biggus_dickus // odwiedzony 485442 razy // [nlog_pierwszy_vain szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (1835 sztuk)
20:51 / 21.10.2014
link
komentarz (0)
"No i chuj. No i jakie teraz są procedury?"
20:53 / 19.10.2014
link
komentarz (0)
Chyba najwyższa pora na wyciągnięcie pewnych wniosków, wyznaczenie celu i obmyślenie strategii działania. Problem w tym, że ten cel nie jest wcale łatwy do wyznaczenia. Z czterech przedstawionych cech osobowości mam zaledwie jedną z niewielkimi domieszkami dwóch innych. Żeby jeszcze była nikła cząstka tej pierwszej wymienionej, to byłoby znacznie łatwiej. I to wszystko sprowadza się do prostego wniosku: pleśń można odkroić (przynajmniej w tej metaforze) albo wyrzucić. I kurwa nie wiem co zrobić...
19:18 / 17.10.2014
link
komentarz (0)
Dobrze, że wreszcie zaczyna się weekend.
21:33 / 14.10.2014
link
komentarz (0)
Ni chuja! Nie z takich rzeczy się wychodziło. Będzie dobrze albo bardzo dobrze :)
19:39 / 12.10.2014
link
komentarz (0)
Nadchodzi pora na duże i bardzo trudne zmiany. Zmiany na lepsze oczywiście.
15:37 / 11.10.2014
link
komentarz (0)
Raz na zawsze muszę zapamiętać, aby stosować się do zasady, że ryzykowne okazje należy wykorzystywać! Zgodnie z resztą ze swoimi przekonaniami, że lepiej żałować czegoś, co się zrobiło, niż tego, że czegoś się nie zrobiło. Kurwa no...
18:37 / 09.10.2014
link
komentarz (0)
Miałem pisać o tym, jak to czasami traci się chęci do czegokolwiek. Dalej o tym, jak to cały czas się uodparniam i w zasadzie bliski jestem obojętnego podejścia do sytuacji. Z tego pisania wynikło tyle, że skoro tak obojętnieję, to nie ma sensu o tym wspominać. Powstał jednak krótki wątek o tym, jaki obraz to przybiera.
19:12 / 07.10.2014
link
komentarz (0)
Chyba już wiem, z czego wynika ostatnia chęć do spędzania weekendów w odmienny niż zazwyczaj sposób. Oczywiście powodów jest kilka, ale tylko jeden tak naprawdę w odpowiedni sposób determinuje moje zachowania. Myślę, że niebezpieczeństwo zostało już zażegnane, przynajmniej na dłuższy czas. Rzecz jasna w tym temacie nigdy nie mogę mieć pewności niestety, ale na chwilę obecną uważam, że właśnie na dłuższy czas.

Dwa. Zawsze chciałem, to w pewnym stopniu mam. Ponadto bardzo cicha nadzieja na to, że ten pewien stopień z czasem urośnie do większej rangi. Muszę tylko jedno pamiętać: tutaj nie zadziałają kody, nie mam 3 żyć ani nie ma opcji "wczytaj".
17:19 / 06.10.2014
link
komentarz (0)
O rany! O rany! Alem pojebany!
13:00 / 05.10.2014
link
komentarz (0)
Potrzebuję wakacji. Bardzo długich wakacji.
21:37 / 04.10.2014
link
komentarz (0)
Chyba będzie już lepiej, choć nadal odczuwam wzmożoną aktywność neuronów. Niewykluczone, że jedna raptem sytuacja wpłynęła na mnie znacznie bardziej destrukcyjnie, niż zdawałem sobie z tego sprawę.
Jestem zmęczony.
20:02 / 02.10.2014
link
komentarz (0)
Ile warte są przemyślenia i wnioski, które w danym momencie wydają się stuprocentowo właściwe, by raptem kilka godzin później uważać je za głupie i bezsensowne zastępując zupełnie odmiennymi?
18:01 / 02.10.2014
link
komentarz (2)
Wczoraj to pisałem, jak to mi już radości nawet powrócony po latach Sikret nie sprawił. Ale jak w nocy mi się przyśniło, że ktoś go minimalnie tylko uszkodził, to mało co się zlany potem nie obudziłem ze strachu i wkurwienia. Wniosek z tego taki, że nawet jeśli w znacznej mierze się wypaliłem, to gdzieś głęboko wewnątrz mnie jeszcze jestem sobą.
18:43 / 01.10.2014
link
komentarz (0)
Dzień zaczął się od bólu głowy i niewyspania. Jazda do pracy raczej w ciszy z jakimś takim grzmoceniem wewnątrzczaszkowym. I w ogóle po prostu chciało mi się rzygać.
Prócz powyższego dość intensywnie kotłowały mi się myśli wszelakie w głowie. Tak wczoraj przed snem, jak i dziś podczas drogi do pracy. I tak w sumie od kilku dni. Z każdym dniem myśli te biegną w innym kierunku. W każdym, tylko nie w tym, w którym właściwie powinny. Oczywiście w jednej kwestii zdania nie zmienię, raczej nie mam jakichś autodestrukcyjnych ciągot. Niemniej jednak martwi mnie trochę fakt wynikający z mojego nastawienia i braku jakichkolwiek odczuć w niejasno wspomnianym temacie.

A tak nawiązując jeszcze do moich ostatnich wywodów o zatraceniu umiejętności czerpania radości z różnych rzeczy... po wielu latach wreszcie powrócił "Secret Service". I co? Kiedyś nieopisana byłaby moja radość, dziś przeczytałem kilkanaście stron i odłożyłem. Trochę tłumaczę to racjonalnością. Skoro periodyk jest dwumiesięcznikiem, to szkoda przeczytać go w dzień czy dwa, jak niegdyś. Niemniej jednak jakoś tak nawet bez trudu odłożyłem pismo na półkę.

Na koniec jeszcze jedno przemyślenie. "Konfliktem nuklearnym w 2017 roku rozpocznie się apokalipsa." - jak już takie napisy pojawiają się na murach, to koniec jest bliski. Może nie w 2017 a rok, trzy czy pięć wcześniej bądź później, ale coś jest na rzeczy.
20:48 / 29.09.2014
link
komentarz (0)
Co to się porobiło? Kiedyś przecież codziennie coś, czasem po kilka razy. Dzisiaj ile? Średnio półtora razy do roku. I nawet moja własna niepisana zasada odnośnie pisania na nlogu raczej bez polskich znaków, no chyba że cytaty albo coś, w tym wpisie odchodzi w niepamięć. A zajrzałem przed chwilą na innego nloga. Czwarty wpis od góry i powiało sentymentem. Chwilę wcześniej jakiś wątek na głównym o tym, co to będzie, jak nlog przemieni się w "404". Faktycznie kawał życia tutaj jest spisany. Mnie też nostalgia ogarnia właśnie, choć w lekko innej tonacji. Wszak gdyby nie ona, to bym pewnie go nawet nie odpalił.

Do rzeczy jednak. Kiedyś był czas, były chęci, dzisiaj tego brakuje. Człowiek żyje problemami jakby zbyt poważnymi, aby o nich szczegółowo się rozpisywać w sieci. Tak na prawdę to co to za poważne problemy? Głównie i przewlekle dotyczą one pracy. Ale przecież nie będę tu pisał, że to źle czy tamto źle. Moim zdaniem i tak zbyt mocny wpływ to na mnie wywiera, czego najsmutniejszym przykładem jest poruszanie tematu pracy podczas spotkań z przyjaciółmi. Co zrobić? Kiedyś problemy dotyczyły poziomu trudności w grze czy braku 25 zł na nową książkę z ulubionego uniwersum. Mimo to byliśmy wszyscy na swój sposób szczęśliwi. Dzisiaj czytam, że w ostatnich dniach miała miejsce (polska) premiera książki właśnie z ulubionego uniwersum. I co? I nawet nie chce mi się jej wyszukać na aukcjach. Kosztuje pewnie tyle, że nawet bym tego nie odczuł. Nie ma po prostu radości z tego wszystkiego, co kiedyś tyle frajdy sprawiało. Chyba za bardzo mieszam sens wypowiedzi, więc urywam wątek.

To, co chodzi mi po głowie to pewne przemyślenia na swój własny temat. Poza oczywiście nostalgią do tego, co między "kiedyś" a "dziś" gdzieś z "dobrego" stało się niemalże "bezwartościowym", to zaczyna mnie martwić moje własne ja. Sam obserwuję zmiany mentalne w sobie. Sytuacje, które kiedyś przyprawiłyby mnie o palpitacje serca i miesiąc bezsennych nocy dziś niemalże po mnie spływają. Jakbym stawał się maszyną. Zatrważa mnie to bardzo, choć powodem trwogi powinno być zupełnie coś innego. Po prostu czuję, jak obojętnieję. Przeistaczam się w człowieka, który rano wstaje dlatego, że musi (o tym było już nie raz), w pracy myśli tylko o tym, co zrobić aby najszybciej z niej wyjść po to, by w domu zrobić jak najmniej i położyć się do łóżka najlepiej jeszcze przed 20. Dzień za dniem tak mija i jedyne w czym staję się bogatszy przy takiej egzystencji to moje finanse raz w miesiącu, bo wreszcie kurwa jestem w stanie coś odłożyć. A może odkładam dlatego właśnie, że na każdą premierę nie klikam w "kup teraz"? Chodzi mi o to, że jak godzinę temu (19.30) szedłem się kąpać i stanąłem przed lustrem, to zadałem sobie pytanie, czy to już? To wszystko na dzisiaj? Nikt już dzisiaj nie zadzwoni, nie przyjdzie (o kurwa jak ja tego nie lubię, jak mi telefon dzwoni albo ktoś przyłazi nieproszony!)? Czy nic już dzisiaj mi się nie przytrafi; nie przydarzy nic dobrego? Czy już tylko umrzeć pozostaje? Tak, doskonale wiem, że bardzo mocny w tej wypowiedzi wzorzec Miauczyńskiego. No ale po co mam sam wymyślać, jeśli dokładnie tak się czuję?

Wrzesień dobiega końca, choć trafiają nam się jeszcze słoneczne i ciepłe dni. Być może już dopada mnie jesienna niechęć do czegokolwiek. Być może nadchodząca jesień wzburza we mnie pragnienie wolności, które ucichnie wraz z nadejściem wiosny za kilka długich miesięcy. Wiem tylko, że odczuwam jakiś brak, pustkę jakąś mentalną. Problem w tym, że o ile lubi ona co jakiś czas się we mnie uaktywniać, o tyle nigdy nie mogę znaleźć sposobu na jej wypełnienie. Oto moje przemyślenia z ostatnich dni.
16:53 / 22.02.2014
link
komentarz (1)
Czlowiek cale zycie uczy sie na bledach... ale chyba juz o tym kiedys wspominalem. I chyba nie raz.
20:31 / 15.01.2014
link
komentarz (1)
Przegladajac opinie o dyskach twardych oczywiscie natknalem sie na wypowiedzi za i przeciw konkretnemu modelowi. Rozbroila mnie natomiast ponizsza wypowiedz:
"Zgodnie z prawem Murphy'ego każdy dysk twardy padnie w momencie, gdy mamy bardzo pilną pracę. Ja w jednostce centralnej mam podpięte 3 dyski (Samsung, Western Digital oraz Seagate). Na każdym z nich jest zainstalowany Windows 7 i bliźniacze oprogramowanie. Jak padnie jeden dysk, to przełączam się na drugi. Jak padną dwa, to przełączam się na trzeci. Jak padnie płyta główna, to wyciągam dysk z kieszeni, władam do stacji Welland ME-752SE i podłączam do laptopa. A jak na jednostkę centralną spadnie meteoryt ? Na tę sytuację nie jestem zupełnie przygotowany."
15:35 / 01.06.2013
link
komentarz (0)
Jasny gwint... przejrzalem wlasnie ostatnie wpisy. Wiele lat temu mialem problem z jednym smokiem w Faerunie a jego pokonanie powstrzymywalo mnie przed ukonczeniem gry. Jak sie okazuje smoka zabilem blisko poltora roku temu a mimo to od tego czasu gra dalej lezala odlogiem. Byla chyba sesja, jakies inne utrudnienia, wreszcie chyba najpotezniejsze - Diabolo 3. Niemniej jednak po roku tluczenia w "Diablo III" i pokonczeniu innych tytulow, w ktore kiedys zaczalem grac przysiadlem pare dni temu do "Tronu Bhaala". Znow potrzebowalem chwili na przypomnienie sobie zawartosci kaplanskich zwojow, ksieg czarow maga i ekwipunkow. Dokonczylem z dawna porzucone zadania, podjalem sie glownego watku. Okazalo sie, ze jestem juz na koncu gry. Kilka potyczek musialem odlozyc o dzien lub dwa, aby na spokojnie wymyslic strategie na kolejnych niepokonanych wrogow. Wreszcie dzis po sam nie wiem ilu latach dokonczylem sage o potomku boga mordu. Na sam glos Piotra Fronczewskiego czytajacego tekst opowiesci az sie lezka w oku kreci. Mmm az zal, ze ten znamienity aktor nie jest lektorem we wszystkich crpgach :)
23:00 / 14.01.2012
link
komentarz (0)
Delikatnie do przodu. Przynajmniej w jednej sprawie. Jeszcze troche. Jeszcze pol roku.

Z innej beczki. Czasem warto poczytac cudze wypowiedzi na tematy rozmaite. Oto przytocze jedna ponizej:
"dlaczego ludzie nieudaczni, nieatrakcyjni, brzydcy i głupi nie przyjmą do wiadomości tego, że są tacy dlatego żeby właśnie nie przyciągać płci przeciwnej, nie rozmnażać się i nie przekazywać dalej swoich cech bo mają geny spaprane. jak mają mało warty materiał to właśnie widać to po wyglądzie i po tym jacy są. dla nich nierozmnażanie się to powinna być misja, sami powinni wiedzieć żeby przypadkiem nic nie wydać na świat. w świecie zwierząt takie osobniki/osobniczki kończą w żołądku innego drapieżnika. na tym polega ewolucja. a nie zaśmiecają mi tu neta jakimiś idiotyzmami, że są smutni strasznie bo samotni/e. macie nie robić głupich dzieci, pracować, płacić podatki, wydawać i wyzdychać przed emeryturą bo trzeba będzie jeszcze na was płacić."
Jakis sens, trzeba przyznac, to ma. Przynajmniej odwolanie do swiata zwierzat. Moim zdaniem.
21:21 / 28.12.2011
link
komentarz (3)
Nie bylo mnie tu dobre 2/3 roku, albo i wiecej. Coz... porzucilem pisanie z braku czasu, niekiedy ochoty, glownie rutyny w zyciu. Bynajmniej jak to ze wszystkim u mnie: co by sie nie dzialo, to byle do przodu... i tak oto pare godzin temu naszlo mnie na przywrocenie instalacji \"Wrót Baldura II: Tronu Bhaala\", godzinne siedzenie i przypominanie sobie wszystkiego, co mialem dostepne (glownie czarow i zaklec wlacznie z nauka od nowa przynajmniej polowy z nich) i wreszcie poszlo. Smok, ktory powstrzymal mnie od ukonczenia gry kilka lat temu lezy we krwi, a ja co prawda gry nie ukonczylem, ale pokonalem bardzo duza bariere :) Przede mna teraz kolejni przeciwnicy: kilku doktorow i profesorow z wiedza na poziomie od eksperckiego po arcymistrzowski wlacznie, niektorzy sa nawet wieloklasowcami. Najwazniejsze, ze po przejsciu etapu, jakim jest sesja, bede mogl powrocic do starego dobrego Baldura, do ktorego wzdycham od lat (jakos te nowe crpgi tak nie przyciagaja i nie zapadaja w pamieci, jak stare, dwuwymiarowe, poczciwe Baldury, Tormenty i Icewindy).
Wydawac by sie moglo, ze nie mam problemow i zmartwien, skoro jaram sie zabiciem wirtualnego smoka po latach zaniechan i prob na przemian. Mam problemow i to bardzo duzo. Wszystko sypie sie od czerwca, ale wierze, ze w nowym roku bedzie lepiej i ze wszystkim sobie poradze. Moze to potrwac, ba! Nawet na pewno potrwa, ale poradze sobie. Ja sobie nie dam rady? Tym optymistycznym akcentem zycze wszystkim sprzymierzonym i przede wszystkim sobie (a co, jestem egoista) wszystkiego dobrego!
20:37 / 08.04.2011
link
komentarz (2)
Nie ma to jak raz na co najmniej kilka miesiecy odswiezyc sobie "Franko". A kiedy jeszcze wpadnie w rece wersja nieocenzurowana i grze beda towarzyszyly nigdy dotad nieslyszane "kurwy" to juz frajda na calego. "Moja głowa!" :)
21:23 / 24.09.2010
link
komentarz (2)
Raptem 2 dni nie bylem studentem...

We wtorek sie obronilem. Ponownie wysoki wynik dal motywacyjnego kopa. Jak bylo dotad w przypadku egzaminow, tak teraz w przypadku obrony i ukonczenia studiow. Z marszu czym predzej tym lepiej na magisterke. To sie zapisalem dzis. A co, trzeba nalezec do inteligencji polskiej.
23:36 / 07.07.2010
link
komentarz (0)
O prosze, jak szybko kolejny miesiac zlecial.

Od paru dni ponownie bardzo mocne staje sie moje odwieczne marzenie: zeby sie wszyscy odpierdolili!
22:13 / 10.06.2010
link
komentarz (0)
No to dopiero przerwa czasowa od ostatniego wpisu... 1/3 roku zleciala. Co to ja ostatnio chcialem? Ach tak... z obserwacji pewnego "kosmity" wywnioskowalem, iz trening w kazdej postaci moze byc owocny.
20:03 / 17.02.2010
link
komentarz (4)
Nie umarlem. Zyje. Po prostu z pewnych przyczyn zapomnialem o prowadzeniu nloga. A choc nawet wielokrotnie sobie przypominalem, to nigdy wtedy, kiedy siedzialem przy terminalu z dostepem do ogolnoswiatowej sieci.
20:20 / 26.08.2009
link
komentarz (2)
Kij w mrowisko? A chuj z tym... czasem dobrze jest narobic troche zametu.
19:10 / 17.08.2009
link
komentarz (0)
Jaki ten swiat maly... a jakiez to zycie bywa zaskakujace. Jak nie Mahomet do gory, to gora do Mahometa... dobrze to napisalem?
00:19 / 16.08.2009
link
komentarz (3)
Polprzypadkiem natknalem sie na pewien tekst, zatytulowany \"Wrocławska sobota\".
Pozwole sobie na zamieszczenie tutaj tresci. Przyznam, ze nawet mnie to rozbawilo. Zatem cytuje:
\"Wszyscy pijani, wszystkie dziewczyny w stringach wystających zza spodni. Studentki i studenci mający wakacje. Szczęśliwi, bo poszli na studia z zamiarem, żeby później mieć dobrą pracę i Pieniądze - zdolność kredytową i meble z Ikei. Dumni ze swojej zaradności i konsekwencji w dążeniu do celu. Ale teraz są młodzi i mają wakacje, więc korzystają z życia. Są dorośli i sami decydują ile piw sobie dziś kupią, ile razy na minutę powiedzą >>ku*wa<<, same zadecydują z którym pójdą dzisiaj do łóżka, oraz czy zrobią sobie depilację brazylijską, czy zostawią >>paseczek<<. Wiedzą, czego chcą, bo są asertywni i mają własne zdanie. W dniu osiemnastych urodzin stali się dorosłymi ludźmi, pełnoprawnymi obywatelami legitymującymi się Dowodem Osobistym i Świadectwem Dojrzałości, na którym mają wpisaną ocenę z prezentacji według ministerialnych i unijnych norm. Zdobywają cenne doświadczenie zawodowe w swojej pierwszej pracy - >>czym mogę służyć?<< - >miłego dnia!<<. Mają swój gust - wychowali się na hip-hopie, techno, r\'n\'b albo metalu, czy Kaziku więc mogą uważać się za znawców muzyki i z dystansem bawić się przy disco-polo. Są także oczytani - Paulo Coelho, albo Dorota Masłowska. Mogą o sobie powiedzieć, że znają życie bo znają smak amfetaminy jeszcze z gimnazjum.
Dobra, nie zamulam ...\"
Zgodnie z opinia moja i pary zupelnie obcych ludzi - szkoda, ze takie krotkie...
03:17 / 15.08.2009
link
komentarz (0)
Czy jestem zly? Kiedys by mnie chuj jasny strzelal. Dzis - mam to gleboko w dupie. W ostatnim czasie namotalo sie tyle chujowych akcji w moim zyciu, ze nie mam ani sily, ani ochoty na przejmowanie sie kims, kto jest do tego stopnia nieodpowiedzialny, aby o siebie zadbac (i co najwazniejsze - nie przejmuje sie). Po prostu mam to w dupie.
A podsumowujac... faktycznie, lepiej bylo sie dzis polozyc spac, lepiej spozytkowalbym ten czas.
00:03 / 12.08.2009
link
komentarz (0)
Oj kurwa... jak ja nie lubie takich sytuacji!
A co w takich wypadkach jest najrozsadniejszym rozwiazaniem? Polozyc sie spac... definitywnie!
20:08 / 04.08.2009
link
komentarz (0)
Calkiem mozliwe, ze opinia pewnego grona wywolana jest podswiadomym bronieniem sie przed ewentualna przykroscia, jaka spowoduje planowane zachowanie. Solidarnosc jednak jest, nawet jesli nie do konca swiadoma.
01:04 / 01.08.2009
link
komentarz (0)
Ło kurwa! Sierpien sie zaczal :/

Ale nie o tym... zauwazylem, ze niektorym ludziom przez cale zycie, a przynajmniej przez jakis dlugi czas (np. odkad ich znam) towarzyszy pewna jakby karma. Bo taki kolo, co ma imie na W. sie zaczynajace, wiecznie cos mu sie dzieje przykladowo. Zalatwia ubezpieczenie, to wiecznie cos sie dzieje zlego, ze nie moze, ze sie to przedluza w czasie. Kiedy juz zalatwi i jedzie do domu, to mu cpun wskakuje na przednia szybe auta. Innym razem jedzie kupic telefon... w calym Wroclawiu nie ma tego, ktorego on szuka i to przez caly tydzien. Zestawiajac przykladowo z moim (niezbyt zaradnym) sasiadem... jednego wieczora wspomnial mi, iz chce kupic telefon, a nastepnego juz sie nim chwalil. W tej naszej pipidowie w ciagu jednego dnia kupil, a kolega W. - Waldemar w zasadzie przez caly tydzien nie mogl kupic. Najswiezszy przypadek z jego zywota: pochorowal sie, uslyszal u lekarza, ze to jakis wirus... bral antybiotyki i malo co nie mdlal, a odstawil prochy i cala choroba jak reka odjal. Normalny to ten czlowiek nie jest (choc po opisie nie kazdy sie z tym zgodzi, jakby go poznac, to nie bedzie watpliwosci co do slusznosci mojej oceny).
Inny czlowiek. Znam z pol roku, no ze 3 kwartaly moze. Jak nie sie trambaj wykolei, ktorym jedzie, to jakies 80 - kilogramowe sarny widzi w wielkim miescie, albo teraz jakies pozary nocne w domu, zaczadzenia... Chodzace nieszczescie, czy jak? Ale oboje lubie :)
A co u mnie? Wiecznie ten sam scenariusz... i jeszcze przykre wkurwienie na noc, z pewnoscia czesciowo podladowywane nieumiejetnoscia kontroli wlasnych mysli...
20:19 / 24.07.2009
link
komentarz (0)
"Niektóre problemy rozwiązują się same..."
16:58 / 22.07.2009
link
komentarz (0)
Wczoraj to sie zagotowalem i to co nie miara. Dzis po jednym telefonie doszedlem do wniosku, iz nawet, jesli nie dostaje tego, na czym mi zalezy, jestem w stanie to zaakceptowac ze spokojem, jesli tylko wszystkiemu towarzysza konkrety. A teraz pytanie co dalej?
19:15 / 21.07.2009
link
komentarz (0)
Konkrety... czy to tak wiele? Ich brak niekiedy doprowadza mnie do szalu!
21:42 / 12.07.2009
link
komentarz (0)
I znow ogolne wkurwienie przeplatane ze zniesmaczeniem i niezaspokojeniem. Kurwac no!
22:10 / 10.07.2009
link
komentarz (4)
Na pytanie "co robisz?" ludzie zazwyczaj odpowiadaja "jestem zajety/a", "nic nie robie", "siedze", "sprzatam", badz jeszcze kilka innych wariancji definiujacych jakies zajecie, badz jego brak. Czesto mozna po tym uslyszec takze "a co?". Jesli ktos zapytalby mnie, co robie, z czystym sumieniem odpowiedzialbym "nie wiem... po prostu, kurwa, nie wiem...", po czym zlapal sie za glowe...
23:37 / 26.05.2009
link
komentarz (0)
Kurwa mac eksperymentow mi sie zachcialo! Znowu narobilem bigosu...
17:35 / 22.05.2009
link
komentarz (0)
Bilans tygodnia:
poniedzialek - najpierw sredni minus, pozniej delikatnie na plus;
wtorek - pierwsza polowa dnia podobnie, pozniej lekko na plus;
sroda - znow kiepsko, pozniej rewelka, aby wieczorem wygenerowac wkurwienie;
czwartek - rano chujnia, popoludnie na minus;
piatek - dopierdolenie po bandzie, popoludnie - jeszcze nie wiem.

Podsumowanie: pora na zmiany.
19:21 / 21.05.2009
link
komentarz (0)
Silne oddzialywanie przy tak niewielkiej dawce... bardzo silne. Bynajmniej z mych odczuc wynika, iz nie bede mial szansy na to, aby sie uzaleznic.

Z innej beczki: w ostatnich dniach z glosnikow Maleńczuk i Waglewski. Calkiem dobry album nagraly te stare pryki :)
20:07 / 29.04.2009
link
komentarz (0)
Liczy sie sztuka, tak?
22:55 / 25.04.2009
link
komentarz (0)
Tak tak... Ty pierdol, ja poslucham. Najeb mi w glowie... Sabotaz kurwa!
18:53 / 20.04.2009
link
komentarz (2)
Co za duzo to nie zdrowo. Zmeczylem sie... chcialbym wiecej, ale chyba powoli nie daje rady. No coz, we wszystkim trzeba znalezc umiar.
22:52 / 15.04.2009
link
komentarz (2)
"To se kurwa polatałam... kurwa no!"
22:26 / 13.04.2009
link
komentarz (0)
Coz... wypadaloby opisac wydarzenia ostatnich dni/tygodni. Wiec tak... po dlugim okresie nieudacznictwa nastal okres wychodzenia na prosta. Nie pamietam teraz, czy juz o tym pisalem, czy nie, bynajmniej skonczylismy remoncik w drugim mieszkaniu. Naturalnie pojawily sie pewne komplikacje i cala robocizna nieustannie sie przedluzala. Niemniej jednak z biegiem czasu wszystko udalo sie pozytywnie zalatwic. Dobrze jest.
W calym tym zamieszaniu mialem o dziwo czas i sily na standardowe zabijanie nudy. Bilans jak na razie... hmm ciezko stwierdzic. Gdziestam narobilem sobie klopotu, ktory nie bardzo potrafie rozwiazac, ale sam jestem sobie winien. Jako, iz taka opcja zupelnie mi nie odpowiada, korzystam z innych :) Tutaj, w drugiej kwestii jest o wiele ciekawiej, ale i trudniej.
Teraz najwazniejsze to nie najebac sobie w zyciu jeszcze bardziej :)

A skad teraz to wszystko? Coz... zima byla dluga, kompletnie nic mi sie nie chcialo, a wszystko co robilem ciagnelo sie jak klej z polimeru :D Nastala wiosna, nie moge usiedziec w domu... po prostu sie bawie nie zwazajac na skutki. Ale nie powinienem sie o nic martwic... kazdy problem da sie rozwiazac, a "jesli nie ma rozwiazania - nie ma problemu" (choc chyba slowo w slowo Łony nie przytoczylem).
14:30 / 04.04.2009
link
komentarz (0)
To byl tydzien na bardzo wysokich obrotach. W zasadzie tylko poniedzialek byl przyjemny (zwlaszcza mentalnie). Reszta tygodnia to praca, praca i jeszcze raz praca. Co najwazniejsze to to, ze remont praktycznie dobiegl konca. Zostalo niewiele, nawet moze juz nie bede potrzebny. Niestety pojawily sie tez komplikacje, ktorych rozwiazaniem bede musial zajac sie w przyszlym tygodniu. Wracajac jednak do tego, sporo sie dzialo. Kazdej doby spalem po 5 godzin (do czego przyzwyczajony naturalnie nie jestem), wiec dzisiaj trzeba bylo odespac. Plany na dzien dzisiejszy raczej nie zostana zrealizowane, a przynajmniej przeniesione na jutro (a i tak jak dobrze pojdzie).
Z innych atrakcji wczoraj (badz dzisiaj zaraz po polnocy) na swiat przyszla nowa osoba. Ciekaw jestem, jak bardzo zmieni sie teraz jeden czlowiek :)
Jesli o mnie chodzi... powoli oswajam sie z pewna mysla. No coz, wyszlo jak wyszlo, sam jestem temu winny, ale jedno jest pewne: przynajmniej jest zajebiscie wesolo, kiedy spojrzec na to wszystko z boku :D (w tym miejscu pozdro dla pewnej zlej kobiety :P).
19:25 / 29.03.2009
link
komentarz (0)
Czasem czlowiek podejmuje decyzje jakze bledne. Ale sam chcialem sobie zycie urozmaicic. Pretensje tylko do samego siebie. Z reszta... kiedy spojrze na to powiedzmy za 5 lat, to bede smial sie z wlasnej glupoty.
13:08 / 27.03.2009
link
komentarz (0)
Ciezki poranek. Najpierw awantura za sciana o 8 rano... przykre, ale nie moja sprawa, ja chcialem sie wyspac. Pozniej jakies porabane sny. Calkiem niezle, acz meczace.
Na popoludnie plany sa, chodz podswiadomie jakies wkurwienie na wszystko. A srac na to.
23:28 / 26.03.2009
link
komentarz (0)
Dzien sie konczy. Tekst na dzis i pewnie na jutro tez:
mam to w dupie.
19:12 / 26.03.2009
link
komentarz (0)
Zapomnialem dodac, iz w ciagu ostatnich... hmm 3 - 4 tygodni czego bym sobie nie zaplanowal, to praktycznie szlag trafia. Nawet z tym remontem... niby cos robie, ale w trakcie oczywiscie wychodza rozne negatywne mankamenty, ktore opozniaja moja prace. Na chwile obecna i tak planowo w weekend powinienem skonczyc, wiec luz.

Jesli chodzi o plany na dzis, to posypaly sie doslownie przed chwila. Czy zaluje? W sumie mam to w dupie. Mozna nawet rzec, ze dzieki temu nie popadne w dlugi (jeszcze wieksze, niz mam dotychczas). Choc z drugiej strony jak sie czlowiek na cos nastawi, to pozniej delikatnie chuj go strzela, jesli to cos sie posypie. Dobra alternatywa byloby napic sie dzisiaj browarka (naturalnie w liczbie mnogiej), ale zas nie ma za co... (i tu wracamy do sobotniego wyskoku, kiedy to przepuscilem prawie caly szmal).

Negatywny biorytm? Sram na to, bedzie dobrze, kwestia czasu.
19:05 / 26.03.2009
link
komentarz (0)
Niektore problemy rozwiazuja sie same... (tak jakbym to slyszal w "Gothic").

Siedzac po drugiej stronie dopiero teraz zdaje sobie sprawe, jakie to czasami moze byc meczace.
15:54 / 26.03.2009
link
komentarz (0)
Delikatnie lece w chuja i... zaczynam sie z tym czuc zle.
18:21 / 24.03.2009
link
komentarz (0)
Z jednej strony pakuje sie w kolejne gowno. Z drugiej coraz bardziej zaglebiam sie w amatorska psychologie. Tym bardziej glownym tematem jest manipulacja. I chyba rozwijam swoje zdolnosci.
18:41 / 23.03.2009
link
komentarz (2)
Weekend niewyjety :D

A dzis... znow sie wszystko komplikuje. Chociaz hmm... samo? Nie, znow ja sam sobie wszystko komplikuje. Niech mi ktos jebnie w ten pusty leb :)
20:08 / 22.03.2009
link
komentarz (0)
Wlasciwie spodziewalem sie takiego finalu. Bawilem sie calkiem dobrze, usmialem do lez, choc planowalem zupelnie inna noc. Dobrze czy zle? Moze i lepiej. A moze po prostu korzystac, poki jest okazja.
09:40 / 20.03.2009
link
komentarz (0)
Tek - "Z dnia na dzień"
Od kilku lat tego slucham. Od kilku zastanawiam sie, co sie dzieje z Magda. W sumie dobra kumpela byla, jesli moge tak powiedziec.
23:41 / 19.03.2009
link
komentarz (0)
Tydzien z dupy wysrany (nie pierwszy i nie ostatni). W zasadzie od zeszlej srody cos sie pierdoli. Nie ma dnia, kiedy negatywy by nie przytlaczaly, a jesli jakies pozytywy sie pojawiaja, to sa bardzo znikome i nie sa w stanie nawet w minimalnym stopniu zrownowazyc negatywnych aspektow kazdego dnia. Choc przyznam - dzis negatywow bylo (jak na razie) mniej niz w ostatnich dniach, ale nie ma co chwalic dnia przed polnoca (czyli jeszcze pol godziny).
Z drugiej strony moze nawet sa jakies pozytywy dzisiejszego dnia, a tylko ich nie dostrzegam. Wlasciwie juz rano niby jeden negatyw, ale badz co badz pewien problem sam sie rozwiazal (a przynajmniej odwlekl). Jesli o pozytywy chodzi, to mozliwe, iz dzis otworzyly mi sie pewne nowe mozliwosci, ktore bede mogl wykorzystac z uplywem czasu.
Chyba motam. Coz... pozno jest, co sie dziwic.
Na wieczor jeszcze The Strokes. Tymczasem pora sie zbierac. Kapiel, kolacja, spanie.
Przede mna piatek. Bedzie dobry? A chuj go wie! :D
17:00 / 16.03.2009
link
komentarz (0)
Popoludniowy browar po chwili pracy smakowal zacnie, uspil, a po rozbudzeniu zmulil. Zero pomyslu na to, co ze soba dalej zrobic.
10:48 / 16.03.2009
link
komentarz (0)
Wczorajszy dzien byl zajebiscie ciezki mentalnie, a przynajmniej jego pierwsza polowa. Druga taka sobie, wieczorem nawet posmialem sie z cudzej glupoty :)

Dzisiejszej nocy snily mi sie jakies glupoty, ale na szczescie juz dotyczace czegos zupelnie innego. Otoz bylem w szkole podstawowej i napieprzalem sie z 8 koksikami na raz, jak to zwykle bywa w tego typu snach - jakos sobie radzilem hehe. Niestety jest to zawsze o tyle uciazliwe, ze chocbym rece i nogi komus lamal, to ten ktos zawsze ma jeszcze sile, zeby mi wyrzadzic krzywde. Jebniety sen, ale zawsze to jakas rozrywka hehe.

Rano... hmm otworzylem oczy z lekkim niesmaczeniem, ze to juz, ze juz nie spie. Znow nawrot mysli, ale i swiadomosc, ze dzisiejszego dnia nie moge przebimbac tak, jak wczorajszego. Czas lekko goni, obowiazkow kilka, nie ma sie co opierdzielac. Tym oto sposobem zakupy mam za soba, zmywanie rowniez, pranie i gotowanie w trakcie, na druga polowe dnia zalepianie dziur w scianach, wieczor... hmm prawdopodobnie zjem owoce mej porannej pracy, zachleje mocnymi bronkami i moze poloze sie spac, jak jeszcze bedzie wesolo.

Z glosnikow dzis (jak i w ciagu ostatnich... hmm tygodni, a chyba nawet miesiecy) ciezsze brzmienia. Czy z uplywem lat zmieniam preferencje? Nie slucham juz starych dobrych czarnych rytmow w takiej ilosci, jak jeszcze chociazby 3 lata temu, choc nie rozstaje sie z tym gatunkiem. Nie... wlasciwie slucham rzadziej, ale nie odstawiam. Ot chyba potrzebuje czegos, co mnie napedza. Dzis jest to mieszanka Celtic Frost, Loudness oraz jakichs pojedynczych kawalkow innych kapel.
20:24 / 15.03.2009
link
komentarz (0)
Wrocilem z wysp prawie 2 lata temu. Z poczatku nie bylo zle. Owszem, bylem swiadom nizszych zarobkow, ale wiedzialem, ze dam rade. Niestety nie dostrzeglem jednego - z uplywem czasu dzialo sie coraz gorzej. Moja pensja co prawda rosla, ale stan konta malal. Dzisiaj dolek finansowy z miesiaca na miesiac sie powieksza, a pensja jest bardzo niepewna.

Niestety to tylko jeden z aspektow. Na wyspach bylo mi bardzo zle z powodu braku znajomych oraz braku perspektyw. W kraju mam wiecej czasu, spotykam sie ze znajomymi, choc nie tak czesto, jak myslalem, ze bede mial ku temu okazje. Najbardziej brakuje mi chyba obecnosci jednego przyjaciela... niby 25 km nas dzieli, ale powoduje to wieksza roznice, niz mogloby sie wydawac. (Z tego miejsca do calej reszty znajomych - nie obrazac sie, doceniam Was, potrzebuje, lubie, kocham - cokolwiek, ale nikogo z Was nie znam tyle, co tego, kogo mam na mysli). Wracajac do tematu... brakuje mi spotkan ze znajomymi.

Przeszkadza mi tez to, ze o ile z poczatku po powrocie cos sie dzialo... chwile szukalem pracy, pozniej ja znalazlem - nie taka, na jakiej mi zalezalo, ale na poczatek moglo byc. Z czasem sie zasiedzialem, ogolnie nie zaluje. Od roku klopoty w firmie, nie mam na to wplywu, ale tam siedze do upadlego. Robie szkole, zostalo mi 3,5 roku w najlepszym wypadku, daje to jakies perspektywy na przyszlosc w zwiazku ze zmiana zawodu, zarobkow, prestizu. Jednak jest to odlegly cel i niestety z racji niepewnosci zatrudnienia zagrozony.
W ostatnim czasie bardzo dokucza mi monotonia. Jest zle i tylko sie pogarsza. Szukam odskoczni w probach zmiany czegos w zyciu... chyba na sile. Jakis czas temu zaczalem sie umawiac z ludzmi przez net... nie jest to jakis akt desperacji, choc chyba powoli sie nim staje. Nie czuje sie samotny, nigdy tak nie bylo, jedynie co, to widze w tym najblizsza i najbardziej realna szanse na zmiane czegokolwiek w swoim zyciu przy stosunkowo niewielkim wysilku i zaangazowaniu czasowofinansowym. Koniec koncow od pewnego czasu skacze sobie z kwiatka na kwiatek i nic z tego nie wynika, co jakis czas jednak angazujac sie emocjonalnie.
Zbaczam z tematu... powyzsza metoda to chyba raczej zamydlanie oczu samemu sobie. To, czego bym chcial, czego potrzebuje, to znow zmiana otoczenia. Tak bardzo porzadana wycieczka w gory to jedna z opcji, niestety tylko na krotka mete. Potrzebuje zmiany otoczenia na dluzej, cos jak wtedy wyjazd za granice. Tym razem chcialbym zrobic cos takiego w obrebie kraju. Problem to brak oszczednosci na wynajem mieszkania w innym miescie i ustatkowanie sie jako takie do momentu znalezienia nowej pracy i pozyskania pierwszych z niej wplywow. Ot chec zmiany miejsca, poznania nowych ludzi, stylu zycia w innym miescie (tak, jakby sie bardzo roznil od tutejszego)... nie wiem. Mentalnej odmiany po prostu. Chujowy okres (podsumowujac).
09:51 / 15.03.2009
link
komentarz (0)
To byla dla mnie ciezka noc... nawet bardzo ciezka. Wielokrotnie sie budzilem oraz mialem meczace moja psychike sny. Niestety nie potrafie w inny sposob reagowac na tego typu "wydarzenia".
Dzis mnostwo dylematow. Ciezko bedzie...
23:00 / 14.03.2009
link
komentarz (0)
Dodam moze jeszcze, ze faktycznie warto kierowac sie madroscia zawarta w przyslowiach. Musze o tym pamietac na przyszlosc, a raczej zaczac sie wreszcie stosowac.
22:57 / 14.03.2009
link
komentarz (0)
1) Drazni mnie to, co sie z tym kompem ostatnio dzieje. Jednak za format nie mam najmniejszej ochoty sie zabierac.

2) Ale nie o tym chcialem... popelnilem kilka bledow, przez co sam teraz ponosze konsekwencje. Kilka dni temu podjalem pewna decyzje, ktorej z niezaleznych ode mnie przyczyn wdrozenie w zycie okazalo sie znacznie trudniejsze, niz sie spodziewalem. Jedyne co moge teraz zrobic, to byc konsekwentnym do bolu.
Z naukowego punktu widzenia tak czy tak jestem do przodu i moze tego powinienem sie teraz trzymac. Lekko nie bedzie, ale zawsze to jakies... hmm wskazowki(?) na przyszlosc.

Dobrze, ze przede mna jeszcze 2 dni wolnego... z jednej strony przydaloby sie wiecej, ale biorac pod uwage nieciekawa sytuacje kadrowa, 2 musza mi wystarczyc, lepiej nie wywolywac wiecej...
16:04 / 12.03.2009
link
komentarz (0)
DTRoit, czwartek, kilka minut przed godz. 1.00...
-Cicho, ludzie spia!
-A co mnie oni przeszkadzaja?...
22:11 / 09.03.2009
link
komentarz (9)
Raz do przodu, raz do tylu... a ja zajoba dostaje. Niestety cala sytuacja zaczyna mnie meczyc. Co wiecej zaczynam dostrzegac pewne minusy...

Z innej beczki: rozbrajaja mnie ludzie, ktorzy siedza na gg jako dostepni, aby po zaczepce szybko tlumaczyc sie z tego, ze cos robia i pozniej sie odezwa. Jako, ze nie olewaja mnie na calej linii upewnia mnie fakt, iz pozniej faktycznie sie odzywaja. Po kiego grzyba zatem siedza dostepni/widoczni w momencie, kiedy nie maja czasu na pogaduchy.

Oba akapity kwituje slowami Lizard King'a "People are strange".
19:28 / 08.03.2009
link
komentarz (0)
Tak, to zawsze doprowadza do szalu!
19:51 / 06.03.2009
link
komentarz (0)
Brakuje mi cierpliwosci. Zawsze.
Przez to i tym razem juz zaczynam sie zastanawiac...
17:56 / 02.03.2009
link
komentarz (0)
Zupelnie nowa dla mnie sytuacja? Hmm moze tylko krok do przodu, choc wydaje mi sie, ze prosto do dziury.
19:16 / 28.02.2009
link
komentarz (0)
Sobote rozplanowalem z samego rana, tylko wieczor pozostawiajac pod znakiem zapytania. Jak sie okazalo - slusznie. To, co zaplanowalem udalo mi sie zrealizowac z nawiazka, a do tego przed czasem. W tej chwili nie ma jeszcze 20 - tej, mnie ogarnela pewna sennosc. Moze to i lepiej, bo szczerze mowiac kompletnie nic mi sie nie chce w tej chwili, na nic nie mam ochoty, a jesli zasnalbym o tej porze, w duzej mierze nadrobilbym nieustepujacy brak snu. Co prawda liczylem na ciekawsze zakonczenie soboty, ale coz... lepiej chyba bedzie, jesli pojde spac.
19:41 / 26.02.2009
link
komentarz (1)
Z jednej strony tydzien pedzi. Z drugiej dluzy sie niemilosiernie. Kazdego dnia przez moja glowe przeplataja sie tysiace mysli na przerozne tematy. Dochodze do wielu wnioskow, ktore z czasem wydaja sie przejawiac totalnym brakiem sensu. Co tu duzo mowic... mam huragan w glowie i tyle.
01:23 / 22.02.2009
link
komentarz (3)
Wierze w przesady i czasem inne zabobony. A juz najbardziej i najwiecej wierze w te, ktore sobie sam kreuje. To jest chore, czasem klopotliwe i uciazliwe, a juz najgorzej, jak nie wiem, jak lepiej. Ale coz... nie we wszystkim moge byc idealny umyslowo, czyz nie?
18:34 / 21.02.2009
link
komentarz (2)
Randki w ciemno przez Internet? Hmm, nie powiem, zdarzylo mi sie pare razy. W dobie XXI wieku to chyba calkiem naturalne. Ale to nie o sobie chcialem pisac. Dzis bylem swiadkiem (a przynajmniej tak mi sie wydaje) jednego z takich spotkan. Kiedy popatrzylem na faceta widzac jego posture i twarz (front view), a nastepnie na dziewczyne widzac ja od tylu, to pomyslalem, ze to jakas pedofilia. Na szczescie dziewczyna byla po prostu niska, co bylo tym wyrazniejsze przy jego dosc wysokim wzroscie. Ale tez nie o tym chcialem pisac. Ja moze super rozmowca nie jestem, kiepskim nawet bym powiedzial jesli chodzi o kontakty z ludzmi w ogole, ale to, jak ten typ dzisiaj nawijal, to mnie rozbrajalo. Geba mu sie nie zamykala, szkoda tylko ze pieprzyl totalne glupoty. Najpierw zameczal dziewczyne niemalze wciskajac jej na sile cos do picia. Kiedy po chwili ona dla swietego spokoju zazyczyla sobie soku pomaranczowego, ten poszedl kupic... i przyniosl cos na bazie truskawek, bo po drodze zapomnial co ona chciala. Pozniej gadal jakies inne bzdury, a na koniec podslyszalem cos o kocich dolkach (cokolwiek to jest, chyba mialo zwiazek z ukladaniem sie kota) oraz o tym, jak to on o 3 nad ranem stoi doslownie w samych gaciach w lazience uchylajac jakies okienko - lufcik kotu, a majestatyczne zwierze polowa siebie wychyla sie na zewnatrz, dupsko pozostawia wewnatrz i macha ogonem (zupelnie jak z moim kotem :P). Facet z kolei jak juz wspomnialem stoi w tych gaciach i marznie, wiec bierze predzej czy pozniej kocura sila i wyrzuca na dwor, a o 5 rano widzi go juz spowrotem w domu i nawet nie wie, ktoredy on wszedl. Coz... ja mam moze podobne sytuacje ze swoim kotem, ale nie rozpowiadam o tym na prawo i lewo (poza tu i teraz dla przykladu i porownania), a juz na pewno nie na pierwszym spotkaniu z cyklu randka w ciemno.

Podsumowujac opisalem sytuacje nie po to, aby wysmiac, aby pokazac jacy ludzie sa... hmm specyficzni, ale raczej zachowac w pamieci cos, co mnie zainteresowalo. Badz co badz chcialem dzis zaczac ksiazke dotyczaca w duzej mierze ludzkich zachowan, wiec warto zachowac dzisiejsze doswiadczenie w pamieci. Kiedy opowiedzialem o tym kolezance, zasugerowala, iz moze sie denerwowal. Fakt faktem od czasu do czasu zdarzalo mu sie zajaknac, wiec moze cos w tym jest. A ze ona mniej wiecej tak jak ja interesuje sie psychologia, moze miec racje.

Konczac, interesujacy przypadek. Zaluje tylko, ze prawdopodobnie nie bede mial okazji dowiedziec sie, czy to faktycznie byla randka w ciemno, ani jak to wszystko dalej sie potoczylo.
17:16 / 19.02.2009
link
komentarz (0)
Wydaje mi sie, ze dzis czuje sie nieco lepiej niz wczoraj (fizycznie). Czyzby kuracja z rosolu w formie chinskiej zupki i znanego leku, a takze ulozenia sie do snu o wczesniejszej porze pomagala? Nie wiem, bynajmniej katar w porownaniu z dniem wczorajszym prawie ustal, w nocy nie herlalem jak stary gruzlik, a i gardlo mniej mnie swedzi/boli. Dzis zastosuje podobne leczenie (choc moze kwestia godziny pojscia do lozka sie zmienic). Byloby fajnie wyzdrowiec na weekend i moze pojechac sie gdzies zachlac? Ktos ostrzegal mnie przed moralniakiem, ale chyba wlasnie mi tego brakuje.
19:29 / 18.02.2009
link
komentarz (0)
Na nic zdaje sie pozytywne myslenie, jesli ktos leci w chuja.
19:44 / 16.02.2009
link
komentarz (0)
Dzien taki sobie. Niewiele drobnych pozytywow, niewiele drobnych negatywow. Jeden z wiekszych, w jakis sposob odciagajacy mysli to moja bezsilnosc. Ale coz... psychologia na najebanych nie dziala.

Inna kwestia - metlik we lbie. Szkoda gadac.
20:23 / 15.02.2009
link
komentarz (1)
Zauwazylem ostatnio tendencje do ciaglego powtarzania, jaki to nie jestem zmeczony, styrany, wyjebany itd. Coz... niestety ma to odzwierciedlenie w rzeczywistosci, nie jest tylko marudzeniem markotnego i wiecznie niezadowolonego z zycia czlowieka.
We srode sesja jako tako dobiegla konca, ale zanim mial rozpoczac sie nowy tydzien, cos sie jeszcze dzialo. A i jutro wczesnie do domu nie wroce. Co za tym idzie odpoczne... hmm chyba dopiero, jak sie sytuacja uspokoi.
02:04 / 15.02.2009
link
komentarz (0)
Polspontan, wycieczka podrasy do Częstochowy, pomysl na ksiazke, nieoczekiwany, acz pozytywny bieg wydarzen. Czlowiek zmeczony.
18:28 / 12.02.2009
link
komentarz (0)
Styrany. Potrzebna mi dluzsza chwila odpoczynku.

Dzis telefon. W sumie gadka byla juz co najmniej miesiac temu na ten temat, ale jakos wylecialo mi z glowy. Nie powiem, zebym sie cieszyl, ale nie mozna przeciez byc aspolecznym az do tego stopnia, czyz nie?
10:20 / 24.01.2009
link
komentarz (1)
Rany... nie sadzilem, ze po tym tygodniu bede az tak wyjebany. Ale tak to jest, jak przez wiele tygodniu czlowiek nie ma kompletnie nic do roboty, a tu nagle 5 dni pod rzad non stop rzuca kartonami. Nie, zeby to bylo jakies super meczace zajecie, ale troche meczace jest. Jesli dodamy do tego brak "kondycji", to wychodza wielkie trudnosci ze zwleczeniem sie z lozka w sobote. Nic to, trzeba sie szybko zebrac i siadac do nauki. Na wlasne zyczenie przenioslem dwa egzaminy na wczesniejszy termin, jest wieksza szansa na zaliczenie ich, skoro bede uczyl sie tylko na te dwa, a nie na cala reszte w jednym czasie, warto sie przylozyc. Po co placic za poprawki?
19:11 / 21.01.2009
link
komentarz (0)
A dzis ludzkie twarze, a pozniej zachowania draznily mnie od samego rana. J.M. zaspiewalby "people are strange...".
20:41 / 20.01.2009
link
komentarz (0)
Ja rozumiem smiac sie z grubasow, czarnuchow, ksiezy... kogokolwiek i czegokolwiek, bo przeciez dobry humor wazny jest. Ale to, co momentami zawiera "Norbit" nie jest niestety smieszne, a kurewsko obrzydliwe. Bledem bylo szykowanie kolacji na ten film :/
21:04 / 17.01.2009
link
komentarz (0)
W dniu dzisiejszym ludzie dzialaja na mnie drazniaco. Zabawne, iz wpadlem na to dopiero pod wieczor, kiedy jedyny kontakt z ludzmi mialem dzis w pierwszej polowie dnia.
11:10 / 11.01.2009
link
komentarz (0)
Pamietam, ze "28 weeks later" by taki sobie (choc z pewnoscia lepszy od pierwszej czesci i mialem nadzieje, ze trojeczka bedzie tak samo lepsza od dwojki, jak "tygodnie" od "dni"). Pamietam tez, ze bardzo podobal mi sie motyw przewodni z tego filmu. Stargalem sciezke dzwiekowa i musze przyznac, ze mnie niszczy :)
09:10 / 10.01.2009
link
komentarz (0)
Tyle zadan na dzis, a tak malo mocy. Tak czy inaczej siedzenie przed monitorem nic nie przyspieszy. Trzeba sie wziasc do dzialania - szybciej skoncze = szybciej bedzie wolne :]
21:43 / 09.01.2009
link
komentarz (0)
I znowu nic. Wlasciwie, to tak jeszcze dzisiaj i jutro w ciagu dnia moze bedzie nawet lepiej. A co dalej? Przydaloby sie cos nowego.
18:15 / 07.01.2009
link
komentarz (0)
Martwy tydzien.
13:55 / 04.01.2009
link
komentarz (0)
Skonczylem sprzatac. Nie jest idealnie, jak dla mnie nie jest nawet dobrze, ale biorac pod uwage mozliwosci, jestem z siebie dumy :) Przynajmniej "zapach" kurzu zamienil sie w won chemii i detergentow :P Co tu duzo mowic, len jestem ogromny, jesli o sprzatanie chodzi.
16:33 / 03.01.2009
link
komentarz (0)
Czytanie ze zrozumieniem.
17:20 / 02.01.2009
link
komentarz (0)
Teraz najwazniejszym bedzie chyba zmobilizowanie sie do dzialania w wielu aspektach. Czas wolnych dni dobiega konca, pora wrocic do codziennosci, wylapac spowrotem ten tryb, choc nieco zmodyfikowany niz zazwyczaj. Praca owszem, ale po niej zostaje mi jeszcze przeciez codziennie pol dnia, wiec jesli dobrze zagospodaruje sobie czas, poradze sobie z wiekszoscia wyznaczonych zadan. Pozostaje tylko pytanie na dzis: od czego zaczac?
11:07 / 02.01.2009
link
komentarz (0)
Do ciekawych wnioskow doszedlem tuz przed snem. Wartych zapamietania bynajmniej.
16:49 / 01.01.2009
link
komentarz (2)
Serial byl zajebisty. Obejrzalem przed momentem pare urywkow z jednego filmu oraz trailer do drugiego. Z jednej strony znam azjatyckie kino na tyle, ze wiem, iz filmy z demonami sa totalnie kiczowate. Z drugiej strony sceny wyjete zywcem z anime robia wrazenie, a demony wygladaja calkiem porzadnie. Ale mam smaka na te filmy :)
12:01 / 01.01.2009
link
komentarz (0)
Ludzie to sa jednak udani. Nie podaja otwarcie wieku w profilach na nk, ale wpisuja daty, w jakich byli uczniami takich czy takich szkol. Nie trzeba tu wyzszej matematyki, aby obliczyc, ile kto ma lat (a w najgorszym wypadku blednie wydedukowac i machnac sie o jeden rok w te czy we wte). Ot jedno z noworocznych przemyslen.
01:25 / 01.01.2009
link
komentarz (0)
Ostatecznie tegoroczny sylwestrowy wieczor byl calkiem udany :) Oby tylko nie przyniosl mi zadnych strat w dluzszym okresie czasu.
21:28 / 31.12.2008
link
komentarz (0)
Czasami robimy cos, na co ochoty nie mamy, a nie robimy czegos, na co mamy. Dzisiejszy dzien, a raczej wybory, jakich dokonalem sa tego doskonalym przykladem. No coz... obierajac sobie pewne cele, czasem niezbednym jest poswiecic sie w imie nauki!
22:22 / 30.12.2008
link
komentarz (0)
+100 PD
11:25 / 30.12.2008
link
komentarz (0)
Cholera... z jednej strony widze jeden schemat, z drugiej slysze cos zupelnie innego. Ktore rozwiazanie bedzie lepsze?
Swoja droga... alez ja na tym biurku mam burdel...
01:55 / 27.12.2008
link
komentarz (0)
Damn! Ostatnie dwa dni zlecialy mi w mgnieniu oka.

Btw. noce znow sa ciezkie :/
00:13 / 25.12.2008
link
komentarz (0)
Mnie to jednak pierunsko ciezko jest dogodzic... Jedna kwestia, ze cechy mojego charakteru nie wszystkim dookola mnie pasuja, ale druga - znacznie gorsza, ze nie pasuja nawet mnie. A zmienic ich nie zmienie z pewnych wzgledow. I tu mamy bledne kolo. Niestety w tym wypadku wszystko sprowadza sie do tego, ze ja chyba nigdy nie bede z czegokolwiek zadowolony, a co za tym idzie szczesliwy :/
01:01 / 24.12.2008
link
komentarz (10)
Chwile przed zakupem (albo zaraz po, bo juz nie pamietam) czytalem recenzje. Recenzje, w ktorej chyba nawet jednego dobrego slowa nie bylo. Wczoraj sam zainstalowalem, dzis dopiero odpalilem. Czesc faktow moge potwierdzic. Na razie tylko czesc, bo wiecej chyba mi nie bedzie dane. Poswiecilem dzisiaj na produkt moze ze 2 - 3 godziny, wiecej nie mam zamiaru, bo po co sie denerwowac i odczuwac wiekszy zawod? Ale moze po kolei...
W odroznieniu od poprzedniczki, a raczej podstawowej wersji, tym razem nie mialem zadnych problemow przy instalacji. Na pierwszy rzut oka nie wzbudzil moich podejrzen fakt, iz gra to jest samodzielny dodatek, nie wymaga podstawki. Pomyslalem - pewnie akcja dzieje sie na terenach do tej pory nieodwiedzanych, z mniejsza liczba NPC, niz w podstawce, itd. Nic bardziej mylnego. Akcja toczy sie na dobrze nam juz znanych terenach z podstawki. Ok, niech bedzie i tak, ale teraz sie przyczepie - o ile podstawka zajmowala troche miejsca na dysku, tak samodzielny dodatek to niewiele wiecej, jak 3GB. No nie wiem, sadze, ze dalej cos bedzie okrojone, nie wszedzie bedzie sie dalo zajrzec, itd. W kazdym badz razie prosty wniosek z tego, ze przy produkcji nikt za bardzo nie wysilal sie nad stworzeniem nowego swiata, raczej glowna kwestia powinna w tym wypadku byc fabula, poustawianie odpowiednich NPC'ow w konkretnych miejscach, zasypania gracza niezliczona iloscia questow, itd., itp. Dobra, wyjdzie w praktyce.
Po zainstalowaniu nie mozna bylo gry uruchomic, gdyz wyskakiwal blad, jakiego nikt w oficjalnej pomocy technicznej opisac nie raczyl. Ale co tam, poszperalem po stronkach, po forach, znalazlem jedno watpliwe rozwiazanie. Dzisiaj postanowilem zastosowac to najprostsze, a wiec zainstalowac patcha (SP3 tez juz mialem w zanadrzu). Gra sie odpalila. Kiedy pierwszy raz odpalilem podstawke, doswiadczylem, iz konfiguracja sprzetowa przewyzszajaca nieco te zalecana ma sie nijak do zapewnien producentow, gra i tak chodzila swoim tempem (nie wywolujacym radosci na mej twarzy). Moze wlasnie dlatego nie zdziwil mnie fakt, iz niewiele wieksze zalecane wymagania sprzetowe to tylko nic nie znaczacy opis na pudelku z produktem. Gra sie przycina, momentami staje na kilka sekund, sporadycznie (a ze 2 czy 3 razy w ciagu tych niespelna 3 godzin dzisiejszych testow) zalicza zwieche calkowita. Ale chyba zaczalem nie po kolei... Intro... no wlasnie. Kilka "slajdow" + narrator i moze jakas tam muzyczka. Szczerze mowiac, to gdyby nie roznice graficzne i jakosc dzwieku, takie intro nie rozniloby sie niczym od tych sprzed 15 lat z A500 (wtedy to robilo wrazenie, dzisiaj robi zawod). Co gorsza, wstep do fabuly w ogole nie przypadl mi do gustu (i nie mowie tu bynajmniej o nawiazaniu do innego zakonczenia z podstawki, niz ja wybralem). Ale dobra, co sie dziwic... w koncu nad gra pracowali inni ludzie, niz nad poprzednimi czesciami.
Dobra, wszystko odpalone, intro tez za nami. Dialogi - niedopracowane... Juz na poczatku gry kilka kwestii bylo niemych (co do tej pory zdarzalo sie baaaardzo sporadycznie), co najmniej jeden zupelnie bez sensu. Jedziemy dalej - eksplorowanie swiata. Beczka z rybami, kamienny korzen - widzimy, wyswietla sie podpis, schylamy sie, machamy lapka... i to by bylo na tyle. Nie wiem, czy niektore przedmioty nagle staly sie zbyt ciezkie, bynajmniej podniesc ich nie podniesiemy. Srac na to, idziemy dalej (choc nie wykluczone, ze kiedys dostaniemy zadanie glowne, w ktorym bedzie trzeba podniesc taki "ciezki" przedmiot... co wtedy?).
Hmm spojrzmy moze na okno postaci. Zaczynamy gre z poziomem 10. Fajnie, ze nie z 1 (po raz piaty jesli sie nie pogubilem)? Co to nam w praktyce daje? Daje nam tyle, ze nasze staty maja wieksze liczby juz na starcie, niz w poprzednich czesciach. No dobra, a w praktyce? Raczej nic dobrego... co z tego, ze staty mamy wieksze, skoro nawet najwieksze badziewia wymagaja odpowiednio wiecej sily do noszenia, etc. Mowilem, ze to wyjdzie tylko na zle - wizualnie roznica w cyferkach nie wplywajaca na rozgrywke (w koncu to tak jakbysmy zaczynali z poziomem 1 i jakimis tam statami, tylko odpowiednio do wszystkiego dopisujemy na koncu "0"), ale w praktyce roznica pojawia sie chociazby przy PD potrzebnych do nabicia na kolejny poziom. Pierwszego awansu nie dostaniemy po 500 PD, ale po kilku tysiacach. Ogolnie rzecz biorac nie jestem jakims lamusem, ktory od razu chcialby miec wypakowanego herosa, ale ilez mozna te sama morde podpakowywac? W kwestii czesc I - II ponowny rozwoj byl nienajgorzej wytlumaczony i uzasadniony, jesli o trojeczke chodzilo, nowy system sprawil, iz nie odczuwalo sie za bardzo problemu czyszczenia pamieci u bohatera. Bylo to zrobione tak, ze owszem, byl to pierwszopoziomowy leszcz, ale jednak costam juz umial (glownie mowie tu o walce mieczami). Tutaj niby tez cos umie, ale nie ma powodow do radosci.
Troche zboczylem z tematu i do tego sie pogubilem. Jesli o dalsze bledy chodzi, strzelanie z luku. Fajnie, ze chyba jakos to udekorowali wzgledem podstawki, ale zbyt czesto przeszkadza nakladajaca sie na obraz czupryna Bezimiennego.
Dalej. Tak sobie biegam i biegam... i costam zabijam. W pewnym momencie okazuje sie, ze nie moge przeszukac zwlok. Jest to nie dosc, ze irytujace, to w dodatku moze znacznie utrudniac rozgrywke. Badz co badz, ale surowe mieso pozyskiwane ze zwierzat, to na poczatku gry glowne zrodlo zachowania pelni zdrowia, ze nie wspomne o innych przedmiotach zamienialnych na pieniadze, wreszcie pewnie o przedmiotach questowych, bez ktorych nie ukonczymy gry. Na koniec... zapomnialem wspomniec o jednym (raczej powaznym) bledzie, ktory zauwazylem juz w miescie. Mianowicie ide sobie przed siebie, nagle pojawiaja sie paski zycia/wytrzymalosci... znaczy sie tak jakby ktos przede mna stal (obok ewentualnie). Co sie okazuje - ani zywej duszy. Chodzi sobie taki niewidzialny NPC i mi sie pod nogi pcha. Nie chce nawet myslec, co bedzie dalej... zadanie glowne - porozmawiaj z tym i tym, przesiaduje gdziestam, poszukaj go. Czasami trudno jest odnalezc widzialna osobe, odnalezienie niewidzialnej musi byc ekstremalnie trudne. Ok, ale moze to jednorazowy NPC. Pobiegalem troche poza miastem, postrzelalem z luku do zombiech, ktostam sie powydzieral w miedzyczasie... jeden z nieumarlych walczy z powietrzem, wiec korzystajac z okazji ja urzadze sobie trening strzelecki. Niewidzialna sila blokuje moje strzaly, z ktorymi teraz walczy rozkladajacy sie przeciwnik. Padl szybko, a ja widze kolejnego niewidzlanego NPC, ktorego odnalezc mozna tylko po wystajacych z... czort wie czego strzalach.
Podsumowujac - myslalem, ze bledy beda do przebolenia, ze pomimo slabej wydajnosci, zawieszania sie i przyglupich sytuacji bedzie sie dalo grac. Niestety na chwile obecna o dodatku moge tylko jedno dobre slowo powiedziec - juz na poczatku gry bylo pare zabawnych dialogow. Niestety to nie wystarczy, aby przejsc gre. Odstawilem zatem na poleczke, poki to dopiero poczatek gry, bo po co sie stresowac? Poczekam na jakiegos bardzo zaawansowanego patcha, a poki co siegne po cos innego...
Wlasciwie to juz siegnalem. Od miesiecy nachodzilo mnie na jakas strategie, ale ostatnio jakos nie mam na nic takiego ochoty. Odpalilem za to inna archiwalna gre, o ktorej myslalem juz od... dawna :) Nie wiem, na ile mnie wciagnie, bynajmniej przed chwila przerwalem tylko dlatego, ze trzeba isc spac. Mowa o "Fallout".
Na pierwszy rzut oka widze podobienstwo do "Arcanum", ale to z pewnych wzgledow akurat nic dziwnego :) Coz... przynajmniej w miare szybko sie odnalazlem :)
16:30 / 22.12.2008
link
komentarz (0)
Dzien dzis taki, ze bylo sporo latania, a jeszcze zostalo troche na jutro. Bynajmniej nie jest to typowe przedswiateczne latanie, a raczej sprawy zupelnie innej natury. No coz, bywa i tak. Przynajmniej sie nie nudze. Teraz juz w domu i tu mam sporo do zrobienia. Jednak zapalu zero. Nie chce sie i juz. No moze posiedze chwile i sie wreszcie za cos wezme, bo jak nie dzisiaj, to kiedy?
08:42 / 22.12.2008
link
komentarz (0)
Juz od rana sprawa nieco sie komplikuje, ale mam jeszcze cos w zanadrzu! Siedzenie w przeciagu + lody na kolacje = choroba = L4. Kurwa, zeby dorosly facet musial tak kombinowac, aby tylko walczyc o cos, co mu sie nalezy? Nie mowie tu o naleznym chorobowym, ale o przymusowym urlopie, na ktory frajerzy z firmy postanowili mnie wyslac. Prawnie rzecz jasna tego zrobic nie moga, ale pare osob odradzilo mi "stawianie sie" z takim uzasadnieniem. Coz, wyszlo na to, ze polatam za L4 i uzyskam jakiestam pieniadze za siedzenie w domu bez jakiejkolwiek straty na urlopie. Podsumowujac: nieuczciwe dzialanie korporacji wywolalo negatywne skutki po obu stronach: pracodawca jest zmuszony wyplacic pracownikowi osiemdziesiat procent wynagrodzenia za czas spedzony na urlopie zdrowotnym (nie czerpiac w tym czasie z pracownika zadnych korzysci); pracownik natomiast otrzyma mniejsze wynagrodzenie, niz otrzymalby za ten okres, gdyby spedzil go w pracy; co wiecej jest narazony na utrate zdrowia.
10:47 / 20.12.2008
link
komentarz (2)
Czemu wszystko jednoczesnie musi sie robic takie trudne? No doslownie kurwa na kazdej plaszczyznie cos sie albo jebie, albo przynajmniej nie wychodzi tak, jak powinno. Jeszcze teraz dylematy... zaczynac wojne, czy nie? Jak zaczne, moge zostac bez pracy, jak nie zaczne - ugne sie przed systemem, przed ciemiezca. Ale ilez to razy mowilem sobie, ze gdybym tylko wiedzial wczesniej, jakie mam prawa, to postapilbym inaczej. Teraz jest okazja, teraz chyba z nich skorzystam. O konsekwencje bede martwil sie pozniej.
21:32 / 19.12.2008
link
komentarz (0)
Jak to jest, ze jak juz po dlugich tygodniach bez chwili dla siebie przyjdzie taki kawalek popoludnia i caly wieczor, co wiecej ze swiadomoscia, ze przede mna jeszcze 2 dni weekendu, a nie mam kompletnie co ze soba zrobic. Wyjsc nie wyjde, bo chory. Schlac sie nie schleje (ostatnio nader czesto mam na to ochote) z tego samego powodu. Chwile pogralem (pierwszy raz chyba od miesiaca), ale tez mi sie nie chce. Dokonczylem jeden film, obejrzalem drugi - ale to tylko dla zabicia czasu. Zero motywacji do czegokolwiek. Tak zle i tak niedobrze... dzis po raz kolejny delikatnie sie rozmarzylem. Jedno z takich moich zyciowych marzen, to podrozowac po US of A bez celu i jakiegokolwiek stresu. Tu sie zaczepic na jakis czas, tam tylko przejechac, spotkac i poznac wielu ciekawych (i czasem dziwnych) ludzi, pozwiedzac piekne rejony... moze kiedys.

Z innej beczki, to doszedlem do wniosku, ze zawsze jest cos, no zawsze kurwa cos! Najgorzej, ze nigdy nie widac, zeby nagle mialo byc lepiej (tj. bez tego "czegos").
10:56 / 19.12.2008
link
komentarz (0)
Co za posucha! Od blisko miesiaca poluje na pewien towar i nigdzie nie moge go dostac. Owszem, byl w jednym sklepie, ale za cene prawie ze o jeden raz za wysoka. Dzisiaj rundka po rodzinnym miescie, oczywiscie w zadnym ze sklepow nie ma. No w jednym byly, ale innej marki, a takich to ja nie chce. W ogole co to za dziwolag tam teraz pracuje?
19:31 / 17.12.2008
link
komentarz (0)
Kurwa, jakie to wszystko jest meczace. A jeszcze zamiast mi pomoc, to mi franca jedna utrudnia!
18:34 / 17.12.2008
link
komentarz (0)
Ktos napierdolil, ja musze odkrecac. Choc wydaje sie latwiejsze, niz w przypadku, kiedy sam napierdole.
19:39 / 16.12.2008
link
komentarz (0)
Od dzis rowniez obywatel Jan Piszczyk.
16:56 / 16.12.2008
link
komentarz (0)
Mamy wtorek. Wczoraj byl kurewsko ciezki dzien, dzisiaj, choc nieco inaczej, wcale nie jest lepiej. Mozna by stwierdzic, ze sporo tego to skutki tzw. "jednego piwa". Jutro niewykluczone L4.
21:56 / 13.12.2008
link
komentarz (0)
Ja mam jednak troche szczescia w zyciu... zezowatego, ale mam. Nie pierwszy to juz raz, kiedy mnie wydaje sie, ze mam jakiestam powiedzmy "powazne" problemy, szybko pojawia sie ktos z problemami o wiele trudniejszymi do rozwiazania. Osobiscie nie mam zielonego pojecia, co zrobilbym na miejscu takiej osoby. Dramat i tyle. Oczywiscie nie poprawia mi to humoru, ale czuje taka jakby "solidarnosc" i moze nawet potrzebe wzajemnego wspierania sie. A w tej sytuacji nawet zastanawiam sie nad pewna propozycja... no coz, moze to "Podaj dalej" taki wplyw na mnie wywarlo... Hmm tak czy inaczej przynajmniej na chwile nie mysle o swoich problemach.

Z glosnikow "Eternia". Dawno nie bylo, a niektorych kawalkow wlasnie mi teraz potrzeba.

Dzisiaj byl... moze nie tyle ciezki czy meczacy dzien, co powoli, ale nieustannie wysysajacy energie zyciowa. Najpierw kwestia nocy jeszcze. Obudzilem sie chyba kolo 5 nad ranem. Przyzwyczajenie, albo przemarzniecie. Badz co badz zrobilo sie zimno nad ranem, w gebie byl lekki kapec po wczorajszym, a przede mna wizja dnia dzisiejszego i pierwsze pomysly na przyszlosc. Do tego rozbudzanie sie z zaczepionymi jeszcze gdzies w zakatkach umyslu zrytymi snami, ktorych dokladnie nie jestem w stanie sobie przypomniec. Jedziemy dalej. Zasnalem, rano pobudka, odrobina smiechu, dobry humor. Powrot do domu, do lba wlecial mi pewien pomysl, jak sie wydaje - zajebisty. Opinia "doradcy" pokryla sie z moja. Dobrze jest. Po powrocie do Dtroit troche latania. Biblioteka, graveyard, dom. Pisac trzeba. Dupa, sniadanie najpierw + kawalek filmu. Ksiazki w ruch, zacmienie, kaplica. Obiad + koncowka filmu. Dalej pisanie. Kilka godzin zlecialo, uzyskalem kilka cennych uwag na gg, pisanie zakonczylem wieczorem. Wycieczka po bronki, siedze i zamulam. Zaraz meczyk. Alez jestem zmeczony. Najchetniej polozylbym sie spac. Spac, nie myslec, nie ma mnie, nie ma nikogo, nie ma nic...
13:34 / 13.12.2008
link
komentarz (0)
Nie taki diabel... khem... hydra straszna, jak ja "maluja" :P

Mieszane nastawienie, choc bardziej na plus. Glowa co roz generuje nowe pomysly. W winampie standardowy kawalek przy "takich" sytuacjach. Hmm dobry kawalek :)
19:48 / 10.12.2008
link
komentarz (0)
Efekt motyla. Choc w innym nieco znaczeniu.
21:14 / 08.12.2008
link
komentarz (1)
Nienawidze czekac nie majac pewnosci, czy jest na co. Dlaczego ludzie nie potrafia sie sprecyzowac? Wkurwia mnie takie cos...
22:35 / 07.12.2008
link
komentarz (2)
1. Jak ja kurewsko nienawidze takiego stanu rzeczy. Nienawidze i juz. Kurwa!

2. Mamy niedzielny wieczor. Zrobilem dzis niewiele, a w odroznieniu do dnia wczorajszego, wraz z "zajebistym" spedzeniem niedzieli przy ksiazkach, caly pozytywny nastroj, a raczej energia nabyta dnia poprzedniego uleciala. Przede mna juz nic, jak tylko wycieczka do wyra i kilka godzin snu. Jutro poniedzialek, nowy tydzien pracy i oczekiwanie na kolejny "zajebisty" weekend... Wlasciwie to jakis czas temu zdalem sobie sprawe, ze nie ma sensu czekac na weekend, skoro i tak wiekszosc tego czasu poswiecam na nauke. Znaczy sie jest to jakas odskocznia od pracy i takie wlasnie "czekanie" na pisanie kolejnej pracy jest minimalnie przyjemne, jednak tylko do momentu, kiedy trzeba sie ruszyc i otworzyc ksiazki. Ech... sam nie wiem, czego chce. Jesienno-zimowa chandra? Moze cos wiecej? Fuck that... nie ma sie co spinac, bo to i tak nic nie da.
23:37 / 06.12.2008
link
komentarz (0)
Niedawno pisalem, ze mam juz plany na mijajacy wlasnie weekend (a raczej dzis jeszcze polowe weekendu). Bylo to zdaje sie kilka dni temu. Oczywiscie plany diabli wzieli, szlag trafil, norma. Dlatego wlasnie nie ma co planowac na przyszlosc, wiekszosc rzeczy jak ma wypalic, to na spontanie. Ale... o dziwo (co mi sie bardzo w tym wypadku podoba) tym razem mimo niewypalu, plany ulegly zmianie. Duzej reorganizacji mozna powiedziec. Tak czy inaczej dzisiejszy dzien moge smialo zaliczyc do udanych, a nawet bardzo udanych :) Jakby wszelkich pozytywow bylo malo, wieczorem WKS zakonczyl 17 kolejke wynikiem 3:1 nad Ruchem, czyli dodatkowy banan na ryju :D Mialem jechac na ten mecz, ale coz... w kazdym badz razie nie ma co zalowac :P
22:06 / 03.12.2008
link
komentarz (0)
Jasny gwint, dobry w tym kiedys bylem :) Alez sie talent marnuje przez ten brak wolnego czasu :P
19:04 / 03.12.2008
link
komentarz (0)
Z jednej strony sam sie wkopuje, z drugiej... a juz sam nie wiem. Czesciowo chyba przede wszystkim sam sie nakrecam, a to jest raczej (powazny) blad w tym wypadku. Cierpliwosci...
19:11 / 02.12.2008
link
komentarz (2)
Ostatnio czas popierdala rowno, ze sie tak wyraze. Niemalze codziennie cos sie dzieje. Mamy dopiero wtorek, a ja juz mam rozplanowany tak dzien nastepny, jak i weekend (a to u mnie zdarza sie delikatnie mowiac nieczesto). W sumie to dobrze. Odczuwam co prawda skutki tego w postaci zmeczenia, ale nie ma zastoju, czego nienawidze. Jesli chodzi o dalsze prognozy, to tak moze byc do konca roku. Wiadomo, grudniowa goraczka zakupow, przedswiateczne latanie gdzie i kiedy sie tylko da, do tego zalatwianie roznych spraw... zwali sie tego na glowe w tym roku. Nie, zebym przepadal za swiatecznym szalem w marketach, bo jesli chodzi o prezenty, to mam do tego swoje podejscie, a to co robie jest spowodowane raczej oczekiwaniami osob mi bliskich, niz moja dobroczynnoscia, niemniej jednak latanie po centrach handlowych bedzie. Byc moze moglbym rozwiazac te kwestie w nieco inny sposob, ale nie narzekam na nadmiar pomyslow, wiec pozostaja typowe zakupy. Ale to dopiero w przyszlym tygodniu (najwczesniej).
23:15 / 01.12.2008
link
komentarz (0)
Poranek w dobrym humorze. Pozniej kocopoly w pracy go zjebaly. Wieczor znow w dobrym. Co bedzie jutro? Jutro prawdopodobnie bedzie caly dzien w pracy. Ot przetrwac prymitywow i nadal zyc swoim zyciem.
20:28 / 29.11.2008
link
komentarz (0)
Dobrze bylo, choc jest jakies takie podobienstwo, tak do marki, jak i prawie ze do rocznika. Zobaczymy, co dalej. Swoja droga standardowo... albo nic, albo wszystko na raz.

Btw. szkoda, ze nie ma mnie dzisiaj na meczyku... chyba bedzie trzeba zaczac jezdzic :)
18:51 / 25.11.2008
link
komentarz (0)
Propozycja padla. Ile w niej pozytywow, a ile minusow - ciezko zliczyc. Najwiekszy w tym problem taki, ze nie ma mozliwosci testu, nie wiadomo, co bedzie teraz, nie wiadomo, co bedzie za kwartal, za rok. Czy w ogole cos bedzie? A jesli nie przyjme, to czy w obecnym stanie rzeczy bedzie? Dlaczego nic nie jest klarowne?
18:13 / 12.11.2008
link
komentarz (4)
1. Komp mi sie sypie juz od dluzszego czasu, jednak dzisiaj to mnie nieprzyjemnie zaskoczyl. Nie lubie takich niespodzianek, ale badz co badz czesciowo sam jestem im winien. Bo przeciez jak sie sypie, to jest to wyrazny znak, ze trzeba formata machnac, a nie czekac do ostatniej chwili. Juz nie raz mialem taka przykra sytuacje, w ktorej to nie pozostawalo kompletnie nic innego, jak wlasnie format, a dane wciaz zalegaly na glownym dysku. Trzeba bylo kombinowac z przekladaniem dyskow, a jesli ich nie bylo, to wielokrotna instalacja... Oj motanina niepotrzebna. Tak czy inaczej juz od jakiegos czasu format zaplanowalem, a data standardowo - koniec grudnia. Pytanie tylko, czy komp dociagnie?

2. Jest fajna stronka z tym, co mnie interesuje, ale problem w niej jeden (czy ja zawsze musze doszukiwac sie wszedzie problemow?). Mianowicie jak okiem siegnac, to nic tylko "Warszawa". Jak lista dluga tylko to sie przewija, czasem jakis Bytom, raz Krakow... no bylo co prawda raz Dolnoslaskie, ale temat zupelnie mnie nie interesowal w tym wypadku. No coz, pozostaje przegladac w miare czesto i liczyc, ze w koncu cos sie trafi.
13:44 / 08.11.2008
link
komentarz (2)
Dlaczego zawsze musza wystapic jakies komplikacje?
17:29 / 07.11.2008
link
komentarz (0)
To byl piekielnie ciezki tydzien. W odroznieniu jednak od innych ciezkich tygodni, ten nie konczy sie w piatek po pracy albo pod wieczor, ale skonczy sie w niedziele. Dzien pozniej zacznie sie kolejny ciezki tydzien. Zmeczony jestem...
21:20 / 30.10.2008
link
komentarz (2)
O mnie. Najgorzej, to zatrzymac sie w martwym punkcie. Nienawidze stagnacji.

O ludziach. Nie wiem, czy to prawda, czy komercyjna fikcja, ale jesli faktycznie tak bylo, jak w tym reportarzu przed chwila w tv, to ja pierdole. Niby rozwiniete spoleczenstwo, a takie rzeczy sie dzieja. Zajebac zywcem skurwysyna.
21:03 / 27.10.2008
link
komentarz (3)
Przejrzalem przed chwila zdjecia z imprezy sluzbowej w Złotoryi z dnia 8 maja 2004 roku... na mysl wspomnien na mej twarzy pojawil sie usmiech. Faktycznie na zdjeciach tez wszyscy ciesza sie od ucha do ucha. Ech... szczesliwe byly to czasy. Troche jakby lezka w oku. Szkoda, ze to juz nie wroci. Lubilem te prace, ludzie tez byli ok. Moze nie wszyscy - wiadomo, jak jest, ale ogolnie to byli ok. Nie takie prymitywy jak w obecnej pracy. Szkoda, szkoda...
Ale czasem powspominac dobrze jest.
09:13 / 26.10.2008
link
komentarz (0)
Jasny gwint! Gdyby nie internet, to nawet bym nie wiedzial, ze czas jest przestawiony (chyba, ze bym zwrocil uwage na windowsowski zegar). Moze lepiej nic wiecej nie bede pisal, bo wyjdzie, ze nawet z takiej niespodzianki marudzic potrafie :P
09:04 / 26.10.2008
link
komentarz (1)
Znuzony jestem. Ponoc na stacji benzynowej fajnie sie pracuje. Gdyby to bylo tydzien na tydzien, to by do mnie przemawialo, ale tak w kratke niesprecyzowanie, to jednak mniej... jednak hajs w obecnej firmie robi swoje i pomimo ogolnego zniesmaczenia, braku checi, lekkiego podkurwienia i ogolnego niezrozumienia schematow - poki co zostaje. Najbardziej sie tylko boje, ze jesli mi szczescie nie dopisze, to bede musial tam pracowac przez co najmniej najblizsze 4 lata. "Co najmniej"... kurwa no!
21:50 / 24.10.2008
link
komentarz (0)
I znow caly moj plan wzial w leb. Tak to jest, jak czlowiek sobie komplikuje zycie.
17:17 / 20.10.2008
link
komentarz (1)
Wkurwiaja mnie zachowania niektorych ludzi. Z reguly te, ktorych zrozumiec nie potrafie, a widze tylko ich szkodliwe dzialanie. I nie moge nic z tym zrobic... moze by jednak zglebic wiedze z zakresu psychologii?
20:36 / 16.10.2008
link
komentarz (0)
Leci... dalej leci...
21:02 / 07.10.2008
link
komentarz (0)
Leci...
21:46 / 29.09.2008
link
komentarz (0)
"Oblivion" wraz z dodatkami ukonczony... wreszcie. Czas gry: ok. 150 godzin. To chyba delikatnie mowiac zajebisty rezultat, jak na gre na singla. Mysle, ze podobny badz wiekszy czas spedzilem grajac w Mortale i ewentualnie w Diablo :)
Czy bedzie niedosyt? Badz co badz zzylem sie z gra przez te ostatnie miesiace ;) Pewnie dzien czy dwa bede taki niezdecydowany - w co by tu dalej grac, ale niebawem wychodzi nowa (ponoc faktycznie nowa) Fifa, wiec problem sam powinien sie rozwiazac :)
19:02 / 21.09.2008
link
komentarz (3)
No to glowny watek skonczony :) Tak jak sadzilem - nie wiecej, niz 3 - 6 godzin grania wystarczylo przeznaczyc na sam glowny watek (tym samym jakby sie uprzec, to juz mozna by uznac gre za ukonczona), jednak zanim sie za glowny scenariusz zabralem, robilem co tylko sie dalo innego :) Skonczylem pierwszy dodatek (troche nie po kolei, ale co tam), ukonczylem mase questow zarowno z kazdej chyba gildii, jak i zupelnie luznych. Na chwile obecna zostal mi drugi dodatek. Jak dobrze pojdzie, to na Drzacych Wyspach nie zabawie dluzej niz tydzien - dwa ;)
23:19 / 19.09.2008
link
komentarz (0)
Tak, paczka dotarla, choc z problemami. Jak na razie wszystko jest ok, choc sprawdzilem tylko pobieznie (brak czasu), a problemy zafundowali mi kochani pocztowcy. Nie dosc, ze patalachy pomimo wylacznego adresu na skrytke pocztowa, jaki widnial na kopercie sami sobie dopisali ulice i numery domu + mieszkania (poprawne), to jeszcze zostawili mi awizo w skrzynce pocztowej sasiadki, ktora mieszka 2 pietra nade mna! Na koniec wydali paczke na poczcie od reki, nie zadajac zadnego dowodu tozsamosci. Krotko mowiac wniosek z tego taki, ze ja sobie moge zamawiac paczki na skrytke pocztowa, placic za nie spore sumy w przedplacie, a pocztowcy i tak jak beda chcieli, to wydadza paczke ktoremus z moich sasiadow, jesli ten wyrazi taka a nie inna wole. Tak czy owak grunt, ze towar dotarl caly :)
22:17 / 17.09.2008
link
komentarz (0)
Odwlekalem, odwlekalem i sie doigralem. I to nie tydzien, nie miesiac, a lata odwlekalem. No to kurwa teraz mam nauczke. I tak szczescie w nieszczesciu mozna powiedziec.
18:45 / 15.09.2008
link
komentarz (1)
Istne skaranie z tymi dziecmi neostrady... zeby strony otwieraly sie (prawie) tyle czasu, jak w epoce internetu modemowego... I jak ja mam brac udzial w licytacji, kiedy prawdopodobnie przegram z lagami?
17:15 / 10.09.2008
link
komentarz (2)
Sroda kurwa!
21:25 / 05.09.2008
link
komentarz (6)
Rozpierdalaja mnie ludzie, ktorzy zwracaja sie do kogos, jak by mozna sadzic po tresci - z jakims tam szacunkiem, a z zapisu - z brakiem szacunku. Mowie teraz o smsach z pozdrowieniami wysylanych podczas porannego programu na jednej z komercyjnych stacji. Ogolnie program to dno, ale co innego moge ogladac o 5.30? W kazdym badz razie wracajac do tematu... jak mozna wysylac pozdrowienia do kogos piszac np. "Kocham cie madziu". To juz w pierwszej klasie podstawowki ucza, ze "cie" to jest zwrot grzecznosciowy i pisze sie to z duzej litery, ze o imionach nie wspomne. Jak na moj gust, to ci ludzie bardzo sie tam kochaja, skoro zwracaja sie do siebie zupelnie bez szacunku. Czepiam sie? Po prostu denerwuje mnie taki analfabetyzm, bo inaczej tego nie nazwe...
17:50 / 05.09.2008
link
komentarz (0)
Dzizys kurwa ja pierdole! Ja to sie jednak bardzo opornie ucze na bledach.

Z innej beczki, mialem pewne plany na ten miesiac, oczywiscie z pewnych wzgledow wziely w leb. Niby nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo, ale nie lubie, kiedy nie wychodzi mi to, co planowalem. Coz... pozostaje czekac do nastepnej wyplaty.
19:31 / 26.08.2008
link
komentarz (3)
Bylo blisko. Niestety, tylko pol etatu. A i zajecie ciekawe, w stosunku do obecnej roboty niewielki awans, ale zawsze cos. Blisko do tego, dziennie zyskalbym ok. 1,5 godziny wolnego czasu. Tylko z ta kasa troche nie tak, ale i to z czasem przestaloby byc problemem. Tylko wlasnie ten niepelny etat, a co za tym idzie - nie moge sobie pozwolic na zmiane roboty.
21:23 / 25.08.2008
link
komentarz (3)
Niech to dunder swisnie! Z tak pusta osoba to ja nie pamietam, kiedy ostatni raz rozmawialem (czy kiedykolwiek w ogole).
23:03 / 24.08.2008
link
komentarz (3)
Weekend zlecial, jak w morde strzelil. Sobota w pracy, pozniej zmula w domu przez jakis czas, bo przeciez czlowiek zmeczony po calym tygodniu, dodatkowo w sobote sie nie wyspal. Niedziela co prawda wolna (choc znow mnie chcieli do roboty, tym razem sie wypialem), ale tez zdecydowanie zbyt szybko zleciala. Od jutra nauka do poprawki :/ Ciemno to widze. Co jak co do nauki, ale przedmioty humanistyczne jeszcze kumam, za to ze scislymi mam spore problemy. Na pamiec sie nie wyucze, zrozumiec ciezko.

Na chwile obecna musze jakos tak czas zorganizowac, zeby i miec chwile na nauke codziennie i powoli wychodzic z zaleglosci (tudziez posprzatania na biurku np.:P).

A tak poza powyzszymi, pojawila sie dzis pewna opcja na przyszlosc. Tylko jak zwykle czasu brak :/
Mam tez wstepny wjazd do jakies firmy w OŚ, a wlasciwie raczej malej firemki, choc byc moze ciekawej jesli chodzi o zajecie. Nie bede na razie bral pod uwage ani za ani przeciw, bo najpierw trzeba porozmawiac o szczegolach, a dopiero pozniej myslec.

Dobra, pozno jest, ide w kime. Przed 6 pobudka do roboty, niezmiernie sie ciesze :D
17:42 / 22.08.2008
link
komentarz (0)
Czwartek i piatek obfity zarowno w wydarzenia pozytywne, jak i negatywne. O zmartwieniach pisal nie bede, za to przedstawie w skrocie moja wizje na najblizsze tygodnie. Obecny weekend prawdopodobnie w pracy. Nastepny weekend prawdopodobnie w pracy. Kolejny - w szkole. Dalej nie wiadomo. Krotko mowiac "jak dobrze pojdzie", to bede mial 4 tygodnie pracy z jednym dniem wolnym.
18:05 / 17.08.2008
link
komentarz (0)
Urlop urlop i po urlopie. Bylo dobrze :) Nie moge powiedziec, ze fantastycznie, bo pogoda nie dopisala tak, jakbym tego chcial. Nie zobaczylem tez wszystkiego, co bym chcial, ale niestety zamglone obrazki sprzed blisko 20 lat nie wystarcza do odnalezienia wszystkich miejsc. Tak czy owak od jutra znow do roboty. Nastepne wolne w listopadzie?
19:14 / 04.08.2008
link
komentarz (4)
Jakis nienajlepszy ten dzisiejszy dzien. Nie, ze cos w pracy, nic z tych rzeczy. Ale:
1) okazalo sie, ze albo wracam dzis komunikacja miejska, albo wracam o 20;
2) w komunikacji miejskiej okazalo sie, iz bus znow podrozal... kurs 71 -> DTR kosztuje juz 6,5... a pomyslec, ze nie dalej jak dwa lata temu w jedna strone mozna bylo sie przejechac za niewiele ponad polowe tej kwoty;
3) po powrocie do domu prawie godzine pozniej niz zwykle okazalo sie, ze nie ma pradu... ja zaplacilem rachunek! ja chce prad!
4) kapiel przy swiecach nie miala tak romantycznego ducha, jak to pokazuja na filmach... moze dlatego, ze to nie byly klimatyczne swiece, a stare swieczki 100 razy juz uzywane w sytuacjach, kiedy trzeba bylo skorzystac z naturalnego swiatla w ciemnym pomieszczeniu... a moze dlatego, ze kapiel nie byla kapiela, a raczej szybkim ochlapaniem sie w zimnej wodzie (bo bez pradu nie ma czym nagrzac);
5) w godzine po kapieli w calym domu smierdzi mdla spalenizna... bo zdmuchnieta swieczka nie dogasla i tlila w lazience przez godzine, dzieki czemu tam jest siwo, a wszelakie wietrzenie kiepsko sobie z ta zadyma teraz radzi.
09:47 / 29.07.2008
link
komentarz (2)
Damn! Zlota edycja "Homamów V" od dzis stanowi cenny nabytek mojej kolekcji. Musze przyznac, ze jest doslownie najszersza pozycja na polce :) Jesli chodzi o wydanie, to lepiej chyba nie mogli zrobic - trzy klasyczne (nie zadne w bialych otoczkach) wydania opasane jednym czarno-zlotym kartonikiem :) Ot jakby mi sie w tym wypadku nie podobalo edycjonowanie, moge zawsze pozbyc sie pudelka i na wierzchu trzymac sama zawartosc, czyli wydania pierwsze :)
23:38 / 28.07.2008
link
komentarz (1)
A juz wiem, co chcialem... "Age of Conan" kusi, strasznie kusi, ale spojrzmy prawdzie w oczy... zeby bylo darmowe, jak "Guild Wars", to mozna by bylo zainwestowac, a tak jak czlowiek pracuje, to niestety nie ma czasu na MMO... zwlaszcza oblozone abonamentem :/
23:28 / 28.07.2008
link
komentarz (1)
To, ze erpegi wciagaja powszechnie wiadomo nie od dzis. Ale, ze godzina grania w "TES IV: Oblivion" zlatuje, jak minuta (no moze zeby nie przesadzac - jak kwadrans), to juz jest lekkie przegiecie. A pozniej co z tego, ze na chorobowym caly dzien w domu, skoro ledwo wstalem, a juz slonce zaszlo :P

Z innej beczki: hmm zapomnialem, co chcialem napisac :P
18:23 / 21.07.2008
link
komentarz (1)
Mialem cos pisac, kapke chwalic, troche wyzywac, sporo ubolewac, ale czy jest sens? Nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem. Moze jeszcze kiedys bedzie okazja...
20:09 / 15.07.2008
link
komentarz (1)
Po raz kolejny zlamalem... choc nie, tym razem tylko nagialem zasade. Pare(nascie) dni temu zostalem poproszony o winde (nie mam pretensji z gory zastrzegam - bez obrazania mi sie tu :P), a teraz zgodnie z tradycja sam potrzebuje. Choc na szczescie nie do konca sam, bo tylko sasiad gledzi, ale jednak... przydalaby sie, a nie mam. Co najciekawsze w tym wszystkim, to fakt, iz pozyczylem jedna wersje, potrzebuje calkiem inna, a i tak nie mam. To jest jednak jakies fatum - rusz winde celem pozyczenia, to ci wjebie wszystkie, ktore masz... (albo balaganiarstwo - gdzie ja to kurwa odlozylem? :P)
18:32 / 15.07.2008
link
komentarz (0)
Lubie Cie, ale nie na tyle, zeby sluchac (czytac) jednostronnego gledzenia "zaloz konto na naszej klasie", bo i tak tego nie zrobie, a Ty zaraz doigrasz sie bana.
21:57 / 09.07.2008
link
komentarz (0)
Juz dawno nie widzialem tak dobrej anime, jak "Elfen Lied". Poprzednia japonska produkcja, jaka byl "Wolf's Rain" byla dosyc dobra, ale troche pozno sie rozkrecala, a wysoki (moim zdaniem) poziom osiagnela dopiero w okolicach ostatnich 4 (na 30) odcinkow.
Wracajac jednak do tematu, to "Elfen Lied" ma tylko jedna wade - zaledwie 13 odcinkow. Co mnie urzeklo? Pierwszorzedna fabula, doskonaly klimat i polaczenie anime definitywnie dla doroslych z glupkowatym japonskim humorem, jakim ociekaja anime dla mlodszych widzow (choc nie tylko, wystarczy wspomniec wstawki z Tachicomami z GITS :D). Jeszcze raz szkoda, ze to tylko 13 odcinkow...
22:26 / 06.07.2008
link
komentarz (2)
I zas od jutra tydzien pracy zaczynac... jeszcze tylko 41 lat do emerytury...

Z innej beczki, dawno juz nie przezywalem takich atrakcji, coby klasc sie spac o 4 rano po nocy spedzonej przy wirtualnej rozrywce :) Co jak co, ale brakowalo mi takich uciech :D To byl dla mnie zawsze wlasnie klimat wakacji... obejrzec sobie film albo dwa, o 3 nad ranem wbic na gg, ustawic sie na bronka, wrocic o 5:30 i isc spac :D Teraz czlowiek nie moze sobie na to pozwolic, a przynajmniej nie byloby to w pelni racjonalne. Ale nie ma co narzekac. Grunt, ze w przerwach miedzy szkola, pomimo pracy czlowiek moze sobie jeszcze pozwolic na nocne granie raz na tydzien :) A na przyszla sobote juz planowany riplej :)
20:51 / 02.07.2008
link
komentarz (1)
No to po sesji. W weekend jeszcze tylko esej machnac, we wrzesniu osrana statystyke zaliczyc i jedziemy dalej. Poki co juz moge sie uwazac za studenta II roku. Heh... a pomyslec, ze w zyciu nie widzialem sie w roli studenta...
19:17 / 28.06.2008
link
komentarz (2)
DIABLO III
18:55 / 27.06.2008
link
komentarz (3)
O dzisiejszym egzaminie nie ma co pisac, bo i nie ma o czym. Po czesci sam jestem sobie winien. Tyle na ten temat.

Wlasnie zobaczylem zapowiedzi dwoch gierek, ktore mnie interesuja. Po pierwsze "The Lord of the Rings: Conquest", czyli gra typu wszelkich Battlefieldow, a chyba doklaniej "Star Wars: Battlefront", bo nawet i przez te sama ekipe robiona. Co sie zapowiada wedlug opisow - rewelacja. Co wedlug pierwszego teasera - wypas po pachy :) Piekna grafika, tryb multi, chyba nie musze mowic, ze nie poszczedze grosza na ten tytul :)
Druga pozycja, ktora mnie zaciekawila po screenach, to "PES 2009". To, ze wszelkie Fify od lat nie dorastaja do piet PESom, to powszechnie wiadomo. Wlasciwie jak dla mnie Fify bija PESy tylko w znacznie bardziej jak dla mnie intuicyjnym menu. Ale to w koncu nie "Football Manager", zeby menu odgrywalo glowna role w rozgrywce :P Wracajac jednak do tematu... grafika tak doskonala, ze szczena opada. Musze miec, musze! :D

O czym wczesniej nie wspomnialem? O platformach, a ten watek specjalnie zostawilem na koniec. Obie pozycje maja ukazac sie - wiadomo na next geny, ale rowniez na poczciwego blaszaka. Pomimo, iz PES to nie jest gra na klawiature, chyba sie przemecze :P Ogolnie na te dwa tytuly juz mi sie paluszki skladaja do grania :D
08:51 / 23.06.2008
link
komentarz (6)
Wczoraj powiedzialem, ze przydalby sie deszcz w nocy i byla burza. To w takim razie dzisiaj mowie, ze przydalyby mi sie miliony na koncie :P
16:29 / 22.06.2008
link
komentarz (0)
Weekend w zasadzie dosyc aktywny. Pomimo wolnego piatku, dzien i tak byl pracowity. Zalatwilem formalnosci w szkole, zrobilem drobne zakupy (ciut wieksze niz przewidywalem/chcialem). Po powrocie pocisnalem troche z nauka, jednak po ostatnim tygodniu albo i wiecej nie tryskam energia. Jestem jakis taki wymeczony. Chyba wskazane jest, aby pojechac na jakis urlopik, kapke pozwiedzac, kapke pobimbac, zregenerowac sie tak fizycznie, jak i psychicznie.
Sobota - pobudka o 5 (rewelacja :P), 10 godzin w pracy, zakupy, nauka. Niedziela - pobudka o 5 (powoli mi to zaczyna wchodzic w krew... ciekawe, o ktorej jutro sie obudze), 5 godzin pracy (liczylem na co najmniej 7), znow nieoczekiwane, ale juz z dawna planowane zakupy. W tej chwili jestem bardzo zmeczony, a terminy gonia. Nie ma zatem to tamto, wyklady WSZiF i jedziemy... mam nadzieje, ze tym razem nie zasne, tak jak to bylo w piatek :P
A jutro wolne, ale tylko od pracy. Szkoda, ze na takie okolicznosci musze urlop wydziubywac po jednym dniu. W koncu sie okaze, ze zostaly mi 3 albo 4 dni urlopu wtedy, kiedy faktyczniec chcialbym wypoczac, bo calosc poszla to na zalatwienie szkoly, to na spotkanie w sprawie pracy, to na remont, to na sraczke (chociaz na to ostatnie mam nadzieje, ze nie bedzie potrzeby ;). Dobra, biore sie za wkuwanie, bo czas ucieka.
23:16 / 16.06.2008
link
komentarz (3)
Moze niektorym nie spodoba sie moje zdanie, ale do powiedzenia mam tylko tyle: dziady! Kurwa jeszcze raz dziady! Tak dobrze grali w eliminacjach, takie piekne bramki strzelali, a teraz co sie stalo? Ostatnie mecze towarzyskie byly slabe, ale wydawaly sie byc jakoby kamuflazem przed mistrzostwami. Okazalo sie, ze tak na prawde w takiej wlasnie formie byla nasza reprezentacja od jakiegos czasu. Moim zdaniem mecz z Niemcami moglismy wygrac, a przynajmniej zremisowac (sadzac oczywiscie po tym, jak grali w eliminacjach, tym bardziej, ze Niemcy wcale jakos rewelacyjnie tez z nami nie zagrali). W drugim meczu powinnismy zniszczyc Austriakow, zamiast tego pierwsze 30 minut sami prosilismy sie o utrate bramki. Do pozostalej godziny spotkania nie mam zastrzezen, a wrecz spore pochwaly za ladne akcje, gre na poziomie, etc. Nawet nie domagalem sie drugiej bramki, bo w zasadzie (wtedy) nie byla nam potrzebna. Koncowka jaka byla taka byla, mozna powiedziec niesprawiedliwa dla nas, ale przeciez nasza bramka tez padla tak po prawdzie niezgodnie z przepisami, a wiec uznana zostala nieprawidlowo. Mimo wszystko gdyby przesunac ja w czasie, to za gre w tym meczu nalezala sie nam. Za to dzisiejszy mecz to totalna porazka. Smolarek wreszcie zaczal sie budzic... szkoda, ze sie nie obudzil 8 czerwca, cala reszta zagrala ogolnie slabo. Jak dla mnie bohaterem na tych mistrzostwach byl Boruc, ktory wpuszczal bramy tylko wtedy, gdy nie bylo zadnych szans na wybronienie. Ogolnie szkoda chlopa, bo po dzisiejszym stwierdzilem, ze marnuje sie w naszej druzynie. Podejrzewam, ze z druzyna potrafiaca strzelac bramki bez problemow siegnalby po puchar. Ech... szkoda slow. Nastepne mistrzostwa dopiero za 4 lata. MŚ nie licze podejrzewajac, iz w RPA krolowac beda mieszkancy czarnego kontynentu, ewentualnie z Ameryki Południowej.
17:45 / 10.06.2008
link
komentarz (1)
Czasem lzej, czasem ciezej, ale ogolnie rzecz biorac towarzystwo trzech "bab z produkcji" jest jeszcze w miare znosne, momentami przyjemne. Ale juz towarzysto trzech "bab z produkcji" i goscinnie paru innych z innych dzialow potrafi wymeczyc. Caly czas tylko tretetete co, kto, z kim i gdzie. Rany... sluchac sie tego nie da. Co mnie to interesuje? Znaczy sie mnie to chyba logiczne, ze nie interesuje, co tam ten czy tamten facet robi w zyciu prywatnym, logicznie w druga strone moze, ale jakos nie... no bo przeciez co mi do tego, co kazda jedna z magazynowych dziewczyn robi na codzien po pracy, z kim sie zadaje, itd. Wymeczyly mnie te dzisiejsze ploty.
08:59 / 09.06.2008
link
komentarz (3)
No i tak... pokoj wstepnie urzadzony, wlasciwie to jeszcze kilka poprawek (glownie zrobic cos z okablowaniem). Tak czy inaczej pod tym wzgledem raczej dobrze jest :)

Gorzej, jesli chodzi o meczyki. Wczorajsza gra nie zachwycila i znacznie odbiegala poziomem od tej, jaka chcialbym ogladac. W eliminacjach szlo dobrze, wiec co sie dzieje w finalach? Wydaje mi sie, ze znowu glupie psychologiczne obawy, ze to taki a nie inny rywal, ze bedzie ciezko... a dupa, a nie ciezko. Pare sytuacji bylo, tylko nerwy przeszkodzily w zdobyciu bramki. Za to mysle, ze o wiele wiecej takich sytuacji moglibysmy miec, gdyby nie jakies glupie bledy przy stracie pilki, brak szybkosci, brak dokladnosci... szkoda gadac. Oby tylko wyszli z grupy... wreszcie.
22:13 / 05.06.2008
link
komentarz (0)
Idzie do przodu. Powoli, bo powoli, ale grunt, ze idzie. I to wszystko na raz w zasadzie :) No moze prawie wszystko.
22:01 / 01.06.2008
link
komentarz (0)
I kolejny weekend za mna. Zlecial rownie szybko, jak poprzedni, ale i pracowicie. Do szkoly zrobilem wiecej, niz planowalem na caly zeszly tydzien, wiec w tej kwestii jest bardzo dobrze :) Remont rowniez poszedl do przodu i rowniez zrobione zostalo wiecej, niz planowalem na weekend :) Ponownie dzieki ziomus za pomoc :) Dalej zostalo przeciagnac okablowanie, posprzatac i przeprowadzic sie. No ale to juz raczej nie dzis... zmeczony jestem po tym weekendzie :P

Jutro praca, pozniej kino. Na reszte tygodnia wiem mniej wiecej, co mam do roboty, aczkolwiek jeszcze nic nie rozplanowuje co w jaki dzien zrobic.
08:53 / 26.05.2008
link
komentarz (2)
Jest poniedzialek, rano. Nastroj mam tak ponury, nastawienie bardzo negatywne. Dlugi weekend zlecial bardzo szybko i dosyc aktywnie w kwestii pchania roboty do przodu. Napisalem dwie prace do szkoly, zrobilem jakiestam cwiczenia, polatalem dziury w scianach i pomalowalem. Niestety dzis jest juz poniedzialek i choc np. ze szkola wyszedlem na chwile obecna na czysto, to do weekendu znow bede mial cos zaleglego.

A rano probowalem wstac... probowalem, bo za cholere nie jestem w stanie zwlec sie rano z lozka. Znow mnie chyba dopada ta nieszczesna przypadlosc objawiajaca sie niestety meczeniem sie do pozna i przewracaniem z boku na bok, a rano nie ma szans na pobudke.

Ale co najgorsze, to jak mam do tej roboty jechac, to az chory jestem. Jedno, wypalilem sie juz jakis czas temu w tej firmie, ale drugie, teraz cierpie jak mam tam jechac. Cierpie mentalnie. Bo zeby jeszcze tam jechac z nastawieniem neutralnym, to pol biedy, ale zeby wielce nie miec ochoty tam jechac, w dodatku na 10 godzin... A to dopiero poniedzialek :/
14:41 / 23.05.2008
link
komentarz (1)
Co jak co, ale nowy Indy wypasiony :) Tyle mam do powiedzenia :)
16:01 / 16.05.2008
link
komentarz (0)
I to jest wlasnie calkowity brak odpowiedzialnosci rodzicow. Bo to, ze dziecko nie zdaje sobie sprawy z zagrozenia, to jedna kwestia, ale to, ze zostaje puszczone w samopas, to juz jest wina opiekunow. I teraz dzieciaki biegaja pod oknami i maja radoche, ze kawalki dachu spadaja i sie rozstrzaskuja. Nawet jesli jest to takie fajne, to nie powinny podchodzic tak blisko, jak podchodza, bo chyba wiadomo czym to grozi. Chociaz dla rodzicow chyba nie wiadomo... albo nawet nie wiedza, co sie z dzieciakami dzieje, bo po co sie interesowac? Tak latwo wypuscic na dwor i niech sie same soba zajma.
20:22 / 10.05.2008
link
komentarz (3)
Dzis dosyc aktywny dzien, ale wiosna mam wiecej sily i zapalu do takich akcji. Choc nie do konca... w pracy wiecznie jestem zmeczony i nic mi sie nie chce, ale to raczej kwestia tego, ze sie wypalilem w obecnej robocie. Wracajac jednak do prywatnego zycia, dalsza faza remontu pokoju zostala dzis wprowadzona w zycie. W tym miejscu naleza sie podziekowania dla mojego zioma, ktory mial sporo udzialu w dzisiejszej pracy :)

Dalej zostalo zalatac dziury (nie zakleic plakatami, tylko zagipsowac :P), zagruntowac, pomalowac, przeprowadzic sie :)

Szkola niestety na razie kuleje. Problem raczej w wolnym czasie, a dokladniej jego braku. To jest to, o czym pisalem juz jakis czas temu. Przez dlugi czas wykladowcy nie zamieszczaja na swoich stronach zadnych informacji, nie odpowiadaja na mejle typu "Szanowny Panie, co bedzie do zrobienia, bo juz chcialbym zaczac?". A pozniej wysraja liste zadan do wykonania z terminami dosc naglacymi. I final taki, ze przez dobre 2,5 miecha od rozpoczecia semestru nie zrobilem prawie nic, bo i niewiele bylo, a teraz mam niewyrobke i problem w ogole ze znalezieniem odpowiednich ksiazek. W bibliotece nie ma, w necie pomocy tez nie ma. Cos wlasciwie by sie znalazlo, ale musialbym tak ze 3 dni w tygodniu miec, a urlopu mi jednak szkoda. Coz... moze uda sie przebrnac przez ten semestr tak, jak udalo sie przez pierwszy. Choc mam watpliwosci co do kontynuowania nauki, to na razie jeszcze sie nie poddaje i staram sie to ciagnac ile wlezie.
18:45 / 07.05.2008
link
komentarz (6)
Nie wiem, moze zbyt czesto widze swiat w czarnych barwach, ale kiedy wracam do domu po calym kilkunastu godzinach, chcialbym delektowac sie spokojem chociazby przez te 30 minut, zebym chwile odpoczal. A nie slyszec piski i krzyki z dworu, bo dzieci sie bawia. Jest takie przyslowie "nie pamietal wol...", ale ja akurat pamietam, jak ja sie bawilem na tym samym podworku i 10 i 15 lat temu. I pamietam dobrze, ze czasem zdarzalo sie kogos zawolac, ale zadnego piszczenia, wycia i bezsensownych krzykow nie bylo NIGDY!
A pozniej sie dziwic, ze jakis dziadek w 71 strzelal z wiatrowki do dzieci w piaskownicy...
08:33 / 05.05.2008
link
komentarz (4)
Jak to jest, ze jesli z kims sie czlowiek umawia... nie mowie juz o znajomosciach typu bliskich badz w ogole prywatnych, ze np. tobie nie zalezy, to olejesz i nie dasz znac (bo zapomnisz czy cos), ale o znajomosciach sluzbowych. Facet ustawil sie ze mna na dzis jakies 2,5 czy 3 tygodnie temu. Ja wzialem urlop na te ewentualnosc. Poszedlem, a faceta nie ma, bedzie jutro, mam dzwonic jutro i sie umawiac. Ze nie wspomne o innych jego negatywnych cechach. Zachowanie wysoce nieprofesjonalne.
20:06 / 04.05.2008
link
komentarz (2)
Nie pisalem od paru dni, ale coz... sporo mialem na glowie. Lekko nie jest, ale najgorsze juz raczej za mna. Reszta to kwestia czasu...

Przechodzac przez miasto zaczalem zastanawiac sie nad tym, co dzieje sie dookola. Trzebnica sie rozwija - to widac juz od dawna, jednak czy to wychodzi nam na dobre? Bardzo podoba mi sie to, co zostalo zrobione w parku nieopodal swiatyni, przy glownej ulicy - te nowe drzewka, odnowione sciezki, fontanna. Teraz drugi park przy wyburzonej mleczarni - na chwile obecna wyglada jak wyglada, ale skoro ktos tam cos robi, to mysle, ze tez bedzie bardzo ladnie. Rozwoj miasta w tym kierunku bardzo mi sie podoba. Jednak jest tez druga strona medalu. Owszem - jakiestam ronda nie ronda, czy podniesienie standardu ulic - tez dobrze. Nowe budynki mieszkalne - niby tez dobrze, ale juz nie do konca. Kiedys Trzebnica byly cichym miasteczkiem, a teraz na ulicach robia sie korki. Chociazby dzis... z reszta pamietam jak kiedys przechodzac sie przez miasto po 22 albo w niedziele, ulice albo byly puste, albo co najwyzej ktos spacerowal, a teraz co chwile samochod za samochodem. Niestety, ale te wszystkie drzewka, ta cala zielonosc traci swoj urok.
19:59 / 24.04.2008
link
komentarz (2)
Och jakze wielkie bylo moje zaskoczenie, kiedy dzisiejsza podroz powrotna busem byla nadzwyczaj przyjemna. Co prawda zaczelo sie od terkotania na caly autobus na tematy osobiste przez pewna pania, ale co tam. Zaraz po starcie wehikulu pewne dwie kolezanki siedzace zaraz za mna dyskutowaly na przerozne tematy. Nie obeszlo sie od studiow i szkoly, jednak byly to tylko krotkie napomnienia, a nie nadawanie w stylu "a wiesz taki i sraki egzamin, taki i sraki wykladowca, taka i sraka impreza" przez cala droge. Nie bylo to nadawanie o wszystkim i o niczym. Dialogi byly plynne, nawet ciekawe, na ich podstawie mozna sadzic, iz te dwie istoty wywyzszaja sie inteligencja ponad wiekszosc busowego bydla. Dzieki Bogu za takich pasazerow. Gdyby za kazdym razem podrozowalo sie z takimi ludzmi, jazdy busami bylyby o wiele przyjemniejsze.
18:52 / 23.04.2008
link
komentarz (8)
Czy to jest normalne, ze kiedy dzwoni jeden czy drugi kumpel z propozycja "odwiedze cie, pogadamy", to ja musze odmawiac, bo rano do pracy? Kurwa co to za zycie? Zeby to jeszcze bylo tak, ze codziennie mnie ci ludzie odwiedzaja... jednego zioma jak sie uda, to widze raz na dwa tygodnie, drugiego raz na miesiac. A wszystko dlatego, ze taki a nie inny tryb zycia kazdy z nas prowadzi i glupia 22 to juz jest dla mnie niestety za pozno, bo rano do pracy. Gdzie te piekne czasy, kiedy wakacje byly wakacjami, a zycie... zycie w tygodniu bylo tylko przerwami miedzy weekendami. Czy to juz? Czy to nigdy wiecej nie wroci? Teraz wakacje beda tylko skwarem w samochodzie podczas jazdy do pracy? Ewentualnie 2 tygodniowym urlopem dwa razy do roku? Rozumiem, ze nie mam juz 15 lat i nigdy wiecej miec nie bede, ze czas wiecznej zabawy sie skonczyl, ale jesli tak ma wygladac moje zycie przez najblizsze 41 lat, to ja pierdole. A jesli po przejsciu na emeryture pozostanie mi ciezka egzystencja schorowanego czlowieka ciulajacego grosz do grosza z mizernej emerytury i czekajacego juz tylko na smierc, to ja pierdole (jeszcze bardziej).

Zmieniajac temat. Kto, czym i jak mocno oberwal po glowie, ze wymysla Mortala zmiksowanego z cholota z DC, Mortala bezkrwawego, z chyba minimalnym mozliwym poziomem brutalnosci, bez fatali (kurwa wykastrowanego!)? Mysle, ze taki Mortal... nawet nie mialby szanse byc dobra gra, ale mialby szanse zyskac jedynego plusa za dobra fabule nawiazujaca do przeszlosci... ale jaka tam fabula przeszlosci, kiedy to bedzie wydziwianie? Szkoda slow... definitywnie nie kupie... sciagne - moze z ciekawosci, ale nie kupie!
08:50 / 17.04.2008
link
komentarz (2)
I tak dzien za dniem... i juz czwartek mamy. Dzisiaj i jutro w pracy, na sobote juz ktos chce mi dzien ulozyc (choc wcale mi sie taka opcja nie podoba). Oprocz tego maly biznes do zalatwienia na miescie, co z tego wyjdzie - zobaczymy.
09:49 / 12.04.2008
link
komentarz (9)
Kurwa mac! Dlaczego, jak musze siedziec przez ponad 8 godzin w zamknieciu, jak mi sie uda, to chociaz przez szybe zobacze co sie za oknem dzieje, ale wyjsc ni chuja, to wtedy wlasnie jest zajebista wiosenna pogoda, swieci sloneczko, jest cieplo? A dlaczego jak mam dzien wolny, ustawiam sie, mam jechac do 71... z reszta wiekszosc dnia mam juz rozplanowana na dworze, to napierdala deszczem od rana, ze po 2 minutach na zewnatrz bede caly przemoczony?
17:39 / 08.04.2008
link
komentarz (3)
Jak mnie wkurwiaja takie ogloszenia o prace! W tym wypadku chodzi mi ogloszenie, w ktorym firma poszukuje do pracy fotografa/osoby ze znajomoscia fotografii. Do pracy szukaja DZIEWCZYNY/KOBIETY. Oferuja calkiem niezla pensje. Co mnie w tym ogloszeniu wkurwia? To, ze z miejsca nie mam szans ubiegac sie o stanowisko tylko ze wzgledu na plec. Ja rozumiem inne zawody, gdzie zroznicowanie jest niezbedne... nie wiem, model a modelka (przeciez faceta nie ubierzemy w damskie ciuszki, bo reklama stanie sie antyreklama), albo nawet ze wzgledu na podzial pracy ciezka/lekka. Ale jak na fotografa, to raczej powinno sie zatrudnic osobe, ktora bedzie faktycznie dobrym fotografem. Nie chce tutaj zachwalac sam siebie, jakiego zajebistego talentu do robienia zdjec nie mam, ale niektore zdjecia jakie zrobilem w zyciu wyszly mi calkiem niezle. Moze/pewnie nie przeszedlbym rekrutacji, jesli tylko zglosiliby sie ludzie, ktorzy sa w tej dziedzinie po prostu lepsi, ale przynajmniej moglbym sprobowac. A nie z miejsca taki ogranicznik plciowy. Nosz kurwa nawet wiek bym zrozumial - do 50 roku zycia, bez nalogow, zeby nie byl starym alkoholikiem, ktoremu sie rece trzesa i dobrego zdjecia nie zrobi :P Ale na powaznie... wkurwia takie cos. Zwlaszcza na sama mysl, kiedy widze jak niektore dziewczyny w firmie wykonuja swoja prace o wiele gorzej, niz ja bym ja wykonywal, ale to one maja ciekawsze stanowiska, a ja ciagle jestem tym pracownikiem najnizszego szczebla. Kurwa!
18:26 / 07.04.2008
link
komentarz (1)
I wlasnie chyba dlatego ktos odpowiedzialny za kontakt studentow z wykladowcami poprzez mejla wymyslil, aby adresy mejlowe studentow zapisywane byly w formacie wXXXXX (gdzie za kazdego X podstawiamy cyfre tak, aby nasz adres odpowiadal numerowi indeksu). I teraz dzieki temu komus za to i jednoczesnie przeklenstwo dla tego, kto zdradza cudze adresy bez pytania i zgody wlasciciela. Bo ja teraz mam dupotrucie na mejla od "kolezanki" z grupy. Tak jakbym swoich zajec mial za malo...
15:39 / 05.04.2008
link
komentarz (1)
Alez zajebista wiosna dzisiaj :D
08:00 / 02.04.2008
link
komentarz (3)
Ledwo co wstalem przed chwila. Zmeczenie niesamowite. Skad sie to wzielo? Wczoraj w pracy bylo w miare spokojnie, nie moge powiedziec, zebym sie urobil po lokcie. Spac poszedlem chyba ok. polnocy. A moze to ta zmiana pogody? Tak czy inaczej nie jest dobrze, skoro we srode z rana taki polamany jestem... a gdzie do piatku? A czemu pozniej cala sobote mam byc zmeczony?
08:38 / 01.04.2008
link
komentarz (0)
Pogoda tak zajebista, ze az sie lepiej z lozka wstaje. Lepiej pomimo zmeczenia i troche niewyspania :)
08:15 / 31.03.2008
link
komentarz (3)
Psia krew! Dlaczego w telewizji publicznej dobre filmy emitowane sa o bardzo poznych porach? W sobote "Tobruk" mniej wiecej o 22:30... moze i poczatek dalem rade poogladac, ale szybko poleglem. Wczoraj "Prawo Bronx'u" o 23 - trwalo do 1. I tak, bo ja bardzo lubie takie filmy, to chce ogladac. Spac sie troche chce, ale co tam, wytrzymam. Maly kryzys byl wlasnie ok. 23, a pozniej juz sie gladko ogladalo. Tak gladko, ze po zakonczeniu filmu nie moglem zasnac do bardzo pozna... o 3:20 jeszcze na zegar spogladalem.

W moich ambitnych planach bylo wstac przed 7. Coz... ledwo co wstalem chwile przed 8. Niby niewielka roznica, ale cenna godzina uciekla, a mnie i tak oczy same sie zamykaja. Gazete kupilem, zaraz bede przegladal ogloszenia, ale czy ja tam cos wyczytam dla siebie, jak ledwo widze? I pije juz te kawe z mlekiem siadajac w nie do konca wygodnych jeansach przed gazeta. I otwieram zeby dodatki zbedne powyrzucac. Dab pada, buk sie korzeniem nakrywa... Kurwa Adas byl w takim stanie chociaz w wieku 49 (7*7), a ja?
22:11 / 30.03.2008
link
komentarz (3)
A jednak wzialem sie za porzadki na biurku. Zaczalem o 15, skonczylem o 21:30. Pomiedzy mialem 30 minutowa przerwe na papu. Zdawalem sobie sprawe z tego, ze "porzadki na biurku" zajma mi czas do wieczora, ale co tam. Wizualnie moze niewielkie zmiany zaszly, ale za to ile smieci tu uporzadkowalem, ile zaginionych artefaktow znalazlem ;) Dzisiejsza akcja zmotywowala mnie do dalszego dzialania - mianowicie odswiezenia calej mojej skromnej kolekcji plyt, ponownego skompletowania wszelkich brakow, itp, itd. Wiem, ze to potrwa pewnie latami, bo i sporo tych brakow, ale przeciez sie nie pali. Krok po kroczku i bedzie dobrze.

Tyle na dzis. Na jutro wstepne plany wstac dosyc wczesnie, ruszyc dupsko do kiosku po gazete z setkami ogloszen pracy. Dalej w tygodniu - ruszyc wreszcie wielce leniwe dupsko do urzedu i zajebiscie swiecic oczami w sprawie zameldowania sie... zgodnie z prawem na ponowne zameldowanie po powrocie na stale zza granicy interesant ma 4 dni. Od mojego powrotu minelo dobrych 7 czy 8 miesiecy, wiec kapke przekroczylem ten termin :/ Oby tylko mi zadnych chorych kar nie nalozyli, tak jakby sie nie wiadomo co stalo z tego powodu, ze zameldowany nie bylem. Jesli chodzi o WKU, to i tak by mnie nie zgarneli, bo zaraz po powrocie wraz z pierwsza mozliwa rekrutacja poszedlem do szkoly i poki co wciaz na uczelni jestem, wiec zameldowany czy nie, WKU mialoby ze mnie jakikolwiek pozytek tylko i wylacznie w czasie wojny, kiedy zapewne glupio, ale i patriotycznie sam pobieglbym do koszar po karabin. Wlasciwie nie jestem w stanie stwierdzic, czy na wypadek ewentualnego zagrozenia nie zaczalbym trzasc porami i srac po gaciach w obawie przed wylapaniem kulki w zadek, ale wydaje mi sie, ze wtedy jedynie widzialbym sens z pojscia do woja. Isc, bronic ojczyzny, robic to, do czego wojsko jest przede wszystkim powolane.

Dosc wywodow. Ide dokonczyc film i spac, joł :)
10:17 / 30.03.2008
link
komentarz (0)
Caly weekend jakis taki zmeczony strasznie jestem. Rozumiem piatek - po 4 dniach pracy, rozumiem sobote do polowy. Ale zeby i dzis rano ciezko bylo mi sie z lozka zwlec? Koniecznie musze zmienic prace - chce robote na miejscu (czyt. w DTR badz w promieniu 15 - 20 km, ale z latwym dojazdem, ktory nie bedzie trwal wiecej niz 30 min), robote ambitna, tylko i wylacznie na pierwsza zmiane. Nie musi byc nie wiadomo jak zajebiscie platna, ot zebym mial na utrzymanie + costam co miesiac. I do tego bezstresowa. Niekotrzy powiedzieliby "masz wymagania"... a dlaczego mialbym nie miec? Uwazam, ze takie nastawienie pokazuje to, jak bardzo ktos nie docenia wlasnej wartosci. Przeciez to, czego chce to nie jest zaden nieosiagalny cel. Nie mowie, ze chcialbym robote pilota, wysoko postawionego polityka, albo nie wiadomo co jeszcze, do osiagniecia czego trzeba miec pewne predyspozycje, umiejetnosci, troche szczescia. Mowie o normalnej robocie. A to, ze mam takie a nie inne wymagania, to chyba raczej dobrze. Jesli nie odpowiada mi obecny stan rzeczy, to nie bede sie snul caly dzien marudzac pod nosem "nie chce mi sie", tylko kombinuje, jakby ten stan rzeczy zmienic na lepszy. Jedynym minusem mojego nastawienia, ze nie potrafie zaakceptowac tego, co jest, to problem, ze nigdy nie bede zadowolony, dopoki nie osiagne tego, co bym chcial. Tak czy owak nie potrafie zatrzymac sie w miejscu, machnac reka i pracowac tak, jak teraz.
22:30 / 24.03.2008
link
komentarz (6)
"Arcanum" z glowy. Juz mnie zaczynala meczyc ta gra, zapewne dlatego, iz gralem w nia troche na sile przez ostatni tydzien. W zeszly weekend jeszcze mialem na nia tylko chwile, a fabula zrobila sie dosyc ciekawa, wiec za wszelka cene chcialem sie szybko dowiedziec, co dalej. I tak to wygladalo od poniedzialku do piatku - wczesne wstawanie przed druga zmiana, okolo godzinka gry i do roboty. W rezultacie w grze dzialo sie nie wiele, a meczylem skrawek akcji caly tydzien.
Ale wrocmy jednak do podsumowania. Za pomysl bardzo duzy plus. Fabula troche momentami robi sie zagmatwana, ale ogolnie zla nie jest. Szczegolnie pewne zwroty akcji moga wydawac sie ciekawe i nie pozwalaja przysnac ;) Wykonanie... hmm gra ogolnie jest stara. Ma pare bledow, niektorych nazbyt irytujacych, ale ze leniwa ze mnie dupa, to nawet patcha nie raczylem poszukac :P W kwestii intefejsu - steruje sie calkiem wygodnie, choc na poczatku trzeba odzwyczaic sie od starych nawykow wyniesionych z gier ze stajni Black Isle i przyzwyczaic do nieco innego trybu wydawania polecen. Wlasciwie jedynym powaznym minusem w grze byl dla mnie dziennik... Owszem, sporo w nim informacji bylo zapisywanych (przede wszystkim zadania - no bo jakze by inaczej, plotki, historia postaci, stoczonych walk), ale latwo bylo sie w tym wszystkim pogubic po dluzszej rozgrywce. Owszem, bylo zapisywane zadanie typu "ten i ten chce to i to", skad owo "to" mu przyniesc bylo z reguly zaznaczone na mapie, ale jesli nie raczylismy zajac sie poszczegolnymi (mniej zlozonymi) zadaniami od razu, latwo bylo zapomniec skad zleceniodawca pochodzil i wreszcie, w ktorej lepiance mieszkal. Ze nie wspomne o zadaniach bardziej rozbudowanych, ktore wymagaly przemierzenia kilku lokacji. Tak czy owak grunt, iz w glownym watku jakos udalo mi sie nie pogubic. Na koniec jeszcze duzy plus - humor w grze :) Towarzyszacy mi malointeligentny silacz lubil burczec pod nosem "Pan bić złe ludzie", orkowie tworzacy zwiazek zawodowy, badz inny z tejze rasy wyjatkowo elokwentny i spragniony ksiazek :D Bestia... no tu moze nie bede rozwijal watku, bo po co zdradzac szczegoly :) Dobre byly tez napisy na nagrobkach... "Tu spoczywa ateista. Ładnie ubrany, ale nie ma dokąd pójść" oraz jak dla mnie mistrz: "Mówiłem wam, że byłem chory!" :D

Dobra, tyle na ten temat. Jutro znowu do roboty. Do Psar moze z usmiechem na ryju nie jezdzilem, ale przynajmniej na luzie. Tydzien mijal raz szybko, raz wolno, ale malo kiedy bylem zmeczony i o ile narzekalem na brak wolnego czasu, tak w razie koniecznosci chwile w tygodniu na to czy tamto znalazlem. Do 71 jezdzi mi sie beznadziejnie. Dojazdy niby godzinke w jedna strone, ale cos ciagle jest nie tak. Praca wyjatkowo mnie drazni, druga zmiana przytlacza, a "kierownicy" ograniczaja. Lubie swobode. Jest wiele zadan, ktore moglbym wykonywac w pracy tak, aby byc produktywnym i zarazem sie nie nudzic. Moja funkcja jednak to jebane pakowanie i tylko tym sie mam zajmowac. Ogolnie w pracy mialo byc lepiej, a jest chujowo. Dobrze, ze do weekendu pozostaja 4 dni, a nie 5.
07:56 / 21.03.2008
link
komentarz (0)
Nie moge przywyknac do tej drugiej zmiany. Choc w Szkocji mialem gorzej. Tam przeciez jak wychodzilem z domu o 8:40, tak wracalem ok. 23:30. Kasy nie bede porownywal, bo praca byla znacznie gorsza, wiec w koncu cos za cos. Ale wrocmy do tego, co teraz... jak mam sile, to wstaje tak ok. 7:30, zeby chwile cos porobic. Poranny czas bardzo szybko mija, wiec na dobra sprawe zadna rewelacja, ze przed praca mam chwile wolnego. Wracam wyjatkowo zmeczony. Fakt, udalo mi sie zalapac na dojazdy z kims, wiec jestem w domu przewaznie chwile przed 21. Ogolnie niby nie ma tragedii, ale wlasnie to zmeczenie... nie wiem, czy to wynika z tego, ze do tej pory mialem tylko pierwsza zmiane, czy z tego, ze robie na wysokich obrotach... tak czy inaczej wieczorem tylko sprawdze poczte, wykapie sie, costam wszamam i do spania. Zycia nie ma.
Bardzo mi zalezy na zmianie stanowiska i bardzo (nalezy zauwazyc) na takie, na ktorym mialbym tylko pierwsza zmiane, robil cos, w czym bym sie dobrze czul i najlepiej jeszcze, zeby mi nikt nie patrzyl na rece. Moze troche wygorowane wymagania, ale chyba zasluguje.
22:01 / 17.03.2008
link
komentarz (0)
12 godzin poza domem. O dupe rozbic te druga zmiane!
20:30 / 15.03.2008
link
komentarz (1)
Zauwazylem pewna tendencje w horrorach. O ile kiedys niemalze kazdy budowal klimat na tym, ze na ekranie krolowal kolor ciemnogranatowy, badz czarny (praktycznie nic nie bylo widac), tak w kilku ostatnich horrorach pod rzad (oczywiscie z tych, ktore ogladalem) przewaza to, ze nic nie widac, tyle ze w bieli. Nie dalej jak 3 miesiace temu ogladalem film o zabojczej mgle, dzisiaj podobnie, choc o wiele lepszy. Calkiem niedawno ogladalem tez jedna ekranizacje gry, ktora rowniez zaczyna sie od zamglonego miasta. Inna sprawa. W starszych produkcjach mamy sie bac, bo jakastam grupka osob jest zagrozona. W tych nowszych jakiestam zarazy, wirusy, czy inne badziewia rozprzestrzeniaja sie na skale globalna. Nie narzekam, ze w tej chwili schemat idzie w tym kierunku, ale lubie urozmaicenie. A nie tak, ze jak bylo ciemno i bohaterow bylo kilku, tak teraz bohaterow jest duzo i jest jasno. Fajnie by bylo, gdyby rozne filmy sie ukazywaly, gdyby znacznie roznily sie od siebie.
A 22 maja Indy wchodzi do kin. Niby trailer jakis specjalny nie byl, ale klimacik sie czuje :) Mmm... ze tez bylem zbyt mlodym szczylem, zeby na starego Indy'ego do kina latac... Mam tylko nadzieje, ze nowa czesc bedzie wypasiona, bedzie klimatyczna i bedzie czyms w rodzaju nowego poczatku... ze za 1,5 roku obejrze kolejna czesc, a pozniej znowuz nastepna :) Co jak co, ale lubie, kiedy dobre filmy sa kontynuowane. I nie mam zamiaru narzekac, jesli nawet bedzie po 15 czesci jednego filmu, byleby kazda kolejna trzymala klimat i byla rownie dobra :)
17:50 / 12.03.2008
link
komentarz (0)
Rozmowa krotka, ale kapke tresciwa. Dobrze jest, tylko trzeba poczekac. Choc na chwile obecna nie do konca widza mi sie pewne zamysly, to jednak oby w dluzszej perspektywie cos z tego wyszlo.
17:14 / 11.03.2008
link
komentarz (0)
Ale dzisiejsze posuniecie podkurwilo mnie maksymalnie.
19:00 / 09.03.2008
link
komentarz (2)
A jednak udalo mi sie zrobic wszystko, co chcialem. Wciaz pozostaje jednak to nieszczesne biurko do posprzatania... nie wiem, to jest zawsze taka robota dla mnie na pol dnia, ciezko sie za nia zabrac, a jak posprzatam, to w tydzien robi sie taki sam smietnik. Jakies takie przeklete to biurko chyba mam :P No ale dobra, na powaznie... przydaloby sie jeszcze okna umyc. Dzisiaj juz nie mam sily, w tygodniu taka opcja w ogole nie wchodzi w gre, ale moze by tak w przyszla sobote/niedziele? Oby tylko byla taka pogoda, jak dzis, albo i jeszcze lepsza (pod wzgledem temperatury).
16:01 / 09.03.2008
link
komentarz (0)
Pogoda jest po prostu zajebista. Po calym ciezkim... nie tylko weekendzie, ale ogolnie tygodniu az milo sie idzie przez miasto. Niedzielne popoludnie - na miescie leniwie. Spacerki itp itd, nawet milo i przyjemnie.

Dzis jeszcze troche roboty w domu. Nawet troche duzo, jakby sie uprzec... nazbieralo sie w koncu przez ostatni tydzien. Nie wiem, czy wszystko zrobie, choc pare dosyc waznych spraw pozostaje do zalatwienia, ewentualnie jesli nie dzisiaj, to jutro. Oczy powoli same zaczynaja mi sie zamykac, a jest dopiero 16. Ale co tam. Dosyc aktywny weekend za mna, w domu juz nic ciezkiego mi przeciez do zrobienia nie zostalo. Moze i duzo, ale raczej nic ciezkiego. Zalozenie jest takie - nie bede spinal dupska, zeby wszystko dzisiaj zrobic. Na luzaku ile zrobie tyle zrobie. Grunt, ze cieplo jest, a przy otwartym oknie o wiele przyjemniej sie pracuje :)
19:56 / 04.03.2008
link
komentarz (0)
Ale zajebiscie, ze w piatek czeka mnie tyra do 18. A jeszcze fajniejsze jest to, ze w sobote moge (niby musze) tyrac od 8 do 18. W zyciu nie spodziewalbym sie tak zajebistego weekendu. Alez ta firma dostarcza mi niespodzianek. Tylko sie bic o miejsce w zespole (kurwa).
18:12 / 28.02.2008
link
komentarz (7)
Glowa mi peka. Fizycznie zmeczony. Z dnia na dzien coraz gorzej. Jeszcze nigdy ta praca az tak mnie nie meczyla.
19:15 / 25.02.2008
link
komentarz (3)
Do dupy z taka robota!
09:59 / 24.02.2008
link
komentarz (1)
Te kilka dni wymuszonego choroba wolnego zdecydowanie za szybko zlecialo. No coz, dopilnowalem pewnych spraw przynajmniej, zalatwilem to, na co od miesiecy nie mialem czasu (badz checi), ogolnie poszlo troche do przodu. Nie ukrywam, ze od pracy tez kapke odpoczalem. Tak czy owak... jak mi sie nie chce jutro do roboty jechac :P
13:31 / 17.02.2008
link
komentarz (0)
"28 dni później" nie za bardzo mi sie podobal. "28 tygodni później" moze nie rewelacja, ale calkiem fajne. Zapowiedz trojeczki co prawda oklepana (cos podobnego bylo juz w najnowszej wersji "Dawn of the dead"), ale dobrze dobrze... jesli tylko bedzie bardziej zblizona do dwojki, niz do jedynki... mmm :)

Dzis czuje sie troche... wlasciwie duzo lepiej niz wczoraj. Co prawda nadal bol gardla, suchota w japie, zapchany nos, ale juz mnie nie telepie. Plan na caly dzien to w zasadzie wylegiwanie sie w lozku i dziobanie historii. Wczoraj myslalem, ze od srody pojde na chorobowe, ale jesli stan zdrowia poprawi mi sie do tego czasu, to nie ide. Z reszta... wszystko zalezy od tego, jak sie bede czul do tego czasu. Wczoraj caly dzien przesiedzialem w domu, wiec i bez lekow stan mi sie troche polepszyl, dzisiaj podobna opcja, ale jutro jakos po 5 pobudka, pozniej kilka godzin pracy, wycieczka po wro, egzamin, jeszcze cos do zalatwienia na miescie... krotko mowiac niekoniecznie od tego mi sie polepszy. Wtorek juz raczej bez ceregieli - ot praca i tyle. No ale zobaczymy, jak sie bede czul. Jak bedzie kiepsko, nie mam zamiaru na sile z goraczka pracowac.
14:11 / 16.02.2008
link
komentarz (0)
Final pracy w pizgawicy przez wiele godzin, podczas gdy inni w najlepsze uraczali sie procentami i bimbali w ciepelku taki, ze dzis jestem caly polamany, telepie mnie i ledwo widze na oczy. Nie trudno wywnioskowac zatem, ze taki stan zdrowia wcale nie ulatwi mi dziobania do egzaminu, wycieczki do pracy, a pozniej na egzamin. Nie wiem, moze zbyt wiele bym chcial, ale za prace w takich warunkach firma powinna wyplacic nie tylko umowiona stawke godzinowa, ale rowniez jakies szkodliwe. Podejrzewam, ze w poniedzialek bede znosil katusze od rana, we wtorek podobnie, a we srode pojde na chorobowe, ktore jakby nie bylo z winy warunkow pracy bede musial wykorzystac.
Moze w tym wszystkim jest troche mojej winy. Jakby nie bylo znajac podejscie do pracy wiekszosci, wolalem juz sam (no z drugim takim) isc i robic co trzeba w najgorszych warunkach, niz pracowac z obibokami i tylko czekac, kiedy ktos bedzie na sile szukal frajera do gorszej roboty. Przynajmniej swoje skonczylem ok. 2 w nocy i dalej juz tylko siedzialem i patrzylem, jak inni robia. Swoja droga we 2 zdazylismy spakowac 2/3 magazynu w fatalnych warunkach, cala reszta natomiast nie zdazyla spakowac ledwie polowy. Zajebista organizacja, w pelni uczciwa.
17:54 / 14.02.2008
link
komentarz (2)
To, ze niezla z ciebie Barbie wcale nie znaczy, ze zaraz bede sie slinil na twoj widok. Co wiecej, rowno cie pojade z gory na dol. Zrobie to w sposob bardzo wyrafinowany. Jaki powod? Nie to, ze cie nie lubie, bo tak nie jest. Po prostu jestes moja konkurentka do posady, wiec sorry mala, ale owszem, wskaze twoje minusy przed komisja rekrutacyjna.
22:00 / 13.02.2008
link
komentarz (1)
Kiedy ja mam sie tym zajac kurwa? Czy was juz wszystkich do reszty pojebalo? Moze mam sie nie klasc dzisiaj spac, albo jutro wstac o 4 czy 5? Ja pierdole, nie wyrabiam!
21:54 / 12.02.2008
link
komentarz (4)
Na chuj takie utrudnianie, dociekanie? A podobno "taka miła pani"... no wlasnie kurwa widze, jaka mila. A szkoda nerwow, najwazniejsze byle do przodu.
17:53 / 12.02.2008
link
komentarz (0)
Alez ten czas zapierdala... w sumie nie ma co sobie obiecywac "jeszcze 4 dni", bo po przeprowadzce dopiero bede odczuwal brak czasu, kiedy podroze do/z pracy wydluza mi sie mniej wiecej trzykrotnie :/
14:26 / 10.02.2008
link
komentarz (0)
Pogoda idealna na browarka pod lasem, na stawach... ale na razie tylko na checiach sie musi skonczyc. Dosyc mam nauki. Moze troche zbyt szybko sie zniechecam, ale szczerze mowiac nigdy nie potrafilem uczyc sie czegos, co kompletnie mnie nie interesuje. Z reszta... dla przykladu chociazby - geografia jest przedmiotem, ktory moze nie tyle mnie fascynuje, co odrobine tylko interesuje. Tylko odrobine, a wyniki takie, ze po jednym zaledwie dniu nauki zaliczam przedmiot na 5, bo na kazde pytanie znam odpowiedz, po prostu latwizna. Za to drugi dzien czytam wyklady z filozofii i krotko mowiac wszystko mi sie pierdoli rowno z tym. Kwestia zaliczenia bedzie pewnie w tym momencie w znacznym stopniu zalezala od podejscia wykladowcy, od tego jak nisko ustanowi poprzeczke, czy w jakis sposob podpowie. Bez tego raczej nikle szanse na to, zebym nie pomieszal zalozen roznych filozofow. A nie ma co... przeczytam jeszcze skrot, notatki jakies i biore sie za kolejny przedmiot (ktory podobnie jak i ten zajebiscie mnie interesuje).
20:31 / 08.02.2008
link
komentarz (2)
Ło kurwa... zajechac sie idzie. A tak bedzie jeszcze przez co najmniej kilka dni...
00:00 / 07.02.2008
link
komentarz (0)
Ja wiem, ze powinienem w miare czesto sprawdzac informacje o przedmiotach na stronach uczelni, w koncu taki tryb studiow. Ale jesli ja sprawdzalem te strony czesciej niz raz na miesiac, a dopiero po jakimstam wyznaczonym terminie przeczytalem, ze costam trzeba oddac do wtedy i wtedy, to czy to jest tylko i wylacznie moja wina, ze przegapilem terminy, czy tez wina wykladowcow, ktorzy jesli nie na ostatnia chwile, to na max 3 tygodnie przed terminem zamiescili info o pewnych wymaganiach do zaliczenia. I oto wlasnie przed chwila wyczytalem, iz wymagany jest esej na kolejny przedmiot z terminem do 5 stycznia. Ja wiem, ze moge czasem cos przeoczyc, ze delikatnie mowiac perfekcyjnie to sie do tej szkoly nie przylozylem, ale az taki gapowaty nie jestem, zeby przeoczyc wymagane zadania na 3 czy 4 przedmioty. Co wiecej w weekend rozmawialem z jakims typem z mojej grupy, ten rowniez wspominal (o poprzednich zadaniach opieczetowanych nieprzekraczalnym terminem wyznaczonym na poczatek stycznia), iz pewne informacje pojawily sie dopiero na sam koniec grudnia, bo jak to okreslil "zaraz przed swietami" sprawdzal "i nic takiego nie bylo napisane". A moze to specjalnie takie walenie sciem przez wykladowcow, zeby udupic z jednego czy dwoch przedmiotow finalnie i zgarnac hajs za poprawke badz calkiem powtorke semestru?
08:28 / 06.02.2008
link
komentarz (0)
Nie wyrabiam. Sprawy zwiazane z remontem... niby nie pochlaniaja wiekszosci mojego czasu, ale wczoraj dwie godziny, dzisiaj juz poltorej... no obecny musze byc. Szukanie nowej pracy tez zajmuje czas. Przedwczoraj blisko 2,5 godziny na cholerny formularz aplikacyjny. Sporo, ale i byle co to to nie bylo. Oby tylko bylo warto. Wreszcie szkola. Moj blad, moja glupota, za pozno sie za to wzialem. Zdecydowanie za pozno. Dokladniej ujmujac wczoraj pod wieczor. Z jednej strony jak sie chce wszystko na raz, to pozniej nic nie wychodzi. Z drugiej... no juz nie oszukuje sie, ze zalicze wszystkie przedmioty, ale chociaz czesc bym chcial. Wzialem urlop, mam ambitny plan zakuwac na jutrzejszy egzamin. Wczesnie kurwa na dzien przed, kiedy przez caly semestr co najwyzej raz zajrzalem do atlasu. No a dodac trzeba, ze to nie sa studia w trybie dziennym, nawet zaocznym, w szkole bylem tylko na dzien dobry, teraz bede na egzaminie. Dobra, nie ma co sie rozwodzic i tracic czasu na lamenty... ide na sniadanie, nastepnie zakuwac.
22:28 / 03.02.2008
link
komentarz (0)
Ten weekend wygladal zupelnie inaczej w stosunku do tego, jak chcialem. Momentami wyszlo to na dobre, momentami nie. Wczoraj nici z melanzu, dzisiaj nici z powtorki zeszlej niedzieli. No szkoda, ale trudno co zrobic.
22:08 / 02.02.2008
link
komentarz (1)
"Gothic" niby kapke (mowa oczywiscie o czesci pierwszej), ale jary :) Po zarzuceniu na 42" prezentuje sie wysmienicie. Dostosowana rozdzialka do szerokiego ekranu, glebia kolorow no i przede wszystkim ten ogromny swiat w formacie duzego ekranu :) Alez sie jaram hehe.

PS. Mortale 1 - 3 tez prezentuja sie zajebiscie :D
11:41 / 02.02.2008
link
komentarz (2)
Fragment recenzji jednej gry: "Dbałość o detale i historyczna wierność tychże nie istnieje oczywiście, chyba że uprzemy się i zaliczymy grze na plus to, że po jednej stronie walczą Amerykanie, a po drugiej Japończycy, a nie na przykład Pakistańczycy w szkockich spódniczkach jodłujący wesoło i wymachujący zdechłymi jesiotrami.". Dobre dobre :)
20:22 / 01.02.2008
link
komentarz (1)
"Elzbieta" wyszla za maz, dziecko ma. Czas leci. A pamietam jeszcze ten Karpacz '91... to byly czasy ;)
18:42 / 01.02.2008
link
komentarz (3)
No nareszcie jakas normalna muzyka w pracy! Oczywiscie nie ma sie co unosic, bo tylko jedna plyta, a nawet nie cala, lecz pare kawalkow, ale jednak. Wreszcie to jakas odmiana. Nie maniurowe sety, nie disco polo, nie rastamanskie rytmy od poniedzialku rano po piatek popoludnie :) Fakt... ostatnio troche drumow bylo, ale z tym tez co za duzo to nie zdrowo. No ale wracajac do tego, co bylo dzis... pare kawalkow ze sciezki dzwiekowej z "Dirty Dancing"... coz, fanem moze nie jestem, ale sam fakt calkowitej wlasciwie zmiany klimatu muzycznego i to w sposob dla mnie nawet znosny (co jak co, ale retro troche lubie, a trzeba przyznac, ze jointy z wyzej wymienionego filmu to po prostu klasyki).

A co dalej... do 71. Przez to miasto czasami nie sposob sie przedostac. I nie mowie tu o tarabanieniu sie mechaniczna karawana, ale nawet o pieszej wycieczce. Najpierw zaczepia mnie kobieta o kulach usmiechajac sie niczym sredniowieczna wiedzma (oczywiscie za chwile stane sie jej najlepszym przyjacielem w zamian za drobne... nie dam, bo mam swoje powody - w takim razie juz mnie przeklina za moimi plecami), nastepnie inna podobna osoba wpychajaca mi na sile ulotki do reki (Profesja - dab pada, Profi-Lingua - i buk sie korzeniem nakrywa). Wreszcie przede mna cala grupa ludzi wygladem szacujac 26 letnich. No nie sposob uciec, chyba ze na ulice wprost pod przejezdzajace auto. Nie, zwolnilem, dalem wyprzedzic sie jakiejs kobiecie... niech ona bedzie ofiara bestii, ja wymijam, ide dalej. Jeszcze jeden ulotkarz, jeszcze jeden zebrak. No kurwa chyba kanalami trzeba smigac, zeby sie nie natknac na wielu takich, co cos ode mnie chca.

Powrot do domu. I widze tylko jak mi autobus spierdala. To juz drugi raz w ciagu tygodnia. Drugi raz w tym samym miejscu. Trudno co zrobic. Czekam. Tym razem zadnych meneli. Za to nie dalej jak metr ode mnie staje sztajmes (nieistotne, iz miejsca do stania ma cale Nadodrze, nieistotne ze do wyboru ogrom opcji - zarowno innych jak i takich samych - tez w koncu pod dachem, tez sie opierajac). Wyciaga peta, odpala, ziaja, smrodzi. I juz zatruwa mi powietrze. Na dodatek delektuje sie tym fajkiem dobre 10 minut. Dopalil, do kubla ma max 2,5 metra. Nie przejdzie sie, zeby wyrzucic, wypierdolil na ziemie, przydeptal. I wlasnie przez takich na ulicach mamy taki syf, a nie chocby wzgledny porzadek. Czy tak ciezko wyrzucic peta, chusteczke, papierek po burgerze, butelke po napoju do smietnika? No jak widac ciezko kurwa.

Nadjechal bus. Wsiadam jako trzeci. Emerytka przede mna zajela miejsce chyba najwygodniejsze pod wzgledem odizolowania sie od choloty. No to gdzie by tu... siade z przodu, to szybko sie dosiada i pewnikiem spotkam co najmniej jednego kretyna z pracy, kiedy wsiadzie na najblizszej wsi. Siade z tylu, to ten kretyn sie do mnie dosiadzie, bo zawsze idzie na tyl, kiedy tylko jest opcja. To juz lepiej usiasc z przodu. Teraz przodem czy tylem? Jak siade przodem, to pierwsze miejsce z calej pozostalej trojki, ktore zostanie zajete, to bedzie to obok mnie, nie z naprzeciwka. Siadajac jednak tylem, szybko dosiadzie sie nie jedna, a dwie osoby, a nawet trzy. To juz lepiej siasc przodem... w razie nadciagajacego grubasa, ten powinien usiasc nie obok, a na wprost mnie, gdzie bedzie mial dwa miejsca na posadzenie dupy, a nie jedno. Ledwo usiadlem, juz sie ktos dosiada. Jakas laska. Sama. Dobrze, nie narzekam. Przynajmniej bedzie spokoj w czasie jazdy... co najwyzej muzyke sobie wlaczy, ale grunt ze to nie zaden dyskomul, od ktorego pomimo wcisniecia sluchawek w same bebenki i tak bedzie slychac lupanine (wczoraj dwoch takich za mna siedzialo, to mialem kurwa stereo). Minela krotka chwila, dosiadaja sie kolejne osoby. I to w liczbie 4. Caly rzad zajely. No nie mialbym nic przeciwko, bo sie nie wiercily w czasie jazdy, nie kopaly, nie wjebaly sie do busa z tobolami, pod tym wzgledem kultura. Za to bylo darcie japy (wyrazny brak kontroli glosu) przez jedna z nich, druga z kolei postanowila zwierzac sie ze wczorajszej wizyty w solarium, od czego tak jej sie cycki spiekly, ze dzis nie mogla zalozyc stanika. Trzecia z nich... a z reszta, na chuj to przezywac, skoro to juz za mna?

Podsumowujac meczacy dzien... no druga polowa.
00:22 / 01.02.2008
link
komentarz (2)
Mam zajebista ochote na ognisko w jednej miejscowce, z pewnymi ludzmi :) Na to jednak co najmniej do maja bedzie trzeba poczekac...
23:54 / 31.01.2008
link
komentarz (0)
A w ogole po co pakowac sie w takie gowno? Zwlaszcza, ze to niemalze doskonala kopia, a raczej odzwierciedlenie sytuacji sprzed jakos 4 lat.
20:57 / 31.01.2008
link
komentarz (0)
Co ja wyprawiam? Przeciez nie ma sensu spinac sie o rzeczy, sprawy, wydarzenia, na ktore mam minimalny wplyw, badz nie mam go wcale. No bo czego bym nie robil, na glowie stawal i klaskal uszami, to i tak cudow nie zdzialam. Co wiecej schemat badz co badz juz znam, wiec wiem, albo raczej smialo moge przewidywac co bedzie dalej. Dobra, ale bez motania... tak jak ze wszystkim, byle do przodu, a jesli nie idzie do przodu, zajac sie czyms wazniejszym.

Zmeczony, wlasciwie senny, ale zaraz hala. Troche nie chce mi sie dzisiaj isc, ale wiem, ze jak pojde, to bedzie ten sam scenariusz, jak co tydzien: fajnie, pomimo ewentualnych kontuzji, z pewnoscia obolaly na drugi dzien, ale zadowolony wroce. Dlatego ide. Wyspie sie po smierci.

Co do weekendu... wlasciwie tydzien temu mialem na jakis melanzyk isc, ale calkiem wylecialo mi z glowy :) No i troche czasu zabraklo. Jak bedzie w ten weekend? Chetka jeszcze wieksza na browarka w parku. No coz, wiosna idzie jakby nie bylo, wiec sie chce noce po parkach spedzac :P No ale to dopiero w sobote :) Ide na hale, joł!
18:42 / 31.01.2008
link
komentarz (2)
Psia mac z tymi butami! Gdzie tez ja posialem ten cholerny paragon :/ Jak na zlosc wsiakl. A na dodatek jeszcze zarowke mi szlag jasny trafil. I ciemnawo troche, a zastepczej nie mam :/ Marudze, narzekam, ciezki dzien... ot co.
22:04 / 30.01.2008
link
komentarz (0)
Z jednej strony sie dluzy. Bo sie taki zastoj robi, no wiadomo, monotonia. Z drugiej ten czas zapierdala jak dziki. Jakby tylko dalo sie na odwrot, to by bylo super. Ale sie nie da. No szkoda. Trudno, co zrobic... Tak czy inaczej jutro juz czwartek (w sumie szybko zlecialy te 3 dni), zapierdziel do poznego wieczora, pozniej hala, noc, spac ok. 1 - 2 w nocy. W piatek robota, po robocie 71, pozniej w DTR sprawy, przy duzym szczesciu wolne od 21. A co dalej na weekend? Nie wiem, wiem tylko, ze na sobote ktos mi chcial roboty dac, ale juz nie pamietam kto ani szczegulow co to mialo byc. Moze to i lepiej. Ogolnie nie ma to tamto, weekend sluzy wypoczynkowi, dosyc, ze w tygodniu mam ciagle cos do roboty. O ile prostsze byloby zycie, gdybym po pracy tylko wrocil na jame i z miejsca oddal sie przyjemnosciom, rozrywce, poszedl spac... cokolwiek. Nie da sie. Wracajac jednak do weekendu... planow brak na chwile obecna. Znaczy sie costam wstepnie na zasadzie "moze", ale co dalej to dopiero w piatek badz raczej w sobote wyniknie. A... no w niedziele musze po zakichany wpis za behape jechac. No to juz mam plany - ze 3 godziny jak w pysk strzelil tylko po to, zeby wpis dostac. W takim razie wyjatkowo koniecznym jest wymyslic cos jeszcze we wro, zeby za jedna sprawa przeciez nie jechac.
18:56 / 28.01.2008
link
komentarz (3)
Myslalem, ze weekend bedzie z dupy wysrany, ale dobrze bylo :) Sobota troche za szybko zleciala, niedziela jeszcze szybciej, ale spojrzmy prawdzie w oczy... czy kiedykolwiek wolnego mozna miec za duzo? :P No zdarzalo sie, ale w troche innym sensie. Wracajac jednak do weekendu, niedziela spedzona dosyc fajnie. Wypad do kina w pelni udany, film zapowiadany jako porazka milo mnie zaskoczyl. Moze wlasnie przez takie troche pesymistyczne nastawienie... w koncu trojka nie byla dla mnie nawet w polowie tak dobra, jak poprzednie czesci, za to czworka przebija trojke :) I cieszy mnie fakt, ze bedzie nastepna czesc :)

A dzis poniedzialek... roboty mase i na dzis i na jutro. Wlasciwie to... czekam tylko do nastepnego weekendu :)
00:36 / 26.01.2008
link
komentarz (1)
Zasnalem przed filmem ok. 20 - tej, obudzilem sie przed 23 taki jakis... no wiadomo jak to po dluzszej drzemce pod wieczor. Teraz mamy noc, a mnie sie nie chce spac.
00:26 / 25.01.2008
link
komentarz (0)
Po hali jak zwykle kapke obolaly, nie moge zasnac, fajnie bylo, suszy mnie jak dzika po szyszkach. Jednak browarek albo dwa lepiej gasza pragnienie niz wisniowa mikstura.

Z innej beczki. Niby jutro weekend, ale jakos tak... nie bardzo mam plany, nie wiem, co ze soba zrobic przez te dwa dni wolnego. A nawet jesli pojawi sie jakas opcja, to i tak pewnie nie bedzie mi sie chcialo dupska ruszyc... w koncu rusze, acz niechetnie. Znow nadchodzi jakas taka... nie wiem, obojetnosc na wszystko dookola. Nie lubie tego stanu, bardzo nie lubie. A moze by tak jutro jakis melanz?
22:27 / 22.01.2008
link
komentarz (0)
Zjebalem sprawe, standardowo przez swoje lenistwo i odkladanie wszystkiego na ostatnia chwile. No jeszcze finisz przede mna, ale watpie, zeby poszlo dobrze :/
23:15 / 21.01.2008
link
komentarz (0)
Konkretnie, tak jak lubie. I do przodu, wiec tym bardziej mi to odpowiada.
22:56 / 18.01.2008
link
komentarz (9)
I "Call of duty 2" skonczone. Swoja droga sporo wolaja, jak za tak krotki tytul. Nie no ja rozumiem, ze 3 kampanie w zupelnosci wystarcza (przeciez nie dadza kampani kazdym jednym narodem), ale troche wiecej misji gdyby bylo, to bym sie nie pogniewal. Na cene wplywa chyba tutaj raczej tryb multi. A i niedostepnosc produktow na platforme tez pewnie sie do ceny przyczynia. W koncu po dwojeczce mamy trojke tylko na konsole (a tam zeby na multi pograc to juz wieksza motanina), a czworka to troche inne czasy, wiec dla fanatykow II wojny wybor pozostaje niewielki. Tak czy owak calkiem dobra gierka, kolejne historyczne wydarzenia (to chyba lubie najbardziej w tego typu produkcjach), interaktywna nauka jakby nie bylo, calkiem niezle odwzorowanie i czasami prawdziwy hardcore. Szkoda, ze tylko, ze takie krotkie.
18:06 / 17.01.2008
link
komentarz (2)
Nie kazdy musi byc zaraz swietym i pochlebnie wyrazac sie o wszystkich dookola. Ale jesli juz kogos pojezdzasz, to zwroc uwage, zeby pojezdzac za cos, w czym jestes lepsza, a nie gorsza, bo wtedy pojezdzasz tylko sama siebie. Wbijasz na te randki.pl, sympatie czy cos tam i tylko przy co drugim typie "ale burak", "kurwa ale brzydal", "ale wiesniak", itd. A sama krolowa pieknosci nie jestes, twoje wypowiedzi tez nie sa na poziomie brytyjskiego dworu ksiazecego... Alez mnie te buraki wkurwiaja...
22:17 / 14.01.2008
link
komentarz (6)
"Gothic 3" ukonczony ponownie, bez przymruzenia oka tym razem i na szczescie bez koniecznosci przechodzenia od poczatku. Udalo mi sie obejsc jednego glownego questa tak, aby mimo wszystko zobaczyc outro :) Choc w tym wlasnie wypadku z mojej strony wielki minus dla tworcow. Ja wiem, ze zrobic ladny filmik to jest troche roboty, ale zeby nawet rendera nie trzasnac na koniec, tylko pare slajdow i narracje do tego? Juz Midway mnie przy Mortalach wkurwil takim wystepkiem, a teraz jeszcze tu? No sorry, ale takie "filmiki" to byly w grach na A500 (tyle ze bardziej pixelotyczne wtedy). Kurwa mozna by sie bylo postarac...
20:08 / 13.01.2008
link
komentarz (3)
No to tak z przymruzeniem oka "Gothic 3" moge uznac za ukonczony.
23:11 / 10.01.2008
link
komentarz (2)
Dobra hala nie jest zla :) (znow). Ale po tak dlugiej przerwie od razu z grubej rury... no bo malo osob bylo, wiec praktycznie pelne poltorej godziny tam wiadomo minus krotka rozgrzewka i minus przerwa. Ale ogolnie dobrze bylo :) Za to jutro zakwachy i inne bolesci murowane. Ale i tak warto bylo :)
18:05 / 08.01.2008
link
komentarz (1)
Ciezki dzien (psychicznie) w pracy. W zasadzie czy to moja wina, ze nie potrafie przebywac w otoczeniu osob tak malo inteligentnych, wrecz osmiele sie powiedziec "barbarzyncow"?

Zadzwonil telefon i zostalem wybity z rytmu pisania. Tak czy owak chcialem powiedziec, ze nie potrafie przebywac wsrod debili, ktorych jeden zart potrafi smieszyc przez kilka tygodni, czasem nawet miesiecy; wsrod burakow, ktorzy kazde zdanie zaczynaja slowem "kurwa", a koncza "chujem". Z tego wszystkiego sam zaczalem w pracy klac jak szewc. Pora rozejrzec sie za czyms nowym, choc caly czas czekam na jedna opcje.
17:56 / 07.01.2008
link
komentarz (0)
"Koncybel"... dobrze mowie? To faktycznie jest "fachowa" nazwa, czy tylko cudzy wymysl? Swoja droga ciekawie brzmiace slowo, choc wyraznie blaszane.
18:54 / 05.01.2008
link
komentarz (4)
Historia dokonczona (wlasciwie moglbym jeszcze dorzucic mapke czy dwie, ale bez skanera nici), socjologia tez... nie wiem, czy dobrze, ale byle by bylo zaliczone. Film tez dokonczylem, cieply obiad zjadlem... dzien prawie sie skonczyl, bo co jak co, ale wieczor juz jest. Bredze od rzeczy. Tak czy owak co mialem zrobic zrobilem, wiec dobrze jest :) Fizycznie tez wreszcie troche odpoczalem i choc moze jeszcze w pelni sil nie jestem, to czuje sie w miare dobrze. Teraz wreszcie pora odkurzyc G3, bo nie ruszylem tego od zeszlego roku hehehe.
15:17 / 05.01.2008
link
komentarz (0)
Ciagle jakis taki niedosyt. Kilka pobudek dzis. O 6, 9 zdaje sie, przed 11 zaraz i finalnie zaraz po 12. No bo te wczesniejsze to do kibelka (wiadomo, zeby dluzej dospac na luzie), ogrzewanie wlaczyc, napic sie czegos. No a po 12 to juz na dobre. Dokonczylem film, wlaczylem nastepny + sniadanie, obejrzalem godzine, wylaczylem. Zmeczony jestem fizycznie po ostatnim tygodniu, psychicznie tez troche. A robota czeka, czasu malo. W koncu dzisiaj byloby dobrze dokonczyc jeszcze dwie prace do szkoly. Musze jedna, ale chcialbym dwie, zeby juz spokoj byl z tym. I na przyszly tydzien zostawic tylko dwie.

A chyba na tyle. Wlasnie pojawila sie opcja "chodz na impreze". No ogolnie czemu nie, ale dzis to ja raczej spokojny wieczor potrzebuje, a nie szlajanie sie po 71 do rana :)
18:27 / 04.01.2008
link
komentarz (0)
Pewna sprawe szlag trafil, ale moze to i lepiej. Na chwile obecna jeden klopot z glowy mniej. A na przyszlosc... no coz, przynajmniej na standardowych warunkach jak cos, a nie tak na ugadywanie sie slowne bez papierkow.
17:56 / 03.01.2008
link
komentarz (0)
Ej no ale z tym testem BHP to juz przegiecie. No co ja mam do tego? W pracy mi potrzebne BHP, nie w szkole. Zebym to jeszcze chociaz byl studentem dziennym, ale przy moim trybie? Czysty idiotyzm.
21:38 / 02.01.2008
link
komentarz (0)
Poszlo sprawnie. Co prawda na dzis wieczor mialem calkiem inne plany, ale nie narzekam. Przynajmniej widocznie sie cos rusza. Szkoda, ze do mojej roboty tylu zwawych i konkretnych pomocnikow nie mialem, to juz dawno bym mieszkal jak w palacu, a nie w delikatnie mowiac lokum, w ktorym dobrze byloby zrobic remont.
00:31 / 02.01.2008
link
komentarz (0)
Po obejrzeniu zdjec ze wczorajszej nocy stwierdzam, iz lepiej dla mnie sie stalo, ze tak to sie potoczylo. Przynajmniej nie mam moralniaka :)
21:42 / 01.01.2008
link
komentarz (5)
No to juz wiem troche wiecej. Jednak nie bylo tak tragicznie, jak rano myslalem. Znaczy dobrze tez nie bylo, ale ani nie bylem jedyny w swoim rodzaju ani nie zblaznilem sie tak bardzo. Tak czy owak... kurwa, nigdy wiecej zadnej wody!
14:38 / 31.12.2007
link
komentarz (0)
Suszy mnie jak dzika po szyszkach. Ale mnie po czym?
01:42 / 31.12.2007
link
komentarz (0)
Wczorajszy dzien byl bardzo ciezki. Dzisiejszy wcale nie lzejszy, ale w koncu mus to mus. A te robote i tak trzeba by bylo zrobic i... nie oszukujmy sie, ale nigdy nie byloby na to odpowiedniego momentu, az w koncu i tak zmusilyby do tego okolicznosci, wszystko byloby na ostatnia chwile i w ogole.

A teraz... wlasciwie rowniez podobnie do wczoraj. Niby zima, niby mroz, nawet chyba jakistam snieg spadl, bo betonowe podworko ledwie biala warstwa jest pokryte. Ale cieplo ogolnie. Chyba na minusie temperatura, ale nie czuje sie tak. Jest spokojnie, bezwietrznie, przyjemnie. Wyszedlem na balkon. Cudowna cisza. Slychac zaledwie delikatne brzeczenie okolicznych lamp. Czasem costam w oddali jak sunie po drodze. Mmm... w takiej chwili chetnie poszedlbym na spacer...
20:58 / 27.12.2007
link
komentarz (3)
Ale muzyka do "G3" tez zajebista, a zwlaszcza ten marsz orkow... rozpierdala mi banie krotko mowiac :)
20:55 / 23.12.2007
link
komentarz (3)
Kolejny "Gothic"... i znow wciaga mnie jak diabli :)
07:26 / 19.12.2007
link
komentarz (0)
Kiepsko sie dzis czuje. No ale co sie dziwic... na dworze temperatura dosyc niska, to i w mieszkaniu cieplo nie jest. A skoro nawet ogrzewanie niewiele daje, to przeciez nie bede hajcowal cala noc. Dobrze, ze to jeszcze tylko 2 miesiace z kawalkiem...
22:06 / 17.12.2007
link
komentarz (2)
Nie ma to jak zajebiste podejscie do klienta. Laze sobie po takim ladnym sklepie, wynajduje co mnie interesuje. Po dluzszym przyjzeniu stwierdzam, iz przedmiot jest wadliwy, zabrudzony cialem obcym wewnatrz. Nie nadaje sie. Pytam grzecznie ekspedientki, czy ma takie drugie (nie podajac powodu). Ta myslac, ze ja chce dwa prosi mnie, bym sie rozejrzal po sklepie (gdyz sama nie mogla odejsc od kasy w danym momencie). Szukam i szukam i znalezc nie moge. W koncu ona rusza sie z miejsca i wynajduje, podchodzi z pytaniem, czy chce jeszcze, bo znalazla wiecej. Mowie, ze nie, wystarczy mi jedno, poniewaz to, ktore ja znalazlem - i tu ciszej, aby nie psuc opini sklepu przed klientami, zdradzam prawdziwy powod. Wtedy slysze "no jest pan druga osoba, ktora na to zwrocila uwage", po czym zabiera wadliwy towar, mowi o tym kolezance i odstawia obok kasy, ze niby to bedzie do zwrotu, a nie na sprzedaz. Wiec jesli jestem druga osoba, to chyba juz dawno tego nie powinno byc. A inne powinno byc na widoku, skoro maja wiecej. Po mojemu, to wlasnie to wadliwe trzeba sprzedac, bo jak sie ktos przyczepi, to zawsze mozna mu znalezc drugie - dobre, a jak sie nie przyczepi, bo nie zauwazy, to bedzie cel zlowieszczy osiagniety. Jak tak mozna ludzi w balona robic, to ja nie wiem...
21:55 / 16.12.2007
link
komentarz (0)
Jakis taki z dupy wysrany ten dzisiejszy dzien. Wstalem moze nie zajebiscie rzeski, ale zgiety tez nie. Troche tv, pozniej sniadanie + film. Chcialem ruszyc prace do szkoly, jednak nie mialem pojecia zielonego jak sie za nia zabrac. A dzien zlecial. Nic pozytecznego nie zrobilem, czasu coraz mniej. Teraz chcialbym isc spac, bo jutro musze na 8 do tyry... spac sie nie chce i tez problem. Ogolnie dzisiaj nic zlego sie nie wydarzylo, ale nic dobrego tez nie. Kompletnie stracony dzien, a takich nie lubie :/
18:07 / 14.12.2007
link
komentarz (0)
Po tym tygodniu jestem jakos wyjatkowo zmeczony. Nie mocno, ale po prostu... no zazwyczaj nie jestem zmeczony i tyle. A po tym jestem.
21:15 / 09.12.2007
link
komentarz (9)
Bylo co prawda troche przykrych problemow z finalnym konfigiem nowego sprzetu, ale na szczescie wyjasnilo sie, co bylo powodem i wszystko jest juz w porzadku. Ba! Nawet "Gothic 3" chodzi calkiem przyzwoicie :D Przycina sie momentami (jak na razie mistrz to wyjecie pochodni - zwiecha na dobre 2 - 3 sekundy), ale z wszelkich opini o tej grze przyznam, ze mnie to nie dziwi. Nie wiem juz, czy najnowszy GF8800 uciagnalby ten tytul bez zajakniecia. Jakby nie bylo i tak wszystko dalem na full, wyglada pieknie i wciaga :)
Podsumowujac problemy z kompem wyszly chyba nawet na dobre. Oszczednosci ostatniego miesiaca rozplynely sie w A(g)rest, ale przynajmniej ten od dlugiego juz czasu meczacy mnie tytul wreszcie wystartowal :)

Z innych weekendowych uciech - "Hitman" taki sobie. Zgadzam sie z wiekszoscia opini w tym temacie. Ogolnie film nawet ujdzie, ale kiedy zwrocimy uwage na to, iz jest to niby zekranizowana gra... no tutaj juz nie czuc tak bardzo klimatu. Ale ujdzie, obejrzec mozna, choc moze nie do konca jest sens placic za bilet do kina. "1408" natomiast momentami trzyma kingowski klimat, ale tylko momentami. Bylo pare strasznych scen, ale osobiscie wole budowanie grozy na czyms innym niz wyskakujacych zjawach. "Sztorm stulecia" - to bylo to, co mi sie podobalo :) No ale tak czy owak jak ktos lubi ekranizacje ksiazek Kinga, warto nawet wybrac sie do kina na najnowszy film. Tak czy inaczej teraz czekam na "AvP 2" :)
21:31 / 07.12.2007
link
komentarz (0)
1. Dziesiatki lat jedni bezmyslni kretyni pod przewodnictwem innych bezmyslnych kretynow zaczynaja roboty drogowe o takiej porze dnia i tygodnia, ze nie ma sily, zeby nie spowodowali korkow. Ja wiem, ze w nocy to by bylo niewygodne (choc w UK wlasnie po nocach sie wiele takich prac robilo i przynajmniej korkow nie bylo), ale na litosc moja! Nie dalej jak 2 miesiace temu pewni panowie postanowili strzyc trawnik przy glownej trasie, a cala te operacje przewidzieli na poniedzialkowy poranek, kiedy to od groma ludzi jedzie do roboty, coniektorzy dopiero z weekendu wracaja. A bo nie mozna by tego np. w poludnie? Albo we wtorek? Drugi przypadek, zdaje sie dokladnie tydzien temu. Jakis idiota wyjechal ciagnikiem z dwiema przyczepami piasku, jechal z 10 na godzine i ustanowil korek dlugosci kilkunastu kilometrow. A wyjechal w piatkowe popoludnie, kiedy najwiecej ludzi to wraca z pracy, to wyjezdza na weekend. Dzizys kurwa ja pierdole. Dzisiaj jakies matoly wziely sie za roboty drogowe rowniez w piatkowe popoludnie korkujac miasto na calej prawie ze dlugosci (bo dalej to juz sie chyba nie dalo). A tez nie mogli w srodku tygodnia, w srodku dnia, a nie poznym popoludniem? No litosci!

2) Nie wiem, jak ludzie moga tak nie zwracac uwagi na innych. Rozumiem, ze sie w dupach poprzewracalo i luksusow sie zachciewa, ze jak do kina, to i cola do siorbania i popcorn do rozsypywania po wszystkich siedzeniach. Ale zeby kurwa z kielbacha jakas przyjsc po rozpoczeciu seansu i zasmrodzic wsio w promieniu kilkunastu metrow? Malo co belta nie puscilem. A gdybym ja tak wybral sie do kina z bigosem w kieszeni, golabkami na talerzu, ryba z puszki albo kurwa watrobka?

3) W ostatniej chwili ja zauwazylem, jak wsiadala do busa. Cale moje szczescie, bo od razu glowa w bok, zastawiony plecakiem, nie widze, nie ma to tamto. A niech sobie mysli, ze cham i prostak, ze tak perfidnie udaje. Ale co, z dwojga zlego jak ma pozniej plotkowac na moj temat, ze "a Emil jakis dziwny byl ostatnio, bo wsiadalam do busa, a on udawal, ze mnie nie widzi", to wole takie obrabianie dupy (szczere przynajmniej), niz jakby sie dosiadla, "czesc co slychac", kilka minut gadki i pelny obraz na moj temat ma (reszte w koncu sama sobie dopowie, dozmysla). No a pozniej kolko rozancowe i tretetete terefere na moj temat sranie glupot. O no bo znajomy dawny wspolny, to obgadac trzeba, oplotkowac. Wodzirejka glupia pizda. Hmm w sumie to co teraz robie, to tez jest troche obrabianie dupy, ale wydaje mi sie, ze i tak lepsze niz w jej wypadku. W koncu ja zaznaczylem co najwyzej "ona" oraz cechy charakteru (wiec male grono osob co najwyzej moze skojarzyc o kogo chodzi, a i to w sumie watpliwe, bo z koleczka bylo kilka osob swego czasu), a w jej - ich plotach to po rownej lini sie lecialo. Swoja droga nie zdziwilbym sie nawet, gdyby mialy kartoteki z delikwentami, w ktorych zawarte bylyby informacje nie tylko typu "imie, nazwisko", ale miejsce i data urodzenia, wiek, wzrost, czy rozmiar palki. Wszystkiego sie mozna spodziewac.

Dobra, relacja z drugiej polowy dnia jest, pora sie zabrac za robote, bo czas ucieka, a od groma jej jeszcze.
11:46 / 07.12.2007
link
komentarz (0)
Standardowo ikspe rok pochodzil i wysoce wymagany jest format. O ile jeszcze ze 3 dni temu nie bylo objaw, tak teraz komp to istna padaka. Jak to jest, ze zawsze wychodzi cos ok. roku przy tym systemie? No ale nie narzekam... w koncu z 98 jak co 3 miesiace mialem format, to bylem szczesliwy, a przy 2K co pol roku :)
12:30 / 06.12.2007
link
komentarz (0)
Ale szczerze ci powiem, ze prawdziwym przeklenstwem jest, jesli nie mozesz zasnac do pozna. Przychodzi ta trzecia w nocy. Wlaczasz tv. Pierwszy i trzeci kanal telewizji publicznej nadaje jakies takie, nawet trudne do zdefiniowania, ogolnie jasne, biale chyba nawet, linie/paski, cos w ten desen. Bez dzwieku przewaznie. Za to dosyc ruchliwe, nie potrafie stwierdzic co to jest. Na kanale drugim mozemy zobaczyc jakiegos fircyka gadajacego samemu do siebie, za nim jakas papierowa tablica i wypisane slowa, przed nim komputerowo nalozone napisy, numery telefonow itd. Nieciekawe. Jedziemy dalej. Mamy telewizje komercyjne. Ja odbieram dwie, jesli chodzi o polskie stacje. Jednak na obu to samo. Jakies nocne randki, igraszki, chuj wie co. Ej dobra, co to jest? Fotki jakiestam, wyslij sms i umow sie z dziewczyna. Dobry program, nie ma co. Nie bylo mnie rok czasu i pani w bikini namawiajaca do odgadniecia slow zamienia sie w cos takiego. Do chuja pana, co bedzie nastepne? "Zadzwon i zaproponuj w jakiej pozycji maja sie szturchac na ekranie"? Na 20 minut uratowala mnie czeska Nova... niewiele rozumialem, ale juz tamta powtorka teleturnieju byla ciekawsza od wszelakich naciagaczy z polskich tv.
A tak wracajac jeszcze pamiecia, jeszcze za dzieciaka... wtedy tez nie bylo co ogladac tak juz po pierwszej w nocy. No bo wtedy to jeszcze tak do pierwszej w weekend mozna bylo jakis wrestling wyczaic na DSF, ale pozniej gdzie nie spojrzec, to "ruf miś an", wielkie cycki, jeki przebijajace te z reklam proszkow do prania. Telewizja ogolnie jest zajebista.
12:30 / 05.12.2007
link
komentarz (0)
Czuje sie troche gorzej, niz wczoraj, ale zwolnienie mam do piatku. I choc w piatek chcialem isc, zeby nie tracic za duzo hajsu w tym miesiacu, to jeszcze zobacze.
12:39 / 01.12.2007
link
komentarz (2)
Ale takie robienie ludzi w chuja to jest jednak spore skurwysynstwo. Loo edycja limitowana, ladnie dosyc wyglada, wszystko pieknie. Wersja normalna i wersja poszerzona, super. W zasadzie dla poszerzonej to kupilem, bo na normalnej mi nie zalezalo. Dodatkowo plyta z bonusami. Ekstra. Ale co w srodku? Jest plyta z bonusami. Jest plyta z obiema wersjami filmu. Jedna. Bo juz ciezko na dwie to bylo podzielic. Plyta lysa z obu stron. No dobra, nie wyglada ni troche na oryginal, ale niech juz bedzie, jakos przeboleje. Skoro na jednej stronie jest jedna wersja filmu, na drugiej druga, to ok. Wkladam do napedu, odpalam, mam do wyboru wersje. Wybieram zwykla. Czas trwania 1:30 costam. Dobiega do konca i pojawia sie napis "dalsza czesc przygody na stronie B". Odpalam wersje poszerzona i mam dokladnie to samo. Nosz kurwa co za ciec skonczony tak to zaprojektowal? Domyslam sie, ze z upchnieciem wersji normalnej na jedna strone plyty nie byloby problemow, moglyby byc z upchnieciem poszerzonej. Wiec co to za oszczedzanie na plytkach, dlaczego nie dali jednej dvd z normalna, a drugiej z poszerzona? Kiedy wychodzila limitowana edycja Star Wars, do starej trylogii dali po dwie dvd na kazda czesc - na jednej byla edycja klasyczna, na drugiej nowa edycja. I bylo dobrze. Bylo jak byc powinno. Tylko tutaj producent przycial w chuja rowno i teraz liczy kase. Glupi chuj.
18:55 / 27.11.2007
link
komentarz (0)
Ja rozumiem, ze teksty w stylu "tu dziwek i rumunow jest w chuj", czy jak to tam przed laty Liroy zapodawal, to jednak troche nie na miejscu, zeby w autobusie emitowac. Ja jestem tez dosyc tolerancyjny, rozumiem, ze np. wylacznie jeden gatunek muzyczny moze ogolowi pasazerow przeszkadzac. Ale dlaczego do licha jasnego nikt nie troszczy sie o moje uszy? Po tygodniach kanikulow i malinek, w wersjach oryginalnych (po 1x) oraz polskich (po 3x rozne chyba nawet) teraz mam sluchac hitu, ktorego bogate slowa to "papapi-papape" (albo jakos tak) slychac przez caly utwor. No chyba odpowiedz jest prosta... bo nie chce mi sie meczyc ze zmarznietymi bateriami i uszkodzona empetrojka.
18:49 / 26.11.2007
link
komentarz (0)
Towarzystwo zajebiste. Nie wiem, skad sie tacy ludzie biora, jakie maja wychowanie w domu.
19:16 / 24.11.2007
link
komentarz (5)
To remont zaczalem. Bedzie oczywiscie wiecej roboty niz sie spodziewalem, trudniej niz sie spodziewalem i pewnie bede mial mniej czasu (niz sie spodziewam). Ale jakbym nie zaczal teraz, to pewnie w ogole bym w tym roku nie zaczal.
21:35 / 23.11.2007
link
komentarz (8)
I dlaczego ciagle brakuje mi na wszystko czasu? Kurwa!
18:23 / 21.11.2007
link
komentarz (0)
Pizga, ze spod koldry strach wychodzic. A jak tak wstac rano, to nie da rady :/
23:04 / 17.11.2007
link
komentarz (0)
Euro 2008!!! :D
18:49 / 17.11.2007
link
komentarz (0)
1. Oczy. Na ich podstawie wiem, ze osoba, ktora pierwszy raz w zyciu widze jest siostra jakiejstam znajomej. Mlodsza, a oczy te same. Zupelnie jak w Pac-Manie... niewazne, ktora wersja, oczy zawsze sa te same :P

2. Sie spierdolilo buractwo do busa. Jak nie smierdzace winem chamy z tobolami, to jakies szczyle napierdalajace mi nad uchem. Ich wypowiedzi powodowaly, ze robilo mi sie niedobrze. Takie jakies fajasiarskie, lalusiowate albo cwaniackie. A najlepszy byl ten koles, ktory najpierw jechal po lasce, nastepnie sie do niej przymilal na wiesc, ze moze ona wprowadzac ludzi do kina za free, a na koniec jak wychodzil to nawet sie z dziewczynami nie pozegnal. Klasa jak chuj.
18:00 / 16.11.2007
link
komentarz (2)
A oto mejl, jakiego przed chwila wyslalem do jednego z uzytkownikow Allegro, z ktorym to przeprowadzilem jedna transakcje:

"Szanowny Panie,

z dniem dzisiejszym otrzymałem szybkę do GB Classic, ale na termin doręczenia przesyłki nie mogę narzekać. W końcu żaden z nas nie może odpowiadać za Pocztę Polską. Jednakże doczepię się kosztów wysyłki. Tak jak wcześniej już pisałem, skoro w aukcji koszty wysyłki oszacowane są na 8 zł i tyle też doliczam do ceny za przedmiot, to liczę, że koszty te faktycznie będą jeśli nie identyczne, to przynajmniej zbliżone. Tymczasem suma kwoty ze znaczków pocztowych wynosi nie 8 zł, a 4,3. Czy mam rozumieć, że koperta kosztowała Pana 3,7 zł? Trochę to nieprawdopodobne, gdyż nie pokusił się Pan nawet o to, aby wysłać towar w kopercie ochronnej. Bardzo nie lubię naciągania na wysyłce.

Z poważaniem,
(moje imie i nazwisko)
(moj nick z allegro)"

Ciekawe, jaka bedzie reakcja. Ale nie lubie walenia w chuja.
23:36 / 15.11.2007
link
komentarz (0)
Aaaaaaaaa-aaa
aaaaaaaa
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaahaaa
a! ahaaa! a! aaaaa-aaaa
ahahahaaa ahaaa
iiiiaaaaa-aaaa

(ktos skojarzy?:P)
18:29 / 15.11.2007
link
komentarz (0)
I najblizszy weekend tez bez odpoczynku... po smierci sie wyspie.
17:57 / 14.11.2007
link
komentarz (0)
Co to za czasy, zeby o urodzinach znajomego dowiadywac sie ze "zdarzen" na skype :P
18:07 / 13.11.2007
link
komentarz (0)
Stagnacja. Tylko w kolko powtarzam, ze na wszystko czasu brak. Bo brak. Ale gdzie on sie do diaska ulatnia?
11:23 / 11.11.2007
link
komentarz (0)
I znow... jakos leci.
18:13 / 09.11.2007
link
komentarz (0)
Po stokroc wole niezapowiedziane odwiedziny znajomych o polnocy, niz odwiedziny zrzedzacej matki o 18.
23:17 / 08.11.2007
link
komentarz (0)
Alez ten browarek smakuje po hali :) A jutro na ktora do roboty? Na 8 czy moze troche pozniej? Skoro sa osoby, ktore bezkarnie zjawiaja sie miedzy 10 a 12, a liczone maja i tak od 8, to niby czemu ja bym sie mial tak nie zjawic? Na poczatek nastawie budzik na 8 i zobaczymy, czy mi sie bedzie chcialo wstac.
20:21 / 08.11.2007
link
komentarz (0)
No to poszedl mejl przyjacielski, acz ostrzegawczy zarazem. Bo przeciez (nie zaczyna sie zdan ani od "no" ani od "bo") jak za wysylke pudelka, w ktorym byl Gameboy, 3 gry i 4 pudelka zaplacilem 6 zl, to dlaczego mam placic 8 zl za wysylke glupiej szybki plastikowej, ktora, pewny jestem, przyjdzie w kopercie za 40 - 50 gr (zalezy ktora facet dostanie na poczcie) z naklejonymi znaczkami na dwa trzydziesci pe-el-en.
17:09 / 08.11.2007
link
komentarz (0)
Troche mi sie nie podoba obecny obrot spraw. Ale kto jak kto, ale ja na to wplywu nie mam.
18:38 / 07.11.2007
link
komentarz (0)
Nieodpowiedzialny gowniarz! Dzisiaj prawie zrobilem mu krzywde... prawie. Nastepnym razem mu wykurwie.
18:22 / 05.11.2007
link
komentarz (0)
Pierdolony hipokryta. Ale wkurwil mnie dzisiaj solidnie. Coz... po raz kolejny pokazal, jaki z niego burak.
11:58 / 04.11.2007
link
komentarz (2)
To sie rozbestwilem. Kilka dni wolnego i wychodzi moja prawdziwa natura :) Choc do tej pory samobudzenie mialo miejsce w granicach 8 - 9.30, tak dzisiaj zaszalalem. Co prawda jest winowajca... "piec minut" w homamach nie pierwszy z reszta raz przeciagnelo sie na niespelna 6 godzin, nie pierwszy tez raz nastepnego dnia trzeba bylo odespac. I choc kilka razy przebudzilem sie tego ranka, nawet dosikalem coby nie meczylo, tak stwierdzilem, ze wystarczy tego spania dopiero w poludnie. A wieczorem bede jeczal, jak to dzien szybko zlecial na niczym :P
09:13 / 02.11.2007
link
komentarz (0)
I kolejny dzien z dupy wysrany przede mna...
17:17 / 01.11.2007
link
komentarz (1)
I tak sie ciekawie zlozylo, ze akurat dzisiaj skonczylem "Stubbs the zombie". Gierka bardzo tania w chwili obecnej, a co jak co zajebista. Sporo czarnego oraz glupkowatego humoru, rzeklbym nawet momentami podchodzacego pod styl pajtonowski :) Dobrze dobrana muzyka w pewnych momentach i wreszcie swietna polska wersja jezykowa :) Za ten ostatni aspekt po raz kolejny brawa dla CD Projekt.
18:35 / 31.10.2007
link
komentarz (6)
1. Gameboy kupiony.

2. Ale te flaki na drodze... nieprzyjemny widok. Mimo wszystko uwazam, ze lepiej dwa dziki czy dwie sarny, czy co to tam bylo (jedno bez glowy)... widok drastyczny, ale lepiej dwa takie zwierzaki, niz kot czy pies, albo czlowiek jakis.

3. Kurwa, trzeba cwiczenie z socjologii oddac do dzisiaj. A ja zielony z tego jestem, sam nic nie wymysle. Albo przedluzony termin bedzie, albo bedzie dupa zbita. Martwic o to bynajmniej sie nie mam zamiaru.

4. A teraz pisze do mnie niejaka Deni z bulgarskiej krainy. Lat 9. I pyta, czy siostre mam, czy pizze lubie, czy bulgarski znam (pytajac po bulgarsku) - badz tylko mi sie wydaje, ze o to chodzi. A co tam, chwile pocwicze angielski i spadam na obiad.

5. No i umowe o prace wreszcie dostalem :)
17:59 / 30.10.2007
link
komentarz (0)
O! Pozytywa dostalem po cholernie dlugim czasie. I nawet sie nie przypominalem juz. No to trzeba odpowiedziec (choc na usta cisnie sie negatyw za ociaganie).

Swoja droga po co robic pewne rzeczy, skoro nie robi sie ich po to, po co sie powinno je robic? Jasniej ujmujac, po chuj sie bierzesz za cos powaznego, jesli masz zamiar to wykpic i cieszyc morde z niczego jak dziecko? Dwadziescia kilka lat to chyba troche za duzo, jak na takie zachowanie. Ale widocznie na niektorych wioskach jest inna mentalnosc niz ta, do ktorej ja przywyklem, a ludzie inteligencja nie grzesza. Grunt, ze nie mnie sie sprawa tyczy. Grunt, ze ja tylko z boku stoje, przygladam sie, swoje mysle...
18:27 / 29.10.2007
link
komentarz (0)
Ale zeby siedzac w pracy sie ciemno robilo? I wracaj tu teraz polna droga po ciemku. No dupa nie robota. Grunt, ze jakos szybko zlecialo w tyrze, nie bylo ciezko, a przede wszystkim spac sie nie chcialo. Ale nic za darmo... w koncu wczoraj olalem sprawe wieczoru i przed 22 kimalem.

A dzis przypomniala mi sie Agniecha, co to na zakonnice poszla, a wczesniej okreslona zostala mianem szafy z szybami. Damn, to byly czasy :)
18:58 / 28.10.2007
link
komentarz (1)
Warcrafta w zasadzie dlugo, bo dlugo, ale bez wiekszych problemow. Ale jak znowu homamy odpalilem, to jedna misje dokonczylem, a w drugiej dupa zbita. Za trudne robia teraz te gry.
09:58 / 27.10.2007
link
komentarz (0)
Z nowosci:
"W kolejnej części kultowej serii Mortal Kombat przejdzie prawdziwą rewolucję. Graczy czeka nowy system sterowania postaciami, zupełnie nowe style walki oraz niespotykane wcześniej rozwiązania.

Premiera: listopad 2008"

Czyli nic nowego poza jednym - terminem. Dobrze wiedziec, ze to juz za rok :) Oby tylko pies3 stanial.
00:43 / 27.10.2007
link
komentarz (0)
No to "Warcraft III" razem z dodatkiem w pelni ukonczony. I to wlacznie z kampania dodatkowa, ktora jak sie okazalo byla bardzo ciekawa, a schematem odbiegala od calej reszty gry. Ale bylo cacy. Bardzo mi sie podobalo. Jeszcze tylko pozostaje zajrzec na bn w wolnej chwili i sprobowac swoich sil, choc w ktora, jak w ktora, ale predzej w stara bede cial na bn, niz w wara. Ale zajrzec i tak zajrze :)
17:53 / 26.10.2007
link
komentarz (0)
W odpowiedzi na to zjebane "jest juz ciemno" u sasiadki, ktora najwyrazniej ponioslo, gdyz osmielila sie dac glosniej, u mnie na glosnikach napierdala "World is yours". Jeszcze glosniej...
17:45 / 26.10.2007
link
komentarz (1)
1. Bo roznica pomiedzy osrodkiem medycznym prywatnym, a panstwowym jest taka, ze w tym prywatnym sa mile, ladne panie z malutkimi iglami, po ktorych niemalze sladu nie ma, a w tym panstwowym sa stare zrzedy, ktore juz chyba na emeryture powinny przejsc i uzywaja igiel jakichs takich, po ktorych zostaje slad, jakby cie ghul upierdolil.

2. Niebrzydka, zgrabna i otwarta. Fajnie, ale ogolnie strata czasu. Ogolnie Srodmiescie (jak to ktos kiedys powiedzial) to glupia okolica. I lodzkie tez.

3. Zakupy zajebiste calkiem. Wbijam sobie do centrum taniej ksiazki i wyhaczam 2xForgotten Realms po 10 za sztuke, wyhaczam Zemste z Vaderem na okladce za 12. Biore tez 2 czesci zamachu na Hitlera na DVD, obie za 11 lacznie. Ide do kasy myslac "troche nabralem, bedzie z 50 pare", a facet do mnie 43. Jakby nie bylo, to tyle wychodzi. Ale faktycznie tania ksiazka.

4. W media szalenstwo. Poszedlem po War3 i CoD. CoD nie ma i dupa, War3 jest. Po drodze w lapy wpadly 2 cenne DVD. I stowa z hakiem poszla. Ale perelki tez sa.
17:24 / 25.10.2007
link
komentarz (0)
Czwartek.
18:18 / 23.10.2007
link
komentarz (5)
Damn! What a MILF :P
17:56 / 22.10.2007
link
komentarz (1)
Bo tak to dziwnie jest, ze jednego dnia nic sie nie wydarzy i momentalnie wciskasz "cancel" na wszelkie "czesc", "hejka", czy "jestes?". A innego dnia wracasz autobusem tylko nawet z nikim nie gadajac i od razu wysylasz mejle do niektorych osob. W moim przypadku pewnie jednak wszystko skonczy sie na rozmyslaniu "w tygodniu malo czasu, a w weekend mi sie nie chce". I na mejlach sie skonczy. A czort z tak dalekimi znajomymi. Bo co, bo dla zasady mam kontakt utrzymywac?
18:48 / 19.10.2007
link
komentarz (0)
Z dnia na dzien coraz gorzej. Nie podoba mi sie ten stan rzeczy. Jesli jutro bedzie robota, to nic nie zregeneruje. Jesli bedzie bimbanie, to moze do poniedzialku jakos wylecze bol w krzyzu. Ale o czyms innym mialem. Mialem, tylko zapomnialem o czym...
23:24 / 18.10.2007
link
komentarz (0)
Dzisiejsza hala dobra byla :) O dziwo mniej mnie boli "po" niz "przed". A przeciez taki obolaly szedlem, ze myslalem, ze 2 mecze zagram i reszte bede tylko ogladal. Ale dobrze bylo :)
22:14 / 16.10.2007
link
komentarz (0)
Uwaga wymioty lososia.
20:33 / 16.10.2007
link
komentarz (0)
W pracy jebie gnojem, w domu (dzis) jebie gnojem. Co za zycie... co ja jakis pastuch jestem, zeby lajno wachac calymi dniami?
17:52 / 16.10.2007
link
komentarz (0)
To nie w tym jest problem, ze pewne grono ludzi poziomem inteligencji nie siega nawet do polowy, ze nie rozumie, ze nawet blisko szkockiego poziomu. Problem jest we mnie, ze ja widze wiecej i wiecej bym chcial, przez co staje sie dla nich niezrozumialy i meczacy. Bo inteligent problem ma.
18:08 / 15.10.2007
link
komentarz (0)
Zmeczony niestety. Spalem blisko 10 godzin, a wciaz zmeczony. Obolaly i w ogole. Zbyt wiele sie dzieje w ciagu ostatnich dni... gdzies tak od czwartku. Znaczy zastoju tez nie lubie, ale ostatnio moze lepiej ujmujac - troche zbyt aktywnie.
13:07 / 14.10.2007
link
komentarz (5)
Wkurwiaja mnie takie szmaty, ktore po 2 miesiacach od zakonczenia aukcji nadal nie wystawiaja komentarza, pomimo bombardowania mejlami. Ja pierwszy nie wystawie, bo tak mialem w warunkach. Ale az sie chce dac negatywa.
23:28 / 11.10.2007
link
komentarz (0)
I znow obolaly, ale co tam, dzis dobrze bylo. A na pewno lepiej, niz poprzednim razem :)
20:39 / 09.10.2007
link
komentarz (0)
Ajt pizdzic zaczyna. Jeszcze nie ogrzewam, jeszcze przetrzymuje, ale klimat w mieszkaniu sie taki niezbyt przyjazny robi. Juz czuje po sobie pierwsze objawy... cieple uszy, piekace dlonie, przemarzniety chodze. Ten wieczor taki przedwczesnie nadchodzacy...
Stracilem watek. W kazdym badz razie nie mam zamiaru grzac tak dlugo, jak to tylko mozliwe. Jak sie zaczne przeziebiac, to na dobra sprawe ogrzewanie w mieszkaniu i tak mi nie pomoze, bo w pracy tez zimno mam i ogrzewania brak w niektorych miejscach, wiec czy sie zaziebie w domu czy w pracy, to jaka roznica? A jak nie bede tutaj grzal, to chociaz hajsu troche zaoszczedze. A na ogrzewanie sie mam kilka tanszych sposobow.
18:01 / 08.10.2007
link
komentarz (0)
I znowu jakis chuj (badz pizda) dobija sie do domofonu bez zapowiedzi. A przeciez ja kazdemu nalezycie uzmyslawiam, ze jak chce mnie odwiedzic, to niech sie umowi, albo chociazby zapowie stosownie wczesniej. Inaczej nie otwieram. No i prosze... wypierdalac.
17:56 / 08.10.2007
link
komentarz (0)
Mowic do slupa, a slup jak dupa. Kurwa...
23:36 / 07.10.2007
link
komentarz (0)
Borsuk.
Wlasnie ciekawe, jak tam te borsuki. Ale ludzie maja zjebe na jaranie sie czyms takim.
22:23 / 05.10.2007
link
komentarz (0)
Ogolnie z dupy wysrany ten piatkowy weekend.
23:33 / 04.10.2007
link
komentarz (0)
Wkurw tylko i tyle.
17:29 / 04.10.2007
link
komentarz (0)
Kurwa... reakcja odwrotna do porzadanej.
17:43 / 03.10.2007
link
komentarz (0)
Kurwa no setki razy prosic, to dalej swoje. A pozniej "dlaczego mi dales bana?" i pretensje i wyrzuty. Bo chuju czy kurwo nie sluchacie prosb moich i uzasadnien, ze lancuchow nienawidze. To macie bana i ja bede mial spokoj przynajmniej.
18:52 / 02.10.2007
link
komentarz (0)
Ale jak oni psia ich mac te kase naliczaja, to ja nie wiem. Zebym chociaz wiedzial, czy dostalem za duzo, czy za malo... a tu dupa. Albo duzo za duzo, albo wkurzajaco za malo. I co robic?
19:12 / 28.09.2007
link
komentarz (0)
Nie ma to jak obudzic kogos perfidnie w sobote o 8:30 telefonem i spierdolic mu caly weekend (bo taki jeden telefon moze oddzialywac - przedwczesna pobudka po niewielu godzinach snu = bol glowy i niewyspanie przez caly dzien, a nastepnie skrocony weekend do jednej niedzieli, ktora jest niewystarczajaca na dwudniowy odpoczynek). Albo tydzien pozniej wkurwic pierdoleniem czlowieka w piatkowe popoludnie i wieczor, zeby mu spierdolic kolejny weekend. Kurwa na odstrzal.
19:54 / 25.09.2007
link
komentarz (0)
Studia. Sam sie smieje.
22:04 / 22.09.2007
link
komentarz (0)
"Katyń". I ludzie wyszli jak z pogrzebu.


Po co producenci nadaja nazwe towaru w jezyku obcym, jezeli towar jest marki polskiej (choc tu moge sie mylic, acz raczej sie nie myle, gdyz robilem chwile w tym biznesie i to raczej produkt polski jest). Przychodzi pozniej do sklepu taki przecietny 45 - 50 letni osobnik, plci dajmy na to meskiej, z wygladu robotnik (lecz nie robol maksymalny). Prosi taki przy ladzie o "wikeroje". Albo taka kobieta, tez kolo 50 - tki, pracujaca nawet w biznesie pyta sie, gdzie sa "spike", bo nie wie (i przyswoic nie jest w stanie), ze wymawia sie to bardziej jak "kolec" po angielsku. Po co wiec nadawac towarom nazwy obcojezyczne, pisac te nazwy w obcym jezyku, nie dodajac nawet na opakowaniu adnotacji (chocby gdzies malym drukiem z tylu czy z boku) w stylu "czytaj >>poprawna wymowa<<" czy jakos tak. Tosz rownie dobrze mogliby napisac te nazwe po arabsku i niech ludzie czytaja szlaczki kaleczac obcy jezyk. Glupota moim zdaniem.
20:20 / 19.09.2007
link
komentarz (0)
Wizyta od czasu do czasu w znanej plackarni dobrze robi. Chociaz taki duzy placek to nawet na dwie osoby jest zbyt duzy :)
17:50 / 18.09.2007
link
komentarz (0)
Praca fajna, ludzie lepsi i gorsi, ogolnie ujda, ale momentami to poczucie, ze jestes posrodku grupy podpierdalaczy, gdzie kazdy by sprzedal dupe swojego zioma, bo dostanie za to premie... porazka.
20:21 / 13.09.2007
link
komentarz (0)
Uslyszalem "bzz bzz bzz", a nastepnie czyjes kroki... Jesli wibracje z telefonu sasiada mieszkajacego zaraz nad toba mozesz uslyszec przez sufit/podloge, to znaczy, ze sasiad moze uslyszec, kiedy klniesz podczas meczu. Zmierzam do tego, ze biorac pod uwage moje uwielbienie do szanowania cudzej prywatnosci i badz co badz naruszenie tejze poprzez przepuszczajacy dzwieki sufit, nalezaloby cos z tym sufitem zrobic. A gdyby tak pierdolnac jakas gruba warstwe steropianiu i na to kasetony albo inne urozmaicenie? To w dodatku cieplo w zimie nie bedzie uciekac pod te 3,2 wysokosci, a zatrzyma sie powiedzmy na 2,7. Bedzie roznica.
17:48 / 12.09.2007
link
komentarz (2)
No kurwa jeszcze mi tu kaczora przed meczem pokazuja.
18:57 / 11.09.2007
link
komentarz (0)
Niektorych osob wolalbym nie widziec.
20:19 / 09.09.2007
link
komentarz (0)
Czasem trzeba czasu. Czasem dopiero po latach...
12:44 / 08.09.2007
link
komentarz (2)
"Outsider".
18:58 / 07.09.2007
link
komentarz (2)
Wiadomosc na gg od nieznajomej osoby. Wiadomosc cala to lancuch. Ani "czesc" ani "siema, jestem ten i ten (czy "ta i ta")", tylko z miejsca jakis zajebany lancuch. A pozniej mejl przychodzi z pretensjami, ze zablokowalem. Fuck off biatch.
19:35 / 06.09.2007
link
komentarz (0)
Dzis sporo nerwow. Jakos sie tak zbiera niepotrzebnie, a zlosliwie. Jak tak dalej pojdzie, to sie komus przypadkowo oberwie, wiec lepiej niech ktos zalagodzi, zanim bedzie za pozno.
20:48 / 04.09.2007
link
komentarz (2)
Dzisiejszy dzien juz lepszy, ale nie ma co chwalic dnia przed koncem tygodnia.
22:11 / 03.09.2007
link
komentarz (0)
Czego? Jakby tego bylo malo, to jeszcze pod rzad. Zalosne...
18:53 / 03.09.2007
link
komentarz (1)
Ktos mi jakas klatwa dopierdolil, czy ki chuj? Przeklenstwo, minus 5 do szczescia kurwa. Chujowy jakis ten koniec sierpnia/poczatek wrzesnia. I to odwieczne marzenie "zeby sie wszyscy odpierdolili". Moze nie wszyscy, ale coniektorzy, to byloby dobrze.
11:23 / 01.09.2007
link
komentarz (0)
Kolejny miesiac.
23:55 / 29.08.2007
link
komentarz (0)
1. Wyslac rozliczenie podatku.
2. Ustawic wreszcie "o mnie" na aukcjach.
3. Zakonczyc sprawe butow (chociaz to nie takie proste).
4. Zapisac sie na kurs.
5. Poszukac szkoly i sie zapisac.
6. Zrobic zakupy agd.
7. Jak sie da, to walnac remont (chociazby maly).
8. Nie robic nic glupiego (again!).
9. Zalatwic sprawe z komputerem (sprzedac + kupic).
10. Podlaczyc neo u matki + siostry.


Z innej beczki. Pare razy sie zdarzylo, ani razu sie nie nauczylem. Ile to bedzie... nie raz, dwa raczej. No chyba dwa. A i chuj, trzeci raz to samo. A niby czlowiek uczy sie na bledach.

Jakis taki z dupy wysrany ten tydzien. Nie wiem, od poczatku jakos. Poniedzialek zmula, wieczorem padlem (po czym niby taki zmecozny?). Wtorek to w ogole nie wiedzialem momentami co sie dzieje. Sroda (a to dzisiaj przeciez) tez jakas zmula + zakrecenie. Kurwa jeszcze 2 dni do weekendu, jutro badania i 2 mecze, w piatek ostatni dzien w tyrze i 1 mecz.


Zakupy dzis byly na aukcjach. Znalazlem wreszcie co chcialem, nawet nie takie drogie jak kiedys bylo, a przyznam, ze to rzadkosc. Ale jeszcze sie nie ciesze. Zobacze najpierw jak w praktyce to wyjdzie. Za to juz na wstepie moge powiedziec, ze mi sie sprzedawca podoba. Napisalem mejla, w ciagu godziny oddzwonil. Nie zadne pierdolenie z odpisywaniem na krotkiego mejla przez 3 dni albo i tydzien, jak to niektorzy maja w zwyczaju. Co prawda nie zostawil innego kontaktu jak tylko przez mejla, ale w tym wypadku nawet na lepsze wyszlo - nie ja zadzwonilem, tylko on (chociaz w mejlu wcale o to nie prosilem). Konkret typ. Oby tylko ten sprzet mnie zadowolil w pelni, to bedzie 100% pozytyw.

Dosc pierdolenia, dokoncze gadke i ide w kimpe. Rano badania.
21:33 / 29.08.2007
link
komentarz (0)
Nie podoba mi sie dzisiejszy dzien.
17:53 / 29.08.2007
link
komentarz (0)
Cos mi sie robi dzien na wkurwie. Nie tak ma byc.
18:23 / 28.08.2007
link
komentarz (0)
No kurwa jeszcze mi kitajec zasrany w zywe oczy klamie. Koles straci robote, jak mnie wkurwi. Mam sie o to postarac?
22:15 / 27.08.2007
link
komentarz (0)
Dlaczego po latach "Deionarra" wciaz wywoluje u mnie smutek? Mark Morgan. Mistrz.
21:22 / 27.08.2007
link
komentarz (0)
A sie pierdoli. Raz do przodu, raz do tylu, jakos leci. Ale kurwa nie dosc, ze hajs sie poszedl jebac, to jeszcze jakies mecyje.
10:01 / 26.08.2007
link
komentarz (0)
Szyja mnie cos boli od wczorajszego wieczora.
16:02 / 25.08.2007
link
komentarz (0)
No to lodowka juz jest.
09:45 / 25.08.2007
link
komentarz (0)
Rozbudzono mnie prawie pol godziny przedwczesnie. Ale nie jestem spiacy (mimo iz dosyc pozno walnalem w kimpe). Przyzwyczajam sie :)
20:34 / 24.08.2007
link
komentarz (0)
A ten awans, to tak bardziej fakt, czy tak bardziej sciema? Bo jak fakt, to czemu by nie... w koncu co 1.5 to nie 1.25, a jak do tego dojda jeszcze nadgodziny, to w ogole niezle. No tym bardziej, ze robota w zasadzie taka sama.
16:35 / 23.08.2007
link
komentarz (1)
Zaskakujace, jak wiele (burackich) osobliwosci mozna spotkac w malej klitce. Kazdy jeden to prawdziwy unikat. Ale to ciamkanie przy jedzeniu i w ogole z otwarta paszcza... ze niektorzy podstawowych zasad higieny lub dobrego wychowania z domu nie wyniesli, to mnie strasznie razi.
19:34 / 22.08.2007
link
komentarz (0)
Goraco. Ale ujdzie. W koncu lepsze to, niz siedziec przed kompem w dwoch parach rekawiczek i wciaz miec skostniale palce.
17:08 / 21.08.2007
link
komentarz (2)
Costam rano mialem ochote napisac, ale czasu nie bylo. A teraz z kolei nie pamietam. Pamietam tylko na czyj temat.
17:39 / 20.08.2007
link
komentarz (0)
Jeszcze tydzien i kolejny etap.
10:25 / 19.08.2007
link
komentarz (0)
Idzie dobrze. Powoli, ale dobrze.
16:07 / 18.08.2007
link
komentarz (0)
Spac mi sie chce.
17:10 / 17.08.2007
link
komentarz (0)
28.05.2007
Co za weekend. Ledwo zyje, wszystko mnie boli, nie mam sily kompletnie nic zrobic. Ale zrobic musze dzisiaj pare rzeczy. Za to jutro z lozka sie nie ruszam, bo i po co? Zawalowiec wzial/dostal wolne na caly weekend i od czwartku chama nie widzialem. Jeden z kucharzy wczesniej juz odszedl (bardzo dobrze). Bosniak zjaral sie na sloncu i tak mu oczy spuchly, ze wygladal jak Egipcjanin, nic nie widzial i po dwoch godzinach pracy pojechal do szpitala. No a maly zboczeniec zlamal stope i niezdolny do pracy. Zapierdol co nie miara, jak zawsze 6 osob bylo w weekend, tak zostalem sam z jednym skurwielem. Lekko nie bylo, teraz sa efekty, ze na nic nie mam sily. Jeszcze 5 tygodni... niech ten czas szybciej uplywa.
17:47 / 16.08.2007
link
komentarz (0)
21.05.2007
Nie, zebym za malo zrzedzil, ale... za 6 tygodni stad wyrywam. Zalega mi jeden telewizor, z ktorym nie mam co zrobic. Nie mam jak go zabrac ze soba, nie mam jak sie oglosic, ze mam go na sprzedaz, nie mam kupca. No szkoda, bo dalem za niego 60 funciakow, wiec szkoda tej kasy. Ale jakbym mogl go zabrac, to bym zabral, bo tiwika tez mi szkoda... fajny jest. No ale zrzedzac dalej... zalega mi jeden tiwi. Dzis pozno skonczylem prace (jak co niedziele). Wracajac do domu, wysiadajac z autobusu, przechodzac przez ulice... patrze, a tu stoi jakies na oko ok. 20 cali na stoliku. Na ekranie karteczka "DZIAŁA! DO WZIĘCIA". Ok, do domu ze 150 metrow (bo za szybko wysiadlem o jeden przystanek - zrzadzenie losu), to biore. No ale mialem zrzedzic. Cholera, nie dosc, ze zmeczony po pracy, to mi jeszcze ktos takie zasadzki i pulapki wystawia na drodze do domu, zebym kolejne graty musial dzwigac. Jeszcze na jakims stoliku. Nieporeczne to do niesienia, odczepic na szybkiego sie nie da (a nie bede stal miedzy tymi smietnikami i grzebal przy telewizorze jakims, bo choc noc i ludzi ni ma, to wstyd jakos tak). No ale stolik na kolkach. No to popchamy. Nie, nie popchamy, bo skrzypi i halasuje bardzo, jeszcze mnie ktos zobaczy i wstyd bedzie (ja to mam glupie kompleksy). No to donioslem go do domu. Teraz dalej zrzedzac... nie jeden klopot na glowie, a dwa. Zostalo mi w Szkocji poltora miesiaca, mam na sprzedaz dwa telewizory, a kupca i zbytu zadnego. I co ja mam teraz zrobic?
A teraz zeby nie bylo, ze jestem maruda do entej potegi... laskawca byl nie tylko na tyle laskawy, aby opisac, ze dziala i jest do wziecia, ale rowniez zostawil reklamowke mala, a w niej instrukcja (no niech bedzie, w sumie zaden wysilek dodac cos takiego), przewod antenowy zwykly (niby nic takiego, ale z doswiadczenia wiem, ze przewody wszelkiej masci sie przydaja i ja zawsze zachowuje, bo nigdy nie wiadomo, kiedy sie przydadza, a czasami sie przydaja), pilot (w sumie tez niby nic wielkiego), ale w nim... uwaga - baterie! No na cos takiego sie zbyc... ja bym nie zostawil :P Z reszta ja bym za darmo telewizora nigdzie nie wyniosl nawet, bo sknera jestem :P
Hmm a teraz przyszlo mi tak do glowy... gdyby je tak oba do jakiegos second hand-u oddac... fakt, ze tam placa tyle, co kot naplakal, ale jakbym im zawiozl 25" Toshiba (co go kupilem za 59,99), 21" Hitashi (co go znalazlem za to, zeby sie nadzwigac) oraz monitor 15" cholerawieco, to moze tak za te trzy graty dostalbym lacznie z 60 funtow i wyszedl mniej wiecej na swoje. Trzeba pomyslec :)
A moral z tej opowiesci taki, ze kurde no... kiedy w Polsce bedzie taki dobrobyt, ze wychodzac z domu nawet do sklepu nie bede musial isc, zeby sobie przyniesc fajny telewizor, bo do smietnika blizej :)

Rano. Segregowanie zdjec nie zajelo mi wcale tak dlugo, jak od miesiecy sadzilem. Moze z godzine, a chyba nawet niecala. Bajzel byl tam co nie miara, no a teraz jest porzadek i dobrze jest :)

Wieczor. Niech sie ten koszmar juz skonczy. Siedze przed kompem, nie moge sie doczekac tego momentu, kiedy sie juz bede pakowal, kiedy bede wracal. Nie mam co ze soba zrobic, a za tydzien nawet nie bede mial i tego komputera. Nic nie bedzie. Zadnej muzyki, zadnego filmu, nawet gierki. Zostana mi tylko dwa telewizory, w ktorych i tak nic nie obejrze, bo nie mam anteny. Ja juz chce do domu!
11:13 / 15.08.2007
link
komentarz (0)
18.05.2007
To sa kurwa jaja czy co? Pierwsza zmiana: 10 - 16. Nastepnie 2 godziny przerwy, a pozniej 18 - do zamkniecia (ok. 22:30 - 23:00). Planowo znaczy sie. W praktyce pierwsza zmiana jak wyzej, nastepnie przerwa jak wyzej. Godzina 18, wrocilem do pracy, popracowalem 10 minut, a rudy skurwiel wyskoczyl, zebym szedl do domu, bo blablabla. Tosz kurwa widzial mnie przez te dwie godziny, jak siedzialem na jebanych kartoflach (bo padalo i nie bylo gdzie isc), wiedzial ze mam przerwe, nie mogl mi wczesniej powiedziec, ze koncze? I oto w praktyce zaplaca mi za 6 godzin od 10 do 16, nastepne dwie godziny w jakikolwiek sposob moglem rozdysponowac lepiej, ale po co? Jebani Szkoci, by ich chuj strzelil! Palanty jebane...

Z innej beczki. Ale kurde przyznac musze, ze wczesniej chyba nie widzialem "MKII" w wydaniu lepszym, niz automatowym (na pc emulowanym przez Mame). Ot tak wlaczylem, coby sprawdzic. Wersja z "MAT2" na PS2 wymiata. TV rozmywa pixele, a gra smiga jeszcze szybciej, niz na wyzej wymienionym Mame :) Tylko jeden jest mankament - ciezko sie przestawic do starego mortala na pada. Ale podejrzewam, ze i to da sie jakos opanowac :) A no i co najwazniejsze - kiedy juz tego dokonam, bedzie mozna niezle sie powyzywac na dwoch :D Jak za starych dobrych czasow na amisi, tyle ze teraz w najlepszym (jak dotychczas) wydaniu "MKII" :D
19:31 / 14.08.2007
link
komentarz (2)
Najbardziej niewdzieczna tapete na pulpicie mialem jakos w pierwszej badz drugiej klasie LO. Ale miejscowke na lekcji chemii pamietam po dzis dzien. Nie bylo zle. A skoro o tamtej sali chemicznej mowa, to pamietam, jak wyobrazalem sobie, ze ten wielki byle jak przywieszony tv spada nauczycielce na glowe.
19:13 / 13.08.2007
link
komentarz (0)
16.05.2007
A jakos tak mnie natchnelo, coby sobie zainstalowac (ino wylacznie celem sprawdzenia jak chodzi i jak wyglada) "Dark Messiah Might and Magic". Szczena opada. Moze nie chodzi najplynniej, jak to mozna sobie wyobrazic, ale chodzi calkiem niezle. Wyglada wysmienicie, a juz na samym poczatku gry, kiedy zadanie typu "przemiesc skrzynie" wykonalem podnoszac tenze obiekt i ciskajac go w male ognisko, kiedy zobaczylem, jak skrzynia zaczela plonac... miodzio :) Gierka zapowiada sie naprawde tlusto. Juz mi slinka leci. Cos czuje, ze w te wakacje odreaguje :) Na gg tylko beda sie zmienialy opisy z "Myrtana" na "Faerun" i jeszcze czort wie na co :) Lato 2007 mam zamiar spedzic w lasach i gorach swiata realnego, a kiedy sie nie bedzie dalo, to w lasach i gorach fantasy :D Ok, ide obczaic "Neverwinter Nights 2", bo wlasnie sie zainstalowalo :) Joł.
A bo zapomnialem dodac, ze poza wszelkimi rpg na pieca, czeka mnie jeszcze przeciez "Baldur's Gate: Dark Alliance 2" oraz pare innych hack&slash na PS2 :) A na pieca to jeszcze gdziestam po drodze zapewne "Morrowind" oraz "Oblivion", ktorego jeszcze nie mam, a koniecznie musze zdobyc :) A poki co mecze dalej "Might and Magic VI", choc trudnawy i nieco irytujacy.
12:26 / 12.08.2007
link
komentarz (1)
15.05.2007
Kurwa mac! Praktycznie rzecz biorac, obcy koles dzwoni do mnie z pytaniem, czy go przekimam. Lozko mam jednoosobowe. W mieszkaniu nie zyje sam, wiec go do innego pomieszczenia nie upchne, jak tylko do mojego malego pokoju. On twierdzi, ze moze nawet na podlodze spac. No dziwnie tak troche, ale dobra, pomyslmy. Odpowiadam "no to jak jestes pod moim domem, to wejdz i pomyslimy". Schodze na dol, otwieram, koles sie ledwo na nogach trzyma. Napierdolony w trzy dupy, caly brudny i poobdzierany z bagazem w postaci solidnie uszkodzonego roweru (ktory uszkodzil zjezdzajac po pijaku z gory). I co ja mam z nim zrobic? Uwalil mi sie na lozko (jak wczesniej wspomnialem caly utitlany jak fleja jakas). Nie wiem, odpalilem seans filmowy. Dziesiatki krotkich filmikow i reklam dla zabicia czasu, bo jakos nie za specjalnie wiem, jak takiego czlowieka zabawic (przy okazji samemu sie nie nudzac). Po jakims czasie zmeczenie go dosieglo i zaczal mi tu przysypiac. Dziesiata wieczorem, jedenasta, prawie dwunasta, a ten dalej siedzi, kiedy ja juz sam chcialbym isc sie myc i spac. Finalnie wreszcie go wyprosilem. Co teraz? Teraz wyziebiam maksymalnie pokoj, bo jebie jak w gorzelni, ogrzewanie wylaczone, wiec cala noc tu bedzie wypizgowo, myc sie bede w zimnej wodzie, bo Katja juz spi i budzic o ogrzewanie chyba nie wypada (przynajmniej ja sie staram ludziom najmniej wadzic zawsze, bo wiem jak kazda byle pierdola ze strony innych ludzi przeszkadza zawsze mnie). Sam juz nie wiem, tyle na ten temat.
23:15 / 11.08.2007
link
komentarz (2)
11.05.2007
Kilkanascie godzin temu jeczalem, ze "dzis ide spac wczesniej". To "dzis" to w sensie do wczoraj. I faktycznie czesc tego planu udalo mi sie zrealizowac. Wskoczylem do wanny cos chyba nawet przed 20-ta. Spac sie nie chcialo, wiec wlaczylem film. W trakcie filmu lekko mnie znuzylo, ale tylko lekko, wiec ogladalem do konca. Film sie skonczyl, znuzenie przeszlo. Ok, chwile pogram. Chwile pogralem. O kurwa, zrobila sie 23. Dobra, wylaczam. Wczesniej to wczesniej. Polozylem sie. Leze. I leze. I kurwa leze, ale nie zasypiam. Godzina minela, ja sie tylko przewracam z boku na bok. Jest prawie pol godziny po polnocy, moje "wczesniej spac" szlag trafil. Znaczy codziennie klade sie ok. pierwszej i dopiero wtedy sie motam z boku na bok tak z godzine. Ale co teraz? Spac jakos nie moge. No nie wiem no.

A w kwestii gry mialem wspomniec... kupilem komputer za mniej wiecej 700 funtow (w tym nie najlepsza, ale dosyc dobra karte graficzna), zeby grac w gierke, ktora odpalana byla chyba jeszcze na DOSie :D "Might and Magic VI"... interfejs drazni, brak muzyki powoduje odczucie... braku czegos, a grafika... grafika delikatnie mowiac nie zachwyca, ale mnie nie przeszkadza. Wychowalem sie na grach zbudowanych z czterech pixeli na krzyz, wiec nie mam zadnych rasistowskich pogladow mlodego pokolenia, ze jak gra nie wyglada jak najnowsze produkcje z konsoli next-gen, to zaraz jest kmiot. Ja sie moge cieszyc nawet z kwadratow na ekranie i graficzki 2d. Hitow takich, jak "Franko: Crazy Revenge", czy wspomniany wyzej/wczoraj "Moonstone" albo jeszcze wczesniej "MKII" do konca zycia nie zapomne. Co wiecej chociazby na podstawie mortali, to dwojeczka dla mnie spokojnie konkuruje z szostka. Dlaczego? Ano dlatego, ze obie czesci maja w sobie cos, to cos, co na zawsze zyje we mnie :) Calosciowo mozna ujac to w dwoch slowach - Mortal Kombat! Hehehe no ale wracajac do M&M (nie mylic z cukerkami/dropsami/drazami - co to w ogole jest te czekoladki, bo nie wiem, do jakiej kategorii je zaliczyc :P). Ta gra to moze nie bedzie dla mnie jakis hit. Nawet nie wiem, czy bede w nia namietnie gra. Wciagac wciaga, owszem... w koncu to erpeg, ale jesli fabula nie bedzie jakas wykwintnie interesujaca, czy inaczej ujmujac wazna dla swiata gry, to raczej odstawie ten tytul i zajme sie kolejna czescia, do ktorej podejde w ten sam sposob. W tym momencie... stracilem wene, wiec zaczynam nowy temat.

Raz, jeszcze w liceum chyba bylem, albo zaraz po. Raz wypalilem ziolo. Nie zaluje, bo chcialem. Chcialem po prostu ot tak sobie raz sprobowac. Podobalo mi sie, ale zarowno wtedy, jak i pozniej podszedlem do sprawy, ze ot po prostu jeden raz, sprobowac i wystarczy. Lata minely. Poznalem kolesia, ktory jara namietnie. Tak ze trzy tygodnie temu pytal mnie, czemu nie pale. Odpowiedzialem bez namyslu "nie wiem". Podsunal mi skreta, odmowilem. Podejscie mialem nadal takie samo, jak przed laty - nie negujac, ale i nie widzac potrzeby, spasowalem. Koles wiec wypalil sam. Jak po tym widzialem, jak wyglada, jak sie zachowuje... no to teraz poza "nie widzac potrzeby" rowniez neguje. Raz, choc bylo fajnie, wystarczy mi na cale zycie.

A tak na zmeczenie oczu wlaczylem ktorystam numer "SS-NG" (dokladnie styczen 2003), czyli zina poswieconego ś.p. pismu. Z artykulu o amisiach, screen z A500 podpisany "Miałeś 500 to byłeś guru na osiedlu (a dzisiaj trzeba mieć dres ;)". Zniszczyli mnie chlopaki, ale badz co badz taka prawda :D

Caly dzien zlecial w pracy. Mam dosc. Podczas podrozy powrotnej do domu wystapily pewne komplikacje z komunikacja miejska. Mialem tu ponarzekac i pomarudzic, ze na przyszlosc jak mam czekac 20 minut na autobus, to mi lepiej z buta isc, ze tyle czekalem zeby ten turban cholerny (wyzyc sie na niewinnym kierowcy najlepiej) podrzucil mnie tylko kilka przystankow i wyspiewal z pakolskim akcentem "diz iz de last stop maj frend!". Dobra, srac na to. Spacer przed snem dobrze mi zrobi (szkoda mi tylko tego czasu straconego).
10:49 / 11.08.2007
link
komentarz (2)
10.05.2007
Z kolei w kwestii gier fantasy, to na zawsze chyba juz najmroczniejszy pozostanie dla mnie "Moonstone".
17:46 / 10.08.2007
link
komentarz (2)
09.05.2007
O czym to ja mialem... ach chyba o doznaniach. Wiec w kwestii doznan czesto wazne jest nie tylko to, co pozornie najwazniejsze. Na przyklad tak jak te kilka lat temu marzylem o wyjezdzie w gory (nadal marze). I ten wyjazd, wlasnie odwiedziny niektorych miejsc, to mialo byc takie fajne. A nie bylo. Nie bylo, bo pojechalem z niewlasciwa osoba. Wniosek wiec z tego taki, ze owszem, moge sobie ubzdurac gory, samo w sobie miejsce dostarczy mi niesamowitych doznan, jednak musze pamietac, ze nie moge tam jechac z negatywnym bagazem, bo to mi wszystko popsuje. Moge jechac albo sam, albo z kims pewnym. I teraz tylko pytanie, jak lepiej? Sam nie bede sie na nikogo denerwowal, ale tez bedzie troche nudno. Z kims bede musial znosic jego/jej humory, ale wycieczka bedzie ciekawsza. W takich kwestiach nalezy wiec mocno sie zastanowic co i jak. Choc w moim wypadku ja juz akurat wiem, z kim planuje wyjazd. Calosc tekstu traktuje natomiast o tym, jak uzyskac doznania w pelni pozytywne i najlepiej, jak tylko mozna.
A teraz tak troche podobnie nawiazujac... dlaczego z tego ZOO pamietam w zasadzie tylko trzy miejsca? Cholera... potrzebuje nowej kotwicy, definitywnie, bo tamten port juz dawno zgubilem na mapie.

A jesli chodzi o mrok w calej sadze MK, to nie ma dla mnie nic mroczniejszego od "Get over here!" wykrzykiwanego przez Scorpiona w "MKII" :)
17:25 / 09.08.2007
link
komentarz (0)
08.05.2007
"Monty Python's The meaning of life" daje do myslenia.

Na podstawie making-of oraz paru trailerow do "Dark Messiah Might and Magic" musze stwierdzic, ze gierka wydaje sie byc smakowitym kaskiem. Tlusta rozgrywka, niezle efekty, zajebista fizyka, ze nie wspomne o wszelkich fatalach :D No bo chyba nie ma nic przyjemniejszego ponad wbicie przeciwnika na kolce, czy zamrozenie i rozbicie w pizdu :) W mortalach uwielbiam to czynic, w DMM&M tez mozna? Fajna sprawa, juz mi sie podoba :) Oj bede sie wydzieral "fatality" podczas gry, oj bede :D
17:55 / 08.08.2007
link
komentarz (0)
07.05.2007
Odpowiedzia zatem jest "Gothic". Wszystkie czesci.

"Clowns to the left on me, Jokers to the right,
Here I am, stuck in the middle with you..."

I biorac pod uwage fakt, iz ten jeden raz nie bylo zle, a co wiecej bylo dobrze, ze byloby jeszcze lepiej, gdyby nie moje badz co badz podejscie, nie nalezy sie zniechecac. Choc moje lenistwo czasem bardzo zniecheca. Ale wazne, zeby zrobic jakis riplej moze. Choc niestety przy uzyciu innych obiektow.

Znow przecholowalem z siedzeniem po nocy. Ale wszystko wygladaloby inaczej, gdyby... jeszcze 8 tygodni...
22:10 / 07.08.2007
link
komentarz (3)
Trąbal. Trąbal. Znowu?
17:46 / 07.08.2007
link
komentarz (2)
04.05.2007
Motyla noga! Ja tutaj juz miesiac mieszkam. A przede mna jeszcze dwa... biorac pod uwage to, co sie wydarzylo (badz nie wydarzylo) w ciagu ostatniego miesiaca, nie rokuje to dobrze na to, co sie wydarzy (badz nie wydarzy) przez nastepne dwa. I ja o tym wiem. Coz... zawsze znajda sie osoby, ktore maja cie w dupie.

"Pay it forward" zajebisty film. Motywuje nawet, choc jesli spojrzec w przeszlosc, to w zasadzie nic nowego. I to by bylo na tyle.
18:57 / 06.08.2007
link
komentarz (0)
02.05.2007
Jesli ktos tutaj jest winny, to chyba przede wszystkim ja. I to przez wlasna glupote, z ktorej choc doskonale zdaje sobie sprawe, ciagle dalej brne w gowno. To tak, jakby nie majac nog dazyc do kupna samochodu i slepo sie upierac na niego, dobrze wiedzac ze i tak nie bedzie sie nim jezdzic. Kurwa oprzytomniej czlowieku. Ze wszystkiego otrzasal sie bede miesiacami, wiem o tym. Trudno. Licze tylko na to, ze w Polsce bedzie mi latwiej dojsc do siebie.

Kolejny dzien w pracy, kolejna rana gdzies, z reguly na rekach, rece ktorejs. Dzis: prawa dlon, ostatni palec, na zgieciu. Od miesiecy wiedzialem, ze sie kiedys o te chropowate sciany pocharatam. No i kurwa stalo sie. Cale szczescie, ze nie mocno, lekko raczej. Niemniej jednak miejsce na dloni takie, ze czesto o cos nim dotykam przypadkiem, ze piecze. A jutro jak bede w goracym robil, to znowu bedzie szczypalo i pieklo, albo jak przy soli. Czy nie wczoraj pisalem o niszczeniu zdrowia i powloki cielesnej przez prace?

George Baker i "Little Green Bag". Kruca bomba dawno nie sluchalem tego kawalka, a przeciez tak go lubie :) A pamietam przeciez, jak nie dalej niz dwa miesiace temu codziennie gral dosyc glosno tuz przed wyjsciem do pracy.

Noca przegladam stare zdjecia. No przynajmniej wiem, co tak przykulo moja uwage. A niby tego nie lubie, a jednak. Choc w zasadzie jest to ciagle ten sam element. Nic sie nie zmienilo. Oprocz zdjec jednak natknalem sie na jakies swoje stare opowiadanie. Nie pamietam juz, ile lat temu je napisalem. Pamietam tylko, co mnie do niego zainspirowalo. Moze by sobie je jutro przeczytac? :) Oke, ide w kime bo rano nie wstane do tej syfiastej tyry.

A jeszcze jedno. Zmienilem tapete znowu na jakas glupawa. Co ukazuje mi sie pulpit, to mnie ta nowa rozbraja :D
22:17 / 04.08.2007
link
komentarz (0)
01.05.2007
No i zaczal sie maj. Kurwa... Jestem nie tu, gdzie mialem byc. Wlasciwie, to od jakiegos czasu wszystko sie pierdoli rowno. Coraz bardziej. Nic nie idzie tak, jak mialo byc. Jakas zla aura, czy jak? No nie wiem, zdaje sobie sprawe, ze tak moze byc jeszcze przez najblizsze dwa miesiace, choc w zasadzie juz niewiele moze sie dodatkowo zjebac. Ale zle moze byc tez i po tym czasie, a tego bym nie chcial. Moje myslenie wplywu na przyszle wydarzenia raczej nie ma, co najwyzej moze miec na moje samopoczucie. Bo ja musze pamietac o wakacyjnych planach, ktore za wszelka cene musze zrealizowac. Bo ja musze odzyc...

A najwiekszy problem tkwi w tym, ze... nawet nie wiem, jak to ujac.

Wracajac wczesniej do domu przypomnialo mi sie, jak na koszt firmy sie komorke doladowywalo. Po 2 - 3 razy w tygodniu konto bylo zasilane o 10 zl :) Kradziez? Zalezy jak na to patrzec. Oczywiscie... biorac pod uwage fakt, iz komorke nieczesto uzywalem w celach sluzbowych, nie powinienem jej doladowywac na koszt firmy. Kradziez wiec. Biorac pod uwage fakt, iz z kazdych raportow znikaly produkty wartosci przeszlo 100 zl, mozna ujac iz wyrownanie rachunkow w innej postaci niz wplyniecie kredytow na konto bankowe. Finalnie bledem bylo jedynie ociaganie sie w pewnej sprawie. Blisko pol roku. Trzeba bylo dzialac najdalej po 2 - 3 miesiacach, bo pozniej nic juz sie nie zmienilo. A o dzialanie az samo sie prosilo. Kurwa mac... Do dzis zaluje.

Idac dalej tym tropem... nie lubie zaczynac, nie lubie poczatkow. Moze dlatego tak ciezko czasem mi to przychodzi. Chyba chce przejzec kilka starych zdjec. Jednak dobrze, ze nie wszystkie usunalem. A i te liste mialem zrobic. Tylko cos sie nie moge zabrac od tygodni, miesiecy. Niedawno podrozujac autobusem lini Lothian doszedlem do wniosku, ze kurwa, no nie ma co tak pesymistycznie do pewnych spraw podchodzic. Opcji jest od chuja i troche. Ja nie wykorzystalem nawet jednego procentu (choc nigdy nie bedzie mi dane sprawdzic wiecej niz 5 procent), wiec nie ma co jeczec. "Look on the bright side of life", choc w tym wypadku w nieco innym kontekscie.

Prosze bardzo. Dzien pierwszy wolnego (jesterdej) to spanie do 13. Pobudka tylko dlatego, iz przyszedl esemes. Do 16 problemy z podniesieniem sie z lozka. Caly obolaly, palcami nie moglem nawet ruszyc, przekrecic sie na bok, czy cos. Wynik tygodnia pracy w Toby Carvery Edinburgh West. I tak do wieczora. Wieczorem, nadal obolaly, choc juz w stanie ruszyc sie do kuchni po cos do jedzenia, ruszyc sie pod prysznic, obejrzec jeszcze jeden film i spac. Dzien zlecial, uciekl, po prostu zeby odpoczac.
Dzien drugi wolnego (tudej) to spanie juz tylko do 11:40. Wystarczy, wyspalem sie. Czyli w tej kwestii wypoczalem. Dalej juz znacznie mniej obolaly niz wczoraj, nawet na zakupy bylem w stanie jechac. Ok, zyje, jest pozne popoludnie. Chwile pogralem dla zabicia czasu, obejrzalem film, kolacja, kapiel, godzina 22:00. Dobra, teraz moge korzystac z wolnego, bo wreszcie doszedlem do siebie. Moge? Gowno moge. Moge jeden film i w kime, bo rano do roboty. Nowy tydzien sie zaczyna. To nie jest zycie kurwa! Jakby nie bylo i tak nie mam za bardzo co w Szkocji robic, ale milo by bylo wolne przeznaczac na... no nie wiem, chociazby odpoczywanie na luzie, a nie dochodzenie do siebie, bo tego to ja odpoczynkiem nie nazywam. Co, takie odzyskiwanie sil przez poltora dnia to ma byc odpoczynek? To jest tylko naladowanie akumulatora, zeby moc jebac przez nastepny tydzien w tym syfie. 9 tygodni... kurwa no.

Niemcow nie lubie. No po prostu. Nie wiem, moze to tylko kwestia tego, co widzialem na filmach wojennych. Bo tak to raczej niewielu znam, a tych ktorych znam to co najwyzej nie lubie tak standardowo, jak kazda osobe (narodowosc obojetna), ktora dopiero co poznaje (bo ja to z natury nowopoznanych nie lubie). Ale niemiecki rap lubie. Niektore kawalki dobre sa :)

Kurwa zejdzie mi to poparzenie? Ja pierdole, na palcu blizna, na drugim pekniecie (na ktore mam juz pomysl, jak sie wreszcie po wielu miesiacach tego pozbyc, ale do tego potrzebuje byc bezrobotnym przez co najmniej trzy tygodnie - brzmi irracjonalnie, ale mam pomysl). Na rece slad po poparzeniu sprzed tygodnia. Na poczatku bylo rozowe, teraz jest czerwone od paru dni. I skora jakos tak sie jakby luszczyla na tym czy cos. Nie wyglada ani zle, ani dobrze. Ale chcialbym, zeby zeszlo. No co ja jestem ocalaly z obozu, zeby miec oznaczenia na rekach, zeby bylo wiadomo, gdzie pracowalem? Jeszcze mi tatuaz jebnijcie na nadgarstku "Le Monde", a na drugim "Toby Carvery". Jednak zeby nie bylo, ze tylko na szkockie firmy narzekam... jak robilem u Kulika (przez miesiac ledwie), to tez mialem cholernie rece zniszczone, dlonie dokladnie. Nie jest dobrze, kiedy czlowieka traktuje sie tak, jakby byl nic nie wart. Ze moze sie zniszczyc caly, poswiecic dla firmy za minimalna stawke (nieistotne juz, czy w zlotowkach, czy w funtach).

Na wieczor jeszcze troche muzyki. Golden Life - "Oprócz błękitnego nieba" chociazby. Lubie ten kawalek dosyc. Nawet mi pasuje. I pamietam tamta reklame piwa. Tez mi sie podobala. Ja chce w gory!

A moze by pojechac jednak do tego Amsterdamu?

Ta dziewczyna ma niezly glos. Co ja mowie... ona swietnie spiewa. Co prawda nie odtwarza, ale czasem to i lepiej nawet. Moglaby byc piosenkarka, a nie kelnerka. No ale tylko pod warunkiem, ze dawalaby koncerty nie dluzsze niz tak po 40 minut. Bo jak ja slysze cos wiecej ponad ten czas, to juz mam dosyc. I uwazam, ze calkiem obiektywnie oceniam jej talent, pomimo iz jej nie lubie.

I znowu skrzypia te deski za drzwiami. A w ogole, to po co ja o tym pisze? No wrocily france do domu i czlapia po przedpokoju, po tych akurat skrzypiacych deskach. Nie po tych, po ktorych ja chodze, ze wtedy nie skrzypia.

NLP uczy, jak zakotwiczac. Ale czy uczy tez, jak sie pozbyc kotwic? Wlasnie nie pamietam. Musze koniecznie ponownie przejzec te ksiazke po powrocie. Przejzec i oddac, bo nie ladnie tak dlugo trzymac. Ale zaraz, w koncu jak poszedlem oddac, to zostalem wystawiony, a to tez nie bylo ladne biorac pod uwage tamtejsze okolicznosci. Coz... nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Tak wlasciwie, to czyja to wina? Chyba razem machnelismy reka. W sumie szkoda, nie?

No to sie doczekalem. Jednak wolalbym wczesniej. Lepiej bym na tym wyszedl.
11:35 / 03.08.2007
link
komentarz (0)
30.04.2007
Glupota kosztuje... wiele... funtow...

Co ty w myslach czytasz? To odczytaj poprawnie i zrob, co do ciebie nalezy.
23:06 / 01.08.2007
link
komentarz (0)
Kurde no co to za brunetka byla? Damn :)
12:49 / 29.07.2007
link
komentarz (0)
28.04.2007
Nie podoba mi sie takie nastawienie. Ani troche.

Kto to wszystko projektowal? No bo ja tutaj logiki nie widze. Kuchnia cala taka duza, a odplywu zadnego nie ma, albo jest jeden tuz przed wyjsciem (wiec w zasadzie roznicy juz nie robi), a do tego zapchany. A powinno byc co najmniej 5 odplywow albo i 6 jak na kuchnie tej wielkosci. A w mieszkaniach z tymi bojlerami w sypialniach? Buczy w nocy, spac nie daje, a jak zgasnie sie zepsuje (a psuja sie czesto), to przeciez by ktos musial z wanny na golasa wyskakiwac i biec do pokoju wlaczyc. Dlaczego nie daja tego w lazienkach, gdzie byc powinno, tylko w sypialniach. No totalny brak logiki i rozsadnego myslenia. A w kwestii oszczedzania (juz sie chyba tego czepialem kiedys na przykladzie cymbala albo innego patafiana z kuchni)... no przyszedl facet do sklepu i kupil trzy male Pepsi (3x0,5l=1,5l) placac tym samym cos przeszlo 2 funty brytyjskie. A ja kupilem 2 duze Pepsi (2x2l=4l) za 1,43 funta brytyjskiego, bo promocja na to, wywieszone na oknie duze rzuca sie w oczy. A nawet jesli nie promocja, to 1x2l=2l za rowniez 1,43 giebepe. Finalizujac ja dostalem 2,5 litra wiecej placac mniej. Ale na innych smieciach oszczedzaja kretyni pierdoleni.

Wieczorem padla pewna opcja. Calkiem niezla sie wydaje, wrecz sie kapke napalilem. I raczej nie tylko ja. Moj kamrat rowniez zaczal cieszyc jape mowiac "mogloby byc niezle". No bo by moglo. Trzeba przemyslec :) I zalowac kasy nie warto... fakt jeden weekend z 200 funtow by szarpnal, ale taka zabawa. Nalezy mi sie odreagowac, bo od miesiecy to o imprezach to ja co najwyzej slyszalem, a pracuje ciezko i nalezy mi sie tez troche luzu :)
00:09 / 29.07.2007
link
komentarz (0)
27.04.2007
Pare minut po polnocy. Gegungi wrocily do domu. Czekalem, bo na czynsz trzeba dac, to nie bede sie chowal, zeby nie bylo. Na czynsz dalem, jutro jeszcze dam za rachunki. Nie upomina sie, ale dam dla swietego spokoju, zeby za trzy dni nie przyszla i nie plakala o to, zebym nie musial jej ogladac czesciej, niz to absolutnie konieczne. Teraz tak... po paru tygodniach (bo tyle juz zlecialo) mieszkania tutaj wreszcie ktos postanowil mnie oswiecic na temat lokalizacji bojlera. Otoz mylilem sie sadzac, iz jest u rudej francy w pokoju. Bojler znajduje sie naprzeciwko mojego pokoju, w stajence tej nieporadnej Niemki. Stajence, bo kiedy tam wszedlem, to stwierdzilem, ze u mnie panuje wspanialy porzadek, ze balaganu to ja jeszcze nie widzialem wczesniej. Ale dobra, dostalem zaproszenie typu "przychodz i pukaj, jak chcesz ciepla wode" z uwzglednieniem "jak mnie nie ma, to po prostu wejdz i sobie wlacz". Coz... dobre i to. Nie moge brac prysznica w zimnej wodzie? Moge, tyle ze nie lubie. Nie umyje sie wtedy tak, jakbym chcial, a dodatkowo dostaje paskudnych skurczy, zwlaszcza w nocy, jak chce spac. Boli jak cholera. Nieprzyjemnie.

Z innej beczki. Dzis po raz pierwszy w zyciu sam zrobilem pranie (o kurwa!). Niewiele tego bylo, bo jakas mala ta pralka. W zasadzie nie, zeby to byl jakis wyczyn, ale jak sie nigdy nie korzystalo wlasnorecznie z pralki plus ma sie swiadomosc, iz nieodpowiedni program moze doprowadzic do skurczenia/zafarbowania/zjebania ciuchow, to taki pierwszy raz mozna uznac za maly sukces :) Nic sie nie skurczylo, nic nie zafarbowalo i nic nie jest jakies nieprzyjemne w dotyku (jak slady po proszu for egzampel). Choc moze troche za malo proszu wsypalem, bo poskapilem. Ale grunt, ze sie pienilo i najwazniejsze, ze sie wypralo. Tyle na ten temat. No moze jeszcze dopowiem, ze z glupich filmikow (typu borewiczowskiego), zapadla mi w pamieci reklama proszku do prania, a dokladniej tekst brzmiacy "ja nic nie piorę od 12 lat i chodzę cała upierdolona" z tym gestem pokazujacym "oto ja, tak wygladam, to mam na sobie".

"Commandos 2" wciaga, chyba za bardzo :) Kill the Nazi! All of them! Hahahahaha!

Cala ta sprawa wciaz nie daje mi spokoju. Choc izolacja od internetu, brak nowych informacji nie doprowadza mnie do szalu, wrecz przeciwnie - nie mam raczej nowych zmartwien. Bywaja dni, kiedy niemalze zapominam, jednak wciaz costam jeszcze jest w pamieci. Slowem chuje...
12:52 / 28.07.2007
link
komentarz (4)
25.04.2007
Zeby w ciagu tygodnia tylko 2 razy myc sie w cieplej wodzie... Kurwa! Ja chce ciepla wode! A pozniej mi przyjdzie ta ruda franca z rachunkiem za gaz... Z myciem naczyn potrafie wykombinowac... wsadze korek, upcham smieci do zlewu, naleje plynu, zagotuje wody w czajniku i wleje do zlewu wrzatek, doleje troche zimnej i mam calkiem ciepla wode wtedy idealna do naczyn mycia. Ale kurwa no do wanny sobie wrzatku przeciez z czajnika nie przyniose. A moze o to jej wlasnie chodzi, zebym z pindolem na wierzchu po mieszkaniu ganial? Cholerna Niemka... ide pograc w "Commandos 2"... trzeba sie wyrzyc na faszystowskim narodzie :P
21:27 / 26.07.2007
link
komentarz (0)
23.04.2007
Nie wiem, kurwa, czy to taki typ czlowieka, czy co. Czy to moze brak odwagi? No ja nie wiem, ale ja juz przewiduje. I nic nie chce z gory zakladac, ale swoje wiem. Pytanie wiec brzmi "tylko po co?".

Moze za bardzo czasem dramatyzuje i sam sie nad soba uzalam. W ostatecznosci wcale nie jestem taki zly i ciapowaty i w ogole. W koncu te kilka razy niewiele mi zabraklo do szczescia. A to niefortunne zrzadzenie losu, a to moja opieszalosc, a to z kolei jakis inny przypadek. Bo czasem trzeba pierdolic wszystko na okolo i po prostu robic swoje.

Odslonilem nieco zaluzje. Kurwa, ale te okna sa brudne. Umyc? Nie chce mi sie. Przez wiekszosc czasu i tak sa zasloniete, wiec ja ich nie widze. A sasiedzi? Mam w dupie, co mysla o lokatorze z naprzeciwka. Mnie tutaj za niecale trzy miesiace i tak juz nie bedzie, wiec moze i to nie jest szczytem estetyki, ale dbac o to lokum nie mam za bardzo zamiaru.

Co by nie bylo, to i tak chyba mi na lepsze wyszlo. Nie mysle tak bardzo o domu jakos. Jakbym zapomnial, o czym mialem myslec. Na dworze jest swietna pogoda. Gdybym byl w domu, to marzylbym tylko o tym, zeby wybic na jakis spacer, do lasu, czy cos. Ale nie mam co skwierczec, ze nie ma mnie teraz w Polsce. Czasy sie zmienily, wszyscy sie troche postarzelismy. Niby z kim bym sie mial teraz przejsc? Moi ludzie jak nie w pracy, to w szkole siedza, a jesli nie to, to i tak sa zajeci swoimi sprawami. To juz nie te czasy, kiedy wszyscy siedzieli bezczynnie na dupach i nie wiedzieli, co ze soba zrobic. Kiedy jedynym obowiazkiem byla szkola do 14 (a pozniej szkola od rana do wieczora raz na dwa tygodnie). Koniec beztroskich lat. Rzecz jasna zaraz po powrocie nie dostane na dzien dobry pracy, no bo i jak? Nawet pewnie nie bede szukal przez pierwsze kilka dni. Odpoczac chce i tyle. Ale nie mam co narzekac na to, ze jestem tutaj, a nie w Polsce, bo w Polsce i tak nie mialbym co ze soba teraz zrobic. Na checiach by sie skonczylo, bo ja taki jestem, ze sam nigdzie nie wyjde, a z kims... nie ma z kim. Jedyne osoby, ktore w zasadzie moglyby ruszyc dupsko z domu... dawno zerwalem z nimi wszelkie kontakty. Co wiec bym robil? Pewnie ogladal film za filmem, byczyl sie na fotelu i draznil siostre glupimi odzywkami. Ewentualnie z pelnym portfelem pozbywal sie hajsu na glupoty, byleby zrobic cos glupiego. A na to "Mayday" to chyba juz w zyciu sie nie wybiore, choc wybieram sie od lat. Ze o dwojce nie wspomne. Ziomek, przypomnij mi o tym, zeby w koncu na to wbic, kiedy tylko wroce :)
12:49 / 24.07.2007
link
komentarz (0)
22.04.2007
Coli z Tesco pic sie nie da. Jest tak paskudna, ze nie chce jej wiecej, nawet za darmo. Chociaz cena w wysokosci 21 pensow to faktycznie niewiele. Ale nie o tym mialem. Wczoraj zapomnialem napisac o przygodach, jakie mialem w nocy. Nie wiem, co sie dzieje, ale ostatnio ciagle cos zakloca moj sen. Grunt, ze sie wysypiam, no ale kurde... Jak nie jakies mewy nad ranem, albo dzieciaki za oknem, to ktos na klatce schodowej tak glosno chodzi, ze wszystko u mnie glosno slychac. Ale ostatniej nocy (z piatku na sobote raczej)... poszedlem spac o pierwszej, a ok. drugiej uslyszalem skrzypienie desek za drzwiami (ktos szedl do kibla), a nastepnie glosne wyproznianie sie przez gardlo. Niezbyt to przyjemne odglosy, wiec nakrylem glowe poduszka i jakos to wytrzymalem. Mniej wiecej godzine pozniej (tak na czuja) cos mnie suszylo. Otworzylem sok i przechylilem kartonik, zaspany nie myslac nawet o tym, ze tylko go przechylam bez nadstawienia nad jape. Pol litra soku wyladowalo na koszulce, gaciach i co najgorsze, srodku mojego jednoosobowego lozka. Wtedy sie obudzilem, moglbym sie wreszcie napic jak nalezy, ale juz nie bylo co. Ciuchy szybko zmienilem, a z lozkiem nie wiedzialem, co zrobic. Na podlodze spac nie bede, na koldrze tez sie nie poloze, bo zimno jak cholera i czym niby sie wtedy przykryje? Polozylem sie bokiem na brzegu lozka, pozniej zmienilem pozycje na drugi bok. Do rana tak sie nie dalo. Obudzilem sie wiec ponownie i wtedy bardziej rozjasnionym umyslem wymyslilem, aby na przescieradle polozyc recznik. Rano lozko o dziwo bylo suche, recznik tez. Grunt, ze jakos dospalem. Podsumowujac... cos sie dzieje chyba. Nie wiem co. Dwa razy w ciagu ostatnich kilku tygodni wyjalem jakis przedmiot skads i wylozylem na wierzch (nie wiem po co), a teraz przez sen zalalem cale lozko sokiem. Lunatykuje kurwa czy jak? Dobra, starczy wywodow. Przebieram pantalony i jade do roboty.
13:03 / 20.07.2007
link
komentarz (2)
21.04.2007
Odkad przyjechalem do Szkocji, wiele znioslem... bardzo wiele. No i pewnie jeszcze wiele zniose. Psychicznie w zasadzie to, co sie tutaj dzieje, to juz od jakiegos czasu potrafie olac totalnie. Miewam chwile slabosci, ale ogolnie sobie radze. Fizycznie jednak czuje, ze ledwo ciagne. Odkad przyjechalem... najpierw bolaly mnie stopy, bolaly tak bardzo, ze ledwo chodzilem. A byl to bol, jakiego wczesniej nie znalem, jakis nietypowy. Kiedy ta partia moich nog przestala mnie bolec, rozbolalo mnie prawe, a nastepnie lewe kolano. I znow mialem spore trudy z poruszaniem sie. To trwalo dosyc dlugo, ostatnio jakby przeszlo i znow moge chodzic na dluzsze dystanse. Oby to juz nie wrocilo. Jedziemy dalej. Jakis czas temu mialem problemy z lewym ramieniem. Nie moglem nim w ogole poruszyc. Zaczelo mi przechodzic, kiedy mialem bardzo malo pracy i wiekszosc czasu spedzilem nie poddajac sie wysilkowi fizycznemu z uzyciem lewej reki. W koncu bol minal, a mialo to miejsce nie tak dawno temu. Spokoju mialem raczej niewiele, gdyz od prawie dwoch tygodni czuje okropny bol w dloniach, a dokladniej strasznie bola mnie palce. Nie wiem, czy to od pracy (nie przywyklem do rzucania cholernie ciezkimi, zeliwnymi garnkami i noszenia ich chwytajac wylacznie palcami bez uwzglednienia reszty dloni), czy z jakiegos innego powodu. Faktem jest, iz bol jest dosyc nieprzyjemny. Nic sobie raczej nie polamalem, ani nie zwichnalem... nie mam opuchlizny, a palcami moge ruszyc, po prostu przez caly czas troche mnie bola.
Ok, dosc narzekania. Lubie to, lubie narzekac, sam nie wiem czemu. Albo moze nie tyle lubie, co nie mam kompletnie nic ciekawego do powiedzenia, a nie jestem z tych, ktorzy potrafia sie zamknac i nie odzywac slowem przez wiekszosc dnia. I choc sam twierdze, ze jak ktos nie ma nic ciekawego do powiedzenia, to niech lepiej sie nie odzywa (bo po co?), to sam nie potrafie sie do tego dostosowac.
Dobra, dosc pieprzenia. Pora na film. Obejrze z pol godziny i wale w kime. Zmeczenie po pracy daje sie we znaki, a rano znow pobudka. Joł :)
23:21 / 18.07.2007
link
komentarz (0)
19.04.2007
Do pracy na popoludnie. Skonczylo mi sie wszelakie picie, wiec bedzie trzeba sie wykosztowac. Promocja na coca-cole 2 for Ł2 w scotmidzie. Do tego chleb, bo sie skonczyl - 57p. Lacznie Ł2,57, chyba ze... wyszedlem z domu wczesniej. A co mi tam, nie mam co robic wlasciwie, to moge podjechac przed praca do lidla i zrobic koleczko autobusami. W koncu w lidlu 2 cole o tej samej pojemnosci kosztowac mnie beda 78 pensow, a za chleb zaplace rowniez o polowe mniej. Za podobny zestaw zakupow (tyle ze marki lidl) zaplace dokladnie Ł1,06, czyli o Ł1,51 mniej niz w scotmidzie. Fakt, ze Freeway Cola nie smakuje tak, jak markowa C-C, ale na dobra sprawe i jedno i drugie to gowno, wiec po co przeplacac? A jesli o chleb chodzi, to kazdy smakuje (nie smakuje) dokladnie tak samo gownianie, wiec tez nie ma sensu placic wiecej, niz to absolutnie konieczne. Enyłej obliczenia dokonane, motywacja jest, wyruszylem wczesniej w podroz. Wchodze do lidla... coli ni ma. Padla tylko kurwa z moich ust, zapakowalem trzy soki 50% (mniejsza oszczednosc, ale zawsze) i chleb. Zaplacilem prawie dwa funciaki, wiec finansowo zbytnio do przodu na tym nie wyszedlem, ale badz co badz soki lepsze od coli.
W pracy dzis sie wynudzilem. Robic mi sie strasznie nie chcialo i tylko czekalem na koniec. Jutro chyba piatek. Sam juz nie wiem, stracilem rachube. Chyba tak. W takim razie nudzic sie nie powinienem, cos sie bedzie raczej dzialo. A jesli nawet, to pogadam z jedyna (poza mna) normalna osoba w tej spelunie. A co, masz cos do tego, ze gadamy po polsku? Jak sie kurwa nie podoba, to sie naucz polskiego ciulu.
12:16 / 17.07.2007
link
komentarz (0)
17.04.2007
Wstalem, zrobilem pranie i ogolnie mialem plan wrocic do lozka na caly dzien. Jak odpoczywac to odpoczywac, ale w sumie w lozku tylko film dokonczylem. Teraz dzien zlatuje mi leniwie. Wczoraj zainstalowalem sobie "El Matador". Dosyc dlugo czekalem na te gierke, a finalnie... recenzja na enklawie (juz jest, badz dopiero bedzie).
Na razie tyle. Teraz moze film jakis. Joł :)

Dzisiaj telefon mi sie nie urywal. Co chwile jakies telefony, smsy. Juz dawno tak nie bylo. W sumie dobrze taka odmiana :) Jednak ludzie o mnie pamietaja czasem.

Na wieczor "Jarzębina czerwona". Dobry, stary, polski film wojenny. Jak na ironie moje wspollokatorki wrocily do domu i zaczely paletac sie pod drzwiami mojego pokoju w momencie, kiedy polska armia wzywala nazistow do kapitulacji w ich jezyku hehehehe. Ani mialem zamiaru przerwac ogladanie. Nie lubie ani Niemcow ani tych dziewczyn, z ktorymi mieszkam. Co wiecej, pare dni temu chcialem sobie zainstalowac "Call of duty 2", bo mnie naszlo na mordowanie wirtualnych nazistow, ale niestety nie mam seriala i sobie nie pogram.

Przede mna ciezki tydzien, wiec nie owijajac w bawelne ide w kime :)
00:28 / 17.07.2007
link
komentarz (0)
16.04.2007
Obudzilem sie po 13. Spalem dlugo, ale musialem odespac. Ostatnie dni byly dla mnie wyjatkowo meczace. A noc... znowu snilo mi sie cos ze szkola, front, wozny (what the fuck?), ale to z podstawowki. A dalej snilo mi sie, ze Aldona za mna radiowozem jezdzila po Great Junction Street i dyktowala mi 4 tematy referatow z biologii, ktore bede musial napisac, jesli chce zaliczyc jej przedmiot (jezyk polski). Krotko mowiac niezle popieprzony sen.

Dzien zlecial w sumie na niczym. Do 15 byczylem sie w wyrku ogladajac film, pozniej chwile pogralem, nastepnie udalem sie na miasto. Pogoda ladna, nad zatoka ladnie, ale jedzenie do niczego. Musze zapamietac, aby nigdy wiecej nie kupowac w fast foodach czegos, o czym nie mam pojecia. Tak zwana "supper pizza" to nic innego jak paskudne, niedosolone, oblane niesmacznym sosem frytki, a na nich jakis placek, ktory z pizza ma tyle wspolnego, co ksztalt. Na drugi raz wezme hamburgera... to chyba powinno byc tym, czym sie nazywa (tylko musze uwazac, zeby to byl "hamburger", a nie "supper hamburger", bo cholera wie co z tym bedzie... tak jak frytki do pizzy, tutaj gratis dadza zupe?).
00:17 / 16.07.2007
link
komentarz (2)
15.04.2007
Ugh... od czego by tu zaczac. Dzien byl parszywy. Dzis ciezko bylo mi sie za cokolwiek zabrac jeszcze gorzej, niz wczoraj. Zmeczenie daje sie we znaki. Ale dobra, pojechalem do roboty. W autobusie (na szczescie tuz przed wyjsciem, nie wczesniej) spotkalem tego calego Hraveoje czy jak mu tam jest. Nie lubie tego typa, jakis dziwak z niego, ale czasami chce mi sie smiac, jak go slysze, ten jego ton wypowiedzi udreczonego czlowieka z Bośni. Ow czlek postanowil mi zarzucic, ze pije trucizne (po tym, jak zobaczyl moje zakupy w postaci 2 butelek coli popularnej marki). Jak on jara, to wszystko w porzadku. Nie bede sie sprzeczal, nie bede komentowal. Ogolnie bylo ciezko, ale jakos szlo... jakos do czasu. Po poludniu przyszedl ten leniwy skurwiel Jamie i wtedy sie zaczelo. Niby jedna osoba wiecej, ale robic nie bylo komu. Bo przeciez najpierw trzeba polowe lodowki wpierdolic, pozniej sie bawic na wszelkie mozliwe sposoby, wyglupiac, oblewac ludzi woda i wtykac im kukurydze do uszu. Kurwa, kto to widzial, zeby tak "pracowac"? Oczywiscie tam, gdzie zabawa, tam ciagnie ludzi. Finalnie jak zwykle ja zapierdalalem za kilku, a oni sie bawili. Jeszcze krytyka, ze cos robie nie tak, albo cos... kurwa mam tylko dwie rece, placa mi nie lepiej niz jemu, z jakiej racji ja ma robic, a on nie? Ale co najlepsze, czym mnie rozjebal... costam zamruczal o tym, ze sie ziemniaki w piecu pala. Odpowiedzialem tak, jak Czumak pare miesiecy temu costam skwitowal prostym "trudno". Pare minut pozniej ten burak przylazl do mnie z pretensjami, ze sie te ziemniaki spalily... ok wiec sprawa wyglada tak. Ja mam zapierdol za trzech i nie wiem w co rece wsadzic, a tamten sobie pokrywka okragla rzuca po calej kuchni, bo plastikowe i fajnie lata. Jakby sie ten burdel palil, to tez by mi powiedzial, ze sie pali, a nie zaczalby gasic? A jeszcze bardziej tego chuja leniwego pojade, coby dac upust emocjom przed snem. Ja rozumiem, ze (z prymitywnego punktu widzenia, ale w koncu ten typ to cholerny prymityw) lapanie panienek za tylek jest normalne, kiedy jest sie facetem, ale zeby facet drugiego lapal za sutki, czy pchal mu palce do nosa/ucha... ten jelop jest popierdolniety do potegi moim zdaniem.
Dobra starczy o tym cieciu. Rano bylem tak zmeczony, ze zapomnialem zabrac ze soba klucze. Wrocilem w okolice domu i nie bylo zle... swiecilo sie swiatlo, wiec jeszcze nie spaly wpollokatorki. Ale tak... dzwonie - poczta glosowa. Dzwonie drugi raz (krocej) - dalej nie odbiera. Trzeci raz nie dzwonie (teraz), bo mi sie telefon rozladuje zanim w ogole bede mial okazje sie polaczyc (chyba faktycznie pora zmienic na nowy model). No ale dobra, nie ma tragedii, swiatlo sie swieci, mozna rzucac kamyczkami w okno, w koncu tylko pierwsze pietro, pogoda praktycznie bezwietrzna, nie bedzie zle. Chodze wiec i szukam... i szukam... i moge sobie tak do rana szukac. Ja nie wiem, w Polsce kamyczki chyba wszedzie sa, a tutaj nie ma. No i czym ja mam teraz rzucac w to okno? Przeciez nie butelka po coli :D A nie, mam! Przeciez guziki z Tobyego pokradlem (bo zawsze brakuje rano, wiec wolalem zajumac pare i miec dla siebie na kazdy dzien... wymienialne guziki w kurtkach, paranoja). No to tak, trzy guziki plastikowe, wywazone chyba w sam raz - nie za ciezkie, nie wybije szyby, nie za lekkie - doleca i stukna. Moze zanim napisze, co bylo dalej, opisze okolice. Jest chodnik, dalej ogrodzenie jakies (przez ktore wolalbym nie skakac po nocy), ogrodek i dopiero budynek. Co sie dzialo dalej wiec... rzucilem guziczek - stuknal. Czekam, czekam, reakcji brak. Rzucilem drugi - chyba go jednak gdzies powialo, bo nawet nic nie stuknelo. W tym momencie z moich ust padla "kurwa", a w glowie pojawila sie mysl "nie jest tak zimno, nie bedzie zle". Ostatni guzik, do trzech razy sztuka, polecial... pojawila sie w oknie ruda lepetyna. Uratowany, siedze i pisze na swiezo, bede spal w domu :)

Z innej beczki. Nienawidze niejasnych sytuacji! Byc moze juz o tym wspominalem (i to nie raz), ale nienawidze! Bardzo. Uwielbiam proste, konkretne "tak" albo "nie", ewentualnie dopuszczam "nie wiem", kiedy ktos musi sie dowiedziec. A zwodzenia nienawidze. Jak masz cos zrobic, to to zrob i nie odwlekaj w nieskonczonosc, bo do niczego dobrego to nie prowadzi.

Hmm sprawdzajac daty, to juz 11 dni nie mam netu, a nie bede mial jeszcze przez 11 tygodni. Obym tylko mial kurwa po co wracac za ten czas, bo ja nie chce w Szkocji zyc, a tym bardziej nie chce tu siedziec "bo tu lepsza kasa, a w Polsce i tak nie mam po co i dla kogo siedziec".
01:05 / 15.07.2007
link
komentarz (0)
14.04.2007
Alez ciezko zaczal sie ten dzien. Ledwo co z lozka sie podnioslem. W takim momencie perspektywa "za 13 godzin skoncze prace" nie dodaje sil. Fakt, poranek w robocie byl troche ciezki. Robota mi nie szla, bylem powolny i nie mialem na nic sily. Na szczescie po przerwie jakos to bylo i dotrwalem do konca. Jutro bedzie gorzej, w koncu niedziela. Tez maraton od rana do nocy, a przerwa krotsza. Po tym na szczescie dwa dni wolnego... musze odpoczac. Fizycznie oczywiscie. Psychicznie myslalem, ze depresja juz mi przeszla, ale kiedy tak siedzialem dzis na tej przerwie, ciezkie mysli znowu wracaly. Nie byly tak intensywne, jak jeszcze chociazby dwa tygodnie temu, ale calkowicie ich sie nie pozbylem. Moze potrzeba mi jeszcze czasu. Ten czas Toby jest mi w stanie zagwarantowac jak najbardziej. Praca od switu do zmierzchu, po ktorej marze tylko o tym, zeby sie wykapac i wskoczyc do lozka, a rano najlepiej nie wstawac. Ogolnie mogloby byc troche wiecej pozytywow, wtedy mentalnie czulbym sie wrecz zajebiscie (zwlaszcza porownujac z moim niedawnym samopoczuciem). Ale nie ma co narzekac, bedzie co ma byc, na wiele rzeczy nie mam wplywu, zwlaszcza siedzac tutaj, tym bardziej bez kontaktu.

Opisujac jeszcze watek dodatkowego zlecenia u Tonego... porobilem tam 6 godzin, kasa miala byc do reki, ale szerszen pojechal na nocne zakupy i tyle go widzialem. Wracajac jednak dzisiaj do domu, w pokoju znalazlem koperte z podziekowaniami. W srodku bylo 40 funtow. Spodziewalem sie mniejszej kwoty, wiec nie bede wybrzydzal, ladna stawke mi policzyl tym razem :) Ciekawe tylko, czy byl tak zajebiscie wdzieczny za pomoc, czy tez poruszyla go kwestia mojego narzekania na to, jak w Tobym niemalze w kazdym tygodniu trzeba sie wyklocac o zalegle godziny (bo rzadko kiedy ta firma wyplaca za calosc, z reguly ktos liczy po swojemu te godziny tak, ze zawsze gubi cos w okolicach 2 - 5 tygodniowo), a jak juz wczesniej wspominalem Tony tez zawsze dziwnie sie mylil w kwestii wyplaty nie doliczajac sie jednej godziny tydzien w tydzien w mojej pracy. Moze tez miala to byc zacheta na przyszlosc - ot jak bedzie mnie potrzebowal, zebym znowu przyszedl... i bez tego bym przyszedl. Nie wiem, co ten koles w sobie ma, ale jakos tak mentalnie go polubilem, ze chyba pomoglbym mu od czasu do czasu w pracy nawet za darmo. Oczywiscie jakbym nie mial co ze soba zrobic (jak np. wczoraj), bo w innym wypadku nie rzucilbym wszystkiego tylko po to, zeby pozmywac pare garnkow w jakiejs restauracyjce. Ostatnia opcja, jaka przyszla mi do glowy w kwestii wiekszej wyplaty, to to, ze facet po prostu nie mial drobnych, a ze nie wypada obciac tak o nawet o funta, to dal mi wiecej i tyle. Ale mniejsza o to, tez nie mam co robic, tylko po nocy rozkminiac kwestie "a bo mi dal wiecej niz powinienem dostac". Rano do roboty trzeba jechac, wstac musze jeszcze wczesniej niz dzis. Mam nadzieje, ze dzisiaj bede spokojnie spal, bo zeszlej nocy znowu jakies dziwaczne sny mialem... walka, ucieczka, klucz(e) ukradlem i sie spieszylem zeby z nimi dac dyla... a rano znalalzem kolo lozka porozkladane podelka dvd... pamietam, jak grzebalem w nocy w polce w lozku za czyms, ale za czym? Nie pierwszy raz mi sie cos takiego zdarzylo :/ Budze sie tak nieprzytomnie w nocy, grzebie gdzies za czyms szukam, nie poloze sie spac, dopoki nie znajde, a znalezc jak na zlosc nie moge, bo sam nie wiem czego szukam niestety. W koncu cos gdzies wyloze, a rano sie budze i "co to tu kurwa robi?" :D Dobra, dosyc rozkmin, ide w kime. Jutro (dzisiaj) ciezki, bardzo ciezki dzien. Joł.
22:02 / 13.07.2007
link
komentarz (0)
13.04.2007
Obudzilem sie dosyc wczesnie. Obejrzalem film, zrobilem pranie, teraz bedzie schlo z tydzien. Grzejnik maly, niewiele sie na nim miesci. Do tego caly czas zimny, bo ta ruda franca na mnie oszczedza i wylacza bojler, kiedy wychodzi z domu. Niewazne, ze ja tu jestem i moglaby zostawic wlaczony bojler. Sam bojler, przeciez wtedy nie musi sie nigdzie grzac. Nawet ja bym nie hajcowal u siebie dluzej niz godzine rano i wieczorem, bo tez musze za to placic, ale momentami ciepla woda by sie przydala, ogrzewanie tez (jak jest zimno, czy chociazby tak jak teraz - zeby podsuszyc troche to pranie, a dalej niech sobie schnie na zimnym).

Za godzine jade na miasto. Nie chce mi sie, a do tego jade troche w ciemno. Ustawilem sie z osoba, z ktora umawianie sie na cokolwiek to spore ryzyko. Dzisiaj ci powie "tak", a jutro "nie chce mi sie". Cala sprawa zajmie mi z 5 minut, podroz okolo godziny, ale szczerze mowiac to na powodzenie nie stawiam wiecej niz 20%. W koncu ustawilismy sie 2 dni temu, do tego czasu 5 razy mogl zapomniec, a 100 razy moglo mu sie odechciec. Jak to ktos powiedzial... temu czlowiekowi to nawet umrzec sie nie bedzie chcialo.

Kontynuujac watek... przebralem sie, wyszykowalem do wyjscia, za 5 minut chcialem ubierac buty. Wnet dostalem smsa, ze dzis nic z tego. Coz... jestem pelen podziwu, ze chociaz mu sie chcialo napisac i zaoszczedzic mi podrozy i wkurwienia.

Jest juz po polnocy. Ledwo zyje. Wycisk byl spory, w weekendy z reguly bylo troche roboty, ale dzisiaj zwalilo sie ludzi wiecej niz zwykle. Znajac przekornosc i zlosliwosc swiata wzgledem mojej osoby, nie dziwi mnie to. Teraz, kiedy odszedlem, pewnie bedzie tak co tydzien i ogolnie mialbym co robic kazdego dnia, pracujac mniej godzin niz w Tobym, a zarabiajac mimo wszystko wiecej. No ale dobra, juz mniejsza o to. Zaczalem o 18, skonczylem o polnocy. Troche dluzej mi zlecialo, niz sie spodziewalem. Liczylem na to, iz o polnocy bede akurat wchodzil do domu, bo przeciez rano trzeba wstac. Skonczylem pozniej, trudno. Kiedy dotarlem do przystanku, okazalo sie, ze ostatni dylizans odjechal jakis kwadrans temu, wiec czeka mnie spacerek. Ogolnie nie mialbym nic przeciwko, gdyby nie to, ze wlasnie bylem wykonczony po calym tygodniu pracy, gdyby nie to, ze piesza podroz zajmie mi wiecej czasu niz autobusem i wreszcie gdyby nie to, ze nastawiajac sie na powrot busem, a nie na autonogach, nakupilem zakupow w lidlu (lidl is cheaper!) i teraz musze taszczyc ten cholernie ciezki plecak. No ale dobra, wracam sobie wracam piechota, w pewnym momencie tak sobie mysle... no droga dluga, prosta, nudna juz. Moze jakies urozmaicenie, moze byc cos fajnego znalazl, w koncu piatkowy wieczor, albo noc nawet. I tak sobie rozmyslam... moze jakies 10 funtow, albo portfel nawet z pieniedzmi, a moze jakas bizuterie... nie wiem, bransolete/wisiorek/kolczyki, byle cenne, moze telefon jakis (nawet uszkodzony)... wnet co widze, doslownie trzy kroki dalej znalazlem, a prawie nawet wdepnalem... niewiele brakowalo, a klalbym na cala ulice "co za chuj tu nasral?!". Szybko odechcialo mi sie znajdowania czegokolwiek, skoro tylko na takie gowniane skarby moge liczyc.
05:49 / 13.07.2007
link
komentarz (0)
Bezsennosci ciag dalszy.
01:52 / 13.07.2007
link
komentarz (0)
12.04.2007
Poznym wieczorem, juz po pracy zadzwonil do mnie Tony. Potrzebuje pomocy na dzis wieczor i pytal, czy dam rade przyjsc. W Tobym mam wolne, a w domu nie za bardzo mam co ze soba zrobic. No moze odpoczac, bo jestem nieco zmeczony. Ale co mi tam. Zgodzilem sie. Wpadna za to jakies grosze, a ja nie bede sie nudzil. Choc moze odpoczynek faktycznie by mi sie przydal. Nie mam pojecia, kiedy nastepny dzien wolnego, a przede mna ciezka sobota i jeszcze ciezsza niedziela w Tobym. Tak czy owak raz sie zyje.
16:03 / 11.07.2007
link
komentarz (1)
11.04.2007
Ktos juz za cos takiego beknal. W Polsce ktos doszedl do takich rzeczy, w Szkocji nikt sie nie przejmuje. O co dzis zostalem poproszony w pracy? Zostalem poproszony o zerwanie etykietek z kilku produktow i wypisanie nowych etykietek. W sumie nowe od starych nie roznily sie niczym poza data. Sosy i inne takie zostaly wyprodukowane kilka dni temu, a ja dzis zastapilem etykietki mowiace, iz sosy sa z dnia wczorajszego i wazne do jutrzejszego, na takie, ktore mowia o dacie produkcji dzisiejszej i waznosci do pojutrza. Mniam.

Powoli ucze sie coraz wiecej rzeczy. Sa momenty, kiedy podoba mi sie moja praca, nawet bardzo (np. jak mi dali dzisiaj pieczareczki z Polski sprowadzane do krojenia), sa takie kiedy juz mam troche dosc (kiedy po 3 skrzynkach tych cholernych pieczarek marzylem o masazu karku i plecow), sa tez takie, kiedy trace wiare w siebie (jak sie robi zapierdol, ja nie wiem jeszcze wszystkiego, a ktos chce ode mnie to, o czym ja nie mam pojecia).

Podobala mi sie wczoraj reakcja kolegi. Przynioslem garnek z zupa, pokazuje mu to i tylko widze jak koles blednie od widoku i zapachu tego dania, z ledwoscia wyksztuszajac z siebie pytanie "co to jest?" :D
20:50 / 10.07.2007
link
komentarz (0)
10.04.2007
Co to jest bledne kolo? Bledne kolo to jest to, ze po pracy tak mnie suszy, iz z miejsca potrafie wypic litr soku jablkowego 50% z lidla. No moze ewentualnie na dwa razy... pol litra przed kapiela i pol litra po kapieli. A kiedy juz to wypije, albo raczej nazywajac rzeczy po imieniu "wyzlopie", to az mi sie niedobrze robi, brzuch pelny i ciezko isc spac, tak nieprzyjemnie. Ale i tak to nic w porownaniu z tym, co znajomy kiedys zrobil (opowiadal)... nachlal sie wodki, a po powrocie do domu tak go suszylo, ze wyzlopal litr mleka :D

Dzisiaj odpokutowalem. Niespodziewanie, nagle, nawet niechcacy... znaczy chcacy, ale nie byla to moja zasluga. Koles, ktorego przyjeli do pracy na zmywak najwyrazniej zrezygnowal zanim zaczal (nie on pierwszy i pewnie nie ostatni), wiec w ciagu dwoch godzin sprowadzilem znajomego do najgorszej restauracji, jaka znam. A niech ma prace... do niedawna nie mial nic, teraz bedzie mial az za duzo. Niech odrobi dolek finansowy :)

Po dzisiejszym dniu rece mam w troche podlym stanie. Pociete, jeszcze bardziej poparzone, obolale. Chyba zapomnialem o tym aspekcie pracy w Tobym, zanim do niego wrocilem. Ale moze to niekoniecznie gorzej? O ile tylko rany, ktore teraz nabywam sa ranami, ktore zagoja sie w ciagu kilku - kilkunastu dni po odejsciu z tej pracy, to jest to do zniesienia. Potrzebuje kasy i w tym wypadku bede ta kurwa, ktora dla paru groszy tak sie sprzeda...
02:17 / 10.07.2007
link
komentarz (3)
CV przebudowane, pierwsze mejle poszly. Co prawda nie spieszy mi sie jeszcze do pracy, ale wyslac nie zaszkodzi. Zwlaszcza, iz jedna oferta... moze nie tyle fajna, ale niezle platna. Na chwile obecna nie potrzebuje jeszcze pracy, wiec moge podejsc do tego na zasadzie, ze to ja dyktuje warunki. Jak sie komus spodoba, to mnie zatrudni, jak nie, to zadna strata dla mnie. Tyle :)
17:04 / 09.07.2007
link
komentarz (0)
9.04.2007
Pierwszy dzien za mna. W sumie fajnie godziny mi na dzis ulozyli... 10 - 18. Bez przerwy, 8 godzin i tak mi pasuje. Jutro czeka mnie bardzo dlugi dzien, ale szczerze mowiac spodziewalem sie takich codziennie. Jesli w kazdym tygodniu mialbym pare dni bez przerw i wczesnie bym konczyl, to by nie bylo zle. A jak wrazenia? No dzisiaj jeszcze nie narzekam. Fakt... syf jak dawniej, buractwo jak dawniej, smrod i paskudna robota. Pod tym wzgledem nic sie nie zmienilo. Paru rzeczy sie nauczylem, mniej badz bardziej przydatnych, lapki poparzylem i pocialem, a takze nasaczylem wspanialym zapachem cebuli, wiec wszystko w normie.

Na dworze troche zimno, siedziec w parku godzinami sie niestety nie da, chociaz jest wiele radosci. Ja sie lubie posmiac, a co.

Za drzwiami dziewczyny. Po powrocie nawet sie nie przywitalem. Sorry, ale wchodze do domu, wiem, ze siedza w salonie, ale drzwi sa przymkniete, wiec skoro izoluja sie przed pustym mieszkaniem, to ja tam ekstra zagladac nie bede, zeby rznac glupa i powiedziec "hi". Mnie to nawet nie na reke, bo ja nie mam ochoty ich ogladac. Jesli one wychodza z tego samego zalozenia, co i ja, tyle ze wzgledem mojej osoby, to mi to pasuje. Bez sciem, ja tu tylko mieszkam, z nikim gadac nie musze i nie chce.

Jestem uzalezniony. Niby juz lepiej, niby daje rady, bo to, bo tamto, ale nadal to samo...
23:21 / 08.07.2007
link
komentarz (0)
8.04.2007
Opcja: ognisko na plazy.
Stopien atrakcyjnosci: wysoki.
Start imprezy: po 20.
Trzeba bedzie wracac: przed 22.
Checi: bardzo chetnie.
Ale: rano do roboty.
Podsumowanie: droga w jedna strone potrwa dluzej, niz zabawie na imprezie.
Moral: czego oczy nie widza, tego sercu nie zal.
14:09 / 08.07.2007
link
komentarz (0)
7.04.2007
Nie bede sie czepial urody, bo ogolnie wiadomo, ze Niemki do najpiekniejszych istot nie naleza. Z reszta nawet gdybym trafil na wyjatek, to i tak z pewnych wzgledow nie bylbym zainteresowany. Niemniej jednak te dwie sa w ogole ble i bfuj i psie... kwestie lodowatej wody wydaje mi sie, ze juz rozgryzlem. Problem podobny do tego, jaki mialem wczesniej. Niemniej jednak te mieszkaja tutaj dluzej ode mnie, watpie, zeby nie wiedzialy w czym rzecz. Ja dyskutowac o tym jednak nie zamierzam z nimi. Wracajac jednak do tematu... osobiscie nie wyobrazam sobie polozyc sie spac chociazby bez krotkiego ochlapania sie nawet po calym dniu spedzonym chociazby nie wylazac z lozka tylko sobie bimbajac. A te dwie panie tak dbaja o higiene, ze po calym dniu pracy, kiedy wracaja do domu... ida spac. Nie wiem, najwyrazniej sa tak bardzo zmeczone, ze nie maja juz sily na prysznic, czy chociazby tak jak wyzej wspomnialem jakies opluskanie sie ekspresowe, coby brudnym nie isc spac. Ale... co mi do tego? Przynajmniej mi nie halasuja prysznicem wieczorami. Jak dla mnie, to moga sie w ogole nie myc, dopoki nie zaczna smierdziec... przynajmniej na rachunkach zaoszczedze.

Wczorajsze odejscie z pracy przebieglo calkiem spokojnie. Tony spodziewal sie, ze predzej czy pozniej odejde, a za ostatni tydzien zaplacil tyle, ile sie nalezalo (choc byc moze tylko dlatego, ze dopytal mnie ile godzin mialem). Jesli chodzi o reszte... cuntface pytal, czy bede za nim tesknil... kurwa jak za nikim innym. Umowilem znajomka na rozmowe z Tonym we wtorek, wiec chociaz tak moglem zadoscuczynic za ten wypadek z Tobym. Z rozmowy ze starym patafianem wywnioskowalem, jakby byl dosyc otwarty na przyjedzie kolesia, ale zobaczymy we wtorek.
Podsumowujac: o ile w Tobym (jak dotad) nauczylem sie kroic: pietruszke, sweed(a), kalafior, brokuly, a takze pare wyzwisk w jezyku angielskim, o tyle u Tonego nauczylem sie... obierac winogrona ze skory (sic!), skuteczniej obierac cebule, aby nie uronic lzy, w ladny sposob kroic papryke (to moze mi sie przydac).
14:11 / 06.07.2007
link
komentarz (0)
6.04.2007
Ja wierze w bieg wydarzen. Znaczy jesli cos sie wydarzylo i jest to spowodowane innym wydarzeniem, to nie stalo sie bez powodu. Ostatni bieg wydarzen wygladal tak: wczoraj myslalem o powrocie do Tobyego, bo u Tonego nic nie zarobie... z tygodnia na tydzien mam coraz mniej godzin. Dzisiaj piatek, a ten pajac odsyla mnie do domu i mowi, ze bedzie "quiet", zebym nie wracal na wieczor. Ma byc 6 osob, byc moze jeszcze ktos dojdzie, ale moja pomoc mu nie potrzebna na dzis. Pewnie, przyjmij jeszcze ze 3 Niemki na kelnerki, niech w 5 stoja i gadaja, bo we dwie to sie moga soba znudzic. Ten czlowiek nie traktuje mnie powaznie. Ale dobra, co dalej... wyszedlem z pracy i pomyslalem, ze zadzwonie do znajomego... ot piatkowy wieczor wolny, nastepnego dnia do pracy dopiero na popoludnie, wiec mozna gdzies wyjsc wieczorem. Dodzwonilem sie bez problemu (co w Szkocji rzadko mi sie zdarza, bo z reguly ciezko mi sie do kogokolwiek tu dodzwonic), okazuje sie, ze koles wlasnie wybiera sie do Tobyego, bo widzial ogloszenie na KP oraz na Kitchen Assistant. Na KP tam nie wracam, no fuckin' way, ale KA od biedy ujdzie. Z reszta w moim wypadku to i tak sciema, bo ja tam mialem byc chefem. Enyłej... szybka ustawka i pojechalismy. Na kuchni zmiany personalne... jakies 2 nowe geby, jeden z nich to podobno Polak... na zmywaku - nic dziwnego w tej knajpie. Co wiecej, koles niby jest gluchy... tez nic dziwnego w tej knajpie. Dobra, niewazne. Nie ma Chrisa, a szkoda... ten byl najbardziej w porzadku. Teraz zarzadca jest James, wiec nie bedzie juz tak rozowo. Wracajac jednak do tematu... Gadka krotka i tresciwa, od poniedzialku wracam do tego syfu na stanowisko chefa. A teraz kwestie moralne. Czuje sie zle. Czuje sie podle, choc nie zrobilem tego specjalnie, choc zrobilem to troche przypadkiem. Koles mogl jechac do Tobyego beze mnie, mogl tam dotrzec przede mna, a czekal na mnie, az do niego dolacze i razem pojedziemy. Pojechalismy razem, przyjeli mnie, jego nie. Jemu odmowili jakiejkolwiek posady, bo juz nie ma miejsc. Choc wydaje mi sie, ze i tak by go nie przyjeli, czuje jakbym odebral mu szanse na prace. A on nie byl nawet w takiej sytuacji, w jakiej ja... on jest bez jakiejkolwiek pracy (choc mial jedna, to rzucil przez wlasna glupote, zanim znalazl inna, trudno), niedlugo skoncza mu sie pieniadze... Znam go krotko, ale wydaje sie byc w porzadku. Teraz mam wyrzuty sumienia. Bede probowal sie go tam wkrecic caly czas, jutro bede probowal go wkrecic na moje miejsce do Tonego, ale czy cos z tego bedzie, to nie wiem. Cofajac sie jednak do samego poczatku... gdyby Tony nie dal mi dzisiaj kolejnego wolnego popoludnia, nie zadzwonilbym do Darka. Gdyby Darek nie wspominal o dwoch miejscach w Tobym, pewnie nie jechalbym z nim. Gdyby na starej kuchni nie wspominali mnie dobrze, odeslaliby mnie z niczym. Stalo sie, trudno. Od poniedzialku kazdy dzien bedzie dla mnie fizyczna i psychiczna meczarnia, ale w ostatnim czasie i tak mna nosilo, wiec z dwojga zlego lepiej sie meczyc i brac za to kase, niz meczyc sie i nie robic nic...
13:56 / 05.07.2007
link
komentarz (0)
5.04.2007
Relacje po pierwszej nocy... troche dlugo nie moglem zasnac. Mysle, ze to kwestia przyzwyczajenia do nowego lozka. Jest mniejsze, znacznie mniejsze od poprzedniego, nieco wyzsze i troche balem sie, ze z niego spadne, kiedy za bardzo sie przekrece :) W pokoju bylo strasznie zimno, a grzejnik mam w takim miejscu, ze wlaczenie go niewiele daje (prawie caly zakryty jest... lozkiem, wiec cieplo idzie gdzies w lozko, nawet nie na mnie). W koncu jednak zasnalem, lecz w nocy kilkukrotnie sie budzilem. No niewazne. Snow mialem wiele i to roznych. Pamietam jeden, calkiem fajny. Szkoda tylko, ze taki krotki. O, drugi tez mi sie przypomnial... cos bylo na lotnisku, chyba troche zrekonstruowana akcja sprzed paru dni, ktora przydazyla sie pewnej znajomej osobie. Hmm tylko ze w moim snie doszlo jeszcze do tego, ze Courtney Cox chciala mnie pociac nozem, wiec w samoobronie troche ja odepchnalem... prosto na rozgrzany piec. A... w pierwszym momencie to nie byla Courtney, tylko Magda G. ze szkoly sredniej, dziewczyna z ktora przez cala szkole zamienilem moze pare zdan. Ok, co jeszcze... jakis dzieciak postanowil bawic sie w lany poniedzialek i szlauchem skutecznie "nasaczyl" moj komputer woda, po czym ten dzialal tylko w pozycji ukosnej. W sumie kilka krotkich i niepowiazanych ze soba snow, takich bardziej macacych w glowie niz cos znaczacych, choc ten pierwszy byl takim, jakiego potrzebowalem :)

Zastanawiam sie, czy dralowac codziennie do pracy z buta, czy wykosztowac sie na autobus. W tym tygodniu znowu mam malo godzin, wiec jesli 3 dni pracy mam poswiecac na bilet, zeby jezdzic na nim 20 dni, to nie wyglada to rewelacyjnie. Teraz jeszcze jest swietna pogoda... cieplo, slonecznie, az przyjemnie sie idzie, jednak znam szkocka pogode i wiem, ze taki stan zbyt dlugo sie nie utrzyma. Lada dzien bedzie ponuro, zimno, wietrznie lub deszczowo. Tak czy inaczej... to jest teraz kwestia watpliwej wygody, jesli chodzi o dojazdy. Watpliwej, bo wystarczy mi wspomniec codzienne narzekanie na ludzi, ktorzy spowalniali posrednio mnie, kiedy dojezdzalem do poprzedniej pracy. No dobra, a w kwestii czasu wlasnie... piesza droga do pracy zajmuje mi jakies 25 minut. Jesli zdecyduje sie na autobusy, to bede musial wyjsc z domu zawsze tak, zeby byc na przystanku na te 3 - 5 minut przed przyjazdem autobusu. Nastepnie spedze w nim jakies 10 - 12 minut, po czym z najblizszego przystanku tez bedzie czekal mnie okolo 3 minutowy spacer do pracy. A i to nie wiem, na ktora godzine przyjade - czy tak, ze bedzie mi akurat pasowalo, czy 10 minut bede pracowal za darmo, badz tracil czas czekajac na rozpoczecie pracy. Niemniej jednak w najbardziej optymistycznym wydaniu droga do pracy z wykorzystaniem autobusu zajmie mi od 18 minut (3 + 10 + 3 + 2, bo z domu na przystanek tez trzeba dojsc) do 23 minut (5 + 12 + 3 + 3, bo przystanek byc moze jest dalej niz 2 minuty od domu). Krotko mowiac dla samej wygody chyba nie oplaca sie wywalac hajsu na bilet. A co wiecej codzienne spacery (przynajmniej w taka pogode, jak dzisiaj) dobrze zrobia dla zdrowia i powinienem po nich lepiej spac.

Na koniec moze jeszcze zart... kladac sie spac i slyszac jak ktos za drzwiami gada po niemiecku, czulem sie niczym Borat w siedlisku Żydów :D
13:26 / 04.07.2007
link
komentarz (0)
4.04.2007
W zeszlym tygodniu to chyba bylo. Rzucilo mi sie w oczy, ale podejrzewam, ze nie tylko mnie. Od razu mi sie Ubung przypomnial, kiedy goscia pierwszy raz zobaczylem. Czarny garnitur + biale adidasy. Coz... ja cala podstawowke chodzilem w dresach do szkoly, bo mi jeansy byly niewygodne, wiec i polbuty mozna czasem na sportowe obuwie zamienic. No ale czemu mi sie to przypomnialo... otoz ujrzalem idaca przede mna pewna kobiete. Garsonka, rowniez ciemna (granat badz czern), wszystko pasuje, torebka, spodnica... poza butami. Tym razem jednak to bylo chyba juz za wiele. No ja rozumiem Ubunga w czarnym garniaku i bialych adidasach, ale zeby ktos sie obnosil w ciemnej garsonce i... rozowych trampkach? Za wiele :)

Przeprowadzka przebiegla troche ciezko. Znaczy juz wszystko szybko szybko i jedziemy. Fakt... dlugo to nie trwalo, ale co sie zziajalem, to sie zziajalem przy tym. Nowe mieszkzanie... hmm ja tak mysle, ze jesli komus sie chce cos wynajac, to wypadaloby tam najpierw posprzatac. Widocznie nie kazdy mysli podobnie. Ja jestem troche niechluj, ale z tego co widze, to sie nie umywam do tych Niemek. Srac na to... o swoj pokoj dbac musze najbardziej, o toalete i kuchnie mam nadzieje, ze wedlug dyzurow. Reszta mnie nie obchodzi.

Widok za oknem moze troche przytlaczac. Ogrod jest, ale zapuszczony strasznie. Do tego calosc zabudowana dookola kilkoma blokami. Nie jakims blokowiskiem, ale po prostu zamknieta kondygnacja, wszystko niezbyt od siebie oddalone. Dobrze, ze mam zaluzje, bo nie chce, zeby ktos w oknie 20 czy 30 metrow naprzeciwko podgladal mnie, kiedy sie onanizuje :P

Dobra, zarty zartami. Przechodzac do finalu dzisiejszego dnia... mowi sie, ze sny, ktore snia sie podczas pierwszej nocy na nowym miejscu, spelniaja sie. To ja moze nie chce o niczym dzisiaj snic. Ostatnio zaczal sie u mnie sezon na dziwne sny (nie pierwszy raz z reszta). Standardowym tematem, ktory najczesciej sie powtarza, to szkola podstawowa. Zastanawiam sie, kiedy znow zaczna mi sie snic pozary... domow, mieszkan, smiglowcow, samochodow... Enyłej wczoraj mialem chyba jeden z dziwniejszych i glupszych snow w swojej historii. Snilo mi sie, ze bylem... kaczka. Tak, kurwa! Kaczka, taka jak na trzebnickich stawach, co to sie latem w wodzie pluska (szczescie w nieszczesciu, ze nie bylem kaczka podworkowa np. u sasiadki mojego ziomka z Koniowa hehehe). Tak czy owak nie bylem zwykla kaczka. Potrafilem gadac ludzkim glosem, a to chyba jest jakies osiagniecie, jak na kaczke. Potrafilem tez zamieniac sie cialem z innymi osobami (ludzmi). Znaczy na takiej zasadzie, ze ja stawalem sie ta osoba, a jej duch wchodzil w cialo gadajacej kaczki. Po co to wszystko? Po to, zebym w cialach innych osob rozwiazywal ich problemy, z ktorymi one sobie nie radza, bo nie potrafia, bo sie wstydza, bo jakies inne banalne i irracjonalne (jednak we snie niemozliwe do pokonania) powody. Coz... teraz przyszlo mi do glowy, ze moze ja za bardzo staram sie rozwiazywac cudze problemy, kiedy nie radze sobie ze swoimi? Tak czy owak nie chce, zeby dzisiaj mi sie cos snilo... nie chce zostac kaczka :)

Na koniec jeszcze ponarzekam. Czy w Szkocji nie ma normalnej wody? Jak nie wrzatek z kranu leci, to lodowata. Albo wyjatkowo szczesliwie dzis leciala chwile ciepla w temperaturze w sam raz. Nie za goraca, nie za zimna. Ale tylko przez jakies 30 sekund, po czym zaczela leciec lodowata. I myj sie w takiej wodzie...
PS. dla niewiedzacych, a zdziwionych... nie, nie moge sobie odkrecic wrzatku i zimnej wody, zeby wyrownac temperature. W Szkocji woda jest podzielona, owszem, ale krany tez sa podzielone. Tym samym co najwyzej moge sobie odkrecic i zimna i goraca, ale w dwoch osobnych kranach i na przemian przekladac rece czy inne czesci ciala to pod jeden kran, to pod drugi.

Dosc na dzis... ide spac, bo rano trzeba wstac wczesniej niz zwykle. O ile bedzie ladna pogoda, to spacer dobrze mi zrobi :)
13:14 / 02.07.2007
link
komentarz (0)
Bo ja nie lubie zadymy. Fuck you all ya cunts! -> do wszystkich zadymiarzy.

Kompletny zapis wkrotce...
02:03 / 04.04.2007
link
komentarz (1)
Zatem od jutra prawdopodobnie znow abstynencja na net. Tym razem przymusowa. Do kiedy? A do wtedy, kiedy to niemiecki najemca zorganizuje mi internet na moim wlasnym kompie.

Pora do spania. Pierwszy raz od wielu dni w lepszym nastroju. No w dobrym jeszcze nie, bo ot tak sie nie da przeskoczyc, ale w lepszym. Dziekuje.
20:45 / 03.04.2007
link
komentarz (3)
Wlasciwie... doszedlem do wniosku, ze wiosne lubie tylko krotkimi chwilami. Jak jestem w lesie, to lubie tak na 3/4. Jak na spacerze, to nawet na 4/5. Lubie, jak jest cieplo. Fizycznie lubie caly czas prawie, ale psychicznie to nienawidze chyba jednak. No tylko momentami lubie. A zimy z kolei fizycznie nienawidze, a psychicznie chyba tylko jednak wydawalo mi sie, ze nie lubie. Zima jest lepiej jednak...
17:34 / 03.04.2007
link
komentarz (0)
Dotrzymajcie slowa. Prosze.
15:13 / 03.04.2007
link
komentarz (0)
To wszystko po prostu siedzi w mojej glowie. I bedzie siedziec tam gleboko, dopoki ja bede siedzial w Szkocji, dopoki z czasem nie odzyje po powrocie. Oby mnie tylko calkowicie nie wypalilo.
02:07 / 03.04.2007
link
komentarz (0)
Boje sie. Caly czas. Bardzo. Wydaje sie, jakby kazdy dzien byl dla mnie ciezszy od poprzedniego. A jeszcze tyle dni przede mna. Pomoz mi...
01:16 / 03.04.2007
link
komentarz (0)
Psychicznie umarlem... albo raczej chcialbym tego.
19:53 / 02.04.2007
link
komentarz (2)
Przerwalem we wrzesniu 2003. Wrocilem ok. miesiaca temu, teraz skonczylem. Czas calkowity: 2841 minut. Czas poswiecony w rzeczywistosci: pewnie ze 3 razy tyle (nieudanych prob gra nie nalicza). "Desperados: Wanted dead or alive" skonczone :)
13:57 / 02.04.2007
link
komentarz (0)
Z sennika:
"Porcelana


widzieć: zapowiedź domowej sielanki;
upuścić: twoje szczęście wisi obecnie na włosku;
rozbić ją z premedytacją albo w gniewie: sam nie wiesz, jak ci dobrze;
znaleźć skorupy stłuczone: szczęście."

A jak ja przez pol nocy tluklem porcelanowe dzbanki (nie z premedytacja, przypadkowo), to to szczescie na wlosku to chyba wolne zarty. Bo szczesliwy ja nie jestem od dluzszego czasu.
04:12 / 02.04.2007
link
komentarz (0)
Mroczne dziedzictwo.
22:30 / 01.04.2007
link
komentarz (0)
Powinienem pierdolnac to wszystko. Wszystko!
18:50 / 01.04.2007
link
komentarz (2)
TERRORminator 404 - "Angry Man"... poza tym, ze lubie ten kawalek (dzieki ziomus), to idealnie nadaje sie jako amunicja do glosnikow na pakistany :D
06:13 / 01.04.2007
link
komentarz (0)
Znasz te akcje z filmow, z clipow, w ktorych koles budzi sie w srodku nocy, przerazony, idzie do kibla obmyc twarz woda, a kiedy spoglada w lustro widzi wrak czlowieka? Wiec to nie jest fikcja, to nie jest holiłódzka dramaturgia. Kurwa... 2,5 godziny snu, spokojnego snu. Nagle jakis sen, nie trwal dluzej niz kilka minut. W nim tylko jedno, a jaki efekt. Oddech plytki, serce napierdala mi teraz na dwa etaty, a ja boje sie isc ponownie spac.

Co dalej? Jesli to bylo cos wiecej niz sen, to... kurwa juz sam nie wiem. Boje sie...
03:32 / 01.04.2007
link
komentarz (0)
Konkretnie. Smet, ale dobry. Jesli tak to ma wygladac, to ja... a nie, mimo wszystko chce.
01:40 / 01.04.2007
link
komentarz (0)
I dziwisz sie, ze ja tak reaguje na twoj widok? Znaczy wlasciwie to sie chyba nie dziwisz, bo nie wiesz o tym nawet. Ale ja pod nosem swoje komentuje. No bo jak tu sie cieszyc, ze do kuchni wchodzi szurnieta osoba, ktora ma czasem dosc dziwne odpaly. Poza tym, ze odglos jej smiechu drazni moje uszy, poza tym, ze macha mi widelcem przed oczyma belkoczac cos tym swoim australijskim akcentem... ok, ale wrocmy do poczatku... jak zwykle to jest moja wina, ze ja z natury ludzi nie lubie.
00:13 / 01.04.2007
link
komentarz (2)
O kurwa... kwiecien sie zaczal.
13:38 / 31.03.2007
link
komentarz (0)
Cos czuje, ze dzisiaj bedzie... a sam nie wiem, co bedzie. Wkurwiony jestem.
01:12 / 31.03.2007
link
komentarz (0)
Sam nie wiem, po co to robie. Bynajmniej nie taki byl cel. Ok, po fakcie. Nie teraz, to nastepnym razem.
16:29 / 30.03.2007
link
komentarz (1)
S
00:00 / 30.03.2007
link
komentarz (0)
Niewiele mi brakuje... lepiej uwazaj.
14:52 / 29.03.2007
link
komentarz (4)
Bo dzis jest taki dzien, ze mnie nawet onet wkurwia...
14:39 / 29.03.2007
link
komentarz (0)
Najbardziej to brakuje mi chyba odwagi...
16:18 / 28.03.2007
link
komentarz (0)
1. Musze sie skontaktowac z Marcelim. Koniecznie. Zapamietac.

2. Bo winda sie dziwnie sypie (menu start nie dziala od wczoraj ani w ogole pasek szybkiego uruchamiania)...

x
jakieś sugestie?
Ja
format c:
x
dzięki
x
a coś na szybko?
Ja
format c: /q
Ja
:D
14:56 / 27.03.2007
link
komentarz (1)
Przepraszasz? Spierdoliles bracie, zobacz jakie sa konsekwencje. Przeprosiny nie odwroca, czasu nie cofna. Ludzie kurwa myslcie, co robicie, zanim to zrobicie!
02:18 / 27.03.2007
link
komentarz (0)
Pomysl, zanim zrobisz. A jesli nie... nie rob ponownie, bo to nie sa kurwa klocki Lego.
22:48 / 26.03.2007
link
komentarz (0)
Zawiodlem? Wytrzymajcie jeszcze... jeszcze trzy miesiace z hakiem... wytrzymajcie...
17:14 / 26.03.2007
link
komentarz (0)
Nigdy wiecej!
03:28 / 26.03.2007
link
komentarz (0)
"Rocky Balboa". Trzyma troche klimat starych czesci, wiec ok. Mniej ok, ze trzyma przez nawalenie wspomnien. Z jednej strony cos nowego zle, bo juz nie stary dobry "Rocky"... z drugiej strony stary schemat, to znowu odgrzewany kotlet. I tak zle i tak niedobrze w przypadku takiego filmu. Niemniej jednak dobry film (jak dla mnie... fana). Nie tak wzruszajacy, jak pierwsze czesci... wlasciwie chyba w ogole nie wzruszajacy, ale dobry. Lepszy od piatki. Dziekuje.
00:34 / 24.03.2007
link
komentarz (0)
Wino. W parku. Dobra rzecz. Cider dobry jest. U pakola drozszy, ale lepszy niz lidlowy. Tsss... cider :)
14:09 / 23.03.2007
link
komentarz (0)
Cholera... gdzie on sie podziewa?
14:07 / 21.03.2007
link
komentarz (3)
To sie napracowalem. Ale nie o tym zaczynajac... Drugi dzien trwaja prace buldozerczo-wyrywcze prawie tuz pod moim oknem. Oczywiscie... od 8 rano trzeba halasowac, jezdzic, uzywac co 5 sekund sygnalu ostrzegawczego, kiedy cofa sie duza maszyne. Ale to nie trwa dlugo... tak tylko do 9:40 mniej wiecej (akurat staram sie spac do 9:45). Pozniej cisza.

Ok, jedziemy dalej. Dzis napracowalem sie jeszcze bardziej, niz wczoraj. 2 godziny az. Tak wiec jestem w domu przed 13. Co slysze? Hindi srindi pakistani albo inne takie. Z gory cymbal wali basami, z dolu pakistanskie wycie. Zagluszyc swoja muza nie problem, ale ja chce odpoczac, a nie sprawdzac moc glosnikow :)

Z innej beczki. Blogi 16 - latek sa ciagle takie same. Przegladalem, jak mialem lat 17 czy 18 i takie byly. Przegladalem moze jeszcze skrajnie, jak mialem lat 19 i takie byly. Obecnie zawieje mnie przypadkiem na jakiegos obcego moze raz - dwa razy do roku. Ciagle takie same. Chyba prawidlowo? Mnie to obojetne. Ot watek sam nie wiem po co.

W szpitalu? Wczoraj czy przedwczoraj kumpel w szpitalu, dzisiaj znajoma. Co sie dzieje? A ze ludzie do restauracji nie przychodza, to co... klienci tez w szpitalu?
22:53 / 20.03.2007
link
komentarz (6)
Kawalek dnia: 2Face Idibia - "African Queen". Luzuje...
23:36 / 19.03.2007
link
komentarz (1)
Niedawno snila mi sie akcja zwiazana z LOTRem. Nawet niezly ubaw strzelac do orkow z obrzyna :D A nieco z innej beczki, choc ten sam temat... Gandalf mial racje. Moze nielatwo pogodzic sie z jego slowami, ale mial racje.
04:00 / 19.03.2007
link
komentarz (2)
Chcialbym cos napisac, ale nic mi nie przychodzi do glowy. I znow tlumacze sobie najprostszym "kwestia czasu".
03:30 / 19.03.2007
link
komentarz (1)
Dlaczego tak nas... mnie smieszy, jak jakis dziadek, albo jakis menel sobie tanczy na swoj sposob, w pojedynke, sam, przewaznie na jakims festynie albo cos. To, ze wykonuje ruchy, jakich nie zobacze na zadnej imprezie, to nie znaczy, ze nie umie tanczyc... umie na swoj sposob :) Ale czemu to jest takie zabawne? :D
23:16 / 17.03.2007
link
komentarz (6)
Ja
dzisiaj swietego patryka
x
no i?
x
Patryki to chuje

...i wszystko na ten temat.
03:15 / 17.03.2007
link
komentarz (0)
Zaiste... umysl dziecka jest piekny. To prawda.
01:31 / 17.03.2007
link
komentarz (1)
Mowi sie, ze czlowiek uczy sie na bledach. Ja taka wiedze przyjmuje bardzo topornie. Predzej ucze sie... owszem na bledach, ale cudzych. Dzis natomiast dotarlo do mnie, wlasciwie przypomnialo mi sie wydarzenie z przeszlosci. Mialo miejsce w dwoch przypadkach. W obu zalowalem. Do dzis troche zaluje i czasami sobie przypominam. A czy tak trudno bylo powiedziec "ok, nie moge miec o to pretensji", czy tak trudno bylo podejsc do sprawy na zasadzie stalo sie, nie odstanie, ale zdarza sie i juz. Dlatego tym razem nie chce popelnic ponownie tego bledu. Ucze sie topornie, owszem, ale jednak sie ucze. Ja... przetrzymam. Moze to po prostu kwestia czasu... tak czy owak glupota byloby tak po prostu teraz to wylaczyc. Jako artysta sam siebie bym skrzywdzil. Bez wzgledu wiec na okolicznosci... projekt jest najwazniejszy. Tyle na poczatek, a co dalej zobaczymy.
18:55 / 16.03.2007
link
komentarz (6)
Alez mnie ta reka napierdziela. Kazdego dnia coraz gorzej. Niedobrze :/
11:17 / 16.03.2007
link
komentarz (6)
Moze faktycznie pora konczyc, bo mi sie tu znowu zwierzyniec robi.
00:14 / 16.03.2007
link
komentarz (1)
Z reguly ludzie w takich sytuacjach odpuszczaja. Potrzebuja przerwy. A ja dzialam wbrew zdrowemu rozsadkowi na odwrot. Jakis jebniety z tym jestem. Easy holmes...
21:11 / 15.03.2007
link
komentarz (0)
Z glosnikow pierwsza plytka Feno. Klimat jest.
15:10 / 15.03.2007
link
komentarz (2)
Wiedzialem, ze bede tego zalowal... nie wiedzialem tylko, ze pozaluje tak szybko.
01:49 / 15.03.2007
link
komentarz (0)
Wiem, ze nie raz jeszcze bede zalowal tej decyzji, ale lepiej zalowac czegos, co sie zrobilo, niz zalowac, ze nic sie nie zrobilo, kiedy mialo sie ku temu okazje.
23:50 / 14.03.2007
link
komentarz (0)
O niektore sprawy nie musze pytac, o niektorych sprawach nie musisz mi mowic... nikt nie musi dostarczac mi zadnych informacji z tym zwiazanych. Ja po prostu to wiem. Mam taki dar, dostrzegam rozne rzeczy przez czas, wcale nie musze byc obecny... ja po prostu wiem. I wcale nie jestem z tym szczesliwy.
15:42 / 12.03.2007
link
komentarz (3)
PROLOG
Potrzebuje ochlonac troche od komputera, zmienic odrobine swoj styl zycia. Przemyslec pare spraw. Po prostu troche izolacji. Dlatego czas na przerwe...



DZIEN PIERWSZY
Dziala. Dziala i to bardzo dobrze. Pogoda dopisala. W zasadzie w moich planach bylo tylko isc na poczte, a wieczorem wyjsc z domu po raz drugi. Poszedlem na poczte, zagnalo mnie jeszcze dalej. Nie denerwowali mnie ludzie, nie draznil mnie tlok, przez ktory jak zwykle nie mozna bylo sie przecisnac. Pelen spokoj. Juz chyba sama swiadomosc, ze dzisiejszy dzien bedzie inny od reszty dziala luzujaco. Przyznam, ze troche zmeczyl mnie ten spacer. Padlo niestety znowu kolano. Chyba faktycznie dawno temu nabawilem sie jakiejs kontuzji, bo ilekroc troche pochodze (niewiele nawet), to juz mnie boli. W poprzedniej pracy bolalo mnie codziennie chociazby po przejsciu trasy dom - przystanek i spowrotem. W obecnej chodze malo, wiec nie odczuwam bolu na codzien, jednak wystarczy, ze pojde na miasto i juz troche boli. Obawiam sie, ze po calym najblizszym tygodniu moze bolec bardziej, ale nie mam wyjscia. Jesli chce mentalnie odpoczac od codziennosci, na bol fizyczny nie ma co zwracac uwagi.
Tak czy inaczej... do czego na razie doszedlem. Na zewnatrz jest pieknie. Nie jest to moje rodzinne miasto, ulubione miejsca itd, ale moze byc. Wietrznie, ale mimo wszystko cieplo i slonecznie. Dobrze jest.
Co jeszcze... przy okazji zawedrowalem do paru sklepow. Nie mialem do nich zagladac, ale skoro byly po drodze, co mi zalezy... spedzilem w nich zaledwie pare minut (i cale szczescie, ze nie wiecej, bo pewnie wydalbym majatek). Szlag trafil blisko 20 kredytow, ale wzbogacilem sie o Wu-Tang - "Collective" (sale Ł4.00)... chcialem kupic to samo w prezencie komus, ale tak sie sklada, iz byl to ostatni egzemplarz, wiec sorry ziomus, moze innym razem :) Droga kupna nabylem tez "The Star Wars Trilogy" w audio... cena rowniez nie byla wysoka, a oryginalny soundtrack ze starych czesci zawsze sie przyda. Majac dwie plytki w garsci czym predzej ruszylem do kasy, coby znowu czegos taniego nie znalezc przypadkiem, bo w rezultacie zostawilbym majatek w HMV. Jedziemy dalej. Wracajac do domu odwiedzilem pare spozywczakow. Pora na jakies zdrowe zarcie. Nawet nie patrzylem na ceny, bo z reguly mnie to zniecheca, a jesc tez trzeba czasem cos zdrowszego. Sa wiec jabluszka, bananki, pomidorki i papryczka. I nie mam zamiaru zalowac wydanych kredytow.
Konczac. Czuje sie dobrze. Nie myslalem nawet, ze juz po jednym dniu bedzie lepiej. Czasem po prostu trzeba oderwac sie od monotonii nie myslac o tym, co czeka mnie kazdego dnia, nie znajac tego na pamiec. Rzecz jasna nie wracam jeszcze z wygnania, nie ma mowy. Wrecz przeciwnie. Czuje sie dobrze i dopoki tak bedzie, komp bedzie mi sluzyl tylko do muzyki, 20 minut dziennie na mejle i jednego filmu na dobe. A w domu bede siedzial tylko w wypadku kiepskiej pogody (tudziez deszczu, wyjatkowo silnych wiatrow, badz pizgawicy niczym na Hoth). Pora na obiad + film i jeszcze jedno wyjscie, badz do spania. Dobrze jest.

Btw. tekst dnia...
"Nie płacz, dobrze? Będę płakał za ciebie, dobra?" - Employee of the month :D



DZIEN DRUGI
Powinienem walczyc ze swoimi lekami, a nie od nich uciekac. Jesli bede uciekal, wroca pozniej, wroca silniejsze. Jesli pokonam je teraz, nie wroca.
Fizycznie jestem zmeczony. Dzis po pracy odpuszczam sobie wszelkie spacery i inne takie. Prosto do domu, prysznic, spanie. Trzeba odzyskac sily na jutro.
Zastanawiam sie, kogo Revan spotkal na swoim wygnaniu. Czy spotkal kogokolwiek? Jesli tak, to kogo? Jak to sie na nim odbilo? Z pewnoscia wroci odmieniony.
Nie moge dac zamknac sie w klatke. Trzeba ciagle isc do przodu.
This playa is still in the game!
Najblizsze, na co powinienem czekac, to to, az sie zrobi cieplej.
Czasami mozesz kogos znac przez dlugie lata i wcale nie wiesz nic o tej osobie. A czasem mozesz kogos znac jeden dzien i masz wrazenie, jakbys znal te osobe od lat.

"-14 maja mamy okres wypowiedzenia... (...) co Emilio, zmartwiony?
-(...) /plum!/"
Dalsze przemyslenia na temat powyzszego... kiedy ja wypije ten caly zapas browarow? :D

Na miescie robi sie prawie tak ladnie, jak na Dantooine :)



DZIEN TRZECI
Sypie sie wiele dookola, jednak nie przejmuje sie tym. Najgorsze chyba w takich sytuacjach, to zaczac sie martwic, przejmowac, przestac trzezwo patrzec na swiat. Ja biore na spokojnie wszystkie mozliwe opcje i w kazdej staram sie znalezc dobre strony. Tylko taka filozofia pozwoli mi wyjsc z tego jak nalezy.

W kwestii izolacji od kompa... w dalszym ciagu dobrze mi robi.

Czasami mozemy rozegrac pewna kwestie bardzo dobrze, ale zawsze powinnismy sie zastanowic, czy aby napewno takie "bardzo dobrze", to bedzie najlepsze wyjscie. Spogladajac w przyszlosc moze okazac sie to zgubne. Powinnismy wiec czasem zastanowic sie nad nieco gorszym, innym po prostu wyjsciem z sytuacji, aby wszystko przebieglo spokojnie i bez oddzwiekow.



DZIEN CZWARTY
Szkocja uczy radzenia sobie z problemami kazdego rodzaju. Uczy tego, jak przyjmowac je na spokojnie i racjonalnie szukac rozwiazania.

Niekiedy los jednej osoby zalezny jest od innej, ktora nawet nie jest tego swiadoma. Ktora pewnie nie bylaby ucieszona, gdyby dowiedziala sie, jaka odpowiedzialnosc musi przyjac. Dlatego lepiej w takich sytuacjach, jesli juz nawet trzeba, to lepiej takiej osobie pozwolic pokierowac, a zarazem pozostawic ja bez wiedzy o konsekwencjach.

Jak zartowac, to zartowac. Wazne, zeby potrafic sie dostosowac do kazdego poziomu.
Tony: "Only two things smells like fish... and only one of them is a fish"
Ja: "You're wrong, Tony... third one is my hand"

Zakupiona niedawno sciezka dzwiekowa ssie. Niby tematy, niby utwory, ale kurde jakies wydanie w midi czy cos? Tak to jest, jak sie chce zaoszczedzic. Skoro kazda czesc z osobna byla po Ł13, to jak ja chcialem cala trylogie za Ł5? Enyłej... dobrze sie przy tym spi :)

Nowe opcje, nowe mozliwosci. A jednak... nie wiem, co robic. W przeszlosci nie mialem takich dylematow, zawsze na luzie podejmowalem decyzje. Teraz nie potrafie. Wiem, ze sam kreuje swoja przyszlosc, ale jest ona dla mnie nieznana. Dlatego chyba slusznie pozostawie decyzje na moj temat osobie obcej, ktora nie bedzie sobie nawet sprawy zdawala, jak jej "tak" badz "nie" wplynie na moje dalsze losy.

Kawalek na noc: "Stuck in the middle with you".



DZIEN PIATY
Dzisiaj nie wiem. Nic nie wiem, co dalej. Nastawiony jestem na powrot. Nie z wygnania, ale do kraju. Tylko czy bede potrafil sie odnalezc po powrocie? Jeszcze kilka dni mam na podjecie decyzji.

Zmiany moze nie zawsze przyjemne, ale chyba jednak wyjda mi na dobre. W koncu przeciez kazdego dnia czuje sie lepiej, niz jeszcze chociazby tydzien temu. Dlatego raczej do kompa jeszcze nie wracam. Ot tyle co teraz... mejl, film, muzyka, koniec.

Zaczynam widziec swoja przyszlosc, co moze sie wydarzyc, jesli tu zostane. Jak moze potoczyc sie moja przyszlosc, jesli zamieszkam z ta ruda franca. Znaczy nie... ogolnie na poczatku chyba tylko jej nie lubilem. Od jakiegos czasu widze, ze ma bardzo podobny charakter do mnie. Olewa te pizdy, jest niemila do nich i robi troche na odwal sie to, czego nie trzeba robic na cacy. Jako taka bratnia ignorantka innych w miejscu pracy jest ok. Ale mieszkac z nia? Moze najpierw zastanowie sie, czy zostac, czy wracac.

Jak czlowiek jest glodny, to sie zakasek potrafi nawpierdalac rowno. A te buleczki wlasnej roboty maslane solone zajebiste. Najpierw takie bezsmakowe, nastepny kes to az odrobine za slone, a ostatni kes to taki smak w gebie, ze sie chce nastepna. Co jak co, ale zimne piwko po nich smakuje jeszcze lepiej :)

Kto wymyslil niedostepnosc uzytkownicza? Niewazne... gg, skype czy w tym wypadku o2. Dzwonie i nic... poza zasiegiem. Damn.



DZIEN SZOSTY
Ludzie w UK (z reszta nie tylko w UK) maja cholerny zwyczaj cos zaczynac, a nie konczyc. Pierwszym przykladem byl ten gay-friendly David, ktory to jako tako sie kontaktowal na poczatku w sprawie pracy, a pozniej ani na smsy nie odpowiadal, telefonu nie odbieral, po czym go wylaczal. Teraz jest calkiem podobnie... Na smsy zadnej odpowiedzi, telefon nie odpowiadal tylko raz, a nastepnie wiecznie poza zasiegiem, albo jak dzis, wylaczony. What the fuck? Nie chcesz, to powiedz, czy to takie trudne? Pieprzeni wyspiarze (czy chuj wie, skad sie taki ktos urwal).

Wlasciwie czego ja sie spodziewalem? Ze ot tak nagle wszystko odmieni sie na lepsze? Czasami po prostu chyba za bardzo mi zalezy. No bo jak mi nie zalezy na czyms, to czesto samo przychodzi, a jak mi za bardzo zalezy, to nie wychodzi. Moze lepiej czasem odpuscic, wiesz? Nie da sie tak na sile. A do szczescia niewiele teraz potrzebuje. Moze jakis miesieczny urlop, odpoczac od pracy, obejrzec setke filmow, napic sie piwa z przyjaciolmi. Mysle, ze to mi dobrze zrobi, nawet bardzo dobrze. Zadne tam pieprzenie na gg, czy skype. Chcesz pogadac, to sie spotkajmy. Jest piekna pogoda, wyjdzmy gdzies i pogadajmy. A jesli jest brzydko, od czego mamy te nasze malomiejskie speluny, czy chociazby w domu posiedziec przy browarku, albo bez? Dosyc mam gadania online. Online gadam od miesiecy i mysle, ze w zupelnosci wystarczy.

Teraz skupiam sie na tym, co jest przede mna. Wroce, zostawie troche kasy w empiku, zaplanuje dalsze miesiace. Miesiac odpoczynku mi sie przyda, moge w tym czasie na luzie szukac pracy. Poprzegladam oferty, powysylam pare zgloszen... z reguly i tak odzywaja sie dopiero po miesiacu, wiec w sam raz. Rozplanuje sobie troche maj, kiedy powinno byc juz cieplo, rozplanuje lipiec i te od lat odkladane gory. A jesli sie uda, to wspolnie pomysle nad jakims filmem z jednym ziomem, zlozymy cos do kupy razem i zaczniemy zabawe nad nowym projektem :)



DZIEN SIODMY
Jakby tak spojrzec na moj fizyczny stan zdrowia, to az koniecznym jest, abym wracal. No bo... troche pochodze i zaraz mam straszne bole w kolanie. Porobie cos, albo i nie porobie (praca/wolne), a nie moge reka ruszyc. Znaczy podniesc nie moge. Cale to lewe ramie mnie boli te. To, ze kazdego dnia ospaly, to nic nowego akurat. No ale to kolano, to ramie. Niedlugo sie do niczego nie bede nadawal, jesli nie zajrze do jakiegos lekarza.
Psychicznie tez bywalo tutaj roznie. Przewaznie na gorsze. Oczywiscie... kiedy pomysle, ze moge teraz calkowicie sam sie utrzymac, sam zyc, jest to cos jakby takiego... no podbudowuje mnie mentalnie, wiesz? To jest chyba ostatni z mozliwych awansow mentalnych, o ktorym nawet nie myslalem. Costam sobie pracowac kazdego dnia, costam sobie jakos zyc, niewiele odkladac, ale miec na utrzymanie i zyc powiedzmy tak, jak bym chcial. Bo... jesli wrocilbym do domu, to by bylo po staremu. Jestem tego pewien. Oczywiscie, ze jak sie wspolzyje z ludzmi, to nie mozna myslec tylko o sobie. Ale w tej chwili na przyklad ide na zakupy wtedy, kiedy potrzebuje, a nie wtedy, kiedy ktos mnie wygania. Wynosze smieci wtedy, kiedy widze, ze worek jest pelny, bo ja go zapelnilem, a nie bo go ktos zapelnil i komus przeszkadza. Ide spac, o ktorej chce (ograniczane przez prace/zmeczenie), a nie, o ktorej komus przeszkadza, ze jeszcze nie spie.
Zmierzam do tego, ze zyjac na wlasna reke, nikt nie bedzie mi trul w prywatnym zyciu, nikt nie powie mi co moge, a co nie moge. Jednak caly czas bede tez skazany tylko na siebie, bez najblizszych, ktorych zostawilem daleko stad, bez przyjaciol, bez moich ludzi.
Niewatpliwie latwiej byloby podjac mi decyzje, gdyby perspektywa "zostaje" wiazala sie z okresem trzymiesiecznym, a nie szesciomiesiecznym. Jesli zdecyduje sie na wynajem mieszkania, to musze tu siedziec kolejne pol roku. Musze, albo inaczej bede odrabial przez 4 miesiace ten cholerny depozyt. Jaki wiec jest sens siedziec tutaj 4 miesiace, zeby wyjsc na zero po tym czasie? Chyba nie ma. Jestem... Chyba jestem nastawiony na oba rozwiazania. Znaczy mam na mysli, ze jesli zostane, to ok... bede zadowolony, bo na wlasnym, bo czegos tam sobie dokonalem, pelne usamodzielnienie, bo robie co chce, bo mi nikt nie truje dupy. Ale bede tez kazdego dnia klal, ze mialem dobra okazje do powrotu i tego nie wykorzystalem. Z kolei jesli wroce, to wiem, ze bede narzekal, iz mialem okazje na zarobienie jeszcze jakiejs kasy, usamodzielnienie sie, a poszedlem na latwizne, bo mi bylo zle z dala od domu. Ale bede tez szczesliwy majac to, za czym tak bardzo tesknie od dlugich miesiecy. Racjonalnie patrzac na to wszystko chyba najlepiej byloby jednak zostac. Nawet, jesli to bledna decyzja... wrocic moge, jak nie teraz, to za pol roku. Ale jesli teraz wroce i tego bardzo pozaluje, to nie bede mogl ponownie przyjechac ot tak sobie. Sam nie wiem... wlasciwie to chyba niewiele wystarczy, abym zdecydowal sie na jedno, badz drugie wyjscie. Wystarczy mi jedna podpowiedz... ktokolwiek chyba niech mi powie "wracaj, to costam cos" albo "zostan jeszcze, bo costam".
Kiedy pomysle, jaka prace tutaj wykonuje... nad czym ja sie jeszcze zastanawiam? Nie jestem kurwa, zeby tak sie sprzedawac za kase.
Kiedy pomysle, co czeka mnie w domu po powrocie... kazdego dnia pomaganie tak bardzo niesamodzielnej matce, ktora jakos potrafi o siebie zadbac, ale zawsze tylko do czasu, kiedy ma kogos do wysluzenia sie... ze wroce i znowu bede mial wszystko robic nie po swojemu, bo tak i juz. Ja nie chce schodzic do piwnicy po kartofle i przebierac z mysla "ten jej sie nie spodoba". A chyba to mnie czeka za pare lat... Adam, Adaś...

Mysle, ze najwieksze wydarzenie tego roku bedzie mialo miejsce w lipcu. Od lat przeciez planuje jakis wypad w gory, zeby odpoczac. Na razie udalo sie raz, a i to nie do konca. Pojechalem jednego dnia, drugiego wrocilem. Pojechalem z najbardziej marudna dziewucha, jaka znam. 30 sekund przyjemnosci, kiedy pogapilem sie na gory, 2 dni udreki. Mimo wszystko... piekno gor bylo tak wspaniale, ze bylo warto. W tym roku chce jechac z ludzmi, ktorych znam dluzej, po ktorych wiem, czego sie spodziewac. Oboje to marudy na swoj sposob i czasami trudno z nimi wytrzymac, ale to moi przyjaciele, z nimi bede czul sie najlepiej, z nimi odpoczne. I oby tym razem ten wypad wypalil, bo inaczej znowu pochlonie mnie ciemna strona i bede trzaskal blyskawicami.



EPILOG
Wiele rzeczy zrozumialem, do niektorych spraw zmienilem podejscie. Czuje sie lepiej. O wiele lepiej. Czasem trzeba wyjsc z domu bez celu, nawet jesli nie ma nikogo do towarzystwa na jakis bezcelowy spacer. Czasem trzeba sie po prostu przejsc po okolicy, zeby nie robic tego, co robimy na codzien. Dzieki temu moge osiagnac spokoj ducha, zrozumiec bardziej roznice wynikajace z jasnej i ciemnej strony. Dostrzec konsekwencje obrania kazdej ze sciezek. Innych ludzi nie jestem w stanie zmienic. Sa, jacy sa. Moge zmienic tylko siebie. I to wlasnie chyba jest najwazniejsze... pracowac przede wszystkim nad soba, a dopiero pozniej nad tym, co mnie otacza.

Z wygnania wracam odmieniony. Wracam na jasna strone. Owszem, zboczylem na ciemna, ale czasem trzeba uczyc sie nie tylko tego, co dobre, ale i tego co zle, aby w przyszlosci byc bardziej odpornym na takie cos.

Wracam bogatszy o nowa wiedze. Wracam na gmaila, wracam na nloga, wracam na gg. Ale nie znaczy to, ze bede siedzial online 12h/dobe. Moze i bede w sieci, ale teraz musze nauczyc sie z niej korzystac z wyczuciem... gg moze i byc sobie wlaczone, ale ja nie musze z niego korzystac.

Dzis znow piekna pogoda na dworze. Az sie prosi, zeby gdzies wyjsc... i szczerze mowiac, wcale sie nie musi dlugo prosic. Zawijam sie stad wkrotce...
01:04 / 06.03.2007
link
komentarz (1)
Revan, aby nie sciagnac cierpienia na bliskich, udal sie w samotna podroz w nieznane. Ja rowniez z pewnych wzgledow udaje sie na wygnanie. I nie powiem, jak Gandalf "wypatrujcie mnie piatego dnia o swicie". Musze udac sie do miejsca, do ktorego tylko ja mam wstep... jesli przezwycieze ciemna strone, powroce silniejszy. Jesli calkiem mnie pochlonie... Tak wiec musze zwyciezyc, bo inaczej bliscy beda cierpiec.
17:14 / 04.03.2007
link
komentarz (0)
Kiedys stwierdzil, ze pora konczyc, po czym umarl w pieknym stylu. A co ze mna? Czy tez pora konczyc?
03:20 / 03.03.2007
link
komentarz (0)
Chyba wiem, co jest nie tak. Pierwszym celem tutaj bylo znalezienie roboty. Done. Drugim zmiana na pelny etat. Done. Trzecim kupno komputera, rozbudowa, etc. Done. Czwartym zmiana roboty na lepsza. Done. Koniec. Nie ma wiecej celow do zeralizowania w Szkocji. Na lepsza prace nie licze, bo wiem, jak jest. Rownie dobrze moglbym sobie zalozyc za cel wygrac pare milionow funtow w lucky dips, czy jak to miejscowe chujstwo sie nazywa. Kurwa znowu ten chuj tam stuka! Wracajac do tematu... w Szkocji sie skonczylem. Nic wiecej nie osiagne tutaj raczej. Moze za jakis czas dokupie monitor, poszerze portfel... wiem, jak to moze wygladac z zewnatrz. No ale kurwa, nie kasa jest dla mnie najwazniejsza. Nie satysfakcjonuje mnie jebanie kolejnych zer na koncie kosztem zjebanego zycia. Ze co, ze niby posiedze tutaj pare miesiecy, lat, odloze... a co pozniej? I tak sie rozejdzie w pizdu wszystko i to szybko. Niewazne, czy kupie mieszkanie, auto, czy na zycie pojdzie. Szlag trafi caly ten hajs, nie zapewnie sobie high life i emerytury w wieku 30 lat. Z reszta... nawet jesli, to co wtedy? Wroce do punktu wyjscia... cele zrealizowane, nie ma co ze soba zrobic. Potrzebuje urozmaicenia. I to czegos konkretnego. To, ze przymusowo pojade na kregle z pizdami mnie nie kreci. Owszem, byc moze mi sie spodoba, nawet bardzo, ale to nie to. Co... raz pojedziemy promowac ten burdel, a pozniej co mam niby sam jezdzic kurwa kregle zbijac? Pojebalo was do reszty.

Czegos mi brakuje, ale nawet najzdolniejszy adept nie jest w stanie rozwinac w sobie zdolnosci, ktorych nie posiada. Bez odpowiedniego mentora nie zglebie wszystkich tajnikow Mocy, co oczywiscie znow sprowadza mnie do punktu wyjscia.

Dzis czulem, ze moze jednak uchronie sie od przejscia na ciemna strone. Nic z tego. Jedna noga juz na nia przeszedlem. Jedyne co moge, to nie dac sie jej wypalic, troche postrzelac piorunami, posciskac za szyje, uzyc mind tricka w niecnych celach... dac upust emocjom, a nastepnie sie wyciszyc, uspokoic. Inaczej sie nie da.

W tym tygodniu nie mam za bardzo pomyslu na wolne. Dlaczego nie moge po prostu popracowac... nie wiem, nie 5 dni pod rzad, a 10, 15, 30. A pozniej dodatkowe 10 wolnego z rzedu. Wiem dlaczego nie moge. Nie jest to zalezne ode mnie i chocbym byl potezniejszy niz sam Yoda, nie bylbym w stanie tego zmienic. Znaczy bylbym, ale na dluzsza mete i tak by to nie wypalilo.

Rany, ale bym pogral w kosza. Czy ktos z Leith ruszy dupsko troche powrzucac? No jest tu kosz przeciez niedaleko mnie.

Nie chce wiedziec, co czeka mnie w przyszlosci. Taka wiedza nie jest mi potrzebna do szczescia. Ale wlasnie chcialbym juz byc pewny niektorych spraw. Juz wiedziec, ze bedzie dobrze, ze wszystko sie ulozy, ze nie mam sie czym przejmowac i jestem na dobrej drodze. Nie, ze byc moze znowu cos pojdzie nie tak. Kazdego dnia mnie to cholernie wypala. Jakbym wiedzial, ze bedzie ok, bylbym znacznie spokojniejszy.

Na koniec...
Liam: "Who's woman of your dreams, Emil?" (albo cos podobnego, chodzi o sens);
Ja: "Not you... (ya fuckin' cunt)".
02:08 / 02.03.2007
link
komentarz (11)
Tez mi sie zachcialo grac w pazaaka po nocy. Pol godziny temu moglem isc spac. Damn.
21:28 / 01.03.2007
link
komentarz (0)
Moze i swiadomie wybieram ciemna strone, ale Luke przeciez tez pobieral nauki u klona Palpatine'a, nie schodzac jednoczesnie ze sciezki swiatla. Wiem, ze to ryzykowne, ze Jedi nie powinien nawet myslec o ciemnej stronie, ale czasami zbyt ciezko jest jej sie oprzec. Mimo wszystko... predzej czy pozniej powroce na jasna strone.
19:38 / 01.03.2007
link
komentarz (0)
Niektorym ludziom nie powinno podawac sie swojego mejla. Zamecza.
15:15 / 01.03.2007
link
komentarz (0)
No to glosniki powinny byc jutro. Czyli byc moze tez sie nie wyspie. Bo dzisiaj, to ze skotisz gas byli i obudzili. Zbrodnia takie cos moim zdaniem.

Z innej beczki. Ludzie, nie macie wlasnego zycia? Nie macie pomyslu na popoludnie, na wieczor, przykro mi, ja wam nie pomoge. A moze mam wam jakies bajki zaczac wymyslac, zebyscie sie nie nudzili? Ok, moga byc bajki. W sumie juz zaczalem i chyba wam sie to podoba. Zobaczymy, jak bujna mam wyobraznie, a wy jacy latwowierni jestescie. Pajace.

Ciemna strona prawie mnie juz pochlonela i pochlania coraz bardziej. Nie dam rady sie jej przeciwstawic. Pozostaje tylko nadzieja, ze bede potrafil wrocic pozniej na jasna. Tylko zeby zajelo mi to mniej czasu, niz Vaderowi.

Kto mi poda tytul tego kawalka The Beach Boys co to w jednym filmie byl? Trzy wersje "Surfinow" rzucaja mi banana na ryj, ale jeszcze pare takich luzackich kawalkow by sie przydalo :) A najlepszy to byl Fajfel przed laty, kiedy to polewalismy na osiedlu z niego, ze ma taki sam glos, jak ten od "po po tytryptryp". Fajne czasy byly. Tylko czemu ja mialem takiego kolege, ktory rzadko pod prysznic zagladal i czasami ciezko bylo z nim wytrzymac?
16:39 / 28.02.2007
link
komentarz (0)
Ciemna strona szybsza... latwiejsza... wiem, ze slabsza, ale mimo wszystko mnie ogarnia. Damn it.
15:48 / 28.02.2007
link
komentarz (0)
Jak masz odejsc, to na co czekasz? Gadasz i gadasz o tym. Masz lepsza oferte? Ja sie tam bede cieszyl, jesli w twoje miejsce przyjdzie nowy kucharz... moze nie bedzie taki pizdowaty. Cholerny Irlandczyk...
02:17 / 28.02.2007
link
komentarz (2)
Nie wiem, czy nie pisalem juz o tym ostatnio, ale... ciemna strona kusi coraz bardziej. Czuje, ze nie dam rady jej sie przeciwstawic.
23:54 / 27.02.2007
link
komentarz (0)
Teraz ja podpierdziele, bo tez mi pasuje do czegos :P
"The dark side of the Force is a pathway to many abilities some consider to be unnatural."
23:41 / 27.02.2007
link
komentarz (0)
"Do not underestimate the power of the dark side".
15:22 / 27.02.2007
link
komentarz (0)
Bo jesli uda mi sie jakims cudem trafic na prawie bezkolejkowe dojscie do kasy w lidlu, to musi mi sie trafic taki pakistan, co drobnych nie umie liczyc i jednego klienta przede mna obsluguje dluzej, niz jego kolega 3 innych. Enyłej splynelo po mnie.

Nie chce, zeby obojetnosc wygrala. Nie chce.
11:17 / 27.02.2007
link
komentarz (0)
Juz na dzien dobry co najmniej 2 male negatywy. Nie, zebym sie denerwowal z tego powodu, ale... no takie rzeczy sa raczej niepotrzebne, bo humoru tez nie poprawiaja. Tydzien moze byc ciezki, moge byc przez to nie w sosie. Uwazajta, bo latwo bedzie wylapac minusa.
02:01 / 27.02.2007
link
komentarz (3)
Ty skurwysynu jeden pierdolony!!! Ktora jest godzina? Jeszcze kurwa ci malo? Dzien w dzien kurwa 3 piosenki w kolko, jeszcze po nocy kurwa musi sluchac. Wylacz to chujstwo, bo ci takiego gripa na gardlo zarzuce, ze podzielisz los niejednego imperiala, ktory zawiodl mrocznego lorda. Czekaj ty chujcu jeden... glosniki juz sa w drodze.
01:55 / 27.02.2007
link
komentarz (0)
Monotonia? Owszem. Jednak czas mija nieublaganie i lepiej nie myslec o tym, ze jeszcze jest go duzo, bo jest wrecz odwrotnie. A zmiany tylko czekaja na wejscie w zycie. Chociaz... nie zawsze takie zmiany wychodza na dobre, jednak czasami sa konieczne. A czasu coraz mniej...
01:36 / 27.02.2007
link
komentarz (1)
Zgodnie z naukami Jedi powinienem odrzucic to, co mowi mi umysl. Jednak czasami powinienem zachowac sie wrecz odwrotnie i racjonalnie spojrzec na swiat, na rzeczywistosc. Kiedy wiec sluchac mysli, a kiedy zaufac intuicji, uczuciom? Nie potrafie zachowac spokoju ducha, ciemna strona wydaje sie byc coraz silniejsza. Help me Obi-Wan Kenobi... you're my only hope.
16:40 / 25.02.2007
link
komentarz (0)
Cos mnie rece pieka i swedza ostatnio. Chyba za duzo blyskawicami miotam :) No ale co? Kazdy musi sie czasami rozerwac, nawet adept jasnej strony :P Tym bardziej, ze podgrzewanie posilkow blyskawicami miotanymi z rak jest tansze, niz np. uzywanie mikrofali :D
00:32 / 25.02.2007
link
komentarz (0)
Release your anger, young Jedi...
14:24 / 24.02.2007
link
komentarz (3)
Rany... jeszcze wam sie to nie znudzilo? Bo mnie juz dawno.
13:55 / 24.02.2007
link
komentarz (0)
"You're KP. You should be drunk every day"
Ta... to jest srednio dobry pomysl, aczkolwiek w pelni uzasadniony.
03:11 / 24.02.2007
link
komentarz (1)
Z jednej strony czas sie dluzy, z drugiej jest go coraz mniej. Wszystko zalezy od punktu widzenia. Na ten przyklad w ciagu dnia mi sie nudzi i mi sie dluzy, a w nocy godziny mijaja jak z bicza strzelil i ani sie rozbudze, a juz do pracy trzeba wstawac. Choc akurat nie to bylo przewodnia mysla tej notki.
02:14 / 24.02.2007
link
komentarz (2)
Ej ja wylaczam to gg, bo rpzedchwila mnie ponioslo i wywalilem kilka osob z dolu listy :D Jutro pewni bedzie plno pytan "a ty kto". Poszlo na chybil trafil :D No bo za dluga tal ista byla, to trzeba bylo ja skrocic. Tak jak bylem maly i mialem instrumet flet do grania, to polamalem, bo byl za dlugi no :)
02:09 / 24.02.2007
link
komentarz (0)
Nawet po srodkach odurzajacych w postaci alkoholu jestem w stanie uruchomic aplikacje nagrywania danych na nosnik formatu dvd. Moc pomaga... oby pomogla tez trafic pod prysznic i pozniej do lozka :D

Ps. teraz pomaga pisac mi te notke i korygowac bledy w niemalze kazdym slowie :D
23:53 / 23.02.2007
link
komentarz (0)
Tak wiele agresji jest w tym czlowieku. Opanuj swoje emocje Tony, bo inaczej ciemna strona cie pochlonie... tak czy inaczej mialem niezly ubaw, jak koles jebal hiszpana :D
17:24 / 23.02.2007
link
komentarz (0)
Brr zmarzlem, jakbym na Hoth przebywal :D
00:48 / 23.02.2007
link
komentarz (4)
Czasami czuje sie tutaj, jak w palacu Jabby. Wielkie nieba (jakby to blaszany przyjaciel powiedzial :D).
20:21 / 22.02.2007
link
komentarz (3)
To miejsce mnie przytlacza. Emanuje zla energia. Opieram sie jej, ale ciezko jest ja zniesc. Gdybym tylko mial sojusznika po jasnej stronie... Ten Sith to dla mnie za duzo. Nie jestem gotowy.
02:56 / 22.02.2007
link
komentarz (2)
Za stary? A co ty tam wiesz... Predzej zbyt leniwy. Ale i te bariere da sie pokonac. Moc pomaga :)
23:35 / 21.02.2007
link
komentarz (3)
Przeszlosc nie ma znaczenia, a przyszlosc dopiero nadejdzie. Liczy sie to, co jest teraz. Czuje tylko obecna chwile, moje zmysly moga ukazywac mi wizje przyszlosci. Te sa niejasne, jednak nie wyczuwam przeciwnika. Mimo wszystko musze byc czujny, gdyz niejeden Mistrz dal sie juz zaskoczyc. Poki co... liczy sie teraz, a teraz osiagam spokoj ducha...
14:36 / 21.02.2007
link
komentarz (1)
Wewnetrzny spokoj. Trzymam to. Nie rozdraznisz mnie, staram sie nie zwracac uwagi. Istotami nizszego szczebla nie warto sie przejmowac. Jestes to jestes, nie ma cie, to nie ma, nie zwracam uwagi. Dzieki Mocy potrafie sie wyciszyc.
03:09 / 21.02.2007
link
komentarz (0)
Podazam sciezka swiatla i powinienem sie jej trzymac. Dobrze ja znam. Wiem, co powinienem zrobic, jaka postawe przyjac. Nie jest to latwe, jednak jestem odpowiednio w tym wyuczony. Dam rade, bo Moc jest we mnie silna.
21:37 / 20.02.2007
link
komentarz (0)
Biznes podupada. Albo w jedna albo w druga. Obecna sytuacja nie jest dobra. Albo niech to sie rozwinie, albo zdechnie, nie lubie niepewnosci, nienawidze!
23:49 / 19.02.2007
link
komentarz (0)
Grammatik. Stare kawalki. Tak spedzam wieczor, ostatnie godziny wolnego. Za tydzien chce riplej z piatku. Moze byc w sobote.
14:00 / 19.02.2007
link
komentarz (2)
O kurwa! No teraz to wybuchnalem smiechem :) Ten koles zawsze byl zdrowo jebniety i bylo z nim wiele radosci. Zawsze cos glupiego powiedzial, zrobil, niedorzecznego wrecz. Sadzac po takim charakterze, nawet by mi do glowy nie przyszlo to, o czym przed chwila sie dowiedzialem. "Wojtek sie zeni". Kurwa ja pierdolle :D Na ostatnim spotkaniu klasowym sporo rzeczy sie dowiedzialem. Ci sie pohajtali, ci maja dziecko, tamci juz studia koncza, a coniektorzy za granica przepadli. Ale zeby Wojtek... Kupa smiechu jednym slowem :D
03:50 / 19.02.2007
link
komentarz (0)
I tym spokojnym kawalkiem koncze niedziele. Dobranoc.
22:15 / 18.02.2007
link
komentarz (0)
Ciezki tydzien zakonczony. Teraz bedzie lepiej :) Rzecz jasna nie samo z siebie :>
01:32 / 18.02.2007
link
komentarz (6)
Z irlandzka pizda nic zrobic sie nie da. Nie da sie, poniewaz, jak dzis zauwazylem, facet wykazuje sporo zachowan, ktorymi cechuja sie osoby uposledzone umyslowo. W tej kwestii sie nie myle. Uczonym nie jestem, ale odrobine sie na tym znam. Koles zapomina imion ludzi, z ktorymi pracuje, wystawia jezyk przy najprostszych czynnosciach (tak samo jak male dzieci, kiedy np. rysuja - one dopiero sie rozwijaja, ale wystawiaja jezyk dla lepszego skupienia nad dana czynnoscia, tak samo zachowuja sie tez osoby starsze z uposledzeniem umyslowym). Jesli faktycznie koles nie ma w pelni rozwinietego mozgu stosownie do swojego wieku, to nie moge byc na niego zly za jego zachowanie, bo on sobie z tego przeciez sprawy nie zdaje. Niemniej jednak nadal moze mnie to wkurwiac i w dalszym ciagu mam pelne prawo do narzekan.

W kazdej pracy zostawilem troche swojej krwi, glownie na podlodze. W pierwszej rozcialem sie pojemnikiem na swieczke, w drugiej talerzami, w obecnej rzekomo chinska porcelana. Taka ona chinska jak i ta miejscowosc, w ktorej zostaly wykonane (na spodzie wyraznie napisane, ze wyprodukowane przez niemiecka firme, ktorej nazwy nie bede ujawnial, w niemieckiej miejscowosci, ktorej nazwe rowniez zachowam dla siebie). Ale zeby uchwyt tak sie lamal przy lekkim nacisnieciu, ten uchwyt ucho to, te? Tak czy srak znowu nieprzyjemne szczypanie, duzy krwotok, zachlapana podloga. Najwazniejsze, ze rana tak mala, iz winna zagoic sie w ciagu tygodnia i nie pozostawic po sobie sladu. Swoja droga moge sie chyba nawet cieszyc, ze w ten sposob "oznaczylem" teren w obecnej robocie, bo po pierwszej to do tej pory blizne mam i drgawki w paluchu czasami.
01:21 / 17.02.2007
link
komentarz (0)
Melanz online :)
23:54 / 16.02.2007
link
komentarz (0)
Mialem napisac kolejna notke pelna narzekan, tym razem odnosnie gejowskich zachowan drugiego z "kolegow" z pracy, ale to chyba nie ma sensu. Nic tym nie zmienie, a tylko bardziej sie bede nakrecal na nerwy. Skopalbym ich po jajach wszystkich, moze by wyluzowali.
16:22 / 16.02.2007
link
komentarz (3)
Blagam, niech mi ktos wyjasni, wytlumaczy, rozwiaze moj problem. Zazwyczaj jestem czlowiekiem spokojnym, ale bywa i tak, ze mnie nosi. Jesli wtedy nawinie sie ktos, kto dziala mi na nerwy, to nie jest dobrze. Niech mi zatem ktos wyjasni, co ja powinienem robic w pewnych sytuacjach, bo ja nie wiem, no nie mam pojecia. Rozchodzi sie glownie o bezcelowe gadanie o niczym. Jako przyklad moge podac chociazby jedna z bardzo czesto powtarzajacych sie sytuacji. Sprawa wyglada tak... z przodu wali mi para po ryju, goraca para. Z prawej strony wali mi rowniez goraca para + dosyc cieple powietrze od nagrzanych metalowych drzwi maszyny parzacej. Z ukosu tyl-lewo wala mi lampy grzewcze, gorace powietrze, parujace zarcie i zdjete swiezo z pieca patelnie i garnki. To wszystko w odleglosci nie wiekszej niz 40 cm ode mnie. Jest dosyc ciasno i jestem tym wszystkim otoczony. Przewiewu zadnego. W zaistnialej sytuacji z kazdej strony tworzy sie dosc wysoka temperatura, ktora powoduje, ze mecze sie nawet, kiedy mam chwile przerwy i nic nie robie. Nie wspominajac, co sie ze mna dzieje, kiedy mam duzo roboty i ostro zapieprzam. Naturalnym zatem chyba jest, ze poce sie momentami jak po przebiegnieciu stadionu olimpijskiego. A teraz o co sie rozchodzi... podejdzie taki skurwialy spedalony irlandczyk, spojrzy na mnie oblizujac sie i rzuci tekstem, ze spocilem sie na czole. Niech mi wiec teraz ktos powie, co ja powinienem zrobic w takiej sytuacji, bo ja nie wiem. Czy jest to poczatek rozmowy z jego strony, czy tez bezsensowne stwierdzenie (gadania o niczym tylko po to, zeby cos powiedziec bez dalszej kontynuacji nie znosze). Moze jakas zacheta do czegos? Bo przeciez koles momentami zachowuje sie jak cholerny pedal. Nie wiem, czy powinienem mu odpowiedziec cos w stylu "masz racje", czy "dobrze, ze mi powiedziales, bo bym nie zgadl", czy "faktycznie, to jest problem", czy kurwa co, no bo nie wiem? Jest goraco, czego by chcial, zebym sie trzasl z zimna? Wkurwia mnie ten koles maksymalnie. Ignorowac juz nie potrafie. Od miesiaca slysze to samo. To i sporo innego pieprzenia o niczym, o rzeczach oczywistych bez zadnej puenty, bez kontynuowania swojej wypowiedzi. I ten koles chce, zebym z nim szedl na piwo. Zebym sluchal "o zamowiles San Miguel", "o szybko pijesz piwo", czy "o wygladasz na zmeczonego po pracy". Dzieki, ale wole cidera we wlasnym towarzystwie w domu.
11:18 / 15.02.2007
link
komentarz (0)
Matwiejczyki to mistrze :) Taki kawalek dobrac do finalowej sceny, to trzeba byc mistrzem i tyle :) Wali mi na dekiel :D Do roboty trzeba isc.
11:13 / 15.02.2007
link
komentarz (0)
Ciezki tydzien... uh.
01:29 / 15.02.2007
link
komentarz (3)
Moze zaczelo sie tak...
Jak jest zapierdziel, to wszystkiego jest duzo. Miedzy innymi talerzy duzo. Przez caly wieczor sie ich zbiera sporo. Pozornie zbieraloby sie mniej, gdybym wynosil co jakis czas choc troche. Wynosic jednak nie moge, kiedy jest serwis, bo mi placza, ze teraz nie ma na to czasu. Wiec zostawiam na pozniej, na "po robocie". I tak oto po robocie podszedl cunthead i powiedzial co nastepuje, a co po przetlumaczeniu znaczylo "O jejciu Emil! Zbierasz talerze!". Ten irlandzki dowcip, to irlandzkie poczucie humoru rozjebalo mnie do lez. No nie moge, ale w ogole wszyscy wylozyli sie ze smiechu na podlodze wlacznie z goscmi. Jak ja tej pizdy nienawidze! Zabierzcie tego kolesia ode mnie, bo mu kiedys jebne :) Ej, co jak co, ale po stokroc wole dowcip o Stachu i Władku w wykonaniu pana profesora. Ze nie wspomne o dowcipie z murzynem i ogorkiem ze zbiorow pana Rycha... normalnie rewelacja :) Ale co tam... najwazniejsze, ze po pracy czuje sie bardzo dobrze :) Doskonale wrecz :)
10:46 / 14.02.2007
link
komentarz (4)
W nocy troche przegialem z siedzeniem. Na przerwie to jeszcze, ale wieczorem nie wolno mi odpalac "KOTOR 2". Spac mi sie chce...
19:13 / 13.02.2007
link
komentarz (1)
O jaki dzien leniwy. Przespalbym najlepiej. Szczerze mowiac to ogolnie to bywa tak, ze zazwyczaj tryskam energia, a jak tylko mam isc do pracy, to nic tylko bym lezal :P
20:35 / 12.02.2007
link
komentarz (6)
Przegladajac stare zdjecia... ostatni lipiec mi uciekl. Najblizszego tez w pelni nie wykorzystam. Lipiec 2008 to bedzie to :)
16:34 / 12.02.2007
link
komentarz (5)
Pakistanskiego czosnku tez nie lubie.
19:43 / 11.02.2007
link
komentarz (1)
Nie lubie pakistanskich rytmow.
13:28 / 10.02.2007
link
komentarz (0)
Nie mam sily dzis. No tak, 3 dni rozleniwiony po nic-nie-robieniu w pracy, nagle piatek i zapieprz na bardzo wysokich obrotach. Sobota bedzie jeszcze gorsza. Mam ochote nie ruszac sie z lozka, przespac caly dzien najlepiej, a muzyczka niech sobie gdzies gra.
16:04 / 09.02.2007
link
komentarz (3)
Nienawidze stagnacji. Nie potrafie zyc kazdego dnia tak samo, bezowocnie. Mam przeciez pewne plany na przyszlosc, jednak do tego jeszcze daleko. Znow boje sie, ze sie wypale juz na starcie. Pobudka, praca, przerwa, praca, chwila przyjemnosci, film, sen. A gdzie jakis samorozwoj? Konieczne i samoczynne, lecz mozolne doksztalcanie swojego angielskiego? Duzo lepszy juz nie bede, a na dluzsza mete nie jest to dla mnie umiejetnosc, ktora uwazalbym za najwazniejsza. Nie daje mi satysfakcji. Ja... chyba nie potrafie egzystowac w jednym punkcie zbyt dlugo. Odkad wyjechalem, od poczatku nie bylo ciekawie. Najpierw problemy z pierwsza praca, pozniej dostalem druga... nie spelniala moich oczekiwan, ale pod pewnym wzgledem bylo lepiej, niz w poprzedniej. Miala sporo wad, wiec w koncu zmienilem ja na inna, kiedy tylko nadarzyla sie okazja. Choc nie jest to szczyt moich marzen, to jest lepiej. Oczywiscie, chcialbym robic cos innego, jednak realnie patrzac na mozliwosci, nie nastawiam sie na to, ze trafie lepiej. Osiagnalem zatem pewien punkt, ktory choc nie jest idealny, to lepiej juz i tak nie bedzie. Koniec awansowania w kwestii zawodowej (oczywiscie poza granicami kraju tylko).

Prywatnie... hmm. Cholera, tez sie nie rozwijam, nic a nic. Wyslalem wczoraj pare prosb do znajomych o dosadne motywowanie mnie do dzialania za pomoca ostrych slow. Watpie jednak, zeby to pomoglo, jak trzeba. Tutaj trzeba mi czegos innego, jakiegos kopa, ktory popchnie mnie do dzialania i sprawi, ze zamiast sleczec po nocach i ogladac film za filmem, sam zaczne robic swoje. Jednej cechy w sobie nie potrafie rozwinac... samozaparcia do dzialania. Chuj z tym. Oczywiscie zachce mi sie tworzyc, jak bedzie srodek nocy i bede musial isc spac, albo jak bede w pracy zawalony robota.
11:17 / 09.02.2007
link
komentarz (2)
To pojebane nawet jak na mnie. Masz racje :)
00:05 / 09.02.2007
link
komentarz (2)
Scenariusz trzeba pisac. Tak przegladajac te wymagania... roboty od cholery, ale to nie takiej roboty, ze "posiedze 4 miesiace i zrobie", tylko to sie bedzie trzeba postarac, wene miec itd raczej czynniki bardziej wymagajace natchnienia, jak czasu, choc czasu rowniez. Zaczne od scenariusza moze, tylko musze sie zebrac. Najpierw pomysl. Tak czy inaczej nie jest to cos, czego nie daloby sie zrealizowac. A motywator dodatkowy taki, ze warto zawsze miec cos w zanadrzu, a nie samemu sie ograniczac i odcinac sobie pewne drogi.
22:07 / 08.02.2007
link
komentarz (1)
W pracy malo godzin, internet zdycha, nie chodzi. Do dupy.
00:35 / 07.02.2007
link
komentarz (0)
Lubie wieczory :)
23:17 / 06.02.2007
link
komentarz (4)
Musze wreszcie nauczyc sie doceniac to, co mam, wtedy, kiedy to mam. Bo ja zawsze po fakcie. Nie raz juz tak bylo, ze narzekalem kazdego dnia, a kiedy tylko zmienilem robote na inna, to zaraz mi sie przypominalo, ze jednak w poprzedniej bylo fajnie. Pracuje z pizdoglowymi, trudno. Robota jest nudna i nie ma lekko, trudno. Ale za to mam blisko do domu, wzglednie troche wolnego czasu i przewaznie luzno, jesli chodzi o atmosfere (jak cos, to szerszen kogo innego jebie, ja mam spokoj). A i stawka nie jest zla. Moze i narzekac sobie moge, ale docenic te prace tez powinienem i to juz teraz, a nie jak z niej odejde.
00:56 / 06.02.2007
link
komentarz (5)
Goraco mi sie zrobilo :) Cieply wieczor, bardzo cieply :)
13:39 / 05.02.2007
link
komentarz (2)
Nigdy wiecej! Tylko chwila, krotka chwila, a jak potrafi czlowiekowi cisnienie podniesc. Co za sen jebniety. Ile razy mam powtarzac, ze nie lubie Niemcow, wiec sio!
23:54 / 04.02.2007
link
komentarz (5)
Wtracac sie, czy nie? Listonosz powiedzial, "ofiarujesz pomoc, a dostajesz w zamian gówno" czy jakos tak, bynajmniej taki sens byl jego wypowiedzi. Hmm i tak nie wplyne na nic, wiec poki co zachowam to dla siebie.

Bywa roznie, ale dobrze jest miec pewne znajomosci, bo to przewaznie wychodzi na plus. Ile to juz lat bedzie? Z piec, czy sie myle? Tak czy inaczej chyba moge przyznac awans.

A Riddick dobry jest :) Lubie te postac odkad ja poznalem :)
20:10 / 04.02.2007
link
komentarz (0)
Tomo mial racje. Nie sram na to, po prostu czesto o tym zapominam, a przypominam sobie dopiero po fakcie. Chyba karteczke sobie z tym powinienem przykleic do monitora, to moze bym sie nie budzil za pozno.

Btw. dobry ciderek :)
02:46 / 04.02.2007
link
komentarz (0)
I to jest wlasnie to, dlaczego nie lubie wracac do przeszlosci czasami. Kurwa, ale wtedy bylo zajebiscie. A teraz nawet nie wiem, jak to wszystko tam wyglada. Dobra, niewazne.

Ja jebie, na miescie jakas impreza, ludzie dra ryje, a mnie sie spac lekko chce. Pseudo kuzynka wlasnie pojawila sie na gg. Ile ona ma lat? Z 17 albo cos kolo tego i nie spi o tej porze?

W kwestii imprezy jeszcze. Walter to jednak jest jebniety czlowiek. Pozytywnie raczej jebniety, zabawny nawet. Byl chlopaczyna wczoraj na hiszpanskiej imprezie, dzisiaj mi mowil, ze na nastepna mnie bierze ze soba. Ok, fajnie, czemu by nie, mozna zobaczyc jak sie inne nacje bawia. A kiedy nastepna? We srode. Oj kurwa, to juz poszedlem... przeciez w czwartek rano do roboty. Dobra, pewnie bedzie jeszcze jedna. Pojde, popatrze jak sie kuchenny brejfhart zapija, pozniej bede opowiadal na jego temat glupoty w robocie, zeby wreszcie ode mnie sie odczepili :P

Dzis jeszcze, wczoraj w sumie. Brawa dla Krzycha. Choc z nieco innych powodow postapil, jak postapil, to i tak brawa dla niego. Swoja droga szkoda chlopaka, bo jest zbyt naiwny. W splawieniu jednego frajera mu pomoglem, w tej kwestii wyszedl na ludzi i juz nie daje sie wykorzystywac, ale w drugim wypadku juz bedzie gorzej. A na odleglosc to w ogole niemozliwe. Jeszcze beda z niego ludzie, ale nad tym popracuje dopiero za pare lat, wczesniej nie bede mial jak. Skad taki altruizm u mnie? Nie wiem, ale jak potrzebowalem pomocy, to nawet nie musialem o nia prosic. A do tego Krzychu to dobry kumpel, wiec nie dam mu zginac :)

O kurwa, z winampa kawalek, ktorego sie w eldze nasluchalem. To byly czasy? Ee chyba nie. Zapierdalalem wtedy rowno w dwoch firmach jednoczesnie, od wczesnego rana czesto do srodka nocy, do tego jeszcze ganianie po miescie, bo nie bylo dobrze. Energie mialem, a co. A w weekendy jeszcze szkola byla. Cholera, tylko na tych wyspach tak jakos mi zapal do wszystkiego ulecial. Bo przeciez sie nie postarzalem kurwa.
16:25 / 03.02.2007
link
komentarz (0)
A jeszcze zapomnialem dodac, ze tak, jak myslalem, osiol najwazniejszy. Znaczy nie najwazniejszy, ale nie bez powodu.

Zaraz do pracy. Mam nadzieje, ze dzisiaj przebiegnie to popoludnie i wieczor spokojnie. Dzisiaj nie chce dostac szalu :)

Co to ja mialem... moze by kontynuowac pisanie? Przeciez od lat cos stanelo w martwym punkcie, a wystarczyloby dostac malego zajoba, ale tylko na tym punkcie, napisac pare stron dziennie i w ciagu miesiaca czy dwoch moglbym skonczyc. Brakuje chyba motywatora. Dobra, w takim razie potrzebna jest czwarta czesc ksiazki, przeczytam, nakrece sie, bede pisal dalej swoje. Ktos w ogole pisze czworke?
16:16 / 03.02.2007
link
komentarz (0)
Ogolnie nudnawe, momentami humor jakiego gdzie indziej nie uswiadcze, finalnie najwyzsza ocena, bo jako caloksztalt bardzo sie podoba. Uwielbiam takie filmy.
00:14 / 03.02.2007
link
komentarz (0)
Dżizas... alez mi sie metlik dzisiaj zrobil w glowie w godzinach popoludniowych. Milion planow, juz wszystko na szybko, slomiany zapal. Znaczy sporo z tych planow to juz dawniej istnialo, ale w tej chwili tak sie nagromadzilo na raz, nie wiadomo od czego zaczac, a finalnie wszystko skonczy sie prostym "nie chce mi sie, moze kiedy indziej".

Wieczor. Naszlo mnie na jakas nietypowa muzyke. Znaczy sie dla mnie nietypowa. Nawet nie wiedzialem, ze ja mam tyle "dziwnych" kawalkow na dysku. Sam nie wiem, skad to wszystko sie tu wzielo. Ale niewazne. Costam pogralo, pozniej "All by myself". Od razu przypomnial mi sie Jamie, pewien burak z Toby'ego, kiedy to w wigilie ze lzami w oczach sobie to spiewal wspominajac o zonie, ktora go rzucila, o tym, ze to pierwsze swieta, ktore spedzi bez niej, bez jej mlodszego brata. Jak go nie lubilem, tak mi sie go zal zrobilo wtedy, ale wtedy tez mialem swoje zmartwienia.

Ok, niewazne. Bylo minelo, nie czas teraz na sentymenty. Dzis stwierdzilem, ze skoro czesto widze sytuacje typu "i tak zle i tak niedobrze", to czemu nie dostrzege tego z innego punktu widzenia... znaczy "tutaj takie plusy, a tam inne". Tak czy srak co by sie nie dzialo, to bedzie dobrze :) Wychodzac z takiego zalozenia zawsze bedzie dobrze, a przynajmniej nie bedzie tak zle. Motam. Ale chodzi mi o to, ze jesli mi sie robota posypie, to mam co najmniej dwie alternatywy na chwile obecna. Jedna niezbyt przyjemna, druga calkiem niezla, ale grunt, ze nie bedzie zle :)
15:10 / 02.02.2007
link
komentarz (2)
"Gothic 3" nie chazia. Jutro wyplata, sie dokupi ramu.
03:28 / 02.02.2007
link
komentarz (1)
MOHPA skonczone. Fajne, ladne, lecz za krotkie.

Film niby smetny, ale fajny. Podobal sie. Bardzo nawet.

Net daje sie lekko we znaki. Psuje. Wazne, ze w ogole dziala.

Wczorajsza noc nie wypadla najlepiej. Nie moglem sie wyspac z pewnych przyczyn. Dzisiaj juz jest dobrze. Jest ok i bedzie jeszcze lepiej :)
16:07 / 31.01.2007
link
komentarz (2)
Dysk podlaczony, grafika raz dziala, raz nie. Ogolnie powoli sprawe kompa doprowadzam do porzadku. TV tez wreszcie wymieniony zostal. Tyle w kwestii sprzetu.

W pracy monotonnie, zapierdol, ale jakos leci.

Prywatnie mentalnie zajebiscie. Tak trzymac :)
19:23 / 29.01.2007
link
komentarz (4)
Dlaczego nic tu kurwa nie dziala jak nalezy? Z grafika wreszcie sprawe rozwiazalem, to najpierw sie okazuje, ze G3 nie chce chodzic, a nastepnie, ze net zdycha. No kurwa, co jest?
12:13 / 29.01.2007
link
komentarz (1)
Dzis by trzeba bardziej aktywnie. Nie chce sie, ale jak jest pare spraw do zalatwienia, to po co to odkladac.
16:15 / 27.01.2007
link
komentarz (4)
Jakis czas temu pisalem, skad to ja nie mam znajomych. Zapomnialem o Świdnicy. No prosze, wlasnie widze znajoma na gg stamtad. Nie gadalismy od... gdzies od roku. Dziewczyna regularnie przysyla jakies kartki online z okazji roznych swiat, ja regularnie odsylam. Napisac? A nie chce mi sie. Za duzo ludzi na gg. Z reszta juz na poczatku tamtej szkoly mowilem sobie, ze z nikim spoza wro nie mam zamiaru utrzymywac blizszych kontaktow (z obecnej grupy), a i z wro nie bardzo. Za duzo znajomych, jakbym tak chcial z kazdej szkoly, z kazdego kursu, z kazdej pracy kolejnych znajomych pozyskiwac, to w ogole moglbym drzwi nie zamykac. Juz teraz momentami (no moze nie teraz, ale przed wyjazdem z kraju) bywalo tak, ze od rana do wieczora ktos mnie odwiedzal. Znaczy wiesz o co mi chodzi... lubie, ale co za duzo to nie zdrowo. Czasami potrzeba chwili wytchnienia. I przede wszystkim tylko zapowiedziane wizyty preferuje. Świdnica delete.
20:03 / 26.01.2007
link
komentarz (3)
Dojechalem. Teraz trzeba przewegetowac kilka miesiecy. Szkoda, ze nie moge po prostu zapasc w sen zimowy, zeby mi czas szybciej zlecial.
19:48 / 25.01.2007
link
komentarz (2)
I tyle z urlopu, czas zlecial bardzo szybko, tyle, co zakupow sporo porobilem. Jutro tez szybko zleci i znowu do roboty. Ciezkiej. Bardzo ciezkiej. Z miejsca sobota. Damn.
22:35 / 22.01.2007
link
komentarz (0)
Jak trzeba, to oczywiscie (kurwa!) nie dziala. A trzeba pilnie. Jutro bedzie po ptokach.
02:26 / 20.01.2007
link
komentarz (5)
Mniej wiecej dwa lata temu... stracilem rachube. Dwa? Trzy? Rok raczej nie. Gdzies mniej wiecej dwa - trzy lata temu. Kazdy dzien byl bardzo podobny. A tak, teraz sobie przypomnialem. To bylo nie dalej, jak rok po zakonczeniu liceum chyba. Tak wlasnie to pamietam. I bylo to w pierwszym kwartale zdaje sie, bo czekalem na maj. Wtedy bylem nieco innym czlowiekiem. Bardziej zapalonym do zycia, owszem, mialem w sobie znacznie wiecej energii, ale tez malo wiedzialem o swiecie, bylem naiwny i nie zdawalem sobie sprawy, co tak naprawde wokol mnie sie dzieje. Zupelnie jak dziecko, mozna powiedziec. Tak czy owak lubilem tamten klimat. Nie bylo rozowo, ale bylo fajnie. Jak wspomnialem, kazdy dzien taki sam. Caly dzien w pracy, ktora lubilem (a to u mnie rzadkosc), wieczorem troche na necie, pozniej "oUt", bronxy na pekape. Pizgalo czy nie, to nie mialo znaczenia... co najwyzej pare "kurew" wiecej polecialo odnosnie niskiej temperatury hehe. Po przemarznieciu wracalo sie do domu, wbijalo na gg, kontakt z ludzmi, ktorzy byli kawalek dalej, ktorzy gdziestam costam, po prostu nie widzialem codziennie. Opole, Lublin, cos kolo Warszawy zdaje sie, rzadko sama Warszawa rowniez. Co zostalo na dzis? Polowa Opola, obecnie Opole/Wroclaw (jednak znajomosc odrobine rozwinieta), Lublin znacznie rzadziej niz kiedys, Warszawa delete, okolice Wawy podobnie. Ale jeszcze kawalek zostal jeden. Choc za sama stolica nie tesknie, to moze odrobine za klimatem. A kawalka slucham dalej, przypomina klimat, lubie, zajebisty. Kurwa, mam nadzieje, ze po powrocie nie zmieni sie za wiele. Owszem, podczas ostatniej wizyty spedzilem chwile w parku, przez pekape tez przeszedlem, ale czulem sie juz odrobine obco. Trace kurwa, ale jeszcze wytrzymam. Daje sobie czas do mniej wiecej kwietnia/maja 08 badz listopada/grudnia 07 jeszcze. Ktorys z tych dwu terminow postaram sie utrzymac, dalej nie ma sensu.

Motam juz. Ogolnie chodzi mi o brak klimatu. Artefakty przeszlosci (jak chociazby jointy, ktorych namietnie sluchalem w tamtym okresie) przypominaja, przywoluja, sprawiaja, ze sie czuje podobnie, jak kiedys, ale nie przywracaja. A tamto bylo wazniejsze od nabijania kabzy i kolejnych numerkow na koncie. Enyłej 2008: kierunek Wroclaw albo Lodz. Jeszcze nie calkiem powrot do oldschoolu, ale znacznie blizej. I czesciej.
17:37 / 19.01.2007
link
komentarz (3)
Wiatry wiatrami, ale kurde no, zebym ja mial jak wyladowac niedlugo bez problemow. Bo jak bedzie tak wialo, to czort wie, czy ja wyladuje na odpowiednim lotnisku. Czy ja w ogole wyladuje.
03:31 / 19.01.2007
link
komentarz (1)
Co to ja mialem... ogarnela mnie faza na filmy. Chociaz nie. Ta faza byla zawsze, tylko przez ostatnie kilka miesiecy nie bylo jak tych filmow ogladac. Nadrabiam? Cholera, nie nadrabiam. Ogladam, owszem. Koncze pozno. Rano znowu beda kurwy i inne takie. Choc w porownaniu do kilku tygodni wstecz, nie bedzie "nienawidze tej roboty", tylko bedzie "dlaczego ja musze pracowac?". Choc co do uczuc zwiazanych z praca, to...

No wlasnie. Fajnie, nie narzekam. Jednak cos drazni. Nie lubie pracowac z buractwem, bo sie zle czuje. Ale z uprzejmymi do przesady, na sile, dla zasady tez nie dobrze. Ej no kurwa, jak to jest, ze... nie no ja rozumiem, kulturalnie "dzien dobry, jak sie masz, dobranoc" itd, ja rozumiem "prosze, dziekuje". Ale w koncu taka moja robota. Facet, placisz mi za to, ze zmywam po tobie gary, nie musisz mi kilkadziesiat razy na godzine mowic "prosze, dziekuje" za to, ze umylem ci patelnie, ajt? To sprawia, ze momentami czuje sie troche tak kurewsko sztywnie, a ja tak nie lubie. Bo czuje, ze to jest na sile, na chama ta uprzejmosc. Zwlaszcza pracownicy. To po co tak? Cholerna brytyjska uprzejmosc.

Gdzie jest moja przejsciowka JuKej -> Jurop? Przeciez kupowalem nie tak dawno temu. Nie potrzebuje na teraz, nie potrzebuje na najblizsze dni, ale w zwiazku z pewnym przedsiewzieciem zdalem sobie sprawe, ze ja gdzies posialem. A w szafie posprzatalem zdziebko, nie widzialem podczas sprzatania, nie widze teraz. A gruntownie posprzatac mialem... dawno temu. Balaganiarz, czy len? Raczej to drugie, bo balagani sie samo przez dlugi okres czasu, nie mam tak, ze jebne byle gdzie i lezy. Mam tak, ze jebne w miare logicznie, choc nie do konca dokladnie. A jak tak za duzo razy jebne, to sie robi balagan, ktorego nie ma komu posprzatac.

Pisalem o tym juz nie raz, napisze znowu. Siedze po nocy i pisze pierdoly, zamiast kurwa mac isc spac! A rano bedzie... i tak w kolko.
03:39 / 18.01.2007
link
komentarz (0)
Jak sie robi cos glupiego, to pozniej nic dobrego z tego nie wynika. Dlatego czasem sie zaluje. Jednak co, jesli cos glupiego robi sie notorycznie, nie wiadomo po co, ale wiadomo dlaczego (kwestia charakteru) i wiadomo, ze tylko kawalek, a nigdy do konca? Niegrozne, jednak niepotrzebnie wprowadzajace zamet. Taki charakter, trudno to zmienic, aczkolwiek jest to mozliwe. Bynajmniej koncze (koniec w zasadzie juz) i mam to gdzies, bo niewazne.
00:49 / 18.01.2007
link
komentarz (1)
Dzien z poczatku nienajlepszy, duzo nerwow o byle co (jakos tak wyszlo), popoludnie tez nienajciekawsze. Ogolnie caly dzien w pracy, co tez mi humoru nie poprawilo. Grunt, ze wieczor pozytywnie. W zasadzie tylko krotka chwila po powrocie, a jednak. Dobry wieczor.
18:17 / 16.01.2007
link
komentarz (0)
Wyplata lepsza, niz sie spodziewalem. No to jeszcze z 200 by sie przydalo tak na zapas przed wyjazdem i bedzie git :)
14:57 / 15.01.2007
link
komentarz (6)
Trzeba sie pakowac. Nie chce mi sie. Za takie pieniadze, jakie place za przelot, to ekipa z ryanair powinna tu przyjechac i mnie spakowac :P
00:32 / 15.01.2007
link
komentarz (0)
Kurwa no nic tu nie dziala tak jak powinno. Nawet pieprzona odpowiedz na ogloszenie nie jest klarowna. Nie mozna napisac "blisko" albo "daleko"? Tylko zas rozgmatwywac sprawe na kilka mejli. Wiadomo, ze jesli dalej, niz 100 metrow, to nie bede gonil po zaden cholerny tv.
02:25 / 14.01.2007
link
komentarz (3)
Na noc pare starych, ale jarych kawalkow Grammatika.
01:38 / 13.01.2007
link
komentarz (9)
Co jest dobre na to, jak czlowieka suszy? Bo lidlowej coli, to ja potrafie wypic poltora litra w ciagu godziny, co chwile biorac po 7 lykow. Pomaga na bardzo, bardzo krotko. Tylko niech mi nikt nie poleca mineralnej gazowanej, badz nie, gdyz probowalem i nie pomaga.
16:26 / 12.01.2007
link
komentarz (0)
Ale dmucha. Dmuchal pan kiedys? W taka pogode? Panie kolego?
00:53 / 12.01.2007
link
komentarz (3)
Pamietam, jak dzis... byla to moze szosta klasa podstawowki, moze piata raczej. Okolice "Marka", obecnej "Julii" (jesli znow nie zostalo przekwalifikowane na cos innego), godzina popoludniowa, jakos po lekcjach. Dwoch chlopaczkow. Ja i wyżeł. W glowach jeden glupi tekst, ktory uslyszalem od kuzyna z zielonej. Z Zielonej Góry rzecz jasna. Jakies zule naprzeciwko. No to bedzie ubaw. "Przepraszam, ktora godzina, bo mi stanal?". Zamierzeniem, po podaniu przez pytanego czasu, bylo odpowiedziec "dziekuje, juz mi opadl". Facet do mnie "Stanal ci? To idz do dziewczyny". Ale byl ubaw. Gowniarze po 10 czy 12 lat, czy ile to sie tam wtedy mialo. Kurwa, to jednak byly szczesliwe czasy, jesli takie glupie zarty sprawialy czlowiekowi tak wiele radosci.
19:13 / 11.01.2007
link
komentarz (0)
No to jedno sie pojawilo. Ale na tym nie koncze.

Fizycznie dzis nie jestem w najlepszej kondycji. Byc moze to zmeczenie, moze pogoda tak oddzialowuje. Odpoczac mialem, a zamiast korzystac z dlugiej przerwy, to przesiedzialem przed kompem. Ok, moze wieczorem rozum bedzie gora i szybko pojde w kime.

Psychicznie tez nie jest dzis ciekawie. W pracy... szczerze mowiac w tej nowej, nie do konca czuje sie, jakbym szedl do pracy. To raczej cos na zasadzie - isc, costam zrobic przez 3 - 4 godziny i wrocic do domu, dokoncze popoludniu. To oczywiscie nalezy uznac za plus, takie odczucie, bo czuc sie dobrze w pracy to dosyc wazny aspekt. Jednak cos nieciekawie mi sie z godzinami tutaj klaruje. Nie, zebym byl maniakiem i cisnal po 60 godzin tygodniowo, bo inaczej bede chory, ale te 35 godzin przy kapke lepszej stawce byloby dobrze miec co tydzien. Jak bedzie mniej, to troche nie bedzie mi sie to kalkulowalo, a tak byc nie moze. Oczywiscie, bardzo doceniam fakt, ze mam sporo wolnego czasu teraz, ale jednak zarabiac tez cos trzeba.
Tak czy srak praca to jeden aspekt. Psychicznie... mentalnosc otaczajacego mnie swiata czasami potrafi przybic. Nic. Kompletnie nic. Kurwa, ja tak nie potrafie. Zeby az do tego stopnia? Mayday! Mayday! Ja tu gine mamo!

Przeszkadza mi komputer na parapecie. Dawac wlasny internet. Nie czuje sie wygodnie, czuje taki dyskomfort.

Kasy wciaz malo. Na chwile obecna mam dwie prace, a na dobra sprawe, jestem na debecie. I pomyslec, ze na poczatku potrafilem sie utrzymac za 80 funtow tygodniowo. Co prawda podstawka juz jest, teraz tylko pozostaje upgrade. Kiedy skoncze? Albo chociaz najwazniejszej modyfikacji dokonam? Yyy osz kurwa, byc moze dopiero na koniec lutego. Kawal czasu. Wszystko mialo byc do polowy stycznia zrobione. Wyszlo nieplanowane. Cholerny ryanair.

Chyba tyle. Dobry ziomek sie odezwal na gg. Szkoda, ze tak pozno, bo zaraz musze do roboty wracac.
15:52 / 11.01.2007
link
komentarz (0)
Glowa boli. Srapap ma pomoc. Juz wzialem.
17:30 / 10.01.2007
link
komentarz (0)
Kurwa telewizor mi zdechl. Jeden, dzialajaca kolumbryna, stoi bezuzytecznie, bo na AV sie nie da przelaczyc. Teraz bedzie drugi, niedzialajace pudlo, ktore dostalem za darmo, stal. Tyle, co ledwie z tydzien temu wynioslem niedzialajacy odkurzacz, ktory przynioslem z ulicy i okazalo sie, ze nie dzialal i tak miejsce w pokoju zajmowal. Nie dosc, ze niewiele miejsca w pokoju, to sie jeszcze graciarnia zrobila.
17:19 / 10.01.2007
link
komentarz (3)
Ej no co jest? Jak nie mialem czasu, badz dostepu do netu, to po 3 dniach potrafilo mi sie 10 mejli nazbierac. Jak jestem online codziennie, to niewiele tego przychodzi. A przeciez powinno zewszad :P
00:50 / 10.01.2007
link
komentarz (2)
Pierwszy dzien za mna. Po poludniu zrobil sie niezly zapierdol. W tym wypadku nawet zmywarka chyba niewiele by pomogla, choc moze troche... no chociazby wsadzic i wyjac talerze to trwa krocej, niz recznie wycierac je po recznym myciu. Do tego smierdze morskimi gadami... homarami, ostrygami i innymi badziewiami. Ale ogolnie to nie bylo raczej zle. Skonczylem prace i w 3 minuty w domu, a nie 10 - 20 minut czekac na autobus, pozniej jeszcze ze 25 minut jechac i dopiero wtedy jeszcze ze 3 minuty z przystanku piechota. Ze o przerwie w srodku dnia nie wspomne, 3 godziny przerwy = prawie 3 godziny wolnego czasu. Ale nie ma sie co cieszyc przedwczesnie, na razie jeden dzien tylko za mna. Testowania jeszcze 4 i wtedy podejme ostateczna decyzje.
17:19 / 09.01.2007
link
komentarz (1)
Pierwsze wrazenie dobre. Moze nie twierdze, ze jest idealnie, ale jest cos pomiedzy "dobrze" a "bardzo dobrze". Jesli bedzie tak dalej, to w starej robocie bedzie tylko "fuck ya cunts!".
00:34 / 09.01.2007
link
komentarz (3)
Ostatni (miejmy nadzieje) dzien w cholernym Toby Carvery za mna. Od jutra nowa robota, zobaczymy, co to bedzie.
00:37 / 08.01.2007
link
komentarz (6)
Byc moze jutro ostatni dzien do pracy (obecnej). Jesli nowa tyra przypadnie mi do gustu, to nara rudy, nara Shipman i nara reszta popierdolcow. Bedzie za czym tesknic? Moze i bedzie, w koncu nie zawsze bylo negatywnie. Sposrod tego calego syfu i wkurwienia, jakie mnie tam opanowywalo przez wiekszosc czasu, bywaly i weselsze momenty. Nie wszedzie moge zwyzywac kazdego po kolei od pedalow, pedofili, pizd i walikoniow. Nie wszedzie... kurwa chyba to by bylo na tyle z zabawy, jaka mialem z tej pracy. No jeszcze cymbal byl swego czasu dosyc zabawny, bo to kaleka jak sie goracym tluszczem obrzydliwym nie oblal caly, to sie pocial o plastikowy pojemnik. Chuj tam, nie ma za czym tesknic. Oby nowa robota nie byla gorsza i sajonara cioty!
02:57 / 07.01.2007
link
komentarz (4)
No po co ja po nocy siedze przed tym kompem na sile? A rano znowu bedzie na dzien dobry "kurwa... ja pierdole... nienawidze tej roboty".
00:20 / 07.01.2007
link
komentarz (0)
Zalezy mi, czy mi nie zalezy? Nosz kuzwa dostane odpowiedz na tego mejla, czy nie?
11:12 / 05.01.2007
link
komentarz (4)
Na dzien dobry nowa praca. Minusy: na dzien dobry zmywarka zepsuta. Czy to duzy minus? Eee, w starej robocie co 2 tygodnie ktos w zmywarce grzebal. Plusy: 120 metrow od domu, 6 na godzine na poczatek, rzadziej splity (2 razy w tygodniu), w soboty sie mozna wyspac (czyt. nie na rano), niedziela i poniedzialek prawdopodobnie wolne, wiec w sobote po robocie mozna wyskoczyc gdzies poszalec :P Urlop w Tobym szlag trafi, ale musze przetestowac, chocby nie wiem, jak rozowo ta nowa fucha by nie wygladala, najpierw sprawdze, zanim odejde z obecnej roboty. Jesli bedzie ok, to jebac Tobyego w dupsko!
01:27 / 05.01.2007
link
komentarz (0)
Cholera, a dlaczego by nie skorzystac z okazji? Jak za dawnych dobrych lat. Jak szalec to szalec, najwyzej bedzie zonk (i to nie sa przemyslenia dlatego, ze znowu wysaczylem pare procentow).
16:53 / 04.01.2007
link
komentarz (0)
No Tony, bedziesz dobrym chlopcem? Zalezaloby mi na tym. Zobaczymy jutro rano. Mam nadzieje, ze nie bede sie zrywal przedwczesnie z wyra na darmo.

Z innej beczki. Jesli trace cos przez wlasna glupote, badz nieudolnosc, to trudno, wkurwiony potem chodze, ale potrafie przebolec. Jesli nie moge czegos miec przez cudza glupote, badz nieudolnosc, to to juz jest wiekszy problem. Bardzo nie lubie takich opcji, wiec postaraj sie mi tego nie spierdolic, ok?
02:45 / 04.01.2007
link
komentarz (3)
W chwili obecnej chcialbym znac odpowiedz chyba tylko na jedno, srednio nurtujace mnie pytanie. Bo to by mi raczej sporo wyjasnilo. Moze dowiem sie wkrotce, moze sie nigdy nie dowiem. Jedno jest pewne - musze zmienic prace, aby miec wiecej wolnego czasu.
02:03 / 04.01.2007
link
komentarz (2)
Po nocy mi czesto glupie pomysly do glowy przychodza, ale ej, no dla samej, krotkiej zabawy z pierdolnietymi sie zadawal przeciez nie bede. Nawet dla dobrej beki z debili, nie warto, bo pozniej moze byc ciezko sie takich pozbyc.

Na noc Yoko Kanno feat. Origa & Shanti Snyder i "Inner Universe". Kurwa, dlaczego ja jeszcze nie mam drugiej czesci "Ghost in the Shell: Stand Alone Complex"?
22:24 / 03.01.2007
link
komentarz (2)
No to jedna sprawa rozwiazana. W zasadzie calkiem przypadkowo, nawet nie planowalem tego na teraz. Kurde, w ogole tego nie planowalem, ot wyszlo samo i pozytywnie sie zalatwilo, ot tak, od reki. Przyda sie na przyszlosc moze.
03:26 / 03.01.2007
link
komentarz (2)
Z zycia wziete: zawsze trzymaj pod lozkiem rolke papieru toaletowego. Nigdy nie wiesz, kiedy do twojego pokoju w srodku nocy zastuka wspollokator (azeby z imienia nie wymieniac) z problemem typu "papier sie skonczyl".

Z zycia wziete 2 (sprzed co najmniej kilku tygodni): jak to jeden z moich dobrych kolegow zawsze mowi, to zrodlo ognia i kawalek co najmniej sznurka, a najlepiej line, zawsze dobrze jest miec przy sobie. Nigdy nie wiadomo, do czego moga sie przydac, ale zdarzaja sie w zyciu takie momenty, kiedy te dwie rzeczy moga okazac sie niezbedne, aby przetrwac. Coz... kilka tygodni temu moze i tragedii nie bylo, ale zrodlo ognia by mi sie przydalo, jak najbardziej. W mieszkaniu skonczyl sie prund i nie bylo nawet jak obiadu odgrzac (a umieralem z glodu). Ani w mikrofalowce, ani na kuchence gazowej odpalanej za pomoca iskry elektrycznej. Zapalek nie uzywamy, bo odpalamy wlasnie tymze elektrycznym ladunkiem. A jak pradu nie ma, to nie odpalimy. I wlasnie w takim momencie, ktorego nawet sie nie spodziewalem, przydalyby mi sie zapalki. Do czego moglby przydac mi sie sznurek, albo lepiej lina, tego jeszcze nie wiem i chyba najlepiej sie nie przekonywac.
Z ciekawostek jeszcze dodam, ze w krociutkim poradniku dla survivalowca wyczytalem kiedys, ze i gumki sa bardzo przydatne. Znaczy sie chodzi mi teraz o ich inna funkcje, niz podstawowa. Jesli wybieramy sie w jakies tereny nie objete cywilizacja na szeroka skale (jak chociazby do sporych rozmiarow lasu), dobrze jest miec przy sobie zrodlo ognia. Poniewaz jednak nigdy nie wiemy, kiedy zastanie nas deszcz, a zapalki, czy zapalniczke latwo zamoczyc, dobrze jest sklecic kilka pakunkow w postaci zrodla ognia skutecznie wlozonego i zawiazanego w taki podlozny balonik. Azebysmy pozniej nie musieli wykrzykiwac kurew w srodku lasu, kiedy nawet ognia nie bedzie czym odpalic.

Z innej beczki. Siedze w tym momencie przed kompem na sile, bo mi sie nawet spac nie chce. Na gg jak na zlosc nikogo nie ma (bo zawsze jak nie mam czasu, to jest 30 osob z waznymi sprawami).
02:08 / 03.01.2007
link
komentarz (0)
Mysl sprzed paru dni: idzcie wszyscy w chuj, jak najdalej ode mnie.

Bardziej aktualna mysl, choc rowniez sprzed paru dni: kurwy wszelakiej masci precz, nie podchodzic, nawet sie nie odzywac!
01:22 / 31.12.2006
link
komentarz (3)
Powoli, powolutku. Troche mnie nie bylo, gdyz po powrocie do Szkocji stracilem dostep do netu. Tak czy inaczej bodajze 2 dni temu wyjebalem troche hajsu na kompa, dzisiaj dokupilem sieciowke, rzecz jasna radiowa. Netu w zasadzie to dalej nie ma. Tego naszego, co to go zakladalismy, a co to ma byc do konca stycznia uruchomiony. Wtedy bede mial net. A poki co, to korzystam teraz ja na lewo, bo u mnie w pokoju sygnal podlapuje dosyc slabo skads. Czyli znowu, raz bedzie, raz nie bedzie i tak do momentu, az bedziemy mieli wlasny. Probuje sciagnac gg, bo pora sie z paroma osobami skontaktowac. Najwyzsza pora.
21:56 / 27.11.2006
link
komentarz (7)
W ciagu ostatnich kilku miesiecy opuscilem pare obowiazkowych pozycji, opuscilem tez pare takich, ktore po prostu chcialem obejrzec w kinie. Na wielkim ekranie nie obejrzalem "Piratów z Karaibów 2", "Piły III" czy chociazby "Pięknej historii" (jesli sie nie myle co do tytulu).

Teraz trzeba poswiecic kolejne filmy, kolejne koncerty i zarobic na duzy telewizor. Ja chce miec kino w domu i tyle :P
17:52 / 27.11.2006
link
komentarz (1)
Kazachstanskiego kina jeszcze nie widzialem, ale "Borat", to musze przyznac, momentami bawi do lez.
21:17 / 26.11.2006
link
komentarz (0)
No to jeszcze udane uberki przed wyjazdem. A co, nalezy mi sie :)
18:39 / 26.11.2006
link
komentarz (0)
Ale musze przyznac, ze "Star Wars" w edycji limitowanej zostal wydany naprawde profesjonalnie. Epizody III - VI wydane sa w bardzo podobnym stylu, wiec kolekcja wyglada rewelacyjnie. A i bonusy niczego sobie. W dodatku za dosc niska cene, zwlaszcza, jesli porownac te filmy z "Władcą Pierścieni" w wydaniu kolekcjonerskim. Teraz musze jeszcze tylko upolowac pierwsze dwa epizody w limitowanej. No bo o nie-uzupelnieniu takiej kolekcji mowy nawet nie ma!
13:47 / 26.11.2006
link
komentarz (0)
Dorwalem wreszcie stara trylogie na dvd. Trzeci epizod tez taniej, niz sie spodziewalem. Ale kuzwa pierwszego i drugiego na stanie nie bylo w markowych sklepach. Co jest? Z kolei trylogia Jacka jest w takiej cenie, ze to nie na moja kieszen poki co.
01:01 / 26.11.2006
link
komentarz (8)
Ech kurwa szkoda znowu wyjezdzac, ale trzeba. Z drugiej strony nie powiem, zebym nie mial motywacji. Ale jednak lubie to swoje zadupie, w ktorym znam kazdy kat, tutaj mam swoich ludzi. A tam czeka mnie tylko tyra, spanie, sranie i jedzenie. No bo jak jest wolne, to nawet za bardzo nie mam pomyslu na to, co zrobic z tym czasem.
15:20 / 25.11.2006
link
komentarz (2)
Wczorajsze spotkanie klasowe. Niewiele typa. Niektorych geb nie widzialem od tygodni, niektorych od miesiecy, a niektorych to ladnych pare lat. Chodzi mi o tych ludzi, z ktorymi kontaktu nie utrzymuje. Blizszych znajomych nie wliczam, od kiedy ich nie widzialem, bo od czasu do czasu (rzadko w ostatnich miesiacach, ale jednak) pare slow sie udalo zamienic i mozna powiedziec, ze bylem w miare na bierzaco. Ale cala reszta? To dzieciate, tamto po slubie, tamto w ciazy. Ja jebie, chwile mnie nie ma, a tutaj wszystko do gory nogami poprzewracane. Iza pod wzgledem dzieciaka przoduje. Ostatni raz jej potomka widzialem w wozku, a wczoraj mowila, ze ma juz 4,5 roku. Niektorzy juz studia koncza, kiedy ja nawet nie zaczalem. Ja za to siedze za granica i trzaskam kase. Moze uzbieram na wlasna firme?
12:56 / 24.11.2006
link
komentarz (2)
MPK nie udalo sie zalatwic. Szkole wstepnie. W poniedzialek po papiery jechac, ale o oplatach nic nie mowili. Gratis kuwa? Ja to chcialem zaplacic i miec spokoj, a nie, ze facet sobie przypomni za rok o mnie i wtedy mi dojebie niespodzianke.

A z innej beczki. Napady na galerie i srempik wyssaly ze mnie troche hajsu. Ale ile artefaktow znalazlem, ktore zasila moje polki. Filmy, gry. Niezle klasyki. Namber 1 to chyba "Spaceballs" za niecale 30 zlociszy. Wychowalem sie na tym filmie, gdyby nie on, to bym nie byl fanem "Star Wars". Trzeba bylo to kupic.
12:50 / 22.11.2006
link
komentarz (0)
Ledwo przyjechalem, a juz TPSA rachunki na moje imie i nazwisko przysyla. No zero serca ze strony tejze firmy. Przeciez ja z tego teraz nawet nie korzystam.
16:49 / 21.11.2006
link
komentarz (0)
Wrocilem. Wlaczylem kompa. Monitor umiera. Moze pozyc jeszcze nawet pare miesiecy, ale nie wyglada na to, zeby zyl pelnia zycia. Znowu mleko na ekranie. Zatem do kwoty, ktora musze (chce) zarobic nalezy doliczyc pare setek na nowy wyswietlacz.
01:50 / 18.11.2006
link
komentarz (1)
Od godziny powinienem spac. Bo sie nie wyspie. Ale jakos szkoda czasu na spanie. Bede niewyspany, ale mam to gdzies. I tak tylko dwa dni do pracy jeszcze i wolne. Wlasciwie jeden dzien wolnego, a nastepnie biore chorobowe i do kraju na tydzien, raczej nie wypoczne, bo sporo spraw do zalatwienia.
00:56 / 16.11.2006
link
komentarz (4)
W pracy china nie daje znaku zycia od 26 pazdziernika, ale ona jest chora. Juz ja szef od dziwek wyzywa, ale nadal uwaza, ze ona pracuje, tylko jest chora. Nosz kurwa na logike, jesli mi nie wierza, ze spierdzielila z tej syfiastej roboty, to niech do niej zadzwonia i zapytaja, bo tutaj sa chetni na ta robote, a problem beda mieli juz w przyszlym tygodniu, bo planuje do kraju dac dyla na tydzien i tez wziasc lipne chorobowe.
23:16 / 13.11.2006
link
komentarz (0)
Ja chcialem do pracy, chcialem znowu powyzej 50 godzin, a oni do mnie "You need sleep, you need rest". Gowno, jak bede potrzebowal, to sam sie poprosze o wiecej wolnego.
21:22 / 06.11.2006
link
komentarz (4)
Niedziela w pracy zleciala na szczescie dosyc szybko. Ale jaki zmeczony po tym jednym dniu bylem. Oj byl zapierdziel. Tak czy owak dzisiaj i jutro mialo byc wolne. Mialo byc, ale stwierdzilem, ze nie potrzebuje az dwoch dni w tym tygodniu. Co za tym idzie, jutrzejsze popoludnie bede klal, ze sam sie prosilem, zeby spedzic dodatkowe godziny w tym burdelu na kolkach. No ale nadgodziny = wieksza wyplata.
12:46 / 04.11.2006
link
komentarz (4)
"Wrocicie napierdalac, jak siade do pracy!"

Blisko pol dnia zabiegany, badz po prostu zajety. A to posprzatac, a to chwile przed kompem posiedziec, a to na miasto. Czego bym nie robil, obok swojego pokoju tylko przechodzilem. I co? I nic... cisza. Cisza i spokoj. W moich obowiazkach nastapila przerwa i na jakis kwadrans wrocilem do swojego pokoju. Ledwo co usiadlem, zza sciany dalo sie slyszec wiertarke. No bo ktos oczywiscie czekal, az usiade, zeby moc ponapierdalac w sciane udarowymi. Nie ma spokoju, grunt, ze kurwa inteligent zalatwiony, na dzien caly.

Usunalem sie. Wrocilem do swoich zajec w innych czesciach mieszkania. Wiertara tez ucichla. Wroca napierdalac, jak siade do pracy. Swoje zrobilem, wrocilem. Nie ma wiertary? Nie ma. Teraz znosza jakies ciezkie cholerstwo po schodach, co najlepiej rzecz jasna slychac u mnie w pokoju. Skonczyli po dwoch kwadransach. Cisza i spokoj? Nie, teraz pora na muzyke. Muzyke z gory, bo przeciez z dolu juz grala rano, na dzien dobry, pakistanska ta. Teraz bardziej przyjazna, jednak nadal za glosno, nadal przeszkadza. Kurwa mac, swojego podracera nawet nie slysze. Czy ja kiedykolwiek osiedle sie w miejscu z cichymi sasiadami?
15:55 / 02.11.2006
link
komentarz (0)
Pol dnia zlecialo. Trzeba sie wziasc do roboty. Na szczescie jeszcze dwa dni wolnego.
17:04 / 01.11.2006
link
komentarz (4)
Dzis kolano jakby lepiej. Ale 5 godzin mniej wiecej jeszcze do konca. Piec. W zasadzie, no czuje sie zmeczony znacznie, ale jakos tak... ogolnie daje rady. Nawet czuje, ze moglbym i przez nastepne trzy dni robic. I w ogole jebac dzien po dniu bez dnia przerwy, tylko nie wiem, jak dlugo organizm by to wytrzymal.
00:25 / 01.11.2006
link
komentarz (0)
Jeszcze jeden dzien. Ja wytrzymam. Oby kolano tez wytrzymalo, bo na chwile obecna ledwo sie poruszam.
17:35 / 31.10.2006
link
komentarz (5)
Zapierdziel na calego, bedzie wiecej kasiury :)

Poza tym ledwo zyje, ale w tym tygodniu 3 dni wolnego. Oj ponapierdalam w mortalika nowego :)
21:19 / 25.10.2006
link
komentarz (2)
Wg doniesien jutro ma pojawic sie "Mortal Kombat: Armageddon". W moim planie bylo pojechac z rana do sklepu i zakupic owa gre, po czym tluc, tluc, tluc i jeszcze raz tluc caly dzien. Zadzwonil telefon i w najlepsze zostalem poinformowany o tym, iz cholerna Chinka jest chora i ja mam jutro isc do pracy. Dupa bedzie, a nie mordowanie na ekranie. Za to zycze sobie o jeden dzien wolnego wiecej w przyszlym tygodniu, nie ma to tamto!
00:53 / 24.10.2006
link
komentarz (5)
Ludzie w pracy dzialaja mi strasznie na nerwy. Bo ja zapierdalam za kilku i wykonuje swoja robote + ich robote, a oni sie bawia komoreczkami, gadaja, zra i przytulaja sie jeden drugiego. Szkoda, ze sie jeszcze nie zaczna tam pierdolic, a ja za nich dodatkowo moze zaczne gotowac, zeby mieli wiecej czasu na pierdoly.

Ludzie w autobusach dzialaja mi na nerwy. Bo nie ma podrozy, zeby nie zostala spowolniona. Nie ma ani jednego przejazdu, azeby co najmniej jedna osoba nie wsiadla do autobusu, nie kupila biletu, badz okazala jakiegos normalnie po ludzku i pojechala dalej. Bo zawsze co najmniej jedna osoba musi wsiasc, zaczac dyskutowac z kierowca na temat jego trasy przejazdu, po czym najpewniej wysiasc. Bo rozklady jazdy sa za trudne do przeczytania, zawsze trzeba kierowcy zapytac. Przez takich tepakow codziennie trace swoj cenny czas.

Pora wiec poszukac innej pracy. Bez opierdalaczy, debili, bez splitow, przez ktore caly dzien poswiecam na robote, bez tak dalekich dojazdow. Choc, nie ukrywam, wystarczy choc jeden z tych warunkow, abym zmienil obecna robote. Tylko najpierw musi zostac spelniony najwazniejszy, a taki, ktorego jeszcze nie wymienilem... najpierw robote jakas musze znalezc, zeby dopiero wtedy zmienic.
23:53 / 21.10.2006
link
komentarz (3)
Cos taki poddenerwowany wrocilem do domu i rece mi sie trzesa, o co kaman? Chyba o ten wypadek...

Jak kilka tygodni temu ja zaliczylem glebe w robocie, bo taki syf panowal, to sie popatrzyli na mnie, jak na lamage, co chodzic nie umie, a zwlaszcza jedna taka kelnerka. Przelozony kelnerow natomiast stanal jak idiota (swoja droga to jest cholerny idiota) i zaczal sie smiac.
Jak kilka tygodni temu (pozniej, niz opisywana pierwsza sytuacja, ale wczesniej, niz dzisiejsze zdarzenie... co raczej jest logiczne z zaznaczenia, kiedy mniej wiecej) ta kelnerka wlasnie, co na mnie spojrzala jak na lamage, zaliczyla lekka glebe, to niewazne. Niewazne, bo przeciez slisko, a nie, ze lamaga.
Jak dzisiaj wlasnie znowu ta kelnerka zaliczyla powazniejsza glebe, bo najpierw byly smichy chichy z druga kelnerka i paroma kucharzami i ganianie sie po calej kuchni, tak dzisiaj wyjebala sie solidniej. Wszyscy sie smiali, mnie akurat to nie smieszylo, bo nie widzialem w tym nic smiesznego. Za chwile smiech przerodzil sie w placz, bo kelnereczka zaczela lapke masowac i beczec. Nie wiem, czy zlamana, ale teraz ja na nia spojrzalem, jak na lamage. Mysle, ze troche racji mialem, ale chodzi mi nie o spojrzenie, jak na lamage fizyczna, ale jak na lamage psychiczna. Kurwa, w pracy jest, czy na placu zabaw, zeby sie ganiac po kuchni? Wie, ze slisko, a biega. Ja tam malymi kroczkami codziennie malo co gleby nie zaliczam. Dobra, tak czy owak jedziemy dalej. Przyszedl ten jej przelozony idiota i pozniej do mnie z pretensjami, ze nie pozamiatane. A co ja mu tam kurwa pozamiatac mialem? Rozlany tluszcz po calej podlodze? Tam zamopowac to malo. Tak czy owak zmierzam do tego, ze jak Polak sie wypierdolil, to bylo zabawnie, ale jak Szkotka przez glupote wylozyla sie na ziemi, to od razu moja wina. Niech spierdalaja na szczaw, krotko, brutalnie i na temat.

A z innej beczki. Albo robie to calkowicie juz nieswiadomie i tak mi weszlo w nawyk, ze uwagi nie zwracam, albo od jakiegos czasu pierwszym zwrotem, ktory wymawiam po przebudzeniu nie jest "o kurwa".
17:18 / 21.10.2006
link
komentarz (2)
Mniej wiecej ok. godziny drugiej w nocy zakonczylem "Rogue Leader", czyli druga czesc "Rogue Squadron" zakupiona nie dalej, jak dwa tygodnie temu :) Musze przyznac, ze misje cholernie trudne byly, ale wciagajace. Najwiekszym atutem chyba bylo obsadzenie w grze historycznych bitew. Tak czy owak teraz pora trzaskac bonusy i przejsc do czesci trzeciej :)
15:15 / 19.10.2006
link
komentarz (1)
I juz niewiele wolnego zostalo. Jakos stanowczo za szybko zlecialo.
17:28 / 18.10.2006
link
komentarz (3)
No wczoraj to dostalem wycisk w robocie. Z powodu inspekcji do 1 w nocy zmywania mialem. To sie chlopaki paru nowych przeklenstw po polsku nauczyli.

A dzisiaj dokonczylem "Baldur's Gate: Dark Alliance". Gre mozna ukonczyc w mniej wiecej 8 - 9 godzin, aczkolwiek nie wliczony jest w to czas na przegladanie inventora, czy tez na chociazby wczytywanie gry, zapisywanie, etc. Raczej odladowywania nie bylo za duzo (najwiecej przy pulapkach z zapadniami), a gra nie byla zbyt trudna (na pozomie easy), a choc to juz nie jest ten sam stary poczciwy Baldur sprzed lat, to klimat mimo wszystko mozna poczuc, a gra wciaga wystarczajaco dobrze, zeby poswiecic te kilka godzin na jej przejscie. A no i historia przedstawiona jest typowo baldurowo-icewindowo-neverwinterowska, czyli rowniez cos, co uwazam za plus... Choc w zasadzie we wszystkich tych grach jest jeden schemat fabuly, to uwazam to za plus, bo to juz znam, to lubie. Pora kupic druga czesc :)

A teraz... czas pomeczyc "Rogue Squadron II".
17:13 / 16.10.2006
link
komentarz (3)
Khatuny okna myja! Inspekcja sanitarna do nich przyjedzie, czy ki grzyb? Bo w pracy od wczoraj zapierdziel jakich malo. Wlasnie inspekcja ma przyjechac w sobote, to czyscimy rzeczy, ktore zarastaly brudem przez co najmniej dlugie miesiace. Ledwo zyje... a za pol godziny znowu do tego burdelu na kolkach.
00:09 / 15.10.2006
link
komentarz (2)
Jezeli kiedykolwiek ktos powie mi, ze robie cos po chinsku, jak to Polacy maja w zwyczaju sobie zwracac uwage, tak chyba z miejsca go/ja zabije. Po chinsku, to ja na wlasne oczy widze po 3 razy w tygodniu, jak sie robi. I wkurza mnie to bardzo dosadnie, bo po chinsku, znaczy faktycznie nielogicznie, glupio i nieudacznie. Zmiencie mi ta glupia Chinke, bo ona chyba na drugie imie ma Tsunami. Swoja droga, jesli wszyscy Chinczycy tak zmywaja naczynia w restauracjach i w domach, jak ona, to nic dziwnego, ze w Azji jakies fale wielkie zalewaly...
23:35 / 12.10.2006
link
komentarz (1)
I zas kuzwa caly tydzien zapierdzielu przede mna. Niech to dunder swisnie. Nic nie wypoczalem. Nic a nic.
00:17 / 12.10.2006
link
komentarz (6)
"Rogue Squadron II: Rogue Leader"

"Rogue Squadron III: Rebel Strike"

"Star Wars: Clone Wars"

"Baldur's Gate: Dark Alliance"


Warto bylo kupic Nintendo GameCube (choc ostatnia pozycje rownie dobrze moglem kupic na PS2).

Oprocz tego urzadzenie typu plug&play, czyli dwa pady z Segi i oldschoolowy "Sensible Soccer" z bonusowym "Cannon Fodder" (calkiem niezle sie gra na padzie). Juz mi pisza, zebym sie opanowal.
23:05 / 05.10.2006
link
komentarz (4)
Kupilem czesci i zbudowalem X-Wing'a. Ogolnie moim przeznaczeniem jest zbudowac miecz swietlny, a X-Skrzydłowca powinienem dostac od Sojuszu, a nie samemu budowac, no ale poki co tylko to mialem dostepne, wiec nie bede wybrzydzal :)

A z innej beczki. Ekranizacja "Dead or Alive". Fanem serii moze nie jestem, a widzialem/gralem tylko w dwojeczke, ale fajne nawet. Oby i film byl dobry, bo sporo jest ekranizowanych dobrych gier, a filmy to kaszana niestety.

A teraz cos z zupelnie innej beczki. Na TV4 emitowany jest od dnia wczorajszego "Monty Python Flying Circus", po dwa odcinki na raz. Nie ma to jak dawka dobrego humoru. Nikt nie lubi sie bardziej posmiac ode mnie. No moze z wyjatkiem mojej zony. No dobra, nikt nie lubi sie bardziej posmiac od mojej zony i paru jej znajomych. Szczerze mowiac jest wiele osob, ktore lubia sie bardziej posmiac ode mnie, ale nie o tym mowa :) Szczesliwie dla mnie w srody mam wolne (przynajmniej mialem jak na razie), wiec moge troche Pajtonow poogladac.
14:04 / 04.10.2006
link
komentarz (2)
Khatunom sufit wczoraj spadl na glowe.

A z innej beczki, to co mi po dwoch dniach wolnego, jesli i tak nie wypoczne za bardzo, a za dwa dni znowu tygodniowy zapierdol? Nie, nie narzekam, ze musze pracowac. Narzekam, ze przydalby sie nieco inny tryb pracy - jak ide robic 8 godzin, to robie 8, a nie siedze calego dnia na jebanym zadupiu, badz w polowie pracy wracam do domu na chwile, zeby za moment znow jechac do pracy. Musze znalezc inna robote, blizej i bez splitow przede wszystkim.
01:00 / 04.10.2006
link
komentarz (0)
Dwa dni wolnego. A fizycznie wyczerpany. Pora odpoczac.
01:02 / 03.10.2006
link
komentarz (1)
Zmeczony, jak cholera. Ale przynajmniej cos wreszcie zarobie, jak nalezy.
00:29 / 01.10.2006
link
komentarz (2)
Nosz jab twoja mac! Cymbal, za ktorego pracuja dwie inne osoby zarabia wiecej, niz ja. I to bynajmniej nie dlatego, ze ma wiecej godzin, niz ja, choc to tez. Otoz dlatego, ze jemu dali wyzsza stawke godzinowa! Rece opadaja...
00:24 / 30.09.2006
link
komentarz (2)
No to jeszcze miesiac w robocie. A z innej beczki... kupic tego laptoka czy nie?
18:54 / 28.09.2006
link
komentarz (0)
Alan Alda napisal ksiazke. A to ci dopiero, tego sie nie spodziewalem. Nie wiem o czym, w tytule chyba cos z psem bylo. Moze jesli znajde te ksiazke w polskim wydaniu kiedys, to zakupie i przeczytam. A co, lubie goscia. W serialu mnie smieszyl i wzruszal do lez, moze ksiazka bedzie dobra.
14:33 / 28.09.2006
link
komentarz (4)
To na screenach widzialem juz dawno temu, ale nie przyszlo mi do glowy, zeby o tym wczesniej wspomniec. No jesli Motaro ma biegac na dwoch nogach, a w tryb czteronozny ma po prostu padac na przednie lapy i ogolnie miec tylko cztery konczyny + ogon zamiast 6, no to kurwa co to za centaur? Bo mechanika gry za trudna do zbudowania, czy ki grzyb? Pojebalo ich? Ja stanowczo protestuje! Skoro shokanow moga zrobic szesciokonczynowych, albo dragonow czy wampirow z dodatkowymi skrzydlami, to ja chce pieprzonego centaura z konczynami w liczbie 6 i ogonem!
19:59 / 27.09.2006
link
komentarz (1)
Cholerne pakistany. Przylaza, krzycza na klatce schodowej, narzekaja, ze sie halasuje po nocy. A jak oni muzyki sluchaja za glosno, to dlaczego narzekaja, ze im sie tupie w odwecie, zeby przyciszyli?
01:45 / 27.09.2006
link
komentarz (0)
Wolne :) Tydzien zlecial, jak z bicza strzelil. W sumie to calkiem dobrze, bo tak powinno byc, jak sie pracuje. Niech mija jak najszybciej. Gorzej teraz, bo upragnione i wreszcie wyczekane dwa dni wolnego zleca jeszcze szybciej.
17:21 / 22.09.2006
link
komentarz (2)
Kolejny tydzien tyry przede mna. Pierdole, dzis wyszedlem wczesniej. A mlody niech sie nie czepia, ze o 5 minut za krotko robilem, bo po pierwsze, to z reguly zaczynam o 10 - 15 minut wczesniej niz powinienem, wiec i tak nadrabiam, a po drugie, to sie blondynek zasrany sam spoznil dzisiaj godzine, wiec niech nie pyskuje. Tak czy srak, dzieki temu, ze wyszedlem o 5 minut wczesniej, bylem pod domem o 15 minut szybciej, niz zazwyczaj jestem w czasie przerw. I tak wlasnie bedzie trzeba teraz robic - szybciej wychodzic, bo "nie ma czasu do stracenia" :)
15:29 / 21.09.2006
link
komentarz (7)
Kurde no, ale bym w diablika pogral. Problem w tym, ze czasu brak. Aby powrocic na scene, potrzeba by mi bylo co najmniej tygodnia nieustannego grania, a ja mam dwa dni wolnego na caly tydzien, wiec odpada. Poza tym nawet w te dwa dni mam mnostwo innych zajec. Wreszcie, zeby nie byc niewdziecznym, do diablika potrzeba nieco mocniejszego sprzetu, niz ten, na ktorym obecnie pracuje. Musze koniecznie zmienic prace na taka, w ktorej, jesli pracuje 8 godzin, to w domu nie ma mnie nie dluzej, niz 9,5. A nie... kurwa mac 7 godzin w pracy, a caly tydzien wyglada tak, ze w domu tylko jem i spie, bo na nic innego czasu juz nie mam. Nosz cholera, w tygodniu to ja nawet wysrac sie za przeproszeniem nie mam czasu, chyba, ze sobie snu odejme. A gdzie tu w ogole czas wolny na odpoczynek, na przyjemnosci? Jak mam tu siedziec z dala od domu, to cos tak jakos zajmujacego przyjemnie czas by sie przydalo, a nie tylko wegetacja z tygodnia na tydzien, zeby nastepnie przez 2 dni dochodzic do siebie i znowu do tyry. Musze nowa robote znalezc, blizej domu i bez takich dlugich, ktorych i tak wykorzystac nie mam jak, przerw. Zwlaszcza, ze wrzesien sie powoli konczy i lada dzien rudy mi moze podziekowac za wspolprace.
18:36 / 20.09.2006
link
komentarz (2)
Baraninka calkiem smaczna nawet. Lody z automatu tez. I to wszystko za darmo moznaby rzec. Choc z drugiej strony za strasznie ciezka i niewygodna prace, od ktorej chce sie zygac. A najgorsze to, ze wiecznie mnie w domu nie ma, a placa za niewiele godzin z tego wszystkiego. Przeciez do cholery, jesli wychodze przed 11, a wracam po 23, to powinni mi placic co najmniej za 11 godzin, a pracuje w praktyce po 7, czasami 8. Chuj, nie robota.
15:01 / 14.09.2006
link
komentarz (4)
I juz pol dnia wolnego zlecialo. Na niczym doslownie. Fakt, ze wstalem przed 13 tez ma znaczenie, niemniej jednak, nosz w morde jeza, wyspac sie trzeba odespac po tygodniu pracy. No i tak chyba z tygodnia na tydzien przewegetowac to w pracy, to w domu.
16:09 / 13.09.2006
link
komentarz (0)
Lozesz kurwa mac. W "Le Monde" nie robie od soboty. Koniec. O ile fizycznie moglem tyrac, o tyle fizycznie w dwoch miejscach na raz nie potrafie sie znalezc. Za to nowa robota to syf, jakich malo. Dziwne, ze sie tam jeszcze szczury nie zalegly, ale ok. Jednym z minusow jest to, ze to jest daleko, ze sa splity i w rezultacie potrafie wychodzic z domu przed 11 rano, a wracac po polnocy, a pracy w tym miec na 8 - 9 godzin zaledwie. Tak czy owak, jak to hinduski kolega powiedzial - praca moze byc brudna, ale pieniadze sa dobre.
15:27 / 06.09.2006
link
komentarz (3)
Robota jest tak paskudna, ze sie zygac chce. I nie tylko mnie. Ale za to jest sie z czego posmiac. Ciekawe, jak dlugo tam wytrzymam. Oby ta druga opcja mniej wiecej za miesiac byla wciaz aktualna i zeby tam bylo lepiej, bo w obecnej robocie, to sobie tylko zdrowie zniszcze.
17:58 / 03.09.2006
link
komentarz (3)
Leki aptekarskie i domowe. No kurna zdrowy musze byc jak najszybciej. W koncu znowu dzis wroce w srodku nocy z roboty, a jutro caly dzien jebania w drugiej.
18:46 / 01.09.2006
link
komentarz (3)
To mnie jeszcze przeziebienie zlapalo i raczej slabo sie czuje. A jebac trzeba... Jak sie chce wzbogacic jak Kulczyki, to musze jebac.
20:22 / 31.08.2006
link
komentarz (2)
No to robie na 2 roboty na raz. Ciezko, momentami nawet bardzo (przyklad - koncze jedno w niedziele ok. 4 rano, klade sie spac ok. 5:30, zaczynam drugie w pn. o 10, wiec wstaje o 8:00, bo daleko i korki i w ogole). Ale sam chcialem. Jak dobrze pojdzie, to nie bede sie musial zwalniac z pierwszej fuchy, bo mi pojda na reke w drugiej i bede mogl pogodzic obie roboty na raz, w sensie, ze nie bede musial byc w obu miejscach jednoczesnie. A fizycznie? Idzie przywyknac, juz nie raz jebalem na wysokich obrotach dzien po dniu, miesiac pociagne, moze dluzej, jak sie uda. Musze sie odkuc za te kilka miesiecy, ktore tu przesiedzialem na part tajmie.

No a teraz wrazenia z nowej pracy. Jak na "Le Monde" narzekalem, tak szkoda mi sie stamtad zwalniac, bo jednak i ludzi lubie i napiwki czasem nawet ladne i w ogole. Jednak na nowa robote, to tylko narzekac. Kuchnia paskudna, zygac sie chce od tych potraw na sam widok/zapach, smakowac nawet nie mam zamiaru. Obrzydlistwo. Momentami taki zapierdol, ze nie wiem, w co rece wlozyc i robie po kilka rzeczy na raz. Ale dam rade, przywykne i zarobie miliard funtow hehehe. Bedzie dobrze, choc ciezko. Ale ogolnie, to lepiej tutaj pozapierdalac na maxa miesiac, moze poltora, jak sie da (zalezy dopoki bedzie nowa robota) i pozniej sie byczyc latami w rodzimym kraju za zarobione pieniadze (zyjac na minimum oczywiscie), niz teraz narzekac, a pozniej harowac caly czas.
18:15 / 27.08.2006
link
komentarz (0)
W duzym skrocie, bo czas goni. Nowa robota od jutra, na kuchni, w zasyfialej restauracji. Grunt, ze full-time.
18:00 / 24.08.2006
link
komentarz (4)
Cos mialem napisac, ale mi bateria pada, wiec za duzo nie napisze. Bylem znowu u ksiegowej suki, dzisiaj juz lepiej gadala, moze nie strace pracy, a moze nawet mi zaplaca za zalegle godziny.

Jutro mam interview w sprawie nowej pracy.

Prezenty kupilem juz prawie wszystkim czlonkom rodziny. Zostal tylko jeszcze jeden do kupienia. Oprocz tego, jesli moj budzet nie bedzie az tak masakrycznie krytyczny oraz jesli znajde cos wartego uwagi, to pomysle tez o znajomych.
01:49 / 23.08.2006
link
komentarz (4)
A ze ksiegowa to tepa i leniwa pizda, to mozliwe, ze jeszcze strace robote przez nia. Nie umie podliczyc czasu pracy, a kiedy tylko mnie ostatnio zobaczyla (chociaz do tej pory rozmawialem z nia tylko raz) od razu na mnie najechala i zaczela twierdzic, ze probuje wyludzic pieniadze. W ogole nie interesowalo ja, w jakiej sprawie przychodze, ani (kiedy juz powiedzialem, ze faktycznie mam zalegle godziny, ale nie o te mi chodzi) informacje na temat moich zaleglych godzin. Ostatecznie zamiast zaplacic mi za zalegle zaczela mi grozic i obciela trzy dodatkowe dni, ktore dal mi Chef. Na chwile obecna wiec dalsza moja przyszlosc w obecnej firmie jest bardzo niepewna z mojego punktu widzenia. A tak mi sie tam podobalo... Zebym chociaz dostal pozytywne referencje i zalatwil NIN (no i zebym jeszcze porobil tam pare tygodni wypracowujac co najmniej te 20 godzin tygodniowo).
21:24 / 15.08.2006
link
komentarz (3)
W ubiegla niedziele rozwalilem sobie palec w pracy. Swieczke zapalalem, a mam bardzo gleboka rane cieta w palcu. U lekarza nie bylem, nie boli za bardzo (chyba, ze zginam przypadkiem). Mam nadzieje, ze sie zagoi, chociaz nie ukrywam, ze spodziewam sie paskudnej blizny. Zaskarze ten burdel za niedopilnowanie pod wzgledem bezpieczenstwa, za molestowanie seksualne (za ten fartuch damski, co mi dali i nie chca wymienic na meski), za niewyplacanie kasy na czas i za to, ze na kontrakcie mam 39 godzin, a pracuje po nie wiecej niz 20.
19:47 / 12.08.2006
link
komentarz (1)
I dalej tyle samo godzin, co i w tym tygodniu. Po chujcu fest sie dorobie, jak tak dalej pojdzie.
19:55 / 11.08.2006
link
komentarz (3)
Z przyczyn technicznych na nlogu bede rzadziej. I w ogole na necie.

A z zycia... niewielki rozwoj sytuacji, ale grunt, ze w ogole do przodu. Planow sporo, checi tez. Kwestia podrasowania wszystkiego jak nalezy. No i troche tez juz nie zalezy ode mnie, wiec potrzeba jeszcze tylko odrobine szczescia i bedzie git.
18:48 / 04.08.2006
link
komentarz (5)
Chcialem wiecej godzin i dostalem na ten tydzien. Fizycznie jestem zmeczony, ale dam rade. Od niedzieli czynne bedzie dluzej, ale mam mniej dni na grafiku. Znowu sie musze wkrecic na kuchnie na pare dni, zeby walnac okolo 40 godzin albo i wiecej. Inaczej znowu bedzie trzeba sciemniac, a da to niewielki efekt.
17:08 / 01.08.2006
link
komentarz (2)
Z tygodnia na tydzien, byle jak najdluzej i przede wszystkim do przodu.
18:10 / 28.07.2006
link
komentarz (5)
We wrzesniu prawdopodobnie powrot. Jeszcze nie jest to przesadzone, ale wydaje mi sie, ze na to sie zanosi. Oj zrobie porzadek i w domu i w miescie. Wszystkich kuwa po katach porozstawiam i spale pol miasta.
17:31 / 26.07.2006
link
komentarz (6)
Drugi dzien wolnego. Nie powiem, milo jest odpoczac, kiedy nogi bola nie wiadomo od czego przy kazdym kroku. Niemniej jednak ja chce do pracy!
16:31 / 25.07.2006
link
komentarz (5)
Standardowa procedura. Zbiera sie dlugo, mija bardzo szybko. Dobrze. Bardzo dobrze. A z innej beczki... moze by sie piwa napic?
19:04 / 24.07.2006
link
komentarz (5)
Nie zaplacili mi za wiekszosc godzin. Na nowy tydzien godziny mi obcieli. Nie zalatwili mi nic w zwiazku z numerem ubezpieczenia. I klucza do logowania nadal mi nie dali. Kurwa, co to za menadzerowie?
19:48 / 16.07.2006
link
komentarz (3)
A jeszcze tak wczoraj to sie w robocie az niezle wkurwilem. Lubie ta prace, ale czasami dziala mi na nerwy i to za bardzo. I teraz jakos tak tez cos zaczynam sie podkurwiac nie wiem czemu. Czasami tak mam. Ale moze to i lepiej, bo jak jest duzo ludzi i jestem wkurwiony, to wydajniej pracuje.
18:36 / 16.07.2006
link
komentarz (0)
Dostalem wiecej godzin niby pewnych, mozliwe, ze dostane jeszcze troche niepewnych, wiec ogolnie chyba dobrze jest. Rozgladajac sie po ziemi od czasu do czasu znajduje pare funtow, wiec tez mam powody do radosci. Tak czy owak chce jeszcze wiecej godzin. Liczba od 30 i wiecej by mnie w pelni chyba zadowolila - ale takich pewnych + ewentualnie jeszcze cos dodatkowego. No i niech jeszcze czesciej napiwki daja, czesciej gubia kase tak, zebym ja znajdowal, to bedzie bardzo dobrze :) No i jeszcze zeby mi za pare niepoliczonych godzin zaplacili, to bede chyba szczesliwy.
17:51 / 11.07.2006
link
komentarz (2)
Z tygodnia na tydzien. Plany, wizje, pomysly. Wszystkiego pelno, tylko nie ma jak. Pierdolca idzie dostac. Ja chce wiecej godzin i bez nieporozumien!
16:01 / 06.07.2006
link
komentarz (4)
Rzadziej na necie, a tygodnie mijaja dosyc szybko. Ostatnio pozwiedzialem troche najblizsza okolice. Odkrylem miejsca, w ktorych niegdys nie bylem. Park jest calkiem ladny, jest blisko, idealne miejsce na browarka. Tylko, ze dalej nie mam wyplaty, a jak juz ja bede mial, to mam spore dlugi. Browar niby tani, ale najpierw musze miec na zycie.
18:39 / 25.06.2006
link
komentarz (8)
To bedzie tak. Niewiele ponad miesiac tu siedze, a juz udalo mi sie wkrecic na szkockie wesele. W zasadzie to bardziej ktos mnie wkrecil, niz sam sie wkrecilem, bo z mojej strony to byla tylko kwestia chce/nie chce. No ja akurat chcialem, bo czemu by nie :) Co prawda calosc poszla nieco nie po mojej mysli, bo po wszystkim spoznilem sie do stalej pracy o poltorej godziny, ale ogolnie rzecz biorac, nie bylo zle. Pioropusz powiedzial, ze jest ok i nic sie nie stalo, wiec luz.

No a teraz relacja z wesela. Pojechalem tam jako kelner. Nie mialem za wiele do roboty. Takie juz sa te szkockie wesela podobno. Goscie siadaja, a ja po jakims toascie (2 razy brawo bili, zadnego sto lat albo cos) mialem pozbierac zamowienia. Nie ma tak, jak w rodzimym kraju, ze jest 500 osob na weselu, stoly zastawione i tylko kelnerzy talerze zbieraja i przynosza czyste. Tutaj do wyboru 1 z 2 dan na starter, 1 z 3 na glowne danie, 1 z 2 na deser i wynocha. Kazdy zamawia, zre, a pozniej ida do baru za drzwiami i kupuja sobie chlanie. A... dodam jeszcze, ze to bylo bardzo duze szkockie wesele, bo az na 60 osob. Kazdy ubrany co najmniej nieadekwatnie do sytuacji (no moze poza tymi kiltami, to to chyba jako tradycyjny szkocki stroj pasuje na taka uroczystosc), zero muzyki, nic. Gdyby nie te baloniki, to by mozna pomyslec, ze to stypa a nie wesele.

Jesli o menu chodzi. Zarcie, nie dosc, ze co najmniej nieapetyczne z wygladu (i zapachu), to jeszcze nakladala je pewna oblesna baba. Nawet sztuccow nie uzywala do tego. Lapami kielbase, pozniej tak samo deser. Dobrze, ze chociaz ziemniaki i sos nakladala lyzkami hehehehe.

No coz, inny kraj, inny zwyczaj. Zaplacili ladnie, wiec nie narzekam. Jedyny minus po tym weselu byl taki, ze sie troche wydygalem o moja przyszlosc w stalej robocie. Moze nie tyle, ze mnie wywala, ale o to, ze mi godzine obetna, bo do 9 i tak sie kompletnie nic nie dzieje, a moja nieobecnosc by to tylko potwierdzila. Tak czy owak nic sie nie stalo, dobrze jest.

Dosyc smutow, troche zmeczony jestem, dzisiaj pora wypoczac, co jutro, to jeszcze nie wiem. Joł :)
15:06 / 21.06.2006
link
komentarz (6)
Dzisiaj wstalem wczesniej. Musze isc na zakupy, wieczorem musze isc posciemniac z ulotkami (trzeci raz). A tak to co ja musze? Kurwa, nic nie musze! Co to za cholerna paranoja, ze wiecznie cos czlowiek musi zrobic. Nie musze nigdzie wychodzic, nie musze nawet isc do pracy. Fakt, ze mnie z niej wypierdola jak nie przyjde i nie dam znac, ale jesli odpowiednio na to spojrzec, to nie musze tam isc. Pojde, bo chce kase zarobic, a nie, bo ktos mi kaze. Jestem wolnym czlowiekiem i mam wlasna wole. I nic kurwa nie musze :)
18:47 / 20.06.2006
link
komentarz (4)
Co za kraj, co za dzielnica. Jak nie Khatunow probuja okrasc, to jakis sklep w okolicy. Wczoraj pewna dziewczyna postanowila wyniesc ze sklepu pelna torebke drogich kosmetykow. Ktos to zauwazyl i ochroniarze ja pogonili, pochwycili i zaprowadzili spowrotem do sklepu. Jakis kolo probowal jej pomoc, to dostal fange w ryj, wylozyl sie na ziemi i po chwili zniknal. Pewnie wspolnik. Co najlepsze podczas ucieczki wszystkie te kosmetyki wysypaly sie tuz pod moimi nogami. Ludzie gapili sie na zajscie, moglem pozbierac towar i sie ulotnic. Zawsze moznaby to gdzies sprzedac :P
17:22 / 17.06.2006
link
komentarz (2)
Wczoraj to mi kurwa jalmuzne dali, a nie napiwek. Wyszlo po 17 funtow na leb, oni wzieli po 17, mnie dali 5. Dobrze, ze wczesniej prawie 2,5 funta ze stolu zajebalem. Ja chce dzisiaj za bar, bardziej sie narobie, ale przynajmniej dostane wiekszy napiwek i szybciej czas zleci.
15:24 / 16.06.2006
link
komentarz (2)
Dalej przeziebiony. Wczoraj wzialem dodatkowy dzien w robocie, trzeba cos dorobic, bo na 2 dniach to ja nie za dobrze wyjde. Ludzi bylo malo, ogolnie nudy. Dzis za to bedzie zapierdziel, a jutro jeszcze wiekszy. Przynajmniej szybciej czas zleci. No i moze znajde wiecej pieniedzy, niz 20 pensow wczoraj.
14:05 / 13.06.2006
link
komentarz (2)
No to sie pochorowalem z deka po weekendzie. Nie wolno pic zimnych drinow, jak sie jest zbyt rozgrzanym. Bol gardla murowany.

Wczoraj rano dzwonili do mnie z jakiejs budowy, zeby od dzisiaj na full time zaczac. Odmowilem chyba przez to, ze bylem jeszcze niedobudzony, przez to, ze ledwo mowilem (efekt bolu gardla) i ogolnie przez to, ze sie nie zastanowilem w ogole nad odpowiedzia. Trudno sie mowi. Tak czy inaczej skoro dzwonia, to predzej czy pozniej znajde jakas robote tak, zeby wiecej kasy oszczedzac co miesiac. A poki co z tej jednej powinienem wyzyc bez problemow.

Z innej beczki. Jakis czas temu pisalem, ze Khatuny sie wyprowadzaja. Nic bardziej mylnego. Chyba tylko meble wynosili albo cos. W piatek natomiast, najpierw do mych drzwi ktos probowal sie wlamac. Slyszalem, widzialem przez wizjer, ale nie zareagowalem. Wolalem przeczekac i zobaczyc, co koles dalej zrobi, czy na sile sie bedzie wolal wlamac. Bo jesli tak i dopiero w przedpokoju mnie zobaczy, to wiecej nie podejdzie - nigdy nie bedzie mial pewnosci, czy ktos jest w domu, czy go nie ma. A tak jak od razu wyskocze, to na przyszlosc wybada moment i wejdzie, jak nikogo nie bedzie.

Do mnie mu sie nie udalo, poszedl w pizdu. Za pare minut slysze jakies krzyki w pakistanskim jezyku, jakies huki. Patrze przez okno na podworko, a tam wybiega wlamywacz - nie wiem, czy z drzwi z klatki schodowej, czy z khatunskiego okna, w kazdym badz razie wyskoczyl i w dluga, jakby go Darth Vader gonil. Khatun zaraz za nim i w krzyk. Wlamywacz mu umknal. Tak ze 2 godziny pozniej brytyjska policja po podworku chodzi, spisuje, do drzwi puka i pyta, czy kogos nie widzialem. Powiedzialem, co widzialem i poszedlem do pracy. Hehehehe Khatunow prawie ojebali.
16:31 / 11.06.2006
link
komentarz (1)
A wczoraj wiekszosc czasu za barem stalem i szklanki zmywalem. Tez dobrze, bo i napiwek dostalem przynajmniej. Bo, jak sie dowiedzialem, glass collectorzy nie dostaja.
23:54 / 08.06.2006
link
komentarz (3)
Ogolnie powinno byc dobrze. Jak sie uda, to wezme pare nadgodzin.

A z innej beczki: pakistany to chuje!
23:03 / 04.06.2006
link
komentarz (6)
Ale wczoraj to byl niezly zapierdol w robocie. Spory scisk, duzo ludzi i 12 funtow napiwku + 50 pensow znalezione na stole w wodce zalane. Jak sie te ludzie napierdola, to koniec swiata. Burdel zostawiaja po sobie, jak w chlewie. Jezeli o artefakty chodzi, to niby co znajde na ziemi, to moje. To wczoraj znalazlem opaske na glowe taka czerwona z kocimi czerwonymi uszami, taka opaska rodem z Playboy'a. Tylko, ze jakas stara baba w niej chodzila, to zabralem po wszystkim ze stolu pozostawiona i schowalem gdzies na krzeslo odlozylem, coby nie miec klopotu. Przyszedl kierownik, znalazl to i mi daje do rak. Pytam co z tym, a ten, ze jak chce, to moge sobie wziasc. No bardzo mi potrzebna opaska po starej krowie najebanej. Inny artefakt, jaki znalazlem na koniec, to byla reklamowka. Niewielkich rozmiarow torba foliowa z zawartoscia wewnatrz. Na oko wywnioskowalem, ze byly to mokre, biale gacie. Gacie, bo spodni to nie przypominalo, a mokre, bo ciezkie i wygladalo na mokre. Oczywiscie do kosza. A nie moge jakiegos drogiego telefonu albo aparatu znalezc? Albo portfela najlepiej pelnego pieniedzy, bez dokumentow? Czy bizuterie moze jakas droga tez.
15:52 / 03.06.2006
link
komentarz (3)
Od wczoraj nowa praca, rzadziej na necie, ale to nie przez to. Za wczorajszy wieczor ponad 10 funtow napiwku :)
13:06 / 31.05.2006
link
komentarz (5)
Ta pseudorobota przy malowaniu zaczyna mi dzialac na nerwy. Kolejny dzien bez znaku zycia. Koles chyba cos sciemnia. Tyle w tym wszystkim dobrego, ze rozliczyl sie uczciwie od razu po pierwszym dniu, jak to mial kazdego dnia sie rozliczac. No ale panie pedaloprzyjazny, co z dalsza robota? Umiec sciemniac, chciec pracowac kurna no!
20:22 / 30.05.2006
link
komentarz (4)
Na dwa tygodnie moze byc netowy out. Chyba, ze do biblioteki mi sie zachce isc.
11:40 / 30.05.2006
link
komentarz (2)
No i dalej nie wiem, na ktora mam isc na to malowanie. Pojde chyba na 12, w najgorszym wypadku postoje do 13, bo chyba cos takiego koles mowil, ze powinien byc na 12, ewentualnie sie spozni. No byleby dzisiaj mozna bylo porobic troche dluzej niz 4 godziny, bo robota nie byla az taka ciezka, czasu i tak mam na tyle, ze moglbym wiecej popracowac, a kasa sie przyda, zwlaszcza na poczatku.

Wczoraj jakies stuki, huki i krzyki. Podjechal dylizans, pakistany meble wynosily. Khatuny sie wyprowadzaja. Po 2 tygodniach dokladnie Khatuny przepedzone jednym czy dwoma skakaniami sufitowymi :) Teraz jeszcze pora na tych debili, co mieszkaja nad nami. Niestety na nich nie mam za bardzo sposobu, bo na sufit nie wejde, zeby potupac.
18:13 / 29.05.2006
link
komentarz (1)
Chyba dobrze jest. Ulotkowa robote powoli rzucam. Wczoraj poszedlem rozdawac ulotki, to niewiele ponad pol godziny z nimi postalem i mi sie znudzilo. Rozleniwil mnie ten telefon w sprawie malowania. Ulotki wiec dociagne chyba tylko do imprezy i bede sie staral ciagnac dalej - rozdajac w dniu imprezy, bo wtedy rozdac mozna najwiecej i moge na tym niezle dorobic, a nie przepracuje sie.

W kwestii malowania natomiast... poszedlem, facet ok. 35 - 40 lat. Nie zachowywal sie jak pedal, wiec kamien z serca (albo jakby to Władek z "Klanu" powiedzial "gówno w majty" hehehehe). Gadatliwy tylko troche za bardzo. Zrozumialem trzy po trzy i piate przez dziesiate, co mam zrobic, pytal kilkukrotnie, czy bede mial duzo czasu i dzisiaj i wkrotce, bo beda nastepne mieszkania. Czyli robota bedzie, dobrze jest.

Teraz odnosnie samej roboty. Zbyt lekko nie bylo, ale tez sie nie przepracowalem. Od czyszczenia scian (co za brudasy i niechluje tam mieszkaly? Polka jakas z jakims gosciem zagranicznym - tak na drzwiach przeczytalem wywieszke z nazwiskiem) az lapki rozbolaly, no ale dalem rady. Na budowie bardziej bym sie zmachal. Tak wiec czyscilem te sciany w pokoju i kuchnie cala. Po 4 godzinach wrocil David (zleceniodawca), polazil, popatrzyl i mu sie chyba podobalo. Jak sie rozgadal, tak malo co mi roboty nie dal dokonczyc. Gadal cos o jakichs zdjeciach, ktore beda robione we srode, wiec jutro musze pokoj pomalowac. Reszta na czwartek musi byc gotowa. Gadal i gadal. Powiedzial rowniez, ze jutro dojdzie do mnie jakis maly (niski pewnie) pedalek ze wschodniej Europy. Nie z Polski, nie z Czech, nie pamieta, ale z malego kraju. Gosc podobno jest zabawny i jest przy nim sporo radosci. Niewielka to dla mnie pociecha, ja pedalow nie lubie. Obecnie zyje w kraju, w ktorym niby jakastam tolerancja jest na wysokim poziomie, ale jak sie brzydze pedalow, tak sie nie przemoge. "Pierdolisz pan tolerancja" i tyle. Choc z drugiej strony jesli gosc faktycznie jest taki zabawny, to moze sie bedzie lepiej pracowalo, o ile bedzie spokojny i bedzie smiesznie. Przynajmniej szybciej czas zleci i jak nie bede czegos wiedzial, to jemu dam do roboty albo cos.

Odnosnie wyplaty. Dobrze jest. Po zakonczonej pracy dzisiejszej, zgodnie z obietnica na biezaco pieniazki. 4 godzinki - 20 funcikow. Wolalbym dzisiaj jebac z 8 godzin albo i z 10, bo robota nie byla wykanczajaca, no ale nie bylo dluzej mozliwosci. Jutro kontynuacja. Moze troche dorobie sobie na takiej robocie z pedalami badz bez, dopoki nie dostane tego legala w polowie czerwca. No a ulotki, przypomne jeszcze raz - swoja droga w dniu imprezy. A co, tez warto dorobic!
21:53 / 28.05.2006
link
komentarz (2)
Dzwonil Dejwid. Jutro zaczynam malowanie dla small gay-friendly company. Facet ogolnie nie brzmial pedalsko, wiec moze robota bedzie warta tych funtow, o ktorych pisali w ogloszeniu.
13:51 / 27.05.2006
link
komentarz (1)
Bylem na rekrutacji w czwartek. Chodzi o produkcje zywnosci gdzies w Edi. Wczoraj dali telefoniczna odpowiedz - od polowy czerwca beda mnie tam chcieli widziec. Pytalem, czy na 100% - "tak" mi powiedziano. W porzadku, ale dla mnie takie "na 100%" za 3 tygodnie to znaczy, ze do tego czasu sytuacja moze sie 20 razy odmienic. Czekac, owszem bede na ta prace, ale w miedzyczasie poszukam jeszcze czegos innego (ulotki swoja droga, ale juz nie nastawiam sie na to, ze na nich zbije majatek). Ide zryc i na miasto za praca. Joł.
18:58 / 25.05.2006
link
komentarz (1)
Skurwysyny oczywiscie zaplacily mniej, niz powinny. Ani funta nie dostalem za godzine, tylko za zwrocone ulotki. Szef powiedzial "you're the man", bo najwiecej chyba moich bylo zwroconych. Nic dziwnego, w koncu stanalem wczoraj niedaleko klubu i jeszcze zaczepialem ludzi - rozdalem blisko 20 wejsciowek, jak ktos nie mial. Dzisiaj mi powiedzieli, ze teraz mi beda liczyc po 20 godzin tygodniowo i za to placic. No zobaczymy.
18:26 / 24.05.2006
link
komentarz (1)
Kurwa dosyc tej pogody, dosyc tych dziwakow. Choc jesli chodzi o pogode, to dzisiaj bylo o wiele lepiej, niz wczoraj. Bylo troche slonca, zaraz po tym troche wiatru, deszcz, znowu wiatr, znowu slonce i tak w kolko. Na szczescie przez wieksza czesc dnia bylo nawet znosnie, wiec nie narzekam.

Teraz w kwestii dziwolagow. Najpierw podchodzi jakis jasny czarnuch, bierze ulotke, oglada i spiewa. I stoi przy mnie. No to ja mu tlumacze o co biega, a ten dalej spiewa. Skonczylem tlumaczyc, czarnuch udal sie w swoja strone wesolo podskakujac i dalej spiewajac.

Drugi przypadek. Podbija do mnie koles na szczudlach, jakis taki typowo Pythonowski z twarzy. Usmiechniety, chociaz ubrany jak wariat. Tez ulotki rozdaje. I belkocze do mnie cos po swojemu, troche sie z typa posmialem, wzial moja ulotke, mnie dal swoja. On tam jakies znizki chyba reklamowal, nawet nie wiem, bo jeszcze nie patrzylem. Co sie przeszedl, to podchodzil do mnie i gadal o pierdolach. I, co z reszta nie po raz pierwszy mialo miejsce, zawiesniaczyl polskim "dzien dobra". Pozniej cos zaczal gadac, ze lubi Polakow od czasow wojny. Dziwni ludzie tutaj zyja.

Podczas jednej z "wizyt" szczudlatego klauna podszedl do nas jakis miejscowy rudzielec, chyba kapke podpity. Pytal, czy ten "wysoki" jest na szczudlach. No nie, kurwa ma nogi dlugosci poltora metra. Szczudlacz zaczal tanczyc na pokaz, ze to jego prawdziwe nogi. Paranoja.

Na koniec podbil do mnie jakis koles i pytal, czy mam ochote z nim isc na herbate, zeby sam nie musial przy stoliku siedziec. Pomijajac wszystkie racjonalne i oczywiste powody, dlaczego odmowilem, to istnial jeszcze jeden - mialem robote (za ktora nadal nie mam pewnosci, czy mi zaplaca).

A na koniec dnia - wiele czesci ciala mnie boli. Moze wezme jeszcze reszte ulotek i uczciwie pojde pare z nich rozdac pod klubem - zawsze to wieksza szansa na ekstra kase. Oprocz oczywistej godziny czy dwoch przepracowanych, ktore rzecz jasna bede mogl sobie dopisac, to jeszcze moge rozdac sporo wejsciowek, za co powinni mi zaplacic po funcie od kazdej zwroconej przy wejsciu. Musze sie nad tym zastanowic... badz co badz, jest kawalek do tego klubu, a ja mam juz dosc tych ulotek na dzisiaj.
22:30 / 22.05.2006
link
komentarz (11)
Jakis master od ulotek powiedzial mi dzisiaj, ze w srode mam przyjsc na impreze. Kupi mi pare drinow i wtedy zaplaci za robote. Po mojemu, to mnie typ chce schlac, zeby mi mniej zaplacic.

W kwestii gosci. Zaczepil mnie dzisiaj jeden Czech, bo zobaczyl jakies znajome litery, jak to okreslil. Nie wiedzialem, czy tlumaczyc mu o co biega po polsku, czy po angielsku. Powiedzialem po polsku, przytakiwal, mozliwe, ze zrozumial. Jesli wpadnie na impreze ze swoimi znajomymi, to powinienem dostac kilka(nascie) funtow wiecej.

Dalej byla calkiem ladna i mila Polka. Fajna dziewczyna, chwile pogadalismy. Co jak co, ale ja w ojczyznie nie przypominam sobie, zebym kiedykolwiek spotkal tak milych, a zarazem nieznajomych rodakow. Tak wiec moze i ta Polka zgarnie swoich znajomych i wpadnie na impreze. Mnie to odpowiada, z kwestii finansowych przede wszystkim.

Trzeci interesant to byl jakis brodacz z Tych. Gadal troche z jajuszowatym akcentem. Ucieszyl sie chlopaczyna, jak mial okazje z kims po polsku pogadac. Tez wreczylem mu kilkanascie ulotek, a co... niech bierze znajomych i wpadaja na impreze, jaka by ona nie byla. Mnie chodzi o to, zeby mi zaplacili jak najwiecej :P
19:36 / 21.05.2006
link
komentarz (2)
Jesli o ulotki chodzi, to dzisiaj tez nie zastalem ulotkowego menadzera (nawiasem mowiac bardzo powazne to musi byc stanowisko, zeby az kierownik do tego byl wymagany jako do osobnej sekcji). Bylem w klubie trzy razy o roznych godzinach i w koncu ktos byl w srodku. Dowiedzialem sie tyle, ze ulotkowy menadzer bedzie dostepny jutro o godzinie 13. Oby faktycznie tam byl, bo chce nastepne ulotki i troche informacji.

Teraz w kwestii pakoli i innych ciemnoskorych pakistanopodobnych. Jeden z nich nawet mily w sklepie. Choc nie ma u niego pracy, to przez 5 minut belkotal po pakistanskoangielsku o tym, gdzie praca moze byc. Zrozumialem z calej gadki tylko tyle, ze 3 minuty drogi w prawo oraz 5 minut drogi w lewo - to dwa miejsca, gdzie praca moze byc. W prawo pracy nie bylo, a w lewo nie wiedzialem o co mu chodzi, a i tak z "lewo" przyszedlem, wiec gdzie mogla byc, to ja juz bylem. Inny pakistan tez w miare mily i nawet zrozumiale gadal. Podobnie jak u tego poprzedniego, pracy nie ma, ale pytal, co umiem - jakby cos sie pojawilo, to zadzwoni. Albo troche nierozgarniety, albo glupi, bo najpierw mowi, ze zadzwoni, a pozniej mi oddaje CV nawet bez spisania numeru telefonu i ponownie mowi, ze zadzwoni. Oczywiscie uswiadomilem brudasa, ze papierek jest dla niego. Ucieszyl sie, jak malpa, co blaszke dostala. Na poczatku pytal, czy z Polski jestem. Moze juz jakiegos mojego rodaka zatrudnial i na dobre mu to wyszlo, ze sprawial wrazenie, ze faktycznie da znac, jak sie robota jakas pojawi. No zobaczymy. Jutro ide kontynuowac ulotkowanie za pieniadze lepsze niz kierowanie produkcja w Polsce. Jak bedzie duzo jutro, to tylko ulotkuje. Jak malo, to szukam innej roboty po ulotkach. Trzeba sie na stale zaczepic gdzies, bo choc ulotki o wiele lepiej platne od innych robot i napewno wygodniejsze, to niestety nie jest to praca dostepna na 20 dni w miesiacu, chociazby po 6 godzin dziennie.
17:46 / 20.05.2006
link
komentarz (9)
To bedzie tak. Ulotki dalej porozdawalem dzisiaj na ulicy, nawet w deszczu. Szlo ogolnie nawet lepiej niz wczoraj, tylko, ze dalej nie znam szczegolow pracy, bo jak poszedlem do klubu, to nikt nie otwieral. Przejde sie jutro z rana po nastepne ulotki. Pracuje uczciwie i mam nadzieje, ze tym samym odznacza sie ci, ktorzy mnie niby zatrudnili (jak sadze na czarno, ale wcale mi to nie przeszkadza przy umowionych stawkach - tylko zebym faktycznie tyle dostal, to nie bede narzekal). No najwazniejsze, zeby po wszystkim (i nie za pozno) mi w ogole zaplacili, bo po doswiadczeniach z rodzimego kraju mam nienajlepsze wspomnienia, jesli chodzi o ulotkowanie.

A teraz kwestia ogorka. Jest taka piosenka dla dzieci, dosyc stara, ma juz kilka - kilkanascie lat. Piosenka jest o buraku, jakich malo. No bo jak sobie slowa przypomne, to tam cos bylo, ze ogorek ma zielony garnitur, a do tego czapke i sandaly. Ja nie wiem, ale czapka to raczej do garnituru nie bardzo. Kapelusz jakis, no beret moze, ale nie czapka. A jeszcze te sandaly? Ten ogorek to musial wygladac jak wiesniak. Kto to takie piosenki wymysla?
00:08 / 20.05.2006
link
komentarz (1)
Mozliwe, ze znalazlem prace. Uwierze, jak mi zaplaca.
21:06 / 18.05.2006
link
komentarz (5)
Poszukiwania trwaja. Sie nabiegam po miescie, ale na dobre mi to chyba wyjdzie. W Edynburgu milsze Polki niz we wlasnym kraju.
23:36 / 17.05.2006
link
komentarz (5)
Coraz wiecej polskiego slysze na ulicach. Ble.
20:36 / 16.05.2006
link
komentarz (2)
A jeszcze paranoje opisac musze. W Polsce lekko drazniace jest "a że przy oknie, a że przodem, a że bokiem"... bez jaj, ale tutaj nie ma chwili spokoju od tego. Jedna osoba wysiada, 10 sie przesiada. I tak co przystanek.
20:32 / 16.05.2006
link
komentarz (1)
I zeby nie bylo, ze w Szkocji bez jezyka ani rusz, to ja moze podam taki przyklad. Ide chodziakiem, a tu drobne leza. I juz pierwsze 17 pensow zdobyte na obczyznie.
13:04 / 16.05.2006
link
komentarz (2)
Niejaki T.Khatun, mieszkajacy bezposrednio pode mna lubi sobie z rana posluchac glosnej, pakistanskiej muzyki. Sposob na razie jest skuteczny, aby skakac namietnie we dwojke po podlodze - jego suficie. Chwila sportu i muzyka ustaje. Ach te pakistany jedne.
14:05 / 15.05.2006
link
komentarz (9)
No to jakos dojechalem. Momentami bylo niewygodnie, ale dalem rade. Internet jest za darmo, jakas siec podlapywana na lewo, wiec dobrze jest :P

na_dnie_morza: skonczyly sie darmowe minuty w programie, pozniej zaloze nowego uzytkownika, to chyba jeszcze zadzwonie. A jesli chodzi o ta laske z autokaru, to Tomek sie mylil - ona jest zajeta, a jechala do Belgii albo Holandii, wiec przesiadala sie w Świecku.

blahz: ten autokar jechal przez Luton :D
01:13 / 13.05.2006
link
komentarz (0)
Im blizej wyjazdu, tym coraz bardziej padniety. Nie ma sie co dziwic. Latam i zalatwiam od tygodnia i to tak bez chwili wytchnienia, od rana do wieczora. Jeszcze jutro troche do zrobienia jest, a czasu niewiele. Jebac to, bedzie dobrze :)
20:13 / 11.05.2006
link
komentarz (8)
Od paru dni ostry zapierdol i coraz mniej czasu na wszystko. Dni uplywaja nieublaganie szybko, nawet nie wiem kiedy. To zostanie napewno odrobione w niewatpliwie dluzacej sie podrozy autokarem, monotonnej jezdzie przez kraje zachodniej Europy. Jak ktos nie ma co ze soba zrobic, bo mu sie nie chce na miejscu robic, zeby sie dorobic, to wydziwia i pozniej takie efekty, ze trzeba sie autochujami tarabanic tysiace kilometrow. Mam tylko nadzieje, ze bede gadal inaczej, jak zalapie robote platna w funtach.
18:32 / 10.05.2006
link
komentarz (4)
Od miesiaca sprawdzam po 3 razy dziennie stan konta w nadziei, ze te chuje z urzedu zlodziejskiego wreszcie zwroca podatek. Pita w tym roku zlozylem dosyc wczesnie, wiec kurwa ilez mozna? Przed chwila sprawdzilem stan i wreszcie pieniadze dotarly. Nie wiem, czy oni to wysylaja przez 40 roznych bankow rozjebanych po calym swiecie, czy jak, czy sie zabieraja na ostatnia chwile z tym. Grunt, ze kasa jest mozna powiedziec na czas.
17:32 / 08.05.2006
link
komentarz (22)
Bilet jest. Za pare dni wypierdalam. Joł :)
12:04 / 07.05.2006
link
komentarz (2)
Czas mi sie chyba konczy, ale mam motywacje, wiec nie powinno byc zle. No kurwa, zdolny w koncu jestem, nie ma to tamto!
22:22 / 04.05.2006
link
komentarz (8)
Jutro powinno wreszcie sie okazac, wrecz przesadzic.
00:40 / 02.05.2006
link
komentarz (2)
A jak u sasiadow trzeba meble poprzesuwac, to Kuba zawsze chetny. Tylko nigdy go nie ma, jak u mnie trzeba pare szafek przestawic.
17:50 / 28.04.2006
link
komentarz (3)
Od kilku tygodni klimatyzacja w budynku dziala jakos dziwnie. Ja rzucam co rano (godziny 12 - 14) kurwami, bo dolatuje do mnie smrod smazenia roznych dziwnych rzeczy z kuchni sasiada, on pewnie sie wscieka, jak ja smrodze jakies sniadanie, czy obiad. Dziwne, kiedys tego nie bylo.
12:12 / 28.04.2006
link
komentarz (2)
Snilo mi sie, ze prowadze samochod. Juz dawno nic takiego mi sie nie snilo. Jednak po raz kolejny w takiej tematyce snilo mi sie, ze nie umiem parkowac, tylko przyjebalem w jakas furtke. Kurwa! Przeciez ja w ogole nie potrafie samochodu prowadzic, to dlaczego sni mi sie tylko, ze nie umiem parkowac?
01:40 / 27.04.2006
link
komentarz (2)
Zmeczony. Spac ide. Rano mozliwe odwiedziny, nie wyspie sie, ale siedzenie przez polowe nocy wcale mi nie pomoze.
23:49 / 22.04.2006
link
komentarz (6)
Z innej beczki. Dzien nie byl zly, wrecz nalezal do udanych i trzeba zakonczyc go pozytywnym akcentem, a nie spinaniem sie o byle gowno. W poniedzialek i wtorek musze sobie zrobic seanse trzech filmow Marka Koterskiego (niestety wiecej nie posiadam). Chociaz wielu ludzi na tych filmach potrafi smiac sie do lez, ja ronie lzy rozpaczy. Jedne z najlepszych dramatow, a "Dzień Świra" przedstawia kogos, kim boje sie zostac w przyszlosci. Jakby nie bylo Miauczyński ma strasznie podobny charakter i zachowania do moich, badz to wlasnie ja jestem pod wieloma wzgledami podobny do glownego bohatera. Jednak ten film nie jest moim fatum, a przestroga (co nie znaczy, ze bede powstrzymywal sie od nasrania komus perfidnie pod balkonem, jesli mnie sprowokuje).
23:44 / 22.04.2006
link
komentarz (3)
Koniecznie musze zmienic podejscie. Co z tego, ze z niechecia widze na miescie wiele geb, ktorych nie lubie, a ktorych czesc mnie lubi, inna czesc zapewne mniej, a jeszcze inna czesc pewnie tak samo mnie nie lubi, jak ja ich. A niech sobie beda, przeciez z nimi nie gadam. Na widok niektorych az mnie telepie, sam nie wiem dlaczego. Srac na nich i tyle, niech sobie beda. Wiadomo, ze nie za kazdym musze przepadac, ze w tak malej wiosce jest sie wrecz skazanym na widok pewnych facjat. Zadziwiajace jest tylko to, ze o ile do niedawna pewne mlodsze ryje nie mogly wychodzic z domu po godzinie 21, a teraz po nocy sie ich pelno spotyka. Co to, wakacje, czy co?
13:26 / 21.04.2006
link
komentarz (4)
Wchodze do sklepu. Ku mojej ogromnej uciesze, nie ma w nim nikogo poza sprzedawca. Duzo miejsca, luzu, bez kolejek. Tylko "zamowilem" pierwsza rzecz, a na raz sie zwalilo do sklepu z 5 osob. Widzac, co sie swieci, zblizylem sie bardziej do sklepowej lady. Wrecz przytulilem sie do niej, czyniac tym samym wiecej miejsca na przejscie dla nowych klientow. Jakby tak dobrze spojrzec, to zrobilem tyle miejsca, zeby za moimi plecami przeszly dwie rosle osoby, jedna obok drugiej. Na niczym spelzly me starania, pomimo, iz jeszcze bardziej probowalem zjednoczyc sie z lada. Natlok buractwa, ktore zamiast przejsc chociaz w niewielkiej odleglosci ode mnie, przetaranowalo sie przeze mnie przyciskajac mnie do lady jeszcze bardziej. Dobrze, wasza sprawa. Dzieki waszej pomocy zgwalcilem ta lade, na ktora za chwile beda wykladane towary dla was. Na specjalne zyczenie moge jeszcze spuscic sie do kubka, tylko prosze - po dobroci, a nie tak brutalnie jak w sklepie.
21:53 / 20.04.2006
link
komentarz (3)
Jestem zmeczony. Nie skrajnie, a calosciowo. I jest wieczor.
20:36 / 20.04.2006
link
komentarz (1)
Nosz kurwa mac! Jak juz wszystko powoli zmierza w dobrym kierunku, to zawsze musi cos czlowiekowi dopierdolic, zeby tylko sie nie udalo.
12:35 / 20.04.2006
link
komentarz (2)
Jutro premiera nowego filmu Koterskiego. Trzeba jechac, ale raczej nie na premiere. Za pare dni.
10:40 / 19.04.2006
link
komentarz (6)
Musze wylaczyc na dzis domofon. Ale czy to cokolwiek pomoze? I tak beda sie dopierdalac do drzwi te chamy niezapowiedziane. Ja nie mam w zasadzie nic przeciwko gosciom, ale musze wiedziec, ze ktos przyjdzie. Nie lubie tak, jak ktos przeszkadza mi w moim wolnym czasie, a nie dal wczesniej znac, ze wpadnie. A dzwon sobie pryciochu do tego domofonu, ja i tak juz nie spie.
11:31 / 18.04.2006
link
komentarz (0)
O kurde... ciezki poranek.
22:44 / 17.04.2006
link
komentarz (4)
Czy juz czas na powrot? Chyba jeszcze kasy brak. Bo checi to juz chyba sa.
11:34 / 17.04.2006
link
komentarz (3)
Alez mialem piekny sen :) Z okazji swiat, czy jak?
23:10 / 14.04.2006
link
komentarz (1)
Mow cos do kogos, a ktos powie "tak tak, dobra, tak zrobie", a robi calkiem na odwrot. Traci swoj oraz moj czas, aby po kilku dniach okazalo sie, ze jest zle, ze zjebal. W takich wypadkach nie lubie miec racji, bo co mi po tej racji, jak stracilem kilka dni? Takie cos wkurwia.
22:21 / 11.04.2006
link
komentarz (4)
Nie ma to jak widok srajacego zula. Dobrze, ze bylem juz po jedzeniu, a nie w trakcie.
11:15 / 07.04.2006
link
komentarz (8)
Wiec tak... panienka w bikini przy durnowatej muzyczce namawia, zeby do niej dzwonic, to sie wygra pieniadze. Ciekawi mnie, ilu ludzi cos takiego oglada. Bo tak... jesli ktos lubi programy z lazaca po studiu cholera i pieprzaca o tym, ze zagadka jest banalna, ze co chwile jest coraz wiecej do wygrania i wystarczy tylko zadzwonic/wyslac sms, to pewnie oglada takie programy w dzien, a nie w srodku nocy. Wydaje mi sie, ze najwiecej ludzi, ktorzy cos takiego ogladaja, kwalifikuja sie do znudzonych frajerow w srednim wieku (i starszych), ktorzy siedza calymi dniami na przedwczesnej rencie, obejrza taki program raz, drugi, trzeci, chwyca za telefon i nabija rachunek. Bo, po sobie wiedzac, jesli nie ma nic w TV, a w ostatecznosci trafiam na program "zadzwon chuju i daj nam zarobic", to wylaczam odbiornik telewizyjny, a nie ogladam tych glupot. Szkoda pradu na cos takiego. A w nocy? No kto to w nocy oglada? Przeciez taki program w nocy do niczego sie nie nadaje. Skoro jest na antenie, to najwyrazniej ktos dzwoni, ale wydaje mi sie, ze napewno mniej osob, niz w dzien. Do kogo jest to wiec skierowane, ze panienka w bikini musi prowadzic? Po co taki program zawiera elementy erotyzmu? No przeciez jak bede chcial poogladac gole babki, to wlacze sobie stosowny film na taka okazje, a nie bede sluchal pieprzenia o tym, ze latwe zagadki, ze duze pieniadze i zeby zadzwonic. Albo jestem dziwakiem, albo naturalnie nie rozumiem tego, co sie dzieje w telewizji.
11:16 / 06.04.2006
link
komentarz (2)
Bo po schodach to nie mozna schodzic normalnie, spokojnie i bez wydawania zbyt glosnych dzwiekow. Za kazdym razem trzeba zbiegac z wielkim hukiem, malo co nie zjebac sie z tych schodow (bo tak moznaby wywnioskowac z dzwiekow dochodzacych przez 3 pary drzwi), ale dalej biec. Spieszy sie tak bardzo za kazdym razem, czy jak? Jeb jeb jeb i halas na cala klatke schodowa. Moze bym kiedys troche oleju wylal na schody i patrzyl sie z boku jak te gnoje jebane zbiegaja na ryj? Jeden upadek i prawdopodobnie nastepnym razem bardzo spokojnie i bezhalasliwie by schodzili (i wchodzili z reszta tez).
12:23 / 04.04.2006
link
komentarz (4)
Wrocław niebezpieczne miasto. Jesli o mnie chodzi, to niecaly rok temu cudem uniknalem golebiego obesrania na Chrobrego. A dzis, w tym samym rejonie...
...wiecej na glebinowym nlogu zapewne w najblizszym terminie.
10:41 / 03.04.2006
link
komentarz (0)
Juz? Mozna cos nowego? Czy jeszcze czegos brak?
12:46 / 31.03.2006
link
komentarz (6)
1. Dzieciak, ktory nie potrafi sie zachowac, nie powinien byc uciszany publicznie, bo to dodatkowo przeszkadza. Powinien byc nauczony zasad ogolnego zachowania posrod innych ludzi, w domu. W domu powinni go opiekunowie nauczyc, jak sie wlasnie zachowywac. Krzyczy, biega, a przeciez wyglada na 8 - 9 lat. To juz nie jest przedszkole, zeby sie tak zachowywac. Chyba.
2. Uciszajaca emerytka. Drze jape na caly urzad (nie wymienie z nazwy, aby reklamy nie robic). Ucisza bachora, powinna zajac sie takim uciszaniem w domu i tam go nauczyc. Nie publicznie, bo dodatkowo przeszkadza.
3. Wielki biznesmen. Elegancki samochod, komorka, garniak. Idzie bogacz srodkiem chodnika. Nie idzie, wlecze sie. Probuje go wyminac, on przede mnie. Ja w druga strone, on tez odbija. W akcie desperacji nawet po blocie w swoich lsniacych lackach przeszedl, byleby mnie tylko nie przepuscic. Co mam go kurwa obiec dookola ulica?
4. Emerytka (kolejna). Niska, chuderlawa, ledwo zywa z wygladu. Wlecze sie z predkoscia 1 km/h. Pewnie nie ma sil, jej wiek daje o sobie znac. No coz, przykro z tego powodu, moglby jej ktos pomoc (z rodziny albo cos). Piec (duzych) krokow od wejscia, ja jeden. Otwieram drzwi. Ledwo zywa staruszka dostaje nagle spida jak po napoju energetycznym i zanim ja zrobilem krok, ona byla juz przy wejsciu. Nie wiem o co chodzi, ale podejrzewam, ze jak tylko bym ja przepuscil, to znowu by dostala zolwiego tempa i bym sie musial za nia wlec do kasy, a w miedzyczasie pewnie znikad pojawilyby sie 3 inne osoby, ktore bez wachania by ja wyprzedzily i tym samym stalbym w kolejce jako piaty. Nie ma to tamto, zachowam sie po chamsku i skoro staruszka ma tyle sily, to niech sobie postoi w kolejce dluzej, ja pierwszy. W koncu nawet gdybym puscil ja przed sama kasa, to ona zalatwialaby swoje sprawy trzy razy dluzej niz ja. Jak sie okazalo, w tym wypadku sie mylilem, bo jej zalatwianie trwalo mniej wiecej tyle samo, co moje, ale w pierwszym wypadku mialem racje - ledwo stanalem przed kasa, zaraz za mna byla staruszka, a znikad pojawilo sie jeszcze dwoch klientow. Puscilbym ja i stalbym jako ostatni. Nie ma zmiluj.
5. Powrot do domu. Mam ochote komus jebnac. Nagle zza rogu pojawia sie jakis menel. Poznaje goscia, bo zaledwie kilka miechow temu mnie zaczepil o drobne i pieprzyl cos, ze sasiada nie poznaje. Robie duze kolo, zeby go ominac, chociaz widze, ze sie na mnie lampi i wiem, ze jak mu nie zwieje, to mnie zaczepi. Nie pomaga ignorancja, w koncu mnie dopada. "Bla bla bla, sąsiada nie poznajesz?". No wlasnie kurwa nie poznaje. Pytam o nazwisko, to takie wybelkotal, ze dalej nie poznaje. Ta sama spiewka o drobne, kazalem sie gosciowi odpierdolic. Mam dosc. Ale dobra, spojrzmy na to z innej strony. Jesli faktycznie mowi prawde, albo raczej CZY faktycznie mowi prawde? Zalozmy, ze tak. Jezeli byl moim sasiadem stosunkowo niedawno, to powinienem go pamietac. A ja przeciez pamietam go tylko z ostatniego spotkania i sciemniania w tej samej okolicy, kilka miesiecy temu. Mowi, ze wtedy byl ogolony. Nie poznaje typa. Pomimo mojej slabej pamieci do twarzy, to sasiadow raczej sie pamieta (nawet meneli, a tych to chyba nawet i bardziej). Moze mieszkal w mojej dzielni kilka lat temu? Wtedy z kolei on nie ma prawa mnie pamietac, bo kilka lat temu to ja bylem nizszy o 1 metr, wazylem mniej o 40 kg, a na gebie nie mialem ani brody ani wasow. Moj fryz tez sie znacznie roznil, a po podworku hasalem w dresach. Krotko mowiac albo koles sciemnia, albo ja go faktycznie nie pamietam. Jakby nie bylo, nie mam zamiaru dac mu ani grosza, co najwyzej w ryj mu przylozyc, bo wkurwia mnie juz cos takiego. A kto mnie da na karte graficzna?
6. Stoi na srodku sklepu kobieta/baba. Przejscie toruje. Trzeba akrobatyzowac sie (wyginac), aby ja wyminac. Dlaczego, ja cala liste zakupow dokonuje w max 4 minuty (najwiecej czasu schodzi na bieganie sklepowej po towary), a kobiety takie jak ta pseudoklientka 4 produkty kupuja przez 10 minut? Nie wie co ma kupic? To niech sie w domu zastanowi, a nie w sklepie. Nie potrafi w domu? To niech w sklepie stanie w kacie i sie rozglada po polkach, co by tu jeszcze kupic. W kacie raczej nikomu nie bedzie przeszkadzac, a tez ma obraz na wszystkie towary, kto wie nawet, czy nie lepszy, bo w kacie stojac musi obracac sie tylko o 45 stopni w prawo/lewo, a nie o 180, aby wszystko zobaczyc. No dobra, stojac w kacie moze wygladac idiotycznie. Niech sie zastanawia stojac w kolejce. Tez zle? Dlaczego zastanawia sie dopiero, jak zostanie numer jeden w kolejce i to ona dokonuje zakupow? Dlaczego dopiero wtedy mysli, co ma kupic i trwoni moj czas? Malo tego, trwoni nawet swoj czas! Ludzie nie mysla o innych, ok, ale niech pomysla o sobie. Nie wie co ma kupic, to niech wypierdala, bo ja doskonale wiem i nie mam zamiaru czekac, az komus wreszcie przyjdzie do glowy lista potrzeb.

Oto relacja z 45 minut na miescie.
11:36 / 30.03.2006
link
komentarz (3)
Nie dosc, ze pozno wstaje, to jeszcze pozno zbieram sie do roboty. A pozniej moj dzien trwa, nie kilkanascie, a ledwie kilka godzin. Nie ma sie co dziwic. A weekend dalej pod znakiem zapytania. Wiem, ze nalezaloby wrecz jechac, ale nie dam rady rano wstac. Chyba wolne. Znowu.
12:04 / 29.03.2006
link
komentarz (3)
To ja sie cos ostatnio wyspac nie moge. Wstaje pozniej, troche nie mam sil. W weekend szkola. Jesli taki stan rzeczy sie utrzyma, to nie pojade, bo jak tu sie z poludnia na 7 rano przestawic?
11:58 / 28.03.2006
link
komentarz (3)
Zmeczony i niewyspany. Z wlasnej winy. Czy w weekend mam jechac do szkoly, czy olac sprawe?
10:58 / 27.03.2006
link
komentarz (3)
Alez mi sie dzisiaj nie chce... kompletnie nic mi sie nie chce.
11:20 / 25.03.2006
link
komentarz (4)
Nie wiem, jak tydzien temu, bo bylem wtedy w szkole, ale dzis, podobnie jak pisalem 2 tygodnie temu, nalezy tluc schabowe w sobotni poranek. Podejrzewam, ze mimo wszystko tydzien temu bylo tak samo, bo to chyba tradycja. Chyba, ze zli sasiedzi czaja sie specjalnie na mnie i kiedy ja chce sie wyspac, to oni musza schabowe o 10 rano tluczkiem masakrowac. Na cale szczescie dzis obeszlo sie bez koninopodobnych dzwiekow w wykonaniu wiejskiego chorku osiedlowego ulubiencow disco polo.
10:31 / 24.03.2006
link
komentarz (0)
Kto to niby byl? Ja chce jeszcze raz!
19:55 / 23.03.2006
link
komentarz (0)
A jeszcze dodam, ze czyjas kuzynka mi sie snila. Tylko tez niezaciekawy byl to sen.
10:34 / 23.03.2006
link
komentarz (0)
Jab twoja mac! Co to za sny sa chore?? No glupoty no. Bo ja nie chce, zeby prorocze takie byly. Az tak bardzo sie nie upodabniam przeciez. Odrobine tylko.
11:39 / 20.03.2006
link
komentarz (1)
Sny. Glupie sny.
15:52 / 17.03.2006
link
komentarz (9)
Z dnia na dzien, jakos tak, coraz bardziej zmeczony. I nie wiem dlaczego. A weekend w szkole. Zmeczenie calkowite.
11:29 / 16.03.2006
link
komentarz (5)
100 odcinkow? Czy aby napewno kazdy po godzinie? Lucas chyba troszke na glowke upadl, ale jesli mu to wyjdzie choc w polowie tak dobrze, jak pelnometrazowki, to jestem za :) Choc w dalszym ciagu wolalbym, zeby zajal sie rozwinieciem starej trylogii, a jesli juz koniecznie serial, to najbardziej by mnie rajcowaly wydarzenia pomiedzy IV a V epizodem. Z drugiej jednak strony te pomiedzy III a IV tez powinny bardzo wiele wniesc do serii. No zobaczymy. Niech papcio pisze scenariusz i bierze sie do roboty :)
13:06 / 14.03.2006
link
komentarz (4)
No i gdzie niby sa te tanie linie lotnicze, o ktorych tak glosno? Bo ja niestety zadnych takich supertanich, jak jest wszedzie zapewniane, nie znalazlem. Owszem, odrobine tanie znalazlem, ale tylko odrobine. A takie cos, to nie za bardzo mnie urzadza.
11:25 / 14.03.2006
link
komentarz (0)
No powoli sie cos koluje. Ja tez dostalem zadanie i calkiem o nim zapomnialem. Chyba dobrze by bylo, zebym teraz je wykonal, bo pozniej znowu zapomne i bedzie glupia sytuacja.
11:24 / 11.03.2006
link
komentarz (2)
Tlucz kotlety w sobote o 10 rano. Masz racje. A inni niech sie smieja, niech rza jak te konie nie wiadomo z czego. I disco polo, jak za dawnych lat niech sluchaja na caly glos. Przez takich sasiadow po dzis dzien doskonale pamietam dni i godziny emisji programu tv pt: "Disco Relax" oraz "Disco Polo Live".
19:16 / 09.03.2006
link
komentarz (1)
Głos w słuchawkach I: "Jak tego poszukać?" (przedmiotu na Allegro)
Głos w słuchawkach II: "Wyszukiwarka musi być."
Głos w słuchawkach I: "A gdzie to się kupuje?" (wyszukiwarkę z Allegro)
16:02 / 09.03.2006
link
komentarz (1)
Domokrążca (ona): "A miał dredy?"
Sąsiad (on): "Nawet nie wiem, co to jest."
11:25 / 09.03.2006
link
komentarz (0)
Ajajaj... taki piekny sen mialem. I jeszcze jakby bylo malo, to na zlosc w nim lajzie 3 robilem :>
07:55 / 07.03.2006
link
komentarz (7)
I znowu jak zombie. I nawet kawy nie ma. Takiej, jaka lubie oczywiscie.
20:36 / 06.03.2006
link
komentarz (4)
Kot miauczy w zamkniecu. Nie wypuszcze. Dla jego dobra wlasnego. A niech sra na podloge. Bo to raz po nim sprzatalem?
11:18 / 06.03.2006
link
komentarz (2)
Powrot roznorodnych tematycznie snow. I zrytych troche. Dawno juz nie bylo.
22:36 / 04.03.2006
link
komentarz (8)
No co to za kultura siedziec na klatce i gadac i siedziec i gadac i siedziec. Domu nie maja? Skoro tak sie lubia, to czemu jeden do drugiego do domu nie pojdzie, tylko sie przepychac wiecznie trzeba przez nich?
18:07 / 03.03.2006
link
komentarz (4)
Wkrotce zjawia sie goscie... jak to sami okreslili - nagle i niespodziewanie, jak sraczka.
17:28 / 02.03.2006
link
komentarz (7)
Nie no jak widze takie cos, to az sie chce pajaca zwyzywac od najgorszych debili. Najpierw jakis idiota w sobote o 8:20 napierdala mlotkiem w blache ulozona specjalnie na murku pod oknami (chyba nie musze przytaczac wyrazow dzwiekonasladowczych), a przed chwila inny debil zajechal na podworko rozkraczajacym sie samochodem, wyszedl z niego z jakas baba i szczerza zeby komus do okna, a w aucie zostawili dzieciaka, ktory mial niezly ubaw jebiac piescia w klakson. No ludzie, kurwa, troche wyobrazni! To, ze male dziecko znalazlo sobie zabawke i mu sie to spodobalo, to rozumiem, bo maluch jeszcze nie ma rozwinietego umyslu i nie zdaje sobie sprawy, ze swoja zabawa przeszkadza innym. Ale to, ze stary facet zamiast cos z tym zrobic, tylko jape szczerzy, to jest moim zdaniem karygodne za jego glupote. Dal dzieciakowi zabawke, to niech z nim jedzie gdzies na odludzie, niech tam sobie maly napierdala w klakson do woli, gdzie to nikomu nie bedzie przeszkadzalo. Albo pod swoje okna, niech go sasiedzi za to zjebia. Dokladnie to samo, co przychodzenie pod cudze okna ze swoim psem, zeby go wysrac. A gdybym ja tak pobiegl komus pod oknem nasrac? Miauczyński wlasnie tak zrobil i byla to perfekcyjna riposta, tylko problem w tym, ze przez plytki umysl niezrozumiana.
11:19 / 02.03.2006
link
komentarz (2)
Ludzie, co wy? Kurwa! Zbierac dupska i jedziemy!
09:24 / 01.03.2006
link
komentarz (11)
Eee juz mnie to nudzi.
05:35 / 28.02.2006
link
komentarz (1)
"Vampire The Masquerade: Redemption". O tym, ze klimat jest w tej gierce zajebisty, to wiedzialem juz dawno temu. Ale o tym, ze ten klimat zajebiscie poteguje sie dopiero w nocy, to wiem dopiero teraz :) Przemeczenie, suchoty i lekki bol glowy, a takze troche nie-na-silach-bede-w-dzien zapewne tez. Niewazne. Wazne jest, ze dobrze mi szlo w nocy, dlatego tluklem do rana :)
18:32 / 27.02.2006
link
komentarz (2)
Pana Miecia spotkalem. Jak zwykle "mrmrmrmrmrmr" i usmiech na pogodnej, lysej twarzy. Jak zwykle bez brwi. Zaiste smieszny jest ten czlowieczek, ale wszyscy go lubia. Ja tez go lubie.
10:38 / 27.02.2006
link
komentarz (0)
Dzisiaj trzeba dzialac... ale mi sie nie chce. Strasznie sie nie chce.
19:30 / 26.02.2006
link
komentarz (0)
Niech mi ktos da nowe filmy.
17:13 / 25.02.2006
link
komentarz (2)
Lajza sobie neostrade zalozyla... kto by to pomyslal. Malo tego... podlaczyli mu zaledwie po 2 miesiacach lamentu.
02:20 / 25.02.2006
link
komentarz (0)
I znowu mi sie filmy pokonczyly. No jeden zostal.
11:52 / 24.02.2006
link
komentarz (0)
Co to za dziwna polityka, zeby dzien w dzien napierdalac w domofon o 9, o 10 i o 11 rano? Bez zapowiedzi rzadko otwieram drzwi, odbieram domofon. Po prostu albo sie umow, albo najpewniej pocalujesz klamke. A jesli to nikt ze znajomych, to dlaczego ciagle pod moj numer musza wydzwaniac? Czy tam jest napisane "odźwierny" do chuja pana? Chyba pora jednak sie poswiecic, wstac, odebrac i opierdolic z gory na dol, ze jak jeszcze raz zadzwoni, to go oducze dzwonienia ciagle pod ten sam numer.
12:05 / 23.02.2006
link
komentarz (2)
Standardowo wieczorami sa checi, ale nie ma mozliwosci ani czasu. Z kolei rano te mozliwosci i czas sie pojawiaja, ale brakuje checi i zapalu. Badz tu madry i pisz wiersze.
22:04 / 22.02.2006
link
komentarz (33)
Jak czytam niektore komentarze artykulow na onecie, to mi sie przypominaja scenki z "Latającego Cyrku Monty Pythona", gdzie jakis omawiamy "problem" czerpal z opini publicznej, a szarzy przechodnie wypowiadali sie w roznoraki durnowaty sposob. Tak samo jest w niektorych postach na onecie.
11:29 / 20.02.2006
link
komentarz (1)
W ostatecznym rozliczeniu wychodzi na to, ze jako chemik tez za dlugo bym nie popracowal, a mniej wiecej do dzisiaj. Zatem dobrze, ze wczesniej odszedlem, bo choc nie zdazylem zarobic kokosow, to przynajmniej zdrowie zaoszczedzilem.
00:02 / 20.02.2006
link
komentarz (0)
Jakies dziwne wizje, przeczucia, glosy. Not fuckin' way, jeszcze sie nigdzie nie wybieram, wbrew temu, co mi w glowie gada przed zasnieciem.
20:04 / 17.02.2006
link
komentarz (2)
Troche niechetnie, ale dalem rade. To nic, ze z gory przeczuwalem, ze finalnie bedzie klapa. Jeszcze co prawda nie wiem, jak to wszystko wyjdzie, ale przeczuwam, ze bedzie tak, jak myslalem od poczatku - czyli dno. Niewazne. Wazne, ze wypelnilem swoj obywatelski obowiazek.
23:53 / 13.02.2006
link
komentarz (0)
No napewno lepszy pod wzgledem humoru, od wczorajszego. Jebac tych dupolizow, obejde ich dziwne "blokady" na swoj sposob... niewygodny z poczatku, ale obejde.
23:52 / 13.02.2006
link
komentarz (0)
Wieczor w zasadzie udany :)
10:27 / 13.02.2006
link
komentarz (0)
Robie. Nie proznuje. Przez chwile.
22:00 / 12.02.2006
link
komentarz (0)
No to sie wkurwilem :( Nie ma to jak rozne wersje na rozne platformy. A juz sie cieszylem... kurwa przedwczesnie. Taka "nagrode" to niech sobie w dupe wsadza glupie chuje.
20:15 / 10.02.2006
link
komentarz (0)
Pierdole. Nie odbieram domofonu, nie otwieram drzwi bez zapowiedzi.
20:35 / 05.02.2006
link
komentarz (3)
Checi sa, zapal jest, tylko sil brak. Jutro beda sily, nie bedzie reszty. We wtorek bedzie reszta. I sily. Nie bedzie czasu.

A zmieniajac temat... krzyknalbym sobie "Mortal Kombat!", ale wstyd przed sasiadami :P
12:30 / 26.12.2005
link
komentarz (2)
Zasrani Francuzi. Francuzi i kazdy jeden, co nie zaznacza wersji jezykowej przy ripowaniu filmow.
23:12 / 18.12.2005
link
komentarz (0)
Moze zamieszcze jeszcze tylko takie male sprostowanie do poprzedniej notki. Otoz "robota, ktora pierdole" to nie ta sama robota, ktora ma zwiazek z papierkami, komputerkiem i pimpowskimi fotelami. Ta pierwsza, to moja poprzednia fucha w jebnietym biurze z pierdolnietym, snobistycznym szefostwem, ktore lecialo w chuja, jak sie tylko dalo i okradalo pracownikow. Ta druga robota wykonywana natomiast jest dla znajomego, o ktorym zlego zdania nie mam (w przeciwienstwie do poprzednich pracodawcow), robota wygodniejsza, ciekawsza i napewno luzniejsza. No to chyba tyle w kwestii sprostowania.
23:06 / 18.12.2005
link
komentarz (2)
Z czystym sumieniem powiedziec moge, ze taka robote to ja i tak pierdole i mi na reke obecna sytuacja. Siedze i napierdalam w wymarzonego "Mortal Kombat V: Deadly Alliance" (a do piatku powinna dotrzec szosteczka, ale to tak na pozniej, wazne zeby juz byla). Gra mnie rozpierdala, ale i tak nie gram calymi dniami (az taki zajob to ja nie jestem hehehe). Tak czy owak juz zaczyna mi sie snic po nocach, wiec trzeba chyba troche wytonowac, albo przezucic sie na jakas inna (i nie mowie tu o kolejnej czesci). W kwestii roboty natomiast, przyjalem niedawno pewne zlecenie. Pieniadze beda z tego calkiem ladne jak za taka robote, tylko minus jest jeden - jest to dosyc czasochlonne. Ale narzekac nie mam najmniejszego zamiaru, bo jak dla mnie bardzo wygodne zlecenie. W domu, przy papierku, przy kompie, na fotelu jednym albo drugim (zwlaszcza tym moim pimpowskim tronie hehehehe). No i w kazdej chwili moge przerwac i powrocic do tej roboty pozniej. Czas operacyjny: jakies 25 dni, papierow cala sterta, ale jak sie spreze, to bym dal rade spokojnie w 10 dni, jesli nawet nie szybciej - kwestia tylko tego typu, czy dziennie popracuje dwie godziny, czy dziesiec godzin.

Dobra, jutro wycieczka do 71, pare spraw do zalatwienia. Wroce pewnie pozniej niz sie spodziewam, wiec do roboty bedzie mi ciezko przysiasc, ale jeszcze zobacze. Moze mimo wszystko sie zmoge i cos porobie. A moze wstane wczesniej i przed wyjazdem posiedze.

Mysl na dzis: Scorpion rozpierdala wszystkich w drobny mak :)
19:18 / 05.12.2005
link
komentarz (5)
Cos mi sie zdaje, ze za dlugo, to ja jednak nie popracuje u tej pierdolnietej baby. Wkurwianie to jedno, ale zmienianie warunkow umowy (ktorej raz, ze na oczy nie widzialem, dwa nie bedzie takiej, jaka miala byc, trzy taka jaka miala byc bedzie pozniej), a dokladniej obcinanie pensji (kurwa po to zmienilem ostatnia robote, zeby miec wiecej, a nie tyle samo, a nawet mniej, jak odlicze dojazdy), to juz inna sprawa. I cos mi sie zdaje, ze chyba bedzie trzeba zlozyc wypowiedzenie, nawet tego nie dotrzymac, a kto wie, czy nie uzupelnic pensji pewnymi gadzetami z biura... Taki fajny skaner - drukarke - ksero w jednym maja, napewno jest cos warte, podobnie jak czytnik kart pamieci do aparatow cyfrowych. I choc co prawda nigdy nie bylem za tego typu praktykami, to jak ktos leci w chuja, to ja tez.
23:07 / 03.12.2005
link
komentarz (4)
W takim wypadku dochodze do wniosku, ze to ze mna jest cos nie tak, ze jestem zbyt leniwy. Bo przeciez mam czwarta prace liczac tylko od lipca, a ze wszystkich odpowiadala mi tylko jedna, ktora niestety rzucilem z koniecznosci. Mniej lub bardziej, ale kazda nastepna w jakims stopniu mi nie pasowala. Niestety z kazda zmiana jest coraz gorzej i choc teraz pracowalem dopiero jeden tydzien, to juz zastanawiam sie nad zmiana, albo raczej nad calkowitym rzuceniem roboty. Moze potrzebuje przeczekac jakis okres i za pare miesiecy dopiero sobie znalezc cos nowego. Teraz niby mam to, co od lat chcialem... robota w biurze przy kompie i przy telefonie. I w zasadzie nie byloby zle, gdyby nie to, ze cos mnie wkurwia i to bardzo. Bo tak to ani sie nie narobie, ani nie jestem zmeczony po robocie. No tylko ten minus, ze musze wstawac wczesnie, a w domu jestem dopiero po 12 godzinach. Ale mam juz pewien pomysl na to, aby sie zmotywowac odpowiednio do przepracowania w nowej firmie przynajmniej 6 miesiecy.

A na wieczor wjebalem niezlego jointa to winampa: zlote przeboje socjalizmu, "Budujemy nowy dom" hehehehe.
22:53 / 18.11.2005
link
komentarz (3)
To bedzie tak... do konca czerwca na bezrobociu, a na chwile obecna szykuja sie pity z trzech firm, a za niewiele ponad tydzien najprawdopodobniej z jeszcze kolejnej. W obecnej pracy zmieniam rekawiczki, a jak rekawiczki to zmieniam ostatnio prace. Popracowalem zaledwie cztery tygodnie, nawet chyba niecale, a juz w poniedzialek mam zamiar zlozyc wypowiedzenie. Powod prosty: praca w biurze przy telefonie i komputerze, a nie na duzej hali przy trujacej chemii. Od telefonu i klawiatury rak sobie nie zniszcze, od chemii lapska mnie napierdalaja kazdego dnia. Kolejny powod: jezeli wypadnie praca w sobote, to na godzine, co mi zajmie raczej nie wiecej niz trzy lacznie z wyjsciem z domu i powrotem, a tutaj w soboty trzeba bylo siedziec po osiem godzin. W nowej pracy o niedzieli to nie ma w ogole mowy, kiedy w obecnej niedziela nie byla niczym nienaturalnym. Nastepnym aspektem jest to, ze robota nie w t-cy, tylko we wroclawiu, a co za tym idzie spelniony zostaje jeden z warunkow, dzieki ktoremu bede mogl przeprowadzic sie do "wielkiego miasta". Jeszcze jeden duzy plus: w obecnej robocie 600 zl netto, no moze 700 - 750, jesli mi dopierdola ze dwa tygodnie nocek, sobotnie i niedzielne zmiany. W nowej: 850 netto podstawy i jesli dobrze zrozumialem, to chyba jeszcze + prowizja, czyli pewnie okolo 1000 na raczke. Jedynym minusem chyba sa godziny pracy... co prawda fajnie bedzie sie wyspac, jak do pracy na 9, ale o 17 konczyc... no troche pozno. Chociaz jak ide do pracy, to i tak caly dzien zmarnowany, wiec duzej roznicy w zasadzie mi to nie robi. A no i jeszcze jeden plus. W chemikaliach koles robil dwa lata, zeby dostac umowe o prace. W biurze po trzech miesiacach umowy zlecenie podpisuje umowe o prace. Jeszcze jakiestam wszystkie swiadczenia itd itp. No na chwile obecna dla mnie cud robota, bo szczerze mowiac od zawsze o takiej marzylem. Moze tam byc tylko czasem nudno, bo co mozna robic w niewielkim biurze przez 8 godzin dziennie? Tutaj jak nie oparzylem sie wrzatkiem, jak nie oblalem kwasem, nie poparzylem soda, badz nie jebnal mnie prad (albo przynajmniej nie rozwalilem lapy o jakies wystajace badziewie), to moglem sie skarzyc na brak atrakcji. No a na nocce to moglem jebnac sie spac do szafy, jak mi sie nudzilo. Tam ani spac nie bede raczej mogl, ani nic innego robic. Ale szefa podobno przez wiekszosc dnia nie bedzie, bo tylko rano bedzie tam zagladal, szefowa to nie wiadomo, a innych osob tez raczej nie powinno byc. Jednym z zadan mialoby byc wyszukiwanie ogloszen w prasie... czyli wyszukam i dalej moge sobie pozytac, jak nikt nie patrzy :P
Dobra, dosyc tego wychwalania, bo jak mi sie nie spodoba, to bede kurwami i chujami rzucal na prawo i lewo. Ide spac, bo rano do szkoly, joł :)
19:01 / 06.11.2005
link
komentarz (0)
Kiedys mnie chuj strzeli przez to polaczenie emula z winchujowym scanchujem. 2,48 gb sciagniete, pozostalo 200 mb i chuj... jeden reset i tyle by bylo po pliku. Ani tempa, ani nic.
09:13 / 05.11.2005
link
komentarz (1)
Szedlem sobie spokojnym krokiem i tylko patrzylem, jak autobus powolutku odjezdza. No to spierdolil, no to szkole mam dzisiaj z glowy. Tym lepiej, bo odpoczne troche, choc zaluje, ze sie nie wyspalem.
20:05 / 04.11.2005
link
komentarz (2)
Wszyscy zgodnie stwierdzili "no popierdolilo ich". A ja w pelni sie zgadzam. Nosz kurwa mac, druga sobota z rzedu do roboty i po raz drugi na ostatnia chwile o tym poinformowano. Tydzien temu juz w piatek sie cieszylem, ze to ostatni dzien, a tu musieli przekazac taka, a nie inna informacje, ze jeszcze "jutro" do pracy. Dzisiaj dokladnie to samo... juz sie cieszylem, ze jutro tylko do szkoly pojade i wreszcie odpoczne, a w niedziele to w ogole szkole oleje. No co prawda to prawda - w niedziele szkole oleje, ale jutro za to po szkole nie bedzie odpoczynku, tylko bedzie zapierdol do wieczora. Chuj bombki strzelil, moze uda mi sie odpoczac w niedziele.
21:54 / 03.11.2005
link
komentarz (0)
Jako tako sie pracuje. A wlasnie co do pracy... Przez rok bezrobocie, a teraz kurwa wasza mac praca w 2 firmach jednoczesnie (po raz drugi taka sytuacja w ciagu ostatniego kwartalu), mozliwosc pracy w 2 kolejnych firmach - wystarczy sie zglosic i zapytac kiedy mam zaczac, a do tego w toku zalatwianie pracy w kolejnych 2 firmach - to juz raczej takie bonusowe - ot, gdzie najdogodniejsze warunki beda, to podejme prace rezygnujac z poprzednich, badz przeciwnie. W koncu wyjdzie na to, ze zostane na lodzie, bo z jednego zrezygnuje, inne mi odpadnie, a w innym wydarzenia potocza sie tak, ze tez po czasie zrezygnuje, bo cos mi nie bedzie pasowalo. A pozniej znowu bezrobocie. A chujec by ich wszystkich jasny strzelil. Takie odzywanie sie po miesiacu... Miesiac temu roboty szukalem, teraz juz mam. A z reszta... szkoda gadania.

Po paru(nastu) dniach przerwy powrocilem do daleszego pisania scenariusza. No na wiosne trzeba najpozniej sie wziac za robienie zdjec. Tylko skad ja wezme taka obsade?
19:53 / 01.11.2005
link
komentarz (0)
To sie cos tutaj nie zgadza. Czy to winchujec, czy klawiatura. Jedno i drugie w zasadzie jest prawdopodobne. Ale nad rozwiazaniem tego problemu bede sie zastanawial nie wczesniej, jak jutro.

A teraz... stwierdzilem dzis, ze trace za duzo wolnego czasu, przez co bardziej wydaje mi sie, ze tego wolnego czasu to w ogole mam za malo, kiedy pracuje. A przeciez pracuje 8 godzin, do tego teraz mam pierwsza zmiane na 6, wiec zaraz po 14 jestem w domu i mam wolne do wieczora. Szkoda zatem tego wolnego czasu tracic na pierdoly i przez to odnosic to bledne wrazenie. Podjalem pewien prosty krok, mianowicie rozplanowanie wiekszej ilosci czynnosci, z ktorych kazda bede wykonywal przez jakis - krotszy - czas, ale mimo wszystko bede w stanie wiecej zrobic. Niewatpliwie bedzie to bardziej meczace, ale tylko na poczatku. Po prostu musze sie przemoc z pewna iloscia zadan do wykonania, a dzieki temu stane sie bardziej odporny na takie pozorne zmeczenie. Ot cala filozofia. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce.
10:07 / 26.10.2005
link
komentarz (0)
Wczoraj dostalem kolejna prace (kolega to sie smieje, ze chyba dziesiata w mojej krotkiej karierze zawodowej), a dzis ide na przyuczenie, za ktore oczywiscie maja zaplacic. No to wszystko fajnie i cudownie, bo i na miejscu i... i chyba to wszystko. Godziny zmian dupiaste, pensja - chyba najwiekszy minus - taka, ze mniej sie juz nie da, a na premie podobno nie ma co liczyc. A co w tym wszystkim najsmieszniejsze, to ta robota to zabawa z jakimis chemikaliami... Kiedy ja mialem chemie? Przeciez ja nic z tego nie umialem. Cos mi sie to nie widzi za bardzo, ale nawet jesli wszystkiego sie tam naucze i dojde do wniosku, ze jednak luzna robota, to dalej pozostana mi te niedogodne zmiany i najnizsza pensja z mozliwych, a tak nie moze byc.
10:15 / 17.10.2005
link
komentarz (0)
Zatem Orlen po raz drugi. A moze do trzech razy sztuka?
11:11 / 15.10.2005
link
komentarz (0)
Poszukiwania trwaja, pewne kroki tez poczynione, nawet jakies spotkania poumawiane. Czy cos z tego bedzie konkretne i skuteczne? Jak bedzie cos dobrego, to pewnie gowno z tego wyjdzie, a jak bedzie gowno, to dobrze pojdzie. Psia mac.
12:42 / 11.10.2005
link
komentarz (0)
No to pieniazki wydane zostaly bez zadnych wiekszych ekscesow (dzis). Jestem zaskoczony, aczkolwiek nie powiem, ze mile, bo kasa powinna byc wydana od razu, a nie z kilkudniowym opoznieniem i komplikacjami. Co nie zmienia faktu, iz dzisiejsze zachowanie ludzi i stosunkowo szybkie zalatwienie sprawy mnie zaskoczylo. Rowniez kwota na liscie plac wywolala usmiech na mej twarzy. Dostalem prawie dwa razy tyle, niz sadzilem, ze dostane. Jak ja moglem kurwa z takiej pracy zrezygnowac? A teraz siedze i sie opierdalam i narzekam na brak hajsu, bo nic nie moge zlapac :/ Idiota...
00:21 / 11.10.2005
link
komentarz (0)
Jak zwykle kurwa trzeba sie wyklocac i dochodzic o nalezyta kase. Bo najlepiej to by te skurwysyny sobie przywlaszczyly cudze pieniadze, zbiorowa amnestia kurwa jego mac. I zamiast isc raz, poswiecic 10 minut na taka wycieczke, odebrac hajs i wrocic, to trzeba latac 4 razy, jak nie wiecej i tracic mase czasu, uzerac sie i dochodzic swojego. A i tak, czego jestem pewny, w chuja beda sie starali zrobic i cos obetna, ale na to juz wplywu nie mam.
22:29 / 04.10.2005
link
komentarz (0)
Potrzebuje pracy.
22:52 / 30.09.2005
link
komentarz (3)
O ja jebie ja pierdole kurwa mac! Dosyc dawno mnie tutaj nie bylo :)
10:34 / 28.06.2005
link
komentarz (2)
Szkola skonczona, dyplom dadza we wrzesniu. Pora isc do pracy, bo troche szmalu przydaloby sie zarobic.
00:00 / 27.06.2005
link
komentarz (0)
Rozjebal mnie i z cala pewnoscia przejdzie do historii tzw. "ukłon analny". Niewatpliwie to, co ziomal odstawil przed komisja bylo wyjebane w kosmos i rozbawilo mnie do lez. Ladny gest.
10:20 / 31.05.2005
link
komentarz (1)
Ostatnio mojego kompa opanowal "Gothic II: Noc Kruka". Mejl sporadycznie, o nlogu calkiem zapomnialem, nic tylko Gothic. Ta giera wciagnela mnie tak po raz trzeci i po raz trzeci to jest dla mnie grozne... sni mi sie po nocach, ciezko mi sie spi od tego, wieczorami nie moge zasnac, a rano utrzymac snu, gdyz wizje z tejze gry zbyt skutecznie mnie rozbudzaja. Od zeszlego tygodnia wstaje na wlasne zyczenie o godzinie 11 (czyli ogromny sukces biorac pod uwage to, jak do tej pory wstawalem o 13 - 15), a dzis rozbudzilem sie sam z siebie juz o 10. No wczoraj to w ogole z przymusu musialem wstac o 7, wiec moze to dlatego dzis spalem o godzine krocej niz normalnie w "nowym planie". A moze to jest wlasnie okazja do tego, zeby z godziny 11 jeszcze bardziej sie przestawic na 10?
21:56 / 22.05.2005
link
komentarz (0)
Nowa produkcja PODRIDOS MUCHACHOS DE POBLACHO DE MALA MUERTE przy wspolpracy z CATHILL PICTURES zostala dzis ukonczona. Prace trwaly tylko trzy dni (co jest wyjatkowym sukcesem, jesli biorac pod uwage czas tworzenia moich dotychczasowych produkcji). Juz wkrotce film pt. "NÓŻ" powinien trafic na ekran wiejskiego kina objazdowego w Trzebnicy :)
19:51 / 21.05.2005
link
komentarz (4)
O "Star Wars Episode III: Revenge of the Sith" powiem tylko tyle, ze mnie zniszczyl i nie jestem zawiedziony, a wrecz przeciwnie :)

A teraz krotkie streszczenie ostatnich dni. Wczoraj pare rzeczy poszlo nie po mojej mysli, uszkodzenia niektorych sprzetow jeszcze bardziej popsuly mi humor, a na koniec byla "zajebista" impreza, na jakiej jeszcze w zyciu nie bylem. Aby nie bylo za dretwo, to opowiadano dowcipy sprzed przynajmniej 15 lat (jak widac K. nie zmienil sie od czasow podstawowki) oraz prezentowano polifoniczne dzwonki. To co, kiedy nastepny grill?

Dzisiaj... o maly wlos na dzien dobry nie zostalbym obficie obesrany przez ptaki (niewielkie nieporozumienie i zatrzymanie sie w miejscu doslownie na dwie sekundy uchronilo od wejscia wprost pod spadajace metr przede mna ptasie gowna). W budzie nudy i pieprzenie o niczym (dobrze, ze przynajmniej troche w "Mortale" ponaparzalem dla zabicia czasu... i paru przeciwnikow). Przede mna jeszcze tylko wieczor, a jutro rowniez ciezki dzien. Moze przyszly tydzien okaze sie troche lepszy.
12:02 / 18.05.2005
link
komentarz (0)
Jak jest stagnacja, to sie kompletnie nic nie dzieje. I chocbym na sile szukal zajecia, to nic nie ma konkretnego do roboty przez dlugi czas. I tak sie wypalam w bezczynnosci. Kiedy mija stagnacja, to nagle jest milion zajec i milion problemow w jednej chwili do rozwiazania, az czasu brakuje. Tak samo jak teraz... przez 3 tygodnie totalnie sie opierdalalem kompletnie nic nie robiac, a od wczoraj nie wiem w co rece wlozyc. Oczywiscie czesc z tych nowoplanowanych zajec bedzie calkiem przyjemna (jak chocby jutrzejszy wypad do 71), jednakze nie zmienia to faktu, iz dzien bedzie zajety i raczej bede musial poswiecic odrobine energii. Chociaz tak szczerze mowiac, to wole juz, jak sie cos dzieje i jak pod koniec dnia nie mam w ogole juz sil, a nastepnego dnia od rana znow czeka mnie robota. Wtedy przynajmniej nie mam zastoju, nie wypalam sie i nie nudze, ale gdyby tak miec jeszcze w tym czasie "pracy" odrobine wolnego, to by bylo dobrze. No bo w koncu co za duzo, to nie zdrowo.
11:35 / 17.05.2005
link
komentarz (0)
A jednak wczoraj okazalo sie, ze kleszcz jeszcze zyje, wiec postanowilem wpuscic mu troche powietrza. Glodny zdaje sie nie jest, bo nie zauwazylem, zeby sie choc odrobine skurczyl. No to niech sobie lezy na plecach, porusza nozkami i przetwarza wysaczona krew, czy co on tam ma w naturze z nia robic.
13:07 / 16.05.2005
link
komentarz (0)
Ot zartownis sie znalazl. Punktualnie o 8 rano zadzwonil telefon, a gdy odebralem, uslyszalem "Śpisz? To śpij dalej.". Niech takiego lobuza bezsennosc dopadnie, a gdy wreszcie zasnie nad ranem, to niech go ktos obudzi.
22:24 / 13.05.2005
link
komentarz (0)
I tak z jednego marketu do drugiego, pozniej do trzeciego, a finalnie pewnie skonczy na kasie fiskalnej w jakims biednym, pokomunistycznym Super Samie.
11:30 / 13.05.2005
link
komentarz (1)
Zaczalem chodowac kleszcza w sloiku, ale cos dzisiaj lezy nozkami do gory. Moze zabraklo mu tlenu, bo przeciez najedzony to chyba jest. Zaiste ciekawe jest to, co wplynelo na jego zgon. A moze on tylko udaje?
14:22 / 06.05.2005
link
komentarz (0)
Dostalem wreszcie zwrot podatku. Calkiem ladny. Nie myslac o szalenstwach i hulankach przeszedlem od razu do szarej rzeczywistosci. Wygrzebalem z biurka 2 koperty z razacym logiem "& tp". Koperty sie tu juz zalezaly przez kilka(nascie) tygodni, gdyz termin ich "waznosci" uplynal ponad miesiac i dwa miesiace temu. No ale trudno... to jest sprawa najwyzszej wagi (niestety). Otworzylem jedna i o malo nie dostalem zawalu (a jeszcze przeciez druga na mnie czekala). Na drugiej to samo. Te SKURWYSYNY wprowadzily juz podatek!! Kurwa ich mac! 40 zl wiecej kazdego miesiaca wcale mi nie ratuje dupska, a wrecz przeciwnie. I oto tyle bylo radosci z zastrzyku gotowki, gdyz po zaplaceniu tych dwoch rachunkow nie zostanie mi nawet na splacenie wszystkich dlugow (nie mowiac juz o trzecim rachunku, ktory nadejdzie poczta w ciagu najblizszych kilku dni, a na ktorego oplacenie juz bankowo nie bedzie mnie stac). Az mnie glowa rozbolala...
00:38 / 03.05.2005
link
komentarz (0)
"Manhunt" ukonczony :D
04:46 / 02.05.2005
link
komentarz (0)
"Komiczny Odcinek Cykliczny" po raz kolejny mnie zniszczyl :D Do takich glupot to trzeba miec leb nie od parady... hmm nawiasem mowiac musze zapamietac to powiedzenie :P Noca soundtrack z "Ghost in the Shell: Stand Alone Complex". Szczegolnie "Inner Universe" oraz "Lithium Flower".

O cholera... czyzby robilo sie jasno? Pora isc spac!
03:57 / 01.05.2005
link
komentarz (11)
"Goń go!"
"Synek, synek"
"Spada..spada..spadaj pierdoło!"
"Zatłukę cię!"
"Yeah!"
"Moja głowa!"

Nie ma to jak przycisnac od czasu do czasu w stare dobre "Franko: The Crazy Revenge" :D Cale szczescie, ze jakis czas temu natknalem sie na ten emulatorek i zbior chyba najwazniejszych dla mnie romow do Amisi :)
01:28 / 29.04.2005
link
komentarz (0)
Jeszcze troche do premiery... ale sie nie moge doczekac. Im blizej, tym trudniej wytrzymac :)
15:35 / 25.04.2005
link
komentarz (1)
Nosz kurwa mac!!!!!! Co to za zabawa, zeby siedziec na trawie w kilka osob i drzec jape? Tak piszczec? Pierdolone bachory... ilez mozna? I pozniej sie dziwic, ze jakies dziadki strzelaja z wiatrowek do bachorow bawiacych sie pod ich oknami. Sam nie raz mam ochote powystrzelac taka gownazerie.
03:47 / 24.04.2005
link
komentarz (0)
Na wieczor pianka :)
22:36 / 23.04.2005
link
komentarz (0)
Cos na dzisiejsza noc wymyslic by sie przydalo.
12:33 / 22.04.2005
link
komentarz (0)
"Manhunt" ryje mi banie. Wspaniala gierka na noc :D A i snic mi sie zaczyna :P
12:21 / 21.04.2005
link
komentarz (0)
Wczoraj byl jeden format u siostry, dzisiaj prawdopodobnie format u znajomej. Ot bede biegal od kompa do kompa i formaty strzelal, bo ktos sam sobie windy nie potrafi przeinstalowac. A ja wychodze z takiego zalozenia - jakby mieli placic, to by sie nauczyli. No bo i tak. Ja, kiedy kompa kupilem, to na poczatku zjebalem system dwa razy i zaplacic za usluge przinstalowania musialem, jednorazowo i niewiele, ale zawsze cos. I od tamtego momentu juz windy tak latwo nie psulem a i przeinstalowywalem sobie sam (co innego z niektorymi pierdolami pozniej, jak np. konfiguracja sieci pod win98). Tak czy owak, dopoki ktos bedzie robil reinstalke systemu za wlasciciela, to tak dlugo wlasciciel nie bedzie potrafil sobie przeinstalowac tego gowna.
21:35 / 18.04.2005
link
komentarz (0)
Komiczny Odcinek Cykliczny. Ale zgodnie z pewnym przyslowiem, wcale nie bedzie tak rozowo. Buhahahahahaha!
15:55 / 17.04.2005
link
komentarz (0)
Fizycznie ciezko, ale wyrabiam. Zapierdol napewno do wtorku, a prawdopodobnie do srody. A dalej nie wiem. Ale przynajmniej cos sie dzieje i sie nie nudze. Jakby nie bylo, dobrze jest.
00:37 / 16.04.2005
link
komentarz (0)
Faza na Milicz, na II wojne swiatowa i gadke z pewna hipiska.
22:09 / 15.04.2005
link
komentarz (2)
Zbiera sie... potrzebny odkurwiacz, bo bedzie zle.
19:05 / 15.04.2005
link
komentarz (2)
Z pewnych wzgledow zalewa mnie krew. Ogolnie nic groznego i nic strasznego, a takze nic nienaturalnego. Takie ot po prostu wkurwienie na problemy ze sprzetem.
12:38 / 14.04.2005
link
komentarz (3)
Chuj bombki strzelil, swieta przelozone. "Ja wiedziałem, że tak będzie...".
14:11 / 13.04.2005
link
komentarz (0)
No wsciekli sie dzisiaj chyba. Najpierw sygnal po 8, pozniej po 10, a o 11 czadu dal sasiad, ktory dzwonil 3 razy po jakies pierdoly. Przynajmniej wczesniej dzien zaczalem.
15:55 / 12.04.2005
link
komentarz (0)
Zajebiscie jest oceniac osobe, ktorej sie w ogole nie zna. Jej zachowanie, swiatopoglad i ogolny caloksztalt na podstawie paru zdan. No taki psycholog to by mi sie przydal. Bardzo pomocny by byl. Jak wielu rzeczy dzieki takim ludziom mozna sie o sobie dowiedziec. Coz... ja nie mam auta? A ty nie myjesz rak po sikaniu.
13:41 / 12.04.2005
link
komentarz (0)
A jednak nic mi sie dzisiaj nie chce. Znaczy nie, zebym byl bez sil do czegokolwiek, czy zapalu, ale w chwili obecnej odpowiada mi stan siedzenia i nic-nie-robienia :)
21:43 / 11.04.2005
link
komentarz (0)
Soundtrack do "Samurai Deeper Kyo" mnie rozbraja.
13:20 / 11.04.2005
link
komentarz (0)
Zaczal sie nowy tydzien. Prawie na kazdy dzien mam jakies plany, wiec jesli wszystko wypali, to bedzie bardzo dobrze.
07:49 / 10.04.2005
link
komentarz (0)
Dlaczego nawal pomyslow uderza do mojej glowy zawsze wtedy, kiedy sie poloze, kiedy musze szybko zasnac, zeby wczesnie wstac? Kiedy najmniej moge zrobic, najwiecej opcji ukazuje mi sie przed oczyma. Final taki, ze jak zwykle do szkoly wstalem niewyspany. Ale to ma tez swoje plusy. Chociazby taki, ze o tak wczesnej porze nie zdazylo mi sie jeszcze nic przysnic... a przynajmniej nic na tyle glupiego, zebym taki sen zapamietal.
15:12 / 09.04.2005
link
komentarz (0)
"Mortale" rozpierdalaja mnie w drobny mak :)
00:42 / 09.04.2005
link
komentarz (2)
Jednak emulatory czasami wymiataja. Nieco przypadkiem znalazlem jakiegos Mame (a chyba nawet juz mialem kiedys cos takiego, tylko z pewnoscia inna wersje, bo obecna jaka sciagnalem, to jest zamotana w cholere). Sciagnalem sobie do tego "Mortal Kombat 3" i raz, ze chodzi pieknie, wyglada lepiej, niz wersja na PC, to jeszcze swietnie mi sie gra :D Do tego sciagnalem jeszcze jedynke i dwojke "Mortala" i rowniez przepieknie wygladaja :D Moze troche utrudnione jest to sterowanie (przynajmniej w "MK2"), bo jakby z lekkim opoznieniem momentami dzialalo (przez co np. nie udalo mi sie wrzucic przeciwnika do kwasu). Ale cos czuje, ze jutro rozpierdole tego PC tlukac we wspaniala trylogie dwuwymiarowych "Mortali" :D
21:53 / 08.04.2005
link
komentarz (1)
Jeszcze tydzien... jesli to, na co czekam faktycznie bedzie mialo miejsce.
12:47 / 08.04.2005
link
komentarz (0)
Jakis taki polamany i do tego z bolem glowy, sie obudzilem, ze nawet mi sie nie chcialo z lozka wstawac. Ale nie naleze do tych, ktorzy potrafiliby przebimbac caly dzien w wyrku. Krotko mowiac wstalem, standardowo usiadlem do kompa, aby przy nim stracic kolejne godziny mojego zycia.
20:09 / 07.04.2005
link
komentarz (0)
Ciezki dzien, nerwy na granicy wytrzymalosci. Przede mna jeszcze wieczor. Powinien byc dobry. Co najwyzej zmokne, ale to mi dzisiaj nie przeszkadza.
12:03 / 07.04.2005
link
komentarz (0)
Dzisiejszy dzien musi byc dobry. No po prostu musi. Co prawda istnieje pare zagrozen, ktore moga calkowicie zepsuc mi ten dzien, ale przeciez nie bede panikowal. W koncu zawsze moze sie cos wydarzyc, co moze zjebac dobry humor. Poki co dobrze jest, dobrze sie zapowiada i dobrze musi byc :)
13:26 / 06.04.2005
link
komentarz (0)
Calkiem niedawno plonacy smiglowiec, dzis plonacy okret. Nie wiem, co ja mam z ta psycha, ale szczerze, to wolalbym wysnic jakiegos Predatora albo Freddy'ego Kreugera, nie mowiac juz o akcjach, w ktorych pilotowalbym X-Winga, albo walczyl na miecze swietlne :P Coz... tyle roznosci mi sie sni, ale nie to, co akurat by mi najbardziej odpowiadalo. Nie wysypiam sie, wstaje polamany jakis taki i w ogole. Dwa czy trzy dni mialem takie, kiedy zasypialem o normalnej porze, budzilem sie ok. 11 - tej. Dzis znowu zaspalem i obudzilem sie po 13 - tej. No ale mniejsza o to... dzis nic ciekawego mnie nie czeka, jutro za to aktywny dzien, a dalej do niedzieli nie mam pojecia.
12:25 / 04.04.2005
link
komentarz (0)
No jak oczyscilem swoja psyche od swiadomej strony, tak nieswiadomie nadal snia mi sie pierdoly. I to o jeszcze wiekszym natezeniu :/
15:51 / 02.04.2005
link
komentarz (0)
Odnosnie jednej z ostatnich notek... ja tez jestem chujem i w tym wypadku jestem z tego bardzo dumny.
13:19 / 01.04.2005
link
komentarz (0)
Bo tak to kurwa jest, jak sie lamie dobre zasady, ustanowione przez samego siebie.
23:10 / 31.03.2005
link
komentarz (0)
Po raz kolejny zacytuje... "baby to chuje".
20:25 / 31.03.2005
link
komentarz (0)
Ej, dobra. Jutro przede mna tlusta biba, a cala reszte mam gleboko w dupie. I tak szczerze mowiac, to nawet nie na to czekam, co jutro, a na to, co mozliwe w polowie kwietnia. Tylko, ze juz praktycznie mamy wlasnie ten kwiecien, a dalej nic nie wiadomo.
12:17 / 31.03.2005
link
komentarz (0)
Jestem zmeczony.
13:31 / 29.03.2005
link
komentarz (0)
Przeziebilem sie, kurwa jego mac. W ogole mi to teraz nie pasuje :/
19:10 / 28.03.2005
link
komentarz (0)
Nowe wiesci, bardzo ciekawe. Mozliwe, ze wiele znaczace. No napewno ot tak sobie nikt nic nie wymyslil odnosnie kogos innego, tylko najpierw sam musial wpasc na cos podobnego. Mam dobrego mentata :P
23:28 / 27.03.2005
link
komentarz (0)
To sie bez wyraznego powodu wkurwilem na wieczor. Ze tez musialem sie glupio wdawac w idiotyczna gadke z jakas pacjentka z gg. Nieznajomy numer, to sie ignoruje, a tu z nudow zachcialo mi sie odpowiadac i niby wszystko spokojnie i calkiem normalnie, a jednak zadzialalo mi to na nerwy. Bo po kiego grzyba mnie ktos zaczepia? Z reszta... juz mi przechodzi.
17:33 / 26.03.2005
link
komentarz (0)
Jakby sie tak zastanowic odrobine, to przede mna ciezki tydzien. I to do konca przyszlej niedzieli. Bardzo ciezki.
16:53 / 26.03.2005
link
komentarz (0)
Albo rybki, albo akwarium, bo tak ni w dupe ni w oko, to ja nie lubie. Krotka pilka ma byc.
20:42 / 25.03.2005
link
komentarz (2)
Zaczynam czuc sie podobnie, jak 2 lata temu. Tyle tylko, ze nie ma jednego natarczywego i wyjatkowo drazniacego jelopa, od ktorego az mi sie smutno momentami robilo. Ale klimat czuje podobny.
15:59 / 25.03.2005
link
komentarz (0)
Nie mylilem sie, co do takiej pobudki. A co do dzisiaj... ciezki dzien. Zdecydowanie za pozno poszedlem wczoraj spac.
01:41 / 25.03.2005
link
komentarz (0)
Wydaje mi sie, ze dzis obudzi mnie sygnal, a w najlepszym wypadku sms.
12:37 / 23.03.2005
link
komentarz (2)
Troche o jednym zapomnialem. Mialem wstac wczesniej, bo pisac mialem. Tymczasem natomiast w ostatnim czasie ja kazdego dnia wstaje ok. 12, a to juz niestety jest za pozno na pisanie, jak dla mnie. To moze w takim razie w piatek cos mi sie uda porobic.

Z innej beczki... pogoda od kilku dni jest dosyc ladna, od wczoraj ponownie podnosi sie temperatura i dzis mozna powiedziec, ze juz jest cieplo. Az chcialoby sie gdzies wyjechac, chociazby do takiej roboty, jak dawniej. Moze i praca byla momentami przechujowa, ale jednak w podrozowaniu z wiochy do wiochy dziesiatki kilometrow byl urok. Tak czy srak nie wracam do tej gownianej firmy.

Wczoraj, moze troche naiwnie, ale zrobilem sobie pewne podliczenie. Wyszlo na to, ze stosunek wynosi mniej wiecej 2:1 i to na moja korzysc. Jakby sie tak zastanowic, to moglbym cos zdzialac jeszcze dodatkowo podstepem w tej sprawie, ale z drugiej strony nie ma sensu sie napalac. A jesli faktycznie jest tak pozytywnie, to raczej nie ucieknie. Bynajmniej na razie chyba przyjalem odpowiednie stanowisko do zaistnialej sytuacji i relacji z niektorymi ludzmi. Poki co nie rozkminiam. Bedzie co bedzie. Tylko zastanawia mnie, czy ma to jakies powiazanie z moimi popieprzonymi snami. Jakies moze miec, zwlaszcza, ze dzis mi sie snilo juz cos dosyc powiazanego ze sprawa.
22:53 / 20.03.2005
link
komentarz (3)
Bez sil, z pewna wizja na przyszlosc, z pewnym zwatpieniem i wrecz rozbawieniem, aczkolwiek moze i odrobina nadziei.
10:49 / 18.03.2005
link
komentarz (2)
Przede mna dosyc meczacy dzien. Ciezki nie, ale meczacy. Ciezki bedzie jutro... Bynajmniej dobrze jest, od poczatku tygodnia mam powody do cieszenia japy. Tylko zeby jeszcze te sny... te sny, przez ktore mozna sfiksowac...
11:11 / 17.03.2005
link
komentarz (0)
O jaka piekna pogoda, chyba umre ze szczescia :)
11:46 / 15.03.2005
link
komentarz (0)
Od mniej wiecej 2 tygodni wkurwiam sie na to, ze poza sciaganiem, net chodzi mi masakrycznie wolno. A to wlasnie mniej wiecej 2 tygodnie temu zastosowalem patent odpalenia drugiego emula na kompie i jechania na dwa fronty. Patent, owszem przydatny, bo wczoraj wlasnie dociagnalem pierwsza plytke z drugiego konta, a reszta jest w stopniu zaawansowanym, ale kiedy dzis nie polaczylem sie na tym pierwszym, to stronki o wiele lepiej dzialaly. W momencie polaczenia jakos to wszystko zwolnilo. Teraz mam dylemat - czy sciagac 2 razy jednoczesnie znacznie wiecej plikow i meczyc sie z powolnym dzialaniem netu, czy nie denerwowac sie na transfer i sciagac powoli. No chyba, ze to jednak nie jest wina emula...
01:04 / 14.03.2005
link
komentarz (0)
Weekend dobiegl konca. Cale kurwa szczescie. Tydzien byl nieco pracowity, jednak nie odczuwalem tego az tak bardzo. Dopiero w weekend nawal informacji, cudzych problemow i glosow z przeszlosci przybil mnie calkowicie. Jeszcze na sam koniec w pewnym sensie sobie napackalem, ale przynajmniej rozwiazalem pewna istotna dla mnie kwestie i jestem teraz spokojny. A co bedzie dalej z reszta - czas wyjasni.
04:49 / 13.03.2005
link
komentarz (0)
Trailer do trzeciego epizodu rozpierdolil mnie w gwiezdny pyl. Takiego kopa potrzebowalem na noc. Do tej pory sie trzese z wrazenia. Mam nadzieje, ze jesli Lucas nie wezmie sie za ostatnia trylogie, to fani tak nakopia mu do dupy, ze chocby mial dokonczyc zywota na planie zdjeciowym, to jednak ruszy dupsko i zrobi ostatnia czesc trylogii.
23:05 / 12.03.2005
link
komentarz (0)
Wieczor dosc udany. Przyznam - odstresowalem sie dosyc, chociaz po powrocie do domu, kiedy usiadlem do kompa znow poczulem taki powiew zdenerwowania. Zle wplywa na mnie ten komp, za bardzo sie spinam przy nim. Przy gg zwlaszcza.
19:32 / 12.03.2005
link
komentarz (0)
Na uspokojenie Eldo i Nuno - "List z Ziemi". Bo to nerwowy dzien byl troche.
13:56 / 11.03.2005
link
komentarz (1)
"Spam to nieproszona korespondencja mailowa od osób, których się nie zna. Niektórzy otrzymują setki, a nawet tysiące takich listów. Inspiracją do nazwania tego masowego śmiecia elektronicznego spamem był humorystyczny skecz brytyjskiej grupy Monty Pythona przedstawiający chór wikingów w restauracji, w której serwowano jedynie mieloną szynkę (SPAM – SPiced hAM) w różnych postaciach. >>Spam, spam, wspaniały spam!<< – entuzjastycznie intonują wikingowie... Komu to skojarzenie wpadło do głowy, dziś już nikt nie wie, ale nazwa przylgnęła."

No prosze... w zyciu nie wpadlbym na to, iz nazwa tych elektronicznych syfow wziela sie od ulubionego dania Wikingow :D Bo jesli o mnie na ten przyklad chodzi, to ja tak samo nie znosze elektronicznego spamu, jak i tego do jedzenia. Chociaz skecz podobal mi sie bardzo. Piosenka rowniez... "Lovely spam! Wonderful spam!" hehehehe.
11:03 / 10.03.2005
link
komentarz (0)
Sny mialem dzis popierdolone, co nie miara. Z poczatku w miare przyjazne, pozniej sie troche w nich namieszalo i zrobil sie niezly burdel, ale na koniec znow sie wszystko tonowalo i zmierzalo do dobrego konca, kiedy zadzwonil telefon. Moze to i lepiej, bo nie wiadomo, co jeszcze by mi sie przysnilo glupiego, albo jakby sie te sny skonczyly. Za chwile czeka mnie spacerek po miescie (jak ja to kurwa uwielbiam, zwlaszcza w taka pogode i przy takiej temperaturze).

Mialem dzisiaj cos popisac. W nocy wymyslilem zaledwie poczatek, wiec albo dalej bede stal w miejscu, albo uda mi sie to rozwinac podczas pisania i dobrze bedzie :) Z drugiej jednak strony, jesli teraz pojde na miasto (a musze teraz), to strace ten czas, w ktorym najlepiej mi sie pisze. Najwyzej jutro napisze to, co chcialem dzis. Nie lubie odwlekac, ale i tak mam jeszcze sporo czasu, wiec moge sobie pozwolic na takie przelozenie pracy o jeszcze jeden dzien.
10:37 / 09.03.2005
link
komentarz (2)
No i dzisiaj mial byc ten dzien plodnosci, kiedy sporo rzeczy zrobie juz z rana. Kiedy troche popisze itd. Sprzyja temu nawet to, ze sam z siebie obudzilem sie o jakas godzine wczesniej, niz ostatnio, wiec powinno byc dobrze. Niestety w glowie pustka i chwilowo nie wiem nawet, jak zaczac. Wstane, moze jakies sniadanie zrobie zjem sniadanie i wtedy uda mi sie cos popisac. Problem jest troche trudniejszy do rozwiazania, bo nie mam pomyslu na druga postac, a przeciez tez musi sie czyms wyrozniac na ekranie, a nie tylko paroma prostymi zachowaniami.
13:03 / 07.03.2005
link
komentarz (0)
A to mial byc taki spokojny dzien... i tydzien z reszta tez. Wyszlo na to, ze za chwile czeka mnie zabawa z cudzym kompem (jak ja tego nienawidze), jutro wycieczka do 71. Dopiero sroda i czwartek moga byc luzne, o ile nic mi nie wyskoczy. Ech... a mialem pisac dzisiaj z rana.
11:10 / 06.03.2005
link
komentarz (5)
Bo skoro nowa plyta Grammatika jest po dosc przystepnej cenie, to czemu nie mialbym jej sobie w najblizszym czasie kupic?

A z tym sniegiem to juz wypierdalac! A nie, ze znowu pada.
01:05 / 06.03.2005
link
komentarz (0)
Cypress Ches(s), czyli gra z barmanem w szachy po pijaku przy kawalkach Cypress Hill :D
18:45 / 05.03.2005
link
komentarz (0)
To byl bardzo ciezki dzien, a ja jestem wykonczony.
07:20 / 05.03.2005
link
komentarz (2)
Zajebiscie ciezki poranek. Dzien niestety moze byc taki sam. Moze kawy bym sie napil...
22:15 / 04.03.2005
link
komentarz (1)
Kurwa, zartownisie sie znalezli. Przez kilka miesiecy cisza i lecenie w chuja na calego, a teraz telefon z informacja, ze 8 - ego jest wyjazd. Teraz, to ja niestety nie moge. Za duzo spraw na glowie, a glownie praca dyplomowa. Wiem, ze ta szkola to chujnia i gowno po tym bedzie, ale nie po to laduje w to hajs od ponad poltora roku, zeby teraz olac sprawe.
21:32 / 03.03.2005
link
komentarz (0)
No i znowu dostalem propozycje odegrania jednej z glownych rol. Czy ja naprawde tak dobrze gram, czy po prostu nie ma innych aktorow, ktorzy zagraliby to tak "dobrze", jak ja? :P
11:43 / 03.03.2005
link
komentarz (2)
Z.F.Skurcz udzielil mi oficjalnej zgody na wyswietlenie ich filmow w kinie. Te filmy mnie tam zniszcza... z reszta pewnie nie tylko mnie, bo rozniosa cale kino :D Teraz pozostaje tylko ustalenie terminu emisji :D
23:23 / 02.03.2005
link
komentarz (0)
Jak nie kijem go to pala, czyli jak w lamerski sposob odpalic 2 emule jednoczesnie na tym samym kompie.
14:45 / 01.03.2005
link
komentarz (1)
No jeszcze zapomnialem dodac, ze na krotka chwile przed pojawieniem sie Lenina jakis burak zamaskowany w oknie walil do mnie z rakietnicy i nie bylo jak go zalatwic, bo nie bylo czasu na przymierzenie sie do strzalu, gdyz trzeba bylo unikac rakiet skierowanych w moim kierunku. Dziwne... nie gralem w zadnego FPP od dluzszego czasu.
14:40 / 01.03.2005
link
komentarz (0)
Powrot popierdolonych snow. Saddam Husein jest pedofilem, ofiarowuje mi zajebiscie drogie autko, niestety ciasne z przodu, jesli zapakowac sie do niego z cala torba broni i amunicji. Oferuje mi robote, praktycznie nie mam wyboru, godze sie. Trafiam do oddzialu z Arnim i mamy za zadanie wyeliminowac jakichs frajerow strzelajacych z okna sasiedniego bloku. Biore wiec ulubiony karabin z MOHAA (bo malym pistoletem ciezko trafic z takiej odleglosci) i po kolei eliminuje kogo trzeba. Arni jest w tarapatach, po chwili wybiega Lenin, rzuca we mnie granatami, ktore ja na czas odrzucam w jego strone. Finalnie Lenin postanawia sie poswiecic i biegnie w moja strone z granatami, ktore zaraz maja na nim wybuchnac. W ostatniej chwili trafiam go frontalnie z karabinu, ten pada i wybucha, a ja mam poczucie winy, ze zabilem Włodzimierza Ilicza Uljanowa. Za to do akcji wkracza jakas agentka specjalna, ktora mowi, zebym pomogl jej zlikwidowac Huseina, bo to jest wazne dla bezpieczenstwa narodu amerykanskiego. A moze ja mam cos nie tak z glowa, ze mi sie snia takie rzeczy?
14:27 / 01.03.2005
link
komentarz (0)
O kurwa, marzec sie zaczal... gdyby nie to, ze w statach na nlogu widnieje nowy miesiac, to bym sie nawet nie zorientowal :)
22:39 / 27.02.2005
link
komentarz (4)
Gardlo mnie boli.

Noca Mobb Deep i "Hell on Earth".
20:22 / 26.02.2005
link
komentarz (1)
Zadziwiajace jest to, iz dzien, podczas ktorego kompletnie nic sie nie robi tez moze byc meczacy.
18:52 / 26.02.2005
link
komentarz (1)
No to problem z nagrywarka przynajmniej rozwiazalem. I jak zwykle paluchy poobijane i pokaleczone o obudowe.
11:48 / 26.02.2005
link
komentarz (0)
Algo esta podrido en Dinamarca... i to tak kurwa fest. Na moje szczescie problem nie dotyczy mnie, a jest tylko obok. I niech tak pozostanie.
17:45 / 25.02.2005
link
komentarz (0)
Wiec jak sie ekspert wypowiedzial o mnie - dobry ze mnie aktor, bardzo dobrze gram. No bo przeciez nie moze byc inaczej, nie?
21:45 / 24.02.2005
link
komentarz (2)
Jasna cholera! Ja tu sobie jaja z pedofili robie, a problem istnieje blizej, niz mi sie wydawalo. Musze uwazac.
13:54 / 24.02.2005
link
komentarz (0)
Dobra, kurwa, biore sie za pisanie. Jak zaczne, to moze cos dalej mi pojdzie. A na dzisiaj Łona i "Nic dziwnego".
13:49 / 24.02.2005
link
komentarz (0)
No i znowu mam jakis pieprzony zastoj. Wiem, ze mam troche roboty... a nawet niewiele, jesli sie dobrze zastanowic. Czas ucieka, a ja nie moge sie zebrac do niczego. Kurwa, niech sie cos wydarzy, bo mnie szlag jasny trafi... chyba sie podpale, zeby bylo smiesznie.
13:13 / 24.02.2005
link
komentarz (2)
I tak... praca nad zdjeciami trwala jakies 15 - 20 minut. Muzyka byla gotowa juz po kilku dniach od zlozenia zamowienia. Praca nad napisami trwala moze ze 2 - 3 godziny wlacznie z montazem wszystkiego. I czemu ja tego nie dokonczylem zaraz, jak mialem caly material do zlozenia? Odpowiedz jest bardzo prosta - bo w tej kwestii zawsze mam cholernego lenia i choc bardzo dobrze zdaje sobie sprawe, ze zakonczenie filmu to nie jest az tak duzo roboty, to odwlekam to kurwa miesiacami. Pozniej zamiast przypominac sobie, ze film zrobilem w jeden czy dwa dni, zeby mnie to motywowalo do masowego robienia filmow, to ja nabieram checi na nastepny dopiero po zakonczeniu poprzedniego. Niby dobrze, ale jesli bede nawet nad 11 - minutowym filmem pracowal pol roku, to za wiele nie zdzialam. Bynajmniej "Krótki film o zabijaniu" zostal ukonczony jakas godzine temu i jak zwykle najbardziej jestem dumny z napisow (jesli chodzi o moja prace), bo muzyka to osobny element, ktory rowniez podnosi na jakosci tego filmu (za to dzieki Finchowi). Co jak co, ale "Spider VS Fly" mnie niszczy :D
13:52 / 23.02.2005
link
komentarz (0)
Matt Uelmen - "Tristram" za kazdym razem mnie rozbraja... ta gitarka po prostu wymiata. Coz za cudowny klimat sie czuje. A poza tematem, to w nocy jak zwykle nie moglem do pozna zasnac. Przynajmniej wpadlem na kilka pomyslow odnosnie innych wersji scen do pierwszego scenariusza, a takze wpadlem na pomysl kolejnego krotkometrazowego filmu. Glowka pracuje.
00:47 / 22.02.2005
link
komentarz (1)
Jasny gwint! O 8 musze wstac, jest prawie 1, a mnie sie nie chce spac. No a przeciez dobrze by bylo, abym rano byl aktywny, a nie ospaly. Cie choroba.
16:52 / 21.02.2005
link
komentarz (0)
No motyla noga no! Juz drugiego balwana mi tworza pod balkonem.
14:48 / 21.02.2005
link
komentarz (0)
Jab twoja mac! Ktos mi ulepil balwana pod balkonem.
13:21 / 21.02.2005
link
komentarz (0)
I znow od samego rana boli mnie glowa... a do tego to przemeblowanie.
20:44 / 19.02.2005
link
komentarz (0)
W pierwszej LO nawet sie jej podobalem... no prosze coz za wyznanie. A w zyciu bym sie po tej osobie nie spodziewal... dobrze, ze to bylo tylko w pierwszej - znaczy jak ja bylem w drugiej. Zwlaszcza, jak nie przepadalem za ta osoba przez wiekszosc czasu, jak ja znam.
21:08 / 18.02.2005
link
komentarz (1)
A na uspokojenie Clint Black i "Galaxy song". Do tej pory tego nie probowalem w takim stanie, ale ten kawalek zazwyczaj polepsza mi odrobine humor, wiec co mi zalezy.
21:05 / 18.02.2005
link
komentarz (0)
Kurwa chyba bedzie trzeba zmienic godzine z 19 na 22, zeby tych jebanych bachorow starzy nie wypuszczali na wieczor do kina, bo to jest kurwa nie do zniesienia. Wstep za friko, to sie zbiega zgraja tych jebanych malych kurwiszonow i sie ogladac nie da. Takich to tylko zajebac.
18:06 / 18.02.2005
link
komentarz (0)
Damn! Jakis ciezkawy ten dzien. A i pewnie jutro nie bede sie czul przepelniony energia. Tak czy owak dobrze jest... no a bynajmniej lepiej, niz wczoraj.
23:01 / 17.02.2005
link
komentarz (2)
To byl nie tyle meczacy, co wkurwiajacy dzien. Wiele aspektow dzisiaj dzialalo mi na nerwy. Jutrzejszy dzien powinien byc lepszy.
12:55 / 16.02.2005
link
komentarz (1)
Co prawda, dla mnie dzien sie dopiero zaczal (jesli nie liczyc kilku smsow wczesniej), ale juz czuje takie troche podbuzowanie. Nie podoba mi sie to, bo moze sie to skonczyc nerwowo... bardzo nerwowo. Nie lubie, kiedy jestem w takim nastroju.
23:04 / 15.02.2005
link
komentarz (2)
Zachcialo mi sie porobic troche dobrych zdjec w plenerze. Nosz kurwa dosc juz tego zimna i sniegu, chce ocieplenie i tak, zebym mogl znow hasac sobie z aparatem gdzie popadnie, bez obawy, ze baterie rozladuja sie na zimnie w 5 minut i ze z zimna tak mi sie beda trzesly lapy, ze zadne zdjecia nie wyjda. Dawac wiosne!
14:12 / 15.02.2005
link
komentarz (0)
Starczy juz, kurwa, tej stagnacji.
09:50 / 08.02.2005
link
komentarz (3)
A na tapete wrzucilem sobie ciagnik z przyczepa pelna gnoju. Ot wczoraj i w nocy dzis porzadek robilem na biurku i na kompie, w zdjeciach rowniez i podczas przegladania natknalem sie na ta osobliwa fotografie. Pamietam doskonale, skad pochodzi to zdjecie i mniej wiecej, kiedy je zrobilem. Pamietam nawet, ze wtedy chyba na Żmigród jechalem. Zaiste ciekawie prezentuje sie ten obraz na tapecie. Uroku dodaje ta obwodka okna od kaszlaka, jakby imitowala uczucie siedzenia nie przed monitorem, a na przednim fotelu pasazera Fiuta 126P.
03:18 / 08.02.2005
link
komentarz (0)
Grammatik - "Reaktywacja".
15:19 / 07.02.2005
link
komentarz (2)
"Stara Baśń" bardzo mi sie podobala. Tak klimatycznie, to troche czulem klimat z "Icewind Dale: Heart of Winter" oraz "ID II" (za sprawa tych plemion odzianych w skory, wiedzm, kaplanek, troche uzbrojenia - zwlaszcza proca :P). Momentami troche mi to "Heroes of Might & Magic IV" przypominalo (glownie dzieki niektorym szatom i klimatycznej muzyce). No jeszcze troche klimatyczne bylo to odcinanie glow i wystawienie ich na pal :P Ot film prosty, niewiele efektow specjalnych (a jesli juz, to ubogie), ale i tak mi sie bardzo podobal. Lubie takie klimaty i poprosze wiecej takich produkcji :)
14:49 / 06.02.2005
link
komentarz (0)
Chujusz do mnie dzisiaj zadzwonil (i tym samym mnie obudzil). Ot tak sobie, nie z biurowego, a ze swojej prywatnej komory. Ciekawe, czy numer pomylil, czy cos chce...
23:34 / 05.02.2005
link
komentarz (3)
Moja glowa!
14:16 / 04.02.2005
link
komentarz (3)
Aukcje, konczaca sie dzisiaj po godzinie 12, przespalem. To i lepiej, bo tylko bym sie denerwowal. Z super okazji wyszla taka cena, ze ktos niezle przeplacil hehehe. Przebitka ceny o jakies 20 zl. Niezle, niezle. Zostala mi ostatnia aukcja, ale tam pewnie tez nie wygram (chyba, ze tak jak ktos w tej bede chcial tak przeplacic). Jesli nie, to kupie po normalnej cenie i juz.
22:39 / 03.02.2005
link
komentarz (0)
Zalicytowalem na poltorej minuty przed koncem aukcji i juz wygrywalem, a w ciagu tych 90 sekund jeszcze kilku skurwieli zdazylo mnie przelicytowac. Nie ma to jak naprawde gorace oferty. No coz... obserwuje jeszcze 2 aukcje - jedna konczy sie jutro po 12, druga jutro ok. 20. Ta druga moge sobie na bank odpuscic, bo o tej porze to ja bede poza domem. Ta pierwsza moze wygram licytujac na 15 sekund przed koncem. Natomiast nie rozumiem tutaj jednego... wiem, ze mozna ustawic maksimum, ktore bedzie niewidoczne dla innych. Wiem, ze jesli taki ktos wygrywa aukcje w danym momencie, to wygrywa minimalna przewaga. Jesli natomiast ja probuje go przelicytowac, to podbija automatycznie jego cene i wtedy wygrywa moj przeciwnik, a data i godzina jego oferty jest wczesniejsza. To jest jak najbardziej naturalne. Jednak jesli ja wygrywam aukcje, a na sam koniec okazuje sie, ze wygrywa ja ktos inny, a czas jego licytacji mial miejsce nie na ostatnia chwile, a wczoraj, to ja tu czegos nie rozumiem. Krotko mowiac dupa zbita, jutro ponownie sprobuje szczescia.
16:09 / 03.02.2005
link
komentarz (0)
Starczy juz chyba tej zimy, co?
10:49 / 02.02.2005
link
komentarz (1)
Zanim wstalem, to wydawalo mi sie, ze ten dzien bedzie skurwialy. Bedzie dzis troche roboty, jedna z nich wlasnie przesunieta zostala na jutro (i to nawet nie przeze mnie), wiec jakby poczulem luz. Co na dzisiaj najgorsze, to to, ze naturalnie czeka mnie cholernie dlugi spacer, do tego trasa nudna bardzo. Ja czasami to lubie, jak gdzies ide, skrecic to w prawo, to w lewo, jak tak do jakiegos miejsca ide. No bo jak mam taka prosta trase, ze ide i ide i konca nie widac, to mi sie nudzi. A inna trasa isc dzis nie moge, bo ta jest akurat najkrotsza. Mniejsza o to, mam ponad 2 godziny na przyzadzenie i wchloniecie sniadania, ktorego standardowo nie chce mi sie szykowac, a wychodzic bez posilku to dzis niezbyt dobry pomysl.
21:46 / 01.02.2005
link
komentarz (3)
Skonczylem "Icewind Dale II". Finalowa bitwa, choc trudna, to o wiele latwiejsza, niz w pierwszej czesci. Przede wszystkim nie musialem probowac kilkanascie razy, a udalo mi sie za jakims 5 czy 6, po drugie nie trwala pol godziny, jak w pierwszej czesci, a moze z 10 minut. Roznica jest taka, ze w pierwszej czesci tylko jedna z moich postaci nie przezyla, w tej czesci przezyla tylko jedna. Wszystko przez to, ze stracilem kaplana i nie bylo komu wskrzeszac, ale magowie dokonczyli dziela, a wojacy, zlodziej i w ostatnim momencie jeden z magow po kolei stanowili przynete, aby tylko utrzymac bossow w zasiegu dzialania czarow obszarowych. Fajna gra, przydalby sie dodatek, bo z checia bardziej rozwinalbym postaci, a bez dodatku istnieje tylko opcja zaimportowania druzyny i przejscia gry jeszcze raz na szalenczym poziomie trudnosci.
05:24 / 01.02.2005
link
komentarz (0)
Cie choroba. I znowu kolejny miesiac sie zaczal.
15:46 / 31.01.2005
link
komentarz (2)
Zaczal sie nowy tydzien. Troche pozno, bo prawie o 16 dopiero, ale musialem odespac po szkole (spalem 18 godzin :P). "Sesja" z glowy, oceny calkiem zajebiste jak na moje przykladanie sie do tych zajec (tylko z rysunku mam 2, do ktorego faktycznie jakos sie przylozylem). Wniosek z tego - im bardziej cos olewam, tym wyzsza ocene dostaje.

W tym tygodniu mialem juz miec wolne. Nauki zadnej, roboty zadnej, krotko mowiac luz. W piatek kino niezalezne, do tego czasu musze przygotowac nowa wersje swojego pierwszego filmu. Ot taka najlepsza - ze scenami pana odpowiedzialnego za zdjecia oraz z napisami pana odpowiedzialnego za montaz. Dobrze bedzie, raczej niewiele czasu na to potrzebuje. Problem tylko taki jest, zebym wstal z rana, a nie poznym popoludniem, ale to sie da zrobic.

Inna kwestia. Od jakiegos czasu, ilekroc wracam kutabusem z 71, to masturbuje mnie pewna panienka. Babka wyglada na jakies 25 lat, troche nizsza ode mnie, krotkie blond wlosy, czerwona kurtka. Za cholere nie wiem, co to za osobistosc, ale za kazdym razem wpatruje sie na mnie, jakbym albo jej wygladal cholernie znajomo, albo wrecz nawet powinienem ja znac i jakby probowala mi o sobie przypomniec, albo kurwa nie wiem, moze zaintrygowalem ja dowcipem, ze na spacer idziemy jak to kiedys w busie gume zlapalismy i wychodzilismy do innego. Wtedy widzialem ja po raz pierwszy, wtedy kiedy zartowalem do calkiem kogos innego, ona to uslyszala, obrocila sie i na mnie w ten sposob spojrzala. A moze ma mi za zle tamten zart i teraz probuje mnie zarejestrowac dokladnie w swojej pamieci, azeby przy najblizszej stosownej okazji potraktowac mnie jakims damskim sztyletem miedzy zebra. Kto ja tam wie. Bynajmniej intryguje mnie ta babka, bo nie lubie, kiedy ktos sie na mnie gapi doslownie miesiacami, nie wyrazajac o co mu chodzi. To jest wrecz irytujace.
22:47 / 29.01.2005
link
komentarz (2)
Aj ustawial ci te przyzady, prosze ja ciebie panie kolego kochany, ustawial tak ze 3 i pol godziny. Stol, dzbaneczek, szklaneczke ze sztucznym lodem i sfermentowanym sokiem oraz miseczka pomaranczy. Do tego 3 lampy, aparat i tak to ustawial przez 3 i pol godziny, kropil prosze ja ciebie, cuda robil, zeby na koncu zmarnowac 5 probek Polaroida za laczna wartosc 45 zl brutto. A co, szkola zaplaci. W koncu z mojej kieszeni na to idzie, zeby sie pan mogl pobawic, prosze ja ciebie i zepsuc pare Polaroidowskich probek, bo mu sie ciagle cos nie podobalo w kompozycji. Ech... szaleni ci fotografowie. A zdjecie i tak nie wyszlo.
21:52 / 29.01.2005
link
komentarz (0)
Nas feat. Dr. Dre & Nature - "Everyday thing".
08:00 / 29.01.2005
link
komentarz (0)
O cie choroba jak mnie sie nie chcialo wstawac! Standardowo, kiedy dotarlo do mnie, ze mam jeszcze troche czasu, to maniakalnie usiadlem do kompa. No w zadnego star-łarsika teraz juz nie zagram, bo czasu jest za malo, ale na nloga wbije, bo co mi tam :) Zatem za chwile wycieczka do szkoly (moze przezyjemy podroz z wariatem), a wieczorem do Żmigrodu (moze Biedną-Bronkę odwiedze i zrobie zapas mineralki na pol roku). Dosc pierdolenia, I'm out.
21:41 / 28.01.2005
link
komentarz (1)
Nie spie od hmm... od okolo 30 godzin i co mnie martwi - nie chce mi sie spac. Teraz mi sie nie chce, a jutro zasrana buda i 2 czy 3 egzaminy. W niedziele 4 albo 5. Troche sie tego namnozylo, jak na 2 dni. Enyłej. Weekend ciezki, po nim prawdopodobnie luz. Ostatnio mam banie na maxa, jesli chodzi o Star Wars wszelakiej masci. Przeczytalem ksiazki, zabieram sie bardzo powoli do filmu, przechodze rozne gierki. Do tego wczorajszej nocy, juz na poczatku ksiazki zachcialo mi sie grac w "Emperor: Battle for Dune". Po prostu czuje klimat :) Ach tyle gier, w ktore bym sobie popykal... Lepiej jakas robote bym znalazl, bo za granie mi nikt nie placi.
08:04 / 28.01.2005
link
komentarz (1)
Przez dlugie godziny nocne wiele rozmyslalem. Rozmyslalem m.in. o tym, ile to rzeczy sprawialo mi przyjemnosc w przeszlosci. Dzis wielu z tych rzeczy juz nie mam, a ich miejsce zajal mrok. Mrok, ktory nie ukazuje zadnych perspektyw. Odnosze przez to wrazenie, ze wokol panuje jedna wielka chujnia, a tego, co jeszcze pozwala mi egzystowac pozostalo bardzo niewiele. Musze sie stad wyrwac...
16:31 / 27.01.2005
link
komentarz (2)
Nad ranem skonczylem czytac "Powrót Jedi". Ksiazka, podobnie jak 2 poprzednie czesci, zajebista. Po zakonczeniu trylogii mialem sie wziac za sage o Wiedźminie, ale dostrzeglem na polce ostatnia ksiazke, jakiej jak dotad nie przeczytalem - "Dune". Jest to pozycja, ktora zaczynalem juz przynajmniej 3 razy, jesli nie 5. Tym razem jednak mam zamiar to przeczytac od poczatku (po raz kolejny) do konca. Teraz nie zajmuje mnie juz zadna inna ksiazka, wiec powinno mi sie udac.
21:54 / 26.01.2005
link
komentarz (2)
Przeszedlem drugi raz "Rogue Squadron" ze stopniem porucznika. Ech... moglo byc lepiej, ale dawno nie latalem :D Bynajmniej misja, z ktora zawsze wszyscy mieli najwiecej problemow... misja 12. Przeszedlem ja bodajze za trzecim razem. Natomiast misja 15, z ktora tez kiedys sie nameczylem... ta zaliczylem za razem czwartym. Dobrze jest. Pora na jakiegos kolejnego star-łarsa :)
13:37 / 26.01.2005
link
komentarz (0)
A na dworze dalej snieg. Nie pasuje mi to w ogole, gdyz jest tak zimno, ze az do mieszkania mi sie wdziera, a ja mam juz dosc zimna. Skoro juz przy narzekaniu jestem, to powyzywam moze jeszcze troche. Co za chuj nie dopisal w nazwie pliku frazy [FR]. Wedlug mnie jesli cos jest bez oznaczen jezykowych, to jest w oryginalnym jezyku, czyli w tym wypadku angielskim. Nie dosc, ze nie ma napisow do tego gowna, to jeszcze mam niby ogladac we francuskiej wersji jezykowej? Nie ma kurwa mowy. Sciagnalem jak dotad jakies 2/3 i pora wyjebac z dysku tego tempa, bo tylko niepotrzebnie miejsce zajmuje, a film, ktory chcialem sciagnac po prostu sobie odpuszcze. Odpuszcze sobie, gdyz 3 tempy, jakie mialem (prawdopodobnie wersje angielskie) sa tak ciezko dostepne, ze po pierwsze w ogole sie nie sciagaja, a po drugie nie sciagaja sie, bo nie maja zadnych zrodel. Odpuszcze sobie rowniez, gdyz 4 temp - ten zajebiscie dostepny - jest w wersji francuskojezycznej. Proste.

PS. Moje oczy nie czuja juz zmeczenia, tak jak to bylo dzien i dwa dni temu, jednak tzw. "trzecia powieka" nadal pozostala. Jak u kota.
05:17 / 25.01.2005
link
komentarz (0)
Cie choroba. Prawie mi sie udalo. Padlem wczoraj ze zmeczenia po 22 i jak sie polozylem spac, tak bardzo szybko zasnalem. Obudzilem sie dzisiaj o 3, po czym przysnalem jeszcze na godzine. Kiedy o 4 ponownie otworzylem oczy, tak nie moglem zasnac juz do 5. Nie czuje sie spiacy, nie czuje braku sil, moze tylko oczy jeszcze troche mnie bola po wczorajszym przemeczeniu, ale z pewnoscia jest to kwestia, ktora minie podczas nastepnego spoczynku... jesli ich znowu nie przemecze dzisiaj. Jesli chodzi o dzisiaj, to postaram sie zasnac w okolicach godziny 23, tak aby jutro obudzic sie o 5. Moze w koncu uda mi sie narzucic taki tryb zycia, jaki chcialem.
09:26 / 24.01.2005
link
komentarz (2)
Widze, ze "Icewind Dale" to ja mam nie tylko na komputerze, ale i za oknem. Zdecydowanie ta pierwsza wersje lubie, a tej drugiej nie cierpie.
06:29 / 24.01.2005
link
komentarz (0)
Wieczorno - nocny maraton filmowy w pelni spontaniczny i w pelni udany. Standardowo do (pierwszego) posilku wlaczylem film, a ze byl fajny, to obejrzalem go do konca. Gdy sie skonczyl, byla jeszcze mloda godzina, wiec postanowilem obejrzec kolejny film. Po nim mialem chec na jeszcze nastepny, a po nim na kolejny. I tak mi zlecialo do 4:40 przy filmach :) Najpierw byla komedyjka obyczajowa, calkiem fajna nawet, pozniej jakies kino familijne spod znaku Disney'a... cukierkowa opowiesc, ale nawet ujdzie. Bynajmniej o niebo lepsza od amerykanskich romansidel, od ktorych az niedobrze mi sie robi (zwlaszcza od aktorki, ktora grala Bridget Jones). Tak czy owak, trzecim filmem byl dramat. W roli glownej Cuba Gooding Jr. oraz Ed Harris. Zajebisty film, wciagajacy i momentami nawet wzruszajacy. Ostatnia pozycje stanowil rowniez dramat z jakims innym czarnuchem. Rowniez dobre gowno na noc. Ostatecznie wylaczylem kompa przed 5 i wzialem sie za czytanie. Przeczytalem 2 rozdzialy i ponownie wlaczylem kompa. Nie, zeby ksiazka mnie nie wciagala, wrecz przeciwnie - nie chcialem jej za szybko konczyc :D Tak czy srak. Wlaczylem ponownie kompa i chyba popykam troche w ID2.
00:24 / 23.01.2005
link
komentarz (4)
Dobra, po ostatniej nocy chyba na maxa chce mi sie zawojowac galaktyke ulubionym X-Wingiem w "Rogue Squadron 3D" :D Jednakze poki co pragne dokonczyc "Icewind Dale II", a chyba niewiele mi juz zostalo. Kwestia sprezenia sie i siedzenia przy tejze grze 2 dni, moze 3. No przynajmniej tak mi sie wydaje, bo poza iloscia rozdzialow, to nie mam zielonego pojecia ile jeszcze mnie czeka gry.
16:30 / 22.01.2005
link
komentarz (0)
I jednak chyba niepotrzebnie wycofalem jedna oferte... ach szkoda, bo moglo byc wiecej... tak mi sie wydaje przynajmniej. Niby tu przebicie o 2 zl, tu o zlotowke, a takim przebijaniem podbilem cene o jakies 20 zl :P Jeszcze troche moglem wyciagnac :P
15:02 / 22.01.2005
link
komentarz (1)
Gadu padlo w bardzo nieodpowiednim momencie. Do zakonczenia aukcji niewiele ponad godzina. Jedna oferte wycofac moge, ale kto mi zlozy inna - celem podbicia ceny do znajomego mi maximum? Ech... nie ma to jak problemy nie do konca uczciwego sprzedawcy...
08:10 / 21.01.2005
link
komentarz (6)
A tak w ogole, to przed chwila siostra spytala mnie, czy ja juz wstalem, czy dopiero pojde spac, bo ona juz sama nie wie, jak to ze mna jest. Cos mi sie wydaje, ze niedlugo to i ja sam strace rachube. Pytanie tylko pozostaje jedno: czy dzieki tym zawirowaniom czasowym ja zyskalem dobe, czy stracilem?
08:05 / 21.01.2005
link
komentarz (0)
Doszedlem do wniosku, ze nie egzystowanie od godziny 15 do godziny 14 dnia nastepnego, a nastepnie polozenie sie na 3 godziny jest bledem, a wstawanie po tych 3 godzinach. Jak juz poloze sie o 14, bo nawet na siedzenie przy kompie nie bede mial sily, to nie powinienem wstawac o 17, a nie wczesniej, niz o 22, a jeszcze lepiej o polnocy. To pozwoli mi egzystowac dnia nastepnego do godziny nie 14, a cos okolo 22, po czym z braku sil pojde spac. Co za tym idzie, to spiac nawet 10 godzin, dnia nastepnego wstane o godzinie 8 i bede egzystowal w normalnych porach dnia i nocy. Tylko zeby jeszcze pozniej udalo mi sie zachowac systematycznosc w codziennym wstawaniu o 8 i chodzeniu spac o 22. No teraz jeszcze problem stanowi szkola w ten weekend, a nastepnie w nastepny.
06:39 / 21.01.2005
link
komentarz (1)
Ej no ale kurde... cala noc poswiecilem na czytanie ksiazki, przeczytalem ponad 2/3 "Imperium kontratakuje" i dalej nie chce mi sie spac (czytac z reszta tez juz nie, bo mi sie literki zlewaja). Ponadto w tej chwili jeszcze czuje fajny klimat nocy, ale za jakies pol godziny zacznie sie robic jasno, a ja zaczne czuc takie glupie zmeczenie... glupie dlatego, ze dalej nie zasne, ale zaczne odczuwac bol glowy, wyjatkowo nieprzyjemny bol oczu i brak sil do czegokolwiek. Jedno musze przyznac... jak tak czytam "Gwiezdne Wojny", to jednoczesnie mam ochote obejrzec sobie po raz tysieczny stara trylogie, pograc w "Jedi Knight 2", "Force Commander" i "Rogue Squadron 3D". Oprocz tego jak niedawno czytalem "Nową nadzieję", to jeszcze o dziwo mialem checi na ponowne przejscie "Mrocznego Widma" za sprawa klimatu Tatooine, na ktorej to planecie dzialy sie 3 misje tejze gry. Ech... nie ma co, mam na maksa zryta tym banie :D
06:31 / 21.01.2005
link
komentarz (0)
"Bo już w nic nie wierzę..."
22:31 / 20.01.2005
link
komentarz (0)
I nie moge sie przestawic...
18:02 / 19.01.2005
link
komentarz (2)
Integracja chuja warta. Fajnie bylo, to pamietam, ale rece sobie z jednej strony poparzylem, a z drugiej odmrozilem i to w tym samym czasie, w tym samym momencie. I ten autobus przepelniony... jak to sie mowi "niech cie drzwi scisna", to mialem okazje zaobserwowac takie zjawisko. Nie pamietam, ile lat wtedy mialem, ale pamietam, ze poznalem pewna okolice, widzialem fajny film, w ogole bylo wiele radosci. Pamietam tez jedna sciane, ktora mi sie podobala ze wzgledu na malowidlo na niej umieszczone.
13:31 / 19.01.2005
link
komentarz (2)
O dziwo cala ta pocztowa operacja majaca na celu wyslanie paczki priorytetem i ostroznie (jeszcze tylko "za pobraniem" brakowalo do kolekcji) nie trwala dluzej niz 5 minut. To chyba nowy rekord na trzebnickiej poczcie, bo jak dotad, to nawet wyslanie listu trwalo dluzej. Moze to dlatego, ze moj pedalski sasiad o wdziecznym imieniu zaczynajacym sie na literke M sie tam szwedal i pobudzal wszystkich do pracy z usmiechem na twarzy.
05:42 / 19.01.2005
link
komentarz (2)
Skonczylem czytac "Nową nadzieję" i nie moge spac... jak zwykle z reszta (nie moge/nie chce). Jesli o ksiazke chodzi, to nie jestem zawiedziony, wrecz przeciwnie. Powiem wiecej - co jak co, ale odrobine nawet zaluje, ze nie przeczytalem najpierw ksiazki, a dopiero po niej wzialem sie za film. Kiedy jednak widzialem film po raz pierwszy, mialem 10 lat i jedyne lektury jakie mnie interesowaly, to byly komiksy z Kaczorem Donaldem hehehe. Poza tym wtedy ani nie mialem dostepu do takich ksiazek, ani tym bardziej nie zdawalem sobie nawet sprawy z istnienia "Gwiezdnych Wojen" w jakimkolwiek wydaniu. Z wypozyczalni od ś.p. F. Mułki wtedy wzialem po czesci przypadkowo stara trylogie, tylko dlatego, ze chcialem wypozyczyc "Kosmiczne Jaja", ktore tak bardzo meczylem na VHS-sie w wieku 6 lat hehehe. Pozniej moja prywatna kaseta z tym filmem w koncu zdechla (nic dziwnego, jak pracowala w magnetowidzie przynajmniej dwa razy dziennie). Stad chcialem wypozyczyc wlasnie kasete z tymze filmem podajac blednie tytul kobiecie, ktora pracowala w w/w wypozyczalni, a ona po prostu dala mi cala trylogie. Troche nie rozumialem tego filmu, ale wydawal mi sie dziwnie znajomy. Jakosc byla fatalna, jako, ze nie znalem angielskiego i nie zorientowalem sie w ogole co wlaczam, to ogladalem to w kolejnosci - epizod VI, V i na koncu IV - stad tez nie rozumialem np. dlaczego najpierw Darth Vader zginal, a pozniej znowu zyl hehehe. Mniejsza o to, zaczalem o ksiazce, a przeszedlem do wspomnien na temat tego, jak to pierwszy raz zetknalem sie z gwiezdna saga Lucas'a. W niecierpliwosci czekam na III epizod i juz zapowiadam, ze jesli tylko jakis miedzygalaktyczny wyzutek spoleczenstwa przeszkodzi mi w seansie, to bez ogrodek uzyje miotacza, aby przyspawac jego facjate do fotela.
15:04 / 18.01.2005
link
komentarz (2)
Dlaczego synowie tak morduja swoje matki... pewnie ze strachu przed tym, ze matki zamorduja ich.
01:06 / 18.01.2005
link
komentarz (3)
Chcę Azjatkę.
09:09 / 17.01.2005
link
komentarz (4)
Przynajmniej slonce ladnie swieci i to niebo ma taki kojacy kolor.
09:00 / 17.01.2005
link
komentarz (0)
Cos ten weekend nie byl za dobry. Negatyw utrzymal sie przynajmniej do dzisiejszego poranka, kiedy to wstalem wkurwiony, bo obudzil mnie dzwonek do drzwi. Taka zabiegana, ze jej sie bachora nie chce do szkoly podwiezc, wiec podsyla gowniare mojej siostrze - a co tam, niech ja zaprowadzi, skoro sama idzie w tamtym kierunku. No durna cipa, nie cierpie jej. Ale nie o tym chcialem. Dzien zaczal sie wyjatkowo wczesnie z negatywnym (jakze u mnie to czeste) nastawieniem do zycia, swiata, etc. Dzieki temu przynajmniej powinienem miec troche spokoju (domofonow, dzwonkow do drzwi - pierdole, nie otwieram). A teraz wlasnie sie jeszcze dowiedzialem, ze moja samodzielna (ano samodzielna - Ja mówiej sam ja pisal, a ja sam zeskanowalem :P) praca z marketingu zostala odrzucona. No to chuj w nos tej starej krowie. Ale tak wlasnie troche dzieki temu zdalem sobie sprawe, ze mam po czesci zly humor. Zalegaja mi 2 egzaminy i wyjazd. Egzaminy najprawdopodobniej bede mial za 2 tygodnie (cholernie szybko zleci), a na wyjazd bede czekal i czekal - najgorsze jest to, ze nie wiadomo ile. A tak dobrze sie rok zaczal...
21:47 / 16.01.2005
link
komentarz (0)
Chujowy jakis ten weekend.
22:59 / 15.01.2005
link
komentarz (0)
Calkiem przypadkiem za to znalazlem paszport. Dobrze sie sklada chyba.
20:36 / 15.01.2005
link
komentarz (0)
I co. Pare tygodni temu wynioslem zasilacz, pozniej pilota celem sprawdzenia, bo glosniki mi padly. Niedawno przynioslem, dzisiaj podlaczylem i niby dzialaja, ale szwankuja. Glos skacze jak pojebany. Fajnie brzmi, nie slyszalem takiego brzmienia od wielu tygodni, moze nawet miesiecy, ale powracam jednak do tych pozyczonych, a te musze jebnac w kat, dopoki ich nie naprawie :/
16:41 / 15.01.2005
link
komentarz (0)
Zaspalem... znowu. Takie sa skutki tluczenia cala noc w "Icewind Dale II". No co ja poradze, ze podoba mi sie ten mrozny klimat? :D
17:21 / 14.01.2005
link
komentarz (1)
Jakis zul tak ok. 45 lat sypnal do mnie tekstem "Ziomuś masz papierosa poczęstować?". Ja sie tylko zastanawiam, skad ten zul sie nauczyl uzywac slowa "ziomuś" :D
07:19 / 13.01.2005
link
komentarz (0)
Starczy tego grania, ide spac :D
05:49 / 13.01.2005
link
komentarz (0)
Hmm jak to bylo... "Słońce jeszcze nie wstało, nic dziwnego, że chce mi się spać" - tak mi sie jakos przypomnial ten tekst z jednej kreskowki sprzed lat. Mnie jednak spac sie nie chce. Wrecz przeciwnie, ok. 1 skonczylem ogladac film, wzialem sie za ksiazke i czytalem tak prawie do 5. Co jak co, ale "Królestwo Cienia" autorstwa Richard'a A. Knaak to chyba najlepsza z dotychczas wydanych ksiazek z serii Diablo. Nie bede moze opisywal o czym jest i takie tam, ale wciagnal mnie w niej glownie zajebiscie mroczny klimat, pewna tajemniczosc i takie wiszace w powietrzu przeswiadczenie, ze im dluzej glowny bohater czegos nie zrobi, tym bardziej ma przejebane. Do tego jeszcze motywy tak dobrze znane z drugiej czesci gry... klimat czulo sie zajebiscie :) No co tu duzo mowic - przeczytac powinien kazdy fan, a jednej osobie doradzam ruszenie obrosnietego dupska jutro do mnie po to ksiazke ;)
15:23 / 12.01.2005
link
komentarz (3)
Z zupelnie innej beczki. A jesli o mnie chodzi, to popieram bardzo tego pana, ktory sie wypial, za co pozniej zjebke dostal, bo zagadal, jak sie okazalo, do kuzynki. Tak czy owak, mysle, ze bylo warto, choc nie wiem jak on to postrzega. W ogole nie wiem nawet kto to jest, ale moim zdaniem bardzo dobrze postapil. A niech sie denerwuje durna cipa. Bo to zla kobieta byla.
15:13 / 12.01.2005
link
komentarz (2)
Ludzie... zaczynacie mnie meczyc. Zapewne dlatego, ze jestescie gorsi ode mnie. Bo mnie o jedna teraz konkretna kwestie chodzi. Moze kalendarzyk sobie zacznijcie prowadzic, albo jakis album ze zdjeciami.
12:31 / 12.01.2005
link
komentarz (0)
W nocy wpadlem na pomysl dotyczacy przemeblowania. Ze tez wczesniej nie przyszlo mi to do glowy.
15:30 / 11.01.2005
link
komentarz (0)
Odpowiedz negatywna, bo kandydaci byli lepsi. Tak czy owak ciesze morde bardziej, jak bym mial sie zakwalifikowac :D
13:47 / 11.01.2005
link
komentarz (0)
A na rozmowe to poszedlem tylko z nudow, dla swoistej malej odmiany osiadlego trybu zycia i jeszcze po to, zeby sobie pocwiczyc :P A tu dobrze wypadlem i teraz tylko kwestia, czy beda lepsi, czy bede musial znowu tam isc na kolejny etap. I tak zle i tak niedobrze. Bo. Z jednej strony ambicja, ze najlepszy bym chcial byc w tej kwestii, ze w tym miescie to same moski i jak ktos sie stara (powiedzmy, ze ja tez sie staram) o prace tam gdzie ja, to nie ma szans, ale nie chce mi sie pozniej jeszcze lazic na dalsze kwalifikacje, a robic to juz tym bardziej, gdyz mam co innego na oku - ciekawszego raczej. Z drugiej strony to robota jest mi potrzebna juz od dluzszego czasu i dobrze by bylo ja tutaj podjac - na miejscu, niewiele ponad 5 minut drogi od domu i ogolnie w fajnej firmie, ale wlasnie mam cos ciekawszego do podjecia, tylko wystarczy zatelefonowac, zapytac... Ech jab twoja mać!
13:42 / 11.01.2005
link
komentarz (0)
No i jeszcze robota mnie znajdzie, bo ten pajac chcial dokumenty zanosic, a ja od niechcenia powiedzialem na miejscu "a zostaw tam", jak sie pytal, czy moje si-wi tez zostawic.
09:30 / 10.01.2005
link
komentarz (2)
Ostatnia butelka wody mi zostala.
02:50 / 10.01.2005
link
komentarz (0)
To UFO mnie wykonczy. Jeden palec, drugi palec pozniej, teraz gardlo. W gardle sie schowal skurwiel.
19:34 / 09.01.2005
link
komentarz (0)
W nocy telefonem sie bawilem i zajrzalem do skrzynki z smsami. Bylo kilka archiwalnych, glownie z okresu marca - kwietnia zeszlego roku. I tak do wniosku doszedlem po raz kolejny, ze to byla naprawde glupia kurwa, jesli wzielo ja na pisanie smsow o takiej tresci. Czasami jednak zanim sie cos powie, to trzeba sie zastanowic.
14:42 / 09.01.2005
link
komentarz (1)
Nadciaga kaplan katolicki. Uciekam do swiatyni Lathandera.
04:59 / 08.01.2005
link
komentarz (1)
A problem tkwi w gardle.
04:58 / 08.01.2005
link
komentarz (0)
TVFly to ogolnie nawet fajna "pseudo" telewizja. Noca niezle klipy nawet sa, tylko wiecej tych z czarnuchami by sie przydalo, bo jak tak co 4 klip jest w wykonaniu Kalibra, to troche chyba za duzo. Nie, zebym mial cos przeciwko K44, ale tez wielkim fanem nie jestem, wolalbym wiecej czarnuchow :)
03:13 / 08.01.2005
link
komentarz (0)
Ledwo zaczalem, a juz klimat mi sie podoba. Bardzo podoba.
05:51 / 07.01.2005
link
komentarz (2)
Jeszcze tylko doslucham do konca "Гимн Советского Союз", napije sie wody i powroce do lozka. Sprobuje zasnac, moze mi sie uda.
05:45 / 07.01.2005
link
komentarz (0)
I zeby nie bylo, ze znowu cala noc przy kompie siedzialem, bo po filmie zaraz wylaczylem to pudlo i poszedlem czytac. I jak tak zasnac nie moglem, to wlaczylem kompa przed chwila celem wyszukania na Allegro GameBoya jakiegos z dwiema tylko grami, ale cos mi sie wydaje, ze latwiej na zwyklej gieldzie komputerowej znajde (na ktorej to z pewnych wzgledow nie mam ochoty sie pokazywac jeszcze przez jakies 18 miesiecy). Wysle sie czlowieka jakiegos, jesli potrzeba taka zajdzie.
05:41 / 07.01.2005
link
komentarz (0)
Na dluzsza mete, to jednak przydalby sie oldschoolowy GameBoy z dwiema tylko grami.
04:44 / 06.01.2005
link
komentarz (4)
Mama Wojtka - to wkrotce.

Krzysiek.
Kama.
Iza moze.

Ostatnie opcje. Niestety.
03:57 / 06.01.2005
link
komentarz (0)
Slunce, seno, erotika. A jaki do jasnej cholery jest tytul pierwszej czesci i gdzie moge to znalezc do zassania?
16:23 / 04.01.2005
link
komentarz (1)
Oj kurwa mac. Ktos wczoraj mial powazny wypadek. Auto do kasacji, obrazenia glowy, reki i nogi. Wazne, ze zyje. Ubezpieczenie niestety nie pokryje strat. Co jeszcze zlego, ze to byla jedna z bardzo niewielu moich opcji na uzyskanie kasy. No to dupa zbita, zostala mi jedna, no moze dwie opcje. Raczej bedzie bardzo ciezko. Ale wazne, ze tamten zyje i nic nie polamal.
09:52 / 03.01.2005
link
komentarz (4)
A dzisiaj od 7 nie spie i dumny jestem z siebie :D
23:09 / 02.01.2005
link
komentarz (3)
Wypinanie sie sobie nawzajem i wypuszczanie gazow w strone drugiej osoby nie uwazam za forme rozrywki. Raczej za prymitywna forme dokuczenia, zwlaszcza, kiedy kogos to bawi.
21:49 / 02.01.2005
link
komentarz (1)
Pora powrocic do dziennego trybu zycia. Dzisiejsza przymusowa pobudka po 14 moze byc pomocna. Jutrzejsza przymusowa w okolicach 13 tez moze mi sie pozytywnie przyspozyc. Reszta w moich rekach.
04:00 / 02.01.2005
link
komentarz (2)
A co bede tak kurwa siedzial. Dzisiaj ide wczesniej do lozka, albo poczytac, albo od razu spac.
03:02 / 02.01.2005
link
komentarz (0)
"Moja głowa!".
17:32 / 31.12.2004
link
komentarz (3)
Co to za maniery, zeby budzic czlowieka o 17. A tak ladnie sie juz przestawilem na calkowicie nocny tryb zycia. Dzisiaj nie ma to tamto, bez wzgledu na okolicznosci, jakie nadejda, spac pojde o 8 rano, a wstane jutro o 20 :P
07:12 / 31.12.2004
link
komentarz (1)
Chleb byl, klimat zajebisty, ale co innego mnie powaznie martwi.
06:20 / 31.12.2004
link
komentarz (0)
Ciekawe, czy przywiezli juz chleb do spozywczaka. Bo ja jak juz sie tak zasiedzialem, to zamiast isc spac wypalam reszte plytek i zaraz chyba po chleb pojde, cobym nie musial wczesnie wstawac.
00:56 / 31.12.2004
link
komentarz (7)
Kurwa, kurwa i jeszcze raz kurwa. "Cannon Fodder" wieszal mi sie na Amidze po przejsciu 19 misji. Na Pececie po odpaleniu emulatora jest dokladnie to samo - wiesza sie w tym samym momencie. Jesli o druga czesc chodzi, na Amidze mialem dwie wersje. Pierwsza wieszala sie po przejsciu trzeciej misji, w drugiej natomiast nie dalo sie ani utworzyc ani korzystac z utworzonego w pierwszej wersji SaveDiska. Na Pececie pod emulatorkiem chodzi wszystko jak nalezy. I dalo sie utworzyc SD i sie nie zawieszalo po 3 misji... za to zawiesza sie po 19. Kurwa jego mac, ze sie tak wyraze. Krotko mowiac uznaje, ze przeszedlem obie czesci "Cannon Fodder", no bo przeciez wykonalem wszystko, co bylo tylko mozliwe do wykonania.
22:45 / 30.12.2004
link
komentarz (1)
Zimno.
00:35 / 30.12.2004
link
komentarz (2)
Nie wiem. Szczerze, nie mam pojecia. Jutro musze wstac o 9, moze 9:30. Przed 6 raczej nie zasne. Czy jest sens sie klasc? Czy tez moze olac sprawe, nie klasc sie, jutro na pol przytomnie funkcjonowac, a po powrocie walnac sie spac ok. 18 i tak przespac do rana dnia nastepnego? Moze takie rozwiazanie bedzie najlepsze. Przynajmniej w piatek wstane wczesnie i odrobine sie wyreguluje :)
13:59 / 29.12.2004
link
komentarz (0)
Co stwierdzam ewidentnie po dzisiejszej nocy. Siedziec czasem jest fajnie, bo i fajny film mozna obejrzec i czasami z fajnymi znajomymi pogadac, ktorych sie nie widzi na codzien. Czasami tez pograc w cos fajnego mozna. No i finalnie przede wszystkim mozna fajnej ksiazki jeszcze kawalek przeczytac. Ale co jest niefajne z takich nocy, to to, ze tak konczac wszelkie czynnosci i zasypiajac zaraz po 6, to ni w dupe ni w oko, nie robota to w ogole. 6 godzina, to jest pora zbyt wczesna, zeby wstawac i zbyt pozna, zeby zasypiac. Bo. Bo jak pozniej chce wstac, to od 12 sie budze do 13:30 i pomimo to mam problemy z wygrzebaniem sie z lozka. Musze sie przestawic albo w jedna, albo w druga strone i niestety w druga bedzie latwiej. Czyli co, dzisiaj isc spac o 7, jutro wstac o 17, pojutrzu spac w godzinach 8 - 18, etc.? Chociaz mi to nie pasuje, bo jutro tez musze wczesnie wstac i kto wie, czy nie wczesniej, niz dzisiaj.
04:44 / 29.12.2004
link
komentarz (2)
Film calkiem niezly. Poprawil humor noca. "Grind" - taki tytul jego jest.
00:03 / 29.12.2004
link
komentarz (2)
No to jutro chyba tez czeka mnie pobudka o 13.
13:09 / 28.12.2004
link
komentarz (2)
No to dzis wstalem wczesniej niz wczoraj i to z wlasnej, nieprzymuszonej woli :)
16:26 / 27.12.2004
link
komentarz (4)
Osz kurwa, chyba troche zaspalem. Zdecydowanie zbyt pozno dzis sie obudzilem, a roboty przede mna sporo. Lozka to chyba nawet nie bede skladal, bo za niedlugo i tak wieczor, wiec po co na pare godzin tylko skladac :P
04:53 / 25.12.2004
link
komentarz (2)
A noca gorace gowno - Scarface feat. NaS - "In between us".
04:47 / 25.12.2004
link
komentarz (0)
A jeszcze moze pochwale sie faktem, iz przed kilkoma godzinami dokonczylem "Heroes of Might & Magic III: Shadow of Death". Glupio tak nie po kolei, ale jeszcze przydalby mi sie pierwszy dodatek.
11:40 / 24.12.2004
link
komentarz (6)
W ogole mi sie to nie podoba...
21:44 / 22.12.2004
link
komentarz (4)
Wreszcie po dlugiej przerwie dokonczylem "Starcraft: Broodwar" :D Ostatnia misje meczylem prawie 6 godzin przy nieco wolniejszej predkosci gry z uwagi na pewne ulatwienie :P Nareszcie :)
03:16 / 22.12.2004
link
komentarz (4)
Nowy uklad: na prawej dloni 2 rekawiczki, lewa schowana pod koldre.
01:06 / 22.12.2004
link
komentarz (0)
W rekawiczkach siedze przed kompem. Tak zimno, czy zboczenie takie?
15:00 / 20.12.2004
link
komentarz (1)
A jak te bazarowe kurwy sie wpierdola do busa, to polowe miejsca Ci zajma. Jedna szeroka, co to nawet znam. I z mojej wsi pochodzi ona. Druga jeszcze szersza, mlodsza, w okolarach, a rownie, albo nawet bardziej wkurwiajaca. Do tego meza ma, takiego buroka tez, oboje z ubungowskiej wiochy, a facet wyglada jakby w stroj narciarza byl odziany, taki kolorowy kombinezon. No i zaladuja Ci sie tacy, prosze ja Ciebie, do busa z tymi tobolami i napierdalaja cala droge o wszystkim i o niczym, i juz nawet nie o dupie Maryny, bo ten temat dawno zostal przez nich wyczerpany. A tobolow to zawsze z rana tyle maja, ze jak wsiadaja czy wysiadaja, to wszystkich tym poobijac musza. W drodze powrotnej to zawsze maja tego o dziwo wiecej niz rano. Oczywiscie zawsze musza podrozowac wtedy rano, kiedy i ja jade. I wtedy wracac po poludniu, czy wieczorem, kiedy i ja wracam. A ja o bardzo roznych porach wracam, bo i z roznych miejsc, rozne sprawy zalatwiam. Tak wiec zatem raz wracam wczesniej, a raz pozniej, ale zawsze z nimi. Jakby sie kurwa na mnie czaili. I przedwczoraj nawet jak udalo mi sie bez nich wracac, to pan kierowca zlapal gume. Niestety niewiele bylo emocji, ale po kilkudziesieciu minutach, podczas akcji wymiany kola na zapasowe, wyszlismy na spacer. Spacer byl zarzadzony przez pana kierowce i krotki byl, bo tylko kilka metrow nam pozwolono przejsc do nastepnego busa. W tym nastepnym pech mnie dopadl, bo musialem spotkac znow te bazarowe kurwy. I tak to ludziska siedziec gdzie nie mialy (juz chuj tam ze mna, postoje, ale nawet stac gdzie nie bylo), bo tobolow pelno. A jak wysiadali tacy, to malo co mnie z kierowca nie skomponowali, bo tak sie rozpychaja jak przelaza. Ech... juz wolalem, jak Ruskie na poczatku lat 90 - tych handlowaly. Przynajmniej nad wszystkim sprawowal kontrole Wujek Stjopa i handlowce byly kompetentne.
23:36 / 17.12.2004
link
komentarz (1)
Otoz przedstawione dzis filmy byly bardzo dobre. Z komedii na najwieksza uwage zasluguje niewatpliwie "Bolączka sobotniej nocy", z dramatow... hmm - tu wlasnie tytulu nie pamietam, ale chodzi mi o ten dokument o ziomalu, co jedzenie z ulicy zbieral. Z psychologicznych produkcji wydaje mi sie, ze glebsze znaczenie miala animacja "Odpad *Ł*", choc film (bodajze "Traveling without moving") trzebnickiej grupy Formalina jest rownie zamotany. Ogolnie filmy bardzo, ale to bardzo dobre i prezentujace wysoki poziom, momentami wrecz profesjonalny. Fakt faktem widac bylo, ze bez wlozenia w produkcje hajsu sie nie obejdzie. No bo taki np. "Kapelusz", w ktorym cala sceneria miasta, ci ludzie, ich stroje... calkiem inna epoka. Nie ma mowy, zeby bez sporego nakladu finansow dalo sie cos takiego zrobic. Podsumowujac (bo mi wena uciekla na pisanie), to impreza fajna byla (choc w drugiej czesci nieco zagluszalo lomotanie z Zyg-chuja). Tak czy srak warto bylo siedziec do konca. Troche rozrywki, polepszenie humoru, przemyslenia i w ogole. Dobrze bylo.
14:20 / 16.12.2004
link
komentarz (0)
Kurwa znowu zaspalem :P
02:39 / 15.12.2004
link
komentarz (2)
A to ci psikus.
21:26 / 14.12.2004
link
komentarz (1)
Nudny dzien.
15:16 / 13.12.2004
link
komentarz (1)
Jest zajebiscie :) To jedno przynajmniej :)
23:16 / 12.12.2004
link
komentarz (0)
Jak zaba na zastrzyk, bardzo kameralnie i na forum. Ubaw dla wielu znajomych, acz niezbyt lubianych twarzy.
08:27 / 12.12.2004
link
komentarz (0)
Osz kurwa mac, jak mi sie nie chce do tej jebanej szkoly. Do tego na dzien dobry zasrany marketing... oby bylo malo osob, to przynajmniej troche pospie, bo przy wiekszej ilosci typa, to juz jest halas i nie da sie spac. Pozniej po jamówiejowingu jakies smuty, na ktorych nigdy za bardzo sie spac nie da, skupic do pisania tez nie bardzo :/ Finalnie najgorsze z zajec polegajace glownie na opierdalaniu wszystkich za wszystko. I tak caly dzisiejszy dzien w pizdu. A zeby chociaz w busach bylo wesolo.
01:21 / 12.12.2004
link
komentarz (0)
A tak poza tym, to ja mam juz serdecznie dosc tej anonimowosci wszelakiej masci krokodyli.
01:19 / 12.12.2004
link
komentarz (0)
Kielczyka dzis spotkalem. Wariat w wojsku siedzi.
23:56 / 11.12.2004
link
komentarz (0)
Wlasnie dotarlo do mnie, ze chyba istnieje pewne podobienstwo. Podobienstwo pomiedzy jedna postacia, ktorej nawet nie znam za dobrze, a niejaka Kicią... czyli pewnie przy lepszym zapoznaniu tak samo by mnie odpychalo.
21:34 / 11.12.2004
link
komentarz (4)
No to dzis w Empiku widzialem juz "Mortal Kombat Deception", czyli szosta czesc Mortala, oczywiscie na PS2. Kurwa, ja jeszcze w piatke nie gralem nawet :( Ale nadejdzie taki czas, kiedy sobie odrobie, nie ma to tamto!
08:03 / 11.12.2004
link
komentarz (0)
No to kurwa ide do szkoly.
07:39 / 11.12.2004
link
komentarz (0)
Powoli nakrecam sobie ponownie banie na "Starcraft". No zeby jedna misje zostawic na tak dlugo... ech max 3 godziny grania, zeby dokonczyc "Broodwar", tylko zabierac mi sie za to nie chce :)
01:25 / 11.12.2004
link
komentarz (2)
A wspominajac jeszcze dzien dzisiejszy... kolejny raz przeszedlem "Franko" i cos czuje, ze jutro w szkole bede poslugiwal sie tekstami z tejze gry :D
01:18 / 11.12.2004
link
komentarz (0)
Final tego dnia taki jakis troche... do bani po prostu. Jeszcze kilka minut przed 23 wpadl Krzysiek z Koniowa i posiedzial ponad godzine. Ma wyczucie czasu chlopaczyna. No a koncowka dnia jak wczesniej wspomnialem troche z dupy wysrana. Co prawda wiele mialem propozycji na ostatnia chwile odnosnie dzisiejszego wieczoru, ale przygnebiajaca wizja jutrzejszej szkoly zniechecila mnie do wszystkiego. No nic, mniejsza o to. Jutro zasrana szkola, do ktorej jade tylko na pierwsze zajecia. Troche wyrzucenie hajsu w bloto, ale po prostu musze sie tam pojawic celem zaliczenia za obecnosc i udawanie robienia czegos, co tam zadadza. W niedziele pojawie sie na troche dluzej i moze, jak to czesto robie, bede kontynuowal swoje dzielo :) Ot tyle dobrego w zajeciach z marketingu :P
14:08 / 10.12.2004
link
komentarz (3)
I w pizdu wyladowal... i caly misterny plan tez w pizdu. Jak sie jebie, to wszystko na raz. Wczoraj niepozornie wrocilem do domu, po czym po kolei nastapilo... winchuj zapodal sobie scanchuja nie wiadomo po co, system po uruchomieniu zawiesil sie na dzien dobry, "The Bat!" posypal sie ze swoimi plikami i polowe poczty mi wpierdolilo, a na koniec zdechla przegladarka MYIE2. Kiedy wreszcie postawilem conieco na nogi, to dzisiaj na dzien dobry w ciagu 5 minut zaliczylem 2 resety i teraz nie dziala mi gg. Na codzien chuj z nim, ale dzisiaj mialem sprawy do zalatwienia. Niestety obawiam sie, ze tutaj nawet format nie pomorze, bo z gg ostatnio w ogole wielu ludziom sie dziwne rzeczy dzieja, mianowicie to bledy wyskakuja po zainstalowaniu, to laczyc sie nie chce i w ogole. Krotko mowiac czeka mnie format, tylko nie wiem jeszcze, czy dzis, czy dopiero po weekendzie.

Motto na dzis: "Trza by.. kropnąć.. listonosza...".
14:10 / 09.12.2004
link
komentarz (3)
No skurwysyn jeden! Nawet we snie musi mi dzialac na nerwy. Juz dawno pedala nie widzialem, a teraz miesza mi sie motyw z podstawowki z liceum. Jeszcze nie tak dawno temu snila mi sie klasa z liceum na lekcjach w podstawowce. Dzisiaj wraz z klasa z podstawowki siedzialem na lekcjach fizyki u jednej wiedzmy w liceum (wiadomo o kogo chodzi hehehehehe). Bynajmniej jeden typ (ten sam, co zawsze) tak mi zaczal dzialac na nerwy, ze jednego dnia tylko mu troche podogryzalem i wystarczylo, aby sie zamknal. Drugiego jakos byl spokoj, trzeciego chyba tez sie nic nie stalo, chociaz juz buzowalo. Czwartego krotko mowiac zajebalem skurwiela, bo mi zadzialal na nerwy. To bylo chyba moje odwieczne pragnienie hehehehe. Tylko co do tego maja te wszystkie aparaty cyfrowe, w ktore wyposazyla sie doslownie polowa klasy? :D I co ma do tego krotki epizod z pracy z Ja mówiejem? Ach no i wreszcie czemu te lekcje z liceuma mialem gdzies na jakims duzym blokowisku, do ktorego jedyne wejscie prowadzilo przez jakies gruzy i ruiny po chuj-wie-czym. Zryciorrrrrrr :D
21:26 / 07.12.2004
link
komentarz (8)
Mam nowe kapcie.
14:43 / 07.12.2004
link
komentarz (3)
A teraz moze dodam jeszcze pare spraw. Kilka minut temu wlasnie zadzwonil ktos w pozornie waznej sprawie (jak na wywolanie hehehe). Otoz oferta pracy. Praca biurowa, uslugi finansowe, zapraszamy na rozmowe kwalifikacyjna. Oczywiscie jakbym kurwa za jezyk nie pociagnal, to bym musial jechac i tracic hajs na dojazd, czas na pierdoly. Dokladniej ujmujac - "praca biurowa... i w terenie", "uslugi finansowe... umowa zlecenie". Krotko mowiac "dziekuje za kontakt, ale nie". Ok, tyle na temat tego wyproszonego, aczkolwiek nie ma co ukrywac, chujowego telefonu.

Druga kwestia nieporuszona. Wczoraj skonczylem "Cannon Fodder" i niestety nie ciesze sie wcale. Brak powodow do radosci spowodowany jest tym samym gownem, jakie mialem na Amidze. Otoz po zakonczeniu misji 19, gra sie wiesza i dalej nic nie mozna zrobic. Co wiecej wiesza sie w takim momencie, ze nawet nie wiem, czy dalej bylyby jeszcze jakies misje, czy to juz koniec. Cos mi sie kiedys o uszy obilo, ze w kanonie jest 26 misji, ale nie jestem tego pewny. Byc moze jest to juz koniec gry, a mnie niestety nie jest dane ogladac zakonczenia (podobnie jak bylo w "Sensible World of Soccer" na Amisi). Ok, sciagnalem druga wersje "Cannon Fodder" z calkiem innej stronki, odpalilem sejwy, przeszedlem ponownie 19 misje i dalej to samo. Mowi sie trudno. Gram w dwojke i jest chyba nawet trudniejsza od swej poprzedniczki, ale co tam... przejde to :)

Trzecia sprawa. Przed chwila kolejny telefon zadzwonil, o wiele wazniejszy od tego z "pierwszej sprawy". Otoz wyjazd jest w czwartek. Kurwa, szkoda, ze mi jutro wieczorem o tym nie powiedzial. Dobra, chuj. Wazne, ze dzwonil ziom i pamieta o mnie, choc to troche mozliwe, ze wymuszone za sprawa znajomego, ktory wlasnie u niego siedzi. Bynajmniej chyba dobrze jest. No to ja moze o jeszcze jeden telefon jakis wazny na dzis poprosze w sprawie ciekawej oferty pracy. A tak do kompletu, zeby ladnie bylo :)
14:12 / 07.12.2004
link
komentarz (0)
Dzis dzien dobroci dla zwierzat. Ale jutro kurwa nie dzwonic przed 15! Chyba ponownie zaczne wylaczac telefony na noc, a przynajmniej je wyciszac. W ostatnim czasie i tak nikt w waznych sprawach nie dzwoni za bardzo, wiec moge byc poza zasiegiem.

A teraz odnosnie kwestii mojego spania. Otoz wygrzebac sie z lozka rano ciezko, jeszcze ciezej w ogole oczy otworzyc. Natomiast kiedy juz troche pobuszuje poza pokojem, poza domem w ogole na dworze, to czuje sie rzeski. Powroce ino do tego pokoju swojego, a znow sennosc mnie ogarnia wielka. Wniosek z tego, ze w tym pokoju bardzo na spanie bierze (moze dlatego, ze komus ostatnio zasmierdzialo nie wiadomo czym... pewnie tym samym, czym pewien "szalik do wyrzucenia" hehehehe). Ej no dobra, moze perfumami tu nie pachnie, ale tez zaduchu nie ma, wiec... a z reszta, co to za temat :D Tu po prostu sennosc mnie ogarnia i tyle.
12:38 / 06.12.2004
link
komentarz (4)
Ale sny, to mialem dzis zdrowo popierdolone. Zwlaszcza z dziwnym udzialem 18 - letniej pani doktor, nauczycielki zarazem w SP1, jak i jelopem z Biku, a zaraz po nim z calym rojem latajacego gowna, ktore pokasalo cala podstawowke hehehehehe. Tylko czemu zaczelo sie ode mnie? A dokladniej to od jelopa, ktory te robale skads poprzywozil i mial je zawiezc do domu, a costam robil ze swoim samochodem pod szkola i sie insekty wydostaly na zewnatrz. Przynajmniej byl ubaw, jak burakow pokasalo :D
05:41 / 05.12.2004
link
komentarz (1)
Co jak co, ale "Bulgarski Pościkk" to jest dobre przegiecie :D A "Sum tak zwany olimpijczyk", to w sumie tez dobry rozweselacz :D
05:18 / 05.12.2004
link
komentarz (0)
Nocne zycie lubie prowadzic.
04:12 / 05.12.2004
link
komentarz (0)
Jak zwykle najpierw wklada kij w mrowisko, a pozniej chce, zeby sie mrowki nie rozbiegly.
04:04 / 04.12.2004
link
komentarz (5)
Niech mnie kule bija! Calkiem przypadkiem znalazlem niezla stronke z romami do Amisi :D "Franko - The Crazy Revenge" ma zajebisty klimat wlacznie z "CZEKAJ" i "ŁADUJE" naprzemian :D A juz zasysam "Alfabet Śmierci", czyli zajebista przygodowke, ktorej brakowalo mi chociazby w wersji PC. Szkoda tylko, ze na ftpie jest ograniczenie :( Ale nic to, na modemie nie siedze, moge wiec cierpliwie zasysac :D
02:19 / 04.12.2004
link
komentarz (0)
Wyszukalem opcje nieco wygodniejszego sejwowania w kanonie i od razu z marszu przeszedlem kilka misji :D
15:58 / 03.12.2004
link
komentarz (4)
Wczoraj to w ogole skurwialy dzien byl. Od samego rana powody do zdenerwowania i dola naprzemian. Na szczescie jakos wybrnalem i dzis juz jest dobrze, a momentami nawet radosnie. Tylko zeby jeszcze ta pomaranczowa wstazeczke mi z oczu juz zabrali. Jak to jeden nieco rabniety czlowiek kiedys powiedzial z okazji dnia AIDS, kiedy to polowa burakow w szkole nosila czerwone wstazeczki poprzypinane tu i owdzie, a w rzeczywistosci jakby spotkali osobe chora, to by nawet reki nie podali... no to ten rabniety powiedzial "co to kurwa symbol zjednoczenia pedalow?". I w sumie mial racje, bo co drugi sie afiszuje jaki to on nie pojednany z chorymi, a tak to nawet na oczy nie chcialby takiej osoby widziec. Pierdoleni hipokryci.
15:53 / 02.12.2004
link
komentarz (2)
A sio mi stad wy anonimowe krokodyle!
11:45 / 02.12.2004
link
komentarz (2)
Telefon wlaczony na noc zostawiam tylko dlatego, ze jakby ktos dzwonil w bardzo waznej sprawie. A przede wszystkim w mojej sprawie. Tymczasem jedna osoba ostatnio bedac nazbyt nieporadna notorycznie wyrywa mnie ze snu w porach bardzo wczesno porannych. Chyba leb trzeba bedzie ukrecic.
13:50 / 01.12.2004
link
komentarz (5)
Niech to dunder swisnie! To juz grudzien mamy.
01:20 / 30.11.2004
link
komentarz (2)
Zrobilem i dziala! Po trudnych bojach udalo mi sie utworzyc savedisk do "Cannon Fodder"!!! W dzien troche sie wyspalem, wiec teraz chyba pozostaje mi nocna mlocka :D Jeszcze zebym tylko wiedzial jak sie ustawia normalne, a raczej szybkie wczytywanie, to by bylo dobrze :)
03:23 / 28.11.2004
link
komentarz (1)
A noca sciezka dzwiekowa z "Mafia: The City of Lost Heaven" i zajebisty klimacik drugiej polowy lat 30 - tych :)
03:16 / 28.11.2004
link
komentarz (0)
Wreszcie! Znalazlem emulator, znalazlem gierki. "Cannon Fodder" chodzi jak nalezy :D Emulacja jest doslownie stuprocentowa. Gierka chodzi plynnie, dzwiek i obraz jak na Amisi, no moze poza brakiem rozmycia pixli, ale to juz kwestia tego, iz Amisia podlaczona byla do tv, a nie do monitora. Jesli chodzi o te 100% emulacji, to niestety emuluje sie tez czas wczytywania gierek hehehehe. Tyle dobrego, ze nie slysze, jak stacja dyskietek rzezi :D No moze w opcjach sie to ustawia, zeby szybciej wczytywalo, ale troche przy tym posiedzialem i moje szperanie w emulatorku zakonczylo sie fiaskiem. Niewazne. Wazne jest, ze lzy mi z oczu poplynely na widok starej dobrej gierki. Szkoda, ze jutro szkola, bo bym sobie popykal :(
18:55 / 27.11.2004
link
komentarz (2)
"-Maciek chodź tu do jasnej cholery, bo samoch... cholera! Autobus zaraz odjedzie! Zawsze mi musisz na przekór robić!"

------------

">>I w pizdu wylądował... i cały misterny plan też w pizdu.<< [<-tv]

-Panie kierowco, proszę to wyłączyć, bo wniesiemy skargę! Takie niecenzrualne teksty na każdym kroku...
-Jacy 'my'? Pani wniesie skargę, a nie żadne 'my'."

------------

"-Buehrpfff...
-Wisznia Mała tu jest.
-(O kurwa!) Ablebueue...
-Dokąd pan chce jechać?
-Eeeueu...
-Torbę jeszcze pan zapomniał! Torbę niech se pan zabierze swoją!"


Nie ma to jak troche chamstwa, glupoty, zabawnych komentarzy i ogolnego ubawu w srodkach komunikacji miejskiej :D
07:51 / 27.11.2004
link
komentarz (0)
A na dzis do wyboru w trase mam takie rarytasy jak:
1) Radio publiczne - "Smuty i pierdolenie" (czyli bardzo ciekawa audycja o niczym);
2) Cunninlynguists - "Southernunderground" oraz Mobb Deep - "Hell on Earth" (czyli dobre gowno na dobre rozpoczecie dnia).
Wybor raczej nie sprawi mi problemow :)

Playin' Cunninlynguists - "Love Ain't".
07:34 / 27.11.2004
link
komentarz (0)
Dzis bedziemy lowic pimpurdany (czyli glupawa juz od rana).
16:44 / 26.11.2004
link
komentarz (0)
Dzien poswiecony na zrzucanie roznych rzeczy roznym ludziom. I co ja z tego mam? Niewiele. Jedynie nadzieje, ze w przyszlosci mi sie zwroci. No jakby nie bylo u jednego kiedy trzeba, to sie zwraca.
17:01 / 25.11.2004
link
komentarz (4)
Zlad! - "Elektronik - Supersonik".
01:03 / 25.11.2004
link
komentarz (2)
Kunki.
16:13 / 24.11.2004
link
komentarz (4)
Stuprocentowo bezplodny dzien.
01:35 / 24.11.2004
link
komentarz (0)
Ficle-facle.
22:56 / 23.11.2004
link
komentarz (4)
Po raz kolejny pytam co wy jestescie?
20:08 / 23.11.2004
link
komentarz (0)
Fenomen na jaselka.
02:54 / 22.11.2004
link
komentarz (4)
Boje sie isc spac. Bo snow sie boje.
04:34 / 21.11.2004
link
komentarz (3)
Wlasnie wyczytalem na jednym z portali informacje, iz pan Giertych dostal krotka wiadomosc tekstowa w postaci SMS-a z pogrozkami. Jest to tak powazna sprawa, ze trzeba trabic o tym wszem i wobec, bo wszyscy musza wiedziec. Dodam, ze podobno byl to pierwszy taki SMS, w jakim zawarte byly pogrozki do pana Giertycha. A jak moj serdeczny kolega Ja mówiej co jakis czas kiedys dostawal SMS-y z pogrozkami bez wzgledu na to, co by robil, to jakos opini publicznej nie zainteresowalo. Coz... najwyrazniej pan Giertych jest wazniejszy od Ja mówieja. A podobno miedzy ludzmi jest jakas rownosc, czy co tam. Ja tam nie wiem, prosty czlowiek z pospolstwa jestem i nawet nie jestem pewien co do znaczenia slow, ktorych uzywam.
03:54 / 21.11.2004
link
komentarz (0)
Ale na lepszy film to nie moglem dzisiaj trafic. "L'auberge espanole". Opowiada o wyjezdzie na rok do obcego kraju, ulokowaniu sie, zdobyciu nowych znajomosci, nowych przyjaciol i egzystowaniu. Motywuje. Przyznaje, ze motywuje.
22:05 / 20.11.2004
link
komentarz (0)
Ej, co ma znaczyc taki sen? Wcale mi sie to nie podoba, jeszcze nie teraz. I napewno nie taka osoba. I czemu znowu te Katowice, czemu znowu podroz pociagiem? No i przede wszystkim skad pomysl na odwolanie slubu, na ktory tam jechalem (choc tak naprawde to chuj wie, kto sie tam mial zenic). Skad wzieli sie tam znajomi, ktorzy na wiesc odwolanego slubu postanowili sami zawrzec zwiazek malzenski, a po chwili jeszcze ja zostalem wciagniety w takowy i z odwolanego slubu zrobil sie podwojny. I jeszcze raz pytam skad kurwa te Katowice? To juz drugi raz w ciagu ostatnich kilkunastu dni.
22:12 / 19.11.2004
link
komentarz (2)
Na dzis wieczor Cunninlynguists i album "Southernunderground".
02:27 / 19.11.2004
link
komentarz (4)
A w ogole to co wy jestescie?
12:14 / 18.11.2004
link
komentarz (9)
1) Znowu snilo mi sie, ze tluklem sie z jakims zulem. Tym razem nie we Wro, a w Prusiach - Kurwicach (strange!).

2) Ale to jest unijne skurwysynstwo. Ja sie do Unii nie pchalem, a jednak zostalem tam zaciagniety wbrew mojej woli. Cukier podrozal ze 1,60 za kilogram do powyzej 3,00 zl. Od przyszlego roku nalozony zostanie 22% VAT na internet, co w moim przypadku bedzie wynosilo ok. 50 zl wiecej na kazdym rachunku. Zarobki jednak pozostaly takie same (a u mnie to w ogole ich brak). Do chuja z taka Unia!
00:39 / 18.11.2004
link
komentarz (2)
A podobno telefony komorkowe ulatwiaja uchwycenie kogos czesciej niz telefony stacjonarne.
12:07 / 16.11.2004
link
komentarz (2)
Sny standardowo jak juz mialem, to na maksa poryte. No tym razem to juz z wyjatkowym finalem, ale nawet mi sie podobal. Bylem gdzies w jakiejs szkole, a dokladniej "bylismy"... ja i jacys znajomi, ale nie jestem w stanie stwierdzic kto. Napewno czesc przeniesiona ze swiata realnego, a czesc wysniona, bo takich nie znam. Tak wiec bylismy w jakiejs ogromnej szkole, ktos cos chcial, ktos sie pojawil, ktos powiedzial, ze ta postac, co sie pojawila jest z "Osady", po czym wszyscy zaczelismy wiac gdzie popadlo, a nowa postac ukatrupila takim fajnym nozem jednego z towarzyszy. Chwile pozniej podobny scenariusz, tyle ze kolejna postac z "Osady" nie byla ta sama, co poprzednia. I tak kilka razy. Za kazdym razem inna postac. Wszystkie laczyl zajebiscie wielki noz, no wrecz tasak i postac jakby Rakshasy. Na koncu zostaly 4 osoby - ja, siakis kolega i 2 kolezanki (prawdopodobnie z tych wysnionych). Spierdzielalismy do windy, ale one nie daly rady. Zostaly przemienione (ale tylko psychicznie i to tez po czesci). Po chwili nas dogonily, kiedy juz siedzielismy w tej windzie. Oficjalnie obwiescily, ze tylko troche nas ukatrupia, znaczy martwi bedziemy hehe. A co tam, w zamian za dobrowolne wpuszczenie ich do windy mielismy po jednym zyczeniu plus wybor rodzaju smierci, a ze dosc pociagajace byly... :P Przynajmniej umarlem z usmiechem na twarzy hehehe. Zapomnialbym dodac, ze w calym tym snie wszyscy porozumiewalismy sie po angielsku i choc na codzien niewiele z tego jezyka pamietam, to w snie dogatywalem sie calkiem niezle. Zrycior :D
11:13 / 15.11.2004
link
komentarz (3)
Znow jestem troche zdekoncentrowany. Wiem, ze dzisiaj powinienem zaczac robote, ale z kilku przyczyn przeloze to przynajmniej do jutra. Przede wszystkim nie mam skad dzwonic (domowego rachunku nie bede obciazal... juz i tak nie ma tego komu zaplacic), a do biura dzisiaj nie mam jak isc. Po drugie jestem chory i rundke po Trzebnicy w takie zimno tez sobie podaruje. Przed chwila odezwal sie jeden kret, ktorego usunalem z listy gg jakis czas temu. Otoz typ przez dobre poltora czy dwa miesiace mnie zwodzil, ze powie mi co i jak z wyjazdami do Anglii (a mial dosc atrakcyjna oferte), po czym stwierdzil, ze jednak mi nie powie. Wpienil mnie na tyle, ze zaznaczylem jego profil i najzwyczajniej w swiecie wcisnalem przycisk "Delete". Dzis odezwal sie, poniewaz facet potrzebuje znowu 200 osob na wyjazdy. Ot nagle sobie o mnie przypomnial. Choc jego samego mam w dupie, a niewiele informacji znow mi podal, to przynajmniej mam nazwisko i adres do goscia, wiec wystarczy wyszperac go z ksiazki telefonicznej i zalatwic sprawe. To co, ktos chetny na wyjazd do roboty do Anglii? Jeszcze nie wiem na jakich zasadach, ale wkrotce wypytam.
10:43 / 15.11.2004
link
komentarz (0)
Na maxa zryte sny. Z nich poprosze o realizacje zaledwie jednego - te dwu i pieciozlotowki lezace na ziemi w odstepie mniej wiecej 150 cm od siebie. Zebym znalazl tak jak w snie tego pelne kieszenie i jeszcze wiecej.
15:08 / 14.11.2004
link
komentarz (0)
Zostalo mi jakies 30 - 35% HP. Ma ktos moze miksture uzdrowienia, albo posiada zdolnosci kaplanskie? Przydalby sie czar "leczenie chorób" albo "uzdrowienie".
00:15 / 14.11.2004
link
komentarz (0)
Chorobsko mnie rozklada.
23:50 / 13.11.2004
link
komentarz (0)
Dobra, znalazlem Obcego. Tylko kurwa zas od nowa sciagac, jak miejsca brakuje na dysku.
22:49 / 13.11.2004
link
komentarz (0)
Niewiele czasu temu, moze ze 30 minut przypomnialo mi sie, ze sciagalem ostatnio gre "AvP Gold". Cos tak patrze, ze malo miejsca na dysku. W sciagnietych nigdzie tego nie ma, na liscie w Emulu tez nie widac. Standardowa procedura - winda sie wiesza, przy resecie leci scanchuj, obcina wpisy bez mojej zgody i tyle widzialo tempy. Kolejny zzeracz miejsca, bo dopoki nie sciagne wszystkich plikow, dopoty nie bede wiedzial, ktore pliki moge wyjebac, bo nic juz z nimi prawdopodobnie nie zrobie. Co gorsze probowalem znalezc ponownie te gre na Emulu i odnioslem porazke. Kiedys wystarczylo kliknac w linka, teraz sa wprowadzone jakies udziwnienia i wyszukiwanie plikow jest nieco utrudnione. Plik, ktorego potrzebowalem niestety nie zostal nigdzie odnaleziony, wiec najwyrazniej nie bedzie mi dane pograc w zlota edycje "AvP", a szkoda, wielka szkoda, bo chcialem kiedys te gre przejsc, jednak brak mozliwosci zachowania gry w dowolnym momencie mnie nazbyt zniechecal. Opcja ta wprowadzona zostala wlasnie w wersji Gold, ale tej niestety nie mam skad zalatwic, a proby sciagniecia zakonczyly sie fiaskiem. Moze kiedys w innym programie typu p2p.
17:04 / 13.11.2004
link
komentarz (2)
Tekst dnia: "Naturalne jest to, że ty jesteś głupi".
19:32 / 12.11.2004
link
komentarz (4)
Fizycznie nie czuje sie najlepiej.
15:03 / 12.11.2004
link
komentarz (0)
Rozstroilem sie emocjonalnie niczym Paul Vitti w "Depresji Gangstera".
13:28 / 12.11.2004
link
komentarz (0)
Jestem zdezorientowany, zakrecony i w ogole wiem, ze cos mam dzisiaj porobic, a jakos nie wiem co w jakiej kolejnosci (choc to raczej nie ma najmniejszego znaczenia). Troche nie chce mi sie do niczego zabierac, zaspany jestem odrobine. Wiem tyle, ze jutro napewno szkola, do ktorej nie chce mi sie jechac, ale juz ostatnio opuscilem zajecia, wiec tym razem lepiej bedzie, jak pojade. Wiem napewno, ze moge sie dzis spodziewac (z reszta jak co dzien) odwiedzin Gościa, ale przynajmniej tyle mam z glowy, ze wyganiam go juz na kompa siostry (ole!). Na imprezie zalatwilem sobie troche gardlo zarowno zimnymi browarami, jak i darciem japy pod scena :) Moje mysli sa cholernie jeszcze niespojne dzis, a ich samoregulacja trwa niestety powoli. Moze dzien zaczne po prostu od spozycia pierwszego posilku i obejrzeniu jakiegos filmu.
14:27 / 11.11.2004
link
komentarz (0)
Dzis na maksa jaram sie fotami :)
16:55 / 10.11.2004
link
komentarz (0)
Potrzebuje troche Topsinu albo Benazolu. Wie ktos moze skad to wziac i co to w ogole jest? :D
18:07 / 09.11.2004
link
komentarz (0)
"Through the darkness of future past
the magician longs to see
One chants out between two worlds:
- Fire walk with me..."
02:28 / 09.11.2004
link
komentarz (0)
Pare minut temu ukonczylem "Neverwinter Nights: Hordes of the Underdark" i musze przyznac, ze o ile sam Never byl przynudnawy, o ile "Shadows of Undrentide" byl nawet w miare ciekawy i fajny, a skonczyc go mozna bylo w 2 dni, tak "Hordy Podmroku" pod wzlgedem fabuly byly wyjebane w kosmos. Sama gre mozna ukonczyc w 3 - 4 dni. Wprowadzonych zostalo kilka ulepszen, dzieki czemu gra staje sie o wiele ciekawsza (choc nadal odrobine przeszkadzalo mi ograniczenie w ilosci czlonkow druzyny). Jesli wlasnie o druzyne chodzi, to mozna dolaczyc max 2 postaci, ktorymi nie da sie sterowac, a jedynie wydawac polecenia i wyposazyc w stosowny ekwipunek. Postaci takie jednak walcza dosyc dobrze i nie gina co piec minut, wiec jakby nie bylo sa cennym nabytkiem. Oprocz tego dosc czesto maja cos ciekawego do powiedzenia i gra z nimi staje sie niewatpliwie bardziej urozmaicona. W samej grze jest mnostwo ciekawych i nawet ladnych wstawek (zwlaszcza z diablami i demonami), w drugim rozdziale zajebista historia do rozegrania w Podmroku (oh yeah!), w ktorym do tej pory mozna bylo grac tylko we "Wrotach Baldura 2", w trzecim rozdziale natomiast przenosimy sie do swiata Canii, czyli osmej sfery piekielnej (co jest zaskakujace, to panuje tam przerazliwe zimno). Na swojej drodze napotykamy wiele ciekawych istot pochodzacych z roznych sfer. Jak dotad polaczenie roznych swiatow mialo miejsce tylko w wymienionych juz wyzej "Wrotach Baldura 2", kiedy to mozna bylo zajac sie uwolnieniem z wiezienia sferycznego grupy teatralnej pochodzacej z Sigil. W drugim dodatku do "Neverwinter Nights" wystepuja istoty astralne, Githyanki, diabelstwa, biesy otchlani oraz zajebista wg mnie postac, choc niestety malo przy niej akcji, jaka jest Żniwiarz... krotko mowiac czego chciec wiecej :) Zapomnialbym... w grze mamy okazje (obowiazek) poprowadzenia "duzej" armii do ataku. Jesli dobrze potoczymy wczesniejsza rozgrywke, to dowodzic bedziemy golemami bitewnymi, niebianskim Planetarem, kilkoma oddzialami Drowów oraz 2 towarzyszami z druzyny (rownie cenny nabytek jak podlegajace oddzialy Drowów). Rozgrywamy jakby nie bylo symulacyjna bitwe w liczbie kilkadziesiat na kilkadziesiat i przez kilkanascie minut mamy sporo bardzo dobrej zabawy na polu walki (czego do tej pory nie bylo w zadnej z gier wypuszczonych przez Black Isle). W trzecim rozdziale mozemy jeszcze dolaczyc do jednej z bitew Wojny Krwi, albo po prostu stac na trzaskajacym mrozie i przygladac sie jak Baatezu walcza z Tan'nari (jakos wolalem pomoc diablom powyzynac sie nawzajem :P). Podsumowujac: w grze jest wiele ciekawych zagadek, sporo ulepszen, zajebista fabula (niewatpliwie najlepsza z calej serii), zachowany klimat zarowno Forgotten Realms, jak i Sfer i przede wszystkim duzo bardzo dobrej zabawy. Przyznam, ze do niedawna troche nie podobal mi sie pomysl wypuszczenia "Neverwinter Nights 2", teraz jednak uwazam, ze jesli bedzie tak dopracowany jak drugi dodatek do pierwszej czesci, to zawale przy nim niejedna noc :) Obym mial ku temu okazje :D
04:29 / 07.11.2004
link
komentarz (2)
Ja tylko jednego nie rozumiem... czemu wszystkie epizody "Gwiezdnych Wojen" trwaja po ok. 120 minut, a nie po 180. O wiele wiecej moznaby wladowac w te filmy, gdyby trwaly zaledwie o godzine dluzej. Jak tak kilkukrotnie juz po obejrzeniu teasera do trzeciego epizodu ogarnia mnie wrecz zal, ze ten film bedzie trwal podobnie jak poprzednie czesci tylko 2 godziny. Takie sceny, jakie tam beda powinny byc umieszczone w dluzszym filmie. Ale z drugiej strony skoro wszystkie czesci maja trwac po 2 godziny, to trzeci epizod niech nie odbiega od reguly. Tylko zeby ten skurwiel Lucas ruszyl dupsko i bral sie zaraz za siodmy epizod, bo nie mam zamiaru czekac pietnastu lat, az na starosc postanowi odsprzedac prawa do filmu komus innemu i ten ktos inny calkiem spieprzy klimat.
03:38 / 07.11.2004
link
komentarz (0)
Nocne granie w Nevera...
15:28 / 05.11.2004
link
komentarz (5)
"AvP" choc zdecydowanie za krotki, to wymiata :)
21:24 / 04.11.2004
link
komentarz (4)
A jednak osoba nie wykazala sie wybitnie glupia, a zaledwie tylko bardzo. Co za tym idzie, tym razem podaruje sobie zamieszczania ku pamieci fragmentow na nlogu.
21:03 / 04.11.2004
link
komentarz (0)
Cos czuje, ze dzis na nlogu znow bede mial okazje zamiescic fragmenty jakze inteligentej rozmowy gg z kolejna nieznajoma osoba.
11:52 / 04.11.2004
link
komentarz (0)
Na biurku znowu panuje burdel. Czeka mnie sprzatanie.
01:31 / 04.11.2004
link
komentarz (2)
Czasem jednak warto odpalic RPG na noc. Wlasnie skonczylem "Neverwinter Nights: Shadows of Undrentide" :)
09:58 / 03.11.2004
link
komentarz (0)
A sie wczoraj jebalo wieczorem. Tak sobie mysle, ze jak ma byc tak, to ja nie chce. Albo w jedna strone albo w druga. Tak wiec albo niech sie ustabilizuje i dziala jak nalezy, albo calkiem zrobi "sss" i bede musial wyczarowac 60 zl na nowy zasilacz i wtedy ten bedzie dzialal w pelni. No bo byloby to niewatpliwie wygodniejsze, niz nerwy poznym wieczorem, kiedy wreszcie we wzglednym spokoju moge posiedziec przy kompie i dokonczyc pare zadan, na ktore w ciagu dnia nie mialem czasu badz ochoty.
12:47 / 02.11.2004
link
komentarz (0)
A jeszcze dopisze, ze sporo snow mialem zwiazanych z marketami Tesco i Lidl... o ile w pierwszym jak chodzilo o robote, tak w drugim o niechec odwiedzania tejze sieci marketow. Ma to pewne odniesienie do rzeczywistosci. Tylko dlaczego ja do tych marketow jechalem z tym baranem mieszkajacym 2 pietra nade mna? I dlaczego ktos probowal mi wcisnac akumulatorki o mocy 200 mAh po 3 zl za sztuke, w dodatku uzywanych, skoro ja potrzebuje jakichs 2400 mAh albo jak znajde, to i wiekszych, a wiem, ze na Allegro mozna dostac je po ok. 6 zl nawet. Zryta bania i tyle. Dobrze, ze jeszcze nie snia mi sie bohaterowie "Twin Peaks", co by bylo bardzo prawdopodobne przy ogladaniu minimum 2 odcinkow dziennie tego serialu.
12:42 / 02.11.2004
link
komentarz (0)
Dzis w nocy snilo mi sie sporo roznych rzeczy. Tak realnych, jak ze soba w zaden sposob niepowiazanych. No bo jaki zwiazek moze miec moja sasiadka, z ktora w snie standardowo wyklocalem sie o nalezny mi hajs z Hieronimem, ktory moze sobie swoje "jeden-dwa-trzy" wsadzic gleboko w swoje wielkie dupsko. No moze raczej sprzecznosc pewna jest miedzy nimi - owa sasiadka niedawno zapowiedziala, ze od nastepnego miesiaca problem z kasa bedzie rozwiazany, bo ona sie "odpiela", a Hieronim natomiast oznajmil, ze w razie klopotow mam go lapac na drugi dzien od "zdarzenia" i wtedy bedzie po problemie. Mniejsza o to. W tym tygodniu zaczynam zyc prawdopodobnie piatkowym wyjazdem do wro, a dokladniej na "AvP". "Whoever wins... we lose" hehehe. And now for something completly different: a man with three buttocks. A na powaznie, to ewakuuje sie na Grunwald. Joł :)
11:49 / 02.11.2004
link
komentarz (2)
Nie dadza mi pospac. O 8 rano telefon, 10 minut temu sms. I znowu caly dzien zaspany bede chodzil.
03:35 / 01.11.2004
link
komentarz (1)
"Jeszcze 5 minut i wyłączam". Cos takiego powiedzialem sobie ok. 1:50 i chyba mi sie troche wydluzylo. Ach te erpegi... bo to raz obiecywalem sobie, ze na noc ich nie bede odpalal.
02:15 / 31.10.2004
link
komentarz (5)
Noca calkiem inny klimat... The Beatles i "Help!". Zajebisty kawalek. A jesli juz o tym - ma ktos moze film o tym samym tytule gdzies w divx albo chociaz mpegu?
02:46 / 31.10.2004
link
komentarz (2)
Dzis calkowicie niespodziewanie z rana dowiedzialem sie o koncercie, jaki mial odbyc sie w Obornikach Śląskich. Nie ukrywam, ze na koncert ow czekalem juz dosyc dlugo, jednak to, w czym bylo mi dane dzis uczestniczyc nawet w najmniejszym stopniu nie zaspokoilo moich potrzeb. Impreza zaczela sie gdzies po poludniu, Młody i Flow mieli byc juz o 17 - bynajmniej tak kazal im organizator. Tak wiec pare minut po godzinie 17 juz bylismy na miejscu i ogladalismy to, co przygotowal dla publicznosci organizator. Publika w wiekszosci skladala sie z dzieci i do pozna chyba gdyby nie te dzieciaki, to poza setka biboji niewiele osob krazyloby po sali gimnastycznej NOWEGO GIMNAZJUM. Ale dobra, z czasem ludzie powoli zaczynali sie schodzic, a rywalizacja wszelakich skladow break dance'owych nabierala stosownego poziomu. Szczerze mowiac jak dla mnie tak dlugo go nabierala, ze przebudzilem sie dopiero po kilku godzinach, kiedy nastal moment cwiercfinalow. Zmeczenie i znudzenie jednak nie pozwalaly radowac sie wystepami akrobatow. Naglosnienie bylo wrecz zajebiste. Jesli nie stalo sie zaraz przy glosniku, to jedyne, co mozna bylo uslyszec, byl poglos i niewyrazne zdania wypowiadane do mikrofonow. Muzyki tez latwo sie nie sluchalo, kiedy po calej sali najbardziej slyszalne bylo echo. Jesli chodzi o pana, ktory odpowiedzialny byl za obsluge gramofonow, to byl nim DJ Horba. Popisal sie jak chuj... kilka skreczy na cala bibe i zajebiscie wysoki poziom umiejetnosci. Bez jaj, ale jesli dobrze pamietam, to sam kiedys na jakims zdezelowanym sprzecie robilem niewiele gorsze skrecze i to w dodatku po powrocie z jakiejs imprezy, kiedy bylem najebany hehehe. Ach bylbym zapomnial... na cale to przedstawienie oprocz, jak juz wczesniej wspomnialem, calkiem niezlego wystepu b-boy'ow glownie od momentu cwiercfinalow, ciekawie zaprezentowal sie krotki element beat boxu (szkoda, ze tylko 2 osoby braly w tym przedsiewzieciu udzial). No ale wracajac do sedna imprezy, wybralem sie na nia przede wszystkim dlatego, aby pobawic sie na koncercie Flowa i Młodego. Po wielu godzinach oczekiwan (i perypetiach z brakiem odtwarzacza cd) wreszcie chlopaki mogli wystapic. Jak dla mnie pod pewnym wzgledem kompletnie nic nowego - zaprezentowali wysoki poziom bez wzgledu na warunki :) A warunki natomiast byly fatalne. 20 osob porozkladanych w okolicy "sceny", ze dwa razy tyle daleko na widowni. No mentalnosc kurwa gorsza niz w Zygchuju. Nawet w zeszlym roku w Oleśnicy byla lepsza publika (choc wtedy glownie szef imprezy zepsul cala zabawe). Wracajac jednak do dzisiejszej (wczorajszej wlasciwie juz) imprezy, to pierwszy kawalek chlopaki jeszcze zagrali "normalnie". Przy drugim juz sobie usiedli, bo i tak nie bylo sensu grac na stojaco (i szczerze im sie dziwie, ze w ogole sie nie polozyli grajac dla takiej "zajebistej" publiki). Ogolnie zagrali az 4 kawalki i na tym skonczyl sie ich wystep. Jak bawic sie przy muzyce na zywo, to nie bylo komu, ale przy rozdawaniu plytek, to rzucilo sie bydlo. Szkoda slow. Oby nastepny wystep byl skierowany do bardziej rozrywkowej publicznosci. Jak na razie z mojej strony tyle na ten temat, a w dzien pozostanie mi tylko pozrzucac fotki i jeden filmik. Mam nadzieje, ze chociaz to powychodzilo, jak nalezy.
13:11 / 30.10.2004
link
komentarz (3)
Ale tak bardzo, jak rozbawila mnie piosenka o Panu Generale Italii to juz dawno zadna mnie tak nie rozbawila.
01:41 / 29.10.2004
link
komentarz (0)
Damn! Wlasnie sobie uswiadomilem, ze skoro 10 listopada jest koncert, a 11 swieto narodowe, to zarowno Krzysiek, jak i jego wspollokator powinni udac sie do domu, a co za tym idzie, nie dosc, ze bedziemy mieli zapewniony nocleg, to w dodatku nie bedziemy musieli martwic sie o to, kto spi z Krzyskiem, a kto na podlodze (choc w tym wypadku ja bym wolal na podlodze :P). No moze bedziemy sie martwic o to kto spi z kim i na ktorym lozku, ale mysle, ze to nie bedzie stanowilo takiego duzego problemu, skoro chata bedzie wolna... jak przypuszczam. Motyla noga, musze zadzwonic do Krzycha i wypytac co i jak!
23:25 / 28.10.2004
link
komentarz (0)
"Twin Peaks" to zaiste dziwny film.
22:19 / 27.10.2004
link
komentarz (2)
Dzis przemarzlem. Jakas chetna do ogrzania?
01:14 / 27.10.2004
link
komentarz (2)
Chyba dostalem prace i to taka, co po zapoznaniu sie z oferta nawet mi sie podoba. Chuj z tym, ze w Krakowie i ze znowu umowa zlecenie. A jutro drugi etap rekrutacji w Eurobanku. Ot sobie kurwa przypomnieli o mnie po 3 miesiacach.
08:43 / 26.10.2004
link
komentarz (3)
Chcial(a)bys, zeby mowili na ciebie "włos łonowy"?
00:55 / 26.10.2004
link
komentarz (0)
Zebym to ja jeszcze wiedzial, o co chodzi :D
21:20 / 24.10.2004
link
komentarz (9)
Gdzie ja o tej porze dostane chleb w niedziele?
12:33 / 23.10.2004
link
komentarz (2)
W grze "Baldur's Gate" mialem w druzynie Minsc'a przez krotki okres czasu, w rezultacie specjalnie go usmiercilem, bo potrzebowalem tylko wiedzme, a ja moglem miec w druzynie albo razem z Minsc'iem, albo w ogole... wiec znalazlem inny sposob - beda razem, ale Minsc zginie, tym samym zwalniajac miejsce na inna postac. W drugiej czesci gry tegoz bohatera mialem od samego poczatku do konca, wiec pamietam jego wyglad nieco bardziej niz z pierwszej czesci gry. Jesli jednak pamiec mnie nie myli, to Minsc byl wielkim barbarzynca z sympatycznym chomikiem Boo trzymanym na ramieniu albo w innych dziwnych miejscach. Byl przede wszystkim lysy. Ze wszystkich portretow Minsc'a, jakie bylo mi dane ogladac, na kazdym byl lysym matkojebca, nie mial ani jednego pieprzonego wlosa na swojej lysej glacy. Ostatnio przebrnalem przez ksiazkowa wersje "Wrót Baldura", nastepnego dnia natomiast zaczalem czytac druga czesc. Jakkolwiek twierdze, ze jesli ksiazka opiera sie na jakims temacie, tak powinna byc zachowana pewna stycznosc, glowny watek powinien sie zgadzac - i w pierwszej czesci ksiazki sie zgadza, poboczne epizody natomiast nie musza byc opisane zgodnie z przyjetym scenariuszem - w koncu ksiazka to nie scenariusz gry, a opowiesc utrzymana zgodnie z historia. Jakkolwiek autor moze pominac rozne watki, a zeby ksiazka byla dluzsza i zarazem ciekawsza, wtracic swoja wersje nieoficjalnych wydarzen, tak twierdze, ze napewno nie moze zmieniac ogolnie przyjetej historii. Poza kilkoma szczegółami w pierwszej czesci ksiazki (zmienil zaledwie poczatek, co diametralnie wplynelo na wystepujace postaci w ksiazce), reszte mozna bylo mu wybaczyc. Jesli chodzi o druga czesc "Wrót Baldura" autorstwa Philip'a Athans'a, to pierwszy rozdzial byl jeszcze w miare mozliwy do przeczytania. Biore sie za drugi i o czym czytam - jedna z postaci nie biega sobie wolno po lochu, ale wystepuje w historii juz od samego poczatku umieszczona w klatce z innymi wspolwiezniami. Niewielki szczegol, nie zniesmaczyl mnie wcale. Czytam dalej i ani slowa o Imoen (no tak... w pierwszej czesci nie bylo o niej ani slowa, w drugiej przynajmniej jak na razie zostala wspomniana kilkukrotnie), ktora byla w druzynie juz na poczatku. O Khalidzie w ogole juz nie wspominamy, bo przeciez zginal w pierwszej czesci ksiazki, wiec nie mogl lezec martwy w klatce. Okej, nie czepiam sie, przejdzmy do sedna. Jak na poczatku rozpisalem sie na temat lysiny Minsc'a, tak co serwuje nam autor ksiazki - Minsc to dlugowlosy rudzielec. Kurwa slow mi brakuje. Mowilem juz, ze conieco pozmieniac mozna, ale napewno nie takie rzeczy. Nie wspomne juz, ze glowny bohater jest wiekszy od Minsc'a, ktory moglby sie przeciez rownac wielkoscia z orkami. Ech... brak mi slow.
04:53 / 23.10.2004
link
komentarz (0)
Brrr zimno.
02:53 / 23.10.2004
link
komentarz (0)
Cos sie kurwa z monitorem dzieje, bo obraz skacze w lewo i w prawo. Jak zwykle cos sie musialo zjebac w piatek wieczor, kiedy przede mna sobota i niedziela, kiedy Bik jest nieczynny i ze zgloszeniem usterki musze czekac do poniedzialku. W sumie jakbym dostal nowy monitorek teraz po roku uzywania tego, to nie bylbym zly :P
13:18 / 21.10.2004
link
komentarz (4)
Wczoraj skonczylem zarowno "GTA 3" (zostalo mi jeszcze troche dodatkowych, nieobowiazkowych misji), a takze "Wrota Baldura" tego przykrego autora. Z jego tendencja do usmiercania bohaterow az dziw, ze glowny bohater przezyl hehehe. Teraz zajme sie chyba druga czescia ksiazki, poki jestem w klimacie i poki wiem, ze po tym autorze wszystkiego mozna sie spodziewac.
01:54 / 21.10.2004
link
komentarz (8)
Siku.
01:59 / 20.10.2004
link
komentarz (2)
Zapamietac: potrzebna muzyka ze skeczu "Śmierć Marii - królowej Szkotów".
00:55 / 20.10.2004
link
komentarz (3)
Noca z sluchawek sciezka dzwiekowa do "The Two Towers". Przywraca na mysl wspomnienia z filmu, z ksiazki, ten caly klimat. Przy niektorych kawalkach emocjonalnie wrecz smutno mi sie robi, przy innych z kolei ogarnia mnie radosc przez lzy :) A poza tym, to od dobrego miesiaca narasta we mnie ochota na granie w "Icewind Dale"... jak co roku o tej porze z reszta. Ewentualnie moze byc "Neverwinter Nights", ale jakos powracac do "Baldur's Gate" cholernie mi sie nie chce, a wlasnie to musze dokonczyc w pierwszej kolejnosci. Jesli chodzi o granie, to jednak ostatnio mecze nowa "Fifę 2005" oraz dokanczam "Grand Theft Auto 3". Nawiasem mowiac przyjalbym sie do pracy w mafii. Ma ktos jakies oferty?
18:06 / 18.10.2004
link
komentarz (3)
Dobrze, ze jeszcze tylko 2 Bondy mi zostaly do obejrzenia, bo podrozowanie po swiecie juz mi sie po nocach sni od namietnego ogladania calej serii :P
14:06 / 17.10.2004
link
komentarz (3)
Standardowo: jak spie, to jest halas, setki smsow w maksymalnie bzdurnych dla mnie sprawach, trucie dupy. Jak wstane, to cisza i spokoj jak makiem zasial. To jest, jakby to powiedziec, skurwysynstwo.
15:53 / 16.10.2004
link
komentarz (1)
(Wczoraj) wieczorem: Krzysiek z Koniowa. Chlopaczyna nie mial co ze soba zrobic, wiec dopadl sie do budki telefonicznej, wsunal karte w przygotowany wczesniej do tego celu plaski, podluzny otwor, po czym nastepnie wybral moj numer. Bylo juz po 22, a temu zachcialo sie gdzies wyjsc. W rzeczy samej propozycja byla nader ciekawa, biorac pod uwage alternatywe siedzenia w domu i tluczenia do znudzenia w nowa "Fifę". Troche polazilismy po tym skurwialym miescie, nic ciekawego sie na nim nie dzialo (z reszta jak zwykle). Po powrocie do domu niezwlocznie ulozylem sie spac, gdyz bylem troche zmeczony. Dzis wstalem w miare wczesnie, mniej wiecej w okolicach godziny 11. Za dlugo spokoju nie mialem, gdyz w mych progach zawital pewien skurwiel, ktory standardowo pojawia sie tylko wtedy, kiedy cos chce. No coz... tym razem to bylo dla jego brata, wiec postanowilem zalatwic sprawe jak najszybciej i niech goscia wiecej nie widze. W sumie dobre serce okazalem dlatego, ze nie raz juz na jego bracie zarobilem i podejrzewam, ze jeszcze nie raz bedzie taka okazja. Najlepiej dla mnie by bylo, gdyby nadazyla sie lada dzien, gdyz w chwili obecnej nie pogardzilbym zadnym groszem.
10:29 / 15.10.2004
link
komentarz (3)
I kolejny dzien rozpoczal sie nazbyt wczesnie. A na jutro mam wybor: albo wstawac o 7 i jechac do szkoly, albo wstac o 7 i otworzyc drzwi Krzyśkowi z Koniowa. Zajebista perspektywa. Tyle w tym wszystkim dobrego, ze skoro od 2 tygodni wstaje wyjatkowo wczesnie, to nie bede odczuwal jutro duzej roznicy. A w przyszlym tygodniu moze powroca dobre czasy, kiedy to bede mogl spac do godziny 14.
11:51 / 14.10.2004
link
komentarz (3)
Chyba wpadne do pewnego biura i "przypierdole w ryja przy wszystkich pracownikach".
10:38 / 14.10.2004
link
komentarz (0)
Na chwilowe uspokojenie Nas i Dre oraz Nature - "Everyday thing".
09:40 / 14.10.2004
link
komentarz (0)
Kolejny skurwialy dzien rozpoczety. Wybaczycie, ze nie powiem "dzień dobry".
23:40 / 13.10.2004
link
komentarz (2)
Jako, ze kolejny dzien w tym tygodniu byl skurwialy, a wieczorem nie wydarzylo sie za wiele dobrego, udam sie na nocny spoczynek z jednym tylko zyczeniem na noc: zeby mi sie dzis nic nie snilo, a takze jednym tylko zyczeniem na jutro: zeby sie kurwa zaczely dobre rzeczy dziac, dzieki czemu reszta tygodnia bedzie w pelni udana.
20:18 / 13.10.2004
link
komentarz (2)
W pokoju pizgawica, jak w bazie Rebeliantow na Hoth. Nie sposob nie trzymac rak w kieszeniach, probowac jakos ich ogrzac, a co dopiero polozyc je na klawiaturze. I tak bedzie przez najblizsze pol roku. Jak ja kocham zime. Kurwa.
17:06 / 13.10.2004
link
komentarz (2)
Jak jest chujowo, to musi byc jeszcze bardziej chujowo. Poniedzialek zaczal sie wczesnie rano i juz na dzien dobry pare osob musialo mnie wkurwic. Pozniej nie poszlo mi na rozmowie w sprawie pracy, a posada byla interesujaca. Z calego dnia tyle bylo dobrego, ze wybralem sie do kina, choc i tak musialem prawie dwie godziny czekac na seans. Wczoraj wystalem sie jak debil czekajac na tramwaj, wymarzlem sie co nie miara, a na koniec udupil mnie kontroler MPK. Dzisiejszy dzien zaczal sie calkiem przyjemnie. Najpierw zaczerpnalem informacji o kolejnej mozliwie latwej do podjecia pracy, pozniej spotkalem kolezanke po sasiedzku i mialem towarzystwo podczas nudnej jazdy do wro, a nawet do przystanku, na ktory zmierzalem. Wszystko przebiegalo pieknie i bez zarzutow, dopoki wraz ze swoja wspolpracownica nie dotarlismy do biura. Zamkniete, ni chuja nikt nie odpowiada, komorka wylaczona. Poczekalismy chwile, zleceniodawcy zjawili sie po jakims kwadransie. Zaczeli cos podpierdalac, ze tu niby bylo ok, ale tam im sie nie podoba, tam im sie nie podoba i krotko mowiac przycinali w chuja. Jak do roboty, to wszystko bylo zajebiscie, a jak trzeba zaplacic, to leca w chuja. Wyszlo na to, ze jutro bedziemy sie wozic z tymi skurwielami po miescie i udowadniac, ze robota zostala wykonana, co moim zdaniem jest wyjatkowo kretynskim pomyslem z uwagi na to, ze po pierwsze - malo kto zwraca uwage na takie chujowe ulotki, a po drugie - jesli roznieslismy je najdalej w piatek, to do jutra sprzataczki dawno wyniosly ulotki do kontenerow na smieci. I jak on niby kurwa chce to sprawdzic, ze bylismy prawie wszedzie? Szczerze przyznam, ze co mielismy zrobic, to zrobilismy, a jesli teraz ten skurwiel nie bedzie chcial czegos wyplacic, to mu zrobie odpowiednia reklame. Nie wspomne juz o fakcie, ze jutro kurwa znowu musze doplacac do tego interesu wydajac hajs na PKS (i kurwa MPK, dopoki odwolania nie napisze). Nosz tydzien skurwialy od samego poczatku. Podjalem decyzje, ze w weekend do szkoly nie jade, bo i tak nic dobrego sie nie wydarzy, a tylko cos bardziej mi spierdoli humor.
10:56 / 13.10.2004
link
komentarz (0)
Albo frajer, albo niezly cwaniak, zeby tak juz po tygodniu... Szybki kolo jest hehehe.
23:04 / 12.10.2004
link
komentarz (1)
"Zamiast pomóc w potrzebie, jeden drugiego chce pogrążyć
i za wszelką cenę dąży, by napełnić własną kieszeń"
...na wieczor Fenomen i "Ludzie przeciwko ludziom".

No nie ukrywam, ze nieco dalej jest tez cos o mnie...
"Prosto w oczy słodkie słowa, a na plecy przekleństwa" hehehe.
21:44 / 12.10.2004
link
komentarz (8)
Pierdolone MPK. Najpierw wystalem sie jak chuj na weselu ponad pol godziny na wietrze. Przejechaly dwie 17 - tki, ze trzy 2 - ki, dwie 20 - tki, a 6, 7 czy 24 ni chuja. No byla jedna 24, ale zajebana po brzegi, wiec zrezygnowalem. Tylko sie wymarzlem. Nastepnie ruszylem spacerem 3 przystanki co chwile poprawiajac chujowe sluchawki wypadajace z uszu. Ok, wkurwiony juz niezle, ale dobra. Do Krzyska dodzwonic sie nie moglem, a skoro skonczylem wczesniej robote, to moglem go odwiedzic. Jesli jednak nie odbieral telefonu, to pewnie byl na uczelni, a mnie nie chcialo sie dralowac ot tak i sprawdzac, czy jest, czy go nie ma. Wsiadlem w najblizsze 24, przejechalem kilka przystankow i kurwa jego mac te chuje z MPK postanowily mnie spisac. Nie pomogly hasla, czarowanie z "to byl chyba ten bilet" (to by moglo zadzialac, gdybym mial przy sobie stos biletow jak kiedys, a dzis mialem ich zaledwie z 5). No coz... przyszla i na mnie kolej akurat wtedy, kiedy nie mam ani grosza. Jesli zarobie cale 120 zl na ulotkach, to po odliczeniu kosztow dojazdu, paru butelek coli na te kilka dni i ewentualnej zaplaty w biurze MPK zostanie mi jakies 5 zl. Niezla wyplata, jak za 24 godziny pracy + 12 godzin dojazdow. Krotko mowiac pierdole, jade jutro napisac odwolanie, zem bezrobotny i na chleb mnie nie stac, a co dopiero na bilety MPK. Zobaczymy, moze sie polituja, a jesli nie, to niech spierdalaja.
10:11 / 12.10.2004
link
komentarz (2)
Glupich chuji nie brakuje, a tego nie lubilem akurat od samego poczatku.
22:55 / 11.10.2004
link
komentarz (1)
Ej, dobra. Znow z cyklu nocnych rozmow na gg (tym razem inny numer, wiec nazwijmy ja "Y"):

"Y (22:46)
hej znasz grzeska tobiasza?
Ja (22:46)
czesc
Ja (22:46)
nie
Ja (22:46)
a co?
Y (22:47)
bo wykasowałam jego nr i próbuję go odszukać!
Ja (22:48)
mhm
Ja (22:48)
i tak zaczepiasz sobie wszystkich po kolei, a moze ktos go akurat bedzie znal?
Y (22:48)
powiedzmy.
Y (22:49)
a co?
Ja (22:49)
skad ty w ogole jestes i czemu akurat ja mialbym miec nr do grzeska tobiasza?
Y (22:50)
jestem z Łubowa- pytam tak dużo ludzi nie jesteś wyjątkiem!
Y (22:51)
sorko- narazie
Ja (22:52)
ok, czesc"

A moze ktos z Was zna Grześka Tobiasza?
22:18 / 11.10.2004
link
komentarz (3)
Na rozmowie w sprawie pracy wysypalem sie calkowicie. Jeszcze do momentu, kiedy rozmawialem z jedna bardzo ladna pania szlo mi dobrze, ale kiedy do rozmowy dolaczyla kierowniczka (rowniez calkiem calkiem), poleglem. Niestety, ale dwoch lasek jednoczesnie to ja bajerowac nie potrafie, az taki Don Chujan nie jestem. Bez jaj, ale momentami czulem sie niczym Kintaro Owe w pierwszym odcinku "Golden Boy'a", kiedy to staral sie o prace w komputerowej firmie pelnej ekstra laseczek, a przy pani kierownik nie trudno bylo o gafe hehehe. A dzien ogolnie do dupy. Tyle w nim dobrego, ze wreszcie obejrzalem "Kroniki Riddick'a" i musze przyznac, ze niektore efekty mnie rozjebaly, a film mi sie podobal. Choc niewatpliwie w inny dzien, kiedy mialbym lepszy humor, to w kinie bym odlecial. Ale i tak warto bylo zajsc do Heliosa dzisiaj, gdyz film bedzie emitowany chyba tylko do czwartku.
13:40 / 11.10.2004
link
komentarz (3)
Albo ze mna dzis jest cos nie tak, albo ludzie sie dziwnie zachowuja. Przynajmniej 3 osoby dzisiaj mnie wkurwily, a nie ma jeszcze nawet poludnia (wg mojej rachuby czasu oczywiscie). Nic to, jade w poszukiwaniu pracy, moze mnie gdzies zatrudnia przypadkiem :P
12:40 / 11.10.2004
link
komentarz (3)
Przez tyle juz lat. Ta jedna dziura w plocie. Nosz kurwa furtke by mogli zamontowac, albo powiekszyc ta dziure. No bo teraz to przechodzi sie tak, ze trzeba sie zarowno schylic, jak i noge podniesc i przyjmuje sie glupia poze. Nie, zeby to nazbyt niewygodne bylo, ale na przyklad przebiegniecie przez to raczej nie jest mozliwe. Ot lepiej byloby wyjebac te prety, zeby bylo normalne przejscie.
12:03 / 11.10.2004
link
komentarz (0)
Ale zryciory to mialem niezle nad ranem. Najpierw snilo mi sie, ze ni stad ni z owad pojawilem sie w realiach sredniowiecznej Polski. Mialem bodajze poprowadzic jakies natarcie na germanskich okupantow i oswobodzic zabita dechami wioche. Nie wiem skad mi sie cos takiego wysnilo, ale damy dworu (na wiosce?) byly calkiem calkiem :P Po tymze snie pojawil mi sie Marceli. Cos napierdalal o "The Sims 2" (jak ja nienawidze tej gry!). Costam chwile pogadalismy, po czym nie wiedziec czemu oddal mi swojego gnata (ktory byl uszkodzony, czy cos, bo strzelal tylko na odleglosc 30 metrow i raczej zabic kogos nim to tylko z bardzo bliska by sie dalo). Kiedy tak wracalem do domu z bronia w reku po moscie pomorskim (kurwa dlaczego tam?) zachcialo mi sie pobawic w bullet-time niczym Max Payne. Podczas, gdy tak w zwolnionym tempie gdzies przelatywalem (kurwa ale zrycior), zauwazyl mnie kierowca samochodu wloskiej mafii. Przywolal mnie do siebie, a ja nie wprawiony jeszcze w sztuczki z pistoletem wolalem podejsc. Chwile pogadalem z nim i jego dwoma kompanami, po czym kazali oddac ow marcelowy pistolet. W zamian za ten stary zlom dostalem nowiutki zajebisty aparacik cyfrowy, sluchawki jakies i dwie torby nieuzywanej bielizny (wloska mafia przemienila sie chyba w ruskich z targu). Ja pierdole, dobrze, ze ten sen skonczyl sie gdzies zaraz po tym, jak wracalem do domu ciemnymi uliczkami, a ci z samochodu mnie sledzili, bo nie wiem, co jeszcze moj chory umysl by wygenerowal :D
22:45 / 10.10.2004
link
komentarz (3)
Wyjebalo mi dzis cala liste na gg. Ot przynajmniej porzadek mam teraz, ktorego ja bym sam nie zrobil hehehe. Najwazniejsi sa, kogo nie ma, to z czasem sie odezwie, albo przypomne sobie, jak sam bede czegos potrzebowal. W innym wypadku prosty wniosek - nie gadalem, wiec po chuj mi miejsce na liscie zajmuja?
21:43 / 10.10.2004
link
komentarz (5)
Zamiast podrzucic hajs, ktory mi wisi, to dzwoni do mnie i kloci sie o wykrzykniki w smsie. Nosz kurwa szczyt bezczelnosci. To nie ja przechodze codziennie przynajmniej dwukrotnie kolo jej drzwi, ale ona kolo moich.
20:46 / 10.10.2004
link
komentarz (2)
Wyprzedaz papierow wartosciowych, akcji jakichs czy co tam jeszcze, za bardzo sie nie znam i nie orientuje w tym. W kazdym badz razie dla zwyklych szarych ludzi, dla takiego pospolstwa w calym kraju to musi byc bardzo duza okazja. No bo jak wczoraj sie wybralem do banku, to juz wewnatrz kolejka mala stala i dyskutowala na temat tychze papierow. Zaraz po mnie pojawil sie kolejny pan, a ktos z kolejkowiczow zadal mu pytanie, czy ten przyszedl go zmienic. Kiedy dzis przechodzilem nieopodal tegoz samego banku, to kolejka byla juz dluzsza (prawie jak za komuny po chleb, albo i nawet po wino). Urok tego jest taki, ze dzis sie znacznie ochlodzilo. Co prawda moj spacer byl nawet przyjemny i taka temperatura chlodna dzis mi odpowiadala, jednakze stac tak cala noc w kolejce do jutra do godziny 8:00, kiedy to placowka banku jest otwierana... Coz, moze tam jakies zloto rozdaja albo cos? No ja nie wiem, bo mnie to za cholere by sie nie chcialo tak stac. No ale ja jestem pierdolniety na swoj sposob, a ci, co w kolejce stoja na swoj.
15:55 / 10.10.2004
link
komentarz (0)
Rybki po raz kolejny.
15:52 / 10.10.2004
link
komentarz (2)
1) Smrod wielkiego miasta.

2) Jak te stare kurwy ziajaja, to sie tylko zajebac chce. Siadzie taka i zieje nie w szybe, nie zakryje japy reka, tylko ziaja ci tak, ze choc siedzisz przed nia do niej tylem ustawiony, to czujesz, co na obiad jadla. Albo jak kolo innej siedzisz z boku, to tez nie bedzie ci taka ziajala w druga strone, tylko na kazde "wzdychniecie" odwraca gebe swa wprost na ciebie i wtedy ci zieje i psuje powietrze.

3) Ostatnie dwa wieczory calkiem udane, jednak reszta weekendu nudna.

4) Jutro kolejny dzien przerwy w "pracy", za to rozmowa w sprawie kolejnej. Nawet nie wiem, czego dokladnie sie tyczy, ale zaryzykuje.
01:05 / 10.10.2004
link
komentarz (2)
Dziewczyne kolegi dzis udalo mi sie spotkac. Pierwszy raz chyba zdazylo sie, ze nie byla niemila, czy tez marudna. Az dziw musze przyznac. Moze gdyby czesciej jej sie zdarzalo, to wszyscy nie darzyliby jej negatywnymi uczuciami w postaci nie-lubienia, a niektorzy nawet byliby do niej sympatycznie nastawieni.
18:31 / 09.10.2004
link
komentarz (1)
Tyle dobrego z dzisiejszego dnia, ze napisalem krotka prace na temat terroryzmu, ktora i tak do niczego sie nikomu nie przydala. Mialo byc pozytecznie, a jest bezuzytecznie.
16:17 / 09.10.2004
link
komentarz (2)
Weekend z dupy wysrany.
22:04 / 08.10.2004
link
komentarz (4)
Troche mnie chuj strzela. W sieci obecnie nic ciekawego sie nie dzieje. Na film nie mam ochoty, raczej bym gdzies wyszedl, jednak odstrasza mnie pogoda i zmeczenie. Spac oczywiscie nie ma isc sensu, bo jak to tak. Skoro jutro nie musze wstawac o 9, to dzis moge siedziec do pozna. No na dworze aby sie upewnic wlasnie sprawdzilem i kurwa pada. Jeszcze dosc niska temperature dzisiaj bym zniosl, ale spacer w deszczu mi sie nie usmiecha, a raczej chce mi sie gdzies na swierzym powietrzu lazic, anizeli siedziec. Krotko mowiac jesli nic sie ciekawego zaraz nie zacznie dziac, to dostane szalu. Co do soboty i niedzieli, to raczej pasowalaby mi szkola w ten weekend anizeli w nastepny. Te dwa dni jakos nie dostarcza mi wiele przyjemnosci z wolnosci, natomiast w przyszlym tygodniu zamiast szkoly o wiele bardziej wolalbym miec wolne. Niestety zajec nikt nie przeniesie o tej porze na jutro rano tylko i wylacznie na moje widzi-mi-sie. A szkoda.
21:45 / 08.10.2004
link
komentarz (0)
Kurewsko bezplodny ten dzisiejszy wieczor.
19:01 / 08.10.2004
link
komentarz (2)
Jesli uda mi sie tego nie spierdolic, to powinienem zyskac bardzo dobra kolezanke, a z czasem moze nawet przyjaciolke.
11:04 / 08.10.2004
link
komentarz (3)
Nowa kolezanka choc fajna, to juz prawie zajeta. Z reszta i tak by mi sie znudzila najdalej za pol roku.
21:09 / 07.10.2004
link
komentarz (2)
Tekts dnia: "Panie Władziu, tu się nie idzie, bo tu jeżdzą tramwaje. A później mnie do więzienia za pana wsadzą, tak?" Rozjebal mnie w proch :D
22:26 / 06.10.2004
link
komentarz (3)
I gdzie tu sprawiedliwosc, kiedy ja pracowac musze, a ulotkarze z Legnicy na basen jezdza?
21:42 / 06.10.2004
link
komentarz (0)
No to pierwszy dzien pracy za soba. Bardzo meczacy byl, ale mial wiele plusow :P Jutro powtorka z rozrywki. Jestem tak wykonczony, ze z checia podelektowalbym sie bezrobociem, gdybym nie musial zarabiac na zycie.
21:44 / 05.10.2004
link
komentarz (2)
Mniej wiecej miesiac potrzebowalem, aby powrocic do formy. Dobry ze mnie skurwiel :>
21:26 / 05.10.2004
link
komentarz (1)
"Star Wars Battlefront" wymiata w kazdym calu.
13:40 / 05.10.2004
link
komentarz (6)
Dzis Cunninlynguists i album "Will Rap For Food". Trzeci raz juz od rana :)
10:54 / 04.10.2004
link
komentarz (2)
Osz kurwa. Tekst, ktory wlasnie mnie rozjebal :D Ot taka zabawna filozofia: "Będzie padać, jeśli jeszcze nie zaczęło". Mistrz! :D
01:57 / 04.10.2004
link
komentarz (4)
No to perspektywa pracy jest. Zapierdol, choc jak zapewnia mnie nygus jeden, to raczej opierdalanie. Na pelnym etacie 750 netto. I to nie zadne lecenie w chuja, ale normalnie 8 godzin. Poza tym umowa o prace, a nie zlecenie, wiec taka pensja jest nawet nawet po odliczeniu wszystkich Zlodziejskich Urzedow Spolecznych (potocznie zwanych ZUS-em) i innych badziewii. Propozycja do przemyslenia.
00:24 / 04.10.2004
link
komentarz (0)
No to co do jednego przynajmniej zostalem samo z siebie uspokojony. I w zasadzie, to mam 3 rozne opcje. Trzeba tylko odczekac jeszcze troche czasu.
22:04 / 02.10.2004
link
komentarz (2)
Ozesz kurwa jego mac. Dzis padam. Spalem jakies 50 minut, po czym musialem wstawac do kurewskiej szkoly. Juz od samego rana bylo troche latania, pozniej w szkole raczej luzy. Jako, ze na zajeciach nie chcialo mi sie siedziec, to w odpowiedzi na propozycje wypadu na miasto wyskoczylem z jednym gosciem na obiad. Nie mialem dzis glowy do kreatywnych zadan na zajeciach, samo wyszukanie odpowiedniego miejsca, w ktorym mozna bylo zjesc bylo nie lada dla mnie problemem. Z reszta nie tylko dla mnie, bo ziomal mial podobne klopoty z percepcja hehehehe. Humor przez caly dzien mialem ogolnie nieco glupawy. Po powrocie z obiadu w szkole zostalem prawie do konca. Wysiedzialem ponad pol godziny na fotografii, na ktorej niestety prawie zasnalem ze zmeczenia. W czasie przerwy wyskoczylem ponownie na miasto celem odszukania jakiejs pepsi albo coli na pokrzepienie. Taki 30 - minutowy spacer nawet nieco mnie ozywil, ale nie na dlugo. Reszte fotografii przespalem co chwile budzac sie i zdajac sobie sprawe, ze akcja zdobywania numeru, a takze umawiania sie na wieczor na randke z pania od fotografii byla tylko krotkim snem. Po zakonczeniu zajec skoczylem jeszcze na zakupy do Leclerc'a. Jeden z klientow dosc zabawnie komentowal motyw "kasy do 10 - ciu artykułów"... "Kasa do 5 - ciu artykułów, tu jest do 10 - ciu, a gdzie jest kurwa do 15 - tu!?!" hehehe. Dobry byl ziom. W kazdym badz razie zakupy zalatwilem, wiec jutro jeszcze trawy zarl nie bede. Powrot do domu byl niezlym koszmarem. Autobus zajebany, ze nie bylo nawet gdzie stac. Goraco, duszno, a ja jeszcze w kurtce. Tak czy owak podczas tejze wesolej podrozy, podczas ktorej pasazerowie czesciej wsiadali niz wysiadali, Porkinson zwrocil moja uwage na fakt, iz pani od fotografii nie jest zamezna kobieta. Mnie sie zdawalo, ze 2 tygodnie temu na jej pieknym palcu widzialem obraczke, ten natomiast mi wmawial, ze dzis nic nie miala. Jeszcze pare rzeczy takich powiedzial, ktore swiadcza raczej o jej stanie wolnym, ze niby nie tylko nie ma meza, ale nawet faceta. No w takiej sytuacji, to ja chyba nie pozostane przy samym zainteresowaniu przedmiotem, ale i blizej zainteresuja sie ta pania. Szkoda, ze ten pajacyk nie powiedzial mi tego wczesniej. Wyzlopalbym chyba z 5 kaw na przerwie, zeby jakos funkcjonowac na zajeciach i nadawac sie do rozmowy zaraz po nich :> Dobra, podsumowaniem koncze pierdolic. Po prostu fajna babka i wyglada na jakies 25, wiec wiek tez mi nie przeszkadza :P A jutro moze zagram z kims w gre "w chuja" i zobaczymy, jak bardzo ktos jeszcze bedzie potrafil sie osmieszyc i upodlic zarazem.
07:41 / 02.10.2004
link
komentarz (0)
Z rana Gural i "Co to za miejsce"... ze tez nie zrzucilem sobie tego kawalka na droge :/
07:27 / 02.10.2004
link
komentarz (0)
"Każdej nocy walczyłem ze snem... bo kiedy śniłem, wracały wspomnienia klasztoru i zła, które je opanowało!"

Tak to kurwa jest, jak sie do kurwy nedzy czlek rozreguluje i chodzi spac nad ranem co noc. Pomimo, iz polozylem sie DZIS przed 3, to zasnalem dopiero po 5:30, a o 6:40 dzwonil po raz pierwszy budzik - celem 20 - minutowego rozbudzania mnie do godziny 7:00. No to dzis bede sie przemieszczal w stylu zombie. Moze jeszcze dla zabawy troche powyje... "Móóóóóózg! Jeeeeeść móóóóóózg!"
02:36 / 02.10.2004
link
komentarz (1)
Na zakonczenie:

"X (2:33)
sorry ze zabralam tyle czasu
Ja (2:33)
nie ma sprawy
Ja (2:33)
przynajmniej sie nie nudzilem"

Ciekawe, czy zrozumiala przeslanie zawarte w ostatniej wypowiedzi hehehehehe.
02:25 / 02.10.2004
link
komentarz (2)
Z cyklu nocne rozmowy na gg:

"X (1:30)
hej
Ja (1:30)
czesc
X (1:30)
jestem kamila z gdyni
Ja (1:31)
a ja Emil z nienacka"

albo niewiele pozniej:

"X (1:52)
musze ci cos powiedziec
(...)
X (1:53)
ale tak naprawde to mam 16lat
Ja (1:53)
czesc, jestem wojtek, tez mam 16 lat
X (1:54)
no kurde, robisz sobie ze mnie zarty"

No albo jeszcze moze to:

"X (2:05)
jakie bys chcial
Ja (2:05)
normalne, nie rob zadnej rozbieranej sesji przypadkiem
Ja (2:05)
zeby bylo widac twarz i cala posture
Ja (2:05)
kilka takich i kilka takich wystarczy w zupelnosci
X (2:06)
jak wolisz
X (2:06)
ale mam kilka w kostiumie
Ja (2:06)
w kostiumie moga byc
X (2:07)
czemu nie chcesz rozbieranych
Ja (2:08)
a po kiego grzyba mnie takie?
Ja (2:08)
przyslij zwykle, jak bede chcial ogladac cie nago, wtedy bede sie o to staral
X (2:09)
konkretny jestes
(...)
X (2:10)
ok, ale umowmy sie ze to ja do ciebie zagadam, ok
Ja (2:10)
jak bedziesz chciala sie rozebrac?"

A tak w ogole, to z kazda chwila weselej:

"X (2:14)
ale mam ochote na cos zwariowanego
Ja (2:14)
mhm
Ja (2:14)
skok w bok?
X (2:14)
no cos w tym stylu
Ja (2:15)
tak... i katalog publiczny: wroclaw to najlepszy sposob na to o 1 w nocy
X (2:15)
nigdy sie nie puszczalam,ale jestem ciekawa, czy by mi sie podobalo
Ja (2:16)
wiec idz do jakiegos baru niskich standardow i tam poderwij faceta
X (2:16)
na to nie mam odwagi
Ja (2:16)
szukanie okazji na gg o tej porze, a zwlaszcza z tak daleka to nie jest dobry pomysl
X (2:17)
pomysl byl inny
Ja (2:17)
mianowicie?
X (2:18)
nagie zdjecia, ale bez twarzy
X (2:18)
+
Ja (2:19)
co, mam ci wyslac takie swoje, tak?
X (2:19)
ty chyba nie pasujesz do mojego planu
Ja (2:20)
wybacz, sprobuje sie poprawic
Ja (2:20)
obiecuje jutro porobic sobie rozbierane zdjecia i ci wyslac
Ja (2:20)
jesli dorwe jakiegos psa, to beda tez fotki ekstra, chcesz?
X (2:20)
nie o to chodzi"

Poszedlbym juz spac, ale jeszcze chwile posiedze. Moze za chwile dowiem sie, ze dziewczyna szuka kogos, kto jej zrobi dzieciaka hehehehehe.
21:21 / 01.10.2004
link
komentarz (2)
Pilotowac Tie Fightera, kroczyc AT-ST, smigac scigaczem niczym Stormtrooper na Yavinie... nic tylko sie spuscic :P Szkoda tylko, ze mi sie to tak przycina :(
20:53 / 01.10.2004
link
komentarz (0)
Przygotowalem juz wszystko na jutro. Ale bardziej "boje sie" niedzieli. Kurwa.
15:36 / 01.10.2004
link
komentarz (3)
Nie ma to jak obudzic sie po 15. Tylko jak ja kurwa wstane jutro do szkoly? :D
04:50 / 01.10.2004
link
komentarz (5)
Kurwa mac. Zachcialo mi sie grac w "Star Wars: Battlefront" po nocy i takie mam efekty. 5 rano. Ide spac tylko dlatego, ze za 10 minut matka wstaje do roboty i znowu mnie opieprzy, ze nic nie robie, obijam sie tylko i jeszcze komp chodzi 24 godziny na dobe. No a rano jesli nie dostane zadnego smsa, to wstane pewnie o 14 albo i 15 :P
03:30 / 01.10.2004
link
komentarz (0)
Chyba jest dobrze. I jesli dalej tak bedzie oraz jeszcze lepiej bedzie, to tylko czekac. Tylko kiedy? I kogo bardziej to cieszy?
00:09 / 01.10.2004
link
komentarz (1)
Chorobsko od kilku(nastu) dni probuje mnie dorwac, a ja tylko czuje to pierwsze uczucie przeziebienia. Dzis niestety doszlo tez drugie uczucie - lekki bol glowy. Spierdalaj! Nie dam sie. Nie mam zamiaru zdychac przed kompem ani w lozku. I choc do szkoly najmniejszej ochoty nie mam jechac ani na to, co po szkole, to jednak nie chce opuszczac zajec, jak to robilem w zeszlym semestrze.
16:29 / 30.09.2004
link
komentarz (5)
Wu-Tang Clan - "Protect Ya Neck (The Jump Off)"
15:34 / 30.09.2004
link
komentarz (0)
Nie wiedziec czemu rana klota sprzed kilku dni dzis znow sie otworzyla.
12:35 / 30.09.2004
link
komentarz (1)
Zatem wstalem dzis wczesniej o jakies poltorej godziny niz zwykle. Stalo sie to za sprawa zbombardowania mojej komorki smsami. Ludzie niestety nie rozumieja, ze gdy zawsze wylaczalem telefony na noc, tak teraz zostawiam wlaczone, bo spodziewam sie waznego telefonu niestety o porze porannej. Tak czy owak wykorzystuja to, ze telefon jest wlaczony (choc nie dla nich) i pisza o takich pierdolach, jak przypomnienie mi o szkole w sobote (jakbym kurwa sam nie zdawal sobie sprawy, ze ten weekend mam przejebany). Takie byly pierwsze 2 smsy, szczerze mowiac chuj wie po co wyslane. Kolejny byl juz zarowno przyjemniejszy, jak i tresc bardziej ciepla. Pomimo, iz ostatecznie wyrwal mnie ze snu, to lepiej mi sie czyta podziekowania i buziaki od dobrej kolezanki, niz "ucz sie ucz" od starego, smierdzacego capa :> Dobra, starczy tych wywodow. Skoro wstalem wczesniej, to moze porobie cos pozytecznego.
03:02 / 30.09.2004
link
komentarz (2)
No to dzis ide odrobine wczesniej spac. Zmeczony jestem. Moze dzieki temu obudze sie ok. 13 :P No a niestety musze sie przestawic, bo w weekend szkola i bedzie trzeba wstac o 7, a nie o 14... shit :/
01:19 / 30.09.2004
link
komentarz (1)
Jeden malutki komplement i juz sa proporcjonalnie malutkie efekty. Oby tak dalej. Eldo - "Autobus 552".
01:17 / 30.09.2004
link
komentarz (0)
I znow noca "Plaża"... mmmmmm...
00:23 / 30.09.2004
link
komentarz (0)
Dwoch pisarzy w jednym filmie to stanowczo za duzo. Szesc lesbijek w jednym dramacie to tez za duzo.
16:42 / 29.09.2004
link
komentarz (2)
Praca, tak? W takim razie ciekaw jestem, ile z tego "ciagniesz".
03:52 / 29.09.2004
link
komentarz (3)
Lezac w lozku i przechodzac w stan snu. W sluchawkach "Plaża". Po raz setny ten kawalek rozjebal mnie w drobny mak. Wlasnie o tej porze, znajdujac sie w stanie "zasypiania" ten joint wywolal zajebiste uczucie spokoju i takiego jakby opanowania. W duzej mierze ze wzgledu na bit. Nieco szerzej ujmujac, to po raz kolejny nie tylko ten jeden kawalek, ale cala "Eternia" rozbraja mnie dosadnie. No prawie cala, bo "Oryginalny Pilsner" od samego poczatku nie trafil w moje gusta. Ot taki jak dla mnie jeden niewiele znaczacy minus drugiej solowki Eldoki :)
02:47 / 29.09.2004
link
komentarz (2)
Czy jesli zaczne robic popcorn o tej porze, to nikogo nie obudze?
01:09 / 29.09.2004
link
komentarz (0)
A za chwile powtorka ze wczorajszej akcji, czyli wyslanie "filmow po kablu" :D
18:24 / 28.09.2004
link
komentarz (0)
Przed chwila znacznie poprawilem komus humor. Az samego mnie to uszczesliwilo :)
13:54 / 28.09.2004
link
komentarz (0)
Nie no ostatnioa wypowiedz doslownie zjebala mnie z krzesla na podloge. Alez mam ubaw :D
13:51 / 28.09.2004
link
komentarz (0)
Z niektorymi naprawde ciezko jest sie dogadac. Ale w tym na przyklad przypadku az mnie smieszy. Po prostu hahaha!
03:17 / 28.09.2004
link
komentarz (2)
A noca Westside Connection i "Potential Victims". Tez dobry kawalek gowna :)
00:22 / 28.09.2004
link
komentarz (6)
No to na wieczor cos glupiego do zrobienia. Jako, ze nie chcialo mi sie isc do drzwi, a do okna mam blizej, to sasiad mieszkajacy 2 pietra nade mna spuscil wloczke, ja przywiazalem do niej plytki i ten sobie to wciagnal spowrotem. Zaiste musialo to wygladac glupio z dworu.
21:17 / 27.09.2004
link
komentarz (1)
Na wieczor Westside Connection - "Gangsta Nation".
12:05 / 27.09.2004
link
komentarz (8)
Gienek jak zwykle ma zbyt wysokie mniemanie o sobie. Czy on z tego kiedys wyrosnie?
01:47 / 27.09.2004
link
komentarz (0)
Hmm no ale co dalej? Na dalsze ogladanie tego obrazu dziwnej propagandy nie mam psychicznie sily, na pisanie weny, na czytanie oczy mnie bola, na spanie przeszkadza mi bezsennosc, a na spokojna egzystencje za bardzo marudze. A co w dzien? Znow wizyta na poczcie i quest do wykonania - "wyślij paczkę". Wspolczynnik szczescia mam przynajmniej na tyle wysoki, ze nie bedzie to paczka za pobraniem, a zwykla wysylka cegly w pudle. Jesli policza mi w miare tanio, to wysle nawet priorytetem. A moze nawet "ostrożnie". Tak czy owak juz czuje to podekscytowanie na sama mysl o tym, co nowego zobacze na poleczce z asortymentem. Moze juz bedzie chleb do kupienia, choc na dzien dzisiejszy to musze uzupelnic zapasy musztardy i ketchupu. W zasadzie, to jezeli na poleczce nie bedzie, to moze w magazynie maja, wiec zapytam.
01:38 / 27.09.2004
link
komentarz (0)
Kurwa, co za propaganda!?!
12:37 / 26.09.2004
link
komentarz (1)
Kolejna rana klota, otwarta, tym razem mniejsza, krwotok co prawda zewnetrzny i nawet bardziej wewnetrzny, lecz juz nie tak intensywny.
02:43 / 26.09.2004
link
komentarz (3)
Jako, ze jutro wypadaloby wstac tak w okolicach 13, to nie ma co przedluzac i lepiej isc juz spac. Moze jeszcze poczytam odrobine przed snem, ale nocne granie, badz tez kolejny film nie wchodzi juz teraz w rachube. Pisac natomiast mi sie nie chce, co troche mnie martwi, bo nie napisalem nic od zeszlej soboty. Mysle jednak, ze nadrobie na poczatku przyszlego tygodnia.
20:33 / 25.09.2004
link
komentarz (3)
Piździ.
15:16 / 25.09.2004
link
komentarz (0)
Rany klote, otwarte, krwotok zewnetrzny.
03:15 / 25.09.2004
link
komentarz (2)
Nie chce mi sie, chyba pojde spac.
20:10 / 24.09.2004
link
komentarz (2)
"Krótki film o zabijaniu" :P
02:59 / 24.09.2004
link
komentarz (2)
Ło, ale mam sranie po tych wczorajszych frytkach. Na calego :D
02:44 / 24.09.2004
link
komentarz (0)
I ustaw tu sobie Nocnego Marka w katalogu, to cie jednego wieczora przynajmniej 2 osoby wylapia. Ciechoroba. Przynajmniej raz mamy Kołobrzeg, a raz nie jest to Śródmieście.
02:27 / 24.09.2004
link
komentarz (2)
Ja to mam kurwa szczescie. Nie dosc, ze caly czas ten sam rejon, doslownie kurwa trojkat bermudzki, to jeszcze do tego behemoty jakies.
00:51 / 24.09.2004
link
komentarz (0)
Przegladalem wlasnie stare fotki z wypraw sluzbowych i nie tylko. Troche sie usmialem. To byly czasy :)
19:29 / 23.09.2004
link
komentarz (4)
Bo na trzebnickiej poczcie, jesli nie znamy procedur, to musimy spedzic 60 minut, zeby wyslac paczke za pobraniem. Natomiast jesli o asortyment sprzedazowy chodzi, to do oferty doszly duze pudelka zapalek po 70 groszy oraz woreczki sniadaniowe.
04:08 / 23.09.2004
link
komentarz (0)
A o "cudach" na poczcie, to moze napisze rano.
03:31 / 23.09.2004
link
komentarz (0)
Inteligentne dyskusje w srodku nocy - to chyba jednak nie dla mnie :P
03:19 / 23.09.2004
link
komentarz (0)
A moze stary, sprawdzony sposob jest jednak najlepszy?
03:11 / 23.09.2004
link
komentarz (0)
Tak... ja i pauza. Pierdolony Nocny Marek ze mnie i pauzy nie bedzie. Ot co!
02:29 / 23.09.2004
link
komentarz (0)
I znowu dostalem "sieciowego" szalu. Nie ma to jak opcja "search" i "add", a pozniej tyle tego jest, ze sam nie wiem co jest co hehehehe. A tak poza tym tematem, to jakies takie zgagowate mnie meczy w przelyku.
01:23 / 23.09.2004
link
komentarz (0)
Aa! Zapomnialbym. Mialem dalej pisac. Tylko gdzie jest moja wena?
01:21 / 23.09.2004
link
komentarz (0)
Nieee, ja juz stracilem wiare w taka polityke.
15:25 / 22.09.2004
link
komentarz (4)
A moze kilkumiesieczna, a przynajmniej kilkutygodniowa pauza wyszlaby mi na dobre?
14:06 / 22.09.2004
link
komentarz (0)
Wyjatkowo natretny Krzysiek z Koniowa.
00:13 / 21.09.2004
link
komentarz (0)
Noca Eminem - "The Kids". Fajny bicik nawet, zwlaszcza fragment w czasie refrenu.
23:23 / 20.09.2004
link
komentarz (0)
Kolejny krok podjety. Ktoras z opcji powinna sie nadac :>
00:21 / 19.09.2004
link
komentarz (0)
Sobota niewatpliwie byla dniem udanym. W szkole nie bylo wybitnie nudno - najpierw za sprawa tego, ze zajalem sie po prostu pisaniem swoich prywatnych "rzeczy", a pozniej po prostu byly ciekawsze zajecia. Zwlaszcza z pania od fotografiki... ech wspaniala kobieta. Jest taka utalentowana, taka ladna, ma bardzo mily glos i ciekawie opowiada :P Po szkole poznalem kolejna calkiem mila osobe, ale czy jeszcze kiedykolwiek ja zobacze i w jakich to bedzie relacjach, tego nie wiem. Wiem natomiast, ze mi cos odbilo i kto wie, czy to w koncu nie bedzie mialo "tragicznego" finalu :P Po powrocie ze szkoly okazalo sie, ze przyjechal chrzestny. Standardowo - 20 minut pierdolenia z jego strony o jego kapitalistycznych pogladach, a finalnie 100 w lapsko i banan na moim ryju :D Nie ukrywam, ze ten pieniadz bardzo teraz mnie ratuje z opresji, gdyz w ciagu dnia wyszlo jeszcze na to, ze potrzebuje o jakies 500 zl wiecej niz przewidywalem. Stajac na glowie poznym wieczorem jakos wszystko wykombinowalem tak, ze w cudowny sposob polacze wydatki i zamowie po prostu troche mniej plytek. Zamiast 500 sztuk wezme 200 albo 300 jak dobrze pojdzie, co przy oszczednosci powinno mi wystarczyc do najblizszej potencjalnej wyplaty, jesli w koncu rusze dupsko i przyjme jakas dostepna oferte roboty. Wracajac jednak do tematu, to ten arcycudowny dzien popsulo mi tylko w niewielkim stopniu male spiecie z kumplem, co on jednak dziwnie okreslil na koniec rozmowy "wkurwiles mnie, spadam". Chyba troche za bardzo sie uniosl, zwlaszcza, ze przeciez wielkiej krzywdy mu nie wyrzadzilem, a jemu i tak w rezultacie wszystko na jedno by wyszlo. Kto wie, czy nawet nie lepiej. No ale trudno sie mowi, jutro i tak sprawa bedzie "nieaktualna", wiec dobrze jest. Jutro znow szkola i choc rano sie wkurwilem, ze plan ulegl zmianie - okazalo sie, ze niepotrzebnie tak wczesnie jechalem, bo mialem 2 angielskie, wiec moglem przyjsc na 11 oraz co mnie bardziej rozdraznilo, to fakt, iz w niedziele nie mam zajec do 13, a do 18, a co wiecej, to mam 2 godziny z jebanego rysunku i 6 z grafiki komputerowej. Nie wiem, czy wytrzymam tyle w sali pelnej komputerow. Komputery przeciez wytwarzaja jakies takie pole, nie wiem co dokladnie, nie znam sie, ale zawsze przestrzegali uczeni, ze nie wolno przesiadywac przy komputerze wiecej, niz 15 minut dziennie, a co dopiero przy tylu komputerach. Ja oczywiscie bardzo dbam o zdrowie i nie moge sie narazic na promieniowanie, czy co tam z tego emanuje, wiec zapewne spierdole po 2 godzinach, zwlaszcza, ze sprawy mam do zalatwienia jutro, hehehehehe. Ok, zawijam do wyra. "Good fight, good night".
22:29 / 18.09.2004
link
komentarz (2)
Zakochalem sie dzis w pani wykladowczyni od zajec z fotografii. Teraz zaluje, ze opuscilem zajecia 2 tygodnie temu.
22:04 / 17.09.2004
link
komentarz (0)
Tak... przesiedz caly wieczor w domu z opisem "w co się ubrać?" i zalamuj rece, az sie impreza skonczy. Buehehe.
23:18 / 16.09.2004
link
komentarz (4)
Wlasnie uswiadomilem sobie fakt, ze nie wszystko da sie zrobic bezposrednio. Niektore cele trzeba osiagnac posrednio. Wiec nie zawsze musze przechodzic przez te otwarte drzwi, czasem lepiej isc droga okrezna i do tego jeszcze poszukac kluczy do zamknietych drzwi w tej dluzszej drodze. Przynajmniej tam jeszcze nikt nie dotarl i nie bedzie na mnie czekal pusty pokoj.
15:54 / 16.09.2004
link
komentarz (0)
Odnosnie naszej wspanialej poczty. Cwaniaki wziely sie na sposob i juz nie ma dlugopisow przy okienkach, zeby uzupelnic jakies brakujace slowo, kiedy czegos nie wpisalismy. Nie mozemy juz ot tak sobie pozyczyc dlugopisu od pani w okienku, zeby podpisac koperte, czy paczke. Teraz na naszej cudownej poczcie mozna jedynie kupic dlugopis za 35 gr. Niewazne, ze potrzebujemy napisac jedno slowo, czy adres, musimy dac zarobic poczcie. Na szczescie nie mnie to dzis spotkalo i na szczescie ja na poczte ide przewaznie posiadajac przy sobie dlugopis. Ale jesli o handel w tejze instytucji chodzi, to dlugopisy to tylko jeden artykul, jaki oferuje nam trzebnicka poczta. Nieco dalej jest polka, a na niej tak wspaniale artykuly, jak 2 wagony papierosow L&M oraz 2 wagony papierosow Sobieskich. Wszystko to stanowi jakby ramke do kalendarzy i gazetek o papiezu. Faktycznie kompozycja dobrana z pomyslem, nie ma co. I zastanawia mnie jeszcze tylko jedno. Kiedy na poczcie bede mogl kupic chleb, bulki i kieUbase, bo choc do sklepu mam niedaleko, to na poczte blizej. Poza tym w najblizszym spozywczaku nie sprzedaja kieUbasy.
13:12 / 16.09.2004
link
komentarz (0)
Krzysiek z Koniowa.
23:53 / 15.09.2004
link
komentarz (0)
O cholera, mam ogromna ochote na swiezego bulasa z kawalkiem kieUbasy, a do popicia Coca-Cola (nawet nie Pepsi). Chyba jutro z rana dam upust swym zadzom i udam sie na zakupy. A co mi tam, i tak musze wstac o 10 i wyjsc na miasto, a sniadania nie bedzie, bo lodowka pusta.
23:51 / 15.09.2004
link
komentarz (1)
Dokladnie tydzien - tyle tylko potrzebowalem. Faktycznie dramat sie wydarzyl, ze w ciagu tygodnia potrafilem sie podniesc i zaczac od nowa. Ha ha! Moze troche to nie pasuje, ale i tak przytocze cytat towarzyszacy niezmiernie zabawnej scenie: "Who's the bitch now?".
14:56 / 15.09.2004
link
komentarz (3)
No i prosze, sa efekty. Obudzilem sie 20 minut temu.
05:26 / 15.09.2004
link
komentarz (0)
Kurwa mac mialem isc spac ponad godzine temu. Biore ksiazke i ide czytac.
04:10 / 15.09.2004
link
komentarz (0)
Rozregulowuje sie calkowicie ostatnio. Spie coraz dluzej, przez co w dzien chodze niczym zombie, nieustannie zaspany, ociezaly i w ogole nic mi sie nie chce. W nocy dopiero mi przechodzi i siedze do pozna przed kompem. Niestety z nocy na noc do pozniejszej godziny. Dzis bylo tyle w tym dobrego, ze dokonczylem conieco w swoim projekcie, dzieki czemu stal on sie troche obszerniejszy :) A co rowniez mnie cieszy, to fakt, iz nie jest to nawet polowa tego, co mam w zamysle, wiec jesli nadal bede mial taki zapal i wene do tworzenia, to finalnie powinno powstac cos calkiem obszernego :) Dobra, dosc pieprzenia. Pora isc spac.
13:39 / 14.09.2004
link
komentarz (0)
Dzien rozpoczalem od malego prania. Pogoda zapowiada sie calkiem ladna i w normalnym trybie zycia powinienem sie cieszyc. Dzis jednak mam to gleboko w dupie, bo piekna pogoda i tak mi do niczego nie jest dzis potrzebna, wiec to, czy bedzie lalo, czy bedzie slonce prazylo jest mi calkowicie obojetne :) I tak nie mam potrzeby wylazic z domu.
00:16 / 14.09.2004
link
komentarz (0)
Filmik wieczoru, bardzo zabawny. Polecam "Dragostea Din Tei" w nowym, o wiele lepszym wykonaniu. No clip oczywiscie, bo piosenka dalej ssie. Pobierz i sprawdz.
20:01 / 13.09.2004
link
komentarz (2)
Brr jak zimno. Zatrudnie mila, ladna pania do ogrzania.
03:17 / 13.09.2004
link
komentarz (0)
A jednak. Dziewczyna, o ktorej pisalem 2 notki temu, ta co to sie zegnalem z nia kiedys tak namietnie (jesli biorac pod uwage stopien naszej znajomosci). Tyle, co o niej napisalem, bo tak jakos mi sie dziwnie przypomnialo, a juz po kilku minutach calkowicie przypadkowo natrafilem na nia gdzies w sieci. Coz za zbieg okolicznosci - buszuje sobie po stronach, bo nie moge spac, wlazlem gdzie sie juz tylko dalo, finalnie zajrzalem na fotke cud i przegladajac po kolei zbiory lasek z dolnoslaskiego natrafilem na w/w Anetę. Szkoda tylko, ze podany nr gg jest bledny. Oj szkoda.
02:53 / 13.09.2004
link
komentarz (0)
Niech mnie kule bija! Nie moze byc.
02:43 / 13.09.2004
link
komentarz (0)
Kurde hehe. Przypomnialo mi sie takie calkiem nieistotne. Facet siedzi i krzywo sie patrzy. Poznalem go po pijaku 2 godziny wczesniej, a teraz obsciskuje sie z jego dziewczyna i w ogole jakies cmoki. Po chwili Ja mówiej to samo, tyle, ze on poznal tych ludzi nieco wczesniej. A od tamtej pory ich ani razu nie widzialem - ani faceta ani dziewczyny. Pamietam, ze Aneta miala na imie, a facet to byl chyba Rafał, ale tego nie jestem pewien. Alez dziwne zdarzenie ze wzgledu na to, ze nie wiem po dzis dzien czemu tak, co z czym i w ogole. Smiac mi sie chce. Ha ha ha!
02:30 / 13.09.2004
link
komentarz (0)
Nocna zmula.
00:46 / 13.09.2004
link
komentarz (0)
Skonczylem kampanie Terran. Pora na Zergów :>
22:16 / 12.09.2004
link
komentarz (0)
Miasto. Smutne jak pizda, ale miasto.
18:19 / 12.09.2004
link
komentarz (0)
Lato w tym roku bylo jakies bezplciowe. Malo bylo cieplych dni, a teraz juz jest pogoda z dupy wysrana. No to przed nami kilka miesiecy zimna i nadmiernej wilgoci. Przynajmniej chetniej do domu w takie dni wracam.
13:45 / 12.09.2004
link
komentarz (0)
Chcialbym poznac w najblizszym czasie ta dziewczyne, ktora snila mi sie dzis w nocy :P A poza nia mialem pelno zryciorow niestety.
13:34 / 12.09.2004
link
komentarz (0)
I po raz kolejny wielki zapal przerodzil sie w "ja nie jade". No to w piatek nie bedzie imprezy.
23:48 / 11.09.2004
link
komentarz (0)
Zasade bardzo dobrze znam. Z konsekwencji tez doskonale zdaje sobie sprawe. A co? A pomimo to wiem, ze istnieje duze prawdopodobienstwo na dokonanie przeze mnie takiego wyboru. Wiem, ze jesli tak postapie, to bede zalowal. Mam nadzieje, ze znajdzie sie ktos, kto wylowi mnie po raz drugi z tej samej rzeki.
18:28 / 11.09.2004
link
komentarz (0)
1) Niby spokojnie, nic sie nie dzieje, niby wszystko dobrze, a przynajmniej neutralnie. Niewiele ode mnie chca. Prawie takie nic. Wrecz nawet urozmaicenie chwilowego siedzenia i nic-nie-robienia. A jednak nerwy mnie ogarniaja. Ot tak bez powodu. Jest spokojnie, wiec po co mi to zaklocac? Cisza. Nie ma mnie.

2) Siedzac i zbijajac baki wpadlem na pozornie glupi pomysl. Co by sie dzialo w praktyce? Tego nie wiem. Nie wiem tez, czy taka maskarada nie zostalaby odkryta. Nie wiem, jakie rezultaty by przyniosla. Zdaje sobie doskonale sprawe, ze nawet jesli udaloby mi sie zrobic pare osob w jajo, to tez nie byloby pewnosci, co do... hmm jakby to okreslic... co do pozytywnego przebiegu zdarzen. Najprawdopodobniej najwiekszy wplyw na wszystko beda mialy stany mojej psychiki i zdolnosci psychiczne (nie mylic z "psioniczne"). Zobaczymy co przyniesie przyszlosc.
18:04 / 11.09.2004
link
komentarz (0)
Ja jestem niesmialy? A ty myjesz glowe Ludwikiem.
00:18 / 11.09.2004
link
komentarz (0)
Wieczorne wyjscie z Marcelim nawet nie takie zle. Wkurwienie niemalze calkowicie mnie opuscilo. Nieoficjalnie dowiedzialem sie tez o koncercie Łony, ktory podobno ma sie odbyc dnia 15 pazdziernika. Marceli zawsze lubil zmyslac, ale tez czasem mowil prawde. Jesli i ten koncert faktycznie ma sie odbyc, to zajebiscie. Oprocz info o koncercie uslyszalem tez bajeczke o darmowych biletach - jak to w opowiesciach Marcelego zawsze bylo - czesc byla prawdziwa, a dalsza czesc zmyslona. Mozliwe zatem, iz koncert sie odbedzie, ale bilety bedzie trzeba sobie kupic samemu hehehe.
20:45 / 10.09.2004
link
komentarz (0)
Dzis: miasto noca - wkurwiajacy widok.
23:15 / 09.09.2004
link
komentarz (4)
Poczatkowo mial byc to prosty eksperyment. Wszystko szlo dobrze, a nawet za dobrze. Bylem zbyt ambitny i moje ambicje mnie przegonily. Jednakze praca byla bardzo owocna i wszystko zapowiadalo na to, iz podolam wyznaczonemu sobie zadaniu. Tak sie jednak nie stalo. W pewnym punkcie utknalem, wyniki eksperymentu byly calkiem odmienne, niz chcialem. Nic nie pomagalo. Kiedy juz mialem zaniechac badan, skorzystalem z ostatniego dostepnego srodka. Doslownie w ostatnim dniu cos ruszylo dalej i postanowilem wznowic prace. Wszystko ukladalo sie teraz jak nalezy, wrecz az za dobrze. Dlaczego za dobrze? Bo nie zauwazylem pewnych odchylen. Nie zauwazylem tego na czas i wszystkie badania, wszystkie wyniki, caly ten pierdolony eksperyment chuj strzelil. Szkoda troche tych kilku miesiecy badan. Normalnie nie byloby szkoda. Ale to normalnie. A ja niby ucze sie na bledach, ale bardzo powoli i opornie. I chocbym cale swe laboratorium wysadzil w powietrze mieszajac nieodpowiednio skladniki mikstur, to nastepnym razem zapewne doprowadzilbym do takiego samego, albo nawet jeszcze wiekszego wybuchu. Bo dalej mieszalbym to samo i dalej zapomnialbym, ze nie mozna. Eksperyment nieudany. Pora znalezc nowy obiekt doswiadczalny i zaczac prace od nowa. Przynajmniej wiem, co zostalo pochwalone w mojej pracy i o co martwic sie nie musze.
22:42 / 09.09.2004
link
komentarz (0)
I kolejna piosenka. Jej tresc moze nieco odbiega od tego, co akurat mi chodzi po glowie, ale ogolny sens jest bardzo podobny. Jak slodko byc idiota...
"Jak słodko być idiotą
Potulnym niczym krowa,
Zbyt małym, by słońce schować
Drażniącym w swej śmieszności
Ludzi serdecznych lecz o niepoprawnej ostrożności
Jak słodko być idiotą
Napełniać własny mózg radością
Dzieci śmieją ze mnie się
Odwetu nie bojąc się
Przecież nie odpowiem na to złością.
Jak słodko być idiotą
Jak słodko
Gdy uliczką przechodzę
Do wszystkich uśmiecham się
Lecz nagle - ten krzyk
Wdziera się w moje sny
Fi fa fo fim
Czuję krew w azylu mym.
Hej ty!
Ty pedanciku!
Mózgu w tobie tyle, co w zdechłym chomiku
Wyobraźni tyle masz, co pole kempingowe
Lecz wciąż cię kocham
Wciąż kocham
Jak słodko być idiotą
Jak słodko
Jak słodko
Jak słodko"
19:00 / 09.09.2004
link
komentarz (1)
Szukalem "Efektu" Fenomenu i znalazlem prawie na samym dnie mojej wiezy zbudowanej z kilkudziesieciu plyt. Jako, ze wyciagniecie ow plytki stwarzalo nie lada ryzyko zburzenia calej niestabilnej konstrukcji, postanowilem wreszcie tu posprzatac :)
08:12 / 09.09.2004
link
komentarz (5)
Wiec analogia jest taka (jesli dobrze uzylem tego slowa), ze dostrzeglem pewne podobienstwo miedzy soba i Ja mówiejem, a dokladnie w pewnej sytuacji. No to sie az usmialem przed snem, a pozniej nie moglem do pozna zasnac. Nastepnie przypomnialo mi sie jeszcze cos sprzed ponad roku - nawet czasowo sie zgadzalo, jesli chodzi o czas trwania. Ponownie smiac mi sie zachcialo. Finalnie meczylem sie przed zasnieciem, a dzis o 7 pobudka. Shit.
00:44 / 09.09.2004
link
komentarz (0)
Przede mna ciezka noc :/
00:18 / 09.09.2004
link
komentarz (0)
Gdyby ktos napisal o mnie ksiazke, na podstawie moich odczuc, moich przezyc, nastawienia do swiata, itd., to niewatpliwie ksiazka ta bylaby lektura znienawidzona przez licealistow. Ot moje mniemanie o sobie w wydaniu ksiazkowym.
00:04 / 09.09.2004
link
komentarz (1)
Nosz kurwa mac, nawet w glupiej bajce by sie bez tego nie obeszlo. Ochujac idzie.
23:20 / 08.09.2004
link
komentarz (2)
Wiec generalnie to pomysl na sobotni i niedzielny wieczor dnia 18 i 19 wrzesnia mam - akurat po szkole. Tylko zeby jeszcze ktos sie dal namowic na ten pomysl.
23:10 / 08.09.2004
link
komentarz (2)
Cos mi sie wydaje, ze dzis w nocy bede mial spore problemy z zasnieciem. To chyba nie bylo tylko takie ot i juz po wszystkim. Noca Jimmy Smith i "Suicide is painless" - niesmiertelny jak dla mnie kawalek.
22:14 / 08.09.2004
link
komentarz (0)
A teraz ladna piosenka, ktora chodzi mi po glowie od kilku dni:
"Siądź mi na twarz i powiedz, że mnie kochasz,
Siądę i ja i też tak powiem ci.
Uwielbiam słuchać twoich słów,
Gdy głowę trzymam w cieple twoich ud,
Rozpalasz mnie!
Siądź mi na twarz i poddaj się mych ust rozkoszy,
Siądę i ja, szczerze tak kochając cię.
Życie piękne możemy mieć w tej pozycji sześć-dziewięć
Siądźmy więc na twarzach swych w zapomnieniu tracąc się
Zaspokójmy żądze swe."
20:19 / 08.09.2004
link
komentarz (0)
Zatem ciag filmow ostatnio obejrzanych, muzyka kojarzaca sie zarowno z czyms bardzo dla mnie waznym i wrecz z checia pochlanianym, choc nadal przynoszacym na mysl zle wspomnienia, a takze wydarzenia, ktore mialy miejsce (jakby sie dobrze zastanowic) w ciagu ostatnich kilku tygodni. To wszystko pieknie zlozylo sie na jedno. Jakies wnioski? Otoz nie. Zero rozkmin, jebac to i szukac nastepnej szansy, ktora zaprzepaszcze. Bo niby ucze sie na bledach, a z tej nauki i tak nic nigdy nie wyciagam. No prawie nigdy. Toporny ze mnie uczen.
11:17 / 08.09.2004
link
komentarz (4)
Po trwajacym ponad 37 dni powolnym procesie pobierania jednego pliku z sieci, sciaganie zostalo ukonczone. Tak to jest, jak sie sciaga cos przez emula, cos duzego, co zazwyczaj nie ma wiecej niz 3 osoby, a sami jestesmy na pozycji 1900 w kolejce, albo calkiem poza kolejka. Sciagniecie takiego pliku w calosci niewatpliwie wymaga ogromnej wytrwalosci i cierpliwosci.
02:16 / 08.09.2004
link
komentarz (0)
Zdecydowanie za duzo filmow ostatnio o zblizonej tematyce, a przynajmniej z wytluszczonym tym jednym motywem. Od czasu do czasu nawet fajnie cos takiego obejzec, ale co za duzo to nie zdrowo. Jutro dla odmiany nietypowe, z uwagi na rzadkosc, kino. Ale pewnie tez bedzie ten motyw w nim zawarty, choc jesli tak, to spodziewam sie go z calkiem innej strony. I tak nawet moze dobrze na mnie wplynac.
20:28 / 07.09.2004
link
komentarz (0)
Wiec jezeli chodzi o rozmowy telefoniczne wykonane w dniu dzisiejszym, to nie bylo zadnych. Wszelkie proby dodzwonienia sie konczyly sie niepowodzeniem. I tak juz od rana jak o 13 sie obudzilem tak do teraz. Dalej nawet nie probuje, jutro zadzwonie gdzie trzeba.
13:34 / 07.09.2004
link
komentarz (0)
No to dzisiaj pospalem do 13. Az sie sam sobie dziwie, ale i szczesliwy jestem. A teraz przyszedl Krzychu, wiec koniec spokoju :>
22:52 / 06.09.2004
link
komentarz (2)
Damn! Nie moge dluzej czekac!
18:35 / 05.09.2004
link
komentarz (0)
Dzis w szkole wysiedzialem nieco dluzej. Mianowicie jakies 3,5 godziny. Moze nastepnym razem wysiedze nawet na polowie zajec :P
23:50 / 04.09.2004
link
komentarz (2)
I moze jeszcze odrobine o filozofach:
"Hegel twierdzi, że rzeczywistość to tylko aprioryczny dodatek do etyki, Kant za pomocą imperatywu kategorycznego stwierdza, że ontologicznie bytują one tylko w wyobraźni, a Marks twierdzi, że był spalony!"
22:41 / 04.09.2004
link
komentarz (0)
Pozwole sobie zacytowac:
"Immanuel Kant to był flaszki fan
I się rzadko pionu trzymał
Heidegger, Heidegger pijacką klepał biedę
Często więc pod stołem kimał
A David Hume chlejąc tylko rum
Przepił Schopenhauera i Hegla
Zaś Wittgenstein - browarniany cham
Nie pijał więcej od Schlegla
A dla Nietzschego nie było niczego
Czego nie umiał unieść w dłoni
Zaś Sokrates, jak zwykle on, zawsze był wpieniony
John Stuart Mill z własnej woli pił
A po ćwiartce shandy w łóżku gnił
Platon - wierzcie weń, zanim padł jak pień
Skrzynkę whiskey spijał w każdy dzień
Zaś Arystoteles pijał co niedzielę
Hobbes wychylał sobie z gestem
A Rene Descartes, kiedy miewał fart,
Mawiał: 'Piję, a wiec jestem!'
Szczególnie nam brakuje tam pana Sokratesa
Choć wciąż myślał
To kiedy chlał, pusta była jego kiesa."
21:43 / 04.09.2004
link
komentarz (0)
Pierwszy dzien w szkole. Na zajeciach wysiedzialem jakies 75 minut. Chociaz trwaly od 9 do 17, ja opuscilem mury szkoly mniej wiecej ok. 10:20. Ciekawe, ile jutro wytrzymam :P
07:21 / 04.09.2004
link
komentarz (2)
Chyba nie trudno zgadnac, jakie slowo pierwsze padlo dzis z moich ust, kiedy o 7:00 zadzwonil budzik.
01:16 / 04.09.2004
link
komentarz (0)
Pomysl wciaz w realizacji. Idzie mozolnie, ale rezultaty mi sie podobaja. Pytanie jeszcze, jak zostanie przyjete publicznie. No ale moze pytanie to zostawie na czas, kiedy (jesli) realizacja dobiegnie konca. A jutro do szkoly. I gdyby nie nadzieja na pozytywny aspekt dnia, zapewne juz dzis bym sie wkurzal.

Noca "Wrota Baldura". Wczoraj zaczalem czytac i dalem rade tylko z pierwszym rozdzialem. Niestety nie odstawilem ksiazki z powodu przemeczonych oczu, glowna przyczyna byly cholerne pierdoly. Jesli dobrze wywnioskowalem, to autor ksiazki (bodajze Philip Athans, jesli dobrze pamietam) gral w komputerowa wersje "Baldur's Gate". Oczywiscie ksiazke mogl napisac po swojemu, czy to zgodnie ze scenariuszem, w jaki on przeszel te gre (jesli przeszedl i jesli faktycznie gral), czy tez conieco zmienic po swojemu. W porzadku - taka opcje dopuszczam. Ale nie mozna zmieniac calkowicie pewnej istotnej czesci! W grze glowna postac byla niedoswiadczonym mlokosem, ktory w zyciu nie wysciubil nosa poza mury Candelkeep. W ksiaze Abdul (jesli sie nie pomylilem) - bo tak ma na imie glowny bohater - jest wypakowanym najemnikiem, ktory od lat siedzi to we Wrotach Baldura, to w Athkatli i od czasu do czasu rozgramia bandziorow w drobny mak. No cos tu jest nie tak. Pozniej - owszem, mozliwa jest taka opcja, ale nie zanim Gorion polegl. Nie mowiac juz o opisaniu "pierwszej akcji" z gry. Ale na razie nie bede sie rozpisywal o roznicach. Mam nadzieje, ze ksiazka mi sie spodoba i choc na razie jestem bardzo zniesmaczony po tych kilku pierwszych stronach, to nie oceniam jeszcze.
PS. Nie pamietam zadnego gadajacego pajaka.
22:02 / 03.09.2004
link
komentarz (0)
"Ja jutro nie jade tylko w poniedzialek" - o takiej tresci dostalem smsa od Krzycha. Chcial przyjechac dzisiaj o 8 rano, ale dla osoby otwierajacej oko standardowo po godzinie 11, tak wczesna pobudka nie wchodzi w rachube. Kazalem Krzychowi przyjechac wlasnie jutro. Jako, iz moim obowiazkiem jest udac sie do szkoly, to pobudka jakies 20 minut wczesniej nie zrobilaby mi roznicy, aby przyjac tego wczesnoporannego wariata. Niestety Krzychu jutro nie przyjedzie - jak to oznajmil w krotkiej wiadomosci tekstowej i zapewne obudzi mnie w poniedzialek o 8. No to bedzie sie chlopaczyna dobijal 20 minut, bo ja tak predko nie wstane.
14:52 / 03.09.2004
link
komentarz (0)
Przerwa. Pomimo wrecz pchajacej sie na chama okazji, nadal przerwa. Nie hulaszcze.
12:24 / 03.09.2004
link
komentarz (0)
Jedna z norm UE powinien byc wyrazny zakaz sprzedazy obesranych kurzym gownem jajek.
12:14 / 03.09.2004
link
komentarz (0)
Tradycyjnie juz dzien rozpoczal sie o 11. Toaleta, telefon i wylegiwanie sie w lozku, ostatnie minuty zanim na dobre wstane. I juz jest po 12. I tak dzien w dzien godzina stracona na pieprzenie o wszystkim i o niczym przez komorke. Jesli wierzyc w rakotworcze dzialanie telefonow komorkowych, to mozliwe, ze dla mnie to stanowi zagrozenie. No chyba, ze natezenie szkodliwosci jest proporcjonalne do kosztu rozmow dla wykonujacych polaczenie - wtedy nie grozi mi nic :>
01:53 / 03.09.2004
link
komentarz (2)
Powoli posuwam sie do przodu, a efekty mi sie podobaja. Moze w dzien nastapi dalsza czesc. Teraz przerywam, gdyz boli mnie glowa. Apap wziety kilka godzin temu najwyrazniej przestal dzialac.
22:23 / 02.09.2004
link
komentarz (0)
Sennosc jakas taka dziwna. Ogarniajaca bardzo. A i tak nie zasne predko. Czekam wciaz na jednego czlowieka na gg. Informacji potrzebuje, aby dalej moc kontynuowac swoj zamysl. Bo nie chce bledow popelnic ani naprawiac pozniej nic. Lepiej wykazac sie cierpliwoscia. W najgorszym wypadku chwyce za telefon i zapytam.
15:46 / 02.09.2004
link
komentarz (1)
Cukierkowa opowiesc z wyidealizowana brzydota, od ktorej wrecz promienieje piekno. Oczywiscie happy end obowiazkowo. Az sie chce puscic pawia.
12:56 / 02.09.2004
link
komentarz (3)
Znowu jakis Mutalisk mi tu wlecial do pokoju. I po co mama sprzatnela wszystkie pajeczyny?
12:18 / 02.09.2004
link
komentarz (0)
"Po co łapać króliczka, skoro tak przyjemnie się go goni?"
21:43 / 01.09.2004
link
komentarz (4)
Troy Denning - "Strony Bólu"
18:46 / 01.09.2004
link
komentarz (0)
Znow z kanalow jebie gnojem. Bóle Nozdrzy.
11:15 / 01.09.2004
link
komentarz (0)
Bóle Nieskończone
22:42 / 31.08.2004
link
komentarz (0)
A dzis w nocy bede myslal nad dalsza czescia pomyslu sprzed kilku dni.
19:58 / 31.08.2004
link
komentarz (0)
Bóle Ducha
11:55 / 31.08.2004
link
komentarz (1)
"-Karfhud, jestem pewien, że wiesz...
-Pij, Trassończyku! - Oczy Karfhuda błysnęły jak płomienie - I nie obawiaj się o Tessali. Pomoc tylko mu wyjdzie na dobre.
-Z pewnością tak będzie. - Elf podszedł do diabła. - Chętnie podzielę się tym, czym mogę.
Amnezjusz podniósł bukłak i napił się z niego. Wino już wypełniło jego głowę słodkimi oparami, ale nie do tego stopnia, żeby go omamiło tak, jak czułe słówka diabła omamiły elfa. Karfhud uklęknął obok Trassończyka. Potem, gdy Tessali podszedł do niego, schwycił ceglaną stopę i bez dalszych ceremonii opuścił miecz.
Amnezjusz nie oczekiwał, że będzie go to bolało - nie tak naprawdę - ale nigdy w swoim życiu nie pomylił się aż tak bardzo. Jeszcze zanim jego ceglana stopa stuknęła o ziemię, niemiłosierny ból wystrzelił w górę jego nogi do samego serca, tak paraliżująco dotkliwy, że Trassończyk nie mógł nawet krzyczeć. Zauważył, jak palce Jayk wpijają się w jego ramiona, poczuł swoje paznokcie drapiące ziemię, po czym zaczął krzyczeć o jeszcze więcej wina.
Silverwind podniósł bukłak, wlał mu do ust spory łyk i właśnie wtedy Karfhud schwycił Tessali za kostkę. Szybkim szarpnięciem obalił go na ziemię, po czym wzniósł miecz, by odciąć mu stopę.
Amnezjusz odepchnął bukłak.
-Nie!
Karfhud obrócił głowę.
-Muisisz mieć stopę!
-Nie... nie czyjąś! - Trassończyk uwolnił się z uścisku Jayk i usiadł - po czym prawie zemdlał, gdy ujrzał szlamiastą substancję wyciekającą z kikuta jego kostki. - Nie... Tessali!
-Ale z niego nie będzie pożytku w legowisku Sheby! - sprzeciwiał się Karfhud. - Nie może walczyć. Nie rzuca zaklęć. Nie może nawet nosić naszej broni.
Tessali, leżąc sztywno na ziemi, nie powiedział nic.
-Nie... przyjmę jej! - Trassończyk odwrócił wewnętrzną stronę dłoni w kierunku diabła. - Prędzej... umrę.
Po raz pierwszy Jayk nie powiedziała Amnezjuszowi, że już i tak jest martwy. Zamiast tego pochyliła się i położyła usta na jego krtani, po czym szepnęła:
-Umrzemy razem, Zumbii.
-To nie będzie konieczne. - Karfhud puścił przerażonego jeńca, po czym z bocznej kieszeni plecaka wyciągnął poczerniałą dłoń elfa. - Możemy to zrobić z tym.
-Dłoń? - stęknął Silverwind.
-Zdaje się, że to wszystko, co mamy. - Karfhud rzucił kończynę bariaurowi. - Jak sądzę posiadasz zaklęcie zwiększające?"
19:17 / 30.08.2004
link
komentarz (2)
Po jakims miesiacu przerwy odpalilem gierke, ktora zalegala mi na dysku. "Max Payne 2: The Fall of Max Payne" zostal przed chwila ukonczony.
12:35 / 30.08.2004
link
komentarz (2)
Kiedy noce sa nieco chlodniejsze lepiej nie spac przy otwartym oknie. Zwlaszcza, kiedy sie spi zaraz przy nim. Ja oczywiscie dobrze wiedzac czym to grozi musialem zostawic okno otwarte na noc. Teraz mam za swoje - strzykanie w kregoslupie. Moze jakas pani - niekoniecznie doktor - wyleczylaby mnie z owych Bóli Kręgosłupa (specjalnie niewytluszczone, gdyz nie maja zwiazku z poprzednimi Bólami w poprzednich notkach) jakims masazem albo ogrzaniem? Zgloszenia mile widziane.
22:25 / 29.08.2004
link
komentarz (2)
No to skonczylem "Starcraft". Pora na "Brood War". En Taro Adun!
19:25 / 29.08.2004
link
komentarz (3)
Bóle Serca
19:59 / 28.08.2004
link
komentarz (2)
Bóle Ciała
11:30 / 28.08.2004
link
komentarz (2)
Od wczoraj wieczora mam pewien pomysl. Wstepny na razie tylko. Mysle, ze pozniej sie tym zajme, bo pomysl mi sie podoba. Taki maly pomysl.
22:16 / 27.08.2004
link
komentarz (0)
Rozmowa o trzeciej osobie. Finalne okreslenie: "Jamówiej Szalejący". Usmialem sie na calego :)
11:38 / 27.08.2004
link
komentarz (4)
Bóle Umysłu
19:55 / 26.08.2004
link
komentarz (5)
Cos ostatnio zbytnio odczuwam zimno. Nie wiem, czy to wina temperatury za oknem - fakt faktem konczy sie niestety lato, czy tez moze sie przeziebilem i jest to jeden z pierwszych objawow. Mniejsza o to. Dzis mial dzwonic facet z pierwszej oferty pracy. Jest prawie 20 i do tej pory nie otrzymalem zadnego telefonu. Powody moga byc dwa - albo nie zostalem przyjety (co raczej odbiegaloby znacznie od poniedzialkowych rokowan oraz tego, co uslyszalem wprost od ewentualnego przyszlego pracodawcy), albo pajac zgubil moje dokumenty. Jako, ze bylem pierwsza osoba i zarazem jedyna przyjmowana w poniedzialek, to nie byloby dziwne, gdyby odlozyl moje CV gdzie indziej niz reszte i nieszczesliwie zapodzial. Ewentualnie moze jeszcze istniec trzeci powod - nie dokonczyl pierwszego procesu rekrutacyjnego i odezwie sie moze nawet po weekendzie. Tak czy owak strasznie zamotany facet. Btw. pojechalbym na koncert Nas'a.
14:27 / 26.08.2004
link
komentarz (0)
No to dzis mnie pani bardzo mile zaskoczyla. Samym pomyslem tylko jak na razie, ale i tak cieszy mnie taka a nie inna chec.
11:23 / 26.08.2004
link
komentarz (0)
Gadacza naprawilem dzieki udzielonym informacjom i pokierowaniu Kupodrona. Otoz jak sie okazalo nie tylko ja mialem taki problem. Cos dziwnego w sieci sie dzialo. Blah.
20:35 / 24.08.2004
link
komentarz (2)
Troche ten dzisiejszy wieczor nie taki, jaki bym chcial. Dziadu-dziadu mi padlo z niewyjasnionych przyczyn. Od kilku dni w ogole wyskakiwaly jakies bledy i nie moglem pisac. Zwykla deinstalacja nie pomogla. Moze pogrzebie cos w rejestrze i wtedy zadziala. Tak czy owak jesli nie zadziala, to prawdopodobnie czeka mnie reinstal systemu, a tego cholernie nie chce mi sie robic, zwlaszcza, iz wszystko poza pieprzonym gg dziala niemalze jak nalezy :) Z drugiej strony nawet odwyk od tego dziadostwa mi sie przyda. Fakt faktem nie raz przydawalo sie w naglych sytuacjach, czy tez zeby cos "na gwalt" uzgodnic, badz sie dowiedziec, no ale... ale jebac to :) Najwyzej bede wbijal na kompa siostry wlasnie w takich naglych sytuacjach i tam bede zalatwial pilne sprawy, dopoki nie zachce mi sie przeinstalowac systemu.
13:32 / 23.08.2004
link
komentarz (2)
Elementy psychologii. Tylko elementy, a skuteczne, jak cholera.
11:56 / 23.08.2004
link
komentarz (1)
No to jestem po pierwszej rozmowie. Jestem dobrej mysli. Jak na razie jedyne zagrozenie, to konkurenci, ktorzy maja doswiadczenie w branzy. Ogolnie praca mi sie podoba, pomimo, ze nie ma stalej pensji. W czwartek powinienem otrzymac telefon, od calkiem konkretnego faceta, ktory jednak nadal sie nie przedstawil i wciaz nie wiem jak sie nazywa. W kazdym badz razie mysle, ze w owej pracy zarabialbym calkiem niezle, przynajmniej na poczatku majac zapal :P A pozniej wiadomo... nienormowany czas pracy i lenistwo wzielyby gore, ale napewno dawalbym rady lepiej niz w poprzedniej firmie. Czas pokaze co z tego wyniknie.
13:30 / 22.08.2004
link
komentarz (0)
Porzadki na dysku w dalszym ciagu trwaja. Z muzyka zrobilem juz prawie porzadek, zostalo mi zaledwie kilka pojedynczych kawalkow do uporzadkowania. W emulu wreszcie sie cos dzieje :) Dobrze jest.
18:59 / 21.08.2004
link
komentarz (0)
Cholernie znudzil mi sie ten zastoj. W przyszlym tygodniu calkowita zmiana. Przynajmniej chwilowa, a jesli wszystko wypali, to na stale. Do poniedzialku niecale 2 dni.
18:26 / 21.08.2004
link
komentarz (0)
Nudny dzien.
00:37 / 21.08.2004
link
komentarz (0)
Nudny dzien. Przede mna weekend, a nastepnie troche spraw na glowie. Tak do srody przynajmniej.
02:59 / 20.08.2004
link
komentarz (2)
Wczoraj do mojego pokoju zawital pan Ciem. Jako, ze wszystkie znajome mi pajeczyny zarowno w moim pokoju, jak i w innych pomieszczeniach mieszkania, byly opuszczone, badz ktos je zlikwidowal, tak pana Ciema zostawilem w spokoju. W koncu nie byl zbyt agresywny (no moze tylko w napadzie szalu wczoraj wieczorem ugryzl mnie w noge), nie halasowal za bardzo i zachowywal sie w miare kulturalnie. Na noc nawet poszedl spac. I spal tak cala noc i przez wieksza czesc dnia na meblach, nieopodal telewizora. Pozniej postanowil przemiescic sie na zaslone. I pewnie nadal by tam sobie spal, gdyby w oczy nie rzucil mi sie pan Pająk, ktory to powrocil do swej do niedawna opuszczonej pajeczyny. Pan Pająk najprawdopodobniej jest tym przedstawicielem swojego gatunku, ktorego kilkanascie dni temu dokarmilem 3 drazniacymi mnie muchami, ktore najpierw zlapalem, nastepnie ogluszylem, a finalnie umiescilem w pajeczynie. Wracajac jednak do tematu pana Ciema, to jego historia potoczyla sie dzis wieczor nieco drastycznie. Na widok pana Pająka postanowilem stracic pana Ciema z zaslony (kapciem brutalnie go tak kapciem potraktowalem), a nastepnie chwytajac owada przez warstwe ochronna (jednorazowa chusteczke higieniczna, ktorej marki w chwili obecnej nie pamietam), postanowilem umiescic go w pajeczynie. Pan Ciem jednak mocno zakleszczyl sie swymi nozkami i nie chcial odczepic sie od chusteczki. Musialem odrobine nim potrzasnac, ale wreszcie udalo mi sie przykleic go do sieci. Na reakcje pana Pająka nie trzeba bylo dlugo czekac. Z zainteresowaniem obserwowalem nastepujacy bieg wydarzen. Pan Pająk robil pierwsze podchody do walecznego pana Ciema, ktory oczywiscie nie poddawal sie bez walki. Miotal sie i szamotal, co w warunkach naturalnych prawdopodobnie uratowaloby mu zycie. Stracil jakas warstwe skrzydel - nie znam sie na owadach, ale wiem, ze pozniej mogl juz tylko wymachiwac bezskutecznie skrzydelkami, gdyz uszkodzone narzady nie pozwolily mu uniesc sie w powietrze. Zapewne w srodowisku naturalnym ow nieszczesliwy pan Ciem ucieklby jak najdalej by sie tylko dalo od swego osmionogiego przesladowcy, a jego skrzydla z czasem zregenerowalyby swa budowe. W tym wypadku jednak uniemozliwilem to do niedawna latajacemu owadowi. Poniewaz nadal szalenczo miotal sie po podlodze musialem dodatkowo ogluszyc go kilkoma uderzeniami kapcia. Ponownie umiescilem pechowca w pajeczej sieci. Tym razem jednak pan Pająk postanowil nie atakowac od razu. Przez jakies 10 minut obserwowalem calkowity bezruch. Wtem pan Pająk niespodziewanie sie poruszyl. Zrobil kilka pajeczych krokow i ponownie zamarl w bezruchu. Przez kolejne minuty nic sie nie dzialo. Po dluzszej chwili nastal wreszcie moment, kiedy to pan Pająk przystapil do intensywnej pracy nad odbudowa sieci. Przy okazji podczepial pana Ciema nowymi nitkami i podciagal go coraz wyzej i blizej swego schronienia (pomiedzy zamknietymi drzwiami szafy i pierwsza pulka). Przez nastepne minuty mozna bylo zaobserwowac jak pan Ciem zaczyna obrastac w pajeczyne i najprawdopodobniej przechodzi pierwsza faze "flaczenia". W chwili obecnej dokarmiany przeze mnie pan Pająk spoczywa dosc blisko swej ofiary, jak gdyby pilnowal, czy aby napewno wszystko jest w porzadku. Nie zainteresowal sie nawet duzo mniejszym Ciemem, a takze malym komarem, ktore to rowniez dzis wieczor, a dokladniej zaraz po doroslym osobniku panu Ciemie, wyladowaly w jego pulapce (oczywiscie dzieki mojej ingerencji w sily przyrody). Mysle, ze do rana juz nic ciekawego nie wydarzy sie w tym jakze fascynujacym owadzim teatrzyku. Przebieg spozywania pana Ciema przez jego oprawce zapewne rozpocznie sie nie wczesniej niz rano (choc moge sie mylic - w koncu o pajakach niestety niewiele wiem), wiec na nastepna relacje bedzie trzeba po prostu poczekac, az wydazy sie cos wartego poswiecenia uwagi i opisania na forum publicznym. Pajecze wydarzenia relacjonowal dla Panstwa Sszark "Arachnid" Płonący.
00:26 / 20.08.2004
link
komentarz (0)
"Drunk by myself" czy "Poppa was a Playa"... te jointy mnie rozpierdalaja w drobny mak.
00:05 / 20.08.2004
link
komentarz (0)
Noca NaS - "Death of Escobar".
22:47 / 19.08.2004
link
komentarz (0)
Jak sie dowiedzialem etap kwalifikacji wcale nie wyglada ciekawie. Sporo popierdzielonych zadan, niektore w ogole zwiazku z praca nie maja, a finalnie "odezwiemy sie za 2 - 3 tygodnie i powiemy, czy zostaliscie panstwo przyjeci". Zobaczymy jak bedzie ze mna.
11:12 / 19.08.2004
link
komentarz (1)
W kwestii nowego niedoszlego jeszcze pracodawcy, to przyznac musze, iz jeden pan, co do mnie dzwonil cechuje sie bardzo wysoka kultura osobista. Zadzwonil punktualnie o 11, wiec na wyrwanie mnie ze snu takim telefonem nawet mi do glowy nie przyszlo, aby narzekac. W rzeczy samej gdyby zadzwonil o 8 czy 9, to pewnie rzucalbym "kurwami" na prawo i lewo, ale godzina 11 to jak najbardziej odpowiednia juz pora na takie telefony. I tak pewnie za godzine sam bym sie obudzil. No dobra, co poza wyczuciem czasu? Pan sie nie spieszyl i zarazem nie przynudzal, dokladnie opowiedzial co i jak o pracy - nawet nie musialem pytac. Oferta bardzo mnie ciekawi, ale jest jeden minus - nieco niskie wynagrodzenie nawet po wzieciu nadgodzin :( Chociaz nie jest tak zle, bo i tak myslalem o takiej pensji minimalnej, a to jest tylko przez okres 3 miesiecy, bo pozniej zatrudniaja na pelny etat - i wiadomo, ze jesli nadgodziny beda mozliwe, to bedzie mozna ladnie dorobic do pensji. Pan chcial umowic mnie na poniedzialek na godzine 10, jednak musialem odmowic, gdyz dokladnie o tej porze mam juz inne spotkanie w sprawie pracy, z ktorej badz co badz chyba zrezygnuje, ale tak czy owak udam sie na rozmowe i poprosze o kilka dni do namyslu. Tutaj natomiast wybrac sie mam w srode. Podobno jest blisko, ale jeszcze poszukam adresu na mapie. Dobrze jest :)
03:55 / 19.08.2004
link
komentarz (0)
Niezdrowo tak siedziec po nocy. Najwyzsza pora isc spac. I tak juz przegialem i wiem, ze skonczy sie to pobudka najwczesnie w poludnie i to jeszcze z uczuciem niewyspania. Shit :/
03:08 / 19.08.2004
link
komentarz (0)
"Terminator 3: Bunt Maszyn" choc zajebisty, to niestety nie ten klimat co w poprzednich czesciach. No szkoda, bo jednak film przez to wiele traci. Tak czy owak na dzisiejsza noc starczy mi s-f, wiec czytanie odstawie do jutra. Przed snem DonGuralesko i "Opowieści z betonowego lasu".
01:12 / 19.08.2004
link
komentarz (0)
Bo kiedy spogladam tak na pewna zbieznosc w wielu tych wypadkach, to w negatywnym elemencie przeszlosci moge dostrzec bardzo pozytywne swiatlo na przyszlosc. To jak jeden na dziesiec czy cos w ten desen. Jeden schemat moze w kolko sie powtarzac, jednak raz na jakis czas dzieje sie cos wyjatkowego, calkowicie dalekiego od reguly. Zatem glowa do gory i po prostu robic tak dalej, a napewno uda mi sie osiagnac ow cel. Zwlaszcza, iz nieustannie posuwam sie do przodu, co dzien jestem bogatszy w nowe doswiadczenia i mam pewien plan jak to wszystko rozwinac. A na noc "Terminator 3: Bunt Maszyn".
22:17 / 18.08.2004
link
komentarz (1)
Nie no dobra, czasami zbyt duzy ze mnie krytykant. Przeciez doskonale wiem, ze ja tez nie jestem idealny, wiec po co czepiam sie innych? Zwlaszcza takich pierdol? Chyba wiem czemu tak mam. To sie dzieje przewaznie pod wplywem chwili. No i dobra - oni sa pusci, a ja zbyt krytykancki. Kazdy w jakis sposob nie jest idealny.
22:13 / 18.08.2004
link
komentarz (0)
Jakas taka sennosc mnie ogarnela. Teraz jednak nie uloze sie do snu. Za jakies 2 godziny zapewne wlacze film, a pozniej jeszcze bede cos czytal. I znowu zleci mi do 3 albo 4, a jutro spanie do poludnia.
20:23 / 18.08.2004
link
komentarz (0)
"Terminator 2: Dzień Sądu" to film, ktory nie raz rozpierdzielil mnie doszczetnie. Ale wersja rezyserska tegoz filmu dzis zmiotla nie z powierzchni ziemi. Arcydzielo.
19:00 / 18.08.2004
link
komentarz (6)
Nienormalna sasiadka. Stara a glupia. Przynajmniej dzieci maja ucieche. Chyba.
16:48 / 18.08.2004
link
komentarz (0)
Upal.
13:51 / 18.08.2004
link
komentarz (5)
Cos pozno dzis wstalem. Skutki ulozenia sie do snu o 4. Dawac juz jakas robote, bo sie znowu rozregulowuje za bardzo.
02:42 / 18.08.2004
link
komentarz (0)
"Terminator" - zajebisty film na noc. Jednak dobrze miec taka mala domowa filmoteke z klasykami.
22:10 / 17.08.2004
link
komentarz (0)
A gg w sumie z dupy wysrane. Cholerny nawyk, ot co!
21:42 / 17.08.2004
link
komentarz (0)
I co? I dzwonilem. I chcialem umowic sie. I dostalem informacje, ze juz pani jedna zostala przyjeta, wiec bardzo tej pani, ktora przyjmowala, przykro jest, choc w zamian ona ma dla mnie inna bardzo ciekawa oferte - pracy w terenie. To ja bardzo podziekowalem, gdyz musialem odmowic. Tak czy owak pani troche niesumienna, bo chciala mnie zaprosic na rozmowe jeszcze wczoraj, a dzis juz zmienila diametralnie zdanie. No ja rozumiem, ze ona szukala pilnie pracownika. Tylko szkoda, ze jeszcze wczoraj oferta byla aktualna i pani chciala przyjac jak najwiecej osob, a dzis oferta jest juz nieaktualna po przyjeciu zaledwie jednej pracownicy. Zostala mi jeszcze jedna oferta pracy, gdzie jestem juz umowiony na rozmowe kwalifikacyjna oraz druga oferta, w zwiazku z ktora czekam na telefon, gdyz zgloszenie juz wyslalem. A na wieczor Black Moon i "Enta da Stage".
12:24 / 17.08.2004
link
komentarz (3)
Przegladalem ostatnio pare ofert pracy. Sam znalazlem 2, ktore mnie bardzo zainteresowaly, a znajomy jeszcze podal mi namiary na trzecia. Ta ostatnia wydaje sie byc najciekawsza i tam wyslalem juz swoje zgloszenie. Na pozostale dwie musze sie umowic, ale mysle, ze nie bedzie problemow z przyjeciem mnie. No chyba, ze sie spoznie i wszystkie stanowiska beda juz obsadzone. Zobaczymy wkrotce.
13:40 / 16.08.2004
link
komentarz (0)
Bo po bojowym finale nie mialbym teraz takiego problemu, a najprawdopodobniej w tym przypadku nie mialbym go wcale. W tej kwestii oczywiscie.
22:53 / 15.08.2004
link
komentarz (22)
Znaczy sie wieczor taki.
22:52 / 15.08.2004
link
komentarz (0)
Ale cos dzis chujem wieje.
22:16 / 15.08.2004
link
komentarz (0)
"Punisher" - jakze wiele pieniedzy przegralem na automatach w te gre. Wreszcie mam ja na PC. Mam emulator, mam gre, nie mam tylko dzwieku. Jednak nawet nie ubolewam nazbyt z tego powodu. Gra jest po prostu cudowna. Jedna z lepszych nawalanek :)
01:07 / 15.08.2004
link
komentarz (0)
Znajome spojrzenie. Znajomy wyraz twarzy.
23:13 / 14.08.2004
link
komentarz (0)
Co to za kultura i wychowanie, zeby o godzinie 23 halasowac na klatce schodowej? Nie mowie tu o nietrzezwym sasiedzie, bo takiego akurat dzis nie slyszalem, ale o gnojku, ktory wbiega i zbiega po schodach nie zwracajac uwagi, ktora jest godzina. W WC siedzialem za zamknietymi drzwiami i slyszalem te halasy. Zaiste nieetyczne i aspoleczne to zachowanie.
22:43 / 14.08.2004
link
komentarz (0)
W jednym Vis nie miala racji. A raczej zle to odbierala. Takie pisanie kojarzyc nie powinno sie, jak zwracanie sie do osoby uposledzonej, czy niedorozwinietej, a raczej jak zwracanie sie takiej wlasnie osoby do kogos. Co innego jak sie ma 14 lat, a co innego jak sie ma ich 17. Szkoda, ze niektorzy nie dorosli do swojego wieku. Szkoda, bo zapewne wnioslyby cos dobrego w kwestii rozrywki przynajmniej.
22:34 / 14.08.2004
link
komentarz (0)
Generalne porzadki na dysku nadal trwaja. I nadal wszystko tyczy sie muzyki, bo jak sie okazalo, mam tego od cholery i jeszcze troche. No przynajmniej wyczyszcze i poukladam wszystko jak nalezy. Brak wolnego miejsca bardzo motywuje mnie do pracy :)
00:06 / 14.08.2004
link
komentarz (0)
Jako, iz wieczor byl z dupy wysrany, postanowilem pogrzebac troche w ofercie linkow na jednej stronie. Dostalem szalu i liczba plikow w kolejce w emulu wzrosla do 250. Na dysku znow brak miejsca, a ja nie nadazam z porzadkami.
22:46 / 13.08.2004
link
komentarz (1)
Bo taki skurwialy dzis dzien. I niewiele dobrego sie zdazylo.
15:08 / 13.08.2004
link
komentarz (0)
Calkowita dezorientacja.
07:24 / 13.08.2004
link
komentarz (1)
Porzadki na dysku w dalszym ciagu trwaja. Glownie w muzyce.
05:37 / 13.08.2004
link
komentarz (0)
Za kazdym razem, kiedy wypada mi mydlo na podloge z mych ust pada brutalne "kurwa!". Za kazdym.
00:30 / 13.08.2004
link
komentarz (2)
Moglbym zajrzec do reklamowki, ktora lezy obok mojego lozka, wygrzebac co tam mam i wystawic na Allegro. Przynajmniej czesc powinna zejsc, zwlaszcza, iz wystawilbym to po to, aby troche posprzatac, a nie zarobic Bóg-wie-ile. Zajme sie tym moze pozniej albo jutro.
09:49 / 12.08.2004
link
komentarz (1)
Zatopilem "Czarną Perłę". Koniec gry :)
02:16 / 12.08.2004
link
komentarz (0)
Skwar za 9 PLN.
04:25 / 11.08.2004
link
komentarz (3)
Siedmioletnie dziecko. Wzrost i budowa przecietna. Czyli male stworzenie. Na plecach tornister prawie dwukrotnie wiekszy od tulowia dzieciaka. Ciezszy napewno. Az przechyla dzieciaka do tylu z nadmiaru ciezkosci, badz do przodu - kiedy ten woli sobie zarzucic tobol na plecy i na nich go niesc. A zobacz teraz cala gromadke takich, na przyklad juz za miesiac niecaly, jak ze szkoly beda wychodzili. Cala zgraja, ze 20 - 30 dzieciaczkow z tornistrami wiekszymi od nich samych. I teraz pytam po jaka cholere im tyle tych zeszytow i ksiazek? Bo tak ucza porzadnosci w szkolach? No dobra - zeszytow, to jeszcze zrozumiem. Jednak latwiej jest sie uczyc, kiedy w zeszytach panuje porzadek, a nie, ze 5 przedmiotow w jednym zeszycie. Co innego, kiedy ma sie juz swoj wiek i wszystkie dzialania sa skoordynowane, chocby co strone w zeszycie byl inny przedmiot. No ale takie dziecko faktycznie potrzebuje 20 zeszytow na raz, zeby na kazdy przedmiot miec osobny. Tylko po cholere tyle ksiazek nosic na raz? Bo nie mozna przeciez sie dogadac, ze jedna ksiazka na lawke, bo nauczycielka - fanatyczka kaze nosic kazdemu dzieciaczkowi swoja ksiazke. A jak minie wiele lat, to dzieciaki zaczynaja olewac i nie nosza w ogole ksiazek, bo maja dosc. Cos chyba jest nie tak w tym systemie. Tak czy owak wlasnie po latach dzieciaki wyrastaja w wieksze osobniki, a tornistry nosza przewaznie mniejsze. No bo juz nie jest potrzebna im kolumbryna wielkosci kartonu po obudowie Midi Tower. Wiec nosza mniej ksiazek, nie raz tez specjalnie zapomna jakiegos zeszytu, bo i tak nie chce im sie notowac. Pierdole od rzeczy, ale chyba jest w tym troche racji. W koncu filozof ze mnie.
04:02 / 11.08.2004
link
komentarz (2)
Dzisiejszej nocy, a w zasadzie to bardziej nad ranem mialem sporo porytych snow. Wiele bylo w nich brutalnosci. Znow snil mi sie motyw z podstawowki (to chyba trzecia noc, kiedy sni mi sie ta szkola). Starlem sie z jednym gosciem, za ktorym nie przepadalem, raz oberwalem po mordzie, on takoz samo i jakos zanosilo sie na to, ze rozkwasze jego gebe, ale on wolal zaniechac walki i rozeszlismy sie pokojowo, a ja uzyskalem to, o co mi chodzilo. W poprzednim snie jakis wielki koles stlukl do nieprzytomnosci 2 facetow, czego bylem swiadkiem. Przyznam, ze nawet mu kibicowalem, ale pozniej doczepil sie do mnie, wyciagnal talie kart i zaczal cos opowiadac. Czulem, ze jesli zrobie cos nie tak, to stane sie jego kolejna ofiara. No coz... pamietam tylko, ze zone mial zajebista dupe murzynke :P Pamietam tez, ze wrecz sie obudzilem po tym zryciorze o 9, ale stwierdzilem, ze nie wiem co sie dzieje, bo tak mnie to rozkojarzylo, ze lepiej bedzie, jak jeszcze troche pospie i moja psycha nieco sie uspokoi :) No bo przeciez jak to tak wstawac i nie wiedziec co sie dzieje wkolo. Costam jeszcze mi sie snilo zwiazanego z wyjazdem do Zielonej Góry, a dziwne, bo nie bylem tam od lat, poza tym jak jezdzilem, to zawsze w listopadzie. Zwazajac, ze mamy sierpien, to cos tu nie pasuje. W zwiazku z tym snem tez niewiele normalnego bylo. Pojechalem tam po to, zeby caly dzien spedzic przed tv i wracac. To moze na dzisiejsza noc poprosze o pauze, bo ostatnio fakt faktem spodobaly mi sie zryciory, nawet chcialem cos bardziej drastycznego, azeby emocji wiecej bylo niz tylko te spokojne z przedwczoraj i wczoraj chyba, no ale dzis juz wole miec spokojna noc. Moze cos milego by sie przydalo? :) Zeby sie tak dalo sny wybierac hehehe.
23:33 / 09.08.2004
link
komentarz (2)
Przez cala noc mialem klopoty z usnieciem. Co mi sie to udalo, to przychodzil kot i mnie budzil. Dopiero po 5 mialem nieprzerwany sen... do 9, kiedy to zadzwonil Krzychu i juz byl u mych drzwi. No moze to i lepiej, ze wczesniej dzis wstalem. Moje spanie przedluzalo sie z dnia na dzien i wczoraj obudzilem sie przed 14, wiec w zasadzie na dobre mi wyszlo, ze dzis pobudke mialem wczesniej :) Tyle, ze jutro pewnie znow do 12 przynajmniej bede spal.
15:07 / 09.08.2004
link
komentarz (3)
Ponad 2 lata temu, moze nawet ponad 3. Pan Ciem dla mnie. Jakze mnie to ubawilo.
08:51 / 09.08.2004
link
komentarz (0)
Slucham kolejnego albumu Loudness i z przykroscia stwierdzam, iz nie podoba mi sie tak, jak te kilka kawalkow, od ktorych wlasnie poznalem ta grupe. No ale to dopiero drugi album, ktory slucham, do tego z 2002 roku, jesli sie nie myle, a podobno Loudness najlepsze kawalki nagralo w zeszlym stuleciu :) No zobaczymy po kolejnych (a raczej poprzednich) albumach. W ogole nie wiem, czemu tak zaczalem sluchac, tj. od tego nowszego... chyba dlatego, ze akurat to mi na pulpicie sie z Loudness ostalo, gdyz przy przezucaniu "nowej muzyki" z partycji na partycje nie spojrzalem, co z ktorego roku pochodzi.
06:48 / 09.08.2004
link
komentarz (4)
Moze macie racje.
01:11 / 09.08.2004
link
komentarz (0)
I znow zasmiecilem polowe pulpitu po to, zeby jutro go wysprzatac. Ja to mam jazdy :P
23:08 / 08.08.2004
link
komentarz (2)
Mam ochote na korniszona.
11:38 / 08.08.2004
link
komentarz (0)
To byl niewatpliwie kolejny dziwny i zryty sen. Moze nie bedzie po kolei, bo kolejnosci nie pamietam. Ale napewno poszedlem w rynku do jednego odziezowego. Fajne ciuchy byly takie co sie dobrze sprzedaja po 8 zl za sztuke (niby dobre, a takie tanie - dziwne). Wzialem od kolesia kilkadziesiat sztuk tego po 4 zl za sztuke i mialem zaniesc do drugiego odziezowego oddalonego o 50 metrow i jemu po tylez samo sprzedac, a pozniej podzielilibysmy sie zyskiem (ja z tym pierwszym sprzedawca). Poszedlem do tego drugiego, a tam sie okazalo, ze jest zoologiczny (w rzeczy samej w tym lokalu przed laty naprawde byl zoologiczny sklep). Wszystko byloby w porzadku, ale koles oprocz tradycyjnych w naszym malym miescie zwierzat do kupienia sprzedawal tez malpe i jakies hipopotamy akwariowe (czy w ogole cos takiego istnieje? hipopotam wielkosci 40 centymetrow). Pamietam, ze jak jeden z tych hipopotamow sie zesral, to strasznie walilo. Ich zachowanie bylo takie, zeby polozyc sie, patrzec na sprzedawce i dumac. Coz za zrycior :D Kolejnym snem bylo, jak poszedlem do studium. Dopiero pod koniec tego snu uswiadomilem sobie, iz juz na jakims studium jestem, wiec drugiego nie ma sensu zaczynac. No ale poszedlem na to studium, ktore mialo swoja siedzibe w SP nr 1 w tcy, czyli tam, gdzie swego czasu spedzilem 8 dlugich i tragicznych lat. Na zajeciach wyladowalem wraz z jednym czy dwoma kumplami z podstawowki, reszta to byly jakies dzieciaki z klas I - III, a zajecia tez raczej byly na poziomie I klasy szkoly podstawowej. Po paru lekcjach tylko sie ucieszylem wiedzac, iz nastepnego dnia jest na 12, wiec sie wyspie, bo do szkoly mam zaiste niedaleko, a zajecia takie, ze jak na 3 godziny to moze w ogole nie dotre, jesli mi sie nie bedzie chcialo. No bo przeciez to wszystko juz dawno mialem za soba :) Wracajac do domu przez park rowniez mialy miejsce dziwne rzeczy. Trzech ziomow zaczelo strzelac z obawy o wlasne zycie do jakiegos wielkiego psa. Pies faktycznie byl ogromny, bo mial chyba z poltora metra wzrostu i ze 2 dlugosci. Jakis warg chyba hehe. To byl chyba moj ostatni sen, po czym po prostu zdecydowalem sie wstac, bo starczy tyle zryciorow jak na jedna noc. Chociaz te i tak byly wyjatkowo spokojne :)
07:18 / 08.08.2004
link
komentarz (1)
"Piraci z Karaibów" - gra wydaje sie interesujaca, ale dzisiejsza noc jednak postanawiam poswiecic na sen :)
17:53 / 07.08.2004
link
komentarz (2)
Jak sie pisze? "Prukwa", czy "prukfa"?
15:27 / 07.08.2004
link
komentarz (2)
Kazdy.
14:56 / 07.08.2004
link
komentarz (0)
Dlaczego snilo mi sie, ze w srodku nocy jaralem ziolo w pokoju? Btw. z kanalow znowu jebie. Co za skurwiel tak zaprojektowal te zabudowania, zeby mi wyjebac kanaly prosto pod oknami!?! Utopilbym go w tym szambie.
07:39 / 07.08.2004
link
komentarz (0)
Mialem isc spac najpozniej poltorej godziny temu, ale sie jak zwykle zasiedzialem. No i bardzo dobrze, bo na sam koniec przycisnalem na maxa i skonczylem "Sea Dogs" :) Pora na "Piratów z Karaibów" :P
07:00 / 06.08.2004
link
komentarz (0)
Bo z emulem to jest tak, ze mozna nie raz sporo znalezc tego, co by sie chcialo, a nawet wiecej. I czasem sie powoli sciaga, a czasem bardzo szybko. I to w wielu wersjach jezykowych mamy opisane zazwyczaj, wiec mozemy sobie wybrac. I wiele wersji oprocz tego i rzeczy z wyszukiwanym tematem zwiazanych mamy. Mozemy na przyklad sciagnac jakas muzyke do czegos, jakies materialy, filmiki i wiele innych, o ktorych istnieniu nawet bysmy nie pomysleli. Minus jest jednak taki, ze jak wczesniej pisalem o roznych wersjach jezykowych, tak nie zawsze "obcokrajowcy" zaznacza w nazwie pliku, iz na przyklad film, ktory chcemy pobrac z sieci nie jest w oryginalnej wersji jezykowej. No i niech mi teraz ktos powie po co mi amerykanski film po francusku? Toszto nie pornol z Laure Sinclair.
10:25 / 05.08.2004
link
komentarz (0)
Jaki widok wczoraj nawet mnie ucieszyl? (czego moze nie bylo widac) - to dwa Dinsdale pomykajace po parku w porze nocnej. Okolo polnocy gdzies tak. Jeden zasuwal do przodu na swoich "osmiu" nozkach i prychal nazbyt donosnie, a drugi powoli szedl za nim, w pewnym momencie zaczal obstawac z tylu. Jakas migracja, czy co? Przyznam, ze wczesniej nie widzialem Dinsdale'i w liczbie mnogiej w jednej chwili. Zawsze je lapalem jakos pojedynczo, a wczoraj wlasnie szla sobie jakas parka, czy cos w ten desen :) Ladny widok.
06:34 / 04.08.2004
link
komentarz (1)
Kolejny dzien zaczalem od porzadkow w kompie. Jak na razie wyczyscilem sporo syfu i powrzucalem wszystko tam, gdzie jego miejsce :) Tak czy owak miejsca nadal malo i segregacja w dalszym ciagu trwa. Za jakis czas musze isc do biura, bo obiecalem paru osobom, iz do nich zadzwonie. A co bede z domu dzwonil, skoro firma, w ktorej nawet juz nie pracuje placi? Trzeba korzystac z dobrodziejstw :)
23:02 / 03.08.2004
link
komentarz (0)
Dosc tego nocnego plywania po morzach i oceanach od wyspy do wyspy zgodnie ze szlakami handlowymi, pladrujac przy okazji mniejsze kupieckie statki floty hiszpanskiej, do tego klasy 6 albo 5, bo na wyzsze na razie sie nie porywam. Choc jeden czwartoklasowy juz zatopilem z czego jestem bardzo dumny :)
11:39 / 03.08.2004
link
komentarz (1)
Wczoraj dostalem szalu i zaczalem sciagac doslownie wszystko co popadnie z tego, co wyszukiwalem, przez co dzis cierpie na notoryczny brak miejsca hehe. Prawie caly dzien sprzatam syf z pulpitu, ktory to wczoraj wrecz specjalnie zrobilem przenoszac "tempy" z innych partycji. A poza tym, to caly dzien zmagam sie z muchami, ktore kulturalnie nie zabijajac wyrzucam zlapane przez okno. Co trzy wyrzucone muchy ide czterokrotnie ombyc dlonie z zarazkow, po powrocie natomiast w pokoju napotykam kolejna plage tychze drazniacych mnie insektow. Muchozolu nie uzywam, bo sam siebie bym tym otrul. Moze po prostu nasram na srodku pokoju i zamiast latac mi po ekranie oraz przed nosem wszystkie zleca sie na moje gowno niczym wierni fanatycy do swiatyni hehehe. Nie no dobra, moze bez takich fetyszowskich koncepcji, ale tak czy tak z checia bym sie tych much pozbyl :)
21:13 / 02.08.2004
link
komentarz (0)
Skoro juz caly pulpit skutecznie od dnia wczorajszego zburdelizowalem wszelakiej masci plikami, tak dzis pragne wysprzatac przynajmniej polowe (wizualnie), a w najblizszym terminie jakies 3/4 (objetosciowo).
15:28 / 02.08.2004
link
komentarz (4)
Posluchaj muzyki z "Gremlinów" i powiedz, czy na twej twarzy nie pojawil sie banan.
05:53 / 02.08.2004
link
komentarz (2)
A jutro koncert Mobb Deep w stolicy. Niestety mnie nie bedzie :(
00:39 / 02.08.2004
link
komentarz (0)
"Kiedy ludzie myślą, że umierasz słuchają cię zamiast... Zamiast czekać na swoją kolej mówienia".
18:08 / 01.08.2004
link
komentarz (2)
Przed chwila skonczylem ogladac "Piratów z Karaibów". Ogladalem ten film drugi raz, za pierwszym razem bylem w kinie jakos po premierze. Ponownie ani troche sie nie nudzilem, film obejrzalbym chetnie wrecz po raz kolejny i to najlepiej w kinie :) Recenzji pisal nie bede, bo kiedys juz napisalem i gdzies tam sobie w necie jest. A poza tym, to sobota mija mi leniwie. Jeden niby duzy negatyw nawet za bardzo nie wplynal na moje samopoczucie. Kiedys bym sie wkurwil co nie miara o taki powod, a dzis... po prostu wzruszylem tylko ramionami. Po prostu mam cos takiego w dupie :) No ale fakt faktem - kiedys bylem zapalonym graczem, a teraz gram wrecz na przymus, z nudow. A jesli chodzi o moj powod, to utrata zawodowego gracza w "Diablo II" na BN, co wiaze sie ze strata calkowita i niemozliwoscia odrodzenia tejze postaci, ktora byla juz pod koniec II aktu. Po prostu jebac to, nie przejmuje sie tym w ogole, a nawiazuje jakos tak o, sam szczerze mowiac nie wiem dlaczego, po co i za bardzo w jakim celu :) Jesli natomiast jestem juz przy temacie gier, a wczesniej pisalem o piratach, to przyznam, ze podczas seansu naszla mnie wielka ochota na morskiego cRPG, jakim jest "Sea Dogs". Kiedys juz w to gralem i calkiem niezle mi szlo, ale jak to zazwyczaj mialem w "morskich" grach w pewnym momencie, kiedy niby calkiem dobrze prosperowalem zaczynalo mi brakowac zlota na utrzymanie zalogi. W poniedzialek poszukam jakichs archiwow swoich i cudzych odnosnie szlakow handlowych w "Sea Dogs" i zaczne te gre po raz kolejny :)
14:25 / 01.08.2004
link
komentarz (1)
O ja pierdole (ze tak niekulturalnie zaczne te notke). Wlasnie na dzwiek "Dragostea din tei" docierajacy do mnie z gory przypomnialo mi sie, jak to moj zasrany sasiad katowal mnie tym dzis okolo godziny 9, kiedy to smacznie spalem. Skurwiel zapodal ten (juz nie-smieszacy mnie) kawalek na caly glos i nie dawal mi spac. Niech no tylko nadazy sie okazja i koniecznosc do pobudki o wczesnej porze z chwila czasu do wykorzystania na wlaczenie kompa i odpalenie (jak to on okreslil niegdys) "czarnych rytmow" z uwzglednieniem duzej glosnosci i podkreconym poziomem niskich tonow. Wtedy tylko zawolam niczym w "Rybce zwanej wandą" donosnie krzyknal Michael Palin: "REVENGE!!!" hehehehe.
13:47 / 01.08.2004
link
komentarz (0)
Cos czuje, ze dzis moze mnie chuj strzelic.
08:48 / 01.08.2004
link
komentarz (3)
Brak planow na jutrzejszy dzien odrobine mnie przeraza. Moze tym razem nie tyle na wieczor, co na dzien.
12:14 / 31.07.2004
link
komentarz (7)
Za kilka lat moge zalowac takiej wlasnie decyzji, ale mysle, ze to jest w miare odpowiednie i odpowiedzialne dzialanie z mojej strony. Bynajmniej nie bede mial sobie wtedy nic do zarzucenia.
02:16 / 31.07.2004
link
komentarz (0)
Wrocilem. Mam dosc. Ale wazne, ze wiem mniej wiecej, co dalej.
22:38 / 28.07.2004
link
komentarz (3)
I znow pobicie rekordu sprzed niecalej godziny - 133 sekundy!!! :D
21:52 / 28.07.2004
link
komentarz (0)
Moj poprzedni rekord w "Sapera" wynosil 160 sekund na poziomie "Ekspert". Przed chwila obnizylem czas do 137 sekund i w tym momencie twierdze, ze jestem pojebany. Czy ktos tez tak uwaza? :D
12:02 / 28.07.2004
link
komentarz (0)
Ladna piosenka o panu Henryku Stokłosie. Podoba mi sie :)
05:46 / 28.07.2004
link
komentarz (0)
Jestem wykonczony. To byl dobry dzien :)
17:07 / 27.07.2004
link
komentarz (3)
Jestem wymordowany :P Spac poszedlem jakos po 1, tuz przed 2 obudzil mnie sms od Kupodrona. Tez mu sie przypomnialo akurat wtedy, kiedy ja juz spalem. Jak w kazdy inny dzien bym chcial z nim wyjsc, to nie da rady. No ale mniejsza o niego. Jakos po 5 dzwonil juz budzik i musialem sie zwlec z lozka, co bylo dla mnie nie lada wyzwaniem. Odebralem kobiety z dworca i przywiozlem do siebie na wioske. Do domu wrocilem dopiero jakies pol godziny temu. Przydaloby sie, zebym odespal, ale chyba nic mi z tego nie wyjdzie. Jutro powinienem miec troche spokoju od gosci, ale we wtorek prawdopodobnie jedziemy w gory. Nareszcie :D Tyle lat czekalem na wyjazd w gory i w koncu mozliwe, ze nadejdzie ta chwila :) I to nie lada z byle kim :) Jutro bede musial podzwonic, dowiedziec sie co i gdzie i zarezerwowac tak na wtorek - srode. Taki a nie inny termin ma tez swoje odniesienie w pewnym celu :> A co pozniej? Jeszcze moze w czwartek kino, a dalej to nie wiem. Ogolnie czeka mnie tydzien pelen przygod.
04:21 / 27.07.2004
link
komentarz (4)
Jeszcze tylko kilka, moze kilkanascie godzin dzieli mnie od spotkania :) Dobrze jest :)
10:20 / 26.07.2004
link
komentarz (3)
Dzien obfity w duze pozytywy. A jakze :)
21:02 / 25.07.2004
link
komentarz (0)
Wstalem sam, z wlasnej woli, nikt mnie nie obudzil. Obudzilem sie sam najpierw gdzies ok. 7:30 (nie wiedziec czemu), pomyslalem sobie, ze nic z tego, bo za wczesnie i ide dalej spac. To na szczescie mi sie udalo :) Ponownie obudzilem sie gdzies tak ok. 10:30 i wstalem tuz przed 11. W sumie jak na mnie jest to dosc dobra pora na pobudke. Nie za wczesnie i zarazem nie za pozno. No to zaczynamy nowy dzien.
02:00 / 25.07.2004
link
komentarz (6)
Na biurku wzglednie posprzatalem i nie ma juz polmetrowej wiezy plyt. Rano obudzil mnie ten skurwiel, bo jak sam spac nie moze, to znaczy, ze innym tez nie mozna dac pospac. Na dworze upal. Plany na dzis mi sie zmienily, z czego nie jestem ani zadowolony, ani tez nie ubolewam nazbyt. Przyznam, ze przez ten gorac i skwar nie mam specjalnie ochoty na "aktywne" zycie. I w ogole to jednak wypieprzam stad i ide na miasto :D
00:43 / 25.07.2004
link
komentarz (0)
W sumie nie glupim pomyslem bedzie posprzatanie na biurku.
13:13 / 24.07.2004
link
komentarz (2)
Wczoraj popadalo przez chwile, w srodku nocy byla niezla burza, ktora az wyrwala mnie ze snu halasujac za oknem. Klimat odrobine sie ochlodzil i w dzien nie bylo juz takiego wielkiego upalu jak wczoraj, jednak temperatura szybko powrocila do wczorajszego stanu. Wieczorem nadal nazbyt cieplo, a w nocy pewnie... a kurwa co to ja pogodynka jestem? Jest lato i normalne jest, iz jest upal. Koniec.
01:05 / 24.07.2004
link
komentarz (0)
W nocy skonczylem czytac "Ostatniego Władcę Pierścienia". Ksiazka calkiem calkiem, momentami ubaw byl niesamowity. Zwlaszcza w "Epilogu" takie filozofie odchodzily, ze usmialem sie do lez. Zastanawiam sie, ktora pozycje dzisiaj rozpoczac. Chyba wezme sie za jakis zbior opowiadan, bo powinno sie to szybko przeczytac. Zobacze, do wieczora jeszcze daleko.
14:36 / 23.07.2004
link
komentarz (3)
A jeszcze moze dopowiem, ze niektorych nickow na gg tez sie mozna przyczepic.
14:29 / 23.07.2004
link
komentarz (2)
Niedawno moj ziom Finch pisal cos o wkurwiajacych go opisach na gg. O opisach w stylu "bede o 18", czy cos takiego tam bylo. Ja teraz przejzalem opisy u siebie i co prawda jak niedys bywaly wlasnie w w/w stylu, to dzis takowych jest niewiele. Ale nie to mnie poruszylo. Niektore opisy sa tak kurewsko beznadziejnie glupie, ze sie niedobrze robi. Nie, zebym ja mial kazdy swoj opis wyjebany w nara, ale totalnych smutow nie pierdole wszem i wobec w postaci opisow. Gdyby tak sprobowac stworzyc portret psychologiczny niektorych osob na podstawie opisow pojawiajacych sie u nich w danym czasie, jakiejs takiej serii opisow, to wyszloby, ze ci ludzie nie maja zupelnie co ze soba zrobic. A teraz tak sie ponownie nad tym zastanawiajac, to albo dobrze prawie, albo upal mi zle na myslenie wplywa i pierdole od rzeczy.
14:06 / 23.07.2004
link
komentarz (0)
Pomysl na poczatek mam. A dalej nie wiem. Jak mi cos zablysnie w glowie, to sie wezme do roboty.
06:41 / 23.07.2004
link
komentarz (2)
Jakis taki dzien dzisiaj... niemrawy. Nic mi sie nie chce. Moze pojade do 71, a moze pojde do biura. Na razie jeszcze nie wiem takich rzeczy hehe. To juz bardziej rozplanowana mam opcje na dzien jutrzejszy oraz na czwartek, chociaz i tak zielonego pojecia nie mam, co i jak sie potoczy. Bynajmniej pomysly sa i na jutro i na czwartek, ale co z tego wyjdzie, to pewnie bede wiedzial dopiero jutro i wlasnie w czwartek. Ostatnio chyba za wiele zostawiam na ostatnia chwile, przez co do ostatniej minuty nie wiem co i jak.
09:36 / 22.07.2004
link
komentarz (4)
W nocy kolejne zryciory. Do tego dzis meczace bardzo :/ Ogolnie klimaty fantasy, ale jakies takie ciezkie. No tak... jak sie pol dnia gra w "Diablo 2", drugie pol w "Heroes of Might and Magic IV", a pol nocy czyta "Ostatniego Władcę Pierścienia", to pozniej nic dziwnego, ze jakies fantasy sie sni po nocach. A tym razem snilo mi sie, ze chasalem po lakach i gorach z lukiem i strzelalem do wszystkiego, co sie rusza, a ciezko bylo, bo stworzenia jakies takie silne pancerze mialy, cos w desen chitynowych. Niestety moje strzaly zbytnio nie chcialy tego przebijac, wiec musialem strzelac magicznymi, a te niewiele szkod wyrzadzaly stworom, gdyz te mialy wysoka odpornosc na magie. No i taka to byla meczarnia przez sen hehe. Ale zryta bania :D
16:06 / 21.07.2004
link
komentarz (2)
Kolejna noc, podczas ktorej moj umysl wygenerowal wizje nawet mozliwe, ale raczej nieprawdopodobne. Chyba musze sie przebadac na glowe, bo fiksuje po nocy :D
22:58 / 20.07.2004
link
komentarz (3)
Dylemat moralny:
1) korzystac z okazji i pozniej sie martwic o to, czy bedzie fajnie, czy tez nie;
2) zachowac sie odpowiednio i w tym przypadku nic nie robic, nic nie ruszac, nie dotykac i zostawic w spokoju, a wtedy mozliwe, ze nie zyskam czegos dobrego, ale napewno nic zlego sie nie stanie;
3) po raz kolejny cudzym kosztem probowac osiagnac cel, potraktowac kogos jako obiekt doswiadczalny.

Jeszcze troche czasu na zastanowienie jest, a wszystko, co zrobie i tak pewnie bedzie nieprzemyslane i dokonane na spontanie.
14:55 / 20.07.2004
link
komentarz (2)
Chorych snow ciag dalszy. Po jednym z dzisiejszych zadaje sobie pytanie: dlaczego kolega popelnil samobojstwo? Przeciez dostal sie na studia tam, gdzie chcial, wszystko po kolei mu sie zaczelo ukladac i raczej nie mial co specjalnie narzekac. I moze jestem nieczulym skurwielem, bo w snie nie tyle zmartwil mnie fakt tego, iz dobry kumpel samobojstwo popelnil, co motyw, iz nie oddal mi jeszcze jakichstam plytek, a ja zbytnio nie pamietam gdzie on mieszka i w ogole tak dzwonic do jego starych i sie upominac o swoje, jak oni w zalobie. Co za zrycior. A w realu nie gadalem z gosciem od 2 czy 3 dni. Mam nadzieje, ze jeszcze zyje, bo ma moje plyty...
02:09 / 20.07.2004
link
komentarz (3)
Znow robie dokladnie to samo. Co to kurwa schemat jakis mi sie wryl w glowe? Raz byl to blad, raz wrecz przeciwnie. Jak bedzie tym razem? Obym osiagnal sukces bez wzgledu na to, co bede robil, bo zaiste prawo bede postepowal.
13:30 / 19.07.2004
link
komentarz (7)
Sny to mialem zaiste chore tej nocy, a momentami nawet z elementem erotycznym. No w sumie to wole takie niz jakies meczace zryte banie :P
21:16 / 18.07.2004
link
komentarz (6)
Co to KURWA jest za filozofia, zeby przylazic do kogos o 8 rano, bo sie na autobus nie chce chwile poczekac? Albo az sklep otworza? Logicznie myslac - jesli sklep jest JESZCZE zamkniety, to tym bardziej ludzie JESZCZE spia i nie wypada ich budzic. Mialem wstac o 11, pobudke mialem o 8. Wrrrr.
00:03 / 18.07.2004
link
komentarz (13)
Niewiele brakowalo, a znowu narobilbym bigosu.
19:20 / 17.07.2004
link
komentarz (2)
A jednak nie jade na bibe. Tak jakos wyszlo, ze nie ma z kim. Trudno, moze za tydzien, a moze juz w weekend. Mniejsza o to... grunt, ze sie nie napalalem, a wrecz nawet za bardzo mi sie dzis nie chcialo, wiec nie ubolewam z tego powodu. Z glosnikow znow Mobb Deep - "Shook Ones".

Btw. SWINIA ze mnie.
04:07 / 17.07.2004
link
komentarz (2)
Ludzieeeeeeee!!!! Kolejny rekord w "Sapera"!!!! 160 sekund na ekspercie :D
15:59 / 16.07.2004
link
komentarz (3)
Kolejna noc wypelniona schizo snami. Przynajmniej sie nie nudzilem przez sen :)
04:29 / 16.07.2004
link
komentarz (1)
Poszukiwanie pracy przynioslo blizej nieokreslone efekty. Nie znalazlem nic, co bardzo by mnie interesowalo, nie znalazlem nic, co by mi bardzo odpowiadalo, ale jakis tam obraz na jedna oferte, ktorej oficjalnie w ogole nie ma posiadam. Poszperam jeszcze tu i owdzie, przemysle owa opcje, ktora mam na oku i ewentualnie zobacze co i jak z taka praca. Bo dobrze jest czasem nawet czesto spotkac kolezanke ze szkoly sredniej. I dobrze z taka kolezanka zyc w zgodzie i sie lubic przynajmniej troche.
11:45 / 15.07.2004
link
komentarz (0)
Jade do wro. To moze byc ciezki dzien (pod wzgledem fizycznym). A psychicznie znow bania nakrecona na maksa na "Gwiezdne Wojny" :) Zatem... ide szukac pracy "and may the Force be with me" buehehehehehehe.
14:01 / 14.07.2004
link
komentarz (3)
Snila mi sie wirtualnie. Ze na gg rozmawialismy. No bo chyba najzwyczajniej w swiecie brakuje mi rozmow na gg z nia. A pozniej snilo mi sie, jak ktos nasladowal zachowanie Ace'a Ventury. Zatem pierwszy sen ok, drugi zwichrowany. No ale przynajmniej nikogo nie dzgalem zadnym ostrokrawedziastym przyzadem. Choc na dzis wolalbym bardziej klimatyczne sny. W dzien mam zamiar dokonczyc maraton z "Gwiezdnymi Wojnami", wiec na noc zyczylbym sobie stary dobry motyw, jak to uganiam sie z mieczem za Darth Maul'em, bitwa trwa dlugo, a na samym koncu strzelam mu jakiegos fatala mieczem :P Takie male zyczenie na noc.
10:50 / 14.07.2004
link
komentarz (4)
Raz tylko mi sie zdazylo i bylo to prymitywizmem wywolane. I w ogole to raczej nie potrafie tego wyjasnic. A kazdym innym razem tylko negatywne odczucia mialem. Wiec teraz chyba tylko po to, bo tak czy tak jest to jakos lepsze rozwiazanie niz nic-nie-robienie.

A z innej beczki. W "Famie" jakis koncert, pobawilbym sie. Nawet rytmy niczego sobie, bo jakies preslejowskie, a takie lubie od czasu do czasu. I dzisiaj wlasnie jest taki czas, ze pobawilbym sie przy takiej muzyce. Szkoda tylko, ze nie lubie tego miejsca i to do tego stopnia, ze za nic w swiecie sie tam nie pokaze ot tak o.
04:19 / 14.07.2004
link
komentarz (0)
Wlasnie pobilem kolejny rekord w "Sapera" - 166 sekund na ekspercie :D Alez mam radoche z tego powodu :D
22:49 / 13.07.2004
link
komentarz (0)
"Zostaw kota, bo kot śpi. A jak kot śpi, to lepiej go nie ruszać, bo będzie zły. A jak kot zły, to głodny i trzeba mu dać jeść. A jak się nie naje i dalej głodny, to wkurwiony." - powiedziala do mnie dwunastoletnia siostra. Smiac sie, czy w pape dac za takie slownictwo?
20:23 / 13.07.2004
link
komentarz (0)
Odpowiedz na wlasne pytanie: tak (troche o nim).
20:16 / 13.07.2004
link
komentarz (1)
Czy Jaruzelski jeszcze zyje?
08:38 / 13.07.2004
link
komentarz (1)
Sen mialem zaiste chory, ale fajny. Sporo krwi, wielki lysy ziomal zachowujacy sie jak szalony zombie i ten akt dziurawienia go jego wlasnym nozem. Cale lapy we krwi. A jeszcze wczesniej ten przecpany satanista wyrzucajacy z balkonu na jakims wysokim pietrze kobiete zawiazana w worku. Fajny schizo sen, nie ma co. A to, ze Iks tez zostal dziabniety nozem przez kogos, to nic strasznego, bo rana nie byla az taka duza :P
21:23 / 12.07.2004
link
komentarz (0)
No moze dopowiem jeszcze, ze w tym kawalku o Wojtku jeden ziomal dosc zabawnie nasladuje Fisza :)
21:08 / 12.07.2004
link
komentarz (0)
Od rana chyba dobry humor :) A zwlaszcza optymistyczne mysli napawaja... optymizmem :) Dobrze jest. A na dzien dobry moze nie tyle optymistyczny kawalek, co zabawny, o nieszczesliwym Wojtku, ktoremu ukradziono rower. Niestety nie znam wykonawcy ani tytulu, ale moge zapodac linka :)
12:34 / 12.07.2004
link
komentarz (2)
A na wieczor na jeszcze wieksze poprawienie humoru "Erodisco" autorstwa Dyskoteki Szarego Człowieka, jesli mnie pamiec nie myli :)
11:18 / 12.07.2004
link
komentarz (1)
Cieplo sie zrobilo i wylazlo robactwo spod kamienia... kurwa z tymi rozwrzeszczanymi dzieciakami pod oknami. Ja nie wiem, ale kiedy ja bylem gowniarzem, to bawilem sie z dala od okien. Gralem w kosza, w noge, czasem po prostu siedzialem na trawie. I wszyscy wtedy tak. A teraz te pierdolone bachory rok w rok siedza kurwa na murku pod moimi oknami i dra japy. A o gorylach to chyba nawet rok temu pisalem jak zalozylem tego nloga.
10:09 / 12.07.2004
link
komentarz (2)
Szukam nowej pracy.
00:26 / 12.07.2004
link
komentarz (2)
No to chyba od dzis DOBRZE JEST.
09:44 / 11.07.2004
link
komentarz (3)
Zle ze mna. Za dlugo juz trwa taki stan i ta zla aura. Teraz z byle powodu znow sie osuwam. Ale do konca tego tygodnia musze z tego wyjsc do poziomu neutralnego, a od przyszlego trzeba bedzie znow zaczac cieszyc jape.
18:32 / 10.07.2004
link
komentarz (1)
W ostatnim czasie mam emocjonalny rozpierdziel. Tak na maksa. Dobrze, ze powoli juz podnosze sie na nogi i za jakis czas bedzie lepiej.
03:20 / 10.07.2004
link
komentarz (3)
Na dzis "Efekt" Fenomenu.
14:02 / 09.07.2004
link
komentarz (3)
Smutno mi. I budyn tutaj nie pomoze.
18:06 / 08.07.2004
link
komentarz (0)
Zrobmy ten tydzien bardzo pracowity, zeby bylo sie czym zajac.
17:51 / 08.07.2004
link
komentarz (0)
Ali Vegas - "The Specialist".
04:39 / 06.07.2004
link
komentarz (2)
Motyla noga!! Tak sobie przypadkiem odpalilem pierwszy raz od dawna "Sapera" i jakos tak sobie co chwile klikalem i pobilem nowy rekord :P 172 sekundy na poziomie eksperckim :D
10:53 / 05.07.2004
link
komentarz (0)
Dobrze jest :) Szkoda tylko, ze rano trzeba wczesnie wstac. No ale juz nie marudze :P
05:31 / 05.07.2004
link
komentarz (2)
Czesi przegrali - mowi sie trudno. Wazne, ze jest inny, bardzo duzy pozytyw :) A wrecz ogromny :)
23:54 / 04.07.2004
link
komentarz (0)
No to kurwa zaczynam osiagac ten magiczny stan, kiedy to caloksztalt "chujowizny" z podlego humoru przeksztalca sie w glupi smiech z fatalnej sytuacji. Takie cos bede potrzebowal za jakies 48 godzin.
23:31 / 04.07.2004
link
komentarz (0)
Kawalek na dzis: eRKa feat. Koocharz - "Czemu nie zawsze...". Daje temu gownu czas do konca przyszlego tygodnia.
14:42 / 04.07.2004
link
komentarz (1)
No i jednak kurwa nie jest dobrze. Jest zle. KURWA!!!
07:17 / 04.07.2004
link
komentarz (2)
No nareszcie chyba jakies urozmaicenie. Humor nieco lepszy, mily wieczor w domu (o dziwo), ale to za sprawa gg (rowniez o dziwo). A na sam koniec dnia, tuz przed polnoca jeszcze wyplata wplynela na konto :) Dobrze jest? Oby!
00:46 / 04.07.2004
link
komentarz (0)
A na wieczor wygrzebalem sobie plytke, ktora zakupilem gdzies w roku 1999 albo 2000. Mianowicie mowa tu o Bloodhound Gang i albumie "One fierce beer coaster". Fajna plytka.
00:38 / 04.07.2004
link
komentarz (2)
No to wrocilem wlasnie ze spaceru. W normalnych okolicznosciach powiedzialbym, ze nie bylo nawet tak zle. Jednak moj humor od wielu juz dni nie jest najlepszy, a co za tym idzie ten spacer w lesne okolice nie przysporzyl mi wiele radosci. Tak czy owak humor moze w niewielkim stopniu sie poprawil.
19:01 / 03.07.2004
link
komentarz (0)
W zasadzie to licza sie checi, reszta, choc niestety wplywa na nastroj, nie jest az tak wazna.
04:27 / 03.07.2004
link
komentarz (3)
Dzien nudny, z jednym negatywem i napewno 1 pozytywem. A moze i nawet dwoma pozytywami. Hmm... raczej chyba dwoma napewno. Bo przeciez samolubnie nie mozna myslec za kazdym razem, wiec powinienem tez czasem cieszyc sie z cudzego szczescia, nawet jesli przez to sam nie bede mial tego, na czym mi zalezalo. A ogolnie, to dzien chyba podobny pod wzgledem konstrukcji do wczorajszego. Zaczal sie nienajlepiej, skonczyl nawet dobrze. I tym razem lepiej jesli chodzi o proporcje... wczoraj wiecej bylo negatywow, dzis pozytywow. Oby tak dalej, to moze w koncu wyjde z tego gowna, jakie mam od zeszlego tygodnia.
08:54 / 02.07.2004
link
komentarz (2)
Na dzien dobry ASD - "Sneak Preview". Tak na rozbudzenie.
22:48 / 01.07.2004
link
komentarz (0)
A mnie naszlo na noc dziwnie na ballady. I psychicznie poczulem sie gorzej, a po czasie jakims znowu lepiej. Zero stabilnosci, zamotanie maksymalne. Potrzebuje wakacji z dala od miejscowej codziennosci. Bo tak odreagowac mi sie przyda.
21:01 / 01.07.2004
link
komentarz (0)
Psychicznie to mam cholerny metlik w glowie. Rano wstalem z takim nawet na plusie humorem, ktory jednak szybko zostal brutalnie przegnany. Posypaly sie "kurwy", kiedy to stalem pol godziny w korku, choc wbrew pozorom i tak bylem wzglednie spokojny. Jeszcze wczesniej wysiadly baterie, wiec nie posluchalem muzyki. Pozniej natomiast rozwalilem nowe buty o jakies gowno wystajace z ziemi :/ Pozniej jeszcze jeden negatyw. Dobrze, ze na pozne popoludnie umowilem sie z kolezanka do kina, bo inaczej chyba by mnie kurwica strzelila. Teraz jestem zmeczony, chce mi sie spac, psychicznie jestem chyba na plusie, choc czuje, ze gdzies tez czaja sie jakies negatywne odczucia. Fizycznie czuje sie slabo. Cos mnie uciska tu i owdzie, nie wiem od czego tak. Najlepiej zrobie, jak szybko sie umyje i uloze do snu. Powinienem odzyskac nadwatlone sily.
13:59 / 01.07.2004
link
komentarz (0)
Meczacy dzien. Zla passa nadal ciagnela sie od samego rana. Jedynie pozne popoludnie az nazbyt udane jak na ostatnie dni. I bardzo dobrze, bo mi sie humor poprawil nalezycie.
16:01 / 30.06.2004
link
komentarz (0)
Od rana niewyspany i suszy mnie strasznie. Nikt mi pepsi nie kupil (a samemu mi sie nie chcialo ruszac leniwego dupska) :/ I tak dalej chce mi sie pic, a cos do picia kupie dopiero rano.
09:53 / 30.06.2004
link
komentarz (0)
Kurwa tak jak ja czasami mam, to trzeba miec wyjatkowego pecha, albo juz sam nie wiem co.
03:20 / 29.06.2004
link
komentarz (0)
Jedna osoba strzelila focha i nie jedzie. Inne osobniki nie moga przed 16. Szoferowi wysiadly hamulce, wiec jedziemy busem. Nikt nie wie, gdzie sa pola marsowe. Kurwa, co jeszcze sie dzisiaj wydarzy?
23:46 / 28.06.2004
link
komentarz (1)
Przed chwila widzialem znajomego odzianego w czarna koszulke z bialym napisem na plecach "AGROPOL". Skad on ja wytrzasnal? Tez chce taka :D A teraz wlasnie moj szofer przyjechal, wiec jade na koncert :)
23:23 / 28.06.2004
link
komentarz (0)
Wszystko sie pierdoli, ale co tam... chuj na to klade, bo i tak damy rade :)
16:06 / 28.06.2004
link
komentarz (0)
Em... no to tak tego... jutro koncert, a po nim wieczorek :P Meczacy, ale zarazem jakze zacny bedzie to dzien :)
11:37 / 28.06.2004
link
komentarz (4)
A na ten bezbarwny wieczor Grammatik.
06:38 / 28.06.2004
link
komentarz (0)
"Gorąco tu, że małpi tyłek możnaby ugotować".
00:15 / 28.06.2004
link
komentarz (0)
Hieroglyphics - "The Last One" - kawal dobrego gowna :)
22:51 / 27.06.2004
link
komentarz (2)
Kolejny dzien slucham Hieroglyphics. Przypomina mi sie koncert. Byl wyjebany w nara. Ale mam chec na kolejny. Dobrze, ze jutro bedzie biba :)
22:43 / 27.06.2004
link
komentarz (2)
Czyzby jakis element dawnych lat? Akysz!
11:28 / 27.06.2004
link
komentarz (3)
Tak sobie mysle, ze ten dzisiejszy telefon to byl bardzo dobry pomysl. Niby tak niepozornie i tylko na chwile, a jednak sie przedluzylo i w ogole. Ogolnie dobry dzien na telefonowanie mialem, na rozmowy przychodzace i wychodzace. Dobrze jest.
10:12 / 27.06.2004
link
komentarz (0)
Kilkuminutowa rozmowa, a jak bardzo potrafi poprawic albo popsuc humor. Na szczescie tym razem poprawila. Choc w zasadzie i tak nie bylo specjalnie czego poprawiac, to jeden czy dwa punkty wiecej na plus nigdy nie zaszkodza.
16:34 / 26.06.2004
link
komentarz (4)
Jesli w cieniu mamy 23 stopnie, to ja sie boje wychodzic na slonce. A tu taki ciezki dzien przede mna.
14:39 / 26.06.2004
link
komentarz (2)
A w ogole, to dzien zaczalem od Hieroglyphics.
14:31 / 26.06.2004
link
komentarz (2)
Spie. Sms. Spie dalej. Za jakis czas telefon. Probuje odchrzaknac, bo z reguly tak rano mam, ze nie moge mowic. Chwile to trwa, lecz zabieg jest bezskuteczny. Tak czy owak odbieram. Kolezanka dzwoni. Az lepiej na duszy. Bo ladna, bo mila, bo ja nawet lubie, bo z rozmowy m.in. wynika, iz moze znow na niej zarobie. No bo juz raz byla moja klientka i to calkiem powazna. I nawet czasami sie widzimy tu i owdzie w 71. No ale jak powiedzialem - od razu lepiej czlowiekowi, jak ktos taki z rana dzwoni.
07:22 / 26.06.2004
link
komentarz (0)
W sumie to sie napalilem na to przeniesienie. Oj bedzie trzeba sie zorientowac, zwlaszcza, iz od wrzesnia moge nie miec pracy.
06:36 / 26.06.2004
link
komentarz (0)
Mam juz patencik. Jutro wystarczy wykonac telefon, porozmawiac i kto wie, czy od pazdziernika nie bede nadawal z 71.
22:56 / 25.06.2004
link
komentarz (2)
A teraz juz mam wszystkiego serdecznie kurwa dosc. Moj pomysl odnosnie przeprowadzki przeobrazil sie w nieco wiekszy pomysl. Oby mi tak zostalo i oby mi wszystko wreszcie wypalilo. A co do dzisiaj? Dostalem zaproszenie na impreze od osob, po ktorych za cholere bym sie tego nie spodziewal. No nic... przykro mi dziewczyny, ale nie skorzystam. Pozniej kolejne zaproszenie dostalem. Dobra ludzie, wiem ze jestem zajebisty i w ogole wyjebany w kosmos, ale nie przesadzajmy. Z coniektorymi jakos nie czuje specjalnej potrzeby blizszego zapoznania. I w ogole, to chyba jakas alienacja by mi sie przydala. Bo tak jeszcze dzien skurwialy i zle na mnie wplynely pewne wydarzenia. Nie wiem czemu, tak jakos bez sensu. Na wieczor sobie cos zaplanowalem. Tak na odstresowanie. I mysle, ze to poprawi mi choc troche humor.
11:26 / 25.06.2004
link
komentarz (0)
Tos mnie chlopie podbudowal psychicznie. Szczerze. Po tobie bym sie nie spodziewal. Dzieki :)
03:15 / 25.06.2004
link
komentarz (0)
W sobote koncert. W dzien bedzie, chyba do pozna. A po nim szykuje mi sie wieczor kawalerski. Raczej na niego nie dotre... nie rozdwoje sie przeciez.
01:35 / 25.06.2004
link
komentarz (0)
Na taki pomysl dzisiaj wpadlem, ze moze by sie na jakis czas przeniesc do 71. Tak troche na stale. No bo przeciez mieszkanie jedno sie zwolnilo, to nic tylko klucze dorobic (koszt: 10 PLN), porozmawiac i nie place za nic wiecej niz za wyzywienie. A i tak prawie sam sie zywie, wiec niewielka roznica by byla dla mnie. I odwyk na kompa bym mial, a do pracy tez bym nie musial dojezdzac tak czesto. Byloby to z jednej strony wygodniejsze i ciekawsze, z drugiej trudniejsze. Ten pomysl nie jest az taki glupi, chociazby zeby na tydzien sie przeniesc i zmienic otoczenie. Ale to chyba nie wczesniej niz za 3 tygodnie... jak na razie za duzo spraw na glowie niewygodnych.
19:04 / 24.06.2004
link
komentarz (8)
A dzis snilo mi sie, ze mialem dluga wlocznie w lewej rece i tarcze w prawej. I walczylem tak zaciekle i dzgalem swego wroga, a on wylewal z siebie przy tym cale litry krwi i byl caly podziurawiony. Pomimo to walczyl dalej. I juz wyrzucilem te tarcze, bo widzialem, ze przeciwnik stracil sporo krwi. Zaczalem go dzgac jeszcze mocniej dzierzac wlocznie w obu dloniach. Przedzgalem go na wylot i tym samym pozbawilem resztek sil. Albo za duzo "Powrotu Króla" na PC, albo za duzo "Ostatniego Władcy Pierścieni", ktorego to w nocy przed snem czytalem, albo po prostu fajny sen. Nigdy nie sadzilem, ze bede walczyl wlocznia, zawsze wolalem mieczem, lecz po tym snie doszedlem do wniosku, iz wlocznia tez mozna kogos fajnie zranic i to na wieksza odleglosc.
20:12 / 23.06.2004
link
komentarz (0)
Zadzwonilem do kolegi z pracy. Dobry kolega to byl, ale nie widzielismy sie ani nie rozmawialismy mniej wiecej od 9 miesiecy, kiedy to wrocil do szkoly i skonczyl prace. Szkoda, ze sie tak kontakt urwal. Dzisiaj zadzwonilem do niego i nie wiedzialem o czym rozmawiac. Co prawda najpierw poruszylem temat, po ktory dzwonilem. Kolega niestety nie byl w stanie mi pomoc. Trzeba bedzie zatem znalezc inne rozwiazanie. Wracajac jednak do tematu, to oprocz tejze sprawy wypytalem tez co u niego slychac. Za rok konczy studia, teraz jeszcze jakies egzaminy ma. Wszystko ok, konczy teraz piaty rok, to skonczy i te studia, poradzi sobie. Zapytalem tez o inna sprawe, o ktorej rozmawialismy prawie od poczatku naszej znajomosci. Wszystko stoi w miejscu. Jaki stan byl 9 miesiecy temu, taki sam jest i teraz. Wiadomo - dobrze, bo sie nie pogorszylo, ale zarazem smutne to troche, iz nic sie nie rozwinelo. Jednoczesnie jestem dla kolegi pelen podziwu ze wzgledu na jego wytrwalosc. Ja bym chyba dawno odpadl. Pomimo, iz juz nie pije, to musze kiedys wyjsc z nim na browca i troche pogadac. Przyda mi sie i jemu chyba tez.
11:46 / 23.06.2004
link
komentarz (0)
A ty nie dosc, ze nie masz auta, to na dodatek twoja mama robi kiepskie pierogi.
13:09 / 22.06.2004
link
komentarz (2)
Jestem jakis taki zmeczony. I fizycznie i nawet psychicznie. Pomimo to wiem, ze nie zasne tak szybko. Znowu to samo... pierdolona bezsennosc. Ze tez w nocy jest taka cisza i wtedy mysli same nasuwaja sie do glowy, spac nie daja. Potrzebna chyba jest ta cholerna nocna lampka, abym mogl zajmowac sie ksiazkami, a nie lezec i patrzec w sufit godzinami. Ktos wie ile taka lampka kosztuje i gdzie mozna ja nabyc?
20:32 / 21.06.2004
link
komentarz (0)
Loudness - "Heavy Chains"... tak na uspokojenie. A Mariana, to ja dalej nie lubie, bo mnie wkurwil na dlugi czas. Pomimo to i tak mu dziekuje za trucie dupy o ta muzyke, bo podoba mi sie zajebiscie ten kawalek.
20:02 / 21.06.2004
link
komentarz (0)
No bo niby dobrze, ale jeszcze zalezy pod jakim wzgledem?
19:54 / 21.06.2004
link
komentarz (0)
W kolko tak robie ten cykl tak przerwac nie moge i tak robie w kolko. I wcale mi sie to kurwa nie podoba. A tym razem jeszcze ten calkowity brak konkretow. Kurwa.
07:30 / 21.06.2004
link
komentarz (0)
Damn! Alez na pomysl wpadlem. Musze sobie to zapisac gdzies w glowie! Mozliwe, ze to jest droga do awansu na kolejny poziom mentalny!
07:15 / 21.06.2004
link
komentarz (3)
Sa dwa wyjasnienia mojego zachowania. Albo nie potrafie sie powstrzymac i tak glupio postepuje, albo to nie moja wina, gdyz ktos nie tylko mnie prowokuje do takiego zachowania, a wrecz nawet prosi sie o to. Zatem moze inaczej. Dajcie mi kogos, kto bedzie sie prosil, zebym tak nie robil i problem bedzie rozwiazany.
04:34 / 21.06.2004
link
komentarz (3)
W kwestii dnia i nastroju: dzien luzny, nastroj zajebisty (nawet pomimo paru negatywow). Wszystko jakos tak dzisiaj zlecialo bezplciowo i bezbarwnie. Na nadodrzu jazda z najebanymi w trzy dupy zulami wracajacymi z wesela. Nawet wesolo bylo. Na wieczor wyjscie, tez wesolo bylo i fajnie. I na noc dobry humor mam. A jutro znowu szkola i egzamin przelozony po raz kolejny. Zle, dupa, wolalbym dzis miec to za soba. A do szkoly nie chce mi sie jechac strasznie. No i to w zasadzie byloby na tyle.

Teraz natomiast kwestia zachowania. Nie powiem publicznie co, kto i w jaki sposob. Powiem tylko, ze trzeba myslec, co sie robi. Bo takie cos tylko wkurwia. A wiem, ze sam tak robie i nie potrafie inaczej. I tez mnie samego to wkurwia. Jednak jakos to znosze. Problem staje sie wiekszy, kiedy okazuje sie, ze nie tylko ja tak robie. To juz wtedy zaczyna gryzc. I do tego truje strasznie. Az sie niedobrze robi. A ble.

Tekst dnia: "Chce ci sie plakac, bo ptaki nisko lataja?". Takie male nieporozumienie, ale za to ubaw na calego :)
13:14 / 20.06.2004
link
komentarz (2)
Zaczelo sie od durnowatego "Maria.avi" i dobrze by bylo, zeby na tym sie skonczylo. Jednakze juz niemalze wiadome jest i pewne w 100%, iz "Dragostea din tei" stanie sie, jesli juz nie jest kawalkiem tego lata (oczywiscie dla wszystkich dresow). W calkiem blednie nazwanym pliku audiowizualnym mialem ubaw. Teraz, kiedy slysze ten kawalek tylko smiech mnie bierze na wspomnienie tego pedalsko ubranego Niemca. Wiec teraz jeszcze jest dobrze, jesli mnie smieszy ten kawalek. Ale czuje, iz lada dzien moj spowodowany glupota smiech przerodzi sie w coraz to wieksze napiecie, coraz bardziej bede sie denerwowal slyszac tu i owdzie to porykiwanie napalonych Wlochow (jesli sie nie myle). Niech nie slysze tego zbyt czesto, obym sie nie denerwowal z tak blachych powodow, a zeby to bylo dla mnie tylko troche smieszne, a w rezultacie moze w ogole. Ale zebym tylko tego w kutabusach nie slyszal, bo szkoda moich nerwow :) Ot co. A teraz jade do szkoly. Fuck :/
10:10 / 20.06.2004
link
komentarz (2)
"Zajebałem się w Tobie w chuj" - powiedzial dres do pani swego serca. Ambitne.
06:35 / 20.06.2004
link
komentarz (3)
Po kilku miesiacach przerwy przysiadlem dzis z nudow do "Powrotu Króla". Pol godziny grania, 3 czy 4 proby i zajebalem tego omamionego rzadza pierscienia matkojebce, pokrake zasranego w pieczary Orodruiny :) Tak wiec "Powrót Króla" moge zaliczyc do gier, ktore ukonczylem pomyslnie :)
14:22 / 19.06.2004
link
komentarz (3)
Z duma oswiadczam, iz po blisko roku od rozpoczecia produkcji ukonczylem "3J itp", czyli drugi film PODRIDOS MUCHACHOS DE POBLACHO DE MALA MUERTE. Nie ma co owijac w bawelne. Film moglem ukonczyc po miesiacu od ukonczenia zdjec, czyli mniej wiecej z koncem wrzesnia zeszlego roku. Po prostu sie opierdalalem i pracowalem przy tym delikatnie mowiac nieczesto. W ostatnich dniach troche intensywniej przysiadlem, o czym nawet nie wspominalem, gdyz balem sie, ze skonczy sie to tak jak zwykle - napisze "wczoraj i dzis popracowalem troche nad filmem" i bla bla bla, a w rezultacie dalej gowno. Tym razem nic nie pisalem, siedzialem przy tym kilka dni i skonczylem :) Obejrzalem calosc i jest wszystko ok. Jest nieco nudny, nudniejszy od poprzedniego i momentami sie juz ciagnie, ale moze to tylko moje wrazenie (w koncu widzialem te sceny nasty raz). Momentami jest nawet kilka smiesznych watkow, ale to tez moze mi sie tylko wydawac ze wzgledu na to, iz smieje sie z wlasnych wyczynow. Podsumowujac: moim zdaniem film na 4 (glownie za ekstremalne akcje z ukryta kamera). Calosc jest tak zajebiscie skompresowana, ze na pierwsza plytke wymagana jest 700 - tka, na druga wystarczy 650 - tka, a na trzecia trzeba 800 - tke. Tak wiec jesli ktos chce, to niech podrzuci mi 800 - tke, gdyz tych akurat nie mam pod dostatkiem, wiec nie nagram na zawolanie. I z gory mowie - nie kazdy dostanie ten film w swoje brudne lapy... tylko wybrani.
11:47 / 18.06.2004
link
komentarz (4)
Dzien nieco zamotany. Plany znow zmieniaja mi sie szybciej niz sie pojawiaja. Odnosnie jutra, to rano sie zastanowie, czy jechac do 71, czy pracowac w domu. Nic nie planuje, bo i tak ulegnie to zmianie. A odnosnie mistrzostw... wszyscy o tym pisza, to i ja napisze. Ale zajebiscie sie czyta na innych nlogach o wynikach meczy, kiedy samemu nie ma sie mozliwosci obejrzenia ani jednego z nich. I wrecz przyznam sie teraz, iz przemawia przeze mnie zazdrosc. I to taka bardzo zla zazdrosc i zawisc wzgledem Kupodrona. Ow osobnik ma mozliwosci, a nie oglada meczy, gdyz jego sport nie interesuje. Wiec po co mu ten telewizor? Powinien oddac go mnie, a przynajmniej wypozyczyc na czas mistrzostw, czyz nie? Ja chce mistrzostwa!!
06:56 / 18.06.2004
link
komentarz (2)
Wczoraj zrobilem stronke o Marylin Manson. Bo mnie proszono. Zajelo mi to niecale poltorej godziny. Dawno juz nie bawilem sie w webmastera. I nawet zadowolony jestem z tejze stronki. Ladnie wyszla i raczej nie ma bledow. Mam nadzieje, ze ktos bedzie potrafil okazac wdziecznosc, jesli zajdzie taka potrzeba.
08:48 / 16.06.2004
link
komentarz (4)
Bylem dzisiaj w kinie na "Świcie żywych trupów". Film bardzo ambitny, ale moze zaczne od historii. Pierwsza czesc ukazala sie pod tytulem "Noc żywych trupów", druga "Powrót żywych trupów" (i te dwie ogladalem - jedynka to swietny horror, jeden z bardzo niewielu, na ktorych sie balem; dwojka to juz bardziej komedia, ale tez film na 5), trojka z tego co wiem to "Poranek żywych trupów" (i tej niestety nie bylo mi dane zobaczyc). Jesli chodzi o "Świt żywych trupów", to film zaczyna sie jak horror. W rzeczy samej dla niektorych osob pewne sceny mogly faktycznie wydawac sie straszne, czy odrazajace. Akcja rozkreca sie bardzo szybko, co jest duzym plusem tego filmu, gdyz nie ma zadnego walkowania z fabula (podobnie jak na przyklad w pierwszej czesci, kiedy to 5 minut nie minelo, a juz mozna bylo zobaczyc akcje z zombie). Z poczatku jako minus potraktowalem fakt, iz zombie poruszaja sie dosc szybko i tak samo tez sie budza do ponownego zycia po ugryzieniu (gdzie w "Nocy" byli powolni, ale silni i mimo wszystko przerazajacy). Z czasem jednak ich szybkosc i zwinnosc dodaje tylko uroku. Zeby nie przedluzac ani nie opisywac fabuly powiem tylko, ze dla fanow tego horroru to powinna byc pozycja priorytetowa w repertuarze, jesli chodzi o wyjscie do kina. Nie jest to co prawda juz ten klimat, co przed laty, ale ma to tez swoje dobre strony. Podczas, gdy niektorzy patrzyli na ekran z obrzydzeniem, ja wybuchalem szalonym smiechem, tym samym rozbudzajac gdzieniegdzie podobne odruchy. Moze i jest to chore, ale pewne motywy z rozwalaniem glow, czy tez akcja z pila motorowa po prostu rozbawialy mnie do lez. A i jeszcze jedna akcja, kiedy to z moich ust padlo cichutkie "holy shit", co po chwili wypowiedzial jeden z bohaterow filmu - mistrzostwo :) Zeby zrobic scene w filmie, ktora wywola w mozgach publiki haslo, po chwili dopiero wypowiadane glosno na ekranie... majstersztyk :) No ale dosc o tym filmie. Na pewno nie ma co liczyc na ambitne kino, choc wbrew pozorom fabula jest i to nawet fajna. Polecam - tak jesli ktos ma ochote na bezmyslna akcje i odrobine (bardzo) dobrego humoru.
23:50 / 13.06.2004
link
komentarz (2)
A! Przypomnialo mi sie wlasnie, ze ostatniej nocy snilo mi sie jeszcze, jak to ratowalem z opresji dogorewajacego Gandalfa bez przebrania, czyli w zasadzie Sir Ian McKellen'a i obiecalem mu, ze zaraz przyjedzie trambaj. Jesli moge miec choc jedno male zyczenie, to prosze o stare dobre sny w klimacie Star Wars. Jesli natomiast to mi nie przysluguje, to juz wole jakies porno akcje, anizeli takie zryciory. Przynajmniej rano wstane wypoczety :P
03:09 / 15.06.2004
link
komentarz (4)
Co za roznica, czy poloze sie teraz, czy za godzine? I tak nie zasne do 3. A o 6 pobudka i zaczynamy nowy tydzien, tydzien pracy po tygodniu urlopu zdrowotnego. Nie chce mi sie, ale co zrobic? Trzeba nadrobic, zeby byla jakas wyplata w tym miesiacu. A co do nocnego meczenia sie, to przydalaby mi sie lampka nocna. Przeczytalbym rozdzial, czy dwa i od razu by mi bylo latwiej zasnac. A tak to dupa zbita. Przez kilka godzin sie motam, przewracam z boku na bok tylko po to, zeby miec chore sny, kiedy juz zasne. Niedawno snilo mi sie cos, co nie powinno mi sie snic, co juz jest dawno nieaktualne. To byl jeden sen. Chyba nawet wiem, skad sie wzial. Ale wczoraj chyba snilo mi sie znowu cos w ten desen. I w tym momencie to juz przestaje mi sie podobac. To ja juz wole snic o mogwaiach.
22:56 / 14.06.2004
link
komentarz (5)
Zaczalem czytac "Ostatniego Władcę Pierścienia" i co? I nie mam zielonego pojecia co. To, ze w pierwszym rozdziale nie wiem kto jest kto, to normalne, ok, tego sie nie czepiam. Ale jesli w trzecim rozdziale swiat dobrze juz znany z oryginalu autor opisuje calkowicie po swojemu, dajac wywody geograficzne o sawannach, pasatach i innych geograficznych aspektach, o ktorych to nauczala pani Mijagi, to ja nie wiem o co mu chodzi. Strach czytac dalej, ale nic to. To dopiero poczatek, bede kontynuowal. Moze nawet sie wkrece.
15:55 / 14.06.2004
link
komentarz (1)
Wczoraj wieczorem sobie wyszedlem. Tak o na spacer. I tylko jak rozpoczynalem ten spacer, kiedy jeszcze szedlem sam stwierdzilem, ze nie chce spotkac nikogo znajomego. Nikogo, procz osoby, z ktora bylem umowiony. Jak na zlosc znajomych spotykalem przeroznych. Takie male miasteczko, co krok to znajomy. Mniejsza o to. Podczas wczorajszej wyprawy postanowilem zblizyc sie do Zygchuja. Wystarczylo mi tylko przejsc obok, aby wzburzyc w sobie emocje i przyspieszyc kroku. Kilkadziesiat minut pozniej bylismy w parku. Tam zachcialo nam sie czegos nowego, czegos fajnego. Jako, ze to miasto przytlacza i nie ma tu co robic, mielismy pomysl nawet dobry, lecz nie udalo nam sie go zrealizowac. Poszlismy wiec do Bólu, gdzie poznym wieczorem obsluga najwyrazniej jest nazbyt zdezorientowana. Poza tym co moge rzec o tym miejscu? Cole maja nawet tania, ale niedobra. Cierpka, ciepla, bez lodu i cytryny. A ble. Ale przynajmniej jest wesolo. Najpierw mielismy okazje ogladac dwoch facetow tanczacych (?) albo bawiacych sie w cos, moze grali w jakas gre, nie wiem. Po chwili bez slowa najwyrazniej jeden sie na drugiego obrazil i udal sie przez park w swoja strone, drugi natomiast przez kilka minut stal w bezruchu i patrzyl, jak jego towarzysz znika za horyzontem. Zajebista zabawa, moze tez kiedys sprobuje. Jesli juz nie bedzie nic innego do roboty, to kto wie. Tylko jeszcze jakis taki pomysl na obrazenie sie musze miec, no chyba, ze oni tak nagle specjalnie i bez powodu.
10:02 / 14.06.2004
link
komentarz (3)
NARESZCIE!!! Skonczylem czytac ta cholerna ksiazke!!! Po blisko poltora roku "Silmarillion" powraca na polke, tym razem jako ksiazka przeczytana :) Uff. No dobra, pora na cos nastepnego :)
09:01 / 14.06.2004
link
komentarz (0)
Loudness - "Soldier of Fortune"... tak zaczynam dzisiejszy dzien :)
02:22 / 14.06.2004
link
komentarz (3)
Nocna dezorientacja.
21:46 / 13.06.2004
link
komentarz (2)
Oszukac przeznaczenie? Niektorym sie to udaje.
18:50 / 13.06.2004
link
komentarz (8)
1) Koniec. Znowu mi sie chce. Znowu mam ochote na imprezowanie, na szalenstwo, na hulaszczenie. Nawet tydzien nie minal. Odzyskalem witalnosc, zarowno sily fizyczne, jak i psychiczne, swoja mentalnosc. I dobra jest, za tydzien biba. Nie z tymi ludzmi, z ktorymi bym chcial, ale co mi zalezy? Dobrze bedzie.

2) Z pania W. na razie biore na wstrzymanie. W chwili obecnej zarowno rozwoj wydarzen jak i ich zakonczenie bedzie dla mnie tak samo dobre. No bo nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo, a jakby sie sprawy nie potoczyly, to bedzie dobrze.

3) W dalszym ciagu nie mam jeszcze ochoty na poznawanie nowych osob. Za duzo tego ostatnio sie nazbieralo i musze jeszcze przeczekac. No przynajmniej do konca tygodnia. Poki co - zadnych nowych znajomosci. Taka pauza.

4) Marian prosil, zeby mu zalatwic jakies kawalki Loudness albo Trust. To podobno jakies stare kapele metalowe, ktore cholernie ciezko dostac. Fakt faktem - pytalem tu i owdzie i nawet o tym nikt nie slyszal, a co dopiero mowic o posiadaniu tego w jakimkolwiek formacie. Sciagnalem kilka kawalkow z sieci, zalegaly mi na pulpicie dobre 3 tygodnie. Przed chwila wzialem sie za sprawdzenie, co to w ogole jest. Slucham trzeci kawalek Loudness i musze przyznac, ze nawet mi sie podoba. Chyba poszperam troche dokladniej i moze jeszcze cos dociagne :) Fajnie graja.

5) Nadchodzi wieczor. Przedem braly mnie nerwy na widok gg, teraz nieco sie uspokoilem. Jednak w zamian za nerwy na gg zaczyna mnie nosic. A moze by gdzies wybyc nieco pozniejsza noca na ta wies? Ot tak, zeby znow spotkac pare zapijaczonych mord. W koncu dzis sobota. A moze nawet zajrzec na 15 sekund do Zygchuja, azeby sie podkurwic, po czym w drodze powrotnej uspokoic? Wieczor jeszcze przede mna, wszystko jest mozliwe.
13:04 / 12.06.2004
link
komentarz (2)
Trzy pierscienie dla mistrzow Jedi, co wladaja moca
Siedem dla Ewokow, kurduplom niech beda pomoca
Dziewiec dla przyszlych Sithow, co cenia nienawisc
Jeden dla Imperatora, co na czarnym tronie zasiadl
Na planecie Coruscant, gdzie zalegly cienie
Jeden by innymi rzadzic, Jeden by je odnalezc
Jeden by wszystkie zgromadzic i w ciemnosci zwiazac
Na planecie Coruscant, gdzie zalegly cienie.
01:14 / 12.06.2004
link
komentarz (3)
Za kilkanascie dni kolejny koncert. I Krzysiek chce jechac. Alez mu sie spodobalo. No dobra, to bedzie impreza :,0)
05:08 / 12.06.2004
link
komentarz (7)
Wczoraj sie spinalem na gg, dzisiaj jeszcze bardziej. Na cale szczescie w pore pojawila sie Vis i szybko ugadalismy sie na wieczorne wyjscie. Standardowo poprawilo mi to humor :) Z poczatku na miescie mozna bylo spotkac pare wcietych osob, jednakze nieco pozniej bylo juz spokojniej (choc gdzieniegdzie nadal trwaly zabawy i hulanki zakrapiane alkoholem). A w drodze powrotnej na zyczenie siostry zgarnalem z ulicy Deansdale'a i przynioslem do domu. Ta lajza jednak postanowila spac i nawet nie poglaskala tego nocnego stworzonka. Juz ja jej to rano wypomne. Wypomne jej, jak to biednemu Deansdale'owi na jej widzimisie przerwalem nocna podroz i przenioslem go o kilkaset metrow w gore miasta.

PS. Jest to wpis nr 500 i chcialbym zadedykowac go w/w Deansdale'owi, gdyz jako jeden z niewielu osobnikow swego gatunku byl calkiem odwazny, ciekawy swiata i przytulal sie do dloni, kiedy go przenosilem. Ciekaw jestem jeszcze tylko jaki ten Deansdale jest z charakteru :)
21:05 / 11.06.2004
link
komentarz (0)
Kurwa :(

...znowu :/
02:26 / 11.06.2004
link
komentarz (1)
"I co z tego, że nie mam auta? Za to Twoja mama robi kiepskie pierogi."
02:10 / 11.06.2004
link
komentarz (2)
Kurwa :(
11:12 / 09.06.2004
link
komentarz (7)
A w ogole, to dzien rozpoczalem od przypomnienia sobie paru kawalkow Nagłego Ataku Spawacza :) Pozniej pojechalem, kupilem buty i wrocilem do domu. W drodze powrotnej w busie jechalo przynajmniej dwoch wariatow. Najpierw jeden z nich wyjal lutownice, zaczal ja rozbierac przy uzyciu zebow, smiecic, po czym zameczal monologiem pasazerke, ktora siedziala obok niego. Nie pomoglo nawet, ze kierowca chcial go wyprosic. Drugi wariat siedzacy w innym miejscu pod koniec wycieczki postanowil spojrzec na droge przez zwiniete w rulon papierki, ktore wiozl ze soba. I zeby to jeszcze bylo dziecko, a te jego papierki to zwykle zwiniete w rulon kartki A4. Ale nie, to byl facet gdzies ok. 26 lat z wygladu, a to co wiozl mialo dlugosc przynajmniej pol metra. No coz, wariatow nie brakuje :)

A teraz moze troche o rozrywce, jaka mialem w ostatnim czasie. W piatek wybralem sie na koncert z kolezanka. Krotko mowiac bylo przezajebiscie :) Na poczatku mozna bylo sie bawic do kawalkow zapodawanych przez DJ 600 V. Mniej wiecej jak o 20:30 wbilismy do klubu, tak 600 V gral prawie do 23. Podczas jego wystepu na parkiecie mozna bylo zobaczyc pokaz break dance, ktory niestety nieco odbiegal jakosciowo od tego, co widzialem przed Hieroglyphics dwa tygodnie temu. Tak czy owak chlopaki tez pokazali klase. 600 V rozgrzal publike i przygotowal jak nalezy do wystepu pierwszej ekipy, ktora po nim grala. Po nim na scene wyszli Vienio i Pele prezentujac swoj material zarowno z "Autentyka 2", "Autentyka 3" (ktory dopiero ma wyjsc, albo juz jest... nie wiem i szczerze mowiac nie interesuje mnie to), a takze cos ze starszych kawalkow Molesty. Choc w domu zmusilem sie dwukrotnie do przesluchania "Autentyka 2" przed koncertem i szczerze przyznam, ze nawet 2 czy 3 bity wpadly mi w ucho, tak Vienio i Pele nie potrafili rozbudzic we mnie pozytywnych emocji na koncercie. Nawet podklady zbytnio mnie nie jaraly, a freestyle Vienia (jesli dobrze pamietam) opieral sie glownie na powtarzaniu slowa "kurwa". I taki to byl wystep tych dwoch pajacy, ktory na szczescie trwal tylko ok. 30 minut i byl praktycznie pierwszym wystepem :) Jedynie moge pochwalic tutaj DJ Romka, ktory nie dal dupy i zaprezentowal klase. To dobrze, ale najlepsze zostalo na koniec. Po czlonkach Molesty na scene wyszli WWO. Przy nich juz potrafilem sie bawic jak nalezy :) Chlopaki zagrali zarowno kawalki z pierwszej, jak i z drugiej plyty plus cos z archiwum Zipów :) Jesli dobrze pamietam, mozna bylo uslyszec m.in. takie kawalki, jak "W Witrynach Odbicia", "Jeszcze będzie czas" (dla mnie kozak), "Polskie realia" oraz z drugiej plytki "Mówisz i masz", "W Wyjątkowych Okolicznoścaich" (kolejne dwa kozaki), "Uważaj jak tańczysz", "Damy radę", a takze "Nie bój się zmiany na lepsze" (niestety bez Soundkail, ale i tak dali rade i odstawili ten numer bez zastrzezen). DJ Deszczu Strugi nie byl gorszy od swych poprzednikow i tez pokazal, ze potrafi obslugiwac gramofony :) Sokół i Jędker grali ok. 40 minut, a przed nimi na scenie pojawil sie jeszcze pewien szczyl, ktory krotko mowiac rozjebal mnie swoim wystepem :) Lepek ma 14 lat, a zaprezentowal cholernie wysoki poziom bitboxu, jak na tak mlody wiek. Krotko mowiac tez dal rady :) Ale wracajac do wystepow glownych ekip, to po WWO na scenie pojawil sie Fenomen. Ekipa z Yelonek zaczela od numeru z nowej plyty, ktora ma pojawic sie pod koniec tego roku. Kawalek mnie rozniosl. Jesli cala plyta bedzie w takich klimatach, to bedzie to idealne wymieszanie tego, co stanowilo zawartosc "Efektu" z materialem z "Sam na sam". Klimatyczne teksty, dobry podklad i tematyka, czyli to, za co lubie ten zespol. No ale wracajac do wystepu Feno, ktory trwal rowniez ok. 40 minut, musze powiedziec, ze Ekonom, Żółf i Ziaja nie potrafili juz utrzymac 100% publicznosci na parkiecie. Nic dziwnego, zwazajac na fakt, iz nieustannie panowal tlok i nie kazdy zachowal sily na tyle godzin imprezowania. Jak dla mnie to i lepiej, bo wreszcie mozna bylo zarowno bawic sie blizej sceny, jak i troche odetchnac :) Obiektywnie podchodzac do wystepu Fenomenu, to pomimo, iz nie bylo to to samo, co w zeszlym roku, to i tak sadze, ze dali czadu :) Liczylem, ze zagraja dluzej i stad pewnie moj niedosyt, ale co chcialem uslyszec, to uslyszalem :) No moze bez dwoch kawalkow z pierwszej plyty, ktorych jednak mi tam brakowalo. Tak czy inaczej w ich repertuarze byly tez takie jointy, jak "Yelonky", "Sensacja" (jak dla mnie kozak... z reszta nie tylko dla mnie hehe), "Teksty", "Marzenia" (jesli mi sie nie ubzduralo) oraz "Szansa" (kolejny kozak), natomiast z drugiej plyty mozna bylo uslyszec "To nie tak", standardowo "Ludzie przeciwko ludziom" do bitu Mazsy i "Sam na sam". Na gramofonach jak poprzednim razem byl DJ Kostek, ktory rowniez sprawdzil sie tamtego wieczoru. To tyle, jesli chodzi o wystepy. Co do publiki, to zarowno naleza sie brawa, jak i pogarda. Moze zaczne od minusow, azeby po chwili rozladowac napiecie plusami :) Przede wszystkim na sam widok pewnego jelopa, ktory zjaral sie na koncercie Jeru w Kolorze jeszcze w lutym doslownie mnie nosilo. Jak widzialem ten krotko ostrzyzony leb, ta sama koszule i po niedlugim czasie te same ruchy, co wtedy pod scena, to mialem ochote kolesiowi rozwalic glowe. Takich jak on bylo niestety wiecej. Nie wiem, po co tacy ludzie przychodza na koncert... rownie dobrze mogliby sie zbakac w domu i wlaczyc glosniej muzyke. Ale tak to juz niestety bywa i nic na to nie poradze. To wlasnie stanowilo najwiekszy defekt w publice... za duzo ziola, za duzo alkoholu i niekontrolowane zachowania, niekontrolowane ruchy, tluczone kufle. Drugi minus stanowila na szczescie niewielka tylko liczba gimbusow. Nie ma to jak co chwile przepychajace sie malolaty. To tez na szczescie znioslem :) Teraz jesli chodzi o plusy, to brawa dla ludzi za liczebnosc. Caly klub byl wypchany niemalze po brzegi. Ponadto musze powiedziec, ze nie tylko pod sama scena, ale nawet daleko od niej, w calej sali byl tlok na parkiecie i ciezko bylo przejsc. Tak wiec ludzie dopisali :) No a my ewakuowalismy sie okolo godziny pierwszej. Jeszcze tylko spacerek powrotny w orzezwiajacym deszczu i w ten sposob zakonczyl sie ten jakze mily i cudowny wieczor :)

Po odprowadzeniu kolezanki pojechalem przenocowac do Krzyśka. Zamiast polozyc sie spac jak czlowiek niedlugo po powrocie, to oczywiscie jakos czas tak szybko zlecial i bylo po 4, zanim usnalem. 3 godziny snu i do szkoly. A w szkole niespodziewany egzamin z materialu, o ktorym nie mialem zielonego pojecia. Z reszta nie tylko ja. Babka wystraszyla sie narzekania ludzi, wytlumaczyla o co jej chodzi i tym sposobem jakos dalem rady :) W niedziele natomiast egzamin zostal przelozony na 2 tygodnie w przod, wiec jeszcze niestety nie mam wakacji. Ale co tam, i tak musze jechac do szkoly za 2 tygodnie i tak, wiec na jedno mi wychodzi, bo uczyl sie i tak za wiele nie bede :> No ale wracajac do rozrywki w ostatnim czasie, to wczoraj bylem na dlugo juz wyczekiwanej "Troi". Film pomimo kilku bledow, niedociagniec i kiepskiej gry coniektorych aktorow zaspokoil moje gusta. Jestem zadowolony, podobal mi sie. Dzis mialem isc na "Van Helsing", ale fizycznie nie dalem rady nawet doczekac sie tego filmu, gdyz seans byl po godz. 17. Jestem chory, boli mnie gardlo, mam katar i dogorewam. To mi troche nie na reke, ale przynajmniej zalatwie pare spraw niezwiazanych z praca.
20:07 / 08.06.2004
link
komentarz (0)
Czuje sie fatalnie, ale co tam. Jade na zakupy.
08:37 / 08.06.2004
link
komentarz (0)
Z braku czasu i mozliwosci na razie pozostaje tylko czekac. Damn :/
00:19 / 08.06.2004
link
komentarz (2)
Podjalem decyzje. Chyba sluszna. Przynajmniej nikt nie ucierpi z tego powodu. Nikt za moja sprawa i ja tez nie ucierpie. I nie bede nikomu znajomemu trul po nocy. Za to zregeneruje nieco swoich sil podczas tych wolnych dni.
22:46 / 06.06.2004
link
komentarz (0)
Fizycznie wykonczony, psychicznie mam burdel w glowie.
00:54 / 06.06.2004
link
komentarz (0)
Shit! Nie pasuje mi to teraz. Nie w tym momencie :/ Tak jeszcze troche czasu wstecz albo troche do przodu, to by nawet bylo ok, ale nie teraz!! No ale moze to tylko chwilowe zachwianie rownowagi :,0) Przekonam sie po uplywiu paru dni.
22:20 / 05.06.2004
link
komentarz (0)
Tlum w kinie to kolejny powod, zeby nienawidzic henryka portiera.
21:42 / 05.06.2004
link
komentarz (0)
Bylo zajebiscie - tyle na razie powiem. I ogolnie dzisiejszy dzien tez udany, choc fizycznie jeszcze dogorewam :,0)
17:07 / 04.06.2004
link
komentarz (3)
No to jade :,0)
15:47 / 04.06.2004
link
komentarz (3)
A za kilka godzin koncert :,0)
15:38 / 03.06.2004
link
komentarz (0)
Oddzialywanie reklamy jest oparte na psychologicznych wymaganiach pobudzania percepcji, dzieki czemu nastepuje zwrocenie uwagi, wywolanie zainteresowania korzysciami reklamowanego produktu, checi posiadania go. Akwizycja sprzedazy to jest to wszystko, co sluzy sprzedazy produktow i uslug. Sa to krotkotrwale zachety do skorzystania z oferty. Celem jest szybkie zwrocenie uwagi klienta na produkt.

Formy akwizycji sprzedazy (z punktu widzenia konsumenta,0):
- poprzez otrzymywanie probek;
- kupony upowazniajace posiadacza do uzyskania rabatu przy zakupie produktu;
- zwrot zaplaty;
- premia (towar oferowany jest wraz z apelem "1 gratis",0);
- konkursy;
- nagrody patronackie (dla honorowych gosci,0);
- bezplatne proby;
- gwarancje;
- redukcja cen.

Formy promocji handlowej (z punktu widzenia sprzedawcy,0):
- obnizki cen;
- oferowanie posrednikom produktow o obnizonej cenie;
- oferowanie prezentow;
- materialy reklamowe;
- pokazy handlowe.
13:11 / 03.06.2004
link
komentarz (1)
Dzien zaczalem od dokonczenia jednego rozdzialu w "Silmarillionie". A teraz pora na nauke. Najwyzsza pora zwazajac na fakt, iz w niedziele mam egzamin, na zajeciach bylem ze 3 - 4 razy, jutro i w sobote nie bede mial czasu zajrzec do zeszytu. Oczywiscie moja nauka pewnie bedzie wygladala tak, ze przeczytam raz czy dwa to, co tam napisalem, ale i do tego ciezko mi sie zebrac. Pod wzgledem uczenia sie zawsze bylem i chyba juz po wieki zostane leniem. Nie chce mi sie i koniec. Tak wybitnie mi sie nie chce.
23:39 / 02.06.2004
link
komentarz (0)
Na pulpicie burdel coraz wiekszy. Ale nic to! Jutro wolne od pracy, wiec posprzatam ten syf.
23:04 / 02.06.2004
link
komentarz (0)
I taki to byl ten dzien dzisiejszy. Niewiele roboty, leniwie, zyski tylko dzieki mnie. A telefon tez dostalem od koordynatora. I dowiedzialem sie, ze znow sie szykuje wyjazd sluzbowy. Pomysle o nim, gdyz pochopna decyzja moze wplynac na stan zdrowia psychicznego niewinnych i niczego niespodziewajacych sie osob.
20:50 / 01.06.2004
link
komentarz (0)
WTOREK, 31.05.2004 r., godz. 7:35

Nosz kurwa mac. Spoznie sie. Jakis chuj chyba znowu sie rozpierdolil na drodze. Przeciez to chyba trzeba albo zaslabnac, albo miec nagly wypadek, albo po prostu byc pokurwionym, zeby sie rozjebac na drodze. I teraz kurwa bede tak jechal po 50 metrow i postoj. Kurwa nie dojade na czas i chuj, spoznie sie. Niewielka strata, ale jak sie umowilem, to chce byc na czas. Poza tym nie mam ochoty stac w korku. O, nawet w radiu teraz o tym wspomnieli. Tuz za Wysokim Kościołem doszlo do wypadku. Kurwa!!! Ja dopiero za Będkowem jestem. O i juz paly stoja i pajacuja na drodze. He he. A sie rozjebal samochod dostawczy. No i juz po wszystkim. Koniec gapienia sie. Dżizys kurwa ja pierdole. Jak zwykle tlum gapiow. Milion osob do ogladania, a zaden pedal nie pomoze. Nie twierdze, ze ja bym pomogl, ale po prostu bym sie nie gapil. Dobra, koncze te notke, bo niewygodnie i koslawo pisze sie na kolanie podczas jazdy.


-----------------------------------
To byl zapis na goraco ze wczorajszego wypadku.
19:06 / 01.06.2004
link
komentarz (3)
Jezyk francuski jest piekny, kiedy wyplywa z kobiecych ust. Zakochalem sie.
01:18 / 01.06.2004
link
komentarz (0)
Ostatnio tak jakos dziwnie troche z czasem. No... w sobote moge jeszcze zrozumiec - jak wstalem o 15, to nic dziwnego, ze jeszcze sniadania nie zjadlem, a juz bylo po obiedzie. W niedziele tez moge zrozumiec - troche zajec czasochlonnych bardzo mialem, do tego goscie i tak jakos czas zlecial. No i dzisiaj tez chyba tak odrobine, bo jak rano wstalem do pracy, tak wrocilem po 17, a jeszcze ze goscia mialem znow, to po 18 dopiero zaczalem prowadzic calkowicie prywatne zycie. I to tez nie do konca, bo po 20 zjawil sie kolejny gosc i tak jakos czas mi zlecial do 22. A na pulpicie znow cala masa plikow czekajacych, az zrobie z nimi porzadek. Na biurku posprzatac mialem w weekend - tez nie mialem czasu, a przeciez juz jest nawet nie poniedzialek, a wtorek. No a jeszcze doszlo mi dzisiaj roboty na dobra godzine, jesli nic innego w miedzyczasie nie bede robil. Zwazajac jednak, iz przewaznie robie kilka rzeczy na raz, coby sie nie rozleniwic zaraz po pierwszej, czy drugiej wykonanej czynnosci, to zleci mi dobre 2 albo nawet 3 godziny. I tak sie tylko zastanawiam, kiedy ja teraz znajde na to wszystko czas, zwazajac, iz ostatnio z wyjasnionych i niewyjasnionych przyczyn nieustannie mi go brakuje. No bo za 6 godzin pobudka i w teren. Znowu wroce nie wczesniej, niz po 18. I oczywiscie zmeczony wroce bardzo, wiec pewnie przysiade przed ta martwa, promieniujaca i od lat nieustannie psujaca moj wzrok machina i bede tracil czas. Bo gdybym byl normalnym chlopakiem, takim w wieku powiedzmy ok. 20 lat, to nie siedzialbym tyle przed tym 19 - calowym ekranem, tylko robilbym cos innego. Cokolwiek innego. Chociazby polozylbym sie spac o godzinie 21, azeby obudzic sie samo z siebie o 5:30, z usmiechem powitac wschod slonca (a nie tak jak codzien mowie "kurwa", kiedy oczy otwieram tak codzien,0), spokojnie sie wyszykowac, pewnie jeszcze wykapac co rano (tak w ramach zachowania higieny na najwyzszym poziomie, profilaktycznie i dla zabicia czasu,0) i po prostu wyjsc do pracy. A o godzinie 18 byc juz w domu, po pracy, wykapac sie ponownie, obejrzec wiadomosci i wyjsc gdzies poza dom, albo spedzic spokojny wieczor w domowym zaciszu. I tak raczej to dosc tego pierdolenia, bo na nic sie to zda, gdyz jestem po prostu zrosniety z tym promieniujacym pudlem, musze czuc na sobie jego promieniowanie. I w ogole (btw.,0) musze sobie obejrzec "Dzień Świra", zeby troche ochlonac po tym, co nagromadzilo sie we mnie w okresie ostatnich kilku miesiecy. I w ogole to teraz musze isc spac, a za kilkanascie - kilkadziesiat godzin powinienem opisac fakt, jaki zdazyl sie niecala dobe temu na trasie z Trzebnicy do Wrocławia. Dobranoc.
00:31 / 01.06.2004
link
komentarz (16)
Pomoc pani pseudo - psycholog nie na wiele sie zda. Wlasciwie na nic sie nie zda, bo nie dowiedzialem sie nic, czego nie wiedzialbym wczesniej. A do tego Patch Adams dodatkowo mi namieszal. Wniosek jest jeden - "life is piece of shit".
01:41 / 31.05.2004
link
komentarz (2)
Zapamietac: nie wlaczac "Heroes" po 23, jesli na drugi dzien trzeba wstac wczesnie rano. Kurwa.
23:13 / 30.05.2004
link
komentarz (2)
Potrzebna mi pomoc psychologa. W tej jednej kwestii.
01:55 / 30.05.2004
link
komentarz (3)
Ludziom zdrowo odpierdala. Mnie wlasciwie tez, ale brakuje mi pomyslu, checi i czasu na ostateczne wyrzucenie z siebie tego, co najbardziej pojebane.
01:06 / 30.05.2004
link
komentarz (0)
Pustka, bezsens, kretynizm... ludzkiej egzystencji.
22:16 / 27.05.2004
link
komentarz (6)
Illmatic kupil mi cole. Chcialem pepsi. Ale cola tez moze byc. Taka cola dobra, lubie ja przeciez.
00:30 / 27.05.2004
link
komentarz (4)
Chyba wiem w czym tkwi moj problem. A drugi moj problem to taki, ze nie moge sobie poradzic z tym pierwszym.
01:07 / 26.05.2004
link
komentarz (1)
Na necie chujem wieje, a we mnie sie zbiera. Niedobrze, bo za jakis czas znow zrobie cos glupiego. Ide spac. Juz lepiej, zeby to tylko spalo razem ze mna, anizeli wzbieralo i nagle wybuchlo.
23:21 / 25.05.2004
link
komentarz (0)
Łona - "Nic dziwnego"... dobra plyta.
21:59 / 24.05.2004
link
komentarz (7)
Ciezki dzien dzis byl. Jutro moze bedzie lzejszy.
14:58 / 23.05.2004
link
komentarz (4)
To moze ja zaczne od zaznaczenia faktu, iz moj angielski lezy, niewiele pamietam z tego jezyka, przez co albo niewiele zrozumialem, albo zrozumialem blednie, wiec w niektorych wnioskach moge sie mylic. Ale to taki maly, niewiele znaczacy aspekcik na minus. Drugim, raczej powazniejszym byla banda najebanych osilkow, ktorzy w rytm muzyki popychali sie nawzajem w tlum ludzi. Zwierzeta. To tyle, jesli chodzi o negatywy z imprezy, ktore i tak nie wplynely nazbyt negatywnie na moje odczucia :,0)

Wbilismy do klubu mniej wiecej o 19. Na dworze padal deszcz, wiec nie bylo sensu sie nigdzie szlajac. Wewnatrz sporo czasu uplynelo, zanim zaczelo sie cos dziac. Jesli mnie pamiec nie myli, to ok. 22 rozpoczal sie pokaz "bregdensa. Taniec na głowie, jak ktoś nie wie", jak to pewien polityk powiedzial hehehehehe. Pokaz byl calkiem calkiem, ale najbardziej moja uwage zwrocila pewna pani :P Po prostu ladnie wywijala nogami :,0) Po pokazie przenieslismy sie pod scene. Po jakims czasie na scenie pojawil sie Approach. Czarnuch zaprezentowal sie jak nalezy, a jego wolne po prostu rozjebaly mnie w drobny mak hehehe. Nie wiem wlasnie, czy dobrze zrozumialem, o czym mowil, ale Hieroglyphics chyba nie dojechali, czy cos w ten desen. Tak czy srak Approach gral jakies 45 minut, po czym postanowil rozdac kilkanascie vinyli dla fanow. Bylo o co walczyc, ale jakos nikt nie pojawil sie na scenie. Po koncercie jednak pare osob chasalo sobie z tymi vinylami po klubie. Wracajac jednak do wystepu, to jak juz wspomnialem byl na wysokim poziomie. Z tego, co mowil Approach wywnioskowalem tez, iz dj'em jest jakis ziomek, ktory nigdy nie gral hip hopu, wiec jest to jego pierwszy raz. Musze przyznac, ze choc nie byl to pokaz mistrzostwa z jego strony, to i tak sobie poradzil. Kiedy Approach skonczyl grac bylo jakies 15 - 20 minut przerwy. Na scene wkroczyli A-Plus, Phesto, Tajai i Opio. Tlum dostawal mentalnego orgazmu hehehe. Panowie zaczeli grac i wszystkim cieszyly sie mordy. Tutaj juz dlugo pod scena nie wystalem, gdyz mialo miejsce pare nieprzyjemnych zajsc z trzoda chlewna, wiec wolalem sie ewakuowac do tylu, anizeli stracic zeby. Z tylu bylo chyba nawet lepiej. Scene bylo po czesci widac, nikt sie nie przepychal a i nie bilo mi po uszach z glosnikow (po koncercie jednak do dzis rano jeszcze minimalnie mi piszczalo :P,0). Hiero zagrali ponad godzine, mysle ze ok. 90 minut, wiec calosc trwala ponad dwie godziny. Wyskakalem sie jak zly, do dzis mnie wszystko boli i ledwo chodze, ale bylo warto :D Hiero zaprezentowali kawalki z roznych plyt, jesli sie nie myle, to zagrali nawet do dwoch cudzych bitow, w tym do jednego Dr. Dre'a :,0) Ku mojej uciesze uslyszalem m.in takie kawalki, jak "You Never Knew", "The Last One", "After Dark" i "No Nuts" (przy dwoch ostatnich nie jestem pewien, czy mi sie nie popieprzylo hehe,0). No co tu duzo mowic, bawilem sie zajebiscie :,0) A przypomnialo mi sie jeszcze teraz, jak to na poprzednim koncercie Jeru pytal o nastawienie do prezydenta USA i tlum wolal "Fuck George Bush!". Na Hiero bylo to samo buehehe. Kurwa, lubia swojego prezydenta, nie ma co. Wspominajac jeszcze pokrotce o publice, to ludzi nie bylo za wielu. Ale to i lepiej, bo nie bylo tloku i po 2 godzinach skakania pod scena i w okolicach przynajmniej mozna bylo gdzies usiasc i odpoczac, po czym znowu wyjsc na parkiet :,0) Ostatecznie z klubu wyszlismy po 2. Fotek (na koncercie,0) zrobilem ponad 90, niestety wszystko zjebanym aparatem, wiec nie wiem ile z tego w ogole wyszlo. Zrzucal bede je pozniej i wtedy zobacze jak sie prezentuja. Oprocz tych w Kolorze, jeszcze troche postanowilem uwiecznic na after after u Krzycha, gdzie to w 5 osob mielismy spac hehe. Dziewczyny siedzialy na klatce schodowej jakies 2 godziny, gdyz wspollokator Krzycha sie zamknal od srodka, wlaczyl TV... i zasnal. Zadne pukanie nie pomoglo, wiec nasze kolezanki przez 120 minut koczowaly na klatce, dopoki to nie przybylem z Krzychem z odsiecza. Trzeba bylo wylamac drzwi, ale pozniej juz wszystko bylo dobrze. Po chwili siedzenia w naszym hotelu wraz z Krzychem udalem sie na kolacje i po jakies zapasy. W hacjendzie imprezowalismy jeszcze do 6, wiele sie dzialo, troche zdjec tez sie zrobilo, ale to juz jest inna, odrebna i pozostajaca we wlasnym gronie historia :,0) Noc zakonczyla sie o 6, kiedy to polozylismy sie spac. Poniewaz nie potrafie spac na powierzchni uksztaltowanej pod katem 45 stopni do poziomu, to przez godzine jeszcze lewitowalem poza lozkiem, a zasnalem dopiero w okolicach 7. O 8 Krzychu wychodzil do szkoly, wiec mnie obudzil. Po nim Dominika, wiec ponownie zasnalem gdzies o 9. Przespalem sie do 10, po czym obudzilem sie zlany potem, ciut sie odswierzylem i pognalem do szkoly, gdzie do konca dnia dogorewalem. I chocbym mial dogorewac do nastepnego koncertu, to jak najbardziej bylo warto :,0) I nawet Krzychu, ktory stanowi calkiem odrebny element spoleczny stwierdzil, ze nie zaluje ani zlotowki wydanej na bilet, bo bardzo mu sie podobalo. Wkrecil sie w klimat chlopaczyna hehehe. Moj dzien jednak nie tak sie zakonczyl. Po powrocie ze szkoly dlugo nie wysiedzialem w domu (choc sil nie mialem juz na nic,0), a udalem sie na calkiem mily spacerek. Taki odpoczynek w odpowiednim towarzystwie na lonie natury zregenerowal odrobine moich sil. I wreszcie po dlugim i meczacym, ale pozytywnie sie konczacym dniu wrocilem do domu, posiedzialem chwile przed kompem i leglem do spania chyba gdzies o 23. Dzis obudzilem sie tuz przed 14, wiec sporo czasu przespalem. Do szkoly oczywiscie dzis juz nie mialem sily wstac, ale niewazne. Teraz jem sniadanie i zastanawiam sie co dalej. Jakies propozycje na wieczor?
18:57 / 22.05.2004
link
komentarz (6)
Koncert prawie w pelni udany. "Prawie" ze wzgledu na czesc publiki. Poza tym wszystko bylo jak nalezy. Dogorewam!
11:17 / 21.05.2004
link
komentarz (0)
Cos tak czuje, ze dzisiaj bedzie upojna noc :P
23:32 / 20.05.2004
link
komentarz (0)
Ha! Taki rozwoj wydarzen juz od dawna przeczuwalem. I niby nawet na to czekalem, zeby cos zakonczyc, ale zanim takie nastawienie przybralem, postanowilem wziac pod uwage 2 sytuacje. To byla pierwsza. Moze jeszcze zwroce uwage na ta druga. Wszystko bedzie zalezalo od mojego humoru. Ale boje sie tylko o jedno, a mianowicie, ze znow popadne w ten stan, ktorego tak nie lubie. Chyba sie do niego zblizam, czuje jak nadchodzi. Jednak z drugiej strony to nawet lepiej, gdyz w odpowiednim momencie, kiedy wszystko to sie we mnie zbierze, eksploduje i przyniesie mi nowe doswiadczenia. Teraz sprzyjaja ku temu okolicznosci.
21:54 / 20.05.2004
link
komentarz (0)
I po raz trzeci zlapalismy gume.
04:02 / 19.05.2004
link
komentarz (1)
Wieczor w pelni udany. Jakos po 22 wybylem z domu, wrocilem po 2. Podczas tych paru godzin spedzonych w towarzystwie Vis przeprowadzilem m.in. kilka filozoficznych rozmow, napastowalem ;,0) jeza, krzyczac na niego "Aaa! Deansdale!!!" (czyli standard,0), przywitalem sie z jakims zulem (ktory grzecznie sie uklonil,0) i malo co nie dostalem ataku serca na reakcje mojej towarzyszki wieczoru, kiedy to wystraszyla sie robaka. Ogolnie dobrze jest :,0) Wrocilem do domu i udalem sie pod prysznic. I ta czesc notki dedykuje Finchowi, gdyz ostatnio domagal sie opowiesci spod prysznica. Zatem tak... odkrecilem wode, namydlilem cale cialo. Piana splywala po mnie powolutku, calosc z boku prezentowala bardzo seksowny widok. W jedna dlon chwycilem gumowa kaczuszke i masowalem sie nia po posladkach. To byl dopiero poczatek. W druga reke chwycilem czerwony, podluzny obiekt, dlugosci ok. 17 centymetrow. Lekko scisnalem, gdyz byl napecznialy. Obiektem tym byla gabka. Delikatnie mylem nia trudno dostepne partie ciala, jednoczesnie nieustannie masowalem sie kaczuszka. Ciepla woda splywajaca m.in. po moich... a kurwa dosyc tego pierdolenia. Finch ty napalony zboju! Jak chcesz takie opowiesci, to wal do tego dewianta Ill'a, co to nade mna mieszka hehehe. Albo jesli wolisz jakies fetyszowskie akcje, to chyba nie musze ci mowic do kogo sie zglosic ;,0)
21:57 / 18.05.2004
link
komentarz (0)
Wyobraznia niektorych osob jest naprawde bardzo plytka. Oczywiscie moze ktos lubi sobie wszystko idealizowac. Taka opcja tez jest dopuszczalna. Ale w zyciu trzeba byc swiadomym mozliwych konsekwencji i odpowiedzialnosci, wrecz koniecznosci odpokutowania wbrew wlasnej woli za nieprzemyslane czyny. Ja tez czesto najpierw cos robie, a pozniej dopiero pukam sie w glowe, ale po calym zajsciu tylko sie smieje z wlasnej glupoty i jestem zadowolony, ze juz jest po wszystkim. I co wazniejsze - nie zachowuje sie brutalnie, a cierpliwie znosze wszelkie katusze czekajac na zakonczenie sprawy. Niektorym brakuje tej umiejetnosci. Ale to tylko swiadczy o ich niskim poziomie osobowosci i o tym, iz nie zdazyly jeszcze dorosnac do swojego wieku.
12:11 / 16.05.2004
link
komentarz (5)
Przedtem draznilo mnie siedzenie na gg, ot tak, samo w sobie. Draznilo mnie polaczenie z siecia. Teraz, kiedy cos sie spierdolilo (a podejrzewam, ze cos z winy tepsy jest nie tak z sygnalem,0) chuj mnie strzela, ze nie mam netu. Jak jestem online, to mnie nerwy biora, jak nie mam netu, to jeszcze bardziej sie denerwuje. To chyba znak, ze bardzo potrzebuje odwyku, a ten jest mozliwy tylko z przymusu. Na przyklad tak jak teraz.

To byla tresc napisana wczoraj wieczorem. Poszedlem sie myc, a kiedy wrocilem, net juz dzialal. Jednak polozylem sie spac, bo i zmeczenie dopisalo i w ogole. Tak czy owak na jedno mi wyszlo, bo co wieczor mniej wiecej o tej porze sie klade. Zatem odwyk, nawet przymusowy gowno zdzialal.

A teraz mamy nowy dzien. Przypomnial mi sie skecz, ktory ogladalem chyba przedwczoraj, skecz o pisarzu powiesci i to jego "choof choof" i inne wydawane odglosy. Przekozak :D Ale byl ubaw, Krzysiek jak zwykle w co glupszych momentach spadal z fotela.
12:43 / 15.05.2004
link
komentarz (2)
Wyobraznia dziala na mnie lepiej niz rzeczywistosc? W niektorych przypadkach chyba tak.
00:47 / 14.05.2004
link
komentarz (2)
Zmeczony i spiacy udaje sie do lozka na spoczynek, gdyz za kilka godzin czeka mnie pobudka i kolejna wycieczka z ta banda wariatow. Jak nie zboczone teksty ze strony Jajusza i co drugie slowo to "kurwa" (nawet u klienta,0), to ciagle powtarzanie "ja mowie" i "brak mi slow" u Ja mówieja, na wydzieraniu sie przez okno u Iksa konczac. Nie, zebym ja byl swiety, ale jak jezdze z takimi deklami, to sie nie ma co dziwic, ze to tak na mnie wplywa. Zatem ide spac, bo rano znow zacznie sie kolejna przygoda... heh "przygoda, przygoda..." hehehehe.
18:41 / 13.05.2004
link
komentarz (3)
Wlazlem w gowno i po raz kolejny wypisalem kilka POTS'ow. Jak za taka cene, to ja moge codziennie wlazic w kilka gowien i po tygodniu pracy mialbym 3 tygodnie wolnego i pensje powyzej sredniej krajowej. Moze zatrudnie kogos, zeby mi sral na droge?
23:21 / 12.05.2004
link
komentarz (2)
Skonczyl mi sie napoj "Ibiza". Dobrze, ze jutro wycieczka w plener, to sobie zrobie zapasow tego pomaranczowego cudenka. Musze przyznac, ze cole "Tęcza" znacznie przewyzsza walorami smakowymi. A sklad chemiczny chyba nawet jest taki sam, z wyjatkiem jednego skladnika odpowiedzialnego za smak i jednego za zabarwienie :D No i to znajduje sie w butelkach 5 - litrowych, wiec nawet i taniej wychodzi, bo nie wiecej niz po 50 gr za litr.
19:02 / 12.05.2004
link
komentarz (5)
Czas na powazne zmiany.
01:11 / 12.05.2004
link
komentarz (0)
Powoli dochodze do siebie. Dzis niemalze skonczylem dogorewac. A po imprezie dostalem foty, obejrzalem i moralniak nie wrocil :,0) A z coniektorych facjat sie usmialem co nie miara :D Tak sie bawi Computex, tej! :D
00:08 / 11.05.2004
link
komentarz (0)
Nastroj juz nieco ostudzony. To dobrze. Ale dogorewam jeszcze nadal.
16:54 / 10.05.2004
link
komentarz (3)
Malo brakowalo, a wystapilbym w telewizji. A moze i wystapilem, tylko nawet o tym nie wiem :D
00:56 / 10.05.2004
link
komentarz (0)
No to pokazalismy Złotoryi jak sie bawi wroclawski Computex. I ze sie bic tez potrafimy. A moralniak juz mi przechodzi. Gorzej, jesli jutro w biurze ujrze przyczyne tego moralniaka. Kurwa, z samymi alkoholikami pracuje.
16:55 / 09.05.2004
link
komentarz (3)
Zadnych wiecej imprez z Computex'u. Sa zbyt niebezpieczne. I to pod wieloma wzgledami.
01:05 / 08.05.2004
link
komentarz (3)
No dobra. Moze faktycznie zle do tego podszedlem i blednie odebralem niektore fakty, przez co moja interpretacja byla dalece omylna. W tych zaledwie kilku przypadkach jest calkiem prawdopodobne, iz to wlasnie ja ulozylem sobie taki pesymistyczny scenariusz. A w tej jednej kwestii tez nie mam sie co dziwic, bo pewnie zachowalbym sie bardzo podobnie. Moze nie teraz, ale dawniej napewno. Po takich wlasnie przemysleniach nastapily kolejne. Ich owocem jest pomysl na przyszlosc. Mysle, ze wiem juz co chce osiagnac i w jaki sposob do tego dazyc. Wiem, jakie musze miec nastawienie i wiem, ze musze sprobowac bez wzgledu na wszystko. I napewno nie moge sie kierowac zadnym naglym impulsem, nie dzialac pod wplywem chwili, a po prostu musze realizowac swoje zamysly. Wiem, ze w tym przypadku nie bedzie to latwe, ale wiem tez, ze musze to zrobic. Wiem rowniez, ze moze to potrwac bardzo dlugo, ale przynajmniej w ten sposob wyjde z tego calo i z czystym sumieniem bede z siebie zadowolony.

A teraz dosc tego filozoficznego pierdolenia i gdybania, ktore towarzyszy mi od kilku dni, bo takie cos czesto do niczego nie prowadzi, a tylko tworzy niepotrzebny metlik z uwagi na przelot tysiecy mysli na sekunde. Nic pozniej nie trzyma sie kupy, a nastawienie zmienia sie co godzine o 180 stopni. Pora przejsc do kwestii bardziej namacalnej, a filozofowanie na jakis czas porzucic.

Jest okolo godziny pierwszej. Tuz po 6 zadzwoni budzik, a ja wstane aby wyszykowac sie do wyjazdu. Ciapag powinien na mnie czekac jakos po 9. Jesli chodzi o ta impreze, to musze przyznac, iz ciezko bylo do niej dotrwac. W pierwszej chwili wszyscy (rzekomo,0) sie ucieszyli, znaczna wiekszosc od razu wpisala sie na liste uczestnikow. Jednakze z dnia na dzien cos sie pieprzylo. Wciaz zmieniala sie kwestia organizacji, noclegow, terminy. Wiele osob, ktore byly chetne, odpadlo. Szkoda, wielka szkoda, gdyz bez tych osob napewno nie bedzie tak wesolo, jak byc powinno. Oczywiscie na miejscu i tak bedzie czekalo nowe towarzystwo, zapewne na swoj sposob rownie zabawowe, ale jednak to nie to samo. Lubie poznawac nowych ludzi, ale zawsze jakos wole startowac z pozycji wyjsciowej z grupka swoich znajomych. No ale zapedzilem sie. Na wykruszeniu sie co ciekawszych osob niestety sie nie skonczylo. Jeszcze kilka godzin temu nie bylo wiadomo co z dojazdem. Teraz niby jest juz wszystko ustalone, ale tez do czasu. Tak oto po wielu dniach, kiedy zapowiadana byla ta impreza jest juz niby wszystko ok. Moje nastawienie, choc na poczatku bardzo entuzjastyczne, nieustannie zmienialo sie na gorsze. W pewnym momencie osiagnelo apogeum w punkcie "pana wkurwionego", kiedy to zastanawialem sie, czy aby napewno jechac. Dobrze jednak, iz (niemalze na ostatnia chwile,0) moje wkurwienie przerodzilo sie w faze olewatorstwa i dzieki temu nie wycofalem sie z owej wycieczki. Moze nie wybieram sie na nia z usmiechem od ucha do ucha niczym z bananem na ryju, ale tez zlego humoru nie mam. A czy bylo warto, okaze sie jutro.


Na koniec jeszcze chcialbym przeprosic pewna osobe za moje zachowanie wywolane (zapewne,0) nieslusznymi i blednymi podejrzeniami. Rownoczesnie prosze: nie nawiedzaj mnie dzisiejszej nocy we snie. W tej chwili to jest dla mnie zbyt meczace.
22:50 / 07.05.2004
link
komentarz (0)
Nie no jednak problem jest i to powazny. I tak o sobie raczej nie zniknie. Tym razem to moze byc o wiele trudniejsze niz dawniej.
14:38 / 07.05.2004
link
komentarz (0)
Niby tylko sen, a wstalem wkurzony. Zdenerwowanie szybko zmotywowalo do rozmyslan. Pora na powazne zmiany. I na dzien dzisiejszy masz ostatnia szanse, a raczej dwie - wykorzystaj albo spierdalaj, bo ja nie mam czasu na takie jebanie sie.
01:42 / 07.05.2004
link
komentarz (2)
Pomysly wzbieraja w mojej glowie i lada dzien moga eksplodowac zatruwajac tym samym nieskazony dotad swiat. Bede musial tylko chyba zmienic troche nastawienie, a w wielu wypadkach moze przyniesc to pozytywne zmiany. W tym tygodniu juz i tak nie czeka mnie raczej nic dobrego, ale wkrotce wszystko sie zmieni. A ja mam juz wizje na przyszlosc.
22:58 / 06.05.2004
link
komentarz (4)
PRECZ Z CZERWONYM MALUCHEM JAJUSZA !!!

Oto haslo na dzisiejszy wieczor. Przed chwila podczas rozmowy zwrocono mi uwage na pechowosc malych, czerwonych samochodow. I sobie tak wlasnie przypomnialem, jak to zwlaszcza w mafijnych opowiesciach czesto wierzono w przesady, iz czerwone samochody przynosza nieszczescie. A i nawet w wiekowej i przez wielu po wieki pamietanej gierce "Grand Theft Auto" pamietam, ze byla misja, kiedy trzeba bylo wziac czerwone autko z China Town i przemalowac je na inny kolor. Wracajac natomiast do rzeczywistosci, to jak ja sie w zeszlym tygodniu najezdzilem tym czerwonym maluchem, to i pelno nieszczesc teraz jest. Teraz i nie tylko teraz, bo zaczelo sie od dwoch kapci, pozniej ten korek od baku, a teraz jak jest tydzien przerwy w jezdzeniu, to trwa reszta passy niepowodzen. Niewypal za niewypalem, juz to nawet po mnie splywa. Ale co jest wazne w tym zagadnieniu, to fakt, iz czerwony maluch Jajusza sprowadza nieszczescie. Krotko mowiac - pierdole, nie jezdze wiecej tym pojazdem. Bo co z tego, ze w pracy wtedy mam dobre wyniki terenowe, jak wszystko inne poza tymi wynikami sie pieprzy? Szczerze mowiac nie jest mi to na reke.
22:38 / 06.05.2004
link
komentarz (2)
Wlasnie stwierdzilem, ze takie dzialanie nie dosc, ze gowno daje, to jeszcze tylko przynosi strate czasu i czasem pieniedzy. No bo jakby nie bylo, to inaczej sobie czas rozplanowuje i zeby sie nie nudzic place za ten wyjazd. No ale zobaczymy. Czuje, ze juz zaczyna mnie korcic. Nawet pomyslow nowych nabralem. Ale jeszcze sie wstrzymam do przyszlego tygodnia.
22:08 / 06.05.2004
link
komentarz (2)
I stalo sie. Powinienem sie wkurwic. Definitywnie. Tym razem jednak nic z tego nie bedzie. Zbyt duzo tych niewypalow w tym tygodniu, juz to po mnie splywa. I zastanawiam sie tylko jaka bedzie ta impreza, bo kazdego dnia cos sie pierdoli odnosnie wyjazdu. Niech jeszcze jutro sie cos spierdoli, a porzadnie sie zastanowie, czy aby napewno warto tam jechac.

PS. W Neverwinterze zatluklem kolejnego smoka i przeszedlem do IV rozdzialu. Zblizam sie do konca.
13:55 / 06.05.2004
link
komentarz (0)
Niektorych zdrowo popierdolilo. I juz to po mnie splywa, a nawet mnie rozsmiesza.

A jesli o mnie chodzi, to jest dobrze. Okolo 6 rano mialem calkiem przyjemny sen. Jesli to jest zwiastun tego, co nadejdzie, to bardzo mi to odpowiada. Po tym jedynym przyjemnym snie natomiast zaczela sie seria zryciorow. Dziwne, nie majace powiazania tematycznego, mroczne i niepokajace sny... takie pierdoly snily mi sie do poludnia. Wolalem wiec juz nie przedluzac na sile spania i wstalem. A teraz jaki jest moj humor? Po trzech dniach wciaz narastajacego wkurwienia nastal wreszcie czas na wyluzowanie sie. Wstalem z dobrym humorem, teraz mam tak odrobine powyzej 0, wiec tez nie jest zle. Nie chce mi sie tylko do roboty isc, ale tez mi sie nie spieszy, wiec jak pojde na 2 godziny, to sie nic nie stanie. I tak sobie mysle, ze tylko jeszcze wieczorem moze mi sie humor popsuc w afekcie nawrotu z ostatnich trzech dni. Jednak nawet jesli, to nie powinno byc to bardziej niz przelotne i jutro rano znow powinienem wstac z usmiechem na twarzy.
17:42 / 05.05.2004
link
komentarz (0)
Dzis w busie narzucalem sie kurwami. Tak o troche bez przyczyny, ale wszystko jednak wyplywalo nadal z utrzymujacego sie stanu wkurwienia. I tak przez wiekszosc dnia dzisiaj mialem. Chce juz ochlonac, bo nie lubie tak przeklinac! W ogole nie lubie.
00:39 / 05.05.2004
link
komentarz (0)
No dobra. Z tymi goscmi to moze przesadzilem. Wtedy faktycznie sobie nikogo nie zyczylem i dzisiaj niby tez, ale nie wzialem pod uwage ogolu znajomych. Pierwszy gosc byl calkiem mily i tego goscia chyba zawsze bede mial ochote przyjac. Na przyszlosc wiec nie powinienem sobie takich gosci nie zyczyc, a wrecz przeciwnie. Jesli natomiast chodzi o drugiego goscia... to chyba glownie jego mialem na mysli, jak pisalem, ze sobie nie zycze zadnych gosci.

A i co jeszcze mialem napisac. Jesli kogos to razi, to bardzo przepraszam, ale czasami moje stany emocjonalne promieniuja roznymi wulgaryzmami. Przykro mi z tego powodu, bo wcale nie mam ochotu ani ich uzywac, ani tym bardziej miec ku temu powodow. Tak wiec teraz nawet z gory bardzo przepraszam, ale kurwa mac, po (chyba,0) dosc dobrym okresie teraz wszystko sie pierdoli. Niby blachostki, ale humor mi kurwa psuja, a przez to moge byc troche niemily. Chcialbym do tego podejsc z prostym nastawieniem "jebac to", ale poki co jeszcze troche czasu musi uplynac. Tak powaznie, to trzyma mnie od wczoraj, a dzis jeszcze dolozono do pieca, wiec tylko wkurwienie naroslo. Mysle, ze jak troche ostygne, to wszelkie ostatnie niewypaly bede mial gleboko w dupie, humor awansuje mi do poziomu neutralnego, aby nastepnie rozpromieniowac dojrzalym bananem na moim ryju. I lepiej zeby do piatku ten banan mi sie pojawil. To chyba tyle.
00:28 / 05.05.2004
link
komentarz (0)
A moja kolacja bedzie ten budyn sprzed kilku godzin. Niestety wcale nie poprawi mi nastroju.
00:08 / 05.05.2004
link
komentarz (0)
1. Dzisiaj juz mnie nie strzyka.

2. Temu cwaniakowi chuj do tego, co robie ze swoimi rzeczami.

3. Co ja znowu wyprawiam? Czil ziomek, czil! Uspokuj sie!

4. Wkurwily mnie smsy, ktore dostalem w drodze powrotnej. A raczej nie tyle smsy, co zaistniale sytuacje. Plany legly w gruzach, a jeszcze mi doszla robota na noc. Szkoda, ze mi tego nie wyslal nad ranem.

5. Nie zachowalem kolejnosci chronologicznej zdarzen.

6. Vis, dzieki za mily wieczor (chyba jedyny mentalnie pozytywny aspekt dnia dzisiejszego,0).

7. W takim razie jutro chyba wroce wczesniej do domu. Bo dla zabicia czasu nie bede na sile hulaszczyl.

8. A juz niby poprawil mi sie humor. Zjebal sie na nowo chyba.

9. Wojtek: ale "kurwa" sie pisze przez "u", a nie "ó".

10. Moja siostra nawet ciekawy opis ma. Nie wiem, skad go wytrzasnela.

11. Na razie koniec transmisji.
20:33 / 04.05.2004
link
komentarz (0)
No i chuj bombki strzelil. Definitywnie. Mowi sie trudno. No bo z drugiej strony, po co wiezc ze soba drewno do lasu?
07:24 / 04.05.2004
link
komentarz (0)
Ktos chyba za duzo wczoraj wypil. No bo nie wiem, jak inaczej wytlumaczyc fakt... nowatorskiego, a raczej niespotykanego jak do tej pory zachowania, ze tak sie wyraze.
00:27 / 04.05.2004
link
komentarz (0)
1. Znowu mnie cos strzyka w krzyzu, tak po lewej stronie. Podobnie jak wczoraj.

2. Smutno mi. Tutaj budyn nie pomoze.

3. Czemu nie zawsze jest tak jak trzeba?

4. Tak po prostu to wszystko pierdole. A jakby na to spojrzec z drugiej strony, to nawet i lepiej. Zobaczymy co bedzie. "Always look on the bright side of life".

5. Do pracy dzis, za kilka godzin choc nadal mi sie nie chce, to bardziej mi sie chce niz jeszcze kilka godzin temu. Wszystko za sprawa pojawienia sie zamglonych planow co do reszty dni tego tygodnia.

6. No bo przeciez jest nowy tydzien. Niby wtorek juz, ale ten poniedzialek i tak zlecial na niczym. Tyle tylko, co sie ostrzyglem. Jednak to od wtorku zaczyna sie zycie w tym tygodniu.

7. No i idac jeszcze dalej - na wtorek mam plany na caly dzien. Jakby nie bylo. Wolalbym wrocic do domu powiedzmy w okolicach 18 - 19 i zrobic jeszcze cos pozytecznego, albo chociaz posiedziec przed kompem i sie ponudzic. Jednakze najprawdopodobniej w domu bede nie wczesniej niz o 20. I nie zycze sobie gosci jutro zadnych.

8. Teraz jesli chodzi o srode, to wstepne ustalenia mam. Nalezaloby jeszcze rozplanowac i uzgodnic z kim trzeba i co trzeba. Najlepiej, zeby nie bylo zbyt duzych luk i zeby wszystko ulozylo sie po mojej mysli.

9. Czwartek - tylko wstepnie moge o nim myslec. Piatek - to samo. Sobota i niedziela - o tym bede myslal w czwartek i piatek. Szkoda wielka, ze chyba nie bedzie tak, jak bym tego chcial. Moze jeszcze w najblizszym czasie dowiem sie czegos, co znacznie poprawi moj nastroj, ale poki co nie moge niczego zakladac.

10. No bo jesli nie to, to zebym w srode zweryfikowal przedostatnie ustalenia, zeby tez bylo ekstra.

11. Za niecale 7 godzin pobudka. Niewiele snu mi zostalo. Ja nie chce.

12. Pogralem dzis troche w Nevera. Zabilem 3 smoki. Lepiej by bylo, gdybym zajal sie czyms bardziej pozytecznym.

13. Fuck it!

14. Jeszcze pokaze, na co mnie stac.

15. A z hulaszczyzmem na razie pauza. Przynajmniej do piatku.

16. Dosc pieprzenia. Dobranoc.
19:18 / 03.05.2004
link
komentarz (0)
Nie na wszystko powinienem zwracac uwage. Niektore rzeczy w ogole mnie nie dotycza.

Wczoraj bylem u Kupodrona, napisalismy dla niego prace, dzis on byl u mnie i napisalismy prawie wszystko dla mnie. Jeszcze jeden sklep musze opisac, a na razie nawet takowego nie mam wybranego. Roboty na pol godziny, wiec zrobie to kiedy indziej.

Jutro wyjazd w teren z tymi deklami. Nie chce mi sie robic. Co innego mi teraz chodzi po glowie. A i tak przede mna tydzien wegetacji do najblizszego weekendu. I dopiero po nim bede mogl stanac jakos na nogi i zastanowic sie co dalej.
21:55 / 01.05.2004
link
komentarz (2)
No to lecimy z koksem. Co sie tyczy dnia wczorajszego, pobudka byla o 7, wyjazd o 8. Najpierw zapomnialem kluczy, wiec wrocilem sie... bla bla bla... az dotarlismy do Milicza. Troche czasu minelo, zanim znalezlismy czynna pizzerie, a gdy juz dokonalismy tego wyczynu kazdy zamowil pizze, ktora w porownaniu z podobnym daniem w Żmigrodzie byla o wiele gorsza i mniej pozywna, a cenowo niestety podobna. Po sniadaniu wrocilismy do Biedronki, gdzie dokonalem gromadzenia zapasow coli "Tęcza", a takze soku pomaranczowego "Ibiza" na najblizsze wolne dni. Wraz z Iksem nie omieszkalismy tez kupic sobie po lodzie... litrowym. Poniewaz nie bylo czym tego jesc, to zakupilismy tez zestaw drewnianych przyzadow do gotowania. Drewniana lycha, choc niewygodna, to jednak przysluzyla sie jak nalezy. Po spozyciu w/w lodow trzeba bylo wreszcie zaczac prace. Po kilku godzinach opierdzielania sie w terenie (a nalezy wskazac, ze trzech pierwszych klientow uzylo do nas zwrotu "ja mówię",0) bylismy w drodze powrotnej. Ponownie bedac w Biedronce kupilem sobie pizze na kolacje. Oprocz tejze drugiej pizzy znow kupilem po litrowym lodzie z Iksem. I znow drewniaki poszly w ruch :D Tak sobie juz wracalismy i wyjechalismy z Milicza, kiedy mniej wiecej w srodku drogi, gdzie po jednej i drugiej stronie las i nic poza tym, zlapalismy gume. Wymiana kola nie trwala dlugo, ale jazda na "nowym" trwala jeszcze krocej, gdyz to okazalo sie sflaczale. Sami, posrodku lasu, bez transportu, sciemnialo sie, musielismy wzywac pomocy. Z odsiecza podjechalo Czopiradło. Mniej wiecej godzine pozniej juz siedzielismy spowrotem w Jajuszowym dylizansie i wracalismy do domu. Tak chyba najprosciej mozna opisac wczorajsza wyprawe. Bylo wiele radosci.
22:18 / 29.04.2004
link
komentarz (9)
Meczacy, ale udany dzien. Pobudka dosc wczesnie, podroz do biura, gdzie ukradkiem zobaczylem tajna liste propozycji promocji kilku pracownikow, a na niej siebie. Teraz niech tylko to ktos zatwierdzi i bedzie git. Po spedzeniu kilku godzin w tej stajni udalem sie na spotkanie z kolezanka, a nastepnie wyruszylismy do ZOO. Bylo bardzo fajnie, porobilismy kilkadziesiat fotek i ogolnie wrocilem do domu w dobrym nastroju. Wszystko byloby pieknie, gdyby nie fakt, iz zdjec nie dalo sie dzisiaj zrzucic z powodow technicznych :( Moze jutro je zrzuce. A jesli juz mowa o dniu jutrzejszym, to znow sie nie wyspie, a do tego czeka mnie wycieczka w teren z Iksem, Jajuszem i prawdopodobnie Ja mówiejem, wiec bedzie to podroz czterech wariatow gniezdzacych sie w maluszku. Tez sie bedzie dzialo. I pewnie tez bede zmeczony po powrocie. Moze tylko nie tak bardzo jak dzis, bo teraz na przyklad zasypiam na klawiaturze.
01:02 / 29.04.2004
link
komentarz (0)
Czwartek. Po 1. I tylko jedno mam zyczenie. Takie male. Zeby ten dzien byl w pelni udany i rokowal dobrze na przyszlosc. O niewiele prosze.
23:13 / 28.04.2004
link
komentarz (0)
W jednej kwestii naprawde jestem swinia. Moze nie w tej, odnosnie ktorej mnie tak nazwano, ale w innej napewno. I choc wcale nie chce nia byc, to niestety nie potrafie inaczej. A tak bardzo chcialbym to zmienic... problem natury emocjonalnej i psychicznej. Nie zmienie tego dopoty, dopoki nie awansuje o kilka poziomow mentalnych.
23:29 / 27.04.2004
link
komentarz (2)
Korzystajac z umiejetnosci samokrytyki wykrylem w sobie nader powazna wade, jaka jest sklonnosc do przesadnej zazdrosci w kwestii kontaktow miedzyludzkich. Najbardziej przeszkadza to mnie samemu.
23:57 / 26.04.2004
link
komentarz (1)
Mialem tu opisac dzisiejsza przygode, ale mi sie nie chce, wiec ujme tylko w skrocie motyw, z ktorego sie usmialem, a mianowicie zwiencze go slowami (cytatem pewnego glaba,0): "przepraszam, zachowalem sie jak gowniaz" hehehe. A ile radochy z tego mialem :D Alez ja mam nierowno pod sufitem.
00:57 / 26.04.2004
link
komentarz (2)
Mniej wiecej za 11 godzin nastapi apogeum kolejnego rozdzialu hulaszczyzmu. I to by chyba bylo na tyle. Najwyzsza pora... moze nie tyle przerwac to szalenstwo, co na jakis czas spauzowac. To juz robi sie nudne, a tego przeciez nie chce. Tak wiec jesli w najblizszym czasie nie wyskoczy mi nic na spontanie, to przynajmniej na te dwa tygodnie powinienem sie zachowywac w pelni normalnie... przynajmniej pod katem wzglednego spokoju. I zadnego hulaszczenia... przynajmniej na te dwa tygodnie :,0) A teraz juz pora isc spac, gdyz za 5 godzin zadzwoni budzik, a z moich ust padnie to jakze czesto wypowiadane o porach wczesnoporannych slowo zaczynajace sie na literke "k". Jakby powiedzial plastelinowy pan Diamond i jego rownie plastelinowy kolega pan Gomez: "Good fight, good night.".
13:22 / 25.04.2004
link
komentarz (4)
A neostradka smiga nalezycie ladnie :,0)
22:42 / 23.04.2004
link
komentarz (0)
Hulaszczyzm preferowany i to na wysokim poziomie.
23:29 / 22.04.2004
link
komentarz (7)
Wczorajszy dzien byl udany, a nawet moznaby rzec bardzo udany. Dzisiejszy podobnie. Co prawda te dwa dni roznia sie kwestiami, ktore to wlasnie spowodowaly to, ze te dni byly udane, ale to tylko dziala jeszcze bardziej na plus. Wczoraj jeden aspekt, dzis kolejny, na jutro tez by moglo byc cos jeszcze innego... nie mialbym nic przeciwko :,0) A na weekend? Nie mam planow... jeszcze.
00:50 / 21.04.2004
link
komentarz (1)
A dodam jeszcze, iz za kilkanascie godzin powinienem osiagnac apogeum w pewnym rozdziale hulaszczyzmu. Dobranoc.
00:48 / 21.04.2004
link
komentarz (0)
Ups... wsadzilem lape w stos skorupek po jajkach (syndrom kolacji miast na talerzu, to na biurku,0).
00:46 / 21.04.2004
link
komentarz (0)
Kilka dni temu nazwano mnie swinia... nieslusznie. Calkowicie nieslusznie. No ale nie ma sie co dziwic... osoba, ktora mnie tak nazwala nie znala wszystkich faktow, wiec moge jej wybaczyc.
00:13 / 21.04.2004
link
komentarz (1)
Ach sie rozkaslalem na wieczor. Nagle rozbolalo mnie gardlo nie wiadomo z czego. No ale juz czuje sie lepiej. Motyla noga... zeby tylko nie bylo to zadne chorobsko.
23:17 / 19.04.2004
link
komentarz (3)
I zmien czlowieku minimalnie nastawienie, a wszystko wokol minimalnie sie zmieni. Nie pasuje mi tylko to, ze to dziala na zasadzie kontrastu... kiedy ja jestem na plus, to wszystko wkolo jest na minus, kiedy ja postanawiam przejsc na minus, to wszystko staje sie na plus. Ochujac mozna.
00:33 / 19.04.2004
link
komentarz (2)
Dzis nie mam sily na to, zeby opisywac tu stworzone i niestworzone historie o trojpalczastych malpach, wiec ujme tylko dwa problemy. Pierwszy to taki, iz Władek to dosc oczytany zul. Swojego psa nazwal przeciez tak, jak mial na imie pies bohatera jakiejs ksiazki. Widac, ze Władek zna sie na literaturze. A teraz jesli chodzi o drugi problem... ten caly czat niech sobie o chuja rozbija. Wchodze tam nie czesciej niz raz na pol roku, kiedy to juz jestem naprawde zdesperowany pod wzgledem nudzenia sie, po czym jeszcze szybciej stamtad wypierdalam niz wszedlem. Nie ma sie co dziwic... chujnia na maksa. Wchodze tam chyba tylko po to, zeby zobaczyc, ze to sie nie zmienia odkad wlazilem na czaty kilka lat temu jeszcze na modemie, kiedy nawet TP S.A. nie oferowala uslugi pakietow internetowych. Podsumowujac - czat to chujnia i tyle :,0) A teraz dobranoc.
00:12 / 18.04.2004
link
komentarz (0)
Krotko i tresciwie: dzien raczej udany. Pomimo wieczornego niewypalu (chyba ktos polecial w chuja, ale tym razem moge wybaczyc ze wzgledu na okolicznosci,0) i impreza nie doszla do skutku, to i tak dzien nie byl zly. Ale jak nie jedno hulaszczostwo, to drugie... nadrobilem sobie, o tak :P Niby taki maly wyczyn, ale jednak. A i Iks by go ladnie pochwalil. No ale o wartosci tego hulaszczego czynu bedzie wiadomo dopiero za kilka dni... A teraz pora na dobranoc, bo juz Ksiezyc swieci. Dzieci lubia misie, misie lubia dzieci :,0) Pis.
22:46 / 16.04.2004
link
komentarz (0)
Meczacy i zarazem dobry dzien. Ile sie dzis najezdzilem... znow pol powiatu i jeszcze wiecej :,0) Na liczniku setki kilometrow. W wyprawie poza mna uczestniczyl Ja mówię oraz Jajusz. Nie ma to jak dlugodystansowa podroz maluchem z udzialem trzech wariatow. A i przez okno sie nawydzieralem na przechodniow i rowerzystow, co nieobecny dzis Iks zapewne by pochwalil. A ilu zuli dzis sie przewijalo. Po prostu fajna wycieczka. I nawet bylem pod domem (pod kartonem po butach,0) ubunga hehehe. Wiele sie dzialo. No a jutro szkola. Na wieczor planuje impreze, lecz nawal pracy w ciagu dnia i co za tym idzie koniecznosc urwania sie ze szkoly moze mi troche pokrzyzowac moje wieczorne plany. Jednak postaram sie zrobic tak, zeby bylo dobrze :,0)
23:34 / 15.04.2004
link
komentarz (1)
No niby pracowity i nawet nie taki meczacy dzien, jednak na wieczor padam. Pewnie dlatego, ze pozno zasnalem, wczesnie wstalem i w rezultacie spalem jakies 3 czy 4 godziny. I dzisiaj pewnie bedzie podobnie...
01:33 / 15.04.2004
link
komentarz (0)
Zrobilem poczatkowe napisy... prawie. Czego brakuje? Musze polaczyc je z dzwiekiem. Co mi stoi na przeszkodzie? Nie wiem jaka konfiguracja potrzebna jest w Adobe Premiere. Jak temu zaradzic? Dowiedziec sie :,0) Zatem stoje z robota przynajmniej do jutra. A jutro pewnie znow mi sie odechce nad tym pracowac...
00:45 / 15.04.2004
link
komentarz (0)
Leniwie, ale nawet pozytecznie uplynal mi dzisiaj czas. W pracy posiedzialem zaledwie 2 godziny odnoszac wyniki godne pozalowania, ale w koncu dopiero sie rozkrecam po swietach hehehe. W domu natomiast wykonalem 3 prace do szkoly, z czego jestem bardzo dumny, gdyz tym samym nadrobilem troche zaleglosci. Dzis byla to forma plastyczna, jutro mam zamiar przysiasc nad forma pisana. Zrobilem tez sporo porzadkow z papierami, ktore zalegaly mi nawet od kilku tygodni. Jutro wszystko zawioze zdac i bedzie spokoj :,0) No wlasnie... jutro zebranie. Trzeba znow wstac zaraz po 6, bo nawet ciuchow nie wyprasowalem. Spac mi sie nie chce, pewnie znowu sie zasiedze, a na zebraniu bede odsypial. Ale mniejsza juz o ten temat. Wczoraj wieczorem wraz z Iksem conieco poknulismy, a w nocy przysnilo mi sie znow cos hulaszczego :> Dzis w dzien natomiast w kwestii raczej prywatnej, aczkolwiek rowniez hulaszczej znow posunalem sie do przodu :,0) Jak szalec, to szalec, a co tam. Reszte lepiej przemilcze... no i to by chyba bylo na tyle, jesli chodzi o ta notke.
23:38 / 13.04.2004
link
komentarz (3)
Wieczor, hulaszczyzm sie uaktywnia i juz knowania trwaja... racjonalnie do tego podchodzac - malo prawdopodobne, zeby sie udalo, ale jesli jednak, to znow byloby smiesznie za sprawa Ja mówieja.
23:06 / 13.04.2004
link
komentarz (0)
A teraz to juz w ogole nie wiem, co mam myslec :|
01:10 / 13.04.2004
link
komentarz (2)
Chcialem popracowac troche przy napisach. Programik o wiele lepszy w tej kwestii od poprzedniego, na ktorym pracowalem, ale jeszcze go nie rozgryzlem, wiec nie wszystko, co by mnie interesowalo, jestem w stanie w nim zrobic. Wkrotce nadejdzie taka chwila, ze zamiast biadolenia i po raz kolejny pisania tu o tym, jak to nie przysiadlem z zapalem i po raz kolejny nie bylo zadnych efektow, nadejdzie ta chwila, kiedy napisze tu, ze napisy sa gotowe.
20:07 / 12.04.2004
link
komentarz (0)
I w pizdu wyladowal. I caly misterny plan tez w pizdu...
22:56 / 11.04.2004
link
komentarz (0)
Jak latwo mozna wyprowadzic mnie z rownowagi. Z samego rana niby cichutkie, ale potrafiace mnie obudzic nieustanne stukanie w podloge przez dlugi okres czasu. Kazde stukniecie za stuknieciem tworzy okreslony rytm. Rytmy co jakis czas sie zmieniaja. Kiedy wstalem, myslalem, iz stukanie ucichlo (co byloby calkiem normalne, jesli o mnie chodzi - zawsze najpierw sie mnie budzi, a pozniej wszystko cichnie i jest swiety spokoj do spania, choc juz za pozno, zebym zasnal,0), jednak jak sie dobrze wsluchalem, to stukanie trwalo przez caly dzien. Nastala prawie godzina 23, od jakichs 30 minut juz nie ma stukania, do ktorego w godzinach wieczornych dolaczylo szuranie mebli (ole!,0). Wreszcie ucichlo i stukanie i szuranie po podlodze. Teraz slyszymy gitare basowa oraz spiew - wszystko to tworzy stare przeboje. No tak, skonczyl sie post i wreszcie mozna sie pobawic. Nie wiem nawet co to za kawalek teraz tam na gorze slychac, ale bynajmniej ze slyszenia brzmi znajomo. I gdyby tylko nie zrzedzenie matki, juz dawno zapodalbym jakies mocne biciwa z podwyzszeniem poziomu niskich tonow. Na takich napierdalatorow wystosowalbym swoje - jeszcze mocniejsze napierdalatory przygotowane wylacznie w jednym celu - wkurwic sasiadow. Maja dobrze te chuje, ze w tym momencie nie jestem w domu sam.
11:31 / 11.04.2004
link
komentarz (0)
Nie wiem, jakby to skwitowac najprosciej, ale wkurwia mnie fakt, iz w dzien, w ktorym w koncu moge sie wyspac, bo mam wolne, jakis becwal przez dwie godziny napierdala w podloge tym samym wyprowadzajac mnie ze snu. Kurwa, co to za napierdalator!?! Koniec, wstalem i napierdalanie chyba powoli ucicha. Tyle, ze troche za pozno. Ale i tak mam to w dupie i humor jest na plusie. A temu napierdalatorowi jeszcze kiedys sie odwdziecze... :>
01:26 / 11.04.2004
link
komentarz (0)
Dzisiejszy dzien dobiegl konca. Slonce zaszlo za horyzontem, pora i na mnie. Ide spac. Dobranoc.
22:10 / 10.04.2004
link
komentarz (1)
Wieczorne wyjscie i ogladanie swiatel miasta ostudzilo troche moj hulaszczy temperament. Vis, dzieki za wieczor :,0)
17:11 / 10.04.2004
link
komentarz (0)
Senny dzien dzis. Bardzo. Przysypiam.
00:30 / 10.04.2004
link
komentarz (0)
A jak niecaly rok temu z tym obrazem... to byl dopiero hulaszczyzm ze strony religijnych pan z kolka rozancowego. Albo jak kilka miesiecy temu te dwie neostrady w opolu i jeden telefon - tez ladny hulaszczyzm pokazalem :,0)
23:00 / 09.04.2004
link
komentarz (0)
Powracajac do tej kwestii z poprzedniej notki - nie tyle sie mialo zmienic, co po prostu cokolwiek dziac. I odrobine sie dzialo rano i teraz tez odrobine na wieczor :,0) Hulaszczy ze mnie.
22:52 / 09.04.2004
link
komentarz (0)
Choc w pewnej kwestii nic sie dzis nie zmienilo (moze odrobine tylko z rana,0), reszta dnia nawet dobra. Pojechalem do 71, zrobilem spore zakupy, pod wieczor natomiast spore porzadki na kompie i zajalem sie zalegajacym od dawna zleceniem. Nie idzie tak szybko, jak myslalem, ale wkrotce powinienem miec to z glowy :,0) Jutro moze poczytam conieco, bo w koncu sporo czasu wolnego niby jest.
01:05 / 09.04.2004
link
komentarz (0)
Moze jednak mlotek nie bedzie mi potrzebny :,0)
00:05 / 09.04.2004
link
komentarz (0)
Wssstalismy dzisiaj o 11, a do pracy poszlisssmy dopiero o 13, o tak. Zrobilismy, co mielissmy do zrobienia, bylismy grzeczni. Nawet nie zmeczylismy sie bardzo, ladnie pracowalisssmy i dosssstalismy nagrode, tak tak. Ale teraz juz jestessmy zmeczeni, moj sssskarbie. Musimy isc sspac, bo jutro kolejny dzien wedrowki, tak. Dobry Smeagol, przyniosssl dzisiaj Panu PIT-y z urzedu. Ale juz jessstesmy bardzo spiacy, skarbie, chcemy issc spac. A na wieczor jesszcze posegregowalismy zdjecia sssskarbie. Zyczymy dobranoc.
00:08 / 08.04.2004
link
komentarz (0)
Jako, iz ostatnio za bardzo mi odpierdala, a nie ma komu piznac solidnie mi w leb, zeby zachamowac w moim mozgu kreowanie glupich pomyslow, postanowilem sam przejsc sie po mlotek... i to w doslownym tego slowa znaczeniu.
23:40 / 07.04.2004
link
komentarz (0)
Dzien jeszcze bardziej meczacy, ale i jeszcze lepszy od wczorajszego, ale co tu duzo mowic... taka jest cena zapierdalania hehehe. Jutro powinno byc troche lzej.
00:21 / 07.04.2004
link
komentarz (0)
Dzien byl meczacy, pracowity, ale i owocny. Udalo mi sie nawet zasnac na przystanku w oczekiwaniu na autobus. Jutro powtorka z rozrywki, a nawet lepiej, gdyz o kilka godzin dluzej. Pomijajac jednak aspekty czysto sluzbowe, w ciagu dnia oswobodzilem sie z czegos dreczacego, z czego jestem bardzo zadowolony. Wkrotce pod tym wzgledem powinienem byc czysty jak lza. I choc ona mowi mi jedno, to wewnetrzny glos i tak podpowiada mi co innego. Dzieki za te slowa, ale w tym przypadku chyba wiem lepiej. I choc na to nie wyglada, to chyba dobrze jest.
00:50 / 06.04.2004
link
komentarz (0)
Ktora to juz anomalia? Stracilem rachube, ale wiem jedno - wciaz powraca jak bumerang. I tak kurwa do zajebania... Pozno juz, pora isc spac. Choc czasami cos sie pierdoli, to i tak jest dobrze i wiem, ze bedzie jeszcze lepiej. W2CITO
23:47 / 05.04.2004
link
komentarz (0)
I juz trwa. Trwa nowy tydzien. Pierwszy jego dzien dobiega konca. Dobrze jest, a nawet bardzo dobrze. Sa plany, czekaja mnie spontany, a dzien ogolnie zaliczyc mozna do udanych. Najpierw pol dnia lazilem po 71. Zalatwilem interes, polazilismy po sklepach, a takze, o czym nalezy tu wspomniec, to obserwowalismy pewien eksperyment na rynku. W skrocie: zgraja wariatow przez kilka minut gapila sie w niebo, a my przygladalismy sie im i robilismy zdjecia. Pozniej natknelismy sie na gromade strajkujacych czy tez protestujacych. Rowniez zrobilem kilka zdjec. Tak zleciala mi pierwsza polowa dnia. Druga polowa byla jeszcze lepsza, gdyz bardzo milo spedzilem czas :,0) Ja chcem jeszcze raz :P Humor pomimo, iz juz byl dosc dobry, to jeszcze bardziej sie poprawil, wiec wracalem do domu z bananem na ryju. Po powrocie dokonczylem film, pogoscilem troche Paydego i dostalem propozycje wyjscia, ktora byla trafiona w sedno :,0) Na stawach pojawily sie zabki, ktorym to nalezalo porobic zdjecia. I tak oto te spokojne kumkajace stworzonka narazone byly na ataki wariata z aparatem. Nic jednak im sie nie stalo, poza tym, ze naruszylem odrobine ich prywatnosci. No ale zaraz po zakonczeniu sesji zdjeciowej zostawilismy zabki w spokoju i udalismy sie w droge powrotna. Teraz siedze na gg, pojde spac pewnie okolo godziny pierwszej, a zasne okolo trzeciej. Pobudka natomiast czeka mnie o 6:30. I znow bede bardzo wyspany, nie ma co... i tak napewno do weekendu, jesli nie dluzej.
00:56 / 05.04.2004
link
komentarz (6)
I sie zaczelo. Poniedzialek. Nowy tydzien. Nowy tydzien, ktory niewatpliwie bedzie tygodniem pracowitym. Zaczynajac od dzis musze wczesnie wstac, a snu mi brakuje ostatnio, nastepnie wyjazd do 71. Jade tam w zasadzie tylko w jednym zludnym celu, ktory moze zostanie zrealizowany, a moze nie. Bede wiedzial zapewne dopiero bedac na miejscu. Oprocz tego kilka innych spraw mam do zalatwienia, ale zadna nie satysfakcjonuje mnie na tyle dobrze, azebym mial chec wstawac w srodku nocy i znow tarabanic sie tym kutabusem. Stracilem wene, wiec nie przynudzam dluzej.
22:22 / 04.04.2004
link
komentarz (2)
Niedziela nie byla tak udana jak sobota, ale rowniez dzien moge zaliczyc do udanych. Wszystkie plany na dzisiejszy dzien zostaly zrealizowane. Czekam teraz na nowy tydzien... ten nie byl zbyt dobry, dopiero w weekend troche poprawilo sie moje samopoczucie. Licze na to, iz nadchodzacy tydzien bedzie dobry, moze nie tak dobry jak dzien wczorajszy i dzisiejszy, ale tez dobry. Mam juz mniej wiecej ustalone plany od poniedzialku do piatku, ale sa to tylko ogolne ustalenia, ktore moga jeszcze ulec zmianie... czas pokaze, co przyniesie przyszlosc :,0)
01:23 / 04.04.2004
link
komentarz (2)
Sobota udana byla prawie pod kazdym wzgledem. Oby niedziela byla taka sama, albo i jeszcze lepsza :,0) Jezeli cos mi nie wypali, to czuje, ze siedzac w szkole bede ostro przeklinal pod nosem, no ale tak juz mam hehehe. Licze jednak na to, iz zadnych powodow do takiego wulgarnego zachowania mial nie bede :,0)
17:39 / 03.04.2004
link
komentarz (0)
I stalo sie. Pojechalem do szkoly, siedzialem tam jak na tureckim kazaniu w oczekiwaniu na najwazniejsze wydazenie dnia :,0) W okolicach godziny 12 wyskoczylem z klasy niczym Filip z konopii (indyjskiej? :P,0) i udalem sie tam, gdzie mialem byc :,0) Czas niestety szybko zlecial, a po tym calym przedsiewzieciu pojechalem do roboty doladowac sobie konto :P Niestety dalo sie to zrobic tylko raz :/ Tak czy owak jutro tez moje konto powinno zostac doladowane :,0) W poniedzialek tez pomysle o doladowaniu :> Ale dosyc bzdur. Humor z rana dosc dobry mialem, gdyz powodowalo to moje podekscytowanie. Teraz humor tez mam dobry, ale jestem nieco spiacy. Przed zakonczeniem notki pochwale sie jeszcze, ze zrobilem dzis pare fotek z ukrycia dosc ciekawego obiektu... z pewnoscia Iks sie ucieszy :>
22:17 / 02.04.2004
link
komentarz (2)
Dzien uplynal mi leniwie. Wieczorem postanowilem wziac sie za cos pozytecznego i niewiele dalo to rezultatow... zajalem sie napisami do filmu, ale wszystko jasny szlag trafil i musze robic od poczatku... dobrze, ze niewiele tych napisow mialem zrobionych. Postanowilem tez odrobic pare zadan do szkoly... pity jak pity, ale rysowanie na dzis nie bylo dobrym pomyslem. Tylko sie zdenerwowalem. Na szczescie zawsze wierny "Mortal Kombat 4" szybko rozladowal napiecie panujace wewnatrz mnie :,0) Jutro po szkole impreza, ale nie wiem, czy na nia pojde... po trzech dniach opierdzielania sie czuje, ze prawie wyzdrowialem, ale to jeszcze nie to... nie chce na nowo sie rozchorowac, wiec nie wiem tez, czy pojde na ta bibke. Moze jeszcze sie wstrzymam. Zobacze jutro.
16:16 / 31.03.2004
link
komentarz (0)
Psychicznie zajebiscie, fizycznie konam niczym po starciu z Kintaro :/
01:20 / 31.03.2004
link
komentarz (0)
Wstalem z nieprzyjemnym uczuciem w ustach. Choroba nadal mnie meczy. Pomimo to udalem sie na wycieczke krajoznawcza do krainy zwanej Brochochujem. Podczas wyprawy wraz z Iksem porobilismy sporo zdjec. Bylo wiele radosci. Radosc niestety obrocila sie w smutek, gdy poczulem ostry bol gardla. Plany na czwartek wiec chyba ulegna zmianie, nad czym bardzo ubolewam... a mialo byc tak pieknie. Kolejne dni pracy odpadna, bedzie mniejsza wyplata i nie dojdzie do waznego przedsiewziecia. Ale moze to nawet lepiej? Postaram sie spojrzec na to wlasnie z tej strony :,0) A teraz z innej beczki. Sciagnalem sobie dzis "Mortal Kombat 2" ze stronki, bo nie chcialo mi sie tego szukac na plytkach :P (wielkie dzieki Finch za linka,0). Sciagalo sie 10 minut, a efekt jest zaskakujacy :D Pieknie dziala z dzwiekiem na Win XP!!! Jestem caly w skowronkach :D Giera smiga jak nalezy. Na noc nie odpalam, bo do rana od kompa nie odejde. Wlacze za to film, gdyz jutro robie przymusowe wolne... dzis ledwo mowilem, jutro pewnie nie wydam z siebie zadnego dzwieku, wiec robote mam uniemozliwiona. Moze zrobie napisy do filmu, moze poczytam "Silmarilliona", a moze bede wlasnie gral? Zobacze w dzien. And now... ide sie myc i odpalam film. Jest pozno, powinienem isc spac, ale i tak nie zasne, gdyz cos nie bedzie dawalo mi spokoju... juz ja wiem co to takiego :P
21:02 / 30.03.2004
link
komentarz (1)
Czas mi cos ostatnio za szybko spierdala... ani sie obejrze, a juz 21 czy 22. Zmiana czasu o godzine nie ma tu nic do rzeczy, bo przeciez wczesniej wstaje. Tak czy owak cos mi to ostatnio za szybko leca te godziny wieczorami... tym bardziej, ze nie robie prawie nic.
19:54 / 30.03.2004
link
komentarz (1)
Ta choroba mi teraz cholernie nie pasuje :/
01:08 / 30.03.2004
link
komentarz (0)
Zachcialo mi sie robic napisow do filmu na noc... niestety pozno jest i musze zrezygnowac z tego pomyslu, gdyz rano czeka mnie pobudka. A rano pewnie zapalu juz nie bedzie :( Ale co sie odwlecze, to nie uciecze czy jak to tam szlo.
00:25 / 29.03.2004
link
komentarz (15)
Przez ostatnie 2 tygodnie sporo sie pozmienialo. To byl pracowity okres. W sprawach sluzbowych choc czasami bylo ciezko, to jednak udalo mi sie wyjsc na prosta. Mysle, ze to za sprawa pogody, ktora w znacznym stopniu sie poprawila (pomimo, ze ostatnie dni temu przecza,0). W sprawach prywatnych tez odrobina pozytywnych zmian. Popracowalem troche nad filmem (koniec juz bliski, pod warunkiem, ze poswiece temu jeszcze troche czasu,0), dogadalem sie z kilkoma osobami odnosnie paru kwestii, ogolnie dobrze jest. Nawet sasiada mam juz z glowy, bo po dlugich i licznych akcjach z cyklu "Pat i Mat" zakonczylem wreszcie robote przy podlaczaniu go do sieci, a hajs zgarnalem :,0) Musze jeszcze tylko uregulowac 2 dlugi u osob, ktore pomogly mi w realizacji tego dziela. Z innej beczki, opracowalem sobie maly projekcik. Jak na razie idzie mi calkiem niezle, choc po drodze napotkalem na nieuniknione trudnosci. Pomimo to jestem dobrej mysli. Podobny pomysl ma tez jeszcze jedna osoba, ktorej odrobine pomagam w realizacji. Wspolnymi silami latwiej osiagnac swoj cel :,0) Oprocz tego mam pare pomyslow na blizsza i dalsza przyszlosc, jesli wszystko pojdzie po mojej mysli, to bede krotko mowiac szczesliwy :P To chyba tyle jesli chodzi o podsumowanie ostatnich dwoch tygodni.

PS. Czasami czuje sie jak bohater gier RPG... jak nie chasam na wolnym powietrzu z mapka terenu w dloni, w celu odnalezenia kilku NPC, gdyz takie mam aktualne questy, to prowadze charyzmatyczne rozmowy i przekonuje innych NPC do swoich racji. Wszystko co robie wzbogaca mnie o doswiadczenie i pozwala awansowac na wyzsze poziomy. Tylko miecza mi brakuje do szczescia, ale niekoniecznie, bo klimaty RPG sa rozne, wiec uzbrojenie w postaci miecza nie stanowi tu reguly.

PS2. Wkrecilem sie... chyba za duzo "Neverwinter Nights" ostatnio :P
16:54 / 28.03.2004
link
komentarz (1)
A moze wszystko zalezy glownie od naszego nastawienia? Moze to jest wlasnie kluczem do sukcesu? Nastawiajac sie na to, co chcialbym zdobyc robilem tak, zeby dalej chciec, a nie, zeby to miec. Nastawiajac sie natomiast na to, zeby to miec przychodzilo mi to az za latwo. Moze wlasnie tym sposobem mozna osiagnac to, na czym nam zalezy.
14:33 / 28.03.2004
link
komentarz (2)
Alez mialem piekny sen. Riplej! Riplej! Nie ma ripleja...
03:07 / 28.03.2004
link
komentarz (4)
Osz kurwa, ale mam zawias :D Siedzialem sobie, byla 1:59, zagapilem sie w monitor, minela niby minuta, a na zegarze 3:00. Ale wykurwiscie :D A moze to UFO mnie porwalo na godzine i mnie sie wydaje, ze minela tylko minuta? Ale czad :D I nawet nic nie poczulem :D A na powaznie... przez jebana zmiane czasu spie dzis o godzine krocej :/
01:50 / 28.03.2004
link
komentarz (2)
Sobota zleciala mi bardzo leniwie. Obejrzalem film, troche pogralem, porobilem troche porzadkow. Czas zlecial nawet szybko. Odwiedzilo mnie tez dzisiaj pare osob, a mianowicie najpierw Paydy, a pozniej Kuba. O tak, ten Kuba - moj sasiad, ktory ma 50 lat. Przyszedl i nie mogl ustac na nogach, tak sie zataczal i malo co nie wywrocil. A jak cos mowil... ciezko bylo go zrozumiec. Chcial pograc w cos, odpalilem mu wiec Pinball. Ledwo wystrzelil bile, a juz zaczal klaskac z radosci, ze to byla pierwsza czynnosc, ktora mu sie dzisiaj udala. Oczywiscie obraz mu sie rozmywal, wiec dlugo sobie nie pogral, gdyz ciagle bila mu uciekala. Ale czego tu chciec, jak on od rana cos pil. Powiedzial mi tez, ze ostatnio w koncu nauczyl sie czytac. Ja mysle, ze jednak mnie troche wkrecal... czytac to on umie, ale nazwy trunkow i ile procent na nich jest. A jeszcze nalezy wspomniec, ze jak tylko wypatrzyl aparat, to powiedzial "rób mi tu kurwa zdjęcie, bo ci zajebie ty chuju" (oczywiscie bardzo belkoczac, ja napisalem wersje poprawiona, aby mozna bylo zrozumiec, co ten osobnik chcial mi przekazac,0). Nie mialem wyboru, zrobilem wiec temu pijakowi kilka zdjec, jednak dla ogolnej przyzwoitosci nie zamieszcze ich do wgladu publicznego. Kuba posiedzial u mnie kilkadziesiat minut, pobelkotal, powiedzial, ze mu sie spodobalo i oznajmil tez, ze chce jeszcze przyjsc. Nie powiem, zebym cieszyl sie z jego decyzji, gdyz po jego odwiedzinach w calym domu walilo spirytusem. Dobrze, ze go przypilnowalem, bo w pewnym momencie zapomnial, ze nie jest u siebie i chcial meble poprzesuwac. Ach ten Kuba... rozbojnik jeden i nic wiecej.
01:49 / 27.03.2004
link
komentarz (0)
Zrobilem dzis troche porzadkow na biurku i na kompie. Znalazlem troche smieci. Alez mialem burdel na dysku... i w glowie jak tworzylem coniektore pliki hehehehe.
01:33 / 27.03.2004
link
komentarz (0)
Ciemno juz, wszystkie chuje poszly spac i nie ma z kim gadac. Innych zajec tez nie mam, ale niestety spac mi sie nie chce. W pewnej kwestii chuj bombki strzelil, natomiast jeszcze jest alternatywa. Kto wie, co z tego wyniknie.
00:05 / 27.03.2004
link
komentarz (0)
Damn! Spoznilem sie o te kilka pierdolonych dni. Chuj by to strzelil.
02:05 / 26.03.2004
link
komentarz (4)
Dzien pelen przygod, a zwlaszcza pozny wieczor :,0) Pobudka o 6:30 przerwala mi przepiekny sen. Wstawanie o tak wczesnej porze zaledwie po 4 czy 5 godzinach snu wcale mi sie nie usmiechalo, zwlaszcza, iz za oknem bylo wietrznie, zimno, mokro i ponuro. Wstalem, poswiecilem sie i pognalem do roboty. Juz na dzien dobry na przystanku spotkalem Cygana - mojego ulubionego nakrecacza bib z ZZ. Ow "dj" sypal kurwami na prawo i lewo narzekajac na jakiegos swojego kumpla. Nevermind. Wraz z Ja mówię udalem sie do Chujowa (czyt. czeszowa,0), gdzie przeczekalismy ok. 30 minut pod wiata przystankowa i drugie tyle poza wiata na deszczu i wietrze, ze o zimnie nie wspomne stojac i czekajac na jakis dylizans do Chujowic (czyt. bukowic,0). W koncu sie udalo. W Chujowicach rozpoczelismy prace. Pomimo fatalnych warunkow atmosferycznych poszlo calkiem niezle, choc niestety mocno sie zaziebilem i czuje, ze w dzien bede nie do zycia. Bywa, czasem trzeba sie poswiecic dla wyzszych celow. Za to odpuszcze sobie szkole i wreszcie wypoczne. Ma to tez jeden minus, ale odrobie sobie kiedy indziej. Wracajac jednak do tematu, po okolo 4 godzinach domokrazenia w nieustajacym ani na krotka chwile deszczu (czasami nawet ze sniegiem,0) udalem sie na przystanek, skad pojechalem wraz z mym wciaz ja-mowiacym towazyszem spowrotem do Chujowa. Tam czekalismy ponad godzine na dylizans do mego rodzinnego miasta. W tym momencie atrakcje na jakis czas ucichly. Mialem czekac kilka godzin na przyjazd mego koordynatora (ktory to zarazem jest mym padawanem, gdyz sam go w nie tak jeszcze odleglych czasach uczylem roznych sztuczek oraz zglebiania tajnikow skutecznej sprzedazy,0). Umowieni bylismy na polnoc. Nie zjawil sie na czas. Zadzwonil i oznajmil, iz bedzie ok. godziny pierwszej. W chwili, gdy jeszcze na niego czekalem stojac na klatce schodowej uslyszalem kroki. Mareczek podszedl do drzwi, uscisnal mi dlon z wielkim impetem uzywajac do tego wzmozonej, aczkolwiek niepotrzebnej sily, pedalskim glosikiem zapytal, czy wyszedlem na fajeczke i podreptal sobie do gory. W chwili, gdy zniknal za horyzontem zakreconych schodow slyszalem tylko tuptanie przypominajace wchodzenie po schodach kobiety na szpilkach. No coz... nie zwrocilem uwagi na obowie Mareczka. Po tym incydencie postanowilem wrocic do mieszkania i czekac na koordynatora - Tomka Stółnocnego (jest to bodajze trzecie przeobrazenie jego oryginalnego nazwiska,0), ktoremu nadalismy po raz kolejny nowe nazwisko - Tomasz Północny. Jak juz wyzej zaznaczylem, pan Północny przedzwonil do mnie i poinformowal mnie, iz zjawi sie w okolicach godziny pierwszej. Do tego czasu zdazylem jeszcze wirtualnie pokonwersowac z Iksem, ktory to rowniez postanowil przybyc na spotkanie w srodku nocy zorganizowane tuz pod posterunkiem policji. Wymiana papierow, ciemne interesy, gadanie i chalasowanie podczas, gdy ludzie z pobliskich blokowisk chca spac to tylko czesc atrakcji, jakie nas spotkaly. Nie omieszkalem uwiecznic tego spotkania za pomoca cyfrowej techniki zapisu obrazu. Z tejze krotkiej, ale jakze owocnej wyprawy wynioslem tez zdjecie z pacholkiem na glowie, przy ktorym caly ujebalem sie smarem, ale bylo warto :P oraz zdjecie pod kioskiem z... a to moze niech lepiej nie bedzie rozglaszane publicznie wszem i wobec. W chwili, gdy konczylismy dokonywanie ciemnych interesow podjechal radiowoz. Panowie poprosili nas troche blizej i zaczeli wypytywac. Krotki wal i sobie odjechali nawet nas nie spisujac. Na moje szczescie nie zauwazyli smaru na dloniach niespecjalnie zdjetego z pacholka drogowego, bo podejzewam, iz moglbym miec z tego powodu klopoty... pracownik powaznej firmy ogolnopolskiej, rzekomo pozno konczacy prace i rozdzielajacy dokumenty na miescie w srodku nocy ma ujebane paluszki smarem. Cos chyba jest nie tak. Tak czy owak wszystko dobrze sie skonczylo, ja wrocilem do domu i postanowilem napisac takie oto sprawozdanie z dnia wczorajszego laczacego sie z dniem dzisiejszym. Dziekuje za uwage.
07:00 / 25.03.2004
link
komentarz (2)
Mialem taki piekny sen i niestety musialem go przerwac, gdy zadzwonil budzik. A szkoda, wielka szkoda. Zwlaszcza, iz przerwalem go na darmo, gdyz pogoda krotko mowiac skurwila sie jeszcze bardziej i teraz siedze przed monitorem, co jest wprost zachowaniem paranoicznym siedziec przy pececie o 7 rano bez celu. Fuck! Tak czy owak przez sen zaswital mi pewien pomysl i ciesze sie, ze nie wylecial mi z glowy po przebudzeniu. Musze sie z kims skontaktowac i wypytac jeszcze raz o szczegoly w pewnej kwestii, a nastepnie... Juz ja kurwa pokaze na co mnie stac :>
19:41 / 24.03.2004
link
komentarz (2)
Dzien dzis bardzo leniwy, ale nie najgorszy. Mysle, ze to za sprawa ponurej pogody. Robic mi sie nie chcialo, ale i tak poszlo w miare dobrze. Przed robota jeszcze zajalem sie troche praca nad filmem i chyba niewiele mi juz zostalo. Jesli nie opusci mnie zapal, to do wakacji powinienem go skonczyc :,0) A jesli chodzi o mego sasiada, to dzis wreszcie sfinalizowalem podlaczenie go do sieci. Kaska wplynela do mego portfela, jutro zajme sie wiec splacaniem dlugow. Teraz troche sie nudze, ale ogolnie dobrze jest.
23:57 / 23.03.2004
link
komentarz (2)
Jesli sie uda, to przybiore chyba nowa strategie. To wbrew pozorom moze sie okazac latwiejsze niz przypuszczam, a efekty dzialan moga byc nieoczekiwane i zdumiewajace. Jednakze w najblizszym czasie brakuje mi obiektow doswiadczalnych.
00:34 / 23.03.2004
link
komentarz (0)
Hmmm... a jesli spojrzec by na to z innej strony, to zawsze troche zabawy jest. A nawet jesli czasem nie ma, to przeciez nic nie trace.
00:21 / 23.03.2004
link
komentarz (2)
I tak sobie tylko mysle po kiego chuja mi to? Mam wazniejsze sprawy na glowie, takie duperele mozna zostawic na pozniej... duzo pozniej.
00:01 / 23.03.2004
link
komentarz (0)
To tak gdzies do konca, moze tylko do polowy tego tygodnia, a pozniej zobaczymy. A jutro wyprawa na wschod.
22:58 / 22.03.2004
link
komentarz (2)
I czemu dalej brne w to gowno?
11:52 / 22.03.2004
link
komentarz (1)
Wczorajszy wyjazd na enemef byl w miare udany. Atmosfera oczywiscie na najwyzszym poziomie, klimatycznie tez wszystko ok :,0) Minusem byla podwyzszona temperatura w sali, co troche przeszkadzalo w ogladaniu. Pierwsza czesc obejzalem cala, bez zmruzenia oka :,0) Na drugiej odczulem juz troche zmeczenie, ale tez zarejestrowalem caly obraz. Moj towarzysz mial troche mniej szczescia, gdyz przysnal w polowie i musialem go budzic na akcje w Helmowym Jarze hehehe. On za to na trzeciej czesci trwal wytrwale na posterunku, kiedy ja juz nie wytrzymalem i co chwile przymykalem oczy, a film ogladalem tylko psychicznie wsluchujac sie w to, co sie dzieje. Kiedy natomiast fizycznie w ciagu kilku sekund odzyskiwalem nadwatlone sily niczym Gimli pod koniec pierwszej czesci, to film rejestrowalem tylko obrazowo, psychicznie natomiast musialem jeszcze dochodzic do tego, co sie dzialo. Tak czy owak najwazniejsze sceny obejrzalem i fizycznie i psychicznie, wiec bylo ok. Pojechalbym jeszcze raz, tyle, ze musialbym byc bardziej wypoczety przed takim maratonem. 10 godzin bez przerwy w kinie, cos wspanialego, ale meczacego. Z kilku miejsc bylo slychac chrapanie na sali, wiec niektorzy faktycznie nie dali rady. Krotko podsumowujac noc byla udana.

A z innej beczki. Po powrocie do domu przespalem sie kilka godzin, pozniej posiedzialem na gg i wybylem na wieczor z domu, a tego bylo mi trzeba. Szukalem kogos do wybycia, w pewnym momencie zadzwonila Vis i w mig przedziezgnalem sie w inne odzienie, po czym wyskoczylem z lepianki. Wieczor rowniez byl udany. Przed snem bylo mi trzeba troche rozrywki i odpoczynku na swierzym powietrzu. Na miescie byla cisza i spokoj... temperatura nieco obnizona w stosunku do ostatnich dni, gimbusy wiec siedzialy w domach. Ja tez po jakims czasie udalem sie do swej izby na spoczynek, usnalem w miare szybko. Tak konczy sie historia z pewnej marcowej soboty i niedzieli.
16:41 / 20.03.2004
link
komentarz (3)
Dzien zaczal sie w miare pogodnie. Choc zostalem brutalnie obudzony, a jak juz mialem spokoj, to musialem wstawac, bo byla najwyzsza pora na to. Plany na pierwsza polowe dnia niestety nie wypalily, ale tyle dobrego, iz zostaly przelozone na termin pozniejszy. Humor mialem jeszcze dobry, ale zaczal sie on psuc w miare uplywu czasu. Pogoda rowniez sie pogorszyla. To, ze troche temperatura spadla, to nawet i lepiej, gdyz na dzis 10 stopni mi odpowiada. Przeszkadza mi natomiast deszczowy nastroj. Zaraz wybywam do Kupodrona, u ktorego mam zamiar humor sobie poprawic, a nastepnie wbijamy do 71 na nocke w Śródziemiu :P Dla pewnosci juz uzbroilem sie w apap, gdyz po ponad 10 - godzinnym kinowym seansie moja glowa moze ekplodowac bez srodkow przeciwbolowych hehehe. Tutaj watek mi sie urywa.

A na zakonczenie notki mala filozoficzna mysl: "Czasem zastanawiam się, jak to możliwe, że ten, kto stworzył świat, może teraz zwykłym ludziom czynić krzywdę".
22:57 / 19.03.2004
link
komentarz (2)
Fazy dnia: dobrze - chujowo - chujowo - dobrze. Zaczelo sie od porannego wyjazdu na zachod. Odrobine sie tam z Iksem poszalalo, conieco posprzedawalo, ogolnie dobrze. Musze przyznac, ze w Ośce o wiele mniej gimbusow szlaja sie po ulicach niz w naszym dziwacznym miasteczku. O wiele spokojniej jakos tam jest. Pomijajac na razie jednak aspekt wiosny, to nalezy wspomniec, iz po drodze napotkalismy ciekawy widok kilku muszli klozetowych, ktorych zdjecie mam juz u siebie, a takze w drodze powrotnej trzech panow spozywajacych czysta w publicznym busie :,0) Po powrocie do domu od razu zajalem sie praca nad siecia. Kurwa mac. Oczywiscie cos musialo pojsc nie po mojej mysli i humor moj znacznie sie obnizyl. Po blisko trzech godzinach straconych na niczym wybylem z domu w celach czysto prywatnych. Liczylem na to, iz odpoczne sobie z browarkiem na stawach. Ni chuja. Ludzi w pizdu i jeszcze troche. Istny wiosenny szal. Cale stawy oblegane, dobrze, ze chociaz w glebi lasu znalazlem schronienie. Browarek zostal spozyty w tempie blyskawicznym. Takie dobre zakonczenie dnia. Jutro sobota. Na pierwsze (jak dla mnie :P,0) godziny dnia mam juz plany, noc tez mam rozplanowana. Dobrze jest :,0) Na teraz to chyba tyle. Joł.
09:59 / 19.03.2004
link
komentarz (8)
Ostatnio jaram sie kawalkiem "Z dnia na dzień". Podoba mi sie bit, podoba mi sie tekst i ogolnie jakos tak mnie cos w tym poruszylo. No a z innej beczki. Finansowo troche mi sie ostatnio pokomplikowalo. Apeluje wiec do wszystkich dluznikow o zwrocenie przynajmniej czesci moich wlasnosci finansowych :,0) A teraz znow z innej tematyki. Wstalem dzis dosc wczesnie, bo zaraz po 9 juz dzwonil budzik. Mam troche spraw do zalatwienia, wiec wolalem wczesniej wstac, aby nie robic wszystkiego na nagly zapieprz pozniej. Czuje sie troche jak na kacu, ale to pewnie dlatego, iz sie nie wyspalem. Jednakze pogoda jest tak piekna, ze pomimo niewyspania az chce sie wstawac. Za 2 godziny jade w teren, po powrocie dokoncze troche pracy na ten tydzien i jesli po raz kolejny nikomu nie zmienia sie plany na wieczor, to ponownie wybywam w plener. Dosc mam juz siedzenia w tej izbie, kiedy za oknem sa ciekawsze zajecia.
00:25 / 19.03.2004
link
komentarz (1)
Damn!! Ile razy mozna popelniac ten sam blad? Znowu brne w cos, czego bede zalowal, a w tego typu kwestiach bledy sa niedopuszczalne. Niech mi ktos piznie w leb i mnie uspokoi :,0)
22:44 / 18.03.2004
link
komentarz (3)
Dzisiejszy dzien byl nawet udany. Na wieczor troche spiec z coniektorymi i niestety zmiana planow, ale wiadomo, ze nie zawsze jest tak jak trzeba. Zabawny byl dzisiaj jeden dziadek, wedlug ktorego w pewnym miejscu rzadza kury. Anegdote te opowiem kazdemu zainteresowanemu przy dowolnym spotkaniu na zywo, jesli tylko bede o tym pamietal, bedzie ku temu okazja i... a dosyc pierdolenia :,0)
21:51 / 17.03.2004
link
komentarz (0)
Zrobilo sie cieplo. O tak :P O wiele lepiej sie pracuje, mozna chasac chyzym krokiem bez przeszkod i az z usmiechem gania sie po okolicy. Ma to niestety jednak swoje zle strony... otoz wraz z nadejsciem wiosny wszelkie robactwo powylazilo spod kamieni. Idac przez miasto mijam gimbusa za gimbusem. Armia dziewczyn napierajaca po chodniku w moja strone wydaje sie nadciagajacym koszmarem, gdyz jestem zmuszony mijac jeden jej oddzial za drugim. Nie da sie spokojnie przejsc. I tylko czekam na wieczor, kiedy te wszystkie gimbusy wracaja grzecznie do domu, zeby pouczyc sie na nastepny dzien i isc ladnie spac o 22. A tak btw w ciagu ostatnich 24 godzin osiagnalem wyzszy stan swiadomosci. Jestem ponad wszystkim, co przyziemne, mentalnie czuje sie wysmienicie. Taka faza potrwa jeszcze przez kilka godzin, moze dni, po czym znow powroce do przyziemnych spraw. Poki co zyje w innym swiecie. Szkoda tylko, ze z samego rana zostalem brutalnie obudzony dzwonkiem... szkoda, bo snily mi sie takie piekne sny, chociaz ten ostatni, ktory mialem przerwany rownie dobrze mogl okazac sie na koniec zdradliwym koszmarem. W sumie to i lepiej, ze zostal przerwany. Zapomnialbym jeszcze dodac, iz dzisiaj byl chyba ostatni odcinek serialu "Pat i Mat", jesli chodzi o prace czysto fizyczne. W piatek powinien ktos przyjsc, coby zarobic koncowki na kablu, a mnie pozostanie obsadzenie karty sieciowej u Pat'a (czy tez Mat'a,0) i meka na jego Win98 (albo ewentualny format i reinstall :>,0).
12:43 / 17.03.2004
link
komentarz (2)
Strzyzenie, film, Bik, szewc, sklep, biuro, robota po godzinach, dalej brak pomyslu. Taki plan na dzisiejszy dzien, przy czym pierwsze 2 punkty mam juz za soba.
20:59 / 16.03.2004
link
komentarz (2)
"Kutaći" - byla to kontynuacja serialu "Pat i Mat", ktora jak na moj gust nie byla juz tak dobra, jak pierwotna wersja. Jednakze w moim zyciu codziennym nowa wersja okazala sie chyba bardziej jeszcze smieszna. Mam tu na mysli rozwoj poziomu humoru za sprawa ingerencji kolejnych sasiadow. Zacznijmy moze od pana S., w pewnych kregach znanego rownie dobrze jako Rumcajs. Otoz osobnik ten wracajac dzis do swego mieszkania okolo godziny 17 nekany byl przez bardzo silne wiatry ze wschodu i zachodu. W pewnym momencie wiatr byl tak mocny, iz powalil mego sasiada jak dlugiego. Po chwili jednak wiatr nieco ustapil i pozwolil podniesc sie z ziemi Rumcajsowi, a ten jeszcze odrobine ogluszony snul sie chodnikiem, az dotarl do schodow. Jakos wdrapal sie na swoje pietro i chyba mial problemy z zamkiem. Przesiedzial na klatce schodowej troche czasu, po czym ucichl. Moze teraz dla odmiany zajmijmy sie plcia piekna. Wyobrazmy sobie kobiete w wieku ok. 21 - 23 lat. Wzrost ok. 175 - 180 cm. Wyglad nieco powyzej przecietnego. Fryzura: krotkie wlosy, zafarbowane. Dzis zdarzylo sie cos wyjatkowego. Bez watpienia. Poniewaz kilka dni temu nie zareagowalem na wezwanie pomocy, dnia dzisiejszego nalezalo wyslac do mnie specjalnego posla z ponowna prosba o pomoc. Odmalowana, wyeksponowana, wystroila sie jak zaba na zastrzyk. Dzwoni do drzwi i prosi o pomoc. No tak... szkoda tylko, ze mnie to nie rusza. Jednak poszedlem, poszedlem dla swietego spokoju, bo wiedzialem, ze jesli nie teraz, to za kilka dni znowu beda mi truc. Zamiast sie stroic i eksponowac swoje walory lepiej nauczylaby sie pracowac na swoim sprzecie, a nie mnie wzywala do pomocy. Jakby to ktos zaspiewal... "people are strange". Pozdro :,0)
20:30 / 16.03.2004
link
komentarz (2)
Wczoraj jeszcze przed snem mialem cos napisac, ale zapomnialem. Otoz chodzi o to, ze z przynajmniej jednego dosc waznego powodu moge miec satysfakcje.
23:28 / 15.03.2004
link
komentarz (7)
A... zapomnialbym. Jesli chodzi o weekend, to na sobotni dzien nie mam planow, ale na noc wbijam na enemef z "Władcą". Oj bedzie goraco, bedzie :,0) A co za tym idzie... niedziele pewnie przekimam hehehe.
23:08 / 15.03.2004
link
komentarz (4)
Bedac w jeszcze nie doskonalym humorze zaraz po powrocie z pracy odpalilem "Mortal Kombat 4". Po chwili grania (i kilku rozerwanych w polowie cialach,0) od razu poprawil mi sie humorek :P Nie ma to jak maly rozlew krwi na ekranie.
22:47 / 15.03.2004
link
komentarz (0)
Nowy tydzien zaczal sie bardzo wczesnie i dosc meczaco. Poszedlem spac dosc pozno w nocy, pobudke mialem po 6. W 71 zalatwilem pare spraw. Niezmiernie cieszy mnie fakt, iz nadchodzi wiosna, jest cieplo i nie trzeba miec na sobie sterty niewygodnych ciuchow :,0) No ale wracajac do tematu... zalatwilem, co mialem zalatwic, a nalezy wspomniec, iz przy zalatwianiu owych spraw wspomogl mnie Ja mówię :,0) Chlopak zna sie na rzeczy, wiec po dzisiejszych ustawieniach jesli dobrze pojdzie, to pomorze mi on jutro przy realizowaniu kolejnego odcinka serialu "Pat i Mat" hehehehe. A wracajac do przebiegu mojego dzisiejszego dnia... po powrocie z 71 nieco zmeczony, ale udalem jeszcze sie do pracy, coby pozalatwiac kolejne sluzbowe (i nie tylko,0) sprawy. Okolo 17 wybylem do domu, spisalem jeszcze co trzeba i mniej wiecej przygotowalem sie na jutrzejszy wyjazd w piekne rejony podmilickich lasow i wlaczylem film. Obraz niestety tak przynudnawy jak dla mnie, ze po raz kolejny na nim usnalem. W miedzyczasie przyszedl Paydy, wiec doszedlem do wniosku, iz skoro mnie zmogl sen i mam zamiar ulozyc sie do spania na niewygodnym fotelu, a Paydemu i tak nie bedzie to przeszkadzalo, bo jemu do szczescia wystarczy komp z dostepem do netu, to dopuscilem go do swego peceta i jebnalem sie w kime :,0)

A z innej beczki. W TV wlasnie mowia o wysokim rachunku TP S.A. w jednej ze szkol. Najpierw podejzewaja, iz spora kwota zostala nabita przez laczenie sie przez prawie godzine z Wyspami Św. Tomasza (gdzies w Afryce,0) - jesli dobrze uslyszalem, a bylo to polaczenie internetowe. Hmm... jezeli dobrze pamietam, to za czasow epoki laczenia modemowego na co bym nie wlazil, to zawsze placilem tyle samo, czy byla to nasza polska stronka onetu, czy portal z USA, czy nawet serwery Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Druga kwestia - podejrzewaja teraz wplyw dialerow. No fakt... na tym mozna bylo troche natluc za godzine. Ale wtedy takie polaczenia sa wskazane jako 0700, a nie jako zwykle polaczenia telefoniczne. A... mniejsza o to. Po prostu w TV wypowiadaja sie ludzie, ktorzy nie maja zielonego pojecia o tym, o czym mowia.

Wracajac natomiast do spraw, ktore mnie dotycza, to ciesze sie, iz mam juz plany prawie na caly tydzien. Poniedzialek mam na szczescie juz z glowy, na wtorek, czwartek i piatek mam sprecyzowane plany. Sroda jeszcze pozostaje pod znakiem zapytania, ale tez mniej wiecej wiem, czym sie zajme. Odnosnie weekendu... moze rusze dupsko i odrobie zalegle zadania domowe do szkoly, zeby sie pozniej nie okazalo, ze z czyms zalegam i bede mial krotko mowiac nie za ciekawa sytuacje. Dobra, dosc pieprzenia, ide sie odlac.
01:39 / 15.03.2004
link
komentarz (3)
Czuje, ze odzywam. No tak, w koncu wiosna idzie, poltorej godziny temu zaczal sie nowy, lepszy tydzien, wiem, co mnie czeka i co mam robic, mam wszystko dobrze rozplanowane. Dzisiejszy dzien bedzie jeszcze taki sobie, ale od wtorku zaczynam dzialac. Licze tylko na to, ze ten bubek nie bedzie mi juz trul, bo dzisiaj ze wszystkim sie uporamy. Akcje w stylu "Pat i Mat" lubie ogladac, ale tylko na ekranie, a nie w zyciu codziennym, kiedy musze z kims wspolpracowac. Podsumowujac ten temat - najprawdopodobniej czeka mnie dosc ciezki dzien, ale mam nadzieje, ze we wtorek wreszcie odzyje.

Kilkadziesiat minut temu pojawil sie pewien pomysl. Wlasciwie, to pomysl w mojej glowie istnial juz od dawna, ale dopiero teraz przybral on nowe oblicze. Jesli projekt wypali i wszystko pojdzie po mojej mysli, to bedzie doskonale :,0) Tak wiec tym optymistycznym akcentem konczymy niedzielny wieczor. Dobranoc.
00:14 / 15.03.2004
link
komentarz (0)
Decyzje na spontanie to najlepsze decyzje, jakie mozna podjac... nawet, jesli czasami sie ich zaluje :D Jest pomysl, wiem, co jest potrzebne do jego zrealizowania, choc czasu jest malo, to i tak powinno byc dobrze :,0)
22:37 / 14.03.2004
link
komentarz (4)
"Doceniamy, to co mamy..." - szkoda, ze nie wszyscy potrafia doceniac to, co maja. Oby tylko obudzili sie na czas.
19:26 / 14.03.2004
link
komentarz (0)
Przed chwila byl u mnie Pat (a moze Mat,0), cobym mu pomogl szafke wniesc. Az dziw, ze nic nie zniszczylismy po drodze ;,0) No wiec ja ulozylem sie do snu, przekimalem ze 20 minut, a sasiad mnie obudzil. Jutro kolejne starcie na klatce. Oby jutro zostalo wszystko zalatwione, chce tego goscia miec juz z glowy i przyjmowac od niego tylko hajs w formie regularnych comiesiecznych wplat za nielegalne korzystanie z uslug telekomunikacyjnych. Na wieczor wiecznie jarajacy mnie kawalek Grammatika - "Czasem".
02:01 / 14.03.2004
link
komentarz (0)
Jak to sie mowi "uderz w stol, a nozyce sie odezwa" - no to gadam... a moze nikt nie udezyl w stol, a zaledwie zastukal o podloge?
01:53 / 14.03.2004
link
komentarz (0)
Damn! No i znowu cos poszlo nie po mojej mysli :/
01:15 / 14.03.2004
link
komentarz (0)
Caly dzien zlecial mi praktycznie na niczym. Bardzo dobrze, bo jakos tak miedzy jednym nic nie robieniem, a drugim sporo mysli przeplynelo przez moja glowe. Jesli nie ma sie nic do stracenia, to warto zaryzykowac. Moze akurat cos z tego wyjdzie... jak to grupa wariatow wymyslila "dzyń nie zawadzi sprawdzić". Wiec niech bedzie dzyń :,0)
00:47 / 14.03.2004
link
komentarz (0)
Moze ten wpis bedzie oparty na cytatach...

"nazwano mnie egoistą. Ok, jestem nim, ale przecież któż nim nie jest? Potrafię się przyznać. Poza tym czasami to właśnie ludzie zmuszają do egoizmu." No wlasnie... ludzie sami prowokuja do takich zachowan, a pozniej zamiast zastanowic sie nad samym soba, to sie dziwia. Masz racje ziom.

"sobota definitywnie okazała się dniem beznadziejnym i mówiąc krótko - chujowym. Jestem zmęczony, zdenerwowany i diabelsko spiący" Tak jest... dzisiejsza sobota to totalna przechujowka. Mnie rowniez ogarnela nerwica, tyle tylko, co nie chce mi sie jeszcze spac. A wracajac do samego w sobie dnia - teoretycznie chujowka, praktycznie fuck it, wiec nie jest tak zle, bo mam to gleboko gdzies. Ale teraz jest juz niedziela, nowy dzien, licze na to, ze bedzie lepszy. Musi byc lepszy, gdyz poniedzialek znowu bedzie zjechany. Odzyc moge dopiero od wtorku, pod warunkiem, ze bedzie ladna pogoda.
23:12 / 13.03.2004
link
komentarz (0)
Wieczor uplywa bardzo spokojnie. Taki chillout byl mi potrzebny juz od dawna. Chyba bede musial robic tak czesciej.
20:34 / 13.03.2004
link
komentarz (0)
Mocne bity i podwyzszony wskaznik niskich tonow... tego mi trzeba.
19:41 / 13.03.2004
link
komentarz (2)
Czasami musimy dzialac pod wplywem chwili. Jestesmy ludzmi, istotami cywilizowanymi i przede wszystkim myslacymi, zatem jestesmy w stanie zdzialac bardzo wiele. Chociaz jest to kwestia jeszcze do przemyslenia, to wydaje mi sie, iz nie jest to zly pomysl.
19:26 / 13.03.2004
link
komentarz (0)
Life's a bitch. O tak. Z samego rana z zapalem do pracy wstalem, gdyz mialem nadzieje, iz szybko sie uwiniemy. Pognalem przez pol miasta do sklepu, zrobilem stosowne zakupy i bylem gotow do pracy. Wszystko byloby ok, gdyby nie to, ze koles okazal sie totalnym lebioda. Ja nie mowilem, ze sie znam na akcjach budowlanych itp, ale jesli on mowil, ze to zrobimy, to liczylem, ze zrobimy. Jak sie okazalo facet spalil wiertarke, wjebal cale pozyczone wiertlo w sciane i teraz musze je odkupic, poza tym gowno zdzialalismy. Akcja lepsza niz w "Pat i Mat". Na razie dosc na ten temat.
01:34 / 13.03.2004
link
komentarz (2)
Chyba koniec pomyslow, a zatem wiec i mysli filozoficznych na ta noc. Pora isc spac. Obawiam sie, ze dzisiejsza sobota bedzie nie tylko dniem ciezkim, ale i obfitym w roznego rodzaju negatywy. Po prostu mam takie przeczucie :/ Bede tylko czekal na ten jeden moment... mam nadzieje, ze sie nie zawiode. Dobranoc.
01:12 / 13.03.2004
link
komentarz (0)
Skad biora sie w mojej glowie takie mysli? Przyczyna jest prosta i nie ma sie wcale czemu dziwic. Ukojenie przyniesie mi tylko czas...
01:04 / 13.03.2004
link
komentarz (0)
Mozliwe, ze material jest dobry, ale zeby sie sprawdzil, ja musze odpowiednio sie do niego nastawic. W przeciwnym razie nic z tego nie wyjdzie... a byloby chyba szkoda zmarnowac taka szanse.
00:38 / 13.03.2004
link
komentarz (0)
Liczylem na to ze sie wyspie. Oczywiscie sie przeliczylem. Rano czeka mnie pobudka. Podziekowania za to naleza sie mojemu sasiadowi, ktoremu pasuje jutro rano. Dziekuje panie... nawet nie wiem, jak sie pan nazywa.
00:26 / 13.03.2004
link
komentarz (0)
Nie wiem, ile czasu potrzebne jest, zeby poznac czlowieka, okreslic jego charakter, ale w pewnej kwestii nie chcialbym sie pomylic. Ma ktos moze przepis na zaklecie "Poznanie charakteru"?
23:57 / 12.03.2004
link
komentarz (0)
Pieprzeni pajace. To juz nawet przestaje mnie bawic. Najpierw widze Lenina stojacego na czerwonym podescie ze znakiem sierpa i mlota, postac w garniturze, obwieszona komunistycznymi orderami, a w prawej dloni dzierzaca czerwona flage. Pozniej grupka osob zaczyna wydzierac jape i spiewac po wlosku, angielsku i cholera wie jeszcze po jakiemu. Nastepnie pojawia sie koles. Raz przychodzi z jednej strony, drugi raz z innej, trzeci znowu z innej. No co za czlowiek! Jak ja mam go wypatrywac, jesli nigdy nie wiem, skad przyjdzie? Ja go pytam o strony, z ktorych przychodzi, a on do mnie "a bo ja jestem kurwa jak Batman":| Zatem badz tu madry i pisz wiersze. Oj kurwa dobrze, ze w tym dniu byl jeden duzy pozytywny aspekt, bo inaczej by mnie kurwica wziela calkowita na wieczor, a zatem i na noc.

A jeszcze kilka godzin temu bylem negatywnie nastawiony na samego siebie. Nie warto. Tia... w takich wypadkach nie warto. A on, choc jest drazniaca postacia mial racje. Ryzykowna to gra wedlug jego regul, ale za to przynosi wiele emocji.
23:19 / 12.03.2004
link
komentarz (0)
Dzien jak codzien... bylo nawet kilka pozytywnych aspektow, ale na wieczor jestem wkurwiony!!!
10:01 / 12.03.2004
link
komentarz (0)
A tak z innej beczki... kuzyn mial racje. Dyskusja na banalny temat. Kuzyn lepiej znal sie na rzeczy. Taki malo istotny, aczkolwiek pozytywny, jak siegne pamiecia aspekt na dzisiejszy dzien :,0)
09:31 / 12.03.2004
link
komentarz (1)
Cos ruszylo...? Minimalnie, ale ruszylo. A co dalej? Dalej czas mnie troche nagli. Ale jesli juz ruszylo, to nie moge tego przerywac.
01:53 / 12.03.2004
link
komentarz (2)
Juz wiem, ze on mnie za to potepi...
...i bedzie mial calkowita racje.
01:41 / 12.03.2004
link
komentarz (0)
Co ja robie do jasnej cholery? Jest prawie 2 w nocy, zamiast kimac od godziny, bo jutro czeka mnie wczesnie pobudka, gdyz mam sprawy do zalatwienia, to ja siedze i... to jest po prostu nieetyczne. Tak... wiem, ze jak ktos bedzie to czytal, to znowu powie, ze ja jestem nienormalny, no ale co ja mam na to poradzic? Cos czuje, ze to sie moze zle skonczyc... ale przeciez to nic zlego, prawda? Z reszta... nie tylko ja mam nieczyste sumienie...
Dosc filozofii na noc.
00:35 / 12.03.2004
link
komentarz (0)
Siano wreszcie wplynelo na konto. Fajnie. Powinienem miec ten hajs ponad pol miesiaca temu, ale pan Zdzisław postanowil narobic sporo ceregieli i znacznie opoznic wyplate. Teraz, kiedy juz jestem bogaty niczym zasciankowa szlachta moge powojowac. Jutro zaplace za szkole, oplace rachunek telefoniczny i zostanie mi 100 zl do nastepnej wyplaty. No po prostu zajebiscie, zesram sie ze szczescia i bede codziennie melanzowal, bo na to mnie napewno bedzie stac. Nie mowiac juz o tym, ze przy okazji bede sobie jezdzil do woli w celach sluzbowych, bo ja mam PKS za friko, a jak wyruszam w trase sluzbowym karawanem, to za paliwo placic nie musze, bo zamiast benzyny moge wlac do baku wode i efekt bedzie taki sam, tyle, ze wyjdzie taniej. A i moj szofer bardzo chetnie bedzie jezdzil z nami za fraje, bo on bardzo lubi poswiecic swoj wolny czas na zwiedzanie calego naszego powiatu i czasem nawet sasiedniego. A... no jakby tego bylo malo, to zapomnialbym, ze jeszcze przyjdzie mi do oplacenia internet i telefon, ktory podlaczono mi w nieodpowiedniej chwili. Po prostu super. Tylko czy na nastepna wyplate bedzie trzeba czekac 2 tygodnie - czyli tak, zeby wyplacili ja zgodnie z terminem, czy znowu sie przeciagnie i 2 miesiace? Panie Zdzisławie, a jest pan ubezpieczony na zycie?
21:57 / 11.03.2004
link
komentarz (0)
Na dzien dobry wzialem sie za dokonczenie wczorajszego rozdzialu. Nastepnie pokrzatalem sie po domu i poszedlem zalatwiac sprawy. Przy okazji zawialo mnie do roboty, czego nie zaluje, bo nawet bylo dobrze :,0) Wrocilem do domu, dokonczylem film i troche pogralem. Teraz wieczor spedzam standardowo na gg. Przy okazji powoli przymierzam sie do dokonczenia filmu. Czas ruszyc leniwe dupsko i skonczyc to, co dawno temu zaczalem. Wcale duzo roboty przy tym mi nie zostalo, a ociagam sie jak tylko moge. Za oknem dzis mial miejsce kolejny w tym roku objaw nadejscia wiosny, wiec moze to dlatego troche mi sie zachcialo pracowac nad filmem :,0) Takie pobudzenie do zycia troche jednak motywuje do dzialania... oby skutecznie. Zamiast sie obijac, moglbym to juz dawno skonczyc. Moze w koncu... :,0) A tak z innej beczki. Wkrotce powtorka enemefu z "Władcą". Jutro powinienem skoczyc po bilety. Lepiej, zeby wszystkie miejsca nie byly juz wykupione, bo ja mam zamiar na to wbic bezdyskusyjnie. A teraz chyba wezme sie za porzadki na biurku, bo znow sie zrobil bajzel.
00:19 / 11.03.2004
link
komentarz (0)
No to po kolei. Wstalem, obejrzalem do konca film, poszedlem do roboty. Troche podzwonilem, wrocilem do domu. Zapodalem kolejny film, pod koniec ktorego przyszedl Paydy. Wpuscilem czlowieka na neta po raz kolejny wspierajac go w potrzebie. A co tam, moze kiedys otworzy firme i zatrudni mnie za moje dobre gesty. Ale na powaznie, Paydy siedzial przy kompie, a ja czytalem "Silmarilliona". Rozdzial byl dlugi, wiec rozbilem go na czesci i jutro z rana mam zamiar dokonczyc :,0) A na wieczor pobolewa mnie glowa. Zastanawiam sie, czy zazycie Srapapu na noc nie przyniesie negatywnych skutkow. Poki co tylko troche mnie pobolewa, wiec moze lepiej nie bede lykal prochow.

Jutro czeka mnie dzien calkowicie nie rozplanowany. Moze to i lepiej. Na spontanie pojde do pracy, albo bede sie leniwil w domu. Zobaczy sie rano i w poludnie.
23:22 / 09.03.2004
link
komentarz (4)
Dawno nic nie pisalem, wiec lecimy z koksem :,0)

W niedziele pobudka byla wczesnie, nieco zaspalem, ale na kutabusa sie nie spoznilem, wiec bylo ok. W szkole nie bylo zle, chociaz bijacz od rysunku nieco mnie wymeczyla. Na kolejnych zajeciach omawiany byl temat sprzedazy bezposredniej, wiec mialem troche powodow do radosci slyszac o swojej pracy w teorii, praktyka jednak wyglada calkiem inaczej. Po szkole udalem sie do mojego skarbenka :* i oczywiscie bylo bardzo milo :,0) Czas niestety jak zwykle za szybko zlecial i musialem wracac do domu. Po powrocie krotka kimka na fotelu i powrot do swiata zywych. W poniedzialek niezaplanowany przymusowy jednodniowy urlop... jak sie dowiedzialem w pracy ktos postanowil urzadzic sobie imprezke z okazji swieta, wiec moje biuro (kuchnia,0) bylo oblegane i obstawione zarciem. Caly dzien spedzilem nie wychodzac z domu (juz nie pamietam, kiedy zdarzylo mi sie to poprzednim razem,0). Gdyby nie to, ze kiepsko bedzie z kasa, to byloby ok. Odwiedzil mnie Paydy, pozniej Kupodron. Dzisiaj wreszcie udalem sie do pracy. W ogole dzien zaczal sie dziko, bo jakis pacan obudzil mnie domofonem. Pozniej dzwonil ktos jeszcze raz - ziemniaki przywiezli. Pytam, czy napewno do mnie? "Tak, do pana". Strange!! Nie pamietam, zeby ktos zamawial worek kartofli na wiosne, no ale ok. Wybiegam do piwnicy, tam juz zgromadzenie... jakis zulik, jego kobieta i matka Kaliego. Okazalo sie, ze ziemniaki to faktycznie nie do mnie. Zlecono mi misje odszukania owego sasiada - adresata przesylki, wiec jeszcze musialem gonic pietro wyzej i poinformowac, ze dziadkowi pyry przywiezli. Coz za przygoda... kolejny dowod na to, ze lepiej nie odbierac domofonu, jesli nie spodziewamy sie gosci. Po tej calej przygodzie udalem sie do roboty, poganialem troche po miescie, spotkalem kilka znajomych osob i wrocilem do domu. Obejrzalem "CKY2K", odpalilem gierke i zapomnialem, ktora to jest godzina :,0) Tak czy owak przed 22 powrocilem na gg, troche pogadalem, a teraz zastanawiam sie co robic dalej. Moze mala kapiel i znow swiat Forgotten Realms"? Kto wie... :P
23:12 / 06.03.2004
link
komentarz (2)
Dzis spotkalem Anioła. Tak... po raz trzeci napotkalem ziomka, ktorego uchwycilem podczas robienia "Macie może jakieś drobne?". To wlasnie od niego wzialem tytul do filmu :,0) Za pierwszym razem nie dalem mu ani grosza, za drugim jakies tam drobniaki, dzis tez mu kilka groszy sypnalem. Zapytalem tez jak na niego wolaja, bo normalnie to mi sie micha cieszy jak widze tego typa :,0) Otoz na goscia mowia Anioł. Co prawda nie wyglada on jak aniol, ale co tam. Grunt, ze mozna pocieszyc jape na jego widok hehehe. Zanim jeszcze napotkalismy na swojej drodze w/w czlowieka (?,0) dopadl nas jakis dziadek. Bylo wiele radosci :D Jutro znowu do szkoly, znowu chyba wezme aparat i porobie pare wesolych zdjec :D
23:55 / 04.03.2004
link
komentarz (1)
Sciagnalem sobie wczoraj programik "nlog.org tray" i musze przyznac, ze dobrze sluzy na nude :P Nie mam w zwyczaju szalec po obcych nlogach, ale bynajmniej od czasu do czasu jak mi mignie cos na trayu, ze ktos dodal notke, to "dzyń nie zawadzi sprawdzić" kto :,0) Zawsze zajmie mi to ta sekunde, czy dwie, a jak co chwile sie sprawdza, to jest to calkiem dobry sposob na zabicie czasu. A teraz cos z innej beczki. Wstalem wczesnie, teraz czuje sie spiacy. Za chwile chyba zazyje kapieli, po ktorej znow bede rozbudzony, wiec zapodam sobie jakis film i bede zlopal ta niedobra cole. Obliczylem dzisiaj wraz z moimi towarzyszami podrozy, iz za 180 zl tej coli moznaby nakupic cala palete :D Szkoda, ze tego sie nie da pic w wiekszych ilosciach. Jutrzejszy dzien powinien byc lzejszy od dzisiejszego, ale i tak czeka mnie chyba sporo ganianiny po miescie... "Taka praca dobra", szkoda tylko, ze musze ganiac po jakichs zgredzialych dziadkach, ktorym nie pasuje normalna pora, bo albo pora obiadowa (ja wpadne tylko po podpis, co oni kurwa pol dnia ten obiad beda wpierdalac, ze mi minuty poswiecic nie moga,0), albo idzie na droge krzyzowa... co za ludzie. Ale dobra, chill. Nie ma sie co stresowac na sile jakimis kaflarami, bo to w sumie w moim interesie jest, zeby do babinki isc, wziac podpis i wrocic do siebie. Ok, starczy o robocie... za czesty temat jest to u mnie, zdecydowanie za czesto sie pojawia. Teraz co ja mialem mowic... mialem cos mowic i wylecialo mi z glowy. A juz wiem. Wpadlem dzis na pomysl, coby zlozyc sie z Porkinsonem na PS2. Sam myslalem juz dawno o kupnie, ale bylby to dla mnie za duzy koszt... do tego musialbym kupic jeszcze tv, czyli zaplacilbym grubo ponad 1000 zl. Taki wojak, to ja nie jestem. We dwoch natomiast jakbysmy sie zlozyli, to po 450 zl okolo by nas wynioslo, tv u tego zboja jest, wiec nie byloby zle. Pomysl zrodzil sie w momencie, kiedy imc Kupodron przebywal w mojej rezydencji, a ja w tym czasie postanowilem odpalic "Mortal Kombat 4", a wyzej wymieniony osobnik wspomnial o piatej czesci tejze gry. Oj trzeba kupic playa, trzeba :,0)
21:42 / 04.03.2004
link
komentarz (4)
Dzisiejsza wyprawa zaczela sie o 8. Dzieki obnizeniu stawek naszego szofera jestesmy odrobine do przodu na tym calym interesie. Przy okazji zrobilismy zakupy rzeczy calkiem niepotrzebnych i nie nadajacych sie do spozycia, ale za to tanich :P Tym sposobem przywiozlem m.in. 18 litrow coli "Tęcza", za ktore zaplacilem az 9 zl hehehe. Z wyprawy tej przywiozlem tez zdjecie swojej osoby lezacej w sniegu w rowie z pusta flaszka w jednej dloni oraz z pelna w drugiej :P Mam tez zdjecie kolejnej rozpadajacej sie rudery :P Oczywiscie nie zabraklo akcji typu jadacy koles na rowerze, albo kustykajaca staruszka miedzy dwiema miejscowosciami, uchylenie szyby, wrzask i smiech z reakcji tejze osoby :D

Na razie urwal mi sie pomysl na dalsze pisanie, wiec dodam to, co jest, a pozniej moze jeszcze cos dopisze :,0)
00:44 / 04.03.2004
link
komentarz (0)
Proba udana. Dziala jak nalezy :,0)
00:43 / 04.03.2004
link
komentarz (0)
Chyba dziala :,0)
00:42 / 04.03.2004
link
komentarz (0)
Chyba dziala :,0)
00:42 / 04.03.2004
link
komentarz (0)
Proba programiku.
00:41 / 04.03.2004
link
komentarz (0)
00:34 / 04.03.2004
link
komentarz (2)
Jedno slowo, jedno krotkie slowo, a tak wiele zmian. Jeden wieczor, a wlasciwie jedna godzina wyciagnieta z przeszlosci... tak wiele sie zmienilo tylko przez te 60 minut...
...

Czy ktos mi moze wydlubac ufo z palca?
02:30 / 03.03.2004
link
komentarz (5)
Na obiad byly frytki. Morda uchachana od ucha do ucha :,0) Odpierdala mi na wieczor :,0) Nie pilem tego piwa wcale. Nie ma w tym sensu. Zero skladni. A jaka pogoda za oknem? Chyba zimno. Jutro moze wolne zrobie? Nie mam nic specjalnego do roboty. A moze jednak? Wstane i zobacze co dalej. Hmm... a moze to ten apap tak na mnie podzialal? Przynajmniej przestala mnie bolec glowa. Ale teraz chyba znowu zaczyna. Drugiego nie biore. Nie lubie sie szprycowac prochami. Im mniej tym lepiej. Wczoraj do pozna nie moglem zasnac. Myslalem co bedzie w niedalekiej przyszlosci. Jesli moje wizje stana sie rzeczywistoscia, to super. Na jutro nie nastawiam budzika. Bede spal tak dlugo, dopoki sam sie nie obudze. Jest prawie 2. Nie ide na razie spac. Mam co robic, fajnie jest. A moze juz czas zajac sie czyms lepszym? Czy to tak trudno troche poszperac tu i owdzie? Wystarcza checi... ja jak na razie ich nie mam. Chyba potrzebuje wiekszej motywacji. Rozne tematy. Zdanie w zdanie, niewiele kwestii, a tak wiele tematow. I dlaczego niebo jest niebieskie? Mam zajawke na wladce. Podczas prawie normalnej konwersacji zaczalem sypac cytatami z tego filmu. Jestem przewrazliwiony na tym punkcie. Mam ziazi na paluchu. Mozna to nazwac samookaleczeniem. W ciagu tygodnia powinno sie zagoic, po uplywie miesiaca nie bedzie sladu. A w czwartek bedzie wycieczka :,0) Znowu bedzie smiesznie. Beda zdjecia i bedzie sweterek :P I znowu beda smieszne ludzie. Moze napotkamy buchajowatego listonosza. A ktos sobie wlaczy "mydelko fa" i wybuchne takiemu smiechem w twarz. Momentami chcialbym byc wampirem. Nocne zycie, niesmiertelnosc, zadza krwi... no tego akurat nie lubie, ale ta wladza i strach, to przerazenie w oczach ludzi... A i te wampirze orgie... tez fajny aspekt jakby nie bylo.

A teraz troche bardziej zwiezle. Moja przyjaciolka ma racje. Musze zapamietac jej rade i kierowac sie nia przy kazdej okazji. Nie ma co patrzec na druga strone medalu. Bede dzialal zgodnie z tym, co mowila... a przynajmniej mam taki zamiar. Nie zawsze teorie da sie przeniesc do praktyki, ale sprobowac trzeba, jesli to tylko mozliwe.

W sobote przechodzilem obok kosciola. Dawno tam nie bylem. Jak tak wlasnie przechodzilem niedaleko, to poczulem chec odwiedzenia tego miejsca. Nie pomyslalem, zeby po drodze wstapic chocby na 5 minut. Nie wiem, czemu nie przyszlo mi to do glowy. Czuje, ze tamta chec byla tylko krotkotrwala. Z pewnoscia przybralaby na sile, gdybym znow przechodzil obok tego miejsca, ale poki co niestety nie czuje juz tej potrzeby pojscia tam. Przydaloby sie odwiedzac kosciol co jakis czas. Nie mowie tu o kosciele jako calej tej zaklamanej organizacji ksiezy, co jako o uswieconym miejscu nasyconym wiara, o swiatyni. Tak w ogole wedlug mnie, to kosciol nie jest potrzebny do tego, zeby wierzyc. On raczej jedynie wzmacnia nasza pewnosc w to, ze wierzymy. Czy wiec jest w ogole jakikolwiek sens, zebysmy do niego chodzili? Jesli ja jestem negatywnie nastawiony do ksiezy, to kazania przeciez sluchal nie bede, a Pismo Święte moge sam poczytac w domu. Sam juz teraz nie wiem, co o tym myslec. Moja wiara jest zachwiana, bede musial ja odbudowac. Pozno sie zrobilo, ide spac. Mam nadzieje, ze zasne dosc szybko. Nie chce znowu meczyc sie przed snem z powodu bezsennosci.
12:09 / 02.03.2004
link
komentarz (1)
Nowy wpis. Nowy wpis bedzie znowu o pogodzie. Wczoraj po raz kolejny najebalo sniegu, dzisiaj temperatura wynosi 4 stopnie (a przed chwila bylo 4,5,0). Niech jeszcze wzrosnie do 7 - 8, wszystko stopnieje, bedzie ciapa, a jak i ciapa zniknie, to na nowo najebie tego bialego gowna. Wrrrrr. Czy ktos mi powie, kiedy bedzie wiosna?
23:49 / 01.03.2004
link
komentarz (2)
Leniwie obudzilem sie po 11, pokrzatalem sie po domu i udalem sie do pracy. Tam rowniez czas zlecial mi leniwie. Po powrocie do domu dokonczylem ogladac "Bezsenność". Musze przyznac, ze dobry filmik. W roli glownej Al Pacino, od polowy filmu rowniez Robin Williams. Po filmie posiedzialem troche na gg, a nastepnie zapodalem kolejny film - "Wielki podryw". W chwili obecnej mam krotka przerwe, ale jak na razie zapowiada sie ciekawie. A teraz z innej beczki. Jutro mialem jechac do zonki, ale sprawy oczywiscie musialy mi sie pokomplikowac i zamiast jechac do mej lubej, to bede siedzial w biurze i znowu naciagal ludzi. W przyszlym tygodniu sie nadrobi. Tak znowu z innej beczki, to po dokonczeniu "Insomni" ogarnela mnie sennosc i ulozylem sie standardowo (zeby nie naduzywac "jak zwykle" :P,0) na fotelu. Troche sobie pospalem, dopoki nie zjawila sie matka, nie zaswiecila najwiekszego swiatla, nie wlaczyla tv i nie zaczela konwersacji. Super wyczucie czasu. Pol dnia siedze w domu, ona musi dyskutowac ze mna akurat wtedy, kiedy probuje sie przespac. Trzeba mnie bylo wkurzyc na wieczor, ale... ale... (mysle, czego by tu uzyc, zeby nie bylo znowu "jak zwykle", ani zeby nie powtorzyc "standardowo" :P,0)... ale... "Mortal Kombat 4" znow (o wlasnie - "znow" to tez dobre slowo... solidne drewniane, dobrze zbudowane slowo,0) rozladowal napiecie we mnie panujace :,0) Ej, dobra koncze ta notke, bo (jak zwykle :P,0) pieprze trzy po trzy i piate przez dziesiate.
13:22 / 01.03.2004
link
komentarz (2)
Wstalem, zjadlem, zrobilem porzadek. Sterta papierow jest juz calkiem pokazna, wiec ognicho powinno byc niezle :,0) Ale to dopiero jak bedzie cieplej i ustapi ten wciaz powracajacy snieg. Zauwazylem, ze w poprzedniej notce bodajze 4 razy uzylem zwrotu "jak zwykle". Dopiero, co smialem sie z Ja mówię, a sam wale swoje farmazony w podobny sposob. Z ta roznica, ze ja sobie to sam uswiadomilem i bede sie pilnowal, zeby to ukrocic :,0) Dobra, dosc pierdolenia. Ide do roboty.
01:11 / 01.03.2004
link
komentarz (0)
To se bedzie tak. Jesli chodzi o sobote, to wstalem ok. 12, poleniwilem sie, poczlapalem do Kupodrona, gdzie obejrzelismy "Duchy Marsa". Film zaczyna sie ciekawie - s-f z domieszka horroru. Pierwsza polowa nawet delikatnie trzyma w napieciu, druga polowa natomiast to przeciaganie na sile. Ogolnie calosciowo podobne do "Resident Evil" - wiec napierdzielanie we wszystko, co sie rusza i nie gada po naszemu. Pod wieczor wybylismy na miasto z zamiarem udania sie do Flowa. Niestety tego w domu juz nie bylo, wiec nasza wyprawa stracila glowny cel. Rozwazalismy wiec zakup artykulow spozywczych w centrumie, a nastepnie przeniesienie sie do parku we wiadomym celu (a bylo nawet nie za zimno na takie wojaze,0), lecz skonczylo sie na drobnych zakupach na kolacje i rozejsciu sie kazdy w swoja strone :,0) To nawet i lepiej, bo zaoszczedzilem kilka groszy, a sily i tak nie mialem na zabawe. To dziwne, ale wlasciwie, to nic takiego nie robilem, a wieczorem czulem sie wielce zmeczony. Strange !! Teraz nawet juz nie pamietam, o ktorej ulozylem sie do snu, ale to bylo chyba ok. 2. Dzisiaj budzik dzwonil juz o 11, a ja jak zwykle mialem problemy ze wstaniem z lozka. Ale co tam, jak zwykle bylo warto :P Poranek byl ciezki, ale jakos dalem rady i chyzym krokiem pognalem na autobus. Randka udana w 100% :,0) Bylo wiele radosci i jak zwykle bylo milo :P Czas jak zwykle zlecial mi za szybko, no ale coz... trudno sie mowi. Po powrocie do domu obejrzalem jeszcze 2 filmy, nastepnie posiedzialem na gg i tak jakos zlecialo mi do teraz. Zastanawiam sie, czy odpalac jakas gierke - chyba nie, bo rpgi na noc sa zabojcze jak urodzeni sprinterzy - krasnoludy na krotkich dystansach ;,0) Filmu tez juz nie bede zapodawal, bo o 3 pojde wtedy spac. Jutro, a wlasciwie dzisiaj poniedzialek. Nowy tydzien i nowy miesiac zarazem. Czeka mnie robota i to od samego rana. Mniej wiecej wiem za co sie zabrac, ale jakos mi sie nie chce. Robic jednak trzeba, jesli sie chce cos odlozyc na wakacje, a to jest jak najbardziej wskazane :,0) I to lepiej odkladac juz teraz po troche, a nie na ostatnia chwile wymyslac skad by tu zdobyc pieniadze. Dobrze bedzie, jestem dobrej mysli :,0)
19:22 / 27.02.2004
link
komentarz (2)
Tak sobie wlasnie pomyslalem, ze pomyslowosc ludzka nie zna granic. Do czego to my, ludzie sie nie posuniemy, zeby osiagnac jakies cele. To napawa optymizmem - nigdy nie ma tak zle, zebysmy nie byli w stanie czegos wymyslic i wyjsc z kazdej opresji chociazby najglupszym, ale skutecznym sposobem. To taka malutka mysl filozoficzna na wieczor. A teraz cos z zupelnie innej beczki. Ladna pogoda za oknem nie byla w stanie calkowicie zdjac mojego zdenerwowania. Po powrocie do domu dokonczylem ogladac film, skonsumowalem obiad i zapodalem "Mortal Kombat 4", coby wyzyc sie reszta wkurwienia. Naturalnie gre w dosc szybkim tempie ukonczylem na poziomie Master II (maniak jestem,0) i musze przyznac, iz ta dawka brutalnosci odstresowala mnie niemalze calkowicie :,0) Wczulem sie w klimat do tego stopnia, iz odpalilem playera i zapodalem stare mody z pierwszej i drugiej czesci "Mortala" (ktore to dostalem od Finchovskyego,0). Kilka razy wszystkie przesluchalem, a nastepnie odpalilem piosenke tytulowa do "Cannon Fodder"... ach... to byly czasy... stara, jednomegowa Amisia z o niebo lepszym dzwiekiem niz jej owczesny rywal dlawiacy sie przy obsludze midi :,0) Az sie lezka w oku kreci, jak wspomne ten oldschool, te gry na 21 calowym telewizorze, gdzie nie bylo widac zadnych pikseli, bo telewizor je rozmywal... Teraz nie ma juz takich atrakcji, jak dawniej... nie zlapie juz za joya z dwoma czy trzema przyciskami, gdzie kazdy z nich sluzyl jako ten sam fire. Nie ma juz tej dwuprzyciskowej mychy, ktora ledwo co dzialala. Nie ma juz tego zmieniania dyskietek ani kilkunastu nawet minut ladowania przy wiekszych grach (np. "Dune 2",0). Nie ma komputera zajmujacego pol pokoju, rozlozonego na stoliku, skad dyndaly i powiewaly kabelki do telewizora, a kilogramowy zasilacz lezal na ziemi i rowniez przelozony byl przez pol pokoju, do najblizszego wolnego gniazdka. Ach... to byly stare, ale jare czasy. A jak wspomne "Franko the Crazy Revenge" i niskojakosciowe dzwieki typu "fak ju!", "wąchaj", "za bułkę", czy (dla mnie wieczny przekozak,0) "moja głowa!"... oj to byly gry. Niech mi ktos da w spadku Amigę 500 z pelnym osprzetem i tylko kilkoma grami, w ktore moglbym grac bez konca :,0) A i jeszcze dobry telewizor poprosze, bo w chwili obecnej takowego nie posiadam. Bede dozgonnie wdzieczny i nawet przejde kilkukrotnie kazda gre w imieniu mojego ofiarodawcy ;,0) Dosc wspomnien... piatkowy wieczor, ladna pogoda, ma kto jakis pomysl na reszte dnia i wieczoru?
11:46 / 27.02.2004
link
komentarz (4)
Jak niewiele potrzeba, zeby wyprowadzic czlowieka z rownowagi. Istna blachostka, niewiele znaczaca sprawka, a jednak wkurwic sie musialem. Przed snem troche staralem sie wytonowac, nie za bardzo mi sie to udalo, ale bynajmniej odrobine sie uspokoilem. Rano jednak nadal wstalem z wkurwieniem na poziomie z przed zasniecia. Teraz niby juz wszystko jest ok, ale podswiadomie dalej jestem wkurwiony. Na zewnatrz moze byc nawet banan na ryju, w srodku natomiast leca same faki. Pora naszykowac jakas poranna strawe, a nastepnie wybyc do 71... moze w ciagu dnia troche mi przejdzie i poczuje sie lepiej. Poki co lepiej bez kija nie podchodzic z byle gownianymi sprawami.
01:15 / 27.02.2004
link
komentarz (1)
Jak niewiele potrzeba, zeby nawet najbardziej spokojnego stoika wyprowadzic z rownowagi. No moze ja nie jestem ani najbardziej spokojny, ani tym bardziej nie jestem stoikiem, ale i tak uwazam, iz niewiele sie stalo, a wkurwienie ogarnac mnie musialo. Prosilem, zeby mi tego nie robic, nie prosilem o wiele. Trzeba bylo jednak postapic inaczej i rozdraznic mnie. Od wielu juz dni nie bylem zdenerwowany, dzis jednak wkurwienie ogarnelo moja dusze. Bylem zmeczony i nadal jestem, chcialem isc spac, ale podbuzowany bym nie zasnal. Zaczalem buszowac po necie, coby w ciagu uplywajacego czasu nieco ostudzic swoj temperament i spokojnie udac sie do leza na spoczynek. Odrobine ochlonalem, jednakze napewno nie bede spal spokojnie tej nocy... moje nerwy za bardzo zostaly nadszarpniete. Trudno sie mowi, w zyciu sa dobre i zle chwile. Jesli dzieje sie cos zlego, to trzeba zastanowic sie dlaczego tak sie dzieje i co z tym zrobic, zeby bylo dobrze. Prosze, niech mnie ktos jeszcze tak wkurwi... jeszcze troche wkurwien, a i tak bede mial to w dupie, bo chuj na to klade, i tak dam rade :,0) Dosc pierdolenia, (chyba,0) definitywnie ide spac.
00:32 / 27.02.2004
link
komentarz (1)
Wkurwilem sie. Ide spac.
23:05 / 26.02.2004
link
komentarz (2)
Czwartek. Pobudka o 7, wycieczka na pol dnia, ponad 200 km na liczniku i 20 - 30 zl zarobku na tym calym interesie... jak ja kocham te robote. Zmeczony, prawie dogorewajacy, ale przynajmniej porobilo sie sporo zdjec i zwiedzilo wiele fascynujacych terenow :P Podczas dzisiejszych przygod napotkalismy m.in. listonosza wygladajacego jak buchajowate zulisko oraz psa z mocno przecpanym wzrokiem. Podczas podrozy na lisciu i chmurze wynalazlem rowniez w naszym dylizansie porzucony damski sweter, wydzielajacy bardzo intensywny zapach perfum. Z innych artefaktow natomiast gdzies w okolicach Twardogóry znalezlismy kalosza na drzewie. Zapewne zostal on tam pozostawiony przez swoisty element spoleczny, ktorego niestety nie udalo mi sie uwiecznic na zdjeciu. W przyszlym tygodniu mozliwa kolejna podroz. Dzisiaj bylo jeszcze chlodno, ale juz mozna bylo hasac chyzym krokiem bez kurtki, wiec za tydzien moze bedzie jeszcze wyzsza temperatura i w ogole bede biegal po domach w spodenkach i bez koszuli, albo w krotkim rekawku i bez spodni - czy jakos tak :P Oczywiscie konieczna bedzie kolejna sesja zdjeciowa :,0) No ale dosc o przygodach, podczas ktorych mozna bylo zakupic paluszki z rozerwanej paczki, a nastepnie wsadzone do worka, bo wlasciciel chyba podbiera troche z kazdej paczki, zeby z kilku utworzyc kolejna na sprzedaz i miec nielegalny, aczkolwiek niewielki zysk, w sklepie spozywczym w miejscowosci Masłowiec. Robi sie pozno, jutro pobudka najpozniej o 11 i wyjazd do 71 najlepiej nie pozniej niz o 13. Tak tylko na 10 min pojechac do biura, to tak glupio... moze jakies propozycje na jutrzejszy dzien?
11:27 / 25.02.2004
link
komentarz (4)
Dzien zaczalem od "Silmarilliona", a nastepnie zapodalem ostatni odcinek "Kompani Braci". Tego jednak nie obejrzalem calego, gdyz cos wazniejszego pochlonelo moja uwage :,0) Wczoraj skonczylem dogorewac, dzis natomiast pewnie na nowo sie zacznie. Najprawdopodobniej czeka mnie wycieczka do Obornik, a tam troche bieganiny. Jutro jeszcze lepsza wycieczka, bo znow pol powiatu sie zwiedzi. A tak poza robota, to nie moge sie doczekac weekendu.
13:28 / 24.02.2004
link
komentarz (3)
Nareszcie moment, na ktory tyle czekalem... nareszcie, ale w nieodpowiedniej chwili. Kiedy juz udalo mi sie wczesniej wstac, zeby wczesniej isc do pracy... kiedy wreszcie czuje w sobie ten zapal po wczorajszym recitalu Zdzicha H., kiedy az chce mi sie isc i zarabiac pieniadze, to cos musi stanac mi na przeszkodzie. Przyszli panowie montowac mi telefon. Czekalem trzy miesiace na ta chwile, a kiedy juz sie nadarzyla, to nie wtedy, kiedy trzeba. Odeslac ich nie moge, bo zas bede pol roku na nich czekal. Niech montuja. Ok, przyszli, powiedzieli, ze ida szukac puszki i poszli w pizdu. Pol godziny ich nie bylo, a mnie czas nagli. Pozniej przez pol godziny zastanawiali sie, ktoredy puscic kable. Teraz cos grzebia pod stolem. Szybko do jasnej cholery, bo mnie sie spieszy!!! No ale bynajmniej przy takim obrocie spraw wkrotce powinienem miec dlugo juz wyczekiwana neostrade. Czas najwyzszy. A tak z innej beczki... za oknem znowu pada snieg. Starczy tej zimy, ilez mozna?? Z reszta, ktory to juz raz mowie, ze starczy tej zimy? Mam dosc zimna, mam dosc sniegu i dosc ciapy, w ktora przeksztalca sie to biale gowno, aby nastepnie ponownie zamarznac i pokrywac cala droge efektami zaklecia "śliskość". Pozniej znowu spadnie snieg, znowu zrobi sie ciapa, znowu zamarznie, znowu spadnie, znowu... i tak w kolko. Koniec!! Ja juz nie chce tej zimy, chce wiosne, kiedy wszystko sie zieleni, kiedy wszyscy sa pobudzeni do zycia, kiedy mozna sobie chasac chyzym krokiem w sportowych bucikach i bez kurtki, kiedy az chce sie lazic bez celu po dworze. No ale ja tu sobie manifestowac moge, a snieg dalej bedzie padal... Do kwietnia musi byc cieplo. Musi, bo jak sie dzisiaj dowiedzialem - w pierwszej polowie kwietnia odbyc ma sie koncert, na ktory oczywiscie mam zamiar wbic :,0) Jesli koncert, to ma byc cieplo, a nie, ze bede dygotal zebami po wyjsciu z klubu. Biba musi byc dobra, nie ma to tamto. Juz odkladam hajs, coby pozniej nalezycie go spalic :,0) A jesli juz mowa o muzyce, to kawalek na dzis: Canibus - "Poet Laureate II".
22:09 / 23.02.2004
link
komentarz (1)
No to jedziemy z koksem :,0)

Wczorajszy dzien jak najbardziej udany. W szkole nie bylo zle, rzeklbym nawet, iz momentami bylo radosnie. Na zajeciach z organizacji reklamy niemalze zasnalem... niemalze, gdyz pewien zboj postanowil sie onanizowac pod lawka w rezultacie potrzasac nia w prawo i w lewo, czym wyrwal mnie ze stanu zasypiania. Po szkole udalem sie do zonki, coby bardzo milo spedzic czas :,0) Zaiste bylo cudownie i oczywiscie bylo wiele radosci. Dzien zakonczyl sie w miare dobrze... chyba wlasnie dzieki bardzo pozytywnym naladowaniu sie dobrymi aspektami.

Teraz jesli chodzi o dzisiejszy dzien, to chyba tez nie moge narzekac. Wstalem wczesnie, pojechalem na benefis Zdzicha H., zalatwilem interesy i wrocilem do domu. Jest raczej pozytywnie. Na jutrzejszy dzien mam juz plany, na srode tez. Teraz nastal wieczor i pora na troche odpoczynku. Jeszcze troche dogorewam, ale juz coraz mniej i czuje sie coraz lepiej :,0) Pewnie po srodowym wypadzie w rozne strony swiata znow poczuje oslabienie, ale taka praca w koncu.
21:54 / 20.02.2004
link
komentarz (3)
Oj zesz tego... no :,0) Bardzo ciezki dzien. Zaczynajac juz po 7 bardzo wczesna pobudka, konczac mniej wiecej o 20. Wiele sie dzialo i mialem dzis sporo przygod. Bylo tez wiele radosci, ale niestety wiecej nerwow. Zwiedzilismy pol wojewodztwa, licznik nabil sporo kilometrow, a czas, za ktory placilismy kierowcy biegl nieublaganie szybko. Naszej podrozy towarzyszyly smiechy, wrzaski, a nawet radosne piosenki oraz religijne piesni w stylu iscie pielgrzymkowym. Wyprawa zakonczyla sie czesciowym sukcesem, jesli w ogole mozna tak mowic, bo przeciez jechalismy po to, zeby zarobic juz kiedys zarobione pieniadze...

Mniejsza o to. A co do jutrzejszego dnia, a wlasciwie, to weekendu... tez nie bedzie lekki, ale powinien sie pozytywnie zakonczyc. Jutro i w niedziele znow wczesnie rano pobudka, a przez caly dzien siedzenie w szkole. W niedziele to samo, tyle, ze wczesniej skoncze, a nastepnie mam zamiar mile spedzic popoludnie. Takze weekend niby calosciowo rozplanowany, natomiast wbrew pozorom do niedzieli jeszcze sporo czasu. Podsumowujac: weekend lekki raczej nie bedzie, gdyz dodatkowo zmeczy mnie szkola, a odpoczynek w niedzielne popoludnie raczej nie zrekompensuje mi utraconych sil w ciagu calego tygodnia. Od poniedzialku znowu zapieprz i tak w kolko...
13:55 / 18.02.2004
link
komentarz (2)
Przyciezkawy poranek. Z dachu tylko "kap, kap, kap"... odglosy topniejacego sniegu. Bardzo dobrze, niech na nowo sie ociepla i niech to cale biale gowno wreszcie stopnieje, bo teraz ani zimy z tego nie ma ani wiosny, tylko chlupa pod nogami. Topnieje juz niby od kilku dni, a jednak jeszcze w wielu miejscach sporo tego lezy. Potrzebne jest wieksze ocieplenie, bo przy 2 stopniach snieg topnieje zbyt wolno. Ale pierdole od rzeczy. Wstalem po 13, co wcale latwo mi nie przyszlo. Nadal jestem odrobine zaspany, ale zaraz wychodze do roboty... znowu to samo: baza, telefon, 100 razy wypowiedziana ta sama regulka, pisanie i powrot do domu. Po poludniu mam zamiar zajac sie wreszcie szkola... nawet w niej nie bylem ostatnio, a juz dosrali mi jakies zadania. Moze to i lepiej... nie moge calkowicie o niej zapominac, ale z drugiej strony zadania sa tak poryte, ze nie ma co. Chyba znowu pierdole od rzeczy. Tak sobie mysle... jutro mam zebranie, wiec bedzie dzien roboczy, ale w piatek moze w koncu zrobie sobie wolne... jeden maly dzionek. Nalezy mi sie i jest mi cholernie potrzebne. Za duzo zapieprzu bylo ostatnio, nie wyrabiam juz. Dobra starczy tego pieprzenia o niczym. Zawijam sie do roboty, joł :,0)
23:36 / 16.02.2004
link
komentarz (1)
Wypad do kina na "Powrót Króla" zakonczony chyba dobrze :,0) Film oczywiscie przekozak, nawet jak na tym ospermionym przescieradle i naglosnieniu zaledwie stereo. Ludzi moznaby rzec byla zaledwie garstka, co jak na nasze wiejskie kino objazdowe i tak jest spora liczba. Jak juz wspomnialem - film na najwyzszym poziomie, nawet jak na warunki naszego kina, ale widzowie natomiast ponizej poziomu krytyki. Nikt co prawda nie wpieprza popcornu (bo i nikt go w kinie nie sprzedaje,0), ale szelest opakowan po chipsach oraz odglosy odkrecanych butelek byly slyszalne. Nie to jednak bylo najgorsze. Zaraz za mna, niewiele na prawo siedzialo jakichs dwoch imbecyli, ktorzy najprawdopodobniej przyszli na ten film tylko dlatego, ze nie mieli skad zalatwic go w wersji divx, ktorzy chyba nie widzieli poprzednich czesci, a o czytaniu ksiazki w ogole nie ma co wspominac, ktorzy z tego filmu nic nie zrozumieli, bo bylo to dla nich zbyt ambitne. Przed nami natomiast siedziala gromada mniejszych orkow, ktore to postanowily pod koniec filmu szurac odnozami po podlodze. Z samego konca jeszcze jakas kreatura bawila sie laserem. Nie ma to jak dodatkowe atrakcje... dobrze, ze pod koniec lutego jeszcze raz wbijam na seans wszystkich czesci "Władcy Pierścieni" do cywilizowanego kina. W kolo oczywiscie beda osoby bawiace sie komorkami i wpierdalajace popcorn, ale i tak bedzie o wiele bardziej spokojnie niz w trzebnickim kinie... oby tylko nie siedzial przede mna zaden dryblas.
12:59 / 16.02.2004
link
komentarz (1)
Łe ta płe. Przedwczoraj mialem bardzo przyjemny sen :P Wczoraj juz cos pogietego, ale ogolnie cos z "Władcą" - bylem Aragornem :,0) Dzis natomiast najpierw mialem poryte sny, ale nad ranem ta cala porytosc troche znormalniala i znow spalem z usmiechem na twarzy :P Wstalem w dalszym ciagu obolaly i niewyspany. Jak juz wspominalem potrzeba mi urlopu, na ktory na razie nie moge sobie pozwolic. Zaraz wypad do roboty, a pozniej na "Władcę" :,0) Jutro moze sprzatne troche na biurku, bo jak tak teraz spojrzalem, to lezy tu chyba z 200 cedekow, a to juz oznacza ogromny burdel. A za oknem ciapa i kapiacy z dachow, topniejacy snieg. Temperatura powyzej 3 stopni, co nawet mnie cieszy... oby to nie bylo przelotne "ocieplenie", a drugi juz w tym roku (i ostatni,0) zwiastun wiosny. Ale pierdole trzy po trzy. Ma byc cieplo i zielono i koniec, a wszystko ma budzic sie do zycia i wydzielac intensywne zapachy wiosny :,0)
23:58 / 15.02.2004
link
komentarz (0)
No dobra. Chyba najwyzsza pora, zeby strescic krotko badz dlugo ostatnie 2 dni. Wczoraj zaczelo sie niezbyt przyjemnie... najpierw pobudka o 8, o 9, o 10 i gdzies o 11. Od 12 denerwujace aspekty w domu. Pierwsza polowa dnia minela mi wiec nieciekawie. Od 16 natomiast wszystko pieknie odmienilo sie na lepsze :,0) Kilka godzin z moja luba :* bylo wprost wysmienite :,0) Jesli chodzi o powrot do domu, to spoznilem sie na dylizans, przez co mialem opcje albo powrotu tym widmownym tuz przed 23, albo przez Pasikurwice, co tez uczynilem i wracalem do domu ponad godzine. Dobrze, ze dojechalem calo :,0) Dzisiejszy dzien natomiast jakis taki... hmm... chyba dobry :,0) Wczesnie rano (o 11,0) pobudka, podroz do 71, interesy i praca oraz odrobine spraw prywatnych (w tym dosc dlugi telefon na koszt firmy :P,0).

Tak poza tym, to jestem wykonczony... potrzeba mi wakacji... bardzo dlugich wakacji. Nie oczekuje, ze z nich wroce... i w rzeczy samej nie zamierzam :P No a tak na powaznie, to przydalby sie urlop, tyle ze po nim juz calkiem bym nie wyrobil w robocie. Jutro wypad na "Powrót Króla" (oł jes maj preszesssss,0), a za 2 tygodnie na cala trylogie (nice Smeagol,0). W przyszlym tygodniu natomiast koncert Grammatika, niestety dosc daleko... bardzo watpliwe jest, zebym na niego pojechal, a szkoda. No ale co za duzo, to nie zdrowo.
22:11 / 13.02.2004
link
komentarz (4)
Minelo niewiele ponad 24 godziny odkad wbilem do klubu. Wewnatrz troche trzeba bylo czekac na mistrza wieczoru, ale bylo warto :,0) Pod scena w dziwnym rytmie gibal sie jakis dziwolag, ktorego czesto ktos napieprzal po glowie. Nie wiem skad on sie urwal, ale bynajmniej draznil mnie przez wiekszosc czasu, dopoki nie zaliczyl zgona na sam koniec... Jeru gral koncert, a ten kimal na barierce. Przyszedl, ujaral sie i zadowolony... wbil pod scene chyba sam nie wiedzial po co. No ale mniejsza o tego dziwaka. Po blisko 2 godzinach od wejscia Jeru wbil na scene i rozpoczela sie dobra biba :,0) Zostalem przygnieciony do krat, ogluchlem na lewe ucho, nawdychalem sie dymu, ale bylo warto. Najebalem fotek od cholery i jeszcze troche. Sporo oczywiscie z tego nie wyszlo, ale na szczescie jest wiele udanych. Jesli chodzi o wystep, to byl przekozacki. Jeru gral zarowno kawalki z nowej plytki, jak i ze starszych, co niezmiernie mi sie podobalo :,0) Zagral tez bodajze 2 kawalki do cudzych bitow (rozjebal mnie rymujac do podkladu "Shook Ones" - malo co nie spuscilem sie na dj'a hehehe,0). Do gustu rowniez przypadly mi jego zasady... zwlaszcza "Rule number 2" hehehehehe. Pomiedzy kawalkami opowiedzial tez 3 dowcipy, wiec bylo wiele radosci. Wystep czarnucha trwal ponad poltorej godziny, ludzi bylo w chuj i jeszcze troche i ogolnie 71 wypadlo dosyc dobrze (oby lepiej od Poznania :>,0). DJ (Tony bodajze, czy jakos tak,0) zaprezentowal wysoki poziom, jesli chodzi o zgranie z publika i oczywiscie Jeru :,0) Na zakonczenie Jeru obiecal odwiedzic nas jeszcze za rok i za rok po tym roku, wiec szykuja sie kolejne dobre biby z tym czarnuchem (jesli oczywiscie bedzie gral w 71, a nie w stolicy,0). To chyba tyle na temat koncertu :,0)

Troche ta notka taka jakos dziwnie poskladana, ale co tam, grunt, ze zapis jest :D
21:54 / 11.02.2004
link
komentarz (8)
Klucze mam, adres tez, nawet mapke z legenda, jak tam trafic :,0) Jutro koncert pelna para. Male spiecia w ciagu dnia splynely po mnie bardzo gladko.

Coraz bardziej zaczynam myslec o pewnych zmianach... tylko nie wiem jak sie zabrac za ich realizacje. Wprowadzenie ich uniemozliwia mi tez pare aspektow. Wiem juz, co chcialbym w najblizszym czasie osiagnac, jestem na to zdecydowany, ale wciaz czegos mi brakuje.

Wieczor mija raczej spokojnie... i niech tak pozostanie. Bez negatywow i bez uniesien :,0)
13:59 / 11.02.2004
link
komentarz (5)
Wlasnie zapodalem sobie stary, ale jary kawalek "Always look on the bright side of life", kiedy do pokoju przyszedl moj kochany kotek, pomiauczal, po czym wskoczyl na szafke i z kocim usmiechem na twarzy odlal sie na papier do pakowania. Fakt faktem powiedzialem "kurwa", ale podspiewujac sobie refren z usmiechem na twarzy po nim posprzatalem, a co zanieczyszczone, zostalo juz wyzucone :,0) W pokoju pozostal tylko zajebiscie nieprzyjemny zapach, ale co tam... w koncu "life's piece of shit" hehehe.
01:20 / 11.02.2004
link
komentarz (3)
Choc pobudka byla o 9, a nade mna ciazylo fatum zebrania, to przyznam, iz bylo na nim bardzo zabawnie. Po zebraniu oczywiscie randka z moja luba :* a nastepnie powrot do domu. Kiedy wrocilem poczulem jakies zmeczenie, ale jak widac zbyt slabe, gdyz jest juz po 1, a ja nadal siedze przed monitorem. W sumie biorac pod uwage pewien aspekt, to nawet dobrze. Jutro koncert Jeru i dobrze bedzie pobawic sie na tej bibce jeszcze troche po wystepie :,0) Nocleg jest zalatwiony, pozostaje tylko wziac klucze i odnalezc to miejsce, wiec nie bedzie trzeba ewakuowac sie z klubu przed 23 hehe.
22:21 / 10.02.2004
link
komentarz (0)
Jeszcze 2 dni do koncertu. Oj bedzie sie dzialo, oj bedzie :,0) Nocleg juz mam zalatwiony, jutro powinienem dostac klucze, wiec bedzie joł :,0)
01:15 / 10.02.2004
link
komentarz (7)
"Baron Goro (0:40,0)
glupek ja mowie
IKS (0:40,0)
ja mowie
Baron Goro (0:50,0)
a ty ja mowie sie tak perfidnie nie wysmiewaj z ja mowie, bo sie skapnie
IKS (0:50,0)
tak tak
Baron Goro (0:51,0)
juz dzisiaj mial ja mowie zlowroga mine jak wszedles
IKS (0:51,0)
hehehe
IKS (0:51,0)
no dziwisz sie
IKS (0:51,0)
2 do telefonu
IKS (0:51,0)
naczy 3
Baron Goro (0:52,0)
no jak zesz wlazl ja mowie i na dzien dobry ja mowie "ja mowie" zes powiedzial, to ja mowie nie ma sie co dziwic
IKS (0:52,0)
ja mowie hehehe ja mowie
Baron Goro (0:52,0)
hehe ja hehehe mowie hehehe
IKS (0:52,0)
postaram sie robic to ja mowie we wlasnym ukryciu
Baron Goro (0:54,0)
tak tak
Baron Goro (0:54,0)
zeby ja mowie nie zwracal ja mowie uwagi na czeste ja mowie powtarzanie tegoz sformulowania
IKS (0:54,0)
ja mowie
IKS (0:54,0)
ja mowie racja ja mowie
IKS (0:54,0)
ja mowie skopiowalem sobie i tylkos ja mowie
wklejam
Baron Goro (0:55,0)
a ja pisze ja mowie, ale to ja mowie nie glupi pomysl
IKS (0:55,0)
ja mowie co nie
Baron Goro (0:55,0)
ja mowie chyba tez sobie ja mowie skopiowal i wkleja ja mowie mimochodem jak z klientami ja mowie rozmawia
IKS (0:55,0)
i ja mowie ctrl+v i ja mowie
jazda
Baron Goro (0:56,0)
ale przez to ja mowie ci wychodza ja mowie dwa wersy ja mowie czesto
IKS (0:56,0)
ja mowie wiem
Baron Goro (1:09,0)
to o ktorej ja mowie ty jutro jedziesz?
IKS (1:09,0)
ja mowie nie weim
Baron Goro (1:09,0)
bo ja ja mowie jakos chyba tym ja mowie o 10:40 ja mowie
IKS (1:10,0)
9:45 moze
IKS (1:10,0)
albo 10:10
Baron Goro (1:10,0)
eee za wczesnie ja mowie jak dla mnie
Baron Goro (1:10,0)
ja se sobie ja mowie tym pozniejszyj ja mowie pojade
IKS (1:11,0)
ja mowie ide spac
Baron Goro (1:11,0)
ok ja mowie
Baron Goro (1:11,0)
to do ja mowie jutra ja mowie
IKS (1:11,0)
ja mowie narazie ja mowie
Baron Goro (1:11,0)
czesc ja mowie"

Pojeby z nas ja mowie :D
23:19 / 09.02.2004
link
komentarz (1)
Nadchodzi noc, chce mi sie spac. Moze wreszcie uda mi sie usnac o normalnej porze, bo ostatnio znow sie rozregulowuje i zamiast spac, to gram po nocy :,0) Tak btw, to sobie mysle, ze czas na zmiany... ale mysle tak juz od jakiegos czasu i nie moge sie jednoznacznie ukierunkowac... nie potrafie podjac decyzji. Na razie z reszta i tak jestem ograniczony przez czas...
02:45 / 09.02.2004
link
komentarz (5)
A sie zasiedzialem, ja mowie. Erpegi to ja mowie niebezpieczne gry ja mowie na noc :,0) Jak czlowiek zasiadzie, ja mowie, to skonczyc nie moze. Pierwsza godzina, ja mowie, druga, trzecia, a ten ja mowie dalej bedzie gral do rana :,0) Mialem siedziec do pierwszej ja mowie, a tu wlasnie ja mowie prawie trzecia juz jest. No ale coz... ja mowie... jeszcze tylko jedna lokacja, ja mowie... jeden quescik, malutki ja mowie quescik i wylaczam i tym wlasnie ja mowie sposobem godzina za godzina ja mowie mija, a ja zamiast spac ja mowie, to nabijam ja mowie poziomy :,0) Hmm... wlasnie sobie ja mowie uswiadomilem, ze zaczal sie nowy ja mowie tydzien. Musi to byc tydzien ja mowie pozytywny :,0)
21:15 / 08.02.2004
link
komentarz (1)
Pojechalem, podzwonilem, zarobilem, dobrze jest :,0) Akcja wypadu do biura i pracowania w niedziele zakonczona pelnym sukcesem. Skutecznosc byla wysoka, oprocz tego wykonalo sie kilka telefonow prywatnych, bylo wiele radosci i ogolnie jest git :,0) Posmialismy sie tez z Kamila "ja mówię" N. Ten to ma zajoba zlosliwego na punkcie uzywania zwrotu "ja mówię", co niestety objawia sie rowniez u mnie i mego kamrata. No ale coz... Kamil "ja mówię" N. i tak uzywa tego zwrotu najwiecej z nas :P
02:09 / 08.02.2004
link
komentarz (1)
Dzien zlecial mi dosc szybko. Odwiedzilem Porkinsona i takie tam pierdoly :,0) Wieczorem odpalilem Nevawinta Nytes i jak widac troche sie zasiedzialem :P Jutro, a wlasciwie dzisiaj szykuje sie wyjazd do 71. Pracowac w niedziele - jestem pojebany, ale z drugiej strony jutro za kilka godzin moge wyrobic wynik jak za 2 - 3 dni :,0) W domu i tak bym sie pewnie nudzil. Ale co do wyjazdu... zobacze jeszcze rano, czy mi sie bedzie chcialo wstawac.
20:08 / 06.02.2004
link
komentarz (0)
Dobrze jest? No chyba tak. Dzien, choc zaczal sie dosc wczesnie i byl nieco meczacy, to jednak bylo wiele radosci :,0) Moj z deka popsuty humor wczorajszego wieczora zostal dzis poprawiony do poziomu banana na ryju :,0) Dzieki za to :*

A teraz z innej beczki. Rozmawialem, a wlasciwie, to caly czas rozmawiam z bylym szefem. Ma juz perspektywy na to, co chce robic dalej... otoz ma zamiar wbic do firmy, na ktora tez ja mam chrapke :,0) Czyzby zostawienie tego dziadostwa i wkurwiajacej pani Gandzi (jak to nazywamy Wande I. ta suke jeb... wrrrrr,0) i przejscie do nowej firmy? Nie glupi pomysl. Trzeba sie w tym lepiej zorientowac :,0)
00:16 / 06.02.2004
link
komentarz (0)
Dzien moznaby zaliczyc do spokojnych, gdyby nie pewien wieczorny incydent. Pomimo mojego olewatorskiego podejscia do negatywow, ten jednak nieco wybil mnie z rownowagi i nie czuje juz tego spokoju ducha, co do niedawna. Jutrzejszy dzien, choc zapowiada sie momentami meczacy, to jednak powinien byc udany. A po nim... mam nadzieje, ze w sobote wreszcie sie wyspie.
00:54 / 05.02.2004
link
komentarz (3)
Dzien byl bardzo ciezki, wieczorem najpierw mieszane uczucia, a teraz duzy pozytyw :,0) Mowilem, ze dobrze jest.
22:00 / 04.02.2004
link
komentarz (1)
Cholernie meczacy dzien. Tyle dobrego, ze byla ladna pogoda. Czasem tylko pokropilo, ale ogolnie bylo cieplo, slonko swiecilo i az chcialo sie zyc :,0) Moze zwariowalem, ale nawet pracowac mi sie chcialo hehehe. Po powrocie, choc bylem kurewsko zmeczony (i nadal jestem,0) postanowilem umilic sobie wieczor poza domem :,0) Bylo fajnie. Po powrocie musialem przezyc mala hustawke nastrojow, ale teraz chyba jest juz dobrze. Plany na czwartek troche mi sie zmienily. Mam nadzieje, ze ta zmiana pociagnie za soba rowniez zmiane piatkowych ustalen. Wszelkie dzisiejsze negatywy mam gleboko w dupie. Dobrze jest.
20:26 / 03.02.2004
link
komentarz (2)
Przechujowo. Powod prosty - od rana grobowy nastroj. Stalo sie tak dlatego, ze ktos najwyrazniej uznal porzadnego czlowieka za osobe niewygodna i postanowil sie tej osoby pozbyc. Jeszcze wczoraj do mnie dzwonil... jeszcze wczoraj sie z nim ugadywalem na dzis... a dzis rano wiadomosc "...już nie pracuje...". Dlaczego? Sam odszedl? Nie, to te skurwiele go wyjebaly z pracy! Byl z ta firma niemalze od samego poczatku, zawsze sumiennie wypelnial obowiazki i wkladal to wiele od siebie... nie jedna noc zarwal, zeby te skurwiele dostali premie. Byl koordynatorem grupy. Choc na poczatku chyba kazdy obawial sie, ze nie bedzie tak wojowniczy jak poprzedni czlowiek, to okazalo sie calkiem inaczej... walczyl o nasze. Walczyl i to najprawdopodobniej przez to, ze chcial dla nas dobrze stalo sie powodem jego naglego zwolnienia. To jest po prostu skurwysynstwo. Po to go mianowano na koordynatora, ktory w swoich obowiazkach mial dbanie o nasze dobro, zeby teraz bez skrupulow wyjebac go z pracy. Nie wiem, jak mozna traktowac w ten sposob czlowieka...
00:54 / 03.02.2004
link
komentarz (5)
Pozytyw pelna para :,0) ...szkoda tylko, ze za 5 godzin z moich ust padnie slowo "kurwa", kiedy to zadzwoni budzik... takie zycie. Ale i tak dobrze jest :,0)
23:46 / 02.02.2004
link
komentarz (1)
Ciezki dzien. Leniwa pobudka o 13, leniwie spedzony czas w robocie... maloefektywnie z reszta. Pozniej jeszcze troche pracy w domu, male spiecia, ale teraz juz jest ok :,0) Rzeklbym nawet, ze jest o wiele lepiej niz ok :,0) Bardzo pozytywny wieczor. Takie akcje lubie. Jutro czeka mnie pobudka wczesnie rano, pozniej dosypianie na zebraniu. Na wieczor kroi sie wyjscie, pod warunkiem, ze bedzie cieplo i nie bedzie padac. Co z tego wyjdzie - zobaczymy jutro. A tak poza tym, grunt to pozytyw :,0)
19:55 / 01.02.2004
link
komentarz (1)
Neutralne nastawienie jest najlepsze. Nie doznaje tylu pozytywnych wrazen ile powinienem, ale tez sie nie wkurwiam z byle powodu. Tydzien pod znakiem pozytywa dobiega konca. W tym tygodniu lalem na wszystkie negatywy i draznily mnie tylko momenty bezczynnosci. Pora obrac taka filozofie - pierdolic negatywy i nie cieszyc sie za bardzo z pozytywow, a bedzie dobrze :,0)
13:51 / 01.02.2004
link
komentarz (0)
Zlamalem swoja silna wole. Obudzilem sie ok. 13, wypoczety, z usmiechem na twarzy. Wyjrzalem za okno - pieknie. Sloneczko swieci, cala ta lodowa tafla od wielu juz pelni Ksiezyca pokrywajaca nasze krolestwo zaczela wreszcie topniec. Nareszcie odwilz, nareszcie widac wiecej asfaltu, brudu i wody niz przeksztalconego sniegu w lod. Nawet temperatura znacznie sie podniosla. Moj temperaturomierz co prawda ma sklonnosci do przesady, ale wskazuje 10 stopni Celsjusza, wiec jest po prostu zajebiscie :,0) A dlaczego zlamalem silna wole? Odpowiedz jest prosta - wlaczylem kompa. Dzien zaczal sie tak cudownie, jeszcze otwierajac oczy stwierdzilem, iz nie wlacze blaszaka, tylko przysiade do ksiazki. Nie chce mi sie siedziec przy kompie, za oknem jasno, mam ochote poczytac, a jednak moj palec znow pokierowal pierwsze ruchy do wlacznika w jednostce centralnej (jak to sie fachowo nazywa wg. pani Danuty O. - nauczycielki z trzebnickiego liceum,0). Mialem czytac "Silmarilliona", a wlaczylem to cholerstwo. Dodam notke i moze jeszcze cos poczytam, moze sie nawroce :,0)
00:10 / 01.02.2004
link
komentarz (1)
Wbrew pozorom - jest pozytyw :,0)
17:09 / 31.01.2004
link
komentarz (0)
Ojzesz kurwa coz za ciezki dzien. Pobudka wczesnie rano i wyjazd do szkoly. Wczoraj dosc wczesnie polozylem sie spac i nawet szybko zasnalem, dzisiaj jednakze od samego rana czulem jakies zmeczenie. Czyzby lapala mnie choroba? Nie czuje zadnych jej objawow... tylko to dziwne zmeczenie. Pojechalem do szkoly, okazalo sie, ze za wczesnie. Po szkole udalem sie na randke, a nastepnie wrocilem do domu. Podswiadomie jest pozytyw, na zewnatrz - neutral z powodu zmeczenia. Wieczorem czeka jeszcze mnie wyjscie. Takie dobre (chyba,0) zakonczenie dnia.
17:25 / 30.01.2004
link
komentarz (3)
Pozytywny dzien :,0) Jeszcze sie nie skonczyl, ale w ten sposob ciagne pozytywa od poniedzialku, wiec raczej powinienem go utrzymac do konca tygodnia. Dzisiejszy dzien zaczal sie leniwie. Z nudow udalem sie do roboty glownie po to, zeby wykonac pare prywatnych telefonow, chociaz sprzedaz rowniez odnotowalem :,0) Na dworze cieplo, temperatura wreszcie przekroczyla 0 stopni. Spadlo jeszcze troche sniegu, ale wszystko zaczelo topniec i odtajac. W drodze do pracy rowniez napotkalem 4 napalone kundle, z ktorych dwa wyraznie okazywaly swoje zadowolenie z wiosny. W drodze powrotnej natomiast te 4 Edwardy rowniez chasaly sobie po sniegu. Byla prawie 17, a za oknem wciaz bylo jasno, wiec jesli wierzyc wszystkim znakom na niebie i na ziemi, to wkrotce czeka nas piekna wiosna :,0)

Wyniknal mi pewien problem, a mianowicie - problem z kasa. Czekam z niecierpliwoscia na jednego z moich dluznikow, gdyz ten powinien oddac mi dzis nieco grosza :,0) Oprocz tego mam juz pare opcji na zdobycie tej pieprzonej kasy, ktora chcac nie chcac teraz potrzebuje na gwalt. Bedzie dobrze, cos sie wykombinuje :,0)
22:16 / 29.01.2004
link
komentarz (5)
Dzien minal mi bardzo leniwie. Co prawda napisalem prace zaliczeniowa, ale niezbyt ona mi sie podoba i moge tylko zgadywac, czy przypadnie do gustu pieprznietej babce od PR, ktora poznala chyba wszystkie zasady polskiej pisowni pod wzgledem gramatyki i ortografii. Jutro piatek - brak planow. Moze zeby sie nie nudzic caly dzien, to wybiore sie do pracy... i tak nie mam nic ciekawszego do roboty, ale z drugiej strony pewnie nie bedzie mi sie chcialo. Jeszcze sie zastanowie i zobacze, o ktorej wstane. Wlasnie mi sie przypomnialo, ze mialem cos komus zalatwic i calkowicie wylecialo mi to z glowy :/ Moze wlasnie jutro, jesli nie pojde do pracy, to sie tym zajme.
00:30 / 29.01.2004
link
komentarz (2)
Na dobre zakonczenie dnia Outkast i "Miss Jackson" - przekozak pod kazdym wzgledem :,0)
23:47 / 28.01.2004
link
komentarz (0)
Trzy pierwsze dni tygodnia, choc nie do konca, to przebiegly pomyslnie. Prawie wszystkie plany zostaly zrealizowane. Ciesze sie, bo jutrzejszy dzien, ktory jak dotad stanowil zagadke rowniez mam rozplanowany :,0) Niestety plany na piatek ulegly zalamaniu, ale za to na sobote juz mniej wiecej wiem, co bede robil :,0) Co do niedzieli jeszcze panuje u mnie pustka, ale wlasnie zaswital mi pewien pomysl i tak mysle, ze nie jest on glupi. Ogolnie do konca tygodnia mam zamiar ciagnac pozytywa :,0)
18:18 / 28.01.2004
link
komentarz (0)
Jak juz wczoraj pisalem... koncert stoi pod znakiem zapytania. Jesli na niego wbije, to chyba calkowicie na jana, no ale coz... lepiej tak, niz wcale :,0) Dzisiejszy dzien zaczal sie cholernie ciezko. Najpierw od ok. 6 zaczely mnie meczyc jakies dziwaczne sny, ktore nie pozwolily mi nalezycie wypoczac. Pozniej w 71 mialem troche ganiania w te i z powrotem. Niepotrzebnie dofinansowalem MPK o ponad 3 zl. Pozniej spotkanko z moja luba :* Podsumowujac pomimo ciezkiej pierwszej polowy dnia trzymam pozytyw od ucha do ucha.
00:14 / 28.01.2004
link
komentarz (7)
Koncertowy nastroj :,0) W piatek koncert O.S.T.R., ktory jak na razie stoi dla mnie pod znakiem zapytania i bedzie niepewny do momentu wejscia do klubu. Poki co wszystko zapowiada sie dobrze, jednakze jak juz mowilem - nie jest to dla mnie pewne, dopoki nie bede przekraczal wrot Koloru hehehe. Dobrym aspektem w przypadku udanego wbicia na tenze koncert jest fakt, iz mam juz zalatwiony ewentualny nocleg i nie bede musial uciekac z imprezy przed 22. Kolejnym - bardziej prawdopodobnym jak dla mnie jest zblizajacy sie (o czym przed chwila sie dowiedzialem,0) koncert Jeru :,0) Nie ma to tamto - jesli koncert sie odbedzie, to z moim udzialem :,0) Choc nie zapowiada sie, ze bede mogl szastac pieniedzmi, to i tak na to wbije, chociazbym mial wysrac ten bejc hehehe.
20:28 / 27.01.2004
link
komentarz (5)
Dzien minal neutralnie, jednak ja czuje sie w miare dobrze. Jak pozytyw, to pozytyw bez wzgledu na wszystko :,0) Z glosnikow znow Mobb Deep i "Shook Ones"... jak dla mnie bit przekurwisty i rozpierdalajacy w nara :,0)
12:21 / 27.01.2004
link
komentarz (1)
Na dworze niby -1, ale znowu spadlo troche sniegu. Jak nie ciapa, to slisko, jak nie slisko, to sniegu po kolana... zwariowac mozna od tej pogody. Mamy koncowke stycznia, wiec starczy juz tej zimy. Chce wiosne :,0)
01:04 / 27.01.2004
link
komentarz (0)
Mialem isc spac ponad godzine temu, jednakze troche sie zasiedzialem. Niewazne... teraz ide spac :,0)
22:53 / 26.01.2004
link
komentarz (1)
Na dworze zima, choc dzis mozna bylo zauwazyc znaczna poprawe pogody pod wzgledem temperatury w stosunku do dnia wczorajszego. W pokoju natomiast wzglednie cieplo i jak zwykle klimat jakis suchy... gdzie jak gdzie, ale tylko w tym pomieszczeniu nieustannie mnie suszy. Musze sie zaopatrzyc w cala zgrzewe mineralki, bo inaczej nie wytrzymam.
21:59 / 26.01.2004
link
komentarz (0)
Dzisiejszy dzien dobiega konca. I dobrze. Rozegralem sobie jeden etapik w "Powrocie Króla" i teraz siedze na gg :,0) Jutro kolejny dzien pracy, w srode wyjazd do 71. Co dalej, to nie wiem, wszystko zostanie ustalone w ciagu najblizszych 48 godzin :,0)
18:47 / 26.01.2004
link
komentarz (1)
Dzien w miare spokojny. Zaczalem tydzien pozytywnie, poki co trwam w pozytywnym nastawieniu, a wszelakie negatywy pierdole :,0) Jest dobrze.
13:34 / 26.01.2004
link
komentarz (1)
Mobb Deep - "Shook Ones Pt. II" kozak.
12:21 / 26.01.2004
link
komentarz (0)
Przepuscilem poprzednia notke przez "Drunk Translator 5.0" i po naszemu to powinno byc tak: "Przestroga dla wszystkich szanujacych sie astronautow: nie jedzcie jajek po pijaku, bo sie nawpierdalacie skorupek :D". A teraz conieco o wczorajszym dniu. Od rana pizgawica i temperatura jak na Syberii. Chcialem sie z rana odkasztanic, ale nic z tego, bo mi zwieracz zamarzl. Pozniej podroz do szkoly, egzaminy i podkurwiajacy nastroj prawie przez caly dzien. Fakt faktem egzaminy zdane, a ten najtrudniejszy poszedl mi wprost przekurwiscie i zajebiscie, wiec powinienem cieszyc jape od ucha do ucha i miec totalnego banana, albo nawet arbuza na ryju, jednakze fakt, ze na darmo czekalem ponad 4 godziny do konca wplynal negatywnie na moje samopoczucie. Z deka zmeczony wracalem do domu, jednakze juz po powrocie udalem sie wraz z Visena na jednego :,0) Bylo wiele radosci. Wrocilem do domu, zjadlem kolacje (przy ktorej conieco sie nameczylem, gdyz moje zdolnosci manualne spelnialy mniej niz 100% normy,0), nastepnie polozylem sie spac i dzis nawet wczesnie sie obudzilem. Za jakis czas pora do roboty. Obiecalem sobie zaczac nowy tydzien od pozytywow i na razie mi sie to udaje. Tak go zaczynam, tak bede sie go staral utrzymac do konca i tak tez bede chcial go zakonczyc.
00:39 / 26.01.2004
link
komentarz (0)
Pezesstrodga dla wszyskutikch szanujacyhgc sie austorunagutow: nie djzueedzie jajekp odjijaku,bosu eie nawpiersdalacie skorupek :D
00:07 / 26.01.2004
link
komentarz (0)
No i chuj... zajebisty wieczor :,0)
17:42 / 25.01.2004
link
komentarz (0)
Osz kurwa... ciezki dzien.
22:38 / 24.01.2004
link
komentarz (0)
Grammatik reaktywacja - na razie powiem tylko, ze dobra plytka.
18:03 / 24.01.2004
link
komentarz (0)
Mieszany uczuciowo dzien. Zaczelo sie nienajgorzej pomimo wielkiej pizgawicy. Musialem wychodzic z domu przez okno, bo drzwi przymarzly mi do futryny hehe. A tak na powaznie, to bylo zaledwie -8. W szkole na dzien dobry senny nastroj i pieprzenie o niczym. Pare zaliczen, z dnia dzisiejszego chyba bede mial wszystko zdane. Bardziej obawiam sie jutrzejszej ekonomii i historii sztuki. Te przedmioty sa pojebane, trzeba duzo wiedziec, a nauka latwo nie wchodzi, gdyz to jest po prostu nudne. Dzisiaj jakby na zlosc jeszcze pare aspektow musialo mi solidnie zepsuc humor. Chyba trzeba bedzie wprowadzic jakies zmiany i niewatpliwie bylyby to zmiany na lepsze. Nosz KURWA MAĆ !!! Jakby mi nie dosc bylo negatywow na dzis, to moj kurwa zajebisty kot stwierdzil, ze na dworze pizga, wiec nie zamiauczal, ze chce wyjsc, tylko przyszedl do pokoju i zejszczal mi sie na plecak. Kurwa mac no. Chuj. Kupilem sobie dzisiaj 2 plytki i teraz sie przy tym luzuje, bo chyba tylko to mi zostalo na dzisiejsze poprawienie humoru. Chcialem jeszcze jedno zdanie dopisac, ale wyskoczylo mi deja vu, wiec stwierdzilem, ze pomine ten... a chuj. Mniejsza o to :,0)
20:59 / 23.01.2004
link
komentarz (0)
Nastal wieczor. Za oknem prawie -10 stopni, w nocy ma spasc do -15. Po prostu ekstra. Dzis wiekszosc czasu poswiecilem nauce. Jesli nie sleczeniu nad nudnymi tekstami o dupie marynie, to na przemian o czytaniu, probie zapamietania itd, jednakze chyba na marne, bo po kilku stronach cale to czarne gowno mocno mi sie popieprzylo i juz nie wiem kto, co, kiedy i jaka technika. Licze na to, ze zdam egzaminy, ale jesli nie, to beda poprawki. Poki co zostalo mi jeszcze kilka stron do przeczytania, ale to na niedziele, wiec zostawie to na jutro.
17:56 / 23.01.2004
link
komentarz (0)
Dzien mija mi bardzo leniwie, aczkolwiek czas ucieka nieublaganie. Materialy do nauki mam juz przygotowane wszystkie, zdazylem sie nawet conieco pouczyc, ale szczerze przyznam, ze to dopiero poczatek, a juz wszystko zaczyna mi sie pieprzyc, oczy mi sie zamykaja i w ogole nie chce mi sie tego gowna czytac. Lzejsze przedmioty zostawilem na pozniej. No ale nie ma co sie nad tym rozwodzic... pouczyc sie troche trzeba, czy sie chce, czy nie.
11:20 / 23.01.2004
link
komentarz (0)
Na dworze az -6 stopni. Normalnie upal. W pokoju nie lepiej, jesli brac temperature, w ktorej mozna siedziec. Nie wiem kogo wzielo na oszczednosci, ale nie lubie sie budzic, wstawac i przebywac w pomieszczeniu, w ktorym jest 17 stopni. Latem na dworze nie mam nic przeciwko, ale nie zima w takiej pizgawyci. Dawac wiosne. A tak btw, to znowu snil mi sie motyw z pierscieniem... bardzo go pozadalem hehehe. Czyzbym wcielil sie w Golluma? Ja nie chce... ja wole tak, jak Finchovsky w Gimliego, a nie w jakas podla kreature hehehe. Ale co jak co Finchovskyemu nie snilo sie, ze walczy sam na sam z Sauronem, a mnie tak, wiec ja mam lepsze sny niz on :,0)
23:21 / 22.01.2004
link
komentarz (0)
No i kurwa mam dylemat...
18:26 / 22.01.2004
link
komentarz (0)
Wrocilem z roboty. Na dworze pizgawica i slizgawa. Zjem jakis obiad i musze siadac do nauki, ale kurwa jak mi sie nie chce... Fak det szyt.
13:23 / 22.01.2004
link
komentarz (0)
W nocy bodajze snily mi sie jakies motywy z Sarumanem, ale nie jestem tego zbyt pewny, jednakze tak mi sie bynajmniej wydaje :,0) Oprocz tego snil mi sie jakis dziwny motyw, sam nie wiem na jakiej podstawie wyimaginowany. Pomimo zmeczenia do pozna nie moglem zasnac w nocy. Na szczescie w tv zapodano "Aliens" i przynajmniej sie nie nudzilem. Zasnalem okolo 2, wstalem o 12. Nie jest zle. Powinienem sie dzisiaj uczyc, ale cos nie moge sie do tego zebrac. Za jakis czas ide do roboty, wroce po 17 i juz na bank musze przysiasc i poczytac te pierdoly, bo inaczej moze byc bardzo zle. A tak troche z innej beczki. Spojrzalem przed siebie i uswiadomilem sobie, ze polka wiszaca nad moim biurkiem urozmaicona zostala niegdys przeze mnie wszelakiej masci naklejkami. Mamy tu naklejke z pucharem Champions League, mamy tu jakiegos czlowieka - wojownika oraz krasnoluda - wojownika z "Arcanum", sa tez postaci z "Diablo 2" i 3 naklejki prezentujace te wlasnie gre. Ok - to rozumiem, czemu nakleilem. Nakleilem, bo lubie takie klimaty. Ale co do jasnej cholery robia te 4 pokemony??? Pamietam, ze nakleilem te nalepki nie wczesniej niz 3 - 4 lata temu, a jakby tego bylo malo, to pokemonami nigdy sie nie jaralem. Nie wiem, czemu ich tu powiesilem, ale wydaje mi sie, ze dla polewki hehe. Jak juz tu sa, to niech sobie beda :,0)
23:39 / 21.01.2004
link
komentarz (0)
Jak juz pisalem - caly dzien to pozytyw, jednakze wieczor to big pozytyw dzieki mojemu skarbowi :,0) :* Z usmiechem na twarzy moge isc spac. Jutrzejszy dzien jest jak na razie zagadka pod wzgledem humoru, ale po kilku dniach znerwicowania nastalo chyba kilka dni dobrego humoru. Szczerze przyznam, ze nie lubie takich sesji. Raczej wole byc wytonowany. Pojedynczy negatyw nie psuje tak bardzo humoru, jak cala ich seria, natomiast pojedynczy pozytyw rownie dobrze dostarcza wiele radosci jak jeden po drugim. Jednego natomiast jestem pewien... jutrzejszy dzien bedzie rownie ciezki jak dzisiejszy, piatek zapewne podobnie. Sobota i niedziela natomiast beda ciezkie pod wzgledem psychicznym, ale mysle, ze wszystko dobrze sie skonczy :,0)
22:54 / 21.01.2004
link
komentarz (0)
Dzien co prawda jeszcze sie nie skonczyl, ale chyba moge go juz zaliczyc do pozytywnych. Podczas calego dnia nie bylo chyba ani jednego negatywa, wiec tym bardziej mozna go zaliczyc do udanych. Na wieczor K.A.S.T.A. i "Peryferie".
13:01 / 21.01.2004
link
komentarz (1)
Po godzinie 12 wstalem z pozytywem na twarzy. Choc trudno bylo mi sie zwlec z wyra (faktycznie bylem wypompowany po wczorajszym,0), to jakos dalem rady. Pora zjesc sniadanie, wykonac questa zleconego przez pewnego czlowieka i udac sie do roboty. Tam wykonam kilka telefonow prywatnych, troche wiecej sluzbowych i wroce do domu. Pozniej zapewne polepszajace humor przedsiewziecie, ze tak to nazwe i powrot na jamajke, gdzie jak zwykle wszystko bedzie moglo sie wydarzyc i w jednej chwili humor z 10 moze spasc maksymalnie w dol. Jednakze jestem dobrej mysli i jesli tylko cos zacznie mi sie pogorszac, to zmyje sie spac. Ostatnio udaje mi sie wczesniej klasc i wczesniej zasypiac, wiec jest dobrze. Chyba wyleczylem sie z powaznej bezsennosci, kiedy to jeszcze calkiem niedawno kladlem sie spac przed 2, a zasypialem o 5 - 6. Teraz budze sie o 6, po czym zasypiam przy odrobinie szczescia jeszcze na kilka godzin, o 10 znow sie budze i zasypiam do 12 - to jesli mam wolne dni i moge sie byczyc do 13 :,0) No ale dosc pieprzenia, bo zaraz trzeba wychodzic, a jeszcze sniadanie by sie przydalo wchlonac.
22:59 / 20.01.2004
link
komentarz (0)
Pewnych rzeczy w zyciu nie rozumiem, ale jestem tylko czlowiekiem. Z czasem powinienem zrozumiec to, co do tej pory bylo dla mnie niejasne. A tak troche z innej beczki. Moj pozytywny humor spadl do 0, a nawet rzeklbym do -1, kiedy to ulozylem sie do snu i najpierw ktos musial dobijac sie do drzwi bez uprzedzenia, a nastepnie jeden lepek zaczal mi wysylac setki smsow. Na szczescie udalo mi sie jeszcze na jakis czas zasnac i zregenerowac czesc utraconych sil. Po ponownym przebudzeniu wskaznik humoru znow zmienil strony osi i ponownie jest na plusie. Poniewaz zalatwilem juz dzis wszystko, co mialem miec dzis do zrobienia i ogarnela mnie sennosc, to chyba za chwile udam sie na nocny spoczynek... zwlaszcza, iz na twarzy mam pozytywa :,0)
18:08 / 20.01.2004
link
komentarz (0)
Wczesnie rano pobudka i podroz do 71 na zebranie. Pomimo kiepskich wynikow poszlo calkiem gladko, byly tez rachunki :,0) Nastepnie 150 tysiecy kilometrow na polnoc z dwoma mymi towarzyszmi pracownikami oraz kierowca pedalem Romanem. W terenie porobilismy pare fotencji. Po 17 wrocilem do domu. Podczas tych kilku godzin niezle sie wymarzlem, stracilem wiele sil i energii i zarobilem tyle, co wydalem na dojazd. O dziwo wrocilem do domu z humorem w miare neutralnym, ktory dosc szybko przerodzil sie nawet w niewielka radoche, tudziez humor na poziomie 1 - 2 punktow. Jesli juz mam ten humor pozytywny i jestem zmeczony, to moze walne sie spac przed 20 i tak zakoncze ten dzien :,0)
22:49 / 19.01.2004
link
komentarz (0)
Czyzby znowu "filosofia de barra"? Oby nie. Dzien byl ciezki i podejrzewam, ze jutrzejszy bedzie jeszcze ciezszy. Moze po prostu zrobie co mam zrobic i po powrocie z roboty jebne sie spac, coby szybciej zakonczyc tenze dzien. Sroda powinna byc odrobine lzejsza, zwlaszcza jakos popoludniu, czy moze troche bardziej z wieczora. Na czwartek i piatek zostawiam zakuwanie na egzamy. Co do weekendu, to chcialbym, zeby byl boski pod kazdym wzgledem :,0)
19:58 / 19.01.2004
link
komentarz (0)
Rano zaczalem pisac notke, ale po kliknieciu w "Dodaj wpis" okazalo sie, iz nlog padl. Poniewaz notka jest w 100% gotowa, to wkleje ja po prostu ponizej.

Od czego by tu zaczac... hmm moze od tego, co czeka mnie dzisiaj w pierwszej kolejnosci, a mianowicie od roboty. Mialem byc przed 10 u mego wspolpracownika, jednakze niskie temperatury za oknem i niewydolnosc fizyczna, tudziez niewyspanie tego czlonka mojego zespolu przesunely godzine naszej wyprawy na 11. To da ludziom odrobine wytchnienia :P

Teraz moze odrobine o wczorajszym dniu. Przez caly dzien, jak juz wczoraj pisalem, mocno przycmiewajace niczym dym z Orodruiny negatywy nie pozwalajace pozytywom ujrzec swiatla dziennego. Wieczorem natomiast szczesliwa odmiennosc losu i jak na chwile obecna jest dobrze :,0) Z usmiechem polozylem sie do lozka, a przed snem zalapalem sie jeszcze na film "Bracia komicy". Juz dawno nie obejrzalem tak dobrej komedii, zwlaszcza, iz jest to film z dystrybucji Asia Media Group (czy jakos tak,0), wiec rozpierdziel kitajcow i ich glupawe gadki, ktore w formie komedii potrafia mnie rozbawic do lez :,0) Niejaki K. - brat K. ;,0) zapewne rowniez smialby sie do lez, gdyz on rowniez gustuje w tego typu filmach, ale z nim raczej nie jest mi dane utrzymywac juz kontaktu (z czego wcale nie ubolewam,0). Juz sam poczatek filmu, jak wstaje facet, wchodzi do pokoju i odlewa sie do szafy, bo jest tak zaspany... pozornie raczej glupie, anizeli smieszne, ale w jakim innym filmie mozna jeszcze cos takiego zobaczyc? No moze (jesli sie nie myle, bo dawno ogladalem,0), to w "Szóstym zmyśle", ale to komedia raczej nie jest, wiec sie nie kwalifikuje. No ale mniejsza o film. Bylem zmeczony, o wczesniejszej porze uderzylem do wyra i dlugo nie trwalo, zanim zasnalem. Teraz odnosnie pobudki... o dziwo nawet mnie nikt specjalnie nie obudzil. Fakt faktem przy wstawaniu do pracy, do szkoly innych osobnikow tego czegos, co umownie nazywane jest rodzina, trzeba bylo wystarczajaco halasowac, zeby mnie obudzic, ale jakos udalo mi sie jeszcze zasnac. O 9 zaliczylem kolejna pobudke - tym razem juz na wlasne zyczenie. Tak wiec teraz mam jeszcze godzine do wyjscia i zastanawiam sie co dalej... moze by sie spakowac do tej roboty, bo z pustymi rekoma nie wypada :,0)
21:30 / 18.01.2004
link
komentarz (0)
Ciezki dzien... huh. Juz z samego rana same negatywy, ktore pomimo paru pozytywow ciagnely sie przez caly dzien. Odwiedzil mnie Kupodron, troche posiedzielismy przy kompie i na wieczor zafundowalismy sobie po jednym. Wspomogl mnie czlowiek w chwili, kiedy tego potrzebowalem :,0) Dzieki za to. Po powrocie do domu jak na razie jest dobrze. To, co ciazylo mi przez caly dzien powoli odchodzi w niepamiec, ale dzien niestety sie jeszcze nie skonczyl i wciaz zyje w obawie, ze to co jest takie piekne nagle moze prysnac niczym mydlana banka. Tak sobie mysle, ze warto dzis wczesniej polozyc sie spac z usmiechem na twarzy, bo jak znam zycie, to jesli nawet nie to, to cos innego sie wydarzy, co doprowadzi mnie do furii i znowu bedzie wielki negatyw. Tak niestety mam w ostatnich dniach. Ale poki co jest dobrze i nie mam zamiaru tego zmieniac. Przyszly tydzien nadchodzi wielkimi krokami. Od poniedzialku zajob w robocie i do tego szkola... w weekend egzaminy, wiec trzeba sie conieco pouczyc, gdyz nie zamierzam bulic za poprawki. Jak na razie to by bylo na tyle :,0)
00:01 / 18.01.2004
link
komentarz (2)
Standardowo. Dzien zaczyna sie kurewsko, pozniej z trudem jest mi sie uspokoic. Pare pozytywow mniejszych i wiekszych, zebym znowu wrocil do normalnosci i na wieczor max wkurwienie. Ja pierdole... na jakim swiecie ja zyje. Nie wiem, moze to ze mna jest cos nie tak. Jesli jedynymi rozwiazaniami jest to, ze albo wszyscy w kolo sa pierdolnieci, albo to ze mna jest cos nie tak, to bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja. To, ze kazdy cierpi na jakiegos zajoba zlosliwego jest faktem oczywistym, ale czy az do tego stopnia, zeby nie dalo sie z nikim wytrzymac? Byc moze to faktycznie we mnie tkwi problem. Ale z drugiej strony czy ja tak wiele chce od zycia? Nie robie nic, czego ktos nie zrobilby mi juz wczesniej w znacznie gorszej i bardziej podlej wersji. Moje postepowanie nie dosc, ze jest mikroskopijne w stosunku do postepowania innych osob, to jeszcze moje nie ma na celu dzialania na zlosc. A jednak tak bardzo nikomu nie odpowiada, ze trzeba doprowadzic mnie do furii. Kiedy to natomiast mnie bylo ewidentnie robione na zlosc, to nie mialem nawet prawa pisnac slowem, a jesli juz, to i tak wszyscy mieli to w dupie. Co jak co, ale wydaje mi sie, ze popelniam bledy, ale to jednak nie we mnie tkwi najwiekszy problem. Wszystko lezy po tej drugiej stronie...
17:56 / 17.01.2004
link
komentarz (1)
Pierwsza polowa dnia niewatpliwie udana. Kto by pomyslal, iz po tak ciezkich przejsciach z samego rana (wiele osob bardzo usilowalo mnie obudzic,0) nastepne godziny beda tak zacne :,0) Wrocilem na jame i na dzien dobry dostalem informacje, iz 3 osoby cos ode mnie chca. Po prostu to kocham. No ale jedna z tych osob juz mam za soba, druga zalatwie chyba za jakis czas, a trzecia bede mial z glowy pewnie po 21. Z reszta... niewazne :,0) Grunt to pozytyw :,0)
14:02 / 16.01.2004
link
komentarz (0)
Zaspalem do roboty. Shit. Pojde wiec na druga zmiane - tak jak sie z kims umawialem 2 dni temu :,0) Dzien natomiast zaczalem od przesluchiwania niedawno sciagnietych plikow audiofonicznych, zawierajacych w nazwie wyrazenie tudziez zwrot "Monty Python". Jak na razie rozbroil mnie sample "The Knights Who Say Ni!". Ale dosc zabawy. Pora chyba przysiasc troche nad zeszytem i chociazby wyszukac w onecie to, co da sie tam znalezc na temat tego, co musze wiedziec na egzaminy.
22:05 / 15.01.2004
link
komentarz (0)
Mialem cos napisac, ale sie kurwa tak dlugo ten nlog ladowal, ze zapomnialem. Moze pozniej ujme tenze problem tudziez fakt, o ktorym mialem tu wspomniec w tej wirtualnej kronice :,0)
21:18 / 15.01.2004
link
komentarz (4)
Ej w ogole to co to kurwa za akcja z tym jebnietym pajacykiem? Odpalam nloga, a tu kurwa "wspomorz dzieci". Jak mnie wkurwia takie cos. Chujowo to wyglada i tyle. A tak pomijajac pajacyka, ktory widnieje na nlogu juz od dluzszego czasu, to mam dosc dobry humor. Skonczylem dzisiaj "Mafię", z czego jestem bardzo zadowolony, a poniewaz czuje lekki niedosyt z powodu takiego, ze moglbym w to jeszcze grac i grac i grac i nowe misje, to z niecierpliwoscia czekam na druga czesc tejze gry :,0)

Tak sobie mysle, co by tu dzisiaj robic wieczorem i dochodze do wniosku, ze nie mam zielonego pojecia. Moze obejrze kolejna czesc "Ojca chrzestnego", ale przyznam szczerze, ze troche mi sie nie chce. Fakt faktem zacna tematyka i film na wypasie, ale nieco ciezkawy, wiec moze lepiej odloze go do jutra :,0) W sumie to zacnie byloby rzadzic taka mafijna rodzina... Drogie garnitury, tradycja, ciemne interesy i klimat lat 30 - 40 - tych :,0) Don Emilio i takie tam hehehe. Zaklada ktos ze mna mafie? :P
02:26 / 15.01.2004
link
komentarz (0)
Jak nie kijem go, to pala. No bo kurwa jakzeby inaczej, co? A tak poza tym, to mam dobry humor i z usmiechem na japie ide do wyra.
01:22 / 15.01.2004
link
komentarz (0)
Wieczor... hmm coz moge rzec. Calkiem przyjemny. Z dobrym humorem moge polozyc sie spac. Moge, ale chyba nie ma jeszcze takiej potrzeby, bo nie czuje, zebym mogl ot tak sobie nagle zasnac. Na razie jeszcze siedze, a kiedy sie poloze, to nie wiem.
21:41 / 14.01.2004
link
komentarz (0)
Dzien minal w miare dobrze. Obejrzalem druga czesc/polowe "Netforce", przeszedlem kawalek "Mafii" i zdaje sie, ze jestem juz gdzies pod koniec gry... bynajmniej tak wynika z fabuly :P Jutro postaram sie to dokonczyc. Oprocz tego bylem w robocie, zalatwilem co mialem zalatwic i nastepnym razem do roboty wybiore sie w piatek. Na wieczor Busta Rhymes i "When Disaster Strikes".
13:05 / 14.01.2004
link
komentarz (0)
Wieczor calkiem przyjemny. Wiele pozytywnych aspektow, bania z usmiechem i ogolnie wypas po pachy :,0) Z bardzo optymistycznym akcentem polozylem sie spac przed druga. Lekko tylko sie zdrzemnalem, bo ok. 2:30 musialem sie obudzic przez kaszel. Blah... znowu pol godziny zaglebiania sie w sen i znowu o 3 pobudka z tegoz samego powodu. Po tym juz mialem wzgledny spokoj... do godziny 6. Matka wstawala do roboty i narobila takiego rabanu, ze mnie obudzila. Wyszla do roboty ok. 7. Dalej nie moge spac... siostra wstaje do szkoly. Godzina meki. Jest 8. Tym razem kot skacze mi po glowie i miauczy nie wiadomo o co. Ekstra. Po jakichs 20 - 30 minutach bylo mi wreszcie dane zasnac. Jak sie okazuje znow nie na dlugo, bo bodajze o 10:30 jakis caban do mnie przyszedl, a ten bezmozgi kretyn podajacy sie za mojego ojca postanowil mnie obudzic, chociaz tamten, co do mnie przyszedl chcial mi tylko cos oddac. Dzieki Bogu udalo mi sie jeszcze zasnac. Obudzilem sie przed 13 (albo ktos jak zwykle mnie obudzil... stracilem juz rachube,0). Wracajac jednak do mojego przerywanego snu... zgodnie z chronologia najpierw snilo mi sie cos przyjemnego, a pozniej coraz glupsze rzeczy. Snila mi sie szkoa z dodatkowymi zajeciami przez 10 dni pod rzad - zajecia mialy byc na korytarzu na bardzo stromych schodach mielismy siedziec, snila mi sie robota, ze mnie awansowali ot tak sobie... zacny pomysl, ale jak na razie nierealny. Z tego co pamietam z tej niestety ciezkiej nocy, to nad ranem jeszcze sie wkurwilem z powodu moich "prezentow" z pracy. Ale teraz juz jestem wyluzowany... z usmiechem na twarzy kladlem sie spac i nie ma co sie wkurwiac od samego rana. Za godzine albo dwie pojde do roboty na chwile i tyle bedzie pracy na dzis :,0)
22:00 / 13.01.2004
link
komentarz (2)
Na dworze calkiem cieplo. Gdzieniegdzie jeszcze troche sniegu pod nogami, ale da sie chodzic. Mam nadzieje, ze do piatku wszystko stopnieje. Dzis obudzilem sie ok. 13, wiec jest dobrze. O tej porze jeszcze sie sam moge budzic :,0) Jak juz wstalem, to troche uspokojony po nocnych negatywnych aspektach. Jednakze dlugo moj neutralny humor nie potrwal, bo musialo sie zdarzyc cos, co mnie solidnie wkurwilo. Ale bywa. Teraz znowu sie troche unormowalem i chyba jest dobrze. Co do drugiej drogi, to chyba jednak jest ona dla mnie zamknieta, ale jak wczoraj pisalem - istnieja co najmniej dwie drogi, wiec jezeli druga jest niedostepna, musze poszukac trzeciej - a ta juz gdzies tam widze w oddali. Ciekawe, czy jeszcze dzis zostane doprowadzony do stanu wkurwienia, czy raczej bedzie mi dane siedziec z usmiechem na ryju. Jak na razie wieczorny chill.
01:13 / 13.01.2004
link
komentarz (0)
Jednak sprobuje isc spac, bo wkurwiam sie juz byle czym. Raz mocno wkurwiony powaznym aspektem potrafie sie wkurwiac byle czym i tylko podbuzowywac przez dlugi czas. Bywa i z czasem przeminie, ale w pamieci zostanie. Fuck it. Pora na SLEEP VQRVIOUS MODE.
01:08 / 13.01.2004
link
komentarz (0)
Noc... cisza, spokoj... i wkurwienie. Juz po spaniu.
01:04 / 13.01.2004
link
komentarz (0)
I tak jeszcze w glowie mi zaswitalo, ze zawsze sa co najmniej dwie drogi... nawet, gdy widoczna jest tylko jedna scierzka.
01:02 / 13.01.2004
link
komentarz (0)
Dzien raczej neutralny, a nawet bylo kilka (niewiele, ale jednak,0) pozytywnych aspektow. Wieczor natomiast przechujowy. Kiedy w ostatnim czasie wszystko sie odmienilo jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki (w ksztalcie kutasa,0), kiedy juz widzialem swiatelko na koncu tunelu... wtedy to! Wtedy wlasnie to!! Wtedy wlasnie TO!!! sie stalo! Wszystko poszlo sie pierdolic. Kilka z pozoru niewiele znaczacych kwestii i wkurwienie ogarnelo moja glowe niczym utrata Jedynego przez Saurona. Wiem, ze nigdy wszystko nie jest idealne, ale takich akcji jak ta dzisiejsza nie toleruje. Albo tak, albo tak. Krotka pilka. Z drugiej strony nie ma co sie wkurwiac. Bedzie co ma byc, chuj na to klade, bo i tak damy rade. Jebac to.
18:18 / 12.01.2004
link
komentarz (1)
Kaszel meczy mnie niemilosiernie. Jeszcze mi tego brakowalo. Chyba do konca tygodnia, albo i dluzej bede sie meczyl z choroba :(
12:46 / 12.01.2004
link
komentarz (1)
Nlog padl na laczach i przez to nie dodalem paru notek, ktore napisac mialem ochote, a nie lubie pisac czegos offline i pozniej wklejac, bo bez sensu. Pisze na spontanie. Chwile sie zawiesilem i zajalem czyms innym, ale juz jestem :,0) Wracajac do tego, co mialem opisac w ostatnich dniach, to w skrocie: caly weekend w 71, najpierw zadowolenie z chlupy i odwilzy, gdyz to prorokowalo (jak mi sie wydawalo,0) ocieplenie, nastepnie zawod, gdyz cala chlupa zamarzla i bylo slisko i zimno (wiec odwrotny efekt,0). W piatek pojechalem do 71 w celach prywatnych (nie ukrywam, ze bylo przyjemnie i bylo wiele radosci,0), w sobote i niedziele oczywiscie szkola. Z dnia na dzien czuje sie coraz gorzej, gdyz doskwiera mi z kazdym dniem nasilajacy sie bol gardla. Dzis juz ledwo mowie, jutro pewnie w ogole zaniemowie. Ledwo co moge odkaszlnac. No ale takie to moje latanie bez czapki, w rozpietej kurtce i spanie 50 centymetrow od okna, gdy za nim pizgawica, a grzejniki nie dostaja odpowiedniej energii cieplnej, wiec sa zimne. Tak wracajac jeszcze do wczorajszego dnia... WOŚP. Spoko. Zbozna akcja (pomijajac to, ze pan O. kiedys podobno kupil sobie nowego merca po jednym z jego wielkich finalow,0), zacny cel i niezle zorganizowana. A teraz, co sie tyczy nastawienia ludzi... czesc jest zaangazowana w ta akcje i szczerze sypie hajs do puszek; czesc sypnie 10 groszy po to, zeby biegac z przyklejonym serduszkiem, a czesc... no wlasnie... ale to juz nie w tych kategoriach, a w innych, wiec moga to byc zarowno ci pierwsi, jak i ci drudzy. No wiec ci trzeci :P dziela sie na trzecich i czwartych :P Ci trzeci z tych trzecich maja przyklejone serca gdzies z boku, na czapce, na torebce... ok. Ci czwarci natomiast z tych trzecich maja przyklejone serca na samym srodku. Jak wczoraj takich widzialem, to pomyslalem tylko "kurwa, co to za pajace?". Szkoda, ze jeszcze sobie na czole nie przykleja. Zaiste glupio to wygladalo, jak na moj gust. No ale w koncu mam hejterowska nature, wiec samo z siebie musialo mi sie cos rzucic w oczy, co by mi sie nie spodobalo.
12:28 / 08.01.2004
link
komentarz (3)
Stalo sie. Na dworze temperatura niby wzrasta z dnia na dzien, ale w pokoju raczej odwrotnie. Wczoraj czulem tylko lekkie drapanie, dzis ewidentnie moge to juz nazwac bolem gardla. Fuck that shit. Na dworze podobno odwilz - tego nie wiem, gdyz jeszcze tam dzisiaj nie bylem. Noc mialem dosc dziwna. A raczej nie tyle noc, co sny. Snily mi sie raczej rzeczy, ktore sa dosc irracjonalne, azeby kiedykolwiek mialy sie wydarzyc. Co prawda nie bylo tam zadnego nierealnego w naszym swiecie zjawiska, aczkolwiek niewiele tam bylo tez z tego, co mogloby sie wydarzyc. Z bardziej lajtowych snow snilo mi sie, ze gram w "Fellowship of the Ring", ktory wygladal niemalze jak "Baldur's Gate" :P Fajna bania. Lazilem Merry'm i Pippin'em jako niewidzialnymi, gdyz Gandalf rzucil na nich czar "ulepszona niewidzialność". Zaczailem sie nimi w lesie i jak przechodzili Uruk-hai, to podstawiali im noge i wbijali sztylet w plecy. Czad :P To byc moze jest efekt wczorajszej rozmowy w wieczornych godzinach poniekad na temat fantasy :P
23:25 / 07.01.2004
link
komentarz (1)
Nareszcie zrobilo sie cieplej. Temperatura nadal ponizej zera, ale przynajmniej nie czuje sie jak dziadek mroz hehe. Jednakze nadal negatywnym aspektem pozostaje gruba warstwa sniegu. Po chodnikach wprost nie da sie chodzic. Jeszcze gorzej bedzie jak to wszystko zacznie topniec i bedzie jedna wielka chlupa. Blah... no ale mniejsza o pogode. Dzis w robocie zaczynalem sie powoli wkrecac do starego rytmu pracy. Jak na razie robie na spokojnie, chociaz szefostwo juz drze jape o wyniki. Jutrzejszy dzien znowu w biurze, w piatek wolne... ten dzien mam juz zaplanowany :P W weekend fakin sql. Na przyszly tydzien jak na razie brak pomyslow.
13:22 / 07.01.2004
link
komentarz (0)
Snieg sniegiem - piekna pogoda, ale starczy tego dobrego. Temperatura niby okolo zera stopni, ale jakos mi sie to nie widzi... z reszta temperatura czasem rozna bywa, a odczuwa sie ja jeszcze inaczej, wiec podejrzewam, iz w dalszym ciagu za oknem pizgawica (i wlasciwie to nie tylko za oknem,0). Za chwile pora wybyc do roboty... czas ruszyc dupe i cos zrobic, bo dni uciekaja, a na wyplate nikt mi nie zarobi jak sam nie sprzedam. Dzisiaj musze tez zrobic ostatnie (jak na razie,0) zadanie do szkoly, gdyz ciagle o tym zapominam, albo to odkladam i w rezultacie wyjdzie na to, ze tego nie zrobie. Boli mnie gardlo i w ogole nic mi sie nie chce. Te kilka dni wolnego mnie cholernie rozleniwilo, chociaz zimno tez swoje robi. No ale dosc pierdolenia.
22:06 / 05.01.2004
link
komentarz (10)
Wycieczka trambajem jakby nigdy nic. Nie dosc, ze pizga, bo temperatura na minusie, to jeszcze nie ma gdzie usiasc. Jak juz usiadlem, przejechalem pare przystankow, to do mego dylizansu postanowil wsiasc pan sprawdzajacy bilety (kurwa jego mac,0). Sprawdza pierwsza osobe, sprawdza druga, a ja w tym czasie powolutku wyciagam portfel. Facet do mnie podchodzi i marudzi o bilet, wiec wyciagam jakis najbardziej z wierzchu razem z 2 nieskasowanymi, ktore sluza mi jako zabezpieczenie w naglych sytuacjach (choc dzisiaj nie zdazylbym ich juz sakoswac,0). Pokazuje facetowi bilet mowiac "to chyba ten". Frajer sie popatrzyl, oddal bilet i poszedl dalej. I niech mi ktos powie, ze bez biletow sie nie jezdzi hehehe.
01:02 / 05.01.2004
link
komentarz (1)
Jako, iz jestem czlowiekiem, ktory nieszczegolnie czesto przyzadza sobie napar z ziol herbaty, nie ma sie co dziwic, iz kiedy wreszcie postanowilem zaparzyc sobie ow napoj, do mojej glowy dotarla pewna mysl. Mianowicie stalo sie tak pewnie dlatego, iz przewaznie, kiedy robie sobie herbate, to zaparzam ja z torebek ekspresowych. Przed chwila natomiast, kiedy to wlasnie mialem zamiar zrobic sobie wywar z herbaty, to torebek ekspresowych nie znalazlem. Zmuszony zostalem do przyzadzenia herbaty palonej. No i wlasnie wtedy moja glowe zaprzatnela ta mysl. Kto wymyslil slowo "fusy"? To slowo wydaje sie brzmiec bez zadnego echa, bez zadnej wartosci. I czy w ogole istnieje liczba pojedyncza od tego - "fus"? Jest nawet takie powiedzenie, czy costam, ze sie "wróży z fusów". Jakby sie tak glebiej nad tym tematem zastanowic, to moznaby rzec, iz fusy maja calkiem spora wartosc. Jak juz wyzej napisalem - mozna z nich wrozyc, a ponadto sa tak tajemnicze... nie wiemy, kto nadal im ta nazwe, kiedy pierwszy raz ktos powiedzial, ze to wlasnie fusy plywaja w szklance herbaty tam na dnie. A dno moze byc bardzo ciekawa rzecza do zbadania. Jak wielu nurkow bada dna oceanu? A czy i my czesto nie badamy dna szklanki lyzeczka grzebiac sobie w fusach? Tak wiec dochodze do wniosku, ze slowo "fusy" przedstawia cos bardzo wartosciowego, pomimo tego, ze najczesciej wyrzucamy je do smieci zaraz po oproznieniu naczynia, w ktorym znajdowal sie nasz napoj... albo po prostu mi odjebalo :P
00:32 / 05.01.2004
link
komentarz (3)
Dzisiejszy dzien mozna spokojnie zaliczyc do pozytywnych. Co prawda o godzinie 13 ledwo co zwloklem sie z lozka, co bylo wynikiem bardzo poznego pojscia spac, ale jakos wstalem, poszedlem do Kupodrona i u niego to razem z nim stworzylismy ostatnia pisemna prace, za ktora to w ogole nie wiedzialem jak sie zabrac. Chwila zastanowienia i stworzylem calkiem zacne arcydzielo pisane w glupkowatym jezyku opisujac wszystko calkowicie na luzie. Praca ta trafi do najbardziej hardej suki, jaka mnie uczy w tej szkole, a pomimo to olalem calkowicie fakt, iz powinienem oddac prace powazna. W wypracowaniu uzywalem glupawych sformulowan, pisalem wprost co chcialem napisac ze swiadomym lamaniem wszelkich zasad i zachamowan. Pisalem o piwie, o wodce, o zulach :,0) Mialo byc o reklamie, ale co tam :D Mam nadzieje, ze wredna, podla bijacz zaliczy mi moje wypociny, bo zaprawde jest to literackie arcydzielo najwyzej klasy :,0) A na dworze taki Icewind Dale, ze jaja odpadaja. Sniegu juz nieco mniej, ale zrobilo sie cholernie slisko, a temperatura spadla duzo ponizej zera. Jutro, a wlasciwie to dzisiaj znowu pobudka wczesnie rano i wyjazd do 71. Oby bylo troche cieplej.
13:26 / 04.01.2004
link
komentarz (1)
Meczy mnie pierdolona bezsennosc. Zasnalem pozno po 5, mialem wstac o 12, wstalem o 13. Do tego snily mi sie pierdoly na maxa. Pora chyba na spozycie jakiejs porannej strawy i wybycie do Kupodrona w celach szkolno - prywatnych. Jutro juz poniedzialek. Nie powiem - bylo troche tych wolnych dni, jednakze wcale nie chce mi sie do roboty. No ale trzeba... juz nawet nie dlatego, ze trzeba zarabiac hajc, co dlatego, zeby roboty nie stracic. Kasa moze w danym momencie nie jest mi az tak potrzebna, bo mam jeszcze oszczednosci, ale gdybym nie mial roboty co miesiac, to nie mialbym i tych oszczednosci, wiec lepiej tego nie zjebac.
05:18 / 04.01.2004
link
komentarz (0)
Bezsennosc kurwa jego mac. Zastanawiam sie, czy isc sie meczyc do lozka, czy zapodac kolejny film. Mam tez do wyboru rozmowe na gg z Klecha - chyba jedynym nocnym Markiem na mojej liscie gg hehehe. Chyba jednak wybiore pierwsza opcje... wkrotce powinien sie rozpoczac poranny program w TV. Jesli chodzi o druga i trzecia opcje, to nie mam sily na ogladanie kolejnego muwiesa na tym niewygodnym krzesle, a gadka o spirytusie o tej porze nie jest dla mnie interesujaca. Tak wiec ide spac, ale nie wiem, czy zasne. Gdyby pozytywni bohaterzy "Koszmaru z ulicy Wiązów" mieli takie problemy... :,0)
01:34 / 04.01.2004
link
komentarz (1)
Powiem tylko, ze "The Return of the King" wymiata. Dzisiejszy dzien minal mi w miare spokojnie i przyjemnie. Napisalem 2 prace kontrolne, zostala mi jeszcze jedna... ta najgorsza. Mam nadzieje, ze jutro, a wlasciwie to dzisiaj uda mi sie to zmotac wraz z imc Kupodronem :,0) Obawiam sie tylko, ze nie uda mi sie juz wstac o tak zacnej porze jak w sobote. Dochodzi druga, a mnie nie chce sie spac. Czyzby znowu meka w lozku do 5? Nie podoba mi sie taka opcja.
23:23 / 01.01.2004
link
komentarz (1)
Za oknem istny Icewind Dale, az sie chce grac hehehe. Fakt, iz z przyczyn ode mnie niezaleznych zacialem sie w Baldurze tylko bardziej napawa mnie checia zapodania sobie tejze gierki :,0) Jutro wyjazd na "Powrót Króla". Juz mna telepie na sama mysl hehe. Musze wiec dzis wczesniej ulozyc sie do snu, gdyz takie, jak w ostatnich dniach wstawanie nawet nie wchodzi w rachube :,0) Obejrzalem dzisiaj "Magnolię"... kozak film. I w ogole ta notka sie nie trzyma kupy (jak fabula w w/w filmie hehehe... no, moze troche przesadzilem,0).
03:37 / 31.12.2003
link
komentarz (3)
Wlasnie skonczylem ogladac film. W tv pewnie to co zwykle - same dziwki i ludzie zachwyceni produktami sprzedawanymi telefonicznie. Ide spac, ale nie wiem, czy zasne. Nie jestem spiacy. Ewentualnie za chwile ponownie wlacze kompa i zapodam kolejny film.
01:46 / 31.12.2003
link
komentarz (0)
Koniec dzisiejszego dnia, koniec grania na dzis :,0) Fakt, iz wczoraj utknalem dzis zostal rozwiazany i uporalem sie z tym dosc mocarnym problemem :,0) Teraz utknalem w kolejnym miejscu hehe. Mam nadzieje, ze tylko na kilka godzin.
20:54 / 30.12.2003
link
komentarz (1)
Dzisiejszy dzien byl niewatpliwie bardzo ciezkim dniem... obudzilem sie po 15, wykatapultowany jak malo kto. Przez caly dzien towarzyszy mi uczucie niewyspania. Pod przymusem chwile popracowalem. Co prawda zarobilem conieco na tym, niewiele, ale zawsze jak na drobne wydatki sie przyda, jednakze wcale mi sie nie chcialo. Jak wolne, to wolne do kurwy nedzy, a nie, ze dla 10 zl bede to wszystko przerywal i pajacowal z dziurawym plecakiem. Odwiedzilem tez Kupodrona i nawet odrobine poprawilo mi to humor jak tak teraz na to patrze. Za oknem piekna zima. Wszedzie bialo, snieg wciaz pada, nie jest nawet zbyt zimno, zeby nie mozna bylo wychylic nosa zza drzwi. Istny klimat "Icewind Dale" :P Az mi sie w to grac zachcialo, jednakze poki co musze dokonczyc "Tron Bhaala" :,0) Ale wracajac do anomalii pogodowych, to oczywiscie musze na cos narzekac, bo dla mnie nigdy nie jest tak dobrze, zeby lepiej byc nie moglo. Podrozujac przez niezmierzone krainy Trzebnicy czulem sie, jakby na ten obszar jakis mag rzucil zaklecie "śliskość" hehehe. Niezbyt wygodnie sie chodzi, ale i tak jest jeszcze w miare dobrze. Po powrocie z jakze fascynujacej wyprawy przez miasto podlaczylem siostre do sieci. Ma gg i cieszy morde. Jest dobrze, jest pozytywnie :,0)
15:53 / 30.12.2003
link
komentarz (0)
A tak poza tym to jestem wykatapultowany na maksa i nie wiem, co sie dzieje.
15:44 / 30.12.2003
link
komentarz (0)
Co jest oczywiste - jak juz sie wczesniej polozylem, jak nie ogladalem tv, jak chcialem zasnac przed druga, to to nie bylo mi dane. Usnalem okolo 5, a obudzilem sie 15 minut temu. Glowa mnie boli, nie wiem, czy jeszcze cos dzisiaj zrobie, co sobie planowalem i ogolnie rzecz biorac dzien jest chyba zmarnowany jak dla mnie. Nie wiem co mam teraz robic. Do tego gg nie dziala, a telefon jest zajety, wiec tez nie mam jak zaczerpnac informacji. No coz... shit happens.
01:19 / 30.12.2003
link
komentarz (1)
Dzien minal jak z bicza strzelil. Po 9 ledwo co zwloklem sie z lozka, w robocie stracilem tylko czas. Po powrocie do domu oczywiscie gralem w Trąbala. Na dzis to tyle atrakcji. Wczesniej klade sie spac, ale pytanie, o ktorej zasne?
02:07 / 29.12.2003
link
komentarz (1)
Saga "Baldur's Gate" trwa nadal :,0) Mam za soba pierwsza czesc, pierwszy dodatek, druga czec, a od wczoraj mecze drugi dodatek. Nie wiem, czy do konca wolnych dni uda mi sie go ukonczyc - raczej w to watpie, ale poki co w ostatnim czasie gram jak maniak i calkiem mozliwe, ze nawet mi sie to uda :,0) W koncu 2 dodatki do "Icewind Dale" przeszedlem w ciagu bodajze poltora tygodnia, wiec i tutaj moge dac czadu :,0) No ale nie ma co sie przechwalac, ani podniecac, gdyz jak znam uroki tychze gier, to w kazdej chwili moge natrafic na kluczowy moment, ze albo nie bede wiedzial, co zrobic, albo nie bede wiedzial jak jakiemus pawianowi urwac jaja, zeby przejsc dalej. Ale poki co jestem dobrej mysli. Dzis wczesniej skonczylem nocna rozgrywke, gdyz jutro (a wlasciwie rowniez dzis,0) musze wczesnie wstac i udac sie do roboty. Wlasciwie, to mam plany na caly dzien, jednakze troche rozmazane i wszystko zalezy od tego, jak ulozy mi sie ranek. Pora isc do wyra, jednakze nie chce mi sie spac. Chyba dokoncze "Mechaniczną pomarańczę".
15:06 / 28.12.2003
link
komentarz (1)
Moja nocna egzystencja nie zakonczyla sie o godzinie 4 tak jak to planowalem wylaczajac dodatek do Baldura, ale o 6, kiedy to przerwalem ogladanie "Mechanicznej pomarańczy", gdyz stwierdzilem, ze pozno sie bardzo zrobilo i jak tak dalej pojdzie, to cale dnie bede przesypial, a zycie prowadzil wylacznie noca. Nocny styl zycia nawet by mi odpowiadal, ale oczywiscie jest kilka aspektow, ktore mi na niego nie pozwalaja. Na razie jest to tylko fakt toczacych sie sporow w domu przewaznie od godziny 7 rano dopoki nie wstane (i nie chodzi tu o spory ze mna, a po prostu o chalasowanie,0). Jednakze wolne dni dobiegaja konca i wkrotce znowu bedzie trzeba wyruszyc do pracy i do szkoly, a wtedy o nocnym zyciu calkowicie bede mogl zapomniec... jak bede musial wstawac codziennie rano, to chociazby o siedzeniu do 2 bede mogl tylko pomazyc. Z drugiej strony to i dobrze, ale jak sie czlowiek rozbestwi, to pozniej trudno go... tego... no... brakuje mi slowa, ale w kazdym badz razie jak sie czlowiek rozbestwi, to pozniej nie jest mu latwo zlagodniec do poziomu baranka :,0)
04:01 / 28.12.2003
link
komentarz (2)
"Baldur's Gate II: Tron Bhaala" wystartowal na moim pececie :,0) Musze przyznac, ze jestem bardzo milo zaskoczony wieloma ulatwieniami w sterowaniu. Chociazby motyw wlaczenia/wylaczenia pauzy podczas przegladania mapy... teraz wszystko dzieje sie jak w "Icewind Dale" - ja ogladam mape, a na niej widze, jak moje bohatery sie przemieszczaja :,0) Oprocz tego przekladanie przedmiotow w ekwipunku jest odrobine wygodniejsze. Tworcy jednak zrobili blad wprowadzajac pewna opcje przy nauce czarow, ale pomine ten fakt. Jest wiele nowych przedmiotow, bardzo ciekawych z reszta. Czary rowniez sa niczego sobie, a mozliwosc wyboru tego, czego chcemy nauczyc postaci jest bardzo ciekawa. Ogolnie troche mnie wciagnelo... w ciagu kilku dni przeszedlem przynajmniej polowe gry, w ktora gram od ponad roku. Jest dobrze :,0) Teraz pora na dodatek... Juz na samym poczatku gry jest mowa o dzieciach Bhaala, a i mialem (nie,0)przyjemnosc spotkac juz takowych kilku(nastu,0). Ach ten Bhaal... niezly z niego dzieciorob :,0) Jak w pierwszej czesci gry spotkanie z jednym (akurat,0) z takowych bylo calym finalem gry, w drugiej czesci znam juz taka trojke (lacznie ze mna i bossem z jedynki,0), tak tutaj juz na dzien dodbry atakuje mnie kolejny pajac, a w miescie slysze o nastepnych, spotykam znowu jakichs... ale sie ich namnozylo hehe. Dobra, pora isc spac, a nie grac, bo sie pozno zrobilo :,0)
21:24 / 27.12.2003
link
komentarz (1)
Skonczylem !!! Nie potrzeba bylo miesiecy, a chwila zastanowienia :,0) "Baldur's Gate II: Cienie Amn" zostalo ukonczone :,0) Jestem z tego powodu niezmiernie zadowolony. And now... pora na Trąbala :P
20:38 / 27.12.2003
link
komentarz (0)
Uff... ciesze sie, ze juz po swietach. Ciesze sie tez, ze to nie oznacza konca wolnych dni. W "Baldurze" poczynilem pewne postepy, a mianowicie zostala mi finalowa walka, ktora oczywiscie jest trudna jak cholera i pewnie skonczy sie na tym, ze zapomne o tej grze na kilka - kilkanascie miesiecy, zanim skoncze to, co zaczalem. Pozniej oczywiscie czeka mnie dodatek :P Hmm... chyba, zeby po sieci zalatwic tego zboja, z ktorym przyszlo mi sie zmierzyc :P Mam zamiar podlaczyc siostre do sieci, wiec moze byloby latwiej, chociaz szczerze powiedziawszy pojecia nie mam jak wyglada taka potyczka wtedy.
14:28 / 25.12.2003
link
komentarz (0)
Tuz przed 3 udalem sie na nocny spoczynek. Oczywiscie z powodu "od razu nie zasne" wlaczylem TV. Obejrzalem koncowke jakiegos filmu, pozniej cos na RTL2 jakas bajke... "Heavy Metal F.A.K.K. 2" czy cos takiego. Zaaaaaaajebista. Niestety tez koncowka. Poziom brutalnosci wynosil 100%. Juz dawno nie widzialem takiego rozlewu krwi. Kazdy cios mieczem byl przeszywajacy na wylot. Widok wbitego kolka w cudze oko jednoczesnie mnie zachwycil i rozbawil. Albo ten topor wymierzony prosto w czolo... kozak :,0) Nie, zebym byl jakims maniakiem, ale fajnie jest cos takiego obejrzec sobie o 3 w nocy w wigilie :P Bajka sie skonczyla, w TV oczywiscie same TV Shopy i rozjebane niemieckie dziwki, ze az sie zygac chce. Wylaczylem to dziadostwo. Leze. Dupa zbita, nie zasne. Do gry nie siadam, bo jeszcze przyjdzie mi spac w dzien przez takie wojaze hehehe. Zrobilem male przemeblowanie w pokoju i juz w nawet wygodnej pozycji lezalem sobie w lozku i ogladalem film. Chyba zly repertuar wybralem, bo "American History X" raczej nie jest lekkim filmem na 4 w nocy :P Calego z reszta nie obejrzalem. Sen mnie zmogl na pol godziny przed koncem, z czego jestem bardzo zadowolony, gdyz jakbym mial obejrzec ten do konca i siegac po nastepny, to nie wiadomo, o ktorej bym w koncu zasnal. No ale tak definitywnie poszedlem spac tuz przed 5, wstalem o 14 (oczywiscie sam sie nie obudzilem,0) i powoli probuje sobie rozplanowac dzien. Chill :,0)
02:35 / 25.12.2003
link
komentarz (3)
Najpierw o wigilii slow kilka... otoz moje nastawienie bylo w 100% negatywne co do tego calego przedsiewziecia. Ledwo co usiedzialem w atmosferze, za ktora z racji swojej hejterowskiej natury delikatnie mowiac nie przepadam. Moze wlasnie dzieki takiemu, a nie innemu nastawieniu nawet z deka sie ucieszylem z prezentow... hmm bylem nastawiony na totalna padake, na calkowicie beznadziejny wieczor, a jednak spedzilem go nienajgorzej. Nie bylo tak zle. No ale nie ma co sie rozwodzic na temat, za ktorym nie przepadam. Przez wiekszosc dnia (i jak widac znaczna czesc nocy,0) przez ostatnie dni nieustannie towarzyszy mi "Baldur's Gate II". Jestem z tego faktu niezmiernie zadowolony i uradowany, gdyz jeszcze wczoraj konczylem trzeci rozdzial w grze, a dzis rozpoczalem piaty :D Gram jak maniak, nie ma to tamto. Potwory padaja setkami pod ostrzem mojego miecza oraz ulegajac zakleciom moich łajzardów :,0) Definitywnie zblizam sie do draba, ktorego scigam. Jednak moze nie byc tak gladko i pieknie jak szlo mi przez ostatnie dni. Wraz z piatym rozdzialem zaczeli sie trudni przeciwnicy, a moje polozenie wcale nie jest ciekawe. Nie mam jak wrocic do "cywilizacji", moje "zapasy" sa na wyczerpaniu, a przede mna niezliczone boje z przeroznymi bestiami i wrogo nastawionymi osobnikami o wszelakich charakterach. Mialem dokonczyc pierwsza z nowego rozdzialu lokacje, ale zostala mi ponad polowa, a moje zmagania nie prorokuja ukonczenia tego poziomu w ciagu godziny, wiec postanowilem wylaczyc gre i isc do wyra. Zapewne w godzinach dziennych, tudziez jak wstane po 14 przysiade i znowu bede maniaczyl w Baldura :,0)
13:20 / 24.12.2003
link
komentarz (1)
W ogole nie czuje ducha tegorocznych swiat. Z reszta nigdy zbytnio nie przepadalem za tradycjami wywolujacymi pospolite ruszenie i wielkie podniecenie znacznej wiekszosci spolecznosci otaczajacej mnie. Nie kupowalem prezentow, nie ciesze sie na swieta, zaraz bede sprzatal z przymusu (no to akurat robie co roku pod przymusem,0). Nie poszedlem do spowiedzi, do kosciola chyba sie nie wybiore w ogole w swieta. Skurwiel ze mnie, aspoleczny skurwiel. No ale taka mam nature hejterowska, a moje nastawienie tez nie jest ot tak sobie. Jak juz kilka dni temu pisalem - te swieta traktuje po prostu jako wolne dni i nic poza tym. Mam nadzieje, ze spedze je we wzglednym spokoju bez czepiania sie upierdliwych czlonkow rodziny, ze chociaz w swieta moglbym z nimi chwile posiedziec. Jestem outsider, jestem hejter i aspoleczny, aswiateczny skurwiel. Koniec.
02:41 / 24.12.2003
link
komentarz (0)
Tixlacostam polegl wczoraj. Firkraag zostal usmiercony dzis. Podczas walki w zwarciu zawieszal mi gre skurwysyn, to wyslalem na niego swoich magow i uzylem zaklec obszarowych, ktore doprowadzily do wyzioniecia ducha przez tego czerwonego jaszczura :,0) Wykonalem tez zalegajacego od dawna questa i rozpoczalem nowy rozdzial. Jeszcze troche gry przede mna, ale chyba wiecej mam za soba niz przed soba. Przerwalem granie, bo sie pozno zrobilo i wypada isc spac hehe. Zapomnialem wszamrac kolacji, wiec za chwile takowa przygotuje.
16:40 / 23.12.2003
link
komentarz (1)
Wczoraj bodajze pisalem o papierze toaletowym. Dzis nie bez przyczyny o tym przypominam. Nie raz tez pisalem jak to mnie buraki budza domofonem, a nawet jesli ten jest nie odbierany, to jakos przedzieraja sie przez zamkniete wrota i dobijaja sie bezposrednio do drzwi. O tym tez nie bez przyczyny wspominam. Ide walnac kapsztyla... pewnie znowu bede sie denerwowal z powodu koniecznosci rozpoczecia nowej rolki... na zlosc to zuzywaja i zostawiaja same koncowki, czy ki chuj? A z reszta... co to za temat.
00:53 / 23.12.2003
link
komentarz (0)
Zajebalem skurwysyna !!! Nareszcie. Tixa... Tixili... Tixlas... a chuj tam czlowiek nie potrafi wymawiac smoczych imion. Grunt, ze zajebalem cienistego smoka i to sie liczy :,0) Bylo troche problemow, ale polegl przy pierwszym podejsciu. Niestety co do Firkraaga (tego wymowic potrafie,0) nie udalo mi sie go pokonac... w sumie jemu mnie tez nie, ale to tylko dlatego, ze gra sie wiesza przy starciu z tym zbojem, a z tego co wiem pokonanie tego draba jest kluczowym elementem w grze, bynajmniej dla mojej druzyny na dosc niskich poziomach. Tak wiec chyba tego czerwonego skrzydlatego skurwiela bede musial zostawic na pozniej, bo juz wszelakich sposobow probowalem i nic nie wychodzilo, zeby sie gra nie zawiesila :/ Postaram sie jeszcze u kogos go pokonac, ale nie wiem, jakie beda skutki. Co prawda gre da sie ukonczyc bez zabicia tego luskowatego stwora, ale ominie mnie wtedy sporo questow i jeden z ciekawszych elementow tej gry :/ Zobaczymy jak to bedzie.
20:17 / 22.12.2003
link
komentarz (3)
Papier toaletowy to cos cudownego w trudnych chwilach zycia. Moze sluzyc w zastepstwie za chusteczki higieniczne, kiedy to mamy katar, albo na przyklad zastepuje scierkie, kiedy cos rozlejemy, nie wspominajac juz o jego standardowym uzyciu. Jest czyms wspanialym, jednakze nie doceniamy go, jesli nie nastapi krytyczny moment, kiedy brakuje go w najmniej oczekiwanej chwili, a zarazem jest najbardziej potrzebny. Ja co prawda naleze do ludzi, ktorzy sa przezorni i zawsze zabezpiecza sie zapasem tegoz towaru. No ale zrobienie zapasow to jedno, a konczaca sie rolka, to drugie. Dziwnym trafem ostatnio ciagle natrafiam na sama koncowke, doslownie 10 cm papieru. Nie, zebym zuzywal pol rolki za jednym zamachem, ale 10 cm to jednak za malo. Ktos ewidentnie zostawia mi same koncowki, bo nie chce mu sie rozpoczynac nowych rolek. Zawsze to ja musze wyciagnac nowa papierowa rolke z foliowej zgrzewy, zawsze to ja ja musze rozkleic i rozpoczac. Wszyscy inni sa wygodni. No ale takie juz jest to spoleczenstwo... brudna robota zawsze jest zostawiana dla innych.
12:57 / 22.12.2003
link
komentarz (2)
SOBOTA
Dosc wczesnie z ledwoscia zwloklem sie z lozka, zafundowalem sobie spacer na drugi koniec miasta. Dzisiaj sie okaze, czy bylo warto. Pojechalem na pierwsza czesc "Władcy", oczywiscie poszerzona. Kozak. Normalnie orgazm psychiczny :P Po seansie udalismy sie na jakies zarlo... niestety w okolicy nie bylo lembasow, wiec zakupilismy prowiant w jakiejs budzie. Otoz nalezy tu wskazac, iz jest to buda w rynku, naprzeciwko KFC. Knyszy tam nie polecam. Zamiast sosu dostajemy rozwodniona smietane, po ktorej nasz uklad pokarmowy i wydalniczy ma zafundowane oczyszczenie. No ale mniejsza o to. Dosc szybko zasnalem.

NIEDZIELA
Wstalem juz nieco pozniej niz dnia poprzedniego. Tego dnia rowniez byl zaplanowany wypad do kina. Poszerzona wersja "Dwóch wież" rowniez wymiata :,0) Akcji w Helmowym Jarze wprost nie da sie opisac :,0) Po seansie znow udalismy sie w poszukiwaniu jedzenia. Tutaj byl juz wiekszy problem niz dnia poprzedniego. Albo bylo zamkniete, albo zamykano nam przed nosem. W koncu wynalezlismy calkiem zacne zarcie za nawet rozsadna cene. Pozniej jeszcze byl bieg przelajowy na trambaj i na autochuja, ale jakos dotarlismy :,0) W rodzimym miescie jeszcze udalem sie na browara z Viseną. Pomimo pizgajacej pogody wysiedzielismy w tym wietrze i spozylismy po 2 na glowe huehue. Bylo wiele radosci.

PONIEDZIAŁEK
Od samego rana probowano mnie wkurwic, podobnie z reszta jak dnia poprzedniego. Nie dalem sie. Mam silna wole. Pozbylem sie wszystkich w domu i powoli zbieram sie do roboty. Nie chce mi sie, wiec wykonam tylko jeden telefon i ruszam dalej. Moje swieta to po prostu wolne dni i tyle. Czas odpoczac, poczytac troche "Silmarilliona" i pozytecznie wykorzystac ten czas :,0)
21:45 / 18.12.2003
link
komentarz (2)
Ten dzien powoli dobiega konca. Nie ukrywam, iz piorunsko cieszy mnie ten fakt :,0) Cieszy mnie chociazby dlatego, iz byl to dosc meczacy dzien i to od samego rana. Oczywiscie podczas tych kilku godzin pracy bylo wiele radosci. Miedzy innymi dowiedzialem sie, ze w Miodarach sa najfajniejsze dziewczyny hueheu ehu. Chwile wczesniej jeszcze rozmawialem z niezle napierdolonym agentem, ktory na moje pytanie odpowiedzial calkiem nie na temat slowami "To już jest twoja działka", co zabrzmialo jak na filmie :D Pare godzin pozniej znow byla akcja poswiecona motywom glupawych telefonow :D Jutro czeka mnie znowu zapierdziel od samego rana, tym razem w 71. W sobote odpoczywam, spie do 14 i pierdole wszystko :P W niedziele to samo. Taki moj plan na weekend.
09:37 / 18.12.2003
link
komentarz (0)
Jem. Zaraz dodam notke.

Zjadlem, moge pisac. No wiec tak... cierpie na bezsennosc. Siedze przy kompie. Godzina 23 - za wczesnie, zeby isc spac. Polnoc - to samo. Godzina 1 - ide do wyra. Pol godziny przy tv. Nie ma juz nic do ogladania, wiec wylaczam to "pudełko kłamstw". Przewracam sie z boku na bok, tak do godziny juz nie 2, a 3. Zasypiam na sile w miedzyczasie wlaczajac jeszcze raz albo dwa tv celem sprawdzenia, czy moze jednak cokolwiek nadajacego sie do ogladania tam wypatrze. Oczywiscie sie zawodze, bo albo rozpierdolone babki z cyckami na wierzchu (i tak z reszta zaslonietymi po czesci,0) w kolko spiewajace "ruf miś an", albo "TV SHOP". Zajebisty program nocny. Dzis musialem wstac wczesniej niz zwykle, wiec moze... ale nie ma co sie ludzic. I tak przynajmniej do 2 nie bede mogl zasnac, a jutro czeka mnie jeszcze wczesniejsza pobudka niz dzis. Moze dzieki temu jutro wczesniej zasne. Tak sobie mysle, ze powodem mojej bezsennosci moze byc duza ilosc spozywanego napoju zawierajacego spore ilosci kofeiny. No ale taki juz moj nawyk. Czas konczyc ten wpis, gdyz od tego momentu do co najmniej 20 czeka mnie dzis ostry zapierdziel... tak mi sie przynajmniej wydaje.
22:32 / 17.12.2003
link
komentarz (2)
Nie ma to jak pojebane pomysly. Jeden z takich pomyslow zrodzil sie calkiem niedawno, kilka dni temu i zostal zrealizowany. Bylo wiele radosci. Dzis powtorzylismy ten czyn i prawie sie udalo. Jeszcze troche praktyki i otworzymy interes :D Ostatnimi czasy jakos wlasnie mi sie zaczelo nieprzecietnie nudzic. Pobudka o 12, na 14 do roboty, o 18 w domu, do 1 przy kompie, o 2 sen. Tak wygladaja moje ostatnie dni. Kompletnie nic ciekawego sie nie dzieje. A kiedy nic sie nie dzieje, to zaczyna mi odpierdalac. Pomysly wychodzace z mojej glowy sa na tyle kretynskie, ze moga sie komus spodobac. Tym oto sposobem w jeden z durnowatych pomyslow wkrecil sie Iks, dzieki czemu prawie zorganizowalem mu czas na piatek :D Nie ma to jak pomysly pojebanych ludzi. Na wieczor iscie rozbawiajacy mnie do lez oczywiscie za sprawa podkladu "Bladow!!".
12:26 / 17.12.2003
link
komentarz (3)
Chyba cierpie na bezsennosc. Klade sie przewaznie ok. 1, zasypiam o 2. Wczoraj nawet przeciagnelo mi sie do 3. Pewnie jakbym musial wstawac codziennie o 7, to w lozku ladowalbym ok. polnocy i o tejze porze bym zasypial. Jednakze ja wole sie wylegiwac do poludnia, czego pozniej sa skutki w nocy takie, a nie inne. Uchylajac okno w nocy doswiadczylem bardzo przyjemnego powiewiu swierzego, takiego typowo zimowego powietrza. Za oknem Icewind Dale. W nocy snil mi sie Firkraag - smok z Baldur's Gate II, ktory czeka na moje przybycie w swojej pieczarze... czyzby Forgotten Realms juz mnie wzywalo? :P Swieta ida, sporo wolnego czasu i jak zwykle postaram sie je spedzic w towarzystwie swojej wirtualnej druzyny wojakow :P To dla mnie chyba najlepsza rozrywka na swieta, znacznie lepsza niz ogladanie po raz 17 obu czesci "Kevina", czy "Księcia w Nowym Jorku" na Polsacie oraz obzeranie sie 15 rodzajami posilkow i deserow. Na te swieta zakupie 5 litrow pepsi (mam nadzieje, ze wystarczy,0), byc moze jakis latwy i szybki do przygotowania pokarm, co by nie trzeba bylo odgrzewac posilkow sprzed 2 dni i w calosci oddam sie w Zapomniane Krainy. Calkiem ladny scenariusz :,0) A jak juz po paru(nastu,0) godzinach zbrzydnie mi Baldur, to wlacze na pol godziny Diabelstwo, po czym znowu zasiade do Baldura. Ot co :,0)
01:04 / 17.12.2003
link
komentarz (2)
W nocnych porach zamiast spac jak normalny czlowiek, to ja knuje intrygi z dwojka czarnych charakterow - niejakim Dariuszem z 71 (ktory tak na prawde ma na imie Michał,0) oraz z Iksem. Nie ma to jak delikatnie ujmujac niecalkiem normalne pomysly nawiedzajace moja glowe w godzinach nocnych.
22:57 / 16.12.2003
link
komentarz (1)
Dowcip dnia:

Rozmawia żyrafa z zajączkiem.
- Widzisz, zajączku, to ogromne szczęście mieć taaaką długą szyję. Każdy listek, który zjem, powoli wędruje w mojej długiej szyi, aż trafi do żołądka. Ale zanim tam się znajdzie, mogę długo cieszyć się smakiem zielonych roślinek, rozkoszować się soczystym aromatem liści. A latem, zajączku, mówię ci, latem chłodna woda ze strumyka powoli spływa w mojej dłuuugiej szyi, gasząc pragnienie. Ty nigdy tego nie doświadczysz. No cóż, ale to nie twoja wina. Nie każdy ma taką wspaniałą, dłuuugą szyję.
A zajączek na to:
- Rzygałaś kiedyś?
22:24 / 16.12.2003
link
komentarz (0)
Busta Rhymes - "Bladow!!"

...tyle na ten temat.
00:09 / 16.12.2003
link
komentarz (6)
Oprocz uszczerbku na zdrowiu majacego miejsce w gornej partii mego ciala rowniez na prawej dloni pojawila sie czerwona plamka o srednicy ok. 5 milimetrow, posrodku ktorej znajduje sie wybrzuszenie. Z fizycznego punktu widzenia obiekt na mojej dloni przypomina ukaszenie samicy komara, co jednak jest dosc dziwnym zjawiskiem jak na obecna pore roku. Zagadka pozostaje nierozwiazana.
23:59 / 15.12.2003
link
komentarz (3)
Podczas spozywania wieczornej wieczerzy, w sklad ktorej miedzy innymi wchodzil czerstwy chleb, uszkodzilem swoja jame ustna. Wskutek wytworzenia sie otwartej rany nastapilo obfite krwawienie, ktore po jakims czasie prawie calkowicie ustalo. W chwili obecnej odczuwam niewielki bol, ktory jednak jest nieustanny, przez co do rana doprowadzi mnie do kurwicy i zajoba zlosliwego. Oprocz bolu odczuwam niemily posmak wlasnej krwi. Nie jestem wampirem, wiec ten smak nie jest dla mnie przyjemny. W prawej czesci mojego podniebienia wytworzylo sie zaglebienie wydrazone przez twardy i ostrokrawedziasty kawalek chleba. Rana powinna zagoic sie w ciagu 3 do 14 dni. W wyniku zaistnialego zajscia nie ucierpialy osoby trzecie.
20:52 / 15.12.2003
link
komentarz (1)
"Dzis" zaczelo sie calkiem przyjemnie, pomimo tego, iz musialem wczesnie wstac. Niewiele brakowalo, a bym zaspal... i tak sie spuznilem, na szczescie niewiele. Jak wracalem do domu, to nie omieszkalem zachaczyc o sklep z artykulami spozywczymi i dokonac zakupu ciemnobarwnego napoju, ktorego nazwy nie wymienie, aby nie czynic jego reklamy, a ktorego to przewaznie pije w duzych ilosciach. Tak wlasnie patrze pod sciane i widze 3 puste, 2,5 - litrowe butelki po tymze napoju i wiem, ze jutro dolaczy do nich czwarta. Cofajac sie jednak pare godzin wstecz wspominam pewien haniebny czyn. W pewnym momencie, kiedy to moj stary znajomy, towarzysz wielu wypraw w niezbadane tereny, kolega z pracy i nie tylko, prowadzil rozmowe telefoniczna, przyszedl mi do glowy pewien pomysl. Pomysl ten zostal zrealizowany. Pan I. zadzwonil do niejakiej A. i przedstawil sie bodajze jako P. i krotko mowiac wciskal kit jak sie patrzy. Dziewczyna w ogole nie kumala o co kaman. Tak ogolnie rzecz biorac, to nie mam nic przeciwko niej, a wlasciwie to w ogole jej nie znam, a widzialem ja nie wiecej niz 3 razy w zyciu, ale co tam... troche rozrywki cudzym kosztem jeszcze nikomu nie zaszkodzilo :P Pozniej natomiast, kiedy ja wykonywalem polaczenie telefoniczne do jednej ze starych klientek niejaki Iks postanowil zaspiewac ladna piosenke wymyslona na poczekaniu, przez co ja zaczalem sie smiac i orzeklem rozmowczyni, iz oddzwonie do niej za chwile, gdyz kolega mnie rozsmieszyl i nie moge prowadzic dysputy. Po chwili oddzwonilem i skutecznie zarobilem na tej pani troche grosza. Bylo wiele radosci. No to by bylo chyba tyle na ten temat.
17:23 / 14.12.2003
link
komentarz (2)
Jak mam wstawac w soboty i niedziele o 7, zapierdalac na autobus o 8:10, a nastepnie spedzac dobre 10 godzin w szkole, po czym wracac wypompowany do domu, to mnie szlag jasny trafia. Odechciewa mi sie wszystkiego, nie mam zamiaru nawet oczu rano otwierac, jak budzik dzwoni. Takie odczucia mam co kazdy weekend, kiedy wybieram sie do szkoly. Ten weekend mialem wolny. Wczoraj jeszcze jakos ten dzien mialem rozplanowany - wycieczka do 71, spotkania nie spotkania i inne tego typu atrakcje. Dzisiaj natomiast wstalem o 14. Przez caly dzien z glosnikow saczy sie album z roku 2000 - "Power of the Dollar" pewnego czarnucha szczerzacego swoje snieznobiale zeby. Choc nie przywyklem do sluchania tego wykonawcy, to jednak przyznam, iz 50 Cent na tym krazku pokazal sie calkiem calkiem jak na swoj styl. Nie jest jeszcze tak wyrazny ten polot, jak na przyklad na "Get rich or die tryin'", czy chociazby na "Guess who's back". Jednak w dalszym ciagu slychac, ze jest to ten czarnuch z kondomem na glowie i raczej wiele razy tego albumu nie przeslucham. Chyba skonczy sie na jednodniowej audycji. No ale wracajac do tematu dotyczacego moich weekendow. Wstalem dzisiaj o 14, zapodalem winampa, w miedzyczasie odwiedzil mnie najmlodszy z rodu Corleone, pozniej jeszcze wybralem sie na spacer w celach czysto interesownych tudziez pognalem do kogos w pewnej sprawie. Niewiele wiec zrobilem, czas mi sie dluzy i ogolnie rzecz biorac nudze sie. Dobrze, ze jeszcze mnie kurwica nie strzela, chociaz takie zjawisko czesto ma miejsce poznymi wieczorami. Tak czy owak zmierzam do tego, iz jak mam jechac do szkoly, to delikatnie mowiac nie jestem zadowolony, a jak juz mam wolne, to sie nudze. W przyszly weekend wlasnie mam szkole i moje nastawienie do dzis bylo takie, iz nie pojade. Teraz natomiast nie wiem, czy jechac, czy siedziec w domu. Jak pojade, to znowu bedzie mnie chuj strzelal, ze szkola i w ogole, jak zostane w domu, to sie bede nudzil. Sam nie wiem, czego chce. Moze dokonam takiego aspektu, iz w sobote ponudze sie w domu, a w niedziele udam sie do budy i przy okazji odwiedze jednego zioma wynoszac od niego kilka GB danych. Wszystko jeszcze wyjasni sie z uplywem czasu. W koncu przyszlosc nie jest z gory ustalona :P
14:27 / 14.12.2003
link
komentarz (0)
Wczorajszy dzien minal mi dosc... dziwnie. Wstalem o 8, pojechalem limuzyna po 9, malo co nie uczestniczylem w wypadku przez pewnego wariata, ale to szczegol. Pojechalem do biura, przesiedzialem z poltorej godziny, pozniej pojechalem na pewne spotkanko :P Po nim znow udalem sie do biura, gdzie przesiedzialem dobre 2 godziny, gdyz nie chcialo mi sie w deszczowej pogodzie do domu wracac. Przed 17 bylem na nadodrzu. Poniewaz strasznie mnie ssalo, to udalem sie na poszukiwanie jakiegos czynnego baru/budy/czegokolwiek, gdzie mozna cos zjesc. Do busa byla jeszcze godzina (gdyz mialem wracac tym jadacym na Milicz,0). Szybko znalazlem jakis bar, czy cos kolo tego, niestety okazalo sie to przytulkiem dla bezdomnych. Postanowilem zjesc gdzie indziej. Jakby na zlosc wszystko pozamykane. Co to godzina policyjna do kurwy nedzy w 71 panuje, ze nic nie jest czynne? W kazdym badz razie jakos dalem rady. Posililem sie w znanej budzie w dzielnicy Romow :,0) Tam jest szybko i w miare jadalnie. Chociaz co do tego "szybko", to bym sie zastanawial. Zanim sie tam udalem, to troche czasu minelo, wiec wlasciwie poszedlem na styk. Nie dosc, ze kolejka, jeszcze jakies 3 "wieksze" kobiety spekulowaly przy zamawianiu, czy wziac po 1 kurczaku na glowe, czy cos jeszcze, czy piwo czy nie... wrrrr. Pozniej babka sie pomylila i najpierw przyzadzila zarcie kolesiowi, ktory byl za mna w kolejce. Po prostu ekstra. Ale jakos zdazylem. Wrocilem na jamaje, a tu cos wspanialego. Ojciec jakiegos swiniaka przytaszczyl, zaczal go obrabiac i ogolnie rzecz biorac jebalo w calym domu. Nawet wietrzenie nie pomoglo. Siedzialem godzine (z 5 minutowa przerwa,0) przy otwartym oknie, w pokoju zrobilem pizgawice i prawie sie dalo oddychac. Juz bylem zadowolony, ze da sie tu wysiedziec, chociaz jest nieco zimno, to oczywiscie ktos sie musial wjebac i otworzyc drzwi na oscierz. I kolejne pol godziny wietrzenia. Moze kurwa w ogole drzwi wyjme z zawiasow i bede wietrzyl 24 godziny na dobe, a temperatura w pokoju moze byc ponizej 0. Jebac to. Starczy tych wywodow na temat wczorajszego dnia :,0) Dzisiaj sie obudzilem przed 14. Nareszcie sie wyspalem. O tak. Tego mi bylo trzeba. Mialem isc do Kupodrona, ale chyba sobie dzisiaj odpuszcze... za pozno juz :P Wczoraj mialem chec na browara, dzisiaj juz takowej checi nie odczuwam, ale do wieczora wszystko jeszcze moze ulec diametralnej zmianie :P
00:19 / 13.12.2003
link
komentarz (0)
Dzien przebiegl mi w miare pomyslnie, choc z poczatku wcale sie na to nie zanosilo. Jeszcze zanim wstalem mialem z deka poryty sen o jakiejs wyprawie elfich wojownikow, o wyprawie elfow spiskowcow, w ktorej ja uczestniczylem, o grymasnych elfich pannach i innych takich :P W skrocie przygody, bogactwa i piekne kobiety :P Pogoda okazala sie wredna, wiec w sumie obudzilem sie na darmo, ale prawie udalo mi sie zasnac. Prawie od razu, bo oczywiscie musieli zwalic sie na glowe goscie, ktorych jednak na cale szczescie przetrzymano poza moim pokojem. Kiedy juz wreszcie udalo mi sie zasnac, znowu ktos sie zwalil... tym razem juz na moja glowe. I znow brutalnie mnie rozbudzono... no ale fakt faktem byla godzina 13 :P Kiedy juz zwloklem sie z lozka i pozbylem z poczatku klopotliwego goscia, postanowilem zjesc sniadanie. Pogoda w dalszym ciagu byla podla, a moj humor nie przekraczal 3 w skali do 10. Troche pogralem, polazlem do roboty, tam juz bylo w miare dobrze. Przyszedlem do domu, pozrzucalem dane z nosnikow :P i przesiedzialem sporo czasu na gg. Teraz powinienem zbierac sie do spania, gdyz jutro wczesnie czeka mnie pobudka. Tak czy srak jakos sie zasiedzialem i nie wiem, czy tak zaraz udam sie do wyra. Moze jeszcze meczyk albo dwa w fife :P
01:24 / 12.12.2003
link
komentarz (6)
Dzien minal mi jak z bicza strzelil. Najpierw pobudka i robota, pozniej jeszcze jakies zakupy i do domu, sniadanie ok. 18. Przy okazji zjadlem obiad od razu za jednym zamachem :P Na jutro nie wiem co bede robil, zapewne okaze sie rano. Na sobote mam jak na razie tylko szkic planow, a co dokladnie, gdzie i kiedy to jeszcze jutro ustale. Z coraz wieksza obawa wyczekuje dnia, kiedy strace dostep do netu. Ciazy to nade mna jak fatum. Tyle na dzis.
23:20 / 09.12.2003
link
komentarz (4)
Haslo wczorajszego dnia, to "żona z internetu". Haslo to bez watpienia moze dolaczyc do takich hasel jak "przyjaciel z tektury", czy tez "nieznajomy z jajka". Tyle na temat wczorajszego dnia :,0) Dzisiaj bylem w 71, dyskutowalem na temat funduszu emerytalnego i malo co nie dostalem kolejnej pracy. Tego jeszcze brakowalo, zebym zapieprzal na 3 etaty (chociaz pracuje aktywnie i tak tylko w jednej firmie,0). Tak czy owak moze dostane fajne zlecenie, ktore jednak przekaze komus - jesli oczywiscie ta osoba bedzie chciala, ale to juz jej decyzja :,0) Mialem dzisiaj isc na jednego albo dwa, ale jakos mi sie przysnelo po powrocie do domu, a pozniej juz bylo za pozno, poza tym nie dorwalem mego towarzysza od browara. Na jutro juz mam plany, na piatek tez. W sumie to i na czwartek cos wsadze. W weekend odpoczywam, choc nie wykluczone, ze wyrwe sie do 71. Dzis byl tez u mnie pewien osobnik. Nie dosc, ze brutalnie mnie obudzil domofonem (dzwonil 2 razy, chociaz jezeli w oknach bylo ciemno, nikt nie otwieral po pierwszym dzwonku, to chyba logiczne, ze nikogo nie ma, albo ten, kto jest nie zyczy sobie zadnych niezapowiedzianych wizyt,0). Po tym jak juz zostalem obudzony, to osobnik ten probowal sie wprosic na neta. Ja mowie, ze chce spac, a ten dalej swoje. Zakonczylo sie wielkim oburzeniem, ze nie chce go wpuscic, ze nie ma dokad isc itd itp. Jak juz wyszedl oburzony, to poszedlem dalej spac. Obudzilem sie nieco zgiety z brakiem czucia w nodze, do tego z wielka zgaga... no tak, znowu za duzo pepsi hehehe. Jak juz sie obudzilem, to wbilem troche na kompa, mialem jeszcze wizyte dwojki sasiadow, a nastepnie zapodalem audycje Łoza poprawiajac sobie humorasa :,0) Jak juz osobnik ten skonczyl nadawac na metropolii, to zapodalem jakies choraly gregorianskie. Cudowne brzmienie, cudowny klimat, po prostu wymiekam :D Szkoda, ze mam tego tak niewiele, ale postaram sie naklonic zioma, zeby wiecej tego zassal :D Pis.
23:53 / 07.12.2003
link
komentarz (2)
Hejter ! Hejter ! Hejter ! Nienawidze ludzi !!! Nienawidze ich za ich zachowanie. Za zachowanie swiadome, badz nie. Nie mowie o calej ludzkosci, ale wiekszosc osob powinno sie "wjebać do armaty, wypierdolić w kosmos". O tak. Moze wtedy zapanowalby tu jakis porzadek :,0) No a teraz zmiana tematu. Obejrzalem dzisiaj 6 i 7 czesc Fredka. Otoz nie jestem zachwycony... szostka jeszcze jako tako daje rady, ale ogolnie rzecz biorac widac, ze pomysl wyczerpany i na sile naciagniety film :( I tak gratulacje dla tworcow, ktorzy az 6 czesci utrzymali w dobrym klimacie, z czego 5 bylo zrealizowanych z dobrym pomyslem. Teraz jesli chodzi o 7 czesc. Poczatek zapowiada sie kozacko. Fakt faktem wszystko jest "wyjete" z filmu, no ale jednak. Po pewnym czasie film staje sie monotonny i po prostu nudny. Pozniej znowu zaczyna sie cos dziac, ale jak zobaczylem "nowego" Freda, to calkowicie sie rozczarowalem. No fakt, ze niby wyglada bardziej groznie, ale to nie jest to. Film mi sie nie podobal. Mam nadzieje, ze ostatnia czesc (jak na razie,0) bedzie lepsza od swojej poprzedniczki. Tyle na ten temat.
22:09 / 06.12.2003
link
komentarz (0)
Nie wiem jak opisac swoj stan psychiczny, nie wiem do jakich dni zaliczyc dzien dzisiejszy. Jedno jest pewne - po zajeciach bylo wiele radosci. Fakt faktem zaczelo sie calkiem przyjemnie od przyjaznych dla mnie dzwiekow w wykonaniu Eminema, jednakze dlugo to nie trwalo. Zaraz po Emie moje uszy mogly uraczyc cudownych kawalkow w wykonaniu Jay-Z, B2K, czy tez J Lo. Po prostu "raj" dla uszu. Nawet piwo nie pomoglo. No ale fakt faktem przyznam, ze jakbym jeszcze ze 2 - 3 browacze wciagnal, to sam wyskoczylbym na parkiet i bym tam zaszalal. Chyba jednak lepiej, ze jak dla mnie skonczylo sie wczesniej. Wrocilem na jame, wjebalem frytki i teraz siedze nieco spiacy, boli mnie glowa i zastanawiam sie, czy jutro jechac do budy. Tym razem moja decyzja raczej nie opiera sie na dylemacie "chce mi sie" albo "nie chce mi sie", a raczej na mozliwosci spotkania pewnej osoby. Dla mojego wlasnego dobra byloby, gdybym jednak nie jechal... no chyba, ze rano sie obudze i poczuje, iz jednak na trzezwo potrafie nad soba zapanowac i moge jechac. Do chuja z tym calym gownem.
00:58 / 06.12.2003
link
komentarz (2)
Po filmie posiedzialem troche na gg i wlaczylem kolejna czesc przygod pewnego wesolka w kapeluszu i dwukolorowym sweterku w paski :D Co prawda film ten ogladalem z przerwa, ale co tam. Wieczor w towarzystwie Freddy'ego mozna zaliczyc do udanych :D Mam wiec jak na razie 5 czesci za soba, zostaly mi jeszcze (tylko,0) 3 hehehe. One, two - Freddy's coming for you... buhahahahaha.
20:09 / 05.12.2003
link
komentarz (4)
Ten tydzien pracy jest juz zakonczony, na przyszly mam jako takie plany, wiec jest dobrze. Na sobote i niedziele zostala mi jeszcze szkola... znowu... heh. Ale mam zamiar jechac do niej z dobrym humorem i z takowym samym wrocic :,0) Obejrzalem dzis czwarta czesc "Koszmaru" i zastanawiam sie nad obejrzeniem piatej :P Wciagnelo mnie troche, hehe. Jak na razie rzadzi trzecia czesc, pozniej pierwsza, nastepnie czworka i na koncu dwojeczka. Szkoda tylko, ze jak na razie nie wywarlo to na mnie zadnego wplywu... no moze po pierwszej czesci mialem z deka glupi sen, ale Freddy'ego jeszcze nie uraczylem. Nie mowie, ze chce codziennie budzic sie z przerazeniem na twarzy, ale pogadalbym sobie z Freddy'm hehehe.
00:25 / 05.12.2003
link
komentarz (2)
Meczacy dzien i calkiem zacny wieczor w towarzystwie Freddy'ego. Ot co :,0) Pora do wyra.
00:34 / 04.12.2003
link
komentarz (1)
Zasiedzialem sie, pozno sie zrobilo, a rano trzeba wczesnie wstac. Nie byloby zle, gdybym od razu walnal sie do wyra i poszedl w kime, jednak czeka mnie jeszcze... no niewazne co :,0) Spierdalam stad, sajonara.
21:45 / 03.12.2003
link
komentarz (0)
Skonczylem wlasnie ogladac druga czesc przygod Freddy'ego :P Ciekaw jestem, czy dzis w nocy znowu beda mi sie snily jakies pierdoly, tak jak po wczorajszej czesci :D Freddy ryje banie, o tak :D Dzisiejszy dzien dobiega konca i mam nadzieje, ze nie zdarzy sie juz nic, co by moglo negatywnie na mnie wplynac. Jutro wczesnie czeka mnie pobudka :/ Nie powiem, zebym byl zachwycony tym pomyslem. Jesli chodzi o brak planow, to dopiero w piatek nie do konca wiem co bede robil. Ciesze sie, bo dzisiaj wykonalem 2 pieprzone rysunki, wiec ostal mi sie ino jeden. Oprocz tego mam materialy na 2 wypracowania, wiec musze jeszcze ino znalezc informacje na temat paru artystow z pewnej epoki. Jak znam zycie, to pewnie gowno znajde, ale to szczegol. Jutro musze napisac 2 wypracowania, ewentualnie w piatek rano i zaniesc je do druku. W sobote integracyjne wyjscie na jednego z cala grupa... a przynajmniej takie sa zalozenia. Na dzis Syndesmo - "Trzy kroki do nikąd".
12:42 / 03.12.2003
link
komentarz (1)
Juz od godzin nocnych dzien ow zaczal sie zaiste parszywie. Najpierw w okolicach godziny 5:30 moi zajebisci starzy stwierdzili, ze jest to najodpowiedniejsza pora na dyskusje. Jak zwykle dyskusja ta byla prowadzona na podwyzszonych tonach. Nie ma to jak uzerac sie o problem, ktorego nie potrafia rozwiazac odkad siegam pamiecia w srodku nocy. Kiedy juz rozbieglo sie to towarzystwo do roboty zostalem niemalze sam. Nareszcie cisza i spokoj blogi. Usnalem... godzina bodajze 9. Ktos napierdala w drzwi. Nie wstaje, ni chuja. Dobija w ten dzwonek i dobija. Przykro mi, ale wypierdalac. Usnalem. Godzina pozniej. Ktos bawi sie domofonem. Jeden dzwonek, drugi, trzeci (albo byl tylko jeden, tyle ze wpadlem w zawirowanie czasowe, powtorzenia akcji i wydaly mi sie 3,0). Wypierdalac ! Znowu kima. Godzina 12. Jakis burak (podejrzewam, ze moja madra i zdolna siostra,0) dzwoni do drzwi. Obudzilem sie 5 minut wczesniej, ale nie wstaje. Jeszcze leze. Nie chce mi sie isc do drzwi. Przewaznie o tej porze przychodzi moja siostra ze szkoly, ale jej nie otworze. Ma swoje klucze. Zawsze tlumaczy sie tym, ze klucz jest w drzwiach i nie da sie z drugiej strony otworzyc. Dzisiaj jednak klucza nie bylo, bo przeciez jak wychodzili, to musieli jakos drzwi zamknac od zewnatrz. Po paru minutach wstalem... faktycznie klucza nie bylo. Jesli moja siostra (a jestem w 99% pewny, ze to byla ona,0) jest na tyle zdolna, zeby sobie drzwi kluczem nie otworzyc, to niech cierpi. Podsumowujac pomimo tak wkurwiajacych pierwszych godzin tego dnia wstalem z dosc dobrym humorem. Za chwile upoluje sobie jakiegos zwierza na sniadanie, po czym wyszykuje sie i pojde do roboty na cale 3 godziny, a moze nawet krocej. Na wieczor nie mam planow, ale jutro musze wczesnie wstac.
22:39 / 02.12.2003
link
komentarz (6)
Wieczor. Powiem krotko: chujem wieje. Tak. Znowu narzekam. Grac nie chce, bo do 4 od kompa nie odejde. Na necie nie ma nic ciekawego... tak, teraz tak mowie. Ale jednego sie obawiam... lada chwila moze nadejsc taki moment, kiedy to wspaniala TP odpierdoli mi taki numer, ze polaczenie nie bedzie moglo byc zrealizowane. Wtedy juz nie bede mogl narzekac, ze na necie chujem wieje, bo tego netu mial nie bede. Ostana mi sie ino filmy i gry. Z pewnoscia pierwsze dni beda trudne, ale pozniej powinienem dac rady, jednak przyzwyczailem sie do netu. Bez niego bedzie mi ciezko. To, ze strace do niego dostep jest niemalze pewne jak najblizszy wschod Slonca. Za duze zaleglosci z rachunkami... ja chocbym sie zesral, to by mi dwoch wyplat na pokrycie dlugow zabraklo. No coz... trzeba sie pozegnac z gg i reszta urokow internetu.
19:07 / 02.12.2003
link
komentarz (0)
Nie wiem co za clown pozostawil mi slady po bucie na moim stole pracy, ale niech go za to Seth pochlonie.
13:52 / 02.12.2003
link
komentarz (1)
Piekny poranek. Wylaniajaca sie ponad horyzont wielka, czerwona tarcza. Powoli wznosila sie ponad niezmierzone polacie pol i lak, skrywajaca sie co chwile za drzewami. Wschod Slonca... cos wspanialego. Wspanialego do czasu, kiedy to czerwona tarcze przyslonily budynki, kominy, dym. Przemysl... heh. A bylo tak wspaniale. No ale co tu duzo mowic. Ostatnio byla mgla niczym dym unoszacy sie tuz nad ziemia w czasach sredniowiecza. Czulem sie jak Król Artur wraz ze swoim wiernym sluga Patsy'm, galopujacy przez zapomniane krainy pokryte szara barwa mgly. No ale zeby dluzej nie pisac o pogodzie, to opisze dzisiejszy powrot z 71. Na N/O spotkalem Grocha i juz na dzien dobry bylo wiele radosci :,0) Razem wracalismy do T-cy, troche pogadalismy. Ogolnie bylo spox. Teraz mam chwile przerwy i za chwile wybywam znowu do roboty. Bede po 17.
22:18 / 01.12.2003
link
komentarz (2)
Poniedzialek, pierwszy grudnia roku panskiego 2003. Do premiery "Władcy" zostal juz tylko miesiac :,0) Dzisiejszy dzien nie byl niby zly, ale jakos nie mam najlepszego humoru. Jutro z rana pewnie dodatkowo jeszcze sie wkurwie, gdyz czeka mnie zebranie. W tym tygodniu mam do napisania pare badziewii, do narysowania kilka kiczy. Dobrze, ze na koncie pojawila sie wyplata, bo w portfelu mi 2 zl zostalo hehe. Im pozniej tego wieczora tym bardziej narasta moje wkurwienie. Po czesci wywolal je pewien osobnik, ktory zjawia sie u mnie tylko wtedy, kiedy czegos potrzebuje... potrzebuje kasy, to sie zjawi, zabiora mu kompa, to najchetniej by u mnie zamieszkal... chyba wiadomo o kogo chodzi. Jak sie dowiedzialem dzisiaj stracil dostep do netu, gdyz zalega z platnosciami. Efekt tego jest taki, ze oczywiscie do mnie przyszedl. Kiedys go lubilem. Tak... kiedys byl inny. Teraz lubie go mniej. Nic dziwnego... osoba, ktora przychodzi tylko wtedy, kiedy czegos potrzebuje, kiedy czegos chce i wlasciwie nic od siebie nie daje raczej mnie nie uszczesliwia. Zabiera tylko moj czas. Chyba bedzie trzeba zaczac sie ukrywac... nie mam za wiele czasu, zeby poswiecac go na bzdury. Do snu, a raczej do polozenia sie do wyra zostaly mi jakies 2 godziny. Moze zapuszcze sobie pierwsza czesc przygod Freddy'ego :P Jeszcze sie zobaczy. Jak nie, to spedze ostatnie chwile dzisiejszego dnia na gg, albo odpale jakas giere.
22:36 / 30.11.2003
link
komentarz (1)
Dzisiejszy dzien byl jakims takim dziwnym dniem. Najpierw przysypialem w kutabusie. Nastepnie przysypialem w szkole. Byl jakis test zaliczeniowy. Strzelalem. Za tydzien powinienem sie przekonac, czy trafnie hehe. Ze szkoly dzisiaj wynioslem tyle, ze jest ino w chuj zadane do pisania i rysowania. Po szkole porobilem pare fotek, jednakze glownie na zewnatrz, gdyz wewnatrz obiektu nie bylo raczej mozliwosci... za mala odleglosc, zeby objac wrzuty. Musze jeszcze ino wyczaic jakies tajemne przejscie, czy tez portal na druga strone szkoly, gdzie rowniez widnieja jakies malunki, aczkolwiek na razie widziane tylko przez okno. Po powrocie do domu obejrzalem jeden film, zaczalem ogladac po nim nastepny. W sumie zostalo mi pol godziny do konca, ale wole posiedziec teraz na gg :,0) Film raczej dokoncze ogladac jutro. Na dzis chyba to tyle atrakcji, bo przyznam, ze jestem cholernie spiacy i jakos tak mnie suszy. Szkoda, ze nie moglem wyladowac na imprezie, ktora wlasnie teraz trwa... heh. No ale gdyby ciolek jeden zaprosil mnie wczoraj, a nie dzis, to sprawa wygladalaby zupelnie inaczej. Nic nie mialem poukladane i tak na jana nie moglem sie do goscia wybrac... gdybym wiedzial ten dzien wczesniej. No ale nie ma co plakac nad rozlanym piwem. To tyle na dzis. Pozdrowienia dla wszystkich Rycerzy, ktorzy mowia "Ni !" hehehe.
00:12 / 30.11.2003
link
komentarz (1)
Goscie przyjechali. Fajnie. Wlasciwie to bylo tak, ze byla wolna chata do czasu, kiedy to cala rodzinka nie wrocila szczesliwa z zakupow. Co za cudowny widok. Kurwa co sie stalo. Na codzien wytrzymac ze soba nie moga, a teraz razem pojechali na zakupy. Nakupili tyle produktow spozywczych jakby kurwa mieli sklep otwierac. Jakby tego bylo malo, to jeszcze spierdolili mi sie na glowe goscie. No po prostu super. Nie mialbym nic przeciwko, gdyby to bylo w dzien, czy gdybym nie musial rano wstac. Ale ja mam jutro jebana szkole i chcac nie chcac musze jechac, a moja madra siostra na przyklad chasa sobie z kolezanka po mieszkaniu jakby to bylo co najmniej pozne popoludnie. Ja chce isc spac do kurwy nedzy, ale nie jest to mozliwe jak mi beda tutaj dwie gowniary biegac i krzyczec po pokoju. Co za... a z reszta nie ma sensu nawet... nawet nie ma sensu ich tu wyzywac, bo i tak nic to nie pomoze. Chcialem troche pograc w Baldura, ale ni chuja... jeden boss jest nie do rozjebania przeze mnie. Co prawda juz widzialem swiatelko na koncu tunelu, ale i tak nie zdolalem chuja rozjebac. I tak wykatapultowal polowe mojej zacnej druzyny w bezpowrotna otchlan i czelusc. W sumie to poczytalbym "Silmarilliona", ale ja mam mozliwosci czytania jedynie jak jest widno za oknem. Wszelkie pozniejsze pory uniemozliwiaja mi czytanie z takowej prostej przyczyny jak chocby brak odpowiedniego oswietlenia. Ta rozpadajaca sie lampka na biurku z za krotkim kablem dziala calkowicie od niechcenia... raz zadziala, 10 razy nie. Do tego i tak daje beznadziejne swiatlo, a zarowki lepiej nawet nie wymieniac, bo jak cos sie tu ruszy, to juz w ogole nie bedzie dzialac. Nie mowiac juz o tym, ze nie mam jej dokad podlaczyc. Hmm... chyba troche narzekam na wszystko po kolei, ale tych faktow raczej nie da sie ujac optymistycznym akcentem. Moglbym co prawda probowac opisac to wszystko w artystycznym stylu, calkowicie obiektywnie na to wszystko patrzac, ale podejrzewam, ze i tak by mnie ponioslo i uronilbym nutke ironii w stylu "mam fajna nieswiecaca lampke z za krotkim kablem, o kurwa jak fajnie, ze sie nie da z niej korzystac, normalnie jestem caly w skowronkach". Taka juz mam nature hejterowska. Moze to sie komus nie podobac, ale nic na to nie poradze. Tak postrzegam rzeczywistosc i na widok emerytow wsiadajacych do busa az mnie krew zalewa jak widze, ze ciesza mordy bez powodu szukajac miejsca. Jestem hejter, jestem public enemy, wrog publiczny i nic na to nie poradze. Cierpie na wrodzona nienawisc do ludzi, ktora do tego stopnia zzarla juz moja psychike, ze nawet na glupia lampke nocna potrafie wypisac wywody dlugosci wypracowania. Wlasnie wlazla matka, zeby mi cos oznajmic. Na moje pytanie tyczace tematu halasowania po zmroku juz niestety nie miala zamiaru odpowiedziec. Nawet gdy odrobine unioslem glos, to tez postanowila ignoracyjnie odpowiedziec "niewiem". Kurwa co za ludzie... No ale dobra, starczy tego. Zaczelo sie sympatycznie od gangu staruszek, a skonczylo na skrzynkach pocztowych... yyy to juz gdzies bylo :P No ale teraz przynajmniej moge z czystym sumieniem zacytowac pewnego zajebiscie rozgarnietego kolesia: "No i tym optymistycznym akcentem konczymy (...,0), nie?". Pis.
21:31 / 29.11.2003
link
komentarz (0)
Normalnie sie wzruszylem. Heh... po powrocie z 71 wlaczylem sobie ostatni odcinek "M*A*S*H" tym samym konczac ogladanie wszystkich "MASH-y", ktore posiadam w formaci *avi. Musze przyznac, ze tak jak "Władca" i "Star Wars" potrafia mnie wzruszyc, to raczej zaden inny film nie potrafi z wyjatkiem "MASH-a". Tak... wlaczylem ostatni, trwajacy prawie 2 godziny odcinek. Pierwsza polowa jeszcze jako tako, ale na drugiej juz nie wytrzymalem. Heh... lezka w oku i to nie jedna. Po prostu nie moglem. Moze to i lepiej. Moze to oznaka, ze nie jestem pozbawionym podstawowych uczuc ludzkich sukinkotem nieczulym na wszelakie sprawy wywolujace reakcje i odczucia. No ale chyba nie miejsce i czas na pisanie o tym jak to mi sie smutno zrobilo podczas ogladania filmu. Dzis w szkole przez kilka godzin mialem bardzo dobry humor. Normalnie rechotalem jak glupi doslownie ze wszystkiego. Czyzby to spozniona faza po wczorajszym "Kmicicu"? Ogolnie rzecz biorac bylo wiele radosci, ktora z czasem ustala, kiedy to przyszly ostatnie zajecia, na ktorych niemalze usnalem. Jutro w szkole bedzie zapewne gorszy dzien od dzisiejszego, gdyz mam jakies smieszne zaliczenie, ktore pewnie obleje, bo nic sie nie uczylem oraz ten pojebany rysunek, na ktory rowniez nic nie umiem. Mam jednak nadzieje, ze szybko mi zleci i nic nazbyt pojebanego nie bede musial tam jutro wymyslac. Chcialem porobic dzisiaj foty, ale oczywiscie baterie mi sie musialy rozladowac zanim w ogole zdazylem zrobic pierwsza fotke. Licze na to, ze jutro uwiecznie to, co nie udalo mi sie dzisiaj uchwycic (tudziez wszystkie prace na szkolnych murach,0). Na wieczor nie mam zadnych pomyslow. Chyba odpale jakas giere, ewentualnie posiedze na gg.
18:39 / 27.11.2003
link
komentarz (3)
Dziwny troche ten dzisiejszy dzien. Po pierwsze jest czwartek, a czuje sie jakby byl piatek, ale to nie ja jedyny i nie pierwszy raz mam takie wrazenie, wiec to jest nawet normalne. Po drugie wstalem na luzie ok. 12 i dosc szybko dzien mi dzisiaj zlecial, teraz mam w miare mieszany humor. Odkompienie sie troche dzisiaj zadzialalo, bo pierwsze co zrobilem jak otworzylem oczy, to wzialem ksiazke, a nie jak to zwykle bywa wdusilem przycisk wlaczajacy kompa. Poczytalem z poltorej godziny, wyszykowalem sie i wyszedlem. Po powrocie do domu obejrzalem druga polowe meczu. Calkiem zacny musze przyznac :,0) Mialem kompa nie wlaczac, ale bez niego w niektorych sprawach ani rusz :/ Trzeba bylo uzyc go do pracy, musze tez napisac prace do szkoly, ale tym zajme sie raczej jutro. Prace prawie skonczylem, czekam jeszcze az bede sie mogl dodzwonic na kurewsko niedostepna infolinie i moj PC znowu pojdzie na drugi plan jak tylko wypelnie swoja misje. Po 19 jakos zdaje sie bedzie kolejny meczyk, wiec tez prawie 2 godzinki poswiece na TV. Moze nie jest to zbyt wartosciowe przejscie z PC na TV, ale od czegos trzeba zaczac. Po meczu moze jeszcze tu zajrze, a moze znowu zaoszczedze prad i nie bede odpalal tego cudu techniki hehehe. No kurwa jak nie zajete, to muzyka gra... kolacje tam zra na tej infolini, czy ki grzyb? Nie wazne, poczekam chwile i wylaczam peceta :,0)
23:52 / 26.11.2003
link
komentarz (3)
Dopiero co pisalem o koniecznosci odizolowania sie od kompa, a tu juz zachciewa mi sie grac w Baldura... No i co, znowu mam spedzic pol nocy przed monitorem? Chyba lepiej pojde spac... nie zdrowo tak siedziec po nocy.
23:05 / 26.11.2003
link
komentarz (2)
Wstalem dosc wczesnie, pozalatwialem sprawy mniej i bardziej wazne, zrobilem zakupy i wrocilem do domu. Wbilem na troche na gg, nastepnie obejrzalem meczyk, teraz znowu na gg. Stwierdzilem, ze powoli ten komp zaczyna chujowizna powiewac. Na granie nie mam czasu, gg stalo sie niemalze moim nalogiem. Od jutra przydalby mi sie jakis odwyk... Bede wlaczal kompa tylko do pracy i ewentualnie na chwile na gg. Jakby nie bylo co robic, to jeszcze film obejze, a jesli bede mial duzo czasu i beda nudy, to wtedy pogram, ale tak jak w ostatnich dniach przesiadywac przed monitorem na gg, to musze to troche ukrocic. Wlasnie mi matka znowu o cos skwierczala i wybila mnie z... tego... no... z kontekstu. Nawet juz mi slow przez nia brakuje. Na jutrzejszy dzien mam raczej bardzo mgliste plany. Wszystko pewnie bedzie zalezalo od tego, o ktorej godzinie sie obudze (albo ktos mnie obudzi,0). W weekend bede mial szkole... troche mi to nie pasuje, no ale bedzie trzeba jechac... przynajmniej w niedziele. Na piatek dostalem wstepna propozycje wyjscia do zz... zzobaczze co i jak, ale raczej do Mordoru sie nie bede zblizal hehe. To tyle na dzisiaj.
20:33 / 25.11.2003
link
komentarz (2)
Dosc ciezki, a raczej bardzo pracowity dzien. No ale taka praca zaowocowala i to calkiem obficie. A teraz troche z innej beczki. Od kilku, czy tez nawet kilkunastu dni cierpie na jakies dziwne schorzenia... nie moge sie wyspac w ogole, cos ze mna chyba nie tak. Moze przydalaby sie profilaktyczna wizyta u lekarza. W sumie to dawno nie odwiedzalem zadnego szamana. Moze faktycznie wypadaloby do niego zajrzec. No ale jeszcze nie teraz... jak bede umierajacy, to sie zglosze tam, gdzie trzeba :,0) Wlasciwie, to gdybym mial wiecej sil, to chetnie bym gdzies wybyl... a dokladniej rzecz biorac, to wiecej sil i wiecej kasy, gdyz z tym ostatnio bardzo krucho. Tak jakos przeszylo mnie wlasnie zmeczenie. Moze by sie polozyc spac jak czlowiek troche wczesniej... moze akurat wtedy sie wyspie. Jutro wyjazd do 71. Pojecia nie mam, o ktorej jechac. Czy z rana, czy moze troche pozniej. Moze nastawie budzik na 9 i sie bede zbieral 2 godziny do wyjscia... a cholera wie :,0)
23:38 / 24.11.2003
link
komentarz (0)
Ciezki wieczor. Po dniu, ktory dosc szybko i w miare spokojnie mi uplynal wieczor byl naprawde ciezki. Ciesze sie, ze ten poniedzialek sie juz konczy. Zaswitala mi w glowie pewna mysl... taki nawrot czegos sprzed jakiegos czasu. Nie pamietam, czy gdzies to wyczytalem, czy ktos mi mowil... nie pamietam jak dawno to bylo, ale dochodze do wniosku, ze to moze miec sens. Czyzbym byl juz na tym etapie swojego zycia? Wydaje mi sie, ze troche za wczesnie... jeszcze troche czasu powinno uplynac. Nie wiem. Nie dziwi mnie to juz nawet. Jutro mam pobudke wczesnie rano. Nie usmiecha mi sie to, ale jak mus to mus. Foty zrzucilem, przejze je moze jutro. Za chwile jeszcze zmotam cos do jedzenia, umyje sie i ide w kime.
21:43 / 24.11.2003
link
komentarz (1)
Dzien dobiega konca. Cieszy mnie ten fakt. Znaczna wiekszosc czasu spedzilem dzis w pracy, ale nie czuje sie zbytnio zmeczony... no moze troche. Przydaloby sie stworzyc jakas kolacje, bo nieco zglodnialem. Moze zajme sie tym za chwile. Za chwile rowniez moze zaczne zrzucac foty ze wczorajszej i dzisiejszej sesji :,0) Cala pamiec zapelnilem i przydaloby sie ja wyczyscic hehehe. Hmm no to chyba zabieram sie do zrzucania :,0)
15:15 / 24.11.2003
link
komentarz (3)
Udalem sie do... gdzie to bylo... Borkowice czy cos takiego:,0) Za dojazd mi sie zwrocilo i ani grosza wiecej. Super. Liczy sie, ze bylem w robocie... tak to bym sie w domu nudzil. Za chwile wychodze jeszcze na podboj Trzebnicy. Wracajac jednak do wycieczki sprzed godziny (bo gdzies godzine temu jeszcze na przystanku siedzialem,0) to musze przyznac, ze w oczekiwaniu na transport bylo bardzo muzykalnie. Iks korzystajac z podrecznego zestawu pielgrzyma spiewal przerozniste psalmy albo inne takie, ja natomiast robilem zdjecia :,0) Nawinely mi sie nawet jakies gimbusy, ktorym zrobilem fotke jak Paparazzi hehehe. Chyba pora sie zbierac i dalej uderzac w teren. Przydaloby mi sie cos do picia... moze w koncu mi ktos kupi Pepsi? Czy znowu ja mam kupic i polowe mi wypija z tego? Pasozyty. Dobra, ide :,0) Hasta luego.
11:41 / 24.11.2003
link
komentarz (3)
Od kilku dni przesladuja mnie 2 aspekty... pierwszy to jakis dziwny bol przewijajacy sie przez caly krzyz... z lewej na prawa, z dolu do gory i tak sobie to krazy raz slabiej, a raz mocniej. Czyzby zamieszkala we mnie jakas sila nieczysta, ktora robi mi na zlosc? Nie wiem. Wiem natomiast, ze oprocz tego zlosliwca w tylnej partii mego ciala przesladuje mnie jeszcze nie kto inny jak Dr Dre ;,0) Najpierw pare clipow w TV, pozniej cichutko u Flowa, do tego dzis nad ranem mi sie przysnil :D Tak... przysnil mi sie Dr Dre :P Nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, ze przysnil mi sie siedzac u mnie w pokoju i gadajac ze mna jakby nigdy nic hehehe. To musi byc znak. Jakis czas temu mialem ochote posluchac Dreja, jednakze jakos mi to umknelo i w rezultacie skonczylo sie tylko na zamiarach. Dzis jednak jak sie obudzilem od razu wygrzebalem 2001 i tak oto juz dudni w glosnikach :,0) Do wieczora pewnie przeslucham go jeszcze z 5 razy, a na jutro poszukam starego Chronica hehehe. A teraz Dr Dre feat. Snoop Dogg - "Still Dre" :,0),0),0)
19:46 / 23.11.2003
link
komentarz (0)
Przybyl Porkinson, troche posiedzial, poszedl. No w sumie to razem poszlismy, ale ogolnie rzecz biorac, to ja tylko na chwile. Nadszedl wieczor. Czil:,0) Dzisiejsze fotki pewnie zrzuce jutro. Zastanawiam sie, czy cos obejrzec, czy moze pograc w Baldura, poki jeszcze nie zapadla noc:P Chyba wybiore pierwsza opcje.
14:18 / 23.11.2003
link
komentarz (3)
Ide zaraz na miasto. Mam nadzieje, ze w koncu (kurwa,0) te fotki powychodza, gdyz jest to juz trzecie podejscie do uwieczniania wrzutow :,0) Po poludniu moze odwiedzi mnie Porkinson. Hmm... moze by tak jakis glupkowaty film obejrzec. Od paru dni nic nie ogladalem, moznaby sobie urzadzic seans. Eldo - "Chodź ze mną".
13:48 / 23.11.2003
link
komentarz (0)
Poszedlem spac po 3, wstalem po 13. Fajnie. Czuje sie wyspany. Humor mam w miare dobry, polepszyl go tez fakt, iz nie musialem polowac na rzadne zarcie, gdyz takowe juz bylo przyrzadzone:P Z glosnikow w dalszym ciagu ETERNIA. Mialem isc na miasto, ale nie wiem jak to bedzie. Moze zaraz sie dowiem :,0) Dzis w nocy lepiej Baldura nie odpalac, bo to sie moze zle skonczyc. Na reszte dnia mam mniej wiecej ustalone plany, ale moga one jeszcze ulec zmianie.
03:01 / 23.11.2003
link
komentarz (2)
Ups. Trzecia godzina. Zasiedzialem sie:P Jednak co racja to racja... rpg to nie gry na noc:D Wcale mi sie spac nie chce, wylaczylem gre tylko dlatego, zeby na sile isc spac, gdyz chcialbym jakos funkcjonowac w dzien:,0) BG2 rzadzi:D No ale pora isc sie myc i spac.
18:13 / 22.11.2003
link
komentarz (1)
Dzien minal mi leniwie. Jednak nie zasiedzialem sie calkowicie w tym swoim baraku:,0) Pognalem do Flowa, podyskutowalismy i jak dobrze pojdzie, to za tydzien bedzie do odbioru muzyka do filmu:,0) Moze w koncu cos ruszy, bo jak na razie, to glownie sie obijalem w tej sprawie. Po odwiedzinach u Flowa chcialem jeszcze porobic jakies fotki, ale nieco ciemno sie zrobilo i w rezultacie przelozylismy akcje na jutro. No zobaczy sie... moze jutro wyjebiemy cala sesje 100 zdjec:D Na reszte dnia ETERNIA.
14:21 / 22.11.2003
link
komentarz (1)
Pol dnia przewegetowalem. Zjadlem sniadanie, dwa dania na obiad, zaaprobowalem sobie jakis lek na bol glowy. Za jakas godzine wybywam wraz z Finchem do Flowa, pozniej moze na miasto. W sumie to sprawilbym sobie jakas cole, bo dawno nie pilem, a nieco mnie szuszy w domu. Jednak krucho z kasa... naplyw gotowki bedzie mial miejsce nie wczesniej niz w srode, poza tym jak kupie jakis napoj, to zaraz mi polowe pasozyty wypija. Nie mowiac juz o tym, ze moje paluchy zregenerowaly sie prawie w 100%, a jak sie napije tego czarnego gowna, to znowu sie rozsypia niczym u ghula hehe. Tak od wczoraj troche mi krazy po glowie chec pogrania w jakiegos erpega... mianowicie w BG2 albo prawie RPG - ID2... ID2 nie chce zaczynac, wystarczy, ze zaczalem juz NWN i przerwalem gre ze wzgledu na to, iz wolalbym najpierw BG2 dokonczyc, a w tymze znowuz nie wiem za co sie zabrac. A w ogole to musze przyznac, ze na zywoplocie siedzi sie calkiem wygodnie... zwlaszcza tam pod papierniczym:P Tam by mozna na jednego isc i posiedziec jak na tronie:D
11:35 / 22.11.2003
link
komentarz (1)
W dalszym ciagu cos lekko mnie stzyka. Byc moze mnie przewialo, ale diagnozy sam sobie nie wydam, bo nie jestem doktorem hehe. Wstalem dzis lekko podkurwiony, gdyz oczywiscie trzeba mnie bylo obudzic, a jak juz wstalem, to wszelakie halasy ucichly. Nic nowego. Pisze o tym tutaj chyba z setny raz. No ale nic. Wczorajszy dzien przechodzac w poczatek dzisiejszego zakonczyl sie calkiem przyzwoicie:,0) Wybylem z Fincherem na jednego, skonczylo sie na dwoch. Porobilismy troche fotek w darksajdowych klimatach:,0) Udalismy sie nawet do zz, coby nie miec za dobrego humoru. Troche za duzo czasu tam spedzilismy (bedzie z minute, czy dwie,0) i przez to nam sie popsul humor za bardzo, wiec trzeba bylo isc po drugiego browarka:,0) Temu tez towarzyszyla sesja zdjeciowa:,0) Wrocilem do domu i poszedlem w kime. Dzis sie czuje troche niewyspany, ale dosc na ten temat. Przy odrobinie szczescia dzisiaj tez urzadze mala sesyjke zdjeciowa:,0) Zobaczymy.
20:59 / 21.11.2003
link
komentarz (1)
Łojojoj alez mnie strzyka w tym krzyzu. Co to sie stalo. Mam nadzieje, ze rano nie wstane caly obolaly, bo troche glupio by bylo. Teraz wieczor... czil:,0) I dobrze. Bardzo dobrze. Spokoj. Chociaz w dalszym ciagu mam chec na zimnego browarka:P
19:07 / 21.11.2003
link
komentarz (6)
Oj jak mnie cos strzyka... aua. Poszedlem do roboty, conieco tam zarobilem. Musze przyznac, ze o wiele lepiej niz wczoraj. No ale jakby nie bylo nabawilem sie bolu w krzyzu od tego lazenia. Lazepa ze mnie... rozlatuje sie juz na stare lata, wszystko mnie zaczyna bolec, jeszcze troche i bedzie sie mna trzeba opiekowac hehe. Na dworze nie jest zbyt cieplo, ale tez nie pizga, wiec mozna tam troche powegetowac. Uderzylbym na jednego, jednak nie widze osob, z ktorymi moznaby wyjsc, a szkoda:( No ale trudno sie mowi, jeszcze bedzie czas. Poza tym na wieczor nie mam zadnych planow. Jakby ktos mial propozycje...:,0)
13:45 / 21.11.2003
link
komentarz (14)
Dzis pobudke mialem o 11. Nie narzekam, bo przynajmniej troche czasu wiecej mialem przed praca, ale wolalbym sie sam obudzic. Nie lubie jak ktos lub cos zakloca moj sen wyrywajac mnie z niego, niezaleznie, ktora by nie byla godzina. Dzis jednak robotnicy wiercac w scianach o 11 rozbudzili mnie, a kiedy wstalem wiercenie oczywiscie ucichlo. Mysla, ze jak kurwa inteligent nie podbija karty w zakladzie o 7 rano, to nie moze sobie zdziebko dluzej pospac hehe. No ale co tam. Od rana mialem humor raczej neutralny i takowy tez sie teraz utrzymuje... no moze nawet jest odrobine na plusie. Zaraz chyba w cos pogram i pozniej udam sie na miasto oszukiwac ludzi hehe. Moze dzisiejszy dzien pracy zakonczy sie tak jak wczoraj? Jakby nie bylo jest cieplo i na jednego moznaby wyskoczyc, ale to dopiero po 18... wielka szkoda, ze wczesniej nie moge, no ale coz... nie zawsze mamy to, co bysmy chcieli.
18:45 / 20.11.2003
link
komentarz (1)
Poszedlem do pracy. Uderzylismy na bloki. Nie napracowalismy sie zbytnio, bo Iksowi szybko sie znudzilo... cala godzine pracowalismy hehe. No ale co tam. Z 15 czy 20 zl zarobilem:P Nastepnie udalismy sie na jednego. Dzis przetestowalem nowy (przynajmniej jak dla mnie,0) produkt, jakim jest butelkowe piwo WOJAK. Jest to piwo o wartosci 4,7%, calkiem smaczne. Latwo i szybko wchodzi. Nadaje sie na wieczorne wyjscia:P Zakupic je mozna w sklepie DINOSDALE hehe. Mozna tez sie dogadac co do kaucji za butelki. Otoz tej nie trzeba placic od razu, gdyz mozna po chwili odniesc buteleczki i wszystko w ten sposob jest zalatwione pieknie i bezgotowkowo;,0) No ale starczy tego rozwodzenia sie nad piwem. Wlasnie do drzwi zadzwonil jakis koles. Powiedzial, ze wynosi smieci i zbiera drobne - nawet 10 czy 20 groszy. U nas juz dzis smieci byly wyrzucone, no ale co tam... niech idzie do sasiadow, a ja poszukam drobnych. W koncu koles moze mi sie przydac (nie bede musial ze smieciami biegac:>,0). Poszedl do sasiadow, ja w tym czasie znalazlem nie tylko 56 groszy (wiecej mu nie dam,0), ale takze i smieci sie znalazly:D Tak wiec jesli koles bedzie tu przychodzil co drugi dzien, to swietnie:D Tylko nie bedzie dostawal za kazdym razem 50 groszy, ale po 10 gdzies... 1,50 PLN miesiecznie jak zaplace za wynoszenie smieci, to nie zbiednieje, a nie bede musial sie babrac w tym:D Ok, mam dobry humor, szef na gg probuje mi go popsuc, ale niech sie pierdoli !!! Nadchodzi wieczor, slucham sobie "Nie ma miejsca jak dom" i czekam na kogos na gg:P Hasta maniana chicas y muchachos.
15:26 / 20.11.2003
link
komentarz (0)
Powoli dochodze do siebie. Zjadlem poranna wieczerze, obejrzalem 4 odcinki "M*A*S*H", zostaly mi jeszcze dwa + pelnometrazowka:,0) Niestety wszystko w dosc slabej jakosci i bez tlumaczenia, ale wazne jest to, ze conieco tam rozumiem:P Postanowilem jednak udac sie do pracy. Za jakies pol godziny wybiore sie na podboj lamerlandu. Zobaczymy, czy warto:P Do konca dnia raczej nie wydazy sie juz nic ciekawego (ewentualnie poza ekscesami u specyficznych klientow,0). Jest dosyc cieplo, bo ok. 10 stopni, wiec moznaby wieczorem wybyc na jednego. Nie wiem jeszcze za co, ale cos sie wykombinuje. Oczekuje propozycji:,0)
13:29 / 20.11.2003
link
komentarz (3)
Uaaaaa. Ale pospalem... juz dawno tak dlugo nie lezalem w wyrku:P Obudzilem sie po 13:P Czuje sie teraz nieco wykatapultowany, mam malego suchara i choc dla mnie dzien dopiero sie zaczal, to czuje, ze juz jego polowa mi gdzies umknela. Tak wiec dzis chyba do roboty nie zdaze;,0) chociaz moze pojde gdzies na miescine po 15, ale jeszcze zobacze.
22:17 / 19.11.2003
link
komentarz (2)
Dzien minal mi jak z bicza strzelil. Wiekszosc czasu po powrocie ze spotkania poswiecilem na granie. Po 17 chyzym krokiem wybylem z domu w celach zaiste przynoszacych wiele radosci:,0) Oszołom dzieki za to wyjscie na jednego:* Po powrocie do hacjendy chwile posiedzialem przed monitorem. Nie znajdujac wiekszego sensu takiego siedzenia zapodalem Syndesmo i ulozylem sie na fotelu. Zasnalem prawie, ze na dwie godziny. Jakos przed 22 ponownie powrocilem do swiata zywych. Teraz siedze na gg i powoli zakanczam ten dzien. Na dobranoc Syndesmo - "Trzy kroki do nikąd".
08:58 / 19.11.2003
link
komentarz (1)
Wkurwilem sie, nie ukrywam tego. Wkurwilem sie i to od samego rana. Dlaczego? Odpowiedz jest prosta. Najpierw pobudka o 7 i pierwsze brzmienie z ust to "Osz kurw... aaa". Obudzilem sie z jakims takim dziwnym bolem w krzyzu. Jakos mnie tak strzykalo. Teraz na szczescie juz troche mniej, ale zaraz jak wstalem, to niezle mi tam cos oddzialywalo. No ale co poza tym... otoz pobieglem na umowione spotkanie do pewnej firmy, ktorej nazwy tutaj nie wymienie. Powiem tylko, ze sie zabunkrowali nieco, ale jakos ich rozszyfrowalem. Na korytarzu burdel, ale to niewazne. Wazne jest to, zeby przestrzegac przepisow BHP. Zwlaszcza na kolei ! yyy znaczy sie wazne, ze w biurze mieli czysto i schludnie, a mojego przybycia wyczekiwala calkiem zacna pani:P 20 minut rozmowy i tylko wziela numer do mnie (w celach sluzbowych oczywiscie,0). Z tego, co tam u niej wyszlo, to oferta, ktora mialem dla niej przygotowana przynioslaby jej same korzysci do kurwy nedzy. Ona jednak stwierdzila, ze sie zastanowi... Tia... "a moze minete pani zrobic?" - "a nie wiem... dobrze by mi bylo, ale sama nie wiem. musze sie zastanowic". I taka gadka z baba... no nie doslownie, ale na takiej zasadzie. Tylko sie nie wyspalem przez to spotkanie. Moje wkurwienie niemalze osiagnelo 3/4 zenitu. Na cale szczescie otaczajacego mnie swiata dosc wysoka temperatura (11 stopni C... co to sie stalo:P,0) oraz w miare ladna pogoda (nie trzeszczy, nie pika i nie mruga... tzn mialem na mysli, ze nie siapi, nie wieje itd itp,0) ostudzily moj temperament, wiec humor mam napewno nie ponizej 0. Rzeklbym nawet, ze chyba dobry. Jednakze troche chce mi sie spac. Jak sie poloze, to i tak nie zasne. Znowu pojde w kime po 23 przez ta dzisiejsza pobudke:/ Shit. Dobra, starczy tego pieprzenia o niczym. Sajonara.
21:30 / 18.11.2003
link
komentarz (0)
Co to ja... a juz wiem:,0) Nie, nie wiem. To taka tylko podpucha hehe. No ale do rzeczy. Dzien dosyc ciezki i kiepski pod wzgledem pracy. Jutro srodek tygodnia. Oby ten nadchodzacy dzien byl lepszy od dzisiejszego. W chwili obecnej... a z reszta... fak dat szyt.
23:14 / 17.11.2003
link
komentarz (0)
Dzien sie konczy. Konczy sie ten dzien. Poniedzialek. Pierwszy dzien nowego tygodnia. Ten poniedzialek nie byl najgorszy. Wstalem wyspany o 10. Pozniej poszedlem na miasto i porobilem pare fotek. Niestety nie powychodzily zbyt dobrze:/ Wydawalo mi sie, ze to wina aparatu, ale to chyba faktycznie wina pogody... jak bylo w miare slonecznie, to fotki wychodzily pieknie. Dzisiaj natomiast siapilo i wszystko jest rozmazane:/ Pomijajac jednak fakt dzisiejszego robienia zdjec. Udalem sie do pracy, po pracy jeszcze w domu nadrobilem conieco zaleglosci. Troche tez pogralem, posiedzialem na gg i w sumie to dalej siedze. Zaraz chyba jednak pojde jeszcze w cos pograc przed snem, gdyz jutro czeka mnie ciezki dzien.

Acha... przypomnial mi sie fakt, o ktorym wczoraj zapomnialem wspomniec. Otoz fakt niezbyt istotny, ale w gruncie rzeczy nawet zabawny. Mam tu na mysli mianowicie temat wczorajszej kolacji. Ktos postanowil okazac troche dobroci i przyszykowac mi wieczorny posilek. Ten jednak niedopilnowany splonal w afekcie i zweglal calkowicie, tak wiec musialem zadowolic sie mniej pozywnym pokarmem. Jednak jak sam sobie nie naszykuje, to nikt mi nie zrobi tak jak byc powinno.
23:42 / 16.11.2003
link
komentarz (1)
Dzisiejsza niedziela zaczela sie w miare neutralnie. Moznaby rzec nawet przyjemnie. Nie musialem isc na polowanie, gdyz poranna wieczerza byla juz gotowa nim wstalem. Jednak nie do jedzenia pokierowaly mnie moje pierwsze kroki. Wykapalem sie, doprowadzilem do porzadku, tedy dopiero spozylem posilek skladajacy sie z pieczywa, plastrow miesa oraz darow natury, jakimi niewatpliwie sa ogorki. Po sniadaniu ok. godziny 14 troche pogralem. Ponad 60 minut pozniej wraz z mym wiernym towarzyszem wszelakich podrozy po miescie udalem sie wlasnie poza teren mojej posiadlosci, aby zalatwic dwie sprawy. Korzystajac z okazji porobilem tez troche fotencji. Zrzuce je wkrotce. Po powrocie do domu pogralem jeszcze troche, do czasu pojawienia sie kogos na gg. Pare godzin rozmowy minelo jak z bicza strzelil. Humor z lekko dobrego podskoczyl mi do w miare przyzwoitego. Wnet na gg zaczepila mnie druga osoba. Z poczatku nawet sie ucieszylem, jednak z biegiem czasu moj dobry humor znowu sie popsul. Zapewne nieswiadomie, ale jednak druga osoba nie wywolala we mnie zbytniego zadowolenia z prowadzonej rozmowy. Podsumowujac ten tydzien byl chyba nie najgorszy. Przydazylo sie troche dobrego, troche niedobrego. Za kilka minut rozpocznie sie nowy tydzien. Nowy tydzien powinien przyniesc cos dobrego. Powinien, bo jesli wszystko wypali, to bedzie dobrze:,0) A co do jutrzejszego dnia... bedzie trzeba isc do roboty. Nie jest to najgorsze, gdyz 3 godziny pracy dziennie w bardzo przyzwoitych warunkach i za calkiem niezle pieniadze nie upowaznia mnie do narzekania. Gorsza sprawa jesli chodzi o wtorek. Bedzie zebranie i oczywiscie trzeba wstawac na pol godziny przed polozeniem sie do lozka. Na srode szykuje sie cos specjalnego:P Co do reszty tygodnia jeszcze nic mi nie wiadomo.
00:02 / 16.11.2003
link
komentarz (0)
Ostatecznie dzien nie zakonczyl sie najgorzej. Humor mi sie nie popsul jeszcze bardziej niz byl popsuty. Ja powiem wiecej! Humor nawet nieco mi sie poprawil. Co prawda niezbyt mocno, tak jak to powinno byc, gdyz wkurwienie nagromadzone z calego dnia nie pozwolilo zwyciezyc dobremu humorowi z duza przewaga, ale ogolnie rzecz biorac i tak jest dobrze:,0) W tej chwili mniej wiecej zaczyna sie niedziela. Do szkoly nie jade, bo nie chce mi sie juz. Moze dzien bedzie w miare przyzwoity:,0) Zobaczy sie.
20:39 / 15.11.2003
link
komentarz (3)
Ozesz kurwa co za dzien parszywy. Jak wczorajszy wieczor skonczyl sie calkiem dobrze, tak dzisiejszy dzien wcale sie tak ciekawie nie zaczal. Obudzilem sie o 6 i nie moglem zasnac przez 20 minut. o 6:20 spalem ponownie... alez sie kurwa wyspalem, bo az do 7:20. W tymze tez czasie snily mi sie jakies pierdoly na co najmniej 2 odrebne tematy. Super. Nastepnie sie wymarzlem ponad 15 minut w oczekiwaniu na dylizans. No ale cush... tyle dobrze, ze dylizans jest darmowym srodkiem lokomocji jak dla mnie, wiec juz wolalem poczekac (co jednak nie neguje faktu, iz sie wymarzlem,0). W budzie znowu uraczylem faktu beznadziejnosci ludzkiej egzystencji. Co jak co niektore osoby sa naprawde beznadziejnie nudne, ich zachowanie, tematy ich rozmow... paranoja. No ale nie powinienem krytykowac innych. Zaluje, ze nie wzialem aparatu, bo jest co w tej szkole uwieczniac. Jesli sie umowie na jutro, to pojade tez jutro do budy i porobie zdjecia tego, co chcialem uwiecznic. Jesli nie, to pieprze, nie jade. No ale wracajac do dzisiejszego dnia... normalnie ochujac mozna ze szczescia na tych zajeciach. Myslalem, ze mnie tam jasny szlag trafi z nudow. Malo co nie usnalem. Zeby jeszcze bylo w miare wygodnie... po szkole, ktora dzieki niebiosom skonczyla sie wczesniej o 45 minut (co i tak wcale nie bylo zbyt przydatne w dzisiejszym dniu,0) trzeba bylo czekac na dylizans. Moglem jechac kutabusem, ale szkoda mi bylo 4 peelenow. Tak wiec wrocilem do hacjendy nieco pozniej. Humor jakos mi sie znacznie zepsul w ciagu dnia. Mam nadzieje, ze dzis... no moze nie tyle polepszy, co chociaz zeby sie bardziej nie popsul juz. Takowe jest me skromne zyczenie.
22:11 / 14.11.2003
link
komentarz (5)
Zapomnialem uwzglednic jednego faktu. Otoz przechadzajac sie dzis po miescie minely mnie 3 gimbusy. Z ich ust padly slowa, ktore jednoczesnie wywolaly u mnie frustracje i jednoczesnie zadowolenie. Ach te gimbusy... same nie wiedza, co mowia hehe.
22:01 / 14.11.2003
link
komentarz (1)
Dzien byl w miare udany. Na dzien dobry troche zarobilem, pozniej tez conieco mi sie poszczescilo:P Po robocie widzialem sie z Finchovskym. Bylo wiele radosci. Miedzy innymi nabijalismy sie z pewnego "brązowego" psa:D Po powrocie na jamajke obejrzalem film. Troche naiwny, ale calkiem niezly. Fajna komedyjka opierajaca sie na tematyce ziola:P Mam tu jeszcze pare spraw do zalatwienia. Troche czasu mi to zajmie, ale pozniej szykuje mi sie wyjscie. Nareszcie:,0) Powinno to byc calkiem przyjemne zwienczenie dzisiejszego dnia.
19:13 / 14.11.2003
link
komentarz (1)
Poprzez wybitne dzialanie pizgawicy odmrozilem sobie lapska, totez ciezko mi sie pisze. Jesli natomiast chodzi o inne partie mego ciala, to po wkroczeniu do domu uszy mi sie rozgrzaly, ktore to przemarzly na chlodzie. Pozniej moze skleje cos bardziej ambitnego, co nie opisuje zadnych czesci sfornych czy niesfornych mego ciala;P
22:13 / 13.11.2003
link
komentarz (2)
Przeszlo mi chyba:,0) Pisze chyba, bo jeszcze nie zostalo to potwierdzone przez prase ani media, ale z tego, na co wyglada mozna wywnioskowac, ze wkurwienie, o ktorym wspomnialem w poprzedniej notce przeszlo mi calkowicie. Fajnie:,0)
20:41 / 13.11.2003
link
komentarz (5)
Poza tym, ze jestem mocno wkurwiony, to reszta jest chyba ok. W archiwum zalega mi 6 gotowych recenzji od mojego wspolrecenzenta:D do zamieszczenia na stronie i ze 3 do napisania przeze mnie. Zajme sie tym po weekendzie.
19:37 / 13.11.2003
link
komentarz (3)
Po pierwsze jestem zmeczony.
Po drugie sporo sie dzisiaj usmialem z wszelakich pajacy.
Po trzecie nachodza mnie filozoficzne mysli.
Po czwarte nie wiem co robic do konca dnia.
Po piate ciesze sie, ze jutro wreszcie piatek.
19:31 / 12.11.2003
link
komentarz (1)
Wstalem na spokojnie po 11, przyzadzilem conieco do wszamrania. Wyszykowalem sie, wybylem na miasto z imc Finchem i pognalem do roboty. Tam conieco pobawilem sie w telemarketera, pozniej na zaproszenie Iksovskyego pognalem z nim jeszcze w teren. Teraz wrocilem na jamajke i slucham audycji. Do konca dnia czil.
11:06 / 11.11.2003
link
komentarz (3)
Czasem zastanawiam sie nad sensem zycia. Jaka zycie ma wartosc... hmm... tak ogolnie rzecz biorac, to to wszystko jest popierdolone. Nic nowego nie napisalem, ale nie napisalbym tego bez powodu. Zamotalem sie sam w sobie, w tym, co zaczalem robic. Teraz sam nie wiem, co jest sluszne, a co nie. W ostatnim czasie conieco sie pokomplikowalo. "Conieco" to wlasciwie malo powiedziane. Sporo sie pokomplikowalo i co najgorsze wydaje mi sie, ze to jeszcze nie koniec. Ale wiem, ze bedzie dobrze, trzymam sie tej mysli. Bedzie dobrze, bedzie.
19:46 / 09.11.2003
link
komentarz (0)
Przydal mi sie wczorajszy i dzisiejszy wolny dzien. Co prawda nie zrobilem nic specjalnego, ale przynajmniej poczytalem troche "Silmarilliona" i wczoraj i dzis, zarchiwizowalem sporo danych hehe, zrobilem porzadki z muzyka. Obejrzalem tez 2 filmy oraz napisalem w koncu recenzje wielu zaleglosci (w tym dosc obszerne jak na mnie recenzje drugiej i trzeciej czesci "Matrixa",0). Jesli ktos jest ciekaw, to zapraszam TUTAJ. Zostalo mi jeszcze pare spraw do zalatwienia - bardziej i mniej przyjemnych. Mam nadzieje, ze wyrobie sie do srody i bede mogl isc na pare godzin do roboty, bo jednak trzeba cos zarobic. Na wieczor Syndesmo - "Po prostu...".
17:21 / 08.11.2003
link
komentarz (0)
Wczoraj byl dosc meczacy dzien. Najpierw mialem pobudke wczesnie rano i ciezko bylo mi zwlec sie z lozka. Nastepnie mialem male zatargi z emerytami w kolejce. Kurwa pierdoleni emeryci. Nie dosc, ze wpierdalaja sie o 8 rano do kolejki, zalatwiaja sprawy 3 razy dluzej niz sie powinno zalatwiac, bo zawsze przy nich sa jakies problemy, to jeszcze nie przepuszcza czlowieka, ktory sie spieszy, choc sami maja w chuj czasu. Kiedy juz zalatwilem sprawe, pognalem na jakas wichure. Tam troche popracowalem, nastepnie spierdolil mi autochuj i musialem sterczec 2 godziny, poki nie pojawil sie kumpel. Po powrocie do domu jego limuzyna bylem dosc zmeczony. Jebnalem sie na fotel i przekimalem 2 godziny. O 20 sie obudzilem, wylaczylem blaszaka i udalem sie do wyra. Do polnocy ogladalem TV, po czym zasnalem i spalem do godz. 11. Dzisiaj dzien zlecial mi w leniwych klimatach. Pozrzucalem kumplowi to, o co prosil, w tym czasie czytalem troche "Silmarilliona", nastepnie udalem sie z Finchovskym na miasto, porobilismy pare fotek i skonczylo sie na wypadzie na jednego:,0) Tego mi bylo trzeba. Przyznam, ze nawet mnie lekko zgielo, ale bardzo szybko mi przeszlo:,0) Na reszte dnia WNB i "Dowód odpowiedzialności".
23:39 / 06.11.2003
link
komentarz (0)
Sam na siebie jestem zly. Ale doszedlem do wniosku, ze gdyby nie bylo prowokacji, to sam nie zaczal bym sie tak zachowywac. Moge wiec powiedziec, ze moje zachowanie bylo odpowiedzia. Nie ma akcji bez reakcji. I moje postepowanie wlasnie jest ta reakcja. Mam wiec czyste sumienie. Pora isc spac, bo rano mam dylizans na jakas wioche, gdzie juz nawet nie psy dupami szczekaja, ale krowy liza konie po zadach (jak to dzisiaj mialo miejsce na jakims zadupiu,0). Goodnight.
21:16 / 06.11.2003
link
komentarz (1)
Czasem jest tak, ze caly potok slow, ich ogrom, ich brzmienie, ich przeslanie... Ich liczba i ton wypowiedzi... To wszystko moze po czlowieku splynac jakby nigdy nic. Ale czasem jedno zdanie potrafi calkowicie wyprowadzic z rownowagi. Potrafi maksymalnie wkurwic, zniszczyc to wszystko, co z takim trudem bylo budowane. Jedno krotkie zdanie, skladajace sie zaledwie z 4 czy 5 krotkich slow. To jedno zdanie wypowiedzianie w normalnym tonie. Ani wrogim, ani przyjacielskim. Najzwyklejszym tonie rozmowy. Zdanie nie majace na celu wywolania jakiejkolwiek reakcji, a jednak. Nie zamierzone dzialanie prowadzi odbiorce do szalu. Powoduje szybsze, nerwowe bicie serca. Powoduje zacisniecie zebow. Powoduje buzowanie sie w mozgu. Wywoluje rozdraznienie. Skutki choc niezamierzone, nieprzewidziane sa ogromne i okropne. Doslownie jakby ktos mi powiedzial "Moje teksty wpędzają Cię w kompleksy". Jednak po mnie to splywa. Splywa calkowicie, gdyz dla mnie to byla tylko zabawa. Chamskie zachowanie. Zabawa starego, znudzonego zyciem skurwiela. Taka nuda wywolujaca odpowiednie stany psychiczne, prowadzace do pojawienia sie w mojej glowie pomyslow. Zlych pomyslow. Pomyslow dostarczajacych mi zabawy czyims kosztem. Skurwiel ze mnie. Wiem o tym. A to jedno, glupie, wyzej ujete zdanie wywolalo we mnie tak wielkie wkurwienie zapewne z tego powodu, ze zabawa zostala przerwana i to calkiem nieswiadomie, niezamierzenie... To chyba dla mnie kara, ktora mi sie oczywiscie nalezala. Chociaz nie... nie taka kare powinienem dostac. Powinienem dostac cos znacznie gorszego jako kare. To dla mnie zadna nauczka, tylko po prostu blachy powod do sporego wkurwienia. A jednak... tak czy owak nalezalo mi sie. Moze nie mam zbytniej krzywdy z tego powodu, ale przynajmniej dalo mi to troche do myslenia. Poprawie sie... Poprawie sie nie dla kogos, ale dla samego siebie. Bedzie dobrze.
22:19 / 05.11.2003
link
komentarz (2)
Oj kurwa co za dzien... Pobudka bardzo wczesnie rano, bo juz przed 7. Co najgorsze, to nie dlatego, ze jechalem zaraz po 7, tylko z innych powodow, ktore nie powinny mnie dotyczyc, a jednak mialy na mnie wplyw. Tak czy srak od poczatku dnia mialem podly humor. Nie mialem zbytnich powodow do radosci. Dopiero w okolicach godziny 12 wbilem do Klynyka po jakies ciuchy... zakupow dokonalem, troche sie wykosztowalem i wyszedlem:,0) Ziomek, ktory zajmowal sie finansami widocznie jest zagorzalym fanem KASTY, gdyz sluchal ich "Kastanietów II" i troche sobie rymowal lazac po pomieszczeniu wypelnionym wszelakimi ciuchami:,0) Przyznam, ze mnie tez wzielo, bo z moich glosnikow w chwili obecnej rowniez sacza sie "Kastaniety II":P W okolicach godzin popoludniowych spotkalismy sie (tudziez ja i Kupodron,0) z Dorota, pozniej jeszcze z Kinga. Bylo wiele radosci. Humor, choc dodatkowo zepsuty widokiem Wandy - jedzy z roboty, przy dziewczynach mi sie znacznie polepszyl:,0) Po spotkaniu zwolanym w celach szkolno - prywatnych, albo rzeklbym prywatno - szkolnych udalem sie wraz z moim towarzyszem podrozy na "Matrix: Rewolucje". Co tu duzo pisac... na film warto isc do kina, a glebsza recenzja powinna pojawic sie wkrotce na stronie. Choc nikt tam nie zaglada, to i tak podam linka:,0) To tyle na dzis.
23:48 / 04.11.2003
link
komentarz (2)
Jestem wkurwiony. Tak, mam swoje powody. Ktos na wieczor bardzo mi spierdolil humor. Bo nie ma kurwa dnia, zeby mi ktos nie popsul humoru. A zaczelo sie juz z samego rana od jebanego pajaca w mundurku ochrony. Skonczylo sie znacznie gorzej. Tak czy srak takie juz to moje popierdolone zycie, ze niemalze codziennie ktos mi musi zjebac mojego banana z twarzy. Miedzy innymi dlatego tez codziennie budze sie ze slowem "kurwa" na twarzy.

Nie ma jednak co sie rozwodzic nad tym, ze codziennie ktos, albo cos mnie wkurwia. Jest prawie polnoc. Za kilka minut zacznie sie sroda. Wspanialy dzien. Czeka mnie wycieczka do 71 i pare spraw do zalatwienia, a przy odrobinie szczescia rowniez wypad do kina. To chyba tyle na dzis. Black Eyed Peas - "Where is the love".
22:23 / 03.11.2003
link
komentarz (7)
Czasem sam sie zastanawiam nad tym co robie. Dochodze do wniosku, iz nie wiem, co mna pokierowalo. Swiadomie robie rzeczy, ktorych pozniej zaluje. Ale przeciez nie musze tego zalowac. W rzeczy samej moze nie bede? Moze specjalnie zaczne jeszcze wiecej "szalec". Moze to przyniesie jakies pozytywne efekty. Nie wiem... moze calkowicie przestane kontrolowac swoje zachowanie i wtedy zobacze, co takie dzialanie przyniesie.

A teraz troche z innej beczki. Mialem pare dni wolnego, zrobilem w tym czasie sporo porzadkow w mp3. Dzisiaj tez uporzadkowalem w koncu dysk. Obejrzalem tez pare filmow i napisalem recenzje. Troche tez pogralem w pare gierek i spedzilem sporo czasu na gg. Czyli nie stracilem wolnego czasu na marne, aczkolwiek byly tez momenty, ze sie obijalem kompletnie nic nie robiac. Jutro trzeba do roboty... no coz... wszystko co dobre, szybko sie konczy. Na szczescie to tylko jutro, bo w srode bardziej prywatne sprawy do zalatwienia. Kilka misji do spelnienia w 71, a pozniej byc moze wyskok do kina z moimi ludzmi hehehe.

Wieczor... odbija mi sie po frytkach (trzeci, czy czwarty dzien z rzedu... yeah:P,0). Otaczajacy swiat powoli zaczyna mnie irytowac i wkurzac. Rowniez pogoda nieco mnie drazni, a dokladniej temperatura... fakt faktem w ostatnich dniach jest nawet cieplo, ale nie zmienia to faktu, iz temperatura ponizej zera stopni Celsjusza to kwestia raptem dnia, czy dwoch. No moze troche wiecej niz dwoch, ale chlodna temperatura napadnie na te okolice niczym chlodny powiew z mroznej polnocy, z Krain Lodowego Wichru... oh yeah... Krainy Lodowego Wichru. Niech no tylko snieg spadnie, a chyba zainstaluje Icewind Dale II. Ostatnio zainstalowalem Baldur's Gate II: Shadows of Amn i przyznam, ze zaczynam na nowo w to grac:,0) Moze (co jest bardzo watpliwe, ale kto wie,0) mnie wciagnie na maxa i zaczne w to grac z tak wielkim zapalem, iz ukoncze te gre w ciagu miesiaca - poltora. Tak, ze akurat krajobraz za oknem spowije snieg, a czesc obszaru mojego twardego dysku zostanie pochlonieta przez pliki skladajace sie na zawartosc Icewind Dale II. Oprocz tychze dwoch tytulow czeka mnie jeszcze (z gatunku RPG of koz,0) Neverwinter Nights. No ale chyba nie ma sie co tu rozpisywac o grach osadzonych w Forgotten Realms:,0) Na wieczor PIH - "Nie ma miejsca jak dom".
13:46 / 02.11.2003
link
komentarz (9)
Cholernie chce mi sie spac. Poszedlem w kime chyba ok. 2 - giej, pobudke mialem mniej wiecej przed 11, a boli mnie lepetyna, oczy mi sie zamykaja i nie wiadomo co jeszcze. Zanim sie spostrzeglem jest juz prawie 14. Dzisiejszy dzien chyba bedzie calkowicie zmarnowany.
11:37 / 01.11.2003
link
komentarz (4)
Obejrzalem wczoraj 2 filmy, w tym "Reakcję", czyli amatorska produkcje z mego miasta. Po tychze filmach postanowilem uaktualnic stronke z recenzjami. Dzieki temu (i poprzednim uaktualnieniu,0) stronka zaczyna wreszcie jakos wygladac. Sprawdzic oczywiscie mozna TUTAJ. Czekam ino az ten len Finch sie zbierze i wysle mi jakies recenzje:,0) Do roboty obiboku!!;,0)

A teraz inna kwestia. Otoz kwestia dzisiejszego dnia. Nie przepadam za 1 - szym listopada. Dlaczego? Bo trzeba isc na cmentarz i marznac na wietrznym pagorku? Nie. Wkurza mnie fakt, ze przez caly rok wiele osob na cmentarzu pojawia sie nie wiecej niz 3 razy, a niektorzy ani razu... no moze raz, jak trzeba posprzatac przed 1 - szym listopada. Za to w ten jeden dzien cala horda, w calym kraju w chuj typa zwala sie na cmentarz i wielce im smutno, ze ich bliscy odeszli. Nie mowie, ze udaja smutek, ale niech nie pajacuja w ten jedyny dzien do roku. Albo czesciej odwiedzaja cmentarz, albo niech nie pajacuja co roku. Az sie przecisnac nie idzie na tym cmentarzu. Nie ukrywam, ze sam zagladam tam bardzo rzadko, ale nie przywiazuje tez wielkiej wagi do dzisiejszego dnia. Jak bym biegal na cmentarz co drugi tydzien, to i dzisiaj bym szalal z tym calym cyrkiem. A z reszta... kazdy ma swoje nastawienie. Moje jest akurat takie. Tyle dobrze, ze jest 14 stopni i chyba ladna pogoda (jeszcze nie wygladalem za okno,0), wiec moze i wieczor bedzie calkiem zacny.
23:49 / 30.10.2003
link
komentarz (2)
Rano praca, po poludniu interesy, wieczorem film - tyle na dzis.
19:46 / 28.10.2003
link
komentarz (5)
I znowu to samo. Niczym demon probuje wkrasc sie do mojego umyslu, do wewnatrz. Ile jeszcze wytrzymam? Jak bardzo okaze sie odporny na dzialanie tej zlowrogiej sily? "To" staje sie coraz silniejsze, napiera z coraz wieksza moca. Zaczynam sie czuc niczym bledny rycerz otoczony cala horda demonow. W swojej dloni jednak dzierze miecz - moja bron, ktora zapewni mi zwyciestwo i nie pozwoli poddac mnie pokusom. Na wieczor The Roots - "Phrenology".
00:15 / 28.10.2003
link
komentarz (0)
Byc moze... calkiem realne. Chyba czas najwyzszy. Okaze sie wkrotce czy do tego dojdzie. Wszystko sie okaze...
23:54 / 27.10.2003
link
komentarz (1)
Znowu mnie cos tknelo... ale dosc juz tego filozofowania. Tu trzeba dzialac, a nie tylko pisac, ze trzeba dzialac. Czas... tego ciagle mi brak. Ale wkrotce cos z tym zrobie. Nie ma, ze joł. A teraz specjalnie dla Kupodrona, tudziez Porkinsona slowo na jutro: AwF - ALIGATOR WIELO-FUNKCYJNY:D Hasta maniana chicas y muchachos.
23:35 / 27.10.2003
link
komentarz (0)
Cos mnie wlasnie tak tknelo cos wewnatrz... wspomnienie sprzed kilku dni. Dalem plame. To, ze czynniki zewnetrzne przeszkodzily mi w dzialaniu - to jedna sprawa, ale sam tez nie zrobilem tego, co powinienem. Jak to jest, ze w jednym przypadku jestem doslownie zajebisty (i wiele osob mi to mowi,0), a w innym daje najwieksza plame. Nie potrafie jakos nad tym zapanowac. Czy nie moge po prostu jakos zrownac tych dwoch jakze podobnych do siebie, a jednak oddalonych swiatow? Taki ying yang samego siebie... jak to osiagnac? Przeciez jestem w stanie. Wiem to, wiem napewno. Jezeli w jednej sytuacji potrafie wyciagnac z siebie same dobre i pozytywne aspekty w ogole sie nie starajac, to i w drugiej podobnej, ktora rozni sie tylko powloka zewnetrzna, sama skora, szkielet nadal jest taki sam, to wlasnie w tej drugiej tez moge zrealizowac sie w pelni. Tylko cos stoi mi na przeszkodzie. Gdybym tylko wiedzial co...
21:17 / 27.10.2003
link
komentarz (2)
Wczoraj sobie cos uswiadomilem. Fakt sprzed paru miesiecy. Wczoraj jedna informacja. Tak... wystarczyla tylko ta jedna... ta jedyna informacja, zeby to, zeby wlasnie TO sie stalo!!! No ale nie ma co dramatyzowac. Wczoraj wlasnie zrozumialem. Zrozumialem dlaczego tak a nie inaczej. Bardzo mozliwe jest, ze sie myle. Teraz to juz dla mnie bez znaczenia, czy sie myle, czy nie. Nawet nie obstaje przy swoim. Jednak jesli to prawda, to zmywa to spory brud z pewnego czlowieka. Calkowicie odwraca sytuacje. Jednak tak czy owak nie wiem i raczej watpliwe jest, zebym sie dowiedzial... przynajmniej w najblizszym czasie.

Jest wieczor. Troche pogralem w "Mafię", teraz siedze na gg, pisze ta notke i luzuje sie przy muzyce. Slowo na wieczor to SCREAM. Dlaczego tak? Bo nikt nic nie zaproponowal, a to wlasnie przyszlo mi na mysl.
16:22 / 27.10.2003
link
komentarz (6)
Wstalem dosc wczesnie, bo ok. 10:30. Tak samo z siebie. Bez meczacych glupawych i dziwnych snow, bez cudzego napieprzania do drzwi/domofonu/telefonu, bez halasu za oknem, bez rozpierajacego cisnienia w pecherzu. Chyba po prostu odzwyczailem sie od normalnego wstawania po godzinie 12. Moze to i lepiej... posprzatalem, obejrzalem film, napisalem recenzje calej zaleglej czworki i zamiescilem TUTAJ. Oprocz tego zrobilem porzadek z jednym folderem mp3, teraz przesluchuje kolejny album, ktory za chwile rowniez zostanie przeniesiony z folderu "NEW" bezposrednio do "MP3":,0)

Hmm... niby wczesnie wstalem, troche rzeczy zrobilem, a jednak nie tak duzo, zeby juz bylo tak pozno. Czuje sie jakby bylo ok. 15 - tej, a jest prawie 16:30. Gdzie moje poltorej godziny? Chcialem dzisiaj poczytac troche "Silmarilliona", ale widocznie nie starczylo mi na to czasu wczesniej. Teraz nie bede czytal, bo "ciemno juz" hehehe i nie bede psul wzroku, a przy swietle elektrycznym nie lubie meczyc oczu. Wole jak swieci sloneczko, jest cieplo, przy otwartym oknie taki powiew swierzosci. Przyjmuje zamowienia na "slowo dnia" na wieczor. Jakies propozycje?
01:28 / 27.10.2003
link
komentarz (1)
Calkiem neutralny dzien z domieszkami pozytywow. Po pierwsze chyba ani razu sie nie wkurwilem (a takie dni raczej mi sie nie zdarzaja,0). Po prostu wstalem rano do szkoly, aczkolwiek niechenie, ale jednak. Po szkole zalatwilem sprawe z Krzyśkiem z Koniowa (jak to kiedys ujal moj sasiad - ten wariat z Olimpu hehe,0), nastepnie skoczylem do Flowa i wzialem muzyke. Wkrotce prace nad filmem powinny zostac wiec wznowione:,0) Troche popykalem w pare gierek, dokonczylem ogladac film i zaraz walne sie do wyra. Posiedzialbym dluzej, ale troche pizga, wiec lepiej sie polozyc. Jak na razie z ogladaniem filmow chyba dam sobie spokoj... juz mi zalegaja 3 do napisania recenzji. Napisze, to bede ogladal kolejne. Mysle, ze w dzien sie tym zajme, gdyz teoretycznie powinienem miec wolne. Slowo na dzis to LEWIATAN, a slowa dla pewnego zdolowanego goscia: "Chłopak nie łam się..." :,0) Joł.
00:13 / 26.10.2003
link
komentarz (4)
Pobudka z samego rana nie wplynela pozytywnie na moj humor, a wrecz nieco negatywnie, ze sie tak wyraze. W szkole niemalze przespalem wszystkie zajecia. Dzisiaj w ogole bylo wiele radosci. Jutro zapewne wypad gdzies na jednego. Chyba sobie jakiegos winiacza jebne, bo pizga na tym dworze, a taki trunek przyda mi sie na rozgrzanie:P No ale wracajac do dzisiejszego dnia. Po szkole wjebalem jednoczesnie sniadanie, obiad i niemalze kolacje (tudziez 2 knysze,0), w domu jeszcze zajadlem frytkami:P Odpracowalem robote, ktora mi sie nagromadzila od poczatku miesiaca, napisalem, a raczej skomponowalem prace do szkoly na jutro, a bazowalem na "materialach zrodlowych" od Viseny, wypalilem pare cedekow i zaczalem sie luzowac przy filmie:,0) Film jednak dlugi i konca nie widac, a mnie sie juz spac jeno zachciewa, zatem ino sie zaraz umyje i uloze do snu niczym Miś Puchatek, ktory wszystkie dzieci kocha.

PS. Dzisiejszy dzien sponsorowalo slowo ALIGATOR oraz plytka Eldo - "Eternia".

PS 2. Prace na historie sztuki napisalem sam, ale na podstawie tego, co mi dyktowal Kupodron ej-kej-ej Porkinson (cmokas misku hehehe,0).

PS 3. Nie wiem, co ma byc w "PS 3", wiec koncze te notencje i wypierdalam w kime. Joł:,0)
21:12 / 24.10.2003
link
komentarz (2)
Dzien szybko mi zlecial. Najpierw pare spraw ze Spigim, pozniej interesy na poczcie, nastepnie film i teraz od paru godzin na gg siedze. Nie powiem, zebym sie wyleczyl w ciagu tego jednego dnia, ale przynajmniej duzo gorzej sie nie poczulem:,0) Jutro szkola. Az sie ciesze, ze szkola, a nie robota (dziwne,0). W niedziele rowniez wypad do 71 do school, pozniej pewnie w okreslonym gronie do iscie pimpowskiego (jak ceny wskazuja,0) lokalu, jakim jest Celtic i do domu. Mam nadzieje, ze nie powtorzy sie akcja sprzed tygodnia... sam nie wiem co mnie wzielo, ale to chyba byla chec rywalizacji hueheu ehu. Na wieczor NaS.
23:09 / 23.10.2003
link
komentarz (2)
Wymarzlem sie dzisiaj niczym moja ajsłindowska druzyna w Easthaven. Nastepnie wystalem sie jak chuj na weselu. Oprocz tego wydalem kase na dojazdy, zarcie i picie. Nic nie zarobilem, przeziebilem sie jeszcze bardziej. Boli mnie gardlo, mam katar, oczy wkrotce zaczna mi lzawic. "Taka praca dobra". Slowo na dzis: "krokodyl".
21:21 / 22.10.2003
link
komentarz (8)
Prawie caly dzien spedzilem w domu. To chyba i lepiej, gdyz czuje sie nie najlepiej. Bol gardla, przeziebienie... uroki jesiennej pogody. A jutro i w piatek bedzie trzeba ruszyc znowu na jakies zadupia:/ Poki co siedze na gg, ogladalem film, ale ktos mi przerwal i chyba go juz dzisiaj nie dokoncze:/ Moze jeszcze w cos pogram, moze tylko posiedze na gg. W ciagu dnia napisalem prace na historie sztuki oraz zlozylem siostrze kompa (w koncu,0). Teraz tylko wegetuje przy "Efekcie" Feno.
15:03 / 21.10.2003
link
komentarz (4)
Najpierw kwestia wczorajszego koncertu... otoz wystep Fisza widzialem trzy po trzy i piate przez dziesiate. W sumie to nie jechalem na ten koncert, zeby pogibac sie pod scena, tylko raczej, zeby sie odstresowac i wyluzowac po ostatnich ciezkich tygodniach. Troche poprzebywalem w sali koncertowej, troche w tej pierwszej. Po prostu to tu to tam. Czasem tez zawitalem do WC w WZ, ze sie tak wyraze, gdzie to wlasnie odchodzily najbardziej "prywatne" gadki, ktorych to nie powinny slyszec osoby trzecie, a jednak slyszaly. Bylo wiele radosci:,0) Siedzielismy sobie glownie w tej pierwszej sali i popijalismy calkiem zacne lane Żywce. Przyznam, ze z deka sie zajebalem i nie zaluje. Wypoczalem nieco. Nalezalo mi sie. Koncert Fisza glownie widzialem w TV, a slyszalem na zywo hehe. Po wystepie artysty, ktory zaprezentowal raczej jazzowe klimaty niz murzynskie rytmy (i wcale nie narzekam, bo chyba nawet tego mi bylo trzeba do pelnego chilloutu w dobrym towarzystwie i przy smacznym piwku,0) udalismy sie do wyjscia. Kolejka na schodach byla dluga, jak za komuny po chleb. W owej kolejce Finch i ja wdalismy sie w dyskusje o dyskryminacji ludzi, ktorzy sluchaja rapu. Jakis koles zaczal sie polewac i jeszcze po hamsku do swojej bejbe wyskoczyl z tekstem "ej, słuchaj tego". Wzial nas chyba za mocno podjebanych. Niech go sczysci za to hehehe. Jeszcze tuz przed schodami zostalem poproszony o wykonanie 2 zdjec... ostrzegalem, ze mnie wzrok zawodzi i rece mi sie trzesa, no ale... zobaczymy jak te fotki wyjda:D Rowniez i ja wraz z Kaska zalapalem sie na klisze. Oczywiscie odbitke wszystkich trzech fotek chcem dostac:,0) Wrocilismy do rodzimego miasta, odprowadzilismy Kaski i udalismy sie jeszcze do Izamagi... a z reszta. Powrot na jamajke, i tak zakonczyl sie pelen wrazen i dobrych przygod wieczor:,0)

Rano dzisiaj nie moglem sie zwlec z lozka. Na szczescie nie mialem kaca mordercy, ale po prostu kacyka takiego o troche wiekszego niz malego, podchodzacego pod sredniego, ale jeszcze troszke mniejszego niz sredniego:,0) Pojechalem na zebranie, spisalem umowe z umowionym klientem, wrocilem do miasta i tak skonczyla sie moja dzisiejsza przygoda przez pierwsza polowe dnia. Kac minal. Udalem sie do Biku i az sie zdziwilem... monitor mi zboje przywiezli. Spoko. Stoi sobie teraz kolumbryna gdzies obok. Nie chce mi sie tego podlaczac. Tyle sie wyczekalem na ten sprzet, ze nawet mnie nie ciagnie teraz do niego hehe. Oprocz monitora, kupilem tez jedna szmate na ATA 100 (czy co to tam jest, nie znam sie,0) i w koncu chyba wykorzystam szybki dysk w pelni, a nie jak jakis wolny staroc. Dzisiaj przyszla tez przesylka z Andergrandu. Spoko. Fajne te czapki:,0) Teraz bede pomykal w Dadzie niczym pimp hehehe. No a co teraz? Napilbym sie czegos, nie mam tu nic, a do sklepu nie chce mi sie isc:/ Moze jednak sie zbiore i skocze po 2 litry Pepsi, bo jednak jeszcze troche mnie suszy po wczorajszym. Zobacze.
14:34 / 20.10.2003
link
komentarz (1)
Wstalem rano, bo o 11. Wykapalem sie, doprowadzilem do porzadku, zalatwilem pare spraw na miescie. Oczywiscie monitora dzisiaj nie bedzie. Czemu mnie to nie dziwi? Ma byc podobno jutro... hehe akurat. Wrocilem na jame, odkasztanilem sie, zaraz doprowadze biurko do stanu uzywalnosci, tudziez posprzatam i ogarne tu nieco, a wieczorem wyjazd na Fisza. Jestem pozytywnie nastawiony i z takowym nastawieniem mam zamiar wrocic z koncertu:,0)
23:00 / 19.10.2003
link
komentarz (1)
Ciezki dzien. Rano ledwo co sie zwloklem z lozka, mialem nie jechac do budy, ale jak sie ustawilem, ze jade, to pojechalem. No i w sumie (kurwa,0) dobrze, bo na zajeciach bylo wiele radosci. Sporo ocen tez wylapalem (i to nie jakies 2 czy 3, ale pare 4 i nawet dwie 5:P,0). Po szkole uderzylismy grupa 5 osob na jednego. Odwiedzilismy Celtic. Niewiele sie tam zmienilo odkad bylem ostatnim razem. Doszly jakies przekaski do piwa (nawet tanie, ale i male,0), ceny chyba pozostaly nawet takie same, niestety dosc wysokie, wiec tylko prawdziwy pimp moze sobie pozwolic na picie w tym miejscu. No ale wracajac do opisu tego, co tam sie dzialo dzisiaj... usiedlismy (Kupodron, jedna kolezanka oraz 2 kolesi,0) w starym dobrym miejscu za szyba obok schodow. Ach ta bielizna, ktora nosi pewna kelnerka... no wiec tam sobie tak usiedlismy. Fajne towarzystwo, fajnie bylo ogolnie. Co tu mozna napomniec to fakt, iz do tej jednej jedynej dziewczyny, ktora nawet nie jest az tak specjalnie atrakcyjna wszyscy sie przystawiali jak banda psow do suki z cieczka. Najbardziej Kupodron hehe. Oprocz tego pewien dziwny szarlatan, minimalnie tamten drugi (bo podobno ma kobiete gdziestam daleko,0)... no i ja na zasadzie rywalizacji hehe. Sam nie wiem czemu, no ale zdarzylo mi sie. Moze to przez to piwo hehe. Po opuszczeniu w/w miejsca kazdy udal sie w swoja strone. Oczywiscie trzeba bylo wszystkich poobgadywac z Kupodronem (cos mnie dzisiaj ponioslo pod tym wzgledem,0), skoczylismy jeszcze na zakupy (polecam gotowe pizze z Leclerc'a, wystarczy podgrzac - nie jest super smaczna, ale da sie zjesc i mozna sie najesc, a kosztuje tylko 3,9,0). Nastepnie odjazd do domu kutabusem. Kurde... wariat normalny (fajnie to brzmi,0) dzisiaj sterowal tym pojazdem. Az mnie podrzucalo w powietrze. Fakt faktem, ze wertepy sa, ale tam chyba amortyzatory, czy co to tam w pojazdach kolowych za to odpowiada, byly pourywane. Na szczescie (a moze i nie,0) jakos dojechalismy zywi. Po powrocie na jamajke udalem sie z Finchowskim do Kaski z pewna propozycja. Propozycja chyba zostala przyjeta, gdyz Kaska zadeklarowala sie jednak jechac na koncert jutro. No zobaczymy czy pojedzie, czy znowu sie rozmysli. Po konwersacji udalismy sie w droge powrotna. W domu zzarlem sniadanio - obiado - kolacje, tudziez mala pizze i wbilem na gg, gdzie wlasnie siedze. Jestem dosc zmeczony, ale chyba jeszcze chwile pobede zanim pojde spac.
22:03 / 18.10.2003
link
komentarz (3)
Wieczor... super. To byl cholernie meczacy dzien. Pobudka dosyc wczesnie, pozniej szkola (w ktorej nawiasem mowiac niewiele brakowalo, zebym usnal,0), nastepnie zakupy, pozniej jeszcze spacer do znajomego (i oplacalo sie, bo dostalem karte dzwiekowa, mam tez wpasc wkrotce do niego po grafe:P,0). Teraz siedze na gg i prowadze konwersacje z jedna tylko osoba (pozdro,0), a jutro znowu szkola. Tyle tylko, ze o godzine wczesniej koncze (zebym sie nie zesral ze szczescia,0), a nastepnie pewnie na jakiegos browacza sie pojdzie w gronie nowych znajomych:P

Wlasnie slucham "Sam na sam" po raz niezliczenie kolejny i moge juz z czystym sumieniem wydac opinie: plyta zajebista, bity bardzo mi pasuja do glosow Ekonoma, Żółfa i Zaji. Liryka w starym dobrym klimacie. Oplacalo sie kupic oryginal. Teraz pozostaje czekac na jakis koncert Feno w poblizu:,0) Ogolem skladanka na 5.
22:35 / 17.10.2003
link
komentarz (4)
Szalony piatek... od rana zapieprz, chyba z 15 km na piechote na przemian w pizgawicy i ciepelku, kiedy wyszlo sloneczko. Troche szczescia i dobry wynik. Zamowilem tez monitor w innym sklepie (niestety u jelopow,0) i rzekomo ma byc na poniedzialek, ale pewnie zobacze tak jak swinia pomarancze. Poinstalowalem dzisiaj pare gierek, w ktore juz od dawna chcialem pograc, a nie mialem mozliwosci technicznych. "Mafia" zapowiada sie iscie kozacko, "Enter the Matrix" jest wrecz przezajebisty. Oprocz tego musze tez wrocic do "MOHAA: Spearhead" a i czeka mnie po nim kolejny dodatek. Tak czy inaczej poki co nie mam monitora do szarzowania w gierkach. Jutro szkola, w niedziele to samo, w poniedzialek koncert:,0) A na dzis rzadnego kawalka, bo potrzebuje ciszy:P
21:33 / 16.10.2003
link
komentarz (3)
Monitora dalej nie mam... a szkoda, bo GTA 3 mi smiga, MOHAA zapierdala, a innych nawet nie chce instalowac, bo i tak gowno widac na tym monitorze:/ Oprocz tego kolezanka sie chyba obrazila. Podsumowujac: super dzien, nie ma co. Oby tak dalej...
21:24 / 15.10.2003
link
komentarz (3)
Notka ta poswiecona zostaje jednej kolezance (I.S.,0), gdyz osoba ta zapytala mnie, czemu ostatnio tak rzadko cos tu pisze. Tak czy inaczej dzien minal jakos nie wiadomo do konca jak. Wstalem, polazlem do roboty, wrocilem. Fajnie, bo mam wolna chate rzekomo do polnocy:,0) Siedze sobie i ogladam meczyk (akurat teraz jest przerwa,0), popijam browarkiem i siedze chwilowo na gg. To chyba tyle:,0) "...wydanie Panoramy po meczu... do zobaczenia".
20:02 / 14.10.2003
link
komentarz (1)
Monitora nie mam w dalszym ciagu... teraz juz mi na tym zalezy, gdyz pogralbym w cos fajnego. Zmienilem system, wsadzilem nowy dysk i mam miejsce na gierki. Niestety na moim trupie juz prawie nic nie widac, wiec nawet nie mam ochoty na to patrzec, bo tylko szkoda oczu i efektow. Na wieczor troche mieszany humor, jutro na wpol wolne a na wpol do roboty. Nie musze wczesnie wstawac, ale popoludnie mam zajete. To tyle na dzis.
21:01 / 13.10.2003
link
komentarz (0)
Uff... poniedzialek powoli dobiega konca. Musze przyznac, ze dzien calkiem udany. W robocie dostalem zamiast bonow nowy telefonik (calkiem zacny,0), w media markt kupilem dysk mozna powiedziec za 100 zl, bo kosztowal 500, wiec przy okazji pozbylem sie tych zafajdanych bonow, dostalem tez w prezencie oryginalne GTA 3:,0) Jakby tego bylo malo, to zamowilem monitorek i powinien byc jutro. Cena calkiem przystepna, bo 1239 (a inni mi to chcieli wcisnac za 100 zl drozej,0). Moze monitory stanialy, a moze trafilem na promocje w tym sklepie, ale co tam... jeszcze mi do domu przywioza:D Jest git:,0) Teraz wlasnie pojawil sie na gg pewien zboj i bede z nim toczyl boje o zepsutego kompa. Relacje zdam pozniej.
19:09 / 12.10.2003
link
komentarz (2)
Niedziela - dzien wolny. Fakt, ze wstalem z grobowym humorem nie jest wazny. Liczy sie to, ze zalatwilem to, co mialem dzisiaj zrobic - 3 rysunki na przyszly weekend do szkoly i na szczescie to juz (jak na razie,0) mam z glowy. Wczesniej jeszcze sie mocno wkurwilem, gdyz jak sie okazalo sprzet, ktory kupilem siostrze na urodziny nie jest tym, za co rzekomo placilem - karta graficzna ma o polowe mniej pamieci, ramu tez jest o polowe mniej, stacji dyskietek nie ma w ogole, a sprzet najpierw dzialal do momentu, kiedy powinien zaladowac sie system, a po resecie przestal w ogole sie uruchamiac. Chyba ktos tu troche polecial w chuja i odda mi kase, bo jak nie, to pozaluje. Teraz na wyluzowanie slucham "Sam na sam" i musze przyznac, ze plytka coraz bardziej mi sie podoba. Teksty utrzymane w starych dobrych klimatach. Ale na obszerniejsza recenzje i tak bedzie trzeba poczekac:,0) Odnosnie recenzji - dzisiaj wreszcie dodalem recenzje "Piratów z Karaibów" autorstwa Fincha:,0) Na stronce rowniez zamiescilem recenzje "Małolatów u taty", na ktorych to wczoraj bylem w kinie. Obie recenzje znajduja sie oczywiscie TUTAJ.

Teraz troche z innej beczki. Dzisiaj dowiedzialem sie, ze nie dostane jutro tych zafajdanych bonow na 200 zl. Bedzie jednak rekompensata - nowy zestaw POP. Ile w tym prawdy? Nie wiem, podobno to prawda, okaze sie jutro. Tak czy srak jesli tak bedzie, to nawet sie uciesze, bo przyznam, ze zastanawialem sie nad kupnem nowego telefonu, a za takowy i tak musialbym zaplacic wiecej niz 200 zl, wiec wyjde na tym lepiej niz na bonach. Teraz powoli nastaje wieczor. Chyba spedze go przed kompem. Warto jednak troche sie ponudzic... od wtorku czeka mnie znowu ostry zapieprz i jest to prognoza na kilka najblizszych tygodni. A teraz Fenomen i "Pamiętam jak kiedyś".
19:19 / 11.10.2003
link
komentarz (3)
Uhhh... ciezki dzien i to od samego rana. Na szczescie troche sie wyklarowalo i chyba jest dobrze. Pobudka dosyc wczesnie, spieprzyl mi kutabus, przyjechal autochuj - niestety pospieszny, a 8 zl nie mam zamiaru placic za wycieczke do Wrocławia. Pojechalem wiec kolejnym kutabusem, ledwo co sie wyrobilem, ale nie spuznilem, wiec bylo dobrze:,0) W miedzyczasie jeden typ dal mi znac, ze sie pokomplikowalo, po kolejnym telefonie dowiedzialem sie, ze monitora jednak nie dostane, a po nastepnym wyszlo na to, ze mi typ calej kasy od razu nie odda, bo rzekomo wszystkie bankosraty w rynku nie dzialaja, a obok rynku mu po 20 zl wyplacaja... ale skurwiel sciemnia. Mniejsza o to, reszte hajcu mi ma wyslac na konto. Jak nie wysle, to mu urwe jaja, owine drutem kolczastym i powiesze sobie na szyi jako zlowrogi amulet. Poza spotkaniem z ow "kolega z pracy" spotkalem sie tez z Dori:,0) Poszlismy do kina, film byl calkiem przyjazny, umotywowal mnie pozytywnie do swiata i ogolnie bylo wiele radosci:,0) Oprocz tego zakupilem nowy produkt Fenomenu - "Sam na sam", co tez wlasnie przesluchuje. Jak na razie nie dotarlem nawet do polowy, ale pierwsze 5 trackow mi sie podoba. Glebsza recenzje zamieszcze po kilkukrotnym przesluchaniu albumu. Na wieczor "Ludzie przeciwko ludziom":,0) A tak w ogole, to idzie kto na jednego?
10:26 / 11.10.2003
link
komentarz (0)
DiT na zakonczenie tygodnia... nareszcie:,0) Lezalo tam od paru dni, jak nie wiecej;,0) W koncu znalazlem chwilke, coby zdegustowac ow produkt spozywczy i przyznam, ze nawet bylo Dobre i Tanie, chociaz nie wiem, jaka cena jest tego trunku:,0) Fakt faktem Ksiaz to to nie jest, ale dla odmiany calkiem zacne. Dobrze sie zlozylo, ze wieczorem nie bylo nawet zimno, momentami powiewalo chlodem, ale dalo sie wytrzymac. Dzien zakonczyl sie wiec w miare dobrze, wyjatek stanowil fakt kiepskiego dzialania netu... najpierw gg nawet nie chcialo sie polaczyc, a pozniej byly lagi jak chuj i nawet na pozegnanie nie moglem sie z ludzmi dogadac. Dzisiaj juz lepiej. Za jakis czas jade do 71 na spotkanie oraz po zakup nowej plytki Feno:,0) Wieczorem niby ziomek ma mi przywiezc sprzet, ale zobaczymy co z tego bedzie. Relacja z wizyty w 71 popoludniu (jesli mi sie bedzie chcialo pisac,0), a teraz Owal i "Ostatnia w nocy".
19:27 / 10.10.2003
link
komentarz (2)
Wczoraj bardzo dobry dzien, dzisiaj jeszcze lepszy:,0) Niestety sa tez skutki uboczne - zmeczenie i to ogromne. Ale spoko, nareszcie weekend, w poniedzialek bede mial prawie wolne, bo tylko na zebranie pojade, a co pozniej, to sie zastanowie w poniedzialek. Dzisiaj moze jeszcze gdzies wyskocze zrelaksowac sie poza domem, ale nie wiem, bo na zewnatrz pizgawica niczym na Hoth po opusczczeniu Eco - Base. Do rzadnego zz natomiast nawet sie nie zblizam... za dobry humor mam.
18:50 / 08.10.2003
link
komentarz (4)
Osz kurwa mac... pobudka o 6:30, zapierdol do pozna, kilkanascie kilometrow na piechote w najwiekszym deszczu i zimnie. Dzisiaj podobnie (pozniej wstalem, mniej robilem i nie lazilem w deszczu, a po prostu stalem i moklem,0). I tak kurwa do zajebania od kilku dni. Ja pierdole... momentami nie pamietam jak sie nazywam. Juz nawet nie mam sily sie smiac z niektorych ludzi. Ale niewazne. "Ważne jest to, żeby przestrzegać przepisów BHP... zwłaszcza na kolei !". Jeszcze jutro, piatek i weekend. Wolne. Odpoczynek. Czy aby napewno? Pewnie nie. Moja siora bedzie miala urodziny, wiec w hacjendzie zapewne bedzie niezly meksyk. Do tego znajomy ma mi przywiezc sprzet, to tez pewnie bedzie male zamieszanie z tego powodu. Nie wspominajac juz o tym, ze pewnie cos mi wypadnie, a i do szkoly musze sie przygotowac na nastepny tydzien, to tez troche czasu bede musial poswiecic. Ogolem wykurwiscie ciezki tydzien po takowym samym zeszlym. Strach pomyslec co bedzie w przyszlym...
21:22 / 06.10.2003
link
komentarz (4)
Ludzie to maja sily. Mnie po calym tygodniu roboty nawet kilka dni wolnego nie regeneruje wystarczajaco sil, zeby isc gdzies sie wyszalec, jedynie co, to czasem na jednego z wieczorka wychodze. Niektorzy jednak nie maja co ze soba robic. Na przyklad taki moj sasiad... odkad dzisiaj pojawilem sie po poludniu w domu, to slysze "sto lat" i takie tam. Spiewaja, tancza, skacza, wydzieraja sie, az mi sie szyby w drzwiach trzesa. Jakby tego bylo malo, to jeszcze mi Budke Suflera dojebali na full glosnosci. Odpowiedzialem swoimi Creative Inspire 6.1:> Chyba poskutkowalo, bo przycichli:> Jutro musze z rana wstac, bardzo wczesnie. A jak tak wstaje, to lubie sobie muzyki posluchac... zwlaszcza glosno. Chyba goscia przedwczesnie obudze, a podejrzewam, ze bedzie mial kaca morderce, zwlaszcza o 6 rano:> Moze mu sie odechce tak glosnego imprezowania hehehe.
19:31 / 06.10.2003
link
komentarz (0)
NIEDZIELA
Pobudka wczesnie rano, wyjazd do 71, szkola, czasem wiele radosci, po szkole odwiedziny u szarlatana. Poszlismy grupa, Kupodron, 2 kolezanki i ow szarlatan:,0) Bylo nawet spoko, chociaz po sobotniej imprezie nie zostalo rzadnego alko, ale za to wspollokator szarlatana (tudziez Andrzeja,0) wynalazl troche ziola i 3 osoby poprawily sobie humor (w/w wspollokator, Andrzej i jedna z kolezanek,0). Nastepnie opuscilismy mieszkanie i udalismy sie do jednej ze studenckich restauracji. Piwo po 3 zl, calkiem smaczne i do tego siekacz, jak sie je pije na pusty zoladek i jest sie zmeczonym:,0) Polecam:,0)
Bylo tez troche smutku... otoz wczorajszy dzien byl ostatnim, kiedy kolezanka miala dostep do netu. Przyznam, ze martwi mnie fakt, iz ona nie bedzie miala teraz kompa i pozostaje nam tylko kontakt przez sms, no ale trudno sie mowi. Damy rade:,0) Bedzie dobrze:,0)

PONIEDZIAŁEK
Nowy tydzien. Zaczal sie pracowicie, aczkolwiek leniwie. Tak czy owak w robocie sie rozbujalem i zaszalalem. Efekt - ponad 130 zl zarobionych za 4 godziny roboty:,0) Oprocz tego zalatwilem jednemu ziomowi robote... w sumie to teraz troche klopot dla mnie, bo jak sie dowiedzialem, to typ nie bedzie mial szkolenia w najblizszym czasie i wszystko na mojej glowie. Co jak co w teren moge go zabrac bez problemu, ale zeby mu tlumaczyc kazdy produkt itd itp techniki sprzedazy, to troche czasu nie mam na to, ale jakos sobie poradzimy. Jestem cholernie zmeczony, musze jeszcze cos zalatwic i chyba pojde wczesniej spac. A teraz Tote King feat. Shotta - "Bloc de espiral" oraz "Damballa":,0)
23:45 / 04.10.2003
link
komentarz (0)
Z glosnikow NaS i Puff Daddy - "Hate me now", a na dobranoc NaS z Dre i Nature - "Everyday thing"... pelen czilll... Goodnyt.
20:48 / 04.10.2003
link
komentarz (0)
Tote King feat. Shotta - "Damballa"... tego mi bylo trzeba.
20:36 / 04.10.2003
link
komentarz (0)
Spiacy i zmeczony... dzisiaj trzeci, a wlasciwie drugi dzien zajec w nowej szkole. Ludzie juz powoli sie klaruja na w miare przystepnych do rozmowy, ale nadal kazdy ma swoje odpaly. Kontakt z pewna kolezanka jeszcze troche sie wzmocnil, z czego jestem zadowolony, z druga zaczalem sie dogadywac, wiec jest dobrze. Co do sytuacji za moimi plecami, to nadal jest tam towarzystwo wzajemnej adoracji. Jedna panienka leci na goscia, druga tez zaczela, a on jest szarlatanem, po ktorym nie widac, zeby byl zorientowany w tym, co sie dzieje. Mam tylko nadzieje, ze tamte dwie (jedna z cycami na wierchu sie afiszuje - taki chyba jej styl, bo 2 tygodnie temu tez tak "siebie" prezentowala,0) nie zaczna sobie wydrapywac oczu o tego szarlatana (bo zaiste koles tak wyglada,0), gdyz ja moge na tym ucierpiec... to tylko 1 lawka za mna, wiec jak zaczna latac tepokrawedziaste przedmioty, to moge mieci ziazi przez ich gorace temperamenty. Jutro znowu pobudka o 7:30. Trudno. Mam nadzieje, ze spotkam jutro Gosie - kolezanke z LO. Calkiem mila i konkretna dziewczyna, mozna z nia pogadac, a chodzi do tej szkoly co i ja, szkoda tylko, ze na inny kierunek. No ale od czasu do czasu chyba bede ja widzial, wiec powinno byc dobrze:,0) To chyba tyle tytulem szkoly.

Wrocilem do domu, zjadlem, jestem troche zmeczony, ale teraz nie zasne. Poza tym czekam na kogos na gg. Mam nadzieje, ze sie doczekam, bo szkoda by bylo, gdyby nie. Moje DiT jeszcze stoi i czeka na to, az bede mial na nie ochote:,0) Poki co to nie chce mi sie. Wczoraj mi sie troche chcialo, ale mialem taki zawal na gg, ze zanim sie uspokoilo, to mi przeszla ochota. Moze to i lepiej... bedzie na dzisiaj albo na inny dzien:,0) Moze by mi ktos przyszedl zgladzic muche, ktora siada na monitorze?
11:52 / 03.10.2003
link
komentarz (15)
Zaiste jestem wkurwiony na maxa. Prawie cala noc nie spalem, a snu cholernie mi brakuje od wielu dni. Do tego z samego rana musialem wstac, zaraz po tym jak wszyscy sie wyniesli z domu i moglem wreszcie wypoczac. Trudno. Doszedlem do wniosku, ze cholernie potrzebny mi jest wyjazd. Wyjazd na weekend. Nie ten, bo mam szkole, ale nastepny. Chce pojechac gdziekolwiek, najprawdopodobniej w gory z jedna osoba. Jesli ktos jest chetny, to niech da znac, a ja rozpatrze czy sie nadaje:,0)

Inna sprawa, ktora wywolala u mnie kolejne wkurwienie. Otoz dotyczy to muzyki. Powszechnie znanym faktem jest, ze teraz kroluje baunsowanie sie przy rnb, juz nawet o Prusicach - Kurwicach tak czesto nie slychac w moim obrebie jak o pharrellowych klimatach. No dobra, taka moda, taki trend, niech bedzie. Niech baunserzy sobie robia co chca, pod warunkiem, ze trzymaja sie z dala. Tak jednak nie jest. Kazdy teraz nosi spodnie z krokiem przy kostkach i kazdy taki jest wielkim hiphopowcem jarajacym zielsko. Za takich wlasnie sie uwaza wszystkich jak leci, ktorzy odrozniaja sie ciuchami. Tych "prawdziwych" zostala niewielka garstka i jakby nie bylo, to oni tez sa uwazani za ta cala "populacje". Dzisiaj "każdy jest hip, a nawet hop". Takze jak widac "oni" nie stoja obok, ale wpieprzaja sie nie tam, gdzie powinni. Jesli chodzi o media, to rowniez nie jest za ciekawie. Wczoraj zrzucilem pare clipow od Finchovskyego, pare clipow posciaganych napewno nie po to, zeby sie przy tym jarac. Glownie byly to clipy szampona. I co widze? Na dwoch z nich, zripowanych z telewizji MTV 2 przewija sie przy znaczku firmowym owej telewizji napis "HIP HOP". Tak... Skoro teraz muzyka, jaka robi szampon jest uwazana za HH, to ja dziekuje, ale pierdole to wszystko. Co jak co dla jakiegos losia, ktoremu dance hall, rnb i rap brzmia na tyle podobnie, ze wszystko dla niego jest hip-hopem, moze sie zdarzyc przyporzadkowac wszelakie pharrelle, szampony, 50 centy i inne ja chuje oraz beyonce i ashanti do HH. Takiemu jeszcze mozna wybaczyc, gdyz takowy przecietny los sie nie orientuje i kieruje sie nie do konca wiadomo czym. Ale telewizja muzyczna powinna raczej nie zaliczac "Get Busy" czy "Breathe" do HH. Krotko mowiac z "dzisiejszego" hip-hopu najpiekniejszy jest sam "szkielet", bo to, co zostalo zbudowane pozniej jest chlamem (i wyrazam sie chyba jak najbardziej delikatnie,0). Te cale roznagiezowane panienki i hasajacy na pol nago Pharrell Williams bardziej nadaja sie do pornola anizeli do tworzenia muzyki. Zaloze sie, ze gdybym wyjebal kupe szmalu w produkcje pornosa nawet na niskim poziomie, ale z udzialem Ashanti, Beyonce, Pharrell'a, Justin'a Timberlake'a, Sean'a Paul'a, Blu Cantrell i jako bonus Krystyny Vaginalery to zarobilbym na tym filmie wiecej niz Peter Jackson na calej trylogii "Władcy Pierścieni" razem z dorobkiem George'a Lucas'a na wszystkich dotychczas sfilmowanych "Gwiezdnych Wojnach". No, chyba ze wladze nad rozpowszechnianiem owej porno produkcji przejelaby Kazaa. Ale i tak zarobilbym na tym w chuj kasy.
00:03 / 03.10.2003
link
komentarz (0)
Kurewsko ciezki dzien i to od samego rana. Kilka (jesli nie kilkanascie,0) kilometrow na piechote, kilkadziesiat komunikacja miejska. Uzeranie sie z ludzmi, caly dzien o glodzie zaspokojonym dopiero 2 knyszami z rzedu na N/O. Wieczorne wyjscie i jeden browar, bo na wiecej nie mialem sily. Choc jest po polnocy, to dalej nie mam spokoju, gdyz starzy bardzo mnie wkurwiaja. No a z rana znowu pobudka, w weekend szkola, w poniedzialek i wtorek na bank bede musial wczesnie wstac:/ Od paru dni ciagne na pelnych obrotach, a dzisiaj to juz w ogole zapierdalalem jak w Związku Radzieckim na kilkaset procent normy. No ale nie obeszlo sie bez humoru w pracy (teksty typu "Ręce mi się trzęsą jak starej kurwie, bo od rana już chleję" albo "Ja mam styczność z długopisem raz na 2 miesiące w urzędzie",0). Zatem czasem jest wesolo, czasem juz mniej (zwlaszcza kiedy jestem z kolesiem na jakims zadupiu chuj wie gdzie, nawet na mapie nie ma opisanej najblizszej miejscowosci, rozkladu jazdy nie ma, do najblizszego przystanku 2 - 3 km, a wokol szaleje burza,0). Tak czy srak ten dzien chyba dobiegl konca, aczkolwiek nie wiem jeszcze czy na dobre... przekonam sie rano.
20:42 / 01.10.2003
link
komentarz (1)
WCZORAJ
Pobudka wczesnie rano, gdyz konieczny byl wyjazd do 71 z Porkinsonem. Cel byl jeden: zawiezc papiery do WKU, coby mnie do armii nie wzieli na jesien. Troche szkoda, bo fajne zdjecia tam byly na scianie i obrazki, co mnie nieco zachecilo do wstapienia do armii, no ale cush... mam robote i nie moge teraz. Przed wyjazdem juz na przystanku spotkalem w chuj znajomych, ze tak powiem. W 71 na nadodrzu bylo podobnie - chyba z 5 znajomych i do tego wszyscy sie do jednego busa zaladowali. Koszmar. Powrot do Lamerlandu, pozniej wyjazd na zadupie do Łuczyny. Przez glupie 30 minut na przystanku w t-cy przewinelo sie chyba ze 20 znajomych. Fakt faktem widok 2 osob mnie ucieszyl, a zwlaszcza zaiste przyjemnosc sprawila mi rozmowa bez slow, ze tak powiem:> Tylko minki i usmieszki - i wszystko jasne:,0) A ja sie balem, ze bedzie gorzej hehehe. Z reszta... moja sprawa:,0) Pojechalem z typem do tej zafajdanej Łuczyny. Pani dala mi malego kotka hehehe. Przywiozlem tego siersciucha do domu, po czym fada go wyniosl. Trudno. Moj pancur nie bedzie mial "kolacji":> Jakos wrocilem do domu i bylo wiele radosci.

DZISIAJ
Po wczorajszym stwierdzeniu, iz jestem nienormalny dzisiaj znowu ukazalem powody, by niektorzy, ktorzy dotad tak o mnie nie sadzili mogli tak zaczac o mnie myslec. Chociaz to nie rzadna nowosc, to jednak nie kazdy uwazal mnie za wariata, a to blad. Tak czy owak wykorzystalem swoja charyzme i wyciagnalem od kogos cos, czego w ogole nie powinienem dostac:> Jestem szurniety. Znajomy stwierdzil, ze dobry ze mnie agent:D No cush... brakuje planu, to wyciagnalem pare sztuk gotowych:> Bedzie trzeba cos zakupic w prezencie pewnej Magdzie, Grażynie i takiej jednej, co to nawet imienia nie znam;,0) No ale zloze sie na prezent z Kamilem i costam zakupimy tym nieszczesnym kobiecinom hehehe. Teraz mam nareszcie wieczor, czekam jeszcze na swojego towarzysza z PIMP LEGION OF DOOM i najprawdopodobniej uderzamy do naszej Headquater na jednego:,0) Trzeba omowic pare spraw... W piatek robie wolne, bo nie wydole. Jutro mialem miec, ale jutro bede szalal w terenie. Same telefony i nie ma to tamto, ze klientka ma ladna pupe i seksowna bielizne. Co najwyzej wroce do niej kiedy indziej juz prywatnie:>
21:32 / 30.09.2003
link
komentarz (5)
Zmeczony, zjebany, caly dzien byl szalony i na wariackich papierach. O tym kiedy indziej:,0)

PS. Kto mi zrobi frytki?
21:52 / 29.09.2003
link
komentarz (6)
Duzy plus dla mojego samopoczucia. O tak. Dlaczego? Bo ruszylem dupe i korzystajac z okazji przysiadlem do pracy nad filmem:D Tak... dziwne. Zebralem sie w koncu i poswiecilem troche czasu nad tym. Tylko czemu tak jest, ze w ogole sie nie moge zebrac do roboty, a jak juz sie zbiore, to bym mogl caly dzien przy tym siedziec? STRANGE !!! Niestety nadal nie mam tytulu na owa produkcje, ale fakt faktem zostalo mi jeszcze pare minut siedzenia przy tym i bede mogl wycinac sceny:,0) Musze jeszcze zajrzec do Flowa i dowiedziec sie co i jak z muzyka do filmu. Dzisiaj juz raczej do niego nie pojde, jutro nie wiem... moze:,0) Co do mojego pimpostwa, to dzisiaj byl calkiem zacny dzien pod tym wzgledem... dostalem w koncu hajc za sierpien (wow, co tak szybko... tylko miesiac opoznienia,0) i spotkalem pewna kobiete, ktora moglaby byc moja dziwka;,0) Mloda, atrakcyjna, sama w domu i witala mnie z usmiechem na twarzy:> Calkiem zacna bielizne nosi, ze tak powiem (nie wazne skad wiem:P,0). Na wieczor moj ulubiony Peja i jego "Głucha noc", a pozniej 50 Cent i "P.I.M.P (remix,0)"... I don't know what you heard about me... hehehe:D Pis:,0)
00:05 / 29.09.2003
link
komentarz (3)
Frytki frytki frytki... Poniedzialek: frytki na kolacje. Wtorek: frytki z jajem na kolacje. Sroda: frytki na obiad. Czwartek: frytki z ogorasem na obiad. Piatek: frytki z ketchupem na obiad. Sobota: frytki z ketchupem i karkowa na obiad, gratis ogoras. Niedziela: frytki z kurakiem i ketchupem na obiad, gratis salata. Rarytas. Ja chcem riplej:,0)

2 dni temu wybylem na jednego. Bylo calkiem przyjemnie:,0) Wczoraj rowniez wybylem na jednego. Rowniez bylo calkiem przyjemnie. Dzisiaj tez wybylem na jednego. I rowniez bylo calkiem przyjemnie. Zatem w weekend bylo wiele radosci.

Sny... wczoraj mialem sen. Krotki. Tylko przeblysk. Po tym jak musialem z rana wstac i jechac do 71. Po powrocie. Ojciec walnal sie spac w srodku dnia. Nie w srodku. Po poludniu. Bylo ok. 17. Na necie chujem wialo. W TV nic nie bylo. Polozylem sie na fotelu. Przysnalem. Nagle zaczalem sie smiac. Obudzilem sie. Przez sen wyobrazilem sobie cos zabawnego. Nie pamietam co, ale pamietam, ze bylo to cos glupiego. Cos anormalnego podchodzacego humorem pod Monty Pythona. Bylo wesole. Usnalem dalej. Wieczorem wybylem na jednego, ale o tym juz wspomnialem. Nastala noc. Sen. Snilo mi sie cos. Snilo mi sie, ze grzebie po jakiejs plytce. Sa na niej mp3. Sa na niej obrazki, ale nie wiem jakie, bo nie przegladalem. Jest na niej jakis film. Ma 100 MB. Trwa pol godziny. Jest w formacie mpeg2. Jest w bardzo dobrej jakosci. Mamy tu sprzecznosc: zly format, za dlugi czas trwania, za malo zajmuje. Niewazne. Uruchamiam go. To jakas rodzinna niemiecka komedia. Calkiem zabawna. Humor czasem podchodzacy pod "Nagą broń". Fajny film. Pod koniec jakies porno na przyczepie w trakcie ucieczki przed czyms/kims. Przeciez to rodzinna komedyjka. Hardcore nie powinien tam miec miejsca. Niewazne. Film byl zabawny. Postanowilem go obejrzec drugi raz i wydal sie nudny. W tym momencie gdzies poszedlem. Z kims. Nie wiem. Jednak wiem. Nie, bylo troche inaczej. Poszedlem sam, spotkalem kogos. Znam ja. Akcja bez slow. Nie, rzadnej akcji. Nic. Spotkanie i tyle. Jak zimny trup. Pozniej inne towarzystwo. Jest weselej. Obudzilem sie. Co to byl za sen. Poryty. Ale nie tak bardzo jak te, ktore miewalem jakis czas temu. Tutaj przynajmniej nikt nie skakal z okna. Dzisiaj poprosze o cos normalnego:,0) Pozno juz. Pora isc spac. Hasta maniana senoritas y hombres.
01:28 / 26.09.2003
link
komentarz (5)
1,0) Nie trac czasu z kims, kto nie ma go dla ciebie.

2,0) Nie wiem.

3,0) Nareszcie skonczyl sie ten dzien, zaraz ide spac.

4,0) Nie ma punktu czwartego.

5,0) Z samego rana pewnie obudzi mnie jakas lebioda dobijajac sie pol godziny do drzwi, bo oczywiscie nie zrozumie, ze jak nie otwieram, to chce sie wyspac i nie chce gosci. A czemu tak usilnie bedzie sie starac do mnie dostac? Bo oczywiscie nie bedzie gdzie przekimac te pare godzin do nastepnego autobusu. Mowa tu oczywiscie o znajomych z klasy. Lubie ich - niektorych mniej, niektorych wiecej, ale jak spie, to nienawidze nikogo z zewnatrz, wiec lepiej mnie nie budzic, poki sam nie otworze powiek.

6,0) Od 14 do co najmniej 18 bede sie produkowal do telefonu. Musze sprzedac jak najwiecej. Jesli bede na silach, to bede dzwonil nawet do 20, albo i dluzej - w zaleznosci jak bedzie szla sprzedaz.

7,0) Mialem dzisiaj mysl, zeby zrobic cos glupiego. Czy aby napewno byloby to glupie? Tryb mojego postepowania definitywnie zaprzecza takiemu zachowaniu, jakie mialem na mysli. Jednak dotychczasowe sytuacje zyciowe mowia "czemu nie?". Fakt, ze "czemu nie?" zawsze mozna przeciwstawic "a czemu tak?" i dalej jestesmy w kropce. Ale z drugiej strony... ja jestem szalony. Moze kiedys tak postapie i po jakims czasie okaze sie, ze albo faktycznie glupio postapilem, albo byl to sluszny wybor. Co do postrzegania tego przez innych - fuck them all !!!

8,0) Caramba !!!

9,0) Pic mi sie chce. Moze by mi ktos tak przyniosl Pepsi i podal przez okno?

10,0) Moze jednak sam narysuje ten caly... yyy... rysunek, ta prace do szkoly. Porkinson mowi, ze robie postepy (taka byla jego analiza po obejrzeniu moich 3 kolejnych rysunkow w szkole - niby co nowszy to lepszy,0). Jesli chce w tej szkole spedzic 2 lata, to wypadaloby faktycznie nauczyc sie rysowac... czytac, pisac - z tym pierwszaki maja problemy, ale rysowac uczyli juz w przedszkolu. A to przeciez jest szkola pomaturalna. Kazdy matol potrafi rysowac. W wolnej chwili przysiade i narysuje tej kobiecie w okolarach (szkoda, ze nie pimpowatych,0) pare prac, oddam jej wszystko i niech sobie wybierze najladniejsza. Ja rysowac nie potrafie, niech doceni to co zrobilem. A jak sie jej nie podoba, to chuj jej w plecy, bo w dupe to przyjemnosc.

11,0) O 9 jest spotkanie klasowe w szkole. Zajebiste miejsce, nie ma co. Nie wiem nawet kto bedzie. Mam informacje odnosnie 3 osob, o 1 wiem, ze ma jej nie byc. O reszcie nie posiadam informacji. Nawet bym poszedl, ale nie o 9 rano, nie w szkole i nie w 3 miesiace po tym, jak ostatni raz ich widzialem. Komu zalezy na utrzymywaniu kontaktu ze mna, to go utrzymuje. Reszcie jesli nie zalezy, to po jaka cholere mam do nich isc? Jesli mnie zalezy na zachowaniu stosunkow z kims znajomym, to jakos utrzymuje kontakt. Fakt, ze czasem to zaniedbuje (w tym miejscu chcialbym przeprosic Krzysztofa S. - seryjnego gwalciciela owiec irlandzkich, importowanych nielegalnie, przewozonych w metrowych skrzyniach, pakowanych po 3 sztuki do kazdej oraz Tomasza G. - ksiezycowego ludka, ktory boi sie zmienic opis ze wzgledow scisle osobistych, ktore zarazem sa tajne, a naruszenie ich grozi wykastrowaniem i powieszeniem do gory nogami nad stawem, w ktorym kapie sie gromada gronostaji,0). Co do reszty - chetnie ich zobacze, ale jesli ktos zorganizuje spotkanie za jakies 2 lata... no moze rok, ale nie wczesniej.

12,0) Bardzo mi sie chce pic. Gdzie moja Pepsi !?!

13,0) Punktu trzynastego nie ma, gdyz sie rozchorowal bardziej niz ja i teraz lezy w szpitalu.

14,0) Wlasnie sobie przypomnialem, ze miesiac sie konczy, a ja dalej nie widze wyplaty na koncie. Podobnie nie dotarla tez paczka z Allegro. Chyba bede musial kogos zlapac za jaja i pobawic sie w... yyy... no nie wiem... chcialem to tak ujac iscie poetycko w mocnym stylu, ale to nie moja domena.

15,0) To samo, co w punkcie nr 1.

16,0) A moze jednak pojechac na ten wyjazd integracyjny? Tak jak niedawno pisalem wszystko zalezy od tego, kto na ta wycieczke pojedzie, a dokladniej, kto z pewnej trojki osob na to pojedzie. Jedna osobe wlasciwie moge wykreslic, bo jest nieco dziwna... jak my wszyscy, ale ciezko sie z nia dogadac, chociaz i tak lepiej niz z innymi. No to w takim razie jeszcze o tym pomysle. Co do drugiej osoby, to ona chyba zostanie w domu:/ A szkoda, bo byloby wiele radosci. Zostaje wreszcie trzecia osoba. Co moge powiedziec na jej temat po tym, jak ja 2 razy widzialem? Praktycznie nic... moze by tak jakies wyjscie zapoznawcze wczesniej... hmm... w nastepny weekend? Nie glupi pomysl. Obczaje co to za jedna i mysle, ze sie ukierunkuje przynajmniej co do niej. W koncu jak mam z nia siedziec w lawce przez 2 lata, to wypadaloby poznac ja tez poza szkola, ze tak to ujme:,0)

17,0) Mierda ! Musze jutro kupic pare czystych cd. A i wyleczyc by sie wypadalo, bo w weekend do 71 musze w celach sluzbowo - szkolno - wojskowych:/ Przydaloby sie, zebym byl na chodzie.

18,0) Nie chce ktos kupic bonu towarowego do wszelakich marketow w 71? Zostaly mi jeszcze 4 po 100 zl kazdy (jeden wydalem, a jeden sprzedalem sasiadce:P,0). Sprzedam chetnie, bo wole gotowke od takich papierkow:,0)

19,0) Czy wkrotce bedzie jakas fajna impreza? Jesli tak, to gdzie, co, za ile i przede wszystkim jakie towarzystwo tam sie pojawi?

20,0) Wisełka wygrala 2:1, z czego jestem zadowolony. Bylem bardzo szczesliwy, kiedy utrzymywal sie wynik 2:0, ale niestety po rzucie karnym wynik zmienil swoj stan i przez pol godziny meczu nie ulegl juz zmianie. A szkoda, bo nasi mieli pare dogodnych sytuacji, ale nie wyszlo im juz tak dobrze jak w 29 i 54 bodajze minucie. Trudno. Rewanz za 3 tygodnie.

21,0) Ciemno juz, zgasly wszystkie swiatla, ciemno juz, noc nadeszla glucha... ide spac. Hasta la vista buenos chicas y podridos muchachos.
20:56 / 25.09.2003
link
komentarz (2)
Dzien zlecial mi wlasciwie na niczym. Nie zrobilem nic pozytecznego... no moze poza dokonczeniem jednej misji w "Desperados" oraz 5 kampani w "Heroes IV". Tak czy owak dokonczylem tylko to, co juz dawno powinienem miec za soba. No ale niewazne. Teraz boli mnie troche glowa, ogladam mecz, a wlasciwie przerwe w meczu. Poki co podoba mi sie. Oby tak dalej:,0) A co po meczu? Polazlbym gdzies, ale w obecnym stanie raczej lepiej, zebym siedzial w domu... czemu nie moge byc jak pimp? Miec rozowy garniturek, dziwaczne okolarki, pimpowaty model Cadillac'a i stado dziwek dookola. Taki to pewnie nigdy nie jest chory, bo jak otaczaja go takie gorace suczki, to nie ma mozliwosci, zeby zlapac przeziebienie... hmm a moze by tak zostac pimpem? Tylko od czego zaczac? Yhmmm moze od dziwek? Taaak... kazdy pimp musi miec wkolo stado dziwek, wiec czy jakas fajna laska chce byc moja pierwsza dziwka? Prosze o zgloszenia w komentarzach:D
15:30 / 25.09.2003
link
komentarz (0)
Caramba ! Nudzi mi sie. Do 71 nie pojechalem... kuruje sie. Ale jutro nie ma, ze joł:/ Film dokonczylem ogladac dzisiaj. Calkiem przyjemny obyczajowy, milo sie go ogladalo. Troche drazni mnie fakt, iz zamowiony na allegro film do tej pory nie dotarl, a minal juz prawie miesiac. Postraszylem troche frajera negatywem i niby wczoraj wyslal. Jak do poniedzialku nie dotrze, to mu urwe jaja i rzuce na pozarcie jakiemus Fafikowi. Drazni mnie tez troche fakt, ze wyplata miala byc wyslana na konto w poniedzialek, a podobno wyslali ja dopiero wczoraj i do tej pory na koncie mam kwote minusowa:/ Mniejsza o to... byleby w ogole dotarla kasa w tym tygodniu. Spadam nudzic sie dalej. Hasta luego chicas y muchachos !
01:54 / 25.09.2003
link
komentarz (0)
Skonczylem dzisiaj wreszcie "JK: Jedi Academy" :D Mierda !!! Gierka po prostu kozak :,0),0),0) W robocie zalatwilem co mialem, przezwyciezylem jakos chorobe, ale jutro nigdzie nie jade... nie pojade przeciez do klientow, zeby im smarkac na ich rachunki telefoniczne. Carramba !!! Po robocie z nudow odpalilem "Desperados: Wanted dead or alive". Ole !!! Dokonczylem misje zaniechana kilka tygodni temu, przeszedlem od razu jedna nastepna i teraz jestem gdzies poza polowa znowuz kolejnej. Santa Maria !!! Nie ma to jak dobry klimat dzikiego zachodu z brudnymi meksykancami. Arriva !!! Czy rzucilo mi sie na mozg? Chyba nie... przed chwila przerwalem ogladanie filmu, bo chyba pora isc spac. Co mnie czeka w nadchodzacym dniu? Nie wiem... zobacze, co przyniesie przyszlosc. A poki co, to pora na sieste :P Hasta maniana amigos !!!
11:40 / 24.09.2003
link
komentarz (1)
Wieczorny wypad, wiele radosci i zakonczenie dosc dziwnego dnia z usmiechem na twarzy. Wszystko byloby ladnie i pieknie, gdyby nie fakt, iz dopadlo mnie jakies chorobsko. Grypa? Przeziebienie? Cos nie daje mi oddychac i slabowicie sie czuje. Moze najwyzszy czas na tygodniowy urlop? Od jakiegos czasu krotko mowiac zapierdalam i pare dni wolnego nawet by mi sie przydalo. Moze na poczatku przyszlego miesiaca... zobacze.
12:42 / 23.09.2003
link
komentarz (0)
Black Eyed Peas - "Where is the love"... to tyle na dobry poczatek dnia.
23:33 / 22.09.2003
link
komentarz (0)
Jednak podarowalismy sobie dzisiaj wyjscie (chyba z mojej przyczyny,0). Troche sie zasiedzialem i zasluchalem w audycji, ale moze to i lepiej:,0) Wiewiory beda mialy troche wiecej czasu na usypanie ofiarnego jadla dla nas. Teraz zmiana tematu... zauwazylem, ze po minionym weekendzie za duzo... a z reszta chuj z tym:,0) To tylko moje odczucie, albo i cos wiecej, ale who knows? Zobaczymy za 2 tygodnie:P

PS. Musze sie nauczyc grac w kregle:>
22:14 / 22.09.2003
link
komentarz (1)
Wieczor, zmeczenie, stan psychiczny nazbyt umiarkowany po pelnym dziwnych przezyc dniu. Slucham sobie audycji w metropolii, a po niej chyba wybede na jakies kasztany:D Lepiej, zeby wiewiory usypaly troche leszczyny w ofierze, bo inaczej pozaluja swojego prozniactwa hehe.
00:24 / 22.09.2003
link
komentarz (3)
No co? John Cleese lubil sobie zjesc od czasu do czasu wiewiorke i nikt nie mial mu tego za zle. A jak Finch i ja czekamy na moment, kiedy to wiewiory zyjace nieopodal nieczynnej stacji kolejowej usypia nam stos leszczyny, to ktos nam powie, ze jestesmy pojebani, tak? Mam to gdzies. To, ze na leszczyne nie moglismy sie dzisiaj doczekac i w rezultacie rzucalismy kasztanami w znaki drogowe o polnocy (i to bedac w stanie trzezwosci,0), to chyba nie jest rzadne wykroczenie? Rzucalismy tymi kasztanami i bylo wiele radosci. Jutro moze pojdziemy pozbierac troche lesnych owocow, a w piatek skryjemy sie w trawie i lisciach i bedziemy wolac "Ni!" do przechodniow.
20:24 / 21.09.2003
link
komentarz (0)
Yo yo yo mutherfuckers!!!
Dzien byl dlugi i meczacy, podobnie zapowiada sie nadchodzacy tydzien. Od wczoraj zbieram sie do... a z reszta... jak sie zbiore, to bedzie wiadomo do czego:> Moze dzisiaj, a poki co, to bym gdzies wyskoczyl (byle nie na swieto sadow,0). Hey czarnuchy!! Idzie kto na jednego??
19:47 / 20.09.2003
link
komentarz (1)
Zmeczony, humor blizej nieokreslony, za chwile kapiel, pozniej moze wyjscie... Finch: jak bedziesz zainteresowany wybyciem na jednego po zmroku, to sie odezwij:,0)
00:40 / 19.09.2003
link
komentarz (8)
Czemu tak zaczela sie poprzednia notka? Bo przez caly dzien ogolnie rzecz biorac bylem wkurwiany prawie przez wszystkich dookola, z ktorymi mialem stycznosc. Wyjatek stanowil tylko Porkinson. Reszta dosyc solidnie dzialala mi na nerwy w mniejszym lub wiekszym stopniu. Jutro pierdolony piatek. Dlaczego "pierdolony"? Bo musze isc do roboty. Nie chce mi sie, nie mam sil, zapalu, checi, kompletnie nic. Zapieprzam od kilku dni i prywatnie i sluzbowo. Efekt jest niewielki, po prostu mam robote do odwalenia, a ona zajmuje mi prawie caly wolny czas. Jedynie co, to wieczorem sie zczilautuje... czy to na zewnatrz, czy w ciszy i spokoju w domu. Jakby nie bylo, to wieczorem jestem zmeczony po dlugim dniu i nie chce mi sie nic robic. Mam pare spraw do zalatwienia, niestety ciagle zapominam. Chociazby przekazac glupia plytke dla zioma z 71... fakt faktem nikomu sie nie spieszy, ale jak mu obiecalem, to wypadaloby w koncu mu to dac. Nie chodzi o problemy z dostarczeniem, bo tego akurat nie ma. Po prostu ciagle wylatuje mi to z glowy. Teraz, gdy wlasciwie nie mam juz nic do roboty, kiedy moge oddac sie spokojnemu siedzeniu przed kompem, to jest juz po polnocy i gowno moge zrobic. Od kilku dni chodze niewyspany. Teraz i tak nie zasne, a rano zapewne zostane obudzony przed 8, chociaz spokojnie moglbym zregenerowac sily spoczywajac do poludnia. Ni chuja. Nie bedzie mi dane. Dlaczego tak uwazam? Bo nigdy nie jest. Moja siostra musialaby spac poza domem, moja matka musialaby jechac z rana do 71 na co najmniej pol dnia, zeby nie przeszkadzac mi w snie wywierajac na mnie jakis wplyw psychoprzestrzenny (jezeli w ogole takie slowo istnieje,0), a ojciec musialby wyjebac do babki do olesnicy na weekend. A i pewnie to by bylo za malo, gdyz zawsze znajdzie sie jakis skurwiel, ktory potrafi wyrwac mnie ze snu telefonem (bardzo czesto nie do mnie i w blachej sprawie, ze moznaby zadzwonic pozniej albo w ogole nie dzwonic, a tym bardziej o 8 rano,0), albo z kolei ktos dobijajacy sie do drzwi. Gdyby w koncu udalo sie pokonac te wszystkie przeszkody, to nie ma chuja we wsi, zeby nic nie dzialo sie za oknem... jak nie bachory klocace sie o to, kto nagral "Głuchą noc", to robotnicy wypierdalajacy dziury w asfalcie na boisku o godzinie 7:30. Nie ma ze joł... nie wyspie sie na bank. Trudno sie mowi. Wiem jedno napewno... tydzien zaczal sie w miare dobrze... ale tylko w poniedzialek i wtorek, a i ow wtorek nie byl w 100% szczesliwy. Byly momenty, kiedy rozne czynniki tego swiata podkurwialy moja psychike, bez wzgledu na to, czy sie staralem to olewac, czy tez nie. Sroda - dzien wczorajszy, a wlasciwie to juz przedwczorajszy, rowniez nie byla szczesliwym dniem. Chujowo w robocie, nic specjalnego w zyciu codziennym, jedynie wieczorny wypad z moim czlowiekiem, z moim czarnuchem, ze sie tak wyraze, nastepnie przylapanie Grocha na goracym uczynku, jak kupowal sobie Tymbarka i udanie sie w trojke na dechy, tuz na stacji kolejowej tego zadupiastego miasta. Tam bylo wiele radosci. Bylo wiele, ale na nic to sie nie zdalo, gdyz dzisiaj juz od rana ktos mnie wkurwial i nie byla to jedna osoba, ale o tym juz pisalem wczesniej. Wlasciwie to nie dzis, a w czwartek od rana. Dzisiaj jest piatek. Od 30 minut jest jebany piatek, ktorego ja nie chce. Nie chce, bo z rana i tak gowno zrobie, gdyz nie mam sil, po poludniu musze wziac sie w garsc i napierdalac przez 4 godziny do sluchawki, a pozniej jeszcze dopelnic formalnosci i siedziec godzine przy papierach. Zostanie mi oczywiscie tylko wieczor. Wieczorem moze gdzies wybede, moze zostane w domu. Czego bym nie zrobil, to nie widze na jutro rzadnych perspektyw na wywolanie usmiechu na mej twarzy. Nie widze tez rzadnych wkurwiajacych akcji, ale jak znam zycie, to takowe beda i to nie jedna. Czekam po prostu na sobote... nawet nie na niedziele, bo bedzie trzeba jechac do szkoly, ale po prostu na sobote... W sobote tez bedzie szkola, ale moze tez cos zalatwie w 71 zaraz po niej. Co by sie nie stalo, to do konca tego tygodnia juz mniej, jak wiecej. Powinienem przezyc. W przyszlym moze rusze dupe i zajme sie troche praca nad filmem. Poki co jest zrobione niewiele, a czeka mnie jeszcze bardzo wiele, ale mam ludzi, ktorzy mi pomagaja w mniejszym lub wiekszym stopniu, ktorzy rowniez wkladaja prace w ta produkcje, ktorych nie trzeba bylo o nic prosic, ktorzy sami sie zadeklarowali i pomagaja mi z wlasnej woli. Chodzi mi tu glownie o Flowa, od ktorego wezme bity na scierzke dzwiekowa. Na poczatek czeka go przerobka samych projektow na mp3, pozniej dopracowanie tego, co zostanie wybrane definitywnie na tlo dzwiekowe. Czas pokaze co z tego wyjdzie. Szczerze przyznam, ze nie jestem dobrej mysli jesli chodzi o efekt koncowy calej produkji. Nie wierze w siebie po prostu... boje sie, ze z braku zapalu bede sie staral zrobic cos na skroty i w rezultacie nie osiagne tego, na czym mi zalezy. Jednak podobne odczucia mialem podczas robienia "drobnych", a po ukonczeniu prac nawet mi sie spodobalo. Spodobalo mi sie, bo to m.in. moja produkcja, czy dlatego, ze wyszlo dobrze? Chyba jedno i drugie, gdyz wiekszosci osob - znajomym i nieznajomym sie podobalo, wiec chyba bylo ok. Teraz tez powinno tak byc, ale teraz juz nie staram sie tego zrobic szybko, na gwalt, nie ponaglam sie tak jak przy pierwszej produkcji. Chce po prostu wykorzystac wolny czas na prace nad filmem, ale nie poswiecac temu kazdej wolnej chwili. Chce to skonczyc na spokojnie. Dopracowac to ze szczegolami. Nie bede sie spieszyl, po prostu praca potrwa dluzej, aby efekt koncowy byl lepszy. Nie wiem kiedy to sie ukaze, ale wiem, ze warto bedzie czekac:,0) Jest dobrze. Jestem pozytywnej mysli. Hmm... tak teraz odczuwam, ze piszac ta notke uregulowalem znacznie swoj stan psychiczny. Chillout. Spokoj. Odpoczynek. Spelnienie. Wkurwienie, ktore gdzies tam zalegalo, ktore zebralo sie we mnie przez caly dzien i nie wybuchlo, raczej juz nie wybuchnie. Rozplynelo sie. Pisanie tej notki uspokoilo nieco moj temperament. Jest po polnocy... czas isc spac. Noc... cisza i spokoj... Owal/Emcedwa - "Ostatnia w nocy"... to jest to...
23:28 / 18.09.2003
link
komentarz (1)
KURWA
09:40 / 17.09.2003
link
komentarz (2)
Wczorajszy wieczor moge skwitowac jako zaiste rozno-klimatyczny. Tuz po 20 udalem sie z Finchowskim do Flowa. Wybralem sporo bitow do filmu, bede mial w czym przebierac:,0) Bylo wiele radosci. Od Flowa wybylismy zaraz po 22... troche sie zasiedzielismy, ale to nic, bo bylo wiele radosci. Nieopodal trzebnickiej "Hany" (w ktorej przewaznie w nocy jest wiele radosci,0) rozdzielilismy sie. Finch zapewne udal sie do domu, ja pognalem w strone targowicy. Niemalze w chwili rozstania ojciec zaklocil mi spokoj, bo napisal jakies pierdoly i nawet nie wiedzialem o co mu chodzi. Popsul mi tym humor na dobre pol godziny i nie bylo juz tak wiele radosci. Tak czy inaczej udalem sie na owa targowice, gdzie spotkalem sie z Vis. Bylo wiele radosci. Kompas pokierowal nas do jednego z niewielu calodobowych sklepow otwartych w tym miescie. Pozniej stara, poczciwa, dobra, drewniana, nie nazbyt wygodna, ale starannie pielegnowana przez Zygmunta i Michala, osadzona na boisku szkolnym laweczka. Bylo wiele radosci. Kolejna trasa poprowadzila nas na kociaka, skad mozna bylo zaobserwowac iscie zajebisty klimat "świateł miasta" hehehe. Gdyby nie jakies buczenie w oddali, to byloby wiele radosci. Co jak co, zaraz najprawdopodobniej jade do 71 i byc moze bedzie wiele radosci. Kawalek na dzisiejszy dzien: Eldo - "Plaża".

PS. Nie liczac powiedz, ile razy ujalem zwrot "wiele radosci" w tej notce:,0) Joł!
09:20 / 16.09.2003
link
komentarz (3)
7:30 - pobudka. Czy zwariowalem do reszty? Nie, to tylko moja siostra szykowala sie do szkoly wytwarzajac jak zwykle w moim najblizszym otoczeniu, tudziez zwanym pokojem, iscie wielki rumor i halas, co oczywiscie pociagnelo za soba konsekwencje na skale calkowitego wyrwania mnie ze snu. Jak slodko, prawda?
Fakt faktem w tym dniu bede mial wiecej godzin do wykorzystania, gdyz wstalem o pareset minut wczesniej niz zamierzalem, ale i tak nie wykorzystalem tego czasu na zbyt szlachetne cele. Co prawda znalazlem nawet chwile, coby sobie zrobic herbate (to juz druga w tym tygodniu i chyba 3 w miesiacu,0), ale i tak na wiele sie to nie zdalo, gdyz na zawartosc szklanki zlozyl sie wywar z lisci tego specyfiku, troche cukru oraz przede wszystkim znaczne ilosci kamienia. Tak... w naszej wodzie znajduje sie bardzo duzo kamienia. Kiedys mi sie spieszylo, wiec odkrecilem troche mocniej zawor, coby szybciej wody nalac, to efekt byl taki, ze lecace z kranu ceglowki potlukly mi caly zlewozmywak. No ale takie juz uroki naszej zrodlanej wody.
Powinienem teraz siedziec i zajmowac sie praca nad filmem, ale szczerze przyznam, ze mi sie nie chce. Nie chce mi sie jak jasna cholera. Jestem spiacy, moze sobie walne kawe, ale sam nie wiem... na sama mysl o zawartosci naczynia, w ktorym przyrzadzilbym ow napoj goracy, przechodza mnie dreszcze.
Tak sobie mysle... odnosnie snow. W niedziele bedac w 71 z niejakim Finchem minelismy faceta podobnego do Frieddy'ego Kreuger'a. Troche sie z niego "uradowalismy", nie zwracajac uwagi, czy wezmie to do siebie, czy tez nie. Jak sie okazalo juz najblizszej nocy mielismy jakies poryte sny. Najpierw memu towarzyszowi snil sie motyw z oknem (chyba nie naruszam zbyt prywatnosci,0), a pozniej mnie - bo jemu w srodku nocy mniej wiecej, a mnie nad ranem - ok. godz. 12. I byly to bardzo podobne motywy. Czyzby "Freddy's Revenge"? Nie wiem. W ogole od kilku dni mam poryte na maksa sny. Z kazdym dniem coraz bardziej. Chyba wiem czego mi trzeba:P Wczoraj, a wlasciwie dzisiaj nie moglem do pozna zasnac. Chwile sie przed snem "zastanowilem", co tez jakos uspokoilo moja niepewna psychike i jakos dzieki temu przetrwalem ta noc, najprawdopodobniej bez rzadnych snow, a napewno bez rzadnych porytych, ktore znowu nie dalyby mi spokoju w ciemnosciach. Chociaz z drugiej strony nie moge do konca mowic, ze poryte sny sie skonczyly tylko za sprawa przemyslen przed snem. W koncu zostalem wyrwany ze snu o 7:30, a nie jak to przewaznie wstaje o 12. Who knows? Moze ok. 11 zaczeloby mi sie snic cos jeszcze bardziej zrytego niz wczoraj. Zobaczymy jutro, o ile nikt nie przyczyni sie do skrocenia mojego jakze cennego odpoczynku.
20:55 / 15.09.2003
link
komentarz (0)
Wczorajsza impreza zaczela sie o wiele lepiej, niz ta 2 tygodnie temu. Przede wszystkim DJ nie katowal naszych uszu przez 2 godziny jakims rnb, tylko od razu zaczal od starych dobrych czarnych rytmow. Dzieki temu oczekiwanie na wystep Grammatika bylo o wiele przyjemniejsze, niz spedzone 2 godziny przed Fenomenem (do tego przyczynila sie rowniez pewna bejbe, ktorej widocznie bylo dosyc goraco w klubie:P,0). Jesli chodzi o populacje na koncercie, to rowniez publika byla o wiele lepsza niz poprzednio. Przede wszystkim bylo mniej ludzi. Nie bylo rzadnych boruciarzy (z wyjatkiem jednego natarczywego typa, ktorego ochroniarz 3 razy sciagal ze sceny,0), nie bylo tez zbyt duzej ilosci gimbusow, dzieki czemu odbior przekazu byl niemalze nie zaklocony czynnikami zewnetrznymi:,0) Eldo zagral kilka kawalkow ze swojej nowej plytki, bylo tez pare utworow ze "Świateł miasta" oraz z "Epki". "Friko", "Nie ma skróconych dróg", "Czasem", czy tez "CHCWD" przyprawily mnie niemalze o orgazm. Szkoda tylko, ze "Nie ma skróconych dróg" nie uslyszalem w calosci, gdyz chlopaki zagrali tylko 2 zwrotki:( Ale i tak bylo wiele radosci:,0) Na zakonczenie (o ile mnie pamiec nie myli i kolejnosc mi sie nie popieprzyla,0) Eldo zagral "Mędrców z kosmosu", czym rozpalil jeszcze co najmniej 2 kobiety, ktore az uderzyly niemalze pod sama scene i skakaly tuz przede mna. Wystep niestety trwal tylko 45 minut, ale to zapewne dlatego, iz chlopaki byli swiezo po 2 koncertach, wiec ich akumulatory zapewne sie wyczerpaly. Tak czy owak koncert byl wyjebany w nara:,0) Po wystepie Eldoka zapowiedzial, iz mozna u niego zakupic jego singla i nowa solowke po znizkowych cenach. Nie wiem, ile wolal za singla, ale "Eternię" sobie sprawilem za jedyne 20 PLN:,0) Jesli chodzi o owa skladanke, to jak dla mnie wymiata. 2 lata trzeba bylo czekac od "Opowieści o tym, co tu dzieje się na prawdę", ale z pewnoscia bylo warto. "Eternia" co prawda trwa zaledwie 40 minut, ale jest to porzadny material utrzymany w bardzo dobrych klimatach. Podklady sa zrobione porzadnie, teksty rowniez nie sa puste. Kawalki takie, jak "Tylko słowo" i "Chodź ze mną" brzmia jak dla mnie przecudownie. "Mędrcy z kosmosu" po prostu mnie rozpierdala:,0) "Zza szyby" nie dosc, ze brzmi wyjebanie w nara, to jeszcze ma dosc mocne jak dla mnie teksty. "Plaża" ma zajebisty bit. "Autobus 552" to dosyc dobry kawalek:,0) Na koniec docenie jeszcze "Połamanego ludzika", ktory rowniez uderzyl w moje gusta:,0) Ogolnie rzecz biorac Eldo - "Eternia" to wykurwisty material, ktory bez watpienia wart jest swojej ceny (zwlaszcza po znizce hehehe,0). Teraz tylko czekam na druga produkcje Feno:,0) Yo!
13:43 / 15.09.2003
link
komentarz (2)
Wstalem przed 12, bo oczywiscie ktos musial mnie obudzic natarczywym dobijaniem sie do drzwi. Siostra nie wziela kluczy... czy to takie trudne wziac klucze? Ja to mam juz w nawyku, ale ona oczywiscie nigdy nie bierze, bo jej zawsze trzeba otwierac. Nie wazne, ze ktos spi. Nastepnym razem chocby mnie obudzila, to jej nie otworze. Posiedzi na dworze, dopoki ktos przyjdzie, to moze sie nauczy.

Noc byla dosyc przyjemna. Najpierw przed snem obejrzalem jeszcze jakas sensacje w tv, pozniej bez problemow zasnalem. Niestety nad ranem juz nie bylo tak slodko. Zaczely mi sie snic jakies glupoty, maksymalne pierdoly. Co prawda nie obudzilem sie z wrzaskiem, ale w chwili niemalze przelomowej ktos zaczal dobijac sie do drzwi, o czym mowa byla juz wyzej.

Wstalem i na zyczenie co najmniej 2 osob zripowalem "Eternię", ktora jest juz do pobrania na slsk (user: Goro,0) w jakosci 160:,0) Milego sciagania i jak to wczoraj Eldo powiedzial: "Miłego słuchania":,0) Yo!
01:08 / 15.09.2003
link
komentarz (1)
Koncert byl zaiste wysmienity, ale o tym napisze w innym terminie:,0) Teraz jestem zmeczony i chyba zaraz uloze sie do snu, gdyz musze troche zregenerowac sily... jutro poniedzialek, nowy tydzien, obowiazek pracy i zero ustalonych dokladnie na jakis dzien planow. Po prostu wiem co musze (nic nie musze, chce, moge, mam mozliwosci, mam prawo,0) zrobic i wiem, ze nie ma sensu marnowac czasu. Jesli wstane dosc wczesnie (przed 13:30,0) i bede mial chec, to zajme sie tym, co powinienem. Jesli nie, to po prostu rusze dupe i pojde do roboty. Poki co ide spac. Yo:,0)
17:08 / 14.09.2003
link
komentarz (0)
"Przyjaciele szukający dziury w całym, a cudzy świat tylko liczy się dla nich." - Eldo - "Mędrcy z kosmosu" - slowa te skierowane sa do pewnej dziewczyny z 71... hej K., przemysl je.

Za godzine wybywam z hacjendy na busa i jade na koncert:,0) Zobaczymy co tam chlopaki zaprezentuja soba... mysle, ze bedzie dobrze, aczkolwiek ciazy nade mna fatum rnb... tak czy inaczej ja jade na koncert, a nie rnbibe z rnbijaczami. Przed koncertem jeszcze wsluchuje sie w pewien kawalek, ktory niedawno dostalem od pewnego czlowieka z mego miasta:,0) Kawalek kozak... rozjebal nie tylko mnie hehe. Wiadomo o co kaman, yo:,0)
12:49 / 14.09.2003
link
komentarz (4)
Yo!
W nocy (jak zwykle pozna pora, wszyscy spia, cisza i spokoj, idealny klimat na rozmyslania filozoficzne,0) doszedlem do wniosku, iz wiem juz, gdzie popelniam blad, a raczej bledy. Wiem, co powinienem zaniechac, a co rozwinac. Co do jednego, to sie zastanawiam. Tak czy srak mam na mysli dokladnie 3 motywy. Jeden nie jest specjalnie wazny, drugi powinien nabrac wagi wkrotce, a trzeci wisi caly czas w przestrzeni. Tak, wiem... jestem pojebany i stad te mysli, ale filozofowie tez byli pojebani, a niektorzy teraz przez nich sie mecza. Pozdro dla wszystkich uciskanych:,0)
22:49 / 13.09.2003
link
komentarz (3)
Wybylismy, posiedzielismy, polazilismy, pogadalismy, Flowa i Młodego spotkalismy i bylo wiele radosci:,0)
20:05 / 13.09.2003
link
komentarz (0)
Wieczor. Trzeba isc. Dokad? Gdziekolwiek. Po co? Po to, co zwykle. Wlasnie slucham audycji. Wlasnie slychac "Highlife" by Cypress Hill. Mam foniczny orgazm.
15:15 / 13.09.2003
link
komentarz (0)
Los Trovadores de la lírica perdida - "Yozoyese"... i wiecej pisac nie trzeba:,0)
03:36 / 13.09.2003
link
komentarz (4)
Tak sobie mysle... nie ma co ukrywac... jestem zdrowo popierdolony na umysle i dobrze mi z tym. Ide spac:,0)
03:21 / 13.09.2003
link
komentarz (0)
Hmmm... tak sobie mysle, ze jestem nie tylko szalony, ale rowniez z deka pojebany.
03:00 / 13.09.2003
link
komentarz (0)
Tiaaa... niewazne, bo przeciez jestem szalony.
02:59 / 13.09.2003
link
komentarz (0)
"Ciemnoooo już, noc nadchodziii głuucha..." i chujem wieeeeje, ze tak zarymuuuje hehehe. Wszyscy poszli spac... nie ma nic do roboty... hmm... wjebal bym cos na ruszt i zapil bym zimnym piwkiem:,0) Na koncie poki co mam 13 pelnych dni odwyku, dzisiaj ciagne 14:P Tak czy srak nie chce mi sie w domu siedziec, no ale sam nigdzie przeciez sie nie wykatapultuje. Moze by tak isc spac? Z reszta... niewazne:,0)
13:43 / 12.09.2003
link
komentarz (4)
Jestem szalony... tak... wczoraj Finch stwierdzil to o sobie, dzisiaj ja tak mowie na siebie. To nie jest epidemia, to po prostu wytwor mojego umyslu. Usiadlem troche do pracy nad filmem. Obejrzalem drugi raz ten sam material, zaznaczylem co jest do wyciecia i po przeanalizowaniu scen stwierdzilem, iz jestem niespelna rozumu. Do konca dnia mam juz plany, ale na wieczor nic nie mam jeszcze w grafiku, takze jak cos, to dac znac... o ile ktos ma ochote zadawac sie z szalencem :P
00:20 / 12.09.2003
link
komentarz (7)
Flow stwierdzil, iz Finch jest nienormalny, a Finch sam o sobie powiedzial, ze jest szalony. Co znaczy "kamehameha"? Dlaczego pare dni temu Księżyc mial czerwona barwe, a dzisiaj swiecil bardzo jasno i mial barwe biala? Co robil skorek na lawce w parku w taka pizgawice? Kiedy przyjedzie Agata? Czy ja przypadkiem nie zadaje za duzo pytan? I czy ktos w ogole wie o co tu chodzi?
19:07 / 11.09.2003
link
komentarz (0)
Godzina 19... nawet po. Czekam na Flowa... ma przyjsc o 20... a co pozniej? Hmm... moze kto wyjdzie na jakas cole or sth? Czekam na propozycje na gg.
12:19 / 11.09.2003
link
komentarz (1)
Kurwa mać!!!!! Tyle czasu czekalem na dzien, w ktorym bede mogl sie wyspac, w ktorym moge sobie wstac o godzinie 14 i do czego sie nie spieszyc. Nadszedl ten dzien. Nadszedl, ale jeszcze sie dobrze nie zaczal, jak juz sie skonczyl. 8 rano i dzwoni telefon "Dzień dobry, mój synek bla bla bla, i on nie zdąży odebrać bla bla bla, jak to wyłączyć?". Nosz kurwa mac!!!! Jak numer telefonu do mnie, to zachowala i moze wydzwaniac o 8 rano, ale jebana ksiazeczke od poczty glosowej to musiala gdzies posiac, a tam wszystko jest napisane. Jakby nie rozumiala polecen z ksiazeczki, to moze zadzwonic na bezplatny numer, ktory rowniez sie tam znajduje. Ale kurwa nie, trzeba zadzwonic do mnie o 8 rano i mnie obudzic. Co za kurwa ludzie... Usnalem jeszcze co prawda po tym telefonie, ale tez nie na dlugo, no bo niby kurwa jak po takiej akcji o 8 rano. Teraz chce mi sie spac, boli mnie head i mam zjebany caly ranek. No trudno sie mowi... uroki zostawiania klientom swojego numeru telefonu.
23:47 / 10.09.2003
link
komentarz (1)
Skonczylem z tymi papierami... spac mi sie chce... nie ide spac, bo mi szkoda czasu na spanie... mysle co dalej.
19:35 / 10.09.2003
link
komentarz (0)
W chuj roboty mam - tyle tylko napisze... tak to jest, jak sie zaniedba papiery z jednego dnia i nazbieraja sie z dwoch. Bede siedzial przy tym gownie caly wieczor, no ale cush... trudno sie mowi.
20:12 / 09.09.2003
link
komentarz (2)
6:30 - pobudka. Kocham wtorki... Oczywiscie sniadanie na nadodrzu, dosypianie na zebraniu i do konca dnia wolne. Wbilem z Porkinsonem do Heliosa na "Piratów z Karaibów". Film wypas. Co prawda nie do konca to, czego sie spodziewalem, ale przez cale 120 minut (jesli nie wiecej,0) byla dobra akcja. Ogolnie fajny film przygodowy. Po owym seansie conieco przekasilismy i ogolnie rzecz biorac bylo wiele radosci:,0) Teraz jestem nieco zmeczony, ale jeszcze chyba wybiore sie do lasu.
23:32 / 08.09.2003
link
komentarz (0)
Siedziac dzis w pracy znow moj nos byl narazony na pewne miesne specyfiki. Dosc miesozerne sa te kobiety, ktore tam pracuja. STRANGE !!! Wrocilem z roboty i mialem posiedziec troche przy papierach, ale w sumie zaistniala propozycja wybycia do 71. Zatem z podpierdolki wyskoczylem z hacjendy i udalem sie hyzym krokiem na trzebnicki dworzec autobusowy. Sam wlasciwie nie wiedzialem w jakim celu tam jade, ale pojechalem i bylo wiele radosci:,0) Teraz powinienem klasc sie spac, gdyz jutro jak zwykle po 6 bede mial pobudke, ale co tam. Odespie na zebraniu:>
14:01 / 08.09.2003
link
komentarz (2)
Co przyniesie nowe 7 dni... prace, czy slomiany zapal? Obudzilem sie dzisiaj mniej wiecej o 8 z bolem pewnej partii ciala, ktora odpowiada za trawienie. STRANGE !!! Wczoraj nawet kolacji nie jadlem, nie mialem rzadnych niestrawnosci ani innych takich. Po prostu sie obudzilem z napierdalaniem w zoladku i juz. Tak czy srak na szczescie szybko minelo i poszedlem dalej spac:,0) Ponownie obudzilem sie tuz przed 12. Na dzien dobry dostalem poczte od niejakiego Adriana P. Otoz byl to zamowiony na Allegro amatorski film "Sk8 Or Die" grupy Uzi Team. Musze przyznac, ze film kozak. Rowniez i w/w Adrianowi poslalem pierwsza produkcje spod znaku Podridos Muchachos de Poblacho de Mala Muerte. Zobaczymy jak jemu sie spodoba:,0) Recenzje "Sk8 Or Die" oczywiscie wkrotce napisze i zamieszcze TUTAJ.
Mamy nowy tydzien, zaraz ide do roboty, a poki co, to od samego rana (od 12,0) nie proznowalem. Obejrzalem od razu to, co przyszlo do mnie z Krakowa, a nastepnie usiadlem do wlasnego filmu (czas najwyzszy,0). Niestety nie mialem za wiele czasu i na razie przejzalem tylko pierwsze 15 minut oraz wybralem sceny do powycinania. Reszta zajme sie na dniach, a moze nawet dzisiaj:,0) Tak czy srak na dzis jak sie okazuje juz plany mam (pozostaje tylko wolny wieczor - ktos chetny? to sms na 609324642,0). Na jutro rowniez mam plany, pozostaje mi sroda, czwartek i piatek - wtedy oto mam zamiar popracowac nad filmem, ale jeszcze sie zobaczy. Poki co, to spierdalam do roboty, joł:,0)

PS. Ciagle zapominam wspomniec, ze od kilku dni mam jakies popieprzone sny. Calkowicie bez sensu, dzikie jakies po prostu. Nie wiem, czego to jest wynikiem i nie wiem, jak dlugo to jeszcze potrwa. Tak czy inaczej fak det szyt.
02:00 / 08.09.2003
link
komentarz (1)
Poniewaz na necie chujem wieje - ide spac.
00:34 / 08.09.2003
link
komentarz (0)
Yo!
Wieczor calkowicie na spontanie. Najpierw w damskim towarzystwie standardowo na kolei, a pozniej w drugim damskim towarzystwie w parku:,0) Szkoda ino, ze Finch juz spi, bo mam chec na trzecie wyjscie:,0) No ale trudno. Dzisiaj poniedzialek, nowy tydzien. Narzucony na poprzednie 7 dni odwyk w pewnym stopniu sie utrzymal. W pewnym stopniu, bo byl narzucony m.in. na wszelakie trunki, cole, pepsi, wieczorne wypady i inne tajemne precedensy. To pierwsze w pelni zdolalem przestrzec. Nie wypilem ani kropli piwa ani innych specyfikow od zeszlej soboty, kiedy to dalem czadu:,0) Mialem plan taki, ze przetrzymam tydzien i naloze sobie odwyk na alko na kolejny tydzien, tudziez na najblizsze 7 dni. Nie bede jednak nic sobie narzucal. W poprzednim tygodniu nie ciagnelo mnie do picia, wiec nie pilem po czesci i z tego powodu. W tym tygodniu nie mam juz odwyku, brak wszelakich scisle okreslonych zasad. Bede mial chec, to wyskocze na jednego, nie - to nie pije na sile. Tak czy srak nie znaczy to, ze przy byle okazji bede zalewal pale:,0) Nie mam zamiaru powracac do oldschoolu i chlac jak w wakacje. Po prostu nie mam teraz zadnego rygoru. Im dluzej pociagne bez piwa - tym bede mial wieksza satysfakcje:,0) Dobra, dosyc tego pierdolenia o chlaniu. Nie jestem przeciez alkoholikiem, zeby tak sie nad tym rozczulac. Jest po polnocy, mamy nowy tydzien i plany jak na razie na 3 dni. Co do reszty - sie zobaczy. Joł:,0)
17:24 / 07.09.2003
link
komentarz (2)
Zycie toczy sie leniwie... wczoraj sie podkurwilem (jak zwykle,0) po krotkiej wizycie u babki. Jak zwykle jedno i to samo, nic tylko by narzekala i psula innym humory. No ale coz, taki juz jej los. Moglaby tylko od czasu do czasu powiedziec cos ciekawszego, a nie ciagle psioczyc na innych ludzi. Mniejsza o to. Obejrzalem sobie meczyk, humor troszke mi sie poprawil:,0) Nastepnie wybylem z domu z niejakim Finchem, zrobilismy sobie male ognisko na kolei. Ogien bazowal glownie na zamowieniach z okresu lipiec - sierpien, butelek po wszelakich napojach gazowanych oraz kartonow po nalewkach. Ogien dostarczyl nam troche ciepla w ta chlodna noc i bylo wiele radosci. Dzisiaj zmagalem sie troche z "Silmarillionem". Przeczytalem niemalze 20 stron (co jak dla mnie to wyczyn,0). No ale nie ma sie co dziwic... wkrecilem sie w owe klimaty:,0) Po w/w lekturze zapodalem "Desperados". Dokonczylem pewna misje, ktora zaczalem cale wieki temu (ach ten urok powrotu do starych gierek,0) i zaczalem nastepna. Wlasnie ta nastepna jest tak pojebana, ze nie mam sily ani pomyslu na to, co, gdzie, jak, kogo i czym (a takze w co, z ktorej strony, analnie czy frontalnie itd., itp.,0). Popoludnie chyba zleci mi na pelnym czilaucie, na wieczor moze gdzies wybede, jeszcze sie zobaczy. Jak cos, to dac znac, a chetnie potowarzysze w spedzeniu czasu poza domem:,0)
23:42 / 05.09.2003
link
komentarz (1)
Wstalem sobie dzisiaj rekreacyjnie o godz. 12:30. Tak to jest jak sie siedzi przy komputerze do 3 w nocy:,0) Ledwo co wstalem, obejrzalem "nocna akcje" z drugiego filmu i poszedlem do roboty. Tam dzisiaj cos niebywalego. Przerozniste zapachy odchodzily. Hmm... kierowniczki nie ma, to pracownice harcuja hehe. Rosolki nie rosolki i inne takie. O godzinie 16 juz wszyscy (z wyjatkiem ochroniarza i mnie,0) opuscili swoje stanowiska i oddali sie degustacji, zapewne sowicie zakrapianej alkoholem. Nie, zeby mnie do nich ciagnelo, ale mogliby zaprosic na jednego. I tak bym odmowil, ale skoro juz z nimi pracuje, to z grzecznosci by nie zawadzilo zaprosic do grona pracownikow trzebnickiego POS-u jak to sie fachowo nazywa, a mnie i tak dalej nic ten skrot nie mowi. Srac na nich wszystkich:,0) Dzisiaj w TV obejrzalem "Gwiezdne Wojny" i jak zwykle sie poplakalem. Ilekroc ogladam ten film albo "Władcę Pierścieni" to wylewam z siebie lzy radosci, emocji, entuzjazmu. Po prostu emocjonalny orgazm.
Dzien zlecial mi dosc szybko, nie wypilem ani kropli coli ani pepsi (nie mowiac juz o piwie, od ktorego mam odwyk,0). Na wieczor polecam kawalek Owal/Emcedwa - "Ostatnia w nocy". Pelne odprezenie... zastanawiam sie, czy nie usadzic tego w filmie.
21:12 / 04.09.2003
link
komentarz (3)
"Kurwa mać!" - tak wlasnie brzmial komentarz Wyżła, ktory to wczoraj jechal sobie jakby nigdy nic kaszlakiem, az w koncu dojechal do pewnego miejsca na ulicy Św. Jadwigi, a tam na jezdni staly porozstawiane przerozniste przedmioty (wiaderko, kubel na smieci, odkurzacz i drugi kubel na smieci,0). Wyżeł zrobil dokladnie to samo, co i ja bym zrobil, aczkolwiek on przed tym chwile sie pozastanawial. Cofnal sie kawaleczek i objechal przeszkody szorujac po chodniku:,0) Zaraz po tym wyjzal z samochodu i zawolal "Kurwa mać!", co w jego wykonaniu brzmialo wybitnie zabawnie. Enyłej zaraz po Wyżle podjechal drugi samochod. Wysiadlo z niego kilku kolesi, ktorzy zaczeli wykrzykiwac przerozniste bluzgi skierowane do pomyslodawcy rozlozenia owych przeszkod na ulicy. Oni wlasnie postanowili to posprzatac, zamiast objechac i w rezultacie zaczeli rzucac tymi kublami. Szkoda, ze chlopaki posprzataly ten balagan i odjechali, bo zaraz jak tylko opuscili miejsce zdarzenia, to wylonil sie radiowoz. Ubolewam nad faktem, ze nie bylo mi dane zaobserwowac zachowania policji w zaistnialej sytuacji. Moze jeszcze kiedys ktos rozstawi pulapki z kublow na smieci, starych odkurzaczy i wiaderek na wisnie i wtedy wlasnie bedzie mi dane byc obserwatorem jakze niezwyklych zachowan ludzkich w obliczu ekstremalnych akcji.
14:16 / 04.09.2003
link
komentarz (0)
Nareszcie dziala. Wczoraj chcialem dodac note, to oczywiscie sie zalogowac nie dalo, ale mniejsza o to. Nawet nie pamietam co tam chcialem napisac. W kazdym badz razie moj odwyk na alko trwa i z (nie,0)czystym sumieniem moge powiedziec, ze w ogole nie ciagnie mnie do browcow:,0) Fakt faktem odwyk na cole i pepsi nie zdolal sie utrzymac, ale to juz inna bajka. Wczoraj skonczylem wreszcie ta nieszczesna gre, jaka jest "Gothic II". Mialem przerwe od konca czerwca, wiec nic dziwnego, ze jak sie przysiadlem, to dokonczylem w pare godzin:,0) Tak zawsze jest. Dzisiaj doprowadzilem biurko do stanu uzywalnosci wyrzucajac stad sporo smieci, a drugie sporo przenoszac do szafki. Az sie jasniej zrobilo:,0) Prace nad filmem na razie trwaja, ale bardzo mozolnie sie to wszystko posuwa do przodu. Moze do swiat wielkanocnych ukonczymy produkcje.
00:13 / 02.09.2003
link
komentarz (1)
71... dotarlem z Finchem pod W-Z. Jakies 2 blazy podbiegly do nas, szmery bajery i juz mielismy taniej bilety hehe. Chwile zatem poczekalismy i wkroczylismy do wewnatrz. Tuz za gate stali duzi panowie, ktorzy poprosili o bilety, zrobili swoje i pozwolili nam wejsc dalej. Byla godzina 19, kiedy to saczylismy sobie Pepsi (Finch sobie kupil, ja ciagnalem na sepa:P,0) i siedzielismy sluchajac rnb. Na przemian bylo slychac Jay-Z i Eve, nie obeszlo sie tez bez ulubionego Pharellka - skurwielka w dupe jebanego i tego jego cacy glosiku "oh-oh oh-ooo!". Jakies blazy swietnie sie bawily, musze przyznac, ze byly calkiem calkiem i gdybym mial w sobie troche alko, to sam wyskoczylbym do nich bawiac sie przy tej muzyce hehehe. Ale to troche to musialoby byc duzo troche:,0) Anyway po 2 godzinach sluchania tych wszystkich AR-EN-BIjaczez wreszcie cos sie ruszylo. Za gramofonem stal DJ Kostek. Oczywiscie na poczatku byl support. Niestety chujowy, no ale cush... to byly tylko 2 kawalki, wiec jakos powstrzymalem swoje napalenie i nie robilem boruty, zeby spieprzali ze sceny i dawali Feno:,0) Nasta odpowiedni moment, kiedy to na scene wkroczyli Żółf, Ziaja i Ekonom. Musze przyznac, ze chlopaki dali czadu. Sam fakt sluchania zajebistej muzyki na owym koncercie wywolal u mnie spory entuzjazm, a do tego jeszcze jakas podpita 15-tka "ocierała pośladkami się o spodnie, w których..." dobra niewazne:P Tak czy srak koncert byl zajebisty, tego wlasnie od dawna mi brakowalo. Po ostatnim niewypale w T-cy i nastepnie przycieciu w chuja przez prezesa w Oleśnicy trzeba mi bylo takiej jazdy. Nie wypilem ani kropli alkoholu i swietnie sie bawilem. Teraz napalam sie na Das EFX 14 wrzesnia. Jakby tego bylo malo, to na supporcie ma wystapic Grammatik, wiec sadze, ze bedzie totalnie zajebiscie:,0) Tak wiec czekam teraz na owa impreze, a nastepnie napalam sie na nowa plytke Fenomenu, ktora to jest juz ukonczona jak to wczoraj chlopaki z Yelonek zapowiedzieli i w sklepach powinna ukazac sie pod koniec wrzesnia/na poczatku pazdziernika, a taka dokladniejsza data to niby ma byc 26 wrzesnia. Pozyjemy zobaczymy, czekam z niecierpliwoscia:,0)
01:33 / 01.09.2003
link
komentarz (2)
Pojechalem, wbilem, zabawilem sie, wybylem, wrocilem. Ogolnie zajebiscie sie bawilem. Obszerniejsza recenzje napisze w pozniejszym terminie, gdyz teraz mi sie nie chce (tak wiem, len ze mnie i skurwysyn hehe,0). Dla wszystkich zdolowanych dedykuje (o ile mi wolno,0) kawalek Ascetoholix feat. Lajner - "Szkoła".
15:26 / 31.08.2003
link
komentarz (5)
"Obudziłem się zgięty po wczorajszej imprezie,
jak z krzyża zdjęty, blady, jakbym tarzał się w kredzie,
spragniony, jakbym żarł pół nocy z beczki śledzie
wiadomo, symptomy poimprezowych niedziel."


Wielki kac morderca, brak chęci do życia, wspomnienia z niewielkimi dziurami... ale zaszalałem... za bardzo:,0) Powinienem cały dzień się kurować, a jednak jadę na koncert. Do 12 w ogóle nie wiedziałem, co się dzieje. Później wybyłem z domu na przechadzkę z imć Fincherem. Cola minimalnie postawiła mnie na nogi. Po powrocie wszamrałem rosołek (podobno dobry na kaca,0), gdyż ogórkowej nikt nie chciał mi przyżądzić, nawet gorącego kubka (a to działa - wiem z doświadczenia:P,0). Enyłej rosołek też daje czadu w trudnych sytuacjach:,0) W ogóle to wczoraj na imprezie w pewnym momencie się wkurwiłem, bo mnie kobieta spiła, a następnie poszła sobie do jakiś felków, którzy wzięli się tam nie wiadomo skąd. Tak czy srak za dużo krwi w moim alkoholu... albo na odwrót - jak kto woli:D Co mi jeszcze dokucza, to trochę ból gardła, lekki ból głowy i oczy jakoś mnie bolą. STRANGE !!! Za 2 godziny jadę na koncert, a póki co chilloutuje się przy "Efekcie" Fenomenu. Egzystując tak do przybycia niejakiego Fincha sam nie wiem, co będę robił. Tak czy srak morał dla wszystkich: Alkohol mieszany - kac murowany!
11:53 / 30.08.2003
link
komentarz (2)
Dzis pelen chillout. Powtorka ze wczorajszego popoludnia. Caly dzien przesiedze robiac rzeczy, ktorych przewaznie nie robie, tudziez pewnie bede czytal Silmarilla, sluchal dosc cicho jakis spokojnych kawalkow i ogolnie bede sie opierdalal. Tak jak przewidywalem nie dostane sprzetu na czas... nie bedzie to przelozone o godzine czy dwie pozniej, tylko dopiero na poniedzialek. No ale trudno. Siedzialem wczoraj do pozna i jakby nie bylo, to moj skryty jak dotad, nikomu nie ujawniany pomysl na kolejna produkcje PODRIDOS zostal nieco rozwiniety przez jednego zioma z 71. Tu wreszcie bedzie trzeba napisac scenariusz i kiedys mysle, ze warto bedzie to zrealizowac. Dzisiaj rano obudzil mnie telefon. Mialem zamiar spac do 12, oczywiscie nic z tego. No trudno. Dostalem wiadomosc wlasnie o moim osprzecie, ze dzisiaj go nie dostane. Nastepnie kolejny ciag zdarzen powinien wywolac u mnie ogromne wkurwienie, ale nie. Dzisiaj po mnie wszystko splywa. Pewnie jest to wynikiem wczorajszego czilałtowania przeciagajacego sie na dzisiejszy dzien. Wczoraj pisalem o motywie "one shot, or one opportunity...". Dzisiaj mowie "jebac to!!!". Dazenie do celu pomaga go osiagnac i sprawia pozniej ogromna satysfakcje, ale czasem chocbysmy staneli na glowie, to nie przewrocimy swiata do gory nogami dla naszych celow. Niektorych rzeczy nie da sie osiagnac i kropka. Fakt, ze ostatnio trace wszelakie zachamowania pod pewnymi wzgledami chyba teraz mi sie przysluzy na dobre. Wydaje mi sie, ze przez jakis czas bede teraz wszystko olewal, o nic sie nie staral, a jak sie cos nadarzy samo, to bedzie zajebiscie. W chwili obecnej przemawia do mnie "Ostatnia w nocy" - jak dla mnie pelen luz... odpoczynek... rekreacja... chillout... Jutro koncert Feno, jak na razie zapowiada sie dobrze, gdyz Finch najprawdopodobniej ruszy swoje czarne dupsko i kobznie sie ze mna na ow koncert. Rowniez z powrotem nie powinno byc problemow. Tak wiec ogolnie pozytywny, chociaz momentami zdradliwy tydzien powinien sie zakonczyc w miare dobrze. W przyszlym tygodniu powinienem miec 100% odwyk. Tak sobie mysle, ze zrobie sobie taki krotki post doslownie wszystko. Zajme sie tym, czym powinienem zajac sie juz dawno. Zlamie wreszcie ten przetarty juz schemat mojego dzialania. Na koniec tej notki pozdrowienia dla pewnego zdolowanego czlowieka z Opola. Hey D.! Jebac to wszystko ziom!!
15:46 / 29.08.2003
link
komentarz (3)
Nudy... nie polazlem do roboty, bo mi sie nie chcialo. Co prawda z rana zanioslem tam co mialem, zajrzalem tez do urzedu w sprawie wyrobienia tego pieprzonego dowodu... czas najwyzszy jakby nie bylo. Wrocilem na chate, zjadlem ubogie sniadanie, popilem cola i wybylem ponownie na miasto z Finchusem. Wlasnie przed chwila wrocilem i nadal sie nudze. Nie chce mi sie siedziec na gg, nie chce mi sie czyscic dysku, nie chce mi sie kompletnie nic. Zero pracy, zero rozrywki, totalne zero na wszystko. Czuje jak powoli zalapuje dola z tego powodu. Ja przeciez przyjalem filozofie, ze nigdy sie nie doluje. I tak tez jest w przypadku normalnych problemow, ale jak kompletnie nic mi sie nie chce, to i humor mi opada, a nad tym juz nie potrafie zapanowac. Poza tym od paru dni moja glowe zaprzataja tysiace mysli na wszelakie tematy. Czuje, ze gubie sie w tym spoleczenstwie, popelniam bledy, ktorych obiecalem sobie nie popelniac po raz drugi... czlowiek uczy sie na bledach... tak... wiem juz co bylo bledem, wiem tez, ze nie powinienem tego popelniac po raz drugi, a jednak to robie. Staram sie nad soba zapanowac, ale to przynosi tylko odmienne rezultaty, gdyz zaczynam robic cos, czego nigdy dotad nie osmielilbym sie zrobic... czy to dobrze, czy zle? Nie wiem. Wiem, ze nie majac rzadnych zachamowan gra sie na wielka skale i albo osiagnie sie wszystko, albo wszystko straci w ciagu jednej chwili. Moze wlasnie to mi odpowiada... "one shot, or one opportunity...". Nie wiem sam do czego zmierzam. Poczatkowe plany ulegly zmianie, nie zamierzalem zaciagac sie tak daleko w niektorych motywach, a jednak... przyszlosc jest nieznana, nie wiem co przyniesie mi jutrzejszy dzien, nie wiem jak mam postepowac, przytlacza mnie otaczajacy swiat. Stracilem ostatnio caly zapal do zycia, moj tradycyjny banan na twarzy rowniez zwiedl (czy zwiadl... nie wiem jak sie pisze,0). Wiem napewno, ze musze przewegetowac w takim stanie jeszcze kilka dni i dopiero wtedy powroci moj optymizm ze wzmozona sila. Wtedy to bede mial zapal do pracy zarowno sluzbowej jak i prywatnej. Wtedy bede mial sile i checi na zabawe, nowe pomysly na zycie i plany na przyszlosc... poki co czuje, ze sie wypalilem i musze zregenerowac sily. Moze niedzielny koncert Fenomenu postawi mnie na nogi... jesli oczywiscie wszystko wypali i pojawie sie na owym. Nie wiem... poki co czeka mnie wegetacja.
18:56 / 28.08.2003
link
komentarz (1)
AT LAST!!! Nareszcie!!! Po 2 miesiacach ciezkiego opierdalania sie pod przykrywka TPSA zostalem zaproszony do biura w celu odbioru baaaaaardzo dlugo oczekiwanej wyplaty. Odbierajac kase bylem wniebowziety hehehe. Sumka calkiem spora, chociaz liczylem na wieksza premie, ale cush... i tak nie narzekam. Wkurwiajacy jest jedynie fakt, ze przycieli mnie o kwote 1 grosza. Glupi nic nie znaczacy grosz, ale na kopercie jest jedna kwota, a wewnatrz druga. Nie zalezy mi na tym groszu, ale fakt jest wkurwiajacy dlatego, iz przygotowanie rachunkow opoznilo sie o jakies 2 tygodnie, nie mowiac juz o przyplywie zaznaczonych na rachunkach funduszy, a wszystko z powodu niezgodnosci w zrodle owych finansow. Pani ksiegowa jak sie o 1 grosza gdzies machnie, to liczy od nowa i przez to sie to tak zawsze opoznia. Wiec tu co do 1 grosza musi sie doliczyc, ale jak przychodzi do wyplaty, to tam juz 1 grosz w te czy w druga to chuj... w ksiegowosci o glupiego grosza wszystko przewroca do gory nogami, a nam by o pol wyplaty w chuja przycieli i mamy na to machnac reka. Skurwiele jednym slowem. Mniejsza o nich. Wazne, ze sprzet mam juz zamowiony i powinien byc w sobote. Fakt faktem bardzo ciezko bedzie mi wyjebac za jednym machnieciem reki ponad 2/3 wyplaty, no ale cush... wlasnie na ten sprzet robilem i czekalem dlugo na ta kase, zeby wlasnie przeznaczyc ja na owe podzespoly do mego peceta. Zatem bez skrupulow musze teraz pozbyc sie calkiem sporej kwoty placac ziomowi za przywieziony sprzet, a reszte zostawie na zycie hehe. Bedac w owym Wroclawiu wypatrzylem dzisiaj spora ilosc cudakow... tylko kamery brakowalo do szczescia hehe. No ale tematyka dziwolagow zostala juz uchwycona w "Macie może jakieś drobne?" i poki co nie planuje robic drugiej czesci;,0) Hmm... to chyba nie bylby taki glupi pomysl... musze to przemyslec:,0) No ale poki co to trwaja obecnie prace nad... nad... nad druga produkcja spod znaku PODRIDOS MUCHACHOS DE POBLACHO DE MALA MUERTE, do ktorej jeszcze nie zostal wymyslony tytul, ale wszystko w swoim czasie:,0) Anyway... na dzisiejszy wieczor nie mam rzadnych pomyslow, a w sumie to bym gdzies wylazl na spacer, pogaduchy, obgaduchy or samfing lajk det. Ktos chetny?
20:40 / 27.08.2003
link
komentarz (4)
Do pozna nie moglem zasnac w nocy. Wreszcie jakos kimnalem, rano pobudka i wyjazd do 71. Pierwsze co w moich ustach zabrzmialo owego pieknego poranka, to bylo slowo "kurwa". Byla to reakcja na odebranego smsa, ktory informowal mnie, ze wyplaty nie ma i bedzie o 18. No cush... tak czy owak wyplata miala byc tylko elementem owego dnia. Tuz po 8 spotkalem sie na przystanku z Anika:P Razem udalismy sie do tego wielkiego miasta, jakim jest 71. Tam lazilismy po sklepach i takie tam:,0) Nawet w kinie wyladowalismy:P Co jak co - dzien byl bardzo zacny:,0) Teraz co prawda dosc mocno czuje zmeczenie i brak snu, ale co tam. Bylo warto:,0) Jutro chyba znowu jade do 71... moze w koncu zobacze moje pieniadze, bo poki co, to tylko o nich slychac, ale jak na razie to nie widac...
22:15 / 26.08.2003
link
komentarz (1)
Wieczor... nareszcie, albo niestety juz po... Dlaczego nareszcie? Bo nareszcie konczy sie ten dzien. Zaczal sie calkiem przyjemnie. Pobudka, dosyc dobry film, telefon od kumpla, ze moge isc i sprzedawac, bo on juz ucieka, sporo uslug i o wczesnej porze w domu. Pozniej sporo papierkowej roboty, bo jeszcze ze wczoraj i ciagle gledzenie matki nie wiadomo o czym (nigdy nie slucham jej "bla bla bla",0). Teraz dlaczego niestety? Otoz nadeszla dlugo przeze mnie oczekiwana chwila spedzenia wspolnego wieczoru z zonka:P Jak zwykle poprawil mi sie humor i w ogole szkoda, ze tak krotko trwalo owe spotkanie, no ale cush... w przyszlosci powinno byc lepiej;,0) Troche mnie suszy i zaraz wybede jeszcze po cos do picia, tudziez Pepsi, bo Cola juz mi sie przejadla hehe. A jutro zebranie iii... tajemnica:>
18:26 / 25.08.2003
link
komentarz (1)
Dobry humor, wkurwienie, jeszcze wieksze wkurwienie, bardzo dobry humor, dziwne samopoczucie, polepszenie humoru, chaos...

Obudzila mnie telepatyczna wiez z kims, kogo bardzo lubie. Pierwsze co, to wbilem na gg (druga osoba rowniez,0) i w tym momencie na mojej twarzy pojawil sie banan. Wybylem na miasto, zalatwilem sprawe w urzedzie i moze w tym tygodniu (wreszcie,0) zloze wniosek o dokument adekwatny do amerykanskiego ID. Wrocilem do domu i oczywiscie jakies buraki sciagaly. Jak zwykle ci sami. Kilka odlaczen i ponownych przylaczen nie pomoglo. Odlaczylem ich wiec na caly dzien, za kare az do jutra. Zaczeli sie odgrazac, ze nie zaplaca, ja na to, ze ich odlacze calkowicie. Tu nastal drugi etap dzisiejszego dnia - "wkurwienie". Spakowalem wiec manele i udalem sie do roboty. tam mialem wielka niechec do dzwonienia po tych cieciowatych (w wiekszosci,0) klientach. Na dodatek wyskoczyla mi jakas "robotnica" z morda, ze same reklamacje sa, ze nie mozna sprzedawac przez telefon, ze co klienci przychodza, to nasza wina. Nosz kurwa mac, ze sie tak wyraze! To jest ich zasrana robota, zeby siedziec na spasionych paczkami czterech literach i wklepywac to papierkowe gowno, a pozniej przyjmowac reklamacje. Fakt faktem reklamacji nie powinno byc, ale w koncu mamy oficjalne zezwolenie dyrektora tepsy, wiec cale kierownictwo stad moze jedynie nam naskoczyc i krzywo na nas patrzec jak pracujemy. Gdyby w najgorszym wypadku rzucil sie na mnie caly tabun rozwscieczonych pracownic trzebnickiego oddzialu tpsa, to ochroniarze sa po mojej stronie hehe. Ja tam sprzedaje uczciwie, mowie klientom (czasem nawet po 2 razy,0) o kosztach i 5 razy wspominam ile na tym zaoszczedza. Chca, to wypisuje im zawsze to, na co sie godza i nic poza tym. Nevermind. Kolejnym etapem mojego dnia byl "bardzo dobry humor", a to za sprawa odwiedzin:,0) Wspomniana na samym poczatku notki kolezanka przyszla do mnie do biura i sprawila mi swoja wizyta bardzo wiele przyjemnosci, przede wszystkim poprawila mi humor:,0) Nawet ochroniarz stwierdzil, ze go glowa przestala bolec hehehe. Zboj jeden z niego. No ale cush... tak to juz bywa w tej tepsie;,0) Po "bardzo dobrym humorze" nastal etap "dziwnego samopoczucia". Szef zadzwonil do mnie na zawolanie, najpierw powiedzial, ze kasa bedzie w srode (wyplata + premia,0), a pozniej, ze 20% sprzedanych uslug to reklamacje i w rezultacie cala firma Computex dostanie od tepsy 12000 zl mniej (na szczescie dzieli sie to na cala Polske,0). Teraz wlasnie trwa proces "polepszenia humoru" i "chaosu". Ten pierwszy wynika z prowadzonej wlasnie konwersacji z... tajemnica:>, a ten drugi z nastalego zamieszania trwajacego niemalze od rana. Na wieczor szykuje sie dalsza produkcja filmowa spod znaku PODRIDOS MUCHACHOS DE POBLACHO DE MALA MUERTE tudziez filmowanie "wieczoru" do drugiego filmu w/w grupy. Zobaczymy co z tego wyjdzie:,0)
17:22 / 24.08.2003
link
komentarz (2)
Wstalem dzisiaj z bananem na twarzy - jak zwykle zasluga pewnej osoby:P Przyszedl Finch, uderzylismy do kufaji, zakupilem plytki, nastepnie wbilismy do Flowa. Ku mojej uciesze ten bez rzadnego namawiania oznajmil, iz nie ma problemow jesli chodzi o uzyczenie istotnej czesci sprzetu do mojego drugiego filmu. Chodzi oczywiscie o mikrofon do nagrania paru komentarzy:,0) Tak wiec sprawa majka jest juz zalatwiona:,0) Teraz druga sprawa. Recenzja "Instrumentalika 2". Otoz musze przyznac, ze sie nie zawiodlem. Pewnie dlatego, ze juz wczesniej zostalem dosc dobrze poinformowany, iz owa skladanka nie bedzie opierala sie tylko i wylacznie na klimatach HH. Kawalki wchodzace w sklad kompilacji przewijaja sie przez wiele gatunkow, co stanowi dobry material na "odstresowanie sie" kiedy ktos musi sobie zrobic przerwe od "czarnych rytmow". Co prawda kawalek "Love You, Need You" nie uderzyl w moje muzyczne gusta, zwlaszcza ze przypomina mi o skomercjalizowanych clipach a'la Nelly feat. Kelly Rowland (hmm... ciekawe dlaczego hehe,0). Jakby jednak nie bylo na kazdej plytce musza sie znalezc lepsze i gorsze kawalki i nie kazdemu wszystko musi zaraz sie podobac hehe. Tak czy srak reszta kawalkow jest calkiem zacna. Jak dla mnie rzadzi "Hardkornik 2" i mega okrzyk pewnego bambusa hehehe. Plytke jak na razie sluchalem tylko raz, bo obecnie nie mam wiele czasu ("No time to lose" - Monty Python,0) na to, aby bawic sie w konesera, gdyz mam troche zawalony dysk innymi mp3, ktore musze uporzadkowac i pozrzucac. Anyway "Instrumentalik 2" jeszcze troche na moim dysku polezy i pare razy jeszcze tutaj zabrzmi:,0) Musze napomniec, ze czesc kawalkow juz znam (np. w/w "Love You, Need You", "Hardkornik 2" oraz nie wspomniany jeszcze "You Say",0), wiec do recenzji wystarczylo mi jedno przesluchanie:,0) Podsumowujac: plytka sklada sie z wielu gatunkow muzycznych, jest typowym artystycznym wypowiedzeniem sie samego siebie (i dobrze,0) i zapewne przez kazdego bedzie odebrana w inny sposob - zalezy wszystko od tego kto na co sie nastawi. Moja ocena: 9/10 (za "Love You, Need You" hehe,0).
19:25 / 23.08.2003
link
komentarz (4)
NOC
Moj siersciuch wskoczyl na telewizor, z ktorego wskoczyl na meble, a dokladnie to nie tyle na telewizor, co na moje papiery, zamowienia na VAS-y i inne smieci warte calkiem niezla sumke, wszystko mi zrzucil i musialem ukladac, a dzialo sie to o 5 nad ranem. Super. Rozbudzilem sie tym nieco, ale uprzatnalem jak nalezy i polozylem sie spowrotem do wyra. Nie od razu udalo mi sie zasnac, ale tak czy owak w zasnieciu jakos pomoglo mi myslenie o pewnej osobce hehe. Tak minela mi noc:,0)
RANEK
Budzik byl bardzo natarczywy, w koncu mnie rozbudzil. Tak mnie to zdezorientowalo, ze pognalem niemalze od razu na autobus. Mialem co prawda obczaic dokladnie sytuacje i byc moze jechac z bardzo mila kolezanka, ale stwierdzilem, ze jest juz dosyc pozno, wiec wywialo mnie z domu. W busie odebralem wiadomosci i zlapalem sie za glowe... bylo po 10, a nie jak mi sie poprzestawialo - po 11. No ale cush... bylo juz po fakcie i jechalem sam:( Podczas jazdy wsluchalem sie w refren "You're always on my mind" jak sie nie myle Pet Shop Boys hehe. Jakos tak zapodali cos takiego w radiu i mnie naszlo:| Wiem, ze dziwne, ale co tam;,0) Tym razem sniadanie zjadlem przed wycieczka do tepsy, a nie po jak to zwykle bywa. Tak czy owak na owy posilek skladala sie knysza z kotletem zakupiona w kiosku nieopodal dworca Nadodrze i litrowa Pepsi za 3,30 PLN (lacznie 7,30 z VAT,0). W biurze zalatwilem co mialem zalatwic, chociaz tez nie do konca, bo mialem jeszcze nabrac blankietow na zamowienia, a tychze nie bylo:/
POŁUDNIE
W drodze powrotnej zastanawialem sie, czy nie wstapic do Heliosa na Terminatora. Kusilo mnie to strasznie, ale stwierdzilem, iz jest juz nieco pozno, tzn nie tyle pozno, co pozno by bylo, jakbym wbil na ten film i wracalbym pozniej pewnie o 17 do domu, a na to sobie niestety dzisiaj pozwolic nie moglem. Tak wiec uderzylem od razu do busa i wybralem kierunek na Trzebnice.
POPOŁUDNIE
Z calkowitych nudow obejrzalem film... calkiem calkiem komedyjka, choc tematyka juz mocno... yyy... brakuje mi slowa. Anyway - tematyka juz tak czesto wykorzystana, ze chyba wystarczy:,0) Recenzja oczywiscie TUTAJ. W miedzyczasie wpadl Paydy, posiedzial pare godzin, "skorzystal z netu" i udal sie zapewne w droge powrotna do domu badz tez do innego kumpla "skorzystac z netu" u niego w domu. Tak czy srak troche smutno mi sie zrobilo jakos tak samo z siebie, moze przez pogode, a moze (co wydaje mi sie najbardziej prawdopodobne,0) z braku niektorych fascynujacych osobistosci na gg. Na wieczor nie mam rzadnych planow, pogoda rowniez nie sprzyja wyjsciu, pracy nie mam rzadnej. Zobaczymy jak to bedzie. Nad brzmieniem w moim pokoju sprawuje piecze Busta Rhymes i jego "It ain't safe no more".
23:29 / 22.08.2003
link
komentarz (5)
Wieczor... ciagne dobra passe:,0) W pracy zarobilem dzisiaj ponad 180 zl, wiec malo co nie oszalalem z wrazenia:D Na jutro liczylem na wolne, ale jednak musze jechac do biura i zawiezc te 5 kg papierow, bo inaczej mi odpadnie sporo hajcu jak jutro nie zawioze... cush ostatni termin, wiec w sumie pojade tylko do biura i moze poszwedam sie samotnie po rynku. Tyle dobrze, ze dostalem zalegly bejc z mojego dawnego "porno biznesu" hehehe. Tak wiec krotko mowiac jutro czeka mnie prawie bezcelowy wyjazd do 71. No ale nic. Wsluchuje sie w Buste Rhymes'a i jego It ain't safe no more... hmm... tak sobie mysle, ze wbilbym nawet do najlepszego klubu w Trzebnicy, jakim niewatpliwie jest ZZ;,0) W sumie to musze sie spotkac z Flowem, bo potrzebuje uzyczyc od niego majka, gdyz musze nagrac pare komentarzy do swojego drugiego filmu... jesli juz o tym mowa, to w poniedzialek albo wtorek powinienem robic zdjecia do "wieczoru" w drugiej produkcji PODRIDOS MUCHACHOS DE POBLACHO DE MALA MUERTE, tak wiec przy odrobinie wolnego czasu film bedzie gotowy "soon", tudziez na Gwiazdke a moze i wczesniej:,0) So... pozyjemy zobaczymy:,0)
09:46 / 22.08.2003
link
komentarz (14)
Na dzien dobry z glosnikow slychac Redman'a i jego "Dare iz a Darkside":,0) Jesli chodzi o wczoraj, to dalej ciagnie mi sie (albo przynajmniej ciagnela do wczoraj,0) dobra passa. W pracy pobilem nowy rekord, nasprzedawalem tego od cholery i jeszcze troche:D Wieczor rowniez mialem jakze udany: najpierw bardzo mile spedzilem czas konwersujac na gg z pewna osobka:P a pozniej wybylem "na jednego" i o dziwo skonczylo sie doslownie "na jednym", a nie jak niegdys na trzech hehe. Tak czy owak powspominalo sie rozne Monty Python'skie akcje... "STRANGE !!!" Musze to obejrzec, a bedzie "wiele radości" hehehe. Tak czy owak bardzo chetnie obejrzalbym to w jakims arcywspanialym towarzystwie:,0) Co ty na to?:P
Tak, wlasnie ty:,0)
13:24 / 21.08.2003
link
komentarz (2)
Wczorajszy wieczór był bardzo udany. Humor podskoczył mi niemalże do 10:,0),0),0) Od dawna brakowalo mi takiego wyluzowania sie. Tak wiec po prostu jestem teraz szczesliwy hehe. Zmiana tematu. Dzisiaj przyszlo wreszcie dlugo wyczekiwane rozliczenie. Oczywiscie polowa sie nie zgadza. Czesc uslug nie mam w pelni wypisanych, czesc natomiast naliczyli mi az nadto... tak wiec krotko mowiac maja tam niesamowity burdel. Teraz pozostaje tylko ruszyc dupsko do biura, wziac hajc i spieprzac na chate. Wlasnie mi sie cos przypomnialo... przedwczoraj slyszalem pewna piosenke, przy ktorej pojawil sie usmiech na mej twarzy. Otoz byla to muzyczka pogrywajaca w pewnej grze jeszcze z czasow Amigi. Meska czesc spoleczenstwa czytajacego owego nloga napewno skojarzy gre po tytule Vida X hehehehe. To byly czasy... najbardziej podobal mi sie motyw z kawa:P hehehehe. Wracajac do tematu kasy... wlasnie sie dowiedzialem, co oznacza co na tym calym rachunku i musze powiedziec, ze nawet nie banan, a jeno arbuz pojawil sie na mojej twarzy:D Jakby tej ladnej sumki bylo malo, to kumpel z pracy wspomnial mi wlasnie cos o tym, ze tam premii nie ma podanej, a takowa tez mam przeciez dostac:DDD Oprocz tego bony towarowe... alez te ostatnie 24 godziny sa dla mnie szczesliwe:DDD No moze nie cale 24, bo w sumie to zaczely sie tak bardzo szczesliwe wczoraj tuz po 19:PPP Za pol godziny ide do roboty, bo mnie motywuje chec zarobku na fajne ciuchy i przede wszystkim na utrzymanie przyszlej rodzinki hehehe;,0),0),0)
22:16 / 20.08.2003
link
komentarz (2)
Kolejna notka na bombie - tylko sie nieu smi8ej zonko;,0) Dzien minajl mi dosyc scyzkbo, a zarazuem leniwie. Tak czy wokja jak przewidywalem pieruwoetne plany nie wypala. Ale szkodua mojego wycislu aby o tym pisac. Tak czywo srak jestem barodz zadwolonoy, bo udalo mieus e wspaniale spotkanie z pewna kochana osobka:,0) Na prawddue poprawilo mi to humor. TAk wuei c wieczo rspedzilem w spalnialy sposob, ale i taku z udstesknieniem czekam na kolejne spotkanie:,0)
10:52 / 20.08.2003
link
komentarz (7)
Wczorajszy dzien skonczyl sie tak, ze padlem niemalze bezwladnie do lozka... 18 godzin na nogach, a wszystko to w pelnych obrotach, do tego brak snu. Uff... dzisiaj wszystko zaczelo sie chyba spokojnie, ale czy do konca sie "zaczelo"? Nie ma jeszcze poludnia, to moze pozostane jednak przy tym, ze JESZCZE nic sie takiego zlego nie stalo:,0) To raczej malo bedzie kogokolwiek interesowalo, ale mam ziazi na palcu i boli mnie to nieco, przez co wplywa ujemnie na moj humor, a wplywa podswiadomie, bo normalnie bym sie tym nie denerwowal, ale mniejsza o to. Caly dzien jeszcze dzisiaj przede mna. W chwili obecnej widnieja dwie opcje na najblizsze godziny: albo wyrusze na wycieczke krajoznawcza w celach sluzbowych, albo bede mial wolne. Na razie wracam do zonki na gg hehe. Co bedzie dalej, to zobaczy sie pozniej:,0)
23:36 / 18.08.2003
link
komentarz (3)
Mialem dodac notke, mialem opisac wieczor... nie chce mi sie. Napisze tylko tyle, ze nie bylo zle, natomiast mialem nie pic, a wypilem jednego, chociaz nie bylo w sumie takowej okazji, aby pic. No ale nic... nie bylo zle, humor mi sie nie popsul. Co dalej, to nie wiem... wiem tylko, ze dostalem zaproszenie na wspolny wyjazd do Prusic - Kurwic... jak bede zdesperowany, to pojade, chociaz watpie.
18:40 / 18.08.2003
link
komentarz (1)
Nowy tydzien zaczal sie calkiem przecietnie. Oczywiscie podly nastroj pozostal mi jeszcze z poprzedniego. Fatum natomiast stanowily moje wieczorne plany, ktorych realizacja nadchodzi wielkimi krokami. Tak czy srak w pracy siedzialem dobre 7 godzin. Najpierw niemalze calkowicie bezczynnie przez pierwsze 3 czy 4, a pozniej sobie sprzedawalem przez telefon. Sprzedalem chyba calkiem sporo, wiec humor mi sie poprawil. Rowniez szef podobno ma juz troche lepszy humor po olesnickim niewypale, ale zobaczymy jutro... dzisiejszy wieczor albo spedze przy pracy, albo pojde sie zajebac. Jak na razie widze tylko takie 2 rozwiazania. Pozyjemy zobaczymy. Naglosnienie mojego pokoju oddalem w rece, a raczej w gardla Los Trovadores de la lírica perdida i to byl chyba sluszny wybor;,0)
10:13 / 18.08.2003
link
komentarz (1)
Nareszcie skonczyl sie ten pojebany tydzien... uff... Juz od zeszlego poniedzialku wiedzialem, ze najblizsze (tudziez poprzednie,0) 7 dni bedzie ciezkie, nie wiedzialem jednak, ze tak chujowe za przepraszeniem. Ale tak bylo. Wczoraj, kiedy juz myslalem, ze niedziela powoli dobiega konca i byla godzina 22, to zapodalem sobie motyw "El final del dia" (koniec dnia,0) Trovadoresow. Oczywiscie nie mozna chwalic dnia przed zachodem Slonca i tuz przed sama polnoca zostalem jeszcze wyciagniety z domu do pomocy... co prawda nie na dlugo, ale jednak. Tak wiec do samego konca tygodnia mialem zajob jakby nie patrzec - albo fizyczny albo psychiczny i ponure nastroje.
Dzis zaczal sie wreszcie nowy tydzien, ale jakos wcale nie wydaje mi sie, ze bedzie dobry. Co prawda nie powinien byc juz tak pojebany jak poprzedni, ale chyba bedzie to cos w tych klimatach jak ostatnie 7 dni. Juz na dzisiaj mam plany, z ktorych nie do konca jestem zadowolony, no ale zobaczymy co bedzie... Podejrzewam, ze dzisiaj tylko sie wkurwie, zdoluje i nie wiadomo co jeszcze, a jutro z samego rana zebranie, na ktorym rowniez sie wkurwie. W srode rowniez bedzie wkurwienie, gdyz wstane z samego rana, bo wysylaja mnie na wioski telefony montowac... tak mnie wysla, ze wszyscy beda juz mieli telefony i dzien bede mial stracony. Swojej przyszlosci nie widze na szczescie od czwartku do niedzieli, wiec moze te nadchodzace dni stana sie niebywale szczesliwe i radosne niczym spotkanie Sir Robin'a z Sir jakimstam (Percival'em o ile sie nie myle,0) w "Monty Python & Holy Graal". No cush... czas pokaze. Na dzien dobry staram sie zrelaksowac przy dzwiekach Los Trovadores de la lírica perdida i ich kolejnym albumie "Nuevo Catalogo de Rimas, Manifiestos y Sarcasmos".
15:30 / 17.08.2003
link
komentarz (10)
WIELKA CHUJNIA
Tylko tak mozna okreslic moj pobyt w Oleśnicy. Najpierw zaczelo sie pod wzgledem sluzbowym... wyjechalem na jakas impreze, 4 - dniowy festyn pod marketem INTERMARCHE. Nie bylo krzesel, mielismy sie rozlozyc i sprzedawac uslugi. No to tak zrobilismy. Najpierw rozlozylismy sie pod wejsciem do sklepu. Absolutnie nikt nie chcial nic kupowac. Pozniej przenieslismy sie na plac, na ktorym odbywala sie impreza. Spadl deszcz, zwialo cale to papierowe gowno. Jedyne osoby, ktore chcialy z nami gadac, to pytaly o godzine, o durnowate maskotki madafakin TPSA, jeden koles zainteresowal sie papierami... stwierdzil, ze nie bedzie siedzial na mokrym i wzial pare zamowien na telefon, coby wytrzec sobie lawke i usiasc. Krotko mowiac ludzie traktowali ulotki i zamowienia jak papier do podcierania sobie dupy. Oprocz tego wkurwiali nas pewni gowniarze, ktorzy ciagle przychodzili, zeby im cos dac. Taki lepek moze ze 12 lat, moze 13 i sypie tekstami do swojego (ze sie tak wyraze,0) towarzysza: "No to kurwa szampanem to sie nie napierdolisz stary! Kurwa damy kolesiowi 8 złotych i będziemy mieć kurwa spirytus!". Nosz do kurwy nedzy no! Nie dosc, ze gowniarz nawet podstawowki nie skonczyl, to rzuca kurwami i drazni moje uszy, oprocz tego udaje (albo i nie udaje, wiec jeszcze gorze,0) wielce obeznanego we wszelakich trunkach... dla mnie katastrofa co sie w tym kraju dzieje. Za caly popieprzony czwartek sprzedalismy jedna usluge za 2 zl i to jeszcze do podzialu na 3 osoby... majatek jak jasna cholera. Podczas festynu byla inspekcja z Sanepidu... babka podeszla do straganu znajdujacego sie nieopodal nas i znalazla pare hakow, ze sie tak wyraze na owego baloniarza (bo koles tez sprzedawal balony i plakal, ze robimy mu konkurencje rozdajac ruskie prezerwatywy z napisem "telekomunikacja polska",0). Tak czy srak jak widac nasz Sanepid dba o porzadek... zamiast doprowadzic do zamkniecia stoiska przez niechlujnego sprzedawce prazynek i pop-cornu (oraz balonow i "hel'u-do-gadania" jak to mial wyafiszowane na swojej ofercie,0), to przyjela od niego w prezencie porcje prazonej kukurydzy i poszla w pizdu. Oprocz tych urokow owej olesnickiej imprezy zdarzylo sie chyba jedno dobre tamtego dnia... poznalem niejakiego Dariusza. Facet jest organizatorem imprez, bierze kase od miasta, rozklada scene i przygotowuje sprzet, a kto ma grac to juz on moze tylko proponowac, gdyz cala piecze nad impreza sprawuje pan, ktory za to wszystko placi. Tak czy owak dogadalem sie z gosciem, ze moze uda mi sie sciagnac paru ziomkow, zeby tez wystapili, bo tlum zebral sie calkiem spory i w porownaniu do mentalnosci na trzebnickich koncertach wydawalo mi sie, ze wystep w Oleśnicy bedzie calkiem mila odmiana. Tak wiec obdzwonilem kogo trzeba, zrobilem tyle ile moglem i tak zakonczyl sie moj dzien. No moze nie do konca sie zakonczyl, bo jeszcze o polnocy dostalem pare smskow:P ktore co prawda mnie obudzily, ale sprawily przyjemnosc, a po nich i tak nie mialem problemow z zasnieciem. O 2 w nocy nadeszly kolejne, ale to szczegol. Tak skonczyl sie pracowity, nudny i ogolnie kiepski czwartek.
Piątek
Obudzilem sie o dziwo dosyc wczesnie. Prywatnie dalej zalatwialem sprawy odnosnie koncertu, a sluzbowo dalej sprzedawalem cos, czego nikt nie chcial kupic i w rezultacie nie kupowal. Tak czy owak odnieslismy sukces, bo jak w czwartek sprzedalismy jedna usluge, tak w piatek az 8. Po prostu ekstra. Szef tylko nas opierdalal telefonicznie jakbysmy tam przyjechali na wczasy. Co prawda nie zmeczylismy sie robota, ale tez nic nie zarobilismy, a to nie o to tu chodzilo. I tak dostatecznie pajacowalismy za prawde mowiac marny grosz. Kumpel palil fajki, ja jadlem slonecznik, ludzie podchodzili i prosili, zeby im popilnowac roweru, albo pytali o godzine. Super. Tak wiec piatek skonczyl sie rowniez beznadziejnie, a nastroj popsul mi sie jeszcze bardziej.
Sobota
Wstalem z samego rana i ruszylem w teren, zeby troche uslug sprzedac, bo jednak tylko takim sposobem mozna bylo cos zarobic. Przyznam, ze w ciagu paru godzin dalem czadu, ale to i tak nie pokrylo wymogow szefa. Przez cala impreze sprzedalismy lacznie moze z 50 uslug, a chyba nawet mniej. Tak czy srak przyjmujac, ze 50, to jest max 150 zl zarobione dla TPSA, a za wynajem stoiska zaplacili 1500 zl. Ale co tam, firma jest potentatem i ma kase. Szkoda, ze nie wynajeli stoiska przed kosciolem albo na targu... hmm... kino tez powinno byc odpowiednim miejscem na usadowienie sie z takim promocyjnym gownem. No nic. Nadszedl czas koncertu, przyjechala ekipa z Trzebnicy (tudziez Flow, Młody ze swoja bejbe, ze sie tak wyraze:,0) oraz Mim,0). Pierwotnie bylo ustalone, ze lacznie beda grac 2 godziny zaczynajac od 18:00. Poniewaz nie bylo ludzi, to przelozylismy wystep na nieco pozniejsza pore. Tak wiec wszystko zapowiadalo sie dobrze, ludzie sie zeszli, co prawda pod scena siedzialy glownie dzieciaki, ale mentalnosc i tak byla o wiele lepsza niz w naszym miescie. Na poczatek gral Młody z Flow'em, ostro wkrecilo sie paru kolesi i jakas ich przyjaciolka. Nawet jakis facet ok. 40 - tki uniosl w gore rece hehe. Tak wiec ludziom sie podobalo. Niestety wielce szanowny Pan Prezes z INTERMARCHE stwierdzil, ze dluzej grac nie moga, bo mu sie cos nie podoba. Choc faceci, z ktorymi zalatwilismy cala sprawe nie sluchaja HH, to i tak powiedzieli "A chuj, ludzie się bawią, niech grają, pierdolić to". Zatem chlopaki mogliby grac dluzej, ale pojebany kapitalista z marketu wolal jakies jebane disco polo, przy ktorym szczerze mowiac ludzie nie bawili sie nawet w polowie tak dobrze jak przy muzyce rodem z Trzebnicy. Podsumowujac: nie dosc, ze Flow i Młody nie zagrali tyle ile mieli grac, to co jeszcze gorsze w ogole nie mial mozliwosci wystepu Mim. Gdyby bylo wiadomo wczesniej, to artysci jakos rozplanowali by owy czas wystepu i sie nim podzielili, a tu bylo wszystko ok, wszystko szlo dobrze, tylko nagle informacja, ze za 5 minut koniec grania. No i chujnia na maxa w tym momencie, bo jakby nie patrzec, to Pan Prezes zjebal cala sprawe. Tyle dobrego bylo w tym wszystkim, ze wystep na tyle spodobal sie Dariuszowi, iz powiedzial, ze browary mamy do woli. No to jak juz bylismy po 2 przed koncertem, to jeszcze wzielismy sobie po 3 po koncercie. Tak sie zbombilem, ze mialem takie halo, iz malo co nie odlecialem z lozkiem. Nawet rano jak otworzylem oczy, to jeszcze meble wirowaly mi w prawo i lewo po pokoju. No ale cush... nie placilem za browary, to moglem pic hehe. Natomiast teraz robie sobie przerwe co najmniej tygodniowa od alko, chyba ze nadarzy sie okazja. Tak wiec aby zapic dola korzystalem z darmowych bronkow i nawet nie pamietam jak i kiedy skonczyl mi sie dzien. Dzisiaj natomiast wrocilem dosc wczesnie do domu, gdzie na dzien dobry zostalem doprowadzony do wkurwienia przez niektore osoby, ale tak to juz jest... ciesze sie, ze ten pojebany tydzien wreszcie sie konczy. Od poniedzialku, wiedzialem, ze bedzie ciezki, ale nie wiedzialem, ze bedzie az taki chujowy. Dzisiaj niedziela, jeszcze tylko 8 godzin i pare minut do zakonczenia tego beznadziejnego tygodnia. Mam nadzieje, ze nastepny bedzie lepszy...
Dluga ta notka, ale dawno nie pisalem, to chcialem sie wyzyc artystycznie:,0)
01:13 / 14.08.2003
link
komentarz (4)
Zywieeeeeeeec!!!!!!!!!!! To piwo ma w sobie cos... co rpawda jest od zslacheckie piwo, bo jak wicac bomba po nim jest lacna, a radzej po trzech zywcach, ale wlasnie to jest gto... ostatnio zbomiblem sie trzema chsiaksza yyy ksaiazami, adziiaaj zywcami tudziesz rowniez trzema i jest cool ze takp owiem hehe. Jutro mamam sluzxgowy wyjazd do Olesnicy, zatrzymam sier tam ubabki , bo nie mam aramizau codizennie dojezdzac i wydawazuac 10 pelelenow na bilety, co jester wrownowratroscia 5 ksaiazy, tkore przewanie wlewam do sweoijego organizumu. Tak scyz razk mialem tu o czyms anapisa,c ale nie napisalem i nie napisze ze wzlgedu na swoj stan, gdyz byla to rzecz bardzo mila dla mnie i nieucachalbym jej tutaj w jakis zsopobo zde yyy zdeprypomowac? sam nie wiem jakiego slowa tu powinieuem uzyc... tak czy owak nie chuce o tym isac, bo jestem w nieucodpowienim stanie... tak wiec podsumuje dzuein: sprzedalem sporo przezt eruelefon (jesli kotogokolwiek to obchodzi,0)_, odbylem bradzuoc mile spodtkanie, ok toreym nie chycialem pisac, bo nie szasluguje aby pisac o tak wspapnialych sprawach w obecnym stanie swouejego jestestwa oraz nastepnie rowniez calkiem zacne spodtuaknie, po ktorejym znalazlem sie naw lasne zyczeniee wstanieu takiem w jakim jestem... jutro wyjazd do Olesniucyc gdzie bede pradawdowal i pajacowal przed cala rzesza 'turystwo'... nie ucwiem kiedy wracam, jak sie ktors steskni, to ma moj nr komorkiw... bedw edzuedzny za smsy osd zarpzyjasnionych osob, ktorych wyslaunie smsa nie skosztuje nic, bo uita k wysla mi go z netu za free. Z ousilenicvy wracam moze w niuedziele, moze wp odniuedzialek... do zoubaczenia, jak to mowu moj siazsisad "wylizcie mi boba z rowa", a jaku todu miwoi jeszcze ktos inny "chuje wam na czolo" tudziez sa to zarowuono przywitania ijak i pozegnaiuania jak najbradziej nieobrazliwe:,0) TAk wiej po prostu powiem sajonara i joł:,0)
23:05 / 12.08.2003
link
komentarz (2)
Zajebalem sie i to fest... to bylo wczoraj. Wspaniale zakonczenie dnia rozbitego na godziny i opisanego ponizej. Dzisiaj natomiast z samego rana musialem wstac, wyjebalem na wioche, gdzie zebralem sporo plonow, ze sie tak wyraze, nastepnie do 71. W trambaju oczywiscie jakis zul musial loic mocnego Piast'a, przysnac przy okazji, a podczas turbulencji upuscic puszke i rozlac cale piwo, ktore niemalze w mgnieniu oka wsiakla w podloze trambaju reprezentujacego linie nr 7. Nastepnie do owego pojazdu zasilanego wysokim napieciem elektrycznym wladowala sie jakas rodzinka z dzieciakiem. Najpierw ceregiele gdzie maja siedziec - wyszlo na to, ze oczywiscie przede mna, a nastepnie bachor zaczal napieprzac po niemiecku. 'What the fuck!?!' mysle sobie. 'Shut the fuck up nigga!!!' w mojej glowie. Ale ten gnojek caly czas napierdalal po niemiecku opisujac jak mi sie zdaje cala trase. Na szczescie poszkodowany utrata swojego piwa zul z siedzenia obok wkroczyl do akcji dolaczajac sie ze swoim "ein tage und zwei tage und drei tage". To jakos uspokoilo szkraba na parenascie sekund. Tak czy srak przez ponad pol trasy sluchalem napieprzania w obcym jezyku, w jezyku, ktorego najbardziej nie trawie, ktory rani strasznie moje uszy. Wrocilem do t-cy, obejrzalem film, recenzje moze napisze jutro. Tak czy srak jutro sobie robie wolne, nic mi sie nie chce, jestem zmeczony i po jakby nie patrzec chilloucie tudziez 1 bro moge chyba zaraz isc spac.
20:29 / 11.08.2003
link
komentarz (1)
6:30 - dzwoni budzik.
6:32 - jeb w budzik.
6:41 - ponownie dzwoni budzik. Ponowne "jeb" w budzik.
6:45 - dzwoni alarm w komorce. Podnosze telefon, wylaczam alarm i zwlekam sie z lozka.
6:50 - poranna toaleta.
7:00 - krzatam sie po domu, pakuje do pracy, szukam w kuchni czegos do jedzenia, chwila zwatpienia i dalej sie krzatam w rezultacie nic nie jedzac ani nie pijac.
7:15 - zdezorientowany wychodze z domu na busa.
7:25 - odjezdzam do 71.
8:10 - wysiadam z busa w 71 i widze jak spierdala mi trambaj.
8:25 - po 15 minutach czekania podjezdza kolejny trambaj, zatem wsiadam w niego i udaje sie do biura.
9:00 - zaczyna sie nudne spotkanie, ktore konczy sie po ok. 90 minutach.
11:00 (mniej wiecej,0) - wykonuje pare telefonow w sprawach sluzbowych i prywatnych.
12:10 - wkurzony wybiegam z biura, gdyz przeciagnela sie w nim pewna sprawa, a ja sie umowilem i obawialem sie, ze sie spoznie.
13:00 - po 40 minutach jazdy wysiadam na Nadodrzu, spozniony o 45 minut, gdyz trase na 20 minut jazdy pokonalem w 40 ze wzgledu na jakies pieprzone korki.
13:30 - kupuje bilet na film w Heliosie.
14:30 - rozpoczyna sie dlugo wyczekiwany "Terminator 3 Bunt maszyn".
16:30 - wychodze z kina.
17:00 - zamawiam knysze i kupuje Pepsi.
17:30 - powrot busem do Trzebnicy.
18:30 - kapiel.
19:30 - prasuje sie.
20:30 - pisze owy tekst.
DALSZE GODZINY - przyszlosc jest mglista.
8:10 DO 17:30 - kiedy tylko nadarzyla sie okazja cieszylem oczy widokiem goracych osobnikow plci przeciwnej eksponujacych swoje wdzieki poprzez nalozenie na wlasne powloki cielesne "skapych" odzieni.
20:33 - dodaje wlasnie ukonczona notke.
...
...
...
...end of transmition
16:49 / 10.08.2003
link
komentarz (4)
Upal... goraco... senny nastroj... suszy... napilbym sie zimnego Zywca w cieniu w lesie na jakims pniu, w towarzystwie... no wlasnie... trzeba wyslac sms... zobaczymy jak to bedzie... "Beautiful" hehe... "you're my favourite girl" buehueheu ehu... oh Pharell, sssssuck that, oh yeah hehehe... a moze by tak w tym roku skoczyc na urlop do Szwecji... zobaczyc piekne jeziora... jakies zwierzatka futerkowe... wsrod nich dostojnego losia... hey Mr Finch: chyba wiesz, jaki komentarz do tego pasuje?
20:39 / 09.08.2003
link
komentarz (0)
Pierwsza polowa dnia minela mi dosc leniwie. Oczywiscie moj nowy Padawan obudzil mnie smsem o 9, ze nie przyjedzie, bo padl mu hipernaped w jego Sokole Millenium:/ Tak wiec wyrwany ze snu stwierdzilem, ze jest jeszcze dosc wczesnie azeby wstawac i isc do roboty, poza tym wszelakie plany kursu na inna planete w celach turystyczno - handlowych przepadly, gdyz nie mialem juz transportu. Tak czy inaczej przekrecilem sie na drugi bok i spalem dalej. Chociaz wszyscy bardzo usilowali mnie rozbudzic, to wstalem dopiero po 12, co jest dla mnie sukcesem, gdyz nie pamietam juz kiedy wstalem o 11, a co dopiero jakby nie bylo po poludniu hehe. Obejrzalem film, recenzja oczywiscie zaraz powinna sie pojawic tutaj. Po filmie udalem sie do roboty, a w niej same atrakcje. Na dzien dobry trafila mi sie Mrs Jańcia z madafakin LO hehe. Oprocz tego odwiedzilem tez (sluzbowo of koz,0) Władka i jego psa Baka... wyrosl skurczybyk hehe. Władysław stwierdzil, ze nic nie chce, gdyz od paru dni chlal i nie ma teraz sily na nic hueheu ehu. A to zboj jeden. Na dobry koniec dnia odwiedzilem jeszcze Zygmunta - woznego ze szkoly. Ten to jest kozak. Jakbym mial za malo wrazen na te marne 4 godziny pracy, to na sam koniec zaczepil mnie jakis blondynek z pytaniem "Czego tu szukacie kolego?". Popatrzylem sie na goscia, jak pedal wygladal, taki tez mial glos. Mysle sobie "hmm... fak ja bjacz!" i grzecznie odpowiadam, ze jestem z tepsy i takie tam. Ziomal pogladzil sie prawa dlonia po swojej lepetynie, przeczesal blond wlosy i zaciagnal mnie do siebie do mieszkania... zdradzil mi swoj sekret, iz od pol roku wybieral sie do biura w celu zalozenia telefonu i sie wybrac nie mogl, a teraz bardzo dobrze, ze tpsa do niego przyszla. Ja mu wypisywalem umowe na telefon, a on rozbieral mnie wzrokiem:/ Ilez to ja musze sie poswiecic dla glupich paru groszy czasem... no tym razem nie paru, bo za taka umowe mam... hmm... ozesz w morde pol miesiaca chlania:D Tak czy srak wypisalem mu to jak najszybciej, podziekowal mi koles za wizyte jakbym nie wiadomo co mu dal i polazlem do domu zadowolony niczym Ted wychodzacy z apartamentu podczas finalowej sceny w "Czterech pokojach" hueheu ehu. Alez wrazenia... brakuje mi tylko jakiegos dobrego zakonczenia dnia w postaci wieczornego wyjscia:P Ktos chetny ???
19:22 / 08.08.2003
link
komentarz (2)
Dzien zaczal mi sie dosc paranoicznie... najpierw ledwo co zwloklem sie o 7 z lozka i zaspany podreptalem do... no mniejsza o to. Ok. 8 wybylem z hacjendy, skad udalem sie do jednej firmy, gdyz bylem umowiony. Koles przez pol godziny szukal rachunkow za telefon, a ja przysypialem u niego w biurze. Takie poswiecenie za jedna usluge, z ktorej bede mial az 2 zlote, z czego i tak jeszcze podatek mi odciagna. Zawsze marzylem, zeby tak pracowac. Wyszedlem od zioma przed 9 i udalem sie do wlasnego biura. Mielismy jechac o 9 na wioski i sprzedawac telefony (za jeden placa majatek, wiec gdybym jak poprzednio sprzedal ok. 9 - 15 dziennie, to bym mial niemalze pol miesiecznej pensji hehe,0). Tak wiec wyruszylismy po 10, gdyz wczesniej nie bylo samochodu:/ Pojechalismy do pierwszej miejscowosci, to raz, ze wszyscy mieli telefony, a dwa, to jeden koles juz tam szabrowal 3 tygodnie temu. No to ch... Pojechalismy do drugiej, w ktorej rowniez niemalze wszyscy telefony posiadali, w trzeciej to samo. Tak wiec wrocilismy do t-cy i sie nudzilismy. Kumpel sprzedal jeszcze pare pierdol przez telefon, ja rowniez. Ok. 16 wrocilem do domu, a tak to ze 4 godziny siedzialem w biurze bezczynnie. Tak czy owak posmialem sie tam troche z niektorych agentow, do ktorych moj towarzysz i kolega po fachu dzwonil (na przyklad babcia jedna powiedziala, ze nic nie chce, bo jest jedna noga na tamtym swiecie, ziomek do niej, ze jedna jeszcze pozostaje na tym, wiec warto, a ona, ze druga tez sie juz prawie tam jest,0). Oprocz tego smiesza mnie w owym biurze ochroniarze... jeden to prawdziwy zapasnik sumo ze zlowrogim wyrazem twarzy nie zdradzajacym swoich mysli. Koles tak czy owak w miare sympatyczny nawet jak sie z nim pogadalo. Drugi natomiast z wygladu przypomina mi Ice Cube'a z "Friday After Next" hehe. Rowniez nieogolony, rowniez miskowaty i jak sie patrzy, to poprzez wyraz twarzy prezentuje sie jakby byl ujarany. Po 16 wrocilem do chaty, obejrzalem film (recenzja na http://rachunekzatelefon.w.interia.pl,0) i tak sobie teraz wegetuje do poznego wieczora:,0) Ma ktos jakowes propozycje na wyjscie or sth???
Zapomnialbym... dostalem kartke z wakacji, co nieco mnie ucieszylo:,0) Oczywiscie pozdro 4 my wife :* hehe. Czekam wiec jeszcze tylko na powrot osoby, ktora mi to wyslala:P
23:24 / 07.08.2003
link
komentarz (0)
Wieczor minal dzis nazbyt spokojnie. Obejrzalem film, ktorego recenzje zaraz zamieszcze na http://rachunekzatelefon.w.interia.pl hehe. Padawana mi dzisiaj nie podeslali, a raczej chcieli podeslac, ale go odwolalem z braku czasu, sily i przede wszystkim checi do pracy i nauczania hueheu ehu. Tak wiec padawana bede sobie szkolil w sobote:,0) Jutro natomiast musze przed 8 wstac, bo musze gonic do jakiejs firmy zaraz po 8, nastepnie do biura na 9 i stamtad szykuje mi sie wyjazd do jakiegos Odbytowa Wielkiego or something hehe. Tak wiec zaraz napisze recenzje owego filmu, ktory przed chwila mial okazje byc obejrzany przeze mnie i uderzam w kime:,0)
00:55 / 07.08.2003
link
komentarz (1)
Dzisiejszy wieczor opisze krotko (pod warunkiem, ze sie nie rozpisze,0):
wybylem, browary zakupilem, na kolej uderzylem, przyszedl Grochu z ekipa, opowiedzial jak to go paly zwinely i jak to sikal na kafelki - cytuje: "kafelki, rurka, tralalala". Ogolnie chlopak mial niezle zryta banie nawet jak na niego. Usmialem sie niemalze jakbym ogladal jakies pajtonskie akcje. Nastepnie wrocilem na chate i ide spac, bo rano znowu do tej pieprzonej roboty, a popoludniu Darth Robert przysle mi kolejnego Padawana... ja to z nimi mam...
10:37 / 06.08.2003
link
komentarz (9)
Dzis z usmiechem na twarzy obudzilem sie o 8 rano, chociaz bardzo chcialo mi sie spac. Przysnalem wiec sobie jeszcze na godzinke, aby o 9 znowu obudzic sie z radosnym wyrazem twarzy i pytaniem do samego siebie "What the fuck !?!". Otoz jakis kretyn pod moimi oknami najpierw o 8, a pozniej o 9 zaczal ciac blache... czy ludzie nie maja mozgu? Czy tez kazdy glupi ma swoj rozum? W tej chwili jest przed 11 i kolejny raz tna blache... jakby teraz zaczeli, to bym jeszcze zrozumial, ale nie o 8. Czy nie mozna bylo tego ciac wczoraj? Joba idzie tu dostac... nie dadza mi sie wyspac.
17:45 / 05.08.2003
link
komentarz (3)
Poszedlem w teren z Padawanami... co za lamusy. 2 godziny lazenia po ludziach i juz byli zmeczeni. I to bylo chodzenie po miescie. Rozumiem, ze jest upal, ale jak juz cos zaczelismy, to powinnismy to skonczyc, a nie takie zostawianie. Do roboty tej nie nadaja sie oni, tepsy sprzedawcami oni nie zostana. Za starzy sa i Mocy nie ma w nich. Latwy kusi ich zarobek i na szybkiego praca. Konkurencyjna firma skusi ich na probny okres, a wyrzuci po nim zaraz. Dobra, dosyc tego niegramatycznego pieprzenia w stylu Yody. Dostalem dzis takiego mejla od szefa (znowu sie chwale,0):

"Witam!
W dniach 15-17 sierpnia będzie duża impreza w Oleśnicy. Jak zwykle przy tej okazji organizowane są akcjie promocyjne TP SA, można wtedy zebrać spro usług: VASy, POTSy, a przede wszystkim neostrada i pakiety internetowe.

Mam wystawić dwóch ludzi lub więcej ludzi. Jak myślicie kto to będzie...?:,0)"

Dajcie mi jeszcze sluzbowy dojazd, hotel na ten weekend i wszelakie udogodnienia w postaci pieknych kobiet, jakuzi, sushi, kawior, szampan i wynajmijcie mi 50 centa hueheu ehu.
Obejrzalem dzisiaj niezalezna, amatorska produkcje, a raczej jej czesc. Otoz jak wtajemniczeni wiedza trwaja juz prace nad drugim filmem spod znaku PODRIDOS MUCHACHOS DE POBLACHO DE MALA MUERTE. Niestety sklad grupy ulegl zminimalizowaniu, gdyz jeden typ okazal sie prawdziwie "podrido" (parszywym,0) drabem i postanowilem sie z nim wiecej nie zadawac. Kolejny natomiast wyjechal sobie na wczasy... z reszta i tak nie bylo wiadomo, czy wezmie udzial w tym filmie, gdyz tematyka jest dosc specyficzna. Film byl robiony bardzo amatorsko ukryta kamera, bo wlasciwie byla caly czas na wierzchu, tyle, ze trzymana dosc nisko hueheu. Ale wyglada kozacko... Na razie materialu jest duzo (ponad godzina,0), chyba nic nie bedzie wycinane, a nawet gdyby, to 60 minut spokojnie powinno zostac. Wkrotce prace nad druga polowa filmu. Tytulu jeszcze nie ma, ale pewnie wymysli sie na sam koniec. Rowniez przyda sie sciezka dzwiekowa - tutaj zwracam sie do Finch'a. Do roboty zboju!! Natrzaskaj jeszcze troche instrumentali i dostarcz mi wszystkie, to cos wybierzemy:,0) A tak na marginesie... ma ktos instrumentala "Ganxtaville"?
13:55 / 05.08.2003
link
komentarz (2)
Upalow ciag dalszy... w nocy nie moge wytrzymac, taki klimat rownikowy w pokoju panuje. Rano ledwo co zwloklem sie z lozka przed 7 i ruszylem w droge do 71. Klimat exluziw hehe. Nareszcie jakas normalna temperatura i lekki przewiew. Po prostu raj w Lamerlandzie (pozdro dla autora owej nazwy,0). Przyjechalem do einundsiebzig. Tam bylo juz troche cieplej... atmosfera tez niczego sobie. Na rynku szwedaly sie calkiem niczego sobie niunie... moja glowa tylko sie krecila z lewej na prawa i spowrotem jak na meczu tenisowym. Wracajac do Lamerlandu oczywiscie musialem sie natknac w busie na dosc specyficzne osoby... najpierw jakas babka po zakupie biletu stwierdzila, ze chce jechac drugim busem, zeby kierowca oddal jej hajc, bo tamten drugi bus choc pozniej odjezdza, to szybciej dojedzie. Kierowca grzecznie dyskutowal z kobieta, ze ludzie maja rozne nastawienie do PKS'u, ze jedni na niego narzekaja i wola prywatne, drudzy wrecz przeciwnie - zachwalaja, a na prywatne narzekaja. Na bezpodstawne zmyslanie kobiety, iz tamten drugi bus (prywatny,0) szybciej dojedzie, kierowca zapytal tylko, czy prywatne maja jakies lepsze silniki hueheu ehu. Tak czy owak oddal jej kase i poszla w pizdu. Kolejna atrakcja turystyczna owej podrozy byla kolejna pasazerka. Ta po przekroczeniu progu busa zaraz zawalila polowe pojazdu tobolami. Nie bylo jak przejsc, ale niech jej bedzie... w koncu placi za przejazd. Nastepnie wsiadl jakis facet z rejonow Kioniowo - Ujezdziec Wlk. - Komorowo. Pieprzyl doslownie o wszystkim i o niczym. Co chwile zmienial temat, nie mial o czym gadac, gadal byleby gadac. Usiadl kolo mnie i walilo od niego jakims tanim browarem... to nawet nie byl Ksiaz, bo to szlacheckie piwo bym wyczul hehe. Oprocz tego podczas podrozy dosiadlo sie jeszcze z 5 osob, ze miejsce calkowicie sie skonczylo. Tak czy owak wrocilem do Trebnitz, chce mi sie cholernie spac, a za godzine przyjada do mnie jakies lamusy z 71, z ktorymi mam isc w teren i ich nauczac... dopiero co sam sie uczylem na praktykach jakis miesiac temu, a juz robie za Mistrza Jedi i bede szkolil Padawanow hehe. Zobaczymy co z tego bedzie... przyleca jakims shuttle'm, wiec zazycze sobie wyjazd gdzies w pizdu, gdzie w taki upal za cholere bym sie nie zapuszczal hueheu ehu. Jesli wydarzy sie cos nieoczekiwanego, to pewnie o tym wspomne pozniej... jesli oczywiscie bedzie mi sie chcialo pisac. A tak na marginesie, to pochwale sie, ze wygralem jebacki konkurs na VAS'y, wiec dostane nagrode za miesiac, oprocz tego w 2 tygodniach co najmniej 2 nagrody, czyli lacznie 3, a max to 5, bo nie wiem, czy w tych 2 tygodniach wypadlem najlepiej. Tak czy srak cos mi sie nie chce do konca wierzyc, bo koles mi zapisal tego wiecej niz sam naliczylem, ale niech bedzie. Babka, ktora byla zaraz za mna, a zaczela ostatnio sprzedaz przez telefon, miala o 6 mniej. Przy ilosci niemalze 500 VAS'ow malo co jej tam jasny szlag nie trafil hueheu ehu. Nalezalo jej sie, bo to glupia jedza jest. Dobra, ja lece napic sie Pepsi, przygotuje sie do wyjscia i wybywam na szkolenie zoltodziobow... relacja wieczorem:,0)
18:35 / 04.08.2003
link
komentarz (2)
Co za upal... na dworze ponad 30 stopni, w pokoju nie schodzi ponizej 30 przez wieksza czesc dnia. Nawet okna zaslonilem, zeby slonce tak nie walilo do pokoju. Czuje sie jak na pustyni Aranoch ze swiata Santkuarium, gdzie to mozna napotkac tzw. "kamienne kutasy" hehe. Brakuje jeszcze tylko wszelakich pustynnych form zycia typu jakies sepy, padlinozercy, skarabeusze i inne ubungi hehe. W oczekiwaniu na wieczorne "przymrozki" wsluchuje sie w Tote King... kozacki sklad (podobno najlepszy - jak to mowia Hiszpanie,0) rodem z latynoskiej Espanioli.
11:11 / 04.08.2003
link
komentarz (4)
"The Big Kahuna", czyli "Transakcja" jest to film obyczajowy, dosc specyficzny. Z pozoru przez cale poltorej godziny powiewa nuda, nic sie nie dzieje, tylko trzech facetow gada na rozne tematy. Jest jeden glowny watek, aktorow z jakas kwestia mozemy wyliczyc na palcach jednej reki, jesli chodzi o tlo muzyczne, to tego tez ciezko uraczyc. Tak czy owak film ma jakis specyficzny klimat rozniacy sie od wiekszosci obecnych produkcji. Moze wlasnie to sprawilo, iz wystawilem mu ocene 5, chociaz nie jest to produkcja, ktora zarobila miliony dolarow. Pomimo to wlasnie cos w tym filmie jest, przewijaja sie jakies mysli filozoficzne. Jak ktos chce sobie posiedziec, wyluzowac sie i z pozoru troche ponudzic przed ekranem, na ktorym wlasciwie nic sie nie dzieje poza zmieniajacymi sie literami wyswietlanego tekstu zalaczonego do oryginalnej wersji jezykowej filmu, to polecam. Tak czy owak pomimo ogolnie nudnawego klimatu film jest dosc dobry. Polecam.
17:18 / 03.08.2003
link
komentarz (2)
Upal... "Gorąco tu, że małpi tyłek możnaby ugotować" hehehe.
12:22 / 03.08.2003
link
komentarz (1)
Wczoraj przed snem natrafilem na kozacki film Quentin'a Tarantino pt. "4 pokoje". Ogladalem go nie pierwszy raz, musze przyznac, ze za kazdym razem mnie rozpier... hehehe. Klimat jest nie do opisania, film z pozoru powazny, nie wiadomo do konca, czy obyczajowy, czy sensacja, na komedie natomiast nie wyglada. Jak sie go jednak obejrzy, to sa momenty na tyle powazne, ze moznaby go okreslic jako sensacje, jesli chodzi o gagi, to raczej nie ma ich na tyle, zeby to byla komedia, natomiast cala sytuacja, ktora niby nie jest smieszna, okazuje sie kozacko zabawna, wiec moze to jednak jest komedia, tyle ze oparta na czarnym humorze. Zwlaszcza finalowa scena filmu. Kto nie ogladal, to niech to wyczaruje spod ziemi i obejrzy, bo film na prawde kozak hehe. Dzisiaj natomiast wzialem zgodnie z kolejnoscia na liscie film pt. "Deep rising". Co za nuda... Ponad poltorej godziny smutow o niczym... standardowa akcja: przez godzine nic sie nie dzieje, przez nastepne pol cos pozera ludzi, a przez ostatnie 15 minut 3 razy pokazane jest czarne gowno w ciemnym otoczeniu, szybka akcja, z ktorej wychodzi calo jedynie glowny bohater, ktory z szarego obywatela US of A nagle staje sie 2894 wcieleniem John'ego Rambo i radzi sobie z giwera niczym legendarny Cziak Njoriz w Wietnamie albo nawet "Policjanci z Miami". Tak czy owak jak to bywa w horrorach pokroju "Deep rising" nasz F.G. Superman nie wychodzi sam calo z opresji. Oczywiscie przypadkowo nowo poznana sex bomba o profesji "zlodziej" tez jakims cudem ratuje swoj zgrabny tyleczek i na sam koniec filmu niemalze nie dochodzi do porno akcji na bezludnej wyspie. Poniewaz jest to wlasnie bezludna wyspa, to w dwojke mogloby byc tam ciezko przezyc bez jakiejkolwiek lacznosci ze swiatem, totez po chwili doplywa do nich stary kumpel Bruce'a Campbell'a z "Armii Ciemnosci" i teraz wspolnie w trojke moga zaczac nowe zycie na wyspie, ktora w tle ma wulkan pokroju Orodruiny hehe... Film ocenilem na 3, gdyz widzialem o wiele gorsze lury, ktorym dalem 2, wiec tego nie chcialem zbytnio krzywdzic. Polecam, jesli ktos ma zajawke na filmy o niczym, trzymajace sie jednego schematu, w ktorych zmieniaja sie tylko aktorzy, nazwiska bohaterow i miejsca, w ktorych filmy sie dzieja.
17:26 / 02.08.2003
link
komentarz (3)
Węgrzynów... ech... wspaniale miejsce. Wybralem sie tam dzisiaj w celach sluzbowo - rekreacyjnych. Stwierdzilem, ze skoro ow teren polozony na poludnie od Trzebnicy nalezy do mnie, to przejde sie i na ta wioske. Myslalem, ze to bedzie jakies totalne zadupie... niemalze tak jest. Nie ma rozkladu jazdy, jest jeden calkiem nowoczesny jak na wioski przystanek oraz kilkanascie domow. Z wszelakiej flory i fauny jaka tam istnieje mozna wyroznic pokrzywy, habazie, kury, psy i koty. Podejrzewam, ze rowniez jakies ryby zyjace w okolicznym stawie. Ludzie prezentuja soba nawet wysoki poziom cywilizacji. Chociaz idac do owej miejscowosci mozna pomyslec, ze to zadupie na koncu swiata, to jednak jest to calkiem rozwinieta wies pod wzgledem autoprezentacji. Nie napotkalem tu rozsianego po calym podworku nawozu naturalnego produkcji wlasnej, tak jak to bylo w Pierstnicy hehe. No nic... moje agrowczasy we wspanialym Wegrzynowie trwaly niecale 2 godziny. Jak na moj oraz mojego towarzysza podrozy gust brakuje tam tylko sklepu... chociaz moze to i lepiej, ze nie ma tam zadnej placowski handlowej, gdyz jesli bylby tam sklep ogolno - spozywczy pokroju tego z Wysokiego Kosciola, to ja bym tam napewno nic nie kupil. Tak czy owak wraz z towarzyszem Finchowskim ruszylismy w droge powrotna do domu. Klimat panowal troche tropikalny... jak to ktos kiedys powiedzial "goraco tu, ze malpi tylek moznaby ugotowac" hehe. No ale nic... wrocilem na jame, obejrzalem "Fanatyka" i stwierdzilem, ze calkiem wyjebitny ten film, gdyz troche daje na myslenie. Jak ktos znudzil sie pustymi sensacjami i filmami o super bohaterze Cziaku Njorizie, to polecam wlasnie "The Believer"... film kozak.
21:12 / 01.08.2003
link
komentarz (5)
Poszedlem do biura... z poczucia winy, ze wczoraj nic nie robilem prawie. Tam obbdzwonilem pare firm oraz klientow indywidualnych... okazalo sie, ze corka jednego klienta nawet milo ze mna rozmawiala, co mnie nieco zaskoczylo, gdyz 3 tygodnie temu jeszcze mnie unikala jak ognia. No ale cush... ludzie maja zmienne humory, czasem do tego stopnia, ze ja nie potrafie za tym nadazyc, wiec postanowilem raz nastawic sie do czegos i nie zmieniac tak jak inni. Zobaczymy co bedzie dalej, na razie dalszy chillout od tej osoby hehehe. Po bardzo ciezkiej pracy w biurze udalem sie do domu, gdzie sie troche obzarlem, a nastepnie wybylem w teren. Przyznam, ze poszlo mi dzisiaj calkiem niezle. Oczywiscie trafilo sie paru burakow bojacych sie zmian jak diabel wody swieconej oraz standardowo paru niekumatych. Jeden z nich to byl prawdziwy kozak... standardowo uslyszalem historie zycia jego zony oraz jego samego, po czym tlumaczylem mu przez pol godziny, ze glupia poczta glosowa jest dla niego za darmo. Nie chcial sie jakos przekonac, poki nie dowiedzial sie, ze osoby, ktore beda do niego dzwonic (a dzwoni tylko jedna rodzina,0) beda placic za polaczenie. "O to jak oni beda placic, to ja to chce, bo ich nie lubie" - tak mi powiedzial. No cush... tak wiec po ok. 45 minutach przebywania w delikatnie mowiac "nienajlepszych" warunkach mieszkalnych udalo mi sie naklonic faceta do poczty glosowej. Podchodze do telefonu, podnosze sluchawke, wystukuje numer... i okazuje sie, ze facet juz ma uruchomiona poczte. Chyba nie musze pisac jakie w danym momencie naszly mnie mysli i jakie slowa krazyly po mojej glowie. No ale nic... w tamtym bloku znalezli sie tez w miare normalni kliencie. Jedna kobieta wygladala na wyksztalcona i w ogole, tylko nie rozumiem takiego stwierdzenia, jakie ona wypowiedziala: "Kupilam se sklep w Miliczu. Tak sobie kurwa mysle po co mi on. Ale wie Pan, przez dwa lata mialam taka fajna posade, sporo kasy zarobilam, to kupilam ten sklep, chociaz nie wiem po co. I teraz tam do mnie wydzwaniaja z domu ciagle, to ich zawsze opierdalam, a tak dzieki tym znizkom od Pana, to beda mogli czesciej dzwonic, a jak przestana, to ich opierdole, ze nie dzwonia" - czy cos takiego, w kazdym badz razie bardzo kulturalna pani poslugujaca sie wzbogaconym jezykiem. Hmm... tak mi teraz przyszlo na mysl... jak to Nieciem i jego banda codziennie przebywaja pod moimi oknami na podworze... ja myslalem kiedys, ze to jakies niewychowane bachory, ale jak sie okazuje jest calkiem inaczej. To sa pierdoleni intelektualisci do kurwy nedzy! - czemu taki ostry jezyk? Juz tlumacze... otoz kiedys wpadla mi taka wypowiedz profesora Jana Miodka. Ten uczony czlowiek wypowiedzial sie na temat przeklenstw w jezyku polskim. Otoz stwierdzil on, ze jezyk polski bez przeklenstw bylby bardzo ubogi. No bo jakze brzmi zdanie "Poszedlem do sklepu kupic mleko", a jak jego wzbogacona wersja "Poszedlem kurwa do jebanego sklepu kupic kurewskie mleko" - ilez slow wiecej uzywamy w takim zdaniu. Wlasnie dzieki przeklenstwom nasze zdania sa rozbudowane, a do ich ulozenia musimy uzyc mozgu, aby odpowiednio gramatycznie wkomponowac te wszystkie "kurwy", "pierdolenia" i "chuje" w nasze zdania. Wspomnialem o tym, gdyz calkowicie sie z tym zgadzam. Wyzej napisalem o Nieciemie... ze jest to wielki intelektualista. Tak, to prawda. Nieciem i jego "Goryle Crew" to jedna wielka banda intelektualistow. W ich wypowiedziach nie uslyszymy prostych zdan typu "Kuba, ktora godzina?", tylko bardzo rozbudowane intelektualnie zdania: "Kuba chuju, ktora kurwa jest godzina?". Nie powiedza oni "Aga idziesz do sklepu?" tylko "Aga idziesz kurwa do jebanego sklepu po chujowe cukierki?". Podejrzewam, ze bez owych wzbogacen jezykowych jakimi sa przeklenstwa u tych "kurewsko pierdolnietych Goryli" - bo chyba tak powinno sie ich nazwac uzywajac ich stylu mowy, cala banda dzieci z owego trzebnickiego blokowiska, na ktorym wszyscy sie wychowalismy - najpierw ja, a teraz Nieciem i jego ekipa, "Goryle Squad" uzywalby bardzo biednego jezyka. A tak dzieki tym wszystkim fakom ich liryka jest bardzo bogata i dzwieczna, zwlaszcza pod moimi oknami. Chyba zaczne sie od nich uczyc...
12:52 / 01.08.2003
link
komentarz (2)
Ej kaman joł zaczynamy:D
Dzis zostalem rozbudzony w srodku nocy przez jednego takiego (standard - wiadomo kto hehehe,0). Obudzil mnie owy czlowiek o 10 rano tudziez przeze mnie nazywana ta pora jest srodkiem nocy. Niewielki kac juz mnie opuscil, humor mam jakis taki chyba na 7 - 8 w skali od -10 do 10, wiec jest dobrze. Rozjebal mnie dzisiaj fakt pewien... z reszta po raz kolejny. Otoz jak sa te cale takie pojemniki - male smietniki po trzy stawiane: na szklo, na papier i na plastik... zajmijmy sie tym na szklo. To jest stawiane chyba po to, zeby tam wrzucac butelki do zwrotu, zeby je po prostu porzadnie umyc i wypuscic do ponownego uzytku. Poza tym nie tylko o butelki sie rozchodzi, ale tam sa glownie wrzucane butelasy po piwie. Tak czy srak jesli juz o to chodzi, to ludzie tam wrzucaja te butelki po kolei cale szklo tlukac... oczywiscie to moze trafic do przetopienia, ale chyba powinno pozostac w calosci, a tu nic tylko slychac odglos tluczonego szkla. Zwlaszcza rozbraja mnie to jak po calonocnych akcjach w Famie wychodzi obsluga i wyrzuca chyba z 50 butelek do tego pojemnika. No ale takie to juz odglosy tutaj panuja z samego rana... pozniej oczywiscie beda tu panowac klimaty wytworzone przez Nieciema i jego ekipe Goryli... jak to sie mowi "fuck'em all" hehe.
01:16 / 01.08.2003
link
komentarz (2)
Veni, Vidi, Princi
czyli przybylem, zobaczylem, zbommbielm sie ksiazamie hehehehe. byla rpozdozycja wysjscia, byluig hectni, byla mamonba i bylat eraz dodstawa piwa. Nic inngeog tylko sie zajebac hehehe. Przycnam, ze mnie scielo nazbyt bo gaceiszko mi sie piszo trohe, iwech ide spac zacjebanyu, czekam na tudziez zhwany "helikoptoer" i czkeamt rowniez na komentarze do terj notki hfehehehe
23:07 / 30.07.2003
link
komentarz (3)
Wybralem sie dzisiaj do Wysokiego Kosciola. Tam jak sie spodziewalem napotkalem wiele dziwnych osob. Najlepsze bylo to, ze uderzylem tam z kamera... ani jeden cudak nie zwrocil na to uwagi, wiec moglem spokojnie pracowac, a wysokokoscielanie nawet nie wiedzieli, ze sa filmowani hehe. Przebywajac w owej miejscowosci oczywiscie musiala powtorzyc sie akcja z dnia poprzedniego. Jakies dwie gowniary siedzialy na trawie (jakby byla w poblizu sloma, to pewnie na slomie by siedzialy,0) i glupio chichotaly nie wiadomo z czego. Tak to juz jest jak przyjada miastowi na wioske i tamtejsza spolecznosc nie potrafi zrozumiec, ze poza tym niecalym kilometrem kwadratowym, jaki stanowi 20 domow na krzyz i dookola same pola, istnieje rowniez cywilizacja, ktora ubiera sie nieco inaczej niz przecietny czlowiek mieszkajacy na wsi takiej jak Wysoki Kosciol. Otoz okazuje sie, ze jak nie mam na nogach gumofilcow, moje spodnie to nie stare obesrane dresy i nie chodze z gola zarosnieta klata rozpylajac po okolicy zapach potu, to jestem jakis nienormalny i trzeba sie ze mnie smiac. Na przyszlosc chyba sie dostosuje do tradycyjnego regionalnego stroju i przyjade w jakims slomkowym kapeluszu. Tak czy srak akcja w Wysokim Kosciele zakonczyla sie 100% powodzeniem... film z "ukrytej kamery", ktora doslownie znajdowala sie na wierzchu, tyle ze byla trzymana na wysokosci nizszej niz normalnie, zostal nakrecony. Rowniez od sluzbowej strony nie moge narzekac: nie dosc, ze sprzedalem troche uslug, mam zamowienia na nastepne, to jeszcze spisalem 2 umowy na telefon, a to lacznie daje mi ponad... a to juz moja sprawa ile, ale ogolnie rzecz biorac ladny grosz za 4 godziny roboty na smierdzacej wiosce. Tylko niech nikt nie mysli, ze ja mam cos przeciwko wsi. Lubie wies, ale pod warunkiem, ze ludzie sa przyjazni i zachowuja sie... chociazby odrobine normalnie. Poza tym jakis porzadek tez moglby tam panowac, bo jak ide po podworku pelnym przeroznych stworzen hodowlanych, ktore doslownie zasrywaja kazdy centymetr kwadratowy, to przepraszam bardzo, ale ja po czyms takim chodzic nie mam zamiaru. Nie mowie, ze wlasciciel owych kur, kaczek i innego ptactwa przeznaczonego na obiad ma za zadanie sprzatac kazde gowno po swoich skrzydlatych pociechach, ale moglbym wyznaczyc im jakis rewir... no nie wiem, ogrodzic chociazby niska siatka, gdzie moga sobie srac do woli. A nie tak jak to przewaznie bywa... jest specjalnie drozka jakas taka wylozona wsrod ladnie skoszonej trawy, ale co z tego, skoro cala owa drozka jest obesrana przez pierzaste stworzenia roznej masci. No nic... tak to juz jest na wsi i nic na to nie poradze. Wracajac stamtad troche zdolowal mnie fakt, ze na drodze, a dokladnie na poboczu ujrzalem dwa rozplaszczone Deansdale'e. Zrozumialbym, gdyby to bylo na drodze, gdyz jest to w koncu glowna droga, bardzo ruchliwa i w ogole. Ale na poboczu, to chyba jakis burak po pijaku jechal w srodku nocy z 71 do Trzebnicy, ujrzal przerazona parke Deansdale'i i postanowil je rozjechac, gdyz na srodku tak ruchliwej ulicy zapewne znalazlyby sie pod kolami ciezarowki... Ludzie to jednak serca nie maja (i najwyrazniej mozgu tez nie,0). Cush... wrocilem do domu i oczywiscie musialem znosic uroki zycia na parterze. Okno oczywiscie otwarte, bo inaczej wegetowac nie potrafie w okresie letnim. Nie dosc, ze wali z kanalow znajdujacych sie tuz pod windowem, to jeszcze zebrala sie stala ekipa "Goryle Squad" i darla japy. Jak zwykle jakies "ziomki Nieciema" - bo tak jak sie dzisiaj dowiedzialem mowi sie na najstarszego z mlodszego pokolenia goryli cytowaly teksty Peji bez zastanowienia, a pozniej jak to zawsze wg ich grafiku przebiega, najstarszy z ekipy tudziez zwany Kuba dawal wyklad o Eminemie. Ja nie wiem skad ta banda bierze takie informacje i prezentuje takie filozofie na zycie, ale mysle, ze nie jest to tzw "obiecujaca mlodziez". Na szczescie od ponad pol godziny mam juz spokoj... z kanalow przestalo jebac, teraz tylko troche wali, a "Goryle Crew" przenioslo sie do swoich siedzib na najwyzszych pietrach tego blokowiska;,0) Niestety obawiam sie, ze jutro sytuacja sie powtorzy i tak tez bedzie do konca sierpnia... caly miesiac jeszcze meki z tymi niewyzytymi gegsztromami. Jedno jest pewne... cale to grono wzajemnej adoracji we wrzesniu pojdzie do szkoly, a ja bede siedzial i odpoczywal w spokoju po/przed praca.
00:16 / 30.07.2003
link
komentarz (2)
"Niedary night action" czyli wieczorny melanz. Jak to czesto bywa wybylem z domu po godzinie 22 i udalem sie do Minimarketu. Tam jakby na zlosc, a co gorsza po raz drugi pod rzad w ostatnim czasie zabralko wspanialego piwa jakim jest Ksiaz. Trzeba bylo wiec zapieprzac do Izamagi, co troche zaczyna mnie irytowac, gdyz wedlug mnie to jest skandal, zeby jedyne calodobowe sklepy w tym zadupiastym miescie to byly monopolowe, do tego chyba tylko dwa, bo Minimarket zamykaja o 23, a te dwa pozostale znajduja sie w pizdu daleko do tego obok siebie, jakby nie patrzec to w jednym miejscu. Co prawda pozywienie tez mozna w nich zakupic jakby ktos zalapal gastro faze, ale na przyklad jakby mi sie nudzilo, to programu tv juz nie kupie w zadnym z nich. Z reszta... nie o to sie teraz rozchodzi. Jak to czesto bywa w tym zadupiu, w ktorym mieszkam, idac sobie spokojnie po browary musielismy napotkac trzy osoby... osoby calkiem dla mnie nie znane, podejrzewam, ze mnie one rowniez nie znaja, siedzace sobie niby spokojnie, ale glupio sie smiejace zaraz po tym jak je minelismy. Kurwa w tym miescie czesto sie cos takiego zdarza... 71 to tez miasto dziwnych ludzi, ale tam z czyms takim jeszcze sie nie spotkalem. Tylko tutaj jakies dresy i buraki a'la Prusice - Kurwice maja jakies takie dziwne zajawki, zeby rozjebac sie na pokrytych zaschla slina, czasem moczem schodach i smiac sie z przechodzacych osob. Na prawde to miasto jest pojebane i chyba tylko Deansdale moze zaprowadzic tu porzadek hehe.
21:31 / 29.07.2003
link
komentarz (3)
Hmm... zastanawia mnie jeden fakt. Otoz bylem dzisiaj w 71 i tam widzialem pare rozwalonych golebi na ulicy. Nie wiem, czy to jakas choroba, ze ptaki same spadaja z drzewa, czy tez moze jakis napaleniec na nie tam poluje. Tak czy srak nie to jest warte wskazania tak bardzo, jak fakt, ze kiedy juz szedlem na autobus, to dostrzeglem goscia, ktory jadac na rowerze zaliczyl glebe. Nawet mi sie smiac z niego nie chcialo, bo i nie ma z czego. Przeszedlem dalej nawet nie zwracajac na to uwagi... po prostu mial koles pecha, albo nie umie jezdzic na rowerze, nic mi do tego. Natomiast cala chmara burakow oczywiscie musiala narobic wielkiej sensacji, bo momentalnie z kazdego sklepu powylazili ludzie jak robale z gniazda, kiedy sie je zadymi. Wielkie wydarzenie wiec to bylo, bo facet nie utrzymal rownowagi i pocalowal kraweznik. Ja nie wiem co by bylo, jakby ktos z okna wyskoczyl... wtedy to chyba 3/4 okolicy by sie zbieglo jak nie lepiej. Tak czy srak ja pognalem na autobus, za ktory oczywiscie musialem zaplacic majatek... Wrocilem do domu zmeczony, postanowilem zrobic sobie wolne. Oczywiscie nie moglem tego wykorzystac w nalezyty sposob, bo pod oknami ciagle ktos darl japy. Oczywiscie bylo to "Goryle Crew", czy tez jak kto woli "Goryle Squad"... tak czy owak wiadomo o kogo chodzi. Nie ma to jak swietna zabawa - wydawac glosne, drazniace, nieartykulowane dzwieki pod oknami sasiadow. Sam bede musial kiedys sprobowac skoro to przynosi tyle satysfakcji. Mialem tutaj o czyms, a raczej o kims wspomniec, ale stwierdzilem, ze szkoda czasu na pisanie o kims, kto nie ma go dla mnie (slowa zaczerpniete od pewnej osobki z 71 - pozdro,0). Towarzyszacy mi bol glowy na szczescie prawie calkowicie juz ustapil, senny nastroj tez mi przeszedl, totez czekam na swojego zioma i zapewne wybede na jakas nocna akcje z cyklu "Niedary night action" hehe... ale to juz inna historia.
22:33 / 28.07.2003
link
komentarz (1)
Od samego rana mialem jakis podly nastroj, w ogole mialem wrazenie, ze to bedzie bardzo ciezki tydzien. Tak czy srak byc moze nie bedzie az tak zle... co prawda w pracy musial mnie oczywiscie ktos wkurzyc. Otoz pewna kobieta chcaca zbyc natarczywego pracownika TPSA probowala go (tudziez zwanego mna,0) oklamac. Ja nie nawidze natarczywosci, ale jak chce sie kogos pozbyc, to mowie wprost o co chodzi, a nie najpierw, ze jej syn jest na dzialce, bedzie pozniej, nastepnie, ze rozmawia teraz przez telefon (a w tym momencie ktos w mieszkaniu podniosl sluchawke, wykrecil numer, porozmawial, skonczyl rozmowe i odlozyl sluchawke,0), a nastepnie, ze jej syn jest na wakacjach i wroci w niedziele (hmm... dopiero co wspominala, ze jest na dzialce i wroci za 2 godziny,0). Tak wiec mamy tu obraz zalosnej klempy, ktora nawet klamac nie potrafi. Na szczescie wieczor jakos milo mi minal:,0) Niestety jutro trzeba z samego rana wstac i zapieprzac do roboty:/ Zeby jeszcze mi za to placili jakos godziwie...
23:34 / 27.07.2003
link
komentarz (1)
Hej! Hej! Hej sokoły!
Oj dana! Oj dana! Oj dana! Oj dana!
Kurwa mac... ja to juz gdzies slyszalem... no tak... wczoraj w parku cos w tych klimatach bylo. Najpierw przeniesli sie z wyspy do pubu, dzisiaj z pubu do Famy - nie powiem, fajny lokal, ale ten grajek z harmonijka nadawalby sie do "Zakazanych piosenek" a nie kurwa do choru najebanych troglodytow i ladacznic... a przynajmniej tak mozna wywnioskowac z glosow uczestniczacych w przyspiewkach. O ile mi wiadomo, to cisza nocna obowiazuje od godziny 22... mamy prawie polnoc, a oni napierdalaja na jakis przedwojennych instrumentach i halasuja na cala okolice... W tym pojebanym miescie wszystko jest mozliwe.
22:38 / 27.07.2003
link
komentarz (3)
Chcialem wczoraj dodac notke po pijaku, ale nlog nie dzialal, wiec nie dodalem. Do notatnika nie pisalem, bo pozniej pewnie chcialbym to na trzezwo zmienic. Tak czy owak wczorajszy dzien w skrocie wygladal tak: najpierw wybylem do pracy, oczywiscie wsrod normalnych klientow musial pojawic sie jakis dziadek nawijajacy przez 10 minut o swoim zyciu, kablowce i nie wiadomo o czym jeszcze. Poza tym z okna budynku widzialem cale zbiegowisko gapiow, bo chyba jakas lebioda nie wyrobila po pijaku i zaryla samochodem o sklep. Sensacja na miare wojny w Iraku, ale tak to juz jest w tym pojebanym miescie. Po pracy czekalo mnie bardzo mile spotkanie, ale to juz prywatna sprawa... jedyne, o czym powinienem tu wspomniec zgodnie z zalozeniami przeslania tego nloga, to jakis dziadek w gumofilcach zasuwajacy po torach bez celu i zyczacy smacznego... wlasciwie nawet mily koles hehe, ale tory uwazam za miejsce odosobnione od wszelakich przechodniow i kiedy wybieram sie tam aby posiedziec bez osob trzecich, to chcialbym miec spokoj. Kolejna rzecza, o ktorej moge wspomniec ze wzgledu na narzekanie, to pewne motywy, ktore wiazaly sie z kolejnym wypadem tegoz samego wieczora. Otoz najpierw w sklepie zabraklo towaru, wiec trzeba bylo gonic do drugiego oddalonego o dobre 400 metrow jak nie wiecej. Nastepnie okazalo sie, ze nie jest mi dane spedzic ostatnich godzin wczorajszego dnia w spokoju, bo caly czas mi musza zlatywac na glowe z drzew jakies robacze Deansdale'e. Jakby tego bylo malo, to jakies podpite towarzystwo gralo sobie na gitarce i darlo japy po pijaku... ja tez lubie sie zabawic, ale swoja zabawa nigdy nie wplywam na inne osoby. Tak czy owak wszystkie te czynniki nie wkurzyly mnie tak bardzo jak widmo pewnej osoby... Nie wiem, czy to byla owa osoba, czy tez moze tylko ktos podobny, ale na chwile mialem humor popsuty. Wrocilem wiec do domu i polozylem sie spac, aby w spokoju spedzic te pare godzin w krainie Orfeusza... z reszta kogo to obchodzi...
10:55 / 26.07.2003
link
komentarz (4)
KURWA !!!
Bo od takiego hardcorowego slowa musi sie zaczac ta notka. Wczoraj przez caly ranek juz od godziny 7 do 11 wszyscy usilowali mnie rozbudzic az w koncu im sie to udalo. Dzisiaj sobota, wiec chyba jedyny dzien, kiedy moge sie wyspac, bo jutro tez musze sie wczesnie zerwac z wyra. Oczywiscie jak na zlosc jakis chuj nie dal mi tej przyjemnosci i obudzil mnie juz o 9 dopierdalajac sie do drzwi chyba z 5 minut. Jak na moj rozum - jesli ktos nie otwiera, to znaczy, ze go nie ma/spi/sra albo robi inne wazne rzeczy, przez ktore nie jest w stanie drzwi otworzyc i przyjac natarczywego goscia. To sie musi kiedys skonczyc... musze pomyslec o wystawieniu przed drzwi jakiegos behemociego kundla na lancuchu, to przynajmniej do drzwi nie beda walic.
01:59 / 26.07.2003
link
komentarz (1)
Dosc dlugo zbieralem sie z tym, zeby wystartowac z jakims blogowym gownem az w koncu nastal owy dzien, kiedy podazajac ciemna dolina zla sie nie uleklem i wyjebalem jakiegos nloga. Co z tego bedzie tego nikt nie wie, ale poki co powoli przechodzi mi faza, wiec ide w kime. Kogo bedzie cokolwiek obchodzilo - niech zaglada, jesli nie, to na chuj tu wlazil. W ogole to fuck that shit i jol (tudziez dla wtajemniczonych: wylizcie mi boba z rowa,0)!