła za sobą różne doświadczenia. Teraz to wiem, ale wtedy... byłem zafascynowany iluzoryczną dorosłością. Byłem, jak mi się wydawało w elitarnym towarzystwie „dzieci kwiatów”. Tylko to się dla mnie liczyło. Odróżniałem się od moich rówieśników. Chwilami patrzyłem na nich z pogardą. Myślałem – wy psychiczne małolaty. Wy, którzy mnie przez tyle lat gnębiliście, patrzcie jakich ja mam kumpli. Co dzień pije z nimi browar, co dzień mogę zapalić skręta. Czasami coś lepszego... Przebywając z nimi byłem kimś. Moi równolatkowie zaczęli mnie z czasem zauważać. Zacząłem coś znaczyć, imponować im. Nieraz celowo namawiałem kilku z nich, żeby poszli ze mną na starówkę tylko w po to, żeby pokazać im jakich mam znajomych.
Z czasem na starówce wszyscy stali bywalcy mnie znali. Gdzie nie poszedłem, słyszałem – cześć ciastko, witaj „stary” duchu... . To było miłe. Byłem kimś. Wyszedłem z cienia. Podobałem się dziewczynom. W tych czasach mogłem mieć prawie każdą. Korzystałem z tego. Panny zmieniałem jak rękawiczki.
Skończyłem szkołę. Zaczęła się praca. Poczułem się dorosły. Cóż to było za uczucie. Co prawda powierzchowność miałem dziecięcą, bo wyglądałem jak piętnastolatek, ale dowód osobisty mówił cos innego. A do tego zarabiałem dorosłe pieniądze. Czas płynął leniwie, bez zmartwień i trosk . Czysty hedonizm. Świat należał do mnie. Coraz więcej znajomych, Coraz więcej imprez. Coraz więcej kumpli. Coraz więcej „zaliczonych” dziewczyn. Coraz więcej alkoholu przefiltrowanego przez nerki. Raj... aż do znudzenia.
Wojsko. Przyszedł na mnie czas, jak na każdego zdrowego chłopaka. Kategoria "A". Nagle skończyła się wolność, przestałem być pępkiem świata. W wojsku, postanowiłem się nie dać pognębić. Byłem buntownikiem, choć wszystko w ramach regulaminu wojskowego. Mój pobyt w wojsku pewnie kiedyś doczeka się osobnego tekstu. Chwilowo niech wystarczy stwierdzenie zaprzeczające stereotypowi, że w wojsku nic dobrego człowieka nie może spotkać. To nie jest prawda, ale widać to dopiero po zdjęciu wojskowego pasa i butów. Po jakimś czasie. Nauczyłem się, że w ekstremalnych wypadkach człowiek musi liczyć tylko na siebie samego. Że nie ma czegoś takiego jak przyjaźń. I to niezależnie czy chodzi o mnie czy o kogoś innego. Najlepszy przyjaciel, gdy będzie musiał bronić siebie, sprzeda Cię i nie mrugnie nawet okiem. Nie zadrży mu głos. Ci którzy twierdzą inaczej, niestety nie maja racji. Są nieświadomi lub łżą. Jedno z dwojga. Tak już jest.
Jest i pozytyw, zupełnie niezamierzony, przypadkowy. Otóż, na jednej z przepustek spotkałem moją przyszłą żonkę. Młodziutkiego trzpiota. Taki przypadek, który trwa do dziś.
Wojsko się skończyło. Wróciłem do pracy. Ożeniłem się. Na moje szczęście przestałem przebywać na starówce. Na szczęście, bo patrząc moimi dzisiejszymi oczyma, starówkowi przyjaciele, jak jeden mąż źle skończyli. Utracili swoje intratne posady. A może te posady nie były wcale takie intratne jak mi się wtedy wydawało? Rozpili się lub popadli w inne nałogi. Niektórzy już nie żyją. Nie mam już z nimi kontaktu. Przyjaźnie się rozpadły. Jakoś naturalnie umarły. Jesteśmy po dwóch różnych stronach rzeki zapomnienia.
Ale do starówki mam ciągle olbrzymi sentyment. Znam ją i kocham. Wydaje mi się, że jak mało kto znam jej zakamarki, bramy, strychy czy piwnice staromiejskich kamieniczek. Kiedy tam jestem, ożywają wspomnienia. Przypominam sobie moich „dorosłych” znajomych. Jakże inaczej teraz wyglądają w mojej wyobraźni. Dziś wspomnienie naszych poważnych rozmów wzbudza uśmiech na twarzy. Czasem, na starówkowym spacerze widzę znajome twarze. Oni mnie nie poznają. Nie są w stanie, nie tylko dlatego, że tak się fizycznie zmieniłem. Że nie jestem już dzieciakiem, którego przygarnęli. Jestem im wdzięczny. Bardzo dobrze i ciepło ich pamiętam a pomimo to nie chcę już powracać do mojego młodzieńczego życia. Ja cały jestem już całkiem inny. Inna fizjonomia, inna mentalność, inny sposób ubierania, myślenia, wszystko inne... Już nie jestem ciastko-kumpel. Już nie pobiegnę po piwo, żeby je wypić na murach Barbakanu. Nie będę się obściskiwał z jakąś świeżo poznaną dziewczyną na klatce schodowej... Ale zawsze będę to pamiętał...
Mam dobre wspomnienia więc jestem dzieckiem szczęścia. Udało mi się...
...kurde...
W tak uroczych okolicznościach przyrody, można przestać twierdzić, że życie jest piękne???
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Czytał ktoś tekst o Neil'u Armstrongu i Panu GORSKIM z 2004.09.29 o 15:53:52
Jakoś nie widziałem entuzjastycznych komentarzy. A mnie tak się podobał ten tekst...
A może wcale nie był dobry?!
...kurde...
...
Jak szybko płynie czas. Już niedługo dwutysięczne odwiedziny, choć to dość kameralny nlog.
Chciałbym dużo więcej pisać ale niestety, ostatnio cierpię na braki czasowe. Od przyszłego tygodnia poprawię się, Prawdopodobnie będę miał więcej czasu bo przewiduję mniej robótki w pracy. Mam kilka pomysłów na felietoniki, ale póki co, wszystko jest w fazie przemyśleń. Chciałbym, żeby moje pisanie się podobało, więc nad wymyślonym tematem będę musiał solidniej niż teraz pracować.
...kurde...
I czy to nie jest powód do kolejnego stwierdzenia, że ŻYCIE JEST PIĘKNE, PIĘKNIUSIEEEEEEEE???
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Ale mnie przywaliła robota. z rozrzewnieniem wspominam zeszłe tygodnie, gdy robótki było jak na lekarstwo i mogłem oddać się nlogowej twórczości. Podobno, jak jest co robić to czas szybko płynie. POTWIERDZAM!!!! Wydawało mi się, że jest dopiero 12:00 a tu, już do domciu prawie czas. Dzionek minął jak z bicza chlasnął...
...kurde...
...
Żeby potem nie było.... nie mam praw autorskich do tego tekstu ale zamieszczam go, bo straszliwie mi się podoba.
Kiedy Neil Armstrong jako pierwszy stanął na Księżycu, nie tylko wypowiedział swoje słynne zdanie: "Jeden mały krok dla człowieka, jeden gigantyczny skok dla ludzkości", lecz dodał kilka zwyczajnych uwag, którymi czasami wymieniał się z innymi astronautami i Kontrolą Lotów. Tuz przed wejściem z powrotem do lądownika, powiedział wyjątkowo enigmatyczne zdanie: "powodzenia Panie Gorsky".
Wielu ludzi w NASA sądziło, ze była to zwyczajna uwaga dotycząca jakiegoś sowieckiego kosmonauty, z którym Armstrong rywalizował. Jednak po sprawdzeniu, okazało się, że nie ma żadnego Gorsky'ego ani w programie kosmicznym Rosji, ani Stanów Zjednoczonych. Przez lata wielu ludzi pytało Armstronga, co znaczyło owe tajemnicze zdanie, ale on się tylko uśmiechał.
Dopiero parę lat temu (5 czerwca 1995 roku w Tame Aby na Florydzie) Neil odpowiadał na pytania po wygłoszeniu swej przemowy. Wtedy właśnie pewien reporter odgrzebał to dwudziestosześcioletnie pytanie i zadał je. Tym razem Armstrong wreszcie odpowiedział. Zaznaczył, ze Pan Gorsy umarł i dlatego czuje, ze może odpowiedzieć na to pytanie. Otóż: Kiedy był mały, grał ze swym przyjacielem w baseball na podwórku. Jego przyjaciel uderzył piłkę, która wylądowała przed oknem do sypialni sąsiadów Państwa Gorsky. Kiedy Neil schylił się, by podnieść piłkę, usłyszał Piana Gorsky krzycząca na Pana Gorsky'ego: - "Seks oralny! Chcesz seksu oralnego?!? Będziesz miał seks oralny, gdy dzieciak sąsiadów będzie chodził po Księżycu!!!"
...
Powodzenia dla Pana GORSKIEGO i dla wszystkich nlogowych znajomych przesyła
Wasz WWSOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Melancholia mnie dziś dopadła. I tak do łba mi wpadło, że generalnie, człowiek wisi na cieniuteńkiej niteczce. A rozbierając włos na czworo, to: życie, zdrowie, praca i miłość, są tak bliziutko: śmierci, choroby, bezrobocia i nienawiści, że aż strach.
Chyba kiedyś napiszę na ten temat jakiś felieton.
Póki co, nie chce mi się nic robić. A szczególnie ciężko pracować, choć nie ma lekko. Mam co robić...
...kurde...
:-)
Mimo wszystko uśmiechy przesyła:
Wasz EWSOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Wyszukane z internetu. Odrobinę pieprzne ale co tam.
Pewien pan zapragnął kupić swojej ukochanej urodzinowy prezent a że byli ze sobą dopiero od niedawna po dokładnym zastanowieniu postanowił kupić jej parę rękawiczek - romantyczne i nie za osobiste. W towarzystwie młodszej siostry swojej ukochanej poszedł do sklepu i kupił rzeczone rękawiczki. Siostra natomiast w tym samym czasie kupiła sobie parę majtek. Podczas pakowania ekspedient zamienił te dwa zakupy tak że siostra dostała rękawiczki a ukochana majtki. Bez sprawdzania co jest gdzie wysłał prezent do swojej sympatii dołączając następujący list: Kochanie ten prezent wybrałem dla Ciebie właśnie taki ponieważ zauważyłem że nie nosisz żadnych kiedy wychodzimy wieczorem. Gdybym miał kupić dla Twojej siostry to wybrałbym długie z guziczkami ale ona już nosi takie krótkie i łatwe do zdejmowania. Te są w delikatnym odcieniu jednak ekspedientka która mi je sprzedała pokazała mi swoją parę którą nosi już trzy tygodnie i wcale nie były poplamione czy zabrudzone. Przymierzyłem na niej te dla Ciebie i wyglądała naprawdę elegancko. Chciałbym jako pierwszy je na Ciebie włożyć tak by żadne inne ręce nie dotykały ich przed tym jak się z Tobą zobaczę. Kiedy je będziesz zdejmować nie zapomnij je trochę nadmuchać przed odłożeniem albowiem całkiem naturalnie będą po noszeniu trochę wilgotne. I pomyśl tylko jak często będę je całować w tym roku. Mam nadzieję że będziesz je miała na sobie w piątkowy wieczór. Z całą moją miłością. PS. Ostatnio w modzie jest noszenie ich odrobinę wywinięte tak by widać było trochę futerka.
...kurde...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
No i zaraz zrobi się ciemno. Szkoda. Taki ładny dziś był dzionek. Piękniusio. Zakończyłem ogrodowe robótki. No prawie zakończyłem, bo jeszcze mam do przesadzenia kilka iglaczków. Wrzosy już w ziemi. Prezentują się przepięknie. System nawadniania trawniczka skończony. Co prawda w tym roku pewnie się już nie przyda, ale na następny rok, jak znalazł. W warsztaciku, też tylko sprzątanie i fajrant. TV, i lenistwo.... Kocham ten stan...
Pięknie, życie jest naprawdę urocze, jak w zanadrzu jest jeszcze jeden wolny dzionek.
...kurde...
I tym optymistycznym akcentem , żegna się na dziś:
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
Dziś jest chyba dzień dowcipów.
hi hi
...
Przychodzi facet do ksiedza:
- Ksieze proboszczu, ja mam taka nietypowa prosbe. Chcialbym ochrzcic
swojego kotka.
- Nie ma mowy Bezrozumne i bezduszne stworzenie nie ma prawa do swietych
sakramentow! Nie moge dopuscic do takiej profanacji!
- Ale ja bardzo kocham swojego kotka i chcialbym, by dostapil on zbawienia.
Ja dobrze zaplace. Jestem bardzo bogaty.
- Nie ma takich pieniedzy!
- Tak? Ale ja jestem gotow zaplacic... (i tu wymienil sume).
Ksiadz zaniemowil. Pomilczal chwile, jakby cos rozwazajac, wreszcie
zrezygnowanym glosem powiedzial:
- Oczekuje Pana wraz z panskim kotkiem i rodzicami chrzestnymi w niedziele
o pietnastej.
W wyznaczonej porze wszystko odbylo sie zgodnie z regulami.
Kotek zostal ochrzczony, a czek zainkasowany. Po kilku tygodniach jednak
wiesc dotarla do biskupa.
Ten, wsciekly jak osa, wsiadl do mercedesa i sam, bez kierowcy, pognal do
parafii owego ksiedza. Wpada na plebanie i juz od progu wrzeszczy:
- Co ty, na Boga, wyrabiasz?! Koty chrzcisz? Przeciez to grzech smiertelny,
nie mowiac juz o osmieszeniu Kosciola!
- Ekscelencjo! Ja rozumiem. Tak, to jest grzech i ja biore go na swoje
sumienie. No ale... Business is business! Prosze za mna.
Oprowadzil biskupa po kosciele, pokazujac swiezo wyzlocony oltarz,
odnowione organy, marmurowe posadzki i boazerie z cennego drewna. Na
plebanii z duma pochwa lil sie najnowoczesniejszym sprzetem audio-video,
luksusowym mercedesem w garazu, swietnej jakosci (i ceny) meblami.
- Widzi ekscelencja? A pamieta ekscelencja moze, ile przeslalem ostatnio
do kurii?
- Pewnie! Sam kupilem mercedesa za te pieniadze. Myslalem, ze z rok je
odkladales.
- A czy ekscelencja wie, ze pogrzeby i sluby u mnie za darmo?
Mam tyle kasy, ze nie musze brac od ludzi.
- Skad?
- WLASNIE ZA TEGO KOTKA!
- No to ile, do cholery, ten facet ci dal?
- Dal... (i tu ksiadz wymienil sume).
Biskup zaniemowil. Milczal przez chwile, jakby cos rozwazajac, wreszcie
zrezygnowanym glosem
- Przygotuj kotka do komunii i bierzmowania.
...
Wasz EWSOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSSS
...kurde...
ha ha
umarłem....
hi hi
przepraszam za "wyrazy"
Żona do męża:
- Kochanie powiedz mi coś słodkiego...
- Nie teraz, jestem zajęty.
- Kochanie, no ale powiedz...
- Naprawdę, teraz nie mam czasu.
- Ale kochanie, chociaż jedno słówko...
- Miód do kurwy nędzy i odpierdol się!
...
a do ŁYKENDu coraz bliżej...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSSS
...kurde...
Jak wiecie od kilku dni jestem jaroszem. Jarstwo jest podobne do wegetarianizmu ale wystepuje między nimi poważna różnica. Jarosz co prawda nie żre mięsiwa ale nie dorabia do swojego menu żadnej ideologii.
Wpadł mi do ręki malutki zbiorek rad wujaszka "DOBRA RADA". Punkt 8 i 9 dotyczy wegetarian.
Z usmiechem
:-)
polecam lekturę wegetarianom. Ja pozostaje jaroszem.
Wujek "Dobra Rada" poleca
1. Jeżeli dziecko zadławiło się kostka lodu, daj mu się natychmiast napić wrzątku.
2. Sporo pieniędzy możesz zaoszczędzić zastępując wódkę zimna herbata. Aby mięć kaca, rano następnego dnia wypij butelkę płynu do naczyń i rytmicznie wal głowa o lodówkę.
3. Aby uprzyjemnić zwykła kąpiel dzieciom, i upodobnić ja do kąpieli w Bałtyku, wrzuć do wanny trzy wiadra piasku, kilogram soli i dwie psie kupy.
4. Aby z kolei te same dzieci w czasie kąpieli poczuły się jak w miejskim basenie, wlej do wody pól wiadra Ace i kilka razy odlej się do wanny.
5. Na ulicach, gdzie ruch jest jednokierunkowy sporo czasu możemy zaoszczędzić patrząc przed wejściem na pasy tylko w stronę nadciągającego ruchu.
6. Porywacze, zanim wyjmiecie bombę sprawdźcie, czy samolot przypadkiem planowo nie leci tam, gdzie macie zamiar go porwać.
7. Olimpijczycy - jeżeli chcecie uniknąć kontroli na doping, biegnijcie trochę wolniej.
8. Zaprosiłeś wegetarian na kolacje? Daj im schabowego. Kotlet sojowy smakuje dokładnie tak samo.
9. Wegetarianie zaprosili ciebie na kolacje? Powiedz, ze skoro oni zawsze ciebie uprzedzają o swoich upodobaniach kulinarnych, ty chciałbyś zjeść kotlet schabowy.
10. Możesz urozmaicić swoje życie erotyczne, jeżeli zajdziesz swoja żonę od tylu, wsadzisz, a następnie trzymając ja bardzo mocno powiesz "kocham cię, Aniu" - kiedy ona ma imię Krystyna.
11. I najważniejsza rada wuja:
Pamiętaj, zawsze sraj w pracy - nie dość, że zaoszczędzisz na papierze toaletowym, to jeszcze ci za to zapłacą.
Rady wujka DOBRA RADA przytoczył z uśmiechem
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUUSS
...kurde...
I'am home.
Lody. Lody były pyszne. Bakaliowo śmietankowe. Pychotka.
Ciekawe kiedy waga zwariuje. Co tam bedę cię martwił na zapas, jak zwariuje to sie będę martwił. Póki co, od niedzielnego popołudnia jestem jaroszem. Nieźle mi idzie. Co???
...pięknie, kurde, pięknie...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto TATUUUSSS
A ku ku.
:-)
Ciastko zatrzepotało zalotnie rzęsami... i oddaliło się w niewiadomym kierunku, bo, nie miało nic do powiedzenia....
hi hi
:-)
...kurde...
cdn.
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto tatuuuuusssss
...kurde...
Dla człowieka niezorientowanego w temacie, konferencja naukowa jest beznadziejnie nudna. Dla wtajemniczonego może być pasjonująca. Było baaaardzo ciekawie. Dowiedziałem się fajnych rzeczy. A na koniec był pyyyszniutki lunch (mówiąc pewnem obcem językiem), lub obiadek po naszemu. Ponieważ od dwóch dni jestem jaroszem, nie było mi dane spróbować rozmaitych mięsnych specjałów. A próbować było co, bo sponsorzy się postawili. Ale przecież jarosze jedzą rybki i sery a i owocami nie gardzą. A kawior... mniam, mniam, czarny, czerwony. Nażarłem się jak niedźwiedź. Było pierwsza klasa.
...i czy życie nie jest piękne i wspaniałe???
:-)
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto tatuuuuussss
:-)
„PRAWDZIWA, RZETELNA OCENA RYZYKA JEST GWARANCJĄ SUKCESU PRZEDSIĘWZIĘCIA."
Niniejszym ogłaszam, że właśnie wszedłem w posiadanie praw autorskich do tego tekstu!!!!
:-)
...
...kurde...
Znowu w lotto nie wygrałem. Dałem panu Bogu szansę a On znowu nie trafił w moje numerki.
Buuuuuuuu
Nie mogę powiedzieć Big Bossowi w pracy, że teraz mi to wszystko lotto... W związku z powyższym , muszę zabierać się do roboty bo Big Boss może zechcieć rozliczać mnie z tego co zrobiłem (albo z tego czego nie zrobiłem...)
:-)
...
Przez ŁYKEND byłem na Mazurach. Odlot. Spacerek po lesie. Grzybki. Miłe towarzystwo, Zimne pifko. Wieczorkiem ognisko z kiełbaskami. Rano w niedzielę o wschodzie słońca pobudka, zdjęcia zamglonego jeziora. Pyszne żarełko na śniadanko. Spacerki, rozmowy, śmiech... Szkoda tylko, że trzeba było wrócić do domu. Tak przydało by się z tydzień odpoczynku...
Ech, rozmarzyłem się.
...i czy życie nie jest piękniusie??? Ten kto tak twierdzi jest wierutnym kłamcą, a jego twierdzenie funta kłaków nie warte...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto tatuuuuuusssss
„PRAWDZIWA, RZETELNA OCENA RYZYKA JEST GWARANCJĄ SUKCESU PRZEDSIĘWZIĘCIA.”
To moja prywatna, niczym nie inspirowana myśl, która wpadła mi do łba minutę temu. Jak zwykle, za chwilę okaże się, że ktoś już przede mną to wyartykułował i napisał. Ciekawe tylko kto i kiedy?
Z niecierpliwością oczekuję na komentarze z powyższą informacją.
Jeśli nikt się nie zgłosi, zastrzegam sobie prawa autorskie.
:-)
A do ŁYKENDU została godzina i dwadzieścia pięć minutek
:-)
Po pracy idę wygrać w lotto. Przyda się 18 000 000zł
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko primo voto tatuuuuuusssss
Nlog jest Hyde Parkiem. Rodzajem ekshibicjonizmu. Jego zaletą jest anonimowość. Można pisać co się chce, zmyślać, pisać prawdę. Jak nie podasz bliższych namiarów na siebie zachowasz bezimienność.
Błądząc po nlogu natrafiłem na zapiski autorki o nicku „seksualny”.
Kurde.... Jak ładnie pisze ona o swoich intymnych przeżyciach. W zapiskach swojego nlogu udało jej się oddać nastrój swoich odczuć i nie przekroczyć cieniutkiej linii oddzielającej erotykę od pornografii. Zazdroszczę jej lekkości pióra w tak delikatnym temacie.
Nie mam nic przeciwko wulgaryzmom. Przyznam się, że czasami z upodobaniem ich używam. Czytałem wiele blogów różnych autorów. Niektórzy z nich piszą, a w ich tekstach roi się od chujów, pizd, jebań.... i innych wyczynów. Nic mi do tego. Każdy pisze co chce i jak chce, ale według mnie to jest dno i trzydzieści metrów mułu. Niewiele czytanych przez mnie blogów czy nlogów opisujących „te sprawy”, posiadało cechę prawdziwości odczuć i przeżyć a przy okazji nie naruszało ogólnie przyjętych norm. Chociaż trudno powoływać się na normy czy standardy, bo przecież każdy z nas ma swoje kryteria. Mimo to, ta sztuka udała się chyba właścicielce blogu „seksualny”. Choć z drugiej strony, zapis który mnie zachwyca, może dla słuchacza Radia Maryja być wyłudzaną pornografią (a może nie?).
...kurde...
Nie jestem krytykiem czy opinio-twórcą, a ten zapis nie jest reklamą nloga „seksualny”. Nie znam autorki opisywanego przeze mnie nloga, więc trudno posądzić mnie o kumoterstwo czy nepotyzm. Ot, tak po prostu ten nlog wpadł mi w oko i postanowiłem się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami.
A że tekst według mnie był dobry, dobrze mnie nastroił, więc łatwo mi napisać że:
Życie jest piękneeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tym bardziej, że za pięć godzin i czternaście minut nastąpi nasz ulubiony ŁYKEND.
:-)
...kurde...
Moją żonkę poznałem 22 lata temu. Była 19-letnim podlotkiem. Pamiętam, że po prostu chciałem ja zaliczyć jak jedną z wielu. Sam byłem wtedy 22 letnim zwykłym chłopakiem w którym buzowały hormony. Nie wiem kiedy się w niej zakochałem. Wcale nie chciałem.
W tym roku była nasza dwudziesta rocznica ślubu a ta miłość jest coraz bardziej gorąca. Wiem, że to uczucie nie jest niczym szczególnym. Jest pospolite jak wiele innych miłości. Ale jest moje..., nasze.
Przez te lata wielu naszych znajomych pobrało się a potem rozwiodło. Wiele małżeństw rozpadło się jak domki z kart. Było... nie ma.
Nie wiem czemu to piszę.... Może dlatego, że przeczytałem na czyimś nlogu, że jego autor nie wierzy w miłość? Może dlatego, że mam dzień który skłonił mnie do zadumy? Nie wiem...
Miłość, to taka maleńka iskierka. Jest niewinna, zwiewna, tańcząca nad ogniskiem. Czasem błyśnie, czasem przygaśnie, przyblednie.. Czasem rozpala się wielkim płomieniem. Czasem ledwo świeci zimnym światłem, prawie niezauważalna. Zdarza się, że rozbłyska w nagłym wybuchu, żeby za chwilkę zniknąć. Taka jest miłość...
Każda iskierka będzie się tliła, jak się nią zaopiekujesz. Jak nie dasz jej zgasnąć, podsycisz ogień.
Słyszałem kiedyś, że człowiek samotny jest jedną połówką serca która szuka drugiej, pasującej do niej. To jest jak w dwuelementowym puzzle. Tylko jedna połówka pasuje do drugiej. Razem tworzą miłość. Jak je rozłączyć, każda połówka będzie podobna do innej która znajdzie się w okolicy ale tak naprawdę pasowała będzie tylko do jednej, tej której jest przeznaczona. Pozostałe puzzle to kawałki innych dwuelementowych układanek.
Nie jestem już młodzieńcem, choć duch we mnie młodziutki. Mam trochę małżeńskiego doświadczenia, ale nie wiem czy upoważnia mnie to do dawania rad odnośnie miłości, więc jeśli chcesz, przyjmij radę. Jeśli nie zapomnij.
Iskierkę nazywaną „miłość” trzeba wciąż pielęgnować. Nie można dać jej zgasnąć. Nie można też pozwolić żeby wybuchła jak bomba, bo się spali i pochłonie opiekunów. Jasne, że czasem przygasa ale za chwilę znowu rozbłyska wesołym płomieniem.
Życie...
Ja tam w miłość wierzę, bo jak tu nie mieć wiary w coś czego doświadcza się na co dzień???
...kurde...
Od jakiegoś czasu usiłuje zamieścić zdjęcie w moim wpisie na nlogu. Zdjęcie nazywa się image001.GIF
Uploadnąłem sobie to zdjęcie przez upload w menu SKIN.
W FAQ'u (niezły skrót, ha ha) wyczytałem, że powinienem wstawić w tekst instrukcję (oczywiście pomiędzy znakami < i >):
img src="nazwapliku.gif"
KUPA. Na nlogu pokazuje mi się przekreślony na czerwono kwadracik zamiast zdjęcia.
Napisałem do ZBIRKOSA o pomoc.
Miły facet. Odpowiedział, żebym wstawił taką linię:
img src="_skin/ciastko/image001.gif"
gdzie jak mi się wydaje, „_skin/ciastko/” jest ścieżką do katalogu w którym znajduje się mój plik image001.GIF
I co?? Jak wyżej. KUPA
Ja wiem, że jestem „Ćwiara”. Wcale tego nie kryję. Ale jak coś mi tak usilnie nie wychodzi to szlag mnie trafia.
Grrrr brrrr hrrrr
Nie chodzi mi już o ten cholerny rysunek ale o sposób, jak można na nlogu umieścić jakąś grafikę lub zdjęcie. Jak się tego nie dowiem to przegryzę sobie tętnicę i wykrwawię się na śmierć.
LUDZIEEEEEE !!!!!!!!!!!!!
CZEMU TO @#$%&&* NIE DZIAŁA??????
Jeśli któś byłby uprzejmy uświadomic w powyższem temacie nieuświadomione ciastko, ciastko bedzie wdzięczne do kuńca światowego.
ciastko@poczta.wp.pl
Co nieco poirytowany, lecz jak zawsze tryskający optymizmem
:-)
W firmie wyraźne rozprężenie. Big Boss na służbowym spotkaniu na mazurach - wraca dopiero w poniedziałek.
Współtowarzysz siedzący ze mną w pokoju jest dziś na urlopie. W pokoju jestem sam.
Luzzzzz blues...
Nogi na stole, kawusia w ręku. W radio leci "Lady in red". Nie chce mi się nic robić.
......
Wczoraj dostałem propozycję pracy w innej firmie. Koleś z którym kiedyś pracowałem ciągnie mnie do siebie. Profil podobny, ale miałbym robić coś zupełnie innego. Musiałbym szybko podszkolić j. angielski, bo tam wymagają bezpośrednich, niemal codziennych kontaktów z zagranicznym właścicielem. Pięć lat pracy w mojej obecnej firmie i żadnych podwyżek płacy. Pensja mi się zdewaluowała. Chyba pójdę na rozmowę, dowiem się co mi zaproponują. To w końcu nic nie kosztuje a powszechnie wiadomo, że „PETUNIA NON OLET”
:-)
A z drugiej strony, wypracowałem tu sobie pozycję, z szefem jesteśmy koledzy. Zajmuję się swoimi tematami i szef mi się w nie wtrącywowuje. Ufa mi.
A może jak się dowie, że się ktoś inny się mną interesuje da mi jakąś satysfakcje finansową? Choć myśląc trzeźwo, wątpię. Przy obecnym trendzie do cięcia kosztów, to chyba niemożliwe.
Pewnie i tak nie zdecyduję się na zmianę. Tchórz jestem. Pewnie wytłumaczę sobie, że „lepsze jest wrogiem dobrego”.
...kurde...
Miło jest być docenianym.
I czy w tej sytuacji można być niezadowolonym z życia??
Chociaż mam ból głowy, to jest piekniusio.
Dziś z dwóch kompletnie niezależnych od siebie źródeł dostałem informację, że moje nlogowe wypociny nie są całkiem bezsensowne.
Gdy nie było mnie w moim pokoju jeden z kolegów, wpadł do mnie z jakimiś papierami do podpisu. Zobaczył na moim komputerze otworzony nlog ciastko. Czytał, gdy wszedłem do pokoju. Koleś trochę zmieszany pokazał paluchem na monitor i powiedział – nieźle napisane, co nielichą pochwałę u niego oznacza.
Drugą pochwałę, dość nieoczekiwanie dostałem od Lidki. Podobno reprezentujemy podobne poczucie humoru. Miło, że nie jestem sam we wszechświecie.
Dwie pochwały jednego dnia. Spłonąłem rumieńcem jak dziewica.
:-)
...kurde...
Jak tak dalej pójdzie to wpadnę w samouwielbienie i zacznę się całować po rękach, albo będę mówił do siebie - Wasza Przewielebność...
Umówmy się, że blondynka to nie kolor włosów lecz konkretny typ charakteru.
Blondynka bierze lekcje golfa, ale nie moze trafic w pileczke, gdyz ciagle zle chwyta kij. W koncu zniecierpliwiony instruktor mowi:
- Niech pani wezmie kij tak, jakby dotykala pani czlonka swojego meza!
Kobieta chwytak kij, bierze zamach i ... pileczka toczy sie jakies 10 metrow.
- Dobrze.... - cedzi instruktor. A teraz prosze wyjac kij z ust i uderzyc porzadnie...
:-)
Czy w związku z zamieszczeniem tego tekstu jestem:
Pandora odkryła puszkę i wylazło z niej całe zło świata.
Tak więc, żale, smutki i całe podobne paskudztwo pałętające się po świecie, to jej wina. Nie moja, czy Twoja.
JEJ, P A N D O R Y !!!!!!!!!
Jeśli człowiek jest wielkim, pełnym nieszczęść i smutków workiem, to jednak z pewnością, między tymi negatywami można wygrzebać jakiś pozytyw. A jak go już znajdzie, nie pozostaje mu nic innego, tylko złapanie go tak, żeby nie miał cienia szansy na ucieczkę. Potem pielęgnacja. Taki wypielęgnowany pozytyw zaraża smutki swoją pozytywną energią. Niektóre smutki i zmartwienia, po jakimś czasie mają całkiem inny wydźwięk, stają się obojętne. Ba, potrafią nawet przekształcić się w malutkie uśmieszki. Dlatego nie można stronić od uśmiechu, bo być może w ten sposób wspomagamy naszego świeżo pozyskanego POZYTYWA. Nawet, jeśli ktoś będzie śmiał się z nas. Dajmy ludziom powody do śmiechu lub uśmiechu. Taki uśmiech jest cenniejszy od zwykłego, rutynowego rzuconego półgębkiem. Choć każdy uśmiech jest cenny.
Najważniejszym w życiu to polubić i zaakceptować samego siebie. Żeby dawać sobie codziennie szansę. Żeby pomimo problemów szukać ukrytych pozytywów. To podstawa która buduje nasze relacje z bliźnimi. Nic to, że nie zawsze wychodzi. Szansa jest dość chimeryczna. Nie co dzień pada główna wygrana w lotto. Nie co dzień szansa daje się odszukać. Czasem nie wiedzieć czemu, zarysuje się na horyzoncie i znika. Ale przecież: "póki życia póty nadziei..".
Szukajmy pozytywów życia. Nawet wtedy, jeśli wszystko wokół jest smutne. Z pewnością czają się gdzieś za krzakiem, na klatce schodowej, w książce telefonicznej, w sklepie z butami, na jakimś blogu czy nlogu...
:-)
A tak w ogóle to gdzieś mam tą Pandorę i jej puszkę....
Kurde frak.
Jestem dzielny. Dziś zakończyłem leczenie zęba. Co prawda, miła Pani dentystka powiedziała, że zakończenie leczenia jest problematyczne ponieważ nie wiadomo czy ząb się nie zbuntuje i nie zacznie boleć na nowo. Ale od czego jest mój ulubiony choć niczym nieuzasadniony optymizm??
Nie będzie żadnych boleści i żadnych poprawek!!!!
...
Uśmiałem się jak nigdy dotąd czytając na nlogu terpentyny dowcip o żarciu szkła.
buhahahahhahhaha
Jeszcze nie mogę dojść do siebie.
hi hi
niezłe.....
Czy w tej sytuacji ktokolwiek może wyprowadzić mnie z niezachwianego dotąd przekonania, że życie pięęęęękniusie jest????
:-)
a ku ku
:-)
Dzionek prawie minął.
Dzielnie pracowałen na działeczce przez calutki dzień, a efektów nie widać. Ale jutro, wszystko będzie OK, bo jutro prace wykończeniowe. Ciekawe tylko kto kogo wykończy. Działka mnie czy ja działkę.
...
Generalnie dziś mam plusa.
Duuuuży pozytyw.
:-)
co prawda nudna to relacja ale zawsze...
Wasz WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko
I choć mojej żonce znowu wychodzą fochy, to się nie poddam. Choć z drugiej strony powoli już mam dość. Widzę gdzieś na horyzoncie swój Rubikon. Ale jest jeszcze dostatecznie daleko żeby o nim zacząć głośno mówić.
.....
Z INNEJ BECZKI
:-)
W sporym mieście mieszkał leciwy prałat. Był bardzo dobry dla swoich parafian dbając o ich potrzeby, zarówno te duchowe jak i materialne. Pewnego dnia wracał po wieczornej mszy na plebanię. Już otwierał drzwi, kiedy usłyszał z trawy ciche wołanie:
- Księże prałacie, księże prałacie.
Ksiądz odwrócił się, ale było zbyt ciemno aby cokolwiek zauważyć. Po
chwili znów usłyszał:
- -Księże prałacie, księże prałacie.
Na kamyku siedziała mała żabka. Ksiądz schylił się, a ona powiedziała:
- Księże prałacie, jestem pięknym, młodym ministrantem. Zła czarownica zaklęła mnie w żabę. Musisz zabrać mnie na plebanię, umyć, nakarmić, położyć w łóżku i ucałować, a wtedy stanę się z powrotem ministrantem. Ksiądz pomyślał chwilkę i zabrał żabkę na plebanię. Umył ją, nakarmił, położył w łóżku i ucałował. Noc była już późna, więc sam również położył się spać. Rano obudził się, przetarł oczy i... obok niego leżał piękny, młodziutki ministrant.
- I taka właśnie jest nasza linia obrony wysoki sądzie.
Dwóch facetów poszło na golfa, chcąc szybko rozegrać partię, ale przed nimi
grają dwie początkujące kobiety, którym bardzo wolno idzie gra. Jeden mówi
do drugiego:
- Idź do nich i zapytaj się, czy możemy je wyprzedzić?
Drugi idzie, dochodzi do połowy, zatrzymuje się i szybko wraca. Pierwszy
pyta:
- Co się stało?
- Słuchaj, ty musisz iść, bo jedna z nich to moja żona, a druga to moja
kochanka!
Nie mogę się z nimi równocześnie zobaczyć!
- Ok, rozumiem, jasne.
Pierwszy podszedł do połowy boiska, zatrzymał się i też wraca. Drugi pyta
go:
Jak uprawiają sex??
Bankier - na raty
Listonosz - dochodzi szybko
Inżynier - zgodnie z planem
Alpinista - zawsze na górze
Polityk - kończy na obietnicach
Policjant - twardą pałką z kajdankami
Szachista - bije konia nawet przy królowej
Dentysta - wiadomo, zawsze oralnie
Śmieciarz - dochodzi raz w tygodniu
Detektyw - tylko w ciemnościach i incognito
Dżokej - galopuje ostro i zawsze chce być pierwszy
Nurek - ma wielkie ciśnienie, zwłaszcza, gdy jest głęboko
Muzyk - niezwykle sprawne palce, ale potrzebuje dyrygenta
Dostawca pizzy - jak nie dojdzie w 15 minut, to zimny
Pracownik Biura Podróży - nigdy nie może znaleźć właściwego miejsca
Piłkarz - jak nie faul, to spalony, nigdy nie może trafić
Golfista małe piłeczki, a upiera się żeby zaliczyć 18 dziurek
Dealer samochodów - nieważne gdzie i komu, aby tylko wepchnąć ten swój złom
Niby tak teoretycznie jestem tolerancyjny. W końcu co to mnie obchodzi kto z kim śpi.
Ale jak sobie pomyślę, że chłop z chłopem....
...brrrr...
A może ja nie jestem tolerancyjny??
Ale z drugiej strony, jak dziewczynka z dziewczynką, to nie budzi we mnie nietolerancji.
... No cóż, stare przysłowie arabskie mówi: "Psy szczekają, a karawana idzie dalej".
:-)
W sobotę postanowiłem popracować fizycznie. Zamuliła mi się studnia z której czerpię wodę do podlewania trawnika. A i pogłębić studzienkę by się przydało. Ponieważ nie miałem ochoty włazić do jej środka, zatrudniłem człowieka. Ja miałem tylko wyciągać pełne wiaderka które on załaduje. Po pracownika pojechałem do Piaseczna. Udało się znaleźć Ukraińca, który zgodził się za godziwą opłatą za dzień pracy, wleźć do studni i ją oczyścić. Wydawało się, że pracy będzie na trzy do czterech godzin. A my pracowaliśmy siedem. Ponieważ Ukrainiec pracował dość solidnie, pomyślałem, że następnego dnia też dam mu zarobić. Mówię mu, że jutro też mogę go zatrudnić, a on na to:
- Niet Pan. Za żadne skarby.
Na to ja się go pytam – w czym problem?
A on mi na to – Ja dumał, czto kak ja nie budu chotieł robotat to Pan mienia z toj studni nie dasz wyleźć. Tak ja robotał. U Pana za bolszoj ZAPIERDOL.
...kurde, przecież nie wynająłem go jako towarzysza na wczasy tylko do pracy. Robiliśmy przerwy co godzina. Przecież na siłę go do tej studni nie wrzucałem. Nic nie rozumiem...
A tak swoją drogą, wydaje mi się, że dużo ciężej pracowałem od niego, bo wyciąganie tego cholernego kubła z piachem było okropniaste. A wyciągnęliśmy ze studni około sto teczek piachu i mułu. W życiu bym nie sądził, że mokry piach może tyle ważyć.
I teraz się zastanawiam. Czy siedemdziesiąt zł za siedem godzin pracy to dużo czy mało? Czy umęczyłem Ukraińca tak, że wolał nic nie zarobić niż się napracować?
...kurde...
Ale w studni znowu jest woda. Czy to nie jest powód do stwierdzenia, że życie piękniusie jest????
Dzisiejszy FAKT
cytat dnia:
"Demokracje nie prowadzą wojen między sobą natomiast nie ma jednolitego poglądu na temat tego, jak traktowac kraje niedemokratyczne."
Jeszcze sześć godzin i będzie mój ulubiony ŁYKEND.
W piątek po południu LB, czyli Leżenie Bykiem, a wieczorkiem, może kino?? Jeszcze nie wiem.
W sobotę trochę porządków, trawniczek, organizowanie warsztaciku do różnych domowych napraw.
W niedzielę strzelanie.
Kolega kupił sobie nowy pistolet pneumatyczny. Umówiliśmy się na rodzinne strzelanie, czyli jadę z żonką. Może przyjedzie junior, ale z nim nigdy nic nie wiadomo. Odkąd zdał maturę jest zupełnie niezależny. Pochwiściel. Kolega będzie z pewnością z całą rodzinką bo jego dzieci są mniejsze.
Ja też wezmę swój pistolet.. Myślę, że mimo wszystko uda mi się wygrać konkurs. Przecież mam dużo większe doświadczenie strzeleckie. Ale kto wie??
Ostatnio zadziwił mnie Jasiek, syn kolegi. Wydawało mi się, że mój pistolet będzie dla niego za duży i za ciężki (przecie to kawał mela). A 11 letni smyk wystrzelał z niego kilka dziesiątek. Niezły jest.
Potem grill w miłym towarzystwie, może wycieczka rowerowa. Wieczorem sauna.
Będzie fajnie. Musi być.
S I E L A N K A
ŁYKEND zapowiada się bosko.
...cały czas twierdzę, że życie jest piękne. I oby tak dalej...
z nlogowym pozdrowieniem
WASZ WESOŁY SANITARIUSZ vel ciastko
A z opowiadania wychodzi PORNOGRAFICZNO-KRYMINALNY HORRORO-THRILLER.
Ale ludziska mają wyobraźnię.
Ojojojojojojojojjjj!!!
Ha Ha
Cytata z opowiadania:
„Wziąłem ją w swoje ramiona, nie zważając już na muchy ani na inne owady latające i pełzające, ani na to że po chwili odpadła jej ręka... byłem rządny sexu, rządny czegokolwiek, chciałem to zrobić, chciałem się z nią kochać i nie zmieniało to faktu, że śmierdziała straszliwie, że aż zapierało dech, a wyglądała jeszcze gorzej, że patrzeć nie mogłem...”
Hi Hi
Ciekawe jak to się będzie rozwijało dalej. Co prawda po tej nekrofilii nie bardzo jestem sobie w stanie wyobrazić większe okropieństwa, ale... może coś jeszcze mnie zadziwi???
Nie ustawajcie w poszukiwaniach, bo przecież wyobraźnia ludzka jest nieograniczona.
Henryk ma 95 lat i mieszka w domu starców.
Każdego wieczoru po kolacji Henryk wychodzi do ogrodu,
siada na swoim ulubionym fotelu i wspominał swoje życie.
Pewnego wieczoru, 87-letnia Stefania spotkała go w ogrodzie.
Przysiadła się i zaczęli rozmawiać. Po krótkiej konwersacji
Henryk zwraca się do Stefanii z pytaniem:
- Wiesz o czym już całkiem zapomniałem?
- O czym?
- O seksie.
- Ty stary pierniku! Nie stanąłby ci nawet gdybyś miał
przyłożony pistolet do głowy!
-Wiem ale było by miło gdyby ktoś potrzyma go chociaż w ręce.
I Stefania zgodziła się. Rozpiła Henrykowi rozporek i wzięła jego
pomarszczonego fi**ka do ręki. Od tego czas co wieczór
spotykali się w ogrodzie.
Jednak pewnego dnia Stefania nie zastała Henryka w umówionym miejscu.
Zaniepokojona (wszak w tym wieku o wypadek łatwo) poczęła go szukać.
Znalazła Henryka w najdalszym kącie ogrodu a jego
fi**ka trzymała w ręku 89-letnia Zofia.
Stefania nie wytrzymała i krzyknęła ze łzami w oczach:
- Ty rozpustniku! Co takiego ma ta lafirynda czego ja nie
mam?!
- Parkinsona...
... i właśnie, tego, jeszcze żyję.
Pani doktor powiedziała że oczy jeszcze mam. Podobno wzrok w stosunku do wieku w normie.
Flaki zamojskie to wspaniała wyżerka. Na dziś mam jednak dosyć. Nic mi się już nie chce. Idę do łóżka.
Mnie też czasem należy się odpoczynek. Chociaż....
:-)
...kurde...
może jeszcze mam odrobinę energii...
...zobaczymy!!!
...ach te flaki...
...bosko...
...piękniusio...
Jak wygląda pomiar ciśnienia śródgałkowego tonometrem aplanacyjnym? (ale nazwa)
...kurde...
Czy, tonometr aplanacyjny, to skrzyżowanie harmonii pedałowej z siecią rybacką i kolumną destylacyjną?
Czy,aby nikt nie będzie mi wbijał w oko jakiejś igły?
Czy, aby zmierzyć takie ciśnienie będą mi wyjmowali oko z oczodołu? Jedno? A może oba?
Czy, to boli?
Czy po tym badaniu, będę jeszcze coś widział?
Czy duże będą duuuuuże kolejki, pomimo zapisu na konkretny dzień i godzinę?
Czy...
...
Na wszystkie pytania które padły i nie padły, odpowiedzi szukaj w CIĄGU DALSZYM, który niewątpliwie nastąpi.
...a o tym, czy życie jest piękne, na niniejszym nlogu, poinformuje Was w czasie późniejszym
Wróciła.
Wiedziałem, że ja przetrzymam.
Wróciła moja żonka.
Przez chwilę mieszkałem z "FOCHATĄ ZRZĘDĄ", ale ona gdzieś znikła (mam nadzieję, że na zawsze) i wróciła moja żoneczka.
:-)
Pycha.
...a nie mówiełm, że życie jest piękne??
Szczęście jest blisko, bliziutko. Jeszcze chwila i sięgnę po nie ręką. Jeszcze półtorej godziny.
PO TAKIM CZASIE STĄD B R Y K N Ę !!!!!!!!!!!!!!
Następna randka z pracą dopiero w poniedziałek
.....
Szkoda, że nie jestem rentierem (nie mylić z rencistą) z rentą wystarczającą na godziwe życie.
Mógłbym przeczytać wszystkie zaległe książki.
Obejrzeć wszystkie nie obejrzane filmy.
Wylenić się za wszystkie czasy.
Dopieścić trawnik przed domem.
Odpoczywać do woli.
Pojeździć na nartach.
Popływać.
Połazić po lesie.
Porobić zdjęcia.
Pojechać w góry.
Po.....
....
...ech, rozmarzyłem się, ale czy tak dużo chciałbym od życia ???
:-)
Ludzie!!!
Już tylko półtorej godziny!!!!!!!!!!!!!!
Wydawało mi się, że wszystko wróciło na tory. A tu co??
K I C H A
Mojej kochanej żonce znowu wyszedł foch. A cyklami to nie ma żadnego powiązania bo ostatnio musiałaby mieć permanentny cykl trwający od dłuższego czasu.
Nie dam się.
...kurde...
Wydaje mi się, że jeśli jest jakiś problem, to należy o tym otwarcie powiedzieć, wyjaśnić, wyłuszczyć swoje racje i dojść do jakichś wniosków. Okazuje się, że można mieć na ten temat inne zdanie i sposób.
KWAS, bez podania przyczyn.
Wydaje mi się, że jeśli dwie osoby pozostają ze sobą w długoletnim, udanym związku, to powinny mieć takie same prawa. Trzeba mieć do siebie zaufanie. Nie może być tak, że jedna strona ma możliwość swobodnego spotykania się z kim chce i kiedy chce a druga nie. Czy ja raz na rok nie mogę się spotkać z ludźmi, z mojej dawnej szkoły?? Przecież nigdzie nie chodzę. Ostatnio, sam byłem rok temu na podobnym spotkaniu. A tak, zawsze razem.
KWAS wyniknął po tym jak powiedziałem, że się umówiłem na takie spotkanie. To chyba jasne, że to jest przyczyna. Tymczasem, ona nie potwierdza, że o to chodzi. Jak nie o to, to O CO???!!!
Czy dobrym rozwiązaniem jest milczenie? Przecież, jeśli nie wiem o co chodzi, to nie mogę zmienić swojego postępowania. A poza tym, to czemu ja mam zmieniać??
...Uhh...
Znowu to ja będę musiał pracować aby ten KWAS zneutralizować. Ale to przecież nie załatwi sprawy.
Do tanga trzeba dwojga.
A na spotkanie i tak pójdę....
Słaby to pozytyw, ale zawsze.
...życie chyba jednak jest piękne. Przecież zza chmur czasami wyłazi słoneczko. Chwilowo jest za chmurką, ale mam nadzieję, że jak się oboje z żonką postaramy i w tą chmurkę dmuchniemy, to słonko przez dłuższy czas będzie świeciło na nasz domek z ogródkiem. Żeby tylko chciała nabrać duuuużo powietrza w płuca...
A nie mówiłem że będzie fajowo????
:-)
Miłe towarzystwo, wesołe rozmowy o wszystkim i o niczym. Trochę wygłupów z synkiem znajomych. Trochę telewizorni (siatkarze grali według mnie bardzo dobrze, a że przegrali - trudno, za cztery lata będzie lepiej).
....
Żonce, chyba powoli przechodzą fochy. Jeszcze nie jest zdecydowana do końca ale widać jakiś kawałek przełomu. A ja standardowo, staram się być miły.
...kurde, jakoś przetrzymam.
Do ŁYKENDU jeszcze 14 godzin i 40 minut pracy (miłe słowo ŁYKEND może mieć zatrważające brzmienie, oznaczające O S T A T N I - Ł Y K. Trwoga!!!)
Szefuncio jeszcze na urlopie. (w porządku gość ale jak jest na urlopie to jakoś mi luźniej)
:-)
400 odwiedzin.
Pięknie.
Jestem dumny, że czasem mnie odwiedzacie. A za komentarze dzięęęęęęęęęęęęęękuję.
:-)
Przy pięćsetce będę klaskał uszami a przy tysiącu...
wpadnę w samouwielbienie i będę się całował po rękach.
W mordę.
Już szesnasta dwadzieścia jeden!!!!!!!!!
Co ja tu jeszcze robię?
?????
#$%^&
zasiedziałem się.
To nie zdarza sie często.
Praca, praca.
Ale za to zrobiłem wszystko co mi zalegało. No może prawie wszystko.
"(...) Z szacunku dla samego siebie wybrałem się do pobliskiego straganu po czereśnie. A tu słyszę, za moimi plecami rozmowa. Dwóch młodych opowiada sobie zdarzenie, jak to jeden z nich chciał jakiegoś przechodnia zabić (pobić?) ławką, bo ten przechodzień mu się nie podobał. I czekał, żeby tylko ten przechodzień spojrzał na niego, to już będzie pretekst, żeby go tą ławką... Słów używali wulgarnych i obscenicznych, a przy tym słownik mieli ograniczony do 40, no może 50 wyrazów. Nie cytuję, choć może pod koniec opowieści się odważę. Ogólnie byłem zdenerwowany i bałem się odwrócić. Spojrzę na niego, to uzna za pretekst i mi ławką na przykład dopier...i. A stała ławka obok akurat. Bardzo nie na rękę mi było tego dnia umrzeć zabity ławką, bo jeszcze chciałem pieski nakarmić. Ale ci z tyłu czuli się coraz lepiej i wiedziałem, że wyjścia nie mam. Odwróciłem się. Obaj o pół głowy wyżsi ode mnie, łapska grube jak końskie nogi. - Panowie, zlitujcie się! - zacząłem - przecież tu ludzie młodzi dokoła, dzieci, kobiety. Jakich wy słów używacie? Jak wam nie wstyd? Opanujcie się trochę... Przerwałem. Patrzyli na mnie zdumieni i nagle jeden ryknął:
- Miś, kurwa twoja mać w dupę jebany, to ty?
Ale farta mamy! Mietek! Dawaj, foto rób mnie z nim! Miś, kurwa! Ja pierdolę! Wziął mnie w swoje ręce, jakby brał gazetę albo puszkę piwa, trzymał mnie jak w dybach, kazał się uśmiechnąć, zrobił sobie ze mną kilka zdjęć, potem się zamienili i cały czas radośnie bili mnie po karku, mówiąc, że w dupe jebany w porzo jesteś! Potem poszli.(...)"
Wczoraj na nlogowym forum powstał zalążek nlogowego opowiadania.
Każdy może dopisać ciąg dalszy. Już się zaczęło.
Ha ha.
Jak na razie zaczął wychodzić pornol.
Napisałem jednak dalszy wątek w całkowicie innej konwencji.
Ciekawe czy ktoś go podejmie. Jak nie, to dalej będę pisał samodzielnie, aż ktoś dopisze ciąg dalszy.
A może na forum wystawić kilka wątków opowiadań. Np. thriller, czarny kryminał, Harlequinowy romans, a może i pornol... ha ha.
Póki co, nie wiadomo, ale może co z tego wyjdzie...
Właśnie dostałem komplementa.
Wcale się nie starałem tak jakoś wyszło. Jedna z młodszych, bo circa 20 letnia koleżanka z pracy, powiedziała mi prosto w oko, że jestem młodszy niż jej rówieśnicy.
I jak tu nie wypiąć piersi do przodu???
Wiem, że ze mnie stary satyr, ale to było miłe.
Chyba prawdziwe jest powiedzenie, że człowiek ma tyle lat, na ile się czuje.
Czasem mam 50-kę a czasem... dwadzieścia. To drugie, szczególnie na nartach.
A okres nartowania już się zbliża. Zacieram ręce...
Z poprzedniego sezonu nartowego przypomniał mi się gentleman. Ubrany w ubranko za 5000, na plecach dźwigał narty za następne 4000, gogle, kask, i cała reszta to z pewnością 1000. Wszystko aż lśniło nowością. Pan popatrzył na góry i z rezygnacją powiedział:
- Panie, narciarstwo to byłby piękny sport, gdyby nie to NARTOWANIE
Wczoraj był KWAS. Moja przeurocza żonka postanowiła pokazać fochy. Kobitki tak mają i nie ma patentu na "obejście tematu". Kwas w 100% pochodził od niej. W moim odczuciu nie zrobiłem nic co by prowokowało tak nieprzyjemne zachowanie w stosunku do mnie. Jestem obrażony. Ale przecież nie do końca świata.
:-)
Pomimo, że to nie moja wina, spróbuję wszystko załagodzić. To bez sensu gniewać się o pierdoły.
Ale z drugiej strony, czy znowu mam ustąpić?
Czemu Ja?
Gdzie jest granica ustępowania i jak daleko od nie jestem??
...
A gdzie tu pozytyw??? Czemu życie jest PIĘĘĘĘĘKNE??
Postanowiłem nie iść dziś do dentystki. Wymigam się. Powiem, że zapomniałem, albo, że wylądowali kosmici, albo, że utknąłem w windzie, albo, że miałem pilny długi międzynarodowy telefon, albo, że musiałem nagle wyjechać na Kamczatkę, albo, że źle się poczułem i wylądowałem na pogotowiu, albo, że aresztowano mnie bo jestem podobny do takiego jednego Osamy, albo, że .....
Mogę tak „ad mortem defecatem”.
I w tej sytuacji czy ktoś mnie przekona, że życie nie jest piękniusie???
Myśl, że jeszcze parę miesięcy i pojadę na narty tak mnie dobrze nastraja, że cały dzień jest do przodu. Nawet zasypiam z usmiechem na twarzy, a jak się budzę to jeszcze jestem uśmiechnięty.
A nie mówiłem, że życie jest piękne???
Wołowe biteczki, ziemniaczki, kalafiorek. Mniam, mniam.
Jestem wielkim amatorem dobrego żarcia.
DUUUUUUŻO OPTYMIZMU.
:-)
...życie jest piękne, nawet w ostatniej minucie przed egzekucją, z bolącym zębem, rozwolnieniem....
A trawa i tak dała dupska i zamiast zielona, jest słomkowa. Uschło ścierwo. Niepotrzebnie wydałem tyle kasy na wodę. Podlewałem, podlewałem i co? KICHA!!
- $#@
Mam "miłych" gości. Przyszli teściowie.
Znowu będę się migał od przebywania z nimi. W zasadzie nic do nich nie mam, ale ciągle wyczuwam, że oni mnie nie akceptują.
Czy wciąż chodzi o moją przeszłość??
Chyba nigdy się do nich nie przekonam. Oni do mnie chyba też nie.
Idę się uśmiechać. Zrobię kawę i będę siedział i udawał, że mnie obchodzi co mówią.
Siedzę tu i czekam na koniec pracy. A czas, kap, kap, powoli się sączy. A tak serio to przecieka przez palce jak przez stare rzeszoto. Roboty od cholery a ja nie mogę się zmusić do zrobienia czegokolwiek. Z lubością oczekuję na 16:00.
W perspektywie dwa dni lenistwa. Uwielbiam to.
Nareszcie będzie spokój, chyba, że się znowu pokłócę o jakąś głupotę. Brr... nienawidzę kłótni. Niech żyje leniwy spokój.
kurde...
W domu jest chłodniej jak w ogrodzie.
Będę musiał streczeć i podlewać ogród bo trawa da dupska. Jak ją zaniedbam to uschnie i zamiast zielono będzie słomkowo. Ale.... zimą będę tęsknił do tych wszystkich ogrodowych czynności.
A poza tym nie mam nic innego do roboty. Jak się czymś nie zajmę to znowu usnę i zbudzę się rano...
Jeszcze osiem godzin pracy i łykend. Choć szefuńcio na urlopie już się nie mogę doczekać godziny 16:00 w dniu jutrzejszym, .
„to ze ktoś ma nie do końca udane życie nie znaczy chyba ze jest taki beznadziejny co???????”
Absolutnie nie.
Beznadziejne są zapisy na nlogu, typu:
...porzucił mnie,
...już mnie nie kocha,
...chyba się zabiję,
...ona taka piękna a ja taki kopciuszek,
...itp.
W przeważającej masie nlogów widzę takie smutne zapisy. Czy to znaczy, że piszemy przeważnie wtedy gdy mamy doła???
Mnie się wydaje, że w życiu trzeba mieć więcej optymizmu.
Cieszmy się z małych rzeczy choćby na 5 minut przed egzekucją a w dodatku z bolącym zębem i rozwolnieniem. Powodów do małych radości jest milion:
...szef na urlopie,
...nareszcie kot wcelował kupą w kuwetę. Nie będę musiał sprzątać,
...nie przypaliłem dziś mleka,
...dziś mam w pracy kanapki z szynką,
... za karę nie dostałem kanapek, pójdę sobie do bufetu na jajecznicę,
...świeci słonko,
...pada deszcz, nie będę musiał podlewać ogródka,
...dziś nie boli mnie kolano albo,
...dziś boli mnie kolano ale mniej jak wczoraj albo,
...dziś boli mnie kolano ale mniej jak przedwczoraj :-),
...oszukałem panią w sklepie na 1 zł :-),
...nie oszukałem pani w sklepie, ach jaki jestem uczciwy,
...ukradłem lizaka,
...nie ukradłem lizaka,
...trzynaście godzin pracy i łykend,
...zwolnili mnie z pracy, ach ile będę miał wolnego czasu.
...itp...
Można też korzystać ze sprawdzonej metody:
“NIC TAK NIE CIESZY JAK NIESZCZĘŚCIE INNYCH” hi,hi :-)
...co prawda nie dostałem premii ale najlepszy kolega też,
...ktoś włamał się do samochodu kolegi i ukradł mu radio,
...tej cholerze z pokoju obok fryzjerka „spieprzyła” trwałą,
...prałat Jankowski dostanie „po garbie”
...tej francy w warzywniaku zgniły wszystkie śliwki,
...G.W. Bush znowu dał plamę,
...sąsiadom ktoś wytruł kury,
...kolega złapał trypra,
...tak się chwaliła, że on taki wspaniały a jednak miał kochankę,
...itp....
POWODÓW DO RADOŚCI JEST NIESKOŃCZENIE WIELKA LICZBA
:-)
A CZARNA, (ta od komentarza) chyba nie jest taka do końca beznadziejna. Na zdjęciu http://www.czarna.fotka.pl/, ładnie się uśmiecha i wygląda sympatycznie. Ale nie rozumiem, po co ten kapelusz w łóżku? CZARNA, czy nie masz innego zdjęcia bez kapelusza i tej pierzyny?
:-)
Najlepsze w świecie są WZ-ki od Petryki.
Właśnie przed chwilą dostałem jedną i niestety ... już jej nie ma. Była pyszna.
Czy jest jakakolwiek możliwość subskrypcji torcika WZ?
Jeśli tak, zaabonuję sobie ciacho. A za miesiąc będę szukał jakiejś drakońskiej diety która pozwoli mi w krótkim czasie zrzucić 10 kg nadwagi. buuuu
O rety!
Czytam te Wasze blogi i wyć mi się chce. w 90% zero optymizmu. Czy ja też jestem taki beznadziejny??
kurde...
a tak generalnie to życie jest piękne...
i moczopędne.
Na pohybel dentystom. Miało być kanałowe leczenie, wypełnienie kanałów i plomba.
DUPA KWAS.
Kto by pomyślał, że jedząc arbuza można złamać zęba? Ja złamałem. Będzie wypełnienie kanału który pozostał, sztyft odbudowanie zęba. Skąd wezmę kasę, żeby dociągnąć do "Matki Boskiej Pieniężnej?", czyli 28.08.
kurde...mać $%#@
życie jest piękne, niema co...
- a szefuncio na urlopie... :-)
Tak na prawdę urlop można tak zaplanować, żeby były dwa urlopy, bo jak szef na urlopie to jakby był drugi urlop. Można się bezkarnie spóźnić albo wyjść wcześniej.
:-)
życie jest piękne, niema co...
żeby nie ten ząb...
:(
3 godz 40 minut do łykendu.
Już się nie mogę doczekać kiedy stąd wyjdę. A w łykend ma podobno lać. EXTRA, nie ma co.
Wczoraj, przechodziłem koło osiedlowego śmietnika. Nagle słyszę dziecięcy wrzask:
- mam bakterie !!!!!!
zapuściłem "żurawia" do śmietnika i co zobaczyłem?
Czekam na Waszą inwencję...
odpowiedź w poniedziałek
....kurde, boli.
A to nie koniec. Kanały niewypełnione, o plombie mogę na razie pomarzyć.
Pomimo to, życie jest jednak piękne. Dziś wieczorem grill. Już się cieszę na żarcie i browar. A poza tym, do łykendu zostało 10 godz. i czterdzieści minut czystej pracy.
Jak sobie pomyślę, że jeszcze jeden dzień i będę mógł się wyspać do woli, to uśmiech pojawia się na moim posępnym obliczu.
....kurde, boli
Życie jest piękne i moczopędne.
:-)
...podły humorek, idę do zembologa. dwa kanały do wypełnienia.
Jeden ząb, a naprawa będzie kosztowała 275 zł.
Jak zapłacę zembologowi, to do końca miesiąca na 3 osoby zostanie ~500 zł.
Kurde.....
To mój debiut.
Jeszcze nie jestem przekonany, że będę cokolwiek pisać ale... jak coś mnie wkurzy to taki blog jest niezłym wentylem bezpieczeństwa.
Można dość bezkarnie naubliżać szefowi...
...
rozmarzyłem się.
Chyba jednak będę tu coś pisał.