L4 mnie osłabia, czuję się jak wyrzutek społeczeństwa, bez pracy, ambicji, kariery. Uczę się tej ghafiky, ale nie potrafię wysiedzieć długo, bo mnie wszystko boli.
Chaupa odpucowana, z nudów tropię kłaczki na podłodze, za chwilę zmienię się w Perfekcyjną Panią Domu z tefaenustyle [nieistotne kto to, nikt poza mną tego nie ogląda. Wszyscy Pracują]
Co wieczór, jak się ochłodzi, postanawiam wracać do roboty.
Co rano budzę się w piekarniku i stwierdzam "takiego wała".
Kotom też chyba coś nie pasi, gdyż któryś zaczął lać na łóżko. Mam podejrzenia który to, ale dowodów brak. W ciągu ostatnich dwóch tygodni cztery razy.
I co takiemu niby zrobisz?
Porady na miau.pl wymiatają
- mam położyć na łóżku kuwetę [brawo]
- korzystać z takich kołder i poduszek, które można prać w pralce [ależ jakby nie o to mi chodzi]
- obserwować kiedy kicia się załatwia i pędem lecieć zmieniać piaseczek w kuwecie [2 koty x 15 sikań x 31 dni miesiąca to ile to będzie?]
- ale przede wszystkim mam im zbadać mocz.
Ja nie wiem, ale jak się ze zbiorniczkiem przyczaję w kuwecie to kocur będzie taki zdziwiony i zestresowany sytuacją, że się rozmyśli i sobie pójdzie [na łóżko].
Poza tym z ujemnymi wynikami toksoplazmozy, w ciąży, ostatnią rzeczą jaką powinnam robić to babrać się w kocich gie. A mężu pojechał w przysłowiowe pizdu. Byli dziś faceci zakładać kablówkę, trzeba było ich poprosić.
Co mi przypomina, że mogłam też ich nakłonić żeby mi kuchnię odsunęli od kaloryfera, bo mierniki przychodzą spisywać.
A tiwi i sieciunia leci mi teraz przez środek mieszkania grubym wijącym się kablem, ale nie szkodzi bo w razie włamania mam jak znalazł pułapkę na złodzieja, ktory się wyfiknie.
Co tam jeszcze.
Bubuś rośnie, brzuch rośnie, dostaję zadyszki i ledwo się ruszam już w sumie a co to będzie za trzy miesiące.
Mówiłam, że to nie jest najlepszy pomysł chodzić w ciąży w lecie - no ale ukochany nie widział przeciwskazań.
Ale za to za rok będę się mogła rozsiąść na powietrzu i zapijać truskawki winem, gdyż uwinę się przed sezonem z karmieniem. I to jest druga strona medalu.
Babel cos nie kopie ostatnio za bardzo, poszlam nieco zestrachana na usg polowkowe, ale wszystko w porzadku. Zarzucil sobie nogi na glowe, ludzki kregoslup sie az tak nie zgina, wiec pewnie teraz nie wie jak sie odwyrtnac.
Z buzi podobny troche do mnie i troche do Terminatora. Sliczny ;)
Zdrowy.
Z charakteru podobny do ojca [w nosie mam matka, ze placisz dwiesiepincdziesiat za badanie, nie zmienie pozycji i juz. bo nie. moze jutro]
Wazy 333 gram i nie mam pojecia jak zamierza utyc 10 razy przez te 18 tygodni co mu zostaly.
w ramach anegdotki- najglupsze zagranie mojego zycia:
bylo sobie jezioro glebokie, na nim zbudowany pomost z desek a na nim knajpa.
I sobie siedzialam na owym pomoscie na laweczce, rozmawialam z tesciami i machinalnie zdejmowalam i bawilam sie swoim pierscionkiem zareczynowym. Z brylantem, nieprawdaz, bardzo ladnym pierscionkiem.
Nagle pierscionek z reki mi wypadl, po deskach sie potoczyl, znalazl miedzy nimi szpare i wpadl do wody.
Metnej, zamulonej wody, o glebokosci 5 metrow.
[tu pauza na brawa]
Teraz juz moge o tym spokojnie, ale przysiegam ze gdybym nie byla w ciazy to bym sie na miejscu zabila. Przez nurkowanie ;p
Krewni i znajomi okazali minialne wsparcie psychiczne ["jestes miszczem", "narod dziekuje za ponowne zaslubiny Polski z morzem"] ale za to maz byl kochany, zlego slowa nie rzekl i powiedzial, ze mi kupi nowy [a w domysle "... cokolwiek, tylko nie rob histerii bo sie twoja glupota na moim dziecku odbije" ;)]
Z półsnu wyrwała mnie spanikowana myśl, że masz ci los, na śmierć zapomniałam wsadzić gryzaczek Stasia do lodówki.
Już chciałam lecieć i to zrobić, kiedy dotarła do mnie rzeczywistość.
[mały się urodzi jesienią, nieprawdaż]
a nawet nie wiedziałam, że gryzaki sie mrozi...
z czego wniosek, że za rok tak nam w dupę da ząbkowanie, że panikę dziś poczułam.
Co tam jeszcze.
Trochę nas postraszyło, wsadzili mnie do szpitala, ale tam dopiero zobaczyłam jak wygląda trudna ciąża, od razu mi sie skurczów odechciało i zwiałam do domu.
Mały kopie, co bywa dziwne.
Mały jest zorientowany którędy wyjście i tam kopie i to bywa bolesne.
Mały cfaniaczek.
To już oficjalnie stwierdzone: kobiecie w ciąży w autobusie miejsca ustąpią tylko i wyłącznie kobiety w przedziale wiekowym 30-40.
Czyli, prawdopodobnie, takie, które same chodziły z brzuchem i nie na tyle dawno, żeby zapomnieć jak to jest.
Za każdym razem jestem strasznie zażenowana, ale siadam. Nie, żeby mi było ciężko czy coś bolało, ale kierowcy lubią po hamulcu depnąć i populacja leci lotem koszącym przez cały autobus, uprzyjemniając sobie fruwanie obstawianiem na czym wylądują.
I to bym sobie darowała, więc dziękuję i siadam.
gadus poszedl sie je..c. musialam wywalic i instalowac na nowo, a jako, ze nie pamietalam numeru, rejestracja tez na nowo. o starej liscie kontaktow moge zapomniec.
Trza mi zmienic mieszkanie. Nie chce wiele, ale w warunkach, kiedy kawa wystyga w piec minut, a woda w podstawkach kwiatkow zamarza - nie da sie zyc.
I ok, znalezienie innego lokum i przeprowadzka to zaden problem.
Tyle, ze wynajmujac tamto mieszkanie wplacilam kaucje, a ponadto umowa byla tak skonstruowana, ze w wypadku, gdyby wlascicielka wymowila mi mieszkanie przed terminem, zobowiazana bylaby mi zwrocic wszelkie koszty, ktore ponioslam remontujac je.
Gdybym to ja zerwala umowe - trudno, nie odda mi nic.
Czyli w sumie jest tu mowa o sumie czterocyfrowej, ktorej sobie nie moge odpuscic.
i teraz JAK SKLONIC BABSZTYLA, ZEBY MI WYMOWILA?
oczywiscie nie moze to byc z mojej winy, wiec big-impreza nie wchodzi w rachube.
mam pare pomyslow, ale wszystkie niepewne.
moglabym jej powiedziec, ze dostaje pogrozki, ze ktos mi chce podpalic mieszkanie (wystraszy sie, bo to ta sama klatka, poza tym jej wlanosc,0)
moge napuscic kogos, zeby zadeklarowal jej, ze wynajmie za wieksza kase. Baba jest chciwa, pojdzie na to. Ale kto? Ona wszystkich znajomych zna, a nie moge prosic o taka przysluge kogos, kogo ledwo znam.
Mam zagwozdke, oj mam... zwlaszcza, ze wszystko na JUZ.
bo z toba to jest tak... potrafisz mruczec, mruczec, potrafisz usiasc na kolanach, potrafisz sie ocierac, potrafisz byc milutka i mieciutka, potrafisz wiele rzeczy, ale jak ci sie cos nie podoba to pazury wychodza, a potem robisz dokladnie to co chcesz... swoje sciezki, swoje drogi...
KOT... za kazda cene... niezaleznosc.
Psu wystarczy rzucic ochlap, kawalek kosci do obgryzienia i chocby najbardziej byl zly i sie dasal jest udobruchany...
Z kotami jest inaczej... chca byc w centrum zainteresowania, chca byc nr 1. Nie wystarcza im buda na poziomie podlogi, musza miec swoje legowisko na widocznym miejscu najlepiej wysoko... zeby wszyscy widzieli i zeby sam kot wszystko widzial...
JESTES KOTEM... ludzie mysla ze da sie go oswoic, ale sią w bledzie
hmm, hmm... nie powiem, w pewnym sensie tak to jest. Nie do konca, oczywiscie, oswajam sie czasem. Tylko, ze oswojenia nie mozna mylic z zawlaszczeniem.
pod jaka jednostke chorobowa popada czlowiek, ktory oswaja zwierzatko, sprawia, ze zaczyna go kochac i ufac, a potem strzela do niego. A pozniej, kiedy lezy ranne, mowi mu, ze wcale nie chcial, pielegnuje je i stara sie odzyskac zaufanie, a kiedy juz wszystko jest dobrze - znow strzela do zwierzaka. A pozniej znow i znow, zabawa trwa.
i pod jaka jednostke chorobowa podpada zwierzatko...
Wieczor spedzony na podtrzymywaniu na duchu kolezanki, ktora sie rozwodzi. Nigdy wiecej, sa rzeczy, o ktorych nigdy nie chcialabym sie dowiedziec, a dziwnym trafem...
No wlasnie, nie wiem jak to jest. I dlaczego.
Sa ludzie, ktorzy zyja w magicznym kregu dobra, sami sa dobrzy, otaczaja ich dobrzy ludzie i pozytywne wibracje. Swiat jest dla nich pieknym, pelnym tajemniczych niespodzianek miejscem.
Sa tacy.
A ja jakos wiecznie obijam sie o sprawy niemile, brudne, nieuczciwe. Nie zawsze i wylacznie, ale czesto. I jak mam patrzec optymistycznie? wracam czasem do dyskusji nlogowych i czytajac swoje wlasne wpisy wychodzi mi, ze pisala je zgorzkniala staruszka.
Takie sa efekty uczenia sie na bledach wlasnych i innych. Moze lepiej w pewnym punkcie zatrzymac sie w rozwoju i wiecej nie przyjmowac informacji. Pozwoliloby to zachowac naiwnosc, wbrew pozorom czesto ulatwiajaca zycie.
Dostalam maila ze wskazowkami na zycie. Poniekad madre i glebokie, szkoda, ze niemozliwe do wdrozenia dla mnie. I sie ustosunkowalam.
Wiola, nie nabijam sie. Zaznaczam od razu. Zajrze do tej notki za dwa lata i bede miala wyznacznik, czy zmienily mi sie poglady. ;,0)
scielam czesc, bo za dlugie bylo
Jedz więcej ryżu integralnego. CO TO?
Naucz się na pamięć Twojego ulubionego wiersza. ZNAM
Kiedy mówisz "kocham" mów to na serio. A PO CO ROBIC INACZEJ?
Kochaj głęboko i z pasją, możesz zostać zraniony, ale to jedyny sposób na spełnioną egzystencję. AHA, I DOSC NIESZCZESLIWĄ
W przypadku nieporozumień bądź lojalny, nie obrażaj. W TAKIM PRZYPADKU WALE I PATRZE CZY ROWNO PUCHNIE, METODY NIE MAJA ZNACZENIA
Nie oceniaj innych poprzez pryzmat członków ich rodzin. NIE MAM ZWYCZAJU
Mów wolno, ale myśl szybko. MYSLE W MIARE SZYBKO, GADAM Z PREDKOSCIA SWIATLA. KLOPOTLIWE.
Jeżeli ktoś zadaje Ci pytanie, na które nie chcesz odpowiedzieć, uśmiechnij się i spytaj "Dlaczego chcesz to wiedzieć?". YHYHY, STARY NUMER
Zadzwoń do mamy. DZIEKI ZA PRZYPOMNIENIE
Powiedz "na zdrowie" kiedy ktoś kichnie. STO LAT
Kiedy ponosisz porażkę, nie zapomnij tej lekcji. OJ, NIE
Nie grzeb się z rozczarowaniem w przeszłości. A JAK SIE TO MA DO POPRZEDNIEGO PUNKTU?
Nie pozwól by nieistotna sprzeczka popsuła ważną przyjaźń. KIEDY TRZEBA MAM KROTKA PAMIEC
Jeżeli zorientowałeś się, że popełniłeś błąd natychmiast go napraw. UHUM
Zwiąż się z kobietą/mężczyzną, z którym lubisz rozmawiać, na starość umiejętność konwersacji będzie tą najważniejszą . NIE TYLKO NA STAROSC, PRZY OBIEDZIE TEZ TRZEBA COS ROBIC
Spędzaj trochę czasu w samotności. AZ ZA DUZO
Więcej czytaj, a mniej oglądaj TV. I TAK TV MI SZUMI
Miej wiarę w Boga, ale dobrze zamykaj swój samochód. NIE JESTEM WIERZACA, NIE MAM SAMOCHODU
W domu atmosfera miłości jest bardzo ważna, rób wszystko by wykreować wokół Ciebie harmonię i spokój. ZANUDZILIBY SIE NA SMIERC ALBO POMYSLELI, ZE UMARLAM
Czytaj między wierszami. NAMIETNIE
Pozwól by okazywano Ci sympatię bez ucinania krótko tego tematu. A PROSZE BARDZO
Nie wtrącaj się do innych. MAM ZREZYGNOWAC Z MOJEGO UKOCHANEGO HOBBY?
Pamiętaj, że niespełnienie marzeń bywa czasami łutem szczęścia . WIEM
Naucz się wszystkich reguł, żeby potem którąś pominąć. WAZNE W PRZYPADKU PRAWA KARNEGO
Chwytaj miłość i jedzenie bez zachłanności. ... BO SIE UDLAWISZ
Jutro prawdopodobnie stanie kolej na Śląsku, potem pielegniarki zastrajkuja. O górnikach i hutnikach nie wspomne.
No to strajk generalny. Ludzie nie dojada do pracy.
Juz napisalam kiedys co o tym mysle, nie bede sie powtarzac.
Moja mama jest chora, jesli, odpukac, zdarzy sie tak, ze bedzie potrzebowala pomocy, a jakas pielegniara powie, ze sie solidaryzuje z gornikami i palcem nie ruszy - zabije, po prostu zabije!. Z gory uprzedzam.
Tak.
To byl dobry dzien.
Jestem wzruszona dowodami pamieci. Odezwali sie ludzie, ktorych w zyciu bym nie podejrzewala o to, ze beda pamietac.
A takze ci, ktorych kocham.
Prezenty, kartki, smsy, specjalna urodzinowa strona internetowa dla mnie i ogromniasty bukiet roz (28, yhyhy, za 30 lat kogos czeka bankructwo,0). Wzruszonam.
Dziekuje tez Wam za zyczenia i kartki. To bylo bardzo mile.
Ciesze sie, ze pol roku temu zalozylam nloga. Dzieki niemu moglam Was poznac. Bylo warto ;,0)
Nie za dobrze.
Kiedy w piatek wychodzilam z mieszkania bylo w miare cieplo. Wylaczylam grzejniki, bo planowalam wrocic dopiero w poniedzialek wieczorem. Nie wpadlo mi do glowy, ze moze sie AZ TAK ochlodzic.
Moj brat ma tez takie pieprzone mieszkanko ogrzewane elektrycznym grzejnikiem. Zostawil wieczorem na stole kubek w herbata - rano byla zamarznieta. Wnioskuje z tego, ze moje piekne kwiaty przeszly juz do historii.
Szkoda, mam reke do kwiatow, nigdy mi zaden nie zdechl. Ale 11 stopni mrozu to nawet one nie wytrzymaja.
Jesli przezyje zime w tej norze to juz mnie nic w zyciu nie zlamie.
W pracy tez zimno jak diabli. Nie lubie, nie lubie tej pory roku.
Mamie wypadl dysk (chyba, na to to wyglada,0). Nie moze sie biedaczka ruszyc, boli ja caly czas, nawet zasnac nie moze. Martwi sie delegacja, na ktora za tydzien musi jechac i swietami.
W moim domu nigdy nie szlo sie na swiateczna latwizne - zadnych kupnych wypiekow, uszek czy barszczu. Wszystko wlasnorecznie. Nie, zebysmy pasjami kochali siedziec w kuchni, ale mama tak chciala i juz! A jak ona przy czyms sie upiera to szkoda nawet zaczynac dyskusje.
Wiec teraz lezy i sie martwi jak sobie poradzi. Pech, ze wszystkie jej dzieci mieszkaja w innych miastach. Nie moge nawet wziasc urlopu przed swietami, zeby jej pomoc.
Wiec Boze Narodzenie w tym roku przygotowuje ja, ale tylko weekendami.
Kiedy zaplanowalam, ze tym razem wszystko sie kupi, miala lzy w oczach... Trudno, trudno, nawet gdybym umiala piec ciasta, to nie mam kiedy.
Demyt.
Moja impreza, zapowiedziana na przyszla sobote, zostaje anulowana. No time.
Jakie słowa ludzie najczęściej wypowiadają przed śmiercią?
Patrz, ten krokodyl wygląda jak żywy!
Patrz jak długo wytrzymam pod wodą!
Patrz, bez trzymanki!
Patrz, jestem torreadorem! Ole!
Raz... Dwa... Trzy... Bungeeeeeeeee!
Mowiłaś, że twój mąż jest na delegacji!
Nie bój się, nie spadnę!
Pyszny ten Big Mac!
Jedź, prawa wolna.
Do wesela się zagoi.
To tylko kot hałasuje w ogródku.
Ta bomba to robota amatora.
Popatrz, zaraz dziadek zrobi fikołka.
A co mi tam! Zabije albo wyleczy!
To był najlepszy seks w moim życiu.
Na pewno nie jest nabity.
Nie zastrzelisz człowieka patrząc mu prosto w oczy.
Ten gatunek nie jest jadowity.
Spójrz, nauczyłem się prowadzić jedną reką.
Patrzę, czy lufa jest dobrze wyczyszczona.
Nie wiedziałem, że to pańska żona.
Oczywiście mam nadzieję, że mimo wszystko zostaniemy przyjaciółmi.
Wchodzę do wody, tu nie ma żadnych rekinów.
Przecież ci mowię, głupia babo, że to nie jest pod prądem. I na koncu faworyt!
Ojej... przepraszam, chyba pobrudziłem panu dres.
Puscilabym to dalej mailem, ale wczoraj chyba niechcacy popsulam komputer Irish, podsylajac jej wirusa. Gupi Mac, nie wykrywa pc-owych wirusow. Zniechecilam sie do poczty.
Kolezanka dostala wejsciowke na koncert Bon Jovi w Wiedniu, do sektora dla fanow, i od rana kwika ze szczescia.
Nie rozumiem... tluc sie tyle kilometrow, zeby z daleka obejrzec podskakujacego faceta, nic nie uslyszec, bo dziesiec tysiecy ludzi wyje i probuje ci wejsc na plecy i jeszcze sie z tego cieszyc. Ciekawostka.
Swoja droga mam uraz do koncertow i ogolnie tlumow od czasu ktorychs Juwenaliow w Spodku. Chcialam glupia dostac sie pod scene, zaslablam w nieziemskim tloku i sama nie wiem jak udalo mi sie wydostac z tego kotla.
Pamietam ludzi skaczacych z szalenstwem w oczach, nie zwracajacych wcale uwagi, ze robia komus slabszemu krzywde. Gdybym upadla - koniec. Posprzataliby to co by ze mnie zostalo dopiero nastepnego dnia. Odechcialo mi sie raz na cale zycie.
Taa... z przyczyn technicznych zmuszona bylam odblokowac ip firmowe.
Wprawdzie nie sprzedaje plotek ani nie obgaduje szefow, ale, mimo wszystko, jakos mnie nie pociaga wizja kolegow (kolezanek,0) komentujacych wpisy.
Powiem tak: dwukrotne wejscie z podejrzanego ajpika i osobiscie pofatyguje sie do wlasciwego biurka, zeby dojsc przyczyn takiego zainteresowania.
Nie, zebym miala paranoje (mam,0), ale takie rzeczy juz mi sie zdarzaly. Nie lubie.
Wieczor spedzony w domu, kolejny Pratchett polkniety.
Mam ciezkie poczucie bezradnosci i, co za tym idzie, bezsensu. Stoje w miejscu i nie bardzo wiem, co zrobic, by ruszyc.
Jak bym nie kombinowala i filozofowala, wszystko konczy sie na pieniadzach.
Przychodze do domu, siadam i: Nie cierpie tego mieszkania = trzeba wynajac inne = nie stac mnie = trzeba zmienic prace = JAK, GDZIE, CIESZ SIE, ZE W OGOLE MASZ, BO TO SIE MOZE WKROTCE ZMIENIC.
Czyli siad i waruj.
Juz wole wcale nie myslec, tylko brac wszystko jak leci. I tak do smierci.
Sadze, ze po kilku latach nie-myslenia zmienie sie w kolejna kukle o szklanych oczach, gapiaca sie w telewizor, bo co innego mozna robic... zapychajaca dzien byle czym, byle minal. Juz bez nadziei, ze kolejny bedzie lepszy.
Ale, ale... na razie jeszcze chce mi sie wstawac. Bez powodu
To po to czlowiek wstaje wczesniej, prasuje swiezo zdjete z suszarki ubranie, pucuje buty, wchodzi do wanny, potem maluje sie i uklada wlosy by wyrafinowanie polaczyc profeszynal look ze sporty-sexyz, zeby zaraz za progiem wpasc na deszcz i totalnie rozkopana ulice i przyjsc do pracy jako mokry i brudny strach na wroble?
btw.
- Co chcesz na urodziny?
- Nic.
- A w co to zapakowac?
Jeszcze godzina w firmie. NIE-BE-DE juz dzis pracowac, uno fajranto. Zaczepiam ludzi na icku i gadu.
Jaki nick ma Michal Zebrowski?
A Kolotko?
Kogo moge zaczepic?
Cudna jest lekkosc przechodzenia z tematu w temat podczas nocnych rozmow rodakow, wspomaganych ognista woda.
Charakterystyczna cecha takich dyskusji jast zelazna zasada: kto ma mocniejszy glos, ten ma racje. Postanowilam wprowadzic element cywilizacji - nie chcac sie wydzierac, podnioslam kulturalnie palec w gore, jak w szkole, i czekalam az mnie dopuszcza do glosu. Banda cywilizacji sie oparla i posiedzialam sobie pol godziny z lapa w gorze, a potem sie WYDARLAM.
Bylo pieknie. Omowilismy system edukacji ze szczegolnym uwzglednieniem "jak te bahory zmusic do posluszenstwa" (byli przedstawiciele kadry nauczycielskiej,0), lekko przesliznelismy sie nad przyczynami powstan narodowych (historycy,0), teoretycznie zglebilismy tajniki wlamywania sie na serwery FBI (kregi informatyko- programistow i ja na doczepke,0), dokonalismy samooceny psychologicznej (sam zostan swoim psychiatra,0).
Ale i tak tradycyjnie skonczylo sie na wiadomych zwierzeniach: Czy mozliwe jest zlamanie czlonka? Bo ja to chyba sobie zrobilem... (khem, nie powiem kto, ale nie ja,0). Temat zrobil furrore i tak na nocnych rozmowach rodakow zeszlo nam do szostej rano.
Bylo pieknie... Gardlo zdarlam, kaca sie nie dorobilam, poznalam ciekawego czlowieka.
Wyjatkowo tym razem nie zajrzala do nas policja. Pewnie dyskutowano tez gdzie indziej.
Glowe mam napchana konwenansami i stereotypami. Czyli pakulami.
Jesli tam posprzatam - wybiore dobrze. Wlasciwie. Rozsadnie.
Gdyby nie to, to moglbys byc...
No, nie wiem, nie wiem... nie jestem rozsadna z natury.
Glupia, glupia trust
ale
i feel so alive for the very first time, KWIIIK!
Ponoc cyt. "pisze sie tu tylko o imprezach, dupach i skretach" (patrz. forum,0).
No, wstyd mi, wstyd! Poziom zanizam, nie pasuje i WOGLE. Ale ja sie poprawie. Patrzcie:
Imprezy
Andrzejkowy czas nastal, przerobilam juz andrzejki towarzyskie i firmowe, przede mna rodzinne i bede mogla zamknac ten epizod na ten rok.
W moim wieku nie organizuje sie juz imprez, bo to wielce klopotliwe i duzo mycia garow i zbierania butelek.
Do pubow sie chodzi za to i tam rozrabia.
Jednakze wlasnie zdalam sobie sprawe z tego, ze w ulubionym pubie nie pytaja mnie juz czego sie napije, bo wiedza. Pamietaja tez o slomce do piwa, bo inaczej nie wypije. Wiecej: barmani od drzwi informuja mnie, kto jest juz, a kto jeszcze przyjdzie. Ja ze swej strony jestem poinformowana, ze jeden ma klopoty malzenskie, a drugi chce zmienic prace. Slowem - jedna wielka, szczesliwa rodzina. Trza z tym skonczyc.
Du... eeee, druga kategoria
Nooo... ale dzisiaj bylo, bosh!
Wchodze do slepu, on juz tam byl. Nasze oczy sie spotkaly, iskierki przeskoczyly, zastyglismy w niemym uwielbieniu. Swiat zawirowal.
Ostatkiem sil panowalismy nad sytuacja, udajac przed sprzedawczynia, ze nic sie nie stalo. Nie moglam wykrztusic: dwie bulki poprosze, on zapomnial na ladzie 40 zl. reszty.
Ostatnie, pelne pasji spojrzenie... Wyszedl. Koniec romansu stulecia... On juz o mnie nie pamieta, ja nie poznalabym go juz na ulicy.
Kurde, nie umiem pisac o dupach, romatiko mi wyszlo...
Skrety
o skretach nie mam do powiedzenia nic, calkiem nic. Kiedys chyba widzialam jednego z daleka, ale nie jestem pewna czy to byl on.
Wizja Andrzejek napawa mnie obrzydzeniem. Jak kazda zorganizowana, ogolna ZA-BA-WA.
No to sie bede usmiechac, tanczyc i ukladac, cholera, buty.
A za miesiac, zamiast, jak normalny czlowiek, zaszyc sie pod kocem z jakas Christie i popijac szampana z butelki, pojade w jakies dziwne miejsce z kupa dziwnych ludzi i bede sylwestrowac niechetnie i z niesmakiem.
- Zegarek stanal
- A MOWILEM ci, ze maslo nie nadaje sie do smarowania zegarkow!
- To bylo najswiezsze maslo! Wrzuce go do herbaty, moze zacznie chodzic...
PLUM
Brzuch mnie boli jak jasna cholera. Cale opakowanie Panadolu poszlo sie pasc - nie zadzialalo przeciwbolowo, ale za to zmienilo mnie w zombi.
Teraz mam wybor: wroce do domu i bede sie zwijac z bolu, bo tabletek wiecej nie moge, albo zaryzykuje zapasc i znieczule sie alkoholem.
Byc kobieta, byc kobieta, wrrr
Dzieki ci, o Panie, za Photoshopa z nagrywanymi akcjami. Gdyby nie on, te pare tysiecy grafik obrabialabym do Wielkanocy.
Dzis PTOKiem nie jestem zdecydowanie.
Gdzie nie wpadne - ludzie martwia sie o swoja prace. Palec pod budke kto jest pewien, ze za miesiac- dwa nie bedzie musial poszukac sobie innego zajecia. Ladnie, kurcze, ladnie...
No nic...
Mam chyba nerwice natrectw, kiedy spodoba mi sie jakas piosenka, slucham jej non stop do znudzenia. W ostatnim Idolu chlopak spiewal kawalek, ktory wpadl mi w ucho. Goo Goo Dolls, Iris. Sciagnelam i drugi dzien sie kreci.
sa ludzie, ktorym nie jestem w stanie sie postawic. ze strachu, ze sprawie im przykrosc i zawiode. a nawet kiedy sie postawie, jest mi zle i glupio i zaraz zaluje. taka moja p.... asertywnosc
Mam kolejny pomysl na zyle zlota.
Znam go od baaardzo dawna, czas opatentowac.
Pozwolcie Panstwo, ze wyjasnie.
Przypomnial mi go wczoraj kumpel, ktory po szampansko spedzonym weekendzie, staral sie tyle usilnie, co nieskutecznie, polaczyc go w calosc. Brzmialo to mniej wiecej tak: Nooo, pamietam jak siedzialem w knajpie i pare razy zadzwonil telefon. Odebralem. Ale co ja tam nagadalem - nie pamietam... bylem w bojowym nastroju, chyba sie klocilem i komus nawrzucalem, ale co???
Osobiscie nie miewam tego typu stanow, nie wiem w sumie dlaczego. Ale dziesiatki razy widzialam przyjaciol, ktorzy cierpieli kaca poglebionego przez nieokreslony niepokoj pt "czuje, ze cos narozrabialem, gdzies dzwonilem, ale kurcze, co nagadalem???"
I zawsze wywody konczyly sie wnioskiem: W TELEFONACH POWINIEN BYC WMONTOWANY ALKOMAT! Jak wykaze cos powyzej normy - cyk, wylacza sie i juz.
Ile klopotow by to ludzkosci zaoszczedzilo, ile przeprosin... ze nie wspomne o chlopakach (pannach,0) do ktorych na trzezwo by sie w zyciu nie zadzwonilo, a po piwkach Szesc, fiesz co? pobieszmy sie
I ja wlasnie ten alkomat opatentuje. Dla dobra ludzkosci. Howgh!
Taa... za bony swiateczne postanowilam kupic pralke. Ale juz teraz widze, ze nic z tego nie bedzie. Wczoraj, korzystajac z "aguli" kolegi, ktory sie nawinal, pogonilam towarzystwo do Oszoloma. I uplynnilam, hmm... duzo za duzo bonow.
Rachunek mial pol metra, bosh...
i tradycyjnie po powrocie z tego typu miejsc retorycznie zapytuje sufit: po kija mi ta klejaca packa do ukladania wlosow, po co mi trzy soki, skoro owocow w plynie nie toleruje, itp.
Kiedys cale lata spedzilam na powtarzaniu: Niech no ja sie wreszcie z tego wariatkowa wyrwe, byle zdac mature i tyle mnie zobacza...
Teraz kiedy tam przyjezdzam, jawi mi sie jako oaza spokoju i ciepla, gdzie problemom nadaje sie ich wlasciwy, niewielki wymiar, gdzie ludzie sie kochaja i pomagaja sobie, gdzie przyjaciele czekaja, gdzie pies wita i laduje sie na kolana, no... inna bajka. Odpoczywam tam.
Nawiasem mowiac, moja suczka chyba postanowila zostac taka jak ja, kiedy dorosnie. Przez trzy dni siedziala i caly czas wlepiala we mnie galy. A jak zasypiala, to obok mnie, dotykajac mokrym noskiem mojego. MOI Idol ;,0)
hyhy, oftopicznie teraz.
Kolega poznal jakas panne i chcial mi o niej opowiedziec. Niestety nie pamietal imienia; Kurcze, to bylo cos na R. , myslal, myslal... Mam! MaRiola! To sie nazywa zrobic wrazenie na facecie ;,0)
Moje paranoje... W weekend buszowal mi po nlogu jakis ip dziwnie podobny do mojego. Ktos z firmy czy jak??? NI, Telewizja Polska.
Hmm, moze ktos z Teleranka? ;,0),0),0)
Slonce wstawalo dzis znad Czantorii pieknie, barwiac niebo w rozne odcienie czerwieni. Wyzlocilo wszystko, zamieniajac Cieszyn w miasto w sepii.
Byloby cudnie, gdyby nie fakt, ze ilekroc jestem zmuszona wstawac tak wczesnie, czuje sie poszkodowana okropnie i nieszczesliwa.
- Nie bede wiecej kleczal przed toba jak przed obrazem.
- Nigdy tego nie chcialam...
- Wstalem juz z kleczek.
- To dobrze, kiedys wlasnie chcialam, zebys przy mnie pewnie stal, a nie kleczal.
Slowa, slowa, slowa, ble, ble...
Za duzo gadamy. Kiedys sie udlawie jakims niepotrzebnym slowem. Takim napuszonym, pieknie brzmiacym dzwiekiem, ktore nic nie znaczy. Pustka mi stanie w gardle.
Bodajze w "Pannie Nikt" jest taka scena, gdzie dziewczyny rozmawiaja o relatywnosci (czy relatywizmie,0) slow:
- pieknie wygladasz
- naprawde? (buzia sie rozpromienia,0)
- jak ropucha
- nie mow tak (upokorzenie,0)
Umownie przypisana do jakiegos dzwieku tresc, ktora rani albo daje radosc. Rzadzi nami.
btw. jak jaskolki nisko lataja albo trust sie zbiera na filozofowanie - znaczy, padac bedzie ;,0)
Porandkowe myslunki - kiedy dziewczyna przestaje byc dziewczyna a staje sie kobieta?
Bez glupich aluzji i skojarzen...
Czy jest to kwestia wieku, czy doswiadczenia, czy zalozenia rodziny i odpowiedzialnosci za nia, czy sily i osobowosci, czy utraty zludzen?
Nic mi tak do konca nie pasuje
Moze kazda ma inna droge do doroslosci. Po prostu.
Sciemnialo. Zaczynala sie letnia, goraca noc. Oczekiwanie, niepewnosc, radosc, strach, milosc, panika... Czekala. Przyszedl. A w tle Franky Goes To Hollywood i odglosy miasta.
O swicie wyszedl.
A ona nie czula juz nic.
I nigdy nie poczuje. Oplakuje bezpowrotnie stracona zdolnosc odczuwania emocji innych niz gniew.
Mam dzisiaj randke. Z dziewczyna. I nawet nie moge sie pochwalic, ze najladniejsza z naszego puebla, bo nie mam pojecia jak wyglada.
To bedzie ciekawe, ale stresujace spotkanie. Mam pecha do pewnych spraw, taka karma... taplu, taplu w cudzym blotku...
No nic, chcialam wlasciwie o czym innym. Chcialam wrocic do sprawy cieszynskiego targu.
Kolega oswiecil mnie, ze w Polsce nie mozna dostac t-shirtow z nadrukami zespolow typu Metallica itp. I ze sa bardzo w cenie. Opowiadal, ze niedawno w jakims super-hiper znalazl takie koszulki na wyprzedazy po 3 zl. Zakosil z dwadziescia, a potem sprzedal na Allegro po 40 zlociszow sztuka.
Hmmm, pomyslalam, hmmm... on mogl, ja tez moge. Wiedzialam, ze w Cieszynie mnostwo piractwa ogolnego sie szerzy, wiec i koszulki beda, pewnie za bezcen.
Wiec oznajmilam rodzinie, ze koniec klopotow, JA bede zywicielem, bo ze Rokefellerem zostane, to jak w banku. Hurtowo sprawe zalatwie.
W sobotni poranek Bratowa zostala nabudzona okrzykiem Wstawaj z wyra, pomozesz mi zalozyc podwaliny mojego finansowego imperium!.
I poszly, i znalazly pana cichociemnego, ktory spod lady sprzedawal ten jakze deficytowy towar, i zapytaly po ile to groszy ma te szmaty...
Po 35 zl.
Kurka, moja zyla zlota poszla sie pasc. W Cieszynie poznali sie na prawach popytu i podazy wczesniej niz ja. Kurka, kurka.
Powinno byc smutno, ale... normalnie NIE MAM CZASU. Nie mam czasu na zamartwianie sie Przeszloscia, bo nabrykuje na mnie Terazniejszosc i chyba Przyszlosc tez.
O tej porze roku wpadam zawsze w urodzinowa depresje. Jest piekna, wielka, gleboka, monumentalna...
Urodziny zawsze obchodze z pelna pompa i wszelkimi atrakcjami. Celebruje.
Zaczyna sie od operacji Lustro: Buuu, starzeje sie, figura coraz gorsza, zmarszczki mi sie zaraz zrobia, dupa wielka . Potem przechodze do uogolnien Boze, nic nie jestem warta, nikt na mnie juz nie spojrzy, stary kaszalot, auta juz na mnie nie trabia, a kiedys trabily i faceci sie ogladali na ulicy, buuu.
W tym punkcie poglebiam problem Nic w zyciu nie osiagnelam, dziecka nie urodzilam, domu nie postawilam i pewnie juz nie postawie i nie urodze.
I NATURALNIE koncze wnioskiem Nikt mnie nie kocha!!!
A potem przychodza goscie i tak dlugo zawracaja mi glowe, az depresja czmycha, przytloczona robieniem kawek, herbatek i drinkow.
A potem jest juz po urodzinach, wiec nie ma sie nad czym chwilowo rozczulac.
"Szkockie ministerstwo zdrowia rozważa pomysł dodawania do popularnego piwa "lekarstw" - tiaminy, które powinny chronić zdrowie konsumentów alkoholu.
Do browarów skierowano wstępne pytanie w tej sprawie. Naukowcy twierdzą, że producenci chmielowego napoju nie powinni mieć żadnych obiekcji przed zastosowaniem sposobu, który obniży ryzyko zachorowalności nadużywających alkoholu na schorzenia uszkadzające mózg, a wynikające z działania alkoholu."
Hyhy, to ja poprosze jeszcze, zeby dodawali Centrum, bo jakos nie mam pamieci, zeby regularnie lykac. I moze jeszcze aspirynke, jak znalazl na kaca bedzie (przyczyna, skutek i lekarstwo w jednym,0). A moze, moze... Mercillon albo jakis inny anty, tak w trosce o przeludniona planete.
I soczek marchewkowy, bo zdrowo. ;,0)
A na katowickim nju lorldzie (czyt. rynku,0) rozrabiaja gornicy. Sadzac z odglosow bawia sie swietnie. Czyms strzelaja i trabki dostali. O, karetke slychac...
Bardzo strzelaja. Ciekawe jaka bedzie dzis droga do domu.
Dopisek: wyglada to imponujaco z gory, cale miasto zapchane, a konca pochodu nie widzac. Ida z flagami i zniczami w rekach i krzycza
Po obejrzeniu "Znakow": Gral Mel Gibson i kukurydza, z tym, ze kukurydza lepiej...
Zalozylam sie z kolega, ze nie dotrze na ta strone. Facet wie tylko tyle, ze gdzies cos mam i stwierdzil, ze dotrze tu. Wlamujac sie na serwer, potem na moj komp, a z kompa tutaj... przeszkadzajka bedzie blokada adresow katowickich, wiec bedzie musial laczyc sie przez serwer z Karaibow ;,0). No ciekawostka, jak to wyjdzie, to oddam mu honor.
He, bawi mnie tylko to, ze wystarczyloby mu mnie posluchac uwaznie, zamiast hakowac i wydziwiac. Ale oni juz tak chyba wszyscy maja - szybciej z okrzykiem BANZAIII drzwi rozwala, niz zauwaza, ze kluczyk wisi na gwozdziu obok ;,0)
Zasadniczo piszac notki staram sie pamietac haslo "nie pisz nigdy tego, czego bys nie chciala, zeby przeczytano na twoim pogrzebie" wiec... o mnie, za mnie... moze sobie tu wejsc.
Bedzie temat "banalny i nieoryginalny" (ze zacytuje, hyhy,0). Biurowy znaczy sie.
Na zebraniu szefunio rzucil: szykuja sie ciecia w firmie, wy tyle nie przesiadujcie w palarni, bo ludziom dajecie argument, ze nic nie robicie, bleble.
Reasumujac: jak was zwolnia to nie moja wina tylko wasza. bylo nie palic.
W zwiazku z tym szukam dziupli do palenia, tajnej, zeby mnie nikt nie zobaczyl. HORRENDUM!!!!
Zaliczylam w ten weekend Targowisko Miejskie w Cieszynie. Pewnie malo kto wie, co to znaczy...
Panstwo pozwola, ze wyjasnie
targ nie jest ot, taki zwykly, gdzie mozna kupic marchewke i maselko. To duzy teren, nastawiony w calosci na maly ruch graniczny, co w praktyce sprowadza sie do tego, ze 90% kupujacych to Czesi.
Pamietam czasy, kiedy wszyscy polewali z tekstu: Ja sem Terminator, elektroniczny mordulec. Przyzwyczajona jestem do tego jezyka od dziecinstwa, kiedys po wieczorynce przelaczalo sie na czeski wieczerniczek. I twierdze, ze nic, co czeskie nie jest w stanie mnie zdziwic.
Zapraszam jednak serdecznie wszystkich lakacych rozrywki - do wyboru do koloru jest tu fryzur: u mezczyzn "na czeskiego pilkarza" w wersji trwala, proste, z wasami, z broda. Kobiety preferuja wloski typu "sama sie obcielam, zrobilam trwala i utlenilam, ale to bylo pol roku temu". Ze o ciuchach nie wspomne.
Kto wie co znaczy: Najhestsze, nalewniejsze kabelki?
W sobotnia noc odebralam dziwny telefon. Jakies pieprzone de-ja-vu. Tym razem nie moja wina. Nie mam nic wspolnego a sumienie czyste. Zdaje sie, ze strace przez to przyjaciela.
Trudno. Mam dosc wlasnych klopotow, nie bede sie babrac w cudzych.
Po poludniu trzy pokolenia kobiet mojej rodziny (babcia, mama, bratowa i ja,0) zasiadlysmy w salonie. Mezczyzni wyniesli sie naprawiac (popsuc do konca,0) komputer. A my... zaczelysmy robic na drutach. Mama - niekwestionowana liderka, w swoim zywiole, poprawiala, radzila, uczyla mnie i bratowa. Babcia, machu-mach drutami, gawedzila i porownywala o ile mniej zrobila niz mama. A dwie najmlodsze narobily suplow, powkurzaly sie, popuszczaly oczek. Koniec koncow ja walnelam robotka, bo wyszlo mi, ze szybciej zarobie na sweter i go kupie w sklepie niz wykonam samodzielnie. Bratowa, ambitna i wytrwala duszyczka, prula i od nowa, prula i znow...
Poczulysmy plemienna wspolnote kobiet.
Jak by to ujac, zeby nie wyjsc na wstretnego i chciwego babulca...
No jest tak:
... Michala Zebrowskiego darzylam od dawien dawna wielka atencja. To ja, nie chwalac sie, wypatrzylam go przed laty w pierwszym odcinku "Slawy i chwaly" i tak rozreklamowalam, ze drugi odcinek juz cala babska czesc akademika ogladala... (potem mi go chamy podmienily na Zelnika czy innego,0)
... Atencja moja byla tak ogromniasta, ze bez jednego kwiknecia przesiedzialam w kinie wpatrzona w Pana Tadeusza, Ogniem i Mieczem, a nawet Wiedzmina, nie rejestrujac nawet oszochozi, za to wodzac maslanym wzrokiem...
... Atencja moja zacisnela zeby i zywciesko przetrzymala nawet muzyczno-liryczne zapedy pana Michala...
Tak, tak...
Przed chwila przeczytalam, ze jego gaza za role w Wiedzminie opiewala na 422 000 zl. Miarka sie przebrala.
Wczoraj bylo tak cieplutko, ze odzyskalam sily i cale mieszkanie wysprzatalam. Dumna jestem nie-sa-mo-wi-cie.
Kolejne porzadki przewidziane na Wielkanoc.
Padam na twarz.
Jesli nie skoncze dzis pracy, bede musiala zrobic ja jutro, a na jutro i tak dosc juz mam przewidziane.
Przydalo by sie jednak do tego Auchana pojechac dzis, bo w lodowce mam swiatlo i sos sojowy. Przydalo by sie posprzatac wreszcie, pranie zrobic koniecznie.
Padam na twarz.
Dora miala racje. Zabieganie ogolne, a nic z tego nie ma.
Coraz czesciej miewam stany jak on.
Szary, zwykly dzien, wszystko toczy sie jak zwykle, codzienne szykany i przeszkadzajki, ble, ble... I nagle bierze czlowiek wsieklosc i szal, na wszystko i wszystkich. Bo nie TAK mialo byc, bo wszystko przeciwko tobie, bo goraco, bo zimno, bo wredni ludzie, BO MA DOSC.
Wtedy mam ten sam odruch co on: wezme krzeslo, bejsbola, cokolwiek, byle ciezkie i twarde, i jak im zaraz przypie..., to rozwale w drobny mak.
Pewnie wszyscy tak maja. I czesc spoleczenstwa siedzi i grypsuje, bo to zrobili. A reszta przesiaduje w poczekalniach gastrologow, psychiatrow, psychoterapeutow, bo tego nie zrobili...
- Jestes calkiem sam na swiecie. W kim znajdujesz oparcie?
- Mam znajomych, z ktorymi moge pogadac
- Oparcie znajduje sie w kims, kto cie kocha...
- W takim razie oparcie znajduje w samym sobie
Nie wiem, naprawde nie wiem czy to mozliwe. Frazesy
Zaszczycono mnie bonami swiatecznymi do super-hiper-marketu. W zwiazku z tym trzeba je wydac, zanim w grudniu cala populacja Slaska nie wyemigruje w to miejsce.
Rok temu spedzilam upojny dzien w tlumie i kolejkach najpierw po koszyk (marna godzinka, nie ma o czym mowic,0), potem przez druga godzinke staralam sie tak manewrowac koszem po hali, zeby rozjechac kogos, a nie byc rozjechana, a potem to juz bylo z gorki: trzy godzinki w ogonisku (nie ogonku,0) do kasy.
Czulam autentyczna nienawisc do tych bab wpychajacych sie do kolejki na chamca, do bachorow ryczacych wnieboglosy i jezdzacych mi wozkami po stopach, do ludzi, ktorzy mieli na czolach wypisane: ZYJE, ZEBY KONSUMOWAC, MNIAM, BEEEK!
Do dzis mam ciary, kiedy sobie przypomne.
Tak wiec ruszam na zakupy swiateczne juz dzis.
Ciuchow by mi sie przydalo troche, ale pewnie nie wytrzymam nerwowo tandety i zwieje w kosmetyki, jak zawsze.
Bede "dobry towar w kiepskim opakowaniu" hehe.
Oto lista prezentow, ktore chce w tym roku dostac:
- mieszkanie z co
- samochod
- pralke
- pelnoetatowego elektryko- informatyko- hydraulika
- szopa
Nie jestem chytra, mozesz wybrac tylko jeden prezent, nie musisz od razu wszystkich.... moga tez byc kombinacje np. etatowiec z samochodem, mieszkanie z pralka. Szopa w pralce nie chce.
offtopicznie 1
Od godziny obrabiam foty radnych nowej kadencji i stwierdzam: w przyrodzie NIE WYSTEPUJE cos takiego jak przystojny radny.
offtopicznie 2
W mieszkaniu jest zimniej niz na zewnatrz. Tyle, ze nie wieje. Cud, na ktorym niestety trace.
offtopicznie 3
Snilo mi sie, ze za chwile mam wyjsc za maz, narzeczony czeka przed oltarzem, a ja bardzo nie chce, placze, a ludzie ciagna mnie w jego strone. To taka seria, sni mi sie to od lat, zmieniaja sie tylko szczegoly, hmmm
offtopicznie 4
Jutro zabieram cieple majtki i skarpetki i jade na wycieczke firmowa w gory. Bedziemy bawic sie i tanczyc na wulkanie (wybuchnie ten firmowy wulkan pod koniec roku,0).
Wyczytalam, ze kolejny blog zostal wydany w formie ksiazki. Swiat wedlug blondynki sie nazywa (ksiazka,0). W sumie nic dziwnego, znam pare logow, ktore na to zasluguja. 2lazy albo tubrzoza na ten przyklad poszliby bez jednej poprawki redakcyjnej.
Ale ja nie o tym...
Wlazlam oczywiscie na strone dziewuszki (tej blondynki,0). I sie zdziwilam... jaki jest sens wydawania ksiazki, za ktora czytelnicy musza jakas kase wybulic, jezeli to samo mam za free. Nie pofatygowala sie, zeby zahaslowac archiwum.
Marketingowe podejscie jak diabli.
No i zostalam sama
i posiedze dzis dlugo, bo mam zalegle sprawy pracowe i dzis jest ten dzien, w ktory TO zrobie. A w kazdym razie zaczne to robic. Howgh!
Siedze sobie wczoraj w pubie z Kumplem. Przychodzi barman i mowi, ze stolik byl zarezerwowany i zebysmy przesiedli sie do drugiej salki. Oki, no problemo.
Siedzimy wiec sobie w drugiej salce, a tu schodzi sie towarzystwo, jakies obco-anglo-jezyczne. Coraz ich wiecej i wiecej, zajmuja stoliki obok nas, popatruja jak na intruzow. Wreszcie jakis burak przylazl i powiedziual,zebysmy sie przesiedli bo TA sala i TEN stolik byl zarezerwowany.
Zostal wyslany do baru, zeby przedyskutowal system rezerwacji w lokalu.
Moi: - O zesz kurka, zeby mnie jakis angol z polskiej knajpy wywalal, no nieee, Kumpel zobaczysz jaka awanture zrobie jesli ten pieprzony barman bedzie chcial mnie znow przesadzic, zeby dewizowym zrobic miejsce, nie rzucim ziemi skad nasz rod!, zrobie tu drugie powstanie listopadowe, zobaczysz. A Jalte pamietasz? (sie rozkrecam,0) Ty, Kumpel, nawet sie nie odzywaj, ja wszystko zalatwie, mam dar PRZEKONYWANIA, zobaczysz, wrrr...
Przychodzi Barman. Przystojny.
Moi (bojowo,0): Sluchaj, jesli sobie wyobrazasz, ze ja...
Barman (wchodzi mi w slowo,0):Pliiiz, pomylilem te stoliki, nie znam angielskiego, nie dogadalem sie, blagam, pli, pli, pliiiiiz... - i z mnia misia Paddingtona wytrzeszcza na mnie wielkie brazowe oczy.
Moi (juz zupelnie nie bojowo,0): Etam, nie przejmuj sie, juz sie przesiadamy, nie ma sprawy
Kumpel (jak juz sie przestal smiac,0): Przekonaj mnie do czegos, Kosciuszko...
Nie chce mi sie niiiiccc. nic a nic. Od trzech dni sie zbieram, zeby COS zrobic, codziennie rano mowie sobie: Tak! To ten dzien! Dzien, w ktorym TO zrobie! a wieczorem mowie: Ups, ale jutro tu juz na pewno
(to COS to pracowe sprawy, ofkors,0)
I tak mi schodza dni... A trzeba tu zaznaczyc wyraznie: niezla jestem w wynajdywaniu rzeczy, ktore sie robi, zeby TEGO nie robic. Talent mam, no!
Taka trustowa uroda - jak nie ma noza na gardle, to g.... z tego bedzie.
Ale meczy mnie to, meczy... TO sie samo nie zrobi. Mysle o TYM.
Wiemwiemwiem. Poszukam dzis natchnienia w kafejce netowej, w ktorej net dodaja do piwa, o! Kto pamieta, jak sie wyglupilam ostatnim razem, niech zapomni. Replay bedzie.
ja ci dokopie, ty mi dokopiesz, ja ci dokopie, ty mi dokopiesz, ja ci dokopie, ty mi dokopiesz, ja ci dokopie, ty mi dokopiesz, ja ci dokopie, ty mi dokopiesz (fascynujaca zabawa, prawda?,0) ja ci dokopie, ty mi dokopiesz, ja ci dokopie, ty mi dokopiesz...
Lekarz badal, ogladal, wypisywal swistko- skierowania. "Oj, cos mi sie pani nie podoba..."
Phi, on mi tez sie nie podobal.
I niech na tym stanie. Wiecej tam nie ide.
Ach, byc filigranowa, filuternie usmiechnieta, ciemnooka wnuczka milionera, w dodatku ksiezniczka o szerokich uzdolnieniach zwlaszcza w kierunku fizyki molekularnej, znajaca biegle 20 jezykow i jezdzaca konno i zostac marynarzem i miec wiele przygod na morzach i oceanach i wyladowac na bezludnej wyspie z panem przecudnej urody, ktory okazuje sie byc tez niezwykle inteligentny i buduje nam z lisci palmowych wille z tarasem i kominkiem, a potem wrocic i zostac prezydentem swiata i z wrodzonym wdziekiem zaprowadzic pokoj i dobrobyt, nie rozmazujac sobie przy tym makijazu...
juz mi lepiej, dziekuje
a, ze sie jeszcze dopisze:
Brat twierdzi, ze w moim mieszkaniu sa zle DŻEDAJE.
Ki czort?
Zastanawialam sie nad wyemigrowaniem z nloga - ale nie, szkoda mi.
Choc przydaloby sie. Eeeetam...
Zalapalam sie na druga czesc Titanica, po raz trzydziesty puszczanego na zyczenie klientow. Bleeee, jaki kicz, tandeta, latwe granie na najprymitywniejszych emocjach, fuj!
Jak zwykle zaplakalam cale opakowanie chusteczek higienicznych.
Po polnej sciezce idzie mezczyzna i mala dziewczynka. Rozni od siebie wszystkim, ale w pelnej harmonii. Trzyma ja za raczke, wolno stawia kroki. Dziecko bryka, gada, zbacza z drozki, ciekawe wszyskiego.
- Patrz, wrobel. Czemu on skacze a nie chodzi?
- A dlaczego ty, zamiast chodzic, tez tylko podskakujesz?
- A czemu ty nie skaczesz?
- Bo jestem juz stary.
Mijaja polny slupek.
- Chce na niego wejsc, podnies mnie! - rzada dziecko.
Mala stoi na wysokosciach. Wiatr rozwiewa jej wlosy, zachodzace slonce barwi swiat na zloto i czerwono. Rozklada szeroko rece i czuje sie w tym momencie jak pani calego swiata. Z radosci glosno sie smieje.
On sie nie smieje. Asekuruje ja, by nie spadla. Patrzy na dziecko z miloscia, duma i poblazaniem. O czym mysli?
- Dlaczego nad twoja glowa lataja male muszki?
- To znaczy Malutka, ze niedlugo umre.
Nie chce tego zrozumiec. Jej kumpel nie umrze, no cos ty, eee....
- Nozki mnie bola, wez mnie na barana!
Slucha jej, choc nie powinien. Ma chore serce. Dziecko o tym nie wie.
Wracaja sobie polna drozka do domu. Mezczyzna stapa powoli, dziewczynka przysypia na jego ramionach, z policzkiem na jego glowie.
Sa najlepszejszymi kumplami na swiecie.
Dziadku, choc umarles 24 lata temu, ciagle czuje twoja milosc.
Caly dzien
caly dlugi dzien...
dyskutowalam - klocilam sie
tak dlugo, ze pogubilam sie sama
moze lepiej nie dyskutowac?
to, ze ludzie mowia tym samym jezykiem absolutnie nie gwarantuje porozumienia, chocby minimalnego
emocje zalewaja oczy, gubia ludzi, ktorzy, w gruncie rzeczy chca znalezc jakis kompromis nie? nie! to czesc! czesc!
przeciez to proste: powiedziec Chce to, to i jeszcze to. Wysluchac racji drugiej strony i uzgodnic wersje posrednia. Gdzie tam!
Ja sie motam
ty sie motasz
on, ona, ono sie mota
w swoich argumentach, przekonaniach i rzadaniach.
Na koncu juz nikt nic nie wie. Idz do diabla - tak sie konczy.
A chcieli porozumienia
Mam cos do powiedzenia panom, ktorzy rzucaja swoje kobiety, kiedy im tak wygodnie, a potem wracaja do nich z zapewnieniami o wielkiej milosci, a potem znow rzucaja i znow wracaja...
KUPCIE SOBIE GUMOWE LALKI!
Maja same zalety - mozna z nich spuscic powietrze i chowac pod lozko, kiedy nie sa potrzebne, rznac je, kiedy przyjdzie ochota, NIGDY nie poczuja sie takim traktowaniem zranione, osamotnione, odrzucone, nie bedzie im zle, nie beda zasypiac na mokrej od lez poduszce, lykac prozacu...
firmowa - kto zyw w okolicy lapie sie, bo dofinansowanie ogolne i szkoda odpuscic
wycieczka - opuszczamy cieple mieszkania i rodziny, zeby spedzic weekend w niedogrzanej norze z ludzmi, na ktorych juz patrzec nie mozemy
i najciekawsze slowo - integracyjna - w tym wypadku synonim "pol litra wodki na glowe" i "a moze nawet litr" i "zobaczymy kto z kim i gdzie po tej wodce, a potem im tylek obrobimy".
Zlosc zatyka mi gardlo i zaciska szczeki.
Na siebie sama. Albo jesienna depresja albo...
Musze, musze przestac robic ogolna rozpierduche ze wszystkiego co mi wpadnie w rece. No to co, ze mam wrodzony talent wlasnie do tego, do czego nie powinnam sie nawet zblizac?
Musze byc wreszcie zadowolona z siebie samej. razdwatrzy, na trzy bierzemy sie w garsc.
Wlasnie z mojej przyczyny bogu ducha winny koles dostal wezwanie do sadu na rozprawe alimentacyjna.
Jako swiadek, nie pozwany, ale i tak raczej nie mysli o mnie cieplo.
Bo powodki nie zna, sprawy nie zna i nie wie co ma mowic. Ups.
"...a widziałas "Na dobre i na zle"? to byl najlepszy odcinek, bo w "Idolu" to mnie Wojewodzki wkurza, Boze jak mi sie nic nie chce, Wiedzmin byl do kitu, nie czytalem, ale mi sie nie podoba, Bezludna Wyspa, ple, ple, a wczoraj na obiad byl kurczak, ja to sie z mezem poklocilam, glupek jeden, a moje dziecko...."
Wieczorami, jak malarz gruntujacy plotno, wklepuje w twarz mascie i kremy, rankiem nakladam na nia farby, rzut oka w lustro - dzielo skonczone, moze isc na wystawe.
Myslalam po co to robie.
Dobre samopoczucie, pewnosc siebie - to nie to. Mam wrodzone przekonanie, ze czy to w eleganckiej sukni czy obrzerajac sie chlebem ze smalcem i machajac przy tym noga w dziurawej skarpecie - jestem wciaz ta sama osoba i ludzie tak tez mnie postrzegaja.
Dlugo myslalam po co to robie.
Daje mi to poczucie kontroli nad wlasnym zyciem.
Hmm, myslalam, ze nlog wcielo, a to przez moje kombinacje z ip. Nieistotne.
Szefunio po Naradach Straszliwie Waznych Z Jeszcze Wazniejszymi Panami zakomunikowal, ze praca bedzie. I ze bedzie jej jeszcze wiecej.
Nie, zebym mu nie wierzyla, ale chce to zobaczyc na papierze, w formie umowy. Na czas nieokreslony. Na tym cudnym papierku maja sie zjadowac Wazne Podpisy i Pieczatki. I dopiero wtedy mi ulzy.
Ktos, kiedys chcial rozweselic zone, przezywajaca wlasnie te ciezkie dni zadajac jej pytanie:
"Ile kobiet ze stresem przedmiesiaczkowym jest potrzebnych, by wymienic przepalona zarówke?"
Odpowiedz zony brzmiala:
- Jedna! Tylko jedna. A wiesz DLACZEGO? Poniewaz jest jeszcze ktos w tym domu, kto wie JAK wymienic przepalona zarówke! Wy,mezczyzni byscie sie nawet nie zorientowali, ze jest PRZEPALONA! Siedzielibyscie w ciemnosciach TRZY DNI, zanim byscie zrozumieli co KURWA jest nie juz to zrozumiecie, to nie jestescie w stanie ZNALEZC w domu zapasowej zarówki,pomimo tego, ze od 17 lat sa zawsze w tej samej szafce! A jezeli juz stalby sie CUD i w jakis niewytlumaczalny sposób znalezlibyscie w koncu te PIEPRZONE ZARÓWKI, to przez kolejne DWA DNI problemem nie do pokonania bedzie POSTAWIENIE KRZESLA pod zyrandolem i WYMIENIENIE TEJ PIERDOLONEJ ZARÓWKI. KOLEJNE DWA KUREWSKIE DNI ZAJMIE WAM ODSTAWIENIE TEGO JEBANEGO KRZESLA Z POWROTEM NA
MIEJSCE! A W MIEJSCU, GDZIE STALO, I TAK NA PODLODZE
ZOSTANIE PIERDOLONY PUSTY ZGNIECIONY KARTONIK PO
WKRECONEJ NOWEJ ZARÓWCE! BO WY NIGDY KURWA NIE POTRAFICIE PO SOBIE POSPRZATAC!
GDYBY NIE MY, TO BYSCIE DO USRANEJ SMIERCI BRNELI PO
PACHY W SMIECIACH I DOPIERO GDYBY ZGINAL WAM PIERDOLONY PILOT OD TELEWIZORA, ZATRUDNILIBYSCIE POD HASLEM: "AKCJA RATUNKOWA" CALA PIERDOLONA ARMIE DO TEGO JEBANEGO SPRZATANIA! I TAK, KURWA, DO ZAJEBANIA! CALE ZYCIE KURWA Z KRETYNAMI!
Do tramwaju wsiada szczurkowaty facet o nerwowych, rozbieganych oczkach.
- Ocho - mysle sobie - jak nic, zlodziej albo kanar.
Z dwojga zlego wole to pierwsze, bo gotowki za duzo przy sobie nie mam, biletu niestety tez.
Kurka, biednemu zawsze wiatr w oczy. Kanar. Ale z tych latwowiernych i o miekkim serduszku.
Nie moja wina, ze ten tramwaj tak zachecajaco podjechal wlasnie wtedy, kiedy przechodzilam kolo przystanku. Wcale nie chcialam wsiadac, ale zimno bylo, malo ludzi w srodku, a motorniczy przystojny.
Taka karma.
Mialo byc o "Czesc, Tereska" ale mnie ubiegnieto. Znow ;,0)
Bedzie wiec opowiesc Jakie To Dzisiaj Dzieci, Mocium Panie...
Wczoraj po przygnebiajacych rozmowach na tematy pracowe opuscilam towarzystwo i udalam sie do sklepiku po cos do jedzenia. Przede mna sprawunki zalatwiala mama z wozeczkiem typu spacerowy... Ustawilam sie za nimi.
Mama podeszla do innego stoiska, wozek zostal.
Z dolu zaczely zerkac na mnie wesolo oczka poltorarocznego (na oko,0) blond- diabelka.
Odwrocil sie ofen do mnie i... przysiegam, ze gnojek zaczal mnie podrywac!
Te spojrzenia zawadiackie, porozumiewawczy usmieszek, puszczane oczka... ach, jak profesjonalnie to robil, niczym stary wyjadacz dyskotekowy, z jaka pewnoscia siebie...
No, MIAL swoja chwile slabosci, zdal sobie na moment sprawe, ze zamiast w ferrari siedzi w wozku typu spacerowy i rwie babke o starsza cwierc wieku. Zawstydzil sie wtedy i zaslonil buzie lapka, ale spoza niej i tak zerkal, co ja na to...
Ach, piekny byl z niego cwaniaczek.
Mama skonczyla zakupy. Na dowidzenia otrzymalam jeszcze z wozka typu spacerowy spojrzenie pt. "Do nastepnego razu, Mala".
Swietny byl...
Strach pomyslec co bedzie,kiedy juz nauczy sie mowic.
Wyjechac do Arabii Saudyjskiej i zostac zona nr 2566 siakiegos szejka naftowego?
Same plusy:
- nie zdradzi cie (inne zony w koncu sie nie licza, a jak bedzie szukal przygod pozamalzenskich... hehe... szacuneczek, jesli da rade,0)
- bedzie lozyl na moje utrzymanie (w ogolnym bilansie to tanio mu wyjde,0)
- nie bedzie mi sie narzucal (w tlumie latwo myknac i sie schowac,0)
- nie bede musiala mu prac, sprzatac, gotowac i rodzic dzieci (czemu ja? niech tamte baby to zrobia,0)
- bede miala duzo kolezanek (tyyy, pozycz mi rajstopy i podpaske,0)
- a jak mi sie znudzi to sobie pojde i nikt tego nie zauwazy.
Jakis dziwny ten miesiac - katastrofa goni porazke. Na moich oczach tramwaj obcina facetowi noge, kosmiczna awantura w domu, wkurzenie z mieszkaniem i jeszcze pare spraw, o ktorych nie chce pisac.
Jesli listopad bedzie rownie walniety - dziekuje, postoje. Albo przespie do Nowego Roku.
No to mialam wczoraj ROZRYWKE. w sensie - nie nudzilam sie...
Przyszla mianowicie wlascicielka mieszkania i oznajmila, ze gosci to ja sobie moge przyjmowac, ale do 22.
Juz sie naklnelam, nie bede wiec komentowac.
Zmieniam mieszkanie. Postanowilam z dwoma kolegami wynajac jakies duze lokum - wyjdzie taniej, przyjemniej, a jak juz ktos ma wszystko o mnie wiedziec, to wole, zeby to byli przyjaciele, a nie wiecznie uwieszona na judaszu, szpiegujaca ci.a w trakcie ciezkiej menopauzy.
W firmie zarzadzono akcje czyszczenia komputerow z pirackich programow.
Extra, naprawde! Zostane ja, niebieska makowka i jej system operacyjny - nic wiecej chyba.
Word, excel pojda sie pasc - to jeszcze nic, nie bedzie raportow i konwersji tekstow, wali mi to. Ale moje programiki do szpiegowania, odtwarzacze, oprogramowanie ftp, transmit do sciagania plikow, MOJE MP3!!! Zgroza.
Dostalam dzis Walentynke. Ani luty, ani nawet 14. Myslalam, ze to ja stracilam poczucie czasu.
Przechodzi ludzkie pojecie, jaka h..nie potrafi sobie urzadzic kochajaca sie rodzina, kiedy zaczynie szczerze rozmawiac... dlugo zapamietam 20 pazdziernika, moralniak przejdzie pewnie na Wielkanoc.
Wszyscy to odchoruja.
Rozrywki mi trza pilnie. Rozrywki, ktora zamierzam sobie zapewnic dzis wieczorem. O!
O, wlasnie sie dowiedziaam: "z czasem nawet feministka lub biznes loman normalnieje i robi kanapki do pracy swojemu mezczyznie"
Najpierw odruchowo sie wydarlam, a potem przypomialam sobie - faktycznie robilam te pieprzone kanapki. ups, to bylo w afekcie i sie nie liczy.
Musze zdobyc sie na wyczyn straszny, wyczyn przerastajacy moje sily... Trza isc i nabyc pare ciuchow, bo w tej chwili mam spodni sztuk 3, sweterkow sztuk 5, kiecek sporo, ale nimi gardze i nie chodze.
Troche glupio wciaz w tym samym przychodzic do pracy.
Matko, jakbym chciala, zeby ktos to zrobil za mnie - dalabym kase i moje wymiary na karteczce komus i niech wroci ze szmatami. A ja w miedzyczasie moglabym temu komus zaopatrzyc biblioteczke w Empiku, albo kosmetyki mu wybrac...
Kupowanie ubran to koszmar.
1. Wchodze do sklepu, a tam tlum, przepychajacy sie do wieszakow, jak, nie przymierzajac, padlinozercy do zdechlego skunksa
- CIARY PO KRZYZU MI PRZELATUJA
2. Pomagajac sobie lokciami dostaje sie do wieszaka i ogladam. Chryste - bezguscie, bezguscie, straszne... i tak lece po ubraniach.
NIESMAK OGOLNY, LEKKIE ZAWROTY GLOWY
3. Nie wiem juz co chcialam kupic, stracilam swoj szablon "brzydkie - ladne", wiem, ze musze cos nabyc, bo caly dotychczasowy wysilek pojdzie na marne -
DESPERACJA, POJAWIAJA SIE MROCZKI PRZED OCZAMI
4. Wyrywam z kupy szmat cos, dajmy na to spodnie. Zaciskam zeby i pcham do przymierzalni. Po krotkiej walce z lala, ktora wlasnie sie tam chciala jeszcze przez pietnascie minut popodziwiac, wchodze. Przymierzam.
MOJ KREGOSLUP MORALNY ZOSTAL ZLAMANY, JEST MI JUZ WSZYSTKO JEDNO, BYLE TO SIE SKONCZYLO. MDLOSCI
5. Zwracam sie do Jednostki Doradzajacej, ktora ze soba wloke: Ej, dobre, co? dobre, no, powiedz, ze dobre!!! Wali mnie wszystko, ignoruje brak akceptacji JD, pcham do kasy.
ZARAZ STAD WYJDE, SWIAT JEST PIEKNY. DUSZNOSCI MIJAJA
6. W domu. Qrva, te spodnie sa za krotkie! (przy moim wzroscie wszystkie sa za krotkie,0). Nabytek laduje na wieki w szafie.
A PO H.. MI NOWE SPODNIE? STARE JESZCZE SA CALKIEM DOBRE.
Zazwyczaj nie dochodze nawet do pkt 3.
Niech mi ktos kupi troche ciuchow................. pliz
W firmie dzieja sie straszne rzeczy. lepiej nie wstawac z krzesla, bo mozna je stracic. A i to nie gwarantuje niczego, krzesla bywaja wyszarpywane. Do konca roku powinnam miec spokoj, potem zobaczymy.
Coraz czesciej mysle o wyjezdzie za granice, mam wrazenie, ze tu mnie nic dobrego nie czeka. Lektura kodeksu pracy przebija horrory Kinga. Nie chce wiecznie czekac na lepsze czasy, moi rodzice czekali, dziadkowie czekali, tak sie nie da.
Nie.
Mam coraz mniej powodow do smiechu.
Kazdy ma swojego gryzia co go moli. Albo pare gryziow.
Moj organizm, od kiedy wstrzymalam codzienne dostawy nikotynki (mniam,0), postanowil mnie zszantazowac. Ostrzegawczo na razie, ale strajkuje. Skaczace wariacko cisnienie dostarcza rozrywki - a to serducho wali, a to w glowie sie kreci, goraco, zimno. Zapal, zapal, od razu poczujesz sie jak mlody bog...
Wszystko przez to, ze nie lubie teatru. Nie wiedzialam, ze gram w sztuce. Gdybym chodzila do teatru - wiedzialabym jak sie skonczy i darowalabym sobie. moze
Dwoje na hustawce - zalosne.
to bylo wlasnie tak, szczegoly nieco inne. Wszystko na nowo stanelo mi przed oczami.
Szkoda tylko, ze nie potrafilismy tak ladnie zakonczyc.
Rzucanie palenia jest prawie identyczne do rozstania ze stalym partnerem.
I jedno i drugie tak naprawde nie jest niezbedne, zeby zyc, ale to przyzwyczajenie... Brakuje drobnych rzeczy, ktore byly, ktore sie robilo, a juz ich nie ma.
To najbardziej boli i przeszkadza. Nie jakies wielkie rzeczy, ale koniecznosc rezygnowania z nawykow.
No, patrzac pod tym katem, to papierosy byly ze mna 7 lat. Dluuugi zwiazek. Najdluzszy.
Bede tesknic. Nie wyobrazam sobie piwa bez papierosa.
Czy wszyscy maja ugruntowany obraz samych siebie?
Nie dla innych, tylko na swoj wlasny uzytek. Nie, nie wierze.
To z definicji hamowaloby wszelki rozwoj
Milo byloby sie w koncu dowiedziec kim jestem. Czy silna, czy slaba, wesola czy smutna, ambitna czy zlewajaca, samodzielna czy nie.
Dobrze by bylo.
Na razie nawet nazwisko mi podprowadzono.
Mam wrazenie, ze czego nie dotkne to spieprze.
A juz na pewno spieprze, jesli ta rzecz jest podlaczona do pradu.
Nie mam sily, naprawde teraz juz mnie oslabilo.
Wczoraj po raz pierwszy w tym roku wlaczylam jedyny moj ukochany, ratunek w zimie, grzejnik olejowy. Zrobilo sie milutko, wiec uznalam, ze zostawie go wlaczony na noc.
Slowo stalo sie cialem, juz sobie przysypialam, gdy w ciemnosci slysze dzwiek: dibidibiDUP!.
I smrod.
Grzejnik wysiadl. Na dobre. Moje jedyne zrodlo ciepla. Przeciez nawet go nie dotykalam. Dlaczego ja, dlaczego mnie sie to wciaz zdarza?
- Pozyczylam od kolegi laptopa, jakiegos sprowadzonego z dalekich krajow, niekompatybilnego ogolnie. I co? Zaraz jak go przynioslam do siebie, ladowarka sie spalila. Nikomu sie nie spalila, czekala az ja ja wezme do reki.
- Budowa kolo mojego domu zrobila takie spiecie, ze wysiadly WSZYSTKIE urzadzenia podlaczone do pradu w okolicy. Moje tyz.
- Pralka, zanim jej nie wzielam, dzialala ok. U mnie zrobila spiecie i zaczela sie zachowywac w sposob wielce ekscentryczny.
I tak jedno w drugie. Nie znam sie na elektryce i nic nie potrafie naprawic.
A cala instalacja u mnie jest dzielem nawiedzonego elektryka - amatora ze sklonnosciami samobojczymi. Puszki, na ten przyklad, mam co pol metra. Po co?
Z serii "nie moje, ale fajne". Bylo bardzo dlugie, wybralam najlepsze:
Rozmowy na infoliniach GSM:
"prosze pana, bo ja sie zalozylem z kolega i wlozylem swojego Simensa M35 do szklanki z woda, i teraz nie chca mi go naprawic w ramach gwarancji"
KLIENT: To tyknelo i nie odpowiada !!!!!!!!!
- ???
(po 15 minutach rozmowy doszedlem do tego, iz ten pan dostal smsa,0)
KLIENT: Prosze pani ja wlasnie wrocilem do domu,
nikogo tu u mnie nie bylo, a tu okazalo sie, ze dzwoni moj kolega, ze ja niby do niego dzwonilem... a przeciez telefon byl w domu...
- na pewno prosze pana nikogo w domu nie bylo? moze dziecko?
- nie, nie prosze pani, nawet myszki... czy to mozliwe, zeby telefony same do siebie dzwonily...?
- fizycznie, nie prosze pana...
- no to moze metafizycznie...?
- moze... ale tego niestety nie jestesmy w stanie sprawdzic, bardzo mi przykro...
KLIENTKA: "prosze pani a jak sie wysyla tego EMILA na komputer?"
KLIENTKA: "prosze pani, ja bylam wczoraj na grzybach i pies mi zablokowal telefon i on teraz pisze, ze trzeba PUK wpisac..."
(kurcze, inteligentny ten pies, trzy razy PIN musial blednie wpisac...!,0)
KLIENT: "ja tu mam taki aparat na karte, tego no ........., i on mi juz nie dziala... nawet dodzwonic sie nie mozna"
KONSULTANTKA: "a kiedy pan go ostatni raz zasilal karte??"
KLIENT: "jakies pol roku temu..."
KONSULTANTKA: "a widzi pan, .......... to przynajmniej raz na trzy miesiace trzeba zasilac, zeby moc rozmawiac..."
KLIENT: "aaaa... telefonik chce papu?"
KONSULTANTKA: "... tak... trzeba dokarmiac go co jakis czas."
Ciekawostka - u mnie wszystko dziala, a inni nie moga wejsc na strone. Dziwnie sie czuje na opustoszalym nlogu, przypomina mi to "Dzien tryfidow".
Bede chyba pierwsza kobieta, ktora nie przezyje okresu. Umre - drugi dzien boli, zero spania w nocy, nawet stary przyjaciel ibuprom sie ode mnie odwrocil. Boje sie brac jeszcze jednej tabletki, przez 24 godziny zjadlam osiem.
Ciekawe zjawisko - nikt ani nic nie jest mnie w stanie wkurzyc. Za to wszystko mnie PRZERAZA.
Mam kacowe leki?
Przyszedl pan naprawic telefon. Malo zawalu nie dostalam.
Nie prosze o duzo - wystarczy mi mala, zaciszna, ciemna norka do schowania sie.
nie moge wejsc na wlasnego nloga, taka blokada. I dobrze.
Chcialam slowko o wlasnych autokreacjach... Nie wiem jak wy reszta, Trust odwala tu cos smiesznego - bo pisze ubrana w kostium, makijaz i pare postanowien, ubieranych co rano.
Nie znacie calej postaci, bo nie mozecie, bo nie sprzedaje jej. bo TAK.
Bo to do poludnia, bo potem mam inna skore.
uuuu lala, to moze byc ciekawe, to moze byc zenujace. Przedstawiam Trust w stanie - prawie- niewazkosci. Hi, its me!
co nie zmienia faktu, ze bede trzymala kciuki o 10 ;,0)
dora, mam nadzieje, ze nie bedziesz zla...
zdjecie, drobinka z ciebie... ;,0)
lubie, to lubie... bo wykorzystuje
wygladam jak panienka z dobrego domu, jak niewinne dziecko albo slaba kobietka
w taka szuflade mnie zawsze wrzucaja po poznaniu
i potem maja taki fajny, taki zszokowany wyraz oczu... bo ja owszem, z dobrego domu, ale juz dawno mnie tam nie bylo i troche sie nauczylam...
Jaka to ludzie wybiorcza pamiec maja... O swoich obowiazkach zapomna, o imieninach bliznich zapomna, ale wpadek innych - nigdy.
Wlasnie mi przypomniano moja urodzinowa, zeszloroczna wpadke. Juz ja dawno pogrzebalam w pamieci.
Bylo tak:
W miejscu pracy zapytano mnie, co chce dostac na urodziny.
Stojac na srodku biura objasnilam, ze chce Z. (pewnego baaaardzo przystojnego aktora,0). I barwnie zaczelam opisywac kolezankom jak maja mi go "podac" - Z. ma na sobie miec tylko seksowne bokserki, a na szyi zawiazana niebieska kokarde (prezent w koncu, co nie?,0). Mine musialam miec straszliwie zberezna.
Dziewczyny cos za bardzo rozsmieszyl moj opis. Ogladam sie za siebie - a tam stoi szef i slucha.
Objasnienie: Zbiegiem okolicznosci ten aktor i moj szef maja to samo nazwisko.
Ja zas uzywalam w opisie TYLKO nazwiska przystojnego aktora. Zapomnialam uscislic imie.
Szef mine mial DZIWNA.
Aktora nie dostalam. Dziewczyny maja szanse sie zrehabilitowac w tym roku - nadal go chce.
Od rana boli mnie glowa.
Niesprawiedliwe - nic nie pilam wczoraj. Kara za niepopelniony grzech? A moze to na kredyt - po nastepnym piciu kaca nie bedzie. Tajemnicza sprawa...
Czlowiek wraca po weekendzie do macierzystej sieci, a tu jakas burza. Oszochozi? Jeden, drugi, trzeci nlog, forum przeczytane. Przypomina to ukladanie puzli, kto co gdzie napisal i o ktorej godzinie. Powinno sie ulozyc w logiczna calosc. Ale dalej nie wiem o co poszlo, w sumie nie chce nawet wiedziec. Glowa mnie boli.
Aha, dodam jeszcze, ze puszczanie dobrych filmow kolo 23 jest ciezkim kur..stwem. Nie moge, no nie moge przezyc, ze zjechalam w polowie "Oczu szeroko zamknietych".
Bardzo chcialabym wiedziec jakie jest uzasadnienie marketingowe takiej ramowki. Przez cale popoludnia programy o poziomie familiady, a w nocy, kiedy ludzie musza spac... szlag by to!
Tak. Juz czuc ja w powietrzu.
W sierpniowe upaly rozkoszowalam sie temperatura, rozkladalam rece i chcialam troche tego zatrzymac na potem. Zimno i slabo mi sie robilo, kiedy pomyslalam o grudniu.
Bo ja mianowicie mam mieszkanie bez ogrzewania. Ani centralnego, ani kominka, ani nawet pieca. Co ja mowie, nawet cieplego psa nie mam... I dobrze, bo by zdechl z zimna.
Panele mam, ale male i nie nadaja sie.
Mieszkanie ma magiczna wlasciwosc - jest w nim zawsze chlodniej niz na zewnatrz.
Po powrocie z pracy nie rozbieram sie, ale zakladam jeszcze pare warstw swetrow. Siedze sobie z herbatka i dla rozgrzewki czytam "W pustyni i w puszczy" i "Pozegnanie z Afryka".
Jesli chce zapalic, uchylam okno, wystawiam reke sztuk jeden (lewa, bo mniej potrzebna, w razie jej zahibernowania i odpadniecia,0) i robie dlugi ryjek, ktory tez wystawiam. I tak pale. Szybko.
Kiedy klade sie do lozka, pod gruba kolderke, widze, jak z kata blagalnie wytrzeszcza na mnie slepka zmarzniety pajak. Czasem robi nawet ciche "mmmi?". Biore go do siebie i oddaje kawalek poduszki.
Od poniedzialku zaczynam brac Zyban. To taki wspomagacz rzucania palenia. Zobaczymy jak to bedzie.
Kiedys w koncu musi sie udac. Szpitali nie trawie ogolnie, ale gdy mijam onkologie, zbiera mi sie na mdlenie (to samo przy porodowce zreszta,0).
Rzuce, nie rzuce, palic i tak przez jakis czas nie bede - te cholerne tabletki beda kosztowac mnie tyle, ile moj nalog przez dwa miesiace. Gdzie dotacje na leki, pytam sie?
No
no teraz to juz przegiecie
wdechwydech
qqqqqqqqqqqqqqqqqqqqq!!!!
musze zostac po godzinach.
nie pamietam kiedy ostatnio jadlam, wczoraj chyba nie.
szef siedzial nade mna caly dzien.
rzadaja ode mnie danych niemozliwych do zdobycia.
wrzucaja roboty dla dwoch.
kawa jest zimna.
wszyscy wokol maja ochote wyciagnac flaszki i sie narabac z dzikiej desperacji.
Durna ja, weszlam na forum, zeby sie posmiac, a tam jakies nieszczescie pyta, czy na nlogu uprawia sie "pamięnikozwierzycielstwo z elementami autobiografii". Jesli TO mnie nie rozbawilo, to juz nic dzisiaj.
choc 10 minut, bo pekne.
Krotko pt. "Co ja sadze o tej pracy"
lubiejalubieja
Ale zaloze sie, ze gdyby dac sw. Teresie tabele w quarku, zeby ja przerobila na krzywe eps, potem na jpg, a ona mialaby do dyspozycji marne 128 mb pamieci i durnowate rozpoznanie czcionek, co zmusiloby ja do wedrowek ludow miedzy kompami - to TEZ BY MIESEM RZUCALA!
No, lepiej mi.
... chcialam o czyms innym. Nadeszla dla mnie pora dosytu i szczesliwosci. Kasztany leca z drzew.
Nie rozumiem ludzi, ktorzy sa w stanie obojetnie przejsc kolo takiego slicznego swiezego kasztana.
Sa doskonale pod kazdym wzgledem, nawet w swoich ulomnosciach.
Czy widzieliscie kiedys taki piekny, nasycony, cieply kolor? I ten desen nieskonczony... W dotyku skorzaste, ani za twarde, ani za miekkie, chce sie je trzymac caly czas w dloni. Maja nieregularne ksztaly, zeby nie zawstydzac swoja idealna doskonaloscia ludzi. Sa czarodziejskie - jesli je zrozumiec i mocno trzymac, spelniaja zyczenia...
Tak. Mam kreciola na punkcie kasztanow. Adoptuje wszystkie. Zajmuja mi juz pol torebki i kieszenie w zakiecisku.
Czuje sie jak komputer. Jest tyle rzeczy, o ktorych trzeba pamietac, hasel, a kazde inne, pierdol nieodzownych, dat waznych (nie dla mnie,0).
Organizera nie prowadze, bo musialabym sie sama przed soba przyznac, ze nie jestem w stanie czegos zapamietac. Wiec nie!
Cyk, cyk... kiedys mialam obracajace sie trybiki w glowie. Teraz sie unowoczesnilam i mam twardy dysk, o! I wlasnie wiatraczek mi wysiadl i sie przegrzewam.
nawiasem mowiac, od prawie pol roku obiecuje sobie, ze bede pisac z polskimi znakami. Nie wychodzi. Ale potrafie: CHCĘ ODPOCZĄĆ
Dwa wpisy, u Dory i na forum, mala hustawka nastrojow. Po co, po co? Chce byc bez-myslnikiem, bo to nie boli.
Dobrze by bylo miec iq tylko troche wyzsze od paprotki i wrodzone przekonanie "jestem cool". Moze bylabym nieco uciazliwa dla otoczenia, ale przynajmniej dobrze czulabym sie we wlasnej skorze.
Snily mi sie pajaki - bardzo duzo, wiekszych i mniejszych. Cala okolica zasnuta pajeczyna, gdzie sie nie ruszylam czulam na sobie nitki.
Co to znaczy?
Asertywnosc w moim wykonaniu ma skutek taki, ze ludzie sie obrazaja albo placza.
Cholera, wytlumaczylam tonem spokojnym, podajac argumenty. Q QQQQQQQQQQQrva
Niech to szlag trafi. Tak to jest, jak pozwala sie ludziom skakac sobie po glowie przez jakis czas, a potem juz nie. Obraza majestatu.
Ogladanie filmow do pozna.
Rano budzik dzwoni - przestawiam na pozniej.
Nagle ockniecie, rzut oka na zegar.
Q!!!! O Q, Q, Q, Q...!!!!
Bieg z laptopem ciezkim jak cholera na ramieniu.
Zero kawy, makijazu, porannej fajki. Zakladam na siebie szmaty, ktore akurat sa pod reka.
Tramwaj postanawia ustanowic rekord na slimacza jazde, robotnicy rozkopali moja ulice, w poszukiwaniu skarbow chyba.
Z rozwianym wlosem, potem na czole, przekrzywinym zakietem i szalenstwem w oku wpadam do firmowej windy, a tam z wyzszoscia gapi sie na mnie paniusia, ktora najwyrazniej dzien wczesniej wydala cala pensje w kosmetycznym i ciuchowym i spedzila rano dwie godziny przed lustrem.
I nie wiem dlaczego ten mily poranek nie popsul mi humoru ;,0),0),0)
Wrecz przeciwnie.
Czytajac blogi czy nlogi w jakis sposob krystalizuje mi sie wizerunek ich autorow. Chodzi mi o to, jak kto wyglada. Czasem obraz tworze bez zadnych przeslanek - ot, tak, bo mi pasuje ten charakter i sposob pisania do wlasnie takiego typu urody.
Juz kiedys sie zleksza zdziwilam. Czytajac June, bylam przekonana, ze jest wysoka, ciemnooka brunetka o przecietnej urodzie. Az kiedys zamiescila swoje zdjecia - zesz, okazala sie przepiekna blondynka. Pulapka wyobrazni...
Dobra, oto jak wyobrazam sobie niektorych:
Lavinia ma krotkie, jasne wlosy i duze, lagodne, jasne oczy. Dora jest niewysoka, ma rozpuszczone ciemne wlosy do ramion i zarazliwy, wesoly smiech. Leninowa to filigranowa brunetka, krotka fryzurka i ciemne oczy. A Irish, dziewczyna z moich stron, jest wysoka, niebieskooka blondynka (kulawa aktualnie ;,0),0).
No, teraz mozecie ewentualnie krzyczec i prostowac. Ale powiem tyle - ja was tak widze ;,0),0),0)
Dwoje niemądrych w Klubie Samotnych Serc
Całe długie noce i dnie
Żyją osobno, choć do siebie należeć chcą
I wierzą, że lepiej będzie tak
On bierze telefon by do niej dzwonić, lecz
"Co będzie jeśli u niej ktoś jest?"
Ona przenigdy też nie zadzwoni, nie
Niemądrzy i uparci ludzie. Przecież...
Mają jeszcze czas
Mogą zmieniać świat
Mogą zacząć wszystko znów jeszcze raz
Mają tysiąc szans
Mogą wiecznie trwać
Zacząć wszystko jeszcze jeden raz
Dwoje niemądrych z Klubu Samotnych Serc
Znów popełniają zaniechania grzech
On żałuje, że pozwolił odejść jej
A ona wierzy, że będzie OK
Nic nie zmienia się
On pije i czeka na dzień
A ona znowu bierze coś na sen
Jasne, że żadne z nich nie zrobi nigdy nic
Co za uparci ludzie to są!
Urszula
Co za drazniacy tekst.
Kole w oczy.
Wkurza.
Bo prawdziwe?
Nie wiem, moze.
Eee.. oswiecono mnie, ze to nie Edytka spiewala... gufio mi, sorki Edyta (rumieniec i patrzenie w czubki swoich butow,0)
Oczywiscie utrzymuje swoje stanowisko, ale adresat sie zmienil.
Czy ja juz kiedys wspominalam, ze impulsywnosc mnie zgubi? Do dziesieciu, policz do dziesieciu...
... bo mi nie przeszlo jeszcze. Gdyby ta pii... raczyla spiewac "W MOICH OCZACH" no, uznalabym, ze ok, ma ten Nowy Jork w oczach, taka wada wzroku.
Ale "w naszych"? Co jest, upowaznilam ja do wyrazania sie w moim imieniu? Nie wiem, moze ten singiel pojdzie na cele charytatywne, choc smiem watpic.
Wiem, to tylko piosenka, w dodatku beznadziejna. Nie ma sie o co wydzierac.
Ale tak czy inaczej mam odruch wymiotny, kiedy ktos usiluje oderwac kupony od cudzego nieszczescia, a jesli jeszcze mnie pod tym podpisuje - noz mi sie w kieszeni otwiera.
Cos sie pali. Czuc smrod palonego plastiku. Albo czegos...
Normalnie nikt by na to nie zwrocil uwagi, ale ta data... Ludzie chodza i wesza, zagladaja we wszystkie katy. Smierdzi az pieka oczy. I niewiadomo co to.
Wahaja sie miedzy opcja "nic sie nie dzieje", a histeryczna "ewakuacja?".
Kosz sie palil. Juz dobrze.
Wlasnie mialam powtorke z psychologii tlumu ;,0)
Gorniak mnie wkurza. "W naszych sercach jest Nowy Jork, w naszych oczach jest Nowy Jork, serca placza" zawodzi wlasnie z radia.
W jakich kur.a oczach? Ja rozumiem, ze kase mozna trzaskac na wszystkim, spiewajac wszystko, ale to juz niesmaczne.
Ze tez jej akurat serce placze na taka spektakularna tragedie, a nie placze, kiedy zapowiada sie kolejna wojna i zginie o wiele wiecej ludzi.
Najwidoczniej Edytka serce i oczy ma bardzo wrazliwe, ale wybiorczo i tylko w granicach popytu.
Podobno kazdy przyciaga do siebie okreslony typ ludzi - podobnych do niego lub calkowite przeciwienstwa.
Ja mianowicie przyciagam romantykow. Taki moj pech.
Z dobra mina przyjmuje rozyczki, chodze na wieczorne spacerki, podziwiam zachody slonca, wysluchuje subtelnych wyznan. Jeszcze troche i do kieszeni bede wsadzala scyzoryk, zeby bez problemu wyciac inicjaly na drzewach. Slodko az mdli.
Niby to mile.
Tylko czasem diabel mi szepce do ucha: Powiedz mu: skonczmy to make love, przejdzmy do fuck. Powiedz, powiedz... popatrzymy jak on mdleje, posmiejemy sie. Niech ideal siegnie bruku. Zobaczysz to w jego oczach.
Kiedys to zrobie.
Niech tylko jeszcze jeden zamiast zadac sobie trud, zeby mnie poznac - wymysli od poczatku do konca - powiem.
Nie jestem Laura czy Julia, cholera. Jestem wredna, zmanierowana i zlosliwa i lepiej, zeby o tym wiedziano od razu. Bo nie lubie rozczarowywac.
On: Daj mi swoj numer telefonu
Moi: Eee, wiesz co, nie obraz sie, ale raczej...
On: Nie boj sie, ja nie w tym celu, roznica wieku jest miedzy nami za duza...
Moi: (w duchu,0) wrrr!
On (z niewinna i kochana minka,0): ... no, ten telefon to w razie gdybym byl na piwie w poblizu i sie nudzil, to zadzwonie.
Moi: Wrrrrrbuahaha...
No, obelga polaczona z obraza, jak powiedziala papuga, ktora nie dosc, ze wywieziono z rodzinnego kraju, to jeszcze kazano uczyc sie angielskiego.
A gdzie Bardzo bym sie cieszyl i czul zaszczycony, gdybys pozwolila sie kiedys zaprosic na kawe?
Nic mnie tak nie bawi jak naprawde dobra zlosliwosc lub wysokogatunkowa bezczelnosc.
Ktos mi zarzucil, ze nie pisze o tym, co czuje. Pisze o pierdolach, owszem, nie przecze. Juz raz wykorzystano przeciwko mnie to, co tu napisalam, jestem wiec ostrozna.
Pisze tez o tym co czuje, ale nie wprost. Wiekszosc ludzi tak robi. Pisanie "Buu, jest mi zle i tesknie" i tak przez cztery miesiace non stop, zanudziloby kazdego. Autora tez.
Troche empatii i... wiele wiesz o czlowieku, ktory opowiada o drobnostkach i bzdurach.
Jusz, ufff...
Jakos poszlo, nie bylo tak zle.
Oczywiscie, nie zeby sie cos nie zje..lo. Dokumentacja fotograficzna poszla sie pasc, bo glupi cyfrok popsul dyskietke i do druku poszla badziewna graficzka.
Jeszcze troche i bedzie weekend. Dzis planuje spokojny wieczor pieknosci - gimnastyka, wanna, maseczka i takie tam.
Chyba, ze... Stanowczo po dwoch piwach powinnam zaklejac sobie usta. Wczoraj umowilam sie (i sama jeszcze wymyslilam ten idiotyzm,0) z dwoma kolegami, ze pojdziemy dzisiaj na dyskoteke i zrobimy konkurs, kto szybciej zarwie wybrana mu przez reszte osobe. Mial byc pocalunek i przedstawienie osobnika reszcie jako swoja (swojego,0) dziewczyne (chlopaka,0). Na czas. Ostatni stawia szesc Warek.
Jo, chyba nie mowilam nigdy, ze nie miewam durnych pomyslow.
Najgorsze sa glupie pomysly natychmiast realizowane. Ale tego nie zrobie, howgh!
Wczoraj farbowalam. Ufabrowalam wlosy bratowej, swoje, sciane, firanki, wlaczniki swiatla, nowy wodomierz, dywan i reczniki.
Strasznie duzo tej farby wsadzaja do pojemniczka i to sa skutki.
Hydraulik za godzinke pracy (wykrecenie i wkrecenie wodomierza, ja bym to zrobila szybciej,0) bierze 60 zl. Nieopodatkowane, na lewo. Po kija studia konczylam, pytam sie?
JA CHCE MIEC SWOJE MIESZKANIE!!! Moze byc male, do remontu, nawet pajaki zniose, ale we wlasnym mieszkaniu.
Jakis czas temu baba, ktora mi wynajmuje mieszkanie ubzdurala sobie, ze wodomierz jest zepsuty i trzeba go wymienic (guzik, dobrze dziala,0). Wczoraj zaczepila mnie na schodach i mowi, ze wymiane zrobi fachowiec w weekend. Ja, ze wyjezdzam i niech to zalatwi w tygodniu. A ona z wrednym usmieszkiem: "Trudno, wejdziemy tam z panem fachowcem pod pani nieobecnosc" (ma klucze,0).
Zesz!!!!!!!!!
A moze stara torbo jeszcze sie bzykniesz z Panem Fachowcem na moim lozku? Moze sobie na ryj nalozysz moja maseczke? Majtki poprzymierzasz?
Zrobie wszystko, zeby miec jak najszybciej wlasne mieszkanie.
A jesli ta jedza mysli, ze kosztami wymiany obciazy mnie to sie cholernie myli.
Kredyt? Jaaaa... chyba na 200 lat rozlozony. Zesz...
No, nic. Z zabawniejszych rzeczy, przeczytane w prasie: "3517 zl - tyle zarabia brutto przecietny polski internauta".
JUZ MI SIE TU PRZYZNAWAC, KTO TYLE KASY KOSI!!!!!!
Wziawszy po uwage, ze jednak wiekszosc internautow to mlodziez - pierunsko duze kieszonkowe teraz dostaja ;,0)
... chorych nawiedzac, gazetki i newsy im przynosic, obgadac z nimi pielgniarki, narzekac na nude i zarcie, planowac oblewanie wyzdrowienia, zmeczyc ich tak, zeby docenili swoje odosobnienie...
swoje wlasne korzysci wyciagnac: zwazyc sie na szpitalnej wadze.
Chodzi za mna wsciekly pies. Nigdy tego nie pilam, ale CHCE MI SIE.
Dowiedzialam sie wlasnie, ze to zwykly flagowiec - wodka i sok... A ja mam ochote na takiego wscieklego psa: sok z grenadiny (nie jest za slodki,0) wodka, i kropla tabasko.
Hmm, nie pilam, ale na pewno dobre - wodka i ostre tabasko, mniam
Waz, mieszkajacy w mojej kieszeni wychyla glowke w pubie i syczy ostrzegawczo, czasem powarkuje nawet. Biedaczek, ma juz depresje, wcale sie z nim nie licze.
Jak pojde na wsciekle psy, to dostanie zawalu.
Jak wyglada zestaw do reanimacji weza z kieszeni? A jak zastosuje metode usta- usta, to zrobi sie z niego balonik i uleci? Czesc glupawko, dawno cie nie bylo, juz z tydzien...
Wymiana pogladow u Dory (powinnam podlinkowac, ale nie mam nastroju,0) dala mi do myslenia.
Napisalam, ze boje sie wyjazdu na stale za granice ze wzgledu na to, ze zostawilabym tu wszystko i wszystkich.
No, rzeczywiscie, monumentalna strata... Szybki bilans: wynajmowac mieszkanie mozna wszedzie, opieka zdrowotna nie moze byc nigdzie gorsza niz tu (do Chin i tak sie nie wybieram,0), praca? jo, teraz jest, za dwa dni moze jej nie byc. Przyjaciele, rodzina? To wazne, bez nich nie moglabym cieszyc sie zyciem. Ale wlasnie zdalam sobie sprawe, ze z najblizsza przyjaciolka w ciagu ostatnich dwoch lat widzialam sie moze cztery razy - rozmawiamy glownie przez internet, z mama, od kiedy zainstalowala sobie icq, nawet nie dzwonimy, net zalatwia kontakty rodzinne. To moge robic z kazdego miejsca na ziemi. Mezczyzna mojego zycia, ktorego nie opuszcze? Buahaha, no comments.
Nie mam nic, co mnie tu trzyma.
Tyle, ze kiedys zdazylo mi sie spedzic za granica troche czasu, bylam tam sama, nikt nie znal polskiego. Szalu dostawalam, nie trawilam tego szwargotu. Kiedy na ulicy uslyszalam w tlumie polskie "Kurwa" mialam ochote podejsc i przytulic menela.
Trzyma mnie tu polskosc. Bylejaka, szara, brudna, zlewajaca wszystko i wszystkich, trzymajaca sie koryta, chamska, ale moja. Mam ja w genach i nigdzie indziej nie bylabym szczesliwa. Ojczyzna, cholera jasna...
Kto ty jestes? Polak maly (ciagle narzekajacy, nic nie robiacy,0)
Ojoj, jakie to biedne, ze szkola sie zaczela, jakie zle humorki, doly...
A za pare lat: zero urlopu, a jesli juz to spedzony na remoncie mieszkania, zamartwianie sie o debet na koncie, o to czy z pracy nie wywala, o chorowitego dzieciaka, puszczajacego sie tatusia dzieciaka lub o swoje wlasne zdrowie, bo jak sie pochorujesz to nie wiesz z czego bedziesz zyl.
No, malo optymistyczne, ale prawdziwe.
Wiec nie plakac mi tu, ze szkolka... Cieszyc sie, bo macie z czego (jeszcze, he, he,0)
Tak, wzielam i postanowilam co do Mister Data. Na drzewo.
Mam dosc klopotania sie o innych, wyciagania za uszy z dolow i wiecznych klopotow. Co jest, swoich nie mam czy jak? Juz dosc mamusiowalam.
Nadszedl czas, najwyzszy czas, zeby ktos z kolei potroszczyl sie o mnie. O! tak dla rownowagi w przyrodzie.
UUU, zalapalam sie na wyklad kolegi o kobietach... Mialam o tym naapisac wczesniej, ale musialam poczekac az krew przestanie mi zalewac oczy.
Kolega ma troche ponad trzydziestke, stanu wolnego.
Wytlumaczyl mi mianowicie, dlaczego spotyka sie wylacznie z dziewczynami ponizej dwudziestki.
Argumenty za:
- maja lepsze ciala (niz te starsze, wrrr,0)
- potrafia juz prasowac i sprzatac
- nie chca zaciagnac do oltarza (jo, na razie,0)
- nie wymadrzaja sie
- nie ma intelektualnej przepasci miedzy dwudziestoletnia kobieta a trzydziestoletnim mezczyzna (znaczy, przez dziesiec pierwszych lat gostek mozgu nie uzywal?,0)
maja tez pewien, jeden jedyny, minus: musza byc w domu przed dziesiata. I tak:
Szestnastka - za mloda, za to sie siedzi
17- 18 - w sam raz
19 - stara dupa
(w domysle,0) zadawanie sie ze mna - nekrofilia.
Zamiast (co byloby logicznym podsumowaniem jego wywodu,0) rozorac mu ryj pazurami, grzecznie pozegnalam sie i zaczelam przemysliwac nad jego prawdziwymi pobudkami.
Mysle, ze sypianie z dziewczynami (lub chlopakami,0) o wiele mlodszymi bierze sie z ogolnego niedowartosciowania, zakompleksienia lub niepewnosci siebie.
Mozna imponowac swoja wiedza, doswiadceniem zyciowym, charyzme tez nietrudno narzucic. I kto mi wtedy podskoczy, powie, ze nie mam racji? Nikt. Jestem debesciak.
No, chyba, ze powyzszy wywod jest tylko usilowaniem obrony pani Jones (czyt. MOI,0) przed mlodsza konkurencja.
Czekalam na autobus siedzac na lawce pod wiata. Zaczelo lac. Zastanawialam sie czy mozna zyc bez nadziei i czy z braku nadziei mozna umrzec.
Deszcz, spadajac na ziemie, plynal po nierownym betonie strumyczkami, ktore zbieraly sie pod moimi stopami i tam tworzyly szybko powiekszajaca sie kaluze.
Klik, wlaczylam wyobraznie. Woda nabrala czerwonego koloru, plynela ze mnie, z przebitego nozem serca. Ja zadalam rane, czyjas reka prowadzila moja. Kaluza przerazajaco szybko powiekszala sie, z nia wyplywalo ze mnie zycie. Moj umysl pograzal sie powoli w cieply, zamulony staw, porosniety trzcina, mial kolor moich oczu, zielonobrunatny. Powoli, powoli zanurzalam sie w ciemnosc i zapomnienie. z braku nadziei, mozna, zaraz PRZEPRASZAM, CZY WSZYSTKO W PORZADKU?
- ...? - podnioslam nieprzytomne oczy na starszego pana, pochylajacego sie nade mna.
- Siedzi pani po kostki w kaluzy, przeziebi sie pani, dobrze sie pani czuje?
- Tak, w porzadku, zamyslilam sie, dziekuje (dzieki, kurwa, za uratowanie mi zycia!,0)
Nie wiem, naprawde nie wiem czy mozna zyc bez nadziei i czy z jej braku sie umiera.
No, wreszcie, wreszcie! Udalo mi sie dostac Hair. Szukalam chyba z dwa miesiace i mam. Staram sie przesluchac cala, ale mi nie wychodzi, bo pierwszy w kolejce jest Aquarius. Konczy sie, a ja wziuuut - suwaczek na poczatek. Jeszcze raz, teraz to juz ostatni raz i odczepie sie od tego kawalka. I tak od dwoch godzin. Swietny. Wczoraj tak przerabialam Doors. Zacielam sie na Touch me. Nerwica natrectw czy jak? Hmm, to byly czasy. Szkoda, ze sie posliznelam i urodzilam poltorej pokolenia pozniej.
Nie ze wszystkim podoba mi sie pokolenie Woodstock, ale zazdroszcze im tej beztroski i idei. My nie mielismy "make love not war" tylko wyscig szczurow od malego.
Mam zakaz czytania "Polki" Gretkowskiej. Sama go sobie dalam. Ile razy czytam te ksiazke, przychodza mi do glowy glupie pomysly. Mam jeszcze czas, chyba... troche, niewiele czasu, ale zawsze.
Na weekend zapowiada mi sie rodzinna wyprawa na grzyby.
Stale punkty takich imprez:
- wszyscy sie rozbiegaja w rozne strony i gubia, a ojciec caly czas chodzi i szuka, jak owczarek za swoim stadem, po lesie rozlegaja sie jego czule nawolywania "Gdziescie piiiii znow piiii polezli?".
- grzyby przede mna zlosliwie czmychaja, nic nie znajduje i sie obrazam na caly las i na tych, ktorzy rzeczone grzyby znalezli.
- jamol po kilometrze meczy sie i wisi na mojej nodze z blaganiem na mordce "wez mnie na raczki, lapki mnie bola..."
A potem jeszcze trzeba te piii grzyby czyscic, eksmitujac z nich robale i slimaki. To ma byc odpoczynek?
Dobra, poddaje sie.
Zaplace ile i gdzie trza, tylko niech wreszcie nlog bedzie stabilny, niech dziala bez przerw, niech statystyki chodza normalnie, co???
Przypomnial mi sie jeszcze jeden przekret i zarazem jedna z najwczesniejszych rzeczy jakie pamietam z dziecinstwa.
Dwuletnia Moi chciala sie bawic z tata - braciszka jeszcze nie miala i laknela towarzystwa. Ojciec bardzo mnie kochal, ale jeszcze bardziej kochal swiety spokoj. Wiec proponowal zabawe w dwa misie.
Wygladalo to tak: kladl sie na dywanie pod stolem (nasza jaskinia,0) i byl duzym misiem, a mala trust biegala na czworaka wkolo taty i byla malym misiem. Duzy mis zaraz zasypial, a na pretensje ze strony malego misia odpowiadal, ze jest zima i on ma wlasnie sen zimowy.
Rozum juz mialam i cos mi sie nie zgadzalo, bo niby czemu JA nie czulam zimowego zaspania, ale zbywal mnie, ze spia tylko stare egzemplarze...
Zasadniczo nie klamie, z roznych powodow. Przede wszystkim nie chce mi sie wysilac, klamca musi miec refleks i dobra pamiec, a ja czyms takim nie dysponuje.
Ale swego czasu mialam popisowe lgarstwo. Nie uzywam go juz od paru lat, uznalam za malo dojrzale. Ale kiedys...
Kochanie, test ciazowy wyszedl mi pozytywnie. Zostaniesz chyba ojcem
...guzik prawda oczywiscie, ale bylo mnie wczesniej nie wkurzac. Zemsta jest slodka.
Po tym hasle nastepowalo parotygodniowe nie wracanie do tematu. Gosc sie skrecal, chudl, zielenial i bladl. Wreszcie nie wytrzymywal i zagadywal o wiadoma sprawe.
Jej, nie powiedzilam ci? Na szczescie te testy nie zawsze sa na 100% pewne. To juz nieaktualne, skarbie. Cieszysz sie?
Wiem, ze to bylo glupie zagranie. Ale nigdy nie spotykalo kogos kto zachowywl sie w porzadku.
Ile mialam radochy... ;,0),0),0)
Lubie wylegiwac sie w wannie. Woda, pachnaca piana, lenistwo, miodzio... Tyle, ze czyms trzeba wtedy sie zajac. Gazety mi nie pasuja formatem, za duze i nieporeczne, ksiazki - hmmm... sa w porzadku, ale bardzo smutno wyglada egzemplarz, ktory sobie zanurkowal przypadkiem.
Bez lekturki zaczynam wymyslac rozne roznosci.
Wczoraj stworzylam ranking.
Nie chce uogolniac, ale sadze, ze kobiety klamia rzadziej lub inteligentniej. Ogolnie trzeba miec dobra pamiec i sporo rozumu, zeby dobrze sklamac i nie wpasc. W kazdym razie prym wiodly meskie kretactwa.
Top 5 najbardziej zalosnych lub smiesznych klamstw, ktore zdarzylo mi sie slyszec. Niektore nie sa specjanie oryginalne, ale mnie rozbawily.
Uwaga, zaczynam:
1. Ja z nia wcale nie chcialem sie przespac, jest przeciez dziewczyna mojego kumpla, ale ona mnie ZGWALCILA.
(opis: koledze zachcialo sie akurat mnie przy piwku skarzyc na kobiety. Potem zalowal,0)
2. O szo pani chozi, wcale niepilem nic, niech pani nie hi..., hisz..., hiszteryzuje.
(udalo mi sie zlapac stopa, wsiadam, gostek rozpedza sie do 150km/h, a ja zauwazam, ze ma male i zamglone oczka i czerwony nochal,0)
3. Nie bedzie na razie podwyzek, beda w GRUDNIU.
(tekst Szefa, a grudzien to taki mityczny podwyzkowy miesiac. Biedny Grudzien, kiedy juz nadchodzi, samemu jest mu glupio, bo nie spelnia oczekiwan,0)
4. Wciaz bardzo cie kocham, z tamta dziewczyna sypiam tylko dlatego, ze ma pieniadze, moja firma podupada i robie co moge, zeby wyjsc z dolka.
(No, przynajmniej mam nadzieje, ze to BYLO klamstwo! Firma i tak zbankrutowala,0)
5. Nie moglem ci wczesniej wyslac sms, bo na wakacje nie zabralem ladowarki. Ale teraz zostawilem komorke na naslonecznioneym kamieniu i bateria sie troche podladowala.
(to tresc sms, dla mnie absolutny hicior ;,0) Zaluje, ze to cudo kiedys wykasowalam,0)
Oj, pernamentna inwigilacja. Zaczynam miec dosc.
Konto pocztowe znow przegrzebane i to sprytnie, ktos sie laczyl przez proxy. Statystyki ruszyly i co widze? No, z firmy mi tu ktos zaglada.
Reszte zachowam dla siebie.
Intruza ostrzegam, grzecznie na razie.
No ladnie.
Fajowo.
Wzdych...
Wychodzi na to, ze spotykam sie z chlopakiem, ktory jest swiezo po rozstaniu z dziewczyna i jeszcze to przezywa. I mam do wyboru:
- ciagnac to, umawiac sie na sile i wysluchiwac zalow na byla, pocieszac, a po jakims czasie on o niej zapomni i bedzie z nami ok albo oni sie zejda, a ja strace tylko czas i mnostwo cierpliwosci. Ryzyk- fizyk, ale on moze okazac sie tego wart.
- spuscic go od razu, nie chce byc pocieszka. Nic na sile zreszta, chyba.
E tam.... dlaczego mnie nigdy nic latwego nie spotyka?
Nic mi sie nie chce, cala noc z nim gadalam, z takim wynikiem, ze poczul sie idiota (tak mowi,0). W zwiazku z tym powyzsze rozwiazania moga okazac sie niepotrzebne, bo facet, z ktorego zrobiono idiote nie przebaczy tego. Nie chcialam. Probowalam tylko cos mu wytlumaczyc.
Pijemy za lepszy czas, za każdy dzień, ktory w zyciu trwa, za kazde wspomnienie co zyje w nas, niech zyje jeszcze chwile...
Ostatnio coraz czesciej bezwiednie sie zamyslam i wspominam. Nie chce, po prostu lapie sie na tym, ze tak robie. Zawsze po ocknieciu boli mnie twarz - pracowicie musze wygladzic zmarszczone czolo, podniesc kaciki ust i rozluznic miesnie szczek. Wtedy dopiero moge pokazac sie ludziom.
Wspomnienia nie sa zle, ale zbyt pelne emocji i przez to zalegaja nad moimi dniami jak cien.
Rzucanie palenia przelozone na blizej nieokreslony termin. Co nie znaczy, ze sie poddalam.
Weekend byl usmiechniety. Odwiedziny przyjaciolki, nocna wyprawa w miasto, iskierki w oczach osiemnastolatka (hue, hue,0), gotowanie zupy cebulowej, impreza urodzinowa, odwiedziny w szpitalu, B. juz lepiej sie czuje.
btw. Interesujacy jest tok myslenia administracji szpitalnej. Czesc reprezentacyjna odstawiona na maksa - panele, drogie tapety na scianach w holu, bajeranckie windy. Chorzy leza za to w obskurnych klitach, na pordzewialych lozkach i zlezanych materacach, od ktorych kregoslup nawala po dwoch godzinach lezenia.
Uprasza sie o niedraznienie zwierzat rzucajacych palenie.
Nie podchodzic, nie zagadywac, nie dawac dobrych rad, nie wspolczuc, nie proponowac fajki, nie okazywac demonstracyjnie dobrego humoru i PRZEDE WSZYSTKIM nie wkurzac mnie!!!!
Zaraz sobie ten tekst wydrukuje i postawie na biurku.
Albo napisze go na czole. Markerem. Czarnym.
Podejscie do rzucenia palenia nr 653. Kiedys musi sie udac.
Umre
Bede marudna, wredna, upierdliwa, bede ryczec bez powodu i ogolnie cierpiec. Bede zazdroscic nie palacym, ze nie pala i palaczom, ze spokojnie sobie kopca.
Umre
Po kija w ogole zaczynalam? No? Nie moglam sie zinegrowac z nowym otoczeniem bez fajki? Teraz mam.
Umre
Bardzo szybko sie uzalezniam i ciezko z tego wychodze. Juz cierpie. Cieniarz jestem.
Kolega trafil wlasnie do szpitala z ostrym zapaleniem trzustki. Zle z nim. Prowadzil rownie rozrywkowy tryb zycia jak ja - fajki, piwo i zupki chinskie.
Raport:
- strony www.nudzimisie.pl brak
- www.misie.com.pl - stronka dla dzieci
- www.misie.pl - strona malych i srednich przedsiebiorstw (hehe ;,0) ,0)
- www.misiaczki.pl - eee, no, JEST taka strona, akurat szef sie nawinal jak ja sprawdzalam, cholera...
Przyszli praktykanci i odwalili za mnie czarna robote.
W zwiazku z tym nudzi mi sie.
NUDZI-MI-SIE
nudzimisie
Czy ktos widzial kiedys nudzimisia?
Wyglada tak: wielki, futrzasty, rozwalony na galezi, lapki mu zwisaja i majtaja, nic mu sie nie chce, nawet spac. Zjadlby co, ale zarcie jest za daleko, siku mu sie chce, ale lazienka tez daleko.
Po prostu lezy i smierdzi - taki to juz z niego nudzimis.
PS. Nudzimisie zagrozone sa wymarciem, bo rozmnazanie jest meczace.
PS.2. Rozumu, trust, rozumu!!!
cd.
c,0) pies (by Dora,0)
d,0) inna kobieta (ale do tego trzeba miec smykalke,0)
e,0) paru facetow na raz (wszyscy cie w bambuko w tym samym czasie nie zrobia, chyba...,0)
Tyle genialnych pomyslow na dzis.
A tak ogolnie, patrzac na to co sie dzieje, przypomnialo mi sie, co zwykla mowic moja babcia: "Nie rob komus dobrze, nie bedziesz mial zle".
Choc jej powiedzonka irytowaly, zazwyczaj wychodzilo na to, ze miala racje.
Przyjaciolka z dawnych lat urodzila coreczke. Kiedy opowiadala o dziecku, cos mnie zaczelo rwac w sercu. Tesknota.
Ale w drugie ucho zaczal szeptac diabel i przypomnial wczorajsza rozmowe z kolega...
W: (...,0) no i wiesz, ze R. sie rozwodzi?
Moi: Tak? A dlaczego?
W: Bo dal swojej aktualnej "narzeczonej" pelnomocnictwa do firmy (ktorej jest wlascicielem,0) i postawil na swoim biurku w pracy ich wspolne zdjecie z jej dzieckiem. I kiedy zwolnil jedna z pracownic, ta wlamala mu sie do biurka i zaniosla zonie pelnomocnictwo i to zdjatko. I teraz R. bedzie sie rozwodzil.
M: Zona i jej adwokat zostawia go bez grosza.
W: Eee, nie! W tym tygodniu firma zostanie przepisana na mnie, a R bedzie jej prezesem z pensja 1000 zl. brutto.
M: W takim razie zona dostanie ze 300 zl miesiecznie na dziecko.
W: Wiecej troche, bo to na dwojke dzieci.
M: ??? On ma jednego synka!
W: Nie wiesz? Miesiac temu urodzila mu sie jeszcze coreczka!
Nie oceniam, sama nie jestem swieta.
Po prostu taka refleksja...
Wiernym i w pelni godnym zaufania partnerem zyciowym dla dziewczyny moze byc jedynie:
a,0) wibrator
b,0) facet, ale sparalizowany i przykuty do wozka.
???
Nic na to nie potrafie poradzic.
Czuje, wiem, ze cos sie stanie lub stalo. Mam to przeczucie od kilku dni i nie chce sobie pojsc precz. Obdzwonilam wszystkich swoich bliskich - u nich w porzadku. Prawie wszystkich. Jest numer, pod ktory nie moge.
Co sie dzieje? Prosze, tylko nic zlego.
Moj telefon mnie wkurza.
Denerwuje mnie idea telefonu komorkowego. To, co mialo ulatwiac mi zycie, stalo sie zmora.
Wiecznie na smyczy, w zasiegu, do dyspozycji...
Wylacze go - a dlaczego wylaczylas, co sie stalo, to specjalnie?
Wylacze dzwieki - jeszcze gorzej - ignorujesz mnie, co robilas, zajeta bylas?
Czy nie moge tak sobie zniknac? Juz nie.
W dodatku ta zabawka uzaleznia. Szkoda, ze nie ma zamontowanego licznika spojrzen. Tak na oko to zerkam na wyswietlacz z dziesiec razy na godzine.
W jakiejs ksiazce byla fajna teoria na temat telefonow. Sa wyznacznikiem spolecznej akceptacji - dzwoni, przychodza sms-y - w porzadku, jestem kochana. Milczy - caly swiat o mnie zapomnial, jest zle.
Swoja przydatnosc w spoleczenstwie uzalezniamy od czestotliwosci dzwiekow, jakie wydaje to gowno.
Milutko.
O zesz, cholera!!!
Z psem do wetery-rzeznika wybrala sie mama. Oto meilowa relacja:
" (...,0) Przed przychodnią dla psów kolejka jak u pediatry.
Nika dostała takich herz-klekotów, że bałam się o jej serce.
Inni właściciele psów śmiali się i starali się pocieszać ją i mnie.
Wreszcie po pół godzinie wchodzimy i okazuje się, że nie ma weterynarza / urlop/, tylko dwóch praktykantów,
Nic nie wiedzieli na temat tych dolegliwości, chcieli, żebym to ja podała im nazwę leku, który mają jej podać.
Zaproponowali jej zastrzyk, żeby przestała się drapać, a leczenie dosłownie "możemy zaproponować leki, ale to będzie metoda prób i błędów".
Kiedy odmówiłam, zaproponowano mi wizytę u psiego dermatologa w innym miescie lub czekanie na powrót lekarza, będzie w poniedziałek- ale z tego co wiem to większość pacjentów odsyłano na poniedziałek."
Niech mi ktos wytlumaczy, jak to mozliwe. Przeciez na ogol zwierzaki KOCHAMY, wiec chcemy, zeby ich lekarze podchodzili do problemu w powaga i troska. Praktykanci, dobre sobie... Jak zdechnie, to zaden problem, zawsze mozna kupic drugiego, nie? W morde, ja to mam pecha do weterynarzy, kazdy potrafil tylko brac kase i robic biedaczce krzywde. Wcale sie nie dziwie, ze tak sie bala.
Tak na dobra sprawe, kasa chorych zabiera mi calkiem niezla forse co miesiac, a ja i tak nie sie nie lecze. Chcialabym, zeby byla mozliwosc scedowania choc czesci niewykorzystanych przeze mnie funduszy na bezplatne leczenie mojego zwierzecia.
Bede marudzic i wylewac zale!!!
... wiec jesli ktos nie ma na to nastroju, to zalecam nie kontynuowac lektury.
Zla jestem. Zla jak osa na:
- kompa, ktory ma popsuty system i myszka mi przestaje dzialac
- brata nr. 1, bo wie wszystko najlepiej
- brata nr. 2, bo ma mnie gdzies
- Mister Date, bo mial dzwonic i nie dzwoni (jak mu sie wydaje, ze posle sms "za pol godziny przed kinem" i ja tam bede, to jest w lekkim bledzie,0)
- bratowa, bo za duzo o mnie chcialaby wiedziec
- psa, bo lysieje bez powodu i czeka mnie wizyta u wetery-rzeznika
- kolezanke, ktora miala poslac maila i nic
- nloga, bo nie dzialaja statystyki i moja paranoja jest z dnia na dzien wieksza (kto to czyta? no, kto? hitow przybywa, a ja znam tylko pare osob,0)
Dokonalam inwentaryzacji.
6+7
13
Codziennie zagladam i czasem komentuje 13 n(b,0)logow. Boje sie podliczyc, ile czasu mi to zajmuje.
No i moj.
To cud, ze mnie jeszcze z pracy nie wywalili.
A tak, na marginesie, to tarot na onecie od dawna mi wrozy utrate pracy.
Strach sie bac... dobrze, ze w to nie wierze.
w sumie wrozy mi tez udany zwiazek
No nie wiem, z dwojga zlego to ja wole byc niekochana kobieta pracujaca niz odwrotnie.
Trzeba ograniczyc logowe rozrywki w godzinach pracy, ot co.
... i papierosy
... i pogaduchy
... co powiedziawszy trust wpisala notke i poszla na fajke
Zastanawiam sie jakby to bylo, gdybym ustawila sie w kolejce po przydzial dyplomacji, zamiast impulsywnosci.
Nie jestem w stanie policzyc ile razy wpakowalam sie w klopoty, bo wkurzywszy sie, nie pomyslalam, tylko zaczynalam gadac, co mialam na sercu.
Ale byloby fajnie umiec przemilczec urazy, zamiast od razu wywalac kawe na lawe, policzyc do 10 nim odpyskuje komus, komu nie powinnam, zastanowic sie zanim zaatakuje... fajowo by bylo...
Zepsulam sobie i innym pol weekendu, bo ktos, kto podniosl mi cisnienie, dowiedzial sie czegos, czego nie powinien. Sprawa chwilowo zostala zlagodzona, ale jeszcze bedzie sie za mna ciagnela lata, czuje to.
Nie jestem za absolutna szczeroscia, nawet w przyjazni, nawet w milosci. Nie jestem za, ale zawsze tak robie.
Policz do 10, Trust, zanim otworzysz buzie!
Czy to kiedys przestanie ćmić jak zab, przeszkadzac jak drzazga?
Irracjonalnie, irytujaco, przygnebiajaco, nostalgicznie, nienawistnie ćmić.
Mogloby juz pojsc w zapomnienie.
Sadzac po ruchu na nlogu, kto zyw i ma dobrze poukladane pod sufitem, wzial wolne i nie spedza tego dnia przed komputerem.
Poszkodowana sie czuje!
Ale za pare godzin wezme plecak (ciekawe, czego nie spakowalam,0) i pojade w miejsce nad jeziorem, gdzie jest pelno drzew, zapachu szyszek, goferow i zieleni. Przypomne sobie jak brzmi lesna cisza i trzask sosnowych igielek w ognisku. Bede tak dlugo patrzec na gwiazdy, az zakreci sie w glowie. Poczuje spokoj, tylko leciutko zabarwiony smutkiem.
Kocham to miejsce, tam jestem szczesliwa i, nie wiem dlaczego, tylko tam ogrania mnie tesknota za czyms, czego nie mam. Ale to fajne uczucie, nie przygnebia, tylko inspiruje.
Spedzajac cale dnie i noce, miesiace i lata w wielkim, szarym i brudnym miescie, zapominam jaka piekna jest Ziemia.
Alez ten dzien mi sie dluzy.
Z nudow przeszukalam dwie skrzynki, bagalanu narobilam, ale tadam!!! Znalazlam swoj ukochany dowcip.
W srodku nocy z knajpy wychodzi napruty facet w towarzystwie 1,5 metrowego krokodylka.
Po kilku krokach krokodylek zaczyna:
- Taki kawal do domu... zimno... ogonek sobie o chodnik obtarlem... nie bedz sknera, pojedzmy do domu..
Na to facet:
- Chrochodylek, jestesz szuper kumpel......jak chczesz to pojeziemy!
Wsiedli do autobusu, krokodylek zaczyna:
- Ty, ale tu bród. smierdzi jak w chlewie, ktos pawia rzucil w kacie... Sknera jestes, moze jednak postawisz taksówke...
Facet:
- Chrochodylek, zaczynasz mie drz... darz....wkurzać! Ale i tak Cie lubie. Pojedziemy taryfa.
Po wejsciu do taksówki krokodylek zaczyna:
- Ty nawet taksówki wybrać nie umiesz...zobacz jak drogo... i drzwi ogonek mi przyciely... niewygodnie jakos... juz lepiej pójdzmy piechota...
Facet:
- Chrochodyl, kurna! Menda jestes i naprawde juz mie wkurzasz. Ale i kumpel z Ciebie dobry. Pójdziemy!
Wysiedli, idą, krokodylek zaczyna:
- O, rany, znowu zimno... i tak daleko jeszcze, moze byl mnie wziąl na rece...
Facet:
- Chrochodylek, jestes menda i wieprz i juz Cie nie lubie, i jedno mnie tylko pociesza: jak jutro wytrzezwieje, to Ciebie juz nie bedzie...
A dzisiaj, idac przez moj ulubiony skwerek, zobaczylam z daleka pana z pieskiem (czytaj: zabojca wielkosci krowy,0). Piesek stoi i podejrzliwie mi sie przyglada, pan malo zainteresowany, poszedl gdzies sobie.
Pomyslalam, ze nie moge okazac strachu, wtedy rottwailer odczepi sie i znow zajmie rzuciem skorzanego kaganca (po kija takie cieniutkie kagance, moj jamol by sobie z nim spokojnie poradzil,0).
I WTEDY psiur wystartowal do mnie. Biegnie ociezale, ale szybciej niz bylabym w stanie uciekac, tuput, tuput... Zdretwialam, cale zycie przewinelo mi sie przed oczami, ciekawe czy bedzie co pochowac, troche glupio zostac w XXI wieku zjedzonym przez dzikie zwierze, JA NIE CHCE UMIERAC.....
A to bydle trzy kroki przede mna wyhamowalo, podnioslo leb, pomachalo szczatkiem ogona i morda mu sie usmiechnela (autentycznie, kto ma psa, ten wie, ze potrafia sie usmiechac,0).
I tak sobie stoimy, ja wychodze ze stanu przedzawalowego, on sie cieszy. Wreszcie dobiega jego pan: Bardzo pania przepraszam, Reks juz jest stary i troche slepy, myslal, ze pani jest moja corka, bo pani podobna do niej.
Spoko, ponoc trzeci zawal jest najgorszy. Jeszcze dwa razy...
Bylo bardzo sympatycznie, nie pamietam kiedy ostatnio tak dobrze sie bawilam. Gosc jest na poziomie, nie rozumiem jak moglam go kiedys przeoczyc na uczelni.
Za to do siebie mam pare uwag.
Planowalam byc dama, z tych co to sluchaja z uwaga, nie czepiaja sie zlosliwie, nie nabijaja z rozmowcy i WOGOLE.
Roli dlugo nie uciagnelam, bylo za fajnie, zeby marnowac wieczor - szybko zaczelam sie zachowywac jak MOI (czyli robilam to, czego damy nie robia, patrz wyzej,0).
Nie powinnam byla:
- mowic mu jak glupio wyglada z kwiatkiem z garsci
- odpowiadac na pytanie, czy i dlaczego kobiety udaja orgazm (po co pytal? chcial, to sie dowiedzial!,0)
- rzucac tematu "twoj najbardziej romantyczny gest w zyciu" a potem wysmiewac z platkow roz na lozku
- itp. moge wymieniac przez godzine.
Ale nic. Hicior wieczoru mial miejsce wczesniej.
Stoje sobie w umowionym miejscu i czekam na niego, troszke sie spoznil. Widze go na horyzoncie, biegnie po zatloczonym chodniku w moja strone. Patrze, usmiecham sie. I NAGLE w blizszy kadr wkracza mi rodzinka: moj Eks, jego zona i synek. Widza mnie.
Czas na moment stanal w miejscu. Eks ma w oczach zazenowanie i jakas radosc, zona zimna wscieklosc, tylko maly i My Date na horyzoncie wyluzowani. Moja mina tez musi byc niekiepska, bo jednoczesnie chce mi sie smiac, serce mieknie na widok Eksa i zastanawiam sie czy oberwe torebka od zony.
Czas rusza z kopyta. Oni przechodza, My Date dobiega, koniec sceny.
Jakis skunks, ktory kupil sobie tandetne koreanskie auto i teraz glodzi rodzine, zeby je splacic, musial odreagowac stres na ulicy. Przejezdzal obok i tak mnie CHLAPNAL...
Jestem cala mokra, a za pol godziny bede sucha, za to brudna.
Niewyraznie mi.
Mikolajki bym poczytala
albo komiksy
Alicji nie lubilam, byla jakas dziwna
byl jeszcze Filonek Bezogonek, ale przy tym zawsze plakalam, bo byl biedny i slaby
moim idolem byl Tygrysek
Tupie sobie wczoraj przez rynek i nagle zatrzymuje mnie jakis caly usmiechniety facet.
On: Czesc! Co slychac?
Ja: Czesc. (kurcze, znam go, ale skad?,0)
- U mnie wszystko po staremu, pracuje, nie ozenilem sie, ble, bla.... a ty?
- No, ja tez sie nie ozenilam i tez pracuje (mam!!! - kolega z roku. Jak mu bylo na imie? Jasiu, Zdzisiu?,0)
- Swietnie wygladasz.
- Uhum (Wiem, Michal!!!,0)
- Daj mi swoj numer telefonu, umowimy sie na piwo.
- Ok (Boze, tylko nie kolejne beznadziejne spotkanie naszego yuppie- roku!,0)
- Zadzwonie. Moge jutro?
- Jasne. Wezme kolege S, tez z roku, dobra? (zagranie taktyczne z mojej strony, bo oszomuchodzi?,0)
- Wiesz co, nie bierz go... (porozumiewawczy usmiech i spojrzenie gleboko w oczy,0)
- ... (eeee?,0)
- To pa, zadzwonie na pewno!
- ... (yyyy???,0)
No to randkie mam. Nie wiem tylko jak to sie stalo.
Powinno byc zabawnie, bo gostek trzymal w lapie jakas zdechlacka rozyczke. Jak mi sie osmieli dzis taka sama podarowac.... ;,0),0),0) strasznie dawno sie nie wyzlosliwialam, a tu bede miala wdzieczny obiekt.
Po glowie mi jednak caly czas chodzi, ze kiedys od kogos slyszalam, ze on sie ozenil. A mowil, ze nie.
No, jesli tak bedzie, to wyzlosliwie sie i wyzyje na 10 lat do przodu, ha!
Czasem natykam sie na ludzi, z ktorymi nie wiadomo, co robic: plakac nad nimi, smiac sie, czy zabic od razu, zeby sie nie meczyli.
Odbieram telefon od wspolpracownika (czyli w zalozeniu, kogos, kto zna sie choc troche na tym, co robi,0).
Wspolpracownik: Bo ja nie wiem, jak to zrobic...
Moi: Wpisujesz adres: www.costamcos.pl i dalej... (nawijam o dosc skomplikowanej operacji przez piec minut,0)
W: Eeeee... ale?
M: (cierpliwosc poziom maksymalny,0) Tak, slucham?
W: Ile ja mam tych WUWU w adresie internetowym wpisac?
Jak dobrze, ze mi sie nie zachcialo kiedys zostac nauczycielka. Nie mam, no nie mam, cierpliwosci.
Jak sobie radzic z dziecmi.
Rozmowa telefoniczna z moja Mama:
- Mamo, nie mam sily, nie przyjade do was na weekend, chora jestem...
- a ja ci juz ciasto drozdzowe pieke... i zupe jarzynowa gotuje...
- no, yyyy, dooobra, to przyjade (cholernie mi sie nie chce,0)
- nie chce cie do niczego zmuszac
- to nie przyjade
- oki, to ja przyjade do ciebie na weekend i bede cie PIELEGNOWAC.
- Jezu, jak tak, to bede w sobote rano w domu!
- rob jak chcesz, coreczko...
Chcialam polozyc sie w swoim domu, nie wysilac na rozmowy, pogapic w sufit, poczytac.
Pojechalam jednak. Cieniarz jestem.
W gruncie rzeczy bylo fajnie.
Draznia mnie jednak motywy takiego postepowania, wynikajace z przekonania rodzicow, ze jestem dzieckiem specjalnej troski. Ciekawam, jak im to wybic z glow, nie sprawiajac przy okazji przykrosci.
Wpadla mi w rece sierpniowa Marie Clair (chyba tak sie to pisze,0). Jest tam cykl zdjec nowojorskiej narkomanki - za kazdym razem, kiedy zwijala ja policja, robili jej fotke na komisariacie. Pierwsza, kiedy miala 16 lat, ostatnia przed smiercia, przed jej trzydziestka.
Nie ma co opowiadac, to trzeba zobaczyc. Nie znajduje slow, by opisac jak ze slicznej nastolatki zmieniala sie stopniowo we wraka czlowieka.
Powinni pokazywac to w szkolach, nie nudzac mlodziezy wykladami o szkodliwosci narkotykow. Te zdjecia wystarcza.
Wczorajsza kumulacja totolotka (czy jak to sie nazywa,0) malo mnie o zawal nie przyprawila.
Z matematyki niewiele pamietam, jednak wbilo mi sie w glowe zdanie matematyczki, kiedy przerabialismy rachunek prawdopodobienstwa: Mozliwosc trafienia szostki jest mniejsza niz to, ze w Ziemie trafi ogromny asteroid
Wiec kuponow zasadniczo nie wypelniam, bo nigdy mi jeszcze na podworku asteroid nie zaparkowal.
Ale mam dusze hazardzisty, wiec jesli juz jest kumulacja - na karteczce, na prywatny uzytek, zapisuje sobie numerki i potem z czystym sumieniem moge powiedziec: ha, czulam, ze nie trafie i zaoszczedzilam siedem zloty!
Wiec wczoraj ogladam sobie jakies glupie filmidlo, a tu zaczyna sie losowanie. Rzucam sie wiec, szukam kartki, a oni juz szczesliwy numerek zdazyli wylosowac. - Kurna nie zdaze, w tym domu nie ma nic do pisania, co za bajzel, wrr... - lapie za kredke do oczu, pisze piec i szesc numerow (express i duzy lotek,0). Nigdy nie wiem, ile tych kulek tam lata, wiec wpisuje srodkowe cyfry.
Ok, podaja wyniki. Trafilam cztery numery na piec w express. Kurna i co teraz? Za chwile losowanie duzego, co ja zrobie, jesli trafie tez w duzym??? Normalnie nie potrafie wcelowac w zaden, ale ta goraczka mogla we mnie obudzic zdolnosci wrozki. I co? Ja sie powiesze jak trafie, nie bede mogla zyc ze swiadomoscia, ze ze sknerstwa nie wyslalam kuponu i zmarnowalam taka kase, chyba zjem ta kartke, zeby nie wiedziec...!!!!
Co za ulga, nie trafilam zadnego.
Jak nie Gofery to Grypy.
Zaluje czasem, ze nie moge na siebie popatrzec z boku. Musialam dzis przedstawiac NIEZWYKLE interesujacy widok: elegancko ubrana paniusia idzie sobie ulicami miasta, co jakis czas znosi ja na boki, przystaje i tepo gapi sie przed siebie, pociaga nosem i rusza dalej.
Dla obserwatora - jak nic, na sniadanie walnela trzy setki.
Mam zawroty glowy bez wspomagaczy, ot tak.
Prosze sie do mnie zwracac: Szanowna Podporo Przemyslu Chusteczkarskiego, smark.
Czego to czlowiek nie robi z nudow w pracy?
Oglosilam konkurs na alternatywne wersje zakonczen dowolnych filmow.
Oto prace wyroznione. Wersja Beta Shreka i Sekmisji:
1. Przejmujemy pałeczkę w momencie gdy Shrek dostarcza księżniczkę Fionę księciu (małemu księciu :-,0) ,0). Później, obrażony wraca do domku w którym przechowuje swój siedmiolufowy obrzyn. Bierze osiołka i ogonem jak wyciorem czyści obrzyna, osiołek w tym czasie zakłada swoje pancerne rękawice numer 5, te z hakami i rozpruwaczkami.
Tymczasem księżniczka Fiona zdradza księcia ze stajennym, przełożoną dam dworu oraz ulubionym wyżłem pretendenta do tronu. Czując się na dworze coraz bardziej pewnie przyśrubowywuje przyszłego męża do tronu za pmocą paczki przestarzałych frankfuterek a sama wyjeżdża do Nepalu nieść pomoc ciemiężonym łasicom.
Shrek w tym czasie odpiłowywuje zlew, przekuwa go za pomocą osiołka w półpancerz i wymiatając po drodze do baśniowych stworów z obrzyna kieruje się do zamku. Jako że zaraz za domkiem czyhała smoczyca z zamku rzuca się na osła z pożądliwym OOOOHHHHHhhhhh na ustach. Osioł wali ją po łbie pazurami-rozpruwaczkami i ubiera w skórzany gorset, a na ogonie wiąże kokardę z symbolem Samoobrony, co powoduje znaczne złagodzenie i uległość drakoniszcza.
Shrek i osioł dochodzą do zamku i wchodzą przez wychodek do komnaty tronowej, zatykając odpływ kibla smokiem na wypadek gdyby ktoś ich śledził. Jako że książe jest przyśrubowany do tronu fraqnkfuterkami, para przyjaciół bez większych problemów sadzi wszędzie wokół sadzonki tulipanów gwatemalskich, co pobudza księcia do wzmożonego wysiłku emocjonalnego. Potem osioł, Shrek i burmistrz miasta Ciechanów ubierają zielone pantofelki i tańczą do melodii "Ach, kochany Augustynie, wszystko minie, minie, minie". Książe bije brawo za pomocą deski do prasowania i starej foki. Potem opada kurtyna.
2. Przejmujemy paleczke, kiedy to Maksik i Albercik znalezli sie z dziewczetami w luksus-lata-siedemdziesiate willi i maja szczery zamiar zaczac sie rozmnazac...
Niestety, okazuje sie, ze dziewczyny nie maja jednak na to ochoty. Tak nie do konca, poniewaz brzydzi ich troche ogolne owlosienie na calym ciele, prysznic brany raz na miesiac, zakurzona szczoteczka do zebow i fryzury na Travolte.
- kochani, trzeba najpierw z wami cos zrobic. Fryzjer, kosmetyczka, manikurzystka i.... potem pogadamy, moze....
- CO, CO???? wyscie poglupialy, boscie dawno chlopa nie mialy, zachcialo wam sie Don Juana czy jak?
- no, no... bez takich, bo sie pogniewamy!
-NIE!
- tak
-GUZIK
- Oki, rozmnazajcie sie sami (poszly sobie, zadzierajac wysoko noski,0)
Polak to dumny i uparty czlowiek. Maksio i Albercik postanowili sprobowac rozmnazania mono. Ale efekty byly zerowe, poniewaz nie umieli z siebie wykrzesac entuzjazmu, niezbednego w tych przypadkach.
Poszli wiec do fryzjera, namowil ich nawet na lekka trwala i plukanke ziolowa poprawiajaca kolor wlosow.
Kosmetyczka wydepilowala laserowym urzadzeniem wlosy na nogach i klatach. Szczerze mowiac, troche sie zapedzila i pozbawila facetow tez flanckow wasow i brwi. Bolalo ich to wszystko jak diabli, ale czego sie nie zrobi dla seksu?
Po drodze zahaczyli tez o krawca i wyszli w gustownych pumpach.
Kupili po bukiecie roz na lepka.
Wkraczaja tryumfalnie do swoich dziewczyn.
- No, piekne i kochane, jak wam sie teraz podobamy. Kosztowalo to kupe zachodu, bolu i kasy, ale bylo warto, prawda???
- EEEEeeeee..... dlugo was nie bylo....
- Ale teraz jestesmy
- Dziwnie wygladacie, jakos tak...
- JAK?
-kobieeeeco. Wygladacie jak dwa pedaly. Fuj!
O KURWA, ALBERCIK, MAM DOSC TYCH DZIWEK. IDZIEMY!!!!!!!!
Dopadla mnie jednak.
Od jakiegos czasu po firmie szaleje antyfeministyczna grypa - pastwi sie jedynie nad babami.
Juz myslalam, ze o mnie zapomniala.
Ale nie - dzis rano termometr pokazal 38.5.
Z poczatku, zaspana jeszcze, atawistycznie ucieszylam sie - pokaze mamie i nie bede musiala isc do szkoly! Za jakas sekunde wehikul czasu przestal dzialac. Guzik. Nie ma juz szkoly, jest praca.
No to zwleklam sie z lozka i poszlam, mimo, ze swiat mi wirowal a w gardle mialam papier scierny.
A teraz obsesyjnie mysle tylko o tym, zeby szybko wrocic do domu, polozyc plasciutko na lozku i przez pare cudownych, relaksujacych godzin wpatrywac sie w sufit. Na bialym suficie galopowac beda jednorozce, krasnoludki, wic sie beda dziwne rosliny. Bedzie pieknie, cicho i spokojnie.
W zwiazku z grypa (mam nadzieje, ze tylko z tego powodu,0) wysluchuje dzis wyszukanych komplementow: Jezu, ktos cie w nocy wrzucil do wyzymaczki? czy Tobie chyba chlopa trzeba, bo kiepsko wygladasz
Musze zamienic kolegow na innych, lepszych gatunkowo.
Nie ma to jak wymyslic sobie dodatkowe zadania w pracy i zapieprzac, nie majac czasu na papierosa czy kawe, z pelna swiadomoscia, ze to praca spoleczna - pchnac kariery do przodu nie pchnie, zarobkow nie podwyzszy, nikt nie pochwali i jeszcze znajda sie ludzie, ktorzy uznaja, ze warto by cos innego i lepszego.
u lala...
wlasnie wyjasnila sie straszliwa tajemnica otaczajaca kwestie "dlaczego, do cholery, ja juz nie mam urlopu, powinnam miec jeszcze z dziesiec dni".
Pani Kadrowa wyjasniala dlugo i zawile, uzywajac skomplikowanych slow, ktorych nie znam, a sens tego byl taki: bo takie jest prawo i jusz!
mam o jeden dzien ZA DUZO wybranego urlopu. Znaczy - udalo mi sie przechytrzyc system? No to cwana jestem.
Wiekszosc wolnych dni poszlo sie pasc, kiedy Eks dawal mi popalic i czulam potrzebe ucieczki. Nie powiem, zebym w ten sposob specjalnie odpoczela.
A on sobie teraz siedzi w Wisle i sie byczy, pomyslec tylko, wrrr.
Ktos skarzyl sie kiedys, ze nigdy ze mna nie zatanczyl.
I nie zatanczy juz.
Niemniej wlasnie slucham piosenki, ktora, gdyby cofnac czas, doskonale nadawalaby sie do naszego jedynego tanca. Jakos do nas pasuje.
Push&Pull, Nikka Costa - temat z filmu Blow.
Mam straszna ochote podlinkowac, do odsluchania. Ale nie puszczaja mnie jakies opory prawno- autorskie itakietam.
Pol nocy nie spalam. Trzecia dobe z rzedu. Przez jednego malego sukinsyna. Zamieszkal u mnie. Wazy niewiele, ma klujke i jest bardzo przywiazany do mnie. Nazwalam go Gofer. Mimo nikczemnej postury zasluguje na swoje wlasne imie.
Jasne, mam mordercze intencje. Ukilic go. Ale to nie tak latwo z Goferami. Cwane sa i szybkie. W dodatku maja wyjatkowo wredny instynkt samozachowawczy i siadaja w miejscach, gdzie barwa zlewaja sie z otoczeniem.
Zlosliwa bestia robi wszystko, zeby nie skonczyc jako mokra plama. Sprawa ma tez kontekst psychologiczny - im dluzej czailam sie na nia z gazeta, tym bardziej moja samoocena spadala. Zeby mnie, MNIE, bujal taki maly #$^# to skandal i kleska ubermenscha MOI.
Zmienilam wiec taktyke.
Od 21 do polnocy leze spokojnie, czytam (dajmy na to,0). Na lekturze skupic sie nie moge, bo nasluchuje i rozgladam sie nerwowo. Moze zdechl z przezarcia? Moze zlapal go zaprzyjazniony Pajak Z Kąta? Moze....
... i pelna nadziei blogo zaczynam przysypiac.
BZZZZ... %*&(% zyje! Wrr... a potem to juz prosto: biegam z gazeta do trzeciej z zerowym efektem, ide spac, a rano drapie bable.
I tak sobie mysle, ile zyja komary? Tydzien? wiec sa pewne szanse, ze go przezyje, nie? Moze zamieszkal u mnie juz w srednim komarzym wieku i w tej chwili zdycha ze starosci?
Pewnie, ze sa srodki owadobojcze i wichajstry, ktore wtyka sie do kontaktu, ale... Gofer to naprawde gosc i walczy honorowo.
Trzeba cenic twardych przeciwnikow. Fair play rules.
Dobry poranek, dobry dzien.
Jestem dzis szczesliwa bez powodu. Nie ma juz czekania, niecierpliwosci, gniewu i zazdrosci. Wszystko odeszlo.
Nie za daleko, czai sie na mnie za rogiem. Ale pojde w inna strone i umkne.
Bede biegla.
Czeka mnie ostre zaciskanie pasa z powodu kolegi debetu. Trzeba sie go pozbyc, bo zaczyna mnie przerastac i zjadac.
Musze jeszcze troszke pieniazkow wlozyc w mieszkanie. Niewiele mu brakuje, zeby stalo sie przytulne i moje. Nie jest to oczywiscie to, o czym marzylam dziesiec lat temu, ale zawsze cos.
Odnowie jeszcze drzwi, powiesze firanki w kuchni (zamontuje karnisz najpierw,0), jakis chodniczek i pare antyram na graficzki z Allegro.
I jeszcze musze pomyslec o ogrzewaniu na zime - niski czynsz wiaze sie niestety zawsze z partyzanckim ogrzewaniem. Wiec - grzejnik do kuchni i lazienki. Moze uda mi sie pozyczyc? Marne szanse.
O mamo! Zaczynam rozumiec o co ci chodzilo, kiedy mowilas "Nie chciej tak szybko dorastac, ciesz sie dziecinstwem". Czy ja moge poprosic o bilet powrotny?
Wtedy Doroslosc kojarzyla mi sie raczej z chodzeniem spac, kiedy sie chce, ogladaniem wszystkich filmow i niejedzeniem szpinaku. Nie bylo mowy o kombinacjach na wszystkie strony, zeby przetrwac na przyzwoitym poziomie. I nie bralam pod uwage nakazu badz-zawsze-dzielna-i-radz-sobie-ze-wszystkim-sama.
No to teraz mam - spac chodze kiedy chce, z zastrzezeniem, ze jutro i tak musze wstac do pracy, wiec klade sie wczesnie, filmy mnie nudza, a szpinak i inne zdrowe zielska jem, bo witaminy. Nie placze tez publicznie.
Ale ja wlasciwie nie o tym chcialam.
Chcialam mianowicie wspomniec, ze teraz jestem krociutko obcieta prawie-blondynka. Tak mnie naszlo... I teraz mam na zbyciu kupe odzywek, olekow, maseczek, lokowek i suszarek.
Juz nie bede zapuszczac, wiec je rozdam.
HA! Empirycznie sprawdzone - a jednak blondyki MAJA wieksze powodzenie. Glownie u robotnikow budowlanych. Nie przydaje sie to do niczego, ale dobrze wiedziec ;,0)
No virgin me
For I have sinned
I sold my soul
For sex and gin
Go call a priest
All meek and mild
And tell him, 'Mary
Is no more a child.'
It's raining stones
It's raining bile
From the luxury
Of your denial
So I don't deny
I don't make do
I'll press alarms
Place bets on truth
I'm so up and down
And I love what's not allowed
I was lost, now I see:
And now I'm growing old
disgracefully
Whatever happened to Mary?
I'll spit on floors
And do more drugs
Burn every bill
Get drunk on love
Wear next to nothing
In the pouring rain
Be a bad example
And do it all again
I'll be uncareful
I'll cause such scenes
And I'll never talk
Of used-to-be's
Tattoo my face
I won't go grey
Be a dancing queen
I'm growing old disgracefully
I'm so up and down
And I love what's not allowed
I was lost, now I see:
And now I'm growing old
disgracefully
Whatever happened to Mary?
Mary, Mary
Quite contrary
Wracam sobie przez ulubiony skwerek do domu. Zazwyczaj jest tam mnostwo ludzi, psow i takichtam. Ale tego dnia padalo i skwer byl pusty.
Ide i widze, ze na srodku alejki stoi facet i patrzy na mnie. Dochodze do niego i robie krok w bok, zeby go ominac. On tez - i dalej blokuje mi przejscie. Ja w druga strone, on tez. I jeszcze raz.
Jakos bym go w koncu minela, ale gostek przy tym mial kretynsko zadowolona mine, wypisz - wymaluj jak Maklowicz, kiedy zdola cos ugotowac w plenerze i zbyt duzo pajakow mu sie w garnku nie potopi w miedzyczasie. Jego mina mowila "patrz jaki jestem potezny, ja macho, a ty taka bezradna i co teraz zrobisz dziewczynko?".
Nie wytrzymalam, krew mi zalala oczy, cisnienie uderzylo.
Nastepnymi rzeczami, ktore pamietam to lekki bol kolana i gostek zgiety w pol. Poszlam dalej.
Dopiero w domu do mnie dotarlo, ze mam wiecej szczescia niz rozumu. Gdyby to nie byl poczatkujacy zboczek, gdyby mial za krzakami kolegow, gdyby uznal, ze kopiaca panienka w mini i na obcasach to ujma na honorze mezczyzny...
Smieszne, od kiedy doroslam nigdy nie stosowalam przemocy. A teraz puscily wszelkie hamulce, tylko dlatego, ze gosc mial na ryju kretynsko pewny siebie wyraz.
Glajty...
zawsze mi sie marzyly.
Wlasnie wpadl mi w rece artykul o paralotniarstwie. Kurs kosztuje 500 zl, trwa tydzien. Szkol w Beskidach jest ze szesc.
UUUU, juz w tym roku nie dam rady - czasowo i finansowo. Ale w przyszle wakacje BEDE LATAC.
Jeden knif: "uzywany sprzet mozna kupic JUZ za 5000, nowy kosztuje dwa razy tyle".
Co to dla mnie.
A przy okazji zobacze sobie te droge na Zarze, grze samochody same z siebie kulaja sie pod gorke
Ha!
Bo mnie teraz zainspirowala Lavinia swoja opowiescia o glosniczkach ;,0),0),0)
Chcialabym na forum wrzucic temat "Czy zrobiles kiedys cos glupiego lus smiesznego ze swoim kompem?"
Ludzie miewaja niesamowite pomysly, boki zrywac czasem mozna...
Ale nie mam odwagi bo po pierwsze jestem tu od niedawna i byc moze ten temat byl juz walkowany na forum. A po drugie mam stracha, ze ci wszyscy informatycy, obcykani we wszystkim, mnie tam zjedza...
Znajdzie sie taki odwazny? Pliiiz, posmiejemy sie ;,0)
Ponizsza notka podniesie poziom literacki tego nloga i niewatpliwie przyczyni sie do wciagniecia go za pare lat na liste lektur szkolnych. A kto wie czy nie przyniesie mi Nobla.
A wiec:
Batonik Danon, mimo, ze taki maly, wystarcza na ubrudzenie biurka, monitora, prasowki, rak, zakietu i zapchanie klatwiatury.
Wczoraj zupelnie nierozsadnie ponoslo mnie do Empiku.
Moge spokojnie wchodzic do sklepow z ciuchami czy slodyczami, nic mnie nie rusza, serce nie boli, kamienna twarz. Obejrze i ide dalej.
Co innego z ksiegarniami - ciezko mi nie wejsc, a jeszcze ciezej wyjsc z pustymi rekami. A juz Empik to powinnam obchodzic szerokim kolem.
Ponioslo mnie wiec, zamiar byl: obejrzec, no moze kupic jedna cienka ksiazeczke, autora znanego i ambitnego...
Uhum, nie wiem jak to sie stalo, ale wyszlam z trzema Pratchetami i stosikiem gazet. Kosztowalo to eeee... duzo za duzo.
I tak chcialam zaczac sie odchudzac.
Zakup okazal sie o tyle nieekonomiczny, ze zdarzylam juz przeczytac pierwsza i jestem w polowie drugiej ksiazki. Dzis ja dorzne i polkne trzecia. I co dalej? Musze poszukac jakiejs biblioteki w okolicy, bo umre z glodu jak dalej tak pojdzie.
A wlasnie, ze odwieszam zawieszenie dzialanosci. O!
Z prostej przyczyny - w "realu" nie moge marudzic, bo znajomi zaczynaja mnie unikac, albo jeszcze gorzej - zaczynaja pocieszac. Fuj!
Scena z filmu "Brigdet J": siedzi na kanapie cala pijaniutka, zaplakana i spiewa "All by Myself".
Phi, ta panienka przy mnie to cienki bolek!
Jestem o wiele bardziej zalosna, bardziej czerwona na ryjku i duzo gorzej spiewam (i z gorszym akcentem i myla mi sie slowa, bo angielski to ja tylko z filmow znam,0).
Wciaz sprawdzam i na nowo stwierdzam, ze NIKT tak stylowo nie potrafi sie samotnie upijac i rozczulac nad soba jak ja.
W takich sytuacjach (uwaga, mistrz daje RADY!,0) obowiazkowe jest 1. gapienie sie w wyswietlacz telefonu (w wolnych chwilach mozna poczytac stare kochane sms-y,0). 2. trzymanie w zasiegu reki co natepuje: fajek, popielniczki, ognia, alkoholu, chusteczek, albumu ze zdjeciami i wody mineralnej na rano. 3. powtarzanie w kolko "bedzie-dobrze-bedzie-dobrze- KURWA-CIEKAWE-TYLKO-KIEDY"
No tak... powinnam wyjsc ze skorupy.
Problem w tym, ze nie wiem nawet jak sie do tego zabrac. Nie jest dobrze.
W tej chwili stac mnie tylko na marudzenie i rozczulanie sie nad soba.
Sama siebie tym nudze. A smutki powiedziane czy napisane staja sie jeszcze bardziej realne.
Do czasu wyjscia z dola zawieszam dzialalnosc Trust.
Przyjemnych wakacji wszystkim ;,0)
Kocham moja bratowa, naprawde. Jest dla mnie siostra, ktorej nigdy nie mialam.
Jest taka szczesliwa, ufnie patrzy w przyszlosc, ma tyle planow... Mloda Szczesliwa Mezatka.
Jednak jej szczebiot o ich pierwszym mieszkaniu, opowiesci o urzadzeniu sypialni, o przyszlym pokoiku dla dziecka wyzwala u mnie dwie reakcje:
- mniej negatywna: dostaje ataku depresji mizantropicznej i chowam sie pod biurkiem, walczac ze szczekosciskiem, nic nie mowie.
- bardziej negatywna: cala usmiechnieta zaczynam pogawedke o najnowszych statystykach dotyczacych rozwodow, wskazujac na konkretne znajome przyklady "Patrz, ona rok temu tez planowala dziecko, a teraz..."
Patrze, jak swiatelko w oczach Bratowej przygasa i mam ochote walnac sie sama w twarz.
Zla, niedobra, zazdrosna Trust. Wstydze sie za ciebie!
Niewaznymi rzeczami znow sie przejmuje. To tak, jakbym sie wkurzala, że Zygmunt August byl nieudolnym krolem. To juz historia, bylo i przeszlo. Mozna tylko wyciagnac wnioski na przyszlosc.
Czasem staram sie zawracac rzeki kijem. Bez sensu.
Tylko zal mi paru ludzi.
Wczoraj zagadana szlam sobie po chodniku i noga objechala mi z kraweznika. Zabolalo, ale dalo sie isc dalej.
Rano obudzil mnie bol w stopie. Nie dalo sie stanac na niej. Ledwo co sie dowloklam do kuchni.
W koncu postanowilam jednak dostac sie jakos do pracy. Nawet nie wiem gdzie w poblizu jest pogotowie, zreszta jak sie tam dostane? a do pracy mam tramwaj, na jedno by wyszlo, w koncu nie zarabiam na zycie praca fizyczna.
Tylko tam sie zastanawiam...
Jak, no jak, wyszla mi ta sztuka, ze pałętając sie po swiecie prawie trzydziesci lat, nie mam nikogo, do kogo moglabym tak po prostu i bez wyrzutow sumienia powiedziec "cos mi sie stalo, zawiez mnie na pogotowie" albo "zrob zakupy, bo ja nie dam rady"?
No jak ja zyje, ze jestem zdana tylko na siebie?
Normalnie takie mysli nie przyszlyby mi do glowy, daje sobie rade i nikogo nie potrzebuje.
Obejrzalam "Briget Jones" - pomyslalam: tez tak skoncze.
Obejrzalam "Dzien swira" - Boze, tez tak skoncze!!!
Obejrzalam "Blade II" - co za ulga, TAK raczej nie skoncze.
Zaproszono mnie do wykwintnej restauracji na kolacje.
Swiece byly, kelnerzy biegali, wino pilam, jadlam cos czego nazwy nie potrafilam zapamietac, kiecke mialam elegancka i buty na obcasach, dyskutowalam o polityce kulturalnej, usmiechalam sie uprzejmie i nie przerywalam, podziwialam otrzymane kwiaty, bylam zrownowazona i pewna siebie, ach... dama bylam.
I tak sie tym zmeczylam i zestresowalam, ze poszlam nastepnego dnia do parku. Zalozylam stare dzinsy i vansy. Wyzlopalismy z kumplem piwo, poklocilismy sie, pogadalismy o seksie, pokopalismy pozyczona pilke, a na koniec rzucalismy w siebie swiezo scieta trawa i napchalam mu jej za koszulke. To byl piekny dzien...
A, z reporterskiego obowiazku...
Brat sie obronil, dyplom znaczy sie.
Gratulujemy, jestesmy dumni, pamietamy jak to bylo...
... zwalszcza kaca po oblewaniu dyplomu pamietamy ;,0)
i chude miesiace pozniej, kiedy szukalam pracy. Wtedy nie bylo za wesolo.
No, ale na Brata czeka juz etat i sluzbowy komputer, a na monitorze przyklejona kartka "Witamy Pana Magistra".
Mam nadzieje, ze to co smutne go ominie.
Jak na razie zawirowania i pulapki losu, ktore ja obowiazkowo zaliczalam, on bierze jak zawodowy rajdowiec - spokojnie, pewnie i bez pudla.
W poczatkach wojny gestapo zaaresztowalo mlodego czlowieka. Po dluzszym pobycie w wiezieniu przewieziono go do Auschwitz. Wtedy jeszcze nie bylo tam obozu zaglady, przyjechal pierwszym transportem i to on, miedzy innymi, budowal go.
Udalo mu sie przezyc, mial szczescie. Z czasem i nowymi transportami wiezniow, on z trzycyfrowym, najnizszym numerem, zyskal szacunek Niemcow. Dostal lzejsza prace, radzil sobie i nabral nadziei, ze uda mu sie wrocic do domu.
Poznal w obozie dziewczyne. Zydowke. Pokochali sie, troszczyl sie o nia, pilnowal, zeby nie byla glodna.
Wraz z ze zblizaniem sie frontu wschodniego, po obozie zaczely krazyc plotki. Czesc wiezniow miano transportowac do obozow w Niemczech, reszte zlikwidowac.
Wiedzial, ze jako stary wiezien wyjdzie z tego obronna reka, ale co nia? Zydzi pierwsi szli do gazu. Kazdy dzien przyblizal nieuchronne.
Postanowil ja ratowac. Nie mogl zniesc mysli, ze straci swoja milosc.
Zorganizowal ucieczke. Przebrany za gestapowca wyprowadzil ja z obozu. Wiele tygodni błąkali sie, szczuci jak psy, glodni i bliscy smierci z wyczerpania. W koncu przedostali sie przez granice GG i dotarli w jego rodzinne strony.
Zostawil ja u rodziny, a sam przylaczyl sie do partyzantki.
Przez dlugi czas nie kontaktowali sie - poczta nie dzialala, na drogach bylo niebezpiecznie.
W koncu postanowil ja odwiedzic.
Kiedy dotarl na miejsce, od rodziny dowiedzial sie, ze cztery dni wczesniej dziewczyna, przekonana, ze on nie zyje, nie chcac byc ciezarem i zagrozeniem dla goszczacych ja ludzi, ruszyla do Warszawy.
Mineli sie o cztery dni.
Spotkali sie dopiero po czterdziestu latach, jako starzy ludzie.
Mieli do siebie nawzajem pretensje, ale nie potrafili ujac w slowa, o co. O zmarnowanie czego...?
No, patrzcie Panstwo...
Wczoraj odezwal sie do mnie na icku gosc, przedstawiajacy sie jako "i`m only poor worker from Thailand", budujacy mosty zreszta...
Pisze doskonalym angielskim (tez bym tak chciala,0), ma pod reka internet i gadamy juz dwie godziny. Troche to dziwne, robotnik fizyczny w koncu.
Prosze, prosze...
albo jakis znajomy sie wyglupia, albo nedza i analfabetyzm w Trzecim Swiecie sa mocno przereklamowane.
Od tygodnia wszystko mnie wkurwia, ciezko wkurwia.
Nie bede tu wyliczac co i kto, bo patrz wyzej.
Swiatelko w tunelu - ruszyl nlog, moj wetyl bezpieczenstwa. No, jesli reszcie ludzi tez tak sie nazbieralo i beda wszyscy dzis wylewali tu zolc z calego tygodnia - jak nic serwer padnie ;,0)
Banalnie bedzie.
Bilans miedzy "ma" i "winen" na moim koncie bankowym jest dla mnie tajemniczą i mroczną zagadką.
Jak to sie dzieje, ze nie zyjac rozrzutnie, majac tanie mieszkanie, nie pozwalajac sobie na ekstrawagancje (phi, nawet na ciuchy nie pozwalajac,0) przewalam sama gdzies sume, za ktora niejedna wielodzietna rodzina musi sie utrzymac?
Nie pojmuje tego, doprawdy.
Ze tez rzeczy, ktore mnie ciesza, musza tyle kosztowac. Jesli odstawie fajki i okazjonalne wyjscia do pubow, to z fajnych rzeczy na "P" juz mi nic nie zostanie.
I co ja mam robic, biedny zuczek?
W ramach poprawienia sytuacji finansowej zaraz sprobuje wlamac sie na serwer banku i przeleje na konto troszke fikcyjnych pieniazkow, o!
Jakby ktos pytal o mnie, to siedze w wiezieniu.
Do powyzszego wpisu natchnal mnie dzis rano widok pustej lodowki i zwiazana z tym przymusowa wycieczka do Oszoloma.
Jest nas w dziale cztery sztuki.
Sztuka nr.1 poszla na urlop, przekazujac swoje obowiazki, komu by innemu, mnie.
Sztuka nr.2 rzekla: Mam trzy duze artykuly do napisania, pliiiiz, zrob reszte roboty za mnie...
Sztuka nr.3 zrobila minke misia Paddingtona i oznajmila: Musze, no, musze isc na uczelnie. Bede za godzine, odbieraj telefon.
Zadzwonil Strasznie Wazny Pan Z Gory z opieprzem, dlaczego nie ma jeszcze tego, co mialo byc juz wczoraj.
Telefony rycza, ludzie biegaja, szef ma kolejny atak homofobii, klimatyzacja nie dziala.
A ja, a ja ...
zrobilam niezwykle profesjonalna i zapracowana mine, zalozylam na uszy sluchawki z muzyka i pisze notke.
W planach na dzis mam jeszcze wymiane pogladow na temat celibatu ze znajomym Palestynczykiem na icku i gre zrecznosciowa z kaczorem Duffy na stronie Cartoon Network.
Chcialam wrocic do dawnego zwyczaju porannego medytowania.
Trafila mi w rece ksiazka pt. "Trzy filary buddyzmu zen". Zalecane tam jest, by podczas medytacji nie powtarzac mantr, lecz zastanawiac sie i konteplowac. Proponuja zagadnienie "Czym jest Mu".
No to ja szu, szu, szu... na koniec ksiazki, do slowniczka.
Guzik. Terminu "Mu" nie wyjasnili.
Mysle: Trudno, sprobuje, moze wlasnie mnie oswieci co do tajemniczego Mu.
Wiec: kwiat lotosu, plecy proste, dlonie ulozone, oddechy - wszystko swietnie. Wystapil jednak drobny problem...
W medytacji przeszkadzala pochylajaca sie nade mna wielka, miekka i faflasta morda krowy Milki - Mu, Muuuu...
Wnioski:
- nie da sie poznac zen tylko z ksiazek
- kulanie sie ze smiechu po dywanie o 6 rano relaksuje i daje energie tak samo dobrze jak medytacja, choc, z cala pewnoscia, nie przyczynia sie do rozwoju duchowego.
Facet wszedl na parapet okna na drugim pietrze, krzyczac, ze sie zabije.
Przyjechala straz pozarna, zgromadzil sie tlumek. Wtedy szyba przecial sobie zyly na rece - trysnela krew.
Potem zadziezgnal na ramie kabel od wiertarki, wsadzil w petle glowe i skoczyl.
Kiedy, wiszac juz, przestal sie szarpac i znieruchomial, pekla rama i gosc spadl na chodnik (dwa pietra, przypominam,0).
Lezal przez chwile w kaluzy krwi.
...i zaczal sie ruszac.
Tragiczne czy...?
Ja jestem ogolnie znana jako potwor, wiec moge sie przyznac, co mi tam...
Moja pierwsza mysl: "Jezu, ale partacz"
A wasza?
Jakos dziko sie czuje. Mam kryzys wieku starczego.
Znalazlam dzis rano w MOJEJ OSOBISTEJ BRAZOWEJ GRZYWCE siwego wlosa. W zwiazku z tym rowno o godzinie siedemnastej wpadam w swiat farb do wlosow.
Siwy wlos chyba chcial mi powiedziec, ze za pozno juz na urodzenie dziecka, skakanie ze spadochronem, zalozenie hodowli psow, wyprowadzke do Indii i wiele innych rzeczy....
Zmiana nastroju:
King jest tak straszliwie straszny, ze jezeli uda mi sie doczytac ksiazke nie przyprawiajac sie o zawal - to zabiore sie za kolejna. "Miasteczko Salem", o!
Ex- ukochany napisal, ze nie potrzebuje mojego wybaczenia.
Mysle, ze potrzebuje. Ja potrzebuje mu go dac.
Zebym mogla to, co bylo, przemyslec, pogodzic sie i zamknac sprawe.
Bez przebaczenia gdzies to bedzie gleboko, moze nawet w nieuswiadomiony sposob, tkwic i nie dawac spokoju.
Szkodzac oczywiscie tylko mnie. Bo osoba, ktorą po latach nienawidzimy, ma to gdzies, nawet o tym nie pamieta.
Madrzy ludzie wiedza o znaczeniu przebaczenia.
Papiez nazwal swojego niedoszlego zabojce "bratem", Dalajlama mowi: "moi chinscy bracia", a kobieta, ktora ma wszelkie prawa czuc do mnie nienawisc, zyczyla mi powodzenia.
Nie zrobila tego dla mnie lecz dla siebie. Niemniej jestem za to wdzieczna.
Tak wiec, Skarbie, wybacz mi moje winy, jako i ja ci wybaczam.
Wracaja teraz do mnie echa z wesela. Smiesznie nas postrzegaja obcy ludzie.
- Wiesz, ten chlopak, z ktorym bylas... on taki zapatrzony w ciebie jak w obrazek, widac, ze zakochany po uszy, a ty tak na niego warczalas... - to ciotka.
- Dlaczego ty sie nie chcialas bawic ze swoim chlopakiem, taki przystojny i dobrze tanczyl, a ty go tylko wysylalas do innych dziewczy. Szanuj sobie go - wujcio.
- Bardzo do siebie pasujecie, mam nadzieje, ze wkrotce zaprosisz nas na wasze wesele - ciotka nr 2
Uhum.
Dlaczego ludzie widza, tylko to co chca zobaczyc?
Bo bylam z zonatym i dzieciatym kumplem, z cala pewnoscia nie zakochanym i szczerze mowiac znudzonym cala szopka.
Podoba mi sie to co zrobila mi na glowie fryzjerka. Wygladam teraz jak pastuszek, ktory spedzil noc w stogu siana i w zwiazku z tym ma artystyczny nielad pod tytulem "pieron w durszlag strzelil"
A jutro bede wygladala jak ryzy pastuszek, ha!
Przede mna leza biala Princessa od wielbiciela i wlasnorecznie zrobiona kawa, w torbie King na wieczor, kontenta jestem niebywale
Moja pralka ma osobowosc.
W sumie nic dziwnego, ma tyle lat co ja. Przez ten czas nawet kaloryfer nabralby charakteru, a co dopiero PANI PRALKA.
A nie ma latwego charakteru, oj nie...
Wczoraj mialysmy obie ciezki dzien.
JA: Czesc kochana, wiesz, ze dzisiaj bedziemy praly?
PRALKA: Nie bedziemy.
J: Nooooooo, plllliz, nie mam juz w czym chodzic...
P: Chrzan sie!
J: Ja tu rzadze i bedziesz prala.
P: (poderzanie szybko sie poddaje,0) Oki
Po jakims czasie
J: Cos ty, kurna, zrobila? Nastawilam 40 stopni, a ty co? Wygotowalas!
P: Sama chcialas Szefuniu, zebym prala, wiec sie teraz wal
J: Nienawidze cie swinio, obys zdechla
P: (zdycha,0)
J: Jezuuuu, zartowalam, wez i jeszcze wywiruj, a potem ci dam spokoj, cooooo?
P: (dalej nie zyje,0)
J: Buuuu...
P: (konczy symulowac, wiruje i wywala korki przy okazji,0)
J: Dzieki, skarbie moj jedyny
P: Spadaj i zebym cie juz nigdy nie widziala. To byl ostatni raz! Jak jeszcze raz tu przyjdziesz to najpierw zaleje ci mieszkanie, a pozniej spowoduje pozar i pokopie cie pradem, ble, ble, wrrrrrr....
Przebudzilam sie w nocy i slyszalam, ze jeszcze mi z lazienki zlorzeczyla...
za dwa lata moze przestane, ale teraz cos mnie trafia.
- Zadzwonie do niego
- nie zadzwonie, rzuci sluchawka
- zadzwonie, moze nie rzuci
- nie zadzwonie, juz mu sie poukladalo, zapomnial, przestal kochac, lepiej to zostawic jak jest
- zadzwonie, dlaczego "tak jak jest" ma sie odbywac moim kosztem? Ja cierpie!
- nie zadzwonie, on juz nie chce telefonow, nawet tutaj przestal zagladac
- zadzwonie, tylko znajde jakis organizacyjny pretekst
- nie zadzwonie, on mnie zbluzga
Nie zadzwonie oczywiscie
On tez nie zadzwoni, bo mnie niewnawidzi
...z wzajemnoscia
- To po co chcesz dzwonic?
- Nie wiem, kurcze, nie wiem
Wpadlam pod biurko ze smiechu.
Znalazlam backupa mojego starego kompa. Posluchalam starej muzyczki i pogrzebalam po tekstach, ktore kiedys "tworzylam".
I znalazlam cos, o czym juz dawno zapomnialam... Dwa lata temu pisalam pamietnik.
Buahaha... nie moge sie powstrzymac (wprowadzam cenzure na imiona,0):
"3 grudnia 2000
Ile razy można przerabiać ten sam błąd? Zapamiętaj dobrze to uczucie - poniżenie, złość, ból, wstyd, bezsiła, smutek. Chyba nie pominęłam niczego.
Dziś domyśliłam się, że M., wbrew temu co mówi, spotyka się z Lucyną. Okłamywał mnie. Co mu zależało, ciekawa jestem. I tak od dłuższego czasu traktował mnie jak śmiecia. Nie daj się tak więcej, powtarzam. Nie odbieraj jego telefonów, nie dzwoń sama. To nic nie daje, a potem kończysz kołysząc się na łóżku, obejmując poduszkę i myśląc o ostrym nożu. Cóż za pokusa. Lepiej tak nie myśleć, prawda? Bądź mądra, nie rób więcej głupstw. Samotność kiedyś się kończy. Kiedy słyszę piosenkę, która kojarzy mi się z Adamem, myślę- ale byłam wtedy szczęśliwa. Nie ma już dawnego bólu, tylko uśmiech. Tak chciałam go zapamiętać. Dobrze. Niech tak będzie też z M.. Tylko wspomnienie, przywołujące na twarz uśmiech. Właśnie tego chcę. Ktoś mnie przecież kiedyś znowu pokocha.
Czasem mam wrażenie, że składam się z samych blizn. Cały czas tęsknota, niedosyt. Muszę koniecznie nauczyć cieszyć się dniem dzisiejszym. Co za fatalny nawyk ? ciągle czekać na coś, co dopiero będzie, nie zwracać uwagi na aktualną minutę. To jest dopiero marnowanie życia.
4 grudnia 2000
Mam w głowie małe wyjące ze smutku zwierzątko, które nie chce przestać zawodzić. Kiedy się zamknie, nie będzie już tak źle.
Jestem chora i trochę mnie martwi to, że nie mogę grypy wyleżeć.
21 grudnia 2000
Adam się odezwał. Życzenia i chce się spotkać. Co to ma być, zwykła grzeczność, czy rzeczywiście chce mnie zobaczyć? Ale ucieszyłam się, poprawił mi zły dzień.
Kiedy wspominam go, jak się śmieje, świat robi się jaśniejszy. Na zawsze pozostanie moim marzeniem. Za dwadzieścia lat, myśląc o nim, będę się uśmiechać.
17.01.2001
No i się zmieniło. Sporo. Przeniosłam się do domu rodzicow - będę tutaj szukać pracy. Patetyczne pożegnania ze wszystkimi w Katowicach.
W. Nie wiem, co z nim. Jestem trochę rozdarta wewnętrznie, chcę i się boję. To wielka odpowiedzialność, rzuci żonę i dziecko. Nie wiem, czy to zniosę. Albo jeszcze lepiej - nie zrobi tego, a ja będę cierpiała. Czy już nic nigdy nie będzie proste i łatwe?
13.02.2001
Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Wszędzie jest mi źle. Zewsząd chcę sobie pójść. Nie mam specjalnej ochoty na życie w gruncie rzeczy. W. przestał nawet dzwonić ? może to przez niego tak kiepsko się czuję. Za to Michał chce się ze mną zobaczyć, biedaczysko. Musi być bardzo samotny. To nie ten adres, kolego."
NO, NIE MAM PYTAN. POLTOREJ ROKU, A JA WCIAZ TKWIE W TYM SAMYM MIEJSCU, IDENTYCZNIE JECZAC I MARUDZAC. Z TA TYLKO ROZNICA, ZE IMIONA FACETOW SIE POZMIENIALY.
NICZEGO SIE NIE NAUCZYLAM PRZEZ TEN CZAS.
Z drugiej strony, mozna na to patrzec inaczej: problemy, przez ktore teraz nie moge spac, za dwa lata beda tylko zapisem na jakims serwerze i niewyraznym wspomnieniem... I bede wpadac pod biurko czytajac ta notke ;,0)
I'd like to see you, thought I'd let you know
I wanna be with you everyday
Cause I've got a feeling that's beginning to grow
And there's only one thing I wanna say
I'm ready - to love you
I'm ready - to hold you
I'm ready - I'm ready
Ready as I'm gonna be
She left me a long note when she left me here
Told me that love was hard to find
But baby it's easy and I'll make it clear
That there's only one thing on my mind
I'm ready - to love you
I'm ready - to hold you
I'm ready - I'm ready
Ready as I'm gonna be
Nie wiedzialam, ze jestem, ale podobno jestem
Jaka jest roznica miedzy dobrym czlowiekiem walczacym o swoje poczucie godnosci, szacunek i pewnosc jutra, a potworem?
Plynna, niewyczuwalna dla walczacego.
Ale tak to juz jest, uczysz sie metod walki, od przeciwnika i potem je stosujesz. Ja je zastosowalam wlasnie na osobie od ktorej sie nauczylam.
I woke up this morning with my make-up on
I've been faking it lately but those days are gone
You look at me and wonder why
I've got to cut these strings and learn to fly
But that girl is only in your mind
She's leaving everything behind
She's not the girl that's gonna make it right
So you can kiss that girl goodbye
You're so glad you made it in this dead end town
Everybody is waiting for you to come down
You're gonna wake up from your dream
You're gonna find someone who looks like me
Well you could look forever for someone like me
She's just a memory
So you can kiss that girl goodbye
Kiss that girl goodbye
So you can kiss that girl goodbye
So you can kiss this girl goodbye
Nocowalam u Marka, rano wstalam wczesniej, zeby sie przebrac przed praca. Ale kiedy juz bylam w centrum stwierdzilam, ze nie chce mi sie isc do mieszkania i przyszlam prosto tutaj. Najwyzej bede smierdziec
Chyba mam dola
Ciesze sie, ze jutro jade do domu. Cos nie bardzo potrafie sobie znalezc miejsce. Chodze jak nakrecana lalka - praca, dom. W pracy wykonuje nabyte i machinalne ruchy - wlewanie tekstow, gazety, zrobic kawe, wyjsc na papierosa a w sumie nie zawsze sobie uswiadamiam kiedy i po co cos robie.
Powaznie zaczynam sie zastanawiac nad jakimis lekami antydepresyjnymi, nie radze sobie.
Doszlabym juz dawno do siebie, gdybym miala odrobine silnej woli i nie wchodzila na bloga Slawka. On go pisze, bo wie, ze zajrze, ja zagladam, bo wiem, ze cos do mnie napisal. Tylko, ze tam zamiast starych klamstw teraz celebruje sie zwalanie winy na mnie za wszystkie grzechy swiata.
Oj, to glupio brzmi, nawet napisane ;,0) To po co tam wlazisz? - nie wiem.
W kazdym razie boje sie, ze przekrocze wkrotce granice, po ktorej ubieraja w kaftan. Bo jak zaczne wrzeszczec, to dlugo nie skoncze
To nie upal, choc chcialbym, zeby tak bylo.
I co teraz?
Najwazniejsze dla mnie jest w tej chwili, zeby nad soba zapanowac. Dlawie sie zlymi emocjami i tylko sobie przez to szkodze. I nie tylko sobie...
Bardzo mnie zabolala jego notatka, o tym, ze jestem dziwka i haslem o psach i sukach. Choc wlozyl te slowa w inne usta i niby tylko cytowal - wychodzi na to samo. Wiem, ze walil z calych sil, zeby bolalo, z zemsty. Trudno, musial odreagowac...
Przypomniala mi sie scena z jakiegos filmu. Facet zgwalcil dziewczyne, a potem czul sie z tym tak zle, ze ja pobil i wyzwal od kurew. Wiem co ta dziewczyna czula.
Moze i jestem glupia i rozdarta emocjami, ale tak to wszystko odbieram - moje prawo. On odbiera to inaczej - jego prawo.
Nie chce wytlumic w sobie wszystkich emocji. Musze zabic tylko w sobie nienawisc.
I zajac sie soba. I problemami, jakie sie szykuja.
I co teraz? Glupia ja, zawsze musze spasc z deszczu pod rynne.
Dam sobie rade
Dostalam nieoczekiwanego maila. Wlasciwie dwa, ale napisze o jednym.
Przez cztery lata bylam zaswiergolona w pewnym Chlopaku. Cale studia mi na tym zeszly, bo on byl malo zainteresowany moja osoba. No, zdarza sie, chociaz oczywiscie jestem tak cudna i przepiekna, ze go nie rozumiem.
Po obronach nasze drogi sie porozchodzily. Ja zaczelam pracowac na emeryture i czynsz i chlebek.
On jest wolnym duchem. Postanowil jeszcze troche postudiowac. Potem wyjechal do Stanow. Piszemy do siebie maile.
A, zapomnialam, ze cos nas jednak laczylo. Zainteresowanie Azja i buddyzmem.
Wlasnie dostalam od niego propozycje przyjazdu do Kalifornii. Ma tam mieszkanie i prace w osrodku buddyjskim. I wymyslil, ze to wlasnie jest miejsce dla mnie. Czesto mial smieszne pomysly... ;,0)
Zawsze marzylam, zeby poznac te kulture "od srodka". A akurat mam taki balagan w zyciu i debet na koncie, ze wlasciwie nic nie stoi na przeszkodzie, coby trzasnac drzwiami i wiecej tu nie wracac.
Ciekawe tylko co na to panowie od wiz... I mama.
Kalifornia.... praca wsrod buddystow... Free Tibet :,0)
Choc zaswiergolenie dawno juz przeszlo, ciagle pamietam jak sie smial - radosnie i tak, ze slonce wychodzilo zza chmur
Fuj, juz nie bede sie babrac w tym blocie!
Fuj, jutro zapomne...
Bleee.... , alez to bylo brudne
Prawie uwierzylam, ze tak ma wygladac zycie i ze to normalne...
Mam moralnego kaca
Ide pod prysznic, potem wypije kefir i... bedzie juz po wszystkim.
Juz jutro bedzie jutro
Pierwszy i, mam nadzieje, ostatni raz rozstaje sie z kims, obrzucajac gnojem.
Dziwne, moi "byli" naleza do "aktualnych najlepszych kumpli". Coz, ten stracil moj szacunek juz dawno, sympatie dopiero ostatnio. Ciezko sobie na to zapracowal
Nie byl laskaw uregulowac rachunkow za media czy czynsz, chociaz siedzial mi na glowie przez dwa miesiace, a teraz nie jest laskawy zwrocic mi choc kluczy do mieszkania.
"Niech sobie zmieni zamki". Jasne, wiadomo, mam mnostwo kasy do wyrzucenia
A nawiasem mowiac, jak sie usprawiedliwia z romansu starzejacy sie, zonaty facet?
Nie wiecie?
Przeciez to proste i oczywiste...